Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 29 czerwca 2015




KAMILA I SENNE MARZENIA XII. W opuszczonych spodenkach.

Siedziała w fotelu, ale nie mogła skupić się nad książką. Przeczytała już w życiu kilka kryminałów Cobena, te pierwsze połknęła w ekspresowym tempie, później traktowała je bardziej rutynowo, ale wciąż była zafascynowana zgrabnymi historyjkami amerykańskiego pisarza. Teraz coś nie szło.
Wiedziała dlaczego. Zza okna dochodził do niej odgłos piłki uderzanej w beton i krzyki rozbawionej młodzieży. Niewielu, raptem czterech. Jej syn Mieszko i trzech kolegów. Dwaj jego rówieśnicy z pierwszej klasy liceum i jeden o rok starszy. Adrian.
Wstała i podeszła do okna, zerkając. Grali, dwóch na dwóch. Wyłowiła Mieszka, zagrywającego piłkę do jednego z kolegów. Dalszy ciąg akcji przestał ja interesować. Swoją uwagę skoncentrowała na Adrianie. Średniego wzrostu, krótko ściętym blondynie. Na jego harmonijnej sylwetce, szeroko rozłożonych rękach, którymi starał się powstrzymywać atak przeciwnika na kosz. I szczególnie w takich sytuacjach napinające się mięśnie łydek, dobrze widocznych, przy jego krótkich, koszykarskich szortach.

Powiada się, że to mężczyźni tracą głowę na widok kobiecych nóg, nie odwrotnie, ale i Kamila miała swój fetysz. Może nie uwidaczniał się on tak, jak przy tej pierwszej opcji, ale jednak. Po wielu latach, w których widywała mężczyzn i na plaży i na chodnikach i na boisku piłkarskim, gdy rzadko, ale jednak czasem towarzyszyła Danielowi oglądając z trybun jego mecz, czuła jedno. Że nawet mocne, silne nogi jedynego w jej życiu intymnym mężczyzny, przegrywają z ładnymi, niby jeszcze chłopięcymi, ale z lekko finezyjnie, akurat tak jak trzeba zarysowanymi mięśniami, bardzo ładnie opalonymi na czerwony kolor, nogami Adriana. Były idealne i sama zawstydzała się na myśl, ile by dała, żeby zobaczyć to co kryje się wyżej kolan. Bo niestety uda przykryte przez szorty pozostawały tajemnicą.
Może z wyjątkiem momentów, gdy Adrian uginał kolana. Wtedy uwidaczniała się przynajmniej część ud, równie atrakcyjna jak i łydki a Kamila czuła w takich przypadkach przyspieszony rytm serca. Tak samym widokiem tej części ciała, jak i chyba nawet bardziej, uczuciem, że oto Adrian odsłania przed nią swoje intymne tajemnice. To, z pozoru tak niewinne zachowanie było dla niej mocno perwersyjne.
Tak, nie do uwierzenia. Ona, czterdziestopięciolatka, stała w oknie, ukradkiem przyglądając się przez firanki na podwórkowy mecz w kosza, chłonąc z uwagą każde zachowanie jednego osiemnastolatka.
Jego każdy ruch. Czy to dłoni, czy nogi, czy całego ciała. Ale też wychwytując każdą zmianę na twarzy, czy wyraz skupienia, czy przygryzaną wargę, czy też zniewalający uśmiech po udanej akcji, bądź też odwrotnie, zawalonej.
Co lepsze, mogła tak siedzieć do wieczora. Gdyby nie wyrwał jej z tego swoistego letargu głośniejszy okrzyk chłopaków. Okrzyk, zwiastujący koniec meczu. Z pewnym żalem wycofała się, wracając na fotel. 
Książka wciąż nie chwytała, więc myślami wróciła do początków. Przecież to nie zaczęło się dzisiaj.
Zawsze była konserwatystką i te poglądy znalazły odzwierciedlenie w jej życiu codziennym. Miała swojego mężczyznę i nie szukała nikogo innego. To, że zdarzyło się jej rzucić okiem na jednego, czy drugiego faceta i uznać go za przystojnego nie miał żadnego znaczenia, przecież to normalne. Ocena taka nie przekładała się przecież od razu na chęć pójścia z takim kimś do łóżka. Zdrady były jej obce, ona sama była monogamistką do bólu.
Ale czasem głowie pojawiały się fantazje. Wieczorami pojawiały się różne, dziwne rzeczy. Do głosu dochodziła jej uległość, owszem często realizowana w życiu codziennym u boku męża. Ale były takie fantazje, których mąż siłą rzeczy spełnić nie mógł. Choćby gwałt kontrolowany, czy też jakaś tego pochodna, zostać po prostu wykorzystaną bezczelnie, beznamiętnie przez jakiegoś niewyżytego mężczyznę.
Te fantazje nie miały wpływu na życie codzienne, nie żyła nimi, po przebudzenia bardziej wstydziła się ich. Aż do czasu, gdy kilkanaście godzin później znów przykrywała się kołdrą.
Wiedziała, że to fantazje z gatunku nie do zrealizowania. Były kuszące, możliwość doprowadzenia się do stanu takiej uległości, by dać się zerżnąć, czy za swym pozwoleniem, czy nawet przy jego braku, obcemu facetowi, była niezwykle perwersyjna i podniecająca. Ale po takiej fantazji trzeba wrócić do życia i co wtedy? Byłby spory problem, by spojrzeć w lustro.
Lata więc mijały, żyła sobie normalnie a od czasu, do czasu, wieczorami jej myśli kierowały się w stronę mroku.
Zaś każdego dnia pracowała w szkole a po niej zajmowała się wychowaniem dzieci patrząc jak szybko dorastają, dojrzewają i przyprowadzają nowych kolegów, nowe koleżanki.
Jedną z takich osób był właśnie rok starszy od Mieszka i Oliwii Adrian, którego pierwszy raz zobaczyła, gdy ten miał jedenaście lat. Spodobał się jej niemal od razu. Oczywiście bez podtekstów. Był po prostu dobrze wychowanym, sympatycznym chłopcem o pogodnej, lekko uśmiechniętej twarzy.
Lata mijały, dorastały i dzieci i ich bliscy znajomi. Także Adrian, którego widywała bardzo rzadko. Zmieniło się to trochę, gdy dzieci ukończyły gimnazjum. Ale i wtedy zdarzały się dłuższe okresy, w których go nie widziała.
Dopiero ostatni rok przyniósł większe zmiany i większą częstotliwość wzajemnych kontaktów jej dzieci i Adriana.
Przez chwilę wydawało się jej, że Adriana połączy coś z Oliwią. Kamila wiedziała, że córka lubi starszego o rok kolegę. Starała się wychwytywać wszystko co dotyczyło obojga, ale szybko okazało się, że nie wykroczy to poza ramy koleżeństwa. Oliwia jakoś nie garnęła się do chłopaków. Kamila miała przez chwilę zagwozdkę, czy to jej własne geny tak wpłynęły na córkę, czy coś innego.
W każdym razie Adrian przychodził co jakiś czas, grając w kosza latem i jesienią, czy też przesiadując w pokoju Mieszka przed komputerem. A każda jego wizyta powodowała u Kamili coraz wyraźniejsze i dziwniejsze objawy.
Adrian pozostał takim samym sympatycznym, uśmiechniętym chłopakiem zachowującym się trochę poważnie a trochę luźno. Luźno a nie pseudo luzacko, nie starając się krzykami i głupimi żartami robić z siebie lidera grupy, jak inni. Nie, on nie był taki. Był normalny, to najlepsze określenie. Tak niewiele a jednocześnie tak dużo, patrząc na wielu chłopaków, czy to w tym wieku, czy nawet starszych.
Zdarzało się, że spędzała z nim czas sam na sam, gdy umówiony z Mieszkiem, przyszedł trochę za wcześnie. Okazywało się, że chłopak umie powiedzieć coś sensownego. A jego uśmiech dość wyraźnie urzekał Kamilę.
Nie, nie był super, hiper przystojny, ale z pewnością niebrzydki. Ładnie opalony, tak na twarzy, jak i pewnie całym ciele a przynajmniej w tych widocznych miejscach, blondyn o krótkich, bądź bardzo krótkich włosach. I ładnych, niebieskich, często uśmiechających się oczach. Umiejący wyrazić się składnie po polsku.
Traktowała go jako fajnego chłopaka, na którego można z przyjemnością spojrzeć. Aż do pewnego dnia.
Dobrze pamiętała datę, bo tego dnia zdarzyło się wiele. Był to czwartek dwudziestego piątego maja. Niecałe dwa miesiące temu.
Miała tylko trzy lekcje tego dnia i szybko wróciła do domu. Ponieważ do obiadu było sporo czasu, postanowiła zadbać nieco o swoją kondycję fizyczną. Czyniła to dość rzadko, więc teraz włożyła krótkie spodenki i chwyciła piłkę do kosza. Ot, porzucać kilka razy do kosza, poruszać się w tym słońcu, trochę spocić.
I kilkanaście minut później zobaczyła nadchodzącego Adriana.
- Dzień dobry – przywitał się. – Mieszko już wrócił? Miał mieć jedną lekcję mniej…
- Dali im zastępstwo. Będzie zgodnie z planem – odpowiedziała.
- Czyli jestem o godzinę za szybko – uznał.
Przez chwilę nie wiedział co zrobić, czy wrócić do domu, znajdującego się niecałe dziesięć minut stąd piechotą, czy też zostać i poczekać w towarzystwie matki kolegi. Ta druga opcja była mimo wszystko mało sensowna. Ale widząc panią Kamilę rzucającą piłkę do kosza, rzucił kilka luźnych tekstów i przy aprobacie nauczycielki, dołączył do niej.
Kamilę urzekła jego pasja z jaką traktował koszykówkę. Chłopak starał się przekazać kilka uwag i Kamila, która chwilę wcześniej po prostu chciała się tylko trochę rozruszać, teraz zaczęła z uwagą dostosowywać się do wskazówek Adriana.
- To może teraz zagramy jeden na jeden? – zaproponował podniesiony dość swobodną, przyjemną i luźną atmosferą.
Kamila nie miała nic przeciwko. I zaczęło się. Rzecz jasna nie grali na poważnie, ot tak, dla wygłupów. Ale… Ale dochodziło do kontaktów. Nauczyła się grac tyłem do obręczy, zbliżając się w ten sposób do kosza. Adrian stał tuż za nią. W odwrotnej sytuacji to na miała go tuż przed sobą i pierwsze co ją dość urzekło, był jego przyjemny zapach. Zapach czystego ubrania, lekkich dezodorantów i nieco spoconego ciała. Zapach, który przyciągał ją do niego.
- Nie bój się traktować mnie po męsku, jakbyś normalnie grał z kolegami – rzuciła niby od niechcenia.
W obronie kładła dłoń na biodrze chłopaka. W odwrotnej sytuacji, po kilku akcjach, poczuła z kolei jego rękę na swoim boku. I to, że z upływem kolejnych minut zbliżał się do niej coraz bardziej całym sobą. Momentami ocierał się swoim podbrzuszem o jej wypięte pośladki. Delikatnie, odruchowo, na ułamek sekundy. Ale bywało to dość elektryzujące.
W miarę upływu czasu oboje traktowali mecz coraz ambitniej. On stał twardo jak skała w obronie starając się nie przepuścić kozłującej nauczycielki, więc gdy odwracała się tyłem, czuła na biodrze jego dłoń, jej pośladki stykały się z jego podbrzuszem nieco częściej, nieco mocniej. Jego dłoń, pewnie przypadkiem, w ferworze walki, ale jednak, śmignęła po jej ramieniu. Momentami schylał się próbując wybić od tyłu piłkę, którą uparcie kozłowała.
No i ten wszechobecny zapach.
I w którymś momencie dotarło do niej, że nie liczy się tyle mecz, ile kontakt z Adrianem. Przyłapała się na tym, że gdy ona atakuje to odwraca się do kosza tyłem, tak aby zetknąć się ciałem. Tak, by poczuć jego dłoń na swym boku. A gdy atakował Adrian, to zamiast na piłce, którą kozłował, skupiała się na patrzeniu na jego coraz bardziej lśniące od potu ramiona, na jego łydki i te momenty, w których robił szerszy wykrok, co powodowało osłonięcie jego ud.
Dziwne, nie dziwne… W którymś momencie poczuła, że wysychają jej wargi a serce bije nieco mocniej.
Szaleństwo.
Ale nie kończyła, wręcz momentami już pchała się na niego całą sobą. Gdzieś tam doszło do kontaktu, gdzie niemal upadła, wpadając w Adriana swoim ciałem. Z lubością odnotowywała każdy fakt zetknięcia się z jego klatką piersiową, twarzą. Czuła jego zapach, jego przyspieszony oddech.
Aż wreszcie zrozumiała, że to nie jest normalne i że ten chłopak ją kręci. I co gorsze, nie mogła temu zaradzić.
Nie dość jej było kontaktu fizycznego z Adrianem, ale co mogła więcej? „Hej, po udanej akcji, klepnij mnie w dupsko, jak prawdziwy koszykarz”? Bez przesady. Ale gdyby to zrobił…
Na myśl o tym poczuła zadziwiającą wilgoć miedzy nogami. Ba, zaczęła drżeć w pewnym momencie, niekoniecznie ze zmęczenia. Niestety on odczytał to inaczej.  
- Dobrze, kończymy – uznał.
Przyjęła to z pewnym żalem, ale nie zaprotestowała. Trochę czasu upłynęło, powoli trzeba było myśleć o domowych obowiązkach. A przecież…
- Będę musiała się wykąpać – stwierdziła zdecydowanie.
- Ja też bym musiał się umyć – odpowiedział.
Wizja wspólnego prysznica w sekundę ogarnęła wyobraźnię Kamili. Poczuła pewien żal, że pozostanie to niespełniona fantazją.
Już na górze, niby przypadkiem weszła do łazienki, gdy Adrian obmywał twarz. W ten sposób bez żadnych przeszkód mogła ogarnąć z zupełnej bliskości jego sylwetkę. Stał na napiętych nogach i widok tych delikatnych, ale jednak widocznych mięśni łydek znów sprawił jej spora przyjemność.
Dość szalone myśli zaczęły krążyć po głowie. Usiadła dalej, na brzegu wanny i nim chłopak skończył mycie zdjęła z nóg buty. Nim ten zdążył się wytrzeć ręcznikiem z bijącym sercem zdjęła także koszulkę, pozostając w samych spodenkach i staniku. Po raz kolejny poczuła żal, że to wszystko na co może sobie pozwolić.
- Możesz poczekać w pokoju Mieszka, zaraz powinien być – przekazała mu.
Wyszedł a ona… Zdjęła szybo spodenki, jakby mając nadzieję, że ten gest nie ujdzie uwagi Adriana będącego już przecież na korytarzu. Potem równie szybko rozpięła stanik i zdjęła majtki. Z bijącym sercem stała nago w łazience, nie zamknąwszy jej wcześniej na klucz.
Wiedziała, że ryzyko jest praktycznie żadne. Dobrze wychowany chłopak nie wszedłby do łazienki, słysząc lejącą się wodę, ale… Ale ta świadomość, że jednak jakimś cudem mógłby to zrobić działała na nią podniecająco.
Wiedziała, że nie skończy się samym prysznicem. Bardzo rzadko uprawiała autoerotyzm, nie potrzebowała tego. Z wyjątkiem kilku, może kilkunastu sytuacji w jej życiu.
Ta była jedną z nich. Stanęła pod prysznicem i nim spadły pierwsze krople zaczęła się dotykać. Najpierw delikatnie w bardziej neutralnych miejscach, jak ramiona, brzuch, potem piersi. Były niewielkie, ale wrażliwe, wiec och dotyk sprawiał jej sporo przyjemności. Poczuła przyjemny dreszczyk na ciele, taki sam, jak te parę minut wcześniej podczas gdy w kosza.
W końcu jej dłoń trafiła między nogi. Nie robiła podchodów, od razu przeszła do Reczy. Przypominała sobie te wszystkie zetknięcia jej ciała z ciałem Adriana. Zatrzymywała się przy momentach, kiedy jej wypięte pośladki ocierały się o podbrzusze Adriana. Nie wyczuwała wtedy nic, ale teraz wyobrażała sobie, że czuje młodzieńczego, twardniejącego penisa. Że jego właściciel rozochocony grą w kosza, ze starszą panią, podobno wciąż tak mocno działającą na mężczyzn, nie zważając na warunki, na światło dzienne , na to, że wszystko może widzieć niejeden sąsiad, zsuwa z niej spodenki, chcąc zobaczyć jej nagi tyłek. A ona nieruchomieje bezbronna, w oczekiwaniu na to co może nastąpić. I że on wtedy wyjmuje tego twardego penisa i po chwilowym przymierzeniu, drażniąc się z oszalała z podniecenia nauczycielką, wsuwa go w jej cipkę, wchodząc jak w masło do samego końca.
Drgnęła, wyobrażając sobie to uczucie a z jej ust wydobył się jęk. Przestraszyła się lekko, ale chwilę później uznała, że siedzący w pokoju Mieszka Adrian z pewnością nie usłyszy. Zaraz… A gdyby usłyszał, to co? Bez przesady, przecież nie drze się jak opętana i zawsze byłoby to można zrzucić na karb czego innego.
Więc pojękiwała cichutko, masując łechtaczkę coraz szybciej, coraz silniej. Wyobrażając sobie posuwającego ją Adriana. Tam, na boisku do kosza. Trzymającego ją mocno za biodra i na oczach sąsiadów walącego bezkarnie od tyłu. Przez jej umysł przebiegła wizja penisa wbijającego się w jej cipkę do samego końca, na całą długość, penisa, który w końcu eksploduje i zalewa ją swoją młodzieńczą spermą.
Doszła razem z nim, kwitując to nieco głośniejszym jękiem.
Odczekała minutę, dwie, koncentrując się na tym, do czego normalnie służy prysznic. Nie dobiegły do jej uszu żadne odgłosy. Widocznie Adrian siedział grzecznie w pokoju Mieszka, nie zdając sobie sprawy, że kilka metrów dalej, matka jego kolegi, masturbuje się, myśląc właśnie o nim.
Orgazm uspokoił ją tylko trochę. Wciąż była pobudzona i myślała, czy nie da się jeszcze  wykorzystać obecności młodego chłopaka w jakiś sposób.
Jej wzrok padł na ręcznik. Wzięła go i zaczęła wycierać. Pomyślała, że całkiem przyjemną rzeczą, zgodną z jej nastrojem byłoby przejść się pod jakimś pozorem do pokoju Mieszka tylko w tym właśnie ręczniku.
Owinęła się nim szukając w myślach pretekstu i jednocześnie już sobie wyobrażając jego wzrok na jej nagich nogach, wręcz udach, bo podciągnęła to skąpe odzienie dość wysoko. Tak, jej nogi, mimo wieku, wciąż prezentowały się odpowiednio.
Zrobiła dwa kroki na korytarzu, gdy usłyszała odgłos kroków na schodach. Rozczarowana cofnęła się, wiedząc co to oznacza. Dzieci wracały do domu.
Z lekkim żalem odrzuciła ręcznik i zaczęła ubierać w normalne ciuchy.

Od tego momentu myśli o młodym, osiemnastoletnim koledze jej dzieci nie przestawały wychodzić z głowy.
Nie aż tak, by żyła nim w każdej minucie, ale z zaskoczeniem musiała przyjąć, że Adrian pochłonął ją dość wyraźnie, spychając na dalszy plan inne rzeczy. Widywała go nieczęsto, przyszedł dopiero na początku czerwca, zasadniczo czynił to raz w tygodniu, czasem nie wchodząc nawet do mieszkania.
W którymś momencie osobę Adriana zaczęła łączyć z własnymi nocnymi pragnieniami o uległości totalnej. O tym, jak, mówiąc bez ceregieli, szmaci się z przygodnym nieznajomym, który robi z nią dokładnie wszystko na co ma ochotę. Tym kimś w jej wieczornych fantazjach zaczął być właśnie sympatyczny osiemnastolatek.
I niespełna miesiąc po pamiętnej wizycie Adriana, przyszła jej do głowy ciekawa myśl. Internet a konkretnie facebook.
Profil na tym portalu miał każdy, Adrian też. Wchodziła na niego wcześniej, celem zerknięcia. Niestety nie było tam zbyt wiele, raptem trzy fotki samego autora i nic więcej.
Myśli w jej głowie krążyły. Przecież można do niego napisać, spróbować porozmawiać na intymne tematy, może nawet pofantazjować. Ale jak? Nie ze swego własnego profilu, to jasne. Trzeba założyć tak zwanego „fake’a”. Zrobić jakąś przynętę. Można ściągnąć z Internetu zdjęcie atrakcyjnej, nieco roznegliżowanej dziewczyny. Po namyśle jednak odrzuciła to. Takie zdjęcie ograniczałoby ją do grania nieco innej roli.
Stanęła przed lustrem w dłuższej koszuli i strzeliła kilka fotek. Wrzuciła je na dysk a potem na profil. Rzecz jasna, zdjęcia były ucięte, bez twarzy. Kończyły się w okolicach szyi i przede wszystkim eksponowały jej podobno największy atut.
Pozostało tylko nawiązać konwersację. Nie wiedziała jak. Przecież nie zacznie od razu pisać o jakichś fantazjach. Tak samo pisanie o czymś zwykłym, banalnym, odpadało.
Po namyśle postanowiła zostawić krótką, zdawkową wiadomość. Wpisała „Ładne oczy…;)”. I wysłała.
Kilka godzin później odebrała odpowiedź w tym samym stylu. „Ładne nogi…;)”.
Zatarła ręce z podekscytowania. Taka drobnostka a cieszy. Znów, zdziwiona, zwróciła uwagę na to, jak wpływa na nią ta mimo wszystko niewinna zabawa.
Od tego momentu, z pewną niecierpliwością, częściej, niż zwykle zaglądała do Internetu siedząc na swym fałszywym profilu facebookowym. Chciała, by ta znajomość nabierała tempa.
I tak było. Coraz szybciej wymieniane wiadomości, choć niewinne, to jednak, jakby od początku ukierunkowane na jedno. A przynajmniej krążące wokół tego. Nie no, nie na spotkanie, rzecz jasna, to nie wchodziło w grę. Ale takie pisanie, zgłębianie intymnych tajemnic. A, o dziwo, Adrian raczej nie przejawiał inklinacji do tego. Pisał dość normalnie, raczej grzecznie, nie przekraczając pewnych granic. Nie był nawet wybitnie zainteresowany jej danymi. Wiedział o niej, o tyle, o ile sama zdążyła podać. A z owych danych, prawdziwy był tylko jej wiek. Miejsce zamieszkania i imię zmyśliła. Nie miało to przecież w tym przypadku większego znaczenia.
Kilkanaście dni musiało upłynąć, by wymiana raczej neutralnych, niewinnych wiadomości utrzymanych w konwencji żartu, z lekko czasem zawoalowanym podtekstem erotycznym zmieniła się w coś innego.
Gdy temat zszedł ponownie na zdjęcie profilowe Kamili i definicję ekshibicjonizmu. Odebrała wiadomość:
„Wobec tego pokaż mi swoje ciało bez ubrania”.
Miast odrzucić z miejsca tę prośbę, zaczęła się zastanawiać. Przecież takie zdjęcie można zrobić bez problemu. Wystarczy uciąć twarz i wciąż zachowuje się anonimowość. Czy naprawdę…?
„Nie. Zbyt wiele chcesz.”, odpisała, ale wizja tak uległego rozebrania się w taki sposób przed tym fascynującym chłopakiem na trwałe zagościła w jej umyśle.
„Umiesz grać w szachy?”, przeczytała w dość zaskakującej odpowiedzi.
„Trochę umiem”, odpisała zgodnie z prawdą.
„Zagramy na kurniku. Jeśli wygram, zrobisz jakaś mini sesję, powiedzmy pięć fotek, gdzie masz na sobie tylko bieliznę. Pasuje?”
Zupełnie zaskoczona, jak i w pewien sposób podekscytowana propozycją zastanawiała się dłuższą chwilę. Ale wizja tego nieco mrocznego zakładu, który przynajmniej chwilowo mógł sprowadzić ją do roli uległej niewolnicy, była zbyt kusząca.
„Gramy”, odpisała krótko.
Serce biło mocniej. Z jednej strony chciała wygrać, tak nakazywała ambicja i mimo wszystko wciąż obecne w jej umyśle skrępowanie. Z drugiej… Porażka dawałaby tyle brudnej satysfakcji...
Ambicja zwyciężyła nad kalkulacją, więc grała uczciwie. Skupiała się na kolejnych ruchach, ale prawda była taka, że grać nie umiała. Znała tylko ruchy figur, których nauczył ją Daniel i który zagrał z nią swego czasu kilkanaście potyczek. Dlatego, choć Adrian nie zawiesił poprzeczki zbyt wysoko, przegrała.
„Czekam;)”, usłyszała krótko po tym, gdy komputerowy sędzia obwieścił mata.
Podekscytowana, i lekko poniżona wykonała zadanie. Poniżona, bo przecież rozbierała się dla młodego kolegi jej dzieci. Coś niespotykanego. Miała uczucie zawahania. Że nie powinna robić tego co robi, choćby z uwagi na swój status, swój wiek i osobę chłopaka. Ale honor zwyciężył.
Następnego dnia wysłała mu pięć obiecanych fotek. Rzecz jasna na żadnej z nich nie było jej twarzy. Wszędzie tylko ciało, okryte stanikiem i majtkami. Jej nogi wyciągnięte na stole, jej sylwetka od stóp do szyi. I podobne.
„Ciężko uwierzyć, że masz czterdzieści pięć lat”, przeczytała w komentarzu. Tak, wiedziała, że jej ciało nie wygląda na tyle. Wiedziała, bo mówiły jej to męskie spojrzenia. Ale żadne z nich nie dało jej tyle frajdy, ile jedno zdanie Adriana.
No cóż, teraz przyszło zagrać we właściwym kierunku. Zrobić coś na co czekała podświadomie od tych dwóch tygodni.
„Będziesz się masturbował patrząc na nie?”. Ze zdumieniem uświadomiła sobie, z jaką niecierpliwością czeka na odpis Adriana..
„Rzadko to czynię”, przeczytała dość zaskakującą odpowiedź. „Lubię wiedzieć o bohaterce nieco więcej, poznać ją bliżej”.
„A co chcesz wiedzieć?”
„Na przykład to, dlaczego kobieta w takim wieku, napisała do chłopaka, który mógłby być jej synem? Jaki ma w tym cel?”.
Zastrzelił ją. Przygryzła wargę, nie chcąc zdradzać swoich zamiarów. Zresztą, sama ich przecież nie znała. Chciała jakoś zbliżyć się do niego, ot wszystko, nie? Nie było szans na ujawnienie się.
„Czy dojrzała kobieta nie może zaczepić młodego chłopaka?”, odpisała. „Porozmawiać na różne tematy, także te osobiste, poznać młode pokolenie”, starała się wybrnąć dyplomatycznie, ale już wiedziała, że od tego momentu rozmowa potoczy się w jednym kierunku.
I potoczyła. Tego dnia opowiedziała mu praktycznie całe swe życie seksualne. Nie ściemniała, pisała jak jest. Nie było potrzeby udawania. Nawet gdy przychodziło przyznać się do tego, że lubi seks analny. I kilku innych rzeczy.
A następnego dnia… Był piątek i Adrian zostawił wiadomość, że nie będzie go w domu, w związku z czym poczynił prośbę o to, by opisała swą największą fantazję jaką chciałaby zrealizować.
Serce biło jej mocniej, gdy pisała. Uznała, to za kolejny przejaw ekshibicjonizmu, być może jeszcze poważniejszy, niż ten dotyczący fotek. Przecież zdradzała mu swoją fantazję dotyczącą jego samego. Fakt, że on o tym nie wiedział, ta samo jak i nie miał pojęcia kto naprawdę siedzi po drugiej stronie. Ale fakt, był faktem.
„Jest taka jedna… Z zaznaczeniem, że to tylko fantazja. Wyobrażam sobie, że ktoś mnie dominuje na całość. Nie pytając o moja zgodę. Po prostu bierze mnie jak sobie chce. Porywa gdzieś z ciemnej ulicy do bramy, do swojego mieszkania, wiąże i bezkarnie maca uda, piersi, pośladki a potem rżnie mnie, nie bacząc na moje protesty, rżnie od tyłu, trzymając mocno za biodra. Potem zmienia pozycję, rzuca na łóżko, przygniata swoim ciałem, rozpycha brutalnie moje nogi i wbija się swoim penisem, grzmocąc szybko i dynamicznie. A ja upokorzona do granic nie protestuję już, bo to nie ma sensu, wiem tylko, że od tej pory jestem jego suką, służącą, niewolnicą. I gdy jemu się zachce, to klękam przed nim posłusznie i obciągam jego penisa. Penisa mojego gwałciciela i jednocześnie pana. Obciągam do samego końca, potulnie zlizując spermę, tak aby nie uronić ani kropli.
Ale to tylko fantazja, która nigdy się nie spełni”.
Następnego dnia odczytała wiadomość od Adriana.
„Czy to z tego powodu napisałaś do mnie? I czy uważasz, że mógłbym to zrobić?”.
Na tak postawione pytania nie odpisała. Jakby się trochę zlękła, że to idzie za daleko. Zdradziła mu już dużo, on jej trochę też, ale to akurat nie miało większego znaczenia. Poza tym, co miała odpisać? Podać mu adres i dodać „wpadnij, jak będziesz miał ochotę?”.
Nie. W tym punkcie ta znajomość powinna się urwać. I urwała na ponad tydzień. Aż do tego dnia, w którym znów przypatrywała się przez okno Adrianowi grającemu na jej podwórku w kosza wraz z Mieszkiem i dwójką kolegów.
Wróciły wspomnienia niedawnych konwersacji, niedawnej gry w kosza, która tak ją rozpaliła. Wróciły tym bardziej, że Adrian nie zachowywał się jak napalony zwierz. Gdy Kamila nie odpisała na ostatnią wiadomość, zamilkł i on.
Może i on sam traktował to wszystko z dystansem, że fajnie popisać sobie ze starszą kobietą, jeszcze fajniej powymieniać pikantne wiadomości a nawet otrzymać kilka erotycznych fotek. Ale na tym koniec, bo spotkanie, ukierunkowane na jedną rzecz było po prostu nierealne, tak jakby takie rzeczy zdarzały się wyłącznie w pornosach.
A jej było mało. Wciąż pozostawała pod wpływem jego uroku i wciąż czuła się w pewien sposób zniewolona, choćby tym, że najpierw rozebrała się przed nim fizycznie, do bielizny a potem zdradziła mu wszystkie szczegóły swego życie erotycznego.
Nie wytrzymała i wieczorem po raz kolejny zrobiła sobie fotkę. Taką w stylu starego zdjęcia Demi Moore, promującego film „Striptease”. Oczywiście na zdjęciu było wszystko, z wyjątkiem twarzy.
Wieczorem niecierpliwie wierciła się na krześle i nie czekając na nic, wysłała Adrianowi zdjęcie z krótkim zapytaniem:
„Czy to wystarczy, żebyś zrobił sobie dobrze?”
Czuła wstyd zadając takie pytanie. Wstyd i jednocześnie podniecenie. Czuła się przyjemnie upokorzona mając świadomość, że ona robiła sobie dobrze, myśląc o osiemnastolatku a nie miała żadnej wiedzy na temat jego fantazji.
„Nie;)”, przeczytała ku swemu zaskoczeniu i rozczarowaniu. I dalej… „Chcę zobaczyć Cie kompletnie nagą”.
Zawahała się, czując szybsze bicie serca. Przecież to, przynajmniej fizycznie, wchodziło w grę. Skoro nie będzie twarzy, to na dobrą sprawę może pokazać wszystko. 
Poczuła jak wysychają jej wargi. Czy jest w stanie wykonać taką rzecz dla osiemnastolatka, bliskiego kolegi jej dzieci?
Poczuła niemożebną chęć do spełnienia tej prośby. Powstrzymała się ostatkiem sił.
„Nie rozbieram się aż tak bardzo, przynajmniej nie do fotek”, dość niedwuznacznie zakończyła swoją wypowiedź.
„Wobec tego muszę rozebrać Cię bezpośrednio, na spotkaniu, nie ma innej opcji;)”.
Westchnęła. Tak, w swoich wieczornych marzeniach wyobrażała sobie takie sytuacje. I nawet by im uległa, gdyby mogła zachować anonimowość. Gdyby mogła czerpać radość z dotyku jego dłoni, jego zachłannych pocałunków na swoim ciele. Tylko jak? Zaaranżować spotkanie w ciemnym lesie, czy gdziekolwiek, uprzedzając by on przez cały czas miał jakąś opaskę na oczach? Albo ona była zamaskowana? Nierealne, takie coś tylko w kiepskich filmach.
I im bardziej wydawało się to niemożliwe, tym bardziej tego chciała. Typowe chyba dla wszystkich ludzi na tym świecie.
„Nie ma takiej opcji”, z ciężkim sercem sprostowała propozycję Adriana. „Musiałby stać się cud. Dam jedną szansę na ten cud. Jeżeli mnie zidentyfikujesz, podejdziesz i powiesz coś… Niech będzie, że… Mam boski tyłek i chcesz go zobaczyć, to obiecuję, że dostaniesz nagrodę. Nic więcej”.
I z tą myślą poszła spać. Niech wygra przeznaczenie, któremu, jak jej się wydawało, nie dała żadnej szansy.

Przez te kilkanaście lipcowych dni Adrian był obecny w jej myślach, co trochę ją męczyło. Tutaj w Antonówku wspomnienie o nim nieco przygasło.
Prowadzona przez nią klasa, zaprosiła nauczycielkę na wycieczkę zorganizowaną oddolnie. Powodem był Trance Day z kilkoma DJami, akurat Kamili zupełnie nieznanymi, ale widocznie dla uczniów licealnej klasy, bardziej.
Nie oponowała, wręcz przeciwnie. Raczej ucieszyła się z tego wyróżnienia. Z reguły dla gromady około dwudziestu nastolatków, klasowa wychowawczyni jest ostatnią osobą, którą chcieliby zaprosić na beztroski wypad nad jezioro. Widocznie Kamila zasłużyła się czymś i nie traktowano jej jako typowego belfra. Cieszyło ją to zaproszenie będące oznaką, że nie starzeje się aż tak, jak pokazywałaby to metryka.
Antonówek tętnił życiem, jak rzadko kiedy a bywała tu stosunkowo często. Kamila rozumiała, że spora część przybyłych, to właśnie fani muzyki trance, bądź po prostu amatorzy dobrej imprezy.
Obecność liczniejszej, niż zwykle grupy młodzieży, owocowała tym, że nie mogła przejść kilku metrów, by nie dostrzec wpatrzonych w siebie oczu, by nie usłyszeć jakiegoś tekstu, czy to raczej niewinnego, czy też takiego z grubej rury. Niby przez lata przyzwyczaiła się do tego, ale akurat teraz wolała uniknąć takich objawów zainteresowania. Choćby z uwagi na swych uczniów. To, że któryś z nich mógł być świadkiem, gdy jakiś nachalny przybysz rzucał bezpośredni tekst w kierunku nauczycielki, nie było czymś fajnym.
Choćby idąc na obiad z swojego domku, do restauracji, dostała propozycję wypięcia tyłka i zrobienia loda a dodatkowo ktoś zaoferował się ze zrobieniem minety.
Choćby z tego powodu, po obiedzie postanowiła się poopalać nad jeziorkiem. Wprawdzie tam było równie gwarnie, jeśli nie bardziej, to jednak obyczaje były normalniejsze.
Był to oczywiście tylko jeden powód. Zwyczajnie chciała wykorzystać piękną pogodę i bliskość wody.
Ciężko było znaleźć wolne miejsce na plaży, stosunkowo niedaleko od domków. Uparcie zatem szła dalej, mijając kolejne grupki ludzi, w tym także sporą reprezentację swojej klasy. Z ulgą zauważyła, że dalej, już pod samym laskiem jest nieco luźniej. Znalazła swoją przestrzeń, rozłożyła kocyk, zrzuciła koszulkę oraz lekką spódniczkę i pierwsze co zrobiła, to wskoczyła do wody.
Ta, mówiąc prosto z mostu, zrobiła jej dobrze. Więc przebywała w niej dość długo, pływając w lewo i w prawo, w głąb jeziorka i z powrotem. Z dwadzieścia minut minęło, nim wyszła na ląd.
Mimo trochę późniejszej godziny, wciąż można było liczyć na nabranie opalenizny, ale Kamila czuła się jakoś nieswojo. Nie położyła się na kocyku, tylko raczej siedziała, podpierając się łokciami. Tak, jakby coś ją zablokowało przed położeniem się na plecach i wystawieniem swoich pleców, oraz pośladków na słońce i wzrok plażowiczów. W ostatnich latach zawsze przebywała tu w towarzystwie rodziny. Teraz sama. Może to był ten powód?
Wciąż wystawiała ku słońcu przednią część ciała, czując jakieś irracjonalne opory przed położeniem się na kocu całkowicie. Z nudów obejrzała sobie sąsiadów bliższych i dalszych. Raczej nikt nie zwrócił jej uwagi bardziej, poza rozbrykaną dziewczynką, w wieku ośmiu lat na oko i jej młodą, bardzo ładną matką, niemal na pewno przed trzydziestką.
Przez głowę przeszła myśl, że gdyby tak ochoczo do prokreacji zabrała się ona sama i Oliwia, to dzisiaj byłaby już babcią. No… W sumie, to moment raczej bliższy, niż dalszy, skoro para jej dzieci żyje na tym świecie już od siedemnastu lat.
- Dzień dobry! – usłyszała nagle młodzieńczy głos obok siebie. – Strasznie mało wolnego miejsca tu, czy mógłbym się rozłożyć obok pani?
Jej twarz zastygła, gdy usłyszała głos. Skojarzyła go z osobą w ułamku sekundy, ale musiała unieść w górę swoje rozszerzone oczy, by upewnić się, czy mózg nie robi sobie z niej żartów.
Obok niej stał chłopak w koszykarskich spodenkach do kolan. W dłoni trzymał plecak. Jego twarz uśmiechała się do niej, acz mogła wyczuć pewien dystans wynikły z różnicy wieku.
- To nie moja plaża Adrianie, możesz siadać gdziekolwiek chcesz – spróbowała się uśmiechnąć i błysnąć jakimś wyszukanym tekstem i jak zwykle, przynajmniej to drugie, wyszło jej kiepsko.
- Przyjechała pani na koncert trance? To dopiero jutro… - zrzucił plecak i klęknął wyciągając niewielki kocyk.
- Przyjechałam ze swoja klasą, zaprosili mnie. Ja korzystam z życia - nie spuszczała z niego oku.
- Czyli ma pani towarzystwo. Ja niestety jestem sam – uporał się z rozłożeniem koca i przysiadł, ściągając buty.
- No tak nie do końca, oni siedzą sobie sto metrów dalej. Tutaj faktycznie jestem sama.
- Mogła pani wziąć Mieszka i Oliwię… A może naprawę przeszkadzam pani tu? – zapytał wcale nie pro forma. Jego twarz przybrała poważny wyraz.
- Nie, nie przeszkadza, dobrze spotkać znajomą twarz – rzuciła machinalnie a jej twarz przyciągnął widok Adriana ściągającego z siebie koszulkę. Nie odwróciła wzroku. Zrobiła to dopiero później, gdy chwycił dłońmi za spodenki i zaczął je zdejmować. Zwróciła twarz ku jezioru, choć z oporem. Było to jednak lepsze wyjście, niż gapienie się na rozbierającego się chłopaka.
Bała się, że wyczyta z jej twarzy za dużo. Żachnęła się lekko, ale nie mogła nic na to poradzić. Od minuty krew w jej żyłach krążyła dwa razy szybciej. Czterdziestopięcioletnia kobieta ożywiona widokiem osiemnastolatka. I jednocześnie speszona.
W stroju kąpielowym, który miała na sobie poczuła się w jego obecności niemal naga. Jeszcze nigdy nie widział jej tak skąpo ubranej. Niewiele zmieniał fakt, że on sam siedział obok niej w samych kąpielówkach.
- Zostawię to wszystko obok – zwrócił się do Kamili. – A sam pójdę popływać, wrócę niedługo.
Z tymi słowami ruszył w kierunku wody a Kamila już bez skrępowania mogła wreszcie zobaczyć jego cudownie opalone nogi, jego nagie plecy i lekko umięśnione ramiona. Tyle, że sekundę później jej wzrok skupił się na pośladkach Adriana. I nie mógł od nich oderwać. Jakie szczęście, że nie mógł widzieć jej w tej chwili nikt znajomy. Chyba. Bo przecież mógł tu przechodzić, któryś z jej uczniów.
Opamiętała się lekko, odwracając wzrok. Po chwili znów jednak lustrowała jezioro i kąpiących się w nim ludzi. Trochę czasu upłynęło, nim znalazła Adriana. Ale od tego momentu nie odwracała od niego wzroku, aż do momentu, gdy nie wynurzył się i nie zaległ na kocu.
- Jak fajnie – skomentował a z jego głosu dało się wyczuć, że nie jest to jakiś tekst rzucony ot tak, by go powiedzieć, tylko, że naprawdę jest mu dobrze.
- Co ci się tak podoba? Ten tłum ludzi, woda, czy jutrzejsza impreza? – spróbowała podjąć dialog, bo przecież to, że on leżał obok, nie oznaczało, że muszą toczyć jakieś dywagacje.
- Teraz woda – odparł rzucając jej śmiałe spojrzenie, aż poczuła lekki dreszczyk. – Ale tak ogólnie, klimat. Wyskoczyłem z domu na te dwa dni, trochę na dziko, bo wszystkie domki zajęte. I teraz…
- To gdzie będziesz nocował? – przerwała mu.
- Nigdzie. To znaczy tu, na plaży. Rozłożę sobie kocyk, mam tam zresztą drugi – wskazał plecak. – I jakoś dam radę. Straż Miejska to nie chodzi, choćby z tego powodu, że jej tu nie mają, więc nikt się nie przyczepi – uśmiechnął się lekko.
- Chyba żartujesz – spojrzała z niedowierzaniem. – Nie mogłeś zarezerwować sobie jakiegoś domku?
- To był spontan i domki były już zajęte. Zresztą, szkoda kasy a ja najbogatszy nie jestem – machnął ręką, jednak bez wyraźnego smutku.
Otwarła usta, bo pierwszą rzeczą, jaka jej przyszła do głowy, była oczywista propozycja. Powstrzymała się w ostatniej chwili, zastanawiając się, czy nie przesadza. No, bo, czy oferowanie noclegu w własnym, małym, jednoosobowym domku, młodemu chłopakowi owszem, dobremu znajomemu jej dzieci było właściwym pomysłem?
- Nie boisz się, ze ktoś cię okradnie? Wiesz, są wakacje, dużo ludzi jest, różni mogą się kręcić… Coś tam pewnie masz w tym plecaku.
- E tam, nic poza książką, fakt, dla mnie wartościową.
- Jaką? – zainteresowała się całkiem poważnie Kamila.
- „Trzej Muszkieterowie” Dumasa – wyjaśnił.
- Naprawdę? Wiesz, że to jedna z moich ulubionych książek? Nigdy nie przepadałam za historycznymi, ale akurat ten Paryż, tamta epoka… To mnie urzekło.
- Mi też się podoba. W sumie to przyznam się, że już ją przeczytałam i to z trzy razy. Ale wracam do niej co jakiś czas.
- Ja ją czytałam częściej – pochwaliła się Kamila. – Zresztą miałam kiedyś stare wydanie, do którego czułam sentyment, dostałam ją w podstawówce, w szóstej klasie za dobre wyniki. I niestety dziesięć lat później zgubiła mi się gdzieś na studiach w Poznaniu. Nie mogłam odżałować tej straty. Na szczęście Daniel miał swój egzemplarz, zresztą taki sam jak mój.
Oboje dali się pochłonąć rozmowa o książce, o innych książkach a potem jeszcze o wielu różnych rzeczach. Urzeczona tą chwilą Kamila zupełnie straciła poczucie rzeczywistości, zwracając się na swym kocu w stronę Adriana, zupełnie nie zważając na otaczających ich ludzi, których liczba zresztą, z biegiem czasu malała. Przestała odczuwać skrępowanie swym strojem, wręcz przeciwnie, wyciągała nieco nogi w stronę chłopaka i przy okazji, niby zupełnie naturalnie przypatrywała się jego klatce piersiowej, jego udom a momentami jej spojrzenie lądowało w okolicach krocza przysłoniętego obcisłymi kąpielówkami Adriana.
Sama zresztą co jakiś poprawiała stanik, przekładała nogi, chcąc przypadkowo, czy nie, zainteresować towarzysza tą częścią ciała. Każde jego spojrzenie na jej uda odnotowywała z satysfakcją, niektóre przyprawiały ją o przyjemny dreszczyk, niestety nie mogła zaprzeczyć, że wszystkie te spojrzenia są stosunkowo krótkie.
W każdym razie spędzili na plaży dobry kawał czasu. Przerwali rozmowę, gdy słońce mocno zbliżyło się widnokręgu.
- Czas się chyba ubrać – zawyrokował licealista. Jego czyny poszły w ślad za słowami. Moment później stał ubrany nad Kamilą, wciąż pozostającą w stroju kąpielowym. Znów zaczęło ją to przyjemnie krępować. Odczuwała w ten sposób pewną uległość wobec Adriana. On był ubrany, ona nie za bardzo. Nawet zastanowiła się, czy nie iść w takim stroju do domku. I… Zaakceptowała wyzwanie.
- Adrian – zwróciła się do niego, gdy opuścili plażę. – Mam pewne obawy o ciebie i zastanawiam się, czy nie przenocować cię w swoim domku – ostrożnie przedstawiła chłopakowi swój koncept. Z jednej strony chciała odrzucenia, by ze strony moralnej wszystko było w porządku. Z drugiej, dużo bardziej, oczekiwała jego zgody.
- No cóż… - zawahał się. – To zawsze lepiej, niż kocyk na plaży, ale…
- Przyznam od razu, że mam niewielki domek, jednoosobowy. Więc jeżeli byś się zgodził, to i tak musiałbyś spać na podłodze. Byłoby dość twardo, ale jednak cieplej i bezpieczniej.
- Twardego podłoża się nie boję… - odparł nieco chwacko.
- No to jak? – chciała by sam podjął decyzję, ale prowadziła dialog w ten sposób, że wspólnymi argumentami nie dawała mu większego wyboru.
- Ostatecznie mógłbym.
Słyszała w jego głosie wahanie i nie dziwiła mu się. Sytuacja była dwuznaczna. Pewnie niejeden wykorzystałby opcję przebywania z nią sam na sam w małym domku, ze szczególnym uwzględnieniem nocy, ale Adrian był trochę inny. Wiedziała to już wcześniej.
Podekscytowana wydarzeniami z ostatnich godzin, pomysłem wspólnego zamieszkania choćby przez jedną dobę, jak i tym, że szła przez ośrodek w samym stroju kąpielowym, u boku ubranego chłopaka, ochoczo przyjmując różne bodźce. W niektórych momentach drogi, gdy wymagała tego sytuacja, wychodziła przed niego, czując pewne zniewolenie tym, że on ogląda jej pośladki opięte tylko obcisłymi majtkami. Niby niewiele a wpływało na nią niezwykle przyjemnie.
- Rzuć plecak sobie tutaj – wskazała miejsce w domku, gdyż już wkroczyli do środka. Nie dała mu dojść do głosu, od razu instruując. – Najważniejsze rzeczy… Klucz jest jeden, więc ma go przy sobie ten, kto siedzi w domku, dobrze? Jeśli wychodzisz, zadzwoń, zaraz podam ci swój numer. Jeżeli będzie odwrotnie, ja zadzwonię do ciebie.
- Dobra, fajnie – z postawy Adriana przebijała mimo wszystko dość wyraźna ulga, że spędzi noc w zamkniętym pomieszczeniu a nie na plaży.
- I jeszcze taka rzecz – dodała. – Łazienka niestety się nie zamyka. Zamek jest zepsuty. Więc jakoś z tym musimy żyć. No… Znajdziemy jakiś sposób, by nie wchodzić sobie w paradę przy braniu prysznica, wiesz… - lekko zmieszała się mówiąc te słowa, ale odważnie spojrzała w oczy Adrianowi. Ten uśmiechał się, w typowy dla siebie i niezwykle przyjemny dla oka sposób.
- Nie ma problemu, pewnie wezmę prysznic wieczorem, nie wiem jak pani.
- Ja musiałabym zaraz – odparła, ciekawa reakcji Adriana. – Moja klasa właśnie zaczyna imprezę między plażą a domkami, muszę się tam przejść i trochę posiedzę.
- Nie przeszkadzam. Zaraz wychodzę znaleźć coś do zjedzenia.
Minutę później już go nie było a Kamila poczuła coś w rodzaju cichego żalu, że jej ekshibicjonizm nie znalazł ujścia. Oczywiście, nie miała ochoty pokazywać mu się nago, ale myśl, że ona tam bierze kąpiel w kabinie, zza której niewiele widać, co on może wykorzystać do ukradkowego zerknięcia i zobaczenia choćby pewnych konturów jej nagiego ciała była nakręcająca.
Ale to chyba lepiej, że poszedł.
Po prysznicu ubrała się i opuściła domek, zaczekawszy uprzednio na Adriana. Ten obiecał, że nie będzie nigdzie wychodził. Wyjął z plecaka książkę, włączył telewizor i położył na łóżku Kamili, z którego ta, w tym wypadku, rzecz jasna pozwoliła mu skorzystać.
Klasowa impreza przy rozpalonym grillu i zastawionych browarami stolikach rozpoczęta tuż po dwudziestej upłynęła w przyjemnej atmosferze. Nie czuła się tam, jak stara baba na osiemnastce. Nie wybijała się na pierwszy plan, była raczej, jak w szkole, dość stonowana. Różnica polegała na tym, że tu nie strofowała nikogo za nie do końca obyczajne zachowanie, jak picie alkoholu. W końcu byli poza szkołą i mieli czas wolny. Dopóki pili piwo i zachowywali się przynajmniej względnie sensownie, nie miała najmniejszego zamiaru interweniować.
Impreza nabrała rumieńców, gdy jeden z uczniów pochwalił się przywiezionym do Antonówka wykrywaczem kłamstw. Swoim gadżetem wprowadził w osłupienie wielu licealistów, jak i nauczycielkę.
- Gramy? – zapytał. Kilku kolegów poparło go z miejsca, nim jeszcze zdążył wytłumaczyć zasady gry. – Robimy tak. Każdy wrzuca do szklanki jedno pytanie, które chciałby zadać. Żeby nie było prosto i tendencyjnie, będziemy odpowiadać według listy klasowej, alfabetycznej. A pytanie będą losowane, każdy dostanie po jednym. I sprawdzimy, czy wykrywacz zaakceptuje odpowiedź.
Klasa skwitowała pomysł salwą śmiechów i krzyków. Kamila uśmiechała się też. Jednak mimo nalegań niektórych podopiecznych ostrożnie i zachowawczo zrezygnowała z uczestnictwa w zabawie. Bała się, że niektórych uczniów poniesie fantazja i mogą wrzucić do szklanki dziwne pytania. Na przykład…
- Czy często się masturbujesz? – padło z ust organizatora, Bartka, gdy do wykrywacza podpięto pierwszą na liście licealistkę, Martę, dziewczynę o przeciętnej urodzie, za to obdarzoną największym biustem w klasie.
Kamila nie dosłyszała odpowiedzi, bo ta została zagłuszona hałasem, ale to już nie miało znaczenia. Ważniejszy była treść pytania, która upewniła ją w słuszności swojej decyzji.
Uśmiała się trochę z niektórych pytań i odpowiedzi, wraz z resztą klasy, jednak z biegiem czasu, przedłużająca się zabawa, także z uwagi na coraz większe rozbrykanie napędzonych alkoholem licealistów, zaczęła ją nużyć. Wytrzymała jeszcze trochę i dyplomatycznie obwieściła swoje wyjście.
Kilka osób zaprotestowała i zachęciło do pozostania, ale była nieugięta. Z uśmiechem, ale stanowczo przekazała, że musi się wyspać. Rozumiała, że niektórzy mogą to odebrać jako tanią wymówkę, ale nie mogła nic na to poradzić.
Wracała do domku dość wolnym krokiem. Dróżka nie była wybitnie oświetlona, ale widoczność była przyzwoita. Odcinek pokonała sama, nikt się nie napatoczył. W tym czasie, z każdym krokiem wracało do niej przekonanie, że powodem decyzji o opuszczeniu imprezy nie była jej senność.
Spokojnie wkroczyła do domku. Drzwi były otwarte, ale po wejściu nie zobaczyła nikogo. Dopiero w następnej sekundzie zrozumiała przyczynę. Z łazienki będącej trzy metry dalej, dochodził szum wody.
Poczuła jak z sekundy na sekundę bicie serca przyspiesza rytm. Na chwilę jakby straciła rozum a oddech przyspieszył. To wszystko przez to, że dotarło niej, iż tuż za drzwiami, zresztą lekko uchylonymi, bierze kąpiel ten młody, fascynujący ją chłopak.
Przez chwilę nie wiedziała co zrobić, co już o czymś świadczyło. Bo przecież normalna reakcją byłoby uwalenie się na łóżku, czy krześle, włączenie telewizora, czy po prostu przygotowanie się do snu, nim chłopak nie wyjdzie. A tymczasem… W jej głowie błyskawicznie pojawiły się zupełnie inne myśli.
Nagle, jakby przestała myśleć, zadziałał instynkt. Skoro on jest nagi, to… Z przyspieszonym oddechem, rozpięła guziki cienkiej bluzeczki i ta poleciała w dół. W ślad za nią spódniczka. Jej los podzielił też stanik a potem także majtki. Ile? Dwadzieścia sekund i stała naga pod drzwiami łazienki. Na sobie miała tylko buty z korkiem.
Niezwykle podnieciła ją ta sytuacja. Stała naga tuż obok pomieszczenia, w którymi kąpał się Adrian. Również nagi. Kusiło ją, by odepchnąć lekko drzwi i zerknąć, ale… Ale już sama świadomość, że on tam jest nagi, była niezwykle podniecająca.
Jej dłonie zaczęły jeździć po piersiach, bo brzuchu, po udach. Nie tak wolno, jak to jej się te kilkanaście razy w życiu zdarzyło, lecz dużo szybciej. Ze zdumieniem, zgrozą, ale także pewną rozkoszą uświadomiła sobie, że niemal oszalała w tak krótkim czasie. Oddech wydobywający się z jej ust był coraz szybszy. Marzyła tylko o tym, by Adrian za szybko nie skończył.
W razie czego była bezpieczna. Od momentu, gdy wyłączyłby wodę, przez wytarcie i ubranie się, ona zdążyłaby się opanować, ogarnąć i ubrać. Ale nie chciała tego. Nie teraz, nie tak wcześnie. W tym szaleństwie przebiegło jej przez głowę, że gdyby wyszedł, to może ona nie miałaby sił się ubrać i zaskoczyłby panią sąsiadkę... No jeśli nie nago, to powiedzmy w samej spódniczce, nakładającą na siebie koszulkę. Bez bielizny pod spodem.
Ale nie teraz. Oparła się o ścianę a jej palce bezceremonialnie masowały cipkę. Jeździły po jej długości, by skoncentrować się na łechtaczce. Tam zaczęły zataczać kręgi. Niemal od razu szybkie, mocne, intensywne. Takie, które zmusiły ją do zamknięcia oczu i wydania z siebie kilku świszczących oddechów.
Drugą dłonią pchnęła lekko drzwi znajdujące się przed nią. Otworzyła oczy, ale wciąż niczego nie widziała. To jasne, musiała otworzyć drzwi nieco szerzej. Przez chwilę zawahała się. Jeżeli on stał w kabinie na wprost drzwi, to z pewnością zauważy, że drzwi są uchylone szerzej, niż je zostawił.
Kabina była zbudowana tak, że przebywająca w jej środku osoba była osłonięta przed wzrokiem ciekawskich. W zasadzie było widać tylko sylwetkę, kolor opalenizny, ale uchwycenie szczegółów było raczej niemożliwe. Oczywiście działało to w drugą stronę, kąpiący się nie musiał od razu zauważyć, że za kabiną coś jest nie tak. Zwłaszcza, że na jego twarz spadała woda.
To skłoniło Kamilę do zaryzykowania.
Delikatnie uchylała drzwi, aż jej oczom ukazała się kabina a w jej środku Adrian. No… Chyba dość szczęśliwie okazało się, że uchylenie nie jest wielkie, więc mogła sobie patrzeć z pewnym komfortem. Tym bardziej, że w łazience świeciło się światło a w pokoju nie.
Tym samym masturbującą się Kamilę dodatkowo chronił mrok.
To minimum bezpieczeństwa sprawiło, że bez żenady wysilała wzrok, starając się przebić grube szkło kabiny i dostrzec jak najwięcej szczegółów nagiego ciała młodego chłopaka. Niestety nie udawało się to za bardzo, ale nie mogła narzekać. Widok nagiego Adriana doprowadzał ją do pasji.
Tym razem, to ona bezczelnie podglądając nieświadomego chłopaka, w jakiś sposób wykorzystywała sytuację, zdobywała nad nim przewagę. Nigdy czegoś takiego nie robiła. Uznała wiec, że zasługuje na karę.
Tą karą byłoby nagłe i niespodziewane zakończenie prysznica, po którym chłopak, bez ceregieli wyszedłby z kabiny a nawet całej łazienki, bo na przykład ubranie miał w pokoju. Akurat w takim przypadku Kamila niemal nie miałaby szans na obronę. Adrian zaskoczyłby ją nagą, co najwyżej wyjęłaby palce ze swej cipki. Palce, które teraz rozpychały pochwę szczególnie silnie.
Oczywiście od razu domyśliłby się wszystkiego. Jak zareagowałby na to? Co zrobiłby widząc tuż za drzwiami przestraszoną i zawstydzoną Kamilę?
„Podglądała mnie pani?”, zapytałby mrużąc oczy i od razu przejmując kontrolę. „Nie spodziewałem się tego… Co to będzie, gdy Mieszko z Oliwią się dowiedzą, że matka podglądała ich kąpiącego się kolegę…”
„Oszalałeś? Po co o tym mówić?”, złapałaby go za rękę. Momentalnie sytuacja odwróciłaby się, teraz to on miałby nad nią przewagę i to olbrzymią.
„Po co…?”, zapytałby widząc strach w jej oczach. To dodałoby mu animuszu. Chwyciłby ją za włosy i mimo jęku świadczącego o bólu zaprowadził do pokoju. Tam zmusił do uklęknięcia na podłogę, jednocześnie rozwiązując ręcznik. „Bierz go”, usłyszałaby. 
„Nie, nie, do czego ty mnie zmuszasz? To nie jest cena za… Aaach!”, jęknęłaby, czując jak palce Adriana wplątują się w jej włosy, by mocno za nie ścisnąć i potargać.
„To jest ta cena pani sąsiadko. Albo mi pani obciągnie, albo wszystko opowiem. I dzieciom i mężowi.”
Upokorzona nie miałaby wyjścia. Klęcząc, spojrzałaby na powoli ożywiającego się penisa Adriana. Na jego śliczne, opalone uda…
„Nie, nie tak”, poinstruowałby. „ Tutaj…”, mówiąc to, przesunąłby ją trochę w bok. „Teraz dobrze. Bądź tak na czworakach, świetnie widać twoje dupsko w lustrze”.
A więc to o to by mu chodziło… Poczułaby dodatkowe upokorzenie. Bałaby się spojrzeć w jego oczy, by nie dostrzegł, że ma nad nią absolutną przewagę. Choć, czy nie miałby jej, skoro ona klęcząc, właśnie objęłaby dłońmi jego podniecające uda i rozchyliła usta, aby pocałować jego coraz bardziej twardniejącego penisa? Pocałować tak mocno, jak kochaną osobę w usta. A potem drugi i trzeci… A potem już tylko wsunąć go sobie do środka, sprawdzić językiem jego smak, poczuć jak rośnie, wypełniając jej usta…
- Aaach…! – nie powstrzymała wydobywającego się z jej ust jęku.
Na chwilę przywrócił ją do świata żywych, ale tylko na chwilę. Nie było już odwrotu a wizja jej samej klęczącej pokornie przed osiemnastolatkiem i namiętnie, z pełnym zaangażowaniem i posłuszeństwem robiącej mu loda doprowadziła do tego, że mimo męczącej pozycji i pewnego już zmęczenia, wchodziła palcami w swoja cipkę, niczym męski penis. Nie mogła już tego powstrzymać.
- Aaach… - jęczała nieco ciszej, niż uprzednio, ale za to dłużej, bo orgazm był długi jak rzadko kiedy.
Miała szczęście, że Adrian był czyścioszkiem. Względnie wszedł pod prysznic może minutę przed jej powrotem, bo nim usłyszała, że woda przestaje lecieć, siedziała już na łóżku. Zmaltretowana, jak po porządnym seksie. I jednocześnie świadoma, że choć była to być może najlepsza masturbacja w jej życiu, to i tak oddałaby teraz pół życia za coś więcej.
Włożyła na siebie dłuższą koszulkę, w której zwykle chodziła spać. Choć przez chwilę w jej głowie krążyło mocne postanowienie by dać się złapać nago. Ot, niby w trakcie przebierania. Ale opanowała się, resztki rozsądku wzięły górę.
 Z uwagi na… Pogodę, przeżyty przed chwilą orgazm, albo coś tam jeszcze, nie włożyła majtek. Miała je jednak pod ręką, na wszelki wypadek, gdyby zaszła taka potrzeba.
Zniknęła pod cienką kołderką w tym samym momencie, w którym do pokoju wszedł Adrian. Zatrzymał się na chwilę zaskoczony jej widokiem.
- Nie wiedziałem, ze pani już jest – uśmiechnął się lekko, jakby speszony.
Nie odpowiedziała, bojąc się, że ton jej głosu zdradzi emocje targające wciąż i jej ciałem i umysłem. Spojrzała tylko na jego niemal nagie ciało. Niemal, bo Adrian miał na sobie tylko bokserki. Nie umiała odwrócić wzroku, dopiero po chwili zamknęła oczy, czując, jak lekko uspokojone ciało znów zaczyna dostawać się we władanie mrocznych sił.
- Dobranoc – usłyszała po kilku minutach, gdy Adrian rozłożył kocyk na podłodze i ułożył się do snu.
- Dobranoc – odpowiedziała ciszej, zamykając oczy.
Było kilka minut po północy, ale nie zasnęła. Nie spała, gdy na telefonie komórkowym leżącym tuż obok na taborecie pojawiła się godzina pierwsza, druga a nawet trzecia. Świadomość, że leży bez bielizny w łóżku a obok niej, na podłodze śpi ten chłopak, o którym tak często fantazjowała, z którym wymieniała wiadomości na facebooku, któremu wysyłała fotki w samej bieliźnie, ba, nawet jedną nagą, nie dała jej zasnąć. 
Wiedziała tylko, że gdyby jakimś cudem on uznał, że na podłodze jest mu za twardo i woli jednak łóżko, choćby tylko jednoosobowe a potem stwierdził, że pani leżąca obok niego nie powinna mieć na sobie ani skrawka materiału, nie byłaby chyba w stanie zaprotestować. Co więcej, pragnęła tego tak, że przez całą noc wierciła się, zasypiając dopiero gdy nad Antonówkiem zaczynało świtać.

Dlatego znów obudziła się w porze, gdy w Krakowie grano hejnał.
Jak to zwykle bywało po przebudzeniu, upiory odpływały w siną dal. Może tak nie do końca, zważywszy na to wszystko, czyli to, że Adrian wciąż tu był, kręcił się po ośrodku, ale jednak wystarczająco, by ochłonąć i myśleć rozumnie.
Dlatego większość dnia spędziła zwyczajnie, szwendając się po Antonówku, spotykając z uczniami, znalazła też trochę czas na to by się opalić. Akurat tym razem Adrian jej nie przeszkodził. Dopiero po jakimś czasie zrobił się tłum, bo z miasta dojechało znów sporo osób, ukierunkowanych na dzisiejszy koncert a przy okazji chcących wykorzystać świetną pogodę. Więc, gdy nieco po południu zrobił się tłok, zwinęła manatki i udała się do domku.
Wracając, zatrzymała się przy jednym ze słupów informacyjnych. Znalazła interesujący afisz. Otóż wynikało z niego, że oprócz koncertu trance, który był głównym punktem wieczoru i zasadniczo odbywał się na świeżym powietrzu, zaplanowana była jeszcze jedna impreza kawałek w głąb ośrodka, w miejscu o swojskiej nazwie „Garaż”. Miała to być klimatyczna, jak zapowiadali organizatorzy impreza z muzyką czarną w tle. Jakieś RNB, soul, hip hop. Takie bujające kawałki, jak wywnioskowała Kamila. 
Zerknęła jeszcze na znajdujący się w dole plakatu dopisek zachęcający kobiety o przyjście w bikini. Ubawiło ją to.
Godziny mijały, w pewien sposób zaczynała jej doskwierać nuda. Myśli coraz częściej zaczęły kierować się w stronę wieczornej impreza w czarnych rytmach.
Nie chciała siedzieć w domku. Początkowo nastawiała się na ten Trance Day, ale trochę ją to odrzucało. Widziała sporo młodzieży, zachowującej się, no… Ogólnie rzecz biorąc, rozbrykanej. Nie uśmiechało się jej to towarzystwo.
Z drugiej strony, mieliby tam być licealiści z jej klasy. Ale przecież nikt nie powiedział, że musi im towarzyszyć.
Niestety, siłą rzeczy, z upływem czasu w jej głowie coraz częściej pojawiał się też Adrian. Nie widziała go, gdzieś przepadł. Nie miała nawet pojęcia, czy planował spędzić jeszcze jedną noc w Antonówku i wrócić następnego dnia do domu, czy też zwijał się od razu po koncercie.
Chociaż po północy, miałby ciężko. Autobusy już nie jeździły, musiałby czekać do ranka. Inna sprawa, że jak mu koncert będzie pasował, to spokojnie może poczekać na imprezie.
W każdym razie przewijał się w jej umyśle w różnych obrazkach. Także tych z wczorajszego wieczoru. Nie raz przyszło jej się zastanowić, czy nie zgłupiała do reszty popadając w takie uzależnienie od osiemnastolatka. Karciła siebie sama i na chwilę zajmowała się czymś innym. Ale potem znów to wracało.
Gdy zbliżał się wieczór, podjęła decyzję o wyjściu na tą czarną imprezę. Pomyślała na chwilę nad ubiorem. Nie, w samym stroju kąpielowym nie zamierzała iść. I nie wypadało i potem wieczorem… Nie, nie. Ale nie chciała ubierać się zbyt grubo. Nie no, w ogóle nie chciała zakładać zbyt wielu rzeczy. Gorąco jest, zrobi się impreza, to temperatura się utrzyma, tym bardziej, że to odbywa się w pomieszczeniu.
Przygryzła wargę, czując poprawiający się humor. Już wiedziała, co ubrać by zadowolić swoją konserwatywną i ekshibicjonistyczną część.
Rozebrała się do naga, zdejmując także bieliznę. Najpierw wciągnęła krótkie spodenki, średnio obcisłe a na górę koszulkę. Z jednej strony to czysta przyjemność. Z drugiej zastanawiała się, czy nie za odważnie.
Nie raz wychodziła w takie dni bez stanika. Jej niewielkie piersi nie potrzebowały tego. Ale bez majtek… Trochę dziwnie. Ale także trochę kusząco, ekshibicjonistycznie. Jednym słowem przyjemnie. Tego nie praktykowała.
I gdy przeglądała się w lustrze po raz któryś, do domku wpadł Adrian.
- Nie było mnie długo, spotkałem dwóch kolegów, przyjechali na koncert – wyjaśnił tonem usprawiedliwienia. – Pani też się wybiera na trance?
- Nie, jest tu druga impreza, tam się przejdę zobaczyć – wyjawiła dość ostrożnie.
- Szkoda – wypalił dość bezceremonialnie, lustrując wzrokiem figurę Kamili, aż ta poczuła lekkie ciarki na ciele. – Będą wybory miss imprezy, czy coś. Z pewnością mogłaby pani wystartować i jeszcze to  wygrać – dodał z lekkim uśmiechem.
Taki komplement z jego ust jeszcze spotęgował ciarki a niezwykle naturalny ton, jakim wypowiedział te słowa sprawił jej prawdziwą przyjemność.
- A wybory mistera też się odbędą? – zapytała, lekko zawadiackim tonem.
- Nie mam pojęcia, dlaczego?
- Bo gdybyś wystartował to i ja bym ci mogła towarzyszyć – wypaliła z uśmiechem, ciekawa jego reakcji.
- Haha… -zaśmiał się, chyba nieco zbity z tropu, nie bardzo wiedząc jak potraktować tą propozycję i jednocześnie spojrzał badawczo. – To może zadzwonię po panią, jak się dowiem.
I chwilę po tym opuścił domek.
Tak więc pierwsze kroki, ku spędzeniu przyjemnego wieczoru zostały zrobione. Wybór imprezy, jej strój i krótka, acz dodająca energii, rozmowa z Adrianem. Zamknęła drzwi, schowała klucz i ruszyła w drogę.
Już samo wyjście upewniło ją w tym, że podjęła dobrą decyzję. Na plaży zobaczyła już nie tłumek a tłum ludzi, z olbrzymią przewagą nastolatków i nieco starszej od nich reszty. Dobrze, może w „Garażu” będzie dużo bardziej kameralnie.
Szła niespiesznie, chłonąc rześkie powietrze. Słońce znikało już za horyzontem, gdy skręciła w krótką leśną dróżką, nieco szerszą, niż zwyczajowe. Nie miała zbyt długiej trasy do pokonania, raptem kilkadziesiąt metrów. Nie uchroniło ją to przed faktem, że przyczepił się do niej jakiś nieco wyższy brunet na oko przed trzydziestką, z głupim pytaniem.
- Przepraszam, czy „Garaż”, to na pewno tam? – wskazał palcem budynek przed nimi, próbując się uśmiechnąć wyjątkowo nieszczerze. Pokiwała głowa, zagryzając wargi, bo nieczęsto była świadkiem głupszego tekstu na podryw. Dlatego po następującej zaraz prośbie o towarzystwo, odmówiła, wykręcając się tym, że zaraz ktoś jej będzie towarzyszył.
Dobry humor jej nie opuszczał. I nic nie wskazywało na to, by miało się coś zmienić. „Garaż” okazał się budynkiem niemal w pełni oddającym nazwę. Była to niezbyt wielka kwadratowa salka na góra, może dwieście osób w ścisku. Wejście do niego było szerokie, także teoretycznie można było bawić się przed samym budynkiem.
Postanowiła poprawić sobie jeszcze humor drinkiem. Skoro wczoraj nie piła w towarzystwie uczniów, to dzisiaj mogła trochę poluzować. Tym bardziej, że rozglądając się wokół, nie dostrzegła żadnych znajomych twarzy.
Jej rozglądanie nie przyniosło najlepszych efektów, bo wychwyciła parę spojrzeń próbujących nawiązać z nią kontakt. Nie spieszyło jej się do tego. Chociaż, może jakiś tam drobny flirt z kimś sensownym… Ale nie, nie…
Muzyka już grała, nie za głośno, można było pobujać się w rytm odpowiednich dźwięków. Spora część imprezowiczów, których było może kilkadziesiąt osób, w każdym razie niecałe sto, zgromadziła się wokół konsolety. Trochę ją to dziwiło, ale po przyjrzeniu się bliżej doszła do wniosku, że spora część osób się zna, nie tylko między sobą, ale również i z DJem, który dodatkowo wyglądał całkiem przyzwoicie. Mocno opalony blondyn, coś po dwudziestce wciąż musiał pochylać się w stronę publiki i cierpliwie wysłuchiwać koncertu życzeń. Z pewnością cieszył się dużą sympatią otaczających go imprezowiczów z oczywistym naciskiem na płeć żeńską.
W ogóle średnia wieku była niska, tak jak na imprezie trance. Ale tylko przez chwilę Kamila czuła się z tym niekomfortowo. Było też kilka osób w okolicach trzydziestki, może trochę starszych. Rozglądając się raz jeszcze doszła do wniosku, że ona tu jest najstarsza.
Ubawiła się tym jednak bardziej, niż zdołowała, bo przypomniało jej to opowieści Daniela z pierwszych koncertów hiphopowych w mieście, gdy ta muzyka zdobywała olbrzymią popularność. „Był taki koncert w Fabryce Rytmów, to już nie istnieje… Było ludzi od groma, jak na tamte czasy, z kilkaset osób, może i tysiąc. A i tak byłem tam pewnie najstarszy, choć miałem dwadzieścia cztery lata”.
Teraz ona poczuła się jak i on.
Dobra, niechciany podryw chyba jej nie groził. Raczej większość uczestników zajmowała się sobą, ci starsi, to też były jakieś pary. A ci młodsi, którzy bawili się osobno? Nie oczekiwała raczej, by jakieś małolaty postanowiły wyrwać sobie dziewczynę w wieku ich matek. Chociaż niejeden się gapił.
I jeszcze coś do niej szybko dotarło. Zrozumiała na czym polegała owa klimatyczność imprezy, awizowana na afiszu. Otóż lokal był słabo oświetlony, wręcz niemal wcale. Rzecz jasna nie było ciemno jak w lesie, szły światełka od konsolety, od baru, ale niespecjalnie duże.
Spokojnie popijała drinka siedząc przy barze, obok jakiejś śmiejącej się pary. Nastrój spotęgowany drinkiem przynosił powoli efekty. Czuła, że jest jej ciepło, także w środku. Głowa kiwała się lekko, także kolana szły w górę i w dół a i biodra przesuwały się nieco.
Dopiła drinka, ale nie ruszyła się z miejsca. Poprosiła o drugiego. I na konsumpcji upłynęło jej kolejnych kilkanaście minut. Co jakiś czas zerkała w kierunku wejścia, obserwując pojedyncze przybywające osoby. Wolała uniknąć sytuacji, w której zostanie namierzona przez swoich uczniów i uczennice pijącą drinka, bujającą się w takim stroju, wśród małolatów.
Siedziała na krześle, ze złączonymi nogami. Czasem musiała je nieco rozchylić, wiedziała, że w takim momencie skupia na sobie spojrzenia męskiej części imprezowiczów. Z biegiem czasu przestało jej to przeszkadzać. Jej kobieca natura postanowiła poprowadzić ją w stronę lekkiej rywalizacji o przyciągnięcie większej ilości spojrzeń. O tyle utrudnionej, że przecież zdecydowana większość konkurentek była o ponad dwie dekady młodsza.
Takie wygłupy były dość niewinne, więc zmieniała układ nóg na krześle to ściskając, to rozchylając nieco, to zakładając jedną na drugą. Czuła się coraz pewniej. Nawet przez chwilę poczuła żal, że nie będzie miała na tej imprezie męskiego towarzystwa, ot choćby do pogadania, pośmiania się, bo przecież do niczego więcej.
W sumie dziwnie by wyglądała z jakimś dwudziestolatkiem sięgającym jej do nosa. Ale przynajmniej mogłoby być trochę śmiesznie.
Uśmiechała się do siebie siedząc wciąż na krześle. Drugi drink powoli uderzał do głowy i wiedziała, że czas powoli ruszyć z miejsca i pobujać się bardziej oficjalnie, na parkiecie. Wśród dzieciaków. Ciekawe, czy ktoś będzie próbował do niej podbić…
DJ, co trzeba mu oddać, dość umiejętnie podkręcał atmosferę, bez jakichś głupich nawoływań. Ot, palnął kilka zabawnych tekstów, puszczał odpowiednie utwory. Kamila niesiona także jego zachowaniem, momentami jakby szerzej rozchylała uda.
Jej ekshibicjonizm powoli dawał się we znaki. Widziała, że mimo wieku, jest tu jedną z najodważniej ubranych kobiet. Owszem znalazło się kilka w takich spodenkach i samym staniku, ale nie było ich zbyt wiele, poza tym ubrać się w tak mając osiemnaście lat a czterdzieści pięć, to pewna różnica.
Zeszła z krzesła, stając na nogach.
Czuła, że jest nadzwyczaj fajnie. Może młode towarzystwo trochę krępowało, ale z drugiej strony przypominało jej o niezbyt licznych imprezach, jakie zaliczyła, będąc w ich wieku. Ostrożniejsze, niepewne spojrzenia co niektórych chłopaków, bawiły ją w sensie pozytywnym. Widać było, że podoba im się ta trochę starsza kobieta o widocznie, wciąż atrakcyjnej figurze, dodatkowo mocno rozebrana. Ale nie mieli odwagi podejść.
Zastanowiła się na ile może sobie tego wieczoru pozwolić. W każdym razie ostrożnie podrygując dołączyła do grona bliżej konsolety, ale nieco z boku. Stanęła za nimi i przekonała się, że tu jest najciemniej. To jej odpowiadało. Nie była w centrum zainteresowań, przyciągała dużo mniejszą ilość spojrzeń.
Niczym nieskrępowana bujała się w rytm czarnej muzyki. Młodzież zapatrzona w konsoletę czekająca na to co za chwilę puści DJ, albo jakie tekst rzuci, nie zwracała na nią uwagi. Kamila znajdowała się za ich plecami. Za swoimi, za bardzo nikogo nie miała.
Czuła, że alkohol uderza do głowy mocniej, dzięki czemu wyginała się trochę śmielej. Bez przesady, nie jak wyuzdane murzynki z amerykańskich teledyskach, ot tak, tyle, ile trzeba. Zauważyła kilka średnio sympatycznych spojrzeń dziewczęcych. Nie wiedziała, czy to z powodu wieku, czy stroju, nie dbała o to. Wytrzymywała taki pojedynek na spojrzenia i wygrywała go.
W którymś momencie zaczęło brakować jej męskiego towarzystwa bardziej. Rozochocony, temperaturą, klimatem i alkoholem mózg podsunął jej myśl uwiedzenia DJa. Zaśmiała się w duchu. Nie potrafiła, to raz. Nie w tym wieku, to dwa.
Z sekundy na sekundę przestały ją zawstydzać niezbyt liczne męskie spojrzenia. Wręcz swoimi ruchami prowokowała je. Czuła, że robi się trochę ścisk. Może to dlatego, że z braku ciekawszych rzeczy do oglądania, przesunęła się o metr, dwa bliżej DJa, żeby obejrzeć go dokładniej, na tyle, na ile pozwalały warunki. Tak, chłopak prezentował się interesująco, szczególnie na tym tle.
Czuła mały tłok, może spowodowany jej ruchami, może DJem, który jakby rozochocił się mocniej, podejmując luźny dialog z publiką, dzięki czemu ona też reagowała szybszymi ruchami. No i kawałki, które szły, jakoś bardziej uderzały w uszy.
Z sekundy, na sekundę budziły się w niej jakieś mroczne żądze. To był chyba ten moment, kiedy klimat, wraz z alkoholem stworzył najlepszy koktajl. Czasem wypinała pośladki do przesady, przynajmniej jak na nią. Czasem rzuciła wyzywająca spojrzenia. Zdarzyło się, że uniosła koszulkę nieco wyżej odsłaniając mniejszy, lub i większy kawałek brzucha. Jakby zapominając, że nie na sobie stanika. Podnieciło ją to lekko.
Wpadła poniekąd w pewien trans. Wiedziała, że to ten najlepszy moment, który potrwa jakiś czas. Może dlatego nie zwracała na jakieś delikatniejsze szturchnięcia, otarcia. Nie odnotowywała faktów, że ktoś przejechał dłonią po jej plecach. A niech mu jest, niech tam sobie pomaca, chociaż tyle.
Tak, w ty stanie trochę zaczęło jej brakować męskiego dotyku. Coraz bardziej zaczynała wpatrywać się w DJa. Ale po co? Czyż miała nadzieję, że rzuci robotę i przyjdzie tu do niej, chwycić ją za biodra? Nie no, ale… Ale fajnie było rzucić okiem na pewnie dwa razy młodszego, interesującego chłopaka z myślą, że… Może on uniósłby jej koszulkę wyżej i wyżej, aż zorientowałby się, że jest bez stanika? Czuła, że jej sutki nieco stwardniały. Nie tyle wyobrażeniami o młodym DJu, ile świadomością, że jest tu poniekąd pół naga. Jak nie ona.
Ten stan sprawił, że dopiero po kilku sekundach zarejestrowała fakt, że na jej biodrach są czyjeś dłonie.
Nawet się nie oburzyła. Chociaż otrzeźwiała w jakimś ułamku, to nie odwróciła się. Tylko w pierwszej chwili poczuła taką potrzebę a potem… Potem pomyślała, ile frajdy daje to, że nie wie, kto ją tam obłapuje z tyłu. Tym bardziej, że na razie delikatnie, bez żadnych wyuzdanych gestów. Dlatego mogła to tolerować.
Może to ten co ją zaczepił w drodze do „Garażu”? Może ten młody wąsacz, którego widziała wcześniej, bez dziewczyny? Nie, to nie byliby partnerzy dla niej. Ale na razie… Na razie pozwalała tajemniczemu podrywaczowi na to co robił. 
Czuła, że obejmujące ją dłonie nie są zbyt wielkie. Należeć zatem musiały do jakiegoś młodszego chłopaka. W pierwszej chwili ubawiła ją myśl, że któryś osiemnastolatek odważył się poderwać kobietę w wieku jego matki. W drugiej trochę spoważniała, kiedy doszło do niej, że mógł to być, któryś z jej uczniów. Chociaż to mało prawdopodobne, starała się ogarnąć wszystkich uczestników imprezy przez cała czas i nie widziała tu żadnego ze swych podopiecznych.
W każdym razie zrobiło się jej dobrze. W jakiś sposób poczuła się zniewolona, choćby w delikatnym stopniu. To zawsze na nią wpływało. To, że jeszcze nie wiedziała przez kogo konkretnie, dodawało uroku. Dowie się za jakiś czas, prędzej, czy później, ale teraz nie musiała.
Trochę tylko przyhamowała ruchy, bujając się spokojniej. I wtedy poczuła jak dłonie delikatnie przesuwają się kilka centymetrów w górę, potem w dół. Tak, jakby masowały jej boki. Niezbyt wyczuwalnie, jakby nie chciały jej spłoszyć.
Ten brak niecierpliwości poczytała za plus dla tajemniczego adoratora. Może był doświadczonym, wytrwałym bawidamkiem? Nie gustowała w takich. A może był po prostu zbyt nieśmiały, by przejść do czegoś więcej? Nie no, nieśmiały nie zacząłby chyba znajomości w ten sposób.
Zerkała lekko na boki, było dość ciemno. Nie zauważyła, by ktoś zwracał na nią wybitną uwagę, tak jak zatem i za stojącego za nią chłopaka. To jednak dobrze.
Tymczasem z zaskoczeniem poczuła, że on wtargnął pod koszulkę, jeżdżąc wciąż delikatnie palcami po jej bokach, ale konkretnie po ciele a nie po skrawku materiału. Poczuła lekki dreszczyk. Jakby nieświadomie chcąc mu ułatwić zadanie, w swoim tańcu unosiła ręce do góry, prostując je, bądź zakładając na głowę. W ten sposób on miał łatwiejszy dostęp a i tym samym jakby zachęcony, przesuwał palce nieco wyżej, niemal pod biust.
Poczuła większy dreszczyk. On miał widok na jej w coraz większej części nagie plecy i pośladki opięte ciasnymi spodenkami. Ciekawe, czy odważy dobrać się do nich...
Gdy po raz kolejny uniosła dłonie w górę, znów podjechał dłońmi nieco wyżej, ale gdy koszulka opadła, dłonie pozostały tam, pod koszulką. Trzymał ją nieco mocniej.
Z szybciej bijącym sercem zastanowiła się, czy nie przerwać, spodziewając się, że za chwilę adorator zaatakuje już najbliższe okolice piersi a to byłoby już za dużo, ale wtedy poczuła, że on zbliża się nieco do niej od tyłu a jego ręce obniżają się, wchodząc na brzuch.
Trochę ją to zaskoczyło. I znów zniewoliło nieco bardziej. Teraz momentami czuła już na karku jego oddech a dłonie prawie obejmowały ją. Prawie, bo nie zacisnęły się. Przeciwnie, delikatnie tak jak uprzednio zataczały kręgi na jej brzuchu.
Tak, że poczuła delikatne, przyjemne mrowienie.
Muzyka grała, niezmordowany DJ co jakiś czas zabawiał słuchaczy jakimś tekstem, publiczność reagowała a ona… Ona dawała się macać kompletnie nieznajomemu adoratorowi. Jeszcze po dość niewinnych miejscach, ale jednak… Nigdy w życiu nie pozwoliła sobie na coś takiego.
Jakby lekko przytulał się do niej, jego tors lekko odbił się od jej pleców, ale poza tym nie czuła żadnego nacisku, szczególnie tego najbardziej spodziewanego, na pośladkach. Nie był nachalny i to intrygowało ją coraz mocniej.
Z upływem kolejnych sekund czuła się coraz bardziej osaczona. Jego dłonie powoli, acz nieustępliwie masowały jej brzuch mocniej.
Znów rzuciła spojrzenia na boki. Nikt jakby nie interesował się tym, co tu się dzieje. No tak, niektórzy zajęli się sami sobą no i te ciemności… Ale przecież nie było znowu tak ciemno, dodatkowo panował lekki tłok, szczególnie po prawej stronie. Najbliżsi ludzie stali dwa kroki dalej, patrząc przed siebie. Gdyby zerknęli w bok i się wpatrzyli przez kilka sekund, dostrzegliby jak…
Jak jej koszulka podjeżdża w górę. Serce zabiło jej dużo mocniej. Niewiele brakło, by spod koszulki uwolniły się jej nagie piersi. Ruchem ręki utrudniła to, ale on już chyba teraz wiedział, że Kamila nie ma sobie stanika.
W ten sposób poczuła, że przekroczyła kolejny próg zniewolenia. Na chwilę zesztywniała. Zaczęła się obawiać, czy to nie za dużo? Gdyby jeszcze znała sprawcę, gdyby wiedziała, że to ktoś, mówiąc ogólnie, interesujący, ale równie dobrze mógł to być ktoś wybitnie niepożądany.
Ale skoro zdobywał ją w tak subtelny, nie nachalny i wyrafinowany sposób, to chyba nie był byle kim… Choć jej konserwatywna część osobowości zaczynała wyraźniej protestować, to ta druga coraz mocniej ulegała perwersyjnym fantazjom.
Dotarło do niej, że zwilgotniała w środku, za to jej usta wyschły. Oto spełniała się jej najdziksza fantazja erotyczna. Kurwiła się na oczach obcych ludzi. Tak jeszcze delikatnie, ale jednak. Dawała się macać po ciele nieznanemu kompletnie osobnikowi. Którym mógł być dokładnie każdy. A teraz…
Teraz serce skoczyło jej mocniej, gdy poczuła jak męskie dłonie delikatnie odsunęły gumkę od spodenek. Nerwowo spojrzała w dół, ale sytuacja zdążyła wrócić do normy. Przełknęła ślinę. Na Boga, na co ona sobie pozwala?
Za nic w świecie nie przyznałaby, że nogi jej zmiękły. Zerknęła w prawo napotykając chłodne spojrzenie jakiejś blond nastolatki. Wyczytała z niego to wszystko, co przed chwilą pomyślała sama.
Jednocześnie znów poczuła końcówki palców pod gumką do spodenek. Tym razem nie cofnęły się, pozostały wewnątrz i zaczęły jeździć dookoła bioder. Początkowo nie wiedziała, dotarło do niej chwilę później. W ten sposób spodenki obsuwały się w dół. Nie tak wyraźnie, nie. Sprawca wciąż działał subtelnie, ale jednak. Centymetr, drugi, trzeci i wciąż…
A ona nie protestowała. Nogi jej nie tyle zmiękły, ile zadrżały. Dotarło do niej, że jest już porządnie podniecona. Tak, właśnie, podniecona. Oto nieznany jej człowiek gwałcił swoimi dłońmi jej ciało i obnażał ją. Jeszcze delikatnie, ale czuła już, że najwyższy fragment jej pośladków jest na zewnątrz.
Gdyby widział to ktoś z jej uczniów… A jeśli to jednak któryś z nich? Nie dość, że widzi jak jego nauczycielka robi z siebie kurwę, to jeszcze może sam jest tego sprawcą?
Wiedziała, że musi przerwać to szaleństwo. Ale jeszcze nie była w stanie. Jeszcze nie stało się nic takiego strasznego. Oddychała ciężej, jej usta rozchylały się, oczy lekko zamgliły a dłoń adoratora przesunęła się w przód obejmując już nie brzuch, ale podbrzusze.
Bo spodenki zjechały w dół o te kilka centymetrów także z przodu. Tym samym między gumką a jej ciałem był pewien luz i tam właśnie, wciąż delikatnie, ale stanowczo wdzierała się ta ręką. Poczuła ją na wyższych partiach wzgórka łonowego.
Nie, to koniec. Chwyciła ją. Adorator jakby nie przygotowany na to przysunął się jeszcze mocniej, tak, że… Poczuła jego zapach i skojarzyła go w ciągu sekundy.
To niemożliwe, to nie może być prawda, ale… Wygięła głowę w lewo, potem w prawo, by się upewnić. Oderwała się trochę i to wystarczyło, by się odwrócić. Spojrzała mu w twarz, czując, jak niekorzystnie wygląda. Z rozchylonymi ustami, rozszerzonymi oczami, o opuszczonych na kilka centymetrów spodenkach nie wspominając. Czyli ze wszystkimi tymi czynnikami, które zdradzały jej podniecenie.
- Tak pięknie pani tańczyła, że postanowiłem podejść. A skoro się pani nie odwróciła, to… - nie skończył Adrian.
Nie wiedziała jak zareagować, poza tym, że lekko poprawiła spodenki.
- Oszalałeś – wydukała z siebie, zastanawiając się, jak mocno jej twarz zdradza ją w tej chwili. Ale nawet w tej chwili szaleństwa zwróciła na coś uwagę. Adrian niby wypowiadał słowa przeprosin, ale nie sprawiał wrażenia poczuwającego się do nich. Wyglądał normalnie, jak zawsze. No, może poza tym, że jego oczy też były trochę większe, niż normalnie.
- Nie – pokręcił głową. – Po prostu chciałem wziąć co należy do mnie.
- Co…? – zmarszczyła brwi, słysząc te słowa. Nie wiedziała co… - Co masz na myśli, jak to do ciebie?
- Chciałem zobaczyć pani nagi tyłek – wyjaśnił prosto, jakby chodziło o najzwyklejszą rzecz na świecie. Ale jego oczy błyszczały.
- Jak to, nagi tyłek? – poczuła i lekkie wzburzenie i przede wszystkim konsternację. Byli bardzo blisko siebie, tłumek ludzi, po bokach i Adrian za nią, nie do końca pozwolili jej odwrócić się kompletnie.
- Normalnie – ku jej zaskoczeniu chwycił ją za biodra i odwrócił tyłem do siebie, tak, że znów, mimo lekkiego oporu stała przodem do DJa. – Sama podała mi pani hasło.
Milczała jak ogłupiała, kompletnie nie wiedząc o co chodzi.
- Nie pamięta pani? – jego usta znalazły się przy jej uchu, powodując tak skrępowanie, jak i przyjemny dreszczyk. Ale jego kolejne słowa zmroziły ją. – Ma pani boski tyłek – podkreślił przymiotnik. – Boski tyłek i chcę go zobaczyć.
Jego dłonie znów objęły jej biodra, ale ona nawet tego nie poczuła przetrawiając to co usłyszała. Choć z uwagi na klimat, otoczkę, temperaturę i jej wciąż niewygasłe podniecenie przychodziło z potworną trudnością.
Dlatego z trudem zrejestrowała fakt, że jego palce znów wdarły się pod dopiero co podciągnięte spodenki i zaczęły ściągać je z bioder. Tym razem nieco szybciej i nieco agresywniej. Przerażona, jak i podniecona znów chwyciła jego dłoń.
- Obiecała pani – poczuła jego gorętszy oddech na karku. – Tylko trochę, poza tym tu nikt nie zobaczy – wyjaśnił niezbyt przekonująco.
Ale tak, czy inaczej, jej uchwyt zelżał i poczuła, jak spodenki wolno, tak jakby Adrian droczył się z nią, torturował, pokonują drogę w dół, centymetr, po centymetrze.
Niemal dostała drgawek. Czuła, że połowa jej pośladków jest widoczna, tak samo z przodu a Adrian nie przestawał. Co on zamierzał, zdjąć je całkowicie?! Przecież powiedział, że „tylko trochę”…!
Jęknęła niemal, kiedy poczuła jak gumka staje się luźna. To oznaczało, że ominęła pośladki w całości. Na szczęście Adrian zatrzymał się. Na szczęście… Też mi szczęście, przecież to wszystko oznaczało, że…
Że ona, stateczna kobieta, dojrzała nauczycielka, stoi w sali imprezowej ze spodenkami opuszczonymi poniżej pośladków. Mówiąc wprost, stała w miejscu publicznym, gdzie przebywało blisko sto osób z gołą dupą. I z gołym wzgórkiem.
Poczuła, że ogarnia ją niesamowita fala podniecenia. Różne rzeczy w życiu przeżyła, były wśród nich także pewne wyczyny związane z ekshibicjonizmem. Przypominała sobie na szybko… Pokazanie nagich piersi młodemu uczniowi, Łukaszowi na plaży, dawno, siedemnaście lat temu. A dwa tygodnie później, on rozebrał ją do naga w ciemnym parku a ona mu obciągała. Coś jeszcze? Spacer w bieliźnie przez las a potem nawet nago, gdy Daniel wyciął swój największy numer i upozorował swoje porwanie. Tylko, że w tych przypadkach ostatecznie nikt postronny nie widział jej nago. Poza uczennicą, Dominiką, ale to inna sprawa.
A teraz… Teraz stała na imprezie wśród stu osób z gołą dupą. Owszem, było ciemno, owszem, stali z boku, bliżej końca, ale obok byli ludzie. Owszem, Adrian przysunął się bliżej, zasłaniając poniekąd ten goły tyłek, choć nie do końca. Owszem z przodu na wzgórku położył swą dłoń, ale… Ale gdyby ktoś uparcie wbił w nich wzrok, to chyba musiałby to zobaczyć!
Pomijając fakt, że oto zniewolił ją osiemnastoletni kolega jej dzieci.
„Boże, jestem prawdziwą kurwą!”, jęknęła w duchu. To nie mogła być prawda, ale była. Zniewolona i ogromnie podniecona stała nago na publicznej imprezie a dłoń Adriana jeszcze przed chwilą masująca jej wzgórek, wdarła się niżej.
Zbyt słabo spróbowała zaprotestować, próbując złączyć nogi. Wdarł się między nie. Poczuła na swej wilgotnej cipce jego gorącą dłoń.
Jęknęła na głos. Nikt nie mógł usłyszeć. Na szczęście. I akurat nikt nie mógł widzieć, jak palce Adriana dotykają jej warg sromowych, jak szukają drogi do wejścia w głąb, jak wycofują się i kierują w stronę łechtaczki.
Drżały jej nogi, drżała na całym ciele. Niezdolna do wykonania ruchu, niezdolna do przeciwstawienia się, ona czterdziestopięcioletnia kobieta czekała na wyrok jaki wyznaczy jej osiemnastoletni władca.
Doczekała się szybko. Lewa ręka zaczęła ugniatać jej nagie pośladki. Ba, nawet strzeliła im kilka klapsów, które jeszcze bardziej zniewoliły ich właścicielkę. A prawa dłoń, znów przypuściła szturm między jej udami i tym razem… Jej usta rozchyliły się jeszcze bardziej, wydobywając z siebie kolejny jęk. Uda spróbowały się zacisnąć, ale na próżno. Wskazujący palec Adriana przedarł się i ruszył w przód a w zasadzie w głąb.
Poczuła jak wilgotne ścianki jej pochwy rozwierają się pod wpływem ataku Adriana. Tak, nie mogła przyjąć tego do wiadomości, ale nie mogła temu zaprzeczyć. Na środku imprezy Adrian wjechał palcem w jej bezbronną cipkę.
I tym palcem ruchał ją.
Jego szybszy oddech na jej karku, jego lewa dłoń ściskająca jej nagie pośladki a jego palec prawej ręki ruchający jej cipkę. Wsuwający się w niej i wysuwający. Jeszcze powoli, jeszcze spokojnie, ale bezlitośnie, bez czekania na jej pozwolenie.
Tu w obecności blisko stu osób ruchał ją palcem.
Z olbrzymim trudem utrzymywała się na nogach. Ba, gdyby nie stojący z tyłu twardo Adrian, pewnie upadłaby. Jej nogi uginały się w kolanach, jej ciało poruszało się w rytm posuwającego się w jej cipce palca.
Palca, do którego teraz dołączył drugi. Bliska omdlenia, z jeszcze większym trudem, powstrzymała długi przeciągły jęk.
To było totalne szaleństwo. Szaleństwo, które doprowadzało ją do kompletnej paniki, jak i potwornego podniecenia. Szaleństwo, którego nie mogła zastopować.
Odchylała się w tył, opierając na jego barkach. Już nie potrafiła zadbać o te minimum bezpieczeństwa. Straciła kontrolę nad wszystkim. Naga na sali imprezowej była dymana palcem przez młodego chłopaka i wiedziała, że gdyby ktoś się przypatrzył, to i tak nie miałaby siły przerwać tego, podciągnąć spodenek, spuścić wzroku i uciec z lokalu.
Nie była w stanie. Tym bardziej, że Adrian przestał ściskać pośladki i lewą dłonią chwycił jej włosy, przyciągając ją do siebie jeszcze bardziej. A prawą buszował w jej cipce coraz mocniej, coraz silniej, coraz szybciej, dominując ją totalnie.
Zamknęła oczy, bliska omdlenia. W jej myślach pojawiła się żądza tego, by ktoś jednak wpatrzył się i zrozumiał, jaką kurewkę widzi na oczy. Kurewkę, świecącą gołym tyłkiem i gołą cipką, dymaną wśród tylu ludzi przez młodzieńca w wieku jej dzieci.
Poczuła jak zaciskają się jej mięśnie. Orgazm, który przeżyła był jednym z najbardziej piorunujących w jej życiu. Nie powstrzymała jęku. Był długi, przenikliwy, tak, że dopiero on przywrócił ją do świata żywych. Przynajmniej częściowo.
Osłabiona otworzyła oczy, po chwili rozglądając się wokół siebie. Napotkała spojrzenie, jedno i drugie. Czy wiedzieli, czy domyślali się? Nie, nie mogła zostać tu dłużej.
Ale jak wyjść, skoro na nogach stoi tylko dlatego, że podtrzymuje ją Adrian? Nie miała nawet sił na podciągnięcie spodenek. Musiało minąć kilkadziesiąt sekund, by potrafiła lekko pochylić się i powoli przywrócić się do porządku.
- Wychodzimy – usłyszała szept z tyłu.
Powoli przesunęła się w tył, chwiejąc na nogach. Rzuciła okiem w lewo i w prawo, zastanawiając się jak bardzo zdradza ją jej twarz. I czy na przykład ten wpatrujący się w nią chłopak, którego właśnie minęła zrozumiał, że ona, stateczna kobieta, jest teraz ciągnięta na ruchanie. Ruchanie przez tego ciągnącego ją za rękę blondyna, który mógłby być jej synem. Bo choć racjonalnie starała się ten domysł odrzucić, to przecież chyba nie mogło się skończyć na tym, że wydymał ją palcem i zaspokoił swe żądze?
Nie no, o czym ona myśli? Fantazje fantazjami, ale przecież jeszcze ma głowę i mózg…
Po opuszczeniu lokalu, zaczerpnęła powietrza i wyrwała się z uścisku. Nie zważała na jakieś słowa protestu, tylko podekscytowana i podenerwowana, reagując dość elektrycznie na wszystko, niemal popędziła biegiem w stronę domku. Czuła, że Adrian jest za nią, ale idąc szybkim krokiem nie był w stanie jej dogonić.
Starając się opanować otworzyła drzwi i weszła, nie odwracając się. Adrian wślizgnął się tuż za nią.
Nie wiedziała co zrobić. Ale głupia sytuacja, co teraz? Może on mógłby się odezwać…
Odważyła się spojrzeć w jego oczy. Z lekkim zaskoczeniem stwierdziła, że wygląda na względnie spokojnego, opanowanego. Tak jakby ta cała akcja dużo bardziej wyprowadziła z równowagi ją, kobietę po czterdziestce, niż jego, osiemnastolatka.
- Obiecała mi pani nagrodę – odezwał się w końcu. Nie bardzo wiedziała co dokładnie ma na myśli.
- Odebrałeś już ją – odparła ofensywnie.
- To chyba pani została nagrodzona, nie ja – uśmiechnął się lekko.
- I co…? – spojrzała z uwagą. – Teraz życzysz sobie czegoś ekstra?
- Niespecjalnie – znów zaskoczył ją, wzruszając ramionami. – Późno już, chyba czas iść spać.
Zdumiała się. To nie było to, czego oczekiwała, czy raczej czego się spodziewała.
- No to chodźmy – wzruszyła ramionami i ona, kierując się w stronę lóżka.
- W ubraniu? – usłyszała za sobą, lekko kpiący ton, ale nie zareagowała. – Kiepsko wygląda ta nagroda, tak mocno obiecywana… - ironizował sobie w najlepsze.
Wtedy ją trafiło. Chowając się pod koc, bezceremonialnie ściągnęła koszulkę, rzucając na krzesło. Odwróciła się do niego tyłem .
- A spodenki? – nie ustępował.
Zobaczyła na jego twarzy lekki uśmieszek. Zobaczyła też, że ściągnął już z siebie buty i koszulkę. Teraz rozpinał spodnie.
Z zewnątrz dochodziły dźwięki muzyki i gwar ludzkiej ciżby. To sprawiało, że oboje znajdowali się pod wpływem ledwo co opuszczonej imprezy.
Leżąca w łóżku, schowana pod kocem Kamila nie patrząc w stronę Adriana, ściągnęła z siebie spodenki, chociaż rozumiała, że ta czynność nie przywróci jej spokoju w głowie. Poczuła szybciej bijące serce. Odetchnęła głębiej, sięgnęła dłonią w dół i chwyciła spodenki w ręce, zamierzając je rzucić śladem koszulki na krzesło. Ale zamarła.
Przed nią stał Adrian. Nagi. Zdążył się uporać ze swym ubraniem dużo szybciej, niż Kamila. Teraz jego młode, osiemnastoletnie, opalone, zgrabne, nagie ciało lśniło w blasku światła. Jego tors, ramiona, twarz, nogi. To wszystko ogarnęła w sekundę. Bo w drugiej jej oczy przyciągnął inny fragment ciała. Oczywiście ten symbol męskości. Jego penis, niezbyt wielkich rozmiarów, może dlatego, że zwisający swobodnie. Tak, jakby niedawne wydarzenia, zupełnie nie odbiły się mocniej na psychice jego właściciela.
Nie mogła oderwać wzroku. Ten widok rozbroił ją doszczętnie. Miała przed sobą nagiego chłopaka, tego o którym tak często fantazjowała. Patrzyła na jego piękne, bardziej chłopięce, niż męskie, nagie ciało. Strasznie podniecające.
I nawet nie zastanowiła się nad tym, czy on nie czuje się głupio, tak stojąc przed łóżkiem nagi, jakby przechodził tu przypadkiem, nie wiadomo po co i dlaczego. I nie zastanowiła się, że wpatrując się w ten jeden punkt, obnaża się przed Adrianem bardziej, niż przed chwilą, gdy zdejmowała z siebie skąpe ubranie, czy nawet w „Garażu”, gdy pozwoliła mu się rozebrać i zerżnąć palcem.
Wpatrywała się jak zahipnotyzowana. I jak hipnotyzerka sprawiła, że Adrian zbliżył się o pół kroku, potem jeszcze. Tak, że jego penis znalazł się kilkanaście centymetrów przed jej twarzą.
W swoich fantazjach miała olbrzymią słabość do męskich penisów. Uwielbiała patrzeć na nie, dotykać, całować, brać w usta. A ten tutaj, był wyjątkowy, bo należał do kogoś wyjątkowego. I nie był fantazją.
Uniosła się znad łóżka siadając na jego skraju. Jedną ręką przytrzymywała koc, by nie odkrył jej piersi, drugą wsunęła między równie ponętne uda Adriana. Miał wspaniałe nogi. Nakręcały ją niezwykle mocno. Przez chwilę gładziła je i z zewnętrznej strony i od środka. Gładziła, czując napinające się niezbyt wielkie mięśnie. Akurat takie, jakie trzeba.
Ale tylko przez chwilę. Bo jej dłoń dotknęła tego, nieco bardziej ożywionego penisa. Delikatnie, spokojnie, czubkami palców przejechała po całej jego, wciąż niewielkiej długości. Potem drugi raz, trzeci i czwarty. Wyczuła, że twardnieje. Z jednej strony zamarzyło się jej, by doprowadzić go do pełnej erekcji samym dotykiem, samym głaskaniem. Z drugiej nie wytrzymała. On zwisła, już może nie tak swobodnie, ale jednak. Wręcz krzyczał o poważniejsze pieszczoty.
Adrian zbliżył się raz jeszcze, tak, że już bardziej się nie dało. Jego penis siłą rzeczy zetknął się z ustami Kamili. Nie cofnęła się. Odrzuciła całkowicie wszystkie blokady. Logika i rozsądek nie miały prawa wygrać z tym widokiem, z tym uczuciem.
Chwyciła go dłonią, uniosła lekko, przychyliła nieco i posmakowała ustami. Drgnął. Może penis, może jego właściciel, nieistotne. Polizała językiem po czubku. Potem przejechała językiem po całej długości. I raz jeszcze, bo akurat ten członek sprawiał niesamowite wrażenie, od którego nie dało się uwolnić.
Jeśli miała jakieś skrupuły to zostały one skutecznie zagłuszone przez doznania, jakich doświadczyła w tej sytuacji. Bo tu wszystkie drzwi i okna zostały definitywnie zamknięte. Siedziała na łóżku coraz słabiej przytrzymując koc przy ciele i lizała penisa osiemnastoletniego kolegi jej dzieci. Lizała i całowała. I nie miała dość. Mogła tak się bawić bez końca. Choć potrzeba wsunięcia w usta coraz bardziej sterczącego członka narastała z każdego sekundą, to ta zabawa była tak frapująca, że nie mogła się jej oprzeć.
Aż on, jakby zachęcił ją w pewien sposób, unosząc swą lewą nogę i opierając ją o łóżko. W ten sposób głowa Kamili jeszcze bardziej wyraźnie znalazła się między jego udami. I to zdecydowało, że nie pomagając sobie dłońmi, chwyciła członka w usta. Wolną, lewą ręką objęła Adriana za biodro, tak, że ten przysunął się jeszcze bliżej. Tak, że teraz była całkowicie pod jego kontrolą i jego władaniem.
Tak, jak jego stojący kutas władał jej ustami, wypełniając je w całości. Aż poczuła go niemal w gardle, co spowodowało, że drgnęła i wydała z siebie jękliwy pomruk.
Przesuwała swą głowę w przód i w tył. Niespiesznie, bo najbardziej wciąż zależało jej na tym by go smakować. Niesamowite… Choć lubiła a momentami wręcz uwielbiała obciągać Danielowi, to rzadko czuła przy nim to co teraz. Czy to ta sytuacja nieporównywalna z małżeńską rutyną? Czy może ten penis, należący do tego chłopaka tak na nią oddziaływał?
Obciągała Adrianowi, który momentami lekko zaciskał swe uda, tak jakby chciał wchłonąć głowę Kamili jeszcze bardziej. Jeszcze mocniej ją zniewolić. Ale nie musiał. Kamila oddawała się swemu zajęciu z prawdziwą pasją. Penis Adriana w jej ustach doprowadzał ją niemal do histerii. Za punkt honoru postanowiła doprowadzić go najbardziej niesamowitego orgazmu, jaki mógł sobie wyobrazić. Tak, na te kilka minut mogła się zapomnieć całkowicie. Oddać w całości posłusznie nowemu panu. Panu i władcy, dysponującemu tak olśniewającym kutasem.
I dlatego tylko lekko drgnęła, gdy poczuła osuwający się z jej ręki koc. Tylko w pierwszym odruchu zaprotestowała niezdarnie. Potem odpuściła. Koc wylądowywał obok, na łóżku. A ona, zniewolona i tak, została dodatkowo upokorzona swą kompletną nagością wystawioną na wzrok Adriana. No, za wiele w tej pozycji widzieć nie mógł. Ale choćby jej piersi…
Czy chciałby czegoś więcej? Czy chciałby spenetrować ją w bardziej tradycyjnym miejscu? Zrobiło się jej gorąco, ale mimowolnie potrząsnęła głową. Choć posunęła się tak daleko, to resztka świadomości nie chciała do tego dopuścić. Aczkolwiek jej cipka zwilgotniała jeszcze bardziej na samą myśl o tym.
Nie. On miał się spuścić tu, w jej ustach. Zalać je swą ciepła spermą, którą ona miała połknąć posłusznie jak wyuzdana dziwka. Ot, kolejna myśl, która rozpaliła ją jeszcze bardziej.
Dlatego poruszała się coraz szybciej, coraz intensywniej, coraz zachłanniej. Czuła jego dłonie na swej głowie. Swe własne skierowała na jego pośladki, obejmując je łapczywie. Boże, jak bardzo chciałaby je teraz zobaczyć… Ale nie była w stanie przerwać swej czynności. Wsuwała penisa coraz głębiej…
A w zasadzie już nie ona wsuwała a on. Jego dłonie na jej głowie zaciskały się coraz mocniej. Usłyszała odgłosy, ciche jęki. Zdeterminowały ją jeszcze bardziej. Czuła, że finał jest coraz bliżej. A on… On trzymał ją mocno za głowę i sam wykonywał odpowiednie ruchy. Tak jak pół godziny temu posuwał ją palcem w cipkę, tak teraz ruchał ją kutasem w usta.
Ruchał coraz mocniej i coraz silniej. Wiedziała co to oznacza. I nagle, w którymś momencie, ku jej żalowi i przy akompaniamencie jęku wysunął go z jej ust. Zobaczyła jak chwyta go w rękę i dynamicznie masuje. Nim zorientowała się, kolejne ładunki spermy strzelające z twardego jak stal kutasa wylądowały na jej twarzy. Pisnęła głośniej, jęknęła. Takiego finału się nie spodziewała, ale była zbyt zaskoczona i zaszokowana całą sytuacją, by zareagować.
Tak oto dopełniło się wszystko. Ona, stateczna, konserwatywna nauczycielka, siedziała na łóżku naga przed osiemnastolatkiem a po twarzy spływała jej sperma. Potraktował ją jak dziwkę, którą zdobył na własność właśnie w taki sposób. Była zaszokowana i jednocześnie niesamowicie podniecona tym rozwiązaniem.
- Zliż resztę… - usłyszała jękliwy ton i znów poczuła penisa torującego sobie drogę do jej ust. Wykonała polecenie, choć bez takiego entuzjazmu, bo wydarzeniem sprzed kilku sekund została trochę wyprowadzona z równowagi.
Nie zrobił na niej wrażenia fakt, że po raz pierwszy zwrócił się do niej per „ty”. W sumie co miał zrobić, powiedzieć do niej „pani”?
- Mogę zrobić pani zdjęcie? – usłyszała głos wyrażający tak napięcie, jak i ulgę. No i pewną wesołość.
Żachnęła się trochę. I zaczerwieniła lekko, zdając sobie sprawę jak musi teraz wyglądać. W sumie, jak to wszystko teraz wygląda. Naga nauczycielka ze spermą na twarzy.
- To niech sobie to pani chociaż wetrze w twarz – zaproponował trochę bardziej proszącym tonem.
Nie, nie… Dość tego poniżania. Wstała i na drżących nogach przemknęła do łazienki.
Wróciwszy zastała Adriana rozłożonego wygodnie w łóżku i przykrytego kocem. Światło było już zgaszone. Z zewnątrz wciąż dochodziły odgłosy imprezy trance.
- Nie za dobrze ci w moim łóżku? – zapytała z lekkim przekąsem.
- Chce mnie pani wyrzucić z niego po tym wszystkim? – zapytał wyrażając w swym głosie i zdziwienie i zaniepokojenie i wesołość.
Milczała. Co można było powiedzieć? Acha, coś jej się…
- Jak doszedłeś do tego, że to ja?
- Skojarzyłem wygląd łazienki ze zdjęcia. Dlatego, przy którejś wizycie u pani w domu, poszedłem raz jeszcze, by się upewnić. No i już wiedziałem – odparł dość swobodnie.
Nie chciała wchodzić w polemikę, stojąc nago przed kolegą jej dzieci. Znalazła miejsce w łóżku, obok niego.
Pomyślała, że ciężko będzie jej zasnąć. Zmęczyła się, ale… Ale było jej mało. Gdyby to był Daniel…
Ale to nie był Daniel, tylko Adrian. I on przed chwila doszedł do finału. A choć młody jest i może zregenerować się szybko, to chyba nie aż tak szybko. Zresztą, o czym ona w ogóle myśli…
- Wie pani… - do jej uszu dotarł cichy głos Adriana. – Jeśli pani chce, mogę się zrewanżować. Choć w sumie chciałbym zobaczyć także jak sobie pani sama robi dobrze.
Z wrażenia zamknęła oczy. Ale zaciskając uda, odwróciła się do chłopaka plecami, nie odzywając się żadnym słowem.  

14 komentarzy:

  1. Wszyscy po cichu czytają, nic nie komentują, odsłon dobrze ponad 100 tys....
    Opowiadanie bardzo dobre, powoli idzie akcja, bez pośpiechu. To lubię. Może Kamila trochę zbyt wiekowa jak dla mnie. Trójka z przodu, nawet przed dziewiątka mimo wszystko lepiej dla mnie wygląda, ale... nie ja tu rządzę :)
    Mam nadzieję, że letni czas sprzyja Twojej wenie twórczej i coś wkrótce uda nam się przeczytać.

    Pozdrawiam
    P

    OdpowiedzUsuń
  2. Społeczeństwo się zmienia, bywają panie nawet z piątką z przodu, które skasowałyby niejedną dwudziestkę:).
    Okres wakacyjny sprzyja pomysłom ogólnym - to zaowocowało, ośmioma nowymi tytułami wpisanymi w odpowiedni plik w wordzie. Trochę gorzej z tym dopieszczaniem. Jak na razie jedno z owych opowiadań zostało skończone, zobaczymy co stanie się z pozostałymi.
    Pozdro.

    OdpowiedzUsuń
  3. Śledzę Bloga od początku powstania, a nawet i dużo przedtem zanim on powstał a Autor przeniósł się właśnie tutaj z innego portalu z opowiadaniami, zacząłem chyba dopiero na 3cim epizodzie.

    Będąc z Tobą szczerym, bowiem jeszcze nigdy nie komentowałem Twoich wypocin napiszę w skrócie co o nich wszystkich sądze. Niektórym opowiadaniom brakuje czasem tej niepewności, tego uroku ale całokształt prac oceniam na jak najwyższy możliwy poziom!! Serio, wiem i czytałem komentarze, gdzie ludzie namawiali do napisania książki. Ok, Polski Grey byłby arcydziełem w Twoim wykonaniu. Rozumiem jednak, że dłuższe opowiadanie jest czasochłonne a przede wszystkim kosztowne. Pomyśl proszę na opowiadaniu w epizodach. Niektóre opowiadania wystarczyłoby trochę przeredagować aby została utrzymana ciągłość czasu. Każdy z nas, wiernych fanów Twoich opowiadań na pewno wspomógłby Twój projekt a przede wszystkim chciałby mieć w swojej biblioteczce taką perełkę. Pamiętaj drogi Kolego, ja sam chciałbym posiadać książkę z Twoim autografem!

    Pozdrawiam, czekamy z niecierpliwością na dalszy ciąg :)
    Mat

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam, dziękuje za dłuższy komentarz dotyczącyc moich wypocin:).

    Opowiadania mają zróżnicowany poziom a co do braku tego przyjemnego niepokoju, zgadzam się. Niestety cykl opowiadań ma to do siebie, że finał musi być. Taki, czy siaki, ale musi. Czasem wychodzi to lepiej (vide, chyba najbardziej udane, nie tylko moim zdaniem, w ostatnim czasie opowiadanie "Niespokojny urlop"), czasem gorzej. Czasem uda się wpleść tę nutkę niepokojącego erotyzmu, czasem jest to w większym stopniu porno. Trudno, inaczej się nie da. Albo da, ale ja tego nie umiem. Względnie, nie mam czasu na bardziej rozbudowane fabuły, które mogłyby wzbogacić sie o te właśnie brakujące niuanse, prowadzące do podnieseinia poziomu i zwiększenia dawki tejamnicy i niepokoju.

    Co do książki, temat był już poruszany a i ja odpowiadałem. Nie widzę możliwości napisania takowej. W zasadzie jedyną opcją byłoby zasugerowane przeredagowanie czegoś (serii "Kamila Niewolnica", bo chyba nic innego nie wchodzi w grę?). Ale nie mam ani na to czasu, ani, chyba bardziej, chęci do tego. Nie widzę też sensu. Nie mam żadnych ambicji, by wydać książkę, jedyną motywacją byłyby pieniądze, ale nie sądzę, by ktoś te wypociny kupił, więc użeranie się z tym wszystkim, dla niemal dosłownie kilku groszy, mija się z celem.

    Już czymś bardziej interesującym byłoby napisanie czegoś nowego. Ale nie wymażę życiorysu Kamili z pamięci tych wszystkich, którzy moje opowiadania czytali. Tym samym mielibyśmy nową historię, z nową Kamilę, ale z licznymi powtórzeniami. Czyli rozwiązanie chyba najgorsze z możliwych.

    Jedyne na co mnie stać, to opowiadania, które kończą się na piętnastej, lub trzydziestej stronie w wordzie. Tylko tyle i aż tyle. Niczego więcej, na 99% nie jestem w stanie wymyślić.

    Pozdro.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja, tak samo jak i kolega wyżej, jestem fanem niemal od samych początków (tj. II epizodu "Kamili Niewolnicy", jeszcze na DE), od wspomnianego portalu, poprzez Pokątne, aż do teraz, i...

    ...Chciałbym podzielić się kilkoma spostrzeżeniami, wymienić kilka uwag, i tak dalej - ale na osobności. Czy istniałaby możliwość kontaktu emailowego?

    OdpowiedzUsuń
  6. OK, niech będzie.

    ostrowianin1991@wp.pl

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. Najpewniej na początku sierpnia.

    OdpowiedzUsuń
  9. Czytam twojego bloga od dluzszego czasu i chcialabym ci podziekowac za wszystkie twoje dotychczasowe teksty. Zawsze balam sie skomentowac ale wiem, ze to bardziej motywuje do pisania wiec sie odwazylam. Uwielbiam kazda twoja serie o Kamilii. Nie wiem jak inni ale ja po kazdym twoim wpisie na blogu czuje niedostyt. A teraz pozostaje tylko czekac na nastepna czesc. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Owszem motywuje. Szczególnie jeśli jest to komentarz czytelniczki. O ile to nie fake:).
    I szczególnie kiedy człowiek wie, że na dobrą sprawę napisał już wszystko, co było do napisania a większość nowych tekstów, to trochę odgrzewane kotlety.
    Nie wiem, skąd się bierze ten niedosyt, trudno. Niestety nie jestem w stanie publikować kolejnych tekstów co trzy dni:).

    OdpowiedzUsuń
  11. Falanga ten tego i w ogole, ja tez lubie, chociaz nie czytam, ale wierze na slowo, ze dobre i w ogole napisz ksiazke albo cos, a fani pomoga jak cos, albo cos. albo w czesciach jakies arcydzielo napisz najlepiej takie, a tak w ogole to przyszedlem sie zapytac czy czat ci nie dziala na pokatnych czy cos?

    jo!

    OdpowiedzUsuń
  12. co tak?
    No i ile wejsc do kurzej twarzy!

    OdpowiedzUsuń
  13. Tak, to odpowiedź na zadane pytanie.
    Wejścia widać na górze blogu. Te dzienne utrzymują się w normie, nie licząc weekendów, takich jak wczorajsza sobota, gdzie rzecz jasna, licznik poszedł do przodu dużo bardziej, niż zwykle.

    OdpowiedzUsuń
  14. No zawsze bylo widac, a mimo to informowales nas za kazdym razem euforycznie. Co sie stalo?!
    Flanago wroc!

    OdpowiedzUsuń