Łączna liczba wyświetleń

sobota, 31 marca 2018



       
       KAMILA I SENNE MARZENIA XXX. Naga i sprawiedliwa.

Osłabiona emocjami Agnieszka opadła na poduszkę ciężko dysząc. Nie wierzyła, że do tego doszło. Nie dość, że do tego, to jeszcze z nim.
- O Boże… - wysapała krótko starając się opanować oddech.
Z wolna dochodziła do siebie, gdy tymczasem partner przypatrywał się jej nagiemu ciału. Wydawał się być zupełnie spokojny i opanowany. No tak, dla niego to nie była pierwszyzna. Nie pytała go o to, ale przecież nie miała złudzeń. Taki ktoś jak on…
Z sekundy na sekundę zaczęła jednak czuć coraz większy dyskomfort. Z reguły to ciała pań są bardziej atrakcyjne, niż facetów. Ale w tym przypadku… On nie miał się czego wstydzić. Nie dość, że przystojny, to jeszcze względnie wysoki, średniej budowy ciała z lekko zarysowaną muskulaturą, opalony i penisem, który nawet w oklapłym stanie prezentował się nad wyraz urzekająco.
A ona… Siedemdziesiąt pięć kilogramów wagi… Już to samo powodowało ów dyskomfort. Do tego ogólnie rzecz biorąc ciało takie sobie. Przynajmniej jej zdaniem. I raczej blade. Lato dopiero nadchodziło.
Sięgnęła po kołdrę, ale nie pozwolił się jej przykryć. Dłonią powstrzymał jej zapędy. A więc… Naprawdę mu się podobało? Przecież miał pewnie do czynienia w życiu z dużo ciekawszymi dziewczynami…

Spojrzała na niego z nietajonym, choć lekko wstydliwym uśmiechem. Jej wzrok utkwił w jego oczach. Zadziwiająco opanowanych, wręcz chłodnych. No tak…
No i co teraz będzie? Nie chciała kończyć właśnie teraz, właśnie w taki sposób. Ale… To on rozdawał karty, nie mogła mieć złudzeń.
To on podczas weekendowej imprezy w jego domu pod nieobecność rodziców, uwiódł ją i zrobił to co chciał.
- Dobra, wstajemy – rzucił krótko.
Nie skomentowała tego. Ociężale uniosła się z łóżka patrząc z nieskrywaną przyjemnością na boskie ciało rówieśnika. Czy nie wymagała zbyt wiele? Czy może już sam fakt, że on zechciał ją zaliczyć stanowił jakiś powód do satysfakcji? Przecież na tej imprezie były dwie całkiem atrakcyjne blondynki, Karolina i Klaudia. Do tego jeszcze ciemnowłosa, krótko ścięta, impulsywna Daria. Tak, konkurencji nie brakowało a jednak, ona Agnieszka…
Patrzyła jak jego cudowny tyłek znika pod wciągniętymi bokserkami. Jak wrzuca na siebie koszulkę, wkłada buty.
- Poczekaj na mnie – poprosiła gramoląc się, ale nie posłuchał.
Zobaczyła jak zamykają się za nim drzwi. Wzięła się bardziej w karb, ale wkładanie pończoch nie szło tak szybko. Musiała poświęcić dużo więcej czasu na ubranie się.
- Wieloryb zaliczony? – usłyszała dobiegający z drugiej części korytarza komentarz, który sprawił, że lekki uśmiech zniknął z jej ust. Wytężyła słuch.
- Jaki znowu wieloryb? – to było mruknięcie Tomka.
- No przecież sam mówiłeś, że chcesz ją przelecieć tylko dlatego, że jeszcze nigdy nie ruchałeś żadnej grubej baby.
Odpowiedź zginęła w salwie śmiechu kilku osób obu płci. Agnieszka poczuła, że zamiera a jej twarz czerwienieje.
- Co nie pamiętasz? Mówiłeś, że prosiak, prosiakiem, ale cycki ma duże, nie?
Siedziała przez chwilę jak skamieniała nasłuchując jeszcze pojedynczych słów z korytarza, choć wolałaby ich nie słyszeć.
W końcu wstała z łóżka, gdy na korytarzu zrobiło się ciszej. Wywnioskowała, że towarzystwo przeniosło się do pokoju, więc ona sama, nie niepokojona przez nikogo mogła skierować się w drugą stronę i cichcem opuścić dom rodziców Tomka.

Rzadko mieli czas tylko dla siebie, więc cieszyli się każdą chwilą. Szczególnie taką jak ta.
Leżeli na plaży w Antonówku. Znaczy Daniel siedział. Podparty wygodnie, patrzył. Albo w prawo, gdzie dość daleko opalali się, bądź pływali inni plażowicze, albo w lewo, gdzie tuż obok niego opalała się jego żona. Aktualnie leżąc na brzuchu. Może nie byłoby w tym niczego interesującego, gdyby nie to, że Kamila ufając opiece męża nie miała na sobie niczego. Wystawiała ku słońcu swoje nogi, plecy i przede wszystkim nagie pośladki.
Po trzynastu latach znajomości, znał szczegóły tego ciała na pamięć, ale… Ale widocznie było takie fajne, że trudno było oderwać od niego wzrok. Nawet jemu.
Tak, byli dość daleko od innych plaż. Tutaj, w tym miejscu nie było nikogo. Kamila zgodziła się na opalanie bez stroju, ale rzecz jasna nie w towarzystwie innych osób. Daniel, co równie oczywiste nie oponował, choć w jego głowie rodziły się ciekawe pomysły.
Tylko spokojnie, bez pośpiechu i szaleństwa.
Akurat w ten weekend odbywał się w Antonówku mały festiwal muzyczny i ściągnęło tu trochę osób z okolicy. Kamila doskonale wiedziała, że może tu spotkać także swych uczniów. Wiedziała, bo zdążyła spotkać niemałą grupkę nieco wcześniej. Byli wśród niej aktualni licealiści, absolwenci, jak i inni, bliżej jej nieznani młodzieńcy.
- Może zawołać kogoś, kto popilnuje cię za mnie, bo mi się już trochę nudzi? – Daniel nie byłby sobą, gdyby nie złożył żartobliwej propozycji tego typu.
- Siedź na dupie, tak jak siedzisz. Albo i nie. Byłoby lepiej, gdybyś opalił ją sobie tak jak ja.
- A na co mi opalone dupsko, skoro i tak nikt tego nie doceni?
- Co ty tam wiesz… - mruknęła Kamila, przewracając kolejną kartkę „Tańczącego Trumniarza” Deavera.
Milczeli przez chwilę. Danielowi faktycznie zaczęła doskwierać nuda. Wstał na chwilę, wskoczył do wody, pilnując jednak bacznie najbliższego rewiru a po kilku minutach znów pojawił się u boku małżonki
- Może zagramy w jakieś zgadywanki? – zagaił znów.
- Pewnie o stawkę. Jaką tym razem? – Kamila mrużąc z ciekawością oczy, uniosła głowę znad książki.
- A przejdziesz się nago po colę do baru, bo chce mi się pić.
- A jak ty przegrasz? – spojrzała na męża pobłażliwie, nie traktując oczywiście tej propozycji w żaden sposób poważnie.
- No co ty, przecież ja nie przegrywam – Daniel uśmiechnął się zawadiacko.
- To idziesz ty nago po colę. Dawaj.
- Dobrze, pomyślmy… Kto dowodził bitwą pod Chocimiem?
- Hm… Sobieski? – bardziej strzeliła, niż wiedziała.
- No to by się nawet zgadzało, gdyby chodziło mi o Chocim późniejszy, ale, że chodziło o wcześniejszy, to prawidłową odpowiedzią jest Chodkiewicz.
- Oszuście jeden – stłumiła uśmiech rozbrojona piękność. – Adwokat, piłkarz, dyrektor klubu… Wszystkie te funkcje niezmiennie związane są z oszukiwaniem. I zawsze dotyczy to niewinnych niewiast.
- Tak, szczególnie tych niewinnych, co świecą gołą dupą w towarzystwie setek ludzi – nie pohamował się i strzelił klapsa leżącej żonie.
- Jak znam życie, to tak i ty najchętniej skorzystasz z nowego wyglądu rzeczonej gołej dupy – odpaliła Kamila.
- W sumie dobry prezent na pojutrzejsze imieniny…
- Wspaniale, przynajmniej zaoszczędzę parę złotych na coś bardziej wymyślnego.
- I pożytek wielomiesięczny… Ty to jednak masz głowę do interesów, może wciągnąć cię do zarządu klubu?
- Tak, najpewniej widziałbyś mnie w roli sekretarki, umalowanej, odpicowanej, ubranej w krótkie sukieneczki, co robi panu dyrektorowi kawkę i może jeszcze inne rzeczy, nieprzystające normalnie w pracy.
- Tak myślałem… Cóż, przez ciebie, pozostanę jedynym dyrektorem w lidze bez sekretarki. Dobra, zbieramy się na tą colę – podjął decyzję, stając na nogi.
Kamila potrzebowała większą ilość czasu, by stanąć na równe nogi. Wcześniej musiała zapiąć stanik i wciągnąć na siebie majtki. W takim stroju przyszła na plażę, więc niczego więcej założyć już nie mogła.
- Dużo ludzi – skomentowała, gdy powoli zbliżali się do alejki, na której stały sklepiki, bary i ogólnie jakieś punkty handlowe.
No tak, lokalni przedsiębiorcy wykorzystali okazję do zarobienia kilku złotych w ten lipcowy weekend. Co się dziwić?
Daniel z pewną satysfakcją przyjmował fakt, że żona poruszała się w tym skąpym stroju wśród ludzi dość pewnie. No dobrze, większość miała na sobie podobny strój, ale wiedział, że dla Kamili nie był to żaden argument. Tym razem jednak wyglądała tak, jakby mocno odsłonięte ciało nie sprawiało jej tylu problemów. Jakby spojrzenia i kobiet i mężczyzn kierowane co jakiś czas na Kamilę, jej twarz, długie nogi, zakryte majtkami pośladki nie krępowały jej tak, jak to zwykle bywało.
Za to Kamila z lekkim niesmakiem i minimalną dozą zazdrości obserwowała rozglądającego się wokół Daniela. Akurat tutaj, w tym fragmencie ośrodka, ładnych dziewczyn nie brakowało. Daniel nigdy nie był żadnym babiarzem, wręcz przeciwnie, stanowił niemal definicję ideału wiernego mężczyzny, ale przecież nikt święty nie jest, więc lubił rzucić sobie spojrzenie na jakąś dziewczynę. A teraz, tutaj, czynił to trochę zbyt często.
Może nie robiłaby z tego problemu, gdyby nie to, że niektóre dziewczyny były naprawdę urodziwe a dodatkowo przemieszczały się w skąpych strojach kąpielowych, w obcisłych krótkich spodenkach, co Daniel bardzo uwielbiał. Trochę ją to ruszyło.
- Może namówisz jakąś blondynkę, żeby poszła opalać się z tobą, zamiast mnie? – zapytała z lekkim przekąsem.
- A co mi po jakiejś blondynce… – odparł swobodnie, niezrażony delikatnym oskarżeniem ze strony żony. – A która ci się podoba najbardziej? – zmienił temat, kpiąc najwyraźniej z przejawiającej lekką zazdrość Kamili.
- No na przykład ta – z odrobinę wykrzywioną twarzą przełamała się i wskazała ładnie uśmiechniętą blondynkę z olśniewającymi oczami. Ubraną standardowo w majtki i stanik. I zachowującą się tak, jakby w takim stroju się urodziła, nie czując żadnego skrępowania z tego powodu.
- Tak? I co? Mam podejść i załatwić by jutro ona wysmarowała cię olejkiem na plaży? – uśmiechnięty kpił sobie w najlepsze.
Nie podjęła tematu. Stanęła bliżej baru i zamówiła sobie zapiekankę.
Tak, czuła spojrzenia na sobie, te męskie a także żeńskie. Ale jakoś dzisiaj, w obecności Daniela, nie krępowały jej tak, jak zwykle. Kwestia klimatu? Podejścia? Jakiegoś urlopowego nastawienia? Nie wiedziała.
- No to gdzie idziemy? – z zapiekanką w dłoni odwróciła się w stronę Daniela.
- Wiesz co… Nie mam dość. A ty?
- Czego konkretnie?
Spojrzał na nią w charakterystyczny sposób. Nie odpowiedział, pozwalając by żona zjadła w spokoju.
Ale ona widząc jego minę nie czuła się zbyt spokojnie. Niektóre niedwuznaczne uwagi rzucone przez Daniela na plaży, czy po drodze… Czuła podskórnie, że będzie chciał wymyślić coś oryginalnego. W pewien sposób zabawić się nią, Kamilą. Z jednej strony czuła lekki niepokój, z drugiej kobiecą ciekawość i pewne podekscytowanie.
I Daniel chyba właśnie doprecyzował swój plan. Spojrzał na małżonkę w szczególny sposób.
- Gotowa na wejście do piekła? – zapytał a jego twarz rozszerzyła się w nieznacznym, ale specyficznym uśmiechu.
                                                             
Tak jak zaobserwowała wcześniej Kamila, grupa nie była mała, acz nie jakoś wybitnie liczna. Coś koło dziesięciu osób.
- Co dzisiaj grają? – rzucił zapytanie jasnowłosy Arek, dwudziestokilkuletni piłkarz, otwierając piwo.
- Jakieś disco polo – mruknął niedbale, kolega z drużyn, czarny Karol.
- Dance a nie disco polo – sprostował ktoś.
- Jeden chuj, widzisz jakąś różnicę? – zgasił oponenta Karol.
- Jak między grą w pierwszym składzie a siedzeniem na ławce – odgryzł się tamten.
Karol tylko parsknął z niezadowoleniem, ale nim znalazł jakąś odpowiedź, uprzedził go Arek.
- W sumie co tu robić? – zmienił temat.
- Chlać i dupy wyrywać, nic innego – skwitował natychmiast Karol.
- A zauważyliście, że jakoś mało lasek jest? A jak już są to takie… - nie dokończył jeden z młodszych członków ekipy.
- A po co ci laski? – wzruszył ramionami Karol. – Tak byś nie wiedział co z nimi zrobić.
- Ty… - skierował uwagę na zaczepionego Arek. – A ta co z nią gadałeś, to twoja nauczycielka?
- Tak a co? Powinieneś ją przecież znać, skoro grasz…
- No znam, żona dyrektora przecież – kiwnął głową Arek. – Dobra dupa, jakby nie patrzeć…
- Nauczycielka? Prawdziwa? – ożywił się Karol a z drugiej znów skrzywił twarz. – Nic nie wiedziałem, że jest nauczycielką. Gdzie ona może być teraz?
- Pewnie opala się nago z mężem – wtrącił ktoś kpiarskim tonem.
- E tam… - machnął ręką Karol. – To nauczycielka. Może i dobra dupa, ale… Już od początku miałem niejasne wrażenie, że to zwykła cnotka jest.

Wahała się. Mimo wszystko. Raz jeszcze ogarnęła plażę wzrokiem.
- Za chwilę będę wyglądała jak jakaś latynoska – niby poskarżyła się mężowi.
No tak, druga sesja z palącym słońcem na niebie. Ale Danielowi to z pewnością nie przeszkadzało.
A jej…? Dużo bardziej, to oczywiste.
Może czasy się trochę zmieniły, może to już nie była purytańska Polska z kobietami ubranymi jak trzeba, nawet na plaży. Ale nawet widok kilku dziewczyn opalających się topless, nie przekonywał jej do pójścia w ich ślady.
Liczył się przecież także status. Co innego osiemnastolatka, co innego sklepowa ekspedientka, nie pomniejszając im przecież… Ale ona, licealna nauczycielka? Mająca świadomość, że gdzieś tam kilkaset metrów dalej, napotkała grupę swoich uczniów, raptem kilku, w towarzystwie innych, nieznanych jej chłopaków, ale jednak. Gdyby ją tak przydybali… jakie miałoby znaczenie, czy udało się to jednemu z nich, czy pięciu? Tak, czy owak, wtopa, której oczywiście zdecydowanie wolała uniknąć.
Ale Daniel drążył cierpliwie i konsekwentnie. Przekonywał ją, mimo wszystko. Rozejrzała się raz jeszcze po plaży. Nie było tutaj żadnego tłumu, ale nie dało się powiedzieć, że są sami.
Nie widziała żadnych znajomych twarzy. To nic nie znaczyło. Przecież takowe mogły pojawić się za minutę, pięć, dziesięć…
Raz jeszcze skupiła się na tym… By policzyć wszystkie panie opalające się toples. Doszła do siódemki i poddała się.
- Witamy po jasnej stronie mocy – usłyszała kpiący głos Daniela.
Drań… Dobrze wiedział, ile kosztowało ją zdjęcie stanika, gdy chwilę wcześniej leżała na brzuchu. A teraz… Teraz przewróciła się na plecy wystawiając całemu światu swe nagie piersi. Co z tego, że niewielkie i tym samym pewnie niezbyt atrakcyjne. Ale nagie. A to była zbyt intymna część ciała, by przechodzić nad tym do porządku dziennego.
- Jasna strona mocy zapanuje, gdy ściągniesz majtki i zaprezentujesz swą nagą dupę – odcięła się złośliwie.
Tylko się zaśmiał. Jego nie sposób było obrazić. Zresztą nie takim czymś.
Leżała próbując zamknąć oczy. Ale za każdym razem gdy je zamykała w jej myślach pojawiał się obraz potężnego tłumu, który pochyla się nad leżącą na plaży nauczycielkę i bezczelnie gapi w jej nagie cycki.
Więc je otwierała.
Nie raz i nie dwa nachodziła ochota, by skończyć tą komedię i założyć stanik, ale nie… Stałaby się przedmiotem kpin Daniela. Nie wzięłaby ich zbyt serio, ale akurat teraz wolała ich uniknąć.
Skoro sam tego chciał… Skoro nie przeszkadzał mu widok przechodzących obok mężczyzn w różnym wieku, którzy rzucali spojrzenia na prawie nagą małżonkę…
No tak, jemu nie przeszkadzało. A jej? Poruszyła się niecierpliwie.
- Zaschło mi w gardle – usłyszała głos męża. – Może poszłabyś do baru po pepsi?
W lot zrozumiała jego intencje.
- Kochanie… - odezwała się łagodnym i subtelnym tonem. – Ty zostałeś powołany przez najwyższego, by pilnować moich piersi a nie wydawać je na żer byle komu…
- Hm… - zastanowił się nad odpowiedzią. – Dlaczego od razu byle komu? Zresztą popatrz na towarzystwo. Idź i je wszystkie pobij.
Fakt. Jakoś przeoczyła to, że praktycznie już wszystkie tu kobiety były rozebrane do samych majtek. Naliczyła raptem kilka takich, które powstrzymały się od zdjęcia stanika. Więc…? Czy to oznaczało, że urządzi sobie kilkudziesięciometrowy marsz przez względnie zatłoczoną plażę topless? Serce zabiło jej mocniej.
To było wyzwanie…
Była wciąż skrępowana, choć nie tak, jak dwadzieścia minut wcześniej, gdy po raz pierwszy wystawiła swe piersi na świat. W głąb jej duszy zaczął wkradać się ten szczególny duch ekshibicjonizmu, odpowiadający za czerpanie przyjemności z pokazywania swego ciała innym osobom. Czego tak naprawdę niemal nigdy w życiu nie zrobiła.
Gdzie spełnić swą głęboko skrywaną, kuszącą fantazję, jeśli nie tutaj, w Antonówku gdzie było tak samo bezpiecznie jak i nie? Bezpiecznie, bo wciąż nie widziała żadnych znajomych twarzy. Nie, bo jednak trochę tych ludzi się nazbierało.
- A jak ktoś będzie chciał nawiązać jakiś bliższy kontakt, to się nie krępuj – usłyszała słowa męża a jego twarz przybrała charakterystyczny, kpiarski wyraz.
Roześmiała się cicho, wyciągając z torebki banknot i raz jeszcze otrzepując się lekko z niewiadomo czego oraz poprawiając ubranie, zrobiła pierwszy krok. Ubranie… Czyli jedne, jedyne majtki, bo przecież niczego więcej na sobie nie miała.
Już pierwsze kroki przyprawiły ją o lekki zawrót głowy. Może to także przez ten upał, ale chyba co innego było powodem. Serce zabiło mocniej. Robiła coś, czego dobrze wychowana kobieta robić nie powinna. Zaczęła spacer w dość zaludnionym miejscu, eksponując swoje nagie piersi.
Piersi, choć niewielkie, były tą intymną częścią ciała, której nie powinna pokazywać żadnym obcym ludziom a już na pewno mężczyznom. Piersi, nagie, bezbronne, wystawione na wzrok facetów. Może początkowo nie zauważyła na sobie jakichś dłuższych spojrzeń, to…
Może dlatego, że spuściła wzrok w dół, patrząc, gdzie stawia stopy? A spuściła ten wzrok, bo wstydziła spojrzeć się mijanym trochę z oddali mężczyznom? Albo dlatego, że poczuła spory ucisk w podbrzuszu i rosnące napięcie? I to, że jej sutki sterczą trochę silniej, niż zwykle? Niemal tak, jak w sytuacjach, gdy Daniel brał je w usta rozgrzewając ich właścicielkę przed właściwą akcją?
Ufff…
O ile drogę do baru pokonała względnie, jak na tą sytuację, spokojnie, to oczekiwanie w kolejce, choć krótkiej, za kobietą i mężczyzną w wieku zbliżonym do jej, było niemal udręką. Tutaj już nie mogła uciec w prawo, czy w lewo przed jakimś natrętnym spojrzeniem. Tutaj, w towarzystwie ludzi ubranych dużo poważniej, choćby w spodenki i koszulki czuła się prawdziwie naga. Tym bardziej, że blisko pięćdziesięcioletni sprzedawca co chwilę wykorzystywał okazję, by rzucić okiem na jej twarz a potem nagie cycki. Było to zbyt krępujące i te dwie minuty pod barem ciągnęły się niczym godzina. Momentami jej ręce nerwowo wyrywały się ku piersiom, by zakryć je przed światem, ale za każdym razem uznawała, że te gesty są w tym przypadku dość żałosne. Trzeba było po prostu włożyć stanik.
Wzięła pepsi dla siebie, drugie dla Daniela i z ulgą wróciła na właściwą część plaży.
Nie wiedzieć czemu, ale po odejściu spod baru znów zrobiło się normalniej, to znaczy, jej nagość, nie wpływała na nią tak nieprzyjemnie.
Jakby nabrała większej pewności siebie, jakby bardziej dziarsko rozglądała się po plażowiczach, czy to wylegujących się na piasku, czy po przechadzających się w jedną, czy drugą stronę. Z ulgą minęła uśmiechniętą blondynkę, paradującą także topless. Jakby co, to miała wymówkę, „patrzcie, inni też tak robią, nie tylko ja jestem taka…”.
Swawolnie zmieniła nieco trasę, odbijając lekko w lewo. Tak jakby bawiła się własnym ekshibicjonizmem i jednocześnie walczyła z własnym, mimo wszystko, wciąż dającym się we znaki skrępowaniem. Swobodnie kierowała wzrok na lewo i prawo wychwytując spojrzenia padające na jej nagie piersi, jak i równocześnie, mimowolnie unosiła w górę rękę trzymającą butelkę pepsi, próbując dyskretnie zasłonić swą nagość.
Lekkim uśmiechem wypływającym na twarz odpowiedziała na spojrzenia młodego nastoletniego, sprawiającego dość sympatyczne wrażenie chłopaka wylegującego się na kocu i taksującego jej prawie nagie ciało. Poczuła pewną satysfakcję z tego, że wygrała ten pojedynek, bo chyba skrępowany chłopak, skierował oczy gdzie indziej. Tak, to sprawiło, że poczuła się pewniej i jak na warunki spowodowane jej strojem, dość śmiało rozglądała się po ludziach, zmierzając powoli w stronę miejsca, gdzie wraz z Martą rozłożyły koc. Śmiało. Do czasu…
Do czasu, gdy zwracając wzrok w lewo dostrzegła nieco opustoszałą część plaży a w jej środku dwóch stojących, dobrze zbudowanych i przynajmniej względnie przystojnych młodzieńców. No, takich, w wieku około dwudziestu pięciu lat. W przeciwieństwie do innych, nie patrzyli na nią przelotnie. Patrzyli zdecydowanie, starając się uchwycić kontakt wzrokowy, uśmiechając się z lekka. Jeden nawet rzucił w jej stronę kilka słów w języku, którego nie zrozumiała. Obcokrajowcy? Dziwne…
Tak, czy inaczej, straciła rezon zupełnie. Tylko przez chwilę siłą woli starała się utrzymać pogodny wyraz twarzy. Nie udało się to jej. Poczuła jak na twarz wypływa rumieniec. Ta sytuacja była nad wyraz erotyczna. Przeszła z nagimi piersiami obok dwóch dość przystojnych młodych mężczyzn, którzy bez skrępowania patrzyli na jej ciało a przede wszystkim właśnie na nagi biust.
Te spojrzenia sprawiły, że zrobiło się tak samo nieprzyjemnie, jak i rozkosznie. Tak naprawdę dopiero teraz poczuła się prawdziwie naga, oglądana bezceremonialnie przez dwóch młodych byczków. Jak towar do zerżnięcia. Bo jej umysłem opanowało przeświadczenie, że oni teraz właśnie w myślach obracają ją na różne sposoby.
Spuściła wzrok a potem skierowała go w drugą stronę, starając się nie rozmyślać o tym wydarzeniu. Chociaż idąc przed siebie, wciąż czuła ich spojrzenia na jej majtkach a w pamięci silnie tkwił ich poniżający ja wzrok na jej nagich piersiach i sutkach, które mimowolnie, bez zgody właścicielki znów stwardniały. Także pewnie na jej długich nogach, które ponownie stały się bardziej miękkie, tak jak wtedy, gdy zaczynała swój ekshibicjonistyczny marsz po plaży.
Zapragnęła by jak najszybciej znaleźć się przy kocu i przyspieszyła nieco kroku, by zwolnić przed samym celem i ostatni raz napawać się jeszcze swą nagością.
- Zadowolona? – powitał ją z typowym dla siebie uśmiechem Daniel.
Drań. Dobrze wiedział co jej w duszy grało. Te wszystkie zawiłości jej natury dla niego nie stanowiły większej tajemnicy. Drań, drań i jeszcze raz drań.
Jakie miała szczęście… Była atrakcyjna, miała tego świadomość. I tym samym mogła paść łatwym łupem jakiegoś przystojniaczka, który w końcu zawróciłby jej w głowie. Teraz pewnie siedziałaby gdzieś w Polsce i przeklinała swój los, swoje chwilowe zauroczenie. A jakimś niepojętym szczęściem dała się omotać pewnemu z pozoru średniakowi, który na pierwszy rzut oka nie miałby u niej niemal żadnych szans. Za to na drugi…
- Postawiłabym swoje jedyne majtki na to, że twoje zadowolenie jest dużo większe – odpowiedziała naśladując styl męża.
- Hehe… - zaśmiał się dyskretnie pod nosem i pociągnął łuk zimnej pepsi. – To opowiadaj o ważniejszych wydarzeniach tej morderczej wycieczki.
Nie uczyniła oczywiście ze swych przeżyć żadnej długiej opowieści, bo nie tego oczekiwał. Ale samo zwierzanie się ze swych najskrytszych tajemnic, rozbierało ją wobec niego jeszcze silniej. Ten wewnętrzny ekshibicjonizm wymagany przez Daniela dużo bardziej, niż zewnętrzny zbliżał ją do niego bardzo silnie. Wręcz uzależniała się od męża w ten sposób.
- Naprawdę musisz wyjeżdżać tak szybko? – zapytała kilka minut później.
- Muszę. Jestem przecież umówiony na dziewiętnastą i znasz mnie. Wolę wyjechać szybciej.
- Cóż, szkoda… - odwróciła twarz, kwitując odpowiedź męża subtelnym tonem.
Musiał zareagować. Objął ramieniem żonę i przysunął twarz bliżej.
- Może to lepiej, że pozostaniesz taka, hm… Niespełniona? Tak będzie ci chyba fajniej…
Jego słowa zabrzmiały niedwuznacznie. Wiedziała do czego się odwoływał.
- Jedno nie przeszkadza drugiemu – sprzeciwiła się spokojnie patrząc w oczy męża.
- Pewnie nie, ale czasu już brak…
Jakby zapomniała, że jest na publicznej plaży i wciąż eksponuje swój nagi biust na widok dziesiątek obcych ludzi. Przechyliła się ku mężowi tak, że ich nosy niemal się zetknęły. Czując lekki rumieniec na twarzy zdobyła się na niezwykle odważny jak na nią szept.
- Kochanie, może czas się zatrzyma, gdy twój kutas znajdzie się we mnie…?
- Uhm… Ale sobie potwora wychowałem… - kolejny raz na jego twarzy pojawił się charakterystyczny uśmiech.
Wiedziała. Ile razy w życiu popisała się takim tekstem? Według męża, zdecydowanie za mało.
- Tak właśnie według ciebie wygląda potwór? – przechyliła twarz starając się uwieść męża mimiką.
- Nie dokazuj mała – przystopował ją nieco, jednocześnie delikatnie drażniąc sutki żony palcami.
Ta, choć podekscytowana tym dotykiem jeszcze bardziej, otrzeźwiała, uznając, że erotycznie pieszczenie jej nagich piersi na publicznej plaży jest zbyt krępujące i wykracza poza jakiekolwiek standardy. Poza tym… Mogło się to skończyć czymś naprawdę niepożądanym. Przynajmniej akurat w tym miejscu…
- Daniel… - szepnęła, uciekając jednocześnie ciałem od mężowskich pieszczot.
- Nic z tego kochanie, wybacz mi – potrząsnął głową. – Musisz być dzielna, kobiety w historii ludzkości stawały przed dużo poważniejszymi problemami.
Wstał. Kamila zerknęła przez chwilę w stronę jego spodenek a potem również wstała.
- Skoro wracamy do hotelu, wypadałoby byś oddał mi stanik.
- A może nie? – i on spojrzał zawadiacko.
Tak… Do seksu to nie, ale do tego, by wywołać rozkoszne skrępowanie żony już był pierwszy… Cały Daniel.
- Oddaj – zareagowała bardziej stanowczo i ostatecznie postawiła na swoim.
- Niech ci jest – skomentował ruszając w drogę. – W sumie i tak niewiele masz na sobie, więc chłopaki w hotelu się ucieszą.

Dokładnie tak. W hotelu. Ośrodek w Antonówku rozwinął się na tyle, że ktoś zaryzykował postawienie hotelu. No dobra, bardziej hoteliku, ale jednak. I Kamila uznała, że może sobie pozwolić na luksus wynajęcia pokoju w nim.
Nie ona jedna. Kilku chłopaków również. Piłkarze, Arek, Karol, Rafał, młody okularnik Dominik. Absolwenci jednego z miejskich liceów, obecnie studenci. Wysoki, przystojny Tomek, jego koledzy Darek i Grzegorz. Czy wreszcie najmłodsi w tym gronie, wciąż jeszcze licealiści. Długowłosy Kuba, ciemnowłosy, pięknie opalony Dawid, czy też nażelowany Oliwier, albo nieco impulsywny Bartek.
Wynajęli największe pokoje. Co tam… Niektórzy grali w piłkę, niektórzy już pracowali, niektórzy mieli zamożnych rodziców. Dwa czteroosobowe i jeden apartament. Wiadomo kogo było stać na taki gest.
- Ty to masz kurwa za dobrze w tym życiu – z lekką zazdrością pokiwał głową Arek wchodząc do najlepszego pokoju w hotelu.
- Się pracuje, się ma – rzucił krótko Tomek.
I na wyrost. Wszyscy dobrze wiedzieli, że Tomek przede wszystkim czerpał z pozycji rodziców. Owszem, sam zatrudnił się w ich firmie, ale nikt nie miał złudzeń. Pracą tego nie dało się nazwać, ojciec powoli wprowadzał syna w tajniki przedsiębiorstwa a syn… Po prostu wpadał do pracy od czasu, do czasu a na jego konto co miesiąc wpływała niezła, przynajmniej jak na polskie warunki, pensja.
Ale nie chcieli tego komentować. Po co zrażać do siebie kolegę, który ma duże możliwości? Pieniądze, apartament w małym hotelu z barkiem zaopatrzonym w alkohole. I jeszcze ten urok, który sprawiał, że lgnęły do niego tabuny dziewczyn.
- Otwórz ten barek, zaczniemy coś, nie? – rzucił jeden z kolegów studenta, Darek.
- Już? Tak wcześnie? – skrzywił się Karol.
Faktycznie, była siedemnasta. Do imprezy pozostało jeszcze trochę czasu. Oczywiście niektórzy mogli się usprawiedliwiać, że w tym wieku i w ogóle…
- Dawaj jakiś film na tym sprzęcie – rzucił młody Dawid wpatrując się w duży ekran na ścianie.
- Dzisiaj taki sprzęt to ma każdy w domu chyba – sprowadził go na ziemię Bartek.
- No a co chcecie robić? – zaperzył się opalony licealista.
- Ja bym w piłę pograł – wzruszył ramionami Arek. Jakby mu było mało kopania w klubie.
- Ja bym na plażę poszedł – skontrował któryś ze studentów.
- A propos plaży… - ktoś odwrócił się w stronę korytarza.
Zwrócił uwagę chyba wszystkich. Nie tylko tymi słowami. Stukot obuwia na korytarzu przyciągnął wzrok chłopaków.
Przez otwarte drzwi zobaczyli przechodzącą obok wysoką brunetkę w…
- O, kurwa… - nie powstrzymał się od komentarza Bartek, uchodzący za lidera grupki licealistów.
Nie powstrzymał się także od tego, by wyskoczyć za drzwi i wzrokiem śledzić wysokiej piękności w samych majtkach i staniku. Nie mógł przegapić takiej okazji. Wyszedł na środek korytarza robiąc miejsce dla kolegów. Kuby, Dawida, Oliwiera a także starszych kolegów. Kilka osób śledziło smukłą, zgrabną sylwetkę pięknej trzydziestopięcioletniej kobiety, która chwilę później zniknęła w jednym z pokojów.
- Dalibyśmy cynk na facebooku jakie widoki można tu spotkać, to za godzinę mielibyśmy całą szkołę – skomentował ironicznie długowłosy Kuba.
- To wasza nauczycielka? – upewnił się jasnowłosy Arek, również dość podekscytowany widokiem. – Kurwa a ja do technikum poszedłem…
- Na treningi nie chodzi? Albo na mecze? – dopytywał się dość drobny Oliwier z żelem we włosach.
- Z dwa razy ją widziałem – wzruszył ramionami piłkarz.
- A szanowny małżonek gdzie?
- A nawet nie wiem, czy jest – zafrasował się Arek. – Gadałem z nim kilka godzin temu, mówił, że dopina jeden transfer dzisiaj wieczorem, może pojechał do miasta.
- Hm… - strzelił palcami Bartek a na jego twarzy pojawił się złośliwy uśmiech. – Ktoś by się musiał panią profesor zaopiekować.

Być może Kamila faktycznie potrzebowała opieki, bo uświadomiła sobie, że jej własny ekshibicjonizm wyprowadził ją nieco z równowagi. I po powrocie do hotelu nie potrafiła znaleźć sobie miejsca.
Daniel nawet nie wchodził na górę. Miał wszystko ze sobą, zwyczajnie pożegnał się, wsiadł do samochodu i pojechał.
A ona została sama. Próbowała ułożyć się na łóżku z książką Deavera, ale mimo wciągającej fabuły przewracanie kolejnych kartek szło dość opornie.
W końcu przestała. Włączyła telewizor a sama zaczęła się zastanawiać co tu zrobić. W planach miała wyjście na plażową imprezę, na ten festiwal. Chociaż sama muzyka jej nie kręciła, to możliwość pobujania się przy prostych rytmach już trochę bardziej. Żałowała jednak nieco, że nie będzie mieć  męskiego towarzystwa. To narażało ją na zaczepki. Raczej niechciane.
Ale postanowiła, że wyjdzie. Przecież siedzenie w pokoju podczas urlopu mijało się z celem. Równie dobrze mogłaby się spakować i wrócić do domu.
Tyle, że… To dopiero za dwie, trzy godziny. Nie dość, że zostało jeszcze trochę czas, to jej myśli biegły w wyraźnie innym kierunku.
Wciąż czuła podekscytowanie. Ona, która przez całe dotychczasowe życie rozbierała się tylko przed mężem, dzisiaj pozwoliła sobie na dużo więcej. Na coś, co te dziesięć lat temu wydawało się czymś zupełnie niewyobrażalnym. Ten ekshibicjonizm, który ją czasami męczył wieczorami realizowała w swych bezpiecznych fantazjach. Dzisiaj je zrealizowała. Pokazała swe piersi obcym ludziom. Całe szczęście, że tylko obcym. Że nie było tak nikogo znajomego. Jakiegoś starego kolegi ze szkoły, czy podwórka. A już broń Boże, kolegi z grona nauczycielskiego. Czy też żadnego z uczniów. Chyba.
Rzuciła się na łóżko analizując niemal każdą sekundę, którą przeżyła na plaży. Delektowała się własnym poniżeniem. Właśnie tak, bo tak traktowała rozbieranie się przed obcymi ludźmi, pokazywanie im nagiego ciała. Zdawała sobie sprawę, że dla masy kobiet publiczne odsłonięcie swego biustu nie stanowiło żadnego problemu. Ale dla niej stanowił.
Problemem było już samo paradowanie w bikini. Już to było dla niej przejawem ekshibicjonizmu. Miała świadomość, że niejeden facet będzie się napalał na jej długie nogi, odsłonięte w pełnej krasie. Na jej tyłek zakryty tylko cienkimi majtkami. I nie przepadała za tym.
Ale czym był ekshibicjonizm, jeśli nie właśnie tym? Odsłanianiem swego ciała, wystawianiem go na żer. Żer męskich spojrzeń. I to ją poniżało i upodlało w takim sam sposób, jak nakręcało.
Czy było warto? Czy warto było przeżyć te chwile poniżającej rozkoszy? Bo przecież po tym wszystkim trzeba się było obudzić następnego dnia i spojrzeć w lustro. I przypomnieć sobie, że dzień wcześniej kobieca, szanowana nauczycielka pokazywała obcym ludziom swe nagie cycki.
Tak więc sama do końca nie wiedziała, jak opuściła pokój, jak znalazła się ponownie na zewnątrz hotelu. Jak spokojnym krokiem, zatopiona w myślach przemierzała alejkę ośrodka w Antonówku. Tak jak uprzednio, w samym stroju kąpielowym. Już teraz zbierając na sobie spojrzenia mężczyzn w różnym wieku. Spojrzenia uważne, jak i roześmiane. Przyjazne i mniej. Spojrzenia, które mówiły, że niejeden z tych patrzących chętnie zaprzyjaźniłby się z atrakcyjną, samotną brunetką idącą… No właśnie, gdzie?
Przystanęła na chwilę a potem skierowała na plażę. Tam, jej strój był naturalny. A jeśli ona chciała zrobić to co chciała, to mimo wszystko musiała właśnie tam.
Tam, gdzie każdy był rozebrany tak jak ona. A i ludzi jakby trochę wywiało. Nic dziwnego, słońce powoli już zachodziło a i godzina festiwalu zbliżała się nieubłaganie. No więc…
Więc jeśli miała to zrobić…
To tu i teraz. Zlustrowała wzrokiem otoczenie i sięgnęła dłonią w tył. Widok leżącej na kocu kilkanaście metrów dalej kobiety topless dodał jej odwagi. Pięć sekund później stała ze stanikiem w dłoni, po raz kolejny tego dnia prężąc dumnie swe nagie piersi, ku zadowoleniu całego świata.
No dobrze, może z tym prężeniem tak nie do końca. W pierwszej chwili nieco zgarbiła się, jakby chcąc je schować. Ale kilka sekund później wyprostowała się, dostrzegając, że jej czyn nie wywołał jakiejś wyraźniejszej sensacji. Może dlatego, że na plaży, delikatnie ujmując nie było tłoczno i jednak plażowicze zajmowali się głównie sobą i swoimi sprawami.
Trzysta metrów przed sobą zobaczyła bar, jakiś fast food. Uznała, że będzie on dobrym celem. To znaczy dojść tam, posilić się…
Ruszyła. Delikatny wiaterek muskał jej ożywione wyraźnie sutki. Kilka sekund wystarczyło by poczuła się niesamowicie. Chyba jeszcze lepiej, niż poprzednio, gdy wybrała się w takim stroju po pepsi. Wtedy stało się tak trochę przypadkowo. Teraz miała do czynienia z celowym zamiarem. I to podjętym na zwykłej plaży, mimo, że i tu nie brakowało plażowiczek topless.
Zamiarem polegającym na spacerze z odkrytymi piersiami i zliczaniem gapiących się facetów.
Czuła tak podekscytowanie, jak i poniżenie. Przecież pokazywanie nagiego ciała obcym ludziom, szczególnie mężczyznom, było czymś nad wyraz intymnym, przynajmniej w jej pojęciu. Nigdy tego nie robiła, choć nieraz ogarniały ją nocne fantazje, w których dawała się podglądać jakimś rozpalonym chłopakom. Fantazje mają jednak to do siebie, że są bezpieczne, bo odbywają się w umyśle. Do tego nie wszystkie muszą być spełnione i byłoby wręcz lepiej, gdyby niektóre pozostały tylko w sferze marzeń.
A teraz, tutaj… Tutaj po prostu szła półnago eksponując obcym ludziom swoje nagie cycki. Czuła się tak samo skrępowana oraz poniżona, jak i podniecona.
Tak, podniecona. Oczywiście nie jakoś wybitnie i zdecydowanie nie na tyle, by posyłać uśmiechy z rzadka mijanym mężczyznom. Ale jednak. Jej własna nagość, jej uległość, która nakazywała pokazywanie intymnych części swego ciała obcym ludziom wpływała na nią właśnie tak. Ulegle, poniżająco i co za tym idzie poniżająco.
Tym bardziej, że to był jej indywidualny wybryk. Nie za sugestią Daniela, tylko swoją własną. Rozsmakowała się we własnej nagości.
Idąc na nieco uginających się nogach przez dość gorączkujący się umysł przeszła myśl, co by było, gdyby zdjęła jeszcze majtki. Uśmiechnęła się nerwowo do siebie. Było to wykluczone. Nie dość, że wtedy mogłaby przyciągnąć uwagę jakichś służb porządkowych, to po prostu… To byłaby jednak przesada. To byłoby zbyt wulgarne.
Mimo wszystko czuła oczywiście spore skrępowanie i miała świadomość, że jest ono wypisane na jej twarzy. Nie wiedziała ile zliczyła spojrzeń podczas całej wędrówki. Niezbyt wiele. I to może nawet więcej ze strony kobiet, niż mężczyzn.
Nie czuła z tego tytułu rozczarowania. Raczej ulgę. Jej celem było po prostu przejść przez plażę w majtkach. Nie to, by gapiły się na nią dziesiątki facetów. Tak było dobrze. Właśnie tak, dobrze. Z takim uczuciem doszła pod fast food, zamawiając jakżeby inaczej, zapiekankę.
Tutaj, podobnie jak kilka godzin wcześniej poczuła się dużo mniej pewnie. Wprawdzie było dość pusto, oprócz w niej w pobliżu znajdowała się jedna para oraz jeszcze troje ludzi.
Nie patrzyła na nich. Skupiła się na jedzeniu, które jak bywa w dość stresujących sytuacjach szło opornie. Musiała więc zwolnić tempo.
Ale każdy gryz, każde spuszczenie głowy w dół sprawiało, że widzi własne cycki. Nagie.
Ukradkiem zerkała, czy są one przedmiotem obserwacji innych osób. Bywały. Może nikt z tych paru osób nie wpatrywał się jakoś namolnie, ale spojrzenia padały. I ze strony wąsatego draba przed pięćdziesiątką i z miejsca, w którym siedział jakiś piegowaty nastolatek. I jeszcze ze strony jakiegoś niewiele starszego młodziana, o wyraźnie rozradowanym obliczu.
Momentami nerwowo się garbiła. A jej sutki twardniały raz za razem.
Spałaszowała wreszcie zapiekankę i już miała sięgnąć o stanik, gdy pomyślała, że przecież… Przecież w drugą stronę też można przejść tak jak w pierwszą. 
No tak… Wstała z miejsca, rzuciła odważniejsze spojrzenie w stronę przebywających w pobliżu mężczyzn i nie ustępując tym razem wzrokiem skierowała się w powrotną drogę.
Ruszyła, ale nieco inną drogą. Kierując się w stronę jeziora. Zeszła bliżej linii brzegowej. Tam wcale nie było tłoczniej. Ale jakoś tak w geście obronnym… Tam po prostu jej strój wydawał się bardziej naturalny.
Nie było tłoczniej, ale z trzydzieści metrów przed nią jakaś większa grupka dwudziestolatków szykowała się do wyjścia z plaży. Nie chcąc robić sensacji, przystanęła nad taflą jeziora czekając, aż tamci wyjdą najpierw. Przystanęła z rękoma na biodrach, starając się ogarnąć to wszystko czego dopuściła się w ciągu tych kilkunastu minut.
Westchnęła głębiej, nieświadomie potarła nerwowo dłonią piersi. Widocznie domagały się tego rodzaju pieszczot. Nic dziwnego, wrażenia, na które wystawiła je szanowna właścicielka…
Coś jej przerwało. Zauważyła, że grupka dwudziestolatków przemieściła się już dalej, ale w jej stronę zbliżał się ktoś. Ba, był już całkiem blisko i wolnym krokiem kierował się właśnie w jej stronę.
Patrzyła wyczekująco. Nie zwróciła uwagi, że takie patrzenie w jakiś sposób przyciąga chłopaka. Ale może i on też przyciągał jej wzrok.
- Wyglądasz jakbyś coś zgubiła – odezwał się, gdy już podszedł a ona drgnęła nerwowo. – Albo kogoś.
Drgnęła, bo przecież… Taki spacer topless jeszcze uchodził, ale rozmowa z kimś? Z młodym, pewnie coś po dwudziestce, wysokim i przystojnym chłopakiem? Poczuła narastające skrępowanie.
- Nie wiem skąd taki wniosek – odpowiedziała krótko.
Nie spodobała się jej zaczepka. Raz, że jako nauczycielka od lat była uczulona, by osoby w jego wieku, czy tam trochę młodsze zwracały się do niej nieco inaczej, niż per „ty”. Dwa, że ten tekst… Mógł być ironiczny i dotyczyć tak brakującej części garderoby, którą wciąż trzymała w dłoni.
- Stąd, że pierwszy raz widzę kobietę w takim stroju, samotną – odparł.
Jego wzrok… Był taki dziwny. Filtrował ją uważnie, wnikliwie, ale… Ale nie gapił się na te cycki. Cały czas patrzył w jej oczy. Wyczytała w nich skupienie, uwagę. Mimo wszystko jakąś neutralność, brak napalenia, widocznego nieraz w zachowaniu niektórych chłopaków gapiących się na nią w analogicznych sytuacjach.
No i ten wyraz twarzy. Przystojnej przecież. Był taki… Chłodny? I przyciągał jej wzrok.
- Sugerujesz, że mam się ubrać, jak przystało na porządną kobietę?- zapytała siląc się na spokój.
Miał coś w sobie, niewątpliwie. W innym przypadku nie wchodziłaby w rozmowę, ucięłaby ją w zarodku. Tym bardziej stojąc topless w publicznym miejscu. Ale nagle poczuła chęć wojny. Albo chociaż jakiejś wojenki. Nie chciała się poddać, spłoszyć i w swym zmieszaniu włożyć stanik. Świadczyłoby to o pewnej porażce.
Skoro już prezentowała światu swe nagie piersi… Piersi, które wreszcie i nieznajomy zaszczycił swym spojrzeniem. Przyprawiając ich właścicielkę o obezwładniający dreszczyk.
- Sugeruję, że jest rzeczą niemożliwą, by ktoś taki udał się na festiwal samotnie – znów spojrzał jej w oczy.
Milczała. Riposty w stylu „a skąd wiesz, że sama, a skąd wiesz, że w ogóle się tam wybieram?” godne roztrzepanych nastolatek nie były w jej stylu.
- Ktoś taki…? – nie przyszło jej do głowy nic lepszego. Odwróciła na chwilę wzrok w stronę jeziora.
- Lubisz komplementy. Mnie to nie dziwi, choć powinny ci spowszednieć.
- A tobie powszednieją? – znów skierowała wzrok na chłopaka, starając się go zdeprymować.
Dopiero sekundę później uświadomiła sobie, że sama trochę niechcący posłała mu właśnie komplement. Trudno.
I miała wreszcie tą sekundę dla siebie by spojrzeć na chłopaka szerzej.
Miał coś koło dwudziestu dwóch lat. Wysoki, pewnie zbliżył się do stu dziewięćdziesięciu centymetrów. Sylwetka normalna, nieco wysportowana, ale bez przesady. Taka jakie lubiła, musiała to przyznać. Delikatny zarys mięśni, ale niewiele więcej.
Jasne, krótkie włosy, wygolone po bokach. Lekka opalenizna na twarzy, dłoniach. Wyraźnie zarysowana szczęka, regularne rysy twarzy. I te oczy… No cóż, nie był przystojny. Był super przystojny.
Z jednej strony wolała trzymać się z dala od tego typu chłopaków, dość przystojnych, dość zrobionych, to znaczy nieco przypakowanych i opalonych. To nie był jej typ, tym bardziej, że zawsze zwracała mocną uwagę na wnętrze. A tacy z reguły nie mieli niczego ciekawego do zaprezentowania.
Ale z drugiej musiała zawsze obiektywnie przyznać, że wizualnie prezentowali się atrakcyjnie. I że najczęściej mieli to co trzeba, by przez te kilka godzin znajomości prezentować się atrakcyjnie. To znaczy, oprócz wyglądu, bywali choćby w minimalnym stopniu błyskotliwi, dowcipni, rozmowni, umieli pokazać, że zależy im na kobiecie. To, że to wszystko to był pozór, który kończył się wraz z upływem imprezy i czar pryskał miało mniejsze znaczenie. Przynajmniej dla większości kobiet. Dla tych, które żyły chwilą.
A ona? Hm…
Przez cały ten czas stała bardziej bokiem, momentami krzyżując ręce na brzuchu, lub piersiach. Ale nie… Nie chowała ich przed nim. Po prostu była skrępowana. Znalazła się w małej pułapce własnego umysłu. Rozebrana, ni stąd, ni zowąd stała się obiektem adoracji super przystojniaka.
- Ja nie zbieram dziesiątej części tego co ty – odpowiedział.
Milczała. Uświadomiła sobie, że siła tego chłopaka leżała w jego postawie raczej, niż w tym co jej przyszło do głowy przed chwilą. Nie był może super błyskotliwy, nie chował w zanadrzu tysiąca ciętych ripost, czy uwodzicielskich tekstów. Po prostu był. Taki trochę tajemniczy, trochę niepokojący…
- Jestem Tomek – przedstawił się w końcu, wyciągając przed siebie dłoń.
Wahała się przez moment, ale dobre wychowanie zwyciężyło nad chęcią minimalnej złośliwości.
- Kamila – uścisk był nieco elektryzujący.
- Czy uznałaś mnie już za godnego, by ponieść twój bagaż?
Na jej twarzy wreszcie pojawił się uśmiech. To było bezpośrednie odniesienie do jej nagości, go tego…
- Nie jest na tyle ciężki, bym nie dała rady sama – odpowiedziała, odgarniając włosy z twarzy.
- Nie wątpię, chciałem tylko pokazać, że potrafię być dżentelmenem.
- A kim jeszcze potrafisz być?
- Kim tylko zechcesz – popisał się najprostszą odpowiedzią.
Zaaferowana własną nagością, tym, że stoi w samych majtkach na publicznej plaży i daje się podrywać super przystojniakowi czuła wibracje w podbrzuszu i dreszczyk na skórze.
Nie czuła za to niczego innego. Obecności zbliżającej się grupki osób. Tomek zresztą skupił jej całą uwagę na sobie. Owszem, wyczuła jakiś drobny hałas, szelest piasku, ale to była plaża, przebywały tu jeszcze inne osoby, więc nie zwróciła uwagi.
Zwróciła dopiero, gdy poczuła tą obecność za plecami i z boku. Jakiś metr, dwa. Wydało się jej nienaturalne, że ktoś stoi za nią jakiś czas. I nie tylko wyczuła, bo w momencie chwilowego milczenia usłyszała także słowa, które ją zaskoczyły.
- Dzień dobry, pani profesor.
Odwróciła się raptownie, nieświadomie prezentując swą nagość… Komu? Własnym uczniom. Z miejsca rozpoznała te twarze. Bartek, Kuba, Oliwier, Dawid. Było z nimi jeszcze kilku chłopaków.
- Widzę, że korzysta pani ze słońca w pełni – dorzucił Bartek, bo to on zaczął rozmowę.
Sparaliżował ją. Dokładnie tak. Prze kilka sekund nie wiedziała co zrobić. No bo… Pierwszym naturalnym odruchem było zasłonięcie piersi. Ale ona ten odruch powstrzymała. W jej umyśle zagnieździła się myśl, że coś takiego byłoby przyznaniem się do porażki, w zasadzie klęski. Bo dała się zaskoczyć własnym uczniom. Zaskoczyć tak, by mogli obejrzeć ją półnago.
I oglądali. Bezlitośnie. Wyczuła ich spojrzenia na swych nagich piersiach. Na sutkach, które momentalnie po raz kolejny tego dnia zesztywniały. A skoro już je widzieli, skoro nie potrafiła temu zapobiec…
- Pięknie się zachowujecie… Tak mnie podglądać?
Starała się nie tracić rezonu, choć wiedziała, że nie jest w stanie powstrzymać rumieńca występującego na jej twarz.
Za to udało się jej pohamować szybszy oddech. To było jak jakiś absurd. Stała w samych majtkach na publicznej plaży i pozwalała, żeby w jej niewielkie, ale przede wszystkim nagie piersi patrzyło się jakieś dziesięć par męskich oczu. W tym czwórka uczniów z jej własnej, licealnej klasy.
- Nikt nikogo nie podgląda – obronił się racjonalnie Bartek. – Nikt z nas niczego z pani nie zdejmował… - na jego twarzy wykwitł uśmieszek.
- Skoro mamy taki piękne spotkanie, to kontynuujmy je festiwalu – wtrącił Tomek. – Możemy już powoli iść.
- Życzę zatem dobrej imprezy – kiwnęła szybko głową Kamila dając jednocześnie do zrozumienia, że nigdzie się nie wybiera.
- Pani Kamilo, chyba nie zostawi pani tych biednych chłopaków samym sobie? – natychmiast zareagował Tomek wzbudzając delikatny śmiech.
Za to ona sama nie wiedziała jak zareagować, jakby nagle jej umysł wypełniła kompletna pustka. Stała przez moment bezradnie, mając świadomość, że czterech uczniów gapi się na jej nagi biust i sterczące sutki, wyobrażając sobie Bóg wie co. No i…? Grać dalej niewytrąconą z równowagi dojrzałą kobietę, która zwyczajnie postanowiła się zrelaksować, czy oprzytomnieć i wrócić do rzeczywistości?
W tej burzy zmysłów zareagowała dość bezmyślnie…
- Skoro uważacie, że należy się im opieka…
Spokojnym krokiem skierowała się w stronę widniejącej z daleka sceny, ani myśląc o trzymanym w dłoni staniku.
Próbujące ją wpędzić w złość nieco pogardliwe i ironiczne spojrzenie Bartka mówiące „ale cię przydybaliśmy, pani profesor…”, zrekompensowała sobie pełnym zdumienia wzrokiem onieśmielonego Oliwiera, który czasem próbował w klasie zgrywać cwaniaczka a tu… Wytrącony z równowagi, chyba nie wiedzący co tu się dzieje Dawid podążył wraz z najbardziej zrównoważonym Kubą.
A za nimi, jak zauważyła trzej piłkarze i jeszcze dwie osoby, towarzysze Tomka.
A ona sama… Szła przodem, obok Tomka, który czasem coś tam powiedział. Nie spieszyła się. Sama przez moment nie do końca wiedziała co robi a jeśli już, to czy robi to dobrze. Przynajmniej idąc z przodu nie czuła na swoich nagich piersiach wzroku uczniów. Choć miała świadomość, że bez żadnego skrępowanie przyglądają się jej długim nogom i opiętym majtkami pośladkom.
Po prostu szła, eksponując swe nagie piersi między innymi kilku własnym uczniom, jakby nie działo się nic dziwnego. Nie, skądże… Szła, nie dając się pokonać ani oszołomieniu tym co robi, ani nawet pewnemu swoistemu ogłuszeniu, którego doznała na moment.
Wzięła się w garść, przynajmniej na tyle, na ile mogła. Nie da się poniżyć w taki sposób. Niech to wszystko jest pod jej kontrolą. Niech nie wydaje im się, że zaskakując swoją nauczycielkę w takim stroju, wygrali coś. Nie… Ona to zaplanowała i kontynuowała pomysł. I czerpała z niego pełną garścią.
Czerpała, chociaż ten ekshibicjonizm, w tym otoczeniu nie sprawiał jej takiej satysfakcji jak uprzednio. Satysfakcję sprawiało jej to, że nie robiła ceregieli ze swojej nagości i potrafiła przekręcić całą sytuację na swoją korzyść.
Przynajmniej tak jej się wydawało. Przez te kilka minut drogi w kierunku sceny. Zmuszając się trochę do konwersacji z Tomkiem. Tak, to był taki typ chłopaka, przy którym czuło się fajnie, ale niekoniecznie rozmawiało.
Pamiętała to z liceum, czy nawet podstawówki. Miała kilka koleżanek. Z niektórymi można było rozmawiać długo i o wszystkim. Z innymi a szczególnie z jedną, rzadziej, acz jeśli już to konkretniej. I jakoś tą wspominała przyjemniej, jakoś ta była jej bliższa.
Słuchając oszczędnego w słowach Tomka i oddając się wspomnieniom z młodości doszła do miejsca, gdzie zaczynały gromadzić się większe masy ludzkie. No cóż…
- Tu już trzeba prezentować się ładniej, czyż nie? – wysiliła się na lekki uśmiech i spojrzała w twarz maszerującego obok Tomka, jednocześnie przymierzając stanik na powrót.
- Nie uważam, by do tej pory wyglądała pani gorzej – nawet przy tak luźnej konwersacji jego twarz pozostała nieruchoma. Bez uśmiechu. Nie, że jakaś śmiertelnie poważna, jakby grał, czy silił się na człowieka bez emocji. Po prostu tak już musiał mieć.
Nie podjęła tematu. Zawiązała stanik i poczuła się dużo pewniej.
Dużo, choć na tym kawałku plaży pod sceną wciąż pozostawała w nielicznym gronie kobiet, które można by uznać za rozebrane. Większość miała na sobie spodenki, spódniczki, czy sukienki. Krótkie, ale jednak. Panowie prezentowali się w szortach i koszulkach. Rzadko zdarzali się ci eksponujący swoje nagie torsy.
Jej towarzysze także nie kwapili się do ściągnięcia koszulek. Zresztą… Nagle zastanowiła się jak musiało wyglądać wejście dziesięciu młodych chłopaków między osiemnastym a pewnie dwudziestym trzecim rokiem życia w towarzystwie jednej trzydziestopięciolatki w bikini.
W sumie to mało kto zwrócił na nich uwagę, ale jeśli ktoś zwrócił, to ten widok chyba go nieco zastanowił.
Pokręcili się wokół, pokomentowali. I między sobą i z nią. Acz ona unikała dywagacji. W zasadzie odpowiadała tylko na uwagi Tomka i dwóch wyraźnie próbujących się zbliżyć piłkarzy, Karola i Arka.
Dochodziła dwudziesta. Słońce powoli chowało się za horyzont.
- To co? Pijemy coś? – rzucił jeden z kolegów Tomka.
Zaczęło się.
Kamila wróciła nieco bardziej do rzeczywistości. Odsunęła się nieco w bok, nie opuszczając jednocześnie grupki nieoczekiwanych towarzyszy. No… Opuściła ich tylko na moment, udając się do jednego z punktów i zamawiając drinka. Ze szklanką w dłoni wróciła na swoje miejsce. 
Muzyka nie interesowała jej, spojrzenia padające na nią też niespecjalnie. Z pewnością fakt, że tuż obok kręciła się dziesięcioosobowa grupa młodzieńców odstraszał ewentualnych amatorów jej wdzięków. I to był z pewnością plus tej sytuacji.
Dlatego popijając drinka, obserwowała imprezę a tak naprawdę swoich towarzyszy, którzy czasem próbowali wkręcić ją w jakąś rozmowę. Ale tylko czasem. Mimo wszystko chyba biła z niej jakaś taka aura niezdobytej, albo zbyt pięknej, bo czynili to sporadycznie i z widoczną nieśmiałością. Wyjątkiem był Tomek, może jeszcze Arek.
Swoich uczniów znała. Tomka też zdążyła, aczkolwiek z pewną lubością rzucała na niego spojrzenie za spojrzeniem parząc na jego zachowanie. Koledzy przystojnego blondyna byli tacy raczej bez wyrazu, więc nie poświęciła im swojej uwagi. Zostali trzej piłkarze. Wyróżniający się Arek z Karolem i zupełnie nie rzucający się w oczy Dominik.
Dwaj pierwsi wyglądali na dwadzieścia dwa lata, mogli być rówieśnikami Tomka i jego kolegów. Średniego wzrostu Arek również był blondynem, ale o dłuższych włosach, trochę śmiejących się momentami oczach, dość sympatycznej, przystojnej twarzy. W czarnych szortach i jasnej koszulce jego sylwetka prezentowała się całkiem atrakcyjnie. 
Minimalnie wyższy od kolegi Karol miał czarne włosy i twarz taką… Ani brzydką, ani ładną, w zależności od sytuacji można by go uznać za względnie atrakcyjnego, albo zupełnie przeciwnie. Sprawiał wrażenie nieco twardszego, nieustępliwego a przede wszystkim mocno egoistycznie nastawionego do życia. Kilka scenek z tej imprezy nasunęły jej taki właśnie obraz chłopaka.
No i ten Dominik, którego niemal nie zauważyła. Każdy z pozostałej dziewiątki czymś się odznaczał a ten… Nic. Nie odezwał się chyba ani słowem. Nie wziął do ust ani kropli alkoholu. Stał tylko z boku, podobnie jak i ona. Czasami wychwyciła jego spojrzenie na sobie a gdy spotkali się wzrokiem, on natychmiast szukał innego punktu zaczepienia. Nieśmiały, to już wiedziała. I to jedyne co mogła o nim powiedzieć poza cechami zewnętrznymi. A te, hm… Ciemne, krótkie włosy, oczy schowane za okularami, smukła sylwetka, przyzwoicie opalone ciało. Raczej nie kojarzył się z piłkarzem, choć nogi miał lekko umięśnione.
W każdym razie, w całym tym tłoku chłopaków zwracających na siebie uwagę, albo nawet przystojnych, nie mówiąc o jednym super przystojniaku, ten schowany Dominik z upływem czasu robił dość sympatyczne wrażenie. O ile to było odpowiednie słowo.
Tak właśnie upłynęła godzina. A druga? Na drugim drinku i kolejnych obserwacjach. Na słuchaniu muzyki, która jakoś wciąż nie przekonywała do poważniejszej rozrywki. Na próbach zagadania w wykonaniu Tomka i którego, mimo wszystko starała się trzymać na dystans. Który to dystans w jej głowie zmniejszał się, za każdym razem, gdy przypominała sobie wydarzenia z plaży, gdzie Tomek przydybał ją topless.
Widziała coś jeszcze. Nie tylko ona sama wyłapywała spojrzenia. Zbierał je także Tomek. Rzecz jasna autorkami tychże, były kobiety w różnym wieku. 
Drugi drink robił jej dobrze i chociaż ekshibicjonizm schował się gdzieś głębiej, to nie ugasiła go całkiem. Zresztą nie miała chyba takiego zamiaru. Zasadniczo tkwiła w takim jakby zawieszeniu między jedną a drugą Kamilą.
Dochodziła dwudziesta druga, gdy zauważyła, że towarzystwo nieco się przerzedziło. Zniknęli gdzieś Darek i Grzegorz. A kilka minut potem…
- To co zbieramy się? – rzucił ktoś hasło.
- Idziemy do twojego apartamentu…
- Tam się napijemy w spokoju.
- Rozumiem, że pani wciąż poczuwa się do tego, by mieć chłopaków na oku? – zwrócił się do niej bezpośrednio Tomek.
Tym razem na jego twarzy pojawiło się cos na kształt uśmiechu a ona… Pewnie w innym przypadku skwitowałaby to pobłażliwie i poszła gdzieś, ale teraz po dwóch drinkach…
Nie mogła jednak zrobić z siebie jakiejś idiotki. Perspektywa dalszej zabawy w towarzystwie dziesięciu chłopaków… To było kuszące i znów obudziło w niej te głębiej skrywane emocje. Ale udała, że się waha.
- Z pewnością macie swoje sprawy do obgadania, tylko bym przeszkadzała…
Te słowa padły z jej ust, gdy ruszyła w ślad za chłopakami w kierunku hotelu.
- Niech pani nie żartuje – odpowiedział krótko Tomek.
Nie protestowała więcej. Tym razem to ona szła na końcu w towarzystwie wysokiego krótkowłosego blondyna.
Chwilę później chyba wyjaśniła sobie nieobecność kolegów Tomka. Gdy wkraczała do apartamentu zobaczyła, że i tu jest już impreza z chipsami na stole i przede wszystkim z butelkami wódki, jak i piwa. Z głośników grała muzyka. Pewnie Darek z Grzegorzem wpadli tu wcześniej przygotować to wszystko.
Rozejrzała się z lekką ciekawością. Zasadniczo nie imponował jej taki rozmach, ale tak, czy owak, apartament wyglądał całkiem gustownie. Rzecz jasna jej własny pokoik nie miał żadnego porównania.
Chłopacy natychmiast rzucili się do butelek z piwem, otworzono także butelkę wódki. Patrzyła na to z pewną rezerwą. Co tu miał robić? Była sama, ich dziesięciu. Ale przede wszystkim chodziło o różnice wiekową. To nie było jej towarzystwo. Czuła się tu na dokładkę, jako element wystroju. Coś ładnego, ale…
- Niech pani siada, zmieścimy się przecież – nie ustępował Tomek.
Z pewną satysfakcją stwierdziła, że mimo takiej a nie innej inauguracji znajomości, tytułował ją jednak „panią”.
- Nie chcę przeszkadzać młodym mężczyznom – rzuciła zdawkowo. – Niektórzy mogą się wstydzić.
Chciała wbić szpilkę swoim podopiecznym, ale przecież…
- Pani się nas nie wstydziła, to dlaczego my mamy wstydzić się pani? – logicznie sformułował klasowy lider, Bartek.
Trochę zepsuł jej tym humor i podniósł ciśnienie. Jeśli w ogóle miała zamiar wracać do pokoju, to teraz…
Rozejrzała się po pomieszczeniu. Niektórzy porozsiadali się, innych nieco nosiło.
Usłyszała odgłos zamykanych drzwi. Mimowolnie serce zabiło mocniej. Znalazła się sama w otoczeniu dziesięciu młodych, zdrowych, w dużej mierze przystojnych mężczyzn. Ona, dostojna nauczycielka. Rozebrana, bo miała przecież na sobie tylko strój kąpielowy.
Czy to nie przywodziło na myśl jakiegoś filmu, niekoniecznie dla dzieci? Zaśmiała się w duchu. Nie, gdyby to od niej zależało. Ale co na to oni? Jak to w ogóle wyglądało? Jak odebrałby to ktoś postronny?
Oni, choć ubrani luźno, byli wciąż ubrani. Ona, trzydziestopięcioletnia nauczycielka paradowała wśród tej młodzieży w samych majtkach i staniku.
Znów zaczęła czuć się bardziej naga, niż ubrana. Znów, bo tam, na koncercie nie odczuwała tego aż tak. Teraz, w tym otoczeniu, w zamkniętym pokoju, sama wśród dziesiątki rozrywkowych chłopaków, znajomych i nie…
Zmiękły jej nogi. Odmówiła przyjęcia drinka. W głowie szumiało już i tak. I impreza i te dwa drinki, które spożyła wcześniej.
A teraz… Sama nie wiedziała, czy mówi to poważnie, czy nie… Czy na głos, czy tylko w myślach, ale…
- Tak naprawdę musiałabym wziąć prysznic.
- A dlaczego? – zapytał gospodarz imprezy zdradzając jakby lekkie zaniepokojenie a potem go olśniło. – Jeśli naprawdę pani chce, może pani skorzystać z tego
Spojrzała na niego pobłażliwie. Przynajmniej tak to miało wyglądać, ale aktorką była kiepską. Tyle, że on chyba tego nie zauważył.
- Naprawdę uważasz, że to właściwe miejsce?
- Na pewno uważam, że jest fajniejszy, niż w zwykłych pokojach – odpowiedział dyplomatycznie, nie chcąc wyjść na napaleńca.
Ale i on nie posiadał odpowiednich umiejętności aktorskich. Wyczuła, że jednak się spiął. Że to już nie jest ten obojętny Tomek sprzed dwóch godzin. Że obecność pięknej kobiety, półnagiej w jego apartamencie hotelowym burzy krew w jego żyłach.
Mimo to…
- Możesz pokazać? – zapytała z zawahaniem.
Niby wybrzydzała, ale… Dwie minuty później Kamila stała w łazience hotelowego apartamentu już sama, zamknięta. 
Za drzwiami trwała impreza z muzyką i alkoholem, na kilku metrach tłoczyło się dziesięciu młodych chłopaków a ona powoli zdejmowała z siebie stanik a chwilę później majtki.
I zrozumiała jedno, że z całą pewnością wywołała sensację. Dla dorastających chłopaków, nawet już młodych mężczyzn fakt, że atrakcyjna trzydziestopięciolatka znalazła się o kilka kroków od nich, jedynie za zamkniętymi drzwiami kompletnie naga, musiał wpływać odpowiednio ekscytująco.
Przez kilka sekund nasłuchiwała komentarzy dochodzących z pokoju. Nie usłyszała niczego wartościowego, poza jakimś śmiechem. Czy to była reakcja na jej zachowanie? Na nią samą? Nie wiedziała. Schowała się w kabinie prysznicowej odkręcając wodę.
Poddała się tej rozkoszy z podwójną przyjemnością. Bo prysznic zawsze takową był a dodatkowo chyba pierwszy raz w życiu robiła to będąc pod pewnym wpływem alkoholu, czując lekki szum w głowie. To też wpływało.
No i fakt, że bierze prysznic, gdy tuż za drzwiami znajdowało się dziesięciu młodych, naładowanych testosteronem wysportowanych chłopaków, przyprawiał ją tak o skrępowanie, jak i płynącą z tego tytułu przyjemność.
Kamila trochę ją przedłużała. Ciepła, ale nie gorąca woda spływała po ciele, relaksując właścicielkę. Przedłużała, bo lubiła to. I prysznic i swoją nagość. Szczególnie taką bezpieczną. Bo przecież to, że była naga nie powodowało niebezpieczeństwa, że ktoś ją zobaczy. Drzwi były zamknięte, okienko zasłonięte. Nawet, gdy wyszła z kabiny, wciąż była bezpieczne. I stała nago, powoli wycierając się ręcznikiem.
Stała i wycierała się długo. To nie był jej pokój, by wyszła, rzuciła się na łóżko, schnąc dalej i tyle. Tutaj…
Tak w ogóle, czy nie przesadziła z tym wszystkim? To znaczy, czy nie za dużo już tego?
Stała nago wpatrując się w lustro. Naprawdę to wszystko się wydarzyło? Nago na plaży w towarzystwie Daniela. Spacer topless po pepsi na polecenie męża. Potem jeszcze jeden spacer topless po plaży, już dla zaspokojenie własnej żądzy. I wciąż topless, gdy nachodzili ją kolejni chłopacy. Najpierw Tomek a potem cała grupka jego znajomych, w tym czwórka uczniów Kamili z liceum.
I kolejny bezwstydny spacer topless w towarzystwie dziesiątki młodzieńców. Być może najbardziej perwersyjny z tego wszystkiego co się dzisiaj wydarzyło.
A teraz… Prysznic w zatłoczonym apartamencie. Zatłoczonym tak, że testosteron było czuć tutaj, w tej łazience.
Wzięła oddech. Już wiedziała. Trzeba było wziąć nad wszystkim kontrolę.
Dlatego, gdy ubrała się, otworzyła drzwi i wyszła, udając, że nie widzi tych wszystkich spojrzeń na swym gorącym ciele natychmiast podeszła do stolika.
- Mogę? – uśmiechnęła się w kierunku Tomka, biorąc w dłoń butelkę Żubrówki.
- Oczywiście, tego nie ma prawa braknąć dzisiaj.
Trzeci drink. Z reguły kończyła takie imprezy na dwóch, czy właśnie trzech. Dzisiaj, w tym towarzystwie… Tym bardziej, że wlała więcej alkoholu niż zazwyczaj.
Nie siadała. Alkohol robił swoje. Bojące szybciej serce też. Nogi prowadziły do tańca. Ale nie przyjmowała do siebie jakichś prób zalotów.
Odwróciła się plecami do większości towarzystwa wgapiając się w telewizor. Miała oczywiście świadomość, że spojrzenia kolejnych chłopaków nie schodzą z jej pośladków.
Czekała chwilę, czekała… Aż alkohol zacznie działać, ale…
Coś jej mówiło, że zaraz się zacznie. Że niektórym się zapaliło coś w głowach. Że poczują się zbyt mocni.
Gdzieś docierały do niej coraz bardziej podniesione głosy roześmianego Arka. Nie ustępował mu raczej spokojniejszy, za to zdecydowanie bardziej cyniczny Karol. Wtórowali im koledzy Tomka. Próbował się w to wmieszać ktoś z młodszych, głównie Bartek. Oliwier był traktowany raczej z pobłażaniem i szybko został sprowadzony na swoje miejsce.
I gdy spodziewała się lada moment czegoś nieoczekiwanego, to…
- Wychodzimy, zaraz wrócimy – usłyszała głos Bartka.
Odwróciła się. Wyszedł nie tylko on. Cała czwórka licealistów, do tego także Tomek wraz z kolegami. Zostali tylko piłkarze.
- Gdzie poszli? – zwróciła się do nich zdziwiona.
- Wrócą, to wyjaśnią – wzruszył ramionami Arek a Kamila poczuła kolejne spojrzenie na swoich nogach.
Wzruszyła ramionami i ona. Ale skoro wyszli…
To i ona uznała, że to najlepsza pora. Dopiła trzeciego drinka i było jej mało. Skierowała się w stronę jedynego siedzącego przy stole piłkarza.
- Wolne miejsce, prawda? – zagadnęła luźno, dekoncentrując chłopaka jeszcze bardziej.
- Tak – drgnął nerwowo Dominik.
Siadła zatem spokojnie, sięgając po alkohol. Nawet nie patrząc w stronę nastolatka, zauważyła jego spojrzenie na jej długich, nagich nogach, które zaprezentowała mu w całości. W ogóle się z tym nie krył. Albo był jednak odważniejszy, albo po prostu piękna, półnaga kobieta zupełnie wytrąciła go z równowagi i nie panował nad sobą.
- Widzę, że sceneria nie bardzo do ciebie przemawia? – zwróciła się do niego, mieszając drinka.
- Nie no… Nie jest źle – spróbował się ogarnąć i nerwowo poprawił okulary.
- Nie zdążyłam cię jeszcze poznać. Jak masz na imię?
- Dominik – odpowiedział krótko.
- Jestem Kamila – uśmiechnęła się lekko i trochę skarciła w myślach.
Z dwóch powodów. Po pierwsze ze zbyt luzackiego, nie będącego w jej stylu zachowania. Po drugie, że właśnie w ten sposób deprymowała chłopaka jeszcze bardziej. Jak na dłoni było widać, że nie miał żadnego doświadczenia z towarzystwem atrakcyjnych kobiet w średnim wieku.
Hm, w średnim…
No w każdym razie, postanowiła podejść do sprawy nieco subtelniej.
- Nie czujesz się dobrze z kolegami, czy po prostu w tym otoczeniu? Nie jesteś typem imprezowicza, tak?
- Raczej tak… - był wyraźnie zmieszany, ale pociągnął temat. – Wolę inaczej spędzać czas.
- Jak? – starała się okazać zainteresowanie.
- Na przykład czytam książki.
- Jakie lubisz?
- Różne naprawdę… I przygodowe i thrillery i kryminały. Ale klasyka też.
- No… - uniosła brwi. – A co z tej klasyki?
- Na przykład Sienkiewicz, Dumas, Dostojewski. Szekspira też czytałem, jeszcze coś tam.
- A co z Szekspira? – teraz zainteresowała się na poważnie.
- Hamlet, Sen nocy letniej, Makbet, na razie niestety tylko tyle – wyliczał.
- Uhm… - mruknęła starając się przybrać luźną postawę i rzucić niewymuszony komplement. – Chyba pierwszy raz widzę dość przystojnego chłopaka i piłkarza w jednej osobie, który zaczytuje się w Szekspirze – wychyliła spory łyk drinka ze szklanki.
- Dość… - na jego twarzy po raz pierwszy pojawił się uśmiech. Wyrażający tak samo skrępowanie, jak i przyjemność.
Nie skłamała. Przy bliższym spojrzeniu chłopak nie prezentował się źle. Był minimalnie wyższy od niej, raczej szczupły, ale nogi, jak przystało na piłkarza, całkiem fajne. W sumie klatka piersiowa też chyba nie prezentowała się źle, choć na ćwiczącego nie wyglądał. Ale ona za takimi nie przepadała. Preferowała właśnie takie widoki. Raczej szczupłe klatki z minimalnym zarysem mięśni.
Do tego opalony, jak zauważyła dyskretnie spoglądając w dół. Dominik jak większość uczestników imprezy miał na sobie krótkie spodenki i ogólnie nie prezentował się źle. Co najmniej. Gdzieś za tymi okularami krył się całkiem fajny chłopak. Tylko, że jego królestwo znajdowało się zupełnie gdzie indziej. We własnym domu, w swoim pokoju, gdzie mógł się zamknąć z książką w dłoni.
Zamyśliła się na moment. Ilu takich chłopaków ginęło gdzieś w tym świecie, gdy przed pierwszy szereg wychodzili pewni siebie, zdecydowani, choć tak naprawdę niewiele sobą prezentujący wygadani, roześmiani, dowcipni przystojniacy?
No właśnie. I dlatego poczuła, że…
- Yo…! – nagły gwar przerwał jej rozmyślania. Zerknęła w bok.
Wśród okrzyków, różnych tekstów, w pokoju pojawili się wszyscy chłopacy. Znów zrobiło się głośniej, gwarniej.
Do tego, do jej nosa dotarł specyficzny zapach. Chyba już zrozumiała. Towarzystwo wyszło, żeby zapalić marihuanę. Nie chcieli tutaj, przy starszej kobiecie, dla niektórych nauczycielce. Wyszli na zewnątrz.
Przez przypadek straciła trochę ten wyrabiany kontakt z Dominikiem. Nie dość, że zapatrzyła się w Tomka i resztę, to jeszcze muzyka poszła trochę głośniej. Nogi Kamili poruszyły się z niecierpliwością.
- Chodź, wyskoczymy na parkiet – zwróciła się do towarzysza, popijając drinka.
- Nie, dziękuję, nie umiem kompletnie – bronił się wyraźnie onieśmielony.
- No nie bądź taki, chodź… - ponagliła go, robiąc bardziej przyjazną minę.
- Nie, naprawdę…
- Pani Kamilo, możemy prosić? – odezwał się Arek.
Odwróciła głowę i posłusznie, niemal niczym uczennica wstała, nie puszczając czwartego drinka z dłoni.
Wmieszała się w tłumek chłopaków. Zrobiło się ciasno, więc przystopowała. Wiedziała co mogło się stać w takiej sytuacji. Jakaś rozgorączkowana dłoń tu, czy tam…
- Chcieliśmy tylko zapytać jaką muzykę pani preferuje – dodał Tomek.
- Puśćcie co sobie chcecie – na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech.
Domyśliła się, że chodziło o to by ją wyciągnąć zza stołu. Kwestia muzyki była mniej istotna. Ale po krótkich negocjacjach z głośników popłynął kawałek w czarnym soulowym klimacie. A potem kolejny. Jakiś komercyjny hip hop i takie tam czarne klimaty.
To w tym momencie było chyba najbardziej odpowiednie. Nie czuła siły do skakania, czy żywszego podrygiwania. Natomiast takie spokojniejsze bujanie się…
Zaczęła spokojniej, bo ktoś musiał dać przykład. A oni… Sami faceci i widocznie byli trochę skrępowani. Może było im głupio tak w męskim gronie.
- Przygaście trochę światło – rzucił ktoś i kilka sekund później faktycznie zrobiło się ciemniej..
Głowa Kamili szumiała coraz silniej, ale nie na tyle, by zakłócić logikę. W lot zrozumiała niewinne z pozoru intencje pomysłodawcy. To nie był klimat dla męskich nasiadówek. To był klimat dla bardziej romantycznych rzeczy.
A o jakiej romantyczności mowa, jeżeli w pomieszczeniu znajduje się dziesięciu chłopaków i tylko jedna kobieta? W dodatku atrakcyjna i jeszcze rozebrana?
Wiele rzeczy poczuła, kręcąc leniwie biodrami. Ostrzeżenie i niepokój. Bijące serce i uginające się nieco nogi. Domyślała się, że zaczął się najważniejszy punkt wieczoru. Że oni będą chcieli sprawdzić. I siebie samych i ją, piękną, dorosłą kobietę. Sprawdzić jak daleko można się posunąć. Jeśli nie wszyscy, to na pewno dwaj piłkarze, dwaj koledzy Tomka, nawet jej uczniowie, którzy chętnie zobaczyliby jak się bawi ich dostojna nauczycielka prywatnie. Ale przede wszystkim tym, który miał największą ochotę ją sprawdzić był ten super przystojniak Tomek.
I ze wszystkich tych rzeczy, które poczuła, na pierwszy plan wysunęło się… Podniecenie.
Właśnie tak. Była podniecona. Ta cała oprawa, ta sytuacja, gdy krok po kroku, na imprezie, czy tutaj serwując alkohol, puszczając muzykę, nawiązując czasem dialog a wreszcie kreując romantyczny klimat chcieli ją uwieść… Uwieść, może tylko potańczyć bliżej, może wsunąć gdzieś rękę a może coś dużo więcej… I to wszystko ją podnieciło.
Podnieciła ją ta sytuacja, w której jeszcze bardziej dobitnie uświadomiła sobie gdzie jest, w jakim towarzystwie i w jakich proporcjach. O skąpym stroju nie mówiąc.
Tańczyła, korzystając z ciemności, coraz śmielej. Tańczyła czując, że robi się wokół niej trochę tłoczniej. Akurat o to w tym pomieszczeniu nie było trudno, ale teraz poczuła męską obecność dużo silniej. Tańczyła zamykając oczy i otwierając. Czując przecież także niepokój.
Chociaż był on chyba na wyrost. Cóż mogłoby się jej stać? Było tu czterech jej uczniów. Odważyliby się zrobić cokolwiek wbrew jej woli? Mimo wszystko niemożliwe. Tak więc…
Otarła się pierwszy raz o kogoś. Ktoś inny otarł się o nią. Niby niewinnie, gdzieś o ramię. W tym tłoku nie było o to trudno. Zresztą oni raczej poruszali się mniej, lub bardziej swobodnie po pokoju. Idąc po alkohol, pepsi, chipsy, czy coś tam. Z jednego miejsca w drugie.
Tylko Arek z Karolem byli jakoś bliżej. Dziwne. Tomek jakby był z tyłu. Jego dwaj koledzy nie liczyli się. Uczniowie odpadali. Za młodzi i na starcie bez szans. Mieli świadomość, że czego by nie próbowali, nie przekroczyliby ani jednej granicy. I ten ostatni Dominik, wciąż siedział przy stole a ona wyczuwała jego spojrzenie na sobie.
Zamknęła oczy, zastanawiając się, czy nie przesadziła z alkoholem. Chyba nie, chociaż szum w głowie był silniejszy. Napawała się swoją nagością, bo tak musiała odbierać swój strój w tym kontekście. Napawała się swoją własną uległością, bo tak naprawdę była zdana na łaskę tych chłopaków. Nie tak do końca, bo zawsze po prostu mogła opuścić imprezę, ale… Ale to oni prowadzili, to oni decydowali.
Czuła, że nogi stają się mniej pewne a kilka minut później w talii poczuła pierwszy uścisk, który nie puszczał. Był to Arek.
Uśmiechnęła się. Było ciemno, ale nie aż tak, by tego ni dostrzegł.
- Świetnie się pani rusza. Oddałbym wszystko za jeden taki wolniak z panią – rzucił do jej ucha.
Krepował się pewnie, ale nie aż tak jak inni. Pewnie gdyby byli sam na sam, byłby odważniejszy. Ale musiał się zmierzyć z takimi właśnie przeciwnościami losu.
- Później – zaśmiała się cicho.
Tak, jeszcze nie teraz. Teraz bujała się sama, napędzając w ten sposób własne emocje, pobudzając się, jakby tego pobudzenia było za mało.
Głowa bujała się tak jak i jej ciało. Powoli zaczynała tracić kontrolę nad sobą a przede wszystkim nad ciałem. Górę brały emocje. Uniesione wysoko w górę ręce nadawały jej zmysłowej sylwetce zabójczy widok.
Jakby wykorzystali to obaj piłkarze. Poczuła niemal na raz dwie pary dłoni na swoim ciele. Z tyłu na biodrach, na plecach, w talii. Dłonie i Arka i Karola. Dość sympatycznego i dość przystojnego Arka, oraz niepokojącego i wybitnie egoistycznego Karola. Dwóch różnych chłopaków a jednocześnie dwóch przyjaciół.
Nie przegoniła ich. Nie. Ten dotyk rozgrzewał ją mocniej. Te dłonie, które poczynały sobie śmielej, zaczynając wędrówkę po plecach dojrzałej kobiety, robiły jej dobrze. Bo Arek z Karolem zabrali się do tego całkiem sympatycznie, stawiając raczej na subtelność, delikatność. I na to by sprawić przyjemność kobiecie a nie sobie.
Aż tacy byli mocni? A może bardziej doświadczeni, niż mogła tego przypuszczać? Hm…
Nie broniła im niczego. Może dlatego, że wciąż buszowali po niewinnych miejscach. Może dlatego, że osłabione alkoholem ciało reagowało z pewnym opóźnieniem. W każdym razie po raz kolejny poczuła narastające podniecenie. Bo pal licho, że oni to robili… Ważniejsze było to, że robili to publicznie, na oczach kilku innych, w tym jej własnych podopiecznych z liceum.
Nie widziała w tym momencie licealistów, ale z pewnością wpatrywali się w ten spektakl. W ten taniec powolnych, subtelnych jeszcze zmysłów. W to, jak dwóch piłkarzy podrywa ich piękną nauczycielkę. Mieli przed sobą… Jeśli nie pornos, to przynajmniej zalążek filmu erotycznego w wymarzonej obsadzie.
A to co widzieli… Widzieli poruszającą się zmysłowo nauczycielkę, która… Została wzięta niemal w kanapkę. Dokładnie tak. Nieco zaskoczona dostrzegła to za późno.
Arek od przodu, Karol za plecami. I ona w środku. Nie tak na chama, ale jednak poczuła się uwięziona. Swoim naporem jakby spychali ją nawzajem na siebie. Tak, że Kamila poczuła dotyk ciała Arka, jak i Karola.
To było zaskakujące. Naprawdę się na to odważyli? Byli blisko, uwięzili ją… No nie tak dosłownie, bo zawsze przecież mogła zareagować i się wyrwać, ale jednak. A ich dłonie nie opuszczały jej ciała. Cztery dłonie na niej samej… Na plecach, na biodrach, na brzuchu. Ten ostatni dotyk rozpalał ją najbardziej.
Poczuła toteż skurcz w podbrzuszu jak i ciarki na skórze. To było coś niesamowitego. Jeszcze nigdy nie znalazła się w takiej sytuacji. Napór chłopaków był coraz silniejszy, poczuła dłonie Karola na swoich ramionach i jego oddech na karku. Tak, Karola tego zasranego egoisty. I nie uciekała przed nim.
Z trudem utrzymała równowagę i regularny oddech. Zastanawiało ją tylko jedno. Gdzie podział się Tomek? To z jego strony spodziewała się ataku. A tymczasem…
Po raz kolejny uniosła ręce w górę a wtedy… Arek sprytnie wykorzystał fakt, by się do niej zbliżyć. By… Objąć ją w talii. Wstrzymała na chwilę oddech, ale nie uciekła.
- Szkoda, że wcześniej nie wiedziałam, że w klubie mojego męża grają tacy przystojniacy – rzuciła lekko.
Tak, po czterech drinkach Arek zrobił się jeszcze atrakcyjniejszy. Zastanawiało ją, co z Tomkiem, ale nie dbała o to. Tak jak i oto, że za nią wciąż czaił się Karol.
 Burza w głowie nie przeszkodziła w zarejestrowaniu faktu, że jej słowa ośmieliły jasnowłosego piłkarza. Objął ją w talii silniej, przytulając. Nie tak z całej siły, ale pewnie poczuł na klatce dotyk jej miękkich piersi. Tak jak Kamila poczuła jego podbrzusze.
Wstrzymała oddech, gdy ręce Arka przesunęły się z bioder… Czubkami palców dotykał jej pośladków zasłoniętych tylko byle majtkami. Nie przeszkadzała. Nie… Czując szum w głowie, złożyła ją na ramionach piłkarza. Musiała tak. Przynajmniej na chwilę.
I z rosnącym, coraz bardziej perwersyjnym podnieceniem uświadamiała sobie, że ręce Arka zjeżdżają niżej. Niżej a Kamila nie reagowała, dając przyzwolenie. Przyzwolenie na to, by młody piłkarz macał ją po dupie. Może nie mocno, po prostu położył dłonie na pośladkach, ale jednak.
Na moment zaparło jej dech. Kim ona była i kogo z siebie robiła? Tutaj, na oczach iluś chłopaków dawała się macać po dupie jednemu z piłkarzy. Musiał to wyczuć także Karol, bo dłonie Arka wślizgnęły się między niego a pośladki Kamili.
Muzyka grała, do jej uszu dochodził jakby przytępiony gwar, drobniejszy, ale jednak. Tak jakby nikt nie zwracał uwagi na jedyną kobietę w pomieszczeniu. Ale zwracał. Wszyscy zwracali. Bezczelnie, albo dyskretnie, ale zwracali. Patrzyli i widzieli jak piękna nauczycielka daje się macać po dupie jednemu z ich kolegów. Była tego pewna.
Krew wrzała. Tak w niej, jak i w pozostałych. Tego też była pewna. Bo z tyłu Karol również przesunął dłonie w przód i obejmował ją od tej strony. Teraz to dopiero dała się uwięzić, niczym w klatce. Teraz to dopiero mogli macać. Ale ich nie interesowały już ani plecy, ani brzuch, ani ramiona.
Bujała się lekko teraz na boki, w rytm muzyki. Czuła dłonie Arka na pośladkach i dłonie Karola na brzuchu. Wszystkie cztery rozgrzewały ją, ale ona wciąż nie przeszkadzała. Choć domyślała się, że już sekundy dzielą ją od…
- Gdyby wszyscy piłkarze byli tacy jak ty, nie opuściłabym żadnego meczu… - palnęła cicho w ucho Arka.
Gotowało się w niej. Nigdy nie przeżyła takiej sytuacji i teraz paliła się z ciekawości. Mimo pewnego otępienia alkoholowego, jej umysł zarejestrował fakt, jak gumka od majtek odrywa się od jej ciała.
Zastygła niemal oszołomiona do granic. Chłonęła każdą sekundę, każdy centymetr. Tak, centymetr, bo dłonie Arka, centymetr, po centymetrze, jakby nie mając pewności wślizgiwały się pod majtki. Kamila oblizała nerwowo wyschnięte wargi, nie mając pojęcia dlaczego nie reaguje. W każdym razie Arek chyba też miał dość zabawy. W ciągu kilku sekund wślizgnął się cały.
Kamila czuła jak jej ciało pulsuje. Z trudem uświadomiła sobie, że pozwoliła na to, by dłonie Arka w całości znalazły się pod jej majtkami. By obcy chłopak macał jej nagą dupę. Tak, bo Arek odczekał kilka sekund, jakby licząc się z jakąś negatywną reakcją i położył swe całe dłonie na pośladkach pięknej nauczycielki.
Z zapartym tchem poczuła jak dłonie przystojnego piłkarza zaciskają się na jej dupie. Pomyślała, że to sen, ale nie… To była jawa. Dawała się macać po dupie jednemu z piłkarzy. Dawała się macać na oczach ośmiu innych chłopaków, w tym czwórki własnych uczniów. Przecież musieli to widzieć. Musieli widzieć jak jeden z ich znajomych wsunął ręce pod majtki ich licealnej nauczycielki. 
Co to było za rozkoszne upodlenie…! Upodlenie, którego nie miała dość, bo z tyłu zaatakował wyraźnie już niewytrzymujący Karol. I jego dłonie rozszerzyły gumkę od majtek. I jego dłonie spróbowały się wsunąć pod majtki, co też uczyniły. Nie za głęboko, ale jednak. I nerwowo macały wzgórek Kamili.
To, że dała się macać po dupie Arkowi było perwersją wyższych lotów. Ale jak nazwać to, że pozwoliła, by ten pieprzony egoista, typ, jakich szczerze nienawidziła, macał jej łono? Sprawdzał poziom depilacji licealnej nauczycielki? Jak mogła na to pozwolić? Wciąż się rozgrzewała? To jakiej rozgrzewki jeszcze potrzebowała, że ściśnięta w kanapce miedzy dwoma piłkarzami pozwalała się im macać po najbardziej intymnych zakątkach swego ciała, dając jednocześnie porno spektakl obserwatorom? W tym własnym uczniom?
Wyczuła coraz większą nerwowość i opadające majtki. Arek ścisnął jej dupsko po raz kolejny. Karol spróbował sięgnąć ręką w dół, jakby chcąc dotrzeć do jej cipki. Nie… Boże, co to była za perwersja…!
- Dość…! – szepnęła rozdygotana, próbując się wyrwać z tej pułapki.
Szarpnęła się, bo nie było łatwo. Ale ostatecznie wyrwała, zwracając już oficjalnie uwagę innych. I wpadła przy okazji na Tomka.
- Za dużo was… - szepnęła starając się zachować klasę.
- Jeden mężczyzna w zupełności ci wystarczy? – błysnął wreszcie Tomek.
- Jeśli to ma być ktoś taki… - odpowiedziała z wolna, czując szaleństwo w mózgu.
Z miejsca oddała się jego dotykowi. W tej szalonej perwersji jego szerokie ramiona paradoksalnie wydawały się być ucieczką przed tym co mogło nastąpić.
Drżała, chłonąc ostatnie minuty, gdy niczym ostatnia dziwka dawała się macać dwójce piłkarzy po dupie i wzgórku łonowym. Jak dziwka? To co robiła teraz?
Z miejsca przylgnęła do Tomka. To był super przystojniak. Sama go tak określiła i nie miała wątpliwości, że niejedna dziewczyna zrobiłaby to samo. On to wszystko zorganizował i ona zasługiwał na to co stało się udziałem dwójki piłkarzy.
Wtuliła się w jego ramiona, nie broniąc mu niczego. Musiał widzieć co robili z nią Arek i Karol, bo objął ją w talii, ale nisko.
- Byłem zazdrosny o ciebie – mruknął do jej ucha, jakby się usprawiedliwiając.
Nie odpowiedziała, chłonąc jego dotyk. Mógł robić z nią wszystko, albo prawie wszystko. Mógł i robił. Bez ceregieli. A ona po raz kolejny pozwoliła by ręce nieznajomego mężczyzny wślizgnęły się pod majtki i chwyciły nagie pośladki.
Jęknęła cicho i zmysłowo. Musiał to usłyszeć. I musiał to odebrać jako zachętę. Bawił się jej pośladkami, jakby były jego własnością. Może były. Oddawała mu je z pełnym posłuszeństwem i bijącym wściekle sercem. Nie, nie oddawała. Kurwiła się…
Nie dbała o to, że widzieli to inni. Że widzieli jak teraz stateczna nauczycielka jest bezczelnie macana przez super przystojniaka. I że to wszystko wygląda tak, jakby on miał być tym ostatnim. Tym, który na macaniu nie skończy.
Przylgnęła do niego podbrzuszem. Nie wycofał się.
- Twój kutas jest strasznie twardy – szepnęła mu do ucha, napawając się swym własnym kurwieniem.
- Mam nadzieję, że twoja cipka bardzo mokra – odpowiedział natychmiast doprowadzając ja do wrzenia.
Jęknęła raz jeszcze, czując jak majtki, pod naporem niecierpliwych dłoni Tomka zjeżdżają nieco w dół. Przesunęła się bardziej w stronę ściany. A Tomek wykorzystał to, przyciskając ją do niej.
Jeżeli był w tym apartamencie ktoś, kto jakimś cudem kompletnie nie zdawał sobie sprawy z tego co tu się dzieje, to teraz nie mógł już mieć wątpliwości. Chociaż nie mogła wyjść z siebie i stanąć obok, to musiała zdawać sobie sprawę jak to wygląda. To, że atrakcyjna nauczycielka jest w tej chwili przygnieciona do ściany przez młodszego o kilkanaście lat super przystojniaka, który bezkarnie maca ją po dupie, wykorzystując opuszczone do połowy bioder majtki. I nie, już nie po dupie a po cipce.
Kamila poczuła jak zacisnęły się jej wszystkie możliwe mięśnie. Palce Tomka bezlitośnie, brutalnie wdarły się między jej uda docierając do jej cipki. Była chyba dokładnie tak mokra jak tego oczekiwał, bo mruknął z satysfakcją.
Z trudem tłumiła jęki, gdy ten przystojniak masował jej cipkę. Pragnęła tego i to marzenie się spełniało. Była… Nie, jeszcze nie rżnięta, ale czy na pewno? Czy tego zdecydowanego masowania cipki nie dało się nazwać rżnięciem? Zdecydowanego, na oczach dziewięciu innych chłopaków, w tym jej uczniów. Mimo mroku, musieli to widzieć. Nie ze szczegółami, ale ten brak szczegółów jeszcze bardziej podsycał ich wyobraźnię i rozpalał ich żądze. Czy nie mogła się w nich obudzić nadzieja, że gdy już ich kolega skończy, zostawi piękną nauczycielkę im samym?
Ta myśl rozpaliła ją jeszcze mocniej, jeśli to w ogóle było możliwe. Ale ona, tłumiąc jęki i wpijając usta w szyję Tomka wiedziała, że musi skończyć.
- Boże… - jęknęła, urywając. – Panujesz nad moją cipką… Panuj nad nią… Inaczej…
- Jak inaczej? – albo nie zrozumiał, albo chciał dosłowności.
Milczała, zbierając się w sobie.
- Masz twardego kutasa. A dużego? – napawała się własną odwagą, czując jednocześnie że jej policzki pulsują a głos drży jak rzadko kiedy.
- Przekonaj się…
- Nie tak – sprzeciwiła się, domyślając się o co mu chodziło. – Chcę to sprawdzić inaczej…
I po sekundzie milczenia kontynuowała.
- Chcę go sprawdzić swoimi ustami. A potem chcę by rozerwał moją cipkę. Nie chciałbyś tego…?
To musiało zadziałać. Nawet gdy Tomek oderwał się trochę od niej i rozejrzał bezradnie po apartamencie.
- Tutaj nie… - wybąkał.
Z satysfakcją stwierdziła, że doprowadziła go do takiego stanu, że nie potrafił wypowiedzieć się składnie. Ze był podniecony.
 - Ja mam swój pokój wolny – naprowadziła go zmysłowo. – I pamiętaj, że w moim pokoju rządzę ja…
Nie mogła tego przekazać w bardziej oczywisty sposób. Musiał zatrybić. Jego dłoń nie pracowała już między nogami Kamili. Mimo całego szaleństwa wracała normalność.
Oderwał się od niej i chwycił za rękę. Kamila w ostatniej chwili podciągnęła majtki. Szła za Tomkiem, przeciskając się w tym tłoku i wyławiając niedwuznaczne spojrzenia. Wciąż rozpalonych piłkarzy, którzy przed chwilą wymacali ją jak ostatnią dziwkę i pewnie nie mniej rozgorączkowanych licealistów, którym własna nauczycielka urządziła erotyczny pokaz.
I którym teraz przekazywała… „Patrzcie, znalazł się taki przystojniak co zaraz będzie rżnął waszą nauczycielkę jak tanią kurewkę!”.
Głowa pulsowała, także wtedy, gdy drzwi otwarły się i Kamila znalazła się na korytarzu. Szli a on wciąż trzymał ją za rękę. Szli, choć nogi odmawiały posłuszeństwa.
Drżącą dłonią wpisała kod i drzwi do jej pokoju stanęły otworem. Wpadli oboje, rozgorączkowani. Tomek natychmiast przykleił się do niej, całując zachłannie w szyję, w policzki, w usta. Ale nie wpuściła go między zaciśnięte wargi, napawając się przez chwilę swoją uległością, tym, że pozwalała niemal na wszystko komuś takiemu.
- Dość – nakazała.
I nie mówiąc nic więcej, zebrała w sobie wystarczającą ilość siły, by pchnąć chłopaka na łóżko. Ten rozłożył się na nim. Chyba trochę zaskoczony.
Kamila wskoczyła na łóżko. Jego dłonie chwyciły ją za uda. Macały wysokie partie nóg, usiłując wedrzeć się pod majtki. Tolerowała to jeszcze, przygotowując się do czegoś innego.
Zdobyła się na uśmiech, pochylając nad leżącym przystojniakiem.
- Pamiętasz co mówiłam… W moim pokoju rządzę ja…!
Chwyciła jego prawą dłoń rozkładając szeroko i przywiązując do brzegu łóżka. Chyba mu się to nie do końca spodobało, ale ufny w uśmiech na pięknej twarzy starszej kobiety nie protestował. Pewnie trawiła go też ciekawość. Być może nie miał nigdy okazji by przeżyć coś takiego. Dlatego Kamila łatwo poradziła sobie także z lewą ręką.
Odetchnęła głęboko siedząc wciąż na biodrach chłopaka. Spojrzała mu w oczy a uśmiech nie schodził z jej twarzy.
Poszło łatwo. Czy mężczyźni w takich sytuacjach zawsze tak łatwo tracą głowę?
Zeszła z łóżka. Tomek poruszył się niecierpliwie. Z jego oczu wyczytała niewiele rozumiał.
- Czekaj na mnie. Zaraz wracam – rzuciła kierując się w stronę drzwi.
Ale nim to wyszła, wystukała coś w telefonie i wysłała.
Ciężko oddychając ruszyła z powrotem w kierunku apartamentu. Łomot w głowie nie ustępował. Tętno także nie spadło. Wciąż była podekscytowana, rozedrgana, podniecona. Ale logiczne myślenie nie wyłączało się.
Otworzyła drzwi. Uderzył w nią gorący podmuch. Tyle osób w tak niewielkim miejscu… Wyłapała kilka zdziwionych spojrzeń, ale nic już sobie z nich nie robiła.
Za stołem nikogo nie było. Przebiegła wzrokiem po imprezowiczach. Wciąż było mroczno, więc miała problem, by wyłowić… O, znalazła.
Wzięła się w garść. Gra uległej nauczycielki dobiegła końca. Nawet jeśli nie aż tak, to… Teraz nadszedł czas dziwki, która doskonale wie czego chce.
Pewnym krokiem weszła w tłumek ocierając się o jednego, o drugiego chłopaka. Podeszła do Dominika nie wahając się ani przez moment. Stał nieco na uboczu, akurat odkładał na stół szklankę z jakimś napojem.
- Przepraszam, że zachowałam się tak niegodnie – powiedziała patrząc mu prosto w twarz. – Ale wiem, że moje słowa będą dla ciebie niewystarczające. Co zatem mogłabym dla ciebie zrobić? Jakich przeprosin oczekujesz?
Nie krzyczała, ale nie zniżyła jakoś głosu. Wiedziała, że mimo grającej muzyki i pewnego gwaru, jej słowa dotarły przynajmniej do tych, którzy stali bliżej.
Widziała, że Dominik znieruchomiał, nie wiedząc kompletnie o czym ona mówi i co ma na myśli. Nic dziwnego. Pewnie w drugą stronę byłoby to samo.
- Przepraszam raz jeszcze… - przysunęła się bliżej.
Ich ciała zetknęły się. Wyczuła drgnięcie chłopaka, ale nie odpuściła. Przywarła ustami do jego i…
I oszołomiona zrobiła coś, na co nie umiałaby się porwać nawet w fantazjach. Wsunęła dłoń między koszulkę a spodenki Dominika. Wsunęła i wślizgnęła się w dół. Mimo oporu chłopaka pewnie chwyciła w dłoń jego penisa. Miękkiego, co za tym idzie niezbyt wielkiego. Ale gorącego. I ten dotyk znów dołożył swoje do jej podniecenia.
Całowała Dominika nie chcąc się odkleić. W żaden sposób nie potrafiła też wypuścić jego penisa z dłoni. Znów wiedziała, że inni to widzą. Widzą, jak szanowana nauczycielka zadaje się z czwartym tego dnia chłopakiem. To już był szczyt kurestwa…
Do takiego samego wniosku doszedł chyba ktoś inny. Kamila wyczuła ruch za plecami.
- Pani Kamilo, ale z nim…?
Karol. Cwaniaczek i egoista. Pewnie wciąż rozmyślał, jak jeszcze kilka minut temu buszował w jej majtkach. Widocznie zrozumiał, że ma do czynienia z ekskluzywną kurewką. I bez skrępowania wślizgnął się rękoma pod jej majtki raz jeszcze. Ale tym razem z tyłu, od dołu, chwytając za nagie pośladki.
- Na pewno nie z tobą – odkleiła się od Dominika i zwróciła głowę w stronę Karola. – Puść mnie natychmiast.
- Gwarantuję pani lepsza zabawę, niż ta pipa… - Karol najwyraźniej nie robił sobie nic z ostrzeżenia Kamili, wciąż ugniatając jej pośladki.
Nie miała zamiaru bawić się w kolejne ostrzeżenia. Wyciągnęła dłoń ze spodenek Dominika, wyprostowała ją i z całej siły przywaliła natrętowi w twarz.
Nieoczekiwane uderzenie zachwiało chłopakiem. W pomieszczeniu zapanowała lekka konsternacja, Kamila usłyszała śmiechy. Ale sama nie miała ochoty czekać. Działając niczym w transie chwyciła Dominika i silnie pociągnęła go za sobą.
- Chodź! – nakazała zdecydowanie i mimo pewnego oporu wyciągnęła go na zewnątrz.
Znów wzięła głęboki oddech, znów ruszyła w stronę własnego pokoju, znów z chłopakiem pod ręką. Ale tym razem to już był finał.
Podekscytowana tym, że wszystko poszło dokładnie tak jak trzeba, sięgnęła dłonią w tył, rozwiązując stanik. Ostatnie metry przemierzyła topless, po raz kolejny tego dnia. Który to już dzisiaj raz? Czwarty?
O, matko…
I nie miała dość. Szła, starając się dyskretnie wyłapać spojrzenia idącego obok niej zdezorientowanego Dominika.
Wpadła do pokoju nadziewając się na kolejne zdezorientowane spojrzenie. Obezwładnionego Tomka. Tym razem dodatkowo zaskoczonego widokiem kolejnego chłopaka.
- Nie chce mi się bawić w dyplomację i żadne gierki – oznajmiła nic sobie nie robiąc z tego, że po raz kolejny tego dnia prezentuje nagie piersi dwójce młodych chłopaków. – Chcesz wiedzieć, czy już zapomniałeś? – skierowała pytanie do leżącego przystojniaka.
Jego mina wyrażała jeden wielki znak zapytania. Nie powiedział nic. Kamila już otwierała usta, gdy na korytarzu rozległy się kroki. Wstrzymała oddech, odwracając głowę. Drzwi były uchylone. Już wiedziała…
- Kilka tygodni temu zabawiłeś się z pewną znaną mi dziewczyną. Zabawiłeś… To najlepsze słowo. Zabawiłeś, za nic mając jej uczucia. Potraktowałeś jak szmatę, jak lalkę… Tak, że następnego dnia nałykała się jakichś gówien, na szczęście nie na tyle, by doszło do tragedii – wyrzuciła z siebie na jednym wdechu. – No… To tyle a teraz…
Drzwi uchyliły się szerzej. Do pokoju weszła dwoje nowych ludzi. Kamila widziała jak dłonie Tomka zaciskają się, ale chłopak nie potrafił niczego wskórać.
- Dziewczyny nie muszę ci przedstawiać – kontynuowała Kamila zerkając na Agnieszkę. – Natomiast ten oto pan… - wskazała na dość wysokiego, nieźle zbudowanego mężczyznę koło trzydziestki. – Ten pan ma na imię Sławek. Jakby ci to powiedzieć Tomaszu, używając słów, jakich lubią używać chłopcy jak ty… Zapamiętaj imię Sławka, bo będziesz je dzisiaj głośno krzyczał przez cały wieczór a może i noc a Agnieszka z pewnością popatrzy sobie z satysfakcją… No…
Zakończyła wywód, biorąc wdech. Wbiła się spojrzeniem w rozszerzone oczy Tomka. Znów poruszył się, ale nic nie mógł zrobić. Kamila otarła pot z czoła i zwróciła się w kierunku Dominika.
- Zostawimy dyskretnie naszych przyjaciół samych, dobrze?
Znów wypchnęła go z pokoju. Chłopakowi chyba nie podobało się własna bierność, ale na dobrą sprawę nie mógł zareagować inaczej, niż posłuszeństwem.
- Skoro udostępniłam swój pokój twojej siostrze i dwóm miłym panom, to chyba muszę liczyć na to, że ty podejmiesz mnie gościną, prawda? – spojrzała w oczy Dominika.
- Mieszkamy w trójkę… - wybąkał niepewnie, ale oczywiście poprowadził praktycznie dwukrotnie starszą, roznegliżowaną kobietę w zasugerowanym kierunku.
Niecierpliwiła się z jednej strony a drugiej napawała swą nagością. Tym, że bezustannie maszeruje publicznie, po tym korytarzu z odsłoniętymi piersiami. Robiła to dzisiaj tak często, że nie powinno to być już żadną sensacją. Ale było…
Dominik puścił ją przodem i włączył światło. Wkroczyła, szybko ogarniając wzrokiem pokój. Taki sam jak i jej. Trzy łóżka, stolik, dwa krzesła, łazienka.
Usłyszała odgłos zamykanych drzwi za sobą. Uśmiechnęła się, czując narastający ucisk w podbrzuszu. Odwróciła się w stronę nastolatka. Patrzył to w jej twarz, to w jej piersi.
No więc… Jak by to rozegrać…?
- Pewnie nie podoba ci się towarzystwo takiej… Dziwki? – mimo, że ostatnie słowo przewijało się w jej myślach non stop, to z trudem przeszło jej przez gardło.
- Mówili, że jest pani nauczycielką – chyba nie zajarzył kontekstu.
- Jestem – wyjaśniła krótko. – Miałam na myśli swoje zachowanie, swój… - spuściła wzrok niżej, jednoznacznie dając do zrozumienia co ma myśli. – Pewnie dla chłopaków jak ty, jest to naganne…?
- Jest… Niekonwencjonalne – poruszył się nerwowo, poprawiając okulary.
- Słusznie. Tak się zachowałam, bo chciałam pomóc twojej siostrze. Odniosłam zresztą wrażenie, że też nie lubisz Tomka.
- Nie lubię – odpowiedział krótko.
Nie wiedział jak się zachować. Nie wiedział, czego może się oczekiwać od półnagiej kobiety stojącej metr przed nim.
Jego nieśmiałość obezwładniała ją.
- Znasz moje usprawiedliwienie – powiedziała spokojniej, subtelniej. – Chciałam cię przeprosić za to. Powiedz sam… - delikatnie przełknęła ślinę. – Powiedz czego byś oczekiwał w ramach przeprosin?
Odetchnął głębiej. Wywnioskowała, że sam nie miał pojęcia jak daleko może się posunąć w swoich oczekiwaniach.
- Naprawdę uważam, że jesteś przystojny. A to, że czytasz książki bardzo mi imponuje. Coraz mniej takich chłopaków. Wiem, że mają problem, by poznać fajne dziewczyny…
- Ja nie mam problemów z dziewczynami – zapewnił niezdarnie, odsuwając się o pół kroku.
- Dominiku, jesteśmy tu we dwoje, możesz być szczery – zapewniła go spokojnie. – Nie jestem taka jak ci się mogło wydawać… Ja to robiłam specjalnie, szczególnie w apartamencie. Przyznaję to szczerze. Ty też mógłbyś… Zresztą…
Machnęła dłonią, odwracając wzrok. Czy był w stanie zareagować jakoś… Być bardziej kreatywny?
- Napije się pani czegoś? – usłyszała za sobą.
No cóż…
Odwróciła się i podeszła bliżej. Poczuła jak serce znów przyspiesza rytm a nogi uginają się na myśl o scenariuszu, który postanowiła wprowadzić w życie.
- Spójrz w dół – nakazała nieco mocniejszym głosem. – Widzisz moje piersi? Może są za małe i nie podobają ci się?
- Nie… Są ładne przecież… - wybąkał zaskoczony.
- Widzisz więc moje sutki? Sterczą od kilku godzin i marzą byś wziął je w usta – wyrzuciła urywanym głosem, bo emocje podwoiły się w ciągu kilku sekund. – Nie czekaj i nie pozwól im tak cierpieć… Ach…
Jęknęła, bo Dominik tym razem na nic już nie czekał, tylko pochylił się i Kamila mogła wreszcie poczuć męskie usta na spragnionych tego uczucia piersiach.
- Nie przerywaj… Za żadne skarby, nie przerywaj… Dobrze…? – jęknęła wysokim, błagalnym głosem, czując wszystko co tylko możliwe.
A najbardziej chyba krew uderzającą do głowy i efekt w postaci silnych rumieńców na policzkach. Tak bardzo podnieciła ją, jej własna aktywność. Aktywność polegająca na tym, by zachęcić nieznajomego chłopaka by wziął jej wrażliwe sutki w usta i pieścił je jak szalony. Co czynił doprowadzając Kamile…
- Kilka sekund wystarczyło, byś doprowadził mnie do obłędu – wyjęczała cicho nad uchem Dominika. – Boże…
Oderwał się zdyszany a ona drżąc oparła się o stół, dysząc tak samo ciężko. Popatrzyła mu w oczy, mając świadomość, że jej własny wzrok zdarza jej niesamowite emocje. Emocje, które ona, zwykle sama zdobywana przez Daniela, teraz jeszcze mogła podkręcić.
- Zdejmowałeś kiedyś majtki z kobiety? – zapytała wciąż ciut za wysokim tonem. – Zdejmiesz je ze mnie, czy wolisz, bym zrobiła to sama?
- Zdejmij – polecił niepewnie, po raz pierwszy zwracając się do niej bardziej bezpośrednio.
- Dobrze – zgodziła się natychmiast. – Ale ty ściągnij koszulkę. Chce zobaczyć twoja ciało…
Zrobił to od razu. Z lekką, wciąż widoczną nieśmiałością, ale jednak. Jej oczom wyświetliło się to czego się spodziewała. Całkiem przyjemna w widoku klatka piersiowa z lekko zarysowanymi młodzieńczymi mięśniami, nieźle opalona. Nie powstrzymała uśmiechu.
- Nie pomyliłam się co do ciebie – skwitowała subtelnie.
I sama, jakby nieco ogłuszona zabrała się do tego co obiecała, ale jeszcze…
- Pierwszy raz rozbierasz się przed kobietą – ni stwierdziła, ni zapytała. – Możesz mi nie wierzyć, ale ja… Nie licząc męża też robię to pierwszy raz.
Spojrzała w jego rozszerzone oczy, w oczekiwaniu na reakcję. Chyba jednak uwierzył. Wykonał gest w stylu skinienia głową.
A ona sama, z trudem wierząc, że jednak to robi, zsunęła majtki z bioder, pochylając się i przesuwają przez kolana aż wreszcie stopy zdjęła je całkowicie. Spróbowała się wyprostować, ale świadomość już tym razem pełni swej nagości sprawiła, że lekko się kuliła, jakby chciała zasłonić łono.
Złożyła na nim nawet swe dłonie, po raz pierwszy tego dnia czując prawdziwe ogarniające ją zewsząd skrępowanie. Ale nie mogła już tego zatrzymać.
Podeszła bliżej okularnika trochę niepewna jego reakcji a on wciąż nerwowo czekał… Więc przylgnęła do niego, całując delikatnie w szyję a potem…
A potem już mniej delikatnie w ramię, I w klatkę piersiową. I jeszcze raz. Już nie delikatnie, już zachłannie, agresywniej. Całowała z pełną żądzą schodząc coraz niżej, na brzuch i czując dłonie Dominika na swych ramionach a potem zjeżdżające przez plecy w kierunku pośladków. Nie zdążył ich chwycić. Tracąca zmysły Kamila uklękła na wprost spodenek chłopaka.
Pomasowała go przez spodenki, czując, że chłopak może z nerwów a może z innych powodów nie jest gotowy. Prawdę mówiąc nie był chyba gotowy wcale. Czując łomot w głowie chwyciła za spodenki i chociaż wyczuła lekki opór nastolatka, ściągnęła je z niego do kostek, wraz z bokserkami.
Znów miała rację. Niewielkich rozmiarów penis zwisał swobodnie. Ale Kamila nie miała zamiaru odpuścić. Ba, ten widok nakręcił ją jeszcze bardziej. Miała przed sobą osiemnastoletniego, coraz bardziej przystojnego piłkarza i jego bardzo apetyczne, młode, silne, sprężyste ciało. Ze szczególnym uwzględnieniem efektownych górnych partii nóg, które tak uwielbiała.
- Uhm… - mruknęła zmysłowo.
Dotknęła penisa, złapała go delikatnie, przesuwając po nim dłonią i patrząc od dołu w twarz Dominika. Następnie, nie wypuszczając członka z ręki, pocałowała chłopaka w udo. Nisko, nieco ponad kolanem. By spokojnie, subtelnie, delikatnie przesuwać się ustami w górę. Uwielbiała to robić. Daniel to wykorzystywał. A teraz… Nie Daniel, tylko Dominik. Całowała go i od czasu do czasu zerkała w górę, ciekawa jego reakcji. Pragnąc spojrzeć mu w oczy…
Reagował chyba już normalnie. Przynajmniej względnie. Podniecał się z pewnością widząc jak dojrzała piękność chwyta mięśnie jego ud w usta, całując je a nawet oblizując. Jak jej dłoń nie puszcza penisa. Jak ten penis chyba powoli zaczął robić się bardziej giętki.
Kamila uznała, że to był ten moment, by zadziałać inaczej. Zbliżyła się ustami do członka i pocałowała go najbardziej delikatnie jak tylko mogła w sam czubek. A potem jeszcze raz. I kolejny.
- Podoba ci się? – zapytała cicho zadzierając głowę w górę.
Nie dosłyszała odpowiedzi, bo takowa pewnie nawet nie padła. Poczuła za to wreszcie dłonie nastoletniego piłkarza we włosach. Jakby mimowolnie sprowokował tym gestem do tego, by Kamila pocałowała penisa już nie w czubek, tylko na jego długości. I by chwilę później polizała go. Ostrożnie, delikatnie. I by ponowiła tę czynność kilkukrotnie, napawając się samą czynnością, jak i nerwowymi drgnięciami chłopaka.
Wiedziała, że uczy seksu chłopaka, że na zawsze zostanie w jego pamięci. To ją obezwładniało do tego stopnia, że przez jej nagie ciało przeszedł nieziemsko przyjemny dreszczyk. Chociaż z tym uczeniem… Nie odbierała tego w ten sposób i miała nadzieję, że on też nie. Miała nadzieję, że dla niego jest to po prostu głębokie przeżycie wynikające z namiętności.
Otworzyła wreszcie usta, by wsunąć go w nie. Zrobiła to, czując, że nie jest już taki miękki jak początkowo. Otworzyła usta i zamknęła oczy. Tak było lepiej. Tak było subtelniej, piękniej. Bardziej zmysłowo. W ten sposób przesunęła po nim wargami. Jeszcze był za miękki, jeszcze się to nie udało jak trzeba, ale…
Ale twardniał. I to szybko. Pomogła mu w tym przytrzymując ręką i ssąc żołądź. Drażniąc ją językiem. Robiła tak przez kilka długich sekund upajając się tym momentem. Momentem, w którym konserwatywna nauczycielka kompletnie naga, na kolanach ssała kutasa poznanego kilka godzin wcześniej nastolatka z pełną pasją i pełnym poświęceniem. I z satysfakcją, gdy okazało się, że tenże kutas już nie jest taki mały.
I gdy już stwardniał praktycznie tak jak trzeba, wzmogła intensywność, robiąc to, co nie udało się wcześniej. Przesuwając po członku swoje usta, początkowo ostrożnie a potem szybciej, momentami starając się go uchwycić najgłębiej jak to tylko możliwe. W takich chwilach wydawała z siebie pomruki, ale najbardziej podniecało ją zachowania Dominika, który wyraźnie rozemocjonowany poruszał się, tracąc kontrolę nad swym ciałem. Tak, to ją nakręcało niesamowicie.
Ale nie mogła tego robić w nieskończoność. W jej umyśle scenariusz miał być inny. Oderwała się od młodzieńczego kutasa, otwierając oczy i patrząc w górę.
- Jesteś gotowy? – zapytała cicho, subtelnie i delikatnie.
Chyba nie wiedział co odpowiedzieć. W każdym razie Kamila wstała prezentując raz jeszcze podnieconemu młodzieńcowi swe nagie ciało w pełnej krasie. Tym razem nie zakrywając już niczego.
Czekanie na reakcje było zbędne. Zbliżył się do niej raz jeszcze, chcąc dotknąć tego cudu, który miał przed sobą. Nie broniła mu tego. Jego dłonie wylądowały na jej ramionach, potem chwyciły piersi i zjechały w dół. Zwarł się z nią ciałem, obejmując od tyłu i chwytając pewnie za pośladki, co skwitowała kolejnym mruknięciem.
Nie mogła czekać. Ze sporym zdumieniem uświadomiła sobie, że jej cipka wprost płonie. Że czeka na to wszystko bardziej, niż młody, zdrowy osiemnastoletni chłopak.
Oderwała się od Dominika. Jeden krok wystarczył, by znalazła oparcie w stole. Odwróciła się tyłem, ale głowę skierowała w stronę chłopaka.
- Powiedz coś Dominiku… Czy podoba ci się moje ciało?
- Jest fantastyczne… - odpowiedział pewniejszym tonem. Chyba opanował ten największy stres.
- Czy jest na tyle fantastyczne, żeby taki chłopak jak ty mógł go wsadzić we mnie?
Absurd, który ją potwornie podniecił. Nie chodziła z głową w chmurach, ale moment, gdy to akurat ona sama musiała prosić się o coś, co każdy inny wykonałby bez żadnego zaproszenia… No właśnie…
- Jeśli pani poprosi…
Wypięła się jeszcze bardziej, opierając łokciami o stół. Będący za nią Dominik miał jej tyłek w pełnej krasi. Położył na nim gorące dłonie.
- Proszę cię Dominiku, wsadź go… - głos się jej załamał. Wszystkie znaki w głowie i na ciele upewniły ja, że osiągnęła najwyższy punkt podniecenia.
Mimo tego a może właśnie dlatego drgnęła silnie, gdy jego twardy kutas zetknął się z cipką. Przez moment Dominik operował trochę nieudolnie, nie bardzo widząc z tego miejsca gdzie. To jej przypominało, że ma do czynienia z debiutantem i nakręcało jeszcze mocniej. Ale… Czy nie mogła podniecić się jeszcze silniej? Otóż mogła…
- Wsuń, proszę cię Dominiku… - jej głos załamywał się, zdradzając wszelkie możliwe emocje. – Wsuń, tylko tak delikatnie… Nie chcesz zrobić mi krzywdy, prawda…?
Zamknęła oczy delektując się tym magicznym poniżeniem, tą nieziemską chwilą. Poniżeniem, gdy ona sama prosiła o to, by młody piłkarz raczył wreszcie rozepchnąć jej płonąca cipkę swym penisem. Gdy instruowała go, jak ma to zrobić. Gdy…
- Ooooo, tak…! – drgnęła i jęknęła w jednej chwili, gdy penis znalazł się w środku.
Nie w całości, tylko zgodnie z zaleceniem wsuwał się powoli rozpychając pochwę, tak, że…
- Boże…! – jęknęła, dostając niemal drgawek. – Złap mocno za biodra, błagam…! – jęknęła znów.
Natychmiast wykonał polecenie. Stąd wyczuwała drżenie jego ciała. Nie przypominała sobie kiedy była tak podniecona a on? Też musiał być.
- Tak, Dominik… - jęknęła, gdy penis znalazł się niemal w całości. – A teraz wysuń… Powoli… O, tak… Właśnie tak… - głos na sekundę uwiązł jej w gardle, ale kontynuowała. – A teraz wbij się we mnie… Tylko mocniej…! – wyjęczała znów, gdy chłopak posłusznie spełnił jej życzenie.
Na moment ukryła twarz w dłoniach, skupiając się tylko na cielesnych doznaniach. Na tym, jak młody piłkarz powtarza manewr. Jak wbija się nieco szybciej i głębiej a potem wycofuje się w wolnym tempie. I gdy powtórzył to raz jeszcze, pomyślała, że znalazła się na granicy obłędu…
- Dominik, ja oszaleję…! – jęknęła drżącym i dużo bardziej podniesionym tonem. – Zrób mi tak jeszcze… Kilka razy i ja… ! – nie dokończyła.
Nie musiała. Dominik zadziwiająco swobodnie radził sobie z jej życzeniami i torturował ją w ten niezwykły sposób wchodząc w nią coraz szybciej i głębiej, oraz wychodząc powoli. Niczym stary, doświadczony ogier.
- Co ty ze mną robisz…! – nie potrafiła powstrzymać drżenia w głosie. – Boże święty…! Jesteś fantastyczny…!
Ale i on przegrywał z podnieceniem. Jego wyjścia nie były już takie wolne. Tak jakby może i on jakimś cudem wyczuł, że oddająca mu się kobieta nasyciła się tą torturą i teraz już tylko…
- Trzymaj mnie mocno za biodra – wygłosiła chrapliwie. – Trzymaj i … I teraz rób już tylko to co chcesz… Proszę cię, trzymaj mnie i rżnij!
Nie potrzebował już większej zachęty, ale ta, już otrzymana upewniła go w przedsięwzięciu. Kamila poczuła silny uścisk na biodrach. Na tyle silny, że nie byłaby się w stanie wyślizgnąć. I nie wiedziała, czy ten zniewalający uścisk podnieca ją bardziej, czy też sztywny, twardy jak drąg kutas wbijający się w jej cipkę z determinacją i niespożytą energią. Wbijający się szybko i głęboko. Wbijający się tak, że jej ciało przesuwało się po stole a ona sama rozchylając usta...
- Aaach… Aaaach… - pojękiwała cicho w rytm pchnięć Dominika. – Aaach… Aaaach…
To wydawało się niewiarygodne, ale cała sytuacja, od początku do końca podnieciła ją tak, że to ona ani on… To ona, mimo wszystko doświadczona już kochanka, choć należąca tylko do jednego mężczyzny, znalazła się bliżej finału, niż debiutujący, rozpalony nastolatek.
Zacisnęła pięści, zacisnęła wargi. Zamknęła oczy, czując, jak pomiędzy jej udami spływa wilgoć. Jak napinają się jej mięśnie. Jak ona sama reaguje na mocny uścisk dłoni Dominika i jego penisa raz za razem wbijającego się głęboko w jej mokrą cipkę.
Prawie straciła zamysły. Silny orgazm przeciągnął się niemal w nieskończoność. Dałaby głowę, że przez chwilę znajdowała się zupełnie gdzieś indziej. Jakimiś końcówkami zmysłów przyjmowała tylko te fizyczne bodźce w postaci silnych dłoni Dominika i jego twardego penisa demolującego jej cipkę.
- Boże…! – wyszeptała, bo tylko na tyle było ją stać.
Jej ciało zwiotczało, by przyjąć kolejny orgazm. Orgazm młodego chłopaka, który spełnił się w jej cipce, chwilę po Kamili.
I to był ten piorunujący akord tego kosmicznego dnia, w który, już leżąc chwilę później na łóżku, nie mogła uwierzyć, że się wydarzył naprawdę.
Tyle razy nago… Najpierw tylko dla Daniela, ale wciąż publicznie. A potem… Na jego polecenie, na oczach dziesiątek plażowiczów… I kilka godzin później już samotnie, z własnej woli, włącznie z posiłkiem w fast foodzie… I spacer w towarzystwie dziesięciu młodych mężczyzn, w tym jej licealnych uczniów… I ostre macanie intymnych fragmentów jej ciała przez kilku chłopaków, na oczach innych… Aż wreszcie uwiedzenie introwertycznego osiemnastolatka i finał. Finał z jego kutasem w ustach i w cipce.
Dlatego fakt, że leżała nago, na jego oczach, nie robił już chyba większego wrażenia. Przynajmniej do momentu, gdy emocje zaczynały opadać. Ale nawet wtedy nie było potrzeby zasłonięcia swego ciała. Zwyczajnie zaczęła się zastanawiać do dalej.
Dominik położył się obok niej. Jego twarz zdradzała ambiwalentne odczucia. Nie był pewien, czy po tym całym szaleństwie, jego tajemnicza nieznajoma, która tak szczodrze obdarzyła go swymi wdziękami wciąż jest taka sama…
Nie no… Niezależnie od niej samej, nie mogła sobie pozwolić na to, by klepnąć go w plecy i powiedzieć „hej, kolego, byłeś spoko, ale teraz wracamy do życia”.
Nie. Gdyby jakimś cudem pozwoliła sobie na taką akcję z Tomkiem, albo tymi dwoma piłkarzami… Ale nie z nim. Chociaż wciąż był obcy, miała pewną sympatię dla takich jak on.
- Nic nie powiesz, jak było? – odezwała się, czując bardziej ludzkie reakcje. Na przykład pewien wstyd, który zaczął ją ogarniać.
- Przecież pani wie. Świetnie – odpowiedział krótko.
- Myślałam, że skoro spędzasz tyle czasu z książkami, postarasz się o bardziej kwieciste wypowiedzi… - skwitowała z lekką dawką uszczypliwości.
- Było jak u Sienkiewicza… Ogniem i mieczem… - odparł wolno.
Parsknęła śmiechem. Rozbawił ją. Zobaczyła i na jego twarzy wreszcie coś na kształt uśmiechu. Jakiegoś takiego wyrażającego nadzieję.
Nadzieję na co? Na coś więcej, po tym, gdy jutro obudzą się rano? Czy może nadzieję, że nie jest z nim tak źle, skoro potrafił rozbawić starszą, atrakcyjną kobietę?
Co do tego pierwszego, no cóż…
- Skoro mówiłeś, że nie masz problemu z kobietami, to od teraz nie będziesz miał chyba tym bardziej… - wyłożyła dość subtelnie.
Pokiwał głową. Chyba chciał coś powiedzieć, ale zrezygnował.
Pomyślała, że to chyba dobrze.
- Twoi koledzy… Pewnie wrócą niebawem? – zmieniła temat na bardziej istotny.
- Pewnie tak. O ile nie przesadzą tam i nie popadają jak kłody. Ale nawet jak wrócą, to po prostu uwalą się do łóżek.
- No bo… W moim pokoju, jak sam wiesz, trwa teraz dzika orgia – przypomniała. – I prawdę mówiąc nie dość, że nie chciałabym w niej przeszkadzać, to nawet gdyby, nie dałabym rady tam zasnąć.
- Niech się pani czuje jak u siebie w domu – odparł niemal natychmiast.
Spostrzegła jakiś wyraz ulgi na jego twarzy. Był chyba oczywisty. Mógł się cieszyć jej towarzystwem jeszcze przez kilka godzin. No cóż…
Nie wiedziała co urodziło się mu w głowie, ale postanowiła trochę się ogarnąć. W ciągu kilku sekund znalazła się pod kocem. Przeciągnęła się z lubością, układając na boku.
- Możesz zgasić światło?
Bez słowa wykonał prośbę. Odezwał się dopiero wtedy, gdy wrócił do łóżka, lokując się tuż za nią.
- A może mi pani obiecać, że nie włoży majtek?
Zaskoczył ją trochę. Jak na niego, to była odważna prośba.
- Mogę… - odpowiedziała wolno. – O ile ty z kolei obiecasz, że nie zrobisz niczego, co mogłoby się mi nie spodobać…
- To się chyba do tego nie zalicza?
Wraz z pytaniem, Kamila poczuła dłoń na biodrze. Dłoń, która przesunęła się nieco dalej, dotykając brzucha. Obejmując ją.
W pierwszej chwili zawahała się. Miała ochotę po prostu się wyspać. Ale w drugiej… Czy nie świadczyłoby to o niej źle? Dominik w dużym stopniu przyczynił się do spełnienia jednej z jej najdzikszych fantazji. Poza tym… Przy swoich wadach, był jednak pozytywny.
- Ale niewiele więcej, dobrze?
Musiała być jednak w dobrym nastroju, skoro pozwoliła ma pewien margines.
Gwar za oknem malał. Festiwal skończył się już jakiś czas temu, teraz uczestnicy rozchodzili się do domków, hotelowych pokoi, albo wracali do miasta. Dodatkowo gdzieś daleko pojawił się jakiś błysk zwiastujący zmianę pogody.
Czując miękki dotyk dłoni Dominika na brzuchu, Kamila zamknęła oczy.


45 komentarzy:

  1. Jak zwykle trzymasz wysoki poziom. Wierz mi oczkiwanie na kolejne historie jest udręką.

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny prezent na święta:)
    To jest ta Kamila którą lubię najbardziej i która nigdy mi się nie znudzi.
    Wesołych Świąt dla autora i wszystkich czytelników.
    Czekam na więcej.

    OdpowiedzUsuń
  3. .... sprawiło, że poczuła się pewniej i jak na warunki spowodowane jej strojem, dość śmiało rozglądała się po ludziach, zmierzając powoli w stronę miejsca, gdzie wraz z Martą rozłożyły koc. Śmiało. Do czasu…
    Chyba raczej z Danielem?

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak, z Danielem.
    To jest właśnie efekt tego przenoszenia fajniejszych a niewykorzystanych scen z jednego opowiadania do drugiego. Trzy razy sprawdzałem, wymieniając Martę na Daniela i Chorwację na Antonówek i jak widać jedno mi umknęło.
    Graty za wychwycenie błędu.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mistrzu,mistrzu, mistrzu . Brawo, brawo i jeszcze raz brawo. Człowiek rozkoszował się tymi kolejnymi minutami "spędzonymi" z Kamilą, a teraz uświadamia sobie, że to koniec i myśli co dalej? Kiedy znowu dasz nam trochę radości i Kamila powróci?
    Powinieneś robić tak jak kiedyś było w filmach o 007 zawsze na koniec James Bond powróci i tytuł to Ty możesz pisać np Kamila powróci w czerwcu 2018 z okazji zakończenia roku szkolnego? :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Gdybym znał daty i tytułu kolejnych opowiadań (nawet jeżeli aktualnie nie mam większego wyboru), to pewnie bym podawał:)

    No, ale wstępnie mogę zapowiedzieć.

    Kamila wróci pod koniec czerwca w filmie "Porno intryga".

    OdpowiedzUsuń
  7. Jesteś najlepszy !!! Piszę to z pełnym przekonaniem i odpowiedzialnością. Opowiadanie jest świetne, inspirujące, lekkie i bardzo erotyczne.
    Wielkie graty !
    A błędy zdarzają się każdemu. Nie robi ich tylko ten kto nic nie robi.
    pozdrawiam
    PS

    OdpowiedzUsuń
  8. Czekam na opowiadania w formie Książki

    OdpowiedzUsuń
  9. Nowe? Czy stare?

    Z wiadomych względów, o których piszę na blogu od jakiegoś czasu, nie stworzę już niczego nowego, co mógłbym wydać drukiem.
    Musiałoby to być albo kilka luźnych opowiadań (powiedzmy, że choćby trzy), albo jakaś dłuższa mini seria. Były w planach "Szkolne wycieczki" i "Żołnierze".
    Te pierwszy ukazały się już na blogu, ewentualnie powstanie jeszcze trzecia, ale to chyba za mało.
    Ta druga seria w sumie wygląda podobnie.
    Nowej długiej opowieści, czy jakiejś mini serii raczej nie należy oczekiwać.

    Pozostaje tylko opcja zebrania kilku opowiadań zamieszczonych już na blogu, ale nie sądzę by miało to większy sens i zwyczajnie, raczej dopłaciłbym do interesu, niż choćby wyszedł na zero, nie mówiąc o zarobku.

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetne opowiadanie. Czyta się z ogromną przyjemnością. Spodziewałem się na koniec opowiadania i seksu Dominika z Kamilą wejścia jego współlokatorów do pokoju. Gdzieś w głowie widziałem, już jak Kamila ma dwóch obserwatorów, którym co prawda nie pozwala się dotknąć, ale popatrzeć. Czemu nie. Na zasadzie ukarania? Albo chociaż, podglądania przez jej uczniów przez szybę, którzy wyszli znowu zajarać i przy okazji zobaczyli jak ich kolega rżnie ich nauczycielkę. Oczywiście, Kamila musiałaby ich zobaczyć. Jeszcze więcej perwersji. Coś podobnego było w opowiadaniu jak chcesz to klepnij.
    Mimo to, opowiadanie rewelacyjne. Szczególnie spacer toples po plaży. Zarówno pierwszy i drugi.

    OdpowiedzUsuń
  11. Dzięki za komentarz. Podglądanie było niedawno (?) w opowiadaniu "honorowym", w sumie w "chorwackim" też (chociaż w obu przypadkach bez wiedzy Kamili), więc nie chciałem raz jeszcze wciskać tego motywu, tym bardziej, że pewnie pojawi się także w przyszłości (już w bardziej bezpośredni sposób).

    OdpowiedzUsuń
  12. Przypominając poprzedniemu komentującemu i Falandze, podglądanie było chociażby w ostatnim opowiadaniu "za oknem", poza tym w "honorowym", no a wcześniej "wyspa na morzu czarnym", "zdejmij majtki" czy w serii Kamila i Urugwaj. Za każdym razem jednak podane trochę inaczej i zawsze ciekawie. Lubię te klimaty, więc podglądanie może być w każdym opowiadaniu.
    W tym akurat rozprawiczanie Dominika - poezja. Świetne opowiadanie.
    No i na plus do całego bloga. Falanga nie zostawia, pytań czy uwag do opowiadań bez odpowiedzi. Doceniam i dziękuje.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  13. Mnie też się podoba motyw podglądania, szczególnie przez młodych, spragnionych takich widoków. Tyle, że możliwości są trochę ograniczone. ewentualnie ja jestem ograniczony z kreowaniu takich sytuacji.

    Może napiszę tylko, że dość fajny motyw podglądania będzie w jednym z najbliższych tekstów, tyle, że... No właśnie, najlepiej na tym urwę.

    Z tym podglądaniem jest trochę jak z ekshibicjonizmem. Też lubię te spacery Kamili, jak w "Jak chcesz to klepnij", albo przede wszystkim w powyższym tekście. Tyle, że dość ciężko wykreować takie, by nie było zbyt wiele powtórzeń. No i do tego - może sobie chodzić ta Kamila w skąpym stroju kąpielowym, albo nawet i topless, tylko takie chodzenie w jedną i drugą stronę, bez celu, bez jakichś konkretniejszych wydarzeń i praktycznie wyłączne zachłystywanie się bohaterki własną nagością może być nudne i ciężkostrawne, tak dla piszącego, jak i czytelników.

    Oczywiście jeśli ktoś z czytelników ma jakieś fajne, nowe pomysły dotyczące w/w motywów, może pisać.

    Pozdro.

    OdpowiedzUsuń
  14. Powtórzę to co napisałem wcześniej. Mimo, że podglądanie pojawia się od czasu do czasu to podane jest w bardzo przyjmnej, ciekawej i za każdym razem inne formie.
    Ekshibicjonizm Kamili nie musi się wcale przejawiać w spacerowaniu po plaży topless, opalaniu się nago czy obsługiwaniu jako kelnerka w "honorowym". Kamila może np. nie założyć stanika pod bluzkę. Nie ma co prawda za dużych piersi, ale chodzi o to, że takie działanie kieruje do bardziej ekstremalnych zachowań. Obnażaniem jest też zakładanie krótkich spódniczek, aby fruwały na wietrze, stringów albo w ogóle brak bielizny. To też cienkie sukienki a pod nimi mocno wycięta koronkowa bielizna, albo jej brak. Może być paradowanie przed uczniami w prześwitującej czy też mocno obcisłej spódniczce. Ewentualnie na wycieczce szkolnej spacer na tle słońca gdzie cała figura Kamili jest na widoku obserwujących. A może nocleg z klasą albo wybraną grupką chłopaków w miejscu gdzie łazienki są koedukacyjne a w prysznicach są tylko mleczne szyby przedzielające kabiny?
    Część sytuacji byłaby wymuszona wspomnianą wyżej konstrukcją łazienek w hostelu, planem wycieczki i wspinaniem się po stromych schodach, czy wietrzną pogodą nad w górach. Pozostałe to jednak chęć Kamili pokazania się, wcześniejszego nakręcenia przez Daniela czy brak zastanowienia się nad konsekwencjami takiego czy innego stroju. Połączenie ekshibicjonizmu z uleganiem wpływom bliskich jej mężczyzn to mieszanka wybuchowa. Szczególnie jeśli takie wymuszenie stroju jest ze strony młodszych chłopaków co pojawiło sie w opowiadaniach Kamili z Sebastianem. Niestety, nikt poza Sebastianem tego nie widział, więc pole do manewru jest dość spore.

    OdpowiedzUsuń
  15. Te łazienki koedukacyjne przyszły mi do głowy już jakiś czas temu:). Tyle, że opowiadanie, w którym miałem je wykorzystać nie pykło i poszło do kosza.
    No, ale może da się ułożyć jakąś fajną fabułę do innego i wykorzystać ten motyw, jak i inne tego typu.

    Jeśli mogę coś zdradzić, to w jednym z najbliższych opowiadań jest taki motyw, że chłopaki zakładają się o to, kto "osiągnie" najwięcej z Kamilą (w sensie jakiegoś związanego z erotyką figla), tyle, że jest to motyw w owym tekście nie do końca wykorzystany, więc może by do niego wrócić w innym (np jakiś luźniejszy tekst w stylu "Prima Aprillis") i dać się wykazać każdemu z grupy licealistów a motyw podglądania (różnego kalibru) pasowałby tu z pewnością najlepiej.

    Pomyślimy, zobaczymy, tym bardziej, że te kilka minut pisania komentarza wystarczyło, by narodziła się w głowie jakaś mini fabuła:).

    OdpowiedzUsuń
  16. Skoro mowa o podglądaniu to niech chłopaki założą się kto zobaczy więcej Kamili i będzie miał na to dowód w formie zdjecia czy filmu. Kamila mogłaby się mniej wiecej zorientować ze coś dzieje wokół niej i sama wejść w ta rolę prowakatorki. Czy to sama z siebie, podpuszczam przez Daniela czy pisząc na jakimś forum internetowym z wyzwaniami.
    Ekshibicjonizm to nie tylko latanie z gola dupa po hotelu to tez pisanie o najskrytszych pragnieniach na forum.
    Z pozdrowieniami
    Arek

    OdpowiedzUsuń
  17. No i widzicie chłopaki... Jeden koment, drugi, trzeci i...
    I mamy tekst a konkretnie solidne wzbogacenie jednego z tekstów i co za tym idzie dopracowanie całej fabuły. A wszystko to przelewam właśnie na papier:).
    Co lepsze, jeżeli miałbym się skusić kiedykolwiek na tą książkę, to właśnie bije ostatni dzwonek (to wspomniane opowiadanie byłoby drugą częścią "Porno Intrygi"), więc być może zrobię niedługo jeszcze jedną, szybką ankietę, na temat zakupu owej książki i pomyślę.
    Tyle, pozdro.

    OdpowiedzUsuń
  18. I oby wena twórcza nie opuściła. W sprawie książki sugeruję dla pewności przedpłaty. Jak na malucha. Dobrze aby w książce były opowiadania których nie ma na blogu. Idealnie jakby były zdjęcia.
    Z pozdrowieniami
    Arek

    OdpowiedzUsuń
  19. Obejdzie się bez przedpłat, w najgorszym wypadku będzie czym w piecu palić przez parę lat:).
    Tak, czy owak, najpierw trzeba skupić się na napisaniu a potem myśleć o wydaniu.

    OdpowiedzUsuń
  20. A czy potrzebujesz pomocy? Można Ci jakoś pomóc?

    OdpowiedzUsuń
  21. W sensie pisania tekstu, czy wydania książki?
    Raczej poradzę sobie i z jednym i drugim, aczkolwiek przy tekście mam zagwozdkę (choć nie jest to jakiś względny problem i pewnie rozwiążę go sam) w kontekście względnie oryginalnej sceny finałowej, więc jeżeli ktoś chce, niech pisze na priv, tzn na maila.
    Co do wydania, to być może taka pomoc będzie potrzebna, choćby przy projektowaniu okładki, czy ewentualnie samym wydaniu. Jeśli więc ktoś czuje się na siłach, to również zapraszam na maila.

    OdpowiedzUsuń
  22. Grafikiem komputerowym nie jestem, ale chętnie podeślę jakieś propozycje scen, wydarzeń itp na maila. Jeśli dzięki temu przyjdzie do Tobie do głowy fajny pomysł na scenę finałową będzie ok.

    OdpowiedzUsuń
  23. Jeżeli chodzi o omawiany tekst ("Porno intryga" 1 i 2), to jak już powiedziałem, fabuła jest ogarnięta w całości, tekst już praktycznie napisany, przede mną tylko scena finałowa, co do której mam pewne zagwozdki i to tyle.
    Aczkolwiek jeśli masz jakieś głębsze pomysły dotyczące przygód Kamili, to zapraszam, jeśli coś wpadnie w oko, to można wykorzystać gdzie indziej.

    OdpowiedzUsuń
  24. Ponieważ nikt nie zapytał, to nie odpowiem:).
    Najbliższe opowiadanie w czerwcu, niestety nie znam nawet względnie przybliżonej daty, gdyż zmienił mi się system w pracy i zamieszczę tekst trochę spontanicznie, po prostu wtedy kiedy będzie mi to pasować.
    I na 99% będzie to tym razem dzień powszedni. Gdzieś między 15 a 30 czerwca.

    Tytuł, jak już zapodałem wcześniej - "Porno intryga", acz może zmienić się w "Homo intrygę", ale to drobny szczegół.

    Zapowiedzi jako takiej nie będzie, bo tak naprawdę nie ma czego zapowiadać, natomiast korci mnie trochę by zrobić zapowiedź wyrywkami tekstu, jak to wcześniej było proponowane, w którymś z komentarzy pod pierwszą częścią "Żołnierzy".
    Z drugiej strony waham się, bo sporo osób nie lubi spoilerów (choć oczywiście starałbym się nie zabrnąć zbyt daleko i głęboko), więc postanowiłem poczekać parę dni na Wasze ewentualne opinie i podejmę decyzję, czy wrzucać tego typu zwiastun, czy jednak nie.

    OdpowiedzUsuń
  25. spoilery są super. Nie wahaj się :D

    OdpowiedzUsuń
  26. homo? znaczy się Kamila będzie spędzać czas z Patrycją czy chłopaki między sobą?

    OdpowiedzUsuń
  27. Trudna sprawa z tymi spoilerami...
    Z jednej strony człowieka zżera ciekawość, z drugiej chciałoby się przeczytać od razu całe opowiadanie, tak więc ja wstrzymuję się od głosu w tej sprawie. Może jednak jakaś małą zapowiedź? Coś dla podkręcenia klimatu oczekiwania:)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  28. szkoda - ani spoilera, ani zapowiedzi:( cisza...

    OdpowiedzUsuń
  29. Czekałem czy pojawią się jeszcze z jeden, bądź dwa komentarze.

    KISM XXXI "Homo intryga"

    Głównym bohaterem opowiadania jest Mikołaj, licealista posądzany o zainteresowania odbiegające normą od zainteresowań innych chłopaków.
    Mikołaj, wraz z resztą swojej licealnej klasy przebywa na krótkiej wycieczce szkolnej w Antonówku. Nawał oskarżeń, jak i nietypowa zabawa, którą wymyślają jego koledzy, sprawią, iż fascynacja licealną wychowawczynią i jednocześnie świeżo upieczoną panią dyrektor, przybierze zupełnie inny niż dotychczas i kompletnie nieoczekiwany przebieg.

    Zwiastuny tekstu:

    "W zasadzie sam nie wiem, czy nastąpił jeden konkretny moment, w którym to się stało. Ot, cała gama różnych akcji i dziwnych oskarżeń, jak…
    - A dlaczego ty się nie gapisz na te nogi dziewczyn, jak my? – spojrzał dziwacznie Rudolf.
    Ja się nie gapię? Jak to? Non stop wiosną i latem wodziłem wzrokiem za dziewczynami w krótkich spódniczkach i jeszcze krótszych spodenkach. Pamiętam jak kiedyś szedłem piechotą do centrum a z bocznej uliczki wyszła przede mną dziewczyna, którą kojarzyłem ze szkoły. Miała na sobie mini odsłaniające jej długie nogi. Przepuściłem ją grzecznie przed siebie a potem szedłem przez niemal dwa kilometry w odległości kilku kroków od niej nie robiąc nic innego niż gapiąc się w te nogi i kształtny tyłek.
    Więc ja się nie gapię? No dobra… Coraz częściej to wyglądało tak, że odwracałem wzrok, by nie wyjść na jakiegoś zjebanego zboczeńca, któremu w głowie tylko fajne nogi. Zamykałem oczy w swej pobożności, aby nie wodziły mnie na pokuszenie. Hm…
    - A czemu ty w ogóle nie masz dziewczyny? – zapytała podejrzliwie Justyna świdrując mnie niebieskimi oczami.
    Ja? No bo nie mam i tyle. Co to za jakiś przymus, by w wieku osiemnastu lat koniecznie mieć dziewczynę? Zresztą miliony chłopaków w moim wieku nie mają swojej partnerki i chyba nikt ich nie oskarża o nic złego. Więc dlaczego akurat mnie?
    - Co ty tak obcinasz te nasze fiuty? – burknął kiedyś pod prysznicem Strzelba.
    Ale niby ja? No jak się jest w sali prysznicowej z całą drużyną po treningu, czy meczu, to logiczne, że wzrok padnie tu, czy gdzie indziej. Na penisy też. Każdy tak ma, no nie? Co ten Strzelba? Sam przypadkiem nie zerknął nigdy na jakieś przyrodzenie innego kolegi z drużyny?
    - Ty jesteś jakiś taki spokojny, w ogóle bez ikry – zarzuciła mi krytycznym tonem spasiona jak wieprz pani Makowska od geografii.
    Ja? No i co w tym dziwnego? Świat musi się składać z samych łobuzów? Nie można być spokojnym, głupio uśmiechniętym, pozytywnie traktującym życie człowiekiem? Takim, co pożyczy kumplowi pięć złotych, wiedząc, że tamten i tak zapomni mu ich oddać? Albo dać odpisać zadanie domowe innemu, mimo, że ten wczoraj wyzywał go od różnych takich części rowerowych?
    - Ta twoja gęba nie jest przypadkiem trochę za ładna? – dokuczał Pinokio.
    Za ładna? Czy to moja wina, że nie obsypało mnie krostami w czasie dojrzewania? Że miałem łagodniejsze rysy twarzy i z pewnością nigdy nie zagrałbym w żadnym filmie ról, które brali Mariusz Jakus, Danny Trejo, czy inny Michael Madsen? Że raczej wyglądałem na pozytywnego chłopaka nie takiego szukającego kłopotów?
    - Z takim imieniem to ty sobie lepiej szukaj drugiego Mikołaja – podsumował Pelargonia.
    Noż kurwa, co złego jest w imieniu Mikołaj? Co to za argument w ogóle? W czym gorszy jest Mikołaj od jakichś Tomków, Robertów, Sebastianów i innych? Znaczy, że Kopernik też był jakiś nie halo?"

    OdpowiedzUsuń
  30. "I nim ktokolwiek zareagował inaczej, niż obrzuceniem wzrokiem całej sylwetki pani dyrektor, ze szczególnym uwzględnieniem jej nagich, długich nóg, odezwała się znów tonem nie znoszącym sprzeciwu.
    - Piotrze, nie życzę sobie, by którykolwiek z uczniów mojej szkoły wyrażał się w ten sposób, jasne? Kategorycznie zakazuję ci obrażania swoich kolegów takimi słowami. W przeciwnym razie podejmę odpowiednie kroki przewidziane regulaminem by dostatecznie uprzykrzyć ci życie aż do matury, czyli przez najbliższe dwanaście miesięcy. Czy wyrażam się jasno?
    - Jasno, pani dyrektor – Pelargonia potrafił ugiąć się przed autorytetem z zadziwiającą łatwością.
    - Cieszę się, że to rozumiesz. Wobec tego nie przeszkadzam. Ale ciebie Mikołaj poproszę na chwilę do mnie.
    Nieco zaskoczony wykonałem kilka kroków, podążając za panię profesor, kierująca się w stronę ścieżki.
    Ożesz… Jak tu się nie gapić na jej nogi, gdy szła przede mną, patrząc pod stopy i nie mogąc widzieć na co patrzę ja? Moja bezkarność w tym momencie dodała mi odwagi. Niestety, w końcu trzeba było wyjść na ścieżkę i stanąć twarzą w twarz.
    Twarz nowej pani dyrektor, która w tym momencie była już dużo bardziej przyjazna, niż przed chwilą.
    - Mikołaju… Mam nadzieję, że nie czujesz się obrażony grubiańskim zachowaniem Piotra. Przepraszam cię za niego, ale mam nadzieję, że nie ucierpisz więcej ze względu na swoją orientację.
    - Pani dyrektor, ale ja… - wytrzeszczyłem oczy, robiąc rybią minę.
    - Nie ty musisz się tłumaczyć – przerwała mi natychmiast. – To oni powinni. Ja mogę cię tylko zachęcić, abyś zgłaszał mi każde niewłaściwe zachowanie twoich kolegów i innych pozostałych członków naszej licealnej społeczności. Obiecuję ci z całego serca, że żadne z takich zachowań nie przejdzie bez echa i kary.
    Zamurowało mnie. Nie no… Rozumiem, że koledzy, oni mogli mnie uważać za odmieńca. Zawsze miałem dystans do siebie i te docinki nie przeszkadzały mi, przynajmniej jakoś mocno. Jakby to nie zabrzmiało… Miałem to w dupie.
    Ale ona? Nasza nowa pani dyrektor? Ona tez wzięła mnie za homosia? Jakim prawem, ja się pytam?! Przecież ja jestem najzupełniej normalny! Przecież…
    - Pani dyrektor, ale… Jakby to pani powiedzieć… – z nerwów nie potrafiłem porządnie sprostować sytuacji. – Ja jestem normalny, to znaczy…
    - Ależ ja wcale nie twierdzę, że jesteś nienormalny, przecież nic takiego nie zasugerowałam – przerwała mi natychmiast zapalczywie. – Jesteś najzupełniej normalny, tak jak my wszyscy, tak właśnie ja cię traktuję i daję słowo, że w mojej szkole wszyscy będą cię tak traktować.
    - No, ale… - opadły mi ręce.
    - Nie przejmuj się Mikołaj, naprawdę – pani Kamila nie dała mi dojść do głosu i nagle, nieoczekiwanie zniżyła własny głos. – I tak w ogóle miałabym do ciebie pewną prośbę.
    - Prośbę? Jaką?
    - Z tej racji, że nigdy do tej pory nie miałam do czynienia z homoseksualistą a w naszej szkole nikt się do niczego oficjalnie nie przyznał, to…
    - Ale ja tez się do niczego nie przyznałem! – tym razem przerwałem ja. Dość mocno wzburzony.
    - To dobrze, Mikołaju, ja cię nie będę do niczego zmuszać – zapewniła subtelnie w dalszym ciągu niczego nie rozumiejąc. – Wrócę więc tylko do czego, co chciałam zaproponować.
    - Zaproponować? – zmrużyłem nieufnie oczy wciąż nie wiedząc jak to wszystko naprawić.
    Co zaproponować? Oczami wyobraźni ujrzałem siebie na podeście w wielkiej, szkolnej auli, opowiadającego o życiu homoseksualisty. Nie no, ludzie… Czy dobrze rozkminiłem? To miała na myśli?
    - Chodzi o to, że my… Mam na myśli szkołę, no i co za tym idzie, także mnie samą, powinniśmy zmierzyć się nowoczesnymi wyzwaniami i lepiej poznać siebie nawzajem. Ja osobiście chciałabym poznać punkt widzenia tej drugiej strony. Jednym słowem chciałabym, żebyś mi opowiedział coś o sobie, o ile oczywiście nie narusza to twojej intymności.
    Mówiła subtelnym, delikatnym tonem, bojąc się widocznie jakiejś agresji z mojej strony. Heh, agresji… Dobre…"

    OdpowiedzUsuń
  31. "Mówiła subtelnym, delikatnym tonem, bojąc się widocznie jakiejś agresji z mojej strony. Heh, agresji… Dobre…
    I gdy kompletnie skonsternowany otwierałem usta, nabierając jednocześnie głębokiego wdechu, by wyrzucić z siebie całą prawdę, pani dyrektor ubiegła mnie po raz kolejny.
    - Krótko, chciałabym cię zaprosić do siebie, żebyśmy porozmawiali sobie w bardziej sprzyjającej atmosferze.
    Wypuściłem powietrze ze świstem. Czy dobrze słyszałem?
    - Do siebie? W sensie, że…? Ale teraz gram mecz – palnąłem głupotę, gryząc się natychmiast w język.
    - Nie, nie teraz, jestem zajęta – zaprzeczyła natychmiast. – Miałam na myśli jakiś spokojniejszy termin. Może wieczorem?
    - Wieczorem? – powtórzyłem machinalnie a moja wyobraźnia zaczęła pracować dziesięciokrotnie intensywniej. – Myślałem, że wieczorem wybiera się pani na imprezę.
    - Wybieram, ale tylko na chwilę – potrzasnęła głową. – Na godzinę, czy dwie. Opiekę zostawię innych paniom, zresztą na co wam opieka na wycieczce…
    - Czyli tak o dwudziestej drugiej? – upewniłem się.
    - No coś w tym stylu. Chyba nie będziesz już spał o tej porze?
    - Nie, skąd – zaprzeczyłem. – Nie zrezygnowałbym z randki z panią na rzecz snu - chlapnąłem.
    - Jasne – na twarzy pani dyrektor w końcu pojawił się szeroki uśmiech. – Wobec tego jesteśmy umówieni. Znajdziemy się na imprezie. No… To już nie przeszkadzam.
    Czując łomot w sercu kiwnąłem głową na pożegnanie i udałem, że ruszam w stronę boiska. Ale zatrzymałem się i skierowałem wzrok na smukłą sylwetkę pani Kamili udającą się już w swoją stronę. Na jej zgrabną figurę, na długie, czarne włosy spadające na plecy. No i przede wszystkim na ten niespotykany przecież w szkole powiew nagości, czyli piękne nogi ograniczone dopiero krótkimi spodenkami.
    O w mordę… "

    OdpowiedzUsuń
  32. "Tak mijały minuty, upłynęła chyba godzina, aż na horyzoncie pojawił się Pelargonia. W sumie dziwiłem się, że go nie było. Widocznie miał coś innego na głowie. A co takiego? Miałem dowiedzieć się już wkrótce.
    Pelargonia był zadziwiająco spokojny. Nie wiadomo czemu miał przy sobie laptopa. Wysłuchał co mieli do powiedzenia koledzy, pośmiał się z pomysłów. Ale znałem go na tyle dobrze, by wiedzieć, że coś go rozsadza.
    I nie myliłem się. Pelargonia swoimi komentarzami raczej wyśmiewającymi pomysły kolegów zwrócił na siebie ich krytyczne spojrzenia. Był nad wyraz pewny siebie. Dużo bardziej, niż zazwyczaj, choć pozornie nie wydawało się to możliwe.
    - Co masz za asa w rękawie? – zapytał w końcu Białas czujący widocznie to samo co ja.
    - Nie mam asa. Mam cztery asy, no dobra, może trzy – odpowiedział buńczucznie Pelargonia.
    Tym skupił już na sobie uwagę całej grupy.
    - No powiedz co wymyśliłeś.
    - Chciałem poczekać do samego finału, by wam powiedzieć… Ale widzę, że już nikt mnie nie przebije, nie widzę takiej możliwości.
    - Co zrobiłeś? – zapytał poważnie Burek, co zdarzało mu się średnio raz w roku.
    Pelargonia wzruszył ramionami i pokręcił się po ławce chcąc wzbudzić jeszcze większe napięcie.
    - Byłem dzisiaj u niej – oświadczył w końcu.
    Pełen złych przeczuć wytężyłem słuch.
    - Po co? – zapytał ktoś czujnie.
    - A… Przechodziłem obok i mnie nacisnęło, więc zapukałem i zapytałem, czy mogę skorzystać z toalety.
    Dwie, trzy osoby się zaśmiały, ale reszta tkwiła w milczeniu. Było jasne, że nie o to chodziło, że kryło się za tym coś więcej. Ale co?
    - Wysrałeś się i co? – rzucił Białas.
    - Ani srałem, ani lałem – sprostował z satysfakcją Pelargonia, po czym nieoczekiwanie wyjął z kieszeni jakiś przedmiot pokazując go wszystkim. – Wiecie co to jest?
    - Zwykły brelok do kluczy…
    - Brawo Sherlocku. Tylko, że nie taki zwykły. Popatrzcie uważnie.
    Niemal wszyscy pochyli się w stronę licealisty.
    - Widzicie to szkiełko tutaj, w środku? Wiecie już?
    - Kamera? – upewnił się Białas. – Ale co to ma do rzeczy?
    - To, że mam trzy takie breloki. Jednego wam pokazałem, drugiego... O, ja głupi i zapominalski… Zostawiłem w łazience naszej pani dyrektor.
    Mimo połowy dnia, zapanowała cisza, jakby w promieniu kilometra nikogo nie było. Do wszystkich powoli docierało, na co porwał się Pelargonia. "

    OdpowiedzUsuń
  33. "- No i zapomnieliście zapytać o jeszcze jeden brelok, bo powiedziałem, że mam trzy – Pelargonia nie odpuszczał.
    - I gdzie go masz?
    - Zostawiłem w pokoju, ma tam małą szafkę z półkami. Wcisnąłem go tam, gdy akurat nie patrzyła. Tak więc, jeśli spóźniłem się na prysznic, to na bank nagram ją, jak się przebiera, idzie spać. Może przy odrobinie szczęścia ściągnie stanik, może nawet majteczki… Tak, czy owak, nie ma opcji, by się nie udało.
    Chyba te słowa najdobitniej uzmysłowiły wszystkim nam czego dokonał Pelargonia i świadkami czego możemy być. Otóż, możemy bezkarnie zobaczyć panią Kamilę prywatnie, jak oddaje się swym codziennym, ulubionym czynnościom.
    No i jak, niczym nieskrępowana, zupełnie bezbronna rozbiera się do naga.
    Kompletnie do naga…
    Nie no… Skurwysyn…
    - Skurwysyn… - wyraził moje myśli Oliwier, gwiżdżąc przy tym z podziwem. – No teraz, to wygrałeś.
    - Teraz, to chyba ktoś musiałby ją zwyczajnie przelecieć – podminowany Dawid rozejrzał się po twarzach kolegów.
    - Ale zaraz… - rozgorączkował się nawet Białas. – To się nagrywa, czy nadaje na żywo?
    - Jedno i drugie. Proszę bardzo – wcisnął odpowiedni przycisk w laptopie.
    Kilkanaście głów pochyliło się jak na komendę. Kilkanaście par oczu intensywnie wpatrywało się w monitor, na którym zobaczyliśmy pustą łazienkę. Nic się w niej nie działo. Ale sam fakt, że to łazienka w domku pani dyrektor… Chociaż…
    - A jeśli to nie jej łazienka, tylko twoja? – wygłosił podejrzliwie Dawid.
    - No to patrz teraz – zaanonsował z triumfem Pelargonia.
    Wcisnął przycisk raz jeszcze, czym, jak się okazało, przełączył kamerę na drugą. Naszym osłupiałym oczom…
    Ukazała się bohaterka naszych fantazji. Siedziała spokojnie na kanapie, na tej samej kanapie, na której wczoraj siedziałem i ja, pieszcząc jej boskie nogi. Te nogi też były teraz dobrze widoczne, gdyż pani dyrektor, ubrana była adekwatnie do pory roku. Krótkie spodenki, luźna koszulka i książka w ręce.
    - O ja pierdolę… Teraz jesteś mistrzem… - sapnął Oliwier, uśmiechając się szeroko.
    - Będę skromny… Jestem dopiero vice mistrzem – puszył się z fałszywą skromnością Pelargonia. - Mistrzem będę za chwilę. Chcecie zobaczyć nagranie sprzed niecałej godziny?
    Zdumienie, napięcie i emocje sięgnęły zenitu.
    - Jakie nagranie? Przecież mówiłeś, że nie wzięła prysznica…
    - Do łazienki nie chodzi się tylko po prysznic… No patrzcie.
    Zaparło nam dech, gdy znów ujrzeliśmy łazienkę, ale tym razem ktoś do niej wszedł. Pani Kamila.
    - Ło kurwa… - szepnął ktoś, ale ten szept, wśród panującej ciszy rozbrzmiał jak wystrzał armatni. "

    OdpowiedzUsuń
  34. "Niepokoiłem się z minuty na minutę, nie znajdując jej ani w pierwszym, do którego wszedłem, ani w drugim. Szybkim krokiem udałem się w drugą stronę, nie omijając Fast foodów.
    Ufff… Była. Kończyła powoli talerz pomidorowej. Hm, swoją drogą mogła jadać coś bardziej ambitnego.
    - Dzień dobry – wszedłem i przywitałem się tak z nią, jak i towarzyszącym jej Rogowskim.
    Ten wkurzał mnie tak samo, jak i moi koledzy, typu Pelargonia. Nie opuszczał pani dyrektor ani na moment. Pewnie też chciałby ją przelecieć. Co na to jego żona? Nią się nie przejmował.
    Kawał chuja i tyle.
    - Pani profesor, czy jak pani skończy… Mógłbym z panią porozmawiać na osobności?
    - Stało się coś? – spojrzała uważnie.
    - Poniekąd, ale nie musi się pani spieszyć. Poczekam przed barem – wyjaśniłem i chciałem wyjść, gdy...
    - Adidasy ci się rozwiązały? – usłyszałem kpiący i złośliwy głos nauczyciela matematyki.
    Nie tylko głos był złośliwy, wyraz twarzy też. Nie dość, że postanowił sobie zakpić z pedała, to jeszcze się na niego wkurzył, bo ten wszedł mu w paradę...
    - Nie… - odpowiedziałem wolno czując w mózgu tak rzadki w moim przypadku przejaw geniuszu. - Rozwiązywałem krzyżówkę i natknąłem się na pytanie, jak się nazywa człowiek, który zamiast zajmować się żoną w ciąży, truje dupę innym laskom? I wie pan co? Wyszło mi pana nazwisko!
    - Ej, uważaj sobie! – groźny głos Rogowskiego i…
    - Mikołaj! – … i subtelne napomnienie z ust pani dyrektor zbiegły się w jednym momencie.

    (...)

    - Wejdę do domu, wezmę dyskretnie co trzeba i będę za piętnaście minut, w porządku? – upewniła się pani dyrektor.
    - W porządku, jak najbardziej – pokiwałem gorliwie głową, robiąc krok w kierunku alejki.
    - Aha, bo zapomniałabym o najważniejszym…
    Odwróciłem się raz jeszcze w jej stronę. Pani Kamila przysunęła się w moją stronę i patrzyła prosto w oczy a jej wzrok...
    - Nie wyobrażasz sobie nawet, jak bardzo jestem ci wdzięczna, że zamiast uczestniczyć w tym niecnym procederze, poinformowałeś mnie o wszystkim. Zachowałeś się jak prawdziwy mężczyzna i możesz na mnie liczyć w przyszłości, pamiętaj!
    Odwróciła się i lekkim krokiem pomaszerowała w kierunku drzwi.
    A ja odwróciłem się w drugą stronę, czując, że nogi zrobiły się tak miękkie, jakby mi ktoś z nich wyciągnął, kurwa kolana."

    OdpowiedzUsuń
  35. I ostatni:

    "Roześmiałem się na cały głos. Kto by mi w to uwierzył.
    Uniosłem się. Dwudziesta trzydzieści. Telefonu brak. Potarłem nerwowo ręce. No to czekamy.
    Dwudziesta czterdzieści pięć. Cisza.
    Dwudziesta pierwsza. Coś mi burknęło w brzuchu. Ale nie byłem w stanie niczego zjeść. Tak w ogóle zaczęły mi drżeć ręce.
    Dwudziesta pierwsza piętnaście. Cisza. Stanąłem przed lustrem. Naprawdę podobał jej się mój wygląd? Czarne spodenki, czarna koszulka – tego na szczęście miałem pod dostatkiem. Może faktycznie jestem choć trochę przystojny?
    Dwudziesta pierwsza trzydzieści. Dobra, nie zadzwoni. Czas oprzytomnieć i przełknąć gorzką pigułkę. Rozmyśliła się. Nic dziwnego. Przecież nie dość, że miała (...) To przecież nawet nie pokazując tego przed kamerą, poniekąd wystawiłaby się chłopakom na strzał. Nie zadzwoni. Niestety. To nie przejdzie.
    Dwudziesta pierwsza czterdzieści pięć. Włączyłem stary telewizor. No, nie taki stary. I była kablówka. Nie miałem ochoty na nic do myślenia, więc poszukałem programów muzycznych. Trafiłem na jakiś teledysk Rihanny. Czułem, że gorzka pigułka z każdą kolejną minutą smakuje coraz bardziej gorzko.
    „Jezioro łabędzie” zabrzmiało z komórki, niczym salwa z obu burt na „Victory” admirała Nelsona.
    Rzuciłem się do telefonu jak pojebany. Wstrzymując oddech, drżącym palcem wcisnąłem odbiór rozmowy.
    - Mikołaj? – usłyszałem dźwięczny a jednocześnie subtelny, kobiecy głos, który zniewolił mnie w ciągu sekundy i po raz kolejny wyjął kolana z nóg. – Jesteś gotów? To wychodź. Po drodze opowiem ci co wymyśliłam. "

    OdpowiedzUsuń
  36. Całkiem spory kawałek opowiadania zamieściłeś jako spoiler. Robi się ciekawie:) Zobaczymy co wymyśliła Kamila i z jakiego powodu, no ale nie będę próbować odgadywać dalszej fabuły.
    Dobry pomysł z tym spoilerem.

    OdpowiedzUsuń
  37. Ja tam wolę jak od razu jet całość opowiadania.
    Narobiłeś mi tylko smaku:)
    Będę teraz codziennie zaglądał czy pojawiła się już całość

    OdpowiedzUsuń
  38. jak dobry spoiler. jest dużo przesłanek, żeby próbować domyślać się co będzie dalej. Wychodzi na to, że Kamila nie zostanie poniżona wbrew jej woli, ale znając opowiadania Falangi będzie jeszcze kilka zwrotów akcji i wyjdzie inaczej niż myślę. Opowiadanie zapowiada się super. Czekam na całość ze zdjęciami.

    OdpowiedzUsuń
  39. ja pierdole... bedzie sie dzialo :P
    pojawil sie nowy bohater z nowym imieniem. No i nie wiem - bedzie cwaniaczek jak Oskar, czy grzeczny jak Lukasz?
    a jak tam autorze, znajdujesz czas na pisanie przy tej ilosci meczy?

    OdpowiedzUsuń
  40. Odpowiedź jest prosta - nie znajduję:)

    Jak się uda, opowiadanie jutro, w poniedziałek.
    Jak się nie uda - pewnie za 2,5 tygodnia.

    OdpowiedzUsuń
  41. Mistrzu nasz. Błagamy o dziś :) za dobrze to się zapowiada, żeby dłużej czekać. Nie "torturuj" nas.;)

    OdpowiedzUsuń
  42. Jedziesz do ruskich na mistrzostwa?
    A moze jak nasi dojda do ćwierćfinału to wrzucilbys jakas mini nowelke ;)

    OdpowiedzUsuń
  43. Nie, nie jadę.
    Brak jakiegoś pomysłu na piłkarskie nowelki:).

    OdpowiedzUsuń
  44. Wracając do tego opowiadania, szkoda, że Arek z Karolem nie pozbawili jej stanika :( ale i tak opowiadanie bardzo dobre.

    OdpowiedzUsuń