Łączna liczba wyświetleń

piątek, 31 października 2014


KAMILA I SENNE MARZENIA VI. Dzień Europejskiej Integracji.

Już od pierwszej sekundy od wyjścia z domu Mateusz wiedział, że świat jest inny. No bo przecież był inny. Ale z lekkim zdziwieniem, jak i jednak zrozumieniem, przyjął do wiadomości fakt, że zmienił się nie tylko dla niego, ale także dla otoczenia.
- Tylko spisz się dobrze… - powiedziała z troską matka, żegnając wychodzącego do szkoły syna.
- Synu… Dziś jest twój wielki dzień – uścisnął dłoń ojciec i na tym zakończył swój występ, uznając, że kolejne słowa są zbyteczne.
W drodze na przystanek autobusowy czuł na sobie spojrzenia wszystkich mijających go ludzi. Sąsiadki uśmiechały się promiennie. Koleżanki i nieznajome patrzyły z ledwo tajoną ciekawością. Koledzy witali się a on czuł bijącą od nich zazdrość.
- Stary, wiesz co… - mruknął na przywitanie Marcin i nie musiał mówić niczego więcej.
- Jak samopoczucie? – szturchnął go już w autobusie, jeden z uczniów sąsiedniego liceum
- Panie kolego… - chrząknął kierowca, gdy Mateusz zbliżył się doń chcąc kupić bilet. – Dzisiaj masz darmowy przewóz do szkoły.

Od przystanku, na którym wysiadł, do szkolnego budynku było na szczęście blisko. Nie uchroniło to go jednak przed coraz bardziej wyrafinowanymi atakami.
- Mateusz, Krzysztof Oszczep z Dziennika Wielkopolskiego. Jak forma przed dzisiejszym wydarzeniem? – zagadnął go błyskawicznie jakiś mikry blondyn z dyktafonem w dłoni.
- W porządku, dużo trenowałem, dam radę – chwacko odparł zagadnięty.
- Trenował… Haha, widzę, że humor nie opuszcza, ale niech pan powie, czy nasza gazeta może liczyć na szczegółową recenzję z dzisiejszego święta? – indagował niestrudzenie, ale zaraz został odepchnięty przez niezwykle sympatycznie uśmiechniętą blondynkę.
- Panie Mateuszu, Agnieszka Cegielska, TVN24 – odezwała się niezwykle subtelnym głosem. – Mogę pana poinformować, że pogoda jest sprzyjająca, temperatura będzie wysoka a powietrze wilgotne… Jednocześnie chciałabym, by udzielił pan informacji, czy to prawda, że obiecał pan znanej wytwórni X Stars, iż odtworzy pan wiernie scenariusz z dzisiejszego wydarzenia i zostanie pan odtwórcą swojej własnej roli? Taką nowinę usłyszeliśmy przed chwilą. W grę ma wchodzić wyjątkowo duża kwota…
- Jest to całkiem możliwe, nie wykluczam, nie potwierdzam – dyplomatycznie odparł Mateusz, choć o propozycji usłyszał właśnie teraz. Miał jednak ubaw z mediów. – Jest to uzależnione jeszcze od doboru głównej aktorki – odparł tłumiąc chichot.
- Niech pan nie żartuje! – gwałtownie zareagowała reporterka. – Czy jest także możliwe, że w roli kobiecej wystąpi… - nie dokończyła, czekając, aż swoje zdanie wypowie chłopak.
- Trwają negocjacje, proszę o trochę cierpliwości – Mateusz przyspieszył kroku i zniknął za bramą szkoły, wybuchając lekkim śmiechem. To dobrze. To dobrze, że w ten nerwowy dzień potrafił się jeszcze zaśmiać.

Jak świat światem, takiego poruszenia, jak w miejskim liceum, nie było nigdy, w całej jego pięknej sześćdziesięcioletniej historii.
Od trzech lat, decyzją Parlamentu Europejskiego, ostatniego dnia przed rozdaniem świadectw we wszystkich szkołach średnich, w państwach należących do Unii, obchodzono Dzień Europejskiej Integracji. Nazwa nie była ścisła. Nie chodziło o integrowanie się z Europą, tylko z sobą. Konkretnie rzecz biorąc nauczyciele integrowali się z uczniami.
Pod wpływem Komisji ds. Równości Seksualnych, Komisji ds. Mniejszości Seksualnych, Komisji ds. Wolnego Seksu, Komisji ds. Naturyzmu, Komisji ds. Erotycznych Komiksów i szeregu innych komisji, dzień ten był ogólnoeuropejską orgią, w której wybrani nauczyciele stawali się własnością wybranych uczniów. Może nie tyle wybranych, ile wylosowanych. Wszystko to Europejski Parlament uzasadniał koniecznością odejścia od staroświeckich i nikomu niepotrzebnych tradycji, na rzecz nowego, wolnego stylu życia.
Jak wyglądał regulamin owej integracji? Otóż uczniowie i uczennice z danej szkoły najpierw wybierali po pięciu ulubionych nauczycieli i nauczycielki. Ulubionych, albo niekoniecznie ulubionych… Niech będzie, że atrakcyjnych. Następnie, dwadzieścia cztery godziny wcześniej losowano ich nazwiska. Wylosowani pedagodzy mieli do spełnienia kilka obowiązków. W zasadzie liczyły się tylko dwa.
Pierwszym z nich, była czterdziestopięciominutowa lekcja, ale nie z wybraną klasą, tylko z całą uczniowską populacją płci przeciwnej. Czyli wylosowana nauczycielka prowadziła w specjalnej auli lekcję dla wszystkich licealistów a nauczyciel dla licealistek. Oczywiście, wspomniana lekcja, nie była żadną lekcją. W jej trakcie pedagog miał obowiązek odpowiedzieć na wszystkie pytania zadane przez uczestników. Dodatkowo miał także obowiązek ubrać się w strój, który w demokratycznych wyborach, wybierała młodzież.

To była ta fajna, acz w konsekwencji mniej interesująca rzecz.
Drugą, która stanowiła zdecydowanie największą bombę całego święta była ta, że wylosowani nauczyciel i nauczycielka, stawali się na godzinę własnością także wylosowanego ucznia i uczennicy. Rzecz jasna w parach heteroseksualnych, choć Europarlament nakazywał także utworzenie par homoseksualnych. Jednak do tej pory w liceum nie zadeklarował się żaden homoseksualny nauczyciel i ten punkt pozostawał martwy.
Nieistotne. Istotne było to, że od początku szkoła miała swoich faworytów.
Podczas pierwszego święta, obchodzonego dwa lata wcześniej, z grona nauczycielek, jakiekolwiek głosy dostały zaledwie cztery panie. Po jednym głosie zebrały niewysoka, skromna matematyczka Iza i nieco starsza, krótkowłosa blondynka, Beata ucząca biologii. Dziewięć głosów zebrała nauczycielka wychowania fizycznego, uśmiechnięta, szczupła, wysportowana Klaudia. Pozostałe trzysta dziewiętnaście przypadło nauczycielce języka polskiego, pani Kamili.
Wyniki losowania dla całej szkoły a nawet całego miasta były rozczarowaniem. Wygrała matematyczka Iza. Przeszła ona tym samym do historii szkoły jako pierwsza nauczycielka oficjalnie zaliczona przez ucznia. Był nim konkretnie dość chudy okularnik Radek. Niektórzy mieli trochę z tej pary ubaw.
Pozostało się obejść smakiem.
Rok później. Iza dostała dwa głosy, Beata też. Jeden zgarnęła Magda ucząca języka polskiego a Klaudia znów była od nich lepsza biorąc piętnaście głosów. Wszystkich jak zwykle zdystansowała polonistka Kamila inkasując trzysta dwadzieścia cztery głosy.
Niestety, dla uczniów i tym razem los nie okazał się łaskawy. Tym razem wylosowano niespełna trzydziestoletnią, rudowłosą Magdę, która następnego dnia została puknięta przez jednego z uczniów drugiej klasy.
Wczoraj podliczono głosy przed trzecim świętem. Wyniki były niemal identyczne, Kamila zebrała jak zwykle ponad dziewięćdziesiąt procent głosów a tylko kilkunastu dziwaków postanowiło głosować inaczej, niż reszta.
Wyniki ogłaszano w auli. Zebrało się w niej ponad osiemset osób. Wszyscy uczący się i większość uczących.
- Oczekiwania te same a wygra jak zwykle ktoś inny. Tak jak wcześniej Iza, czy Magda – mruknął so siedzącego obok kolegi podekscytowany rudzielec siedzący w czterdziestym trzecim rzędzie. Ale na dobrą sprawę te same słowa padały z ust wielu chłopaków.
Na mównicy pojawił się dyrektor szkoły, ponad pięćdziesięcioletni pan Alfons. Po kilku zdawkowych słowach przywitania, przystąpił do rzeczy.
- Drodzy uczniowie i uczennice, pierwszeństwo mają licealistki, więc najpierw losujemy nazwisko szczęśliwego nauczyciela – obwieścił, po czym zanurzył dłoń w skrzynce z pięcioma nazwiskami. Wyciągnął jedno, rozwinął kartkę i przeczytał – Adam Beksiarz! Proszę bardzo, nasz szanowny geograf… Panie Adamie, gratuluję! – w akompaniamencie średnio głośnych pisków dziewczyn, skłonił się w kierunku speszonego, uśmiechającego się na siłę nauczyciela w okularach na twarzy.
- A uczennicą, której pan Adam osobiście udzieli lekcji ze znajomości różnych krain, stałych i wodnych, gorących i ciepłych, wyżynnych i nizinnych jest… - Pan Alfons urwał przygnieciony lekkim śmiechem, który rozległ się w auli. – Jest Paulina Woźniak drugiej klasy, od pani Felczyńskiej! Pokaż się Paulino… A to Ty… Widzę, że twoja piękna opalenizna dowodzi znajomości różnych ciepłych krain i z pewnością z panem Adamem znajdziecie wspólny język…! – zakończył ten wywód, znów wzbudzając śmiech.
- Paulina, ty lampucero…! – mruknęła z zawiścią pani Alina, nauczycielka fizyki, odmierzająca już powoli czas do zbliżającej się emerytury. – I ja tej spalonej bambusiarze piątkę dałam na koniec, patrz, co za ladacznica! – wzburzona szturchnęła siedzącą obok, niedosłyszącą już lekko, rówieśniczkę, panią Halinę uczącą chemii.
- A teraz druga część losowania, oto mamy nazwiska pięciu naszych pięknych nauczycielek – skomentował, widząc, jak sekretarka wrzuca do pojemnika nowe kartki. Napięcie w auli lekko się wzmogło. Po uprzednich rozczarowaniach, wielu uczniów podchodziło racjonalnie do swoich oczekiwań, ale w tle tliła się jakaś iskierka. Poza tym jeśli nie Kamila, no to jest przecież jeszcze towarzyska, opalona, wysportowana Klaudia. Długowłosa blondynka w każdej innej szkole byłaby numerem jeden, miała jednak pecha, że trafiła akurat do tej.
- Panowie już trzymam kartkę w dłoni! – odezwał się głośniej dyrektor Alfons, tłumiąc tym samym różne pomruki w auli.
- Niech będzie chociaż Klaudia, ciekawe co ona na to – zachichotał jeden z uczniów, zerkając na delikatnie uśmiechającą się wuefistkę. Widać, starała się pokazać, że cała ta impreza, jak i wynik losowanie niewiele ją interesują.
- A Kamila, jak zwykle martwa – mruknął siedzący obok kolega. Faktycznie z opanowanej twarzy polonistki nie dało się niczego wyczytać. Spokojna, stanowcza… Choć może teraz jej twarz drgnęła nerwowo.
- I oto już…! – pan Alfons błyskawicznie skupił uwagę na sobie. – Oto zwyciężczynią dzisiejszego losowania jest… - zająknął się, jakby przestraszony a uczniowie ożywili się nieco, jakby wyczuwając, że stało się coś niezwykłego. - Jest… Jest pani profesor Kamila… - głos uwiązł mu w gardle i nie dokończył, ale nie musiał. Wszyscy już wiedzieli i trzysta pięćdziesiąt serc drgnęło gwałtownie. Niemożliwe, nierealne, ale jednak stało się!
-O, kurwa…! – jęknął jakiś wygolony na zero trzecioklasista, ale w zasadzie to samo mogło wymknąć się każdemu. Po auli niosły się pełne napięcia, urywające się szepty.
- No to panowie, teraz losujemy jeszcze tego ucznia, który… - znów zaciął się pan Alfons. Widać było, że targnęły nim ogromne emocje. – Który… Halo, pani Bożeno! – przywołał do siebie sekretarkę. – Czy naprawdę Parlament nie wprowadził jeszcze tej poprawki, która pozwalałaby uczestniczyć w tym przedsięwzięciu także kadrze pedagogicznej?
- Nie panie dyrektorze, nic nie słyszałam o takiej poprawce – odparła spokojnie pani Bożena.
- A to dranie… No nic… - zreflektował się dyrektor. – A więc losujemy ucznia, szczęśliwca, który zostanie towarzyszem pani profesor…
Trzysta pięćdziesiąt serc w tym momencie przyspieszyło swój bieg. Trzystu pięćdziesięciu chłopaków, w tym momencie sprzedałoby diabłu duszę. Trzystu pięćdziesięciu uczniów, w tym momencie dałoby sobie odciąć rękę. Trzysta pięćdziesiąt mniej, lub bardziej szeroko otwartych ust z napięciem wpatrywało się w stojącego na mównicy dyrektora szkoły.
- Jest nim… Mateusz Pierzchalski, klasa druga. Zwycięzcom gratulujemy – zakończył krótko, bo emocje udzieliły się i jemu.
Trzysta pięćdziesiąt zzieleniałych z zazdrości twarzy zwróciły się ku wysokiemu, mierzącemu niemal dwa metry, opalonemu brunetowi o opalonej twarzy. A więc to on… Ten, z którego jeszcze w gimnazjum się podśmiechiwano, że taki trochę niedorobiony… Nie tyle fizycznie, ile psychicznie. Słabowity taki, mimo dorodnego wzrostu. Ale w ostatnim czasie wziął się do pracy nad sobą. I duchowo i fizycznie. Często przebywał na siłowni doprowadzając mięśnie swojego ciała do porządku. Opalił się trochę i od jakiegoś czasu coraz częściej skupiał na sobie damskie spojrzenia.
Z trudem, ale jednak, Mateusz opanował swą twarz. Nie chciał robić z siebie widowiska i źle się czuł będąc w centrum wydarzeń, ale akurat temu nie mógł zapobiec. On sam najchętniej zobaczyłby teraz twarz samej nauczycielki, ale było to niemożliwe. Siedziała w pierwszym rzędzie i w ogóle jej nie widział. Tym bardziej, że narastający gwar uniemożliwiał w ogóle wszystko.
- Kurwa, Mati… - jęknął siedzący obok kolega z klasy. – Jutro wyruchasz Kamilę… Rozumiesz to?!

Tak. W ostatni szkolny czwartek, dzień przed rozdaniem świadectw, tematem rozmów było to, że jeden z ich szkolnych kolegów spędzi godzinę sam na sam z najpiękniejszą nauczycielką na świecie, spełniającą jego życzenia.
Trzydziestopięcioletnia nauczycielka języka polskiego, Kamila. Wysoka, szczupła, acz bez przesady, piękna, ładnie opalona brunetka o nieziemskiej twarzy, od której nie sposób było oderwać oczu. Jednym słowem przedmiot fantazji tysięcy młodych (i nie tylko) mieszkańców miasta. Nikt nie mógł myśleć o niczym innym.
- Farciarzu, musisz nam o wszystkim opowiedzieć, zapamiętaj każdy szczegół! – sprzedał kuksańca Mateuszowi, jakiś nieznany mu bliżej blondynek z sąsiedniej klasy.
- A niech mu opadnie, fuksiarzowi…! – dobiegł go z oddali inny głos.
- To będziesz miał prezent na osiemnastkę…
- Wiesz, że pociągi stoją, bo kolejarze zastrajkowali? Nie chcą wyjechać, dopóki nie skończy się ta akcja.
- Ponoć CNN przysłało samolot z reporterami, ale chyba nie zdążą…
- Putin zobaczył w Izwiestiach Kamilę i chce zaanektować Wielkopolskę! Spiesz się!
- Związkowcy palą gumy i domagają się włączenia swoich przedstawicieli na listy uczniowskie!
- Słyszeliście, że sołtys Badziejowic organizuje zapisy do liceum, wśród rolników?
Słuchał tego jednym uchem, wypuszczając drugim. Chciał tylko jak najszybciej przejść do auli, gdzie nauczycielka miała zaraz poprowadzić lekcję dla wszystkich chłopaków z liceum. Ale ze swoimi prawie dwoma metrami wzrostu nie miał gdzie się schować. Czuł na sobie dziesiątki spojrzeń. Gapili się wszyscy chłopacy. No i dziewczyny też.
W auli wszystkie miejsca w pierwszych rzędach były już zajęte. Mateusz wiedział dlaczego. Wczoraj uczniowie, w głosowaniu powszechnym wybierali strój dla nauczycielki. Można było wybrać jeden z trzech zaproponowanych. Wygrał oczywiście ten najluźniejszy. Krótkie spodenki w deseń wojskowego munduru i biała koszulka. Przez tyle lat, piękna nauczycielka pojawiała się w szkole w spodniach, lub dłuższych spódnicach, względnie sukienkach, nigdy nie odsłaniając nóg powyżej kolan. Teraz ta nieziemska a jednocześnie tak schowana piękność miała ukazać jeden ze swych najbardziej olśniewających atrybutów. Wszyscy chcieli być jak najbliżej. Mateusz nie musiał. Dla niego były zarezerwowane lepsze doznania, całe czterdzieści pięć minut później.
Wszedł, spokojnie siadając z tyłu. Za nim podążyli spóźnialscy, pokornie siadając za plecami szybszych kolegów. Gdy wybiła dwunasta, niemal jak na zawołanie w drzwiach pojawiła się nauczycielka przywitana lekkim pomrukiem. Spokojnym, jak się zdawało krokiem skierowała się w stronę mównicy, zdając sobie sprawę, że trzysta pięćdziesiąt par oczu wpija się w tym momencie w jej nagie nogi, względnie pośladki opięte krótkimi spodenkami.
Mateusz słuchał spokojnie. Przez pierwsze minuty polonistka czytała opanowanym głosem jakieś pierdoły o Dniu Integracji, jakieś tam brukselskie doktryny i inne takie. Odniósł wrażenie, że nie spieszyła się za bardzo. Nic dziwnego. W ten sposób skracała czas przeznaczony na zadawanie pytań o dowolnej tematyce. Młodzież poczuła lekkie rozczarowanie, bo akurat w tym roku jakaś menda z Europarlamentu przygotowała bardzo długi tekst i nauczycielka sprytnie kradła cenne dla niej minuty. Cenne, bo Mateusz widział, że cała sytuacją wprawia ją w nerwowość.
 Choć ten czas nadszedł. Trochę rozczarowani, brakiem widoku długich, opalonych nóg pięknej nauczycielki schowanej za mównicą, uczniowie zaatakowali niemrawo. Zniechęceni, bo wiedzieli, że nie zdążą już wziąć polonistki na spytki. Tylko kilka nieśmiałych pytań, tyle samo zdawkowych odpowiedzi nauczycielki i nikt nie mógł uwierzyć, że czterdzieści pięć minut już minęło. Dyrektor Alfons obwieścił zakończenie i Kamila wyszła. Na pożegnanie chłopaki mogli jeszcze zerknąć na długie nogi pani profesor.
Mateusz się nie spieszył. Poczekał aż wszyscy opuszczą aulę i wejdzie do sekretariatu dyrektora, w którym według scenariusza miał zostać sam na sam z nauczycielką.
Korytarz opustoszał. Cała społeczność była już poza szkołą. Mateusz miał cały budynek już tylko dla siebie. Byli tylko on i Kamila. Może gdzieś jakaś sprzątaczka. Według scenariusza, Kamila miała czekać w sekretariacie.
Dopiero teraz poczuł przypływ adrenaliny i potu. Jakby zrozumiał, co za chwilę się stanie. Na co sobie może pozwolić. Niesamowite… Nacisnął klamkę i wszedł do środka.

Nieco rozdygotana Kamila nie umiała opanować nerwów. Rzecz jasna, nie podobała się jej to całe święto. Ale za bardzo nie było wyjścia. Myśl, że za chwilę stanie się zwykłym materiałem do przeruchania, jednego z uczniów, stawała się nie do zniesienia.
Nerwowo krążyła po sekretariacie. Zgodnie z regulaminem była już tylko w samej bieliźnie. Czerwony stanik i czerwone majtki. Z reguły nie wkładała bielizny w takim kolorze, wolała ciemniejsze odcienie, ale tym razem zdecydowała się na takie rozwiązanie. Mocno skrępowana oczekiwała nadejścia ucznia. Minuty mijały, nie wpływając na poprawę nastroju. W końcu jednak drgnęła, słysząc nacisk na klamkę. Sekundę później w pomieszczeniu pojawił się drugoklasista.
Przyjrzała się uważniej. Cóż, musiała się pogodzić z tym co nieuniknione. I pomyślała, że mogła trafić dużo gorzej. Na jakiegoś spasłego pryszczola. A tu… Mateusz, którego pamiętała z gimnazjum i wtedy faktycznie, mimo nadmiaru centymetrów, był dość defensywnym chłopakiem, nieco schowanym, zahukanym. Ale wziął się za siebie i teraz prezentował się przyzwoicie. Może nie jakiś przystojny, ale też nie brzydki. Dość dobrze zbudowany, choć bez przesady. No i opalony.
Westchnęła do siebie. O czym w ogóle myśli? Zawsze była konserwatystką a tu… Miała dać się przelecieć jakiemuś uczniowi i patrzeć mu w twarz na lekcjach, w przyszłym roku szkolnym? Gdy on zdobędzie sławę lokalnego bohatera, który przeleciał ją, Kamilę? Zatrzęsła się na samą myśl. I z oburzenia i z poczucia bezsilności. Raz jeszcze spojrzała na ucznia.
Dziwne miał spojrzenie. Nie było w nim ani wybitnie niezdrowej podniety, ani zawahania. Ani napalenia, ani kpiarskiego uśmiechu. Ani wywyższania, ani nieśmiałości. Był absolutnie spokojny. Zadziwiło ją to nieco. I zaintrygowało.
- Dzień dobry – przywitał się normalnym głosem. Nie za głośnym, nie za cichym. Opanowanym, jakby przyszedł na lekcję. – Pięknie pani wygląda – wzruszył nieco ramionami, wpijając się wzrokiem w jej ciało. Kamila poczuła się jeszcze bardziej naga.
- Dzień dobry. Domyślam się – odparła sucho.
- Dyrektor nie zostawił niczego do picia? – chłopak swobodnie rozejrzał się po sekretariacie. – Trudno, widocznie uznał, że na alkohol jestem za młody. W przeciwieństwie do innych rzeczy…
- Do jakich na przykład? – dała się wciągnąć w rozmowę Kamila z nadzieją , że to może jej pomóc. Albo zakończyć się inaczej, niż zwykle kończy się spotkanie chłopaka, widzącego przed sobą niemal nagą kobietę.
- Do oglądania rozebranych nauczycielek – przekrzywił nieco głowę.
- Widocznie masz dobrego dyrektora i jesteś winny mu wdzięczność…
- Rozumiem, że nie podoba się to pani… Wobec tego pomogę pani i sam się rozbiorę – wciąż zachowując się swobodnie, uporał się z bluzą a potem koszulką. Kamila wpatrywała się w jego nagi tors. Faktycznie, chłopak prezentował się całkiem imponująco. Szerokie ramiona, zaznaczone bicepsy i mięśnie klatki piersiowej. To wszystko na tle opalenizny.
Poczuła się trochę zaskoczona tym dość przyjemnym widokiem. I zdeprymowana.
- Może będzie lepiej, jak na potrzeby chwili przejdziemy na ty? – zaproponował odważnie.
- A potem na lekcjach, też będziesz mówił mi po imieniu?
- Potem wszystko wróci do normalności, prawda?
- Nie wiem, czy można nazwać normalnością, to… - zacięła się nie chcąc kończyć.
- Wiem o czym myślisz. No dobrze, to może rozbierzesz się do końca? – jego oczy wciąż pozostawały spokojne, nawet gdy składał taką propozycję.
- Nie lubię stać nago, wobec ubranych mężczyzn – starała się przeciągnąć tę chwilę, gdy jeszcze miała na sobie bieliznę.
- Rozumiem – kiwnął głową i kontynuował rozbieranie. Ściągnął z siebie buty i jeansy. Kamila z coraz większym zdziwieniem skonstatowała, że ciało chłopaka robi na niej wrażenie. Nogi dość szczupłe, ale z zarysowanymi mięśniami. Podobnie jak reszta ciała opalone i nieco owłosione. Jej wzrok mimowolnie skupił się na bokserkach ucznia. Zauważyła lekką wypukłość a jej kształt prowadził do wniosku, że chłopak wyposażony jest w dość pokaźny sprzęt. Poczuła nieco szybsze bicie serca. Coś za szybko to idzie…
Tym bardziej, że Mateusz zbliżył się do niej. Przez całe swe życie, jako nauczycielka z reguły patrzyła na uczniów z góry, względnie prosto w twarz. Tym razem musiała zadzierać głowę w dół. Jego postura sprawiła, że całkowicie straciła pewność siebie, jeśli w ogóle ją miała. Poczuła się przytłoczona dużym chłopakiem o całkiem przyjemnej figurze.
- Może teraz czas na ciebie – zaproponował patrząc w jej oczy.
- Masz jeszcze na sobie bokserki – odwlekała ten moment, chwytając się różnych sposobów.
- Ale nie mam stanika – odparł logicznie.
- Bo nie masz czego chować – wzruszyła ramionami, nie wykazując żadnej chęci do spełnienia prośby ucznia.
I stało się coś, czego nie oczekiwała. Mateusz bezceremonialnie chwycił ją silnie, tak, że nie była w stanie mu się przeciwstawić i odwrócił. Bez skrępowania sięgnął do zapięcia na jej plecach. Dopiero wtedy zaczęła protestować, ale nim powiedziała dwa słowa, stanik opadł z jej ciała. Kompletnie zaczerwieniona, zakryła swe piersi ręką.
- Mateusz, za dużo sobie pozwalasz! – odezwała się, starając przybrać groźny ton. Ale chłopak nic sobie z tego nie robił. Zupełnie nieoczekiwanie, wykorzystując to, że dłonie miała na piersiach, chwycił za jej majtki i błyskawicznie ściągnął w dół.
- Mateusz! – pisnęła, ale nic nie pomogło. Stała kompletnie naga w sekretariacie, świecąc gołym tyłkiem przed swym uczniem. A potem innymi częściami ciała, bo chłopak, nic sobie nie robiąc z wszelkich prób oporu, znów obrócił ją tak, że stała frontem do niego.
Zaklęła w myślach, czując, że jej przyspieszony oddech i rumieniec na twarzy mówią wiele za dużo. Albo w zasadzie mówią nie to co trzeba. Z jedną dłonią na piersiach i drugą na wzgórku wpatrywała się ostro a jednocześnie uważnie w chłopaka. Poczuła się dziwnie. Ten chłopak wyraźnie zaczął nad nią dominować.
Jego pewność siebie i spokój deprymowały ją coraz mocniej. Zachowywał się jakby był tu panem. W zasadzie z uwagi na charakter święta był. Ale nie o to chodziło. Wyczuwała, że to nie święto jest czynnikiem decydującym. Co w takim razie? Charakter? Aż tak bardzo wytrenował się w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy?
- Dlaczego się pani zasłania? – zapytał zmieniając znów formę na „pani”. – Chcę widzieć panią nagą, w całej krasie…
- O… Ja też bym chciała wiele rzeczy…
- Naprawdę? No cóż… - nim Kamila zorientowała się, jak chłopak zinterpretował jej słowa, ten już opuszczał w dół czarne, luźne bokserki. Po czym wyprostował się a wzrok Kamili mimowolnie padł w jedno w miejsce. I to co zobaczyła, zaskoczyło ją i przyprawiło o lekkie mrowienie.
Jego penis… Nie stał jeszcze w pełnej krasie, dopiero się unosił, więc tym bardziej… Był po prostu długi. Dużo większy, niż Daniela. Przynajmniej w sensie długości, bo obwodem były raczej podobne. Ale ta długość... Czerwieniąc się patrzyła, niemal jak zahipnotyzowana. Nie dość, że chłopak dominował ją swym charakterem, władczością, pewnością siebie, to jeszcze okazało się, że mógł ją dominować czymś innym. Boże, co to będzie.
- Podoba się pani? – zauważył zainteresowanie Kamili Mateusz. Nie usłyszała w jego tonie zbyt wielkiej satysfakcji, ale tez trochę przestał być taki spokojny.
Zaczerwieniła się jeszcze bardziej. Znów spojrzała na całą sylwetkę, wysokiego, umięśnionego, opalonego ucznia z wpół sterczącym długim penisem. Kurde, ale z niego wyrósł…
- Możesz stać tam gdzie stoisz? – odzyskała w końcu głos, gdy uczeń ponownie się do niej zbliżył.
- Nie chcę być małostkowy, ale czas ucieka. Proszę klęknąć – położył swe dłonie na ramionach nauczycielki, ale ta cofnęła się o krok, wyrywając się stanowczo.
- Oszalałeś? Nie, nie! Nie ma mowy. Za dużo byś chciał, za dużo…!
- Za dużo? Przecież jeszcze nic się nie stało – wzruszył ramionami chłopak.
Kamila obserwowała go bacznie, widząc, że coś się święci. Że tak łatwo nie odpuści. Zdążyła zarejestrować tylko widok ucznia idącego w kierunku dyrektorskiego fotela a potem… Dwie sekundy później, przy akompaniamencie pisku, Kamila znalazła się na tym fotelu a konkretnie na kolanach Mateusza, przełożona przez nie, jak niesforne dziecko.
- Mateusz, do cholery, za kogo ty się masz!? I mnie!? Puszczaj, rozumiesz? Natychmiast! – jej rozkazy nie poskutkowały w żaden sposób. Nie była w stanie wyrwać się z tej poniżającej pozycji. Poniżającej, bo w tym momencie uczeń swobodnie rozporządzał jej ciałem, gapiąc się na nagi tyłek, który miał praktycznie przed swym nosem. Ale za chwilę spadło na nią jeszcze większe upokorzenie. Oto poczuła na swoim pośladku klapsa. Potem drugiego i trzeciego. Oto ten chłopak, bezkarnie, nie przejmując się niczym, strzelał jej klapsy w dupę!
- Mateusz! Bezczelny jesteś! Natychmiast mnie puść, rozumiesz!?
- Jeśli będzie się pani tak wydzierać, ktoś na zewnątrz może usłyszeć. Może nawet TVN… Nie wiem, czy pani tak na tym zależy…
- Ja tylko proszę, byś zostawił mój tyłek w spokoju, rozumiesz? – zapytała spokojniejszym tonem nieco rozhisteryzowana nauczycielka. Leżała jak małe dziecko na kolanach ucznia. Jedna ręką trzymał jej dłonie na plecach, drugą bezkarnie młócił w tyłek. Na co on sobie pozwalał?
Ale w końcu puścił. Zdyszana i zaczerwieniona Kamila stanęła niepewnie na nogach. Po co był ten spektakl? Ot tak, wyżył się? Pomacał jej tyłek? Czy może zademonstrował swą władzę? Wciąż wydawał się spokojny i nieprzenikniony.
Tak, pokazał że jest silny. Tak duchowo, jak i fizycznie. W tym momencie Kamila czuła, że jest zdana na jego łaskę i niełaskę. To nie miała być jakaś nieporadna akcja z kimś, kogo można było przekabacić, że szkoła, że nauczycielka, że coś tam… Nie, tutaj on miał władzę i zamierzał wszystko ustawić po swojemu. Kamila nabrała respektu i poczuła duże obawy.
Ale jeszcze raz musiała zaprotestować. Gdy stanęła, on zbliżył się do niej i objął rękoma. Nie uciekła, ale starała się nie dopuścić do zbyt bliskiego kontaktu fizycznego. Oddychała ciężej, traciła pewna kontrolę nad sobą. Nie wiedziała co może ją spotkać ze strony silnego ucznia. Te kilkanaście centymetrów odległości, jakie ich dzieliło, Mateusz wykorzystywał patrząc na fragmenty nagiego ciała nauczycielki. Kamila czuła jego wzrok na swoich piersiach.
Ale trwało to tylko chwilę. Mateusz zbliżył się do nauczycielki i bez słowa, raz jeszcze odwrócił do siebie tyłem. Po czym unieruchomił jej dłonie na plecach i swoim naciskiem sprawił, że nauczycielka zaczęła się pochylać w przód, wypinając nagi tyłek w kierunku chłopaka.
- Co robisz? – zapytała niezbyt mądrze. Nie doczekała się odpowiedzi. Czuła na sobie ciało Mateusza a na swoich pośladkach jego sterczącego chyba już na poważnie penisa. Strasznie ją to krępowało, ale było przecież niczym w porównaniu z tym, co miało stać się… Za chwilę? Przecież uczeń zachowywał się tak, jakby przygotowywał sobie pozycję do wejścia. Kamila czuła, że spociła się w jednej sekundzie. To już teraz? To ten moment? Gdy uczeń z jej własnego liceum wejdzie w nią i zerżnie? Przez chwilę poczuła się ogłuszona tym wszystkim.
Czuła się kompletnie zniewolona. Jej dłonie znajdowały się na plecach przytrzymywane silnym uściskiem ręki Mateusza. Chłopak poczynał sobie nad wyraz bezczelnie, jak stary wyjadacz. Jakby pogodzona z losem biernie przyjęła dotyk jego penisa na swych pośladkach. Ale gdy poczuła żołądź nieco powyżej cipki, znieruchomiała, wyczekując. Gdy poczuła, że Mateusz nakierowuje swojego członka w jej otwór analny, drgnęła jak oparzona.
- Ej, co robisz?! Tam nie wolno! – bardziej jęknęła z przerażeniem, niż krzyknęła. Świadomość, że uczeń chce ją zerżnąć swoim wielkim penisem w dupę doprowadziła ją do paniki.
- Ale ja tak właśnie chciałem, co w tym złego? – usłyszała głos chłopaka.
- To nie higieniczne i w ogóle…! Nie, nie, nie ma mowy, odejdź stamtąd...! – jękliwie domagała się nauczycielka.
- Nie, nie mogę… - usłyszała wahający się głos ucznia. – Strasznie mnie to podnieca.
- Mateusz, proszę…! – zniżyła się do uległego tonu, czując jego żołądź centralnie na analnym otworze. – Mateusz! Zrobię dla ciebie coś innego, ale tam mnie zostaw!
- A co pani zrobi? Prosiłem grzecznie, by pani wzięła do buzi…
- Dobrze, zrobię to teraz… - odparła drżącym tonem Kamila, czując ucisk w podbrzuszu. Poczuła się maksymalnie poniżona, ale wiedziała, że to jedyne wyjście.
- Co pani zrobi? Proszę powiedzieć ładnie całym zdaniem…
- Obciągnę ci… - jeszcze bardziej drżącym i z gniewu i z poniżenia głosem, odparła nauczycielka. Czuła, że czerwony kolor nie schodzi z jej twarzy.
- Odwróć się i uklęknij – usłyszała i poczuła, jak dłoń Mateusza uwalnia ją z tej niewoli.
Kamila wyprostowała się, z trudem utrzymując na nogach. Nie śmiała spojrzeć w oczy chłopaka. Jej wzrok znów skierował się w stronę jego przyrodzenia. Penis sterczał już chyba na poważnie. I tak, choć nie miała linijki w oczach, mogła przysiąc, że ma te dwadzieścia centymetrów. Boże, co za okaz.
Oszołomiona przyklęknęła. Poczuła zwycięstwo chłopaka. Ostateczne zwycięstwo, po tym, jak wcześniej sponiewierał jej tyłek, przekładając ją przez kolana. Teraz klęczała przed nim i z bezsilnie dotknęła jego gorącego penisa. Nie czekała na zachętę, zobowiązana swoim słowem. Zbliżyła swe usta i pocałowała go. Potem drugi raz. Wyczuła lekkie drgnięcia stojącego jak drąg penisa.
Całowała z boku nieco zachłanniej, jakby bała się dotknąć żołędzi. Wyczuła, że chłopakowi się to podoba, ale wiedziała jednocześnie, że nie może przedłużać tego w nieskończoność. Delikatnie odwinęła napletek i nie bawiąc się w ceregiele, zamykając oczy, otworzyła usta i wsunęła go do środka, starając się ochronić przed bliższym kontaktem fizycznym. Ale to było nieuniknione, szczególnie przy takich rozmiarach. Wsunęła większą część i jej usta zacisnęły się mimowolnie. I mimowolnie, nie chciały się oderwać. Poczuła jak jej serce bije w szalonym tempie a jej usta, wbrew jej chęciom nie potrafią oderwać się od penisa licealisty.
Coś niesamowitego… Robiła coś wbrew sobie i nie mogła przestać. Jej usta żyły jakby własnym życiem. Choć umysł się buntował, to usta przesuwały się po tym gigantycznym członku. Uwielbiała ten dotyk, to uczucie. Ale wcześniej tylko w przypadku Daniela. Mogła mu obciągać każdego dnia, niemal w każdym momencie. Ale tutaj nie było Daniela, tylko Mateusz, jej uczeń z liceum. I to jemu zachłannie obciągała penisa. Tak, zachłannie, z pasją, z poświęceniem. Wbrew sobie, wbrew rozsądkowi. Natura wygrywała. Nieważne co było powodem, czy władczość i pewność siebie Mateusza, czy jej własna uległość, czy rozmiar penisa. Ważne, że ciągnęła jak… No właśnie, jak kto? Jak jakaś dziwka, obciągająca na zawołanie, jak nimfomanka, którą nigdy nie była. Obciągała swojemu uczniowi i to upodlenie działało na nią obezwładniająco.
Coraz szybciej, coraz namiętniej, zatracając się w tym. Zanikło poczucie przyzwoitości. Liczył się tylko olbrzymi penis Mateusza w jej ustach. Penis, którego chciała mieć w całości, choć jej się to nie udawało. Ale nieważne, bo jemu i tak się to podobało. Odważyła się otworzyć oczy, patrząc w górę, napotykając wzrok swojego ucznia, intensywnie wyszukując jakichkolwiek oznak rozkoszy. Znalazła je. Wiedziała, że jest mu dobrze. Nic dziwnego, w końcu, któremu uczniowi nie byłoby dobrze, gdyby obciągała mu własna nauczycielka? Szczególnie taka jak ona. Przecież nie musiała udawać skromnej, zawsze spotykała się z wyrazami uwielbienia a rokroczne głosowania z okazji Święta Integracji, były tego dowodem.
Poniżona, upodlona a jednocześnie szczęśliwa z tego powodu, przesuwała swe usta wzdłuż całego członka. Z sekundy na sekundę odczuwała coraz większą frajdę, łączącą się z niesamowitym rumieńcem występującym na jej twarzy. To była oznaka resztek przyzwoitości, które przegrywały z uległością, ze skłonnością do poniżenia. Przyspieszała rytm i zwalniała chcąc mieć w sobie tego nieziemskiego penisa jak najdłużej w sobie. Chcąc go wziąć jak najgłębiej. Usilnie patrzyła w górę, odnajdując jego wzrok, ale skupiając się także na innych atrybutach wysokiego ucznia. Ona sama, przecież wysoka jak na kobietę, czuła się przy nim krucha i bezbronna. Stworzona do uległego obciągania. Na moment wysunęła penisa z ust, pomagając sobie ręką. To chyba przywróciło życie Mateuszowi.
- Wstań! – usłyszała komendę. – Odwróć się i wypnij – poleciało sekundę później.
Choć Kamila, fizycznie miała problemy ze spełnieniem nakazów, wykonała je. Oparła się dłońmi o fotel dyrektora. Na drżących nogach oczekiwała czegoś niezwykłego. Oto po wielu latach poczuje w swej cipce penisa nie należącego do jej męża. Oto, za chwilę miał się w niej znaleźć penis jej ucznia. Nieświadomie wypięła swe pośladki najmocniej jak umiała, zdając się na wolę swego pana i przeznaczenie.
Nie wiedziała jak dała się oszukać. Moment później poczuła penisa Mateusza pomiędzy swoimi pośladkami. On znów próbował zaatakować jej tyłek.
- Mateusz, prosiłam, nie tam…! – zareagowała stanowczo, choć nieco słabiej niż poprzednio. Próbowała się wyprostować, chcąc uchronić swój tyłek przed atakiem, ale jej ruchy spowolnione przez kilkuminutową akcję oralną nie były w stanie powstrzymać zdeterminowanego ucznia. Mateusz chwycił jej dłonie jak poprzednio i bez problemu unieruchomił na jej plecach. Po czym spokojnie zaczął atakować otwór analny.
- Mateusz…! – ni to jęknęła, ni krzyknęła Kamila. Z każdą sekundą czuła penisa Mateusza rozszerzającego jej drugą dziurkę. Spanikowała, krew zaczęła krążyć po jej ciele jak szalona, ale nie była w stanie wykonać żadnego protestu oprócz słownego. Poczuła jak żołądź penisa jej ucznia rozpycha jej otwór i wypełnia go powoli, bardzo powoli, ale skutecznie.
- Aaaaaach…! – nie potrafiła powstrzymać długiego, obłąkańczego jęku klęski. Kompletnie zniewolona żelaznym uściskiem swego ucznia, przyjmowała jego penisa w swej dupie. Wciskał się coraz głębiej, nie przejmując się tym, że sprawia nauczycielce ból. Może nie aż tak wielki, ale jednak. Ból, pomieszany z rozkoszą. Kompletnie zdruzgotana i oszołomiona nauczycielka poczuła jak wielki penis wypełnia jej otwór, jak jest już w jej dupie, chyba w całości. Czy jeszcze nie? Nie miała pewności. Nie, jednak nie w całości. Na szczęście. Ale to przecież nie ważne. Ważne było to, że Mateusz właśnie zdobył jej tyłek. Tę część ciała, która należała tylko i wyłącznie do Daniela, jej ukochanego męża.
I w tym momencie przestała być jego a przeszła we władanie jej ucznia. Przez moment Kamila nie była pewna, czy to się dzieje naprawdę, czy tylko się śni. Niemal popadła w obłęd, ale nie mogła zaprzeczyć faktom. Była ruchana w dupę i czynił to, nie mąż, ale jej uczeń z liceum. Wysoki, dobrze zbudowany, opalony Mateusz, który z każdą sekundę stawał się coraz przystojniejszy, choć siłą rzeczy nie mogła widzieć jego twarzy.
Ten oto Mateusz, powoli, ale jednak bezkarnie ruchał ją w dupę. Ją, jego własną nauczycielkę! Była przygotowana na wiele, ale nie na to, że wejdzie w tyłek. Tymczasem on to zrobił i zanim uświadomiła sobie naprawdę co się tu dzieje, on posuwał się w niej coraz szybciej, zapuszczając się w nią coraz głębiej. A z każdym jego ruchem, z ust nauczycielki wydobywał się przeciągłe jęk zdolny obudzić trupa. Kamila czuła się całkowicie zdobyta przez ucznia, totalnie zdominowana i nieświadomie wypinała swoje pośladki jeszcze mocniej. Nieświadomie chciała by Mateusz zdobył ją jeszcze bardziej, wpychając swego członka najgłębiej jak się da. I w którymś momencie uczynił to, doprowadzając do tego, że z usta nauczycielki popłynął przeciągłe, rozdzierający jęk.
- O taaaak…! Właśnie taaaak…! – jęczała kompletnie zdominowana Kamila, oddając się temu rżnięciu. Straciła jakąkolwiek samokontrolę. Nie interesowało ją nic, poza długim penisem dobrze zbudowanego, wysokiego ucznia wypełniającym jej tyłek. Kompletnie zszokowana wypinała swoje pośladki, marząc o tym, by ten penis…
- Błagam, wypełnij mnie w całości, proszę…! – jęczała, nie zdając sobie sprawy z tego co mówi. A Mateusz, niczym wytrawny playboy spełniał błagalne prośby swojej nauczycielki, wsuwając swego potężnego penisa najgłębiej jak się da i posuwając się w niej jak najszybciej. Nie trzymał już rąk nauczycielki, to było zbędne. Trzymał ją za biodra, unieruchamiając ją w tym uścisku i zdobywając na własność. Przynajmniej tak czuła się polonistka. Czuła się własnością swego ucznia, ruchającego ją w dupę. Nie hamowała się ze swymi jękami. Wręcz przeciwnie, w miarę zbliżającego się orgazmu jęczała coraz głośniej, coraz przenikliwie, coraz bardziej rozdzierająco.
- Boże, Boże…! Jak dobrze…! Aaaach! – te błagalne jęki musiały robi wrażenie na pieprzącym ją chłopaku. Poczuła jak jeszcze bardziej przyspiesza swe ruchy. A więc za chwilę nastąpi koniec, za chwilę spuści się w niej, zalewając jej tyłek swą spermą. Tym bardziej skupiła się na jego penisie rozdzierającym jej otwór analny, wchodzącym na całą głębokość, wiedząc, że to ostatnie chwile. Za nic nie chciała, by wychodził, ale musiało to nastąpić. Poczuła jak penis opuszcza jej zwieracze a sekundę później dłoń Mateusza chwyciła silnie jej włosy i odwróciła ku sobie. Kamila zobaczyła dłoń swego ucznia, przesuwającą się w nieziemskim tempie po penisie i po chwili wystrzeliła z niego lawa spermy. Wprost w usta nauczycielki, która jeszcze kilka minut wcześniej obciągała mu tego penisa z zachłannością namiętnej kochanki. A teraz robiła wszystko, by nie uronić ani jednej kropli spermy. Łapczywie spijała ten dowód podniecenia swojego kochanka, dowód rozkoszy, jaką mu dała.
- Jesteś moją suką…! – wyrwało się podnieconemu uczniowi a ona przyjęła te słowa z całkowitą zgodą. Drżała, tracąc niemal świadomość. Kompletnie upodlona i zwyciężona przez własnego ucznia, zachłannie zlizywała z jego penisa każdą kropelkę spermy, nie bacząc na to, iż jego właściciel, przed chwilą ostro ruchał ją w dupę. Nie miało to żadnego znaczenia. Wręcz przeciwnie, wzięła go jeszcze w usta, najgłębiej, jak można i wyssała z niego ostatnie krople.
Długie sekundy musiały minąć, by Kamila wróciła do rzeczywistości. Pierwszą rzeczą jaką odczuła był ból tyłka. To efekt ostrego ujeżdżania przez Mateusza. Ale był to poniekąd ból rozkoszny. Nie dokuczał za bardzo, choć był odczuwalny. Dzięki temu, wciąż czuła się pod władaniem ucznia. Powstała już z klęczek i tylko silnie dłonie ucznia powstrzymywały ją przed upadkiem.
- Jeszcze mam te kilka minut, chodź tutaj – zadysponował licealista swoim spokojnym tonem i Kamila posłusznie przytuliła się do swego ucznia, znajdując oparcie na jego silnym torsie. Nie była w stanie powstrzymać się przed pełnym uległości pocałunkiem złożonym na jego klatce piersiowej.
Z drugiej strony już wyczekiwała momentu, kiedy wskazówki zegara ustawią się w odpowiedniej pozycji i będzie mogła się ubrać. Coraz silniej wracała do rzeczywistości.
- Co powiesz kolegom? – zapytała, starając się nie patrzeć mu w oczy.
- Hm… Nie wiem, co powiem… Może powiem, żeby poczekali na premierę filmu z X Stars? Już ponoć się zgłosili, z prośbą na wyłączność praw do scenariusza z tej historii. Nawet chcieli bym zagrał główną rolę. Może ty też się skusisz? – zerknął na nauczycielkę patrząca w wiszący na ścianie zegar.
Nie doczekał odpowiedzi.

Długo siedziała w szkole. Tak długo, aż szkolny dziedziniec opustoszał, bo uczniowie znaleźli sobie lepsze zajęcia, niż wyczekiwanie pod gmachem w ten piękny, słoneczny, czerwcowy dzień.
Chciała uniknąć spotkania z kimkolwiek i w spokoju udać się do domu. Wcześniej, rano, ledwo uciekła przed stacją TVN. Teraz nie widziała już nikogo. Opuściła budynek i kierowała się w stronę ulicy, by wtopić się w tłum, choć zdawała sobie sprawę, że może być z tym ciężko.
Plany legły w gruzach, gdy po przekroczeniu bramy szkolnej, skręciła w prawo. Tam za wyłomem natknęła się na wóz Polsatu. Z natury spokojna i opanowana, z trudem powstrzymała przekleństwo. Chciała zawrócić, ale było już za późno. Niemal natychmiast dopadła ją ciemnowłosa kobieta w krótkich spodenkach o dość znajomej twarzy.
- Drodzy państwo, Natalia Siwiec, Polsat News, mamy przed sobą główną bohaterkę dzisiejszego Święta Integracji Europejskiej w Polsce. To niewątpliwie najpopularniejsza postać w kraju, pani profesor z liceum w… No, nieważne gdzie. Pani Kamilo, czy to prawda, że pierwszy zdradziła pani swojego męża?
- Myślę, że moje życie prywatne i mój mąż, nie powinny nikogo interesować – odparła chłodno, zaciskając dłonie.
- No dobrze… Co w takim razie z propozycją X Stars? Podobno ta wytwórnia zaoferowała pani pięćdziesiąt tysięcy euro, zgodziła się pani? Bo ja pewnie bym się zgodziła…
- No cóż, są takie, które zgodziłyby się za bilety na trzy mecze Reprezentacji Polski…
- Jak pani śmie… Bohaterkę euromundialu… - zmieniła ton wściekła reporterka. – Ja przynajmniej za trzy bilety a panią… Ktoś wylosował i…
Nie dokończyła, gdy zaciśnięta pięść licealnej nauczycielki wylądowało prosto na jej nosie.

10 komentarzy:

  1. dwa razy z rzędu senne marzenia ?:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Na razie nie ma nic innego a akurat ta luźna seria idzie mi najłatwiej:).

    OdpowiedzUsuń
  3. Cześć.czytam Twoje opowiadania z Kamila chyba od samego początku. Seria jest naprawdę super.czekam kolejne przygody Kamilii z niecierpliwością.pomimo, iż mogą się te historie wydawać przewidywalne, to mają swój niezaprzeczalny klimat.nasuwa mi się skojarzenie z opowiadaniami chyba La Vendy o Joannie.pozdrawiam.marek

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki za komentarz. Nie Tobie jednemu klimat kojarzy się z Joanną i chyba dobrze, bo opowiadanie erotyczne muszą mieć właśnie klimat.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawy pomysł, jednak pierwsze skojarzenia jakie miałem po tytule to coś związanego bardziej z Europą, np jakaś integracja z hiszpańskimi studentami. Może to dobry pomysł na kolejne opowiadanie albo jakaś serię? Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Hm, dlaczego od razu hiszpańskimi a nie np zimnokrwistymi Norwegami, albo Rosjanami z Syberii?:)
    Pomysł ciekawy, zobaczymy czy da się coś z tego napisać, bo na razie mam na głowie jednak trochę inne rzeczy.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam. Kiedy następny tekst?
    Dobry pomysł z tym opowiadaniem chociaż tytuł mógł sugerować, że Kamilę zdobędzie jakiś uczeń z wymiany. Nie zmienia to faktu, że czytało się przyjemnie tak samo jak inne opowiadania o Kamili. Dobrzen, że nasza ukochana brunetka istnieje i oby Ci wystarczyło pomysłów na jeszcze wiele opowiadań.

    OdpowiedzUsuń
  8. Następny tekst w sobotę.
    Opowiadań ukończonych, bądź bliskich ukończenia byłoby jeszcze z 5-6. Plus parę rozpoczętych.
    Ale ostatnio piszę coś z Oliwią w roli głównej i myślę, że do końca roku będę miał tego tyle, by zacząć nowy cykl. Na tyle oryginalny, że nie wszystkich zainteresuje. Przy czym erotyka będzie tam odgrywała chyba mniejszą a czasami wręcz zerową rolę.

    OdpowiedzUsuń
  9. wreszcie jakaś intryga political fiction? Czy będą w to wmieszane indianki lub chociaż eskimoski?

    pozdro

    AS

    ps

    napećkałeś tymi fotkami jak ciasto rodzynkami, a może to już raczej są rodzynki z ciastem. :p

    OdpowiedzUsuń
  10. To jest pewien problem, mam dwa tysiące fotek, więc pcham, ile wlezie:)
    Może i political fiction, ale w nieco innych czasach:). Indianki moze pokażą się w innej części, na razie będą tylko Słowianki i Normanki:)

    OdpowiedzUsuń