KAMILA I SENNE MARZENIA XX.
Na złość im wszystkim.
Każda szkoła
zawsze miała swoją wyjątkową miss i wyjątkowego mistera. Albo prawie zawsze.
Ale z reguły miała. Wiedziała o tym z autopsji, bo chcąc, nie chcąc, sama takie
miano dostała w czasie swojej edukacji w liceum.
Tak się
złożyło, że po latach, jako nauczycielka sama miała we własnej klasie taką
miss. Była bardzo urodziwą blondynką o wypracowanej, szczupłej figurze.
Licealistki jej nienawidziły, licealiści wodzili za nią wzrokiem, tak jak
kilkanaście lat temu za Kamilą.
Nauczycielka od
samego początku nie lubiła Pauliny. Tak jak nie lubi się ludzi, którzy się
wywyższają ponad innych. Paulina była niesympatyczna, tak w skrócie mówiąc. Nie
zauważała innych, przede wszystkim kolegów z klasy, czy koleżanek. Miała tylko
jedną przyjaciółkę, Martynę, trochę chyba od niej rozsądniejszą.
Nie trzymała
się klasy, nie integrowała się za bardzo. Nie raz i nie dwa nie było jej na
lekcjach. Powód? Różny, ale najczęściej, sesja dla jakiegoś fotografa.
Wystarczyło wejść później na facebookowy profil, by sprawdzić efekt. Paulina
udostępniała swoją galerię zdjęciową wszystkim wchodzącym. Poza tym zwykłe
wagary. Nie chciało się jej iść do szkoły, to nie szła, proste. Dość zamożni
rodzice, byli w tym względzie nad wyraz liberalni dla swej najmłodszej córki.
Nie było jej w szkole,
przynajmniej duchowo, nie żyła klasą, nie jeździła na wycieczki. To można było,
mimo wszystko znieść. Być może Paulina poważnie traktowała swoją karierę
modelki i w ten sposób można by usprawiedliwić jej wyobcowanie, ale to był
tylko czubek góry lodowej.
Do lekcji
przystępowała nieprzygotowana. Nie tylko u Kamili, ale także na innych
zajęciach. Rok, w rok, gdy wiosna rozkwitała w pełni, rodzice Pauliny
odwiedzali budynek szkolny i w ten magiczny sposób oceny ich córki nagle
poprawiały się, by jakoś to świadectwo wyglądało. A potem od września od razu
zjazd.
Dziewczyny nie
przepadały za nią, ale pozostawało im co najwyżej lekceważenie jej. Na
dokuczanie nie miały ochoty. Chłopaków w klasie było tylko kilku, do tego
żadnego z jakąś większą charyzmą. Co najwyżej wodzili za nią wzrokiem jak
barany, szczególnie gdy przychodziła na lekcje w jakichś błyskotliwych i coś
odsłaniających kreacjach.
Może i nie
świadczyło to najlepiej o samej Kamili, ale modelka najbardziej podpadała jej
tym, że wszelkiego rodzaju uwagi kwitowała miną „co ta głupia pinda ode mnie
chce?”. A chciała prostych rzeczy, przede wszystkim, żeby skupiła się na lekcji
a nie na pogawędkach z Martyną i żeby te oceny naprawdę wyglądały lepiej a nie
tylko dlatego, że w ostatnich tygodniach nauki można się trochę, hm…
Zmobilizować do poprawki.
W każdym razie
urodziwa uczennica wyjątkowo grała jej na nerwach od pierwszych dni, gdy Kamila
wzięła pod opiekę właśnie tą klasę. Może tym bardziej, że w zasadzie nie miała
na nią żadnych argumentów, którymi mogłaby wymóc jakaś poprawę. No bo jakie?
Oceny wystawiała jej zgodnie z rzeczywistością, potem w maju Paulina poświęcała
więcej czasu na naukę, poprawiała niektóre działy i przechodziła do następnej
klasy. Chociaż tyle. Ale na jej zachowanie nie miała już absolutnie żadnego
wpływu. Była bezsilna.
I taka miała
pozostać już do końca. Trudno, co zrobić. Kolejna porażka systemu edukacji i
ogólnie wychowawczego. Paulina nie przejmowała się nawet zbliżającymi się
maturami. Najważniejsze było odebranie świadectwa ukończenia liceum. Nie było
już na nią kija. Za chwilę niesympatyczna, wkurzająca wszystkich dziewczyna,
która wszystko co miała zawdzięczała przypadkowi, czyli zamożnym rodzicom i
naturze, która urody jej nie poskąpiła, miała raz na zawsze bezkarnie zniknąć z
jej życia.
Miała…
To był środek
kwietnia. Do końca nauki, trzecim klasom pozostały już tylko dwa tygodnie.
Jedni nerwowo zakuwali, licząc, by wyciągnąć na świadectwie jedną czwórkę, czy
nawet piątkę więcej, inni spokojniej szykowali się do matur a nielicznie mieli
wszystko głęboko gdzieś.
Korzystając z
olśniewającej pogody, Kamila wyszła na szkolne boisko, oddając się wyklepywaniu
smsa do Daniela. Może właśnie z uwagi na piękne wiosenne słońce tego dnia,
zajęcie to szło jej wyjątkowo opornie. A może dlatego, że tuż obok potoczył się
dynamiczny dialog dwóch licealistek.
- Po co
wyjeżdżasz? – dopytywała się Martyna. – Nie możesz tej sesji zrobić u Patryka?
- Patryk jest
dobry, ale w ogóle to wiesz… Ten Markowski ma lepsze kontakty, poza tym zawsze
trzeba spróbować czegoś nowego. On może uchwycić w zdjęciach coś więcej, coś
innego w każdym razie.
- Cały weekend
cię nie będzie?
- Pasuje mu
tylko sobotnie popołudnie, taki jest zajechany terminami. Wrócę w sobotę w
nocy, chociaż starzy mówią, żebym sobie hotel wynajęła w tych Katowicach.
- To zostawiasz
Patryka samego w Manhattanie. Już widzę, co będzie wyrabiał – do uszu Kamili
dobiegł śmiech Martyny.
- Nie
podpuścisz mnie – nie dała się zbić z tropu Paulina. – Wiem co o nim myślisz,
ale to już nie to.
- To nie chodzi
co o nim myślę, tylko sama wiesz, jaki był przedtem. Mówią, że zaliczył z
kilkadziesiąt lasek, ty powinnaś wiedzieć lepiej, ja w to nie wnikam.
- A myślisz, że
wiązałabym się z jakąś życiową beznadzieją? Patryk jest doświadczony, ale odkąd
jesteśmy razem, jest mi wierny.
- A jesteście
od dwóch miesięcy. No dobrze, nic nie mówię…
- No właśnie. A
że on pukał inne głupie modelki do oporu, to co z tego? Wolno mu było.
- I tak mu
teraz ufasz?
- Coś
insynuujesz? Jeśli tak, to go pilnuj w sobotę.
- Pytam tylko.
A jak ciebie nie będzie to się tam i tak nie wybieram.
- Więc, tak.
Ufam mu, tak jak ona ufa mnie. Nie jest tacy jak inni, właśnie dlatego, że tyle
w życiu pukał nie musi się rzucać na byle ścierwo, co nie umie sobie nawet
dobrze oczu podkreślić.
Dzwonek
kończący przerwę przywrócił Kamilę do rzeczywistości. Udała się do pokoju
nauczycielskiego i na jakiś czas zapomniała o tym co słyszała. Na jakiś czas.
Przypomniała sobie o tym wieczorem.
Weszła na
facebookowy profil Pauliny. Poprzez niego, bez trudu zlokalizowała także profil
rzeczonego Patryka. Przyjrzała mu się gruntowniej.
Widać było, że
fotograf, bo i swoje fotki miał odpicowane, może nie tyle przerobione programem
komputerowym, ale ogólnie w fajnych pozach, ujęciach. Ciekawe były po prostu i
wzbudzały zainteresowanie. Może dlatego, że sam Patryk był z pewnością
przystojnym chłopakiem. Znalazła informację, że miał dwadzieścia jeden lat.
Hm, taki młody
wiek i taka liczba zaliczonych lasek? To zasługa, niewątpliwie atrakcyjnego
wyglądu, czy jeszcze dodatkowych atutów? To, że był fotografem i na co dzień
obcował z ładnymi, czy przynajmniej niebrzydkimi dziewczynami dodawało mu uroku
i z pewnością przysporzyło mu sporo doświadczenia w obchodzeniu się z płcią przeciwną.
Co do wyglądu,
to był atrakcyjny, w taki typowy dla nastolatek sposób. Raczej szczupły,
przypuszczalnie niewysoki, na pewno nie napakowany, chociaż to minimum męskiej
figury miał. Włosy czarne, wygolony po bokach a na górze grzywka, czasem wyklejona
żelem.
Jednym słowem
reprezentował wszystko to co kochały młode dziewczyny i czego nienawidziła
Kamila. Miał wygląd typowego playboya, przystojny, przyzwoicie opalony i ten
nieszczęsny żel na głowie.
Wyłączyła
komputer i poszła spać. Był czwartek. Poszła spać z powstającymi w jej myślach
jakimiś absurdalnymi wizjami.
Wizjami, które
udoskonalała w piątek i to od samego rana. Nawet w szkole rozmyślała o tym
wszystkim. O Paulinie, Patryku, klubie Manhattan leżącym tuż za granicami
miasta, w małej wiosce. Klubie zresztą bardzo popularnym wśród miejskiej
młodzieży.
Uświadomiła
sobie, że z każdą godziną wkręca się w temat coraz mocniej. O tyle dziwne, że
był to dla niej temat z pozoru absolutnie absurdalny. Ona? W czymś takim? Po
co? Z powodu jakiejś głupiej pindy? Bez żartów.
Ale to nie były
żarty. Już po piętnastej, gdy odpoczywała w domu po zjedzonym obiedzie w jej
głowie pojawiały się coraz silniejsze żądze. Nakręcała się coraz mocniej. Tym
bardziej, że całą historią podzieliła się oczywiście z Danielem. Nie mogła
inaczej. Musiał o tym wiedzieć i albo zachęcić ją do tego, ale najzwyczajniej w
świecie strzelić w pysk.
To drugie było
zdecydowanie bardziej pożądane. Ale nie zrobił tego. Wysłuchał a potem
powiedział kilka słów.
I jakby, żeby
ją jeszcze bardziej podminować, wieczorem w łóżku po prostu odwrócił się na
drugi bok i po prostu zasnął, mimo, że uśmiechała się do niego znacznie
przyjemniej, niż zwykle.
Przyszła więc
sobota a ona nie mogła znaleźć sobie miejsca. No dobra, z rana było jeszcze w
porządku, ale potem… Mało co nie przypaliła obiadu a potem przy zmywaniu
stłukła jeden talerz. Coraz częściej zerkała na zegarek i nie myślała już o
niczym innym.
- Zawsze możesz
to skończyć, dokładnie w każdym momencie – przekazał jej Daniel chyba
najbardziej pożądaną informację dotyczącą tego wieczoru.
Przełknęła
ślinę wychodząc z domu. Fantazja, która pojawiała się w jej głowie od jakiegoś
już czasu, gdy ten perfidny człowiek, prawnik i piłkarz w jednej osobie,
rozbudził w niej seksualność i przemienił ją z grzecznej, zaczerwienionej, choć
podobno pięknej dziewczyny, w marzącą nocami o różnych niedorzecznych
historiach kobietę, nagle stała się tak bliska zrealizowania.
Wsiadła w
taksówkę i pojechała. Nie odzywała się niemal w ogóle do próbującego zagadać ją
taksówkarza. Ona, może trochę zboczona, choć głównie nocami, gdy spała
bezpiecznie w swoim łóżku u boku chroniącego ją męża… W każdym razie ona,
dojrzała, trzydziestotrzyletnia nauczycielka o nieposzlakowanej opinii,
konserwatywna, rodzinna, ceniąca tradycyjne wartości, jechała do klubu po to by
po prostu dać dupy pierwszemu z brzegu playboyowi. No dobra… Może nie do końca
był taki pierwszy z brzegu.
Wiedziała, że
różni się typem urody od innych ładnych dziewczyny, które faceci przede
wszystkim chcieli przelecieć. Od takich typowych blondynek w krótkich
sukienkach, blondynek zdradzających zamiłowanie do wizyt na solarium. Daniel
kiedyś jej to zgrabnie wytłumaczył.
- To są laski,
które chcielibyśmy przelecieć. Ty jesteś laską, którą chcielibyśmy kochać –
krótko, acz dosadnie. Potem rozwinął swą myśl trochę głębiej i wytłumaczył
bardziej szczegółowo.
Pamiętała te
słowa i zastanawiała się, czy ten typ urody, która prezentowała, nie stanowił
czasem przeszkody.
- Nie –
zapewniał ją Daniel. – I tak dla niego będziesz po prostu super dupą.
Niekoniecznie taką jak te głupie blondynki, ale jednak. Wystarczy, że
podkreślisz swoje nieziemskie oczy, włożysz coś krótkiego i będzie na ciebie
patrzył jak na mięso.
No tak…
Dużo trudu
kosztowało ją odrzucenie własnego ja, tego wszystkiego co w niej zazwyczaj
siedziało. Zresztą nie odrzuciła tego tak naprawdę, po prostu zminimalizowała
wpływ tej „starej, normalnej Kamili”.
Opłaciło się.
Widziała jak na nią patrzyli, gdy kroczyła wejściem do klubu, potem przez
szatnię, aż po salę. I po niej, gdy szukała jakiegoś miejsca. Uznała, że w
sumie nie będzie zajmować żadnego stolika. Po co? Przecież tak ma zrobić, by
wylądować w loży jakiegoś przystojniaka. Jakiegoś…
Krótka sukienka
odsłaniała jej nogi przysłonięte samonośnymi pończochami. Nie była wprawdzie aż
taka krótka, ale jak na jej standardy... Kolana i uda kilka centymetrów powyżej
były widoczne dla wszystkich napaleńców w klubie a nie brakowało ich tu. Nie
było chyba sekundy, by nie czuła na sobie jakiegoś spojrzenia.
- Idziesz, tak
jak tylko ty umiesz – rozbrajająco pouczał Daniel. – Wysoka, wyprostowana,
pewna siebie, z głową uniesioną wysoko, ze ściągniętymi włosami, chłodnym
wzrokiem taksująca najbliższe otoczenie i nie zwracająca na nie żadnej większej
uwagi. To ty masz przyciągać uwagę ich a nie oni twoją.
Przyciągała.
Chociaż sama była wysoka, to po włożeniu szpilek mierzyła spokojnie sto
osiemdziesiąt. Wiedziała, że tym samym zyskuje na niedostępności. Że część tych
lokalnych bawidamków będzie się śliniła na jej widok, ale jej postawa ochłodzi
ich w równie dużym stopniu. No i dobrze. Miała być gorąca tylko dla jednego
faceta.
Opłacało się
przynajmniej w takim stopniu, że odwagę, by zagadać, najczęściej w głupi sposób
miało tylko kilka osób. Spławiła ich lodowym wzrokiem. Nie lubiła traktować w
ten wyniosły, mało kulturalny sposób adoratorów, ale życie nauczyło ją tego, że
to najlepsza opcja. Dodatkowo akurat w tym momencie musiała tak robić. Miała
być wolna.
Cierpliwie
czekała na ofiarę. Właśnie, ofiarę… Całe życie to ona pozwalała się łowić
jednemu facetowi, teraz, zupełnie nieprzygotowana do tego życiowo, sama miała
bawić się w łowczynię.
Zauważyła go.
Oczywiście w towarzystwie dziewczyny. Po otaksowaniu sylwetki, uznała ją za
modelkę. Blondynka w kręconych włosach, średniego wzrostu, szczupła. Widać było
od razu, kim jest Patryk. To owa dziewczyna starała się dotrzymywać mu
towarzystwa, podczas gdy on sprawiał wrażenie, jakby nie odrzucał jej obecności
tylko przez grzeczność. Widziała, że co chwilę zamienia kilka słów z kimś
innym. Z jakimś koleżką, drugim, potem jeszcze jakąś dziewczyną.
Siląc się na
spokój popijała drinka, nie spuszczając chłopaka z oczu. Jakoś musiała zwrócić
jego uwagę. W zasadzie już zwróciła, jego wzrok padł na nią, ale szybko uciekł.
Może z winy zagadującej go nieustannie koleżanki.
Przebić się do
niego w odpowiedniej chwili, gdy zostałby sam graniczyło z cudem. Musiała
znaleźć inny sposób. Najprostszy, to przejść, niczym Brigitte Bardot, czy może
bardziej na czasie, Angelina Jolie. Raz a jak będzie potrzeba, to drugi, albo i
trzeci.
A co jeśli
przeceniała swoją osobę? Albo nie tyle ona, ile Daniel i reszta mężczyzn, dla
których była tak atrakcyjna? Albo po prostu on miał inny gust?
Jeszcze nie
przejmowała się tym. Choć impreza trochę posunęła się w czasie, obserwowała
Patryka, koncentrując się na jego zachowaniu, ruchach, mimice twarzy,
gestykulacji. Tak, zachowywał się naturalnie a jednocześnie niezwykle
pociągająco. Był playboyem, bawidamkiem, przystojniaczkiem mogącym uwieść
niejedną kobietę. Nie musiał się przy tym wysilać. Stąd jego naturalność.
Wynikająca z tego, że nie musiał pozować, zgrywać Bóg wie kogo.
I co? I teraz
ona, konserwatystka, starająca się zawsze patrzeć na mężczyzn racjonalnie, nie
dająca sobie nigdy zawrócić w głowie takim typkom, miała pozwolić by ten ktoś…?
Gdy po jakimś
czasie zniknął z jej pola widzenia, wstała wreszcie z miejsca i nie niepokojona
przez nikogo, wolnym krokiem ruszyła w stronę parkietu, mając nadzieję, że
spotka go gdzieś tam. Jej ruchy stawały się nieco bardziej taneczne. Muzyka
trance zachęcała do tego. Lubiła ją, przynajmniej w pewnych okolicznościach. A
te dzisiaj były sprzyjające. Trochę alkoholu w żyłach i głowie, klimat imprezy,
gwar wokół i cel wyprawy…
Poruszała się
miękko i jednocześnie dość wolno, statecznie z pewną klasą. Zwracała na siebie
uwagę, ale nie dbała o to, koncentrując się na jednym człowieku. Dostrzegła go,
obok konsoli DJ’a. Oczywiście rozmawiał z kimś. Widocznie był naprawdę
popularny w mieście. Wszędzie kręcili się jacyś jego koledzy, bądź znajomi. Do
tego jakieś dziewczyny. Ale tej blondynki nie było już u jego boku.
Dostrzegł ją i
on. Zmierzyli się wzrokiem. Starała się by jej oczy nie przybrały jakiegoś
idiotycznego, pseudo erotycznego wyrazu. Patrzyła zdecydowanie. Choć nie na
tyle, by go odstraszyć. A potem uciekła wzrokiem w bok. Niech się teraz chłopak
zastanowi nad tym co zobaczył. A ona kątem oka spostrzegła, jak ruchem głowy
wskazał ją koledze, wymieniając jakieś uwagi. Co między sobą mówili? Nie miała
oczywiście pojęcia.
Tym bardziej,
że jej oczy wyłowiły jeszcze jedną charakterystyczną postać. Też się w nią
wpatrywała. Daniel. A więc i on postanowił rozerwać się trochę i na miejscu
kontrolować to wszystko. W pewien sposób osaczył ją, nie dał możliwości, by
uciekła od rzeczywistości. Ale z drugiej, poczuła spory komfort bezpieczeństwa.
Zamknęła oczy i
uniosła w górę ręce, oddając się tańcu. Było świetnie, naprawdę. Może dlatego,
że na tą chwilę zostawiła Patryka samego sobie i myśli o nim też odeszły jakoś
w dal. Dała porwać się muzyce i klimatowi imprezy. Światła zbladły, panował
lekki półmrok. Lubiła to i często żałowała, że Daniel nie podzielał jej
tanecznych pasji.
W sumie mogła
bawić się tak sama, chociaż wtedy zawsze istniało ryzyko, że u boku pojawi się
ktoś, kogo zupełnie nie potrzebuje, zakłócając jej ten chwilowy flirt z muzyką,
klimatem i tańcem. Dlatego zamykała oczy, choć nie mogła tak trwać w
nieskończoność. Otwierając je co kilka sekund, widziała tłumek ludzi na
parkiecie, choć na szczęście nie aż taki, by zrobiło się zbyt tłoczno. Gdzieś
mignął jej jakiś kształt, jakaś sylwetka.
Jeszcze raz
zamknęła oczy, mając w pamięci obecność Daniela niedaleko stąd. Raptem kilka,
może kilkanaście metrów dalej. Jakby odważniej oddała się tańcu, pozwalając
sobie na swobodniejsze ruchy bioder. Uśmiechnęła się lekko do siebie, mając na
uwadze fakt, że z pewnością nie brakuje tutaj uczniów z liceum. Może niewielu,
ale statystycznie rzecz biorąc, ktoś z pewnością znajdował się nieopodal.
Muzyka
przycichła a potem w ogóle urwała się raptownie, co zmusiło ją do otwarcia
oczu. Chyba w odpowiednim momencie.
- Gdybym miał
przy sobie aparat… Nie zamieniłbym zdjęć z tego co widziałem na żadne z
udziałem moich modelek – dobiegł ją męski głos z prawej strony. Zwróciła głowę
w tym kierunku.
- A wiele ich
masz? – odparła spokojnie zachowując stonowany wyraz twarzy.
- Żadnej –
odparł naturalnym głosem. – Ale jestem fotografem. Mam na imię Patryk.
- Kamila –
zrewanżowała się po krótkim wahaniu. Z jednej strony nie chciała grać głupiej,
zafascynowanej przystojniakiem idiotki i to tak od razu. Z drugiej, lepiej było
by jak najszybciej pozbyć się tego wiekowego dystansu. Dzieliło ich przecież
dwanaście lat.
- Prezentowałaś
się tak, że to ja zapłaciłbym ci za sesję.
- A teraz
straciłam swój urok? – posłała mu lekki uśmiech.
- Absolutnie. I
właśnie nie wiem, czy czekać na kolejną część tego show, czy też od razu
schować cię w boksie przed spojrzeniami innych.
Uśmiechnęła się
znów. Szybko zaczął. Ale to co mówił, brzmiało wciąż naturalnie, bez żadnej
sztuczności i nachalności. Poczytała mu to za plus, jednocześnie wiedząc, że
jest to znakomity wabik na kobiety.
- Wątpię by w
tym boksie czekały mnie większe cuda niż tutaj – podpuściła go, patrząc gdzieś
w dal.
- Na cuda
trzeba trochę poczekać, ale rzeczy niemożliwe do wykonania robię od zaraz –
zripostował.
Uśmiechała się
z dystansem i nie odzywała, pozwalając, by całą grą zaczęły rządzić gesty. Te
wykonywane przez Patryka, którymi nakłonił ją do przemieszczenia się w bardziej
ustronne miejsce.
Szła spokojnie,
koncentrując się na poniżających spojrzeniach znajdujących się wokół facetów.
Wiedziała jak na nią patrzą. Z zazdrością, z niechęcią, z pożądaniem. Z
pożądaniem, to jasne. Z zazdrością, bo widzieli jak jakiś koleś wyrwał sobie
właśnie super laskę do towarzystwa a może jeszcze i do przeruchania. Z
niechęcią, że to właśnie ten gość a nie oni.
Czuła jak jej
długie nogi, w niemałym stopniu odsłonięte, są gwałcone wzrokiem tych, którzy
teraz w myślach rozkładali je szeroko ładując się między nie. Jak jej
zaciśnięte usta, które lekko oblizała są rozwierane przez sztywne penisy tych
stojących obok, patrzących na nią z pożądaniem a na jej towarzysza z niechęcią,
czy wręcz wrogością. I te wszystkie wizje były tak samo obrzydliwe, jak i w tym
klimacie nakręcające.
Przepuścił ja
kulturalnie pierwszą. Tak, kulturalnie… To oczywiste, że wolał ją mieć w środku
a samemu zamykać wyjście na parkiet. Tak też się stało. Usiadł obok, niezbyt
blisko, by nie czuła się osaczona, ale i nie za daleko. I kontynuował flirt.
Pozwalała mu na
to, choć sama zawzięła się w sobie, by wyjść nie tylko na piękną, ale i z
charakterem. Nawet jeśli miała jakiś niecny plan tego wieczora, to i tak dużo
przyjemniej było wcielić go w życie po dużo fajniejszej grze wstępnej a nie po
szybkim przyklejeniu się do niego, czy też po prostu jakimś większym otwarciu
się.
Plan… Mimo
wszystko nie mogła tego zaakceptować. Te senne marzenia były piękne i
podniecające, gdy kompletnie bezpieczna leżała w łóżku, w domu, z dala od tych
wszystkich świństw. A teraz, gdy znalazła się ze swym pragnieniem twarzą w
twarz? Było to podniecające, ale przyprawiało ją o ciarki na ciele. Te z
gatunku przyjemnych i te nie bardzo. Nie tak ją wychowano, nie taki miała
charakter. Tak naprawdę była konserwatystką., która tylko w określonych
sytuacjach dała się porywać swoim demonom.
- Napijesz się
jeszcze? – zapytał w którymś momencie.
Zawahała się. Z
jednej strony, jeśli już faktycznie w tym szaleństwie miała iść na całość, to
lepiej trzeźwa, by pamiętać wszystko a dodatkowo nie upijać się przed młodszym
o jedenaście lat chłopakiem. Z drugiej…
- Przynieś
drinka. Zapłacę ci – uległa, sięgając to torebki
Protestował
kilka minut później, gdy wsunęła mu w dłoń pieniądze, ale nie ugięła się.
Zrozumiał.
- Kłótnie o
pieniądze są najbardziej żenującymi jakie znam – podsumował.
Wzięła sporego
łyka, próbując się lekko wyluzować. Nie było o to łatwo, bo do boksu co chwilę
ktoś wpadał. Patryk kulturalnie nie wyrzucał gości, choć wyczuła, że wolałby
tylko jej towarzystwo. Na szczęście dla niego goście nie należeli do
upierdliwych, pogadali chwilę i szli gdzieś dalej.
Z wyjątkiem
jednej dziewczyny, sami chłopacy. W różnym wieku, zdarzali się tacy, którzy
wyglądali na starszych o kilka lat od fotografa. Wszyscy bez wyjątku zawieszali
na dłużej wzrok na jego towarzyszce. Zauważyła to bez problemu. I rozumiała co
widzą. Może także kobietę z klasą, ale jednak przede wszystkim trochę starszą
super dupę do zerżnięcia, którą wyłowił ich koleżka a która w tym czasie
powinna dzieci kołysać do snu.
Między tymi
krótkimi wizytami Patryk chyba już w bardziej zaangażowany sposób dążył do tego
by oczarować ją. Starał się być zabawny, ale i męski. Widocznie zdobycie
starszej o ponad dekadę atrakcyjnej kobiety zaburzyło trochę jego naturalność i
początkowy dystans. Pasowało jej to. W jakiś sposób poznawała go bardziej.
Przyszedł czas
zatem i na jej atak. Już w momencie, gdy w szklance ukazało się dno.
- Dlaczego nie
masz zatem dziewczyny? – wypaliła, wpadając w kontekst rozmowy.
- Nie mówiłem,
że nie mam – uciekł od odpowiedzi.
- Nie żartuj,
gdybyś miał, nie puściłaby cię tu samego – delikatnym śmiechem ubarwiła ten
zawoalowany komplement.
- Dlaczego? Czy
robię coś niestosownego? – udał zdziwienie.
- Nie uciekaj
od odpowiedzi – naprowadziła go na właściwe tory. – Ciekawi mnie to.
- Widocznie nie
jestem stworzony do życia w rodzinie – odpowiedział przyparty do muru a ona z
satysfakcją kiwnęła głową.
Ładnie, ładnie…
Tak oto wypierasz się Paulinki… Szkoda, że trochę wymijająco, ale fakt jest
faktem. Co dalej?
Dalej to on
odbił piłeczkę.
- Sama nie pochwaliłaś
się swoim stanem cywilnym…
- Haha… A jeśli
to tajemnica? – postanowiła podroczyć się z nim.
- Nie bądź
taka, powiedz – naciskał.
- No dobrze –
zgodziła się, po czym przyszła jej do głowy ochota, by powiedzieć coś
wyuzdanego. – Jest na tym świecie jeden facet, który może mnie pieprzyć w
każdej chwili i nie powiem… Lubię to – wypaliła patrząc mu prosto w oczy, z
trudem ukrywając tak skrępowanie, jak i zaciekawienie.
- Ach… -
widziała, że to słowo i w sumie całe wyznanie, poruszyło go. – Mąż, albo chłopak,
nie wnikam… Ale widać, on ma twardszy charakter, niż… Znaczy, jest twardy, na
tyle, że może puścić cię w bój samą – zrewanżował się jej za wcześniejszy
tekst.
- Albo po
prostu ma gdzieś, czy ma na mnie wyłączność, czy nie – swobodnie wzruszyła ramionami,
wypowiadając te wiele znaczące słowa.
- A często
korzystasz tej wolności? – chwycił przynętę, już teraz zwracając się ku niej
całym ciałem. Poczuła się delikatnie osaczana. Zdenerwowanie nieznacznie
wzrosło, ale poczuła także pewną rozkosz płynącą z tego, że rozbudza zmysły
tego atrakcyjnego niewątpliwie chłopaka.
- Niegrzeczne
pytanie – prowokowała go, unikając odpowiedzi, jednocześnie robiąc taką minę,
by w żaden sposób nie odebrał tego do siebie a wręcz przeciwnie. I zrozumiał
to.
Czuła już
alkohol w głowie i on też. Stał się nieco bardziej agresywny, wyraźniej
zaciskał kleszcze. Półmrok panujący w sali ułatwiał mu to, w pewien sposób go rozbestwiał.
Widział już niej zwierzynę, która wpadła w jego sieci. Jeszcze broniącą się,
ale uznającą już przewagę myśliwego.
A ona, choć
ukrywała to pod maską spokoju, czuła coraz większe roztrzęsienie. To już był
ostatni moment podchodów, oboje byli coraz bliżej. I czuła tak samo obawę, jak
i pewną rozkosz. Uwikłała się w sytuację dotąd jej nieznaną. Całe jej erotyczne
życie to Daniel. Tylko on, nie licząc tam jego dwóch, czy trzech wymysłów. Ale
nigdy ona sama, tylko przy jego jakimś przyzwoleniu…
To była pewnego
rodzaju rozkosz, wynikające z tego, że się poniża wchodząc, nie dość, że w
coraz bardziej intymny kontakt z kimś obcym, to jeszcze takim.
Zwłaszcza, gdy
na swojej twarzy poczuła jego oddech. Pochylił się ku niej, ale ona nie
uciekła, patrząc prosto w jego oczy.
- Niegrzeczne,
bo zadane niegrzecznej dziewczynce – odparował nie spuszczając z niej wzroku a
jego dłoń wylądowała na jej kolanie.
Nie odsunęła
się, choć z trudem powstrzymała drgnięcie. Przypomniała sobie, że mimo wszystko
ma furtkę. Zawsze może po prostu wyjść z boksu. Tak, była niewolnicą, ale tylko
jednego mężczyzny.
Jego dłoń
poczęła przesuwać się wyżej.
- Ostro sobie
poczynasz – bardziej szepnęła, zdając sobie sprawę, że ton jej głosu raczej
zachęci go do kontynuowania ataku. Poczuła dreszcz na skórze. Jakby nie patrzeć
dotyk jego dłoni sprawiał jej przyjemność. Mimo to zacisnęła uda, sprawiając,
że ręka Patryka zatrzymała się.
- Bo mam do
czynienia z kimś tak ostrym…
- To powiedz
coś o moich nogach, skoro nagle zapragnąłeś je pomacać – wypaliła zaciekawiona
co powie. Tym razem uaktywniła się także jej kobieca próżność.
- Ostro bronią
dostępu… Może i lepiej, bo są tak gorące jak reszta twojego ciała – nie
spuszczał z niej wzroku.
- Tego już nie
wiesz, jak gorąca jest ta reszta – i ona nie pozwalała zbić się z tropu, z
coraz większym trudem powstrzymując drżenie. Czuła się zdobywana i to z
sukcesem. Pozwalała by macał jej nogi, jego głowa znajdowała się kilka
centymetrów od jej twarzy… To już było wiele a miał to być dopiero początek.
- Nie wiem, ale
zaraz się dowiem – jego naturalnie brzmiąca pewność siebie sprawiła na niej
silne wrażenie. Naprawdę już widział ją rozbieraną, nagą, szalejącą z nim
gdzieś w klubowym kiblu? Aż zaparło jej dech, gdy w mózgu pojawiła się wizja
takowego.
Dostrzegł jej
słabość.
- A w jaki
sposób? – zadała z jednej strony idiotyczne w tych warunkach a z drugiej,
prowokujące pytanie.
- A w taki… -
bardziej mruknął, usiłując przebić się dłonią, przez jej zaciśnięte uda.
Trochę zdziwił
ją tej brak finezji. Na tym opierał się, zdobywając dziewczyny? Czy może ona
sama aż tak szybko go rozpaliła?
- Nie –
powstrzymała go dłonią. Z jednej strony czuła się coraz bardziej roztrzęsiona
swoją uległością i przesuwaniem granic, z drugiej… Z drugiej, działo się
właśnie to, co miało się dziać. Wzięła spory łyk ze szklanki. Drugiej już.
Odczekał
chwilę, jakby dając czas, by kolejne mililitry alkoholu rozluźniły ją w
międzyczasie wciąż masował jej nogi, nie wbijając się jednak głębiej.
- Czym się
zajmujesz na co dzień? – zapytał.
- Jestem
nauczycielką – nie widziała powodu, by ukrywać prawdę.
- Naprawdę? –
spojrzał nieufnie.
- Tak a
dlaczego nie wierzysz?
- Nie to, że
nie wierzę… Po prostu w swoich szkołach, takich nauczycielek nie widziałem.
W sensie,
„takich lasek”, zrozumiała chyba dobrze ten niewypowiedziany komplement.
- Sporo
zarabiasz na pracy fotografa? – zapytała swobodnie. Tak, skoro ma ją brać za
puszczającą się dziwkę, to niech jeszcze taką materialną.
- Z głodu nie
umieram, mieszkanie też mam – odpowiedział spokojnie.
- A wypromowałeś
już jakieś dziewczyny stąd?
- Mogę
wypromować ciebie. Chcesz?
- Nie żartuj.
Pytam poważnie.
- Mam wymieniać
nazwiska?
- W sumie tak,
bo jestem ciekawa, czy znałabym jakieś na przykład ze szkoły.
- Marta
Stachurska na przykład, tak ze dwa lata temu, jak zaczynałem, ale to nie tyle
moja zasługa, bo nie miałem takiej marki jak teraz – gładko i naturalnie wyszło
mu to samochwalstwo. – A tak już bardziej moje, to na przykład Daria Gajewska,
taka brunetka, wysoka, nawet w reklamie TV zagrała ostatnio…
- Nie za bardzo
kojarzę, jeszcze jakieś? W szkole kilka mam takich dziewczyn, które się chyba
udzielają, nie wiem do końca, bo nie pytałam.
- Sama podaj
nazwiska, może skojarzę, albo odrzucę.
- Ola
Wysoczyńska, znasz? Nie… Albo Ewelina Barszczewska, taka ruda, ogniście… Albo
Paulina Wojtkowiak, blondynka, taka trochę Barbie. Jeszcze Dominika Mazurska,
też blondynka. Żadnej nie znasz?
Nie mógł znać
trzech z nich, bo podawała nazwiska dziewczyn, które modelkami nie miały prawa
być. Z wyjątkiem rzecz jasna Pauliny. Była ciekawa jego reakcji.
- Nie kojarzę
tych pań – pokręcił głową.
- Żadnej? –
wbiła w niego spojrzenie, starając się, by wyglądało lekko już naiwnie. – Albo
ja przesadziłam ze swoją oceną tych dziewczyn, albo ty nie jesteś aż taki
specjalista – wbiła mu lekką szpilkę.
- Żadnej –
powtórzył a ona naturalnym gestem, upiła kolejną dawkę alkoholu. Tak, by nie
dać po sobie poznać, że ta sprawa interesuje ją jakoś nadzwyczajnie. I poczuła
kolejny przypływ satysfakcji, gdy on znów wyparł się znajomości z Pauliną.
Znajomości tak przecież bliskiej. – Widocznie albo się w to nie bawią, albo
korzystają z kogoś innego.
- Wiele tracą –
mruknęła, nie patrząc w jego stronę. Tak, jakby chciała go zachęcić, co się
udało.
- Nie bądź
zatem taka jak one – pochylił się a ręką, która wcześniej oderwała się od jej
nóg, znów tam powróciła, wślizgując się między kolana.
Uśmiechnęła się
lekko i nerwowo, zdradzając tym samym swą uległość. I nie tylko tym. Tym razem
nie zacisnęła ud mocniej i z zapartym tchem patrzyła, jak ciepła dłoń tego
bawidamka wjeżdża powoli między nie, ściskając je lekko. Szła w górę i szła a
ona, jak zahipnotyzowana nie umiała tego przerwać. Przynajmniej do momentu, gdy
jego palce zahaczyły o majtki, wyczuwając pewnie lekką wilgoć. Drgnęła i nieco
zmieniła pozycję, wyganiając dłoń Patryka stamtąd. Ale on po prostu tylko
wycofał ją o kilkanaście centymetrów.
Spojrzała mu w
oczy, starając się ukryć drżenie ciała, jak i własną niepewność, która
poskutkowałaby tym, że ona natychmiast przejąłby kontrolę nad całą sytuacją. To
był ten moment, kiedy czuła i obrzydzenie do samej siebie za to, jak się
kurwiła, jak i przyjemność płynącą z tego rodzaju poniżenia, o którym często
marzyła nocami.
Dostrzegł to?
Chyba tak.
- Zawsze
chciałem wiedzieć, jak depilują się nauczycielki – wyszeptał do jej ucha.
- Tutaj tego na
pewno nie zobaczysz – odpowiedziała dyplomatycznie, bo mogła mieć na myśli tak
własną defensywę, jak i po prostu kiepskie warunki. Było na to zbyt ciemno.
- Jestem
zdania, że powinniśmy zmienić miejsce tak, by było to możliwe. Znudziła mnie ta
impreza.
- To chyba
czas, bym poszła do domu – zasugerowała, nieco faktycznie przestraszona. Bo
jeśli coś miało się dziać, to tylko tutaj, za żadne skarby nie pojechałaby do
jego mieszkania.
Zrobiła gest,
jakby chciała wstać z miejsca i on zareagował zgodnie z oczekiwaniami. A
jednocześnie ją zaskoczył. Bardziej dynamicznie, niż zakładała, przygwoździł ją
do oparcia a jego dłoń agresywniej po raz kolejny wdarła się pomiędzy jej uda.
Krew uderzyła
jej do głowy. To już było coś na kształt właściwej akcji. Czyż fakt, że on
całuję ją w szyję, w twarz a jego ręka dobiera się do majtek, takową nie jest?
Ręka Patryka
niecierpliwie próbowała zadrzeć jej sukienkę. Mimowolnie uniosła się lekko,
czując zawrót głowy. Bo w ten sposób umożliwiła mu to. On to wykorzystał i
sukienka przestała stawiać opór. Wbijając wzrok w dół, widziała już nie tylko
koronki pończoch, ale przede wszystkim swoje majtki a tuż pod nimi, między
wciąż zaciśniętymi udami dłoń Patryka, stykająca się z wilgotną częścią
bielizny.
- Skoro nie
będzie mi dane zobaczyć, to chociaż wyczuję – szepnął jej do ucha a ona znów
spojrzała w dół.
Bo tak z
przerażeniem, jak i wyschniętymi ustami, zobaczyła jak ręka Patryka wdziera się
pod jej bieliznę. Nie, nie od dołu, tylko od góry. Tak, jakby faktycznie chciał
upewnić się co do wyglądu jej wzgórka łonowego.
I wdarł się a
ona drgnęła jak szalona. Nie pozwolił się jej jednak wyrwać ze swych objęć.
Osłupiała i zniewolona patrzyła w dół, jak palce Patryka macają jej wzgórek.
Jak ten bawidamek zdobywa kolejną swoją ofiarę. Bo jego dłoń natychmiast
zjechała w dół, umiejętnie luzując jej majtki, tak, że i te osunęły się nieco .
Zmieniła widok,
kierując wzrok na Patryka, w jego oczy. Ciężko oddychała, wiedząc, że on to
widzi i uświadamia sobie, że jest już po wszystkim, że właśnie wyrwał kolejną
ofiarę, kolejną niezłą dupę, która za chwile posłuży mu do tego, by mógł z nią
wyczyniać co tylko chce.
Uświadamiając
to sobie, poczuła potworny ucisk w podbrzuszu i zacisnęła uda, ale te
natychmiast rozjechały się, pod wpływem silnej dłoni chłopaka. Jego palce
znalazły cel.
Jęknęła,
zaciskając dłoń na jego ręce. Jęknęła godząc się na to upadlające zniewolenie.
Bo oto teraz siedziała w dyskotekowym boksie, z rozłożonymi, odsłoniętymi w
całości nogami, zsuniętymi nieco w dół majtkami, przygwożdżona przez młodszego
o dwanaście lat playboya, któremu pozwalała to, by swoimi palcami wygrywał
melodyjki na jej nagiej cipce.
Tak, to nie
tyle jego ruchy a świadomość tego co się dzieje, na co sobie i jemu pozwala,
sprawiły, że poczuła kolejny ucisk w podbrzuszu. To było tak ekscytujące, że…
Że poczuła, iż mimo jej zasad, mimo jej charakteru ta zabawa może dać jej coś
niezwykłego.
- Wiem, że masz
ochotę na coś w sobie, prawda? – usłyszała rozemocjonowany szept w uchu.
Pod wpływem
impulsu, uniosła się nieznacznie i jednym ruchem, ściągnęła swe majtki w dół,
aż po kostki. Właśnie po to, by…
Ot, kolejny
motyw do tego, by jej ciało przeszedł niezwykły dreszcz. Teraz swobodnie mogła
rozłożyć nogi szeroko jak jakaś dyskotekowa kurwa. Z emocji poczuła jeszcze
większa wilgoć w środku. Gdyby Patryk zrobił, to co zasugerował, jego palec…
Wdarł się do
środka. Pod wpływem tego, znów zacisnęła uda a z ust wyszedł kolejny głęboki
jęk. Swoimi rękoma już nie broniła dostępu do siebie, tylko zaparła się na
bokach, jakby chcąc unieść swe łono wyżej i udostępnić swoją cipkę Patrykowi,
tak, żeby wdzierał się w nią jak najgłębiej.
Przerażona
czuła, że traci jakąkolwiek kontrolę i nad sobą i nad sytuacją, ale nie mogła
się oprzeć. Tutaj, w dyskotekowym boksie, z majtkami opuszczonymi do kostek
dawała się ruchać miejscowemu playboyowi. Co z tego, że palcem? Czym by tego
nie robił, zdobywał na własność jej ciało, do tej pory zastrzeżone wyłącznie
dla męża.
Tylko pierwsze
jego ruchy były spokojniejsze, teraz posuwał ją na całego. Wdzierał się w głąb
a dodatkowo zataczał szersze kręgi przy wejściu, do powodowało jeszcze większą
rozkosz. Gdzieś w tyle została świadomość, że mimo ciemności, ktoś może to
zobaczyć. Zobaczyć, jak kobieta z klasą, dała się uwieść młodemu playboyowi,
niczym zwykła kurewka na jedną noc.
W tych
warunkach, orgazm był kwestią czasu i to niewielkiego. Dała się ponieść chwili,
pozwoliła, by sytuacja wyrwała się spod kontroli a palec Patryka nieustępliwie
penetrujący, zdobywający jej cipkę doprowadził ją do stanu wrzenia.
Zacisnęła uda
raz jeszcze, czując, jakby jej ciało przeszył niemal prąd i zastygła w
bezruchu, delektując się tym, co się działo, co przeżyła. Jej dłoń zaciśnięta
na jego ręce dała mu do zrozumienia, o ile nie zrozumiał tego wcześniej.
Przestał.
Powoli, nie spiesząc się, wyciągnął wilgotny palec z jej cipki. Na chwilę
poczuła się niemal bezwładna prawie leżąc w dyskotekowym boksie, z zadartą w
górę, przygniecioną sukienką, eksponując swoje nogi w pełnej krasie i przede
wszystkim cipkę.
Czuła, że
Patryk porusza się niecierpliwie. Sprawił jej rozkosz i teraz tego samego
chciałby i on. Z wolna zaczęła wracać do przynajmniej względnej świadomości.
Otworzyła oczy, znów delikatnie uniosła się, obciągając sukienkę, ale wcześniej
podciągając majtki.
- Już wiesz,
jak depilują się nauczycielki? – zapytała siląc się na mocniejszy głos.
- Teraz
chciałbym wiedzieć jak potrafią obciągać – wypalił zdecydowanie.
Te słowa
uderzyły ją niczym młot, sprawiając, że jej twarz zapłonęła niemal ogniem.
Jeśli już miała iść na całość, to na całość. A jeśli by mu zrobiła, to czego
chciał, to potem brakło by mu amunicji. Chociaż młody był, to kto wie…
Zdecydował za
nią. Chwycił ją za rękę i poprowadził w kierunku spodni. Sam rozpiął zamek i
lekko zsunął, aby ułatwić jej zadanie.
Siedział
praktycznie tyłem do parkietu, aby na wszelki wypadek zasłonić ją jakoś. A ona…
Sama sięgnęła ręką w kierunku jego bielizny. Pogładziła go po czymś twardym i
mocując się przez sekundę z materiałem, w tych trochę niewygodnych
okolicznościach, wydobyła na zewnątrz jego penisa. Sterczącego w górę,
gorącego, już lekko wilgotnego.
Czuła wstyd i
zażenowanie samą sobą, ale jeszcze bardziej pożądanie. Trzymała penisa w dłoni
i za nic nie chciała puścić. Przesunęła dłonią w dół i w górę. Lekko,
niespiesznie, patrząc mu prosto w oczy. Była jeszcze na tyle świadoma tego
wszystkiego, że zdawała sobie sprawę, jak wielkie są jej własne oczy a usta
rozchylone. Tak, że w jego oczach wyglądała na taką, która nie myśli o niczym
innym, jak tylko o tym, by obciągnąć mu do ostatniej kropli spermy.
Wahała się
strasznie, ale kusiło… Oderwała wzrok od twarzy Patryka i skierowała w stronę
penisa. Pochyliła głowę. Było niewygodnie a nie chciała już robić z siebie
ostatniej dziwki, by klęknąć na podłodze. Dlatego bardziej powąchała,
jakkolwiek śmiesznie by to wyglądało. Delikatnie pocałowała.
Sekundę później
poczuła nacisk na głowie, pochyliła się jeszcze bardziej i w tej niewygodnej
pozycji poczuła jak sterczący penis Patryka, wypełnia jej usta. Objęła go
drżącymi ustami, oblizując. Boże…
Przesunęła
ustami w górę i w dół. Kilka razy. Tak, aby dotarło do niej, że obciąga fiuta
jakiegoś dyskotekowego playboya. Jak prawdziwa kurewka na jeden raz. Ale nie
była pewna, czy dotarło to do jej świadomości z całą mocą. Chyba przerastało to
ją. Przerastało ją to wyobrażenie. Było zbyt nierealne a przecież to działo się
naprawdę.
Obciągała
resztkami sił, wynikającymi z tej niewygody. Ale obciągała, czując w ustach
obcego penisa. Obcego, twardego, nawet przyzwoitych rozmiarów. Zniewalał ją, on
i jego właściciel. Kurwiła się, tak, że do oczu popłynęły niemal łzy.
Oderwała się,
zdyszana, czując drżenie na całym swoim ciele. Zaczęła czuć się, niczym mała
dziewczynka. Przerosło ją nie tylko uświadomienie sobie tego wszystkiego. Cała
sytuacja również.
- No co jest? –
usłyszała niecierpliwe pytanie.
Nie
odpowiedziała. Zamknęła oczy, ciężko dysząc. Potem otworzyła, wpatrując się w
niego. Wytrzeszczała je mocno, czując, że są zamglone. Chyba wziął to za oznakę
czegoś innego.
- Wstydzisz
się? – zapytał i odwrócił twarz lustrując otoczenie za swoimi plecami. – Heh,
nie ma czego. Tylko jakiś stary dziad nam się przygląda.
- Kto? –
zapytała drżącym głosem, wychylając lekko i patrząc w dal.
- Jakiś typ
czterdziestoletni pewnie. Może żona go wywaliła z chaty. No, skarbie… -
pochylił się ku niej, szepcząc ostatnie słowa do ucha.
Odepchnęła go.
Wstała i na drżących nogach zaczęła przeciskać się na parkiet.
- Gdzie
idziesz? – próbował ją powstrzymać.
- Napić się –
odpowiedziała zgodnie z prawdą, bo smak jego kutasa w ustach zaczynał ją
strasznie brzydzić. – Po pepsi – wybąkała niezdarnie i nie zważając na jego
reakcję, wkroczyła na parkiet, przeciskając się przez tłumek imprezowiczów, do
baru.
Nie chciał jej
wypuścić, ale nie ustąpiła. Widząc w jego oczach żar i zniecierpliwienie,
zrozumiała, że osiągnęła to co osiągnąć chciała.
Odczekała swoje
w kolejce, starając się w tym momencie doprowadzić do porządku i z napojem w
dłoni ruszyła w drogę powrotną. Ale nie do tego samego boksu. Do innego.
Usiadła, nie
patrząc w twarz siedzącego obok mężczyzny. Wzięła łyk napoju, potem drugi.
Patrzyła chwilę przed siebie. Nie mówiła nic i on też nie.
Ale w końcu
skierowała wzrok w prawo. Nawet nie siliła się na obojętność. Była na to zbyt
rozemocjonowana. Pochyliła się ku siedzącemu.
- Jeżeli mam
być kurwą, to tylko dla jednego mężczyzny – wyrzuciła z siebie, starając się na
spokojny ton. – Skorzystasz?
Na jego twarzy
pojawił się charakterystyczny i dobrze jej znany uśmiech. Chwilę wcześniej
przemknęło jej przez myśl, że może go zawiodła, ale nie… To nie ten kaliber
władcy. Zostawił jej margines dla siebie, dla tego, by sama podjęła decyzję.
Nie zmuszał jej do niczego. Tym bardziej, że ona sama to wymyśliła. Ale
przeceniła swoje siły. Opamiętanie przyszło w odpowiednim momencie.
- Tutaj? –
zapytał. – A może mam cię zaprowadzić do dyskotekowego kibla, jak taką… - nie
dokończył.
Szybkim ruchem
dopiła pepsi i chwyciła go za dłoń. Nie stawiał oporu. Znów przebijała się
przez tłum, nawet nie patrząc w sąsiedni boks, gdzie może jeszcze siedział
Patryk czekając cierpliwie na jej powrót. Nie obchodził jej już. Jakieś swoje
zwycięstwo osiągnęła. Zresztą ta świadomość nie była jej już do niczego
potrzebna.
Dotarła do
pomieszczeń z toaletami. Ruch był taki sobie. Zawahała się. Wiec zdecydował on.
- Dawaj tutaj –
skierował ją w stronę męskiego WC. Teraz on ciągnął ją za dłoń. I teraz ona nie
oponowała. Potulnie jak baranek, dała się zaprowadzić do jednej z kabin, po
drodze wyłapując zdziwione spojrzenie jakiegoś wysokiego, krótko ściętego
młodzieńca.
Wepchnął ją
niemal do środka. Tutaj mogli jakoś głębiej spojrzeć sobie w oczy. Było jasno i
widzieli swoje emocje. Jej były większe, on wyglądał na bardziej wyrachowanego.
Tak było prawie zawsze. To też powodowało, że bez słowa oddawała się jego
poleceniom.
Tak jak teraz bez
słowa uniosła sukienkę w górę. Odsłaniając swoje długie nogi w całości. Ale
nie, jemu było za mało. Odwrócił ją tyłem i rozpiął zamek. Sukienka poleciała w
dół. W ostatniej chwili powstrzymała ją przed zetknięciem z podłogą.
- Brudno tu –
wyszeptała wciąż drżącym głosem.
- Brudna
kobieta, to i brudna sukienka – wysilił się na taki komentarz, ale przy
zdejmowaniu sukienki zachował odpowiednią ostrożność. Wziął ją w dłoń – Resztę
ty.
Ciężko
oddychając rozpięła stanik a potem zdjęła majtki. Hormony znów się rozszalały i
nie potrzeba było do tego żadnych przygłupawych, dyskotekowych plejbojów.
Wystarczył jeden mężczyzna z krwi i kości stojący w jeansach i gustownej,
granatowej koszuli. Mierzył jej nagie ciało ostrym spojrzeniem.
Usta rozchyliły
się a ręce bezwiednie powędrowały w dół, zasłaniając łono, jakby stała nago
przed obcym facetem a nie własnym mężem. Może to był efekt całej tej scenerii?
Tego, że porządna nauczycielka z liceum stała właśnie kompletnie nago w
dyskotekowym kiblu?
Nie zdążyła się
zastanowić. Jednym ruchem dłoni, obrócił ją i przycisnął do ściany. Z jej ust
wydobył się cichy jęk.
A jeśli miała
jeszcze jakieś opory, to pozbyła się ich, kiedy zza pleców dobiegł ją dźwięk
rozpinanej klamry od pasa. To oznaczało jedno, to kojarzyło się z jednym…
- Wypnij ładnie
dupsko, jak przystało na nauczycielkę – nakazał, nie przejmując się, że jego
słowa może ktoś usłyszeć. Jeszcze tego brakowało, by stała się bohaterką
nagranego w jakiś ekwilibrystyczny sposób filmiku.
Ale wypięła.
Ufała Danielowi. Już jego w tym głowa, by nie dać skrzywdzić swojej niewolnicy.
Bez obaw…
Drgnęła, gdy
sztywny penis męża wślizgnął się w jej cipkę. Z trudem powstrzymała jęk. Na
tyle, na ile mogła, bo z jej ust wydobywały się głębsze westchnięcia. Głębsze,
urywane. Jej nogi drżały i dobrze, że Daniel trzymał mocno za jej biodra
posuwając ją porządnie. Oddała mu się całkowicie. Tutaj, w tej scenerii,
przyparta do ściany w męskim kiblu, kompletnie naga…
To było to... To,
co oddziaływało na nią, dziewczynę z dobrego domu, z porządnymi zasadami.
Przekraczała kolejne granice, nie przekraczając najważniejszej. Było
perwersyjnie do bólu głowy, ale bezpiecznie. Z własnym mężem Dbającym o nią i o
wszystko inne. Dbającym by było jej dobrze. Nawet więcej, niż dobrze. By było
wspaniale, tak jak teraz, gdy zwolnił nieco tempo na rzecz bardziej finezyjnego
wchodzenia. Zataczał okrągłe ruchy, wbijając się w jej cipkę co doprowadzała ją
niemal do utraty świadomości.
Wpiła usta w
swoje przedramię. Musiała, bo dźwięki wychodzące z jej ust stawały się coraz
głośniejsze i nie umiała ich powstrzymać. Nie była w stanie się kontrolować.
Kontrolował ją Daniel morderczymi ruchami swojego członka penetrującego
bezlitośnie jej mokrą jak ocean cipkę. Jak dobrze, że trzymał ją za te biodra,
jak dobrze… Bo, gdyby nie to, upadłaby niechybnie.
Zacisnęła uda,
wciągając głęboko powietrze. Nie powstrzymała jęku, który wyszedł z jej ust,
ale już o to nie dbała. Piorunujący orgazm ogarnął jej ciało i trwał jeszcze
chwilę, trwał… Tak, jakby Daniel swoimi umiejętnymi ruchami przedłużał go w
nieskończoność. Co było rzecz jasna ułudą, ale jakże niezwykłą. Gdy poczuła, że
jej ciało wiotczeje, ruchy męża stały się silniejsze i on też osiągnął finał.
Przytulił się
do niej od tyłu, choć nie wiedziała do końca, czy tego potrzebował, czy po
prostu wyczuł, że ona sama nie ustoi na nogach. Trwali tak przez dłuższą
chwilę. Daniel szybko doszedł do siebie, ona potrzebowała jeszcze trochę…
Ale nie mogła
stać w nieskończoność. Odwróciła się i połączyła z mężem w namiętnym pocałunku.
A potem wreszcie on poluzował ostrożnie swój uścisk, ale będąc w pogotowiu.
Jego charakterystyczny uśmiech mówił wszystko.
Obolała,
rozwalona emocjonalnie z trudem sięgnęła po bieliznę. Z jeszcze większym
spróbowała ją na siebie włożyć. Trwało by to w nieskończoność, gdyby Daniel nie
przerwał tego przedstawienia, wyrywając ją z jej rąk. Zamiast bielizny, podał
jej sukienkę, pomagając się ubrać.
- Niegrzeczne
nauczycielki tego nie potrzebują – wskazał na bieliznę a charakterystyczny
uśmiech nie schodził z jego twarzy.
Wolnym krokiem
opuścili WC. Za drzwiami, złączyli swoje dłonie w jedno i wyszli na zewnątrz.
Chłodne powietrze orzeźwiło Kamilę, choć tak naprawdę wiedziała, że mimo
zmęczenia, długo nie zaśnie.
Jeszcze nie przeczytałem, ale juz dzieki za wrzutke!!
OdpowiedzUsuńOpowiadanie fajne. Nie jest złe i nie jest bardzo dobre. Jest po prostu zwyczajne i fajne. I jak dla mnie to za krótkie. Ale ja po prostu lubie czytac wiec moze dlatego. Zakonczenie zaskakujace i wpasowujace sie w tred zaskakiwania czytelnika. Osobiscie niekoniecznie zawsze musze byc zaskakiwany ale tutaj wszystko zagralo. Tak trzymac i czekam na cos dluugiego.
OdpowiedzUsuńPzdr.
Spoko
Próbuję stosować zwroty akcji, bo myślę, że na tym etapie, po napisaniu ponad pięćdziesięciu opowiadań, jest tu już niemalże konieczne. W innym przypadku, następuje powielanie tego co już było.
OdpowiedzUsuńChyba, że akcja opowiadania sama w sobie w jakiś sposób ogranicza powtarzalność.
Czasem człowiek ma ochotę napisać coś krótszego, coś bardziej konkretnego. Taki też będzie kolejny mój tekst (przypuszczalnie 11 listopada), ale poza nim, dysponuję już tylko jednym długim, jednym bardzo długim i jednym kosmicznie długim. I kolejne z opowiadań, które jeszcze akurat nie jest zakończone, ale prędzej, czy później doczeka się finału, również będzie zaliczać się do bardzo długich. Więc fani opowiastek rozpisanych na naprawdę dobre kilkadziesiąt stron powinni być chyba usatysfakcjonowani. Czy poziomem również? Tego już nie wiem.
Pozdro, panie "Spoko":)
Pani Falango, nawiązując do bardzo długiego opowiadania. Poruszaliśmy już wątek wydania książki, jednak wiemy jak to wygląda, to znaczy nie wiemy, bo jest dość skomplikowane. Jednak czy słyszałes i zastanawiałeś się nad self publishingiem?
OdpowiedzUsuńPanią nigdy nie byłem i na szczęście nigdy nie będę:).
OdpowiedzUsuńTak, wspomniałem o tym w jednym z komentarzy pod poprzednim tekstem.
Dlaczego o to pytasz? W formie zachęty?
Opcja self publishing to wydatek od 2 do 3 tysięcy złotych w zamian za nakład rzędu bodaj 120 książek (to chyba też zależy od samego wydawcy). Abym wyszedł na zero, cena książki musiałaby się zakręcić w okolicach 30 złotych, przy założeniu, że sprzedam wszystkie. Nie wiem ilu byłoby zainteresowanych kupnem.
Niezależnie od tego, że stać mnie na taką inwestycję, to niekoniecznie uśmiecha mi się opcja ostatecznego dołożenia do interesu i wywalania jednej miesięcznej pensji w błoto. Nie należę do gatunku ludzi, którzy muszą za wszelką cenę pochwalić się wydaną na papierze książką. Ten blog praktycznie całkowicie spełnia moje ambicje.
Do tego dochodzą wątpliwości na temat poziomu literackiego. OK, skoro to self publishing, to nie muszę się niczego bać, bo żaden wydawca mi niczego nie zarzuci, itp. Ale ja mam swoje ambicje i rozumiem, że to co nadaje się na luźny blog niekoniecznie musi odpowiadać standardom książkowym. Jak już pisałem kilka tygodni temu, przydałby się ktoś, kto przeczytałby całą opowieść (mam na myśli tutaj ten sequel "Szkolnej wycieczki").
A tak w ogóle przypomniałem sobie coś o czym zapomniałem. Mianowicie myślałem wcześniej nad stworzeniem ankiety dotyczącej bloga, opowiadań, itp. Może w nim zawarłbym pytanie o książkę i chęć ewentualnego zakupu przez czytelników. Cóż, pomyślę jeszcze nad tym.
Panie Falanga, czy tym dużym opowiadaniu będzie wątek Kamila z inną kobietą ?
OdpowiedzUsuńKamili*
OdpowiedzUsuńFabuły nie zdradzę. Mogę tylko napisać, że znaczące role w tym opowiadaniu przypadną aż sześciu osobom i podział wśród płci przebiega równomiernie:).
Dobrze, udało mi się stworzyć ankietę, więc proszę czytelników o wypełnienie jej, co pomoże na pewno mi w dalszym redagowaniu bloga.
OdpowiedzUsuńTo tylko trzynaście pytań, całość zajmie pewnie nie więcej, niż sześćdziesiąt sekund. Z góry dzięki.
https://www.survio.com/survey/d/A8M4S4P3U2J5N1W0O
Wypełnione, będzie jakieś podsumowanie na blogu?
OdpowiedzUsuńMyślę, że będzie, ale poczekam jeszcze do następnego opowiadania, gdzie link wrzucę w pierwszym komentarzu, by ci, którzy wchodzą na blog rzadziej i nie przeglądają komentarzy też dostali szansę wypowiedzenia się.
OdpowiedzUsuńFalango,dużo już masz wypełnionych ankiet? Kiedy będziesz chciał trafić do szerszego audytorium z informacją ankiecie, czyli kiedy będziesz zamieszczać nowe opowiadanie?:)
OdpowiedzUsuńWypełnionych ankiet na tę chwilę jest 30. Co zastanawia, to ilość odrzuconych - 21. Nie wiem, czy niektórzy przymierzali się po kilka razy, czy tez po prostu odrzucili możliwość wzięcia w niej udziału, rezygnując tym samym z możliwości wpływu na dalsze losy Kamili i ewentualnie innych bohaterów moich tekstów.
OdpowiedzUsuńNowe opowiadanie (najkrótsze od bardzo dawna), jak już chyba informowałem powinno ukazać się 11.11.
Opowiadanie jest takie, jakie akurat to powinno być: dość krótkie, z jasno wyznaczonym celem, dążące. Powinno takie być, ponieważ klimat nakreślił już początek, motyw. Motyw! Również konkretny, bez złudzeń, bez zasłony przyzwoitości. Ucieszył mnie ten powód, impuls. Był nasycony negatywną emocją, to coś nowego, coś prawdziwszego.
OdpowiedzUsuńDalej już, jak zawsze, włada Pan, Panie Jons, emocjami, szybkością oddechu Czytelniczki.