KAMILA
I SENNE MARZENIA XXXIII. Porno intryga 2.
Rozdział
1. Mam ochotę znów wylizać pani cipkę.
Trzydzieści
centymetrów ponad chodnikami. A konkretnie ponad szkolnym
korytarzem. Co z tego, że tak naprawdę trochę na miękkich nogach?
Nieważne. Ważne, że pozory działały.
Jak
w amerykańskim śnie. W amerykańskim serialu dla nastolatków,
gdzie bohater, gwiazda szkolnej drużyny futbolu, kroczy zawadiacko
korytarzem, z uwieszoną na ramieniu szkolną pięknością.
No
dobrze, Mikołaj nie był jeszcze gwiazdą trzecioligowej piłkarskiej
drużyny a na jego ramieniu nie wisiała żadna piękność. Ale było
dużo fajniej.
Bo
nie zamieniłby na żadną inną sytuacji, gdy po piętnastu minutach
ostatniej lekcji odebrał wiadomość tekstową „przyjedź, jestem
sama” a pół godziny później kroczył szkolnym korytarzem w
kierunku wyjścia, parkingu, by otworzyć drzwi do samochodu. Czy
dałoby się stworzyć inną sytuację, która jeszcze bardziej
dobitnie wprawiłaby w poczucie, że jest się nagle mężczyzną?
Tym bardziej, że dopiero osiemnastoletnim, z zarzuconym na siebie
szkolnym plecakiem.
Nawet
jeśli sms mógł być zaczepny, zawadiacki, niczego przecież nie
obiecujący. Nawet jeżeli samochód był starym audi i własnością
ojca. Co z tego?
Szedł
wolno, z wzrokiem utkwionym gdzieś tam w dal, mijając rówieśników
i rówieśniczki. Czy oni wszyscy wiedzieli, dokąd teraz zmierza ich
kolega i czym tam pojedzie? Czy jego mina, jego postawa, nie wyrażają
tego wszystkiego nazbyt dobitnie?
Nie,
nie dlatego, że się sadził z tym wszystkim. No, może trochę.
Może po tych pierwszych dwóch latach w liceum, gdzie był trochę w
cieniu innych... Owszem, raczej lubiany, ale nie tak popularny,
czasami zresztą wyśmiewany, głównie z powodu tych idiotycznych
pomówień o homoseksualizm. A teraz…
Teraz
zszedł wciąż spokojnym krokiem po schodach i przystanął na
moment, biorąc głębszy wdech świeżego powietrza. Po czym znów
ruszył spokojnie w kierunku parkingu. Pogrzebał w kieszeni. Jakie
to dziwne i wygrywające uczucie, nosić we własnych spodniach
klucze do samochodu…
Stanął
przed audi, otworzył drzwi, wrzucił plecak na tylne siedzenie i
rozejrzał się dookoła, czy wszyscy widzą. Szkolne boisko z
trzydziestoma miejscami parkingowymi. Ze dwadzieścia dla nauczycieli
i kilka dla uczniów. W tym jego, Mikołaja. Halo, widzicie to?
Przyjechałem do szkoły samochodem i właśnie nim odjeżdżam!
I
wcale nie do domu…
Wsiadł
wreszcie, odpalił silnik i powoli ruszając wjechał na ulicę. Nie
szarżował, wręcz przeciwnie, poruszał się spokojnie. Trochę
sadzenia się furą, to jedno. Rozsądek i spokój, to drugie, dużo
ważniejsze. Tym bardziej, że z każdą sekundą w głowie gotowało
się coraz bardziej.
Wojska
Polskiego, potem skręt w Sienkiewicza. Rondo a potem tym razem nie w
lewo, tylko w prawo. W Piłsudskiego i kilometr dalej skręt w
Jabłonową. I wreszcie w prawo i strzała…
O
czym miał świadczyć ten sms? Jest sama i…? I co z tego? To było
naprawdę zaproszenie do…? Nie, bez przesady. Wycieczka, wycieczką,
ale teraz byli już w domach, w szkole.
W
każdym razie, dzisiaj nadarzyła się wreszcie okazja do tego by
zrozumieć dlaczego stało się to co się stało. Dlaczego do tego
doszło. Dlaczego na to pozwoliła a następnego dnia wręcz sama
zainicjowała. Przynajmniej taką miał nadzieję.
Głośno
przełknął ślinę robiąc ostatni skręt. Ulica była krótka,
więc już widział jej dom. Zwalniał sukcesywnie z każdym metrem.
Zaparkował przed piętrowym budynkiem i zgasił silnik.
Nerwowo
wytarł dłonie o spodnie i wyszedł. Drzwi wyślizgnęły się z
ręki i trzasnęły mocniej. Otworzył furtkę i wolnym krokiem
zaczął wchodzić po schodach na balkon.
Dzwonek
do drzwi, otwartych zresztą szeroko na oścież. Nie musiał czekać
długo. Serce uderzyło mocniej.
-
Dzień dobry, pani dyrektor – odezwał się dość pewnym tonem.
-
Wejdź – poleciła tylko krótko.
Miała
na sobie jeansy i koszulkę. Była boso. Uznał, że było to w jakiś
sposób bardzo seksowne.
Dostrzegł,
że jest zdenerwowana. Może podekscytowana, w każdym razie, w jakiś
sposób rozemocjonowana. Nie mogła tego ukryć pod standardową
maską pewnej siebie kobiety.
To
mu musiało pomóc. Od razu sam poczuł się pewniej.
Zaprowadziła
go do pokoju. To była z pewnością sypialnia. Hm… Znów poczuł
szybsze bicie serca. Tym bardziej, gdy dostrzegł, że pani dyrektor
oparła się o stolik i zaczęła uważnie mu się przyglądać.
Czy
czegoś oczekiwała? Jakiegoś kroku, albo…
-
Co w szkole? Wszystko gra? – zapytała spokojnie.
-
Tak, to dopiero początek roku… - wyjaśnił nieco zdezorientowany.
-
Pytam ogólnie, nie o naukę – uściśliła.
-
Ogólnie też w porządku – wzruszył ramionami.
-
Na pewno? – zmrużyła oczy.
-
Ma pani coś konkretnego na myśli? – zareagował z lekkim
zdziwieniem.
-
Pytam, czy koledzy nie dokuczają ci z wiadomego powodu.
Ach
tak…! Czyżby ona wciąż…?! Nie do wiary…
-
Nie, nie dokuczają… - odpowiedział ostrożnie.
Widocznie
jego ostrożny ton zwiększył nieufność wysokiej piękności.
-
Na pewno? – powtórzyła, składając dłonie na piersiach.
-
Może Pelargonia trochę, ale on taki jest, ja się nim nie
przejmuję…
Zauważył,
że poruszyła się, jakby zebrała się w sobie.
-
Masz mi meldować za każdym razem, gdy dzieje się coś takiego –
pouczyła natychmiast bardziej zdecydowanym tonem. – Nie mogę
tolerować takich występków w mojej szkole. Co konkretnie zrobił?
-
A nic tam… - skrzywił twarz. – Tak tylko dogadywał, nic
konkretnego, jak to on.
-
Nic tam… - powtórzyła machinalnie, nie spuszczając z niego oczu.
I
znów przyjęła bardziej defensywną postawę. Jej dłonie niepewnie
poszukały oparcia o blat.
Mowa
ciała… Niepewność, podekscytowanie, emocje, skrepowanie… We
własnym domu, w sypialni, po uprzednim przysłaniu smsa takiej a nie
innej treści...
Mikołaj
poczuł, że dłonie znów mu się spociły.
-
Nic tam… - powtórzyła raz jeszcze. – A może jest coś co
mogłabym zrobić, aby ci pomóc?
Ach
tak… Nie powstrzymał cięższego westchnięcia. Jednocześnie
poczuł, jak jego ciało sztywnieje. Za dużo tych przeżyć, za dużo
pewnych filmów, za dużo przeżyć z wycieczki, za dużo…
A
jeśli wcale nie za dużo?
-
Tak, może jest jedna rzecz, dzięki której poczułbym się lepiej –
wygłosił grubszym głosem.
-
Co takiego? – spojrzała przenikliwie.
-
Mam ochotę znów wylizać pani cipkę.
Serce
łomotało, ale nie przestraszył się i uparcie patrzył w jej oczy.
Zauważył,
że z trudem powstrzymała drgnięcie. Jakie wrażenie wywarło na
pięknej pani dyrektor to bezczelne oświadczenie? Czy dobrze
przeczytał jej zachowanie? Zresztą… Nawet jeśli nie, to przecież
w kontekście tego, co się działo raptem siedem dni wcześniej, nie
miała prawa potraktować tego jako bezczelną odzywkę napalonego
małolata. Mogła go wyprostować, owszem, powiedzieć, że to co
było, to było, ale już się nie powtórzy, albo…
-
Najpierw musiałbyś ściągnąć ze mnie spodnie – usłyszał
jakby nieco łagodniejszy ton.
Zaparło
mu dech w piersiach a w jego własnych spodniach zrobiło się
twardo. A więc…
Na
sztywnych nogach podszedł, stając tuż przy pani dyrektor. Niezbyt
pewnym ruchem sięgnął do zapięcia jej spodni. Spojrzenie pani
dyrektor powędrowało w dół. Wyczuł, że i ona wstrzymała
oddech, z uwagą przypatrując się czynności wykonywanej przez
licealistę. Czynności, która z uwagi na obcisłe jeansy sprawiła
mu drobny problem.
Ale
te drobne problemy w połączeniu z nieustępliwością Mikołaja a
jednocześnie z rozbrajającą nieporadnością… Wciągnęła lekko
brzuch, ułatwiając mu zadanie i gdy guzik poluzował się, gdy
rozległ się cichy dźwięk zjeżdżającego w dół zamka, gdy
zobaczyła ładne, zadbane, męskie dłonie licealisty chwytające
jej spodnie, próbujące ściągnąć je z ciała jego licealnej pani
dyrektor…
Z
jej ust wydobył się lekko urwany jęk. Zwrócił jego uwagę. Ich
spojrzenia spotkały się. Nieprzerwanie patrzyli sobie w oczy, gdy
ściągał z niej spodnie.
-
Muszę ci coś powiedzieć – szepnęła, faktycznie czując, że
musi to wyznać.
-
Tak…?
-
Jest bardzo mokra…
Przygryzła
wargę ze wstydem po tym wyznaniu. Uwielbiała taką być. Jeszcze
przed chwilą pani dyrektor liceum, może nie w jakiś wybitnie
dyrektorskiej roli, ale jednak. Teraz już tylko pozornie dorosła,
dojrzała kobieta, przegrywająca z jedną ze swych nocnych fantazji.
Dająca się wodzić za nos napalonemu osiemnastolatkowi. Pozwalająca
mu rozbierać się do naga.
Do
naga… W ciągu sekundy ściągnął z niej koszulkę a potem
przylgnął do niej, rozpinając od tyłu stanik. Nie wykonała nawet
gestu sprzeciwu, chociaż…
-
Miały być tylko spodnie – przypomniała subtelnie.
-
Chce widzieć panią nagą w całości – usłyszała raczej cichy,
ale także zdeterminowany głos.
Głos,
który ją obezwładnił, gdy ręce chłopaka silnym gestem pchnęły
ją na stolik. Rozpłaszczyła się na nim z cichym westchnięciem.
Zadrżała, gdy licealista znalazł się między jej rozłożonymi
nogami. Jak urzeczona patrzyła na obłęd w jego ruchach. Na jego
równie drżące ręce, które silnie obmacywały nagie uda pani
profesor, przesuwając się w górę, aż do piersi. Pobawiły się
nimi, ścisnęły sutki… Zamknęła oczy, napawając się rozkoszą
płynącą z tego niepohamowanego, niecierpliwego dotyku.
-
Mikołaj… - westchnęła lekko, zdając sobie sprawę, że jego
imię wypowiedziane takim właśnie tonem przez leżącą bezradnie
na stole panią dyrektor, doprowadzi chłopaka do jeszcze większego
obłędu..
Nie
była w stanie stawić oporu, gdy jego dłonie w końcu chwyciły jej
majtki. Poczuła i jednocześnie zobaczyła, jak ostatni fragment
ubrania zjeżdża z jej ciała. Mikołaj rzucił majtki na łóżko i
natychmiast wrócił do kontemplowania uroków kompletnie
rozkraczonej przed nim licealnej pani dyrektor.
-
Ma pani cudowną cipkę – usłyszała namiętny szept zdradzający
olbrzymie podniecenie.
To
podniecenie udzieliło się i jej.
-
Sprawdzę, czy jest tak mora, jak pani mówiła, dobrze?
-
Uhm… - wyjęczała wysokim głosem.
Co
za niesamowity drań…! Tak się droczyć? Tak zaskoczyć tym
słownictwem i tym samym rozpalić jeszcze silniej starszą kobietę?
Drgnęła
raz jeszcze i zamknęła oczy, gdy poczuła gorące dłonie
pieszczące najwyższe partie wewnętrznych stron szeroko rozłożonych
nóg. Bardzo wrażliwe na dotyk, które ten młody homoseksualista
rozpalał jeszcze silniej. Strasznie ją to podniecało. Ten dotyk w
wykonaniu akurat jego, Mikołaja…
-
Nie wiem, gdzie się tego nauczyłeś, ale… Ach… - przerwała
swój szepczący wywód, gdy jego palce delikatnie przejechały się
po wargach sromowych drażniąc spragnioną już coraz silniejszych
doznań Kamilę.
Nie
mogła zapanować nad pozbawionymi pewniejszego oparcia nogami.
Szeroko rozłożone miotały się trochę w powietrzu, dając
jednocześnie dowód na to jak bardzo ich właścicielka ulega
rozkoszy dostarczanej przez jej ulubionego ucznia.
-
Nie drażnij mnie tak… - wyszeptała jękliwie kierując wzrok na
Mikołaja.
Wzrok
wyrażający prośbę, wręcz niemal błaganie.
Wzrok,
który przyniósł wreszcie upragniony efekt. Palce Mikołaja
przejechały się już po wnętrzu cipki, powodując, że głowa
Kamili odchyliła się w tył. Po raz kolejny odetchnęła ciężko z
lubością przyjmując rozkosz sprawianą przez licealistę.
-
Nie przerywaj… - szepnęła.
Ale
przerwał. Nie tak od razu, wykonując jeszcze palcami kilka rundek
po wilgotnej i rozgrzanej cipce Kamili, ale chwilę później
pochylił się a licealna dyrektorka zamiast dotyku męskiej dłoni,
poczuła na cipce gorący oddech.
A
potem już nie tylko oddech, ale i gorące usta. Zareagowała niemal
elektrycznie, silnym drgnięciem. Tę zdradę własnego ciała
przypłaciła przy okazji rumieńcem na twarzy, ale to już nie miało
znaczenia.
Koncentrowała
się na gorących ustach Mikołaja całujących jej wilgotną cipkę
i na języku, który chwile później dołączył, zachłannie i
szybko oblizującego tą cipkę jakby licealista faktycznie był
spragniony tego uczucia.
-
Zwolnij, to nie wyścigi – chyba tak samo poprosiła tydzień temu
na wycieczce, gdy pierwszy raz postanowiła pójść na całość i
pokazać jednak coś więcej, niż to było wcześniej ustalone.
Zwolnił.
Teraz było lepiej. Bardziej przykładał się do pieszczenia nagiej
cipki swojej pani dyrektor. Zataczał językiem okrężne ruchy,
przyprawiając Kamilę o silniejsze doznania.
Jedną
dłonią delikatnie masowała swe ciało, brzuch, momentami piersi,
nawet łono. Drugą położyła na głowę Mikołaja.
Prawdę
mówiąc, jakoś nigdy nie przepadała za tą formą seksu. Może tak
na chwilę, raz na jakiś czas, przez minutę, czy dwie, ale nic
więcej. Więc same fizyczne doznania byłyby takie sobie, gdyby nie…
Gdyby
nie psychiczne. Gdyby nie to, że ona, szanowna nauczycielka a od
kilku miesięcy nowa pani dyrektor liceum leżała kompletnie naga,
rozwalona na stole z szeroko rozłożonymi nogami, pozwalając na to,
by jeden z licealnych uczniów lizał jej spragnioną cipkę. Ta
świadomość przyprawiała ją o ten szał, dużo bardziej, niż
same, czysto fizyczne pieszczoty językiem.
No,
ale przecież od nich nie mogła uciec. Od tego gorącego języka
buszującego w jej najbardziej intymnym miejscu. Od tych równie
gorących ust, które potrafiły złożyć namiętny i soczysty
pocałunek na jej cipce.
Ale
te pocałunki i pieszczoty siłą rzeczy pobudzały także Mikołaja
widocznie zachwyconego możliwością zniewolenia swojej pani
dyrektor w ten sposób. Oderwał w końcu usta od jej cipki i uniósł
głowę, spoglądając w oczy Kamili.
Uniósł
się przy tym lekko a ona zrozumiała ten gest i to spojrzenie.
Chciał czegoś więcej. Chciał, żeby…
-
Chcę więcej – szepnął i on drżącym głosem.
Tak,
nie był pewny, czy może. Teoretycznie, pieszczoty językiem to
jedno a coś więcej, to…
Pokiwała
głową, starając się podkręcić tak jego, jak i ją samą jeszcze
bardziej.
-
Przyszedłeś po prostu zaliczyć panią dyrektor? – zapytała
kusząco.
-
Nie chodzi mi o zaliczenie – obronił się.
Ale
musiał odebrać to jako przyzwolenie. Zobaczyła jak chłopak ściąga
z siebie koszulkę i rozpina zamek u własnych spodni. Patrzyła w
milczeniu jak opadają one powoli, jakby sam Mikołaj wciąż nie był
pewny.
-
Pokaż mi go – zażądała subtelnie.
Opuścił
bokserki a jej oczom ukazał się sterczący penis. Może i w
normalnych sytuacjach nadzy mężczyźni jej nie podniecali, nawet
wręcz odpychali, ale ta sytuacja normalną nie była.
Zamknęła
na moment oczy a potem otworzyła znów. Przez sekundę wpatrywała
się w przyzwoicie opalone i szczupłe, ale jednak nieco umięśnione
ciało osiemnastolatka. Podobało się jej. Znów poczuła szybsze
bicie serca, gdy spojrzała szerzej otwartymi oczyma na swego ucznia.
-
Weź mnie – poleciła drżącym szeptem, zawstydzona własnym
upodleniem i złożeniem takiej propozycji własnemu uczniowi.
Jakby
zawahał się, jakby mu to słownictwo nie grało, jakby…
-
Weź mnie i zalicz, Mikołaj, natychmiast – poleciła bardziej
zdecydowanie.
To
podziałało. Chwycił za jej uda usiłując przyciągnąć ją
bliżej. Ale zabierał się za to trochę nieporadnie.
-
Weź mnie jak mężczyzna – poleciła po raz trzeci dużo bardziej
żarliwym głosem. – I nie próbuj nawet pytać mnie o zdanie! Po
prostu weź, zalicz i… Och…!
Ostatni
jęk przerwał jej tyradę. Mikołaj wreszcie przestał się
patyczkować, chwycił mocno, przysunął na sam skraj stołu. Jedną
dłonią pchnął panią dyrektor tak, że ta rozpłaszczyła się na
stole a drugą nakierował swego sterczącego penisa na jej cipkę.
A
ponieważ w tej sytuacji było to banalnie proste, Kamila zastygła i
rozchyliła usta, czując jak jej wilgotne wnętrze rozdziera
sterczący penis młodego licealisty.
-
Tak… - jęknęła bezgłośnie, wyginając się w tył.
Obie
dłonie złożyła na piersi, głowa się odchyliła, długie, czarne
włosy opadły na stół.
Lepszego
widoku Mikołaj nie mógł mieć. Szkolna piękność kompletnie nago
na stole, nie tylko czekająca na jego ruchy, ale wprost zachęcająca
do nich. Nie było na co czekać. Choć pierwszy ruch był spokojny,
dość powoli wprowadzał penisa w cipkę pani dyrektor.
Już
po raz trzeci… To nie mógł być żaden cholerny przypadek!
Niby
nie powinien się zajmować takimi pierdołami w chwili, gdy przed
sobą a w zasadzie pod sobą miał rozłożoną szeroko, kompletnie
uległą piękną panią dyrektor liceum, ale… Ale Mikołaj był
trochę inny. Znów w głowie pojawiło się to jedno pytanie.
„Dlaczego?!”.
Sapnął
niecierpliwie starając się je odrzucić. Czy naprawdę odpowiedź
na to pytanie była ważniejsza od tego co robił? Od tego, że po
siedmiu dniach przerwy, jakie upłynęły od magicznych wydarzeń na
wycieczce, znów wsuwał swojego sterczącego kutasa w wilgotną,
gorąca cipkę pani dyrektor?
Trzeci
raz w ciągu tygodnia? Trzeci raz ruchał panią Kamilę?
Doprowadzając do tych wydarzeń prawie bez żadnych ceregieli? Ot,
tak „mam ochotę wylizać pani cipkę”?
Wszystko
byłoby fajnie, gdyby nie to, że zaczynał być zazdrosny i
podejrzliwy. Marzył o takich chwilach, ale chciał mieć ją sam. No
dobra, musiał dzielić się z mężem, ale co, jeśli pani dyrektor
robiła to nie pierwszy raz, tylko z kimś innym już wcześniej? A
może nawet równolegle, na przykład wczoraj był tu ktoś inny,
może na przykład Oliwier a jutro następny?
Nie
mógł wyzbyć się tych myśli posuwając panią dyrektor. To było
coś niezwykłego, boskiego, ale jakoś nie mógł się temu uczuciu
oddać w całości. Mimo niewątpliwej ekstazy, głowę przepełniało
lekkie uczucie goryczy. Czy pani dyrektor nie była zbyt łatwa?
Przygryzł
wargi i natężył swe ruchy, jakby chciał dać upust tej części
emocji, która nie do końca akceptowała taki stan rzeczy. Jakby
chciał panią dyrektor za to ukarać. Ale paradoksalnie jego ruchy
zwiększyły doznania przesuwającej się w rytm jego ruchów nagiej
piękności. Jego zdecydowanie, determinacja, dynamika we
wprowadzaniu penisa w jej cipkę…
-
Ach… - usłyszał po raz pierwszy, drugi i trzeci.
Wystarczyło,
by zapomnieć o tych nieprzyjemnych sprawach, albo przynajmniej
usunąć je w cień. Raz jeszcze wrócił do roli amerykańskiego
nastolatka. Skończył zajęcia w szkole, wsiadł spokojnie w
samochód i pojechał zerżnąć najpiękniejsza kobietę na świecie.
-
O, kurwa… - sapnął i on.
Właśnie
tak, myślenie odeszło gdzieś tam w kąt. Liczyły się tylko może
i niewielkie, ale jednak falujące nagie cycki pani dyrektor. Długie,
ponętne nogi, które silnie trzymał w dłoniach. I widoczna jak na
patelni najbardziej intymna część ciała. Naga cipka pani
dyrektor, bezlitośnie młócona przez niego. Mikołaja. W
powszechnym odczuciu grona licealnego, homoseksualistę.
-
Tak, rób tak… Jeszcze…! – usłyszał jękliwy ton.
Sam
ten głos doprowadziłby go do obłędu… Więc doprowadził.
Wyczuł, że pani dyrektor jest już blisko. Wyczuł i z powodu tego
głosu i z powodu ruchów, jakie wykonywała na stole. Jej
nieziemskie, nagie ciało wiło się, zaczęło żyć własnym
życiem. Mikołaj patrzył jak zahipnotyzowany, nie zaprzestając
swoich dynamicznych ruchów.
Byli
ugotowani. I ona i on. I…
„I
ja to sprawiłem… Ja i mój kutas…!”, przemknęło mu przez
myśl i w tym momencie wystrzelił.
Zalał
cipkę pięknej pani dyrektor po raz trzeci. Opadł lekko na jej
ciało. Jego penis opuścił wnętrze pięknej brunetki a twarz
znalazła się tuż nad jej twarzą.
Wziął
ją jak mężczyzna. Tak jak tego chciała. Musiała być zadowolona.
Miała orgazm, umiał to rozpoznać. I to, że teraz leżała, bez
sił… To sprawiało, że jego własna satysfakcja sięgnęła
zenitu. A wraz z nią, nie do wiary… Penis, który na dobrą sprawę
nie zdążył oklapnąć, znów zaczął się podnosić.
Na
razie jednak napawał się bliskością pięknego, nagiego ciała.
Tym, że mógł delikatnie musnąć wargami twarz pani dyrektor,
piersi… Nawet potarł nosem nagie sutki, ciesząc się, że ma do
nich tak łatwy dostęp.
I
gdy w końcu zbierał się do tego, by zacząć w jakiś sposób
nurtujący go temat, Kamila uniosła się znad blatu i skierowała
oczy w stronę okna.
-
Zbieramy się – oświadczyła normalniejszym głosem. – Daniel
wraca.
Hm…
To był ten jeszcze jeden punkt, który należało poruszyć w
rozmowie. Ale kiedy, skoro zrezygnowany Mikołaj domyślił się, że
ta rozmowa, znów została przełożona?
W
akompaniamencie odgłosu nadjeżdżającego samochodu ubierał się,
kątem oka zerkając na wykonująca tą samą czynność panią
dyrektor. Kto tam wie, może to ostatni raz, by rzucić okiem na jej
nagie piersi?
Gdy
stanęli na nogi, wiedział, że musi wszystko postawić na jedna
kartę. Spojrzał w oczy pani Kamili.
-
Tydzień temu, jak wracaliśmy, obiecała mi pani rozmowę o tym
wszystkim przy winie, w sympatycznej atmosferze – rzucił, zdając
sobie sprawę, że jego głos zabrzmiał nieco oskarżycielsko.
-
Skoro obiecałam, że będzie, to będzie – usłyszał w
odpowiedzi.
-
Wierzę, że dotrzymuje pani słowa – odparł dyplomatycznie,
kierując się za wciągającą koszulkę gospodynią prowadzącą go
w kierunku balkonu. – Tylko, że ja chciałbym jak najszybciej.
-
Będzie szybko – obiecała raz jeszcze.
Spojrzał
na nią. Wyczytała z jego oczu chyba pewną nieufność, może żal?
Nie mogła tego tak zostawić.
-
Mikołaj, wiele możesz o mnie myśleć, ale nie to, że robię cie w
konia – jej głos zabrzmiał łagodniej. – Jutro wieczór.
Pasuje?
-
U pani? – trochę nie dowierzał, że wreszcie poznał termin.
-
Tak u mnie – potwierdziła. – Zadowolony?
-
Bardzo – na twarzy Mikołaja chyba po raz pierwszy od momentu, gdy
wyszedł ze szkoły, pojawił się uśmiech.
Uśmiech
zniknął dopiero rzeczonego wieczora a w jego miejsce pojawił się
wyraz zaskoczenia. I to nie do końca przyjemnego.
Kamila
wyczuła to bez problemu. I przyjęła to z pewną, lekką złośliwą
satysfakcją. Całkiem fajnie, niech chłopak nie myśli, że
wszystko jest takie łatwe…
-
Coś nie tak? – zapytała niewinnie, gdy Mikołaj wszedł do
mieszkania.
-
Nie no, wszystko w porządku – wzruszył ramionami chłopak.
-
Na pewno? – dopytywała się z lekko kpiącym uśmiechem.
-
Po prostu myślałem, że będziemy sami – odważył się w końcu.
-
Przeszkadza ci mój mąż i pani Dąbrowska? – zmrużyła
zawadiacko oczy.
-
Nie no, skąd… Tylko, że przy nich chyba nie da się rozmawiać o
wszystkim – wybrnął z tego.
Zaśmiała
się cicho.
-
Nie martw się. Posiedzimy trochę razem, potem oni pojadą –
odpowiedziała, czując zresztą, że te ostatnie słowa nie
zabrzmiały nazbyt fortunnie.
Celowo
zaprosiła go na tą godzinę. Była ciekawa, jak Mikołaj nie
wiedzący przecież pewnych istotnych faktów na temat swej licealnej
dyrektorki zareaguje na takie towarzystwo.
Został
i przysiadł się w pokoju, bo cóż innego miał zrobić? Daniel
trochę wciągnął go w rozmowę o futbolu, postępach w treningu i
innych takich sprawach, ale widziała, że chłopak był trochę
stremowany.
Nie
dziwiła mu się i dobrze rozumiała o co chodziło. Nie czuł się
najlepiej w towarzystwie faceta, którego żonę przeleciał.
Wyglądał jakby trochę dręczyło go sumienie. Uznała mu to za
plus, zgodny zresztą z wcześniejszą oceną jego charakteru, jakiej
dokonała.
Na
szczęście Daniel nie zaliczał się do grona mistrzów gierek
słownych, stąd odpuścił sobie jakieś aluzyjne żarciki, mogące
doprowadzić Mikołaja do większego stresu.
Obecność
innej nauczycielki też nie dodawała mu skrzydeł. Ale zauważyła,
że przyglądał się jej ze sporym zainteresowaniem, jakby usiłując
rozwiązać jej stopień bliskości z Danielem.
A
ona sama też jednak trochę nadrabiała miną. Zdawała sobie
sprawę, że zasadniczo pokazała się Mikołajowi od
nienajwłaściwszej strony. Od strony kobiety, która
bezceremonialnie wchodzi do łóżka jednemu ze swych szkolnych
podopiecznych. A przecież nie była taka. Miała swoje powody. Czy
Mikołaj będzie potrafił to zrozumieć? Oceniała go wysoko, w
sensie inteligencji, nie sprawiał wrażenia nadętego bufona, z całą
pewnością takim nie był. No, ale zawsze były pewne wątpliwości.
Widziała,
że trochę się niecierpliwił podczas tej nieco spóźnionej
kolacji w takim gronie. Zresztą ona sama też. Miała świadomość,
że czeka ją trudna rozmowa. Ale jeśli miała się przed kimś
wygadać w takim temacie, to akurat Mikołaj był bardzo odpowiedni.
Na
szczęście była też Dominika. Ta sama Dominika, która szczerze
nigdy nie ukrywała cieplejszych uczuć względem Daniela. Tylko, że
od kilku dni…
No
właśnie, ta wiadomość zaskoczyła ją niesamowicie. Dominika
miała chłopaka. Jeszcze to, samo w sobie nie było jakieś
niesamowite, w końcu chodziło o porządną, fajną, sympatyczną,
inteligentną, atrakcyjną fizycznie wysoką blondynkę. Niesamowite
było co innego. Postać owego chłopaka.
To
była największa sensacja. Nie żaden dojrzały mężczyzna w stylu
jej Daniela, tylko ktoś zupełnie inny. Młodszy. Nie tylko od
Daniela, bo to było dość oczywiste, ale i od niej. Niezwykłe
naprawdę, biorąc pod uwagę fakt, że dwudziestosześcioletnia
nauczycielka historii zaczęła się oficjalnie spotykać z uczniem
liceum.
Szok
i niedowierzanie. Ale to jednak się działo. Dokładnie tak. Ona,
dwudziestopięcioletnia nauczycielka historii i trzecioklasista.
Trzecioklasista,
Dominik, którego doskonale znała, jako ucznia klasy prowadzonej
właśnie przez nią, był właśnie tym kimś. Zaskakująca
historia, bo był to chłopak, który początkowo w ogóle się nie
wyróżniał. Dopiero w miarę upływających miesięcy zyskiwał w
oczach Kamili. Tak jak na początku miała problem, by zapamiętać
jego imię, tak później zaczęła go szanować. Także dlatego, że
Daniel trochę jej o nim poopowiadał. Dominik był piłkarzem jego
klubu i czynił błyskawiczne postępy w swojej piłkarskiej
karierze.
-
Od czasu jak sam grałem, czekałem na takiego lewego obrońcę. Bo
do lewych obrońców, jakim sam byłem, mam zboczenia, jak dobrze
wiesz – zastrzegał.
No
nie do końca wiedziała, ale…
-
Jak skończył osiemnaście lat, to przesunąłem go od razu z
drużyny juniorów do pierwszego składu, pomijając tak juniorów
starszych, jak i rezerwy. Uznałem, że nadaje się od razu do
poważnego grania. Ambitny, to przede wszystkim. Zostawał po
treningach i doskonalił przede wszystkim grę w przodzie.
Dośrodkowania na czterdzieści metrów, łamanie ze skrzydła do
środka i takie rzeczy…
Niewiele
rozumiała, ale najważniejsze chyba tak. To jej Dominik, który
owszem, starał się przykładać do nauki, chociaż wybitnym orłem
nigdy nie był. No i co najważniejsze, czaił się gdzieś tam z
tyłu, za plecami tych odważniejszych, mniej grzecznych, bardziej
aktywnych, rozwrzeszczanych. Właśnie tak, raczej wycofany,
defensywny…
Jak
te kilka lat wcześniej inna uczennica z jej pierwszej wtedy klasy. A
dziś nauczycielka historii w tej samej szkole. I partnerka kolejnego
wychowanka. Dominik i Dominika.
Jak
się to życie dziwnie toczy… Jak…
Oczywiście
wszystko działo się w tajemnicy. Gdyby dowiedział się o tym ktoś
wyżej, para, w najlepszym razie dostałaby zakaz kontaktowania się
ze sobą a w najgorszym, Dominika musiałaby opuścić szkołę a
pewnie i w ogóle poszukać innego zajęcia. Dlatego o tym, że
spotyka się z trzecioklasistą, wiedziało niewiele osób.
Co
to się porobiło… Ona sama niedawno w Antonówku pozwoliła sobie
na porno przedstawienie, które ostatecznie skończyło się
prawdziwym aktem seksu z licealistą a teraz druga nauczycielka
znalazła sobie takiego małolata już na poważnie. Nie no, co za
dziwy na tym świecie…
Dobra,
dość tego..
-
Jedziemy Dominika, bo już po ósmej – stwierdził w końcu Daniel.
- Jak mam cię naprowadzić na tę pracę, to od razu, póki mam
wenę.
-
Dominika pisze pracę naukową z wojny domowej w Hiszpanii –
wytłumaczyła Kamila Mikołajowi. – A Daniel przeczytał więcej
książek na ten temat, niż swego czasu lektur w szkole – ni to
skomplementowała męża, ni to mu dogryzła.
-
Powodzenia, pani Dominiko – skwitował kulturalnie licealista.
Kilka
minut później zostali już we dwoje. Nie licząc bawiących się we
własnym pokoju dzieciach. Kamila z pewną ciekawością obserwowała
reakcje Mikołaja na jej dzieci, czy ogólnie całą sytuację. Był
nieco przytłoczony. No tak, co innego bzyknąć sobie jedna laskę a
co innego wejść w jej życie i odnaleźć się w szerszym gronie.
Szczególnie jak się ma osiemnaście lat.
Oboje
przenieśli się do sypialni. Tej samej, w której nieco ponad
dwadzieścia cztery godziny wcześniej… Kamila wyczuła, że
Mikołaj mógł to odebrać trochę aluzyjnie. No cóż, trudno. W
sypialni czuła się najlepiej.
Usiadła
obok chłopaka. Przez moment, błysnął flesz z tak nieodległej
przeszłości. Flesz, jak dziewięć dni temu, siedzieli oboje w jej
domku wypoczynkowym, rozmawiając o różnych sprawach, w tym także
intymnych. Gdy ona pozwalała temu homoseksualiście dotykać jej
nóg, z ciekawością sprawdzając jego reakcję.
Heh,
homoseksualista… Chyba coś tu nie grało.
-
Przyjechałem samochodem, nie mogę – gestem dłoni Mikołaj
odmówił wina.
Trudno,
musiała spożywać alkohol indywidualnie.
No
i od czego by tu zacząć? No właśnie, od tego co ostatnie przyszło
jej do głowy. Wzięła kieliszek w dłoń i skierowała oczy w twarz
licealisty a jej głos przybrał ostrzegawczy ton.
-
No to przyjacielu, powiedz w końcu, jak to jest z tym twoim
homoseksualizmem, bo zdaje się, że zrobiłeś mnie trochę w konia…
-
Naprawdę? – nie dał się zbić z tropu. – Czy ja kiedykolwiek
ogłosiłem, że jestem homo? Nie, to wszyscy…
-
Owszem, gdy siedzieliśmy u mnie pierwszego wieczoru – przerwała
mu.
-
Po pierwsze, nawet wtedy się nie przyznałem – sprostował. –
Tylko opowiadałem ogólnikowo i tak, żeby za wiele pani nie
nakłamać.
-
Zaiste, dobry chłopak z ciebie… - popisała się drobną
złośliwostką.
-
Po drugie – ciągnął niezrażony wyczuwalną ironią. – Po
drugie, nie raz próbowałem powiedzieć jak jest naprawdę, ale nikt
mnie nie słuchał i pani również, jak choćby na boisku – teraz
on mógł triumfalnie wyciągnąć oskarżycielski palec.
-
No tak… - musiała przyznać się do swego błędu. – Ale jak już
przyszedłeś, to jednak mogłeś powiedzieć jak to jest…
-
Wtedy by mnie pani wyprosiła i nigdy nie doszłoby do tego do czego
doszło…
Z
jednej strony uśmiechnęła się mimo wszystko, z drugiej,
skrępowana odwróciła wzrok. Jakby nie patrzeć, wyszło na to, że
on też w jakiś sposób prowadził swoją grę. W jakiś sposób
podszedł ją, przynajmniej tego pierwszego wieczoru na wycieczce,
choć koniec końców, to ona dała mu do ręki wszystkie karty.
-
No i wygrałeś, czyż nie? – zwróciła twarz ku Mikołajowi.
Spojrzał
na nią poważnie. Już wiedziała jak zareaguje.
-
To nie była dla mnie żadna gra – oświadczył. – A dla pani
była? – posłał kontrę.
-
Nie – pokręciła głową natychmiast.
-
Wobec tego niech mi pani wreszcie powie, bo czekam na to od tygodnia.
Dlaczego?
Kiwnęła
głową. Dotarli w końcu do tego punktu.
-
Dlaczego pani to zrobiła? I wtedy i następnego dnia i wczoraj…
Dlaczego ze mną? I co na to pani mąż? No i… Co będzie dalej?
-
Dużo pytań – potrafiła zdobyć się na śmiech maskujący pewne
skrępowanie. – I nie wiem od czego zacząć, jeśli mam ci
powiedzieć wszystko.
-
Obojętnie, tylko chciałbym jasno i szczerze.
-
Będzie jasno i szczerze – obiecała. – Robię to nie tylko dla
ciebie, ale i dla siebie. Nie chcę, żebyś myślał o mnie tak jak
pewnie sobie myślisz. Muszę poprawić swoją reputację, czyż nie?
– spojrzała na licealistę nieco zadziornie, ale i z pewnym
skrępowaniem.
-
Nie myślę tak jak pani myśli, że myślę… - odparł dość
ostrożnie.
Ale
jego ton nie przekonał jej do końca. I wiedziała, że czeka ją
dłuższa opowieść.
Zaczęła
od Daniela. Od jego stosunku do takich sytuacji, gdy wierna i
kochająca żona… Niby nie okazuje się wierna. To przyszło
najłatwiej, mimo, że starała się oszczędnie dobierać słowa.
Starała się by w tej historii było jak najmniej postronnych osób.
Powiedziała tyle, ile musiała. Bardzo oględnie zaznaczyła też
udział Dominiki w ich życiu. Wyczuła, że przy tej okazji Mikołaj
mocniej nadstawił uszy. Ale w sumie nie było co za długo o tym
opowiadać. No i zawsze można było to przekuć na swoją stronę.
-
Chyba nie masz już wątpliwości, że skoro powiedziałam ci o
Dominice i jej obecności w moim życiu, jestem szczera, tak jak
obiecałam? – zapytała spokojnie.
-
Bardzo mnie to cieszy.
Odebrała
te słowa na poważnie.
No
więc teraz coś trudniejszego.
-
Kobieca psychika bywa bardzo skomplikowana, wiesz? – zagadnęła. –
I dotyczy to pewnych spraw, które siedzą mi w głowie. Pewnie
myślisz, że jestem puszczalska, skoro zrobiłam, ale…
-
Już powiedziałem, że tak nie uważam – tym razem przerwał jej
on. – Nie chce mi się wierzyć by robiła to pani na zawołanie.
Ale chcę to usłyszeć od pani.
-
Usłyszysz. Zrobiłam to pierwszy raz. Wierzysz? – spojrzała z
autentyczną obawą.
Może
wyczytał tę obawę z niej. Może dlatego sprawiał wrażenie
przekonanego. I w pewien sposób poruszonego.
-
Mówiąc wprost, są dwie Kamile, choć może to zabrzmieć śmiesznie
– wytłumaczyła. – Jedna w dzień, ułożona i normalna, druga w
nocy, gdy budzą się demony. I namawiają do niegrzecznych rzeczy.
Stąd są w głowie fantazje, które powinny pozostać tylko w
głowie. Ale mój szanowny małżonek potrafi być złośliwy i
zamiast je ugasić w zarodku, dorzuca jeszcze ognia.
-
Potrafi się pani przyznać jakie to fantazje?
-
To bardzo intymne – spojrzała mu w oczy.
-
Pani też mnie wypytywała o intymne rzeczy homoseksualne…
Wzbudził
w niej uśmiech. Poniekąd rozbroił ją tym przypomnieniem.
-
Takową spełniłam na przykład wczoraj – powiedziała. – Ale
jeżeli już może przy tym jesteśmy, to zacznę od początku, od
tego wycieczki, dobrze?
-
Doskonale – zapewnił gorliwie chłopak. – Co panią skłoniło
do tego byśmy poszli do łóżka?
-
Do tego akurat wiele rzeczy. Po kolei… Wdzięczność dla ciebie za
to, że mnie uprzedziłeś przy kamerach i chęć byś to ty wygrał
ten zakład a nie Piotr, czy ktokolwiek inny…
-
Ale gdy już byliśmy poza kamerami, mogliśmy udawać. Nawet nie
rozbierać się do końca, tylko grać a tymczasem…
-
A tymczasem… Może widocznie naprawdę potrafię być wdzięczna…?
I może odezwała się jeszcze jakaś fantazja? Na przykład
ekshibicjonizm…
Milczał
przez moment, trawiąc te informacje.
-
No a gdy już naleźliśmy się na łóżku, gdy… - zaciął się
Mikołaj. – Gdy to wszystko, w którymś momencie przestało być
zabawą a zaczęło się na serio?
-
Chodzi ci o to, gdy wykorzystałeś niecnie sytuację i wszedłeś we
mnie? – musiała wezbrać w sobie trochę odwagi, by wypowiedzieć
te słowa.
-
No tak, to…
-
Może rozgrzałeś mnie już za bardzo? Może zadecydowałeś ty sam?
Ty, w sensie, twoja osoba? Przystojny, ułożony, ujmujący, porządny
chłopak? I jeszcze homoseksualista, dla którego przynajmniej w
teorii powinnam być obojętna? Może jakimś cudem to wszystko tak
się skumulowało, że kiedy wtargnąłeś, zaskoczyłeś mnie tym i
tak to już poszło…?
Czuła,
że czerwienieje na twarzy. Tak przez opowiadanie tego wszystkiego
swemu uczniowi, jak i coraz więcej wina w krwi.
Co
więcej, miała świadomość, że chłopak zachowuje się dojrzale.
Grały w nim emocje, ale nie chodziło o jakieś napalanie się,
tylko to drugie. Te emocje związane z głębszą uczuciowością.
-
A drugiego dnia? – zapytał po chwili cicho, dostosowując się do
atmosfery.
-
Hm… - chrząknęła. – Skoro już pierwszego odsłoniliśmy przed
sobą tyle tajemnic? To był pewien spontan, szczególnie, że
napatoczył się Piotr. Przyznaję, że zalazł mi mocno za skórę i
chciałam wziąć rewanż za jego zagrywki. Jeszcze bardziej dosadny.
-
I dlatego rozebrała się pani przed nim do naga? – pozwolił sobie
na kąśliwą uwagę.
-
Hah… - skwitowała krótkim uśmiechem. – To był właśnie ten
ekshibicjonizm. Ale przede wszystkim musiałam go jakoś przekonać
do tego, że jego bezczelną propozycję traktuję śmiertelnie
poważnie.
Znów
milczenie. Dała mu czas na przetrawienie tego wszystkiego i ułożenie
sobie w myślach. Ciężko było mimo wszystko spojrzeć mu w oczy.
Przeżywała huśtawkę nastrojów. Raz była pewniejsza siebie, za
chwilę te pewność niemal kompletnie traciła.
Ale
czuła się w ten sposób rozkosznie ulegle.
-
A wczoraj? – odezwał się w końcu.
-
To jedna z tych fantazji – skwitowała krótko.
-
Jakiego rodzaju fantazja? – nie odpuścił.
Teraz
i ona milczała. Ale wzięła się w garść i spojrzała mu w oczy
pochylając ku niemu.
-
Wiesz, że takie rozbieranie się, bywa dziesięć razy bardziej
krępujące od fizycznego.
Nie
cofnął się przed jej spojrzeniem. Jego oczy stały się szersze.
-
Ale ja bardzo lubię panią rozbierać – usłyszała nieco
charczący głos, który podziałał na jej zmysły. – I to, jak
rozbieram teraz panią, podoba mi się nawet bardziej, niż
normalnie…
Potrząsnęła
głową, jakby chcąc uciec od tych emocji, od tego uzależnienia od
tego chłopaka. Nie dało się.
Jeśli
zapomniała, to przypomniała sobie, że dała mu się przelecieć
trzy razy w ciągu niespełna dziesięciu ostatnich dni. Byli ze sobą
bliżej, niż mogłaby sobie tego życzyć.
Był
powód, żeby się z tym chować? No pewnie, że był. Nazywał się
wstydem. Ale w tym przypadku…
-
Bądź pewien, że nie powiedziałabym tego nikomu innemu – zniżyła
głos prawie do szeptu. – To bardzo intymne. I wie o tym tylko mój
mąż.
-
Nie myśli chyba pani, że będę rozpowiadał o tym, co mi pani
powie? – nie do końca zrozumiał.
-
Nie, nie… - zaprzeczyła. – Chodzi mi o to, że musisz być
jednak kimś wyjątkowym, skoro ci to opowiadam. Rozumiesz?
Skinął
głową. I nie spuszczał oczu z jej twarzy. Tak jak i ona z jego.
-
To jedna z tych kilku fantazji – powtórzyła. – Fantazji, w
których robię to co robię… Bez ceregieli. Rozumiesz? – trochę
w to wątpiła, ale dosłowne wyjaśnianie przychodziło jej ze
zrozumiałym trudem. – Nie wiem jak to zrobiłeś, ale zrobiłeś
to niemal idealnie. Przyjechałeś do mnie do domu i po pierwszych
kilku słowach powiedziałeś to co powiedziałeś… Potraktowałeś
mnie jak… - zrobiła pauzę, bo słowa z trudem przechodziły jej
przez gardło. – Muszę powiedzieć wprost. Jak dziewczynę do
ruchnięcia, rozumiesz? Przyjechałeś, poruchałeś i pojechałeś.
To jest jedna z takich fantazji.
Milczał.
Wiedziała, że to wyznanie uczynione praktycznie szeptem zrobiło na
nim kolosalne wrażenie. Teraz jeszcze…
-
I od razu przypomnę, że zrobiłeś to jako pierwszy, choć pewnie
możesz nie wierzyć…
-
Wierzę pani, już mówiłem – zapewnił dość żarliwie. – Może
jestem naiwny, ale ma pani w sobie to coś, posprawia, że pani ufam.
Nie
powstrzymała uśmiechu. To był komplement, jakiego w życiu raczej
nie słyszała. Wybił się w górę spośród tych dotyczących jej
długich nóg, pięknej buzi, spośród tekstów o niezłej lasce, o
super dupie…
-
Świetny jesteś Mikołaju, chcesz usłyszeć coś na co zasłużyłeś?
– spojrzała na licealistę z nieskrywaną sympatią.
-
Bardzo chętnie.
Patrzyła
w jego oczy, czując jak policzki się jej nagrzewają.
-
Cieszę się, że jeżeli pozwoliłam sobie na spełnienie tej
wyuzdanej fantazji… To, że właśnie z tobą. Że to byłeś
właśnie ty a nie nikt inny – zaplątała się nieco coraz
bardziej czerwona na twarzy.
I
na jego wyrażającej dotąd napięcie, twarzy pojawił się lekki
uśmiech. Wraz z pewną, zrozumiałą satysfakcją.
-
Jestem pewna, że to rozumiesz, bo chyba wiesz, ile kosztuje mnie by
wyspowiadać się tobie z takich rzeczy – dodała.
-
Cieszy mnie to – skwitował krótko.
-
No bo… - urwała. – Jakby nie patrzeć, normalne kobiety nie mają
takich fantazji, albo ich nie realizują. A ja… No właśnie…
Możesz mnie teraz traktować jak panią łatwych obyczajów, czyż
nie…?
-
Pani dyrektor… - zaczął wolno. – Może w innych realiach, gdyby
mi to opowiadała inna kobieta… Ale widzę jak pani reaguje na te
własne fantazje, widzę w pani szczerość i skrępowanie. Nigdy bym
nie pomyślał o pani w ten sposób.
Patrzyła
w niego, nieco zaskoczona tym jasnym i klarownym wywodem.
-
Ufam ci – odpowiedziała krótko. Wystarczyło.
Poruszył
się niecierpliwie. Zaczęła się domyślać o co mu chodzi, nim
jeszcze otworzył usta.
-
Pani dyrektor… To teraz pozostała jeszcze jedna kwestia.
-
Tak? – teraz już się nie tyle domyślała, ile po prostu
wiedziała.
-
Można powiedzieć, że za każdym razem miała pani swój powód…
Więc, czy to oznacza, że nie mam tu czego szukać?
Zaśmiała
się lekko, próbując się odprężyć. Wbrew pozorom ta kwestia
była dużo lżejsza, niż poprzednia.
-
A co cwaniaku, myślałeś, że teraz będziesz przyjeżdżał swoim
samochodem do mnie każdego dnia w jednym celu? – spojrzała nieco
zawadiacko.
-
Nie – stropił się nieco.
-
No jasne, nie… - przedrzeźniła go.
-
Nie powiem może, że nie no i nie każdego dnia… - usiłował się
wytłumaczyć.
-
No, ulżyło mi, normalnie… - bawiła się w najlepsze.
-
Pani dyrektor – Mikołaj przeszedł do lekkiej kontry. – Nie
uważa pani, że to trochę wygląda tak, ze użyła mnie pani do
spełnienia jednej ze swych fantazji a potem… No właśnie? –
spojrzał pytająco.
-
Czujesz się wykorzystany, tak?
-
No nie przesadzajmy, ale… Ciężko mi to sobie teraz wyobrazić, że
zrobiliśmy to tak… I teraz wracam do szkoły, jak gdyby nigdy nic.
I stajemy się sobie obcy. Ja tak nie potrafię
Trochę
odechciało się jej żartów. Temat był dość śliski.
-
Mikołaju, nie czuj się wykorzystany i odtrącony, ale… Jeśli
zdążyłeś zapomnieć, to przypomnę, że mam męża – wyłożyła
ostrożnie, składając dłonie na brzuchu.
-
Czyli to… - zawahał się, jakby nie chcąc wypowiadać słowa,
którego nie chciał sam usłyszeć.
-
Mikołaj – przysunęła się bliżej, mając świadomość, że
pewne rzeczy muszą być wyjaśnione. – Nie czuj się wykorzystany,
bo to nie tak. Już ci powiedziałam, że cieszę się, że to ty.
Gdyby na taki pomysł wpadł ktoś inny, z pewnością na nic bym się
nie zdecydowała – zapewniła solennie. – To nie jest tak, że
przychodzi mi do głowy myśl, „dzisiaj jest dobry dzień na
spełnienia takiej, czy innej fantazji, niech tylko nawinie się
pierwszy lepszy”, rozumiesz? To jest szereg iluś czynników, które
muszą się zgrać.
-
No tak, ale…
-
Ja cię naprawdę bardzo lubię – podkreśliła z naciskiem. - Więc
nie potraktuję cię tak, że zrobiliśmy wczoraj takie a nie inne
rzeczy i teraz się żegnamy, bo już nie jesteś do niczego
potrzebny – nie dała mu dojść do słowa. – Ja taka nie jestem,
Ale ja mam też swoja rodzinę. Dlatego też nie ma odpowiedzi na
twoje pytanie.
-
Nie ma? – powtórzył.
-
Nie ma. Jedyną odpowiedzią, jakiej mogę ci udzielić, jest to, że
będzie, to co będzie – podkreśliła. I przypomnę raz jeszcze,
nie spławiam cię w ten sposób, po prostu… - wzruszyła bezradnie
ramionami. – Postaraj się to zrozumieć.
Milczał
przez moment. Trochę bała się tego. Była całkowicie szczera, nie
chciała go odtrącać, ale przecież nie mogła mu niczego obiecać.
I trochę bała się jego reakcji. Niezależnie od wszystkich
pozytywnych walorów licealisty.
-
Czyli nie porucham sobie ani w tym odcinku, ani w kilku następnych –
podsumował z lekkim uśmiechem na twarzy.
-
Mikołaj… - spojrzała z udawaną surowością. – Strasznie się
rozbrykałeś, ktoś cię mocno zepsuł ostatnio.
-
Ktoś…? – spojrzał niedwuznacznie na panią dyrektor.
-
No nie mów przecież, że ja – zakpiła zawadiacko.
Uśmiechnął
się tylko, znów zatapiając w myślach. Kamila przysunęła się
bliżej.
-
A tak bardzo chciałbyś? – zapytała subtelnie, patrząc mu
głęboko w oczy.
-
No… - zareagował z psotnym uśmiechem, trochę jak mały dzieciak.
-
To musisz wiedzieć – zniżyła głos do subtelnego, namiętnego
szeptu. – Że mój małżonek zamontował w naszej sypialni kamery,
bo lubi czasem pooglądać to co się w nich dzieje…
-
Hm… - zobaczyła zaskoczenie na jego twarzy, ale szybko się
pozbierał. – W jednym filmie porno już pani zagrała, więc…?
-
Więc na dłuższy czas mi wystarczy – odparowała, odsuwając się.
-
Szkoda… To może mi pani pokaże jakieś nagranie z kolekcji
swojego męża? – Mikołaj najwyraźniej się rozochocił.
-
Mikołaj… - spojrzała pobłażliwie.
-
No chociaż jedno…
-
Mikołaj… - rzuciła kolejne spojrzenie. - Wybij to sobie z głowy,
dobrze?
-
Szkoda – westchnął z udawanym żalem. – To w takim wypadku musi
mi pani opowiedzieć coś jeszcze.
-
Co takiego? – spojrzała z uwagą.
-
Powiedziała pani, że to jedna z pani fantazji. Czyli ma ich pani
więcej. Niech pani opowie chociaż o jednej, tylko tak głęboko…
-
Mikołaj, matko… - westchnęła, czując kolejną falę
zawstydzenia. – Czy nie słyszałeś, jak mówiłam, że takie
zwierzanie się bywa o wiele gorsze od fizycznego obnażania?
-
Ale mnie się bardzo podoba rozbieranie pani w każdy sposób –
skwitował poważnie.
Spojrzała
tylko na niego. Nie chciała się zwierzać z takich rzeczy, ale po
tym, gdy musiała go kilka minut wcześniej nieco sprowadzić na
ziemię, czuła się trochę winna.
-
To są same bardzo intymne i wstydliwe rzeczy – znów zniżyła
głos do szeptu.
-
Rozumiem – kiwnął głową.
-
Na pewno? – spojrzała lekko nieufnie.
-
Tak. Dlatego chciałbym usłyszeć choć jedną, opowiedzianą
szczegółowo, nim zostanie ona spełniona. Kto wie, może znowu
pomogę… - uśmiechnął się nieznacznie.
Nie
skomentowała tego, szperając w pamięci. O czym by mu tu
opowiedzieć? Z czego się zwierzyć? Było kilka spraw, ale…
-
Ewentualnie może pani opowiedzieć w skrócie, ale za to o
wszystkich – wysunął nową propozycję.
-
Wykluczone – wygłosiła natychmiastowy sprzeciw. – Nie
potrafiłabym w kilku słowach, bo wziąłbyś mnie za jakąś
ladacznicę… Musiałabym każdą starannie wytłumaczyć.
-
No to jedną…
-
Powiem ci tak ogólnie, bez wskazywania jednej konkretnej, w
porządku? – zasugerowała. – Takim czynnikiem, który nakręca
te różne fantazje jest moja własna uległość. To, że trochę
zostaję sprowadzona do roli przedmiotu, zostaje wykorzystywana… Tu
nie chodzi tyle o samą fizyczność seksu i ogólnie, tylko o to co
się dzieje w tym przypadku, we mnie, w środku, w mojej duszy, nie
wiem czy rozumiesz…
-
Rozumiem, dlaczego nie? – patrzył na nią uważnie.
-
No więc właśnie. I ta uległość ma wpływ na różne sytuacje,
które mogą z niej wyniknąć. Na przykład ekshibicjonizm, czyli
sytuacja, gdzie jestem może podglądana, albo sama pokazuje coś
więcej. Przy czym, ja jako osoba konserwatywna raczej, za to „coś
więcej” niekoniecznie uznaję piersi, czy jeszcze coś tam. To już
są na przykład nogi w całej długości. To jest coś, co w
określonych momentach może mną mocno zawładnąć.
-
Ale na wycieczce miała pani okazję i nie skorzystała –
przypomniał aluzyjnie do historii z kamerami.
-
Bo to nie jest tak na zawołanie –sprecyzowała i wykorzystała
okazję by przedstawić samą siebie w lepszym świetle. – Musi
zajść szereg czynników, bym temu uległa. A skoro wtedy
zareagowałem zdecydowanie negatywnie… To chyba najlepszy dowód,
że jednak nie jest ze mną tak źle, prawda? – zmusiła się do
lekkiego, ale raczej defensywnego uśmiechu.
Chyba
spodobało mu się to tłumaczenie. Jednak widocznie wolał panią
dyrektor w bardziej porządnej wersji a nie taką ulegającą swoim
fantazjom co kilka chwil.
-
I tym optymistycznym akcentem pewnie zakończymy nasze posiedzenie,
nie obrazisz się, prawda?
-
Nie obrażę, ale nie powiem… Mógłbym z panią posiedzieć
dłużej. No i nie tylko posiedzieć… - wygłosił w mało
zawoalowany sposób.
Nie
skomentowała tego inaczej, niż delikatnym uśmiechem. Mikołaj
chyba zrozumiał, że nie ma sensu za bardzo tego przedłużać.
Odprowadziła
go pod drzwi. Tam zatrzymał się.
-
To kiedy następne spotkanie? – zapytał patrząc w oczy pani
dyrektor.
-
W poniedziałek, w szkole – odpowiedziała niewinnie.
-
Miałem na myśli coś trochę innego – naprowadził wykrętnie.
Spojrzała
mu w oczy. Nie mogła się powstrzymać. Owszem, wstyd, ale… Ale to
był Mikołaj, była z nim tak blisko już trzy razy… Zniżyła
głos.
-
Miałeś na myśli to, kiedy będziesz mógł mnie znów przelecieć,
tak?
Trafiła.
Jego oczy nie potrafiły ukryć emocji.
-
Nie nazwałbym tego tak…
-
Dobra, dobra… - skomentowała krótko, otwierając drzwi. – Już
powiedziałam. Będzie, kiedy będzie. Musisz z tym żyć.
Może
nie zabrzmiało najsympatyczniej, ale jednak najwłaściwiej. Inaczej
się nie dało.
-
Będę myślał o pani – usłyszała na odchodne.
Nie
mogła tego ukryć przed sobą. Serce zabiło jej trochę mocniej.
-
Uwierz mi, Mikołaju, że i ty przewiniesz się przez moją głowę –
odpowiedziała jasno i szczerze.
Popatrzyła
jak chłopak schodzi na dół, otwierając drzwi do audi i dopiero
wtedy zamknęła drzwi. Odetchnęła z ulgą, ciesząc się, że ta
rozmowa była już za nią. Względnie spokojnym krokiem skierowała
się do łazienki.
Rozdział
2. Nowoczesny dyrektor.
Tyle,
że w poniedziałek nie miała głowy do niczego poza pracą. Z
jednej głównie przyczyny.
-
Pani Kamilo, to jest pan Tomasz Kowalski – znany jej przedstawiciel
kuratorium przedstawił młodszego, może około trzydziestoletniego,
pozornie przystojnego mężczyznę z nowoczesnym zarostem na twarzy,
o silnym spojrzeniu i czarnych włosach. – Nie wie pani, że pewne
wydarzenia sprawiły, że musimy na jakiś czas zawiesić pani
dyrektorstwo.
-
Dlaczego zawiesić? – poczuła się mocno niekomfortowo słysząc
te słowa. – Z jakiego powodu?
-
Prawdę mówiąc nie ma żadnego wyraźnego powodu – chrząknął
kurator. – Jedynym takim jest to, że po ostatnich wyborach
nastąpiły pewne przetasowania na wielu stanowiskach. Nie ominęło
to także naszego ministerstwa i co za tym idzie regionalnych
ośrodków.
-
Pierwsze słyszę, by polityka pchała się aż tak nisko,
wymieniając także szkolnych dyrektorów – odparła nieco
zgryźliwie i tak samo przyglądając się swemu nieoczekiwanemu
następcy.
-
Niestety, mogę tylko wyrazić swoją przykrość z tego powodu –
kurator skłonił się nisko jakby w geście przeprosin. – Zresztą
zastępstwo pana Kowalskiego jest tymczasowe, aczkolwiek nie jesteśmy
w stanie określić jak długo będzie ono trwać.
No
cóż, kłócić się przecież nie mogła. Niemile zaskoczona
musiała przyjąć niewygodną prawdę, że po niedawnym sukcesie i
awansie, pozostały tylko wspomnienia.
Pocieszała
się słowami kuratora, że to może tylko okresowe. Ale jeśli nie?
No i ten okres może przecież trwać miesiąc, rok, albo i dziesięć
lat, cóż…
No
więc właśnie…
W
kolejny poniedziałkowy poranek wpadła do sekretariatu prawie jak
huragan. Z reguły stonowana, nawet gdy targały nią większe emocje
usiłowała je okiełznać, ale nie tym razem. Za dużo…
-
Panie dyrektorze, za dużo się tego nazbierało, naprawdę… -
podeszła energicznym krokiem do biurka, doznając pewnej ulgi, że
jest sama wraz z przełożonym.
-
Kamilo, przesadzasz, po prostu jesteś trochę… Jakby to
powiedzieć, nie idziesz z duchem czasu…
Uhm,
czyli dobrze wiedział z czym przychodziła polonistka. W sumie nic
dziwnego.
-
Czyli uważa pan, że fundowanie osiemnastolatkom płci męskiej w
dniu osiągnięcia ich pełnoletniości wycieczki do burdelu, jest
właśnie tym, co nazywa się pójściem z duchem czasu?
-
Gdybym tak nie uważał, nie zaakceptowałbym, to chyba logiczne –
uśmiechnął się szeroko, nie widząc żadnego problemu.
Tydzień
wystarczył, by poznać nowego dyrektora a w zasadzie karierowicza,
bez większej wiedzy i bez przygotowania. Za to ze swoim politycznym
manifestem. Młodszy następca miał wszystkie regulacje za nic. I
nic nie dało się z tym zrobić. Lewackie organizacje szturmem
zdobyły przyczółki w ministerstwie kultury jak i edukacji,
wywróciły program nauczania do góry nogami i dodatkowo wprowadziły
różne pomysły. Jak choćby ten wymieniony chwilę wcześniej.
-
Panie Tomaszu… - próbowała się uspokoić.
-
Kamilo, życzę sobie, byś tytułowała mnie dyrektorem – przerwał
jej dość stanowczo. – Nie mam rozrośniętego ego, ale wolałbym,
żebyśmy zachowali pewne standardy.
Bezczelny…
Czy wypuszczanie licealistów do burdelu z talonami, finansowanymi
przez szkołę jest zachowaniem jakichkolwiek standardów?
Przełknęła
ślinę.
-
Panie dyrektorze… Nie chcę toczyć wojny na temat moralności, ale
fundowanie licealistom prostytutek jest nieetyczne i to podwójnie.
Nie dość, że sprowadza się kobiety do roli towaru, to jeszcze
taka inicjacja seksualna w tym wieku może działać na chłopaków
wybitnie demoralizująco. Zgłaszam ze swojej strony stanowczy
sprzeciw. Jako wychowawczyni pierwszej klasy, czyli osoba, której
dotknie ten problem, może nie teraz, ale za rok…
-
Kamilo, ten problem, jak to określasz, nie dotknie ciebie i to z
dwóch powodów – odparł nie tracąc rezonu. – Po pierwsze
dlatego, że nie jest to żaden problem, po drugie, że ty jesteś
tylko nauczycielką. Nawet jako wychowawczyni nie masz prawa wpychać
nosa w nieswoje sprawy.
Nie
patyczkował się. Co gorsze, przynajmniej w tej drugiej kwestii miał
sporo racji. Ale nie mogła się jeszcze poddać.
-
Możemy mieć różne zdania na temat tego, czy to problem, czy nie…
Ale finansowanie takich rozrywek ze szkolnego funduszu jest nie dość,
że skandaliczne i sprzeniewierza się idei edukacji, to jeszcze…
-
Wręcz przeciwnie, uważam i jestem pewien swego zdania, że właśnie
dopiero teraz edukacja wkracza na właściwe tory, organizując życie
uczniom tak w szkole, jak i poza nią. Właśnie teraz nadchodzi nowa
era. Wyrzucamy, Kamilo do kosza stare książki i piszemy nową
historię. Przeszłość już nigdy się nie powtórzy. Budujemy nową
Europę, wspólnie z krajami zachodu, w stosunku do których byliśmy
strasznie zacofani. Najwyższa pora, żeby odrobić ten stracony
przez konserwatywne, albo nie dość liberalne rządy czas.
Milczała,
próbując ukryć wściekłość i odczuwając jednocześnie
bezradność. Z trudem zbierała myśli do kupy.
-
Skoro ten temat pana nie obchodzi…
-
Obchodzi i to bardzo. Właśnie dlatego będę trzymał się go
likwidował wszelkie próby zatrzymania go w zarodku.
-
Wobec tego… Czy ostatnie doniesienie o kadrze nauczycielskiej też
zbywa pan lekceważąco?
-
Niczego nie lekceważę. O jakie doniesienia chodzi?
-
Pani Matuszewska, podejrzewana o wyłudzanie pieniędzy od uczniów
za odpowiednie oceny… To nie jest zresztą nic nowego, takie
podejrzenia mieliśmy już od kilku lat…
-
Pani Matuszewska od lat zbiera na nową tablice Mendelejewa w sali
chemicznej. Myślę, że jej tłumaczenie jest bardzo wiarygodne…
-
Wiarygodne, tak…? A to, że jest członkiem Komitetu Unii
Radykalnych Wspólnot Antyfaszystowskich nie ma żadnego znaczenia…?
-
Coś sugerujesz? – spojrzał ozięble i oficjalnie.
-
Nie, skądże… A pan Grabiec, na którym ciąży podejrzenie, że
uprawiał seks z jedną z uczennic w po lekcji języka angielskiego?
-
Radek… Pan Grabiec po prostu dokształcał naszą trzecioklasistkę
w zakresie przygotowania do pracy w Anglii po maturze. Z tego co
zdołaliśmy ustalić, nie działo się tam nic niestosownego.
-
A jedna z najmłodszych nauczycielek, pani Urbanowicz, która jest
członkinią Demokratycznego Ugrupowania Panelu Anarchistycznego i
która zdejmuje w szkolnych salach krzyże a jednocześnie organizuje
lekcje wychowawcze na temat islamu, nakazując by uczniowie
przebierali się w muzułmańskie stroje…?
-
Ta pani wykonuje genialną pracę w zakresie tolerancji i eliminacji
niepożądanych postaw ksenofobicznych i rasistowskich. Co ci w tym
przeszkadza? – napotkała uważne spojrzenie Tomka.
-
Czy w ramach eliminacji właśnie rasizmu jak i innych rzeczy,
dostarczono nam rozporządzenie, według którego nie mam prawa
oceniać stosunkowo licznej już w tej szkole społeczności
muzułmańskiej, z takich zakresów jak poprawna ortografia,
gramatyka, znajomość polskich lektur, czy w przypadku innych
przedmiotów szkolnych, znajomość polskiej historii, czy nawet, o
zgrozo, podstawowych praw fizycznych, jeżeli stoją one w
sprzeczności z Koranem? Na jakiej podstawie mam wystawić ocenę
niedostateczną za nieznajomość Sienkiewicza polskiemu uczniowi,
ale arabskiemu już nie? To jest nierówność…
-
Wręcz przeciwnie to jest równość społeczna. Uczniowie
pochodzenia arabskiego nie mają absolutnie żadnego obowiązku
znajomości polskich lektur, jak i tym bardziej polskiej gramatyki.
Po co im to? Tak samo, jeśli mówimy o historii, nie mają obowiązku
znać Batorego, czy tego tam… Sobieskiego na przykład. Szczególnie
ten ostatni może im się źle kojarzyć. Należy rozgraniczyć
proporcje między uczniami, dobry nauczyciel musi to zrobić i od
jednych oczekiwać więcej a od tych, którzy mieli utrudniony start,
mniej. To logiczne.
-
Nic nie jest logiczne panie dyrektorze – odpowiedziała spokojnie
Kamila. – Zdaje się także, że muzułmańscy uczniowie poczynają
sobie coraz bardziej bezczelnie. Są rozzuchwaleni bierną postawą
przedstawicieli ministerstwa edukacji. Zdarzały się przypadki
niestosownych zachowań w stosunku do uczennic, czy nawet
nauczycielek. Co pan zamierza z tym zrobić?
-
Och, Kamilo… Musisz mieć zrozumienie dla obcej kultury. Oni się
tak wychowali i należy przyjąć to ze zrozumieniem.
-
Rozumiem. Jeżeli zatem mnie samą spotka taki przypadek i odpłacę
się agresorowi pięknym za nadobne wypłacając nagrodę prosto w
twarz, będzie pan tak samo tolerancyjny…
-
A skąd Kamilo? Obce kultury należy traktować z tolerancją i
zrozumieniem. Nie życzę sobie takich zachowań ze strony grona
pedagogicznego, to chyba jasne – zastrzegł zdecydowanie.
-
Uhm… Czyli nadmierna poufałość nauczycieli i uczniów nie jest
już tak niemile widziana…? Czy to oznacza, że mamy wyczekiwać
następnego projektu, według, którego muzułmańscy uczniowie nie
będą musieli korzystać z domów publicznych, bo dyrekcja wyda
stosowne rozporządzenie licealistkom, albo nawet i nauczycielkom?
-
Hm, Kamilo… Podsunęłaś mi nawet niezły pomysł… - zmarszczył
brwi i chciał coś dodać, ale w tym momencie rozległ się dźwięk
telefonu. – Przepraszam, muszę odebrać.
Nie
czekała. Uznając, że traci czas, opuściła demonstracyjnie
sekretariat, wychodząc wzburzona na korytarz. Stukając obcasami
skierowała się w stronę swojej sali lekcyjnej. Przystanęła przed
nią na chwilę, próbując się opanować.
Na
ścianie, obok drzwi wisiał duży plakat informujący o wielkiej
imprezie integracyjnej, już w najbliższą sobotę, w położonym
jakieś dziesięć kilometrów od miasta Antonówku.
Impreza
integracyjna idąc z tak zwanym duchem czasu. „Dni nagości”,
wieszczył wielki plakat… Kamila oczywiście wiedziała o tej
imprezie od dawna. Znała także niektóre punkty imprezy. Jak przede
wszystkim…
„Godzina
23, wielki konkurs Miss Topless! Jeżeli uważasz, że jesteś w
stanie zmierzyć się z profesjonalnymi modelkami, nie zwlekaj i
zapisz się do konkursu!”
Miss
Topless. Że coś takiego w ogóle było organizowane… Ale to, że
wręcz zachęcano młode licealistki do wystąpienia…?
„A
więc tak nastąpił upadek zasad starej cywilizacji…” pomyślała.
„Skoro tak… To i ja będę miała jeszcze coś do powiedzenia…”
A
dokładnie w tym samym czasie, gdy zbulwersowana Kamila kroczyła
szkolnym korytarzem, w jednej z sal lekcyjnych piętro wyżej,
nauczycielka biologii, oddawała zeszyt lekcyjny jednej z uczennic.
-
Pała, Wiśniewska, sama ledwo od podłogi odrastasz, to nic
dziwnego, że masz mózg ameby… - rzuciła agresywnie w stronę
faktycznie niewysokiej blondynki.
Nastąpiły
dwie sekundy ciszy. Może dlatego rzucone w jej trakcie cichym głosem
dwa słowa, wcale nie zabrzmiały tak cicho.
-
Głupia pizda.
Cisza
przerodziła się w lekki szmer, ale i ten zginął w głośnej
odpowiedzi nauczycielki.
-
Który to taki mądry? Przyznać się natychmiast!
Mikołaj
poczuł szybsze bicie serca, ale uznał, że nie może popełnić
kroku w tył.
-
Uważam, że powinna pani natychmiast przeprosić Martynę. Nie jest
jej winą, że jej wzrost…
-
Za kogo ty się uważasz dzieciaku? Wstań w ogóle jak do ciebie
mówię!
-
Proszę bardzo – Mikołaj ze zdumieniem poczuł przypływ odwagi. –
Chociaż jak widzę pani sama nie poczuwa się do tego by również
wstać.
-
O… Mikołajek pedałek… - zaszydziła. – Taki cichy byłeś
przez dwa lata i nagle nabrałeś wiatru w żagle? Dość tego
dobrego! – zmieniła nagle ton na ostrzejszy. – Nienawidzę
chamstwa i bezczelności, wyjdź z lekcji!
-
A swoje własne chamstwo i bezczelność pani nie przeszkadza? –
nie ustępował Mikołaj.
-
Powiedziałem ci, że masz wyjść, mam ci to jeszcze wydrukować?!
-
Nie ma pani prawa wyrzucać mnie z lekcji, to nie pani jest od
ustalania listy uczniów, pani ma tylko nauczać a nie dyktować kto
ma uczęszczać na lekcje a kto nie – wyrzucił jednym tchem
chłopak.
-
Ach taki mądry jesteś… Pewnie byłbyś mądrzejszy od tablicy od
tej małej ameby?
-
Pewnie tak.
Tego
akurat się nie bał. Materiał licealny z wielu przedmiotów miał
opanowany w stopniu co najmniej podstawowym. Biologia nie zaliczała
się do wyjątków.
I
wiedział, że pani profesor o tym doskonale wie. Dostrzegł
sekundowe zawahania w jej oczach. Już wiedział, że wygrał,
przynajmniej ten motyw.
Ale…
-
Dobrze, przekonajmy się zatem co potrafi reszta klasy. Wyciągamy
karteczki i piszemy…! – zakomenderowała podniesionym głosem,
tłumiąc nieliczne i niezbyt pewne siebie protesty trzecioklasistów.
Mikołaj
spojrzał ponuro na nauczycielkę. Rozegrała to jak na starego
belfra przystało. Nie dość, że ostatecznie dała upust swej
nienawiści, to jeszcze wiedziała, że skończy się to tak, jak na
polskie społeczeństwo przystało. Że gniew uczniów i uczennic za
kartkówkę skupi się nie na tym, kto kartkówkę zarządził, tylko
na tym, kto ją wywołał.
Tym
bardziej, że nie chodziło o jedna kartkówkę. Po lekcji geografii,
trzecią klasę czekała kolejna, tym razem z angielskiego. Nie
trzeba było być Sherlockiem, by domyślić się, że rozwścieczona
pani od biologii podpuściła przynajmniej część grona
pedagogicznego, opowiadając mu o sytuacji do jakiej doszło na jej
lekcji, oczywiście ze swej własnej perspektywy.
No
a gdy na ostatniej lekcji ze swą wychowawczynią…
-
Wiem, że mamy jeszcze wrzesień, ale nie wyjmujcie żadnych książek
i zeszytów. Wyjmijcie tylko kartki – przekazała podopiecznym
Kamila.
Nie
przejęła się tym, że klasa jakby zamarła, spoglądając na nią
z niedowierzaniem. Normalna reakcja zaskoczonych uczniów. Choć…
Choć
dziwne było to, że nikt nie wysłuchał jej wezwania.
-
No dalej – ponagliła. – Rozumiem, że wam się nie podoba, ale
będzie krótko i treściwie, trzy ostatnie lekcje, przecież nie
było tak wiele materiału.
Ale
widziała tylko licealistów spoglądających na siebie. W klasie
narastał szmer i nieco zdezorientowana polonistka zmrużyła oczy,
jakby zaczynając rozumieć, że coś jest nie tak, gdy wreszcie
przełamał się Wojtek, zwany, jak dobrze wiedziała Białasem.
-
Pani profesor… Nie spodziewaliśmy się tego po pani… To znaczy,
że pani też dołączy do tego spisku.
-
Jakiego spisku? – uniosła brwi ze zdziwieniem. – O czym ty
mówisz?
Znów
uchwyciła patrzące wzajemnie na siebie twarze swoich podopiecznych.
-
Chodzi nam o sytuację z pierwszej lekcji, z biologii i tego co
później się wydarzyło, także na angielskim – starał się
wytłumaczyć Białas.
-
Mów jaśniej proszę, kompletnie nie rozumiem o co chodzi. Co się
stało? – zdezorientowana Kamila zażądała wyjaśnień.
Jak
to w takich warunkach, gdy zaczyna mówić kilka, albo momentami i
kilkanaście osób, musiało potrwać chwilę, nim zrozumiała
wszystko.
-
Martyna, Mikołaj… To wszystko prawda? – upewniała się patrząc
obojgu uważnie w oczy.
-
Pani profesor, ja bym pani nie okłamał – usłyszała nad wyraz
pewny głos Mikołaja a niska blondynka tylko potakiwała.
-
Hm… - chrząknęła tam rozstrojona usłyszaną historią, jak i
tekstem licealisty.
Przecież
w tej klasie byli ci, którzy wiedzieli, do których coś tam
dotarło. Coś tam… Że to w Antonówku było niby udawane, ale
mimo wszystko… Taki Białas, Dawid, Cyprian i inni widzieli ją w
kamerze. W dość odważnym stroju. A potem już tylko te części
jej stroju, którymi Mikołaj machał przed kamerą.
Spuściła
wzrok, przygryzając wargę. Udawała, że zastanawia się nad
usłyszaną historią, podczas gdy tak naprawdę próbowała się
opanować, bo te wspomnienia i świadomość, że w tej sali jest
wielu świadków tych nie odległych przecież w czasie wydarzeń…
-
Dobrze – ogarnęła się, unosząc głowę i kierując wzrok w
stronę okna. – Jutro z rana poruszę ten temat u dyrektora.
Tymczasem przechodzimy do lekcji.
No
więc wtorek… Przyszła do pracy na ostatnią chwilę a potem coś
jej nie pasowało, więc do gabinetu dyrektora, który jeszcze w
ubiegłym tygodniu był jej własnym, zapukała przed jedenastą.
-
Z czym jest problem? – przywitał ją uważnym spojrzeniem.
Nie
podobało mu się ono. Tomasz sprawiał wrażenie, jakby chciał ją
hipnotyzować. Wywrzeć wrażenie silnego, władczego, pewnego siebie
mężczyzny. I nie wiedział, że mu to nie wychodzi. No dobrze, może
ktoś inny dałby się na to złapać, ale Kamila nie.
Opowiedziała
mu przebieg wydarzeń z wczorajszego dnia. To znaczy tyle, ile
dowiedziała się od własnej klasy.
-
To nie pierwszy przypadek, kiedy mamy zastrzeżenie do pani
Borowskiej. Już wcześniej były na nią skargi.
-
Uhm… A kto stał się jej ofiarą? Mówiłaś, że niska blondynka
i jakiś chłopak…?
-
Mikołaj, którego zresztą obraźliwie nazwała pedałkiem –
podsunęła, wiedząc, iż zgodnie z opcją polityczną, jaką
reprezentował nowy, tymczasowy dyrektor, nie mogło to na nim zrobić
dobrego wrażenia.
Ale…
-
I dobrze – usłyszała nieoczekiwanie. – Chodzi o tego Mikołaja,
który ukrywał swoją orientację homoseksualną? Wstydził się
jej? Dobrze mu tak!
Kamila
ze zdumieniem zarejestrowała, że rozeźlony dyrektor huknął
pięścią w biurko.
-
Jak to dobrze? – zaoponowała. – Niezależnie od orientacji,
każdemu uczniowi przysługuje odpowiednia ochrona warunkowana
regulaminem szkolnym.
-
W dupie mam jego ochronę – wygłosił szczerze i bezpardonowo
dyrektor. – Skoro sam się wstydzi tego kim jest nie zasługuje na
żadną obronę. Ujawniając się, mógł zostać kimś, naszym
szkolnym bohaterem, którego moglibyśmy pokazać w Warszawie,
tymczasem wybrał życie w ukryciu, jak szczur, więc został
potraktowany jak tchórzliwy szczur!
-
To są słowa niegodne dyrektora szkoły! – zaprotestowała ostro.
– Poza tym wiem doskonale, że Mikołaj nie jest żadnym
homoseksualistą, to znaczy, mam solidne podstawy by to wiedzieć –
poprawiła się. – Ta etykieta przylgnęła do niego zupełnie
niesłusznie, choć sama też go o to podejrzewałam. Ale wszystko
się wyjaśniło…
-
Czyli raz jest, innym razem nie, ciekawe kim jest dzisiaj a kim
będzie jutro… - kpił lekceważącym tonem dyrektor, poprawiając
sobie jednocześnie włosy. – Komuś takiemu nie wierzyłbym ani
przez moment. I tobie też to polecam – dokończył.
Kamila
znieruchomiała. Poczuła jak zaciskają się jej zęby, jak i
mięśnie.
-
Czyli nic z tym nie zrobisz? – hamując złość celowo pominęła
oficjalną formułkę.
Czego
oczywiście nie przegapił.
-
Panie dyrektorze – uściślił tonem przypomnienia. – Nie mam
podstaw by wierzyć małolatowi, który sam nie wie co robi i co
mówi. To tyle z mojej strony.
-
Nad czym teraz pracujesz? – usłyszała głos męża, gdy leżała
już w łóżku.
-
Pracuję? – nie zrozumiała.
-
No… Co ci się tam zaczęło przewijać przed oczami, gdy zgasiłem
światło – wyłożył jaśniej.
-
Aha… A nic specjalnego…
W
zasadzie nie kłamała, bo jej myśli zaprzątała raczej sytuacja w
szkole.
No
ale Daniel…
-
Mów – zażądał dość subtelnie. – Ktoś cię gwałci?
-
W sumie to trafiłeś – przyznała. – Chociaż jeśli ktoś, to
niestety zawsze tym oprychem jesteś tylko ty – dodała z udawanym
zawodem w głosie.
Tak,
w sumie trafił. Nie o gwałt wprawdzie konkretnie chodziło, ale ten
był powiązany i to bardzo mocno z uległością. A ta w ostatnich
tygodniach zaznaczała swą obecność w jej fantazjach wyjątkowo
silnie. Pod każdą postacią. W lżejszej wersji wyobrażała sobie
ekshibicjonizm, do którego zresztą była nakłaniana trochę wbrew
sobie. Jakieś spacery nago po plaży zagranicą, w Chorwacji, czy
gdzieś. Niekoniecznie po plaży nudystów. Te męskie spojrzenia
bezlitośnie lustrujące ciało kompletnie rozebranej polskiej
nauczycielki…
Ale
to były właśnie te lżejsze fantazje. Hm, to jakimi musiały być
te, które raczyły zasługiwać na miano ostrzejszych?
No
właśnie, gwałt, ale jednak nie aż tak. Przede wszystkim to, co
Daniel znalazł na jakimś porno kanale w internecie. Mini gang bang.
Trzech chłopaków i jedna kobieta.
Tak,
znalazł. Niby pozornie znalezienie filmu o takiej tematyce zajmowało
góra dwie sekundy, ale Daniel był, powiedzmy, koneserem. Nie
chodziło mu o byle co. Znalazł coś naprawdę fajnego. I tak jak
Kamila nie przepadała nigdy za filmami porno, bo zdecydowanie
brakowało w nich emocji, tak te trzy, może cztery razy w jakiś
sposób zachwyciła się tym co pokazał jej Daniel. Były to filmy,
odbiegające od standardowego rżnięcia. Co o tym decydowało? Sama
nie wiedziała. Może obsada aktorska, może klimat, może nieco
bardziej wymyślna fabuła.
W
każdym razie, kilka dni temu Daniel świadomie, albo i nie,
skierował uwagę swej żony na nieco inny wycinek perwersji.
-
No tak, powiedz jeszcze, że to moja wina – skomentował Daniel,
wysłuchawszy żony.
-
Twoja, bo zamiast gasić ten zboczony ogień we mnie, to go jeszcze
podsycasz… - oskarżyła go udawanie jadowitym głosem.
-
Hehe… - zaśmiał się emerytowany piłkarz i znajdując pod kołdrą
pośladek żony, ścisnął je silnie, aż Kamila jęknęła, tak z
bólu, jak i rozkoszy, mimowolnie oczekując ciągu dalszego.
Ale
ciąg dalszy polegał na tym, że Daniel obrócił się w swoją
stronę i chwilę później spał, zostawiając żonę nieco
niepocieszoną.
Piątkowy
dzień zapowiadał się tak samo, przynajmniej do pewnego momentu.
Gdy spacerowała szkolnym korytarzem natknęła się na młodziutką
sekretarkę.
-
Pani Kamilo, dyrektor chciał się z panią spotkać. Czeka w
gabinecie.
Hm…
Za chwilę miała zacząć kolejną lekcję z jedną z trzecich klas.
No cóż, skoro wzywał najwyższy z przełożonych…
Wkroczyła
do sekretariatu a potem skierowała się w bok otwierając drzwi do
niewielkiego gabinetu dyrektora i zamknęła je za sobą. Odczekała
kilka sekund aż szef zakończył rozmowę telefoniczną.
-
Dwie sprawy Kamilo – odezwał się wreszcie. – Twoja obecność
na jutrzejszej imprezie integracyjnej, czyli Dniach Nagości, jest
wymagana. Nie możesz odmówić, to jest nas wszystkich obowiązek.
Kiwnęła
potakująco głową. Wcześniej jakoś nie miała ochoty na taki
weekendowy wypad za miasto, ale w ostatnich dniach coś się
zmieniało. Choć już kończył się wrzesień, szansa na kąpiel w
jeziorze była jeszcze względna, bo za oknem wciąż przygrzewało
mocne słońce.
Zgodziła
się, ale coś w jej głowie mówiło… Czy może ona sama była już
przewrażliwiona na punkcie tego wszystkiego, czy jednak coś było
na rzeczy? Bo ten subtelny, ale i dość stanowczy nakaz zapalił w
jej głowie jakąś lampkę. Nie no, może jednak przesadzała…
-
To się cieszę. Teraz druga sprawa… Generalnie zawsze szanowałem
twoje konserwatywne podejście do życia, mimo, że się z nim nie
zgadzam… - Tomek pogładził kilkudniowy ciemny zarost. – Dlatego
tym bardziej cieszę się, że przeszłaś na jaśniejszą stronę
mocy.
-
Przyznam, że nie rozumiem – odezwała się lekko zdziwiona patrząc
w ciemne oczy wyższego bruneta, jak zawsze wyglądającego elegancko
w błękitnej koszuli i czarnych spodniach.
-
Ja też przyznam, że przez moment nie rozumiałem. Ale gdy wczoraj
wieczorem ktoś przysłał mi coś na maila. Z początku nie
wierzyłem, ale… Musiałem się przemóc i… Uwierzyłem.
-
Nie rozumiem – wyznała szczerze, czując lekkie zaniepokojenie.
Patrzył
jej w oczy, tak jak i ona w jego, faktycznie niczego nie rozumiejąc.
O co tu chodziło? W ułamku sekundy przypomniała sobie wszystkie
swoje grzeszki. Przecież mogło chodzić tylko o jedno, ale…
-
Nie muszę chyba dodawać, że to otwiera to nam wiele możliwości w
sprawie nowoczesnej, postępowej edukacji. Jak myślisz, czy
istniałaby możliwość, by zrezygnować z tych bonów do domów
towarzyskich i rozegrać to inaczej?
-
Co pan sugeruje, panie dyrektorze? – zareagowała ostrzej, choć
serce biło szybciej. – Proszę wyjaśnić natychmiast!
-
Proszę bardzo – pogrzebał chwilę przy klawiaturze i odsłonił
monitor.
Zorientowała
się szybko. Poczuła ukłucie serca. Pelargonia jednak się odważył.
Widocznie nie skasował tego co miał. I jakimś cudem, po
przeniesieniu do innej szkoły, dowiedział się o zmianie warty w
starym liceum i postanowił spłatać przykrego figla.
-
Tak, to ja – przyznała, starając się zachować spokój i
kamienną twarz. – To wszystko jest do wyjaśnienia, włącznie z
tym, że wszystko co tu się dzieje jest udawane.
Spokojnie,
nie spiesząc się, zarysowała sytuację z Antonówka. Zachowywała
spokój, choć w środku paliło ją. Nie z powodu tego, że ta
tajemnica, o której przecież i tak sporo osób musiało wiedzieć,
wydała się, tylko z tego, że musiała tłumaczyć się przed kimś
takim.
-
Rozumiem – odpowiedział pocierając brodę.
Odpowiedział
tonem wskazującym, że wyjaśnienia nauczycielki polskiego nie za
bardzo go przekonały.
-
Po pierwsze, mogę faktycznie przyjąć, że było tak, jak mówisz,
z drugiej strony, jakby nie patrzeć, zachowałaś się w sposób
niegodny nauczycielki.
-
Być może – zgodziła się pozornie. – Aczkolwiek dziwnie mi
słyszeć takie słowa z ust człowieka, który funduje talony do
burdelu uczniom szkoły, oraz, jak się zdaje, przed momentem dokonał
mocno aluzyjnej wypowiedzi dotyczącej owej nauczycielki z filmu…
-
Jest różnica, kiedy wszystko dzieje się pod kontrolą odpowiednich
władz a kiedy idzie samopas – wygłosił natychmiast. – Tym
bardziej, że niektórzy mogliby poczuć się mocno niedocenieni i
rozczarowani, że ominęła ich możliwość wzięcia udziału w
czymś takim.
-
Być może – czuła jak zaciskają się jej złożone za plecami
pięści. – I może w takim przypadku zaofiarują się inne
nauczycielki, choćby te przynależące do Konfederacji… Albo pani
Matuszewska, czy pani Borowska…
-
Nie – zamachał rękoma wstając z fotela i podchodząc bliżej
Kamili. – Tamte panie się już swoje napracowały. Może teraz
czas na młodsze?
-
Obawiam się, że nie mają na to ochoty – odparowała spokojnie,
nie unikając pojedynku wzrokowego.
Milczał
przez moment mierząc ją wzrokiem.
-
Masz pewnie świadomość Kamilo, że gdyby ten filmik dotarł do
wyższych kręgów ministerstwa, nasi wspólni przełożeni nie
byliby zachwyceni tym co widzą?
-
Ale przecież nie dotrze – wzruszyła ramionami. – Domyślam się
dobrze kto jest autorem przesyłki i zakładam, że nie odważy się
tego wysłać dalej.
-
Być może, natomiast ja niestety, jako dyrektor jestem
odpowiedzialny za to wszystko i jednocześnie zmuszony regulaminem do
podjęcia odpowiednich kroków.
Patrzył
na nią a ona z trudem odpowiadała spojrzeniem, zachowując
jednocześnie spokój na twarzy. Obłuda jaka biła tak z jego słów,
jak i postawy, była wprost nieprawdopodobna.
-
Nawet jeżeli, to w ostatecznym rozrachunku moja godność osobista
ucierpiałaby mniej, gdyby skończyło się to wszystko tylko na tym
filmie, niż na tej niefortunnej propozycji, która mi tu została
przed momentem złożona.
-
Z tym ostatnim trochę bym polemizował, zresztą owa godność
osobista to dość wybujały przeżytek starych czasów –
skomentował podchodząc tak blisko, że stanął praktycznie o metr
od niemal opierającej się o ścianę Kamili. – Tak, czy inaczej,
uważam, że moja propozycja jest warta rozważenia, tym bardziej, że
nie wszystkie osoby w ministerstwie edukacji są aż tak wyzwolone i
liberalne, by przejść obojętnie nad nauczycielką, która
samowolnie posunęła się do takiego kroku.
-
Co pan sugeruje, panie dyrektorze? Czy to szantaż? – zapytała
zadziwiająco spokojnie.
-
Ależ Kamilo, nie używaj takich brzydkich słów… Jestem także
ekonomistą i dostrzegłem szansę, by zaoszczędzić ładnych parę
złotych a na dodatek oddałabyś w ten sposób olbrzymią przysługę
nowoczesnej edukacji. Kto wie, może po latach ta szkoła zostałaby
nazwana twoim imieniem?
Milczała.
Z kilku powodów. Po pierwsze wciąż patrząc w oczy Tomasza, czuła
narastające osaczenie. Czuła wręcz oddech dyrektora na swej
twarzy. Po drugie, ciekawiło ją, czy na tej propozycji się
skończy, bo jego postawa…
-
Myślę Kamilo, że w tej sytuacji nawet za bardzo nie ma o czym
dyskutować, prawda? Widzę to w twoich oczach…
-
Panie dyrektorze – oświeciło ją. – To faktycznie byłoby nawet
warte rozpatrzenia, jest tylko jeden problem. Pan, jako człowiek
zasad powinien zrozumieć to, że mam męża, który jest wspaniałym
człowiekiem i co za tym idzie…
-
Kamilo, proszę cię, nie powołuj się na taki relikt przeszłości
jaką jest instytucja małżeńska – przerwał jej nieco
gwałtowniej. – Zresztą… Powiedz szczerze, zrobiłaś to w
tajemnicy przed mężem, prawda? Jeśli jest konserwatystą, jak ty…
Jak ty się taką malowałaś… To za nic nie pozwoliłby, by tak
atrakcyjna żona prezentowała swe wdzięki pierwszemu z brzegu
dzieciakowi.
Znów
milczała. Coś w środku nakazywało jej, by upewnić dyrektora w
tej, zupełnie błędnej tezie. By dać mu do ręki kolejnego asa,
dzięki któremu mógł jeszcze bardziej zawładnąć nad niemal już
przyciśniętą do ściany piękną nauczycielką.
I
chyba tak było. Nie powstrzymał się i pochylił sięgając dłonią
w dół, dotykając spódniczki na wysokości kolan.
-
Piękne nogi Kamilo… - skomentował ciszej, jakby subtelniej.
Powstrzymała
drgnięcie, gdy dłonie dyrektora dotknęły jej kolan. Gdy jednak
powoli zaczęły przesuwać się w górę, unosząc przy tym także
spódniczkę, postanowiła podjąć interwencję.
-
Przykro mi panie dyrektorze, ale ja się nie zgadzam. Nie zgadzam się
na to, by firmować swą twarzą nowoczesną edukację, z którą
jest mi zdecydowanie nie po drodze, mimo moich różnych… - zacięła
się na moment, czując jak dłonie dyrektora wślizgują się między
jej zaciśnięte uda. – Nie sądzę również, by to pan teraz robi
spodobało się także pańskiej żonie…
-
Już ci coś powiedziałem na temat instytucji małżeństwa, prawda?
– przerwał jej ostro. – Ona nie musi wiedzieć, twój mąż
również. Bądźmy dyskretni jak gdyby nigdy nic się nie stało.
Z
trudem powstrzymała westchnięcie, gdy dłonie dyrektora dojechały
praktycznie do jej majtek. Tomasz wyprostował się a ona poczuła,
że traci kontrolę nad sobą. Nie ten człowiek… To ta sytuacja, w
której dawała się tak poniżać napalonemu dyrektorowi,
doprowadzała ją do obezwładnienia.
Dlatego
stała wyprostowana a jej dłonie pozostawały z tyłu, jakby ktoś
je przykleił do ściany. Nawet wtedy, gdy silna dłoń Tomasza
rozluźniła zaciśnięte uda Kamili i zaczęła pocierać jej
majtki. Poczuła się obezwładniona jak we śnie przez nocną marę.
A
on… Może nie znał powodów, dlaczego jego konserwatywna
pracownica jest tak łatwa. Może nawet go to nie obchodziło.
-
Nosisz samonośne? – sapnął patrząc pod uniesioną w górę
spódniczkę. – I jeszcze śmiesz mi wmawiać, że…
Nie
wytrzymał i on a Kamila rozchyliła usta, czując jak na jej twarz
wypływa potężny rumieniec. Nawet jeżeli dało się wytłumaczyć
jej uległość wtedy, gdy dyrektor macał jej nogi, jej uda, gdy
dotarł do majtek…
To
nie dało się jej wytłumaczyć, gdy uchylił te majtki od spodu i
wsunął w nie palce masując cipkę bezbronnej nauczycielki. Tak,
cipkę. Już nie przez majtki, tylko bezpośrednio.
Nie
powstrzymała zdradzieckiego jęku. Nie, nie dlatego, że podniecał
ją ten obrzydliwy człowiek. Podniecała ją ta sytuacja z tymi
wszystkimi możliwymi perwersjami. Na czele z tą, że daje się
wykorzystywać, w pewien sposób gwałcić, komuś tak obrzydliwemu.
Zresztą
on nawet nie zwrócił uwagi na jej jęk, zaaferowany czymś innym.
-
Jesteś mokra Kamilo jak cholera… To jest odpowiedź, której
szukałem, więc…
-
Panie dyrektorze – przerwała nerwowo siląc się na zdecydowanie,
ale nie wykonując żadnego innego gestu. - Ostatni raz informuję,
że nie zgadzam się na to, aby oglądali mnie nago i robili
cokolwiek innego ani pan, ani nasi uczniowie, ani tym bardziej ci
bezczelni, śmierdzący islamiści…
-
Kamilo – przerwał raptownie dyrektor. – Nie mów niczego co może
ci zaszkodzić. Nasi szanowni przełożeni w Brukseli nie byliby
zadowolenie, gdyby dowiedzieli się, że w jakimkolwiek kraju Unii
panuje taka rasistowska ciemnota… No!
Podniósł
głos, by przypieczętować sprawę. Tylko przez sekundę pieścił
jeszcze cipkę swojej podwładnej, napawając się jej wilgocią. A
potem odsunął o pół kroku, sięgając do zamka w spodniach.
Czegoś jednak nie przewidział.
Kamila
nie miała litości i zrozumiała, że lepszej okazji mieć nie
będzie. Gwałtownym ruchem uniosła prawe kolano mierząc w krocze
dyrektora. Bezlitośnie przywaliła mu z całej siły, aż dyrektor
jęknął i zgiął się w pół.
-
Tu jest Polska, nie Bruksela – oświadczyła dumnie, jakby nagle
wszystkie emocje uleciały gdzieś w dal. – I nie będzie nam żadna
świnia kurwić nas, Słowianek.
Z
tymi słowy, poprawiła majtki i opuściła w dół spódniczkę.
Postarała się opanować emocje i wyszła z gabinetu, zostawiając
za sobą oszołomionego i niezdolnego do reakcji przełożonego.
-
Dyrektor kazał sobie nie przeszkadzać przez moment – oświadczyła
spokojnie siedzącej za biurkiem młodej sekretarce.
Ale
gdy tylko zamknęły się za nią drzwi sekretariatu, poczuła, że
nogi uginają się. Z trudem przybrała odpowiednią postawę nie
chcąc wzbudzać uwagi dwójki dyżurnych i ruszyła korytarzem w
przeciwną stronę, natychmiast wyciągając telefon.
-
Daniel – szepnęła, starając się by nikt jej nie dosłyszał. –
Co teraz robisz?
-
Pracuję – usłyszała męski, głęboki głos. – No dobra, w
sumie to się opierdalam a co?
-
Przyjedź natychmiast – zażądała zdyszanym głosem.
-
Po co? Coś się stało? – głos w słuchawce zdradzał lekkie
oznaki niepokoju.
-
Tak. Przyjedź i mnie zerżnij! – wydusiła z siebie.
-
Zaraz… Co się stało?
Wyjaśniła
mu chaotycznie. Ze wstydem, bo choć wiedziała, że Daniel ma pewną
tolerancją do takich spraw, to jednak i jego tolerancje miała swoje
granice.
-
Gdzie jesteś teraz? – zapytał po zakończeniu opowieści.
-
W szkole a gdzie mam być?
-
Pytam, gdzie konkretnie jesteś!
-
Stoję na schodach – ostrzejszy głos męża doprowadził ją
trochę do porządku, ale wzbudził też niepewność, tym bardziej,
że zaraz…
-
Zdejmij majtki.
-
Co…? – nie wiedziała jak zareagować.
-
Zdejmij majtki i to natychmiast! – usłyszała rozkazujący głos w
telefonie. - Jak przyjadę i zobaczę, że je masz wciąż na sobie,
to wciągnę cię do pierwszej z brzegu klasy i wywołam jakieś
młodego, który zrobi to za ciebie na oczach wszystkich, rozumiesz?!
-
No dobra, już… - mruknęła z narastającą obawą.
-
No… - usłyszała tyle w słuchawce i rozmowa dobiegła końca.
Nie
wiedziała co myśleć, poza tym, że wciąż czuła się pobudzona
tym własnym, już nie tyle ekshibicjonizmem, ile masochizmem. Z
przerażeniem pomyślała, że gdyby teraz miała wejść do
lekcyjnej sali i zająć się swą pracą, to… Nie, nie
potrafiłaby.
Schowała
telefon i nasłuchując przez moment odgłosów dobiegających ze
szkoły, sięgnęła pod spódniczkę i z dużym trudem ściągnęła
z siebie majtki. Nie wiedziała co robić dalej. Nie uśmiechało się
jej iść do klasy i spróbować wyjaśnić swą nieobecność, zadać
cokolwiek uczniom do pracy i…
A
może jednak?
Ogarnęła
się, próbując wymazać z twarzy wszelkiego rodzaju emocje, weszła
na drugie piętro i wkroczyła do sali lekcyjnej.
-
Dzień dobry – przywitała się względnie stanowczym głosem. –
Przepraszam za moją nieobecność, ale miałam ważną rozmowę,
zresztą za chwilę też was zostawię samych.
Była
w pracy, więc spódniczka miała odpowiednią długość i sięgała
praktycznie do kolan. Mimo to, przez te kilka minut dyktując
licealistom zadania, które mieli wykonać w czasie do dzwonka
kończącego lekcję, stała niemal na baczność, czując jak wilgoć
cieknie między jej udami.
Świadomość,
że stoi przed całą licealną klasą nie mając na sobie majtek, na
moment doprowadziła ją prawie do obłędu. Musiała oprzeć się o
biurko i ogarnąć tak, by nikt nie zorientował się, że coś jest
nie tak.
Nie
ogarnęła… W jakimś szalonym urojeniu, postanowiła usiąść na
biurku. Bokiem do uczniów. Co zrobiła, natychmiast zakładając
nogę na nogę. Oczywiste, że w tej sytuacji spódniczka podciągnęła
się o kilka centymetrów ukazując licealistom fragment nóg powyżej
kolan pięknej nauczycielki.
Mroziło
ją własne zachowanie i rozgrzewało. Wszystkie te ambiwalentne
uczucia doprowadzały polonistkę niemal do szaleństwa.
Delikatnie
zmieniła pozycję przesuwając się nieco bardziej ku nastolatkom. A
potem zmieniła ułożenie nóg, niczym Sharon Stone w pewnym
starszym filmie. Nie tak bezczelnie, wręcz przeciwnie, subtelnie, by
nikt niczego nie dostrzegł. Oczywiście nie dostrzegł, bo Kamila
wciąż jednak siedziała bardziej bokiem, ale sam fakt, że to
uczyniła… Nie, nie…
Wiedziała
jedno. Że jeżeli zostanie tu jeszcze dwie minuty, to coś w niej
nakaże jej przesunąć się jeszcze bardziej na wprost uczniów i
powtórzyć manewr z przekładaniem nóg. I ta wizja znów
doprowadziła do ucisku w podbrzuszu, że…
Stop…
-
Dobrze, tak jak mówiłam, wychodzę, nie mam pojęcia, czy zdążę
wrócić do przerwy, więc pilnujcie się sami – oznajmiła
wychodząc z sali i patrząc na zegarek. Czy dziesięć minut
wystarczyło, by Daniel dotarł do szkoły?
Wystarczyło.
Usłyszała kroki na schodach po drugiej stronie korytarza. Spojrzała
tak z uwagą, jak i niecierpliwością. Odczekała, aż męska
sylwetka zbliży się do niej a potem nie mówiąc ani słowa,
skierowała się do toalety przeznaczonej do nauczycieli, czekając
aż Daniel dołączy do niej.
W
ciągu tych trzech sekund zdążyła się upewnić, że w środku
nikogo nie ma. Odwróciła się w kierunku zamykającego na zatrzask
drzwi męża.
-
Mogę wiedzieć czemu dajesz się macać jakiemuś tępemu lewakowi,
jak ostatnia dziwka?
Spojrzała
z niepokojem. To nie była prośba. To było żądanie postawione
zdecydowanym głosem.
-
Daniel…
-
Dobra – machnął ręką, ale nie zakończył tematu.
Z
miejsca przygwoździł żonę do drzwi. Ta nie opierała się, choć
znów poczuła niepokój, choć tym razem z innego powodu. Tutaj? Nie
w kabinie?
-
Chcesz tutaj? – zapytała chrypiącym głosem.
-
Tak, nie podoba ci się? Jak nie, to możemy wpaść do jakiejś
klasy i tam zerżnę cię na stole, mi tam wszystko jedno a pewnie
publiczności też by się spodobało.
-
Myślałam o kabinie… - skomentowała niepewnie słysząc wciąż
agresję w głosie męża.
-
Aha… U tego śmierdziela się nie wstydziłaś jak cię macał po
cipce a teraz nagle tak?
Rumieniec
na twarzy został zastąpiony przez bladość. Czy naprawdę
przekroczyła granice tolerancji, czy on jednak…
-
Daniel… Nie graj w ten sposób, przecież sam mówiłeś…
-
Mówiłem chyba, że może cię wymacać jakiś aktywny dzieciak,
który zna Trylogię na pamięć a nie żaden śmierdzący dupek pod
krawatem, tak? Unieś spódniczkę! – rozkazał.
Posłuchała
natychmiast, nie spuszczając wzroku z męża. W głowie czuła łomot
i zaczynała rozumieć, że jednak przegięła.
-
No… - skomentował ciut łagodniej. – Gdzie masz majtki?
-
W torebce…
-
Dasz mi je zanim wyjdziemy. Ile masz jeszcze lekcji?
-
Jedną – jęknęła, czując jak palce Daniela bezceremonialnie
wsunęły się między jej uda, od razu kierując się w stronę
cipki.
-
No i dobrze, nie będą ci do niczego potrzebne – skomentował
oczywiście karę w postaci odbioru majtek, co Kamila przypłaciła
chwilowym zaniemówieniem i kolejną porcją wilgoci w cipce.
-
Daniel… Może jednak lepiej, byś mi je oddał…
-
A po co? Tylko ci przeszkadzają. Poprowadzisz jedną lekcję bez
majtek, to ci dobrze zrobi. Módl się lepiej, żebym nie kazał ci
się przyznać do tego młodym na wstępie.
Zamknęła
oczy. Te jego pomysły… Szalone, perwersyjne, nawet jeżeli
domyślała się, że to tylko gra mająca na celu podniecić ją
jeszcze bardziej. Tak, mimo wszystko wierzyła, że Daniel jednak
specjalnie buduje ten nastrój obwiniania żony o zbytnią uległość.
-
Przepraszam… - wydukała czując jednocześnie coraz silniejsze
pieszczoty na rozgrzanej do granic cipce.
-
Wstydzisz się? Boisz się, że ktoś cię usłyszy? – zapytał
ustawiając się jednocześnie na wprost żony i rozpinając zamek w
spodniach.
-
Tak, bardzo… - wyszeptała, sądząc, że ta uległość zmieni
trochę nastawienie Daniela. Ale…
-
Mów głośniej, bo nie słyszę… - zażądał.
Jego
spodnie opadły w dół a on sam bezceremonialnie chwycił żonę za
uda, uniósł ją w górę, rozłożył nogi szeroko przypierając
Kamilę do drzwi, aż ta jęknęła tak z bólu, jak i wrażenia i na
koniec skierował swego penisa tam gdzie trzeba.
-
Auuu…! – jęknęła głośniej i wystraszyła natychmiast, bojąc
się, że słychać ją na korytarzu. Wszak dzieliły ich od niego
tylko zamknięte drzwi.
-
Właśnie tak, suko…! A teraz grzecznie się przyznaj, ile razy
użyłaś wulgarnego słowa podczas lekcji?
Ku
jej niemal przerażeniu, Daniel nie tonował swego głosu. No, może
trochę, zresztą on nigdy nie był jakiś bardziej donośny. Ale
teraz, w tej sytuacji wydawało się jej, że grzmi niczym bęben
wojenny.
-
Nigdy, wiesz przecież… - wyszeptała drżącym głosem czując
każdy ruch jego penisa w wilgotnej do szaleństwa cipce.
-
To zacznij. Masz to szczęście, że to nie lekcja…
Milczała
nie wiedząc dokładnie jak się do tego zabrać. Milczała, bo
silne, zdecydowane ruchy penisa odbierały jej możliwość
logicznego myślenia.
-
Nie bądź taka wstydliwa… Powiedz grzecznie, kto jest twoim panem?
-
Ty jesteś moim władcą – wydyszała, znów mając wrażenie, że
słychać ją nie tylko na korytarzu, ale i w salach lekcyjnych na
całym piętrze.
-
Pięknie… A czym teraz nad tobą panuję?
-
Penisem – odpowiedziała drżącym piskiem, nie chcąc by brzmiało
to jak szept, ale by za żadne skarby nie usłyszał jej nikt na
zewnątrz.
-
Nie, kurwa…! Czym…?
-
Kutasem – jęknęła zupełnie bezbronna.
-
Całym zdaniem pani profesor! Słucham…
Daniel
nie patyczkował się. Od pierwszego momentu wbijał się w nią
pewnie, silnie, głęboko, nie dając Kamil szans na to by umysł
wygrał z emocjami. Ale skoro musiała…
-Rządzisz
mną... Swoim kutasem… Wielkim, dużym kutasem, wbijającym się w
moją cipkę, która jest tylko twoją własnością… -
wyrecytowała urywanym jękiem, czując jak jej ciało przesuwa się
po drzwiach w rytm zdecydowanych ruchów męża.
-
Za dużo tych powtórzeń kochana pani… Stosuj jakieś zamienniki,
no już…!
-
Chujem… - jej głos znów zadrżał a bladość już dawno została
zastąpiona rumieńcem płonącym na jej twarzy.
-
No właśnie, pani profesor… Może należą mu się jakieś formy
podziękowania?
Nie
no… Nawet on potrafił przejść samego siebie…
-
Wiesz przecież… Że jestem wdzięczna twojemu kutasowi i kocham
go, tak jak ciebie… - wysyczała drżącym głosem a wrażenie, że
słychać ją w całej szkole nasiliło się znów.
-
I czym mu podziękujesz?
-
Moja cipką… Niech twój kutas rżnie moją cipkę, słyszysz?
Nie,
nie było żadnych wątpliwości… Jeżeli ktoś przechodził
korytarzem to musiał to słyszeć.
Przynajmniej
przez jakiś moment młócił ją w milczeniu a ona zamykała oczy,
nie do końca wiedząc, czy jest bardziej przestraszona, tym, że
ktoś to usłyszy, czy bardziej podniecona tym niesamowitym rżnięciem
w szkolnym WC.
Rozpaczliwie
zacisnęła zęby, powstrzymując jęki i czując…
-
Już? Mam ją zalać?
-
Taaak… Proszę…! – wycharczała i pochylając się ku mężowi
zacisnęła usta na jego ramieniu czując, że dzieje się to na co
czekała. A Daniel finiszuje w tym samym momencie.
Wisiała
przez chwilę na jego ramieniu a on nie puszczał jej. Emocje opadały
i najważniejsze było teraz zachowanie Daniela. Dalej będzie miał
pretensje?
Chyba
nie… Przytrzymywał ją i pozwolił by postawiła swe niepewne
stopy na podłodze. Wciąż nie puszczał. Po prawdzie to przytulał
ją do siebie.
-
Dobra, dupo jedna… Nie wiem jak to jest teraz u was, ale za moich
czasów za trzy minuty byłaby przerwa – odezwał się w końcu.
Nie
odpowiedziała, odsuwając się od niego, podchodząc do lustra i
próbując ogarnąć. Z tym wszystkim nie było większego problemu,
może poza jednym. Ciężko było po tej jeździe utrzymać równy
krok w tych butach…
-
Ale majtki konfiskuję – stwierdził jednoznacznym tonem.
W
milczeniu, czując upokorzenie podała mu ten element garderoby. Nie
miała wyjścia. Skoro jej pan sobie tego życzył…
-
Teraz wyjdziemy ładnie, bo zaraz będzie tu Nowy Jork w godzinach
szczytu – Daniel popchnął żonę w kierunku drzwi. – A… I
jeszcze jedno.
Serce
skoczyło jej mocniej, gdy poczuła pociągnięcie za włosy. Daniel
przywarł silnie do niej ustami. Z ulgą oddała ten pocałunek
starając się włożyć w niego tyle serca, ile w tej chwili mogła.
Wyszli
na korytarz, na którym jeszcze nikogo nie było. Pożegnali się
krótkim słowem a ona nie myślała już wchodzić do sali
lekcyjnej. Mogła zrobić to po dzwonku, by wziąć dziennik lekcyjny
i odnieść do pokoju nauczycielskiego.
Dobra…
Wizyta Daniela zrobiła jej dobrze. Emocje opadły a jego słowa… W
jednej chwili wywietrzały jej z głowy wszystkie możliwe głupie
pomysły. Tak. Emocje, fantazje, ekshibicjonizm, masochizm… Czas,
by poważna, trzydziestopięcioletnia nauczycielka poszła po rozum
do głowy i ogarnęła to wszystko jak trzeba.
I
może dobrze, że wziął jej te majtki. Teraz sama musiała sobie
poradzić z tym by się ogarnąć i poprowadzić ostatnią piątkową
lekcję bez bielizny pod spódniczką. Kto miał jej pomóc, jeśli
nie przede wszystkim ona sama?
Rozdział
3. Wielki show Kamili.
Był
chyba na tylko jeden sposób. Wyluzować, dać się ponieść
fantazjom, przynajmniej w jakiejś ich części i nie robić wielkich
problemów z przygłupawym przełożonym. Pocieszała się, że
prędzej, czy później wszystko wróci do normy a ona sama na fotel
dyrektorki.
Dni
Nagości w Antonówku… Sobota i niedziela.
Dyrektor
w porozumieniu z wojewódzkim kuratorium zorganizował coś takiego,
motywując to owym europejskim postępem, integracją licealistów z
gronem pedagogicznym i innymi rzeczami.
W
planach było kilka rzeczy. Przede wszystkim na specjalnie założonym
z tej okazji forum internetowym można było wpisywać swój stosunek
do nagości tak fizycznej, jak i emocjonalnej. Tutaj dyrektor
zasugerował delikatnie gronu nauczycielskiemu, że to przede
wszystkim właśnie na ich wpisy czeka społeczność uczniowska.
Ale
także kilka innych rzeczy. Jak na przykład zakaz zamykania pokoi
hotelowych na klucz, tak by każdy z licealistów mógł wejść bez
pukania i zobaczyć jak wygląda życie prywatne członków grona
pedagogicznego.
Jedną
z sal hotelowych przerobiono na kino, w którym prezentowano filmy,
których głównym motywem była nagość. Nie, nie chodziło o
porno, bardziej subtelne rzeczy. Ale jednak.
No
i to clou pierwszego dnia, czyli konkurs miss topless na wieczornej
imprezie. Z udziałem jakichś modelek, ale mogły w nim wystąpić
także przedstawicielki liceum. Zarówno nauczycielki, jak i
uczennice.
Niedziela
miała być luźniejsza. Jakieś pogadanki, aczkolwiek tutaj uczulano
bardziej licealistów na ich własna kreatywność, jeśli chodzi o
program imprezy.
Poza
tym, że w niedziele miało odbyć się rozstrzygnięcie jakiegoś
konkursu, bliżej niesprecyzowanego. Tutaj właśnie dyrektor zwrócił
się bardziej do licealistów a konkretnie chodziło tylko o
najlepsze zdefiniowanie nagości. Filmowe, czy fotograficzne,
jakiekolwiek. Ot, tyle. Tylko, że nagroda kusiła, bo było nią
tysiąc złotych.
No
więc właśnie… Trzeba było wrzucić na luz. Choć trochę. I
przynajmniej w jakimś stopniu przyjąć świat takim jakim jest,
albo jakim stał się w tym momencie.
-
Co masz zamiar porabiać przez te dwa dni? – zapytała Mikołaja,
którego spotkała pod jednym z fast foodów.
Był
razem z dwoma kolegami. Przedstawił ich wcześniej. Młodzi
członkowie klubu sportowego, któremu dyrektorował Daniel. Piłkarz
i żużlowiec.
Dominik,
raczej cichy okularnik, aczkolwiek jak opowiadał Daniel, któremu
ten chłopak przypadł do gustu, utalentowany lewy obrońca, którego
dyrektor miał zamiar od razu przesunąć z drużyny młodzieżowej
do pierwszej kadry. Niemniej, jak zauważyła, o ile na boisku musiał
prezentować błyskotliwość, ambicję, agresję, o tyle poza nim
był niemal zupełnie inny. Stonowany, wycofany, chyba nieśmiały, w
każdym razie raczej zamknięty w sobie. Podobnie jak Mikołaj, miał
osiemnaście lat.
No
ale miała pewną sympatię do takich introwertycznych chłopaków,
tym bardziej, że Dominik miał raczej miłą powierzchowność.
Średni wzrost, podobnie jak Mikołaj, szczupła, ale jednak
sprężysta sylwetka piłkarska, no i ten image, sportowe obuwie,
szorty i czarna bluza. Dała mu pewien kredyt sympatii na początek
znajomości.
Ten
drugi, Kacper, z nieco odstającymi uszami miał ledwie szesnaście
lat. Był mikrym chłopakiem, miał może sto sześćdziesiąt pięć
wzrostu i ważył na pewno poniżej pięćdziesięciu kilogramów.
Szczuplutki, z wyrazem twarzy, jakby się dziwił wszystkiemu
dookoła… Szeroko otwarte oczy, ciemne blond włosy w nieładzie,
kilka piegów na twarzy. Dzieciak, po prostu dzieciak. I patrząc na
niego, nie sposób było uwierzyć, że kilkanaście tygodni
wcześniej zdał licencję, stając się zawodowym żużlowcem
reprezentującym na razie barwy lokalnego klubu.
No
cóż, życie widocznie było pełne paradoksów…
-
Najchętniej spędziłbym go w towarzystwie jakiejś super laski –
odpowiedział, jak niego dość zawadiacko, dając jednoznacznie do
zrozumienia kogo miał na myśli.
-
Pełno tu takich a biorąc pod uwagę to co zorganizowała szkoła,
mogą być bardzo przystępne – nie ułatwiła mu zadania.
-
Ale mnie nie interesują – sprostował szybko, nieco zawiedziony
odpowiedzią nauczycielki.
-
A co cię interesuje?
Milczał
przez moment jakby szukając właściwej odpowiedzi. Ale zauważyła
już wcześniej, że Mikołaj do mistrzów flirtu i celnych
odpowiedzi, zdecydowanie nie należał. No więc…
-
A pani jak spędzi czas?
-
Posiedzę w pokoju – wyjaśniła. – Zajmę się paroma rzeczami,
pan dyrektor nałożył na nas kilka obowiązków, które trzeba
wypełnić.
-
Zatem będzie pani na imprezie wieczorem.
-Będę.
Muszę – podsumowała krótko. – Może chciałbyś wystąpić w
konkursie? – przekrzywiła zaczepnie twarz.
-
Nie no… Ale dziwię się, że pani nikt nie namawiał… - połapał
się szybko.
-
A skąd wiesz, że nie namawiał, co…? Dobra, nikt nie namawiał,
widocznie wiedział, że to nie ma sensu – podsumowała klarownie.
Pokiwał
głową. Zauważyła, że obaj jego kompani rzucają na nią
ukradkowe spojrzenia. Szczególnie twarz Kacpra wyrażała
zaciekawienie, ale w sumie szło to w parze z naturalnym wyrazem jego
facjaty.
No
cóż, nic nowego. Musiała się przyzwyczaić do takich zachowań
już praktycznie dwadzieścia lat temu.
-
Spotkamy się zatem dzisiaj?
Zadziwiał
ją. W zasadzie zadziwiało ją to, że jego nieśmiałość w ciągu
sekundy zamieniała się w pewność siebie. A potem na odwrót. Tak
jakby to co się stało w ciągu ostatnich kilkunastu dni nie
uleczyło go całkowicie. Jakby może wciąż zdawał sobie sprawę,
że… Albo inaczej, jakby bał się, że zostanie porzucony, że
piękna nauczycielka, pod której niewątpliwie był urokiem, powie
mu „żegnaj, to już się więcej nie powtórzy”.
-
No cóż, zgodnie z zaleceniem dyrektorstwa moje drzwi są otwarte…
- uśmiechnęła się, jakby zachęcająco. – Ale teraz znikam do
siebie.
Odwróciła
się i odeszła, zostawiając trójkę chłopaków samym sobie.
No
właśnie, to był ten poważniejszy aspekt ich znajomości. Przecież
nie można było tego traktować wyłącznie jak zabawy. Zresztą
przede wszystkim dla niej, nie była to żadna zabawa. To słowo
absolutnie odpadało.
Jednak
Mikołaj, jako inteligentny chłopak, musiał rozumieć, że jego
nauczycielka ma męża. Zdawał sobie sprawę z tych ograniczeń z
całą pewnością. Z drugiej strony nie potrafiła mu się dziwić,
że chciałby podtrzymywać dotychczasową znajomość z nią,
Kamilą, w takim stopniu jak dotychczas. Albo w mocno zbliżonym.
Wiedziała
doskonale, że nie chodzi tu o sam seks. Ten z pewnością musiał
być tym, co mu się strasznie podobało, to oczywiste i nie mogła
mieć złudzeń. Ale nie chodziło tylko o to, o jakieś zaliczenie
pięknej pani profesor, mimo, że wtedy, w jej domu, praktycznie
zażądała od licealisty, aby ją po prostu wziął, aby ją
zaliczył. Zrobił to i jednocześnie tego nie zrobił.
Tyle
on. A ona? Ile to wszystko znaczyło dla niej?
Wkroczyła
do pokoju, odpychając drzwi i nie zwracając uwagi na to, czy się
zamknęły, czy nie. Usiadła na łóżku zdejmując obuwie. Potem
sięgnęła dłonią w kierunku bioder, próbując ściągnąć
spódniczkę.
No
właśnie coś między zabawą a czymś poważnym. Ale dużo bliżej
do owej powagi. Nie na tyle, by zapomnieć o Danielu rzecz jasna. Ale
na tyle, by właśnie z pełną powagą potraktować chłopaka,
dokładnie tak jak na to zasługiwał. Tyle, że… Gdzie przebiegała
ta granica? Jak daleko mogła się owym poważnym traktowaniu
Mikołaja posunąć? Przecież prędzej, czy później będzie
musiało dojść do sytuacji, kiedy ktoś będzie chciał czegoś
więcej. Ktoś, czy raczej jednak on, bo mimo wszystko nie ona.
Hm…
No
i dlaczego, rozbierając się ze spódniczki i koszulki, rozebrała
się kompletnie do naga, zrzucając także stanik i majtki?
Rzuciła
okiem kierunku drzwi, faktycznie nie zamknęła ich, były
przymknięte zostawiając jakąś szparę między sobą a framugą.
Tak więc teoretycznie…
Ale
w trzypiętrowym hotelu było pusto. Zresztą większość
licealistów powynajmowała domki, hotel był przeznaczony dla
nauczycieli, oraz zwykłych gości, nie związanych ze szkolną
imprezą. Już kilka minut wcześniej, wracając z plaży, jej uwagę
zwróciła właśnie ta cisza, jakby hotel był wymarły.
W
sumie tak było. Nie dość, że gości niewiele, to jeszcze ta
pogoda… Wszyscy przebywali na zewnątrz.
Skoro
tak…
Zachowując
ciszę, jakby chcąc się upewnić, że jednak jest sama w całym
praktycznie budynku, położyła się na łóżku, na brzuchu. Przed
oczyma miała swego laptopa. Włączyła stronę forum, tym
utworzonym przez dyrekcję, gdzie można było przeczytać cokolwiek
dotyczące nagości.
O
ile miała rzecz jasna spory dystans do tego całego przedsięwzięcia,
o tyle wyznania w tym temacie innych osób związanych ze szkołą
ciekawiły ją.
Poczuła
lekkie mrowienie w brzuchu. Mrowienie spowodowane tak swa własną
nagością, jak i odpalonym tematem na forum. Zrobił się lekki
klimat.
Niestety
poczuła lekkie rozczarowanie. Na forum było wprawdzie siedem
wpisów, ale dość lapidarne i praktycznie nic nie mówiące. Forum
gwarantowało anonimowość, więc wykorzystał to jakiś dowcipniś,
zamieszczając post mówiący o tym, że uwielbia machać swoim
przyrodzeniem od lewa do prawa, na oczach ludzi. Pozostałe wpisy
trzymały jeszcze gorszy poziom.
No
więc, skoro inni zawiedli a forum było anonimowe, to…
Wcisnęła
przycisk „odpowiedz”. Zatarła dłonie i zaczęła stukać
palcami w klawiaturę. To też był ekshibicjonizm. No właśnie. Ten
najfajniejszy, bo jednak bezpieczny. Nikt nie mógłby dowiedzieć
się kto jest autorką wypowiedzi. Mogła to być jedna z dwudziestu
kilku nauczycielek, jak i jedna z kilkuset uczennic. Nie zmieniało
to faktu, że był to jednak ekshibicjonizm i zawsze komuś tak po
drugiej stronie mogło zaświtać, że autorką jest licealna
nauczycielka języka polskiego...
No
więc…
"Jestem
po części ekshibicjonistką. Po części, gdyż kocham to i
nienawidzę.
Kocham,
gdyż moja uległa natura każe mi w swych fantazjach rozbierać się
przed mężczyznami. Niekoniecznie do naga, wystarczy do bielizny.
Ich spojrzenia, które sobie wtedy wyobrażam potrafią mnie mocno
rozpalić. Czuję wtedy, że władają moim ciałem a przez to moją
osobą. Sprawia mi to sporą rozkosz.
I
nienawidzę, gdyż nie mogę sobie na to przecież pozwolić. Czuję
się wartościową kobietą, która nie ma prawa rozbierać się
przed kim popadnie. Nie pozwalają mi na to moje własne zasady,
według których zostałam wychowana i które stosuje w życiu. Nie
przeklinam ich, gdyż dobrze wiem, że to co jest piękne w
fantazjach, niekoniecznie musi mieć potwierdzenie w życiu realnym.
Muszę
to zaakceptować i jest mi z tym dobrze. Te nieliczne fragmenty
raczej drobnego ekshibicjonizmu, które przerobiłam w życiu, muszą
mi wystarczyć, choć kto wie co przyniesie jeszcze przyszłość. Bo
może kiedyś nadejdzie taki czas, że to coś we mnie sprawi, iż
rozbiorę się kompletnie do naga na oczach kilku mężczyzn. A może
nawet przed oczyma dużo większej grupy.
A
i to, że Wam się do tego przyznaję, choć anonimowo, też świadczy
przecież o ekshibicjonizmie”
Westchnęła
ciężko wiercąc się niecierpliwie na łóżku. Dogłębne
opisywanie własnego wnętrza zrobiło jej dobrze. No właśnie…
„Tym
samym, najlepszym zakończeniem mojego wyznania będzie to, że
pisząc je i leżąc w swoim łóżku kompletnie naga, poczułam, że
między nogami zrobiło mi się wilgotno.”
Uśmiechnęła
się do siebie. Gdyby ktoś teraz powiązał to wyznanie z
nauczycielką języka polskiego… Szczególnie ten ostatni fragment,
praktycznie pornograficzny.
Znów
zaczęła się wiercić. Przeczytała swoje wyznanie po raz drugi a
potem i trzeci. Pochłonięta własnym opisem, oraz w jakiś sposób
podniecona własną nagością, przeczytała i po raz czwarty, nim
nacisnęła przycisk „wyślij”.
Ciekawski
wyraz twarzy Kacpra nie był przypadkiem. Wyrażał naturę mikrego
blondynka. Odkąd pamiętał zawsze był ciekawy świata i różnych
jego aspektów.
Więc,
gdy koledzy postanowili sobie kupić po hamburgerze…
-
Nigdy nie byłem w hotelu, idę sobie połazić – ucieszył się,
jakby miał zamiar zwiedzić co najmniej Wieżę Eiffla.
Wszedł
bez problemu. Nie wiedział, że recepcja została poproszona, by nie
utrudniać licealistom poruszania się po budynku, więc tym bardziej
nikt mu w niczym nie przeszkadzał.
Największą
ciekawość wzbudziła w nim winda. Wprawdzie budynek nie był
najwyższy, ale windę jednak posiadał. Kacper wsiadł i w ciągu
sekundy znalazł się na drugim, najwyższym piętrze.
Zadziwiła
go panujący na korytarzu kompletna cisza. Tak jakby tu nikogo nie
było. Wzruszył ramionami. No nic, był środek dnia a w hotelu
przebywa się po to by się wyspać.
Ruszył
zatem na drugi koniec korytarza zbawiony widokiem wielkiego okna na
jego końcu. Stamtąd z pewnością musiał być fajny widok na cały
ośrodek. No dobra, nie cały, ale jego część.
Ruszył
cicho, jakby dostosowując się do atmosfery panującej w budynku. Z
daleka widział zielone liście jakiegoś drzewa tafle wody.
Ucieszony i podekscytowany widokiem zbliżał się coraz bardziej,
gdy nagle zwolnił i w ogóle przystanął.
W
ciągu jednej sekundy zobaczył dwie rzeczy, które kazały mu się
zatrzymać. Najpierw leciutko uchylone drzwi. A więc jednak piętro
nie było puste, przynajmniej w jednym pokoju ktoś musiał być. I
był, dostrzegł tego kogoś. A konkretnie coś, co sprawiło, że
jego twarz przybrała wyraz jeszcze większego zdziwienia, niż
zazwyczaj a oczy rozszerzyły się jeszcze silniej.
Przez
fragment uchylonych drzwi zobaczył leżącą na łóżku kompletnie
nagą kobietę. Już sam ten fakt był godny zatrzymania się i
przyjrzenia bliżej.
Przyglądał
się ostrożnie z bijącym sercem. Chociaż na dobrą sprawę, w
razie wpadki, można było wszystko zwalić na samą lokatorkę, „no
bo przecież sama nie zamknęła drzwi”, to jednak lepiej było po
prostu nie wpaść.
Nagie
ciało prezentowało się bardzo atrakcyjnie, ale… Ale on
niecierpliwie chciał się dowiedzieć do kogo należy. Czy do
jakiejś bardziej dojrzałej licealistki, czy do kogoś innego. No i
sprawdzić, czy właścicielka ładnego ciała, sama jest także
ładna.
Z
bijącym sercem praktycznie wsadził nos między drzwi. Teraz widział
lepiej, widział całą sylwetkę leżącej na brzuchu kobiety, jego
wzrok przyciągały niezwykle zgrabne, apetyczne pośladki, ale on
przesunął spojrzenie wyżej. Zauważył, że kobieta jest mocno
zajęta klikaniem w klawiaturę. Widział jej długie, czarne włosy
i…
Niesamowite…!
Przecież to musiała być ta nauczycielka z liceum, do którego
chodził Mikołaj! Nie, nie musiała, ile wręcz była! To na pewno
ona!
Z
trudem powstrzymał sapnięcie. Już na zewnątrz zauważył, że owa
nauczycielka jest niezwykle atrakcyjna, po trochu zazdrościł
koledze takiej szkolnej wychowawczyni. U niego w technikum takich nie
było.
A
teraz stał między drzwiami a oparciem, delikatnie rozszerzając
wejście, tak, że w tym momencie widział piękną nauczycielkę w
całej okazałości, od stóp po głowę. Całą, kompletnie nagą.
Nagie plecy, nagie długie nogi, którymi leniwie poruszała i przede
wszystkim… Nagi, nieco wypięty, zaokrąglony tyłeczek.
Chryste,
co za widok…! Niesamowicie piękna kobieta, kompletnie naga! I jej
goła dupa!
Nie
wiedział, jak długo może tu stać i obserwować. Zachował
trzeźwość umysłu i przyjął, że z całą pewnością niezbyt
długo. Każda sekunda była zbawieniem.
Nie
myślał długo. Wiedział, że musi uwiecznić tę chwilę i
pochwalić się kolegom. Ostrożnym ruchem wyjął z kieszeni
telefon. Niecierpliwie odszukał opcje fotografowania. To wszystko
trwało niemal wieczność, ale udało się, kobieta na łóżku nie
zwracała w ogóle uwagi na drzwi. Kacper drżącą ręką wcisnął
odpowiedni przycisk.
Dostrzegł
jakieś żywsze poruszenie się leżącej piękności, więc
natychmiast wycofał się. Stojąc za drzwiami odniósł wrażenie,
że kobieta uniosła się z łóżka, więc i on sam odwrócił się
ruszając w przeciwnym kierunku, niż wcześniej zamierzał. Mimo
wszystko wolał, by jego obecność pozostała niezauważona.
Idąc
cicho a zarazem niecierpliwie w stronę windy, gapił się szeroko
otwartymi oczyma w fotkę pięknej, nagiej nauczycielki, jaką udało
mu się zrobić.
Nie
ubrała się. Jakby ta nagość definiowała jej własną rozkosz.
Poniekąd tak było. Świadomość, że mimo wszystko, ktoś może
się odważyć, wejść do pokoju i natknąć na taki widok była tak
samo poniżająca jak i właśnie rozkoszna.
Był
zresztą jeszcze i inny powód. Chciała wziąć prysznic, trochę
wcześniej niż bezpośrednio przed wieczorną imprezą.
Wkroczyła
do łazienki, puszczając wodę. Spokojnie odczekała moment, by ta z
zimnej zmieniła się w ciepłą.
Tyle,
że ten moment nie nadchodził. Woda leciała i leciała, wciąż
zimna. Zniecierpliwiona bezowocnym oczekiwaniem zakręciła kurek.
Musiała
się ubrać. Włożyła na siebie coś luźniejszego i opuściła
pokój, kierując się do recepcji. Znalazła w niej dziewczynę
nieco młodszą od siebie i poinformowała o swoim problemie.
-
Przepraszam najmocniej, ale mamy małą awarię i z tego co udało
nam się ustalić, ciepła woda będzie w pokojach ale w okolicach
dwudziestej. Jeszcze raz przepraszam – mina recepcjonistki
faktycznie wyrażała skruchę.
No
trudno…
-
Z tego co wiem, prysznice na plaży działają bez zarzutu –
zdążyła jeszcze przekazać informację recepcjonistka.
Ach
tak, na plaży… Nie tak bezpośrednio, trochę z dala. Wiedziała,
że stał tam budynek z salą prysznicową. No, ale to publiczny, z
dostępem dla praktycznie wszystkich plażowiczów…
Hm…
Widocznie
nie było innego wyjścia. Wróciła jeszcze do pokoju, by zabrać
odpowiednie rzeczy i ruszyła przed siebie.
-
Kurde, pieprzone szkło! – jęknął Dominik chwytając się nagle
za stopę.
-
Pokaż, stało ci się coś? – zaniepokoił się Mikołaj. –
Dlatego właśnie nienawidzę spacerować boso po plaży –
oznajmił, jakby to miało jakieś znaczenie.
-
Przecięło skórę, ale chyba nic nie weszło – stwierdził po
chwili nieporadnych oględzin piłkarz miejskiej drużyny juniorów.
– Ale musiałbym to przemyć.
-
Tylko nie w jeziorze, bo tam więcej syfu, niż tu – wygłosił
trzeźwo Mikołaj.
-
No co ty… Przecież mamy te prysznice za sobą – wskazał ruchem
głowy Dominik.
-
No to idź – poradził Mikołaj. – Dasz sobie chyba radę. Ja
będę czekał pod domkiem.
No
właśnie, kolega z juniorskiej drużyny był chyba wystarczająco
dorosły.
Dominik
pokuśtykał w kierunku budynku. Pchnął drzwi i znalazł się w
środku. Wewnątrz nie było nikogo. Ani w prowizorycznej szatni, ani
w samej sali.
Miał
świadomość tego, że prysznic jest koedukacyjny. W sumie nie było
to takie straszne, bo jeśli ktoś się wstydził, mógł rozebrać
się do naga nie w szatni, tylko pod samym prysznicem, rzucając
wierzchnie okrycie na murek. Mało kto to robił, bo ryzykował w ten
sposób zmoczeniem ubrania.
No
ale on nie przyszedł tu po to by wziąć prysznic, więc raczej był
zadowolony z tego, że nie ma tu nikogo innego. Spokojnie doczłapał
się do ostatniej miejscówki na samym końcu i zdjął z siebie
część ubrania, aby się nie zmoczyć a potem odkręcił delikatnie
kurek z wodą.
Miejscówka
była dobrym określeniem. Nie było tu żadnych kabin, tylko zwykłe
indywidualne miejsca na prysznic, oddzielone jedne od drugich
niewielkimi murkami. A w zasadzie nawet nie murkami, ile
przeszklonymi barierami. Przeszklonymi na tyle, by nie było widać
konkretnej nagości, ale… Ale z drugiej strony, wysokimi tak na
niecałe półtora metra, więc nie dawały jakiejś większej
prywatności.
Tyle,
że te rozkminy były w tym momencie bezsensowne, bo Dominik był tu
sam. Wobec czego skupił się na swoim problemie. Z uwagą przemył
wodę niewielką raną na stopie a potem zakręcił wodę, pozwalając
by rana zakrzepła.
Usiadł
pod murkiem skupiając się na patrzeniu w zranioną stopę. Wszystko
wyglądało w porządku, nie odnotował żadnego zagrożenia. Uznał,
że poczeka jeszcze minutę, dwie i opuści salę. W końcu doszedł
do wniosku, że dalsze przebywanie w sali mija się z celem, więc
spróbował się dźwignąć na nogi.
W
tym momencie usłyszał trzaśnięcie drzwiami a moment później w
sali rozległ się stukot obuwia. Znieruchomiał, nie wstając z
miejsca. Odgłos obuwia sugerował, że w sali znalazła się jakaś
kobieta, zamierzająca pewnie wziąć prysznic. Z zapartym tchem
nasłuchiwał, jak odgłos zbliża się coraz bardziej, aż wreszcie
ucichł.
Zrozumiał,
że kobieta zajęła przedostatnią miejscówkę, po drugiej stronie.
Gdyby się lekko wychylił z pewnością mógłby ją dostrzec.
W
sumie trochę to nieładnie, ale przecież owa pani musiała mieć
świadomość, że prysznice w Antonówku były koedukacyjne.
Odczekał chwilę i usłyszał szelest ubrania, który przyprawił go
o lekkie podniecenie. A potem nastąpił odgłos lejącej się wody.
Wziął
głębszy oddech i ostrożnie wychylił się zza murka.
Z
łatwością znalazła budynek. Szła do niego rozglądając się
wokół. Mogło to zabrzmieć nieskromnie, ale zdawała sobie sprawę,
że widok atrakcyjnej nauczycielki chcącej skorzystać z publicznego
prysznica mógł wywołać niezdrową sensację. Przynajmniej w
środowisku uczniowskim.
Na
szczęście nie napotkała po drodze nikogo takiego. Weszła do
środka i tam też, cisza i spokój. Odetchnęła z lekką ulgą, ale
wciąż czuła się nieswojo.
W
tej sytuacji zawsze lepiej było zająć jakieś miejsce na końcu.
Może nie na szarym, więc uznała, że przedostatni prysznic będzie
dla niej. W razie czego miała stąd dobry widok na drzwi wejściowe
i w razie wpadki mogła błyskawicznie zareagować.
Wzięła
głębszy oddech i szybko zdjęła z siebie ubranie. Nie było nikogo
i należało to wykorzystać. Gdy ubranie zaległo na murku,
odkręciła wodę.
Wiedziała,
że prysznic może zająć jej raptem chwilę, ale perwersyjnie
przedłużała tą czynność. No właśnie, perwersyjnie. Wciąż
była pod wpływem swego wyznania uczynionego na szkolnym forum.
Wciąż czuła pewne podekscytowanie swym emocjonalnym
ekshibicjonizmem. A teraz doszedł do tego fizyczny. I najlepsze, że
bezpieczny. To co lubiła najbardziej.
Bezpieczny,
bo miała czujne baczenie na drzwi przed sobą. Gdyby ktoś wszedł,
zdołałaby pochylić się natychmiast i równie szybko narzucić na
siebie ręcznik.
Z
drugiej strony, gdyby ktoś równie szybko wszedł, to jednak przez
to mgnienie oka widziałby jej nagie, odsłonięte piersi. Wprawdzie
z odległości dobrych kilkunastu metrów, albo i więcej, ale
jednak. No więc…
Ta
perwersyjna przyjemność czerpana z możliwości doznania pewnego
upokorzenia, szczególnie wtedy, gdyby tym ewentualnym wchodzącym
był któryś z licealistów zwiększała się z każdą sekundą. W
pewnym momencie jej palce zaczęły błądzić na wzgórku i już
bezpośrednio, między nogami.
Nie,
masturbacja nigdy nie była dla niej pomysłem na dostarczenie
seksualnej przyjemności i uprawiała ją w swoim życiu niezwykle
rzadko. Ale teraz chodziło o coś zupełnie innego. O to, że
zabawia się sama ze sobą w miejscu publicznym, w miejscu, gdzie
każdy mógł wejść i zobaczyć…
Jęknęła
cicho, będąc pewną, że w tym momencie nikt jej i tak nie ma prawa
usłyszeć. Sama z siebie jakby dostosowując się do klimatu zaczęła
się wyginać. Nawet lekko wypinać pośladki. Hm, lekko? Momentami
wypinała je na zewnątrz, ku przejściu, niczym wyuzdana porno
aktorka… Tak jakby chciała, by dopadł ich jakiś mężczyzna,
chwycił za nie mocno i nie wytrzymał, wchodząc między nie swoim
sterczącym penisem…
Kołysała
się leniwie i wypinała pośladki, coraz bardziej oddając się swym
fantazjom i masturbacji. Jej palce mocno i szybko masowały cipkę.
Ale wiedziała, że nie da rady. Że jednak jest za bardzo spięta,
by osiągnąć finisz. Że to jednak nie jest to. I chociaż nie
chciała przerywać, przybierając wciąż różne erotyczne pozy, to
coraz mocniej docierało do niej, że musi kończyć.
Szkoda…
Dominik
nie wierzył to co widział. Nie dość, że kobieta biorąca
prysznic była niezwykle atrakcyjna, to jeszcze okazała się nią
nauczycielka z liceum, do którego uczęszczał jego kolega, Mikołaj.
I wiedział o niej doskonale, że jest ona także żoną dyrektora
klubu, pana Daniela. Niezwykle sporadycznie, ale jednak widywał ją
już wcześniej w okolicach stadionu, przy okazji treningów, czy
meczów.
Z
każdym tym spotkaniem wywierała na nim coraz silniejsze wrażenie.
Z każdym tym spotkaniem widział w niej praktycznie ideał urody i
kobiecości. A teraz… Praktycznie sama z siebie rozebrała mu się
przed nosem, oczywiście kompletnie nieświadomie, ale nie miało to
żadnego znaczenia. Znaczenie miało to, że widział ją kompletnie
nagą.
Dokładnie
tak, kompletnie. Bo początkowo on sam bał się, że zostanie
zdemaskowany a ona sama była schowana za tym murkiem i jedyne co
widział to fragment jej niewielkich piersi. Ale z biegiem czasu
pozwalał sobie na coraz większą odwagę.
Pozwalał,
bo zauważył, że piękna żona dyrektora najczęściej usilnie
wpatruje się w drzwi przed nimi, jakby widocznie bojąc się, że
ktoś się w nich pojawi. Co za tym idzie zupełnie nie zwracała
uwagi na to co z tyłu. No więc wykorzystywał to, tym bardziej, że…
Tym
bardziej, że ze zdumieniem odnotował, iż nieziemska nauczycielka
zaczęła zachowywać się dziwnie. Zaczęła się wypinać lekko a
następnie coraz mocniej… A później zauważył jej dłoń między
udami. Jej dłoń, która pozostawała między nimi, jakby… No
właśnie, jakby się masturbowała!
Tego
było już za wiele. Dominik osłupiał a jego penis stwardniał w
ciągu chwili. Przez moment przyszło mu na myśl, by pójść w
ślady niczego nieświadomej towarzyszki i zrobić sobie dobrze
samemu. Ale potem…
Szybko
wyciągnął telefon i drżącymi rękoma ustawił funkcję video.
Robiąc zbliżenia nagrywał długowłosą, olśniewającą brunetkę,
kompletnie nagą, robiąca sobie dobrze na jego oczach. Nie no…
Gdyby ktoś mu jeszcze godzinę temu powiedział, że będzie
świadkiem czegoś takiego…
A
przecież był. Z zapartym tchem obserwował, jak piękna
nauczycielka wypina po raz kolejny swe śliczne, nagie pośladki,
także w jego stronę… Widział jej cycki, może niezbyt wielkie,
ale kto by się tam przejmował rozmiarami? Ważne, że to były
piersi tej niezwykle atrakcyjnej kobiety. I były one nagie!
A
on to wszystko widział. I nagrywał. Jego penis szalał w
spodenkach, ale Dominik przygryzł usta. Teraz to jest męka, ale gdy
wróci do pokoju i odpali sobie ten film…
Drgnął
lekko, gdy szum lejącej się wody ustał. Ostrożnie cofnął się w
swoje miejsce nasłuchując odgłosów. Zrozumiał, że nieziemska
nauczycielka wyciera swe ciało a potem ubiera się. Po jakimś
czasie do jego uszu dotarł jeszcze jeden tego dnia stukot obuwia na
wyższym obcasie. I wreszcie odgłos zamykanych drzwi. I cisza.
Uniósł
się powoli stając na drżących nogach. Powoli otarł pot z czoła,
czując, że dłonie drżą mu równie silnie jak nogi. Odczekał
jeszcze z dwie minuty, by nie było żadnej wtopy i ruszył śladem
nauczycielki.
-
Ja pierdolę… - wycharczał tylko, choć zasadniczo był dość
grzecznym chłopakiem i nie przeklinał prawie w ogóle.
Wybiła
osiemnasta. Znów była naga. No dobrze, tym razem prawie naga. I tym
razem w zamkniętym, przynajmniej na klamkę, pokoju.
Stała
w nim w bieliźnie, z uwagą przypatrując się samonośnym
pończochom, gdy rozległ się dźwięk telefonu. Odebrała.
-
Pani profesor… Czy możemy spotkać się względnie szybko? –
rozpoznała głos Mikołaja.
-
Możemy… Dlaczego? Stało się coś?
-
W sumie i tak i nie… Ale może o tym w cztery oczy, dobrze?
-
No dobrze. Wiesz gdzie mam pokój, prawda?
Rozpakowała
opakowanie i wyciągnęła z niego parę pończoch. Zmrużyła oczy,
jakby wciąż zastanawiając się nad kreacją na dzisiejszy wieczór.
Przedłużała
tę chwilę a przecież wiedziała, że lada moment wpadnie tu jeden
z jej uczniów. No właśnie, może dlatego…?
Musiało
do niej dotrzeć, że przynajmniej od południa, głównie od tej
sytuacji, gdy wpisywała się na internetowym forum, wciąż
pozostawała w takim lekko erotycznym nastroju. Właśnie nieco
ekshibicjonistycznym.
Z
lekkim biciem serca wstrzymywała ubieranie się. To znaczy wciąż
pozostawała w bieliźnie, wciągając na nogi pończochę. Z uwagą,
powoli, jakby delektując się swymi ruchami. Kiedyś Daniel
powiedział jej, że jest to bardzo zmysłowy widok dla faceta.
Przynajmniej dla takiego jak on.
No
więc… Więc i na Mikołaja mogło to podziałać. I ją samą
wpędzić w rozkoszne zakłopotanie, kiedy tak niby dałaby się
przyłapać w dość niekompletnym stroju.
Nawet
biorąc pod uwagę fakt, że Mikołaj widział ją już w sumie trzy
razy w stroju jeszcze mniej kompletnym…
Nie
trzeba było wytężać słuchu, by usłyszeć kroki na korytarzu.
Tylko, że… Przerwała czynność, wsłuchując się i analizując.
Te kroki…
Rozległo
się pukanie i nim cokolwiek powiedziała, drzwi otworzyły się a do
środka wparował Mikołaj. Tylko, że… Za nim również jego dwaj
koledzy. Dominik i Kacper.
-
Pani profesor… - zaczął i urwał.
Zapadła
chwilowa cisza, bo sama Kamila nie wiedziała co powiedzieć. W swej
krótkowzroczności nie przewidziała, że licealista przyprowadzi ze
sobą towarzystwo.
-
Dobra, poczekamy na korytarzu…
-
Zaraz – przerwała. – Wejdźcie już, skoro tak…
Hm…
Mogło to chyba źle wyglądać w oczach Mikołaja. Spojrzała na
niego dyskretnie, chcąc wyczytać jego reakcję. Już wcześniej
wywnioskowała, że nie był zadowolony na przykład z tej sytuacji z
Pelargonią, ostatniego dnia wycieczki, gdy Kamila urządzając
spektakl rozebrała się przed nielubianym uczniem kompletnie do
naga.
No
więc teraz… Ale o dziwo, Mikołaj jakby wcale się tym nie
przejmował, że jego muza jest ubrana tak a nie inaczej. Kamila
poczuła coś w stylu lekkiego zawodu, zaskakując tym siebie samą.
Tak jakby nagle stała się dla niego obojętną. Hm, tak ją to
mogło zaboleć?
Już
wkrótce miała się domyślić powodów takiego zachowania
licealisty.
-
Pani profesor…
Oczy
Mikołaja spoczęły wreszcie spokojniej na siedzącej na łóżku
nauczycielce, która jak gdyby nigdy nic, spokojnie z uwagą wciągała
pończochę na jedną z nóg.
-
Słucham…
-
Jest taka sprawa związana z Dniami Nagości a także z pani
zachowaniem.
-
Hm…? – zmarszczyła brwi. – Nie rozumiem…
-
Otóż jak pani wie, nasz nowy dyrektor ogłosił konkurs, generalnie
fotograficzno-filmowy na definicję nagości i jutro jest jego
rozwiązanie, tak?
-
Tak, wiem o tym – przyznała, skupiając się na wciąganiu
pończochy na drugą nogę.
Dobrze
wiedziała, że dla chłopaków musi być to niezłe widowisko. Nawet
jeżeli nie okazywali tego, bo ich własna nieśmiałość im na to
nie pozwalała.
-
A wie pani co mogłoby być najlepszą definicją?
-
Co takiego? – tym razem spojrzała czujnie, bo głos Mikołaja
brzmiał dziwnie.
-
Na przykład… No dajmy na to… Bardzo atrakcyjna kobieta,
szczególnie nauczycielka a jeszcze przed momentem szkolna
dyrektorka… Kompletnie nago. Przypomina pani to coś?
Jego
pytanie zbiegło się z momentem gdy uporała się z wciągnięciem
pończochy. Spojrzała mu w oczy. Pewnie, że się jej coś
przypomniało.
-
Czy coś sugerujesz? – oczy Kamili rozbiegły się po ścianach
pokoju w poszukiwaniu… No tego czegoś…
-
Niech mi pani odpowie, czy zachowała pani odpowiednią ostrożność,
by nie dopuścić do takich sytuacji?
-
Tak, oczywiście – odpowiedziała wolno, mając świadomość, że
jednak takiej całkowitej nie zachowała.
-
Na pewno? – wyczuła lekkie wzburzenie w słowach Mikołaja.
I
nim zdążyła zareagować, Mikołaj odezwał się znów.
-
Mogę podłączyć swój telefon do pani laptopa?
-
Możesz, ale równie dobrze mógłbyś opowiedzieć o co ci chodzi…
-
Lepiej to po prostu pokażę.
Chwila
wystarczyła, by laptop zarejestrował nowe urządzenie. Kamila
patrzyła z uwagą jak Mikołaj otwiera jakiś folder a potem.
-
Była pani kilka godzin temu w tym pokoju nago, przy otwartych
drzwiach, tak?
-
Skąd wiesz? Co się…? – spytała czując rosnący niepokój.
Nie
musiał już odpowiadać. Na ekranie laptopa zobaczyła zdjęcie
samej siebie. Zdjęcie jej, Kamili, leżącej kompletnie nago na
łóżku. Wykonane wtedy, gdy rozpisywała się na szkolnym forum.
Zdjęcie,
w którego centralnym punkcie znajdowały się jej własne pośladki.
Kompletnie nagie.
-
Wyłącz to, natychmiast! – zażądała nauczycielskim tonem,
czując tak samo zaskoczenie tym co widzi, jak i narastające
potworne skrępowanie. – Wyłącz!
-
Ale dlaczego? – nieoczekiwanie zaprotestował Mikołaj. – Sama
pozwala się pani oglądać w takiej sytuacji, to dlaczego się pani
teraz wstydzi?
-
Ale nie przed twoimi kolegami! – palnęła natychmiast, jakby
niebezpiecznie sugerując, że on Mikołaj może, ale oni dwaj? Ci,
może i sympatyczni młodzi panowie, ale zupełnie obcy? Za to
Mikołaj, no proszę bardzo…
-
Ale skąd pani wie, że to ja zrobiłem to zdjęcie? – połapał
się natychmiast Mikołaj. – Więc od razu pani powiem. Nie, nie
ja.
-
A kto? – zapytała zaniepokojona.
-
Kacper – wskazał ruchem głowy mikrego blondyna.
Spojrzała
w twarz szesnastolatka, czując tak łomot serca, jak i rumieniec na
twarzy. Tego nie przewidziała. Przecież było wtedy tak cicho, tak
spokojnie, była sama…
-
Jak widać, idąc spokojnie po korytarzu, potrafił dojść
niezauważony przez panią i zobaczyć coś, co… - nie dokończył
licealista, koncentrując się na innym zagadnieniu. – A co, gdyby
to był ktoś inny?
-
Możesz to w końcu wyłączyć? – zajęła się bardziej paląca
kwestią.
Czuła
się mocno poniżona gdy z ekranu laptopa spoglądało na nie zdjęcie
jej samej. Kompletnie nagiej, eksponującej swe pośladki. I swemu
uczniowi i przede wszystkim dwóm obcym chłopakom.
-
A ma to jakieś znaczenie, skoro oni naoglądali się już tej fotki
dosyć? – spytał retorycznie Mikołaj, jakby nieświadomie
dobijając tym nauczycielkę. – Tym bardziej, że mamy coś
lepszego.
-
Coś lepszego? – powtórzyła Kamila. – To znaczy co konkretnie?
Z
jednej strony oznaczało to zejście z nieprzyjemnego tematu. Z
drugiej… Mogło oznaczać wpadnięcie w jeszcze mniej przyjemny.
Widziała
jak Mikołaj kombinuje z plikami.
-
Czemu poszła pani do publicznej sali prysznicowej? – zapytał
znienacka.
-
Bo nie miałam ciepłej wody – poczuła się bardziej zaintrygowana
tym zapytaniem, niż zaniepokojona. – Ale rozglądałam się dość
uważnie i nie dostrzegłam ciebie ani nikogo takiego…
Hm,
jej ton stał się bardziej defensywny.
-
Dominik rozciął sobie nogę na szkle – wyjaśnił Mikołaj. –
Poszedł przeczyścić ranę tam gdzie miał najbliżej, pod
prysznice.
-
Sprawdziłam przecież salę – wtrąciła zdumiona i zaniepokojona
Kamila, domyślając się już powoli co za chwile usłyszy.
-
Nie sprawdziła pani ostatniej. Dominik przyklęknął, poświęcając
uwagę swej nodze, stąd pani spojrzenie nie dostrzegło go. I…
Teraz
ona czuła, że robi wielkie oczy. Skoro ten młody piłkarz tam był,
no to musiał widzieć ją… Nie tylko nagą, także przecież…
Wzdrygnęła
się gwałtownie, słysząc szum lejącej się wody. Dochodził z
głośników w laptopie. Jej wzrok momentalnie padł w tą stronę.
I
z przerażeniem raz jeszcze zobaczyła samą siebie, ale
niespodziewane zdjęcie, o którego istnieniu dowiedziała się przed
minutą odeszło w niepamięć. Bo przecież…
Bo
teraz widziała już nie zdjęcie, ile film. Prawdziwy filmik a na
nim znów ona we własnej osobie. I znów kompletnie naga, włącznie
z nagimi piersiami. Ale nie tylko to. Ona sama, naga, wypinająca
swój tyłek na różne strony i masturbująca się, zupełnie
nieświadomie na oczach kolegi Mikołaja…
Boże
drogi, jak to się mogło stać…?!
-
Dobrze, wyłącz to, naprawdę…! – zażądała ostrzejszym
głosem, czując narastające tętno.
Tym
razem Mikołaj się nie sprzeciwił. Dwie, trzy sekundy i film został
wyłączony.
Spanikowana
i kompletnie zawstydzona spuściła twarz w dół i na moment
schowała ją w dłoniach. Niesamowite… Dała się podejść jak
dziecko i jeszcze pozwolić na udokumentowanie to podglądaczom. I
teraz cała trójka nastolatków mogła sobie pooglądać ją, nie
dość, że nagą, to jeszcze robiącą sobie dobrze.
Gorszej
kompromitacji chyba nie mogła sobie wyobrazić. Próbowała zachować
spokój, ale czuła, że policzki ją palą.
-
Wstydzilibyście się – rzuciła w kierunku obu chłopaków, jakby
chcąc zepchnąć ich do defensywy i obronić się jakoś.
Ale
przecież nie o to chodziło i Mikołaj natychmiast to wychwycił.
-
Pani profesor! – odezwał się zadziwiająco ostrzej. – Po
pierwsze to nie o nich chodzi, bo na ich miejscu mogli znaleźć się
zupełnie inni, na przykład taki Makaron, albo jeszcze Pelargonia. I
wie pani czym by się to wtedy skończyło?
Pytanie
znów było retoryczne. Jasne, że wiedziała.
-
A obu moim kolegom jest pani raczej winna wdzięczność. Bo wielu na
ich miejscu zgłosiłoby się do dyrektora z tą własną definicją
nagości, mając nadzieję na zgarnięcie tysiaka. Ale oni pokazali
to wszystko mi i dlatego nikt inny tego nie zobaczy.
Cóż
można było na to odpowiedzieć? Trzeba było wziąć się w garść
i przynajmniej poudawać stateczną nauczycielkę oraz dorosłą
kobietę a nie siedzieć jak... No właśnie, jakiś karcony przez
nauczyciela dzieciak.
-
Zlekceważyłam niebezpieczeństwo – wyznała szczerze biorąc
głęboki wdech. – I masz rację, przepraszam was obu. I muszę wam
podziękować, że tego nie rozpowszechniliście. I jednocześnie
poprosić o skasowanie.
Chrząknął
jeden i drugi. No tak, z tym ostatnim było najtrudniej. Pewnie
woleli sobie to gdzieś zachomikować na dysku i wolnej chwili…
Wolała
nie kontynuować tych rozmyślań.
-
Niech pani uważa, bo my wiecznie nie będziemy pani bronić –
odezwał się Mikołaj, ale jego głos był trochę łagodniejszy. –
Możemy jeszcze w czymś pomóc?
-
Nie – odpowiedziała sucho.
Milczeli
chwile wszyscy czworo. Kamila czuła, że spojrzenia trójki
chłopaków ślizgają się mało dyskretnie po jej długich nogach w
pończochach. Po innych partiach jej ciała. Wciąż była przecież
tylko w bieliźnie.
I
zaczęło ją to krępować, choć jeszcze przed chwilą, jej uczucia
były zgoła odmienne.
-
Spotkamy się na imprezie? – zapytał jeszcze Mikołaj.
Otrząsnęła
się. Milczała chwilę.
-
Zobaczymy, choć nie ukrywam, byłoby mi miło.
Kiwnęli
głowami i wyszli.
Przynajmniej
na końcu nie skłamała. Faktycznie, w kontekście tych wszystkich
wydarzeń, jak i postawy nowego dyrektora szkoły, takie towarzystwo
jawiło się jej przyjemniej, niż całe grono pedagogiczne.
Sporo
czasu zajęło, nim Kamila opuściła własny, hotelowy pokój by
udać się na imprezę, odbywającą się w dużej sali na parterze
nowego hotelu w Antonówku. Sala na ten sobotni wieczór została
zarezerwowana tylko dla licealistów i grona pedagogicznego.
Może
pod wpływem popołudniowych wydarzeń zrezygnowała z czegoś
bardziej kuszącego. Zdjęła pończochy, nie były jej do niczego
potrzebne.
Ostatecznie
postawiła na jeansy. Dość ciasne, podkreślające jej sylwetkę.
Co tam… Nie zawsze musiała błyszczeć w efektownych sukienkach.
Jeansy to tez kobiecość. Przynajmniej dla niej. Ostatecznie według
słów Daniela i nie tylko zresztą, wyglądała znakomicie we
wszystkim.
Zachichotała
na tę myśl. Dobrze, że humor się jej poprawił. Choć po tym
wszystkim… Koniec końców dała się oglądać nago dwóm obcym
chłopakom. No i w tym drugim przypadku nie tylko oglądać nago..
Ech, poczuła się trochę jak… No właśnie, jak wydymana. Jakby
ktoś ją zdobył, posiadł.
W
zasadzie cała ta trójka. No bo w sali był wtedy tylko Dominik, ale
cały film widzieli z całą pewnością tak Mikołaj, jak i Kacper.
Widzieli ją, Kamilę, nagą, masturbującą się…
Dobra,
choć ciężko było się od tego uwolnić, musiała. Nie mogła
rozmyślać o tym wiecznie.
Wybiła
dwudziesta pierwsza. Nie pozostało nic innego, jak skierować się
tam gdzie wszyscy związani z liceum, czyli zejść na parter, na
salę imprezową. Co też niespiesznie uczyniła. I minutę później
znalazła się w dużo większym już tłumie kilkuset licealistów.
Wprawdzie pewnie połowa siedziała teraz w mieście we własnych
domach, mając widocznie ciekawsze rzeczy do roboty, ale to i tak
oznaczało, że na sali znajduje się coś koło trzystu licealistów.
Jakby
nie patrzeć, była wśród swoich, chociaż nie poczuwała się do
zbytniej poufałości, ani ze sporą społecznością trzecich klas,
ani z wieloma nauczycielkami, to jednak miała to poczucie
bezpieczeństwa. Znała, albo chociaż kojarzyła wszystkie obecne tu
osoby. Z pewnością wpłynęło to na poprawę nastroju, choć i ten
nie był już przecież jakoś zły.
W
sumie to… Z uwagi na to, że uwielbiała tańczyć, lubiła
imprezy. Ale to było trochę dawno temu a tutaj… Tutaj to już nie
to. Potańczyć trochę można, ale to jednak nie ten kaliber
imprezy.
Poczuła
pewien luz. Tak swoim podejściem, jak i strojem. Nie był oficjalny
i trochę napawała się tym. Odezwała się w niej ta cząstka
kobiecej próżności, której, mimo trzeźwości umysłu, nie była
pozbawiona. Ta próżność, która podpowiadała jej, że mimo, iż
w jeansach a nie żadnej ładnej sukience, to i tak była tu numerem
jeden. Uśmiechała się dyskretnie do siebie, czując, jak buduje w
ten sposób swoją pewność siebie.
Ta
pewność siebie nakazała jej przysiąść na wysokim krześle przy
barze i zamówić drinka, którego pochłonęła względnie szybko.
Co tam... Przy dyrektorze, który funduje uczniom talony do burdelu,
picie alkoholu w gronie uczniów nie miało być prawa niczym
nagannym. Zresztą, może właśnie przez jej postawę, określenie
„w gronie uczniów” było nieprecyzyjne. Licealiści obojga płci
omijali szerokim łukiem siedzącą samotnie nauczycielkę, jakby
biła z niej jakaś niezwykła pewność siebie sugerująca z kolei
niedostępność. Zresztą kto miałby do niej podbijać i po co?
Jakiś odważny licealista próbujący podrywu? Jakaś zagubiona
licealistka wypytująca o maturę? Nie no…
Jedna,
czy dwie zaczepki „a co pani profesor tak sama?” I to wszystko.
Nikt nie przeszkadzał w popijaniu drinka i obserwowaniu parkietu ze
znamionującym pewność siebie delikatnym uśmiechem na twarzy. Czy
tak właśnie wyglądała wymarzona królowa Daniela? Nie mogła być
tego pewna do końca, ale wszystko wskazywało, że właśnie tak.
Nie
była tylko pewna, czy królowej wypadało zamówić drugiego drinka,
ale zrobiła to.
Muzyka
dudniła, trochę w jej klimatach, więc momentami poruszała
rytmicznie stopą. Jednocześnie marszczyła brwi, gdy co chwilę w
głośnikach brzmiał głos prowadzącego imprezę. Chłopaka nieco
starszego, niż maturzyści. Niby z doświadczeniem, ale jednocześnie
nie ogarniętego na tyle, by wiedzieć, że najlepszy DJ to taki,
który odzywa się jak najrzadziej.
Z
drugiej strony miał do przekazania sporo dedykacji, więc trochę go
to rozgrzeszało.
No
i w którymś momencie…
-
Wybiła dwudziesta druga i nowa informacja od pana dyrektora
Kowalskiego! Najgorętszy punkt wieczoru, konkurs Miss Topless coraz
bliżej, została już tylko godzina! Pan dyrektor przypomina, że
stawka nie jest jeszcze zamknięta i jeżeli, któraś z uczestniczek
imprezy ma odwagę stanąć w szranki z czterema modelkami, ma
jeszcze szansę dokonać zapisu.
Udało
się jej powstrzymać zniesmaczenie. Chyba w ciągu tych kilku dni
pracy nowego dyrektora po prostu przywykła do tego. Zresztą po
ostatnich przejściach…
Wypadało
chyba tylko wzruszyć ramionami i nie przejmować się takimi
sprawami. Widocznie takie historie zostały wpisane w dwudziesty
pierwszy wiek. Trudno. Ona do szkoły już nie pójdzie a jej dzieci…
Sama je wychowa.
Było
jej zadziwiająco dobrze samej ze sobą. OK, nigdy nie zaliczała się
do tak zwanych dusz towarzystwa, ale też nie była aż taką
zamkniętą, stroniącą od ludzi introwertyczką. Dzisiaj…
Poniekąd bezwolnie realizowała to co wpajał jej Daniel. „Królowa…
Prezentująca się dumnie, z wysoko uniesioną głową, świadczącą
nie o zadartym nosie, tylko o przynajmniej względnej pewności
siebie, zdecydowaniu, świadomości własnej siły, własnej potęgi…
Taka na widok której, największym twardzielom uginają się kolana
i zapominają języka w gębie. Taka, która…”
Dopiła
drinka a w głośnikach znów rozległ się głos prowadzącego.
-
Drogie licealistki, drodzy licealiści, szanowne grono pedagogiczne!
Wielki konkurs Miss Topless już za trzydzieści minut! Najwyższy
czas przedstawić skład finalistek. Numer jeden, Paulina Majewska,
lat dwadzieścia sześć, była uczennica trzeciego liceum
ogólnokształcącego, aktualnie modelka z doświadczeniem…
Ach,
Paulina… Zdążyła się jeszcze załapać na lekcje młodej wtedy
nauczycielki języka polskiego. Kamila pamiętała ją dość dobrze.
W sumie trudno było zapomnieć atrakcyjną nastolatkę, która z
pewnością zawróciła w głowie niejednemu uczniowi.
Sięgała
wspomnieniami wstecz a w tle rozległ się znów głos DJa
przedstawiający kandydatkę numer dwa. Akurat kompletnie Kamili
nieznaną.
I
nagle…
-
Kandydatka numer trzy, to Anna Sznajder, lat trzydzieści jeden,
modelka z ogromnym doświadczeniem, pozowała miedzy innymi dla dwóch
europejskich wydań Playboya…
Najpierw
nie uwierzyła. Ale przecież nie mogła się przesłyszeć.
Gdzieś
popłynęła i gdzieś ją coś obudziło. Ogarniała wzrokiem całą
salę, próbując znaleźć cel, ale nie widziała. W sumie to nie
widziała jej nigdy w życiu, przynajmniej na żywo. Bo na zdjęciach
w internecie, jak najbardziej. Daniel pokazywał jej czasem. I
opowiadał a ona te opowieści doskonale pamiętała…
„Dawno
temu… Ja już po średniej, ona miała piętnaście. Wiem, co sobie
możesz pomyśleć, ale to był wybryk natury. Miała piętnaście,
ale wyglądała na licealistkę a jakby komuś próbowała wmówić,
że jest już studentką, to pewnie mało kto by jej nie uwierzył.”
Rozumiała,
przyjmowała to. Wiedziała, że istnieją takie przypadki na
świecie, czemu i nie tutaj?
„Wzięło
mnie, ale wszystko się skończyło, zanim tak naprawdę zaczęło.
Spotkałem się z nią raz, drugi i trzeci. Było fajnie, ale na
czwartym spotkaniu przedstawiła mi swojego chłopaka. Taki numer.”
Numer…
No właśnie…
„Co
tu dużo opowiadać… Miałem depresję. Wtedy byłem trochę inny,
mniej taki, no wiesz… No i wydawało mi się, że straciłem jedyną
szansę w życiu na to, żeby być z prawdziwą boginią, prawdziwym
ideałem.”
Hm…
„Tyle,
że minął rok, drugi, czwarty a ja dowiadywałem się o niej coraz
więcej. Choćby to, że jeszcze w czasach liceum pozowała do nagich
zdjęć. Albo to, że pozując na dziewczynę z zasadami,
jednocześnie bawiła się w obciąganie w gimnazjalnych kiblach.
Albo, że wyszła z niej ostatnia materialistka, dziwka po prostu,
jeśli mam być dosłowny. Dopiero po jakimś czasie zrozumiałem jej
aluzje, uwagi i inne rzeczy. Takie jak na przykład zachwycanie się
jednym jej koleżką, starszym, który hajtnął się z jakaś wdową
po czterdziestce, bo ta miała full hajsu. Zresztą, ona sama szybko
po dwudziestce sama wyszła za jakiegoś starego dziada z Niemiec,
czy skądś tam. Oczywiście dla kasy. No i pierwsze co zrobiła, to
powiększyła sobie cycki. Więc jakie zdanie mam o niej teraz, to
chyba jasne. Śmieję się z tego wszystkiego, ale wtedy, to wiesz…
Nie było mi do śmiechu.”
Wtedy…
To było dokładnie szesnaście lat temu, zresztą zgodnie z
informacją DJa, wiek modelki również się zgadzał.
Poczuła
jak krew w żyłach się mrozi i gotuje. Takiej atrakcji na tym
konkursie się nie spodziewała.
-
Rozumiem, że to nie występ Kaśki tak panią zaintrygował, tylko
coś innego? – do jej uszu dobił się w końcu głos Mikołaja,
który nagle pojawił się obok niej.
Tym
razem nie było z nim kolegów. Widocznie, jako chłopacy spoza
szkoły nie zostali wpuszczeni na salę.
No
właśnie… Dopiero teraz dotarło do niej, że DJ przedstawił
jeszcze czwartą uczestniczkę, jedną z trzecioklasistek, Kasię,
którą Kamila dobrze znała. Kasia może nie miała walorów
modelki, ale akurat w tym konkursie nie była bez szans. Nie tak jak
ona…
Nie
tak jak ona… Nie tak jak ona… Nie tak…
-
Tak, coś innego, albo ktoś inny – odpowiedziała, próbując się
skupić, ale nie przychodziło to łatwo. Jej myśli błądziły
gdzieś bardzo daleko.
I
niechętnie wróciły do rzeczywistości.
-
Wybacz, ale zostawię cię na moment – zwróciła się do
licealisty, mimo, że ten ledwo do niej podszedł.
Nie
próbował zatrzymać nauczycielki a Kamila czując łomot w głowie
a jednocześnie siląc się na swobodę ruszyła w stronę parkietu i
pomieszczenia dla DJa. Tam się zawahała. Potrzebowała większej
subtelności, bo przecież to co jej przyszło nagle do głowy tego
właśnie wymagało. A przecież nic jeszcze nie było przesądzone,
najpierw chciała się rozeznać w sytuacji i gdyby ostatecznie coś
nie wyszło, to wolałaby, żeby nikt nawet nie dowiedział się o
tej próbie.
Ale
walczyła też z czasem, dlatego nie mogła czekać. Jedna rozmowa, z
którąś z uczennic, potem druga. Jakaś uwaga, nawet udało się
wkręcić do tego trochę lepiej poinformowanego prowadzącego i
dowiedzieć czegoś więcej. Właśnie tak, subtelnie.
Po
tym pierwszym szoku, zaczęły ogarniać ją wątpliwości. Czy
naprawdę mogła się poświęcić aż tak i zmierzyć się z demonem
przeszłości jej męża?
Tak,
chciała tego. Niezależnie od całego szaleństwa zawierającego się
w tym absurdalnym pomyśle. Zresztą… Czy ten mijający tydzień
nie był pełen takich szaleństw?
Nie,
nie był. Nic czego się dopuściła w ciągu kilku ostatnich dni nie
mogło się równać z tym pomysłem. Usprawiedliwienia musiała
szukać zatem gdzie indziej. W liberalnym do granic absurdu właśnie
dyrektorem. Jednym słowem w nowoczesnej edukacji. Tyle, że to wciąż
nie potrafiło przełamać jej zrozumiałych oporów, aż…
Aż
odwracając się po zakończeniu krótkiej rozmowy z jedną z
uczennic, niemal wpadła na wszystkie trzy kandydatki zmierzające na
zaplecze. Na dwie w ogóle nie spojrzała. Natychmiast wychwyciła tą
trzecią.
Blondynkę,
nieco niższą od niej, może trochę szczuplejszą, za to z dużo
bardziej efektownym biustem. Co z tego, że sztucznym? Zresztą,
obiektywnie musiała przyznać, że blondynka nie była brzydka,
raczej przeciwnie, choć te platynowe blond włosy, zdecydowanie do
niej nie pasowały. Zresztą sam Daniel opowiadał, że poznał ją
jako ciemno rudą, potem stała się brunetką i to było OK,
natomiast Ania, jako blondynka, trochę w stylu Marylin Monroe w
ogóle do niego nie przemawiała.
A
więc miała słabe punkty. Ale ten jeden, akurat w tym momencie
najważniejszy, do słabych punktów z całą pewnością się nie
zaliczał…
Posłała
spojrzenie za oddalającą się trójką, pozostając w kompletnym
niezdecydowaniu. Ogarnęła się w miarę możliwości, by nie
zdradzać swojego wewnętrznego rozedrgania i nie robić sensacji.
Znów włożyła na twarz maskę dumnej a jednocześnie przyjaznej
królowej i wiedziona nagłą myślą skierowała się do stolika, do
miejsca, gdzie zostawiła Mikołaja.
Opanowała
podekscytowanie.
-
Mam do ciebie jedną prośbę. Wyjdziemy może na zewnątrz? –
obudziła zamyślonego licealistę.
Kiwnął
głową i oboje skierowali się do wyjścia.
-
Widziałeś te trzy kandydatki? – zapytała spokojnie. – Na pewno
zrobiły na tobie wrażenie.
-
Jeśli mam być szczery, to akurat przy pani, nikt nie robi na mnie
większego wrażenia.
Uśmiechnęła
się lekko. Czy to normalne, że nagle zaczęło się liczyć zdanie
pierwszego z brzegu faceta? Chociaż tak naprawdę akurat on nie był
pierwszym z brzegu…
-
Która z nich według ciebie powinna wygrać?
-
Dlaczego to panią interesuje? – spojrzał z lekkim zdziwieniem. –
Wszystkie trzy były takie… Dość atrakcyjne, ale jeśli by
potraktować ten konkurs dosłownie, to i Kaśka mogłaby wygrać
spokojnie – uśmiechnął się nieco nerwowo.
Znaleźli
się na dworze. Dziwna atmosfera. Tuż za ścianami jakieś trzysta
osób a tu praktycznie nikogo. Trudno się chyba dziwić, była już
prawie dwudziesta trzecia i chłodniejszy powiew wiatru uświadomił
zapominalskich, że koniec kwietnia to jeszcze nie lato.
Nawet
tu dało się usłyszeć głos DJa. Kamila nie rozumiała słów, ale
nie one były najważniejsze. Ten głos dopingował ją.
Z
ust wydarł się krótki, urywany oddech.
-
Uważasz, że akurat ten czynnik będzie miał decydujące znaczenie?
– zapytała, przechodząc jeszcze kilka kroków dalej.
Nic
dziwnego. Temat rozmowy był dość krępujący i wolała uniknąć
ewentualnych świadków.
-
Gdybym ja siedział w takim jury, to pewnie kierowałbym się
ogólnymi kryteriami, ale skoro to konkurs topless… Zresztą na
dobrą sprawę to nie o wielkość chodzi, przynajmniej jak dla mnie…
-
Czyli uważasz, że dziewczyny z małymi piersiami, jak na przykład
moje, też miałyby szanse? – wypaliła czując uciekający czas i
uznając, że nie ma tu już miejsca na dyplomację.
-
Nie uważam, żeby pani piersi były małe… - zatkało go trochę.
– Może nie są wielkie, ale…
-
Mikołaj, nie potrzebuję kurtuazji, tylko trzeźwego osądu i takiej
oceny – rozedrgana wewnątrz zachowywała zadziwiający spokój na
twarzy, wciąż grając opanowaną damę z klasą.
-
Żeby wydać werdykt na temat pani piersi, musiałbym je zobaczyć –
wydawał się być zaskoczony naciskiem nauczycielki, ale wybrnął z
tego odważnie.
Choć
czy po tym wszystkim był to aż taki akt odwagi? W każdym razie po
prostu wyraził swoją opinię w logiczny sposób, ale…
-
Przecież już je widziałeś – ściszyła głos.
-
Mógłbym je oglądać non stop.
Wyczuła
w jego glosie podekscytowanie. Chyba zaczął się czegoś domyślać.
W sumie trudno, żeby nie. A poza tym rozmowa o cyckach nauczycielki…
Znieruchomiała
na moment, wbijając w ucznia swój wzrok. Jego słowa odebrała tak…
To znaczy natchnęły ją, skierowały myśli niekoniecznie w tą
stronę, o której myślał Mikołaj. A skoro ona sama miała w
mijającym tygodniu na swoim koncie tyle wybryków…
-
Chciałbyś je zobaczyć? – poczuła łomot w głowie i nie
czekając nawet na odpowiedź, zaczęła rozpinać guziki w koszuli.
Odpowiedziało
jej tylko wyrażające osłupienie chrząknięcie. Nie patrzyła
nawet na Mikołaja, nie widząc jak swoim pytaniem wmurowała
chłopaka w ziemię. Patrzyła tylko z uwagą w dół, rozpinając
koszulę, bo w tych warunkach, przy dość kiepskim świetle…
Uniosła
głowę, gdy rozchylała już koszulę, wręcz zdjęła ją z ramion,
prezentując się swojemu uczniowi w samym staniku. Z trudem
opanowała nierówny oddech.
-
Czy tyle wystarczy ci do oceny?
-
Hm… Nie chcę, żeby to zabrzmiało, ale… - rozłożył ręce,
nie kontynuując. Widziała, że jego rozszerzone oczy wyrażają
zdeprymowanie.
Nic
dziwnego. Swoim zachowaniem ośmieliłaby kogoś innego, na przykład
tych islamistów z trzecich klas, którzy, szczęśliwie nie rzucali
się jej w oczy, ale akurat nie jego. Jego zepchnęła do defensywy.
-
No cóż… - chrząknęła.
I
widząc, że są prawie sami, bo tylko gdzieś tam dalej ktoś
przechodził, nie zwracając na nich uwagi… I czując narastający
łomot w głowie… I nie mając żadnej pewności, czy postępuje
logicznie i racjonalnie… Rozpięła stanik, przez kilka sekund
ostrożnie opuszczając miseczki.
Patrzyła
to na wydobywające się z nich swe piersi, to w oczy Mikołaja,
który na ten widok znieruchomiał chyba jeszcze bardziej, o ile to w
ogóle było możliwe.
-
A teraz?
Milczał
przez moment, stojąc z otwartymi ustami i wydobywając z nich jakieś
bliżej nieznane dźwięki.
Zrobił
nawet pół kroku w przód, co w tym momencie oznaczało, że niemal
dotykał nosem nagich piersi nauczycielki.
-
Aha… No, pani profesor… Jak już powiedziałem… Dla mnie są
bardzo ładne i w ogóle…
-
Nie chodzi o to, czy ładne, tylko czy odpowiednie na taki konkurs…
– przerwała mu ciszej i subtelniej, nie chcąc robić hałasu
zwracać uwagi na kręcących się dalej pojedynczych ludzi. I tym
samym tworząc niechcący bardziej romantyczny klimat.
-
Tak, pani profesor… - wolno wygłaszał swe słowa Mikołaj, nie
mogąc oderwać oczu od nagich piersi pięknej nauczycielki. –
Wcale nie są małe, co najwyżej niewielkie, ale i tak wyglądają
bardzo… Bardzo pięknie i dla mnie na pewno są dużo
atrakcyjniejsze, niż te sztuczne…
Poczuła,
że traci grunt pod nogami. Nie dość, że obnażyła swe piersi
przed uczniem swej licealnej klasy, to jeszcze pozwoliła mu je
ocenić, co on wykorzystał podchodząc bardzo blisko. I co za tym
idzie, kolejne jego słowa, sprawiały, że czuła gorący oddech
Mikołaja na piersiach.
Co
z tego, że jak już przypomniała, widział je wcześniej i to kilka
razy? No i nie tylko widział? To tak jakby powiedzieć, że skoro
Daniel widział je pierwszy raz a potem drugi, to nie robiłoby to na
nim później większego wrażenia. A przecież robiło…
No
i ten oddech, pomijając już całą sytuację... Ten oddech
sprawiał, że sutki Kamili stwardniały a ona sama, choć wszystko
zostało powiedziane, traciła ochotę na to, by się ubrać.
Nie
miała pojęcia, o ile przedłużyła tą perwersyjną i rozkoszną
scenę. Może o dwie sekundy, może o pięć. Ale miała świadomość,
że ta sytuacja, choć niezwykle krępująca, właśnie także
dlatego nakręca ją. I nie tylko sprawia jej przyjemność w tym
właśnie momencie, ale także wprawia ją w nastrój, który
zdecydowanie musiał wpłynąć na jej decyzję.
-
Dziękuję ci Mikołaju – wygłosiła, z trudem zachowując
normalny głos. Zakryła piersi miseczkami i zapięła stanik. Po
czym ponownie włożyła na siebie koszulę.
Mikołaj
stał kompletnie rozstrojony. Nie trudno było dostrzec jak bardzo
został zdemolowany w ciągu ostatniej minuty. W zasadzie należało
mu się jakieś wyjaśnienie, tylko, że zdecydowanie zaczynało
brakować czasu.
Ten
sam Mikołaj, który choćby trzy godziny temu potrafił zachować
się w jej pokoju znacznie pewniej. Albo prawie dwa tygodnie temu,
gdy wpadł do jej mieszkania i ją po prostu zerżnął. Teraz znów
był starym Mikołajem, pozbawionym pewności siebie, stłamszonym,
kompletnie wybitym z rytmu.
-
Posłuchaj – Kamila dopięła ostatni guzik i ruszyła ponownie w
stronę sali. – Są sprawy, o których nie wiesz a których teraz
nie mogę ci wyjaśnić. Poza tym może na szybko, że jest tam jedna
pani, która mi się nie podoba. I dlatego podjęłam pewną decyzję,
której możesz nie rozumieć i nie akceptować…
-
Chce pani wystąpić w tym konkursie? – usłyszała za sobą, bo
spiesząc się w stronę sali, zostawiła ucznia za plecami.
-
Jestem do tego poniekąd zmuszona – wybrnęła z tego mało
szczerze.
Nikt
jej nie zmuszał. Po prostu coś w niej samej zagrało na ambicji.
Z
krótkim słowem pożegnania zostawiła Mikołaja na środku sali i
ruszyła spełnić swoją powinność.
Czuła,
że licealista chciał zaoponować, jakby mu się to nie do końca
spodobało. Nic dziwnego. Do tej pory, jeśli chodzi o uczniów tej
szkoły, tylko on miał patent na oglądanie nagich cycków pięknej
pani profesor. A tymczasem…
Wzięła
głęboki oddech. To był decydujący moment, od którego nie było
już odwrotu. Skierowała się gdzie trzeba i…
I
dosłownie dwie minuty później, na uginających się nogach stała
już na zapleczu, w małym pomieszczeniu przemianowanym na garderobę.
Zjawiła
się w nim, gdy wszystkie kandydatki były już w samej bieliźnie. Z
podchodzącym do serca gardłem ledwo co obrzuciła spojrzeniem
Paulinę i tą drugą. Dłużej zatrzymała się na szczupłej i
niewątpliwie efektownej sylwetce Anny. Ledwo zauważyła co najmniej
zdziwione spojrzenie dziewiętnastoletniej Kasi.
-
Na pewno nie pomyliła pani miejsca? – zapytała podejrzliwie.
-
Nie – odpowiedziała krótko, nie mając czasu na dłuższe
dywagacje.
Znalazła
kawałek miejsca dla siebie i zaczęła się rozbierać. Drżącymi
rękoma znów rozpięła koszulę a potem ściągnęła spodnie.
Przepchnęła się do lustra, oglądając się chyba z dziesięć
razy i poprawiając ułożenie bielizny.
Nie
po raz pierwszy w ciągu ostatnich chwil odetchnęła ciężko.
Alkohol nie pomagał. Owszem, czuła pewien szum w głowie, ale to
nie było to.
Zresztą
jaka dawka alkoholu potrafiłaby wzbudzić w niej obojętność w
sytuacji, gdy miała wyjść na scenę i na oczach około trzystu
nastolatków ze swej własnej szkoły, kilkunastu nauczycieli,
kolegów i koleżanek z grona pedagogicznego, rozebrać się,
zostawiając na sobie tylko majtki a pokazując za to im wszystkim
swe nagie piersi?
Usłyszała
zapowiedź DJa prezentującego nową kandydatkę. Po chwilowej ciszy,
sala wybuchła niesamowitym entuzjazmem.
Zamknęła
oczy. Niemal ogłuszona potrzebowała dwukrotnej zachęty, aby wyjść
na scenę.
Serce
waliło jak młot, nogi uginały się. Tłum pod sceną wydawał się
jej olbrzymi a przecież jej własne wejście jeszcze bardziej go
podkręciło. Te trzysta osób oglądało właśnie swą własną
nauczycielkę w samej bieliźnie a przecież to był dopiero wstęp…
Nie
potrafiła opanować rozszalałych emocji wściekle bijącego serca.
Tylko tyle, by dało się iść przez ten wybieg. Te modelki,
Paulina, Anna i ta trzecia, równo, prosto, z uśmiechem na twarzy. I
Kasia także roześmiana, bo traktowała to zupełnie inaczej. A ona,
z marsową miną, szeroko otwartymi oczami, widząc, że wystawiła
siebie, swe prawie nagie ciało na żer trzystuosobowej publiczności.
Bo
musiała pominąć fałszywą skromność i przyjąć do świadomości,
że nawet w tym gronie, atrakcyjnych przecież modelek, to ona,
Kamila, jako równie atrakcyjna, ale dodatkowo nauczycielka, wzbudza
największe zainteresowanie oglądających.
-
Myślę, że wszyscy chcemy, aby ten konkurs trwał trochę dłużej,
niż dwie minuty, zatem poczekamy jeszcze z częścią oficjalną i
popatrzmy na prezentujące się panie! – rozległ się w głośnikach
głos prowadzącego, mężczyzny po trzydziestce, stojącego na
scenie.
Mogła
się tego spodziewać. Zacisnęła zęby, znosząc to poniżające
się prezentowanie pół nago na oczach rozszalałej gawiedzi
licealnej. Do jej uszu dobiegał gwar i patrząc momentami nieco w
dół, słyszała, że co odważniejsi, krzyczą coś do niej. Ale z
uwagi na harmider i grającą wciąż muzykę, nie rozumiała co.
Przypuszczalnie
nie były to jakieś miłe słowa. Szczególnie, gdy widziała
szeroko otwierające się usta kilku trzecioklasistów.
Przeszła
do tyłu a potem raz jeszcze ponowiła marsz, tym razem nieco
pewniejszym krokiem. Trochę się przyzwyczaiła. Ale przecież
najtrudniejsze miało dopiero nadejść.
-
Zaczynamy prezentację – obwieścił prowadzący i wygłosił
jeszcze kilka słów, których Kamila nie zrozumiała.
Jako
ostatnia uczestniczka, z numerem pięć, zatrzymała się na końcu,
biorąc głęboki wdech. Patrzyła jak prowadzący przedstawia
Paulinę z numerem jeden. Potem wysoką brunetkę, Monikę z numerem
dwa. Kamila skupiając się na biustach rywalek, doszła do wniosku,
że te dwie panie nie miały wcale mocniejszych argumentów, niż ona
sama. Jeśli już, to minimalnie.
Prowadzący
prosił po kolei każdą z uczestniczek i pozwalał im się
wypowiedzieć do mikrofonu, zadając jakieś pytanie. A Kamila
kontynuowała ogląd i zrozumiała, że o ile dwie pierwsze
kandydatki są takie sobie, to Ania i Kasia mają zdecydowaną
przewagę.
O
ile Kasia, mówiąc szczerze, była po prostu dziewczyną, którą
natura obdarzyła niezłym biustem, ale poza tym, już niczym
specjalnym, no to Ania…
Kamila
mogła wreszcie zobaczyć na żywo wszystko to co uprzednio na
zdjęciach. I patrzyła, uświadamiając sobie z niechęcią, że
obróbka zdjęć obróbką, ale Ania faktycznie prezentowała się
mocno. Chociaż na jej gust była trochę zbyt chuda i z tym
powiększonym biustem prezentowała się nieco karykaturalnie.
Problem w tym, że ostatnie słowo należało do jury.
To
znaczy, nie tyle do jury… O wynikach miała decydować publiczność,
hałasem badanym przez odpowiednie urządzenie pomiarowe.
Przesuwała
się w przód. Zresztą w ogóle ruszała się trochę na tej scenie,
przechodząc z jednego miejsca w drugie, bo takie stanie w miejscu i
narażanie się na jakiś kwik obok, tudzież na wzrok znanych jej
przecież licealistów na długich nogach nauczycielki i pośladkach
zakrytych tylko majtkami, bywało nieznośne.
Z
uwagą słuchała co miała do powiedzenia Anna. Nic wielkiego, ale
jej głos brzmiał spokojnie, panowała nad sobą i to jeszcze
bardziej wpędziło Kamilę w zły nastrój. Widać było obycie
blondynki, jej doświadczenie.
Poczuła
narastający ucisk z podbrzuszu, bo przy prowadzącym stała już
Kasia, gromko witana przez grono kilkuset kolegów i koleżanek ze
szkoły. A potem…
-
Uczestniczka numer pięć, chyba nie muszę przedstawiać… - dalsze
słowa prowadzącego utonęły w ogólnym wrzasku, który zapanował
na sali.
Przyjęła
bardziej wyluzowaną postawę. Przywołała nawet na twarz delikatny
uśmiech.
-
Pani Kamilo, niewątpliwie ma pani tutaj swoich oddanych fanów a ja
zapytam, co panią skłoniło do tego, by wziąć udział w
konkursie?
-
Po prostu wyszłam z założenia, że najlepiej by było, gdyby ten
tytuł, na naszej imprezie, organizowanej przez naszą szkołę,
pozostał właśnie tutaj – mimo uśmiechu z trudem panowała nad
drżącym głosem i palnęła szybko pierwszą z brzegu myśl jaka
jej przyszła do głowy.
-
Jasne, taki lokalny patriotyzm… - kwitował wodzirej. – I drugie
pytanie, które zadałem wszystkim pozostałym uczestniczkom…
Rozumiem, że dołączy pani do koleżanek i tak jak one zadeklaruje,
że po zwycięstwie pozostanie pani w zobowiązującym stroju
królowej, do samego końca imprezy?
-
Raczej ciężko się wyłamywać i równie ciężko deklarować takie
rzeczy… - odpowiedziała ostrożnie i enigmatycznie. Szybko się
połapała, że jeżeli chciała wygrać, to musiała także obiecać
coś publiczności.
-
Dziękujemy pani Kamili! – krzyknął głośno prowadzący
zachęcając w ten sposób do owacji i entuzjazmu. – Jeszcze raz
popatrzmy sobie na nasze kandydatki a już za chwilę zaczynamy
główne wydarzenie imprezy!
Odetchnęła
trochę z ulgą. Nie poszło źle i ten pierwszy kontakt oswoił ją
ze sceną, z publicznością… Czy z tym, że za chwilę miała
publicznie, setkom ludzi zademonstrować swoje cycki, też?
Zdecydowanie
nie. Ale na to już nie było rady. Spokojniejszym krokiem,
naśladując profesjonalne modelki krążyła po scenie. Trudno,
musiała sobie uzmysłowić, że gdziekolwiek nie pójdzie, tam będą
na nią patrzeć. I nie wiedziała nawet, czyj wzrok deprymuje
bardziej. Ten bardziej obleśny, wyrażający różne seksualne
skojarzenia w wykonaniu trzecioklasistów, głównie bandy Tomka,
Kuby, Oliwiera, Michała i reszty, którzy przebili się pod samą
scenę z jednej jej strony, czy też tych młodszych licealistów,
owszem, też rozpalonych, ale także zdziwionych, czy może nawet
rozczarowanych, że ich pani profesor wzięła udział w czymś
takim.
Wciąż
miała na sobie ubranie. Bardzo skąpe, ale miała. I czuła się już
naga. Co będzie za chwilę?
Znów
poczuła drżenie nóg i ledwo opanowała dygot ciała. To robiło
się… Niebezpieczne. Bo perwersyjne, poniżające a przecież takie
sytuacje wpływały na nią… No właśnie, jak?
Boże,
niech to się już zaczyna… Chciała to już mieć za sobą. I jak
na komendę…
-
No to drodzy widzowie…! Według kolejności zgłoszeń, zapraszamy
tutaj na przód sceny… Uczestniczka numer jeden Paulina i czekamy
na prezentację adekwatną do naszego konkursu!
Podekscytowana
publiczność zawyła jeszcze bardziej a Kamila z wyschniętymi
wargami patrzyła, jak pierwsza z blondynek podchodzi na szczyt
sceny, staje obok prowadzącego i po kilku sekundach ściąga z
siebie stanik. Spotkało się to oczywiście z olbrzymim, wręcz
dzikim aplauzem licealistów.
-
Bijmy brawo i oszczędzajmy gardła, bo głosowanie zrobimy dopiero
za kilka minut! Zapraszam kandydatkę numer dwa, Monikę!
Paulina,
Monika, potem Ania i wreszcie Kasia… Kamila patrzyła jak jedna po
drugiej ustawiają się w może mało profesjonalnym, ale jednak
szeregu, świecąc nagimi piersiami w kierunku publiczności.
Nogi
miała jak z waty, ale nie było już ratunku. Oblizała wyschnięte
wargi i nie czekając, ruszyła w przód.
-
Ostatnia uczestniczka, pani Kamila, już jest z nami, witamy i
zapraszamy…!
Spuściła
głowę, niby w naturalny sposób, sięgając rękoma do tyłu. Bała
się, że wszyscy dostrzegą malujące się na jej twarzy
przerażenie. Mało tego…
-
Kamila! Kamila! Kamila! – rozległ się najpierw doping kilku,
kilkunastu osób, do którego szybko dołączyło co najmniej
kilkadziesiąt, widząc w tym nie tylko rozrywkę, ale i rozkoszną
możliwość, wykrzyczenia imienia swojej nauczycielki.
Niby
jej się nie spieszyło, ale przecież nie mogła odwlekać tego w
nieskończoność. Zapięcie puściło.
Nie
mogła też garbić się, jak jakaś taka dziwaczna… W bólach, czy
nie, wyprostowała się. Poluzowane miseczki opadły a sama
nauczycielka stanęła na szczycie sceny, eksponując swoje nagie
piersi kilku setkom własnych uczniów, przy ich niewiarygodnym wręcz
szale.
Musiała
sobie uświadomić, że zrobiła coś dzięki czemu właśnie
przeszła do historii.
To
wszystko przechodziło do historii. Ta sytuacja, ona sama, jej nagie
cycki. Nagie cycki szkolnej nauczycielki, demonstrowane setkom
licealistów.
-
Dziękujemy wszystkim uczestniczkom i bijemy gromkie brawa! –
zachęcał wodzirej i komentował innymi słowami, ale Kamila już
tego nie słyszała.
Nie
zwracała uwagi, bo siłą rzeczy skupiła się na czymś innym. Nie
będąc w stanie usztywnić nóg, stanęła w lekkim rozkroku,
wysuwając lewą do przodu. To przyszło jeszcze z pewną łatwością.
Przywołanie na twarz delikatnego uśmiechu, sprawiło dużo większą
trudność. Ale utrzymanie się w ryzach i opanowanie drżenia całego
ciała, włącznie z mięśniami twarzy wymagało niemal nadludzkiego
wysiłku.
A
ten wysiłek nie zawsze przynosił efekt. Nawet patrzenie w rywalki,
radzące sobie dużo lepiej ze swą nagością, włącznie ze
stremowaną, ale jednak rozbawioną Kasią, nie pomagało.
Nic
nie pomagało wyprzeć ze świadomości, że stoi w głównym punkcie
sali imprezowej w Antonówku, prężąc nagie piersi ku trzem setkom
licealistów i kolegów z grona pedagogicznego.
I
nic nie zanosiło się na poprawę. W końcu jednak ruszyła jedna z
dziewczyn, obchodząc scenę, potem druga… Niemal ogłuszona Kamila
poszła ich śladem, krocząc powoli, by po prostu w którymś
momencie nie upaść.
Te
kilka minut poniżającej, upadlającej, publicznej nagości wydało
się jej godzinami. Tyle chyba trwało, by wodzirej raz jeszcze
poprosił do siebie kolejne panie.
-
Drodzy licealiści, drogie grono… Zapraszamy nasze uczestniczki po
raz ostatni, raz jeszcze pojedynczo. Oto finał! – krzyknął do
mikrofonu.
Ciężko
było słyszeć już jego słowa. Kamila nie wiedziała, czy to przez
kiepskie głośniki, czy przez dziki szał pod sceną, czy wreszcie z
powodu jej własnego odpłynięcia, ogłuszenia całą tą sytuacją.
-Przygotujcie
się, bo mierzymy hałas i uwaga…! Jak wam się podoba, kandydatka
miss topless numer jeden, Paulina?!
Odpowiedzią
był duży hałas. Kamila spojrzała w lewo na tablicę, gdzie po
kilku sekundach pojawił się wynik urządzenia pomiarowego.
Zobaczyła liczbę dziewięćdziesiąt trzy.
-
Dziękujemy i Paulinie i wam! A już zaraz Monika, już jest z nami i
uwaga…! Trzy, dwa, jeden…!
Kolejny
ryk i podobny wynik. W tym momencie właśnie to przyciągała jej
największa uwagę. O ile w normalnych warunkach, wyniki miałaby
gdzieś, to teraz dotarło do niej, że może ponieść podwójną
porażkę. Nie dość, że poległaby w starciu z rywalką, której
za każdą cenę chciała udowodnić swą wyższość, to jeszcze
wyszłoby na to, że rozebrała się do samych majtek przed trzema
setkami licealistów zupełnie niepotrzebnie, nadaremnie.
Stała,
podpierając dłonie o biodra i eksponując nastoletniej publiczności
swoje nagie piersi i nie spuszczała wzroku z tablicy. Monika
prowadziła nieznacznie, ale teraz ta Ania…
-
Dziewięćdziesiąt dziewięć i cztery dziesiąte, drodzy państwo,
mamy nową liderkę! – obwieścił wodzirej a Kamila poczuła
nieprzyjemny dreszcz przebiegający przez jej prawie nagie ciało.
Czy
dało się wycisnąć z tego urządzenia jeszcze więcej? I czy
akurat ona, licealna nauczycielka była w stanie to osiągnąć?
Spojrzała
w pewne siebie oblicze blondynki. Ania zdawała się nie przejmować
za bardzo tym wszystkim. Miała trzydzieści jeden lat, spore
doświadczenie za sobą, taki występ, był dla niej jak pryszcz.
A
obok stała trzydziestopięcioletnia stateczna, dostojna
nauczycielka, która przez całe życie patrzyła na takie konkursy z
poczuciem wyższości, albo wręcz nawet pogardą. A teraz…?
Jeszcze
jeden zryw publiczności. I jeszcze jeden nowy wynik. Równe
dziewięćdziesiąt pięć. Kasia zebrała więcej, niż dwie modelki
na początku, ale liderką pozostawała blondynka z silikonowym
biustem.
-
Ostatnia kandydatka, wszystko w waszych rękach – wodzirej
rozgrzewał i siebie i publiczność do granic. – Uczestniczka
numer pięć, Kamila!
Stała
na samym szczycie raz jeszcze, eksponując swoje nagie piersi swoim
własnym podopiecznym, upokarzając się w tym momencie jak nigdy w
życiu. Mimo, że kierowała swój wzrok w tablicę wyników, nie
dało się uciec przed tym niesamowitym jazgotem, rozpalonych
uczniów, mocno już przecież ośmielonych spożytym alkoholem i
atmosferą imprezy. Jazgotem, do którego doprowadziła ich
najpiękniejsza podobna w szkole nauczycielka, pokazując im
wszystkim beztrosko swoje cycki.
Patrzyła
z niecierpliwością godną szesnastoletniej blondynki przed pierwszą
randką z chłopakiem poznanym w internecie. Czy jej upokarzający
występ skończy się jeszcze bardziej poniżającą klęską?
Drżała
przez te kilka sekund, już wszystko zlało się w jedno. I ten dziko
wyjący tłum i jej własna nagość. W ciągu tych kilku sekund coś
się złamało.
Pomyślała,
że dla zwycięstwa byłaby w stanie ściągnąć nawet majtki. Że
paradowanie z gołymi cyckami na oczach takiego tłumu nie jest nawet
takie złe. Że jest wręcz normalne. Że jej nagie piersi ze
sterczącymi sutkami oswoiły się z tą nagością i wcale nie chcą,
by po wszystkim ponownie zniknęły pod stanikiem, który zresztą
gdzieś się zawieruszył...
Czuła,
że z trudem trzyma się na nogach i przestaje kontrolować drżące
ciało. Że jej usta rozchylają się, wypuszczając gorący oddech.
-
Sto cztery!!! – ryknął wodzirej a hałas na sali, choć to
niemożliwe, chyba jeszcze wzmógł się.
Poczuła
tak niesamowita ulgę, przynajmniej jak na takie warunki, że
odcisnęło się to w jej podbrzuszu. Ugięła się lekko a na twarzy
pojawił uśmiech wyrażający sporą satysfakcję.
-
Sto cztery, mamy naszą miss topless a na scenę zapraszam
organizatora konkursu, który wręczy nagrodę, pamiątkową szarfę…
Zapraszamy… Pan dyrektor Tomasz Kowalski!
Ulga
ulgą, ale czuła, że drży niesamowicie i z trudem panowała nad
sobą. Wygrała i to przyniosło jej niewątpliwą satysfakcję.
Tylko czy da się po tym wszystkim wrócić do rzeczywistości? Nawet
w tak zwariowanej szkole?
Czy
dało się opanować te niezwykłe emocje, skoro ledwo słyszała
wypowiadane do mikrofonu słowa dyrektora? Czy dało się opanować
własne rozpalone ciało z nagimi cyckami na wierzchu, ze sterczącymi
sutkami, w które wpatrywał się Tomasz, podczas wręczania
zwyczajowej dla takich konkursów nagrody?
Wbiła
wzrok w oczy dyrektora. W jakiś sposób dopiął swego, choć pewnie
nieświadomie. Tak jak w dniu wczorajszym mógł pomacać bezwolną
nauczycielkę po udach a nawet po cipce, tak teraz z odległości
jednego metra mógł bez przeszkód podziwiać jej nagie piersi. Ze
szczególnym uwzględnieniem sterczących sutków.
Wprawdzie
prowadzący nalegał na kilka słów do mikrofonu, ale ona na moment
musiała skupić uwagę na czymś innym.
-
Gratuluję, szczerze – usłyszała z ust dyrektora, poza
mikrofonem. – Ale są pewne sprawy do wyjaśnienia i zapraszam cię
do naszego boksu, najlepiej od razu po zejściu ze sceny.
-
Dziękuję, ale mi to wystarczy – wygłosiła donośnie. – Pan
pozwoli, że innym razem.
I
nie czekając na cokolwiek a już szczególności odpowiedź
przełożonego, odwróciła się i szybkim krokiem skierowała w
stronę szatni, żegnana wciąż sporym hałasem. Wpadła niemal do
garderoby i równie szybkim tempem ubrała się wreszcie jak
przystało na nauczycielkę.
Opuściła
ją od tyłu i nie zważając na jakieś okrzyki, wciąż szybkim
tempem skierowała się w stronę schodów a potem wpadła do swego
pokoju z olbrzymią ulgą, że to wszystko się już skończyło.
Choć chyba nie do końca jeszcze do niej docierało, co tak naprawdę
się wydarzyło.
Doskonale
wiedziała, że długo nie zaśnie. Wciąż jeszcze w głowie czuła
zamęt związany z wydarzeniami ostatnich kilkudziesięciu minut.
Oprócz niezwykłego skrępowania, które kazało jej skrywać twarz
w dłoniach, czuła jednak także narastającą satysfakcję.
Pokonała
ją. Anię, zmorę Daniela, jego przeszłość. Żałowała, że mąż
tego nie widział, choć czy by pochwalił… Nie miała aż takiej
pewności, czy Daniel byłby zadowolony z tego, że jego żona
paraduje na oczach kilkuset ludzi w samych majtkach…
Ale
jednak… Nie. Gdyby tak było, zdecydowanie zakazałby żonie takich
pomysłów. Jeśli nawet się nie ucieszy, to będzie chciał znać
szczegóły a po ich usłyszeniu, weźmie ją, Kamilę, mocno,
zdecydowanie, pewnie, kochając się z nią jak zawsze.
Tak
jak mógłby teraz, gdy już rozebrana w łóżku, przy zgaszonym
świetle, rzucała się z boku na bok, daremnie starając się
zasnąć.
I
nie mając zielonego pojęcia, że tak naprawdę dopiero jutrzejszego
dnia będzie musiała podołać największemu wyzwaniu w swoim
dotychczasowym życiu.
Rozdział
4. Na oczach całej szkoły i całego miasta.
Skoro
zasnęło się późno, to siłą rzeczy pobudka nie miała prawa
nastąpić zbyt wcześnie. Niemal od razu po niej wskoczyła pod
prysznic, jakby chcąc zmyć z siebie wspomnienia poprzedniej nocy.
Te
tak samo wciąż ją rozgrzewały, jak i demolowały.
Gorąca
woda spływająca po nagim ciele Kamili nie była w stanie rozgrzać
jej bardziej, niż wspomnienia konkursu topless. Zamykała oczy,
jakby nie wierząc, że się na to odważyła. Że odważyła się
pokazać całej szkole, wszystkim nauczycielkom i nauczycielom, oraz
wszystkim licealistkom i przede wszystkim licealistom w samych
jedynie majtkach, demonstrując swe nagie piersi.
Samo
to wspomnienie doprowadzało ją do gorączki. OK, fantazje
fantazjami, ale jakże daleka droga prowadziła do wdrożenia ich w
życie. A jednak…
Czuła,
że wygłupiła się strasznie. Ale były dwie rzeczy, które
dodawały jej otuchy.
Po
pierwsze, wciąż czuła olbrzymią satysfakcję ze zwycięstwa z
Anią. Szkoda tylko, że tamta nie dowiedziała się z kim przegrała.
Może gdyby była okazja rzucić jej to w twarz, przypomnieć jednego
z jej wczesnych chłopaków z młodości… Może wtedy ta
satysfakcja byłaby jeszcze większa.
No
a dwa… Mimo, że w teorii przekroczyła wszelkie możliwe zasady
jakie obowiązywały nauczycielkę, wciąż żywiącą nadzieję na
odzyskanie posady dyrektorki liceum, to przecież mogła się
usprawiedliwić bardzo liberalnym podejściem do konkursu najwyższego
ze szkolnych przełożonych. Niezależnie od wszystkiego nie mógł
on postulować o ukaranie jej, Kamili. I nikt inny chyba też. Chyba.
Zakręciła
wodę, stając na chwilę przed lustrem i przyglądając się sobie
samej. To była ta sama Kamila, co dwadzieścia lat temu, gdy sama
była jeszcze licealistką? A nawet i ta sprzed dziesięciu lat, gdy
znów wróciła do tej samej szkoły, ale tym razem w roli
nauczycielki? Gdyby tamte dwie Kamile wiedziały, że dwadzieścia i
dziesięć lat później stanie się to co wczoraj…
Nie
przestając patrzeć w lustro powoli wycierała się ręcznikiem.
Ramiona, czy wciąż wrażliwe na dotyk piersi. Te same, które
wczoraj wieczorem oglądało w pełnej krasie kilka setek małolatów.
Ech…
Wytarła
spokojnie uda, pośladki, stopy. Nago wyszła z łazienki,
przechadzając się tak po pokoju. Tym razem pamiętała o zamknięciu
drzwi na klucz. Dość jej było ekshibicjonistycznych emocji.
Poczekała kilka minut aż ciało wyschnie całkowicie i zaczęła
się ubierać.
W
trakcie tej czynności usłyszała dźwięk telefonu. Zobaczyła na
ekranie numer dyrektora. Odebrała z pewną niechęcią.
-
Kamila, zapraszam cię do naszego kina w samo południe – odezwał
się, nie witając, nie pozdrawiając, ani nic. – Mamy chyba
rozwiązanie niedzielnego konkursu i zwycięzcę. Twoja obecność
jako członka grona nauczycielskiego jest obowiązkowa.
Akurat…
Mogła się spodziewać, że z całą pewnością nie będzie tam
żadnych starszych koleżanek. Pewnie góra kilka osób. Ale ona
akurat być musiała, bo tak zażyczył sobie ten dupek. Celowo. Po
prostu miał ochotę wydać jej kolejne polecenie i z satysfakcją
upewnić się, że ma nad nią władzę.
Dobra,
niech mu tam. Taką, może mieć. Przecież kimkolwiek nie byłby
nowy dyrektor, była mu winna służbowe posłuszeństwo. Czy to
stary pan Zbigniew, czy to ten dupek…
No
więc udała się we wskazane miejsce, czując się jednak niepewnie.
Nie był to niepokój spowodowany perspektywą zobaczenia dyrektora,
ile sporego pewnie grona licealistów. Tych wszystkich, którzy teraz
mogli spojrzeć na licealną nauczycielkę języka polskiego i
wykrzyczeć jej, choćby w myślach „hej, pani profesor, wczoraj
widzieliśmy pani cycki!”
No
cóż… Trzeba było się ogarnąć, dumnie wyprostować i zmierzyć
z tym wyzwaniem. Albo zignorować, albo odwzajemnić wzrok mówiący
„może i widzieliście, ale nic więcej. I nigdy więcej nie
zobaczycie.”
No
więc… Grała tą dumną, pewną siebie kobietę, idąc
wyprostowana, wśród tych, którzy rzucali jej ukradkowe spojrzenia,
jakby jednak onieśmieleni zniewalającą postawą pięknej
nauczycielki. Może któryś tam zza pleców odważył się rzucić
jakimś tekstem, ale ignorowała to.
-
Siadaj Kamilo w pierwszym rzędzie – powitał ją Tomasz.
Zero
komentarza do wczorajszych wydarzeń, zero innego zainteresowania. No
cóż… To chyba lepiej, niż miałoby być odwrotnie.
Cierpliwie
czekała na projekcję filmu. Unikała kontaktu z innymi
nauczycielkami, by nie wracać do wczorajszego wieczora. Lepiej
zrobić to, gdy emocje nieco opadną.
Przez
chwilę pomyślała, że może tu spędzić całkiem ładny kawałek
czasu, gdy przed ekranem pojawił się dyrektor.
-
Witam was wszystkich z okazji konkursu najlepiej definiującego
nagość – odezwał się głośno uciszając dość liczną
publiczność.
Liczną,
acz jednak mniejszą, niż poprzedniego wieczoru w sali tanecznej.
Pewnie z niecałe dwieście osób. Nic dziwnego, reszta odsypiała
wczorajsza imprezę i gwizdała sobie na jakiś tam konkurs.
-
Powiem, że poziom, który zaprezentowaliście trochę mnie
rozczarował. A jeszcze bardziej wasza aktywność, bo w sumie do
jury trafiło tylko pięć projektów i jeszcze przed chwilą
wydawało nam się, że nagroda trafi w ręce kogoś, absolutnie
niezasłużenie. Na szczęście jednak w ostatnich minutach objawił
się nam prawdziwy faworyt do zwycięstwa.
Kilka
osób klasnęło w dłonie.
-
Już wczoraj przed imprezą zaprezentowaliśmy cztery wasze
propozycje, nie zebrały one większego aplauzu. Tym razem myślę,
że będzie zupełnie inaczej.
Znów
sekunda ciszy.
-
Przypominam wam, że konkurs jeszcze się nie skończył. Ostateczne
wyniki podamy o godzinie osiemnastej, ale nie przesadzę jeżeli
powiem, że aktualnego faworyta ciężko będzie pobić. Może nie do
końca ze względu na poziom filmu, ale przede wszystkim ze względu
na pomysł jak i główną bohaterkę.
Kamila
nagle poczuła niepokój. Mogłaby przysiąc, że przy ostatnich
słowach dyrektora, jego spojrzenie poleciało ku niej. Naprawdę?
Co
mógł mieć na myśli? Czyżby to, że bohaterką miała być ona?
Ale o co chodziło? O wczorajszy występ? Że ktoś nagrał? No cóż…
Ale to już się wydarzyło i nie mogło stanowić większej
sensacji. Więc…?
Czyżby,
któryś z kolegów Mikołaja „zdradził”? Gdyby to był ten
młody żużlowiec, to jeszcze, choć… Nie, bo przecież chodziło
o film. Czyżby zatem Dominik? Złamał się i postanowił
upublicznić film? Czy to byłoby możliwe? Dominik grał w klubie u
Daniela a ten przecież chwalił go sobie. Chyba nie wyciąłby
takiego numeru żonie dyrektora klubu?
Ale
gdyby tak było i gdyby teraz wszyscy mogli ją zobaczyć w pełnej
krasie, nagą pod prysznicem, wyginającą się, masturbującą…
Poczuła
duże szybsze tętno. Przecież to nie musiał być Dominik. Jeśli
dała się podejść jemu, to czemu i nie komuś innemu? Ale, na
miłość boską, jakim cudem miało być ich tam dwóch?!
Tysiące
myśli przeleciały jej przez głowę w ciągu kilku sekund, gdy
dyrektor…
-
Pozwolicie jeszcze, że przedstawię wam autora filmu, siedzącego
skromnie w najwyższym rzędzie – pan Tomasz wskazał palcem. –
Jest nim niedawny jeszcze uczeń naszej szkoły, kolega Piotrek
Pelacki.
Serce
skoczyło dużo silniej. Piotrek?! Pelargonia?! Cóż on wymyślił?!
Jej
twarz musiała zdradzać niepokój najwyższego kalibru, bo
dostrzegła uśmiech satysfakcji na twarzy wpatrującego się w nią
dyrektora. A więc na bank chodziło o nią. Ale co?!
Czy
to ten film z pierwszej wizyty w Antonówku? Ale przecież jego i tak
widziało trochę osób a poza tym ona sama, była na nim tylko przez
jakiś czas i mimo wszystko ubrana. Dopiero później zaczęło się
dziać, ale to już poza okiem kamery…
No
więc, na miłość boską, co…?!
Nie
musiała czekać. Już za sekundę miała się tego dowiedzieć. Oto
ekran rozbłysnął i…
I
zobaczyła łazienkę. Sekunda, dwie, trzy… To była hotelowa
łazienka, tak samo wyglądała ta w jej pokoju. Ta, w której…
W
jednej sekundzie…
Serce
skoczyło do gardła, gdy uświadomiła sobie, że na widocznym na
ekranie grzejniku wisi jej własna koszulka a chwilę po tym odkryciu
ekran wypełniła.... Ona sama.
Nietrudno
było się rozpoznać, gdy na olbrzymim ekranie kinowym znalazła się
w samym jego centrum. Jej twarz, jej sylwetka, w samych majtkach, tak
jak wstała rano z łóżka. Eksponująca nagi biust, znów ku
uciesze tych dwóch setek licealistów obojga płci, którzy na ten
widok zareagowali niesamowitym aplauzem.
Poczuła
niesamowity rumieniec na twarzy i tętno bijące w szalonym tempie.
Jakim cudem?! I jakim prawem?!
-
Tomasz, natychmiast wyłącz ten film, nie życzę sobie…! –
zażądała bezpośrednio od dyrektora.
-
Kamilo, wszystko jest w porządku. Zgodnie z regulaminem Dni…
-
Z jakim regulaminem?! – wybuchła mu w twarz. – To nie ma nic
wspólnego z regulaminem, to jest podglądanie z ukrycia i ścigane
prawem! – strzelała niczym z karabinu.
-
Podpisałaś akces do Dni Nagości, wszystko dzieje się zgodnie z
jego regulaminem – kontynuował spokojnie, patrząc bardziej w
ekran, niż w twarz rozwścieczonej nauczycielki. – Zobowiązaliśmy
się wszyscy do tego by nie zamykać drzwi na klucz, stąd…
-
Stąd co?! I co ma do tego fakt, że się do tego zobowiązaliśmy?!
-
Stąd, jak się zorientowałem, pod twoją nieobecność, jeden z
uczniów wszedł do twego pokoju i rozczarowany brakiem jego
ulubionej nauczycielki zostawił w łazience pamiątkę po sobie.
Pamiątkę!
Jeśli jeszcze nie rozumiała jak, to ją olśniło.
Pierwszy
pobyt w Antonówku i kamery, które Pelargonia zostawił w jej
pokoju, jak i właśnie łazience. Gdyby nie Mikołaj, już wtedy
mogło dojść do totalnej kompromitacji, ale jej uczeń stanął na
wysokości zadania i udaremnił niecny wybryk szkolnego kolegi.
Tymczasem…
Tymczasem
jednak patrząc bezsilnie w ekran, zrozumiała, że przegrała. Że
Pelargonia raz jeszcze spróbował tego obrzydliwego chwytu,
wykorzystując nieuwagę nauczycielki polskiego i podstawił te swoje
kamery a ona, zapomniawszy o incydencie sprzed trzech tygodni,
zupełnie nie zwróciła uwagi na to co leży między jej kosmetykami
rozłożonymi hurtowo w łazience.
-
To w dalszym ciągu jest bezprawne i narusza moją intymność,
słyszysz?! Każ to natychmiast wyłączyć.
-
Zgodnie z tym co powiedziałem, nie widzę ani jednego powodu by
wyłączyć projekcję…
Jego
ostatnie słowa utonęły w jeszcze większym aplauzie. Zrozumiała
co było jego powodem.
Ze
ściśniętym serce patrzyła na siebie samą na ekranie. Na
zdejmującą z siebie majtki. Niestety kamera była ustawiona niemal
perfekcyjnie. I stąd ten nieziemski aplauz na sali.
Aplauz
dla pięknej nauczycielki polskiego, niedawnej szkolnej pani
dyrektor… Paradującej, na oczach dwóch setek nastolatków
kompletnie nago. Tak nago, że bardziej się już nie dało. Czerwona
na twarzy, mogła patrzeć nie tylko na swe nagie piersi. Także na
nagie pośladki a nawet nagi wzgórek, który przynajmniej przez
moment, przez nieświadomość filmowania, niemal przykrył cały
ekran tak, że dałoby się policzyć włosy w tym najbardziej
intymnym miejscu kobiecego ciała.
Poczuła
się kompletnie upokorzona. I niemal zgwałcona.
Wczoraj
zrobiła to co zrobiła, ale jednak z własnej woli i mimo wszystko
nieco bardziej subtelnie. Tymczasem teraz była po prostu kompletnie
naga. Cała szkoła bezkarnie oglądała swoją niedawną panią
dyrektor kompletnie nagą. Jej nagie piersi a przede wszystkim nagie
dupsko i łono.
Oglądała,
komentując, pokrzykując, gwiżdżąc… Wyrażając niezwykłą
radość i podniecenie.
Przegrała.
Zobaczyła jeszcze jak znika w kabinie prysznicowej. Niestety i tutaj
osłona niewiele zasłaniała. Zresztą z całą pewnością dyrektor
miał zamiar pokazać cały film. A przecież jeszcze dobrze
pamiętała wydarzenia sprzed godziny. Jak wychodzi spod prysznica i
wyciera się ręcznikiem długo i wolno…
-
Nie przestaniesz, tak?
-
Nie widzę ani jednego powodu by przestać – powtórzył. –
Chociaż gdybyś obiecała, że jednak możemy się dogadać…
Zobaczyła
na twarzy dyrektora uśmiech, który w tym momencie wydał się jej
szczególnie odrażający. I jego rękę na swym kolanie.
Paradoksalnie
podziałało to na nią otrzeźwiająco. W tym momencie chyba
największego życiowego poniżenia i kompletnej bezradności…
Pochyliła
się ku przełożonemu.
-
Jedyne na co możemy się dogadać… - powiedziała spokojnie. –
To na to, bym jeszcze raz spuściła ci wpierdol. I nic innego.
Do
czego doszło, skoro pozwoliła sobie na użycie takiego słowa, na
wygłoszenie takiej groźby? Pierwszy raz w życiu. I miała szczerą
nadzieję, że ostatni.
Zebrała
się w sobie, ogarnęła, przynajmniej na tyle, by nie dać
satysfakcji ani dyrektorowi, ani wiwatującej ze zrozumiałych
względów publiczności, oglądającej na wielkim ekranie ich piękną
nauczycielkę. Z kobiecą godnością uniosła się z krzesła i
skierowała ku wyjściu.
A
więc to tak…
Choć
wcześniej niemal zbierało się jej na płacz, bardzo szybko
przeszła zadziwiająca metamorfozę. Cóż, przegrała, trudno.
Zresztą… Przecież wczoraj wieczorem obnażyła się, jak na jej
standardy niezwykle mocno. Choć fakt, nagie piersi, to jednak coś
dużo subtelniejszego, niż nagie piersi, plus nagie dupsko i nagie
łono, jednym słowem po prostu wszystko…
Trudno,
było po wszystkim. Trzeba było się z tym pogodzić. Nie mogła już
tego zatrzymać.
Ani
nie mogła tego tak zostawić. Myśląc o tym, doszła do pokoju,
siadając na łóżku.
Wiele
wymyślić nie zdążyła, gdy usłyszała pukanie do drzwi.
-
Mogę wejść?
-
Proszę – odpowiedziała spokojnie.
Spokojnie,
przynajmniej jak na warunki, w których się znalazła.
Mikołaj
wszedł. Tym razem był sam, bez kolegów. Zauważyła, że jest tak
samo zmieszany, jak i wkurzony.
-
Widziałem to wszystko, byłem w sali kinowej – wyjawił od razu. –
Przykro mi… Jestem tak samo wkurzony jak i pani.
Kiwnęła
głową. Uwierzyła mu bez zastrzeżeń. Dawno wywnioskowała, że
był o nią w jakiś sposób zazdrosny i to, że nagość
nauczycielki, pod której urokiem niewątpliwie się znalazł, nie
była już tylko jego nagością, z pewnością go właśnie
wkurzyło.
No,
ale nie tylko o jego osobistą zazdrość szło. Jako uczciwy,
szlachetny chłopak był oburzony tym co się stało, z innych,
bardziej obiektywnych i oczywistych powodów.
-
Myśli pani o jakichś konsekwencjach wobec dyrektora, albo
Pelargonii? – zapytał.
-
Pomyślę o nich później – spojrzała mu w oczy. – Teraz na
gorąco, nie widzę sensu.
Milczeli
przez moment. Ona siedząc na łóżku, on kręcąc się wokół
niej. Przechadzał się niecierpliwie a Kamila dostrzegła, że
zaciska pięści.
-
Nie przewiedziałem tego – pokręcił głową. – Nie myślałem,
że Pelargonia zrobi to jeszcze raz.
-
Dlaczego się obwiniasz? – spojrzała z autentycznym zdziwieniem. –
To przecież ja powinnam zadbać o swe bezpieczeństwo. Ale i mnie
nie przyszło do głowy, że to się powtórzy.
-
Ubiłbym go – powiedział z naciskiem.
Pokręciła
głową lekko wzdychając.
-
Tak jak ja szanownego dyrektora… Ale na niewiele by się nam to
zdało.
-
Wiem. Po prostu nie mogę uwierzyć, że Pelargonia wygrał
podwójnie…
-
Podwójnie…? – powtórzyła mrużąc oczy.
-
Tak. No bo, podszedł panią i nagrał ten film. A dwa, Że zgarnie
tego tysiaka. W sumie dla niego to pryszcz, ale mimo wszystko…
-
Ostatnio ty zgarnąłeś – przypomniała machinalnie.
-
Tak, pamiętam – machnął niedbale ręką.
I
nic więcej. Na szczęście. Bo gdyby wiedział, że jego
nauczycielce przemknęło na myśl, że jedyną formą zemsty, jedyną
opcją, by Pelargonia nie zgarnął tego tysiaka, było…
Było
to co wtedy, tylko teraz już bezpośrednio…
Nie,
niemożliwe. Za dużo tego wszystkiego. To byłby jakiś obłęd.
Mimo tego, co stało się wtedy w trakcie pierwszej wycieczki, mimo
jej stosunku do Mikołaja, mimo tego, że wczoraj niechcący dała
się przyłapać dwa razy a na koniec dnia, sama zrobiła publiczny
striptiz dla kilkuset osób, mimo niewątpliwej chęci zemsty, tak na
Pelargonii, jak i dyrektorze…
W
tym momencie pozostawała już tylko jedna deska ratunku. Nie mogła
polegać na sobie samej a na swym uczniu tym bardziej.
-
Musisz mnie zostawić – odezwała się bardziej zdecydowanym,
nauczycielskim tonem. – Mam do zrobienia kilka rzeczy.
-
Na pewno nie potrzebuje pani mojej pomocy?
W
jego głosie usłyszała tak samo ofiarność, jak i niepokój.
Przypuszczalnie sam nie miał zaufania do tego co wymyśliła pani
profesor, nawet jeżeli nie miał pojęcia co to miało być.
-
Tutaj potrzeba pomocy kogoś mocniejszego, nie obrażaj się –
dodała szybko, przywołując na twarz uśmiech łagodzący ostatnie
słowa, na wszelki wypadek, gdyby go dotknęły.
Kiwnął
głową, chyba mimo wszystko przekonany i opuścił jej pokój.
A
ona usiadła na łóżku i sięgnęła po telefon.
Była
czternasta. Rzuciła okiem na wyświetlacz a potem wcisnęła
przycisk odbioru rozmowy.
-
Szkoda Kamilo, że tak szybko opuściłaś salę, mogę cię
zapewnić, że dalsza cześć filmu spotkała się z jeszcze większym
aplauzem licealistów, no i nie tylko - usłyszała głos
przełożonego.
Dalsza…
Czyli pewnie obraz jej samej stojącej kompletnie nago, wycierającej
leniwe swe ciało, praktycznie na wprost kamery…
-
Myślę, że nie spotkałaby się z moim – odpowiedziała siląc
się na dyplomatyczny ton.
-
Poniekąd rozumiem…
Jego
udawanie dobrotliwy ton, działał jej niesamowicie na nerwy. Jeżeli
wcześniej przeżyła jakieś zawahanie co do rewanżu na dyrektorze,
to żądza zemsty natychmiast wróciła ze zdwojoną siłą.
-
Niemniej, przypominam, że w dalszym ciągu mamy na sumieniu jedną
nierozwiązaną sprawę. Chodzi mi o ten anonimowy filmik, który
pokazałem ci w piątek.
Filmik
Pelargonii z poprzedniego wyjazdu… Przygryzła wargę.
-
Mam zupełnie odmienne zdanie na ten temat, zresztą przedstawiłam
je wyraźnie ostatnim razem.
-
Rozumiem twoje argumenty – głos wciąż był obłudnie
współczujący, co doprowadzało Kamilę do odruchów wymiotnych. –
Obawiam się jednak, że nasi przełożeni w ministerstwie mogą
zupełnie nie zrozumieć twoich argumentów.
-
Nie muszą ich wysłuchiwać, jeżeli nigdy się o nich nie dowiedzą
– świadomie, czy nie, mocno ułatwiło dyrektorowi dalszą drogę.
-
No właśnie, Kamilo! – ucieszył się wyraźnie. – Świetnie, że
zaczynasz to rozumieć. Myślę jednak, że powinnaś teraz
przedstawić mi odpowiednie argumenty, bym nie przesłał tego filmu
wyżej.
Zacisnęła
zęby. Bezczelny cham. Na podstawie zmian politycznych w kraju zajął
jej stanowisko w szkole a potem… Potem macał ją, oglądał nago,
mimo jej wyraźnego protestu… A teraz jeszcze zamarzyło mu się by
ją już wprost przelecieć.
Otwierała
usta, by wygarnąć mu, gdy… Poczuła napływające znikąd
olśnienie. I szybciej krążącą krew.
Czy
aby właśnie nie zaczynało się to, co godzinę temu postanowiła
zrealizować?
-
Co pan proponuje panie dyrektorze? – rzuciła spokojnym głosem.
-
Proponuję byś przyszła do mnie Kamilo, tak może za…
-
Nie wychodzę ze swego pokoju nigdzie – przerwała mu stanowczo.-
Gdy go opuszczam, dzieją się dziwne i nieprzyjemne rzeczy.
-
W porządku – zgodził się.
Może
usłyszał stanowczość w głosie Kamili, może tak mu się
spieszyło, że to czy tu, czy tam, miało drugorzędne znaczenie…
-
Wobec tego rozumiem, że zapraszasz mnie do siebie, celem
przedyskutowania sprawy w cztery oczy…?
-
Wolałabym usłyszeć wprost co pan dyrektor zamierza –
odpowiedziała, czując mimo obrzydzenia, pewien dreszczyk
podniecenia.
Oto
najzwyczajniej świecie była szantażowana. Szantażowana tym, że
jej kariera zawiśnie na włosku, jeżeli nie będzie posłuszna.
Jeżeli
nie da dupy napalonemu dyrektorowi…
-
Tak bezpośrednio? Kamilo zachowajmy klasę…
Ach,
ta obłuda… Znów poczuła jak jej twarz wykrzywia wyraz
obrzydzenia.
-
Zdaje się, że przedwczoraj był w pan w swoich czynach bardzo
bezpośredni…
-
Kamilo, czyżbyś jednak była zupełnie inna, niż nam się w szkole
wydawało? – tym razem usłyszała w glosie przełożonego ton
autentycznego zdziwienia. – Twoja nagość na imprezie, ten filmik…
Lubisz także sprośne rozmowy? Dobrze… Chciałbym sprawdzić, czy
twoja cipka jest tak samo mokra jak w piątek. Chciałbym ją
sprawdzić swoim kutasem.
-
Wystarczy – nie potrafiła powstrzymać westchnienia.
Westchnienia
wynikającego z tej ambiwalencji. Wyrażającego jednocześnie
obrzydzenie, jak i pewnego rodzaju podniecenie.
-
Jeśli twoje drzwi wciąż są otwarte, to będę już za jakieś…
Piętnaście minut.
-
Nie – sprzeciwiła się natychmiast. – Musze się przygotować i
trochę to potrwa. Ustalmy wizytę na szesnastą.
-
Tak późno? – ledwo tajone pożądanie ustąpiło miejsca
zniecierpliwieniu.
-
Nie ma możliwości wcześniej. Wyrobię się na szesnastą –
powtórzyła z determinacją.
Ustąpił.
Z rozczarowaniem, ale jednak. To rozczarowanie przyjęła z pewną
satysfakcją. Dobrze mu tak. I tym samym rozmowa została zakończona.
Odetchnęła
głęboko. Trybiki zaczęły się kręcić. Tak, że ona sama
wiedziała, że nie da się wszystkiego zaplanować na sto procent.
Że pewne rzeczy wypadną spod kontroli.
Poczuła
jak napinają się jej wszystkie mięśnie.
W
majtkach, staniku i pończochach. Po raz, który już…?
Po
raz trzeci tego weekendu. Poczuła ukłucie w sercu. Po raz trzeci w
ciągu dwudziestu czterech godzin stanęła w takim stroju przed
obcym facetem.
-
Podoba mi się – stwierdził na wstępie.
Zamknęła
na moment oczy, uświadamiając sobie, jak często przekraczała
granice w trakcie tego przeklętego weekendu. Jak często robiła z
siebie kurewkę.
Co
by było, gdyby chciała to zrobić naprawdę? Gdyby nie miała tego
asa w rękawie? Czy oparłaby się propozycji dyrektora? Czy te
mroczne żądze, którym przecież poddawała się w jakiś sposób i
kilka dni temu w jego gabinecie i poniekąd dwie godziny temu podczas
rozmowy telefonicznej, nie wygrałby z tą porządną Kamilą?
Nie.
Ale mimo wszystko, bała się siebie. Kiedyś taki cham jak Tomasz…
Krótko mówiąc, nie byłoby się nad czym zastanawiać a teraz…
Teraz jego chamstwo, buta, arogancja sprawiały, że nadawał się
idealnie do tego, by zrobić z niej ostatnia kurwę, jaką czasami
czyniła z siebie w snach.
I
jakby ktoś tu cokolwiek wyreżyserował, zamykając drzwi, poczuła
niespodziewanego klapsa w tyłek.
Zmroziło
ją to. Tak, zmroziło, bo niemożebnie wkurzyło. Ale także
dlatego, że idealnie wpasowało w to jej odczucie.
I
zamiast odwrócić się, by wymierzyć przełożonemu siarczysty
policzek, stała tak tyłem do niego jeszcze przez trzy sekundy, by
upoić się, tym co się stało i kim ona sama miała się stać.
Zareagowała,
gdy poczuła oddech dyrektora na karku. Musiała w końcu odwrócić
się.
-
Zaraz, nie tak szybko – postarała się go ostudzić.
Chwyciła
go za ręce i odsunęła. Musiała przy tym użyć dużej siły, bo
przełożony poczuł się już chyba zbyt pewnie. Protestował, ale
nie miał wyjścia.
-
Zacznijmy od początku – starała się mówić silnym głosem. –
Przede wszystkim nie rozpędzaj się tak. Cokolwiek zrobię, robię
to tylko dlatego, że jestem ofiarą perfidnego szantażu, jasne?
-
Kamila, nie wpajaj we mnie poczucia winy – zareagował obłudnie. –
To tylko transakcja.
-
Transakcja polega na dobrowolnym udziale dwojga osób – przerwała
mu stanowczo. – Ty mnie szantażujesz, nazwijmy rzecz po imieniu.
-
Jakie to ma znaczenie, jak to nazwiemy – niecierpliwił się
wyraźnie.
-
Ma, bo nigdy nie pomyślałabym o czymkolwiek z kimś takim –
rzuciła wzgardliwie. I nagle… – Powiedz, czy nie czujesz się
typową męską świnią, zmuszając mnie do czegoś takiego?
Jej
głos nagle zmiękł, sprawiając wrażenie olbrzymiej, niemal
fanatycznej uległości.
Jego
wzrok dał dowód, że jej postawa zrobiła właściwe wrażenie.
Poruszył się niespokojnie. Stał się jeszcze bardziej podniecony.
Miał przed sobą piękną podwładną, w bardzo skąpym stroju i
wyraźnie pasywną.
Nie
wytrzymał, przykleił się do niej, całując zachłannie w szyję.
Pod naporem jego żądzy, przykleiła się do ściany.
-
Tomasz – szepnęła bezradnie, gdy jego dłonie niecierpliwie
błądziły po jej nagich partiach ciała, sięgając niecierpliwie w
stronę stanika i rozpinając go. – Jesteś perfidnym szantażystą,
zmuszającym niewinne kobiety do czegoś tak okropnego… Chcę to
usłyszeć od ciebie, zanim zrobisz ze mnie swoją dziwkę…
-
Dla takich suk jak ty, mogę być i świnią i szantażystą –
odezwał się silnie, agresywnie, żarliwie. – Już ci to mówiłem,
że nie wyglądałaś mi na taką grzeczną dziewczynkę…
Odepchnęła
go raz jeszcze. Odsunął się od niej, dysząc i trzymając w ręce
stanik. Natychmiast przykryła piersi dłońmi.
Nie,
nie tak… Jeszcze brakowało tego jednego…
-
Nie pójdę do łóżka z tobą – oświadczyła drżącym głosem.
– Nie mogę, mam przecież męża i wiesz o tym. Poza tym już
mówiłam…
-
Sama wybierasz swoją przyszłość – przerwał gwałtownie. –
Jeśli nie możesz tego przyjąć, przypomnę. Nagranie trafi do
ministerstwa i twoja kariera będzie skończona. Decyzja należy do
ciebie!
Tego
właśnie potrzebowała. Tylko tego.
Ręce
opadły w dół. Wzrok dyrektora padł na jej nagie piersi.
Zrobiła
krok w przód.
-
Nie mam wyjścia – odezwała się znów tym miękkim, zdradzającym
uległość głosem.
Nie
musiała niczego dodawać. Nie miała na to zresztą ochoty. Wszystko
stało się jasne.
-
No… - i sam Tomasz był oszczędny w słowach.
Tym
bardziej, że chyba zdał sobie sprawę, iż jakiekolwiek negocjacje
właśnie się zakończyły. Że te nagie piersi prężące się
przed nim należą już do niego. Że może zrobić z nimi wszystko.
Że może wbić się ustami w sterczące sutki, że…
Jęknęła,
czując tak ból, jak i rozkosz. Rozkosz dużo bardziej
przewyższającą obrzydzenie. To odkrycie sprawiło, że zamknęła
oczy. Ciężko było przyjąć do wiadomości, że tak bardzo może
ulec pewnym perwersyjnym wymysłom. Że tak łatwo może zrobić z
siebie ostatnią dziwkę.
Ten
obrzydliwy cham ssał jej sutki a jego dłonie zawędrowały pod
majtki, ściskając pośladki. Majtki zresztą zsunęły się nieco w
dół i nie spadły całkowicie tylko dlatego, że dyrektor wciąż
sycił się pieszczeniem piersi swojej atrakcyjnej podwładnej.
A
ona, miast odrzucić go od siebie, wymierzyć solidny cios, jak
wcześniej w jego gabinecie, odnotowała tylko, że między nogami
zrobiło się jej mokro. Że to, iż robi z siebie kurwę działa na
nią niezwykle mocno.
Gwałtowne
pukanie do drzwi sprawiło, że musiała wrócić do rzeczywistości.
Przyszło jej to jednak względnie łatwo. Gorzej było z dyrektorem,
który wściekle spojrzał w kierunku wejścia.
Nie
zdążył nic powiedzieć, bo do środka, nie czekając na
zaproszenie, weszło dwoje ludzi, kobieta a za nią mężczyzna.
Kamila w ostatniej chwili podciągnęła majtki, ale piersi pozostały
nagie. Skromnie zakryła je dłońmi.
Jej
uwadze nie uszedł nerwowy ruch dyrektora, wściekłego, że znów
ktoś mu przeszkodził w momencie, gdy w mózgu zdążyła się już
załączyć myśl, że nic nie stanie na przeszkodzie do tego by…
-
Kim jesteście?! – zareagował gwałtownie, niemal krzykiem. –
Kamila, znasz ich?
Zachowanie
przybyszów chyba dodało mu odwagi, bo i wysoka blondynka, jak i
towarzyszący jej nieco niższy, krótko wygolony, łysiejący
mężczyzna stanęli po prostu a ich twarze nie wyrażały nic. Można
by przyjąć, że zabłądzili.
Kamila
milczała, nie chcąc ani potwierdzić, ani zaprzeczyć. Jej duże
oczy wpatrywały się w przybyłych z oczekiwaniem, co dyrektor chyba
zinterpretował po swojemu.
-
Pomyliliście pokoje?! – szybko wyrzucał z siebie słowa
chrapliwym głosem zdradzającym wyższy poziom adrenaliny. – Nie
widzicie, że przeszkadzacie?
-
Przepraszam, ale mnie się wydaje, że to chyba szanowny pan się
pomylił – otworzyła usta wysoka blondynka.
-
Jakim cudem? – warknął coraz bardziej zirytowany dyrektor,
kierując wzrok na atrakcyjną kobietę. – Proszę stąd wyjść
natychmiast!
-
Zaraz wyjdziemy, ale najpierw…
Nowo
mianowany dyrektor liceum zaaferowany wymianą zdań z atrakcyjną
blondynką nie zauważył ruchu jej towarzysza. To znaczy zauważył,
ale dużo za późno.
Konkretnie
w momencie kiedy jego twarz przyjęła na siebie szybko wyprowadzony
cios mężczyzny. Jeden cios, za to taki, który oszołomił go
doszczętnie. A w ślad za nim poszedł zdecydowany głos
atakującego…
-
Ja ci wyjaśnię. Pomyliłeś kobiety.
Ale
to nie był koniec. Niemniej oszołomiona Kamila widziała swego męża
w takim wydaniu chyba pierwszy raz w życiu. Potrafił być twardy,
ale nie w ten sposób. Tymczasem w ciągu dwóch, trzech sekund
wyprowadził trzy szybkie ciosy, praktycznie nokautując jej
przełożonego.
-
Panie, przestań, bo skończysz na policji…! – ledwo dał radę
wyrzucić z siebie kompletnie stłamszony dyrektor upadając
bezradnie na podłogę.
Usłyszał
tylko cichy śmiech wysokiej blondynki. I mimo totalnego
oszołomienia, wyczuł w jej głosie rozbawienie.
-
Przecież to ja jestem policja…
Na
szczęście agresor dał sobie spokój. Te kilka ciosów widocznie
wystarczyło, by sprawić mu satysfakcję. I poniżyć zbierającego
się z podłogi kompletnie oszołomionego dyrektora.
Trzymający
się to za krwawiący nos, to za szczękę Tomasz, widział surowe
spojrzenie mężczyzny. Przegrał z nim. Ale jeszcze bardziej ubodła
go rozweselona twarz blondynki. Tego nie mógł zdzierżyć. Przeżyte
upokorzenie wzmogło szybki nawrót odwagi.
-
Odpowiecie za to oboje – wysunął rękę wskazując na oboje
obcych.
Obcych,
chociaż po tym wszystkim nietrudno było się domyślić kim był
agresywny mężczyzna. A ta kobieta? Naprawdę była policjantką?
-
Misiu kolorowy – teraz właśnie ona wysunęła się na pierwszy
plan. – Możesz sobie nas straszyć znajomościami w ministerstwie,
ale tutaj to ja reprezentuję prawo. Jedziesz ze mną. Uprzedzam, że
jeśli będziesz stawiał opór, zakuję cię w kajdanki.
-
Jakim prawem? – znów podniósł głos, nie chcąc stracić
całkowicie twarzy. – To nie ja zostałem zaatakowany. Ostrzegam,
że…
-
Schowaj sobie swoje ostrzeżenia w dupsko, zanim powiesz coś, czym
sobie jeszcze bardziej zaszkodzisz – bezceremonialnie przerwała
blondynka. – Ja znam lepiej paragrafy i wiem czego się dopuściłeś.
Mogę cię zapewnić, że zmiany polityczne i twoi koledzy na górze
nie wpłynęły jeszcze tak źle na nasze prawo, by takie robale jak
ty mogły chodzić bezkarnie po ulicach. Z przyjemnością zapakuję
cię tymczasowo za kratki a co dalej… - wzruszyła ramionami,
uznając, że tyle wystarczy.
-
Będziesz tego żałować! Chcesz się przekonać kto ma większe
plecy? Zniszczę cię i tego twojego…
-
A owszem, chcę się przekonać – przekrzywiła twarz blondynka, na
której wściekłość dyrektora nie robiła widocznie żadnego
wrażenia. – Zobaczymy co te twoje plecy powiedzą na nagranie
jakich im dostarczymy, w porządku?
To
mówiąc, pomachała przed oczyma zatrzymanego jakimś urządzeniem
niewiadomego pochodzenia.
Dyrektor
próbował jeszcze protestować, ale bardziej pro forma, czując, że
może jednak lepiej będzie dostosować się do poleceń wysokiej
blondynki. Jej ostatnie słowa klarownie wyjaśniły całą sytuację.
Kamila
pożegnała wzrokiem wychodzący duet. Zamknęła za nim drzwi,
zostając sama z Danielem.
Od
czego by tu zacząć, skoro mieli sobie z pewnością wiele do
powiedzenia? Od wczorajszego konkursu, przez dzisiejszy, mówiąc
dosadnie, gwałt na jej nagości?
No
i w sumie nie do końca była pewna jego reakcji. To wszystko poszło
jednak dość daleko.
Dość…?
Nie dość, ile faktycznie daleko. Pojedynek z Anią, dawną zmorą
Daniela, w porządku… Ale pojedynek na gołe cycki?
Najlepiej
wypadało zacząć od włożenia na siebie stanika. To zajęło
odpowiednią ilość czasu i nie wymagało patrzenia mężowi w oczy.
Ale
gdy ten moment nastąpił, poczuła ulgę. Daniel w żaden sposób
nie sprawiał wrażenia wkurzonego. Niczym. Ani zachowaniem żony,
ani postawą dyrektora.
Tak,
typowy facet… Natłukł rywalowi po gębie i płynąca z tego
tytułu satysfakcja zdominowała inne uczucia. Ale tak po prawdzie,
to chyba lepiej.
Mało
tego…
-
Nie przejmuj się – zainicjował w końcu. – Chłopaki sobie
popatrzyli i już zapomnieli. Zanim tu weszliśmy, Wiktoria zdążyła
odzyskać film i zająć się tym chłystkiem. Nagranie ma tylko ona
i nikt więcej.
Hm…
To była jednak względnie dobra wiadomość. Jeden problem zniknął,
ale…
-
No nie wiem, czy tak łatwo nie przejmować się tym, że pół
szkoły oglądało mnie pod prysznicem.
-
A jak cię wczoraj oglądali w samych majtkach, to…? – nie
dokończył, patrząc jej w oczy. – Wszystko usprawiedliwisz chęcią
wyrównania rachunków z tamtą…?
No
tak, wszystkiego nie da się w ten sposób. Ale…
-
Co innego świadomie, gdy podjęłam taką decyzję, co innego gdy
zostałam zrobiona w konia, czyż nie?
Nie
mówiąc o tym, że w sobotę miała na sobie przynajmniej te majtki…
Nie był to zresztą najlepszy moment na taką licytację.
-
No ale chyba nie wywarło to na tobie takiego wrażenia jak na
przeciętnej nauczycielce w tym kraju?
Najpierw
spojrzała z lekką dezaprobatą, ale potem odwróciła głowę,
przygryzając wargę.
Wiedziała
co miał na myśli, tak samo jak i on znał ją na wylot. Ten
ekshibicjonizm… Ale nie, to nie było to. Dzisiaj poczuła się
jakby została zgwałcona tym nagraniem. Ktoś brutalnie wdarł się
w jej intymność i zaprezentował jej kompletną nagość kilku
setkom nastolatków. Nastolatków, którzy dobrze ją znali z
funkcji, którą pełniła w szkole. To powodowało, że ten gwałt
był jeszcze bardziej bolesny.
A
to, że gwałt, że ekshibicjonizm, że uległość, że jej nocne
fantazje… Że tak naprawdę teraz do niej docierało to co się
stało, ale pod tym innym kątem… Że pół szkoły widziało ją,
kompletnie nagą, nie tylko piersi jak wczoraj, ale tyłek, jak i
wzgórek…
Poruszyła
się niespokojne. To było wstydliwe, krępujące, poniżające jak
cholera… Ale to poniżenie… Nie mogła uciec przed tym, że
robiło się jej miękko w podbrzuszu.
-
Wolałabym, żebyś nie myślał o mnie tylko w ten sposób –
skomentowała w końcu.
Uśmiechnął
się tylko w swoim stylu.
-
Nie spychaj mnie do defensywy. Całe życie grałem w obronie, wiem
jak to robić…
Wyciągnął
papierosa.
-
Tak tylko pytam, czy nie masz dość.
-
Na dzisiaj zdecydowanie mam dość.
Dobra,
może tylko na dziewięćdziesiąt procent…
-
Nie mówię, że na dzisiaj. Po prostu wczoraj siedząc w domu i
bawiąc się w necie znalazłem coś, co mnie natchnęło…
-
Daniel, na miłość boską… - spojrzała z lekkim potępieniem.
Subtelny
a zarazem zawadiacki uśmiech nie schodził z jego twarzy. Wiedziała,
że prędzej, czy później zostanie poinformowana co tak go
natchnęło, ale nie dzisiaj. Nie teraz.
-
To później. Wieczorem, albo jutro… - faktycznie, poddał się.
Podszedł
do okna, wydmuchując papierosowy dym.
Miała
kilka minut dla siebie. Tyle by się ogarnąć, ubrać, pomyśleć o
zdaniu pokoju i powrocie do domu, czego w tym momencie pragnęła
najbardziej.
W
poniedziałek trzeba było stanąć przed kolejnym wyzwaniem. Przyjść
do pracy i spojrzeć w oczy tym, którzy raptem dwadzieścia cztery
godziny wcześniej oglądali ją kompletnie nagą.
Najchętniej
wzięłaby wolne, ale nie mogła. Zresztą, jak nie w poniedziałek,
to we wtorek, albo w kolejnym tygodniu. Prędzej, czy później ten
moment musiał nadejść.
Odrzucała
myśli o tym, jakby to wyglądało piętnaście, dwadzieścia lat
temu za jej czasów. Pozostało przyjąć założenie, że czasy się
zmieniają i dzisiaj nagość nie budzi takiej sensacji jak wtedy.
Nawet nagość nauczycielki z własnej szkoły. Do tego tak przecież
podobno atrakcyjnej.
Jasne,
to założenia z miejsca wydawało się nad wyraz wątpliwe…
Dobra,
wzięła się w garść i podjechała. Profilaktycznie nieco
spóźniona o kilkanaście minut, gdy licealiści siedzieli już w
klasach.
Zapomniała
o wszystkim, gdy w sekretariacie natknęła się na znanego jej
przedstawiciela kuratorium. Tego samego, który dwa tygodnie temu
przedstawiał jej nowego dyrektora liceum.
-
Pani Kamilo, muszę pani zająć chwilę. Dotarły do nas wiadomości
na temat wczorajszych wydarzeń, które miały miejsce w trakcie
weekendowej wycieczki.
Prowadząc
gościa do pustego gabinetu dyrektora poczuła sztywniejące mięśnie.
Hm, albo chodziło o jej własne wybryki, albo…
-
Policja przekazała nam wszystkie informacje. W imieniu ministerstwa
chciałbym bardzo przeprosić za wszystkie przykrości jakie spotkały
panią wczoraj.
-
No tak, to nie było zbyt przyjemne – chrząknęła dyplomatycznie,
kierując wzrok gdzieś w okno.
-
Wysłałem już do przełożonych raport, w którym opisałem
działalność pana Kowalskiego. Cóż, zdecydowanie nie sprawdził
się w tej funkcji, koledzy na wyższych stanowiskach zajmą się tym
problemem, ja mogę tylko zaproponować zadośćuczynienie.
-
Ach tak… - skomentowała krótko, starając się schować emocje
pod żelazną maską.
Daniel
tak umiał. Ona chyba trochę też.
-
Po pierwsze, ponieważ nie muszę czekać na decyzję przełożonych
w tej sprawie, mam kompetencję by z dniem dzisiejszym przywrócić
panią na stanowisko dyrektora liceum – wygłosił stanowczym
głosem.
-
Miło mi… - uniosła brwi w górę, starając się by nie
zabrzmiało to zbyt sarkastycznie, bo po prawdzie poczuła w tym
momencie spora ulgę i pewną radość.
-
Rozumiem, że to pani nie satysfakcjonuje. Nic dziwnego, po tych
przeżyciach zafundowanych przez pani zmiennika… - urwał na
moment. - Myślę, że będę miał coś, co… Co pozostanie między
nami, taka wewnętrzna umowa.
-
Co takiego? – nadstawiła uszy.
-
Powiedzmy, że dam pani oddech, żeby doprowadzić to wszystko do
porządku po tych nieszczęsnych dwóch tygodniach. Wiemy, że nikt
nie lubi kontroli, prawda? Powiem wprost, zrobię wszystko, żeby w
najbliższym czasie, powiedzmy w ciągu najbliższych dwunastu
miesięcy, czyli do początku następnego roku szkolnego, pani
placówki nie objęły żadne kontrole. Będzie miała pani ten, jak
to ująłem, oddech. Żeby miała pani spokój. A jeżeli coś będzie
nie tak, jeżeli będą jakieś kłopoty… To proszę informować od
razu mnie, nie ma sensu, by jakieś rzeczy wychodziły wyżej. Dość
już tego szumu, wokół tej szkoły. Ma pani carte blanche,
zaczynamy od nowa, jeżeli coś było nie tak, to jest wyczyszczone.
A jeśli coś pójdzie nie tak, to damy radę to naprawić. No…
Chyba wyraziłem się jasno, prawda? – spojrzał na zegarek.
Wyraził
się bardzo jasno. Tak to przynajmniej odebrała. I gdy zniknął
poczuła mocne rozprężenie. Takie, które pozwoliło jej zasiąść
w dyrektorskim fotelu w pozycji amerykańskiego cwaniaka z nogami na
biurku.
-
Daniel, szczęściarzu, znowu dostałeś takiego asa do ręki, że
nawet nie wiem czy cię o tym poinformować – szepnęła do siebie.
Miała
na myśli to co usłyszała wczoraj od męża. To o czym nadmienił
jeszcze w Antonówku a co rzeczowo wyjaśnił już w domu, późnym
wieczorem, gdy dzieci spały a oni sami leżeli w łóżku.
Ciężko
było przyjąć to do siebie, ale o ile wczoraj pomysł Daniela
wydawał się z gatunku fantazji nie do spełnienia, tak teraz nabrał
realnych barw. Nie tak do końca, ale jednak…
Gdyby
się na to zdecydowali… Odetchnęła ciężej. Nie do wiary, że
mogłaby się posunąć do takiego czegoś. Ale skoro wzięła udział
w konkursie Miss Topless na oczach kilkuset nastolatków, tym
bardziej, że będących jej licealnymi uczniami?
Jeszcze
teraz docierało to do niej z trudem. To na co się odważyła. A tu
już w głowie zaczynała świtać kolejna przygoda. Teoretycznie nie
tak ekshibicjonistyczna, ale w praktyce… Mimo, że Daniel zdradził
szczegóły tego pomysłu relatywnie niedawno, to już chyba po raz
setny w jej głowie pojawiła się wizja tego jak…
Nie,
zaraz… Była ósma trzydzieści a ona znajdowała się w szkole. I
trzeba było wziąć się do pracy a o takich rzeczach pomyśleć w
bardziej właściwym czasie.
Gazeta
wypadła jej z ręki. Podniosła ją szybko, kładąc na biurko. Z
trudem ukrywała drżenie dłoni. Wytarła je nerwowo o uda.
We
własnej sypialni czuła się niemal jak w klatce. Była dwudziesta
druga, ale miała przecież absolutną pewność, że nikt w tym
mieście nie śpi. Nikt! Boże, jak mogła się na to zdecydować?
Że
ona… Ale, że Daniel? Owszem,
podsycał jej fantazje, ale tylko jej. On zawsze potem ukrywał się
w cieniu a teraz...
A
teraz owszem, zadbał o to, by oświetlenie w pokoju była nad wyraz
skąpe. By nie wszystko było widoczne. W sumie niewiele było.
Liczył się sam efekt. Wrażenia bardziej duchowe, niż wizualne. I
ich samych i przede wszystkim tysięcy podglądaczy.
-
Jest
taki program w internecie o parach żyjących pod obstrzałem kamer,
nazywa się „Prawdziwe Życie”, czy jakoś tak. Pary zgadzają
się na zamieszczenie kamer we wszystkich pokojach, nawet w łazience
– opowiadał, gdy wczoraj wrócili z Antonówka.
No
właśnie, tylko, że to dla ekshibicjonistów a akurat Daniel na
pewno takim nie był, więc...
-
Można
to wykorzystać na swój własny sposób. Tylko na jeden dzień, albo
na dwie godziny nawet. Nie w łazience, w kuchni, czy gdziekolwiek,
tylko jedna kamera w naszej sypialni. Na chwilę, na moment. Po
wszystkim wyłączamy i schodzimy z netu.
Po
wszystkim…? Znaczy, po czym konkretnie…? No
i w jakim to celu, tak na krótko, skoro...
-
Wcześniej
puści się cynk po sieci, że oto najpiękniejsza nauczycielka w
kraju ma w pokoju kamerę. Nie, nie ty o tym zdecydowałaś. Po
prostu wredny mąż zainstalował, nie pytając szanownej małżonki
o zgodę. Ty jesteś czysta, nie wiesz o niczym.
No
tak, w świetle wydarzeń ostatniego weekendu, wzięcie na siebie
odpowiedzialności przez Daniela za ten planowany wybryk, byłoby
całkiem rozsądne.
Tak
więc… Oto dotarło do niej to wszystko z całą mocą…
Jej
sypialnia a w niej kamery. Dwie, jak uściślił Daniel. Włączone
od godziny dwudziestej, aby ewentualni internetowi podglądacze mogli
się przygotować do spodziewanego wieczornego show. Aby pooglądali
sobie swą nauczycielkę, piękną sąsiadkę w normalnym, domowym
wydaniu. A potem...
Zmiękły
jej nogi. Ewentualni podglądacze… Przecież było jasne, że gdy
rozejdzie się wieść o tym, to przed komputerami zamelduje się
całe liceum. I to nie tylko jego aktualni uczniowie, bo także byli.
By przypomnieć sobie piękną nauczycielkę, do której pewnie
nieraz wzdychali.
No
i nie tylko licealiści, także inni mieszkańcy miasta, powiadomieni
o tym niecodziennym wydarzeniu. Też pewnie będą zainteresowani.
Ilu ludzi może pojawić się przed komputerami? Setki? Tysiące…?!
Serce
podchodziło jej do gardła… Nic dziwnego, że miała problem, by
utrzymać w dłoniach gazetę.
I
nie potrafiła ukryć swego zdenerwowania, gdy usłyszała odgłos
otwieranych drzwi i kroki. To już… to ten moment…
Mogła
sobie tylko wyobrazić jak wielkie oczy kierowała w stronę
wchodzącego męża.
Nie
ustalili żadnego scenariusza. Obawiała się trochę, że Daniel
wykorzysta jakąś swoją perwersję, że będzie chciał pokazać
swą władzę nad piękną żoną, że zmusi ją do czegoś nie do
końca stosownego na oczach tysięcy ludzi, że będzie mówił
jakieś nieprzyzwoite rzeczy, że…
Wzięła
głęboki oddech i przywarła do niego całym swym ciałem, wtapiając
się swoimi ustami w jego. A on przycisnął ją do siebie,
odwzajemniając pocałunek.
Jak
za dotknięciem magicznej różdżki przestała się bać. To był
jej Daniel a ona była jego Kamilą. Cokolwiek by się nie działo,
nie pozwoliłby jej skrzywdzić. Szczególnie w obliczu tego co
działo się w ostatnim tygodniu.
Nie
musieli sobie niczego udowadniać, znali się zbyt dobrze. Ale, jakby
zapomniała, to… To przecież w ciągu ostatnich dwóch dni… Ona
pokonała w bezpośrednim pojedynku jego zmorę z przeszłości,
sprawiając satysfakcję i sobie, ale także i jemu. On, przy pomocy
Wiktorii zakończył karierę pewnego drętwego skurwysyna w pionie
edukacji i sprawił, że znów przywrócono
jej posadę dyrektorki liceum.
-
No,
pani dyrektor – odezwał się, gdy oderwali się od siebie. - Ty
zrobiłaś wielką rzecz dla mnie, ja dla ciebie. Znowu ograliśmy
razem cały świat.
Jakże
prosta słowa a jak wzniośle zabrzmiały w tym momencie. I jak znów
poprawiły jej podejście. Jeszcze przed momentem była kompletnie
zdenerwowana, chwilę później się uspokoiła a teraz…
Teraz
poczuła wręcz niemal pewną euforię. Tak, byli władcami świata.
Razem we dwójkę, bez innych dodatków. No dobrze, te dodatki czasem
im się przydały, ale nie teraz o tym…
-
Jesteś dla mnie wszystkim – dokończył, wsuwając dłoń między
jej uda.
I
choć pewnie użył
tych słów trochę na wyrost, tak specjalnie, pod publikę, to ona
wiedziała, że tak jest naprawdę. Że była dla niego wszystkim.
-
Aj…
Kocham cię… - szepnęła tylko głośniej, z lekko zawadiackim
wyrazem twarzy, żeby nie wyglądało to nazbyt cukierkowato.
Położyła
mu przy tym ręce na ramionach, obejmując jego kark a on wsunął
swe dłonie w jej majtki, ściskając pośladki. Serce przyspieszyło
mocniej, ale nie czuła już większego zdenerwowania. Czuła przede
wszystkim pożądanie i podniecenie.
To
spowodowały jego słowa sprzed chwili, jego postawa. Daniel
uświadomił jej właśnie to wszystko i w ciągu kilku sekund
opanował jej strach, przywołując zupełnie inne uczucia.
Skąpe
światło pomagało w tym. Nie miała do końca pojęcia jak to
będzie w internecie, ale… Wiedziała, że choć coś tam będą
widzieć, to na pewno nie wszystko. Może tak naprawdę niezbyt
wiele.
-
To
jest właśnie erotyka – wyjaśniał jej Daniel kilka godzin
wcześniej. - Nie wszystko musisz widzieć. To się opiera także na
domysłach, na tym kurewskim pożądaniu, że „no pokażcie więcej,
bo nie wytrzymam!”. Chodzi o to, że nie trzeba widzieć, nie
trzeba wszystkiego pokazywać. Trzeba to czuć.
No
więc była względnie bezpieczna. Jakiś fragment jej pośladków
był pewnie widoczny, ale tak nie do końca. Dlatego nie broniła
Danielowi grzebania w jej majtkach. Wręcz przeciwnie, miast
niepokoju, czuła coraz większe pożądanie, gdy majtki odsłaniały
w coraz większym stopniu jej nagi tyłek.
No,
może trochę niepokoju… Ale takiego, który jeszcze bardziej
wzmagał pożądanie. Taki, który powodował, ze coraz silniej
pragnęła by Daniel po prostu ją wziął i zerżnął. Zerżnął
na oczach całego miasta. Nawet jeśli przed komputerami nie
siedziało niespełna sto tysięcy ludzi, tylko jeden tysiąc.
Niewiele to zmieniało.
Jego
coraz silniejszy, władczy dotyk na jej nagim ciele... Nagim, bo już
wcześniej, gdy przywarła do niego, rozpiął jej stanik a teraz
zsuwał majtki z jej bioder. Westchnęła ciężej, gdy Daniel, przy
akompaniamencie jęku, który wyrwał się z jej ust,
gwałtownym ruchem odwrócił
ją i rzucił na łóżko. Nie jakoś brutalnie, ale jednak
wprowadzając w ten sposób klimat dominacji i uległości.
I
tam na tym łóżku pozbawił ją majtek ostatecznie. I
jakoś dziwnym trafem, w tym ciepłym, swojskim, bezpiecznym łóżku
nie poczuła się z tego tytułu niekomfortowo. Jakby Daniel tą
otoczką wyeliminował wszelkie niepożądane uczucia.
Poczuła
tylko wilgoć między udami. Wilgoć, która nadeszła
nadspodziewanie szybko.
Leżała,
podpierając się na łokciach, szeroko rozkładając nogi.
Wiedziała, gdzie są kamery, więc wiedziała, że z całą
pewnością nie świeci teraz nagą cipką przed setkami ludzi, nie
licząc już skąpego oświetlenia. Kamery pokazywały ich oboje,
trochę bardziej z boku.
Spokojnie
więc mogła rozkładać szeroko nogi w kuszącej pozie, patrząc jak
Daniel przyjmuje pozycję między nimi. Mogła nawet z pewną
niecierpliwością przez moment podrażniać palcami swą wilgotną i
domagającą się pieszczot cipkę.
Ale
nim Daniel zajął się tą częścią ciała, najpierw poświęcił
swą uwagę wyższym partiom całując nagie ramiona Kamili, na
których dzięki temu pojawiła się gęsia skórka. A potem łupem
jego ust padły oczywiście piersi. Jakby rozgrzewał żonę jeszcze
bardziej, biorąc w usta jej sutki, liżąc je, ssąc...
-
Ej… - jęknęła, gdy usta Daniel ścisnęły jej sutki mocniej.
Żeby
nie być tylko bierną, sięgnęła dłonią w dół, próbując
rozpiąć spodnie Daniela. Z uwagi na niewygodną pozycję szło to
jej opornie, ale w końcu dopięła swego i wsunęła dłoń w
bokserki, ściskając niecierpliwie penisa i
masując go.
Do
tego, no cóż… Facet w samych spodniach, za to od pasa w górę
nagi, jego ramiona, klatka piersiowa, jego zapach, jego chęć… To
było bardzo męskie i to na nią działało.
Niemal
w ogóle przestała przejmować się tym, że obraz z pokoju, wraz z
fonią idzie w świat. Patrzyła
tylko jak Daniel odsuwa się od niej, zdejmuje z siebie spodnie i
przygotowuje się do wejścia.
Ale
nie pochylił się nad nią. Chwycił mocno za jej biodra i silnym,
władczym ruchem przyciągnął ją do siebie. Jej nogi znalazły się
w powietrzu, rozłożone szeroko. Daniel chwycił je rękoma mając
przed sobą pełen dostęp do niczym niebronionej cipki szanownej
pani dyrektor liceum.
To
była już bardzo pornograficzna scena, która mocniej nakręciła
Kamilę. I chyba dobrze, że kamery chwytały ich bardziej z boku, że
w sypialni było bardziej ciemno, niż jasno. Bo gdyby było inaczej…
To
licealiści i cała reszta widziałaby teraz jak ich szanowna pani
dyrektor leży naga, bezbronna, rozwalona, niczym właśnie jakaś
pornogwiazdka wstrzymując oddech i patrząc jak członek jej męża
wchodzi w jej mokrą cipkę jak w masło.
Ale
nie widzieli takich szczegółów. Mogli tylko widzieć to wszystko z
boku i to tyle na ile pozwalało im oświetlenie, czyli niezbyt
wiele. No, ale jakby nie patrzeć, tak czy inaczej oglądali właśnie
swoją muzę, dymaną przez jej męża. I słuchali odgłosów jakie
oboje z siebie wydawali. Szczególnie rzecz jasna Kamila, który nie
potrafiła powstrzymać głębszych westchnięć.
Które
z kolei pewnie doprowadzały oglądających do wrzenia.
Ale
ona koncentrowała się na przyjemnościach jakie sprawiał jej
Daniel. I w sumie to, że zorganizował wszystko tak sprawnie, tak
hardkorowo a jednocześnie bezpiecznie, też przecież sprawiało jej
perwersyjną przyjemność.
Ale
mimo wszystko ze zdumieniem uświadomiła sobie, że nie ma to
większego znaczenia. Dużo większe miał po prostu Daniel, nie
wysilający się w żaden sposób na jakieś puste gesty świadczące
o tym, że rządzi nad swoją królewną, tylko… Tylko tak po
prostu rządzący. Rządził i nie musiał tego nikomu na siłę
udowadniać.
Rządził,
trzymając jej nogi szeroko, mając przed sobą naga żonę uległą,
posłuszną, piękną. Rządził, wchodząc w nią w tej pozycji
głęboko, przyprawiając ją o rozkosz za każdym wejściem, za
każdym pchnięciem. Mocnym, zdecydowany, głębokim. A widok jego
silnych ud poruszających się rytmicznie i napędzających ruchy,
był dla niej kolejnym motywem przyprawiającym ją o...
-
Ach…
- z ust wyrwał się głośniejszy jęk.
A
Daniel,
jakby zachęcony tym jękiem zsunął dłonie z jej stóp na kolana a
potem uda, chwytając je mocniej, ściskając i ułatwiając sobie
dostęp do cipki żony jeszcze bardziej. Na tyle, że jego ruchy
stały się szybsze, jeszcze bardziej dynamiczne.
Tak,
że Kamila straciła jakiekolwiek panowanie nad swym ciałem. Jeżeli
miałaby jakieś uwagi, że to wszystko może wyrwać się spod
kontroli, że może za dużo odsłonią internetowej publiczności,
to i tak nie byłaby
w stanie ich wygłosić. Daniel rządził już niepodzielnie a ona
nie panowała nad swym ciałem a i umysłem również.
Wszystko
się już zlewało. Coraz ostrzejsze ruchanie na łóżku i
świadomość, że w tej grze ich nagość, tak fizyczna, jak i chyba
bardziej emocjonalna jest dostępna oglądającej ich publiczności.
Ale
to była ich gra i to oni wygrywali. Niezależnie od oglądaczy. To
oni dyktowali warunki. Kamila i Daniel. Pewnie bardziej on, niż ona,
ale przecież bez niej nie byłoby tego wszystkiego. To oni
przekazywali całej reszcie, że mogą widzieć tylko tyle, na ile im
pozwolą. I tylko tyle. A cała reszta należała do nich samych,
zbliżających się… Do orgazmu zwycięstwa. Tak kiedyś określiła
w myślach to co przeżyła z Danielem podczas ich pierwszego razu,
kiedy…? Czternaście już lat temu...
Nie
hamowała swoich emocji, nie powstrzymywała ich. Skoro Daniel się
na to odważył, to ona tym bardziej. Raz jeszcze czując zbliżający
się finisz wygięła głowę, spoglądając przed siebie na swe
szeroko rozłożone uda przytrzymywane silnie przez Daniela a potem w
dół na jego kutasa wbijającego się w jej cipkę tak
samo silnie, zdecydowanie a teraz jeszcze robiącego okrężne ruchy,
tak, że...
-
Ach…
- z ust wyrwał się głośniejszy niż planowała jęk.
Jęk,
który tak samo ją zawstydził, jak i podniecił. Jak się
rozbierać, to do końca… Może i oglądali ją nago, może i
uczestniczyli w jej emocjach… Ale
nigdy nie byli i nigdy
nie będą bezpośrednimi uczestnikami, takimi jak Daniel...
-
Ach…
- nie powstrzymała się po raz kolejny bardziej przenikliwego,
błagalnego jęku, bezwstydnie
zdradzającego ją przed wszystkimi.
A
potem jęknęła
raz
jeszcze, czując zbliżające się uczucie spełnienia. Wyśniony
orgazm zwycięstwa, który ogarnął jej ciało tak, że nawet
Daniel na moment przystopował, jakby i on nie dał rady opanować
wijącego się gwałtownie
nagiego
ciała żony. Ale
po sekundzie przyspieszył, jakby ten widok dodał mu sił i stał
się bodźcem do tego by samemu osiągnąć spełnienie w cipce
swojej pięknej żony.
Zaległ
wyczerpany obok niej, nie odzywając się. Jakby miał głęboko
gdzieś, że tam obok są setki a może i tysiące uczestników ich
intymnego życia. I chyba miał, bo nie zwlekając, bezceremonialnie
wyłączył lampkę nocną, sprawiając, że w pokoju zaległy
egipskie ciemności.
Kamila
musiała odczekać jeszcze minutę, by dojść do siebie i wrócić
do rzeczywistości.
-
A
kamery? - szepnęła Danielowi w ucho.
-
Jutro
– mruknął. - Teraz i tak wszyscy idziemy spać.
No
tak, racja. Zgaszone światło, cisza w eterze. Chyba nawet najwięksi
łowcy sensacji musieli dojść do wniosku, że przedstawienie się
skończyło.
Pani
dyrektor zamknęła oczy, próbując sobie przypomnieć, czy
kiedykolwiek w jej życiu wydarzył się choćby w zbliżony w
podobne emocje tydzień.
Odpowiedź
była chyba oczywista.
Witam, kolejne bardzo dobre opowiadanie. I tak naprawdę trochę inne - jak u Hitchcocka najpierw mocne uderzenie, a potem napięcie tylko rośnie. We wcześniejszych opowiadaniach fabuła rozkęcała się powoli i następował wielki finał. W trakcie czytania obstawiałem inny finał - dodatkowy film nakręcony na szybko z udziałem Mikołaja i kolegów. Dużą zmyłkę zrobiła informacja o zainteresowaniu Kamili filmem z gang-bangiem, jaki pokazał jej Daniel.
OdpowiedzUsuńScena z prowadzeniem przez Kamilę lekcji bez majtek super. Co prawda nasza Kamila została do tego przymuszona, nie z własnej ochoty, ale świetnie pokazująca jej ekshibicjonizm. W sumie taka perwersyjna publiczna mocna nagość, ale bez wiedzy uczniów. Za to z pełną świadomością Kamili. I to jest to! Szkoda, że tak krótko.
No i duże zaniepokojenie wywołało u mnie pytanie Daniela, czy Kamila "nie ma dość". Mam nadzieję, że nie ma i dalej mieć nie będzie.
Pozdrawiam.
No i nie będę ściemniał - dobrze obstawiałeś. Pod tym właśnie kątem było prowadzone opowiadanie i m.in wspomniany przez Ciebie motyw był jednym z takich przygotowań. Drugim jest myśl Kamili po powrocie z "kina", wyrażona przy rozmowie z Mikołajem.
OdpowiedzUsuńZrezygnowałem jednak z tego, co jak przypuszczam, czytelnicy przyjmą z pewnym rozczarowaniem. Nie pytajcie dlaczego. Może uznałem, że za dużo tych grzybów w barszczu, może bałem się już zbyt nadmiernego oderwania od rzeczywistości, może nie do końca pasował mi ten klimat? Nie wiem, tak zrobiłem i tyle.
Kamila może i nie ma dość, ale... Na przyszły rok, jak wspomniałem jest planowany na pewno jeden tekst, ale można liczyć na więcej, choć wątpię bym osiągnął wynik tegoroczny, choć i tak przecież niezbyt imponujący. W związku z czym na kolejny tekst poczekamy chyba dłużej, niż do Wielkanocy. Ale o szczegółach później.
Pozdro.
Genialne, jak zawsze !
OdpowiedzUsuńCześć,
OdpowiedzUsuńZe względu na odległy termin publikacji kolejnego opowiadania rozłożyłem sobie czytanie najnowszego opowiadania na raty. Moje uwagi po przeczytaniu pierwszych dwóch rozdziałów.
Podtrzymuję to co napisał poprzedni komentujący. Genialne. Ale.
Literówki, literówki. Da się przeżyć, ale widziałem nawet jednego ortografa! :)
Czcionka, i na pewno odległości między znakami. Teraz jest naćkane i czyta się gorzej. W sumie jest to pierdoła, ale jeśli miałbym wybierać to bardziej mi się podobało poprzednia wersja. To jednak tylko moje zdanie i kwestia estetyki.
Zdjęcia. Jak zawsze świetnie dobrane. Dzięki nim opowiadania czyta się z jeszcze większą przyjemnością. Jeszcze na żadnym portalu ani blogu nie widziałem, aby opowiadania były "oprawione" zdjęciami. I to nie chodzi, żeby w tekście umieścić 16 zdjęć gołej baby, ale żeby zdjęcia były dobrane zarówno do klimatu opowiadania jak i do akcji. Świetna robota autorze.
Akcja. Świetna. Na blogu są może dwa opowiadania w których jest gorąco już na początku opowiadania. A może i tego nie, bo opowiadania "Na własność" to tak naprawdę dalsza część "Czerwonych majtek". Podobnie jak zabawy z Wiktorią po puchar dla mistrzów. Chyba, że czegoś nie pamiętam. Z tego powodu 10/10. Dodatkowo rozmowa Kamili i Mikołaja w sypialni, pod koniec pierwsze rozdziału - znakomita. Dla mnie było więcej erotyzmu w ich rozmowie, więcej naturalności, szczerości i realizmu niż w niejednym opowiadaniu, które pojawia się np. na pokątnych.
Tematy lewackie zawsze mnie wkur... Dla potrzeb opowiadania, jest tu trochę sprawa przerysowana, ale chyba podobnie jak autor uważam, że duża część lewaków ma zryte banie. Nie wiem co będzie w kolejnych dwóch rozdziałach, ale mam nadzieję, że Kamila nie da się zerżnąć dyrektorowi szkoły i znów mu zaserwuje kopa w jaja. Mimo to scena w gabinecie, a potem w WC - świetna. Żałuję, że Daniel tak szybko przyjechał do szkoły. Mógł przyjechać po kolejnej lekcji. Prowadzenie przez nią lekcji bez majtek super. Emocje, które w niej były w trakcie prowadzenia zajęć tak realistycznie oddane, że żałuję, że Kamila cały dzień nie może chodzić tak nakręcona. Tak przy innej okazji, jakieś dowcipnisie w szkole mogliby jej przy okazji innego opowiadania wrzucić jakiegoś afrodyzjaka do herbaty na pierwszej lekcji aby Kamila cały dzień chodziła taka napalona. Do tego jakieś zajęcia z erotykami i klimat gotowy :P
Aż się boję czytać dalej, bo jeśli w pierwszych dwóch rozdziałach tak akcja się rozwija, to co będzie dalej...?
Pozdrawiam
Paweł
ps.
Autorze - wszystkiego najlepszego w Nowym Roku. Zdrówka, weny twórczej, czasu na pisanie i dużo pieniędzy :D
Witam.
OdpowiedzUsuńJeśli są jakieś literówki, to znaczy, że korektor w nowym programie nie działa najlepiej. To samo tyczy się ewentualnego orta, choć tu wina spada już tylko na mnie, dlatego sam jestem cholernie ciekaw gdzie go popełniłem:).
Zakładam, że czytają mnie tu przedstawiciele różnych opcji politycznych, więc nie chciałbym wywoływać żadnych wojenek, bo to nie ma sensu i nie od tego jest ten blog, ale jak sam zauważyłeś podkręcanie tematów lewackich ma swój cel i dobrze służy także podkręceniu samej Kamili, która pod tym wpływem dokonuje różnych wyborów - tak było głównie w mini serii "Żołnierze", jak i w tym tekście.
Dodam jeszcze, że dokładnie dziś nasunął mi się pomysł z wątkiem mocno feministycznym, który to wątek też sprowokowałby i doprowadził Kamile tam, gdzie najbardziej lubimy. To tez wiązałoby się również z odpowiednim zachowaniem Kamili w samej szkole. No, ale jeszcze zobaczymy co z tego wyniknie.
W każdym razie chodzi mi o to, że mało mam pomysłów na podkręcenie Kamili, samego tekstu i te wątki lewackie, przynajmniej moim zdaniem, dobrze spełniają swoje zadanie.
To tyle, pozdrawiam i również życzę Tobie jak i pozostałym Czytelnikom wszystkiego najlepszego w 2019.
Zwracam honor. Szukałem, szukałem i ... nie znalazłem orta. Przeczytałem jeszcze raz dwa pierwsze rozdziały i nic. A dałbym sobie rękę uciąć, że był. I co ... i teraz nie miałbym ręki jak mówił klasyk w filmie :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Paweł
fajne :))
OdpowiedzUsuńCześć,
OdpowiedzUsuńKamila pewnie świętuje Dzień Kobiet i też jej życzymy wszystkiego najlepszego.
Zdradzisz może jak tam plany? Możemy się wkrótce spodziewać jakiejś nowej historii naszej nauczycielki?
Pozdrawiam.
Z uwagi na taki a nie inny stan posiadania oraz inne rzeczy, owo "wkrótce" przypuszczalnie nastąpi w okolicach czerwca.
OdpowiedzUsuńPozdro.
Hej,
OdpowiedzUsuńA może jakaś nowelka ze strajkujacą Kamilą? Coś na kilka, kilkanaście stron?
Trochę smutno tak bez naszej nauczycielki :-P
Wesołych !
A błysnął mi w głowie jakiś pomysł na krótkie teksty, ale finalnie nic z tego nie wyszło.
OdpowiedzUsuńRównież Wesołych Świat.
Cześć,
OdpowiedzUsuńOstatnio komentowałem z końcem grudnia dwa pierwsze rozdziały. No i w końcu postanowiłem coś skrobnąć o dalszej części.
Uff.... jestem i pod wrażeniem opowiadania, Kamili, ale i troszkę nie tyle zawiedziony co zdezorientowany. Chodzi o wprowadzenie do opowiadania Dominika i Kacpra. Do tego Dominik wiąże się z Dominiką, a potem. Całkowite wycięcie obu bohaterów i wątku relacji Dominika z Dominiką. No ale to takie prawo autora, że może zmieniać opowiadanie jak chce.
Pomysł z dniami nagości bardzo ciekawy. Świetne rozluźnienie atmosfery całego opowiadania. Ekshibicjonizm Kamili wracającej do hotelu, jej wypowiedź na blogu, świetnie podtrzymują napięcie erotyczne, które po rżnięciu przez Daniela w toalecie w zakończeniu drugiego rozdziału wcale nie opada :) Do tego Kacper oglądający a w następnie Dominik. Bardzo mi się spodobała ta forma pewnego uzależnienia Kamili od obu chłopaków, wobec których miała ona dług. Szkoda, że nie został on przez nią spłacony. Wizyta całej trójki u Kamili, przed konkursem toples subtelna i aż się prosiło, że tego wieczoru cała czwórka będzie się świetnie bawić. Sam konkurs - bajka. Brakowało mi tańców w czasie których Kamila mogłaby poszaleć i jeszcze bardziej rozkręcić i siebie i całe towarzystwo. Takie wejście w klimat imprezy, kuszenie swoich wychowanków zdecydowanie bardziej przekonałoby mnie, że Kamila przystępuje do konkursu aby zawalczyć z było dziewczyną męża. Sama chęć rywalizacji nie trafiła do mnie. Mimo to opis tego co czuła i myśli Kamila w czasie konkursu - majstersztyk. To u Ciebie cenię i lubię. Te dokładne i świetnie przedstawione opisy jak Kamila ulega swoim skrytym pragnieniom są fantastyczne i dla mnie stanowią ogromne atuty Twoich opowiadań. Po konkursie zabrakło mi dalszego ciągu. Tego, żeby w jakimś stopniu Kamilę zmuszono pozostać toples wśród uczniów, aby jeszcze bardziej weszła w swój mroczny klimat. Wtedy też mogłaby pójść na całość z Dominikiem, Kacprem i Mikołajem. Jeszcze jakby udało się wprowadzić do tego towarzystwa Dominikę - marzenie. Taka akcja mogłaby się zacząć przy okazji kąpieli w jeziorze i potem spaceru Kamili toples z chłopakami do jej pokoju. A tam, no jak to w tego typu opowiadaniu akcja jest do przewidzenia.
Scena z nagraniem Pelargonii z łazienki Kamili ok, ale w porównaniu z tą bombą atomową jaką był występ Kamili na konkursie toples nie robiła już takiego niesamowitego wrażenia. To co się wydarzyło dzień wcześniej ciężko było przebić. Podobnie z "show" internetowym dla całego miasta. To niestety nie było to. Sam opis, język, styl - poezja, ale oko kamery w żaden sposób nie przypominało żywego uczestnika. Może dlatego, że zabrakło opisu, jak np. uczniowie z jej szkoły siedzą przed komputerem i to oglądają. Brak było komentarzy, ich reakcji.
Ogólnie, opowiadanie świetne mimo, że trochę nierówne. Powinno moim zdaniem ukazać się na innym forum po to, aby innym twórcom pokazać jak się pisze opowiadania erotyczne.
Pozdrawiam
Paweł
ps. Wesołych Świąt i dobrego wypoczynku w weekend majowy :)
OK, to zacznijmy się tłumaczyć:)
OdpowiedzUsuńZgadzam się z tym, że motyw owego Dominika i Dominiki jest dość dezorientujący. Wynika to z kilku rzeczy a mianowicie:
Jakiś czas temu pojawił mi się w głowie motyw erotyczny 2x2. Czyli dwie pary obok siebie, to znaczy przynajmniej w początkowym założeniu Daniela zachęcającego sugestywnie do takiego eksperymentu Kamilę. Początkowym, no bo dalej... Wiadomo, w przypływie emocji i już silniejszych sugestii Daniela, mogłoby się skończyć trochę większym burdelem. No i tu właśnie kilka motywów na tą drugą parę - jednym z nich byłaby Dominika jako przyjaciółka małżeństwa i jej chłopak, którym ku zaskoczeniu Kamili miałby się okazać jeden z jej uczniów, właśnie rzeczony Dominik. Stąd zaczynając ostatnio różne teksty miałem w głowie ten pomysł i powsadzałem w nie motywy pary D&D. Także i tutaj, choć jak się ostatecznie okazało, niepotrzebnie, gdyż nic z tego nie wyszło.
A nie wyszło dlatego, że powyższy tekst jest ostateczną wersją pomysł sprzed pewnie już dwóch lat, który to pomysł różnie się w mojej głowie układał a jego fabuła szła różnymi ścieżkami (o czym będzie też niżej) i ostatecznie zdecydowałem się na taką jaką widać. A że mogło być inaczej - odsyłam do komentarza na górze, w którym też o tym wspomniałem.
Tym samym, choć zrezygnowałem z pomysłu D&D w tym tekście, to jednak nie wyciąłem w nim wątku owego Dominika. Chyba głównie przez niedbalstwo - sorry:).
Co do braku dalszego ciągu po konkursie. Trafiłeś w stu procentach, gdyż wg jednego z wcześniejszych scenariuszy, właśnie dokładnie taki ciąg dalszy (Kamila topless wśród licealistów w mocno mrocznym klimacie) podjąłem, ale po jakimś czasie coś mi nie przypasowało i ten wątek poszedł do kosza.
Scena z nagraniem była trochę pójściem na łatwiznę, po prostu potrzebowałem motywacji Kamili do ostatecznego występu już w domu. No i zgodzę się, że to nie do końca to, ale tak już jest jak się korzysta z motywów wprowadzonych wcześniej.
No i co do finału i rozwiązań, których oczekiwałeś, to powiem tylko dość enigmatycznie, ale chyba wystarczająco jasno - ostatnie słowo w tym temacie nie zostało jeszcze powiedziane. Na sto procent.
Chyba tyle na temat. Również Wesołych Świąt (hm, raptem całych trzech godzin) i majówki.
Hej
OdpowiedzUsuńBardzo fajny pomysł z tym 2x2 i to niekoniecznie już będzie burdel. Wystarczy wysłać ich wszystkich do Hiszpanii. Dominika niech zbiera materiały z Danielem do doktoratu a Kamila z Dominikiem zbiera wrażenia.
Myślałem podobnie, że Kamila skończy w ostatnim opowiadaniu toples na imprezie. Chciałeś żeby poszła na całość? A nie chcesz napisać alternatywnego zakończenia tego opowiadania?
pozdrawiam
Nie, gdyż akcja topless miała być tylko jedną z opcją drogi do finału. W tym sensie, że tekst zostałby wydłużony o kilka stron o jedną akcję (dość zresztą zbliżoną do tej z imprezy w tekście "Naga i sprawiedliwa") i to wszystko. Finał byłby ten sam, nie zmieniłoby się nic.
OdpowiedzUsuńCo do pomysłu 2x2, mam sporo opcji dotyczących składu osobowego (jak i ogólnego klimatu), ciężko wybrać tą jedną a nie chcę pisać kilku tekstów pod rząd z tym samym motywem.
Pozdro.
Hej
OdpowiedzUsuńDzięki za odpowiedź. A nie mógłbyś wrzucić w komentarzu tych kilku stron które pierwotnie planowałeś po konkursie toples. Jakie sytuacje z Kamilą tam planowałeś?
Pozdrawiam
Tamtych stron już dawno nie ma, bo poszły do kosza. Jak wspomniałem, byłaby to sytuacja zbliżona do tej z "Nagiej i sprawiedliwej", mam na myśli imprezę w apartamencie.
OdpowiedzUsuńSzkoda, a jestem ciekawy kto miał być Tomkiem lub Tomkami a kto Dominikiem lub Dominikami w tej odsłonie. Jeśli oczywiscie planowałeś jakiś finał :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Pnie Falanga,
OdpowiedzUsuńmoże jakaś zapowiedź tego co ma się w okolicach czerwca ukazać?
Tym razem, z pewnych względów obejdzie się bez typowej zapowiedzi.
OdpowiedzUsuńMoże tylko jedno zdanie - pewnie są tutaj czytelnicy, którzy pamiętają tzw "erę kaset video". Niech więc przypomną sobie jeden z najlepszych filmów tamtych czasów (przynajmniej moim zdaniem), "Total Recall" (albo, jak kto woli "Pamięć absolutna").
I to wszystko na temat nowego tekstu:).
Publikacja, w którąś sobotę czerwca, może pierwszą, może ostatnią, sam jeszcze nie wiem. Zależy jak przypasuje.
To znaczy, że kolejne opowiadanie będzie w klimacie SF, czu też nasza Kamila będzie miała zmodyfikowaną pamięć?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Tego dowiemy się za kilka tygodni:).
OdpowiedzUsuńOj Panie Falanga, ale Pan kusi. Coś czuję, że to będzie opowiadanie z gatunku MUST READ. W sumie to jak każde opowiadanie z Kamilą w roli głównej. Oby zachciało się kliknąć opublikuj 01.06. :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNo i obejrzałem w TV pamięć absolutną i dopiero teraz mam zagwozdkę co będzie w opowiadaniu. Swoją droga będzie pewnie ponad 100 stron :-) ?
OdpowiedzUsuńOglądałeś nową wersję z Colinem Farellem czy pierwowzór z Arnim? Bo myślę, że Falandze chodziło o ten starszy film.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Tekst liczy sobie 85 stron.
OdpowiedzUsuńPrzy okazji wrzucę spis rozdziałów:
1. Dziwne rzeczy, jeszcze dziwniejsze sytuacje-----1
2. I najdziwniejszy wieczór w życiu ---------------13
3. Bezwstydnie naga -------------------------------34
4. Porno gwiazda ----------------------------------58
5. Powrót do świata żywych ------------------------81
Co do filmu, mnie chodziło oczywiście o starszą wersję w reżyserii Verhovena.
Oglądałem oczywiście wersję z Arnoldem i Sharon Stone. Stary dobry klasyk :-)
OdpowiedzUsuńA swoją drogą mamy też wspaniałe polskie filmy do luźnej adaptacji w przygodach Kamili. Chociażby Seksmisja i Kamila z Dominiką jako jedyne kobiety.
Rozdział Porno gwiazda - się będzie działo w czerwcu :-D
Pozdrawiam
To zobaczymy czy jutrzejszą sobotę Kamila urządzi swoim uczniom Dzień Dziecka:)
OdpowiedzUsuńNa swój sposób urządziła, ale jeśli chodzi o tekst to na 90% ukaże się 22 czerwca.
OdpowiedzUsuńLiverpool czy Tottenham?
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńCzy możesz poprawić stare opowiadania aby można je było czytać na komórce?
Pozdrawiam
A
Przecież spokojnie można czytać na komórce, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMożna, ale przy opowiadaniach KNIU - do ostatniej kropli czy nago w szkole nie widać całego tekstu. Trzeba przesuwać. Akurat te chciałem przeczytać.
OdpowiedzUsuńTakie przesuwanie uprzykrza czytanie.
Nie wiem za bardzo w jakim sensie poprawiać, z telefonu nie korzystam, więc nie wiem jak to tam wygląda a koniec końców z uwagi na to, że prędzej coś zepsuję, niż poprawię, to chyba niczego zmieniał nie będę.
OdpowiedzUsuńCześć
OdpowiedzUsuńteż miałem problem z czytaniem starszych opowiadań na przykład z serii KIDS, ale odpalałem sobie tamte opowiadania w Voice Aloud Reader i tam czytałem tekst. Poza tym apka jest świetna do posłuchania opowiadań. Coś nowego. Ustawiłem sobie głos kobiety, trochę zwolniłem tempo i jest całkiem ok. Jedynie czasami pojawiają się takie drobiazgi jak "Hm" które apka rozumie jako skrót i czyta "harcmistrz".
Pozdrawiam
Paweł