KAMILA I SENNE MARZENIA XXVIII. Za oknem.
Nie pamiętam
kiedy pierwszy raz spojrzałem w okno naprzeciwko. Pewnie musiało to być ponad
dwa lata temu, gdy rodzice postanowili przeprowadzić się w to miejsce, ale na
pewnego nie pierwszego dnia, ani dziesiątego. Upłynęło parę tygodni, pewnie
miesiąc, może dwa, nim zerknąłem raz, potem drugi i zobaczyłem coś, co mnie
urzekło.
Urzekło na
tyle, że zostałem przy tym oknie. No dobra, nie tak dosłownie. Ale warowałem
przy nim dzień w dzień, albo raczej wieczór w wieczór.
Wyczekiwałem
tego momentu, w którym w oknie naprzeciwko pojawi się kobieta. Dość wysoka,
smukła, elegancka, z klasą. Olśniewająco piękna o szczupłej figurze, mimo tego,
że pewnie zbliżała się już do czterdziestki.
Zawsze była
sama, zawsze. Nigdy nie widziałem kogoś, kto mógłby być jej, nawet nie mężem a
po prostu chłopakiem, czy choćby tylko adoratorem. Ba, nie wdziałem nigdy w
ogóle żadnego faceta, nawet kolegi.
A przecież
różne plotki krążyły po okolicy…
- Sama jest,
sama mieszka a dupa, jak sto pięćdziesiąt, więc codziennie wali się z innym –
nie przebierał w słowach Adam.
Co lepsze, był
ich całkowicie pewnym. Skąd to się brało? Nie wiem. On już taki był. Rok od nas
starszy, chodził już do szkoły średniej. Nieźle zbudowany, sporo czasu spędzał
na siłowni i ogólnie był takim trochę zadymiarzem. Stawał w szranki nawet ze
starszymi od siebie i z reguły wygrywał. A bójek nie unikał.
Starszy od nas,
czyli ode mnie i od Dawida. Obaj zaczęliśmy właśnie ostatnią klasę gimnazjum.
Mieliśmy po piętnaście lat i byliśmy dość zwykłymi chyba chłopakami. Nie wiem,
co Adam widział w nas, że dość często wybierał nasze towarzystwo. No dobra,
bardziej Dawida, niż moje, ale skoro często przebywaliśmy razem…
Ja za nim nie
przepadałem. Ale mimo jego wad, miał też jednak zalety, jak lojalność. Raz
pomógł mi mocno, kiedy któregoś wieczoru stanąłem oko w oko z dwójką starszych
od siebie chłopaków o wyraźnie nieprzyjaznym usposobieniu. Gdyby nie Adam,
pewnie straciłbym telefon.
W każdym razie
ta przygoda nauczyła mnie by zawsze nosić przy sobie gaz pieprzowy. Może to
trochę babskie, ale lepsze, niż moje piętnastoletnie chude bicepsy.
Tego, chłodnego
już i listopadowego wieczoru też siedziałem. Chwilę wcześniej wyszedłem z
łazienki, wykąpany i pachnący. Usiadłem przed biurkiem, na którym stał odpalony
monitor i filowałem to w monitor, to w okno. Nie musiałem wyginać karku, obie
rzeczy miałem przed sobą.
W oknie
naprzeciwko paliło się światło, ale pokój był pusty.
- Może się
kąpię, jak ty – zasugerował Dawid. Nie chciał siedzieć samotnie w swoim domu,
przyszedł więc do mnie.
Dawid był
chłopakiem różniącym się ode mnie, tak fizycznie, jak i cechami charakteru.
Miał krótkie czarne włosy i był mocno opalony. Ja tam na brak opalenizny nie
narzekałem, ale w porównaniu do niego… Zresztą do niego, to mało kto mógł się
pod tym względem równać. Taki już był.
Ja miałem blond
fryzurkę i nieliczne piegi na twarzy. A jeśli chodzi o charaktery, to Dawid
miał bardziej porywcze usposobienie, był bardziej spontaniczny i ogólnie,
miewał dużo głupich pomysłów. Ja uchodziłem za tego bardziej myślącego, za to
spokojniejszego, niezbyt pewnego siebie. Zamkniętego w sobie.
- Może to ona
tak cię zmieniła? – zakpił kiedyś Dawid.
Nie, nie ona.
Ja już taki byłem, po prostu. Ale fakt, to, że od jakichś dwóch lat spędzałem
niemal każdy wieczór z nią, z piękną panią nauczycielką z naprzeciwka,
sprawiało, że chyba jeszcze bardziej izolowałem się od świata. Lubiłem te
momenty. Uwielbiałem, gdy ona i ja… Gdy ona jest tam, chodzi po pokoju,
sprząta, czasem zasiada w fotelu z książką a z drugiej strony ja…
- Wie, że ją
podglądasz?
- A czy
podglądam? – odpowiedziałem ze stoickim spokojem.
- A co robisz?
- Ja tylko
patrzę przez okno. Nie podchodzę pod jej okna, nie zaglądam pod firany. Widzę
dokładnie to, co ona chce mi pokazać, nic więcej. Gdyby się wstydziła ludzkich
spojrzeń, zasłaniałaby się bardziej.
- I tak się
przecież zasłania, mówiłeś nieraz…
- Bo się
zasłania. Opuszcza rolety do połowy na przykład, albo w ogóle zaciąga zasłony.
Ale skoro teraz na przykład jej pokój jest oświetlony a okna zasłonięte tylko
firanami… To czemu mam się czuć winny?
Tak to sobie
tłumaczyłem i chyba miałem rację.
- No dobra, ale
czy wie? Spojrzała kiedyś w okno i zauważyła cię? – indagował Dawid.
- Może parę
razy – wzruszyłem ramionami.
- I co?
- No i nic.
Przecież nie stoję jak ostatni osioł na środku pokoju bezczelnie gapiąc się na
nią.
- A reagowała
jakoś? Mówiła ci coś kiedyś?
- A co miała
mówić?
- To ja się
ciebie pytam – zdenerwował się lekko Dawid. – No, czy opieprzyła cię jakoś, że
się gapisz, na przykład dzisiaj, jak u niej byłeś?
Tak, byłem.
Mimo, że minęło już parę godzin, wciąż miałem w pamięci wizytę w jej domu.
Zresztą nie pierwszy raz. Ale dzisiaj, jakoś tak…
- Nie, za co
niby? Ona ma swój rozum i jeśli by chciała w ogóle zachować prywatność, to by
się zasłoniła – powtórzyłem argumenty sprzed chwili.
- Co robiłeś u
niej? – zmienił temat.
- Zniosłem
miał, zima idzie – wyjaśniłem lakonicznie.
- To już
mówiłeś, pytam co robiłeś u niej w domu, jak już zniosłeś.
- Nic –
wzruszyłem ramionami, zgodnie zresztą z prawdą.
- Tak po prostu?
Siedziałeś i się na nią gapiłeś?
- Mniej więcej.
Coś tam porozmawialiśmy i to wszystko.
- O czym?
- O niczym. Tak
ogólnie, o duperelach.
- Ale dwie
dyszki zarobiłeś, tak? – spytał trochę zazdrosnym tonem.
Nie
odpowiedziałem. Nie dla pieniędzy pomogłem pięknej nauczycielce w pracach
domowych. Po prostu chciałem. A że ona nie chciała przyjąć do wiadomości, że
robiłem to właśnie dlatego, podarowała mi dwudziestozłotowy banknot.
Nie
odpowiedziałem, bo ubiegł mnie dźwięk wejściowego dzwonka. Zszedłem na dół,
otwierając drzwi.
- Dawid jest u
ciebie? – bez przywitania zapytał Adam, wchodząc bez zaproszenia do środka. –
Słyszałem, że twoi starzy pojechali gdzieś – dorzucił jakby celem
usprawiedliwienia swojej bezceremonialności.
Skoro wszedł,
to wszedł… Obaj wspięliśmy się na górę do mojego pokoju.
- Pada jak
skurwesyn… Kiedy twoi starzy wrócą? – zapytał Adam, rozsiadając się wygodnie.
- Nie wiem, w
każdym razie jutro, na weselu są – odpowiedziałem.
- Gruba
impreza… To może sobie coś zjaramy? – zapytał z cwaniackim uśmieszkiem
wyciągając fifkę.
Wzruszyłem
ramionami. W sumie wolałbym, żeby nie palił u mnie w pokoju, ale nie miałem
ochoty się sprzeciwiać. Tak, czy owak, jakiekolwiek smrody powinny ulecieć z
pokoju w ciągu tych kilku godzin.
- Kacper, ty
też?
Najeżyłem się,
słysząc swe imię. Nigdy go nie lubiłem i nie miałem pojęcia co kierowało
rodzicami kiedy sobie wymyślili, że ochrzczą nim swojego jedynaka. A jeszcze to
imię wypowiadane przez Adama… Zawsze odnosiłem wrażenie, że nabija się ze mnie.
- Nie palę –
odpowiedziałem krótko.
- A powinieneś.
Skoro tak gapisz się bezproduktywnie to w kompa, to w okno. Byłoby lepiej,
jakbyś się wyluzował i zjarał.
Nie
interesowały mnie żadne używki. Skoro lubił marihuanę to jego sprawa a ja...
- Też mi daj
bucha – usłyszałem głos podekscytowanego Dawida.
Palili przez
chwilę w milczeniu dzieląc się zdawkowymi uwagami.
- Poszedłbyś do
niej a nie tylko się gapisz – zakpił w swoim stylu Adam.
- Był u niej
dzisiaj, nawet zarobił – uprzedził mnie Dawid.
- Co u niej
robisz? – zainteresował się dzielnicowy gieroj.
- Głównie przy
komputerze jej pomagałem, bo nie mogła sobie z czymś poradzić… A dzisiaj
zrzuciłem jej dwie tony miału do piwnicy – czułem się niezręcznie opowiadając
takie rzeczy akurat jemu.
- Buzi ci nie
dała chociaż? – kpił dalej.
Wzruszyłem
ramionami na takie dictum a Adam kontynuował.
- Mogłeś jakieś
fotki zrobić z mieszkania, albo jej… W ogóle, zdarzyło ci się ją zobaczyć w
samych majtkach?
- Nie, nie
zdarzyło – odpowiedziałem, przywołując w pamięci widoki pięknej sąsiadki. Nawet
w domu była ubrana, tak z klasą. W spódniczce zawsze, czy sukience. A jak w
spodniach, to zawsze w jeansach. Nigdy nie widziałem jej w dresie.
- A może
przydybałeś ją jak się szykuje na jakieś dymanie, co? – nie ustępował.
- Przestań
pieprzyć – zareagowałem w końcu dosadniej. – To, że masz jakieś zwidy, nie
znaczy... Ona się z nikim nie spotyka.
- Co? Jak to
nie? Taka dupa i sama? Nie znasz życia, tylko siedzisz przy tym oknie. A jak
światło gaśnie, to ona wychodzi do jakiegoś frajera z dobrą kasą i się rżnie,
aż wióry lecą – Adam ominął mój nietaktowny zwrot, powoli przyprawiając mnie o
rosnącą irytację.
- Tobie się
wydaje, że wszyscy rżną się ze wszystkimi? Tylko ty nie? – nie umiałem się
powstrzymać od drobnej złośliwości, niestety łatwej do skontrowania.
- Gadasz jakbyś
sam rżnął kogoś – spojrzał czujnie. – A skąd wiesz, że ja nie? Mam Klaudię na
przykład…
Klaudia była
blondynką w jego wieku. Taką sobie w sumie, żadną pięknością, mnie się
zasadniczo w ogóle nie podobała. Ale z drugiej strony lubiła się ubierać dość…
Dość luźno. Latem bezustannie odsłaniała ramiona, dekolt, nogi, nawet fragmenty
pośladków, gdy przechadzała się ulicami w zdecydowanie zbyt krótkich
spodenkach.
- To powiedz o
tej Klaudii – wtrącił się Dawid.
- Co tu gadać,
głupia rura. Ale ciało ma niezłe – machnął ręką Adam.
- Jak głupia,
to po co się nią spotykasz?
- Bo ma niezłą
dupę – wyjaśnił obrazowo Adam. – Poza tym głupia, to nie znaczy, że zła. Takie
są najlepsze.
Nie wyjaśnił
dlaczego, ale starałem się rozumieć jego tok myślenia.
- Ty się tak
gapisz przez całe dnie a widziałeś ją kiedyś w majtkach, czy czymś takim? –
Adam wrócił do tematu sąsiadki.
Rzucił przy tym
okiem w okno naprzeciwko. Nic się nie zmieniało, światło w pokoju się paliło,
ale lokatorka była nieobecna.
- Przecież to
ty insynuujesz, że ona się ciągle pieprzy – odgryzłem się na szybko.
- No wiem, że
tak mówię, ale pytam…
- Nie, nie
widziałem.
- W ogóle? W
niczym seksownym?
- W krótkich
spódniczkach czasem. W krótkich spodenkach latem. Ale tak jakoś… To nie…
- I jak
wygląda?
- No normalnie,
jak super laska w krótkich spodenkach – wolałem nie wchodzić w szczegóły, nie
chcąc by wnikał w mój stan, gdy udało mi się faktycznie kilka razy zobaczyć ją
snującą się po pokoju w spodenkach jeansowych, czy to z materiału. Jej zgrabne,
długie nogi… Ech…
- Nie wierzę,
że nigdy nie widziałeś jej z facetem – mruknął.
- No nie
widziałem. Jeśli się z jakimś spotyka, to nie w tym mieszkaniu. Chyba – dodałem
nie mając pewności. Bo po drugiej stronie domu mógł być jakiś przytulny pokoik
sprzyjający tego typu spotkaniom, ale będąc kilka razy w mieszkaniu pani
Kamili, nigdy takiego nie zauważyłem. Po tamtej stronie znajdował się owszem
jeden pokój, ale taki mały, jakby dla dziecka. A poza tym kuchnia i ubikacja.
- Czemu ona
tak.. .W zasadzie, czemu nikt o niej nic nie wie? Że nie ma ani męża, ani
dzieci? Lesbą chyba też nie jest, nie? – głowił się Adam, wpatrując w okno
naprzeciwko coraz częściej.
- Nie wiem –
odpowiedziałem krótko.
Faktycznie nie
wiedziałem. Sąsiadka chroniła swą prywatność, jak jakiś zawodowy szpieg. Nie
spotykała się z innymi sąsiadami, w każdym razie z moimi rodzicami na pewno
nie. Jakiekolwiek kontakty ograniczały się do zdawkowego „dzień dobry” i to
było wszystko.
- Ale leje –
odezwał się Dawid.
Tak, pogoda
typowo listopadowa. Było zimno i lało. Jak dobrze w takich chwilach posiedzieć
w ciepłym pokoju, w wolny od trosk zaczynający się dopiero sobotni wieczór.
- Co tam masz?
– Dawid zwrócił się do Adama, słysząc jakiś szelest.
- Jakieś
batoniki, chcesz?
- A skąd?
- Zajebałem z
Żabki, tej na Poniatowskiego – wyjaśnił naturalnym tonem, jakby chodziło o
najzwyklejszą rzecz na świecie.
Stłumiłem
rozdrażnienie. Różne rzeczy się robiło na ulicy, ale kradzieże napawały mnie
obrzydzeniem.
- Potem
wyszedłem, napatoczyłem się na Zefirka, tego z bloków. Typek wisi mi za lufkę i
oczywiście nie miał hajsu. Zajebałem mu dwa razy liścia, aż się rozłożył w
kałuży, haha… - zarechotał, zadowolony z przebiegu ostatniej godziny.
- To cienias
jest, nawet ja bym mu zajebał – mruknął Dawid, rozsiadając się wygodnie na
fotelu. Widać było, że znajduje się pod coraz silniejszym wpływem cannabis.
- Ty byś
chudzielcu nawet swojej siostrze nie zajebał, co jest dwa lata młodsza – dogryzł
mu Adam.
- Tez mi
sztuka, bić dziewczynę…
- Nie mówię, że
sztuka, mówię, że byś jej nie dał rady.
- A ty już taki
kozaczyna jesteś? – Dawid nie wiedział jak się odgryźć. Adam chyba tylko czekał
na taki tekst.
- Wczoraj
właśnie trafiłem na Prosiaka, znacie go chyba, nie? – obaj kiwnęliśmy głowami.
– Ma siedemnaście lat niby a się robi kozak. W ekipie piłkarskiej jest, znaczy
kibolskiej i myśli, że już pozjadał wszystkie rozumy. Wczoraj na Bema idzie
chodnikiem, jakby kurwa, telewizory nosił. To ja go mijam i celowo tak, żeby go
szturchnąć. To on podburzył się od razu, ze co, że jak. A ja mu od razu plombę
wypłaciłem a jak dołożyłem drugą, to zwiał gdzie pieprz rośnie, haha, taki
kurwa kozak od siedmiu boleści… - znów roześmiał się, komentując swe ostatnie
wyczyny.
Milczeliśmy
przez chwilę. Adam i Dawid delektowali się stanem upalenia, choć chyba dość
lekkiego. Ja wpatrywałem się przez moment w monitor, znajdując w internecie
jakiś krótki artykuł o reformie służby zdrowia.
- Musi kurwa
tak lać? – przerwał milczenie Dawid.
- Może jakiś
dobry film klimatyczny w taką pogodę włączymy? – zareagował Adam. – Jakiś
thriller, czy coś…
- Czekaj za
wcześnie – powstrzymał go Dawid. – A w sumie, to co byś polecił?
- No na
przykład… O, tamtą dupę z naprzeciwka – podniósł nieco głos.
A my jak na
komendę unieśliśmy głowy. Faktycznie w oknie naprzeciwko, ukazała się znana mi
tak dobrze figura sąsiadki. Była ubrana w płaszcz, miała na sobie buty.
Wyglądało tak, jakby…
- Chyba skądś
wróciła. Ale po co w takim razie świeciło się światło w jej pokoju? – odezwałem
się, próbując jednocześnie rozwikłać drobną i być może nieistotną zagadkę.
- Może do
sklepu poszła… - rzucił Dawid.
- I siedziała w
nim ponad pół godziny?
- Może tak. A
może po prostu wcześniej zapomniała wyłączyć światło.
- Zgaście
światło, będzie lepiej widać, bez przypału – zareagował Adam i jednocześnie nie
czekając na nikogo, sam sięgnął ręką w kierunku wyłącznika.
W pokoju
zapanowała ciemność, bo i przysłoniłem blask bijący od monitora. Patrzeliśmy
jak piękna sąsiadka, zdejmuje buty a potem płaszcz. Obie te rzeczy, z pewnością
były przemoczone, nawet stąd sprawiały takie wrażenie.
Patrzeliśmy,
jak pani Kamila przechadza się w raczej tylko sobie znanym celu, po pokoju, z
kąta, w kąt. Może szukała jakiegoś zapasowego ubrania? Bo…
- Chyba musiała
zmoknąć – ocenił Dawid.
W jego głosie
wyczułem pewne podekscytowanie. Nie wiedziałem, czy to dlatego, że z ukrycia
mógł patrzeć na taką piękność w prywatnej sytuacji, czy też dlatego, że skoro
zmokła, to…
- Faktycznie,
ubiera się z klasą – nawet taki prostak jak Adam umiał docenić szyk licealnej
nauczycielki.
Miała na sobie
spódniczkę, raczej dłuższą i chyba bluzkę. Także jakiś taki kobiecy szal.
Całość sprawiała naprawdę fajne wrażenie.
- To niech się
teraz rozbierze się z klasą – zachichotał rozbawiony swoim życzeniem Dawid.
Trochę nie
podobało mi się, że oglądamy ją w trójkę. Dawida jeszcze bym zniósł, był tu
czasem u mnie i widywał moją sąsiadkę za oknem, ale Adam…
Pani Kamila
była tylko moja. Te momenty, gdy siedziałem przed biurkiem, patrząc w okno,
gdzie on w swoim pokoju robiła różne rzeczy były dla mnie czymś dużo więcej,
niż podglądaniem pięknej kobiety. Irracjonalnie czułem, że wytwarza się miedzy
nami jakaś więź.
A tymczasem,
pani Kamila, jakby na złość mi, postanowiła podzielić się sobą także z moimi
kolegami. Z odległości tych iluś tam metrów zobaczyliśmy, jak zdejmuje z siebie
bluzkę. Wprawdzie miała pod nią koszulkę, ale sam fakt, że widzieliśmy, że ta
piękność w ogóle coś z siebie zdejmuje…
- Nieźle,
nieźle… - mruknął Adam, powstrzymując się od przeżuwania skradzionego w Żabce
batonika.
Jego głos też
chyba zdradzał podekscytowanie. I na niego podziałał ten sam motyw. Niby
niczego szczególnego nie zobaczyliśmy, ale jednak…
- A co, jeśli
nie tylko bluzka jej zmokła? – Dawid wbijał się wzrokiem w okno, jak my wszyscy
w pokoju.
Chyba miał dar
przepowiadania. Nagle wszystkim nam w pokoju zrobiło się dużo goręcej i jak
jeden mąż wstrzymaliśmy oddechy. Zobaczyliśmy jak dłonie sąsiadki sięgają w tył
do zapięcia spodniczki. Jak ta luzuje się i beztrosko opada w dół.
- O kurwa,
nieźle… - skomentował Adam.
Tylko przez
sekundę widziałem jego rozszerzone oczy, koncentrując się natychmiast na tym co
było za oknem.
A za oknem
widziałem moją piękność w niezwykle podniecającym stroju. Na górze koszulka, na
tyle krótka, że odsłaniająca majtki. A na dole, oprócz tych majtek,
zobaczyliśmy jej długie nogi w pełnej krasie i w pończochach samonośnych.
- O kurwa,
jeszcze lepiej… - jęknął Adam.
- O ja pierdolę
– zawtórował mu Dawid.
A i ja
patrzyłem w nabożnym milczeniu. Po dwóch latach miałem przed sobą olśniewającą
sąsiadkę w tak seksownym, erotycznym, podniecającym do granic stroju.
Wkurzałem się,
że nie jestem w tym momencie sam. Ja i ona. Ale jeszcze bardziej cieszyłem się,
że oni też widzą, że ten mój fanatyzm… Był absolutnie uzasadniony.
A ona przeszła
z jednego kąta w drugi i…
- No…! Dalej,
dalej, kurwa…! – nie folgował sobie Adam.
Nie wytrącił
mnie tym z równowagi, bo nawet go nie słuchałem. Całą swą uwagę skierowałem w
okno naprzeciwko, gdzie piękna nauczycielka wyciągnęła ręce w górę ściągając z
siebie koszulkę.
- O, ja
pierdolę…! – jęknął Dawid.
Tak, był
podniecony, ciekawe, czy bardziej, niż ja? Dopiero teraz uzmysłowiłem sobie, że
mój penis jest twardy jak stal. Czy oni też tak reagowali? Nie, żeby coś, ale…
Ciekawiło mnie to po prostu, czy dla nich też jest to takie…
- Dobra suka w
ryj – fachowo podsumował Adam.
A nauczycielka
naprzeciwko wykonała kilka szybkich ruchów rękoma, tak jakby faktycznie chciała
pozbyć się śladów wilgoci. Tyle, że nikt z nas nie koncentrował się na tych
ruchach. Wszyscy gapiliśmy się intensywnie na jej półnagie ciało, okryte tylko
bielizną i pończochami, które…
- Zdejmuje –
usłyszałem szept i nawet nie wiedziałem czyj.
Faktycznie,
pani Kamila oparła nogę o brzeg fotela, dzięki czemu zobaczyliśmy jej nogi w
najlepszej pozycji, jaką mogłem sobie wyobrazić. A potem zsunęła z niej
pończochę. Sekundę później powtórzyła manewr ściągając drugą.
- Aż bym sobie
zwalił – szczerze wyznał podnieconym głosem Dawid.
- A ja bym tam
wpadł i ją zerżnął – wygłosił zdecydowanym głosem Adam.
Zerknąłem na
niego, słysząc ta uwagę. Jego silne dłonie i on sam, z tym swoim charakterem…
Przez sekundę wyobrażałem sobie, czy on byłby tam w stanie wejść i zrobić to.
Nie, bez przesady…
- Wygoniłaby
cię natychmiast – odparłem, odganiając z umysłu obrazki, w których Adam posuwał
moją piękność.
- A kto ci
powiedział, że bym się dał wygonić? Wziąłbym ją ostro, jak dziwkę, na pewno
lubi to.
Burknąłem coś
pod nosem, wściekły za określenia, którymi obdarzał moją sąsiadkę. Nie
wiedziałem co ona lubi, ale Adam ostro przesadził. Najchętniej powiedziałbym mu
kilka słów, ale nie chciałem wywoływać żadnej wojny.
Milczałem i
patrzyłem przez okno. Na olśniewającą nauczycielkę paradującą na naszych oczach
w samych matkach i staniku. Była piękna, po prostu. Jej długie czarne włosy
opadały na plecy. Jej długie, zgrabne nogi wydawały się jak nie z tego świata.
Jej cudowny tyłek, opięty majtkami… Ach, gdyby choć raz chwycić go w swe
dłonie…!
- No jeszcze, jeszcze…
- rozgorączkowany Dawid, jakby dopingował panią Kamilę.
A ja sam byłem
w rozterce. Tak, chciałem, by pozbyła się również bielizny, chciałem widzieć ją
nagą, chciałem, by podzieliła się ze mną tym swymi intymnymi tajemnicami, ale…
Ale chyba tak samo chciałem, by nie czyniła tego w obecności nie tyle Dawida,
ile tego cwaniaka, Adama.
Nie wiem, czy
moje prośby dotarły do niej telepatycznie, ale jeszcze przez moment oglądaliśmy
nieziemską sąsiadkę kręcącą się po pokoju w samej bieliźnie a potem
zobaczyliśmy jak kieruje się w stronę drzwi a jej dłoń sięga w kierunku
wyłącznika i światło zgasło.
- Super dziwka
– syknął rozemocjonowany Adam.
- Nie mów tak –
burknąłem cicho, bo emocje blokowały trochę mój głos.
- A co ci się
nie podoba? Przecież sam widziałeś. Dobra kurewka do dupczenia przez całą noc.
- To kobieta z
klasą a nie żadna kurewka, nie?! – podniosłem głos zirytowany.
- Pierdolisz
tam. Może i z klasą, ale kurwa… Suka w chuj. Taka to się może ruchać z każdym.
Kto by jej odmówił?
- Może czeka na
jakiegoś typa? – wyskoczył Dawid, uprzedzając moją ripostę.
- Może –
niechętnie zgodził się Adam. – Ale powiedziałbym, że właśnie wróciła z
ruchania.
Nie patyczkował
się. I wkurzał mnie tym. Nie miał prawa wyrażać się tak o tej damie. Bo pani
Kamila nią była, bez dwóch zdań. Nie chodziła do łóżka z jakimiś obleśnymi
typami.
Emocje tkwiły w
nas wszystkich, ale milczeliśmy przez chwilę, przetrawiając to wszystko co
zobaczyliśmy w ciągu ostatnich kilku minut.
- I co ona?
Łazi teraz po tej swojej chacie w samych gaciach? – przerwał w końcu ciszę
Dawid.
- Może łazi,
może poszła do innego pokoju się uwalić – odparł Adam.
- Albo pod
prysznic – wtrąciłem.
- Czyli jest
szansa, że wróci i jeszcze sobie popatrzymy, tak? – wyciągnął logiczny wniosek
Dawid.
- No kurwa, ja
bym sobie popatrzył… Obyś miał rację – roześmiał się szyderczo Adam a w tym
śmiechu było czuć podminowanie i ekscytację.
- To sobie tu
posiedzimy – zawtórował Dawid.
Zajęli się
czymś tam, jakimiś głupotami a ja w tym czasie odpaliłem grę w szachy online.
Lubiłem grać, trochę dla zabicia czasu, trochę dlatego, że komputer był dość
łatwym przeciwnikiem i z reguły wygrywałem. Tym razem jednak po kilkunastu
ruchach przerwał mi dźwięk dzwonka do drzwi.
- Może to
Krzywy, pisałem mu, że będę u ciebie a sprawę do niego mam – rzucił Adam, gdy
wychodziłem z pokoju, rzucając jeszcze badawcze spojrzenie przez okno. Ale tam
po drugiej stronie nic się nie działo, wciąż było ciemno.
Zbiegłem po
schodach, licząc na to, by jednak to nie był Krzywy. I mając nadzieję, że w
czasie mojej nieobecności, w domu naprzeciwko nie wydarzy się nic godnego
uwagi. Włączyłem światło na korytarzu i niecierpliwym krokiem podszedłem do
drzwi.
Otworzyłem je i
serce podskoczyło.
- Dzień dobry,
Kacper – usłyszałem krystalicznie czysty głos padający z ust wysokiej postaci.
– Mogę wejść? Strasznie pada…
- Oczywiście –
bąknąłem nieśmiało, zupełnie zaskoczony.
Uchyliłem drzwi
mocniej, zresztą piękna sąsiadka nie czekała na moje zaproszenie i niemal
wdarła się do środka. Nic dziwnego w sumie, na zewnątrz było mokro i wiał
nieprzyjemny wiatr.
- Przepraszam,
że tak… - wydawała się zmieszana, rozglądając po mieszkaniu. – Z tego co wiem,
nie ma twoich rodziców a ja mam problem.
- Jaki? –
zapytałem usłużnie.
- Chciałam
wziąć kąpiel, ale coś mi się zepsuło i nie mam ciepłej wody a nie potrafię tego
naprawić. I wiesz… - była wyraźnie skrępowana. – Przyszło mi na myśl, że
mogłabym skorzystać z waszej łazienki, o ile to nie jest oczywiście żaden
problem.
- Oczywiście,
że nie jest – zapewniłem gorliwie, zaskoczony tą niecodzienną prośbą. – Może
pani wejść na górę – zaprosiłem.
Puściłem piękną
nauczycielkę przodem, idąc za nią po schodach. Miałem przed sobą jej sylwetkę
odzianą w długi płaszcz, praktycznie do kostek. Ale te kostki były odkryte i
szczególnie, gdy wspinała się po schodach, płaszcz unosił się a ja widziałem,
że dolna część nóg jest naga.
Serce zabiło mi
mocniej, gdy uświadomiłem sobie, że pani Kamila przypuszczalnie wyszła z domu w
samej bieliźnie, narzucając na siebie tylko ten długi płaszcz.
Świadomość
tego, że po zrzuceniu tego płaszcza, byłaby w samych majtkach i staniku…
Potknąłem się na przedostatnim stopniu, czując, że nogi się pode mną ugięły.
- To tutaj –
starałam się opanować i wskazałem drogę.
Łazienka
znajdowała się po przeciwnej stronie korytarza, niż mój pokój. Może dzięki temu
i hałasowi jaki tworzyliśmy, nie doszły nas żadne odgłosy z mojego pokoju. Pani
Kamila upewniona w tym, że w domu oprócz mnie nikogo nie ma podążyła we
wskazanym kierunku.
Wpuściłem ją do
łazienki.
- Jest ciepła
woda – dla pewności sprawdziłem, odkręcając kurek. – Może pani się wykąpać.
- Świetnie,
dziękuję – spojrzała na mnie naprawdę z wdzięcznością a potem delikatnym
wyczekiwaniem.
- Nie ma
problemu – zapewniłem, udając, że nie wiem o co chodzi a potem nagle przyszło
mi coś do głowy. – Nie wiem jak reszta ubrania, ale może mi pani dać swój
płaszcz, powieszę go na korytarzu. Tutaj nie będzie pani do niczego potrzebny.
Nawet
wyciągnąłem rękę.
- Kacper, jeśli
mogę, zatrzymam go tutaj, dobrze? – zaoponowała, chyba lekko zmieszana.
- Zasadniczo tu
nie jest miejsce dla płaszczy, tylko… - utknąłem, bo nie wiedziałem jak
wybrnąć.
- No dobrze –
poddała się a ja poczułem szybsze bicie serca. – Ale jeśli mogę cię prosić,
podam ci go, gdy będziesz na korytarzu, dobrze?
Na to, nie
znalazłem już żadnej kontry. Posłusznie, nie chcąc robić z siebie idioty,
wyszedłem za drzwi patrząc przez grube szkło. Widziałem rozmazany kontur ciała…
Nagi, z pewnością. A sekundę później, przez minimalnie uchylone drzwi wysunęła
się kobieca dłoń z płaszczem.
- Fajnie –
oznajmiłem i na drżących nogach udałem się dalej, wieszając odzienie pani
Kamili na wieszaku.
A więc jednak,
ona przyszła tu do mnie w samej bieliźnie… W samej! Boże święty, co to za
dzień? To naprawdę się działo?
- Dobrze
słyszeliśmy? To ona? – powitał mnie półgłosem Dawid, gdy wkroczyłem do pokoju.
- Tak – choć
wolałbym, by ich tu teraz nie było, nie widziałem powodu by kłamać. Nie
pozwoliliby na to. Zresztą, jaka w sumie to była różnica?
No… Dla Adama
chyba była.
- I co? Kąpie
się w twojej łazience?
- Tak, coś jej
się zepsuło u niej.
- I co? –
zapytał, spojrzawszy wyczekująco w moją twarz.
- Co, co…? –
nie zrozumiałem.
- Ta suka
przychodzi do ciebie się wykąpać a ty tak stoisz i nic?
- A co mam
zrobić? – wzruszyłem ramionami. Nie wiedziałem o co mu chodzi.
- Plecy jej
umyć – wyrzucił z siebie Dawid, zaśmiewając się histerycznie.
- Trzeba było
zepsuć zamek w łazience, byśmy tam weszli, czaisz to? – oczy Adama stawały się
coraz większe. – Ciekawe, co by zrobiła!
- Tak, na pewno
zaprosiła by nas do kabiny, szczególnie ciebie – odpowiedziałem złośliwie.
- Ale
pierdolisz młody… Masz taką okazję i nie umiesz jej wykorzystać?
- A jak mam
wykorzystać? – wzruszyłem ramionami. Owszem, była jedna opcja, ale jakoś
średnio kręciło mnie wykorzystywanie jej w ich towarzystwie, z tym, że…
- Przecież masz
balkon od tamtej strony, od dużego pokoju u was – zdradził mnie Dawid.
- Poważnie, masz?!
– zapalił się Adam.
- Mam, ale on
nie zachodzi pod okno do łazienki, kończy się wcześniej – wyjaśniłem, zgodnie z
prawdą.
- No to co,
przecież i tak można coś zobaczyć, albo przynajmniej spróbować – zarzucił
Dawid.
- Dawaj młody,
kurwa, idziemy – zarządził Adam zdecydowanym tonem.
Nie było sensu
się sprzeciwiać. Poprowadziłem ich przez korytarz w kierunku dużego pokoju.
- Ale się tam
wyżywa – skomentował Adam dobiegający do naszych uszu szum lejącej się wody w
łazience.
Otworzyłem
kluczem drzwi na balkon. Weszli od razu kierując się w prawą stronę, jakby
światło z okna wychodzącego z łazienki przyciągało ich jak magnes.
- Faktycznie
lipa trochę – mruknął zawiedziony Adam.
No tak. Obaj od
razu stanęli w samym rogu balkonu, aby zgodnie z prawami matematyki uchwycić
wzrokiem jak największy obszar łazienki.
- Ale kabinę
widać. I ją w niej – ożywił się Dawid.
Kabina była
oczywiście oszklona tak, że widać było tak naprawdę tylko kontur nagiego ciała.
Bez żadnych szczegółów, o szczególikach nie wspominając.
- Ale nic nie
widać i tak – skomentował Adam.
- Ale ona tam
jest. I to goła.
Ta opinia
Dawida była najbardziej wyrazista. Bo z jednej strony nie widzieliśmy nic
szczególnego. Ale z drugiej… Z drugiej mieliśmy jak na dłoni dowód, że
olśniewająca sąsiadka znajdowała się te trzy metry od nas, w moim domu,
kompletnie naga.
- Nie da się
nic zrobić lepiej? – Adam rozejrzał się po ścianie, jakby oceniał możliwość
przyklejenia się do niej pod samym oknem.
- Pewnie nie,
ale jak ona wyjdzie z tej kabiny to zobaczymy sporo.
- W sumie racja
– słowa Dawida ożywiły trochę naszego osiedlowego zabijakę.
Tak, Dawid miał
rację. I jej nie miał. Miał, bo po opuszczeniu kabiny, rzeczywiście moglibyśmy
zobaczyć panią Kamilę nagą. I nie miał, bo układ w łazience był taki, że
widzielibyśmy ją tylko przez sekundę. Gdyby stanęła przed lustrem, wycierając
się ręcznikiem, musielibyśmy się wychylić ponad połową ciała, by zobaczyć coś
więcej. Niebezpieczne i fizycznie nierealne.
- Zjebałeś z
tym prysznicem – oświadczył Adam.
- Czemu?
- Bo gdyby to
była wanna, to zawołałaby nas do umycia pleców – zarechotał podekscytowany.
- Co najwyżej
mnie – odpowiedziałem złośliwie.
- Wszyscy byśmy
wleźli, kurwa… - odparł dość agresywnie, więc nie kontynuowałem tematu, który i
tak był mrzonką.
Milczeliśmy
przez chwilę, cisnąc się w rogu balkonu i patrząc na zarys kobiecej postaci
biorącej prysznic. Nagiej. To było to. Choć nie widzieliśmy praktycznie niczego
specjalnego, to ta świadomość, że piękna nauczycielka jest tam naga, działała
na nas wszystkich niezwykle pobudzająco. Prawie nie czuliśmy kropel, słabnącego
zresztą deszczu a i wiatr od tej strony nie dmuchał tak mocno.
Ze stanu
rozmyślań wytrwał mnie kolejny tego dnia dzwonek do drzwi. Kurde, właśnie
teraz?
- Może to
Krzywy… - raz jeszcze wyraził swoje oczekiwania Adam.
Przebiegłem
przez cały dom, zbiegając w sprinterskim tempie po schodach. Zdyszany
otworzyłem drzwi. Tym razem Adam się nie mylił.
- Wejdź –
niemal krzyknąłem, nie dając nieproszonemu gościowi czasu na to, by otworzył
usta. Spojrzał tylko dziwnie i nieprzyjemnie.
On w ogóle był
nieprzyjemny. Miał na imię Karol, ale wszyscy mówili na niego Krzywy. Nigdy nie
dowiedziałem się czy to zasługa nazwiska, czy krzywego ryja. Bo ten też był
nieprzyjemny, tak jak i jego właściciel. Taki dość gburowaty, chamski i w
ogóle. Charakterem pasował do Adama, z tym, że o ile Adama było stać na jakieś
sensowne, ludzkie zachowania, to Krzywy nie miał żadnych takowych w swoim
repertuarze. Sam był osiedlowym kozakiem, wyżywającym się na młodszych od
siebie, z tym, że czynił to nieczęsto, gdyż ustępował Adamowi siłą i charyzmą.
Mimo, że obaj byli w tym samym wieku a Krzywy był wyraźnie masywniejszy.
Zaprowadziłem
go pospiesznie na balkon, mając już pewien plan w głowie. Wiedziałem, że obaj,
to znaczy Adam i Krzywy zajmą się sobą a ja się urwę…
Znów
przebiegłem przez korytarz, połknąłem szybko schody i wybiegłem na dwór,
dobiegając do szopy. Stamtąd niecierpliwie ściągnąłem niewielką drabinę.
Niewielką, ale powinna pasować. Szybkim w miarę możliwości krokiem zaszedłem
dom od właściwej strony.
- Co ty
wymyśliłeś? – usłyszałem z balkonu głos Dawida.
Nie
odpowiedziałem, tylko od razu przystawiłem drabinę do ściany, wspinając się po
szczeblach w górę.
Zziajany odetchnąłem
szeroko. Pięknie!
Przed moimi
oczami rysowała się łazienka w całej krasie. Po lewej miałem kabinę, w której
znajdowała się piękna sąsiadka. A w środku i po prawej trochę wolnej
przestrzeni i ścianę z lustrem.
Firana w oknie
nie przeszkadzała wybitnie.
- Czemu nie
powiedziałeś…?! Kurwa, idę do ciebie! – oznajmił Adam z wyrzutem w głosie.
- Już nie
zdążysz – odpowiedziałem ze spokojem.
Nie musiałem im
tłumaczyć dlaczego. Jeśli można usłyszeć ciszę, to właśnie wszyscy ją
usłyszeliśmy. Woda została zakręcona.
Chyba wszyscy,
jak na komendę wstrzymaliśmy oddech i spojrzeliśmy z naszych miejsc w okno
starając się nie utracić absolutnie niczego, z tego, co powinno się nam w nim
zaprezentować.
Sekundy wlokły
się, wydając się wiecznością. Niecierpliwie przebieraliśmy nogami.
- Co ona tam
tak długo robi, kurwa? – najbardziej niecierpliwił się oczywiście Adam.
Odpowiedzi już
nie usłyszał, bo do naszych uszu dobiegł odgłos odsuwanych drzwi do kabiny.
Naszym oczom
ukazała się noga. Pięknie zgięta w kolanie, przybierająca tym samym niezwykle
efektowny kształt. Noga, długa, szczupła, opalona, naga… Stopa ostrożnie
stanęła na łazienkowym chodniku a potem…
Potem wyłoniła
się już cała postać. Jak to się mówi… Gdyby bomba atomowa wybuchła gdzieś obok
z całą mocą, nie zwróciłbym na to uwagi, bo…
Bo przed sobą
miałem ciało wysokiej, smukłej, pięknej brunetki przed czterdziestką. Nagie
ciało. Nagie! Nagie ciało pięknej pani nauczycielki. Nagie i w moim domu.
Choć to drugie
na razie nie miało znaczenia, tym sobie głowy nie zawracałem.
- Jest dupa! –
usłyszałem rozemocjonowany okrzyk Dawida.
Przez chwilę
bałem się, że pani Kamila usłyszy i spojrzy w stronę okna, ale nie. Wycierała
ręcznikiem swoje długie, czarne włosy i dzięki temu, oglądanie jej nagiego
ciała było jakby bardziej dozwolone. Bo wiedziałem, że koncentruje się na czymś
innym i nie spojrzy w okno.
- I nie ma dupy
– skomentował wisielczo Adam.
Tak,
wystarczyło, by pani Kamila zrobiła pół kroku w stronę ściany z lustrem i oni
na balkonie już nie mogli jej dostrzec. A ja… Ja bezpośrednio pod oknem miałem
ją w całej krasie.
- Komentuj… Co
robi? – Dawid chyba bardziej kpił, niż prosił. A może jednak nie?
- Wyciera się –
mruknąłem tak, że nawet nie wiedziałem, czy usłyszeli. Było mi to zresztą obojętne.
Mogłoby tu ich
nie być. Choć z drugiej strony nie wiem, czy wtedy wpadłbym na ten pomysł i
stałbym teraz tu na tej drabinie gapiąc się jak oniemiały na najpiękniejszą
kobietę jaką w życiu widziałem, wycierającą swe nagie ciało.
W każdym razie
nie słuchałem już ich. Mój umysł i moje oczy skoncentrowały się na tym co za
oknem. Na wszystkim. Na stopach, na łydkach, na udach, na brzuchu, na plecach,
na włosach nieziemskiej piękności. I na to co jeszcze ważniejsze. Na tych
fragmentach jej ciała, które pewne pół miasta chciałoby widzieć z takiej
perspektywy jak teraz ja. Na jej pośladkach, które widziałem cały czas. Albo
przynajmniej w zarysie, kiedy stała bokiem do mnie a frontem do lustra, albo w
całej krasie, kiedy jej sylwetka odwracała się trochę w różne strony.
W tych samych
momentach mogłem patrzeć także na jej piersi. Owszem, niezbyt wielkie, ale
jednak piersi! Nagie piersi cudownej nauczycielki, jakie by nie były!
Szczególnie wbijałem się oczami w jej nieco zadarte w górę sutki, których widok
przyprawiał mnie o nieziemskie rozkosze i prawdziwy ból w bokserkach.
I wreszcie, to
co chyba najważniejsze… Gdy momentami, wycierając dynamicznie swe ciało
ręcznikiem odwracała się nieznacznie w bok, widziałem jej podbrzusze. Widok
lekkiego owłosienia, tej najważniejszej dla mnie oznaki kobiecości, doprowadzał
mnie do wrzenia.
- Ja pierdolę…
- szeptałem, choć na co dzień nie przeklinałem praktycznie w ogóle.
Nie słyszałem
co do mnie mówią koledzy, nie wiedziałem zresztą czy w ogóle coś mówią. Patrzyłem
się w okno starając się nie uronić ani fragmentu nagiego ciała pięknej
nauczycielki, zdając sobie sprawę, że każda sekunda może być praktycznie
ostatnią. Więc patrzyłem za każdym razem na jej boskie pośladki, ciesząc się,
że sąsiadka nie kończy jeszcze tego przedstawienia, że jeszcze wyciera ciało a
przede wszystkim włosy. Patrzyłem, na pośladki, na cycki i na wzgórek łonowy.
Ale także na nogi, które, choć nie były aż tak intymną częścią ciała, to jednak
też prezentowały się przecież cudnie.
Wiedziałem, że
mógłbym przestać tu na tej drabinie całą noc. Moje dłonie silnie zaciskały się
na niej a nogi twardo stały na szczeblach, chociaż uginały się pod nadmiarem
wrażeń. Nogi, nie szczeble.
Ale w końcu
nadszedł moment, gdy zobaczyłem, jak nauczycielka przewiązuje swe ciało
ręcznikiem, zostawiając bieliznę samopas. Ocknąłem się.
- Koniec
przedstawienia, wracajcie, bo was zauważy – odezwałem się półgłosem do
towarzystwa na balkonie.
Sam, rzucając
jeszcze ostatni raz okiem na przewiązaną już ręcznikiem sąsiadkę, zszedłem
ostrożnie na dół i chwyciłem drabinę, odstawiając ją na miejsce.
Udałem się do
domu, wchodząc po schodach. W głowie szumiało i miałem problemy z zachowaniem
równowagi, ale w końcu znalazłem się na korytarzu. Spotkałem na nim kolegów kierujących
się w stronę mojego pokoju.
- Albo
poczekamy tu na nią, zobaczymy co zrobi, jak nas wszystkich zobaczy – zaśmiał
się rozpalony Adam.
- Nie róbcie
jaj, idźcie do pokoju – ostudziłem ich.
Chyba nie mieli
ochoty, ale udali się w tym kierunku. Ja za nimi, ale gdy przymykałem za sobą
drzwi, na korytarzu rozległ się hałas przekręcanego zamka.
- Kacper! –
usłyszeliśmy ułamek sekundy później. – Czy możesz przyjść?
Czując po raz
kolejny tego wieczoru szybsze krążenie krwi w żyłach zrobiłem w tył zwrot.
- Ściągnij ją
tu, jakby co! – usłyszałem wygłoszoną podekscytowanym głosem sugestię Adama.
Pani Kamila
stała w drzwiach łazienki, tak jak ją żegnałem pod oknem, czyli w samym
ręczniku. Chyba czuła, że powinienem być skrępowany jej widokiem, zresztą nie omieszkałem
rzucić okiem na jej pół nagie ciało, tym razem już bez żadnych przeszkód i
oficjalnie. Uśmiechnęła się delikatnie.
- Mam nadzieję,
że cię nie krępuję… Ale pogoda jest okropna i jeśli to możliwe – zaakcentowała
ostrożnie. – Zostałabym kilka minut, aż wyschnę całkowicie
- Żaden problem
pani Kamilo – zapewniłem wskazując drogę do mojego pokoju.
- Naprawdę? – z
grzeczności wolała się upewnić.
- Naprawdę –
raz jeszcze prześlizgnąłem się po jej sylwetce tak, że nie uszło to jej uwagi a
potem, gdy już zrobiliśmy krok w kierunku mojego królestwa… Poczułem szybsze
bicie serca i zdecydowałem się. – Nie ma pani pod tym ręcznikiem niczego?
- A dlaczego to
cię tak interesuje? – przystanęła nie przestając się uśmiechać, acz teraz
uśmiech wyrażał raczej zaskoczenie zadanym pytaniem.
- Tak tylko… -
spojrzałem na moment w jej twarz, ciekawy, czy odpowie.
- Hm… -
chrząknęła tylko, ponawiając marsz w kierunku pokoju, ale delikatny uśmiech nie
schodził z jej ust. – Wiesz…
Nigdy nie
dowiedziałem się, czy uzyskałbym odpowiedź na moje intymne i erotyczne pytanie,
bo oczom pani Kamili ukazało się wnętrze pokoju a w nim trzech chłopaków.
Przystanęła zaskoczona.
- Niech pani
wejdzie, to moi koledzy. Dawida pani zna, Adama może też – prezentację Krzywego
pominąłem.
- Dzień dobry –
padło z kilku ust i z ulgą zauważyłem, że moja sąsiadka, choć skrępowana,
zrobiła kilka kroków w przód.
Na twarzach
chłopaków pojawiły się domyślne uśmieszki i nauczycielka pewnie je widziała. Co
skrępowało ją jeszcze bardziej. Ręcznik nie zaliczał się do długich. Odsłaniał
jej nogi nieco powyżej kolan.
No i wszyscy
rzucali okiem na to cudo, albo gapili się wprost, bezczelnie. Chyba to
odczuwała.
- Niech pani
usiądzie – zaproponowałem, wskazując miejsce na moim łóżku.
- Nie,
dziękuję, postoję – odmówiła a ja zrozumiałem. W tym stroju… Nie dość, że jej
nogi odsłoniłyby się nad wyraz mocno, to jeszcze być może dałoby się zobaczyć
coś interesującego pomiędzy nimi.
- Tu nie ma tak
za bardzo miejsca… - mruczałem, starając się znaleźć jakieś rozwiązanie, bo
wyglądałoby to dziwnie, gdy czwórka małolatów siedzi rozwalona na krzesłach,
czy w fotelach a prawie czterdziestoletnie dama stoi grzecznie nad nimi, ale…
- Grasz w
szachy? – dość zaskoczona spojrzała na monitor.
- Tak,
hobbistycznie – odrzekłem, bo już zdążyłem zapomnieć, czym się zająłem przed
przybyciem pani Kamili.
- Ładnie… Ja
umiem tylko trochę, w zasadzie znam tylko ruchy figur, kiepski ze mnie gracz –
wyjaśniła uśmiechając się uroczo.
- Jakby co, to
mogę panią nauczyć, choć sam nie jestem lepszy – zaofiarowałem pomoc na wszelki
wypadek.
- Zagrajcie
miedzy sobą – usłyszałem mruknięcie Dawida.
- Nie
przeszkadzam, widzę, że masz już rozpoczętą partię – nauczycielka nie
zareagowała nieprzyjaźnie na to dość niezbyt miłe mruknięcie kolegi.
- Może pani
dokończyć – zaproponowałem kulturalnie.
- Poczekaj,
niech się przyjrzę.
Pochyliła się
nieco nad biurkiem, jakby zapominając… Ale czujni koledzy pamiętali. Siedzący
teraz z tyłu Adam i Dawid a także poniekąd Krzywy, wlepili swój wzrok w długie
nogi olśniewającej piękności. Choćby dlatego, że poprzez to pochylenie, ręcznik
z tyłu odsłonił nieco większy fragment tej części ciała. Dodatkowo chłopacy jak
jeden maż sami pochylili się, starając się zajrzeć pod ręcznik. Złączone nogi
nauczycielki sprawiły, że niczego dojrzeć nie mogli, ale jednak…
Z całą
pewnością ta krótka sytuacja nakręciła ich. Na tyle, że Adam odważył się nawet
dotknąć dłonią ręcznika unosząc go w górę, ledwo o centymetr może, ale to
wystarczyło, by rozpalili się bardziej i któryś tam parsknął śmiechem.
Nie miałem
pojęcia, czy pani Kamila zauważyła cokolwiek, ale ku mojej uldze…
- Może tu mogę
usiąść na chwilkę, dobrze?
Gorliwie
przytaknąłem, rozumiejąc, że to krzesło nieco z dala od moich kolegów jest dużo
bezpieczniejszą przystanią dla starszej sąsiadki. Wprawdzie, zgodnie z
przewidywaniami ręcznik odsłonił większą część jej ud, ale już nie ryzykowała
tym, że na światło dzienne wydostanie się coś, co zdecydowanie wydostać się nie
powinno.
Wpatrywała się
w monitor, nie zwracając uwagi na spojrzenia chłopaków lądujące na jej
odsłoniętych wyraźniej, długich nogach. Chwyciła myszkę w dłoń i wykonała ruch.
- No zobaczymy…
- chyba dała się wciągnąć grze.
- Ja bym
przesunął wieżę, tą z lewej – zasugerowałem, po tym, gdy komputer wykonał swój
ruch.
- A ja bym zbił
konia – mruknął Adam, wywołując krótki, ale dosadny śmiech Krzywego.
Byłem na nich
zły. Kurde, mogła to być całkiem fajna rozgrywka, gdybyśmy byli tu tylko we
dwoje. Ale gdyby nie było ich… Pewnie nigdy nie widziałbym tego, co miałem
wciąż przed oczami, nawet teraz gdy stałem nad siedzącą na krześle
nauczycielką. Jej cudownie zadartych w górę sutków, jej zgrabnego tyłeczka, jej
owłosionej tak jak trzeba cipki.
I ja zerknąłem
w dół, wykorzystując moment, gdy sąsiadka wykonała kolejny ruch. Nie, ręcznik
był przewiązany na tyle mocno a biust na tyle niewielki, że żadnych dekoltów,
rowków, wgłębień… Ale przynajmniej jej nogi…
- Może
skoczkiem zaatakować? – rzuciła do mnie.
- Hm… -
zawahałem się, bo straciłem na chwilę obraz gry. – Ja bym wyjechał w końcu
hetmanem.
- No widzę, że
go schowałeś i nie użyłeś jeszcze…
- Taką mam z
reguły taktykę, najpierw idą piony i skoczki… Potem od biedy gońce, albo wieże.
Hetman dopiero wtedy jak nadarza się okazja – tłumaczyłem dość ochoczo, widząc,
że piękna nauczycielka dość poważnie potraktowała grę.
- Nie, nie dam
rady – poddała się po kilku ruchach, które wykonała sama, bez mojej pomocy. – I
chyba powoli czas na mnie – wstała z krzesła.
Szybko przeniosłem
wzrok z jej nóg na monitor i przeanalizowałem sytuację. Faktycznie, ja bym to
rozegrał lepiej i wciąż widziałem szansę.
- Niech pani
poczeka – usiadłem na krześle. – Dokończymy to i to szybko.
- Ja ci w tym
raczej nie pomogę – ponownie stanęła nad biurkiem pochylając się nieco. Nie
widziałem, ale wyczułem szóstym zmysłem jakieś ruchy za sobą. Tak, chłopacy
chyba znów dali wyraz swojej olbrzymiej chęci do podglądania.
- Proszę bardzo
– przejąłem inicjatywę, wykonując kilka ruchów, dzięki którym pozbawiłem
przeciwnika gońca i dwóch pionów, samemu tracąc jednego. Sytuacja zmieniła się.
- Dobry jesteś
Kacper – pochwaliła mnie, przyprawiając o lekki zawrót głowy. – Teraz to i ja
znów mogłabym spróbować wygrać.
- A jak nie
wygra… - z tyłu rozległ się przyciszony głos Dawida, któremu jednak brakło
odwagi by dokończyć.
- To ręcznik w
dół – za to nie brakło tejże Adamowi.
Chyba
usłyszała. Ale nie zareagowała. Za to zareagowałem ja odwracając głowę za
siebie. Znów zobaczyłem Adama, który z napalonym uśmiechem na twarzy próbował
zadrzeć w górę ręcznik. Z każdym razem poczynał sobie śmielej a ona… Nie czuła
tego? Za bardzo pochłonięta była grą? Za to ja czułem. Przyspieszone bicie
serca spowodowane tym, co wyrabia się w moim pokoju i tym, że moi towarzysze są
coraz bardziej ośmieleni. Dawida, jak Dawid, Krzywy chyba też… Ale Adama w tym
stanie było stać na wiele. Na pewno na jakieś chamskie teksty, ale chyba nie
tylko.
- O tak… -
mruknęła z lekkim zacięciem wykonując ruch na szachownicy. – To było dobre
posunięcie.
- Ja bym
pokazał lepsze posunięcie – Adam nie przegapił okazji, by błysnąć.
Spojrzałem na
niego z potępieniem, ale i niepokojem. On był taki… W normalnym stanie bywał
nieobliczalny, ale teraz po trawce i przy takich widokach…
Nagle zacząłem
się obawiać, czy on naprawdę nie wymyśli czegoś głupiego. Nie odezwie się
wprost jakoś chamsko, albo czegoś nie sprowokuje. Nie dość, że był, jaki był,
to jeszcze teraz towarzyszył mu Krzywy, jeszcze głupszy, jeszcze bardziej
debilowaty. A do tego w pokoju było czuć coś jeszcze.
Testosteron. A
w zasadzie jego nadmiar. Było to widać po Adamie, rozsadzało go.
- Nic lepszego
chyba nie wymyślę, niż to, spójrz – zwróciła się do mnie, nawet nie odwracając
głowy.
- Ej, Krzywy,
ja wymyśliłem coś lepszego, patrz – odezwał się lekko już chrapliwym głosem
Adam i wstał dynamicznie z fotela.
Spojrzałem z
przestrachem. Adam podszedł do pani Kamili i od tyłu wykonał kilka ruchów,
jakby… No, jakby ją brał od tyłu. Wprawdzie powstrzymał się przed położeniem
rąk na jej biodrach, ale i tak poczerwieniałem tak ze wstydu, jak i niepokoju.
To wszystko przy akompaniamencie śmiechu Krzywego i zadziwiającej bierności
nauczycielki. Czy ona naprawdę nie zdawała sobie sprawy z tego, jak zachowują
się moi znajomi? Aż tak bardzo dała się pochłonąć szachom?
- Zachowujcie się
– rzuciłem, czując, że sytuacja jednak wymyka się trochę spod kontroli i mogę
jej nie opanować. Tym bardziej, że i Krzywy jakby trochę się rozochocił.
- Dobrze tak? –
pani Kamila spojrzała na mnie w ogóle nie przejmując się narastającym w pokoju
hałasem.
- Może być –
odparłem trochę na odczepnego, widząc, że prędzej, czy później wieżą i hetmanem
da mata przeciwnikowi.
Ale nie
ruszyła. Odwróciłem wzrok i serce zabiło mi mocniej, gdy zauważyłem, że Adam
dostał już małpiego rozumu. Czułem, że zaraz się zacznie i…
Adam, chyba już
w swoim najgorszym żywiole uznał, że może sobie pozwolić na wszystko. Nawet w
stosunku do takiej kobiety jak moja piękna sąsiadka. Widocznie znudziło mu się
zaglądanie pod ręcznik, więc chwycił go od dołu i nieco podniósł w górę.
Oczywiście ręcznik był zawiązany mocno i wiele nie zobaczył, poza jakimś tam
wyższym fragmentem ud, ale sam fakt, że to zrobił…
- Co tam…? – do
pani Kamili albo wreszcie coś dotarło, albo uznała, że to już przesada.
Odwróciła się natychmiast i wyprostowała dumnie.
Co to był za
widok… Stała wyprostowana, mierząc nadpobudliwego chłopaka surowym i pewnym
siebie spojrzeniem. Wyglądała właśnie tak, jak wyobrażałem ją sobie, gdy
prowadzi lekcje w swoim liceum. I wzbudzała respekt swoją postawą, mimo, że
była w towarzystwie czterech ubranych chłopaków, podczas gdy ona sama miała na
sobie tylko ręcznik i nic więcej. I mimo tego, że Adam, choć ledwie
szesnastoletni, był jednak wyższy od niej o kilka centymetrów.
Każdy by chyba
się wycofał pod tym wzrokiem pani profesor. Ale we mnie zaczął narastać strach.
- Kolego, czy
ten ręcznik w czymś ci przeszkadza? – zapytała oficjalnie, bardzo pewnym tonem.
- Nie, nie
przeszkadza mi, choć nie powiem, że lepiej wyglądałaby pani pewnie bez niego –
i znów rozległ się ten idiotyczny śmiech Krzywego.
- Zachowaj
swoje komentarze dla młodszych dziewczyn, o ile pozwolą ci na to, dobrze? –
spojrzała na niego z politowaniem.
Na sekundę
odetchnąłem z ulgą, bo już pachniało grubszą awanturą, ale wydawało mi się, że
zostało to opanowane.
- Będę
wychodzić – odwróciła się do mnie. – Dziękuję ci Kacper za gościnę i…
Tak, odwróciła
się i to był błąd.
Wyraźnie
nabuzowany Adam wykorzystał okazję by odwalić coś głupiego. Schylił się i bez
żenady przejechał dłonią po nagich nogach pani Kamili. Ta drgnęła i znów
błyskawicznie odwróciła się w stronę chłopaków, przerywając bezczelne
zachowania Adama i chyba zaskoczona sama nie wiedząc jak zareagować.
- Piękne nogi w
dotyku – Adam nie folgował sobie.
- Weź się
człowieku uspokój – tym razem ja zebrałem się w sobie, by zaprowadzić porządek
i uprzedziłem reakcję nauczycielki. – Jak się zachowujesz w stosunku do pani
Kamili? Nie tego uczono mnie w domu, rozumiesz?
- A czego cię
uczono? – zareplikował błyskawicznie. – Podglądania w łazience, czy przez okno?
Zamarłem.
Takiej riposty się nie spodziewałem.
-
Podglądaliście mnie? – usłyszałem pytanie zadane tonem niedowierzania. – Ale
jak?
- Normalnie, na
balkonie – wzruszył ramionami Adam, niby nonszalancko, ale wciąż zdradzając
drzemiące w nim pokłady agresji. – Co w tym dziwnego? – zapytał bezczelnie.
- Co w tym
dziwnego? – powtórzyła, jakby wciąż niedowierzając. – Czy uważasz, że to
normalne podglądać kogoś w intymnych sytuacjach?
- A tam,
intymnych… Widzieliśmy tylko pani dupę no i tam…
Nie dokończył.
Raz, że chyba nie miał takiego zamiaru, dwa, że piękna nauczycielka wymierzyła
mu siarczysty policzek w twarz.
Naprawdę mocny
i dlatego osłupiałem. Bo wiedziałem, że…
- Wychodzę –
oświadczyła, robiąc krok w przód. – Kacper, czy możesz mi podać mój płaszcz?
Nie mogłem.
Jedyne co w tym momencie widziałem, to narastającą furię w oczach Adama.,
Zdębiałem.
Może to dziwne,
ale w tym pokoju, pachniało nie tyle awanturą, ile erotyzmem. Albo inaczej.
Seksem. W ogóle wszystkim co z tym związane. Nawet policzek wymierzony przez
panią Kamilę Adamowi był seksowny. Tak mi się to skojarzyło.
Ale czasu na
skojarzenia już nie było.
- Taka jest
pani mocna?! – Adam zareagował z furią, która zmroziła mnie. – To…
Nie dokończył i
błyskawicznie natarł na moją sąsiadkę, nit o chwytając ją za dłonie a bardziej
popychając. Gdy ta, oburzona zachowaniem osiedlowego rozrabiaki straciła
równowagę, stało się coś, co spowodowało, że oczy wyszły mi na orbit.
Adam chwycił
mocno za ręcznik i szarpnął. Nie mogąca przez sekundę stawić porządnego oporu
kobieta, stała się nagle w jego rękach niemal zabawką.
Nagą zabawką.
Ręcznik pozostał w rękach Adama, odsłaniając kompletnie ciało pięknej
nauczycielki w pełnej krasie. Raz jeszcze w ciągu ostatnich kilkunastu minut.
Ale w jakże innej scenerii…
- Oddawaj to
gówniarzu…! – stojąc jak wbity w ziemię, usłyszałem głos sąsiadki.
- Ci pokaże
gówniarza, suko!
Ku mojemu
osłupieniu a wręcz przerażeniu, Adam nie zamierzał poprzestać. Chwycił za
dłonie, próbującą zasłonić miejsca strategiczne nauczycielkę, obezwładniając
ją.
Pierwszy raz
zobaczyłem, jak piękna, niezdobyta kobieta staje się całkowicie bezsilna.
Poddana ruchom zdecydowanego i zdeterminowanego chłopaka.
Albo raczej
chłopaków. Widziałem, że Krzywy też już stał, szykując się do pomocy Adamowi.
Jego lubieżne spojrzenia ślizgające się po nagim ciele nieziemskiej piękności
wywoływały we mnie potworne obrzydzenie. Nie miał prawa jej gwałcić w ten
sposób. Nie zasługiwał na to, by w ogóle na nią patrzeć.
Stał także
Dawid. Jak on miał się zachować w tej sytuacji? Czy będzie po stronie tamtych,
czy po mojej, bo przecież…
- Co wy
robicie, przestańcie…! – bardziej wyjąkałem, niż rzeczywiście zaprotestowałem.
Ta sytuacja niesamowicie przerastała mnie.
- Ty się
zamknij a ty… - rzucił krótko Adam, wpierw do mnie a potem do szamoczącej się
kobiety.
Rzucił ją
zdecydowanie na łóżko, niczym kukiełkę. A ja…
Ja osłupiały
patrzyłem na to jak nogi pani Kamili rozjeżdżają się na krótko, jak jej ciało
podaje się męskiej furii. Jak zbiera się z mojego łóżka, naga, z widocznymi
przecież nagimi piersiami, pośladkami.
- Leż tam,
kurwa, ci pokażę…! – ryknął niemal Adam a jego głos zdradzał najwyższe objawy
gorączki, podniecenia, testosteronu wychodzącego niemal uszami. – Krzywy, chodź
tu!
Widziałem jak
Krzywy ruszył ochoczo, pomagając w obezwładnieniu bezradnej piękności, która
poderwała się na chwilę z łóżka, ale natychmiast została ujarzmiona, tyle, że
inaczej. Obaj odwrócili ją tyłem do siebie, przytrzymując za dłonie, za biodra,
aż…
Stałem jak
sparaliżowany, patrząc jak ręka Adama gwałci lubieżnie wypięte nieco w tej
sytuacji pośladki mojej pięknej sąsiadki. Jak ten ohydny Krzywy obłapuje ją za
cycki.
Ba, z tego
paraliżu dostałem niemal drgawek, czując, że moje usta wyschły jak wiór. Jak
oni mogli macać bezkarnie moją świętość? A teraz…
To już było
ponad moje siły. Organizm zbuntował się i przestał oddychać a serce waliło,
jakby chciało wydostać się z piersi. Zobaczyłem, jak Adam opuszcza spodenki w
dół, wraz z nimi bokserki. Moim oczom ukazał się jego członek, sterczący, duży,
gruby.
- Kuuu… Kurde,
chłopaki…! Przestańcie natychmiast… - bardziej wyjąkałem piskliwym a
jednocześnie chrypiącym głosem widząc co się dzieje, choć mózg nie przyjmował
tego do wiadomości.
Ale gdy tylko
zrobiłem krok ku tej trójce, natychmiast przystopował mnie Dawid.
- Zostaw, nie
ruszaj! – zareagował impulsywnie, przytrzymując i mnie.
- Czy… Czy nie
widzisz…? – wyrzuciłem z siebie tylko tyle ile mogłem.
- No i co z
tego? Zostaw, zobaczymy… Patrz na tą dupę…!
Trzymał mnie
mocno a ja w tym stanie nie mogłem go przełamać, tym bardziej, że moje uszy
zaatakował głośny pisk pomieszany z jękiem i moje oczy powędrowały w tą stronę.
Oczy zamglone…
Widziałem przez nie, rozłożoną na łóżku olśniewającą sąsiadkę, trzymaną pod
ścianą za ręce przez Krzywego a z tyłu za biodra przez Adama. I ten Adam, nie
miałem już wątpliwości, choć mózg w dalszym ciągu buntował się przeciw
akceptacji tego co przesyłały mu oczy…
Adam wdzierał
się swoim stojącym penisem w głąb pani Kamili. Jego ruchy, jego pracujące uda i
pośladki, jego podbrzusze zbliżające się i oddalające od tyłka pani Kamili…
Dostałem
drgawek… Posuwał ją… Ruchał, gwałcił… Gwałcił, bo przecież pani Kamila nie
wydała na to zgody, choć teraz…
Teraz leżała po
prostu jakby przygnieciona nieco masą ciała Krzywego, z łatwością rozciągającą
jej ręce i trzymającą za nie bezwzględnie. A Adam z łatwością wdzierał się w
cipkę licealnej nauczycielki.
Posuwał ją,
choć z ust pani Kamili dochodziły jakieś tłumione dźwięki. Piski, jęki,
okrzyki. Prośby, aby przestał. Ale on…
- O, kurwa…! –
jak przez mgłę doszedł do mnie pełen pasji komentarz Adama a ja na chwilę
przestałem widzieć cokolwiek.
Zamglone, ale i
załzawione oczy sprawiały, że widziałem kiepsko. Choć w sumie nic się nie
zmieniało. Wszystko wciąż było takie samo, Adam trzymając mocno za biodra,
rozłożoną na moim łóżku piękną sąsiadkę, gwałcił ją z całkowitą łatwością,
jakby nie wiem co…
Zamknąłem oczy,
ale uszu nie mogłem zatkać. Widok prawdziwej damy, brutalnie ujarzmionej przez
dwóch osiedlowych rozrabiaków, był nie do zniesienia. Ale nie mogłem nie
słyszeć jęków gwałconej piękności, komentarzy Adama i Krzywego, oraz odgłosów
zderzających się nagich ciał. Te ostatnie raniły mnie najbardziej.
- Haaaaaah…! –
dobiegło mnie w końcu z ust Adama i zrozumiałem, że dokończy dzieła.
Że odniósł
całkowite zwycięstwo. Że po prostu wyruchał prawdziwa damę.
- Krzywy,
dawaj, dalej…! Ona to lubi, kurwa…!
Choć wydawało
się to niemożliwe, to zmroziło mnie jeszcze mocniej. Adam, jak Adam, przy całej
niechęci do niego, ale Krzywy…?
Otworzyłem
oczy, widząc jak obaj zmienili się pozycjami, jak teraz Adam pieczołowicie
pilnował, by piękna nauczycielka nie wyrwała się z ich terroru, jak Krzywy….
Jak i on opuszcza spodnie i wprowadza swojego penisa w cipkę pani Kamili.
To było ponad
mnie. Drżałem, ale nie mogłem nic zrobić. Dawid trzymał mnie mocno, w razie
czego pomógłby mu i Adam a zresztą… Czy po tym wszystkim, miało to jeszcze
jakieś znaczenie, że poużywa sobie jeszcze jeden?
Choć dłonie
Krzywego na pięknych, niewinnych pośladkach pani Kamili i odgłos jego
podbrzusza uderzającego co ułamek sekundy w te właśnie pośladki mojej sąsiadki
był największą torturą jaką mogłem sobie wyobrazić. Kto, jak kto, ale ten
obleśny, niesympatyczny obwieś o krzywym ryju przeżywający przyjemność, wręcz
prawdziwą cielesną rozkosz z kimś takim jak pani Kamila…
Szczęśliwie
tortura okazała się krótka, choć dla mnie każdy odgłos zderzania się ich ciał,
był niczym wybuch bomby na podwórku. Krzywy nie wytrzymał zbyt długo. Widocznie
pani Kamila działała tak nie tylko na mnie.
- Opalony,
chodź kurwa i ty! – zarządził bardziej rozluźniający się Adam.
Widziałem, że
stojący przy mnie Dawid wahał się. Miał pewnie świadomość tego, że to co się
dzieje, niesie za sobą pewne konsekwencje.
- No nie bądź
cipa, ona to lubi, widziałeś przecież sam!
Nie dość, że
zrobili z nią to co zrobili, to jeszcze te słowa… Nie wiedziałem, czy nie
bulwersują mnie bardziej, niż sam czyn.
Ruszył i Dawid,
wymieniając się z Krzywym. Widok obleśnego, zadowolonego z siebie ryja Krzywego
wzbudził we mnie odruch wymiotny, tak bardzo, że w tym momencie nie wiedziałem,
kto ma bardziej skrzywioną twarz, ja, czy on.
Już poniekąd
pogodzony z losem stałem biernie i przyglądałem się, jak mój kolega młóci panią
Kamile, jak wchodzi w nią, macając jej niewinne nagie ciało. Nagie, jędrne,
olśniewające, od którego ciężko było oderwać wzrok. Nawet w tej sytuacji. Nawet
teraz patrzyłem na plecy, na jej długie, urzekające nogi, na jej tyłeczek.
I patrzyłem,
już z większym spokojem, jak Dawid posuwa moją nieziemską sąsiadkę, jak posuwa
ją szybko, zniecierpliwiony, zatracony w tym co robi. Posuwa, posuwa i w końcu
spuszcza w niej. Spuszcza i wychodzi z ciężkim westchnieniem, zapinając
spodnie.
- A ty, co? Romantyk
jesteś i cipka, nie? No chodź i ty – rzucił w moją stronę Adam.
- Daj mu
spokój, nie wiem co to znaczy być facetem – dogryzł Krzywy.
Nie
wytrzymałem. Rzuciłem się na niego z pięściami i to tak, że nawet trafiłem,
choć bić się nie umiałem. Nie wiem, jakby to się skończyło, gdyby nie
interwencja Dawida a potem i Adama, który podniósł się w końcu z łóżka i
rozdzielił nas.
Zapanował
chwilowy spokój. W miarę rzucanych spojrzeń na leżące wciąż na łóżku niemal
bezwładnie nagie ciało pięknej nauczycielki do naszych głów przychodziło
otrzeźwienie.
- Co teraz? –
zapytał półgębkiem Dawid.
- Możemy
jeszcze raz – zachichotał rubasznie Krzywy a ja już wiedziałem, że na nic
takiego bym nie pozwolił. Że zachowałbym się bardziej zdecydowanie.
- Albo w ogóle
zostawimy ją gdzieś tu, schowany, tak, żeby w ogóle… - nie dokończył Adam,
jakby zdając się na naszą wyobraźnie.
Jak to? Miał
ochotę zrobić sobie z niej seksualną niewolnicę? I gwałcić ją za każdym razem,
gdyby przyszła nań ochota? Ale jakim cudem? Przecież żyjemy w Polsce a nie w
jakiejś zapadłej arabskiej dziurze?
- Odpowiecie za
to… - w czasie tego chwilowego milczenia usłyszeliśmy cichy głos znad lóżka.
Spojrzeliśmy.
Ja w sumie nie powinienem się niczego bać. Tak, prawie. Oni, dużo bardziej.
Chyba zaczęli to dostrzegać.
- Nie mamy
wyjścia – mruknął Krzywy.
- Wyjścia w
czym? – nie zrozumiał Dawid.
- Nie możemy
jej tak puścić – wytłumaczył Adam, starając się zniżyć głos, tak aby pani
Kamila go nie usłyszała.
- Ale co
zrobisz? – kontynuował przesłuchanie Dawid. – Przecież nie zatrzymamy jej
tutaj, nie schowany nigdzie…
- Możemy się po
prostu pozbyć – mruknął Krzywy.
Zatkało mnie.
Poczułem narastające bicie serca. Chociaż ten tekst wydawał się być niezwykle
absurdalny, to, czy dzisiaj nie dowiedli już tego, że potrafią wcielać w życie
wszystkie możliwe absurdy?
- Co ty
pieprzysz… - Dawid, choć impulsywny, potrafił na to spojrzeć logicznie. – Adam,
powiedz mu coś.
- Gada głupoty
– na pozór uspokoił go lider. Ale tylko na pozór. – Uśmiecha ci się dziesięć
lat w pierdlu?
- Nie bardzo…
- No to wymyśl
coś – Adam zgrabnie zrzucił odpowiedzialność za decyzję na Dawida.
Milczeli przez
chwilę, rzucając od czasu do czasu spojrzenia na wciąż leżącą na łóżku nagą
piękność.
- Nie potrafię
– wyznał szczerze Dawid.
- No widzisz… -
głos Adama nie był triumfujący. Raczej przemawiała przez niego chłodna logika.
Ba wręcz zimna, mroźna… I to mnie przerażało najbardziej.
- Co widzę? –
zapytał bezsensownie Dawid, jakby odrzucając to co w oczywisty sposób sugerował
Adam.
- To, że Krzywy
ma trochę racji.
Znów milczenie.
Jakby przetrawiali to co wymyślili.
- Bierzemy ją
ze sobą – zdecydował Adam. – Wieczór jest, leje, nikt nic nie widzi. Zresztą do
jej domu, to przecież naprzeciwko. A tam…
Serce stanęło
mi w gardle. Czy to była prawda, czy tylko mi się śniło?
- Dalej –
ponaglił ich Adam. – Wyprowadzimy ją do niej a tam na miejscu coś się wymyśli.
Dość opornie
ruszyli w stronę leżącej nauczycielki a wyszedłem na korytarz. Do przedpokoju,
szybko znajdując wiszącą na wieszaku kurtkę. Pogrzebałem nerwowo w jej
kieszeniach.
Wróciłem.
Wiedziałem, że nie ma się co cackać, nie ma na co czekać. Wszyscy gramolili się
nad łóżkiem.
- Przynieść jej
płaszcz, młody – rozkazał Adam.
Ale ja nie
ruszyłem się, tylko uniosłem dłoń i psiknąłem mu w twarz gazem. Zawył i osunął
na fotel miotając przekleństwa. Wiedziałem, że nie mogę dać czasu pozostałym i
z miejsca zaatakowałem ich od razu, wywołując podobny efekt.
Byli
unieszkodliwieni. Na jakiś czas. W powietrzu unosił się smród gazu, ale nie
wyrządził większej krzywdy ani mnie, ani pani Kamili.
- Słyszałam
wszystko – jęknęła, gdy pochyliłem się nad nią.
- Prędzej –
ponagliłem a dotyk z jej ciałem był niemal elektryczny, choć dotknąłem tylko
braków, krępując się kontaktu z jakąkolwiek inną częścią ciała.
Choć
przynajmniej mogłem, w pełni usprawiedliwiony z bliska, tak, że bliżej już się
chyba nie dało, patrzeć na jej nagie piersi, nawet na wzgórek łonowy. Ale o ile
kilkadziesiąt minut wcześniej te widoki wywoływały u mnie niesamowitą ekstazę,
tak teraz… No, nie bardzo.
Z powodu
nadmiaru emocji byłem bliski zemdlenia, ale poradziliśmy sobie. Pani Kamila
wstała na nogi i chyba poczuła przypływ sił, przynajmniej w jakimś stopniu.
- Tutaj –
zaprosiłem ją niecierpliwym gestem na korytarz. Ominęła zwijających się
chłopaków i wyszła.
Podałem jej
płaszcz. Włożyła go na siebie, nawet nie przejmując się brakiem bielizny. Ale
nie to było najważniejsze.
Zeszliśmy na
dół. Tu już nie było potrzeby się spieszyć. Powoli, krok za krokiem. Otworzyłem
drzwi i wyszliśmy na zewnątrz. Deszcz już nie padał, ale wiatr był
nieprzyjemny.
W milczeniu
pokonaliśmy dystans do jej domu Nie było o czym rozmawiać po tym wszystkim,
choć w mojej głowie rodziły się jakieś próby nawiązania kontaktu. Bezowocne. W
końcu uznałem je za niepotrzebne.
Tak samo w
milczeniu pożegnaliśmy się pod jej drzwiami. Upewniłem się, że weszła do
środka. Na zakończenie rzuciła mi jeszcze spojrzenie. Nawet przychylne. Z
pewnością weselsze, jeśli tak to można było ująć, niż moje własne.
Wróciłem do
domu. Chłopaki zbierali się powoli, zasypując mnie pretensjami. Ale nic ponad
to. Zresztą ja ich nawet nie słuchałem, sens ich słów nie docierał do mnie.
Stałem i czekałem aż wyjdą. Zrobili to w końcu a ja mogłem położyć się do
łóżka.
Marzyłem by
zasnąć, by obudzić się i stwierdzić, że to wszystko było snem. Ale kiedy
zmorzył mnie sen było pewnie coś koło piątej nad ranem.
Dni były
straszne. Przynamniej te pierwsze, bo po jakimś czasie doszedłem do siebie. Ale
z jeszcze większą zaciętością spoglądałem w okno naprzeciw.
Jakby nic się
nie zmieniło. Pani Kamila pojawiała się w nim co jakiś czas. Ale nie robiła
żadnych striptizów, jak tego pamiętnego wieczora. Nie dziwiłem się.
No w sumie
pojawiała się, bo co…? Bo przecież to był jej dom, jej pokój, w nim miała swoje
ciuchy, w nim sypiała.
Z drugiej
strony oczekiwałem jakichś wieści o kolegach. Ale nic się nie działo, nie
słyszałem, by mieli jakieś kłopoty z prawem., Dziwiłem się i zżymałem na
nieudolność polskiej policji. Wiedziałem, że sprawy potrafią się ciągnąć, ale
przecież to nie była żadna sprawa, tylko samo zawiadomienie. Wystarczyło
podjechać radiowozem, zatrzymać chłopaków, wziąć na komisariat, choćby nawet
spisać zeznania, czy coś. A tu nic.
Nic, bo chociaż
Krzywego i Adama omijałem z daleka, to z Dawidem się widywałem. Nasze stosunki
pogorszyły się. Nie mogłem mu wybaczyć, że zbrukał moją świętość. Że zrobił
pani Kamili to co zrobił.
W każdym razie
jednak z tego co się dowiedziałem, nie odwiedzili go żadni panowie w mundurach.
Ani pierwszego tygodnia, ani drugiego, ani trzeciego, ani w kolejnych. Nie
wypytywałem, ale domyślałem się, że tamtych też.
Zaczęła
dojrzewać we mnie myśl, że ten czyn ujdzie im płazem. Ale jakim cudem?
W miarę jak
upływały kolejne tygodnie, czy miesiące, nie malało moje zainteresowanie oknem
naprzeciwko. Zachodziłem w głowę, czy pani Kamila wróciła do równowagi, czy
wszystko było już w porządku. Niby zza okna wszystko było OK, ale co mogły mi
powiedzieć same widoki?
Chciałem wyjść
do niej, odwiedzić, zapytać, ale bałem się. Bałem, że pani Kamila mnie też
uznaje za winnego całej sytuacji. Przecież mogłem zachować się lepiej,
odważniej, bardziej stanowczo. Przynajmniej w teorii. Ale fizycznie nie
potrafiłem. Jakbym nie wierzył, że to się dzieje naprawdę, jakbym przestraszył
się śmiertelnie Adama i Krzywego.
Tak minęło
praktycznie pół roku. Nadszedł kwiecień, nawet maj a za oknem… Za oknem, jakbym
widział panią Kamilę w luźniejszym wydaniu. Zniknęły gdzieś ciężkie, długie
płaszcze, ich miejsce zajęły luźniejsze bluzki, ba pojawiły się nawet krótkie
spodenki.
Ale nigdy nie
pojawił się w nim żaden mężczyzna.
Nie
wytrzymywałem. Wiedziałem, że muszę. I któregoś dnia, gdy wcześniej wróciłem ze
szkoły, zobaczyłem ją. Nie za oknem, w pokoju, tylko bliżej, za płotem, na
ogródku.
Powziąłem
decyzję w jednej chwili. Wyskoczyłem niemal na zewnątrz, stając pod płotem od
swojej strony. Cieszyłem się, że w domu nie ma rodziców. Nikt nie mógł nam
przeszkodzić w rozmowie.
Zauważyła mnie
i odpowiedziała na moje powitanie. Poczułem typowe dla siebie onieśmielenie.
Tym bardziej, że pani Kamila wystroiła się adekwatnie do pogody. Miała na sobie
krótkie spodenki ukazujące w całej krasie jej nieziemskie nogi.
- Ładna pogoda
– rzuciła beztrosko.
- Ładna –
zgodziłem się, chłonąc każdy jej ruch i wyraz twarzy. Czyżby już wszystko było
w porządku?
Cóż, pół roku
minęło…
- Co u ciebie
Kacper? – ton jej głosu był dość miły, przyjazny, choć zdawałem sobie sprawę,
że pewnie w części trochę wymuszony.
- No nic…
Szkoła i takie tam… - wzruszyłem ramionami. – I ogólnie martwiłem się o panią.
- O mnie? –
zdziwiła się.
- Tak, o panią.
Wie pani – wyraziłem się krótko, ale chyba treściwie.
- Ach, domyślam
się – rzuciła krótko, jakby nie chciała wracać do tego myślami. Ale o dziwo,
dodała – Nie podziękowałam ci za wtedy. Więc dziękuję teraz – spojrzała na mnie
tymi niesamowitymi oczami aż mi się gorąco zrobiło.
- Nie ma sprawy
– zapewniłem szybko. – Mam nadzieję, że u pani wszystko w porządku.
- W porządku –
odpowiedziała machinalnie. – Dziękuję, że się o mnie troszczysz – dodała jakby
poważniej.
- Bo myślałem,
że ma pani do mnie pretensje – wypaliłem szybko, nie chcąc uciekać z tematu.
- Pretensje? Za
co?
- Że nie
pomogłem wtedy. Że nie dałem rady. I chyba za to, że wcześniej… Podglądaliśmy
panią, jak się pani kąpała…
- Domyślam się
Kacper, że uczyniłeś tyle, ile mogłeś. A co do podglądania, to prawda, to nie
było ładne.
- Przepraszam,
to po prostu było silniejsze. Tak to na mnie… Tak pani na mnie działała –
starałem się wytłumaczyć, czując, że policzki płoną rumieńcem.
- Pamiętaj, że
żadne warunki nie usprawiedliwiają takich rzeczy, dobrze? – niby krytykowała
moje zachowanie, ale nie widziałem w jej oczach jakiejś złości.
- Ja się nie
usprawiedliwiam. Po prostu tłumaczę dlaczego tak się stało. Zresztą, gdyby ich
wtedy u mnie nie było, nigdy nie przyszłoby mi to do głowy.
- Rozumiem –
podsumowała krótko. – Czy możemy skończyć temat?
Skinąłem głową,
patrząc ukradkiem na jej nogi. W pamięci zaczęły powracać obrazy, kiedy
widziałem je kompletnie nagie, bez tych spodenek.
- Jednak jedna
rzecz mnie dziwi, jeśli pani pozwoli. Pytam, bo moi… Koledzy, czy tam znajomi…
Chodzą wciąż normalnie i żyją… To znaczy, że w ogóle nie mieli nieprzyjemności
z tą sytuacją. To trochę niewiarygodne
- Kacper.
Naprawdę wolałabym zakończyć ten temat. Sprawa jest w toku, że tak to ujmę i
naprawdę więcej nie powiem, dobrze?
- No dobrze –
znów skinąłem potulnie głową, chociaż nie rozumiałem niczego. W jakim toku? Pół
roku po fakcie? Bez przesłuchań, bez niczego? Nie no…
- Jestem ci
naprawdę bardzo wdzięczna – powiedziała, robiąc krok ku mnie. – Pamiętam dobrze
co zrobiłeś. Bądź pewien, że tego nie zapomnę.
Znów zrobiło mi
się cieplej. Krew zaczęła płynąć szybciej. Przestąpiłem z nogi na nogę, chcąc
usłyszeć coś w stylu „chętnie zrobiłabym coś dla ciebie, powiedz tylko co?”.
Ale nic takiego nie nastąpiło. Zamiast tego…
- Muszę iść do
domu zrobić obiad. Miłego dnia, Kacper – pochyliła się ku mnie i pocałowała w
policzek.
Odeszła a ja
patrzyłem na jej nogi w pełnej krasie i długo jeszcze stałem zaczerwieniony,
nie próbując nawet dotknąć tego miejsca gdzie pani Kamila złożyła swe usta. Ten
fragment mojego ciała palił mnie w tak niezwykle przyjemny sposób, że…
Że ciągle nie
mogłem o niej przestać myśleć. Wciąż gapiłem się w okno, między odrabianiem
zadań domowych a graniem w szachy, czy surfowaniem po necie.
Nic się nie
zmieniało. Pojawiała się sporadycznie a ja widywałem skrawki jej nagiego ciała.
Ramion, nóg, czasem brzucha. Tak, jeszcze jeden raz udało mi się zobaczyć panią
Kamilę w spodniach i samym staniku. I wciąż wywoływało to we mnie silne emocje,
choć przecież widziałem ją kompletnie nago.
Nie mogłem dać
sobie spokoju i postanowiłem odwiedzić jej mieszkanie. Potrzebowałem tylko
pretekstu. Takowy zdarzył się na koniec maja.
Zastanawiałem
się czasem dlaczego ona jest sama. Bez żadnego mężczyzny, bez dzieci. Co jest
nie tak? Może nie mogła, może coś się stało w przeszłości?
Dwudziestego
szóstego maja poszedłem do kwiaciarni i dokonałem drobnego zakupu. Pomyślałem,
że taki gest może ucieszyć moją sąsiadkę. Choć zastanawiałem się, czy nie
przesadzam.
Powoli
dreptałem do domu, tylko na sam koniec skręcając w bok, ulice wcześniej. Powoli
zbliżałem się do mieszkania pani Kamili, czując szybsze bicie serca. Cieszyłem
się, że ją zobaczę raz jeszcze.
Choć wchodząc
na ulicę zaintrygowało mnie coś niezwykłego. Otóż wydawało mi się, że na
balkonie mignął mi jakiś facet. Właśnie na jej balkonie. Mignął i zniknął, tak
jakby przybył do niej sekundę przed tym, nim wszedłem na ulicę.
Byłem
zaintrygowany. Tyle czasu i nigdy nie widziałem u niej mężczyzny. Kto to mógł
być, o ile rzecz jasna nie pomyliłem się?
Nie musiał to
być przecież żaden adorator, może ktoś z rodziny? Może brat, może kuzyn, może
ktokolwiek inny? Jakiś interesant?
Zbliżałem się
powoli, ale nikt nie wychodził. Zepsuło mi to trochę humor, bo wolałem być w
takiej sytuacji sam na sam z licealną nauczycielką. Nawet rozważałem, czy nie
udać się do domu i nie przeczekać wizyty gościa, ale uznałem, że to nie ma
sensu. W tych warunkach i tak nie byłbym w stanie zorientować się, kiedy ów pan
opuściłby mieszkanie mojej sąsiadki.
Otworzyłem
furtkę i po schodach dotarłem na balkon. Stanąłem niezdecydowany, drzwi były
otwarte. Może ten ktoś wpadł tylko na chwilę i zaraz wyjdzie?
Już grzecznie
unosiłem dłoń w górę, w kierunku dzwonka, gdy coś mnie zatrzymało. Tym czymś
były głosy. Brzmiały dość dziwnie. No właśnie, dziwnie. A słów było niewiele a
jeśli już jakieś padały…
- Może sama
ściągniesz mi spodnie…?
Przygryzłem
wargi i zrobiłem krok w przód. Potem drugi i trzeci. Czułem szybsze bicie
serca, wiedząc, że to co czynię nie przystoi dobrze wychowanemu człowiekowi.
Ale coś mnie pchało do środka. Jakieś raptowne hałasy, choć raczej drobne, ale
zastanawiające.
Cichutko, z
zapartym oddechem wszedłem na korytarz. Słyszałem, z którego pokoju dobiegają
odgłosy. Z tego, który było widać z mojego okna. Ale teraz nie patrzyłem przez
okno, zresztą w świetle dnia niczego bym nie zobaczył.
Teraz stałem w
tym domu, na korytarzu i przez uchylone drzwi patrzyłem na to co działo się w
tym pokoju. I widziałem… Panią Kamilę, kompletnie nagą, klęczącą przed jakimś
rozebranym facetem.
Poczułem pot na
skroni i dreszcze na ciele. Nie powinienem był tego oglądać, ale natura tym
razem okazała się silniejsza. Oni dwoje byli mocno zajęci sobą, że niemal nie
mogli mnie widzieć. Zresztą starałem się chować, patrząc tylko przez szczelinę.
I tak widziałem przecież wszystko, co było warte zobaczenia.
Widok pięknej
sąsiadki, uległej, tym razem z własnej, nieprzymuszonej woli. Liżącej penisa
jakiegoś mężczyzny stojącego przed nią, z opuszczonymi do kolan spodniami…
Przegrałem z samym sobą, z własnymi zasadami. Zamiast wyjść, stałem i patrzyłem
a mój penis w jednej chwili stwardniał jak skała.
- Podoba ci
się, powiedz… - usłyszałem mruknięcie, gdy pani Kamila wyjęła z ust penisa,
patrząc w górę, w twarz mężczyzny, której to twarzy nie mogłem dostrzec.
Widziałem
tylko, że człowiek ten był dość wysoki i nieźle zbudowany. Ale patrząc na jego
ciało, wydawało mi się, że jest młody. Nie wiedziałem czemu, taki szczupły
tyłek, średnio owłosione nogi, na udach niemal wcale.
Usłyszałem
mruknięcie potwierdzające słowa nauczycielki a potem mężczyzna położył swe
dłonie na jej głowie, co mnie strasznie nakręciło. Nakręciło, bo ten gest
oznaczał, że miał władze nad nią, że ona podporządkowywała się jemu, jego
ruchom, jego zachciankom.
Kim on był, że
mógł sobie rządzić w taki sposób, kimś takim jak pani Kamila?
Targały mną
niezwykle silne i zarazem sprzeczne emocje. Z jednej strony ten widok… Był
niezwykle podniecający. Widziałem ją, widziałem tą fantastyczną kobietę nagą, w
takiej intymnej sytuacji. I chciałem czegoś więcej. Ale z drugiej, ogarnął mnie
gniew, że jest ktoś, komu ona oddaje się z taką łatwością, że ten ktoś
przychodzi sobie do niej kiedy chce i ona na pstryknięcie palcem zdejmuje z
siebie ubranie i pozwala mu na wszystko.
Mój penis, choć
to niemożliwe, stwardniał jeszcze bardziej.
- Chodź w końcu…
- do moich uszu dobiegło sapnięcie i pani Kamila wstała na chwilę a ja
straciłem widok, uciekając głową w bok. To było zbyt ryzykowne, na moment
musiałem odpuścić. Może nawet trzeba było wyjść? Nie, nie, jeszcze nie teraz…
- No… Aaaaaach…
- przeciągły jęk uświadomił mi co tam się stało.
Mimo nadmiaru
emocji, powoli kierowałem głowę w bok, chcąc to zobaczyć. Przez chwile musiałem
zadowolić się dźwiękami dochodzącymi z pokoju i one też wystarczały by
zrozumieć, że w tym momencie doszło już do właściwej akcji.
- Aaaach… Rżnij
mnie, dobrze, długo na to czekałeś przecież… Aaaaach...!
Długo? A więc
to nie był żaden chłopak, czy coś w tym stylu. Może jakiś ex? W sumie czy to
ważne? Moją uwagę dużo bardziej zwróciło to słownictwo. „Rżnij”… Na litość
boską, w jej ustach…?
Nie dość, że
takie słowa, to jeszcze te jęki, strasznie podniecające. I ten odgłos, który
prześladował mnie od miesięcy. Odgłos uderzających o siebie ciał. Odgłos, który
mówił dużo więcej, niż obraz, który uświadamiał, że moja piękna sąsiadka daje
się dymać jakiemuś facetowi. I sprawia to jej olbrzymią przyjemność.
Drżałem na
całym ciele. Ile bym dał, by znaleźć się na jego miejscu… Stałem na korytarzu
pod ścianą i wciąż ostrożnie milimetr, po milimetrze przechylałem w głowę,
zachowując trzeźwość umysłu na tyle, by zdawać sobie sprawę, że zachowanie
ostrożności było podstawą.
- Masz cudowne,
młode, silne ciało… Pierdol mnie, tak jak wtedy, słyszysz? Boże, jak sobie
przypomnę… Aaaaach…
Nie wiem, czy
moje serce mogło zabić jeszcze mocniej, ale chyba mogło. O, kurde… Ona i te
słowa…? Czy to mogło być naprawdę?
Z wrażenia nie
skupiłem się na odpowiedzi mężczyzny, choć jego głos, który do mnie dotarł
zapalił czerwoną lampkę w głowie. Ale jeszcze w tym momencie nie kojarzyłem.
Uwagę skupiłem na czymś innym. Na jej słowach, na dźwiękach wydawanych przez
moją nieziemską sąsiadkę.
- Powiedz,
proszę… Aaaaach… Że lubisz pierdolić takie laski…
- Uwielbiam cię
pierdolić i gdybyś się tak nie opierała, pierdoliłbym cię codziennie suko,
chcesz tego…?!
- Boże…
Aaaaach…! Jak ja bym chciała…!
Myślałem, że
zaraz padnę na zawał… Co to za dialog, w jej ustach? Kim on jest, że w taki
sposób panuje nad taką dama i doprowadza ją do takiego stanu uniesienia? Do
takiej uległości, do takiego wręcz poniżenia?
I dlaczego jego
chrapliwy głos znów mi się z czymś skojarzył?
- Powiedz, że
chcesz, abym ruchał cię w każdej chwili… - jego głos, jego głos…
- O, kurwa…. –
niemal podskoczyłem, usłyszawszy takie słowo z ust pięknej nauczycielki. A
potem… - Pierdol mnie mocno, jak najsilniej, głęboko, taaaaak… Aaaach…! Pierdol
mnie Adam, tak jak wtedy, jak swoją kurewkę, błagam…!
Poczułem, że
oczy wychodzą mi na orbit a kwiatki wypadają z dłoni.
Kilku sekund
potrzebowałem, by strajkujący mózg oznajmił, że wszystko się zgadza. I wtedy
dotarło, że jeśli mnie przyłapią na podglądaniu, to nie będzie to niczym
bardziej wstydliwym, niż to, że ona… Że ona pieprzy się tam z własnym
gwałcicielem.
Z wypiekami na
twarzy oraz narastającą odwagą, wściekłością i upodleniem zajrzałem do środka.
Widziałem panią
Kamilę, wypiętą w kierunku mężczyzny. Pieprzył ją od tyłu, tak jak wtedy... Tak
jak wtedy, u mnie. Choć wciąż nie widziałem jego twarzy, to już wiedziałem
wszystko, nie trzeba było silniejszego dowodu.
Poczułem wszystko,
co tylko możliwe. Gniew, upokorzenie, wściekłość, upodlenie. Ja… Ja bym zrobił
dla niej wszystko, pocieszył, przytulił, pokochał. Zrobiłem zresztą
przynajmniej ten raz, wyciągając ją z opresji u mnie w domu, nie licząc innych
drobnostek. A tymczasem ona…
- Będziesz mi
dawała dupy częściej, codziennie, gdy tylko będę chciał, tak…? – głos Adama był
agresywny, silny.
- Aaaaach…!
Adam, mów tak do mnie…! Chcesz, żebym ci dawała dupy...? Proszę, rżnij mnie…!
A tymczasem ona
dawała dupy temu chamskiemu penerowi, nieokrzesanemu rozrabiace, który pewnie
nie umiał tabliczki mnożenia do stu, ani wymienić pięciu pierwiastków z tablicy
Mendelejewa. Jakim cudem? Nie mieściło mi się to w głowie.
Zamknąłem oczy
a uderzenia ciał i jęki pani Kamili uderzały w mój mózg jeszcze dobitniej,
jeszcze wyraźniej.
Już wiedziałem.
Wiedziałem, że zareaguję szybciej, niż wtedy. I właściwiej. I zrobiłem to, choć
wrodzona nieśmiałość, delikatność i inne takie próbowały mnie jeszcze
powstrzymać. Ale przegrały z pożądaniem i wściekłością.
Na uginających
się nogach podszedłem do drzwi i pchnąłem lekko. Przez te kilka sekund, nim się
spostrzegli miałem możliwość oglądania z odległości metra, czy dwóch, jak
raptem rok ode mnie starszy osiedlowy dresiarz z furią rżnie moją piękną
sąsiadkę, prawdziwą damę… Jak rżnie ją jak ostatnią kurwę.
Jego nagi
tyłek, jego napięte uda, wbijające się w wypięte pośladki pani Kamile. Jego
stojący prosto członek znikający miedzy jej udami. Patrzyłem jak
zahipnotyzowany , nie wstydząc się już swojej obecności, trzymając w ręku to
samo co…
- A ty co…? –
Adam nawet nie okazał większego zdziwienie i nie przerwał rżnięcia. Zwolnił
tylko trochę tempo.
Zrobiłem
jeszcze krok i psiknąłem mu w twarz zawartością pojemnika z gazem. Krzyknął i
zasłonił twarz dłońmi, jednocześnie odskakując. Spojrzałem w dół, tak z odrazą,
jak i ciekawością. Jego członek był naprawdę duży. Poczułem trochę zazdrość.
- Kacper…! Jak
wszedłeś, co robisz…? – pani Kamila dopiero po chwili zorientowała się co się
stało.
- Było otwarte
– wyjaśniłem głosem siląc się na powagę i normalny ton.
- Nie możesz
wchodzić tak do czyjegoś domu, wyjdź natychmiast! – zareagowała stanowczo,
próbując wstać i przykryć czymś.
Ale byłem
szybszy. Stanąłem za nią i unieruchomiłem jej dłonie.
- Jak pani
może? Oni panią zgwałcili a pani teraz…
- Kacper, to
nie twoja sprawa naprawdę… Wróć do domu i zapomnij o tym co widziałeś.
- A tego jak
panią gwałcili… To też mam zapomnieć? Bo pani już zapomniała…?
- Kacper,
mówiłam coś… I puść mnie wreszcie! – zażądała, wciąż tkwiąc w moim uścisku.
Ale nie
pozwoliłem na to. To wszystko co widziałem, plus to co sobie uświadomiłem… Jeszcze
bardziej wzmogłem ucisk, aż usłyszałem z jej ust jęk świadczący o bólu.
- Nie ma mowy –
oświadczyłem zdecydowanie, wypowiadając swe słowa silnym tonem, choć serce
waliło jak bęben. – Skoro potrafi się pani pieprzyć ze swym gwałcicielem, to
potrafi również z miłym, spokojnym chłopakiem, który zawsze miał o pani dobre
zdanie, prawda?
- O czym ty
mówisz, co proponujesz…? – nie wiedziałem, czy była bardziej przestraszona tym
całym zajściem, czy zdziwiona moimi słowami.
- To chyba
proste. Niech pani się wypnie, tak jak przed chwilą - nakazałem.
- Kacper, puść
mnie i wyjdź…!
- Będzie tak
samo, zmieni się tylko operator za panią – nie miałem pojęcia, skąd przyszło mi
do głowy to słowo i gdyby nie powaga całej sytuacji, pewnie wybuchnąłbym
śmiechem.
- Ale…
- Może pani
dalej stawiać opór, ale wtedy wszyscy na około się dowiedzą, o tym co zaszło u
mnie w domu, bo jak przypuszczam, nikomu pani nie powiedziała, nawet policji. A
potem opowiem co pani robiła z Adamem. Pewnie jego rodzice nie będą zadowoleni.
Pani reputacja w szkole też chyba upadnie.
Wyrzuciłem
swoje słowa z prędkością karabinu maszynowego i widziałem, że dotarły. Że pani
Kamila znieruchomiała i zastygła. Może przemyśliwała właśnie moje argumenty i
wyobrażała sobie konsekwencje tego wszystkiego?
Na szczęście
nie obchodziło mnie to. Wykorzystałem moment, by szybko rozpiąć spodnie i
uwolnić z nich mojego sterczącego kutasa. Już sama ta świadomość, że wyjąłem go
w jej towarzystwie, w tym pokoju, gdy ona była kompletnie naga, doprowadzała
mnie do wrzenia.
Stał twardo a
ja naprowadzałem go we właściwym kierunku. Tak mi się przynajmniej wydawało.
Nerwowo przejechałem palcami między udami pięknej sąsiadki szukając tego
miejsca. A potem ponowiłem atak.
- Rozstaw nogi
– zażądałem, po raz pierwszy zwracając się do pani Kamili, per „ty”. To tak z
nadmiaru emocji.
Nie wiedziałem,
czy to zasługa moich słów, czy czegoś innego, ale wykazując wprawdzie jakieś
minimalne oznaki sprzeciwu, posłuchała mniej. Teraz miałem łatwiej.
Oczy mi
zaparowały a ciało spociło w jednej chwili. Nie wiedziałem co jest bardziej
gorące, mój penis, czy trzymająca go dłoń, za pomocą której naprowadzałem go na
cel. Gdy zetknął się między jej udami z tym czymś mokrym… Nie wytrzymałem. Pchnąłem
mocno.
- Aj…! –
drgnęła wyraźnie pani Kamila krzywiąc twarz. Tyle widziałem, mimo, że stałem za
nią. – To boli!
- Adam ma chyba
większego – sapnąłem drżącym głosem jakby na usprawiedliwienie.
Kompletnie
zamroczony Adam wciąż leżał na podłodze. Rzuciłem na niego wzrokiem z
satysfakcją stwierdzając, że jego penis zmalał.
A sekundę
później zająłem się tylko panią Kamilą, no bo przecież… Bo przecież stało się
to o czym marzyłem, nawet jeśli nie wprost, to jednak, od ponad dwóch lat. Mój
penis znalazł się w cipce pięknej sąsiadki.
To było jak
jakiś niewyobrażalny absurd. Gdy ujrzałem ją pierwszy raz i miałem trzynaście
lat. Wiedziałem, że jest piękna, śliczna, zachwycająca. Mogłem marzyć, ale czy
miałem prawo przypuszczać, że jakiś czas później będzie mi dane ją… Pieprzyć?
Tak, pieprzyć.
Bo przez wszystkie te miesiące chciałem się z nią kochać, uprawiać romantyczny,
czuły, namiętny seks. A teraz, po tym wszystkim… Pozostało tylko pieprzenie.
Tylko ono wchodziło w grę.
Jak to
brzmiało… Tylko pieprzenie.
Nie… Odrzuciłem
tą myśl, choć przecież widok leżącego obok Adama i postawa samej pani Kamili,
która z ochotą dawała się rżnąć osiedlowemu zabijace sprawiały, że było trudno.
Ale nie miało to już znaczenia.
Znaczenie miało
to, że trzymałem piękną sąsiadkę za biodra i widziałem jak mój stojący jak drąg
penis znika miedzy jej udami. To się działo. Naprawdę wchodziłem w nią, mój
penis penetrował cipkę pięknej nauczycielki.
A to wszystko
przy widoku jej wypiętych w moją stronę nagich pośladków. Jej gołej dupy
wypiętej tylko dla mnie. Wypiętej posłusznie abym…
Jedna z dłoni
zjechała z biodra, aby zająć się tym tyłkiem. Aby w rytm westchnięć i drgnięć
pieprzonej przeze mnie pani Kamili, macać jej miękki, apetyczny, powabny
tyłeczek. Nawet lekko opalony. Przez chwilę zastanawiałem się, gdzie go opala?
Czy chodzi nad jakieś jezioro opalając się w stringach, czy może korzysta z
usług solarium?
Mniejsza z tym.
Wróciłem myślami do rzeczywistości. Do tego ,że trzymam ją za biodra, że jest
uwięziona w moim uścisku, że to teraz ja władam jej ciałem. Dotarło to do mnie,
naprawdę władałem. Przecież pieściłem tyłeczek olśniewającej nauczycielki a
przy okazji... Przejechałem dłonią wyżej i chwyciłem za pierś. Wymacałem sutek
i bawiłem się nim przez chwilę, prowokując jakieś syknięcie i ruch oporu z
którym szybko sobie poradziłem.
Wzdychałem
głośniej i przyspieszyłem swe ruchy. O, tak, teraz ruchałem ją naprawdę. Tak
jak tego chciała przed chwilą, gdy na moim miejscu znajdował się Adam. Teraz ja…
I teraz słyszałem to co wcześniej było koszmarem. Odgłos mojego podbrzusza
uderzającego w wypięte pośladki pięknej sąsiadki. Teraz ten dźwięk dodawał mi
skrzydeł, wigoru…
Chwyciłem za
biodra jeszcze silniej. Jeszcze mocniej syciłem się swoją władzą, swoim penisem
znikającym w jej cipce. W cipce tej pięknej nauczycielki, którą pewnie
chciałoby wyruchać poł miasta. A robiłem to ja. Naprawdę. Spojrzałem raz
jeszcze w dół, jakby chcąc się upewnić. Zadrżałem a potem przyspieszyłem tempo,
czując niesamowite uczucie właśnie tam, w dole. Jeszcze jeden mocny ruch,
jeszcze następny i jeszcze. W rytm jej jęku. Jęku spowodowanego moimi ruchami.
Jeszcze raz i jeszcze…
- Aaaach…! –
tym razem to nie był jej dudniący wciąż w mojej głowie jęk pani Kamili. To był
mój własny i to nie jęk, ile praktycznie krzyk.
Nogi uginały
się, ale w zasadzie całe ciało drżało. Powoli wyciągałem penisa z cipki pani
Kamili. Był mokry a ja… Do mnie docierało, że zrobiłem to. Od początku do
końca. Przeleciałem moją piękną sąsiadkę i spuściłem się w niej.
- O, kurwa…! –
jęknąłem, po raz pierwszy w życiu używając takiego słowa.
- Teraz możesz
wyjść – usłyszałem cichy głos.
Pani Kamila
zbierała się powoli z łóżka. Spojrzała na mnie a potem na leżącego wciąż Adama.
Ten chyba już doszedł do siebie. Coś tam pokichiwał i smarkał, w sumie to
dopiero teraz zwróciłem na to uwagę.
Pani Kamila
stała przede mną, kompletnie naga. Raz jeszcze z takiego bliska spojrzałem na
nią, na jej nagie piersi, na lekko owłosioną w kobiecy sposób cipkę…
Zapiąłem zamek
u spodni i podciągnąłem je. Wypadałoby teraz cos powiedzieć. Chociaż w tej
sytuacji…
Może rzucić
jakieś hasło? A może spróbować pociągnąć to dalej? Wykorzystać to i…
- Może spotkamy
się jeszcze kilka razy – wyrzuciłem z siebie.
Milczała,
parząc mi w oczy, tak jak ja w jej. Nie zareagowała inaczej. Nie odpowiedziała,
tylko przykrywała się niezdarnie dłońmi.
Skoro tak…
Odwróciłem się i wyszedłem. Niespiesznie, jakby coś mnie nie chciało wypuścić,
albo jakbym chciał jeszcze uszczknąć coś z tego widoku. Ale wyszedłem.
Przystanąłem na
balkonie wdychając świeże, wiosenne, cieple powietrze. Podciągnąłem spodnie i
uniosłem wysoko głowę. Po raz pierwszy w życiu poczułem się jak prawdziwy
mężczyzna.
Trochę dziwne to opowiadanie, takie inne od poprzednich.
OdpowiedzUsuńCzytając je miałem wrażenie, że mam do czynienia z jakąś inną, całkiem nową Kamilą.
W rankingu przeczytanych opowiadań zajmie jedno z ostatnich miejsc.
Opowiadanie jest dobre,jednak jest pewien niedosyt,brakuje mi przemyśleń Kamili.Brawo za nowy punkt widzenia,trochę smutna finałowa scena ale cóż...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Na początku zastanawiałem się, czy to na pewno opowiadanie Falangi. To ze względu na pisanie w pierwszej osobie. Chyba pierwsze takie?
OdpowiedzUsuńCokolwiek by mówić o opowiadaniu - majstersztyk. Temat i fabula prosta jak walenie, ale zrobić z tego historię, którą się przyjemnie czyta, która buduje napięcie - majstersztyk. Drobne błędy, czasami interpunkcja ale poza tym opowiadanie powinno być stawiane za wzór jak z prawie niczego zrobić coś i przy okazji podać to w firmie, którą bardzo dobrze się czyta.
Zgadzam się z poprzednim komentującym - smutna scena finałowa, ale to co mi się bardzo podoba, to wulgarny język Kamili. Coś nowego - tego też chyba w takiej ilości nie było w ustach Kamili we wcześniejszych opowiadaniach.
Ogólnie 8/10. Gratulacje.
Jak wczoraj czytałem opowiadanie to stwierdziłem, że mi się nie podoba. Ale postanowiłem nie pisać komentarza na gorąco. Dziś przeczytałem jeszcze dwukrotnie, no i chyba jednak nie zmieniłem zdania. Najnowsza historia mi nie leży, tylko zastanawiam się dlaczego. Myślę, że przede wszystkim przyzwyczaiłem się do opisów i rozterek Kamili. W tym opowiadaniu właściwie nie wiadomo, co tkwiło w jej głowie gdy przyszła wziąć prysznic - może zobaczyła podglądaczy i postanowiła spełnić swoją wyuzdaną fantazję. A może wizyta to jednak przypadek? Brakuje mi uzasadnienia, skąd się wziął Adam w mieszkaniu Kamili, czy to on ją dalej napastował i wykorzystał okazję aż całkowicie zniewolił? Czy też Kamila postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce i odnalazła i zaprosiła Adama na "zajęcia fitness" u siebie?
OdpowiedzUsuńJak dla mnie narracja w pierwszej osobie z punktu widzenia ucznia sprawiła, że to nie ta nauczycielka z wcześniejszych historii. Liczę, że w kolejnych wróci stara forma narracji, która pokazuje wewnętrzne pomysły i fantazje Kamili.
Ale oczywiście brawa za pomysł i poszukiwanie nowego sposobu opowiadania. I jak napisano we wcześniejszym komentarzu - dobrą nowością jest wulgarne słownictwo Kamili podczas akcji, pokazuje emocje i rzeczywiste zniewolenie nauczycielki.
Pozdrawiam, i przepraszam za może za ostry komentarz.
Lubię dłuższe i merytoryczne komentarze:).
OdpowiedzUsuńSpróbowałem czegoś nowego, co zresztą z łatwością zauważyliście. Po napisaniu już blisko pięćdziesięciu opowiadań z Kamilą w roli głównej, trzeba szukać jakichś nowości. A to, czy są one lepsze, czy gorsze - czytelnik odpowie sobie sam.
Stąd właśnie takie jesienne opowiadanie, gdzie postać Kamili jest, jak zwykle osią wydarzeń, ale bohaterem jest kto inny. Stąd pomysł na pierwszoosobową narrację, stąd wreszcie pomysł na Kamilę, nieco inną, niż zwykle.
Skoro mamy narratora piszącego w pierwszej osobie, to nie powinien dziwić brak wewnętrznych przeżyć bohaterki. Tych czytelnik musi domyślić się sam i poukładać sobie całą logikę zachowania sąsiadki. Albo antylogikę, w końcu mamy do czynienia z kobietą;).
Rozumiem tęsknotę czytelnika za tym właśnie zwyczajowym schematem, który, co tu dużo kryć, jest znakiem rozpoznawczym mojej pisaniny, ale ten jeden (prawie) raz odrzuciłem go, na rzecz innej formy. Taki oddech był mi widocznie potrzebny.
Może chodziło także o to, by zwrócić uwagę, że Kamila nie jest jedyną bohaterką opowiadań, ale z reguły jedną z kilku i ci inni też mają swoje emocje, swoje charaktery i podejmują jakieś decyzje.
W każdym razie powyższe opowiadanie to jednak tylko odskocznia od rutyny i w najbliższych (chyba już nielicznych) tekstach, zatriumfuje tradycja. Zarówno jeśli chodzi o styl opowiadań, jak i samą bohaterkę.
Pozdrawiam wszystkich, którym chce się napisać trochę więcej, niż trzy słowa komentarza.
Dla mnie opowiadanie bardzo dobre. Myślę, że mieści się w moim TOP5. Takie zachowanie Kamili jest świeże i ciekawe. Ale ja akurat lubię ostrzejsze opowiadania. Mniej mi odpowiadają opowiadania w których Kamila "nagradza" ulubionych uczniów i kończą się one z grubsza happy endem.
UsuńPs. Nie wiem czy to dobre skojarzenie ale trochę przypomina mi koncept z klasycznego opowiadania "numer 605".
Dobre, naprawdę dobre opowiadanie. Inne niż wszystko do tej pory. Bardzo lubię czytać jak Kamila się kurwi na całego, ale wolę gdy tego chce i nie robi tego z cwaniakami. Fajnie jakby to ona ich zaskoczyła i to ich zaskoczyła i wręcz zaszokowała. Tak jak tutaj Kacpra. Jego przemyślenia jak słyszy wulgarny język Kamili bardzo fajne. Opowiadania jedno z najlepszych.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
ps. "(chyba już nielicznych)" - co to ma oznaczać?
9,5 / 10. Praktycznie ideał. Ciekawie opisane emocje i Kamila oczami młodego, zakochanego chłopaka. Świeży, fajny tekst. Lubię czytać przemyślenia Kamili, ale ten punkt widzenia jest czymś nowym i innym niż to co do tej pory. Z boku można popatrzeć jak kiedyś było się młodym zakochanym głupkiem. Powrót do dawnych lat.
OdpowiedzUsuńOpowiadanie jak ktoś napisał we wcześniejszym komentarzu proste jak walenie, ale jak zawsze zakręcone. Zakończenie zaskakuje. Co do samego tekstu, brakowało mi w końcowej scenie Krzywego, który razem z Adamem pieprzyłby Kamilę. Może jeszcze jakaś mała bijatyka z Kacpra z Krzywym, który po zagazowaniu Adama stawiał by opór? Tak żeby Kacper też był wulgarny i zerżnął nauczycielkę tak jak ona to lubi. Duży plus dla autora za coś nowego. Oby więcej takich opowiadań, nawet jakby seria się pojawiła z takim zakochanym cymbałem to by było ciekawie. Kamila nie zawsze musi być punktem centralnym każdego opowiadania. Wystarczy, że tak jak w tym opowiadaniu pojawia się jak jakaś muza, która napędza bohatera lub nawet bohaterów opowiadania. Mogłoby być ich też dwóch. Dwa punkty widzenia, jeden romantycznie zakochany nieśmiały chłopak, drugi napalony, trochę ordynarny, ale z jakiś talentem. Na przykład literackim co urzekłoby Kamilę. Dobrze jest przeczytać coś nowego, rozbudowanego i fajnie przedstawionego.
Wystarczy tego pisania, ale opowiadanie dobre więc i jest o czym pisać.
Graty dla Autora!!
Odnosząc się do końcówki komentarza - mam coś w podobnym stylu. Konkretniej, mam na myśli pomysł, który realizuję (w bólach, o czym niżej), w sensie, że jest tam dwójka bohaterów, trochę niezależnych od siebie, jeden pozytywny, drugi nie za bardzo. Ten drugi mocno odrzuca Kamilę, ale myślałem właśnie nad rozwiązaniem sytuacji w ten sposób, by przeszedł on jakaś przemianę i zdobył jej zaufanie. No ale co z tego wyjdzie - zobaczymy.
OdpowiedzUsuńDo komentarza wyżej i zapytanie o owe "nieliczne". Chyba nie ma co ukrywać, cała ta zabawa powoli dobiega końca. W sumie może brzmieć to trochę śmiesznie, gdy pierwszy raz anonsowałem to bodajże w komentarzach do tekstu "Urodziny Daniela" na Pokątnych a od tego momentu minęło pięć i pół roku a ja opublikowałem blisko sześćdziesiąt tekstów... Ale tym razem jest inaczej. Napisałem już prawie wszystko, powoli już nie czuję tego, albo inaczej, nie mam takiej radości z pisania, jak kiedyś, to chyba największy problem. Bo pomysły jakieś ogólne są, ale nie mam tej korby do rozwijania ich i przelewania na papier. I niestety uważam, że ta korba już nie wróci.
Może brzmi to trochę kuriozalnie, po tak udanym roku, gdzie praktycznie wszystkie teksty zostały przyjęte bardzo dobrze, włącznie z powyższym (gdzie z oczywistych powodów, wyłożonych w komentarzach wyżej, obawiałem się trochę jego przyjęcia) a myślę, że na zakończenie, czyli w Boże Narodzenie pojawi się prawdziwa perełka (przynajmniej w mojej opinii), ale... Ale tak po prostu jest. Jeśli przyjąć, że tegoroczne opowiadania, to dość celne strzały, to uznajmy, że po prostu wystrzelałem chyba już cały magazynek.
No i to tyle:)
Dzień dobry,kiedy kolejne opowiadanie?-oczywiście taki żarcik tylko,moim zdaniem trzeba więcej "kombinować" z Kamilą,tak jak w powyższym opowiadaniu,może wtedy znów coś "zaskoczy" i będziesz miał siłę na kontynuowanie,ale uszanuje każdą decyzję,dziękuję za wszystkie opowiadania(włącznie z tymi które dopiero będą)
OdpowiedzUsuńMam pytanie także o Oliwie,co u niej?Czy luty aktualny?(może wcześniej?)
Mogę pomóc przy fabule,jak coś
Pozdrawiam
Oddany ja
Z kombinowaniem to jest tak, że czasem można przekombinować, tak więc to też trzeba robić z głową:).
OdpowiedzUsuńOliwia, jak pisałem wcześniej, w lutym.
Jak już pisałem niejednokrotnie, jeśli ktoś ma jakieś konkretniejsze pomysły, może napisać na maila.
Oj można przekombinować. I to nawet bardzo. Gdzieś tam więcej w głowie, trochę też "na papierze" tworzę sobie szkic historyjki z Kamilą i trójką chłopaków z jej klasy na warsztatach z rysunku. No i w pewnym momencie ściana. Nijak ją przeskoczyć. Albo wystąpi absurdalna jakaś sytuacja, albo Kamila będzie musiała przez parę chwil mieć inteligencję kury aby zgodzić się wziąć w czymś udział. A żeby jeszcze choć spróbować wzorem naszego Mistrza zbudować napięcie i parę razy zrobić zwroty akcji... niepodobna. Co dopiero przenieść na papier. Taką sztukę posiedli naprawdę nieliczni, z tego też powodu smuci wiadomość o wyczerpaniu się weny u naszego Autora. Z drugiej strony - zrozumiałe. Wszystko w pewnym momencie trochę powszednieje. Nie daje takiej radości i ekscytacji. No ale mimo wszystko szkoda. Niezależnie od tego, miło jest poczytać ciekawie napisane opowiadania erotyczne. Jeśli wolno się spytać o dalsze plany? Inna bohaterka czy też w ogóle inna tematyka, nie związana z erotyką? A może całkowicie rozwód z pisaniem i postanowisz "wsiąść do pociągu byle jakiego" i zająć się rzeźbą w drewnie :) ??
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie,
P
Można przekombinować, wiem to po sobie, bo aktualnie piszę takie właśnie coraz bardziej złożone historie, gdzie łączę pomysł na jedno opowiadanie z drugim, gdzie przeklejam motywy z jednych tekstów do drugich, gdzie łączę różne niuanse i idee, bo inaczej już nie umiem i sam nie wiem, czy jeśli uda mi się to dokończyć, nie będzie właśnie przekombinowane. Ale mam nadzieję, że jakichś kuriozalnych rozwiązań uda mi się uniknąć:).
OdpowiedzUsuńZ tymi motywami, które sprowadzają Kamilę na "złą" drogę, bywa różnie, trzeba pokombinować, w najgorszym wypadku pozostawić decyzję samej Kamili na zasadzie "a co mi tam...", tylko oczywiście zrobić to dużo głębiej, subtelniej:).
Co dalej? Pisał niczego innego nie będę - niedokończone serie z Oliwią (a w sumie jest ich przecież aż pięć) stanowią dowód, że pisać mogę tylko w jednym stylu, o jednej bohaterce. W przypadku innych tematów, entuzjazm urywa się krótko po starcie. Podobnie było w przypadku innych opowiadań z Emilią, agentką ABW (charakterystycznie dość zbliżoną do Kamili), gdzie ciężko mówić nawet o niedokończonej serii, bo po prostu dwa opowiadania, które zacząłem skończyły się w jednym przypadku po siedmiu, w drugim po trzech stronach.
Trochę szkoda, bo ładna, wysoka, introwertyczna agentka uczestnicząca w zamieszaniu związanym z Majdanem na Ukrainie, albo odkrywająca spisek Al Kaidy w przeddzień obchodów rocznicy Powstania Warszawskiego, czy wreszcie dbająca o polskie interesy w trakcie chaosu w Wenezueli, po śmierci Hugo Chaveza, to mogła być całkiem fajna seria. Ale tu brakło praktycznie wszystkiego, weny i konkretnych, nie zalatujących sztampą pomysłów.
Zresztą, spokojnie z tą emeryturą, bo to, że koniec kariery zbliża się nieubłaganie, to jedno, ale nie nastąpi on jeszcze ani dziś, ani jutro. Parę rzeczy jeszcze zdąży się na blogu pojawić.
Pozdro.
Może wstawisz jedno z Emilią?Może ktoś będzie miał super pomysł i Cię natchnie,ogólnie przy takiej tematyce można "polecieć" tak sądze,warto spróbować,gdy byłem młodszy natknąłem się na opowiadanie z Kamilą,bardzo mnie "nakreciło" gdyż miałem podobną nauczycielkę Kamilę(ale uczyła Angielskiego),niestety nie dawno odkryłem ten blog,te opowiadania są tak trochę jak powrót do tych lat,które już niestety nie wrócą
OdpowiedzUsuńNie wstawię, bo nie dość, że wstawianie tak krótkich i przede wszystkim niedokończonych rzeczy mija się z celem, to przede wszystkim już tego nie mam. Poszło do kosza jakiś czas temu.
OdpowiedzUsuńNo trochę szkoda tych niezrealizowanych pomysłów, czy w ogóle nierozpoczętych, jak np seria "Kamila na Marsie" (miałaby być tam szefową jednego z oddziałów zwiadowczych), gdzie byłoby ogromne pole do popisu, by stworzyć swój świat, kreując nie tylko bohaterów, ale i warunki do życia, hierarchię społeczną, środki lokomocji, broń, itp.
A z jakichś pojedynczych opowiadań to miałem ambicje napisać coś z pogranicza thrillera/horroru i w zasadzie coś takiego mam rozpoczętego (Kamila odziedzicza domek w wiosce po zmarłej babci) a i samą fabułę tez jakąś ogarniętą od początku do końca, ale przerwałem pisanie jakiś czas temu, bo chciałem tą fabułę jeszcze bardziej podkręcić, tylko tu tez trochę brakuje weny.
No i trochę poza Kamilą, chciałem bardzo napisać jeszcze jedno opowiadanie w stylu "A gdyby tak...", cofnąć się w lata 90-te i napisać kryminał (niekoniecznie jakiś mocny, bo bardziej chodzi mi o klimat), w którym bohaterami byłaby para z licealnej klasy, czyli Daniel i Wiktoria. I jakaś licealna, szkolna (a może poważniejsza) sprawa, gdzie Wiktoria odkryłaby swoje powołanie. Ale jak wyżej, brak konkretnego pomysłu, to znaczy szczegółów, bo ogólne pomysły na ten tekst były. Tyle, że wolałbym by zagadka była jakaś intrygująca, by Wiki musiała wysilić swoje szare komórki a nie rozwiązać wszystko na trzech stronach. Widać, intrygi kryminalnej kompletnie nie potrafię wymyślić.
Dobra, tyle na temat. Nie zanudzam, choć o ogólnych pomysłach mógłbym pisać jeszcze wiele.
Dobry pomysł nie jest zły :) Może jakiś ogólny pomysł natchnie kogoś na pisanie.
OdpowiedzUsuńOstatnio znalazłem nowe opowiadania z Joanną w roli głównej. Ktoś natchniony starymi opowiadaniami LaVendy opublikował jej nowe przygody. Niestety nie mają takiego polotu jak oryginały.
Ciekawe czy za kilka lat, ktoś będzie pisał opowiadania z Kamilą nauczycielką w roli głównej?
Pozdrawiam
Ale że jak to? Koniec weny? Co ja będę robił za kilka lat jeśli nie będę czekał na twoje opowiadania? Jakie życie mam prowadzić?
OdpowiedzUsuńA tak na poważnie. Ktoś mniej zdolny i mniejszy poddałby się już dawno. Ty Mistrzu po naprawdę długim czasie dopiero zaczynasz odczuwać zmęczenie tym wszystkim. W imieniu czytelników i swoim oczywiście chciałbym podziękować Ci Mistrzu za lata weny i opowiadania, które niejednemu z nas umiliły wieczory.
Co do opowiadania to mam mieszane uczucia. Z jednej strony mega plus za powiew świeżości. Z drugiej strony mało tu naszej ulubienicy. Taka mieszanka dla mnie osobiście jest średnio akceptowalna ale jak najbardziej do przyjęcia. Coś innego. Może nie będzie w mojej osobistej topce ale też nie na samym dole.
Jak tam komputer? Podzespoły wymienione? Nie będzie już problemów technicznych?
Gall_Annonim
Nie, nie było już sensu niczego wymieniać. Jest nowy sprzęt, zobaczymy ile on wytrzyma.
OdpowiedzUsuńWszystko się kiedyś kończy. Życzę autorowi jak najwięcej weny, chęci pomysłów i przyjemności z pisania o Kamili. Jak widać po odsłonach powstał całkiem spory fan klub nauczycielki.
OdpowiedzUsuńA dopóki jeszcze ta smutna chwila nie nadeszła, to kiedy autorze zaczniesz akcję reklamową megaopowiadania?
Z tym "mega" to bym się trochę wstrzymał. A kiedy zapowiedź? Gdzieś na początku grudnia.
OdpowiedzUsuńCzytam powyższe wypowiedzi i po części zgadzam się z Gall_Annonim. Dla mnie to przygody napalonego(ych) małolata(ów), a Kamila (kilka krótkich epizodów} robi tylko za pojemnik na sp.r.ę. To nie jest moja ulubiona Kamila, tylko jakaś obca dupa którą wygrzmocili jacyś małolaci. Ci małolaci chcieli z nią zrobić "porządek", a nie ma nic o jej uczuciach, o jej punkcie widzenia. Wbrew pozorom zawsze było w Kamili trochę głębi. Ta część nie powinna się nazywać "KAMILA I SENNE MARZENIA XXVIII. Za oknem.", tylko "Rozterki podjaranego małolata". Gdyby to były Przygody Kacpra to opowiadanie by mi pasowało. Owszem, jest to jakiś nowy sposób narracji, ale zupełnie brak tu Kamili, zabrakło dla niej miejsca. Brak tego klimatu, brak mi jej myśli, punktu widzenia, tych jej rozterek, burzy w głowie, wahań przy podejmowaniu decyzji, uczuć podczas seksu, nakręcania się w niektórych sprawach. Gdyby osoba ta miała inne imię i autor nie markował tego utworu, to w życiu nie domyśliłbym się że to Kamila. Nowe nie znaczy lepsze, ale rozumiem autora, że chce spróbować czegoś nowego. Kamilo wróć!!! Dla mnie to jest chyba jedna z najniższych ocen w cyklu o Kamili.
OdpowiedzUsuńBędzie jakieś opowiadanie na Mikołaja?
OdpowiedzUsuńCiekawostka: jeszcze żaden Mikołaj nie ruchał Kamili, ani Mikołaj Mikołaj ani Mikołaj w czerwonej czapce :)
OdpowiedzUsuńpozdrowienia dla Autora
No cóż, na Mikołajki nawet zapowiedź zapowiedzi nowego opowiadania się nie pokazała :(
OdpowiedzUsuńSzkoda.
W "Kolejnej szkolnej wycieczce" przysłuchująca się koncertowi Adriana Kamila po jednej z jego dość zuchwałej zapowiedzi nowego kawałka naśmiewa się, że ten nakręcił na siebie bat, zbytnio go przechwalając, bo po prostu podniósł oczekiwania publiki względem siebie i swojej twórczości.
OdpowiedzUsuńNo więc nie wiem, czy i ja nie robię tego błędu.
Nie chcę pisać, że druga część "Żołnierzy" to tekst Bóg wie jakich lotów, ale myślę, że ma kilka zalet.
Po pierwsze napisałem go szybko, kończąc raptem kilka tygodni po publikacji pierwszej części. O czymś to już świadczy. Skoro mi pisało się szybko, to i czytelnik, jak myślę, przeczyta go z przyjemnością.
No i udało mi się przeczytać ten długi(91 stron) tekst od tego momentu już kilka razy, co wcale nie było standardem w przypadku wcześniejszych opowieści. I za każdym razem czytało mi się dobrze.
Co do meritum zaś. Otóż, co najważniejsze, udało mi się (przynajmniej w jakimś stopniu) zrealizować pomysł, który teoretycznie po tytule, ewentualnie pierwszym rozdziale wszystko powinien wyjaśnić i zakończyć poważniejsze emocje. Tymczasem nie jest tak. Jest pomysł, ale akcja dzieje się dość spontanicznie. I z tego jestem najbardziej zadowolony.
Kolejny zaś powód do zadowolenia to fakt, że tekst jest chyba dość świeży, to znaczy, nie dość, że sam pomysł ogólny jest nowy, to także występujące w nim "niuanse" są zasadniczo świeże. I pewnie przynajmniej jeden z nich jeszcze do rozwinięcia w innym opowiadaniu.
Reasumując - możecie potraktować to opowiadanie jako swoisty "złoty strzał", nie w sensie przenośnym. Nie wiem wprawdzie czy wam się spodoba, ale ja uważam, że niczego lepszego już nie napiszę, w sensie, lepszego klimatu chyba nie osiągnę (choć tu już sprawa dyskusyjna, bo jak wiadomo każde ma swoje ulubione tagi, każdy preferuje inne sceny, inne akcje).
Tak, czy owak, oficjalna zapowiedź (nie traktujcie daty dosłownie, na 90% będzie pewnie ta, ale może z różnych względów ulec delikatnej zmianie.
26.XII. 2017. - "Żołnierze porno królowej"
1. Najchętniej sama nagrałabym jakiś film.
2. Erotyczna godzina wychowawcza.
3. Porno sesja królowej.
4. Pod męskim prysznicem.
5. Konsylium licealnych ginekologów.
6. Na oczach tysiąca ludzi.
7. Żeby ktoś o nic nie pytał, tylko po prostu mnie wziął.
Miłego czytania:).
Dzięki za informacje.
OdpowiedzUsuńAutorze, a jak pisałeś pierwsze opowiadania przypuszczałeś, że napiszesz opowiadanie na 91 stron z mocno zakręconą akcją? A wcześniejsze, które były świetnie przyjęte. Bardzo dobrze napisane, z ciekawą akcją. Nigdy nie mów nigdy :):)
Rozdział 6 Na oczach tysiąca ludzi - brzmi mega hardcorowo.
Kiedy możliwa będzie publikacja kolejnej szkolnej wycieczki o której pisze w komentarzu?
OdpowiedzUsuńJak zostanie napisana.
OdpowiedzUsuńNa razie temat stoi od dobrych kilkunastu tygodni.
Brak pomysłu na akcję, brak chęci czy brak czasu?
OdpowiedzUsuńTo pierwsze mniej, to drugie bardziej.
OdpowiedzUsuńA to drugie, bo... Football Manager 2018...:)
Ha! Fm2018! Tutaj! Nie do wia ry. :-)
OdpowiedzUsuńNie wiem, jak to zrobisz, ale czekam na opowiadanie z Kamilą i football managerem. :-)
OdpowiedzUsuńNie wiem, czemu ten FM aż tak dziwi:).
OdpowiedzUsuńI też nie wiem, jak to opowiadanie napiszę, ale...
Pomysł z Kamilą w roli manager, zastępującą z jakichś tam powodów Daniela, chodzi za mną co najmniej od kilku miesięcy a od połowy listopada z podwójną mocą.
Opowiadanie oparte na kanwie FM, to byłoby coś. Jest tylko kilka kwestii.
Po pierwsze, byłoby to raczej opowiadanie piłkarskie a nie erotyczne (oczywiście jakichś akcji nie można wykluczyć a wręcz przeciwnie, ale jednak byłyby one gdzieś na szarym końcu długiego tekstu), więc nie jestem pewien czy ktokolwiek by to w ogóle przeczytał.
Po drugie, opierając to opowiadanie na kanwie FM, uwzględniając wiele opcji, włącznie z raportami na temat młodych zawodników, określaniem ich zdolności, talentów, sporów w szatni, itp, spraw prywatnych, szkolnych, transferowych - to nawet ograniczając się do prowadzenia jednej drużyny (czyli - pozostając w klimacie bloga - under'19), rozrosłaby się z tego kilkuset stronicowa saga na miarę, no właśnie, "Sagi ludzi lodu". I w tym przypadku jeszcze bardziej zachodzi kwestia, kto dotarłby dalej poza dziesiątą stronę tekstu?
Tak więc, sam nie wiem jak to zrobię no i ostatecznie - pewnie nie zrobię:)
Nie musisz w tym przypadku zbytnio się rozpisywać.
OdpowiedzUsuńWystarczy jak by Kamila zajęła się ściągnięciem jakiegoś utalentowanego juniora do klubu i np. pomogła Danielowi w zdobyciu funduszu na zagraniczny wyjazd na obóz lub jakiś turniej piłkarski.
W końcu znamy wszyscy jej talenty:)
Ja niestety nie mam talentu pisarskiego.
Twój talent za to wszyscy znamy i wierzę, że coś w tym temacie wymyślisz.
Nie mniej z wielką niecierpliwością czekam na świąteczne opowiadanie bo strasznie stęskniłem się za Kamilą.
Pozdrawiam.
Tomek
Jeśli miałbym na poważnie zaangażować Kamilę w działalność managerską, to owszem, musiałbym rozpisać się bardziej. Bo to co proponujesz, to tylko minimalny wycinek całej tej zabawy.
OdpowiedzUsuńPoza tym niezbyt skomplikowany i do tego - nietrudno się domyślić - chodzący za mną od jakiegoś czasu a od kilkunastu dni dość silnie. Jest więc szansa, że coś w ten deseń zostanie napisane i to względnie niedługo.
Pozdro.
Trzymam kciuki !
OdpowiedzUsuńArtur
Jutro?
OdpowiedzUsuńBardzo fajne opowiadania. Jednak myślę że mogło być na prawdę wybitne, jak by nie zmarnowane okazje. Bo momentami trochę idziesz po najmniejszej linii oporu. Prosty przykład, chłopaki siedzą w pokoju, podoglądają nauczycielkę a ona przychodzi do nich wziąć prysznic. Już bardziej na tacy nie dało się jej podać. A można było to rozwinąć, na przykład wysłać wszystkich trzech do jej domu, aby zrzucili ten miał. I tu się tworzy mnóstwo opcji. Pierwszy lepszy pomysł, ona się opala a oni zrzucają węgiel, prowokując ją. A po pracy to oni biorą u niej kąpiel, czym można by jeszcze bardziej podkręcić atmosferę i pokazać walkę Kamili "samej z sobą" z tej drugiej strony niż jak zawsze.
OdpowiedzUsuńDruga sprawa bohaterowi. Mamy tego "dobrego" Kacpra, "złego" Adama i Dawida, który jest po środku. Idealny balans, który można by fajnie wykorzystać. Pokazać jak, wszystkie strony zachowywały by się w stosunku do Kamili w jej domu, gdzie jest mnóstwo okazji. A tak dodany został Krzywy, który niszczy ten balans i jest tylko po to żeby przytrzymać ręce Kamili przez chwile.
Nie, nie idę.
OdpowiedzUsuńOpowiadania można pisać dwojako. Można mieć wrzucić kilka wątków, niuansów i w trakcie pisania zdecydować jak wszystko potoczy się dalej i można mieć od razu całościową fabułę a przynajmniej konkretny finał.
Powyższy tekst cechował się drugim wariantem.
Gdybym miał w założeniu napisać coś typu "Kamila i kilku napalonych podglądaczy", to być może wszystko potoczyłoby się inaczej i fabuła byłaby wzgboacona, czy zmieniona. Ale moje założenie było inne i jako takie je zrealizowałem.