Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 25 grudnia 2018

 

         KAMILA I SENNE MARZENIA XXXIII. Porno intryga 2.


Rozdział 1. Mam ochotę znów wylizać pani cipkę.


Trzydzieści centymetrów ponad chodnikami. A konkretnie ponad szkolnym korytarzem. Co z tego, że tak naprawdę trochę na miękkich nogach? Nieważne. Ważne, że pozory działały.
Jak w amerykańskim śnie. W amerykańskim serialu dla nastolatków, gdzie bohater, gwiazda szkolnej drużyny futbolu, kroczy zawadiacko korytarzem, z uwieszoną na ramieniu szkolną pięknością.
No dobrze, Mikołaj nie był jeszcze gwiazdą trzecioligowej piłkarskiej drużyny a na jego ramieniu nie wisiała żadna piękność. Ale było dużo fajniej.
Bo nie zamieniłby na żadną inną sytuacji, gdy po piętnastu minutach ostatniej lekcji odebrał wiadomość tekstową „przyjedź, jestem sama” a pół godziny później kroczył szkolnym korytarzem w kierunku wyjścia, parkingu, by otworzyć drzwi do samochodu. Czy dałoby się stworzyć inną sytuację, która jeszcze bardziej dobitnie wprawiłaby w poczucie, że jest się nagle mężczyzną? Tym bardziej, że dopiero osiemnastoletnim, z zarzuconym na siebie szkolnym plecakiem.
Nawet jeśli sms mógł być zaczepny, zawadiacki, niczego przecież nie obiecujący. Nawet jeżeli samochód był starym audi i własnością ojca. Co z tego?

Szedł wolno, z wzrokiem utkwionym gdzieś tam w dal, mijając rówieśników i rówieśniczki. Czy oni wszyscy wiedzieli, dokąd teraz zmierza ich kolega i czym tam pojedzie? Czy jego mina, jego postawa, nie wyrażają tego wszystkiego nazbyt dobitnie?
Nie, nie dlatego, że się sadził z tym wszystkim. No, może trochę. Może po tych pierwszych dwóch latach w liceum, gdzie był trochę w cieniu innych... Owszem, raczej lubiany, ale nie tak popularny, czasami zresztą wyśmiewany, głównie z powodu tych idiotycznych pomówień o homoseksualizm. A teraz…
Teraz zszedł wciąż spokojnym krokiem po schodach i przystanął na moment, biorąc głębszy wdech świeżego powietrza. Po czym znów ruszył spokojnie w kierunku parkingu. Pogrzebał w kieszeni. Jakie to dziwne i wygrywające uczucie, nosić we własnych spodniach klucze do samochodu…
Stanął przed audi, otworzył drzwi, wrzucił plecak na tylne siedzenie i rozejrzał się dookoła, czy wszyscy widzą. Szkolne boisko z trzydziestoma miejscami parkingowymi. Ze dwadzieścia dla nauczycieli i kilka dla uczniów. W tym jego, Mikołaja. Halo, widzicie to? Przyjechałem do szkoły samochodem i właśnie nim odjeżdżam!
I wcale nie do domu…
Wsiadł wreszcie, odpalił silnik i powoli ruszając wjechał na ulicę. Nie szarżował, wręcz przeciwnie, poruszał się spokojnie. Trochę sadzenia się furą, to jedno. Rozsądek i spokój, to drugie, dużo ważniejsze. Tym bardziej, że z każdą sekundą w głowie gotowało się coraz bardziej.
Wojska Polskiego, potem skręt w Sienkiewicza. Rondo a potem tym razem nie w lewo, tylko w prawo. W Piłsudskiego i kilometr dalej skręt w Jabłonową. I wreszcie w prawo i strzała…
O czym miał świadczyć ten sms? Jest sama i…? I co z tego? To było naprawdę zaproszenie do…? Nie, bez przesady. Wycieczka, wycieczką, ale teraz byli już w domach, w szkole.
W każdym razie, dzisiaj nadarzyła się wreszcie okazja do tego by zrozumieć dlaczego stało się to co się stało. Dlaczego do tego doszło. Dlaczego na to pozwoliła a następnego dnia wręcz sama zainicjowała. Przynajmniej taką miał nadzieję.
Głośno przełknął ślinę robiąc ostatni skręt. Ulica była krótka, więc już widział jej dom. Zwalniał sukcesywnie z każdym metrem. Zaparkował przed piętrowym budynkiem i zgasił silnik.
Nerwowo wytarł dłonie o spodnie i wyszedł. Drzwi wyślizgnęły się z ręki i trzasnęły mocniej. Otworzył furtkę i wolnym krokiem zaczął wchodzić po schodach na balkon.
Dzwonek do drzwi, otwartych zresztą szeroko na oścież. Nie musiał czekać długo. Serce uderzyło mocniej.
- Dzień dobry, pani dyrektor – odezwał się dość pewnym tonem.
- Wejdź – poleciła tylko krótko.
Miała na sobie jeansy i koszulkę. Była boso. Uznał, że było to w jakiś sposób bardzo seksowne.
Dostrzegł, że jest zdenerwowana. Może podekscytowana, w każdym razie, w jakiś sposób rozemocjonowana. Nie mogła tego ukryć pod standardową maską pewnej siebie kobiety.
To mu musiało pomóc. Od razu sam poczuł się pewniej.
Zaprowadziła go do pokoju. To była z pewnością sypialnia. Hm… Znów poczuł szybsze bicie serca. Tym bardziej, gdy dostrzegł, że pani dyrektor oparła się o stolik i zaczęła uważnie mu się przyglądać.
Czy czegoś oczekiwała? Jakiegoś kroku, albo…
- Co w szkole? Wszystko gra? – zapytała spokojnie.
- Tak, to dopiero początek roku… - wyjaśnił nieco zdezorientowany.
- Pytam ogólnie, nie o naukę – uściśliła.
- Ogólnie też w porządku – wzruszył ramionami.
- Na pewno? – zmrużyła oczy.
- Ma pani coś konkretnego na myśli? – zareagował z lekkim zdziwieniem.
- Pytam, czy koledzy nie dokuczają ci z wiadomego powodu.
Ach tak…! Czyżby ona wciąż…?! Nie do wiary…
- Nie, nie dokuczają… - odpowiedział ostrożnie.
Widocznie jego ostrożny ton zwiększył nieufność wysokiej piękności.
- Na pewno? – powtórzyła, składając dłonie na piersiach.
- Może Pelargonia trochę, ale on taki jest, ja się nim nie przejmuję…
Zauważył, że poruszyła się, jakby zebrała się w sobie.
- Masz mi meldować za każdym razem, gdy dzieje się coś takiego – pouczyła natychmiast bardziej zdecydowanym tonem. – Nie mogę tolerować takich występków w mojej szkole. Co konkretnie zrobił?
- A nic tam… - skrzywił twarz. – Tak tylko dogadywał, nic konkretnego, jak to on.
- Nic tam… - powtórzyła machinalnie, nie spuszczając z niego oczu.
I znów przyjęła bardziej defensywną postawę. Jej dłonie niepewnie poszukały oparcia o blat.
Mowa ciała… Niepewność, podekscytowanie, emocje, skrepowanie… We własnym domu, w sypialni, po uprzednim przysłaniu smsa takiej a nie innej treści...
Mikołaj poczuł, że dłonie znów mu się spociły.
- Nic tam… - powtórzyła raz jeszcze. – A może jest coś co mogłabym zrobić, aby ci pomóc?
Ach tak… Nie powstrzymał cięższego westchnięcia. Jednocześnie poczuł, jak jego ciało sztywnieje. Za dużo tych przeżyć, za dużo pewnych filmów, za dużo przeżyć z wycieczki, za dużo…
A jeśli wcale nie za dużo?
- Tak, może jest jedna rzecz, dzięki której poczułbym się lepiej – wygłosił grubszym głosem.
- Co takiego? – spojrzała przenikliwie.
- Mam ochotę znów wylizać pani cipkę.
Serce łomotało, ale nie przestraszył się i uparcie patrzył w jej oczy.
Zauważył, że z trudem powstrzymała drgnięcie. Jakie wrażenie wywarło na pięknej pani dyrektor to bezczelne oświadczenie? Czy dobrze przeczytał jej zachowanie? Zresztą… Nawet jeśli nie, to przecież w kontekście tego, co się działo raptem siedem dni wcześniej, nie miała prawa potraktować tego jako bezczelną odzywkę napalonego małolata. Mogła go wyprostować, owszem, powiedzieć, że to co było, to było, ale już się nie powtórzy, albo…
- Najpierw musiałbyś ściągnąć ze mnie spodnie – usłyszał jakby nieco łagodniejszy ton.
Zaparło mu dech w piersiach a w jego własnych spodniach zrobiło się twardo. A więc…
Na sztywnych nogach podszedł, stając tuż przy pani dyrektor. Niezbyt pewnym ruchem sięgnął do zapięcia jej spodni. Spojrzenie pani dyrektor powędrowało w dół. Wyczuł, że i ona wstrzymała oddech, z uwagą przypatrując się czynności wykonywanej przez licealistę. Czynności, która z uwagi na obcisłe jeansy sprawiła mu drobny problem.
Ale te drobne problemy w połączeniu z nieustępliwością Mikołaja a jednocześnie z rozbrajającą nieporadnością… Wciągnęła lekko brzuch, ułatwiając mu zadanie i gdy guzik poluzował się, gdy rozległ się cichy dźwięk zjeżdżającego w dół zamka, gdy zobaczyła ładne, zadbane, męskie dłonie licealisty chwytające jej spodnie, próbujące ściągnąć je z ciała jego licealnej pani dyrektor…
Z jej ust wydobył się lekko urwany jęk. Zwrócił jego uwagę. Ich spojrzenia spotkały się. Nieprzerwanie patrzyli sobie w oczy, gdy ściągał z niej spodnie.
- Muszę ci coś powiedzieć – szepnęła, faktycznie czując, że musi to wyznać.
- Tak…?
- Jest bardzo mokra…
Przygryzła wargę ze wstydem po tym wyznaniu. Uwielbiała taką być. Jeszcze przed chwilą pani dyrektor liceum, może nie w jakiś wybitnie dyrektorskiej roli, ale jednak. Teraz już tylko pozornie dorosła, dojrzała kobieta, przegrywająca z jedną ze swych nocnych fantazji. Dająca się wodzić za nos napalonemu osiemnastolatkowi. Pozwalająca mu rozbierać się do naga.
Do naga… W ciągu sekundy ściągnął z niej koszulkę a potem przylgnął do niej, rozpinając od tyłu stanik. Nie wykonała nawet gestu sprzeciwu, chociaż…
- Miały być tylko spodnie – przypomniała subtelnie.
- Chce widzieć panią nagą w całości – usłyszała raczej cichy, ale także zdeterminowany głos.
Głos, który ją obezwładnił, gdy ręce chłopaka silnym gestem pchnęły ją na stolik. Rozpłaszczyła się na nim z cichym westchnięciem. Zadrżała, gdy licealista znalazł się między jej rozłożonymi nogami. Jak urzeczona patrzyła na obłęd w jego ruchach. Na jego równie drżące ręce, które silnie obmacywały nagie uda pani profesor, przesuwając się w górę, aż do piersi. Pobawiły się nimi, ścisnęły sutki… Zamknęła oczy, napawając się rozkoszą płynącą z tego niepohamowanego, niecierpliwego dotyku.
- Mikołaj… - westchnęła lekko, zdając sobie sprawę, że jego imię wypowiedziane takim właśnie tonem przez leżącą bezradnie na stole panią dyrektor, doprowadzi chłopaka do jeszcze większego obłędu..
Nie była w stanie stawić oporu, gdy jego dłonie w końcu chwyciły jej majtki. Poczuła i jednocześnie zobaczyła, jak ostatni fragment ubrania zjeżdża z jej ciała. Mikołaj rzucił majtki na łóżko i natychmiast wrócił do kontemplowania uroków kompletnie rozkraczonej przed nim licealnej pani dyrektor.
- Ma pani cudowną cipkę – usłyszała namiętny szept zdradzający olbrzymie podniecenie.
To podniecenie udzieliło się i jej.
- Sprawdzę, czy jest tak mora, jak pani mówiła, dobrze?
- Uhm… - wyjęczała wysokim głosem.
Co za niesamowity drań…! Tak się droczyć? Tak zaskoczyć tym słownictwem i tym samym rozpalić jeszcze silniej starszą kobietę?
Drgnęła raz jeszcze i zamknęła oczy, gdy poczuła gorące dłonie pieszczące najwyższe partie wewnętrznych stron szeroko rozłożonych nóg. Bardzo wrażliwe na dotyk, które ten młody homoseksualista rozpalał jeszcze silniej. Strasznie ją to podniecało. Ten dotyk w wykonaniu akurat jego, Mikołaja…
- Nie wiem, gdzie się tego nauczyłeś, ale… Ach… - przerwała swój szepczący wywód, gdy jego palce delikatnie przejechały się po wargach sromowych drażniąc spragnioną już coraz silniejszych doznań Kamilę.
Nie mogła zapanować nad pozbawionymi pewniejszego oparcia nogami. Szeroko rozłożone miotały się trochę w powietrzu, dając jednocześnie dowód na to jak bardzo ich właścicielka ulega rozkoszy dostarczanej przez jej ulubionego ucznia.
- Nie drażnij mnie tak… - wyszeptała jękliwie kierując wzrok na Mikołaja.
Wzrok wyrażający prośbę, wręcz niemal błaganie.
Wzrok, który przyniósł wreszcie upragniony efekt. Palce Mikołaja przejechały się już po wnętrzu cipki, powodując, że głowa Kamili odchyliła się w tył. Po raz kolejny odetchnęła ciężko z lubością przyjmując rozkosz sprawianą przez licealistę.
- Nie przerywaj… - szepnęła.
Ale przerwał. Nie tak od razu, wykonując jeszcze palcami kilka rundek po wilgotnej i rozgrzanej cipce Kamili, ale chwilę później pochylił się a licealna dyrektorka zamiast dotyku męskiej dłoni, poczuła na cipce gorący oddech.
A potem już nie tylko oddech, ale i gorące usta. Zareagowała niemal elektrycznie, silnym drgnięciem. Tę zdradę własnego ciała przypłaciła przy okazji rumieńcem na twarzy, ale to już nie miało znaczenia.
Koncentrowała się na gorących ustach Mikołaja całujących jej wilgotną cipkę i na języku, który chwile później dołączył, zachłannie i szybko oblizującego tą cipkę jakby licealista faktycznie był spragniony tego uczucia.
- Zwolnij, to nie wyścigi – chyba tak samo poprosiła tydzień temu na wycieczce, gdy pierwszy raz postanowiła pójść na całość i pokazać jednak coś więcej, niż to było wcześniej ustalone.
Zwolnił. Teraz było lepiej. Bardziej przykładał się do pieszczenia nagiej cipki swojej pani dyrektor. Zataczał językiem okrężne ruchy, przyprawiając Kamilę o silniejsze doznania.
Jedną dłonią delikatnie masowała swe ciało, brzuch, momentami piersi, nawet łono. Drugą położyła na głowę Mikołaja.
Prawdę mówiąc, jakoś nigdy nie przepadała za tą formą seksu. Może tak na chwilę, raz na jakiś czas, przez minutę, czy dwie, ale nic więcej. Więc same fizyczne doznania byłyby takie sobie, gdyby nie…
Gdyby nie psychiczne. Gdyby nie to, że ona, szanowna nauczycielka a od kilku miesięcy nowa pani dyrektor liceum leżała kompletnie naga, rozwalona na stole z szeroko rozłożonymi nogami, pozwalając na to, by jeden z licealnych uczniów lizał jej spragnioną cipkę. Ta świadomość przyprawiała ją o ten szał, dużo bardziej, niż same, czysto fizyczne pieszczoty językiem.
No, ale przecież od nich nie mogła uciec. Od tego gorącego języka buszującego w jej najbardziej intymnym miejscu. Od tych równie gorących ust, które potrafiły złożyć namiętny i soczysty pocałunek na jej cipce.
Ale te pocałunki i pieszczoty siłą rzeczy pobudzały także Mikołaja widocznie zachwyconego możliwością zniewolenia swojej pani dyrektor w ten sposób. Oderwał w końcu usta od jej cipki i uniósł głowę, spoglądając w oczy Kamili.
Uniósł się przy tym lekko a ona zrozumiała ten gest i to spojrzenie. Chciał czegoś więcej. Chciał, żeby…
- Chcę więcej – szepnął i on drżącym głosem.
Tak, nie był pewny, czy może. Teoretycznie, pieszczoty językiem to jedno a coś więcej, to…
Pokiwała głową, starając się podkręcić tak jego, jak i ją samą jeszcze bardziej.
- Przyszedłeś po prostu zaliczyć panią dyrektor? – zapytała kusząco.
- Nie chodzi mi o zaliczenie – obronił się.
Ale musiał odebrać to jako przyzwolenie. Zobaczyła jak chłopak ściąga z siebie koszulkę i rozpina zamek u własnych spodni. Patrzyła w milczeniu jak opadają one powoli, jakby sam Mikołaj wciąż nie był pewny.
- Pokaż mi go – zażądała subtelnie.
Opuścił bokserki a jej oczom ukazał się sterczący penis. Może i w normalnych sytuacjach nadzy mężczyźni jej nie podniecali, nawet wręcz odpychali, ale ta sytuacja normalną nie była.
Zamknęła na moment oczy a potem otworzyła znów. Przez sekundę wpatrywała się w przyzwoicie opalone i szczupłe, ale jednak nieco umięśnione ciało osiemnastolatka. Podobało się jej. Znów poczuła szybsze bicie serca, gdy spojrzała szerzej otwartymi oczyma na swego ucznia.
- Weź mnie – poleciła drżącym szeptem, zawstydzona własnym upodleniem i złożeniem takiej propozycji własnemu uczniowi.
Jakby zawahał się, jakby mu to słownictwo nie grało, jakby…
- Weź mnie i zalicz, Mikołaj, natychmiast – poleciła bardziej zdecydowanie.
To podziałało. Chwycił za jej uda usiłując przyciągnąć ją bliżej. Ale zabierał się za to trochę nieporadnie.
- Weź mnie jak mężczyzna – poleciła po raz trzeci dużo bardziej żarliwym głosem. – I nie próbuj nawet pytać mnie o zdanie! Po prostu weź, zalicz i… Och…!
Ostatni jęk przerwał jej tyradę. Mikołaj wreszcie przestał się patyczkować, chwycił mocno, przysunął na sam skraj stołu. Jedną dłonią pchnął panią dyrektor tak, że ta rozpłaszczyła się na stole a drugą nakierował swego sterczącego penisa na jej cipkę.
A ponieważ w tej sytuacji było to banalnie proste, Kamila zastygła i rozchyliła usta, czując jak jej wilgotne wnętrze rozdziera sterczący penis młodego licealisty.
- Tak… - jęknęła bezgłośnie, wyginając się w tył.
Obie dłonie złożyła na piersi, głowa się odchyliła, długie, czarne włosy opadły na stół.
Lepszego widoku Mikołaj nie mógł mieć. Szkolna piękność kompletnie nago na stole, nie tylko czekająca na jego ruchy, ale wprost zachęcająca do nich. Nie było na co czekać. Choć pierwszy ruch był spokojny, dość powoli wprowadzał penisa w cipkę pani dyrektor.
Już po raz trzeci… To nie mógł być żaden cholerny przypadek!
Niby nie powinien się zajmować takimi pierdołami w chwili, gdy przed sobą a w zasadzie pod sobą miał rozłożoną szeroko, kompletnie uległą piękną panią dyrektor liceum, ale… Ale Mikołaj był trochę inny. Znów w głowie pojawiło się to jedno pytanie. „Dlaczego?!”.
Sapnął niecierpliwie starając się je odrzucić. Czy naprawdę odpowiedź na to pytanie była ważniejsza od tego co robił? Od tego, że po siedmiu dniach przerwy, jakie upłynęły od magicznych wydarzeń na wycieczce, znów wsuwał swojego sterczącego kutasa w wilgotną, gorąca cipkę pani dyrektor?
Trzeci raz w ciągu tygodnia? Trzeci raz ruchał panią Kamilę? Doprowadzając do tych wydarzeń prawie bez żadnych ceregieli? Ot, tak „mam ochotę wylizać pani cipkę”?
Wszystko byłoby fajnie, gdyby nie to, że zaczynał być zazdrosny i podejrzliwy. Marzył o takich chwilach, ale chciał mieć ją sam. No dobra, musiał dzielić się z mężem, ale co, jeśli pani dyrektor robiła to nie pierwszy raz, tylko z kimś innym już wcześniej? A może nawet równolegle, na przykład wczoraj był tu ktoś inny, może na przykład Oliwier a jutro następny?
Nie mógł wyzbyć się tych myśli posuwając panią dyrektor. To było coś niezwykłego, boskiego, ale jakoś nie mógł się temu uczuciu oddać w całości. Mimo niewątpliwej ekstazy, głowę przepełniało lekkie uczucie goryczy. Czy pani dyrektor nie była zbyt łatwa?
Przygryzł wargi i natężył swe ruchy, jakby chciał dać upust tej części emocji, która nie do końca akceptowała taki stan rzeczy. Jakby chciał panią dyrektor za to ukarać. Ale paradoksalnie jego ruchy zwiększyły doznania przesuwającej się w rytm jego ruchów nagiej piękności. Jego zdecydowanie, determinacja, dynamika we wprowadzaniu penisa w jej cipkę…
- Ach… - usłyszał po raz pierwszy, drugi i trzeci.
Wystarczyło, by zapomnieć o tych nieprzyjemnych sprawach, albo przynajmniej usunąć je w cień. Raz jeszcze wrócił do roli amerykańskiego nastolatka. Skończył zajęcia w szkole, wsiadł spokojnie w samochód i pojechał zerżnąć najpiękniejsza kobietę na świecie.
- O, kurwa… - sapnął i on.
Właśnie tak, myślenie odeszło gdzieś tam w kąt. Liczyły się tylko może i niewielkie, ale jednak falujące nagie cycki pani dyrektor. Długie, ponętne nogi, które silnie trzymał w dłoniach. I widoczna jak na patelni najbardziej intymna część ciała. Naga cipka pani dyrektor, bezlitośnie młócona przez niego. Mikołaja. W powszechnym odczuciu grona licealnego, homoseksualistę.
- Tak, rób tak… Jeszcze…! – usłyszał jękliwy ton.
Sam ten głos doprowadziłby go do obłędu… Więc doprowadził. Wyczuł, że pani dyrektor jest już blisko. Wyczuł i z powodu tego głosu i z powodu ruchów, jakie wykonywała na stole. Jej nieziemskie, nagie ciało wiło się, zaczęło żyć własnym życiem. Mikołaj patrzył jak zahipnotyzowany, nie zaprzestając swoich dynamicznych ruchów.
Byli ugotowani. I ona i on. I…
I ja to sprawiłem… Ja i mój kutas…!”, przemknęło mu przez myśl i w tym momencie wystrzelił.
Zalał cipkę pięknej pani dyrektor po raz trzeci. Opadł lekko na jej ciało. Jego penis opuścił wnętrze pięknej brunetki a twarz znalazła się tuż nad jej twarzą.
Wziął ją jak mężczyzna. Tak jak tego chciała. Musiała być zadowolona. Miała orgazm, umiał to rozpoznać. I to, że teraz leżała, bez sił… To sprawiało, że jego własna satysfakcja sięgnęła zenitu. A wraz z nią, nie do wiary… Penis, który na dobrą sprawę nie zdążył oklapnąć, znów zaczął się podnosić.
Na razie jednak napawał się bliskością pięknego, nagiego ciała. Tym, że mógł delikatnie musnąć wargami twarz pani dyrektor, piersi… Nawet potarł nosem nagie sutki, ciesząc się, że ma do nich tak łatwy dostęp.
I gdy w końcu zbierał się do tego, by zacząć w jakiś sposób nurtujący go temat, Kamila uniosła się znad blatu i skierowała oczy w stronę okna.
- Zbieramy się – oświadczyła normalniejszym głosem. – Daniel wraca.
Hm… To był ten jeszcze jeden punkt, który należało poruszyć w rozmowie. Ale kiedy, skoro zrezygnowany Mikołaj domyślił się, że ta rozmowa, znów została przełożona?
W akompaniamencie odgłosu nadjeżdżającego samochodu ubierał się, kątem oka zerkając na wykonująca tą samą czynność panią dyrektor. Kto tam wie, może to ostatni raz, by rzucić okiem na jej nagie piersi?
Gdy stanęli na nogi, wiedział, że musi wszystko postawić na jedna kartę. Spojrzał w oczy pani Kamili.
- Tydzień temu, jak wracaliśmy, obiecała mi pani rozmowę o tym wszystkim przy winie, w sympatycznej atmosferze – rzucił, zdając sobie sprawę, że jego głos zabrzmiał nieco oskarżycielsko.
- Skoro obiecałam, że będzie, to będzie – usłyszał w odpowiedzi.
- Wierzę, że dotrzymuje pani słowa – odparł dyplomatycznie, kierując się za wciągającą koszulkę gospodynią prowadzącą go w kierunku balkonu. – Tylko, że ja chciałbym jak najszybciej.
- Będzie szybko – obiecała raz jeszcze.
Spojrzał na nią. Wyczytała z jego oczu chyba pewną nieufność, może żal? Nie mogła tego tak zostawić.
- Mikołaj, wiele możesz o mnie myśleć, ale nie to, że robię cie w konia – jej głos zabrzmiał łagodniej. – Jutro wieczór. Pasuje?
- U pani? – trochę nie dowierzał, że wreszcie poznał termin.
- Tak u mnie – potwierdziła. – Zadowolony?
- Bardzo – na twarzy Mikołaja chyba po raz pierwszy od momentu, gdy wyszedł ze szkoły, pojawił się uśmiech.


Uśmiech zniknął dopiero rzeczonego wieczora a w jego miejsce pojawił się wyraz zaskoczenia. I to nie do końca przyjemnego.
Kamila wyczuła to bez problemu. I przyjęła to z pewną, lekką złośliwą satysfakcją. Całkiem fajnie, niech chłopak nie myśli, że wszystko jest takie łatwe…
- Coś nie tak? – zapytała niewinnie, gdy Mikołaj wszedł do mieszkania.
- Nie no, wszystko w porządku – wzruszył ramionami chłopak.
- Na pewno? – dopytywała się z lekko kpiącym uśmiechem.
- Po prostu myślałem, że będziemy sami – odważył się w końcu.
- Przeszkadza ci mój mąż i pani Dąbrowska? – zmrużyła zawadiacko oczy.
- Nie no, skąd… Tylko, że przy nich chyba nie da się rozmawiać o wszystkim – wybrnął z tego.
Zaśmiała się cicho.
- Nie martw się. Posiedzimy trochę razem, potem oni pojadą – odpowiedziała, czując zresztą, że te ostatnie słowa nie zabrzmiały nazbyt fortunnie.
Celowo zaprosiła go na tą godzinę. Była ciekawa, jak Mikołaj nie wiedzący przecież pewnych istotnych faktów na temat swej licealnej dyrektorki zareaguje na takie towarzystwo.
Został i przysiadł się w pokoju, bo cóż innego miał zrobić? Daniel trochę wciągnął go w rozmowę o futbolu, postępach w treningu i innych takich sprawach, ale widziała, że chłopak był trochę stremowany.
Nie dziwiła mu się i dobrze rozumiała o co chodziło. Nie czuł się najlepiej w towarzystwie faceta, którego żonę przeleciał. Wyglądał jakby trochę dręczyło go sumienie. Uznała mu to za plus, zgodny zresztą z wcześniejszą oceną jego charakteru, jakiej dokonała.
Na szczęście Daniel nie zaliczał się do grona mistrzów gierek słownych, stąd odpuścił sobie jakieś aluzyjne żarciki, mogące doprowadzić Mikołaja do większego stresu.
Obecność innej nauczycielki też nie dodawała mu skrzydeł. Ale zauważyła, że przyglądał się jej ze sporym zainteresowaniem, jakby usiłując rozwiązać jej stopień bliskości z Danielem.
A ona sama też jednak trochę nadrabiała miną. Zdawała sobie sprawę, że zasadniczo pokazała się Mikołajowi od nienajwłaściwszej strony. Od strony kobiety, która bezceremonialnie wchodzi do łóżka jednemu ze swych szkolnych podopiecznych. A przecież nie była taka. Miała swoje powody. Czy Mikołaj będzie potrafił to zrozumieć? Oceniała go wysoko, w sensie inteligencji, nie sprawiał wrażenia nadętego bufona, z całą pewnością takim nie był. No, ale zawsze były pewne wątpliwości.
Widziała, że trochę się niecierpliwił podczas tej nieco spóźnionej kolacji w takim gronie. Zresztą ona sama też. Miała świadomość, że czeka ją trudna rozmowa. Ale jeśli miała się przed kimś wygadać w takim temacie, to akurat Mikołaj był bardzo odpowiedni.
Na szczęście była też Dominika. Ta sama Dominika, która szczerze nigdy nie ukrywała cieplejszych uczuć względem Daniela. Tylko, że od kilku dni…
No właśnie, ta wiadomość zaskoczyła ją niesamowicie. Dominika miała chłopaka. Jeszcze to, samo w sobie nie było jakieś niesamowite, w końcu chodziło o porządną, fajną, sympatyczną, inteligentną, atrakcyjną fizycznie wysoką blondynkę. Niesamowite było co innego. Postać owego chłopaka.
To była największa sensacja. Nie żaden dojrzały mężczyzna w stylu jej Daniela, tylko ktoś zupełnie inny. Młodszy. Nie tylko od Daniela, bo to było dość oczywiste, ale i od niej. Niezwykłe naprawdę, biorąc pod uwagę fakt, że dwudziestosześcioletnia nauczycielka historii zaczęła się oficjalnie spotykać z uczniem liceum.
Szok i niedowierzanie. Ale to jednak się działo. Dokładnie tak. Ona, dwudziestopięcioletnia nauczycielka historii i trzecioklasista.
Trzecioklasista, Dominik, którego doskonale znała, jako ucznia klasy prowadzonej właśnie przez nią, był właśnie tym kimś. Zaskakująca historia, bo był to chłopak, który początkowo w ogóle się nie wyróżniał. Dopiero w miarę upływających miesięcy zyskiwał w oczach Kamili. Tak jak na początku miała problem, by zapamiętać jego imię, tak później zaczęła go szanować. Także dlatego, że Daniel trochę jej o nim poopowiadał. Dominik był piłkarzem jego klubu i czynił błyskawiczne postępy w swojej piłkarskiej karierze.
- Od czasu jak sam grałem, czekałem na takiego lewego obrońcę. Bo do lewych obrońców, jakim sam byłem, mam zboczenia, jak dobrze wiesz – zastrzegał.
No nie do końca wiedziała, ale…
- Jak skończył osiemnaście lat, to przesunąłem go od razu z drużyny juniorów do pierwszego składu, pomijając tak juniorów starszych, jak i rezerwy. Uznałem, że nadaje się od razu do poważnego grania. Ambitny, to przede wszystkim. Zostawał po treningach i doskonalił przede wszystkim grę w przodzie. Dośrodkowania na czterdzieści metrów, łamanie ze skrzydła do środka i takie rzeczy…
Niewiele rozumiała, ale najważniejsze chyba tak. To jej Dominik, który owszem, starał się przykładać do nauki, chociaż wybitnym orłem nigdy nie był. No i co najważniejsze, czaił się gdzieś tam z tyłu, za plecami tych odważniejszych, mniej grzecznych, bardziej aktywnych, rozwrzeszczanych. Właśnie tak, raczej wycofany, defensywny…
Jak te kilka lat wcześniej inna uczennica z jej pierwszej wtedy klasy. A dziś nauczycielka historii w tej samej szkole. I partnerka kolejnego wychowanka. Dominik i Dominika.
Jak się to życie dziwnie toczy… Jak…
Oczywiście wszystko działo się w tajemnicy. Gdyby dowiedział się o tym ktoś wyżej, para, w najlepszym razie dostałaby zakaz kontaktowania się ze sobą a w najgorszym, Dominika musiałaby opuścić szkołę a pewnie i w ogóle poszukać innego zajęcia. Dlatego o tym, że spotyka się z trzecioklasistą, wiedziało niewiele osób.
Co to się porobiło… Ona sama niedawno w Antonówku pozwoliła sobie na porno przedstawienie, które ostatecznie skończyło się prawdziwym aktem seksu z licealistą a teraz druga nauczycielka znalazła sobie takiego małolata już na poważnie. Nie no, co za dziwy na tym świecie…
Dobra, dość tego..
- Jedziemy Dominika, bo już po ósmej – stwierdził w końcu Daniel. - Jak mam cię naprowadzić na tę pracę, to od razu, póki mam wenę.
- Dominika pisze pracę naukową z wojny domowej w Hiszpanii – wytłumaczyła Kamila Mikołajowi. – A Daniel przeczytał więcej książek na ten temat, niż swego czasu lektur w szkole – ni to skomplementowała męża, ni to mu dogryzła.
- Powodzenia, pani Dominiko – skwitował kulturalnie licealista.
Kilka minut później zostali już we dwoje. Nie licząc bawiących się we własnym pokoju dzieciach. Kamila z pewną ciekawością obserwowała reakcje Mikołaja na jej dzieci, czy ogólnie całą sytuację. Był nieco przytłoczony. No tak, co innego bzyknąć sobie jedna laskę a co innego wejść w jej życie i odnaleźć się w szerszym gronie. Szczególnie jak się ma osiemnaście lat.
Oboje przenieśli się do sypialni. Tej samej, w której nieco ponad dwadzieścia cztery godziny wcześniej… Kamila wyczuła, że Mikołaj mógł to odebrać trochę aluzyjnie. No cóż, trudno. W sypialni czuła się najlepiej.
Usiadła obok chłopaka. Przez moment, błysnął flesz z tak nieodległej przeszłości. Flesz, jak dziewięć dni temu, siedzieli oboje w jej domku wypoczynkowym, rozmawiając o różnych sprawach, w tym także intymnych. Gdy ona pozwalała temu homoseksualiście dotykać jej nóg, z ciekawością sprawdzając jego reakcję.
Heh, homoseksualista… Chyba coś tu nie grało.
- Przyjechałem samochodem, nie mogę – gestem dłoni Mikołaj odmówił wina.
Trudno, musiała spożywać alkohol indywidualnie.
No i od czego by tu zacząć? No właśnie, od tego co ostatnie przyszło jej do głowy. Wzięła kieliszek w dłoń i skierowała oczy w twarz licealisty a jej głos przybrał ostrzegawczy ton.
- No to przyjacielu, powiedz w końcu, jak to jest z tym twoim homoseksualizmem, bo zdaje się, że zrobiłeś mnie trochę w konia…
- Naprawdę? – nie dał się zbić z tropu. – Czy ja kiedykolwiek ogłosiłem, że jestem homo? Nie, to wszyscy…
- Owszem, gdy siedzieliśmy u mnie pierwszego wieczoru – przerwała mu.
- Po pierwsze, nawet wtedy się nie przyznałem – sprostował. – Tylko opowiadałem ogólnikowo i tak, żeby za wiele pani nie nakłamać.
- Zaiste, dobry chłopak z ciebie… - popisała się drobną złośliwostką.
- Po drugie – ciągnął niezrażony wyczuwalną ironią. – Po drugie, nie raz próbowałem powiedzieć jak jest naprawdę, ale nikt mnie nie słuchał i pani również, jak choćby na boisku – teraz on mógł triumfalnie wyciągnąć oskarżycielski palec.
- No tak… - musiała przyznać się do swego błędu. – Ale jak już przyszedłeś, to jednak mogłeś powiedzieć jak to jest…
- Wtedy by mnie pani wyprosiła i nigdy nie doszłoby do tego do czego doszło…
Z jednej strony uśmiechnęła się mimo wszystko, z drugiej, skrępowana odwróciła wzrok. Jakby nie patrzeć, wyszło na to, że on też w jakiś sposób prowadził swoją grę. W jakiś sposób podszedł ją, przynajmniej tego pierwszego wieczoru na wycieczce, choć koniec końców, to ona dała mu do ręki wszystkie karty.
- No i wygrałeś, czyż nie? – zwróciła twarz ku Mikołajowi.
Spojrzał na nią poważnie. Już wiedziała jak zareaguje.
- To nie była dla mnie żadna gra – oświadczył. – A dla pani była? – posłał kontrę.
- Nie – pokręciła głową natychmiast.
- Wobec tego niech mi pani wreszcie powie, bo czekam na to od tygodnia. Dlaczego?
Kiwnęła głową. Dotarli w końcu do tego punktu.
- Dlaczego pani to zrobiła? I wtedy i następnego dnia i wczoraj… Dlaczego ze mną? I co na to pani mąż? No i… Co będzie dalej?
- Dużo pytań – potrafiła zdobyć się na śmiech maskujący pewne skrępowanie. – I nie wiem od czego zacząć, jeśli mam ci powiedzieć wszystko.
- Obojętnie, tylko chciałbym jasno i szczerze.
- Będzie jasno i szczerze – obiecała. – Robię to nie tylko dla ciebie, ale i dla siebie. Nie chcę, żebyś myślał o mnie tak jak pewnie sobie myślisz. Muszę poprawić swoją reputację, czyż nie? – spojrzała na licealistę nieco zadziornie, ale i z pewnym skrępowaniem.
- Nie myślę tak jak pani myśli, że myślę… - odparł dość ostrożnie.
Ale jego ton nie przekonał jej do końca. I wiedziała, że czeka ją dłuższa opowieść.
Zaczęła od Daniela. Od jego stosunku do takich sytuacji, gdy wierna i kochająca żona… Niby nie okazuje się wierna. To przyszło najłatwiej, mimo, że starała się oszczędnie dobierać słowa. Starała się by w tej historii było jak najmniej postronnych osób. Powiedziała tyle, ile musiała. Bardzo oględnie zaznaczyła też udział Dominiki w ich życiu. Wyczuła, że przy tej okazji Mikołaj mocniej nadstawił uszy. Ale w sumie nie było co za długo o tym opowiadać. No i zawsze można było to przekuć na swoją stronę.
- Chyba nie masz już wątpliwości, że skoro powiedziałam ci o Dominice i jej obecności w moim życiu, jestem szczera, tak jak obiecałam? – zapytała spokojnie.
- Bardzo mnie to cieszy.
Odebrała te słowa na poważnie.
No więc teraz coś trudniejszego.
- Kobieca psychika bywa bardzo skomplikowana, wiesz? – zagadnęła. – I dotyczy to pewnych spraw, które siedzą mi w głowie. Pewnie myślisz, że jestem puszczalska, skoro zrobiłam, ale…
- Już powiedziałem, że tak nie uważam – tym razem przerwał jej on. – Nie chce mi się wierzyć by robiła to pani na zawołanie. Ale chcę to usłyszeć od pani.
- Usłyszysz. Zrobiłam to pierwszy raz. Wierzysz? – spojrzała z autentyczną obawą.
Może wyczytał tę obawę z niej. Może dlatego sprawiał wrażenie przekonanego. I w pewien sposób poruszonego.
- Mówiąc wprost, są dwie Kamile, choć może to zabrzmieć śmiesznie – wytłumaczyła. – Jedna w dzień, ułożona i normalna, druga w nocy, gdy budzą się demony. I namawiają do niegrzecznych rzeczy. Stąd są w głowie fantazje, które powinny pozostać tylko w głowie. Ale mój szanowny małżonek potrafi być złośliwy i zamiast je ugasić w zarodku, dorzuca jeszcze ognia.
- Potrafi się pani przyznać jakie to fantazje?
- To bardzo intymne – spojrzała mu w oczy.
- Pani też mnie wypytywała o intymne rzeczy homoseksualne…
Wzbudził w niej uśmiech. Poniekąd rozbroił ją tym przypomnieniem.
- Takową spełniłam na przykład wczoraj – powiedziała. – Ale jeżeli już może przy tym jesteśmy, to zacznę od początku, od tego wycieczki, dobrze?
- Doskonale – zapewnił gorliwie chłopak. – Co panią skłoniło do tego byśmy poszli do łóżka?
- Do tego akurat wiele rzeczy. Po kolei… Wdzięczność dla ciebie za to, że mnie uprzedziłeś przy kamerach i chęć byś to ty wygrał ten zakład a nie Piotr, czy ktokolwiek inny…
- Ale gdy już byliśmy poza kamerami, mogliśmy udawać. Nawet nie rozbierać się do końca, tylko grać a tymczasem…
- A tymczasem… Może widocznie naprawdę potrafię być wdzięczna…? I może odezwała się jeszcze jakaś fantazja? Na przykład ekshibicjonizm…
Milczał przez moment, trawiąc te informacje.
- No a gdy już naleźliśmy się na łóżku, gdy… - zaciął się Mikołaj. – Gdy to wszystko, w którymś momencie przestało być zabawą a zaczęło się na serio?
- Chodzi ci o to, gdy wykorzystałeś niecnie sytuację i wszedłeś we mnie? – musiała wezbrać w sobie trochę odwagi, by wypowiedzieć te słowa.
- No tak, to…
- Może rozgrzałeś mnie już za bardzo? Może zadecydowałeś ty sam? Ty, w sensie, twoja osoba? Przystojny, ułożony, ujmujący, porządny chłopak? I jeszcze homoseksualista, dla którego przynajmniej w teorii powinnam być obojętna? Może jakimś cudem to wszystko tak się skumulowało, że kiedy wtargnąłeś, zaskoczyłeś mnie tym i tak to już poszło…?
Czuła, że czerwienieje na twarzy. Tak przez opowiadanie tego wszystkiego swemu uczniowi, jak i coraz więcej wina w krwi.
Co więcej, miała świadomość, że chłopak zachowuje się dojrzale. Grały w nim emocje, ale nie chodziło o jakieś napalanie się, tylko to drugie. Te emocje związane z głębszą uczuciowością.
- A drugiego dnia? – zapytał po chwili cicho, dostosowując się do atmosfery.
- Hm… - chrząknęła. – Skoro już pierwszego odsłoniliśmy przed sobą tyle tajemnic? To był pewien spontan, szczególnie, że napatoczył się Piotr. Przyznaję, że zalazł mi mocno za skórę i chciałam wziąć rewanż za jego zagrywki. Jeszcze bardziej dosadny.
- I dlatego rozebrała się pani przed nim do naga? – pozwolił sobie na kąśliwą uwagę.
- Hah… - skwitowała krótkim uśmiechem. – To był właśnie ten ekshibicjonizm. Ale przede wszystkim musiałam go jakoś przekonać do tego, że jego bezczelną propozycję traktuję śmiertelnie poważnie.
Znów milczenie. Dała mu czas na przetrawienie tego wszystkiego i ułożenie sobie w myślach. Ciężko było mimo wszystko spojrzeć mu w oczy. Przeżywała huśtawkę nastrojów. Raz była pewniejsza siebie, za chwilę te pewność niemal kompletnie traciła.
Ale czuła się w ten sposób rozkosznie ulegle.
- A wczoraj? – odezwał się w końcu.
- To jedna z tych fantazji – skwitowała krótko.
- Jakiego rodzaju fantazja? – nie odpuścił.
Teraz i ona milczała. Ale wzięła się w garść i spojrzała mu w oczy pochylając ku niemu.
- Wiesz, że takie rozbieranie się, bywa dziesięć razy bardziej krępujące od fizycznego.
Nie cofnął się przed jej spojrzeniem. Jego oczy stały się szersze.
- Ale ja bardzo lubię panią rozbierać – usłyszała nieco charczący głos, który podziałał na jej zmysły. – I to, jak rozbieram teraz panią, podoba mi się nawet bardziej, niż normalnie…
Potrząsnęła głową, jakby chcąc uciec od tych emocji, od tego uzależnienia od tego chłopaka. Nie dało się.
Jeśli zapomniała, to przypomniała sobie, że dała mu się przelecieć trzy razy w ciągu niespełna dziesięciu ostatnich dni. Byli ze sobą bliżej, niż mogłaby sobie tego życzyć.
Był powód, żeby się z tym chować? No pewnie, że był. Nazywał się wstydem. Ale w tym przypadku…
- Bądź pewien, że nie powiedziałabym tego nikomu innemu – zniżyła głos prawie do szeptu. – To bardzo intymne. I wie o tym tylko mój mąż.
- Nie myśli chyba pani, że będę rozpowiadał o tym, co mi pani powie? – nie do końca zrozumiał.
- Nie, nie… - zaprzeczyła. – Chodzi mi o to, że musisz być jednak kimś wyjątkowym, skoro ci to opowiadam. Rozumiesz?
Skinął głową. I nie spuszczał oczu z jej twarzy. Tak jak i ona z jego.
- To jedna z tych kilku fantazji – powtórzyła. – Fantazji, w których robię to co robię… Bez ceregieli. Rozumiesz? – trochę w to wątpiła, ale dosłowne wyjaśnianie przychodziło jej ze zrozumiałym trudem. – Nie wiem jak to zrobiłeś, ale zrobiłeś to niemal idealnie. Przyjechałeś do mnie do domu i po pierwszych kilku słowach powiedziałeś to co powiedziałeś… Potraktowałeś mnie jak… - zrobiła pauzę, bo słowa z trudem przechodziły jej przez gardło. – Muszę powiedzieć wprost. Jak dziewczynę do ruchnięcia, rozumiesz? Przyjechałeś, poruchałeś i pojechałeś. To jest jedna z takich fantazji.
Milczał. Wiedziała, że to wyznanie uczynione praktycznie szeptem zrobiło na nim kolosalne wrażenie. Teraz jeszcze…
- I od razu przypomnę, że zrobiłeś to jako pierwszy, choć pewnie możesz nie wierzyć…
- Wierzę pani, już mówiłem – zapewnił dość żarliwie. – Może jestem naiwny, ale ma pani w sobie to coś, posprawia, że pani ufam.
Nie powstrzymała uśmiechu. To był komplement, jakiego w życiu raczej nie słyszała. Wybił się w górę spośród tych dotyczących jej długich nóg, pięknej buzi, spośród tekstów o niezłej lasce, o super dupie…
- Świetny jesteś Mikołaju, chcesz usłyszeć coś na co zasłużyłeś? – spojrzała na licealistę z nieskrywaną sympatią.
- Bardzo chętnie.
Patrzyła w jego oczy, czując jak policzki się jej nagrzewają.
- Cieszę się, że jeżeli pozwoliłam sobie na spełnienie tej wyuzdanej fantazji… To, że właśnie z tobą. Że to byłeś właśnie ty a nie nikt inny – zaplątała się nieco coraz bardziej czerwona na twarzy.
I na jego wyrażającej dotąd napięcie, twarzy pojawił się lekki uśmiech. Wraz z pewną, zrozumiałą satysfakcją.
- Jestem pewna, że to rozumiesz, bo chyba wiesz, ile kosztuje mnie by wyspowiadać się tobie z takich rzeczy – dodała.
- Cieszy mnie to – skwitował krótko.
- No bo… - urwała. – Jakby nie patrzeć, normalne kobiety nie mają takich fantazji, albo ich nie realizują. A ja… No właśnie… Możesz mnie teraz traktować jak panią łatwych obyczajów, czyż nie…?
- Pani dyrektor… - zaczął wolno. – Może w innych realiach, gdyby mi to opowiadała inna kobieta… Ale widzę jak pani reaguje na te własne fantazje, widzę w pani szczerość i skrępowanie. Nigdy bym nie pomyślał o pani w ten sposób.
Patrzyła w niego, nieco zaskoczona tym jasnym i klarownym wywodem.
- Ufam ci – odpowiedziała krótko. Wystarczyło.
Poruszył się niecierpliwie. Zaczęła się domyślać o co mu chodzi, nim jeszcze otworzył usta.
- Pani dyrektor… To teraz pozostała jeszcze jedna kwestia.
- Tak? – teraz już się nie tyle domyślała, ile po prostu wiedziała.
- Można powiedzieć, że za każdym razem miała pani swój powód… Więc, czy to oznacza, że nie mam tu czego szukać?
Zaśmiała się lekko, próbując się odprężyć. Wbrew pozorom ta kwestia była dużo lżejsza, niż poprzednia.
- A co cwaniaku, myślałeś, że teraz będziesz przyjeżdżał swoim samochodem do mnie każdego dnia w jednym celu? – spojrzała nieco zawadiacko.
- Nie – stropił się nieco.
- No jasne, nie… - przedrzeźniła go.
- Nie powiem może, że nie no i nie każdego dnia… - usiłował się wytłumaczyć.
- No, ulżyło mi, normalnie… - bawiła się w najlepsze.
- Pani dyrektor – Mikołaj przeszedł do lekkiej kontry. – Nie uważa pani, że to trochę wygląda tak, ze użyła mnie pani do spełnienia jednej ze swych fantazji a potem… No właśnie? – spojrzał pytająco.
- Czujesz się wykorzystany, tak?
- No nie przesadzajmy, ale… Ciężko mi to sobie teraz wyobrazić, że zrobiliśmy to tak… I teraz wracam do szkoły, jak gdyby nigdy nic. I stajemy się sobie obcy. Ja tak nie potrafię
Trochę odechciało się jej żartów. Temat był dość śliski.
- Mikołaju, nie czuj się wykorzystany i odtrącony, ale… Jeśli zdążyłeś zapomnieć, to przypomnę, że mam męża – wyłożyła ostrożnie, składając dłonie na brzuchu.
- Czyli to… - zawahał się, jakby nie chcąc wypowiadać słowa, którego nie chciał sam usłyszeć.
- Mikołaj – przysunęła się bliżej, mając świadomość, że pewne rzeczy muszą być wyjaśnione. – Nie czuj się wykorzystany, bo to nie tak. Już ci powiedziałam, że cieszę się, że to ty. Gdyby na taki pomysł wpadł ktoś inny, z pewnością na nic bym się nie zdecydowała – zapewniła solennie. – To nie jest tak, że przychodzi mi do głowy myśl, „dzisiaj jest dobry dzień na spełnienia takiej, czy innej fantazji, niech tylko nawinie się pierwszy lepszy”, rozumiesz? To jest szereg iluś czynników, które muszą się zgrać.
- No tak, ale…
- Ja cię naprawdę bardzo lubię – podkreśliła z naciskiem. - Więc nie potraktuję cię tak, że zrobiliśmy wczoraj takie a nie inne rzeczy i teraz się żegnamy, bo już nie jesteś do niczego potrzebny – nie dała mu dojść do słowa. – Ja taka nie jestem, Ale ja mam też swoja rodzinę. Dlatego też nie ma odpowiedzi na twoje pytanie.
- Nie ma? – powtórzył.
- Nie ma. Jedyną odpowiedzią, jakiej mogę ci udzielić, jest to, że będzie, to co będzie – podkreśliła. I przypomnę raz jeszcze, nie spławiam cię w ten sposób, po prostu… - wzruszyła bezradnie ramionami. – Postaraj się to zrozumieć.
Milczał przez moment. Trochę bała się tego. Była całkowicie szczera, nie chciała go odtrącać, ale przecież nie mogła mu niczego obiecać. I trochę bała się jego reakcji. Niezależnie od wszystkich pozytywnych walorów licealisty.
- Czyli nie porucham sobie ani w tym odcinku, ani w kilku następnych – podsumował z lekkim uśmiechem na twarzy.
- Mikołaj… - spojrzała z udawaną surowością. – Strasznie się rozbrykałeś, ktoś cię mocno zepsuł ostatnio.
- Ktoś…? – spojrzał niedwuznacznie na panią dyrektor.
- No nie mów przecież, że ja – zakpiła zawadiacko.
Uśmiechnął się tylko, znów zatapiając w myślach. Kamila przysunęła się bliżej.
- A tak bardzo chciałbyś? – zapytała subtelnie, patrząc mu głęboko w oczy.
- No… - zareagował z psotnym uśmiechem, trochę jak mały dzieciak.
- To musisz wiedzieć – zniżyła głos do subtelnego, namiętnego szeptu. – Że mój małżonek zamontował w naszej sypialni kamery, bo lubi czasem pooglądać to co się w nich dzieje…
- Hm… - zobaczyła zaskoczenie na jego twarzy, ale szybko się pozbierał. – W jednym filmie porno już pani zagrała, więc…?
- Więc na dłuższy czas mi wystarczy – odparowała, odsuwając się.
- Szkoda… To może mi pani pokaże jakieś nagranie z kolekcji swojego męża? – Mikołaj najwyraźniej się rozochocił.
- Mikołaj… - spojrzała pobłażliwie.
- No chociaż jedno…
- Mikołaj… - rzuciła kolejne spojrzenie. - Wybij to sobie z głowy, dobrze?
- Szkoda – westchnął z udawanym żalem. – To w takim wypadku musi mi pani opowiedzieć coś jeszcze.
- Co takiego? – spojrzała z uwagą.
- Powiedziała pani, że to jedna z pani fantazji. Czyli ma ich pani więcej. Niech pani opowie chociaż o jednej, tylko tak głęboko…
- Mikołaj, matko… - westchnęła, czując kolejną falę zawstydzenia. – Czy nie słyszałeś, jak mówiłam, że takie zwierzanie się bywa o wiele gorsze od fizycznego obnażania?
- Ale mnie się bardzo podoba rozbieranie pani w każdy sposób – skwitował poważnie.
Spojrzała tylko na niego. Nie chciała się zwierzać z takich rzeczy, ale po tym, gdy musiała go kilka minut wcześniej nieco sprowadzić na ziemię, czuła się trochę winna.
- To są same bardzo intymne i wstydliwe rzeczy – znów zniżyła głos do szeptu.
- Rozumiem – kiwnął głową.
- Na pewno? – spojrzała lekko nieufnie.
- Tak. Dlatego chciałbym usłyszeć choć jedną, opowiedzianą szczegółowo, nim zostanie ona spełniona. Kto wie, może znowu pomogę… - uśmiechnął się nieznacznie.
Nie skomentowała tego, szperając w pamięci. O czym by mu tu opowiedzieć? Z czego się zwierzyć? Było kilka spraw, ale…
- Ewentualnie może pani opowiedzieć w skrócie, ale za to o wszystkich – wysunął nową propozycję.
- Wykluczone – wygłosiła natychmiastowy sprzeciw. – Nie potrafiłabym w kilku słowach, bo wziąłbyś mnie za jakąś ladacznicę… Musiałabym każdą starannie wytłumaczyć.
- No to jedną…
- Powiem ci tak ogólnie, bez wskazywania jednej konkretnej, w porządku? – zasugerowała. – Takim czynnikiem, który nakręca te różne fantazje jest moja własna uległość. To, że trochę zostaję sprowadzona do roli przedmiotu, zostaje wykorzystywana… Tu nie chodzi tyle o samą fizyczność seksu i ogólnie, tylko o to co się dzieje w tym przypadku, we mnie, w środku, w mojej duszy, nie wiem czy rozumiesz…
- Rozumiem, dlaczego nie? – patrzył na nią uważnie.
- No więc właśnie. I ta uległość ma wpływ na różne sytuacje, które mogą z niej wyniknąć. Na przykład ekshibicjonizm, czyli sytuacja, gdzie jestem może podglądana, albo sama pokazuje coś więcej. Przy czym, ja jako osoba konserwatywna raczej, za to „coś więcej” niekoniecznie uznaję piersi, czy jeszcze coś tam. To już są na przykład nogi w całej długości. To jest coś, co w określonych momentach może mną mocno zawładnąć.
- Ale na wycieczce miała pani okazję i nie skorzystała – przypomniał aluzyjnie do historii z kamerami.
- Bo to nie jest tak na zawołanie –sprecyzowała i wykorzystała okazję by przedstawić samą siebie w lepszym świetle. – Musi zajść szereg czynników, bym temu uległa. A skoro wtedy zareagowałem zdecydowanie negatywnie… To chyba najlepszy dowód, że jednak nie jest ze mną tak źle, prawda? – zmusiła się do lekkiego, ale raczej defensywnego uśmiechu.
Chyba spodobało mu się to tłumaczenie. Jednak widocznie wolał panią dyrektor w bardziej porządnej wersji a nie taką ulegającą swoim fantazjom co kilka chwil.
- I tym optymistycznym akcentem pewnie zakończymy nasze posiedzenie, nie obrazisz się, prawda?
- Nie obrażę, ale nie powiem… Mógłbym z panią posiedzieć dłużej. No i nie tylko posiedzieć… - wygłosił w mało zawoalowany sposób.
Nie skomentowała tego inaczej, niż delikatnym uśmiechem. Mikołaj chyba zrozumiał, że nie ma sensu za bardzo tego przedłużać.
Odprowadziła go pod drzwi. Tam zatrzymał się.
- To kiedy następne spotkanie? – zapytał patrząc w oczy pani dyrektor.
- W poniedziałek, w szkole – odpowiedziała niewinnie.
- Miałem na myśli coś trochę innego – naprowadził wykrętnie.
Spojrzała mu w oczy. Nie mogła się powstrzymać. Owszem, wstyd, ale… Ale to był Mikołaj, była z nim tak blisko już trzy razy… Zniżyła głos.
- Miałeś na myśli to, kiedy będziesz mógł mnie znów przelecieć, tak?
Trafiła. Jego oczy nie potrafiły ukryć emocji.
- Nie nazwałbym tego tak…
- Dobra, dobra… - skomentowała krótko, otwierając drzwi. – Już powiedziałam. Będzie, kiedy będzie. Musisz z tym żyć.
Może nie zabrzmiało najsympatyczniej, ale jednak najwłaściwiej. Inaczej się nie dało.
- Będę myślał o pani – usłyszała na odchodne.
Nie mogła tego ukryć przed sobą. Serce zabiło jej trochę mocniej.
- Uwierz mi, Mikołaju, że i ty przewiniesz się przez moją głowę – odpowiedziała jasno i szczerze.
Popatrzyła jak chłopak schodzi na dół, otwierając drzwi do audi i dopiero wtedy zamknęła drzwi. Odetchnęła z ulgą, ciesząc się, że ta rozmowa była już za nią. Względnie spokojnym krokiem skierowała się do łazienki.


Rozdział 2. Nowoczesny dyrektor.


Tyle, że w poniedziałek nie miała głowy do niczego poza pracą. Z jednej głównie przyczyny.
- Pani Kamilo, to jest pan Tomasz Kowalski – znany jej przedstawiciel kuratorium przedstawił młodszego, może około trzydziestoletniego, pozornie przystojnego mężczyznę z nowoczesnym zarostem na twarzy, o silnym spojrzeniu i czarnych włosach. – Nie wie pani, że pewne wydarzenia sprawiły, że musimy na jakiś czas zawiesić pani dyrektorstwo.
- Dlaczego zawiesić? – poczuła się mocno niekomfortowo słysząc te słowa. – Z jakiego powodu?
- Prawdę mówiąc nie ma żadnego wyraźnego powodu – chrząknął kurator. – Jedynym takim jest to, że po ostatnich wyborach nastąpiły pewne przetasowania na wielu stanowiskach. Nie ominęło to także naszego ministerstwa i co za tym idzie regionalnych ośrodków.
- Pierwsze słyszę, by polityka pchała się aż tak nisko, wymieniając także szkolnych dyrektorów – odparła nieco zgryźliwie i tak samo przyglądając się swemu nieoczekiwanemu następcy.
- Niestety, mogę tylko wyrazić swoją przykrość z tego powodu – kurator skłonił się nisko jakby w geście przeprosin. – Zresztą zastępstwo pana Kowalskiego jest tymczasowe, aczkolwiek nie jesteśmy w stanie określić jak długo będzie ono trwać.
No cóż, kłócić się przecież nie mogła. Niemile zaskoczona musiała przyjąć niewygodną prawdę, że po niedawnym sukcesie i awansie, pozostały tylko wspomnienia.
Pocieszała się słowami kuratora, że to może tylko okresowe. Ale jeśli nie? No i ten okres może przecież trwać miesiąc, rok, albo i dziesięć lat, cóż…


No więc właśnie…
W kolejny poniedziałkowy poranek wpadła do sekretariatu prawie jak huragan. Z reguły stonowana, nawet gdy targały nią większe emocje usiłowała je okiełznać, ale nie tym razem. Za dużo…
- Panie dyrektorze, za dużo się tego nazbierało, naprawdę… - podeszła energicznym krokiem do biurka, doznając pewnej ulgi, że jest sama wraz z przełożonym.
- Kamilo, przesadzasz, po prostu jesteś trochę… Jakby to powiedzieć, nie idziesz z duchem czasu…
Uhm, czyli dobrze wiedział z czym przychodziła polonistka. W sumie nic dziwnego.
- Czyli uważa pan, że fundowanie osiemnastolatkom płci męskiej w dniu osiągnięcia ich pełnoletniości wycieczki do burdelu, jest właśnie tym, co nazywa się pójściem z duchem czasu?
- Gdybym tak nie uważał, nie zaakceptowałbym, to chyba logiczne – uśmiechnął się szeroko, nie widząc żadnego problemu.
Tydzień wystarczył, by poznać nowego dyrektora a w zasadzie karierowicza, bez większej wiedzy i bez przygotowania. Za to ze swoim politycznym manifestem. Młodszy następca miał wszystkie regulacje za nic. I nic nie dało się z tym zrobić. Lewackie organizacje szturmem zdobyły przyczółki w ministerstwie kultury jak i edukacji, wywróciły program nauczania do góry nogami i dodatkowo wprowadziły różne pomysły. Jak choćby ten wymieniony chwilę wcześniej.
- Panie Tomaszu… - próbowała się uspokoić.
- Kamilo, życzę sobie, byś tytułowała mnie dyrektorem – przerwał jej dość stanowczo. – Nie mam rozrośniętego ego, ale wolałbym, żebyśmy zachowali pewne standardy.
Bezczelny… Czy wypuszczanie licealistów do burdelu z talonami, finansowanymi przez szkołę jest zachowaniem jakichkolwiek standardów?
Przełknęła ślinę.
- Panie dyrektorze… Nie chcę toczyć wojny na temat moralności, ale fundowanie licealistom prostytutek jest nieetyczne i to podwójnie. Nie dość, że sprowadza się kobiety do roli towaru, to jeszcze taka inicjacja seksualna w tym wieku może działać na chłopaków wybitnie demoralizująco. Zgłaszam ze swojej strony stanowczy sprzeciw. Jako wychowawczyni pierwszej klasy, czyli osoba, której dotknie ten problem, może nie teraz, ale za rok…
- Kamilo, ten problem, jak to określasz, nie dotknie ciebie i to z dwóch powodów – odparł nie tracąc rezonu. – Po pierwsze dlatego, że nie jest to żaden problem, po drugie, że ty jesteś tylko nauczycielką. Nawet jako wychowawczyni nie masz prawa wpychać nosa w nieswoje sprawy.
Nie patyczkował się. Co gorsze, przynajmniej w tej drugiej kwestii miał sporo racji. Ale nie mogła się jeszcze poddać.
- Możemy mieć różne zdania na temat tego, czy to problem, czy nie… Ale finansowanie takich rozrywek ze szkolnego funduszu jest nie dość, że skandaliczne i sprzeniewierza się idei edukacji, to jeszcze…
- Wręcz przeciwnie, uważam i jestem pewien swego zdania, że właśnie dopiero teraz edukacja wkracza na właściwe tory, organizując życie uczniom tak w szkole, jak i poza nią. Właśnie teraz nadchodzi nowa era. Wyrzucamy, Kamilo do kosza stare książki i piszemy nową historię. Przeszłość już nigdy się nie powtórzy. Budujemy nową Europę, wspólnie z krajami zachodu, w stosunku do których byliśmy strasznie zacofani. Najwyższa pora, żeby odrobić ten stracony przez konserwatywne, albo nie dość liberalne rządy czas.
Milczała, próbując ukryć wściekłość i odczuwając jednocześnie bezradność. Z trudem zbierała myśli do kupy.
- Skoro ten temat pana nie obchodzi…
- Obchodzi i to bardzo. Właśnie dlatego będę trzymał się go likwidował wszelkie próby zatrzymania go w zarodku.
- Wobec tego… Czy ostatnie doniesienie o kadrze nauczycielskiej też zbywa pan lekceważąco?
- Niczego nie lekceważę. O jakie doniesienia chodzi?
- Pani Matuszewska, podejrzewana o wyłudzanie pieniędzy od uczniów za odpowiednie oceny… To nie jest zresztą nic nowego, takie podejrzenia mieliśmy już od kilku lat…
- Pani Matuszewska od lat zbiera na nową tablice Mendelejewa w sali chemicznej. Myślę, że jej tłumaczenie jest bardzo wiarygodne…
- Wiarygodne, tak…? A to, że jest członkiem Komitetu Unii Radykalnych Wspólnot Antyfaszystowskich nie ma żadnego znaczenia…?
- Coś sugerujesz? – spojrzał ozięble i oficjalnie.
- Nie, skądże… A pan Grabiec, na którym ciąży podejrzenie, że uprawiał seks z jedną z uczennic w po lekcji języka angielskiego?
- Radek… Pan Grabiec po prostu dokształcał naszą trzecioklasistkę w zakresie przygotowania do pracy w Anglii po maturze. Z tego co zdołaliśmy ustalić, nie działo się tam nic niestosownego.
- A jedna z najmłodszych nauczycielek, pani Urbanowicz, która jest członkinią Demokratycznego Ugrupowania Panelu Anarchistycznego i która zdejmuje w szkolnych salach krzyże a jednocześnie organizuje lekcje wychowawcze na temat islamu, nakazując by uczniowie przebierali się w muzułmańskie stroje…?
- Ta pani wykonuje genialną pracę w zakresie tolerancji i eliminacji niepożądanych postaw ksenofobicznych i rasistowskich. Co ci w tym przeszkadza? – napotkała uważne spojrzenie Tomka.
- Czy w ramach eliminacji właśnie rasizmu jak i innych rzeczy, dostarczono nam rozporządzenie, według którego nie mam prawa oceniać stosunkowo licznej już w tej szkole społeczności muzułmańskiej, z takich zakresów jak poprawna ortografia, gramatyka, znajomość polskich lektur, czy w przypadku innych przedmiotów szkolnych, znajomość polskiej historii, czy nawet, o zgrozo, podstawowych praw fizycznych, jeżeli stoją one w sprzeczności z Koranem? Na jakiej podstawie mam wystawić ocenę niedostateczną za nieznajomość Sienkiewicza polskiemu uczniowi, ale arabskiemu już nie? To jest nierówność…
- Wręcz przeciwnie to jest równość społeczna. Uczniowie pochodzenia arabskiego nie mają absolutnie żadnego obowiązku znajomości polskich lektur, jak i tym bardziej polskiej gramatyki. Po co im to? Tak samo, jeśli mówimy o historii, nie mają obowiązku znać Batorego, czy tego tam… Sobieskiego na przykład. Szczególnie ten ostatni może im się źle kojarzyć. Należy rozgraniczyć proporcje między uczniami, dobry nauczyciel musi to zrobić i od jednych oczekiwać więcej a od tych, którzy mieli utrudniony start, mniej. To logiczne.
- Nic nie jest logiczne panie dyrektorze – odpowiedziała spokojnie Kamila. – Zdaje się także, że muzułmańscy uczniowie poczynają sobie coraz bardziej bezczelnie. Są rozzuchwaleni bierną postawą przedstawicieli ministerstwa edukacji. Zdarzały się przypadki niestosownych zachowań w stosunku do uczennic, czy nawet nauczycielek. Co pan zamierza z tym zrobić?
- Och, Kamilo… Musisz mieć zrozumienie dla obcej kultury. Oni się tak wychowali i należy przyjąć to ze zrozumieniem.
- Rozumiem. Jeżeli zatem mnie samą spotka taki przypadek i odpłacę się agresorowi pięknym za nadobne wypłacając nagrodę prosto w twarz, będzie pan tak samo tolerancyjny…
- A skąd Kamilo? Obce kultury należy traktować z tolerancją i zrozumieniem. Nie życzę sobie takich zachowań ze strony grona pedagogicznego, to chyba jasne – zastrzegł zdecydowanie.
- Uhm… Czyli nadmierna poufałość nauczycieli i uczniów nie jest już tak niemile widziana…? Czy to oznacza, że mamy wyczekiwać następnego projektu, według, którego muzułmańscy uczniowie nie będą musieli korzystać z domów publicznych, bo dyrekcja wyda stosowne rozporządzenie licealistkom, albo nawet i nauczycielkom?
- Hm, Kamilo… Podsunęłaś mi nawet niezły pomysł… - zmarszczył brwi i chciał coś dodać, ale w tym momencie rozległ się dźwięk telefonu. – Przepraszam, muszę odebrać.
Nie czekała. Uznając, że traci czas, opuściła demonstracyjnie sekretariat, wychodząc wzburzona na korytarz. Stukając obcasami skierowała się w stronę swojej sali lekcyjnej. Przystanęła przed nią na chwilę, próbując się opanować.
Na ścianie, obok drzwi wisiał duży plakat informujący o wielkiej imprezie integracyjnej, już w najbliższą sobotę, w położonym jakieś dziesięć kilometrów od miasta Antonówku.
Impreza integracyjna idąc z tak zwanym duchem czasu. „Dni nagości”, wieszczył wielki plakat… Kamila oczywiście wiedziała o tej imprezie od dawna. Znała także niektóre punkty imprezy. Jak przede wszystkim…
Godzina 23, wielki konkurs Miss Topless! Jeżeli uważasz, że jesteś w stanie zmierzyć się z profesjonalnymi modelkami, nie zwlekaj i zapisz się do konkursu!”
Miss Topless. Że coś takiego w ogóle było organizowane… Ale to, że wręcz zachęcano młode licealistki do wystąpienia…?
A więc tak nastąpił upadek zasad starej cywilizacji…” pomyślała. „Skoro tak… To i ja będę miała jeszcze coś do powiedzenia…”


A dokładnie w tym samym czasie, gdy zbulwersowana Kamila kroczyła szkolnym korytarzem, w jednej z sal lekcyjnych piętro wyżej, nauczycielka biologii, oddawała zeszyt lekcyjny jednej z uczennic.
- Pała, Wiśniewska, sama ledwo od podłogi odrastasz, to nic dziwnego, że masz mózg ameby… - rzuciła agresywnie w stronę faktycznie niewysokiej blondynki.
Nastąpiły dwie sekundy ciszy. Może dlatego rzucone w jej trakcie cichym głosem dwa słowa, wcale nie zabrzmiały tak cicho.
- Głupia pizda.
Cisza przerodziła się w lekki szmer, ale i ten zginął w głośnej odpowiedzi nauczycielki.
- Który to taki mądry? Przyznać się natychmiast!
Mikołaj poczuł szybsze bicie serca, ale uznał, że nie może popełnić kroku w tył.
- Uważam, że powinna pani natychmiast przeprosić Martynę. Nie jest jej winą, że jej wzrost…
- Za kogo ty się uważasz dzieciaku? Wstań w ogóle jak do ciebie mówię!
- Proszę bardzo – Mikołaj ze zdumieniem poczuł przypływ odwagi. – Chociaż jak widzę pani sama nie poczuwa się do tego by również wstać.
- O… Mikołajek pedałek… - zaszydziła. – Taki cichy byłeś przez dwa lata i nagle nabrałeś wiatru w żagle? Dość tego dobrego! – zmieniła nagle ton na ostrzejszy. – Nienawidzę chamstwa i bezczelności, wyjdź z lekcji!
- A swoje własne chamstwo i bezczelność pani nie przeszkadza? – nie ustępował Mikołaj.
- Powiedziałem ci, że masz wyjść, mam ci to jeszcze wydrukować?!
- Nie ma pani prawa wyrzucać mnie z lekcji, to nie pani jest od ustalania listy uczniów, pani ma tylko nauczać a nie dyktować kto ma uczęszczać na lekcje a kto nie – wyrzucił jednym tchem chłopak.
- Ach taki mądry jesteś… Pewnie byłbyś mądrzejszy od tablicy od tej małej ameby?
- Pewnie tak.
Tego akurat się nie bał. Materiał licealny z wielu przedmiotów miał opanowany w stopniu co najmniej podstawowym. Biologia nie zaliczała się do wyjątków.
I wiedział, że pani profesor o tym doskonale wie. Dostrzegł sekundowe zawahania w jej oczach. Już wiedział, że wygrał, przynajmniej ten motyw.
Ale…
- Dobrze, przekonajmy się zatem co potrafi reszta klasy. Wyciągamy karteczki i piszemy…! – zakomenderowała podniesionym głosem, tłumiąc nieliczne i niezbyt pewne siebie protesty trzecioklasistów.
Mikołaj spojrzał ponuro na nauczycielkę. Rozegrała to jak na starego belfra przystało. Nie dość, że ostatecznie dała upust swej nienawiści, to jeszcze wiedziała, że skończy się to tak, jak na polskie społeczeństwo przystało. Że gniew uczniów i uczennic za kartkówkę skupi się nie na tym, kto kartkówkę zarządził, tylko na tym, kto ją wywołał.
Tym bardziej, że nie chodziło o jedna kartkówkę. Po lekcji geografii, trzecią klasę czekała kolejna, tym razem z angielskiego. Nie trzeba było być Sherlockiem, by domyślić się, że rozwścieczona pani od biologii podpuściła przynajmniej część grona pedagogicznego, opowiadając mu o sytuacji do jakiej doszło na jej lekcji, oczywiście ze swej własnej perspektywy.
No a gdy na ostatniej lekcji ze swą wychowawczynią…
- Wiem, że mamy jeszcze wrzesień, ale nie wyjmujcie żadnych książek i zeszytów. Wyjmijcie tylko kartki – przekazała podopiecznym Kamila.
Nie przejęła się tym, że klasa jakby zamarła, spoglądając na nią z niedowierzaniem. Normalna reakcja zaskoczonych uczniów. Choć…
Choć dziwne było to, że nikt nie wysłuchał jej wezwania.
- No dalej – ponagliła. – Rozumiem, że wam się nie podoba, ale będzie krótko i treściwie, trzy ostatnie lekcje, przecież nie było tak wiele materiału.
Ale widziała tylko licealistów spoglądających na siebie. W klasie narastał szmer i nieco zdezorientowana polonistka zmrużyła oczy, jakby zaczynając rozumieć, że coś jest nie tak, gdy wreszcie przełamał się Wojtek, zwany, jak dobrze wiedziała Białasem.
- Pani profesor… Nie spodziewaliśmy się tego po pani… To znaczy, że pani też dołączy do tego spisku.
- Jakiego spisku? – uniosła brwi ze zdziwieniem. – O czym ty mówisz?
Znów uchwyciła patrzące wzajemnie na siebie twarze swoich podopiecznych.
- Chodzi nam o sytuację z pierwszej lekcji, z biologii i tego co później się wydarzyło, także na angielskim – starał się wytłumaczyć Białas.
- Mów jaśniej proszę, kompletnie nie rozumiem o co chodzi. Co się stało? – zdezorientowana Kamila zażądała wyjaśnień.
Jak to w takich warunkach, gdy zaczyna mówić kilka, albo momentami i kilkanaście osób, musiało potrwać chwilę, nim zrozumiała wszystko.
- Martyna, Mikołaj… To wszystko prawda? – upewniała się patrząc obojgu uważnie w oczy.
- Pani profesor, ja bym pani nie okłamał – usłyszała nad wyraz pewny głos Mikołaja a niska blondynka tylko potakiwała.
- Hm… - chrząknęła tam rozstrojona usłyszaną historią, jak i tekstem licealisty.
Przecież w tej klasie byli ci, którzy wiedzieli, do których coś tam dotarło. Coś tam… Że to w Antonówku było niby udawane, ale mimo wszystko… Taki Białas, Dawid, Cyprian i inni widzieli ją w kamerze. W dość odważnym stroju. A potem już tylko te części jej stroju, którymi Mikołaj machał przed kamerą.
Spuściła wzrok, przygryzając wargę. Udawała, że zastanawia się nad usłyszaną historią, podczas gdy tak naprawdę próbowała się opanować, bo te wspomnienia i świadomość, że w tej sali jest wielu świadków tych nie odległych przecież w czasie wydarzeń…
- Dobrze – ogarnęła się, unosząc głowę i kierując wzrok w stronę okna. – Jutro z rana poruszę ten temat u dyrektora. Tymczasem przechodzimy do lekcji.


No więc wtorek… Przyszła do pracy na ostatnią chwilę a potem coś jej nie pasowało, więc do gabinetu dyrektora, który jeszcze w ubiegłym tygodniu był jej własnym, zapukała przed jedenastą.
- Z czym jest problem? – przywitał ją uważnym spojrzeniem.
Nie podobało mu się ono. Tomasz sprawiał wrażenie, jakby chciał ją hipnotyzować. Wywrzeć wrażenie silnego, władczego, pewnego siebie mężczyzny. I nie wiedział, że mu to nie wychodzi. No dobrze, może ktoś inny dałby się na to złapać, ale Kamila nie.
Opowiedziała mu przebieg wydarzeń z wczorajszego dnia. To znaczy tyle, ile dowiedziała się od własnej klasy.
- To nie pierwszy przypadek, kiedy mamy zastrzeżenie do pani Borowskiej. Już wcześniej były na nią skargi.
- Uhm… A kto stał się jej ofiarą? Mówiłaś, że niska blondynka i jakiś chłopak…?
- Mikołaj, którego zresztą obraźliwie nazwała pedałkiem – podsunęła, wiedząc, iż zgodnie z opcją polityczną, jaką reprezentował nowy, tymczasowy dyrektor, nie mogło to na nim zrobić dobrego wrażenia.
Ale…
- I dobrze – usłyszała nieoczekiwanie. – Chodzi o tego Mikołaja, który ukrywał swoją orientację homoseksualną? Wstydził się jej? Dobrze mu tak!
Kamila ze zdumieniem zarejestrowała, że rozeźlony dyrektor huknął pięścią w biurko.
- Jak to dobrze? – zaoponowała. – Niezależnie od orientacji, każdemu uczniowi przysługuje odpowiednia ochrona warunkowana regulaminem szkolnym.
- W dupie mam jego ochronę – wygłosił szczerze i bezpardonowo dyrektor. – Skoro sam się wstydzi tego kim jest nie zasługuje na żadną obronę. Ujawniając się, mógł zostać kimś, naszym szkolnym bohaterem, którego moglibyśmy pokazać w Warszawie, tymczasem wybrał życie w ukryciu, jak szczur, więc został potraktowany jak tchórzliwy szczur!
- To są słowa niegodne dyrektora szkoły! – zaprotestowała ostro. – Poza tym wiem doskonale, że Mikołaj nie jest żadnym homoseksualistą, to znaczy, mam solidne podstawy by to wiedzieć – poprawiła się. – Ta etykieta przylgnęła do niego zupełnie niesłusznie, choć sama też go o to podejrzewałam. Ale wszystko się wyjaśniło…
- Czyli raz jest, innym razem nie, ciekawe kim jest dzisiaj a kim będzie jutro… - kpił lekceważącym tonem dyrektor, poprawiając sobie jednocześnie włosy. – Komuś takiemu nie wierzyłbym ani przez moment. I tobie też to polecam – dokończył.
Kamila znieruchomiała. Poczuła jak zaciskają się jej zęby, jak i mięśnie.
- Czyli nic z tym nie zrobisz? – hamując złość celowo pominęła oficjalną formułkę.
Czego oczywiście nie przegapił.
- Panie dyrektorze – uściślił tonem przypomnienia. – Nie mam podstaw by wierzyć małolatowi, który sam nie wie co robi i co mówi. To tyle z mojej strony.


- Nad czym teraz pracujesz? – usłyszała głos męża, gdy leżała już w łóżku.
- Pracuję? – nie zrozumiała.
- No… Co ci się tam zaczęło przewijać przed oczami, gdy zgasiłem światło – wyłożył jaśniej.
- Aha… A nic specjalnego…
W zasadzie nie kłamała, bo jej myśli zaprzątała raczej sytuacja w szkole.
No ale Daniel…
- Mów – zażądał dość subtelnie. – Ktoś cię gwałci?
- W sumie to trafiłeś – przyznała. – Chociaż jeśli ktoś, to niestety zawsze tym oprychem jesteś tylko ty – dodała z udawanym zawodem w głosie.
Tak, w sumie trafił. Nie o gwałt wprawdzie konkretnie chodziło, ale ten był powiązany i to bardzo mocno z uległością. A ta w ostatnich tygodniach zaznaczała swą obecność w jej fantazjach wyjątkowo silnie. Pod każdą postacią. W lżejszej wersji wyobrażała sobie ekshibicjonizm, do którego zresztą była nakłaniana trochę wbrew sobie. Jakieś spacery nago po plaży zagranicą, w Chorwacji, czy gdzieś. Niekoniecznie po plaży nudystów. Te męskie spojrzenia bezlitośnie lustrujące ciało kompletnie rozebranej polskiej nauczycielki…
Ale to były właśnie te lżejsze fantazje. Hm, to jakimi musiały być te, które raczyły zasługiwać na miano ostrzejszych?
No właśnie, gwałt, ale jednak nie aż tak. Przede wszystkim to, co Daniel znalazł na jakimś porno kanale w internecie. Mini gang bang. Trzech chłopaków i jedna kobieta.
Tak, znalazł. Niby pozornie znalezienie filmu o takiej tematyce zajmowało góra dwie sekundy, ale Daniel był, powiedzmy, koneserem. Nie chodziło mu o byle co. Znalazł coś naprawdę fajnego. I tak jak Kamila nie przepadała nigdy za filmami porno, bo zdecydowanie brakowało w nich emocji, tak te trzy, może cztery razy w jakiś sposób zachwyciła się tym co pokazał jej Daniel. Były to filmy, odbiegające od standardowego rżnięcia. Co o tym decydowało? Sama nie wiedziała. Może obsada aktorska, może klimat, może nieco bardziej wymyślna fabuła.
W każdym razie, kilka dni temu Daniel świadomie, albo i nie, skierował uwagę swej żony na nieco inny wycinek perwersji.
- No tak, powiedz jeszcze, że to moja wina – skomentował Daniel, wysłuchawszy żony.
- Twoja, bo zamiast gasić ten zboczony ogień we mnie, to go jeszcze podsycasz… - oskarżyła go udawanie jadowitym głosem.
- Hehe… - zaśmiał się emerytowany piłkarz i znajdując pod kołdrą pośladek żony, ścisnął je silnie, aż Kamila jęknęła, tak z bólu, jak i rozkoszy, mimowolnie oczekując ciągu dalszego.
Ale ciąg dalszy polegał na tym, że Daniel obrócił się w swoją stronę i chwilę później spał, zostawiając żonę nieco niepocieszoną.


Piątkowy dzień zapowiadał się tak samo, przynajmniej do pewnego momentu. Gdy spacerowała szkolnym korytarzem natknęła się na młodziutką sekretarkę.
- Pani Kamilo, dyrektor chciał się z panią spotkać. Czeka w gabinecie.
Hm… Za chwilę miała zacząć kolejną lekcję z jedną z trzecich klas. No cóż, skoro wzywał najwyższy z przełożonych…
Wkroczyła do sekretariatu a potem skierowała się w bok otwierając drzwi do niewielkiego gabinetu dyrektora i zamknęła je za sobą. Odczekała kilka sekund aż szef zakończył rozmowę telefoniczną.
- Dwie sprawy Kamilo – odezwał się wreszcie. – Twoja obecność na jutrzejszej imprezie integracyjnej, czyli Dniach Nagości, jest wymagana. Nie możesz odmówić, to jest nas wszystkich obowiązek.
Kiwnęła potakująco głową. Wcześniej jakoś nie miała ochoty na taki weekendowy wypad za miasto, ale w ostatnich dniach coś się zmieniało. Choć już kończył się wrzesień, szansa na kąpiel w jeziorze była jeszcze względna, bo za oknem wciąż przygrzewało mocne słońce.
Zgodziła się, ale coś w jej głowie mówiło… Czy może ona sama była już przewrażliwiona na punkcie tego wszystkiego, czy jednak coś było na rzeczy? Bo ten subtelny, ale i dość stanowczy nakaz zapalił w jej głowie jakąś lampkę. Nie no, może jednak przesadzała…
- To się cieszę. Teraz druga sprawa… Generalnie zawsze szanowałem twoje konserwatywne podejście do życia, mimo, że się z nim nie zgadzam… - Tomek pogładził kilkudniowy ciemny zarost. – Dlatego tym bardziej cieszę się, że przeszłaś na jaśniejszą stronę mocy.
- Przyznam, że nie rozumiem – odezwała się lekko zdziwiona patrząc w ciemne oczy wyższego bruneta, jak zawsze wyglądającego elegancko w błękitnej koszuli i czarnych spodniach.
- Ja też przyznam, że przez moment nie rozumiałem. Ale gdy wczoraj wieczorem ktoś przysłał mi coś na maila. Z początku nie wierzyłem, ale… Musiałem się przemóc i… Uwierzyłem.
- Nie rozumiem – wyznała szczerze, czując lekkie zaniepokojenie.
Patrzył jej w oczy, tak jak i ona w jego, faktycznie niczego nie rozumiejąc. O co tu chodziło? W ułamku sekundy przypomniała sobie wszystkie swoje grzeszki. Przecież mogło chodzić tylko o jedno, ale…
- Nie muszę chyba dodawać, że to otwiera to nam wiele możliwości w sprawie nowoczesnej, postępowej edukacji. Jak myślisz, czy istniałaby możliwość, by zrezygnować z tych bonów do domów towarzyskich i rozegrać to inaczej?
- Co pan sugeruje, panie dyrektorze? – zareagowała ostrzej, choć serce biło szybciej. – Proszę wyjaśnić natychmiast!
- Proszę bardzo – pogrzebał chwilę przy klawiaturze i odsłonił monitor.
Zorientowała się szybko. Poczuła ukłucie serca. Pelargonia jednak się odważył. Widocznie nie skasował tego co miał. I jakimś cudem, po przeniesieniu do innej szkoły, dowiedział się o zmianie warty w starym liceum i postanowił spłatać przykrego figla.
- Tak, to ja – przyznała, starając się zachować spokój i kamienną twarz. – To wszystko jest do wyjaśnienia, włącznie z tym, że wszystko co tu się dzieje jest udawane.
Spokojnie, nie spiesząc się, zarysowała sytuację z Antonówka. Zachowywała spokój, choć w środku paliło ją. Nie z powodu tego, że ta tajemnica, o której przecież i tak sporo osób musiało wiedzieć, wydała się, tylko z tego, że musiała tłumaczyć się przed kimś takim.
- Rozumiem – odpowiedział pocierając brodę.
Odpowiedział tonem wskazującym, że wyjaśnienia nauczycielki polskiego nie za bardzo go przekonały.
- Po pierwsze, mogę faktycznie przyjąć, że było tak, jak mówisz, z drugiej strony, jakby nie patrzeć, zachowałaś się w sposób niegodny nauczycielki.
- Być może – zgodziła się pozornie. – Aczkolwiek dziwnie mi słyszeć takie słowa z ust człowieka, który funduje talony do burdelu uczniom szkoły, oraz, jak się zdaje, przed momentem dokonał mocno aluzyjnej wypowiedzi dotyczącej owej nauczycielki z filmu…
- Jest różnica, kiedy wszystko dzieje się pod kontrolą odpowiednich władz a kiedy idzie samopas – wygłosił natychmiast. – Tym bardziej, że niektórzy mogliby poczuć się mocno niedocenieni i rozczarowani, że ominęła ich możliwość wzięcia udziału w czymś takim.
- Być może – czuła jak zaciskają się jej złożone za plecami pięści. – I może w takim przypadku zaofiarują się inne nauczycielki, choćby te przynależące do Konfederacji… Albo pani Matuszewska, czy pani Borowska…
- Nie – zamachał rękoma wstając z fotela i podchodząc bliżej Kamili. – Tamte panie się już swoje napracowały. Może teraz czas na młodsze?
- Obawiam się, że nie mają na to ochoty – odparowała spokojnie, nie unikając pojedynku wzrokowego.
Milczał przez moment mierząc ją wzrokiem.
- Masz pewnie świadomość Kamilo, że gdyby ten filmik dotarł do wyższych kręgów ministerstwa, nasi wspólni przełożeni nie byliby zachwyceni tym co widzą?
- Ale przecież nie dotrze – wzruszyła ramionami. – Domyślam się dobrze kto jest autorem przesyłki i zakładam, że nie odważy się tego wysłać dalej.
- Być może, natomiast ja niestety, jako dyrektor jestem odpowiedzialny za to wszystko i jednocześnie zmuszony regulaminem do podjęcia odpowiednich kroków.
Patrzył na nią a ona z trudem odpowiadała spojrzeniem, zachowując jednocześnie spokój na twarzy. Obłuda jaka biła tak z jego słów, jak i postawy, była wprost nieprawdopodobna.
- Nawet jeżeli, to w ostatecznym rozrachunku moja godność osobista ucierpiałaby mniej, gdyby skończyło się to wszystko tylko na tym filmie, niż na tej niefortunnej propozycji, która mi tu została przed momentem złożona.
- Z tym ostatnim trochę bym polemizował, zresztą owa godność osobista to dość wybujały przeżytek starych czasów – skomentował podchodząc tak blisko, że stanął praktycznie o metr od niemal opierającej się o ścianę Kamili. – Tak, czy inaczej, uważam, że moja propozycja jest warta rozważenia, tym bardziej, że nie wszystkie osoby w ministerstwie edukacji są aż tak wyzwolone i liberalne, by przejść obojętnie nad nauczycielką, która samowolnie posunęła się do takiego kroku.
- Co pan sugeruje, panie dyrektorze? Czy to szantaż? – zapytała zadziwiająco spokojnie.
- Ależ Kamilo, nie używaj takich brzydkich słów… Jestem także ekonomistą i dostrzegłem szansę, by zaoszczędzić ładnych parę złotych a na dodatek oddałabyś w ten sposób olbrzymią przysługę nowoczesnej edukacji. Kto wie, może po latach ta szkoła zostałaby nazwana twoim imieniem?
Milczała. Z kilku powodów. Po pierwsze wciąż patrząc w oczy Tomasza, czuła narastające osaczenie. Czuła wręcz oddech dyrektora na swej twarzy. Po drugie, ciekawiło ją, czy na tej propozycji się skończy, bo jego postawa…
- Myślę Kamilo, że w tej sytuacji nawet za bardzo nie ma o czym dyskutować, prawda? Widzę to w twoich oczach…
- Panie dyrektorze – oświeciło ją. – To faktycznie byłoby nawet warte rozpatrzenia, jest tylko jeden problem. Pan, jako człowiek zasad powinien zrozumieć to, że mam męża, który jest wspaniałym człowiekiem i co za tym idzie…
- Kamilo, proszę cię, nie powołuj się na taki relikt przeszłości jaką jest instytucja małżeńska – przerwał jej nieco gwałtowniej. – Zresztą… Powiedz szczerze, zrobiłaś to w tajemnicy przed mężem, prawda? Jeśli jest konserwatystą, jak ty… Jak ty się taką malowałaś… To za nic nie pozwoliłby, by tak atrakcyjna żona prezentowała swe wdzięki pierwszemu z brzegu dzieciakowi.
Znów milczała. Coś w środku nakazywało jej, by upewnić dyrektora w tej, zupełnie błędnej tezie. By dać mu do ręki kolejnego asa, dzięki któremu mógł jeszcze bardziej zawładnąć nad niemal już przyciśniętą do ściany piękną nauczycielką.
I chyba tak było. Nie powstrzymał się i pochylił sięgając dłonią w dół, dotykając spódniczki na wysokości kolan.
- Piękne nogi Kamilo… - skomentował ciszej, jakby subtelniej.
Powstrzymała drgnięcie, gdy dłonie dyrektora dotknęły jej kolan. Gdy jednak powoli zaczęły przesuwać się w górę, unosząc przy tym także spódniczkę, postanowiła podjąć interwencję.
- Przykro mi panie dyrektorze, ale ja się nie zgadzam. Nie zgadzam się na to, by firmować swą twarzą nowoczesną edukację, z którą jest mi zdecydowanie nie po drodze, mimo moich różnych… - zacięła się na moment, czując jak dłonie dyrektora wślizgują się między jej zaciśnięte uda. – Nie sądzę również, by to pan teraz robi spodobało się także pańskiej żonie…
- Już ci coś powiedziałem na temat instytucji małżeństwa, prawda? – przerwał jej ostro. – Ona nie musi wiedzieć, twój mąż również. Bądźmy dyskretni jak gdyby nigdy nic się nie stało.
Z trudem powstrzymała westchnięcie, gdy dłonie dyrektora dojechały praktycznie do jej majtek. Tomasz wyprostował się a ona poczuła, że traci kontrolę nad sobą. Nie ten człowiek… To ta sytuacja, w której dawała się tak poniżać napalonemu dyrektorowi, doprowadzała ją do obezwładnienia.
Dlatego stała wyprostowana a jej dłonie pozostawały z tyłu, jakby ktoś je przykleił do ściany. Nawet wtedy, gdy silna dłoń Tomasza rozluźniła zaciśnięte uda Kamili i zaczęła pocierać jej majtki. Poczuła się obezwładniona jak we śnie przez nocną marę.
A on… Może nie znał powodów, dlaczego jego konserwatywna pracownica jest tak łatwa. Może nawet go to nie obchodziło.
- Nosisz samonośne? – sapnął patrząc pod uniesioną w górę spódniczkę. – I jeszcze śmiesz mi wmawiać, że…
Nie wytrzymał i on a Kamila rozchyliła usta, czując jak na jej twarz wypływa potężny rumieniec. Nawet jeżeli dało się wytłumaczyć jej uległość wtedy, gdy dyrektor macał jej nogi, jej uda, gdy dotarł do majtek…
To nie dało się jej wytłumaczyć, gdy uchylił te majtki od spodu i wsunął w nie palce masując cipkę bezbronnej nauczycielki. Tak, cipkę. Już nie przez majtki, tylko bezpośrednio.
Nie powstrzymała zdradzieckiego jęku. Nie, nie dlatego, że podniecał ją ten obrzydliwy człowiek. Podniecała ją ta sytuacja z tymi wszystkimi możliwymi perwersjami. Na czele z tą, że daje się wykorzystywać, w pewien sposób gwałcić, komuś tak obrzydliwemu.
Zresztą on nawet nie zwrócił uwagi na jej jęk, zaaferowany czymś innym.
- Jesteś mokra Kamilo jak cholera… To jest odpowiedź, której szukałem, więc…
- Panie dyrektorze – przerwała nerwowo siląc się na zdecydowanie, ale nie wykonując żadnego innego gestu. - Ostatni raz informuję, że nie zgadzam się na to, aby oglądali mnie nago i robili cokolwiek innego ani pan, ani nasi uczniowie, ani tym bardziej ci bezczelni, śmierdzący islamiści…
- Kamilo – przerwał raptownie dyrektor. – Nie mów niczego co może ci zaszkodzić. Nasi szanowni przełożeni w Brukseli nie byliby zadowolenie, gdyby dowiedzieli się, że w jakimkolwiek kraju Unii panuje taka rasistowska ciemnota… No!
Podniósł głos, by przypieczętować sprawę. Tylko przez sekundę pieścił jeszcze cipkę swojej podwładnej, napawając się jej wilgocią. A potem odsunął o pół kroku, sięgając do zamka w spodniach. Czegoś jednak nie przewidział.
Kamila nie miała litości i zrozumiała, że lepszej okazji mieć nie będzie. Gwałtownym ruchem uniosła prawe kolano mierząc w krocze dyrektora. Bezlitośnie przywaliła mu z całej siły, aż dyrektor jęknął i zgiął się w pół.
- Tu jest Polska, nie Bruksela – oświadczyła dumnie, jakby nagle wszystkie emocje uleciały gdzieś w dal. – I nie będzie nam żadna świnia kurwić nas, Słowianek.
Z tymi słowy, poprawiła majtki i opuściła w dół spódniczkę. Postarała się opanować emocje i wyszła z gabinetu, zostawiając za sobą oszołomionego i niezdolnego do reakcji przełożonego.
- Dyrektor kazał sobie nie przeszkadzać przez moment – oświadczyła spokojnie siedzącej za biurkiem młodej sekretarce.
Ale gdy tylko zamknęły się za nią drzwi sekretariatu, poczuła, że nogi uginają się. Z trudem przybrała odpowiednią postawę nie chcąc wzbudzać uwagi dwójki dyżurnych i ruszyła korytarzem w przeciwną stronę, natychmiast wyciągając telefon.
- Daniel – szepnęła, starając się by nikt jej nie dosłyszał. – Co teraz robisz?
- Pracuję – usłyszała męski, głęboki głos. – No dobra, w sumie to się opierdalam a co?
- Przyjedź natychmiast – zażądała zdyszanym głosem.
- Po co? Coś się stało? – głos w słuchawce zdradzał lekkie oznaki niepokoju.
- Tak. Przyjedź i mnie zerżnij! – wydusiła z siebie.
- Zaraz… Co się stało?
Wyjaśniła mu chaotycznie. Ze wstydem, bo choć wiedziała, że Daniel ma pewną tolerancją do takich spraw, to jednak i jego tolerancje miała swoje granice.
- Gdzie jesteś teraz? – zapytał po zakończeniu opowieści.
- W szkole a gdzie mam być?
- Pytam, gdzie konkretnie jesteś!
- Stoję na schodach – ostrzejszy głos męża doprowadził ją trochę do porządku, ale wzbudził też niepewność, tym bardziej, że zaraz…
- Zdejmij majtki.
- Co…? – nie wiedziała jak zareagować.
- Zdejmij majtki i to natychmiast! – usłyszała rozkazujący głos w telefonie. - Jak przyjadę i zobaczę, że je masz wciąż na sobie, to wciągnę cię do pierwszej z brzegu klasy i wywołam jakieś młodego, który zrobi to za ciebie na oczach wszystkich, rozumiesz?!
- No dobra, już… - mruknęła z narastającą obawą.
- No… - usłyszała tyle w słuchawce i rozmowa dobiegła końca.
Nie wiedziała co myśleć, poza tym, że wciąż czuła się pobudzona tym własnym, już nie tyle ekshibicjonizmem, ile masochizmem. Z przerażeniem pomyślała, że gdyby teraz miała wejść do lekcyjnej sali i zająć się swą pracą, to… Nie, nie potrafiłaby.
Schowała telefon i nasłuchując przez moment odgłosów dobiegających ze szkoły, sięgnęła pod spódniczkę i z dużym trudem ściągnęła z siebie majtki. Nie wiedziała co robić dalej. Nie uśmiechało się jej iść do klasy i spróbować wyjaśnić swą nieobecność, zadać cokolwiek uczniom do pracy i…
A może jednak?
Ogarnęła się, próbując wymazać z twarzy wszelkiego rodzaju emocje, weszła na drugie piętro i wkroczyła do sali lekcyjnej.
- Dzień dobry – przywitała się względnie stanowczym głosem. – Przepraszam za moją nieobecność, ale miałam ważną rozmowę, zresztą za chwilę też was zostawię samych.
Była w pracy, więc spódniczka miała odpowiednią długość i sięgała praktycznie do kolan. Mimo to, przez te kilka minut dyktując licealistom zadania, które mieli wykonać w czasie do dzwonka kończącego lekcję, stała niemal na baczność, czując jak wilgoć cieknie między jej udami.
Świadomość, że stoi przed całą licealną klasą nie mając na sobie majtek, na moment doprowadziła ją prawie do obłędu. Musiała oprzeć się o biurko i ogarnąć tak, by nikt nie zorientował się, że coś jest nie tak.
Nie ogarnęła… W jakimś szalonym urojeniu, postanowiła usiąść na biurku. Bokiem do uczniów. Co zrobiła, natychmiast zakładając nogę na nogę. Oczywiste, że w tej sytuacji spódniczka podciągnęła się o kilka centymetrów ukazując licealistom fragment nóg powyżej kolan pięknej nauczycielki.
Mroziło ją własne zachowanie i rozgrzewało. Wszystkie te ambiwalentne uczucia doprowadzały polonistkę niemal do szaleństwa.
Delikatnie zmieniła pozycję przesuwając się nieco bardziej ku nastolatkom. A potem zmieniła ułożenie nóg, niczym Sharon Stone w pewnym starszym filmie. Nie tak bezczelnie, wręcz przeciwnie, subtelnie, by nikt niczego nie dostrzegł. Oczywiście nie dostrzegł, bo Kamila wciąż jednak siedziała bardziej bokiem, ale sam fakt, że to uczyniła… Nie, nie…
Wiedziała jedno. Że jeżeli zostanie tu jeszcze dwie minuty, to coś w niej nakaże jej przesunąć się jeszcze bardziej na wprost uczniów i powtórzyć manewr z przekładaniem nóg. I ta wizja znów doprowadziła do ucisku w podbrzuszu, że…
Stop…
- Dobrze, tak jak mówiłam, wychodzę, nie mam pojęcia, czy zdążę wrócić do przerwy, więc pilnujcie się sami – oznajmiła wychodząc z sali i patrząc na zegarek. Czy dziesięć minut wystarczyło, by Daniel dotarł do szkoły?
Wystarczyło. Usłyszała kroki na schodach po drugiej stronie korytarza. Spojrzała tak z uwagą, jak i niecierpliwością. Odczekała, aż męska sylwetka zbliży się do niej a potem nie mówiąc ani słowa, skierowała się do toalety przeznaczonej do nauczycieli, czekając aż Daniel dołączy do niej.
W ciągu tych trzech sekund zdążyła się upewnić, że w środku nikogo nie ma. Odwróciła się w kierunku zamykającego na zatrzask drzwi męża.
- Mogę wiedzieć czemu dajesz się macać jakiemuś tępemu lewakowi, jak ostatnia dziwka?
Spojrzała z niepokojem. To nie była prośba. To było żądanie postawione zdecydowanym głosem.
- Daniel…
- Dobra – machnął ręką, ale nie zakończył tematu.
Z miejsca przygwoździł żonę do drzwi. Ta nie opierała się, choć znów poczuła niepokój, choć tym razem z innego powodu. Tutaj? Nie w kabinie?
- Chcesz tutaj? – zapytała chrypiącym głosem.
- Tak, nie podoba ci się? Jak nie, to możemy wpaść do jakiejś klasy i tam zerżnę cię na stole, mi tam wszystko jedno a pewnie publiczności też by się spodobało.
- Myślałam o kabinie… - skomentowała niepewnie słysząc wciąż agresję w głosie męża.
- Aha… U tego śmierdziela się nie wstydziłaś jak cię macał po cipce a teraz nagle tak?
Rumieniec na twarzy został zastąpiony przez bladość. Czy naprawdę przekroczyła granice tolerancji, czy on jednak…
- Daniel… Nie graj w ten sposób, przecież sam mówiłeś…
- Mówiłem chyba, że może cię wymacać jakiś aktywny dzieciak, który zna Trylogię na pamięć a nie żaden śmierdzący dupek pod krawatem, tak? Unieś spódniczkę! – rozkazał.
Posłuchała natychmiast, nie spuszczając wzroku z męża. W głowie czuła łomot i zaczynała rozumieć, że jednak przegięła.
- No… - skomentował ciut łagodniej. – Gdzie masz majtki?
- W torebce…
- Dasz mi je zanim wyjdziemy. Ile masz jeszcze lekcji?
- Jedną – jęknęła, czując jak palce Daniela bezceremonialnie wsunęły się między jej uda, od razu kierując się w stronę cipki.
- No i dobrze, nie będą ci do niczego potrzebne – skomentował oczywiście karę w postaci odbioru majtek, co Kamila przypłaciła chwilowym zaniemówieniem i kolejną porcją wilgoci w cipce.
- Daniel… Może jednak lepiej, byś mi je oddał…
- A po co? Tylko ci przeszkadzają. Poprowadzisz jedną lekcję bez majtek, to ci dobrze zrobi. Módl się lepiej, żebym nie kazał ci się przyznać do tego młodym na wstępie.
Zamknęła oczy. Te jego pomysły… Szalone, perwersyjne, nawet jeżeli domyślała się, że to tylko gra mająca na celu podniecić ją jeszcze bardziej. Tak, mimo wszystko wierzyła, że Daniel jednak specjalnie buduje ten nastrój obwiniania żony o zbytnią uległość.
- Przepraszam… - wydukała czując jednocześnie coraz silniejsze pieszczoty na rozgrzanej do granic cipce.
- Wstydzisz się? Boisz się, że ktoś cię usłyszy? – zapytał ustawiając się jednocześnie na wprost żony i rozpinając zamek w spodniach.
- Tak, bardzo… - wyszeptała, sądząc, że ta uległość zmieni trochę nastawienie Daniela. Ale…
- Mów głośniej, bo nie słyszę… - zażądał.
Jego spodnie opadły w dół a on sam bezceremonialnie chwycił żonę za uda, uniósł ją w górę, rozłożył nogi szeroko przypierając Kamilę do drzwi, aż ta jęknęła tak z bólu, jak i wrażenia i na koniec skierował swego penisa tam gdzie trzeba.
- Auuu…! – jęknęła głośniej i wystraszyła natychmiast, bojąc się, że słychać ją na korytarzu. Wszak dzieliły ich od niego tylko zamknięte drzwi.
- Właśnie tak, suko…! A teraz grzecznie się przyznaj, ile razy użyłaś wulgarnego słowa podczas lekcji?
Ku jej niemal przerażeniu, Daniel nie tonował swego głosu. No, może trochę, zresztą on nigdy nie był jakiś bardziej donośny. Ale teraz, w tej sytuacji wydawało się jej, że grzmi niczym bęben wojenny.
- Nigdy, wiesz przecież… - wyszeptała drżącym głosem czując każdy ruch jego penisa w wilgotnej do szaleństwa cipce.
- To zacznij. Masz to szczęście, że to nie lekcja…
Milczała nie wiedząc dokładnie jak się do tego zabrać. Milczała, bo silne, zdecydowane ruchy penisa odbierały jej możliwość logicznego myślenia.
- Nie bądź taka wstydliwa… Powiedz grzecznie, kto jest twoim panem?
- Ty jesteś moim władcą – wydyszała, znów mając wrażenie, że słychać ją nie tylko na korytarzu, ale i w salach lekcyjnych na całym piętrze.
- Pięknie… A czym teraz nad tobą panuję?
- Penisem – odpowiedziała drżącym piskiem, nie chcąc by brzmiało to jak szept, ale by za żadne skarby nie usłyszał jej nikt na zewnątrz.
- Nie, kurwa…! Czym…?
- Kutasem – jęknęła zupełnie bezbronna.
- Całym zdaniem pani profesor! Słucham…
Daniel nie patyczkował się. Od pierwszego momentu wbijał się w nią pewnie, silnie, głęboko, nie dając Kamil szans na to by umysł wygrał z emocjami. Ale skoro musiała…
-Rządzisz mną... Swoim kutasem… Wielkim, dużym kutasem, wbijającym się w moją cipkę, która jest tylko twoją własnością… - wyrecytowała urywanym jękiem, czując jak jej ciało przesuwa się po drzwiach w rytm zdecydowanych ruchów męża.
- Za dużo tych powtórzeń kochana pani… Stosuj jakieś zamienniki, no już…!
- Chujem… - jej głos znów zadrżał a bladość już dawno została zastąpiona rumieńcem płonącym na jej twarzy.
- No właśnie, pani profesor… Może należą mu się jakieś formy podziękowania?
Nie no… Nawet on potrafił przejść samego siebie…
- Wiesz przecież… Że jestem wdzięczna twojemu kutasowi i kocham go, tak jak ciebie… - wysyczała drżącym głosem a wrażenie, że słychać ją w całej szkole nasiliło się znów.
- I czym mu podziękujesz?
- Moja cipką… Niech twój kutas rżnie moją cipkę, słyszysz?
Nie, nie było żadnych wątpliwości… Jeżeli ktoś przechodził korytarzem to musiał to słyszeć.
Przynajmniej przez jakiś moment młócił ją w milczeniu a ona zamykała oczy, nie do końca wiedząc, czy jest bardziej przestraszona, tym, że ktoś to usłyszy, czy bardziej podniecona tym niesamowitym rżnięciem w szkolnym WC.
Rozpaczliwie zacisnęła zęby, powstrzymując jęki i czując…
- Już? Mam ją zalać?
- Taaak… Proszę…! – wycharczała i pochylając się ku mężowi zacisnęła usta na jego ramieniu czując, że dzieje się to na co czekała. A Daniel finiszuje w tym samym momencie.
Wisiała przez chwilę na jego ramieniu a on nie puszczał jej. Emocje opadały i najważniejsze było teraz zachowanie Daniela. Dalej będzie miał pretensje?
Chyba nie… Przytrzymywał ją i pozwolił by postawiła swe niepewne stopy na podłodze. Wciąż nie puszczał. Po prawdzie to przytulał ją do siebie.
- Dobra, dupo jedna… Nie wiem jak to jest teraz u was, ale za moich czasów za trzy minuty byłaby przerwa – odezwał się w końcu.
Nie odpowiedziała, odsuwając się od niego, podchodząc do lustra i próbując ogarnąć. Z tym wszystkim nie było większego problemu, może poza jednym. Ciężko było po tej jeździe utrzymać równy krok w tych butach…
- Ale majtki konfiskuję – stwierdził jednoznacznym tonem.
W milczeniu, czując upokorzenie podała mu ten element garderoby. Nie miała wyjścia. Skoro jej pan sobie tego życzył…
- Teraz wyjdziemy ładnie, bo zaraz będzie tu Nowy Jork w godzinach szczytu – Daniel popchnął żonę w kierunku drzwi. – A… I jeszcze jedno.
Serce skoczyło jej mocniej, gdy poczuła pociągnięcie za włosy. Daniel przywarł silnie do niej ustami. Z ulgą oddała ten pocałunek starając się włożyć w niego tyle serca, ile w tej chwili mogła.
Wyszli na korytarz, na którym jeszcze nikogo nie było. Pożegnali się krótkim słowem a ona nie myślała już wchodzić do sali lekcyjnej. Mogła zrobić to po dzwonku, by wziąć dziennik lekcyjny i odnieść do pokoju nauczycielskiego.
Dobra… Wizyta Daniela zrobiła jej dobrze. Emocje opadły a jego słowa… W jednej chwili wywietrzały jej z głowy wszystkie możliwe głupie pomysły. Tak. Emocje, fantazje, ekshibicjonizm, masochizm… Czas, by poważna, trzydziestopięcioletnia nauczycielka poszła po rozum do głowy i ogarnęła to wszystko jak trzeba.
I może dobrze, że wziął jej te majtki. Teraz sama musiała sobie poradzić z tym by się ogarnąć i poprowadzić ostatnią piątkową lekcję bez bielizny pod spódniczką. Kto miał jej pomóc, jeśli nie przede wszystkim ona sama?


Rozdział 3. Wielki show Kamili.


Był chyba na tylko jeden sposób. Wyluzować, dać się ponieść fantazjom, przynajmniej w jakiejś ich części i nie robić wielkich problemów z przygłupawym przełożonym. Pocieszała się, że prędzej, czy później wszystko wróci do normy a ona sama na fotel dyrektorki.
Dni Nagości w Antonówku… Sobota i niedziela.
Dyrektor w porozumieniu z wojewódzkim kuratorium zorganizował coś takiego, motywując to owym europejskim postępem, integracją licealistów z gronem pedagogicznym i innymi rzeczami.
W planach było kilka rzeczy. Przede wszystkim na specjalnie założonym z tej okazji forum internetowym można było wpisywać swój stosunek do nagości tak fizycznej, jak i emocjonalnej. Tutaj dyrektor zasugerował delikatnie gronu nauczycielskiemu, że to przede wszystkim właśnie na ich wpisy czeka społeczność uczniowska.
Ale także kilka innych rzeczy. Jak na przykład zakaz zamykania pokoi hotelowych na klucz, tak by każdy z licealistów mógł wejść bez pukania i zobaczyć jak wygląda życie prywatne członków grona pedagogicznego.
Jedną z sal hotelowych przerobiono na kino, w którym prezentowano filmy, których głównym motywem była nagość. Nie, nie chodziło o porno, bardziej subtelne rzeczy. Ale jednak.
No i to clou pierwszego dnia, czyli konkurs miss topless na wieczornej imprezie. Z udziałem jakichś modelek, ale mogły w nim wystąpić także przedstawicielki liceum. Zarówno nauczycielki, jak i uczennice.
Niedziela miała być luźniejsza. Jakieś pogadanki, aczkolwiek tutaj uczulano bardziej licealistów na ich własna kreatywność, jeśli chodzi o program imprezy.
Poza tym, że w niedziele miało odbyć się rozstrzygnięcie jakiegoś konkursu, bliżej niesprecyzowanego. Tutaj właśnie dyrektor zwrócił się bardziej do licealistów a konkretnie chodziło tylko o najlepsze zdefiniowanie nagości. Filmowe, czy fotograficzne, jakiekolwiek. Ot, tyle. Tylko, że nagroda kusiła, bo było nią tysiąc złotych.
No więc właśnie… Trzeba było wrzucić na luz. Choć trochę. I przynajmniej w jakimś stopniu przyjąć świat takim jakim jest, albo jakim stał się w tym momencie.
- Co masz zamiar porabiać przez te dwa dni? – zapytała Mikołaja, którego spotkała pod jednym z fast foodów.
Był razem z dwoma kolegami. Przedstawił ich wcześniej. Młodzi członkowie klubu sportowego, któremu dyrektorował Daniel. Piłkarz i żużlowiec.
Dominik, raczej cichy okularnik, aczkolwiek jak opowiadał Daniel, któremu ten chłopak przypadł do gustu, utalentowany lewy obrońca, którego dyrektor miał zamiar od razu przesunąć z drużyny młodzieżowej do pierwszej kadry. Niemniej, jak zauważyła, o ile na boisku musiał prezentować błyskotliwość, ambicję, agresję, o tyle poza nim był niemal zupełnie inny. Stonowany, wycofany, chyba nieśmiały, w każdym razie raczej zamknięty w sobie. Podobnie jak Mikołaj, miał osiemnaście lat.
No ale miała pewną sympatię do takich introwertycznych chłopaków, tym bardziej, że Dominik miał raczej miłą powierzchowność. Średni wzrost, podobnie jak Mikołaj, szczupła, ale jednak sprężysta sylwetka piłkarska, no i ten image, sportowe obuwie, szorty i czarna bluza. Dała mu pewien kredyt sympatii na początek znajomości.
Ten drugi, Kacper, z nieco odstającymi uszami miał ledwie szesnaście lat. Był mikrym chłopakiem, miał może sto sześćdziesiąt pięć wzrostu i ważył na pewno poniżej pięćdziesięciu kilogramów. Szczuplutki, z wyrazem twarzy, jakby się dziwił wszystkiemu dookoła… Szeroko otwarte oczy, ciemne blond włosy w nieładzie, kilka piegów na twarzy. Dzieciak, po prostu dzieciak. I patrząc na niego, nie sposób było uwierzyć, że kilkanaście tygodni wcześniej zdał licencję, stając się zawodowym żużlowcem reprezentującym na razie barwy lokalnego klubu.
No cóż, życie widocznie było pełne paradoksów…
- Najchętniej spędziłbym go w towarzystwie jakiejś super laski – odpowiedział, jak niego dość zawadiacko, dając jednoznacznie do zrozumienia kogo miał na myśli.
- Pełno tu takich a biorąc pod uwagę to co zorganizowała szkoła, mogą być bardzo przystępne – nie ułatwiła mu zadania.
- Ale mnie nie interesują – sprostował szybko, nieco zawiedziony odpowiedzią nauczycielki.
- A co cię interesuje?
Milczał przez moment jakby szukając właściwej odpowiedzi. Ale zauważyła już wcześniej, że Mikołaj do mistrzów flirtu i celnych odpowiedzi, zdecydowanie nie należał. No więc…
- A pani jak spędzi czas?
- Posiedzę w pokoju – wyjaśniła. – Zajmę się paroma rzeczami, pan dyrektor nałożył na nas kilka obowiązków, które trzeba wypełnić.
- Zatem będzie pani na imprezie wieczorem.
-Będę. Muszę – podsumowała krótko. – Może chciałbyś wystąpić w konkursie? – przekrzywiła zaczepnie twarz.
- Nie no… Ale dziwię się, że pani nikt nie namawiał… - połapał się szybko.
- A skąd wiesz, że nie namawiał, co…? Dobra, nikt nie namawiał, widocznie wiedział, że to nie ma sensu – podsumowała klarownie.
Pokiwał głową. Zauważyła, że obaj jego kompani rzucają na nią ukradkowe spojrzenia. Szczególnie twarz Kacpra wyrażała zaciekawienie, ale w sumie szło to w parze z naturalnym wyrazem jego facjaty.
No cóż, nic nowego. Musiała się przyzwyczaić do takich zachowań już praktycznie dwadzieścia lat temu.
- Spotkamy się zatem dzisiaj?
Zadziwiał ją. W zasadzie zadziwiało ją to, że jego nieśmiałość w ciągu sekundy zamieniała się w pewność siebie. A potem na odwrót. Tak jakby to co się stało w ciągu ostatnich kilkunastu dni nie uleczyło go całkowicie. Jakby może wciąż zdawał sobie sprawę, że… Albo inaczej, jakby bał się, że zostanie porzucony, że piękna nauczycielka, pod której niewątpliwie był urokiem, powie mu „żegnaj, to już się więcej nie powtórzy”.
- No cóż, zgodnie z zaleceniem dyrektorstwa moje drzwi są otwarte… - uśmiechnęła się, jakby zachęcająco. – Ale teraz znikam do siebie.
Odwróciła się i odeszła, zostawiając trójkę chłopaków samym sobie.
No właśnie, to był ten poważniejszy aspekt ich znajomości. Przecież nie można było tego traktować wyłącznie jak zabawy. Zresztą przede wszystkim dla niej, nie była to żadna zabawa. To słowo absolutnie odpadało.
Jednak Mikołaj, jako inteligentny chłopak, musiał rozumieć, że jego nauczycielka ma męża. Zdawał sobie sprawę z tych ograniczeń z całą pewnością. Z drugiej strony nie potrafiła mu się dziwić, że chciałby podtrzymywać dotychczasową znajomość z nią, Kamilą, w takim stopniu jak dotychczas. Albo w mocno zbliżonym.
Wiedziała doskonale, że nie chodzi tu o sam seks. Ten z pewnością musiał być tym, co mu się strasznie podobało, to oczywiste i nie mogła mieć złudzeń. Ale nie chodziło tylko o to, o jakieś zaliczenie pięknej pani profesor, mimo, że wtedy, w jej domu, praktycznie zażądała od licealisty, aby ją po prostu wziął, aby ją zaliczył. Zrobił to i jednocześnie tego nie zrobił.
Tyle on. A ona? Ile to wszystko znaczyło dla niej?
Wkroczyła do pokoju, odpychając drzwi i nie zwracając uwagi na to, czy się zamknęły, czy nie. Usiadła na łóżku zdejmując obuwie. Potem sięgnęła dłonią w kierunku bioder, próbując ściągnąć spódniczkę.
No właśnie coś między zabawą a czymś poważnym. Ale dużo bliżej do owej powagi. Nie na tyle, by zapomnieć o Danielu rzecz jasna. Ale na tyle, by właśnie z pełną powagą potraktować chłopaka, dokładnie tak jak na to zasługiwał. Tyle, że… Gdzie przebiegała ta granica? Jak daleko mogła się owym poważnym traktowaniu Mikołaja posunąć? Przecież prędzej, czy później będzie musiało dojść do sytuacji, kiedy ktoś będzie chciał czegoś więcej. Ktoś, czy raczej jednak on, bo mimo wszystko nie ona.
Hm…
No i dlaczego, rozbierając się ze spódniczki i koszulki, rozebrała się kompletnie do naga, zrzucając także stanik i majtki?
Rzuciła okiem kierunku drzwi, faktycznie nie zamknęła ich, były przymknięte zostawiając jakąś szparę między sobą a framugą. Tak więc teoretycznie…
Ale w trzypiętrowym hotelu było pusto. Zresztą większość licealistów powynajmowała domki, hotel był przeznaczony dla nauczycieli, oraz zwykłych gości, nie związanych ze szkolną imprezą. Już kilka minut wcześniej, wracając z plaży, jej uwagę zwróciła właśnie ta cisza, jakby hotel był wymarły.
W sumie tak było. Nie dość, że gości niewiele, to jeszcze ta pogoda… Wszyscy przebywali na zewnątrz.
Skoro tak…
Zachowując ciszę, jakby chcąc się upewnić, że jednak jest sama w całym praktycznie budynku, położyła się na łóżku, na brzuchu. Przed oczyma miała swego laptopa. Włączyła stronę forum, tym utworzonym przez dyrekcję, gdzie można było przeczytać cokolwiek dotyczące nagości.
O ile miała rzecz jasna spory dystans do tego całego przedsięwzięcia, o tyle wyznania w tym temacie innych osób związanych ze szkołą ciekawiły ją.
Poczuła lekkie mrowienie w brzuchu. Mrowienie spowodowane tak swa własną nagością, jak i odpalonym tematem na forum. Zrobił się lekki klimat.
Niestety poczuła lekkie rozczarowanie. Na forum było wprawdzie siedem wpisów, ale dość lapidarne i praktycznie nic nie mówiące. Forum gwarantowało anonimowość, więc wykorzystał to jakiś dowcipniś, zamieszczając post mówiący o tym, że uwielbia machać swoim przyrodzeniem od lewa do prawa, na oczach ludzi. Pozostałe wpisy trzymały jeszcze gorszy poziom.
No więc, skoro inni zawiedli a forum było anonimowe, to…
Wcisnęła przycisk „odpowiedz”. Zatarła dłonie i zaczęła stukać palcami w klawiaturę. To też był ekshibicjonizm. No właśnie. Ten najfajniejszy, bo jednak bezpieczny. Nikt nie mógłby dowiedzieć się kto jest autorką wypowiedzi. Mogła to być jedna z dwudziestu kilku nauczycielek, jak i jedna z kilkuset uczennic. Nie zmieniało to faktu, że był to jednak ekshibicjonizm i zawsze komuś tak po drugiej stronie mogło zaświtać, że autorką jest licealna nauczycielka języka polskiego...
No więc…
"Jestem po części ekshibicjonistką. Po części, gdyż kocham to i nienawidzę.
Kocham, gdyż moja uległa natura każe mi w swych fantazjach rozbierać się przed mężczyznami. Niekoniecznie do naga, wystarczy do bielizny. Ich spojrzenia, które sobie wtedy wyobrażam potrafią mnie mocno rozpalić. Czuję wtedy, że władają moim ciałem a przez to moją osobą. Sprawia mi to sporą rozkosz.
I nienawidzę, gdyż nie mogę sobie na to przecież pozwolić. Czuję się wartościową kobietą, która nie ma prawa rozbierać się przed kim popadnie. Nie pozwalają mi na to moje własne zasady, według których zostałam wychowana i które stosuje w życiu. Nie przeklinam ich, gdyż dobrze wiem, że to co jest piękne w fantazjach, niekoniecznie musi mieć potwierdzenie w życiu realnym.
Muszę to zaakceptować i jest mi z tym dobrze. Te nieliczne fragmenty raczej drobnego ekshibicjonizmu, które przerobiłam w życiu, muszą mi wystarczyć, choć kto wie co przyniesie jeszcze przyszłość. Bo może kiedyś nadejdzie taki czas, że to coś we mnie sprawi, iż rozbiorę się kompletnie do naga na oczach kilku mężczyzn. A może nawet przed oczyma dużo większej grupy.
A i to, że Wam się do tego przyznaję, choć anonimowo, też świadczy przecież o ekshibicjonizmie”
Westchnęła ciężko wiercąc się niecierpliwie na łóżku. Dogłębne opisywanie własnego wnętrza zrobiło jej dobrze. No właśnie…
Tym samym, najlepszym zakończeniem mojego wyznania będzie to, że pisząc je i leżąc w swoim łóżku kompletnie naga, poczułam, że między nogami zrobiło mi się wilgotno.”
Uśmiechnęła się do siebie. Gdyby ktoś teraz powiązał to wyznanie z nauczycielką języka polskiego… Szczególnie ten ostatni fragment, praktycznie pornograficzny.
Znów zaczęła się wiercić. Przeczytała swoje wyznanie po raz drugi a potem i trzeci. Pochłonięta własnym opisem, oraz w jakiś sposób podniecona własną nagością, przeczytała i po raz czwarty, nim nacisnęła przycisk „wyślij”.


Ciekawski wyraz twarzy Kacpra nie był przypadkiem. Wyrażał naturę mikrego blondynka. Odkąd pamiętał zawsze był ciekawy świata i różnych jego aspektów.
Więc, gdy koledzy postanowili sobie kupić po hamburgerze…
- Nigdy nie byłem w hotelu, idę sobie połazić – ucieszył się, jakby miał zamiar zwiedzić co najmniej Wieżę Eiffla.
Wszedł bez problemu. Nie wiedział, że recepcja została poproszona, by nie utrudniać licealistom poruszania się po budynku, więc tym bardziej nikt mu w niczym nie przeszkadzał.
Największą ciekawość wzbudziła w nim winda. Wprawdzie budynek nie był najwyższy, ale windę jednak posiadał. Kacper wsiadł i w ciągu sekundy znalazł się na drugim, najwyższym piętrze.
Zadziwiła go panujący na korytarzu kompletna cisza. Tak jakby tu nikogo nie było. Wzruszył ramionami. No nic, był środek dnia a w hotelu przebywa się po to by się wyspać.
Ruszył zatem na drugi koniec korytarza zbawiony widokiem wielkiego okna na jego końcu. Stamtąd z pewnością musiał być fajny widok na cały ośrodek. No dobra, nie cały, ale jego część.
Ruszył cicho, jakby dostosowując się do atmosfery panującej w budynku. Z daleka widział zielone liście jakiegoś drzewa tafle wody. Ucieszony i podekscytowany widokiem zbliżał się coraz bardziej, gdy nagle zwolnił i w ogóle przystanął.
W ciągu jednej sekundy zobaczył dwie rzeczy, które kazały mu się zatrzymać. Najpierw leciutko uchylone drzwi. A więc jednak piętro nie było puste, przynajmniej w jednym pokoju ktoś musiał być. I był, dostrzegł tego kogoś. A konkretnie coś, co sprawiło, że jego twarz przybrała wyraz jeszcze większego zdziwienia, niż zazwyczaj a oczy rozszerzyły się jeszcze silniej.
Przez fragment uchylonych drzwi zobaczył leżącą na łóżku kompletnie nagą kobietę. Już sam ten fakt był godny zatrzymania się i przyjrzenia bliżej.
Przyglądał się ostrożnie z bijącym sercem. Chociaż na dobrą sprawę, w razie wpadki, można było wszystko zwalić na samą lokatorkę, „no bo przecież sama nie zamknęła drzwi”, to jednak lepiej było po prostu nie wpaść.
Nagie ciało prezentowało się bardzo atrakcyjnie, ale… Ale on niecierpliwie chciał się dowiedzieć do kogo należy. Czy do jakiejś bardziej dojrzałej licealistki, czy do kogoś innego. No i sprawdzić, czy właścicielka ładnego ciała, sama jest także ładna.
Z bijącym sercem praktycznie wsadził nos między drzwi. Teraz widział lepiej, widział całą sylwetkę leżącej na brzuchu kobiety, jego wzrok przyciągały niezwykle zgrabne, apetyczne pośladki, ale on przesunął spojrzenie wyżej. Zauważył, że kobieta jest mocno zajęta klikaniem w klawiaturę. Widział jej długie, czarne włosy i…
Niesamowite…! Przecież to musiała być ta nauczycielka z liceum, do którego chodził Mikołaj! Nie, nie musiała, ile wręcz była! To na pewno ona!
Z trudem powstrzymał sapnięcie. Już na zewnątrz zauważył, że owa nauczycielka jest niezwykle atrakcyjna, po trochu zazdrościł koledze takiej szkolnej wychowawczyni. U niego w technikum takich nie było.
A teraz stał między drzwiami a oparciem, delikatnie rozszerzając wejście, tak, że w tym momencie widział piękną nauczycielkę w całej okazałości, od stóp po głowę. Całą, kompletnie nagą. Nagie plecy, nagie długie nogi, którymi leniwie poruszała i przede wszystkim… Nagi, nieco wypięty, zaokrąglony tyłeczek.
Chryste, co za widok…! Niesamowicie piękna kobieta, kompletnie naga! I jej goła dupa!
Nie wiedział, jak długo może tu stać i obserwować. Zachował trzeźwość umysłu i przyjął, że z całą pewnością niezbyt długo. Każda sekunda była zbawieniem.
Nie myślał długo. Wiedział, że musi uwiecznić tę chwilę i pochwalić się kolegom. Ostrożnym ruchem wyjął z kieszeni telefon. Niecierpliwie odszukał opcje fotografowania. To wszystko trwało niemal wieczność, ale udało się, kobieta na łóżku nie zwracała w ogóle uwagi na drzwi. Kacper drżącą ręką wcisnął odpowiedni przycisk.
Dostrzegł jakieś żywsze poruszenie się leżącej piękności, więc natychmiast wycofał się. Stojąc za drzwiami odniósł wrażenie, że kobieta uniosła się z łóżka, więc i on sam odwrócił się ruszając w przeciwnym kierunku, niż wcześniej zamierzał. Mimo wszystko wolał, by jego obecność pozostała niezauważona.
Idąc cicho a zarazem niecierpliwie w stronę windy, gapił się szeroko otwartymi oczyma w fotkę pięknej, nagiej nauczycielki, jaką udało mu się zrobić.


Nie ubrała się. Jakby ta nagość definiowała jej własną rozkosz. Poniekąd tak było. Świadomość, że mimo wszystko, ktoś może się odważyć, wejść do pokoju i natknąć na taki widok była tak samo poniżająca jak i właśnie rozkoszna.
Był zresztą jeszcze i inny powód. Chciała wziąć prysznic, trochę wcześniej niż bezpośrednio przed wieczorną imprezą.
Wkroczyła do łazienki, puszczając wodę. Spokojnie odczekała moment, by ta z zimnej zmieniła się w ciepłą.
Tyle, że ten moment nie nadchodził. Woda leciała i leciała, wciąż zimna. Zniecierpliwiona bezowocnym oczekiwaniem zakręciła kurek.
Musiała się ubrać. Włożyła na siebie coś luźniejszego i opuściła pokój, kierując się do recepcji. Znalazła w niej dziewczynę nieco młodszą od siebie i poinformowała o swoim problemie.
- Przepraszam najmocniej, ale mamy małą awarię i z tego co udało nam się ustalić, ciepła woda będzie w pokojach ale w okolicach dwudziestej. Jeszcze raz przepraszam – mina recepcjonistki faktycznie wyrażała skruchę.
No trudno…
- Z tego co wiem, prysznice na plaży działają bez zarzutu – zdążyła jeszcze przekazać informację recepcjonistka.
Ach tak, na plaży… Nie tak bezpośrednio, trochę z dala. Wiedziała, że stał tam budynek z salą prysznicową. No, ale to publiczny, z dostępem dla praktycznie wszystkich plażowiczów…
Hm…
Widocznie nie było innego wyjścia. Wróciła jeszcze do pokoju, by zabrać odpowiednie rzeczy i ruszyła przed siebie.


- Kurde, pieprzone szkło! – jęknął Dominik chwytając się nagle za stopę.
- Pokaż, stało ci się coś? – zaniepokoił się Mikołaj. – Dlatego właśnie nienawidzę spacerować boso po plaży – oznajmił, jakby to miało jakieś znaczenie.
- Przecięło skórę, ale chyba nic nie weszło – stwierdził po chwili nieporadnych oględzin piłkarz miejskiej drużyny juniorów. – Ale musiałbym to przemyć.
- Tylko nie w jeziorze, bo tam więcej syfu, niż tu – wygłosił trzeźwo Mikołaj.
- No co ty… Przecież mamy te prysznice za sobą – wskazał ruchem głowy Dominik.
- No to idź – poradził Mikołaj. – Dasz sobie chyba radę. Ja będę czekał pod domkiem.
No właśnie, kolega z juniorskiej drużyny był chyba wystarczająco dorosły.
Dominik pokuśtykał w kierunku budynku. Pchnął drzwi i znalazł się w środku. Wewnątrz nie było nikogo. Ani w prowizorycznej szatni, ani w samej sali.
Miał świadomość tego, że prysznic jest koedukacyjny. W sumie nie było to takie straszne, bo jeśli ktoś się wstydził, mógł rozebrać się do naga nie w szatni, tylko pod samym prysznicem, rzucając wierzchnie okrycie na murek. Mało kto to robił, bo ryzykował w ten sposób zmoczeniem ubrania.
No ale on nie przyszedł tu po to by wziąć prysznic, więc raczej był zadowolony z tego, że nie ma tu nikogo innego. Spokojnie doczłapał się do ostatniej miejscówki na samym końcu i zdjął z siebie część ubrania, aby się nie zmoczyć a potem odkręcił delikatnie kurek z wodą.
Miejscówka była dobrym określeniem. Nie było tu żadnych kabin, tylko zwykłe indywidualne miejsca na prysznic, oddzielone jedne od drugich niewielkimi murkami. A w zasadzie nawet nie murkami, ile przeszklonymi barierami. Przeszklonymi na tyle, by nie było widać konkretnej nagości, ale… Ale z drugiej strony, wysokimi tak na niecałe półtora metra, więc nie dawały jakiejś większej prywatności.
Tyle, że te rozkminy były w tym momencie bezsensowne, bo Dominik był tu sam. Wobec czego skupił się na swoim problemie. Z uwagą przemył wodę niewielką raną na stopie a potem zakręcił wodę, pozwalając by rana zakrzepła.
Usiadł pod murkiem skupiając się na patrzeniu w zranioną stopę. Wszystko wyglądało w porządku, nie odnotował żadnego zagrożenia. Uznał, że poczeka jeszcze minutę, dwie i opuści salę. W końcu doszedł do wniosku, że dalsze przebywanie w sali mija się z celem, więc spróbował się dźwignąć na nogi.
W tym momencie usłyszał trzaśnięcie drzwiami a moment później w sali rozległ się stukot obuwia. Znieruchomiał, nie wstając z miejsca. Odgłos obuwia sugerował, że w sali znalazła się jakaś kobieta, zamierzająca pewnie wziąć prysznic. Z zapartym tchem nasłuchiwał, jak odgłos zbliża się coraz bardziej, aż wreszcie ucichł.
Zrozumiał, że kobieta zajęła przedostatnią miejscówkę, po drugiej stronie. Gdyby się lekko wychylił z pewnością mógłby ją dostrzec.
W sumie trochę to nieładnie, ale przecież owa pani musiała mieć świadomość, że prysznice w Antonówku były koedukacyjne. Odczekał chwilę i usłyszał szelest ubrania, który przyprawił go o lekkie podniecenie. A potem nastąpił odgłos lejącej się wody.
Wziął głębszy oddech i ostrożnie wychylił się zza murka.


Z łatwością znalazła budynek. Szła do niego rozglądając się wokół. Mogło to zabrzmieć nieskromnie, ale zdawała sobie sprawę, że widok atrakcyjnej nauczycielki chcącej skorzystać z publicznego prysznica mógł wywołać niezdrową sensację. Przynajmniej w środowisku uczniowskim.
Na szczęście nie napotkała po drodze nikogo takiego. Weszła do środka i tam też, cisza i spokój. Odetchnęła z lekką ulgą, ale wciąż czuła się nieswojo.
W tej sytuacji zawsze lepiej było zająć jakieś miejsce na końcu. Może nie na szarym, więc uznała, że przedostatni prysznic będzie dla niej. W razie czego miała stąd dobry widok na drzwi wejściowe i w razie wpadki mogła błyskawicznie zareagować.
Wzięła głębszy oddech i szybko zdjęła z siebie ubranie. Nie było nikogo i należało to wykorzystać. Gdy ubranie zaległo na murku, odkręciła wodę.
Wiedziała, że prysznic może zająć jej raptem chwilę, ale perwersyjnie przedłużała tą czynność. No właśnie, perwersyjnie. Wciąż była pod wpływem swego wyznania uczynionego na szkolnym forum. Wciąż czuła pewne podekscytowanie swym emocjonalnym ekshibicjonizmem. A teraz doszedł do tego fizyczny. I najlepsze, że bezpieczny. To co lubiła najbardziej.
Bezpieczny, bo miała czujne baczenie na drzwi przed sobą. Gdyby ktoś wszedł, zdołałaby pochylić się natychmiast i równie szybko narzucić na siebie ręcznik.
Z drugiej strony, gdyby ktoś równie szybko wszedł, to jednak przez to mgnienie oka widziałby jej nagie, odsłonięte piersi. Wprawdzie z odległości dobrych kilkunastu metrów, albo i więcej, ale jednak. No więc…
Ta perwersyjna przyjemność czerpana z możliwości doznania pewnego upokorzenia, szczególnie wtedy, gdyby tym ewentualnym wchodzącym był któryś z licealistów zwiększała się z każdą sekundą. W pewnym momencie jej palce zaczęły błądzić na wzgórku i już bezpośrednio, między nogami.
Nie, masturbacja nigdy nie była dla niej pomysłem na dostarczenie seksualnej przyjemności i uprawiała ją w swoim życiu niezwykle rzadko. Ale teraz chodziło o coś zupełnie innego. O to, że zabawia się sama ze sobą w miejscu publicznym, w miejscu, gdzie każdy mógł wejść i zobaczyć…
Jęknęła cicho, będąc pewną, że w tym momencie nikt jej i tak nie ma prawa usłyszeć. Sama z siebie jakby dostosowując się do klimatu zaczęła się wyginać. Nawet lekko wypinać pośladki. Hm, lekko? Momentami wypinała je na zewnątrz, ku przejściu, niczym wyuzdana porno aktorka… Tak jakby chciała, by dopadł ich jakiś mężczyzna, chwycił za nie mocno i nie wytrzymał, wchodząc między nie swoim sterczącym penisem…
Kołysała się leniwie i wypinała pośladki, coraz bardziej oddając się swym fantazjom i masturbacji. Jej palce mocno i szybko masowały cipkę. Ale wiedziała, że nie da rady. Że jednak jest za bardzo spięta, by osiągnąć finisz. Że to jednak nie jest to. I chociaż nie chciała przerywać, przybierając wciąż różne erotyczne pozy, to coraz mocniej docierało do niej, że musi kończyć.
Szkoda…


Dominik nie wierzył to co widział. Nie dość, że kobieta biorąca prysznic była niezwykle atrakcyjna, to jeszcze okazała się nią nauczycielka z liceum, do którego uczęszczał jego kolega, Mikołaj. I wiedział o niej doskonale, że jest ona także żoną dyrektora klubu, pana Daniela. Niezwykle sporadycznie, ale jednak widywał ją już wcześniej w okolicach stadionu, przy okazji treningów, czy meczów.
Z każdym tym spotkaniem wywierała na nim coraz silniejsze wrażenie. Z każdym tym spotkaniem widział w niej praktycznie ideał urody i kobiecości. A teraz… Praktycznie sama z siebie rozebrała mu się przed nosem, oczywiście kompletnie nieświadomie, ale nie miało to żadnego znaczenia. Znaczenie miało to, że widział ją kompletnie nagą.
Dokładnie tak, kompletnie. Bo początkowo on sam bał się, że zostanie zdemaskowany a ona sama była schowana za tym murkiem i jedyne co widział to fragment jej niewielkich piersi. Ale z biegiem czasu pozwalał sobie na coraz większą odwagę.
Pozwalał, bo zauważył, że piękna żona dyrektora najczęściej usilnie wpatruje się w drzwi przed nimi, jakby widocznie bojąc się, że ktoś się w nich pojawi. Co za tym idzie zupełnie nie zwracała uwagi na to co z tyłu. No więc wykorzystywał to, tym bardziej, że…
Tym bardziej, że ze zdumieniem odnotował, iż nieziemska nauczycielka zaczęła zachowywać się dziwnie. Zaczęła się wypinać lekko a następnie coraz mocniej… A później zauważył jej dłoń między udami. Jej dłoń, która pozostawała między nimi, jakby… No właśnie, jakby się masturbowała!
Tego było już za wiele. Dominik osłupiał a jego penis stwardniał w ciągu chwili. Przez moment przyszło mu na myśl, by pójść w ślady niczego nieświadomej towarzyszki i zrobić sobie dobrze samemu. Ale potem…
Szybko wyciągnął telefon i drżącymi rękoma ustawił funkcję video. Robiąc zbliżenia nagrywał długowłosą, olśniewającą brunetkę, kompletnie nagą, robiąca sobie dobrze na jego oczach. Nie no… Gdyby ktoś mu jeszcze godzinę temu powiedział, że będzie świadkiem czegoś takiego…
A przecież był. Z zapartym tchem obserwował, jak piękna nauczycielka wypina po raz kolejny swe śliczne, nagie pośladki, także w jego stronę… Widział jej cycki, może niezbyt wielkie, ale kto by się tam przejmował rozmiarami? Ważne, że to były piersi tej niezwykle atrakcyjnej kobiety. I były one nagie!
A on to wszystko widział. I nagrywał. Jego penis szalał w spodenkach, ale Dominik przygryzł usta. Teraz to jest męka, ale gdy wróci do pokoju i odpali sobie ten film…
Drgnął lekko, gdy szum lejącej się wody ustał. Ostrożnie cofnął się w swoje miejsce nasłuchując odgłosów. Zrozumiał, że nieziemska nauczycielka wyciera swe ciało a potem ubiera się. Po jakimś czasie do jego uszu dotarł jeszcze jeden tego dnia stukot obuwia na wyższym obcasie. I wreszcie odgłos zamykanych drzwi. I cisza.
Uniósł się powoli stając na drżących nogach. Powoli otarł pot z czoła, czując, że dłonie drżą mu równie silnie jak nogi. Odczekał jeszcze z dwie minuty, by nie było żadnej wtopy i ruszył śladem nauczycielki.
- Ja pierdolę… - wycharczał tylko, choć zasadniczo był dość grzecznym chłopakiem i nie przeklinał prawie w ogóle.


Wybiła osiemnasta. Znów była naga. No dobrze, tym razem prawie naga. I tym razem w zamkniętym, przynajmniej na klamkę, pokoju.
Stała w nim w bieliźnie, z uwagą przypatrując się samonośnym pończochom, gdy rozległ się dźwięk telefonu. Odebrała.
- Pani profesor… Czy możemy spotkać się względnie szybko? – rozpoznała głos Mikołaja.
- Możemy… Dlaczego? Stało się coś?
- W sumie i tak i nie… Ale może o tym w cztery oczy, dobrze?
- No dobrze. Wiesz gdzie mam pokój, prawda?
Rozpakowała opakowanie i wyciągnęła z niego parę pończoch. Zmrużyła oczy, jakby wciąż zastanawiając się nad kreacją na dzisiejszy wieczór.
Przedłużała tę chwilę a przecież wiedziała, że lada moment wpadnie tu jeden z jej uczniów. No właśnie, może dlatego…?
Musiało do niej dotrzeć, że przynajmniej od południa, głównie od tej sytuacji, gdy wpisywała się na internetowym forum, wciąż pozostawała w takim lekko erotycznym nastroju. Właśnie nieco ekshibicjonistycznym.
Z lekkim biciem serca wstrzymywała ubieranie się. To znaczy wciąż pozostawała w bieliźnie, wciągając na nogi pończochę. Z uwagą, powoli, jakby delektując się swymi ruchami. Kiedyś Daniel powiedział jej, że jest to bardzo zmysłowy widok dla faceta. Przynajmniej dla takiego jak on.
No więc… Więc i na Mikołaja mogło to podziałać. I ją samą wpędzić w rozkoszne zakłopotanie, kiedy tak niby dałaby się przyłapać w dość niekompletnym stroju.
Nawet biorąc pod uwagę fakt, że Mikołaj widział ją już w sumie trzy razy w stroju jeszcze mniej kompletnym…
Nie trzeba było wytężać słuchu, by usłyszeć kroki na korytarzu. Tylko, że… Przerwała czynność, wsłuchując się i analizując. Te kroki…
Rozległo się pukanie i nim cokolwiek powiedziała, drzwi otworzyły się a do środka wparował Mikołaj. Tylko, że… Za nim również jego dwaj koledzy. Dominik i Kacper.
- Pani profesor… - zaczął i urwał.
Zapadła chwilowa cisza, bo sama Kamila nie wiedziała co powiedzieć. W swej krótkowzroczności nie przewidziała, że licealista przyprowadzi ze sobą towarzystwo.
- Dobra, poczekamy na korytarzu…
- Zaraz – przerwała. – Wejdźcie już, skoro tak…
Hm… Mogło to chyba źle wyglądać w oczach Mikołaja. Spojrzała na niego dyskretnie, chcąc wyczytać jego reakcję. Już wcześniej wywnioskowała, że nie był zadowolony na przykład z tej sytuacji z Pelargonią, ostatniego dnia wycieczki, gdy Kamila urządzając spektakl rozebrała się przed nielubianym uczniem kompletnie do naga.
No więc teraz… Ale o dziwo, Mikołaj jakby wcale się tym nie przejmował, że jego muza jest ubrana tak a nie inaczej. Kamila poczuła coś w stylu lekkiego zawodu, zaskakując tym siebie samą. Tak jakby nagle stała się dla niego obojętną. Hm, tak ją to mogło zaboleć?
Już wkrótce miała się domyślić powodów takiego zachowania licealisty.
- Pani profesor…
Oczy Mikołaja spoczęły wreszcie spokojniej na siedzącej na łóżku nauczycielce, która jak gdyby nigdy nic, spokojnie z uwagą wciągała pończochę na jedną z nóg.
- Słucham…
- Jest taka sprawa związana z Dniami Nagości a także z pani zachowaniem.
- Hm…? – zmarszczyła brwi. – Nie rozumiem…
- Otóż jak pani wie, nasz nowy dyrektor ogłosił konkurs, generalnie fotograficzno-filmowy na definicję nagości i jutro jest jego rozwiązanie, tak?
- Tak, wiem o tym – przyznała, skupiając się na wciąganiu pończochy na drugą nogę.
Dobrze wiedziała, że dla chłopaków musi być to niezłe widowisko. Nawet jeżeli nie okazywali tego, bo ich własna nieśmiałość im na to nie pozwalała.
- A wie pani co mogłoby być najlepszą definicją?
- Co takiego? – tym razem spojrzała czujnie, bo głos Mikołaja brzmiał dziwnie.
- Na przykład… No dajmy na to… Bardzo atrakcyjna kobieta, szczególnie nauczycielka a jeszcze przed momentem szkolna dyrektorka… Kompletnie nago. Przypomina pani to coś?
Jego pytanie zbiegło się z momentem gdy uporała się z wciągnięciem pończochy. Spojrzała mu w oczy. Pewnie, że się jej coś przypomniało.
- Czy coś sugerujesz? – oczy Kamili rozbiegły się po ścianach pokoju w poszukiwaniu… No tego czegoś…
- Niech mi pani odpowie, czy zachowała pani odpowiednią ostrożność, by nie dopuścić do takich sytuacji?
- Tak, oczywiście – odpowiedziała wolno, mając świadomość, że jednak takiej całkowitej nie zachowała.
- Na pewno? – wyczuła lekkie wzburzenie w słowach Mikołaja.
I nim zdążyła zareagować, Mikołaj odezwał się znów.
- Mogę podłączyć swój telefon do pani laptopa?
- Możesz, ale równie dobrze mógłbyś opowiedzieć o co ci chodzi…
- Lepiej to po prostu pokażę.
Chwila wystarczyła, by laptop zarejestrował nowe urządzenie. Kamila patrzyła z uwagą jak Mikołaj otwiera jakiś folder a potem.
- Była pani kilka godzin temu w tym pokoju nago, przy otwartych drzwiach, tak?
- Skąd wiesz? Co się…? – spytała czując rosnący niepokój.
Nie musiał już odpowiadać. Na ekranie laptopa zobaczyła zdjęcie samej siebie. Zdjęcie jej, Kamili, leżącej kompletnie nago na łóżku. Wykonane wtedy, gdy rozpisywała się na szkolnym forum.
Zdjęcie, w którego centralnym punkcie znajdowały się jej własne pośladki. Kompletnie nagie.
- Wyłącz to, natychmiast! – zażądała nauczycielskim tonem, czując tak samo zaskoczenie tym co widzi, jak i narastające potworne skrępowanie. – Wyłącz!
- Ale dlaczego? – nieoczekiwanie zaprotestował Mikołaj. – Sama pozwala się pani oglądać w takiej sytuacji, to dlaczego się pani teraz wstydzi?
- Ale nie przed twoimi kolegami! – palnęła natychmiast, jakby niebezpiecznie sugerując, że on Mikołaj może, ale oni dwaj? Ci, może i sympatyczni młodzi panowie, ale zupełnie obcy? Za to Mikołaj, no proszę bardzo…
- Ale skąd pani wie, że to ja zrobiłem to zdjęcie? – połapał się natychmiast Mikołaj. – Więc od razu pani powiem. Nie, nie ja.
- A kto? – zapytała zaniepokojona.
- Kacper – wskazał ruchem głowy mikrego blondyna.
Spojrzała w twarz szesnastolatka, czując tak łomot serca, jak i rumieniec na twarzy. Tego nie przewidziała. Przecież było wtedy tak cicho, tak spokojnie, była sama…
- Jak widać, idąc spokojnie po korytarzu, potrafił dojść niezauważony przez panią i zobaczyć coś, co… - nie dokończył licealista, koncentrując się na innym zagadnieniu. – A co, gdyby to był ktoś inny?
- Możesz to w końcu wyłączyć? – zajęła się bardziej paląca kwestią.
Czuła się mocno poniżona gdy z ekranu laptopa spoglądało na nie zdjęcie jej samej. Kompletnie nagiej, eksponującej swe pośladki. I swemu uczniowi i przede wszystkim dwóm obcym chłopakom.
- A ma to jakieś znaczenie, skoro oni naoglądali się już tej fotki dosyć? – spytał retorycznie Mikołaj, jakby nieświadomie dobijając tym nauczycielkę. – Tym bardziej, że mamy coś lepszego.
- Coś lepszego? – powtórzyła Kamila. – To znaczy co konkretnie?
Z jednej strony oznaczało to zejście z nieprzyjemnego tematu. Z drugiej… Mogło oznaczać wpadnięcie w jeszcze mniej przyjemny.
Widziała jak Mikołaj kombinuje z plikami.
- Czemu poszła pani do publicznej sali prysznicowej? – zapytał znienacka.
- Bo nie miałam ciepłej wody – poczuła się bardziej zaintrygowana tym zapytaniem, niż zaniepokojona. – Ale rozglądałam się dość uważnie i nie dostrzegłam ciebie ani nikogo takiego…
Hm, jej ton stał się bardziej defensywny.
- Dominik rozciął sobie nogę na szkle – wyjaśnił Mikołaj. – Poszedł przeczyścić ranę tam gdzie miał najbliżej, pod prysznice.
- Sprawdziłam przecież salę – wtrąciła zdumiona i zaniepokojona Kamila, domyślając się już powoli co za chwile usłyszy.
- Nie sprawdziła pani ostatniej. Dominik przyklęknął, poświęcając uwagę swej nodze, stąd pani spojrzenie nie dostrzegło go. I…
Teraz ona czuła, że robi wielkie oczy. Skoro ten młody piłkarz tam był, no to musiał widzieć ją… Nie tylko nagą, także przecież…
Wzdrygnęła się gwałtownie, słysząc szum lejącej się wody. Dochodził z głośników w laptopie. Jej wzrok momentalnie padł w tą stronę.
I z przerażeniem raz jeszcze zobaczyła samą siebie, ale niespodziewane zdjęcie, o którego istnieniu dowiedziała się przed minutą odeszło w niepamięć. Bo przecież…
Bo teraz widziała już nie zdjęcie, ile film. Prawdziwy filmik a na nim znów ona we własnej osobie. I znów kompletnie naga, włącznie z nagimi piersiami. Ale nie tylko to. Ona sama, naga, wypinająca swój tyłek na różne strony i masturbująca się, zupełnie nieświadomie na oczach kolegi Mikołaja…
Boże drogi, jak to się mogło stać…?!
- Dobrze, wyłącz to, naprawdę…! – zażądała ostrzejszym głosem, czując narastające tętno.
Tym razem Mikołaj się nie sprzeciwił. Dwie, trzy sekundy i film został wyłączony.
Spanikowana i kompletnie zawstydzona spuściła twarz w dół i na moment schowała ją w dłoniach. Niesamowite… Dała się podejść jak dziecko i jeszcze pozwolić na udokumentowanie to podglądaczom. I teraz cała trójka nastolatków mogła sobie pooglądać ją, nie dość, że nagą, to jeszcze robiącą sobie dobrze.
Gorszej kompromitacji chyba nie mogła sobie wyobrazić. Próbowała zachować spokój, ale czuła, że policzki ją palą.
- Wstydzilibyście się – rzuciła w kierunku obu chłopaków, jakby chcąc zepchnąć ich do defensywy i obronić się jakoś.
Ale przecież nie o to chodziło i Mikołaj natychmiast to wychwycił.
- Pani profesor! – odezwał się zadziwiająco ostrzej. – Po pierwsze to nie o nich chodzi, bo na ich miejscu mogli znaleźć się zupełnie inni, na przykład taki Makaron, albo jeszcze Pelargonia. I wie pani czym by się to wtedy skończyło?
Pytanie znów było retoryczne. Jasne, że wiedziała.
- A obu moim kolegom jest pani raczej winna wdzięczność. Bo wielu na ich miejscu zgłosiłoby się do dyrektora z tą własną definicją nagości, mając nadzieję na zgarnięcie tysiaka. Ale oni pokazali to wszystko mi i dlatego nikt inny tego nie zobaczy.
Cóż można było na to odpowiedzieć? Trzeba było wziąć się w garść i przynajmniej poudawać stateczną nauczycielkę oraz dorosłą kobietę a nie siedzieć jak... No właśnie, jakiś karcony przez nauczyciela dzieciak.
- Zlekceważyłam niebezpieczeństwo – wyznała szczerze biorąc głęboki wdech. – I masz rację, przepraszam was obu. I muszę wam podziękować, że tego nie rozpowszechniliście. I jednocześnie poprosić o skasowanie.
Chrząknął jeden i drugi. No tak, z tym ostatnim było najtrudniej. Pewnie woleli sobie to gdzieś zachomikować na dysku i wolnej chwili…
Wolała nie kontynuować tych rozmyślań.
- Niech pani uważa, bo my wiecznie nie będziemy pani bronić – odezwał się Mikołaj, ale jego głos był trochę łagodniejszy. – Możemy jeszcze w czymś pomóc?
- Nie – odpowiedziała sucho.
Milczeli chwile wszyscy czworo. Kamila czuła, że spojrzenia trójki chłopaków ślizgają się mało dyskretnie po jej długich nogach w pończochach. Po innych partiach jej ciała. Wciąż była przecież tylko w bieliźnie.
I zaczęło ją to krępować, choć jeszcze przed chwilą, jej uczucia były zgoła odmienne.
- Spotkamy się na imprezie? – zapytał jeszcze Mikołaj.
Otrząsnęła się. Milczała chwilę.
- Zobaczymy, choć nie ukrywam, byłoby mi miło.
Kiwnęli głowami i wyszli.
Przynajmniej na końcu nie skłamała. Faktycznie, w kontekście tych wszystkich wydarzeń, jak i postawy nowego dyrektora szkoły, takie towarzystwo jawiło się jej przyjemniej, niż całe grono pedagogiczne.


Sporo czasu zajęło, nim Kamila opuściła własny, hotelowy pokój by udać się na imprezę, odbywającą się w dużej sali na parterze nowego hotelu w Antonówku. Sala na ten sobotni wieczór została zarezerwowana tylko dla licealistów i grona pedagogicznego.
Może pod wpływem popołudniowych wydarzeń zrezygnowała z czegoś bardziej kuszącego. Zdjęła pończochy, nie były jej do niczego potrzebne.
Ostatecznie postawiła na jeansy. Dość ciasne, podkreślające jej sylwetkę. Co tam… Nie zawsze musiała błyszczeć w efektownych sukienkach. Jeansy to tez kobiecość. Przynajmniej dla niej. Ostatecznie według słów Daniela i nie tylko zresztą, wyglądała znakomicie we wszystkim.
Zachichotała na tę myśl. Dobrze, że humor się jej poprawił. Choć po tym wszystkim… Koniec końców dała się oglądać nago dwóm obcym chłopakom. No i w tym drugim przypadku nie tylko oglądać nago.. Ech, poczuła się trochę jak… No właśnie, jak wydymana. Jakby ktoś ją zdobył, posiadł.
W zasadzie cała ta trójka. No bo w sali był wtedy tylko Dominik, ale cały film widzieli z całą pewnością tak Mikołaj, jak i Kacper. Widzieli ją, Kamilę, nagą, masturbującą się…
Dobra, choć ciężko było się od tego uwolnić, musiała. Nie mogła rozmyślać o tym wiecznie.
Wybiła dwudziesta pierwsza. Nie pozostało nic innego, jak skierować się tam gdzie wszyscy związani z liceum, czyli zejść na parter, na salę imprezową. Co też niespiesznie uczyniła. I minutę później znalazła się w dużo większym już tłumie kilkuset licealistów. Wprawdzie pewnie połowa siedziała teraz w mieście we własnych domach, mając widocznie ciekawsze rzeczy do roboty, ale to i tak oznaczało, że na sali znajduje się coś koło trzystu licealistów.
Jakby nie patrzeć, była wśród swoich, chociaż nie poczuwała się do zbytniej poufałości, ani ze sporą społecznością trzecich klas, ani z wieloma nauczycielkami, to jednak miała to poczucie bezpieczeństwa. Znała, albo chociaż kojarzyła wszystkie obecne tu osoby. Z pewnością wpłynęło to na poprawę nastroju, choć i ten nie był już przecież jakoś zły.
W sumie to… Z uwagi na to, że uwielbiała tańczyć, lubiła imprezy. Ale to było trochę dawno temu a tutaj… Tutaj to już nie to. Potańczyć trochę można, ale to jednak nie ten kaliber imprezy.
Poczuła pewien luz. Tak swoim podejściem, jak i strojem. Nie był oficjalny i trochę napawała się tym. Odezwała się w niej ta cząstka kobiecej próżności, której, mimo trzeźwości umysłu, nie była pozbawiona. Ta próżność, która podpowiadała jej, że mimo, iż w jeansach a nie żadnej ładnej sukience, to i tak była tu numerem jeden. Uśmiechała się dyskretnie do siebie, czując, jak buduje w ten sposób swoją pewność siebie.
Ta pewność siebie nakazała jej przysiąść na wysokim krześle przy barze i zamówić drinka, którego pochłonęła względnie szybko. Co tam... Przy dyrektorze, który funduje uczniom talony do burdelu, picie alkoholu w gronie uczniów nie miało być prawa niczym nagannym. Zresztą, może właśnie przez jej postawę, określenie „w gronie uczniów” było nieprecyzyjne. Licealiści obojga płci omijali szerokim łukiem siedzącą samotnie nauczycielkę, jakby biła z niej jakaś niezwykła pewność siebie sugerująca z kolei niedostępność. Zresztą kto miałby do niej podbijać i po co? Jakiś odważny licealista próbujący podrywu? Jakaś zagubiona licealistka wypytująca o maturę? Nie no…
Jedna, czy dwie zaczepki „a co pani profesor tak sama?” I to wszystko. Nikt nie przeszkadzał w popijaniu drinka i obserwowaniu parkietu ze znamionującym pewność siebie delikatnym uśmiechem na twarzy. Czy tak właśnie wyglądała wymarzona królowa Daniela? Nie mogła być tego pewna do końca, ale wszystko wskazywało, że właśnie tak.
Nie była tylko pewna, czy królowej wypadało zamówić drugiego drinka, ale zrobiła to.
Muzyka dudniła, trochę w jej klimatach, więc momentami poruszała rytmicznie stopą. Jednocześnie marszczyła brwi, gdy co chwilę w głośnikach brzmiał głos prowadzącego imprezę. Chłopaka nieco starszego, niż maturzyści. Niby z doświadczeniem, ale jednocześnie nie ogarniętego na tyle, by wiedzieć, że najlepszy DJ to taki, który odzywa się jak najrzadziej.
Z drugiej strony miał do przekazania sporo dedykacji, więc trochę go to rozgrzeszało.
No i w którymś momencie…
- Wybiła dwudziesta druga i nowa informacja od pana dyrektora Kowalskiego! Najgorętszy punkt wieczoru, konkurs Miss Topless coraz bliżej, została już tylko godzina! Pan dyrektor przypomina, że stawka nie jest jeszcze zamknięta i jeżeli, któraś z uczestniczek imprezy ma odwagę stanąć w szranki z czterema modelkami, ma jeszcze szansę dokonać zapisu.
Udało się jej powstrzymać zniesmaczenie. Chyba w ciągu tych kilku dni pracy nowego dyrektora po prostu przywykła do tego. Zresztą po ostatnich przejściach…
Wypadało chyba tylko wzruszyć ramionami i nie przejmować się takimi sprawami. Widocznie takie historie zostały wpisane w dwudziesty pierwszy wiek. Trudno. Ona do szkoły już nie pójdzie a jej dzieci… Sama je wychowa.
Było jej zadziwiająco dobrze samej ze sobą. OK, nigdy nie zaliczała się do tak zwanych dusz towarzystwa, ale też nie była aż taką zamkniętą, stroniącą od ludzi introwertyczką. Dzisiaj… Poniekąd bezwolnie realizowała to co wpajał jej Daniel. „Królowa… Prezentująca się dumnie, z wysoko uniesioną głową, świadczącą nie o zadartym nosie, tylko o przynajmniej względnej pewności siebie, zdecydowaniu, świadomości własnej siły, własnej potęgi… Taka na widok której, największym twardzielom uginają się kolana i zapominają języka w gębie. Taka, która…”
Dopiła drinka a w głośnikach znów rozległ się głos prowadzącego.
- Drogie licealistki, drodzy licealiści, szanowne grono pedagogiczne! Wielki konkurs Miss Topless już za trzydzieści minut! Najwyższy czas przedstawić skład finalistek. Numer jeden, Paulina Majewska, lat dwadzieścia sześć, była uczennica trzeciego liceum ogólnokształcącego, aktualnie modelka z doświadczeniem…
Ach, Paulina… Zdążyła się jeszcze załapać na lekcje młodej wtedy nauczycielki języka polskiego. Kamila pamiętała ją dość dobrze. W sumie trudno było zapomnieć atrakcyjną nastolatkę, która z pewnością zawróciła w głowie niejednemu uczniowi.
Sięgała wspomnieniami wstecz a w tle rozległ się znów głos DJa przedstawiający kandydatkę numer dwa. Akurat kompletnie Kamili nieznaną.
I nagle…
- Kandydatka numer trzy, to Anna Sznajder, lat trzydzieści jeden, modelka z ogromnym doświadczeniem, pozowała miedzy innymi dla dwóch europejskich wydań Playboya…
Najpierw nie uwierzyła. Ale przecież nie mogła się przesłyszeć.
Gdzieś popłynęła i gdzieś ją coś obudziło. Ogarniała wzrokiem całą salę, próbując znaleźć cel, ale nie widziała. W sumie to nie widziała jej nigdy w życiu, przynajmniej na żywo. Bo na zdjęciach w internecie, jak najbardziej. Daniel pokazywał jej czasem. I opowiadał a ona te opowieści doskonale pamiętała…
Dawno temu… Ja już po średniej, ona miała piętnaście. Wiem, co sobie możesz pomyśleć, ale to był wybryk natury. Miała piętnaście, ale wyglądała na licealistkę a jakby komuś próbowała wmówić, że jest już studentką, to pewnie mało kto by jej nie uwierzył.”
Rozumiała, przyjmowała to. Wiedziała, że istnieją takie przypadki na świecie, czemu i nie tutaj?
Wzięło mnie, ale wszystko się skończyło, zanim tak naprawdę zaczęło. Spotkałem się z nią raz, drugi i trzeci. Było fajnie, ale na czwartym spotkaniu przedstawiła mi swojego chłopaka. Taki numer.”
Numer… No właśnie…
Co tu dużo opowiadać… Miałem depresję. Wtedy byłem trochę inny, mniej taki, no wiesz… No i wydawało mi się, że straciłem jedyną szansę w życiu na to, żeby być z prawdziwą boginią, prawdziwym ideałem.”
Hm…
Tyle, że minął rok, drugi, czwarty a ja dowiadywałem się o niej coraz więcej. Choćby to, że jeszcze w czasach liceum pozowała do nagich zdjęć. Albo to, że pozując na dziewczynę z zasadami, jednocześnie bawiła się w obciąganie w gimnazjalnych kiblach. Albo, że wyszła z niej ostatnia materialistka, dziwka po prostu, jeśli mam być dosłowny. Dopiero po jakimś czasie zrozumiałem jej aluzje, uwagi i inne rzeczy. Takie jak na przykład zachwycanie się jednym jej koleżką, starszym, który hajtnął się z jakaś wdową po czterdziestce, bo ta miała full hajsu. Zresztą, ona sama szybko po dwudziestce sama wyszła za jakiegoś starego dziada z Niemiec, czy skądś tam. Oczywiście dla kasy. No i pierwsze co zrobiła, to powiększyła sobie cycki. Więc jakie zdanie mam o niej teraz, to chyba jasne. Śmieję się z tego wszystkiego, ale wtedy, to wiesz… Nie było mi do śmiechu.”
Wtedy… To było dokładnie szesnaście lat temu, zresztą zgodnie z informacją DJa, wiek modelki również się zgadzał.
Poczuła jak krew w żyłach się mrozi i gotuje. Takiej atrakcji na tym konkursie się nie spodziewała.
- Rozumiem, że to nie występ Kaśki tak panią zaintrygował, tylko coś innego? – do jej uszu dobił się w końcu głos Mikołaja, który nagle pojawił się obok niej.
Tym razem nie było z nim kolegów. Widocznie, jako chłopacy spoza szkoły nie zostali wpuszczeni na salę.
No właśnie… Dopiero teraz dotarło do niej, że DJ przedstawił jeszcze czwartą uczestniczkę, jedną z trzecioklasistek, Kasię, którą Kamila dobrze znała. Kasia może nie miała walorów modelki, ale akurat w tym konkursie nie była bez szans. Nie tak jak ona…
Nie tak jak ona… Nie tak jak ona… Nie tak…
- Tak, coś innego, albo ktoś inny – odpowiedziała, próbując się skupić, ale nie przychodziło to łatwo. Jej myśli błądziły gdzieś bardzo daleko.
I niechętnie wróciły do rzeczywistości.
- Wybacz, ale zostawię cię na moment – zwróciła się do licealisty, mimo, że ten ledwo do niej podszedł.
Nie próbował zatrzymać nauczycielki a Kamila czując łomot w głowie a jednocześnie siląc się na swobodę ruszyła w stronę parkietu i pomieszczenia dla DJa. Tam się zawahała. Potrzebowała większej subtelności, bo przecież to co jej przyszło nagle do głowy tego właśnie wymagało. A przecież nic jeszcze nie było przesądzone, najpierw chciała się rozeznać w sytuacji i gdyby ostatecznie coś nie wyszło, to wolałaby, żeby nikt nawet nie dowiedział się o tej próbie.
Ale walczyła też z czasem, dlatego nie mogła czekać. Jedna rozmowa, z którąś z uczennic, potem druga. Jakaś uwaga, nawet udało się wkręcić do tego trochę lepiej poinformowanego prowadzącego i dowiedzieć czegoś więcej. Właśnie tak, subtelnie.
Po tym pierwszym szoku, zaczęły ogarniać ją wątpliwości. Czy naprawdę mogła się poświęcić aż tak i zmierzyć się z demonem przeszłości jej męża?
Tak, chciała tego. Niezależnie od całego szaleństwa zawierającego się w tym absurdalnym pomyśle. Zresztą… Czy ten mijający tydzień nie był pełen takich szaleństw?
Nie, nie był. Nic czego się dopuściła w ciągu kilku ostatnich dni nie mogło się równać z tym pomysłem. Usprawiedliwienia musiała szukać zatem gdzie indziej. W liberalnym do granic absurdu właśnie dyrektorem. Jednym słowem w nowoczesnej edukacji. Tyle, że to wciąż nie potrafiło przełamać jej zrozumiałych oporów, aż…
Aż odwracając się po zakończeniu krótkiej rozmowy z jedną z uczennic, niemal wpadła na wszystkie trzy kandydatki zmierzające na zaplecze. Na dwie w ogóle nie spojrzała. Natychmiast wychwyciła tą trzecią.
Blondynkę, nieco niższą od niej, może trochę szczuplejszą, za to z dużo bardziej efektownym biustem. Co z tego, że sztucznym? Zresztą, obiektywnie musiała przyznać, że blondynka nie była brzydka, raczej przeciwnie, choć te platynowe blond włosy, zdecydowanie do niej nie pasowały. Zresztą sam Daniel opowiadał, że poznał ją jako ciemno rudą, potem stała się brunetką i to było OK, natomiast Ania, jako blondynka, trochę w stylu Marylin Monroe w ogóle do niego nie przemawiała.
A więc miała słabe punkty. Ale ten jeden, akurat w tym momencie najważniejszy, do słabych punktów z całą pewnością się nie zaliczał…
Posłała spojrzenie za oddalającą się trójką, pozostając w kompletnym niezdecydowaniu. Ogarnęła się w miarę możliwości, by nie zdradzać swojego wewnętrznego rozedrgania i nie robić sensacji. Znów włożyła na twarz maskę dumnej a jednocześnie przyjaznej królowej i wiedziona nagłą myślą skierowała się do stolika, do miejsca, gdzie zostawiła Mikołaja.
Opanowała podekscytowanie.
- Mam do ciebie jedną prośbę. Wyjdziemy może na zewnątrz? – obudziła zamyślonego licealistę.
Kiwnął głową i oboje skierowali się do wyjścia.
- Widziałeś te trzy kandydatki? – zapytała spokojnie. – Na pewno zrobiły na tobie wrażenie.
- Jeśli mam być szczery, to akurat przy pani, nikt nie robi na mnie większego wrażenia.
Uśmiechnęła się lekko. Czy to normalne, że nagle zaczęło się liczyć zdanie pierwszego z brzegu faceta? Chociaż tak naprawdę akurat on nie był pierwszym z brzegu…
- Która z nich według ciebie powinna wygrać?
- Dlaczego to panią interesuje? – spojrzał z lekkim zdziwieniem. – Wszystkie trzy były takie… Dość atrakcyjne, ale jeśli by potraktować ten konkurs dosłownie, to i Kaśka mogłaby wygrać spokojnie – uśmiechnął się nieco nerwowo.
Znaleźli się na dworze. Dziwna atmosfera. Tuż za ścianami jakieś trzysta osób a tu praktycznie nikogo. Trudno się chyba dziwić, była już prawie dwudziesta trzecia i chłodniejszy powiew wiatru uświadomił zapominalskich, że koniec kwietnia to jeszcze nie lato.
Nawet tu dało się usłyszeć głos DJa. Kamila nie rozumiała słów, ale nie one były najważniejsze. Ten głos dopingował ją.
Z ust wydarł się krótki, urywany oddech.
- Uważasz, że akurat ten czynnik będzie miał decydujące znaczenie? – zapytała, przechodząc jeszcze kilka kroków dalej.
Nic dziwnego. Temat rozmowy był dość krępujący i wolała uniknąć ewentualnych świadków.
- Gdybym ja siedział w takim jury, to pewnie kierowałbym się ogólnymi kryteriami, ale skoro to konkurs topless… Zresztą na dobrą sprawę to nie o wielkość chodzi, przynajmniej jak dla mnie…
- Czyli uważasz, że dziewczyny z małymi piersiami, jak na przykład moje, też miałyby szanse? – wypaliła czując uciekający czas i uznając, że nie ma tu już miejsca na dyplomację.
- Nie uważam, żeby pani piersi były małe… - zatkało go trochę. – Może nie są wielkie, ale…
- Mikołaj, nie potrzebuję kurtuazji, tylko trzeźwego osądu i takiej oceny – rozedrgana wewnątrz zachowywała zadziwiający spokój na twarzy, wciąż grając opanowaną damę z klasą.
- Żeby wydać werdykt na temat pani piersi, musiałbym je zobaczyć – wydawał się być zaskoczony naciskiem nauczycielki, ale wybrnął z tego odważnie.
Choć czy po tym wszystkim był to aż taki akt odwagi? W każdym razie po prostu wyraził swoją opinię w logiczny sposób, ale…
- Przecież już je widziałeś – ściszyła głos.
- Mógłbym je oglądać non stop.
Wyczuła w jego glosie podekscytowanie. Chyba zaczął się czegoś domyślać. W sumie trudno, żeby nie. A poza tym rozmowa o cyckach nauczycielki…
Znieruchomiała na moment, wbijając w ucznia swój wzrok. Jego słowa odebrała tak… To znaczy natchnęły ją, skierowały myśli niekoniecznie w tą stronę, o której myślał Mikołaj. A skoro ona sama miała w mijającym tygodniu na swoim koncie tyle wybryków…
- Chciałbyś je zobaczyć? – poczuła łomot w głowie i nie czekając nawet na odpowiedź, zaczęła rozpinać guziki w koszuli.
Odpowiedziało jej tylko wyrażające osłupienie chrząknięcie. Nie patrzyła nawet na Mikołaja, nie widząc jak swoim pytaniem wmurowała chłopaka w ziemię. Patrzyła tylko z uwagą w dół, rozpinając koszulę, bo w tych warunkach, przy dość kiepskim świetle…
Uniosła głowę, gdy rozchylała już koszulę, wręcz zdjęła ją z ramion, prezentując się swojemu uczniowi w samym staniku. Z trudem opanowała nierówny oddech.
- Czy tyle wystarczy ci do oceny?
- Hm… Nie chcę, żeby to zabrzmiało, ale… - rozłożył ręce, nie kontynuując. Widziała, że jego rozszerzone oczy wyrażają zdeprymowanie.
Nic dziwnego. Swoim zachowaniem ośmieliłaby kogoś innego, na przykład tych islamistów z trzecich klas, którzy, szczęśliwie nie rzucali się jej w oczy, ale akurat nie jego. Jego zepchnęła do defensywy.
- No cóż… - chrząknęła.
I widząc, że są prawie sami, bo tylko gdzieś tam dalej ktoś przechodził, nie zwracając na nich uwagi… I czując narastający łomot w głowie… I nie mając żadnej pewności, czy postępuje logicznie i racjonalnie… Rozpięła stanik, przez kilka sekund ostrożnie opuszczając miseczki.
Patrzyła to na wydobywające się z nich swe piersi, to w oczy Mikołaja, który na ten widok znieruchomiał chyba jeszcze bardziej, o ile to w ogóle było możliwe.
- A teraz?
Milczał przez moment, stojąc z otwartymi ustami i wydobywając z nich jakieś bliżej nieznane dźwięki.
Zrobił nawet pół kroku w przód, co w tym momencie oznaczało, że niemal dotykał nosem nagich piersi nauczycielki.
- Aha… No, pani profesor… Jak już powiedziałem… Dla mnie są bardzo ładne i w ogóle…
- Nie chodzi o to, czy ładne, tylko czy odpowiednie na taki konkurs… – przerwała mu ciszej i subtelniej, nie chcąc robić hałasu zwracać uwagi na kręcących się dalej pojedynczych ludzi. I tym samym tworząc niechcący bardziej romantyczny klimat.
- Tak, pani profesor… - wolno wygłaszał swe słowa Mikołaj, nie mogąc oderwać oczu od nagich piersi pięknej nauczycielki. – Wcale nie są małe, co najwyżej niewielkie, ale i tak wyglądają bardzo… Bardzo pięknie i dla mnie na pewno są dużo atrakcyjniejsze, niż te sztuczne…
Poczuła, że traci grunt pod nogami. Nie dość, że obnażyła swe piersi przed uczniem swej licealnej klasy, to jeszcze pozwoliła mu je ocenić, co on wykorzystał podchodząc bardzo blisko. I co za tym idzie, kolejne jego słowa, sprawiały, że czuła gorący oddech Mikołaja na piersiach.
Co z tego, że jak już przypomniała, widział je wcześniej i to kilka razy? No i nie tylko widział? To tak jakby powiedzieć, że skoro Daniel widział je pierwszy raz a potem drugi, to nie robiłoby to na nim później większego wrażenia. A przecież robiło…
No i ten oddech, pomijając już całą sytuację... Ten oddech sprawiał, że sutki Kamili stwardniały a ona sama, choć wszystko zostało powiedziane, traciła ochotę na to, by się ubrać.
Nie miała pojęcia, o ile przedłużyła tą perwersyjną i rozkoszną scenę. Może o dwie sekundy, może o pięć. Ale miała świadomość, że ta sytuacja, choć niezwykle krępująca, właśnie także dlatego nakręca ją. I nie tylko sprawia jej przyjemność w tym właśnie momencie, ale także wprawia ją w nastrój, który zdecydowanie musiał wpłynąć na jej decyzję.
- Dziękuję ci Mikołaju – wygłosiła, z trudem zachowując normalny głos. Zakryła piersi miseczkami i zapięła stanik. Po czym ponownie włożyła na siebie koszulę.
Mikołaj stał kompletnie rozstrojony. Nie trudno było dostrzec jak bardzo został zdemolowany w ciągu ostatniej minuty. W zasadzie należało mu się jakieś wyjaśnienie, tylko, że zdecydowanie zaczynało brakować czasu.
Ten sam Mikołaj, który choćby trzy godziny temu potrafił zachować się w jej pokoju znacznie pewniej. Albo prawie dwa tygodnie temu, gdy wpadł do jej mieszkania i ją po prostu zerżnął. Teraz znów był starym Mikołajem, pozbawionym pewności siebie, stłamszonym, kompletnie wybitym z rytmu.
- Posłuchaj – Kamila dopięła ostatni guzik i ruszyła ponownie w stronę sali. – Są sprawy, o których nie wiesz a których teraz nie mogę ci wyjaśnić. Poza tym może na szybko, że jest tam jedna pani, która mi się nie podoba. I dlatego podjęłam pewną decyzję, której możesz nie rozumieć i nie akceptować…
- Chce pani wystąpić w tym konkursie? – usłyszała za sobą, bo spiesząc się w stronę sali, zostawiła ucznia za plecami.
- Jestem do tego poniekąd zmuszona – wybrnęła z tego mało szczerze.
Nikt jej nie zmuszał. Po prostu coś w niej samej zagrało na ambicji.
Z krótkim słowem pożegnania zostawiła Mikołaja na środku sali i ruszyła spełnić swoją powinność.
Czuła, że licealista chciał zaoponować, jakby mu się to nie do końca spodobało. Nic dziwnego. Do tej pory, jeśli chodzi o uczniów tej szkoły, tylko on miał patent na oglądanie nagich cycków pięknej pani profesor. A tymczasem…
Wzięła głęboki oddech. To był decydujący moment, od którego nie było już odwrotu. Skierowała się gdzie trzeba i…
I dosłownie dwie minuty później, na uginających się nogach stała już na zapleczu, w małym pomieszczeniu przemianowanym na garderobę.
Zjawiła się w nim, gdy wszystkie kandydatki były już w samej bieliźnie. Z podchodzącym do serca gardłem ledwo co obrzuciła spojrzeniem Paulinę i tą drugą. Dłużej zatrzymała się na szczupłej i niewątpliwie efektownej sylwetce Anny. Ledwo zauważyła co najmniej zdziwione spojrzenie dziewiętnastoletniej Kasi.
- Na pewno nie pomyliła pani miejsca? – zapytała podejrzliwie.
- Nie – odpowiedziała krótko, nie mając czasu na dłuższe dywagacje.
Znalazła kawałek miejsca dla siebie i zaczęła się rozbierać. Drżącymi rękoma znów rozpięła koszulę a potem ściągnęła spodnie. Przepchnęła się do lustra, oglądając się chyba z dziesięć razy i poprawiając ułożenie bielizny.
Nie po raz pierwszy w ciągu ostatnich chwil odetchnęła ciężko. Alkohol nie pomagał. Owszem, czuła pewien szum w głowie, ale to nie było to.
Zresztą jaka dawka alkoholu potrafiłaby wzbudzić w niej obojętność w sytuacji, gdy miała wyjść na scenę i na oczach około trzystu nastolatków ze swej własnej szkoły, kilkunastu nauczycieli, kolegów i koleżanek z grona pedagogicznego, rozebrać się, zostawiając na sobie tylko majtki a pokazując za to im wszystkim swe nagie piersi?
Usłyszała zapowiedź DJa prezentującego nową kandydatkę. Po chwilowej ciszy, sala wybuchła niesamowitym entuzjazmem.
Zamknęła oczy. Niemal ogłuszona potrzebowała dwukrotnej zachęty, aby wyjść na scenę.
Serce waliło jak młot, nogi uginały się. Tłum pod sceną wydawał się jej olbrzymi a przecież jej własne wejście jeszcze bardziej go podkręciło. Te trzysta osób oglądało właśnie swą własną nauczycielkę w samej bieliźnie a przecież to był dopiero wstęp…
Nie potrafiła opanować rozszalałych emocji wściekle bijącego serca. Tylko tyle, by dało się iść przez ten wybieg. Te modelki, Paulina, Anna i ta trzecia, równo, prosto, z uśmiechem na twarzy. I Kasia także roześmiana, bo traktowała to zupełnie inaczej. A ona, z marsową miną, szeroko otwartymi oczami, widząc, że wystawiła siebie, swe prawie nagie ciało na żer trzystuosobowej publiczności.
Bo musiała pominąć fałszywą skromność i przyjąć do świadomości, że nawet w tym gronie, atrakcyjnych przecież modelek, to ona, Kamila, jako równie atrakcyjna, ale dodatkowo nauczycielka, wzbudza największe zainteresowanie oglądających.
- Myślę, że wszyscy chcemy, aby ten konkurs trwał trochę dłużej, niż dwie minuty, zatem poczekamy jeszcze z częścią oficjalną i popatrzmy na prezentujące się panie! – rozległ się w głośnikach głos prowadzącego, mężczyzny po trzydziestce, stojącego na scenie.
Mogła się tego spodziewać. Zacisnęła zęby, znosząc to poniżające się prezentowanie pół nago na oczach rozszalałej gawiedzi licealnej. Do jej uszu dobiegał gwar i patrząc momentami nieco w dół, słyszała, że co odważniejsi, krzyczą coś do niej. Ale z uwagi na harmider i grającą wciąż muzykę, nie rozumiała co.
Przypuszczalnie nie były to jakieś miłe słowa. Szczególnie, gdy widziała szeroko otwierające się usta kilku trzecioklasistów.
Przeszła do tyłu a potem raz jeszcze ponowiła marsz, tym razem nieco pewniejszym krokiem. Trochę się przyzwyczaiła. Ale przecież najtrudniejsze miało dopiero nadejść.
- Zaczynamy prezentację – obwieścił prowadzący i wygłosił jeszcze kilka słów, których Kamila nie zrozumiała.
Jako ostatnia uczestniczka, z numerem pięć, zatrzymała się na końcu, biorąc głęboki wdech. Patrzyła jak prowadzący przedstawia Paulinę z numerem jeden. Potem wysoką brunetkę, Monikę z numerem dwa. Kamila skupiając się na biustach rywalek, doszła do wniosku, że te dwie panie nie miały wcale mocniejszych argumentów, niż ona sama. Jeśli już, to minimalnie.
Prowadzący prosił po kolei każdą z uczestniczek i pozwalał im się wypowiedzieć do mikrofonu, zadając jakieś pytanie. A Kamila kontynuowała ogląd i zrozumiała, że o ile dwie pierwsze kandydatki są takie sobie, to Ania i Kasia mają zdecydowaną przewagę.
O ile Kasia, mówiąc szczerze, była po prostu dziewczyną, którą natura obdarzyła niezłym biustem, ale poza tym, już niczym specjalnym, no to Ania…
Kamila mogła wreszcie zobaczyć na żywo wszystko to co uprzednio na zdjęciach. I patrzyła, uświadamiając sobie z niechęcią, że obróbka zdjęć obróbką, ale Ania faktycznie prezentowała się mocno. Chociaż na jej gust była trochę zbyt chuda i z tym powiększonym biustem prezentowała się nieco karykaturalnie. Problem w tym, że ostatnie słowo należało do jury.
To znaczy, nie tyle do jury… O wynikach miała decydować publiczność, hałasem badanym przez odpowiednie urządzenie pomiarowe.
Przesuwała się w przód. Zresztą w ogóle ruszała się trochę na tej scenie, przechodząc z jednego miejsca w drugie, bo takie stanie w miejscu i narażanie się na jakiś kwik obok, tudzież na wzrok znanych jej przecież licealistów na długich nogach nauczycielki i pośladkach zakrytych tylko majtkami, bywało nieznośne.
Z uwagą słuchała co miała do powiedzenia Anna. Nic wielkiego, ale jej głos brzmiał spokojnie, panowała nad sobą i to jeszcze bardziej wpędziło Kamilę w zły nastrój. Widać było obycie blondynki, jej doświadczenie.
Poczuła narastający ucisk z podbrzuszu, bo przy prowadzącym stała już Kasia, gromko witana przez grono kilkuset kolegów i koleżanek ze szkoły. A potem…
- Uczestniczka numer pięć, chyba nie muszę przedstawiać… - dalsze słowa prowadzącego utonęły w ogólnym wrzasku, który zapanował na sali.
Przyjęła bardziej wyluzowaną postawę. Przywołała nawet na twarz delikatny uśmiech.
- Pani Kamilo, niewątpliwie ma pani tutaj swoich oddanych fanów a ja zapytam, co panią skłoniło do tego, by wziąć udział w konkursie?
- Po prostu wyszłam z założenia, że najlepiej by było, gdyby ten tytuł, na naszej imprezie, organizowanej przez naszą szkołę, pozostał właśnie tutaj – mimo uśmiechu z trudem panowała nad drżącym głosem i palnęła szybko pierwszą z brzegu myśl jaka jej przyszła do głowy.
- Jasne, taki lokalny patriotyzm… - kwitował wodzirej. – I drugie pytanie, które zadałem wszystkim pozostałym uczestniczkom… Rozumiem, że dołączy pani do koleżanek i tak jak one zadeklaruje, że po zwycięstwie pozostanie pani w zobowiązującym stroju królowej, do samego końca imprezy?
- Raczej ciężko się wyłamywać i równie ciężko deklarować takie rzeczy… - odpowiedziała ostrożnie i enigmatycznie. Szybko się połapała, że jeżeli chciała wygrać, to musiała także obiecać coś publiczności.
- Dziękujemy pani Kamili! – krzyknął głośno prowadzący zachęcając w ten sposób do owacji i entuzjazmu. – Jeszcze raz popatrzmy sobie na nasze kandydatki a już za chwilę zaczynamy główne wydarzenie imprezy!
Odetchnęła trochę z ulgą. Nie poszło źle i ten pierwszy kontakt oswoił ją ze sceną, z publicznością… Czy z tym, że za chwilę miała publicznie, setkom ludzi zademonstrować swoje cycki, też?
Zdecydowanie nie. Ale na to już nie było rady. Spokojniejszym krokiem, naśladując profesjonalne modelki krążyła po scenie. Trudno, musiała sobie uzmysłowić, że gdziekolwiek nie pójdzie, tam będą na nią patrzeć. I nie wiedziała nawet, czyj wzrok deprymuje bardziej. Ten bardziej obleśny, wyrażający różne seksualne skojarzenia w wykonaniu trzecioklasistów, głównie bandy Tomka, Kuby, Oliwiera, Michała i reszty, którzy przebili się pod samą scenę z jednej jej strony, czy też tych młodszych licealistów, owszem, też rozpalonych, ale także zdziwionych, czy może nawet rozczarowanych, że ich pani profesor wzięła udział w czymś takim.
Wciąż miała na sobie ubranie. Bardzo skąpe, ale miała. I czuła się już naga. Co będzie za chwilę?
Znów poczuła drżenie nóg i ledwo opanowała dygot ciała. To robiło się… Niebezpieczne. Bo perwersyjne, poniżające a przecież takie sytuacje wpływały na nią… No właśnie, jak?
Boże, niech to się już zaczyna… Chciała to już mieć za sobą. I jak na komendę…
- No to drodzy widzowie…! Według kolejności zgłoszeń, zapraszamy tutaj na przód sceny… Uczestniczka numer jeden Paulina i czekamy na prezentację adekwatną do naszego konkursu!
Podekscytowana publiczność zawyła jeszcze bardziej a Kamila z wyschniętymi wargami patrzyła, jak pierwsza z blondynek podchodzi na szczyt sceny, staje obok prowadzącego i po kilku sekundach ściąga z siebie stanik. Spotkało się to oczywiście z olbrzymim, wręcz dzikim aplauzem licealistów.
- Bijmy brawo i oszczędzajmy gardła, bo głosowanie zrobimy dopiero za kilka minut! Zapraszam kandydatkę numer dwa, Monikę!
Paulina, Monika, potem Ania i wreszcie Kasia… Kamila patrzyła jak jedna po drugiej ustawiają się w może mało profesjonalnym, ale jednak szeregu, świecąc nagimi piersiami w kierunku publiczności.
Nogi miała jak z waty, ale nie było już ratunku. Oblizała wyschnięte wargi i nie czekając, ruszyła w przód.
- Ostatnia uczestniczka, pani Kamila, już jest z nami, witamy i zapraszamy…!
Spuściła głowę, niby w naturalny sposób, sięgając rękoma do tyłu. Bała się, że wszyscy dostrzegą malujące się na jej twarzy przerażenie. Mało tego…
- Kamila! Kamila! Kamila! – rozległ się najpierw doping kilku, kilkunastu osób, do którego szybko dołączyło co najmniej kilkadziesiąt, widząc w tym nie tylko rozrywkę, ale i rozkoszną możliwość, wykrzyczenia imienia swojej nauczycielki.
Niby jej się nie spieszyło, ale przecież nie mogła odwlekać tego w nieskończoność. Zapięcie puściło.
Nie mogła też garbić się, jak jakaś taka dziwaczna… W bólach, czy nie, wyprostowała się. Poluzowane miseczki opadły a sama nauczycielka stanęła na szczycie sceny, eksponując swoje nagie piersi kilku setkom własnych uczniów, przy ich niewiarygodnym wręcz szale.
Musiała sobie uświadomić, że zrobiła coś dzięki czemu właśnie przeszła do historii.
To wszystko przechodziło do historii. Ta sytuacja, ona sama, jej nagie cycki. Nagie cycki szkolnej nauczycielki, demonstrowane setkom licealistów.
- Dziękujemy wszystkim uczestniczkom i bijemy gromkie brawa! – zachęcał wodzirej i komentował innymi słowami, ale Kamila już tego nie słyszała.
Nie zwracała uwagi, bo siłą rzeczy skupiła się na czymś innym. Nie będąc w stanie usztywnić nóg, stanęła w lekkim rozkroku, wysuwając lewą do przodu. To przyszło jeszcze z pewną łatwością. Przywołanie na twarz delikatnego uśmiechu, sprawiło dużo większą trudność. Ale utrzymanie się w ryzach i opanowanie drżenia całego ciała, włącznie z mięśniami twarzy wymagało niemal nadludzkiego wysiłku.
A ten wysiłek nie zawsze przynosił efekt. Nawet patrzenie w rywalki, radzące sobie dużo lepiej ze swą nagością, włącznie ze stremowaną, ale jednak rozbawioną Kasią, nie pomagało.
Nic nie pomagało wyprzeć ze świadomości, że stoi w głównym punkcie sali imprezowej w Antonówku, prężąc nagie piersi ku trzem setkom licealistów i kolegów z grona pedagogicznego.
I nic nie zanosiło się na poprawę. W końcu jednak ruszyła jedna z dziewczyn, obchodząc scenę, potem druga… Niemal ogłuszona Kamila poszła ich śladem, krocząc powoli, by po prostu w którymś momencie nie upaść.
Te kilka minut poniżającej, upadlającej, publicznej nagości wydało się jej godzinami. Tyle chyba trwało, by wodzirej raz jeszcze poprosił do siebie kolejne panie.
- Drodzy licealiści, drogie grono… Zapraszamy nasze uczestniczki po raz ostatni, raz jeszcze pojedynczo. Oto finał! – krzyknął do mikrofonu.
Ciężko było słyszeć już jego słowa. Kamila nie wiedziała, czy to przez kiepskie głośniki, czy przez dziki szał pod sceną, czy wreszcie z powodu jej własnego odpłynięcia, ogłuszenia całą tą sytuacją.
-Przygotujcie się, bo mierzymy hałas i uwaga…! Jak wam się podoba, kandydatka miss topless numer jeden, Paulina?!
Odpowiedzią był duży hałas. Kamila spojrzała w lewo na tablicę, gdzie po kilku sekundach pojawił się wynik urządzenia pomiarowego. Zobaczyła liczbę dziewięćdziesiąt trzy.
- Dziękujemy i Paulinie i wam! A już zaraz Monika, już jest z nami i uwaga…! Trzy, dwa, jeden…!
Kolejny ryk i podobny wynik. W tym momencie właśnie to przyciągała jej największa uwagę. O ile w normalnych warunkach, wyniki miałaby gdzieś, to teraz dotarło do niej, że może ponieść podwójną porażkę. Nie dość, że poległaby w starciu z rywalką, której za każdą cenę chciała udowodnić swą wyższość, to jeszcze wyszłoby na to, że rozebrała się do samych majtek przed trzema setkami licealistów zupełnie niepotrzebnie, nadaremnie.
Stała, podpierając dłonie o biodra i eksponując nastoletniej publiczności swoje nagie piersi i nie spuszczała wzroku z tablicy. Monika prowadziła nieznacznie, ale teraz ta Ania…
- Dziewięćdziesiąt dziewięć i cztery dziesiąte, drodzy państwo, mamy nową liderkę! – obwieścił wodzirej a Kamila poczuła nieprzyjemny dreszcz przebiegający przez jej prawie nagie ciało.
Czy dało się wycisnąć z tego urządzenia jeszcze więcej? I czy akurat ona, licealna nauczycielka była w stanie to osiągnąć?
Spojrzała w pewne siebie oblicze blondynki. Ania zdawała się nie przejmować za bardzo tym wszystkim. Miała trzydzieści jeden lat, spore doświadczenie za sobą, taki występ, był dla niej jak pryszcz.
A obok stała trzydziestopięcioletnia stateczna, dostojna nauczycielka, która przez całe życie patrzyła na takie konkursy z poczuciem wyższości, albo wręcz nawet pogardą. A teraz…?
Jeszcze jeden zryw publiczności. I jeszcze jeden nowy wynik. Równe dziewięćdziesiąt pięć. Kasia zebrała więcej, niż dwie modelki na początku, ale liderką pozostawała blondynka z silikonowym biustem.
- Ostatnia kandydatka, wszystko w waszych rękach – wodzirej rozgrzewał i siebie i publiczność do granic. – Uczestniczka numer pięć, Kamila!
Stała na samym szczycie raz jeszcze, eksponując swoje nagie piersi swoim własnym podopiecznym, upokarzając się w tym momencie jak nigdy w życiu. Mimo, że kierowała swój wzrok w tablicę wyników, nie dało się uciec przed tym niesamowitym jazgotem, rozpalonych uczniów, mocno już przecież ośmielonych spożytym alkoholem i atmosferą imprezy. Jazgotem, do którego doprowadziła ich najpiękniejsza podobna w szkole nauczycielka, pokazując im wszystkim beztrosko swoje cycki.
Patrzyła z niecierpliwością godną szesnastoletniej blondynki przed pierwszą randką z chłopakiem poznanym w internecie. Czy jej upokarzający występ skończy się jeszcze bardziej poniżającą klęską?
Drżała przez te kilka sekund, już wszystko zlało się w jedno. I ten dziko wyjący tłum i jej własna nagość. W ciągu tych kilku sekund coś się złamało.
Pomyślała, że dla zwycięstwa byłaby w stanie ściągnąć nawet majtki. Że paradowanie z gołymi cyckami na oczach takiego tłumu nie jest nawet takie złe. Że jest wręcz normalne. Że jej nagie piersi ze sterczącymi sutkami oswoiły się z tą nagością i wcale nie chcą, by po wszystkim ponownie zniknęły pod stanikiem, który zresztą gdzieś się zawieruszył...
Czuła, że z trudem trzyma się na nogach i przestaje kontrolować drżące ciało. Że jej usta rozchylają się, wypuszczając gorący oddech.
- Sto cztery!!! – ryknął wodzirej a hałas na sali, choć to niemożliwe, chyba jeszcze wzmógł się.
Poczuła tak niesamowita ulgę, przynajmniej jak na takie warunki, że odcisnęło się to w jej podbrzuszu. Ugięła się lekko a na twarzy pojawił uśmiech wyrażający sporą satysfakcję.
- Sto cztery, mamy naszą miss topless a na scenę zapraszam organizatora konkursu, który wręczy nagrodę, pamiątkową szarfę… Zapraszamy… Pan dyrektor Tomasz Kowalski!
Ulga ulgą, ale czuła, że drży niesamowicie i z trudem panowała nad sobą. Wygrała i to przyniosło jej niewątpliwą satysfakcję. Tylko czy da się po tym wszystkim wrócić do rzeczywistości? Nawet w tak zwariowanej szkole?
Czy dało się opanować te niezwykłe emocje, skoro ledwo słyszała wypowiadane do mikrofonu słowa dyrektora? Czy dało się opanować własne rozpalone ciało z nagimi cyckami na wierzchu, ze sterczącymi sutkami, w które wpatrywał się Tomasz, podczas wręczania zwyczajowej dla takich konkursów nagrody?
Wbiła wzrok w oczy dyrektora. W jakiś sposób dopiął swego, choć pewnie nieświadomie. Tak jak w dniu wczorajszym mógł pomacać bezwolną nauczycielkę po udach a nawet po cipce, tak teraz z odległości jednego metra mógł bez przeszkód podziwiać jej nagie piersi. Ze szczególnym uwzględnieniem sterczących sutków.
Wprawdzie prowadzący nalegał na kilka słów do mikrofonu, ale ona na moment musiała skupić uwagę na czymś innym.
- Gratuluję, szczerze – usłyszała z ust dyrektora, poza mikrofonem. – Ale są pewne sprawy do wyjaśnienia i zapraszam cię do naszego boksu, najlepiej od razu po zejściu ze sceny.
- Dziękuję, ale mi to wystarczy – wygłosiła donośnie. – Pan pozwoli, że innym razem.
I nie czekając na cokolwiek a już szczególności odpowiedź przełożonego, odwróciła się i szybkim krokiem skierowała w stronę szatni, żegnana wciąż sporym hałasem. Wpadła niemal do garderoby i równie szybkim tempem ubrała się wreszcie jak przystało na nauczycielkę.
Opuściła ją od tyłu i nie zważając na jakieś okrzyki, wciąż szybkim tempem skierowała się w stronę schodów a potem wpadła do swego pokoju z olbrzymią ulgą, że to wszystko się już skończyło. Choć chyba nie do końca jeszcze do niej docierało, co tak naprawdę się wydarzyło.
Doskonale wiedziała, że długo nie zaśnie. Wciąż jeszcze w głowie czuła zamęt związany z wydarzeniami ostatnich kilkudziesięciu minut. Oprócz niezwykłego skrępowania, które kazało jej skrywać twarz w dłoniach, czuła jednak także narastającą satysfakcję.
Pokonała ją. Anię, zmorę Daniela, jego przeszłość. Żałowała, że mąż tego nie widział, choć czy by pochwalił… Nie miała aż takiej pewności, czy Daniel byłby zadowolony z tego, że jego żona paraduje na oczach kilkuset ludzi w samych majtkach…
Ale jednak… Nie. Gdyby tak było, zdecydowanie zakazałby żonie takich pomysłów. Jeśli nawet się nie ucieszy, to będzie chciał znać szczegóły a po ich usłyszeniu, weźmie ją, Kamilę, mocno, zdecydowanie, pewnie, kochając się z nią jak zawsze.
Tak jak mógłby teraz, gdy już rozebrana w łóżku, przy zgaszonym świetle, rzucała się z boku na bok, daremnie starając się zasnąć.
I nie mając zielonego pojęcia, że tak naprawdę dopiero jutrzejszego dnia będzie musiała podołać największemu wyzwaniu w swoim dotychczasowym życiu.


Rozdział 4. Na oczach całej szkoły i całego miasta.


Skoro zasnęło się późno, to siłą rzeczy pobudka nie miała prawa nastąpić zbyt wcześnie. Niemal od razu po niej wskoczyła pod prysznic, jakby chcąc zmyć z siebie wspomnienia poprzedniej nocy.
Te tak samo wciąż ją rozgrzewały, jak i demolowały.
Gorąca woda spływająca po nagim ciele Kamili nie była w stanie rozgrzać jej bardziej, niż wspomnienia konkursu topless. Zamykała oczy, jakby nie wierząc, że się na to odważyła. Że odważyła się pokazać całej szkole, wszystkim nauczycielkom i nauczycielom, oraz wszystkim licealistkom i przede wszystkim licealistom w samych jedynie majtkach, demonstrując swe nagie piersi.
Samo to wspomnienie doprowadzało ją do gorączki. OK, fantazje fantazjami, ale jakże daleka droga prowadziła do wdrożenia ich w życie. A jednak…
Czuła, że wygłupiła się strasznie. Ale były dwie rzeczy, które dodawały jej otuchy.
Po pierwsze, wciąż czuła olbrzymią satysfakcję ze zwycięstwa z Anią. Szkoda tylko, że tamta nie dowiedziała się z kim przegrała. Może gdyby była okazja rzucić jej to w twarz, przypomnieć jednego z jej wczesnych chłopaków z młodości… Może wtedy ta satysfakcja byłaby jeszcze większa.
No a dwa… Mimo, że w teorii przekroczyła wszelkie możliwe zasady jakie obowiązywały nauczycielkę, wciąż żywiącą nadzieję na odzyskanie posady dyrektorki liceum, to przecież mogła się usprawiedliwić bardzo liberalnym podejściem do konkursu najwyższego ze szkolnych przełożonych. Niezależnie od wszystkiego nie mógł on postulować o ukaranie jej, Kamili. I nikt inny chyba też. Chyba.
Zakręciła wodę, stając na chwilę przed lustrem i przyglądając się sobie samej. To była ta sama Kamila, co dwadzieścia lat temu, gdy sama była jeszcze licealistką? A nawet i ta sprzed dziesięciu lat, gdy znów wróciła do tej samej szkoły, ale tym razem w roli nauczycielki? Gdyby tamte dwie Kamile wiedziały, że dwadzieścia i dziesięć lat później stanie się to co wczoraj…
Nie przestając patrzeć w lustro powoli wycierała się ręcznikiem. Ramiona, czy wciąż wrażliwe na dotyk piersi. Te same, które wczoraj wieczorem oglądało w pełnej krasie kilka setek małolatów. Ech…
Wytarła spokojnie uda, pośladki, stopy. Nago wyszła z łazienki, przechadzając się tak po pokoju. Tym razem pamiętała o zamknięciu drzwi na klucz. Dość jej było ekshibicjonistycznych emocji. Poczekała kilka minut aż ciało wyschnie całkowicie i zaczęła się ubierać.
W trakcie tej czynności usłyszała dźwięk telefonu. Zobaczyła na ekranie numer dyrektora. Odebrała z pewną niechęcią.
- Kamila, zapraszam cię do naszego kina w samo południe – odezwał się, nie witając, nie pozdrawiając, ani nic. – Mamy chyba rozwiązanie niedzielnego konkursu i zwycięzcę. Twoja obecność jako członka grona nauczycielskiego jest obowiązkowa.
Akurat… Mogła się spodziewać, że z całą pewnością nie będzie tam żadnych starszych koleżanek. Pewnie góra kilka osób. Ale ona akurat być musiała, bo tak zażyczył sobie ten dupek. Celowo. Po prostu miał ochotę wydać jej kolejne polecenie i z satysfakcją upewnić się, że ma nad nią władzę.
Dobra, niech mu tam. Taką, może mieć. Przecież kimkolwiek nie byłby nowy dyrektor, była mu winna służbowe posłuszeństwo. Czy to stary pan Zbigniew, czy to ten dupek…
No więc udała się we wskazane miejsce, czując się jednak niepewnie. Nie był to niepokój spowodowany perspektywą zobaczenia dyrektora, ile sporego pewnie grona licealistów. Tych wszystkich, którzy teraz mogli spojrzeć na licealną nauczycielkę języka polskiego i wykrzyczeć jej, choćby w myślach „hej, pani profesor, wczoraj widzieliśmy pani cycki!”
No cóż… Trzeba było się ogarnąć, dumnie wyprostować i zmierzyć z tym wyzwaniem. Albo zignorować, albo odwzajemnić wzrok mówiący „może i widzieliście, ale nic więcej. I nigdy więcej nie zobaczycie.”
No więc… Grała tą dumną, pewną siebie kobietę, idąc wyprostowana, wśród tych, którzy rzucali jej ukradkowe spojrzenia, jakby jednak onieśmieleni zniewalającą postawą pięknej nauczycielki. Może któryś tam zza pleców odważył się rzucić jakimś tekstem, ale ignorowała to.
- Siadaj Kamilo w pierwszym rzędzie – powitał ją Tomasz.
Zero komentarza do wczorajszych wydarzeń, zero innego zainteresowania. No cóż… To chyba lepiej, niż miałoby być odwrotnie.
Cierpliwie czekała na projekcję filmu. Unikała kontaktu z innymi nauczycielkami, by nie wracać do wczorajszego wieczora. Lepiej zrobić to, gdy emocje nieco opadną.
Przez chwilę pomyślała, że może tu spędzić całkiem ładny kawałek czasu, gdy przed ekranem pojawił się dyrektor.
- Witam was wszystkich z okazji konkursu najlepiej definiującego nagość – odezwał się głośno uciszając dość liczną publiczność.
Liczną, acz jednak mniejszą, niż poprzedniego wieczoru w sali tanecznej. Pewnie z niecałe dwieście osób. Nic dziwnego, reszta odsypiała wczorajsza imprezę i gwizdała sobie na jakiś tam konkurs.
- Powiem, że poziom, który zaprezentowaliście trochę mnie rozczarował. A jeszcze bardziej wasza aktywność, bo w sumie do jury trafiło tylko pięć projektów i jeszcze przed chwilą wydawało nam się, że nagroda trafi w ręce kogoś, absolutnie niezasłużenie. Na szczęście jednak w ostatnich minutach objawił się nam prawdziwy faworyt do zwycięstwa.
Kilka osób klasnęło w dłonie.
- Już wczoraj przed imprezą zaprezentowaliśmy cztery wasze propozycje, nie zebrały one większego aplauzu. Tym razem myślę, że będzie zupełnie inaczej.
Znów sekunda ciszy.
- Przypominam wam, że konkurs jeszcze się nie skończył. Ostateczne wyniki podamy o godzinie osiemnastej, ale nie przesadzę jeżeli powiem, że aktualnego faworyta ciężko będzie pobić. Może nie do końca ze względu na poziom filmu, ale przede wszystkim ze względu na pomysł jak i główną bohaterkę.
Kamila nagle poczuła niepokój. Mogłaby przysiąc, że przy ostatnich słowach dyrektora, jego spojrzenie poleciało ku niej. Naprawdę?
Co mógł mieć na myśli? Czyżby to, że bohaterką miała być ona? Ale o co chodziło? O wczorajszy występ? Że ktoś nagrał? No cóż… Ale to już się wydarzyło i nie mogło stanowić większej sensacji. Więc…?
Czyżby, któryś z kolegów Mikołaja „zdradził”? Gdyby to był ten młody żużlowiec, to jeszcze, choć… Nie, bo przecież chodziło o film. Czyżby zatem Dominik? Złamał się i postanowił upublicznić film? Czy to byłoby możliwe? Dominik grał w klubie u Daniela a ten przecież chwalił go sobie. Chyba nie wyciąłby takiego numeru żonie dyrektora klubu?
Ale gdyby tak było i gdyby teraz wszyscy mogli ją zobaczyć w pełnej krasie, nagą pod prysznicem, wyginającą się, masturbującą…
Poczuła duże szybsze tętno. Przecież to nie musiał być Dominik. Jeśli dała się podejść jemu, to czemu i nie komuś innemu? Ale, na miłość boską, jakim cudem miało być ich tam dwóch?!
Tysiące myśli przeleciały jej przez głowę w ciągu kilku sekund, gdy dyrektor…
- Pozwolicie jeszcze, że przedstawię wam autora filmu, siedzącego skromnie w najwyższym rzędzie – pan Tomasz wskazał palcem. – Jest nim niedawny jeszcze uczeń naszej szkoły, kolega Piotrek Pelacki.
Serce skoczyło dużo silniej. Piotrek?! Pelargonia?! Cóż on wymyślił?!
Jej twarz musiała zdradzać niepokój najwyższego kalibru, bo dostrzegła uśmiech satysfakcji na twarzy wpatrującego się w nią dyrektora. A więc na bank chodziło o nią. Ale co?!
Czy to ten film z pierwszej wizyty w Antonówku? Ale przecież jego i tak widziało trochę osób a poza tym ona sama, była na nim tylko przez jakiś czas i mimo wszystko ubrana. Dopiero później zaczęło się dziać, ale to już poza okiem kamery…
No więc, na miłość boską, co…?!
Nie musiała czekać. Już za sekundę miała się tego dowiedzieć. Oto ekran rozbłysnął i…
I zobaczyła łazienkę. Sekunda, dwie, trzy… To była hotelowa łazienka, tak samo wyglądała ta w jej pokoju. Ta, w której…
W jednej sekundzie…
Serce skoczyło do gardła, gdy uświadomiła sobie, że na widocznym na ekranie grzejniku wisi jej własna koszulka a chwilę po tym odkryciu ekran wypełniła.... Ona sama.
Nietrudno było się rozpoznać, gdy na olbrzymim ekranie kinowym znalazła się w samym jego centrum. Jej twarz, jej sylwetka, w samych majtkach, tak jak wstała rano z łóżka. Eksponująca nagi biust, znów ku uciesze tych dwóch setek licealistów obojga płci, którzy na ten widok zareagowali niesamowitym aplauzem.
Poczuła niesamowity rumieniec na twarzy i tętno bijące w szalonym tempie. Jakim cudem?! I jakim prawem?!
- Tomasz, natychmiast wyłącz ten film, nie życzę sobie…! – zażądała bezpośrednio od dyrektora.
- Kamilo, wszystko jest w porządku. Zgodnie z regulaminem Dni…
- Z jakim regulaminem?! – wybuchła mu w twarz. – To nie ma nic wspólnego z regulaminem, to jest podglądanie z ukrycia i ścigane prawem! – strzelała niczym z karabinu.
- Podpisałaś akces do Dni Nagości, wszystko dzieje się zgodnie z jego regulaminem – kontynuował spokojnie, patrząc bardziej w ekran, niż w twarz rozwścieczonej nauczycielki. – Zobowiązaliśmy się wszyscy do tego by nie zamykać drzwi na klucz, stąd…
- Stąd co?! I co ma do tego fakt, że się do tego zobowiązaliśmy?!
- Stąd, jak się zorientowałem, pod twoją nieobecność, jeden z uczniów wszedł do twego pokoju i rozczarowany brakiem jego ulubionej nauczycielki zostawił w łazience pamiątkę po sobie.
Pamiątkę! Jeśli jeszcze nie rozumiała jak, to ją olśniło.
Pierwszy pobyt w Antonówku i kamery, które Pelargonia zostawił w jej pokoju, jak i właśnie łazience. Gdyby nie Mikołaj, już wtedy mogło dojść do totalnej kompromitacji, ale jej uczeń stanął na wysokości zadania i udaremnił niecny wybryk szkolnego kolegi. Tymczasem…
Tymczasem jednak patrząc bezsilnie w ekran, zrozumiała, że przegrała. Że Pelargonia raz jeszcze spróbował tego obrzydliwego chwytu, wykorzystując nieuwagę nauczycielki polskiego i podstawił te swoje kamery a ona, zapomniawszy o incydencie sprzed trzech tygodni, zupełnie nie zwróciła uwagi na to co leży między jej kosmetykami rozłożonymi hurtowo w łazience.
- To w dalszym ciągu jest bezprawne i narusza moją intymność, słyszysz?! Każ to natychmiast wyłączyć.
- Zgodnie z tym co powiedziałem, nie widzę ani jednego powodu by wyłączyć projekcję…
Jego ostatnie słowa utonęły w jeszcze większym aplauzie. Zrozumiała co było jego powodem.
Ze ściśniętym serce patrzyła na siebie samą na ekranie. Na zdejmującą z siebie majtki. Niestety kamera była ustawiona niemal perfekcyjnie. I stąd ten nieziemski aplauz na sali.
Aplauz dla pięknej nauczycielki polskiego, niedawnej szkolnej pani dyrektor… Paradującej, na oczach dwóch setek nastolatków kompletnie nago. Tak nago, że bardziej się już nie dało. Czerwona na twarzy, mogła patrzeć nie tylko na swe nagie piersi. Także na nagie pośladki a nawet nagi wzgórek, który przynajmniej przez moment, przez nieświadomość filmowania, niemal przykrył cały ekran tak, że dałoby się policzyć włosy w tym najbardziej intymnym miejscu kobiecego ciała.
Poczuła się kompletnie upokorzona. I niemal zgwałcona.
Wczoraj zrobiła to co zrobiła, ale jednak z własnej woli i mimo wszystko nieco bardziej subtelnie. Tymczasem teraz była po prostu kompletnie naga. Cała szkoła bezkarnie oglądała swoją niedawną panią dyrektor kompletnie nagą. Jej nagie piersi a przede wszystkim nagie dupsko i łono.
Oglądała, komentując, pokrzykując, gwiżdżąc… Wyrażając niezwykłą radość i podniecenie.
Przegrała. Zobaczyła jeszcze jak znika w kabinie prysznicowej. Niestety i tutaj osłona niewiele zasłaniała. Zresztą z całą pewnością dyrektor miał zamiar pokazać cały film. A przecież jeszcze dobrze pamiętała wydarzenia sprzed godziny. Jak wychodzi spod prysznica i wyciera się ręcznikiem długo i wolno…
- Nie przestaniesz, tak?
- Nie widzę ani jednego powodu by przestać – powtórzył. – Chociaż gdybyś obiecała, że jednak możemy się dogadać…
Zobaczyła na twarzy dyrektora uśmiech, który w tym momencie wydał się jej szczególnie odrażający. I jego rękę na swym kolanie.
Paradoksalnie podziałało to na nią otrzeźwiająco. W tym momencie chyba największego życiowego poniżenia i kompletnej bezradności…
Pochyliła się ku przełożonemu.
- Jedyne na co możemy się dogadać… - powiedziała spokojnie. – To na to, bym jeszcze raz spuściła ci wpierdol. I nic innego.
Do czego doszło, skoro pozwoliła sobie na użycie takiego słowa, na wygłoszenie takiej groźby? Pierwszy raz w życiu. I miała szczerą nadzieję, że ostatni.
Zebrała się w sobie, ogarnęła, przynajmniej na tyle, by nie dać satysfakcji ani dyrektorowi, ani wiwatującej ze zrozumiałych względów publiczności, oglądającej na wielkim ekranie ich piękną nauczycielkę. Z kobiecą godnością uniosła się z krzesła i skierowała ku wyjściu.
A więc to tak…
Choć wcześniej niemal zbierało się jej na płacz, bardzo szybko przeszła zadziwiająca metamorfozę. Cóż, przegrała, trudno. Zresztą… Przecież wczoraj wieczorem obnażyła się, jak na jej standardy niezwykle mocno. Choć fakt, nagie piersi, to jednak coś dużo subtelniejszego, niż nagie piersi, plus nagie dupsko i nagie łono, jednym słowem po prostu wszystko…
Trudno, było po wszystkim. Trzeba było się z tym pogodzić. Nie mogła już tego zatrzymać.
Ani nie mogła tego tak zostawić. Myśląc o tym, doszła do pokoju, siadając na łóżku.
Wiele wymyślić nie zdążyła, gdy usłyszała pukanie do drzwi.
- Mogę wejść?
- Proszę – odpowiedziała spokojnie.
Spokojnie, przynajmniej jak na warunki, w których się znalazła.
Mikołaj wszedł. Tym razem był sam, bez kolegów. Zauważyła, że jest tak samo zmieszany, jak i wkurzony.
- Widziałem to wszystko, byłem w sali kinowej – wyjawił od razu. – Przykro mi… Jestem tak samo wkurzony jak i pani.
Kiwnęła głową. Uwierzyła mu bez zastrzeżeń. Dawno wywnioskowała, że był o nią w jakiś sposób zazdrosny i to, że nagość nauczycielki, pod której urokiem niewątpliwie się znalazł, nie była już tylko jego nagością, z pewnością go właśnie wkurzyło.
No, ale nie tylko o jego osobistą zazdrość szło. Jako uczciwy, szlachetny chłopak był oburzony tym co się stało, z innych, bardziej obiektywnych i oczywistych powodów.
- Myśli pani o jakichś konsekwencjach wobec dyrektora, albo Pelargonii? – zapytał.
- Pomyślę o nich później – spojrzała mu w oczy. – Teraz na gorąco, nie widzę sensu.
Milczeli przez moment. Ona siedząc na łóżku, on kręcąc się wokół niej. Przechadzał się niecierpliwie a Kamila dostrzegła, że zaciska pięści.
- Nie przewiedziałem tego – pokręcił głową. – Nie myślałem, że Pelargonia zrobi to jeszcze raz.
- Dlaczego się obwiniasz? – spojrzała z autentycznym zdziwieniem. – To przecież ja powinnam zadbać o swe bezpieczeństwo. Ale i mnie nie przyszło do głowy, że to się powtórzy.
- Ubiłbym go – powiedział z naciskiem.
Pokręciła głową lekko wzdychając.
- Tak jak ja szanownego dyrektora… Ale na niewiele by się nam to zdało.
- Wiem. Po prostu nie mogę uwierzyć, że Pelargonia wygrał podwójnie…
- Podwójnie…? – powtórzyła mrużąc oczy.
- Tak. No bo, podszedł panią i nagrał ten film. A dwa, Że zgarnie tego tysiaka. W sumie dla niego to pryszcz, ale mimo wszystko…
- Ostatnio ty zgarnąłeś – przypomniała machinalnie.
- Tak, pamiętam – machnął niedbale ręką.
I nic więcej. Na szczęście. Bo gdyby wiedział, że jego nauczycielce przemknęło na myśl, że jedyną formą zemsty, jedyną opcją, by Pelargonia nie zgarnął tego tysiaka, było…
Było to co wtedy, tylko teraz już bezpośrednio…
Nie, niemożliwe. Za dużo tego wszystkiego. To byłby jakiś obłęd. Mimo tego, co stało się wtedy w trakcie pierwszej wycieczki, mimo jej stosunku do Mikołaja, mimo tego, że wczoraj niechcący dała się przyłapać dwa razy a na koniec dnia, sama zrobiła publiczny striptiz dla kilkuset osób, mimo niewątpliwej chęci zemsty, tak na Pelargonii, jak i dyrektorze…
W tym momencie pozostawała już tylko jedna deska ratunku. Nie mogła polegać na sobie samej a na swym uczniu tym bardziej.
- Musisz mnie zostawić – odezwała się bardziej zdecydowanym, nauczycielskim tonem. – Mam do zrobienia kilka rzeczy.
- Na pewno nie potrzebuje pani mojej pomocy?
W jego głosie usłyszała tak samo ofiarność, jak i niepokój. Przypuszczalnie sam nie miał zaufania do tego co wymyśliła pani profesor, nawet jeżeli nie miał pojęcia co to miało być.
- Tutaj potrzeba pomocy kogoś mocniejszego, nie obrażaj się – dodała szybko, przywołując na twarz uśmiech łagodzący ostatnie słowa, na wszelki wypadek, gdyby go dotknęły.
Kiwnął głową, chyba mimo wszystko przekonany i opuścił jej pokój.
A ona usiadła na łóżku i sięgnęła po telefon.


Była czternasta. Rzuciła okiem na wyświetlacz a potem wcisnęła przycisk odbioru rozmowy.
- Szkoda Kamilo, że tak szybko opuściłaś salę, mogę cię zapewnić, że dalsza cześć filmu spotkała się z jeszcze większym aplauzem licealistów, no i nie tylko - usłyszała głos przełożonego.
Dalsza… Czyli pewnie obraz jej samej stojącej kompletnie nago, wycierającej leniwe swe ciało, praktycznie na wprost kamery…
- Myślę, że nie spotkałaby się z moim – odpowiedziała siląc się na dyplomatyczny ton.
- Poniekąd rozumiem…
Jego udawanie dobrotliwy ton, działał jej niesamowicie na nerwy. Jeżeli wcześniej przeżyła jakieś zawahanie co do rewanżu na dyrektorze, to żądza zemsty natychmiast wróciła ze zdwojoną siłą.
- Niemniej, przypominam, że w dalszym ciągu mamy na sumieniu jedną nierozwiązaną sprawę. Chodzi mi o ten anonimowy filmik, który pokazałem ci w piątek.
Filmik Pelargonii z poprzedniego wyjazdu… Przygryzła wargę.
- Mam zupełnie odmienne zdanie na ten temat, zresztą przedstawiłam je wyraźnie ostatnim razem.
- Rozumiem twoje argumenty – głos wciąż był obłudnie współczujący, co doprowadzało Kamilę do odruchów wymiotnych. – Obawiam się jednak, że nasi przełożeni w ministerstwie mogą zupełnie nie zrozumieć twoich argumentów.
- Nie muszą ich wysłuchiwać, jeżeli nigdy się o nich nie dowiedzą – świadomie, czy nie, mocno ułatwiło dyrektorowi dalszą drogę.
- No właśnie, Kamilo! – ucieszył się wyraźnie. – Świetnie, że zaczynasz to rozumieć. Myślę jednak, że powinnaś teraz przedstawić mi odpowiednie argumenty, bym nie przesłał tego filmu wyżej.
Zacisnęła zęby. Bezczelny cham. Na podstawie zmian politycznych w kraju zajął jej stanowisko w szkole a potem… Potem macał ją, oglądał nago, mimo jej wyraźnego protestu… A teraz jeszcze zamarzyło mu się by ją już wprost przelecieć.
Otwierała usta, by wygarnąć mu, gdy… Poczuła napływające znikąd olśnienie. I szybciej krążącą krew.
Czy aby właśnie nie zaczynało się to, co godzinę temu postanowiła zrealizować?
- Co pan proponuje panie dyrektorze? – rzuciła spokojnym głosem.
- Proponuję byś przyszła do mnie Kamilo, tak może za…
- Nie wychodzę ze swego pokoju nigdzie – przerwała mu stanowczo.- Gdy go opuszczam, dzieją się dziwne i nieprzyjemne rzeczy.
- W porządku – zgodził się.
Może usłyszał stanowczość w głosie Kamili, może tak mu się spieszyło, że to czy tu, czy tam, miało drugorzędne znaczenie…
- Wobec tego rozumiem, że zapraszasz mnie do siebie, celem przedyskutowania sprawy w cztery oczy…?
- Wolałabym usłyszeć wprost co pan dyrektor zamierza – odpowiedziała, czując mimo obrzydzenia, pewien dreszczyk podniecenia.
Oto najzwyczajniej świecie była szantażowana. Szantażowana tym, że jej kariera zawiśnie na włosku, jeżeli nie będzie posłuszna.
Jeżeli nie da dupy napalonemu dyrektorowi…
- Tak bezpośrednio? Kamilo zachowajmy klasę…
Ach, ta obłuda… Znów poczuła jak jej twarz wykrzywia wyraz obrzydzenia.
- Zdaje się, że przedwczoraj był w pan w swoich czynach bardzo bezpośredni…
- Kamilo, czyżbyś jednak była zupełnie inna, niż nam się w szkole wydawało? – tym razem usłyszała w glosie przełożonego ton autentycznego zdziwienia. – Twoja nagość na imprezie, ten filmik… Lubisz także sprośne rozmowy? Dobrze… Chciałbym sprawdzić, czy twoja cipka jest tak samo mokra jak w piątek. Chciałbym ją sprawdzić swoim kutasem.
- Wystarczy – nie potrafiła powstrzymać westchnienia.
Westchnienia wynikającego z tej ambiwalencji. Wyrażającego jednocześnie obrzydzenie, jak i pewnego rodzaju podniecenie.
- Jeśli twoje drzwi wciąż są otwarte, to będę już za jakieś… Piętnaście minut.
- Nie – sprzeciwiła się natychmiast. – Musze się przygotować i trochę to potrwa. Ustalmy wizytę na szesnastą.
- Tak późno? – ledwo tajone pożądanie ustąpiło miejsca zniecierpliwieniu.
- Nie ma możliwości wcześniej. Wyrobię się na szesnastą – powtórzyła z determinacją.
Ustąpił. Z rozczarowaniem, ale jednak. To rozczarowanie przyjęła z pewną satysfakcją. Dobrze mu tak. I tym samym rozmowa została zakończona.
Odetchnęła głęboko. Trybiki zaczęły się kręcić. Tak, że ona sama wiedziała, że nie da się wszystkiego zaplanować na sto procent. Że pewne rzeczy wypadną spod kontroli.
Poczuła jak napinają się jej wszystkie mięśnie.


W majtkach, staniku i pończochach. Po raz, który już…?
Po raz trzeci tego weekendu. Poczuła ukłucie w sercu. Po raz trzeci w ciągu dwudziestu czterech godzin stanęła w takim stroju przed obcym facetem.
- Podoba mi się – stwierdził na wstępie.
Zamknęła na moment oczy, uświadamiając sobie, jak często przekraczała granice w trakcie tego przeklętego weekendu. Jak często robiła z siebie kurewkę.
Co by było, gdyby chciała to zrobić naprawdę? Gdyby nie miała tego asa w rękawie? Czy oparłaby się propozycji dyrektora? Czy te mroczne żądze, którym przecież poddawała się w jakiś sposób i kilka dni temu w jego gabinecie i poniekąd dwie godziny temu podczas rozmowy telefonicznej, nie wygrałby z tą porządną Kamilą?
Nie. Ale mimo wszystko, bała się siebie. Kiedyś taki cham jak Tomasz… Krótko mówiąc, nie byłoby się nad czym zastanawiać a teraz… Teraz jego chamstwo, buta, arogancja sprawiały, że nadawał się idealnie do tego, by zrobić z niej ostatnia kurwę, jaką czasami czyniła z siebie w snach.
I jakby ktoś tu cokolwiek wyreżyserował, zamykając drzwi, poczuła niespodziewanego klapsa w tyłek.
Zmroziło ją to. Tak, zmroziło, bo niemożebnie wkurzyło. Ale także dlatego, że idealnie wpasowało w to jej odczucie.
I zamiast odwrócić się, by wymierzyć przełożonemu siarczysty policzek, stała tak tyłem do niego jeszcze przez trzy sekundy, by upoić się, tym co się stało i kim ona sama miała się stać.
Zareagowała, gdy poczuła oddech dyrektora na karku. Musiała w końcu odwrócić się.
- Zaraz, nie tak szybko – postarała się go ostudzić.
Chwyciła go za ręce i odsunęła. Musiała przy tym użyć dużej siły, bo przełożony poczuł się już chyba zbyt pewnie. Protestował, ale nie miał wyjścia.
- Zacznijmy od początku – starała się mówić silnym głosem. – Przede wszystkim nie rozpędzaj się tak. Cokolwiek zrobię, robię to tylko dlatego, że jestem ofiarą perfidnego szantażu, jasne?
- Kamila, nie wpajaj we mnie poczucia winy – zareagował obłudnie. – To tylko transakcja.
- Transakcja polega na dobrowolnym udziale dwojga osób – przerwała mu stanowczo. – Ty mnie szantażujesz, nazwijmy rzecz po imieniu.
- Jakie to ma znaczenie, jak to nazwiemy – niecierpliwił się wyraźnie.
- Ma, bo nigdy nie pomyślałabym o czymkolwiek z kimś takim – rzuciła wzgardliwie. I nagle… – Powiedz, czy nie czujesz się typową męską świnią, zmuszając mnie do czegoś takiego?
Jej głos nagle zmiękł, sprawiając wrażenie olbrzymiej, niemal fanatycznej uległości.
Jego wzrok dał dowód, że jej postawa zrobiła właściwe wrażenie. Poruszył się niespokojnie. Stał się jeszcze bardziej podniecony. Miał przed sobą piękną podwładną, w bardzo skąpym stroju i wyraźnie pasywną.
Nie wytrzymał, przykleił się do niej, całując zachłannie w szyję. Pod naporem jego żądzy, przykleiła się do ściany.
- Tomasz – szepnęła bezradnie, gdy jego dłonie niecierpliwie błądziły po jej nagich partiach ciała, sięgając niecierpliwie w stronę stanika i rozpinając go. – Jesteś perfidnym szantażystą, zmuszającym niewinne kobiety do czegoś tak okropnego… Chcę to usłyszeć od ciebie, zanim zrobisz ze mnie swoją dziwkę…
- Dla takich suk jak ty, mogę być i świnią i szantażystą – odezwał się silnie, agresywnie, żarliwie. – Już ci to mówiłem, że nie wyglądałaś mi na taką grzeczną dziewczynkę…
Odepchnęła go raz jeszcze. Odsunął się od niej, dysząc i trzymając w ręce stanik. Natychmiast przykryła piersi dłońmi.
Nie, nie tak… Jeszcze brakowało tego jednego…
- Nie pójdę do łóżka z tobą – oświadczyła drżącym głosem. – Nie mogę, mam przecież męża i wiesz o tym. Poza tym już mówiłam…
- Sama wybierasz swoją przyszłość – przerwał gwałtownie. – Jeśli nie możesz tego przyjąć, przypomnę. Nagranie trafi do ministerstwa i twoja kariera będzie skończona. Decyzja należy do ciebie!
Tego właśnie potrzebowała. Tylko tego.
Ręce opadły w dół. Wzrok dyrektora padł na jej nagie piersi.
Zrobiła krok w przód.
- Nie mam wyjścia – odezwała się znów tym miękkim, zdradzającym uległość głosem.
Nie musiała niczego dodawać. Nie miała na to zresztą ochoty. Wszystko stało się jasne.
- No… - i sam Tomasz był oszczędny w słowach.
Tym bardziej, że chyba zdał sobie sprawę, iż jakiekolwiek negocjacje właśnie się zakończyły. Że te nagie piersi prężące się przed nim należą już do niego. Że może zrobić z nimi wszystko. Że może wbić się ustami w sterczące sutki, że…
Jęknęła, czując tak ból, jak i rozkosz. Rozkosz dużo bardziej przewyższającą obrzydzenie. To odkrycie sprawiło, że zamknęła oczy. Ciężko było przyjąć do wiadomości, że tak bardzo może ulec pewnym perwersyjnym wymysłom. Że tak łatwo może zrobić z siebie ostatnią dziwkę.
Ten obrzydliwy cham ssał jej sutki a jego dłonie zawędrowały pod majtki, ściskając pośladki. Majtki zresztą zsunęły się nieco w dół i nie spadły całkowicie tylko dlatego, że dyrektor wciąż sycił się pieszczeniem piersi swojej atrakcyjnej podwładnej.
A ona, miast odrzucić go od siebie, wymierzyć solidny cios, jak wcześniej w jego gabinecie, odnotowała tylko, że między nogami zrobiło się jej mokro. Że to, iż robi z siebie kurwę działa na nią niezwykle mocno.
Gwałtowne pukanie do drzwi sprawiło, że musiała wrócić do rzeczywistości. Przyszło jej to jednak względnie łatwo. Gorzej było z dyrektorem, który wściekle spojrzał w kierunku wejścia.
Nie zdążył nic powiedzieć, bo do środka, nie czekając na zaproszenie, weszło dwoje ludzi, kobieta a za nią mężczyzna. Kamila w ostatniej chwili podciągnęła majtki, ale piersi pozostały nagie. Skromnie zakryła je dłońmi.
Jej uwadze nie uszedł nerwowy ruch dyrektora, wściekłego, że znów ktoś mu przeszkodził w momencie, gdy w mózgu zdążyła się już załączyć myśl, że nic nie stanie na przeszkodzie do tego by…
- Kim jesteście?! – zareagował gwałtownie, niemal krzykiem. – Kamila, znasz ich?
Zachowanie przybyszów chyba dodało mu odwagi, bo i wysoka blondynka, jak i towarzyszący jej nieco niższy, krótko wygolony, łysiejący mężczyzna stanęli po prostu a ich twarze nie wyrażały nic. Można by przyjąć, że zabłądzili.
Kamila milczała, nie chcąc ani potwierdzić, ani zaprzeczyć. Jej duże oczy wpatrywały się w przybyłych z oczekiwaniem, co dyrektor chyba zinterpretował po swojemu.
- Pomyliliście pokoje?! – szybko wyrzucał z siebie słowa chrapliwym głosem zdradzającym wyższy poziom adrenaliny. – Nie widzicie, że przeszkadzacie?
- Przepraszam, ale mnie się wydaje, że to chyba szanowny pan się pomylił – otworzyła usta wysoka blondynka.
- Jakim cudem? – warknął coraz bardziej zirytowany dyrektor, kierując wzrok na atrakcyjną kobietę. – Proszę stąd wyjść natychmiast!
- Zaraz wyjdziemy, ale najpierw…
Nowo mianowany dyrektor liceum zaaferowany wymianą zdań z atrakcyjną blondynką nie zauważył ruchu jej towarzysza. To znaczy zauważył, ale dużo za późno.
Konkretnie w momencie kiedy jego twarz przyjęła na siebie szybko wyprowadzony cios mężczyzny. Jeden cios, za to taki, który oszołomił go doszczętnie. A w ślad za nim poszedł zdecydowany głos atakującego…
- Ja ci wyjaśnię. Pomyliłeś kobiety.
Ale to nie był koniec. Niemniej oszołomiona Kamila widziała swego męża w takim wydaniu chyba pierwszy raz w życiu. Potrafił być twardy, ale nie w ten sposób. Tymczasem w ciągu dwóch, trzech sekund wyprowadził trzy szybkie ciosy, praktycznie nokautując jej przełożonego.
- Panie, przestań, bo skończysz na policji…! – ledwo dał radę wyrzucić z siebie kompletnie stłamszony dyrektor upadając bezradnie na podłogę.
Usłyszał tylko cichy śmiech wysokiej blondynki. I mimo totalnego oszołomienia, wyczuł w jej głosie rozbawienie.
- Przecież to ja jestem policja…
Na szczęście agresor dał sobie spokój. Te kilka ciosów widocznie wystarczyło, by sprawić mu satysfakcję. I poniżyć zbierającego się z podłogi kompletnie oszołomionego dyrektora.
Trzymający się to za krwawiący nos, to za szczękę Tomasz, widział surowe spojrzenie mężczyzny. Przegrał z nim. Ale jeszcze bardziej ubodła go rozweselona twarz blondynki. Tego nie mógł zdzierżyć. Przeżyte upokorzenie wzmogło szybki nawrót odwagi.
- Odpowiecie za to oboje – wysunął rękę wskazując na oboje obcych.
Obcych, chociaż po tym wszystkim nietrudno było się domyślić kim był agresywny mężczyzna. A ta kobieta? Naprawdę była policjantką?
- Misiu kolorowy – teraz właśnie ona wysunęła się na pierwszy plan. – Możesz sobie nas straszyć znajomościami w ministerstwie, ale tutaj to ja reprezentuję prawo. Jedziesz ze mną. Uprzedzam, że jeśli będziesz stawiał opór, zakuję cię w kajdanki.
- Jakim prawem? – znów podniósł głos, nie chcąc stracić całkowicie twarzy. – To nie ja zostałem zaatakowany. Ostrzegam, że…
- Schowaj sobie swoje ostrzeżenia w dupsko, zanim powiesz coś, czym sobie jeszcze bardziej zaszkodzisz – bezceremonialnie przerwała blondynka. – Ja znam lepiej paragrafy i wiem czego się dopuściłeś. Mogę cię zapewnić, że zmiany polityczne i twoi koledzy na górze nie wpłynęły jeszcze tak źle na nasze prawo, by takie robale jak ty mogły chodzić bezkarnie po ulicach. Z przyjemnością zapakuję cię tymczasowo za kratki a co dalej… - wzruszyła ramionami, uznając, że tyle wystarczy.
- Będziesz tego żałować! Chcesz się przekonać kto ma większe plecy? Zniszczę cię i tego twojego…
- A owszem, chcę się przekonać – przekrzywiła twarz blondynka, na której wściekłość dyrektora nie robiła widocznie żadnego wrażenia. – Zobaczymy co te twoje plecy powiedzą na nagranie jakich im dostarczymy, w porządku?
To mówiąc, pomachała przed oczyma zatrzymanego jakimś urządzeniem niewiadomego pochodzenia.
Dyrektor próbował jeszcze protestować, ale bardziej pro forma, czując, że może jednak lepiej będzie dostosować się do poleceń wysokiej blondynki. Jej ostatnie słowa klarownie wyjaśniły całą sytuację.
Kamila pożegnała wzrokiem wychodzący duet. Zamknęła za nim drzwi, zostając sama z Danielem.
Od czego by tu zacząć, skoro mieli sobie z pewnością wiele do powiedzenia? Od wczorajszego konkursu, przez dzisiejszy, mówiąc dosadnie, gwałt na jej nagości?
No i w sumie nie do końca była pewna jego reakcji. To wszystko poszło jednak dość daleko.
Dość…? Nie dość, ile faktycznie daleko. Pojedynek z Anią, dawną zmorą Daniela, w porządku… Ale pojedynek na gołe cycki?
Najlepiej wypadało zacząć od włożenia na siebie stanika. To zajęło odpowiednią ilość czasu i nie wymagało patrzenia mężowi w oczy.
Ale gdy ten moment nastąpił, poczuła ulgę. Daniel w żaden sposób nie sprawiał wrażenia wkurzonego. Niczym. Ani zachowaniem żony, ani postawą dyrektora.
Tak, typowy facet… Natłukł rywalowi po gębie i płynąca z tego tytułu satysfakcja zdominowała inne uczucia. Ale tak po prawdzie, to chyba lepiej.
Mało tego…
- Nie przejmuj się – zainicjował w końcu. – Chłopaki sobie popatrzyli i już zapomnieli. Zanim tu weszliśmy, Wiktoria zdążyła odzyskać film i zająć się tym chłystkiem. Nagranie ma tylko ona i nikt więcej.
Hm… To była jednak względnie dobra wiadomość. Jeden problem zniknął, ale…
- No nie wiem, czy tak łatwo nie przejmować się tym, że pół szkoły oglądało mnie pod prysznicem.
- A jak cię wczoraj oglądali w samych majtkach, to…? – nie dokończył, patrząc jej w oczy. – Wszystko usprawiedliwisz chęcią wyrównania rachunków z tamtą…?
No tak, wszystkiego nie da się w ten sposób. Ale…
- Co innego świadomie, gdy podjęłam taką decyzję, co innego gdy zostałam zrobiona w konia, czyż nie?
Nie mówiąc o tym, że w sobotę miała na sobie przynajmniej te majtki… Nie był to zresztą najlepszy moment na taką licytację.
- No ale chyba nie wywarło to na tobie takiego wrażenia jak na przeciętnej nauczycielce w tym kraju?
Najpierw spojrzała z lekką dezaprobatą, ale potem odwróciła głowę, przygryzając wargę.
Wiedziała co miał na myśli, tak samo jak i on znał ją na wylot. Ten ekshibicjonizm… Ale nie, to nie było to. Dzisiaj poczuła się jakby została zgwałcona tym nagraniem. Ktoś brutalnie wdarł się w jej intymność i zaprezentował jej kompletną nagość kilku setkom nastolatków. Nastolatków, którzy dobrze ją znali z funkcji, którą pełniła w szkole. To powodowało, że ten gwałt był jeszcze bardziej bolesny.
A to, że gwałt, że ekshibicjonizm, że uległość, że jej nocne fantazje… Że tak naprawdę teraz do niej docierało to co się stało, ale pod tym innym kątem… Że pół szkoły widziało ją, kompletnie nagą, nie tylko piersi jak wczoraj, ale tyłek, jak i wzgórek…
Poruszyła się niespokojne. To było wstydliwe, krępujące, poniżające jak cholera… Ale to poniżenie… Nie mogła uciec przed tym, że robiło się jej miękko w podbrzuszu.
- Wolałabym, żebyś nie myślał o mnie tylko w ten sposób – skomentowała w końcu.
Uśmiechnął się tylko w swoim stylu.
- Nie spychaj mnie do defensywy. Całe życie grałem w obronie, wiem jak to robić…
Wyciągnął papierosa.
- Tak tylko pytam, czy nie masz dość.
- Na dzisiaj zdecydowanie mam dość.
Dobra, może tylko na dziewięćdziesiąt procent…
- Nie mówię, że na dzisiaj. Po prostu wczoraj siedząc w domu i bawiąc się w necie znalazłem coś, co mnie natchnęło…
- Daniel, na miłość boską… - spojrzała z lekkim potępieniem.
Subtelny a zarazem zawadiacki uśmiech nie schodził z jego twarzy. Wiedziała, że prędzej, czy później zostanie poinformowana co tak go natchnęło, ale nie dzisiaj. Nie teraz.
- To później. Wieczorem, albo jutro… - faktycznie, poddał się.
Podszedł do okna, wydmuchując papierosowy dym.
Miała kilka minut dla siebie. Tyle by się ogarnąć, ubrać, pomyśleć o zdaniu pokoju i powrocie do domu, czego w tym momencie pragnęła najbardziej.


W poniedziałek trzeba było stanąć przed kolejnym wyzwaniem. Przyjść do pracy i spojrzeć w oczy tym, którzy raptem dwadzieścia cztery godziny wcześniej oglądali ją kompletnie nagą.
Najchętniej wzięłaby wolne, ale nie mogła. Zresztą, jak nie w poniedziałek, to we wtorek, albo w kolejnym tygodniu. Prędzej, czy później ten moment musiał nadejść.
Odrzucała myśli o tym, jakby to wyglądało piętnaście, dwadzieścia lat temu za jej czasów. Pozostało przyjąć założenie, że czasy się zmieniają i dzisiaj nagość nie budzi takiej sensacji jak wtedy. Nawet nagość nauczycielki z własnej szkoły. Do tego tak przecież podobno atrakcyjnej.
Jasne, to założenia z miejsca wydawało się nad wyraz wątpliwe…
Dobra, wzięła się w garść i podjechała. Profilaktycznie nieco spóźniona o kilkanaście minut, gdy licealiści siedzieli już w klasach.
Zapomniała o wszystkim, gdy w sekretariacie natknęła się na znanego jej przedstawiciela kuratorium. Tego samego, który dwa tygodnie temu przedstawiał jej nowego dyrektora liceum.
- Pani Kamilo, muszę pani zająć chwilę. Dotarły do nas wiadomości na temat wczorajszych wydarzeń, które miały miejsce w trakcie weekendowej wycieczki.
Prowadząc gościa do pustego gabinetu dyrektora poczuła sztywniejące mięśnie. Hm, albo chodziło o jej własne wybryki, albo…
- Policja przekazała nam wszystkie informacje. W imieniu ministerstwa chciałbym bardzo przeprosić za wszystkie przykrości jakie spotkały panią wczoraj.
- No tak, to nie było zbyt przyjemne – chrząknęła dyplomatycznie, kierując wzrok gdzieś w okno.
- Wysłałem już do przełożonych raport, w którym opisałem działalność pana Kowalskiego. Cóż, zdecydowanie nie sprawdził się w tej funkcji, koledzy na wyższych stanowiskach zajmą się tym problemem, ja mogę tylko zaproponować zadośćuczynienie.
- Ach tak… - skomentowała krótko, starając się schować emocje pod żelazną maską.
Daniel tak umiał. Ona chyba trochę też.
- Po pierwsze, ponieważ nie muszę czekać na decyzję przełożonych w tej sprawie, mam kompetencję by z dniem dzisiejszym przywrócić panią na stanowisko dyrektora liceum – wygłosił stanowczym głosem.
- Miło mi… - uniosła brwi w górę, starając się by nie zabrzmiało to zbyt sarkastycznie, bo po prawdzie poczuła w tym momencie spora ulgę i pewną radość.
- Rozumiem, że to pani nie satysfakcjonuje. Nic dziwnego, po tych przeżyciach zafundowanych przez pani zmiennika… - urwał na moment. - Myślę, że będę miał coś, co… Co pozostanie między nami, taka wewnętrzna umowa.
- Co takiego? – nadstawiła uszy.
- Powiedzmy, że dam pani oddech, żeby doprowadzić to wszystko do porządku po tych nieszczęsnych dwóch tygodniach. Wiemy, że nikt nie lubi kontroli, prawda? Powiem wprost, zrobię wszystko, żeby w najbliższym czasie, powiedzmy w ciągu najbliższych dwunastu miesięcy, czyli do początku następnego roku szkolnego, pani placówki nie objęły żadne kontrole. Będzie miała pani ten, jak to ująłem, oddech. Żeby miała pani spokój. A jeżeli coś będzie nie tak, jeżeli będą jakieś kłopoty… To proszę informować od razu mnie, nie ma sensu, by jakieś rzeczy wychodziły wyżej. Dość już tego szumu, wokół tej szkoły. Ma pani carte blanche, zaczynamy od nowa, jeżeli coś było nie tak, to jest wyczyszczone. A jeśli coś pójdzie nie tak, to damy radę to naprawić. No… Chyba wyraziłem się jasno, prawda? – spojrzał na zegarek.
Wyraził się bardzo jasno. Tak to przynajmniej odebrała. I gdy zniknął poczuła mocne rozprężenie. Takie, które pozwoliło jej zasiąść w dyrektorskim fotelu w pozycji amerykańskiego cwaniaka z nogami na biurku.
- Daniel, szczęściarzu, znowu dostałeś takiego asa do ręki, że nawet nie wiem czy cię o tym poinformować – szepnęła do siebie.
Miała na myśli to co usłyszała wczoraj od męża. To o czym nadmienił jeszcze w Antonówku a co rzeczowo wyjaśnił już w domu, późnym wieczorem, gdy dzieci spały a oni sami leżeli w łóżku.
Ciężko było przyjąć to do siebie, ale o ile wczoraj pomysł Daniela wydawał się z gatunku fantazji nie do spełnienia, tak teraz nabrał realnych barw. Nie tak do końca, ale jednak…
Gdyby się na to zdecydowali… Odetchnęła ciężej. Nie do wiary, że mogłaby się posunąć do takiego czegoś. Ale skoro wzięła udział w konkursie Miss Topless na oczach kilkuset nastolatków, tym bardziej, że będących jej licealnymi uczniami?
Jeszcze teraz docierało to do niej z trudem. To na co się odważyła. A tu już w głowie zaczynała świtać kolejna przygoda. Teoretycznie nie tak ekshibicjonistyczna, ale w praktyce… Mimo, że Daniel zdradził szczegóły tego pomysłu relatywnie niedawno, to już chyba po raz setny w jej głowie pojawiła się wizja tego jak…
Nie, zaraz… Była ósma trzydzieści a ona znajdowała się w szkole. I trzeba było wziąć się do pracy a o takich rzeczach pomyśleć w bardziej właściwym czasie.


Gazeta wypadła jej z ręki. Podniosła ją szybko, kładąc na biurko. Z trudem ukrywała drżenie dłoni. Wytarła je nerwowo o uda.
We własnej sypialni czuła się niemal jak w klatce. Była dwudziesta druga, ale miała przecież absolutną pewność, że nikt w tym mieście nie śpi. Nikt! Boże, jak mogła się na to zdecydować?
Że ona… Ale, że Daniel? Owszem, podsycał jej fantazje, ale tylko jej. On zawsze potem ukrywał się w cieniu a teraz...
A teraz owszem, zadbał o to, by oświetlenie w pokoju była nad wyraz skąpe. By nie wszystko było widoczne. W sumie niewiele było. Liczył się sam efekt. Wrażenia bardziej duchowe, niż wizualne. I ich samych i przede wszystkim tysięcy podglądaczy.
- Jest taki program w internecie o parach żyjących pod obstrzałem kamer, nazywa się „Prawdziwe Życie”, czy jakoś tak. Pary zgadzają się na zamieszczenie kamer we wszystkich pokojach, nawet w łazience – opowiadał, gdy wczoraj wrócili z Antonówka.
No właśnie, tylko, że to dla ekshibicjonistów a akurat Daniel na pewno takim nie był, więc...
- Można to wykorzystać na swój własny sposób. Tylko na jeden dzień, albo na dwie godziny nawet. Nie w łazience, w kuchni, czy gdziekolwiek, tylko jedna kamera w naszej sypialni. Na chwilę, na moment. Po wszystkim wyłączamy i schodzimy z netu.
Po wszystkim…? Znaczy, po czym konkretnie…? No i w jakim to celu, tak na krótko, skoro...
- Wcześniej puści się cynk po sieci, że oto najpiękniejsza nauczycielka w kraju ma w pokoju kamerę. Nie, nie ty o tym zdecydowałaś. Po prostu wredny mąż zainstalował, nie pytając szanownej małżonki o zgodę. Ty jesteś czysta, nie wiesz o niczym.
No tak, w świetle wydarzeń ostatniego weekendu, wzięcie na siebie odpowiedzialności przez Daniela za ten planowany wybryk, byłoby całkiem rozsądne.
Tak więc… Oto dotarło do niej to wszystko z całą mocą…
Jej sypialnia a w niej kamery. Dwie, jak uściślił Daniel. Włączone od godziny dwudziestej, aby ewentualni internetowi podglądacze mogli się przygotować do spodziewanego wieczornego show. Aby pooglądali sobie swą nauczycielkę, piękną sąsiadkę w normalnym, domowym wydaniu. A potem...
Zmiękły jej nogi. Ewentualni podglądacze… Przecież było jasne, że gdy rozejdzie się wieść o tym, to przed komputerami zamelduje się całe liceum. I to nie tylko jego aktualni uczniowie, bo także byli. By przypomnieć sobie piękną nauczycielkę, do której pewnie nieraz wzdychali.
No i nie tylko licealiści, także inni mieszkańcy miasta, powiadomieni o tym niecodziennym wydarzeniu. Też pewnie będą zainteresowani. Ilu ludzi może pojawić się przed komputerami? Setki? Tysiące…?!
Serce podchodziło jej do gardła… Nic dziwnego, że miała problem, by utrzymać w dłoniach gazetę.
I nie potrafiła ukryć swego zdenerwowania, gdy usłyszała odgłos otwieranych drzwi i kroki. To już… to ten moment…
Mogła sobie tylko wyobrazić jak wielkie oczy kierowała w stronę wchodzącego męża.
Nie ustalili żadnego scenariusza. Obawiała się trochę, że Daniel wykorzysta jakąś swoją perwersję, że będzie chciał pokazać swą władzę nad piękną żoną, że zmusi ją do czegoś nie do końca stosownego na oczach tysięcy ludzi, że będzie mówił jakieś nieprzyzwoite rzeczy, że…
Wzięła głęboki oddech i przywarła do niego całym swym ciałem, wtapiając się swoimi ustami w jego. A on przycisnął ją do siebie, odwzajemniając pocałunek.
Jak za dotknięciem magicznej różdżki przestała się bać. To był jej Daniel a ona była jego Kamilą. Cokolwiek by się nie działo, nie pozwoliłby jej skrzywdzić. Szczególnie w obliczu tego co działo się w ostatnim tygodniu.
Nie musieli sobie niczego udowadniać, znali się zbyt dobrze. Ale, jakby zapomniała, to… To przecież w ciągu ostatnich dwóch dni… Ona pokonała w bezpośrednim pojedynku jego zmorę z przeszłości, sprawiając satysfakcję i sobie, ale także i jemu. On, przy pomocy Wiktorii zakończył karierę pewnego drętwego skurwysyna w pionie edukacji i sprawił, że znów przywrócono jej posadę dyrektorki liceum.
- No, pani dyrektor – odezwał się, gdy oderwali się od siebie. - Ty zrobiłaś wielką rzecz dla mnie, ja dla ciebie. Znowu ograliśmy razem cały świat.
Jakże prosta słowa a jak wzniośle zabrzmiały w tym momencie. I jak znów poprawiły jej podejście. Jeszcze przed momentem była kompletnie zdenerwowana, chwilę później się uspokoiła a teraz…
Teraz poczuła wręcz niemal pewną euforię. Tak, byli władcami świata. Razem we dwójkę, bez innych dodatków. No dobrze, te dodatki czasem im się przydały, ale nie teraz o tym…
- Jesteś dla mnie wszystkim – dokończył, wsuwając dłoń między jej uda.
I choć pewnie użył tych słów trochę na wyrost, tak specjalnie, pod publikę, to ona wiedziała, że tak jest naprawdę. Że była dla niego wszystkim.
- Aj… Kocham cię… - szepnęła tylko głośniej, z lekko zawadiackim wyrazem twarzy, żeby nie wyglądało to nazbyt cukierkowato.
Położyła mu przy tym ręce na ramionach, obejmując jego kark a on wsunął swe dłonie w jej majtki, ściskając pośladki. Serce przyspieszyło mocniej, ale nie czuła już większego zdenerwowania. Czuła przede wszystkim pożądanie i podniecenie.
To spowodowały jego słowa sprzed chwili, jego postawa. Daniel uświadomił jej właśnie to wszystko i w ciągu kilku sekund opanował jej strach, przywołując zupełnie inne uczucia.
Skąpe światło pomagało w tym. Nie miała do końca pojęcia jak to będzie w internecie, ale… Wiedziała, że choć coś tam będą widzieć, to na pewno nie wszystko. Może tak naprawdę niezbyt wiele.
- To jest właśnie erotyka – wyjaśniał jej Daniel kilka godzin wcześniej. - Nie wszystko musisz widzieć. To się opiera także na domysłach, na tym kurewskim pożądaniu, że „no pokażcie więcej, bo nie wytrzymam!”. Chodzi o to, że nie trzeba widzieć, nie trzeba wszystkiego pokazywać. Trzeba to czuć.
No więc była względnie bezpieczna. Jakiś fragment jej pośladków był pewnie widoczny, ale tak nie do końca. Dlatego nie broniła Danielowi grzebania w jej majtkach. Wręcz przeciwnie, miast niepokoju, czuła coraz większe pożądanie, gdy majtki odsłaniały w coraz większym stopniu jej nagi tyłek.
No, może trochę niepokoju… Ale takiego, który jeszcze bardziej wzmagał pożądanie. Taki, który powodował, ze coraz silniej pragnęła by Daniel po prostu ją wziął i zerżnął. Zerżnął na oczach całego miasta. Nawet jeśli przed komputerami nie siedziało niespełna sto tysięcy ludzi, tylko jeden tysiąc. Niewiele to zmieniało.
Jego coraz silniejszy, władczy dotyk na jej nagim ciele... Nagim, bo już wcześniej, gdy przywarła do niego, rozpiął jej stanik a teraz zsuwał majtki z jej bioder. Westchnęła ciężej, gdy Daniel, przy akompaniamencie jęku, który wyrwał się z jej ust, gwałtownym ruchem odwrócił ją i rzucił na łóżko. Nie jakoś brutalnie, ale jednak wprowadzając w ten sposób klimat dominacji i uległości.
I tam na tym łóżku pozbawił ją majtek ostatecznie. I jakoś dziwnym trafem, w tym ciepłym, swojskim, bezpiecznym łóżku nie poczuła się z tego tytułu niekomfortowo. Jakby Daniel tą otoczką wyeliminował wszelkie niepożądane uczucia.
Poczuła tylko wilgoć między udami. Wilgoć, która nadeszła nadspodziewanie szybko.
Leżała, podpierając się na łokciach, szeroko rozkładając nogi. Wiedziała, gdzie są kamery, więc wiedziała, że z całą pewnością nie świeci teraz nagą cipką przed setkami ludzi, nie licząc już skąpego oświetlenia. Kamery pokazywały ich oboje, trochę bardziej z boku.
Spokojnie więc mogła rozkładać szeroko nogi w kuszącej pozie, patrząc jak Daniel przyjmuje pozycję między nimi. Mogła nawet z pewną niecierpliwością przez moment podrażniać palcami swą wilgotną i domagającą się pieszczot cipkę.
Ale nim Daniel zajął się tą częścią ciała, najpierw poświęcił swą uwagę wyższym partiom całując nagie ramiona Kamili, na których dzięki temu pojawiła się gęsia skórka. A potem łupem jego ust padły oczywiście piersi. Jakby rozgrzewał żonę jeszcze bardziej, biorąc w usta jej sutki, liżąc je, ssąc...
- Ej… - jęknęła, gdy usta Daniel ścisnęły jej sutki mocniej.
Żeby nie być tylko bierną, sięgnęła dłonią w dół, próbując rozpiąć spodnie Daniela. Z uwagi na niewygodną pozycję szło to jej opornie, ale w końcu dopięła swego i wsunęła dłoń w bokserki, ściskając niecierpliwie penisa i masując go.
Do tego, no cóż… Facet w samych spodniach, za to od pasa w górę nagi, jego ramiona, klatka piersiowa, jego zapach, jego chęć… To było bardzo męskie i to na nią działało.
Niemal w ogóle przestała przejmować się tym, że obraz z pokoju, wraz z fonią idzie w świat. Patrzyła tylko jak Daniel odsuwa się od niej, zdejmuje z siebie spodnie i przygotowuje się do wejścia.
Ale nie pochylił się nad nią. Chwycił mocno za jej biodra i silnym, władczym ruchem przyciągnął ją do siebie. Jej nogi znalazły się w powietrzu, rozłożone szeroko. Daniel chwycił je rękoma mając przed sobą pełen dostęp do niczym niebronionej cipki szanownej pani dyrektor liceum.
To była już bardzo pornograficzna scena, która mocniej nakręciła Kamilę. I chyba dobrze, że kamery chwytały ich bardziej z boku, że w sypialni było bardziej ciemno, niż jasno. Bo gdyby było inaczej…
To licealiści i cała reszta widziałaby teraz jak ich szanowna pani dyrektor leży naga, bezbronna, rozwalona, niczym właśnie jakaś pornogwiazdka wstrzymując oddech i patrząc jak członek jej męża wchodzi w jej mokrą cipkę jak w masło.
Ale nie widzieli takich szczegółów. Mogli tylko widzieć to wszystko z boku i to tyle na ile pozwalało im oświetlenie, czyli niezbyt wiele. No, ale jakby nie patrzeć, tak czy inaczej oglądali właśnie swoją muzę, dymaną przez jej męża. I słuchali odgłosów jakie oboje z siebie wydawali. Szczególnie rzecz jasna Kamila, który nie potrafiła powstrzymać głębszych westchnięć.
Które z kolei pewnie doprowadzały oglądających do wrzenia.
Ale ona koncentrowała się na przyjemnościach jakie sprawiał jej Daniel. I w sumie to, że zorganizował wszystko tak sprawnie, tak hardkorowo a jednocześnie bezpiecznie, też przecież sprawiało jej perwersyjną przyjemność.
Ale mimo wszystko ze zdumieniem uświadomiła sobie, że nie ma to większego znaczenia. Dużo większe miał po prostu Daniel, nie wysilający się w żaden sposób na jakieś puste gesty świadczące o tym, że rządzi nad swoją królewną, tylko… Tylko tak po prostu rządzący. Rządził i nie musiał tego nikomu na siłę udowadniać.
Rządził, trzymając jej nogi szeroko, mając przed sobą naga żonę uległą, posłuszną, piękną. Rządził, wchodząc w nią w tej pozycji głęboko, przyprawiając ją o rozkosz za każdym wejściem, za każdym pchnięciem. Mocnym, zdecydowany, głębokim. A widok jego silnych ud poruszających się rytmicznie i napędzających ruchy, był dla niej kolejnym motywem przyprawiającym ją o...
- Ach… - z ust wyrwał się głośniejszy jęk.
A Daniel, jakby zachęcony tym jękiem zsunął dłonie z jej stóp na kolana a potem uda, chwytając je mocniej, ściskając i ułatwiając sobie dostęp do cipki żony jeszcze bardziej. Na tyle, że jego ruchy stały się szybsze, jeszcze bardziej dynamiczne.
Tak, że Kamila straciła jakiekolwiek panowanie nad swym ciałem. Jeżeli miałaby jakieś uwagi, że to wszystko może wyrwać się spod kontroli, że może za dużo odsłonią internetowej publiczności, to i tak nie byłaby w stanie ich wygłosić. Daniel rządził już niepodzielnie a ona nie panowała nad swym ciałem a i umysłem również.
Wszystko się już zlewało. Coraz ostrzejsze ruchanie na łóżku i świadomość, że w tej grze ich nagość, tak fizyczna, jak i chyba bardziej emocjonalna jest dostępna oglądającej ich publiczności.
Ale to była ich gra i to oni wygrywali. Niezależnie od oglądaczy. To oni dyktowali warunki. Kamila i Daniel. Pewnie bardziej on, niż ona, ale przecież bez niej nie byłoby tego wszystkiego. To oni przekazywali całej reszcie, że mogą widzieć tylko tyle, na ile im pozwolą. I tylko tyle. A cała reszta należała do nich samych, zbliżających się… Do orgazmu zwycięstwa. Tak kiedyś określiła w myślach to co przeżyła z Danielem podczas ich pierwszego razu, kiedy…? Czternaście już lat temu...
Nie hamowała swoich emocji, nie powstrzymywała ich. Skoro Daniel się na to odważył, to ona tym bardziej. Raz jeszcze czując zbliżający się finisz wygięła głowę, spoglądając przed siebie na swe szeroko rozłożone uda przytrzymywane silnie przez Daniela a potem w dół na jego kutasa wbijającego się w jej cipkę tak samo silnie, zdecydowanie a teraz jeszcze robiącego okrężne ruchy, tak, że...
- Ach… - z ust wyrwał się głośniejszy niż planowała jęk.
Jęk, który tak samo ją zawstydził, jak i podniecił. Jak się rozbierać, to do końca… Może i oglądali ją nago, może i uczestniczyli w jej emocjach… Ale nigdy nie byli i nigdy nie będą bezpośrednimi uczestnikami, takimi jak Daniel...
- Ach… - nie powstrzymała się po raz kolejny bardziej przenikliwego, błagalnego jęku, bezwstydnie zdradzającego ją przed wszystkimi.
A potem jęknęła raz jeszcze, czując zbliżające się uczucie spełnienia. Wyśniony orgazm zwycięstwa, który ogarnął jej ciało tak, że nawet Daniel na moment przystopował, jakby i on nie dał rady opanować wijącego się gwałtownie nagiego ciała żony. Ale po sekundzie przyspieszył, jakby ten widok dodał mu sił i stał się bodźcem do tego by samemu osiągnąć spełnienie w cipce swojej pięknej żony.
Zaległ wyczerpany obok niej, nie odzywając się. Jakby miał głęboko gdzieś, że tam obok są setki a może i tysiące uczestników ich intymnego życia. I chyba miał, bo nie zwlekając, bezceremonialnie wyłączył lampkę nocną, sprawiając, że w pokoju zaległy egipskie ciemności.
Kamila musiała odczekać jeszcze minutę, by dojść do siebie i wrócić do rzeczywistości.
- A kamery? - szepnęła Danielowi w ucho.
- Jutro – mruknął. - Teraz i tak wszyscy idziemy spać.
No tak, racja. Zgaszone światło, cisza w eterze. Chyba nawet najwięksi łowcy sensacji musieli dojść do wniosku, że przedstawienie się skończyło.
Pani dyrektor zamknęła oczy, próbując sobie przypomnieć, czy kiedykolwiek w jej życiu wydarzył się choćby w zbliżony w podobne emocje tydzień.
Odpowiedź była chyba oczywista.

35 komentarzy:

  1. Witam, kolejne bardzo dobre opowiadanie. I tak naprawdę trochę inne - jak u Hitchcocka najpierw mocne uderzenie, a potem napięcie tylko rośnie. We wcześniejszych opowiadaniach fabuła rozkęcała się powoli i następował wielki finał. W trakcie czytania obstawiałem inny finał - dodatkowy film nakręcony na szybko z udziałem Mikołaja i kolegów. Dużą zmyłkę zrobiła informacja o zainteresowaniu Kamili filmem z gang-bangiem, jaki pokazał jej Daniel.

    Scena z prowadzeniem przez Kamilę lekcji bez majtek super. Co prawda nasza Kamila została do tego przymuszona, nie z własnej ochoty, ale świetnie pokazująca jej ekshibicjonizm. W sumie taka perwersyjna publiczna mocna nagość, ale bez wiedzy uczniów. Za to z pełną świadomością Kamili. I to jest to! Szkoda, że tak krótko.

    No i duże zaniepokojenie wywołało u mnie pytanie Daniela, czy Kamila "nie ma dość". Mam nadzieję, że nie ma i dalej mieć nie będzie.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. No i nie będę ściemniał - dobrze obstawiałeś. Pod tym właśnie kątem było prowadzone opowiadanie i m.in wspomniany przez Ciebie motyw był jednym z takich przygotowań. Drugim jest myśl Kamili po powrocie z "kina", wyrażona przy rozmowie z Mikołajem.

    Zrezygnowałem jednak z tego, co jak przypuszczam, czytelnicy przyjmą z pewnym rozczarowaniem. Nie pytajcie dlaczego. Może uznałem, że za dużo tych grzybów w barszczu, może bałem się już zbyt nadmiernego oderwania od rzeczywistości, może nie do końca pasował mi ten klimat? Nie wiem, tak zrobiłem i tyle.

    Kamila może i nie ma dość, ale... Na przyszły rok, jak wspomniałem jest planowany na pewno jeden tekst, ale można liczyć na więcej, choć wątpię bym osiągnął wynik tegoroczny, choć i tak przecież niezbyt imponujący. W związku z czym na kolejny tekst poczekamy chyba dłużej, niż do Wielkanocy. Ale o szczegółach później.

    Pozdro.

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialne, jak zawsze !

    OdpowiedzUsuń
  4. Cześć,

    Ze względu na odległy termin publikacji kolejnego opowiadania rozłożyłem sobie czytanie najnowszego opowiadania na raty. Moje uwagi po przeczytaniu pierwszych dwóch rozdziałów.
    Podtrzymuję to co napisał poprzedni komentujący. Genialne. Ale.
    Literówki, literówki. Da się przeżyć, ale widziałem nawet jednego ortografa! :)
    Czcionka, i na pewno odległości między znakami. Teraz jest naćkane i czyta się gorzej. W sumie jest to pierdoła, ale jeśli miałbym wybierać to bardziej mi się podobało poprzednia wersja. To jednak tylko moje zdanie i kwestia estetyki.
    Zdjęcia. Jak zawsze świetnie dobrane. Dzięki nim opowiadania czyta się z jeszcze większą przyjemnością. Jeszcze na żadnym portalu ani blogu nie widziałem, aby opowiadania były "oprawione" zdjęciami. I to nie chodzi, żeby w tekście umieścić 16 zdjęć gołej baby, ale żeby zdjęcia były dobrane zarówno do klimatu opowiadania jak i do akcji. Świetna robota autorze.
    Akcja. Świetna. Na blogu są może dwa opowiadania w których jest gorąco już na początku opowiadania. A może i tego nie, bo opowiadania "Na własność" to tak naprawdę dalsza część "Czerwonych majtek". Podobnie jak zabawy z Wiktorią po puchar dla mistrzów. Chyba, że czegoś nie pamiętam. Z tego powodu 10/10. Dodatkowo rozmowa Kamili i Mikołaja w sypialni, pod koniec pierwsze rozdziału - znakomita. Dla mnie było więcej erotyzmu w ich rozmowie, więcej naturalności, szczerości i realizmu niż w niejednym opowiadaniu, które pojawia się np. na pokątnych.
    Tematy lewackie zawsze mnie wkur... Dla potrzeb opowiadania, jest tu trochę sprawa przerysowana, ale chyba podobnie jak autor uważam, że duża część lewaków ma zryte banie. Nie wiem co będzie w kolejnych dwóch rozdziałach, ale mam nadzieję, że Kamila nie da się zerżnąć dyrektorowi szkoły i znów mu zaserwuje kopa w jaja. Mimo to scena w gabinecie, a potem w WC - świetna. Żałuję, że Daniel tak szybko przyjechał do szkoły. Mógł przyjechać po kolejnej lekcji. Prowadzenie przez nią lekcji bez majtek super. Emocje, które w niej były w trakcie prowadzenia zajęć tak realistycznie oddane, że żałuję, że Kamila cały dzień nie może chodzić tak nakręcona. Tak przy innej okazji, jakieś dowcipnisie w szkole mogliby jej przy okazji innego opowiadania wrzucić jakiegoś afrodyzjaka do herbaty na pierwszej lekcji aby Kamila cały dzień chodziła taka napalona. Do tego jakieś zajęcia z erotykami i klimat gotowy :P
    Aż się boję czytać dalej, bo jeśli w pierwszych dwóch rozdziałach tak akcja się rozwija, to co będzie dalej...?

    Pozdrawiam

    Paweł

    ps.
    Autorze - wszystkiego najlepszego w Nowym Roku. Zdrówka, weny twórczej, czasu na pisanie i dużo pieniędzy :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam.

    Jeśli są jakieś literówki, to znaczy, że korektor w nowym programie nie działa najlepiej. To samo tyczy się ewentualnego orta, choć tu wina spada już tylko na mnie, dlatego sam jestem cholernie ciekaw gdzie go popełniłem:).

    Zakładam, że czytają mnie tu przedstawiciele różnych opcji politycznych, więc nie chciałbym wywoływać żadnych wojenek, bo to nie ma sensu i nie od tego jest ten blog, ale jak sam zauważyłeś podkręcanie tematów lewackich ma swój cel i dobrze służy także podkręceniu samej Kamili, która pod tym wpływem dokonuje różnych wyborów - tak było głównie w mini serii "Żołnierze", jak i w tym tekście.
    Dodam jeszcze, że dokładnie dziś nasunął mi się pomysł z wątkiem mocno feministycznym, który to wątek też sprowokowałby i doprowadził Kamile tam, gdzie najbardziej lubimy. To tez wiązałoby się również z odpowiednim zachowaniem Kamili w samej szkole. No, ale jeszcze zobaczymy co z tego wyniknie.
    W każdym razie chodzi mi o to, że mało mam pomysłów na podkręcenie Kamili, samego tekstu i te wątki lewackie, przynajmniej moim zdaniem, dobrze spełniają swoje zadanie.

    To tyle, pozdrawiam i również życzę Tobie jak i pozostałym Czytelnikom wszystkiego najlepszego w 2019.

    OdpowiedzUsuń
  6. Zwracam honor. Szukałem, szukałem i ... nie znalazłem orta. Przeczytałem jeszcze raz dwa pierwsze rozdziały i nic. A dałbym sobie rękę uciąć, że był. I co ... i teraz nie miałbym ręki jak mówił klasyk w filmie :)
    pozdrawiam
    Paweł

    OdpowiedzUsuń
  7. Cześć,
    Kamila pewnie świętuje Dzień Kobiet i też jej życzymy wszystkiego najlepszego.
    Zdradzisz może jak tam plany? Możemy się wkrótce spodziewać jakiejś nowej historii naszej nauczycielki?
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Z uwagi na taki a nie inny stan posiadania oraz inne rzeczy, owo "wkrótce" przypuszczalnie nastąpi w okolicach czerwca.
    Pozdro.

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej,
    A może jakaś nowelka ze strajkujacą Kamilą? Coś na kilka, kilkanaście stron?
    Trochę smutno tak bez naszej nauczycielki :-P
    Wesołych !

    OdpowiedzUsuń
  10. A błysnął mi w głowie jakiś pomysł na krótkie teksty, ale finalnie nic z tego nie wyszło.

    Również Wesołych Świat.

    OdpowiedzUsuń
  11. Cześć,

    Ostatnio komentowałem z końcem grudnia dwa pierwsze rozdziały. No i w końcu postanowiłem coś skrobnąć o dalszej części.
    Uff.... jestem i pod wrażeniem opowiadania, Kamili, ale i troszkę nie tyle zawiedziony co zdezorientowany. Chodzi o wprowadzenie do opowiadania Dominika i Kacpra. Do tego Dominik wiąże się z Dominiką, a potem. Całkowite wycięcie obu bohaterów i wątku relacji Dominika z Dominiką. No ale to takie prawo autora, że może zmieniać opowiadanie jak chce.
    Pomysł z dniami nagości bardzo ciekawy. Świetne rozluźnienie atmosfery całego opowiadania. Ekshibicjonizm Kamili wracającej do hotelu, jej wypowiedź na blogu, świetnie podtrzymują napięcie erotyczne, które po rżnięciu przez Daniela w toalecie w zakończeniu drugiego rozdziału wcale nie opada :) Do tego Kacper oglądający a w następnie Dominik. Bardzo mi się spodobała ta forma pewnego uzależnienia Kamili od obu chłopaków, wobec których miała ona dług. Szkoda, że nie został on przez nią spłacony. Wizyta całej trójki u Kamili, przed konkursem toples subtelna i aż się prosiło, że tego wieczoru cała czwórka będzie się świetnie bawić. Sam konkurs - bajka. Brakowało mi tańców w czasie których Kamila mogłaby poszaleć i jeszcze bardziej rozkręcić i siebie i całe towarzystwo. Takie wejście w klimat imprezy, kuszenie swoich wychowanków zdecydowanie bardziej przekonałoby mnie, że Kamila przystępuje do konkursu aby zawalczyć z było dziewczyną męża. Sama chęć rywalizacji nie trafiła do mnie. Mimo to opis tego co czuła i myśli Kamila w czasie konkursu - majstersztyk. To u Ciebie cenię i lubię. Te dokładne i świetnie przedstawione opisy jak Kamila ulega swoim skrytym pragnieniom są fantastyczne i dla mnie stanowią ogromne atuty Twoich opowiadań. Po konkursie zabrakło mi dalszego ciągu. Tego, żeby w jakimś stopniu Kamilę zmuszono pozostać toples wśród uczniów, aby jeszcze bardziej weszła w swój mroczny klimat. Wtedy też mogłaby pójść na całość z Dominikiem, Kacprem i Mikołajem. Jeszcze jakby udało się wprowadzić do tego towarzystwa Dominikę - marzenie. Taka akcja mogłaby się zacząć przy okazji kąpieli w jeziorze i potem spaceru Kamili toples z chłopakami do jej pokoju. A tam, no jak to w tego typu opowiadaniu akcja jest do przewidzenia.
    Scena z nagraniem Pelargonii z łazienki Kamili ok, ale w porównaniu z tą bombą atomową jaką był występ Kamili na konkursie toples nie robiła już takiego niesamowitego wrażenia. To co się wydarzyło dzień wcześniej ciężko było przebić. Podobnie z "show" internetowym dla całego miasta. To niestety nie było to. Sam opis, język, styl - poezja, ale oko kamery w żaden sposób nie przypominało żywego uczestnika. Może dlatego, że zabrakło opisu, jak np. uczniowie z jej szkoły siedzą przed komputerem i to oglądają. Brak było komentarzy, ich reakcji.
    Ogólnie, opowiadanie świetne mimo, że trochę nierówne. Powinno moim zdaniem ukazać się na innym forum po to, aby innym twórcom pokazać jak się pisze opowiadania erotyczne.

    Pozdrawiam

    Paweł

    ps. Wesołych Świąt i dobrego wypoczynku w weekend majowy :)

    OdpowiedzUsuń
  12. OK, to zacznijmy się tłumaczyć:)

    Zgadzam się z tym, że motyw owego Dominika i Dominiki jest dość dezorientujący. Wynika to z kilku rzeczy a mianowicie:

    Jakiś czas temu pojawił mi się w głowie motyw erotyczny 2x2. Czyli dwie pary obok siebie, to znaczy przynajmniej w początkowym założeniu Daniela zachęcającego sugestywnie do takiego eksperymentu Kamilę. Początkowym, no bo dalej... Wiadomo, w przypływie emocji i już silniejszych sugestii Daniela, mogłoby się skończyć trochę większym burdelem. No i tu właśnie kilka motywów na tą drugą parę - jednym z nich byłaby Dominika jako przyjaciółka małżeństwa i jej chłopak, którym ku zaskoczeniu Kamili miałby się okazać jeden z jej uczniów, właśnie rzeczony Dominik. Stąd zaczynając ostatnio różne teksty miałem w głowie ten pomysł i powsadzałem w nie motywy pary D&D. Także i tutaj, choć jak się ostatecznie okazało, niepotrzebnie, gdyż nic z tego nie wyszło.
    A nie wyszło dlatego, że powyższy tekst jest ostateczną wersją pomysł sprzed pewnie już dwóch lat, który to pomysł różnie się w mojej głowie układał a jego fabuła szła różnymi ścieżkami (o czym będzie też niżej) i ostatecznie zdecydowałem się na taką jaką widać. A że mogło być inaczej - odsyłam do komentarza na górze, w którym też o tym wspomniałem.
    Tym samym, choć zrezygnowałem z pomysłu D&D w tym tekście, to jednak nie wyciąłem w nim wątku owego Dominika. Chyba głównie przez niedbalstwo - sorry:).

    Co do braku dalszego ciągu po konkursie. Trafiłeś w stu procentach, gdyż wg jednego z wcześniejszych scenariuszy, właśnie dokładnie taki ciąg dalszy (Kamila topless wśród licealistów w mocno mrocznym klimacie) podjąłem, ale po jakimś czasie coś mi nie przypasowało i ten wątek poszedł do kosza.

    Scena z nagraniem była trochę pójściem na łatwiznę, po prostu potrzebowałem motywacji Kamili do ostatecznego występu już w domu. No i zgodzę się, że to nie do końca to, ale tak już jest jak się korzysta z motywów wprowadzonych wcześniej.

    No i co do finału i rozwiązań, których oczekiwałeś, to powiem tylko dość enigmatycznie, ale chyba wystarczająco jasno - ostatnie słowo w tym temacie nie zostało jeszcze powiedziane. Na sto procent.

    Chyba tyle na temat. Również Wesołych Świąt (hm, raptem całych trzech godzin) i majówki.

    OdpowiedzUsuń
  13. Hej
    Bardzo fajny pomysł z tym 2x2 i to niekoniecznie już będzie burdel. Wystarczy wysłać ich wszystkich do Hiszpanii. Dominika niech zbiera materiały z Danielem do doktoratu a Kamila z Dominikiem zbiera wrażenia.
    Myślałem podobnie, że Kamila skończy w ostatnim opowiadaniu toples na imprezie. Chciałeś żeby poszła na całość? A nie chcesz napisać alternatywnego zakończenia tego opowiadania?
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie, gdyż akcja topless miała być tylko jedną z opcją drogi do finału. W tym sensie, że tekst zostałby wydłużony o kilka stron o jedną akcję (dość zresztą zbliżoną do tej z imprezy w tekście "Naga i sprawiedliwa") i to wszystko. Finał byłby ten sam, nie zmieniłoby się nic.

    Co do pomysłu 2x2, mam sporo opcji dotyczących składu osobowego (jak i ogólnego klimatu), ciężko wybrać tą jedną a nie chcę pisać kilku tekstów pod rząd z tym samym motywem.

    Pozdro.

    OdpowiedzUsuń
  15. Hej
    Dzięki za odpowiedź. A nie mógłbyś wrzucić w komentarzu tych kilku stron które pierwotnie planowałeś po konkursie toples. Jakie sytuacje z Kamilą tam planowałeś?
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  16. Tamtych stron już dawno nie ma, bo poszły do kosza. Jak wspomniałem, byłaby to sytuacja zbliżona do tej z "Nagiej i sprawiedliwej", mam na myśli imprezę w apartamencie.

    OdpowiedzUsuń
  17. Szkoda, a jestem ciekawy kto miał być Tomkiem lub Tomkami a kto Dominikiem lub Dominikami w tej odsłonie. Jeśli oczywiscie planowałeś jakiś finał :-)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  18. Pnie Falanga,

    może jakaś zapowiedź tego co ma się w okolicach czerwca ukazać?

    OdpowiedzUsuń
  19. Tym razem, z pewnych względów obejdzie się bez typowej zapowiedzi.
    Może tylko jedno zdanie - pewnie są tutaj czytelnicy, którzy pamiętają tzw "erę kaset video". Niech więc przypomną sobie jeden z najlepszych filmów tamtych czasów (przynajmniej moim zdaniem), "Total Recall" (albo, jak kto woli "Pamięć absolutna").
    I to wszystko na temat nowego tekstu:).

    Publikacja, w którąś sobotę czerwca, może pierwszą, może ostatnią, sam jeszcze nie wiem. Zależy jak przypasuje.

    OdpowiedzUsuń
  20. To znaczy, że kolejne opowiadanie będzie w klimacie SF, czu też nasza Kamila będzie miała zmodyfikowaną pamięć?
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  21. Tego dowiemy się za kilka tygodni:).

    OdpowiedzUsuń
  22. Oj Panie Falanga, ale Pan kusi. Coś czuję, że to będzie opowiadanie z gatunku MUST READ. W sumie to jak każde opowiadanie z Kamilą w roli głównej. Oby zachciało się kliknąć opublikuj 01.06. :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  23. No i obejrzałem w TV pamięć absolutną i dopiero teraz mam zagwozdkę co będzie w opowiadaniu. Swoją droga będzie pewnie ponad 100 stron :-) ?

    OdpowiedzUsuń
  24. Oglądałeś nową wersję z Colinem Farellem czy pierwowzór z Arnim? Bo myślę, że Falandze chodziło o ten starszy film.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  25. Tekst liczy sobie 85 stron.
    Przy okazji wrzucę spis rozdziałów:
    1. Dziwne rzeczy, jeszcze dziwniejsze sytuacje-----1
    2. I najdziwniejszy wieczór w życiu ---------------13
    3. Bezwstydnie naga -------------------------------34
    4. Porno gwiazda ----------------------------------58
    5. Powrót do świata żywych ------------------------81

    Co do filmu, mnie chodziło oczywiście o starszą wersję w reżyserii Verhovena.

    OdpowiedzUsuń
  26. Oglądałem oczywiście wersję z Arnoldem i Sharon Stone. Stary dobry klasyk :-)
    A swoją drogą mamy też wspaniałe polskie filmy do luźnej adaptacji w przygodach Kamili. Chociażby Seksmisja i Kamila z Dominiką jako jedyne kobiety.
    Rozdział Porno gwiazda - się będzie działo w czerwcu :-D
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  27. To zobaczymy czy jutrzejszą sobotę Kamila urządzi swoim uczniom Dzień Dziecka:)

    OdpowiedzUsuń
  28. Na swój sposób urządziła, ale jeśli chodzi o tekst to na 90% ukaże się 22 czerwca.

    OdpowiedzUsuń
  29. Liverpool czy Tottenham?

    OdpowiedzUsuń
  30. Hej,
    Czy możesz poprawić stare opowiadania aby można je było czytać na komórce?
    Pozdrawiam
    A

    OdpowiedzUsuń
  31. Przecież spokojnie można czytać na komórce, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  32. Można, ale przy opowiadaniach KNIU - do ostatniej kropli czy nago w szkole nie widać całego tekstu. Trzeba przesuwać. Akurat te chciałem przeczytać.
    Takie przesuwanie uprzykrza czytanie.

    OdpowiedzUsuń
  33. Nie wiem za bardzo w jakim sensie poprawiać, z telefonu nie korzystam, więc nie wiem jak to tam wygląda a koniec końców z uwagi na to, że prędzej coś zepsuję, niż poprawię, to chyba niczego zmieniał nie będę.

    OdpowiedzUsuń
  34. Cześć

    też miałem problem z czytaniem starszych opowiadań na przykład z serii KIDS, ale odpalałem sobie tamte opowiadania w Voice Aloud Reader i tam czytałem tekst. Poza tym apka jest świetna do posłuchania opowiadań. Coś nowego. Ustawiłem sobie głos kobiety, trochę zwolniłem tempo i jest całkiem ok. Jedynie czasami pojawiają się takie drobiazgi jak "Hm" które apka rozumie jako skrót i czyta "harcmistrz".

    Pozdrawiam
    Paweł

    OdpowiedzUsuń