KAMILA I SENNE MARZENIA XIX. Gdy wszyscy
grają znaczonymi kartami.
Ubrana
adekwatnie do lipcowej pogody, w lekką spódniczkę, spociła się nieco, nim
dotarła na sklepu. Klimatyzowany market przyniósł lekką ulgę. Na tyle, że nie
spieszyła się z jego opuszczeniem. Wolnym krokiem przemierzała powierzchnię
dużego sklepu przeglądając różne towary.
Aż w
którymś momencie dotarło do niej, że jest celem obserwacji. Odwróciła się i
przyłapała na spojrzeniu młodego, szczupłego chłopaka ubranego również
adekwatnie do pogody, w stylu sportowym. Nastolatek o włosach koloru ciemny
blond i z kilkoma charakterystycznymi piegami na twarzy zmieszał się trochę,
ale utrzymał kontakt wzrokowy.
- Dzień
dobry – skinął głową.
- Dzień
dobry – odpowiedziała sucho, odwracając szybko wzrok.
Nie
pierwszy raz w życiu ktoś gapił się na nią, na odkryte części ciała, nie to
było powodem tego, że ona zmieszała się bardziej, niż chłopak. Chodziło o niego
samego, o kolegę jej syna. O Łukasza.
Jakoś nie
mogła się pogodzić z tym, że co jakiś czas przychodzi jej spotykać kogoś, nie
dość, że młodego, to przecież w pewnym sensie obcego, który widział ją w
upokarzającej sytuacji nad morzem, kiedy to niemal cudem uniknęła gwałtu.
Widział kompletnie nagą a później… Później ją po prostu jeszcze zerżnął.
Tak,
chłopak, który już za rok miał ukończyć gimnazjum i trafić do liceum, pewnie, z
uwagi na koleżeństwo z Mieszkiem, tego samego, w którym ona uczyła języka
polskiego. Trafić, po to, by krępować ją samą samym faktem istnienia. Tego, że
po korytarzu chodzi dzieciak, który ją sobie bez ceregieli przeleciał.
Wzruszyła
ramionami, oderwała się od krępujących myśli i kontynuowała spacer po sklepie a
potem udała się do kasy, wrzucając na taśmę produkty. Było ich niewiele, tak
jak i stojących przed nią klientów. Z przodu jakaś starsza pani a dalej właśnie
Łukasz ze swą przypuszczalnie siostrą, może ośmioletnią.
Jakby od
niechcenia zmierzyła wzrokiem jego sylwetkę. W pewien sposób podobały się jej
takie. Raczej szczupły, ale już wyraźnie opalone, pokryte lekkim owłosieniem
nogi miał przyzwoicie umięśnione. Do tego ten styl, czyli sportowe obuwie,
krótkie spodenki sięgające prawie do kolan i czysta biała koszulka… Podobało
się to jej. Chociaż chłopak nie był wybitnie przystojny, to jednak mogła na
niego popatrzyć z przyjemnością.
No bo czemu
nie? Ona sama, od wielu lat, codziennie stanowiła przedmiot obserwacji
niezliczonej ilości ludzi, więc dlaczego nie mogła czasem wziąć rewanżu i
pogapić się na innych, zwłaszcza, gdy nadarzała się ku temu okazja? I nawet
jeżeli jest to właśnie tak szczególny w jej życiu chłopak?
Przygryzła
wargę, czekając na swoją kolej. Ciekawe co on czuł, gdy ją widział? Czy
rozpierała go duma, że dał radę przelecieć starszą kobietę, w wieku jego matki?
Starszą i podobno piękną, do której przymierzało się wielu innych facetów? I
gdy żadnemu nie udawało się to, on dokonał tego wyczynu w stosunkowo bardzo
krótkim czasie. Wystarczyło kilka dni nad morzem i jedna głupia sytuacja.
Łukasz
opuścił sklep. Nim to zrobił, poczuła jeszcze jego spojrzenie na sobie a potem
sama skoncentrowała się na swych zakupach i znów znalazła się na słońcu. A wraz
z tym, także na celowniku mijających ją mężczyzn i kobiet.
Gdzieś w
głowie siedział jej ten widok Łukasza, trzymającego nieustannie za rękę swoją
młodszą siostrę. Widziała jak na nią patrzył. Nie w każdej rodzinie tak było,
ale akurat on czuł się widocznie zobowiązany, by opiekować się małą, troszczyć
o nią z podwójną mocną. Nic dziwnego…
- Jutro
wyjeżdżam, macie tu wszystko, dziś ugotuję jeszcze trochę bigosu, żebyście z
głodu nie umarli – poinformowała dwójkę dzieciaków już w domu, rozpakowując
zakupy.
- Ja nie
potrzebuję – oznajmiła oficjalnie szczuplutka Oliwia.
- Ten bigos
to i tata sam zje pierwszego dnia – roześmiał się Mieszko a siostra mu
zawtórowała i oboje zniknęli w swoich pokojach..
Tak, ten
trzydniowy wyjazd do Antonówka w środku wakacji nie cieszył jej niemal w żaden
sposób, ale nie mogła odmówić dyrekcji. Kilka klas, w tym jej własna
zorganizowały sobie pobyt w tym miejscu i wypadało by wychowawczynie były
obecne. Nie była to żadna oficjalna wycieczka, ale jednak dyrekcja naciskała.
Tak, żeby w razie jakichś kłopotów…
- Będzie
jeszcze kilka osób spoza szkoły – poinformował ją Zbigniew, dyrektor liceum. –
Miasto wykorzystało okazję i postanowiło dokooptować kilkoro dzieciaków z
trudnych rodzin, rozbitych, mających problemy finansowe. Nie obciąży to chyba
was za bardzo – spojrzał jej w oczy a ona przytaknęła, bo co innego mogła
zrobić?
Jedną z
tych osób był właśnie Łukasz. Mimo, że wakacje ubiegłego roku były dla niego
nad wyraz udane, to później jego rodzinę dotknęła tragedia. Niespodziewanie
zmarł mu ojciec i co za tym idzie, rodzina popadła w problemy finansowe. Matka
pracowała dłużej niż zwykle a Łukasz tym samym przejął w części obowiązek
opieki nad młodszą siostrą. Wywiązywał się z niej całkiem dobrze. Wiedziała o
tym, bo sam raz, po raz, przychodził do Mieszka właśnie w towarzystwie siostry.
Do tego, czasem słyszała, jak syn się żalił, że nie może pójść gdzieś z
Łukaszem, bo ten zajmuje się małą Moniką.
Jakby
jednak nie patrzeć towarzystwo tego właśnie osobnika było dla niej krępujące.
Starała się wyrzucić z pamięci tamte wydarzenia. Była zbyt wielką
konserwatystką, by przejść nad nimi do porządku dziennego. Nie dało się. A teraz
Łukasz miał jej towarzyszyć przez trzy dni pobytu w Antonówku.
Mimo
wszystko w jakiś sposób dało się znaleźć plusy tej sytuacji. Obecność Łukasza
mogła być dodatkowym hamulcem na wszelki wypadek, gdyby przyszły jej do głowy
jakieś głupoty, jak wtedy nad morzem.
A przecież
był jeszcze jeden problem, z którym musiała się zmierzy ć podczas tego wyjazdu.
- Chłopaki,
stawiacie mnie trochę pod murem – próbowała się bronić siedząc w otoczeniu
kilku osób, na werandzie jednego z domków. Tak, chłopacy nie folgowali sobie,
wynajęli taki z kategorii lepszych. Balkonik, daszek nad nim. A na balkonie
stolik i krzesła.
- Żeby być
sprawiedliwym, to pani nas też trochę postawiła – Bartek obstawał przy swoim. –
To pani zwróciła się do nas z problemem, my zaofiarowaliśmy pomoc, ale
liczyliśmy, że pani nam też w tym pomoże.
- Tak, to
wszystko dla chorej córki mojej kuzynki, która potrzebuje pieniędzy na
leczenie, dużych pieniędzy – podkreśliła, jakby chcąc się odwołać do ich
sumienia i tego, żeby złagodzili nieco swoje stanowisko.
- No
właśnie – skomentował drugi z uczniów, Kuba, ze względu na długie, kręcone
czarne włosy nazywany Warkoczem. – I my się tego podjęliśmy. Teraz ruch należy
do pani.
Prawda,
podjęli się. Ta para już od czasów gimnazjum tworzyła hiphopowy duet, który w
ciągu kolejnych lat stał się znany nie tylko lokalnie, ale także w Polsce. Jako
siedemnastolatkowie wydali album, który na Youtube miał nawet całkiem niezły
odsłuch. Sama przesłuchała kilka razy, zaciekawiona co prezentują jej
uczniowie. Nie była specjalnie zachwycona, ale widocznie młodszym słuchaczom
podobało się dużo bardziej.
- Ja jestem
naprawdę otwarta, ale to co proponujecie jest naprawdę trudne do zaakceptowania
– ważyła słowa, dobierając je starannie.
Znała ich
już od dwóch lat i niestety nie zdobyli jej serc. W ogóle po kilkunastu latach
nauczania w liceum, gdzie bywało lepiej i gorzej, przypadła jej klasa, której…
No, może nie tyle, nie trawiła, ale jakoś nie zdobyła jej sympatii. Takie
pokolenie jakieś dziwne. Zdecydowana większość członków klasy była dość
wybitnie antypatyczna. Nastawieni na własny sukces, zapatrzeni w siebie,
kiepsko integrujący się, egoiści, często aroganccy, niesympatyczni, nie
przykładający się do nauki. Dotyczyło to tak chłopaków, jak i dziewczyn.
Przynajmniej większości.
Zarówno
Bartek jak i Kuba nie byli wyjątkami. Wręcz przeciwnie, z uwagi na swój status
brylowali w tej grupie.
- Nie sądzę
– odparł Bartek. – To normalna rzecz. Dzisiaj nie jest to nic wstydliwego,
owszem to Polska, ale tak, czy owak, nawet tutaj dziewczyny nie widzą w tym nic
złego.
- Tu nie
chodzi o to co widzą dziewczyny, tylko – odparowała sucho. – Może w innej
sytuacji, ale gdy jestem nauczycielką i mam wystąpić w waszym teledysku w takim
właśnie stroju, nie wszyscy odbiorą to dobrze.
- To będzie
tylko kilka ujęć – uspokajał Kuba i pociągnął duży łyk ze szklanki. Tak, tacy
byli. Nie zważając na obecność licealnej wychowawczyni obaj raczyli się piwem.
Zresztą dwaj ciemnoskórzy Francuzi też, no, ale oni nie mieli prawa się czym
krygować.
- Ale to
nie ma znaczenia, czy będzie jedno, czy dziesięć – odparła trzeźwo. – Ważne, że
będą. Nie uważacie, że taka sytuacja jest nie dość, że krępująca, ale także
nienormalna ze względów przede wszystkim etycznych? Przecież oprócz tego
wszystkiego, dochodzą jeszcze moi przełożeni, pan dyrektor choćby, o kuratorium
nie wspomnę – próbowała wpłynąć na ich postawy.
- Gdyby
uprawiała pani seks w tym teledysku, to rozumiem – pozwolił sobie na taką uwagę
uśmiechnięty lekko, ale mało sympatycznie Kuba. – Ale to tylko kilka ujęć w
stroju kąpielowym. I nam i pani zależy na wielu odsłonach tego clipu, tak? To
da nam pieniądze, które w całości, jak ustaliliśmy przeznaczymy na leczenie tej
dziewczynki. Wobec tego cały czas uważam, że powinniśmy wykorzystać wszystkie
atuty jakie mamy, by osiągnąć ten cel. I kawałek i clip i piękne kobiety…
- Mam pewne
wątpliwości, czy ciało około czterdziestoletniej kobiety jest czymś co
przyciągnie odbiorców – z lekką zaciśniętą szczęką mierzyła spojrzeniem
rozmówcę.
- A co pani
gada – zaperzył się Kuba, także Bartek zaprotestował milcząco przeciw jej
słowom a nawet jeden z Francuzów machnął ręką, jakby zrozumiał o co chodzi w
rozmowie.
I przez
chwilę obaj uczniowie przekonywali ją gorąco, jak błędna była jej samoocena.
Słuchała tego z pewnym dystansem, ale ich słowa, mimo, że wprawiały ją w
zakłopotanie, to dawały także trochę satysfakcji. Miała już czterdzieści trzy
lata. Starzała się, lata świetności powoli przemijały a tu…
-
Pozostanę, mimo wszystko przy swoim zdaniu – odezwała się, gdy tamci umilkli
zajmując się piwem. – Ale to dalej… - pokręciła głową.
- Przecież
to dalej, to impreza zamknięta – tłumaczyli. – Takie after party, na potrzeby
mediów, to znaczy taka mała imprezka, gdzie trzeba się pouśmiechać, wypić
piwko, obejrzeć skręcony teledysk i takie tam… No i taka przyjemność po pracy.
- Ładna mi
przyjemność, skoro też nie mogę się ubrać w coś porządniejszego – nie
wytrzymała i zareagowała nieco ostrzej. Może także dlatego, że spojrzenie
jednego z ciemnoskórych Francuzów bezczelnie koncentrowało się na jej
odsłoniętych nogach.
- Tego
wymaga sponsor. Taki chce mieć klimat – skontrował Kuba patrząc zdecydowanie w
oczy nauczycielki.
Nie dali
się przegadać. Niestety. Kto, jak kto, ale nie oni.
- Macie
jeszcze tę Francuzkę, która przyjechała z waszymi kolegami – spróbowała
ostatniego argumentu.
- Ale
chcemy mieć w clipie dwie kobiety. To jest taki numer wielopokoleniowy właśnie
i dlatego z jednej strony młoda dziewczyna w naszym wieku praktycznie i druga
nieco starsza, to się świetnie zgra – nieustępliwie perorował Warkocz.
- Mówisz o
clipie a ja miałam na myśli to after party.
- Pani
Kamilo – dość bezczelnie pociągnął kolejny łyk piwa Bartek i kontynuował. – My
dajemy z siebie nasza markę, własny clip, cały marketing i dochód z tego
wszystkiego. Pani ma dać siebie. Tylko tyle i aż tyle. Niech pani zrobi bilans,
kto robi więcej i… Zasady są ustalone, najlepsze dla wszystkich, aby efekt był
zajebisty, to znaczy, by przyniósł jak najwięcej pieniędzy. Jeśli chce pani
zrezygnować, to niech pani mówi, bo o dwudziestej zaczynamy kręcić.
Westchnęła,
starając się opanować burzę w mózgu. Tak, mimo wszystko mówili logicznie. Jakby
nie patrząc, dawali z siebie dużo. Jej rola w całym tym przedsięwzięciu była
stosunkowo niewielka. Problem w tym, że to co miała zrobić było dość wątpliwe
etycznie.
Występ
niemal nago w teledysku… No niemal, bo skromne majtki i stanik to… Naprawdę
żaden przyodziewek dla czterdziestotrzyletniej, szanowanej nauczycielki liceum.
Miało ją obejrzeć kilkaset tysięcy ludzi w internecie, ba, może nawet, w
przypadku sukcesu, kilka milionów.
I to było
pierwszym problemem. Niemal rozebrana nauczycielka w hiphopowym teledysku
swoich uczniów? Dla jednych mógłby to być sympatyczny event, dla drugich – to
jest dyrekcji, kolegów z pracy, sąsiadów i innych, coś karygodnego. Zresztą ona
sama w ogóle nie miała doświadczenia w takich rzeczach i była daleko od
publicznego rozbierania się. Plaża wśród ludzi, dobra. Ale tak, celowo, wręcz
erotycznie dla setek tysięcy, albo milionów małolatów?
No i druga
sprawa to after party. Owszem, dla niewielkiej grupy ludzi, ale… Ale chodzenie
w samym bikini wśród choćby kilku normalnie ubranych osób, sponsora, dwóch
dziennikarzy, kilku młodych raperów, w tym dwójki uczniów z własnej, licealnej
klasy? Nie dość, że mało etyczne, to jeszcze dla niej samej po prostu
poniżające.
Tym
bardziej, że dochodził do tego jeszcze jeden czynnik, już czysto fizyczny.
Trzymała się nieźle, ale natury oszukać nie można. Czterdzieści trzy lata, to
nie dwadzieścia. Dobra, faceci wciąż się za nią oglądali, niejeden z uczniów
wodził za nią maślanym wzrokiem, z tym, że to było jednak coś innego.
Ale cel
tego wszystkiego…
- Dobrze,
postaram się – uznała, że wyczerpała swe argumenty. – Jeśli coś się zmieni dam
znać.
Kiwnęli
głowami przypominając jej o podpisaniu odpowiedniej umowy ze sponsorem i wstała
z krzesła, opuszczając domek swych uczniów, wciąż czując na sobie a konkretnie
swoich nogach, namolne i denerwujące spojrzenia
obu Francuzów arabskiego pochodzenia.
Łukasz dość
ospale wędrował po ośrodku. Od dłuższego czasu inaczej spoglądał na świat.
Strata ojca odbiła się na nim, stał się bardziej odpowiedzialny za małą Monikę.
Starał się nią opiekować jak tylko mógł. Tak bardzo, ze teraz mu jej tu w
pewien sposób brakowało.
No, ale
miał przy sobie przynajmniej dwóch bliskich szkolnych kolegów. Patryka i
Dawida. On sam nie zaliczał się do grona poważnych nudziarzy, był raczej
wyważony, ale przy tych dwóch faktycznie mógł uchodzić za starego ramola. No,
może nie byli Bóg wie jak bardzo rozbrykani, ale patrzyli na świat raczej
pozytywnie, starając się wykorzystać każdą okazję do zrobienia, czy powiedzenia
czegoś głupiego.
- Głupio
tak w trójkę w piłkę grać – podsumował pomysł kolegi, szczupły, mocno opalony,
czarnowłosy Dawid. – Trochę zbrzydły mi już zresztą te treningi.
Miał rację.
Treningi w klubie, mecze, nie zakończyły się wraz z nastaniem wakacji.
Wielkopolska liga juniorów grała w najlepsze. Może to i dobrze, bo chociaż z
jednej strony narzekali, to z drugiej te rozgrywki wciągnęły ich. Głównie
dlatego, że na trzy kolejki przed ich końcem nieoczekiwanie zajmowali pierwsze
miejsce z dość wyraźną przewagą nad innymi, przede wszystkim mocną ekipą spod
Poznania, której sponsor miał piekielne ambicje by wygrać tą ligę, pokazując
wszystkim, że umie dopiąć celu.
Ale to nie
on, tylko oni już powoli witali się z gąską, już powoli zaczynali przymierzać
na głowach koronę mistrzów Wielkopolski do lat szesnastu. To by było dopiero
coś niesamowitego…
- To
popykamy w kosza. Porzucamy, zagramy w króla – natychmiast podrzucił Patryk,
zbudowany podobnie jak kolega, choć nie tak ciemny. Przede wszystkim zaś różnił
się od Dawida kolorem włosów. Był blondynem ze średniej długości grzywką.
- Możemy –
wzruszył ramionami Łukasz.
Każdy pomysł
walki z nudą był dobry. Ten też.
Wcześniej
zdążyli już popływać w jeziorze, spędzić kilkadziesiąt minut na kocykach,
opalając się. No, ale jak by fajnie nie było nad wodą, nie dało się tam
siedzieć w nieskończoność.
Zerknął na
zegarek, była prawie siedemnasta. Nie czuli głodu. Co tam, wakacje są i miliony
fajniejszych rzeczy do roboty, niż jedzenie.
- Pojebani
są ci ludzie – bezceremonialnie wypalił Patryk, odgarniając włosy znad czoła. Z
jego ust rzadko schodził specyficzny uśmiech. Trochę sympatyczny, trochę
zawadiacki. – Boisko puste, piłki są a nikomu się nie chce. Tylko włóczą się
gdzieś bez sensu.
- Co się
nimi przejmujesz? Mamy całe boisko dla siebie – skomentował zdecydowanie Dawid
chwytając piłkę i oddając pierwszy rzut do kosza.
- To jest
ta nauczycielka? – zagadnął po kilku minutach raczej milczącego Łukasza,
Patryk, kierując jego uwagę na samotną postać przechodzącą obok boiska.
- Tak –
odparł krótko zagadnięty.
-
Faktycznie, niezła dupa.
- Stara,
ale i tak niezła – zawtórował Dawid. – Idzie się opalać? Może pójdziemy za nią?
- Nie sądzę
– Łukasz konsekwentnie nie rozwijał swoich wypowiedzi.
- Co nie
sądzisz? – zdenerwował się nieco mocno opalony kolega.
- Nie sądzę
by o tej porze szła się opalać. Chociaż kto wie, może popływać… Ale co to ma do
rzeczy? Po co ci to?
- No nic,
popatrzyłbym. Przecież sam mówiłeś, że fajna jest a teraz nie chcesz
wykorzystać okazji.
Łukasz
wzruszył ramionami, pozostawiając kolegę bez odpowiedzi.
Wciąż miał
w pamięci to co wydarzyło się w ubiegłym roku. Nie pojmował tego, tego impulsu,
który skłonił piękną matkę kolegi do tego, by zrobiła coś takiego… Nie
pojmował, nie rozumiał i nie miał zielonego pojęcia, czy to był jakiś
jednorazowy wyskok spowodowany czymś tam, może tymi wydarzeniami
poprzedzającymi, czy też, pani Kamila jest, jakby to powiedzieć…
Nie, nie
jest. Wiedział to od Mieszka, że jego matka to stateczna osoba. Ale… Ale co ją
skłoniło rok temu do tego, by wakacyjny pobyt nad morzem skończył się w taki
sposób?
Nie
wiedział i drażniło go to. Bo skoro mogła wtedy być taka przystępna, to czemu
nie dziś? Nie, że myślał o niej tylko w jednym kontekście, po prostu podobała
mu się, lubił jej towarzystwo, lubił ją widzieć. A widywał przez ostatni rok
niezwykle rzadko, o towarzystwie jakimś sensowniejszym nawet nie wspominając.
Może
wykorzystać jakaś okazję, podejść dziś, czy jutro, gdy byłaby sama, przypomnieć
się, porozmawiać…?
Od początku
czuła się skrępowana. Nawet, gdy jeszcze była ubrana normalnie. I nawet, gdy
wcześniej udało się jej wywalczyć dość korzystne warunki w sprawie jej
uczestnictwa w tym teledysku.
Korzystne,
bo część zdjęć została już wykonana na plaży, bez jej udziału. Dziewczyną
wdzięczącą się do kamery, była francuska mulatka. No i tym samym jej pozostało
tylko pozowanie, tańczenie w zamkniętym pomieszczeniu, w większej salce
znajdującej się w ośrodku. Tym samym odpadała przypadkowa widownia, jacyś
plażowicze, czy, nie daj Boże licealiści z jej własnej klasy.
Wystarczyło
tylko rozebrać się w zamkniętym pomieszczeniu i prezentować się w tak skąpym
stroju w obecności kamerzysty, reżysera, francuskiej tancerki i czterech
raperów. Ładnie „tylko”…
No, ale
zawsze przecież mogło być gorzej. Dlatego chyba nie mogła aż tak narzekać.
Ale była
skrępowana i wciąż ubrana popijała drinka, którego przyniosła sobie z jednego z
barów. Trochę niepotrzebnie, bo i tutaj alkoholu było pod dostatkiem. Chłopacy
zabezpieczyli się, zresztą traktowali to kręcenie clipu jako świetną rozrywkę.
Ona niestety nie mogła powiedzieć tego samego.
Tym
bardziej, że trafiła niemal w sam środek sztormu. Oni byli już w ogniu od
dwóch, trzech godzin. Ona nierozgrzana, nieoswojona, mimo, że wyraźnie
najstarsza, czuła się trochę jak zagubione dziecko. To nie był ani jej świat,
ani jej styl. Dodatkowo, mimo, że miała na sobie sukienkę, czuła, że wszyscy
chłopacy po kolei rozbierają ją wzrokiem. Tak, jakby już widzieli ją półnagą.
Choć uciekała od takich porównań, czuła, że ich oczy wbijają się w nią, jak
penisy. Skrzywiła twarz w obrzydzeniu.
Ten sam
wyraz przybrała jej twarz, gdy widziała zmontowane dotychczas kawałki clipu.
Widok młodej francuskiej tancerki, obejmowanej przez raperów, głównie jej
rodaków, czasem czyjaś dłoń na jej pośladkach… Miała nadzieję, że jej
uczniowie, ani nikt inny nie odważy się zrobić tego samego w stosunku do niej,
bo wolałaby tego uniknąć.
- Kiedy
będzie pani gotowa? – usłyszała pytanie reżysera. Wyczuwała pewną
niecierpliwość.
- Jest tu
jakaś szatnia? – rozejrzała się po pomieszczeniu, bo nic na to nie wskazywało.
- A po co
szatnia? – spojrzał na nią dziwnie. – Przecież nie rozbierze się pani do naga.
- A gdybym
jednak miała odpowiedni strój w torbie i musiałabym? – zdenerwowała się,
wbijając w niego swój stalowy wzrok.
- To by się
pani gdzieś przebrała, ale teraz? – jego wzrok wciąż wyrażał niezrozumienie dla
problemów nauczycielki.
Przez głowę
przeszło jej przekleństwo. Jej, która unikała tego typu wyrażeń nawet w
myślach. Wstała z krzesła.
- Może
chociaż niektórzy wyszliby – rzuciła trochę niepewnie, jakby sama się
zastanawiając, czy nie przesadza.
Reżyser
wzruszył ramionami i odwrócił się do niej plecami, koncentrując swą uwagę na
sprzęcie i przeglądaniu dotychczas nagranych materiałów. Chłopacy niemal nie
zareagowali, jakby jej nie słyszeli, zajmując się sobą.
Czując
poniżenie stanęła gdzieś bliżej któregoś kąta i niezgrabnie rozpięła sukienkę,
zsuwając ją z siebie. Oczywiście w tym momencie spojrzenia niemal wszystkich
osób w prowizorycznym studiu skoncentrowały się na niej. Zmieszana, ściągnęła
sukienkę do końca, obciągając majtki i znów zbliżyła się do towarzystwa. Niemal
fizycznie czuła rumieniec na swej twarzy, choć starała się wyglądać normalnie.
-
Startujemy – klasnął w dłonie reżyser. Był facetem, zwykłym jakich tysiące. Nie
wyróżniał się niemal niczym. Pomijając to, że liczył sobie niewiele więcej
wiosen, niż jej uczniowie a więc od niej samej był młodszy o te dwadzieścia
lat.
Z głośników
popłynęła muzyka i może ona miała zbawienny wpływ na Kamilę, bo wyluzowała się
tyle, na ile było to możliwe. W sumie dźwięki podrywały ją jakoś, kawałek nie
był zły. Do tego obecność drugiej z dziewczyn, szczupłej, ciemnoskórej
Francuzki o imieniu Nadia tez działała uspokajająco. Uruchomił się ten
mechanizm, „skoro nie jestem tu jedyna”…
Bujała się
dość spokojnie, w przeciwieństwie do bardziej ekspresyjnej Nadii. Czwórka
chłopaków koncentrowała się na swoich zwrotkach. Całość nagrywano kilka razy,
aby powycinać z niej najfajniejsze części.
Alkohol też
trochę pomógł w ogarnięciu niepokoju. A przynajmniej pomagał w poruszaniu się.
Z reguły nie patrzyła w kamerę, ale gdy operator zbliżał się niebezpiecznie,
filmując ją z metra, czasem od dołu, skrępowanie wracało. Dobra, mniejsza z
tym. Przecież po tym nastąpi montaż i sama dopilnuje, by jakieś bardziej
kontrowersyjne rzeczy nie trafiły do finalnej wersji teledysku.
Z jednej
strony zatem była względnie spokojna. Z drugiej, gdy operator filmował ją
właśnie w taki sposób, albo od drugiej strony, koncentrując się z pewnością na
jej opiętych majtkami pośladkach, czuła się jak jakaś striptizerka, albo wręcz
gwiazdka porno. Akurat w tych warunkach ciężko było poczuć przyjemność płynącą
z jej ekshibicjonizmu.
Było raczej
przeciwnie. Czuła skrępowanie i praktycznie nagość, gdy operator klękał za nią,
niemal wbijając się kamerą w pośladki. Nie dość, że dla niej nagie, to jeszcze
nieco ponad czterdziestoletnie. I nie wiedziała co gorsze. Ale stan pewnego
poniżenia wbijał się w jej mózg coraz wyraźniej.
- Dobrze –
zarządził wreszcie reżyser. – To teraz niech się panie odwrócą i zdejmą
staniki.
Nadia
zrozumiała szybko o co chodziło inscenizatorowi i odwróciła się tyłem do
towarzystwa, ale Kamila nie miała na to najmniejszej ochoty.
- Zaraz –
zaoponowała. – Czegoś takiego nie było w planach i jest chyba jasne, że ja
czegoś takiego nie zrobię.
- Przecież
nie wymagam, by była pani przodem, tylko o to, by pani zdjęła… To różnica.
- Jaka
różnica? Jak pan sobie wyobraża, by ludzie oglądali nauczycielkę w takiej
sytuacji?
- Pani
Kamilo, to wszystko się zmontuje jak trzeba i na przykład nie będzie widać pani
głowy, czy coś… - włączył się w dyskusję Bartek.
- To po co
mam to robić? – zaperzyła się.
- Niech
pani pamięta o celu – dorzucił Warkocz. – To przecież nie jest nic tak
strasznego a zawsze podniesie oglądalność i zyski.
- Proszę
nie robić kłopotów, kręcimy – zarządził reżyser, nie dając dojść do głosu
Kamili.
Raz jeszcze
odezwali się Kuba i Bartek, apelując o to, by trochę poświęciła się dla sprawy.
Jakby zrozumieli, że polonistka pod wpływem argumentów kilku osób okaże się
bardziej uległa.
Wściekła
zacisnęła zęby, ale, może właśnie przez ten napór, jak i uśmiech stojącej obok
Francuzki odwróciła się plecami, czując łomot w głowie.
- Włączcie
jeszcze raz muzykę – nakazał reżyser.
Ta, tym
razem nie podziałała tak uspokajająco, bo to nie było już delikatne bujanie się
w takt hip hopu. Zerknęła w lewo. Ręce Nadii poszły w tył i kilkanaście sekund
później Francuzka kręciła się już bez stanika. Oderwała wzrok. I ona, bijąc się
z myślami, rozpięła stanik, zdejmując tą część garderoby z siebie i rzucając w
bok.
Natychmiast
zakryła nagi biust rękoma, tym bardziej, że kamerzysta znów znalazł się
niebezpiecznie blisko. Miała ochotę trzepnąć go w nos.
- Zwróćcie
się do siebie i pouśmiechajcie trochę. Tak zmysłowo – nakłaniał reżyser.
Nadia
wykonała polecenie bez oporu, Kamila z problemami. Patrzyła w oczy Francuzki,
za nic nie mogąc przemóc się, by sprawić wrażenie wyluzowanej, dobrze się
bawiącej kobiety. Ale jej ostrzejszy, dumny wzrok też chyba nie wyglądał źle.
Gdzieś niby
spontanicznie wyrósł przed nimi jeden z Francuzów, dość wysoki i nieźle
zbudowany Naseer. Chwilę później, rapując swoją zwrotkę, zwrócił się frontem do
kamery, obejmując obie dziewczyny w talii. Kamila drgnęła niechętnie, ale nie
mogła użyć rąk, by przegnić natręta.
Gorzej, gdy
sekundę po nim, tym samym manewrem popisał się Warkocz. I ten, bez ceregieli,
objął wciąż zwróconą twarzą do Nadii swoją szkolną wychowawczynię w talii,
przytrzymując ją za biodro.
Tak, to
sobie chłopaki używali. A ona nie mogła nic na to poradzić, broniąc rękoma
dostępu do swego nagiego biustu. Warkocz wykorzystał to jeszcze bezczelniej,
zjeżdżając lekko dłonią na górną partię jej pośladka. Drgnęła, natychmiast
kierując krytyczne spojrzenie w kierunku ucznia. Podziałało, choć dopiero po
sekundzie, czy dwóch.
- No
jeszcze z przodu i kończymy – zarządził reżyser, ocierając pot z czoła.
Nadia
zwróciła się natychmiast. Kamila nie miała na to ochoty, ale w pewien sposób
nakłoniona do tego, tak postawą Nadii, jak i ruchami dotykającego jej Warkocza,
uciekła przed nimi prostując się na wprost kamerzysty, przybierając bardziej
dumną, wyniosła postawę i starając się nie zważać na obejmującego ją wciąż
namolnie Warkocza, jak i krążące nieustępliwie w głowie myśli, pod tytułem „jak
to wszystko amoralnie wygląda?”.
Z trudem
dotrwała do końca, bo w ostatnich sekundach zrobił się lekki chaos. Do skoczyli
do nich w swoim muzycznym amoku Bartek, jak i drugi z Francuzów. Poczuła czyjąś
dłoń na drugim biodrze, ktoś otarł się o jej dłonie, o brzuch, o uda. Nie
wytrzymała i wycofała się zdecydowanym krokiem w tył, odwracając się i
natychmiast sięgając po stanik.
- Ładnie
tam się bawią – skomentował Patryk dochodzące z budynku dźwięki. Przysiadł na
chwilę na trawie a razem z nim koledzy.
- Kręcą
teledysk – wyjaśnił najbardziej zorientowany w temacie Łukasz. – Są tam oni,
Francuzi, w tym jednak laska. No i ta nauczycielka, bo zgodziła się.
-
Nauczycielka? – zdziwił się Dawid, uśmiechając niedwuznacznie. – Wyobrażacie
sobie, gdyby któraś od nas miała zagrać w teledysku? Rutkowska, albo Kosińska?
- Albo Niziołowa
– krzyknął niemal Patryk.
I na ich
twarzach pojawiły się uśmiechy. Ciężko było o inną reakcję, gdy w myślach
pojawiła się prawie stukilogramowa nauczycielka geografii, w wieku
przedemerytalnym.
- Co
robimy? – zadał standardowe pytanie Dawid.
- Czekamy –
odparł lakonicznie Łukasz.
Zamilkli,
wiedząc dobrze co miał na myśli kolega. Tym razem nie musiał rozwijać swojej
wypowiedzi. Wiedzieli o co chodzi, wiedzieli czego się spodziewać. Sygnały
jakie do nich docierały, wzbudzały szybsze krążenie krwi i przypływ adrenaliny.
Odczuwali pewien niepokój. Sami nie wiedzieli jaką podejmą decyzję. To znaczy
raczej wiedzieli, ale wahali się.
To nie było
takie proste. Siedzieli więc patrząc jak ładnie prezentuje się jezioro w tym
już praktycznie mroku.
- Idzie. To
chyba on – Łukasz zauważył zbliżającą się do nich postać.
- Sam
sponsor? We własnej osobie? – ze zdziwieniem, jak i satysfakcją w głosie
stwierdził Patryk.
- Ktoś
jeszcze z nim. Dobra, nie odzywajcie się za wiele, niech gada głównie ze mną –
uprzedził kolegów Łukasz.
Miał opinię
rozważnego chłopaka, opinię, na którą solidnie zapracował. Dwaj koledzy
dysponowali innymi fajnymi cechami, akurat rozwaga nie była ich najmocniejszą
stroną. Tym samym bez większego szemrania przystali na zarządzenie Łukasza.
Rozumieli, że to trochę inny etap komunikacji, niż szkolno-podwórkowe rozmowy.
- Witajcie
chłopaki – około trzydziestoletni mężczyzna przystanął nad nimi. Nie był zbyt
wysoki, może parę centymetrów ponad sto siedemdziesiąt. Za to z dwa razy
grubszy na pewno. W białej koszuli i spodniach od garnituru wyglądał na nieco
spoconego. Nic dziwnego, mimo, że nadszedł już wieczór, wciąż było bardzo
ciepło.
Towarzyszył
mu młodszy chłopak, może dwudziestolatek. Wywnioskowali, że to pewnie jakiś
ochroniarz, czy ktoś tam.
- Prawdę
mówiąc posiedziałbym z wami i pogadał o różnych rzeczach dłużej, ale goni mnie
czas i interesy, rozumiecie pewnie – kontynuował. – Wiec najlepiej będzie, jak
przejdziemy od razu do rzeczy.
- Po to się
umówiliśmy – Łukasz starał się sprawiać wrażenie poważnego.
- No
właśnie. Więc, moja propozycja jest wciąż aktualna. Nie wiem, czy jest sens
przedstawiać ją raz jeszcze, bo przecież już wcześniej pewien człowiek – zrobił
krótką przerwę, by po chwili kontynuować. – Przekazał wam o co chodzi, włącznie
z detalami. Prawda?
Kiwnęli
głowami, pomrukując. Chyba wziął to za oznakę nieufności, bądź dezaprobaty.
- Z waszej
postawy wynika, że moje argumenty was nie przekonują. Jeśli tak, to wyraźcie
swoje zdanie.
- Nie, wcale
tak nie jest – odezwał się wreszcie Łukasz. – Po prostu chcielibyśmy to teraz
usłyszeć z pana ust. Tak, by nie było żadnych wątpliwości o co gramy.
- Gramy o
to, że jest to liga juniorów, czyli taka, w której sukces nie ma większego
znaczenia, bo… Bo, to tylko młodzieżówka – wyłożył biznesmen, wkładając dłonie
w kieszenie. – Prawdziwa walka o punkty, o tytuły zaczyna się w seniorskiej
piłce a na to jest jeszcze czas. Inna sprawa jest ze mną. Zależy mi na triumfie
w tych rozgrywkach, z kilku powodów, o których nie muszę chyba wam mówić, bo
nie sądzę by to was interesowało.
Znów
pokiwali głowami. Chcąc, nie chcąc, wiedzieli i tak. Albo się domyślali. Bo ten
gość był ambitny i chciał powygrywać wszystkie rozgrywki, drużynami, które
miał. To znaczy swoją seniorską awansować do drugiej ligi. Niby nic wielkiego,
ale jak na pięciotysięczną mieścinę, z której pochodził jego klub, byłby to
olbrzymi sukces. Dodatkowo zamarzyło mu się zwycięstwo w lidze juniorów. Nie
wiedzieli co za tym stało, mogli tylko spekulować. Jakieś apanaże, dotacje z
Unii Europejskiej, bądź poprzez inne agencje, dla akademii piłkarskiej, którą
sponsorował? Ba, która stanowiła jego własność. Jakaś ambicja, by wygrać ligę z
wielkim Lechem Poznań, posiadającym od lat profesjonalną, jak na polskie
warunki, akademię? Może to wszystko razem do kupy?
W sumie,
faktycznie, mało istotne. Najważniejsze było to, że mu zależało. A na drodze
stanął mu całkiem niespodziewanie inny rywal.
- Zostały
trzy kolejki – Łukasz powrócił do swojej lakoniczności.
- I macie
trzy punkty przewagi nad nami. Wy rozdajecie karty. To od was wszystko zależy.
Na twarzach
Patryka i Dawida pojawił się uśmiech satysfakcji. Mimo tego, że czuli się
trochę przytłoczeni tą rozmową.
- Niech pan
po prostu wyłoży kawę na ławę, tak jak to było w przedbiegach – zaproponował
Łukasz.
- Chciałem
dać pięć tysięcy, byliście oporni… Daję zatem, tak jak było umówione, dziesięć
tysięcy. Warunek jest jeden. Przegrywacie następny mecz. To nie będzie trudne
zadanie, gracie w Szamotułach, oni nie są źli. Nie trzeba się specjalnie
napracować, by przegrać. Płacę i wymagam. Nie chodzi mi o któryś z ostatnich
dwóch meczów, tylko ten kolejny. Żeby sprawa od razu była czysta.
„Czysta”…
Na twarzach całej trójki pojawił się niesmak. Dobrze, ze było już tak ciemno.
- Kiedy
chce pan usłyszeć odpowiedź?
- Chciałem
ją usłyszeć od razu, mieliście przecież sporo czasu do przemyślenia – mężczyzna
wyraźnie podniósł głos.
- Mieliśmy
– przyznał Łukasz. – Ale to nie jest takie łatwe, jak sam pan rozumie. Nie
pozostaje nam nic innego, jak poprosić o dwadzieścia cztery godziny. Z tego co
wiem, zostaje pan w Antonówku. Nim pan wyjedzie usłyszy naszą odpowiedź.
- Nie chcę
być namolny, ale powiedzcie, na czym wam tak zależy? – mężczyzna poruszał się
niecierpliwie. – Macie dziesięć kawałków do podziału na trzech. To więcej, niż
zarabiają wasi rodzice, nie chcę nikogo z was obrażać, bo to nie o to chodzi,
ale żaden z was nie widział takiej sumy pieniędzy na oczy. A jeśli nie… - znów
zrobił przerwę i zaakcentował ostatnie słowa. – Jeśli nie jesteście
zainteresowani, to cóż… Poszukam sobie kogoś innego.
Tak, to był
argument. Mógł znaleźć dojście do innych chłopaków z drużyny, którzy mogli mieć
zdecydowanie mniejsze skrupuły.
- Ma pan
mocne argumenty i nie twierdzę, że je odrzucamy – odpowiedział Łukasz. – Po
prostu chcemy w spokoju to jeszcze przemyśleć. Niech stanie na tym, co
powiedziałem wcześniej. Jutro o tej porze będzie miał pan naszą decyzję.
- No dobrze
– mężczyzna po chwili milczenia zgodził się niechętnie. – Spotkamy się w tym
samym miejscu?
- Albo sami
pana znajdziemy, o ile nie będzie na co czekać
Biznesmen
pożegnał się krótko i udał w kierunku samochodu a wraz z nim jego milczący
towarzysz. W trójkę patrzyli na oddalających się mężczyzn.
- To
naprawdę był ten właściciel? Sam się pofatygował do nas? – Patryk zerkał
ciekawie, poprawiając blond grzywkę.
- Nie. Ten
właściciel jest stary, to pewnie jego syn, albo ktoś inny ważny – wyjaśnił
Łukasz.
- Takiemu
to dobrze, furę ma, służącego i jeszcze zaraz jakieś dziwki sobie załatwi –
skomentował Dawid przeciągłym głosem.
- Może tą
nauczycielkę – zachichotał Patryk. – A ty tez możesz mieć to wszystko, jeśli
powiemy mu jutro sakramentalne tak.
- A
powiemy? – Dawid zerknął na towarzyszy a w jego głosie pobrzmiewało tak
rozczarowanie, jak i nadzieja.
Dostrzegł
tylko wzruszenie ramion blondwłosego kolegi. Łukasz milczał i patrzył gdzieś
zupełnie indziej.
Kamila
czuła się nieswojo. Nic dziwnego. Ale to uczucie było jeszcze bardziej
pogłębione, niż się tego spodziewała. Bo liczyła na małe after party w
kameralnym raczej gronie. A ono się trochę rozrosło.
W
znajdującej się na zapleczu najważniejszego baru w ośrodku, sali dla
specjalnych gości znajdowało się kilkanaście osób. Nie tylko czterej raperzy,
którzy godzinę wcześniej skończyli nagrywać teledysk, nie tylko reżyser clipu i
nie tylko młoda Francuzka. Także dwaj koledzy jej uczniów, którzy pojawili się
na ich zaproszenie, obaj z dziewczynami. Na szczęście nie z jej szkoły, ale
niewiele to zmieniało. Do tego producent muzyczny dwójki hiphopowców i przede
wszystkim sponsor całego przedsięwzięcia, pan Piotr, młody, nieco ponad
trzydziestoletni pan z widoczną nadwagą. Przyjechał tu z jakąś wysoką,
ciemnowłosą modelką, Karoliną a na sali towarzyszył mu dodatkowo ochroniarz.
No i
jeszcze delikatnie znudzona, dwudziesto kilkuletnia barmanka. W sumie
piętnaście osób oprócz samej Kamili. Z czego czternaście ubranych luźno, bo
temperatura w kiepsko klimatyzowanym pomieszczeniu z pewnością była niewiele
niższa od trzydziestu stopni. Ale jednak ubranych. Z wyjątkiem młodej
Francuzki, ale jej, jako nastolatce mogło to jeszcze ujść.
Statecznej,
lekko ponad czterdziestoletniej nauczycielce, już nie za bardzo. I wszystko to
w takt głośnej muzyki, która jeszcze bardziej nakręcała grono imprezowiczów.
Tak jak lejący się na Sołach alkohol. Jej uczniowie nie krępowali się. Patrzyła
na to z niesmakiem, ale Bogiem a prawdą nie mogła im tego zabronić. Obaj byli
już pełnoletni. Mogła jedynie zaapelować o umiar, ale odpuściła. I tak nie dałoby
to rezultatu a ona zostałaby kulturalnie, ale jednak wyśmiana.
Tak
wyglądały okoliczności after party. Tak, że czekała, aż impreza dobiegnie końca
i z ulgą oraz poczuciem dobrze wykonanego obowiązku uda się do własnego łóżka.
Ale na razie trwała i jednak wypełniała warunki umowy i z zaciśniętymi lekko
ustami, przesiadując, na szczęście, z reguły w znacznym oddaleniu od grona
biesiadujących, trochę na siłę rozmawiając z barmanką.
Chociaż te
rozmowy na siłę, ożywiły się z biegiem czasu. Barmanka była dziewczyną jednego
z piłkarzy klubu, w którym dyrektorował Daniel, więc obie kobiety znalazły
szybko względnie wspólny język, obgadując kilka spraw.
Całe grono
miało do siebie kilka stolików, ale towarzystwo mieszało się. Jedni podchodzili
do drugich, kolejni, do innych. Wszystko było w ruchu, bo niektórych ponosiło i
bujali się w rytm muzyki w niewielkim miejscu przerobionym na potrzeby chwili
na parkiet taneczny.
Z nudów
popijała drinka, starając się nie przejmować faktem, że jej nagie części ciała,
są co rusz przedmiotem obserwacji kolejnych chłopaków. Przede wszystkim obu
Francuzów. Ale innych też. Z upływem kolejnych minut niemal przestała się tym
przejmować. Trudno, przed chwilą i tak widzieli ją na planie teledysku, choć to
zawsze było coś innego. Bo ten teledysk usprawiedliwiał w jakiś sposób potrzebę
wystąpienia w takim a nie innym stroju. A tu, teraz? Była w samym majtkach i
staniku, bo ktoś tak sobie tego zażyczył. Ktoś, kto miał władzę.
Drink
rozluźnił ją na tyle, że nie zwracała już uwagi na spojrzenia ogarniające
bezczelnie jej nagie, długie nogi. Mniej brzuch i dekolt. Z rzadka odwracała
się tyłem do imprezowiczów, wiedząc, że ich spojrzenia od razu lądowały na jej
pośladkach.
Mimo
niechęci do całej tej imprezy, wiedząc w jakiej jest tu roli starała się
kulturalnie odprawiać niektórych natrętów sugerujących jej towarzystwo przy
stolikach, czy nawet jakieś tańce. Wolała być schowana gdzieś w tle. Chociaż
jak to zwykle bywało, wypity drink nieco pobudził jej ochotę do rozerwania się.
Ale nie tu, nie w tym miejscu, nie w tym towarzystwie, nie w tym stroju.
Tyle, że
gorzej było odmówić sponsorowi całego przedsięwzięcia. Podszedł raz, drugi,
potem trzeci. Najpierw się przedstawił, potem zaproponował drinka, którego
odmówiła. Starał się pokazać z dobrej strony, ale ona nie czuła żadnej ochoty
na nawiązanie bliższego kontaktu. Spławiła do elegancko dwa razy. Ale przy
trzecim podejściu było już ciężej. Głównie z uwagi na charakter tego całego
wydarzenia. Choć ciężko było to przyznać, facet miał swoje prawa.
- Myślę, że
pana towarzyszka będzie zazdrosna – wypaliła, gdy jego prośby o luźny taniec na
parkiecie zaczęły przybierać bardziej namolny charakter.
- Karolina
jest faktycznie tylko i wyłącznie towarzyszką – podkreślił z naciskiem. –
Dlatego nie ma prawa być o nic zazdrosna i tak samo jest zresztą odwrotnie.
- Nie uważa
pan, że to niestosowne trochę wyciągać szkolną nauczycielkę na parkiet przy
szkolnych uczniach? – spróbowała jeszcze jednej deski ratunku.
- Oni są
zajęci czym innym – zaśmiał się, wskazując na jeden ze stolików, przy którym
Warkocz i Bartek znajdowali się już faktycznie w stanie wyraźnie zmęczonym. – A
jeśli dojdą do siebie, to obronię panią przed ich wzrokiem, zapewniam. No,
błagam… Niech pani nie daje się dłużej prosić. Tylko jeden raz.
Z
niechęcią, przywołując lekki uśmiech na twarz, wstała z barowego krzesła i
ruszyła wolnym krokiem u boku Piotra. Był nieco niższy od niej i dużo bardziej
zaokrąglony. Różnica wzrostu wydawała się tym bardziej wyraźna, że ona miała na
sobie szpilki.
Niechętnie
weszła w jakiś kontakt fizyczny ze sponsorem. Starała się trzymać go na
dystans. Zresztą na szczęście, jemu, przynajmniej w tym momencie wystarczało
chyba tylko jej towarzystwo. Początkowo poruszał się niezdarnie, ale później
rozluźnił się i chwycił takt. Zresztą jak i ona sama. Jedna minuta, druga,
lekki szum w głowie i mimo wrażenia, że każdy gapi się na nią, zaczęła poruszać
się trochę odważniej.
- Kur… -
powstrzymała się od przekleństwa barmanka. Puszki po piwach z brzękiem
potoczyły się po kamiennym placyku.
- Pomogę
pani – usłyszała głos młodego chłopaka stojącego nieopodal. Był sam, wyglądało
na to, że akurat przechodził koło zaplecza.
- Coś taki
dobroduszny, kolego? – zagadnęła z lekkim uśmiechem, widząc, jak chłopak
zabiera się do pracy.
- Swoim
trzeba pomagać. A panią znam, bo chodzi pani z Łukaszem Wojciechowskim. A ja
też jestem Łukasz.
- Haha, to
ci zbieg… A skąd znasz Łukasza?
- Gra w
seniorach a ja w juniorach, zresztą mieszkamy nie tak daleko od siebie.
Ze wstydem
uświadomiła sobie, że w trakcie tej krótkiej pogawędki stała z podpartymi
rękoma, podczas, gdy chłopak sam w pojedynkę uprzątnął stworzony przez nią
mimowolnie burdel.
- Dzięki… -
zreflektowała się. – Teraz pewnie należy ci się sowite wynagrodzenie za dobry
uczynek? – zażartowała.
- Szklanką
coli w najlepszym przybytku w Antonówku bym nie pogardził – mimo ciemności
dostrzegła lekki uśmiech na jego twarzy.
- To
zamknięta impreza – powiedziała ciszej, jakby usprawiedliwiając się. – Ale
chodź – dodała zaraz.
Wszedł
trochę zaciekawiony. Nie był do końca tego pewny, ale przypuszczał, że spotka
tu pewną osobę. Ciekawiło go, jak się tu bawi, co robi. Rozmawia z nimi? Tańczy
dla nich? Jak zareaguje, gdy go zobaczy?
Usiadł przy
barze, z boku, nie mając świadomości, że wcześniej, przez długi czas, to
właśnie krzesło okupowała matka jego najlepszego kolegi. Spodobało mu się to
miejsce. Było to trochę ciemno a tam dalej, na sali, jaśniej. To powodowało, że
nie rzucał się w oczy.
Zresztą nie
miało to chyba większego znaczenia, bo imprezowicze skupiali się na samych
sobie a jeśli już ktoś go dostrzegł, to wzruszał ramionami i zajmował się czymś
innym. Obawiał się ich reakcji, bo był tu najmłodszy i z pewnością było widać,
że nie ma jeszcze osiemnastu lat. A choć na sali dominowała młodzież, to jednak
o tę parę lat starsza od niego.
- Cola free
– z uśmiechem podała mu szklankę barmanka.
Wziął łyk i
rozejrzał się wnikliwiej. Muzyka była dość głośna, ale nie rozrywała bębenków.
Kojarzył wykonawców. To byli ci dwaj raperzy, których zespół zdobył już pewne
uznanie w mieście i nie tylko. Niespecjalnie przepadał za rapem, ale mógł
posłuchać.
Zawiesił
oko na młodej, ciemnoskórej Francuzce stojącej i opierającej się na krześle
przy jednym ze stolików. Niczego sobie, ale to nie to… Potem zauważył jakąś
brunetkę. Chyba szczupłą i wysoką. Chyba, bo siedziała i była zasłonięta. Nie
mógł też za bardzo dostrzec jej twarzy. A potem jego wzrok powędrował w głąb
sali i Łukasz znieruchomiał wbijając intensywnie swój wzrok w kilka tańczących
osób. Poczuł, że serce bije mu mocniej.
W rytm
hiphopowej muzyki, bujało się kilku chłopaków. Rozpoznał sponsora drużyny
piłkarskiej spod Poznania. Obok niego bujał się jakiś nieznany mu chłopak a
dalej dwaj ciemnoskórzy Francuzi. Ale oni stanowili tło, dla bujającej się
chyba dość swobodnie wysokiej, starszej brunetki. Wciąż nieziemsko pięknej,
mimo niemłodego przecież wieku. A do tego… do tego mocno rozebranej.
Łukasz
czuł, jak traci oddech. To było coś jak… Jak wtedy, nad morzem. Wtedy też
tańczyła, może mniej żwawo, ot raczej leniwie poruszała tyłeczkiem, macana
przez tego studencika z Gdańska, czy okolic. No nieważne. Ważne, że przeżywał
coś w rodzaju deja vu. Wspomnienia z ubiegłorocznej wycieczki wróciły ze
zdwojoną mocą. Wszystkie. Od momentu, gdy razem z Mieszkiem podziwiali skąpo
ubraną panią Kamilę, poprzez to macanie, któremu się poddawała, aż w końcu te
hardkorowe przeżycia związane z tym, jak grupa mężczyzn zerwała z niej ubranie.
Patrzył
teraz i mimo wszystko nie mógł uwierzyć. Czy ona naprawdę była taka… Podwójna?
Stateczna, poważna nauczycielka, jaką znał i jednocześnie taka… Taka, jak
wtedy, gdy obmacywał ją ten student, gdy z niezrozumiałych przyczyn, dała się
przelecieć jemu, Łukaszowi a potem własnemu synowi? I taka jak teraz, gdy w
samych majtkach i staniku bujała się w rytm muzyki, jeszcze nie obmacywana,
ale… Ale ten krąg wokół niej, jakby się zacieśniał. Łukasz widział, jak dwaj
murzyni wykrzykują coś, poruszają się żwawiej, jakby rozochoceni imprezą,
klimatem. Jak ten grubawy sponsor zaśmiewa się z czegoś, klaszcząc w dłonie,
jak zagaduje do pani Kamili.
Zaczerwienił
się lekko, gdy zapatrzony w tańczącą matkę Mieszka, spostrzegł sponsora dopiero
wtedy, gdy ten znalazł się przy barze. Rozpoznał go od razu.
- Kolego,
widzę, że masz znajomości, by wejść na tę imprezę. Ale żeby je organizować
trzeba mieć jeszcze coś w kieszeni, nie? – odezwał się równie zaczerwieniony,
pewnie z nadmiaru wysiłku i emocji sponsor i nie czekając na odpowiedź Łukasza,
udał się w powrotnym kierunku niosąc w dłoniach dwie szklanki. Jedną z piwem,
drugą z drinkiem.
Chłopak
mruknął tylko, na moment odwracając wzrok od matki Mieszka a wodząc nim za
sponsorem. Widział, jak ten przystanął w drodze na parkiet, przy jednym ze
stolików, akurat pustym. Widział, jak marudził coś przy szklance z drinkiem a
potem wykonuje jakiś gest, jakby mieszał.
Hm…?
- Co on
zrobił? – zapytał ni to siebie, ni barmanki.
- Kto? Co?
– ta nie wiedząc o co chodzi rzuciła dwa krótkie pytania.
- Ten
grubas. Coś pogrzebał przy kieszeniach i wrzucił do drinka a potem pomieszał.
To jakiś narkotyk?
- Skąd mogę
wiedzieć? – wzruszyła ramionami barmanka, wycierając czyściutki blat.
- Coś tam
słyszałem kiedyś, to znaczy czytałem w jakiejś gazecie, że… - urwał, uznając,
że jego domysły chyba wybiegają za daleko.
Ale gdy
zobaczył, jak sponsor podchodzi do tańczącej nauczycielki i podaje jej drinka,
w jego umyśle zapaliła się czerwona lampka. Zestawienie tych dwóch faktów ze
sobą nie spodobało mu się. Ale…
Ale przez
chwilę jeszcze patrzył. Chłonął wzrokiem długie i nagie nogi pięknej
nauczycielki. Tym bardziej efektowne, że się poruszały. W tańcu, choć takim
spokojniejszym, wyglądały jeszcze efektowniej. Tym bardziej, że na stopach
znajdowały się szpilki. Te dodawały lepszego efektu przede wszystkim łydkom pani
Kamili. Wyglądały one nieziemsko. A co dopiero uda?
Czuł jak
jego penis ożywił się mocniej. Dobrze, że siedział. Ale krew płynęła szybciej
nie tylko z tego powodu, że widział ją w takim stroju. Także dlatego, że
tańcząca piątka mężczyzn, bo do wspomnianych dołączył jeszcze jakiś chłopak a
za nim owa Francuzka, znajdowała się coraz bliżej nauczycielki.
Wyglądali
jak stado głodnych wilków. A przynajmniej takimi rysowali się w wizji Łukasza.
Chociaż, może przesadzał?
Ale chyba
nie. Tym bardziej, gdy widział, jak pani polonistka przystawia szklankę do ust
pociągając jedne łyk, potem drugi. Nie, to nie mogło być takie…
- On podał
jej jakiś narkotyk – powiedział głośniej.
- Jesteś
pewny? – spojrzała uważniej barmanka.
- Wszystko
na to wskazuje. Trzeba ją uprzedzić. Ja tam chyba nie pójdę – dodał z
zawahaniem, kierując wzrok na towarzyszkę.
Chętnie by
poszedł, gdyby nie kilka faktów. Choćby taki, że zorientował się, iż został już
dostrzeżony przez nauczycielkę. I chyba nie wydawała się zachwycona jego obecnością.
- Hm…
-chrząknęła. – Chcesz, żebym ja poszła? Nie mając dowodów i w ogóle? Wiesz… -
zawahała się i ona. – Gdyby to była jakaś moja bliższa… - nie dokończyła, bo do
baru zbliżył się jakiś mężczyzna, którego Łukasz nie znał.
- Kolego,
to chyba nie miejsce dla takich młodych osób, prawda? – zagadnął, starając się
być uprzejmy. – Niestety musisz opuścić to towarzystwo.
- A komu
się nie podoba? – zaoponował, próbując zostać najdłużej jak to możliwe. Impreza
nie kręciła go, ale pani Kamila, szczególnie teraz, w tej sytuacji…
- A czy to
ważne? Dobrze, jedna z pań przekazała, że nie powinno tu cię być.
- Czy to
pani Kamila? – strzelił.
- Może być
i ona – wzruszył ramionami mężczyzna. – Było fajnie, będziesz mógł kolegom
opowiadać, ale czas się pożegnać.
- Chodź
Łukasz, wypuszczę cię tyłem – usłyszał głos barmanki.
Rozczarowany
wstał, rzucając ostatnie spojrzenie na niemal rozebraną nauczycielkę. Serce
biło mu mocno, gdy szedł za barmanką. Co tu się będzie dziać? Czy dojdzie do
tego co rok temu, nad morzem? To znaczy, czy dojdzie do tego wszystkiego, bo
wtedy on i Mieszko desperacko przeszkodzili tym bandziorom wtedy…
Zaciągnął
się świeżym powietrzem. Odwrócił się do barmanki, zamykającej drzwi.
- Zrobi
pani coś jeszcze dla mnie? – zapytał głośno.
- A co
takiego? – usłyszał lekko przytłumiony głos.
- Niech
pani jej powie. Koniecznie! – wyrzucił z siebie zapalczywie.
Muzyka
grała i to ją w jakiś sposób nakręcało, rozluźniało. Może dlatego, że nie był
to taki standardowy hip hop, taki podziemny, oparty głównie na liryce, tylko
bardziej imprezowe numery, zmuszające wręcz do kręcenia pośladkami.
Więc
kręciła nimi odważniej a powodem był nie tylko rozgrzewający alkohol, nie
wypity zresztą w takiej dawce, by od razu traciła rozum. Zauważyła, że dwójka
jej uczniów siedzących przy jednym stoliku już praktycznie nie kontaktuje.
Bartek w ogóle spał z głową na stole a głowa Warkocza kiwała się na lewo i
prawo, zaś jego oczy pozostawały zamknięte, co oznaczało, że pewnie niebawem
pójdzie w ślady kolegi.
Więc
wypełniała swą rolę, ni to tancerki, ni to hostessy, wreszcie odczuwając z tego
powodu minimum jakiejś przyjemności.
Choć byłoby jeszcze przyjemniej, gdyby nie to, że panowie zaczynali ją coraz
wyraźniej przytłaczać. Jeden z młodych Francuzów nie patyczkował się, co chwilę
próbował obejmować ją w talii, przytulać się. Odmownie kręciła głową, ale ile
można? Był dość nieustępliwy. Nawet względnie przystojny a przede wszystkim
ciemnoskóry, co zawsze było pewną nowością, ale nie rozwiązywało tak naprawdę
niczego.
Dodatkowo
jeszcze ten sponsor, raczej średnio atrakcyjny. Nie przez wygląd, choć i tu
niczym nie imponował, ale przez zachowanie. Zbyt spoufalający się, za mocno
wierzący w siłę sprawczą swojego pieniądza. Nie, nie… Dlatego i dotyk jego
dłoni, czy to na ramieniu, czy w talii, niemal parzył ją i powodował
natychmiastowy krok w tył.
- Pani
Kamilo – zobaczyła nagle przy sobie dziewczynę obsługującą bar. – Pani telefon
ciągle wydzwania. Może powinna pani odebrać…
Zaintrygowana
i nieco zaniepokojona otrzeźwiała lekko i starając się iść prostym krokiem
podążyła w kierunku lady. Sięgnęła do torebki pozostawionej u dziewczyny za
barem, ale nie zdążyła sięgnąć do środka, gdy ta odezwała się znów.
- Lepiej
niech wejdzie pani do środka, na zaplecze, tam jest ciszej.
Poszła za
tą radą, faktycznie dudnienie nie było tak uciążliwe. Znów sięgnęła do torebki,
ale i tym razem nie zdążyła wyjąć komórki.
- Dobrze,
niech pani słucha… Celowo wyciągnęłam panią tutaj, nie ma pani żadnych rozmów
do odebrania.
- Tak? –
zapytała zaskoczona, unosząc wzrok w kierunku dziewczyny.
- Taki
chłopak, który tu przyszedł na chwilę, młody, piętnastoletni, siedział przy
barze, nie wiem, czy go pani widziała…
- O co
chodzi? – przerwała, czując pewien niepokój na samo wspomnienie o Łukaszu,
którego faktycznie dostrzegła i którego obecność w tym miejscu krępowała ją.
-
Powiedział, że widział, jak ten sponsor, Piotr, biorąc drinka dla pani, dosypał
coś do niego. Nie był tego chyba do końca pewny, ale jednak tak twierdził.
- Cooo…? –
zatkało ją na moment a umysł niemal całkowicie wrócił do stanu
przedalkoholowego. Acz parę sekund musiało upłynąć by wszystko dotarło do niej
jak trzeba.
Przysiadła
na małym krzesełku, opierając głowę o rękę. Próbowała analizować fakty.
Widziała, że barmanka wpatruje się w nią, oczekując podjęcia decyzji.
- Wygląda
pani normalnie – odezwała się po chwili. – Ale to do pani należy decyzja…
- Gdybym
wiedziała na pewno… Wyszłabym, nie bacząc na to, że nie wypełniam umowy. I nikt
by mi niczego nie powiedział a tak… - Kamila zerknęła na trzymaną przez nią
szklankę z napojem. Wypiła go w połowie.
- Jest już
późno, za chwile i tak przyjedzie szef, by to wszystko zamknąć. No nie wiem
dokładnie, może za piętnaście minut, może za pół godziny… - poinformowała
barmanka.
Kamila
wahała się. Nie czuła w głowie jakiejś nadzwyczajnej rewolucji. Owszem nie
uważała, że jest w pełni trzeźwa, ale jednak potrafiła w jakimś stopniu
kontrolować sytuację.
- Skoro
musi pani wrócić, to mam taki pomysł – podjęła barmanka. – Niech pani wyleje to
do zlewu a ja podam pani nową szklankę, tym razem z czystą fantą.
- Dobry
pomysł – przytaknęła wolno Kamila. – Gorzej, jeśli to coś zacznie działać za
chwilę…
- Postaram
się mieć panią na oku – obiecała dziewczyna. – Jeżeli dostrzegę jakieś oznaki,
spróbuję zainterweniować.
Po krótkim
namyśle Kamila uznała, że jest to rozsądna opcja. Mogła wrócić do tego
towarzystwa i wypełnić swoje zobowiązania a jednocześnie była w pewien sposób
zabezpieczona. Przynajmniej na tyle, na ile mogła zaufać świeżo poznanej
dziewczynie. Przede wszystkim więc musiała liczyć na samą siebie.
Na drżących
nogach udała się w kierunku parkietu, gdzie została przywitana niemalże
oklaskami uśmiechami. Ale jeśli wcześniej te uśmiechy nie robiły na niej
pozytywnego wrażenia, bo z twarzy ich właścicieli wyczytywała, że jest
traktowana jak obiekt seksualny, to teraz wręcz ją fizycznie odpychały.
Ruszała się
ostrożniej, spokojniej, popijając czystą fantę, ale było to utrudnione, bo dwaj
rozrywkowi Francuzi, niemal od razu przystąpili do podjęciu próby kontaktu
fizycznego, obejmując ją w talii, obracając ku sobie, niby tańcząc, czy coś.
Dodatkowo sponsor też nie próżnował. Mimo, że starała się być czujna, umysł nie
pracował jak trzeba. Atmosfera, wypity alkohol i dudniąca muzyka robiły swoje,
znów doprowadzając do pewnego otępienia.
Prowadziło
to do tego, że wolniej reagowała na męskie dłonie na jej plecach, na dolnych
partiach. Niektóre nawet próbowały zahaczyć o majtki.
Tak, w
końcu czyjaś dłoń, pewnie któregoś z Francuzów wylądowała na jej pośladku.
Odwróciła się raptownie, by powiedzieć coś jej właścicielowi, ale ten był już
dalej a w tym momencie z drugiej strony objął ją od tyłu drugi z ciemnoskórych
chłopaków. I ona sama czuła, że jej opór jakby maleje i to w nienaturalny
sposób. Nie, nie chodziło o to, że dawała na to przyzwolenie, ile jej ruchy
stały się powolniejsze, reagowała z opóźnieniem.
Niższy z
Francuzów obrócił ja ku sobie, obejmując w talii i przyciskając do siebie.
Wychwyciła wzrok Piotra za nim, tak samo niespokojny, wyrażający pewną
zazdrość, jak i jednocześnie podniecony. A w tym samym momencie wyczuła, jak
dłonie ciemnoskórego chłopaka wślizgują się pod jej majtki. Równocześnie od
tyłu zaszedł ją drugi z chłopaków. Na chwilę znalazła się w kleszczach.
Spanikowała.
- Muszę do
ubikacji – wygłosiła słabym głosem i ostatkiem sił, wyrwała się z matni,
kierując w stronę lady. Na szczęście nie przeszkodzili jej, wiedząc, że ona za
chwilę wróci. A jak nie, to i tak będą wiedzieć gdzie jej szukać.
A ona szła,
choć nie był to termin oddający jej stan. Poruszała się powoli, zataczając się
lekko, podpierając o stojące na jej drodze krzesła. W pewnym momencie niemal
upadła, ale pozbierała się szybko, nie dając sobie pomóc tamtym. Szczęśliwie
barmanka pojawiła się szybciej pojawiła się u jej boku i przy jej pomocy
znalazła się znów na zapleczu, czując, że już niemal nie kontaktuje.
- Wszystko
w porządku? – usłyszała pytanie, ale nie odpowiedziała, siadając na krzesełku i
podpierając huczącą głowę na rękach.
- Co oni
tak długo? Mieli skończyć godzinę temu? – rozległ się nagle męski głos. Kamila
nawet nie uniosła głowy.
- Za bardzo
im się podobało – usłyszała głos barmanki.
- Dobra,
kończymy to i zamykamy. A to, co za jedna?
- Tancerka…
Odprowadzę ją do domu.
- Dobra,
niech tu siedzi, chodź ze mną.
Dziewczyny
podążyła za szefem a w drzwiach oboje niemal zderzyli się z Piotrem.
- Co z
naszą panią? – wybełkotał tenże. – Wszystko w porządku?
- W
porządku – dziewczyna nie potrafiła ukryć niechęci w spojrzeniu, które
kierowała na grubawego biznesmena.
- Panowie,
zamykamy już tą imprezę – wygłosił szef, ku uldze barmanki. – Masz już ten
urlop, możesz powoli znikać. Miłego pobytu we Francji.
- W takim
razie ktoś musi zaopiekować się panią Kamilą – nie odpuszczał Piotr.
-
Spokojnie, odprowadzę ją do domku, wiem gdzie mieszka – odpowiedziała
zdecydowanie, nie dając po sobie poznać, że kłamie. Dobrze, że szef stał obok i
grubas wyraźnie niechętnie, ale jednak musiał skapitulować.
Barmanka
jeszcze przez chwilę pokręciła się wokół lady, czując ulgę z powodu zakończenia
dnia pracy i wizji tygodnia spokoju na Lazurowym Wybrzeżu.
Było już
południe. Łukasz kręcił się po ośrodku wraz z nieodłącznymi kolegami. Nie umiał
jakoś wykorzystać tego pobytu nad jeziorem. Raz, że trochę zdążyło się już mu
znudzić. Dwa, w głowie miał przeżycia z wczorajszej imprezy. I nie mogły mu z
nich wyjść.
Cały czas
zadawał sobie pytanie, jak to się skończyło? Czy pani Kamila opamiętała się w
końcu i po prostu poszła sobie do domu? Czy może rozzuchwaliła się jeszcze
bardziej? A może tamci wszyscy poszli śladem Araba i jego bandy, jak przed
rokiem nad morzem i …? Nie mógł sobie wyobrazić by doszło do czegoś takiego,
ale ta myśl nie opuszczała jego głowy.
- Gramy,
jak nie ma co robić – rzucił hasło Patryk.
Grali, ale
tak jak wczoraj, luźno, bez przykładania się, ot tak, dla zabicia czasu. Łukasz
w ogóle nie miał do tego głowy. Przynajmniej d czasu.
- Idzie
jakaś ekipa – wskazał głową blondyn.
Zerknął.
Faktycznie kolega się nie mylił a w następnej sekundzie Łukasz rozpoznał
przynajmniej część grupy. Byli to ci raperzy i jeszcze jakieś osoby, które
widział wczoraj na tej imprezie. Dwaj ciemnoskórzy obcokrajowcy i jeszcze ktoś
tam. Większość w niespecjalnie wysokiej formie.
- Gracie? –
rzucił ktoś.
- O piwo.
Albo inne napoje – dorzucił kto inny.
Nie trzeba
było wielu słów. Jedni mieli swoja ekipę, drudzy swoją. Liczbowa dysproporcja
nie przeszkadzała trzem piętnastolatkom. Tamci wyjaśnili, że są mocno zmęczeni
po całonocnej imprezie, więc wysilać się nie będą.
Więc grali,
nie spinając się za bardzo. Mimo niższego wieku i liczebnej mniejszości,
Łukasz, Patryk i Dawid radzili sobie dużo lepiej, prezentując większą ochotę do
biegania, co zaowocowało większą liczbą strzelonych goli. Tym bardziej, że z
biegiem czasu siły się wyrównały, gdy kolejni zmęczeni przeciwnicy schodzili z
boiska.
- Ja
wysiadam, nie ma siły – stęknął w którymś momencie Warkocz i to stało się
sygnałem, by cała jego drużyna zeszła z boiska.
- Spadamy
napić się do Piotrka, bo żar napierdala jak jakaś dziwka – dodał ktoś inny w
mało wyszukany sposób.
- Trzeba
młodym postawić coś. Wygrali w końcu – skonstatował jeszcze inny. – Dawajcie z
nami.
Poszli.
Niechętnie, ale jednak. Towarzystwo nie wyglądało zbyt sympatycznie, ale z
drugiej strony było ciekawe. Znani już raperzy, do tego ich dwaj koledzy z
Francji i towarzysząca im czarnoskóra dziewczyna. To ich w jakiś sposób
nakręcało. Poza tym…
- Dajcie im
parę browków – naśmiewał się nieco ktoś starszy, gdy już dotarli na miejsce.
- Ja tam
wolałbym tą colę – wtrącił Łukasz. Ryzykował tym, że zostanie wyśmiany, ale
miał to gdzieś.
- Ej,
dzieciak… - usłyszał prychnięcie łysego Bartka. – Po colę to sobie sam skocz,
bo jest na górze.
- Przecież
nie będę nikomu po domku łaził – zaprotestował.
- Co się
przejmujesz – jowialnie zagadał ktoś inny. – To domek wypoczynkowy, nie
prywatny. Na górze są dwa pokoje, w jednym mamy parę butelek od pana Piotra.
Łukasz
niechętnym krokiem wszedł do środka i od razu skierował się w stronę schodów.
Zerknął w dół, faktycznie zobaczył kilka sześciopaków Tyskiego, ale ten napój
go nie interesował.
Na górze
wszedł dyskretnie przez otwarte drzwi do jednego z pokojów i dostrzegł kilka
butelek Pepsi. Wziął w rękę jedną z nich. Była niestety letnia, ale dobre i to.
Miał zamiar
opuścić pokój, tym bardziej, że z drugiego dobiegały jakieś odgłosy, ale jego
wzrok padł na stojący na biurku, odpalony komputer. Jakimś dziwnym zrządzeniem
monitor przyciągał jego oczy. Coś przykuło jego uwagę. Podszedł bliżej.
Wśród
niewielu ikon na pulpicie zobaczył jedną z podpisem „Kamila”. Na niewielkim
obrazku prezentowało się nagie, kobiece ciało. Albo prawie nagie, bo rozmiary
nie pozwalały by to dokładnie stwierdzić. Serce zabiło mu jednak mocniej. Co
to? Czy jednak wczoraj coś się działo i ktoś to nakręcił?
Mózg zaczął
działać w ekspresowym tempie. Odpalił ikonę i na wszelki wypadek ściszył głos.
Jego oczom ukazał się filmik, trwający około minutę. Patrzył i oczom nie
wierzył. Film przedstawiał tańczącą na stoliku, odwróconą tyłem wysoką
brunetkę. Kompletnie nagą.
Z otwartymi
ustami chłonął ten widok. A więc jednak? To niemożliwe, ale… Wpatrywał się
wyłupiając oczy do monitora. Film był dość kiepskiej jakości, kamera trochę
chwiała się. Nie było widać twarzy, ale okoliczności wskazywały na to, że to
ona. Łukasz rozpoznał tę salę, w której był wczoraj, zresztą w pewnym momencie
ujęcie padło na ladę.
No i ten
podpis ikony.
Błyskawicznie
wyjął z kieszeni odpowiednie urządzenie i podłączył je do komputera. Filmik
ściągnął się błyskawicznie, choć Łukaszowi wydawało się, że wieki miną. Uznał,
że nie ma sensu tu dłużej siedzieć, tym bardziej, że w sąsiednim pokoju głosy
podniosły się. Wyraźnie rozróżniał dwa męskie, z czego jeden brzmiał znajomo.
- Nic nie
będzie. Ta barmanka wyjechała prosto do Francji a ona nie będzie niczego
pamiętać.
O kim
mówili? Jego skojarzenie było jednoznaczne. A te słowa wiele wyjaśniały. Z
wściekle bijącym sercem, chwycił butelkę Pepsi i szybkim krokiem wyszedł na
zewnątrz. Od razu odszukał ziomków i wszyscy razem udali się w drogę powrotną.
Spała jak
zabita, więc wstała dość późno, z bolącą głową. Nie jadła niemal niczego, za to
wypiła sporo wody mineralnej.
Nie
przejmowała się swoją szkolną klasą. Wiedziała, że tamci woleli, by towarzystwo
ich wychowawczyni zostało ograniczone do minimum. Interesował ją za to wersja
ostateczna teledysku. Wiedziała, że dzisiaj mają robić montaż. Czekała na to,
by zobaczyć samą siebie, przede wszystkim na to, jak bardzo zostanie
wyeksponowana ona sama.
Trochę nie
wiedziała co ze sobą zrobić. Z jednej strony nie chciało się jej siedzieć w
domku, z drugiej, nie było co robić. Jedyną sensowną opcją było skorzystanie ze
słonecznej pogody i wyjście nad jezioro.
Ale czuła
się zbyt zmarnowana po wczorajszej imprezie. Trochę dziwne, bo przecież nie
wypiła zbyt wiele. Może to efekt tego słońca, tej temperatury?
Wzięła
szybki prysznic a w międzyczasie z wolna zaczynała sobie przypominać jakieś
obrazki z wczorajszego wieczora. Te tańce na parkiecie, obleśny uśmiech
biznesmena, lepkie ręce obu ciemnoskórych Francuzów…
Przygryzła
wargę. Zerknęła na wyświetlacz telefonu. Zegar pokazywał dokładnie czternastą i
gdy chciała odłożyć komórkę na stół, rozległ się dźwięk nadchodzącego
połączenia. Numer był nieznany.
- Słucham –
odebrała nieco chrypliwym głosem. Chrząknęła od razu.
- Dzień
dobry pani Kamilo – w tle rozległ się zdecydowany głos. Nie musiała go
kojarzyć, bo jego właściciel przedstawił się od razu. – Piotr Strzelczyk z tej
strony, mam nadzieję, że bawiła się pani wczoraj całkiem nieźle.
-
Nienajgorzej – rzuciła zdawkowo.
- To tak
jak my, z tym, że my o wiele lepiej pewnie. Zresztą co też pani mówi, że tylko
nienajgorzej. W pamięci mam całkiem inne wrażenie.
- Być może,
być może – odpowiedziała nieco zaintrygowana. Jej mózg pracował już lepiej i
wyraźnie odczuła, że mężczyzna do czegoś dążył.
- Albo ma
pani lekkie problemy z pamięcią, albo… - zawiesił lekko głos. – Naprawdę nie
pamięta pani tej przedniej zabawy?
- Pamiętam.
Nie wiem jednak do czego pan zmierza.
- Oj, do
tego, że chyba pani jednak nie pamięta. I mamy w związku z tym pewien problem.
- Jaki
problem? – zmarszczyła brwi.
- Otóż jest
wśród nas ktoś, kto nagrał pani wczorajszy występ na stole. I chciałby pokazać
pani ten filmik a nawet oddać go. Tylko, że… Tylko, że chciałby za to jakiejś
satysfakcji.
- Jaki
filmik? Jakiej satysfakcji? I o kogo chodzi? – pytała raczej skonsternowana,
niż przestraszona.
- Filmik z
występem na stole – powtórzył biznesmen. – Tańczyła pani nago, wśród nas. A co
do…
- Ja? Nago?
Chyba pan żartuje… - dobrze, że przez telefon nie było widać wielkich oczu,
jakie zrobiła.
- Proszę
nam wierzyć, że my wczoraj wieczorem też byliśmy przekonani, że pani żartuje z
tym tańcem a jednak… Nawet dzisiaj po przebudzeniu byliśmy pewni, że się to nam
śniło a tu się okazało, że ktoś ma filmik…
- To jakaś
pomyłka… I o co chodzi z tą satysfakcją?
- Chodzi o
to, że ten ktoś powiedział, że odda ten filmik, pod warunkiem, że… No cóż,
jakby to pani powiedzieć… Czy nie lepiej, by pani jednak przyszła do mojego
domku? Wtedy omówimy to znacznie sprawniej.
- Proszę
nie robić ze mnie idiotki. Jaki ktoś? To pan chce mnie szantażować jakimś
sfałszowanym filmikiem z moim udziałem, tak? Nie pozwolę sobie na to!
- Proszę
się nie unosić. Być może to pomyłka, ale zapraszam panią do siebie, wtedy pani
sama rozstrzygnie. Bo jeśli nie, to…
- To co? –
huknęła niemal do telefonu.
- To mogą z
tego urodzić się różne problemy. Ten ktoś może się zdenerwować. Zapraszam panią
do siebie wieczorem, dobrze?
- Nigdy w
życiu nie pozwolę sobie na taki szantaż – odpowiedziała stanowczo.
- To nie
jest żaden szantaż i będzie lepiej, jeśli to pani rozważy. To dla pani dobra.
- Akurat –
mruknęła agresywnie, rozłączając się.
Czuła i
niepokój i zaskoczenie. Co się stało? Co to za filmik? Przecież to nie mogła
być ona, nie, w żaden sposób. Jaki filmik oni mogli zmontować?
Wstała z
łóżka, przemieszczając się po pokoju z kąta w kąt i próbując intensywnie
zanalizować uzyskane informacje. Porównując je z tym co pamiętała z
wczorajszego dnia. Nic a nic się nie zgadzało.
Drgnęła,
słysząc kroki przed domkiem i pukanie do drzwi. Nim zdążyła podejść do nich,
otworzyły się same, bo nieoczekiwany gość postanowił wtargnąć do jej domku nie
czekając na zaproszenie właścicielki. Patrzyła zaskoczona tak samym faktem
wtargnięcia, jak i nieco zdeprymowana osobą nachodźcy.
- Dzień
dobry – przywitał się. Był tak jak i ona trochę zdeprymowany, ale jednak biło
od niego też czymś innym. Jakimś wzburzeniem, które dodawało mu pewności
siebie.
- Czy
wszędzie wchodzisz tak jak byś był u siebie? – odpowiedziała nie siląc się na
grzeczność.
- A czy
pani zawsze zachowuje się tak, że przynosi pani wstyd swojemu synowi na
przykład a mężowi też? – odparował dość ostro i zaskoczył ją tym, ale też
wzburzył.
- Co masz
na myśli, o czym mówisz? – podeszła bliżej.
- Dobrze
pani wie. Na początek to, co się działo w ubiegłym roku nad morzem, gdy…
- Gdy co?
Możesz nie zajmować się cudzymi sprawami?– przerwała mu ostrym tonem, ale nie
speszyła go tym. O dziwo, dodała mu jeszcze większego animuszu.
- Gdy
dawała się pani macać temu chłystkowi – wyparował odważnie, patrząc jej prosto
w oczy. – Gdy zachowywała się pani tak, jakby chciała by panią przeleciał. I
wczoraj, gdy…
Nie
dokończył. Wspomnienie ubiegłorocznej eskapady nad morze wróciło ze zdwojoną
siłą. Te wszystkie wydarzenia, do których wtedy doszło… I fakt, że przypomniał
je właśnie Łukasz… Krew uderzyła do głowy i nie wytrzymała. Jej dłoń wylądowała
na policzku zaskoczonego chłopaka.
Przestraszyła
się swojego czynu natychmiast, ale nie mogła już tego odwrócić. Łukasz zbladł,
ale nie cofnął się.
- A wczoraj
odprawiała pani harce z tamtymi… Półnago, z tego co widziałem. A potem
kompletnie nago…
- Co ty
insynuujesz? – wypaliła zaniepokojona. – Wybij sobie to z głowy, o jakiej
nagości mówisz?
- O takiej,
że tańczyła pani na stole nago, wśród tych typów.
- Przecież
nie mogłeś tego widzieć.
-
Widziałem. Na komputerze u tego biznesmena. Widziałem filmik.
- Chyba coś
ci się przyśniło – zareagowała siląc się na stanowczy głos, ale wyszło jej to
blado.
- Nie.
Zdążyłem skopiować filmik, mam go przy sobie.
- Gdzie?
Tu? – zapytała oszołomiona.
- Tak. Na pendrive'ie – usłyszała odpowiedź.
Zamilkła na
chwilę. Jego wzrok tak deprymował ją, jak i bolał. Ubrana w lekką spódniczkę
odsłaniała trochę ciała i widziała, jak jego oczy ślizgają się po nim. Ten
fakt, jeszcze mocniej przypominał jej to, jak w ubiegłym roku, rozstrojona
wydarzeniami na plaży, wypięła przed nim nagi tyłek, co on skwapliwie wykorzystał.
- Pokaż go
– zażądała spokojniejszym głosem, starając się opanować wypływający na twarz
rumieniec.
Miała przy
sobie laptopa, z którego zresztą podczas tej wycieczki nie korzystała. Ale
teraz przyszedł odpowiedni czas.
Włączenie
urządzenia zajęło chwilę. Gdy maszyna szła już pełną parą, Łukasz podłączył
urządzenie zgrywając filmik na dysk. Z niecierpliwością odpaliła ikonę.
Jej oczom
ukazała się dobrze znane pomieszczenie, w którym przebywała wczoraj. Kamerzysta
uchwycił kilka znajomych twarzy. Ale przede wszystkim skupiał się na tańczącej
na stole nagiej kobiecie. Ciężko było dostrzec jakieś sensowniejsze szczegóły,
ale… Ale było jasne, że kobieta jest wysoka, szczupła, względnie opalona i ma
długie czarne włosy.
Wstrzymała
oddech. Wszystko by się zgadzało…
Poczuła się
nieswojo. Oglądała filmik, mający przedstawiać ją samą a za jej plecami chłonął
go także Łukasz. Nerwowym ruchem wyłączyła film.
- Łukasz,
posłuchaj… - zaczęła spokojniej, ale chłopak przerwał natychmiast.
- Przecież
ostrzegłem wczoraj panią. To znaczy nie panią, ale barmankę. Czy nie zrobiła
tego?
- Zrobiła.
Przekazała mi to – przytaknęła Kamila, usiłując zachować spokój umysłu, choć
krew zaczęła się burzyć.
- A pani
co? Zlekceważyła to? Było pani zbyt dobrze w towarzystwie nadzianego oszusta i
dwóch murzynów z długimi pałami? – zaatakował brutalnie, choć w jego głosie
słyszała gorycz.
- Łukasz,
uspokój się i pozwól sobie wytłumaczyć, że pewne rzeczy wydaję się być inne,
niż są i nie wszystko jest tak jak… Wiesz…
- Być może.
Ale ja panią ostrzegam a pani to lekceważy. Przychodzę z nagraniem a pani mnie…
Co by pomyślał Mieszko, gdyby to zobaczył? O pani mężu już nie mówię.
- Ale
Mieszko nie widział…
- W tym
rzecz, że może zobaczyć. A nawet chyba powinien.
- O czym ty
mówisz? – zaniepokoiła się na poważnie.
- Wyraziłem
się dość jasno. Skoro pani nie ma oporów by tak się zachowywać, to dlaczego ja
mam mieć opory, by nie pokazać tego Mieszkowi?
Zamilkła.
Wszystko stawało się jasne. Znów krew zaczęła płynąć szybciej a serce bić
mocniej. Spojrzała w oczy Łukaszowi.
- Czego ode
mnie oczekujesz?
Widziała,
że się zawahał. Choć wciąż nie spuszczał z niej oczu. Z jednej strony brzydził
się tym, co miał za chwilę zaproponować, z drugiej hormony naciskały.
- Zrobi
pani to co tam – stwierdził.
- Łukasz,
przesadzasz i to zdecydowanie – zaoponowała, bardziej dla efektu, wiedząc, że
to on rozdaje karty i nie da sobie wybić tego z głowy.
- Idziemy
do mnie – zdecydował, ruszając w kierunku drzwi, z pendrive'em w kieszeni.
- Ale po
co? Przecież…
- Idziemy –
potwierdził bardziej zdecydowanym głosem. – Jeśli pani nie pójdzie, to odpalam
u siebie laptopa i przesyłam filmik Mieszkowi.
Przygryzła
wargę, ale wstała z krzesła, zamknęła laptopa, potem drzwi na klucz i z chaosem
w głowie, podążyła śladem Łukasza, w kierunku jego domku wypoczynkowego.
Mieszkał
tylko kawałek dalej, więc nie zdążyła przemyśleć wszystkiego, gdy oboje byli
już w środku. Poczuła lekki zaduch w pomieszczeniu. Stanęła w przejściu między
łóżkami. Skądinąd wiedziała, że Łukasz nie przebywał w Antonówku sam, ale nie
widziała tu jego kolegów.
- No… Niech
pani zaczyna – rzucił zakładając ręce na klatkę piersiową.
Nie czuł
się pewnie. Te kilka minut rozmowy sprawiły, że ochłonął, przynajmniej w jakiś
sposób. Był dalej w pewnym stopniu wzburzony, ale trochę zeszło z niego
powietrze.
- Nie bądź
bezczelny – odparła twardo. – Nawet jeżeli zrobiłam coś nie tak, to nie powód
do tego, byś wydawał mi takie polecenia.
- Coś nie
tak… - powtórzył, patrząc jej w oczy. Mimo wszystko, ciężko było jej wygrać ten
wzrokowy pojedynek, ale trzymała się twardo. Patrząc mu w oczy, widziała
wszystko to do czego doszło dwanaście miesięcy wcześniej.
- Tak. Coś
nie tak – powtórzyła, przerywając chwilową ciszę.
- Ciekawe,
czy Mieszko powie to samo – rzucił. Zaczynało mu chyba brakować argumentów,
skoro wciąż posilał się tym samym. Uspokoiła się trochę i postanowiła otworzyć.
- Przestań
z Mieszkiem, naprawdę. Nie mieszaj go do tych spraw. Są rzeczy, o których nie
masz pojęcia. Tak naprawdę powinieneś zapytać, dlaczego to zrobiłam, czyż nie?
- No
dobrze. Dlaczego więc pani to zrobiła?
- Słyszałeś
o sprawie mojej kuzynki a właściwie jej córki, tak? Musiałeś słyszeć, choćby
przy okazji tego teledysku, w którym zgodziłam się wystąpić.
- Tak…
- Więc
zrozum, że to nie do końca moja suwerenna decyzja. Bardzo chcę pomóc w tej
sprawie i próbuję ze wszelkich zebrać jak najwięcej pieniędzy. Stąd mój występ
w tym teledysku i inne rzeczy. Tylko wyrósł z tego jeden problem.
W jej
głowie zaczął rysować się scenariusz, który sprawił, że zamilkła, czując jak
serce uderza w jej piersi zdecydowanie mocniej, niż zwykle.
- Mogę
wiedzieć jaki to problem? – zapytał czujnie Łukasz.
Tak, to był
jednak dobry chłopak. Wzburzył się na chwilę, ale gdy tylko wyjaśniła sprawę,
uspokoił się i zaczął patrzeć na wszystko ze zdroworozsądkowym podejściem. Znów
spojrzała mu prosto w oczy.
-
Szantażuje mnie – wypaliła wprost.
- Jak to?
Czym?
- Tym
nagraniem właśnie. Zadzwonił do mnie, krótko przed tym, nim ty wpadłeś.
Niedwuznacznie dał do zrozumienia, że… Że odda nagranie, ale musiałabym sama do
niego po nie przyjść i… - znacząco zawiesiła głos.
- A to
bydlak – podsumował zniesmaczony Łukasz. – I co pani na to?
- A co
powinnam zrobić twoim zdaniem? – wzruszyła ramionami. – Jeżeli mu odmówię,
jutro całe nagranie trafi do internetu. Wiesz, co dalej…
- Chyba, że
miałaby pani coś przeciwko niemu – główkował Łukasz, doznając olśnienia.
Przecież on miał. I to coś naprawdę mocnego. Już otwierał usta, ale Kamila nie
dała mu dojść do głosu.
- Tak.
Najlepiej ten filmik. To znaczy, gdyby ktoś go skasował. Wielka szkoda, że tego
nie zrobiłeś – spojrzała mu w oczy z takim wyrazem, że poczuł, jak serce mu
topnieje.
- Nie
mogłem, to znaczy nie przyszło mi to do głowy. Sytuacja była taka, że bałem
się, że ktoś mnie zauważy. Zresztą gdybym go skasował, wiedzieliby, że to ja.
Więc…
- Więc –
znów nie dała mu dojść do słowa. – Nie chcę ciebie namawiać. Ani twoich
kolegów, bo to może być niebezpieczne, ale… Ale, gdybyś się postarał… Byłabym
naprawdę bardzo wdzięczna – po raz kolejny spojrzała chłopakowi prosto w oczy.
- Ach… -
zająknął się lekko. – Jak bardzo? – mruknął. Widocznie stracił większą odwagę
do sugerowania czegokolwiek.
- Na pewno
bardzo, nie masz chyba wątpliwości? – starała się, by jej głos brzmiał
naturalnie a przede wszystkim neutralnie, choć domyślała się, co w tej chwili
mogło urodzić się w głowie, nawet tak spokojnego i porządnego chłopaka jak
Łukasz.
- No nie
wiem… - poskrobał się w głowę. – Tak jak pani mówiła, to nie jest takie proste.
Z wolna
zaczęło do niego docierać, co się stało. I z wolna rozumiał, że powinien
dziękować Bogu, że nie wypaplał wszystkiego. Spuścił oczy wbijając wzrok w
podłogę. Kamila wzięła to za oznakę intensywnego zamyślenia.
- Rozumiem,
że nie – robiąc krok ku drzwiom, wyraźnie dała znak, że rozmowę uznała za
zakończoną. Ale przed nimi odwróciła się jeszcze. – Mimo wszystko chciałabym
wiedzieć, czy mogę liczyć na twoja pomoc.
- Niech
będzie pani pewna, że zrobię wszystko – zapewnił nad wyraz gorliwie. – Tak jak
pani dla mnie, mam nadzieję – dodał szybko i ciszej, ale natychmiast rzucił
jeszcze ostrzeżenie. – Niech pani nie ulega mu. Powiedzmy, że postaramy się do…
Osiemnastej, dobrze? Więc niech pani do tego czasu nie podejmuje zbyt
pochopnych kroków!
Wyszła z
zamieszkanego przez kolegę syna domku, mając w uszach ostrzeżenie, która już za
drzwiami wywołało na jej twarzy lekki uśmiech. Natychmiast jednak on zniknął i
jej oblicze przybrało poważniejszy wyraz. Łukasz ujął ją poniekąd. Z lekko
agresywnego szantażysty, szybko przeistoczył się w zdecydowanego obrońcę jej
czci. Nawet, jeżeli wyglądało to z pozoru zabawnie, to nie miała prawa śmiać
się z tego. Była na to zbyt uczciwa, lojalna w stosunku do życzliwych jej
ludzi.
Ale lekki
niepokój, spowodowany pojawieniem się zaskakującego filmiku uszedł już w siną
dal. Wróciła do swojego domku i rzuciła na łóżko. Wystukała numer telefonu, z
którego dzwoniono do niej o czternastej.
- Halo –
usłyszała znajomy jej głos.
- To ja –
odezwała się, siląc na poważny ton. – Uznałam, że wypada rozważyć pana
propozycję.
- Świetnie
– głos po drugiej stronie wyrażał zadowolenie. – Zapraszam do siebie, jak
najszybciej.
- Nie –
odpowiedziała zdecydowanie. – Nie mam ochoty na to by odwiedzać pana i grono
pana podejrzanych współpracowników. Nie chcę tego. To pan do mnie przyjdzie.
- Ostro… Ja
nie mam żadnych podejrzanych współpracowników, nie wiem o kogo pani chodzi,
przecież ci chłopacy, to nawet nie znajomi, poznałem ich raptem wczoraj.
- To mnie
nie przekonuje. Nie chcę by widzieli mnie moi uczniowie. A przypadkiem mogliby.
- Spokojnie
dałoby się tego uniknąć a wynajmowanym przeze mnie domku, moglibyśmy urządzić
naprawdę miłą kolację.
- Nie chcę
żadnej kolacji panie Piotrze. Chcę spotkania, filmiku i to wszystko. U mnie.
Tak będzie zdecydowanie lepiej.
- Dobrze –
głos po drugiej stronie chyba uznał, że nie przekona jej. – W takim wypadku, o
której godzinie mógłbym przybyć?
- O
osiemnastej – spojrzała na zegarek. – Ta pora odpowiada mi najlepiej.
- To taka
pora już blisko wieczoru… Miałbym zatem do pani pewną prośbę.
- Jaką? –
zdziwiła się lekko.
- Bardzo
chciałbym, by podkreśliła pani swoją nietuzinkową kobiecość, pani Kamilo. Jest
pani bardzo piękna i myślę, że nasze spotkanie byłoby świetną okazją na to, by
mówiąc wprost zaprezentowała się pani bardzo wystrzałowo. Pani lepiej rozumie
co mam na myśli… W każdym razie bardzo chciałbym tego i myślę, że pani nie
odmówi.
- Postaram
się – rzuciła do słuchawki, natychmiast wciskając klawisz kończący rozmowę.
Gdyby nie to, rozmówca usłyszałby jej śmiech.
Łukasz
rozejrzał się po plaży. O dziwo, wcale nie było tłoczno, ba, wręcz ubogo, jeśli
chodzi o ludzką obecność. Może to i lepiej.
Jego
spojrzenie padło na dwóch nieodłącznych towarzyszy wygrzewających swe prawie
nagie ciała na zbawienne działanie słońca. Na chwilę zamyślił się, czy taki
Dawid może opalić się jeszcze bardziej.
Ale szybko
powrócił do rzeczy dużo ważniejszych. A te były co najmniej dwie. Wciąż nie
mógł mu wyjść z głowy widok pani Kamili obiecującej mu sporą wdzięczność.
Wdzięczność za coś, w czym naprawdę mógł pomóc. Przez chwilę toczył w swej
głowie wizje dotyczące formy owej wdzięczności. No tak… Czy aby na pewno nie
przesadzał?
Ale było
coś jeszcze, coś zresztą z tym powiązanego. I to musiał rozstrzygnąć. Nie sam.
- Dobra
chłopaki, musimy w końcu podjąć decyzję – wypalił w końcu. Tak bez podchodów.
Uznał, że nie są potrzebne.
On już ją
podjął. I to jeszcze przed rozmową z piękną nauczycielką. Ale ciekawiło go
zdanie kolegów. Wiedział, że taka kwota pieniędzy mogła im namącić w głowie.
- Na tak? –
zaśmiał się cicho Patryk
- Ty pewnie
tak – odezwał się Dawid. – Mógłbyś wystartować bez skrępowania do tej
blondynki.
Wzrok całej
trójki utkwił w opalającej się kilkanaście metrów od nich całkiem ładnej
dziewczyny, w zbliżonym do nich wieku. Na twarzach, choć przez chwilę pojawiły
się uśmiechy.
- Mówimy o
czymś poważnym – upomniał ich szybko Łukasz. – I niezależnie od wszystkiego,
decyzję musimy podjąć poważną.
- A ty? –
zapytał Patryk, mrużąc swe niebieskie oczy.
- Ja już
podjąłem, ale chcę poznać waszą opinię.
Milczeli
przez paręnaście sekund.
- Bylibyśmy
pizdami, jakbyśmy to przyjęli – odezwał się w końcu Patryk a jego oczy
błyszczały.
- Chujowo
trochę tak – choć Dawid nie sprecyzował konkretnie co byłoby chujowe, ton jego
wypowiedzi nie pozostawiał wątpliwości.
Łukasz
odetchnął z ulgą.
- Dobrze,
że powiedzieliście to teraz. W każdym razie podjęliśmy decyzję jednogłośnie.
- Czemu
dobrze? – Dawid zainteresował się pierwszą częścią wypowiedzi Łukasza.
- Jest coś
o czym wam nie powiedziałem. Ja tę rozmowę z tym nadymanym sponsorkiem
nagrałem. Włączyłem telefon i nagrywałem.
- Po co? –
zdziwił się mocno opalony kolega.
- A tak,
żeby… Na wszelki wypadek.
- No co z
tym zrobisz? Pójdziesz na policję?
- Nie. To
znaczy jeszcze nie. Jest jeszcze inna sprawa, o której wam nie mówiłem.
- Jaka? –
spojrzał Patryk, mrużąc oczy.
Łukasz
zawahał się. Nie wiedział ile może zdradzić kolegom. Tym bardziej, że sam nie
wiedział co nastąpi, jak daleko może się posunąć a przede wszystkim jak ogólnie
będzie wyglądać cała sytuacja. Czy będzie miał tyle sił, tyle serca, tyle
determinacji by… I czy okaże się takie hm… Nieludzki?
- W pewien
sposób zasłużyliśmy na nagrodę. Albo dopiero zasłużymy – odpowiedział
ostrożnie. – Ale to się jeszcze okaże. Poczekajmy do wieczora.
Ze spokojem
zjadła obiad, odpaliła telewizor i mimo dennych programów nawet zapomniała o
tym wszystkim. Aż tak bardzo jej to nie obchodziło? Nie, przeciwnie, była w
dobrym humorze i czekała niecierpliwie na pojawienie się pana Piotra.
Z drugiej
strony, jej myśli coraz częściej zaprzątał Łukasz. Wiele mu obiecała, chociaż
po prawdzie nie ryzykowała specjalnie. Co mógł zrobić? Czy nie przesadziła,
wymagając od niego zbyt wiele? Czy swoją niewypowiedzianą obietnicą nie
skłoniła go aby do popełnienia jakiegoś szalonego głupstwa? Nie, chyba nie.
Łukasz był dość rozważnym chłopakiem. Poznała go już dawno temu i cieszyła się,
że Mieszko ma takiego przyjaciela.
Ale jeśli
on faktycznie jakoś pomoże? Co wtedy? Czy…
Dźwięk
telefonu wyrwał ją z rozmyślań. Nim odebrała, spojrzała na zegar. Była już
prawie osiemnasta. Ale numer telefonu nie należał do biznesmena.
- Tak –
powiedziała krótko.
- Pani
Kamilo, myślę, że jestem w stanie pomóc i to bardzo mocno – usłyszała głos
Łukasza.
- Naprawdę?
– zaintrygował ją jego przekaz. – Co się stało?
- Mam
nadzieję, że doceni pani moją pomoc…
- Do rzeczy
Łukaszu – sprowadziła go na właściwe tory.
- Otóż pan
Strzelczyk zaproponował nam sprzedanie meczu w lidze juniorów. Jak pani chyba
wie, gramy w drużynie juniorskiej i walczymy z nimi o mistrzostwo Wielkopolski.
No i zaproponował nam dziesięć tysięcy za porażkę w najbliższym meczu, aby oni
nas dogonili w tabeli i zrównali się punktami.
-
Żartujesz… To znaczy, że…
- Że mamy
na niego haka – usłyszała dość rozgorączkowany i triumfalny głos chłopaka. – I
może mu to pani powiedzieć. Bo ja go nagrałem i jakby co, to nie zaprzeczy
temu.
- Nie
wierzę… Naprawdę? – faktycznie była zaskoczona przedsiębiorczością Łukasza.
- Tak,
naprawdę. – zapewnił rozmówca. – W związku z tym chciałbym aby pani przyszła do
nas… To jest do mnie, aby omówić to wszystko.
- Omówić? –
zakryła usta dłonią, powstrzymując parsknięcie śmiechem i przypominając sobie,
jak bardzo podobnie do biznesmena zabrzmiała propozycja Łukasza.
- No wie
pani… - zaplątał się nieco. – Chciałem pani pomóc i moglibyśmy omówić tą
sprawę, tak jak sobie obiecaliśmy.
- Dobrze
Łukasz, cieszy mnie to co powiedziałeś – starała się zachować powagę, czując
jednocześnie narastający w sercu łomot. – Powiedzmy, że przyjdę do ciebie za
około godzinę. Może być?
- Jak
najbardziej – zapewnił chłopak.
- I jeszcze
jedna sprawa… - tak, to był poważny problem, z którym czuła się źle. –
Potraktowałam cię niewłaściwie, gdy przyszedłeś do mnie. Rozumiesz chyba mnie
po części, że byłam zdenerwowana otrzymanym telefonem
- Tak,
rozumiem – wyczuła, że jego głos nieco przygasł. Niby rozumiał, ale jednak
bolało go to. Nic dziwnego.
- Nie chcę
się usprawiedliwiać, to nie jest tak. W każdym razie przepraszam i mam
nadzieję, że mi wybaczysz. W każdym razie postaram ci się to zrekompensować
jakoś – starała się trochę kluczyć, ale chyba niepotrzebnie.
- Nie ma
sprawy, proszę pani – usłyszała odpowiedź i kilka sekund później zakończyli
rozmowę.
Miała już
niewiele czasu. Ostatnie minuty przed spotkaniem z biznesmenem poświęciła na
nieco poważniejszy makijaż i włożenie odpowiedniej sukienki. Nie była
wystrzałowa, bo skąd miała takową mieć, tutaj, w Antonówku? Nie przewidziała
takiej okazji, ale ostatecznie nie wyglądała źle. Tym bardziej, że na stopy
włożyła szpilki, co zawsze dodawało kobiecości.
Włosy
naciągnęła i związała w ogon. To zawsze dodawało jakiejś werwy i zauważyła, że
w tej fryzurze wygląda jakoś ostrzej, bardziej zdecydowanie. W pewien sposób
onieśmielała mężczyzn, gdy trzymała głowę wysoko, spoglądając na nich
umalowanymi oczami. Tak przynajmniej twierdził Daniel, ale nie tylko.
Cóż, miała
już czterdzieści trzy lata. Może to jedna z ostatnich okazji, by wywrzeć na
jakimkolwiek mężczyźnie solidne wrażenie?
Odepchnęła
od siebie tę nie do końca wesołą myśl i wyszła przed domek, ale od drugiej
strony, do jakiegoś, w pewnym sensie ogródka, czy podwórka. Tak, by rozmowie
nie przeszkodzili jacyś spacerowicze, których nie brakowało na alejkach.
Raz jeszcze
zerknęła na siebie. Tak, wyglądała nieźle a jej sukienka odsłaniała nogi, nieco
powyżej kolan. Kobieco, kusząco, acz nie pornograficznie. Wyglądała hm…
-
Olśniewająco – usłyszała głos wchodzącego na „podwórko” biznesmena. Widocznie
dostrzegł ją z alejki i wszedł od razu tutaj, zamiast kołatać do drzwi. Na jego
twarzy widniał lekki uśmiech.
- Dziękuję.
Pan też pewnie lubi pozostawić po sobie dobre wrażenie – otaksowała sylwetkę
przybysza. Nie, nie… Owszem, ubrał się z pewną klasą, ale nie… Jego twarz nie
budziła w niej żadnego zaufania. Nie to, że wyglądał jak opryszek, bo nie
wyglądał. To nie o to chodziło. Tym bardziej, że…
- Zawsze
pozostawiam po sobie dobre wrażenie – stwierdził z naciskiem, co w tej sytuacji
mogło zostać odebrane zdecydowanie niedwuznacznie.
Zmrużyła
oczy, nie dając po sobie niczego poznać. Nie, nie tak od razu. Niech najpierw…
- Przejdźmy
zatem do meritum sprawy – oznajmiła, opierając się lekko o niewielki, betonowy
murek. W pewien sposób, symbolicznie przyjęła postawę defensywną. Chciała
zobaczyć na co go stać.
- Jest pani
bardzo rzeczowa. No dobrze. Otóż, ten filmik jest już u mnie. Wiele mnie
kosztowało, by nabyć go od autora.
- Wspaniale
– nawet potrafiła się uśmiechnąć. Ustami, bo nie oczyma. – Nic zatem nie stoi
na przeszkodzie, by się go pozbyć raz na zawsze.
- To
właśnie mam zamiar uczynić, licząc na pani wdzięczność.
- Moja
wdzięczność będzie bardzo duża, zapewniam pana – mimowolnie przyjęła jego formę
wypowiedzi.
- Dlatego
też tu przyszedłem. Filmik mam oczywiście przy sobie – wskazał na kieszeń
koszuli, z której wystawała płyta kompaktowa.
- To
oryginał, mam rozumieć? Nie ma żadnych niepotrzebnych kopii?
-
Oczywiście, że nie, ma pani moje słowo.
Uśmiech nie
zszedł z jego twarzy ani przez moment od chwili przybycia. Ale nie wierzyła.
Ani uśmiechowi, ani słowom.
- Rozumiem,
że pana cena jest wysoka – przez moment chciała prowadzić jeszcze jakąś grę
słowną, którą mogłaby doprowadzić do tego, jak biznesmen dokonuje
ekwilibrystycznych sztuczek, by nie powiedzieć wprost dlaczego nie może
zniszczyć tego filmiku, jak przystało na uczciwego obywatela, ale darowała
sobie. Nie było sensu.
- Gdyby
zobaczyła go pani, zrozumiałaby. Nawiasem mówiąc dziwi mnie, że nie wyraziła
pani ochoty zobaczenia go.
- Podaruję
sobie to. Albo zobaczę, gdy już będę go miała w domu – ucięła krótko.
Milczał
przez chwilę.
- Żałuję,
że nie zechciała pani przyjść do mnie. Okoliczności byłyby dużo bardziej
przystające do tak eleganckiej kobiety.
Wreszcie
wykonał jakiś ruch. Zbliżył się do niej na odległość kilkudziesięciu
centymetrów. Twarz ciągle się uśmiechała, ale oczy stały się bardziej czujne.
Już widział w niej swą zdobycz, ofiarę.
Był
odrażający, ale nie spuściła wzroku. Patrzyła wprost, nieświadomie budując
swoją postawę wrażenie tak kuszącej niezłomności i jednocześnie jakby dając
znak, że, co by się nie działo, nie straci honoru i godności. A właśnie…
- Czy godzi
się panu nastawać na honor i godność tak eleganckiej kobiety? Zresztą… To nie
tylko to… Powiedzmy sobie wprost, zamierza pan wykorzystać kobietę, która
chciała tylko dobrze, dla swojej kuzynki, dla jej dziecka. Czy to pana nie
porusza?
- Porusza,
oczywiście - odpowiedział natychmiast. – Właśnie dlatego to wszystko. Nie
powinienem dopuścić za wszelką cenę, by takie upodlenie, jak ten nieszczęsny
filmik, spotkało taką właśnie kobietę. Przed tym chciałem panią uchronić.
Ta nad
wyraz bezczelna odpowiedź wzburzyła ją niesamowicie. Z trudem utrzymała swoją
pozę, ale drgnęła i uniosła wyżej stopę, opierając ją o betonową ścianę. Spod
sukienki wychyliła się spora część jej nagiego uda.
Nie uszło
to jego uwadze. Przysunął się jeszcze bliżej a jego dłoń ostrożnie wylądowała
na kolanie Kamili. Opanowała wzdrygnięcie.
Już dawno
mogła to zakończyć. Na samym początku. Ale coś jej mówiło, że nie. Z jednej
strony chciała się z nim zabawić w kotka i myszkę, z zamianą ról. Z drugiej…
Jego dłoń
lubieżnie sunęła w górę. Nie powstrzymywała go, mimo, że w żaden sposób nie
zasługiwał na to, by dotykać jej. Choć nie była zadufaną w sobie księżniczką,
to miała świadomość, że wielu, mniej, lub bardziej porządnych mężczyzn, czy
chłopaków oddałoby wiele, by tylko pieścić jej nogi. Nie udało się prawie
nikomu a teraz ona pozwalała na to jakiemuś obrzydliwemu typowi.
Pozwalała,
starając się patrzeć prosto w jego, wyrażające coraz większe pożądanie oczy. To
był przedsmak tego, do czego mogło… Na swój sposób kurwiła się. Dawała się
macać takiemu facetowi, choć ten nie zasługiwał na to w żadnym ułamku
jakiejkolwiek wartości. I nie mogła przestać. To znaczy mogła, ale jeszcze nie
chciała. Tak, jakby pragnęła trwać w tym obezwładniającym, nawet w pewien
sposób przyjemnie, uczuciu. W tym kurwieniu się.
Ale gdy
jego dłoń objęła jej udo tuż poniżej tyłka, ściskając je mocno a on sam naparł
na nią bardziej zdecydowanie, zareagowała. Strąciła dłoń i odsunęła się nieco w
bok.
- Panie
Piotrze – starała się zachować spokój w głosie, choć przyszło jej to ciężko. –
Jest niestety kilka spraw do wyjaśnienia.
- Jakich
spraw? – w jego głosie dało się wyczuć tak zniecierpliwienie, jak i pożądanie.
- Po
pierwsze, skłamałam. Otóż widziałam ten filmik.
- Naprawdę?
– zdziwił się. – Jakim cudem.
-
Powiedzmy, że autor przyszedł z tym także bezpośrednio do mnie – zagrała w jego
stylu. – Czy pasuje panu taka odpowiedź? Zresztą nieważne. Faktem jest, że
widziałam.
- Nie
rozumiem. Do czego pani zmierza? – po raz pierwszy zobaczyła, że jest
zdezorientowany. A więc na swój sposób, przez całą tę gierkę, wybiła go z
rytmu.
- Do tego,
że na tym filmiku niewiele tak naprawdę widać. I tak, jak mogłabym być na nim
ja, tak mogła być to także każda inna dziewczyna. No, może nie każda, ale każda
dość wysoka brunetka…
- To
prawda, tylko, że pani dobrze wie, że to pani jest tam… Tak samo, jak wiem ja,
bo przecież to widziałem.
- Jakim
cudem mógł pan widzieć coś, co się nie wydarzyło? – zapytała spokojnie, choć
krew w jej żyłach burzyła się jak ocean podczas sztormu.
- Proszę
pani… Sporo pani wypiła, może ma pani kłopoty z pamięcią, w sumie tak samo
mówiła przez telefon…
- Problem w
tym, że ja wszystko pamiętam doskonale. Bar, tańce, znowu bar, telefon od męża,
znowu tańce i wyjście z barmanką. Gdzie tu miejsce na ten striptiz?
- Przykro
mi, ale widocznie ma pani luki w pamięci. Wszyscy dobrze widzieli…
- Wielka
szkoda, że nie przepytałam tych wszystkich. Przypuszczam, że żaden z nich by
tego nie potwierdził.
- To kto w
takim razie jest na filmiku? – prychnął w jej stronę zniecierpliwiony.
- Pana
towarzyszka, dużo młodsza ode mnie, za to dość podobnej charakterystyki –
wypaliła.
- Pani
chyba żartuje – niby obruszył się, ale jego oczy zapłonęły niepokojem.
- Dobrze
pan wie, że nie. Pomijając oczywistość, że na filmiku nie jestem ja, bo w
niczym takim nie brałam udziału, to w grę wchodzi tylko ta właśnie dziewczyna.
Zresztą nawet gdyby nie ona, to najważniejsze jest to, że to nie ja. Proszę
sobie wyobrazić, że znam doskonale swoje ciało i wiem, że różni się od ciała o
dwadzieścia lat młodszego. I potrafię to rozpoznać nawet na tak, dość kiepskim
filmiku.
- Proszę
pani… - zaczął z wolna, ale urwał nie wiedząc jak skomentować ten atak. Kamila
nie chciała jednak czekać.
- Niech nie
szuka pan żadnych wykrętnych tłumaczeń. Mam panu przedstawić całą historię?
Włącznie z tym, jak dosypał pan jakieś świństwo do mojego drinka?
- Co pani
sugeruje? To jakiś chory żart.
- Niech pan
milczy. To nie jest żaden żart. Dosypał pan jakieś gówno, licząc na to, że
urwie mi się film i będą mogła odprawiać takie harce jakie widzieliśmy na tym
zmontowanym filmiku. Albo coś jeszcze gorszego. Niestety uczynił pan to
wyjątkowo nieudolnie i ktoś to zobaczył. Ten ktoś ostrzegł mnie o tym, dzięki
czemu wypiłam tylko niewiele. Na tyle, by nie stracić głowy i w odpowiednim
momencie udawać mocno zmęczoną. Niestety dla pana, była to tylko moja gra.
Pamiętam doskonale wszystko, co działo się w tym barze i wiem, że nie
rozebrałam się do naga, by tańczyć na stole. I co pan na to?
- To, że to
jakieś bzdury, w które nikt by nie uwierzył.
- Naprawdę?
– spojrzała w jego twarz pewnie i dumnie. – Chętnie zatem przekonałabym się, co
powie na ten temat policja dochodzeniowa a potem prokurator i sądy. I powiem
szczerze, że mam na to olbrzymią ochotę.
- Co pani…
- nie dokończył. Zbladł nieco, choć starał się robić dobrą minę do złej gry. –
Nie ma pani żadnych dowodów na swoje teorie.
- No
niestety myli się pan. Mam zeznania tych świadków, którzy widzieli jak pan coś
dosypuje. Co pana zdziwi, to mam jeszcze dowód w postaci tego drinka, którego
nie wypiłam. Został on zabezpieczony w barze. Wtedy, barmanka podała mi nową
szklankę. Czy życzy pan sobie, by policja przeprowadziła dochodzenie w tej
sprawie i zbadała skład chemiczny całej zawartości napoju?
- Nawet
gdyby coś wykazało, to nie ma dowodu, że to ja wsypałem. Mógłby to zrobić każdy
inny, włącznie z barmanką, czy panią.
- Tylko, że
ja dysponowałabym w tym momencie jeszcze zeznaniami dwójki świadków. To też
jest bez znaczenia? Ale są jeszcze inne rzeczy. Motyw szantażu. Mam ten nagrany
filmik, mam wykaz pana połączeń do mnie, chociaż nie przypominam sobie, bym
kiedykolwiek dawała panu numer swojego telefonu, mam zeznanie osoby, która
zdobyła filmik. Czy zastosowanie jakiegoś obrzydliwego środka, plus szantaż to
mało? Czy wciąż uważa pan, że nie zainteresowałoby to organów ścigania? Ale
niech pan sobie wyobrazi, że to nie wszystko, mam coś jeszcze.
- Co
takiego? – zapytał osłupiały.
- Wczoraj,
przed wizytą w barze, złożył pan ofertę korupcyjną dotycząca sprzedaży meczu
piłkarskiego trzem piłkarzom.
- I oni to
pani powiedzieli? – jego twarz na siłę przybrała wyraz lekceważenia.
- Tak. Ale
nie tylko na ich słowach mogę opierać swoje twierdzenie.
- A na czym
jeszcze?
- Na tym,
że został pan przez nich nagrany.
- To
niemożliwe – wzruszył ramionami, ale jego oczy zrobiły się wielkie a ton głosy
nie miał żadnej pewności.
Westchnęła,
oddychając ciężko po tej litanii zarzutów.
- Od pana
teraz zależy, czy na tym zakończymy sprawę, czy udam się z tym na najbliższy
komisariat złożyć obszerne zeznania.
- Co ma
pani na myśli? – zmarszczył brwi, nawiązując do pierwszej części wypowiedzi.
- To ja
pytam, czy chce pan zakończyć sprawę polubownie – ucięła krótko i zdecydowanie.
- Mogę przyznać,
że niektóre sprawy zaszły za daleko – powiedział ostrożnie. Kamila uznała, że
jest to jego okazanie skruchy. Wystarczyło.
- Wobec
tego, niech pan posłucha. Otóż po pierwsze, z teledysku, w którym wzięłam
udział mają zniknąć wszystkie możliwe sceny, które pokazują mnie od pasa w dół,
czy też sceny topless. Jasne?
- To jest
wizja reżysera, ja na to nie mam wpływu – próbował jeszcze stawiać się. Oczywiście
nie zależało mu na tym, jak będzie wyglądał sam teledysk, ale nie chciał zbyt
łatwo ulegać.
- Niech pan
nie opowiada bzdur. Oni wszyscy siedzą w pana kieszeni i ma pan to załatwić jak
najszybciej. Do jutra czekam na oficjalną wersję teledysku.
- To było
po pierwsze, tak? Coś jeszcze?
-
Oczywiście. Chyba nie sądził pan, że wykpi się tak łatwo?
- Czego
pani oczekuje?
- Zna pan
cel, który kierował mną do tego, bym wzięła w tym wszystkim udział. Choroba
małej dziewczynki z mojej rodziny. Sfinansuje pan leczenie.
- Tak? –
zmrużył oczy, nie komentując szerzej.
- Tak.
Łączna kwota to dwieście pięćdziesiąt tysięcy złotych. Dużo, ale nie dla pana.
Wystarczająco, by uratował pan swą reputację, nim ludzie na ulicy będą mogli
panu uczciwie i zgodnie z prawdą powiedzieć, że jest pan gwałcicielem i
szantażystą.
Milczał
chwilę. Wiedziała, że warunki, które postawiła nie są dla niego problemem.
Problemem było przyznanie się do swej porażki. Ba, klęski. Pewnie niewiele
takich, poniósł w swoim życiu.
Milczała i
ona. Wbijanie do głowy temu obrzydłemu typkowi wszystkich jego grzechów,
sprawiło jej sporo satysfakcji, ale także zmęczyło. Czekała na jego komentarz
patrząc swobodnie w linię wysokich, zielonych drzew.
- Jakie mam
gwarancje, że o wszystkim zapomnimy? – zapytał w końcu.
- Te same,
które dawał mi pan. Moje słowo. Dużo solidniejsze, niż pana – docięła z satysfakcją.
Z jeszcze
większą, odsłaniała swoje nogi. Długie, nagie, kuszące, o których on wiedział,
że już ich nie dotknie, nie wypieści i nie dotrze w ich głąb. Jeszcze kilka
minut temu był pewny, że to dopiero początek a tu…
- Dobrze,
zgadzam się – usłyszała. – Aczkolwiek pozostaje jeszcze sprawa tego nagrania.
Tych chłopaków.
- Proszę
się nie niepokoić – stwierdziła z wyniosłą życzliwością w głosie. – Chyba nie
wątpi pan, że mam wystarczające warunki do tego, by ich przekonać do swoich
racji?
Powiedziała
to celowo. Musiało to zabrzmieć tak, że musiało mu się to skojarzyć z tym, po
co tu przyszedł i czego ostatecznie nawet nie powąchał. Spojrzał na nią i nie
mówiąc ani słowa więcej opuścił podwórko.
A ona stała
wciąż opierając się o murek. Na jej twarzy pojawił się słodki uśmiech
zwycięstwa. Odetchnęła głęboko. Miała mocne argumenty, ale nie sądziła, że
wszystko pójdzie tak łatwo.
Teraz
pozostała jednak jeszcze jedna rzecz. Łukasz. Uśmiech zastygł, w jego miejsce
pojawiło się skupienie. Czy była zdecydowana? A jeśli była, to na co? Jak
zachowa się Łukasz? Co zaproponuje? Czego będzie chciał? A jeśli nie
zaproponuje nic?
No to nie
będzie nic. Westchnęła po raz kolejny i wzruszyła ramionami, czując, że jej
nogi stają się nieco zbyt miękkie.
Nawet nie
weszła do domku. Wyprostowała się i wolnym krokiem wyszła na alejkę. Wiedziała,
że wygląda pociągająco, ponętnie, kobieco, atrakcyjnie. Spojrzenia mijanych
mężczyzn a także kobiet mówiły jej to. Nawet tych młodszych. A ona miała już
przecież czterdzieści trzy lata na karku. I szła teraz w kierunku domku
wypoczynkowego, zajmowanego przez trzech chłopaków, by…
Być dać się
im zaszantażować? Zaśmiała się cichutko. A potem spoważniała i raz jeszcze
wróciła do sytuacji sprzed chwili.
„Aj,
Danielu…’, westchnęła w myślach. „Gdybyś ty wiedział, jakich sztuczek nauczyłeś
swoją żonę, by ta na starość bawiła się w rozdawanie znaczonych kart, tak jak
ty sam przez tyle lat…”
Łukasz
zerknął przez okno i serce podskoczyło mu mocniej. Znał panią Kamilę od chyba
dobrych dziesięciu lat i zawsze uważał ją za piękną kobietę, ale rzadko widział
ją taką jak teraz. W makijażu na twarzy, z podkreślonymi oczami. Z wysoko
upiętymi włosami, które nadawały właścicielce wyrazu pewnej niezależności,
zdecydowania, pewności siebie. W sukience, może nie jakiejś wybitnie
eleganckiej, ale ładnej i odsłaniającej długie nogi kawałek powyżej kolan.
Kroczyła
nad wyraz pewnie. A może to dzięki szpilkom na nogach stwarzała takie wrażenie?
W każdym całe ten efekt sprawiał, że jego pewność siebie zmalała znacząco.
Nawet, jeżeli przypominał sobie wydarzenia sprzed roku. Na litość boską, jak
on, piętnastoletni chłopak, mógł nakłonić tak olśniewającą damę do
czegokolwiek?
- Teraz
faktycznie widzę, że to dobra dupa – przyznał stojący obok niego Dawid.
- Są takie
kobiety, dla których określenie dobra dupa jest obelgą – skontrował kolegę
Łukasz. – Ta jest właśnie jedną z nich.
Dawid tylko
kiwnął głową, jakby prostując w ten sposób swoje wcześniejsze określenie.
- To matka
tego twojego kolegi? – dopytywał się Patryk również wypatrujący przez okno. – I
żona dyrektora naszego klubu?
- Tak, ale
nie zna was – uciął krótko Łukasz, widząc, że licealna nauczycielka jest już o
kilka kroków od jego domku. Gestem dłoni nakazał chłopakom, by odsunęli się od
okna i przeszli w głąb pokoju.
Wbrew temu
co widzieli, Kamila wcale nie czuła się pewnie. W miarę pokonywanej odległości,
jej nogi stawały się coraz mniej pewne. Starała się nie wybiegać za daleko w
przyszłość, zostawiając wszystko losowi i zdając się na to jak przebiegną
wydarzenia, ale pewne rzeczy stawały się coraz bardziej oczywiste.
Miała rzecz
jasna broń w postaci odwołania wszystkiego i wyjścia z powrotem do siebie, ale
nawet o tym nie myślała. Mogła powiedzieć „dobrze kolego, ale to nie ja jestem
na tym filmiku, więc dziękuję za wszystko, lecz tak naprawdę twoja pomoc nie
była potrzebna, bo nikt mnie niczym nie mógł szantażować”. Mogła, ale
postanowiła sobie, że tego nie powie. Nie, nie, nie… Po trzykroć nie. Z wielu
powodów. I mniejsza z nimi.
W każdym
razie, na nogach, które powoli były jak z waty wspięła się kilka schodków w
górę i zapukała do drzwi. Te otworzyły się i Łukasz wpuścił ją do środka. Ku
pewnemu zaskoczeniu stwierdziła, że tym razem nie był sam.
- To moi
koledzy, z którymi tu jestem, o czym już pani mówiłem, Dawid i Patryk – wskazał
po kolei.
- Kamila –
chrząknęła, jakby przedstawiała się rówieśnikom a nie młodszym o prawie
trzydzieści lat dzieciakom.
Szybko
otaksowała ich wzrokiem. Obaj byli średniego wzrostu, tak jak i Łukasz, gdzieś
w okolicach stu siedemdziesięciu centymetrów. Poza tym różnili się jednak
trochę. Dawid był szczupły, czarnowłosy, mocno opalony. Patryk miał włosy
koloru blond, nie imponował aż taką opalenizną i ważył te kilka kilogramów
więcej, niż kolega. Nie był chudy, po prostu szczupły. W każdym razie obaj
byli, hm… Jeśli nie przystojni, bo ciężko przychodziło jej użyć takiego
określenia w stosunku do gimnazjalistów, to na pewno niebrzydcy. Nie odpychali
jej. Mówiąc wprost mieli dość przyjemną powierzchowność.
- Przykro
mi, że nie mam nic by mogła pani usiąść, jedynie łóżka, jeżeli pani chce –
zagadnął Łukasz.
- Dziękuję,
nie trzeba – odpowiedziała, choć po prawdzie nie czuła się zbyt pewnie na
nogach. Z drugiej strony, trójka chłopaków wyglądała na dużo bardziej
przytłoczonych.
Mimo
sporego ucisku z brzuchu, z trudem powstrzymała uśmiech. Cała ta sytuacja w
pewien sposób wyglądała zabawnie.
Łukasz
próbował rozładować nieco atmosferę, rzucając kilka luźnych uwag, ale nie do
końca mu wyszło. Czuł to i on sam, bo po chwili przeszedł do sedna sprawy.
- Mam
nadzieję, że moja pomoc przydała się pani – spojrzał wyczekująco w jej oczy.
- Tak i to
bardzo – z pełnym rozmysłem postanowiła podbudować jego pewność siebie tym
wyznaniem. I kolejnym. – Mogę nawet powiedzieć, że była przełomowa w tej
sprawie.
- Naprawdę?
– bez trudu dostrzegła, że uradował się jej słowami i właśnie podbudował. –
Czyli już z nim pani rozmawiała?
- Tak. Jest
już po wszystkim. Przyszedł do mnie bezczelnie i groził. Ale uciszyłam go
szybko i poszedł jak niepyszny.
- Czym
groził? I czego chciał?
- To czego
chciał… To chyba nie jest najlepszy temat do opowieści tutaj, więc może
zostawmy go, dobrze?
Oczywiście
zdawała sobie sprawę, że tymi słowami naprowadziła chłopaków na te tory,
których pozornie chciała uniknąć. Zauważyła, że poruszyli się nerwowo. Ich
umysły zostały właśnie zatrute.
- Skoro
tego pani chce… - skomentował Łukasz, spuszczając niechętnie wzrok.
- W każdym
razie, jeśli o was chodzi, to zobowiązał mnie, abyście zniszczyli to nagranie.
Dzięki temu on wypełni to do czego zobowiązał się wobec mnie.
- A do
czego się zobowiązał?
- Do tego,
że pokryje wszystkie koszty leczenia dziecka mojej kuzynki. W wysokości dwustu
pięćdziesięciu tysięcy.
- Ładna
sumka – gwizdnął cicho Łukasz.
Tak, ładna.
Tym bardziej dla piętnastolatków. I jeśli dobrze wczuwała się w to, co mogli
sobie teraz pomyśleć, to…
- Czyli
ładnie pani wyszła na tym, dzięki nam – odezwał się wreszcie ktoś z milczącej
do tej pory dwójki. Patryk, którego uznała za nieco odważniejszego od kolegi.
- Nie tyle
ja, ile córka mojej kuzynki – podkreśliła. – Ale tak, reszta się zgadza. I
jestem wam za to bardzo wdzięczna. To znaczy nie wiem, na ile wam, na ile
samemu Łukaszowi – posłała mu wraz a tymi słowami, szczególne spojrzenie.
Tak
szczególne, że nie wytrzymał go i spuścił oczy w dół. Przynajmniej na chwilę. Za
to twarz Patryka rozpromieniła się w szerokim uśmiechu.
- Skoro
tyle w tym naszych zasług, to może chcielibyśmy wykorzystać jakoś pani
wdzięczność – palnął wreszcie Łukasz, siląc się na raczej nieudany luz.
- Co masz
na myśli? – spojrzała z zainteresowaniem.
- Mam na
myśli to, że była grupa osób, która miała okazję ciekawie bawić się w pani
towarzystwie, choć ta grupa nie należała do zbyt, powiedzmy, miłych i chyba na
to nie zasłużyła.
- Zgadzam
się, to był mój błąd – westchnęła, udając lekki smutek. – Nie zasłużyli, ale
sytuacja mnie do tego zmusiła.
- Wobec
tego uważam, że i nam przydałoby się trochę zabawy.
- Tak…? –
na jej twarzy pojawił się uśmiech. Nie do końca udawany, choć przede wszystkim
miał on na celu zachęcić Łukasza do tego, by wykazał się odwagą.
- Tak. Też
chcielibyśmy być z tak piękną kobietą w takim stroju, jak i oni. Czyli wie
pani… - urwał, jakby zrzucając odpowiedzialność za wydarzenia na Kamilę.
Sama w tym
momencie nie wiedziała jak zareagować. Czy spłoszyć ich trochę, czy jednak nie…
- Łukaszu…
- zaczęła z lekkim zawahaniem mającym świadczyć o tym, że propozycja była taka,
hm… - Twoja propozycja jest dla mnie mocno niekomfortowa, zdajesz sobie chyba z
tego sprawę.
Uśmiech nie
zszedł jej twarzy. Nie był wybitnie szeroki, ot taki jaki trzeba. Bardziej
szczery.
- Zdaję –
odparł patrząc jej tym razem w oczy. – Niemniej krew mnie zalewa, jakie to
wszystko było niesprawiedliwe.
- I ta
niesprawiedliwość tak cię męczy? – skomentowała z nutką lekkiej ironii.
- No nie
tylko, ale tak. Po prostu, powiedzmy… Chciałbym, aby i w naszym towarzystwie pokazała
się pani w takim stroju.
Westchnęła
lekko, prostując się i jednocześnie spuszczając głowę nieco w dół. W ten sposób
sprawiała wrażenie zastanawiającej się nad całą propozycją. I znów tym
podprogowym przekazem rozpaliła serca chłopaków, którzy dostrzegli wyraźny
sygnał. „Nie odrzuca, bierze to pod uwagę…”.
W pokoju
było dość parno i atmosfera także przez to stała się jeszcze bardziej gorąca. A
ona świadomie robiła wszystko, by mieli ją jak na widelcu.
- Ktoś na
zewnątrz mógłby mnie zobaczyć w takiej nieszczególnej sytuacji, przez okno –
rzuciła bardzo łatwy do zbicia argument.
- Już nie –
usłyszała odpowiedź Łukasza, błyskawicznie zaciągającego zasłony. Jednocześnie
pstryknął włącznik światła.
- Trochę
nieswojo czuję się tak bez muzyki – wysunęła zatem kolejny.
- Dawid,
włącz radyjko – rzucił organizator imprezy. Chwilę później w pomieszczeniu
rozbrzmiała, choć stosunkowo cicho, muzyka stanowiąca klubowo-popową mieszankę.
- Haha, no…
- wzdrygnęła się lekko, szukając jeszcze czegoś w zanadrzu. – Trochę ciężko
zdejmuje się to, nie sięgnę do pleców…
- Pomogę
pani – usłyszała za sobą głos Łukasza, który właśnie uporał się z zasłonami.
- Łukasz –
szepnęła na tyle głośno, by słyszeli ją także dwa pozostali koledzy. –
Rozumiesz chyba, że to bardzo krępujące…
- No, ale
wczoraj… - nie dokończył, sięgając dłonią do zamka.
- Wczoraj
miałam cel. I to szlachetny.
- A dzisiaj
nie jest szlachetny?
Poczuła, że
nie czekając na werdykt, Łukasz zaczął rozpinać zamek. Niezbyt szybko, jakby
liczył się z jej odmowną reakcją, ale jednak. Drgnęła a na jej twarz zaczął
wypływać rumieniec. Nie wiedziała, na ile jej zasługą był wzrost odwagi
Łukasza, ale stała się ona faktem.
Jednak,
choć na sekundę wygrała „stara” Kamila. Wtedy, gdy poczuła, że zamek został
rozpięty i oczom chłopaka ukazały się jej nagie plecy. Pewnie zszokowanym
oczom. Wyczuła, że znieruchomiał.
Nic
dziwnego. Właśnie zrozumiał, że pani nauczycielka nie miała na sobie stanika.
- Zostaw.
Dokończę – rzuciła krótko, starając się nie wypadać z roli. Odpuścił. Przeszedł
obok i znów miała przed sobą całą trójkę.
Jej uśmiech
wygasł. Traciła powoli kontrolę nad sobą, nad swoim ciałem, całą sytuacją. Tego
się spodziewała, choć chyba nie tak szybko. Ta zabawa wciągnęła ją mocniej, niż
przypuszczała. Czy naprawdę nie mogła tego przewidzieć? Przecież ekshibicjonizm
zawsze wywoływał u niej takie właśnie emocje.
Stała przez
chwilę, patrząc w twarze poruszonych chłopaków. Tak, przez cały czas z
rozmysłem prowadziła grę, ale teraz była w tym punkcie, gdy gra zaczynała się
wymykać i biec własnym torem. A ona pozwalała na to. I chciała tego. Właśnie
tego, by o wszystkim zdecydował sam rozwój wydarzeń.
- Pozwolicie,
że się odwrócę – odezwała się lekko chrypliwym głosem i doszła do wniosku, że w
ten sposób zdradziła także swoje własne emocje. To był ten pierwszy moment, w
którym zrozumiała, że zaczyna przegrywać z samą sobą.
Z bijącym
sercem i mętlikiem w głowie, wykonała zapowiedź i nie spiesząc się, zsunęła z
siebie sukienkę. Pochyliła się, składając ją i mając świadomość, że wypina w
stronę trzech coraz bardziej rozpalonych nastolatków swoje pośladki. Tylko one
były jeszcze zakryte. Cały urok lata. Ściągniecie jednego ciuchu sprawiło, że
stała przed nimi w samych majtkach. Nie licząc obuwia.
Stała przed
nimi, znajdując w ich oczach rozpalający się żar. Może dlatego tak nieskrywany,
że nie pokazała wszystkiego. Nim się odwróciła, skrzyżowała swe ręce na piersiach,
chowając je przed ich łapczywym wzrokiem.
- Mam
nadzieję, że jesteś zadowolony – zwróciła się do Łukasza starając się zachować
łagodny ton.
-
Oczywiście, że jestem – powiedział niezbyt głośno. To pewnie przez atmosferę,
która stała się przytłaczająca. Doszło do czegoś niezwykłego i na dobrą sprawę
nikt teraz nie wiedział na co może sobie pozwolić i jak to wszystko potoczy się
dalej.
- Jeśli
tak, to chyba wystarczy, żebym się ubrała – oświadczyła, wiedząc dobrze, że
wcale nie ma na to ochoty. Ich spojrzenia sprawiały jej sporą rozkosz.
- Skądże
znowu – zaprotestował Łukasz a i pozostali chłopcy wykazali oznaki poruszenia.
– To dopiero początek, przecież wtedy tańczyła pani z nimi przez kilka godzin.
- I teraz
też miałabym tańczyć?
- To byłby
całkiem fajny pomysł. Niekoniecznie na stole – pozwolił sobie na lekko
uwłaczającą uwagę. Chyba w pewien sposób spróbował się poczuć panem sytuacji.
- Nie
sądzę, by tańce w rytm radiowych hitów… Z dłońmi na piersiach byłyby czymś
interesującym.
- Nikt pani
nie każe się zasłaniać – usłyszała dość odważne brzmienie głosu Dawida.
- No
właśnie – podchwycił Łukasz, wykorzystując milczenie Kamili. – Wczoraj się pani
nie zasłaniała i nie tylko… - jego wzrok zszedł nieco niżej a ona w lot
zrozumiała co miał na myśli.
- Czy
możemy nie wracać do tego co było wczoraj?
- Jeśli
sobie tego pani życzy – zgodził się kulturalnie, obchodząc przy tym
nauczycielkę i stając ponownie za jej plecami.
Chyba czuł
się coraz odważniejszy, bo nieoczekiwanie poczuła dotyk jego dłoni na ramionach.
Dość pewny dotyk.
- Tak,
życzę sobie tego – odpowiedziała, postępując krok do przodu, ale nie pozbyła
się intruza, więc wykonała kolejne dwa, znajdując się bliżej dwóch pozostałych
chłopaków. W końcu zrezygnowała z tej mimowolnej ucieczki. Gdyby zrobiła
jeszcze krok, znalazłaby się niemal w kleszczach tej trójki. A atmosfera i bez
tego była gorąca.
- A czego
życzyłaby sobie pani, żeby opuścić swoje zmęczone już pewnie ręce?
- A jeśli
nie ma takiej ceny? – znów uśmiechnęła się lekko, ale jakby ze wstydem.
- Myślę, że
jakaś na pewno jest – usłyszała za sobą. Czuła się niekomfortowo w tej
sytuacji. I właśnie dlatego, oraz przez własną nagość, czuła także przyjemny
dreszczyk na skórze. To, pewnego rodzaju osaczenie… Była przecież niemal
otoczona przez trzech pobudzonych nastolatków. Ona, praktycznie bezbronna i
prawie naga… Może to właśnie wpłynęło na odpowiedź.
- Z
pewnością byłoby mi lepiej, gdybym nie tylko ja była tu naga.
Dostrzegła
kolejne poruszenie. Spojrzenie rzucone w bok, przed siebie…
- Chłopaki,
idziemy na to? – usłyszała głos Łukasza i nim sama zdążyła skomentować, Dawid
pierwszy wziął się do roboty.
- I tak
jest gorąco – skwitował i błyskawicznie zdjął z siebie koszulkę.
Z pewnymi
oporami w ślady kolegi poszedł blond włosy Patryk, ale wtedy Dawid stał już w
samych slipach. I na tym nie poprzestał. Zdjął i je z siebie. Z lekka
oszołomiona Kamila usłyszała nerwowy śmiech Patryka, jak i ruchy wykonywane za
sobą, co świadczyło, że i Łukasz nie pozostał bierny.
- I jak się
pani podoba? – zapytał swawolnie opalony Dawid.
Nie
odpowiedziała, strojąc tylko różne miny wyrażające pewnie konsternację.
Rozchyliła lekko usta i zaczęła niepewnie przebierać nogami. Widziała, jak i
Patryk zdejmuje z siebie bieliznę a po chwili ruchy za jej plecami ustały, co
świadczyłoby o tym, że i Łukasz wykonał zadanie.
Zrobiło się
jej naprawdę gorąco. Nie tylko zresztą jej. Zaskoczona odwagą chłopaków
uświadomiła sobie, że wzięli sobie do serca jej sugestię i teraz musiała za to
zapłacić.
- No to
czekamy na panią – usłyszała głos Łukasza, który znów chwycił jej ramiona i
przybliżył nieco, aż poczuła coś na swojej bieliźnie. – I żeby sprawiedliwości
stało się zadość, może pozbędzie się pani także majtek.
Nieco
spanikowana poczuła dotyk rąk Łukasza na swojej bieliźnie. Drgnęła jak oparzona
i strzepnęła je stamtąd, przez co odsłoniła swe piersi, przynajmniej tym dwóm
stojącym przed nią. Cóż, nie miało to już znaczenia. I tak musiała wykonać to,
co zapowiedziała, więc uwikłanie się w wyimaginowaną walkę z Łukaszem, poniekąd
naturalnie usprawiedliwiło to, że Dawid z Patrykiem mogli bezkarnie gapić się w
jej nagie piersi.
- Świetne –
wypalił właśnie Dawid.
- Myślałam,
że panowie wolą większe – odpowiedziała odważnie, podejmując ten trochę
kuriozalny dialog z trójką nastolatków na temat wielkości swoich piersi.
- Ja lubię
– oznajmił Patryk. – Ale pani też są fajne. Dotknąłbym.
Nawet
zbliżył się do nauczycielki, ale ona wykonała krok w tył, niemal wpadając na
Łukasza. Szukając trochę wolnej przestrzeni, otarła się o jedno z trzech
znajdujących się w pokoju niewielkich łóżek.
- Chłopaki,
możecie trzymać się trochę na dystans? – zaapelowała kulturalnie i trochę
niczym bezbronne dziecko, ale bez większego efektu. Przynajmniej dopóki
interwencji nie podjął Łukasz.
- Dobrze, ale
niech się pani położy na tym łóżku.
- Po co? –
zaniepokoiła się lekko, czując szybsze bicie serca.
- Ot tak –
odpowiedział krótko i wykorzystując całą sytuację, bez większego trudu
doprowadził do tego, że Kamila znalazła się na łóżku.
A skoro już
na nim była, to poniekąd zmuszona, zaległa na nim wygodnie, w pozycji bardziej
pół leżącej, co sprawiało, że widziała cały pokój, jak i trójkę
podekscytowanych bohaterów. Znaleźli się bliżej niej, ale wolała ich szybko
wyprostować.
- Chłopaki,
wszystko OK, ale stańcie przed łóżkiem, bo się tutaj podusimy – wyrzuciła z
siebie.
Spełnili
prośbę, choć trochę niechętnie. To znaczy spełnili Dawid i Patryk, bo Łukasz,
nie bacząc na jej słowa, rozsiadł się na łóżku po prawej stronie, od drzwi.
- Skoro nie
chce pani zdjąć majtek, to może coś innego… Niech nam pani coś opowie –
zaproponował lider grupy.
- Bajeczki
na dobranoc? – popisała się mało kreatywnym żartem.
- Nie.
Zróbmy tak, że każdy z nas zada jedno pytanie, czy coś w tym stylu a pani niech
odpowie.
Znów ją trochę
zaskoczył. Ale w sumie była to zrozumiała forma spędzenia czasu. Przecież
trochę dziwne byłoby, gdyby tak stali, siedzieli, czy leżeli i po prostu się
gapili na siebie nawzajem.
- No dobrze
– zgodziła się. – Niech każdy ma po jednym. Kto zaczyna?
- To ja –
odezwał się Patryk. – Niech pani powie coś o nas, naszych ciałach. Niech pani
powie co się pani w nich najbardziej podoba.
- Hm… -
poczuła niepierwszy tego wieczoru rumieniec na twarzy. – Skoro tak… U Dawida
podoba mi się karnacja, kolor skóry, ma bardzo ładny… U ciebie… Chyba nogi.
Przyzwoicie opalone, przyzwoicie zbudowane, ale bez przesady, mają ładny
kształt. A u Łukasza – zwróciła głowę w prawo. – Chyba całokształt. Może nie
jest jakiś wybitnie fenomenalny, ale uważam, że jego ciało jest ogólnie bardzo
fajne. Chyba pod każdym względem.
- A nasze
penisy się pani nie podobają? – skomentował pytaniem, chyba nieco zawiedziony
Patryk.
-
Spodziewałam się tego… - westchnęła lekko. – Wasze penisy stanowią cześć
waszych ciał, waszych osobowości. Jeżeli wy nie reprezentujecie sobą niczego,
to i one będą dla kobiet beznadziejne. Ale jeżeli będziecie interesujący, dacie
się poznać, to wtedy także te instrumenty staną się takie same.
W trakcie
swej wypowiedzi poczuła lekkie upokorzenie wynikające z faktu użycia takich
słów w towarzystwie trzech piętnastolatków. To z pewnością ich nakręcało.
- To ja mam
takie pytanie – odezwał się Dawid. – Niech pani opisze jednym słowem, czy
podobają się nasze penisy, mimo tego co pani powiedziała i… To za chwilę, jak
pani odpowie.
Zerknęłam z
lekkim westchnięciem na owe instrumenty. Nie pierwszy raz, bo podczas ich
rozbieranek siłą rzeczy jej wzrok skierował się właśnie w te miejsca. Zdawała
sobie sprawę, że jej wzrok w tym miejscu przyprawiał ich o pewne skrępowanie,
ale także o przyjemność. Ot, dojrzała kobieta i do tego niezła laska, gapi się
na ich członki…
Rzeczone
penisy znajdowały się w stanie pół wzwodu. Widać, że były ożywione całą
sytuacją i niemal nagą kobietą leżącą w łóżku, ale bez przesady. No, może tylko
penis Dawida wznosił się silniej, niż członki pozostałych dwóch.
- Ciężko
opisać, naprawdę – odpowiedziała. – Są, jakie są, ani brzydkie, ani piękne, ani
małe, ani duże. Co innego, gdybyście zapytali o nie jakieś wasze fanki –
wysiliła się na lekko zawadiacki tekst.
- Acha… -
mruknął Dawid, jakby szukając miejsca na rozpędzenie się i na zadanie drugiej
części pytanie, obiecanej przed sekundą. – To niech teraz pani powie i uzasadni
swoją wypowiedź – podkreślił. – Czyjego penisa z naszych, wzięłaby najchętniej
w usta?
Czuła, że
oblewa się rumieńcem na to zboczone i poniżające pytanie. Ot, leżała przed
nimi, praktycznie naga, świecąc nagim biustem, z którego wzrok chłopaków
praktycznie nie schodził a tu takie pytanie, które jeszcze siłą rzeczy wymusza
na niej kolejne spojrzenia w te krępujące miejsca.
-
Powinieneś się wstydzić za zadawanie takich pytań – rzuciła bardziej pro forma.
Na swój, szczególny sposób poczuła się zniewolona, zmuszeniem do udzielenia
odpowiedzi na takie pytanie. – Z uzasadnieniem… Może dlatego, że znam go
najbardziej z was i uważam za pozytywnego chłopaka, to jeśli już bym musiała
kogoś wybierać, wzięłabym w usta penisa Łukasza.
Niemal
wydukała ostatnie słowa, zdajając sobie sprawę, do jakiego poniżenia
doprowadził ją Dawid, zmuszając do takiego wyzwania. Tak, wiedziała jak to
odbiorą i Łukasz i jego koledzy. Zresztą dali temu wyraz od razu. Ktoś klasnął
w dłonie, ktoś się roześmiał, ktoś rzucił jakiś tekst…
Wiedziała,
że jej słowa „jeśli już bym musiała kogoś wybierać”, nic dla nich nie znaczyły
i poszły natychmiast w zapomnienie. Odebrali to w sposób „najchętniej
obciągnęłabym Łukaszowi”. Zresztą nieważne komu. Ważne, że chętnie by
obciągnęła.
- Łukasz,
korzystaj – rzucił Dawid, niezbyt głośno, ale przecież nie mogła tego nie
słyszeć. Pominęła to jednak milczeniem.
Zamknęła na
chwilę oczy, nerwowo poruszając stopami. Wciąż pozostawała w półleżącej
pozycji, opierając się wyższa partią pleców o poduszkę i podpierając na
łokciach. Nogi miała złączone i ugięte w kolanach. Tak prezentowała swoje
prawie nagie ciało trzem piętnastolatkom.
Tylko
chwilami odzywała się w niej ta „porządna” Kamila sugerując, że całe to
wydarzenie jest absurdalne. Perwersyjna część jej osobowości czerpała momentami
niezwykłą wręcz przyjemność z tego, że znajduje się w takim towarzystwie naga i
że spojrzenia obcych chłopaków nieustannie lądują na jej ciele, na nogach,
brzuchu, ale przede wszystkim nagich piersiach.
- Ja
skorzystam z tego tak, że zadam swoje pytanie. A w zasadzie nie tyle pytanie –
odezwał się milczący w ostatnich momentach chłopak.
- A co
takiego? – zainteresowała się Kamila.
-
Chciałbym, że pani opowiedziała w kilku choćby zdaniach nam coś… - zawiesił
głos, jakby czekając na reakcję obecnych i po chwili dokończył. – Żeby pani nam
opowiedziała, jak wyobrażałaby sobie seks z każdym z nas, w jakiej sytuacji, w
jakiej pozycji, z jakich pobudek. Jak byłoby najlepiej dla pani.
- Super! –
ożywił się, zdradzający i tak oznaki wyraźnego pobudzenia Dawid.
- Ale jeśli
nie wyobrażam sobie tego, to co wtedy? Mam zmyślać? – zaoponowała, siląc się na
naturalne brzmienie głosu, choć zadanie wyznaczone przez Łukasza znacznie
przebiło swoją perwersją pytanie Dawida.
- Tak, jak
powiedziałem, jak by pani sobie to wyobrażała – powtórzył Łukasz. Był
najspokojniejszy z nich wszystkich i jednocześnie coraz wyraźniej przejmował
pałeczkę decydenta. To on doprowadził do tego, by się rozebrała, to on teraz
siedział dość luźno na łóżku z boku, to on poprosił o wykonanie najbardziej
poniżającego zadania.
-
Musiałabym się zastanowić – rzuciła stremowana. Do czego ją zmuszał? Żeby
opowiadała, jak chciałaby się pieprzyć z nim i jego kolegami? Tak, właśnie do
tego. A to diabeł. Zaskoczył ją i to mocno.
- Mamy
sporo czasu – stwierdził luzacko Łukasz. Jego dłoń wylądowała przy tym na prawej
stopie nauczycielki, pieszcząc ja lekko. Kamila drgnęła, ale nie zaoponowała.
Zamknęła
oczy. To był najwyższy stopień perwersji, najwyższy stopień poniżenia. Poczuła
jak krew w żyłach bulgocze. Zacisnęła na chwilę pięści. Do takiego stanu
doprowadzili ją oni a przede wszystkim Łukasz. A może ona sama, zgadzając się
na to wszystko i to jeszcze grubo przed tym zanim tu przyszła? Na tę
najbardziej absurdalny i szalony wieczór w jej życiu?
Jeśli już
została zmuszona do takich opowiastek, to coś w niej uznało, że trzeba podejść
do tematu poważnie. Potraktować go na serio. Za zamkniętymi oczami zaczęły
rysować się jakieś scenariusze. Z pozoru absurdalne, ale….
- Dawid –
Wciąż z zamkniętymi oczyma zaczęła wypowiadać słowa, niezbyt głośno, jakby się
wstydziła. Albo może wczuwała w klimat, kładąc głowę na poduszkę. – Pewnie
przez swoją karnację kojarzysz mi się z wodą, plażą, może poderwałbyś mnie nad
jeziorem. Umiałbyś mnie poderwać? Pewnie nie… Ale może jakimś cudem, zdobyłbyś
moje zainteresowanie. Może poprosiłabym cię o to, byś wysmarował mnie olejkiem
do opalania. Pewnie zgodziłbyś się. Jesteś chyba trochę impulsywny, może za
wszelką cenę chciałbyś mi czymś zaimponować? Co by to było? Nie mam pojęcia,
prawdę mówiąc. Może jakieś twoje zdolności fizyczne, może twoja odwaga? Może
smarując mnie olejkiem na bezludnej plaży sprawiłbyś mi tym sporą przyjemność,
wyczuł to i jednocześnie wykorzystał moją uległość? Położyłbyś się na mnie i
wszedłbyś we mnie od tyłu. Czy byłoby ci dobrze, Dawid? Myślę, że tak… A czy mnie?
Pewnie gdyby doszło do takiej sytuacji, też chciałabym to poczuć.
Milczała
przez chwilę, ale nikt nie skomentował. Z jednej strony to dobrze, bo nie
musiała wysłuchiwać tekstów zbliżonych do kretyńskich. Z drugiej zadziwiło ją
to? Czyżby dali się porwać tej opowieści toczonej w tym gorącym klimacie?
- Teraz
Patryk, tak? – zadała pytanie i nie czekając na odpowiedź kontynuowała. Nie
przeszkodziła jej w tym ani dłoń Łukasza wędrująca powoli powyżej stóp, ani
druga, która nieoczekiwanie znalazła się na jej lewej nodze. Podobnie, jak w
przypadku Łukasza i tym razem nie zaprotestowała, mając wciąż zamknięte oczy. –
Na co ty byś mógł mnie poderwać? Na dobrą grę w piłkę? Może by mnie to ujęło. Może
jakimś sobie znanym sposobem zaciągnąłbyś mnie na trybuny, abym mogła podziwiać
twoją grę, ciebie w akcji, to jak biegniesz z piłką przy nodze, abym mogła
patrzeć na twoje nogi, trochę chłopięce, trochę już męskie. Abym mogła
wysłuchiwać żartów twoich kolegów, że przyprowadziłeś matkę na mecz. A potem
oni po meczu patrzyliby, jak czekam na ciebie pod szatnią. A ty wcale z niej
nie wychodzisz, tylko zapraszasz do środka. I stoisz w niej nagi, tuż po
wyjściu spod prysznica. Każesz mi podziwiać swoje nogi, zmuszasz do
uklęknięcia, abym mogła ich dotknąć, pomasować, wypieścić, ale chwilę później
wkładasz w moje usta swego sterczącego penisa. Chciałbyś tego, czyż nie? Skoro
tak byłeś zawiedziony, że opowiadając o twoich nogach, nie wspomniałam o twoim
penisie… Więc z pewnością spodobałoby ci się, jak ci obciągam, prawda?
Znów
zamilkła i znów nie usłyszała komentarza. Muzyka wciąż grała w radiu a ona
czuła, jak powietrze staje się tak gęste, że bardziej być już nie może. Tuż
obok, po lewej stronie usłyszała ciche skrzypnięcie łóżka. To usiadł ten, który
chwilę wcześniej dobrał się do jej nóg z tej właśnie strony. Teraz jego dłoń
powoli, acz niecierpliwie zmierzała w górę głaszcząc jej kolana i uda. Wciąż
nie wiedziała, czy to Dawid, czy Patryk, ale ta niewiedza była kolejnym
przyjemnym bodźcem. Dawała się macać dwóm chłopakom i nie wiedziała kim
konkretnie jest jeden z nich. A macanie stawało się intensywniejsze, bo i
Łukasz przedostał się wyżej, aczkolwiek unikał bardziej intymnych terenów.
Delikatnie przesunął swą dłoń po jej udzie, boku, docierając do ramion. Ale o
piersi dziwnym cudem nie zahaczył.
- I Łukasz
– kontynuowała, czując suchość w gardle, przez co jej głos stał się lekko
chrypliwy a może i przez to także zmysłowy. – Jak ty byś mnie poderwał? Przez
znajomość z moim synem? – urwała na chwilę, bo sytuacja znad morza wróciła ze
zdwojoną siłą. Poruszyła się niespokojnie, przecież on w tej chwili prawie na
pewno przypominał sobie to, jak ją wyruchał pod drzewem. Choćby przez jej
nawiązanie do Mieszka.– A może nie. Może ty zabrałbyś się do tego gdzie
indziej, bardziej z klasą. Na przykład w tańcu, na jakiejś imprezie, szkolnej.
Poprosiłbyś mnie, bo odwagi ci nie brakuje. I tańczyłbyś ze mną, starając się
pokazać, że nie jesteś małym chłopcem, tylko młodzieńcem z klasą, aspirującym
do miana mężczyzny. I krok, po kroku, zdobywałbyś mnie, prowadząc taniec i
prowadząc mnie. W ciemniejsze zakamarki sali. Dawałbyś upust swoim żądzom,
które nakazywałyby ci zdobyć najwięcej, ile by się tylko dało. Dotknąć mnie,
uchylić rąbka materiału, czy może większej części. Może pocałować mnie. I może
swoją nieustępliwą, młodzieńczą pasją zdobyłbyś mnie? Może twoje niecierpliwie
dłonie i gorące pocałunku uwiodłyby mnie i pokonały? Może pozwoliłabym
poprowadzić się w ciemny korytarz, gdzie przyparłbyś mnie do ściany, wsunął
dłoń między moje uda, ściągnął majtki i zdecydowanym ruchem wprowadziłbyś
swojego penisa we mnie? A potem wykorzystując moje zniewolenie, ujeżdżałbyś
mnie, dyktując tempo i przyciskając do ściany? Podobałoby cię się to, Łukaszu?
Pewnie tak. I pewnie mnie, w takiej sytuacji też.
Skończyła,
przełykając ślinę, bo gardło było suche jakby od trzech dni nie piła wody.
Miała świadomość, ze ten gest nie uszedł uwadze obecnych. Wciąż milczeli, chyba
naprawdę zaczarowani tymi opowieściami, jej głosem, ich treścią. Może
wyobrażali sobie aż nazbyt plastycznie to wszystko co opowiedziała w ciągu
ostatnich kilku minut? Dłonie obu pieszczących ją chłopaków stały się jakby
coraz bardziej odczuwalne.
Otworzyła
oczy. Łukasz był tuż obok niej a jego dłoń pieściła jej szyję i kark. Z drugiej
strony Patryk, lubieżnie macał jej lewe udo, ściskając je lekko, choć teraz już
mocniej. Spojrzenie mimowolnie powędrowało w te miejsca, które przyciągały
najbardziej. Penis stojącego Dawida, sterczał na baczność. Ten Patryka chyba
też. Nie widziała tylko członka, siedzącego zbyt blisko Łukasza.
Przynajmniej
dopóki nie wstał. Nie, nie znajdował się w pełnej erekcji, ale jednak był
wyraźnie poruszony. Znalazł się zbyt blisko twarzy Kamili i ta, czując jak jej
twarz spowija rumieniec przesunęła się nieco w bok.
- Mogę się
domyślać, że spodobało się wam to co opowiedziałam – oświadczyła starając się
opanować głos. – Zatem jeśli to wszystko, to chyba czas bym wróciła do siebie.
- Nie –
usłyszała mocniejszy głos Patryka, który wstał, podobnie jak Łukasz. Kamila mogła
zobaczyć jego penisa, sterczącego na tle całkiem apetycznych ud. Tak, te
kilkadziesiąt minut wystarczyło, by trzej chłopacy stali się dla niej bardziej
atrakcyjni niż na samym wejściu. – Jeszcze jedną rzecz, powinna pani zrobić dla
nas.
- Jaką? –
zapytała przenosząc wzrok w oczy blondyna.
- Skoro
wczoraj pani mogła, to dzisiaj też. Powinna pani zdjąć majtki – Patryk trzymał
ją za stopy, jakby bał się, że nauczycielka ucieknie.
- A po co
wam to? – odpowiedziała delikatnie pytaniem, unosząc się lekko na łokciach.
- Bo my też
jesteśmy nadzy – Dawid był jednak trochę ograniczony stosując najbardziej
oczywisty argument.
- Bo chcemy
zobaczyć pani cipkę – coraz odważniejszy Patryk pozwolił sobie na bardzo
bezpośredni tekst.
- Także
dlatego, że zrobiliśmy dla pani coś ważnego a poza tym ma pani u mnie dług –
zgodnie z oczekiwaniami najrozsądniejsze argumenty wytoczył Łukasz. Szczególnie
ten drugi wywołał u Kamili poczucie winy, choć przecież nie to decydowało, że
już wiedziała…
- Myślę, że
i tak zrobiłam dla was wystarczająco dużo – odpowiedziała jednak z wyraźnym
oporem, jakby chcąc sprawdzić, jak daleko mogą się posunąć.
- Zrobiła
pani dużo, ale chcemy jeszcze tego jednego.
- Myślę
jednak, że wystarczy – uniosła się nieco wyżej, ale natrafiła na opór stojącego
przy niej Łukasza. Chwycił ją jedną dłonią za gardło. Delikatnie, ale
stanowczo. Drugą przytrzymał jej ramię.
To nagłe
poruszenie zaskoczyło ją i nieco oszołomiło. Tak samo, jak bardziej zdecydowany
gest Patryka. Jego dłonie znalazły się w okolicy jej bielizny.
- Chłopaki,
nie przesadzajcie… - zaapelowała, choć to, że przejęli inicjatywę przyprawiło
ją o garść kolejnych przyjemnych doznań. Ich niecierpliwie, zdecydowane ruchy,
wyrażające męską siłę, sprawiły, że krew w żyłach znów zaczęła krążyć szybciej.
Zniewalali ją i było to tak zaskakujące, jak i perwersyjnie przyjemne.
Choć nie
przewidywała takiego rozwoju wydarzeń, to zawahała się, czekając na co ich
stać. Ich zdecydowanie, ich siła, ich ruchy, doprowadziły ją do stanu sporego
zniewolenia.
- Myślę, że
to też jest nam pani w pewien sposób winna – usłyszała nad sobą głos Łukasza.
Choć był raczej stonowanym, rozsądnym chłopakiem, teraz jego oczy wyrażały
spore podniecenie.
- Łukasz… -
zaczęła, ale urwała, koncentrując się na czym innym.
Na tym, że
Patryk, jakby wykorzystując to, że zajęła się liderem grupy, wsunął swe palce
pod jej majtki. Drgnęła, unosząc się na łokciach i przenosząc wzrok na
blondyna, lecz wtedy do akcji wkroczył Łukasz. Obiema rękoma chwycił ją za
dłonie. Silnie, obezwładniając ją. Aż jęknęła z lekkiego bólu. A wtedy…
Zniewolona
w jego ucisku i bezbronna w stosunku do Patryka, poczuła jak jej majtki
zjeżdżają w dół, czy raczej w tym przypadku w górę. Wiła się przy tym, zdając
sobie sprawę, że jej daremny opór jeszcze mocniej rozpala gimnazjalistów.
- Ej… -
jęknęła głośniej, jakby ostrzegawczo, jakby zabraniając, lecz nic więcej.
Próbowała wykonać jakieś ruchy obronne, ale na nic. Sekundę później majtki były
w okolicy je kolan, w kolejnej, przeszły przez stopy.
- Chłopaki
naprawdę przesadzacie – próbowała się bronić, lecz za chwilę doznała jeszcze
większego szoku.
Jej
szamotanie zostało ukrócone przez Łukasza, który przygwoździł jej dłonie do
poduszki i pochylił nad nią całując twarz. Kompletnie bezradna, bardziej
poczuła, niż zobaczyła, jak Patryk wchodzi na łóżko i rozkłada szeroko jej
bezbronne nogi. Poczuła jak jej ciało sztywnieje, oczy otwierają się szeroko a
z ust wydobywa głębokie westchnięcie.
Ich siła,
ich zdecydowanie, ich rozpalenie działały na nią mocno. Wręcz obezwładniająco.
Naprawdę poczuła się niezdolna do stawienia oporu. Niezależnie od tego, co
planowała wcześniej.
Zasłonięta
kompletnie przez Łukasza nie widziała co się dzieje. Tylko czuła. Czuła, jak
uda Patryka ostro, niemal brutalnie zderzają się z jej szeroko rozłożonymi
udami, jak na jej odsłoniętą na widok młodych chłopaków wilgotna cipkę napiera
coś. Coś, co wykorzystując wilgoć, w ciągu sekundy, dwóch, wdziera się do
środka nie znajdując absolutnie żadnego oporu.
- Ooooch…!
– z jej ust wydarł się jęk a ona dostała drgawek, które z trudem powstrzymywał
Łukasz, wciąż zniewalający ją swoim uściskiem i zasłaniający widok. Widok
Patryka, który klęcząc przed nią, między jej rozłożonymi udami, posuwał ją w
cipkę.
Niemal
straciła świadomość. Wiele rzeczy zaplanowała tego dnia, choć ostatecznie
końcówkę złożyła na karb przypadku i teraz… Czy to co się działo teraz było
tym, do czego dojść powinno? Na dobrą sprawę, uziemiona przez silny uścisk
Łukasza, była gwałcona przez jego kolegę, który niemal od pierwszego ruchu,
dynamicznie poruszał się swoim sztywnym penisem w jej mokrej cipce.
- Ooooch… -
powtórzyła jęk, raz i drugi, nieco ciszej, jakby już przyjmując do wiadomości
fakt, że to się dzieje naprawdę. Że ta cała gra doprowadziła do tego, że ten
piętnastoletni przystojniak bezpardonowo rżnie ją na oczach dwójki kolegów.
- Puść mnie
– zażądała niemal, łamiącym się głosem i Łukasz wreszcie ustąpił. Dzięki temu
mogła wreszcie to zobaczyć. Zobaczyć jak leży na łóżku, przed nią klęczy
Patryk, jego wzrok błyszczy z potwornego podniecenia i trzymając silnie jej
szeroko rozłożone nogi, posuwa ją dynamicznie. Dynamicznie bo tego domagały się
jego rozszalałe hormony. I ona tym hormonom się poddała. Przesuwając się po
łóżku w rytm jego ostrych ruchów, patrzyła przede wszystkim w jego
olśniewające, niebieskie oczy, błyszczące podnieceniem, rozkoszą, szczęściem.
Czyli tym wszystkim, co ich właścicielowi dawała ona, Kamila.
Tak, ten
obraz urzekał ją, choć widok jego młodzieńczych, napiętych ud, jego mięśni też
sprawiał podobną frajdę. Ten widok też przykuł jej uwagę na dłużej. Dawało jej
to tyle przyjemności, że chciała by trwała ona jak najdłużej. Ale jego
podniecenie było zbyt silne. Był młodym chłopakiem, nie umiejącym jeszcze
kontrolować swojego podniecenia. Ta szalona jazda, z piękną, dojrzałą kobietą
była czymś ponad jego siły. Gdy chwilę później poczuła, jak przyspiesza swoje
ruchy, wiedziała czego się spodziewać.
- Ach…! –
krótkie, urwane westchnięcie z jego ust, uświadomiły ją, że doszedł do finału.
Zatrzymał się a i jej ciało przestało poruszać się po łóżku. Zerżnął ją. Ale
ona w tym momencie, w tej parnej, gorącej atmosferze, nawet nie uświadomiła
sobie tego w całej rozciągłości.
- Zejdź –
usłyszała ponaglenie ze strony Dawida, skierowane w kierunku blondyna. Patryk z
oporem opuścił łóżko a w to miejsce pojawił się jego opalony, ciemnowłosy
kolega. Chyba nie do końca pewny, czy uda mu się powtórzyć wyczyn kolegi, ale
nadrabiający to wymuszeniem w sobie tej pewności.
Zerknęła na
jego szczupłe ciało. Jego penis sterczał od dobrych kilku minut i z daleka było
widać jak bardzo jest wilgotny.
- Niech się
pani odwróci, tak jak pani opowiadała – poprosił.
Jakby
zignorowała fakt, że piętnastoletni chłopak wydaje jej tak bezczelne prośby,
brzmiące zresztą jak polecenie. Zmieniła pozycję, kładąc się na brzuchu. Ale
tylko na chwilę, tak jakby początkowo nie zrozumiała do czego zmierzał. A
zmierzał przecież do czegoś innego. Więc uniosła się nieco, opierając na
łokciach i przede wszystkim wypinając w jego kierunku nagie pośladki. Tak, to
było to. Momentalnie poczuła jego penisa za sobą. Wzdrygnęła się po raz
kolejny. Nastąpiła chwila nerwowych ruchów chłopaka i Kamila poczuła jak jej
cipka rozwiera się szeroko pod naporem kolejnego penisa. To Dawid wchodził w
nią od tyłu.
- Uhm… - mruknęła
niewyraźnie. Jakoś w tym przypadku poziom szaleństwa w jej mózgu opadł nieco,
może ta pierwsza sytuacja była tak perwersyjna, że kolejna już nie zrobiła aż
takiego wrażenia.
Ale jednak
i tak robiła spore. Bo przecież w tej upokarzającej pozycji wypinała nagie
pośladki w stronę Dawida i patrzących na to wszystko kolegów. A sam Dawid po
pierwszych niezdarnych ruchach, opanował sytuację i wchodził w nią szybko,
podobnie, jak wcześniej Patryk. Był podniecony tak samo jak kolega i trudno
przychodziło mu połączyć finezję z tym nadmiarem testosteronu. Ruchał ją po
prostu, ruchał atrakcyjną kobietę wypinająca w jego kierunku gołe dupsko a ta
kobieta dawała mu się ruchać nie stawiając oporu. Kamila od razu wyczuła, że
wszystko potrwa szybko. Ukryła twarz w rozłożonych na poduszce przedramionach.
Ręce Dawida trzymały ją za biodra, ale nie tak silnie, jak w przypadku gdy
władzę nad nią przejmował jej maż. Tak, Daniel, to było co innego. Dawid nie
miał te finezji, tego czegoś. Był po prostu młodym chłopakiem, który
wykorzystał okazję i pieprzył nagą kobietę. Pieprzył, by szybko zalać jej cipkę
spermą, co też uczynił w czasie porównywalnym do Patryka.
Usłyszała
za sobą tylko mruknięcie, gwałtowny ruch i chwilę później penis czarnowłosego
chłopaka opuścił jej cipkę. O dziwo, Dawid nie skorzystał z okazji i ani razu
nie sprzedał jej klapsa. Trochę dziwne.
Ale nie
miała okazji się zastanowić nad tym, bo gdy tylko Dawid zaliczył orgazm i
odsunął się od niej, czyjaś dłoń chwyciła ją stanowczo za włosy i naprowadziła
jej głowę na kolejnego penisa, tym razem sterczącego już mocniej. Zaskoczona
tym gwałtownym ruchem, nawet nie miała jak spojrzeć w twarz oprawcy, ale
przecież wiedziała, że był to Łukasz. To on tym jednym ruchem sprawił, że jej
serce znów zabiło mocniej a ona sama nie znalazła siły, by stawić opór. O ile o
jakimkolwiek oporze po tym wszystkim myślała.
Nie padły
niepotrzebne słowa. Dobrze wiedziała czego chce chłopak i poczuła jak przez jej
ciało przepływa kolejna fala dreszczy i upokorzenia. Choć, czy naprawdę mogło
być coś jeszcze bardziej upokarzającego?
Cóż, pewnie
sytuacja, że w pozycji na czworaka a w zasadzie opierając się na łokciach i
wypinając wciąż nagi tyłek w kierunku dwójki pozostałych chłopaków, obciąga
penisa ich koledze, z całą pewnością mogła za taką uchodzić.
Bo wzięła
tego penisa w usta bez większych ceregieli. Choć w jej oczach po raz enty
stanęła sytuacja sprzed roku, gdy robiła mu to samo, klęcząc naga pod drzewem w
zapadającym mroku, poszukiwana przez jakichś rozpalonych rzezimieszków. Obciągała
mu wtedy, obciągała i teraz. Pod wpływem innych emocji, z innych powodów, ale
fakt był faktem. Z lubością obejmowała ustami penisa Łukasza i przesuwała po
nim, po całej jego długości.
Zaspokajała
go oralnie a on nie puszczał jej włosów, choć nie trzymał ich tak silnie jak w
momencie, gdy przyciągnął ją do siebie. Teraz bardziej pieścił jej głowę,
masował ją, przytrzymywał i wpychał swego penisa jak najgłębiej, aż w którymś
momencie się zakrztusiła.
Ale nie
poprzestała, czując ciekawość, czy tak to się zakończy, czy nie przerwie, w
którymś momencie i nie skończy w niej, w środku, rżnąc ją na łóżku. Ale nic na
to nie wskazywało. Widocznie, podobnie jak koledzy był silnie pobudzony i
niewiele było mu trzeba. Widocznie czuł, że finał też jest już blisko i nie
chciał tracić ani sekundy przyjemności, by układać się na łóżku. Widocznie
chciał już się spełnić i…
I w
ostatniej chwili wyciągnął penisa z jej ust, by kilkoma szybkimi ruchami dłoni
dojść do finiszu. Nim się zorientowała, zawartość całego nasienia wylądowała na
jej twarzy. Drgnęła, zaskoczona i nieco zbulwersowana tym kolejnym,
upokarzającym aktem.
- Łukasz… -
jęknęła z przyganą, ocierając twarz. Podniosła się z łóżka i na drżących nogach
natychmiast udała się w kierunku łazienki. Gonił ją lekki chichot, któregoś z
chłopaków. No tak, mieli powód.
Gdy
wróciła, prezentując tak naprawdę pełną nagość, stali w trójkę, już ubrani,
przynajmniej w spodenki. Niby nie powinna się przejmować po tym wszystkim co tu
zaszło, ale fakt, że stała nago wśród trzech ubranych piętnastolatków wciąż
pożądliwie patrzących na jej ciało, przyprawił ją o kolejną falę poniżenia.
Ale pomimo
tego, że zaczynała wracać do normalności, że powoli zaczęło dochodzić do niej
na co sobie tak naprawdę pozwoliła, stać ją jeszcze było na lekki uśmiech na
twarzy i rzucenie chłopakom pewnego spojrzenia.
- Nawet nie
powiedzieliście, czy wam się spodobało.
-
Spodobało, jakże inaczej? – rzucił szybko Patryk.
- Było
super – mruknął Dawid.
Tylko
Łukasz milczał, świdrując ją wzrokiem. Chyba znała powód. Rozgryzał jak to jest
z ta Kamilą. Raz stateczna, konserwatywna, kobieca, nawet wytworna a raz…
Właśnie taka jak teraz.
Upokarzało
ją jego spojrzenie lądujące to na piersiach, to na wzgórku łonowym. Musiała się
ubrać. Sięgnęła po majtki
- Niech
pani poczeka, nikt pani jeszcze nie wyrzuca – usłyszała za sobą głos Patryka.
Równocześnie z nim poszło uszczypnięcie w jej nagi tyłek.
- Domyślam
się – odpowiedziała zdawkowo i pochyliła się, wkładając majtki. Tuż przed ich
wciągnięciem, poczuła jeszcze raz czyjąś dłoń, ściskającą jeden z pośladków.
Znów nie zareagowała, jakby akceptując swoje poniżenie i zniewolenie, które już
jednak dobiegało końca.
Milczeli
patrząc, jak po majtkach, wkłada na siebie również sukienkę. Butów nie musiała,
te przez cały ten czas miała na stopach. No właśnie…
- Pięknie
pani wyglądała kompletnie nago, ale za to w szpilkach – usłyszała komplement z
ust Patryka.
- Dziękuję –
doceniła te słowa. – A teraz już nie wyglądam pięknie?
Czy aż tak
się zmieniła przez te lata, że w takiej sytuacji, po tym wszystkim, było ją
jeszcze stać na swobodny dialog z napalonymi piętnastolatkami, którzy ją przed
chwilą przelecieli?
- Teraz
też. Ale prawdę mówiąc wolałbym, by pozostała pani w wersji sprzed chwili – w
jego oczach zapłonął kolejny raz ognik.
- No nie
wątpię – wysiliła się nawet na lekki uśmiech – To chyba na tyle, prawda
chłopcy?
- Nie może
pani zostać z nami jeszcze? – wypalił Dawid.
- Nie mogę,
niestety.
- Szkoda –
odpowiedział trochę niefrasobliwie. - Wobec tego mam nadzieję, że spotkamy się
przynajmniej za rok, jak już trafimy do liceum.
Uśmiech na
jej twarzy nieco przygasł, za to pojawił się na obliczu Patryka. Westchnęła
lekko, uznając tę zaczepkę jako zawadiacki atak, ale szybko przeszła nad tym do
porządku dziennego.
- Dobranoc,
chłopcy – rzuciła, widząc, że na zewnątrz jest już ciemno i spojrzała im raz
jeszcze po kolei w oczy. – Raz jeszcze powiem, że jestem wam wdzięczna za pomoc
i mam nadzieję, że dochowacie dyskrecji. Za to też będę wam bardzo wdzięczna.
Nie czekając
na odpowiedź, wyszła z domku i zamknęła za sobą drzwi. Tutaj mogła uśmiechnąć
się szerzej. Pewnym krokiem, przynajmniej na tyle, na ile pozwalały jej wciąż
uginające się lekko nogi, skierowała się w stronę swojego domku wypoczynkowego.
Wiedziała, że przed nią długa noc, podczas której setki razy przed oczyma
stawać będą wszystkie te szalone wydarzenia ostatnich dwudziestu czterech
godzin.
Rewalacja :) I to jest to!
OdpowiedzUsuńSuper :) Super seria :) Nie mogę się kolejnej części doczekać :)
OdpowiedzUsuńKiedy będzie kolejna część :) ?
OdpowiedzUsuńSuper, ekstra. Dawno tak historia nie była wkręcająca.
OdpowiedzUsuńFalango, jeśli lubisz nasze opinię, to ja się podzielę swoją. Informuję, że może jeszcze coś dopisze, to nie jest jedyna sugestia.
Podobała mi się scena w barze, podczas zamkniętej imprezy, zawsze czytając próbuje przewidzieć dalsze losy(tylko ja tak robię?) i jeden scenariusz wydawał mi się ciekawy. Co gdyby Kamila myślała, że wróciła do domu i wszystko niby w porządku, jest u siebie w mieszkaniu, jednak na filmiku który widziała jest na 50% pewna, że to ona. Wątek mógłby być rozbudowany o doniesienia, że była "do końca" na imprezie, że jednak nie była, że może faktycznie urwał jej się film i coś sobie przypomina, czy może jednak to był sen?
To by było na tyle.
Dziękuje za opowiadanie.
PS. Zastanawiałeś się nad napisaniem książki? Mógłby być to zbiór opowiadań o jakiejś bohaterce lub nowa seria?
Pozdrawiam, AnnoEx.
Oczywiście, że lubię komentarze, opinie, tym bardziej, gdy składają się z więcej, niż jednego lapidarnego zdania.
OdpowiedzUsuńNo widzisz, całe clou tego wszystkiego polegało na tym, że Kamila zachowała trzeźwość umysłu i od początku wiedziała, że to nie ona, co pozwoliło jej rozegrać wszystko po swojemu.
Co by było gdyby... No cóż, wtedy wątek faktycznie zostałby rozbudowany o kolejne strony i tak opowiadanie rozrosłoby się w małą książkę (przypomnę, że ta wersja liczy 45 stron w wordzie). Uznałem, że tyle wystarczy i nie chciałem gmatwać sprawy dalej. A pisanie wersji alternatywnej chyba mijałoby się z celem.
Książka to zasadniczo ciężki temat i praktycznie nierealny (z jednym wyjątkiem, o czym poniżej). Zasadniczo zbiór opowiadań mija się z celem, gdyż byłoby to po prostu papierowe wydanie tego wszystkiego co mam na blogu. Chyba bez sensu, nie? W sensie - jedynym motywem uzasadniającym taką opcję byłoby zarobienie na tym kasy, ale bądźmy poważni - kto w Polsce zarabia na pisaniu książek i kto by to kupił?
Konkretna fabuła na książkową objętość to też ciężka sprawa, by trzeba by było porządnie pogłówkować i stworzyć coś, by czytelnik nie zanudził się na dwudziestej, czy pięćdziesiątej stronie. To nie takie proste. A przerabianie starych opowiadań pod tym kątem, to też chyba nie ta bajka.
Teraz o tym wyjątku. Otóż faktycznie, kilka dni temu skończyłem pisać opowiadanie, które będzie liczyć około 110 stron, czyli w zasadzie nie jest to już opowiadanie a bardziej jakaś mniejsza książka. Nawet przemknęło mi przez myśl, czy nie wysłać by tego gdzieś - są w końcu wydawnictwa self publishing, itp. No, ale mam swoje zagwozdki, polegające głównie na tym, o czym wspomniałem wyżej, czyli, czy aby cała ta droga do wszystkiego nie jest zbyt długa i mało interesująca. Co innego wrzucić to na blog, co innego wysłać gdzieś w świat i drukować na papierze. Szczerze mówiąc, przydałby mi się w tym momencie jakiś recenzent, bo ja osobiście swoim subiektywnym okiem widzę, że ów tekst jest trochę nierówny, to znaczy są lepsze momenty i gorsze.
Z drugiej strony, uchylę rąbka tajemnicy i zdradzę, że chodzi o kontynuację jednego z moich najbardziej udanych opowiadań (które zresztą do tego momentu było najdłuższym jakie napisałem), więc gdyby złączyć oba teksty w jeden, powstałby już solidniejszy materiał i kto tam wie...
No, ale to już mój ból i ja będę się musiał z tym uporać.
Czekam na ewentualne dalsze komentarze i pozdrawiam.
Świetne. W opowiadaniu jest kilka punktów zwrotnych, które fajnie zmieniają kierunek całej historii. Na początku myślałem, że historia na after party potoczy się standardowo, zwłaszcza po tym co się wydarzyło w czasie kręcenia teledysku. A tu miła niespodzianka, pojawia się bohater i ratuje Kamilę. Potem kolejny raz w czasie jej spotkania z Łukaszem. Liczyłem na coś więcej między nimi, a tu nic. Tylko powolne budowanie napięcia. Gratulację autorze!
OdpowiedzUsuńZabrakło mi natomiast czegoś więcej między Kamilą a Łukaszem. Sama akcja z chłopakami w ich domku była krótka, choć patrząc na ich wiek i brak doświadczenia to jest to zrozumiałe. Szkoda, że mając super opisane fantazje Kamili w domku Łukasz nie pojawił się na końcowej imprezie całego wyjazdu. Tam mogłoby się wydarzyć to co Kamila zasugerowała w jednej z historii. No i Łukasz dostałby to na co sprawiedliwie zasłużył.
Oby więcej takich opowiadań.
Arek
To trochę tak jak wyżej, w przypadku rozwinięcia akcji, tekst stałby się sporo dłuższy, wolałem to zamknąć na tym etapie.
OdpowiedzUsuńNiemniej, z kilku powodów (sama fabuła z kilkoma bohaterami, lubiana przeze mnie otoczka w postaci futbolu, osoba Łukasza, itp), mogę zasugerować, że kropka w tym opowiadaniu nie musi być ostatnią. Oba opowiadania z Łukaszem (powyższe i wcześniejsze, czyli "Niespokojny urlop") uważam za udane i mam nadzieję, że popełnię jeszcze coś, zamykając tryptyk.
To tyle, pozdro.
Smutna sobota... nowego opowiadania ni widu, ni słychu ;(
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńWedług komentarza czyżby zapowiadała się kontynuacja "Szkolnej wycieczki" bo chyba to było najdłuższe dotychczasowe opowiadanie.
Kiedy będziemy mogli to sprawdzić?
pozdrawiam
Skoro powiedziałem A, to wrzucę i B, tym bardziej, że "tajemnica" została rozkmniona.
OdpowiedzUsuńTak, chodzi o kontynuację "Szkolnej wycieczki". A tekst - jeśli nie zajdą nieprzewidziane wypadki, choćby z tym wysłaniem go gdzieś - pojawi się na blogu w okolicach gwiazdki.
Kolejne opowiadanie dopiero w okolicach gwiazdki?! ;(
OdpowiedzUsuńKolejne pewnie w październiku.
OdpowiedzUsuńMożesz podać jakąs zbliżoną datę?
OdpowiedzUsuńNie. Jestem zawalony robotą i nie mam pojęcia, kiedy będę miał trochę wolnego czasu.
OdpowiedzUsuńCześć Falango, jest jakaś przybliżona data publikacji nowego opowiadania?
OdpowiedzUsuńMówisz i masz:)
OdpowiedzUsuńŚwietne opowiadanie.
OdpowiedzUsuń