KAMILA I DANIEL II.
WOJENNY OSTRZAŁ.
Szła
chodnikiem coraz mniej pewnym krokiem. Z naprzeciwka napierał coraz większy
tłumek a potem wręcz tłum ludzi. Słyszała podniecony ton, wyczuwała pewną
panikę. Kompletnie zdezorientowana, nie wiedziała o co chodzi. Uparcie starała
się iść do przodu, z trudem znajdując dla siebie miejsce. W końcu z zaskoczenia
stanęła twarzą w twarz z dawną szkolną koleżanką.
- A ty
gdzie? – zapytała rozgorączkowana Magda – Życie ci niemiłe?
- A co się
dzieje? – odpowiedziała pytaniem Kamila – Gdzie oni wszyscy idą?
- Nie wiesz
co się stało? Węgry wypowiedziały nam wojnę i jadą tutaj.
- Cooo?
Jakie Węgry? Dlaczego? – kompletnie zaskoczona, zrobiła tylko wielkie oczy.
- Aaa, nie
wiem… Wiem, tylko, że na ich czele stoi prawnuk Stefana Batorego i ma jakieś
pretensje do fotelu prezydenckiego Polski. Uważa, że należy się on właśnie
jemu..
- I co? –
Kamila dalej nie potrafiła wypowiedzieć żadnych sensownych słów.
- No i
wezwał posiłki. Już leci podobno lotnictwo z Chile i do tego jadą czołgi z
Uzbekistanu.
Robi się gorąco.
- No, ale
do nas mają kilkaset kilometrów, jeszcze Słowacja po drodze… - próbowała
oponować Kamila.
- Słowacja
już nie istnieje, Batory zajął ją w nocy w ciągu trzech godzin i mianował się
jej królem. Teraz jadą do nas.
- Do nas?
Do naszego miasta? Nie ma innych celów po drodze? – poczuła się mocno
zaniepokojona.
- Ale to
jest szczególne miejsce. Tutaj kiedyś schował się król Batory atakowany przez
Iwana Groźnego, podobno ukrył niektóre kosztowności i nie odebrał ich potem. No
i w tym czasie, z nudów napłodził kilkoro młodych Siedmiogrodzian. Stąd jego
prawnuk obrał sobie nasze miasto za cel.
- A to tak…
- dlaczego Daniel nigdy nie opowiedział jej o tym epizodzie z historii?
- No,
zawracaj i idź razem z nami?
- A dokąd
oni wszyscy zmierzają?
- Za
miasto, do lasu. To znaczy przed lasem jest punkt rekrutacyjny, tam zapisują do
armii, znajdują zajęcia dla kobiet i inne takie…
- Rozumiem,
ale kiepski ze mnie żołnierz – wyznała szczerze Kamila.
- Nie
marudź, skoro nie możesz być żołnierzem, to będziesz robić co innego, tak jak
my. Chodź.
Nie miała
wyjścia, bo przeciskanie się w kierunku centrum miasta, z góry było skazane na
niepowodzenie. Po drodze Magda zasypywała ją nowinami.
- Powołano
sztab kryzysowy i nowe stanowisko ministra wojny. Szybko wybrano na tę funkcję
Biedronia. Już wygłosił swoje pierwsze przemówienie pół godziny temu.
- I co
powiedział?
- Że obroni
nasze tyłki i zrobi wszystko by dobrać się tym nacjonalistom z Węgier do dupy.
- Tak, to
uczciwy człowiek, mężny i godny zaufania – przytaknęła podekscytowana Kamila. –
A inni?
- Minister
Sprawiedliwości, Szczuka zgłosiła protest do Brukseli, bo w ich armii jest
podobno za mało kobiet i co za tym idzie, armia węgierska nie wypełnia
parytetów.
- Jeśli
tak, to mają olbrzymią przewagę nad nami – zatroskała się dziewczyna.
- Jeszcze
tylko Palikot oznajmił, że gdyby Kościół był biedny, to by do tej inwazji nie
doszło… No, już jesteśmy.
Szybko
znalazły się na skraju miasta, gdzie na placyku przed wejściem do lasu,
ustawiony był olbrzymi balon z podobizną uśmiechniętego Adama Małysza na
powłoce. Pod balonem trwał gorączkowy ruch. Jedni ludzie wydawali polecenia,
inni je wypełniali.
- Co mamy
robić? – zapytała Kamila.
- Choć tutaj
– wskazała kierunek Magda. – Tam jest luźniej i coś dla nas znajdą.
Przecisnęły
się przez tłum ludzi i dotarły przed biurko, za którym w małej kolejce stało
kilka kobiet w różnym wieku. Od jakiejś wychudzonej brunetki w wieku
gimnazjalnym, po stateczną matronę z wyniosłym i gniewnym spojrzeniem. Kamila
nie wiedziała po co stanęła za nimi, ale poddała się sugestii koleżanki. W
końcu nadeszła ich kolej. Pani za biurkiem wręczyła obu dziewczynom po
poduszce.
- Po co nam
to? – zapytala zdezorientowana Kamila.
- Nie
pytaj, tylko bierz. I chodźmy.
Pod balonem
znalazło się nieoczekiwanie dużo wolnej przestrzeni. Wewnątrz znajdowało się
tylko kilka dziewczyn, powoli dochodziły kolejne.
- Patrz! –
szturchnęła Kamilę Magda. – Zobacz, kto przyjechał! To Edyta!
- Górniak?
– zdziwiła się Kamila. - Co ona tu robi?
- Pomoże
nam w naszej akcji, rzecz jasna. Ale nie tylko ona, patrz…
- Murzynka?
Przecież ja ją znam… To jest, no…
- Rihanna –
uzupełniła Magda
- Skąd ona
tu się wzięła?!
- Da nam
wsparcie. To znaczy naszym chłopakom…
- Ale jakie
wsparcie? Co my mamy robić, bo nic nie wiem?
Nim Magda
otwarła usta, pod balon, dynamicznym krokiem weszła starsza kobieta.
- To
pułkownik Wenera, dowodzi tutaj – zdążyła szepnąć koleżanka.
- Mamy już
setki żołnierzy na miejscu! – oznajmiła silnym i władczym tonem pani pułkownik.
– Nie ma na co czekać, zaczynamy ich wpuszczać. Bierzcie się do roboty.
Kamila
dostrzegła jak kobiety rzucają poduszki przed siebie i klękają na nich. Nie
chcąc się wyróżniać, zrobiła to samo, choć niczego nie rozumiała.
Chciała
zapytać o co chodzi, ale w tym momencie zakotłowało się i przestrzeń wypełniła
się rozgroączkowanymi żołnierzami. W różnym wieku i fantazyjnie ubranymi,
zmierzającymi w kierunku dziewczyn. Zapanował gwar i chaos, meżczyźni
przepychali się między sobą.
-
Spokojnie, jest kolejka, nie pchać się młodzieży!
- Ja
rencista, mam przywileje…!
- Dziadzia,
z tego powodu oszczędzałeś kartki, przez czterdzieści lat PRLu?
Kotłowało
się, ale przestrzeń przed Kamilą była pusta. W końcu jednak przed Magdą znalazł
się pierwszy żołnierz. Dość przystojny, wysoki brunet.
- Marek! –
wyraźnie ucieszyła się koleżanka. – Jak dobrze, że to ty!
- Magda,
zaraz podziękujesz mi bardziej subtelnie… - Kamila z osłupieniem zauważyła, że
mężczyzna rozpina zamek w spodniach.
- Twój
sprzęt już gotów na wojnę…? – Magda niecierpliwie pomagała widocznie znajomemu
koledze.
- Jeszcze
musisz go trochę ztuningować – Marek wreszcie wydobył swojego penisa na
wolność. Kamila czuła jak się czerwieni, ale nie mogła oderwać wzroku
- Z taką
armatą powinieneś zostać artylerzystą…! – Magda sprawiała wrażenie przyjemnie
zaskoczonej. Ujęła penisa w dłoń i wspólnie z Kamilą patrzyła jak ten zaczyna
twardnieć, przybierając imponujące rozmiary.
- Nie mów
już nic, bierz się do dzieła… - zarządził zdecydowanie Marek a Magda posłusznie
wsunęła członka w usta, oblizując go, ssąc i poruszajac po nim ustami. Wydawała
przy tym ciche pomruki. Kamila z szeroko otwartymi oczami, jak urzeczona
patrzyła na ten spektakl. Co tu się dzieje?! Patrząc dalej, widziała, jak
kolejne dziewczyny zabierają się za to samo co koleżanka, w rytm zachęcających
okrzyków żołnierzy stojących w kolejce.
Kamila
poczuła szybsze bicie serca. Skoro one wszystkie, to ona też…? A więc to o to
chodzi? Hola, hola! Jak to?! Ktoś pytał się o jej zgodę? Może da się jakoś
wyjść. Nim o tym pomyślała, poczuła czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Odwróciła
się przestraszona. Tuż nad nią stał starszy meżczyzna, dziwacznie ubrany. Jego
twarz pokrywały długie wąsy i broda sięgająca niemal brzucha. Wyglądał, jakby
od dwudziestego wieku nie wychodził z lasu.
- Ale
piękność! – wytrzeszczył oczy. – Pani wybaczy, jestem Melchior… - ukłonił się
dwornie i groteskowo zarazem. – A ten zarost, mam, hm… Od czasów Gomółki –
podrapał się po głowie.
- Dzień
dobry – bąknęła speszona Kamila, nie bardzo wiedząc co odpowiedzieć na takie
powitanie. – Całkiem ładna ta broda…
- Taa…
Wtedy chcieli mnie wysłać czołgiem do Czechosłowacji, ale się nie dałem!
Przeklęte komuchy… - mruknął rozpinając nieporadnie guziki w swoich zielonych
spodniach.
- A co pan robi właściwie? – spanikowana
Kamila kombinowała, za wszelką cenę próbując uniknąć tego co nieuchronne
- O, już
jest – stary wiarus zignorował pytanie i z ulgą opuścił spodnie. Kamila z
trudem powtrzymała obrzydzenie. Rozpaczliwie zerknęła na boki, patrząc jak
wszystkie dziewczyny obciągają penisy różnym żołnierzom. Ona też?! Takiemu
dziadkowi?!
- No trochę
nieużywany chyba… - podrażniona, szukała ratunku gdziekolwiek. Penis wisiał
kompletnie oklapły.
- Oj, tak,
od czasów Gierka, bodajże… - zafrasował się wiarus, drapiąc po gęstych włosach.
– No dotknij go waćpanno… Zaraz ożyje, jak Armia Krajowa – przybrał
marzycielski wzrok.
- Jak tak
długo, to chyba już nic mu nie pomoże – Kamila wzdragała się przed dotknieciem,
ale nie było wyjścia. Z rozpaczą w oczach, ostrożnie pomasowała oklapłego
penisa.
- Na wojnie
czasami brakuje nabojów w karabinach, nie wiem która opcja lepsza – zastanowił
się, drapiąc po głowie. – Ależ piękne dłonie… Pani jest intelektualistką, ma
się rozumieć?
- Jestem
nauczycielką, pracuję w liceum – odparła dziewczyna siląc się na uprzejmość. Z
trudem przemogłas obrzydzenia, ujęła członka mocniej i masowała go. Jej próby
nie dawały efektu, penis za nic nie chciał stwardnieć.
- A to
będzie problem, bo on do tej pory miał do czynienia tylko z chłopkami a co do
szlachetnie urodzonych, to… - podrapał się po głowie.
- To może
skorzysta pan z usług innych pań, nieco niżej urodzonych? – zasugerowała
Kamila, wciąż masując penisa.
- Dziadek,
szybciej tam, bo nas Węgrzy nacisną w tym burdelu! – krzyknał jakis bardzo
młody chłopak zza pleców wiarusa.
- A ty
kto…? – odwrócił się Melchior. – A, młody Kucharzewski… Zerknij dzieciaku w
prawo, tam twoja babcia… Udaj się w tym kierunku, ona chętnie zajmie się
rozbrykanym wnuczkiem – machnął ręką, wzbudzając śmiech i szereg drwin z
młodego bohatera w wykonaniu stojących obok kompanów i odwrócił się z powrotem
w kierunku Kamili.
- Nie
pownien pan obrażać starszych kobiet… - Kamila pokiwała głową z udawanym
zdegustowaniem, ale sytuacja lekko ją rozbroiła, nabrała sympatii dla starego
wiarusa i zaczeła masować miękkiego penisa trochę szybciej. Wszystko na nic. – A
może coś nie tak ze zdrowiem? – zasugerowała w końcu.
- Ktoś wspominał
o zdrowiu? – niczym zjawa pojawiła się obok, pani pułkownik Wenera. – A,
Melchior! Pokaż mi swoją książeczkę zdrowia!
- Pani…
Książeczkę zdrowia zabrali mi za Bieruta i nie oddali już... – wymamrotał stary
wiarus.
- Tak nie
może być! Wyjdź natychmiast z tej kolejki. Zaprowadzę cię do strefy
podwyższonego ryzyka.
- Ale…
- Nie ma
żadnego ale! Dawaj natychmiast za mną! – krzyknęła nie znoszącym sprzeciwu
tonem.
Wiarus
podciągnał spodnie i posłusznie, ze spuszczoną głową udał się w kierunku
wskazanym przez panią pułkownik.
Przed
Kamilą znów wybuchło lekkie zamieszanie. Najlepiej wykorzystał je sprytny,
silny nastolatek. Kamila rozpoznała go bez trudu.
- Dzień
dobry pani profesor! – odezwał się pewnym siebie głosem. To Damian, uczeń z jej
szkoły, chłopak z klasy maturalnej. – Piękny dzień na śmierć, czyż nie? A może
lepszy na seks? – uśmiechnął się, jakby lekko ironicznie.
- Przyszedłeś,
abym sprawdziła, czy zrobiłeś zadanie domowe? – usiłowała postawić sie Kamila.
Poczuła upokorzenie. Wprawdzie Damian, nie był jakimś napalonym dzieciakiem.
Przeciwnie był zaradnym, bystrym, inteligentnym uczniem, który lubił toczyć z
nią dyskusje na lekcjach, droczyć się na temat znajomości literatury i często
doprowadzał klasę do śmiechu a ją samą do bezradności. Ale był jej uczniem. Ta
sytuacja przyprawiała ją o ból głowy. Teraz ten nieco wyższy, czarnowłosy
chłopak z lekką nadwagą stał nad nią z wyrazem lekko złośliwego triumfu. Kamila
czuła, jak jej twarz po raz kolejny przybiera czerwony kolor.
- Ładnie
pani wygląda. Jak zwykle zresztą. O co tym razem się pokłócimy? O to jak pisze
się nazwę instrumentu, który teraz wyciągam? – perorował, śladem poprzednika
rozpinając spodnie.
- Wojna nie
jest dla dzieci – próbowała mu dopiec Kamila. „Za jakie grzechy?”, pomyślała.
Najpierw dziadek urodzony przed wojną, teraz uczeń z jej szkoły…
- Niech nie
będzie pani złośliwa. Wiem, że mnie pani lubi, przecież nigdy nie postawiła mi
pani pały… - droczył się w swoim stylu złośliwie z piękną nauczycielką.
- Może
podtrzymamy tę tradycję? – zapytała, niechętnie przyjmując ton ucznia.
- Nie chce
pani pomóc żołnierzom polskim? Taka z pani patriotka? – zapytał z oburzeniem,
ale oczy mu się śmiały. – W razie odmowy zawołam panią pułkownik. To moja
ciotka…
- Ktoś mnie
wołał? – pani pułkownik znów pojawiła się obok, niczym zjawa. Widocznie była
wszędzie. – Damian! Witaj. No paniusiu, weź się do roboty, bo kolejka rośnie… -
pogroziła palcem, wlepiając surowy wzrok w Kamilę, po czym zniknęła w tłumie.
- Nie ma
pani wyjścia pani profesor – Damian wreszcie uporał się z zamkiem w spodniach,
wyjmując nabrzmiałego penisa. Nie był zbyt duży, ale za to dość gruby. – Proszę
się nim zająć, jak oryginalnym wydaniem Trenów Kochanowskiego, za które dałaby
pani du… Tfu, przepraszam, miałem na myśli, że oddałaby pani wszystko…
- Uhm… -
tylko na taki komentarz było stać bezsilną nauczycielkę. Powstrzymując złość i
wstyd, ujęła w dłoń penisa swego ucznia. Przez chwilę masowała go dość
ostrożnie, jakby bojąc się bliższego kontaktu. Potem nieco bardziej zacisnęła
dłoń.
- O tak…
Własnie tak… Ale ja bym w końcu chciał znaleźć się w czymś gorętszym, na
przykład w pani ustach…
- Zaraz –
sapnęła poniżona Kamila. Nie mogła się przemóc. Świadomość wzięcia w usta
penisa swojego ucznia doprowadzała ją do skraju bezsilności. Nie chciała…
Nieustannie koncentrowała się na masowaniu go dłonią.
- Dalej,
dalej… - zirytował się w końcu Damian. Zbliżył się do swej nauczycielki i
żołędź dotknęła jej warg. Przechylił się jeszcze bardziej. – Dalej, weź go do
ust! – Kamila nie miała już wyjścia. Zaczerwieniona po same uszy, otwarła usta
a niecierpliwy uczeń wsunął członka niemal do samego końca, tak, że
nauczycielka poczuła na swojej twarzy jego włosy łonowe – Oooch… - wydostało
się z ust Damiana, nie przejmującego się mało intymną otoczką tego wydarzenia.
Bezsilna i
poniżona Kamila zamkneła oczy, jakby chciała uciec z tego miejsca, nie brać pod
uwagę całej scenerii, tego, że obciąga penisa swojego ucznia na oczach setek
ludzi. Zachowywała się biernie, pozwalajac by uczeń trzymał ją za głowę i
posuwał ją w usta, tak jakby ruchał ją, zdobył na własność. Chciała zatkać
uszy, by nie dochodziły do nich jęki zwycięskiego maturzysty traktującego jej
usta jak worek na spermę. A ten posuwał ją rytmicznie, trzymając nauczycielkę
za głową, bądź głaszcząc ja delikatnie po policzkach. Kamila czuła grubego
penisa, wypełniajacego jej usta.
- Otwórz
oczy pani profesor, patrz na to co robię, zobacz go… - szpetał Damian i mimo
panującego wokół rozgardiaszu, szept uderzał w uszy Kamili jak dzwon kościelny.
– No otwórz… Ach! – przestraszył się nagle. – Co to było?!
Do uszu
wszystkich, doszedł głośny huk. Wszyscy rozejrzeli się trwożliwie.
- To
Węgrzy! Już tu są! – zawołał ktoś.
- Dalej, do
dzieła!
- Brać się
do roboty! – odezwał się ktoś, nie wyjaśniając jaką robotę ma konkretnie na
myśli. Czy wojaczkę, czy tę, którą wykonywały dziewczyny.
- Dalej,
pani profesor, dalej – niemal błagał rozpaczliwie Damian. Ale Kamila nie
zamierzała pomagać. Wciąż była bierna, pozwalając, by uczeń ruchał ją w usta.
Ze zdziwieniem poczuła jednak, że penis rozpychający jej usta, nie jest już
taki duży. Po kilku sekundach do ich uszu doszedł kolejny huk, głośniejszy niż
poprzedni.
- No co
jest? – zdenerwował się Damian. Odchylił się, dzięki czemu jego penis wypadł z
ust nauczycielki. Kamila otwarła oczy i zrozumiała dlaczego chwilę wcześniej
poczuła większy luz. Członek jej ucznia, miękko zwisał.
- O kolego,
chyba spanikowałeś – odezwał się, jakiś przypatrujący się akcji starszy wąsacz
z wyraźnie zatroskanym spojrzeniem.
- U młody…
Dwa strzały i już sraczka? A idźże ty na pole zbierać ziemniaki – dopiekł
drugi.
- Nie
umiesz, to się nie baw. Ani w wojnę, ani w dziewczyny – skontrował go wąsacz.
- Zmiataj
stąd dzieciaku – machnął dłonią inny poddenerwowany wąsacz. – Ja ci pokaże co
to znaczy stać dumnie jak żołnierz na warcie.
-
Chwileczkę, ja byłem wcześniej – zaoponował pierwszy wąsacz.
- Spokojnie
panowie, bo się podusimy! – rozładował atmosferę trzeci człowiek wchodzący
pomiędzy zwaśnioną dwójkę.
- Patrzcie,
to Krzysztof Ibisz! – zawołał ktoś z tyłu.
- Tak, to
ja. Dzień dobry – przedstawił się przybysz ze swoim naturalnie szczerym
uśmiechem. – Może da się osiągnąć consensus?
- No ja
byłem pierwszy…
-
Spokojnie, to już przerabialiśmy – przerwał zdecydowanym gestem ręki Ibisz. – A
najlepszym rozwiązaniem, będzie gdy to ja znajdę się przed wami a wy w tym
czasie, będziecie mogli przedyskutować swoją sporną kwestię.
- Ale jak
to…?
- Wpuście
go. Młody jest, pewnie jeszcze nigdy nie ruchał – stwierdził ktoś z tyłu,
wywołując lekki śmiech.
- Niech
zatańczy z lokówką! – podjał temat ktoś inny, wywołując jeszcze większy śmiech.
- Jak
Ibisz, to niech do tej górniaczki idzie…
- Banda
darmozjadów… - mruknął lekko zirytowany celebryta. - Dzień dobry, jest już pani
gotowa? – zwrócił się do Kamili.
A ta z
rozwartymi oczami wpatrywała się w przybysza. Może to i lepsza opcja od
peerelowskiego weterana, czy ucznia z jej szkoły, ale akurat Ibisz? Może i
fajne ciało, widać, ze facet dba o siebie, ale przecież on jest taki sztuczny!
Nienawidziła tego typu zniewieściałych facetów, którzy spędzają więcej czasu w
łazience, niż ona.
- Dzień
dobry – odparła wolno. – Nie podobają się panu inne koleżanki?
- No Edyta
może, gdyby była dziesięć lat młodsza… - odpowiedział Krzysztof, ściszając
ostatnie słowa. – Ale co tam, pani jest dużo ładniejsza – obrzucił Kamilę
niezwykle wyrafinowanym komplementem.
- No, ale
ja nie jestem Edyta Górniak – starała się bronić Kamila, obserwując stały już
widok, czyli stającego przed nią mężczyznę, rozpinającego zamek.
- Ależ, co
pani mówi… Edzia jest przereklamowana. A już zdążyłem się dowiedzieć, że jest
pani lokalną pięknością pożądaną przez poł miasta, czy się mylę? – puścił oko,
przybierając słodki, uwodzący ton.
- To tylko
plotki, proszę im nie wierzyć – zaprzeczyła skromnie, aczkolwiek jej ego nieco
urosło.
- Wierzę im
jak najbardziej. Patrzę na panią i widzę młodą Angelinę Jolie. No, nie taką
młodą, taką przed trzydziestką. Angelinę, bez tego sztucznego spojrzenia,
Angelinę naturalną, z ostrym, przebijającym duszę wzrokiem. To niesamowite, że
na prowincji można znaleźć kogos takiego! Może zatem pani sama opuści moje
spodnie? – zapytał słodko, stając blizutko Kamili.
Kamila
nieporadnie usiłowała opuścić bokserki celebryty. Opóźniała ten moment, ale w
końcu penis wyskoczył na wolność. Po raz kolejny poniżona, dotknęła go nie
czekając na zachętę właściciela. Coraz bardziej uległa zaczęła go masować a telewizyjny
gwiazdor pochylił się, dotykajac swoim penisem ust prowincjonalnej Angeliny
Jolie, jak sam ją określił.
I w tym
momencie kątem oka ujrzała doskonale znaną sobie postać.
- Daniel! –
krzyknęła w kierunku przeciskającego się mężczyzny w mundurze oficera.
- Witamy
panie poruczniku! – jak zjawa wyrosła obok niego pani pułkownik Wenera. –
Rozstąpić się! Młodzi oficerowie, dowódcy batalionów mają pierwszeństwo!
- Pani
pułkownik, nie wiem, czy zasłuzyłem – lekko uśmiechnął się Daniel.
- Niech pan
nie będzie skromny. Mamy dla pana coś specjalnego, proszę tutaj – skierowała
chłopaka nieco w lewo. Osłupiała Kamila, ujrzała, że na widok jej męża z
poduszki uniosła się słodko uśmiechnięta Rihanna.
- Daniel,
tutaj jestem! – Kamila nie wytrzymała i krzyknęła chcąc zwrócić uwagę męża.
Udało się, Daniel odwrócił się w stronę żony.
- Kamila,
ale wojna, nie? – pokręcił głową. – Ale szybko się skończy, zobaczysz… - urwał,
bo Rihanna przykleiła się do niego dość bezpruderyjnie, odwracając jego uwagę
od żony.
- Daniel,
chodź tutaj, szybko! – zawołała, ale cześć jej słów utonęła w potężnym hałasie,
spowodowanym przez kolejny huk dział. Dwukrotnie silniejszy niż pozostałe.
- Oooo –
przebiegł pomruk pod balonem.
- Kamila,
spotkamy się za chwilę, gdy… – krzyknął Daniel, nie kończąc, gdyż jego usta
zostały zaatakowane przez Rihannę. Sekundę później murzynka wróciła do pozycji
klęczącej i błyskawicznym ruchem zsunęla spodnie z bioder Daniela. Kamilę
zatkało z oburzenia.
- Co za
chora suka…! – urwała oszołomiona, bo przerwał jej zniecierpliwiony Ibisz.
- No,
panienko, nie czekajmy dłużej, bo nas wojna tu zastanie – zaśmiał się
dobrotliwie.
Rozstrzęsiona
doznanaimi z ostatnich sekund Kamila, nie miała sił zaprotestować. Celebryta
bez problemu wepchnął jej swego penisa w usta. Kamila niemal tego nie
zauważyła. Zachowywała się biernie jak w sytuacji z poprzednikiem, koncentrując
swą uwagę w całości na parze znajdującej się kilka mtrów obok. Ze zgrozą
patrzyła jak Rihanna łapczywie obciąga penisa Danielowi. Lizała, ssała,
wypuszczając go z ust, po czym brała go w nie ponownie, przesuwając się ustami
po całej długości.
„Co za
zdzira…!”, rozpaczliwie pomyślała Kamila. Nie zauważyła nawet, że telewizyjny
gwiazdor próbował odwrócić jej głową bardziej w swą stronę, by posuwać ją tak
jak wcześniej Damian. Obserwowała tylko parę obok. Cała ta scena wywołała w
niej okropną, niesamowitą zazdrość. Serce waliło jej jak szalone, czuła, że nie
panuje nad sobą.
- Oh, oh,
you’re so good… – mimo hałasu pod balonem, Kamila usłyszała słowa Daniela.
Tego było
już za wiele. Ta dziwka przeholowała. Już zamierzała wstać, gdy wokół rozległ
się niewiarygodnie potężny huk a w niebo uniósł się wrzask zgromadzonej pod
balonem ludności.
Zerwała się
gwałtownie znad poduszki. Na dworze szalała poteżna burza. O dziwo Daniel,
mający z reguły lekki sen, tym razem spał jak zabity.
Przez
chwilę skoncentrowała się na uspokojeniu emocji. Na ustach czuła niemal smak
różnych, męskich penisów. Dla pewności kilkukrotnie oblizała językiem wargi. Smak
zdawał się być normalny.
„O,
kurwa…”, przemknęło jej przez głowę. Powtórzyła to słowo trzy razy, wzdychając
i wypełniając tym samym w ciagu kilkudziesięciu sekund swoją, osobistą, roczną
normę wulgaryzmów. Przez chwilę dochodziła do siebie. Ibisz, Damian, Górniak,
Magda, Rihanna… A to bura suka! Gwałtownie odrzuciła kołdrę.
- Ja ci dam
„you’re so good”, draniu jeden! – bezgłośnie szepnęła do siebie.
Noc, jak na
lato przystało była ciepła. Daniel spał w bokserkach, ona kompletnie naga.
Przez chwilę taksowała wzrokiem, dobrze jej znane ciało męża. Skoncentrowała
swą uwagę na bokserkach. Na dworze szarzało, zbliżał się ranek, więc i bokserki
lekko uwypuklały sprzęt męża.
Nie chciała
budzić Daniela. Wiedziała co chce zrobić i co może robić do samego ranka. Dość
ostrożnie zsunęła bieliznę z bioder meżczyzny. Przynajmniej na tyle, by dobrać
się do jego penisa. Sama ułożyła się tak, by było jej jak najwygodniej.
Pochyliła się nad genitaliami męża, chłonąc ich zapach.
Początkowo
ostrożnie jeździła palcami po penisie. Nigdy wcześniej nie robiła tego w
sytuacji, gdy Daniel spał, więc była ciekawa reakcji. Nic się nie zmieniało. Z
biegiem czasu jej dotyk stał się nieco mocniejszy. Delikatnie postarała się
rozsunąć uda meża, by bez problemowo podnieść jego członka.
W ciagu
tych dobrych kilku lat znajomości, narzeczeństwa i małżeństwa, zdążyła
dowiedzieć się, co mąż lubi najbardziej. Więc nie spieszyła się. Zresztą sama z
siebie też nie miała takiego zamiaru.
Chciała
jednego. Bawić się penisem najdłużej jak to tylko możliwe i doprowadzić go do
wytrysku. I wiedziała, że zrobi wszystko, by dopiąć swego. Wszystko inne
schodziło na dalszy plan.
Wiedziała,
że doprowadzenie męża do orgazmu, ustami, nie było zadaniem łatwym. Uwielbiała
pieścić Daniela oralnie i jednocześnie żałowała, że tak rzadko spuszcza się w
jej usta.
Wzięła
członka delikatnie w dłoń i polizała go na całej długości. Powtórzyła tę
czynność wieloktornie. Wiedziała, że Daniel uwielbiał tę pieszczotę. Na razie
nie czuła, by coś specjalnie się zmieniło i penis urósł, ale cierpliwie
pracowała nad tym. Wciąż lizała penisa na całej długości. Podniecona snem,
nakręcała się coraz bardziej. Sunęła językiem to po wędzidełku, to po drugiej
stronie.
Potem
zabrała się za żołądź. Też delikatnie, ostrożnie dotykajac jej czubkiem języka.
Nie chciała budzić Daniela. Jej rozpuszczone włosy okrywały uda i brzuch męża.
Swój coraz bardziej przyspieszony oddech kierowała na żołądź. Odniosła
wrażenie, że penis staje się coraz twardszy.
Uniosła się
nieco ponad śpiącym mężem. Teraz pieściła go swoją dłonią, przesuwając ją z
góry na dół i naprzemiennie. Powtarzała to wielokrotnie, sprawdzając, czy penis
twardnieje, czy nie. Najlepsze chciała zostawić na koniec, choć jej usta już
płonęły, nie mogąc się doczekać kontaktu z penisem. Samej Kamili zrobiło się
gorąco, czuła jak jej twarz pokrywa lekki pot. Uparcie masowała członka,
hipnotyzując go wzrokiem i patrząc jak za oknem robi się coraz jaśniej.
Zegar
pokazał godzinę piatą. Uznała, że czas przystąpić do ostatniej szarży, mogącej
zresztą trwać do samego południa. Czuła, że jej starania przynoszą efekty, bo
penis stał już niemal normalnie, bez jej pomocy. Rozpalona, pochyliła się
ponownie, otwierając usta i zamykając w nich sterczącego członka. O Boże, tak
długo na to czekała. Tak długo, by poznać ten smak. Niby tylko kilkadziesiąt
minut a wydawało się całą wiecznością.
Wyraźnie
traciła kontrolę nad sobą, było już jej obojętne, czy mąż się obudzi, czy nie.
Zamykając jego penisa w swych ustach, delektowała się jego smakiem, zapachem,
rozmiarem i wszystkimi innymi, możliwymi rzeczami. Jak dobrze czuć go w ustach!
Powoli zaczęła przesuwać wargi w dół i w górę. Powoli, choć serce chciało
szybciej. Ale jeszcze nie teraz. Wsuwała go głęboko, aż po same gardło,
dotykając jednocześnie swym nosem miękkiego podbrzusza śpiacego meża, czując
jego włosy łonowe na swej twarzy. Kochała się z nim, choć biorąc pod uwagę
okolczności zdarzenia, można by stwierdzić, że raczej go gwałciła. Ta
świadomość podniecała ją dodatkowo.
Jeździła
swymi ustami po penisie coraz szybciej. Czuła, że stoi on, jak należy i to
dawało jej olbrzymią satysfakcję. Obudziła się w niej nadzieja, że jednak może
uda się doprowadzić do tego by penis wystrzelił. Przesuwała swoje usta coraz
szybciej, coraz agresywniej. Straciła głowę. Jak to usłyszała w jakimś sprośnym
pornosie, waliła swojemu mężowi ustami. Podniecało to ją. Chciała być jak
najlepszą kochanką i jak najbardziej wyrafinowaną i wyuzdaną dziwką. Zatraciła
się w tej czynności. Poruszała ustami coraz szybciej, tempo stawało się
zawrotne, poczuła jak penis napręża się jeszcze bardziej…
Poczuła
lekkie drgnięcie leżącego pod nią ciała. Zatrzymała się na moment, ale
drgnięcie nie powtórzyło się. Nie zastanawiając się, czy to dobrze, że mąż może
się budzić, czy nie, wróciła do przerwanej czynności. Znała się na tej
pieszczocie na tyle dobrze, że wiedziała, iż finisz jest blisko. Jeszcze
bardziej więc zintensyfikowała swoje działania, czując kolejne drgnięcie ciała
męża. Starała się wykonywać wiele czynności naraz. Ciągnęła, ssała, przesuwała
swoje usta w ekspresowym tempiie, aż w końcu poczuła, że zbliża się ten długo
wyczekiwany moment. Jeszcze cztery ruchy, jeszcze trzy, dwa, jeden… Ciało męża
drgnęło dużo mocniej, niż poprzednio i penis wystrzelił białym nasieniem.
Kamila nie poprzestała na masowaniu. Jeszcze przez chwilę, w rytm jęków
rozbudzonego już Daniela, przesuwała tym razem swą dłoń po jego penisie,
spijając jego spermę, bacząc by nie uronić ani kropelki, ani mililitra. Tak
bardzo pragnęła poczuć jej smak i teraz oblizywała wargi, odrywając wreszcie
przyciężką głowę od podbrzusza i patrząc w zaskoczone oczy obudzonego Daniela.
Ten widok był jeszcze piękniejszy, niż to co przeżyła przed chwilą. A przy tym
niesamowicie sympatyczny. Wybuchnęła cichym śmiechem.
- Co cię
napadło? – odezwał się w końcu Daniel.
Kamila
przysunęła się bliżej, przytulając się do męża i patrząc mu w oczy.
- Jak
powiem, że wkurzyła mnie Rihanna, to pewnie i tak nie zrozumiesz, więc może
lepiej nie pytaj…?








Brak komentarzy:
Prześlij komentarz