KAMILA I SENNE MARZENIA VI. Dzień
Europejskiej Integracji.
Już od
pierwszej sekundy od wyjścia z domu Mateusz wiedział, że świat jest inny. No bo
przecież był inny. Ale z lekkim zdziwieniem, jak i jednak zrozumieniem, przyjął
do wiadomości fakt, że zmienił się nie tylko dla niego, ale także dla
otoczenia.
- Tylko
spisz się dobrze… - powiedziała z troską matka, żegnając wychodzącego do szkoły
syna.
- Synu…
Dziś jest twój wielki dzień – uścisnął dłoń ojciec i na tym zakończył swój
występ, uznając, że kolejne słowa są zbyteczne.
W drodze na
przystanek autobusowy czuł na sobie spojrzenia wszystkich mijających go ludzi.
Sąsiadki uśmiechały się promiennie. Koleżanki i nieznajome patrzyły z ledwo
tajoną ciekawością. Koledzy witali się a on czuł bijącą od nich zazdrość.
- Stary,
wiesz co… - mruknął na przywitanie Marcin i nie musiał mówić niczego więcej.
- Jak
samopoczucie? – szturchnął go już w autobusie, jeden z uczniów sąsiedniego
liceum
- Panie
kolego… - chrząknął kierowca, gdy Mateusz zbliżył się doń chcąc kupić bilet. –
Dzisiaj masz darmowy przewóz do szkoły.
Od
przystanku, na którym wysiadł, do szkolnego budynku było na szczęście blisko.
Nie uchroniło to go jednak przed coraz bardziej wyrafinowanymi atakami.
- Mateusz,
Krzysztof Oszczep z Dziennika Wielkopolskiego. Jak forma przed dzisiejszym
wydarzeniem? – zagadnął go błyskawicznie jakiś mikry blondyn z dyktafonem w
dłoni.
- W
porządku, dużo trenowałem, dam radę – chwacko odparł zagadnięty.
- Trenował…
Haha, widzę, że humor nie opuszcza, ale niech pan powie, czy nasza gazeta może
liczyć na szczegółową recenzję z dzisiejszego święta? – indagował
niestrudzenie, ale zaraz został odepchnięty przez niezwykle sympatycznie
uśmiechniętą blondynkę.
- Panie
Mateuszu, Agnieszka Cegielska, TVN24 – odezwała się niezwykle subtelnym głosem.
– Mogę pana poinformować, że pogoda jest sprzyjająca, temperatura będzie wysoka
a powietrze wilgotne… Jednocześnie chciałabym, by udzielił pan informacji, czy
to prawda, że obiecał pan znanej wytwórni X Stars, iż odtworzy pan wiernie
scenariusz z dzisiejszego wydarzenia i zostanie pan odtwórcą swojej własnej
roli? Taką nowinę usłyszeliśmy przed chwilą. W grę ma wchodzić wyjątkowo duża
kwota…
- Jest to
całkiem możliwe, nie wykluczam, nie potwierdzam – dyplomatycznie odparł
Mateusz, choć o propozycji usłyszał właśnie teraz. Miał jednak ubaw z mediów. –
Jest to uzależnione jeszcze od doboru głównej aktorki – odparł tłumiąc chichot.
- Niech pan
nie żartuje! – gwałtownie zareagowała reporterka. – Czy jest także możliwe, że
w roli kobiecej wystąpi… - nie dokończyła, czekając, aż swoje zdanie wypowie
chłopak.
- Trwają
negocjacje, proszę o trochę cierpliwości – Mateusz przyspieszył kroku i zniknął
za bramą szkoły, wybuchając lekkim śmiechem. To dobrze. To dobrze, że w ten
nerwowy dzień potrafił się jeszcze zaśmiać.
Jak świat
światem, takiego poruszenia, jak w miejskim liceum, nie było nigdy, w całej
jego pięknej sześćdziesięcioletniej historii.
Od trzech
lat, decyzją Parlamentu Europejskiego, ostatniego dnia przed rozdaniem
świadectw we wszystkich szkołach średnich, w państwach należących do Unii,
obchodzono Dzień Europejskiej Integracji. Nazwa nie była ścisła. Nie chodziło o
integrowanie się z Europą, tylko z sobą. Konkretnie rzecz biorąc nauczyciele
integrowali się z uczniami.
Pod wpływem
Komisji ds. Równości Seksualnych, Komisji ds. Mniejszości Seksualnych, Komisji
ds. Wolnego Seksu, Komisji ds. Naturyzmu, Komisji ds. Erotycznych Komiksów i
szeregu innych komisji, dzień ten był ogólnoeuropejską orgią, w której wybrani
nauczyciele stawali się własnością wybranych uczniów. Może nie tyle wybranych,
ile wylosowanych. Wszystko to Europejski Parlament uzasadniał koniecznością
odejścia od staroświeckich i nikomu niepotrzebnych tradycji, na rzecz nowego,
wolnego stylu życia.
Jak
wyglądał regulamin owej integracji? Otóż uczniowie i uczennice z danej szkoły
najpierw wybierali po pięciu ulubionych nauczycieli i nauczycielki. Ulubionych,
albo niekoniecznie ulubionych… Niech będzie, że atrakcyjnych. Następnie,
dwadzieścia cztery godziny wcześniej losowano ich nazwiska. Wylosowani
pedagodzy mieli do spełnienia kilka obowiązków. W zasadzie liczyły się tylko
dwa.
Pierwszym z
nich, była czterdziestopięciominutowa lekcja, ale nie z wybraną klasą, tylko z
całą uczniowską populacją płci przeciwnej. Czyli wylosowana nauczycielka
prowadziła w specjalnej auli lekcję dla wszystkich licealistów a nauczyciel dla
licealistek. Oczywiście, wspomniana lekcja, nie była żadną lekcją. W jej
trakcie pedagog miał obowiązek odpowiedzieć na wszystkie pytania zadane przez
uczestników. Dodatkowo miał także obowiązek ubrać się w strój, który w
demokratycznych wyborach, wybierała młodzież.
To była ta
fajna, acz w konsekwencji mniej interesująca rzecz.
Drugą,
która stanowiła zdecydowanie największą bombę całego święta była ta, że
wylosowani nauczyciel i nauczycielka, stawali się na godzinę własnością także
wylosowanego ucznia i uczennicy. Rzecz jasna w parach heteroseksualnych, choć
Europarlament nakazywał także utworzenie par homoseksualnych. Jednak do tej
pory w liceum nie zadeklarował się żaden homoseksualny nauczyciel i ten punkt
pozostawał martwy.
Nieistotne.
Istotne było to, że od początku szkoła miała swoich faworytów.
Podczas
pierwszego święta, obchodzonego dwa lata wcześniej, z grona nauczycielek,
jakiekolwiek głosy dostały zaledwie cztery panie. Po jednym głosie zebrały
niewysoka, skromna matematyczka Iza i nieco starsza, krótkowłosa blondynka,
Beata ucząca biologii. Dziewięć głosów zebrała nauczycielka wychowania
fizycznego, uśmiechnięta, szczupła, wysportowana Klaudia. Pozostałe trzysta
dziewiętnaście przypadło nauczycielce języka polskiego, pani Kamili.
Wyniki
losowania dla całej szkoły a nawet całego miasta były rozczarowaniem. Wygrała
matematyczka Iza. Przeszła ona tym samym do historii szkoły jako pierwsza
nauczycielka oficjalnie zaliczona przez ucznia. Był nim konkretnie dość chudy
okularnik Radek. Niektórzy mieli trochę z tej pary ubaw.
Pozostało
się obejść smakiem.
Rok
później. Iza dostała dwa głosy, Beata też. Jeden zgarnęła Magda ucząca języka
polskiego a Klaudia znów była od nich lepsza biorąc piętnaście głosów.
Wszystkich jak zwykle zdystansowała polonistka Kamila inkasując trzysta
dwadzieścia cztery głosy.
Niestety,
dla uczniów i tym razem los nie okazał się łaskawy. Tym razem wylosowano
niespełna trzydziestoletnią, rudowłosą Magdę, która następnego dnia została
puknięta przez jednego z uczniów drugiej klasy.
Wczoraj
podliczono głosy przed trzecim świętem. Wyniki były niemal identyczne, Kamila
zebrała jak zwykle ponad dziewięćdziesiąt procent głosów a tylko kilkunastu
dziwaków postanowiło głosować inaczej, niż reszta.
Wyniki
ogłaszano w auli. Zebrało się w niej ponad osiemset osób. Wszyscy uczący się i
większość uczących.
-
Oczekiwania te same a wygra jak zwykle ktoś inny. Tak jak wcześniej Iza, czy
Magda – mruknął so siedzącego obok kolegi podekscytowany rudzielec siedzący w
czterdziestym trzecim rzędzie. Ale na dobrą sprawę te same słowa padały z ust
wielu chłopaków.
Na mównicy
pojawił się dyrektor szkoły, ponad pięćdziesięcioletni pan Alfons. Po kilku
zdawkowych słowach przywitania, przystąpił do rzeczy.
- Drodzy
uczniowie i uczennice, pierwszeństwo mają licealistki, więc najpierw losujemy
nazwisko szczęśliwego nauczyciela – obwieścił, po czym zanurzył dłoń w skrzynce
z pięcioma nazwiskami. Wyciągnął jedno, rozwinął kartkę i przeczytał – Adam
Beksiarz! Proszę bardzo, nasz szanowny geograf… Panie Adamie, gratuluję! – w
akompaniamencie średnio głośnych pisków dziewczyn, skłonił się w kierunku speszonego,
uśmiechającego się na siłę nauczyciela w okularach na twarzy.
- A
uczennicą, której pan Adam osobiście udzieli lekcji ze znajomości różnych
krain, stałych i wodnych, gorących i ciepłych, wyżynnych i nizinnych jest… -
Pan Alfons urwał przygnieciony lekkim śmiechem, który rozległ się w auli. –
Jest Paulina Woźniak drugiej klasy, od pani Felczyńskiej! Pokaż się Paulino… A
to Ty… Widzę, że twoja piękna opalenizna dowodzi znajomości różnych ciepłych
krain i z pewnością z panem Adamem znajdziecie wspólny język…! – zakończył ten
wywód, znów wzbudzając śmiech.
- Paulina,
ty lampucero…! – mruknęła z zawiścią pani Alina, nauczycielka fizyki,
odmierzająca już powoli czas do zbliżającej się emerytury. – I ja tej spalonej
bambusiarze piątkę dałam na koniec, patrz, co za ladacznica! – wzburzona
szturchnęła siedzącą obok, niedosłyszącą już lekko, rówieśniczkę, panią Halinę
uczącą chemii.
- A teraz
druga część losowania, oto mamy nazwiska pięciu naszych pięknych nauczycielek –
skomentował, widząc, jak sekretarka wrzuca do pojemnika nowe kartki. Napięcie w
auli lekko się wzmogło. Po uprzednich rozczarowaniach, wielu uczniów
podchodziło racjonalnie do swoich oczekiwań, ale w tle tliła się jakaś
iskierka. Poza tym jeśli nie Kamila, no to jest przecież jeszcze towarzyska, opalona,
wysportowana Klaudia. Długowłosa blondynka w każdej innej szkole byłaby numerem
jeden, miała jednak pecha, że trafiła akurat do tej.
- Panowie
już trzymam kartkę w dłoni! – odezwał się głośniej dyrektor Alfons, tłumiąc tym
samym różne pomruki w auli.
- Niech
będzie chociaż Klaudia, ciekawe co ona na to – zachichotał jeden z uczniów,
zerkając na delikatnie uśmiechającą się wuefistkę. Widać, starała się pokazać,
że cała ta impreza, jak i wynik losowanie niewiele ją interesują.
- A Kamila,
jak zwykle martwa – mruknął siedzący obok kolega. Faktycznie z opanowanej
twarzy polonistki nie dało się niczego wyczytać. Spokojna, stanowcza… Choć może
teraz jej twarz drgnęła nerwowo.
- I oto
już…! – pan Alfons błyskawicznie skupił uwagę na sobie. – Oto zwyciężczynią
dzisiejszego losowania jest… - zająknął się, jakby przestraszony a uczniowie
ożywili się nieco, jakby wyczuwając, że stało się coś niezwykłego. - Jest… Jest
pani profesor Kamila… - głos uwiązł mu w gardle i nie dokończył, ale nie
musiał. Wszyscy już wiedzieli i trzysta pięćdziesiąt serc drgnęło gwałtownie.
Niemożliwe, nierealne, ale jednak stało się!
-O, kurwa…!
– jęknął jakiś wygolony na zero trzecioklasista, ale w zasadzie to samo mogło
wymknąć się każdemu. Po auli niosły się pełne napięcia, urywające się szepty.
- No to
panowie, teraz losujemy jeszcze tego ucznia, który… - znów zaciął się pan
Alfons. Widać było, że targnęły nim ogromne emocje. – Który… Halo, pani Bożeno!
– przywołał do siebie sekretarkę. – Czy naprawdę Parlament nie wprowadził jeszcze
tej poprawki, która pozwalałaby uczestniczyć w tym przedsięwzięciu także kadrze
pedagogicznej?
- Nie panie
dyrektorze, nic nie słyszałam o takiej poprawce – odparła spokojnie pani
Bożena.
- A to
dranie… No nic… - zreflektował się dyrektor. – A więc losujemy ucznia,
szczęśliwca, który zostanie towarzyszem pani profesor…
Trzysta
pięćdziesiąt serc w tym momencie przyspieszyło swój bieg. Trzystu pięćdziesięciu
chłopaków, w tym momencie sprzedałoby diabłu duszę. Trzystu pięćdziesięciu
uczniów, w tym momencie dałoby sobie odciąć rękę. Trzysta pięćdziesiąt mniej,
lub bardziej szeroko otwartych ust z napięciem wpatrywało się w stojącego na
mównicy dyrektora szkoły.
- Jest nim…
Mateusz Pierzchalski, klasa druga. Zwycięzcom gratulujemy – zakończył krótko,
bo emocje udzieliły się i jemu.
Trzysta
pięćdziesiąt zzieleniałych z zazdrości twarzy zwróciły się ku wysokiemu,
mierzącemu niemal dwa metry, opalonemu brunetowi o opalonej twarzy. A więc to
on… Ten, z którego jeszcze w gimnazjum się podśmiechiwano, że taki trochę
niedorobiony… Nie tyle fizycznie, ile psychicznie. Słabowity taki, mimo
dorodnego wzrostu. Ale w ostatnim czasie wziął się do pracy nad sobą. I duchowo
i fizycznie. Często przebywał na siłowni doprowadzając mięśnie swojego ciała do
porządku. Opalił się trochę i od jakiegoś czasu coraz częściej skupiał na sobie
damskie spojrzenia.
Z trudem,
ale jednak, Mateusz opanował swą twarz. Nie chciał robić z siebie widowiska i
źle się czuł będąc w centrum wydarzeń, ale akurat temu nie mógł zapobiec. On
sam najchętniej zobaczyłby teraz twarz samej nauczycielki, ale było to
niemożliwe. Siedziała w pierwszym rzędzie i w ogóle jej nie widział. Tym
bardziej, że narastający gwar uniemożliwiał w ogóle wszystko.
- Kurwa,
Mati… - jęknął siedzący obok kolega z klasy. – Jutro wyruchasz Kamilę…
Rozumiesz to?!
Tak. W
ostatni szkolny czwartek, dzień przed rozdaniem świadectw, tematem rozmów było
to, że jeden z ich szkolnych kolegów spędzi godzinę sam na sam z najpiękniejszą
nauczycielką na świecie, spełniającą jego życzenia.
Trzydziestopięcioletnia
nauczycielka języka polskiego, Kamila. Wysoka, szczupła, acz bez przesady,
piękna, ładnie opalona brunetka o nieziemskiej twarzy, od której nie sposób
było oderwać oczu. Jednym słowem przedmiot fantazji tysięcy młodych (i nie
tylko) mieszkańców miasta. Nikt nie mógł myśleć o niczym innym.
-
Farciarzu, musisz nam o wszystkim opowiedzieć, zapamiętaj każdy szczegół! –
sprzedał kuksańca Mateuszowi, jakiś nieznany mu bliżej blondynek z sąsiedniej
klasy.
- A niech
mu opadnie, fuksiarzowi…! – dobiegł go z oddali inny głos.
- To
będziesz miał prezent na osiemnastkę…
- Wiesz, że
pociągi stoją, bo kolejarze zastrajkowali? Nie chcą wyjechać, dopóki nie
skończy się ta akcja.
- Ponoć CNN
przysłało samolot z reporterami, ale chyba nie zdążą…
- Putin zobaczył
w Izwiestiach Kamilę i chce zaanektować Wielkopolskę! Spiesz się!
-
Związkowcy palą gumy i domagają się włączenia swoich przedstawicieli na listy
uczniowskie!
-
Słyszeliście, że sołtys Badziejowic organizuje zapisy do liceum, wśród
rolników?
Słuchał
tego jednym uchem, wypuszczając drugim. Chciał tylko jak najszybciej przejść do
auli, gdzie nauczycielka miała zaraz poprowadzić lekcję dla wszystkich
chłopaków z liceum. Ale ze swoimi prawie dwoma metrami wzrostu nie miał gdzie
się schować. Czuł na sobie dziesiątki spojrzeń. Gapili się wszyscy chłopacy. No
i dziewczyny też.
W auli
wszystkie miejsca w pierwszych rzędach były już zajęte. Mateusz wiedział
dlaczego. Wczoraj uczniowie, w głosowaniu powszechnym wybierali strój dla
nauczycielki. Można było wybrać jeden z trzech zaproponowanych. Wygrał
oczywiście ten najluźniejszy. Krótkie spodenki w deseń wojskowego munduru i
biała koszulka. Przez tyle lat, piękna nauczycielka pojawiała się w szkole w
spodniach, lub dłuższych spódnicach, względnie sukienkach, nigdy nie
odsłaniając nóg powyżej kolan. Teraz ta nieziemska a jednocześnie tak schowana
piękność miała ukazać jeden ze swych najbardziej olśniewających atrybutów.
Wszyscy chcieli być jak najbliżej. Mateusz nie musiał. Dla niego były
zarezerwowane lepsze doznania, całe czterdzieści pięć minut później.
Wszedł,
spokojnie siadając z tyłu. Za nim podążyli spóźnialscy, pokornie siadając za
plecami szybszych kolegów. Gdy wybiła dwunasta, niemal jak na zawołanie w
drzwiach pojawiła się nauczycielka przywitana lekkim pomrukiem. Spokojnym, jak
się zdawało krokiem skierowała się w stronę mównicy, zdając sobie sprawę, że
trzysta pięćdziesiąt par oczu wpija się w tym momencie w jej nagie nogi,
względnie pośladki opięte krótkimi spodenkami.
Mateusz
słuchał spokojnie. Przez pierwsze minuty polonistka czytała opanowanym głosem
jakieś pierdoły o Dniu Integracji, jakieś tam brukselskie doktryny i inne
takie. Odniósł wrażenie, że nie spieszyła się za bardzo. Nic dziwnego. W ten
sposób skracała czas przeznaczony na zadawanie pytań o dowolnej tematyce. Młodzież
poczuła lekkie rozczarowanie, bo akurat w tym roku jakaś menda z Europarlamentu
przygotowała bardzo długi tekst i nauczycielka sprytnie kradła cenne dla niej
minuty. Cenne, bo Mateusz widział, że cała sytuacją wprawia ją w nerwowość.
Choć ten czas nadszedł. Trochę rozczarowani,
brakiem widoku długich, opalonych nóg pięknej nauczycielki schowanej za mównicą,
uczniowie zaatakowali niemrawo. Zniechęceni, bo wiedzieli, że nie zdążą już
wziąć polonistki na spytki. Tylko kilka nieśmiałych pytań, tyle samo zdawkowych
odpowiedzi nauczycielki i nikt nie mógł uwierzyć, że czterdzieści pięć minut
już minęło. Dyrektor Alfons obwieścił zakończenie i Kamila wyszła. Na
pożegnanie chłopaki mogli jeszcze zerknąć na długie nogi pani profesor.
Mateusz się
nie spieszył. Poczekał aż wszyscy opuszczą aulę i wejdzie do sekretariatu
dyrektora, w którym według scenariusza miał zostać sam na sam z nauczycielką.
Korytarz
opustoszał. Cała społeczność była już poza szkołą. Mateusz miał cały budynek już
tylko dla siebie. Byli tylko on i Kamila. Może gdzieś jakaś sprzątaczka. Według
scenariusza, Kamila miała czekać w sekretariacie.
Dopiero
teraz poczuł przypływ adrenaliny i potu. Jakby zrozumiał, co za chwilę się
stanie. Na co sobie może pozwolić. Niesamowite… Nacisnął klamkę i wszedł do
środka.
Nieco
rozdygotana Kamila nie umiała opanować nerwów. Rzecz jasna, nie podobała się
jej to całe święto. Ale za bardzo nie było wyjścia. Myśl, że za chwilę stanie
się zwykłym materiałem do przeruchania, jednego z uczniów, stawała się nie do
zniesienia.
Nerwowo
krążyła po sekretariacie. Zgodnie z regulaminem była już tylko w samej
bieliźnie. Czerwony stanik i czerwone majtki. Z reguły nie wkładała bielizny w
takim kolorze, wolała ciemniejsze odcienie, ale tym razem zdecydowała się na
takie rozwiązanie. Mocno skrępowana oczekiwała nadejścia ucznia. Minuty mijały,
nie wpływając na poprawę nastroju. W końcu jednak drgnęła, słysząc nacisk na
klamkę. Sekundę później w pomieszczeniu pojawił się drugoklasista.
Przyjrzała się
uważniej. Cóż, musiała się pogodzić z tym co nieuniknione. I pomyślała, że
mogła trafić dużo gorzej. Na jakiegoś spasłego pryszczola. A tu… Mateusz,
którego pamiętała z gimnazjum i wtedy faktycznie, mimo nadmiaru centymetrów,
był dość defensywnym chłopakiem, nieco schowanym, zahukanym. Ale wziął się za
siebie i teraz prezentował się przyzwoicie. Może nie jakiś przystojny, ale też
nie brzydki. Dość dobrze zbudowany, choć bez przesady. No i opalony.
Westchnęła
do siebie. O czym w ogóle myśli? Zawsze była konserwatystką a tu… Miała dać się
przelecieć jakiemuś uczniowi i patrzeć mu w twarz na lekcjach, w przyszłym roku
szkolnym? Gdy on zdobędzie sławę lokalnego bohatera, który przeleciał ją,
Kamilę? Zatrzęsła się na samą myśl. I z oburzenia i z poczucia bezsilności. Raz
jeszcze spojrzała na ucznia.
Dziwne miał
spojrzenie. Nie było w nim ani wybitnie niezdrowej podniety, ani zawahania. Ani
napalenia, ani kpiarskiego uśmiechu. Ani wywyższania, ani nieśmiałości. Był absolutnie
spokojny. Zadziwiło ją to nieco. I zaintrygowało.
- Dzień
dobry – przywitał się normalnym głosem. Nie za głośnym, nie za cichym.
Opanowanym, jakby przyszedł na lekcję. – Pięknie pani wygląda – wzruszył nieco
ramionami, wpijając się wzrokiem w jej ciało. Kamila poczuła się jeszcze
bardziej naga.
- Dzień
dobry. Domyślam się – odparła sucho.
- Dyrektor
nie zostawił niczego do picia? – chłopak swobodnie rozejrzał się po
sekretariacie. – Trudno, widocznie uznał, że na alkohol jestem za młody. W
przeciwieństwie do innych rzeczy…
- Do jakich
na przykład? – dała się wciągnąć w rozmowę Kamila z nadzieją , że to może jej
pomóc. Albo zakończyć się inaczej, niż zwykle kończy się spotkanie chłopaka,
widzącego przed sobą niemal nagą kobietę.
- Do
oglądania rozebranych nauczycielek – przekrzywił nieco głowę.
- Widocznie
masz dobrego dyrektora i jesteś winny mu wdzięczność…
- Rozumiem,
że nie podoba się to pani… Wobec tego pomogę pani i sam się rozbiorę – wciąż
zachowując się swobodnie, uporał się z bluzą a potem koszulką. Kamila
wpatrywała się w jego nagi tors. Faktycznie, chłopak prezentował się całkiem
imponująco. Szerokie ramiona, zaznaczone bicepsy i mięśnie klatki piersiowej.
To wszystko na tle opalenizny.
Poczuła się
trochę zaskoczona tym dość przyjemnym widokiem. I zdeprymowana.
- Może
będzie lepiej, jak na potrzeby chwili przejdziemy na ty? – zaproponował
odważnie.
- A potem
na lekcjach, też będziesz mówił mi po imieniu?
- Potem
wszystko wróci do normalności, prawda?
- Nie wiem,
czy można nazwać normalnością, to… - zacięła się nie chcąc kończyć.
- Wiem o
czym myślisz. No dobrze, to może rozbierzesz się do końca? – jego oczy wciąż
pozostawały spokojne, nawet gdy składał taką propozycję.
- Nie lubię
stać nago, wobec ubranych mężczyzn – starała się przeciągnąć tę chwilę, gdy
jeszcze miała na sobie bieliznę.
- Rozumiem
– kiwnął głową i kontynuował rozbieranie. Ściągnął z siebie buty i jeansy.
Kamila z coraz większym zdziwieniem skonstatowała, że ciało chłopaka robi na
niej wrażenie. Nogi dość szczupłe, ale z zarysowanymi mięśniami. Podobnie jak
reszta ciała opalone i nieco owłosione. Jej wzrok mimowolnie skupił się na
bokserkach ucznia. Zauważyła lekką wypukłość a jej kształt prowadził do
wniosku, że chłopak wyposażony jest w dość pokaźny sprzęt. Poczuła nieco
szybsze bicie serca. Coś za szybko to idzie…
Tym
bardziej, że Mateusz zbliżył się do niej. Przez całe swe życie, jako
nauczycielka z reguły patrzyła na uczniów z góry, względnie prosto w twarz. Tym
razem musiała zadzierać głowę w dół. Jego postura sprawiła, że całkowicie
straciła pewność siebie, jeśli w ogóle ją miała. Poczuła się przytłoczona dużym
chłopakiem o całkiem przyjemnej figurze.
- Może
teraz czas na ciebie – zaproponował patrząc w jej oczy.
- Masz
jeszcze na sobie bokserki – odwlekała ten moment, chwytając się różnych
sposobów.
- Ale nie
mam stanika – odparł logicznie.
- Bo nie
masz czego chować – wzruszyła ramionami, nie wykazując żadnej chęci do
spełnienia prośby ucznia.
I stało się
coś, czego nie oczekiwała. Mateusz bezceremonialnie chwycił ją silnie, tak, że
nie była w stanie mu się przeciwstawić i odwrócił. Bez skrępowania sięgnął do
zapięcia na jej plecach. Dopiero wtedy zaczęła protestować, ale nim powiedziała
dwa słowa, stanik opadł z jej ciała. Kompletnie zaczerwieniona, zakryła swe
piersi ręką.
- Mateusz,
za dużo sobie pozwalasz! – odezwała się, starając przybrać groźny ton. Ale
chłopak nic sobie z tego nie robił. Zupełnie nieoczekiwanie, wykorzystując to,
że dłonie miała na piersiach, chwycił za jej majtki i błyskawicznie ściągnął w
dół.
- Mateusz!
– pisnęła, ale nic nie pomogło. Stała kompletnie naga w sekretariacie, świecąc
gołym tyłkiem przed swym uczniem. A potem innymi częściami ciała, bo chłopak,
nic sobie nie robiąc z wszelkich prób oporu, znów obrócił ją tak, że stała
frontem do niego.
Zaklęła w
myślach, czując, że jej przyspieszony oddech i rumieniec na twarzy mówią wiele
za dużo. Albo w zasadzie mówią nie to co trzeba. Z jedną dłonią na piersiach i
drugą na wzgórku wpatrywała się ostro a jednocześnie uważnie w chłopaka.
Poczuła się dziwnie. Ten chłopak wyraźnie zaczął nad nią dominować.
Jego
pewność siebie i spokój deprymowały ją coraz mocniej. Zachowywał się jakby był
tu panem. W zasadzie z uwagi na charakter święta był. Ale nie o to chodziło.
Wyczuwała, że to nie święto jest czynnikiem decydującym. Co w takim razie?
Charakter? Aż tak bardzo wytrenował się w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy?
- Dlaczego
się pani zasłania? – zapytał zmieniając znów formę na „pani”. – Chcę widzieć
panią nagą, w całej krasie…
- O… Ja też
bym chciała wiele rzeczy…
- Naprawdę?
No cóż… - nim Kamila zorientowała się, jak chłopak zinterpretował jej słowa,
ten już opuszczał w dół czarne, luźne bokserki. Po czym wyprostował się a wzrok
Kamili mimowolnie padł w jedno w miejsce. I to co zobaczyła, zaskoczyło ją i
przyprawiło o lekkie mrowienie.
Jego penis…
Nie stał jeszcze w pełnej krasie, dopiero się unosił, więc tym bardziej… Był po
prostu długi. Dużo większy, niż Daniela. Przynajmniej w sensie długości, bo
obwodem były raczej podobne. Ale ta długość... Czerwieniąc się patrzyła, niemal
jak zahipnotyzowana. Nie dość, że chłopak dominował ją swym charakterem,
władczością, pewnością siebie, to jeszcze okazało się, że mógł ją dominować
czymś innym. Boże, co to będzie.
- Podoba
się pani? – zauważył zainteresowanie Kamili Mateusz. Nie usłyszała w jego tonie
zbyt wielkiej satysfakcji, ale tez trochę przestał być taki spokojny.
Zaczerwieniła
się jeszcze bardziej. Znów spojrzała na całą sylwetkę, wysokiego, umięśnionego,
opalonego ucznia z wpół sterczącym długim penisem. Kurde, ale z niego wyrósł…
- Możesz
stać tam gdzie stoisz? – odzyskała w końcu głos, gdy uczeń ponownie się do niej
zbliżył.
- Nie chcę
być małostkowy, ale czas ucieka. Proszę klęknąć – położył swe dłonie na
ramionach nauczycielki, ale ta cofnęła się o krok, wyrywając się stanowczo.
- Oszalałeś?
Nie, nie! Nie ma mowy. Za dużo byś chciał, za dużo…!
- Za dużo?
Przecież jeszcze nic się nie stało – wzruszył ramionami chłopak.
Kamila
obserwowała go bacznie, widząc, że coś się święci. Że tak łatwo nie odpuści.
Zdążyła zarejestrować tylko widok ucznia idącego w kierunku dyrektorskiego
fotela a potem… Dwie sekundy później, przy akompaniamencie pisku, Kamila
znalazła się na tym fotelu a konkretnie na kolanach Mateusza, przełożona przez
nie, jak niesforne dziecko.
- Mateusz,
do cholery, za kogo ty się masz!? I mnie!? Puszczaj, rozumiesz? Natychmiast! –
jej rozkazy nie poskutkowały w żaden sposób. Nie była w stanie wyrwać się z tej
poniżającej pozycji. Poniżającej, bo w tym momencie uczeń swobodnie
rozporządzał jej ciałem, gapiąc się na nagi tyłek, który miał praktycznie przed
swym nosem. Ale za chwilę spadło na nią jeszcze większe upokorzenie. Oto
poczuła na swoim pośladku klapsa. Potem drugiego i trzeciego. Oto ten chłopak,
bezkarnie, nie przejmując się niczym, strzelał jej klapsy w dupę!
- Mateusz!
Bezczelny jesteś! Natychmiast mnie puść, rozumiesz!?
- Jeśli
będzie się pani tak wydzierać, ktoś na zewnątrz może usłyszeć. Może nawet TVN…
Nie wiem, czy pani tak na tym zależy…
- Ja tylko
proszę, byś zostawił mój tyłek w spokoju, rozumiesz? – zapytała spokojniejszym
tonem nieco rozhisteryzowana nauczycielka. Leżała jak małe dziecko na kolanach
ucznia. Jedna ręką trzymał jej dłonie na plecach, drugą bezkarnie młócił w
tyłek. Na co on sobie pozwalał?
Ale w końcu
puścił. Zdyszana i zaczerwieniona Kamila stanęła niepewnie na nogach. Po co był
ten spektakl? Ot tak, wyżył się? Pomacał jej tyłek? Czy może zademonstrował swą
władzę? Wciąż wydawał się spokojny i nieprzenikniony.
Tak,
pokazał że jest silny. Tak duchowo, jak i fizycznie. W tym momencie Kamila czuła,
że jest zdana na jego łaskę i niełaskę. To nie miała być jakaś nieporadna akcja
z kimś, kogo można było przekabacić, że szkoła, że nauczycielka, że coś tam…
Nie, tutaj on miał władzę i zamierzał wszystko ustawić po swojemu. Kamila
nabrała respektu i poczuła duże obawy.
Ale jeszcze
raz musiała zaprotestować. Gdy stanęła, on zbliżył się do niej i objął rękoma.
Nie uciekła, ale starała się nie dopuścić do zbyt bliskiego kontaktu
fizycznego. Oddychała ciężej, traciła pewna kontrolę nad sobą. Nie wiedziała co
może ją spotkać ze strony silnego ucznia. Te kilkanaście centymetrów
odległości, jakie ich dzieliło, Mateusz wykorzystywał patrząc na fragmenty
nagiego ciała nauczycielki. Kamila czuła jego wzrok na swoich piersiach.
Ale trwało
to tylko chwilę. Mateusz zbliżył się do nauczycielki i bez słowa, raz jeszcze
odwrócił do siebie tyłem. Po czym unieruchomił jej dłonie na plecach i swoim
naciskiem sprawił, że nauczycielka zaczęła się pochylać w przód, wypinając nagi
tyłek w kierunku chłopaka.
- Co
robisz? – zapytała niezbyt mądrze. Nie doczekała się odpowiedzi. Czuła na sobie
ciało Mateusza a na swoich pośladkach jego sterczącego chyba już na poważnie
penisa. Strasznie ją to krępowało, ale było przecież niczym w porównaniu z tym,
co miało stać się… Za chwilę? Przecież uczeń zachowywał się tak, jakby
przygotowywał sobie pozycję do wejścia. Kamila czuła, że spociła się w jednej
sekundzie. To już teraz? To ten moment? Gdy uczeń z jej własnego liceum wejdzie
w nią i zerżnie? Przez chwilę poczuła się ogłuszona tym wszystkim.
Czuła się
kompletnie zniewolona. Jej dłonie znajdowały się na plecach przytrzymywane
silnym uściskiem ręki Mateusza. Chłopak poczynał sobie nad wyraz bezczelnie,
jak stary wyjadacz. Jakby pogodzona z losem biernie przyjęła dotyk jego penisa
na swych pośladkach. Ale gdy poczuła żołądź nieco powyżej cipki,
znieruchomiała, wyczekując. Gdy poczuła, że Mateusz nakierowuje swojego członka
w jej otwór analny, drgnęła jak oparzona.
- Ej, co
robisz?! Tam nie wolno! – bardziej jęknęła z przerażeniem, niż krzyknęła.
Świadomość, że uczeń chce ją zerżnąć swoim wielkim penisem w dupę doprowadziła
ją do paniki.
- Ale ja
tak właśnie chciałem, co w tym złego? – usłyszała głos chłopaka.
- To nie
higieniczne i w ogóle…! Nie, nie, nie ma mowy, odejdź stamtąd...! – jękliwie
domagała się nauczycielka.
- Nie, nie
mogę… - usłyszała wahający się głos ucznia. – Strasznie mnie to podnieca.
- Mateusz,
proszę…! – zniżyła się do uległego tonu, czując jego żołądź centralnie na
analnym otworze. – Mateusz! Zrobię dla ciebie coś innego, ale tam mnie zostaw!
- A co pani
zrobi? Prosiłem grzecznie, by pani wzięła do buzi…
- Dobrze,
zrobię to teraz… - odparła drżącym tonem Kamila, czując ucisk w podbrzuszu.
Poczuła się maksymalnie poniżona, ale wiedziała, że to jedyne wyjście.
- Co pani
zrobi? Proszę powiedzieć ładnie całym zdaniem…
- Obciągnę
ci… - jeszcze bardziej drżącym i z gniewu i z poniżenia głosem, odparła
nauczycielka. Czuła, że czerwony kolor nie schodzi z jej twarzy.
- Odwróć
się i uklęknij – usłyszała i poczuła, jak dłoń Mateusza uwalnia ją z tej
niewoli.
Kamila
wyprostowała się, z trudem utrzymując na nogach. Nie śmiała spojrzeć w oczy
chłopaka. Jej wzrok znów skierował się w stronę jego przyrodzenia. Penis
sterczał już chyba na poważnie. I tak, choć nie miała linijki w oczach, mogła
przysiąc, że ma te dwadzieścia centymetrów. Boże, co za okaz.
Oszołomiona
przyklęknęła. Poczuła zwycięstwo chłopaka. Ostateczne zwycięstwo, po tym, jak
wcześniej sponiewierał jej tyłek, przekładając ją przez kolana. Teraz klęczała
przed nim i z bezsilnie dotknęła jego gorącego penisa. Nie czekała na zachętę,
zobowiązana swoim słowem. Zbliżyła swe usta i pocałowała go. Potem drugi raz.
Wyczuła lekkie drgnięcia stojącego jak drąg penisa.
Całowała z
boku nieco zachłanniej, jakby bała się dotknąć żołędzi. Wyczuła, że chłopakowi
się to podoba, ale wiedziała jednocześnie, że nie może przedłużać tego w
nieskończoność. Delikatnie odwinęła napletek i nie bawiąc się w ceregiele,
zamykając oczy, otworzyła usta i wsunęła go do środka, starając się ochronić przed
bliższym kontaktem fizycznym. Ale to było nieuniknione, szczególnie przy takich
rozmiarach. Wsunęła większą część i jej usta zacisnęły się mimowolnie. I
mimowolnie, nie chciały się oderwać. Poczuła jak jej serce bije w szalonym
tempie a jej usta, wbrew jej chęciom nie potrafią oderwać się od penisa
licealisty.
Coś
niesamowitego… Robiła coś wbrew sobie i nie mogła przestać. Jej usta żyły jakby
własnym życiem. Choć umysł się buntował, to usta przesuwały się po tym
gigantycznym członku. Uwielbiała ten dotyk, to uczucie. Ale wcześniej tylko w
przypadku Daniela. Mogła mu obciągać każdego dnia, niemal w każdym momencie.
Ale tutaj nie było Daniela, tylko Mateusz, jej uczeń z liceum. I to jemu
zachłannie obciągała penisa. Tak, zachłannie, z pasją, z poświęceniem. Wbrew
sobie, wbrew rozsądkowi. Natura wygrywała. Nieważne co było powodem, czy
władczość i pewność siebie Mateusza, czy jej własna uległość, czy rozmiar
penisa. Ważne, że ciągnęła jak… No właśnie, jak kto? Jak jakaś dziwka,
obciągająca na zawołanie, jak nimfomanka, którą nigdy nie była. Obciągała
swojemu uczniowi i to upodlenie działało na nią obezwładniająco.
Coraz
szybciej, coraz namiętniej, zatracając się w tym. Zanikło poczucie
przyzwoitości. Liczył się tylko olbrzymi penis Mateusza w jej ustach. Penis,
którego chciała mieć w całości, choć jej się to nie udawało. Ale nieważne, bo
jemu i tak się to podobało. Odważyła się otworzyć oczy, patrząc w górę,
napotykając wzrok swojego ucznia, intensywnie wyszukując jakichkolwiek oznak
rozkoszy. Znalazła je. Wiedziała, że jest mu dobrze. Nic dziwnego, w końcu,
któremu uczniowi nie byłoby dobrze, gdyby obciągała mu własna nauczycielka?
Szczególnie taka jak ona. Przecież nie musiała udawać skromnej, zawsze
spotykała się z wyrazami uwielbienia a rokroczne głosowania z okazji Święta
Integracji, były tego dowodem.
Poniżona,
upodlona a jednocześnie szczęśliwa z tego powodu, przesuwała swe usta wzdłuż
całego członka. Z sekundy na sekundę odczuwała coraz większą frajdę, łączącą
się z niesamowitym rumieńcem występującym na jej twarzy. To była oznaka resztek
przyzwoitości, które przegrywały z uległością, ze skłonnością do poniżenia.
Przyspieszała rytm i zwalniała chcąc mieć w sobie tego nieziemskiego penisa jak
najdłużej w sobie. Chcąc go wziąć jak najgłębiej. Usilnie patrzyła w górę,
odnajdując jego wzrok, ale skupiając się także na innych atrybutach wysokiego
ucznia. Ona sama, przecież wysoka jak na kobietę, czuła się przy nim krucha i
bezbronna. Stworzona do uległego obciągania. Na moment wysunęła penisa z ust,
pomagając sobie ręką. To chyba przywróciło życie Mateuszowi.
- Wstań! –
usłyszała komendę. – Odwróć się i wypnij – poleciało sekundę później.
Choć
Kamila, fizycznie miała problemy ze spełnieniem nakazów, wykonała je. Oparła
się dłońmi o fotel dyrektora. Na drżących nogach oczekiwała czegoś niezwykłego.
Oto po wielu latach poczuje w swej cipce penisa nie należącego do jej męża.
Oto, za chwilę miał się w niej znaleźć penis jej ucznia. Nieświadomie wypięła
swe pośladki najmocniej jak umiała, zdając się na wolę swego pana i
przeznaczenie.
Nie
wiedziała jak dała się oszukać. Moment później poczuła penisa Mateusza pomiędzy
swoimi pośladkami. On znów próbował zaatakować jej tyłek.
- Mateusz,
prosiłam, nie tam…! – zareagowała stanowczo, choć nieco słabiej niż poprzednio.
Próbowała się wyprostować, chcąc uchronić swój tyłek przed atakiem, ale jej
ruchy spowolnione przez kilkuminutową akcję oralną nie były w stanie
powstrzymać zdeterminowanego ucznia. Mateusz chwycił jej dłonie jak poprzednio
i bez problemu unieruchomił na jej plecach. Po czym spokojnie zaczął atakować
otwór analny.
- Mateusz…!
– ni to jęknęła, ni krzyknęła Kamila. Z każdą sekundą czuła penisa Mateusza
rozszerzającego jej drugą dziurkę. Spanikowała, krew zaczęła krążyć po jej
ciele jak szalona, ale nie była w stanie wykonać żadnego protestu oprócz
słownego. Poczuła jak żołądź penisa jej ucznia rozpycha jej otwór i wypełnia go
powoli, bardzo powoli, ale skutecznie.
-
Aaaaaach…! – nie potrafiła powstrzymać długiego, obłąkańczego jęku klęski.
Kompletnie zniewolona żelaznym uściskiem swego ucznia, przyjmowała jego penisa
w swej dupie. Wciskał się coraz głębiej, nie przejmując się tym, że sprawia
nauczycielce ból. Może nie aż tak wielki, ale jednak. Ból, pomieszany z
rozkoszą. Kompletnie zdruzgotana i oszołomiona nauczycielka poczuła jak wielki
penis wypełnia jej otwór, jak jest już w jej dupie, chyba w całości. Czy
jeszcze nie? Nie miała pewności. Nie, jednak nie w całości. Na szczęście. Ale
to przecież nie ważne. Ważne było to, że Mateusz właśnie zdobył jej tyłek. Tę
część ciała, która należała tylko i wyłącznie do Daniela, jej ukochanego męża.
I w tym
momencie przestała być jego a przeszła we władanie jej ucznia. Przez moment
Kamila nie była pewna, czy to się dzieje naprawdę, czy tylko się śni. Niemal
popadła w obłęd, ale nie mogła zaprzeczyć faktom. Była ruchana w dupę i czynił
to, nie mąż, ale jej uczeń z liceum. Wysoki, dobrze zbudowany, opalony Mateusz,
który z każdą sekundę stawał się coraz przystojniejszy, choć siłą rzeczy nie
mogła widzieć jego twarzy.
Ten oto
Mateusz, powoli, ale jednak bezkarnie ruchał ją w dupę. Ją, jego własną
nauczycielkę! Była przygotowana na wiele, ale nie na to, że wejdzie w tyłek.
Tymczasem on to zrobił i zanim uświadomiła sobie naprawdę co się tu dzieje, on
posuwał się w niej coraz szybciej, zapuszczając się w nią coraz głębiej. A z
każdym jego ruchem, z ust nauczycielki wydobywał się przeciągłe jęk zdolny
obudzić trupa. Kamila czuła się całkowicie zdobyta przez ucznia, totalnie
zdominowana i nieświadomie wypinała swoje pośladki jeszcze mocniej.
Nieświadomie chciała by Mateusz zdobył ją jeszcze bardziej, wpychając swego
członka najgłębiej jak się da. I w którymś momencie uczynił to, doprowadzając
do tego, że z usta nauczycielki popłynął przeciągłe, rozdzierający jęk.
- O
taaaak…! Właśnie taaaak…! – jęczała kompletnie zdominowana Kamila, oddając się
temu rżnięciu. Straciła jakąkolwiek samokontrolę. Nie interesowało ją nic, poza
długim penisem dobrze zbudowanego, wysokiego ucznia wypełniającym jej tyłek.
Kompletnie zszokowana wypinała swoje pośladki, marząc o tym, by ten penis…
- Błagam,
wypełnij mnie w całości, proszę…! – jęczała, nie zdając sobie sprawy z tego co
mówi. A Mateusz, niczym wytrawny playboy spełniał błagalne prośby swojej
nauczycielki, wsuwając swego potężnego penisa najgłębiej jak się da i posuwając
się w niej jak najszybciej. Nie trzymał już rąk nauczycielki, to było zbędne.
Trzymał ją za biodra, unieruchamiając ją w tym uścisku i zdobywając na
własność. Przynajmniej tak czuła się polonistka. Czuła się własnością swego
ucznia, ruchającego ją w dupę. Nie hamowała się ze swymi jękami. Wręcz
przeciwnie, w miarę zbliżającego się orgazmu jęczała coraz głośniej, coraz
przenikliwie, coraz bardziej rozdzierająco.
- Boże,
Boże…! Jak dobrze…! Aaaach! – te błagalne jęki musiały robi wrażenie na
pieprzącym ją chłopaku. Poczuła jak jeszcze bardziej przyspiesza swe ruchy. A
więc za chwilę nastąpi koniec, za chwilę spuści się w niej, zalewając jej tyłek
swą spermą. Tym bardziej skupiła się na jego penisie rozdzierającym jej otwór
analny, wchodzącym na całą głębokość, wiedząc, że to ostatnie chwile. Za nic
nie chciała, by wychodził, ale musiało to nastąpić. Poczuła jak penis opuszcza
jej zwieracze a sekundę później dłoń Mateusza chwyciła silnie jej włosy i
odwróciła ku sobie. Kamila zobaczyła dłoń swego ucznia, przesuwającą się w
nieziemskim tempie po penisie i po chwili wystrzeliła z niego lawa spermy.
Wprost w usta nauczycielki, która jeszcze kilka minut wcześniej obciągała mu
tego penisa z zachłannością namiętnej kochanki. A teraz robiła wszystko, by nie
uronić ani jednej kropli spermy. Łapczywie spijała ten dowód podniecenia
swojego kochanka, dowód rozkoszy, jaką mu dała.
- Jesteś
moją suką…! – wyrwało się podnieconemu uczniowi a ona przyjęła te słowa z
całkowitą zgodą. Drżała, tracąc niemal świadomość. Kompletnie upodlona i
zwyciężona przez własnego ucznia, zachłannie zlizywała z jego penisa każdą
kropelkę spermy, nie bacząc na to, iż jego właściciel, przed chwilą ostro
ruchał ją w dupę. Nie miało to żadnego znaczenia. Wręcz przeciwnie, wzięła go
jeszcze w usta, najgłębiej, jak można i wyssała z niego ostatnie krople.
Długie
sekundy musiały minąć, by Kamila wróciła do rzeczywistości. Pierwszą rzeczą
jaką odczuła był ból tyłka. To efekt ostrego ujeżdżania przez Mateusza. Ale był
to poniekąd ból rozkoszny. Nie dokuczał za bardzo, choć był odczuwalny. Dzięki
temu, wciąż czuła się pod władaniem ucznia. Powstała już z klęczek i tylko
silnie dłonie ucznia powstrzymywały ją przed upadkiem.
- Jeszcze
mam te kilka minut, chodź tutaj – zadysponował licealista swoim spokojnym tonem
i Kamila posłusznie przytuliła się do swego ucznia, znajdując oparcie na jego
silnym torsie. Nie była w stanie powstrzymać się przed pełnym uległości
pocałunkiem złożonym na jego klatce piersiowej.
Z drugiej
strony już wyczekiwała momentu, kiedy wskazówki zegara ustawią się w
odpowiedniej pozycji i będzie mogła się ubrać. Coraz silniej wracała do
rzeczywistości.
- Co
powiesz kolegom? – zapytała, starając się nie patrzeć mu w oczy.
- Hm… Nie
wiem, co powiem… Może powiem, żeby poczekali na premierę filmu z X Stars? Już
ponoć się zgłosili, z prośbą na wyłączność praw do scenariusza z tej historii.
Nawet chcieli bym zagrał główną rolę. Może ty też się skusisz? – zerknął na
nauczycielkę patrząca w wiszący na ścianie zegar.
Nie
doczekał odpowiedzi.
Długo
siedziała w szkole. Tak długo, aż szkolny dziedziniec opustoszał, bo uczniowie
znaleźli sobie lepsze zajęcia, niż wyczekiwanie pod gmachem w ten piękny,
słoneczny, czerwcowy dzień.
Chciała
uniknąć spotkania z kimkolwiek i w spokoju udać się do domu. Wcześniej, rano,
ledwo uciekła przed stacją TVN. Teraz nie widziała już nikogo. Opuściła budynek
i kierowała się w stronę ulicy, by wtopić się w tłum, choć zdawała sobie
sprawę, że może być z tym ciężko.
Plany legły
w gruzach, gdy po przekroczeniu bramy szkolnej, skręciła w prawo. Tam za
wyłomem natknęła się na wóz Polsatu. Z natury spokojna i opanowana, z trudem
powstrzymała przekleństwo. Chciała zawrócić, ale było już za późno. Niemal
natychmiast dopadła ją ciemnowłosa kobieta w krótkich spodenkach o dość
znajomej twarzy.
- Drodzy
państwo, Natalia Siwiec, Polsat News, mamy przed sobą główną bohaterkę
dzisiejszego Święta Integracji Europejskiej w Polsce. To niewątpliwie
najpopularniejsza postać w kraju, pani profesor z liceum w… No, nieważne gdzie.
Pani Kamilo, czy to prawda, że pierwszy zdradziła pani swojego męża?
- Myślę, że
moje życie prywatne i mój mąż, nie powinny nikogo interesować – odparła
chłodno, zaciskając dłonie.
- No
dobrze… Co w takim razie z propozycją X Stars? Podobno ta wytwórnia zaoferowała
pani pięćdziesiąt tysięcy euro, zgodziła się pani? Bo ja pewnie bym się
zgodziła…
- No cóż,
są takie, które zgodziłyby się za bilety na trzy mecze Reprezentacji Polski…
- Jak pani
śmie… Bohaterkę euromundialu… - zmieniła ton wściekła reporterka. – Ja
przynajmniej za trzy bilety a panią… Ktoś wylosował i…
Nie
dokończyła, gdy zaciśnięta pięść licealnej nauczycielki wylądowało prosto na
jej nosie.
dwa razy z rzędu senne marzenia ?:)
OdpowiedzUsuńNa razie nie ma nic innego a akurat ta luźna seria idzie mi najłatwiej:).
OdpowiedzUsuńCześć.czytam Twoje opowiadania z Kamila chyba od samego początku. Seria jest naprawdę super.czekam kolejne przygody Kamilii z niecierpliwością.pomimo, iż mogą się te historie wydawać przewidywalne, to mają swój niezaprzeczalny klimat.nasuwa mi się skojarzenie z opowiadaniami chyba La Vendy o Joannie.pozdrawiam.marek
OdpowiedzUsuńDzięki za komentarz. Nie Tobie jednemu klimat kojarzy się z Joanną i chyba dobrze, bo opowiadanie erotyczne muszą mieć właśnie klimat.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Ciekawy pomysł, jednak pierwsze skojarzenia jakie miałem po tytule to coś związanego bardziej z Europą, np jakaś integracja z hiszpańskimi studentami. Może to dobry pomysł na kolejne opowiadanie albo jakaś serię? Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńHm, dlaczego od razu hiszpańskimi a nie np zimnokrwistymi Norwegami, albo Rosjanami z Syberii?:)
OdpowiedzUsuńPomysł ciekawy, zobaczymy czy da się coś z tego napisać, bo na razie mam na głowie jednak trochę inne rzeczy.
Pozdrawiam.
Witam. Kiedy następny tekst?
OdpowiedzUsuńDobry pomysł z tym opowiadaniem chociaż tytuł mógł sugerować, że Kamilę zdobędzie jakiś uczeń z wymiany. Nie zmienia to faktu, że czytało się przyjemnie tak samo jak inne opowiadania o Kamili. Dobrzen, że nasza ukochana brunetka istnieje i oby Ci wystarczyło pomysłów na jeszcze wiele opowiadań.
Następny tekst w sobotę.
OdpowiedzUsuńOpowiadań ukończonych, bądź bliskich ukończenia byłoby jeszcze z 5-6. Plus parę rozpoczętych.
Ale ostatnio piszę coś z Oliwią w roli głównej i myślę, że do końca roku będę miał tego tyle, by zacząć nowy cykl. Na tyle oryginalny, że nie wszystkich zainteresuje. Przy czym erotyka będzie tam odgrywała chyba mniejszą a czasami wręcz zerową rolę.
wreszcie jakaś intryga political fiction? Czy będą w to wmieszane indianki lub chociaż eskimoski?
OdpowiedzUsuńpozdro
AS
ps
napećkałeś tymi fotkami jak ciasto rodzynkami, a może to już raczej są rodzynki z ciastem. :p
To jest pewien problem, mam dwa tysiące fotek, więc pcham, ile wlezie:)
OdpowiedzUsuńMoże i political fiction, ale w nieco innych czasach:). Indianki moze pokażą się w innej części, na razie będą tylko Słowianki i Normanki:)