Nie była
sobą. Wróciła z pracy do domu, jak zwykle. Podrzucił ją samochodem jeden z
kolegów. Arek, nauczyciel geografii, był jedynym, który kontaktował się z nią,
nie wysyłając żadnych niedwuznacznych propozycji, stąd tylko z nim utrzymywała
względne kontakty.
W domu
czekały dzieci i jej własna matka. Kamila zrobiła na szybko obiad i pożegnała
matkę, która wzięła parę dwuletnich bliźniaków do siebie. W ten sposób
nauczycielka mogła spędzić wieczór spokojniej, z mężem. Problem był taki, że
godziny mijały a Daniel się nie pojawiał.
Nie było to
może nic nad wyraz niezwykłego, bo często w piątek zdarzało mu się zasiedzieć.
Najpierw w pracy, potem zaliczał jeszcze trening w drużynie. Tyle, że był to
już czerwiec. Sezon piłkarski właśnie się skończył, piłkarze dostali wolne na
trzy tygodnie. Zero zajęć z piłką, zero treningów.
Dodatkowo,
w przypadku przedłużającej się pracy, Daniel zawsze uprzedzał Kamilę o tym, że
się spóźni.
Tym razem telefon milczał. Nie robiła problemu, gdy na zegarze
wybiła szesnasta. Zaczęła zastanawiać się, gdy wskazówki wybiły siedemnastą. O
osiemnastej, poczuła niepokój.
Niepokój
umotywowany wydarzeniami ostatnich dni przywołanymi z pamięci. Daniel nie był
sobą. Nie chciał zdradzać jakichś szczegółów, napomknął tylko o trudnej
sprawie, którą teraz zajmuje się jego zespół. W sumie sama nie naciskała. Nie
interesowały ją zbytnio prawnicze niuanse. A w mieście brak było jakichś
wystrzałowych spraw, którymi żyłaby lokalna społeczność.
Teraz
przypomniała sobie, ze wczoraj był jeszcze bardziej zamknięty. Niby nic nowego,
często mu się to zdarzało, ale… Nie tknął kolacji, nie tknął żony. Chodził
tylko od swojego pokoju, do pokoiku dzieci, sprawiając wrażenie nieobecnego.
O
osiemnastej postanowiła zadzwonić. Próby okazały się daremne. Telefon był
wyłączony a niepokój się wzmógł.
Przez
chwilę chodziło po mieszkaniu, usiłując się uspokoić. Po chwili pomyślała, że
najlepszym wyjściem będzie włączenie telewizora. Posiedzi, potem spróbuje
zadzwonić jeszcze raz.
Niemal
podskoczyła, gdy po kilkuminutowej sesji z kanałem Polsat News, rozległ się
dźwięk dzwonka w jej komórce. Numer dzwoniącego był nieznany. Odebrała.
- Tak,
słucham.
- Czy pani
Kamila, żona Daniela? Prawnika? – usłyszała w słuchawce silny, zdecydowany,
lekko chropowaty głos.
- Tak, to
ja, o co chodzi? – uczucie niepokoju zwiększyło się momentalnie.
- Czyli
dobrze… Więc tak – nastąpiło chrząknięcie. – Czy wie pani, czym się zajmował
mąż w ostatnich dniach?
- Nie mam
pojęcia – nerwy miała napięte, ale starała się zachować spokój. – Nie mówi mi o
takich sprawach, w ogóle nie wiem z kim rozmawiam, mógłby się pan przedstawić.
- Wobec
tego panią poinformuję. Przynajmniej w skrócie. Otóż zajął się tym, czym nie
powinien. To znaczy, zajął się ludźmi, którym nie miał prawa wchodzić w drogę.
Bo tak… - urwał lekko, jakby szukając słów. – I dlatego… Taka sytuacja... Jest
u nas. U nas w domku. I pani zadaniem jest przyjść tutaj.
- Ale jak
przyjść?! Gdzie? I w ogóle o chodzi? Bo zaraz zadzwonię po policję…
- Posłuchaj
głupia babo – głos w słuchawce wyraźnie się wkurzył i zaostrzył. – Jeśli
zadzwonisz na psy, to będziesz miała spory problem, by kiedykolwiek jeszcze
zobaczyć swojego męża, rozumiesz?
- Dobrze,
rozumiem – odparła potulnie spanikowana Kamila.
- No… Teraz
sprawa wygląda tak. On ma w mieszkaniu pewne materiały dotyczące sprawy.
Wyśpiewał nam, że leżą w szafce w jego pokoju, w teczce z napisem „Arkana”,
rozumiesz? Więc weźmiesz tą teczkę i przybiegniesz do nas w tri miga.
- Ale gdzie
konkretnie mam przyjść? Nic nie rozumiem… - Kamila zerwała się z fotela i na
drżących nogach udała się o pokoju, by sprawdzić, czy znajdzie wskazaną teczkę.
Znalazła po kilku sekundach. A więc ten, jak przypuszczała, gangster, mówił
prawdę.
- Wiesz,
gdzie iść lasem na Trąbę? To jest taki mały most…
- Wiem,
wiem – odparła szybko. Wiedziała, bo była tam kilka razy z Danielem.
- Więc
dojdziesz do Trąby a potem… Potem my cię nakierujemy, albo będzie ktoś na
ciebie czekał. Wszystko jasne?
- Jasne… -
odparła starając się ukryć drżenie głosu. Czuła się jak w jakimś horrorze.
- Aha, jeszcze
jedno, takie wskazówki… Będzie lepiej, jeśli weźmiesz ze sobą jakiś plecak,
rozumiesz?
- Rozumiem
– chodź prawdę mówiąc nie rozumiała kompletnie po co jej plecak.
- I
ostatnia rzecz – głos znów stał się silny i szorstki. – Będziesz spełniać każde
nasze polecenie, rozumiesz? Każde, bez szemrania! To nie są zabawy, tu idzie o
olbrzymią stawkę, więc nie radzę, byś stroiła jakieś fochy. Czy wyrażam się
jasno?! – głos niemal przerodził się w krzyk.
- Jasno,
wszystko rozumiem… - Kamila dopiero teraz poczuła prawdziwy lęk.
- No to
ruszaj zaraz. Masz maksymalnie godzinę, żeby tu dotrzeć.
Zapadła
cisza.
Oniemiała
Kamila przez chwilę pomyślała, że to tylko sen. Ale otrząsnęła się. Z bijącym
sercem, wzięła się w garść. Pięć minut później była już w drodze do lasu.
Czerwcowe
popołudnie, było na szczęście ciepłe. Wyszła z domu, tak jak stała, w jeansach,
koszulce i sportowych butach. Koszmarnie zestresowana, nie pomyślała, że może
się ochłodzić. Gdy dotarło to do niej, było już za późno, by wrócić. Machnęła
ręką, w tym momencie takie pierdoły schodziły na trzeci plan.
Las
zaczynał się niecałe pół kilometra na wschód od ich domu. Znała dobrze te
tereny, przynajmniej te bliższe. W każdym razie wiedziała jak dojść na Trąbę.
Wiedziała, że zajmie jej to niecałe pół godziny. I tak było w rzeczywistości.
Pół godziny nerwowego podbiegania przy akompaniamencie bijącego serca i tysięcy
myśli przebiegających przez mózg. Co się stało? Komu naraził się Daniel? Co
jest w tej teczce? Co będzie dalej? Wręczy teczkę z materiałami i…? Puszczą ich
z powrotem do domu? Może tak właśnie będzie i żadne konsekwencje znane z filmów
gangsterskich ich nie spotkają? Umierała z niepokoju i jednocześnie pocieszała
się przyjmując tę najkorzystniejszą wersję.
Doszła do
małego mostu nad rzeczką. Mostu funkcjonującego wśród społeczności jako
„Trąba”. Poziom zdenerwowania wzrósł. Rozejrzała się, wokół nie było nikogo.
Ruszyła do przodu. Nie zdążyła postawić pięciu kroków za mostkiem, gdy
usłyszała dzwonek telefonu. Odebrała błyskawicznie.
- Słucham…
- I jak
mała? Z moich wyliczeń wynika, że powinnaś już być koło mostu, tak? – głoś był
wyraźny i silny, jak poprzednio.
Właśnie przez niego przeszłam…
-
Wspaniale. Masz teraz przed sobą dwie dróżki, jedną szerszą na lewo i drugą,
węższą na prawo, tak? Więc skręcisz w tę drugą, węższą. Rozumiesz co mówię?
- Tak,
rozumiem – cicho i potulnie potwierdziła nauczycielka.
- No,
przejdziesz jakieś pół kilometra i wyjdziesz na małą polankę. A potem… Potem
już się tym zajmiemy, rozumiesz?
- Rozumiem
– powtórzyła Kamila.
- I jeszcze
jedno – głos stwardniał. – Nie chcemy żadnych niespodzianek, nie wiemy, czy nie
przyprowadziłaś kogoś za sobą, czy nie masz przy sobie czegoś, tak? Więc… Więc
jest rozkaz, abyś się rozebrała…
- Co
takiego? – osłupiała Kamila.
- Masz zdjąć
z siebie ubranie, w sensie spodnie, bluzę, koszulkę, co tam masz. Możesz być
najwyżej w samej bieliźnie…
- To chyba
żart! – Kamila poczuła chwilowy przypływ odwagi. – Mam tak iść, przez…
- Posłuchaj
mała pindo! – ostry głos, natychmiast sprowadził Kamilę do pionu. – Już
powiedziałem wcześniej, że to nie są żadne przelewki! Masz spełniać nasze
rozkazy i koniec! Jeżeli zobaczymy, że nie spełniłaś naszych warunków, podwsię…
podwsięziemy… kurwa, będziemy mieli podstawy do tego, by czuć, ze coś ukrywasz
i wtedy będzie bardzo źle! Więc wybieraj, byle szybko, bo dwa razy nie będę
powtarzał!
- Dobrze,
zrobię to – obiecała przestraszona dziewczyna.
- No! To do
dzieła i w drogę…
Znów
poczuła się w ciężkim szoku. O co w tym wszystkim chodzi? Czego się boją? Że
ona, zwykła dziewczyna wyciągnie zza pleców kałasznikowa, czy co? Przecież to
absurd! Ale nie miała wyjścia. Zgodziła się i musiała przystać na warunki.
Z bijącym
sercem rozejrzała się dookoła. Nikt nie pojawił się w zasięgu wzroku. Stanęła
pod jednym z drzew. Zdjęła z siebie koszulkę. Na szczęście nie zapomniała o
staniku. Poczuła lekki chłód na swoich ramionach, na dekolcie.
Zdjęła
buty. Na chwilę, tak by zeszły również jeansy. Z łomoczącym sercem, rozpięła
zamek i zdjęła spodnie. Znów rozejrzała się dookoła. Zrozumiała do czego miał
być potrzebny plecak. Schowała w nim ubranie, włożyła na stopy buty i ubrana w
samą tylko, niebieską bieliznę, ostrożnym krokiem ruszyła w drogę.
Serce
łomotało z podwójnego strachu. Do obawy o męża doszła teraz obawa o to, że mogłaby
spotkać kogoś na swej drodze. Na szczęście dróżka była wąska, w zasadzie tylko
dla jednej osoby, schowana między drzewami i pewnie rzadko uczęszczana, w
przeciwieństwie do tej obok, dużo szerszej. Ale takie ryzyko zawsze istniało.
Co gdyby nagle natknęła się na kogoś, kogokolwiek, czy to ucznia z klasy, czy
to jakiegoś sąsiada, czy… Zresztą obojętnie kogo, mogłaby to być nawet jakaś
siwa emerytka. Jak by to wyglądało? A niech jeszcze tym kimś okaże się jakiś
niezrównoważony osiłek? Co sobie pomyśli, gdy zobaczy samotną dziewczynę
wędrująca lasem w samej tylko bieliźnie?
Mimowolnie
przyspieszyła kroku. Paradoksalnie, przed niepożądanym spotkaniem mogło ją
uratować tylko szybkie dotarcie do polany, na której miały się rozstrzygnąć
dalsze losy. Przed ewentualnym gwałtem mieli ją uratować jacyś podejrzani
gangsterzy. Paranoja kompletna.
A może oni
też…? Może dlatego kazali jej zdjąć ubranie? W sumie bez sensu, gdyby chcieli
ją… To i tak nie ma szans przy silnych, pewnie uzbrojonych mężczyznach..
Czuła lekki
chłód na sobie. Paradoksalnie w środku było jej gorąco. Czuła szybkie krążenie
krwi i ucisk w podbrzuszu. Oddychała coraz szybciej. Cała ta sceneria wprawiała
ją w dziwny nastrój. Z jednej strony lęk, wręcz panika, z drugiej…
Rozglądała
się wokół. Na szczęście nikogo nie dostrzegła. Z kroku na krok, coraz wyraźniej
widziała przed sobą światło. Domyśliła się, że to wyjście na polanę. Co tam się
stanie? To już jest ten ostateczny cel wyprawy? Czy może znów ktoś zadzwoni.
Zbliżając
się, zwolniła kroku. Serce biło znacznie szybciej. A jeśli napatoczy się na
kogoś niepożądanego?
Ostrożnie
wyszła na polanę. Mimo, że słońce powoli planowało zniknąć za horyzontem, było
bardzo jasno. Poczuła się w tym stroju niemal jak naga. Wykonała nerwowy gest,
jakby chciała dłońmi zakryć swoje ciało. I dopiero wtedy zauważyła wysoką
dziewczynę stojącą kilka metrów obok. Poznała niemal natychmiast.
- Dominika?
– odezwała się niepewna jak i zdumiona. – Co ty tutaj robisz?
Była
uczennicą w jej klasie. Dwa lata temu zdała maturę i od tej pory jej nie
widziała. A pamiętała ją jako dziewczynę skromną, nieśmiałą, mimo dość ciekawej
urody. Należała do grona lepszych uczennic w jej licealnej klasie. I miała
jeszcze jeden powód by ją pamiętać. To z nią tak zapamiętale tańczył Daniel na
wycieczce klasowej przed czterema laty.
Ale od
pierwszej sekundy wiedziała, że wysoka blondynka nie jest tu przypadkowo.
Powiedział jej to instynkt i jeszcze coś. Wyglądała trochę inaczej. Ubrana w
spodnie moro i szeroką czarną koszulkę. Z ciężkimi glanami na stopach. Z pasem
na biodrach. Pasem, przy którym wisiała kabura. A spojrzenie, którym obdarzyła
byłą nauczycielkę, nie należało do życzliwych.
- Zostałam
tu przysłana, przez… Wiadomo przez kogo – głos również był oschły.
- Przez
nich…? – upewniła się Kamila.
Czuła jakiś
absurd tej sceny. Stała na środku lasu w samej bieliźnie, przed swoją byłą
uczennicą, wyglądającą jak mało sympatyczny ochroniarz. Gdzie się podziała, ta
nieśmiała licealistka?
I nie
przypuszczała, że za chwilę będzie jeszcze gorzej.
- Nieważne
– ucięła krótko Dominika, starając się patrzeć prosto w oczy Kamili. –
Zaprowadzę cię do domu – bezceremonialnie zaczęła zwracać się do nauczycielki,
jak do koleżanki.
- Gdzie on
jest?
- Jakieś
dwieście metrów stąd. Zaprowadzę cię. Ale najpierw muszę dokonać ostatnich
przeróbek – nadała swojemu głosowi silny ton.
- Jakich
przeróbek, o co znów chodzi? – zaniepokoiła się Kamila.
- Po
pierwsze przewiąże ci oczy opaską – wskazała na kawałek szmatki trzymany w
dłoni.
- A po
drugie? – zapytała nauczycielka.
- Po
drugie, masz się rozebrać – odparła bezceremonialnie Dominika.
- Przecież
jestem już naga! – zdumiała się, jak i oburzyła Kamila. - A jak mnie ktoś
zobaczy?
- Po
pierwsze, nie ma tu nikogo poza nami, po drugie, jakby się ktoś zaplątał, to
trudno… - wzruszyła ramionami Dominika, delikatnie się uśmiechając. - I nie jesteś
rozebrana tak, jak oni chcą – odparła była uczennica. – Zdejmij stanik i
majtki.
Kamila
stała zdumiona, niezdolna wykonać ruchu. Znów poczuła przypływ strachu.
- Powiedz o
co tu chodzi? – wydusiła wreszcie z siebie. – Co to ma do rzeczy? Jestem już
rozebra…
-
Posłuchaj, nie dyskutuj i rozbieraj się! – Dominika przerwała, silnym,
dźwięcznym głosem, zbliżając się do Kamili. – Jeśli nie wykonasz tego
polecenia, nie wjedziesz do środka i nie zobaczysz Daniela. No więc… Ściągaj
majtki i stanik!
Kamila
przez chwilę była bliska omdlenia. Naturalny wstyd zablokował ruchy. Ale w
końcu dotarło do niej, że nie ma innej opcji, Poczuła niezwykle silny ucisk w
podbrzuszu.
- Buty też!
– uprzedziła stanowczo Dominika. – To jest kawałek, nie zrobisz sobie krzywdy.
Poniżona
Kamila, powoli rozwiązała sznurowadła i ściągnęła buty, pakując je do plecaka.
Następnie, unikając wzroku uczennicy, rozpięła stanik, ukazując światu swój
nagi biust. Z olbrzymią trudnością przyszło jej zdjęcie majtek. Ukrywając
westchnienie, powoli, jakby czekając jakiegoś ratunku zabrała się za
ściągnięcie ostatniej części garderoby. Ratunek nie nadszedł. Po kilku
sekundach dokonało się.
Stała
kompletnie naga przed swą byłą uczennicą. Nie była w stanie powstrzymać
wypływającego na jej twarz rumieńca.
- I co
teraz?- zapytała, czując kompletną bezsilność.
- Teraz
jeszcze to – Dominika uniosła opaskę. Nałożyła ją na oczy Kamili, przewiązując
z tyłu. Kamila stała nieruchomo, czując, że nie jest w stanie opanować drżenia
na całym ciele.
Ruszyli.
Powoli, bo Kamila, niczym małe dziecko stawiała drobne kroczki. Stąd droga
przedłużała się w nieskończoność.
Świadomość
tego, że kroczy nago po leśnej dróżce i ktoś może ją zobaczyć… Świadomość tego,
że kroczy nago, mając obok siebie ładną, wysoką, dominującą nad nią
zdecydowanie, choć mającą jedenaście lat mniej blondynkę obezwładniała ją
totalnie.
A przecież
to dopiero początek. W środku byli „oni”. Może tylko dwóch a może dziesięciu.
Zresztą nawet gdyby tylko dwóch, co to za różnica…? I do czego może być im
potrzebna naga? W głowie rysował się tylko jeden scenariusz.
Nie umiała
pohamować drżenia swego ciała. Gnojki jedne! Niech już biorą co chcą, niech się
bawią jej kosztem! Tylko niech to się skończy jak najszybciej, niech oddadzą
jej męża, by mogli wrócić cało do domu.
- Jesteśmy,
teraz schody – usłyszała w końcu głos Dominiki.
Ostrożnie
stawiając stopy po zimnym betonie dotarła do celu. Weszły do środka budynku.
Nie słyszała żadnych odgłosów, poza tymi, które wydawały one same. Czyli nie ma
tu chyba żadnego tłumu facetów…?
Jedynym
odgłosem były skrzypiące drzwi. Jak w horrorze. Znów poczuła strach i
przygnębienie. Wyczuła, że znaleźli się w jakimś pomieszczeniu. Zrobiły jeszcze
kilka kroczków i przystanęły.
- Unieś
ręce w górę! – rozkazała Dominika.
Kamila
wykonała polecenie. Było jej już obojętne, zresztą opór w tym momencie nie miał
sensu. Poczuła jak Dominika przywiązuje jej dłonie do czegoś co jest w suficie.
Tak, upewniła się o tym po kilkudziesięciu sekundach, gdy okazało się, że stoi
wyprostowana a jej dłonie uwięzione są w górze.
Stała w
jakimś pomieszczeniu. Kompletnie naga, kompletnie bezbronna. Z wyciągniętymi w
górę dłońmi, których nie mogła uwolnić. I z opaską na oczach.
Jej
położenie było więcej, niż przygnębiające. W tym momencie każdy mógł z nią
zrobić dokładnie wszystko.
Udręczona,
zastanawiała się, jak długo będzie tu stać, gdy zza drzwi dobiegł silny głos.
- Ruda! Już
wszystko załatwione? – bez dwóch zdań, głos należał do tego samego człowieka, z
którym Kamila rozmawiała przez telefon. Wzdrygnęła się.
- Tak,
wszystko gotowe, tak jak chciałeś – odparła dość spokojnie blondynka, nie
wiadomo czemu nazwana „Rudą”.
- No to
kurwa weź się do rzeczy, nie czekaj na mnie! Ja będę za trzy, cztery minuty!
Agresja w
głosie, doprowadziła Kamilę niemal do pomieszania zmysłów. Znów zaczęła drżeć.
Słowa, ton… To wszystko sprawiało, że niemal pozbyła się złudzeń co do swojej
obecności w tym miejscu. Boże, co oni z nią zrobią, gdzie jest Daniel?! I co ma
znaczyć zachęta dla Dominiki?
Już po
kilku sekundach zrozumiała odpowiedź. Poczuła ruch za plecami i oddech
dziewczyny na swoim karku.
-
Słyszałaś, mam cię przygotować – głos Dominiki, jakby stał się mniej ostry.
- Do
czego?!
- Zaraz się
dowiesz… w ślad za słowami blondynki poszły czyny. Kamila poczuła dotyk dłoni
na karku, na plecach… Palce blondynki sunęły w dół.
- Co
robisz?! – jękliwie zapytała znów Kamila. – Nie dotykaj mnie, gdzie jest…?
Aaaach… - wzdrygnęła się, gdy poczuła jak dłonie Dominiki silnie zaciskają się
na jej pośladkach.
- Nie
odzywaj się już! – w głosie uczennicy znów pobrzmiewała siła i agresja. – Mam
zadanie takie jakie mam. Jeżeli nie będziesz przeszkadzać, wszystko skończy się
dobrze, rozumiesz? Więc siedź cicho i czekaj na… Nieważne – ucięła krótko.
Kamila
zamilkła. Słowa dziewczyny obudziły w niej lekką nadzieję. „Wszystko skończy
się dobrze”… A więc jest jakaś szansa? Tylko jaką cenę będzie musiała za to
zapłacić? Prawdę mówiąc spanikowana do granic, czuła, że byłaby w stanie
zapłacić każdą.
I
najważniejsze… Co ta Dominika chce zrobić…?
Tymczasem
Dominika nie próżnowała. Lekko, delikatnie muskała swoimi palcami ciało Kamili.
Jeździła nimi po tylnych partiach, jak plecy, pośladki… Czasem przenosiły się
wyżej, na ramiona, nawet na dłonie. Dominika była o kilka centymetrów wyższa od
nauczycielki, więc nie miała problemu z dosięgnięciem jej wyciągniętych w górę
rąk.
Na swój
dziwny sposób Kamilę uspokajał ten dotyk. Czuła się mocno niekomfortowo, stojąc
kompletnie naga przed niedawną uczennicą. Czuła się mocno skrępowana, gdy
czuła, że ta bezczelna blondynka penetruje jej ciało, jakby należało właśnie do
niej. Ale jej dotyk był przyjemny. Jej oddech na karku, jej palce na ramionach,
jej dłonie na pośladkach… Wszystko to w jakiś paranoiczny sposób uspokajało i
relaksowało nauczycielkę. Z upływem czasu Dominika poczynała sobie coraz
śmielej, jej dłonie od przodu dotarły do piersi. Nie zmieniła charakteru swego
dotyku. Delikatnie, samymi końcówkami palców zataczała kółeczka po niewielkich
piersiach nauczycielki. W końcu dotarła do sutków, ale nie poświęciła im
większej uwagi, tylko lekko je masując. Kamila ni stąd, ni zowąd poczuła na
swojej skórze gęsią skórkę. Może wpływał na to także narastający chłód? Nie
zważała na to. Liczyło się to, że ta małolata w pewien sposób ukoiła jej
strach.
- Zrobisz
dla swojego mężczyzny wszystko? – usłyszała, cichy, spokojny głos niedawnej
uczennicy.
- Tak,
wszystko – w takim sam sposób odpowiedziała Kamila.
- Pewnie
zaraz będziesz mieć okazję… - odparła Dominika i popchnęła nauczycielkę lekko
do przodu. Ta zrobiła dwa małe kroki i zatrzymała się czując, że trafiła na
jakąś przeszkodę.
- To stół –
wyjaśniła Dominika, jednocześnie przesuwając w górze haki, tak, aby Kamila
mogła zrobić te dwa kroki. Poluzowała także liny, opuszczając nieco dłonie
swojej byłej wychowawczyni.
- Po co on
tu? – zapytała zdezorientowana Kamila?
Zdążyła
jeszcze zarobić lekkiego klapsa w pośladek i jak za dotknięciem różdżki, zza
drzwi dobiegł głos.
-Już? Masz
ostatnie sekundy, za chwilę wchodzę!
- Tak, już
– odparła Dominika, nie siląc się na podniesienie głosu.
- No
dobrze, uwaga, wchodzę! – krzyknął. Zza drzwiami rozległ się rumor. Kamila
usłyszała skrzypnięcie i poczuła lekki powiew wiatru. Usłyszała także szybko
zbliżające się kroki. Poczuła jak jej ciało napręża się w proteście, jakby
wiedziało co je czeka.
-
Powiedziałaś, że zrobisz wszystko dla Daniela – rozległ się głos Dominiki. – To
zacznij. Rozstaw szeroko nogi.
- Zaraz –
zaprotestowała drżącym głosem Kamila. – Najpierw Daniel, co z nim, gdzie on
jest, chcę go zobaczyć!
- Najpierw
twoja kolej., Już powiedziałam, że zrobisz to co do ciebie należy, to wszystko
skończy się dobrze.
Kamila
zrozumiała, że nie ma wyjścia. Bezwiednie, rozstawiła nogi, tak by nie stracić
równowagi. Czuła, że stojący za nią gangster widzi w tym momencie wszystkie
intymne części jej ciała. Pośladki, co zrozumiałe, ale teraz także już cipkę.
Dziwiło ją,
że się nie odzywa, ale w tej atmosferze strachu nawet nie zastanowiła się nad
tym. Tym bardziej, że w końcu poczuła silne dłonie na swoich biodrach. Zjechały
nieco w dół, w bok i objęły pośladki, ściskając je silnie.
Wzdrygnęła
się mocno. Wiedziała od początku, że jest w rozpaczliwej sytuacji, ale dopiero
ruchy rąk oprawcy uświadomiły jej to dobitnie. Stał między jej nogami i nie
była w stanie w żaden sposób wygonić go stamtąd. Nie miała najmniejszych szans.
Drżenie narosło, gdy usłyszała odgłos rozpinanych spodni. Odruchowo próbowała
stawiać jakiś żałosny opór, ale stać ja było tylko na lekkie wiercenie się.
Zakończone zresztą, gdy gangster zdecydowanym ruchem położył dłonie na biodrach
nauczycielki, unieruchamiając ją.
Spanikowana
poczuła główkę penisa między swoimi pośladkami. Tak jakby przymierzał się do
gwałtu analnego.
- Nie! –
jęknęła głośno. – Nie rób tego, to boli…!
Oprawca,
jakby nie słyszał, wciąż bawiąc się tym drugim wejściem. Torturował w ten
sposób nauczycielkę, wpędzając ją w niepewność. Ale po krótkim czasie poczuła
palce gangstera na cipce. Masował ją lekko, wbijając się kawałek w głąb.
Zrozumiała, że przygotowuje sobie grunt…
Wyczuła
także, że jeżdżący po jej nagich pośladkach penis jest już duży, twardy. Gotowy
do akcji.
A więc nie
było już ratunku. Za chwilę zostanie zgwałcona.
Jej ciało
zareagowało dziwnie. Ostatkiem sił na sekundę napięło się a potem kompletnie
wyluzowało. Mięśnie zwiotczały. Choćby chciała, nie była już w stanie stawić
żadnego oporu. Kompletnie podłamana i zrezygnowana nie dała rady się nawet
odezwać. Czekała tylko na wyrok.
I ten
nastąpił. Poczuła gorącego penisa na wargach sromowych. Potem zaczął
przedzierać się do przodu. Ręce gangstera silnie przytrzymały jej biodra a jego
penis wbijał się w nią coraz dalej, coraz głębiej, by w końcu zatrzymać się.
Przez
chwilę nic się nie działo, czas jakby stanął w miejscu. A potem oprawca zaczął
się w niej poruszać. Powoli, wręcz bardzo powoli, jakby delektował się tym co
robi, albo nie chciał zrobić swojej ofierze krzywdy. Nie wiedziała dlaczego tak
się dzieje. Wiedziała tylko, ze po raz pierwszy ma w sobie zupełnie
niechcianego penisa. Owszem była sytuacja, jedyna w jej życiu, gdy czwórka
małolatów z drużyny piłkarskiej trochę ją upiła i w pewien sposób wykorzystała,
ale to była jednak trochę inna bajka. Teraz ktoś ją ruchał. Czynił to bez jej
zgody, bez jej akceptacji a w zasadzie przy jej zdecydowanym sprzeciwie, choć
ten wyrażał się tylko w jej głowie.
Ruchał ją
nieco szybciej. Ruchał, nie zważając na to, że Kamila nie ma to żadnej ochoty.
Nauczycielka zamknęła i tak przewiązane opaską oczy, jakby nie chciała być
świadkiem tego hańbiącego upokorzenia, jakby chciała się kompletnie wyłączyć.
Ale nie dało się. Nieco szybsze ruchy posuwającego ją oprawcy trzymały ją przy
świadomości.
Znów
nieznacznie zwiększył tempo posuwania, twardo trzymając bezbronną dziewczynę za
biodra. Kamila czuła jak jej ciało przesuwa się po stole w rytm ruchów
gangstera. Tak oto znalazł się ktoś, komu zależało tylko na jej podobno
nieziemskim ciele, na jej cipce. I teraz bezkarnie penetrował tę cipkę, swoim
twardym penisem. Nieraz czuła się poniżona w trakcie łóżkowych igraszek, ale
teraz skala poniżenia sięgnęła szczytów.
Dodatkowo
ten stan potęgował fakt, że świadkiem upokorzenia była niedawna uczennica jej
licealnej klasy. Pewnie patrzyła i… Kamila nie wiedziała co mogła czuć
Dominika. Ale była, czuła jej obecność.
Gwałciciel
ruchał ją coraz szybciej. Kamila coraz mocniej czuła wypełniającego ją penisa.
Nie była w stanie zapanować nad swym ciałem, które teraz coraz szybciej
przesuwało się po stole. Całkowicie poddała się woli oprawcy. Nie miała zresztą
wyjścia. Nie panowała także nad swoimi ustami. Gangster pieprzył ją coraz
mocniej i Kamila nie potrafiła powstrzymać odgłosów.
- Aaach…
Aaach… - stękała cicho a potem nawet trochę głośniej. Sama nie do końca
wiedziała dlaczego. Czuła, że za chwilę koszmar dobiegnie końca. Chyba, że siły
bandyty były niespożyte i miał on w planach jeszcze jakieś niespodzianki. Nie
była tego pewna.
Była tylko
pewna, że jęczy coraz głośniej. Że zarobiła właśnie klapsa w tyłek. Jednego a
potem drugiego i kolejne. I tego, że gangster osiągnął maksymalną szybkość.
Trzymał ją mocno za biodra i wbijał się głęboko w jej cipkę, raz za razem,
rżnąc ją bezpardonowo, Rżnąc jak swoją własność. W końcu usłyszała i
westchnięcia dobiegające z jego ust. Pierwsze, drugie, trzecie… Czy wszyscy
faceci musza jęczeć tak samo?
Już
wiedziała. Jeszcze pięć ruchów, jeszcze cztery, trzy, dwa, jeden…
I poczuła
jak jej cipka zostaje zalana gorącym płynem. Zdobył ja na własność. Rozebrał,
poniżył, zniewolił, wyruchał i spuścił się.
- O kurwa…!
– usłyszała męski głos za swoimi plecami.
Potrzebowała dwóch, trzech, może czterech
sekund, by ten głos do niej dotarł. Może nie tyle dotarł, ile tego by,
jakkolwiek dziwnie to zabrzmi, go zrozumiała. W tym czasie nie miała już na
swoich oczach opaski. Widziała Dominikę, rozwiązującą jej dłonie. I usłyszała
raz jeszcze ten głos, powtarzający to samo słowo..
Wtedy
zrozumiała.
Uwolniona,
odwróciła się raptownie. Już wiedziała kogo zobaczy. Kto musi być tym
gwałcicielem.
Patrzyła w
osłupieniu. Nie wiedziała, czy ma się śmiać, czy załamać.
- Kochanie
– usłyszała. – Właśnie spełniłem twoją największą fantazję. Miej to na uwadze,
zanim zapragniesz mnie udusić.
Zamknęła
oczy, nie wierząc, ledwo kontaktując. Te dwie godziny koszmarnego strachu,
poniżenia i realnego gwałtu… Długo zbierała się do odpowiedzi.
- Nie mam
sił mówić, ale zabić… To już prędzej.
- Dobrze,
zabijaj, ale obiecaj, że przynajmniej będę miał grobowiec jak król na Wawelu –
nabijał się Daniel, ewidentnie próbując przywrócić żonę do świata żywych.
- Będziesz
miał nawet dziesięć. W jednym ręce, w drugim nogi, w trzecim flaki… W czwartym…
- Zaraz,
zaraz – uniósł ręce w geście obrony. – Pamiętaj, że sama tego chciałaś.
Napisałem o tym opowiadanie, czytałaś… Wszystko jest na papierze, ja jestem
niewinny!
Milczała,
kręcąc z niedowierzaniem głową. Emocje puszczały bardzo powoli. Wciąż była pod
wrażeniem telefonów, wciąż czuła się jak zgwałcona. Zgwałcona na oczach
uczennicy. Stała nieco z boku, taktownie nie zwracając uwagi. No właśnie, skąd
ona tu się wzięła w tej historii? Dlaczego ona? Skąd Daniel ją zna? Przecież
widział ją tylko raz, te cztery lata temu. Znów tysiąc pytań, ale innego
rodzaju.
Daniel
podszedł bliżej, obejmując żonę. Oderwała się od stołu, przytulając do męża.
Jego dłoń zjechała w dół, głaszcząc nagie pośladki żony. Kamila przypomniała sobie
w ten sposób, że wciąż jest naga. Ale nie miała sił, by zrobić choćby krok do
przodu i ubrać się. Cóż, Daniel to Daniel a Dominika… I tak miała okazję
pooglądać ją z każdej strony. I nie tylko oglądać. Niesamowita dawka emocji
zupełnie rozbiła Kamilę.
- Opowiedz
mi wszystko, jak to się stało? To znaczy, jak to wymyśliłeś i w ogóle? Kiedy?
- Co tu
opowiadać. Chciałaś, to masz. Zacząłem kombinować wcześniej, kilka tygodni
temu. Wymyśliłem fabułę, poskładałem klocek do klocka i to wszystko…
- Jesteś
niemożliwy – westchnęła żona tak z rezygnacją, jak i podziwem. – A ten głos?
Kto to był?
- To
Maciej, brat Dominiki. Ma warunki werbalne, nie?
- Skąd on
się wziął?
- Pracuje w
mojej kancelarii. Dobry chłopak. Zadzwonił, pokrzyczał trochę i pojechał do
domu.
- Ot, tak
po prostu?
- Co masz
na myśli? Z jednej strony, owszem chciał zostać i popatrzyć, ale z drugiej
powiedział, że żona by go zabiła za uczestniczenie w takich bezeceństwach. A on
młody żonkoś i zakochany, nie robi żonie świństw… - zaśmiał się lekko Daniel.
- Mógłbyś z
niego czasem wziąć przykład… - mruknęła żona. Ale po prawdzie, jedynym uczuciem
jakie ją w tym momencie ogarniało, była ulga i przede wszystkim szczęście. Tak,
po tym koszmarze, z sekundy na sekundę, czuła się coraz bardziej szczęśliwa.
- No
dobrze… - przerwał chwilowe milczenie Daniel. – Ubieraj się i jedziemy do domu.
Względnie, jeśli chcesz, możesz jechać nago… - dodał z typowym dla siebie
uśmieszkiem.
- Wolę się
ubrać – Kamila poczuła się skrępowana, chodząc po tym dość obskurnym
pomieszczeniu nago. Nago w obecności obcej osoby.
- Proszę,
to ubranie – podeszła bliżej Dominika, przekazując plecak. Kamila wyczuła
dyskretne spojrzenie dziewczyny na swoich piersiach, na brzuchu, na udach… -
Mam nadzieję, że nie ma pani do mnie żalu. Zostałam w to wmieszana trochę
niechcąco… - uśmiechała się niepewnie wysoka blondynka. Znów przypominała
spokojną, nieśmiałą uczennicę.
- Tak,
teraz wszystko będzie na mnie… - zakpił lekko Daniel.
- W sumie
to ciężko mi uwierzyć, że tak łatwo dała się pani przekonać do mojej roli.
Zagrałam osobę o tak odmiennym charakterze, że… - urwała, wzruszając ramionami.
- Teraz to
łatwo powiedzieć – westchnęła Kamila. Wciąż czuła się skrępowana brakiem
stroju. Wyjęła z plecaka bieliznę, próbując włożyć ją na siebie. – Może
dalibyście mi chwilę? – skarciła ich z lekkim przekąsem.
- Wolę cię
nie zostawiać samej, jeszcze dopadnie cię jakiś gwałciciel – swobodnie odparł
Daniel. Dominika rzucając jeszcze raz okiem na nagie ciało nauczycielki, wyszła
z pomieszczenia.
- Skąd tu
się wzięła właśnie ona? – zapytała Kamila, powoli wkładając na siebie majtki.
- Dominika
jest siostrą Macieja. Wpadła parę razy do kancelarii, do brata. Wpadliśmy parę
razy na siebie. Wyobraź sobie, że poznała mnie od razu. Tak, zaplusowała
dziewczyna…
- Hm, czemu
mi nic nie powiedziałeś?
- Że raz na
miesiąc wpada do naszej kancelarii twoja dawna uczennica? Czy to naprawdę takie
interesujące? – wkładająca spodnie Kamila, musiała przyznać rację logice tej
wypowiedzi.
- I tak, ni
z gruszki, ni z pietruszki, zaproponowałeś jej udział w gwałcie na swojej
żonie?
- To była
bardziej skomplikowana operacja, ale przecież nie chcesz bym opowiadał wszystko
z kompletnymi szczegółami? Zdradzę ci tajemnicę. Ona chyba wciąż czuje do mnie
miętę. I chyba nie tylko do mnie… - zerknął na żonę.
- Kogo masz
na myśli? – Kamila czuła, że pytanie było retoryczne. Chyba znalazła
wytłumaczenie dla zachowania Dominiki i jej późniejszych spojrzeń.
- O tym
może pogadamy już później. W domu, czy tam kiedy indziej. OK.? – Daniel wziął
Kamilę pod rękę i oboje wspólnie opuścili arenę ostatnich zmagań.












Przeczytałam kolejny raz. Tym razem bardziej się wczułam... I już wiesz, co myślę :)
OdpowiedzUsuń