Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 11 sierpnia 2016




KAMILA I SENNE MARZENIA XIX. Gdy wszyscy grają znaczonymi kartami.

Ubrana adekwatnie do lipcowej pogody, w lekką spódniczkę, spociła się nieco, nim dotarła na sklepu. Klimatyzowany market przyniósł lekką ulgę. Na tyle, że nie spieszyła się z jego opuszczeniem. Wolnym krokiem przemierzała powierzchnię dużego sklepu przeglądając różne towary.
Aż w którymś momencie dotarło do niej, że jest celem obserwacji. Odwróciła się i przyłapała na spojrzeniu młodego, szczupłego chłopaka ubranego również adekwatnie do pogody, w stylu sportowym. Nastolatek o włosach koloru ciemny blond i z kilkoma charakterystycznymi piegami na twarzy zmieszał się trochę, ale utrzymał kontakt wzrokowy.
- Dzień dobry – skinął głową.
- Dzień dobry – odpowiedziała sucho, odwracając szybko wzrok.
Nie pierwszy raz w życiu ktoś gapił się na nią, na odkryte części ciała, nie to było powodem tego, że ona zmieszała się bardziej, niż chłopak. Chodziło o niego samego, o kolegę jej syna. O Łukasza.
Jakoś nie mogła się pogodzić z tym, że co jakiś czas przychodzi jej spotykać kogoś, nie dość, że młodego, to przecież w pewnym sensie obcego, który widział ją w upokarzającej sytuacji nad morzem, kiedy to niemal cudem uniknęła gwałtu. Widział kompletnie nagą a później… Później ją po prostu jeszcze zerżnął.

Tak, chłopak, który już za rok miał ukończyć gimnazjum i trafić do liceum, pewnie, z uwagi na koleżeństwo z Mieszkiem, tego samego, w którym ona uczyła języka polskiego. Trafić, po to, by krępować ją samą samym faktem istnienia. Tego, że po korytarzu chodzi dzieciak, który ją sobie bez ceregieli przeleciał.
Wzruszyła ramionami, oderwała się od krępujących myśli i kontynuowała spacer po sklepie a potem udała się do kasy, wrzucając na taśmę produkty. Było ich niewiele, tak jak i stojących przed nią klientów. Z przodu jakaś starsza pani a dalej właśnie Łukasz ze swą przypuszczalnie siostrą, może ośmioletnią.
Jakby od niechcenia zmierzyła wzrokiem jego sylwetkę. W pewien sposób podobały się jej takie. Raczej szczupły, ale już wyraźnie opalone, pokryte lekkim owłosieniem nogi miał przyzwoicie umięśnione. Do tego ten styl, czyli sportowe obuwie, krótkie spodenki sięgające prawie do kolan i czysta biała koszulka… Podobało się to jej. Chociaż chłopak nie był wybitnie przystojny, to jednak mogła na niego popatrzyć z przyjemnością.
No bo czemu nie? Ona sama, od wielu lat, codziennie stanowiła przedmiot obserwacji niezliczonej ilości ludzi, więc dlaczego nie mogła czasem wziąć rewanżu i pogapić się na innych, zwłaszcza, gdy nadarzała się ku temu okazja? I nawet jeżeli jest to właśnie tak szczególny w jej życiu chłopak?
Przygryzła wargę, czekając na swoją kolej. Ciekawe co on czuł, gdy ją widział? Czy rozpierała go duma, że dał radę przelecieć starszą kobietę, w wieku jego matki? Starszą i podobno piękną, do której przymierzało się wielu innych facetów? I gdy żadnemu nie udawało się to, on dokonał tego wyczynu w stosunkowo bardzo krótkim czasie. Wystarczyło kilka dni nad morzem i jedna głupia sytuacja.
Łukasz opuścił sklep. Nim to zrobił, poczuła jeszcze jego spojrzenie na sobie a potem sama skoncentrowała się na swych zakupach i znów znalazła się na słońcu. A wraz z tym, także na celowniku mijających ją mężczyzn i kobiet.
Gdzieś w głowie siedział jej ten widok Łukasza, trzymającego nieustannie za rękę swoją młodszą siostrę. Widziała jak na nią patrzył. Nie w każdej rodzinie tak było, ale akurat on czuł się widocznie zobowiązany, by opiekować się małą, troszczyć o nią z podwójną mocną. Nic dziwnego…
- Jutro wyjeżdżam, macie tu wszystko, dziś ugotuję jeszcze trochę bigosu, żebyście z głodu nie umarli – poinformowała dwójkę dzieciaków już w domu, rozpakowując zakupy.
- Ja nie potrzebuję – oznajmiła oficjalnie szczuplutka Oliwia.
- Ten bigos to i tata sam zje pierwszego dnia – roześmiał się Mieszko a siostra mu zawtórowała i oboje zniknęli w swoich pokojach..
Tak, ten trzydniowy wyjazd do Antonówka w środku wakacji nie cieszył jej niemal w żaden sposób, ale nie mogła odmówić dyrekcji. Kilka klas, w tym jej własna zorganizowały sobie pobyt w tym miejscu i wypadało by wychowawczynie były obecne. Nie była to żadna oficjalna wycieczka, ale jednak dyrekcja naciskała. Tak, żeby w razie jakichś kłopotów…
- Będzie jeszcze kilka osób spoza szkoły – poinformował ją Zbigniew, dyrektor liceum. – Miasto wykorzystało okazję i postanowiło dokooptować kilkoro dzieciaków z trudnych rodzin, rozbitych, mających problemy finansowe. Nie obciąży to chyba was za bardzo – spojrzał jej w oczy a ona przytaknęła, bo co innego mogła zrobić?
Jedną z tych osób był właśnie Łukasz. Mimo, że wakacje ubiegłego roku były dla niego nad wyraz udane, to później jego rodzinę dotknęła tragedia. Niespodziewanie zmarł mu ojciec i co za tym idzie, rodzina popadła w problemy finansowe. Matka pracowała dłużej niż zwykle a Łukasz tym samym przejął w części obowiązek opieki nad młodszą siostrą. Wywiązywał się z niej całkiem dobrze. Wiedziała o tym, bo sam raz, po raz, przychodził do Mieszka właśnie w towarzystwie siostry. Do tego, czasem słyszała, jak syn się żalił, że nie może pójść gdzieś z Łukaszem, bo ten zajmuje się małą Moniką.
Jakby jednak nie patrzeć towarzystwo tego właśnie osobnika było dla niej krępujące. Starała się wyrzucić z pamięci tamte wydarzenia. Była zbyt wielką konserwatystką, by przejść nad nimi do porządku dziennego. Nie dało się. A teraz Łukasz miał jej towarzyszyć przez trzy dni pobytu w Antonówku.
Mimo wszystko w jakiś sposób dało się znaleźć plusy tej sytuacji. Obecność Łukasza mogła być dodatkowym hamulcem na wszelki wypadek, gdyby przyszły jej do głowy jakieś głupoty, jak wtedy nad morzem.
A przecież był jeszcze jeden problem, z którym musiała się zmierzy ć podczas tego wyjazdu.

- Chłopaki, stawiacie mnie trochę pod murem – próbowała się bronić siedząc w otoczeniu kilku osób, na werandzie jednego z domków. Tak, chłopacy nie folgowali sobie, wynajęli taki z kategorii lepszych. Balkonik, daszek nad nim. A na balkonie stolik i krzesła.
- Żeby być sprawiedliwym, to pani nas też trochę postawiła – Bartek obstawał przy swoim. – To pani zwróciła się do nas z problemem, my zaofiarowaliśmy pomoc, ale liczyliśmy, że pani nam też w tym pomoże.
- Tak, to wszystko dla chorej córki mojej kuzynki, która potrzebuje pieniędzy na leczenie, dużych pieniędzy – podkreśliła, jakby chcąc się odwołać do ich sumienia i tego, żeby złagodzili nieco swoje stanowisko.
- No właśnie – skomentował drugi z uczniów, Kuba, ze względu na długie, kręcone czarne włosy nazywany Warkoczem. – I my się tego podjęliśmy. Teraz ruch należy do pani.
Prawda, podjęli się. Ta para już od czasów gimnazjum tworzyła hiphopowy duet, który w ciągu kolejnych lat stał się znany nie tylko lokalnie, ale także w Polsce. Jako siedemnastolatkowie wydali album, który na Youtube miał nawet całkiem niezły odsłuch. Sama przesłuchała kilka razy, zaciekawiona co prezentują jej uczniowie. Nie była specjalnie zachwycona, ale widocznie młodszym słuchaczom podobało się dużo bardziej.
- Ja jestem naprawdę otwarta, ale to co proponujecie jest naprawdę trudne do zaakceptowania – ważyła słowa, dobierając je starannie.
Znała ich już od dwóch lat i niestety nie zdobyli jej serc. W ogóle po kilkunastu latach nauczania w liceum, gdzie bywało lepiej i gorzej, przypadła jej klasa, której… No, może nie tyle, nie trawiła, ale jakoś nie zdobyła jej sympatii. Takie pokolenie jakieś dziwne. Zdecydowana większość członków klasy była dość wybitnie antypatyczna. Nastawieni na własny sukces, zapatrzeni w siebie, kiepsko integrujący się, egoiści, często aroganccy, niesympatyczni, nie przykładający się do nauki. Dotyczyło to tak chłopaków, jak i dziewczyn. Przynajmniej większości.
Zarówno Bartek jak i Kuba nie byli wyjątkami. Wręcz przeciwnie, z uwagi na swój status brylowali w tej grupie.
- Nie sądzę – odparł Bartek. – To normalna rzecz. Dzisiaj nie jest to nic wstydliwego, owszem to Polska, ale tak, czy owak, nawet tutaj dziewczyny nie widzą w tym nic złego.
- Tu nie chodzi o to co widzą dziewczyny, tylko – odparowała sucho. – Może w innej sytuacji, ale gdy jestem nauczycielką i mam wystąpić w waszym teledysku w takim właśnie stroju, nie wszyscy odbiorą to dobrze.
- To będzie tylko kilka ujęć – uspokajał Kuba i pociągnął duży łyk ze szklanki. Tak, tacy byli. Nie zważając na obecność licealnej wychowawczyni obaj raczyli się piwem. Zresztą dwaj ciemnoskórzy Francuzi też, no, ale oni nie mieli prawa się czym krygować.
- Ale to nie ma znaczenia, czy będzie jedno, czy dziesięć – odparła trzeźwo. – Ważne, że będą. Nie uważacie, że taka sytuacja jest nie dość, że krępująca, ale także nienormalna ze względów przede wszystkim etycznych? Przecież oprócz tego wszystkiego, dochodzą jeszcze moi przełożeni, pan dyrektor choćby, o kuratorium nie wspomnę – próbowała wpłynąć na ich postawy.
- Gdyby uprawiała pani seks w tym teledysku, to rozumiem – pozwolił sobie na taką uwagę uśmiechnięty lekko, ale mało sympatycznie Kuba. – Ale to tylko kilka ujęć w stroju kąpielowym. I nam i pani zależy na wielu odsłonach tego clipu, tak? To da nam pieniądze, które w całości, jak ustaliliśmy przeznaczymy na leczenie tej dziewczynki. Wobec tego cały czas uważam, że powinniśmy wykorzystać wszystkie atuty jakie mamy, by osiągnąć ten cel. I kawałek i clip i piękne kobiety…
- Mam pewne wątpliwości, czy ciało około czterdziestoletniej kobiety jest czymś co przyciągnie odbiorców – z lekką zaciśniętą szczęką mierzyła spojrzeniem rozmówcę.
- A co pani gada – zaperzył się Kuba, także Bartek zaprotestował milcząco przeciw jej słowom a nawet jeden z Francuzów machnął ręką, jakby zrozumiał o co chodzi w rozmowie.
I przez chwilę obaj uczniowie przekonywali ją gorąco, jak błędna była jej samoocena. Słuchała tego z pewnym dystansem, ale ich słowa, mimo, że wprawiały ją w zakłopotanie, to dawały także trochę satysfakcji. Miała już czterdzieści trzy lata. Starzała się, lata świetności powoli przemijały a tu…
- Pozostanę, mimo wszystko przy swoim zdaniu – odezwała się, gdy tamci umilkli zajmując się piwem. – Ale to dalej… - pokręciła głową.
- Przecież to dalej, to impreza zamknięta – tłumaczyli. – Takie after party, na potrzeby mediów, to znaczy taka mała imprezka, gdzie trzeba się pouśmiechać, wypić piwko, obejrzeć skręcony teledysk i takie tam… No i taka przyjemność po pracy.
- Ładna mi przyjemność, skoro też nie mogę się ubrać w coś porządniejszego – nie wytrzymała i zareagowała nieco ostrzej. Może także dlatego, że spojrzenie jednego z ciemnoskórych Francuzów bezczelnie koncentrowało się na jej odsłoniętych nogach.
- Tego wymaga sponsor. Taki chce mieć klimat – skontrował Kuba patrząc zdecydowanie w oczy nauczycielki.
Nie dali się przegadać. Niestety. Kto, jak kto, ale nie oni.
- Macie jeszcze tę Francuzkę, która przyjechała z waszymi kolegami – spróbowała ostatniego argumentu.
- Ale chcemy mieć w clipie dwie kobiety. To jest taki numer wielopokoleniowy właśnie i dlatego z jednej strony młoda dziewczyna w naszym wieku praktycznie i druga nieco starsza, to się świetnie zgra – nieustępliwie perorował Warkocz.
- Mówisz o clipie a ja miałam na myśli to after party.
- Pani Kamilo – dość bezczelnie pociągnął kolejny łyk piwa Bartek i kontynuował. – My dajemy z siebie nasza markę, własny clip, cały marketing i dochód z tego wszystkiego. Pani ma dać siebie. Tylko tyle i aż tyle. Niech pani zrobi bilans, kto robi więcej i… Zasady są ustalone, najlepsze dla wszystkich, aby efekt był zajebisty, to znaczy, by przyniósł jak najwięcej pieniędzy. Jeśli chce pani zrezygnować, to niech pani mówi, bo o dwudziestej zaczynamy kręcić.
Westchnęła, starając się opanować burzę w mózgu. Tak, mimo wszystko mówili logicznie. Jakby nie patrząc, dawali z siebie dużo. Jej rola w całym tym przedsięwzięciu była stosunkowo niewielka. Problem w tym, że to co miała zrobić było dość wątpliwe etycznie.
Występ niemal nago w teledysku… No niemal, bo skromne majtki i stanik to… Naprawdę żaden przyodziewek dla czterdziestotrzyletniej, szanowanej nauczycielki liceum. Miało ją obejrzeć kilkaset tysięcy ludzi w internecie, ba, może nawet, w przypadku sukcesu, kilka milionów.
I to było pierwszym problemem. Niemal rozebrana nauczycielka w hiphopowym teledysku swoich uczniów? Dla jednych mógłby to być sympatyczny event, dla drugich – to jest dyrekcji, kolegów z pracy, sąsiadów i innych, coś karygodnego. Zresztą ona sama w ogóle nie miała doświadczenia w takich rzeczach i była daleko od publicznego rozbierania się. Plaża wśród ludzi, dobra. Ale tak, celowo, wręcz erotycznie dla setek tysięcy, albo milionów małolatów?
No i druga sprawa to after party. Owszem, dla niewielkiej grupy ludzi, ale… Ale chodzenie w samym bikini wśród choćby kilku normalnie ubranych osób, sponsora, dwóch dziennikarzy, kilku młodych raperów, w tym dwójki uczniów z własnej, licealnej klasy? Nie dość, że mało etyczne, to jeszcze dla niej samej po prostu poniżające.
Tym bardziej, że dochodził do tego jeszcze jeden czynnik, już czysto fizyczny. Trzymała się nieźle, ale natury oszukać nie można. Czterdzieści trzy lata, to nie dwadzieścia. Dobra, faceci wciąż się za nią oglądali, niejeden z uczniów wodził za nią maślanym wzrokiem, z tym, że to było jednak coś innego.
Ale cel tego wszystkiego…
- Dobrze, postaram się – uznała, że wyczerpała swe argumenty. – Jeśli coś się zmieni dam znać.
Kiwnęli głowami przypominając jej o podpisaniu odpowiedniej umowy ze sponsorem i wstała z krzesła, opuszczając domek swych uczniów, wciąż czując na sobie a konkretnie swoich nogach, namolne  i denerwujące spojrzenia obu Francuzów arabskiego pochodzenia.

Łukasz dość ospale wędrował po ośrodku. Od dłuższego czasu inaczej spoglądał na świat. Strata ojca odbiła się na nim, stał się bardziej odpowiedzialny za małą Monikę. Starał się nią opiekować jak tylko mógł. Tak bardzo, ze teraz mu jej tu w pewien sposób brakowało.
No, ale miał przy sobie przynajmniej dwóch bliskich szkolnych kolegów. Patryka i Dawida. On sam nie zaliczał się do grona poważnych nudziarzy, był raczej wyważony, ale przy tych dwóch faktycznie mógł uchodzić za starego ramola. No, może nie byli Bóg wie jak bardzo rozbrykani, ale patrzyli na świat raczej pozytywnie, starając się wykorzystać każdą okazję do zrobienia, czy powiedzenia czegoś głupiego.
- Głupio tak w trójkę w piłkę grać – podsumował pomysł kolegi, szczupły, mocno opalony, czarnowłosy Dawid. – Trochę zbrzydły mi już zresztą te treningi.
Miał rację. Treningi w klubie, mecze, nie zakończyły się wraz z nastaniem wakacji. Wielkopolska liga juniorów grała w najlepsze. Może to i dobrze, bo chociaż z jednej strony narzekali, to z drugiej te rozgrywki wciągnęły ich. Głównie dlatego, że na trzy kolejki przed ich końcem nieoczekiwanie zajmowali pierwsze miejsce z dość wyraźną przewagą nad innymi, przede wszystkim mocną ekipą spod Poznania, której sponsor miał piekielne ambicje by wygrać tą ligę, pokazując wszystkim, że umie dopiąć celu.
Ale to nie on, tylko oni już powoli witali się z gąską, już powoli zaczynali przymierzać na głowach koronę mistrzów Wielkopolski do lat szesnastu. To by było dopiero coś niesamowitego…
- To popykamy w kosza. Porzucamy, zagramy w króla – natychmiast podrzucił Patryk, zbudowany podobnie jak kolega, choć nie tak ciemny. Przede wszystkim zaś różnił się od Dawida kolorem włosów. Był blondynem ze średniej długości grzywką.
- Możemy – wzruszył ramionami Łukasz.
Każdy pomysł walki z nudą był dobry. Ten też.
Wcześniej zdążyli już popływać w jeziorze, spędzić kilkadziesiąt minut na kocykach, opalając się. No, ale jak by fajnie nie było nad wodą, nie dało się tam siedzieć w nieskończoność.
Zerknął na zegarek, była prawie siedemnasta. Nie czuli głodu. Co tam, wakacje są i miliony fajniejszych rzeczy do roboty, niż jedzenie.
- Pojebani są ci ludzie – bezceremonialnie wypalił Patryk, odgarniając włosy znad czoła. Z jego ust rzadko schodził specyficzny uśmiech. Trochę sympatyczny, trochę zawadiacki. – Boisko puste, piłki są a nikomu się nie chce. Tylko włóczą się gdzieś bez sensu.
- Co się nimi przejmujesz? Mamy całe boisko dla siebie – skomentował zdecydowanie Dawid chwytając piłkę i oddając pierwszy rzut do kosza.
- To jest ta nauczycielka? – zagadnął po kilku minutach raczej milczącego Łukasza, Patryk, kierując jego uwagę na samotną postać przechodzącą obok boiska.
- Tak – odparł krótko zagadnięty.
- Faktycznie, niezła dupa.
- Stara, ale i tak niezła – zawtórował Dawid. – Idzie się opalać? Może pójdziemy za nią?
- Nie sądzę – Łukasz konsekwentnie nie rozwijał swoich wypowiedzi.
- Co nie sądzisz? – zdenerwował się nieco mocno opalony kolega.
- Nie sądzę by o tej porze szła się opalać. Chociaż kto wie, może popływać… Ale co to ma do rzeczy? Po co ci to?
- No nic, popatrzyłbym. Przecież sam mówiłeś, że fajna jest a teraz nie chcesz wykorzystać okazji.
Łukasz wzruszył ramionami, pozostawiając kolegę bez odpowiedzi.
Wciąż miał w pamięci to co wydarzyło się w ubiegłym roku. Nie pojmował tego, tego impulsu, który skłonił piękną matkę kolegi do tego, by zrobiła coś takiego… Nie pojmował, nie rozumiał i nie miał zielonego pojęcia, czy to był jakiś jednorazowy wyskok spowodowany czymś tam, może tymi wydarzeniami poprzedzającymi, czy też, pani Kamila jest, jakby to powiedzieć…
Nie, nie jest. Wiedział to od Mieszka, że jego matka to stateczna osoba. Ale… Ale co ją skłoniło rok temu do tego, by wakacyjny pobyt nad morzem skończył się w taki sposób?
Nie wiedział i drażniło go to. Bo skoro mogła wtedy być taka przystępna, to czemu nie dziś? Nie, że myślał o niej tylko w jednym kontekście, po prostu podobała mu się, lubił jej towarzystwo, lubił ją widzieć. A widywał przez ostatni rok niezwykle rzadko, o towarzystwie jakimś sensowniejszym nawet nie wspominając.
Może wykorzystać jakaś okazję, podejść dziś, czy jutro, gdy byłaby sama, przypomnieć się, porozmawiać…?

Od początku czuła się skrępowana. Nawet, gdy jeszcze była ubrana normalnie. I nawet, gdy wcześniej udało się jej wywalczyć dość korzystne warunki w sprawie jej uczestnictwa w tym teledysku.
Korzystne, bo część zdjęć została już wykonana na plaży, bez jej udziału. Dziewczyną wdzięczącą się do kamery, była francuska mulatka. No i tym samym jej pozostało tylko pozowanie, tańczenie w zamkniętym pomieszczeniu, w większej salce znajdującej się w ośrodku. Tym samym odpadała przypadkowa widownia, jacyś plażowicze, czy, nie daj Boże licealiści z jej własnej klasy.
Wystarczyło tylko rozebrać się w zamkniętym pomieszczeniu i prezentować się w tak skąpym stroju w obecności kamerzysty, reżysera, francuskiej tancerki i czterech raperów. Ładnie „tylko”…
No, ale zawsze przecież mogło być gorzej. Dlatego chyba nie mogła aż tak narzekać.
Ale była skrępowana i wciąż ubrana popijała drinka, którego przyniosła sobie z jednego z barów. Trochę niepotrzebnie, bo i tutaj alkoholu było pod dostatkiem. Chłopacy zabezpieczyli się, zresztą traktowali to kręcenie clipu jako świetną rozrywkę. Ona niestety nie mogła powiedzieć tego samego.
Tym bardziej, że trafiła niemal w sam środek sztormu. Oni byli już w ogniu od dwóch, trzech godzin. Ona nierozgrzana, nieoswojona, mimo, że wyraźnie najstarsza, czuła się trochę jak zagubione dziecko. To nie był ani jej świat, ani jej styl. Dodatkowo, mimo, że miała na sobie sukienkę, czuła, że wszyscy chłopacy po kolei rozbierają ją wzrokiem. Tak, jakby już widzieli ją półnagą. Choć uciekała od takich porównań, czuła, że ich oczy wbijają się w nią, jak penisy. Skrzywiła twarz w obrzydzeniu.
Ten sam wyraz przybrała jej twarz, gdy widziała zmontowane dotychczas kawałki clipu. Widok młodej francuskiej tancerki, obejmowanej przez raperów, głównie jej rodaków, czasem czyjaś dłoń na jej pośladkach… Miała nadzieję, że jej uczniowie, ani nikt inny nie odważy się zrobić tego samego w stosunku do niej, bo wolałaby tego uniknąć.
- Kiedy będzie pani gotowa? – usłyszała pytanie reżysera. Wyczuwała pewną niecierpliwość.
- Jest tu jakaś szatnia? – rozejrzała się po pomieszczeniu, bo nic na to nie wskazywało.
- A po co szatnia? – spojrzał na nią dziwnie. – Przecież nie rozbierze się pani do naga.
- A gdybym jednak miała odpowiedni strój w torbie i musiałabym? – zdenerwowała się, wbijając w niego swój stalowy wzrok.
- To by się pani gdzieś przebrała, ale teraz? – jego wzrok wciąż wyrażał niezrozumienie dla problemów nauczycielki.
Przez głowę przeszło jej przekleństwo. Jej, która unikała tego typu wyrażeń nawet w myślach. Wstała z krzesła.
- Może chociaż niektórzy wyszliby – rzuciła trochę niepewnie, jakby sama się zastanawiając, czy nie przesadza.
Reżyser wzruszył ramionami i odwrócił się do niej plecami, koncentrując swą uwagę na sprzęcie i przeglądaniu dotychczas nagranych materiałów. Chłopacy niemal nie zareagowali, jakby jej nie słyszeli, zajmując się sobą.
Czując poniżenie stanęła gdzieś bliżej któregoś kąta i niezgrabnie rozpięła sukienkę, zsuwając ją z siebie. Oczywiście w tym momencie spojrzenia niemal wszystkich osób w prowizorycznym studiu skoncentrowały się na niej. Zmieszana, ściągnęła sukienkę do końca, obciągając majtki i znów zbliżyła się do towarzystwa. Niemal fizycznie czuła rumieniec na swej twarzy, choć starała się wyglądać normalnie.
- Startujemy – klasnął w dłonie reżyser. Był facetem, zwykłym jakich tysiące. Nie wyróżniał się niemal niczym. Pomijając to, że liczył sobie niewiele więcej wiosen, niż jej uczniowie a więc od niej samej był młodszy o te dwadzieścia lat.
Z głośników popłynęła muzyka i może ona miała zbawienny wpływ na Kamilę, bo wyluzowała się tyle, na ile było to możliwe. W sumie dźwięki podrywały ją jakoś, kawałek nie był zły. Do tego obecność drugiej z dziewczyn, szczupłej, ciemnoskórej Francuzki o imieniu Nadia tez działała uspokajająco. Uruchomił się ten mechanizm, „skoro nie jestem tu jedyna”…
Bujała się dość spokojnie, w przeciwieństwie do bardziej ekspresyjnej Nadii. Czwórka chłopaków koncentrowała się na swoich zwrotkach. Całość nagrywano kilka razy, aby powycinać z niej najfajniejsze części.
Alkohol też trochę pomógł w ogarnięciu niepokoju. A przynajmniej pomagał w poruszaniu się. Z reguły nie patrzyła w kamerę, ale gdy operator zbliżał się niebezpiecznie, filmując ją z metra, czasem od dołu, skrępowanie wracało. Dobra, mniejsza z tym. Przecież po tym nastąpi montaż i sama dopilnuje, by jakieś bardziej kontrowersyjne rzeczy nie trafiły do finalnej wersji teledysku.
Z jednej strony zatem była względnie spokojna. Z drugiej, gdy operator filmował ją właśnie w taki sposób, albo od drugiej strony, koncentrując się z pewnością na jej opiętych majtkami pośladkach, czuła się jak jakaś striptizerka, albo wręcz gwiazdka porno. Akurat w tych warunkach ciężko było poczuć przyjemność płynącą z jej ekshibicjonizmu.
Było raczej przeciwnie. Czuła skrępowanie i praktycznie nagość, gdy operator klękał za nią, niemal wbijając się kamerą w pośladki. Nie dość, że dla niej nagie, to jeszcze nieco ponad czterdziestoletnie. I nie wiedziała co gorsze. Ale stan pewnego poniżenia wbijał się w jej mózg coraz wyraźniej.
- Dobrze – zarządził wreszcie reżyser. – To teraz niech się panie odwrócą i zdejmą staniki.
Nadia zrozumiała szybko o co chodziło inscenizatorowi i odwróciła się tyłem do towarzystwa, ale Kamila nie miała na to najmniejszej ochoty.
- Zaraz – zaoponowała. – Czegoś takiego nie było w planach i jest chyba jasne, że ja czegoś takiego nie zrobię.
- Przecież nie wymagam, by była pani przodem, tylko o to, by pani zdjęła… To różnica.
- Jaka różnica? Jak pan sobie wyobraża, by ludzie oglądali nauczycielkę w takiej sytuacji?
- Pani Kamilo, to wszystko się zmontuje jak trzeba i na przykład nie będzie widać pani głowy, czy coś… - włączył się w dyskusję Bartek.
- To po co mam to robić? – zaperzyła się.
- Niech pani pamięta o celu – dorzucił Warkocz. – To przecież nie jest nic tak strasznego a zawsze podniesie oglądalność i zyski.
- Proszę nie robić kłopotów, kręcimy – zarządził reżyser, nie dając dojść do głosu Kamili.
Raz jeszcze odezwali się Kuba i Bartek, apelując o to, by trochę poświęciła się dla sprawy. Jakby zrozumieli, że polonistka pod wpływem argumentów kilku osób okaże się bardziej uległa.
Wściekła zacisnęła zęby, ale, może właśnie przez ten napór, jak i uśmiech stojącej obok Francuzki odwróciła się plecami, czując łomot w głowie.
- Włączcie jeszcze raz muzykę – nakazał reżyser.
Ta, tym razem nie podziałała tak uspokajająco, bo to nie było już delikatne bujanie się w takt hip hopu. Zerknęła w lewo. Ręce Nadii poszły w tył i kilkanaście sekund później Francuzka kręciła się już bez stanika. Oderwała wzrok. I ona, bijąc się z myślami, rozpięła stanik, zdejmując tą część garderoby z siebie i rzucając w bok.
Natychmiast zakryła nagi biust rękoma, tym bardziej, że kamerzysta znów znalazł się niebezpiecznie blisko. Miała ochotę trzepnąć go w nos.
- Zwróćcie się do siebie i pouśmiechajcie trochę. Tak zmysłowo – nakłaniał reżyser.
Nadia wykonała polecenie bez oporu, Kamila z problemami. Patrzyła w oczy Francuzki, za nic nie mogąc przemóc się, by sprawić wrażenie wyluzowanej, dobrze się bawiącej kobiety. Ale jej ostrzejszy, dumny wzrok też chyba nie wyglądał źle.
Gdzieś niby spontanicznie wyrósł przed nimi jeden z Francuzów, dość wysoki i nieźle zbudowany Naseer. Chwilę później, rapując swoją zwrotkę, zwrócił się frontem do kamery, obejmując obie dziewczyny w talii. Kamila drgnęła niechętnie, ale nie mogła użyć rąk, by przegnić natręta.
Gorzej, gdy sekundę po nim, tym samym manewrem popisał się Warkocz. I ten, bez ceregieli, objął wciąż zwróconą twarzą do Nadii swoją szkolną wychowawczynię w talii, przytrzymując ją za biodro.
Tak, to sobie chłopaki używali. A ona nie mogła nic na to poradzić, broniąc rękoma dostępu do swego nagiego biustu. Warkocz wykorzystał to jeszcze bezczelniej, zjeżdżając lekko dłonią na górną partię jej pośladka. Drgnęła, natychmiast kierując krytyczne spojrzenie w kierunku ucznia. Podziałało, choć dopiero po sekundzie, czy dwóch.
- No jeszcze z przodu i kończymy – zarządził reżyser, ocierając pot z czoła.
Nadia zwróciła się natychmiast. Kamila nie miała na to ochoty, ale w pewien sposób nakłoniona do tego, tak postawą Nadii, jak i ruchami dotykającego jej Warkocza, uciekła przed nimi prostując się na wprost kamerzysty, przybierając bardziej dumną, wyniosła postawę i starając się nie zważać na obejmującego ją wciąż namolnie Warkocza, jak i krążące nieustępliwie w głowie myśli, pod tytułem „jak to wszystko amoralnie wygląda?”.
Z trudem dotrwała do końca, bo w ostatnich sekundach zrobił się lekki chaos. Do skoczyli do nich w swoim muzycznym amoku Bartek, jak i drugi z Francuzów. Poczuła czyjąś dłoń na drugim biodrze, ktoś otarł się o jej dłonie, o brzuch, o uda. Nie wytrzymała i wycofała się zdecydowanym krokiem w tył, odwracając się i natychmiast sięgając po stanik.

- Ładnie tam się bawią – skomentował Patryk dochodzące z budynku dźwięki. Przysiadł na chwilę na trawie a razem z nim koledzy.
- Kręcą teledysk – wyjaśnił najbardziej zorientowany w temacie Łukasz. – Są tam oni, Francuzi, w tym jednak laska. No i ta nauczycielka, bo zgodziła się.
- Nauczycielka? – zdziwił się Dawid, uśmiechając niedwuznacznie. – Wyobrażacie sobie, gdyby któraś od nas miała zagrać w teledysku? Rutkowska, albo Kosińska?
- Albo Niziołowa – krzyknął niemal Patryk.
I na ich twarzach pojawiły się uśmiechy. Ciężko było o inną reakcję, gdy w myślach pojawiła się prawie stukilogramowa nauczycielka geografii, w wieku przedemerytalnym.
- Co robimy? – zadał standardowe pytanie Dawid.
- Czekamy – odparł lakonicznie Łukasz.
Zamilkli, wiedząc dobrze co miał na myśli kolega. Tym razem nie musiał rozwijać swojej wypowiedzi. Wiedzieli o co chodzi, wiedzieli czego się spodziewać. Sygnały jakie do nich docierały, wzbudzały szybsze krążenie krwi i przypływ adrenaliny. Odczuwali pewien niepokój. Sami nie wiedzieli jaką podejmą decyzję. To znaczy raczej wiedzieli, ale wahali się.
To nie było takie proste. Siedzieli więc patrząc jak ładnie prezentuje się jezioro w tym już praktycznie mroku.
- Idzie. To chyba on – Łukasz zauważył zbliżającą się do nich postać.
- Sam sponsor? We własnej osobie? – ze zdziwieniem, jak i satysfakcją w głosie stwierdził Patryk.
- Ktoś jeszcze z nim. Dobra, nie odzywajcie się za wiele, niech gada głównie ze mną – uprzedził kolegów Łukasz.
Miał opinię rozważnego chłopaka, opinię, na którą solidnie zapracował. Dwaj koledzy dysponowali innymi fajnymi cechami, akurat rozwaga nie była ich najmocniejszą stroną. Tym samym bez większego szemrania przystali na zarządzenie Łukasza. Rozumieli, że to trochę inny etap komunikacji, niż szkolno-podwórkowe rozmowy.
- Witajcie chłopaki – około trzydziestoletni mężczyzna przystanął nad nimi. Nie był zbyt wysoki, może parę centymetrów ponad sto siedemdziesiąt. Za to z dwa razy grubszy na pewno. W białej koszuli i spodniach od garnituru wyglądał na nieco spoconego. Nic dziwnego, mimo, że nadszedł już wieczór, wciąż było bardzo ciepło.  
Towarzyszył mu młodszy chłopak, może dwudziestolatek. Wywnioskowali, że to pewnie jakiś ochroniarz, czy ktoś tam.
- Prawdę mówiąc posiedziałbym z wami i pogadał o różnych rzeczach dłużej, ale goni mnie czas i interesy, rozumiecie pewnie – kontynuował. – Wiec najlepiej będzie, jak przejdziemy od razu do rzeczy.
- Po to się umówiliśmy – Łukasz starał się sprawiać wrażenie poważnego.
- No właśnie. Więc, moja propozycja jest wciąż aktualna. Nie wiem, czy jest sens przedstawiać ją raz jeszcze, bo przecież już wcześniej pewien człowiek – zrobił krótką przerwę, by po chwili kontynuować. – Przekazał wam o co chodzi, włącznie z detalami. Prawda?
Kiwnęli głowami, pomrukując. Chyba wziął to za oznakę nieufności, bądź dezaprobaty.
- Z waszej postawy wynika, że moje argumenty was nie przekonują. Jeśli tak, to wyraźcie swoje zdanie.
- Nie, wcale tak nie jest – odezwał się wreszcie Łukasz. – Po prostu chcielibyśmy to teraz usłyszeć z pana ust. Tak, by nie było żadnych wątpliwości o co gramy.
- Gramy o to, że jest to liga juniorów, czyli taka, w której sukces nie ma większego znaczenia, bo… Bo, to tylko młodzieżówka – wyłożył biznesmen, wkładając dłonie w kieszenie. – Prawdziwa walka o punkty, o tytuły zaczyna się w seniorskiej piłce a na to jest jeszcze czas. Inna sprawa jest ze mną. Zależy mi na triumfie w tych rozgrywkach, z kilku powodów, o których nie muszę chyba wam mówić, bo nie sądzę by to was interesowało.
Znów pokiwali głowami. Chcąc, nie chcąc, wiedzieli i tak. Albo się domyślali. Bo ten gość był ambitny i chciał powygrywać wszystkie rozgrywki, drużynami, które miał. To znaczy swoją seniorską awansować do drugiej ligi. Niby nic wielkiego, ale jak na pięciotysięczną mieścinę, z której pochodził jego klub, byłby to olbrzymi sukces. Dodatkowo zamarzyło mu się zwycięstwo w lidze juniorów. Nie wiedzieli co za tym stało, mogli tylko spekulować. Jakieś apanaże, dotacje z Unii Europejskiej, bądź poprzez inne agencje, dla akademii piłkarskiej, którą sponsorował? Ba, która stanowiła jego własność. Jakaś ambicja, by wygrać ligę z wielkim Lechem Poznań, posiadającym od lat profesjonalną, jak na polskie warunki, akademię? Może to wszystko razem do kupy?
W sumie, faktycznie, mało istotne. Najważniejsze było to, że mu zależało. A na drodze stanął mu całkiem niespodziewanie inny rywal.
- Zostały trzy kolejki – Łukasz powrócił do swojej lakoniczności.
- I macie trzy punkty przewagi nad nami. Wy rozdajecie karty. To od was wszystko zależy.
Na twarzach Patryka i Dawida pojawił się uśmiech satysfakcji. Mimo tego, że czuli się trochę przytłoczeni tą rozmową.
- Niech pan po prostu wyłoży kawę na ławę, tak jak to było w przedbiegach – zaproponował Łukasz.
- Chciałem dać pięć tysięcy, byliście oporni… Daję zatem, tak jak było umówione, dziesięć tysięcy. Warunek jest jeden. Przegrywacie następny mecz. To nie będzie trudne zadanie, gracie w Szamotułach, oni nie są źli. Nie trzeba się specjalnie napracować, by przegrać. Płacę i wymagam. Nie chodzi mi o któryś z ostatnich dwóch meczów, tylko ten kolejny. Żeby sprawa od razu była czysta.
„Czysta”… Na twarzach całej trójki pojawił się niesmak. Dobrze, ze było już tak ciemno.
- Kiedy chce pan usłyszeć odpowiedź?
- Chciałem ją usłyszeć od razu, mieliście przecież sporo czasu do przemyślenia – mężczyzna wyraźnie podniósł głos.
- Mieliśmy – przyznał Łukasz. – Ale to nie jest takie łatwe, jak sam pan rozumie. Nie pozostaje nam nic innego, jak poprosić o dwadzieścia cztery godziny. Z tego co wiem, zostaje pan w Antonówku. Nim pan wyjedzie usłyszy naszą odpowiedź.
- Nie chcę być namolny, ale powiedzcie, na czym wam tak zależy? – mężczyzna poruszał się niecierpliwie. – Macie dziesięć kawałków do podziału na trzech. To więcej, niż zarabiają wasi rodzice, nie chcę nikogo z was obrażać, bo to nie o to chodzi, ale żaden z was nie widział takiej sumy pieniędzy na oczy. A jeśli nie… - znów zrobił przerwę i zaakcentował ostatnie słowa. – Jeśli nie jesteście zainteresowani, to cóż… Poszukam sobie kogoś innego.
Tak, to był argument. Mógł znaleźć dojście do innych chłopaków z drużyny, którzy mogli mieć zdecydowanie mniejsze skrupuły.
- Ma pan mocne argumenty i nie twierdzę, że je odrzucamy – odpowiedział Łukasz. – Po prostu chcemy w spokoju to jeszcze przemyśleć. Niech stanie na tym, co powiedziałem wcześniej. Jutro o tej porze będzie miał pan naszą decyzję.
- No dobrze – mężczyzna po chwili milczenia zgodził się niechętnie. – Spotkamy się w tym samym miejscu?
- Albo sami pana znajdziemy, o ile nie będzie na co czekać
Biznesmen pożegnał się krótko i udał w kierunku samochodu a wraz z nim jego milczący towarzysz. W trójkę patrzyli na oddalających się mężczyzn.
- To naprawdę był ten właściciel? Sam się pofatygował do nas? – Patryk zerkał ciekawie, poprawiając blond grzywkę.
- Nie. Ten właściciel jest stary, to pewnie jego syn, albo ktoś inny ważny – wyjaśnił Łukasz.
- Takiemu to dobrze, furę ma, służącego i jeszcze zaraz jakieś dziwki sobie załatwi – skomentował Dawid przeciągłym głosem.
- Może tą nauczycielkę – zachichotał Patryk. – A ty tez możesz mieć to wszystko, jeśli powiemy mu jutro sakramentalne tak.
- A powiemy? – Dawid zerknął na towarzyszy a w jego głosie pobrzmiewało tak rozczarowanie, jak i nadzieja.
Dostrzegł tylko wzruszenie ramion blondwłosego kolegi. Łukasz milczał i patrzył gdzieś zupełnie indziej.

Kamila czuła się nieswojo. Nic dziwnego. Ale to uczucie było jeszcze bardziej pogłębione, niż się tego spodziewała. Bo liczyła na małe after party w kameralnym raczej gronie. A ono się trochę rozrosło.
W znajdującej się na zapleczu najważniejszego baru w ośrodku, sali dla specjalnych gości znajdowało się kilkanaście osób. Nie tylko czterej raperzy, którzy godzinę wcześniej skończyli nagrywać teledysk, nie tylko reżyser clipu i nie tylko młoda Francuzka. Także dwaj koledzy jej uczniów, którzy pojawili się na ich zaproszenie, obaj z dziewczynami. Na szczęście nie z jej szkoły, ale niewiele to zmieniało. Do tego producent muzyczny dwójki hiphopowców i przede wszystkim sponsor całego przedsięwzięcia, pan Piotr, młody, nieco ponad trzydziestoletni pan z widoczną nadwagą. Przyjechał tu z jakąś wysoką, ciemnowłosą modelką, Karoliną a na sali towarzyszył mu dodatkowo ochroniarz.
No i jeszcze delikatnie znudzona, dwudziesto kilkuletnia barmanka. W sumie piętnaście osób oprócz samej Kamili. Z czego czternaście ubranych luźno, bo temperatura w kiepsko klimatyzowanym pomieszczeniu z pewnością była niewiele niższa od trzydziestu stopni. Ale jednak ubranych. Z wyjątkiem młodej Francuzki, ale jej, jako nastolatce mogło to jeszcze ujść.
Statecznej, lekko ponad czterdziestoletniej nauczycielce, już nie za bardzo. I wszystko to w takt głośnej muzyki, która jeszcze bardziej nakręcała grono imprezowiczów. Tak jak lejący się na Sołach alkohol. Jej uczniowie nie krępowali się. Patrzyła na to z niesmakiem, ale Bogiem a prawdą nie mogła im tego zabronić. Obaj byli już pełnoletni. Mogła jedynie zaapelować o umiar, ale odpuściła. I tak nie dałoby to rezultatu a ona zostałaby kulturalnie, ale jednak wyśmiana.
Tak wyglądały okoliczności after party. Tak, że czekała, aż impreza dobiegnie końca i z ulgą oraz poczuciem dobrze wykonanego obowiązku uda się do własnego łóżka. Ale na razie trwała i jednak wypełniała warunki umowy i z zaciśniętymi lekko ustami, przesiadując, na szczęście, z reguły w znacznym oddaleniu od grona biesiadujących, trochę na siłę rozmawiając z barmanką.
Chociaż te rozmowy na siłę, ożywiły się z biegiem czasu. Barmanka była dziewczyną jednego z piłkarzy klubu, w którym dyrektorował Daniel, więc obie kobiety znalazły szybko względnie wspólny język, obgadując kilka spraw.
Całe grono miało do siebie kilka stolików, ale towarzystwo mieszało się. Jedni podchodzili do drugich, kolejni, do innych. Wszystko było w ruchu, bo niektórych ponosiło i bujali się w rytm muzyki w niewielkim miejscu przerobionym na potrzeby chwili na parkiet taneczny.
Z nudów popijała drinka, starając się nie przejmować faktem, że jej nagie części ciała, są co rusz przedmiotem obserwacji kolejnych chłopaków. Przede wszystkim obu Francuzów. Ale innych też. Z upływem kolejnych minut niemal przestała się tym przejmować. Trudno, przed chwilą i tak widzieli ją na planie teledysku, choć to zawsze było coś innego. Bo ten teledysk usprawiedliwiał w jakiś sposób potrzebę wystąpienia w takim a nie innym stroju. A tu, teraz? Była w samym majtkach i staniku, bo ktoś tak sobie tego zażyczył. Ktoś, kto miał władzę.
Drink rozluźnił ją na tyle, że nie zwracała już uwagi na spojrzenia ogarniające bezczelnie jej nagie, długie nogi. Mniej brzuch i dekolt. Z rzadka odwracała się tyłem do imprezowiczów, wiedząc, że ich spojrzenia od razu lądowały na jej pośladkach.
Mimo niechęci do całej tej imprezy, wiedząc w jakiej jest tu roli starała się kulturalnie odprawiać niektórych natrętów sugerujących jej towarzystwo przy stolikach, czy nawet jakieś tańce. Wolała być schowana gdzieś w tle. Chociaż jak to zwykle bywało, wypity drink nieco pobudził jej ochotę do rozerwania się. Ale nie tu, nie w tym miejscu, nie w tym towarzystwie, nie w tym stroju.
Tyle, że gorzej było odmówić sponsorowi całego przedsięwzięcia. Podszedł raz, drugi, potem trzeci. Najpierw się przedstawił, potem zaproponował drinka, którego odmówiła. Starał się pokazać z dobrej strony, ale ona nie czuła żadnej ochoty na nawiązanie bliższego kontaktu. Spławiła do elegancko dwa razy. Ale przy trzecim podejściu było już ciężej. Głównie z uwagi na charakter tego całego wydarzenia. Choć ciężko było to przyznać, facet miał swoje prawa.
- Myślę, że pana towarzyszka będzie zazdrosna – wypaliła, gdy jego prośby o luźny taniec na parkiecie zaczęły przybierać bardziej namolny charakter.
- Karolina jest faktycznie tylko i wyłącznie towarzyszką – podkreślił z naciskiem. – Dlatego nie ma prawa być o nic zazdrosna i tak samo jest zresztą odwrotnie.
- Nie uważa pan, że to niestosowne trochę wyciągać szkolną nauczycielkę na parkiet przy szkolnych uczniach? – spróbowała jeszcze jednej deski ratunku.
- Oni są zajęci czym innym – zaśmiał się, wskazując na jeden ze stolików, przy którym Warkocz i Bartek znajdowali się już faktycznie w stanie wyraźnie zmęczonym. – A jeśli dojdą do siebie, to obronię panią przed ich wzrokiem, zapewniam. No, błagam… Niech pani nie daje się dłużej prosić. Tylko jeden raz.
Z niechęcią, przywołując lekki uśmiech na twarz, wstała z barowego krzesła i ruszyła wolnym krokiem u boku Piotra. Był nieco niższy od niej i dużo bardziej zaokrąglony. Różnica wzrostu wydawała się tym bardziej wyraźna, że ona miała na sobie szpilki.
Niechętnie weszła w jakiś kontakt fizyczny ze sponsorem. Starała się trzymać go na dystans. Zresztą na szczęście, jemu, przynajmniej w tym momencie wystarczało chyba tylko jej towarzystwo. Początkowo poruszał się niezdarnie, ale później rozluźnił się i chwycił takt. Zresztą jak i ona sama. Jedna minuta, druga, lekki szum w głowie i mimo wrażenia, że każdy gapi się na nią, zaczęła poruszać się trochę odważniej.

- Kur… - powstrzymała się od przekleństwa barmanka. Puszki po piwach z brzękiem potoczyły się po kamiennym placyku.
- Pomogę pani – usłyszała głos młodego chłopaka stojącego nieopodal. Był sam, wyglądało na to, że akurat przechodził koło zaplecza.
- Coś taki dobroduszny, kolego? – zagadnęła z lekkim uśmiechem, widząc, jak chłopak zabiera się do pracy.
- Swoim trzeba pomagać. A panią znam, bo chodzi pani z Łukaszem Wojciechowskim. A ja też jestem Łukasz.
- Haha, to ci zbieg… A skąd znasz Łukasza?
- Gra w seniorach a ja w juniorach, zresztą mieszkamy nie tak daleko od siebie.
Ze wstydem uświadomiła sobie, że w trakcie tej krótkiej pogawędki stała z podpartymi rękoma, podczas, gdy chłopak sam w pojedynkę uprzątnął stworzony przez nią mimowolnie burdel.
- Dzięki… - zreflektowała się. – Teraz pewnie należy ci się sowite wynagrodzenie za dobry uczynek? – zażartowała.
- Szklanką coli w najlepszym przybytku w Antonówku bym nie pogardził – mimo ciemności dostrzegła lekki uśmiech na jego twarzy.
- To zamknięta impreza – powiedziała ciszej, jakby usprawiedliwiając się. – Ale chodź – dodała zaraz.
Wszedł trochę zaciekawiony. Nie był do końca tego pewny, ale przypuszczał, że spotka tu pewną osobę. Ciekawiło go, jak się tu bawi, co robi. Rozmawia z nimi? Tańczy dla nich? Jak zareaguje, gdy go zobaczy?
Usiadł przy barze, z boku, nie mając świadomości, że wcześniej, przez długi czas, to właśnie krzesło okupowała matka jego najlepszego kolegi. Spodobało mu się to miejsce. Było to trochę ciemno a tam dalej, na sali, jaśniej. To powodowało, że nie rzucał się w oczy.
Zresztą nie miało to chyba większego znaczenia, bo imprezowicze skupiali się na samych sobie a jeśli już ktoś go dostrzegł, to wzruszał ramionami i zajmował się czymś innym. Obawiał się ich reakcji, bo był tu najmłodszy i z pewnością było widać, że nie ma jeszcze osiemnastu lat. A choć na sali dominowała młodzież, to jednak o tę parę lat starsza od niego.
- Cola free – z uśmiechem podała mu szklankę barmanka.
Wziął łyk i rozejrzał się wnikliwiej. Muzyka była dość głośna, ale nie rozrywała bębenków. Kojarzył wykonawców. To byli ci dwaj raperzy, których zespół zdobył już pewne uznanie w mieście i nie tylko. Niespecjalnie przepadał za rapem, ale mógł posłuchać.
Zawiesił oko na młodej, ciemnoskórej Francuzce stojącej i opierającej się na krześle przy jednym ze stolików. Niczego sobie, ale to nie to… Potem zauważył jakąś brunetkę. Chyba szczupłą i wysoką. Chyba, bo siedziała i była zasłonięta. Nie mógł też za bardzo dostrzec jej twarzy. A potem jego wzrok powędrował w głąb sali i Łukasz znieruchomiał wbijając intensywnie swój wzrok w kilka tańczących osób. Poczuł, że serce bije mu mocniej.
W rytm hiphopowej muzyki, bujało się kilku chłopaków. Rozpoznał sponsora drużyny piłkarskiej spod Poznania. Obok niego bujał się jakiś nieznany mu chłopak a dalej dwaj ciemnoskórzy Francuzi. Ale oni stanowili tło, dla bujającej się chyba dość swobodnie wysokiej, starszej brunetki. Wciąż nieziemsko pięknej, mimo niemłodego przecież wieku. A do tego… do tego mocno rozebranej.
Łukasz czuł, jak traci oddech. To było coś jak… Jak wtedy, nad morzem. Wtedy też tańczyła, może mniej żwawo, ot raczej leniwie poruszała tyłeczkiem, macana przez tego studencika z Gdańska, czy okolic. No nieważne. Ważne, że przeżywał coś w rodzaju deja vu. Wspomnienia z ubiegłorocznej wycieczki wróciły ze zdwojoną mocą. Wszystkie. Od momentu, gdy razem z Mieszkiem podziwiali skąpo ubraną panią Kamilę, poprzez to macanie, któremu się poddawała, aż w końcu te hardkorowe przeżycia związane z tym, jak grupa mężczyzn zerwała z niej ubranie.
Patrzył teraz i mimo wszystko nie mógł uwierzyć. Czy ona naprawdę była taka… Podwójna? Stateczna, poważna nauczycielka, jaką znał i jednocześnie taka… Taka, jak wtedy, gdy obmacywał ją ten student, gdy z niezrozumiałych przyczyn, dała się przelecieć jemu, Łukaszowi a potem własnemu synowi? I taka jak teraz, gdy w samych majtkach i staniku bujała się w rytm muzyki, jeszcze nie obmacywana, ale… Ale ten krąg wokół niej, jakby się zacieśniał. Łukasz widział, jak dwaj murzyni wykrzykują coś, poruszają się żwawiej, jakby rozochoceni imprezą, klimatem. Jak ten grubawy sponsor zaśmiewa się z czegoś, klaszcząc w dłonie, jak zagaduje do pani Kamili.
Zaczerwienił się lekko, gdy zapatrzony w tańczącą matkę Mieszka, spostrzegł sponsora dopiero wtedy, gdy ten znalazł się przy barze. Rozpoznał go od razu.
- Kolego, widzę, że masz znajomości, by wejść na tę imprezę. Ale żeby je organizować trzeba mieć jeszcze coś w kieszeni, nie? – odezwał się równie zaczerwieniony, pewnie z nadmiaru wysiłku i emocji sponsor i nie czekając na odpowiedź Łukasza, udał się w powrotnym kierunku niosąc w dłoniach dwie szklanki. Jedną z piwem, drugą z drinkiem.
Chłopak mruknął tylko, na moment odwracając wzrok od matki Mieszka a wodząc nim za sponsorem. Widział, jak ten przystanął w drodze na parkiet, przy jednym ze stolików, akurat pustym. Widział, jak marudził coś przy szklance z drinkiem a potem wykonuje jakiś gest, jakby mieszał.
Hm…?
- Co on zrobił? – zapytał ni to siebie, ni barmanki.
- Kto? Co? – ta nie wiedząc o co chodzi rzuciła dwa krótkie pytania.
- Ten grubas. Coś pogrzebał przy kieszeniach i wrzucił do drinka a potem pomieszał. To jakiś narkotyk?
- Skąd mogę wiedzieć? – wzruszyła ramionami barmanka, wycierając czyściutki blat.
- Coś tam słyszałem kiedyś, to znaczy czytałem w jakiejś gazecie, że… - urwał, uznając, że jego domysły chyba wybiegają za daleko.
Ale gdy zobaczył, jak sponsor podchodzi do tańczącej nauczycielki i podaje jej drinka, w jego umyśle zapaliła się czerwona lampka. Zestawienie tych dwóch faktów ze sobą nie spodobało mu się. Ale…
Ale przez chwilę jeszcze patrzył. Chłonął wzrokiem długie i nagie nogi pięknej nauczycielki. Tym bardziej efektowne, że się poruszały. W tańcu, choć takim spokojniejszym, wyglądały jeszcze efektowniej. Tym bardziej, że na stopach znajdowały się szpilki. Te dodawały lepszego efektu przede wszystkim łydkom pani Kamili. Wyglądały one nieziemsko. A co dopiero uda?
Czuł jak jego penis ożywił się mocniej. Dobrze, że siedział. Ale krew płynęła szybciej nie tylko z tego powodu, że widział ją w takim stroju. Także dlatego, że tańcząca piątka mężczyzn, bo do wspomnianych dołączył jeszcze jakiś chłopak a za nim owa Francuzka, znajdowała się coraz bliżej nauczycielki.
Wyglądali jak stado głodnych wilków. A przynajmniej takimi rysowali się w wizji Łukasza. Chociaż, może przesadzał?
Ale chyba nie. Tym bardziej, gdy widział, jak pani polonistka przystawia szklankę do ust pociągając jedne łyk, potem drugi. Nie, to nie mogło być takie…
- On podał jej jakiś narkotyk – powiedział głośniej.
- Jesteś pewny? – spojrzała uważniej barmanka.
- Wszystko na to wskazuje. Trzeba ją uprzedzić. Ja tam chyba nie pójdę – dodał z zawahaniem, kierując wzrok na towarzyszkę.
Chętnie by poszedł, gdyby nie kilka faktów. Choćby taki, że zorientował się, iż został już dostrzeżony przez nauczycielkę. I chyba nie wydawała się zachwycona jego obecnością.
- Hm… -chrząknęła. – Chcesz, żebym ja poszła? Nie mając dowodów i w ogóle? Wiesz… - zawahała się i ona. – Gdyby to była jakaś moja bliższa… - nie dokończyła, bo do baru zbliżył się jakiś mężczyzna, którego Łukasz nie znał.
- Kolego, to chyba nie miejsce dla takich młodych osób, prawda? – zagadnął, starając się być uprzejmy. – Niestety musisz opuścić to towarzystwo.
- A komu się nie podoba? – zaoponował, próbując zostać najdłużej jak to możliwe. Impreza nie kręciła go, ale pani Kamila, szczególnie teraz, w tej sytuacji…
- A czy to ważne? Dobrze, jedna z pań przekazała, że nie powinno tu cię być.
- Czy to pani Kamila? – strzelił.
- Może być i ona – wzruszył ramionami mężczyzna. – Było fajnie, będziesz mógł kolegom opowiadać, ale czas się pożegnać.
- Chodź Łukasz, wypuszczę cię tyłem – usłyszał głos barmanki.
Rozczarowany wstał, rzucając ostatnie spojrzenie na niemal rozebraną nauczycielkę. Serce biło mu mocno, gdy szedł za barmanką. Co tu się będzie dziać? Czy dojdzie do tego co rok temu, nad morzem? To znaczy, czy dojdzie do tego wszystkiego, bo wtedy on i Mieszko desperacko przeszkodzili tym bandziorom wtedy…
Zaciągnął się świeżym powietrzem. Odwrócił się do barmanki, zamykającej drzwi.
- Zrobi pani coś jeszcze dla mnie? – zapytał głośno.
- A co takiego? – usłyszał lekko przytłumiony głos.
- Niech pani jej powie. Koniecznie! – wyrzucił z siebie zapalczywie.

Muzyka grała i to ją w jakiś sposób nakręcało, rozluźniało. Może dlatego, że nie był to taki standardowy hip hop, taki podziemny, oparty głównie na liryce, tylko bardziej imprezowe numery, zmuszające wręcz do kręcenia pośladkami.
Więc kręciła nimi odważniej a powodem był nie tylko rozgrzewający alkohol, nie wypity zresztą w takiej dawce, by od razu traciła rozum. Zauważyła, że dwójka jej uczniów siedzących przy jednym stoliku już praktycznie nie kontaktuje. Bartek w ogóle spał z głową na stole a głowa Warkocza kiwała się na lewo i prawo, zaś jego oczy pozostawały zamknięte, co oznaczało, że pewnie niebawem pójdzie w ślady kolegi.
Więc wypełniała swą rolę, ni to tancerki, ni to hostessy, wreszcie odczuwając z tego powodu  minimum jakiejś przyjemności. Choć byłoby jeszcze przyjemniej, gdyby nie to, że panowie zaczynali ją coraz wyraźniej przytłaczać. Jeden z młodych Francuzów nie patyczkował się, co chwilę próbował obejmować ją w talii, przytulać się. Odmownie kręciła głową, ale ile można? Był dość nieustępliwy. Nawet względnie przystojny a przede wszystkim ciemnoskóry, co zawsze było pewną nowością, ale nie rozwiązywało tak naprawdę niczego.
Dodatkowo jeszcze ten sponsor, raczej średnio atrakcyjny. Nie przez wygląd, choć i tu niczym nie imponował, ale przez zachowanie. Zbyt spoufalający się, za mocno wierzący w siłę sprawczą swojego pieniądza. Nie, nie… Dlatego i dotyk jego dłoni, czy to na ramieniu, czy w talii, niemal parzył ją i powodował natychmiastowy krok w tył.
- Pani Kamilo – zobaczyła nagle przy sobie dziewczynę obsługującą bar. – Pani telefon ciągle wydzwania. Może powinna pani odebrać…
Zaintrygowana i nieco zaniepokojona otrzeźwiała lekko i starając się iść prostym krokiem podążyła w kierunku lady. Sięgnęła do torebki pozostawionej u dziewczyny za barem, ale nie zdążyła sięgnąć do środka, gdy ta odezwała się znów.
- Lepiej niech wejdzie pani do środka, na zaplecze, tam jest ciszej.
Poszła za tą radą, faktycznie dudnienie nie było tak uciążliwe. Znów sięgnęła do torebki, ale i tym razem nie zdążyła wyjąć komórki.
- Dobrze, niech pani słucha… Celowo wyciągnęłam panią tutaj, nie ma pani żadnych rozmów do odebrania.
- Tak? – zapytała zaskoczona, unosząc wzrok w kierunku dziewczyny.
- Taki chłopak, który tu przyszedł na chwilę, młody, piętnastoletni, siedział przy barze, nie wiem, czy go pani widziała…
- O co chodzi? – przerwała, czując pewien niepokój na samo wspomnienie o Łukaszu, którego faktycznie dostrzegła i którego obecność w tym miejscu krępowała ją.
- Powiedział, że widział, jak ten sponsor, Piotr, biorąc drinka dla pani, dosypał coś do niego. Nie był tego chyba do końca pewny, ale jednak tak twierdził.
- Cooo…? – zatkało ją na moment a umysł niemal całkowicie wrócił do stanu przedalkoholowego. Acz parę sekund musiało upłynąć by wszystko dotarło do niej jak trzeba.
Przysiadła na małym krzesełku, opierając głowę o rękę. Próbowała analizować fakty. Widziała, że barmanka wpatruje się w nią, oczekując podjęcia decyzji.
- Wygląda pani normalnie – odezwała się po chwili. – Ale to do pani należy decyzja…
- Gdybym wiedziała na pewno… Wyszłabym, nie bacząc na to, że nie wypełniam umowy. I nikt by mi niczego nie powiedział a tak… - Kamila zerknęła na trzymaną przez nią szklankę z napojem. Wypiła go w połowie.
- Jest już późno, za chwile i tak przyjedzie szef, by to wszystko zamknąć. No nie wiem dokładnie, może za piętnaście minut, może za pół godziny… - poinformowała barmanka.
Kamila wahała się. Nie czuła w głowie jakiejś nadzwyczajnej rewolucji. Owszem nie uważała, że jest w pełni trzeźwa, ale jednak potrafiła w jakimś stopniu kontrolować sytuację.
- Skoro musi pani wrócić, to mam taki pomysł – podjęła barmanka. – Niech pani wyleje to do zlewu a ja podam pani nową szklankę, tym razem z czystą fantą.
- Dobry pomysł – przytaknęła wolno Kamila. – Gorzej, jeśli to coś zacznie działać za chwilę…
- Postaram się mieć panią na oku – obiecała dziewczyna. – Jeżeli dostrzegę jakieś oznaki, spróbuję zainterweniować.
Po krótkim namyśle Kamila uznała, że jest to rozsądna opcja. Mogła wrócić do tego towarzystwa i wypełnić swoje zobowiązania a jednocześnie była w pewien sposób zabezpieczona. Przynajmniej na tyle, na ile mogła zaufać świeżo poznanej dziewczynie. Przede wszystkim więc musiała liczyć na samą siebie.
Na drżących nogach udała się w kierunku parkietu, gdzie została przywitana niemalże oklaskami uśmiechami. Ale jeśli wcześniej te uśmiechy nie robiły na niej pozytywnego wrażenia, bo z twarzy ich właścicieli wyczytywała, że jest traktowana jak obiekt seksualny, to teraz wręcz ją fizycznie odpychały.
Ruszała się ostrożniej, spokojniej, popijając czystą fantę, ale było to utrudnione, bo dwaj rozrywkowi Francuzi, niemal od razu przystąpili do podjęciu próby kontaktu fizycznego, obejmując ją w talii, obracając ku sobie, niby tańcząc, czy coś. Dodatkowo sponsor też nie próżnował. Mimo, że starała się być czujna, umysł nie pracował jak trzeba. Atmosfera, wypity alkohol i dudniąca muzyka robiły swoje, znów doprowadzając do pewnego otępienia.
Prowadziło to do tego, że wolniej reagowała na męskie dłonie na jej plecach, na dolnych partiach. Niektóre nawet próbowały zahaczyć o majtki.
Tak, w końcu czyjaś dłoń, pewnie któregoś z Francuzów wylądowała na jej pośladku. Odwróciła się raptownie, by powiedzieć coś jej właścicielowi, ale ten był już dalej a w tym momencie z drugiej strony objął ją od tyłu drugi z ciemnoskórych chłopaków. I ona sama czuła, że jej opór jakby maleje i to w nienaturalny sposób. Nie, nie chodziło o to, że dawała na to przyzwolenie, ile jej ruchy stały się powolniejsze, reagowała z opóźnieniem.
Niższy z Francuzów obrócił ja ku sobie, obejmując w talii i przyciskając do siebie. Wychwyciła wzrok Piotra za nim, tak samo niespokojny, wyrażający pewną zazdrość, jak i jednocześnie podniecony. A w tym samym momencie wyczuła, jak dłonie ciemnoskórego chłopaka wślizgują się pod jej majtki. Równocześnie od tyłu zaszedł ją drugi z chłopaków. Na chwilę znalazła się w kleszczach. Spanikowała.
- Muszę do ubikacji – wygłosiła słabym głosem i ostatkiem sił, wyrwała się z matni, kierując w stronę lady. Na szczęście nie przeszkodzili jej, wiedząc, że ona za chwilę wróci. A jak nie, to i tak będą wiedzieć gdzie jej szukać.
A ona szła, choć nie był to termin oddający jej stan. Poruszała się powoli, zataczając się lekko, podpierając o stojące na jej drodze krzesła. W pewnym momencie niemal upadła, ale pozbierała się szybko, nie dając sobie pomóc tamtym. Szczęśliwie barmanka pojawiła się szybciej pojawiła się u jej boku i przy jej pomocy znalazła się znów na zapleczu, czując, że już niemal nie kontaktuje.
- Wszystko w porządku? – usłyszała pytanie, ale nie odpowiedziała, siadając na krzesełku i podpierając huczącą głowę na rękach.
- Co oni tak długo? Mieli skończyć godzinę temu? – rozległ się nagle męski głos. Kamila nawet nie uniosła głowy.
- Za bardzo im się podobało – usłyszała głos barmanki.
- Dobra, kończymy to i zamykamy. A to, co za jedna?
- Tancerka… Odprowadzę ją do domu.
- Dobra, niech tu siedzi, chodź ze mną.
Dziewczyny podążyła za szefem a w drzwiach oboje niemal zderzyli się z Piotrem.
- Co z naszą panią? – wybełkotał tenże. – Wszystko w porządku?
- W porządku – dziewczyna nie potrafiła ukryć niechęci w spojrzeniu, które kierowała na grubawego biznesmena.
- Panowie, zamykamy już tą imprezę – wygłosił szef, ku uldze barmanki. – Masz już ten urlop, możesz powoli znikać. Miłego pobytu we Francji.
- W takim razie ktoś musi zaopiekować się panią Kamilą – nie odpuszczał Piotr.
- Spokojnie, odprowadzę ją do domku, wiem gdzie mieszka – odpowiedziała zdecydowanie, nie dając po sobie poznać, że kłamie. Dobrze, że szef stał obok i grubas wyraźnie niechętnie, ale jednak musiał skapitulować.
Barmanka jeszcze przez chwilę pokręciła się wokół lady, czując ulgę z powodu zakończenia dnia pracy i wizji tygodnia spokoju na Lazurowym Wybrzeżu.

Było już południe. Łukasz kręcił się po ośrodku wraz z nieodłącznymi kolegami. Nie umiał jakoś wykorzystać tego pobytu nad jeziorem. Raz, że trochę zdążyło się już mu znudzić. Dwa, w głowie miał przeżycia z wczorajszej imprezy. I nie mogły mu z nich wyjść.
Cały czas zadawał sobie pytanie, jak to się skończyło? Czy pani Kamila opamiętała się w końcu i po prostu poszła sobie do domu? Czy może rozzuchwaliła się jeszcze bardziej? A może tamci wszyscy poszli śladem Araba i jego bandy, jak przed rokiem nad morzem i …? Nie mógł sobie wyobrazić by doszło do czegoś takiego, ale ta myśl nie opuszczała jego głowy.
- Gramy, jak nie ma co robić – rzucił hasło Patryk.
Grali, ale tak jak wczoraj, luźno, bez przykładania się, ot tak, dla zabicia czasu. Łukasz w ogóle nie miał do tego głowy. Przynajmniej d czasu.
- Idzie jakaś ekipa – wskazał głową blondyn.
Zerknął. Faktycznie kolega się nie mylił a w następnej sekundzie Łukasz rozpoznał przynajmniej część grupy. Byli to ci raperzy i jeszcze jakieś osoby, które widział wczoraj na tej imprezie. Dwaj ciemnoskórzy obcokrajowcy i jeszcze ktoś tam. Większość w niespecjalnie wysokiej formie.
- Gracie? – rzucił ktoś.
- O piwo. Albo inne napoje – dorzucił kto inny.
Nie trzeba było wielu słów. Jedni mieli swoja ekipę, drudzy swoją. Liczbowa dysproporcja nie przeszkadzała trzem piętnastolatkom. Tamci wyjaśnili, że są mocno zmęczeni po całonocnej imprezie, więc wysilać się nie będą.
Więc grali, nie spinając się za bardzo. Mimo niższego wieku i liczebnej mniejszości, Łukasz, Patryk i Dawid radzili sobie dużo lepiej, prezentując większą ochotę do biegania, co zaowocowało większą liczbą strzelonych goli. Tym bardziej, że z biegiem czasu siły się wyrównały, gdy kolejni zmęczeni przeciwnicy schodzili z boiska.
- Ja wysiadam, nie ma siły – stęknął w którymś momencie Warkocz i to stało się sygnałem, by cała jego drużyna zeszła z boiska.
- Spadamy napić się do Piotrka, bo żar napierdala jak jakaś dziwka – dodał ktoś inny w mało wyszukany sposób.
- Trzeba młodym postawić coś. Wygrali w końcu – skonstatował jeszcze inny. – Dawajcie z nami.
Poszli. Niechętnie, ale jednak. Towarzystwo nie wyglądało zbyt sympatycznie, ale z drugiej strony było ciekawe. Znani już raperzy, do tego ich dwaj koledzy z Francji i towarzysząca im czarnoskóra dziewczyna. To ich w jakiś sposób nakręcało. Poza tym…
- Dajcie im parę browków – naśmiewał się nieco ktoś starszy, gdy już dotarli na miejsce.
- Ja tam wolałbym tą colę – wtrącił Łukasz. Ryzykował tym, że zostanie wyśmiany, ale miał to gdzieś.
- Ej, dzieciak… - usłyszał prychnięcie łysego Bartka. – Po colę to sobie sam skocz, bo jest na górze.
- Przecież nie będę nikomu po domku łaził – zaprotestował.
- Co się przejmujesz – jowialnie zagadał ktoś inny. – To domek wypoczynkowy, nie prywatny. Na górze są dwa pokoje, w jednym mamy parę butelek od pana Piotra.
Łukasz niechętnym krokiem wszedł do środka i od razu skierował się w stronę schodów. Zerknął w dół, faktycznie zobaczył kilka sześciopaków Tyskiego, ale ten napój go nie interesował.
Na górze wszedł dyskretnie przez otwarte drzwi do jednego z pokojów i dostrzegł kilka butelek Pepsi. Wziął w rękę jedną z nich. Była niestety letnia, ale dobre i to.
Miał zamiar opuścić pokój, tym bardziej, że z drugiego dobiegały jakieś odgłosy, ale jego wzrok padł na stojący na biurku, odpalony komputer. Jakimś dziwnym zrządzeniem monitor przyciągał jego oczy. Coś przykuło jego uwagę. Podszedł bliżej.
Wśród niewielu ikon na pulpicie zobaczył jedną z podpisem „Kamila”. Na niewielkim obrazku prezentowało się nagie, kobiece ciało. Albo prawie nagie, bo rozmiary nie pozwalały by to dokładnie stwierdzić. Serce zabiło mu jednak mocniej. Co to? Czy jednak wczoraj coś się działo i ktoś to nakręcił?
Mózg zaczął działać w ekspresowym tempie. Odpalił ikonę i na wszelki wypadek ściszył głos. Jego oczom ukazał się filmik, trwający około minutę. Patrzył i oczom nie wierzył. Film przedstawiał tańczącą na stoliku, odwróconą tyłem wysoką brunetkę. Kompletnie nagą.
Z otwartymi ustami chłonął ten widok. A więc jednak? To niemożliwe, ale… Wpatrywał się wyłupiając oczy do monitora. Film był dość kiepskiej jakości, kamera trochę chwiała się. Nie było widać twarzy, ale okoliczności wskazywały na to, że to ona. Łukasz rozpoznał tę salę, w której był wczoraj, zresztą w pewnym momencie ujęcie padło na ladę.
No i ten podpis ikony.
Błyskawicznie wyjął z kieszeni odpowiednie urządzenie i podłączył je do komputera. Filmik ściągnął się błyskawicznie, choć Łukaszowi wydawało się, że wieki miną. Uznał, że nie ma sensu tu dłużej siedzieć, tym bardziej, że w sąsiednim pokoju głosy podniosły się. Wyraźnie rozróżniał dwa męskie, z czego jeden brzmiał znajomo.
- Nic nie będzie. Ta barmanka wyjechała prosto do Francji a ona nie będzie niczego pamiętać.
O kim mówili? Jego skojarzenie było jednoznaczne. A te słowa wiele wyjaśniały. Z wściekle bijącym sercem, chwycił butelkę Pepsi i szybkim krokiem wyszedł na zewnątrz. Od razu odszukał ziomków i wszyscy razem udali się w drogę powrotną.

Spała jak zabita, więc wstała dość późno, z bolącą głową. Nie jadła niemal niczego, za to wypiła sporo wody mineralnej.
Nie przejmowała się swoją szkolną klasą. Wiedziała, że tamci woleli, by towarzystwo ich wychowawczyni zostało ograniczone do minimum. Interesował ją za to wersja ostateczna teledysku. Wiedziała, że dzisiaj mają robić montaż. Czekała na to, by zobaczyć samą siebie, przede wszystkim na to, jak bardzo zostanie wyeksponowana ona sama.
Trochę nie wiedziała co ze sobą zrobić. Z jednej strony nie chciało się jej siedzieć w domku, z drugiej, nie było co robić. Jedyną sensowną opcją było skorzystanie ze słonecznej pogody i wyjście nad jezioro.
Ale czuła się zbyt zmarnowana po wczorajszej imprezie. Trochę dziwne, bo przecież nie wypiła zbyt wiele. Może to efekt tego słońca, tej temperatury?
Wzięła szybki prysznic a w międzyczasie z wolna zaczynała sobie przypominać jakieś obrazki z wczorajszego wieczora. Te tańce na parkiecie, obleśny uśmiech biznesmena, lepkie ręce obu ciemnoskórych Francuzów…
Przygryzła wargę. Zerknęła na wyświetlacz telefonu. Zegar pokazywał dokładnie czternastą i gdy chciała odłożyć komórkę na stół, rozległ się dźwięk nadchodzącego połączenia. Numer był nieznany.
- Słucham – odebrała nieco chrypliwym głosem. Chrząknęła od razu.
- Dzień dobry pani Kamilo – w tle rozległ się zdecydowany głos. Nie musiała go kojarzyć, bo jego właściciel przedstawił się od razu. – Piotr Strzelczyk z tej strony, mam nadzieję, że bawiła się pani wczoraj całkiem nieźle.
- Nienajgorzej – rzuciła zdawkowo.
- To tak jak my, z tym, że my o wiele lepiej pewnie. Zresztą co też pani mówi, że tylko nienajgorzej. W pamięci mam całkiem inne wrażenie.
- Być może, być może – odpowiedziała nieco zaintrygowana. Jej mózg pracował już lepiej i wyraźnie odczuła, że mężczyzna do czegoś dążył.
- Albo ma pani lekkie problemy z pamięcią, albo… - zawiesił lekko głos. – Naprawdę nie pamięta pani tej przedniej zabawy?
- Pamiętam. Nie wiem jednak do czego pan zmierza.
- Oj, do tego, że chyba pani jednak nie pamięta. I mamy w związku z tym pewien problem.
- Jaki problem? – zmarszczyła brwi.
- Otóż jest wśród nas ktoś, kto nagrał pani wczorajszy występ na stole. I chciałby pokazać pani ten filmik a nawet oddać go. Tylko, że… Tylko, że chciałby za to jakiejś satysfakcji.
- Jaki filmik? Jakiej satysfakcji? I o kogo chodzi? – pytała raczej skonsternowana, niż przestraszona.
- Filmik z występem na stole – powtórzył biznesmen. – Tańczyła pani nago, wśród nas. A co do…
- Ja? Nago? Chyba pan żartuje… - dobrze, że przez telefon nie było widać wielkich oczu, jakie zrobiła.
- Proszę nam wierzyć, że my wczoraj wieczorem też byliśmy przekonani, że pani żartuje z tym tańcem a jednak… Nawet dzisiaj po przebudzeniu byliśmy pewni, że się to nam śniło a tu się okazało, że ktoś ma filmik…
- To jakaś pomyłka… I o co chodzi z tą satysfakcją?
- Chodzi o to, że ten ktoś powiedział, że odda ten filmik, pod warunkiem, że… No cóż, jakby to pani powiedzieć… Czy nie lepiej, by pani jednak przyszła do mojego domku? Wtedy omówimy to znacznie sprawniej.
- Proszę nie robić ze mnie idiotki. Jaki ktoś? To pan chce mnie szantażować jakimś sfałszowanym filmikiem z moim udziałem, tak? Nie pozwolę sobie na to!
- Proszę się nie unosić. Być może to pomyłka, ale zapraszam panią do siebie, wtedy pani sama rozstrzygnie. Bo jeśli nie, to…
- To co? – huknęła niemal do telefonu.
- To mogą z tego urodzić się różne problemy. Ten ktoś może się zdenerwować. Zapraszam panią do siebie wieczorem, dobrze?
- Nigdy w życiu nie pozwolę sobie na taki szantaż – odpowiedziała stanowczo.
- To nie jest żaden szantaż i będzie lepiej, jeśli to pani rozważy. To dla pani dobra.
- Akurat – mruknęła agresywnie, rozłączając się.
Czuła i niepokój i zaskoczenie. Co się stało? Co to za filmik? Przecież to nie mogła być ona, nie, w żaden sposób. Jaki filmik oni mogli zmontować?
Wstała z łóżka, przemieszczając się po pokoju z kąta w kąt i próbując intensywnie zanalizować uzyskane informacje. Porównując je z tym co pamiętała z wczorajszego dnia. Nic a nic się nie zgadzało.
Drgnęła, słysząc kroki przed domkiem i pukanie do drzwi. Nim zdążyła podejść do nich, otworzyły się same, bo nieoczekiwany gość postanowił wtargnąć do jej domku nie czekając na zaproszenie właścicielki. Patrzyła zaskoczona tak samym faktem wtargnięcia, jak i nieco zdeprymowana osobą nachodźcy.
- Dzień dobry – przywitał się. Był tak jak i ona trochę zdeprymowany, ale jednak biło od niego też czymś innym. Jakimś wzburzeniem, które dodawało mu pewności siebie.
- Czy wszędzie wchodzisz tak jak byś był u siebie? – odpowiedziała nie siląc się na grzeczność.
- A czy pani zawsze zachowuje się tak, że przynosi pani wstyd swojemu synowi na przykład a mężowi też? – odparował dość ostro i zaskoczył ją tym, ale też wzburzył.
- Co masz na myśli, o czym mówisz? – podeszła bliżej.
- Dobrze pani wie. Na początek to, co się działo w ubiegłym roku nad morzem, gdy…
- Gdy co? Możesz nie zajmować się cudzymi sprawami?– przerwała mu ostrym tonem, ale nie speszyła go tym. O dziwo, dodała mu jeszcze większego animuszu.
- Gdy dawała się pani macać temu chłystkowi – wyparował odważnie, patrząc jej prosto w oczy. – Gdy zachowywała się pani tak, jakby chciała by panią przeleciał. I wczoraj, gdy…
Nie dokończył. Wspomnienie ubiegłorocznej eskapady nad morze wróciło ze zdwojoną siłą. Te wszystkie wydarzenia, do których wtedy doszło… I fakt, że przypomniał je właśnie Łukasz… Krew uderzyła do głowy i nie wytrzymała. Jej dłoń wylądowała na policzku zaskoczonego chłopaka.
Przestraszyła się swojego czynu natychmiast, ale nie mogła już tego odwrócić. Łukasz zbladł, ale nie cofnął się.
- A wczoraj odprawiała pani harce z tamtymi… Półnago, z tego co widziałem. A potem kompletnie nago…
- Co ty insynuujesz? – wypaliła zaniepokojona. – Wybij sobie to z głowy, o jakiej nagości mówisz?
- O takiej, że tańczyła pani na stole nago, wśród tych typów.
- Przecież nie mogłeś tego widzieć.
- Widziałem. Na komputerze u tego biznesmena. Widziałem filmik.
- Chyba coś ci się przyśniło – zareagowała siląc się na stanowczy głos, ale wyszło jej to blado.
- Nie. Zdążyłem skopiować filmik, mam go przy sobie.
- Gdzie? Tu? – zapytała oszołomiona.
- Tak. Na pendrive'ie – usłyszała odpowiedź.
Zamilkła na chwilę. Jego wzrok tak deprymował ją, jak i bolał. Ubrana w lekką spódniczkę odsłaniała trochę ciała i widziała, jak jego oczy ślizgają się po nim. Ten fakt, jeszcze mocniej przypominał jej to, jak w ubiegłym roku, rozstrojona wydarzeniami na plaży, wypięła przed nim nagi tyłek, co on skwapliwie wykorzystał.
- Pokaż go – zażądała spokojniejszym głosem, starając się opanować wypływający na twarz rumieniec.
Miała przy sobie laptopa, z którego zresztą podczas tej wycieczki nie korzystała. Ale teraz przyszedł odpowiedni czas.
Włączenie urządzenia zajęło chwilę. Gdy maszyna szła już pełną parą, Łukasz podłączył urządzenie zgrywając filmik na dysk. Z niecierpliwością odpaliła ikonę.
Jej oczom ukazała się dobrze znane pomieszczenie, w którym przebywała wczoraj. Kamerzysta uchwycił kilka znajomych twarzy. Ale przede wszystkim skupiał się na tańczącej na stole nagiej kobiecie. Ciężko było dostrzec jakieś sensowniejsze szczegóły, ale… Ale było jasne, że kobieta jest wysoka, szczupła, względnie opalona i ma długie czarne włosy.
Wstrzymała oddech. Wszystko by się zgadzało…
Poczuła się nieswojo. Oglądała filmik, mający przedstawiać ją samą a za jej plecami chłonął go także Łukasz. Nerwowym ruchem wyłączyła film.
- Łukasz, posłuchaj… - zaczęła spokojniej, ale chłopak przerwał natychmiast.
- Przecież ostrzegłem wczoraj panią. To znaczy nie panią, ale barmankę. Czy nie zrobiła tego?
- Zrobiła. Przekazała mi to – przytaknęła Kamila, usiłując zachować spokój umysłu, choć krew zaczęła się burzyć.
- A pani co? Zlekceważyła to? Było pani zbyt dobrze w towarzystwie nadzianego oszusta i dwóch murzynów z długimi pałami? – zaatakował brutalnie, choć w jego głosie słyszała gorycz.
- Łukasz, uspokój się i pozwól sobie wytłumaczyć, że pewne rzeczy wydaję się być inne, niż są i nie wszystko jest tak jak… Wiesz…
- Być może. Ale ja panią ostrzegam a pani to lekceważy. Przychodzę z nagraniem a pani mnie… Co by pomyślał Mieszko, gdyby to zobaczył? O pani mężu już nie mówię.
- Ale Mieszko nie widział…
- W tym rzecz, że może zobaczyć. A nawet chyba powinien.
- O czym ty mówisz? – zaniepokoiła się na poważnie.
- Wyraziłem się dość jasno. Skoro pani nie ma oporów by tak się zachowywać, to dlaczego ja mam mieć opory, by nie pokazać tego Mieszkowi?
Zamilkła. Wszystko stawało się jasne. Znów krew zaczęła płynąć szybciej a serce bić mocniej. Spojrzała w oczy Łukaszowi.
- Czego ode mnie oczekujesz?
Widziała, że się zawahał. Choć wciąż nie spuszczał z niej oczu. Z jednej strony brzydził się tym, co miał za chwilę zaproponować, z drugiej hormony naciskały.
- Zrobi pani to co tam – stwierdził.
- Łukasz, przesadzasz i to zdecydowanie – zaoponowała, bardziej dla efektu, wiedząc, że to on rozdaje karty i nie da sobie wybić tego z głowy.
- Idziemy do mnie – zdecydował, ruszając w kierunku drzwi, z pendrive'em w kieszeni.
- Ale po co? Przecież…
- Idziemy – potwierdził bardziej zdecydowanym głosem. – Jeśli pani nie pójdzie, to odpalam u siebie laptopa i przesyłam filmik Mieszkowi.
Przygryzła wargę, ale wstała z krzesła, zamknęła laptopa, potem drzwi na klucz i z chaosem w głowie, podążyła śladem Łukasza, w kierunku jego domku wypoczynkowego.
Mieszkał tylko kawałek dalej, więc nie zdążyła przemyśleć wszystkiego, gdy oboje byli już w środku. Poczuła lekki zaduch w pomieszczeniu. Stanęła w przejściu między łóżkami. Skądinąd wiedziała, że Łukasz nie przebywał w Antonówku sam, ale nie widziała tu jego kolegów.
- No… Niech pani zaczyna – rzucił zakładając ręce na klatkę piersiową.
Nie czuł się pewnie. Te kilka minut rozmowy sprawiły, że ochłonął, przynajmniej w jakiś sposób. Był dalej w pewnym stopniu wzburzony, ale trochę zeszło z niego powietrze.
- Nie bądź bezczelny – odparła twardo. – Nawet jeżeli zrobiłam coś nie tak, to nie powód do tego, byś wydawał mi takie polecenia.
- Coś nie tak… - powtórzył, patrząc jej w oczy. Mimo wszystko, ciężko było jej wygrać ten wzrokowy pojedynek, ale trzymała się twardo. Patrząc mu w oczy, widziała wszystko to do czego doszło dwanaście miesięcy wcześniej.
- Tak. Coś nie tak – powtórzyła, przerywając chwilową ciszę.
- Ciekawe, czy Mieszko powie to samo – rzucił. Zaczynało mu chyba brakować argumentów, skoro wciąż posilał się tym samym. Uspokoiła się trochę i postanowiła otworzyć.
- Przestań z Mieszkiem, naprawdę. Nie mieszaj go do tych spraw. Są rzeczy, o których nie masz pojęcia. Tak naprawdę powinieneś zapytać, dlaczego to zrobiłam, czyż nie?
- No dobrze. Dlaczego więc pani to zrobiła?
- Słyszałeś o sprawie mojej kuzynki a właściwie jej córki, tak? Musiałeś słyszeć, choćby przy okazji tego teledysku, w którym zgodziłam się wystąpić.
- Tak…
- Więc zrozum, że to nie do końca moja suwerenna decyzja. Bardzo chcę pomóc w tej sprawie i próbuję ze wszelkich zebrać jak najwięcej pieniędzy. Stąd mój występ w tym teledysku i inne rzeczy. Tylko wyrósł z tego jeden problem.
W jej głowie zaczął rysować się scenariusz, który sprawił, że zamilkła, czując jak serce uderza w jej piersi zdecydowanie mocniej, niż zwykle.
- Mogę wiedzieć jaki to problem? – zapytał czujnie Łukasz.
Tak, to był jednak dobry chłopak. Wzburzył się na chwilę, ale gdy tylko wyjaśniła sprawę, uspokoił się i zaczął patrzeć na wszystko ze zdroworozsądkowym podejściem. Znów spojrzała mu prosto w oczy.
- Szantażuje mnie – wypaliła wprost.
- Jak to? Czym?
- Tym nagraniem właśnie. Zadzwonił do mnie, krótko przed tym, nim ty wpadłeś. Niedwuznacznie dał do zrozumienia, że… Że odda nagranie, ale musiałabym sama do niego po nie przyjść i… - znacząco zawiesiła głos.
- A to bydlak – podsumował zniesmaczony Łukasz. – I co pani na to?
- A co powinnam zrobić twoim zdaniem? – wzruszyła ramionami. – Jeżeli mu odmówię, jutro całe nagranie trafi do internetu. Wiesz, co dalej…
- Chyba, że miałaby pani coś przeciwko niemu – główkował Łukasz, doznając olśnienia. Przecież on miał. I to coś naprawdę mocnego. Już otwierał usta, ale Kamila nie dała mu dojść do głosu.
- Tak. Najlepiej ten filmik. To znaczy, gdyby ktoś go skasował. Wielka szkoda, że tego nie zrobiłeś – spojrzała mu w oczy z takim wyrazem, że poczuł, jak serce mu topnieje.
- Nie mogłem, to znaczy nie przyszło mi to do głowy. Sytuacja była taka, że bałem się, że ktoś mnie zauważy. Zresztą gdybym go skasował, wiedzieliby, że to ja. Więc…
- Więc – znów nie dała mu dojść do słowa. – Nie chcę ciebie namawiać. Ani twoich kolegów, bo to może być niebezpieczne, ale… Ale, gdybyś się postarał… Byłabym naprawdę bardzo wdzięczna – po raz kolejny spojrzała chłopakowi prosto w oczy.
- Ach… - zająknął się lekko. – Jak bardzo? – mruknął. Widocznie stracił większą odwagę do sugerowania czegokolwiek.
- Na pewno bardzo, nie masz chyba wątpliwości? – starała się, by jej głos brzmiał naturalnie a przede wszystkim neutralnie, choć domyślała się, co w tej chwili mogło urodzić się w głowie, nawet tak spokojnego i porządnego chłopaka jak Łukasz.
- No nie wiem… - poskrobał się w głowę. – Tak jak pani mówiła, to nie jest takie proste.
Z wolna zaczęło do niego docierać, co się stało. I z wolna rozumiał, że powinien dziękować Bogu, że nie wypaplał wszystkiego. Spuścił oczy wbijając wzrok w podłogę. Kamila wzięła to za oznakę intensywnego zamyślenia.
- Rozumiem, że nie – robiąc krok ku drzwiom, wyraźnie dała znak, że rozmowę uznała za zakończoną. Ale przed nimi odwróciła się jeszcze. – Mimo wszystko chciałabym wiedzieć, czy mogę liczyć na twoja pomoc.
- Niech będzie pani pewna, że zrobię wszystko – zapewnił nad wyraz gorliwie. – Tak jak pani dla mnie, mam nadzieję – dodał szybko i ciszej, ale natychmiast rzucił jeszcze ostrzeżenie. – Niech pani nie ulega mu. Powiedzmy, że postaramy się do… Osiemnastej, dobrze? Więc niech pani do tego czasu nie podejmuje zbyt pochopnych kroków!

Wyszła z zamieszkanego przez kolegę syna domku, mając w uszach ostrzeżenie, która już za drzwiami wywołało na jej twarzy lekki uśmiech. Natychmiast jednak on zniknął i jej oblicze przybrało poważniejszy wyraz. Łukasz ujął ją poniekąd. Z lekko agresywnego szantażysty, szybko przeistoczył się w zdecydowanego obrońcę jej czci. Nawet, jeżeli wyglądało to z pozoru zabawnie, to nie miała prawa śmiać się z tego. Była na to zbyt uczciwa, lojalna w stosunku do życzliwych jej ludzi.
Ale lekki niepokój, spowodowany pojawieniem się zaskakującego filmiku uszedł już w siną dal. Wróciła do swojego domku i rzuciła na łóżko. Wystukała numer telefonu, z którego dzwoniono do niej o czternastej.
- Halo – usłyszała znajomy jej głos.
- To ja – odezwała się, siląc na poważny ton. – Uznałam, że wypada rozważyć pana propozycję.
- Świetnie – głos po drugiej stronie wyrażał zadowolenie. – Zapraszam do siebie, jak najszybciej.
- Nie – odpowiedziała zdecydowanie. – Nie mam ochoty na to by odwiedzać pana i grono pana podejrzanych współpracowników. Nie chcę tego. To pan do mnie przyjdzie.
- Ostro… Ja nie mam żadnych podejrzanych współpracowników, nie wiem o kogo pani chodzi, przecież ci chłopacy, to nawet nie znajomi, poznałem ich raptem wczoraj.
- To mnie nie przekonuje. Nie chcę by widzieli mnie moi uczniowie. A przypadkiem mogliby.
- Spokojnie dałoby się tego uniknąć a wynajmowanym przeze mnie domku, moglibyśmy urządzić naprawdę miłą kolację.
- Nie chcę żadnej kolacji panie Piotrze. Chcę spotkania, filmiku i to wszystko. U mnie. Tak będzie zdecydowanie lepiej.
- Dobrze – głos po drugiej stronie chyba uznał, że nie przekona jej. – W takim wypadku, o której godzinie mógłbym przybyć?
- O osiemnastej – spojrzała na zegarek. – Ta pora odpowiada mi najlepiej.
- To taka pora już blisko wieczoru… Miałbym zatem do pani pewną prośbę.
- Jaką? – zdziwiła się lekko.
- Bardzo chciałbym, by podkreśliła pani swoją nietuzinkową kobiecość, pani Kamilo. Jest pani bardzo piękna i myślę, że nasze spotkanie byłoby świetną okazją na to, by mówiąc wprost zaprezentowała się pani bardzo wystrzałowo. Pani lepiej rozumie co mam na myśli… W każdym razie bardzo chciałbym tego i myślę, że pani nie odmówi.
- Postaram się – rzuciła do słuchawki, natychmiast wciskając klawisz kończący rozmowę. Gdyby nie to, rozmówca usłyszałby jej śmiech.

Łukasz rozejrzał się po plaży. O dziwo, wcale nie było tłoczno, ba, wręcz ubogo, jeśli chodzi o ludzką obecność. Może to i lepiej.
Jego spojrzenie padło na dwóch nieodłącznych towarzyszy wygrzewających swe prawie nagie ciała na zbawienne działanie słońca. Na chwilę zamyślił się, czy taki Dawid może opalić się jeszcze bardziej.
Ale szybko powrócił do rzeczy dużo ważniejszych. A te były co najmniej dwie. Wciąż nie mógł mu wyjść z głowy widok pani Kamili obiecującej mu sporą wdzięczność. Wdzięczność za coś, w czym naprawdę mógł pomóc. Przez chwilę toczył w swej głowie wizje dotyczące formy owej wdzięczności. No tak… Czy aby na pewno nie przesadzał?
Ale było coś jeszcze, coś zresztą z tym powiązanego. I to musiał rozstrzygnąć. Nie sam.
- Dobra chłopaki, musimy w końcu podjąć decyzję – wypalił w końcu. Tak bez podchodów. Uznał, że nie są potrzebne.
On już ją podjął. I to jeszcze przed rozmową z piękną nauczycielką. Ale ciekawiło go zdanie kolegów. Wiedział, że taka kwota pieniędzy mogła im namącić w głowie.
- Na tak? – zaśmiał się cicho Patryk
- Ty pewnie tak – odezwał się Dawid. – Mógłbyś wystartować bez skrępowania do tej blondynki.
Wzrok całej trójki utkwił w opalającej się kilkanaście metrów od nich całkiem ładnej dziewczyny, w zbliżonym do nich wieku. Na twarzach, choć przez chwilę pojawiły się uśmiechy.
- Mówimy o czymś poważnym – upomniał ich szybko Łukasz. – I niezależnie od wszystkiego, decyzję musimy podjąć poważną.
- A ty? – zapytał Patryk, mrużąc swe niebieskie oczy.
- Ja już podjąłem, ale chcę poznać waszą opinię.
Milczeli przez paręnaście sekund.
- Bylibyśmy pizdami, jakbyśmy to przyjęli – odezwał się w końcu Patryk a jego oczy błyszczały.
- Chujowo trochę tak – choć Dawid nie sprecyzował konkretnie co byłoby chujowe, ton jego wypowiedzi nie pozostawiał wątpliwości.
Łukasz odetchnął z ulgą.
- Dobrze, że powiedzieliście to teraz. W każdym razie podjęliśmy decyzję jednogłośnie.
- Czemu dobrze? – Dawid zainteresował się pierwszą częścią wypowiedzi Łukasza.
- Jest coś o czym wam nie powiedziałem. Ja tę rozmowę z tym nadymanym sponsorkiem nagrałem. Włączyłem telefon i nagrywałem.
- Po co? – zdziwił się mocno opalony kolega.
- A tak, żeby… Na wszelki wypadek.
- No co z tym zrobisz? Pójdziesz na policję?
- Nie. To znaczy jeszcze nie. Jest jeszcze inna sprawa, o której wam nie mówiłem.
- Jaka? – spojrzał Patryk, mrużąc oczy.
Łukasz zawahał się. Nie wiedział ile może zdradzić kolegom. Tym bardziej, że sam nie wiedział co nastąpi, jak daleko może się posunąć a przede wszystkim jak ogólnie będzie wyglądać cała sytuacja. Czy będzie miał tyle sił, tyle serca, tyle determinacji by… I czy okaże się takie hm… Nieludzki?
- W pewien sposób zasłużyliśmy na nagrodę. Albo dopiero zasłużymy – odpowiedział ostrożnie. – Ale to się jeszcze okaże. Poczekajmy do wieczora.

Ze spokojem zjadła obiad, odpaliła telewizor i mimo dennych programów nawet zapomniała o tym wszystkim. Aż tak bardzo jej to nie obchodziło? Nie, przeciwnie, była w dobrym humorze i czekała niecierpliwie na pojawienie się pana Piotra.
Z drugiej strony, jej myśli coraz częściej zaprzątał Łukasz. Wiele mu obiecała, chociaż po prawdzie nie ryzykowała specjalnie. Co mógł zrobić? Czy nie przesadziła, wymagając od niego zbyt wiele? Czy swoją niewypowiedzianą obietnicą nie skłoniła go aby do popełnienia jakiegoś szalonego głupstwa? Nie, chyba nie. Łukasz był dość rozważnym chłopakiem. Poznała go już dawno temu i cieszyła się, że Mieszko ma takiego przyjaciela.
Ale jeśli on faktycznie jakoś pomoże? Co wtedy? Czy…
Dźwięk telefonu wyrwał ją z rozmyślań. Nim odebrała, spojrzała na zegar. Była już prawie osiemnasta. Ale numer telefonu nie należał do biznesmena.
- Tak – powiedziała krótko.
- Pani Kamilo, myślę, że jestem w stanie pomóc i to bardzo mocno – usłyszała głos Łukasza.
- Naprawdę? – zaintrygował ją jego przekaz. – Co się stało?
- Mam nadzieję, że doceni pani moją pomoc…
- Do rzeczy Łukaszu – sprowadziła go na właściwe tory.
- Otóż pan Strzelczyk zaproponował nam sprzedanie meczu w lidze juniorów. Jak pani chyba wie, gramy w drużynie juniorskiej i walczymy z nimi o mistrzostwo Wielkopolski. No i zaproponował nam dziesięć tysięcy za porażkę w najbliższym meczu, aby oni nas dogonili w tabeli i zrównali się punktami.
- Żartujesz… To znaczy, że…
- Że mamy na niego haka – usłyszała dość rozgorączkowany i triumfalny głos chłopaka. – I może mu to pani powiedzieć. Bo ja go nagrałem i jakby co, to nie zaprzeczy temu.
- Nie wierzę… Naprawdę? – faktycznie była zaskoczona przedsiębiorczością Łukasza.
- Tak, naprawdę. – zapewnił rozmówca. – W związku z tym chciałbym aby pani przyszła do nas… To jest do mnie, aby omówić to wszystko.
- Omówić? – zakryła usta dłonią, powstrzymując parsknięcie śmiechem i przypominając sobie, jak bardzo podobnie do biznesmena zabrzmiała propozycja Łukasza.
- No wie pani… - zaplątał się nieco. – Chciałem pani pomóc i moglibyśmy omówić tą sprawę, tak jak sobie obiecaliśmy.
- Dobrze Łukasz, cieszy mnie to co powiedziałeś – starała się zachować powagę, czując jednocześnie narastający w sercu łomot. – Powiedzmy, że przyjdę do ciebie za około godzinę. Może być?
- Jak najbardziej – zapewnił chłopak.
- I jeszcze jedna sprawa… - tak, to był poważny problem, z którym czuła się źle. – Potraktowałam cię niewłaściwie, gdy przyszedłeś do mnie. Rozumiesz chyba mnie po części, że byłam zdenerwowana otrzymanym telefonem
- Tak, rozumiem – wyczuła, że jego głos nieco przygasł. Niby rozumiał, ale jednak bolało go to. Nic dziwnego.
- Nie chcę się usprawiedliwiać, to nie jest tak. W każdym razie przepraszam i mam nadzieję, że mi wybaczysz. W każdym razie postaram ci się to zrekompensować jakoś – starała się trochę kluczyć, ale chyba niepotrzebnie.
- Nie ma sprawy, proszę pani – usłyszała odpowiedź i kilka sekund później zakończyli rozmowę.
Miała już niewiele czasu. Ostatnie minuty przed spotkaniem z biznesmenem poświęciła na nieco poważniejszy makijaż i włożenie odpowiedniej sukienki. Nie była wystrzałowa, bo skąd miała takową mieć, tutaj, w Antonówku? Nie przewidziała takiej okazji, ale ostatecznie nie wyglądała źle. Tym bardziej, że na stopy włożyła szpilki, co zawsze dodawało kobiecości.
Włosy naciągnęła i związała w ogon. To zawsze dodawało jakiejś werwy i zauważyła, że w tej fryzurze wygląda jakoś ostrzej, bardziej zdecydowanie. W pewien sposób onieśmielała mężczyzn, gdy trzymała głowę wysoko, spoglądając na nich umalowanymi oczami. Tak przynajmniej twierdził Daniel, ale nie tylko.
Cóż, miała już czterdzieści trzy lata. Może to jedna z ostatnich okazji, by wywrzeć na jakimkolwiek mężczyźnie solidne wrażenie?
Odepchnęła od siebie tę nie do końca wesołą myśl i wyszła przed domek, ale od drugiej strony, do jakiegoś, w pewnym sensie ogródka, czy podwórka. Tak, by rozmowie nie przeszkodzili jacyś spacerowicze, których nie brakowało na alejkach.
Raz jeszcze zerknęła na siebie. Tak, wyglądała nieźle a jej sukienka odsłaniała nogi, nieco powyżej kolan. Kobieco, kusząco, acz nie pornograficznie. Wyglądała hm…
- Olśniewająco – usłyszała głos wchodzącego na „podwórko” biznesmena. Widocznie dostrzegł ją z alejki i wszedł od razu tutaj, zamiast kołatać do drzwi. Na jego twarzy widniał lekki uśmiech.
- Dziękuję. Pan też pewnie lubi pozostawić po sobie dobre wrażenie – otaksowała sylwetkę przybysza. Nie, nie… Owszem, ubrał się z pewną klasą, ale nie… Jego twarz nie budziła w niej żadnego zaufania. Nie to, że wyglądał jak opryszek, bo nie wyglądał. To nie o to chodziło. Tym bardziej, że…
- Zawsze pozostawiam po sobie dobre wrażenie – stwierdził z naciskiem, co w tej sytuacji mogło zostać odebrane zdecydowanie niedwuznacznie.
Zmrużyła oczy, nie dając po sobie niczego poznać. Nie, nie tak od razu. Niech najpierw…
- Przejdźmy zatem do meritum sprawy – oznajmiła, opierając się lekko o niewielki, betonowy murek. W pewien sposób, symbolicznie przyjęła postawę defensywną. Chciała zobaczyć na co go stać.
- Jest pani bardzo rzeczowa. No dobrze. Otóż, ten filmik jest już u mnie. Wiele mnie kosztowało, by nabyć go od autora.
- Wspaniale – nawet potrafiła się uśmiechnąć. Ustami, bo nie oczyma. – Nic zatem nie stoi na przeszkodzie, by się go pozbyć raz na zawsze.
- To właśnie mam zamiar uczynić, licząc na pani wdzięczność.
- Moja wdzięczność będzie bardzo duża, zapewniam pana – mimowolnie przyjęła jego formę wypowiedzi.
- Dlatego też tu przyszedłem. Filmik mam oczywiście przy sobie – wskazał na kieszeń koszuli, z której wystawała płyta kompaktowa.
- To oryginał, mam rozumieć? Nie ma żadnych niepotrzebnych kopii?
- Oczywiście, że nie, ma pani moje słowo.
Uśmiech nie zszedł z jego twarzy ani przez moment od chwili przybycia. Ale nie wierzyła. Ani uśmiechowi, ani słowom.
- Rozumiem, że pana cena jest wysoka – przez moment chciała prowadzić jeszcze jakąś grę słowną, którą mogłaby doprowadzić do tego, jak biznesmen dokonuje ekwilibrystycznych sztuczek, by nie powiedzieć wprost dlaczego nie może zniszczyć tego filmiku, jak przystało na uczciwego obywatela, ale darowała sobie. Nie było sensu.
- Gdyby zobaczyła go pani, zrozumiałaby. Nawiasem mówiąc dziwi mnie, że nie wyraziła pani ochoty zobaczenia go.
- Podaruję sobie to. Albo zobaczę, gdy już będę go miała w domu – ucięła krótko.
Milczał przez chwilę.
- Żałuję, że nie zechciała pani przyjść do mnie. Okoliczności byłyby dużo bardziej przystające do tak eleganckiej kobiety.
Wreszcie wykonał jakiś ruch. Zbliżył się do niej na odległość kilkudziesięciu centymetrów. Twarz ciągle się uśmiechała, ale oczy stały się bardziej czujne. Już widział w niej swą zdobycz, ofiarę.
Był odrażający, ale nie spuściła wzroku. Patrzyła wprost, nieświadomie budując swoją postawę wrażenie tak kuszącej niezłomności i jednocześnie jakby dając znak, że, co by się nie działo, nie straci honoru i godności. A właśnie…
- Czy godzi się panu nastawać na honor i godność tak eleganckiej kobiety? Zresztą… To nie tylko to… Powiedzmy sobie wprost, zamierza pan wykorzystać kobietę, która chciała tylko dobrze, dla swojej kuzynki, dla jej dziecka. Czy to pana nie porusza?
- Porusza, oczywiście - odpowiedział natychmiast. – Właśnie dlatego to wszystko. Nie powinienem dopuścić za wszelką cenę, by takie upodlenie, jak ten nieszczęsny filmik, spotkało taką właśnie kobietę. Przed tym chciałem panią uchronić.
Ta nad wyraz bezczelna odpowiedź wzburzyła ją niesamowicie. Z trudem utrzymała swoją pozę, ale drgnęła i uniosła wyżej stopę, opierając ją o betonową ścianę. Spod sukienki wychyliła się spora część jej nagiego uda.
Nie uszło to jego uwadze. Przysunął się jeszcze bliżej a jego dłoń ostrożnie wylądowała na kolanie Kamili. Opanowała wzdrygnięcie.
Już dawno mogła to zakończyć. Na samym początku. Ale coś jej mówiło, że nie. Z jednej strony chciała się z nim zabawić w kotka i myszkę, z zamianą ról. Z drugiej…
Jego dłoń lubieżnie sunęła w górę. Nie powstrzymywała go, mimo, że w żaden sposób nie zasługiwał na to, by dotykać jej. Choć nie była zadufaną w sobie księżniczką, to miała świadomość, że wielu, mniej, lub bardziej porządnych mężczyzn, czy chłopaków oddałoby wiele, by tylko pieścić jej nogi. Nie udało się prawie nikomu a teraz ona pozwalała na to jakiemuś obrzydliwemu typowi.
Pozwalała, starając się patrzeć prosto w jego, wyrażające coraz większe pożądanie oczy. To był przedsmak tego, do czego mogło… Na swój sposób kurwiła się. Dawała się macać takiemu facetowi, choć ten nie zasługiwał na to w żadnym ułamku jakiejkolwiek wartości. I nie mogła przestać. To znaczy mogła, ale jeszcze nie chciała. Tak, jakby pragnęła trwać w tym obezwładniającym, nawet w pewien sposób przyjemnie, uczuciu. W tym kurwieniu się.
Ale gdy jego dłoń objęła jej udo tuż poniżej tyłka, ściskając je mocno a on sam naparł na nią bardziej zdecydowanie, zareagowała. Strąciła dłoń i odsunęła się nieco w bok.
- Panie Piotrze – starała się zachować spokój w głosie, choć przyszło jej to ciężko. – Jest niestety kilka spraw do wyjaśnienia.
- Jakich spraw? – w jego głosie dało się wyczuć tak zniecierpliwienie, jak i pożądanie.
- Po pierwsze, skłamałam. Otóż widziałam ten filmik.
- Naprawdę? – zdziwił się. – Jakim cudem.
- Powiedzmy, że autor przyszedł z tym także bezpośrednio do mnie – zagrała w jego stylu. – Czy pasuje panu taka odpowiedź? Zresztą nieważne. Faktem jest, że widziałam.
- Nie rozumiem. Do czego pani zmierza? – po raz pierwszy zobaczyła, że jest zdezorientowany. A więc na swój sposób, przez całą tę gierkę, wybiła go z rytmu.
- Do tego, że na tym filmiku niewiele tak naprawdę widać. I tak, jak mogłabym być na nim ja, tak mogła być to także każda inna dziewczyna. No, może nie każda, ale każda dość wysoka brunetka…
- To prawda, tylko, że pani dobrze wie, że to pani jest tam… Tak samo, jak wiem ja, bo przecież to widziałem.
- Jakim cudem mógł pan widzieć coś, co się nie wydarzyło? – zapytała spokojnie, choć krew w jej żyłach burzyła się jak ocean podczas sztormu.
- Proszę pani… Sporo pani wypiła, może ma pani kłopoty z pamięcią, w sumie tak samo mówiła przez telefon…
- Problem w tym, że ja wszystko pamiętam doskonale. Bar, tańce, znowu bar, telefon od męża, znowu tańce i wyjście z barmanką. Gdzie tu miejsce na ten striptiz?
- Przykro mi, ale widocznie ma pani luki w pamięci. Wszyscy dobrze widzieli…
- Wielka szkoda, że nie przepytałam tych wszystkich. Przypuszczam, że żaden z nich by tego nie potwierdził.
- To kto w takim razie jest na filmiku? – prychnął w jej stronę zniecierpliwiony.
- Pana towarzyszka, dużo młodsza ode mnie, za to dość podobnej charakterystyki – wypaliła.
- Pani chyba żartuje – niby obruszył się, ale jego oczy zapłonęły niepokojem.
- Dobrze pan wie, że nie. Pomijając oczywistość, że na filmiku nie jestem ja, bo w niczym takim nie brałam udziału, to w grę wchodzi tylko ta właśnie dziewczyna. Zresztą nawet gdyby nie ona, to najważniejsze jest to, że to nie ja. Proszę sobie wyobrazić, że znam doskonale swoje ciało i wiem, że różni się od ciała o dwadzieścia lat młodszego. I potrafię to rozpoznać nawet na tak, dość kiepskim filmiku.
- Proszę pani… - zaczął z wolna, ale urwał nie wiedząc jak skomentować ten atak. Kamila nie chciała jednak czekać.
- Niech nie szuka pan żadnych wykrętnych tłumaczeń. Mam panu przedstawić całą historię? Włącznie z tym, jak dosypał pan jakieś świństwo do mojego drinka?
- Co pani sugeruje? To jakiś chory żart.
- Niech pan milczy. To nie jest żaden żart. Dosypał pan jakieś gówno, licząc na to, że urwie mi się film i będą mogła odprawiać takie harce jakie widzieliśmy na tym zmontowanym filmiku. Albo coś jeszcze gorszego. Niestety uczynił pan to wyjątkowo nieudolnie i ktoś to zobaczył. Ten ktoś ostrzegł mnie o tym, dzięki czemu wypiłam tylko niewiele. Na tyle, by nie stracić głowy i w odpowiednim momencie udawać mocno zmęczoną. Niestety dla pana, była to tylko moja gra. Pamiętam doskonale wszystko, co działo się w tym barze i wiem, że nie rozebrałam się do naga, by tańczyć na stole. I co pan na to?
- To, że to jakieś bzdury, w które nikt by nie uwierzył.
- Naprawdę? – spojrzała w jego twarz pewnie i dumnie. – Chętnie zatem przekonałabym się, co powie na ten temat policja dochodzeniowa a potem prokurator i sądy. I powiem szczerze, że mam na to olbrzymią ochotę.
- Co pani… - nie dokończył. Zbladł nieco, choć starał się robić dobrą minę do złej gry. – Nie ma pani żadnych dowodów na swoje teorie.
- No niestety myli się pan. Mam zeznania tych świadków, którzy widzieli jak pan coś dosypuje. Co pana zdziwi, to mam jeszcze dowód w postaci tego drinka, którego nie wypiłam. Został on zabezpieczony w barze. Wtedy, barmanka podała mi nową szklankę. Czy życzy pan sobie, by policja przeprowadziła dochodzenie w tej sprawie i zbadała skład chemiczny całej zawartości napoju?
- Nawet gdyby coś wykazało, to nie ma dowodu, że to ja wsypałem. Mógłby to zrobić każdy inny, włącznie z barmanką, czy panią.
- Tylko, że ja dysponowałabym w tym momencie jeszcze zeznaniami dwójki świadków. To też jest bez znaczenia? Ale są jeszcze inne rzeczy. Motyw szantażu. Mam ten nagrany filmik, mam wykaz pana połączeń do mnie, chociaż nie przypominam sobie, bym kiedykolwiek dawała panu numer swojego telefonu, mam zeznanie osoby, która zdobyła filmik. Czy zastosowanie jakiegoś obrzydliwego środka, plus szantaż to mało? Czy wciąż uważa pan, że nie zainteresowałoby to organów ścigania? Ale niech pan sobie wyobrazi, że to nie wszystko, mam coś jeszcze.
- Co takiego? – zapytał osłupiały.
- Wczoraj, przed wizytą w barze, złożył pan ofertę korupcyjną dotycząca sprzedaży meczu piłkarskiego trzem piłkarzom.
- I oni to pani powiedzieli? – jego twarz na siłę przybrała wyraz lekceważenia.
- Tak. Ale nie tylko na ich słowach mogę opierać swoje twierdzenie.
- A na czym jeszcze?
- Na tym, że został pan przez nich nagrany.
- To niemożliwe – wzruszył ramionami, ale jego oczy zrobiły się wielkie a ton głosy nie miał żadnej pewności.
Westchnęła, oddychając ciężko po tej litanii zarzutów.
- Od pana teraz zależy, czy na tym zakończymy sprawę, czy udam się z tym na najbliższy komisariat złożyć obszerne zeznania.
- Co ma pani na myśli? – zmarszczył brwi, nawiązując do pierwszej części wypowiedzi.
- To ja pytam, czy chce pan zakończyć sprawę polubownie – ucięła krótko i zdecydowanie.
- Mogę przyznać, że niektóre sprawy zaszły za daleko – powiedział ostrożnie. Kamila uznała, że jest to jego okazanie skruchy. Wystarczyło.
- Wobec tego, niech pan posłucha. Otóż po pierwsze, z teledysku, w którym wzięłam udział mają zniknąć wszystkie możliwe sceny, które pokazują mnie od pasa w dół, czy też sceny topless. Jasne?
- To jest wizja reżysera, ja na to nie mam wpływu – próbował jeszcze stawiać się. Oczywiście nie zależało mu na tym, jak będzie wyglądał sam teledysk, ale nie chciał zbyt łatwo ulegać.
- Niech pan nie opowiada bzdur. Oni wszyscy siedzą w pana kieszeni i ma pan to załatwić jak najszybciej. Do jutra czekam na oficjalną wersję teledysku.
- To było po pierwsze, tak? Coś jeszcze?
- Oczywiście. Chyba nie sądził pan, że wykpi się tak łatwo?
- Czego pani oczekuje?
- Zna pan cel, który kierował mną do tego, bym wzięła w tym wszystkim udział. Choroba małej dziewczynki z mojej rodziny. Sfinansuje pan leczenie.
- Tak? – zmrużył oczy, nie komentując szerzej.
- Tak. Łączna kwota to dwieście pięćdziesiąt tysięcy złotych. Dużo, ale nie dla pana. Wystarczająco, by uratował pan swą reputację, nim ludzie na ulicy będą mogli panu uczciwie i zgodnie z prawdą powiedzieć, że jest pan gwałcicielem i szantażystą.
Milczał chwilę. Wiedziała, że warunki, które postawiła nie są dla niego problemem. Problemem było przyznanie się do swej porażki. Ba, klęski. Pewnie niewiele takich, poniósł w swoim życiu.
Milczała i ona. Wbijanie do głowy temu obrzydłemu typkowi wszystkich jego grzechów, sprawiło jej sporo satysfakcji, ale także zmęczyło. Czekała na jego komentarz patrząc swobodnie w linię wysokich, zielonych drzew.
- Jakie mam gwarancje, że o wszystkim zapomnimy? – zapytał w końcu.
- Te same, które dawał mi pan. Moje słowo. Dużo solidniejsze, niż pana – docięła z satysfakcją.
Z jeszcze większą, odsłaniała swoje nogi. Długie, nagie, kuszące, o których on wiedział, że już ich nie dotknie, nie wypieści i nie dotrze w ich głąb. Jeszcze kilka minut temu był pewny, że to dopiero początek a tu…
- Dobrze, zgadzam się – usłyszała. – Aczkolwiek pozostaje jeszcze sprawa tego nagrania. Tych chłopaków. 
- Proszę się nie niepokoić – stwierdziła z wyniosłą życzliwością w głosie. – Chyba nie wątpi pan, że mam wystarczające warunki do tego, by ich przekonać do swoich racji?
Powiedziała to celowo. Musiało to zabrzmieć tak, że musiało mu się to skojarzyć z tym, po co tu przyszedł i czego ostatecznie nawet nie powąchał. Spojrzał na nią i nie mówiąc ani słowa więcej opuścił podwórko.
A ona stała wciąż opierając się o murek. Na jej twarzy pojawił się słodki uśmiech zwycięstwa. Odetchnęła głęboko. Miała mocne argumenty, ale nie sądziła, że wszystko pójdzie tak łatwo.
Teraz pozostała jednak jeszcze jedna rzecz. Łukasz. Uśmiech zastygł, w jego miejsce pojawiło się skupienie. Czy była zdecydowana? A jeśli była, to na co? Jak zachowa się Łukasz? Co zaproponuje? Czego będzie chciał? A jeśli nie zaproponuje nic?
No to nie będzie nic. Westchnęła po raz kolejny i wzruszyła ramionami, czując, że jej nogi stają się nieco zbyt miękkie.
Nawet nie weszła do domku. Wyprostowała się i wolnym krokiem wyszła na alejkę. Wiedziała, że wygląda pociągająco, ponętnie, kobieco, atrakcyjnie. Spojrzenia mijanych mężczyzn a także kobiet mówiły jej to. Nawet tych młodszych. A ona miała już przecież czterdzieści trzy lata na karku. I szła teraz w kierunku domku wypoczynkowego, zajmowanego przez trzech chłopaków, by…
Być dać się im zaszantażować? Zaśmiała się cichutko. A potem spoważniała i raz jeszcze wróciła do sytuacji sprzed chwili.
„Aj, Danielu…’, westchnęła w myślach. „Gdybyś ty wiedział, jakich sztuczek nauczyłeś swoją żonę, by ta na starość bawiła się w rozdawanie znaczonych kart, tak jak ty sam przez tyle lat…”

Łukasz zerknął przez okno i serce podskoczyło mu mocniej. Znał panią Kamilę od chyba dobrych dziesięciu lat i zawsze uważał ją za piękną kobietę, ale rzadko widział ją taką jak teraz. W makijażu na twarzy, z podkreślonymi oczami. Z wysoko upiętymi włosami, które nadawały właścicielce wyrazu pewnej niezależności, zdecydowania, pewności siebie. W sukience, może nie jakiejś wybitnie eleganckiej, ale ładnej i odsłaniającej długie nogi kawałek powyżej kolan.
Kroczyła nad wyraz pewnie. A może to dzięki szpilkom na nogach stwarzała takie wrażenie? W każdym całe ten efekt sprawiał, że jego pewność siebie zmalała znacząco. Nawet, jeżeli przypominał sobie wydarzenia sprzed roku. Na litość boską, jak on, piętnastoletni chłopak, mógł nakłonić tak olśniewającą damę do czegokolwiek?
- Teraz faktycznie widzę, że to dobra dupa – przyznał stojący obok niego Dawid.
- Są takie kobiety, dla których określenie dobra dupa jest obelgą – skontrował kolegę Łukasz. – Ta jest właśnie jedną z nich.
Dawid tylko kiwnął głową, jakby prostując w ten sposób swoje wcześniejsze określenie.
- To matka tego twojego kolegi? – dopytywał się Patryk również wypatrujący przez okno. – I żona dyrektora naszego klubu?
- Tak, ale nie zna was – uciął krótko Łukasz, widząc, że licealna nauczycielka jest już o kilka kroków od jego domku. Gestem dłoni nakazał chłopakom, by odsunęli się od okna i przeszli w głąb pokoju.
Wbrew temu co widzieli, Kamila wcale nie czuła się pewnie. W miarę pokonywanej odległości, jej nogi stawały się coraz mniej pewne. Starała się nie wybiegać za daleko w przyszłość, zostawiając wszystko losowi i zdając się na to jak przebiegną wydarzenia, ale pewne rzeczy stawały się coraz bardziej oczywiste.
Miała rzecz jasna broń w postaci odwołania wszystkiego i wyjścia z powrotem do siebie, ale nawet o tym nie myślała. Mogła powiedzieć „dobrze kolego, ale to nie ja jestem na tym filmiku, więc dziękuję za wszystko, lecz tak naprawdę twoja pomoc nie była potrzebna, bo nikt mnie niczym nie mógł szantażować”. Mogła, ale postanowiła sobie, że tego nie powie. Nie, nie, nie… Po trzykroć nie. Z wielu powodów. I mniejsza z nimi.
W każdym razie, na nogach, które powoli były jak z waty wspięła się kilka schodków w górę i zapukała do drzwi. Te otworzyły się i Łukasz wpuścił ją do środka. Ku pewnemu zaskoczeniu stwierdziła, że tym razem nie był sam.
- To moi koledzy, z którymi tu jestem, o czym już pani mówiłem, Dawid i Patryk – wskazał po kolei.
- Kamila – chrząknęła, jakby przedstawiała się rówieśnikom a nie młodszym o prawie trzydzieści lat dzieciakom.
Szybko otaksowała ich wzrokiem. Obaj byli średniego wzrostu, tak jak i Łukasz, gdzieś w okolicach stu siedemdziesięciu centymetrów. Poza tym różnili się jednak trochę. Dawid był szczupły, czarnowłosy, mocno opalony. Patryk miał włosy koloru blond, nie imponował aż taką opalenizną i ważył te kilka kilogramów więcej, niż kolega. Nie był chudy, po prostu szczupły. W każdym razie obaj byli, hm… Jeśli nie przystojni, bo ciężko przychodziło jej użyć takiego określenia w stosunku do gimnazjalistów, to na pewno niebrzydcy. Nie odpychali jej. Mówiąc wprost mieli dość przyjemną powierzchowność. 
- Przykro mi, że nie mam nic by mogła pani usiąść, jedynie łóżka, jeżeli pani chce – zagadnął Łukasz.
- Dziękuję, nie trzeba – odpowiedziała, choć po prawdzie nie czuła się zbyt pewnie na nogach. Z drugiej strony, trójka chłopaków wyglądała na dużo bardziej przytłoczonych.
Mimo sporego ucisku z brzuchu, z trudem powstrzymała uśmiech. Cała ta sytuacja w pewien sposób wyglądała zabawnie.
Łukasz próbował rozładować nieco atmosferę, rzucając kilka luźnych uwag, ale nie do końca mu wyszło. Czuł to i on sam, bo po chwili przeszedł do sedna sprawy.
- Mam nadzieję, że moja pomoc przydała się pani – spojrzał wyczekująco w jej oczy.
- Tak i to bardzo – z pełnym rozmysłem postanowiła podbudować jego pewność siebie tym wyznaniem. I kolejnym. – Mogę nawet powiedzieć, że była przełomowa w tej sprawie.
- Naprawdę? – bez trudu dostrzegła, że uradował się jej słowami i właśnie podbudował. – Czyli już z nim pani rozmawiała?
- Tak. Jest już po wszystkim. Przyszedł do mnie bezczelnie i groził. Ale uciszyłam go szybko i poszedł jak niepyszny.
- Czym groził? I czego chciał?
- To czego chciał… To chyba nie jest najlepszy temat do opowieści tutaj, więc może zostawmy go, dobrze?
Oczywiście zdawała sobie sprawę, że tymi słowami naprowadziła chłopaków na te tory, których pozornie chciała uniknąć. Zauważyła, że poruszyli się nerwowo. Ich umysły zostały właśnie zatrute.
- Skoro tego pani chce… - skomentował Łukasz, spuszczając niechętnie wzrok.
- W każdym razie, jeśli o was chodzi, to zobowiązał mnie, abyście zniszczyli to nagranie. Dzięki temu on wypełni to do czego zobowiązał się wobec mnie.
- A do czego się zobowiązał?
- Do tego, że pokryje wszystkie koszty leczenia dziecka mojej kuzynki. W wysokości dwustu pięćdziesięciu tysięcy.
- Ładna sumka – gwizdnął cicho Łukasz.
Tak, ładna. Tym bardziej dla piętnastolatków. I jeśli dobrze wczuwała się w to, co mogli sobie teraz pomyśleć, to…
- Czyli ładnie pani wyszła na tym, dzięki nam – odezwał się wreszcie ktoś z milczącej do tej pory dwójki. Patryk, którego uznała za nieco odważniejszego od kolegi.
- Nie tyle ja, ile córka mojej kuzynki – podkreśliła. – Ale tak, reszta się zgadza. I jestem wam za to bardzo wdzięczna. To znaczy nie wiem, na ile wam, na ile samemu Łukaszowi – posłała mu wraz a tymi słowami, szczególne spojrzenie.
Tak szczególne, że nie wytrzymał go i spuścił oczy w dół. Przynajmniej na chwilę. Za to twarz Patryka rozpromieniła się w szerokim uśmiechu.
- Skoro tyle w tym naszych zasług, to może chcielibyśmy wykorzystać jakoś pani wdzięczność – palnął wreszcie Łukasz, siląc się na raczej nieudany luz.
- Co masz na myśli? – spojrzała z zainteresowaniem.
- Mam na myśli to, że była grupa osób, która miała okazję ciekawie bawić się w pani towarzystwie, choć ta grupa nie należała do zbyt, powiedzmy, miłych i chyba na to nie zasłużyła.
- Zgadzam się, to był mój błąd – westchnęła, udając lekki smutek. – Nie zasłużyli, ale sytuacja mnie do tego zmusiła.
- Wobec tego uważam, że i nam przydałoby się trochę zabawy.
- Tak…? – na jej twarzy pojawił się uśmiech. Nie do końca udawany, choć przede wszystkim miał on na celu zachęcić Łukasza do tego, by wykazał się odwagą.
- Tak. Też chcielibyśmy być z tak piękną kobietą w takim stroju, jak i oni. Czyli wie pani… - urwał, jakby zrzucając odpowiedzialność za wydarzenia na Kamilę.
Sama w tym momencie nie wiedziała jak zareagować. Czy spłoszyć ich trochę, czy jednak nie…
- Łukaszu… - zaczęła z lekkim zawahaniem mającym świadczyć o tym, że propozycja była taka, hm… - Twoja propozycja jest dla mnie mocno niekomfortowa, zdajesz sobie chyba z tego sprawę.
Uśmiech nie zszedł jej twarzy. Nie był wybitnie szeroki, ot taki jaki trzeba. Bardziej szczery.
- Zdaję – odparł patrząc jej tym razem w oczy. – Niemniej krew mnie zalewa, jakie to wszystko było niesprawiedliwe.
- I ta niesprawiedliwość tak cię męczy? – skomentowała z nutką lekkiej ironii.
- No nie tylko, ale tak. Po prostu, powiedzmy… Chciałbym, aby i w naszym towarzystwie pokazała się pani w takim stroju.
Westchnęła lekko, prostując się i jednocześnie spuszczając głowę nieco w dół. W ten sposób sprawiała wrażenie zastanawiającej się nad całą propozycją. I znów tym podprogowym przekazem rozpaliła serca chłopaków, którzy dostrzegli wyraźny sygnał. „Nie odrzuca, bierze to pod uwagę…”.
W pokoju było dość parno i atmosfera także przez to stała się jeszcze bardziej gorąca. A ona świadomie robiła wszystko, by mieli ją jak na widelcu.
- Ktoś na zewnątrz mógłby mnie zobaczyć w takiej nieszczególnej sytuacji, przez okno – rzuciła bardzo łatwy do zbicia argument.
- Już nie – usłyszała odpowiedź Łukasza, błyskawicznie zaciągającego zasłony. Jednocześnie pstryknął włącznik światła.
- Trochę nieswojo czuję się tak bez muzyki – wysunęła zatem kolejny.
- Dawid, włącz radyjko – rzucił organizator imprezy. Chwilę później w pomieszczeniu rozbrzmiała, choć stosunkowo cicho, muzyka stanowiąca klubowo-popową mieszankę.
- Haha, no… - wzdrygnęła się lekko, szukając jeszcze czegoś w zanadrzu. – Trochę ciężko zdejmuje się to, nie sięgnę do pleców…
- Pomogę pani – usłyszała za sobą głos Łukasza, który właśnie uporał się z zasłonami.
- Łukasz – szepnęła na tyle głośno, by słyszeli ją także dwa pozostali koledzy. – Rozumiesz chyba, że to bardzo krępujące…
- No, ale wczoraj… - nie dokończył, sięgając dłonią do zamka.
- Wczoraj miałam cel. I to szlachetny.
- A dzisiaj nie jest szlachetny?
Poczuła, że nie czekając na werdykt, Łukasz zaczął rozpinać zamek. Niezbyt szybko, jakby liczył się z jej odmowną reakcją, ale jednak. Drgnęła a na jej twarz zaczął wypływać rumieniec. Nie wiedziała, na ile jej zasługą był wzrost odwagi Łukasza, ale stała się ona faktem.
Jednak, choć na sekundę wygrała „stara” Kamila. Wtedy, gdy poczuła, że zamek został rozpięty i oczom chłopaka ukazały się jej nagie plecy. Pewnie zszokowanym oczom. Wyczuła, że znieruchomiał.
Nic dziwnego. Właśnie zrozumiał, że pani nauczycielka nie miała na sobie stanika.
- Zostaw. Dokończę – rzuciła krótko, starając się nie wypadać z roli. Odpuścił. Przeszedł obok i znów miała przed sobą całą trójkę.
Jej uśmiech wygasł. Traciła powoli kontrolę nad sobą, nad swoim ciałem, całą sytuacją. Tego się spodziewała, choć chyba nie tak szybko. Ta zabawa wciągnęła ją mocniej, niż przypuszczała. Czy naprawdę nie mogła tego przewidzieć? Przecież ekshibicjonizm zawsze wywoływał u niej takie właśnie emocje.
Stała przez chwilę, patrząc w twarze poruszonych chłopaków. Tak, przez cały czas z rozmysłem prowadziła grę, ale teraz była w tym punkcie, gdy gra zaczynała się wymykać i biec własnym torem. A ona pozwalała na to. I chciała tego. Właśnie tego, by o wszystkim zdecydował sam rozwój wydarzeń.
- Pozwolicie, że się odwrócę – odezwała się lekko chrypliwym głosem i doszła do wniosku, że w ten sposób zdradziła także swoje własne emocje. To był ten pierwszy moment, w którym zrozumiała, że zaczyna przegrywać z samą sobą.
Z bijącym sercem i mętlikiem w głowie, wykonała zapowiedź i nie spiesząc się, zsunęła z siebie sukienkę. Pochyliła się, składając ją i mając świadomość, że wypina w stronę trzech coraz bardziej rozpalonych nastolatków swoje pośladki. Tylko one były jeszcze zakryte. Cały urok lata. Ściągniecie jednego ciuchu sprawiło, że stała przed nimi w samych majtkach. Nie licząc obuwia.
Stała przed nimi, znajdując w ich oczach rozpalający się żar. Może dlatego tak nieskrywany, że nie pokazała wszystkiego. Nim się odwróciła, skrzyżowała swe ręce na piersiach, chowając je przed ich łapczywym wzrokiem.
- Mam nadzieję, że jesteś zadowolony – zwróciła się do Łukasza starając się zachować łagodny ton.
- Oczywiście, że jestem – powiedział niezbyt głośno. To pewnie przez atmosferę, która stała się przytłaczająca. Doszło do czegoś niezwykłego i na dobrą sprawę nikt teraz nie wiedział na co może sobie pozwolić i jak to wszystko potoczy się dalej.
- Jeśli tak, to chyba wystarczy, żebym się ubrała – oświadczyła, wiedząc dobrze, że wcale nie ma na to ochoty. Ich spojrzenia sprawiały jej sporą rozkosz.
- Skądże znowu – zaprotestował Łukasz a i pozostali chłopcy wykazali oznaki poruszenia. – To dopiero początek, przecież wtedy tańczyła pani z nimi przez kilka godzin.
- I teraz też miałabym tańczyć?
- To byłby całkiem fajny pomysł. Niekoniecznie na stole – pozwolił sobie na lekko uwłaczającą uwagę. Chyba w pewien sposób spróbował się poczuć panem sytuacji.
- Nie sądzę, by tańce w rytm radiowych hitów… Z dłońmi na piersiach byłyby czymś interesującym.
- Nikt pani nie każe się zasłaniać – usłyszała dość odważne brzmienie głosu Dawida.
- No właśnie – podchwycił Łukasz, wykorzystując milczenie Kamili. – Wczoraj się pani nie zasłaniała i nie tylko… - jego wzrok zszedł nieco niżej a ona w lot zrozumiała co miał na myśli.
- Czy możemy nie wracać do tego co było wczoraj?
- Jeśli sobie tego pani życzy – zgodził się kulturalnie, obchodząc przy tym nauczycielkę i stając ponownie za jej plecami.
Chyba czuł się coraz odważniejszy, bo nieoczekiwanie poczuła dotyk jego dłoni na ramionach. Dość pewny dotyk.
- Tak, życzę sobie tego – odpowiedziała, postępując krok do przodu, ale nie pozbyła się intruza, więc wykonała kolejne dwa, znajdując się bliżej dwóch pozostałych chłopaków. W końcu zrezygnowała z tej mimowolnej ucieczki. Gdyby zrobiła jeszcze krok, znalazłaby się niemal w kleszczach tej trójki. A atmosfera i bez tego była gorąca.
- A czego życzyłaby sobie pani, żeby opuścić swoje zmęczone już pewnie ręce?
- A jeśli nie ma takiej ceny? – znów uśmiechnęła się lekko, ale jakby ze wstydem.
- Myślę, że jakaś na pewno jest – usłyszała za sobą. Czuła się niekomfortowo w tej sytuacji. I właśnie dlatego, oraz przez własną nagość, czuła także przyjemny dreszczyk na skórze. To, pewnego rodzaju osaczenie… Była przecież niemal otoczona przez trzech pobudzonych nastolatków. Ona, praktycznie bezbronna i prawie naga… Może to właśnie wpłynęło na odpowiedź.
- Z pewnością byłoby mi lepiej, gdybym nie tylko ja była tu naga.
Dostrzegła kolejne poruszenie. Spojrzenie rzucone w bok, przed siebie…
- Chłopaki, idziemy na to? – usłyszała głos Łukasza i nim sama zdążyła skomentować, Dawid pierwszy wziął się do roboty.
- I tak jest gorąco – skwitował i błyskawicznie zdjął z siebie koszulkę.
Z pewnymi oporami w ślady kolegi poszedł blond włosy Patryk, ale wtedy Dawid stał już w samych slipach. I na tym nie poprzestał. Zdjął i je z siebie. Z lekka oszołomiona Kamila usłyszała nerwowy śmiech Patryka, jak i ruchy wykonywane za sobą, co świadczyło, że i Łukasz nie pozostał bierny.
- I jak się pani podoba? – zapytał swawolnie opalony Dawid.
Nie odpowiedziała, strojąc tylko różne miny wyrażające pewnie konsternację. Rozchyliła lekko usta i zaczęła niepewnie przebierać nogami. Widziała, jak i Patryk zdejmuje z siebie bieliznę a po chwili ruchy za jej plecami ustały, co świadczyłoby o tym, że i Łukasz wykonał zadanie.
Zrobiło się jej naprawdę gorąco. Nie tylko zresztą jej. Zaskoczona odwagą chłopaków uświadomiła sobie, że wzięli sobie do serca jej sugestię i teraz musiała za to zapłacić.
- No to czekamy na panią – usłyszała głos Łukasza, który znów chwycił jej ramiona i przybliżył nieco, aż poczuła coś na swojej bieliźnie. – I żeby sprawiedliwości stało się zadość, może pozbędzie się pani także majtek.
Nieco spanikowana poczuła dotyk rąk Łukasza na swojej bieliźnie. Drgnęła jak oparzona i strzepnęła je stamtąd, przez co odsłoniła swe piersi, przynajmniej tym dwóm stojącym przed nią. Cóż, nie miało to już znaczenia. I tak musiała wykonać to, co zapowiedziała, więc uwikłanie się w wyimaginowaną walkę z Łukaszem, poniekąd naturalnie usprawiedliwiło to, że Dawid z Patrykiem mogli bezkarnie gapić się w jej nagie piersi.
- Świetne – wypalił właśnie Dawid.
- Myślałam, że panowie wolą większe – odpowiedziała odważnie, podejmując ten trochę kuriozalny dialog z trójką nastolatków na temat wielkości swoich piersi.
- Ja lubię – oznajmił Patryk. – Ale pani też są fajne. Dotknąłbym.
Nawet zbliżył się do nauczycielki, ale ona wykonała krok w tył, niemal wpadając na Łukasza. Szukając trochę wolnej przestrzeni, otarła się o jedno z trzech znajdujących się w pokoju niewielkich łóżek.
- Chłopaki, możecie trzymać się trochę na dystans? – zaapelowała kulturalnie i trochę niczym bezbronne dziecko, ale bez większego efektu. Przynajmniej dopóki interwencji nie podjął Łukasz.
- Dobrze, ale niech się pani położy na tym łóżku.
- Po co? – zaniepokoiła się lekko, czując szybsze bicie serca.
- Ot tak – odpowiedział krótko i wykorzystując całą sytuację, bez większego trudu doprowadził do tego, że Kamila znalazła się na łóżku.
A skoro już na nim była, to poniekąd zmuszona, zaległa na nim wygodnie, w pozycji bardziej pół leżącej, co sprawiało, że widziała cały pokój, jak i trójkę podekscytowanych bohaterów. Znaleźli się bliżej niej, ale wolała ich szybko wyprostować.
- Chłopaki, wszystko OK, ale stańcie przed łóżkiem, bo się tutaj podusimy – wyrzuciła z siebie.
Spełnili prośbę, choć trochę niechętnie. To znaczy spełnili Dawid i Patryk, bo Łukasz, nie bacząc na jej słowa, rozsiadł się na łóżku po prawej stronie, od drzwi.
- Skoro nie chce pani zdjąć majtek, to może coś innego… Niech nam pani coś opowie – zaproponował lider grupy.
- Bajeczki na dobranoc? – popisała się mało kreatywnym żartem.
- Nie. Zróbmy tak, że każdy z nas zada jedno pytanie, czy coś w tym stylu a pani niech odpowie.
Znów ją trochę zaskoczył. Ale w sumie była to zrozumiała forma spędzenia czasu. Przecież trochę dziwne byłoby, gdyby tak stali, siedzieli, czy leżeli i po prostu się gapili na siebie nawzajem.
- No dobrze – zgodziła się. – Niech każdy ma po jednym. Kto zaczyna?
- To ja – odezwał się Patryk. – Niech pani powie coś o nas, naszych ciałach. Niech pani powie co się pani w nich najbardziej podoba.
- Hm… - poczuła niepierwszy tego wieczoru rumieniec na twarzy. – Skoro tak… U Dawida podoba mi się karnacja, kolor skóry, ma bardzo ładny… U ciebie… Chyba nogi. Przyzwoicie opalone, przyzwoicie zbudowane, ale bez przesady, mają ładny kształt. A u Łukasza – zwróciła głowę w prawo. – Chyba całokształt. Może nie jest jakiś wybitnie fenomenalny, ale uważam, że jego ciało jest ogólnie bardzo fajne. Chyba pod każdym względem.
- A nasze penisy się pani nie podobają? – skomentował pytaniem, chyba nieco zawiedziony Patryk.
- Spodziewałam się tego… - westchnęła lekko. – Wasze penisy stanowią cześć waszych ciał, waszych osobowości. Jeżeli wy nie reprezentujecie sobą niczego, to i one będą dla kobiet beznadziejne. Ale jeżeli będziecie interesujący, dacie się poznać, to wtedy także te instrumenty staną się takie same.
W trakcie swej wypowiedzi poczuła lekkie upokorzenie wynikające z faktu użycia takich słów w towarzystwie trzech piętnastolatków. To z pewnością ich nakręcało.
- To ja mam takie pytanie – odezwał się Dawid. – Niech pani opisze jednym słowem, czy podobają się nasze penisy, mimo tego co pani powiedziała i… To za chwilę, jak pani odpowie.
Zerknęłam z lekkim westchnięciem na owe instrumenty. Nie pierwszy raz, bo podczas ich rozbieranek siłą rzeczy jej wzrok skierował się właśnie w te miejsca. Zdawała sobie sprawę, że jej wzrok w tym miejscu przyprawiał ich o pewne skrępowanie, ale także o przyjemność. Ot, dojrzała kobieta i do tego niezła laska, gapi się na ich członki…
Rzeczone penisy znajdowały się w stanie pół wzwodu. Widać, że były ożywione całą sytuacją i niemal nagą kobietą leżącą w łóżku, ale bez przesady. No, może tylko penis Dawida wznosił się silniej, niż członki pozostałych dwóch.
- Ciężko opisać, naprawdę – odpowiedziała. – Są, jakie są, ani brzydkie, ani piękne, ani małe, ani duże. Co innego, gdybyście zapytali o nie jakieś wasze fanki – wysiliła się na lekko zawadiacki tekst.
- Acha… - mruknął Dawid, jakby szukając miejsca na rozpędzenie się i na zadanie drugiej części pytanie, obiecanej przed sekundą. – To niech teraz pani powie i uzasadni swoją wypowiedź – podkreślił. – Czyjego penisa z naszych, wzięłaby najchętniej w usta?
Czuła, że oblewa się rumieńcem na to zboczone i poniżające pytanie. Ot, leżała przed nimi, praktycznie naga, świecąc nagim biustem, z którego wzrok chłopaków praktycznie nie schodził a tu takie pytanie, które jeszcze siłą rzeczy wymusza na niej kolejne spojrzenia w te krępujące miejsca.
- Powinieneś się wstydzić za zadawanie takich pytań – rzuciła bardziej pro forma. Na swój, szczególny sposób poczuła się zniewolona, zmuszeniem do udzielenia odpowiedzi na takie pytanie. – Z uzasadnieniem… Może dlatego, że znam go najbardziej z was i uważam za pozytywnego chłopaka, to jeśli już bym musiała kogoś wybierać, wzięłabym w usta penisa Łukasza.
Niemal wydukała ostatnie słowa, zdajając sobie sprawę, do jakiego poniżenia doprowadził ją Dawid, zmuszając do takiego wyzwania. Tak, wiedziała jak to odbiorą i Łukasz i jego koledzy. Zresztą dali temu wyraz od razu. Ktoś klasnął w dłonie, ktoś się roześmiał, ktoś rzucił jakiś tekst…
Wiedziała, że jej słowa „jeśli już bym musiała kogoś wybierać”, nic dla nich nie znaczyły i poszły natychmiast w zapomnienie. Odebrali to w sposób „najchętniej obciągnęłabym Łukaszowi”. Zresztą nieważne komu. Ważne, że chętnie by obciągnęła.
- Łukasz, korzystaj – rzucił Dawid, niezbyt głośno, ale przecież nie mogła tego nie słyszeć. Pominęła to jednak milczeniem.
Zamknęła na chwilę oczy, nerwowo poruszając stopami. Wciąż pozostawała w półleżącej pozycji, opierając się wyższa partią pleców o poduszkę i podpierając na łokciach. Nogi miała złączone i ugięte w kolanach. Tak prezentowała swoje prawie nagie ciało trzem piętnastolatkom.
Tylko chwilami odzywała się w niej ta „porządna” Kamila sugerując, że całe to wydarzenie jest absurdalne. Perwersyjna część jej osobowości czerpała momentami niezwykłą wręcz przyjemność z tego, że znajduje się w takim towarzystwie naga i że spojrzenia obcych chłopaków nieustannie lądują na jej ciele, na nogach, brzuchu, ale przede wszystkim nagich piersiach.
- Ja skorzystam z tego tak, że zadam swoje pytanie. A w zasadzie nie tyle pytanie – odezwał się milczący w ostatnich momentach chłopak.
- A co takiego? – zainteresowała się Kamila.
- Chciałbym, że pani opowiedziała w kilku choćby zdaniach nam coś… - zawiesił głos, jakby czekając na reakcję obecnych i po chwili dokończył. – Żeby pani nam opowiedziała, jak wyobrażałaby sobie seks z każdym z nas, w jakiej sytuacji, w jakiej pozycji, z jakich pobudek. Jak byłoby najlepiej dla pani.
- Super! – ożywił się, zdradzający i tak oznaki wyraźnego pobudzenia Dawid.
- Ale jeśli nie wyobrażam sobie tego, to co wtedy? Mam zmyślać? – zaoponowała, siląc się na naturalne brzmienie głosu, choć zadanie wyznaczone przez Łukasza znacznie przebiło swoją perwersją pytanie Dawida.
- Tak, jak powiedziałem, jak by pani sobie to wyobrażała – powtórzył Łukasz. Był najspokojniejszy z nich wszystkich i jednocześnie coraz wyraźniej przejmował pałeczkę decydenta. To on doprowadził do tego, by się rozebrała, to on teraz siedział dość luźno na łóżku z boku, to on poprosił o wykonanie najbardziej poniżającego zadania.
- Musiałabym się zastanowić – rzuciła stremowana. Do czego ją zmuszał? Żeby opowiadała, jak chciałaby się pieprzyć z nim i jego kolegami? Tak, właśnie do tego. A to diabeł. Zaskoczył ją i to mocno.
- Mamy sporo czasu – stwierdził luzacko Łukasz. Jego dłoń wylądowała przy tym na prawej stopie nauczycielki, pieszcząc ja lekko. Kamila drgnęła, ale nie zaoponowała.
Zamknęła oczy. To był najwyższy stopień perwersji, najwyższy stopień poniżenia. Poczuła jak krew w żyłach bulgocze. Zacisnęła na chwilę pięści. Do takiego stanu doprowadzili ją oni a przede wszystkim Łukasz. A może ona sama, zgadzając się na to wszystko i to jeszcze grubo przed tym zanim tu przyszła? Na tę najbardziej absurdalny i szalony wieczór w jej życiu?
Jeśli już została zmuszona do takich opowiastek, to coś w niej uznało, że trzeba podejść do tematu poważnie. Potraktować go na serio. Za zamkniętymi oczami zaczęły rysować się jakieś scenariusze. Z pozoru absurdalne, ale….
- Dawid – Wciąż z zamkniętymi oczyma zaczęła wypowiadać słowa, niezbyt głośno, jakby się wstydziła. Albo może wczuwała w klimat, kładąc głowę na poduszkę. – Pewnie przez swoją karnację kojarzysz mi się z wodą, plażą, może poderwałbyś mnie nad jeziorem. Umiałbyś mnie poderwać? Pewnie nie… Ale może jakimś cudem, zdobyłbyś moje zainteresowanie. Może poprosiłabym cię o to, byś wysmarował mnie olejkiem do opalania. Pewnie zgodziłbyś się. Jesteś chyba trochę impulsywny, może za wszelką cenę chciałbyś mi czymś zaimponować? Co by to było? Nie mam pojęcia, prawdę mówiąc. Może jakieś twoje zdolności fizyczne, może twoja odwaga? Może smarując mnie olejkiem na bezludnej plaży sprawiłbyś mi tym sporą przyjemność, wyczuł to i jednocześnie wykorzystał moją uległość? Położyłbyś się na mnie i wszedłbyś we mnie od tyłu. Czy byłoby ci dobrze, Dawid? Myślę, że tak… A czy mnie? Pewnie gdyby doszło do takiej sytuacji, też chciałabym to poczuć.
Milczała przez chwilę, ale nikt nie skomentował. Z jednej strony to dobrze, bo nie musiała wysłuchiwać tekstów zbliżonych do kretyńskich. Z drugiej zadziwiło ją to? Czyżby dali się porwać tej opowieści toczonej w tym gorącym klimacie?
- Teraz Patryk, tak? – zadała pytanie i nie czekając na odpowiedź kontynuowała. Nie przeszkodziła jej w tym ani dłoń Łukasza wędrująca powoli powyżej stóp, ani druga, która nieoczekiwanie znalazła się na jej lewej nodze. Podobnie, jak w przypadku Łukasza i tym razem nie zaprotestowała, mając wciąż zamknięte oczy. – Na co ty byś mógł mnie poderwać? Na dobrą grę w piłkę? Może by mnie to ujęło. Może jakimś sobie znanym sposobem zaciągnąłbyś mnie na trybuny, abym mogła podziwiać twoją grę, ciebie w akcji, to jak biegniesz z piłką przy nodze, abym mogła patrzeć na twoje nogi, trochę chłopięce, trochę już męskie. Abym mogła wysłuchiwać żartów twoich kolegów, że przyprowadziłeś matkę na mecz. A potem oni po meczu patrzyliby, jak czekam na ciebie pod szatnią. A ty wcale z niej nie wychodzisz, tylko zapraszasz do środka. I stoisz w niej nagi, tuż po wyjściu spod prysznica. Każesz mi podziwiać swoje nogi, zmuszasz do uklęknięcia, abym mogła ich dotknąć, pomasować, wypieścić, ale chwilę później wkładasz w moje usta swego sterczącego penisa. Chciałbyś tego, czyż nie? Skoro tak byłeś zawiedziony, że opowiadając o twoich nogach, nie wspomniałam o twoim penisie… Więc z pewnością spodobałoby ci się, jak ci obciągam, prawda?
Znów zamilkła i znów nie usłyszała komentarza. Muzyka wciąż grała w radiu a ona czuła, jak powietrze staje się tak gęste, że bardziej być już nie może. Tuż obok, po lewej stronie usłyszała ciche skrzypnięcie łóżka. To usiadł ten, który chwilę wcześniej dobrał się do jej nóg z tej właśnie strony. Teraz jego dłoń powoli, acz niecierpliwie zmierzała w górę głaszcząc jej kolana i uda. Wciąż nie wiedziała, czy to Dawid, czy Patryk, ale ta niewiedza była kolejnym przyjemnym bodźcem. Dawała się macać dwóm chłopakom i nie wiedziała kim konkretnie jest jeden z nich. A macanie stawało się intensywniejsze, bo i Łukasz przedostał się wyżej, aczkolwiek unikał bardziej intymnych terenów. Delikatnie przesunął swą dłoń po jej udzie, boku, docierając do ramion. Ale o piersi dziwnym cudem nie zahaczył.
- I Łukasz – kontynuowała, czując suchość w gardle, przez co jej głos stał się lekko chrypliwy a może i przez to także zmysłowy. – Jak ty byś mnie poderwał? Przez znajomość z moim synem? – urwała na chwilę, bo sytuacja znad morza wróciła ze zdwojoną siłą. Poruszyła się niespokojnie, przecież on w tej chwili prawie na pewno przypominał sobie to, jak ją wyruchał pod drzewem. Choćby przez jej nawiązanie do Mieszka.– A może nie. Może ty zabrałbyś się do tego gdzie indziej, bardziej z klasą. Na przykład w tańcu, na jakiejś imprezie, szkolnej. Poprosiłbyś mnie, bo odwagi ci nie brakuje. I tańczyłbyś ze mną, starając się pokazać, że nie jesteś małym chłopcem, tylko młodzieńcem z klasą, aspirującym do miana mężczyzny. I krok, po kroku, zdobywałbyś mnie, prowadząc taniec i prowadząc mnie. W ciemniejsze zakamarki sali. Dawałbyś upust swoim żądzom, które nakazywałyby ci zdobyć najwięcej, ile by się tylko dało. Dotknąć mnie, uchylić rąbka materiału, czy może większej części. Może pocałować mnie. I może swoją nieustępliwą, młodzieńczą pasją zdobyłbyś mnie? Może twoje niecierpliwie dłonie i gorące pocałunku uwiodłyby mnie i pokonały? Może pozwoliłabym poprowadzić się w ciemny korytarz, gdzie przyparłbyś mnie do ściany, wsunął dłoń między moje uda, ściągnął majtki i zdecydowanym ruchem wprowadziłbyś swojego penisa we mnie? A potem wykorzystując moje zniewolenie, ujeżdżałbyś mnie, dyktując tempo i przyciskając do ściany? Podobałoby cię się to, Łukaszu? Pewnie tak. I pewnie mnie, w takiej sytuacji też.
Skończyła, przełykając ślinę, bo gardło było suche jakby od trzech dni nie piła wody. Miała świadomość, ze ten gest nie uszedł uwadze obecnych. Wciąż milczeli, chyba naprawdę zaczarowani tymi opowieściami, jej głosem, ich treścią. Może wyobrażali sobie aż nazbyt plastycznie to wszystko co opowiedziała w ciągu ostatnich kilku minut? Dłonie obu pieszczących ją chłopaków stały się jakby coraz bardziej odczuwalne.
Otworzyła oczy. Łukasz był tuż obok niej a jego dłoń pieściła jej szyję i kark. Z drugiej strony Patryk, lubieżnie macał jej lewe udo, ściskając je lekko, choć teraz już mocniej. Spojrzenie mimowolnie powędrowało w te miejsca, które przyciągały najbardziej. Penis stojącego Dawida, sterczał na baczność. Ten Patryka chyba też. Nie widziała tylko członka, siedzącego zbyt blisko Łukasza.
Przynajmniej dopóki nie wstał. Nie, nie znajdował się w pełnej erekcji, ale jednak był wyraźnie poruszony. Znalazł się zbyt blisko twarzy Kamili i ta, czując jak jej twarz spowija rumieniec przesunęła się nieco w bok.
- Mogę się domyślać, że spodobało się wam to co opowiedziałam – oświadczyła starając się opanować głos. – Zatem jeśli to wszystko, to chyba czas bym wróciła do siebie.
- Nie – usłyszała mocniejszy głos Patryka, który wstał, podobnie jak Łukasz. Kamila mogła zobaczyć jego penisa, sterczącego na tle całkiem apetycznych ud. Tak, te kilkadziesiąt minut wystarczyło, by trzej chłopacy stali się dla niej bardziej atrakcyjni niż na samym wejściu. – Jeszcze jedną rzecz, powinna pani zrobić dla nas.
- Jaką? – zapytała przenosząc wzrok w oczy blondyna.
- Skoro wczoraj pani mogła, to dzisiaj też. Powinna pani zdjąć majtki – Patryk trzymał ją za stopy, jakby bał się, że nauczycielka ucieknie.
- A po co wam to? – odpowiedziała delikatnie pytaniem, unosząc się lekko na łokciach.
- Bo my też jesteśmy nadzy – Dawid był jednak trochę ograniczony stosując najbardziej oczywisty argument.
- Bo chcemy zobaczyć pani cipkę – coraz odważniejszy Patryk pozwolił sobie na bardzo bezpośredni tekst.
- Także dlatego, że zrobiliśmy dla pani coś ważnego a poza tym ma pani u mnie dług – zgodnie z oczekiwaniami najrozsądniejsze argumenty wytoczył Łukasz. Szczególnie ten drugi wywołał u Kamili poczucie winy, choć przecież nie to decydowało, że już wiedziała…
- Myślę, że i tak zrobiłam dla was wystarczająco dużo – odpowiedziała jednak z wyraźnym oporem, jakby chcąc sprawdzić, jak daleko mogą się posunąć.
- Zrobiła pani dużo, ale chcemy jeszcze tego jednego.
- Myślę jednak, że wystarczy – uniosła się nieco wyżej, ale natrafiła na opór stojącego przy niej Łukasza. Chwycił ją jedną dłonią za gardło. Delikatnie, ale stanowczo. Drugą przytrzymał jej ramię.
To nagłe poruszenie zaskoczyło ją i nieco oszołomiło. Tak samo, jak bardziej zdecydowany gest Patryka. Jego dłonie znalazły się w okolicy jej bielizny.
- Chłopaki, nie przesadzajcie… - zaapelowała, choć to, że przejęli inicjatywę przyprawiło ją o garść kolejnych przyjemnych doznań. Ich niecierpliwie, zdecydowane ruchy, wyrażające męską siłę, sprawiły, że krew w żyłach znów zaczęła krążyć szybciej. Zniewalali ją i było to tak zaskakujące, jak i perwersyjnie przyjemne.
Choć nie przewidywała takiego rozwoju wydarzeń, to zawahała się, czekając na co ich stać. Ich zdecydowanie, ich siła, ich ruchy, doprowadziły ją do stanu sporego zniewolenia.
- Myślę, że to też jest nam pani w pewien sposób winna – usłyszała nad sobą głos Łukasza. Choć był raczej stonowanym, rozsądnym chłopakiem, teraz jego oczy wyrażały spore podniecenie.
- Łukasz… - zaczęła, ale urwała, koncentrując się na czym innym.
Na tym, że Patryk, jakby wykorzystując to, że zajęła się liderem grupy, wsunął swe palce pod jej majtki. Drgnęła, unosząc się na łokciach i przenosząc wzrok na blondyna, lecz wtedy do akcji wkroczył Łukasz. Obiema rękoma chwycił ją za dłonie. Silnie, obezwładniając ją. Aż jęknęła z lekkiego bólu. A wtedy…
Zniewolona w jego ucisku i bezbronna w stosunku do Patryka, poczuła jak jej majtki zjeżdżają w dół, czy raczej w tym przypadku w górę. Wiła się przy tym, zdając sobie sprawę, że jej daremny opór jeszcze mocniej rozpala gimnazjalistów.
- Ej… - jęknęła głośniej, jakby ostrzegawczo, jakby zabraniając, lecz nic więcej. Próbowała wykonać jakieś ruchy obronne, ale na nic. Sekundę później majtki były w okolicy je kolan, w kolejnej, przeszły przez stopy.
- Chłopaki naprawdę przesadzacie – próbowała się bronić, lecz za chwilę doznała jeszcze większego szoku.
Jej szamotanie zostało ukrócone przez Łukasza, który przygwoździł jej dłonie do poduszki i pochylił nad nią całując twarz. Kompletnie bezradna, bardziej poczuła, niż zobaczyła, jak Patryk wchodzi na łóżko i rozkłada szeroko jej bezbronne nogi. Poczuła jak jej ciało sztywnieje, oczy otwierają się szeroko a z ust wydobywa głębokie westchnięcie.
Ich siła, ich zdecydowanie, ich rozpalenie działały na nią mocno. Wręcz obezwładniająco. Naprawdę poczuła się niezdolna do stawienia oporu. Niezależnie od tego, co planowała wcześniej.
Zasłonięta kompletnie przez Łukasza nie widziała co się dzieje. Tylko czuła. Czuła, jak uda Patryka ostro, niemal brutalnie zderzają się z jej szeroko rozłożonymi udami, jak na jej odsłoniętą na widok młodych chłopaków wilgotna cipkę napiera coś. Coś, co wykorzystując wilgoć, w ciągu sekundy, dwóch, wdziera się do środka nie znajdując absolutnie żadnego oporu.
- Ooooch…! – z jej ust wydarł się jęk a ona dostała drgawek, które z trudem powstrzymywał Łukasz, wciąż zniewalający ją swoim uściskiem i zasłaniający widok. Widok Patryka, który klęcząc przed nią, między jej rozłożonymi udami, posuwał ją w cipkę.
Niemal straciła świadomość. Wiele rzeczy zaplanowała tego dnia, choć ostatecznie końcówkę złożyła na karb przypadku i teraz… Czy to co się działo teraz było tym, do czego dojść powinno? Na dobrą sprawę, uziemiona przez silny uścisk Łukasza, była gwałcona przez jego kolegę, który niemal od pierwszego ruchu, dynamicznie poruszał się swoim sztywnym penisem w jej mokrej cipce.
- Ooooch… - powtórzyła jęk, raz i drugi, nieco ciszej, jakby już przyjmując do wiadomości fakt, że to się dzieje naprawdę. Że ta cała gra doprowadziła do tego, że ten piętnastoletni przystojniak bezpardonowo rżnie ją na oczach dwójki kolegów.
- Puść mnie – zażądała niemal, łamiącym się głosem i Łukasz wreszcie ustąpił. Dzięki temu mogła wreszcie to zobaczyć. Zobaczyć jak leży na łóżku, przed nią klęczy Patryk, jego wzrok błyszczy z potwornego podniecenia i trzymając silnie jej szeroko rozłożone nogi, posuwa ją dynamicznie. Dynamicznie bo tego domagały się jego rozszalałe hormony. I ona tym hormonom się poddała. Przesuwając się po łóżku w rytm jego ostrych ruchów, patrzyła przede wszystkim w jego olśniewające, niebieskie oczy, błyszczące podnieceniem, rozkoszą, szczęściem. Czyli tym wszystkim, co ich właścicielowi dawała ona, Kamila.
Tak, ten obraz urzekał ją, choć widok jego młodzieńczych, napiętych ud, jego mięśni też sprawiał podobną frajdę. Ten widok też przykuł jej uwagę na dłużej. Dawało jej to tyle przyjemności, że chciała by trwała ona jak najdłużej. Ale jego podniecenie było zbyt silne. Był młodym chłopakiem, nie umiejącym jeszcze kontrolować swojego podniecenia. Ta szalona jazda, z piękną, dojrzałą kobietą była czymś ponad jego siły. Gdy chwilę później poczuła, jak przyspiesza swoje ruchy, wiedziała czego się spodziewać.
- Ach…! – krótkie, urwane westchnięcie z jego ust, uświadomiły ją, że doszedł do finału. Zatrzymał się a i jej ciało przestało poruszać się po łóżku. Zerżnął ją. Ale ona w tym momencie, w tej parnej, gorącej atmosferze, nawet nie uświadomiła sobie tego w całej rozciągłości.
- Zejdź – usłyszała ponaglenie ze strony Dawida, skierowane w kierunku blondyna. Patryk z oporem opuścił łóżko a w to miejsce pojawił się jego opalony, ciemnowłosy kolega. Chyba nie do końca pewny, czy uda mu się powtórzyć wyczyn kolegi, ale nadrabiający to wymuszeniem w sobie tej pewności.
Zerknęła na jego szczupłe ciało. Jego penis sterczał od dobrych kilku minut i z daleka było widać jak bardzo jest wilgotny.
- Niech się pani odwróci, tak jak pani opowiadała – poprosił.
Jakby zignorowała fakt, że piętnastoletni chłopak wydaje jej tak bezczelne prośby, brzmiące zresztą jak polecenie. Zmieniła pozycję, kładąc się na brzuchu. Ale tylko na chwilę, tak jakby początkowo nie zrozumiała do czego zmierzał. A zmierzał przecież do czegoś innego. Więc uniosła się nieco, opierając na łokciach i przede wszystkim wypinając w jego kierunku nagie pośladki. Tak, to było to. Momentalnie poczuła jego penisa za sobą. Wzdrygnęła się po raz kolejny. Nastąpiła chwila nerwowych ruchów chłopaka i Kamila poczuła jak jej cipka rozwiera się szeroko pod naporem kolejnego penisa. To Dawid wchodził w nią od tyłu.
- Uhm… - mruknęła niewyraźnie. Jakoś w tym przypadku poziom szaleństwa w jej mózgu opadł nieco, może ta pierwsza sytuacja była tak perwersyjna, że kolejna już nie zrobiła aż takiego wrażenia.
Ale jednak i tak robiła spore. Bo przecież w tej upokarzającej pozycji wypinała nagie pośladki w stronę Dawida i patrzących na to wszystko kolegów. A sam Dawid po pierwszych niezdarnych ruchach, opanował sytuację i wchodził w nią szybko, podobnie, jak wcześniej Patryk. Był podniecony tak samo jak kolega i trudno przychodziło mu połączyć finezję z tym nadmiarem testosteronu. Ruchał ją po prostu, ruchał atrakcyjną kobietę wypinająca w jego kierunku gołe dupsko a ta kobieta dawała mu się ruchać nie stawiając oporu. Kamila od razu wyczuła, że wszystko potrwa szybko. Ukryła twarz w rozłożonych na poduszce przedramionach. Ręce Dawida trzymały ją za biodra, ale nie tak silnie, jak w przypadku gdy władzę nad nią przejmował jej maż. Tak, Daniel, to było co innego. Dawid nie miał te finezji, tego czegoś. Był po prostu młodym chłopakiem, który wykorzystał okazję i pieprzył nagą kobietę. Pieprzył, by szybko zalać jej cipkę spermą, co też uczynił w czasie porównywalnym do Patryka.
Usłyszała za sobą tylko mruknięcie, gwałtowny ruch i chwilę później penis czarnowłosego chłopaka opuścił jej cipkę. O dziwo, Dawid nie skorzystał z okazji i ani razu nie sprzedał jej klapsa. Trochę dziwne.
Ale nie miała okazji się zastanowić nad tym, bo gdy tylko Dawid zaliczył orgazm i odsunął się od niej, czyjaś dłoń chwyciła ją stanowczo za włosy i naprowadziła jej głowę na kolejnego penisa, tym razem sterczącego już mocniej. Zaskoczona tym gwałtownym ruchem, nawet nie miała jak spojrzeć w twarz oprawcy, ale przecież wiedziała, że był to Łukasz. To on tym jednym ruchem sprawił, że jej serce znów zabiło mocniej a ona sama nie znalazła siły, by stawić opór. O ile o jakimkolwiek oporze po tym wszystkim myślała.
Nie padły niepotrzebne słowa. Dobrze wiedziała czego chce chłopak i poczuła jak przez jej ciało przepływa kolejna fala dreszczy i upokorzenia. Choć, czy naprawdę mogło być coś jeszcze bardziej upokarzającego?
Cóż, pewnie sytuacja, że w pozycji na czworaka a w zasadzie opierając się na łokciach i wypinając wciąż nagi tyłek w kierunku dwójki pozostałych chłopaków, obciąga penisa ich koledze, z całą pewnością mogła za taką uchodzić.
Bo wzięła tego penisa w usta bez większych ceregieli. Choć w jej oczach po raz enty stanęła sytuacja sprzed roku, gdy robiła mu to samo, klęcząc naga pod drzewem w zapadającym mroku, poszukiwana przez jakichś rozpalonych rzezimieszków. Obciągała mu wtedy, obciągała i teraz. Pod wpływem innych emocji, z innych powodów, ale fakt był faktem. Z lubością obejmowała ustami penisa Łukasza i przesuwała po nim, po całej jego długości.
Zaspokajała go oralnie a on nie puszczał jej włosów, choć nie trzymał ich tak silnie jak w momencie, gdy przyciągnął ją do siebie. Teraz bardziej pieścił jej głowę, masował ją, przytrzymywał i wpychał swego penisa jak najgłębiej, aż w którymś momencie się zakrztusiła.
Ale nie poprzestała, czując ciekawość, czy tak to się zakończy, czy nie przerwie, w którymś momencie i nie skończy w niej, w środku, rżnąc ją na łóżku. Ale nic na to nie wskazywało. Widocznie, podobnie jak koledzy był silnie pobudzony i niewiele było mu trzeba. Widocznie czuł, że finał też jest już blisko i nie chciał tracić ani sekundy przyjemności, by układać się na łóżku. Widocznie chciał już się spełnić i…
I w ostatniej chwili wyciągnął penisa z jej ust, by kilkoma szybkimi ruchami dłoni dojść do finiszu. Nim się zorientowała, zawartość całego nasienia wylądowała na jej twarzy. Drgnęła, zaskoczona i nieco zbulwersowana tym kolejnym, upokarzającym aktem.
- Łukasz… - jęknęła z przyganą, ocierając twarz. Podniosła się z łóżka i na drżących nogach natychmiast udała się w kierunku łazienki. Gonił ją lekki chichot, któregoś z chłopaków. No tak, mieli powód.
Gdy wróciła, prezentując tak naprawdę pełną nagość, stali w trójkę, już ubrani, przynajmniej w spodenki. Niby nie powinna się przejmować po tym wszystkim co tu zaszło, ale fakt, że stała nago wśród trzech ubranych piętnastolatków wciąż pożądliwie patrzących na jej ciało, przyprawił ją o kolejną falę poniżenia.
Ale pomimo tego, że zaczynała wracać do normalności, że powoli zaczęło dochodzić do niej na co sobie tak naprawdę pozwoliła, stać ją jeszcze było na lekki uśmiech na twarzy i rzucenie chłopakom pewnego spojrzenia.
- Nawet nie powiedzieliście, czy wam się spodobało.
- Spodobało, jakże inaczej? – rzucił szybko Patryk.
- Było super – mruknął Dawid.
Tylko Łukasz milczał, świdrując ją wzrokiem. Chyba znała powód. Rozgryzał jak to jest z ta Kamilą. Raz stateczna, konserwatywna, kobieca, nawet wytworna a raz… Właśnie taka jak teraz.
Upokarzało ją jego spojrzenie lądujące to na piersiach, to na wzgórku łonowym. Musiała się ubrać. Sięgnęła po majtki
- Niech pani poczeka, nikt pani jeszcze nie wyrzuca – usłyszała za sobą głos Patryka. Równocześnie z nim poszło uszczypnięcie w jej nagi tyłek.  
- Domyślam się – odpowiedziała zdawkowo i pochyliła się, wkładając majtki. Tuż przed ich wciągnięciem, poczuła jeszcze raz czyjąś dłoń, ściskającą jeden z pośladków. Znów nie zareagowała, jakby akceptując swoje poniżenie i zniewolenie, które już jednak dobiegało końca.
Milczeli patrząc, jak po majtkach, wkłada na siebie również sukienkę. Butów nie musiała, te przez cały ten czas miała na stopach. No właśnie…
- Pięknie pani wyglądała kompletnie nago, ale za to w szpilkach – usłyszała komplement z ust Patryka.
- Dziękuję – doceniła te słowa. – A teraz już nie wyglądam pięknie?
Czy aż tak się zmieniła przez te lata, że w takiej sytuacji, po tym wszystkim, było ją jeszcze stać na swobodny dialog z napalonymi piętnastolatkami, którzy ją przed chwilą przelecieli?
- Teraz też. Ale prawdę mówiąc wolałbym, by pozostała pani w wersji sprzed chwili – w jego oczach zapłonął kolejny raz ognik.
- No nie wątpię – wysiliła się nawet na lekki uśmiech – To chyba na tyle, prawda chłopcy?
- Nie może pani zostać z nami jeszcze? – wypalił Dawid.
- Nie mogę, niestety.
- Szkoda – odpowiedział trochę niefrasobliwie. - Wobec tego mam nadzieję, że spotkamy się przynajmniej za rok, jak już trafimy do liceum.
Uśmiech na jej twarzy nieco przygasł, za to pojawił się na obliczu Patryka. Westchnęła lekko, uznając tę zaczepkę jako zawadiacki atak, ale szybko przeszła nad tym do porządku dziennego.
- Dobranoc, chłopcy – rzuciła, widząc, że na zewnątrz jest już ciemno i spojrzała im raz jeszcze po kolei w oczy. – Raz jeszcze powiem, że jestem wam wdzięczna za pomoc i mam nadzieję, że dochowacie dyskrecji. Za to też będę wam bardzo wdzięczna.
Nie czekając na odpowiedź, wyszła z domku i zamknęła za sobą drzwi. Tutaj mogła uśmiechnąć się szerzej. Pewnym krokiem, przynajmniej na tyle, na ile pozwalały jej wciąż uginające się lekko nogi, skierowała się w stronę swojego domku wypoczynkowego. Wiedziała, że przed nią długa noc, podczas której setki razy przed oczyma stawać będą wszystkie te szalone wydarzenia ostatnich dwudziestu czterech godzin.


17 komentarzy:

  1. Rewalacja :) I to jest to!

    OdpowiedzUsuń
  2. Super :) Super seria :) Nie mogę się kolejnej części doczekać :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy będzie kolejna część :) ?

    OdpowiedzUsuń
  4. Super, ekstra. Dawno tak historia nie była wkręcająca.
    Falango, jeśli lubisz nasze opinię, to ja się podzielę swoją. Informuję, że może jeszcze coś dopisze, to nie jest jedyna sugestia.

    Podobała mi się scena w barze, podczas zamkniętej imprezy, zawsze czytając próbuje przewidzieć dalsze losy(tylko ja tak robię?) i jeden scenariusz wydawał mi się ciekawy. Co gdyby Kamila myślała, że wróciła do domu i wszystko niby w porządku, jest u siebie w mieszkaniu, jednak na filmiku który widziała jest na 50% pewna, że to ona. Wątek mógłby być rozbudowany o doniesienia, że była "do końca" na imprezie, że jednak nie była, że może faktycznie urwał jej się film i coś sobie przypomina, czy może jednak to był sen?

    To by było na tyle.

    Dziękuje za opowiadanie.

    PS. Zastanawiałeś się nad napisaniem książki? Mógłby być to zbiór opowiadań o jakiejś bohaterce lub nowa seria?

    Pozdrawiam, AnnoEx.

    OdpowiedzUsuń
  5. Oczywiście, że lubię komentarze, opinie, tym bardziej, gdy składają się z więcej, niż jednego lapidarnego zdania.

    No widzisz, całe clou tego wszystkiego polegało na tym, że Kamila zachowała trzeźwość umysłu i od początku wiedziała, że to nie ona, co pozwoliło jej rozegrać wszystko po swojemu.

    Co by było gdyby... No cóż, wtedy wątek faktycznie zostałby rozbudowany o kolejne strony i tak opowiadanie rozrosłoby się w małą książkę (przypomnę, że ta wersja liczy 45 stron w wordzie). Uznałem, że tyle wystarczy i nie chciałem gmatwać sprawy dalej. A pisanie wersji alternatywnej chyba mijałoby się z celem.

    Książka to zasadniczo ciężki temat i praktycznie nierealny (z jednym wyjątkiem, o czym poniżej). Zasadniczo zbiór opowiadań mija się z celem, gdyż byłoby to po prostu papierowe wydanie tego wszystkiego co mam na blogu. Chyba bez sensu, nie? W sensie - jedynym motywem uzasadniającym taką opcję byłoby zarobienie na tym kasy, ale bądźmy poważni - kto w Polsce zarabia na pisaniu książek i kto by to kupił?

    Konkretna fabuła na książkową objętość to też ciężka sprawa, by trzeba by było porządnie pogłówkować i stworzyć coś, by czytelnik nie zanudził się na dwudziestej, czy pięćdziesiątej stronie. To nie takie proste. A przerabianie starych opowiadań pod tym kątem, to też chyba nie ta bajka.

    Teraz o tym wyjątku. Otóż faktycznie, kilka dni temu skończyłem pisać opowiadanie, które będzie liczyć około 110 stron, czyli w zasadzie nie jest to już opowiadanie a bardziej jakaś mniejsza książka. Nawet przemknęło mi przez myśl, czy nie wysłać by tego gdzieś - są w końcu wydawnictwa self publishing, itp. No, ale mam swoje zagwozdki, polegające głównie na tym, o czym wspomniałem wyżej, czyli, czy aby cała ta droga do wszystkiego nie jest zbyt długa i mało interesująca. Co innego wrzucić to na blog, co innego wysłać gdzieś w świat i drukować na papierze. Szczerze mówiąc, przydałby mi się w tym momencie jakiś recenzent, bo ja osobiście swoim subiektywnym okiem widzę, że ów tekst jest trochę nierówny, to znaczy są lepsze momenty i gorsze.

    Z drugiej strony, uchylę rąbka tajemnicy i zdradzę, że chodzi o kontynuację jednego z moich najbardziej udanych opowiadań (które zresztą do tego momentu było najdłuższym jakie napisałem), więc gdyby złączyć oba teksty w jeden, powstałby już solidniejszy materiał i kto tam wie...

    No, ale to już mój ból i ja będę się musiał z tym uporać.

    Czekam na ewentualne dalsze komentarze i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetne. W opowiadaniu jest kilka punktów zwrotnych, które fajnie zmieniają kierunek całej historii. Na początku myślałem, że historia na after party potoczy się standardowo, zwłaszcza po tym co się wydarzyło w czasie kręcenia teledysku. A tu miła niespodzianka, pojawia się bohater i ratuje Kamilę. Potem kolejny raz w czasie jej spotkania z Łukaszem. Liczyłem na coś więcej między nimi, a tu nic. Tylko powolne budowanie napięcia. Gratulację autorze!
    Zabrakło mi natomiast czegoś więcej między Kamilą a Łukaszem. Sama akcja z chłopakami w ich domku była krótka, choć patrząc na ich wiek i brak doświadczenia to jest to zrozumiałe. Szkoda, że mając super opisane fantazje Kamili w domku Łukasz nie pojawił się na końcowej imprezie całego wyjazdu. Tam mogłoby się wydarzyć to co Kamila zasugerowała w jednej z historii. No i Łukasz dostałby to na co sprawiedliwie zasłużył.
    Oby więcej takich opowiadań.
    Arek

    OdpowiedzUsuń
  7. To trochę tak jak wyżej, w przypadku rozwinięcia akcji, tekst stałby się sporo dłuższy, wolałem to zamknąć na tym etapie.
    Niemniej, z kilku powodów (sama fabuła z kilkoma bohaterami, lubiana przeze mnie otoczka w postaci futbolu, osoba Łukasza, itp), mogę zasugerować, że kropka w tym opowiadaniu nie musi być ostatnią. Oba opowiadania z Łukaszem (powyższe i wcześniejsze, czyli "Niespokojny urlop") uważam za udane i mam nadzieję, że popełnię jeszcze coś, zamykając tryptyk.
    To tyle, pozdro.

    OdpowiedzUsuń
  8. Smutna sobota... nowego opowiadania ni widu, ni słychu ;(

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej,

    Według komentarza czyżby zapowiadała się kontynuacja "Szkolnej wycieczki" bo chyba to było najdłuższe dotychczasowe opowiadanie.
    Kiedy będziemy mogli to sprawdzić?
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Skoro powiedziałem A, to wrzucę i B, tym bardziej, że "tajemnica" została rozkmniona.
    Tak, chodzi o kontynuację "Szkolnej wycieczki". A tekst - jeśli nie zajdą nieprzewidziane wypadki, choćby z tym wysłaniem go gdzieś - pojawi się na blogu w okolicach gwiazdki.

    OdpowiedzUsuń
  11. Kolejne opowiadanie dopiero w okolicach gwiazdki?! ;(

    OdpowiedzUsuń
  12. Możesz podać jakąs zbliżoną datę?

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie. Jestem zawalony robotą i nie mam pojęcia, kiedy będę miał trochę wolnego czasu.

    OdpowiedzUsuń
  14. Cześć Falango, jest jakaś przybliżona data publikacji nowego opowiadania?

    OdpowiedzUsuń
  15. Świetne opowiadanie.

    OdpowiedzUsuń