KAMILA I SENNE MARZENIA XII. W
opuszczonych spodenkach.
Siedziała w
fotelu, ale nie mogła skupić się nad książką. Przeczytała już w życiu kilka
kryminałów Cobena, te pierwsze połknęła w ekspresowym tempie, później
traktowała je bardziej rutynowo, ale wciąż była zafascynowana zgrabnymi
historyjkami amerykańskiego pisarza. Teraz coś nie szło.
Wiedziała
dlaczego. Zza okna dochodził do niej odgłos piłki uderzanej w beton i krzyki
rozbawionej młodzieży. Niewielu, raptem czterech. Jej syn Mieszko i trzech
kolegów. Dwaj jego rówieśnicy z pierwszej klasy liceum i jeden o rok starszy.
Adrian.
Wstała i
podeszła do okna, zerkając. Grali, dwóch na dwóch. Wyłowiła Mieszka,
zagrywającego piłkę do jednego z kolegów. Dalszy ciąg akcji przestał ja
interesować. Swoją uwagę skoncentrowała na Adrianie. Średniego wzrostu, krótko
ściętym blondynie. Na jego harmonijnej sylwetce, szeroko rozłożonych rękach,
którymi starał się powstrzymywać atak przeciwnika na kosz. I szczególnie w
takich sytuacjach napinające się mięśnie łydek, dobrze widocznych, przy jego
krótkich, koszykarskich szortach.
Powiada
się, że to mężczyźni tracą głowę na widok kobiecych nóg, nie odwrotnie, ale i
Kamila miała swój fetysz. Może nie uwidaczniał się on tak, jak przy tej
pierwszej opcji, ale jednak. Po wielu latach, w których widywała mężczyzn i na
plaży i na chodnikach i na boisku piłkarskim, gdy rzadko, ale jednak czasem
towarzyszyła Danielowi oglądając z trybun jego mecz, czuła jedno. Że nawet mocne,
silne nogi jedynego w jej życiu intymnym mężczyzny, przegrywają z ładnymi, niby
jeszcze chłopięcymi, ale z lekko finezyjnie, akurat tak jak trzeba zarysowanymi
mięśniami, bardzo ładnie opalonymi na czerwony kolor, nogami Adriana. Były
idealne i sama zawstydzała się na myśl, ile by dała, żeby zobaczyć to co kryje
się wyżej kolan. Bo niestety uda przykryte przez szorty pozostawały tajemnicą.
Może z
wyjątkiem momentów, gdy Adrian uginał kolana. Wtedy uwidaczniała się
przynajmniej część ud, równie atrakcyjna jak i łydki a Kamila czuła w takich
przypadkach przyspieszony rytm serca. Tak samym widokiem tej części ciała, jak
i chyba nawet bardziej, uczuciem, że oto Adrian odsłania przed nią swoje
intymne tajemnice. To, z pozoru tak niewinne zachowanie było dla niej mocno
perwersyjne.
Tak, nie do
uwierzenia. Ona, czterdziestopięciolatka, stała w oknie, ukradkiem przyglądając
się przez firanki na podwórkowy mecz w kosza, chłonąc z uwagą każde zachowanie
jednego osiemnastolatka.
Jego każdy
ruch. Czy to dłoni, czy nogi, czy całego ciała. Ale też wychwytując każdą
zmianę na twarzy, czy wyraz skupienia, czy przygryzaną wargę, czy też
zniewalający uśmiech po udanej akcji, bądź też odwrotnie, zawalonej.
Co lepsze,
mogła tak siedzieć do wieczora. Gdyby nie wyrwał jej z tego swoistego letargu
głośniejszy okrzyk chłopaków. Okrzyk, zwiastujący koniec meczu. Z pewnym żalem
wycofała się, wracając na fotel.
Książka
wciąż nie chwytała, więc myślami wróciła do początków. Przecież to nie zaczęło
się dzisiaj.
Zawsze była
konserwatystką i te poglądy znalazły odzwierciedlenie w jej życiu codziennym.
Miała swojego mężczyznę i nie szukała nikogo innego. To, że zdarzyło się jej
rzucić okiem na jednego, czy drugiego faceta i uznać go za przystojnego nie
miał żadnego znaczenia, przecież to normalne. Ocena taka nie przekładała się
przecież od razu na chęć pójścia z takim kimś do łóżka. Zdrady były jej obce,
ona sama była monogamistką do bólu.
Ale czasem
głowie pojawiały się fantazje. Wieczorami pojawiały się różne, dziwne rzeczy.
Do głosu dochodziła jej uległość, owszem często realizowana w życiu codziennym
u boku męża. Ale były takie fantazje, których mąż siłą rzeczy spełnić nie mógł.
Choćby gwałt kontrolowany, czy też jakaś tego pochodna, zostać po prostu
wykorzystaną bezczelnie, beznamiętnie przez jakiegoś niewyżytego mężczyznę.
Te fantazje
nie miały wpływu na życie codzienne, nie żyła nimi, po przebudzenia bardziej
wstydziła się ich. Aż do czasu, gdy kilkanaście godzin później znów przykrywała
się kołdrą.
Wiedziała,
że to fantazje z gatunku nie do zrealizowania. Były kuszące, możliwość
doprowadzenia się do stanu takiej uległości, by dać się zerżnąć, czy za swym
pozwoleniem, czy nawet przy jego braku, obcemu facetowi, była niezwykle
perwersyjna i podniecająca. Ale po takiej fantazji trzeba wrócić do życia i co
wtedy? Byłby spory problem, by spojrzeć w lustro.
Lata więc
mijały, żyła sobie normalnie a od czasu, do czasu, wieczorami jej myśli
kierowały się w stronę mroku.
Zaś każdego
dnia pracowała w szkole a po niej zajmowała się wychowaniem dzieci patrząc jak
szybko dorastają, dojrzewają i przyprowadzają nowych kolegów, nowe koleżanki.
Jedną z
takich osób był właśnie rok starszy od Mieszka i Oliwii Adrian, którego
pierwszy raz zobaczyła, gdy ten miał jedenaście lat. Spodobał się jej niemal od
razu. Oczywiście bez podtekstów. Był po prostu dobrze wychowanym, sympatycznym
chłopcem o pogodnej, lekko uśmiechniętej twarzy.
Lata
mijały, dorastały i dzieci i ich bliscy znajomi. Także Adrian, którego widywała
bardzo rzadko. Zmieniło się to trochę, gdy dzieci ukończyły gimnazjum. Ale i
wtedy zdarzały się dłuższe okresy, w których go nie widziała.
Dopiero
ostatni rok przyniósł większe zmiany i większą częstotliwość wzajemnych
kontaktów jej dzieci i Adriana.
Przez
chwilę wydawało się jej, że Adriana połączy coś z Oliwią. Kamila wiedziała, że
córka lubi starszego o rok kolegę. Starała się wychwytywać wszystko co
dotyczyło obojga, ale szybko okazało się, że nie wykroczy to poza ramy
koleżeństwa. Oliwia jakoś nie garnęła się do chłopaków. Kamila miała przez
chwilę zagwozdkę, czy to jej własne geny tak wpłynęły na córkę, czy coś innego.
W każdym
razie Adrian przychodził co jakiś czas, grając w kosza latem i jesienią, czy
też przesiadując w pokoju Mieszka przed komputerem. A każda jego wizyta
powodowała u Kamili coraz wyraźniejsze i dziwniejsze objawy.
Adrian
pozostał takim samym sympatycznym, uśmiechniętym chłopakiem zachowującym się
trochę poważnie a trochę luźno. Luźno a nie pseudo luzacko, nie starając się
krzykami i głupimi żartami robić z siebie lidera grupy, jak inni. Nie, on nie
był taki. Był normalny, to najlepsze określenie. Tak niewiele a jednocześnie
tak dużo, patrząc na wielu chłopaków, czy to w tym wieku, czy nawet starszych.
Zdarzało
się, że spędzała z nim czas sam na sam, gdy umówiony z Mieszkiem, przyszedł
trochę za wcześnie. Okazywało się, że chłopak umie powiedzieć coś sensownego. A
jego uśmiech dość wyraźnie urzekał Kamilę.
Nie, nie
był super, hiper przystojny, ale z pewnością niebrzydki. Ładnie opalony, tak na
twarzy, jak i pewnie całym ciele a przynajmniej w tych widocznych miejscach,
blondyn o krótkich, bądź bardzo krótkich włosach. I ładnych, niebieskich,
często uśmiechających się oczach. Umiejący wyrazić się składnie po polsku.
Traktowała
go jako fajnego chłopaka, na którego można z przyjemnością spojrzeć. Aż do
pewnego dnia.
Dobrze
pamiętała datę, bo tego dnia zdarzyło się wiele. Był to czwartek dwudziestego
piątego maja. Niecałe dwa miesiące temu.
Miała tylko
trzy lekcje tego dnia i szybko wróciła do domu. Ponieważ do obiadu było sporo
czasu, postanowiła zadbać nieco o swoją kondycję fizyczną. Czyniła to dość
rzadko, więc teraz włożyła krótkie spodenki i chwyciła piłkę do kosza. Ot,
porzucać kilka razy do kosza, poruszać się w tym słońcu, trochę spocić.
I
kilkanaście minut później zobaczyła nadchodzącego Adriana.
- Dzień
dobry – przywitał się. – Mieszko już wrócił? Miał mieć jedną lekcję mniej…
- Dali im
zastępstwo. Będzie zgodnie z planem – odpowiedziała.
- Czyli
jestem o godzinę za szybko – uznał.
Przez
chwilę nie wiedział co zrobić, czy wrócić do domu, znajdującego się niecałe
dziesięć minut stąd piechotą, czy też zostać i poczekać w towarzystwie matki
kolegi. Ta druga opcja była mimo wszystko mało sensowna. Ale widząc panią
Kamilę rzucającą piłkę do kosza, rzucił kilka luźnych tekstów i przy aprobacie
nauczycielki, dołączył do niej.
Kamilę
urzekła jego pasja z jaką traktował koszykówkę. Chłopak starał się przekazać
kilka uwag i Kamila, która chwilę wcześniej po prostu chciała się tylko trochę
rozruszać, teraz zaczęła z uwagą dostosowywać się do wskazówek Adriana.
- To może
teraz zagramy jeden na jeden? – zaproponował podniesiony dość swobodną,
przyjemną i luźną atmosferą.
Kamila nie
miała nic przeciwko. I zaczęło się. Rzecz jasna nie grali na poważnie, ot tak,
dla wygłupów. Ale… Ale dochodziło do kontaktów. Nauczyła się grac tyłem do
obręczy, zbliżając się w ten sposób do kosza. Adrian stał tuż za nią. W
odwrotnej sytuacji to na miała go tuż przed sobą i pierwsze co ją dość urzekło,
był jego przyjemny zapach. Zapach czystego ubrania, lekkich dezodorantów i
nieco spoconego ciała. Zapach, który przyciągał ją do niego.
- Nie bój
się traktować mnie po męsku, jakbyś normalnie grał z kolegami – rzuciła niby od
niechcenia.
W obronie
kładła dłoń na biodrze chłopaka. W odwrotnej sytuacji, po kilku akcjach,
poczuła z kolei jego rękę na swoim boku. I to, że z upływem kolejnych minut
zbliżał się do niej coraz bardziej całym sobą. Momentami ocierał się swoim
podbrzuszem o jej wypięte pośladki. Delikatnie, odruchowo, na ułamek sekundy. Ale
bywało to dość elektryzujące.
W miarę
upływu czasu oboje traktowali mecz coraz ambitniej. On stał twardo jak skała w
obronie starając się nie przepuścić kozłującej nauczycielki, więc gdy odwracała
się tyłem, czuła na biodrze jego dłoń, jej pośladki stykały się z jego
podbrzuszem nieco częściej, nieco mocniej. Jego dłoń, pewnie przypadkiem, w
ferworze walki, ale jednak, śmignęła po jej ramieniu. Momentami schylał się
próbując wybić od tyłu piłkę, którą uparcie kozłowała.
No i ten
wszechobecny zapach.
I w którymś
momencie dotarło do niej, że nie liczy się tyle mecz, ile kontakt z Adrianem.
Przyłapała się na tym, że gdy ona atakuje to odwraca się do kosza tyłem, tak
aby zetknąć się ciałem. Tak, by poczuć jego dłoń na swym boku. A gdy atakował
Adrian, to zamiast na piłce, którą kozłował, skupiała się na patrzeniu na jego
coraz bardziej lśniące od potu ramiona, na jego łydki i te momenty, w których
robił szerszy wykrok, co powodowało osłonięcie jego ud.
Dziwne, nie
dziwne… W którymś momencie poczuła, że wysychają jej wargi a serce bije nieco
mocniej.
Szaleństwo.
Ale nie
kończyła, wręcz momentami już pchała się na niego całą sobą. Gdzieś tam doszło
do kontaktu, gdzie niemal upadła, wpadając w Adriana swoim ciałem. Z lubością
odnotowywała każdy fakt zetknięcia się z jego klatką piersiową, twarzą. Czuła
jego zapach, jego przyspieszony oddech.
Aż wreszcie
zrozumiała, że to nie jest normalne i że ten chłopak ją kręci. I co gorsze, nie
mogła temu zaradzić.
Nie dość
jej było kontaktu fizycznego z Adrianem, ale co mogła więcej? „Hej, po udanej
akcji, klepnij mnie w dupsko, jak prawdziwy koszykarz”? Bez przesady. Ale gdyby
to zrobił…
Na myśl o
tym poczuła zadziwiającą wilgoć miedzy nogami. Ba, zaczęła drżeć w pewnym
momencie, niekoniecznie ze zmęczenia. Niestety on odczytał to inaczej.
- Dobrze,
kończymy – uznał.
Przyjęła to
z pewnym żalem, ale nie zaprotestowała. Trochę czasu upłynęło, powoli trzeba
było myśleć o domowych obowiązkach. A przecież…
- Będę
musiała się wykąpać – stwierdziła zdecydowanie.
- Ja też
bym musiał się umyć – odpowiedział.
Wizja
wspólnego prysznica w sekundę ogarnęła wyobraźnię Kamili. Poczuła pewien żal,
że pozostanie to niespełniona fantazją.
Już na
górze, niby przypadkiem weszła do łazienki, gdy Adrian obmywał twarz. W ten
sposób bez żadnych przeszkód mogła ogarnąć z zupełnej bliskości jego sylwetkę.
Stał na napiętych nogach i widok tych delikatnych, ale jednak widocznych mięśni
łydek znów sprawił jej spora przyjemność.
Dość
szalone myśli zaczęły krążyć po głowie. Usiadła dalej, na brzegu wanny i nim
chłopak skończył mycie zdjęła z nóg buty. Nim ten zdążył się wytrzeć ręcznikiem
z bijącym sercem zdjęła także koszulkę, pozostając w samych spodenkach i
staniku. Po raz kolejny poczuła żal, że to wszystko na co może sobie pozwolić.
- Możesz
poczekać w pokoju Mieszka, zaraz powinien być – przekazała mu.
Wyszedł a
ona… Zdjęła szybo spodenki, jakby mając nadzieję, że ten gest nie ujdzie uwagi
Adriana będącego już przecież na korytarzu. Potem równie szybko rozpięła stanik
i zdjęła majtki. Z bijącym sercem stała nago w łazience, nie zamknąwszy jej
wcześniej na klucz.
Wiedziała,
że ryzyko jest praktycznie żadne. Dobrze wychowany chłopak nie wszedłby do
łazienki, słysząc lejącą się wodę, ale… Ale ta świadomość, że jednak jakimś
cudem mógłby to zrobić działała na nią podniecająco.
Wiedziała,
że nie skończy się samym prysznicem. Bardzo rzadko uprawiała autoerotyzm, nie
potrzebowała tego. Z wyjątkiem kilku, może kilkunastu sytuacji w jej życiu.
Ta była
jedną z nich. Stanęła pod prysznicem i nim spadły pierwsze krople zaczęła się
dotykać. Najpierw delikatnie w bardziej neutralnych miejscach, jak ramiona,
brzuch, potem piersi. Były niewielkie, ale wrażliwe, wiec och dotyk sprawiał
jej sporo przyjemności. Poczuła przyjemny dreszczyk na ciele, taki sam, jak te
parę minut wcześniej podczas gdy w kosza.
W końcu jej
dłoń trafiła między nogi. Nie robiła podchodów, od razu przeszła do Reczy.
Przypominała sobie te wszystkie zetknięcia jej ciała z ciałem Adriana.
Zatrzymywała się przy momentach, kiedy jej wypięte pośladki ocierały się o
podbrzusze Adriana. Nie wyczuwała wtedy nic, ale teraz wyobrażała sobie, że
czuje młodzieńczego, twardniejącego penisa. Że jego właściciel rozochocony grą
w kosza, ze starszą panią, podobno wciąż tak mocno działającą na mężczyzn, nie
zważając na warunki, na światło dzienne , na to, że wszystko może widzieć
niejeden sąsiad, zsuwa z niej spodenki, chcąc zobaczyć jej nagi tyłek. A ona
nieruchomieje bezbronna, w oczekiwaniu na to co może nastąpić. I że on wtedy
wyjmuje tego twardego penisa i po chwilowym przymierzeniu, drażniąc się z
oszalała z podniecenia nauczycielką, wsuwa go w jej cipkę, wchodząc jak w masło
do samego końca.
Drgnęła,
wyobrażając sobie to uczucie a z jej ust wydobył się jęk. Przestraszyła się
lekko, ale chwilę później uznała, że siedzący w pokoju Mieszka Adrian z
pewnością nie usłyszy. Zaraz… A gdyby usłyszał, to co? Bez przesady, przecież
nie drze się jak opętana i zawsze byłoby to można zrzucić na karb czego innego.
Więc
pojękiwała cichutko, masując łechtaczkę coraz szybciej, coraz silniej.
Wyobrażając sobie posuwającego ją Adriana. Tam, na boisku do kosza.
Trzymającego ją mocno za biodra i na oczach sąsiadów walącego bezkarnie od
tyłu. Przez jej umysł przebiegła wizja penisa wbijającego się w jej cipkę do
samego końca, na całą długość, penisa, który w końcu eksploduje i zalewa ją
swoją młodzieńczą spermą.
Doszła
razem z nim, kwitując to nieco głośniejszym jękiem.
Odczekała
minutę, dwie, koncentrując się na tym, do czego normalnie służy prysznic. Nie
dobiegły do jej uszu żadne odgłosy. Widocznie Adrian siedział grzecznie w
pokoju Mieszka, nie zdając sobie sprawy, że kilka metrów dalej, matka jego
kolegi, masturbuje się, myśląc właśnie o nim.
Orgazm
uspokoił ją tylko trochę. Wciąż była pobudzona i myślała, czy nie da się
jeszcze wykorzystać obecności młodego
chłopaka w jakiś sposób.
Jej wzrok
padł na ręcznik. Wzięła go i zaczęła wycierać. Pomyślała, że całkiem przyjemną
rzeczą, zgodną z jej nastrojem byłoby przejść się pod jakimś pozorem do pokoju
Mieszka tylko w tym właśnie ręczniku.
Owinęła się
nim szukając w myślach pretekstu i jednocześnie już sobie wyobrażając jego
wzrok na jej nagich nogach, wręcz udach, bo podciągnęła to skąpe odzienie dość
wysoko. Tak, jej nogi, mimo wieku, wciąż prezentowały się odpowiednio.
Zrobiła dwa
kroki na korytarzu, gdy usłyszała odgłos kroków na schodach. Rozczarowana
cofnęła się, wiedząc co to oznacza. Dzieci wracały do domu.
Z lekkim
żalem odrzuciła ręcznik i zaczęła ubierać w normalne ciuchy.
Od tego
momentu myśli o młodym, osiemnastoletnim koledze jej dzieci nie przestawały
wychodzić z głowy.
Nie aż tak,
by żyła nim w każdej minucie, ale z zaskoczeniem musiała przyjąć, że Adrian
pochłonął ją dość wyraźnie, spychając na dalszy plan inne rzeczy. Widywała go
nieczęsto, przyszedł dopiero na początku czerwca, zasadniczo czynił to raz w
tygodniu, czasem nie wchodząc nawet do mieszkania.
W którymś
momencie osobę Adriana zaczęła łączyć z własnymi nocnymi pragnieniami o
uległości totalnej. O tym, jak, mówiąc bez ceregieli, szmaci się z przygodnym
nieznajomym, który robi z nią dokładnie wszystko na co ma ochotę. Tym kimś w
jej wieczornych fantazjach zaczął być właśnie sympatyczny osiemnastolatek.
I niespełna
miesiąc po pamiętnej wizycie Adriana, przyszła jej do głowy ciekawa myśl.
Internet a konkretnie facebook.
Profil na
tym portalu miał każdy, Adrian też. Wchodziła na niego wcześniej, celem
zerknięcia. Niestety nie było tam zbyt wiele, raptem trzy fotki samego autora i
nic więcej.
Myśli w jej
głowie krążyły. Przecież można do niego napisać, spróbować porozmawiać na
intymne tematy, może nawet pofantazjować. Ale jak? Nie ze swego własnego
profilu, to jasne. Trzeba założyć tak zwanego „fake’a”. Zrobić jakąś przynętę.
Można ściągnąć z Internetu zdjęcie atrakcyjnej, nieco roznegliżowanej
dziewczyny. Po namyśle jednak odrzuciła to. Takie zdjęcie ograniczałoby ją do
grania nieco innej roli.
Stanęła
przed lustrem w dłuższej koszuli i strzeliła kilka fotek. Wrzuciła je na dysk a
potem na profil. Rzecz jasna, zdjęcia były ucięte, bez twarzy. Kończyły się w
okolicach szyi i przede wszystkim eksponowały jej podobno największy atut.
Pozostało
tylko nawiązać konwersację. Nie wiedziała jak. Przecież nie zacznie od razu
pisać o jakichś fantazjach. Tak samo pisanie o czymś zwykłym, banalnym,
odpadało.
Po namyśle
postanowiła zostawić krótką, zdawkową wiadomość. Wpisała „Ładne oczy…;)”. I
wysłała.
Kilka
godzin później odebrała odpowiedź w tym samym stylu. „Ładne nogi…;)”.
Zatarła
ręce z podekscytowania. Taka drobnostka a cieszy. Znów, zdziwiona, zwróciła
uwagę na to, jak wpływa na nią ta mimo wszystko niewinna zabawa.
Od tego
momentu, z pewną niecierpliwością, częściej, niż zwykle zaglądała do Internetu
siedząc na swym fałszywym profilu facebookowym. Chciała, by ta znajomość
nabierała tempa.
I tak było.
Coraz szybciej wymieniane wiadomości, choć niewinne, to jednak, jakby od
początku ukierunkowane na jedno. A przynajmniej krążące wokół tego. Nie no, nie
na spotkanie, rzecz jasna, to nie wchodziło w grę. Ale takie pisanie,
zgłębianie intymnych tajemnic. A, o dziwo, Adrian raczej nie przejawiał
inklinacji do tego. Pisał dość normalnie, raczej grzecznie, nie przekraczając
pewnych granic. Nie był nawet wybitnie zainteresowany jej danymi. Wiedział o
niej, o tyle, o ile sama zdążyła podać. A z owych danych, prawdziwy był tylko
jej wiek. Miejsce zamieszkania i imię zmyśliła. Nie miało to przecież w tym
przypadku większego znaczenia.
Kilkanaście
dni musiało upłynąć, by wymiana raczej neutralnych, niewinnych wiadomości
utrzymanych w konwencji żartu, z lekko czasem zawoalowanym podtekstem
erotycznym zmieniła się w coś innego.
Gdy temat
zszedł ponownie na zdjęcie profilowe Kamili i definicję ekshibicjonizmu.
Odebrała wiadomość:
„Wobec tego
pokaż mi swoje ciało bez ubrania”.
Miast
odrzucić z miejsca tę prośbę, zaczęła się zastanawiać. Przecież takie zdjęcie
można zrobić bez problemu. Wystarczy uciąć twarz i wciąż zachowuje się
anonimowość. Czy naprawdę…?
„Nie. Zbyt
wiele chcesz.”, odpisała, ale wizja tak uległego rozebrania się w taki sposób
przed tym fascynującym chłopakiem na trwałe zagościła w jej umyśle.
„Umiesz
grać w szachy?”, przeczytała w dość zaskakującej odpowiedzi.
„Trochę
umiem”, odpisała zgodnie z prawdą.
„Zagramy na
kurniku. Jeśli wygram, zrobisz jakaś mini sesję, powiedzmy pięć fotek, gdzie masz
na sobie tylko bieliznę. Pasuje?”
Zupełnie
zaskoczona, jak i w pewien sposób podekscytowana propozycją zastanawiała się
dłuższą chwilę. Ale wizja tego nieco mrocznego zakładu, który przynajmniej
chwilowo mógł sprowadzić ją do roli uległej niewolnicy, była zbyt kusząca.
„Gramy”,
odpisała krótko.
Serce biło
mocniej. Z jednej strony chciała wygrać, tak nakazywała ambicja i mimo wszystko
wciąż obecne w jej umyśle skrępowanie. Z drugiej… Porażka dawałaby tyle brudnej
satysfakcji...
Ambicja zwyciężyła
nad kalkulacją, więc grała uczciwie. Skupiała się na kolejnych ruchach, ale
prawda była taka, że grać nie umiała. Znała tylko ruchy figur, których nauczył
ją Daniel i który zagrał z nią swego czasu kilkanaście potyczek. Dlatego, choć
Adrian nie zawiesił poprzeczki zbyt wysoko, przegrała.
„Czekam;)”,
usłyszała krótko po tym, gdy komputerowy sędzia obwieścił mata.
Podekscytowana,
i lekko poniżona wykonała zadanie. Poniżona, bo przecież rozbierała się dla
młodego kolegi jej dzieci. Coś niespotykanego. Miała uczucie zawahania. Że nie
powinna robić tego co robi, choćby z uwagi na swój status, swój wiek i osobę
chłopaka. Ale honor zwyciężył.
Następnego
dnia wysłała mu pięć obiecanych fotek. Rzecz jasna na żadnej z nich nie było
jej twarzy. Wszędzie tylko ciało, okryte stanikiem i majtkami. Jej nogi
wyciągnięte na stole, jej sylwetka od stóp do szyi. I podobne.
„Ciężko
uwierzyć, że masz czterdzieści pięć lat”, przeczytała w komentarzu. Tak,
wiedziała, że jej ciało nie wygląda na tyle. Wiedziała, bo mówiły jej to męskie
spojrzenia. Ale żadne z nich nie dało jej tyle frajdy, ile jedno zdanie
Adriana.
No cóż,
teraz przyszło zagrać we właściwym kierunku. Zrobić coś na co czekała
podświadomie od tych dwóch tygodni.
„Będziesz
się masturbował patrząc na nie?”. Ze zdumieniem uświadomiła sobie, z jaką
niecierpliwością czeka na odpis Adriana..
„Rzadko to
czynię”, przeczytała dość zaskakującą odpowiedź. „Lubię wiedzieć o bohaterce
nieco więcej, poznać ją bliżej”.
„A co
chcesz wiedzieć?”
„Na przykład
to, dlaczego kobieta w takim wieku, napisała do chłopaka, który mógłby być jej
synem? Jaki ma w tym cel?”.
Zastrzelił
ją. Przygryzła wargę, nie chcąc zdradzać swoich zamiarów. Zresztą, sama ich
przecież nie znała. Chciała jakoś zbliżyć się do niego, ot wszystko, nie? Nie
było szans na ujawnienie się.
„Czy
dojrzała kobieta nie może zaczepić młodego chłopaka?”, odpisała. „Porozmawiać
na różne tematy, także te osobiste, poznać młode pokolenie”, starała się
wybrnąć dyplomatycznie, ale już wiedziała, że od tego momentu rozmowa potoczy
się w jednym kierunku.
I
potoczyła. Tego dnia opowiedziała mu praktycznie całe swe życie seksualne. Nie
ściemniała, pisała jak jest. Nie było potrzeby udawania. Nawet gdy przychodziło
przyznać się do tego, że lubi seks analny. I kilku innych rzeczy.
A
następnego dnia… Był piątek i Adrian zostawił wiadomość, że nie będzie go w
domu, w związku z czym poczynił prośbę o to, by opisała swą największą fantazję
jaką chciałaby zrealizować.
Serce biło
jej mocniej, gdy pisała. Uznała, to za kolejny przejaw ekshibicjonizmu, być
może jeszcze poważniejszy, niż ten dotyczący fotek. Przecież zdradzała mu swoją
fantazję dotyczącą jego samego. Fakt, że on o tym nie wiedział, ta samo jak i
nie miał pojęcia kto naprawdę siedzi po drugiej stronie. Ale fakt, był faktem.
„Jest taka
jedna… Z zaznaczeniem, że to tylko fantazja. Wyobrażam sobie, że ktoś mnie
dominuje na całość. Nie pytając o moja zgodę. Po prostu bierze mnie jak sobie
chce. Porywa gdzieś z ciemnej ulicy do bramy, do swojego mieszkania, wiąże i
bezkarnie maca uda, piersi, pośladki a potem rżnie mnie, nie bacząc na moje
protesty, rżnie od tyłu, trzymając mocno za biodra. Potem zmienia pozycję,
rzuca na łóżko, przygniata swoim ciałem, rozpycha brutalnie moje nogi i wbija
się swoim penisem, grzmocąc szybko i dynamicznie. A ja upokorzona do granic nie
protestuję już, bo to nie ma sensu, wiem tylko, że od tej pory jestem jego
suką, służącą, niewolnicą. I gdy jemu się zachce, to klękam przed nim
posłusznie i obciągam jego penisa. Penisa mojego gwałciciela i jednocześnie
pana. Obciągam do samego końca, potulnie zlizując spermę, tak aby nie uronić
ani kropli.
Ale to
tylko fantazja, która nigdy się nie spełni”.
Następnego
dnia odczytała wiadomość od Adriana.
„Czy to z
tego powodu napisałaś do mnie? I czy uważasz, że mógłbym to zrobić?”.
Na tak
postawione pytania nie odpisała. Jakby się trochę zlękła, że to idzie za
daleko. Zdradziła mu już dużo, on jej trochę też, ale to akurat nie miało
większego znaczenia. Poza tym, co miała odpisać? Podać mu adres i dodać
„wpadnij, jak będziesz miał ochotę?”.
Nie. W tym
punkcie ta znajomość powinna się urwać. I urwała na ponad tydzień. Aż do tego
dnia, w którym znów przypatrywała się przez okno Adrianowi grającemu na jej
podwórku w kosza wraz z Mieszkiem i dwójką kolegów.
Wróciły
wspomnienia niedawnych konwersacji, niedawnej gry w kosza, która tak ją
rozpaliła. Wróciły tym bardziej, że Adrian nie zachowywał się jak napalony
zwierz. Gdy Kamila nie odpisała na ostatnią wiadomość, zamilkł i on.
Może i on sam
traktował to wszystko z dystansem, że fajnie popisać sobie ze starszą kobietą, jeszcze
fajniej powymieniać pikantne wiadomości a nawet otrzymać kilka erotycznych
fotek. Ale na tym koniec, bo spotkanie, ukierunkowane na jedną rzecz było po
prostu nierealne, tak jakby takie rzeczy zdarzały się wyłącznie w pornosach.
A jej było
mało. Wciąż pozostawała pod wpływem jego uroku i wciąż czuła się w pewien
sposób zniewolona, choćby tym, że najpierw rozebrała się przed nim fizycznie,
do bielizny a potem zdradziła mu wszystkie szczegóły swego życie erotycznego.
Nie
wytrzymała i wieczorem po raz kolejny zrobiła sobie fotkę. Taką w stylu starego
zdjęcia Demi Moore, promującego film „Striptease”. Oczywiście na zdjęciu było
wszystko, z wyjątkiem twarzy.
Wieczorem
niecierpliwie wierciła się na krześle i nie czekając na nic, wysłała Adrianowi
zdjęcie z krótkim zapytaniem:
„Czy to
wystarczy, żebyś zrobił sobie dobrze?”
Czuła wstyd
zadając takie pytanie. Wstyd i jednocześnie podniecenie. Czuła się przyjemnie
upokorzona mając świadomość, że ona robiła sobie dobrze, myśląc o
osiemnastolatku a nie miała żadnej wiedzy na temat jego fantazji.
„Nie;)”,
przeczytała ku swemu zaskoczeniu i rozczarowaniu. I dalej… „Chcę zobaczyć Cie
kompletnie nagą”.
Zawahała
się, czując szybsze bicie serca. Przecież to, przynajmniej fizycznie, wchodziło
w grę. Skoro nie będzie twarzy, to na dobrą sprawę może pokazać wszystko.
Poczuła jak
wysychają jej wargi. Czy jest w stanie wykonać taką rzecz dla osiemnastolatka,
bliskiego kolegi jej dzieci?
Poczuła
niemożebną chęć do spełnienia tej prośby. Powstrzymała się ostatkiem sił.
„Nie
rozbieram się aż tak bardzo, przynajmniej nie do fotek”, dość niedwuznacznie
zakończyła swoją wypowiedź.
„Wobec tego
muszę rozebrać Cię bezpośrednio, na spotkaniu, nie ma innej opcji;)”.
Westchnęła.
Tak, w swoich wieczornych marzeniach wyobrażała sobie takie sytuacje. I nawet
by im uległa, gdyby mogła zachować anonimowość. Gdyby mogła czerpać radość z
dotyku jego dłoni, jego zachłannych pocałunków na swoim ciele. Tylko jak? Zaaranżować
spotkanie w ciemnym lesie, czy gdziekolwiek, uprzedzając by on przez cały czas
miał jakąś opaskę na oczach? Albo ona była zamaskowana? Nierealne, takie coś
tylko w kiepskich filmach.
I im
bardziej wydawało się to niemożliwe, tym bardziej tego chciała. Typowe chyba
dla wszystkich ludzi na tym świecie.
„Nie ma
takiej opcji”, z ciężkim sercem sprostowała propozycję Adriana. „Musiałby stać
się cud. Dam jedną szansę na ten cud. Jeżeli mnie zidentyfikujesz, podejdziesz
i powiesz coś… Niech będzie, że… Mam boski tyłek i chcesz go zobaczyć, to
obiecuję, że dostaniesz nagrodę. Nic więcej”.
I z tą
myślą poszła spać. Niech wygra przeznaczenie, któremu, jak jej się wydawało,
nie dała żadnej szansy.
Przez te
kilkanaście lipcowych dni Adrian był obecny w jej myślach, co trochę ją
męczyło. Tutaj w Antonówku wspomnienie o nim nieco przygasło.
Prowadzona
przez nią klasa, zaprosiła nauczycielkę na wycieczkę zorganizowaną oddolnie.
Powodem był Trance Day z kilkoma DJami, akurat Kamili zupełnie nieznanymi, ale
widocznie dla uczniów licealnej klasy, bardziej.
Nie
oponowała, wręcz przeciwnie. Raczej ucieszyła się z tego wyróżnienia. Z reguły
dla gromady około dwudziestu nastolatków, klasowa wychowawczyni jest ostatnią
osobą, którą chcieliby zaprosić na beztroski wypad nad jezioro. Widocznie
Kamila zasłużyła się czymś i nie traktowano jej jako typowego belfra. Cieszyło
ją to zaproszenie będące oznaką, że nie starzeje się aż tak, jak pokazywałaby
to metryka.
Antonówek
tętnił życiem, jak rzadko kiedy a bywała tu stosunkowo często. Kamila
rozumiała, że spora część przybyłych, to właśnie fani muzyki trance, bądź po
prostu amatorzy dobrej imprezy.
Obecność
liczniejszej, niż zwykle grupy młodzieży, owocowała tym, że nie mogła przejść
kilku metrów, by nie dostrzec wpatrzonych w siebie oczu, by nie usłyszeć
jakiegoś tekstu, czy to raczej niewinnego, czy też takiego z grubej rury. Niby
przez lata przyzwyczaiła się do tego, ale akurat teraz wolała uniknąć takich
objawów zainteresowania. Choćby z uwagi na swych uczniów. To, że któryś z nich
mógł być świadkiem, gdy jakiś nachalny przybysz rzucał bezpośredni tekst w
kierunku nauczycielki, nie było czymś fajnym.
Choćby idąc
na obiad z swojego domku, do restauracji, dostała propozycję wypięcia tyłka i
zrobienia loda a dodatkowo ktoś zaoferował się ze zrobieniem minety.
Choćby z
tego powodu, po obiedzie postanowiła się poopalać nad jeziorkiem. Wprawdzie tam
było równie gwarnie, jeśli nie bardziej, to jednak obyczaje były normalniejsze.
Był to
oczywiście tylko jeden powód. Zwyczajnie chciała wykorzystać piękną pogodę i bliskość
wody.
Ciężko było
znaleźć wolne miejsce na plaży, stosunkowo niedaleko od domków. Uparcie zatem
szła dalej, mijając kolejne grupki ludzi, w tym także sporą reprezentację
swojej klasy. Z ulgą zauważyła, że dalej, już pod samym laskiem jest nieco
luźniej. Znalazła swoją przestrzeń, rozłożyła kocyk, zrzuciła koszulkę oraz
lekką spódniczkę i pierwsze co zrobiła, to wskoczyła do wody.
Ta, mówiąc
prosto z mostu, zrobiła jej dobrze. Więc przebywała w niej dość długo, pływając
w lewo i w prawo, w głąb jeziorka i z powrotem. Z dwadzieścia minut minęło, nim
wyszła na ląd.
Mimo trochę
późniejszej godziny, wciąż można było liczyć na nabranie opalenizny, ale Kamila
czuła się jakoś nieswojo. Nie położyła się na kocyku, tylko raczej siedziała,
podpierając się łokciami. Tak, jakby coś ją zablokowało przed położeniem się na
plecach i wystawieniem swoich pleców, oraz pośladków na słońce i wzrok
plażowiczów. W ostatnich latach zawsze przebywała tu w towarzystwie rodziny.
Teraz sama. Może to był ten powód?
Wciąż
wystawiała ku słońcu przednią część ciała, czując jakieś irracjonalne opory
przed położeniem się na kocu całkowicie. Z nudów obejrzała sobie sąsiadów
bliższych i dalszych. Raczej nikt nie zwrócił jej uwagi bardziej, poza rozbrykaną
dziewczynką, w wieku ośmiu lat na oko i jej młodą, bardzo ładną matką, niemal
na pewno przed trzydziestką.
Przez głowę
przeszła myśl, że gdyby tak ochoczo do prokreacji zabrała się ona sama i
Oliwia, to dzisiaj byłaby już babcią. No… W sumie, to moment raczej bliższy,
niż dalszy, skoro para jej dzieci żyje na tym świecie już od siedemnastu lat.
- Dzień
dobry! – usłyszała nagle młodzieńczy głos obok siebie. – Strasznie mało wolnego
miejsca tu, czy mógłbym się rozłożyć obok pani?
Jej twarz
zastygła, gdy usłyszała głos. Skojarzyła go z osobą w ułamku sekundy, ale
musiała unieść w górę swoje rozszerzone oczy, by upewnić się, czy mózg nie robi
sobie z niej żartów.
Obok niej
stał chłopak w koszykarskich spodenkach do kolan. W dłoni trzymał plecak. Jego
twarz uśmiechała się do niej, acz mogła wyczuć pewien dystans wynikły z różnicy
wieku.
- To nie
moja plaża Adrianie, możesz siadać gdziekolwiek chcesz – spróbowała się
uśmiechnąć i błysnąć jakimś wyszukanym tekstem i jak zwykle, przynajmniej to
drugie, wyszło jej kiepsko.
-
Przyjechała pani na koncert trance? To dopiero jutro… - zrzucił plecak i
klęknął wyciągając niewielki kocyk.
-
Przyjechałam ze swoja klasą, zaprosili mnie. Ja korzystam z życia - nie
spuszczała z niego oku.
- Czyli ma
pani towarzystwo. Ja niestety jestem sam – uporał się z rozłożeniem koca i
przysiadł, ściągając buty.
- No tak
nie do końca, oni siedzą sobie sto metrów dalej. Tutaj faktycznie jestem sama.
- Mogła
pani wziąć Mieszka i Oliwię… A może naprawę przeszkadzam pani tu? – zapytał
wcale nie pro forma. Jego twarz przybrała poważny wyraz.
- Nie, nie
przeszkadza, dobrze spotkać znajomą twarz – rzuciła machinalnie a jej twarz
przyciągnął widok Adriana ściągającego z siebie koszulkę. Nie odwróciła wzroku.
Zrobiła to dopiero później, gdy chwycił dłońmi za spodenki i zaczął je
zdejmować. Zwróciła twarz ku jezioru, choć z oporem. Było to jednak lepsze
wyjście, niż gapienie się na rozbierającego się chłopaka.
Bała się,
że wyczyta z jej twarzy za dużo. Żachnęła się lekko, ale nie mogła nic na to
poradzić. Od minuty krew w jej żyłach krążyła dwa razy szybciej.
Czterdziestopięcioletnia kobieta ożywiona widokiem osiemnastolatka. I
jednocześnie speszona.
W stroju
kąpielowym, który miała na sobie poczuła się w jego obecności niemal naga.
Jeszcze nigdy nie widział jej tak skąpo ubranej. Niewiele zmieniał fakt, że on
sam siedział obok niej w samych kąpielówkach.
- Zostawię
to wszystko obok – zwrócił się do Kamili. – A sam pójdę popływać, wrócę
niedługo.
Z tymi
słowami ruszył w kierunku wody a Kamila już bez skrępowania mogła wreszcie zobaczyć
jego cudownie opalone nogi, jego nagie plecy i lekko umięśnione ramiona. Tyle,
że sekundę później jej wzrok skupił się na pośladkach Adriana. I nie mógł od
nich oderwać. Jakie szczęście, że nie mógł widzieć jej w tej chwili nikt
znajomy. Chyba. Bo przecież mógł tu przechodzić, któryś z jej uczniów.
Opamiętała
się lekko, odwracając wzrok. Po chwili znów jednak lustrowała jezioro i
kąpiących się w nim ludzi. Trochę czasu upłynęło, nim znalazła Adriana. Ale od
tego momentu nie odwracała od niego wzroku, aż do momentu, gdy nie wynurzył się
i nie zaległ na kocu.
- Jak
fajnie – skomentował a z jego głosu dało się wyczuć, że nie jest to jakiś tekst
rzucony ot tak, by go powiedzieć, tylko, że naprawdę jest mu dobrze.
- Co ci się
tak podoba? Ten tłum ludzi, woda, czy jutrzejsza impreza? – spróbowała podjąć
dialog, bo przecież to, że on leżał obok, nie oznaczało, że muszą toczyć jakieś
dywagacje.
- Teraz
woda – odparł rzucając jej śmiałe spojrzenie, aż poczuła lekki dreszczyk. – Ale
tak ogólnie, klimat. Wyskoczyłem z domu na te dwa dni, trochę na dziko, bo
wszystkie domki zajęte. I teraz…
- To gdzie
będziesz nocował? – przerwała mu.
- Nigdzie.
To znaczy tu, na plaży. Rozłożę sobie kocyk, mam tam zresztą drugi – wskazał
plecak. – I jakoś dam radę. Straż Miejska to nie chodzi, choćby z tego powodu,
że jej tu nie mają, więc nikt się nie przyczepi – uśmiechnął się lekko.
- Chyba
żartujesz – spojrzała z niedowierzaniem. – Nie mogłeś zarezerwować sobie
jakiegoś domku?
- To był
spontan i domki były już zajęte. Zresztą, szkoda kasy a ja najbogatszy nie
jestem – machnął ręką, jednak bez wyraźnego smutku.
Otwarła
usta, bo pierwszą rzeczą, jaka jej przyszła do głowy, była oczywista propozycja.
Powstrzymała się w ostatniej chwili, zastanawiając się, czy nie przesadza. No,
bo, czy oferowanie noclegu w własnym, małym, jednoosobowym domku, młodemu
chłopakowi owszem, dobremu znajomemu jej dzieci było właściwym pomysłem?
- Nie boisz
się, ze ktoś cię okradnie? Wiesz, są wakacje, dużo ludzi jest, różni mogą się
kręcić… Coś tam pewnie masz w tym plecaku.
- E tam,
nic poza książką, fakt, dla mnie wartościową.
- Jaką? –
zainteresowała się całkiem poważnie Kamila.
- „Trzej
Muszkieterowie” Dumasa – wyjaśnił.
- Naprawdę?
Wiesz, że to jedna z moich ulubionych książek? Nigdy nie przepadałam za
historycznymi, ale akurat ten Paryż, tamta epoka… To mnie urzekło.
- Mi też
się podoba. W sumie to przyznam się, że już ją przeczytałam i to z trzy razy.
Ale wracam do niej co jakiś czas.
- Ja ją
czytałam częściej – pochwaliła się Kamila. – Zresztą miałam kiedyś stare
wydanie, do którego czułam sentyment, dostałam ją w podstawówce, w szóstej
klasie za dobre wyniki. I niestety dziesięć lat później zgubiła mi się gdzieś
na studiach w Poznaniu. Nie mogłam odżałować tej straty. Na szczęście Daniel
miał swój egzemplarz, zresztą taki sam jak mój.
Oboje dali
się pochłonąć rozmowa o książce, o innych książkach a potem jeszcze o wielu różnych
rzeczach. Urzeczona tą chwilą Kamila zupełnie straciła poczucie rzeczywistości,
zwracając się na swym kocu w stronę Adriana, zupełnie nie zważając na
otaczających ich ludzi, których liczba zresztą, z biegiem czasu malała.
Przestała odczuwać skrępowanie swym strojem, wręcz przeciwnie, wyciągała nieco
nogi w stronę chłopaka i przy okazji, niby zupełnie naturalnie przypatrywała
się jego klatce piersiowej, jego udom a momentami jej spojrzenie lądowało w
okolicach krocza przysłoniętego obcisłymi kąpielówkami Adriana.
Sama
zresztą co jakiś poprawiała stanik, przekładała nogi, chcąc przypadkowo, czy
nie, zainteresować towarzysza tą częścią ciała. Każde jego spojrzenie na jej
uda odnotowywała z satysfakcją, niektóre przyprawiały ją o przyjemny dreszczyk,
niestety nie mogła zaprzeczyć, że wszystkie te spojrzenia są stosunkowo
krótkie.
W każdym
razie spędzili na plaży dobry kawał czasu. Przerwali rozmowę, gdy słońce mocno
zbliżyło się widnokręgu.
- Czas się
chyba ubrać – zawyrokował licealista. Jego czyny poszły w ślad za słowami.
Moment później stał ubrany nad Kamilą, wciąż pozostającą w stroju kąpielowym.
Znów zaczęło ją to przyjemnie krępować. Odczuwała w ten sposób pewną uległość
wobec Adriana. On był ubrany, ona nie za bardzo. Nawet zastanowiła się, czy nie
iść w takim stroju do domku. I… Zaakceptowała wyzwanie.
- Adrian –
zwróciła się do niego, gdy opuścili plażę. – Mam pewne obawy o ciebie i
zastanawiam się, czy nie przenocować cię w swoim domku – ostrożnie przedstawiła
chłopakowi swój koncept. Z jednej strony chciała odrzucenia, by ze strony
moralnej wszystko było w porządku. Z drugiej, dużo bardziej, oczekiwała jego
zgody.
- No cóż… -
zawahał się. – To zawsze lepiej, niż kocyk na plaży, ale…
- Przyznam
od razu, że mam niewielki domek, jednoosobowy. Więc jeżeli byś się zgodził, to
i tak musiałbyś spać na podłodze. Byłoby dość twardo, ale jednak cieplej i
bezpieczniej.
- Twardego
podłoża się nie boję… - odparł nieco chwacko.
- No to
jak? – chciała by sam podjął decyzję, ale prowadziła dialog w ten sposób, że
wspólnymi argumentami nie dawała mu większego wyboru.
-
Ostatecznie mógłbym.
Słyszała w
jego głosie wahanie i nie dziwiła mu się. Sytuacja była dwuznaczna. Pewnie
niejeden wykorzystałby opcję przebywania z nią sam na sam w małym domku, ze
szczególnym uwzględnieniem nocy, ale Adrian był trochę inny. Wiedziała to już
wcześniej.
Podekscytowana
wydarzeniami z ostatnich godzin, pomysłem wspólnego zamieszkania choćby przez
jedną dobę, jak i tym, że szła przez ośrodek w samym stroju kąpielowym, u boku
ubranego chłopaka, ochoczo przyjmując różne bodźce. W niektórych momentach
drogi, gdy wymagała tego sytuacja, wychodziła przed niego, czując pewne
zniewolenie tym, że on ogląda jej pośladki opięte tylko obcisłymi majtkami.
Niby niewiele a wpływało na nią niezwykle przyjemnie.
- Rzuć
plecak sobie tutaj – wskazała miejsce w domku, gdyż już wkroczyli do środka. Nie
dała mu dojść do głosu, od razu instruując. – Najważniejsze rzeczy… Klucz jest
jeden, więc ma go przy sobie ten, kto siedzi w domku, dobrze? Jeśli wychodzisz,
zadzwoń, zaraz podam ci swój numer. Jeżeli będzie odwrotnie, ja zadzwonię do
ciebie.
- Dobra,
fajnie – z postawy Adriana przebijała mimo wszystko dość wyraźna ulga, że
spędzi noc w zamkniętym pomieszczeniu a nie na plaży.
- I jeszcze
taka rzecz – dodała. – Łazienka niestety się nie zamyka. Zamek jest zepsuty.
Więc jakoś z tym musimy żyć. No… Znajdziemy jakiś sposób, by nie wchodzić sobie
w paradę przy braniu prysznica, wiesz… - lekko zmieszała się mówiąc te słowa,
ale odważnie spojrzała w oczy Adrianowi. Ten uśmiechał się, w typowy dla siebie
i niezwykle przyjemny dla oka sposób.
- Nie ma
problemu, pewnie wezmę prysznic wieczorem, nie wiem jak pani.
- Ja
musiałabym zaraz – odparła, ciekawa reakcji Adriana. – Moja klasa właśnie
zaczyna imprezę między plażą a domkami, muszę się tam przejść i trochę
posiedzę.
- Nie
przeszkadzam. Zaraz wychodzę znaleźć coś do zjedzenia.
Minutę
później już go nie było a Kamila poczuła coś w rodzaju cichego żalu, że jej
ekshibicjonizm nie znalazł ujścia. Oczywiście, nie miała ochoty pokazywać mu
się nago, ale myśl, że ona tam bierze kąpiel w kabinie, zza której niewiele
widać, co on może wykorzystać do ukradkowego zerknięcia i zobaczenia choćby
pewnych konturów jej nagiego ciała była nakręcająca.
Ale to
chyba lepiej, że poszedł.
Po
prysznicu ubrała się i opuściła domek, zaczekawszy uprzednio na Adriana. Ten
obiecał, że nie będzie nigdzie wychodził. Wyjął z plecaka książkę, włączył
telewizor i położył na łóżku Kamili, z którego ta, w tym wypadku, rzecz jasna
pozwoliła mu skorzystać.
Klasowa
impreza przy rozpalonym grillu i zastawionych browarami stolikach rozpoczęta
tuż po dwudziestej upłynęła w przyjemnej atmosferze. Nie czuła się tam, jak
stara baba na osiemnastce. Nie wybijała się na pierwszy plan, była raczej, jak
w szkole, dość stonowana. Różnica polegała na tym, że tu nie strofowała nikogo
za nie do końca obyczajne zachowanie, jak picie alkoholu. W końcu byli poza
szkołą i mieli czas wolny. Dopóki pili piwo i zachowywali się przynajmniej
względnie sensownie, nie miała najmniejszego zamiaru interweniować.
Impreza
nabrała rumieńców, gdy jeden z uczniów pochwalił się przywiezionym do Antonówka
wykrywaczem kłamstw. Swoim gadżetem wprowadził w osłupienie wielu licealistów,
jak i nauczycielkę.
- Gramy? –
zapytał. Kilku kolegów poparło go z miejsca, nim jeszcze zdążył wytłumaczyć
zasady gry. – Robimy tak. Każdy wrzuca do szklanki jedno pytanie, które
chciałby zadać. Żeby nie było prosto i tendencyjnie, będziemy odpowiadać według
listy klasowej, alfabetycznej. A pytanie będą losowane, każdy dostanie po
jednym. I sprawdzimy, czy wykrywacz zaakceptuje odpowiedź.
Klasa
skwitowała pomysł salwą śmiechów i krzyków. Kamila uśmiechała się też. Jednak
mimo nalegań niektórych podopiecznych ostrożnie i zachowawczo zrezygnowała z
uczestnictwa w zabawie. Bała się, że niektórych uczniów poniesie fantazja i
mogą wrzucić do szklanki dziwne pytania. Na przykład…
- Czy
często się masturbujesz? – padło z ust organizatora, Bartka, gdy do wykrywacza
podpięto pierwszą na liście licealistkę, Martę, dziewczynę o przeciętnej
urodzie, za to obdarzoną największym biustem w klasie.
Kamila nie
dosłyszała odpowiedzi, bo ta została zagłuszona hałasem, ale to już nie miało
znaczenia. Ważniejszy była treść pytania, która upewniła ją w słuszności swojej
decyzji.
Uśmiała się
trochę z niektórych pytań i odpowiedzi, wraz z resztą klasy, jednak z biegiem
czasu, przedłużająca się zabawa, także z uwagi na coraz większe rozbrykanie
napędzonych alkoholem licealistów, zaczęła ją nużyć. Wytrzymała jeszcze trochę
i dyplomatycznie obwieściła swoje wyjście.
Kilka osób
zaprotestowała i zachęciło do pozostania, ale była nieugięta. Z uśmiechem, ale
stanowczo przekazała, że musi się wyspać. Rozumiała, że niektórzy mogą to
odebrać jako tanią wymówkę, ale nie mogła nic na to poradzić.
Wracała do
domku dość wolnym krokiem. Dróżka nie była wybitnie oświetlona, ale widoczność
była przyzwoita. Odcinek pokonała sama, nikt się nie napatoczył. W tym czasie,
z każdym krokiem wracało do niej przekonanie, że powodem decyzji o opuszczeniu
imprezy nie była jej senność.
Spokojnie
wkroczyła do domku. Drzwi były otwarte, ale po wejściu nie zobaczyła nikogo.
Dopiero w następnej sekundzie zrozumiała przyczynę. Z łazienki będącej trzy
metry dalej, dochodził szum wody.
Poczuła jak
z sekundy na sekundę bicie serca przyspiesza rytm. Na chwilę jakby straciła
rozum a oddech przyspieszył. To wszystko przez to, że dotarło niej, iż tuż za
drzwiami, zresztą lekko uchylonymi, bierze kąpiel ten młody, fascynujący ją
chłopak.
Przez
chwilę nie wiedziała co zrobić, co już o czymś świadczyło. Bo przecież normalna
reakcją byłoby uwalenie się na łóżku, czy krześle, włączenie telewizora, czy po
prostu przygotowanie się do snu, nim chłopak nie wyjdzie. A tymczasem… W jej
głowie błyskawicznie pojawiły się zupełnie inne myśli.
Nagle,
jakby przestała myśleć, zadziałał instynkt. Skoro on jest nagi, to… Z
przyspieszonym oddechem, rozpięła guziki cienkiej bluzeczki i ta poleciała w
dół. W ślad za nią spódniczka. Jej los podzielił też stanik a potem także
majtki. Ile? Dwadzieścia sekund i stała naga pod drzwiami łazienki. Na sobie
miała tylko buty z korkiem.
Niezwykle
podnieciła ją ta sytuacja. Stała naga tuż obok pomieszczenia, w którymi kąpał
się Adrian. Również nagi. Kusiło ją, by odepchnąć lekko drzwi i zerknąć, ale…
Ale już sama świadomość, że on tam jest nagi, była niezwykle podniecająca.
Jej dłonie
zaczęły jeździć po piersiach, bo brzuchu, po udach. Nie tak wolno, jak to jej
się te kilkanaście razy w życiu zdarzyło, lecz dużo szybciej. Ze zdumieniem,
zgrozą, ale także pewną rozkoszą uświadomiła sobie, że niemal oszalała w tak
krótkim czasie. Oddech wydobywający się z jej ust był coraz szybszy. Marzyła
tylko o tym, by Adrian za szybko nie skończył.
W razie
czego była bezpieczna. Od momentu, gdy wyłączyłby wodę, przez wytarcie i
ubranie się, ona zdążyłaby się opanować, ogarnąć i ubrać. Ale nie chciała tego.
Nie teraz, nie tak wcześnie. W tym szaleństwie przebiegło jej przez głowę, że
gdyby wyszedł, to może ona nie miałaby sił się ubrać i zaskoczyłby panią
sąsiadkę... No jeśli nie nago, to powiedzmy w samej spódniczce, nakładającą na
siebie koszulkę. Bez bielizny pod spodem.
Ale nie
teraz. Oparła się o ścianę a jej palce bezceremonialnie masowały cipkę.
Jeździły po jej długości, by skoncentrować się na łechtaczce. Tam zaczęły
zataczać kręgi. Niemal od razu szybkie, mocne, intensywne. Takie, które zmusiły
ją do zamknięcia oczu i wydania z siebie kilku świszczących oddechów.
Drugą
dłonią pchnęła lekko drzwi znajdujące się przed nią. Otworzyła oczy, ale wciąż
niczego nie widziała. To jasne, musiała otworzyć drzwi nieco szerzej. Przez
chwilę zawahała się. Jeżeli on stał w kabinie na wprost drzwi, to z pewnością
zauważy, że drzwi są uchylone szerzej, niż je zostawił.
Kabina była
zbudowana tak, że przebywająca w jej środku osoba była osłonięta przed wzrokiem
ciekawskich. W zasadzie było widać tylko sylwetkę, kolor opalenizny, ale
uchwycenie szczegółów było raczej niemożliwe. Oczywiście działało to w drugą
stronę, kąpiący się nie musiał od razu zauważyć, że za kabiną coś jest nie tak.
Zwłaszcza, że na jego twarz spadała woda.
To skłoniło
Kamilę do zaryzykowania.
Delikatnie
uchylała drzwi, aż jej oczom ukazała się kabina a w jej środku Adrian. No…
Chyba dość szczęśliwie okazało się, że uchylenie nie jest wielkie, więc mogła
sobie patrzeć z pewnym komfortem. Tym bardziej, że w łazience świeciło się
światło a w pokoju nie.
Tym samym
masturbującą się Kamilę dodatkowo chronił mrok.
To minimum
bezpieczeństwa sprawiło, że bez żenady wysilała wzrok, starając się przebić
grube szkło kabiny i dostrzec jak najwięcej szczegółów nagiego ciała młodego
chłopaka. Niestety nie udawało się to za bardzo, ale nie mogła narzekać. Widok
nagiego Adriana doprowadzał ją do pasji.
Tym razem,
to ona bezczelnie podglądając nieświadomego chłopaka, w jakiś sposób
wykorzystywała sytuację, zdobywała nad nim przewagę. Nigdy czegoś takiego nie
robiła. Uznała wiec, że zasługuje na karę.
Tą karą
byłoby nagłe i niespodziewane zakończenie prysznica, po którym chłopak, bez
ceregieli wyszedłby z kabiny a nawet całej łazienki, bo na przykład ubranie
miał w pokoju. Akurat w takim przypadku Kamila niemal nie miałaby szans na
obronę. Adrian zaskoczyłby ją nagą, co najwyżej wyjęłaby palce ze swej cipki.
Palce, które teraz rozpychały pochwę szczególnie silnie.
Oczywiście
od razu domyśliłby się wszystkiego. Jak zareagowałby na to? Co zrobiłby widząc
tuż za drzwiami przestraszoną i zawstydzoną Kamilę?
„Podglądała
mnie pani?”, zapytałby mrużąc oczy i od razu przejmując kontrolę. „Nie
spodziewałem się tego… Co to będzie, gdy Mieszko z Oliwią się dowiedzą, że
matka podglądała ich kąpiącego się kolegę…”
„Oszalałeś?
Po co o tym mówić?”, złapałaby go za rękę. Momentalnie sytuacja odwróciłaby się,
teraz to on miałby nad nią przewagę i to olbrzymią.
„Po co…?”,
zapytałby widząc strach w jej oczach. To dodałoby mu animuszu. Chwyciłby ją za
włosy i mimo jęku świadczącego o bólu zaprowadził do pokoju. Tam zmusił do
uklęknięcia na podłogę, jednocześnie rozwiązując ręcznik. „Bierz go”,
usłyszałaby.
„Nie, nie,
do czego ty mnie zmuszasz? To nie jest cena za… Aaach!”, jęknęłaby, czując jak
palce Adriana wplątują się w jej włosy, by mocno za nie ścisnąć i potargać.
„To jest ta
cena pani sąsiadko. Albo mi pani obciągnie, albo wszystko opowiem. I dzieciom i
mężowi.”
Upokorzona
nie miałaby wyjścia. Klęcząc, spojrzałaby na powoli ożywiającego się penisa
Adriana. Na jego śliczne, opalone uda…
„Nie, nie
tak”, poinstruowałby. „ Tutaj…”, mówiąc to, przesunąłby ją trochę w bok. „Teraz
dobrze. Bądź tak na czworakach, świetnie widać twoje dupsko w lustrze”.
A więc to o
to by mu chodziło… Poczułaby dodatkowe upokorzenie. Bałaby się spojrzeć w jego
oczy, by nie dostrzegł, że ma nad nią absolutną przewagę. Choć, czy nie miałby
jej, skoro ona klęcząc, właśnie objęłaby dłońmi jego podniecające uda i
rozchyliła usta, aby pocałować jego coraz bardziej twardniejącego penisa?
Pocałować tak mocno, jak kochaną osobę w usta. A potem drugi i trzeci… A potem
już tylko wsunąć go sobie do środka, sprawdzić językiem jego smak, poczuć jak
rośnie, wypełniając jej usta…
- Aaach…! –
nie powstrzymała wydobywającego się z jej ust jęku.
Na chwilę
przywrócił ją do świata żywych, ale tylko na chwilę. Nie było już odwrotu a
wizja jej samej klęczącej pokornie przed osiemnastolatkiem i namiętnie, z
pełnym zaangażowaniem i posłuszeństwem robiącej mu loda doprowadziła do tego,
że mimo męczącej pozycji i pewnego już zmęczenia, wchodziła palcami w swoja
cipkę, niczym męski penis. Nie mogła już tego powstrzymać.
- Aaach… -
jęczała nieco ciszej, niż uprzednio, ale za to dłużej, bo orgazm był długi jak
rzadko kiedy.
Miała
szczęście, że Adrian był czyścioszkiem. Względnie wszedł pod prysznic może
minutę przed jej powrotem, bo nim usłyszała, że woda przestaje lecieć,
siedziała już na łóżku. Zmaltretowana, jak po porządnym seksie. I jednocześnie
świadoma, że choć była to być może najlepsza masturbacja w jej życiu, to i tak oddałaby
teraz pół życia za coś więcej.
Włożyła na
siebie dłuższą koszulkę, w której zwykle chodziła spać. Choć przez chwilę w jej
głowie krążyło mocne postanowienie by dać się złapać nago. Ot, niby w trakcie
przebierania. Ale opanowała się, resztki rozsądku wzięły górę.
Z uwagi na… Pogodę, przeżyty przed chwilą
orgazm, albo coś tam jeszcze, nie włożyła majtek. Miała je jednak pod ręką, na
wszelki wypadek, gdyby zaszła taka potrzeba.
Zniknęła
pod cienką kołderką w tym samym momencie, w którym do pokoju wszedł Adrian.
Zatrzymał się na chwilę zaskoczony jej widokiem.
- Nie
wiedziałem, ze pani już jest – uśmiechnął się lekko, jakby speszony.
Nie
odpowiedziała, bojąc się, że ton jej głosu zdradzi emocje targające wciąż i jej
ciałem i umysłem. Spojrzała tylko na jego niemal nagie ciało. Niemal, bo Adrian
miał na sobie tylko bokserki. Nie umiała odwrócić wzroku, dopiero po chwili
zamknęła oczy, czując, jak lekko uspokojone ciało znów zaczyna dostawać się we
władanie mrocznych sił.
- Dobranoc
– usłyszała po kilku minutach, gdy Adrian rozłożył kocyk na podłodze i ułożył
się do snu.
- Dobranoc
– odpowiedziała ciszej, zamykając oczy.
Było kilka
minut po północy, ale nie zasnęła. Nie spała, gdy na telefonie komórkowym
leżącym tuż obok na taborecie pojawiła się godzina pierwsza, druga a nawet
trzecia. Świadomość, że leży bez bielizny w łóżku a obok niej, na podłodze śpi
ten chłopak, o którym tak często fantazjowała, z którym wymieniała wiadomości
na facebooku, któremu wysyłała fotki w samej bieliźnie, ba, nawet jedną nagą,
nie dała jej zasnąć.
Wiedziała
tylko, że gdyby jakimś cudem on uznał, że na podłodze jest mu za twardo i woli
jednak łóżko, choćby tylko jednoosobowe a potem stwierdził, że pani leżąca obok
niego nie powinna mieć na sobie ani skrawka materiału, nie byłaby chyba w
stanie zaprotestować. Co więcej, pragnęła tego tak, że przez całą noc wierciła
się, zasypiając dopiero gdy nad Antonówkiem zaczynało świtać.
Dlatego
znów obudziła się w porze, gdy w Krakowie grano hejnał.
Jak to
zwykle bywało po przebudzeniu, upiory odpływały w siną dal. Może tak nie do
końca, zważywszy na to wszystko, czyli to, że Adrian wciąż tu był, kręcił się
po ośrodku, ale jednak wystarczająco, by ochłonąć i myśleć rozumnie.
Dlatego
większość dnia spędziła zwyczajnie, szwendając się po Antonówku, spotykając z
uczniami, znalazła też trochę czas na to by się opalić. Akurat tym razem Adrian
jej nie przeszkodził. Dopiero po jakimś czasie zrobił się tłum, bo z miasta
dojechało znów sporo osób, ukierunkowanych na dzisiejszy koncert a przy okazji
chcących wykorzystać świetną pogodę. Więc, gdy nieco po południu zrobił się
tłok, zwinęła manatki i udała się do domku.
Wracając,
zatrzymała się przy jednym ze słupów informacyjnych. Znalazła interesujący
afisz. Otóż wynikało z niego, że oprócz koncertu trance, który był głównym
punktem wieczoru i zasadniczo odbywał się na świeżym powietrzu, zaplanowana była
jeszcze jedna impreza kawałek w głąb ośrodka, w miejscu o swojskiej nazwie
„Garaż”. Miała to być klimatyczna, jak zapowiadali organizatorzy impreza z
muzyką czarną w tle. Jakieś RNB, soul, hip hop. Takie bujające kawałki, jak
wywnioskowała Kamila.
Zerknęła
jeszcze na znajdujący się w dole plakatu dopisek zachęcający kobiety o
przyjście w bikini. Ubawiło ją to.
Godziny
mijały, w pewien sposób zaczynała jej doskwierać nuda. Myśli coraz częściej
zaczęły kierować się w stronę wieczornej impreza w czarnych rytmach.
Nie chciała
siedzieć w domku. Początkowo nastawiała się na ten Trance Day, ale trochę ją to
odrzucało. Widziała sporo młodzieży, zachowującej się, no… Ogólnie rzecz
biorąc, rozbrykanej. Nie uśmiechało się jej to towarzystwo.
Z drugiej
strony, mieliby tam być licealiści z jej klasy. Ale przecież nikt nie
powiedział, że musi im towarzyszyć.
Niestety,
siłą rzeczy, z upływem czasu w jej głowie coraz częściej pojawiał się też
Adrian. Nie widziała go, gdzieś przepadł. Nie miała nawet pojęcia, czy planował
spędzić jeszcze jedną noc w Antonówku i wrócić następnego dnia do domu, czy też
zwijał się od razu po koncercie.
Chociaż po
północy, miałby ciężko. Autobusy już nie jeździły, musiałby czekać do ranka.
Inna sprawa, że jak mu koncert będzie pasował, to spokojnie może poczekać na
imprezie.
W każdym
razie przewijał się w jej umyśle w różnych obrazkach. Także tych z wczorajszego
wieczoru. Nie raz przyszło jej się zastanowić, czy nie zgłupiała do reszty
popadając w takie uzależnienie od osiemnastolatka. Karciła siebie sama i na
chwilę zajmowała się czymś innym. Ale potem znów to wracało.
Gdy zbliżał
się wieczór, podjęła decyzję o wyjściu na tą czarną imprezę. Pomyślała na
chwilę nad ubiorem. Nie, w samym stroju kąpielowym nie zamierzała iść. I nie
wypadało i potem wieczorem… Nie, nie. Ale nie chciała ubierać się zbyt grubo.
Nie no, w ogóle nie chciała zakładać zbyt wielu rzeczy. Gorąco jest, zrobi się
impreza, to temperatura się utrzyma, tym bardziej, że to odbywa się w
pomieszczeniu.
Przygryzła
wargę, czując poprawiający się humor. Już wiedziała, co ubrać by zadowolić
swoją konserwatywną i ekshibicjonistyczną część.
Rozebrała
się do naga, zdejmując także bieliznę. Najpierw wciągnęła krótkie spodenki,
średnio obcisłe a na górę koszulkę. Z jednej strony to czysta przyjemność. Z
drugiej zastanawiała się, czy nie za odważnie.
Nie raz
wychodziła w takie dni bez stanika. Jej niewielkie piersi nie potrzebowały
tego. Ale bez majtek… Trochę dziwnie. Ale także trochę kusząco,
ekshibicjonistycznie. Jednym słowem przyjemnie. Tego nie praktykowała.
I gdy
przeglądała się w lustrze po raz któryś, do domku wpadł Adrian.
- Nie było
mnie długo, spotkałem dwóch kolegów, przyjechali na koncert – wyjaśnił tonem
usprawiedliwienia. – Pani też się wybiera na trance?
- Nie, jest
tu druga impreza, tam się przejdę zobaczyć – wyjawiła dość ostrożnie.
- Szkoda –
wypalił dość bezceremonialnie, lustrując wzrokiem figurę Kamili, aż ta poczuła
lekkie ciarki na ciele. – Będą wybory miss imprezy, czy coś. Z pewnością
mogłaby pani wystartować i jeszcze to wygrać
– dodał z lekkim uśmiechem.
Taki
komplement z jego ust jeszcze spotęgował ciarki a niezwykle naturalny ton,
jakim wypowiedział te słowa sprawił jej prawdziwą przyjemność.
- A wybory
mistera też się odbędą? – zapytała, lekko zawadiackim tonem.
- Nie mam
pojęcia, dlaczego?
- Bo gdybyś
wystartował to i ja bym ci mogła towarzyszyć – wypaliła z uśmiechem, ciekawa
jego reakcji.
- Haha…
-zaśmiał się, chyba nieco zbity z tropu, nie bardzo wiedząc jak potraktować tą
propozycję i jednocześnie spojrzał badawczo. – To może zadzwonię po panią, jak
się dowiem.
I chwilę po
tym opuścił domek.
Tak więc
pierwsze kroki, ku spędzeniu przyjemnego wieczoru zostały zrobione. Wybór
imprezy, jej strój i krótka, acz dodająca energii, rozmowa z Adrianem. Zamknęła
drzwi, schowała klucz i ruszyła w drogę.
Już samo
wyjście upewniło ją w tym, że podjęła dobrą decyzję. Na plaży zobaczyła już nie
tłumek a tłum ludzi, z olbrzymią przewagą nastolatków i nieco starszej od nich
reszty. Dobrze, może w „Garażu” będzie dużo bardziej kameralnie.
Szła
niespiesznie, chłonąc rześkie powietrze. Słońce znikało już za horyzontem, gdy
skręciła w krótką leśną dróżką, nieco szerszą, niż zwyczajowe. Nie miała zbyt
długiej trasy do pokonania, raptem kilkadziesiąt metrów. Nie uchroniło ją to
przed faktem, że przyczepił się do niej jakiś nieco wyższy brunet na oko przed
trzydziestką, z głupim pytaniem.
-
Przepraszam, czy „Garaż”, to na pewno tam? – wskazał palcem budynek przed nimi,
próbując się uśmiechnąć wyjątkowo nieszczerze. Pokiwała głowa, zagryzając
wargi, bo nieczęsto była świadkiem głupszego tekstu na podryw. Dlatego po
następującej zaraz prośbie o towarzystwo, odmówiła, wykręcając się tym, że
zaraz ktoś jej będzie towarzyszył.
Dobry humor
jej nie opuszczał. I nic nie wskazywało na to, by miało się coś zmienić.
„Garaż” okazał się budynkiem niemal w pełni oddającym nazwę. Była to niezbyt
wielka kwadratowa salka na góra, może dwieście osób w ścisku. Wejście do niego
było szerokie, także teoretycznie można było bawić się przed samym budynkiem.
Postanowiła
poprawić sobie jeszcze humor drinkiem. Skoro wczoraj nie piła w towarzystwie
uczniów, to dzisiaj mogła trochę poluzować. Tym bardziej, że rozglądając się
wokół, nie dostrzegła żadnych znajomych twarzy.
Jej
rozglądanie nie przyniosło najlepszych efektów, bo wychwyciła parę spojrzeń próbujących
nawiązać z nią kontakt. Nie spieszyło jej się do tego. Chociaż, może jakiś tam
drobny flirt z kimś sensownym… Ale nie, nie…
Muzyka już
grała, nie za głośno, można było pobujać się w rytm odpowiednich dźwięków.
Spora część imprezowiczów, których było może kilkadziesiąt osób, w każdym razie
niecałe sto, zgromadziła się wokół konsolety. Trochę ją to dziwiło, ale po
przyjrzeniu się bliżej doszła do wniosku, że spora część osób się zna, nie
tylko między sobą, ale również i z DJem, który dodatkowo wyglądał całkiem
przyzwoicie. Mocno opalony blondyn, coś po dwudziestce wciąż musiał pochylać
się w stronę publiki i cierpliwie wysłuchiwać koncertu życzeń. Z pewnością
cieszył się dużą sympatią otaczających go imprezowiczów z oczywistym naciskiem
na płeć żeńską.
W ogóle
średnia wieku była niska, tak jak na imprezie trance. Ale tylko przez chwilę
Kamila czuła się z tym niekomfortowo. Było też kilka osób w okolicach
trzydziestki, może trochę starszych. Rozglądając się raz jeszcze doszła do
wniosku, że ona tu jest najstarsza.
Ubawiła się
tym jednak bardziej, niż zdołowała, bo przypomniało jej to opowieści Daniela z
pierwszych koncertów hiphopowych w mieście, gdy ta muzyka zdobywała olbrzymią
popularność. „Był taki koncert w Fabryce Rytmów, to już nie istnieje… Było
ludzi od groma, jak na tamte czasy, z kilkaset osób, może i tysiąc. A i tak
byłem tam pewnie najstarszy, choć miałem dwadzieścia cztery lata”.
Teraz ona
poczuła się jak i on.
Dobra,
niechciany podryw chyba jej nie groził. Raczej większość uczestników zajmowała
się sobą, ci starsi, to też były jakieś pary. A ci młodsi, którzy bawili się
osobno? Nie oczekiwała raczej, by jakieś małolaty postanowiły wyrwać sobie
dziewczynę w wieku ich matek. Chociaż niejeden się gapił.
I jeszcze
coś do niej szybko dotarło. Zrozumiała na czym polegała owa klimatyczność
imprezy, awizowana na afiszu. Otóż lokal był słabo oświetlony, wręcz niemal
wcale. Rzecz jasna nie było ciemno jak w lesie, szły światełka od konsolety, od
baru, ale niespecjalnie duże.
Spokojnie
popijała drinka siedząc przy barze, obok jakiejś śmiejącej się pary. Nastrój
spotęgowany drinkiem przynosił powoli efekty. Czuła, że jest jej ciepło, także
w środku. Głowa kiwała się lekko, także kolana szły w górę i w dół a i biodra
przesuwały się nieco.
Dopiła drinka,
ale nie ruszyła się z miejsca. Poprosiła o drugiego. I na konsumpcji upłynęło
jej kolejnych kilkanaście minut. Co jakiś czas zerkała w kierunku wejścia,
obserwując pojedyncze przybywające osoby. Wolała uniknąć sytuacji, w której
zostanie namierzona przez swoich uczniów i uczennice pijącą drinka, bujającą
się w takim stroju, wśród małolatów.
Siedziała
na krześle, ze złączonymi nogami. Czasem musiała je nieco rozchylić, wiedziała,
że w takim momencie skupia na sobie spojrzenia męskiej części imprezowiczów. Z
biegiem czasu przestało jej to przeszkadzać. Jej kobieca natura postanowiła
poprowadzić ją w stronę lekkiej rywalizacji o przyciągnięcie większej ilości
spojrzeń. O tyle utrudnionej, że przecież zdecydowana większość konkurentek
była o ponad dwie dekady młodsza.
Takie
wygłupy były dość niewinne, więc zmieniała układ nóg na krześle to ściskając,
to rozchylając nieco, to zakładając jedną na drugą. Czuła się coraz pewniej.
Nawet przez chwilę poczuła żal, że nie będzie miała na tej imprezie męskiego
towarzystwa, ot choćby do pogadania, pośmiania się, bo przecież do niczego
więcej.
W sumie
dziwnie by wyglądała z jakimś dwudziestolatkiem sięgającym jej do nosa. Ale
przynajmniej mogłoby być trochę śmiesznie.
Uśmiechała
się do siebie siedząc wciąż na krześle. Drugi drink powoli uderzał do głowy i
wiedziała, że czas powoli ruszyć z miejsca i pobujać się bardziej oficjalnie,
na parkiecie. Wśród dzieciaków. Ciekawe, czy ktoś będzie próbował do niej
podbić…
DJ, co
trzeba mu oddać, dość umiejętnie podkręcał atmosferę, bez jakichś głupich
nawoływań. Ot, palnął kilka zabawnych tekstów, puszczał odpowiednie utwory.
Kamila niesiona także jego zachowaniem, momentami jakby szerzej rozchylała uda.
Jej
ekshibicjonizm powoli dawał się we znaki. Widziała, że mimo wieku, jest tu
jedną z najodważniej ubranych kobiet. Owszem znalazło się kilka w takich
spodenkach i samym staniku, ale nie było ich zbyt wiele, poza tym ubrać się w
tak mając osiemnaście lat a czterdzieści pięć, to pewna różnica.
Zeszła z
krzesła, stając na nogach.
Czuła, że
jest nadzwyczaj fajnie. Może młode towarzystwo trochę krępowało, ale z drugiej
strony przypominało jej o niezbyt licznych imprezach, jakie zaliczyła, będąc w
ich wieku. Ostrożniejsze, niepewne spojrzenia co niektórych chłopaków, bawiły
ją w sensie pozytywnym. Widać było, że podoba im się ta trochę starsza kobieta
o widocznie, wciąż atrakcyjnej figurze, dodatkowo mocno rozebrana. Ale nie
mieli odwagi podejść.
Zastanowiła
się na ile może sobie tego wieczoru pozwolić. W każdym razie ostrożnie
podrygując dołączyła do grona bliżej konsolety, ale nieco z boku. Stanęła za
nimi i przekonała się, że tu jest najciemniej. To jej odpowiadało. Nie była w
centrum zainteresowań, przyciągała dużo mniejszą ilość spojrzeń.
Niczym
nieskrępowana bujała się w rytm czarnej muzyki. Młodzież zapatrzona w konsoletę
czekająca na to co za chwilę puści DJ, albo jakie tekst rzuci, nie zwracała na
nią uwagi. Kamila znajdowała się za ich plecami. Za swoimi, za bardzo nikogo
nie miała.
Czuła, że
alkohol uderza do głowy mocniej, dzięki czemu wyginała się trochę śmielej. Bez
przesady, nie jak wyuzdane murzynki z amerykańskich teledyskach, ot tak, tyle,
ile trzeba. Zauważyła kilka średnio sympatycznych spojrzeń dziewczęcych. Nie
wiedziała, czy to z powodu wieku, czy stroju, nie dbała o to. Wytrzymywała taki
pojedynek na spojrzenia i wygrywała go.
W którymś
momencie zaczęło brakować jej męskiego towarzystwa bardziej. Rozochocony,
temperaturą, klimatem i alkoholem mózg podsunął jej myśl uwiedzenia DJa.
Zaśmiała się w duchu. Nie potrafiła, to raz. Nie w tym wieku, to dwa.
Z sekundy
na sekundę przestały ją zawstydzać niezbyt liczne męskie spojrzenia. Wręcz
swoimi ruchami prowokowała je. Czuła, że robi się trochę ścisk. Może to
dlatego, że z braku ciekawszych rzeczy do oglądania, przesunęła się o metr, dwa
bliżej DJa, żeby obejrzeć go dokładniej, na tyle, na ile pozwalały warunki.
Tak, chłopak prezentował się interesująco, szczególnie na tym tle.
Czuła mały
tłok, może spowodowany jej ruchami, może DJem, który jakby rozochocił się
mocniej, podejmując luźny dialog z publiką, dzięki czemu ona też reagowała
szybszymi ruchami. No i kawałki, które szły, jakoś bardziej uderzały w uszy.
Z sekundy,
na sekundę budziły się w niej jakieś mroczne żądze. To był chyba ten moment,
kiedy klimat, wraz z alkoholem stworzył najlepszy koktajl. Czasem wypinała
pośladki do przesady, przynajmniej jak na nią. Czasem rzuciła wyzywająca
spojrzenia. Zdarzyło się, że uniosła koszulkę nieco wyżej odsłaniając mniejszy,
lub i większy kawałek brzucha. Jakby zapominając, że nie na sobie stanika.
Podnieciło ją to lekko.
Wpadła
poniekąd w pewien trans. Wiedziała, że to ten najlepszy moment, który potrwa
jakiś czas. Może dlatego nie zwracała na jakieś delikatniejsze szturchnięcia,
otarcia. Nie odnotowywała faktów, że ktoś przejechał dłonią po jej plecach. A
niech mu jest, niech tam sobie pomaca, chociaż tyle.
Tak, w ty
stanie trochę zaczęło jej brakować męskiego dotyku. Coraz bardziej zaczynała
wpatrywać się w DJa. Ale po co? Czyż miała nadzieję, że rzuci robotę i
przyjdzie tu do niej, chwycić ją za biodra? Nie no, ale… Ale fajnie było rzucić
okiem na pewnie dwa razy młodszego, interesującego chłopaka z myślą, że… Może
on uniósłby jej koszulkę wyżej i wyżej, aż zorientowałby się, że jest bez stanika?
Czuła, że jej sutki nieco stwardniały. Nie tyle wyobrażeniami o młodym DJu, ile
świadomością, że jest tu poniekąd pół naga. Jak nie ona.
Ten stan
sprawił, że dopiero po kilku sekundach zarejestrowała fakt, że na jej biodrach
są czyjeś dłonie.
Nawet się
nie oburzyła. Chociaż otrzeźwiała w jakimś ułamku, to nie odwróciła się. Tylko
w pierwszej chwili poczuła taką potrzebę a potem… Potem pomyślała, ile frajdy
daje to, że nie wie, kto ją tam obłapuje z tyłu. Tym bardziej, że na razie
delikatnie, bez żadnych wyuzdanych gestów. Dlatego mogła to tolerować.
Może to ten
co ją zaczepił w drodze do „Garażu”? Może ten młody wąsacz, którego widziała
wcześniej, bez dziewczyny? Nie, to nie byliby partnerzy dla niej. Ale na razie…
Na razie pozwalała tajemniczemu podrywaczowi na to co robił.
Czuła, że
obejmujące ją dłonie nie są zbyt wielkie. Należeć zatem musiały do jakiegoś
młodszego chłopaka. W pierwszej chwili ubawiła ją myśl, że któryś
osiemnastolatek odważył się poderwać kobietę w wieku jego matki. W drugiej trochę
spoważniała, kiedy doszło do niej, że mógł to być, któryś z jej uczniów.
Chociaż to mało prawdopodobne, starała się ogarnąć wszystkich uczestników
imprezy przez cała czas i nie widziała tu żadnego ze swych podopiecznych.
W każdym
razie zrobiło się jej dobrze. W jakiś sposób poczuła się zniewolona, choćby w
delikatnym stopniu. To zawsze na nią wpływało. To, że jeszcze nie wiedziała
przez kogo konkretnie, dodawało uroku. Dowie się za jakiś czas, prędzej, czy
później, ale teraz nie musiała.
Trochę
tylko przyhamowała ruchy, bujając się spokojniej. I wtedy poczuła jak dłonie
delikatnie przesuwają się kilka centymetrów w górę, potem w dół. Tak, jakby
masowały jej boki. Niezbyt wyczuwalnie, jakby nie chciały jej spłoszyć.
Ten brak
niecierpliwości poczytała za plus dla tajemniczego adoratora. Może był
doświadczonym, wytrwałym bawidamkiem? Nie gustowała w takich. A może był po
prostu zbyt nieśmiały, by przejść do czegoś więcej? Nie no, nieśmiały nie
zacząłby chyba znajomości w ten sposób.
Zerkała
lekko na boki, było dość ciemno. Nie zauważyła, by ktoś zwracał na nią wybitną
uwagę, tak jak zatem i za stojącego za nią chłopaka. To jednak dobrze.
Tymczasem z
zaskoczeniem poczuła, że on wtargnął pod koszulkę, jeżdżąc wciąż delikatnie
palcami po jej bokach, ale konkretnie po ciele a nie po skrawku materiału.
Poczuła lekki dreszczyk. Jakby nieświadomie chcąc mu ułatwić zadanie, w swoim
tańcu unosiła ręce do góry, prostując je, bądź zakładając na głowę. W ten
sposób on miał łatwiejszy dostęp a i tym samym jakby zachęcony, przesuwał palce
nieco wyżej, niemal pod biust.
Poczuła
większy dreszczyk. On miał widok na jej w coraz większej części nagie plecy i
pośladki opięte ciasnymi spodenkami. Ciekawe, czy odważy dobrać się do nich...
Gdy po raz
kolejny uniosła dłonie w górę, znów podjechał dłońmi nieco wyżej, ale gdy
koszulka opadła, dłonie pozostały tam, pod koszulką. Trzymał ją nieco mocniej.
Z szybciej
bijącym sercem zastanowiła się, czy nie przerwać, spodziewając się, że za
chwilę adorator zaatakuje już najbliższe okolice piersi a to byłoby już za
dużo, ale wtedy poczuła, że on zbliża się nieco do niej od tyłu a jego ręce
obniżają się, wchodząc na brzuch.
Trochę ją
to zaskoczyło. I znów zniewoliło nieco bardziej. Teraz momentami czuła już na
karku jego oddech a dłonie prawie obejmowały ją. Prawie, bo nie zacisnęły się.
Przeciwnie, delikatnie tak jak uprzednio zataczały kręgi na jej brzuchu.
Tak, że
poczuła delikatne, przyjemne mrowienie.
Muzyka
grała, niezmordowany DJ co jakiś czas zabawiał słuchaczy jakimś tekstem,
publiczność reagowała a ona… Ona dawała się macać kompletnie nieznajomemu
adoratorowi. Jeszcze po dość niewinnych miejscach, ale jednak… Nigdy w życiu
nie pozwoliła sobie na coś takiego.
Jakby lekko
przytulał się do niej, jego tors lekko odbił się od jej pleców, ale poza tym
nie czuła żadnego nacisku, szczególnie tego najbardziej spodziewanego, na
pośladkach. Nie był nachalny i to intrygowało ją coraz mocniej.
Z upływem
kolejnych sekund czuła się coraz bardziej osaczona. Jego dłonie powoli, acz
nieustępliwie masowały jej brzuch mocniej.
Znów
rzuciła spojrzenia na boki. Nikt jakby nie interesował się tym, co tu się
dzieje. No tak, niektórzy zajęli się sami sobą no i te ciemności… Ale przecież
nie było znowu tak ciemno, dodatkowo panował lekki tłok, szczególnie po prawej
stronie. Najbliżsi ludzie stali dwa kroki dalej, patrząc przed siebie. Gdyby
zerknęli w bok i się wpatrzyli przez kilka sekund, dostrzegliby jak…
Jak jej
koszulka podjeżdża w górę. Serce zabiło jej dużo mocniej. Niewiele brakło, by
spod koszulki uwolniły się jej nagie piersi. Ruchem ręki utrudniła to, ale on
już chyba teraz wiedział, że Kamila nie ma sobie stanika.
W ten
sposób poczuła, że przekroczyła kolejny próg zniewolenia. Na chwilę
zesztywniała. Zaczęła się obawiać, czy to nie za dużo? Gdyby jeszcze znała
sprawcę, gdyby wiedziała, że to ktoś, mówiąc ogólnie, interesujący, ale równie
dobrze mógł to być ktoś wybitnie niepożądany.
Ale skoro
zdobywał ją w tak subtelny, nie nachalny i wyrafinowany sposób, to chyba nie
był byle kim… Choć jej konserwatywna część osobowości zaczynała wyraźniej protestować,
to ta druga coraz mocniej ulegała perwersyjnym fantazjom.
Dotarło do
niej, że zwilgotniała w środku, za to jej usta wyschły. Oto spełniała się jej
najdziksza fantazja erotyczna. Kurwiła się na oczach obcych ludzi. Tak jeszcze
delikatnie, ale jednak. Dawała się macać po ciele nieznanemu kompletnie
osobnikowi. Którym mógł być dokładnie każdy. A teraz…
Teraz serce
skoczyło jej mocniej, gdy poczuła jak męskie dłonie delikatnie odsunęły gumkę
od spodenek. Nerwowo spojrzała w dół, ale sytuacja zdążyła wrócić do normy.
Przełknęła ślinę. Na Boga, na co ona sobie pozwala?
Za nic w
świecie nie przyznałaby, że nogi jej zmiękły. Zerknęła w prawo napotykając
chłodne spojrzenie jakiejś blond nastolatki. Wyczytała z niego to wszystko, co
przed chwilą pomyślała sama.
Jednocześnie
znów poczuła końcówki palców pod gumką do spodenek. Tym razem nie cofnęły się,
pozostały wewnątrz i zaczęły jeździć dookoła bioder. Początkowo nie wiedziała,
dotarło do niej chwilę później. W ten sposób spodenki obsuwały się w dół. Nie
tak wyraźnie, nie. Sprawca wciąż działał subtelnie, ale jednak. Centymetr,
drugi, trzeci i wciąż…
A ona nie
protestowała. Nogi jej nie tyle zmiękły, ile zadrżały. Dotarło do niej, że jest
już porządnie podniecona. Tak, właśnie, podniecona. Oto nieznany jej człowiek
gwałcił swoimi dłońmi jej ciało i obnażał ją. Jeszcze delikatnie, ale czuła
już, że najwyższy fragment jej pośladków jest na zewnątrz.
Gdyby
widział to ktoś z jej uczniów… A jeśli to jednak któryś z nich? Nie dość, że
widzi jak jego nauczycielka robi z siebie kurwę, to jeszcze może sam jest tego
sprawcą?
Wiedziała,
że musi przerwać to szaleństwo. Ale jeszcze nie była w stanie. Jeszcze nie
stało się nic takiego strasznego. Oddychała ciężej, jej usta rozchylały się,
oczy lekko zamgliły a dłoń adoratora przesunęła się w przód obejmując już nie
brzuch, ale podbrzusze.
Bo spodenki
zjechały w dół o te kilka centymetrów także z przodu. Tym samym między gumką a
jej ciałem był pewien luz i tam właśnie, wciąż delikatnie, ale stanowczo
wdzierała się ta ręką. Poczuła ją na wyższych partiach wzgórka łonowego.
Nie, to
koniec. Chwyciła ją. Adorator jakby nie przygotowany na to przysunął się
jeszcze mocniej, tak, że… Poczuła jego zapach i skojarzyła go w ciągu sekundy.
To
niemożliwe, to nie może być prawda, ale… Wygięła głowę w lewo, potem w prawo,
by się upewnić. Oderwała się trochę i to wystarczyło, by się odwrócić.
Spojrzała mu w twarz, czując, jak niekorzystnie wygląda. Z rozchylonymi ustami,
rozszerzonymi oczami, o opuszczonych na kilka centymetrów spodenkach nie
wspominając. Czyli ze wszystkimi tymi czynnikami, które zdradzały jej
podniecenie.
- Tak
pięknie pani tańczyła, że postanowiłem podejść. A skoro się pani nie odwróciła,
to… - nie skończył Adrian.
Nie
wiedziała jak zareagować, poza tym, że lekko poprawiła spodenki.
- Oszalałeś
– wydukała z siebie, zastanawiając się, jak mocno jej twarz zdradza ją w tej
chwili. Ale nawet w tej chwili szaleństwa zwróciła na coś uwagę. Adrian niby
wypowiadał słowa przeprosin, ale nie sprawiał wrażenia poczuwającego się do nich.
Wyglądał normalnie, jak zawsze. No, może poza tym, że jego oczy też były trochę
większe, niż normalnie.
- Nie –
pokręcił głową. – Po prostu chciałem wziąć co należy do mnie.
- Co…? – zmarszczyła
brwi, słysząc te słowa. Nie wiedziała co… - Co masz na myśli, jak to do ciebie?
- Chciałem
zobaczyć pani nagi tyłek – wyjaśnił prosto, jakby chodziło o najzwyklejszą
rzecz na świecie. Ale jego oczy błyszczały.
- Jak to,
nagi tyłek? – poczuła i lekkie wzburzenie i przede wszystkim konsternację. Byli
bardzo blisko siebie, tłumek ludzi, po bokach i Adrian za nią, nie do końca
pozwolili jej odwrócić się kompletnie.
- Normalnie
– ku jej zaskoczeniu chwycił ją za biodra i odwrócił tyłem do siebie, tak, że
znów, mimo lekkiego oporu stała przodem do DJa. – Sama podała mi pani hasło.
Milczała
jak ogłupiała, kompletnie nie wiedząc o co chodzi.
- Nie
pamięta pani? – jego usta znalazły się przy jej uchu, powodując tak
skrępowanie, jak i przyjemny dreszczyk. Ale jego kolejne słowa zmroziły ją. – Ma
pani boski tyłek – podkreślił przymiotnik. – Boski tyłek i chcę go zobaczyć.
Jego dłonie
znów objęły jej biodra, ale ona nawet tego nie poczuła przetrawiając to co
usłyszała. Choć z uwagi na klimat, otoczkę, temperaturę i jej wciąż niewygasłe
podniecenie przychodziło z potworną trudnością.
Dlatego z
trudem zrejestrowała fakt, że jego palce znów wdarły się pod dopiero co
podciągnięte spodenki i zaczęły ściągać je z bioder. Tym razem nieco szybciej i
nieco agresywniej. Przerażona, jak i podniecona znów chwyciła jego dłoń.
- Obiecała
pani – poczuła jego gorętszy oddech na karku. – Tylko trochę, poza tym tu nikt
nie zobaczy – wyjaśnił niezbyt przekonująco.
Ale tak,
czy inaczej, jej uchwyt zelżał i poczuła, jak spodenki wolno, tak jakby Adrian
droczył się z nią, torturował, pokonują drogę w dół, centymetr, po centymetrze.
Niemal
dostała drgawek. Czuła, że połowa jej pośladków jest widoczna, tak samo z
przodu a Adrian nie przestawał. Co on zamierzał, zdjąć je całkowicie?! Przecież
powiedział, że „tylko trochę”…!
Jęknęła
niemal, kiedy poczuła jak gumka staje się luźna. To oznaczało, że ominęła
pośladki w całości. Na szczęście Adrian zatrzymał się. Na szczęście… Też mi
szczęście, przecież to wszystko oznaczało, że…
Że ona,
stateczna kobieta, dojrzała nauczycielka, stoi w sali imprezowej ze spodenkami
opuszczonymi poniżej pośladków. Mówiąc wprost, stała w miejscu publicznym,
gdzie przebywało blisko sto osób z gołą dupą. I z gołym wzgórkiem.
Poczuła, że
ogarnia ją niesamowita fala podniecenia. Różne rzeczy w życiu przeżyła, były
wśród nich także pewne wyczyny związane z ekshibicjonizmem. Przypominała sobie
na szybko… Pokazanie nagich piersi młodemu uczniowi, Łukaszowi na plaży, dawno,
siedemnaście lat temu. A dwa tygodnie później, on rozebrał ją do naga w ciemnym
parku a ona mu obciągała. Coś jeszcze? Spacer w bieliźnie przez las a potem
nawet nago, gdy Daniel wyciął swój największy numer i upozorował swoje
porwanie. Tylko, że w tych przypadkach ostatecznie nikt postronny nie widział
jej nago. Poza uczennicą, Dominiką, ale to inna sprawa.
A teraz…
Teraz stała na imprezie wśród stu osób z gołą dupą. Owszem, było ciemno,
owszem, stali z boku, bliżej końca, ale obok byli ludzie. Owszem, Adrian
przysunął się bliżej, zasłaniając poniekąd ten goły tyłek, choć nie do końca.
Owszem z przodu na wzgórku położył swą dłoń, ale… Ale gdyby ktoś uparcie wbił w
nich wzrok, to chyba musiałby to zobaczyć!
Pomijając
fakt, że oto zniewolił ją osiemnastoletni kolega jej dzieci.
„Boże,
jestem prawdziwą kurwą!”, jęknęła w duchu. To nie mogła być prawda, ale była.
Zniewolona i ogromnie podniecona stała nago na publicznej imprezie a dłoń
Adriana jeszcze przed chwilą masująca jej wzgórek, wdarła się niżej.
Zbyt słabo
spróbowała zaprotestować, próbując złączyć nogi. Wdarł się między nie. Poczuła
na swej wilgotnej cipce jego gorącą dłoń.
Jęknęła na
głos. Nikt nie mógł usłyszeć. Na szczęście. I akurat nikt nie mógł widzieć, jak
palce Adriana dotykają jej warg sromowych, jak szukają drogi do wejścia w głąb,
jak wycofują się i kierują w stronę łechtaczki.
Drżały jej
nogi, drżała na całym ciele. Niezdolna do wykonania ruchu, niezdolna do
przeciwstawienia się, ona czterdziestopięcioletnia kobieta czekała na wyrok
jaki wyznaczy jej osiemnastoletni władca.
Doczekała
się szybko. Lewa ręka zaczęła ugniatać jej nagie pośladki. Ba, nawet strzeliła
im kilka klapsów, które jeszcze bardziej zniewoliły ich właścicielkę. A prawa
dłoń, znów przypuściła szturm między jej udami i tym razem… Jej usta rozchyliły
się jeszcze bardziej, wydobywając z siebie kolejny jęk. Uda spróbowały się
zacisnąć, ale na próżno. Wskazujący palec Adriana przedarł się i ruszył w przód
a w zasadzie w głąb.
Poczuła jak
wilgotne ścianki jej pochwy rozwierają się pod wpływem ataku Adriana. Tak, nie
mogła przyjąć tego do wiadomości, ale nie mogła temu zaprzeczyć. Na środku
imprezy Adrian wjechał palcem w jej bezbronną cipkę.
I tym
palcem ruchał ją.
Jego
szybszy oddech na jej karku, jego lewa dłoń ściskająca jej nagie pośladki a
jego palec prawej ręki ruchający jej cipkę. Wsuwający się w niej i wysuwający.
Jeszcze powoli, jeszcze spokojnie, ale bezlitośnie, bez czekania na jej
pozwolenie.
Tu w
obecności blisko stu osób ruchał ją palcem.
Z olbrzymim
trudem utrzymywała się na nogach. Ba, gdyby nie stojący z tyłu twardo Adrian,
pewnie upadłaby. Jej nogi uginały się w kolanach, jej ciało poruszało się w
rytm posuwającego się w jej cipce palca.
Palca, do
którego teraz dołączył drugi. Bliska omdlenia, z jeszcze większym trudem,
powstrzymała długi przeciągły jęk.
To było
totalne szaleństwo. Szaleństwo, które doprowadzało ją do kompletnej paniki, jak
i potwornego podniecenia. Szaleństwo, którego nie mogła zastopować.
Odchylała
się w tył, opierając na jego barkach. Już nie potrafiła zadbać o te minimum
bezpieczeństwa. Straciła kontrolę nad wszystkim. Naga na sali imprezowej była
dymana palcem przez młodego chłopaka i wiedziała, że gdyby ktoś się
przypatrzył, to i tak nie miałaby siły przerwać tego, podciągnąć spodenek,
spuścić wzroku i uciec z lokalu.
Nie była w
stanie. Tym bardziej, że Adrian przestał ściskać pośladki i lewą dłonią chwycił
jej włosy, przyciągając ją do siebie jeszcze bardziej. A prawą buszował w jej
cipce coraz mocniej, coraz silniej, coraz szybciej, dominując ją totalnie.
Zamknęła
oczy, bliska omdlenia. W jej myślach pojawiła się żądza tego, by ktoś jednak
wpatrzył się i zrozumiał, jaką kurewkę widzi na oczy. Kurewkę, świecącą gołym
tyłkiem i gołą cipką, dymaną wśród tylu ludzi przez młodzieńca w wieku jej
dzieci.
Poczuła jak
zaciskają się jej mięśnie. Orgazm, który przeżyła był jednym z najbardziej
piorunujących w jej życiu. Nie powstrzymała jęku. Był długi, przenikliwy, tak,
że dopiero on przywrócił ją do świata żywych. Przynajmniej częściowo.
Osłabiona
otworzyła oczy, po chwili rozglądając się wokół siebie. Napotkała spojrzenie,
jedno i drugie. Czy wiedzieli, czy domyślali się? Nie, nie mogła zostać tu
dłużej.
Ale jak
wyjść, skoro na nogach stoi tylko dlatego, że podtrzymuje ją Adrian? Nie miała
nawet sił na podciągnięcie spodenek. Musiało minąć kilkadziesiąt sekund, by
potrafiła lekko pochylić się i powoli przywrócić się do porządku.
-
Wychodzimy – usłyszała szept z tyłu.
Powoli
przesunęła się w tył, chwiejąc na nogach. Rzuciła okiem w lewo i w prawo,
zastanawiając się jak bardzo zdradza ją jej twarz. I czy na przykład ten
wpatrujący się w nią chłopak, którego właśnie minęła zrozumiał, że ona,
stateczna kobieta, jest teraz ciągnięta na ruchanie. Ruchanie przez tego
ciągnącego ją za rękę blondyna, który mógłby być jej synem. Bo choć racjonalnie
starała się ten domysł odrzucić, to przecież chyba nie mogło się skończyć na
tym, że wydymał ją palcem i zaspokoił swe żądze?
Nie no, o
czym ona myśli? Fantazje fantazjami, ale przecież jeszcze ma głowę i mózg…
Po
opuszczeniu lokalu, zaczerpnęła powietrza i wyrwała się z uścisku. Nie zważała
na jakieś słowa protestu, tylko podekscytowana i podenerwowana, reagując dość
elektrycznie na wszystko, niemal popędziła biegiem w stronę domku. Czuła, że
Adrian jest za nią, ale idąc szybkim krokiem nie był w stanie jej dogonić.
Starając
się opanować otworzyła drzwi i weszła, nie odwracając się. Adrian wślizgnął się
tuż za nią.
Nie
wiedziała co zrobić. Ale głupia sytuacja, co teraz? Może on mógłby się odezwać…
Odważyła
się spojrzeć w jego oczy. Z lekkim zaskoczeniem stwierdziła, że wygląda na
względnie spokojnego, opanowanego. Tak jakby ta cała akcja dużo bardziej
wyprowadziła z równowagi ją, kobietę po czterdziestce, niż jego,
osiemnastolatka.
- Obiecała
mi pani nagrodę – odezwał się w końcu. Nie bardzo wiedziała co dokładnie ma na
myśli.
- Odebrałeś
już ją – odparła ofensywnie.
- To chyba
pani została nagrodzona, nie ja – uśmiechnął się lekko.
- I co…? –
spojrzała z uwagą. – Teraz życzysz sobie czegoś ekstra?
-
Niespecjalnie – znów zaskoczył ją, wzruszając ramionami. – Późno już, chyba
czas iść spać.
Zdumiała
się. To nie było to, czego oczekiwała, czy raczej czego się spodziewała.
- No to
chodźmy – wzruszyła ramionami i ona, kierując się w stronę lóżka.
- W
ubraniu? – usłyszała za sobą, lekko kpiący ton, ale nie zareagowała. – Kiepsko
wygląda ta nagroda, tak mocno obiecywana… - ironizował sobie w najlepsze.
Wtedy ją
trafiło. Chowając się pod koc, bezceremonialnie ściągnęła koszulkę, rzucając na
krzesło. Odwróciła się do niego tyłem .
- A
spodenki? – nie ustępował.
Zobaczyła
na jego twarzy lekki uśmieszek. Zobaczyła też, że ściągnął już z siebie buty i
koszulkę. Teraz rozpinał spodnie.
Z zewnątrz
dochodziły dźwięki muzyki i gwar ludzkiej ciżby. To sprawiało, że oboje
znajdowali się pod wpływem ledwo co opuszczonej imprezy.
Leżąca w
łóżku, schowana pod kocem Kamila nie patrząc w stronę Adriana, ściągnęła z
siebie spodenki, chociaż rozumiała, że ta czynność nie przywróci jej spokoju w
głowie. Poczuła szybciej bijące serce. Odetchnęła głębiej, sięgnęła dłonią w
dół i chwyciła spodenki w ręce, zamierzając je rzucić śladem koszulki na
krzesło. Ale zamarła.
Przed nią
stał Adrian. Nagi. Zdążył się uporać ze swym ubraniem dużo szybciej, niż
Kamila. Teraz jego młode, osiemnastoletnie, opalone, zgrabne, nagie ciało
lśniło w blasku światła. Jego tors, ramiona, twarz, nogi. To wszystko ogarnęła
w sekundę. Bo w drugiej jej oczy przyciągnął inny fragment ciała. Oczywiście
ten symbol męskości. Jego penis, niezbyt wielkich rozmiarów, może dlatego, że
zwisający swobodnie. Tak, jakby niedawne wydarzenia, zupełnie nie odbiły się
mocniej na psychice jego właściciela.
Nie mogła
oderwać wzroku. Ten widok rozbroił ją doszczętnie. Miała przed sobą nagiego
chłopaka, tego o którym tak często fantazjowała. Patrzyła na jego piękne,
bardziej chłopięce, niż męskie, nagie ciało. Strasznie podniecające.
I nawet nie
zastanowiła się nad tym, czy on nie czuje się głupio, tak stojąc przed łóżkiem
nagi, jakby przechodził tu przypadkiem, nie wiadomo po co i dlaczego. I nie
zastanowiła się, że wpatrując się w ten jeden punkt, obnaża się przed Adrianem
bardziej, niż przed chwilą, gdy zdejmowała z siebie skąpe ubranie, czy nawet w
„Garażu”, gdy pozwoliła mu się rozebrać i zerżnąć palcem.
Wpatrywała
się jak zahipnotyzowana. I jak hipnotyzerka sprawiła, że Adrian zbliżył się o
pół kroku, potem jeszcze. Tak, że jego penis znalazł się kilkanaście
centymetrów przed jej twarzą.
W swoich
fantazjach miała olbrzymią słabość do męskich penisów. Uwielbiała patrzeć na
nie, dotykać, całować, brać w usta. A ten tutaj, był wyjątkowy, bo należał do
kogoś wyjątkowego. I nie był fantazją.
Uniosła się
znad łóżka siadając na jego skraju. Jedną ręką przytrzymywała koc, by nie
odkrył jej piersi, drugą wsunęła między równie ponętne uda Adriana. Miał
wspaniałe nogi. Nakręcały ją niezwykle mocno. Przez chwilę gładziła je i z
zewnętrznej strony i od środka. Gładziła, czując napinające się niezbyt wielkie
mięśnie. Akurat takie, jakie trzeba.
Ale tylko
przez chwilę. Bo jej dłoń dotknęła tego, nieco bardziej ożywionego penisa.
Delikatnie, spokojnie, czubkami palców przejechała po całej jego, wciąż
niewielkiej długości. Potem drugi raz, trzeci i czwarty. Wyczuła, że
twardnieje. Z jednej strony zamarzyło się jej, by doprowadzić go do pełnej
erekcji samym dotykiem, samym głaskaniem. Z drugiej nie wytrzymała. On zwisła,
już może nie tak swobodnie, ale jednak. Wręcz krzyczał o poważniejsze
pieszczoty.
Adrian
zbliżył się raz jeszcze, tak, że już bardziej się nie dało. Jego penis siłą
rzeczy zetknął się z ustami Kamili. Nie cofnęła się. Odrzuciła całkowicie
wszystkie blokady. Logika i rozsądek nie miały prawa wygrać z tym widokiem, z
tym uczuciem.
Chwyciła go
dłonią, uniosła lekko, przychyliła nieco i posmakowała ustami. Drgnął. Może
penis, może jego właściciel, nieistotne. Polizała językiem po czubku. Potem
przejechała językiem po całej długości. I raz jeszcze, bo akurat ten członek
sprawiał niesamowite wrażenie, od którego nie dało się uwolnić.
Jeśli miała
jakieś skrupuły to zostały one skutecznie zagłuszone przez doznania, jakich
doświadczyła w tej sytuacji. Bo tu wszystkie drzwi i okna zostały definitywnie
zamknięte. Siedziała na łóżku coraz słabiej przytrzymując koc przy ciele i
lizała penisa osiemnastoletniego kolegi jej dzieci. Lizała i całowała. I nie
miała dość. Mogła tak się bawić bez końca. Choć potrzeba wsunięcia w usta coraz
bardziej sterczącego członka narastała z każdego sekundą, to ta zabawa była tak
frapująca, że nie mogła się jej oprzeć.
Aż on,
jakby zachęcił ją w pewien sposób, unosząc swą lewą nogę i opierając ją o
łóżko. W ten sposób głowa Kamili jeszcze bardziej wyraźnie znalazła się między
jego udami. I to zdecydowało, że nie pomagając sobie dłońmi, chwyciła członka w
usta. Wolną, lewą ręką objęła Adriana za biodro, tak, że ten przysunął się
jeszcze bliżej. Tak, że teraz była całkowicie pod jego kontrolą i jego
władaniem.
Tak, jak
jego stojący kutas władał jej ustami, wypełniając je w całości. Aż poczuła go
niemal w gardle, co spowodowało, że drgnęła i wydała z siebie jękliwy pomruk.
Przesuwała
swą głowę w przód i w tył. Niespiesznie, bo najbardziej wciąż zależało jej na
tym by go smakować. Niesamowite… Choć lubiła a momentami wręcz uwielbiała
obciągać Danielowi, to rzadko czuła przy nim to co teraz. Czy to ta sytuacja
nieporównywalna z małżeńską rutyną? Czy może ten penis, należący do tego
chłopaka tak na nią oddziaływał?
Obciągała
Adrianowi, który momentami lekko zaciskał swe uda, tak jakby chciał wchłonąć
głowę Kamili jeszcze bardziej. Jeszcze mocniej ją zniewolić. Ale nie musiał.
Kamila oddawała się swemu zajęciu z prawdziwą pasją. Penis Adriana w jej ustach
doprowadzał ją niemal do histerii. Za punkt honoru postanowiła doprowadzić go
najbardziej niesamowitego orgazmu, jaki mógł sobie wyobrazić. Tak, na te kilka
minut mogła się zapomnieć całkowicie. Oddać w całości posłusznie nowemu panu.
Panu i władcy, dysponującemu tak olśniewającym kutasem.
I dlatego
tylko lekko drgnęła, gdy poczuła osuwający się z jej ręki koc. Tylko w
pierwszym odruchu zaprotestowała niezdarnie. Potem odpuściła. Koc wylądowywał
obok, na łóżku. A ona, zniewolona i tak, została dodatkowo upokorzona swą
kompletną nagością wystawioną na wzrok Adriana. No, za wiele w tej pozycji
widzieć nie mógł. Ale choćby jej piersi…
Czy
chciałby czegoś więcej? Czy chciałby spenetrować ją w bardziej tradycyjnym
miejscu? Zrobiło się jej gorąco, ale mimowolnie potrząsnęła głową. Choć
posunęła się tak daleko, to resztka świadomości nie chciała do tego dopuścić.
Aczkolwiek jej cipka zwilgotniała jeszcze bardziej na samą myśl o tym.
Nie. On
miał się spuścić tu, w jej ustach. Zalać je swą ciepła spermą, którą ona miała
połknąć posłusznie jak wyuzdana dziwka. Ot, kolejna myśl, która rozpaliła ją
jeszcze bardziej.
Dlatego
poruszała się coraz szybciej, coraz intensywniej, coraz zachłanniej. Czuła jego
dłonie na swej głowie. Swe własne skierowała na jego pośladki, obejmując je
łapczywie. Boże, jak bardzo chciałaby je teraz zobaczyć… Ale nie była w stanie
przerwać swej czynności. Wsuwała penisa coraz głębiej…
A w
zasadzie już nie ona wsuwała a on. Jego dłonie na jej głowie zaciskały się
coraz mocniej. Usłyszała odgłosy, ciche jęki. Zdeterminowały ją jeszcze
bardziej. Czuła, że finał jest coraz bliżej. A on… On trzymał ją mocno za głowę
i sam wykonywał odpowiednie ruchy. Tak jak pół godziny temu posuwał ją palcem w
cipkę, tak teraz ruchał ją kutasem w usta.
Ruchał
coraz mocniej i coraz silniej. Wiedziała co to oznacza. I nagle, w którymś
momencie, ku jej żalowi i przy akompaniamencie jęku wysunął go z jej ust. Zobaczyła
jak chwyta go w rękę i dynamicznie masuje. Nim zorientowała się, kolejne
ładunki spermy strzelające z twardego jak stal kutasa wylądowały na jej twarzy.
Pisnęła głośniej, jęknęła. Takiego finału się nie spodziewała, ale była zbyt
zaskoczona i zaszokowana całą sytuacją, by zareagować.
Tak oto
dopełniło się wszystko. Ona, stateczna, konserwatywna nauczycielka, siedziała
na łóżku naga przed osiemnastolatkiem a po twarzy spływała jej sperma.
Potraktował ją jak dziwkę, którą zdobył na własność właśnie w taki sposób. Była
zaszokowana i jednocześnie niesamowicie podniecona tym rozwiązaniem.
- Zliż
resztę… - usłyszała jękliwy ton i znów poczuła penisa torującego sobie drogę do
jej ust. Wykonała polecenie, choć bez takiego entuzjazmu, bo wydarzeniem sprzed
kilku sekund została trochę wyprowadzona z równowagi.
Nie zrobił
na niej wrażenia fakt, że po raz pierwszy zwrócił się do niej per „ty”. W sumie
co miał zrobić, powiedzieć do niej „pani”?
- Mogę
zrobić pani zdjęcie? – usłyszała głos wyrażający tak napięcie, jak i ulgę. No i
pewną wesołość.
Żachnęła
się trochę. I zaczerwieniła lekko, zdając sobie sprawę jak musi teraz wyglądać.
W sumie, jak to wszystko teraz wygląda. Naga nauczycielka ze spermą na twarzy.
- To niech
sobie to pani chociaż wetrze w twarz – zaproponował trochę bardziej proszącym
tonem.
Nie, nie…
Dość tego poniżania. Wstała i na drżących nogach przemknęła do łazienki.
Wróciwszy
zastała Adriana rozłożonego wygodnie w łóżku i przykrytego kocem. Światło było
już zgaszone. Z zewnątrz wciąż dochodziły odgłosy imprezy trance.
- Nie za
dobrze ci w moim łóżku? – zapytała z lekkim przekąsem.
- Chce mnie
pani wyrzucić z niego po tym wszystkim? – zapytał wyrażając w swym głosie i
zdziwienie i zaniepokojenie i wesołość.
Milczała.
Co można było powiedzieć? Acha, coś jej się…
- Jak
doszedłeś do tego, że to ja?
-
Skojarzyłem wygląd łazienki ze zdjęcia. Dlatego, przy którejś wizycie u pani w
domu, poszedłem raz jeszcze, by się upewnić. No i już wiedziałem – odparł dość
swobodnie.
Nie chciała
wchodzić w polemikę, stojąc nago przed kolegą jej dzieci. Znalazła miejsce w
łóżku, obok niego.
Pomyślała,
że ciężko będzie jej zasnąć. Zmęczyła się, ale… Ale było jej mało. Gdyby to był
Daniel…
Ale to nie
był Daniel, tylko Adrian. I on przed chwila doszedł do finału. A choć młody
jest i może zregenerować się szybko, to chyba nie aż tak szybko. Zresztą, o
czym ona w ogóle myśli…
- Wie pani…
- do jej uszu dotarł cichy głos Adriana. – Jeśli pani chce, mogę się
zrewanżować. Choć w sumie chciałbym zobaczyć także jak sobie pani sama robi
dobrze.
Z wrażenia
zamknęła oczy. Ale zaciskając uda, odwróciła się do chłopaka plecami, nie
odzywając się żadnym słowem.
Wszyscy po cichu czytają, nic nie komentują, odsłon dobrze ponad 100 tys....
OdpowiedzUsuńOpowiadanie bardzo dobre, powoli idzie akcja, bez pośpiechu. To lubię. Może Kamila trochę zbyt wiekowa jak dla mnie. Trójka z przodu, nawet przed dziewiątka mimo wszystko lepiej dla mnie wygląda, ale... nie ja tu rządzę :)
Mam nadzieję, że letni czas sprzyja Twojej wenie twórczej i coś wkrótce uda nam się przeczytać.
Pozdrawiam
P
Społeczeństwo się zmienia, bywają panie nawet z piątką z przodu, które skasowałyby niejedną dwudziestkę:).
OdpowiedzUsuńOkres wakacyjny sprzyja pomysłom ogólnym - to zaowocowało, ośmioma nowymi tytułami wpisanymi w odpowiedni plik w wordzie. Trochę gorzej z tym dopieszczaniem. Jak na razie jedno z owych opowiadań zostało skończone, zobaczymy co stanie się z pozostałymi.
Pozdro.
Śledzę Bloga od początku powstania, a nawet i dużo przedtem zanim on powstał a Autor przeniósł się właśnie tutaj z innego portalu z opowiadaniami, zacząłem chyba dopiero na 3cim epizodzie.
OdpowiedzUsuńBędąc z Tobą szczerym, bowiem jeszcze nigdy nie komentowałem Twoich wypocin napiszę w skrócie co o nich wszystkich sądze. Niektórym opowiadaniom brakuje czasem tej niepewności, tego uroku ale całokształt prac oceniam na jak najwyższy możliwy poziom!! Serio, wiem i czytałem komentarze, gdzie ludzie namawiali do napisania książki. Ok, Polski Grey byłby arcydziełem w Twoim wykonaniu. Rozumiem jednak, że dłuższe opowiadanie jest czasochłonne a przede wszystkim kosztowne. Pomyśl proszę na opowiadaniu w epizodach. Niektóre opowiadania wystarczyłoby trochę przeredagować aby została utrzymana ciągłość czasu. Każdy z nas, wiernych fanów Twoich opowiadań na pewno wspomógłby Twój projekt a przede wszystkim chciałby mieć w swojej biblioteczce taką perełkę. Pamiętaj drogi Kolego, ja sam chciałbym posiadać książkę z Twoim autografem!
Pozdrawiam, czekamy z niecierpliwością na dalszy ciąg :)
Mat
Witam, dziękuje za dłuższy komentarz dotyczącyc moich wypocin:).
OdpowiedzUsuńOpowiadania mają zróżnicowany poziom a co do braku tego przyjemnego niepokoju, zgadzam się. Niestety cykl opowiadań ma to do siebie, że finał musi być. Taki, czy siaki, ale musi. Czasem wychodzi to lepiej (vide, chyba najbardziej udane, nie tylko moim zdaniem, w ostatnim czasie opowiadanie "Niespokojny urlop"), czasem gorzej. Czasem uda się wpleść tę nutkę niepokojącego erotyzmu, czasem jest to w większym stopniu porno. Trudno, inaczej się nie da. Albo da, ale ja tego nie umiem. Względnie, nie mam czasu na bardziej rozbudowane fabuły, które mogłyby wzbogacić sie o te właśnie brakujące niuanse, prowadzące do podnieseinia poziomu i zwiększenia dawki tejamnicy i niepokoju.
Co do książki, temat był już poruszany a i ja odpowiadałem. Nie widzę możliwości napisania takowej. W zasadzie jedyną opcją byłoby zasugerowane przeredagowanie czegoś (serii "Kamila Niewolnica", bo chyba nic innego nie wchodzi w grę?). Ale nie mam ani na to czasu, ani, chyba bardziej, chęci do tego. Nie widzę też sensu. Nie mam żadnych ambicji, by wydać książkę, jedyną motywacją byłyby pieniądze, ale nie sądzę, by ktoś te wypociny kupił, więc użeranie się z tym wszystkim, dla niemal dosłownie kilku groszy, mija się z celem.
Już czymś bardziej interesującym byłoby napisanie czegoś nowego. Ale nie wymażę życiorysu Kamili z pamięci tych wszystkich, którzy moje opowiadania czytali. Tym samym mielibyśmy nową historię, z nową Kamilę, ale z licznymi powtórzeniami. Czyli rozwiązanie chyba najgorsze z możliwych.
Jedyne na co mnie stać, to opowiadania, które kończą się na piętnastej, lub trzydziestej stronie w wordzie. Tylko tyle i aż tyle. Niczego więcej, na 99% nie jestem w stanie wymyślić.
Pozdro.
Ja, tak samo jak i kolega wyżej, jestem fanem niemal od samych początków (tj. II epizodu "Kamili Niewolnicy", jeszcze na DE), od wspomnianego portalu, poprzez Pokątne, aż do teraz, i...
OdpowiedzUsuń...Chciałbym podzielić się kilkoma spostrzeżeniami, wymienić kilka uwag, i tak dalej - ale na osobności. Czy istniałaby możliwość kontaktu emailowego?
OK, niech będzie.
OdpowiedzUsuńostrowianin1991@wp.pl
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNajpewniej na początku sierpnia.
OdpowiedzUsuńCzytam twojego bloga od dluzszego czasu i chcialabym ci podziekowac za wszystkie twoje dotychczasowe teksty. Zawsze balam sie skomentowac ale wiem, ze to bardziej motywuje do pisania wiec sie odwazylam. Uwielbiam kazda twoja serie o Kamilii. Nie wiem jak inni ale ja po kazdym twoim wpisie na blogu czuje niedostyt. A teraz pozostaje tylko czekac na nastepna czesc. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńOwszem motywuje. Szczególnie jeśli jest to komentarz czytelniczki. O ile to nie fake:).
OdpowiedzUsuńI szczególnie kiedy człowiek wie, że na dobrą sprawę napisał już wszystko, co było do napisania a większość nowych tekstów, to trochę odgrzewane kotlety.
Nie wiem, skąd się bierze ten niedosyt, trudno. Niestety nie jestem w stanie publikować kolejnych tekstów co trzy dni:).
Falanga ten tego i w ogole, ja tez lubie, chociaz nie czytam, ale wierze na slowo, ze dobre i w ogole napisz ksiazke albo cos, a fani pomoga jak cos, albo cos. albo w czesciach jakies arcydzielo napisz najlepiej takie, a tak w ogole to przyszedlem sie zapytac czy czat ci nie dziala na pokatnych czy cos?
OdpowiedzUsuńjo!
co tak?
OdpowiedzUsuńNo i ile wejsc do kurzej twarzy!
Tak, to odpowiedź na zadane pytanie.
OdpowiedzUsuńWejścia widać na górze blogu. Te dzienne utrzymują się w normie, nie licząc weekendów, takich jak wczorajsza sobota, gdzie rzecz jasna, licznik poszedł do przodu dużo bardziej, niż zwykle.
No zawsze bylo widac, a mimo to informowales nas za kazdym razem euforycznie. Co sie stalo?!
OdpowiedzUsuńFlanago wroc!