KiDs VII. Najpiękniejszy dzień w życiu.
Stali
podekscytowani na postoju, w jakiejś dzielnicy Zielonej Góry. Słońce świeciło,
ulica była dość pusta, teren należący do jakiejś znajdującej się obok szkoły,
też. Damian nie wytrzymał.
- I co?
No mówcie, kurwa! – syknął w kierunku dwóch wracających chłopaków.
- Nikogo
nie widzieliśmy, flaga się suszy, jest spokój – zameldowali dwaj niemniej
podnieceni posłańcy.
- Kurwa,
nie ma na co czekać! – Damian ruszył sprintem do przodu, jakby urodził się na
Jamajce. Błyskawicznie przesadził płot, wbiegł na plac i rozejrzał się wokół.
Faktycznie pusto. Duża flaga znienawidzonego rywala wisiała na płocie
otaczającym szkolne boisko do koszykówki. Widocznie naprawdę ktoś rozwiesił ją
celem wysuszenia, po ulewie, która zakończyła się niespełna godzinę temu.
Dlaczego zmokła? Nie było czasu by się zastanawiać. Damian błyskawicznie zaczął
rozwiązywać sznurki. Na szczęście było ich niewiele, ale każdą sekundę odczuł
jakby była godziną. W końcu jednak nastąpił ten moment i flaga była w jego
rękach. Poczuł taką adrenalinę, jakby zobaczył nagą Jessicę Albę, czy inną
taką.
Niemożliwe,
niewiarygodne! Skroił flagę Falubazu na ich terenie! Że nie w walce? Mało
honorowo? A kij z tym! Może gdzieś na forum, ktoś tam będzie się żalił na takie
rzeczy, ale czy w czasach, gdy jedni okradają drugich z zamkniętych pomieszczeń
klubowych, skąd flagi wynoszono hurtem, czasem w liczbie nawet kilkudziesięciu,
jest sens się tym przejmować? Oczywiście, że nie!
Zwinął
flagę i równie szybkim tempem, jak uprzednio, wrócił do busa, gdzie oczekiwali
go zniecierpliwieni i zaniepokojeni młodzi koledzy z grupy.
- Hah,
kurwa, patrzcie! – z trudem powstrzymał głośniejszy okrzyk triumfu. Czuł, że
się spocił, choć wcale nie było upalnie. Niesamowite emocje! Miał niezwykły
stać kibicowski, ale to co zrobił teraz… Taką adrenalinę czuł może kilka razy w
życiu.
- Wiara,
pakujemy się do busa i na stadion. Zaraz możemy mieć na karku nieproszonych
gości! – zapędził chłopaków do busa Brazil.
-
Aaaaaaaaa! Kurwaaaa! – ryknął już w busie na pełen głos Damian. Siedząca obok Oliwia
spojrzała nieco z dezaprobatą. Rozumiała już trochę ten świat kibicowski, no,
ale bez przesady… Nie mogła nawet jednak wyrazić swojej opinii, bo w busie
zrobiło się niezwykle głośno.
- Ale
jaja! Co robimy? Wywiesimy od razu? – Brazil był równie podniecony, jak starszy
kolega.
- Nie
wiem, pomyślimy. Kurwa, oni może nawet nie będą wiedzieć kto im to zwinął!
- Hehe,
ale będą mieli miny… - cieszył się młody Serek.
- Kurwa,
taka flaga… Nie ich jakaś czołowa, ale duża jest, ma prawie dziesięć metrów… -
gorączkował się Damian.
Cała
dziewiętnastka w busie była mocno podekscytowana. Może z wyjątkiem kilku
takich, których bardziej od spraw kibicowskich, interesował czysty żużel. No i
z wyjątkiem jedynej przedstawicielki płci pięknej, Oliwii.
Nie
mogła odmówić Damianowi. Zresztą, zwyczajnie nie chciała. To wszystko co
zrobił, czy w Antonówku, czy dwa dni później, przyjeżdżając pociągiem na ich
mecz. Niezwykle zapulsował. No i potem, podczas kilku towarzyskich spotkań, w
ciągu ostatnich trzech tygodni. Ktoś taki. Kibol. Łysielec w kapturze. Zdobył
ją. No, może jeszcze nie do końca.
Dało się
pokonać nawet niewygodny termin meczu. W piątek powinna być w szkole, ale o
dziwo, rodzice nie stawiali żadnego oporu, gdy oznajmiła, że chciałaby pojechać
na wyjazd.
Pojechała
sama. Angelika też miała być, ale wybrała inne towarzystwo. Rzecz jasna,
znalazła miejsce w busie Mieszka.
Damian
jeszcze jej nie zdobył, o nie… Ale potrafił wymóc swoje, hm… Przywileje? Jak
zwał, tak zwał, Oliwia uległa i z pewną przyjemnością, ubrana w krótkie,
czerwone spodenki wpakowała się do busa pełnego młodych chłopaków. Nie było
jakoś gorąco, ale na tyle ciepło, by temperatura nie stanowiła problemu. Gorzej
z dyskretnymi, bądź kompletnie bezczelnymi spojrzeniami kilkunastu uczestników
wyjazdu.
Całe
szczęście, że Damian zachowywał się normalnie, nie jak napalony zwierz. Aczkolwiek
i on nie odmówił sobie przyjemności kontemplowania jej nóg. Trochę ją to
krępowało.
- Dobry
wyjazd, nie? – przy stadionowym parkingu, Damian wreszcie znalazł czas dla
koleżanki, która z każdym dniem stawała się kimś więcej. – Dziewiętnaście osób,
kumatych, z grupy. Mecz będzie wysoko do tyłu, dodatkowo dzień roboczy, piątek,
to pikniki nie jadą i dobrze, nikt ich tutaj nie potrzebuje. A teraz ta flaga,
ale będą jajca na stadionie i w drodze powrotnej! – podekscytowany zacisnął
pięści.
Ania
spokojnie siedziała w fotelu w atelier Orlika. Rozebrana, to znaczy miała na
sobie tylko majtki. Nie wstydziła się nagości, tym bardziej, że jedyną osobą,
która mogła się tu pojawić był sam właściciel. A on widział ją nagą, już kilka
razy. Nie mówiąc o tym, że miał sporo jej rozebranych zdjęć w swej kolekcji.
Usłyszała
lekki hałas w pomieszczeniu obok. Zerknęła przez uchylone nieco drzwi i
zobaczyła wychodzącą dziewczynę a za nią właściciela agencji. Spochmurniała.
Dziewczyną była Klaudia, ta, którą Orlik określił jako jedną z trzech
najważniejszych dla niego. Jej obecność w biurze Orlika, w to piątkowe
popołudnie, nie było czymś co jej się spodobało.
Kilkadziesiąt
sekund później, do atelier wszedł średniego wzrostu brunet, z lekkim zarostem
na twarzy, ubrany w jeansy i koszulkę.
- Co tu
robiła Klaudia? – uprzedziła jego powitanie Ania.
-
Przyszła – wzruszył ramionami mężczyzna, przechodząc w drugi koniec
pomieszczenia. – Dlaczego cię to interesuje?
- Tak
pytam, czy nie przyszła szukać pomocy.
-
Dlaczego interesują cię moja ewentualna pomoc innym modelkom?
- Bo
widzę, że mnie, nie do końca chcesz jednak pomóc…
- Aha –
skwitował krótko, wciąż krążąc po atelier. – Boli cię to?
- A może
przestałbyś odpowiadać pytaniami i zajął konkretne stanowisko? Zresztą, gdy o
tym rozmawialiśmy, obiecałeś, że pomożesz. Lubię konkrety i chcę wiedzieć na
czym stoję – Ania z odsłoniętym nagim biustem intensywnie wpatrywała się w fotografa.
Ten,
przystanął wreszcie przed siedzącą na fotelu modelką. Spojrzał na nią z góry a
potem pochylił, opierając się dłońmi o poręcze.
-
Powiedz, zatem konkretnie, co oferujesz? – zapytał patrząc modelce prosto w
twarz.
- Nie.
To ty powiedz czego oczekujesz.
Orlik
zrazu nie odpowiedział. Spojrzał na duże, silikonowe piersi pięknej blondynki a
potem przejechał po nich, jakby od niechcenia dłonią. Zauważył, że dziewczyna
lekko się wzdrygnęła i skierowała oczy w bok. Widocznie, nie było to dla niej
takie proste. A on nie ułatwiał jej życia. Jakby bezlitośnie jeździł dłonią po
piersiach, przez sekundę pobawił się sutkami a na koniec objął jedną pierś i
ścisnął lekko. Znów wyczuł drgnięcie.
- Jeśli
biorę się za coś takiego, to oczekuję, że dziewczyna da mi z siebie wszystko –
odpowiedział w końcu.
- Więc
dostaniesz – Ania kiwnęła głową. Przyszło jej to z zadziwiającą łatwością.
- Dobrze
– Orlik wyprostował sylwetkę i odszedł krok w tył. – Dzisiaj. Ale nie teraz.
Wieczorem i to późnym. Tak, powiedzmy… Koło dwudziestej trzeciej, dobra?
Na
zielonogórskim stadionie panował pozornie dziwny spokój. Ten obiekt z reguły
tętniący życiem, tym razem emanował dość senną atmosferą. Nic dziwnego.
Gospodarze po trzynastu biegach prowadzili już trzydziestoma punktami,
nokautując rywala. Ranga meczu, jak i jego termin, sprawiały, że na trybunach
była może połowa tego, co zwykle. Kibicom przyjezdnym to nie przeszkadzało.
- Jaka
tu stypa – pochylił się Brazil do Damiana. – Za chwile koniec meczu, jeśli
teraz nie wywiesimy, to kiedy?
Miał na
myśli rzecz jasna zdobytą przed meczem flagę. Nie chcieli wywieszać jej
wcześniej, by nie prowokować rywali. Wprawdzie na stadionie byłoby spokojnie.
Monitoring, ochrona, sektory buforowe, stanowiły wyraźne zabezpieczenie. Ale po
meczu mieliby ciężki powrót do domu, bo w drodze powrotnej, spotkaliby z
pewnością niejeden patrol z miejscowymi chuliganami żądnymi odbicia flagi i
przy okazji skrojenia ich własnej. A wywieszając płótno w samej końcówce meczu,
dawali przeciwnikowi mniej czasu na zorganizowanie się. Tym bardziej, iż z
uwagi na rangę meczu i poziom kibiców gości, miejscowi bojówkarze, być może
zwyczajnie olali mecz.
- Dawaj!
– zakomenderował krótko Damian, myśląc o tym wszystkim. Tak, paradoksalnie ich
własna, kiepska reputacja, być może uchroni ich od niebezpiecznych przygód w
drodze powrotnej.
Dwa
ostatnie wyścigi, to jakieś dziesięć minut. Tyle wystarczyło, by wywieszoną do
góry nogami zdobyczną flagę, wzięli na cel stadionowi fotoreporterzy.
Wystarczy, by fotki poszły w Polskę, wzbudzając sensację na forach.
Tymczasem
teraz zdążyli wzbudzić sensację na stadionie. W ciągu kilku sekund dość senne
trybuny nagle ożyły i popłynęły z nich głośne gwizdy. Szczególnie z sektora
dopingującego. Tak podziałała na gospodarzy, zawieszona do góry nogami w
sektorze gości flaga ich klubu.
-
Słyszycie? – roześmiany Damian sprawiał wrażenie najszczęśliwszego człowieka
pod słońcem. Wyglądał jakby wręcz przeżywał orgazm. – Słyszycie jak się
wkurwiają? Tak was to, kurwy boli! – krzyknął przed siebie, zdając sobie
sprawę, że i tak nikt go nie usłyszy, ale w niczym mu to nie przeszkadzało. –
Głośniej, kurwa, głośniej, wkurwiajcie się na nas a i tak gówno nam zrobicie!
Spokojniejsza
część publiczności wyciszyła się. Z sektora szalikowców dolatywały jednak
jeszcze pojedyncze gwizdy a potem i tam zapanowała cisza.
- Dobra,
są warunki dajemy! – Damian chwilowo przejął rolę Brazila. – Jedziemy głośno,
pokazać tym pedałom! Wszyscy, kurwa! Hamas! Hamas! Falubaz auf den gas! Hamas!
Hamas! Falubaz auf den gas! – krzyczał a niespełna trzydzieści osób w sektorze
razem z nim przez chwilę przebijając się swoim krzykiem przez tę ciszę. Po
chwili znów pojawiły się gwizdy, choć dużo słabsze, niż poprzednio. To jednak
był znak, że zostali usłyszani.
- Co ty
ich tak nie lubisz? – spokojnie zapytała Oliwia, z dystansem podchodząca do
takich zachowań, ale już na tyle do nich przyzwyczajona, że nie reagowała z
jakąś większą niechęcią.
- Bo to
pedały – krótko i treściwie wyjaśnił Damian. – Za wszystko, za ich
podśmiechujki i kupę innych takich…
- Będą
niespodzianki po drodze? – zapytał Brazil.
- Nie
możemy wykluczyć – westchnął lekko Damian, któremu wracała trzeźwość umysłu. –
Nasza szansa w tym, że zostali zaskoczeni, że do teraz nie wiedzieli, co stało
się z ich flagą. Więc mają mało czasu na zorganizowanie się. To nie Lech,
Legia, czy tam Ruch, żeby w kilka minut zorganizować kilka fur i ścigać nas w
głąb Wielkopolski.
-
Odpuszczą sobie flagę? – powątpiewał Brazil.
- Zobacz
jak oni tam wyglądają – wskazał w kierunku sektora szalikowców. – Widać, że
mało ich. Jak na nich – uzupełnił. – Poza tym nie widzę tam za bardzo jakiejś
konkretnej ekipy, zwykli kibice, dzieciaki co przyszły pokrzyczeć. Jest szansa,
że dadzą trochę dupy.
- I
pozwolą sobie na taką wtopę? – indagował nieufnie kolega.
-
Niekoniecznie – wzruszył ramionami Damian odpalając papierosa. – Będą szukać
nas na innych wyjazdach. Pamiętaj, że jeszcze jedziemy do Gorzowa w lipcu.
Jeśli nie dzisiaj, to będą nas tam próbowali przechwycić gdzieś pod samym
Gorzowem, albo w drodze. No, albo przy okazji innych meczów.
Oliwia,
niespecjalnie zadowolona z tego, że Damian poświęca uwagę na inne rzeczy,
skupiała się na samym sporcie. Niestety i tu nie miała powodów do satysfakcji,
bo brat spisywał się równie kiepsko, co cała drużyna. Z tym, że do niego, jako
do najmłodszego z ekipy, nikt nie miał większych pretensji.
Pierwsza
godzina drogi powrotnej upłynęła w trochę nerwowym nastroju. Damian z Brazilem,
dość uważnie patrzyli to przed siebie, to w tylną szybę, spodziewając się małej
kawalkady samochodów z dobrze zbudowanymi osobnikami dyszącymi żądzą rewanżu za
straconą flagę. Kilometry jednak mijały a do żadnego kontaktu trzeciego stopnia
nie doszło. Za Głogowem trochę odetchnęli z ulgą. W okolicach Leszna, na ich
twarze wrócił uśmiech. Nabrali pewności, że w tym dniu nie spotkają się z żadną
niemiłą niespodzianką.
Zatem
atmosfera w busie, po chwilowej nerwówce, znów się rozkręcała. Mimo niezwykle
miłego towarzystwa, Damian nie mógł usiedzieć w miejscu. Przeciskał się na tył,
rozmawiając z Brazilem, czy co bardziej zorientowanymi młodszymi chłopakami. W
końcu, jakby coś sobie przypomniał i wrócił na swoje miejsce, stając nad
Oliwią.
- No to
jak? – zagadnął z uśmieszkiem. – Gotowa na chrzest?
-
Dziękuję, posiedzę – odparła śliczna brunetka z lekkim niepokojem w oczach. –
Chcesz mnie lać pasem na oczach tych dzieciaków?
- Takie
dzieci, jak i ty… Chłopaki, dziewica na pokładzie – krzyknął aż Oliwia
spojrzała na niego z kompletną dezaprobatą. – Wyjazdowa, rzecz jasna – dodał,
ale nie powstrzymał tym lekkiego śmiechu młodych kibiców.
- Pasy!
– krzyknął z tyłu, jakiś ożywiony małolat.
- Pasy,
pasy… O, Zielony, ty też do kompletu, nieprawdaż? – odwrócił się w bok, do
lekko speszonego młodzieńca, wyglądającego na gimnazjalistę.
- Ja mam
drugi wyjazd dzisiaj – bronił się chłopak.
- A przy
pierwszym przeszedłeś chrzest? Nie pamiętam. Wstawaj więc i nie dyskutuj –
uciął krótko Damian a wskazany, ze zbolałą miną podniósł się z siedzenia. Wciąż
uśmiechający się Damian, zwrócił się twarzą w stronę Oliwii. Jego mina mówiła
więcej, niż słowa.
- Zdejmę
ci kiedyś ten uśmieszek z twojej gęby – wycedziła dziewczyna również wstając z
siedzenia. Nie bała się samego chrztu, ale wypinanie tyłka w stronę
podnieconych małolatów, było jej trochę nie w smak.
-
Ciekawe co mi wkleisz w to miejsce – odpowiedział zadowolony Damian. Szybko
zorganizował miejsce chrztu. Dwóch chłopaków z przedostatniego rzędu wstało z
siedzeń i zrobiło miejsce dla obojga nieszczęśników.
-
Zielony, ty pierwszy. Wypnij dupsko i każdy po kolei wali pasem – zarządził
Brazil. Po czym, dając przykład swoim podwładnym, sam jako pierwszy przywalił
młodemu koledze, przekazując pas Serkowi. Ten powtórzył wyczyn szefa i oddał
pas następnemu. Jako ostatni, debiutantowi przywalił Damian, wkładając w
uderzenie całą swą energię, aż z ust ofiary wydobył się jęk, wzbudzający śmiech
kolegów i niepokój Oliwii.
- No,
Zielony, oficjalnie stałeś się kibolem, wyjazdowiczem w naszej ekipie –
uroczyście oznajmił Damian a kilku chłopaków klasnęło w dłonie. Zielony otarł
pot z czoła i z dumną miną wrócił na swoje miejsce.
Ustąpił
tym samym miejsca Oliwii, która siląc się na lekki uśmiech stanęła w przejściu
tyłem do grupy, opierając ręce o siedzenie. Z lekkim biciem serca oczekiwała
uderzeń. Trochę bała się, że będzie bolało, ale przede wszystkim krępowało ją
to, że jej, zasłonięty, lekkimi, czerwonymi spodenkami tyłek stał się
przedmiotem spojrzeń prawie dwudziestu dorastających chłopaków. Lekki śmiechy,
ciche komentarze i niedwuznaczne pomruki, sprawiły, że na jej twarz wypłynął
drobny rumieniec.
- No to
jazda – zachęcił kolegów Damian. – Sami sobie uznajcie, czy walicie mocno, jak
w przypadku kolegi, czy inaczej… - dodał, niedwuznacznie przypominając
wszystkim, że mają do czynienia z dziewczyną. I poskutkowało, bo uderzenia były
niespecjalnie mocne, czasami nawet tylko symboliczne. On sam, na końcu przyładował
mocniej, niż koledzy, lecz i tak wyraźnie słabiej, niż w przypadku Zielonego.
- No
więc i ty jesteś teraz naszą Diablicą – oznajmił z uśmiechem odwracającej się,
zaczerwienionej piękności, nawiązując do nazwy grupy. – Obyś kiedyś mogła
pochwalić się takim licznikiem jak twój wódz! – przepuścił wracającą na swoje
miejsce, patrzącą trochę spode łba dziewczynę.
- Teraz
będziesz musiał siedzieć przed nią na kolanach i mocno się starać… -
skomentował roześmiany Brazil.
- Młody
jesteś… - odciął się zawadiacko uśmiechnięty Damian. – Jak laska nie dostanie
pasem, to myśli, że facet jej nie kocha. Teraz już dobrze wie, kto jest jej
władcą. No… Ale racja, trzeba się nią zająć trochę.
Damian,
nie wiedział, że niesłysząca tych słów Oliwia poczuła się niemal dokładnie tak,
jak to opisał. Serce zabiło jej trochę mocniej z powodu tych nadprogramowych
przeżyć. Niby głupota, niby drobnostka a jednak poczuła władzę Damiana. Z
jednej strony wkurzyło ją to, z drugiej w dość przyjemny sposób zniewoliło. W
zasadzie pierwszy raz poczuła coś takiego. Poczuła, że Damian jest władcą a
bycie jego służącą jest… Tak denerwujące, jak i rozkoszne. Nie rozumiała
dlaczego, ale tak to odbierała. Gdy siadał obok niej, obok drobnej wściekłości,
czuła lekki dreszcz podniecenia.
- No
już, nie gniewaj się, wszyscy to przerabiali, niektórzy dużo gorzej, wiesz
przecież… - wraz ze specyficznym zapachem czystego ubrania, zmieszanym z wonią
nikotyny, dotarł do niej pojednawczy głos Damiana. Na twarzy wciąż widniał
zalążek sympatycznego, acz zawadiackiego uśmiechu. – W tamtym roku wracaliśmy z
wyjazdu z Grudziądza, to zrobiliśmy chrzest dwóm laskom, które załapały się na
wyjazd z nami dość przypadkowo. Typowe żużlofanki, w ogóle nie w klimacie. No,
ale względnie wyluzowane. Tyle, że nie było pasów, to stwierdziliśmy, że do
chrzestu użyjemy własnych dłoni. Zgodziły się bez problemu. Tak mi się teraz
wydaje, że można było wymyślić jeszcze ciekawsze rzeczy z nimi… Tak, czy
inaczej, nie pojechały już z nami na żaden wyjazd - zaśmiał się na koniec.
- Skończ
już z tym opowieściami, w których dręczysz niewinne kobiety. Poza tym nie
gniewam się, jestem twarda i bardzo szczęśliwa – odparła, przygryzając
zadziornie wargę.
- Skoro
tak, to będziemy powtarzać ten manewr na każdym kolejnym wyjeździe – zripostował chłopak.
- Tak? A
rzecz jasna, ja mam na każdy wyjazd jeździć w krótkich spodenkach?
- To
źle? Nie widziałaś, jaką furorę zrobiłaś wśród chłopaków, na postojach i na
stadionie? – dogryzał lekko Damian.
- To
może lepiej, bym pojechała nago, co?
- Nie
no… Nago, to tylko przed swoim mężem – skomentował, niedwuznacznie sugerując
kogo konkretnie miał na myśli w tej roli..
- Coś
podobnego… A szanowny pan uważa się za męża właśnie od dzisiaj?
- Coś w
tym dziwnego? Kiedyś dziewczyna wychodziła za maż, za tego, który najmocniej
palnął ją kijem i zaciągnął do jaskini. Dzisiaj wystarczą bardziej cywilizowane
metody, jak uderzenie pasem na tyłek. To jest postęp, prawda? – droczył się z
nią w najlepsze.
- Jestem
pod wrażeniem…
- No i
nie od dziś, tylko od jutra – zastrzegł.
- A
dlaczego akurat od jutra?
- Bo
żeby wejść w związek małżeński trzeba być pełnoletnim a ty masz jutro drugą
inicjację dojrzałości, po tej dzisiejszej – wybrnął sprytnie, nie mówiąc prawdy.
Wszystko dlatego, że dziś miał jeszcze coś do zrobienia i „związek małżeński”
stałby się dość przykrą przeszkodą.
-
Interesuje mnie zatem, jakimi bezcennymi prezentami obsypie mnie mój małżonek…
- Mało
ci ich? – skrzywił twarz w uśmiechu. – Zaopiekował się tobą dzisiaj na dalekim,
niebezpiecznym wyjeździe. Dyskretnie uchronił przed nadmierną eksplozją
testosteronu dorastającej młodzieży… I z pełną ofiarnością zająłby się
najbardziej bolącymi miejscami na ciele swojej żony…
- Jakie
to przewrotne… Zmasakrować a potem zaofiarować pomoc… - zakpiła, złośliwie
uśmiechnięta Oliwia.
-
Przewrotne to jest… No, nieważne – uciął nagle.
Oliwia
nie wiedziała czemu, ale w takiej sytuacji, nagle stanął jej przed oczyma obraz
z Antonówka. Ona, robiąca dobrze Oskarowi. Spuściła nieco głowę. Miała dwóch
kandydatów, zabiegających o jej względy i powodowana różnymi emocjami, wybrała
źle. Wzdrygnęła się lekko na to wspomnienie. Wtedy było fajnie, przyjemnie,
podniecająco, choć wiedziała, że przekracza granice. Dzisiaj wspominała to
wydarzenie z niechęcią. Źle wybrała i wiedziała o tym. To Damian na to
zasłużył. Jeżeli w ogóle w takich sytuacjach można mówić o jakichś zasługach.
Wiedział
o wszystkim. Jakoś wydobył to z niej, gdy relacjonowała mu wydarzenia z pobytu
w Antonówku. I nie spodobało mu się to. Nie czynił jej rzecz jasna wyrzutów,
nie miał prawa, była wolna i mogła robić co chciała. Ale trochę go to zabolało.
Nic dziwnego, ją w pewien sposób bolało też.
-
Powiedz coś jeszcze – odezwała się, chcąc odegnać niezbyt przyjemne myśli.
- Nie
chcę nic mówić. Wolę się całować – usłyszała niespodziewanie. Spojrzała
uważnie, czując, jak serce skoczyło. Zobaczyła pochylającego się ku niej
Damiana. W pierwszej chwili, wrodzona zasadniczość kazała Oliwii uchronić się
przed tym atakiem. W drugiej, w umyśle wybiło się, że on na to zasłużył. Choć
nie o zasługi tu chodziło. Może o to wrażenie pana i władcy, którym się
dzisiaj, nie pierwszy zresztą raz, okazał.
Na
ulicach było już ciemno, w busie też. Grupa była zajęta swoimi sprawami, więc
ich usta zetknęły się ze sobą, w bezpiecznym, intymnym klimacie. Oliwia zresztą
momentalnie zapomniała o otoczeniu. Usta Damiana zdobyły ją w ciągu sekundy.
Świadomość, że całuje się pierwszy raz w życiu, z kimś kto jest tego wart
podziałała na nią elektryzująco. Bezlitośnie stłumiła w sobie jakieś resztki
przyzwoitości i oddała się tej rozkoszy. Nie chciała kończyć. Nie chciała
odrywać dłoni Damiana, która znalazła się na jej kolanie. Pocałunek przedłużał
się, bo sama tego pragnęła, wpijając się ustami w wargi Damiana. W końcu
zetknęły się także ich języki, co Oliwia skwitowała stłumionym jękiem, który
przywrócił ją do rzeczywistości.
Oderwali
się od siebie, ale tylko ustami. Ich ciała pozostały w przybliżeniu, dłoń
Damiana, wciąż delikatnie masowała kolano Oliwii, nie chcąc przekraczać
kolejnych barier. Oboje ogarnął lekki żal, że od celu podróży dzielą ich już
tylko ostatnie kilometry.
Ania z
bijącym sercem przekraczała progi mieszkania Orlika. Mieszkania będącego
jednocześnie studiem fotograficznym. Wybiła już dwudziesta trzecia. Zjawiła się
posłusznie, jak jej nakazał.
Przez
całą drogę usiłowała sobie przypomnieć wszystkie złe uczynki Tomka. Nie było
ich zbyt wiele, ale były… Źle ją czasem traktował. Czasami, złośliwie, czy nie,
dawał do zrozumienia, że gdy jest szansa na seks, to był dla niej w porządku a
w dniach, gdy było to wykluczone, zachowywał się opryskliwie. No i ta jedna
sytuacja, o której dowiedziała się z opóźnieniem, zresztą z drugiej ręki, że
Tomek przelizał się w szkole z taką Dagmarą. Nie jadła wtedy przez ponad
tydzień, tracąc na wadze kilka kilogramów. W taką depresję wpędziła ją ta
historia. Dzisiaj oceniłaby to jako głupotę, ale wtedy… Szaleńczo zakochana w
Tomku, nie była w stanie znieść myśli, że on mógłby dotknąć innej kobiety.
Ale
dzisiaj to wspomnienie mogło się przydać.
- Wejdź
do atelier, rozbierz się – polecił krótko Orlik.
Tak po
prostu? Cóż, skoro tak chce…
W środku
usłyszała jakąś cichą, nastrojową muzyczkę. Nie poprawiła jej nastroju. Wręcz
przeciwnie, jeszcze bardziej udobitniała co ją czeka.
Postarała
się odgonić nieprzyjemne myśli, choć przyszło jej to z trudem. Na stoliku stał
jakiś naprędce przyrządzony drink. Pociągnęła spory łyk, po czym niespiesznie
zdjęła buty, zrzuciła lekkie spodnie i rozpięła białą koszulę. Niby robiła to
powoli, ale w oka mgnieniu została w samej bieliźnie. Z wahaniem rozpięła
stanik. Rozbierała się już wcześniej w tym pomieszczeniu, ale w zupełnie innych
celach. A teraz…
Jeszcze
wolnej wsunęła palce pod majtki. Mógłby ten Orlik już tu wejść i sam dokonać
dzieła. Ale gdzieś się podział. Zatem sama, powoli zsunęła ostatni skrawek
materiału ze swego ciała. Stanęła prosto, biorąc głęboki oddech, czując się
bardziej nago, niż kiedykolwiek. Nagle poczuła się tu dość obco. Niepewnie
przechadzała się po pomieszczeniu, zastanawiając się, gdzie jest ten cholerny
Orlik?
W końcu
wszedł. I od razu przylgnął do niej, całym swoim ciałem. Pocałował ją w usta,
choć starała się tego uniknąć. Wyczuł to.
-
Obiecałaś, że dostanę wszystko… - skomentował z nutką rozczarowania.
- Więc
skoro masz wszystko, po co bierzesz się za całowanie? – Ania niedwuznacznie
skierowała jego uwagę w kierunku swego nagiego ciała.
- Nie
dostanę ani skrawka czułości, namiętności? Tylko mechaniczne ruchanie?
Ania
wyczuła lekką złośliwość ze strony fotografa. W kolejnej sekundzie oddała
pocałunek dużo bardziej intensywnie. I dopiero w tym momencie poczuła się jak
ostatnia dziwka.
-
Powiedz, że będzie długo… Obciągniesz mi, tak? Pamiętam, jak Tomek kiedyś na
jednym forum napisał, że robisz to mistrzowsko
- nawijał Orlik, jakby nieco drocząc się złośliwie. A może tylko
upewniał się, dbał o swoje przywileje w całej tej umowie?
-
Obciągnę, jeśli chcesz – odparła sucho. – Tylko tyle?
- Nie
no… Przecież mówiłem, że długo… - Orlik ujął w dłoń silikonową pierś modelki,
pieszcząc i ściskając ją lekko. – A jak chciałabyś bym cię wyruchał? – zapytał
znienacka.
- Ty
zdecyduj – Ania lekko zdenerwowała się tym nieporadnym wprowadzeniem. – Ja się
dostosuję.
- No
dobrze… - Orlik zatopił usta w sutkach blondynki, jednocześnie ściskając
pośladki. Udało mu się odciągnąć uwagę
dziewczyny od czegoś a raczej kogoś… Kogoś, kogo zauważył za jej plecami, w
drzwiach do pomieszczenia. Był tam, czekał. Specjalnie zostawił drzwi otwarte.
Przyszedł niemal punktualnie. Te kilka minut, w tą, czy w tą…
Nie
wiedział jak długo ma ciągnąć tę scenę, ale sprawa rozwiązała się sama. Ania
wyczuła, że coś jest nie tak i zerknęła za siebie. Drgnęła, odskakując od
fotografa.
- Co on
tu robi?! – zażądała wyjaśnień ostrym tonem, zakrywając się dłońmi po czym
bezpośrednio zwróciła się do Damiana – Przyszedłeś sobie popatrzeć na gołą
dziewczynę? Brakuje ci tego w życiu tak.
Nastąpiło
coś, czego Ania się nie spodziewała. Damian wszedł zdecydowanym rokiem i
nieoczekiwanie pchnął ją w kierunku fotela. Modelka rozpłaszczyła się na nim
bezwładnie. Nim pozbierała myśli. Damian stał tuż nad nią.
- Nie
wstawaj! – ostrzegł stanowczo. – Ta pozycja jest adekwatną do rozmowy, którą
odbędziemy. I nie zasłaniaj. Nagle dopadł cię wstyd? – zadrwił.
-
Pojebało cię! – rzuciła mu w twarz, ale poczuła, że coś jest nie tak. Dlaczego
Orlik wpuścił tego gnojka? I czemu teraz nie reagował, przyjmując obronną
postawę?
- Mnie?
To ty jesteś niespełna rozumu! – rzucił wzgardliwie. – Ale przynajmniej
odkupisz dzisiaj swoje winy – świadomie, czy nie, zbliżył się nieco, tak, że
zamek w jego spodniach znalazł się kilka centymetrów od twarzy siedzącej
dziewczyny. Ta zrozumiała aluzję.
- Jesteś
naprawdę nienormalny, jeżeli liczysz na jakieś atrakcje z… - urwała wzburzona.
- Z kim?
– podchwycił Damian. – Z tobą? A może chciałaś powiedzieć, z dziwką?
Milczała
przez chwilę. Zrozumiała, że chłopak wie o wszystkim. Z nieznanych jej powodów
Orlik się wygadał.
-
Dlaczego? – kontynuowała myśl, zwracając się do fotografa.
- Nie
bawią mnie takie akcje. Może dlatego, że mam dziewczynę, o czym mogłaś nie
wiedzieć – wzruszył ramionami. – A u niego…
- A u
mnie ma pewien dług – dokończył Damian. – Zresztą nieistotne. Istotne jest to…
- Że
skoro tak, to wychodzę! – Ania wstała z fotela, sięgając po ubranie. Nie
zdążyła. Damian chwycił ją mocno za ręce. Ania szamotała się chwilę, ale nie
miała szans. Damian szeroko rozłożył jej ręce i przygwoździł swoim ciałem do
oparcia fotela, chcąc uniemożliwić ewentualny atak kolanem w krocze.
-
Puszczaj zboczony erotomanie…! - krzyknęła rozzłoszczona blondynka.
- Nagle
erotomani zaczęli ci przeszkadzać? – zadrwił po raz kolejny. - Nigdzie nie
wyjdziesz, przynajmniej przez chwilę. Potem sama zdecydujesz… No więc wyłóżmy
karty na stół. Wyjdziesz a całe nagranie trafi do twojego chłopaka! – Damian
wypluwał swe słowa pełnym głosem, prosto w twarz zaskoczonej dziewczyny.
-
Nagranie? – Anie spojrzała na Orlika, ale ten nie zdążył się odezwać.
- Chcesz
zobaczyć jego dyktafon? – zapytał spokojniej Damian. Wiedział, że nie musi.
Puścił ręce dziewczyny, ale nie cofnął ani o krok.
- To
szantaż? – Ania była na tyle bystra, by w lot domyślić się czego będzie
oczekiwał ten łysielec w kapturze. – Taki jesteś dobry dla Tomka? Tak się o
niego troszczysz? – sama próbowała zadrwić i dopiec prześladowcy.
- Ktoś
musi być dobry, skoro jego własna laska daje dupy na lewo – odciął się
dobitnie.
- Ale
nie chcesz lecieć do niego z nagraniem, prawda? Chcesz to wykorzystać, by mnie
szantażować i mnie zerżnąć, tak?
-
Prawidłowa logika. Ale nie uwzględnia jeszcze jednego faktu, o którym z
pewnością wiesz.
-
Jakiego faktu?
-
Takiego, że nie dbam rzecz jasna o interesy twojego chłopaczka. On nie dba o
moje a wręcz przeciwnie… - zaciął się, po czym przyspieszył. – Dobra, nie czas
na zabawy. Mam spore znajomości w tym mieście, o czym tamten powinien wiedzieć.
I z opóźnieniem, ale jednak dotarłem do prawdy – uznał, że nie musi informować
jej o rozmowach przeprowadzonych przez Dżigyta, bo było to rzecz jasna
zbyteczne. - To znaczy do tego, co było powodem… Powodem ataku na mnie. Takich
dwóch typów, wiesz o czym mówię?
- Nie
wnerwiaj mnie…
- Nie
wiesz… Może tak, może nie, do rzeczy… Dwóch typów, których zorganizował sobie
twój koleżka. Nie znasz? Nie wiesz więc, że dwaj ludzie, którzy zaatakowali
mnie w parku niecały miesiąc temu, zostali wynajęci przez twojego Tomeczka? No
tak, nie wiesz…
- Nie
wiem, nie interesuje mnie, rozumiesz? – wypaliła zdenerwowana.
- To
niech cię zainteresuje, że takie rzeczy są karalne, wiesz?! – huknął Damian
prosto w twarz wylęknionej blondynki. – Gdyby chodziło o kibiców, zaprosiłbym
ich na solo, trudno, taki świat. Ale jego nie zaproszę, bo nie jest tego wart.
W jego przypadku sprawa jest prosta. Zgłaszam to tam gdzie trzeba. I teraz
wiesz już wszystko…
Milczała
zdruzgotana. Spuściła wzrok. Damian dopiero teraz przyjrzał się nagiemu ciału
dziewczyny, która kiedyś tam była dla niego całym światem. Jej piersiom,
brzuchowi, schowanemu w dole wzgórkowi łonowemu, wygolonemu na zero…
- No
więc sprawa jest prosta – powtórzył spokojniej. – Wychodzisz stąd, to najpierw
stracisz chłopaka a potem on stanie przed sądem. Zresztą może i wraz z tobą.
Jeśli zatem chcesz, to wychodź. Sama zadecydujesz o swoim losie.
Milczała
w dalszym ciągu. Prowokowanie tekstów typu „nie odważysz się”, nie miało sensu.
Nie w przypadku zdeterminowanego łysielca. Wygrał i to zdecydowanie. Miał zbyt
wiele atutów. Przez dłuższą chwilę nie potrafiła podnieść wzroku. Poczuła spory
ucisk w podbrzuszu. Dobrze wiedziała co się zaraz stanie. Przecież nie mogła
wyjść z tego pokoju, choć oddałaby wszystko, by znaleźć jakieś wyjście.
Ale
takiego nie było. Pozostała już tylko jedna sprawa. Podniosła oczy, napotykając
stalowy wzrok łysego kibola.
- Jaką
mam gwarancję? – zapytała spokojnie, pogodzona z losem.
- Orlik
odda ci taśmę. Co do mnie – wzruszył ramionami. – Swojej wiedzy nie skasuję z
mózgu.
Spojrzał
na nią. Wiedział, że wygrał. Sprawiała wrażenie przegranej i uległej. Kiedyś…
Kiedyś w takiej sytuacji zwariowałby z nadmiaru emocji a dzisiaj… Dziś po
prostu poczuł jak penis w jego majtkach przybiera nieco większe rozmiary.
Nie
czekał. Widział, że Ania stała się apatyczna, wiec nie mógł liczyć na
jakąkolwiek inwencję z jej strony. Chwycił ją i błyskawicznie odwrócił tyłem do
siebie. Wyczul tylko minimalny opór, ale nie zważał na niego. Spojrzał w dół na
wypięte pośladki jego byłej miłości. Zgrabne, na pewno. Może trochę blade, cóż
photo shop w internecie zawsze nadrobi braki. Ale tutaj nie dało się ich ukryć.
Nieważne, przecież kolor jej tyłka miał tu drugorzędne znaczenie. Poczuł nieco
szybsze bicie serca i krążenie krwi. Rozpiął zamek w spodniach, uwalniając
twardniejącego penisa. Uderzył nim w wypięte pośladki dziewczyny, która drgnęła
czując ten niecodzienny kontakt. Szybko założył kondoma i przesunął skórką
kilka razy, przygotowując się do akcji.
Władczym
gestem, rozsunął nogi dziewczyny i nakierował swego członka. W jednej chwili
stanęło mu wspomnienie kilku scen sprzed pięciu lat. Wtedy uznałby, że złapał
Boga za nogi. Teraz po prostu wszedł, przy nerwowo drżącej blondynce. Nie
kręciło go to tak jak kręcić mogło. Jedyne co go nakręcało, to po prostu naga
kobieta, którą bezceremonialnie rżnął delektując się swoim zwycięstwem. Nie
ruchał dla przyjemności, jako takiej. Ruchał, by wykonać wyrok. By zdobyć ją,
tak jak kiedyś zdobyć nie mógł. A teraz ona zasłużyła sobie na takie
traktowanie w całej rozciągłości. Posuwał ją, napawając się jej wymuszoną
uległością, jej bezradnością, jej porażką, ba, klęską. Wymierzał karę, tak na
niej, jak i jej chłopaku. Teraz w tym momencie oboje dostawali za swoje.
Przesuwał
swoje dłonie wzdłuż ciała Ani, macając uda, by następnie ścisnąć silikonowe
piersi. A potem wracał dłońmi w dół, by chwycić ją mocno za biodra i zwiększyć
tempo posuwania. Tempo, któremu uległa blondynka poddawała się kompletnie
biernie. Była w jego władaniu i wiedział, że to czuje. Dawało mu to sporą
satysfakcję. Jeszcze większą to, że teraz za żadne skarby nie poświęciłby dla
tej suki Oliwii. Oliwia była z innej bajki. Choć czy Ania kiedyś też się taką
nie wydawała? Ech, nie czas na takie rozkminy…
Dymał ją
coraz mocniej, uderzając w pośladki a przesuwające się ciało dziewczyny
dostarczało mu coraz mocniejszych wrażeń. W końcu przyspieszył tempo i ruchając
jeszcze szybciej poczuł jak napinają się wszystkie mięsnie z wnętrze
prezerwatywy wypełnia się cieczą. Westchnął głęboko, zwalniając nacisk swych
dłoni a na zakończenie strzelił soczystego klapsa.
- No to
sprawa załatwiona… - skwitował nieco jękliwym głosem. – Jak się czujesz, po tym
jak jednak cię zerżnąłem? – zapytał złośliwie.
Nie
doczekał odpowiedzi. Udając się w kierunku kibla, zobaczył modelkę starającą
się ubrać tak szybko, jak to tylko możliwe. Unikała jego wzroku. Gdy spuszczał
kondoma w muszli, usłyszał tupot kroków na korytarzu i trzask drzwi.
Flaga
Falubazu, soczysty buziak z Oliwią i zerżnięcie dawnej, niespełnionej miłości,
która tak bardzo chciała mu skomplikować życie. Nie był w stanie opanować
szerokiego uśmiechu pojawiającego się na jego twarzy.
W
niedzielne południe słońce grzało jak w Afryce. Nic dziwnego, że Mieszko i
Pablo uwijali się po parku maszyn w samych spodenkach. Konkretnie uwijał się
mechanik, przeglądając oba silniki młodego żużlowca. Mieszko, choć z jednej
strony chciał być przy tym, to z drugiej nie miał o sprzęcie takiego pojęcia jak
rok starszy kolega i częściej przesiadywał na ławeczce. Cóż, wpływ na to
lenistwo miała też pewnie wczorajsza osiemnastka.
- No i
co z tym? – odezwał się w końcu, zniecierpliwiony milczeniem mechanika.
-
Rezerwowy jest zdrowy, nic dziwnego, mało na nim śmigałeś. Pierwszy jest do
porządniejszego przeglądu u tunera – zawyrokował tamten.
- Tak? I
co, wieziemy go do Hollowaya? – zakpił nieco Mieszko.
- Wykręć
z dwa komplety w lidze, sprzedaj dom i jedź. Może cię przyjmie – wzruszył
ramionami mechanik. Holloway był w tym momencie najlepszym tunerem w żużlowym
światku. Co za tym idzie, także najdroższym. I sam wybierał sobie klientów,
którymi byli czołowi żużlowcy świata.
- Więc
gdzie?
- Nie
wiem kurwa, jutro podejmiemy decyzję, OK? Nie ma szans na załapanie się do
kogoś z pierwszej ligi tunerów, pojedziemy do jakiegoś krajowca – oznajmił
Pablo i odszedł gdzieś w dal.
Mieszko
jeszcze szerzej rozpłaszczył się na ławce. To oznaczało konieczność wydania
kilku tysięcy złotych. W sumie nie tak źle, ci lepsi brali tyle samo, ale w
euro. Tu, za jakieś dwa, trzy tysiące będzie miał zrobiony jakiś w miarę
profesjonalny przegląd. Dla żużlowca chcącego jeździć choćby na przyzwoitym
poziomie, nawet młodego, nie może to być i nie jest jakiś poważny wydatek.
Sięgnął
po butelkę coli. Nie pił wczoraj za dużo, więc kac nie dokuczał, gorzej z
dzisiejszym słońcem.
Zresztą
wczoraj było w sumie spokojnie. I grzecznie. Towarzystwo raczej nieskłonne do
większych wygłupów. Tym bardziej pod względnie czujnym okiem matki, nauczycielki.
Trochę tańców, trochę alkoholu i finał.
A no i
lodzik od Angeliki w ramach prezentu. Kurde, coraz bardziej zależało mu na tej
trochę zadziornej blondynce. Miała charakter dziewczyna, ale z drugiej strony
często mu ulegała. Choć nie uległa jeszcze w tej najistotniejszej kwestii. Ale
to chyba już tylko kilka, może kilkanaście dni…
No i
trzeba przyznać, że wyjątkowo zajebiście wyglądała w krótkich spodenkach, w
których lubiła chodzić, może właśnie dzięki niemu. Tak, zajebiście, jak ta
która… Mieszko skierował wzrok w prawo słysząc jakieś kroki w parku maszyn.
- Cześć,
przepraszam, widziałam, że ktoś tu jest a szybko potrzebuję, by ktoś mi
rozmienił sto złotych na drobne – przybysz o długich włosach koloru blond
uniósł okulary i wtedy Mieszko od razu rozpoznał z kim ma do czynienia. To była
ta modelka, ta, która pozowała do CKMu i jakichś innych pism. Drgnął lekko,
nieco speszony przyjmując pozycję obronną a jednocześnie przejechał się
wzrokiem po jej nagich nogach, białych spodenkach z materiału i zielonej
koszulce, pod którą rysował się dość obfity, jak na tak zgrabną dziewczynę
biust.
- Nie
wziąłem pieniędzy ze sobą niestety, nie pomogę – odezwał się z pewnym
respektem. – Nie wiem, może mechanik ma…
- No
szkoda, cóż… Ty jesteś żużlowcem, prawda? Widziałam cię na meczu… - Mieszko
drgnął, czując się niezwykle mile połechtany. Poczuł także przyjemną gęsią
skórkę, gdy dziewczyna z niezwykłą atencją skierowała swe niebieskie oczy, na
stojący obok motocykl. – Boski… Zawsze marzyłam, żeby ktoś mnie przewiózł
maszyną żużlową… - skomentowała z nieskrywaną zazdrością i lekko załamującym
się głosem a gdy skierowała swe oczy ponownie na Mieszka, ten poczuł, że znów
musi sięgnąć po butelkę coli.
Dokładnie
w to samo południe w budynku klubowym a konkretnie w niemal opustoszałej już
szatni należącej do drużyny piłkarek, będąca w samej bieliźnie Oliwia wzięła w
dłoń ręcznik i udała się pod prysznic. Tam zrzuciła z siebie resztkę ubrania i
odkręciła kurek z wodą.
Drużyna
była po ostatnim treningu. Sezon zakończyła trzy tygodnie wcześniej, wygrywając
mecz we Wrześni, co Oliwia pamiętała doskonale, bo strzelając jednego gola i
rozdzielając udanie piłki, walnie przyczyniła się do zwycięstwa swojej drużyny.
Przed chwilą, rozgrywając towarzyską gierkę między sobą, oficjalnie zakończyły
sezon.
Stojąc
pod prysznicem i obmywając swe ciało Oliwii stał jednak przed oczyma obraz
meczu nie we Wrześni, tylko tego wcześniejszego, przeciw Koronie, w którym
spisała się tak fatalnie. Wtedy to, dzień po osiemnastce u Klaudii czuła się
kompletnie nieswojo. I dzisiaj było podobnie. Acz i nastrój inny.
Od
dwudziestu czterech godzin była pełnoletnia i od dwudziestu czterech godzin
miała chłopaka. Pierwszego w życiu. I dość zaskakującego. Ten kontrast między
nim a nią strasznie ją napędzał. Łapała się na tym, że nie umie spojrzeć na
Damiana bez uśmiechu. Uśmiechu wyrażającego oczekiwanie. Oczekiwanie na
niespodziankę, zaskoczenie, wręcz zasadzkę. Cokolwiek.
W takt
lejącej się wody, próbowała przewidzieć co przyniesie jej ta znajomość. Nawet
bała się używać określenia związek. Było w jej życiu takie niecodzienne, że
brzmiało nadzwyczaj dziwnie. Przez chwilę zastanowiła się, czy Damian będzie
naciskał na to, na co chłopacy z reguły naciskają zauroczone w nich dziewczyny.
Cóż, naczeka się chłopak, oj naczeka…
A jeśli
nie? Jeśli znajdzie jakiś sposób i przedziwnym trafem wyląduje z nim w łóżku
szybciej, niż jej się wydaje? Rozbawiona, zachichotała na samą myśl o tym.
Zakręciła
wodę i do jej uszu dobiegła jakaś krzątanina w szatni. Domyśliła się, że to
pewnie Malwina. Niepisaną tradycją był fakt, że gramoląca się Oliwia opuszczała
szatnię ostatnia a przed nią wychodziła kapitan drużyny.
Trochę
zdziwiła się słysząc kroki w kierunku prysznicy. Spojrzała i faktycznie ujrzała
wysoką brunetkę. Dziwne, bo wydawało się jej, że Malwina jest już po kąpieli.
Widocznie się pomyliła. Albo… Zaskoczona patrzyła jak Malwina kieruje się w jej
stronę by w końcu zatrzymać się w odległości metra od Oliwii, patrząc jej
prosto w oczy. Była kompletnie naga, tak jak świeżo upieczona osiemnastolatka.
Skonsternowana
Oliwia poczuła się nieswojo. Choć wyjątkowo, jak na dziewczynę nie lubiła
plotkować, to nie mogła nie słyszeć niektórych głosów, szepczących o tym, że
Malwina przekłada towarzystwo dziewczyn, nad chłopaków. Mimowolnie przejechała
wzrokiem po nagim ciele wysokiej i szczupłej koleżanki. W oko rzuciło się kilka
nie do końca zagojonych blizn po tym okropnym napadzie. Oczy Oliwii
przyciągnęły także piersi Malwiny. Miała jakieś zboczenie by porównywać swój
niezbyt wielki biust z innymi. I niestety tutaj wypadała gorzej, bo piersi
Malwiny były nieco większe.
W
dalszym ciągu intrygowało ją, czego chciała kapitan drużyny. Oliwia poczuła się
naprawdę nieswojo wykonując pół kroku w tył. Wykonała gest, jakby się chciała
zakryć dłońmi, ale ręcznik wisiał dalej. Zresztą uznała, że byłoby to bez
sensu.
Dwie
piłkarki stały nago pod prysznicem i w milczeniu patrzyły sobie w oczy.
Dlaczego nie ma ciągu dalszego? Tak samo w części VI
OdpowiedzUsuńCiąg dalszy szóstej i siódmej części pojawi się równoznacznie z kolejnymi odcinkami zamieszczonymi na Pokątnych.
OdpowiedzUsuńPrzez te gołe baby nie mogę otwierać twojego blogu w pracy, bo od razu wszyscy chcą czytać.
OdpowiedzUsuńW niedziele pracujesz? Kanonizacyjną? I erotyków Ci się zachciało? To bardzo dobrze, że Bóg Cię pokarał natrętnymi kolegami, względnie koleżankami:).
OdpowiedzUsuńhehe Starski w pracy czytał, ja próbowałam na uczelni. Ale fakt nie dało się, bo siedzący za mną od razu wyczaili zdjęcia i zaczęła się współpraca przy czytaniu...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam JUStynA
A czym się skończyła?:)
OdpowiedzUsuńNo i jakie były wrażenia czytelników? Zdobyłem nowych fanów?:)
heh nie wiem czy zdobyłeś nowe fanki, natomiast ja zyskałam miano jakiejś niezaspokojonej... Zmuszona byłam przerwać czytanie :D
OdpowiedzUsuńJ
Czyli seks na uczelni, poprzedzony romantycznym czytaniem opowiadania... Muszę to wykorzystać w jakiejś swojej bajce:).
OdpowiedzUsuńTeraz jeszcze czekam na informacje, że ktoś otwarł mojego bloga podczas posiedzenia sejmu:).
Dodam, że w grupie ok 30 dziewcząt plus jeden samiec :D W sejmie nic by się nie zadziało -nawet za sprawą Twoich opowiadań :)
UsuńJ
Skoro 30 dziewczyn, to nie mam zielonego pojęcia, dlaczego nie rozreklamowałaś autora i jego opowiadań. Chyba powinnaś żółta kartkę dostać za taki faul:)
OdpowiedzUsuńA co ja mam pracować nad Twoją reklamą ?? Za takie sprawy się słono płaci, a tu zdjęć jak nie było -tak nie ma :D
UsuńJak to nie ma zdjęć? Są zdjęcia i to bardzo fajne, dużo lepsze niż na P i przede wszystkim bardzo trafnie oddające klimat kolejnych opowiadań;)
OdpowiedzUsuńMiały być Twoje foty... A o trafności zastanych tu i na "P" nie będę dyskutować :D ale koniec tematu i nabijania wyświetleń dla bloga :P
OdpowiedzUsuńJakie moje foty? Gdzie? Tu? Pierwsze słyszę, nie wiem skąd te herezje...
OdpowiedzUsuńPomijam fakt, że wklejona wyżej blondie ma jednak trochę fajniejszy tyłek, niż ja:)
Panie Falanga JONS, mógłbyś na bloga szybciej odcinki wrzucać. Wiesz, taka zachęta do częstszego zaglądania tutaj. :d
OdpowiedzUsuńCiężko mi się rozmawia z anonimami:)
OdpowiedzUsuńJest chyba zrozumiałe, że nie mam aż tylu opowiadań w zanadrzu, by wrzucać je co dwa dni, bo szybko wyczerpię zapas i blog umrze na amen. Tak więc zachowam swoje ślimacze tempo. Jednocześnie zapraszając do czytania starszych opowiadań na nowo:)
Minęły dwa tygodnie można się dzisiaj spodziewać kolejnej części :) ?
OdpowiedzUsuńSzósta część - 17 maja. Tu i na "P".
OdpowiedzUsuńCzego tak późno ?
OdpowiedzUsuńPisałem już na "P", że wolę unikać sytuacji, gdy na pierwszej stronie są dwa moje opowiadania.
OdpowiedzUsuńWiadomo jednak, że nie będę czekał w nieskończoność.
Nie dałoby się szybciej niż 17 maja? Bardzo ładnie proszę :>
OdpowiedzUsuń~wierna fanka^^
Kurde, wierne fanki zwykle przekonywały mnie w inny sposób, niż tylko prośbą w komentarzu:)
OdpowiedzUsuńTo ja jestem trochę inną wierną fanką ^^.
OdpowiedzUsuńNo ale ja bardzo ładnie proszę... :>
Wierna fanka i anonimowa? Trochę podejrzane:)
OdpowiedzUsuńSkoro obwieściłem już światu, że będzie to 17 maj, to muszę niestety dotrzymać słowa, przykro mi:)
No to teraz pytanie, kiedy wejdzie w całości szczęśliwa siódemka :)
OdpowiedzUsuńznalazłem odp na P.
OdpowiedzUsuńPS jakoś dziwnie wybija datę i godzinę u Ciebie na blogu ?
7 czerwiec. Jeśli nie zajdą jakieś niezwykłe okoliczności.
OdpowiedzUsuńTak, dziwnie. A z uwagi na to, że jestem komputerowym laikiem, nie będę tego zmieniał, bo nawet nie wiem jak. Wystarczy mi fakt, że skleiłem tego bloga tak, żeby jakoś hulał. Samo w sobie jest to powodem, by upijać się ze szczęścia co drugie dzień i nie kombinować, bo lepsze jest wrogiem dobrego.
będzie VIII część?
OdpowiedzUsuńNie, to już koniec.
OdpowiedzUsuńChyba, że coś mi strzeli do łba i będzie jakiś sequel;)
jaka szkoda! :(
OdpowiedzUsuńoby jednak coś ci strzeliło! :D
Jeśli pojawią się jakieś merytoryczne komentarze dotyczące serii, tudzież sugestie zachęcające do dalszej pracy nad serią, to kto tam wie.
OdpowiedzUsuńW sumie, już po zakończeniu pisania, ponad miesiąc temu, coś mi tam w głowie siedzi, ale na razie to tylko nędzne przymiarki.
to prosimy, historia Damiana i Oliwii musi się rozwinąć nooo!
OdpowiedzUsuń~wielbicielka :*
Nie wierzę anonimowym wielbicielkom. Mam podejrzenie, że to Starski na logoucie:).
OdpowiedzUsuńdziwne zakonczenie.. chcialoby sie wiecej, naprawde, bo nie wiem o co chodzi.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze pragnę zauważyć, że "gołych bab" przybyło jeszcze więcej na Twoim blogu i już zupełnie nie można otwierać go w pracy. Po drugie, ciekawi mnie dlaczego nie ma tutaj tego najlepszego przecież opowiadania z CAŁEJ serii, w którym Kamila jest kolonijną wychowawczynią? hę? hę?
OdpowiedzUsuńpozdr
AS
Słuszne spostrzeżenie. Aż żałuję, że te wcześniej ilustrowane opowiadania zacząłem przerabiać mając na dysku niezbyt wiele fotek, co sprawiało, że trochę je oszczędzałem (wrzucałem po 10-12 na jeden tekst, teraz ponad 20).
OdpowiedzUsuńNo i tak, czy owak, tym sposobem, moje opowiadania są jeszcze atrakcyjniejsze, czyż nie?:)
Wspomniane opowiadanie nie jest mojego autorstwa, tylko jakiegoś podrabiacza. Niech ów podrabiacz założy swój lepszy (haha, nierealne:)) blog i pisze namolnie kolejne części, bo ja w poprzednim tygodniu popełniłem aż trzy (dobra, tylko jedno jest skończone, ale to kwestia dni).
Wielkie Yo!:)
Nie, myślę, że te "ilustracje" kolidują z tekstami.
OdpowiedzUsuńFotografia i proza to dwie różne kategorie i bardzo rzadko celnie ze sobą współgrają.
Ilustracja nie powinna nigdy być zbyt dosadna, bo jak to się mawia: jeden obraz jest za tysiąc słów. To czyni więc opowiadanie zbędnym, gdyż podnietę oferujesz nam już fotkami gołych kobiet w aktach seksualnych na dodatek. Według mnie owe ilustracje winny być znacznie bardziej subtelne.
Co do tajemniczego opowiadania, to mógłbyś je przecież umieścić jako gościnną ciekawostkę, skoro twierdzisz, że to nie mąka ze Twojego młyna.
Tylko czy odważysz się na stworzenie tak surowej skali porównawczej względem pozostałych Twoich prac...^ ^
joł joł!
To już każdy oceni sobie sam. Jednak zmysłowe fotki (a takich jest wiele, nie wiem, czy większość) dodają uroku.
OdpowiedzUsuńNie, niczego nie zamieszczę. Nie będę odbierał autorowi jego jedynego dziecka i jedynego powodu do dumy:)
O którym opowiadaniu z serii Kamili, kolonijnej wychowawczyni piszecie? Coś przeoczyłem?
OdpowiedzUsuńJeśli przeoczyłeś opowiadanie, o którym z rozrzewnieniem wspomina Starski, to znaczy, że nie zasługuje ono na uwagę potomnych:).
OdpowiedzUsuńaha, albo, że jest tak dobre, że z obawy przed przyćmieniem pozostałych ukryto je w żelaznej wieży pod nadzorem czterogłowego, wściekłego chomika zabójcy. Ale kto szuka, ten ewentualnie znajdzie, ten święty graal Kamilowego puszczalstwa! ...kto czytał i uszedł z życiem przed inkwizycją ten może potwierdzić ^ ^.
UsuńWspomnienie o tym opowiadaniu tak głęboko się schowało w zakamarkach mojego umysłu, że dopiero sobie o nim przypomniałem. Dla mojego dobrego samopoczucia, i spokoju sumienia autora, pozwolę tej chwili słabości (autora i mojej) wrócić tam skąd je "wygrzebałem" :)
UsuńChomik podrasowany rzecz jasna przez Wardege:)
OdpowiedzUsuńNiech najodważniejsi próbują sobie szukać:)