KAMILA NAUCZYCIELKA III. ZWYKŁY OBOZOWY DZIEŃ.
- Coś
taki niedzisiejszy? – zagadnął Błażej Łukasza. – Coś ty robił w nocy, że taki
niewyspany?
- Nic
– zbył go chłopak. – Kiepsko spało mi się na tym łóżku.
- Ja
spałem jak zabity – wzruszył ramionami Przemek. – Ty to masz wymagania…
Niezwykłe
emocje poprzedniej nocy dały efekt w postaci późnej pobudki. Łukasz wstał z
łóżka niemal w samo południe. Niemal od razu udał się pod prysznic.
Rozleniwiony i wciąż półsenny, moczył się bardzo długo. Z lubością kierował
strumień wody na swoje ciało. Nogi, będące chyba jedyną częścią jego ciała, z
których był zadowolony. Raczej szczupłe, lekko umięśnione uda, ładnie zbudowane
łydki z mięśniem, łukiem biegnącym od kostek do kolan, w kolorze jasnego brązu.
Jak każdy, był trochę próżny i lubił patrzeć na tą cześć ciała, której się nie
wstydził. Nieco gorzej w jego opinii, było od pasa w górę, szczupła klatka
piersiowa, szczupłe ramiona z lekko zarysowanymi bicepsami… Nie, to mu się nie
widziało. W każdym razie długo i leniwie polewał swoje ciało wodą. A w głowie
kołotał mu tylko jeden obraz.
Teraz
było już po porze obiadowej. Konkretnie, za obiad posłużyły im kebaby w
pobliskim barze. I włóczyli się w czwórkę bez celu po całym obiekcie.
Las,
dróżki obok domków, bar, plaża. Tak mijał im czas a na zegarkach wybiła godzina
szesnasta.
-
Popływalibyśmy w końcu – niecierpliwił się Krzysztof. – Teraz jest dobra pora.
- Co
się tak napaliłeś, jak chcesz pooglądać Karolinę i Dominikę w majtkach, to
chodźmy po prostu na plażę – uśmiechnął się złośliwie Błażej.
-
Byliśmy i nie ma ich tam – uciął krótko okularnik. – Nie potrzeba mi ich do
pływania.
- A
może pani profesor przyjdzie? – zaśmiał się z lekkim napięciem w głosie Przemek
– Coś jej nie widać dziś…
Własnie.
Łukasz dyskretnie, acz niecierpliwie rozglądał się za nauczycielką, ale w ciagu
tych kilku godzin nie trafili na żaden jej ślad. Był w rozterce. Z jednej
strony chętnie zobaczyłby ją na plaży w stroju kąpielowym, znaleźć się dużo
bliżej niż ubiegłej nocy, widzieć jej ciało wyraźniej. Ale z drugiej stawał się
lekko zaborczy. Chciał, by wychowawczyni należała tylko do niego. Nie życzył
sobie, by inni oglądali ją w tak skąpym stroju. Bił się z myślami, bo kolejną
zachcianką było to, by zobaczyć ją po wczorajszym przedstawieniu. Spojrzeć jej
w oczy, zobaczyć, czy ten pokaz odbił się na niej w jakis sposób.
Nie
wiedział, że Kamila spała równie długo, wstała późno i nie miała większej
ochoty wychodzić z domku. Ograniczyła się do spotkań i krótkich pogawędek z
druga nauczycielką i jej mężem. Daniel szwędał się po ośrodku.
-
Dobra, idziemy na ta plażę – zdecydował Błażej.
Ale
daleko nie doszli. Po drodze mijali boisko i zauważyli około dwudziestoosbową
zbieraninę z obu klas. Zauważyli jak Bartek przywołuje ich ręką.
-
Chodźcie tu – nakazał nie znoszącym sprzeciwu głosem. – Chcemy grać klasa na
klasę.
-
Przecież to za małe boisko, można grać najwyżej po siedmiu – wzruszył ramionami
Błażej.
- A
skąd uklepię ta siódemkę, skoro reszta naszej klasy to barany, które nie
potrafią kopnąć prosto piłki? Jestem ja, Tomek, Konrad i Dominik na bramce.
Potrzebujemy jeszcze was trzech.
- Nas
jest czterech – uśmiechnął się pod nosem Błażej, wiedząc dobrze, że Krzysztof
należy do tej grupy baranów wymienionej przez Bartka.
- Nie
udawaj, okularnik, może nam skoczyć po browarki – prychnał Bartek. – wskakujcie
zaraz.
-
Gramy o coś? – zainteresował się Przemek.
- Tak,
o dwadzieścia jeden browców. Po trzy na głowę.
- Dużo
– skwitował mrukliwie Łukasz.
- Jakie
tam dużo… - warknął Bartek. A oni wiedzieli, że to dla niego pryszcz. Tyle, że
nie chodziło o finanse, Bartek był przesadnie ambitny.
-
Dobra, wchodzimy – podjął decyzję Błażej. – Ale najpierw musimy wziąć sprzęt z
domków.
-
Idźcie i wracajcie zaraz.
Ciężko
grało im si ę w palącym słońcu. Dodatkowo rywal był nieco bardziej zgrany. Ale
trzymali się dzielnie i do przerwy remisowali 2-2. Po trzydziestu minutach
zeszli z boiska obficie racząc się mineralną. Ciężko było im się zebrać do
wyjścia na drugą połowę. Rywalom również. W końcu jednak się przemogli. Gdy już
wychodzili na boisko, ich oczom ukazała się kilkuosobowa grupka damsko-męska.
- O,
idą nasze managerki – zakpił Piotr, kapitan drużyny rywala.
- I
nawet stosownie ubrane – ocenił szybko Tomek. – Jedna i druga w spodenkach,
może zagrają z nami? – zaśmiał się szyderczo.
-
Dobry pomysł, pokryłbym jedną i drugą – uśmiechnał się kpiąco koljeny chłopak z
przeciwnej klasy.
- A ja
poklepałbym, po strzelonej bramce…
-
Bierzemy je? – zwrócił się Piotr do Bartka.
- A
zgodzą się? – westchnął. – E, mi tam żadna nie odmawia – zreflektował się
szybko.
- No
to pokaż bajerę – zakpił Piotr. – drogie panie nauczycielki, chodźcie do nas,
mamy problem ze skompletowaniem składu – krzyknął odważnie i zerknał na Bartka.
Ten kontynuował dzieło perswazji.
- Ale
ja przecież nie umiem grać w piłkę – broniła się wychowawczyni drugiej klasy.
- Ja
też nie – odparła Kamila, niechętna bliskiemu kontaktowi ze stadem nabuzowanych
chłopaków.
- Ma
pani meża piłkarza i nie umie? – podpuszczał Bartek, nie zdając sobie sprawy,
że Kamila obycie z piłką jako takie ma.
- No
wyobraź sobie Bartek, nie umiem – rozminęła się z prawdą nauczycielka szybko
przelatując wzrokiem po zebranych. Było tu obecnych jedenastu chłopaków z jej
klasy, czyli większość. A więc „Urugwaj” najpewniej był pomiedzy nimi.
Zmieszała się.
- Pani
profesor, to sprawa honorowa – pomógł Bartkowi Piotr, zwracając się do
Konopackiej, która była łatwiejsza do urobienia. – Chodzi o honor naszej klasy
– podkreślił mocno dość banalny argument.
-
Jesteście młodzi, silni, połamiecie nas – zaprotestowała Beata.
-
Nieee! – rozległ się chór głosów.
-
Ustalimy, że kiedy piłka dojdzie do was, to będziemy wobec pań bardzo łagodni i
uprzejmi – odparł elegancko Piotr, wzbudzając lekkie uśmiechy kolegów i
rozładowując atmosferę.
- Jesteście
ubrane w sportowe obuwie a w każdej chwili będą mogły panie zejść z boiska –
dodał Bartek.
-
Piłkarze i kibice oczekują od pań ofiarności i poświęcenia – Piotr wzbudził
kolejne śmieszki.
-
Chyba nie mają panie wyjscia. Wychodzimy na boisko – zakomendrował delikatnie,
acz stanowczo Bartek i obie nauczycielki, nie umiejąc odmówić uczniom, wyszły
na zieloną murawę, zostawiając mężów poza linią końcową.
-
Zaczynamy! - zarządził Piotr i kopnął piłkę. Atmosfera podskoczyła o kilka
stopni w górę. Znów zachciało im się grać. Początkowo wymieniali piłkę między
sobą, ale później zaczęli kurtuazyjnie podawać także do nauczycielek. Wtedy, na
moment spadało trochę tempo gry, ale w miarę jak mecz się rozkręcał, chłopaki zapominali
o wcześniejszych ustaleniach, zaczynali stosować trochę bliższy pressing.
Wszystkim graczom udzieliła się atmosfera pewnego napięcia i podniecenia.
Beata,
wychowawczyni drugiej klasy, nie miała zbyt wielkiego pojęcia o piłce, także
otrzymywała ją rzadziej, natychmiast starając się oddać ją najbliższemu
uczniowi z drużyny. Inaczej zachowywała się Kamila. Z biegiem czasu udzieliła
się jej atmosfera rywalizacji. Dzięki prywatnym treningom Daniela, będących
częstokroć wstępem do ich erotycznych igraszek, nauczyła się radzić sobie z
futbolówką tak, że choć odstawała umiejętnościami od swoich uczniów, to ci
przynajmniej nie musieli się za nią wstydzić. Kilka razy próbowała trochę
dalszych podań, niż te do najbliżej stojącego ucznia, czasami, spróbowała trochę
ją przytrzymać przy nodze, ruszyć do ataku, przebiec kilka metrów. Każde takie
akcje wywoływały aplauz uczniów, tych na boisku, jak i tych poza linią.
Młodzi
piłkarze coraz odważniej próbowali kontaktu fizycznego z nauczycielkami, choć
hamowała ich obawa przed ich reakcją. Pierwszy odważył się dość bezpośredni
Tomek. Przy rzucie rożnym dla rywali, ustawił się tak, by walce o piłkę zderzyć
się czołowo z nauczycielką drugiej klasy. Nie wyszło mu to idealnie, ale lekki
kontakt, że jej niezłym biustem, sprawił mu sporą frajdę jak i wyowłał lekkie
uśmieszki obserwatorów. Trochę zmieszana pani Konopacka przeszła nad tym do
porządku dziennego. Niestety drużynie rywali, takie szczęście nie dopisywało,
bo Kamila dość umiejętnie unikała tego typu sytuacji. Z minuty, na minutę,
robiło się jednak wobec niej coraz tłoczniej. W momencie, gdy otrzymywała
piłkę, zbliżała się do niej coraz większa wataha rywali.
-
Grajcie do niej częściej – poprosił rywali ściszonym głosem Arek.
- A
wypchaj się – odparł Przemek, ale wizja Kamili w jakimś fajnym zderzeniu, była
całkiem podniecająca. Zresztą mało kto zwracał już uwagę na mecz jako taki i
jego wynik. Spojrzenia kierowały się w stronę smukłej, ciemnowłosej
wychowawczyni, uroczo angażującej się w boiskowe granie. Jej ciało zaczął
pokrywać lekki pot, lekko opalone, błyszczące uda zwracały uwagę coraz blizej
znajdujących się graczy jednej jak i drugiej drużyny. Już nie chodziło o
strzelenie gola, tylko o to by dojść do jakiegoś kontaktu fizycznego. Długo nie
udawało się to i jedynym kontaktem, był tylko zapach nauczycielki, gdy ta
znalazła się o kilkanaście centymetrów od przeciwnika.
I gdy
czas zbliżał się ku końcowi, Kamila otrzymawszy piłkę na skrzydle, postanowiła
przebiec raz jeszcze kilka metrów do przodu. Ruszyła, nieroztropnie
wypuszczajac piłkę przed siebie na dłuższą odległość. Swoją szansę dostrzegł
jeden z obrońców rywala. Szybko wykonał wszystkie obliczenia i gdy Kamila
dobiegała do piłki, on wykonał wślizg, blokując nogą futbolówkę, tak, że ta
nagle stanęła w miejscu. Kamila wykonując kopnięcie, natknęła się na opór piłki
przytrzymywanej przez przeciwnika. Straciła równowagę i runęła na boisko twarzą
do przodu.
– Idioto,
co robisz – nie wytrzymał Łukasz, podbiegając bliżej.
-
Wszystko było czysto, regulaminowo – bronił się obrońca.
- Ale
nie taka była umowa – mruknał Przemek. Nie zwracał jednak uwagi na rywala,
tylko jak wszyscy, gapił się na leżącą Kamilę. A konkretnie na jej tyłek, na
uda, napinające się mięśnie nóg, gdy próbowała nieporadnie wstać. Przez chwilę
panowała cisza. Wszyscy z bliska chłonęli ciało nauczycielki.
- Oj,
to tylko upadek, nic się nie stało – odparł lekko skrępowany uczeń.
- Ale
mogło się stać – pogroziła mu lekko palcem. – No, chyba czas już minał –
stwierdziła na oślep, ale nie bez słuszności. Podeszła do zbierającej się z
murawy koleżanki. Kamila wstała, przesuwajac dłonie po swoim ciele, upewniajac
się, że wszystko jest w porządku. Poczuła na sobie spojrzenia kilkunastu
chłopaków. Nie wytrzymała, spuściła wzrok. Wybakała kilka słów i zeszła z
boiska, udajac się w kierunku, lekko rozbawionego męża. Wkurzył ją nieco wyraz jego
twarzy.
- Co
ci tak wesoło? – burknęła z lekką złością.
-
Skoro widzę, że moje nauki nie poszły w las, to dlaczego mam płakać? –
uśmiechał się dalej, próbując lekko załagodzić sytuację. – I nie mów, że coś ci
się stało.
-
Przyjemne to nie było – mruknęła z przekąsem.
-
Teraz pomnóż to przez dziesięć i już wiesz, jak ciężkie jest życie piłkarza –
uśmiechał się dalej.
-
Wiem, wiem – wzruszyła ramionami. – A życie żony piłkarza jeszcze gorsze –
westchnęła. – Zwłaszcza takiego piłkarza, co zabiera pracę do domu.
- Nie
przesadzaj, jeszcze z dwa, trzy lata i finał.
-
Wtedy to dopiero będziesz się wyżywał piłkarsko w domu.
-
Pewnie tak. Zwłaszcza z synem, albo córką.
- Coś
taki prędki do płodzenia dzieci? Wcześniej ci się tak nie spieszyło.
- Mi
nie, ale za chwilę mogą mnie ubiec dwie drużyny piłkarskie.
- A to
tu pana boli – roześmiała się w końcu. – Zazdrościsz im? – całkowicie
rozpogodzona spojrzała uwodzicielskim wzrokiem.
-
Pewnie. Ze mną żadna śliczna nauczycielka nie chciała grać w piłkę.
-
Biedactwo.
- Oczywiście.
Teraz w ramach rekompensaty, umyjesz swojemu największemu kibolowi plecy w
jeziorku – wskazał głową na taflę wody.
-
Wolałabym pójść do domu i wziąć porządny prysznic.
- A po
co ci prysznic, skoro tutaj mamy wody pod dostatkiem? Chodź, idziemy a za nami
przybędzie piłkarski narybek – wskazał głową na zbierających się powoli
uczniów.
-
Kochanie moje, to taki staroświecki zwyczaj, że na plaży chodzi się w samych
majtkach, ewentualnie druga połowa ludzkości ma jeszcze staniki. Chyba, że
wolisz dołączyć do tej pierwszej, tak jak wczoraj – uśmiechnął się pięknie.
-
Niedoczekanie twoje. I innego Urugwajczyka – sprzedała mu kukusańca żona, ale
wstała i lekko obolała udała się z mężem w kierunku plaży. A w bliższej, bądź
dalszej odległości za nimi, pozostali uczestnicy meczu, którym również
zamarzyła się wizja orzeźwiającej kąpieli.
Kamila
zdjęła spodenki, koszulkę, buty i szybko, zanim na plażę dotarli pozostali
wycieczkowicze wbiegła do jeziora. Wodą ją ukoiła. Pluskała się długo, czekając
na meża, który dołączył do niej po jakimś czasie. Oboje przebywali obok siebie,
tuląc się i oblewajac wodą, nie zwracając uwagi na towarzystwo uczniów. Ci,
również nie próżnowali, starając się podpływać jak najbliżej swojej
nauczycielki.
W
końcu wyszli z wody. Kamila postanowiła trochę poleżeć na plaży i korzystając z
mocnego słońca, opalić się trochę. Najpierw przeleżała dwadzieścia minut
przodem, następnie przewróciła się na brzuch. Nieobecność Daniela wytrwale
pływającego w jeziorze, ośmieliła chłopaków, którzy jakby częściej zaczęli
przechodzić obok kocyka, na którym wylegiwała się ich wychowawczyni. Zerkali na
jej jędrne, szczupłe, lekko umięśnione i nieźle opalone nogi. Na jej pośladki
zakryte dolną częścią stroju kąpielowego w kolorze bieli. Na jej szczupłe,
smukłe ramiona i nagie plecy, przez które przebiegał cieniutki sznureczek
białego koloru. Robiło im się goręcej, niż wskazywała na to temperatura
powietrza.
W
końcu jednak, wszystko co dobre musi się kończyc. Daniel zmęczył się pływaniem
a Kamila leżeniem. Było już grubo po osiemnastej. Oboje wstali i ubrali się,
zbierając się do wyjścia, razem z drugą parą nauczycielską. Drogę zastąpił im
Piotr.
- Dziś
specjalna impreza – dodał Bartek.
- Na
czym polega ta specjalność? – zapytała Beata.
- No…
Wchodzą tylko kobiety ubrane w spódniczki o długości maksymalnie trzydziestu
centymetrów – odparł śmiało Piotr.
- A
faceci? – uprzedził nieco zbulwersowaną Beatę Daniel – W garniturach?
- Nie,
krótkie spodenki, aby i panie miały na co popatrzeć.
- I co
w tym klubie będziecie robić? – zapytała nieufnie Konopacka.
- To
co w klubie wakacyjnym… Grali w bilard, rzucali strzałkami, pili colę, jedli hamburgery
– uśmiechnał się nieznacznie Piotr.
- A
jak ktoś nie spełni warunków?
- To
zadzwonimy po policję – wygłupił się Bartek. – Nie no, ale będziemy mierzyć
linijką – pogroził żartobliwie palcem.
- Kto
przyjdzie w za długiej, temu ściagniemy – rozładował atmosferę jeden z
przysłuchujących się uczniów drugiej klasy, wzbudzając lekki chichot.
-
Wakacje są, wszyscy przyjdą ubrani w taki sposób, obie klasy – dodał szybko
Piotr. – Zapraszamy.
-
Zobaczymy – wykręciła się lekko Kamila i wraz z mężem oraz drugą parą udała się
w kierunku domku.
- Nie
przesadzasz? Nie lepiej w naszym gronie, bez nauczycielek? Nie nawalimy się
porządnie – zwrócił się z pretensją Tomek, najbliższy koleżka Bartka.
- No i
dziewczyny są też w obu klasach. Będzie na co popatrzeć… - poparł go drugi
kolega, Konrad.
- Co
wy? Boicie się dwóch nauczycielek? – prychnął Bartek. – Będziemy mogli żłopać
do oporu, wszędzie przecież nie wejdą.
- Jest
dużo miejsca, można schować to i tamto, gdzie tylko się da. Albo pić na
zewnątrz – dodał Piotr.
- A
nasze panie, też pewnie do abstynentek nie należą, więc będzie wesoło –
zakończył triumfujący Bartek.
Wieczór
zbliżał się szybko. Łukasz zastanawiał się, czy Kamila ulegnie drobnemu
terrorowi chłopaków i przyjdzie w kusym stroju. Z jednej strony byłoby fajnie,
z drugiej rozumiał, że ta wizyta oznaczałaby, że dzisiaj nie ma co liczyć na
jakieś indywidualne emocje, bo impreza skończyłaby się pewnie za późno. Zresztą
nie wiadomo, czy mógłby na coś liczyć, nawet, gdyby wychowawczyni zrezygnowała
z przyjścia.
Wciąż
w głowie miał obraz nauczycielki stojącej kilkanaście metrów przed nim z
odsłoniętym biustem. Uporczywie zastanawiał się, czy może wywalczyć coś więcej,
czy też był to tylko jednorazowy incydent. Nie chcial wysyłac wiadomości.
Przynajmniej nie teraz. Jak nie przyjdzie do klubu, to wtedy może coś wymyśli.
A teraz? Zresztą nie bardzo wiedział, co miałby napisać. Że ma ochotę znów
zobaczyć jej cycki?
Słońce
zaszło, na zegarkach było krótko po dziewiątej.
- Co
tam znów kombinujesz, mój drogi? – zapytała niechętnie Kamila przymierzając
szpilki.
- Ja?
Jak zwykle nic, poza dobrą zabawą – odparł niewinnie mąż.
-
Jasne, nie wiem, co cię ciągnie tak do tego klubu.
-
Będzie z kim pogadać o piłce, popatrzeć na gorące siedemnastki. A może jeszcze
poznam w końcu kolegę „Urugwaja”?
- I co
jak go znajdziesz? – zainteresowała się z lekkim przekąsem.
- Nic.
Pójdziemy sobie w trójkę na boisko, postrzelacie sobie karne.
- Tak…
A ty posędziujesz?
-
Wiesz przecież, ze jestem w tym lepszy niż Collina, Vaoutrot, Merk…
- Nie
znam tych panów – zrezygnowana machnęła ręką i wstała. – Idziemy?
Czuła
się dość niepewnie w tym stroju. Czarna mini spódniczka odsłaniająca spory
fragment jej coraz ponętniej opalonych ud. Na górze biała koszulka wprawdzie
zakrywająca dekolt, ale z kolei odsłaniająca cześć brzucha. Efektowne szpilki,
w których jej nogi prezentowały się imponująco. I wreszcie ściagnięte włosy,
związane gumką w kitkę. Mimo niepewności, szła prosto, z uniesioną głową.
Wyglądała jak… Jak kto? Na pewno nie jak nauczycielka udająca się na spotkanie
ze swą klasą.
Jeden
z chłopaków stojących przed wejściem, zobaczył nadchodzącą parę.
-
Ludzie – zwrócił się podnieconym głosem do przebywających w środku kolegów –
Zaraz zobaczycie coś naprawdę zajebistego.
- Ooo…
- przeszedł lekkie szmer przez budynek, gdy w srodku pojawiła się Kamila.
Speszyła się, ale wciąż trzymała głowę wysoko. Wewnątrz było dość tłoczno.
Obecni byli praktycznie wszyscy wycieczkowicze, w sumie ponad dwudziestu
chłopaków i niemal trzydzieścioro dziewcząt.
- A
gdzie profesor Konopacka? – zapytał Piotr.
- Nie
przyjdzie, została w domku – odparła lakonicznie Kamila.
-
Chodźmy do baru – zdecydował Daniel. – Napijemy się czegoś, nie ma co czekać.
-
Wiesz dobrze, że nie mogę pić przy uczniach – zaprotestowała Kamila.
- Czym
się przejmujesz? Weź sobie drinka, nikt nie będzie widział – wzruszył
ramionami.
Tak
spędzili ponad godzinę. Kamila po pierwszym drinku, zamówiła sobie drugiego a
na koniec trzeciego. Początkowo czuła się skrępowana, siedząc w mini na
krzesełku, widząc jak jej spódniczka odsłania już naprawdę pokaźne fragmenty
jej ud, ale potem w miarę popijania alkoholu wzruszyła ramionami i przestała
się o to troszczyć. Uczniowie z obu klas niby zajmowali się swoimi sprawami,
dyskretnym piciem browarów, graniem w bilard, rozmowami, flirtowaniem. Ale
wielu z nich co chwilę zerkało na stolik przy barze, na którym nauczycielka
prezentowała swoje nieziemskie nogi.
-
Puste maie laski w tej waszej klasie – westchnął zrezygnowany blondyn średniego
wzrostu Arek, przysiadając się do kilkuosobowej grupy uczniów. – Ale wasza
wychowawczyni to jest coś! Nie mogłaby dla was zatańczyć na stole bilardowym?
-
Zapytaj jej – ironicznie skwitował Błażej.
-
Szkoda, że nie przyszła Konopacka i jej dekolt.
- E
tam. Nie ma cycków Beaty, są nogi Kamili – uśmiechnął się zawadiacko Przemek.
-
Odciagnij od niej jakoś tego piłkarza – zwrócił się do niego Arek – Jestes
kibolem, znasz go trochę.
-
Znam… - wzruszył sceptycznie ramionami zagadnięty – Za stary na kolegę, nie to
co młodzi. Zresztą, jak go odciagnę, to co wtedy? Zagadasz, żeby zatańczyła na
stole? – parsknął smiechem.
- Kto
wie, może się uda – podchwycił z irracjonalna nadzieję Bartek. – Założę się, że
to co popija, to nie jest czysta fanta. Trochę się rozweseliła. Spróbuj –
skinał głową na Przemka.
-
Jasne a ona za dziesięć minut będzie robiła gang bang na ponad dwadzieścia osób
– zakpił, ale zebrał się w sobie i ruszył w stronę baru.
- Jak
tam? – zaczął niefrasobliwie – Wejdziecie w przyszłym sezonie do tej trzeciej
ligi?
- A
źle ci w czwartej? Wszędzie macie blisko by jechać na wyjazd – odparł Daniel.
- Ile
można? Same wyjazdy na wioski, gdzie połowa drużyn nie ma stadionów, tylko pastwiska.
W trzeciej, byłyby już porządniejsze ekipy.
- Jak
prezydent da coś wiecej niż to co daje, to kto wie – wzruszył ramionami kapitan
lokalnej drużyny.
- A to
prawda, że Krakowski ma wejść w ten biznes? – podchwycił temat Przemek. – Ten
to ma firmę, byłoby go stać na coś więcej niż trzecia liga.
- A ty
włozyłbyś wszystko co masz w tak niepewny biznes?
- A
możemy wyjść na zewnatrz pogadać o tym? – zapytał i dodał ściszonym głosem –
Zapaliłbym a przy nauczycielce nie mogę.
-
Dobra, tu i tak jest gorąco – podchwycił Daniel i udał się wraz z kolegą na
świeże powietrze.
Kamila
została sama. Zatopiła się na moment w myślach. Wcześniej zdążyła się rozejrzeć
i policzyła, że jest tu obecny komplet chłopców z jej klasy. Zatem „Urugwaj”
też. Cholera, który to…?
- Pani
profesor, może zagra pani z nami w bilarda? – wyrwał ją z rozmyślań głos
najbardziej elokwentnego chłopaka z drugiej klasy, Piotra – Nie będzie pani tu
tak sama siedzieć.
-
Słabo gram – odparła nauczycielka, co nie było zgodne z prawdą.
- A
czy to ważne, jakie ma pani umiejętności? Liczy się zabawa a my nie pozwolimy,
żeby ktoś się nudził.
- Hm…
- zastanowiła się dziewczyna. Miał trochę racji, od tego siedzenia na krzesełku
zaczał boleć ją tyłek.
-
Kilku chłopaków chciało zagrać, chyba ich pani nie rozczaruje. Bo chcemy zagrać
z dziewczynami, ale one się wstydzą.
- Może
dlatego, że gracie o jakąś stawkę? – odparła nauczycielka, ale posłusznie i
ostrożnie, aby nie odsłonić majtek, zsunęła się z krzesełka.
- O
stawkę to może później – uśmiechnał się szeroko i lekko chytrze Piotr. Kamila
niepewnym krokiem skierowała się w stronę stołu. Nie dość, że w głowie się jej
lekko kręciło, to miała na stopach szpilki. Zachwiała się po drodze. Chłopacy
przyjęli to lekkim chichotem, częśc z niedwuznacznymi minami pokiwała głową.
Polonistka czuła jak lekko się czerwieni. Odważnie jednak, z drinkiem w dłoni
podeszła do stołu.
- No
to który z panów? – donośniejszym głosem postanowiła ukryć lekkie zmieszanie.
Wyprostowala się, odstawiła szklankę i chwyciła kij. Wyglądała bajecznie.
- Ja
zacznę – zaoferował się Piotr. Grał kiepsko, ale umiał prowadzic bajerę i
rozluźniać towarzystwo. Liczył, że z nauczycielką pojdzie mu to co najmniej
przyzwoicie.
I
rzeczywiście, Kamila dała się wciągnąć w pogawędki przy stole. Czuła się coraz
bardziej wyluzowana, tak, że wpadki, polegające na lekkim załamywaniu się nóg w
tych cholernych szpilkach nie przyprawiały jej o ból głowy. Piotr prowadził
konwersację całkiem dobrze. Przez chwilę przyszło jej do głowy, że „Urugwaj”,
pozmyślał trochę i może to własnie lider drugiej klasy ukrywa się pod tym
nickiem. Zachmurzyła się nieco, czując jednocześnie lekko przyspieszone bicie
serca. Ale po chwili machnęła ręką. Chyba nie. Był elokwentny, ale ani jednym
słowem nie zasygnalizował, że wczoraj oglądał przedstawienie. No chyba, że się
tak dobrze maskował.
Zagrała
dwie partie, obie minimalnie przegrywając. Pojedynki gromadziły coraz większą
widownię. Wrócił też Daniel, stając sobie nieco z tyłu. Każdy z chłopaków
chciał sobie pooglądać piękną nauczycielkę kręcąca się wokół stołu bilardowego.
Największe szmery pojawiały się, gdy musiała mniej, lub bardziej wygiąć ciało,
by uderzyć w bilę. Początkowo krępowało ją to, później przestała jakby zwracać
uwagę. Nabrała ochoty na kolejne partie.
- Jak
widzicie kiepsko mi to idzie, ale mogę zagrać raz jeszcze – zwrócila się
wyluzowana do gromady swoich uczniów.
- To
pewnie dlatego tak słabo, że pani profesor nie grała o stawkę – kurtuazyjnie
zwrócił się do nauczycielki Piotr, jednocześnie chytrze ją podpuszczając – Gdyby
była stawka, byłaby inna gra.
- A
jaką stawkę masz na myśli? – chwyciła haczyk Kamila, choć wiedziała, ze to śliski
temat.
- Z
reguły gramy o browary i takie tam… - chrzaknał – Ale przecież z panię nie
zagramy o piwa.
- O
piątki z polskiego na koniec roku – wtrącił Błażej wzbudzając chichot kolegów i
rozluźniając atmosferę.
- A na
to bym się zgodziła… – zaczęła powoli nauczycielka. – Ale pod warunkiem, że po
przegranej partii zadam każdemu chętnemu po dziesięć pytań z całorocznego
materiału – zgasiła ich szybko po chwili.
- A co
ja będę miała, gdy ewentualnie uda mi się wygrać?
- Obie
klasy zrobią przedstawienie teatralne na podstawie Illiady, lepsze niż ten film
z Bradem Pittem – rzucił ktoś z tyłu.
- Po
czym wszyscy dostaniemy piątki na koniec roku - przytomnie uzupełnił Blażej,
wzbudzając kolejne salwy śmiechu.
- Albo
wszyscy się rozbiorą i przebiegną się do plaży i z powrotem – zarżał śmiechem
Tomek. Nikomu innemu nie wydało się to wybitnie śmieszne, ale wzmianka o
nagości sprawiła, że z lekkim napięciem czekali na odpowiedź nauczycielki. Nie
doczekali się.
- A
czego by pani od nas chciała? – zapytał zatem Bartek.
- Na
pewno nie grupowego biegania nago – odparła starając się wykpić
ekshibicjonistyczne zapędy swoich uczniów.
- To
może w takim razie poświęcilibyśmy jednego, to znaczy tego odważnego, który z
panią by zagrał – zaproponował z uśmiechem Piotr.
- A
innych propozycji nie ma? – stwierdziła udając lekkie zdegustowanie.
- Nic
tak nie mobilizuje do lepszej gry jak groźba zdjęcia tego i tamtego – chytrze
drążył temat Piotr.
- Masz
całkowitą rację Piotrze – odparła poważnie Kamila nie kontynuując tematu i
przegapiając moment, w którym mogła zmienić bieg negocjacji.
- Z
naszej strony zagrałby pewnie Bartek – intensywnie myślał Piotr. – Jest chyba
najlepszy z nas – mówił powoli, rozpaczliwie szukając sposobu do sprowokowania
nauczycielki, o której wiedziano, że Bartek ją drażni. Nic dziwnego, żaden z
nauczycieli nie przepadał za tym bufonem. – Dlatego rozumiem, że obawia się
pani o porażkę – sprytnie usiłował wpłynąć na jej ambicję. Nie pomylił się.
Alkohol robił swoje.
-
Niczego się nie obawiam – wyrwało się jej, zanim zdążyła pomyśleć. – A już na
pewno Bartka, niezależnie od jego umiejętności.
-
Bartek naprawdę gra nieźle – ostrożnie podjudzał Piotr – Dlatego może pani
zrezygnować.
- Nie,
już powiedziałam, że się go nie boję – krew uderzała Kamili do głowy. Nie miała
ochoty na przyznawanie się do obawy przed akurat tym ze swych uczniów.
- No
dobrze, podejrzewam, że Bartek jest w stanie poświęcić swoje ubranie w razie
porażki – uśmiechnał się w duchu Piotr – A pani?
Zaległa
cisza jak makiem zasiał. Chłopacy otoczyli ich kółkiem i słuchali w nabożnym
milczeniu rozmowy, która potoczyła się w zaskakującym kierunku. Z napięciem
oczekiwali odpowiedzi nauczycielki. Ta zmieszała się lekko, rozumiejąc, że dała
się zapędzić w kozi róg. Z jednej strony poczuła ochotę by się wycofać, z
drugiej ambicja podsycona alkoholem i dość kpiące spojrzenie Bartka nie
pozwalały jej na to.
- Tak
od razu? Po jednej partii? – teraz ona ostrożnie prowadziła temat, starając się
jednocześnie trzymać fason.
- Nie
no, to by było za proste – teraz Piotr rozpędził się czując jak jest blisko
doprowadzenia do niezwykłego wręcz wydarzenia – Jedna partia i jeden ciuszek
leci w dół. Możemy od razy ustalić, ile partii gramy, albo do ilu wygranych,
albo zagrać raz a potem decydować czy więcej – zerknał na Bartka szukajac
pomocy w stłamszeniu nauczycielki i nie dopuszczeniu jej do głosu.
-
Właśnie tak, pani profesor – podchwycił skwapliwie – Jesteśmy oboje ubrani,
więc mamy co zrzucać…
-
Oczywiście, czekamy na to – ostrożnie odparł Piotr – Ma pani prawo odpuścić i
zrezygnować.
-
Niczego nie odpuszczam – zaperzyła się Kamila.
-
Świetnie, zatem gramy – szybko wskoczył jej w słowo Bartek i kontynuował –
Gramy do konkretnej liczby wygranych pojedynków, czy po prostu raz a potem się
zobaczy? – zaschło mu w gardle na samą myśl o pojedynku i przestał mówić.
- No
to bierzcie kije w dłonie – zakomendrował Piotr, chyba słusznie rozumując, że
im mniej czasu daje nauczycielce na odpowiedź, tym większe są ich szanse na ten
rozbierany pojedynek.
Kamila
faktycznie nie wiedziała co powiedzieć, zastanawiając się w co dała się
wplątać. Wzięła w dłoń szklankę i wypiła gładko resztę drinka. Przez salę
przeszedł szmer niedowierzania, zaskoczenia i podniecenia. Piotr nie wierzył,
że udało mu się doprowadzić do takiego finału rozmowy. Bartek nagle pojął, że
za chwilę będzie mógł chociaż w jakiejś cześci rozebrać piękną nauczycielkę.
- To
jakie są zasady? – zapytał już konkretniej Piotr, gdy stało się jasne, że
szansa na rezygnację nauczycielki jest iluzoryczna.
-
Gramy do pięciu zwycięstw? – Ni to stwierdził, ni zapytał czujący się coraz
pewniej Bartek.
- Nie
przesadzaj kolego – zachowała resztki rozumu Kamila. – Najpierw jedna partyjka,
potem możemy przedłużyć do dwóch wygranych.
- Nie
widzę problemu – kurtuazyjnie stwierdził Bartek, choć w środku wszystko się
gotowało – Pani decyduje – dodał, rozumiejąc, że tak sformułowana umowa daje mu
niesamowite pole manewru.
Napięcie
w sali podskoczyło o kilka stopni. Jeżeli ktoś jeszcze siedział gdzieś dalej,
zajmując się czym innym, to natychmiast to rzucał i próbował znaleźć miejsce
wokół stołu. Na szczęścia sala była przestronna i na oczach około
pięćdziesięciu osób Kamila zmierzyła kijem i uderzyła jako pierwsza.
Obaj
uczestnicy byli zdenerwowani stawką gry. Kamila wiedziała, że dała się
podpuścić, no i za nic nie chciała się rozbierać przed dwoma klasami, Bartek
czuł jak wielkie wyzwanie stoi przed nim i jednocześnie jaka otworzyła się
wielka szansa na wykonanie zadania. Tylko niczego nie spieprzyć…
Właśnie
dlatego przegrał pierwszą partię. Poświęcił ją na uspokojenie nerwów, ocenę
umiejętności przeciwnika i planową porażkę. Po to, aby wychowawczyni uznała, że
spokojnie można podnieść granicę rywalizacji do przynajmniej dwóch zwycięstw.
Chłopacy
zdawali sobie sprawę, że nie mogą tak bezczelnie traktować nauczycielki jak
przedmiotu do rozbierania, bo w przeciwnym przypadku wzięłaby nogi za pas.
Dlatego po wbiciu czarnej bili przez nią, z triumfem w głosie zaczęli domagać
się ściągnięcia jakiejś części garderoby od Bartka.
-
Spokojnie, spokojnie – uciszył ich dłonią i głosem gracz. – Przegrałem a o tym
co zdejmę, zadecyduje rywal. Czyli pani profesor. Takie są warunki? – spojrzał
czujnie na uśmiechniętą nauczycielkę, licząc na to, że się zgodzi, co dałoby mu
podstawy do takiego samego postępowania w rewanżu.
-
Zdejmuj co chcesz, nie będę taka – Kamila niestety tylko wzruszyla ramionami.
- No
dobrze – zgodził się trochę rozczarowany Bartek. – Tylko jedna rzecz, ja mam na
sobie trzy części garderoby, plus buty. Pani pewnie cztery – podkreślił,
podnosząc nieco ton głosu. – plus szpilki. Jak to rozwiążemy?
- Wobec
tego, proponuję, by buty Bartka liczyły się do garderoby a szpilki pani
profesor nie – szybko wkroczył do akcji Piotr jako samozwańczy sędzia. – Będzie
równo, tu cztery i tam cztery. Zgadza się? – spojrzał na bilardzistów i nie
widząc oznak protestu uznał tę decyzję za zobowiązującą.
-
Wobec tego ściagam koszulkę – zdecydował przegrany – I jednocześnie liczę, że
podnosimy granicę wyniku, do dwóch wygranych meczów – spojrzał na
wychowawczynię.
- Tak,
może ściągnę z ciebie coś więcej – odparła z lekkim sarkazmem zadowolona
Kamila, nie zdając sobie sprawy, że kręci na siebie bata.
Bartek
honorowo zdjał z siebie koszulkę i wypiął dumnie nagą pierś do przodu wydając z
siebie głośny, małpi odgłos. Część uczniów zaśmiała się, część dziewczyn
pisnęła, po czym przystąpili do drugiej rozgrywki.
W
niej, chłopak skupił się trochę bardziej i w pewnym momencie wydawało się, ze
wygra. On sam uznał jednak, że to za wcześnie, zepsuł więc kilka strzałów i
pozwolił odnieść zwycięstwo nauczycielce. Zresztą swoim ostatnim strzałem z
trudnej pozycji, Kamila pokazała, że nie jest taka słaba i uśmiechnęła się z satysfakcją
widząc kolejną wygraną i słysząc wrzask publiczności. Z triumfem w oczach
spojrzała na przeciwnika.
- Co
teraz zdejmiesz? – zapytała lekko złośliwie.
- No
właśnie się zastanawiam… - westchnął lekko markotnie i nie udawał, bo
faktycznie miał problem. – Na spodenki trochę za wcześnie a nie chcę chodzić po
sali na boso. Ale rozumiem, że podnosimy poprzeczkę do trzech zwycięstw?
- Ja
cię do tego nie zmuszam – podniosła ręce w obronnym geście – Chcesz się
rozbierać dalej, twoja wola – alkohol stępił nieco jej zmysły, więc próbowała
mu dokuczać, rewanżując się za dotychczasową dziewięciomiesięczną mordęgę w
szkole.
-
Czyli gramy do trzech wygranych – ustalił szybko Piotr. Bartek to właśnie
chciał usłyszeć.
-
Dobra, w dół lecą spodenki – obwieścił donośnie i zrealizował obietnicę przy
nie mniej głośnym buczeniu sali. Wiedział co robi, jego długie bokserki
zakrywały sporą cześć ud i czuł się w nich bardzo swobodnie. Poza tym
świadomość bycia rozbieranym, przez szkolną piękność? Super, tyle, że teraz
żarty się skończyły i czas wziąć rewanż. Wiedział to Piotr, wyczuli inni
chłopacy, jak Tomek, Konrad, Przemek, Błażej, Łukasz i kilku innych. Teraz miał
się zacząć prawdziwy mecz.
Bartek
przystąpił bardzo skupiony, więdząc o co toczy się stawka. Kamila jakby dopiero
teraz sobie uzmysłowiła, że zapędziła się trochę za daleko. Ale co tam… Wygrała
dwa razy, wygra i trzeci, jeśli nie w tej, to w następnej partii. Nie chciała
niczego zdejmować, ale jeśli los sprawi, że przegra jedną rozgrywkę, to
ostatecznie koszulkę może poświęcić.
Bartek
od początku zdobył przewagę i gra toczyła się pod jego dyktando. Gdy wbijał
czarną bilę, Kamila miała na stole jeszcze dwie swoje. Ostatni strzał Bartka
spotkał się z dużym aplauzem tłumu uczniów. Napięcie wzrosło, niektórzy szerzej
otworzyli oczy. Wprawdzie widzieli już swoją panią profesor w bardziej skąpym
stroju, choćby dziś na plaży, ale teraz będzie inaczej. Teraz zdejmie koszulkę,
specjalnie dla nich. Taki mały striptiz dla klasy. To było podniecajace.
- Pani
profesor – chrząknał z radosnym uśmiechem Bartek. – Wypadałoby, by ściagneła
pani koszulkę – jego wypowiedź spotkała się z oklaskami chłopaków.
Kamila
czuła jak się czerwieni. Świadomość porażki, jak i hałas w klubie nie wpłynęły
na nią zbyt dobrze. Zewsząd otaczały ją twarze rozpalonych chłopaków
oczekujących striptizu. Alkohol szumiał jej w głowie. No nic, trzeba trzymac
fason. Nie będzie bawić się w dialog z Bartkiem.
-
Skoro wypada… - mruknęła ni to do siebie, ni do uczniów, z których w tym
tumulcie i tak mało kto usłyszał słowa nauczycielki. Postanowiła twardo
zmierzyć się z wyzwaniem i nie przedłużać tej chwili. Odstawiła kij na bok,
chwyciła koszulkę, uniosła ją w górę, odwracając się do zwycięzcy plecami i
zdjęła przez głowę. Rzuciła ja niby luzacko na krzesełko przy barze i stanęła
niby wyluzowana usiłując twardo spojrzeć w oczy bilardowemu rywalowi. Ten
wyczytał ze spojrzenia pewną zaciętość. Zaśmiał się w duchu z satysfakcją.
-
Uuuu… - Rozległ się odgłos męskiej części obu klas, gdy ich oczom ukazała się
nauczycielka w czarnym staniku. Chłopacy mogli podziwiać jej idealny, nieźle
opalony brzuch, bez tłuszczu, ale też nie mający nic wspólnego z anoreksją. Ale
mało kto patrzył na tę część ciała. Niemalze wszyscy zerkali wyżej, próbując
przeniknąć wzrokiem przez czarny materiał biustonosza.
-
Spokoj chłopaki, trochę kultury – zareagował Piotr, bojac się, że speszona pani
profesor zrejteruje z sali. – Gramy dalej.
Faktycznie
speszona Kamila straciła cały rezon, który trzymała po dwóch zwycięskich
pojedynkach. Teraz dotarło do niej z całą mocą, że Bartek jest w stanie wygrać
dwa razy i zmusić ją do zrzucenia spódniczki, co już byłoby mocno upokarzające,
ale także i stanika a to byłaby prawdziwa tragedia, na którą nie mogła
pozwolić. Miała paradować z nagim biustem przed swoimi własnymi uczniami? Nie,
to jakiś absurd…
Bach!
Zanim otrząsnęła się z nieprzyjemnych wizji poszła bila uderzona przez Bartka,
potem druga i trzecia. Kamila z coraz większa paniką obserwowała jak chłopak
przy coraz większym aplauzie publiczności wbija do łuz jedną bilę za drugą. To
była demolka, zanim opanowała drżenie ciała i wbiła swoją pierwszą bilę, rywal
nie miał już na stole żadnej swojej. Wbicie czarnej było tylko kwestią czasu.
Dokonał tego, gdy Kamila męczyła się z czwartą. Jego zwycięstwo zostało
przyjęte już nie ze zwykłym aplauzem a wręcz okrzykiem radości jaki towarzyszy
strzelonej bramce na stadionie piłkarskim. Kamila czuła jak serce podchodzi jej
do gardła. Starała się uniknąć spojrzenia w oczy triumfującego oponenta. Poszukała
wzrokiem stojącego z boku męża, jakby szukając u niego ratunku. Nic z tego,
drań jak zwykle dobrze się bawił, uśmiechając się lekko. Westchneła i
skierowała wzrok na Piotra.
- Może
zatem tym razem zdejmę coś lżejszego, na przykład szpilki? – zapytała, kiwając
lekko głową i przygryzając seksownie wargę, by wpłynąć w ten sposób na arbitra.
- Pani
profesor, ustaliliśmy już, że pani obuwie nie liczy się do stroju, gdyż ma pani
więcej jego części niż Bartek – wyrecytował bezbłędnie i dyplomatycznie,
uprzejmym tonem.
- Ale
to trochę nie po dżentelmeńsku rozbierać swoją nauczycielkę, prawda? –
spróbowała jeszcze raz, dość cichym głosem, aby nikt z uczniów nie słyszał tego
poniżania się będącego w pewnym sensie błaganiem o litość, ale jednocześnie
siląc się na pewną siebie.
- Pani
profesor, reguły ustaliła pani sama, wspólnie z Bartkiem. Byłoby nieładnie z
naszej strony, gdybyśmy usiłowali je zmienić – odparł tak samo uprzejmie, jak
poprzednio. – Chyba, że rywal się zgodzi.
Nie
zgodzi się, wiedziała o tym dobrze. Nie miała ochoty o nic prosić tego bufona.
Ze złością odwróciła się. Nie było sensu zwlekać, to tylko dawało jeszcze
większą radość Bartkowi i jego kolegom. A pozostałych uczniów jeszcze bardziej
nakręcało.
Znów
odstawiła kij. Cała sala, widząc ten gest zamarła w nabożnym oczekiwaniu. Niektórym
zaschło w gardle. W powietrzu czuć było niesamowitą atmosferę seksu i
pożądania.
Napięcie
Łukasza nie odstawało od reszty. Tyle, że z powodu rodzącej się zazdrości nie
był tak do konca przekonany, czy chce zobaczyć nauczycielkę rozbierającą się na
oczach dwóch klas. Chciał, żeby wychowawczyni była tylko jego. Wciąż jednak
pocieszał się tym, że raptem niecałą dobę wcześniej, zobaczył coś więcej.
Chociaż, ża kilkanaście minut, to może się zmienić.
Kamila
wyprostowała się dumnie. Nie, nie da się upokorzyć. Nie będzie sprawiała
wrażenia dziewczyny przegranej. Przegrała, trudno. Czekanie dawało im tylko
większą satysfakcję. Chwyciła brzegi spódniczki i patrząc śmiało swoim ognistym
wzrokiem w twarz Bartka, zdjęła ją, wypinając swoje pośladki w jedyną nieobstawioną
przez publicznosć stronę sali. W środku bulgotało w niej, ale na zewnątrz nie
dała po osobie tego poznać. Pocieszała się, ze to nic strasznego, widzieli już
ją przecież na plaży w równie skąpym stroju. Całe szczęście, że miała na sobie
normalne czarne majtki a nie żadne stringi. Spuściła wzrok, nachylając się do
podłogi, podniosła spódniczkę, rzucając ją na krzesło i oto stanęła przed
swoimi dwiema klasami w samej bieliźnie. Poczuła jak ogarnia ją zawstydzenie a
jednocześnie po jej ciele płynie fala rozkosznego ciepła. Zadrżała lekko pod
wpływem sprzecznych emocji.
A
większości obserwatorów zaschło w gardle. Mieli przed sobą nauczycielkę w samej
bieliźnie. Wysoka, dość szczupła, ładnie opalona, w samych majtkach i staniku,
dodatkowo na wysokim obcasie prezentowała się jak top modelka. Mało tego, zaraz
będzie chodzić wokół stołu i wypinać się w niezwykle seksownych pozach.
Nie
mogli doczekać się decydującej rozgrywki. A ta zaczęła się szybciej, niż
zdążyli o tym pomyśleć. I tak oto przez kilka minut mogli popatrzeć sobie na
krążącą wokół stołu bilardowego nauczycielkę w samej bieliźnie. A potem… Serca
biły im mocniej na samą myśl o tym, że Bartek mógłby wygrać trzecią partię.
Atmosfera
była niesamowita. Emocje sparaliżowały oboje graczy. Skrępowana swoim strojem
Kamila starała się nie wypinać za bardzo. Bartek wyraźnie stracił rezon
znajdując się blisko nauczycielki, której strój, jak i obezwładniający zapach
dekoncentrowały go zbyt mocno. Przegrywał z samym sobą, rzucając obłędne
spojrzenia na znajdującą się czasem metr od niego polonistkę. Zepsuł niejedną
prostą bilę. Pojedynek przedłużał się. Rozgrzana publiczność dopingowała
obojga, ale częściej chłopaka. Jednocześnie ku jej radości, partia przedłużała
się, dzięki czemu mogli długo kontemplować urodę nauczycielki, przechodzącą
obok niej, w niezbyt dalekiej odległości. Momentami mieli jej tyłeczek na
wyciągnięcie ręki. Ale w końcu na stole została tylko czarna bila. Napięcie
sięgnęło zenitu. Raz za razem Bartek i Kamila niemiłosiernie pudłowali. Aż do
momentu, gdy Bartek przyłożył się do zadania, wykonał go a bila zniknęła w
łuzie, przy ryku wydobywającym się z ust gracza.
Wtórowała
mu zresztą praktycznie cała sala. Jedni krzyczeli, innym głos zamarł w ustach,
niektórzy łapali się za głowę myśląc co zaraz zobaczą.
Kamila
przymkneła oczy i otwarła je z powrotem. Starała się trzymać fason, choć nie
było jej do śmiechu. Poczekała chwilę, aż uczniowie się uciszą. Spojrzenia
Bartka i Piotra mówiły wszystko. Nie czekając na wyrok, uprzedziła ich słowa.
-
Przegrałam, zrobię to co trzeba – powiedziała łagodnie i jednocześnie
stanowczo. – Ale najpierw przejdźcie wszyscy na jedną strone, tam pod okno.
Mir
wychowawczyni zadziałał. Niecierpliwiąca się publiczność posłusznie zajęła
jedną stronę sali. Kamila odczekała chwilę.
-
Miało być zdjęcie jednej częsci ubrania, więc zdejmę – powiedziała donośnym
tonem. – Ale gdy zdejmę, to wszyscy grzecznie wyjdziecie. Jest już późno i
wszyscy powinniście być w łóżkach.
Część
zachichotała nerwowo, ale nikt nie zaprotestował. Niecierpliwość zwyciężyła.
Zapanowała względna cisza. Wszyscy w napięciu oczekiwali spełnienia obietnicy.
Miała
pecha. Po raz drugi obnaży się przed swoimi podopiecznymi. No, wczoraj, to był
pewnie tylko jeden, ale za to widział jej atrybuty w całej krasie. Chciała
zakończyć to jak najszybciej. Odwróciła się tyłem do obu klas, czujac się
niezręcznie, bo wiedziała, że wszyscy teraz filtrują jej opięte czarną bielizną
pośladki. Więc szybko odwróciła ich uwagę, sięgając dłonią do zapięcia na
plecach.
W sali
zrobiło się cicho jak makiem zasiał. Wszyscy jak oczarowani wpatrywali się w
smukłą figurę swojej nauczycielki i jej dłonie, które rozpinały stanik.
Czynność ta trwała raptem dwie sekundy, ale im wydawała się wiecznością. W
koncu zobaczyli jednak nagie plecy swojej pani od polskiego. Ktoś zachichotał
nerwowo zdając sobie sprawę z niedorzeczności sytuacji, ale nikt nie zwrócił na
to uwagi. Patrzyli jak stanik frunie na podłogę. Patrzyli jak nauczycielka
przesuwa swoje dłonie w przód zakrywając nimi biust. „Odwróc się i zdejmij
ręce!”, krzykneła w myślach meska połowa znajdująca się w budynku. Ale Kamila
twardo trzymała się swoich postanowień. Nie mineło kilka sekund, które z kolei
jej wydały się godzinami i odwróciła głowę przez ramię.
-
Dobrze drodzy państwo, koniec imprezy, proszę o opuszczenie pomieszczenia –
wiele wysiłku kosztowało ją by zachować rzeczowy i donośny ton polecenia.
Ale
publiczność opornie podeszła do wykonania tego nakazu. Wyszło tylko kilkanaście
dziewczyn i co kilku bardziej nieśmiałych chłopaków. Reszcie się nie spieszyło.
Kamila musiała powtórzyć swoje wezwanie, by do wychodzących dołączyli
pozostali. Ale dopiero trzecie polecenie w wykonaniu właściciela sali
poskutkowało. I tak zresztą musiało upłynąć dobrych kilka minut, by
pomieszczenia opustoszało, drzwi się zamkneły, światła przygasły a właściciel
się ulotnił. Na miejscu pozostała tylko wciąż zakrywająca się dłońmi Kamila i
Daniel.
- No,
kochanie, śmiało, możesz sobie bić brawo – Daniel zwrócił się do żony ze zwykłą
sobie ironią.
-
Czemu ty nie bijesz? Przecież bardzo ci się podobało – odparła, szukając
wzrokiem w skąpym świetle stanika.
-
Dobrze mnie znasz, owszem podobało mi się, choc brakło happy endu.
- A
jaki konkretnie happy end chciałeś wyreżyserować? – zapytała, rozglądając się
niepewnie wokół – Gdzie ten barman?
-
Dostał wiadomość, by się zmyć i nie przeszkadzać w kreceniu pornosa – wzruszył
bezceremonialnie ramionami mąż.
- Nie
będzie zadnego pornosa, ubieram się – stwierdziła, siląc się na stanowczość
Kamila.
- Nie
przesadzaj, przecież gra wstępna już za nami, możemy przystąpić do akcji
właściwej – odparł podchodząc do niej i odrywajac siłą jej dłonie od piersi.
-
Przestań a jeśli on tu jest i patrzy?
- To
będzie miał co opowiadać jutro – Daniel chwycił ją za pośladki, podniósł i
posadził na stole bilardowym. Jednocześnie pchnal ją mocno do tyłu, tak, że
rozpłaszczyła się na stole, opierając się łokciami o sukno, niezdolna do
stawienia fizycznej obrony.
-
Przestań, wróćmy do domu – zaoponowała jedynie słownie.
- Nie
dam rady – pokręcil głową – Mam ochotę wyruchać cię bardziej, niż twoi uczniowie
– to mówiąc, złapał za jej majtki i błyskawicznie zsunął je z ciała żony –
Szkoda, że tego nie zobaczą.
- Aach
– jęknęła, podniecona nową sytuacją. Zawsze lubiła kochać się inaczej niż
zwykle. Seks na stole zdarzał im się często. Ale seks na stole bilardowym w
obcym pomieszczeniu, to była nowość.
Zdążyła
jeszcze poczuć jak Daniel palcem sprawdza stan wilgotności jej cipeczki.
Sprawdzian wypadł pozytywnie, bo mąż gwałtownie przysunął jej uda do siebie.
Kamila nie była w stanie utrzymać swoich stóp na stole, prawa obsuneła się w
dół, tylko lewa pozostała na swoim miejscu. Jej uda były rozłożone szeroko
eksponując jej narządy płciowe tak, że bardziej się nie dało. W tej, jak sama
lubiła to określać, dziwkarskiej pozycji Daniel, tylko kilka pierwszych ruchów
wykonał w spokojniejszym, rozgrzewkowym tempie a po nich posuwał ją ostro,
właśnie tak jak to lubiła. Zdała się całkowicie na jego dominację, wiedząc, że
jest w tym niezawodny. Zamknęła oczy zdając się na realne doznania dostarczane
jej przez męża i fantazje tworzone w wyobraźni. Po dwudziestu czterech
godzinach znów poczuła na sobie wyimaginowany wzrok „Urugwaja”. Zacisnęła
dłonie, rozchyliła usta i przy akompaniamencie wydobywających się z nich
niekontrolowanych dżwięków ekspresem pomknęła ku kosmicznej ekstazie.














Coraz niższe loty opowiadań.
OdpowiedzUsuń