KAMILA
NAUCZYCIELKA V. GWAŁTOWNA IMPREZA.
- Znów
jesteś wczorajszy – krytycznie spojrzał na Łukasza Przemek. – Co tam jeszcze
robiłeś u Kamili?
- Nic,
gadałem z Danielem – zmitygował go kolega.
- A
Kamila nie przyszła?
- Nie
– skłamał Łukasz. O tym co przeżył, większość chłopaków rozpowiedziałaby
wszystkim możliwym kolegom. Ale on był inny i zupełnie inaczej traktował swoją
wychowawczynię. Nie jako przedmiot seksualny, tylko jako coś dużo
piękniejszego.
Czwarty
dzień wycieczki. I ostatni. Jutro wracali do domów. Jeszcze kilka godzin
możliwości, by skorzystać z fajnej pogody, popływać w jeziorze, poopalać się na
plaży, popatrzeć na swoje klasowe koleżanki w strojach kąpielowych.
- Nie
mogliśmy cię znaleźć wczoraj, więc poszliśmy sami pod jej domek – poinformował
do Przemek.
- Ni o
co? – nadstawił uszu. Wiedział dobrze, co konkretnie mieli na myśli.
- No i
nic. Nic ponadto, czego nie widzieliśmy za pierwszym razem.
A nawet dużo mniej
– wyżalił się rozczarowany kolega. Łukasz odetchnął z lekką ulgą. Nauczycielka
wciąż była „jego”. Tylko on widział ją niemal kompletnie nago i to mu
odpowiadało.
O tej
właśnie godzinie sala zaczęła zapełniać się w błyskawicznym tempie. Z uwagi na
wysoką temperaturę, zarówno chłopcy jak i dziewczęta ubrali się dość luźno.
Uczniowie przyszli na ogół w krótkich spodenkach sięgających kolan, uczennice
poszły ich śladem, tyle, że ich spodenki były dużo krótsze. Cześć miała na
sobie krótkie spódniczki, reszta sukienki. Tylko pojedyncze osoby obu płci
przybyły w spodniach.
Pojawiła
się oczywiście pani Beata. Ubrana w obcisłe jeansy i białą koszulkę w niezwykle
kuszący sposób podkreślającą jej duży biust wywołała pewne poruszenie wśród
młodzieży. Kilkanaście minut później zawitała także druga nauczycielka a jej
wejście znów zaparło dech w piersiach uczniów. Ubrana w czarną sukienkę, bez
ramiączek, kończącą się kilkanaście centymetrów nad kolanami, z założonymi
czarnymi pończochami i włosami związanymi wysoko w koński ogon po raz kolejny
już na samym wejściu zwróciła uwagę całej sali a przynajmniej jej męskiej
części. Wraz z mężem usiadła przy najmniejszym czteroosobowym stoliku
przeznaczonym dla wychowawców.
- No
to i my ruszamy do boju – klasnął w dłonie drugi Piotr, czyli mąż pani Beaty.
Dość szybko zaczął wlewać w siebie mililitry alkoholu w postaci piwa, więc i
szybciej niż reszta towarzystwa wpadł w imprezowy nastrój.
Kamila
została sama z Danielem. Usiłowała wyluzować się trochę, jednak pierwszy wypity
drink niespecjalnie jej w tym pomógł. Informacje, które przekazał jej kilka
godzin wcześniej mąż, lekko ją zaszokowały i wytrąciły z równowagi. „Urugwaj”
był tutaj, wczoraj – to właśnie przekazał jej Daniel.
-
Powiedz raz jeszcze na co mu pozwoliłeś? – zwróciła się do męża.
-
Chłopakowi? Mówiłem przecież, zdjął ci spodnie, popieścił trochę twoje nogi,
popatrzył…
- Co
widział?

- Drań
jesteś – mruknęła, choć bardziej z zasady niż z faktycznego stanu rzeczy. Mimo
upływu lat, Daniel potrafił odkrywać coraz to kolejne perwersje, które
wprowadzały ją w świat magicznych doznań i kochała go za to bezgranicznie.
Świadomość, że wczoraj jeden z jej uczniów pieścił niektóre części jej ciała,
widział ją niemal kompletnie nago i był świadkiem jak przeżywa odlotowy orgazm
doprowadzała ją do wrzenia. Tak pozytywnego jak i negatywnego. To pierwsze
spowodowane było perwersją, uległością, pewnym poniżeniem. To drugie wynikało z
faktu, że miała do czynienia z własnym uczniem. Gdyby jeszcze wiedziała, który
to…
Ale
nie wiedziała. I ta niewiedza wytrącała ją z równowagi a jednocześnie
przyprawiała o niezwykle przyjemne dreszcze na ciele. Była niemalże niewolnicą
swojego ucznia, mającego wstęp w jej niezwykle intymne sfery życia. To ją
krępowało i tak samo podniecało.
- I
oczywiście nie powiesz mi, kto to był?
- A…
Dowiesz się w swoim czasie. Na pewno kiedyś podczas jakiejś klasówki, gdy nie
będzie znał odpowiedzi na pytanie, napisze, że dał ci tyle radości, iż powinnaś
mu dać piątkę bez gadania – Daniel cieszył się jak dziecko.
- I
może zażąda jeszcze dodatkowych ulg w postaci poklepania po tyłku, przy okazji
każdej kartkówki? – spojrzała pobłażliwie, kompletnie rozbrojona pomysłami
męża.
- Może
wystąpi z petycją, byś w ramach odstresowywania rozładowała jego silne napięcie
metodą usta - prącie.
- A
wczoraj nie zrobił sobie dobrze? – zapytała, chcąc dowiedzieć się czegoś więcej.
-
Proponowałem, ale nie skorzystał. Może się wstydził. Żałujesz? – znów się
uśmiechnął.
- Ty
nie żałujesz. Musiałbyś potem migiem posprzątać – starała się odciąć.
- Ale
wtedy dowiedziałabym się, że coś jest nie tak – zaoponowała Kamila starając się
pociągnąć ten w pewien perwersyjny sposób rozkoszny temat.
-
Byłaś związana. I tak zresztą uznałabyś, że to jedna z moich magicznych
sztuczek – Daniel droczył się z żoną po swojemu.
-
Jesteś magikiem – przyznała słodko uśmiechnięta żona. – I uwierzyłabym nawet w
to, że wzniosłeś wczoraj modły do złych duchów, aby sprowadziły jakiś urok na
Beatę. Ale o posiadanie dwóch penisów bym cię, kochanie moje nie podejrzewała.
- Ale
ja podejrzewam, że chciałabyś poczuć drugiego penisa. W sobie, na sobie, obok…
- odciął się patrząc z typowym dla siebie błyskiem w oku.
- Nie
– odparła siląc się na stanowczość, ale ta myśl natychmiast w niej
zakiełkowała. Nigdy nie była z dwoma facetami naraz. Na początku znajomości
Daniel zaaranżował różnego rodzaju zabawy z młodymi chłopakami, kolegami z
drużyny piłkarskiej. Ale nigdy nie doszło do sytuacji z dwoma równocześnie w
jej ciele. Zresztą to było dawno i od tego czasu nikt inny nie wkroczył w ich
intymny świat. Aż do tego momentu, gdy pojawił się „Urugwaj”.

- Ejże,
nie robisz sobie ze mnie żartów? – spojrzał podejrzliwie, nieco rozbawiony
Daniel.
-No,
gdzież… Ona jest bardzo nieśmiała i chciałaby… O ile oczywiście pani profesor
pozwoli – zwróciła głowę w kierunku Kamili.
-
Idźcie – skinęła głową natychmiast.
Spokojnie
dopiła drugiego drinka, czując jak robi się jej coraz cieplej. Rzuciła okiem na
parkiet obserwując hasającego po nim Daniela z wysoką Dominiką. Kochała go
niesamowicie za to wszystko, jaki dla niej był w łóżku i poza nim. Zastanawiała
się, czy byłaby w stanie zrobić dla niego to samo, co on dla niej? Czyli
pozwolić zbliżyć się do niego jakiejś fajnej dziewczynie. No, choćby tej
Dominice, która wpatrywała się w niego nieśmiało, ale z uwagą, rozchylając
lekko usta. Widziała jej skrępowanie, ale i oczy śledzące każdy ruch
współpartnera. Znała ten język, wiedziała, że jej mąż wpadł w oko uczennicy.
Zawahała
się. Kiedyś przy niej, Daniel przeleciał swoją starą koleżankę ze szkoły,
piękną Wiktorię. To był jeden, jedyny raz, zresztą Wiktoria zabawiła się wtedy
także z nią samą. Czuła wtedy olbrzymią zazdrość, ale także równie wysokie
podniecenie. Imponowało jej strasznie, gdy widziała, jak ta błyskotliwa,
wojownicza, nieustępliwa i pewna siebie indywidualistka jęczy pod ruchami jej
chłopaka. Ale nie, dzisiaj nie dopuściłaby policjantki do takiej sytuacji. Ale
na przykład Dominika? Wysoka blondynka, wyższa nawet od Kamili, miała pewnie ze
180 cm. Biust nieszczególnie imponujący, ale za to nogi… Długie do samej ziemi,
ładnie opalone na kolor jasno czerwony. Ładne uda, odsłaniane teraz dzięki
krótkiej spódniczce. Blond włosy, falami opadające na kark i ramiona. I przyciągająca
wzrok, sympatyczna, choć nieco smutna twarz, rozjaśniona z rzadka uśmiechem i
błyszczącymi czarnymi oczyma. Tak jak teraz. W ciągu tych kilku tańców,
uśmiechała się pewnie dłużej niż przez cały rok szkolny.

- Kamilo,
nie siedź tu tak, dawaj na parkiet – to był mąż Beaty. – Chłopaki odbili mi
żonę, muszę teraz zająć się tobą.
Dziewczynie
średnio uśmiechały się tany ze starszym od niej o dekadę, wyraźnie lecącym na
nią mężem koleżanki, ale nie umiała odmówić. Wstała. Czując lekkie szumy w
głowie, obciągnęła nieco swoją sukienkę i dała się porwać w taniec starszemu z
Piotrów.
Męska
część grona uczniowskiego ożywiła się widząc swoją pięknie wyglądającą
nauczycielkę w akcji. Szczególnie ci, którzy nie dali się wciągnąć na parkiet
mogli poobserwować ją w spokoju.
-
Seksowne ma te pończoszki – mruknął Błażej. – Ciekawe gdzie się kończą.
- Ktoś
by musiał podciągnąć tą sukienkę, to byśmy się dowiedzieli – skwitował Przemek.
– Ale odważnych pewnie braknie.
- Zbyt
obcisła jest niestety – stwierdził inny z ich kolegów, Sławek – Gdyby miała coś
luźniejszego, to może zaświeciłaby nam majtkami przed oczami.
- To
pewnie takie dziwkarskie pończochy, z koronką. Kocham takie – oznajmił szczerze
do bólu Przemek z wyraźnym podekscytowaniem w głosie.
- Pół
życia oddałbym, by zobaczyć ją bez tej sukienki, w tych dziwkarskich
pończochach – rzekł silnym tonem Bartek, który pojawił się tuż obok nich – Albo
zapłaciłbym niemałą kasę temu, kto podciągnie tą sukienkę. Ktoś spróbuje? –
rozejrzał się wkoło.
- Nie
taka długa, widać kawałek uda…
- Ale
ciężko się podnosi, gdyby była luźniejsza, to może, niepostrzeżenie, w szalonym
tańcu… A tak, lipa.
-
Gadanie – prychnął Bartek, któremu krew w żyłach krążyła coraz szybciej i
pozbawiała zdolności logicznego rozumowania. Ton jego głosu zdradzał, że w tych
żyłach, płynie już niemała część alkoholu. A to dopiero początek imprezy.
- No
to spróbuj twardzielu – mruknął Błażej.
- Nie
odzywaj się tak – ostrzegł go nabuzowany Bartek. – Już ja z nią potańczę.
Widziałem, że coś tam już sobie wypiła. Będzie łatwiejsza.
- Jak
to zrobisz, to my ci zapłacimy – skomentował na wpół ironicznie Sławek.
-
Wypchajcie się ze swoją kasą. Zrobię to tak, czy siak – Bartek poczuł, że
wjechano mu na ambicję. A nie zwykł pozwalać sobie na ośmieszanie.
- Będą
z nim kłopoty dzisiaj – stwierdził Przemek, gdy Bartek odszedł. – Czuję, że
nawywija ostro.
- Co
się nim przejmujesz? – wzruszył ramionami Błażej. – Jego życie, jego problemy.
-
Wkurza mnie, myśli, że jak ma kasę od starego, to jest wielki.
- Tak
go wychowali – skwitował milczący dotąd Łukasz. – Nie ma się co przejmować
idiotą.
-
Właśnie, zajmijmy się tym, kto pierwszy podejdzie do Kamili – zmienił temat
Przemek na którego nauczycielka i jej strój działały nad wyraz podniecająco.
- Na
razie wygląda na to, że ten napaleniec od Beaty jej nie wypuści – tonował jego
emocje Błażej.
- No
to poczekamy. A tymczasem otwórzmy kolejne browarki.

Posiedziała
trochę przy stoliku sącząc drinka. Daniela nie było, czasem przemknął gdzieś w
oddali, bawiąc się z Dominiką. Nie robiła z tego tragedii, ufała mu i była
pewna, że nie wykręci żadnego głupiego numeru. W międzyczasie przysiadły się do
niej dwie uczennice, z którymi porozmawiała trochę. W końcu odeszły i jak na
zawołanie zmieniła się także muzyka. W miejsce popowych hitów pojawił się
mocny, hipnotyczny trans. Poczuła jak ta muzyka w połączeniu z alkoholem robi
swoje i wiedziała, że nie usiedzi w miejscu. Wstała i samotnie ruszyła na
parkiet.
Tylko
w pierwszych sekundach czuła się dość niezręcznie w otoczeniu swoich uczniów.
Potem przestało to mieć znaczenie. Całkowicie oddała się muzyce, zamknęła oczy
i dała się ponieść hipnotycznym dźwiękom.
-
Patrzcie na to – szepnął rozpalony Przemek. W sumie nie musiał nic mówić,
wszyscy patrzyli w to samo miejsce.
Mocno
przygaszone światło, alkohol i atmosfera zrobiły swoje. Kamila traciła kontakt
z rzeczywistością. Czuła jakby znajdowała sie tu sama. Tylko ona i muzyka. W
jej towarzystwie zapominała o otoczeniu. Tyle, że otoczenie nie zapominało o
niej, wręcz przeciwnie. Jej zgrabna sylwetka, kuszący strój, ruchy ciała,
rozpalały męskie zmysły. Na sali nagle zrobiło się gorąco. Nieświadoma tego, że
w jej pobliżu gwałtownie rośnie liczba męskiej części wycieczki, Kamila wpadała
w coraz głębszy trans, jej ręce błądziły po ciele, niczym dłonie ognistego
kochanka. W niektórych momentach, potrafiła chwycić brzegi sukienki, jakby
chciała przesunąć ją nieco w górę. Niestety, ku rozczarowaniu męskiej części
publiczności, tylko ci obdarzeni doskonałym wzrokiem jak i znający się nieco
lepiej na damskiej garderobie potrafili dostrzec w takich momentach na jej
nogach fragment ciemnego materiału na swój wyrafinowany sposób informujący, że
nauczycielka ma na sobie pończochy samonośne, albo „dziwkarskie”, jak to
określił Przemek. Tym, którzy doszli do takiego wniosku, robiło się naprawdę
gorąco.

Po tym
wyczerpującym tańcu, chyba wszyscy z ulgą przyjęli zmianę klimatu. Właściciel
pełniący rolę DJa zaproponował dużo wolniejsze klimaty. Piotr z klasy Beaty,
nie czekał ani chwili.
- Pani
profesor… Nie odmówi pani – zwrócił się uśmiechnięty do Kamili.
Wahała
się przed wchodzeniem w bliższy kontakt fizyczny z uczniami a coś jej
podpowiadało, że ci będą chcieli wykorzystać to na swój sposób. Ale Piotr
sprawiał wrażenie nieco innego, bardziej poważnego chłopaka. Więc nie odmówiła.
I
faktycznie, Piotr kontrolował się, trzymając ręce na talii, nie próbując
schodzić w bardziej intymne rejony ciała nauczycielki i tym samym przełamał jej
opory wobec innych kolegów. Po zakończonym tańcu szarmancko pocałował ją w dłoń
i zostawił pole do popisu całej reszcie.
Drugi
odważył się Sławek i sytuacja się powtórzyła. Wprawdzie w głowie kiełkowała mu
myśl rzucona podczas rozmowy z kolegami, ale ostatecznie nie odważył się na coś
takiego. Jednak wychowawczyni, to wychowawczyni a nie jakaś tam Kaśka z ławki
obok.
-
Dobra, raz kozie śmierć – machnął dłonią Przemek, dopił piwo do końca i ruszył
odważnie w stronę nauczycielki.
Tej
niespecjalnie podobał się zapach alkoholu wydobywający się z ust ucznia, ale z
uwagi na to, że nie byli w szkole, tylko na wycieczce, zrezygnowała z
jakichkolwiek uwag. Przemek w przeciwieństwie do poprzednich kolegów przycisnął
ją nieco mocniej do siebie, choć bez przesady. Kamila nie czuła się z tym zbyt
dobrze, ale nie oponowała. Bardziej niepokoił ją fakt, że dłonie ucznia,
zamiast wzorem poprzedników spokojnie spoczywać na jej talii, próbowały błądzić
po jej ciele, sięgając dolnej części sukienki. Po jakimś czasie zrozumiała, że
chłopak chciałby unieść nieco w górę tą część garderoby. Mimo krępującej
sytuacji, czyli kilkudziesięciu ludzi obok, raczej ją to rozbawiło i wprawiło w
dobry nastrój, aniżeli zdenerwowało. Sukienka była zbyt obcisła, musiałby użyć
większej siły. W tej sytuacji dyskrecja i delikatność były niewskazane. Jak
słusznie podejrzewała, nie było go stać na użycie tej siły, poddał się i po
zakończonej piosence, zaczerwieniony zniknął wśród tłumu imprezowiczów.
Z
bijącym sercem, na odwagę zebrał się w sobie Łukasz. Wykorzystał fakt, że
większość uczestników imprezy zajęła się swoimi sprawami i już mało kto zwracał
uwagę na piękną nauczycielkę. Ta przyjęła go ze zniewalającym uśmiechem, czując
rozbawienie faktem, że teraz każdy uczeń będzie chciał ją przytrzymać w swoich
dłoniach. To mogło się skończyć grubo po północy.
Łukasz
zachował pewien dystans. Nie odważył przykleić się do Kamili tak jak przed
chwilą Przemek. Nie musiał. Jej oszałamiający zapach obezwładniał go
doszczętnie. Ich spojrzenia czasem spotykały się a chłopak przypominał sobie
wciąż te niedawne intymne chwile i zastanawiał się, czy jego partnerka domyśla
się, że to właśnie on oglądał jej nagi biust przed trzema dniami a raptem
wczoraj posunął się jeszcze dalej. Czuł jak w spodniach robi mu się ciasno. Z
trudem wytrzymał do końca piosenki i śladem Piotra, całując panią profesor w
dłoń, czmychnął w głąb sali.
Dość
przyjemny nastrój uleciał, gdy do nauczycielki zbliżył się wyraźnie już
wstawiony Bartek. Z daleka było i widać i czuć, że jest mocno pod wpływem. Gdy
usiłował objąć wychowawczynię, ta zrobiła krok wstecz, zasłaniając się dłońmi.
- No
co jest? – bardziej wybełkotał, niż powiedział, z rozbrajającym zdziwieniem. –
Tamci mogli a ja nie?
-
Jesteś pijany – stwierdziła ostro Kamila. – Jak wytrzeźwiejesz to wróć.
- Eee
tam, robi pani problem – wzruszył ramionami starając się zachować równowagę. –
Czy to pierwszy raz?
- Nie
wiem który i nie interesuje mnie to. Tutaj pozwalam pić, ale z umiarem.
- Nie
bądź pani taka – stawał się coraz bardziej bezczelny, uśmiechając się lekko –
Ten jeden raz i będzie po wszystkim.
-
Dość, skończ już i nie rób scen, jestem twoją wychowawczynią – rzuciła
stanowczo nauczycielka, próbując przywołać ucznia do porządku. – Gdyby to było
u nas, skończyłbyś w biurze dyrektora, tutaj ci się upiecze, ale nie chcę cię
widzieć – ostatnie słowa rzuciła z nieskrywaną odrazą.
Zwróciła
się w innym kierunku, skąd nadeszło wybawienie w postaci jednego z uczniów
sąsiedniej klasy. Upokorzony Bartek stał przez chwilę i czuł jak wzbiera się w
nim agresja. Chciał powiedzieć coś ostrego, ale w ostatniej chwili się
powstrzymał. Dobra, jeszcze będzie okazja – pomyślał i odszedł w głąb parkietu.
Wprawdzie jego porażkę widziało niewiele osób, ale miał świadomość tego, że
złośliwie rozpowiedzą o tym kolegom i koleżankom. Jego duma nie pozwalała mu
znieść tej lekcji pokory.
Kamila
dość szybko wróciła do równowagi, za to Łukasz potrzebował dużo większej ilości
czasu, by podjąć decyzję, czy warto zagadać, czy nie. Może udałoby się wyrwać
nauczycielkę gdzieś na zewnątrz? To już ostatnie chwile wycieczki. Być może już
nigdy nie będzie miał okazji do popatrzenia na nauczycielkę w skąpej bieliźnie,
lub bez niej. Chciał wykorzystać te ostatnie, już w zasadzie nie godziny, lecz
minuty. Tylko co by tu zaproponować? Nie przychodziło mu do głowy nic
wybitnego. Może najlepiej, zwyczajnie się odezwać? Wyjął komórkę i zaczął
pisać.
„Dzień
dobry. Jak widać lubi pani ruch, więc może to fajna okazja do tego by popływać
po raz ostatni w jeziorku?” Z uwagą patrzył na reakcję nauczycielki. Ta
odczekała, aż skończy się piosenka i sięgnęła po telefon. Poczuł się
podekscytowany. Wiadomość podziałała na polonistkę tak, że postanowiła
zrezygnować z kolejnych tańców i wzięła się za odpisywanie. Z niecierpliwością
czekał na odpowiedź.
„A nie
lepiej zwyczajny spacer po ośrodku, w świetle lamp? Mógłbyś poopowiadać o tym
jak spędziłeś wczorajszy wieczór”.
Speszył
się i zaczerwienił lekko. W zakamuflowany sposób dała mu do zrozumienia, że wie
o wczorajszych wydarzeniach. A więc Daniel jej powiedział. Ale chyba nie
zdradził tego, kim jest? Speszenie szybko jednak ustąpiło miejsca podnieceniu.
Ona wie i nie robi żadnych wyrzutów! No to jest fajnie…
„Spacer
to też dobry pomysł, zwłaszcza, jeśli szedłbym jak Indianin po śladach gubionej
garderoby”, uśmiechnął się i wysłał wiadomość.
Kamila
sama z trudem skryła uśmiech. Z minuty na minutę robiło się jej coraz
przyjemniej. Już sama świadomość, że jest teraz wystawiona na jego widok,
podczas, gdy ona sama nie była w stanie stwierdzić, który z uczniów pisze do
niej, sprawiała, że robiło się jej ciepło. Ale nie chciała, by sprawy potoczyły
się zbyt łatwo.
Hm, to
nie brzmiało jak „nie i basta”. Musiał szybko coś wymyślić.
„Dlatego
owa Indianka będzie mieć opiekuna. Takiego kryjącego się za plecami i
odganiającego drapieżną zwierzynę”.
„Co
mam z Tobą zrobić… Za chwilę wyjdę zaczerpnąć świeżego powietrza”. Drgnął
przeczytawszy odpowiedź. A więc jednak, może dziś zdarzy się jeszcze coś
ekscytującego. Uważnie obserwował nauczycielkę dopijającą spokojnie colę a
potem udającą się w kierunku wyjścia. Zawahał się. A jeśli stanie tam i będzie
sprawdzać, kto wyjdzie za nią? Odczekał minutę, drugą i ruszył. Już przed
wyjściem drogę zagrodził mu roześmiany Sławek.
-
Widziałeś co się stało? - starał się przekrzyczeć głośną w tym miejscu muzykę –
Krzychu wyrwał Iwoną i obmacuje ja sobie w kiblu.
- E,
gadasz – nie dowierzał Łukasz. Iwona była całkiem ładną dziewczyną z sąsiedniej
klasy, choć fakt, niezbyt rozgarniętą – Gdzie oni są?
- No
tutaj, patrz – wskazał dłonią toaletę. Łukasz nie oparł się pokusie zajrzenia
do środka. W tej z napisem „mężczyźni” Krzysztof namiętnie całował się z wyższą
od niego blondynką w mini. No, no, wysoko uderzył. Łukasz na chwilę zapomniał o
Kamili koncentrując się na widoku kolegi obłapiającego dość seksowną blondie.
- A
nie przypadkiem Bartek ją sobie zarezerwował? – zapytał Sławka. – Gdzie on
jest? Jak to zobaczy, to będzie dym.
-
Wyszedł gdzieś kilka minut temu ze swoją ekipą, nie wiem, gdzie poszli.
- No
to Krzychu ma szczęście… - skwitował Łukasz i dopiero po upływie kolejnych sekund
przypomniał sobie, że jego też może spotkać dziś szczęście i to jednak dużo
ważniejsze. – Ja też znikam, cześć.
Wyszedł
i stanął na środku alejki. Nauczycielki ani widu, ani słychu. Przygryzł wargę.
Iść w lewo, czy prawo? Lewo oznaczało kierunek jeziora, zaś prawo, niewielki
lasek z rzadka oświetlany lampami. Wysłać smsa z zapytaniem? Nie miał wyjścia.
Po trzech minutach przyszła odpowiedź.
„No i
co bezbronna Indianka ma zrobić z takim kiepskim tropicielem? Duch prerii
skierował mnie tam gdzie jest mroczniej”.
Czyli
poszła w prawo. Szkoda, bo ciemniej. Lepiej, bo intymniej. Z okazji imprezy,
nad jeziorkiem mogły pojawić się jakieś szukające spokoju pary, do lasu prawie
na pewno nikt by się nie wybrał. Westchnął, nabierając powietrza w usta i na
drżących nogach ruszył w prawo. Nie spieszył się, nie chciał wpaść na czekającą
być może gdzieś niedaleko nauczycielkę.
Kamila
spokojnym krokiem maszerowała alejką. Była w przyjemnym nastroju, alkohol wciąż
szumiał jej w głowie. Dla zabawy próbowała kroczyć jak modelka, przesadnie
zamiatając nogami. W tym stanie było to utrudnione, ale uparcie kroczyła w
nieznane, uświadamiając sobie w którymś momencie, że wygląda bardziej jak
luksusowa call girl, niż modelka. Uśmiechnęła się do siebie i przystanęła.
Telefon się nie odzywał, „Urugwaja” też nie było widać. Trudno, pomaszeruje
sobie jeszcze kilka minut a jak nic się nie wydarzy, to zawróci. Przynajmniej
dróżka jest prosta i nie ma szans by zabłądzić. Będzie miała okazję zastanowić
się nad tym, po co w ogóle wyszła z klubu i na co mogłaby pozwolić swojemu
adoratorowi.
Wieczorny
wiaterek przyjemnie chłodził jej nagie ramiona i dekolt. Zaczęła myśleć nad
tym, że faktycznie w tej scenerii wygląda trochę jak prostytutka i ta myśl,
lekko ją podnieciła. Przez jej głowę przebiegały różne obrazy. Może „Urugwaj”
będzie domagał się kolejnego striptizu? Hm, to nawet kuszące, ale przecież nie
będzie zdejmować ubrania co chwilę i iść dalej a potem wracać i zbierać to
wszystko. W zasadzie nie miała tak wiele na sobie, ostatecznie sukienkę mogłaby
poświęcić. W ten sposób w samej bieliźnie i pończochach wyglądałaby faktycznie
jak prawdziwa dziwka. Nakręciła ją ta myśl. Spełniłaby w ten sposób jedną ze
swych najskrytszych, wyuzdanych fantazji. Poczuła jak zmiękły jej nogi. Tylko
co potem? Przecież nie dałaby się przelecieć swojemu uczniowi. Choć teraz w tej
chwili, kto tam wie, do czego byłaby zdolna…
Gdzieś
niedaleko za nią trzasnęła nagle cicho jakaś gałąź. Drgnęła, ale szybko się
uspokoiła. Ani chybi, tropiciel odnalazł ślad. Uśmiechnęła się, czekając na
jakąś wiadomość w telefonie. Ale ta nie nadchodziła. A może spróbować, by sama
przejęła inicjatywę? Zdjąć sukienkę tu, na środku alejki? Na kolejną myśl o
takim rozwoju sytuacji, poczuła jak wilgotnieje w środku. Naprawdę, w tym
momencie niewiele było jej trzeba do szczęścia. Zbliżała się do kolejnej
kiepsko świecącej latarni, gdy zza pleców dobiegł ją kolejny cichy odgłos. No,
co jest chłopcze, dlaczego nic nie piszesz? Nie wiesz o co poprosić, czego się
domagać?
Wreszcie
nastąpił jeszcze jeden, tym razem głośniejszy odgłos połączony z jakimś cichym
okrzykiem. Zaniepokojona postanowiła się odwrócić, lecz nie zdążyła. Kątem oka
zobaczyła tylko jakąś sylwetkę, która błyskawicznie znalazła się za jej
plecami, chwyciła jaj głowę i zamknęła dłonią jej usta. Nie zdążyła zareagować,
ani dostrzec napastnika. Oszołomiona tak, niespodziewanym napadem, jak i krążącym
w jej ciele alkoholem nie była w stanie się bronić. Zorientowała się tylko, że
napastników jest więcej, prawdopodobnie trzech. Nie była w stanie wzywać
pomocy, zresztą, kto by tu ją usłyszał. Przerażenie odjęło jej mowę a
napastnicy działali błyskawicznie. Zanim zdążyła pomyśleć cokolwiek
racjonalnego, stała przywiązana przodem do latarni, z opaską na oczach i taką
samą na ustach. Nic nie widziała i nie mogła nic powiedzieć. Ale mogła
usłyszeć. Dlatego po sekundzie do jej uszu dobiegł znajomy głos.
-
Dobry wieczór, to może teraz zatańczymy? – złośliwy ton, pijacki bełkot, nie
miała wątpliwości. Zagotowało się w niej. To Bartek. To ten snobistyczny,
niewychowany gówniarz. Posunął się aż tak daleko? Nie mogła w to uwierzyć.
Nagle do głowy przeszła ją przerażająca myśl. A jeśli to on był „Urugwajem” i w
tak łatwowierny sposób dała mu się wyprowadzić w pole jak małe dziecko? Poczuła
straszną złość na siebie samą.
- No
tak, nie odpowie pani, prawda, to logiczne – bełkotał dalej, uzmysłowiwszy
sobie, że zakneblowana nauczycielka nie była w stanie wydać z siebie żadnego
dźwięku. – No chłopaki a może zdejmiemy ten knebel, jesteśmy daleko i tak nikt
nie usłyszy? – zwrócił się do towarzyszy. Kamila domyśliła się, że chodzi o Konrada
i Tomka, jego wiernych druhów.
Opanowała
strach. To tylko jej uczniowie, wygłupili się i nie zrobią jej nic złego. W tym
momencie była zdecydowanie bardziej rozzłoszczona, niż przestraszona. W jej
wnętrzu kipiało, by odgryźć się werbalnie gówniarzowi, ale knebel udaremniał tę
możliwość. Zdołała wydusić tylko kilka ledwo słyszalnych i kompletnie
niezrozumiałych dźwięków.
-O,
chyba chce nam coś powiedzieć – roześmiał się bezczelnie Bartek, nie
doczekawszy odpowiedzi ze strony kompanów. – Eee tam… Co może mieć do
powiedzenia takie babsko? Będzie nawijać o tym Arys… Ariii… Arystotelesie, czy
jak mu… Chuj z nim! No… To co robimy z nią?
-
Idziemy, przecież mówiłeś, że chciałeś zrobić tylko jakiś żart - Kamila musiała
mocno wytężyć słuch, by zrozumieć wypowiadane przez któregoś z chłopaków
szeptem, słowa. Bali się dekonspiracji, tak jakby ich związki z Bartkiem były
czymś, czego nie da się rozszyfrować.
- No
zrobiliśmy. I co? To wszystko? – wybuchnął z agresją w głosie. – Macie przed
sobą laskę ubraną jak dziwka i nawet sobie konia nie zwalicie?
Kamila
wyczuła lekki strach u tamtych obu, poczuwszy go jednocześnie także u siebie.
Chłopak wydawał się kompletnie nie myśleć logicznie. Świadczyło o tym
słownictwo, bełkot i inne rzeczy. Co zamierza zrobić?
Tomek
i Konrad faktycznie zaczęli główkować i szybko doszli do wniosku, że wybryk w
zasadzie już w fazie początkowej przestał być wybrykiem. Teraz robiło się coraz
poważniej. Zaczęli sobie zdawać sprawę z konsekwencji. Związana, bezbronna
nauczycielka… to było niezwykle ponętne, ale jeszcze bardziej groźne. Zaczęli
się wycofywać.
- Ach,
uciekacie, boicie się… - wymamrotał przywódca. – A wiecie co ja na to? Patrzcie
jak się boję.
Kamila
poczuła jego pijacki oddech na karku i napór na tylnych częściach swojego
ciała. Ale nie tylko. Oszołomiona uświadomiła sobie, że ten drań szarpie za
górną cześć jej sukienki. Próbowała walczyć, odrzucić go od siebie, ale ta
walka była kompletnie zdana na niepowodzenie. Po sekundzie z przerażeniem
skonstatowała, że jej piersi są już nagie, na wolności. Przysunęła się jak
najbliżej słupa, zasłaniając je ramionami, ale to nie koniec! Sukienka szła
dalej w dół. Z jej ust wydobył się rozpaczliwy jęk. Nie minęło kilka sekund i
sukienka leżała na ziemi a ona stała przywiązana przodem do latarni w samych
majtkach i pończochach. Próbowała wierzgać nogami, ale chłopak był silniejszy.
Uniósł najpierw jej jedną stopę, potem drugą i sukienka poleciała w bok.
Myślała, że to jakiś koszmar. Nagle uświadomiła sobie, że to wszystko może
skończyć się dużo gorzej, niż początkowo zakładała. Czuła jak ze strachu drżą
jej nogi.
-
Patrzcie na to! – krzyknął niemalże, upojony swoim sukcesem Bartek. – Widzicie?
Dalej chcecie iść? Boicie się gołej baby? – spróbował wskoczyć im na ambicję.
Patrzyli
pożądliwie. Jeszcze pięć minut wcześniej oddaliby pół życia za taki widok.
Widok nauczycielki w ciemnych majteczkach i pończochach. Ale nie teraz, nie w
takiej sytuacji. Pożądanie musiało przegrać z racjonalizmem. Jeden chwycił
drugiego i zaczęli wycofywać się.
Kamila
zrozumiała, że tamci odchodzą. Nie, dlaczego? Z jej ust znów wydobył się stłumiony
jęk przerażenia, będący rozpaczliwą próbą wezwania pomocy. Zostańcie i
pomóżcie! Odpuściłaby im ostatecznie wszystkie grzeszki, gdyby zostali i
skierowali swoją złość na lidera. Ale wokół panowała cisza.
- Poszli – usłyszała spokojny ton głosu Bartka.
– Zostaliśmy sami, tylko ty i ja – poczuła, jak jej ciało przebiega zimny
dreszcz. Poczuła także coś jeszcze gorszego. Jego dłonie na swoich ramionach,
potem plecach…
-
Boisz się ślicznotko? – nachylił swoje usta do jej uszu. – Chyba nie powinnaś a
wiesz dlaczego? – jego słowa stawały się trochę składniejsze, być może
adrenalina sprawiała, że myślał składniej. – Bo jesteś to poniekąd dobrowolnie
– „Urugwaj”! Tylko on mógł to powiedzieć! W ułamku sekundy zrozumiała, że
wszystko by się zgadzało. Chociaż jego następne słowa tego nie potwierdzały –
Pomyśl logicznie. Co powiedziałby sąd? Przedwczoraj zafundowałaś nam striptiz
na oczach dwóch klas. Wczoraj bawiłaś się w gry erotyczne. Ty zdejmowałaś z nas
spodnie, my rozpinaliśmy twoje guziki. Jesteś taka niewinna? Mam pięćdziesięciu
świadków na to, jak ściągałaś przed nami stanik i kręciłaś dla nas dupą. – Jego
słowa płynęły coraz szybciej i coraz agresywniej, Kamila rozumiała, że
testosteron robi swoje. Co gorsze, rozumiała, że jego dedukcja nie jest
pozbawiona logiki, co załamało ją totalnie.
Dziwiła
się tylko, dlaczego nie wspomniał o osobistym striptizie pierwszego dnia
wycieczki. Może w ten sposób się maskował? Zresztą, to nieważne. Dużo
ważniejsze było to, że poczuła swoją niemoc. Czuła, że jest bezwzględnie zdana
na jego niełaskę. Już nie była w stanie ukryć swojego drżenia. Do jej oczu
napływały łzy. Z odrazą i bezsilnością poczuła jego dłoń na swoim dekolcie. Po
sekundzie zjechał na jej piersi, od razu dobierając się do sutków i szczypiąc.
Przysunął się do niej bezpardonowo, tak, że na swych pośladkach poczuła jego
sztywniejącego członka. Ostatkiem sił próbowała wyrazić jakikolwiek protest
swoim ciałem. Oczywiście na nic.
- Nie
wyrywaj się – wyszeptał rozemocjonowanym głosem. – No tak, zapomniałem, masz na
sobie jeszcze majtki – zadrżała jeszcze bardziej na dźwięk tych słów. Kolejny
rozpaczliwy protest wychodzący z jej ust, został skutecznie przytłumiony przez
knebel. Nie miała szans na obronę. Poczuła jak jego ręka znika z jej biustu,
dołącza do drugiej i obie chwytają za bieliznę. Mimo rozpaczliwej próby oporu,
po dwóch sekundach stała już kompletnie nago, świecąc nagimi pośladkami w
stronę alejki.
-
Zajebiste są – stwierdził podniecony i od razu przyłożył do nich rękę,
ściskając je mocno. Po chwili puścił je, tylko po to, by zasadzić ostrego
klapsa. Usłyszał tylko przytłumiony, drżący jęk nauczycielki. – Ale wiesz,
jeszcze bardziej zajebiste są twoje dziwkarskie pończochy. Wyglądasz teraz,
jakbyś miała zagrać w pornosie. No, w sumie to zaraz zagrasz – powiedział nieco
głośniej, tracąc kontrolę nad sobą. – Ale jeszcze na chwilę popatrzę na nie z
dystansu – to mówiąc odsunął się na jakiś metr i delektował się widokiem nagiej
wychowawczyni ubranej tylko w pończochy, kończące się koronkami, jakieś kilka
centymetrów poniżej jej zgrabnych pośladków. Czuł, że jego penis jest już
gotowy do akcji. Pomasował go przez spodnie, dając mu tym samym wstęp do dużo
bardziej nieziemskich pieszczot.
Zachwiał
się lekko na nogach zbliżając się ponownie do usiłującej stawiać opór
polonistki. Nie wiedział, czy to efekt alkoholu, czy podniecenia, ale nie
zastanawiał się nad tym. Nie zajmował się również konsekwencjami. Przecież
wyłożył na tacy wszystkie argumenty świadczące o tym, że nauczycielka go
prowokowała. Do tego ojciec ma chody w mieście. Cudownie jest być synem
bogatego przedsiębiorcy. Teraz przeżyje najwspanialszą chwilę życia. Przeleci
obiekt marzeń połowy miasta. Zbliżył się do ofiary, raz jeszcze kładąc dłoń na
jej fantastycznych pośladkach. Zafascynowany jej nagim ciałem, nie zwracał
uwagi na to co dzieje się wokół. To go zgubiło. Zbyt późno zwrócił uwagę na
lekki szmer przeradzający się w poważniejszy hałas. Ułamek sekundy później
leżał rozłożony na ziemi, nie wiedząc co się dzieje.
Łukasz
nie spieszył się. Wolał dostrzec nauczycielkę z bezpiecznej odległości.
Dodatkowo, w którymś momencie uskoczył w bok, między drzewka, gdy zobaczył
dwóch zbliżających się do niego z przeciwnej strony ludzi. Rozpoznał ich, gdy
go mijali. Nie zauważyli go, więc po kilkunastu sekundach ruszył dalej. Dziwił
się, że nie było z nimi Bartka. To i ich nerwowe, podniecone szepty sprawiły,
że poczuł jakiś irracjonalny niepokój.
Wzrósł
on, gdy kilkadziesiąt metrów dalej dostrzegł niepokojącą sytuację. Podbiegł
trochę a potem uznał, że lepiej wejść między drzewa. Serce zabiło mu w
niewiarygodnym tempie, gdy zbliżając się zobaczył, że jego podejrzenia
sprawdziły się. Schowany za drzewkiem po drugiej stronie alejki, patrzył jak
jakieś dziesięć metrów przed jego oczami pijany Bartek zdejmuje majtki z ciała
nauczycielki i ta pozostaje w tym momencie naga. Przez jego umysł i ciało
przetoczyła się niesamowita burza hormonów. Z jednej strony naga piękność, z
drugiej przymiarka do gwałtu. Z trudem przełknął ślinę. Wiedział, że nie może
stać bezczynnie, ale co zrobić? Bartek był wyższy, lepiej zbudowany i choć nie
sprawiał wrażenia żadnego killera, to jednak wzbudzał pewien respekt przed
szkolnymi kolegami. A w tej sytuacji, niewątpliwie był mocno napompowany adrenaliną.
Atakowanie go było ryzykiem. Postanowił odczekać jeszcze kilka sekund. Oprócz niezwykłego
oburzenia, wstrząśnięty całą sceną Łukasz, czuł także pewnego rodzaju
podniecenie widokiem nagiej wychowawczyni. Gdy oprawca odsunął się nieco od
niej, wzrok chłopaka skupił się na jej niezwykle ponętnych nagich pośladkach.
Zadrżał z niesamowitych emocji. Fala adrenaliny dopadła także jego i widząc
ponownie zbliżającego się do polonistki Bartka, wiedział, że nie dopuści do
żadnej potworności, choćby za cenę poważnego uszczerbku na zdrowiu. Poczuł
prawdziwie wściekłą nienawiść do kolegi z klasy. Widząc go kładącego rękę na
tyłku nauczycielki nie wytrzymał i wyszedł zza drzewka. Po sekundzie biegł już
w stronę wroga. Wykorzystując zaskoczenie, lewą ręką chwycił go za twarz i
wkładając w siłę całą swoją nienawiść grzmotnął oprawcą o ziemię.
Zawahał
się tylko na ułamek sekundy, przestraszony swoim czynem. Szybko jednak
zrozumiał, że jeżeli nie dokończy dzieła, to przeciwnik wykończy jego.
Błyskawicznie przyklęknął nad powoli zbierającym się Bartkiem i z całej siły
zdzielił go w twarz. Dłoń zabolała go mocno, ale wiedział, że nie może
zrezygnować. Uderzył po raz drugi, trzeci i czwarty. Przestał, gdy na twarzy
rywala dostrzegł krew. Zawahał się i wstał.
Kompletnie
zamroczony Bartek nawet nie wiedział kim jest napastnik. Wolno zbierał myśli,
więc zadziałał instynkt. Gdy, po którymś ciosie, napór atakującego zelżał,
zerwał się z ziemi i uciekł alejką, nie patrząc nawet w stronę pola bitwy.
Wiedział, że w tym stanie jedynym ratunkiem jest ucieczka. Biegł na tyle
szybko, na ile pozwalał mu jego stan. Zwolnił dopiero po kilkudziesięciu
metrach.
Łukasz
oddychał ciężko starając się przywrócić logiczne myślenie. Powinien natychmiast
rozwiązać nauczycielkę, ale w ten sposób zdekonspirowałby się. Z żalem stwierdził,
że musi pomóc jej inaczej. Jego wzrok padł na leżącą obok spódniczki damską
torebkę. Bez większego poczucia wstydu sięgnął po nią i przejrzał jej
zawartość. Znalazł jej telefon. Wziął go w rękę i odszedł kilkanaście metrów
studiując niewielki spis zapisanych numerów. Z ulgą znalazł tam ten do Daniela.
Wcisnął przycisk „dzwoń” i niecierpliwie czekał na odbiór. No chłopie, przestań
zabawiać Dominikę, bo tu twoja…
- No,
co jest? – rozległ się w końcu męski głos.
-
Posłuchaj, wyjdź natychmiast z klubu i idź alejką w prawą stronę. I to szybko.
– starał się mówić wyraźnie, ale niezbyt głośno, by nie usłyszała go
wychowawczyni.
-
Cooo? Kto mówi? Gdzie jest… Kamila? – Daniel wydawał się być rozkojarzony, ale
fakt, że z telefonu żony dzwonił jakiś chłopak, natychmiast wyostrzył jego
zmysły.
- Jak
nie przyjdziesz natychmiast, może być z nią źle – postraszył go lekko Łukasz,
licząc, ze to otrzeźwi ostatecznie męża nauczycielki.
Wyłączył
rozmowę i wrócił pod latarnię, chowając telefon do torebki. Liczył, że Daniel
może tu się dostać w jakieś dwie, trzy minuty. Tyle miał czasu dla siebie i
swojej królowej. Zastanowił się co może dla niej zrobić. Jak dać jej znak, że
już jest po wszystkim i może poczuć się bezpieczna. Nie mógł wymyślić nic lepszego,
ponad zdjęcie knebla. Zbliżył się do nagiej nauczycielki, czując jak rośnie w
nim napięcie i sięgnął dłonią w kierunku jej ust.
Kamila
w ciągu ostatniej minuty przeżyła istny rollercoaster. Najpierw paraliżujący
strach, przed dłońmi Bartka krążącymi po jej nagich pośladkach. Potem nagła
przerwa. Usłyszała hałasy za swoimi plecami i zrozumiała, że jej prześladowca
został zaatakowany. Nie wiedziała przez kogo. Z histerycznym napięciem
nasłuchiwała odgłosów walki, po czym zrozumiała, że ktoś wygrał a ktoś uciekł.
Tylko nie wiedziała kto. Dopiero kolejne sekundy milczenia dały jej do
zrozumienia, że Bartek został pokonany. Tylko co dalej? Strach wrócił, gdy
usłyszała dźwięki znamionujące grzebanie w torebce, wciskanie klawiszy w
telefonie i cichnące kroki odchodzącego wybawcy. Potem jakieś ciche,
niezrozumiałe słowa i jego powrót. Z ulgą stwierdziła, że komórka wróciła na
swoje miejsce, choć to nie musiało oznaczać niczego dobrego. Strach wrócił na
sekundę, gdy poczuła jego dłoń na swoich włosach i ustach. Ale to był gest
dobrego człowieka, który uwolnił ją od knebla. Ciężko oddychała przez
kilkanaście sekund, gdy odważyła się otworzyć usta.
- Kim
jesteś…? – zapytała drżącym głosem. Nie doczekała się odpowiedzi. Po kilku
sekundach spróbowała raz jeszcze – Rozwiążesz mnie? Proszę… - Łukaszowi kroiło
się serce, ale nie mógł tego zrobić. Dla własnej wygody. Poczuł jak nagle
nieziemska królowa stała się zwykłą zapłakaną dziewczyną potrzebującą pomocy.
Serce rwało się do tego, by objąć ją, przytulić do siebie, ale zimny rozum
musiał wygrać.
Rzucił
okiem na jej nagie, przywiązane do słupa ciało. Przypomniał sobie pierwsze
pytanie, które zadał jej w trakcie tej niezwykłej rozmowy na gadu gadu. Te, dotyczące
opalania nago. Teraz mógł skonfrontować to z rzeczywistością. Wbrew temu, co
można było wywnioskować, jej pośladki były opalone, choć nie tak jak nogi.
Widocznie często opalała się w stringach, pomyślał. Sytuacja doprowadzała go do
rozstroju nerwów. Z jednej strony widok nagiej nauczycielki, jej ramion,
pleców, nóg i przede wszystkim pośladków rodził pewne podniecenie, z drugiej
nie potrafił zapomnieć, tego co wydarzyło się chwilę wcześniej i co mogło się wydarzyć,
gdyby nie jego interwencja. To psuło zdecydowanie klimat intymności.
Westchnął.
Co kilkanaście sekund rzucał okiem w bok. Za czwartym razem, dostrzegł biegnącą
postać. Uznał, że to koniec intymnego spotkania z nauczycielką. Zniknął między
drzewami, tym razem, tymi stojącymi po stronie latarni. Odczekał jeszcze
chwilę, by upewnić się, czy przybywającym mężczyzną faktycznie jest Daniel,
popatrzył na to jak rozwiązuje żoną, pomaga jej się ubrać i ruszył szybko do
przodu. Wolał mieć ich za plecami, niż przed sobą. Po kilku minutach wyszedł
obok „Pyry” i ruszył w stronę domku.
Niewiele
rozmawiali ze sobą. Szli wolno, mocno przytuleni do siebie. Nie musieli nic
mówić. Kamila szybko dochodziła do siebie, z ulgą przyjmując fakt, że cały ten
dramat nie odcisnął na niej poważniejszego piętna. Choć z pewnością byłoby
inaczej, gdyby nagle nie pojawił się tajemniczy wybawca. Jego obecność, telefon
do Daniela i niechęć do ujawnienia się nasuwały jedną myśl. Jej wybawcą był
„Urugwaj”. Pięknie odwdzięczył się jej za striptiz sprzed trzech dni. Poczuła,
że ma wobec niego spory dług wdzięczności.
Minęli
„Pyrę” udając się w kierunku domku. Odeszła im ochota na imprezowanie. Kamila
uznała, że tym razem jej koleżanka zakończy imprezę, wyganiając ostatnich
uczestników do łóżek. Nie interesowało jej nic, poza znalezieniem się w domku.
Dopiero
w nim, uspokojona już niemal całkowicie Kamila zdała szczegółową relację
mężowi. Ten słuchał jej uważnie.
- Miał
rację – mruknął po zakończeniu. – Przynajmniej w dużej mierze. Wypadki
potoczyły się tak, że mógłby posyłać jedno usprawiedliwienie za drugim.
Oczywiście sąd i tak uznałby, że popełnił przestępstwo, ale przy tylu
kontrargumentach, cała gra byłaby niewarta świeczki. Nie mówiąc o tym, że
wszystko co tu się działo wyszłoby na jaw i nie wywołałoby sympatii sądzących.
I ewentualnej opinii publicznej – dodał po chwili.
- Więc
mam mu odpuścić? – zapytała spokojnie.
- Ty
tak, ja nie… - odparł z lekkim zacięciem.
- Co
masz na myśli? – zapytała z lekkim niepokojem, domyślając się o co chodzi.
- No
wiesz… - zawahał się i ostatecznie umilkł, gdy rozległ się dźwięk telefonu
Kamili. Odebrała i na kilkadziesiąt sekund zajęła się rozmową.
- To
Beata – wyjaśniła po zakończeniu. – Dzwonili do niej rodzice Bartka i
poinformowali ją, że sami przyjadą po syna. No i dobrze – westchnęła - jeden
problem rozwiązany. Jest jeszcze inny. Nie wyobrażam sobie dalej prowadzić
lekcji z jego udziałem. Ktoś musi opuścić tą klasę a najlepiej szkołę. Albo on,
albo…
- To
też da się załatwić – przerwał jej w połowie słowa. – Zostały jakieś dwa
tygodnia do końca roku szkolnego, weźmiesz jakieś L4 i po sprawie. A w tym
czasie ja sobie pogadam z jego starym.
-
Myślisz, że to coś da? To pewnie taki sam cwaniak jak i syn.
- On
ma dużo więcej do stracenia. To biznesmen z pozycją. Na pewno nie byłoby mu w
smak, gdyby rozeszła się wiadomość, że jego syn to gwałciciel. Pogadam z nim od
tej strony. Jak dobrze wypadnę, to myślę, że nie będzie chciał ryzykować.
- Nie
ma dowodów, nie ma świadków. To znaczy jeden jest, ale niekoniecznie będzie
chciał się ujawnić…
- Nie
bój się skarbie, wszystko opracuję sobie jutro i podejrzewam, że nikt nie
będzie musiał się ujawniać. „Urugwaj” wciąż pozostanie „Urugwajem” – spojrzał w
jej ufne, głębokie oczy i po raz kolejny objął ramieniem.
-
Daniel… - urwała. Ten gest przypomniał jej, że miała mu przekazać coś ważnego.
Zebrała się w sobie. – Oczywiście mi też nie zdradzisz, kim jest twój kolega?
-
Kochanie, mi to zajęło chwilę a Tobie widać cały rok szkolny to za mało –
spróbował ją zmusić choćby do lekkiego uśmiechu swoją ripostą.
- No
tak, wiadomo, że jesteś mistrzem i tak pozostanie – odparła, wiedząc, że jeśli
przesadza to niewiele. – Ale żeby nie było, ja też wiem coś ważnego, czego nie
wiesz ty.
-
Poważnie?
-
Bardzo poważnie. Czekałam z tym kilka dni, do jakiejś bardziej podniosłej
chwili. Ale nie mogę zwlekać.
- Co
to takiego – zapytał lekko poważniejąc na chwilę.
Spojrzała
w jego oczy. Wyczytała z nich, że się już domyśla. Nie było sensu przetrzymywać
go w niepewności.
-
Możesz już oficjalnie wybierać imię dla dziecka.
Podtrzymuje, gdyby nie zdjęcia to cienkawe, to raczej zakrawa na kryminał.
OdpowiedzUsuń