KAMILA I SENNE MARZENIA XIII. Ona tańczy dla nas.
Jak to
mogło tak być? Że ona konserwatystka z natury, tak często miewała fantazje, w
których była zwykłą kurewką?
Z uwagi na
charakter, osobowość, kurestwem było dla niej niemal wszystko co odbiegało od
normy. Czyli od spędzania intymnych chwil tylko i wyłącznie ze swym chłopakiem
a później mężem. Tylko on mógł widzieć jej nagie ciało, tylko on mógł ją
dotykać, tylko on mógł penetrować ją swym penisem.
Wszystko
inne było przejawem dziwkarstwa, robieniem z siebie kurwy. Mniej, lub bardziej.
Ale jednak. Nawet wystawianie się na dotyk kogoś obcego. Nawet sytuacja, gdy
ktoś obcy widział trochę za dużo nagości, na przykład uda. To było dla niej
dziwkarstwem. Nie takim rzecz jasna, jak dawanie dupy komu tam popadnie po
kolei, ale było.
Czy był
sens po raz kolejny o tym rozmyślać? No chyba był, skoro…
- Chce
pani, byśmy zmienili muzykę? – usłyszała głos Dawida.
Tak, jemu
chyba najbardziej zależało. Nie umiał tego ukryć. Może także dlatego, że Kamila
była dla niego kimś bardziej niezwykłym, niż dla innych. Nie tylko żoną
niedawnego kapitana drużyny piłkarskiej seniorów a aktualnego trenera juniorów
do lat osiemnastu, ale także szkolną nauczycielką.
No więc tym
samym on był dla niej, nie tylko członkiem drużyny piłkarskiej, która właśnie
wygrała finałowy mecz w rozgrywkach wojewódzkiego Pucharu Polski. Był także
uczniem z jej własnej licealnej klasy.
Kilka
miesięcy temu, Daniel, rzecz jasna pół żartem złożył obietnicę, że jak jego
podopieczni zdobędą to trofeum, to jego żona zatańczy dla nich na stole nago.
Albo w samej bieliźnie. Tak mataczył.
Kamila
stała przy nim, gdy wypowiadał te słowa, w budynku klubowym. Spojrzała na niego
z wyraźną dezaprobatą, nie do końca wiedząc jak zareagować w obecności
kilkunastu uśmiechających się młodych piłkarzy. Może by i coś powiedziała,
gdyby nie to, że Daniel w swoim stylu szybko przeszedł do innego wątku,
skupiając się już na sprawach czysto piłkarskich.
Żaden z
juniorów specjalnie nie traktował tego poważnie. Brali to jako motyw luzackiego
zdopingowania, zastosowany przez trenera. No, ale on czasem potrafił im w
szatni o tym dyskretnie przypomnieć w trakcie jakichś połajanek, czy innych taktycznych
wywodów.
- Grzebień,
jak nie będziesz wracał za tym z szóstką, to podczas striptizu, wywalę cię za
drzwi – tak na przykład mobilizował jednego z podopiecznych w przerwie
ćwierćfinałowego meczu z drużyną z Leszna.
I tak,
chłopakom traktującym z dystansem te zapowiedzi, tkwiło to jednak w głowach.
Jednym mniej, innym bardziej. W końcu mając lat siedemnaście, czy osiemnaście,
marzy się przede wszystkim o sukcesach sportowych, nie patrząc na gratyfikacje
i inne korzyści.
Ale piękna
żona klubowego szkoleniowca, rozebrana do bielizny tańcząca na stole, tylko dla
nich. Pewnie lepiej byłoby dla każdego z osobna, ale…
- Nie, może
być – odparła swobodnie, nie dając poznać po sobie miotających niż uczuć.
Może
dlatego, że nie czuła się z tym wszystkim źle. O, dziwo.
Bo choć
zawsze lubiła czuć w sobie tę nutkę zniewolenia, czasem nawet poniżenia, to
jednak tylko i wyłącznie w towarzystwie Daniela. On mógł dominować, nakazywać
różne rzeczy, jak choćby chodzenie po mieszkaniu nago, czy spełnianie bardziej
ognistych fantazji seksualnych.
Natomiast
ciężko było przyjąć to z rąk gromadki nastolatków. Mając trzydzieści pięć lat,
była od nich praktycznie dwukrotnie starsza. Byli małolatami, choć
dorastającymi, jak to w życiu bywa, jedni mniej, inni bardziej.
Był Dawid,
przystojny, czy raczej, ładny, niczym Cristiano Ronaldo chłopak, niezbyt
wysoki, szczupły, czarnowłosy o ciemnej karnacji. Zdecydowanie bardziej
chłopiec, niż mężczyzna. Trochę łobuz, niesforny. Ale w szkole, potrafił w
momentach zagrożenia przyłożyć się do nauki o poprawić oceny z zadziwiającą
skutecznością.
Jego z
oczywistych względów znała najlepiej. Pozostałych co najwyżej kojarzyła, albo i
nie.
Zresztą na
tej kameralnej imprezce mistrzowskiej odbywającej się kilka godzin po
zakończeniu meczu, w mieszkaniu jednego z chłopaków, Arka, kapitana drużyny,
nie przebywało zbyt wielu piłkarzy. Z dobrze kilkunastoosobowej kadry, cześć
ulotniła się świętować triumf ze swoimi dziewczynami, ktoś tam wyszedł
wcześniej widocznie nie wierząc w atrakcje zapowiadane przez szkoleniowca
drużyny, tym bardziej, że sama Kamila w towarzystwie męża pojawiła się już w
trakcie imprezy, w okolicach dwudziestej trzeciej. Daniel pobawił się może całe
pięć minut i poszedł zostawiając żonę w towarzystwie podekscytowanych
chłopaków, coraz bardziej przekonanych, że zapowiedzi trenera nie musiały wcale
być żartem.
W sumie
chłopaków było ośmiu. Oprócz Dawida i Arka, dość przystojnego na chłopięcy
sposób blondyna, kapitana drużyny o ładnym uśmiechu, nie znała nikogo. No, może
jeszcze kojarzyła Kubę, trochę masywniej zbudowanego bruneta o zaciętym
spojrzeniu. Nie sprawiał wrażenia miłego chłopaka.
Zresztą
nieważne. Jakie to miało znaczenie?
No w sumie
miało… Jeśli już miała zrobić, to co miała zrobić, to jednak lepiej, by
odbiorcy sprawiali trochę przyjemniejsze wrażenie. Choć jeśli będą sprawiać
nieprzyjemne, to czyż ładunek perwersji nie stanie się przez to jeszcze
większy?
Kontrolując
wyraz twarzy, rozejrzała się spokojnie po dużym pokoju i upiła łyk fanty. No…
Czysta fanta to tak do końca nie była. Ale nikt się chyba nie domyślał.
A więc do
tego teraz doszła. Że już teraz, gdy jeszcze siedzi w ubraniu w towarzystwie
młodych chłopaków, niby rozmawiających ze sobą o różnych duperelach, ale pewnie
myślących o tym jednym wydarzeniu, miast zrobić to co do niej należy przez te
kilka minut i wrócić do domu, rozmyśla jak to będzie, jak…
- Może
jeszcze trochę pani potańczy dla rozgrzewki?
Dawid.
Tylko jego było stać na taki tekst kulturalnie sugerujący, że się już niecierpliwią.
Tamci nie mieli odwagi, jednak trzydziestopięcioletnia żona trenera, podobno
zniewalająca swoją urodą niejednego mężczyznę a co dopiero nastolatka, tonowała
ich animusz.
Ale Dawid,
jakby czujący większą zażyłość i z natury bardziej łobuzerski, nie miał oporów.
Był złośliwy. Tak w bardziej sympatyczny sposób, ale jednak.
- Arek,
mogę cię o cos prosić? – zwróciła się do gospodarza imprezy. – Masz jakiś wolny
pokój? – zapytała, gdy już opuścili rozbrykane towarzystwo.
Wskazał jej
odpowiedni, nie bardzo wiedząc o co jej chodzi. I wrócił na imprezę.
Jeszcze
tego brakowało, by rozbierała się tam przed nimi. Wiedziała, że sam fakt
nagości nie jest aż tak podniecający dla większości facetów, jak fakt
rozbierania się przed nimi. Gdy zapięta po szyję kobieta powoli zrzuca z siebie
kolejne ciuchy, zostając naga, czy prawie naga.
W pokoju
rodziców Arka, przebywających aktualnie zagranicą, z bijącym mocniej sercem
rozpięła koszulę i zdjęła ją z siebie. Potem to samo uczyniła ze szpilkami. Z
oporem, ale jednak, uporała się ze spodniami. Tak niewiele zdjęła i tak
niewiele na niej zostało.
Przejrzała
się w pokojowym lustrze. Zobaczyła swoją twarz, nie wyrażającą już tak pewnego
siebie spojrzenia. Zobaczyła większość swego ciała. W dużej mierze nagiego.
Miała na sobie tylko stanik i majtki. Zwykłe, nie żadne stringi, których nie
tolerowała.
Parę minut
musiało upłynąć, by zacisnąwszy zęby wyszła z pokoju. To nie było takie łatwe.
Oto ona, zrównoważona, w pewien, dwudziestopierwszowieczny sposób dostojna
nauczycielka, czy szanowana żona, jeszcze bardziej szanowanego trenera, byłego
wieloletniego piłkarza klubu, miała stanąć przed grupką nastolatków w samej
bieliźnie.
Westchnęła,
czując narastające emocje różnego rodzaju. Ale szła. Coś w środku ją
ostrzegało. Ale przed czym? Może przed nią samą?
Już przed
samym pokojem dopadła ją myśl, że ta cała sytuacja jest nadzwyczaj kretyńska.
Ten cały zakład, czy tam obietnica złożona przez Daniela… Jakie to wszystko
jest głupie… Ot, wejdzie w samych majtkach i staniku, wdrapie się na stół i
zatańczy przed widownią? Może niewielką, ale za to jak specyficzną?
Ale już
stała w drzwiach. A potem, usiłując trzymać fason, obiegła wzrokiem cały pokój
i nie spuszczając głowy, usiadła na swoim miejscu przy stole.
Dobrze, że
muzyka grała dość głośno i po jej wejściu nie zapadła jakaś niezręczna cisza. Czarne
rytmy zapodane przez któregoś z piłkarzy uratowały atmosferę. Do jej uszu
doszedł jakiś śmieszek, ktoś tam klasnął w dłonie a ona siedziała i dopiła
resztę fanty, czując spory mentlik w głowie.
- Może
jednak pozwoli pani zrobić zdjęcie? – zaproponował Dawid.
Kamila nie
odpowiedziała, zdecydowanie tylko potrząsając głowa. Taka była umowa, że
telefony lądują poza pokojem i nikt niczego nie dokumentuje. Wyglądało na to,
że wszyscy posłusznie poddali się temu nakazowi.
Starała się
nie zwracać uwagi na twarze chłopaków, ale widziała spojrzenia rzucane na nią.
I bolały ją. A skoro bolały, to na swój perwersyjny sposób zniewalały.
Bo mieli
nad nią przewagę. Oni, ubrani osiemnastolatkowie, mieli tu przed sobą półnagą
kobietę, która jeszcze zaraz dla nich zatańczy.
Czuła jak
alkohol mocniej uderza do głowy. Ale to jeszcze nie było to. To było za mało.
Wykorzystała
moment, gdy w pokoju zrobiło się luźniej, większość wyszła gdzieś na chwilę a
pozostała dwójka skupiła się na rozmowie między sobą. Wstała i przeszła w
miejsce, gdzie mogła nalać sobie ukradkiem trochę wódki i dolać do niej fanty.
Czuła na
sobie spojrzenia tej dwójki. Na swoim ciele, na tyłku. Wzruszyła ramionami,
czując narastające zdenerwowanie i poniżenie. Nie mogła nic na to poradzić.
Chociaż
jednak mogła. Gdy przygotowała już sobie miksturę, rzuciła im dość surowe
spojrzenie, wyrażające pewność siebie. Poskutkowało, speszyli się trochę i odwrócili
wzrok.
Tylko
trochę poprawiło jej to humor. Minutę później wróciła cała gromadką a ona
zdążyła już upić sporo ze szklanki.
- Musi być
pani cholernie spragniona – Dawid skomentował widok pijącej „fantę”
nauczycielki.
Westchnęła
w duszy. Ten, trochę nieujarzmiony chłopaczek, pogrywał sobie z nią… Spojrzała
na niego uważniej. Zaczęła się zastanawiać, czy miał już kiedyś dziewczynę.
Tak, był ładny, ale trochę mało męski. Choć w sumie, czy dziewczynom w tym
wieku, to nie wystarczało? Tym bardziej, że miał jednak także inne walory,
bywał dowcipny, dość wygadany, zaczepny. To mogło podobać się jego
rówieśniczkom.
Chłopacy
stali się coraz bardziej hałaśliwi. Jej samej raczej nie zaczepiali. To znaczy
rzadko, rzucając jakąś neutralną zaczepkę. Nawet nie próbowali świńskich
tekstów. Tylko Dawid coś tam próbował, ale i on nie przekroczył dobrego smaku.
Ciekawiło
ją, co ich tak hamuje. Czy sami z siebie byli tak kulturalni? Czy może jednak
czuli respekt przed starszą kobietą? Albo po prostu żoną trenera?
W każdym
razie, w pokoju było głośniej. O ile hamowali się w stosunku do niej, to nie w
stosunku do siebie samych.
Muzyka
trochę zagłuszała ich słowa, ale nie wszystkie. Mogła co nieco usłyszeć. Na
przykład, kapitana drużyny, sympatycznego raczej Arka, mówiącego coś gwałtownie
do jednego z kolegów.
- Kurde, Berdycz,
jakbyś zaruchał, to od razu chodziłbyś na dyskoteki. Ja… - tu utraciła wątek. -
… Monikę, tą co chodziła z nami do podstawówki, po tym, gdy… Miałem majtki na
kostkach… - śmiech znów zagłuszył co nieco.
No tak,
taki był sympatyczny…
Kiwający
głową inny kolega, o imieniu Damian, zdawał się potwierdzać relację kolegi.
Czyli wszystko wskazywało na to, że opowieść Arka o dyskotekowym podboju była
prawdziwa.
W sumie,
trochę zdumiewała ją ta grupa. Bo nie wyglądali na chłopaków jakoś wybitnie
przepełnionych testosteronem, adrenaliną, nadmiarem ambicji. Przynajmniej nie
wszyscy.
Owszem,
dość jednak, mimo wszystko pozytywny Dawid, czy kapitan drużyny, Arek,
napastnik. Może i ten czarnowłosy Damian, jeden z dwóch, którzy dorównywali jej
wzrostem. A reszta? Przysadzisty Kuba, którego kojarzyła, dość nieprzyjaznym
obliczu, nie zdradzający swym wyglądem ambitnego piłkarza, czy Robert,
kompletny przeciętniak, nie mający nic do powiedzenia, wręcz przeciwnie, ze swym
uśmieszkiem od ucha, do ucha, sprawiający wręcz wrażenie przygłupa. Niski, dość
drobny Łukasz, chociaż on akurat dość błyskotliwy, ale ten wzrost…
Ów Berdycz,
jedyny, którego wzrost przekraczał sto osiemdziesiąt centymetrów, raczej
spokojny, czym przynajmniej wyróżniał się pozytywnie. Spokojnie przyjmujący
docinki Arka. Chociaż… Był dobrze zbudowany, może najlepiej z nich wszystkich?
No… Po przemyśleniu, nie był taki zły.
I ostatni,
czyli Marek. Taki nijaki, że nie dało się go w ogóle scharakteryzować.
I to dla
nich miała tańczyć na stole? Z nerwów dopiła drinka do końca. Chyba nigdy nie
poszło jej to tak szybko.
Wstała.
Dostrzegli jej ruch i spojrzeli na nią. Na moment straciła odwagę, pragnąc
usiąść, ale to byłoby okazaniem strachu a tego zdecydowanie wolała uniknąć.
- No dobra,
startujemy, nie? – nie kombinując wybrała najprostszą odzywkę.
Wyszła zza
stołu, czując momentalnie osiem par oczu na swoim półnagim ciele. Znów ją to
upokorzyło i wiedziała, że to uczucie będzie jej towarzyszyć do końca. Trudno,
nie było wyjścia.
Była
skrępowana, ale zrobiła coś na przekór. Wolnym krokiem, takim na jaki pozwalało
jej obuwie, czyli szpilki i stan ciała po wypiciu dwóch drinków przechadzała
się po pokoju, który stał się w pewien sposób parkietem tanecznym. Lekko bujała
się w rytm muzyki. Nie było to trudne, czarne rytmy same z siebie sprawiały, że
biodra kręciły się ochoczo.
Tak jakby
rozgrzewała się przed występem.
Jeszcze
czekała. Najbardziej na to, by ten drugi drink zadziałał mocniej a do tego
trzeba było jeszcze trochę czasu. Tym samym przechadzała się po „parkiecie” w
różne strony, raczej bez celu. Ale także po to, by usłyszeć jakiś tekst Dawida,
by poczuć spojrzenie Arka, Kuby, czy Damiana. No dobra, nie gapili się aż tak
nachalnie, ale… Ale gapili.
- No to nie
przedłużajmy – odezwał się Damian.
Tak,
niecierpliwili się. Nic dziwnego. Ale ona też wolała mieć to za sobą. I to był
dobry moment, bo alkohol jakby uderzał już mocniej.
Bez
ceregieli, czując kolejną falę upokorzenia, postawiła nogę na krześle i
wdrapała się na stół. Spojrzała w górę, sufit był w bezpiecznej odległości.
Teraz zerknęła w dół. Tu nie było już zmiłuj, wszyscy gapili się na nią bez
ceregieli. To na twarz, próbując wyczytać z niej jakieś emocje, to na jej
długie, nagie nogi.
Stanęła na
stole czując się mocno kretyńsko. Jak jakaś stara dziwka, czy tam striptizerka
na wieczorku kawalerskim dla jakiegoś pana młodego i jego jeszcze młodszych
kolegów.
Gdyby jej
jakoś… pomogli, zareagowali a oni… W zasadzie stali, albo głupio się
uśmiechając, albo po prostu patrząc na starą striptizerkę. Deprymowało ją to i
poniżało.
- Berdycz,
zgłośnij trochę – odezwał się w końcu Dawid. – No chłopaki, dajemy – pobudził
nieco towarzystwo i zaczął klaskać w dłonie. Dołączyły do niego inne osoby.
Tak, ich
wcześniejsza reakcja wynikała po prostu z onieśmielenia. Z tego, że nie
wiedzieli jak to odebrać, całą sytuację i jak reagować na dwa razy starszą
kobietę.
Zamknęła
oczy z wrażenia. Z głośników płynęło coś tam. Nie wiedziała co, nie znała
tytułu, ale prawdę mówiąc Berdycz dobrze wybrał kawałek. Nogi same się uginały
a tyłek bujał się sam.
No właśnie…
Otworzyła oczy, jakby nie wierząc, że tak szybko wpadła w trans. Jej ciało
poruszało się na stole a nogi uginały… Nie, nie z powodu muzyki. Uginały, bo
wystawiona na widok ośmiu nastolatków, ona, półnaga, zwyczajnie nie potrafiła
utrzymać pionu. Tym bardziej, że tańczenie na stole w szpilkach nie należało do
najłatwiejszych rzeczy na świecie. Dodatkowo alkohol robił swoje.
Ale to nie
alkohol. Ani nawet nie szpilki na stopach.
To jej
natura a w zasadzie dwie osobowości toczyły teraz szaloną walkę o prymat.
Ta
konserwatywna, jakby z całą mocą uświadamiała jej, co się dzieje. Dlatego jej
dłonie poruszały się bardziej mechanicznie, niż naturalnie, kierując się w
stronę stanika, jakby zasłaniając go przed pożądliwym wzrokiem małolatów. Ale
przecież wszystkiego zasłonić nie mogły. Na widoku pozostawał nagi brzuch w
całej swej okazałości i długie nogi, równie gołe co reszta ciała. Z wyjątkiem
tego miejsca, które zakrywały majtki.
A ta druga…
Ta druga doprowadzała ją do wrzenia. To, że robiła z siebie dziwkę dla gromady
dzieciaków nakręcała ją w sposób wręcz niemożliwy. Ot, banda małych chłystków,
miała na wyciagnięcie ręki, ją, półnagą. Kobietę o pewnej pozycji społecznej,
szanowaną nauczycielkę i żonę niespecjalnie anonimowej osoby, wręcz przeciwnie,
znanej i cenionej. I ona wystawiała na ich widok wszystkie swoje atuty. No,
prawie wszystkie, ale jakie to miało znaczenie, że piersi i tyłek znajdują się
jeszcze pod materiałem?
Może gdyby
atmosfera była nieco inna, albo towarzystwo. Gdyby oni byli jacyś bardziej
rozochoceni, gdyby była ta chemia miedzy nimi, gdyby wcześniej porozmawiali
sobie jakoś tak o różnych sprawach i w ogóle. Gdyby to byli ludzie, których
znała i lubiła, jacyś koledzy.
Chociaż,
czy na pewno, taniec dla ludzi, których znała od lat, na przykład kolegów z
pracy, byłby czymś fajniejszym?
No to na
przykład zupełnie inna sytuacja, gdyby robiła to gdzieś z dala od domu, dla
kogoś kogo kompletnie nie zna, o kim wiedziałaby, że po zakończeniu imprezy
rozstaną się i już nigdy nie zobaczą. Że nigdy ktoś taki nie spojrzy w jej oczy
gdzieś na ulicy i nie pomyśli „a, to ty, co tańczyłaś dla nas na stole w samej
bieliźnie”.
Ale ta
grupa i ich zachowanie, to było najgorsze, co mogło ją spotkać. Ich zachowanie
i te postacie… Wciąż patrzący jakby spode łba nieprzyjemny Kuba, czy kretyńsko
uśmiechający się Robert.
Tylko Arek
i Dawid patrzyli luzacko, nie sprawiając wrażenie skrępowanych. Dawid… Jej
uczeń, czasem niesforny, potrafiący postawić się czasem na lekcji, potrafiący
sprawić trochę kłopotów wychowawczych. On, przez dwa lata upominany przez
wychowawczynię teraz stał pół metra przed stołem i patrzył na nią, na jej
niemal kompletnie nagie ciało, na to jak porusza się ono w rytm muzyki. Patrzył
bez skrępowania, tak jakby to co się działo, należało mu się ot, tak i już.
Jakby to on decydował o jej losie. Taki chłopaczek…
Niemal
przyklęknęła, czując niesamowity ucisk w dolnych partiach brzucha.. Ucisk
świadczący o poniżeniu i podnieceniu.
Bo, jak to
u niej, jedno zawsze szło w parze z drugim. Wystarczył czasem moment. A tutaj
leciała już druga, może trzecia minuta zmysłowego tańca na stole. No, może nie
był tak zmysłowy, jak potrafiła to robić, ale dla tej grupy z pewnością tak.
- Niech się
pani odwróci… To znaczy, okręci wokół stołu, tak powoli – poinstruował Dawid
robiąc przy tym sympatyczny uśmiech.
Niby
niewinne polecenie, ale w takich okolicznościach, wydane przez kogoś takiego…
Zawahała się, nie wiedząc, czy lepiej nie pokazywać zbyt wielkiej uległości,
ale przegrała. Poczuła napinające się mięśnie ud, wyrażające w ten sposób swą
bezsilność i powoli, ostrożnie, biorąc pod uwagę swe obuwie, zaczęła odwracać
się dookoła własnej osi.
Szło jej to
wolno, może i lepiej. Bo robiąc skręt, czuła wypływający na twarz rumieniec
wstydu. Spowodowany tak uległością wobec swego ucznia, jak i tym, że teraz oni
wszyscy jak jeden maż z całkowitą pewnością wlepią swe oczy w jeden punkt. W
jej tyłek. Nim zaczęła się okręcać, dyskretnie obciągnęła majtki, tak, aby
żaden fragment pośladków nie wydostał się na zewnątrz.
Ale nie
miało to większego znaczenia, bo kształtów i tak nie dało się ukryć. Stała
tyłem do młodzieży, bujając się delikatnie, jak striptizerka.
- Tak może
pani zostać! – usłyszała głośniejszy okrzyk Dawida, wyczuwając w nim nutkę
kpiny i śmiechu. Z bezsilności zacisnęła zęby.
Gdyby mieli
taka możliwość pewnie nagrywali by ją komórkami. Potem pokazywali to na
osiedlu, w szkole. Pokazywaliby video, na którym ona tańczy dla tej zbieraniny
półnaga na stole.
Czułe, że
jej ciało wrze. Że nogi się uginają, wręcz momentami załamują, że mięśnie
napinają. Że w głowie ma mętlik, że szumi jej, bo wypity alkohol właśnie teraz
w tym momencie najmocniej dawał się we znaki.
Ze jej
cipka jest dość wilgotna.
Rytmiczne
oklaski, znów wznowione przez Dawida, do których dołączyła chyba większa część
imprezowiczów, jednak w jakiś sposób
rozluźniły ją. Jakby wyżej i szerzej unosiła ręce a przede wszystkim
naturalnie. Jakby bardziej poddała się muzyce. Bo chyba nie nastrojowi imprezy.
A może i on na nią też wpłynął?
Czuła
naprawdę duży szum w głowie. I wtedy…
- Niech
pani podciągnie trochę majtki!
Głos
Dawida, wzmocniony przez żywiołowy śmiech Arka i jeszcze jakiś odgłos kogoś
innego, sprawił, że jej twarz oblała się ponownie rumieńcem. Taki mały
skurczybyk…!
Ale
rumieniec był niczym, w porównaniu z tym jak mocniej zabiło serce i jak krew
uderzyła do głowy.
Jej ręce
mimowolnie znalazły się na biodrach. Posłusznie, tak jakby wypowiadającym te
słowa był Daniel a nie uczeń z drugiej klasy w liceum. Chyba oszalała…!
Dawid miał
na myśli to, by podciągnęła pewnie materiał majtek, tak by odsłonić pośladki. Nie…
Powoli, acz trochę szybciej, niż uprzednio odwróciła się, stając frontem do
gromadki piłkarzy.
- Chyba
przesadzasz Dawid – powiedziała siląc się na spokojny ton. Starała się przy
tym, by jej twarz wyglądała normalnie, nie zdradzając emocji. Ale nie była
pewna, czy jej to wychodzi.
- Ale Daniel
mówił, że się pani zatańczy dla nas nago – zaprotestował a jego usta ułożyły
się w chytry uśmieszek.
- To niech
Daniel tańczy, nie ja.
- No to tak
krakowskim targiem, niech pani zrobi to o co poprosiłem – odrzekł, uznając, że
jego propozycja jest wypośrodkowana.
Nie
odpowiedziała nic. W jej głowie trwała uporczywa walka. Nawet nie patrzyła na
innych. Spoglądała tylko w twarze stojących najbliżej, Dawida i Arka.
Znów
odwróciła się powoli, jakby jakaś siła ją tam pchała. Serce biło coraz mocniej,
bo przecież odwróciła się w konkretnym celu. Po to by zadośćuczynić prośbie
Dawida. .
Ten gnojek…
Ten gnojek teraz stał tuż za nią, niżej i patrzył jak palce jego nauczycielki
wdzierają się lekko pod materiał majtek, jak przesuwają go lekko w górę. Nie
no, bez przesady… Ale te gnojki miały teraz przed sobą pewien fragment jej
pośladków.
Oszalała…
Tak, oszalała. Bo nie przestawała. Ostrożnie, by nie rozchylić materiału zbyt
mocno, by nie pokazać tego czegoś co jest między nogami. I chociaż nie mogła
tego widzieć, to wiedziała, że majtki zakrywają co najwyżej połowę pośladków. A
ona myślała, czy nie da się jeszcze bar…
- Świetnie, niech pani zrobi z
tego stringi – usłyszała doniosły głos Dawida.
Jak on śmiał…
A jak ona śmiała? Złączyła nogi
mocniej a jej palce… Nieco gwałtowniej weszły po materiał i podciągnęły go po
samą gumkę.
.- Brawo! – usłyszała za sobą
głos Arka i oklaski kilku osób. Świetnie wkomponowały się w jej taniec na stole
i dochodzącą z głośników muzykę. I z nią samą, robiącą z siebie dziwkę. Jeszcze
bardziej nagą, bo teraz praktycznie z niemal całkowicie gołymi pośladkami.
- Jeszcze
przez chwilę, niech pani tak ma…
Ten
dzieciak, bo znów był to Dawid, rozkazywał jej, jak jakiejś głupiutkiej
koleżance z gimnazjum. A co najgorsze, ona to spełniała.
Nawet
posunęła się nieco dalej, zostawiając majtki w stanie przerobionym na stringi i
unosząc ręce w górę. Stała na prostych nogach, czując, jak jej pośladki się
napinają. To musiał być pewnie dla tych chłopaków dodatkowy ekstra bonus.
- Berdycz,
podaj jeszcze, jeszcze! – rozkazał gwałtownie Dawid słysząc, że piosenka
dobiega końca.
- To miał
być koniec – z trudem wyrzuciła z siebie Kamila, ostrożnie zwracając się do
grona piłkarzy frontem.
- Ale
dobrze pani szło, puścimy raz jeszcze – odparł gorączkowo Dawid.
Spojrzała
na niego ze złością. Chyba wyczuł, że nauczycielka jest zadziwiająco uległa.
Ale nie zaprotestowała. Prawie.
- Tylko ten
jeden raz - zastrzegła.
Widziała,
że się ucieszyli. A niech mają.
Dlaczego?
Bo lubiła tańczyć i mogła to robić godzinami? Czy to ta jej uległość, która
dawała znać o sobie w dość niesprzyjającym momencie. Za to bardzo mocno.
Bo traciła
głowę. Wiedziała, że już posunęła się o jeden krok za daleko. A przecież…
- Dobrze,
ale teraz niech pani zdejmie z siebie bieliznę – słowa wypowiedziane przez
Dawida były tak odważne, że musiała odczekać kilka sekund, by się upewnić, że
on to powiedział naprawdę.
Pustkę
wypełnił śmiech. Ale nie był to śmiech wesołości, świadczący o humorze. To była
oznaka napięcia, oczekiwania. Na to co odpowie nauczycielka.
A ona,
miast od razu przypomnieć, że była umowa, że nie, to…
- Nie sądzę
by znalazł się odważny, by ściągnął ją ze mnie.
Muzyka
grała odpowiednio głośno. Tyle, że nagle zapanowała jakby kompletna cisza.
- Naprawdę?
– usłyszała głos Dawida.
I stało się
coś, co sprawiło, że serce skoczyło do góry. Oto Dawid w ciągu sekundy znalazł
się na stole, kilkanaście centymetrów od niej.
Zrobił to.
Chciał się popisać? Czy może postanowił postawić wszystko na jedną kartę i albo
się ośmieszyć przed kolegami dostając strzał w pysk, albo zwyciężyć.
Stół był
dość wąski, ale połączony z innym, więc o ile wszerz ciężko było się poruszać,
to wzdłuż było całkiem dużo miejsca.
Dlatego
stali bokiem do reszty towarzystwa w pokoju a frontem do siebie.
I Kamila
czuła jak jej usta się rozchylają. Zamknęła je, wiedząc, że chłopak jest na
tyle bystry, by odczytać mowę ciała i posunąć się dużo za daleko, widząc, że
nauczycielka traci rezon i chyba nie wie jak się do końca zachować. A
przynajmniej pozwala na zbyt wiele.
A czego ona
sama chciała? I gdzie było to „za daleko”, skoro stała teraz na stole półnaga,
w towarzystwie swego ucznia a przed chwilą wygłosiła tak prowokacyjny tekst?
-
Zatańczymy? – zaproponował, niby spokojnie, ale z jego głosu dało się wyczuć
podniecenie.
Widziała,
że ledwo panował nad sobą. Poczuła dreszczyk na skórze.
Nie no, nie
mógł posunąć się do użycia siły, tak na poważnie, wiedziała o tym. Ale jednak
był tuż obok niej, nieco niższy a jego oczy płonęły. Zawsze mógł wywinąć jakiś
głupi numer.
- A umiesz
coś? – postarała się lekko zakpić.
Po
chwilowym przestoju wywołanym ostatnią prośbą Dawida, znów zaczęła się bujać,
unosząc nieco dłonie w górę. Udało się jej wygrać chociaż to, że Dawid nie
pozostał dłużny. Też zaczął się poruszać w rytm muzyki. Kiepsko mu to
wychodziło, ale nie poddawał się.
Było
zresztą jasne, że nie chodziło mu tyle o taniec, ile o to by znaleźć się jak
najbliżej mocno rozebranej nauczycielki.
I cel ten
realizował. Jego dłonie lądowały na biodrach pani profesor, ale ta starała mu
się wymykać. Próbowała też patrzeć mu w oczy, siląc się na swoje dość lodowate
spojrzenie, które z reguły tłamsiło uczniów na lekcjach. Ale tu, w tych
okolicznościach nie działało.
Z sekundy,
na sekundę jednak osaczał ją coraz mocniej. Raz, że nie miała gdzie uciekać. A
coś zamurowało jej usta, dzięki czemu nie była w stanie wybić mu z głowy jego
prób. I tak oto, po mocniejszym ataku Dawida, jej uczeń, objął ją w pasie,
przytulając do siebie.
Usłyszała
jakieś głośniejsze odgłosy spoza stołu. Speszyły ją.
- Uciekaj!
– wyrzuciła w końcu z siebie, wyrywając się i próbując, w naturalnym odruchu
odwrócić.
To był
błąd. Dawid wykorzystał go bez skrupułów. Błyskawicznie sięgnął dłonią w
kierunku stanika. Gdy ta zorientowała się, drgnęła, próbując odwrócić, ale
szpilki i wąski stół nie pozwalały na jednoznaczną reakcję. I oto poczuła, jak
biustonosz staje się luźny.
Poczuła
zawrót w głowie.
- Dawid! –
wysiliła się na głośniejszą reprymendę, ale nie mogło zadziałać.
- Chciała
pani, by ktoś wszedł – wyrzucił z siebie impulsywnie w swojej obronie
licealista. – No to teraz odbieram nagrodę.
Mocowała
się z nim przez chwilę, czując, jak uginają się pod nią nogi. Nie mogła
wykrzesać z siebie większych sił. Czy to warunki tej walki na stole? Szpilki na
stopach? Alkohol w głowie, spowalniający reakcje?
Dawid
początkowo też nie przeginał, aż… Ale Kamila wyczuwała jego podniecenie. W
końcu zdecydował się na silniejszy kontakt. Jego szybki oddech uderzył w jej
twarz. A jeszcze mocniejszy dłoń wydarła stanik z jej ciała.
Czerwona na
twarzy, z rozwartymi ustami, momentalnie przykryła nagie piersi dłońmi.
- Dawid,
oddaj mi to natychmiast! – zażądała, ale ton jej głosu, był o wiele za słaby.
Ginął w rytmach czarnej muzyki i odgłosów dochodzących niżej. Najgłośniej darł
się niewysoki Łukasz. Jego piskliwy śmiech było chyba słychać dwie ulice dalej.
- Sama pani
powiedziała! – obronił się słowami natychmiast.
- Nic nie
powiedziałam. Oddaj mi!
Nie
odpowiedział a jego spojrzenie powędrowało w dół. Moment później Kamila
zrozumiała.
Przecież
stojąc na stole z rękoma złożonymi na piersiach, była bezbronna. W takim
sensie, że… Że nie mogłaby obronić swych majtek, gdyby przyszło im do głowy… To
znaczy mogłaby, ale wtedy oni zobaczyliby jej nagi biust.
Wiedziała, że
on to pojął. I ci na dole też. Przynajmniej stojący najbliżej Arek, też
zdradzający swoimi oczami spore podniecenie.
Poczuła
mrowienie na ciele. Teraz… Jakby to nie zabrzmiało, była zdana na ich łaskę.
Na to, co oni zrobią z taką kurwą. Na dodatek
podobno niezwykle atrakcyjną.
Choć
przecież nie… To byłaby przemoc, nie mogliby się odważyć, niemożliwe…
- To teraz
niech jeszcze ściągnie pani majtki i jeden taniec – znów odezwał się Dawid.
Pozostali
jakby nie mieli śmiałości wydawać poleceń. Mimo sporego podniecenia, krępowali
się. Chyba tylko blond włosy napastnik, Arek mógłby się na to odważyć.
- Dość
tego, Dawid. Wystarczy – odparła stanowczo.
- Nie –
podkreślił z naciskiem, chwytając ją przy tym w ramiona. – Daniel powiedział
inaczej, zresztą pani to potwierdziła, więc…
- Niczego
nie potwierdzałam! – zaoponowała, próbując niezdarnie wyrwać się z silnego
uścisku swojego ucznia.
- Chciała
pani, by znalazł się odważny, kto ściągnie je z pani, czyż nie? Niech pani
ściągnie i zatańczy jedną piosenkę – w swych żądaniach, był ujmująco bezczelny.
- Ściągnie
i zatańczy – zadrwiła, spoglądając na niego z potępieniem. Albo tak jej się
tylko wydawało. Nacisk Dawida zelżał, ale chłopak nie puszczał nauczycielki,
nie mającej się jak obronić.
- Właśnie
tak. I będzie po wszystkim – perorował gorączkowo chłopak.
- Niczego
nie ściągam, nie taka była umowa! – wysiliła się i wyrwała z objęć chłopaka,
znów naturalnym odruchem próbując odwrócić się od niego, chociaż w bok. I z
uwagi na zamieszanie a także pewnie własny stan, straciła równowagę.
Dawid
natychmiast spróbował pomóc nauczycielce, chwytając ją od tyłu. Nim się
zorientowała…
- Niczego
pani nie ściągnie, to ktoś z nas miał ściągnąć - usłyszała za głową lekko
drżący głos czarnowłosego licealisty i poczuła jego dłonie na swoich biodrach.
Nie
wierzyła w to co się dzieje, ale działo się naprawdę. W ciągu sekundy jej
majtki znalazły się na kostkach.
-
Yeaaaah!!! – dziki okrzyk zaciskającego pięści Arka przebił się przez piskliwy
chichot małego Łukasza. W tym momencie dało się słyszeć wszystko, ale na pewno
nie muzykę.
A ona
oszołomiona ledwo to zarejestrowała. Siłą rzeczy próbowała powstać, ale… Ale
przecież była już naga!
Natychmiast
zwolniła jedną dłoń z piersi, kierując na łono. Stała frontem do piłkarzy,
wiedząc, że stojący bokiem do niej Dawid, zerka za jej plecy.
Przy
nieziemsko bijącym sercu, oblała się jeszcze większym rumieńcem a jej usta
rozchyliły, sugerując stan osłupienia. Ostrożnie zrobiła pół kroku w tył,
stając niemal na krawędzi stołu. Tak, aby Dawid nie mógł gapić się na jej nagie
pośladki.
Ale
przecież widział choćby ich zarys. A pewnie nie tylko.
- Proszę
pani, jeden taniec! – upierał się Dawid, gdy nauczycielka rozchylała usta,
chcąc coś powiedzieć.
Zamknęła
usta z powrotem. Nie wiedziała jak zareagować. W normalnych warunkach byłoby…
Ale to nie
były normalne. Jej ekshibicjonizm i jej uległość spowodowana wcześniejszym
zakładem i dzisiejszymi pół nagimi tańcami blokowały ją.
- Nie! –
zareagowała w końcu. – Odejdź i nie dotykaj mnie! – rozkazała, choć te słowa
wychodziły z trudem.
Schyliła
się powoli, na drżących nogach, usiłując wciągnąć majtki z powrotem. Wyczuła
pewien opór, to Berdycz, jakby mimochodem chwycił za kawałek materiału,
próbując na ile może sobie pozwolić, ale Kamila silnym ruchem wydarła mu je.
I wtedy
poczuła ruch obok siebie. Jedna dłoń Dawida wylądowała z boku, chwytając ją za
biodro i jakby przestawiając bliżej siebie a druga…
Nie
docierało to do niej, ale… Ale prawa ręka Dawida dała jej klapsa na goły tyłek.
A potem drugiego, mocniejszego. I wreszcie, korzystając z oszołomienia
nauczycielki, trzeciego, już naprawdę soczystego. Aż pisnęła. Ale jej pisk
utonął…
- Jeeest! –
wydarł się znów roześmiany Arek. Śmiał się ni on jeden. Z wyjątkiem ponurego
Kuby. Chociaż i on…
- Dawid, na
litość boską! – krzyknęła Kamila.
- Jeden
taniec, jeden taniec! – perorował jak najęty.
Znów
chwycił ją za ramiona, uniemożliwiając wyrwanie się. Zresztą ona swoje dłonie
kierowała w dół, zasłaniając swe miejsca intymne. Jej biust… Znajdował się
kilkanaście centymetrów przed oczami Dawida.
Poczuła jak
wszystko ciemnieje a jej usta rozchylają się szeroko, nie mogąc znieść takiego
poniżenia.
Była u
kresu sił. Wiedziała jak wygląda. Że swoją bezradność i bezsilność ma wypisaną
na twarzy. Był tylko jeden ratunek.
- Dobrze –
powiedziała próbując opanować oddech. – Dobrze – powtórzyła głośniej. – Jeden
taniec, tak?
Poczuła jak
Dawid znieruchomiał. Chyba sam nie spodziewał się takiego sukcesu.
- Berdycz,
dawaj od nowa – zarządził a kolega z drużyny natychmiast puścił ten sam utwór
raz jeszcze od początku.
Kamila nie
mogła jeszcze przetrawić tego wszystkiego, gdy znów poczuła jak majtki
odzyskawszy swobodę opadają znad kolan, do kostek. I spojrzawszy w dół,
zobaczyła dłonie Damiana o czarnych, bujnych lokach na swoje bieliźnie.
- Miało być
bez majtek… - wybąkał z lekko jakby przepraszającym uśmiechem.
Z trudem
jej to przyszło, ale w końcu uniosła lekko jedną stopę a potem drugą.
Zaparło jej
dech w piersiach, gdy zobaczyła skrawek materiału w rękach czarnowłosego
piłkarza.
Jedną
dłonią wciąż zasłaniała biust, drugą wzgórek łonowy, gdy zaczęła niemrawo
kręcić biodrami. Wiedziała, że wygląda to karykaturalnie, co zdeprymowało ją
jeszcze bardziej i przywołało na twarz kolejny rumieniec.
Starała się
jakoś ożywić, ale…
- Pani
Kamilo, miało być nago – zasugerował nieco, na pozór spokojniejszym tonem wciąż
znajdujący się na stole Dawid.
Zacisnęła
zęby i spuściła lekko wzrok, wiedząc, że i to w niczym nie pomoże, bo przecież
u jej stóp sterczała gromadka pozostałych piłkarzy.
Po raz
kolejny doświadczyła potwornie silnego ścisku w podbrzuszu. Ścisku, który ją
wyzwolił.
Ręce poszły
w bok.
Tak oto, z
zamkniętymi oczami, jakby nie mogąc znieść tego poniżenia, pogodzona z losem,
poruszała biodrami, a dłonie wędrowały to w jedną, to w drugą stronę, albo w
górę. I choć coś w jej umyśle krzyczało, by najczęściej, jak to możliwe,
znajdowały się przy łonie, bądź cyckach, nie słuchały.
Była naga
na oczach ośmiu młodych piłkarzy. Tańczyła na stole w rytm jakiegoś
murzyńskiego utworu a oni gapili się, nie na jej ruchy, ile na gołe cycki i
gołą cipkę.
A obok niej
Dawid, nie raczący się przesunąć, co owocowało częstym, choć raczej delikatnym
kontaktem fizycznym.
- Ja
pierdolę…! – usłyszała z boku. – Brawo! – natychmiast się poprawił.
Kamila nie
otwierała oczu, choć wyczuła jakiś ruch. Tak, jakby Dawid też tańczył, tylko
coś bardziej żywiołowego? Albo przesuwał się… Może po prostu wychylał do tyłu,
by gapić się bezkarnie na jej nagi tyłek, który chwilę wcześniej sponiewierał
bezczelnymi klapsami, które wciąż czuła?
Tak teraz
poczuła kolejną falę poniżenia. Jeszcze silniejszego. Teraz już nie było
zmiłuj. To już nie był taniec w skromnym, ale jednak, stroju składającym się z
bielizny.
Teraz
tańczyła nago a obok niej Dawid wciąż hałasował, wywołując jakiś aplauz wśród
kolegów. W końcu usłyszała jakiś szczególniejszy rodzaj hałasu, co w połączeniu
z dzikim śmiechem małego Łukasza zmusił ją w końcu do otwarcia oczu.
Te zrobiły
się od razu wielki. Bo pierwsze co spostrzegła to brak koszulki na ciele
Dawida. Drugie, brak krótkich spodenek.
Trzecie,
brak bielizny.
Przy
aplauzie kolegów, odrzucał ją właśnie na krzesło, pozostając w samych butach.
Wiedziała,
że nie powinna, ale… Jej osłupiały wzrok powędrował tam, gdzie musiał
powędrować. Na penisa, może nie sterczącego jak drąg, ale jednak wyraźnie
pobudzonego.
Unosząc
oczy w górę, ujrzała triumfalne oblicze Dawida. Tak, jej wzrok na jego członku
z pewnością go rajcował i nakręcał.
Zamknęła
oczy raz jeszcze, ale po to by je od razu otworzyć. To zaszło za daleko, by
bujać się nago na stole przy znajdującym się obok uczniu.
Zerkała,
mimo woli. Miał naprawdę fajnie opalone ciało. W takim kolorze jak trzeba,
lśniące, jasnobrązowe. Jak na raczej drobniejszego chłopaka, wyglądał kusząco.
Nie jak mężczyzna, ale jak chłopak, nastolatek. Gdyby była dwadzieścia lat
młodsza, pewnie nakręciłoby ją to bardziej. Teraz ginęło to w ogólnej
atmosferze.
Choć
dwadzieścia lat temu, nigdy nie dopuściłaby do takiej sytuacji a jej ówczesny
charakter kazałby natychmiast opuścić pomieszczenie, gdzie znajduje się nagi,
postrzelony kolega.
Dawid
poruszał się swobodnie. Wprawdzie nie zbliżał się swym penisem do jej nagiego
ciała, ale wykonywał jakieś tam ruchy, przyprawiające kolegów to o oklaski, to
o śmiech. I chyba jeszcze o coś, bo…
- Kurwa, ja
też! – usłyszała głos Arka z dołu. Gdy spojrzała, z osłupieniem stwierdziła, że
Arek w ekspresowym tempie pozbył się już spodni. Potem koszulki a na końcu
bokserek.
Nie minęło
kilka sekund a był tak samo nagi, jak Dawid. Tylko w butach sportowych. I
jeszcze coś… Podekscytowany, sprawnie wskoczył na stół, zajmując miejsce z
drugiego boku Kamili.
- Aaaa….! –
wydarł z siebie coś w rodzaju okrzyku wojennego.
Ta zamarła
na chwilę. Poczuła się osaczona, będąc tu nago w otoczeniu nabuzowanych
nastolatków. Tak samo nagich, jak ona. Ale sprawniejszych, silniejszych,
totalnie rozpalonych, z rozpierającą ich energią.
Serce
zaczęło bić jeszcze mocniej.
I
zareagowała na przekór. Zaczęła ruszać się nieco szybciej, nieco odważniej,
jakby w ten sposób… No właśnie, co? Odstraszyć ich, pokazać, że jest sobą, że
nie dzieje się nic niezwykłego?
Jej nagie
ciało stykało się z dwoma podnieconymi nagimi chłopakami. A ona nie
powstrzymywała swych ruchów. Zerkała to na mocno opalone, szczupłe ciało
Dawida, to na opalone, tak po prostu, za to lepiej umięśnione, ciało
blondwłosego kapitana drużyny. I na ich instrumenty.
O ile Arek
pozwolił swojemu na swobodne ruchy, o tyle Dawid…
Czuła, jak
usta jej wysychają. Dawid, co jakiś czas łapał swojego penisa i masował go.
Tak, jakby się masturbował. A może po prostu chciał go doprowadzić do pełnego
wzwodu? Ale nie udawało mu się to. Za to udawało przyłapać swoją nauczycielkę
na gapieniu się w to co robi.
- Podoba
się pani, prawda? – zagadnął chwacko, swoim jak najbardziej naturalnym na
świecie tonem.
Nie
odpowiedziała. Nawet nie odwróciła wzroku. Już od dawna czuła szybsze bicie
serca, szybsze krążenie krwi w żyłach, zamęt w głowie i wilgoć w cipce. Teraz
poczuła coś jeszcze.
Mianowicie
dłonie Arka, jakby coraz śmielej próbujące objąć ją w talii i dłonie na swych
stopach. To Damian. Masował jej stopy a w zasadzie łydki. Przesuwał swe dłonie
do kolan, chwilami nawet trochę wyżej. Po prostu macał ją bezkarnie, jak jakąś
dziwkę.
Nie
wiedziała czy zareagować. I na co. Bo z boku Arek poczynał sobie śmielej,
zresztą, gdy spoglądała lekko w bok na ciało Dawida, ten blondyn musiał mieć
lepszy wgląd na jej pośladki.
Uda Kamili
i Arka stykały się już niemal bezustannie.
A z drugiej
strony próbował dołączyć Dawid, ale…
Ale
frontem. Delikatnie, nie namolnie, ale silnie próbował odwrócić nauczycielką w
jego stronę.
- Na
chwile, zatańczymy tak… - usłyszała jego gorączkowy szept.
Nie chciała
słuchać, ale chłopak nie ustępował. W końcu zatem ustawiła się tak pod kątem.
Nie do końca na wprost, jakby chcąc zachować jakiś ułamek niezależności, ale
jednak…
Nie
przyjmując do wiadomości, że w ten sposób Arek może bezkarnie oglądać jej
praktycznie nagi tyłek. Z tego całego poniżenia zacisnęła pośladki.
- Masz
swoją nauczycielkę nago – wyszeptała to, co podpowiedziała jej, jej własna
uległa natura. Że nie był to najwłaściwszy tekst, wiedziała o tym dobrze.
- Chodźmy
bliżej – ni to zaproponował, ni usprawiedliwił swój kroczek w przód. Jego penis
niemal zetknął się z jej nagim łonem.
Schowała
je, wypinając tym samym nieco tyłek w stronę Arka, który też nie próżnował. Nie
był jeszcze w stanie odważyć się na wiele, ale trzymał ją za biodra mocno.
Czuła na
sobie gorące oddechy, coraz mocniej czuła ich wcale nie chłodniejsze ciała.
Czuła ręce Arka trzymające ją coraz silniej za biodra, obłapujące ją tak, by
pomacać choć trochę jej nagiego tyłka. I ręce Dawida, też na swoich biodrach,
nieco wyżej, od dłoni Arka.
I ręce
Damiana, już nie krępującego się tak, jak poprzednio, tylko coraz silniej
masującego jej łydki i kolana. I zapuszczającego się coraz dalej w górę.
Jeszcze tylko uda, ich wewnętrzną stronę. Ale coraz pewniej, coraz silniej…
I rękę
małego, impulsywnego Łukasza na swojej drugiej nodze.
Z nerwów
zacisnęła uda i pośladki najsilniej jak mogła. Potworny skurcz i dreszcz
przeszył jej ciało.
Dwóch
nagich chłopaków na stole i dwóch obok niego, macało ją bezkarnie.
Wzdrygnęła
się, kiedy poczuła dłonie arka zsuwające się ostrożnie, lecz nieustępliwie w
kierunku zaciśniętych pośladków. Tak, teraz były twarde jak skała. I
przyjmowały dotyk kapitana drużyny.
Dotyk, bo
wreszcie odważył się i chwycił oniemiałą Kamilę za dupsko.
Jakby na
komendę, z drugiej strony Dawid przechylił się jeszcze bardziej do przodu.
Teraz była w kleszczach, niemal nie mogąc wykonać ruchu. Bo Arek też przybliżył
się, odpuszczając macanie tyłka Kamila dłońmi.
Tym samym,
niemal w jednym momencie poczuła penisa Arka na swoich pośladkach i twardszego
penisa Dawida na swoim podbrzuszu.
Nie mając
miejsca, swoje ręce położyła na barkach Dawida. Wyglądało to, jakby tańczyła z
nim, mocno przytulona.
Gdzieś od
dołu poczuła, jak dłoń Damiana, silnie, nieustępliwie próbuje rozstawić jej
nogi. Jak wdziera się między uda. Już bardzo wysoko, zaciskając się na udach,
co kwitowała rozchyleniem ust i lekkim, chyba niedosłyszalnym pomrukiem. Bardzo
wysoko, niemal ocierając się o wargi sromowe.
Drżała
osaczona i jakby nie mogąc znieść kontaktu z napierającym na jej łono coraz
mocniej penisem Dawida, zrobiła coś, co wydawało się jej jedynym ratunkiem
przed tym kontaktem. Opuściła lewą dłoń, tę od strony ściany a więc raczej
niewidoczną, szczególnie przy tym ścisku, dla reszty uczestników imprezy i
wdarła się nią, pomiędzy ich ciała. Zrobiła tą jedną rzecz… Chwyciła penisa
Dawida, przekazując w ten sposób żądanie, by ten nie dotykał jej łona.
A ponieważ
podniecony Dawid nie ustępował w swoim naprze, Kamila trzymała jego penisa w
dłoni i ruszała nim. To w lewo, to w prawo. To w górę, to w dół.
Jego
rozpalone oczy mówiły wiele, ale nie mogła przestać. Chciała, ale nie mogła.
Tak, jakby nie było innego rozwiązania, tak jakby stępiony alkoholem mózg, nie
mógł wymyślić niczego innego. Próbowała się jakoś wyrwać, ale Dawid z przodu i
Arek z tyłu nie odpuszczali. Ich napór był zbyt mocny.
Patrzyła w
ładne, duże oczy Dawida, chłonęła zapach jego pięknie opalonego ciała,
przyjmowała jego gorący oddech na swojej twarzy i masowała jego penisa.
Już nie
odsuwała. Chcąc, nie chcąc masowała go. Dotarło to do niej, ale nie mogła
przestać. Tak jakby mózg podpowiadał, że jedynym rozwiązaniem sytuacji jest…
- Uhm… - z
trudem przełknęła ślinę, czując jak serce skacze do gardła.
Bo oto
uświadomiła sobie, że Arek swoim sztywnym penisem jeździ już miedzy jej pośladkami.
Trzymając mocno za biodra. Nie, nie ruchał, no bo jak… Ale zasadniczo…
Zasadniczo robił sobie dobrze, wykorzystując do tego nagi tyłek żony swojego
klubowego trenera.
- Aaach… -
jęknęła drgnąwszy nagle. Zawstydzona zamknęła oczy, wiedząc, że jęk choć cichy,
nie mógł ujść uwadze Dawida. Ale to nie on był sprawcą. To po prostu dłoń
Damiana dotarła wreszcie do miejsca przeznaczenia. Znalazła się u wejścia do
jej wilgotnej cipki.
To był już
koniec.
Czuła jak
jej ciało wiotczeje. A Dawid ten łotr, miast ją podtrzymać, pozwala osunąć się
drżącej nauczycielce na kolana. Trzymający ją za biodra Arek też nie dał rady.
Opadła,
wypuszczając z dłoni penisa Dawida. Czuła, że wszyscy zawahali się, jakby nie
wiedząc, czy to już koniec imprezy. Przeszło to przez myśl pewnie wszystkim,
może z wyjątkiem Arka, który niemal od razu uklęknął za nią.
Ale nie
jej. W każdym razie postawa Dawida, który nie cofnął się ani o krok
zadecydowała.
Wciąż miała
przed sobą, jego lśniące, nagie ciało. Ale nie twarz i wyższe patie klatki
piersiowej. Teraz patrzyła wprost w jego szczupłe, leciutko umięśnione uda,
pozbawione owłosienia.
Ot, ciało
nastolatka. Takie dla delikatnych panienek, nie wiedzących co znaczą silne,
umięśnione, męskie uda.
Ale w tej
chwili, ona sama była widocznie taką panienką. Jej dłonie wylądowały na tych
udach, masując je.
Stał
twardo, nie cofając się. Wręcz wypinał do przodu, jakby bezczelnie sugerując,
że jego szkolna wychowawczyni nie dokończyła dzieła.
Czuła jak
jej ciało drży, ale nie mogła się oprzeć. Jej dłonie przesunęły się nieco
wyżej. Jakby w zwolnionym tempie zobaczyła, jak ponownie chwyta penisa. Jak
niezdarnie zaczyna go masować.
Tak było.
Na oczach młodych piłkarzy, robiła ręką dobrze jednemu z ich kolegów. Masowała
jego penisa, po kilku ruchach przestając się zastanawiać nad otoczeniem.
Masowała penisa, starając się zajrzeć jego właścicielowi w oczy.
Czerwona na
twarzy ze wstydu nie przestawała. Masowała a jej usta… Usta wylądowały na
jadrach Dawida. Całowały je…
Całowały je
i to jak! Upodlona, poniżona, jakby uznając, że robiąc to w sposób, jaki
robiła, stanie się niewidzialna. Łapczywie całowała jądra Dawida, próbując brać
je w usta.
Jej serce
waliło jak szalone. Ledwie zarejestrowała fakt, że Arek rozchyla jej uda i
zaczyna napierać na nią czymś. Niemal nie zwróciła uwagi na czyjąś dłoń
masującą inne wolne skrawki jej ciała, jak choćby plecy, czy kark. Nie
wiedziała kto, ale ktoś nerwowo przebiegł na drugą stronę stołu, wykorzystując
wolne miejsce tam i zaczął masować jej lewą pierś.
Wiedziała
tylko, że niezwykle upodlona i poniżona otworzyła usta i bez żadnych podchodów
wsunęła w nie sterczącego już jak skała penisa swojego ucznia.
Nie, nie
była w stanie obciągać, jakoś tak normalnie. Widok stojącego nad nią Dawida,
jego pięknie opalone ciało, jego dłonie w jej włosach… I towarzystwo obok. To
wszystko sprawiło, że zapragnęła zapomnieć o całym świecie. Liczyło się tylko
jedno. A w zasadzie tylko jeden. Penis Dawida, po którym zachłannie przesuwała
swe usta.
Nawet
przyzwyczaiła się do naporu Arka, tak, że zrozumiała ów napór, gdy już stało
się to co się stało. Gdy…
- Uuuhhmmm…
- tylko taki odgłos mogła wydobyć z siebie, gdy równie sztywny, gorący penis
kapitana drużyny juniorów, rozepchnął wreszcie jej uda i wdarł się do mokrej
cipki.
Traktowała
to jakby nie miało to znaczenia. Jak dziwka. Oto z tyłu za nią, jasnowłosy Arek
trzymał ją mocno za biodra i ładował swego penisa w jej rozpaloną cipkę. A ona
nic… Maksymalnie skupiona na jednej czynności.
Zajmowała
się penisem Dawida jak szalona. Jak gdyby wstąpiła w nią jakaś bestia. Masowała
go swoimi ustami na całej jego długości. Ba, masowała… Obciągała zachłannie,
łapczywie. Co chwile wysuwała go z ust, by oblizać w szalonym tempie z boku, po
czym wsuwała, okręcając ustami, by ten twardy jak stal, młodzieńczy penis miał
u niej jak najlepiej. By nigdy, przenigdy nie zapomniał swojej, być może
pierwszej obciagary. Swojej nauczycielki, oddającej mu się z całej swej woli, z
całą rozkoszą płynącą z faktu oddania się.
„Oto macie
swoją kurwę”, pomyślała, czując jak ta myśl doprowadza ja niemal do omdlenia a
dreszcz przebiegający przez ciało prawie paraliżuje.
Podniecony
do granic Arek ściskał ją za biodra i pieprzył jak szalony, uderzając
podbrzuszem w jej nagie, wypięte pośladki. A ona przyjmowała te pchnięcia z
niesamowitą rozkoszą, czując, że to co niemożliwe, za chwilę stanie się faktem.
Dość szybko, bo młodzieniec był zbyt podniecony, by bawić się w dłuższe gierki.
Jej impet w obciąganiu penisa na chwile osłabł, bo została zaskoczona czymś innym.
Gdy natężenie ruchów Arka osiągnęło apogeum, poczuła skurcz mięśni na całym
ciele. Na chwilę wypuściła penisa Dawida ze swych ust, choć czuła, że i on jest
blisko.
- Uuuhhmm….
– mruknęła przeciągle, starając się nie otwierać ust, nie jęknąć rozdzierająco,
jak jakaś kurewka z pornosów.
- Aaaaa…. –
za to Arek nie folgował. – O, kurwa…!
Na chwilę
straciła kontrolę nad sobą. O ile przez cały ten czas ją miała.
Ale
niecierpliwy ruch Dawida, który chwycił ją za głowę, skierował uwagę na dzieło
wymagające dokończenia. Nie, nie była dziwką, nie była kurwą. Była artystką.
Robiła to co robiła, najlepiej jak potrafiła. Oddawała się temu z całą pasją.
Obciągała kutasa Dawida z rozkoszą, całym swym sercem. Swymi dłońmi ściskała
jego uda a nawet apetyczne w dotyku pośladki. Masowała je i ściskała. A jego
penis buszował w jej ustach, docierając nawet do gardła.
Tak, do
gardła. Gdzie przytrzymywała go na moment, pozwalając Dawidowi rozkoszować się
temu faktowi.
- Ach! –
usłyszała w końcu, krótki okrzyk Dawida, niemal równie piskliwy, jak zwyczajowo
jej własny. Z jego sterczącego kutasa, wystrzeliła sperma zalewając usta
nauczycielki. Nie mogła nie przyjąć tego daru.
Z powoli
zwalniającym rytm bicia sercem, poczuła jak jej ciało traci swą siłę. Zniknęły
gdzieś dłonie trzymającego ją przez ostatnie kilkanaście minut silnie za biodra
Arka. Odsunął się Dawid, zeskakując ze stołu. Ona sama wciąż pozostawała na
czworakach, pochylając się i jeszcze bardziej w ten sposób wypinając pośladki.
Jej umysł powoli
wracał do stanu względnej normalności. Względnej, bo do tej faktycznej, wciąż
było daleko. Jej ciało przeszywały dreszcze. Oczy pozostawały zamknięte a przed
powiekami malowały się obrazy z ostatnich chwil.
Słyszała
jakieś niemrawe głosy. Może dlatego niemrawe, bo sama pozostawała jakby
ogłuszona, otumaniona. Poczuła czyjeś dłonie na swoim ciele. Ktoś chwytał ją
pod pachami. Jakby niezdarnie, ale chwilę później, już odważniej, silniej.
Poczuła, że
opuszcza stół. Jej nogi zetknęły się z podłogą, ale potem ktoś je chwycił i tym
samym pomógł przetransportować w inne miejsce.
Poczuła
wreszcie coś miękkiego. To musiało być łóżko. Otworzyła oczy.
Zobaczyła
jakby zamazane postacie. Stali nad nią. Patrzyli, wymieniali jakieś uwagi,
jakby nie wiedząc co zrobić.
Zobaczyła
wciąż głupio uśmiechniętą minę przygłupawego Roberta. Wciąż nieprzyjemną twarz
Kuby. Nie wyrażające nic oczy Marka.
Poczuła,
jak jej nogi się rozsuwają. To Damian stojący nieco dalej, uparcie macał jej
uda. Poddawała się tym macankom w milczeniu, nie będąc w stanie zaprotestować.
Mimo, że wyraźnie ośmielony tym co się stało Damian, nie zajmował się łydkami,
tylko pieścił jej uda a nawet, coraz odważniej, cipkę.
Zobaczyła
jeszcze, jak wchodzi na łóżko, jak zdejmuje z siebie koszulkę, jak wszystkim
ukazuje się jego chuda, niczym szkielet klatka piersiowa.
Zerknęła
nieco w bok, patrząc na impulsywnego małego Łukasza, jak ten opuszcza spodnie,
wyjmując z nich, niezbyt wielkiego penisa. Wpatrywała się w niego, jakby nie
zważając na to, że Damian pochyla się nad nią coraz bardziej, jak jej uda
rozchodzą się na bok coraz mocniej aż…
Aż w końcu
znów, z opóźnieniem, jak poprzednio, poczuła w sobie kolejnego intruza.
Miast
wygonić nieproszonego gościa, zamknęła tylko oczy, rozchyliła usta i rozłożyła
nogi jeszcze szerzej.
Zamknęła
oczy i z delikatnymi westchnięciami przyjmowała spokojne pchnięcia pieprzącego
ją młodego piłkarza.
Kolejny majstersztyk. Pięknie :)
OdpowiedzUsuńCzy kiedyś przeczytamy o Kamili zabawiającej się z córką??
Dla mnie bomba, aczkolwiek najfajniejsze jest do momentu wejścia Arka na stół. Potem Kamili spada IQ do poziomu kury i zaczyna się jazda na drągu i w przeciągu. W serii Kamila i piłkarz czy Kamila niewolnica wszystko idzie powoli... kilka tygodni czy miesięcy. Mistrzu... tęsknimy za serią z Kamilą.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
P
Może to IQ spada, bo właścicielka na to instynktownie pozwala:)
OdpowiedzUsuńNie sądzę, by życie potoczyło się tak, by Kamila i Oliwia uległy jakiejś chwili zapomnienia. Aczkolwiek miałem w głowie zalążek historii, w której jedna byłaby obok drugiej, tudzież jedna weszłaby drugiej w paradę. Na razie jednak nie jest to nic sprecyzowanego.
Uprzedzając standardowe pytania - kolejna część pewnie gdzieś na początku września. Albo będzie to opowieść utrzymana w ostatnio praktykowanym przeze mnie klimacie (bez jakiegoś szerszego story), albo wręcz przeciwnie, dłuższa historyjka, tyle, że najpierw musiałbym ją skończyć a niestety chwilowo ugrzęzłem w jej pisaniu gdzieś przed końcem - byłoby to coś dłuższego na spokojnie czterdzieści stron (dla porównania, powyższa ma bodajże osiemnaście).
Zadamy częstszych publikacji! W przeciwnym razie zrobimy strajk! Bojkot! Nie bedziemy odwiedzać twojego bloga
UsuńZadamy? Moze ty zadasz lub po prostu nie rozumiesz, ze Falanga ma swoje zycie a pisanie powinno mu sprawiac przyjemnosc. Nie kazdy ma czas siedziec i pisac jak jakis robot i wstawiac teksty codziennie. P.
UsuńAnonimowy vs Anonimowy, to fascynujace!
OdpowiedzUsuńSuper opowiadanie. Na opowiadania o Kamili czekam jak na list od ... przyjaciółki, żeby się dowiedzieć co u niej :) Co za nowy numer wywinęły jej młode chłopaki.
OdpowiedzUsuńPisz Mistrzu, nie przestawiaj. Trzymam za Ciebie kciuki.
Nie przesadzajcie z tym mistrzem, bo starski spali się z zazdrości:)
OdpowiedzUsuńAle a propos tego co wyżej, też wolałbym, by komentujący podpisywali się jakoś (albo po prostu zarejestrowali), bo tak z anonimami to trochę dziwnie a dodatkowo nie wiem, czy z danym komentatorem wymieniłem już wcześniej jakieś uwagi, czy to dopiero pierwszy raz.
O czym jeszcze nie wspomniałem... W sumie nie wiem jak wśród stałych obserwatorów bloga została odebrana seria "KiDs" (z uwagi na to, że publikowałem równolegle tu i na Pokątnych, to komentarze ukazywały się tam), ale w planach jest sequel. Co tam, w planach... Już napisałem dwa i pół rozdziału, ale entuzjazm jakiś nie ten, głównie przez to, że motyw przewodni serii (w pierwszej części były to żużel, piłka nożna i przede wszystkim świat kibicowski), chyba trochę lipny i wolałbym z niego zrezygnować, co sprawi, że musiałbym sporo przemielić w tym co już zostało napisane. Choć inne motywy (jest oczywiście piłka, minimum żużla i coś, czego nie zdradzę), mi się podobają:)
Mistrzu, mistrzu.... a Starski, cóż... jak ma problem z zazdrością :)
OdpowiedzUsuńA tak odnośnie nowego opowiadania.... czekamy jeszcze tydzień, czy może krócej? ;)
Czy mógłbyś na jakiś czas dać spokój tym młody chłopakom ;-) ? Prośba od fana -nie używaj cały czas tego samego atrakcyjnego szablonu (dojrzała atrakcyjna kobieta i napalone młodziaki), Chociaż w jednym odcinku mogłaby się pojawić jakaś inna konfiguracja, np. niech Kamila ratuje Mieszka z opresji (spowodował wypadek) i ulegnie szantażowi niesympatycznego ojca kolegi Mieszka (który był świadkiem zdarzenia). Albo inaczej, tu polegam na Twojej fantazji. Prosimy o zmianę chociażna jedno/dwa opowiadania ;-)
OdpowiedzUsuńWiem, że jestem monotematyczny, ale nic na to nie poradzę. Właśnie taka konfiguracja najbardziej nakręca mnie do pisania. A sama myśl o oddaniu mojej Kamili np otyłemu dyrektorowi szkoły mnie mocno odrzuca. Nikogo rzecz jasna nie obrażając, bo i ja sam czasy liceum mam już dawno za sobą a i brzuch coraz głośniej dopomina się o swoje męskie prawa:).
OdpowiedzUsuńNie chciałbym zdradzać wszystkiego i psuć przyjemności z czytania, napiszę zatem tylko, że mimo moich preferencji, bohaterem jednego z najbliższych opowiadań będzie "nienastolatek":).
Z pewnych względów, o których nie ma co pisać, przyzwyczaiłem się do zamieszczania opowiadań w soboty, więc nic krócej nie będzie. Może być tylko dużej, bo niekoniecznie musi to być najbliższa sobota:).
Tyle, pozdro wszystkim.
No i proszę bardzo, z zazdrości mam poparzenia trzeciego stopnia na obu pośladkach.
OdpowiedzUsuńMistrzu,
OdpowiedzUsuńDziś czymś nowym uszczęśliwisz swoje fanki i fanów?
A my czekamy wciąż...
OdpowiedzUsuńCaine
Przykro mi, z różnych powodów, następne opowiadanie dopiero w kolejny weekend.
OdpowiedzUsuńMówi się trudno i czeka się dalej... Zdradzisz tylko czy będzie to opowiadanie o naszej Kamili?
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
P
Tak, o Kamili, o nikim innym nie piszę:).
OdpowiedzUsuńChoć zdarzało mi się zacząć serie, opowiadanie z innymi bohaterkami, to jednak (poza dwoma przypadkami) kończyły się po kilku stronach.
Nadal szukasz jakiejś inspiracji? Czy aktualnie masz więcej pomysłów niż czasu do pisania?
OdpowiedzUsuńInspiracje zawsze jakieś są, przynajmniej takie ogólne.
OdpowiedzUsuńProblem pojawia się, gdy ten szkic trzeba mocno rozwinąć, tak aby nie wyszło z tego zwykłe porno i tak by akcja zawierała w sobie jakąś nowość, nie była powtórzeniem tego co wykorzystałem już w iluś poprzednich odcinkach.
Tak, aby fabuła była choć w jakimś stopniu nowatorska, może czasem zaskakująca, albo przynajmniej frapująca a całe opowiadanie składnie się kleiło.
Dużo rzeczy mógłbym w tym momencie napisać i mocno ten wywód rozwinąć, ale chyba mało kogo to interesuje:).
Czasu nigdy nie ma za wiele. Jak każdy, mam pracę, dom i milion innych hobby, niż pisanie.
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń