Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 20 czerwca 2019


KAMILA I SENNE MARZENIA XXXIV. Urodziny Kamili.


1. Dziwne rzeczy, jeszcze dziwniejsze sytuacje.


- Ustalmy jedno… - zaczęła wolno, przypatrując się z satysfakcją twarzy męża a potem zmieniła ton na dużo bardziej dobitny. – Wybij to sobie z głowy raz na zawsze, dobrze?
Na twarzy Daniela pojawił się charakterystyczny uśmieszek. Mógł on świadczyć o milionie rzeczy. O tym, że się poddał na przykład. I o tym, że wręcz przeciwnie…
- To tylko takie moje dywagacje – zastrzegł, wycofując się jednak do defensywy.
- Wkurzają mnie te twoje dywagacje – wyznała szczerze Kamila. – Nie możesz zostawić mnie w spokoju?
- Twoich nocnych fantazji też? – od razu wykorzystał szansę na ponowny atak.
- Moje nocne mary są spowodowane tylko i wyłącznie przez ciebie – wysunęła oskarżycielsko palec. – Dopóki cię nie poznałam nigdy mi się o czymś takim nie śniło.
- Zawsze winny jest facet… - znów się wycofał.
- Zawsze – potwierdziła stanowczym tonem. – No… A teraz grzecznie przyrzeknij, że już nigdy nie wspomnisz mi o swoich świństwach!
- Ale dlaczego nazywasz świństwem spełnienie marzeń swoich i jakiegoś sympatycznego, ucieszonego dzieciaka…?

- Dość! – zrezygnowana machnęła dłonią. – Nigdy w życiu nie będę się bawić w jakieś pornograficzne romanse z małolatami, jasne?
I nie czekając na odpowiedź wyszła z kuchni, kierując się do sypialni.
Zdając sobie oczywiście sprawę, że Daniel wróci do tematu. Jak nie zaraz, to jutro, za tydzień, albo kiedyś. Ech…
Co go tak w tym kręciło? Dlaczego nie potrafił docenić, że jego żona ma swoje zasady według których dostęp do niej, ma tylko i wyłącznie mąż?
Nie, to nie chodziło o to, że nie doceniał. Doceniał, jak najbardziej. Tylko widocznie zamarzyło mu się coś, co go strasznie nakręcało i nie uznawał tego za zdradę. No i widocznie potrafił poświęcić swą żonę ten choćby jeden raz.
Ale ona… Nie widziała w tym niczego. No dobrze, trochę rozumiała, jakie to emocje musiałaby być dla młodego chłopaka by wziąć sobie na własność piękną podobno kobietę. Może i Daniel reagował w ten sposób wczuwając się w rolę owego nastolatka i próbując w ten sposób przeżyć coś, czego sam nie przeżył nigdy.
Tylko dlaczego ona miała się tak poświęcać? Nie po to ślubowała sobie, że będzie mieć w życiu jednego partnera w łóżku i koniec. No i ogólnie… Czy byłoby to aż takie fajne? Przecież dla niej seks zawsze wiązał się z czymś dużo głębszym.
- Wiesz, że punkt Total Recall cieszy się coraz większa popularnością? – zmienił temat wchodzący za nią do sypialni Daniel.
- Tak…? – wykazała średnie zainteresowanie tym wątkiem.
- Tak. Ludzie świetnie się bawią.
Jasne, to było zrozumiałe.
Punkt oferujący rozrywkę na niespotykanym dotychczas poziomie. W skrócie mówiąc, był to punkt oferujący niezwykle realistyczną rozrywkę, w zasadzie grę. Grę, w której uczestnik zabawy uczestniczył… No tak naprawdę, fizycznie, duchowo. Grę, w której mógł wcielić się w rolę super bohatera ratującego świat przed czymkolwiek. Wybuchem bomby atomowej, rozpętaniem trzeciej wojny światowej, albo czym innym. Ot, mógł polecieć na Księżyc a nawet na Marsa.
Tak, klient leżał sobie wygodnie na łóżku w kabinie, podpięty pod kilka kabli i jednocześnie w sposób jak najbardziej realistyczny przeżywał przygody o jakich mu się nie śniło. To faktycznie był wynalazek na miarę dwudziestego pierwszego wieku.
- Chcesz spróbować? – spojrzała mu w oczy.
- Nie ja. Ty… - sprecyzował błyskawicznie.
- Przepraszam, nie przypominam sobie – zaskoczona wbiła w niego wzrok jeszcze mocniej.
- To pozwolę sobie przypomnieć, że w przyszły weekend masz urodziny, kolejne już… - podkreślił popisując się lekką złośliwością. – No i wymyśliłem sobie taki prezent, że…
- Że zafundowałbyś mi wizytę w Total Recall? – domyśliła się. – No cóż…
No właśnie, nie było to coś co by ją wybitnie zainteresowało. Z drugiej strony ten pomysł ją zaskoczył i uwolnił co nieco wyobraźnię. Każda kobieta lubiła niespodzianki, Kamila nie była w tym zakresie wyjątkiem.
- Nie chciałabyś zostać prezydentem USA, albo chociaż Polski w trudnych czasach? Albo uratować samolot przed terrorystami? A może zostać piłkarką, albo… Nie wiem, sprinterką, która właśnie pobiegnie w finale olimpijskim na sto metrów?
- I wbiegnie na metę, gdy pozostałe będą już stały na podium? – zakpiła chyba bardziej z samej siebie, niż z Daniela.
- Przecież wiesz, że ta gra oferuje podkręcenie własnych zdolności.
- No wiem… - mruknęła.
- Jest skala od jeden do dziesięciu i możesz się pobawić samym sobą przed rozpoczęciem. Dodać sobie z dwa punkty do poczucia humoru, dwa do odwagi, trzy do siły, pięć do szybkości i tak dalej, jak ci się podoba - wyliczał.
Hm, to brzmiało kusząco. Kto by nie chciał zrobić z siebie takiego supermana, czy raczej w tym przypadku supergirl?
- Rozumiem, że już zagospodarowałeś mnie… W sensie, że masz pomysł co takiego mogę zrobić w tej grze?
- Rozczaruję cię, ale nie. Sama podejmiesz decyzję – wyjawił szczerze. – Możesz pobawić się w córkę Montezumy i uratować imperium Azteków przed Cortezem… Możesz zostać czołgistką jadąca pod Stalingrad, ale to chyba cię nie będzie bawić…
- No raczej nie – zaprotestowała rozbrojona tym pomysłem.
- W każdym razie możesz robić wszystko i trafić na każdą możliwą sytuację. Później ty już kreujesz swoje własne zachowanie…
Zamilkli oboje.
Tak, nie była do końca zachwycona tym pomysłem, nie pociągało ją to jakoś wcześniej. Ale ta niespodzianka od Daniela w postaci konkretnej propozycji, no i jego słowa…
- Dobra, może pomyślimy o tym później – zawyrokowała, układając się na łóżku.


- No co tak patrzycie? – zmrużyła oczy lekko zirytowana.
- No nic… - wycofali się jakby a na ich twarzach pojawiły się uśmieszki, czy to zawstydzenia, czy wyrażające inny rodzaj emocji.
A jednak znalazł się ktoś, kto potrafił się wyłamać.
- Ja tylko patrzę, czy jest pani całkowicie wydepilowana – rzucił wzbudzając i głośniejszy śmiech kolegów i jakieś jęki wyrażające niedowierzanie, że ich kolega odważył się wygłosić taki komentarz w stosunku do licealnej nauczycielki.
Dyskretnie przygryzła wargę. Z roku na rok licealna młodzież była coraz bardziej śmiała, wręcz może i bezczelna. Kiedyś tak nie było… Kiedyś by się poprosiło takiego delikwenta na rozmowę w cztery oczy i jego odwaga stopniałaby w ciągu chwili. A teraz…
Dodatkowo jej się nie chciało. Może to mało wychowawcze, ale po co zawracać sobie głowę jakimś pobudzonym licealistą? No i z tym wychowaniem… To już była dość ukształtowana młodzież wieku siedemnaście, osiemnaście lat a nie jakaś dzieciarnia z podstawówki, czy choćby pierwszej gimnazjum.
- Twoje okulary przenikają przez mój strój kąpielowy? – wysiliła się tylko na złośliwość.
- Tak dobrze to jeszcze nie jest, po prostu widzę, że ma pani bardzo fajne, małe majtki – nie odpuścił i on.
Teraz już ją bardziej rozzłościł, jak i jednocześnie zdeprymował.
Owszem, z pewnych powodów, miała na sobie majtki ciut mniejszego kalibru. Odsłaniały raczej większy fragment ciała poniżej pępka. W zasadzie, jakby się ktoś uparł, uznałby, że odsłaniają jakiś drobny fragment łona od góry. I chyba miałby rację.
No i z tyłu też nie było tak grzecznie. Majtki zdecydowanie nie zakrywały całości pośladków. I Kamila domyślała się, że niejeden z licealistów patrzył na nią od tyłu, chcąc zobaczyć choćby skromny fragment dolnej partii tyłka szanownej nauczycielki języka polskiego, w szkole zapiętej niemal po szyję.
W szkole po szyję a tutaj… Nic dziwnego, że wzbudziła spore ożywienie wśród licealnej społeczności. Nie dość, że w stroju kąpielowym, to jeszcze, w nieco mniejszym, niż zazwyczaj.
I jeszcze coś… Z niepokojem stwierdziła, że jej piersi ledwo mieszczą się w staniku. Co one tak nagle urosły…?
- Zdradzę ci zatem jedną tajemnicę – zaczęła subtelnie, by potem podnieść głos wyżej. – Zajmij się swoimi majtkami.
- I po co tyle agresji? – usłyszała tylko nieco bardziej defensywny głos, aczkolwiek uśmiech z twarzy licealisty nie schodził.
Te kwestię już sobie podarowała. Odwróciła się i pomaszerowała w swoją stronę, czując jednocześnie, jak już przy pierwszym korku przez jej ciało przelała się fala ciepła a po skórze przeszedł dreszczyk. Bynajmniej nie z powodu temperatury.
Dokładnie tak. Nie włożyła takiego stroju przez przypadek, czy z braku innych. Choć przez cały czas nie chciała za bardzo dopuszczać tej myśli do siebie, była mocno naładowana od samego rana różnymi, niegrzecznymi myślami. Choć nie miała pojęcia skąd się wzięły.
Wiedziała doskonale, że będzie skrępowana, że stanie się w jakiś sposób widowiskiem dla sporej grupy uczniów bawiących w Antonówku. Ale nie powstrzymało jej to przed podjęciem takiej decyzji.
Tyle, że to już sprawiało, iż wywoływała sporą sensację wśród młodych podopiecznych ze szkoły. No i w jej własnej ocenie, to podpadało pod nagość. Sumując, ekshibicjonizm w idealnym wydaniu. Ubrana, ale jednak odsłaniająca pewne fragmenty intymności. Hm, czy tylko „pewne”…?
Ach… Przygryzła wargę, kierując się w stronę domku i zdając sobie sprawę, że wciąż gonią ja uczniowskie spojrzenia. Może nie tyle ją, ile jej tyłek.
Może jeszcze ktoś to nagra telefonem i wstawi na szkolne forum? Filmik z idącą sobie po plaży Kamilą, odsłaniającą sporą cześć swego tyłka? Ta myśl krępowała ją tak samo, jak i elektryzowała. Z jednej strony źle, z drugiej zniewalająco. Cała ona…
Wkurzało i zniewalało także z powodu samych licealistów. Różnie to bywało przez te wszystkie lata, ale ostatnie nabory nie należały do najszczęśliwszych. Młodzi panowie byli stanowczo za bardzo rozbrykani. Zbyt bezczelni, zbyt rozpieszczeni i inne takie. Ciężko było ich utemperować.
Mniejsza z nimi. W skąpym stroju wkroczyła do hotelu, wspięła się po schodach i udała w kierunku swego pokoju.


Wyszła z niego godzinę później w zasadzie tak bez celu. Może nie do końca, bo powoli zbliżała się pora obiadowa i wypadało coś zjeść. Inna sprawa, że w ten lipcowy skwar apetyt nie dopisywał tak jak zwykle.
Antonówek nie oferował zbyt wielu atrakcji. Woda, plaża, sklepiki, fast foody… I to wszystko. Jeszcze mały ośrodek sportowy składający się z boisk do piłki i do kosza, ale to akurat jej już wybitnie nie interesowało.
O atrakcje mogli zatem zadbać sami turyści. Gdzieś kawałek za plażą Kamila zobaczyła grono kilkunastu osób. Spokojnie podeszła bliżej, uznając, że odrobina ciekawości nie zaprowadzi jej do piekła.
Szybko rozszyfrowała o co chodziło. Na rozłożonych kartonach tańczyli tak zwani bboye. Chodziło o taniec breakdance, jeden z elementów hip hopu.
Uznając, że nie ma na tę chwilę niczego lepszego do roboty, przystanęła nieco obok, przypatrując się popisom młodych chłopaków. Młodych, pewnie w wieku jej licealistów. Było ich trzech, plus jacyś koledzy obok i zwykli plażowicze.
Kamila nie oczekiwała cudów, dobrze wiedząc, jak młodzież potrafi często mylić na przykład artystyczne graffiti ze zwykłym bazgroleniem na murze. Tymczasem… Już w pierwszej minucie doszła do wniosku, że ma do czynienia z bardziej wyspecjalizowaną grupką tancerzy. Figury wykonywane przez nich nie należały do najłatwiejszych a niektóre wręcz przyprawiały ją o zdumienie i wymuszały uznanie.
Wyglądali na utalentowanych. No i hm… Chyba nie tylko.
Z łatwością dostrzegła sympatyczne sylwetki praktycznie całej trójki. Sympatyczne… Jakby to śmiesznie nie brzmiało. Ale ona lubiła to określenie, bo mieściło się w nim wszystko co jej się podobało.
Wzrost gdzieś blisko sto osiemdziesiąt, waga raczej szczupła, sylwetki wysportowane, czujne kobiece oko mogło z łatwością dostrzec sympatycznie rozwinięte bicepsy i przyjemne dla oka klatki piersiowe. Do tego zgrabne nogi. Wszystko podkreślone wspaniałą, letnią opalenizną. Ich skóra błyszczała na ciałach, od słońca i potu. Wszystko to sprawiało właśnie takie sympatyczne wrażenie.
No i przystojni, czy nie… Może nie jacyś piękni i całe szczęście zresztą. Ale na pewno nie odpychający. Na dodatek już coś umieli, coś potrafili. Ładnie się przedstawili na dzień dobry.
Nie było sensu się dziwić, że ich popisom przyglądało się kilka dziewczyn, rówieśniczek, albo i młodszych.
Także Kamila pozostając nieco z boku przystanęła na kilka chwil przypatrując się popisom chłopaków. Hip hopu nie słuchała, choć miała z nim do czynienia od momentu poznania Daniela, czyli już dobre kilkanaście lat. Graffiti też jej nie interesowało, breakdance w sumie też, ale w tym przypadku, gdy miała bezpośrednio do czynienia z kilkoma fajnymi chłopakami prezentującymi nietuzinkowe umiejętności…
Dała się trochę wciągnąć w te popisy i przyglądała się im dłużej, niż planowała. Do czasu, aż żołądek zaczął dopominać się o swoje prawa.
Na szczęście jeden z fast foodów znajdował się niewiele dalej. Podeszła więc do niego, zamawiając zapiekankę. Straciła dystans do trójki tancerzy, ale wciąż byli oni wszyscy na widoku.
- Nie mam drobnych – poinformował młody sprzedawca z zawahaniem. – Może pani zapłacić za chwilę? Może następni klienci będą mieli… - dodał widząc kolejnych chętnych.
Zgodziła się, nie mając innego wyjścia. Zresztą nigdzie się jej nie spieszyło.
Obok budki znajdował się jeden mały stolik, przy którym usiadła i spokojnie jadła, rzadko spuszczając wzrok z tańczących chłopaków. Coś w nich fascynowało ją. I to, że wyglądali sympatycznie i to, że coś potrafili i to, że zamiast zbijać bąki zajęli się czymś pożytecznym… I jakoś tak ogólnie.
Drgnęła słysząc w torebce dźwięk nadchodzącego smsa. Wyjęła telefon i odpaliła wiadomość. W międzyczasie zauważyła, że chłopacy wyszaleli się już na prowizorycznym parkiecie i zaczęli zwijać się, kierując powoli w jej stronę.
- Proszę pani, już mam – usłyszała głos z okienka.
Nie chcąc odkładać obowiązku na później wstała raz jeszcze wyciągając z portfela grubszy banknot i zostawiając torebkę z telefonem przy stoliku. Nim zorientowała się…
Coś przemknęło za jej plecami niczym cień. Sekundę później na stole wciąż stała jeszcze torebka, ale telefonu już nie było. Oddalał się w błyskawicznym tempie w dłoni nieoczekiwanego złodzieja.
- Hej! Stój! – wydała z siebie pełen zaskoczenia okrzyk, gdy przełamała pierwszy szok.
Ale nie mógł on oczywiście zastopować zdeterminowanego człowieka, który uciekał z jej telefonem. Nim w głowie zdążyła pojawić się jakakolwiek myśl związana z próbą odzyskania swojej własności, zarejestrowała co innego.
Od grupy tancerzy oderwała się grupka dwóch chłopaków. Kamila zorientowała się, że było to dwóch z trzech tańczących wcześniej chłopaków. Po kolejnych dwóch sekundach miała już pewność, że owi młodzieńcy ruszyli w pościg za złodziejem.
Sceptycznie zauważyła, że z uwagi na stratę mają niewielką szansę na dopadnięcie złodzieja. No, ale…
- Zdaje się, że będzie musiała pani sprawić sobie nowy – usłyszała dość sarkastyczny komentarz wygłoszony przez trzeciego z tancerzy, tego, który nie pobiegł za złodziejem.
Wzruszyła ramionami, próbując się uspokoić. Nie lubiła zwracać na siebie uwagi, nie znosiła zbiegowisk. Nie dość, że dała się okraść, to jeszcze wywołała poruszenie i stała się pewnym obiektem zainteresowania.
- Niech to… A i jeszcze panu nie zapłaciłam – zwróciła się w kierunku sprzedawcy, próbując powstrzymać emocje.
Uregulowała dług, z ulgą uświadamiając sobie, że portfel trzymała w dłoni, bo gdyby i jego miała stracić… A przez ten czas czuła na sobie badawcze spojrzenie trzeciego z tancerzy.
Trochę ją przez to irytował no i jednocześnie… Tak jak w przypadku z licealistami. Ten wyglądał trochę na takiego cwaniaczka-pewniaczka. Okulary przeciwsłoneczne, która miał na sobie upewniały ją w tym przekonaniu.
- Idziemy na plażę? – rzucił w jego kierunku ktoś z pozostałych.
- Poczekam tutaj na chłopaków, albo dopadną go i wrócą, albo nie… I też tu wrócą.
Minutę później Kamila została pod fast foodem już sama z Tomkiem. Bo zdążył się przedstawić tym właśnie imieniem. I próbować na swój sposób uspokoić starszą kobietę.
- Koledzy mają kondycję, więc mogą biec za nim dookoła jeziora… - wyjaśniał spokojnym głosem, zgrywając w ten sposób dojrzałego młodego mężczyznę. – O ile go wcześniej nie zgubią, albo się nie zniechęcą.
Powstrzymała westchnięcie. Została skazana na przebywanie tutaj. Bo przecież oddalenie się nie wchodziło w grę. Musiała podjąć jakąś konwersację z Tomkiem. Nawet jeśli trochę ją drażnił. Drażnił i obezwładniał.
Zdjął okulary i odniosła wrażenie, że to po to by w jakiś sposób hipnotyzować ją wzrokiem. Patrząc w nią pewnie, zdecydowanie, mówiąc wolno, dojrzałym tonem. Trochę to było śmieszne, trochę irytujące, trochę obezwładniające. Zrozumiała, że próbował wywrzeć na niej dobre wrażenie. Dobre… Czy to było odpowiednie słowo?
Dziwnym było to, że nawet wytrącona z równowagi kradzieżą telefonu, mogła myśleć o takich rzeczach.
Siedzieli przy zimnym napoju rozmawiając. W zasadzie to on mówił. O sobie i grupie.
- Nie jesteście od nas? – zapytała.
- Kawałek dalej, ze Sławkowa – wyjaśnił. – Jest nas trzech, bo na naszej wiosce nikogo to nie interesuje, ale w sumie to nie ma co narzekać.
- Widziałam, że sporo potraficie – nie potrafiła powstrzymać komplementu. – Jeździcie na jakieś turnieje?
- Byliśmy na kilku – potwierdził. – Raz nawet mierzyliśmy się z Non Toper Mielonka, to taki legendarny skład, który zaczynał jeszcze grubo w tamtym wieku, teraz mają tam młodszych chłopaków…
- Śmieszna nazwa – nie powstrzymała uśmiechu, choć w drugiej sekundzie przypomniała sobie, że nie taka znów obca. Jakieś stare czasy, Daniel, telewizja Viva Polska…
- Śmieszna, czy nie, przynajmniej nikt się nie śmieje z naszej.
- A jak brzmi?
- Deszczowcy – poinformował krótko.
- Czemu tak? – zainteresowała się.
- To ma związek ze starą historią, jak kilka lat temu za dzieciaka, byliśmy tak napaleni, że ćwiczyliśmy u nas na podwórku. I w którymś momencie lunął deszcz a my nic, dalej ćwiczymy. Ludzie przez okna patrzyli i tak na nas wołali. No to przyjęliśmy – wyjaśnił.
- Przynajmniej swojsko – skomentowała krótko, przyglądając się swoim paznokciom.
A on wykorzystał to na oglądanie jej nóg i innych części ciała. Poczuła się trochę jak przedmiot. No właśnie, seksualny. Hm, w sumie rzadko kiedy zwracała na to uwagę, bo i rzadko znajdowała się w takiej sytuacji, gdy siedziała sobie przy stoliku z jakimś nieznanym jej ponad dwa razy młodszym osiemnastolatkiem.
Irytowało ją to trochę, jak i zniewalało. Przez moment zastanowiła się nad tym co on sobie mógł wyobrażać. Czy aby w swojej wyobraźni nie zdążył już wybiec za daleko i rozebrał trochę starszą rozmówczynię z i tak skąpego ubrania?
Hm…
- Piętnaście minut… - zerknął w wyświetlacz swego telefonu Tomek. – A może zadzwonię do nich…
- Nie trzeba – powstrzymała go, patrząc przed siebie. – To chyba twoi koledzy.
W napięciu patrzyła na zbliżających się do nich chłopaków. Zauważyła, że jeden z nich ściska jakiś przedmiot w dłoni. Gdy podeszli w końcu bliżej…
- To pani zguba, tak? – jeden z chłopaków podał jej telefon.
Na twarzy Kamili odmalował się wyraz ulgi. A wiec udało im się i wychodziło na to, że nieprzyjemna przygoda dobiegła końca.
- Nie wiecie jak bardzo jestem wam wdzięczna – zapewniła wylewnie, przyglądając się wybawcom.
- No cóż… Ja już widzę dwa darmowe kebaby na obiad – rzucił zawadiacko jeden z nich przybierając zadziorny wyraz twarzy.
- Hm… Tak po prawdzie to te dwa kebaby są chyba więcej warte niż mój stary telefon, ale… - wyrecytowała wolno, nie do końca wiedząc na ile oczekiwania tancerzy są realne a na ile ją wkręcają.
- Nie no, jaja sobie robimy – machnął ręką beztrosko. – Ja osobiście nienawidzę złodziejstwa.
- To dlatego, że niedawno jeden taki typek ukradł mu fajna laskę – uzupełnił podobnym tonem drugi.
- I dobrze, niech zdychają na HIV… - podsumował lekkim tonem ten pierwszy.
- A ten leń siedzi sobie jak gdyby nigdy nic i żłopie colę z panią, tak…?
Dobry humor wrócił natychmiast. Miało na to wpływ zarówno odzyskanie telefonu, jak i zachowanie obu chłopaków. Jakby to nie zabrzmiało… Szybko wnieśli sporo słońca i pozytywnej atmosfery.
- Ma pani jakąś nieodebraną wiadomość – przypomniał niechcący jeden z wybawicieli. – Pewnie od zatroskanego męża.
- Od syna – poprawiła natychmiast i zajęła się telefonem.
Na szczęście nic nie wskazywało na to, by doznał jakiegoś uszczerbku. Nic nie zginęło, bo… No jak miało zginąć? Złodziej miał się bawić w kasowanie wiadomości, kontaktów, czy co? Po co?
- Trochę musieliśmy pobiec – relacjonował jeden z chłopaków. – Tam za rogiem zwolnił, chyba nie wiedział, że ktoś go w ogóle ściga. Ogólnie jakiś dupowaty był. I zaskoczony tak, że nie stawiał oporu. Dopadliśmy go, wyrwaliśmy mu telefon a on znowu uciekł. Ale już go nie goniliśmy.
Kiwnęła głową. Nie mogła im mieć za złe, że nie przytrzymali złodzieja i nie powiadomili odpowiednich służb. Komu by się chciało, zwłaszcza, że odzyskali to co mieli odzyskać?
- Dziękuję wam raz jeszcze – skomentowała wstając z miejsca. – Aż mi głupio, że nie mogę się wam zrewanżować czymkolwiek, acz bardzo bym chciała…
- Zrewanżować, no, no… - mruknął nieco ciszej ten chyba lekko odważniejszy, otwierając szerzej oczy w dość zabawny a jednocześnie niedwuznaczny sposób.
- Mogłaby nam pani zdradzić swoje imię – zareagował natychmiast drugi, chyba ciut bardziej odpowiedzialny.
- Kamila – odpowiedziała z lekkim uśmiechem, czując się adorowana.
- Ja jestem Kacper a ten młody to Kuba – usłyszała w odpowiedzi.
- Tak, młody od razu… O rok – niby obruszył się Kuba.
Tak, adorowana. Zarówno dość niedwuznaczną uwagą Kuby sprzed chwili, jak i tym, że gdy wstała, obaj otaksowali jej sylwetkę wzrokiem. Szczególnie zwracając uwagę na te miejsca, których nie okrywało ubranie. Czyli ramiona na przykład… No ale wiadomo, najbardziej na nogi.
Zrobiło się jej mimo wszystko milej na sercu. Miało na to wpływ odzyskanie telefonu, jak i zachowanie trójki chłopaków. Każdy inny a wszyscy tacy sami i widać było po nich, że są silnie ze sobą związani. Doceniała to a nawet jej to imponowało. Zawsze wiedziała, że wśród kobiet nie ma takiej przyjaźni jak między chłopakami.
- Będę musiała uciekać – oświadczyła.
Chociaż tak po prawdzie nic jej nie goniło. Z drugiej strony, niezależnie od tego jak sympatycznie czuła się w tym towarzystwie, to jednak przesiadywanie z trójką nastolatków…
- Być może jeszcze się spotkamy. W końcu to mały ośrodek – dokończyła na odchodne.
- Być może, do widzenia – pożegnał się Kacper.
Dziwnie wracało się jej do pokoju. Zastanawiała się, czy nie przesadziła z tą ucieczką, bo tak to można było poniekąd określić. Widocznie towarzystwo trochę ją krępowało. Mimo, że jednocześnie zaskakująco bardzo ożywiło.
Kacper zrobił na niej solidne wrażenie. Szczupły, ale silny, i pięknie opalony ale to i tak było na drugim planie. Ładna grzywka na głowie, ogólnie chyba najprzystojniejszy, raczej stonowany, ale bez przesady, sprawiający również wrażenie odważnego i w odpowiednich chwilach zdecydowanego. Wyglądający na takiego, który nie narzeka na brak oleju w głowie. Intrygujący chłopak.
Najmłodszy z tej trójki Kuba, również szczupły i sprawiający wrażenie silnego. Taka chyba trochę ich maskotka w grupie, sprawiający wrażenie bardziej narowistego, mającego tysiąc pomysłów na minutę. Dzieciak, który musi dorosnąć, ale jak widać, w chwili próby potrafił stanąć na wysokości zadania i zachować się jak dojrzały mężczyzna.
Nawet ten Tomek, wzbudzający ambiwalentne odczucia. Taki właśnie cwaniaczek, przynajmniej w jakimś stopniu, być może wykorzystujący swoje hobby do robienia odpowiedniego wrażenia na dziewczynach, chętnie ulegających chłopakowi starającego się za wszelką cenę sprawić wrażenie dojrzałego. Ale jednak miał coś w sobie. A może to właśnie tylko te jej mroczne fantazje schowane gdzieś głęboko?
Ciekawa ekipa, nie ma co… Małolaty a trochę wytrąciły z równowagi dwa razy starszą kobietę… Choć to może także przez tą akcję z komórką…


Wizyta w pokoju nie mogła trwać długo, przecież miała jeszcze coś do zrobienia. Dobrze, że sobie o tym przypomniała. W ostatniej chwili zresztą, to chyba przez ta aferę z telefonem.
- Patrz – usłyszała, oddalając się od ośrodka, krocząc w stronę małego miasteczka. – Już na ukończeniu. Za tydzień mają oddać do użytku.
Te słowa kierował jakiś starszy mężczyzna do towarzyszącej mu rówieśniczki. Ale Kamila również spojrzała w górę. Wysoko. Nawet bardzo wysoko.
Tuż obok niej wznosił się potężny budynek sięgający chmur. Miał mierzyć kilometr wysokości i z chwilą oddania do użytku stać się największa budowlą na świecie. Właśnie tu, w Antonówku. Dziw nad dziwy.
Ale zdziwienie nie przychodziło. Zamiast tego przystanęła na moment przyglądając się potężnej konstrukcji, której szczyt faktycznie ginął w chmurach. Imponujący był to widok.
Pokręciła głową i poszła dalej, kierując się zresztą do niewiele dalej położonego budynku. Do małej przychodzi lekarskiej.
Niespełna pięć minut później była już w pomieszczeniu. Nic dziwnego, brak pacjentów tłumaczył wszystko.
- Proszę się rozebrać – nakazała młoda lekarka.
Młoda i bardzo ładna. Takiej, subtelnej, kobiecej urody. Nie trzeba było się gapić, by z miejsca to dostrzec. Ile mogła mieć lat? Chyba od razu po studiach, dwadzieścia pięć maksymalnie, aczkolwiek wyglądała na jeszcze młodszą.
- Bieliznę też proszę – rzuciła, gdy Kamila stała przed nią w samych majtkach i ciasnym staniku.
Z oporem i zawstydzeniem przyszło Kamili pozbyć się bielizny. Niepewnie rzuciła okiem w stronę drzwi, mając przecież świadomość, że są zamknięte zwyczajnie, na klamkę. W każdej chwili ktoś tu mógł wejść. To, że przed sekundą nikogo tam nie było niewiele w tym względzie zmieniało.
Drgnęła nieoczekiwanie, gdy palce pani doktor dotknęły jej ciała. Zawstydziła się swoją reakcją. Z czego ona wynikała? Nie miała pojęcia, ale po prostu jej ciało w jakiś sposób stało się wrażliwe na dotyk obcej osoby, nawet jeżeli ten dotyk następował w „zwykłym” miejscu, zresztą…
- Uhm… Pierwsze objawy braku libedu – oświadczyła młoda piękność, komentując właśnie reakcję Kamili.
- Braku czego? – wyostrzyła słuch polonistka stojąc nago na środku gabinetu.
- Hormonu libed – powtórzyła lekarka. – Nie słyszała pani? – zerknęła dość podejrzliwie.
Nie no, słyszała coś tam. Chyba. Zaraz, zaraz, Daniel coś tam chyba kiedyś wspominał, ale…
- Mogłaby pani przypomnieć – poddała się zrezygnowana.
- Hormon libed odpowiada za wiele czynności i procesów życiowych organizmu. Jego brak może odbić się na nas bardzo negatywnie. Ostatnio panuje niestety tendencja spadkowa u wielu kobiet. Wiele z nas ma go poniżej normy, ale pani chyba jest jeszcze poważniejszym wyjątkiem.
- Mam się czegoś bać? – zapytała lekko naiwnym tonem.
- Zaraz sprawdzimy – oświadczyła lekko pani doktor.
Kamila drgnęła jeszcze mocniej, niż przed chwilą, gdy długie, zgrabne palce pięknej pani doktor wylądowały na jej nagich piersiach i mało tego, zaczęły się po nich leniwie przesuwać.
Gołym okiem widać było występującą na piersiach gęsią skórkę. Mało tego, Kamila poczuła, że z trudem utrzymuje równowagę. A już na pewno nie jest w stanie utrzymać równego oddechu.
- Co pani robi? – wydusiła z siebie.
- Badam – odpowiedziała pani doktor lakonicznie. – I to co widzę zdaje się potwierdzać moje przypuszczenia. Czy zauważyła pani u siebie jakieś poważniejsze zmiany w ostatnim czasie?
- Hm… - zawahała się, patrząc w dół, na lekarkę wciąż rozkosznie maltretującą jej piersi. – Wydaje mi się… No dobrze, nie tyle mi się wydaje, ale moje piersi urosły w dość wyraźny sposób.
- O, kolejny objaw – skinęła głową pani doktor, odrywając wreszcie dłoń od biustu Kamili. – To chyba rozwiązuje wszystkie zapytania, ale pozwoli pani, że przeprowadzę jeszcze jedno, decydujące badanie, dobrze?
- Oczywiście – zapewniła z lekkim niepokojem w głosie.
- Proszę się oprzeć o stół – zarządziła. – Rozłożyć szeroko nogi i wypiąć pośladki.
Skrępowana coraz bardziej Kamila posłusznie wypełniła polecenie pani doktor. Skrępowana, bo… No bo chyba jasne, że nieczęsto przychodziło w życiu przybierać taką pozycję w kierunku obcej osoby.
Pozycji polegającej na wypięciu gołego dupska. Na dodatek… Znów drgnęła czując palce pani doktor pomiędzy pośladkami.
- Co pani zamierza? – nie wytrzymała tym razem i zapytała pierwsza.
- Zamierzam uzyskać dowód ostateczny, zanim zaaplikuję pani odpowiednio lekarstwo. To znaczy, nie zaaplikuję, tylko zalecę – sprostowała. – Tylko mam jeden problem i jeśli nie ma pani nic przeciwko temu, musiałabym się skonsultować z kimś innym, w porządku?
- No dobrze… - mruknęła niechętnie Kamila, słysząc za sobą dźwięki telefonu komórkowego.
- Kacper – rozległ się po chwili głos pani doktor. – Mam pewien przypadek, który powinieneś obejrzeć. Wpadnij do mnie, ale postaraj się być w ciągu pięciu minut, bo nie możemy dłużej czekać.
Kamila znów poruszyła się nerwowo. Nie dość, że już teraz czuła się skrępowana, wypinając kompletnie nagie pośladki w kierunku młodej, ładnej pani doktor, to jeszcze za chwile oględziny jej tyłka miał przeprowadzić kolejny lekarz, tym razem płci męskiej.
I jeszcze Kacper, jakby jeden poznany tego dnia całkiem sympatyczny Kacper to za mało…
- Przyjdzie mój brat, on, mimo młodego wieku zna się na tym jeszcze lepiej niż ja – wyjaśniła lekarka.
Co? Młodego wieku? Nie no, to chyba… Nie, na pewno nie. Tamten przecież był nastolatkiem, licealistą.
No, ale tak, czy owak, jakiś młodzian… Z nerwów i stresu zacisnęła pośladki.
- Wspomniała pani o jakichś zaleceniach w przypadku niedoborów tego hormonu – rzuciła w kierunku lekarki.
- Tak, już wyjaśniam… Otóż zdecydowanie najlepszym środkiem uzupełniającym poziom hormonu libed jest sperma – wytłumaczyła jednym zdaniem.
- Sperma? – powtórzyła z niedowierzaniem Kamila, zwracając głowę w stronę pani doktor.
- Dokładnie tak. I są związane z tym dwie sprawy.
- Jakie?
- Otóż po pierwsze, sperma powinna zostać dostarczona do organizmu przede wszystkim drogą odbytową. Czyli poprzez seks analny – dodała, jakby pierwsze określenie było niezrozumiałe. – Owszem, można to uczynić drogą ustną, ale jest to nieco mniej skuteczny sposób.
- A droga tradycyjna? – dopytywała się, czując się trochę jak we śnie.
- Nie jest tak skuteczna. Może być, ale w ostateczności.
- A ta druga sprawa?
- Druga sprawa polega na tym, że nie każdy może być dawcą. Przede wszystkim liczą się młodzi mężczyźni, najlepiej w wieku nastoletnim, może nieco starsi. Im dalej w las, to… To ta sperma działa coraz słabiej.
- Naprawdę…? – wyostrzyła słuch, czując coraz silniejszy niepokój.
Czyżby to oznaczało, że Daniel odpadał…? A więc…?
- Tak, tu akurat bardzo wiele do powiedzenia ma czysta natura. Im młodszy, silniejszy, odpowiednio zbudowany osobnik, tym lepsza gatunkowo sperma. Co więcej, istnieje też zalecenie, by przyjąć możliwie największą dawkę spermy, czyli od dwóch dawców od razu, albo i trzech w każdy możliwy sposób.
Usta Kamili otwierały się szerzej, gdy słuchała dźwięcznego głosu młodej i urodziwej pani doktor. To wszystko brzmiało niby niedorzecznie, ale… Ale realnie, tym bardziej, że w głosie bez problemu można było dostrzec autentyczną troskę o stan zdrowia pacjentki.
- Zdaje sobie pani sprawę, że to pani mówi, brzmi… Trochę niekonwencjonalnie.
- Owszem, ale na tę chwilę nie ma innego sposobu. Być może kiedyś nauka wymyśli coś skuteczniejszego, lub… - przerwała na moment, nasłuchując. – Chyba przyszedł Kacper.
Nieco zdemolowana zasłyszanymi wiadomościami Kamila już niemal zdążyła zapomnieć o wizycie drugiego lekarza, więc teraz porażona nagle… Przycisnęła piersi do rozłożonych na stole rąk, ale na co ten gest, skoro kompletnie bezbronna świeciła po prostu gołą dupą?
Poczuła narastający w błyskawicznym tempie ucisk w podbrzuszu, gdy do jej uszu doszedł odgłos otwieranych drzwi a potem…
A potem w parze do szerzej otwartych ust, doszły szeroko otwierające się oczy. Nie no, przecież to nie mogło być naprawdę, ale…
- Dzień dobry – usłyszała przyjazny głos a jej szeroko otwarte oczy błyskawicznie zlustrowały szczupłą a jednocześnie sportową sylwetkę wchodzącego chłopaka.
Chłopaka, którego poznała raptem kilkadziesiąt minut wcześniej.
- Przepraszam, ale to chyba nie jest żaden doktor – zerwała się natychmiast, stając frontem do Kacpra i zakrywając jedną ręką piersi a drugą łono.
- Kacper właśnie skończył osiemnaście lat, ale jego wiedza w niektórych dziedzinach medycyny jest na najwyższym poziomie. Tak naprawdę już teraz mógł być pójść na studia, albo i nawet je ukończyć. W każdym razie jest specjalistą w dziedzinie wpływu hormonu libed na ludzki organizm – wyjaśniła natychmiast pani doktor.
- Dzięki za referencje – uśmiechnięty chłopak niemal skłonił się starszej siostrze. – Pani Kamilo, wszystko co powiedziała Alicja jest prawdą, mam już za sobą praktyki w tej kwestii, ale jeśli pani sobie nie życzy…
- Ale… - rozstrojona brunetka nie wiedziała jakiego argumentu użyć.
- Mimo wszystko radziłabym pani nie zważać na wiek mojego brata i poddać się badaniu – przekonywała przyjaznym i troskliwym tonem Alicja.
Kamila sama nie wiedziała co gorsze. Czy stanie nago i zasłanianie tych najbardziej intymnych części swego ciała, prezentując przy tym swoje potworne zmieszanie i konsternację wyrażoną potwornym rumieńcem na twarzy… Czy jednak ucieczka od palącego wzroku młodego tancerza i dostosowanie się do zaleceń, chyba jednak mądrzejszej pani doktor.
Wiedziała jednak, że brak reakcji i wydłużanie tego chorego momentu jest czymś najgorszym.
- No cóż… - mruknęła spuszczając wzrok.
Spuściła także dłonie, opierając je o blat stołu. Tak jak uprzednio, wypięła nieco pośladki, nie próbując nawet utrzymać równego oddechu i powstrzymać szalejącej w głowie burzy. Czuła się kompletnie bezbronna. Tym bardziej, gdy…
- Może pani szerzej rozstawić nogi? – tym razem to pytanie padło z ust Kacpra.
Czując bezradność i kompletne poniżenie dostosowała się do polecenia. Nie miała już złudzeń, że oni oboje a szczególnie nastoletni chłopak, mają jak na patelni nie tylko jej nagie pośladki, ale także i cipkę.
- Podaj ten płyn – usłyszała głos chłopaka skierowany w stronę siostry.
Oto właśnie poddała się temu, by bezkarnie oglądał ją młody chłopak. Ją, kompletnie nagą. Przegrała tę batalię i czuła z tego tytułu napinające się mięśnie, narastający jeszcze mocniej ucisk w podbrzuszu i totalne zniewolenie ogarniające jej ciało wraz z umysłem.
Ale na dotyk dłoni Kacpra między jej pośladkami nie była przygotowana. Drgnęła mocno, jak uprzednio przy dotyku pani doktor.
- Spokojnie, uprzedzam, że muszę dokonać penetracji – głos Kacpra, który odebrał jej reakcję w wiadomy sposób, sprawił, że jeszcze bardziej zalała się czerwienią.
I z tego wszystkiego dopiero w drugiej sekundzie dotarł do niej sens słów chłopaka. Penetrację? Ale…
Znów jej oczy otworzyły się szerzej, gdy kompletnie oszołomiona poczuła jak palec Kacpra zaczyna wdzierać się między jej pośladki… Do środka… Właśnie tam…
Nie, nie…
- Proszę mi powiedzieć, czy często uprawia pani seks analny? – naturalny ton głosu nastolatka nierealnie kontrastował z tym co tu się działo.
- Rzadko – ni to pisnęła, nie wycharczała, nie potrafiąc w żaden sposób kontrolować głosu.
Czuła jego palec coraz głębiej, tak, ze aż w końcu chyba wsunął się w nią na całą długość. Czując nieustannie palący twarz rumieniec, upokorzona zamknęła w oczy.
- A ilu miała pani partnerów analnych w życiu?
Jego głos… Taki spokojny, rzeczowy, tak bardzo kontrastował i tak bardzo zniewalał…
- Jednego – tym razem jej głos przeszedł w jękliwy szept.
Teraz już z trudem powstrzymała się od jęku. Kacper wsuwał palec w jej otwór i wysuwał tak jakby… Jakby posuwał ją nim. Dokładnie tak, nie mogła powstrzymać się od tego wrażenia. W ogóle, na czym maiło polegać to badanie?
Nie była w stanie ani o tym myśleć, ani o to zapytać. Jakby nagle ktoś z jej głowy wyjął mózg. Liczyło się to, że stoi na wpół, rozpłaszczona na stole, wypinając swoją gołą dupę, którą posuwa palcem młody, dość przystojny, sympatyczny, ledwie osiemnastoletni chłopak.
- Uhm… - drgnęła raz jeszcze, nie powstrzymując mrukliwego jęku, gdy palec Kacpra zaczął zataczać kółka u wejścia.
Poznał wszystkie jej reakcje. Niczym doświadczony kochanek robił z nią wszystko, doprowadzając do wrzenia. Nieważne, czy to wrzenia spowodowane było własnym upodleniem, czy faktyczną rozkoszą. Przecież w przypadku jej własnych, nocnych fantazji i współżycia z Danielem, owo upodlenie było znaczną przyczyną jej rozkoszy.
I poniekąd to właśnie czuła. Rozkosz przed którą się wzbraniała, no bo gdzie… Tutaj, naga, przy dwójce obcych ludzi, w tym obcego a jednocześnie robiącego wrażenie nastolatka? To było tak strasznie poniżające…
Ale czuła chyba tez rozkosz fizyczną. Przynajmniej w jakimś stopniu. Gdy on penetrował bezlitośnie swym palcem jej otwór, gdy…
- Teraz ostatnia faza, krótka, ale intensywna – zakomunikował po chwili przerwy.
Wyczuła jak pochylił się nad nią, tak jakby chciał przyjąć wygodniejszą pozycję a jego palec…
Zszokowana otworzyła szeroko oczy, gdy poczuła faktycznie dużo bardziej intensywne ruchy Kacpra. W przód i w tył, tak jakby ją właśnie ruchał. Nie dało się uciec w żaden sposób od tego szokującego wrażenia.
Kostki zbielały na zaciśniętych pięściach, straciła kontrolę nad ciałem, które przesuwało się biernie w przód i w tył w rytm ruchów Kacpra. Szeroko otwartymi oczami wpatrywała się w ścianę, zaciskając usta i z najwyższym trudem powstrzymując jęki. Pragnąc by wreszcie skończył się ten poniżający koszmar, jak i zakazana rozkosz, której nie chciała przyjąć do wiadomości. Nie wiedząc czy to wszystko bardziej ją boli, czy…
- Już. Koniec – usłyszała nad sobą i poczuła jak palec Kacpra wyjeżdża z jej dupy.
Może i był to koniec, ale Kamila potrzebowała dużego wysiłku, by zebrać się do kupy. Parę dobrych sekund minęło, by ogarnęła się, nie potrafiąc jednak opanować rozedrgania. Jeszcze przez moment wypinała swoje nagie pośladki dwójce młodych doktorów.
Obolała i przede wszystkim zdemolowana tak psychicznie, jak i fizycznie wyprostowała się powoli. Wykonała gest jakby chciała ukryć swą nagość, ale z drugiej strony uznała, że to przecież bez sensu.
- Może się pani ubrać – rzuciła krótko Alicja.
Skierowała się w stronę porzuconego ubrania, sięgając po majtki.
- No i jak? – Alicja tym razem odezwała się do młodszego brata.
- Zdecydowanie niski poziom hormonu libed – zawyrokował krótko. – Nie wiem czy moja siostra przekazała pani najskuteczniejsze formy leczenia tej przypadłości…
- Przekazałam – skwitowała szybko pani doktor.
- Skoro tak… To chyba nie będę to już potrzebny?
Zdecydowanie nie był. Choć doszczętnie zdemolowana sama Kamila wciągająca na swe ciało majtki nie wiedziała, czy to, że on tu jest i patrzy na nią, wciąż jeszcze nagą, przyprawia ją bardziej o wciąż upadlające skrępowanie, czy tą perwersyjną rozkosz.
Ale był. I chyba patrzył. Chyba, bo ona nie miała odwagi spojrzeć mu w twarz, gdy zapinała stanik a potem wciągała na siebie pozostałą część garderoby.
Pozostając wciąż w głębokim szoku, z trudem panowała nad sobą, gdy słuchała ostatnich słów pani doktor, pożegnała się i wyszła wracając w stronę ośrodka.


2. I najdziwniejszy wieczór w życiu.


Z trudem ogarnęła się w drodze. Badanie niezwykłego rodzaju kompletnie wytrąciło ją z równowagi. Nawet diagnoza nie była tak szokująca. Dziwnym trafem znalazła się ona na drugim planie. Ale może jednak nie było to takie dziwne, kiedy przypominała sobie, jak wypina się kompletnie nago w kierunku nastoletniego chłopaka, który bezlitośnie i bezkarnie rżnie ją palcem w dupę.
Ciężko było przejść nad tym do porządku dziennego, ale zmusiła się, by przyjąć względnie normalną postawę, gdy wchodziła do hotelu a potem udawała się na ostatnie piętro, gdzie one wszystkie miały wynajęte apartamenty.
No właśnie, co za dziwny pomysł, dlaczego nie przyszło to jej wcześniej do głowy? Zresztą, dobra, mniejsza z tym…
Dokładnie tak było, szeroki korytarz, wręcz taki półokrągły, to znaczy węższy na wejściu i na zwieńczeniu, za to szerszy pośrodku, tak jakby służył jakimś celom. Jakby można było tam pośrodku odbywać narady wojenne pomiędzy użytkownikami apartamentów.
Tych było sześć. Po trzy z każdej strony. Z jednej nauczycielki, po dwie do każdego. Z drugiej licealiści, też po dwóch w każdym. O ile nie sprowadzili sobie jakiegoś towarzystwa.
Znów… Co za dziwny pomysł, kto na to wpadł, żeby uczniowie byli tak blisko nauczycielek? OK, może w przypadku innych wycieczek, ale tutaj, w Antonówku, tuż za miastem, gdy chodziło o najstarsze licealne roczniki? Był to chyba nadmiar opieki, raczej zbędnej.
No i na końcu korytarza większy apartament, otwarty, dostępny dla wszystkich, pełniący rodzaj… No właśnie, jakiegoś miejsca na wspólne poimprezowanie. Chyba właśnie tak.
W każdym razie szczęśliwie uniknęła tłoku i wkroczyła do swego apartamentu. Szczęśliwie, bo było jeszcze popołudnie, większość osób z całą pewnością spędzały czas na zewnątrz, miast nudzić się w hotelu.
Więc co by tu robić?
W pewien sposób czuła się jak zgwałcona. Ciężko było o tym nie myśleć.
Po tym wszystkim nie miała ochoty na nic, więc jedynym co przyszło jej do głowy było włączenie telewizora. Początkowo włączyła jakiś kanał muzyczny, ale denna muzyka nie zagłuszała hałasu w mózgu. Przeskoczyła na jakieś kanały z tajemnicami. Kryminalnymi, czy geograficznymi. Zrobiło się jej trochę lepiej. Interesujące programy sprawiły, że skupiła się bardziej na nich, niż na tym co działo się w jej mózgu.
Ale koniec końców musiała wrócić do rzeczywistości. Z upływem czasu zaczęła słyszeć różne głosy na korytarzu. A gdy końca dobiegł kolejny odcinek teleturnieju „Jeden z dziesięciu”, zrobiło się całkiem gwarnie.
- Co słychać? – drzwi się otworzyły i do środka wpadła jej współlokatorka, Dominika.
Burknęła coś w odpowiedzi, czym zresztą młoda blondynka się nie przejęła. Dość beztrosko zaczęła ściągać z siebie ubranie, zostając w bieliźnie, ale tylko zresztą na moment.
Skonsternowana Kamila przyglądała się koleżance. W porządku, to kobieta, dość bliska jej zresztą, no i łączyło je coś jeszcze, ale… Ale takie bezpośrednie zdejmowanie z siebie ciuchów i paradowanie przed drugą osobą z gołymi cyckami i innymi fragmentami ciała…
Nie zdążyła tego skomentować. Drzwi otwarły się raz jeszcze i wpadła drobna, krótko ostrzyżona, ciemnowłosa Marta, nauczycielka matematyki.
- Dziewczyny, robimy imprezę, już o dwudziestej, pasuje? Dominika, łał… - zatrzymała na chwilę wzrok na nagiej sylwetce młodej, ładnej, wysokiej blondynki.
- Przyjdziemy, to znaczy Kamila przyjdzie. A ja… - nie dokończyła, pozostawiając za sobą dwuznaczność.
- Ubierz się, bo chłopaki cię tak zobaczą! – rzuciła niby krytycznie Marta.
- To zamknij drzwi – skwitowała krótko Dominika.
Zdumiewające… Kamila zauważyła, że ta raczej nieśmiała, dość zamknięta w sobie introwertyczka zupełnie nie przejmowała się otwartymi drzwiami, w których owszem, stała Marta, zasłaniając wgląd do pokoju, ale z kolei ze względu na wzrost Marty, gdyby na korytarzu pojawił się ktoś z chłopaków, z pewnością nie miałby problemu z popatrzeniem sobie na jedną z najładniejszych nauczycielek w szkole, kompletnie bez ubrania.
Co z tą Dominiką…? Ciężko się jej myślało. Czy to wszystko przez tę wizytę u pani doktor?
Czuła coraz większe zdziwienie, coraz większa niepewność, jakby działo się coś dziwnego. No w sumie to się działo…
Marta zniknęła na korytarzu. Dominika zaczęła przeglądać zawartość swojej szafy, długo zastanawiając się nad wyborem.
- Myślałam, że chociaż ty jesteś w tym szybsza ode mnie – skwitowała w końcu Kamila nie odrywając wzroku od młodego, jędrnego, apetycznego ciała młodszej koleżanki.
W odpowiedzi usłyszała lekki chichot.
- Bo nie wiem co spodoba się Dominikowi.
Kamila poczuła jak jej twarz zamiera a oddech przyspiesza. A więc jednak. Czy to nie aby tak, że właśnie przed sekundą Dominika oficjalnie przyznała się do tego? Do tego o czym szeptano pokątnie, ale nawet najbliższej przyjaciółce jaką była Kamila nie udało się tego potwierdzić?
Do romansu ze swym uczniem?
A konkretnie wręcz jej, Kamili. Chodziło o Dominika, młodego, podobno utalentowanego lewego obrońcę w drużynie Daniela a jednocześnie ucznia z licealnej klasy prowadzonej przez Kamilę. Ucznia raczej zamkniętego, raczej nieśmiałego, spokojnego, ale także solidnego, przyzwoitego, chyba z pewnymi zasadami.
Czyli takiego, który pasowałby do Dominiki chyba idealnie. Gdyby nie te sześć lat różnicy między nimi i fakt, że wysoka blondynka była jego szkolną nauczycielką.
Wzdrygnęła się, gdy uświadomiła to sobie z pełną mocą.
- Dominika… Ty tak na poważnie? – zapytała nie spuszczając oczu z nagiej historyczki.
- Jestem ostatnią osobą na świecie, która mogłaby potraktować te sprawy niepoważnie – odpowiedziała zdecydowanie. – Wiesz o tym dobrze.
Wiedziała. Dlatego to było takie niesamowite. Co miał w sobie ten Dominik? I co popchnęło samą Dominikę, o której można było powiedzieć wiele rzeczy, ale nie to, że brakowało jej piątej klepki?
Cóż, widocznie były na świecie rzeczy, które mimo pozornego absurdu…
Dominika wykorzystała te kilka minut jej rozmyślań, by włożyć bieliznę i lekką sukienkę.
- Mało tego – kontynuowała dobitnie swa myśl sprzed chwili. – Dzisiaj dowie się o tym cały świat.
I nie czekając na reakcję po raz kolejny tego dnia oszołomionej Kamili, wyszła z pokoju, kierując się w swoją stronę.
Polonistce nie pozostało nic innego, niż spróbować wyjść do ludzi. Średnią miała na to ochotę, ale w końcu ta impreza była powiązana z jej urodzinami. I zawsze było to lepiej, niż siedzieć samemu w pokoju z tym wszystkim, mając w uszach hałas dobiegający z całego piętra.
Spojrzała na zegarek, była punkt dwudziesta. Wstała z miejsca i wyszła na korytarz.
Jeśli mało jej było szokujących momentów tego dnia, to właśnie zaliczyła kolejny.
Jej wzrok padł na rześko maszerującą od głównego apartamentu do własnego, Martę. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie jeden fakt. Matematyczka miała na sobie tylko majtki. I to stringi.
- Co ty… - spojrzała na koleżankę robiąc wielkie oczy.
- Nie stój tak, tylko pomóż, mamy trochę rzeczy do przeniesienia tam – Marta jakby zupełnie nie zrozumiała reakcji koleżanki.
- Ale tak? – oczy Kamili padły bezpośrednio na niezbyt wielki, za to dość apetyczny biust matematyczki. I przede wszystkim kompletnie nagi.
- Ojej, no nie rób problemu, przecież jesteśmy tu same. Naszych chłopaków się wstydzisz? Przecież to tylko Oskar, Wojtek i reszta… - machnęła ręką i pobiegła do swego pokoju, nie robiąc żadnych ceregieli ze swego stroju.
Tak, „tylko”… Oskar, Wojtek, Michał, Tomek, Dawid i Ammar. Zupełnie przypadkowo oczywiście, sześciu największych chyba przystojniaków, w każdym razie najbardziej wyróżniających się chłopaków w szkole. W tym ten ostatni, dziecko mieszanej pary Polki i Afgańczyka, co odbiło się na jego urodzie.
Tylko… Co takiego się zmieniło na tym świecie, że licealne nauczycielki paradowały sobie bezkarnie z gołymi cyckami w towarzystwie własnych podopiecznych?
Marta, owszem była liberalna, postrzelona i swojej profesji nie traktowała zbyt poważnie. Ale nawet biorąc takie rzeczy pod uwagę, nie powinna się przecież tak zachowywać.
No to co powiedzieć o Ewie, drugiej matematyczce, jedynej starszej w tym gronie osoby od Kamili? Która to właśnie ukazała się na korytarzu, owszem, ubrana trochę bardziej, niż Marta, ale to trochę to był stanik i pończochy samonośne.
- Co wy to robicie, co tu się dzieje…?! – zaskoczona Kamila podniosła głos.
- Uważasz, że przesadziłam? – w oczach Ewy dostrzegła zawahanie. Ale tylko chwilowe. Usta czterdziestolatki niemal natychmiast wygięły się w szerokim uśmiechu. – Kamila nie bądź taka, to tylko jeden wieczór.
Pokiwała głową, z trudem rejestrując to co widziała. Przez moment stała w drzwiach pokoju, po czym w końcu zamknęła je ruszając w głąb korytarza, aż do głównego apartamentu.
To tylko nasi uczniowie… To tylko jeden wieczór… Co za bzdury, nonsens…
Dało się przejść nad tym do porządku dziennego? Chyba nie… Ale pełna jakiejś irracjonalnej wiary wkroczyła do głównego apartamentu, czyli tego imprezowego.
Nie, to nie miał prawa być spokojny wieczór. W środku znajdowało się kilka osób, ale jej wzrok przyciągnęła trójka znajdująca się bliżej ściany. Po raz kolejny nie mogła uwierzyć własnym oczom.
- Dzień dobry, znów się spotykamy – pierwszy odezwał się Tomek.
Ale jej wzrok natychmiast pobiegł w stronę Kacpra. Nie wydawał się zaskoczony, nic dziwnego. Przychodząc tu, musiał wiedzieć na kogo się natknie.
Patrzyła mu w oczy tylko przez sekundę. Na więcej brakło odwagi. Niemal namacalnie poczuła jego palec rozjeżdżający jej tyłek. Przystanęła mimowolnie zaciskając pośladki.
- Co za niespodzianka – odpowiedziała spokojnie. – Nie wiedziałam, że panowie Deszczowcy zapisali się do naszej szkoły.
- E, gdzie… Po prostu nasze występy spodobały się pani koleżankom i nas zaprosiły.
- Chyba nie macie zamiaru tutaj tańczyć? – Kamila rozejrzała się dookoła.
- Co ty taka niegościnna – usłyszała karcący głos Marty za sobą. Młoda matematyczka miała na sobie już stanik, wciąż jednak jej strój daleko odbiegał od norm. – Takie chłopaki to nam i na stołach zatańczą – zaśmiała się szelmowsko puszczając oko.
Kamila wycofała się, starając nie zwracać uwagi na młodych tancerzy. Ale świadomość, że oni tu są a w zasadzie ten jeden, Kacper…
Ciekawiło ją czy powiedział o tym badaniu swoim kolegom? Kuba jak Kuba, ale Tomek z tym swoim irytującym, ale jednocześnie z lekka obezwładniającym spojrzeniem… To byłoby co najmniej deprymujące.
Ale Kacper chyba nie był taki.
Z minuty na minuty rozpoczęła się impreza. Sześciu licealistów, trzech tancerzy i cztery nauczycielki. Ona, Marta, Ewa i Olga, nauczycielka biologii, rówieśniczka Marty, rok przed trzydziestką. Piegowata, szczupła o dość atrakcyjnej figurze, choć jak dla Kamili, nieco zbyt szczupłej. Ale na pewno jedna z atrakcyjniejszej w szkole.
Brakło Dominiki i… No właśnie.
- Sorry za spóźnienie – rozległ się dźwięczny, jednocześnie zmysłowy i taki dość zaczepny głos Ani.
Kamila wiele by dała, by nie patrzeć w jej stronę, ale coś ją przezwyciężyło. Z bijącym sercem skierowała oczy w stronę cztery lata młodszej nauczycielki angielskiego.
Ania… To, że ładna, atrakcyjna, z przeszłością modelki, to jedno. Jasnowłosa, siłą rzeczy o świetnej figurze, choć podobnie jak w przypadku Olgi być może nieco za chuda. No i ten biust. Biust sztuczny, silikonowy, ale co z tego, skoro imponujący?
Tak, to było jedno. Ale była też druga strona tego medalu.
Ania, szesnaście lat temu, jako piętnastoletnia młoda dziewczyna stała się obiektem westchnień niejednego chłopaka. I jednym z nich był… No właśnie, Daniel.
Trochę się zabujałem, tak wtedy było”, w głowie pobrzmiewały wspomnienia męża. „Miała piętnaście lat, ale daję ci głowę, że spokojnie mogłaby uchodzić za osiemnastkę, albo i nawet studentkę. Tak było”.
Wierzyła mu. A od kilku miesięcy dowód na to miała przed swymi oczami. Ta dziewczyna z pewnością mogła robić takie wrażenie. Zresztą sama Kamila będąc w tym wieku przyciągała uwagę sporo starszych chłopaków, nawet już mężczyzn.
To wszystko skończyło się, zanim tak naprawdę zaczęło, gdy na czwartej randce przedstawiła mi swojego chłopaka. Cóż, nie powiem, ciężko to wszystko przeżyłem, miałem jakiś czas lekką depresję.”
Niespecjalnie podobało się jej to, że jej mąż wpadł w depresję z powodu miłości do innej dziewczyny. Ale tego, że ta dziewczyna nagle pojawiła się w jej życiu, jako koleżanka z pracy, nauczycielka angielskiego, w ogóle nie mogła zdzierżyć.
Tyle, że musiała. Co mogła? Robić jej jakieś głupie, szczeniackie kawały? Bez sensu. W związku z czym trzymała się raczej na dystans. Mimo tego, obecność Ani w jej miejscu pracy męczyła ją.
Ale tutaj, gdy zobaczyła ją w tym gronie, na imprezie urządzonej także z okazji urodzin Kamili… Ją, ubraną dokładnie jak Marta, w samej bieliźnie i szpilkach… Poruszającą się w tym stroju, jak by był najzupełniej naturalnym, do czego pewnie przyzwyczaiła się w latach, gdy zarabiała na życie jako modelka…
Czuła, że podnosi się jej ciśnienie. Widziała, że chłopaki dość swobodnie traktują towarzyską, liberalną, zachowującą się trochę jak starsza nastolatka Martę, poniekąd także Olgę. Ale Ania skradła im ten show i odbiła ich spojrzenia.
- Kamila, mogłybyśmy pomyśleć, że to twój pogrzeb a nie urodziny… Nie stój tak, tylko siadaj z nami – podsumowała zachowanie polonistki Marta.
Coś tam odpowiedziała i zbliżyła się do stołu, znajdując miejsce dla siebie.
- Zaczynamy z grubej rury, co chłopaki? – zaśmiała się niedwuznacznie Marta, wskazując na stojącą na stole butelkę Żubrówki. – Pamiętajcie, że wszystkim trzeba! A solenizantce podwójną!
- Będzie sto lat, dla pani Kamili? – zainteresował się Wojtek.
- Będzie i ty swoim głosem pociągniesz!
No to się zaczęło.
Nie, Kamila nie dostała podwójnej, ale w sumie to nawet żałowała. Po takim dniu, po takich przeżyciach i na wstępie tak zapowiadającej się imprezy, alkohol był chyba najbardziej odpowiednim wyjściem. A trochę jednak krępowała się dopraszać o więcej w takim towarzystwie.
Nie krępowała się za to Marta, która szybko przejęła rej na tej imprezie. Zawsze taka była, ale w tych warunkach szczególnie. Nie deprymował jej ani własny strój, ani spojrzenia chłopaków, ani ich coraz śmielsze, z upływem czasu, teksty.
Samą Kamilę najbardziej interesowały dwie osoby. Ania i Kacper. Ale Kacprowi rzuciła tylko kilka dyskretnych spojrzeń, jakby wciąż się wstydziła tego wszystkiego co wydarzyło się kilka godzin wcześniej.
Ania… Niby zachowywała się normalnie. Trudno było jej cokolwiek zarzucić poza strojem. Nie kokietowała chłopaków. Ani tego przystojniaka numer jeden w szkole, czyli Oskara, ani wygadanego Wojtka, ani innych. Mimo, że Marta porzuciła wszelkie konwenanse. Zresztą Olga, jak i nawet najstarsza Ewa również z upływem czasu wchodziły w gęstszy flirt z chłopakami.
A Ania trzymała ich jakby na dystans. Cóż, w sumie to akurat ona nie musiała rzucać się na pierwszego lepszego chłopaka. Nawet jeżeli takowym miałby być Oskar.
I właśnie to, że na dobrą sprawę nie mogła niczego na tej imprezie Ani zarzucić, najbardziej wkurzało Kamilę.
Może z tego zirytowania, może z innych powodów, po tym nad wyraz niezwykłym dniu, wychyliła jeszcze jednego szybkiego a potem kolejnego. Próbował jej w tym towarzyszyć Tomek, bo panowie Deszczowcy zostali trochę pozostawieni sami sobie a Kamila była najbliżej ich.
Hm, ciekawe, czy on aby na coś nie liczył. Niby głupie, ale kto tam wie co mogło się urodzić w głowie trochę zadufanego w sobie nastolatka.
Kątem oka widziała, że jego towarzyszom takie odosobnienie zupełnie nie przeszkadza. Kacper i Kuba bawili się w swoim towarzystwie doskonale, opowiadając sobie jakieś różne, wesołe rzeczy. Widać było, że są z sobą bardzo zżyci. Tacy prawdziwi przyjaciele.
Poczuła pewne uczucie zazdrości. To właśnie faceci wiedzieli co to przyjaźń. Kobiety nie. Czy ona miała kogoś takiego? Co najwyżej Dominikę. Owszem lubiły się, zwierzały, czuły pewną lojalność względem siebie, ale czy to były aż takie więzy?
Z biegiem czasu coraz trudniej było jej spuszczać wzrok z obu chłopaków. Jednym uchem słuchała różnych, ściemniających opowieści Tomka, zdawkowo odpowiadając i tylko momentami wygłaszając coś więcej. Tak naprawdę pochłaniali ją Kacper i rok od niego młodszy Kuba. Ale ten pierwszy bardziej.
Trzy hausty zrobiły swoje. I dobrze, tak miało być. Lekki szum w głowie, no dobrze, może nie taki znów lekki… Ale bez przesady, wszystko było pod kontrolą. Musiało być, skoro była tu chyba jedyną nauczycielką wyglądającą i zachowującą się zgodnie z przykazaniami dotyczącymi tego fachu.
Tomek chyba dostrzegł w którymś momencie, że jego amory nie robią na niej praktycznie żadnego wrażenia. Prawdę mówiąc ze względu na jego pokręconą osobowość może i mogłyby zrobić, ale Kamila nie miała do tego głowy.
W związku z czym zauważyła, że jego uwaga coraz częściej kierowała się w stronę Anny. Hm… Z jednej strony dawało jej to poczucie ulgi, z drugiej budziło lekką zazdrość.
Nie wiedziała do końca co z tym zrobić. Poza tym, że uznała, iż musi odwiedzić łazienkę. W tym celu zaszła do swego pokoju.
Wróciła pięć minut później. Zauważyła dwie rzeczy. Tomka przysiadającego się bliżej Ani i brak Kuby.
Nie wiedziała co jej dodało odwagi, ale ni stąd, ni zowąd, nogi zaprowadziły ją w kierunku Kacpra i usiadła obok niego.
Może gdyby była bardziej trzeźwa, bardziej wyedukowana w kontaktach z mężczyznami i miała za sobą inny dzień, zaczęłaby inaczej, ale…
- Założę się, że pewnie odczułeś dziś spora satysfakcję ze swojej znajomości medycyny?
Spojrzała zadziornie, starając się patrzeć mu twardo w oczy.
Jego twarz rozszerzył uśmiech.
- Przyznam, że moja praktyka czasem sprawia mi wiele radości i satysfakcji.
Ach tak… Co za łotr, tak zagadkowo i dwuznacznie… No bo przecież wiele rzeczy mógł mieć na myśli.
- I z pewnością, dzielisz się swoimi spostrzeżeniami z całą gromadą kolegów, prawda?
Uśmiech na jego twarzy poszerzył się jeszcze bardziej.
- Tylko z kolegami po fachu – utrzymał swój ton, ale od razu… - Jeżeli ma pani na myśli to, czy chwaliłem się widokiem rozebranej kobiety, którą dość gruntownie przebadałem, to odpowiem wprost. Nie, są to sprawy, które powinny zostać między lekarzem a pacjentem i tego się trzymam z cała stanowczością.
Uśmiech kontrastował z przekazem, który zawarł w słowach. Ale tylko pozornie. Wpatrując się usilnie w twarz chłopaka, uświadomiła sobie, że ten uśmiech raczej podbijał, wzmacniał ów przekaz, te stalowe zasady, których się trzymał.
Hm, skądś znała ten motyw… Motyw uśmiechającego się specyficznie faceta, któremu można było wierzyć bez zastrzeżeń, więc…
- Albo za dużo wypiłam, albo jakimś innym cudem jestem w stanie uwierzyć, że mówisz prawdę – oznajmiła w końcu.
Przez jego twarz mignął cień, jakby się trochę obraził o to, iż jego uczciwość została poddana w wątpliwość. Ale trwało to tylko ułamek sekundy.
- Jeśli sobie pani życzy, zawsze mogę opisać tą na przykład sytuację na forum medycznym i udokumentować zdjęciami. No, albo chociaż porozmawiać sobie o tym tutaj, w luźnym klimacie – rzucił głową w kierunku bawiących się w najlepsze nauczycielek i licealistów.
- Dla mnie to nie jest żaden luźny klimat, tylko poważna sprawa – uniosła wyżej brwi.
- Dla mnie również. Dlatego uważam ten temat za wyjaśniony – nie spuścił oczu.
Więc odwróciła wzrok ona. Coś w niej szalało. Miała obok siebie nastolatka, który nie dość, że widział ja kompletnie nagą, włącznie z praktycznie wszystkimi intymnymi fragmentami jej ciała, to jeszcze dotykał i to jak… Mówiąc wprost, spenetrował.
Spenetrował tak, że jeszcze teraz czuła te napinające się mięśnie nóg, ucisk w podbrzuszu i ta zakazaną rozkosz. Niechcianą, niepożądaną, ale jednak. To wszystko stało się za sprawą tego osiemnastoletniego chłopaka, który w jakiś sposób zwrócił jej uwagę już wcześniej. Czymś innym.
Odetchnęła głębiej, czując, że sprawy wymykają się spod kontroli. Chciała go zapytać o tysiąc rzeczy, o…
- Ile kobiet zdarzyło ci się już tak potraktować w swojej praktyce? – rzuciła, starając się zachować pewną hardość.
Skoro uległa kilka godzin temu i to uległa bezdyskusyjnie, to przynajmniej teraz musiała zachować charakter.
- Pani była trzecią – wyjaśnił. – To niewiele, dlatego tak bardzo chcę uczestniczyć w każdej takiej sytuacji, jeżeli akurat się nadarzy. Niestety siostra ma gabinet tutaj a ja mieszkam parę kilometrów dalej.
- Tak bardzo poważnie traktujesz swoją przyszłą profesję? – tym razem postawiła na dialog, miast jakiejś głupiej zaczepki.
- Bardzo – potwierdził. – Od dzieciaka, jak wszyscy chcieli być żołnierzami, czy tam kimś, to ja lekarzem. I będę – podsumował krótko, pewnym, ale w żaden sposób buńczucznym tonem.
- I to wszystko mówi zwykły, taki sobie b-boy? – pstryknęła palcem, jakby lekceważąco.
Od razu pożałowała tego gestu i skarciła się w duchu za swe zachowanie. Ale Kacper nie obraził się. Na jego twarzy znów pojawił się uśmiech.
- Mamy dwudziesty pierwszy wiek pani Kamilo… Wielu z tych, którzy tańczyli break dance, rapowali, albo nawet uprawiali graffiti, dziś jest po studiach, czasem łatwiejszych, czasem trudniejszych. Być może kiedyś lekarstwo na raka odkryje naukowiec, który w młodości kręcił różne figury na macie.
Dobrze mnie zgasił, całkowicie zasłużenie”, przemknęło jej przez myśl samokrytycznie. Następnym razem powinna bardziej zastanowić się nad ripostą, jeżeli już chciała jej użyć.
Wzięła głębszy oddech. Z wielu pytań jakie chciała zadać chłopakowi, który kilka godzin wcześniej wiercił palcem w jej wypiętej dupie, było właśnie to. Najważniejsze.
- Możesz mi zdradzić, co ci dało to… Jak mnie diagnozowałeś…?
Język się nieco zaplątał. Patrzyła mu w oczy, ale teraz już z trudem. Przypominanie tych wydarzeń przyprawiało ją o dreszczyk na skórze i przywoływało tą upadlająca uległość.
- Chodzi pani o to, dlaczego dokonałem penetracji? – sprecyzował.
Kiwnęła głową, zamykając na moment oczy. Trochę pod wpływem alkoholu a trochę…
Nie usłyszała odpowiedzi, głównie dlatego, że ta nie padła. Z dwóch powodów. Marta z którymś z chłopaków wydarła się głośniej a na dodatek w drzwiach stanęła wysoka blondynka.
- Dominika świetnie, że jesteś, możesz do nas dołączyć do gry w wyznanie!
- W co? – mruknęła do siebie Kamila mrużąc oczy.
Widocznie zajmując się Kacprem, nie zwracała uwagi na wydarzenia obok. Kolejne sekundy szybko wyjaśniły sytuację.
Marta, wraz z chłopakami postanowiły zorganizować sobie taką właśnie grę. W wyznanie. Oczywiście miało to być niebanalne wyznanie, najbardziej intymne.
- Erotyczne – wyłożyła klarownie pomysłodawczyni. – I niech nikt nie myśli, że się wywinie! – zastrzegła od razu. – Mamy przy sobie nowoczesny wykrywacz kłamstw i on natychmiast to sobie odnotuje!
Kamila słuchała uważnie i odnotowywała reakcje imprezowiczów. Jak to bywa, mimo, że pewna część miała obiekcje, ci, którzy byli „za” przekrzyczeli resztę.
- Chłopaki wy też – zwróciła się w stronę Deszczowców Marta. – Posłuchacie co my mamy do powiedzenia a my was. Kamila chodź bliżej a nie tak…!
Jasne… Czy ktoś się jej w ogóle pytał o zdanie? Chyba nie. Więc z jakiej racji, u licha miała brać udział w tym czymś?
Nie wiedziała. Nie miała na to specjalnej ochoty. Co nie zmieniło faktu, że kilka minut później coś ją popchnęło w kierunku głównej grupy. Zrobił się taki mały krąg wokół znajdującego się tam stołu.
- A co jeśli ktoś nie odpowie? Albo skłamie? – rzucił jeden z licealistów.
- To mu zapodamy taka karę, że niech to sobie lepiej przemyśli – rzuciła od razu Marta.
- Ale jaką konkretnie? – nie ustępował.
- No nie wiem, no…! Może sobie pobiega nago dookoła hotelu! Albo…
- Albo będzie robił za kelnera do końca imprezy. Też nago! – rzucił Oskar.
- Ja bym wolał z takim delikwentem co innego zrobić, ale to zależy, czy facet, czy kobieta… - niedwuznacznie sformułował Wojtek.
- To powiedz co… - zażądała Marta.
- A tak trudno się domyślić? – subtelny głos i odpowiedni wyraz twarz Wojtka mówił w zasadzie wszystko.
Kamila przysłuchiwała się, trochę jak przez mgłę. Czuła pewien szum w głowie. To alkohol. On tak na nią wpływał. Milczała od kilku minut nie wtrącając się w pomysły koleżanek i licealistów. Stała się jakoś bierna.
Na tyle bierna, że nie sprzeciwiła się wpisaniu jej w listę uczestników. Skoro udział mieli wziąć wszyscy… Ciężko było się wyłamać.
Na moment zastanowiła się nad swoja zdumiewającą biernością. W sumie to zawsze była raczej właśnie taka, ale chyba nie aż tak. To przez ten dziwny dzień, czy alko? Nie wiedziała.
Nie wiedziała także czegoś innego. Że prawdziwy spektakl dopiero się rozpoczyna.
- Czyli każdy robi jedno wyznanie? – upewnił się jeden z licealistów, Ksawery.
- Tak, ale najbardziej intymne a nie takie, że trzepałeś sobie w kiblu myśląc o którejś ze swoich nauczycielek! – odpaliła coraz bardziej rozbrykana matematyczka.
Kamila już nawet nie potrafiła się zirytować za to kompletnie nie licujące z godnością nauczycielską zachowanie koleżanki z pracy. Wzruszyła tylko obojętnie ramionami.
- Kto pierwszy? – zapytał ktoś.
- Skoro szkoła… To alfabetycznie.
- Tak…? – skwitowała tę propozycję Marta. – To chyba szanowna pani Olga Baran jako pierwsza, prawda?
- A dlaczego znowu ja? – obruszyła się nauczycielka biologii.
Kamila rzuciła tylko spojrzenie na ni to rudą, ni to blond pieguskę, która przyszła do liceum rok wcześniej, przenosząc się z innego. To była taka cicha woda. Tak jej się wydawało. Niby spokojna, niby trochę zalękniona, ale…
I jak rzadko kiedy, miała okazję się przekonać, że nie pomyliła się w swoim osądzie.
Bo gdy już podłączona Olgę do odpowiedniej aparatury…
- I naprawdę mam się zwierzyć z czegoś najbardziej intymnego…? – upewniała się.
- Wstydliwego, erotycznego, głębokiego… - rzucała podekscytowana Marta.
- Hm…
Nietrudno było dostrzec zawahanie wypisane i na twarzy i w głosie pani od biologii. Patrzyła w stronę aparatury, jakby sondując jej możliwości.
Aż w końcu…
- Mówiłam wam, że nie podobała mi się atmosfera w poprzedniej pracy – zaczęła wolno. – Ale tak naprawdę przeniosłam się z niej, gdyż uprawiałam seks z jednym z licealistów.
Tego chyba nikt się jednak nie spodziewał. Nawet Martę przymurowało. Cisza trwała kilka sekund, przerwały ją dopiero ciche śmiechy i jakieś półsłówka.
- Ale wywinęłaś numer… - mruknęła Ewa, najstarsza z nauczycielek.
- A twój mąż co na to? – zainteresowała się Dominika.
- I nie boisz się, że on to słyszy? – rzuciła z niedowierzaniem Marta.
Kamila drgnęła i spojrzała na koleżankę jak na wariatkę. Jak to słyszy? O czym ona mówiła? Jakim cudem miał ich słyszeć mąż Olgi? Olgi, która w odpowiedzi na pytanie matematyczki tylko wzruszyła ramionami.
- Kto następny? – zapytał ktoś.
- Pewnie pan kolega Wojtek Ciszewski.
Kamila nawet nie słuchała co takiego wyznał pierwszy z licealistów. Przez dłuższą chwilę wpatrywała się w Olgę. Tą właśnie cichą, spokojną Olgę, która nagle przyznała się do czegoś takiego. Do czegoś, co dla Kamili był kompletnym absurdem. Wydarzeniem z gatunku niemal science fiction.
Aparatura milczała a więc Olga mówiła prawdę. To znaczy, że historie, które do tej pory można było oglądać w kiepskich pornosach, albo czytać o nich wyłącznie w opowiadaniach erotycznych, znalazły swe potwierdzenie w rzeczywistości. W każdym razie Kamila miała przed sobą namacalny dowód w postaci koleżanki z pracy.
Wybuch śmiechu przerwał jej rozmyślania i wyrwał z lekkiego otępienia. Tak kwitowano wyznanie Wojtka, na które Kamila nie zwróciła w ogóle uwagi.
- Teraz chyba pani Dąbrowska – rzuciła Ewa.
- Dominika dawaj – zachęciła nie znoszącym sprzeciwu tonem Marta.
Kamila poruszyła się niespokojnie. Poczuła jakiś irracjonalny niepokój. Co mogła powiedzieć Dominika? Przecież ona nie miała jakichś wstydliwych wybryków na koncie. Z wyjątkiem tych ostatnich dni, gdy postanowiła wejść w bliższą znajomość z Dominikiem. A tak poza tym?
Tak poza tym, to tylko…
- Naprawdę najbardziej intymne? – upewniała się młoda historyczka.
- Tak, wszyscy musimy a przynajmniej ty jesteś grzeczna – podpuszczała Marta.
- Uhm…
O dziwo, Dominika wcale nie sprawiała wrażenia zahukanej. Tak jakby niektóre wydarzenia wywarły na nią zbawienny wpływ. Może chodziło o znajomość z Dominikiem? Może nagle wzięła się w garść i wyprostowała się, krocząc dumnie przez życie, miast garbić się jak do tej pory?
W każdym razie Kamila nagle poczuła, że za chwilę wydarzy się coś…
- Nie wiem czy zabrzmi to grzecznie i raczej wątpię – Dominika rozejrzała się po twarzach obecnych.
Oho…
- Swój pierwszy raz przeżyłam z mężem Kamili.
- Łooo… - Ewa szeroko otworzyła oczy.
I była to jedyna słowna reakcja, bo przez kilka sekund zgromadzenia trawili tę szokującą wieść. Wyglądało na to, że Dominika przebiła swoim wyznaniem Olgę. Nauczycielka od biologii błysnęła czymś erotycznym, ale to wyznanie historyczki było bardziej mroczne, zagadkowe…
Wszak chodziło o to, że jedna nauczycielka przespała się z mężem drugiej!
- Kamila, możesz to skomentować? – głos Marty tym razem był poważniejszy, delikatniejszy, jakby obawiała się reakcji zagadniętej.
- Przyjdzie na to czas, jeśli to kogoś tak interesuje – odpowiedziała krótko i spokojnie.
Czuła jednak spojrzenia na sobie. Czuła tez, że jej twarz robi się bardziej czerwona. Alkohol we krwi z pewnością to ułatwił. A to, że właśnie wyszła na świat jedna z intymnych tajemnic dotycząca jej i męża, tak samo.
W sumie, to chyba bardziej zabolało ją wmieszanie w to wszystko Daniela. Skoro chciały się wszystkie bawić, to w porządku, ale po co mieszać do tego tych, których tu nie było?
- Pani Duczmal, teraz pani kolej, czyż nie? – Marta zwróciła się w stronę Ewy.
Wytrącona trochę z równowagi i zajęta własnymi myślami Kamila ledwo zważała na kolejne wyznania, na kolejne śmiechy i docinki kierowane w stronę osób wyznających swoje grzeszki, czy jakieś erotyczne wpadki. Szumiący w głowie alkohol sprawiał, że była tak trochę obok tego wszystkiego.
Do momentu, gdy kilka minut później sama została wywołana do tablicy.
Ale atmosfera jakby nieco siadła. Może i niektórzy licealiści czekali z ciekawością, jaką tajemnicę zdradzi im super atrakcyjna nauczycielka, ale innym chyba zapaliła się lampka, że wyciąganie pewnych informacji jest lekkim przegięciem.
Odczekała moment. Wiedziała co powie. Tak bardzo chyba w życiu nie nagrzeszyła. Miała do wyboru z dwie, może trzy sytuację. I jedna z nich nadawała się na taką okazję. Tym bardziej, że przecież sporą jej część publiczność zdążyła poznać.
- Pozwoliłam na to, by mój mąż rozdziewiczył moją przyjaciółkę – jej spokojny głos bez problemu przebił się przez ciszę.
- Pani profesor, chodzi o panią Dąbrowską? – dopytywał się niczym nieskrępowany Wojtek.
- Swoje powiedziałam, to wszystko – ucięła temat w zarodku.
- My chcemy usłyszeć czegoś bardziej o pani samej – nie ustępował jeden ze szkolnych przywódców.
- To nie koncert życzeń. Było wyznanie i koniec.
Wystarczyło. Odetchnęła z pewną ulga. Nikt nie zadawał pytań.
Tak, czy owak, to wciąż było bardzo intymne. Bo jeśli uczestnicy imprezy, licealiści i koleżanki z grona pedagogicznego, poznali już cześć tej historii wcześniej, to wciąż było to tylko pewna część. Wyznanie Kamili uzupełniło tą historię w całość.
No i sami sobie mogli dopowiedzieć o dziwnych zwyczajach panujących w małżeństwie najatrakcyjniejszej od lat nauczycielki w szkole, która pozwala swojemu mężowi pieprzyć swe koleżanki z pracy…
Kamila poczuła się upokorzona, owszem. Ale na szczęście, to nie była ta skala, gdyby miała im zdradzić coś innego. Chociaż w sumie niewiele takich rzeczy by się znalazło, może jedna, może dwie… Niech więc wystarczy to co zdradzić musiała.
I to tyle co do niej samej… Jeśli coś ją jeszcze interesowało, to wyznanie Anny. Choćby sama nie chciała się przed sobą do tego przyznać…’
To był ten moment, gdy atmosfera znów się podniosła. Licealiści znów poczuli chęć na dowiedzenie się czegoś fajnego o nowej lasce w szkole. Nowej, dorównującej poziomem dotychczasowej królowej.
- Ale ja tak naprawdę… Nie wiem co wybrać, wszystko takie jest… - wzruszała ramionami blondynka.
Oho… Nie, że „nie mam nic ciekawego do powiedzenia”, tylko „nie wiem co wybrać”. Czyli było z czego wybierać. Czy chciała czy nie, podkręciła towarzystwo.
- Niech pani opowie wszystko po kolei – wykorzystał okazję chyba najbardziej zainteresowany silikonową nauczycielką angielskiego Oskar.
- Jasne, już zaczynam… - spojrzała na licealistę pobłażliwie. – Czego bym się najbardziej wstydziła powiedzieć, tak…? No nie wiem… Dobra, niech będzie… - zreflektowała się po chwilowym wahaniu. – Mój pierwszy raz odbył się w toalecie w jednej knajpie, ale byłam wtedy jeszcze w gimnazjum, w drugiej klasie – dodała, jakby miał to być czynnik usprawiedliwiający.
Kamila poczuła szybsze krążenie krwi w żyłach. Poczuła tak odrazę jak i satysfakcję. Satysfakcję na myśl o tym, że koleżanka, której nie lubiła, ma na koncie tak kompromitujący występek. Utrata dziewictwa w wieku piętnastu lat? W jakimś zasranym kiblu? Dobre sobie, godne jej, silikonowej blondynki, która bawiła się w modelowanie i pozowanie do rozbieranych zdjęć.
Z drugiej strony ta odraza, bo myśl o tym, że w momencie, gdy interesował się nią taki mężczyzna jak Daniel, ona wolała dymać się z jakimiś typkami w jakichś kiblach… Szmata i tyle.
Aż musiała zacisnąć wargi, by nie powiedzieć tego na głos.
- To wszyscy…? – rozejrzała się Ewa.
- Jeszcze nasi koledzy od tańczenia! – zareagowała stanowczo Marta.
- Skoro tak… - mruknęła starsza z nauczycielek matematyki, choć widać było, że Deszczowcy interesują ją tyle co zeszłoroczny śnieg.
Podobnie zresztą jak licealistów, którzy wzruszyli rękoma i wrócili do swojej zabawy. No, ale kilka osób objawiło zainteresowanie trójką tancerzy. W tym i Kamila.
Wypowiedzi Kuby i Tomka zginęły gdzieś w gwarze, który wzmagał się z upływem czasu. Zresztą oboje sami potraktowali chyba swe własne wyznania dość luźno. Może też dlatego, że z uwagi na wiek, nie mieli chyba za bardzo z czego się spowiadać. Choć nie, Tomek rzucił przecież czymś ostrzejszym.
- Najgorsze jest to, że w ubiegłym roku na wakacjach, jak poznaliśmy kilka zainteresowanych nami dziewczyn, to potem miałem okazję pobawić się z dwiema z nich wieczorem i jak już doszło do czegoś, to byłem tak zmęczony, że przy tej drugiej mi nie stanął.
Czyli jednak potwierdziło się, że to trochę taki gagatek, chyba mniej pasujący charakterologicznie to Kuby i Kacpra…
No, ale w sumie co ona mogła wiedzieć o pozostałej dwójce? Przecież pozory mogły mylić…
Zabawa trochę już wynudziła wszystkich, zwłaszcza, że do przepytania zostali nieznajomi młodzieńcy. Oprócz nieustępliwej Marty, chyba tylko Kamila wyczekiwała na ostatnie zwierzenie ze strony Kacpra.
Choć, o dziwo, polonistka dostrzegła także zainteresowanie ze strony Ani.
- No to mów, misiek, co ty przeskrobałeś… - zachęciła w swoim stylu drobna matematyczka.
- No właśnie nic – odpowiedział z lekkim uśmiechem chłopak. – Jedyne adekwatne wyznanie, które mi przychodzi do głowy, to takie, że… - zawiesił na chwilę głosi i rozejrzał się wokół, jakby szukał kogoś wzrokiem. – Że swoje największe przeżycie erotyczne w życiu zanotowałem kilka godzin temu.
- A jakie? – zaciekawiła się Marta patrząc roziskrzonym wzrokiem w Kacpra. – Chyba nie chodzi ci o to, gdy my podeszłyśmy i zaprosiłyśmy was na dzisiejsza imprezę?
- Nie – zaprzeczył. – Niech to zostanie między mną i inną panią.
Kamila niemal jak ogłuszona nie spuszczała wzroku z twarzy Kacpra. Serce tłukło jej mocno. Jak miała odebrać słowa chłopaka?
Przecież to było badanie lekarskie, prowadzone zresztą pod czujnym okiem starszej siostry, która zresztą sama to badanie rozpoczęła.
Z drugiej strony… No właśnie, nie ma co ukrywać, to badanie charakteryzowało się mocnym podtekstem erotycznym. No i… Tak właśnie podziałało na Kacpra? Że niby badał a z drugiej strony wykorzystywał pacjentkę? No dobra, może z tym wykorzystywaniem to trochę nie tak, ale…
Ale przecież sama po tym wszystkim czuła się trochę jak zgwałcona. Ktoś obcy penetrował jeden z jej intymnych otworów, więc, jej odczucie było uprawnione.
Co miała teraz czuć? Żal do Kacpra, że poniekąd tak ją potraktował? Że może to właśnie zwyciężył w nim kontekst erotyczny a nie naukowy?
Jeśli tak, to skąd te znów sztywne mięśnie nóg, nierówny oddech, przyspieszone bicie serca i czerwień na twarzy? Czy to, że jednak w jakiś sposób została wykorzystana przez Kacpra w tej sytuacji, w której sama odczuła własną uległość, własne poniżenie, tak wpłynęło na jej własną postawę?
I co? Jak miała teraz na niego patrzeć? Pozytywnie jak dotąd i nie przejąć się jego wyznaniem? Czy może z urazem, że jednak potraktował ją nie tylko jak typową pacjentkę? Czy wreszcie tak jak… Tego kogoś, kto wykorzystał okazję, swoją wiedzę i przejął kontrolę nad pacjentką doprowadzając do takiego a nie innego stanu?
Kilkanaście minut musiało upłynąć nim łut szczęścia sprawił, że znalazła się z Kacprem sam na sam.
- Myślałam, że mogę ci zaufać, ale ty mnie po prostu wykorzystałeś – co jak co, ale znów nie chciała bawić się w subtelny flirt.
- Pani Kamilo – spojrzał poważniej a nawet z pewną troską. – Zbadałem panią, tak jak trzeba, na sto procent. Ale musiałbym być ślepy, by nie widzieć tego co widziałem. To nie miało nic wspólnego z żadnym wykorzystaniem.
Długo patrzyła mu w oczy. Naprawdę długo. A on nie odwracał wzroku, jakby chciał dać dowód, że jego intencje były jak najszczersze.
- Cholera… Nie wiem co z tobą jest, albo ze mną, ale znowu muszę ci uwierzyć – sapnęła w końcu, biorąc głęboki wdech.
Tak właśnie się czuła. Tak ulegle przy nim. I przez to kim był i przez to co zrobił i przez to jego wyznanie.
- Ale zapamiętaj sobie, że to bardzo nieładnie traktować w ten sposób kobiety – dodała niby ostrzegawczo, ale jej głos był cichszy, subtelniejszy.
Stali naprzeciw siebie, patrząc sobie w oczy. Osiemnastoletni b-boy i trzydziestopięcioletnia nauczycielka. Jak to wyglądało, jakie to mogło sprawiać wrażenie dla postronnych…
Aż sama nie wiedziała czego chce wpatrując się w sylwetkę może centymetr, czy dwa, wyższego od niej młodzieńca, z ładną, czerwoną od słońca twarzą, i opalenizną takiego samego koloru na pozostałych częściach ciała. Przynajmniej tych, które odsłaniał w tym apartamencie. Szczupłych, zgrabnych, acz silnych i apetycznie wyglądających nóg, oraz wyraźnie zarysowanych ramion a przede wszystkim bicepsów.
Jeśli sama nie wiedziała, to poinformował ją o tym własny organizm, podwyższając poziom wilgoci między nogami, co zarejestrowała z opóźnieniem i sporym szokiem. To chyba jakiś żart. OK, ten chłopak zrobił wrażenie, tym kim był, tym jak się prezentował i tym jak ją zdobył, jak…
Zdobył? Bo posuwał ją palcem w dupę? Bo…
Gwar, który narósł nagle ze zdwojoną siłą odwrócił jej uwagę od Kacpra. W apartamencie powstał jakiś rwetes.
- A co to takiego?! – przenikliwy głos Marty przebił się przez tłum. – No nie wierze…! Kamila…!
Jej wykrzyczane, czy niemal wypiszczane imię jeszcze bardziej zwróciło uwagę na to co się działo. Widziała kilka osób pochylających się nad kimś, kto miał w dłoni smartfona.
- To na naszym forum? Szkolnym? Ktoś to wkleił?
- Widocznie tak.
- Rany boskie, Kamila…!
Zaintrygowana i zarazem zaniepokojona, została zmuszona bo porzucenia swych dotychczasowych zainteresowań kryjących się pod postacią Kacpra.
Nie zdążyła dojść, by przekonać się, że jej niepokój był uzasadniony.
- Kamila, twoje zdjęcia są na forum…! – przekazała Marta z szeroko otwartymi oczami.
- I to jakie zdjęcia – dorzucił któryś z chłopaków.
Przyspieszyła kroku. Bardziej zdecydowanym gestem wbiła się w mały tłumek i pochyliła nad smartfonem Oskara.
Z rozchylonymi ustami i szeroko otwierającymi się oczami uświadomiła sobie, że słowa Marty nie mijały się z rzeczywistością. Zobaczyła swoje własne zdjęcia.
Zdjęcia, na których szanowna nauczycielka była w bieliźnie… Rozpoznała je w mig, mimo, że na niektórych nie było widać jej twarzy.
Rozpoznała bez problemu, gdyż były to fotki, które znajdowały się w galerii jej telefonu. Tego samego telefonu, który został jej skradziony po południu.
Skradziony na moment, gdyż Kacper z Kubą szybko odzyskali zgubę, ale widać komuś nie przeszkodziło to, by skopiować galerię i zrobić to co zrobił…
Albo złodziej, albo…
Rzuciła będące mieszanką wstydu, rozpaczy, gniewu i niepewności spojrzenie w kierunku Kacpra. Czy to on? Przecież po szybkim odzyskaniu telefonu mógł w czasie drogi spenetrować jego zawartość i skopiować na swój? A potem wstawić na forum? To było przecież bardzo prawdopodobne…
- Ktoś mi ukradł telefon – rzuciła w stronę koleżanek i licealistek tonem usprawiedliwienia.
- Ładne masz zdjęcia w tym telefonie – uszczypliwie odparła Marta.
- Marta…! – skomentowała z niepohamowaną naganą w głosie. – Powiedzcie od razu kto jest adminem na naszym forum, żeby to natychmiast skasował!
Nie czekając na reakcję koleżanek, skierowała się pospiesznym krokiem ku wyjściu, mijając po drodze chyba zdezorientowanego Kacpra. Kilka sekund później była w swoim pokoju, odpalając laptopa.
Kilka kolejnych minut musiało minąć nim zniecierpliwiona znalazła się na stronie szkolnego forum. Nie wiedziała, w którym temacie może znaleźć te fotki, więc wystarczyło wejść w ten znajdujący się na liści najwyżej. Był zatytułowany „kadra pedagogiczna”.
I dokładnie w nim znalazła swoje zdjęcia. Całe pięć, dokładnie tyle, ile miała w telefonie. Sprawca skopiował wszystkie, by wrzucić na szkolne forum.
Przygryzając ze złości wargę, przyjęła z ulgą, że o ile są to zdjęcia, których zdecydowanie wolała nie upubliczniać szkolnej społeczności, o tyle, niczego wielkiego one nie zdradzały. Ot, Kamila, w majtkach i staniku. Raz w krótkich spodenkach. Najczęściej strzelająca sobie selfie do lustra.
Fotki, które czasem wysyłała znajdującemu się poza domem Danielowi.
Tak, ulga, to było odpowiednie uczucie, mimo całej tej wściekłości na kolejne tego dnia poniżenie. Ulga, bo kilka razy wysłała mężowi bardziej pikantne zdjęcia. Bez stanika. Zresztą tutaj też było takowe, tylko, że Kamila stała na nim tyłem do lustra.
Co by było, gdyby przezornie nie wykasowała tych, które ukazywały jej nagie piersi i chyba nie tylko? Kilka setek licealistów miałoby pewnie spore używanie. A jeszcze pewnie cała sprawa wyszłaby poza szkolne forum. Ktoś życzliwy z pewnością wrzuciłby zdjęcia na inne fora, na inne strony, z adnotacją „patrzcie, oto pani profesor z mojego liceum!”.
Na szczęście to ją ominęło. Choć możliwe, że ktoś rozpędzi się i wrzuci te kilka selfie szkolnej nauczycielki języka polskiego gdzie indziej. Ale w porównaniu z innymi, to można było jeszcze przyjąć.
Oczywiście pod postem ze zdjęciami pojawiło się już kilka kolejnych. Kilka komentarzy licealistów schowanych pod anonimowymi nickami.
Pani Kamilo, co tu się…!”
Zawsze mówiłem, że Kamila ma najlepszą dupę w całej szkole”
Ania może sobie mieć te silikony, ale Kamila jest sto razy lepsza dupą”
Ja pierdolę, ale wyruchałbym ją w to dupsko!!!”
Czy ona wie o tym? Ja pierdolę, dzisiaj nie zasnę!”
Całe pieprzone życie w tym liceum czekałem na coś takiego. Już zaczynam swój wieczorny rytuał…

Coś jej przyszło do głowy, więc przewinęła w górę, do właściwego postu. Zerknęła w lewo na nick autora wpisu.
Równolegle rozległo się pukanie do drzwi. Bez słowa spojrzała w tym kierunku. Trzy sekundy później zostały otwarte i do środka zajrzał Kacper.
- Przepraszam, że tak wchodzę, ale dowiedziałem się o co chodzi – nie czekając na zaproszenie wszedł do środka. – Zdaję sobie sprawę, że jestem pewnie pierwszym na liście podejrzanych, ale to nie ja.
Milczała przez moment wpatrując się w sylwetkę chłopaka. Czarne spodenki, czarna koszulka, buty sportowe. Mocno działał na nią ten image. Tym bardziej, gdy za nim schowany był ktoś naprawdę fajny. Fajny pod wieloma względami.
- Zgubiliśmy go na moment z Kubą, ale odnaleźliśmy kilka chwil później jak stał oparty o ścianę jednego z barów i grzebał w pani telefonie. Pewnie wtedy zdążył się w nim rozejrzeć i skopiować te zdjęcia. To by tłumaczyło, dlaczego oddał nam telefon praktycznie bez walki i uciekł szybko. Ani ja, ani Kuba nie mamy z tym nic wspólnego.
- Wiem – odpowiedziała krótko, kierując ponownie uwagę na monitor.
Jakie to przewrotne... Z jednej strony cieszyła się, że jest niewinny w tej sytuacji. Z drugiej… Coś w niej chciało, by jednak okazało się, że to jego sprawka. By mogła na niego nakrzyczeć, wygłosić umoralniające kazanie i w jakiś sposób się wyżyć.
Może chodziło o rewanż za to badanie? Sama nie wiedziała. Kobiety…
Ale wiedziała, że to nie on. Zdjęcia wrzucił forumowicz zarejestrowany na forum od osiemnastu miesięcy. Szanse, że był nim Kacper były praktycznie zerowe.
Oczywiście mogło to być ustawione, jeden ukradł, drugi przekazał, trzeci zamieścił… Ale bez przesady, to był telefon zwykłej nauczycielki, w którym nie musiało znajdować się nic nadzwyczajnego a nie jakiegoś agenta rządowego, przechowującego w nim tajemnice państwowe…
Kacper poczuł się na tyle swobodnie, że usiadł obok niej. W tym czasie Kamila opuściła temat, wchodząc na spis tematów. Coś ją tknęło. Raz jeszcze wróciła do wątku, zjeżdżając w dół.
Postu z fotkami już nie było. Zniknęły także komentarze. Wszystkie, te bardziej subtelne i te niewybredne.
- No… - odetchnęła głębiej. – Koleżanki się spisały i admin wszystko skasował.
Oczywiście nie rozwiązywało to problemu do końca. Z całą pewnością niemało osób zdążyło sobie skopiować fotki do prywatnych folderów na dysku.
Trudno… Mogło skończyć się dużo gorzej. I bardziej kompromitującymi fotkami i rozpowszechnieniem tematu nawet na całą Polskę.
Wyłączyła sprzęt, zamykając go i kierując wzrok w oczy Kacpra.
Ale żadne z nich nie dowiedziało się już, jaki obrót przyjęłyby sprawy, bo na zewnątrz znów rozległ się hałas.
Zdegustowana Kamila uznała, że musi wyjść na korytarz. Kacper podążył za nią.
Jeśli kilka godzin temu opadły jej ręce, gdy wychodząc zobaczyła Martę w samych stringach i Ewę w niewiele lepszym stroju, to…
To jak powinna zareagować teraz, gdy kierując wzrok w lewo w stronę apartamentu zobaczyła Martę uwięzioną między dwoma chłopakami? Martę, która znów zgubiła gdzieś stanik.
- Co wy wyczyniacie? – krzyknęła zdegustowana jeszcze bardziej.
Licealiści nawet nie zwrócili na nią uwagi. Ale Marta zyskała trochę luzu.
- Czemu jesteś taka zdziwiona? Uzupełniamy poziom hormonu libed – wzruszyła ramionami.
Zatkało ją. W polu widzenia pojawiła się także Ewa z Olgą. Do tej ostatniej kleił się wysoki Wojtek.
- Kamila, to tylko zabawa – wyjaśniła Ewa. – To tylko gra.
- Jaka znowu gra?!
- Uzupełnimy poziom hormonu a jutro wrócimy do normalnego życia. A że przy okazji damy rozrywkę tym, którzy nas oglądają…
- Kto nas ma oglądać? O czym wy w ogóle…? – Kamila poczuła się jak w jakimś zakładzie dla obłąkanych.
- Jesteśmy przecież w internecie – wyjaśniła Ewa patrząc na Kamile jak na małą dziewczynkę, której trzeba wszystko wyjaśniać. – Dopóki zachowywałyśmy się spokojnie nikomu nie chciało się oglądać. Ale teraz… Zresztą pytaj Michała, on ma włączony komputer i informuje nas jaki jest licznik. Godzinę temu było to kilkaset osób, góra tysiąc. A teraz…
- Teraz mamy już osiemdziesiąt tysięcy i licznik bije! – usłyszały donośny głos Michała z jednego z apartamentów. – To wszystko przez Dominikę.
Ostatkiem świadomości dotarło do niej, że musi wyglądać jak ostatnia idiotka. Ale nic dziwnego, nie rozumiała nic, kompletnie nic. Co tu się działo? Co oni wszyscy robili? Hormon libed? One też? Transmisja w internecie? Prawie sto tysięcy widzów? I o co do cholery chodziło z Dominiką?
- Jak to przez Dominikę? – z natłoku tysiąca myśli, była w stanie wygłosić tylko tę ostatnią.
- Jak byłaś u siebie, Dominika oświadczyła, że ma zamiar oficjalnie, jako pierwsza nauczycielka na świecie publicznie przyznać się do związku z uczniem z własnej szkoły. Przyznać, no i wiesz… - urwała na moment. – Skonsumować go, gdy licznik osiągnie sto tysięcy.
- Dziewięćdziesiąt! – znów rozległ się głos Michała.
- No to już za chwilę – skończyła Ewa, odwracając się do Kamili tyłem.
A ta stała jak wmurowana, próbując poukładać sobie wszystko w głowie, ale sekundy mijały a nic ułożyć się nie mogło.
Coś ją tknęło. Momentalnie wykonała w tył zwrot i wbiegła do pokoju, gasząc światło. Tak by lepiej było widać to co za oknem.
Spojrzała przez nie. Mimo, że była już praktycznie noc, dobre oświetlenie pokazywało to co chciała zobaczyć.
Nieco po lewej piętrzył się olbrzymi wieżowiec. Ciemny, majestatyczny, ponury, sprawiający tak samo imponujące, jak i przygnębiające wrażenie. Pusty i ciemny, bo kto tam miał siedzieć o tej godzinie?
Ba, kto tam miał siedzieć i za dnia? Na co komu, do stu diabłów, mierzący tysiąc metrów, sięgający chmur potężny wieżowiec, w niespełna tysięcznym Antonówku? Na co to komu?!
Roztrzęsiona, na uginający się nogach wróciła na korytarz, kierując się powoli w stronę głównego apartamentu. Powoli docierało do niej to wszystko. Gra… I jeszcze w internecie. Ten wieżowiec...
Spojrzała w dół na jej własne, większe, niż zwykle cycki. Podkręcone.
Co jeszcze zostało podkręcone? Albo inaczej, co nie? Jej błyskotliwość, rozumowanie? Być może. Coś jeszcze? A co w takim razie poszło w przód?
Drgnęła, gdy wyprzedził ją wywołany z pokoju Michał. Jego dłonie przez moment przesunęły się po jej talii, jak gdyby chciał zrobić sobie miejsce i wyprzedzić ją w drodze do apartamentu. Jego dłonie…
Tak jak dłonie pani doktor Alicji na jej piersiach. Tak dłonie Kacpra między pośladkami… Sprawiły, że przez moment zrobiło się jej dobrze. Że przez jej ciało przebiegł rozkoszny dreszcz.
Zatrzymała się. Pokój, z którego wybiegł Michał był opuszczony. Na biurku dostrzegła wciąż odpalony komputer. A na monitorze…
Aż przysiadła, kolejny raz czując odpływ sił w nogach. Jej twarz po raz kolejny tego dnia przybrała kolor purpury. Zasadniczo była na tyle dobrze wychowaną osobą, by nie praktykować tak niesmacznych rzeczy jak podglądanie.
Ale gdy zobaczyła na przyciemnionym obrazie monitora sylwetkę swojej najlepszej koleżanki… Sylwetkę smukłą, zgrabną, ponętną, nawet dla niej, kobiety a przede wszystkim nagą… Obejmowaną mocno przez jej szkolnego ucznia…
Szybko przestała panować nad własnymi odruchami. Wierciła się na krześle tak samo zawstydzona własnym podglądaniem, jak i tym co widziała. Przyłożyła palce do rozchylonych ust, przechylając się to w jedną, to w druga stronę, nie umiejąc usiedzieć prosto na krześle. Wszystkiemu towarzyszył nierówny oddech.
Nie wierzyła w to co widzi. I sama nie wiedziała co chce zobaczyć dalej. Z trudem przyszło jej zrozumieć, że i tak nie ma na nic wpływu. Tuż za drzwiami jednego z apartamentów rządzili się Dominik z Dominiką i żadna Kamila nie była im do niczego potrzebna. Oni we dwoje podjęli już sami odpowiednią decyzję.
Ledwo docierały do niej śmiechy, krzyki i inne odgłosy z korytarza i głównego apartamentu. Zresztą para młodych zakochanych też pewnie musiała je słyszeć, ale kompletnie je ignorowała, zajmując się wyłącznie sobą.
Nie mając pewnie świadomości, że zajmuje się nimi także Kamila. Odpowiednio, starsza koleżanka i licealna nauczycielka. Jakby patronowała temu przedsięwzięciu. Tyle, że tak naprawdę było wręcz przeciwnie, to ta najstarsza z tej trójki, niczym małe dziecko podglądała dwójkę kochających się osób.
Kochających, bo w ciągu minuty, czy dwóch, oboje znaleźli się w łóżku i po chwili wyczekiwania, manewrów, prób, Kamila nie mogła mieć wątpliwości. Mimo, że oboje byli pod okryciem, jakby chcieli schować choć część swej intymności przed światem, było jasne, że Dominik wszedł w swoją nauczycielkę i posuwał ją rytmicznie.
Kamila spociła się z wrażenia. Nie umiała pohamować drżenia nóg, ani rąk. To było coś niezwykle ekscytującego. Zawsze odbierała seks jako coś więcej, niż tylko akt fizyczny, więc… Więc widziała w tym, owszem, uczucie. Uczucie tak mocne, że wręcz demonstracyjne. Właśnie tak, to była demonstracja walki z całym światem. Oboje robiąc to co robili przekazywali coś. „Co z tego, że jest to zakazane? Jesteśmy ponad tym!”
Ciężko było oderwać wzrok od tego nierealnego, nierzeczywistego wręcz widoku. I może dlatego tak pociągającego. Od jednego z licealistów, tych spokojniejszych, nie rzucających się raczej w oczy, posuwającego jak gdyby nigdy nic swoją dziewczynę, którą była jego licealna nauczycielka.
Jak zahipnotyzowana wpatrywała się intensywnie w przyciemniony obraz, w rytmiczne ruchy ucznia z jej własnej klasy posuwającego najmłodszą ze szkolnych nauczycielek. Wpatrywała się, czując sama, że duchowość, duchowością, ale między jej nogami zrobiło się bardzo wilgotno.
Zacisnęła uda mocniej. Jakaś własna przyzwoitość, jakiś głośniejszy pisk w apartamencie, jakiś przejaw intuicji… Jakby przywróciły ją do życia i sprawiły, że skierowała twarz w bok dużego monitora.
Drgnęła. Tam na boku było coś czego nie zauważyła wcześniej.
Komentarze internautów. Niewiarygodne, ale jednak. Przecież cały kraj to oglądał. I jeśli wcześniej miała co do tego wątpliwości, to teraz mogła przelecieć wzrokiem przez najlepsze komentarze.
I przelatywała. Ale nim jeszcze zaczęła, jej wzrok padł w sam dolny prawy róg, tam gdzie pojawiły się cyferki oznaczająca liczbę widzów.
Czuła, że jej twarz wręcz goreje.
Sześćset sześćdziesiąt tysięcy… Sześćset sześćdziesiąt dwa… Pięć… Kolejne tysiące pojawiały się praktycznie z każdą sekundą, licznik bił jak w szalonym tempie, jakby Polacy z całego kraju zwoływali się jak na jakąś wojnę…
W tym tempie, to jeszcze chwila i gdy tam, w apartamencie dojdzie do finału, liczba widzów osiągnie milion…!
Znów wiercąc się niecierpliwie wróciła do komentarzy. Serię jednych już dzisiaj zaliczyła, przy własnych zdjęciach. Teraz…
Super ta nauczycielka, młoda, sympatyczna, nie robiąca z siebie Bóg wie kogo a jednak zajebista! Zazdroszczę młodemu…”
Będą się tak ruchać pod kołdrą? Przecież nic nie widać!”
Racja, mógłby ją zerżnąć w dupę!”
Niekoniecznie od razu w dupę, wystarczyłoby, by zrzucił tę cholerną kołdrę!”.
Ale ma zajebiste, długie nogi!!!”
Phi, taka sobie jest… Ja tam czekam, aż ktoś przerucha tą czarną…”
Hehe, no… Ta dwie blondynki są fajne, ale czarna najlepsza. Tylko jakaś cnotka, jak widać. A szkoda.”
Cnotka, nie cnotka… Tym bardziej powinno ją zaraz dopaść trzech młodych i zrobić jej z dupy jesień średniowiecza!”
Oj, jakbym chciał zobaczyć cycki tej czarnej i jak wchodzą w nią dwa kutasy naraz…”
Czarna jest boska, zakochałem się!”
Nie ty jeden…”
Niby cnotka a gapi się w ten monitor, jakby sama chciała dołączyć do tej Dominiki…”
Jakby dopiero teraz zrozumiała, że te ostatnie komentarze dotyczą niej samej. A te marzenia…
Potężny rumieniec nie po raz pierwszy tego dnia wyrósł na jej twarzy. Spowodowany tak samymi wulgarnymi oraz namiętnymi komentarzami, jak i tym, że została przyłapana na podglądaniu pary uprawiającej seks. Choć przecież oni wszyscy robili dokładnie to samo.
Ale ona nie była tak jak oni wszyscy.
Tylko na ułamek sekundy skierowała jeszcze wzrok w centralną część monitora, gdzie Dominik coraz dynamiczniej poruszał się we wnętrzu nauczycielki historii.
Raz jeszcze do jej uszu doszedł pisk z głównego apartamentu. Jakiś krzyk, głośniejszy, nerwowy śmiech. Jakieś słowa, których nie rozumiała, głównie przez grającą muzykę.
Jeszcze ostatnie spojrzenia w dolny róg, w komentarze i...
Znów poczuła szybciej bijące serce, ciarki na skórze a jej oczy otworzyły się szerzej.
A tam, pieprzyć tą młodą… Zobaczcie co się w głównym dzieje! Tam to dopiero się pieprzą na całego!
Ta mała czarna to dynamit! Na bank chciałaby się przeruchać ze wszystkimi!”
Ale ta silikonowa, to nie? Dwóch ją dyma naraz!”
Że co…?! Oczy otworzyły się jeszcze szerzej, usta również. Mimo uginających się nóg, wstała natychmiast i rzuciwszy ostatnie spojrzenie w centralny punkt monitora, energicznymi krokami wyszła z pokoju Michała.
Że jak…?! Że Marta zachowuje się jak jakaś nimfomanka? No dobra, to do niej podobne, w sumie przecież taka właśnie była. Ale od fantazji do realizacji na oczach całej Polski…
Ale, że Ania daje się dymać dwóm chłopakom ze szkoły? Chyba, że Deszczowcom, ale to chyba nierealne, nie…
Stanęła w drzwiach, raz jeszcze tego dnia próbując się upewnić, że wzrok nie robi jej psikusa…
Drobna, czarnowłosa Marta leżała rozpłaszczona na fotelu, rżnięta przez wysokiego, dobrze zbudowanego Wojtka. Fizyczność znajdowała przełożenie na rzeczywistość. Wojtek kompletnie dominował nad młodą matematyczką, panując nad nią, pieprząc ostro, dynamicznie, niczym jakąś licealną rówieśniczkę a nie szkolną nauczycielkę matematyki…
Kamila ledwo przełknęła ślinę. Po tym co dzisiaj przeżyła, po tym co widziała przed chwilą i w monitorze i teraz, chyba nic już jej nie powinno zaszokować, ale…
Ale widok silikonowej Ani, branej od tyłu przez tego cwaniaczka Oskara i jednocześnie obciągającej Michałowi… Oparła się o drzwi jakby właśnie ujrzała piekło.
W tym kontekście widok najstarszej Ewy, przynajmniej mającej na sobie bieliznę i samonośne, ledwie namiętnie pieszczącej się z Ammarem był już czymś kompletnie zwyczajnym.
- A co na to wasi mężowie? – zapytała Kamila, siląc się na spokój. – Co na to twój Jacek, Peter… – dodała jeszcze mając na myśli małżonka Anny.
- Kamila, to tylko gra, rozumiesz? – wyłożyła starsza z matematyczek z naciskiem.
- Gra… A internet to też gra?
- Nie, internet jest prawdziwy… - zaczęła wolno, nie spuszczając wzroku z młodszej koleżanki.
- I to, że ogląda was teraz milion ludzi, niewyżytych, młodych i starych chłopów… - przerwała biorąc wdech.
- No i co z tego? Nie przeszkadza to ani mnie, ani Marcie, ani Annie… Nawet Dominika ma to głęboko w dupie, jasne?
W ostatnich słowach Kamila wyczuła dobitność zmieszaną z lekką ironią i irytacją. Tak jakby Ewa dziwiła się, że komuś może to przeszkadzać. Że ktoś może mieć opory w pokazywaniu się nago i dawaniu dupy na oczach całego kraju.
Na oczach ludzi tak samo nieznajomych z drugiego końca Polski, jak i tych z własnego otoczenia. Pewnie całej szkoły, która teraz z wypiekami na twarzy oglądała wyczyny swoich nauczycielek.
Całej szkoły… Licealistów aktualnych i byłych. Tych, którzy maturę zdawali dwa lata temu, pięć, albo i dziesięć, ale pamiętali jeszcze choćby taka Ewę.
I licealistów przyszłych, którzy za rok, albo za dwa złożą papiery do tej właśnie szkoły, gdzie są takie właśnie nauczycielki.
I kolegów, z którymi przed kilkunastu laty samemu chodziło się do szkoły, bawiło na imprezach, chodziło na randki… Sąsiadów z naprzeciwka, z drugiej ulicy, z całej dzielnicy… Sąsiadów, których widywało się codziennie idąc na przystanek autobusowy, do spożywczaka, czy z dziećmi na spacer…
Ba, na oczach własnej rodziny, ciotek, wujków, kuzynów, braci, sióstr, rodziców…
Właśnie tak… Z pewnością spora część takich ludzi, których one wszystkie znały na co dzień, siedziała teraz przed monitorami swoich komputerów gapiąc się w porozbierane znajome, które dawały się rżnąć młodym, napalonym chłopakom.
I to, że ona, Kamila miała opory, było czymś niestosownym?
- Ach…! – ponad ten tumult wbił się wysoki jęk Ani. W jednej chwili dokończyła obu chłopaków.
Wciąż klęczała, wypinając w stronę Kamili swój tyłek. Kamila nie umiała spojrzeć inaczej, niż z obrzydzeniem. Odwróciła wzrok. W tą samą stronę co Ania.
Dostrzegła trójkę Deszczowców, wciąż przebywających i widocznie dobrze bawiących się tym co oglądali. Chociaż… W każdym razie na pierwszym planie znajdował się Tomek. I akurat on z trudem ukrywał swe pożądanie, swe emocje. Dobra, tak naprawdę nie potrafił ukryć ich wcale.
- No to jeszcze wy dwaj i uzupełnię swój poziom tak, że znikam z gry – Ania wstała z miejsca.
Kamila nawet nie zdążyła się zastanowić nad znaczeniem tych słów. Jej uwagę przykuła ta trójka. To znaczy Ania, Tomek i Kacper.
Patrzyła jak zahipnotyzowana. Rozumiała doskonale, że takiej dziewczynie jak nauczycielka angielskiego trudno było się oprzeć. Średnio wysoka, szczupła, co najmniej ładna, seksowna, zgrabna, z dużym biustem… Wymienienie wszystkich atutów Ani, przyszło Kamili z dużym trudem, nawet jeżeli wymieniała je tylko w myślach.
Nie dziwiło jej, że Tomek zareagował tak jak sobie tego życzyła Ania. Od początku sprawiał wrażenie takiego, dla którego odmowa bliższego kontaktu z atrakcyjną kobietą byłaby zbrodnią najwyższego kalibru.
Wszyscy jesteście tacy sami”, pomyślała ze złością, widząc jak ręce Tomka od razu lądują na nagiej skórze nauczycielki angielskiego. „Nawet Daniel wtedy…”
Nie miało w tym krótkim momencie znaczenia, że Daniel wtedy poleciał na tą właśnie duchowość Ani, która tak zręcznie go zamotała. Tak przynajmniej tłumaczył.
Tym bardziej, że większych cycków dorobiła się dużo później.
Ale Kamila już uciekła od tych myśli widząc, że Ania zgodnie z tym co powiedziała, nie zamierza poprzestać na jednym Tomku.
- Wydaje mi się, że jesteś bardzo nieśmiały i niezdecydowany – podeszła bliżej Kacpra, nie przejmując się Tomkiem, który był już ugotowany i po prostu tylko czekał na zielone światło.
Zresztą i tak kleił się do eks-modelki coraz bardziej.
- Nie wiem po czym pani to wnioskuje – odpowiedział Kacper bardzo kulturalnym i spokojnym tonem.
- Po tym, że widocznie trzeba ci drugiej zachęty…
- Wcale nie trzeba. Po prostu mam taki zwyczaj, że nie lubić chodzić ścieżkami wydeptanymi przez innych, tylko własnymi – jego ton nie zmienił się ani o jotę. Spokojne spojrzenie, którym wbijał się w sylwetkę starszej o trzynaście lat nauczycielki też nie.
Tego się nie spodziewały. Ani Anna, ani Kamila.
Ta subtelna a jednocześnie bardzo dobitna riposta sprawiła, że oczy Kamili otworzyły się szerzej. Ale tym razem był to wyraz zaskoczenia i podziwu dla chłopaka. A nawet pewnej wdzięczności i satysfakcji.
Satysfakcji, że ten młody a więc potencjalnie bardzo podatny na tego typu wpływy chłopak nie uległ im i bez żadnego problemu spławił jej koleżankę, do której czuła przecież taką awersję.
No, no… Usta Kamili złożyły się tak, jakby chciała gwizdnąć z podziwu.
Ania nie przestawała się uśmiechać, ale widać było jak na dłoni, że ta riposta ją dotknęła. Widać nawet kobieta w najlepszym wieku, w najlepszej formie ciała, ładna i z dwoma bombowymi argumentami z przodu nie mogła mieć wszystkiego. A w zasadzie każdego.
Widać jednak byli na tym świecie tacy… Inni…
- Idziesz? – Kacper nie czekając na odpowiedź nauczycielki, zwrócił się do Kuby. – Wyspałbym się w końcu.
Nie no… Ten chłopak był boski po prostu… W tej atmosferze absurdalnego wręcz szaleństwa, w którym atrakcyjne i to nawet bardzo nauczycielki po kolei dawały się wyruchać swoim licealistom, on… On ze spokojem w oczach, jakby nic ciekawego się nie działo, wyszedł z pokoju, olewając propozycją z gatunku wydawałoby się nie do odrzucenia.
- Do widzenia – zdążył jeszcze rzucić w stronę Kamili.
To był ostatni moment, w którym ich spojrzenia się spotkały. Kamila posłała za nim długie spojrzenie, ale obaj młodzieńcy wkrótce zniknęli na hotelowych schodach.
Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki Kamila poczuła ogarniającą ją senność.
Nic dziwnego. Wypity wcześniej alkohol, nadmiar emocji, które teraz po prostu się przegrzały spowodowały taki właśnie efekt.
Tak jak z jednej strony wciąż czuła się zszokowana tym niezwykłym od praktycznie samego początku dniem, w którym temperatura rosła z każdą kolejną godziną, czy wręcz minutą, tak też poczuła się osłabiona.
Nie patrząc już na to jak Tomek zabiera się za Anię, nie słuchając jak Marta wydaje z siebie ostatni przeciągły jęk, skierowała się natychmiast do swego pokoju.
Nie włączyła światła mając na uwadze, że może być w tym momencie obserwowana przez tysiące ludzi. Ściągnęła wierzchnie okrycie i odnajdując drogę do łóżka w świetle docierających tu ulicznych lamp, wskoczyła do niego, rozpinając stanik i nakrywając się natychmiast kołdrą.
Oczy zamknęły się same.


3. Bezwstydnie naga.


Jeśli myślała, że po przebudzeniu wszystko jest już w porządku, to wystarczyło spojrzeć w prawo, w kierunku okna. Olbrzymi tysiącmetrowy wieżowiec blokował dostęp słońca do apartamentu i przypominał o wszystkim o czym wolałaby zapomnieć.
Mimo tego długo leżała w łóżku próbując ogarnąć rzeczywistość.
Hm, rzeczywistość… To nie było chyba najbardziej adekwatne określenie.
Po pierwsze nie czuła obecności Dominiki. Widocznie więc jej nie było. Zniknęła gdzieś. Gdzie? Może w ogóle nie było jej tu w nocy? Może zasnęła w ramionach ukochanego?
O Boże, co tu się odwaliło…?
Nie no, trzeba było to wszystko poukładać…
A więc wczoraj… Zaczęło się od paradowania w bardzo skąpym stroju kąpielowym na oczach publiczności, złożonej między innymi z jej licealistów. Następnie skradziono jej telefon, który odzyskało dwóch sympatycznych tancerzy breakdance. Po czym udała się do pani doktor gdzie została gruntownie przebadana w bardzo niecodzienny sposób przez jej młodszego brata, którym okazał się jeden z owych tancerzy. Następnie wyszła na jaw sprawa chwilowego romansu Daniela z Dominiką. Po czym okazało się, że na szkolnym forum ktoś zamieścił post z jej w jakiś sposób rozebranymi zdjęciami, które miała w telefonie. By w końcu doszło do zbiorowej orgii licealnych nauczycielek z ich własnymi uczniami.
No… Pominęła coś? Jeśli tak, to nieważne, bo natłok tego wszystkiego zdecydowanie przekraczał dopuszczalne normy.
Aha, jeszcze do tego większe niż zwykle piersi i większa niż zwykle wrażliwość na dotyk. Czy aby nie doszła do tego mniejsza błyskotliwość oraz słabszy poziom kojarzenia i łączenia faktów? Jednym słowem, braki w inteligencji, rozumowaniu?
Teraz kolejna rzecz. Złożona z wielu innych.
Była w grze. Ale nic poza tym nie było jasne. Jaki miała cel i kiedy miało się to skończyć? Była w grze, ona sama czuła to namacalnie, ale co dalej? Czy ci wszyscy, pozostali, też byli naprawdę? Czy to tylko postacie, wytworzone przez organizatora? Czy te postacie „śniły” się jej? Może na przykład Kacper, Tomek i Kuba tak naprawdę w ogóle nie istnieli a zostali jedynie stworzeni na potrzeby gry?
Tak jak ten olbrzymi wieżowiec?
A co jeśli one wszystkie wpadły na ten pomysł przed wejściem w grę? Umówiły się, że w ten sposób będą świętować urodziny Kamili? Wspólnie? I jeszcze w jakimś szalonym zwidzie wpadły na pomysł włączenia w to chłopaków?
To było chyba niemożliwe. Tyle, że… Tyle, że wysilała pamięć i nie potrafiła sobie kompletnie przypomnieć ostatnich dni. Jakieś strzępki, takie zwyczajowe, jak lekcje w szkole, jak dom, rozmowy z Danielem, z dziećmi… Ale tak po prawdzie nic konkretnego.
Więc może same zgodnie umówiły się na to wszystko i oni wszyscy są prawdziwi. Prawdziwi ludzie, jakich znała od lat, z krwi i kości.
Ale może nie…
No i jeszcze to wszystko… Co to za gra? O czym to jest? Co ma zrobić?
Oddech zaczął przyspieszać, serce coraz mocniej bić…
Libed, hormon libed… To było kluczem do tego wszystkiego. Co powiedziała Ania, gdy obsłużyła dwóch licealistów? „No to jeszcze wy dwaj i uzupełnię swój poziom tak, że znikam z gry”.
I Ewa z Martą wcześniej też. Też o uzupełnianiu poziomu hormonu. I coś jeszcze… Że uzupełnią poziom a jutro wrócą do normalnego życia.
Tylko coś tu trochę nie grało. Bo już było jutro a normalnego życia jakoś ani widu, ani słychu.
Cholera jasna! O co tu chodziło?! Daniel, do stu tysięcy diabłów, to twoja sprawka!
To on musiał podkręcić niektóre liczniki, jej cycki, chociaż… Chociaż to akurat do niego nie pasowało. Nie był zwolennikiem wielkich biustów, zawsze powtarzał, że ten jej jest bardzo apetyczny i całkowicie go zadowala.
No więc może jednak to nie sprawka Daniela? Może to one same przed wejściem w grę? To by się mogło zgadzać, tylko, że ona sama raczej nie wpadłaby na ten pomysł. Zamiast tego podkręciłaby inne swoje zdolności. Choćby właśnie inteligencje, rozumowanie. Tymczasem wydawało jej się, że ma z tym pewien problem.
Więc…? Może trochę Daniel, może trochę ona a może koleżanki spłatały jej jakiegoś psikusa i też przykręciły co nieco?
Ja pierdolę…!”, wyciągnęła się w łóżku napinając mięśnie swego prawie nagiego ciała do granic. Nic tu się nie kleiło, niczego nie dało się logicznie wyjaśnić. Nic a nic. W żaden sposób. Milion znaków zapytania i żadnej odpowiedzi.
Prawie żadnej. Z tego wszystkiego wychodziła przynajmniej jedna pewna rzecz. Odpowiedzią na wszystkie pytania był poziom hormonu libed.
Z tych strzępków wypowiedzi Marty, Ewy i Anny, wychodziło czarno na białym, że uzupełnienie poziomu hormonu libed w organizmie kończy grę i przywraca osobnika do świata żywych.
Dobrze, że leżała, bo po dojściu do tego wniosku poczuła, jak mięśnie tym razem wiotczeją.
Przecież poziom hormonu libed można było uzupełnić tylko w jeden sposób. Sposób, który…
Który był całkowicie nieakceptowalny! Nie no, to jakiś absurd, jakiś szalony koszmar…! Która z nich wpadła na ten pomysł?! Przecież to jasno i czytelnie wytyczało cel gry.
Byłby to praktycznie cel porno. To znaczy coś koło tego. Bo chodziłoby o seks, najlepiej z młodymi chłopakami, dysponującymi odpowiednią, hm… Amunicją najlepszej jakości.
- To jakiś chory absurd… - wyjęczała cicho z nutą rozpaczy.
Seks? Z jakimiś nastolatkami? Może jeszcze z tymi z liceum? Nonsens, jakiś chory, debilny, zasrany nonsens! Kto to do ciężkiej cholery wymyślił?!
- Daniel, ty ostatni skurczybyku… - załkała niemal, chowając głowę w poduszkę.
Żadna z jej koleżanek nie miała na tyle lotnego umysłu, by wymyślić coś tak subtelnego a jednocześnie diabelnie perfidnego. Coś takiego mogło powstać tylko w równie debilnym jak i genialnym umyśle jej kochanego męża.
- Daniel… - wycharczała cicho, ale jednak dość słyszalnie. – Będę cię za to nienawidzić do końca życia. Bądź pewien!
Jeśli dotarły do niego te słowa, to oczami wyobraźni zobaczyła go teraz w ich własnym domu jak na jego twarzy wykwita ten charakterystyczny uśmieszek. Świadczący o wszystkim co tylko możliwe.
Także o tym, że jest jednak zasranym geniuszem.
No właśnie, jeszcze jedna rzecz, która w tym natłoku wciąż krążyła gdzieś obok, ale jednak krążyła.
Bo sam seks z jakimś młodym chłopakiem był dla niej niewyobrażalny, ale… Ale jak to się miało do tego, gdy ten seks miałyby oglądać setki tysięcy Polaków? A może nawet więcej, może miliony?!
Zaschło jej w gardle. Sięgnęła po stojąca obok butelkę wody mineralnej. Ostrożnie, by spod kołdry nie wyszły na świat jej nagie piersi.
Co z tym internetem? Naprawdę były transmitowane na cały kraj? Przecież Ewa wspomniała coś, że „internet jest prawdziwy”. Że ich wyczyny ogląda cała Polska. Że te wszystkie komentarze, to reakcje normalnych, prawdziwych ludzi po drugiej stronie monitora. Tych, żyjących w realnym świecie.
A jeśli kłamała? Jeśli ona była tylko postacią kreującą różne wydarzenia i mówiła to co nakazywał jej scenariusz? Może był to jakiś wątek by jeszcze bardziej podkręcić grę? By postawić główną bohaterkę, Kamilę nie dość, że przed koniecznością seksu z młodymi, napalonymi licealistami, to jeszcze na oczach całej Polski?
Nie. Ewa chyba nie kłamała.
Jeśli Kamila mogła sobie teraz przypomnieć cokolwiek o punkcie Total Recall, to przypomniała sobie ich reklamy. A te reklamy to były fragmenty filmików. Filmików z przygód i sytuacji, które przeżywali uczestnicy kolejnych gier. Pamiętała z reklam zwykłych ludzi, wstępujących do punktu i tych samych, już w mundurach wojskowych z karabinem w dłoni, albo ścigających się na żużlu, czy innej Formule 1. Czy też uczestniczki, w pierwszej sekundzie zwykłe gospodynie domowe a w drugiej pięknie ubrane i niezwykle seksowne, całujące się namiętnie z Johny Deppem na tle budynków Manhattanu.
A więc… Nawet jeżeli to była tylko gra i wszystko działo się w jej mózgu, to jedno nie ulegało wątpliwości. To, że ten mózg wyświetla projekcję niczym film.
Który to film jest z kolei transmitowany w internecie.
Który to film może teraz mało kogo interesować, ale w chwili, gdy piękna bohaterka zacznie się rozbierać, albo robić jeszcze inne rzeczy… Przyciągnie przed monitory tysiące, albo i miliony ludzi. Tak jak wczoraj Dominika. No i te późniejszy wyczyny jej koleżanek.
A więc…
- Daniel…! – wycharczała raz jeszcze. – Jak ja stąd wyjdę… To módl ty się człowieku…!
Ale zaraz… Serce zabiło młotem po raz kolejny a z jej ust wyszedł niekontrolowany jęk.
Przecież ona sama musiała się już wczoraj rozebrać. Ba, nie tylko rozebrać, ale uczestniczyć w niezwykłym badaniu, które wręcz przypominało wstęp do filmu porno! Czy to oznacza, że tak naprawdę ten „pierwszy raz” przed milionową publicznością miała już za sobą? Zupełnie nieświadomie?
Prawie zerwała się z łóżka, nie wytrzymując napięcia. W ostatniej chwili przykryła piersi kołdrą. Potem sięgnęła po stanik.
Było jedno miejsce gdzie mogła uzyskać odpowiedź, przynajmniej na niektóre pytania. Właśnie to, o którym mowa. Internet.
Już w pełnej bieliźnie opuściła łóżko i włączyła swojego laptopa. Weszła do łazienki ale umyła się pobieżnie. O wzięciu prysznica nie było mowy. Nie w tych warunkach.
Zasiadła przed laptopem. Znalezienie adresu strony firmy Total Recall nie stanowiło żadnego problemu.
Strona sprawiała porządne wrażenie. Kamila już w pierwszej chwili zorientowała się, że w grze a w zasadzie w różnych grach bierze udział wiele osób. W sumie nic dziwnego. Dziwne byłoby, gdyby tylko w ten weekend bawiła się w to ona sama, czy tam wraz z koleżankami.
Na stronie głównej zobaczyła odnośnik zatytułowane „aktualne gry”. Szybko doliczyła się dwunastu gier. Oznaczało to, że aktualnie w punktach na terenie całego kraju bawi się co najmniej dwanaście osób. Nie licząc tych, które zabawiały się w grupach.
Z łatwością odnalazła siebie samą. Jej gra została zatytułowana „Nauczycielki”. A więc wszystko wskazywało, że jej koleżanki też są „realne”, to znaczy, ich udział w grze faktycznie miał miejsce a nie był tylko wytworem jej wyobraźni. O ile to co widziała nie było przypadkiem częścią gry. Ale nad tym nie miała już sił myśleć.
Gorączkowo przeszukiwała stronę, w poszukiwaniu ważnych informacji. Najpierw znalazła dane z najlepsza oglądalnością „live”. A później nawet filmiki z najlepszymi scenami.
Nie wiedziała czy cieszyć się z tego sukcesu, ale w obu kategoriach królowały wybryki jej koleżanek.
Pierwszy, oficjalny raz Dominiki z Dominikiem zgromadził w szczytowym momencie niespełna milion widzów. Ale to zajmowało drugie miejsce. Największą ilość widzów, według tego pomiaru zgromadziła orgia w głównym apartamencie. Milion siedemset tysięcy ludzi.
Poczuła przechodzący przez ciało dreszcz. I pot na czole. Milion siedemset… Odliczmy tych najstarszych w wieku emerytalnym i tych najmłodszych w wieku do lat, powiedzmy, piętnastu. Odliczmy tych, którzy nie mogli, bo mieli ważniejsze zajęcia na głowie, tych co byli w pracy, tych co uznali, że lepiej się wyspać, tych, którzy wybrali inną formę spędzenia wolnego czasu, jak wesela, czy inne imprezy, tych wychowanych inaczej, których takie atrakcje nie interesowały, albo może nie dowiedzieli się o nich zawczasu. Wreszcie tych, którzy uznali, że mogą obejrzeć później, gdy firma zmontuje najciekawsze fragmenty w konkretnych filmikach.
Wtedy to milion siedemset tysięcy wyglądało już nie tylko nieźle, ile wręcz kosmicznie. Ile by to zresztą było? Jakieś cztery do pięciu procent Polaków… Cztery do pięciu procent!
Co dziewiętnasty Polak! Trzydziestu pięciu licealistów i jakieś cztery tysiące mieszkańców ich rodzinnego miasta! Przy czym… No, bądźmy poważni… Tak naprawdę nie trzydziestu pięciu, tylko pewnie cała społeczność liceum. I pół miasta.
A konkretne filmiki? Jeszcze lepsze wyniki. W pierwszej trójce właśnie te dwa, z wczorajszego wieczoru z jeszcze lepszymi wynikami. No właśnie dlatego, że niektórym widzom nie chciało się oglądać live a niektórzy dowiedzieli się o tym później. Poprzez facebooka i inne media…
Tylko na moment rzuciła okiem na przygody innych uczestników gier. Ktoś tam bawił się w piłkarza, kto inny w koszykarza grającego w NBA. Jakaś dziewczyna chyba w polityka przemawiającego na wiecu, ktoś inny właśnie płynął statkiem pod piracką banderą…
Ale przygody tych bohaterów i bohaterek nie cieszyły się większą popularnością. Widownia nie przekraczała dziesięciu tysięcy.
Ale jedna rzecz ją szybko uderzyła. Nie widziała na topliście żadnych filmów z sobą samą. Nie było sensu robić z siebie ostatniej skromnisi. Wobec takich a nie innych faktów było jasne, że scena badania lekarskiego przyciągnęłaby tysiące widzów a konkretny filmik z tym wydarzeniem jeszcze więcej.
Ale nie było tego. Jeśli tak, to oznaczało, że ta scena w ogóle nie została wyemitowana. Dlaczego? Co za tym stało? Czyżby to, że opuściła ośrodek wypoczynkowy? Że cała akcja działa się poza nim, w miasteczku? Nie no, to się kupy nie trzymało. Ale inne wytłumaczenie nie przychodziło jej do głowy.
Hm… Niczego ważnego na tej stronie już nie było. Poza jednym. Zakładką do forum.
Forum, jak na takie przedsięwzięcie nie wyglądało zachęcająco. Lista tematów, bez podziału na kategorie i to wszystko.
Kliknęła w dwa wątki. Ten najwyższy, zatytułowany „Najlepsze akcje w Total Recall” i ten drugi. „Najlepsze laski w Total Recall”.
Ten pierwszy wątek miał zbyt wiele postów do przeczytania, sprawdziła więc ostatnich pięć stron, czyli posty z ostatnich dwudziestu czterech godzin.
Ślizgała się wzrokiem po kolejnych wpisach szukając swojego imienia, czy choćby charakterystyki postaci, po której mogłaby wywnioskować, że chodzi o nią, ale nie znalazła niczego. Dopiero we wpisie z godziny osiemnastej padło zdanie, że użytkownik czeka niecierpliwie na akcje z udziałem tej nauczycielki co latała po plaży w „chudych majtkach”.
A więc…
Kolejne wpisy również nie przynosiły żadnego odkrycia, co tym bardziej budowało jej ducha, że komentarze zaczęły już dotyczyć strojów nauczycielek, Marty, czy Ani a potem gry w wyznanie aż wreszcie obu scen seksu. Dominiki z Dominikiem oraz orgii w głównym apartamencie.
Żadnej wzmianki o niej samej. Z wyjątkiem jeszcze jednego wyrażonego pragnienia o tym, by „ta czarna co zachowuje się jak dziewica, dała się w końcu komuś zerżnąć.”
No więc wynikało z tego jasno, że akcja w gabinecie lekarskim została pominięta i nie pokazana. Dlaczego? Czyżby jej domysł był słuszny?
Jeszcze drugi wątek o najlepszych laskach… Też wzięła do przeczytania posty z ostatniej doby.
Tych postów było już dużo mniej. Za to dużo więcej o niej. I o koleżankach. Przeskakiwała po kolejnych wpisach. Bezpośredni język użytkowników o tym jaka to z niej „niezła dupa do rżnięcia“, trochę ją raził, ale z drugiej strony... Na dobrą sprawę pierwszy raz w życiu „słuchała“ uwag na temat samej siebie. Nawet jeżeli były to uwagi tego typu. No i zdarzały się bardziej wysublimowane.
Zatrzymała się przy kilku wpisach. Niekoniecznie dotyczących jej samej.
Ta czarna może i fajna, ale blondynka jest najlepsza. Sorry, blondynki zawsze podobały mi się bardziej!“
Kamila jest najlepsza. Mam gdzieś to, że ta Ania nie robi ceregieli z pokazywaniem cycków i dupska. Ja tam wolę bardziej subtelne kobiety. Kamila jest zdecydowanie ładniejsza.“

Aż dotarła praktycznie na sam koniec i najdłuższy wpis.
Tak, Kamila jest może ładniejsza od blondynki, ale na tym wszystko się kończy. Ta Kamila jest drętwa po prostu. Co mi z tego, że jest ładna i niezła laska? Ania jest dużo bardziej seksowna, ma zajebiste ciało, super cycki i jak trzeba się ruchać, to się rucha, kurwa... A ta Kamila to chyba programy pomyliła. Może powinna pobawić się w szkołę, albo coś? I prowadzić lekcje polskiego przez dwadzieścia cztery na dobę? Jak ona chce wygrać ten program? Pieprzyć ją, dosłownie, czy nie... Ania jest gorąca i to ona powinna wygrać i zostać dyrektorką tej szkoły.“
Odsunęła się od monitora. Jak to wygrać? Przecież nie znalazła się tu po to by cokolwiek wygrywać. Niezależnie od tego, że nie pamiętała jak tu się znalazła, to motywacją miała być przygoda a nie jakiś zakład. A przecież z forumowego komentarza wynikało coś innego. I to jeszcze co... Fotel dyrektorki szkoły!
O co tu znowu chodziło? Co to za kolejna pieprzona zagadka?
Zamknęła oczy raz jeszcze usiłując przypomnieć sobie ostatnie dni przed wejściem do gry, ale po kilku sekundach poddała się. Niczego nie potrafiła sobie przypomnieć.
Jej uwagę przykuło jeszcze coś na bocznym panelu. Ranking nauczycielek. Kliknęła natychmiast.
Był to faktycznie ranking popularności nauczycielek. Prowadziła Ania, mając czterdzieści trzy procent. Na drugim miejscu znajdowała się ona sama z trzydziestoma pięcioma procentami. Dalej Dominika, dziesięć procent, Olga - siedem, Marta - trzy i Ewa - dwa.
Chociaż nigdy nie przejmowała się rankingami popularności, szczególnie w takim wydaniu jak ten, to z przynajmniej jednego powodu poczuła pewien dyskomfort. Tym powodem była Ania. Mogła przegrywać ze wszystkimi, miałaby to dokładnie głęboko gdzieś. Ale z nią...? Ta świadomość nie sprawiała jej przyjemności.
Jej palce znów znalazły się na klawiaturze. Strony szkoły. Może tam mogła znaleźć rozwiązanie?
Bingo. Piętnaście sekund później wiedziała już wszystko. Pierwszy news na samej górze donosił o zmianach na szczycie szkoły. I dwóch kandydatkach na to stanowisko. W treści notki wymieniono nazwiska jej i Ani.
Hm... Nie potrafiła sobie tego kompletnie przypomnieć, ale wszystko wskazywało, że chociaż jedna tajemnica znalazła rozwiązanie. To już coś.
Kliknęła jeszcze w szkolne forum, ale...
Ale na samym szczycie tematów zobaczyła wątek zatytułowany „Total Recall“. Mimo tego, że wczoraj wieczorem jeszcze go nie było, to teraz miał już kilkadziesiąt postów.
To oznaczało jedno - większa część szkoły siedziała do nocy, by pooglądać sobie swoje licealne nauczycielki w takich sytuacjach w jakich się one zaprezentowały.
Zmroził ją dreszcz. Zamknęła natychmiast stronę. Zabrakło odwagi by wejść w wątek i zapoznać się z wrażeniami uczniów na temat szalonej eskapady nauczycielek w Total Recall. Mogła się ich spokojnie domyślić.
Dość. Wyłączyła laptopa i rozejrzała się dookoła.
Była zdezorientowana i rozbita psychicznie. Nie dało się tu normalnie funkcjonować w żaden sposób. Nie miała ochoty na nic. Niemal na nic.
Ani na przesiadywanie w tym pokoju, ani na towarzystwo koleżanek. Tak naprawdę chciała być sama. To, że obok na korytarzu było cicho i spokojnie nie oznaczało, że tak będzie wciąż. Widocznie całe towarzystwo spało w najlepsze wykończone wczorajsza orgią. Ale kiedyś w końcu się obudzą.
Zresztą gdzieś tam do jej uszu doszedł odgłos jakiegoś ożywienia w którymś z apartamentów.
Podjęła decyzję. Przeglądnęła szybko szafkę, wyciągając pierwsze z brzegu czarne majtki a potem wkroczyła do łazienki, okrywając się szczelnie ręcznikiem. Nie... Kompletnie nie miała pojęcia jak to wszystko potoczy się dalej, ale jeżeli ktoś ją teraz oglądał, niczym w Big Brotherze, to się rozczaruje. Na pewno nie da się pokazać nikomu nago.
Upewniając się, że bielizna została zmieniona pozwoliła, by ręcznik odpadł od jej ciała.
- Ach... - wzdrygnęła się nagle.
Nie wiedziała jak to się stało, ale poczuła, że majtkami które włożyła na siebie, były stringi. Czarne stringi odsłaniające praktycznie całe pośladki. Zaklęła w duchu. Czy aż tak stała się niezdarna?
Mogła zmienić majtki, ale... Ale stała w łazience bez ruchu, jakby próbując coś analizować. I jakby odczuwając szybsze bicie serca spowodowane... No, tym co zawsze.
Ostrożnie wyszła z łazienki. Usiadła na łóżku wkładając na stopy szpilki. Niewiele myślała nad tym co czyni. Jakby dochodząc do wniosku, że niczego sensownego nie wymyśli. Że w tych okolicznościach istnieje tylko i wyłącznie wybór między mniejszym, bądź większym bezsensem.
Wstała, czując jeszcze szybsze bicie serca. Podeszła do drzwi i ostrożnie uchyliła je a potem wyszła na korytarz.
Nerwowym ruchem ręki chciała ułożyć poprawienie majtek na pośladkach. Ale nie było czego poprawiać. Jakby się nie wysilała, koniec końców obłapywała się za swe nagie dupsko.
Wahała się coraz silniej. Bała i pragnęła. Ona się bała. A to coś w niej pragnęło.
W którymś z apartamentów rozległ się hałas, jakby coś spadło na podłogę. Sekundę po tym rozległy się podniesione głosy dwóch dziewczyn. Marty i Olgi. Tak jakby zbliżały się do drzwi.
To zadecydowało. Trochę jak przypadek a może przeznaczenie. Szybkim ruchem Kamila zatrzasnęła za sobą drzwi swego apartamentu i szybkim krokiem udała się w stronę schodów.
Zwolniła, ostrożnie w szpilkach schodząc w dół. Stukot kobiecego obuwia był tak samo niepokojący, jak i podniecający. Z tego samego powodu. Przypominał właścicielce na co się odważyła.
Odważyła się wyjść na zewnątrz w takim stroju. W samych stringach i staniku. I już reakcja niewyspanej recepcjonistki, która lekko ożywiła się strojem jednej z nauczycielek, była zapowiedzią kolejnych emocji.
Ale Kamila nie mogła przejmować się takimi rzeczami. To był dopiero początek. Musiała liczyć się z tym, że na swej drodze spotka poważniejsze przygody w postaci natarczywie przyglądających się mężczyzn.
I jeśli można było w tej sytuacji użyć określenia rozczarowanie, to właśnie mogla go doznać. Było pusto. Skierowała się w stronę jeziora, ale nie wchodząc na plażę, tylko idąc w kierunku parku. Przedzieranie się w szpilkach przez piasek nie zapowiadało się zachęcająco.
I tak, minęła hotel, plac parkingowy i nie napotkała nikogo. Wchodząc na parkową alejkę biegnąca równolegle do plaży, zerknęła w lewo widząc gdzieś tam na ulicy jakąś parę nastolatków. I to tyle.
Hm, to chyba dobrze. Mimo, że nogi uginały się pod nią, to los oszczędził jej innych doznań. Mogła paradować niemal nago w miejscu publicznym i nikt nie zwracał na to uwagi.
Tym samym starając się opanować drżenie nóg i nie upaść w trakcie marszu, mogła skupić się nad sytuacją i ustalić fakty.
A fakty, które dało się ustalić były dwa.
Po pierwsze nie było jej tu. Tak naprawdę leżała teraz w sali Total Recall, podłączona do odpowiedniej aparatury.
A po drugie... Mogla sobie tak naprawdę znajdować się w punkcie Total Recall a to wszystko co się działo, dziać tylko w jej mózgu, ale... Ale to się działo. Wszystkie możliwe odczucia, jak dotyk na jej skórze, czy to drugiego człowieka, czy zwyczajny podmuch wiatru był realny i ona to odczuwała. Tak jak i całą resztę. Włącznie z jedzeniem, piciem, odczuwaniem potrzeb fizjologicznych i każdych innych.
No i wreszcie po trzecie, nawet jeżeli nie miała pewności co do tego, to absolutnie musiała mieć to na uwadze. Wszystkie jej przeżycia rejestrowane w mózgu, wyświetlały się na ekranie w punkcie Total Recall. I stamtąd szły do internetu. Gdzie mogło oglądać je kilka milionów Polaków.
I to by było na tyle.
Tyle musiała przyjąć do wiadomości. A reszta? Skoro nie była w stanie rozwikłać wszystkich pozostałych zagadek, to nie było sensu się nimi zajmować. Proste i logiczne. Jaką rolę odgrywały w tym jej koleżanki? Jaką odegrał Daniel? Nie wiedziała i musiała z tym poczekać do zakończenia gry.
Przystanęła na moment, zwracając głowę za siebie. Kolosalny wieżowiec był tam gdzie wczoraj a jego ostatnie piętra ginęły w chmurach.
Ni stąd, ni zowąd roześmiała się. Całkiem głośno. Takie niezwykłe, chwilowe odprężenie po tym wszystkim. To się chyba nazywało przegrzaniem emocji. I może nie do końca o to chodziło, ale skoro była w takim miejscu, gdzie nic nie mogła zrobić...
- Wow... - powiedziała cicho do siebie a uśmiech nie schodził z jej twarzy.
Może dlatego, że dotarło do niej to wszystko. Te mniej negatywne niuanse. Była w grze, zdecydowała się na to. Względnie namówił ją do tego Daniel, sprawiając taki prezent urodzinowy. I oglądały ją miliony ludzi. No, może nie teraz. Teraz pewnie jakieś niedobitki. Ale za kilka godzin, gdy prowadzący lokal zmontują najlepsze video z jej ekshibicjonistycznego spaceru przez park w kierunku plaży... Pewnie liczba odwiedzin będzie spora.
Ale humor jej nie opuszczał. Coś się odmieniło. Była bezradna wobec tego co było. I musiała to przyjąć.
No i mimo wszystko, podekscytowanie niezwykłą, nieziemską wręcz przygodą też zaczęło dawać się jej we znaki.
No i było jeszcze coś co ją pompowało. Coś co sprawiało, że oprócz lęku o najbliższą przyszłość, czuła także chęć walki.
Coś, czyli osoba Ani. Byłej miłości Daniela. Jej męża, którego Ania piętnaście lat temu potraktowała tak niewłaściwie.
Mogła przegrywać te wszystkie rankingi z innymi dziewczynami, mówiąc kolokwialnie, zwisało to jej. Ale Ania była tą jedną, chyba jedyną kobietą na świecie, z którą przegrać nie potrafiła. Nie mogła. Po prostu.
Na rozwidleniu dróg w parku, skierowała się w prawo, schodząc w stronę plaży. Dwie minuty później poczuła pod stopami piasek a jej oczom ukazało się jezioro w całej swej krasie.
Z uwagi na niewygodną powierzchnię kroczyła ostrożnie, ale to i lepiej.
Patrzyła pod stopy, widząc w ten sposób całe swe prawie nagie ciało. Uświadamiając sobie, że jej intymność, która do tej pory była sprawą tylko jej i jej męża, teraz należy do całej Polski.
Tak, do całej, bo co za różnica, że zamiast dwustu tysięcy osób, ogląda ją teraz może dwieście? Co za różnica? Gdyby te dwieście osób znalazło się nagle bezpośrednio na plaży, to nie należałoby zwracać na nie uwagi?
Poczuła dobrze znajome mrowienie w brzuchu. I nogi uginające się pod nią, niekoniecznie z powodu powierzchni po której stąpała. Wzięła głębszy oddech.
Jakże to wszystko się zmieszało ze sobą...
Była gwiazdą mediów, gwiazdą internetu, którą oglądano, którą podziwiano, którą komentowano. Na którą się napalano... Pierwszy raz w życiu mogła poczuć się jak taka Doda, czy nawet Angelina Jolie, albo Monica Bellucci. I każda inna. Nawet jeśli nigdy tego nie pragnęła, nie chciała. To jednak właśnie teraz była.
Głęboki oddech ze świstem wyleciał z jej płuc.
Jej ciało nie należało już do niej, ani do Daniela. Stało się własnością całego kraju. W tej chwili każdy byle dzieciak, czy ktokolwiek inny z każdego zakątka Polski, czy to z Podlasia, czy z Dolnego Śląska, mógł sobie zrobić stopklatkę, powiększyć obraz i przeanalizować każdy centymetr jej brzucha, pleców, nóg... A przede wszystkim pośladków.
To wszystko należało już do nich. Teraz mieli ją na własność a sama Kamila istniała tylko po to by spełniać ich zachcianki.
Aż przystanęła na moment, nerwowo zaciskając nogi i z trudem panując na drżeniem ciała. To było tak niewiarygodne, tak jakby działo się to we śnie... Nawet jeśli poniekąd działo się.
Raz jeszcze uwolniła to co siedziało w jej głowie, ranking popularności i walka o fotel nowej dyrektor szkoły... Albo ona, albo ta dziwka z silikonowymi cyckami...
Nie wiedziała czy robi dobrze, czy nie, bo nie była w stanie myśleć logicznie. Rozsądek zgubił się gdzieś w tym szale emocji. Intymność... Czy w tym świecie było jeszcze miejsce na intymność? W tej grze? Czy Daniel... Może i przekroczył granice o wiele za daleko robiąc to co zrobił, ale czy z drugiej strony słuszność nie była czasem po jego stronie?
Z otwartymi ustami, sięgnęła do zapięcia na plecach. Rozsądek się zgubił a ona jeszcze zrobiła wszystko, by się nie odnalazł, nie wrócił i nie przeszkodził, by...
Stanik swobodnie poleciał na piasek. Choć pierwszą, naturalną myślą była chęć przykrycia nagich piersi bezlitośnie wystawionych właśnie na oczy całej Polski, nie uczyniła tego. Przez moment stała nad brzegiem jeziora, usiłując zwalczyć niesamowite skrępowanie.
Zamknęła oczy, jak i usta. Napięła mięśnie nóg, by te nie załamały się pod nią, gdy poczuła błyskawicznie narastającą nieziemską rozkosz.
Rozkosz płynącą z faktu, własnego zniewolenia. Zniewolenia, którego w takim stopniu nie przeżyła jeszcze nigdy. Bo nigdy nie demonstrowała swoich nagich piersi całej Polsce. Dokładnie całej.
Jej sutki sterczały z podniecenia. Znała to uczucie, ale teraz pierwszy raz przeżywała je w tak licznym gronie. Czuła, że na jej twarz wypływa potężny rumieniec. Bo widzowie oglądali nie tylko jej nagie cycki, ale musieli mieć także świadomość jej własnych, olbrzymich emocji. Przynajmniej ci, którzy jednak zwracali uwagę na coś więcej niż tylko nagie piersi.
I dotarło do niej, że dzielenie się z kimś obcym tymi emocjami, jest jeszcze bardziej krępujące, niż obnażanie intymnych części własnego ciała. I jeszcze bardziej zniewalające.
Ruszyła w przód, starając się po prostu coś robić. Nie mogła przecież tak stać jak kołek. Poza tym... To było także rozkoszne. Szła w przód, zostawiając za sobą leżący na piasku stanik.
Owszem, nikogo nie było w pobliżu, plaża była totalnie pusta, jedynie gdzieś tam daleko, na początku, w pobliżu hotelu koczowało kilka osób, ale tutaj nie.
Zresztą... Czy miało to jakieś znaczenie, skoro w tym momencie oglądało ją i tak parę setek osób? A może już parę tysięcy? A potem pewnie setki tysięcy, jeśli nie miliony...
Nie no, jednak miało... Obecność widzów była wirtualna, obecność kogoś tutaj byłaby bardziej namacalna... I co za tym idzie, dużo silniej krępująca.
Szła powoli, z uwagą, sycąc się swoją nagością i jednocześnie czerwieniąc. Nagie sutki sterczały naprawdę mocno, silnie. Tak, że aż sama, niby przypadkiem, mimochodem przejechała po nich dłonią, ale szybko zrezygnowała z ponowienia próby, czując, że ten dotyk rozgrzał jej piersi jeszcze bardziej.
Szła dalej, obiecując sobie, że chociaż te sto metrów musi przejść. Po lewej miała jezioro, po prawej plażę, parkowe drzewa i trochę innej zieleniny. Daleko przed sobą główną część plaży, z kilkoma osobami na niej a w tle budynek hotelu.
Obejrzała się za siebie nie przerywając marszu. Jej stanik leżał wciąż na piasku. Co by było, gdyby tak nagle wyskoczył jakiś dowcipniś i go sobie po prostu wziął?
Ta myśl podziałała na nią, tak samo ostrzegawczo, jak i rozgrzewająco. Nie przerywała marszu, krocząc po plaży, tuż nad linią wody. Patrzyła pod stopy a za każdym razem jej uwagę przykuwał widok jej nagich piersi.
Przyłapała się na myśli, że ma ochotę na... Na to by nagle wskoczyć na forum internetowe i z ciekawością przeczytać co piszą o tym internauci. O ile w ogóle o tej porze coś piszą. Może później, gdy na stronie ukaże się filmik z jedną z nauczycielek spacerującą nago po plaży.
Nago... Zatrzymała się, znów patrząc w tył. Te sto metrów pewnie pękło. Sto metrów ekshibicjonistycznego marszu w miejscu publicznym. Nawet jeżeli bez publiczności, to i tak przy ogromnej widowni. Tej, której bezpośrednio nie mogła dostrzec, ale musiała mieć absolutną świadomość, że takowa istnieje i jest po prostu olbrzymia.
Nago... Spojrzała bezmyślnie na taflę jeziora, czując kolejna falę niesamowitego dreszczyku, który przeszedł przez jej ciało. Wsunęła oba kciuki pod gumkę z majtek.
Ten internet, ten ranking, ta blond silikonowa dziwka, to jej własne drugie miejsce... Czy już mogło coś drgnąć? Czy zdobyła jakieś ułamki procenta, odrabiając stratę do pozycji lidera?
Ta jej urażona ambicja, ta posada pani dyrektor w liceum...
Te wszystkie męskie spojrzenia skupiane na sobie od już dwudziestu lat... Te spojrzenia mówiące wszystko, od „piękna i zjawiskowa“, po „wydupczyłbym ją we wszystkie otwory“. Spojrzenia lokalnych cwaniaczków i speców od uwodzenia, jak i te, mówiące „fajna, ale, nigdy nie będę takiej mieć“.
Nie, nie mogli jej mieć. Nawet teraz. Nawet nagiej. Mogli tylko patrzeć na jej ciało. To był ten kompromis. „Wy macie moje ciało, na które możecie patrzeć bezkarnie. Nawet w te części ciała, których nigdy nie powinniście widzieć. Ale nigdy go nie dotkniecie, nigdy nie dostaniecie na własność“.
To był ten kompromis. Wy dostaniecie jedno, ja dostanę coś w zamian.
Kciuki wciśnięte pod majtki zaczęły się opuszczać...
Poczuła wilgoć między udami. To musiało się tak skończyć. Pochylała się powoli, jakby walcząc ze sobą, jakby dając sobie jeszcze możliwość podciągnięcia bielizny z powrotem.
Nie, nie podciągnęła. Majtki opadły w dół. Uniosła po kolei stopy, już nagie, po zdjęciu także obuwia. Podniosła majtki, by rzucić je kawałek dalej w trawę, tak jak uprzednio stanik. To samo uczyniła z obuwiem.
Tego już nie wytrzymała nerwowo. Zwróciła się w stronę jeziora, wchodząc w nie. Po kostki, potem po kolana. Paradoksalnie chłód wody doskonale współgrał z rozgrzanym ciałem, rozgrzewając je jeszcze mocniej.
Brnęła dalej, czując wreszcie, że poziom wody sięga pośladków. Gdy jej nagi tyłek został w pełni zakryty, przystanęła, odwracając się ponownie w kierunku plaży.
Nic się nie zmieniło. Plaża, nie licząc części obok hotelu, wciąż była pusta. Słońce świeciło mocno. Nic się nie zmieniło, poza tym, że ona sama, dokładnie w południe stała w jeziorze, kompletnie naga, z dala od porozrzucanych po całej plaży części ubrania.
Stała i uświadamiała sobie, na co się odważyła. Na to, by rozebrać się kompletnie do naga przed całą Polską.
To był ten moment, po którym nic nie będzie już takie jak dawniej. Stała w wodzie a serce z każdą sekundą waliło silniej niż młot. Cały kraj, włącznie z jej znajomymi, kolegami, koleżankami, przede wszystkim uczniami jej liceum.
Od teraz, każdy człowiek mijany na ulicy, ba... Każdy licealista, z pierwszej z brzegu IIa, wywołany do tablicy będzie mógł patrząc jej w oczy powiedzieć, albo chociaż pomyśleć „hej, pani profesor, może nie przeczytałem Lalki ani Potopu i może nie wiem co to są imiesłowy, ale ja przecież widziałem pani gołą dupę! W internecie są nawet filmy z tego wydarzenia!“.
Nie utrzymała się na nogach. Poczuła jak zapada się pod wodę. Gwałtownie zamachała rękoma, utrzymując się na powierzchni. Nie była w stanie zapanować nad oddechem. Wypuszczała z ust kłęby powietrza, wydając przy tym urwane, świszczące jęki.
Tam, wewnątrz siebie, była rozgrzana do granic.
Zacisnęła usta, usiłując wrócić do równowagi, przynajmniej tej umysłowej. Rzuciła się na taflę jeziora płynąc. Byle gdzie, dokądkolwiek. Najpierw w jedną stronę, potem w drugą. I jeszcze raz. By skupić się na czymś innym, byle osłabić te emocje. Osłabić, bo nie było przecież żadnej możliwości by wyrzucić je z siebie całkowicie.
Kilka, może nawet kilkanaście minut intensywnego pływania z niedającą się opanować, totalną burzą w mózgu. Ale jednak, wysiłek fizyczny sprawił, że coś tam zeszło. Z poziomu dziesięć, na dziewięć, może osiem. Niby nic, ale zawsze coś.
Podpłynęła bliżej brzegu, zatrzymując się i wyczuwając dno pod stopami. Stanęła na nogi i ruszyła w stronę plaży. Nic się nie zmieniło. Ba, nawet z tej grupki pod hotelem ostały się chyba maksymalnie dwie osoby.
Wynurzała się z wody, odsłaniając nagie piersi, brzuch, wreszcie łono. Była bezradna w starciu z nowoczesną technologią. Nie zasłaniała się, choć skrępowanie wróciło. Silniejsze, niż poprzednio. Doszła do wniosku, że takie zasłanianie się, byłoby publiczną demonstracją jej wstydu, czyli porażki. Wolała tego uniknąć. Wolała nie przyznawać się całemu światu, ile emocji kosztowało ja to obnażenie swego ciała.
Nie miała pewności, czy jej logika nie doznała uszczerbku, ale uznała, że lepiej będzie zaprezentować postawę „tak, to moja decyzja i nawet jeżeli mnie to koszmarnie krępuje, to nikt się o tym nie dowie“.
Dobra, tyle dla świata a teraz...
Ostrożnie, na wciąż załamujących się nogach wyszła na brzeg. Goła, bezwstydnie goła na oczach całego świata. Ostrożnie zrobiła krok w lewo, w stronę, gdzie zostawiła wciąż leżące na trawie majtki. To było jakieś dwadzieścia metrów, dystans niewielki, ale idąc w samo południe po publicznej plaży kompletnie nago, nawet jeżeli w pobliżu nikogo nie było...
Szła niemal jak małe dziecko, ostrożnie stawiając kroki, by się nie przewrócić. Mając świadomość, że prędzej, czy później jej nagie łono i nagi tyłek zobaczą tysiące a pewnie i miliony Polaków.
Niemal jak pornogwiazda. Niemal... Porno...
Dotarła do majtek i z ulgą przykucnęła. Przynajmniej w jakimś stopniu schowała swą nagość. Wzięła w dłoń skąpe stringi, przyglądając im się sceptycznie.
Rozejrzała się dookoła. Jej ciało było mokre a słońce grzało coraz mocniej.
Skoro słońce grzało a wokół nikogo nie było...
Położyła się na piasku, wystawiając ku słońcu całą tylną część swego ciała. Natychmiast poczuła jak słoneczne promienie pieszczą jej mokrą skórę i rozleniwiają.
Dobre sobie... Oto w samym środku dnia uwaliła się na plaży kompletnie naga, wystawiając na widok przypadkowych podglądaczy nagie pośladki. Że tu takich nie było... A w sumie kto wie? Zlustrowała czujnie znajdujące się przed nią parkowe drzewka, krzaczki i inne niewielkie pagórki. Było cicho i spokojnie, no ale...
Leżała, nie robiąc w zasadzie nic innego. Miała mętlik w głowie. Nie dało się przecież myśleć o niczym innym, niż o jej obecnej sytuacji i szeregu problemów z tym związanych. O walce o fotel dyrektorki z Anią. Ale przede wszystkim o tym, że jest w grze, że w ciągu najbliższych kilku godzin cała Polska będzie widzieć ją nagą.
Że cała Polska ją zaliczy...
O tym co zrobić dalej. Ale w sumie, o czym tu konkretnie myśleć? Walczyła z Anią w rankingu, mając na uwadze wyższy cel. I żeby ten cel osiągnąć musiała się posunąć do rzeczy, które były dla niej czymś kompletnie obcym i nieakceptowalnym.
Choć przecież jednocześnie tak podniecającym.
Drgawki wstrząsnęły jej ciałem. Nie dało się ostudzić emocji. W żaden sposób. Co jakiś czas unosiła głowę znad ramion rozglądając się dookoła. Nic się nie zmieniało. Była sama.
Sama, nie licząc tysięcy rozpalonych internautów...
No i jeszcze jedna rzecz. Jedna rzecz, którą tak głęboko schowała w głowę, że na chwilę faktycznie o niej zapomniała. Jej absurdalność była po prostu nie do przyjęcia.
Ale w końcu musiała ją przywołać. Hormon libed i hm... Leczenie. Czy raczej, uzupełnianie jego niedoboru.
Znów drgnęła w zupełnie niekontrolowany sposób. Boże, naprawdę? O ile mogła jeszcze zaakceptować postawę typu „oglądajcie mnie, ale to wszystko co możecie zrobić“, to... To miała dać się przelecieć jakiemuś licealiście? I to jeszcze tym cwaniaczkom? Oskarowi, Wojtkowi, czy tam komu innemu? Tym, którzy dymają sobie wszystko co im się nawinie pod rękę, czemu dali przykład wczoraj? I pewnie teraz napalają się na nią, Kamilę? Obstawiając, który z nich dostąpi zaszczytu zerżnięcia pani profesor od polskiego w dupę?
Obrzydliwe! Kompletnie odrażające i niewykonalne! Kto to wymyślił?! I kto to zaakceptował przed wejściem do programu?!
Poczuła jak wszystkie mięśnie jej nagiego ciała napinają się w poczuciu bezsilności. Co z tym zrobić? Jak to ominąć?
Nie wytrzymała i zerwała się. Stanęła na równe nogi, nerwowo otrzepując się z piasku. Zamknęła oczy, chłonąc jednocześnie promienie słoneczne i choć na moment ignorując, że znów pokazuje się kompletnie nago wszystkim możliwym napaleńcom w tym kraju. Próbowała znaleźć jakieś rozwiązanie, ale w tym stanie i w tych okolicznościach...
- Coś musiało panią solidnie zdenerwować - usłyszała nagle obok siebie.
Odwróciła się błyskawicznie, czując gwałtowny łomot serca. Jej dłonie machinalnie powędrowały w stronę piersi i łona, ale nawet tam nie dotarły, bo Kamila uświadomiła sobie bezsens tej czynności.
- I mam nadzieję, że to nie ja - dodał Kacper.
Stała przez sekundę bez reakcji, wpatrując się w najprzystojniejszego chłopaka na świecie. Nawet jeżeli wcale nie był aż tak przystojny. Ubrany był jak wczoraj, w sportowe buty, czarne spodenki prawie do kolan i koszulkę.
Wydawał się dość wyluzowany o czym miał świadczyć lekki uśmieszek i przyjazny wyraz twarzy. Poza tym przystojny i ubrany.
Naprzeciw kompletnie nagiej, dwukrotnie starszej od siebie atrakcyjnej kobiety.
Ten jego image, ta poniżająca sytuacja zadziałały na nią tak, że ucisk w podbrzuszu rozdarł ją niemal na pół.
- Chcesz mnie doprowadzić do zawału? - zaatakowała z lekką agresją.
- Przepraszam, ale gdy już się pani zerwała, pomyślałem, że mnie pani wyczuła...
Milczała kilka sekund, chłonąc jego wzrok. Nie patrzył na jej nagie piersi, ani łono. Patrzył w jej oczy.
- Lubisz podglądać nagie kobiety, tak? - wciąż zachowywała się dość ofensywnie.
- W sumie... Kto nie lubi? - mruknął a uśmiech na jego twarzy poszerzył się nieznacznie.
Ach, ten uśmiech... Jak bardzo jej on kogoś przypominał...
- To może jednak zachowasz się jak mężczyzna i nie pozwolisz bym czuła się skrępowana? - odpowiedziała spokojniej, nawet nieco subtelniej.
- Nie rozpłynę się w powietrzu - rozłożył bezradnie ręce a uśmiech z jego twarzy nie znikał. - Poza tym to publiczna plaża a do tego... Nie są to widoki, które byłyby mi obce...
Zacisnęła zęby. A to drań... Jak śmiał przypomnieć jej w ten sposób wczorajsze „badanie“...?
Odwróciła się tyłem do chłopaka, czując jak nieco uśpione skrępowanie znów wzrasta w gwałtownym tempie. Schylając się po majtki, wypięła ku Kacprowi swój nagi tyłek. Kompletnie nagi, tak, że w tej pozycji on mógł przecież dostrzec fragment jej nagiej cipki...
Wręcz zerwała z trawy majtki szybkim ruchem, prostując się. Czuła wręcz spojrzenie Kacpra na swych nagich, bezbronnych pośladkach. Było to tak potwornie krępujące, jak i zniewalające. Serce wciąż tłukło jak bęben a policzki wypełnił olbrzymi rumieniec.
Wciągnęła na siebie majtki, ale nie poczuła większej ulgi. Przecież jej pośladki wciąż pozostawały na widoku. Stringi nie zasłaniały z tyłu niczego.
Odczekała kilka sekund, by uspokoić emocje. Zakryła na moment twarz dłońmi, ale uznała ten gest za przejaw porażki. Nie chciała by tak o niej myślał. Że widząc ją kompletnie nagą, upokorzył ją. Przywołała względny spokój i odwróciła się w stronę chłopaka.
- Będziesz tu tak stał? Nie masz nic lepszego do roboty? - znów zabrzmiała ofensywnie.
Jakże głupio to wyglądało...! Jak miała zachować choćby względny spokój, paradując z nagimi piersiami przed tym niezwykłym chłopakiem? Stanik leżał sto metrów dalej. O ile wciąż leżał.
Zauważyła, że uśmiech na jego twarzy zniknął. Odczuła satysfakcję, ale tylko na moment.
- No cóż... Po wczorajszym dniu myślałem, że będzie pani w bardziej przyjaznym nastawieniu. Skoro tak, to... Miłego dnia.
Oho... Nie no, przeholowała. Jakby nie patrzeć, z pewnością nie zasłużył na takie potraktowanie.
- Poczekaj, nie obrażaj się tak - skomentowała pojednawczym tonem.
- Nie obrażam się, po prostu nie wpycham się tam, gdzie mnie nie chcą - wzruszył ramionami.
W mgnieniu oka przypomniała sobie jego towarzystwo wczoraj. Jego reakcję na niedwuznaczną propozycję Ani. No i jego pościg za złodziejem telefonu.
- Kacper, przepraszam - postarała się nawet wyciągnąć dłoń w kierunku chłopaka. - Nie zrozum mnie źle, ale chyba masz świadomość, że swoją obecnością trochę mnie zaskoczyłeś i wytrąciłeś z równowagi.
Przyjął przeprosiny. Dłużej przytrzymał jej dłoń w swojej. Kamili spodobało się to tak samo, jak i znów zawstydziło. Jakby dotarło do niej, że chciała jego dotyku.
I jakby jeszcze bardziej uświadamiała sobie, że chociaż czuje olbrzymie skrępowanie spowodowane swoją nagością, tym, że ma na sobie ledwie stringi i chłopak może bezkarnie patrzeć w jej nagie piersi, to z drugiej strony coś ją blokowało.
Konkretnie blokowało przed zasłonięciem biustu. Niekoniecznie z tego powodu, że stanik leżał całe sto metrów dalej. No, ale tak czy owak, przypadkiem, czy też nie, jej długie włosy spłynęły na biust przykrywając co nieco piersi.
No właśnie, co nieco. Czyli niewiele. W każdym razie, jej dłoń często wędrowała w stronę piersi, próbując je jednak zakryć. Choć w sumie te nieporadne próby krępowały ją chyba bardziej, niż sam nagi biust.
Zaczęła niezobowiązującą rozmowę, ale czuła niepokój. Owszem, połączony z trudną do opanowania rozkoszą.
Rozkoszą wynikającą z coraz bardziej narastającej uległości, wręcz poniżenia. Biorącego się z tego, że ona, porządna, konserwatywna na co dzień kobieta, jak gdyby nigdy nic toczy rozmowę z fajnym nastolatkiem, który bezkarnie może gapić się w jej nagie cycki, fakt, tylko trochę zasłonięte włosami. To, że spoglądał w nie sporadycznie, nie zmieniało faktu, że miał je jak na dłoni.
No i niepokój... Gdzieś tam w tle czuła, że to nie jest dobre. Że ta narastająca uległość, to poddanie się może doprowadzić do różnych dziwnych zachowań. Zachowań, które nie powinny mieć miejsca. szczególnie na oczach wielotysięcznej, czy wręcz ponad milionowej publiczności.
Tak... Jakby to co zrobiła już dzisiaj, było czymś zwyczajowym...
No ale jednak... Snując się po plaży, czy opierając o drzewo i tocząc beztroską, przynajmniej z pozoru rozmowę z obcym a jednocześnie w jakiś sposób zniewalającym chłopakiem i demonstrując swobodnie swe nagie piersi... To było dużo bardziej krępujące i jednocześnie emocjonujące, niż wszystko czego dopuściła się w poprzednich godzinach.
Jednocześnie jednak próbowała uruchomić mózg i spróbować wypytać chłopaka o coś, lecz... Nie znajdowała jakoś sposobu.
Ale, ale...
- Nie żałujesz, że zajmujesz się czymś, co nie znajduje jakiegoś większego zainteresowania ludzi? W sensie, wiesz... - gestykulowała, zdradzając rozmówcy swoje zainteresowanie tematem. - Np na koncerty hiphopowców przychodzą setki osób, nawet tysiące. A was ogląda po kilka, kilkanaście osób.
- Są duże turnieje dla breakdance’owców - sprostował. - Nawet większe festiwale, gdzie bboye pojedynkują się przy paru tysiącach ludzi. Są duże relacje w telewizji.
- No tak, ale to wyjątki...
- Owszem. Ale skąd pani wywnioskowała, że ja lubię duży tłum?
- Nie wywnioskowałam, pytam. Nie lubisz więc?
- Nie - odparł asertywnie. - Break dance to tylko hobby. Jak ktoś na nas patrzy to fajnie, ale mi nie zależy na tłumach. Wręcz przeciwnie, źle się czuję w tłumie, wolę być na uboczu.
Zakręciła się niecierpliwie.
- Czyli mam rozumieć, że nigdy na przykład... Nie wziąłbyś udziału w projekcie takim, wiesz... Który spotkałby się z dużym zainteresowaniem, no na przykład, odbiegając od tematu, nie zagrałbyś w filmie, albo w teledysku rapowym, czy coś?
- Może nie tak, że nigdy, ale po prostu mnie to nie kręci. Bo to bez sensu zakładać, że nie wystąpię w teledysku, bo na youtube obejrzy go dziesięć milionów ludzi... Jeśli kawałek byłby fajny, ktoś by mnie zaprosił do teledysku, to pewnie bym się zgodził... Ale tak ogólnie, nie, nie kręci mnie to w żaden sposób.
Zamilkła, analizując. Chyba dowiedziała się czegoś, chociaż nie miała co tego absolutnej pewności.
Konkretnie dowiedziała się tego, że Kacper najpewniej nigdy nie wystąpiłby w takiej grze, jak właśnie ona. Tak na dziewięćdziesiąt procent. To nie leżało w jego charakterze.
A więc...
A więc Kacper nie istniał. Ten wniosek uderzył w jej mózg z całą mocą. I poczuła z tego tytułu nieoczekiwaną oraz sporą przykrość.
No i jednocześnie zaparł jej dech w piersiach. Siedziała tutaj na wprost młodego chłopaka. Widziała go, dotknęła przed chwilą, słyszała jego słowa, czuła jego oddech. Miał wszystko co powinien mieć człowiek. Ale nim nie był. Był postacią stworzoną dla gry.
Poczuła się co najmniej dziwnie.
Kacper nie istniał. Został stworzony na potrzeby gry. Został do niej wpuszczony. Po co? Ot, jako postać, która po prostu była? Czy może miał on swoją rolę do odegrania? O ile w tym przypadku można mówić o rolach?
Ciężko było to wszystko ogarnąć, gdy poważnym wzrokiem patrzyła przenikliwie w postać sympatycznego osiemnastolatka. I ciężko było się z tym pogodzić. Długo spoglądała w jego błękitne oczy.
- Co tak pani spoważniała? - usłyszała w końcu.
I on wbijał się wzrokiem w jej oczy. Nie w długie nogi, czy przede wszystkim nagie piersi ze sterczącymi sutkami, przebijającymi się chyba spod włosów. Nie w łono, starając się przeniknąć wzrokiem cienki materiał majtek. Tylko w oczy.
- Nie mam pojęcia - szepnęła wręcz. - Nie uważasz, że jest tu trochę dziwnie?
- Dziwnie? - nie zrozumiał. - Jest pusto, niedziela, ludzie śpią, może zaraz wyjdą na plażę.
- Ale tak ogólnie... No i ten wielki wieżowiec...
- Stoi tu już trochę, robi wrażenie, ale można się przyzwyczaić...
Znów... Kolejny dowód, że on... Musiał mieć przecież świadomość, że ten drapacz chmur jest tylko wytworem twórców gry. Ale zareagował tak, że...
Wierciła się niecierpliwie. Może przez ten szept, przez zmianę tematu, przez ten klimat, przez tą świadomość, że jego tak naprawdę nie ma...
- No to sobie pooglądałeś nagą kobietę i co teraz...? - wypaliła w końcu siląc się na beztroskę.
Uśmiechnął się a jego spojrzenie na moment wylądowało wreszcie na jej nagich piersiach. Oprócz skrępowania poczuła z tego tytułu niepokojąco zniewalającą rozkosz.
- Ma pani do mnie o to żal? - i po sekundzie dodał. - A co ma być teraz? To jakaś propozycja?
Pytanie może było i odważne, ale wyglądał chyba mniej pewnie. Trochę zbiła go z tropu swoimi słowami.
No ale przy okazji onieśmieliła także siebie samą. Chyba trochę nie przemyślała pytania.
- Gdybym miała, zakryłabym się, prawda? - zapytała retorycznie. - A co do propozycji... - zawiesiła głos na moment, wzmagając napięcie. - Byłoby sprawiedliwie, gdybym i ja zobaczyła nagiego chłopaka, nie...?
- No nie wiem... Pani uczniowie chyba nie mają oporów w tym temacie...
Gdzieś tam daleko, na plaży, rozległ się jakiś śmieszek, ale Kamila nawet nie odwróciła głowy.
- Ale ja nie o nich mówię, zresztą to nie oni mnie podglądali, tylko ty - usiłowała przezwyciężyć skrępowanie, przybierając pewny ton i swą postawą przygwoździć go jakoś.
- Przykro mi, nie jestem aż takim ekshibicjonistą.
Ze zdumieniem uświadomiła sobie, że pierwszym komentarzem jaki przyszedł jej do głowy było „szkoda“.
Tak, chociaż zawsze liczył się dla niej intelekt, to przecież miała oczy i zwracała też uwagę na atrybuty zewnętrzne. A już wczorajszego dnia uznała, że jest na czym oko zawiesić.
- Chcesz powiedzieć, że tylko ja jestem taka zboczona...
- Pamiętając wczorajsze wybryki pani koleżanek, tego bym akurat nie powiedział.
Przygryzła wargę. Raz jeszcze ze zdumieniem uświadomiła sobie, że chciałaby, by ten przyjemny flirt potrwał trochę dłużej. Nawet jeśli sama za bardzo nie umiała flirtować i praktycznie nigdy wcześniej tego nie robiła.
- Ale może pani koleżanki i uczniowie będą mieli na pani temat inne zdanie, może się dowiem - dodał jeszcze patrząc w bok.
Kamila zwróciła głowę w tym kierunku. Jednocześnie do jej uszu dotarła kolejna fala śmiechu. W ich stronę zbliżała się cała ekipa. Dziesięć osób. Czyli wszyscy bez Dominiki.
Oderwała się od drzewa, skonsternowana. Nerwowo potarła dłonie o ciało. Co zrobić? Stanik leżał sto metrów dalej. Jeśli w ogóle jeszcze leżał. Zignorować zbliżające się towarzystwo i udać się szybkim krokiem po brakującą część ubioru? Czy palić głupa i stać z nagimi piersiami, jak gdyby nigdy nic?
Coś ją powstrzymało. Jakby po raz kolejny uznała, że taka ucieczka byłaby przejawem słabości, oznaką porażki. Może gdzieś z tyłu głowy pojawiła się myśl, że i tak patrzy na nią teraz ileś tysięcy ludzi. Czy ta dziesiątka mogła wpłynąć na nią jeszcze bardziej deprymująco?
No mogła... Cztery szkolne koleżanki i sześciu licealistów, liderów, przystojniaków, bądź wygadanych, pewnych siebie cwaniaków. Paradować przed nimi z nagim biustem? Nawet jeśli oni sami byli luźno ubrani, chłopacy w spodenkach, ewentualnie w koszulkach, panie w strojach kąpielowych.
Ale w skład ich strojów wchodził także stanik. Którego ona nie miała. Ot właśnie znalazła się w grupie jedenastu osób, w tym sześciu dorastających chłopaków, świecąc gołymi cyckami... Nerwowo zdążyła jeszcze dyskretnie poprawić opadające na biust włosy, by zasłaniały nieco więcej. Niespecjalnie jej się to udało.
- Kamila... Święta dziewica zakończyła swój żywot? - usłyszała komentarz, którego autorką mogła być oczywiście tylko Marta.
Nie zdążyła odpowiedzieć, bo z ust wszystkich leciały komentarze. No, ale nie to było najbardziej uwłaczające.
Spojrzenia szkolnych bawidamków, bezkarnie lustrujących nagie piersi królowej liceum wpędzały ją dużo bardziej w to uczucie poniżenia.
- Pani profesor a już myślałem, że nigdy nie zobaczę pani cycków! - wypalił bardzo bezpośredni Oskar.
- Pani Ania ma lepsze - do jej uszu dobiegł krytyczny a więc podwójnie uwłaczający komentarz Michała.
- Ja pierdolę a tu jeszcze lepiej! - gdy Kamila zasłuchała się w ostatni, przykry tekst, Oskar obszedł ją z tyłu.
Gwizdnął, widząc... To co zobaczył, czyli praktycznie nagi tyłek szkolnej, pruderyjnej dotychczas piękności.
Odwróciła się, posyłając mu pełne dezaprobaty spojrzenie.
- Oskar, pamiętasz, że masz jeszcze maturę przed sobą?
Jej słowa zbiegły się z wyrazami podziwu reszty towarzystwa. Nie, nie dotyczyły one jej słów skierowanych do Oskara. Po prostu odwracając się, wystawiła swe niemal nagie dupsko pozostałym licealistom, jak i koleżankom.
Ostatnią rzeczą jaką wyczuła, była jeszcze woń alkoholu, jaka uderzyła ją w twarz po tym gdy Oskar zrobił głęboki wydech. Raz jeszcze odwróciła się, tym razem w stronę koleżanek jak i pozostałych licealistów. Z niesmakiem.
Zostawiając podchmielonemu Oskarowi kontemplowanie jej nagiego tyłka. Nie miała innego wyjścia.
Straciła trochę rezon. Z drugiej strony była podminowana. Tak reakcją całego towarzystwa, jak i urwaną rozmową z Kacprem.
Kilka minut dość poniżającego tłumaczenia się z niekompletnego stroju, kilka minut śmichów, chichów na różne tematy, wreszcie kilka minut, gdy w każdej sekundzie czuła na swych piersiach męski wzrok. Jak nie Oskar, to Tomek. Jak nie Tomek, to Michał. Gdy ten odwracał wzrok, gapili się Ammar z Dawidem...
Z tego wszystkiego zapomniała o Kacprze. Atmosfera zrobiła się zdecydowanie żywsza. Z drugiej strony, te kilka minut wystarczyło, by niektóre koleżanki, te bardziej zazdrosne, jak Marta, zmieniły temat, by samemu znaleźć się w centrum uwagi.
Niewiele to pomogło w kwestii chłopaków. Ci przemiennie wciąż gapili się na jej długie nogi w pełnej, albo na piersi. Na tyłek mniej, bo starała się trzymać na uboczu, stojąc frontem do grupy.
Ale nie udało się uniknąć tego tematu tak do końca...
- Kamila, czy to twój sposób na walkę i wygranie pojedynku? - zagadnęła Ewa.
Dało się wyczuć lekką nutę złośliwości.
- Nie potrzebuję takich chwytów i aż tak mnie to nie interesuje - odpowiedziała asertywnie.
- Tak...? - uniosła brwi Ewa. - A w czwartek, przed tym wszystkim... Mówiłaś co innego...
W czwartek... A więc było spotkanie i wszystkie razem ustaliły jakieś zasady... Przynajmniej zasady tego o co toczy się gra.
Tylko dlaczego pamiętała to Ewa i pewnie inne też a ona już nie...? Ot, zagadka...
Wzrok Kamili padł na Anię. Ich spojrzenia spotkały się i toczyły ze sobą pojedynek. A więc jednak. Ta walka o fotel dyrektorki była prawdziwa. Komentator w internecie wiedział o czym pisze a sama Kamila wyciągnęła właściwy wniosek.
- A w sumie to może masz i rację - odezwała się po chwili Ewa.
Chwila musiała upłynąć, by Kamila zrozumiała, że słowa starszej z matematyczek odnoszą się do jej stroju. Ewa zdjęła stanik, prezentując światu swoje czterdziestoletnie, nagie piersi.
Przy aplauzie i różnego rodzaju komentarzach, w jej ślad poszły także Marta i Olga.
Kamila mogła poczuć się swobodniej, przynajmniej w teorii. Już nie była jedyną nauczycielką w tym gronie paradującą z gołymi cyckami. Ale niewiele to zmieniło. Niby chłopacy mogli teraz zawiesić oko na innych biustach, ale ona wciąż jednak też była naga.
A na poprawę samopoczucia nie wpłynął fakt, że Ania wciąż pozostawała w pełnym stroju kąpielowym. Co za paradoks. Ona, mająca za sobą ileś tam sesji, w których występowała nie tylko bez stanika, prezentując światu swoje silikonowe piersi, ale także w ogóle nago, teraz jako jedyna występowała w przyzwoitym stroju, gdy cztery pozostałe nauczycielki świeciły nagimi biustami.
Zrobiło się jeszcze bardziej gorąco. Kamila niby przestała być tak bezdyskusyjnie w centrum zainteresowania, ale napięcie nie zelżało. Wyczuwała w powietrzu jakąś burzę. Skąd? Czy przez bardziej frywolne zachowanie koleżanek, czy może z powodu coraz bardziej bezpośredniego zachowania chłopaków?
Tak, Oskar czuł się coraz bardziej rozochocony, puszczając co rusz jakieś prowokujące teksty. Wiadomo, z podtekstem erotycznym. Z minuty na minutę robił się coraz bardziej bezpośredni. Niczym nieskrępowany popijał piwo i ciężko było go przywołać do porządku. Jego koledzy, choć nie zachowywali się aż tak bezpośrednio, niewiele mu ustępowali.
- Pani profesor a pani w końcu zabierze się do dzieła, czy będzie pani kwitnąć tak do samej śmierci? - rzucił w którymś momencie w jej kierunku, uśmiechając się niedwuznacznie i biorący kolejny haust alkoholu.
Nietrudno było zrozumieć, co miał na myśli. Można było także szybko wywnioskować o co chodziło w drugiej części jego wypowiedzi. O to, że uzupełnienie poziomu hormonu libed sprawiało, że bohater kończy grę i wraca do rzeczywistości.
- To chyba zdecydowanie nie twoja sprawa, prawda? - odpowiedziała siląc się na spokój.
- A czyja? - zrobił wielkie oczy. - Gdzie pani znajdzie towar lepszej jakości, niż u nas?
Zmrużyła oczy i zacisnęła zęby, by nie wybuchnąć. Jednocześnie odwróciła się do niego tyłem, czując wstręt i wściekłość.
Kto, u licha, wymyślił te popieprzone zasady?! Na pewno nie ona. Nigdy nie zgodziłaby się na coś takiego. Koleżanki wykiwały ją w jakiś sposób przed wejściem? Czy to może jednak sprawka Daniela?
Przysięgła sobie, że jeśli tak, to po powrocie do domu rozerwie swego kochanego męża na strzępy...
Próbowała o tym nie myśleć, choć domyślne spojrzenia koleżanek połączone z uśmieszkami, jak i ogólnie cała sytuacja...
Zaaferowana i skupiona na czym innym, w tym gwarze nie wyczuła ruchu za sobą.
W jednej sekundzie...
- Pani Kamilo, czas już chyba wracać do domów, więc...
Nie dokończył. Nie było mu dane. W jednej sekundzie zbiegło się te kilka rzeczy.
Na czele z klapsem w odsłonięty tyłek Kamili. Może nie jakimś super soczystym, silnym, ale jednak klapsem. Klapsem w wykonaniu Oskara, który bezczelnie chwycił swą nauczycielkę za pośladki.
- No...!
Drgnęła jakby obok wybuchła bomba atomowa. Mimo zaskoczenia czas reakcji wyniósł co najwyżej kilka nanosekund. Odwróciła się błyskawicznie i spoliczkowała bezczelnego licealistę raz prawą dłonią a potem drugi, lewą. Niemal wręcz rzuciła się z furią na oniemiałego tą zupełnie nieoczekiwaną agresją Oskara. Oniemiałego tak, że w ciągu dwóch sekund rozłożył się na piasku, jakby powalił go Mike Tyson.
- Może to cię nauczy, jak się zachowywać! - wyrzuciła z siebie pohamowując się.
Pohamowując tak w czynach, jak i słowach. Bo miała ochotę użyć zupełnie innych, ale ostatkiem sił zachowała poczucie przyzwoitości.
- Kamila, no co ty... - usłyszała z ust Ewy.
Znów zacisnęła zęby powstrzymując emocje. W drugiej sekundzie zdumiała się nad swoją agresywną postawą. Nigdy czegoś takiego nie zrobiła. Może dlatego, że do tej pory nigdy nie znalazła się w takiej sytuacji.
Trochę śmiechu i jakichś komentarzy, które ledwo do niej dotarły, rozładowało sytuację.
- Chyba zapunktowałaś w klasyfikacji - podsumowała Ewa, przekrzywiając twarz w szerokim uśmiechu.
Nie potrafiła nie spojrzeć w twarz silikonowej blondynki. Ania uśmiechała się dyskretnie, ale w jej oczach czaił się chłód. Może także czujność. Jakby analizowała to wszystko i zastanawiała się jakie podjąć kroki.
Kamila czuła, że może przesadza, ale doszła do wniosku, że między nimi obiema, panuje już po prostu autentyczna wrogość. Że walka o posadę dyrektorki, że te okoliczności... Że te różnice, bo przecież Ania była dla niej najzwyczajniej w świecie eks porno modelką, gdy sama Kamila jako reprezentantka konserwatywnego toku myślenia, stała dokładnie naprzeciw silikonowej blondynki... No i osoba Daniela...
Tak, eks porno modelka, która tutaj na plaży jako jedyna była ubrana jak trzeba, podczas gdy stara konserwatystka śmigała z gołymi cyckami i praktycznie gołą dupą... Raz jeszcze na sekundę wbiła wzrok w oczy Ani. Czyżby wyczuła w jej spojrzeniu nieco szydercze poczucie wyższości? Czyżby Ania pomyślała w tym momencie dokładnie o tym samym, co i ona?
Do jej uszu dobiegło chrząknięcie Olgi. Tak jakby młoda, rudowłosa nauczycielka biologii zasugerowała, że...
- Może byłoby lepiej, gdybyście jednak przerwały ten bezsensowny pojedynek, bo widzę, że nie wpływa on na was najlepiej...
Kamila milczała. Tak naprawdę całym sercem poparłaby słowa Olgi, gdyby nie ta jedna rzecz. Pokazałaby własną słabość. I to przede wszystkim przed dawną miłością Daniela. Nie mogła sobie pozwolić na taką utratę honoru za nic w świecie.
- To już nie wchodzi w grę - zaoponowała Ewa. - W czwartek wszystkie uzgodniłyśmy zasady i nikt nie zgłaszał pretensji.
Tak, wszystkie... Jakim cudem, do ciężkiego licha?! Po ilu drinkach musiało to nastąpić, że zgodziła się na coś takiego?!
- Poza tym to nie byłoby sprawiedliwie, skoro Ania prowadzi w rankingu - dodała Marta.
- To może rozwiążmy to tu i teraz, albo coś... A wieczorem zróbmy razem imprezę i skończymy to wszystko - nie wytrzymała Olga podnosząc głos.
Na sekundę zapanowało milczenie. Takie, że słychać było zbierającego się powoli z ziemi Oskara. O dziwo, umilkli także jego koledzy, jakby nieco zastopowani zdecydowaną reakcją nauczycielki języka polskiego.
- Nagrajcie jakieś porno i tyle - rzuciła lekkim tonem Marta, jakby chodziło o najzwyklejszą rzecz pod słońcem.
Choć prawdę mówiąc, w tych warunkach Kamili nie mogło zaszokować już nic. W sensie propozycji wymyślanych przez koleżanek. No bo jej samej nie spieszyło się do żadnego porno...
- Przecież to co wczoraj zrobiłyśmy to jest jedno wielkie porno - pobłażliwie wzruszyła ramionami Olga. - A misja jeszcze nie zakończona... - dodała ciszej, tak jak miała w stylu.
Jeszcze jedne słowa, które potwierdzały przypuszczenia Kamili i rysowały coraz czarniejszy scenariusz...
- To jakiś gang bang... - rzuciła jeszcze bardziej niewinnym tonem młodsza matematyczka.
- Marta, na miłość boską! - Kamila uznała za stosowne wkroczyć do akcji i jej głos zabrzmiał mocno krytycznie.
- No co? - oburzyła się krótkowłosa brunetka. - W czwartek nie byłaś taka święta a teraz nagle co?
Czwartek... Co się do cholery stało w ten pieprzony czwartek? Co się stało, że ona to wszystko zaakceptowała a może jeszcze, przynajmniej według słów matematyczki, wręcz sama coś zainspirowała?
- Z tego co wiem, jest jakaś impreza w wieżowcu dzisiaj wieczorem, jakaś firma otwiera tam swoje lokale i będzie sporo ludzi. Może zakręcimy się tam?
- No to chyba nie pozostaje wam nic innego, jak wyznaczyć jednego chłopaka do uwiedzenia i stoczyć pojedynek - wymyśliła szeroko uśmiechnięta Ewa.
Kamila po raz pierwszy doczekała się reakcji Ani. Ale takiej, że...
- Jasne - prychnęła blond nauczycielka angielskiego a jej twarz wykrzywił uśmiech. - Otumanić faceta... Jakby to miało być jakieś wyzwanie...
Kamila poczuła, że jej ciało napina się a mięśnie twardnieją. Nie umiała zapanować nad mimiką twarzy. Była pewna, że wyraża ona doskonale jej myśli. Jej uczucia. Konkretnie uczucie totalnej nienawiści.
Być może Ania wcale nie miała na myśli Daniela, być może nawet ledwo go pamiętała, o ile w ogóle. Ale może właśnie dlatego... Może właśnie dlatego ona sama odebrała ten lekceważący tekst tak osobiście.
Były tylko trzy randki. Na czwartą wpadła ze swoim chłopakiem, jak gdyby nigdy nic“. Pamiętane przez nią słowa Daniela doskonale zgrały się z komentarzem blondynki.
Nie wytrzymała. Odwróciła się do wszystkich tyłem i bez słowa pożegnania skierowała w drugą stronę. W stronę drzewa, pod którym rozmawiała wcześniej z Kacprem.
Tyle, że Kacpra już nie było. Zniknął bez pożegnania, tak samo jak teraz ona bez pożegnania odłączyła się od towarzystwa, krocząc w drugą stronę plaży. W kierunku miejsca gdzie zostawiła swój stanik.
Zostawiła za sobą grono znajomych, zresztą nie słyszała za sobą żadnych nawoływań. Szła przed siebie, aż sto metrów dalej dostrzegła skrawek materiału w trawie. Wzięła go w dłoń i włożyła, z trudem opinając nim piersi.
Choć emocje trochę opadły, to przecież wciąż była pod ich wpływem. Przez myśl przemknęło czy aby nie pobawić się raz jeszcze w kąpiel nago. Ale ostatecznie zrezygnowała z tego pomysłu.
Wolnym krokiem opuściła plażę dokładnie tą samą trasą, którą na nią weszła przed południem. Na asfaltowej alejce przyspieszyła kroku, jej chód stał się pewniejszy. Stukot obuwia sprawił, że i ona sama poczuła się pewniej. Niczym prawdziwa kobieta adorowana przez nieobecnych tu mężczyzn, za to obecnych przed monitorami. Kroczyła w kierunku hotelu mając na sobie wciąż to krępujące ubranie, które zresztą ciężko było ubraniem nazwać.
Sama nie wiedziała jak zareagowałaby na bliższą obecność jakiejś grupki chłopaków, ale nikogo takiego po drodze nie spotkała. Tuz pod hotelem minęły ją jakieś dwie nastolatki, ale to nie było to.
Kilka chwil później znalazła się już w swoim apartamencie. Westchnęła głęboko, zrzucając ze stóp szpilki i siadając na łóżku. I od razu uruchomiła laptop.
Pierwszą rzeczą, w jaką zajrzała na stronie Total Recall, był oczywiście dział z filmikami. Serce zabiło jej mocniej, gdy znalazła w nim już ten z własnymi wyczynami sprzed chwili. A więc stało się…
Z jednej strony kusiło ją, by włączyć i obejrzeć siebie samą, kompletnie nagą, z tej innej perspektywy, z perspektywy widza, ale bała się. Coś ją odrzucało i nie mogła się przełamać.
Zadowoliła się samym wynikiem. Film miał już kilkanaście tysięcy wyświetleń a przecież został dołączony dopiero praktycznie przed chwilą. Nim nadejdzie wieczór, będzie już kilkaset tysięcy, może nawet milion...
Zmusiła się by o tym nie myśleć. Była jeszcze jedna rzecz na tym portalu, ta najważniejsza. Ranking nauczycielek. Jak to było przed południem? Ania – czterdzieści trzy, ona – trzydzieści pięć.
A teraz… Ania – czterdzieści dwa, ona – trzydzieści siedem. A więc coś się zmieniło. Niewiele, ale jednak. Niby dziecinne, ale poczuła w sobie determinację, wolę walki, by prześcignąć młodszą koleżankę z pracy. Nie było to niemożliwe. Musiała się tylko postarać, wykrzesać z siebie ta iskrę.
Postarać… Postarać, czyli biegać nago, uśmiechać się zalotnie do chłopaków i dać im się przelecieć we wszystkie otwory… Jakie to proste i normalne… Aż nią zatrzęsło. Brrr…
Zmusiła się do tego by o tym nie myśleć. Jej myśli pomknęły w stronę Dominiki. Wciąż jej nie było. Co to oznaczało? Że przebywała wciąż w pokoju swego nastoletniego chłopaka?
Jak to strasznie dziwnie brzmiało...
Weszła w podstronę „Nauczycielek”. Tam znalazła spis apartamentów i kamer umiejscowionych w nich. Przeszła do porządku dziennego nad tym odkryciem. Zignorowała spis kamer w swym własnym, znalazła pokój Dominika.
Odpaliła kamerę w jego pokoju, czując się nieswojo. Nieswojo, bo w ten sposób stała się podglądaczką. Nie powinna tego robić. Ale po prostu chciała tylko coś zobaczyć.
No i zobaczyła. Swą koleżankę i swego ucznia. Na szczęście w normalnych strojach, ubranych, choć niezbyt bogato, ale jednak. Rozmawiali sobie o czymś krzątając się po pokoju. Tyle.
Dowiedziała się tego, czego chciała się dowiedzieć, ale obraz wyłączyła dopiero po dwóch, trzech minutach. Więc tak to wyglądało. Miała na myśli tak ich obojga, jak i sam fakt oglądania kogoś.
I na tym polegała gra. To znaczy oglądanie innych. Po trzy, cztery kamery w każdym z apartamentów, włącznie z łazienkami. I taki obraz szedł w internet.
Trudno by u siebie miała inaczej. Wróciła na podstronę i weszła w swój apartament. Na obrazie głównym zobaczyła samą siebie siedząca w skąpej bieliźnie przed laptopem. Do tego dochodziła jeszcze jedna kamera w samym apartamencie i kolejna w łazience.
I to by było na tyle. Skąd zatem brak kamery w gabinecie lekarskim młodej pani doktor Alicji? Skoro przecież jej ekshibicjonistyczny spacer po plaży został jak najbardziej sfilmowany?
Nie była w stanie rozwikłać tej zagadki. Po prostu z jakiegoś powodu tak się stało i koniec.
Wiele faktów musiała sobie uświadomić i jednym z nich był ten, że musiała sobie znaleźć coś do roboty. Siedzenie w tym pokoju było udręką, ale nie miała ochoty nigdzie wychodzić. Dominika zajmowała się swoim chłopakiem a reszta uczestników jej nie obchodziła. Wręcz wolała trzymać się od niej z dala.
Książka odpadała, internet jej zbrzydł. Pozostała telewizja. Włączyła, jak wczoraj jakieś programy kryminalne i geograficzne. Trochę oglądała, trochę rozmyślała nad tym wszystkim. Choć to myślenie doprowadziło ją w końcu do bólu głowy.
Czy był sens się tym zadręczać? Jest gdzie jest, musi zrobić, to co musi. Choć za każdym razem, gdy sobie to uświadamiała, serce podchodziło jej do gardła.
Przynajmniej w jakiś sposób musiała zaakceptować zastaną rzeczywistość. Była wobec niej bezradna.
Zresztą w jakiś sposób zaakceptowała ją już wcześniej. Przed południem, gdy zrobiła striptiz na oczach całej Polski. Znów czuła gwałtowne bicie serca za każdym razem, gdy sobie to uświadamiała.
Skoro tak… To czy ten prysznic, którego coraz bardziej domagało się jej ciało, miałby być czymś gorszym?
Odczekała jeszcze kilkadziesiąt minut, nie mogąc się zdecydować. W końcu...
- Kamila, mamy zaproszenie na tą imprezę od firmy „Sajgon” w wieżowcu, szykuj się na dwudziestą – poinformowała Marta, wbijając w którymś momencie niespodziewanie do jej apartamentu.
I nie pytając koleżanki o zdanie. Tak jakby było oczywiste, że Kamila musi tam pójść.
A ona wiedziała, że pójdzie, choć ochota na to była bardzo średnia. Ale brakowało alternatywy. No i jeżeli coś miało się stać, w sensie jej pojedynku z Anią… To tylko tam, w bardziej bezpośrednim starciu.
Zbliżała się decydujące rozgrywka i serce znów biło mocniej.
Tak samo jak wtedy, gdy uświadomiła sobie, że jest już po osiemnastej. Tak przesiedziała te parę godzin w apartamencie, tak tu płynął czas. A może płynął szybciej…?
Podekscytowana, ale o dziwo bardziej pozytywnie, niż negatywnie, wkroczyła do łazienki, z pewnymi jednak oporami ściągając bieliznę. Znów to zrobiła. Znów striptiz na oczach całej Polski. Teraz już nie było tak, jak przed południem na plaży. Zbliżał się wieczór, z pewnością dużo więcej osób zasiadło przed komputerami. Tak, to mogły być już dziesiątki tysięcy. A nawet setki. Bo za chwilę po facebooku, czy innych stronach rozniesie się wieść, że „ta czarna”, rozebrała się do naga i bierze prysznic.
- Sam tego chciałeś Danielu… - wyszeptała cicho do siebie. - Skoro chciałeś by tysiące ludzi oglądało twoją żonę kompletnie gołą, to masz za swoje…
Ta myśl chyba nieco poprawiła jej nastrój, jakby usprawiedliwiając jej niecny czyn. Tak, to nie ona za tym stała, to inni, w tym Daniel. Chyba…
Nieważne, musiał wiedzieć o tym, więc skoro tak, to nie mógł mieć pretensji. Zresztą… Może by jednak o tym nie myśleć a po prostu skupić się na prysznicu?
No to się skupiła. Tak, że prysznic potrwał nieco dłużej niż zwykle. Uważnie, spokojnie obmyła wszystkie części ciała, włącznie z tymi intymnymi. A w walce z przełamywaniem się, pozwoliła sobie na bardziej subtelne umycie swych piersi. W sumie to po prostu zafrasowały ją trochę. Nic dziwnego, były jednak naprawdę nieco większe, niż normalnie.
Także wycieranie się ręcznikiem poszło dłużej, niż zazwyczaj. Czuła skrępowanie, ilekroć myślała o tym, że wyciera się przed tysiącami ludzi, ale za każdym razem czuła też ten charakterystyczny ucisk w podbrzuszu, który kazał jej wydłużać tę chwilę. To było takie niecodzienne...
Gdy już opuściła łazienkę, przysiadła przy stoliku w samej bieliźnie, zajmując się upiększaniem kolejnych części twarzy. Chociaż miała świadomość, że nie potrzebowała tego za bardzo, to jednak podkręcenie rzęs, czy brwi zawsze dodawało uroku. Do tego oczywiście jakieś fajne zapachy...
Kolejne minuty, to wybór odpowiedniego stroju. Zaśmiała się cicho widząc szafę niemal pełną różnych sukienek, nie bardzo wiedząc skąd one się tam wzięły.
Było kilka fajnych, ale jedna przyciągnęła jej uwagę. Serce znów zabiło jej mocniej. Czy to naprawdę byłby trafny wybór? Przyjrzała się dokładniej a potem włożyła na siebie i przejrzała się w lustrze.
Była to sukienka do kolan, ale z jednej strony miała głębokie wcięcie odsłaniając jedną z nóg bardzo wysoko, prawie do biodra. Tym bardziej, że była dość luźna, co sprawiała, że robiąc krok, po prostu odsłaniało się nogę w całości. Wyglądało to niesamowicie powabnie, seksownie a jednocześnie elegancko, z klasą. No i erotycznie.
Tym bardziej erotycznie, że sukienka była wydekoltowana, odsłaniając zresztą część pleców a skoro tak… To nie było wyjścia i sięgając za plecy Kamila rozpięła stanik, ściągając go z siebie.
Był dwudziesty pierwszy wiek, na różnego rodzaju galach, przyjęciach, gwiazdy Hollywod i nie tylko one, rządziły na imprezach w takich kreacjach, mając pod eleganckimi i skąpymi sukniami jedynie majtki. Tylko czy wypadało to jej, zwykłej nauczycielce z Wielkopolski?
No cóż, w czym była gorsza? W niczym, tylko… Tylko nigdy w życiu nie wybrała się na żadną imprezę, mając na sobie tylko szpilki, stringi oraz sukienkę odsłaniającą aż tyle ciała. I nic więcej.
Więc podekscytowana uznała, że to właśnie teraz nastąpi ten pierwszy raz.
Nie była nigdy jakąś zapatrzoną w sobie pustą lalką, ale nie mogła oderwać wzroku od swego odbicia w lustrze. Aż nawet przed wyjściem zrobiła sobie selfie.
I jeszcze przed wyjściem sprawdziła wynik rankingu. Ania wciąż czterdzieści dwa procent, ona – trzydzieści dziewięć. Coraz bliżej...
No i zerknęła jeszcze na licznik wyświetleń filmu z jej południowego spaceru po plaży i kąpieli. Siedemset siedemdziesiąt tysięcy odsłon, tylu Polaków zdążyło zobaczyć jej nagie piersi, nagi tyłek, nagie łono… 
Hm...


4. Porno gwiazda.


Szła spokojnie trzymając się raczej z tyłu za koleżankami. Nie pchała się na czoło, nie musiała. Choć oczywiście, gdy wcześniej spotkały się wszystkie przed hotelem, nie brakło pełnych uznania jak i zazdrości spojrzeń, oraz takich samych tekstów.
Kroczyła powoli w stronę wieżowca, napawając się stukotem szpilek po twardej powierzchni. One tylko dopełniały jej przeświadczenia o tym jaką jest super laską. Nawet jeżeli zawsze było to dla niej drugorzędne. Teraz stawało się ważniejsze, o tyle, że mimo sporej jak zwykle samokrytyki uznała, że wygląda jednak lepiej, niż jej główna rywalka.
Kilka minut później były w windzie. Dojechały na dziesiąte piętro. Niby już wysoko a przecież w praktyce był to zaledwie parter.
Wszystkie pięć kobiet powitał niemały już gwar. Szybko znalazły salę, na niej znajdowało się jakieś pięćdziesiąt osób. I mężczyzn i kobiet. I starszych i młodszych.
Pięć, gdyż Dominiki nie udało się przekonać do wyjścia. Dużo ważniejszy dla niej był Dominik.
Zostały przywitane przez jedną z ważniejszych osobistości na tym przyjęciu, szybko doskoczyli jacyś panowie nawiązując mniej zobowiązujący kontakt. Przypadło to w udziale także i jej, ale być może chłodna postawa zniechęciła niektórych panów do bardziej serdecznego towarzystwa.
W przeciwieństwie do koleżanek odmówiła alkoholu. Chciała mieć czysty umysł, jeżeli w tych warunkach było to możliwe.
Miała świadomość, że zbiera na sobie mnóstwo spojrzeń. Może i więcej, niż Ania, tego już wiedzieć nie mogła. Czy znajdowało to jakieś odzwierciedlenie w wynikach na stronie Total Recall? Chyba za wcześnie na to...
Grała muzyka, nie byle jaka zresztą, szefowie zaprosili jakiś niby znany polski zespół. Między stołami uwijały się skąpo odziane kelnerki, zewsząd dochodził zapach drogich perfum. Kamila starała się trzymać koleżanek, które nieustannie plotkowały, głównie o facetach, próbując wyłowić tego najbardziej atrakcyjnego. Brylowała w tym oczywiście Marta, której usta jak zwykle się nie zamykały.
I tak minęła pierwsza godzina a potem nawet druga. Choć Kamila nie bawiła się najlepiej, impreza nie zaliczała się do nudnych. Organizatorzy zadbali o szereg atrakcji, które nastąpiły po dość wydłużonej części oficjalnej przyjęcia. Wtedy także mocniej polał się alkohol a i muzyka zmieniła się na żywszą, choć…
- To znowu ci sami – wskazała palcem Marta
Kamila spojrzała i faktycznie. Pod sceną w przestronnej sali zobaczyła trójkę znanych sobie osób, tancerzy, sprawiających wrażenie jakby znaleźli się w zupełnie innej bajce. Wszędzie dookoła panowie w garniturach i panie w pięknych sukniach a pośród nich trzech nastolatków w sportowym stylu wywijający swoje figury. Hm...
- No to który w końcu? Ja jednak wybieram tego w środku – Marta w swoim stylu natychmiast zmieniła temat rozmowy.
- Ten w środku faktycznie najlepszy – przyznała Olga, przypatrując się uważnie grupce toczących jakaś luźną rozmowę oficjeli. - Taka pociągła, ostrzejsza twarz, lubię taką.
- Patrzcie jak się porusza, jest pewny siebie, zdecydowany, wie czego chce, z pewnością nie wyjdzie dzisiaj bez jakiejś laseczki na ramieniu – paplała Marta.
- Tylko jeszcze nie wiemy, czy to będzie Ania, czy Kamila – wkroczyła do akcji Ewa zaśmiewając się.
Kamila nie spojrzała nawet na rywalkę, choć korciło ją by poznać jej reakcję na te słowa. Sama zaś przyjrzała się obgadywanemu mężczyźnie. Był faktycznie przystojny, nieco wyższy od niej, zbudowany normalnie, świetnie wyglądał w białej koszuli i krawacie. Zarost na twarzy dodawał mu jeszcze bardziej męskości. Dokładnie tak, z całą pewnością wyglądał na takiego, któremu poderwanie dziewczyny nie nastręczało wielkich problemów.
- Ma na imię Marcin i jest jednym z managerów w firmie – poinformowała Marta dwie minuty później, gdy wróciła do grona koleżanek po zasięgnięciu języka.
- A pensja? - dopytywała złośliwie Ewa.
- To zależy. Z osiem tysięcy bankowo, ale może mieć i dwa razy tyle – Ania ubiegła Martę.
- To nie aż taki krezus – skrytykowała starsza z matematyczek.
- To za ile ty idziesz do łóżka? - docięła natychmiast silikonowa blondynka.
- Spokój dziewczyny, Jezu…! - Marta natychmiast zażegnała rodzący się konflikt. - Dajcie spokój z takimi tekstami. Ja bym poszła z nim, nawet gdyby siedział na bezrobociu!
- Marta, czy jest jakiś facet na tym świecie, z którym nie poszłabyś? - Ewa nie ustawała w złośliwościach.
- Przestańcie w końcu! - nawet i Olga podniosła głos. - Zachowujecie się jak jakieś tępe dzidy!
I powiedziała to ta, która wyleciała z poprzedniej szkoły za romans z uczniem… Ale tę myśl Kamila zostawiła już dla siebie. W każdym razie nieźle ją pokarało takimi koleżankami.
Ale ona sama to co? Czy po dzisiejszej prezentacji topless a nawet kompletnie nago ma prawo komuś to wypominać?
I zresztą… Choć nie chciała do siebie dopuścić tej myśli, to jednak teraz przy okazji tej wymiany uprzejmości między koleżankami, coś dotarło do niej z całą mocą.
Ta gra, ta historia, te zasady, ten hormon… Jej kreacja, jej wygląd, jej wysoko odsłonięta noga, jej głęboki dekolt… Otóż...
Ona przyszła się tu ruchać.
Dokładnie tak, nawet jeżeli to odrzucała. I nawet jeżeli w myślach szukała jeszcze jakiegoś innego rozwiązania z wyjściem z gry. Nawet jeżeli ostatecznie uznałaby, że to szaleństwo nie jest dla niej i zrezygnowałaby. To jednak musiała przyjąć taką postawą i ją przyjęła, może nawet nieświadomie, ale jednak. Przyszła tu, jak przychodzi czasem typowa blondynka z różnych opowiadań na dyskotekę. Przyszła tu po to by wyrwać jakiegoś chłopaka i dać mu dupy. Ewentualnie wrócić do hotelu i dać się przelecieć któremuś z licealistów. Ale to i tak wychodziło na jedno.
Po raz pierwszy w życiu miała okazję przeżyć właśnie to. Niezależnie od tego, czy ostatecznie dojdzie do finału, czy nie. Miała przeżyć to nastawienie typu „przyszłam na imprezę, po to by ktoś mnie przeleciał”.
Dech jej zaparło, gdy uświadomiła sobie to z całą mocą. Spojrzała w dół na swe szpilki, długie nogi, odsłonięte z jednej strony do kolan, z drugiej, w całości. Zrobiła kilka kroków, dyskretnie patrząc jak prezentuje się w tej kreacji. To znaczy, jak bardzo się rozebrała, jak bardzo wyeksponowała swoje ciało.
Dobra, miało być bez alkoholu, ale jednak lampki wina nie mogła sobie odmówić. To przecież nie mogło zaszkodzić a jedynie pomóc.
Zrobiło się bardziej tanecznie, Deszczowcy zwinęli się gdzieś spod sceny, ich miejsce zajęło kilka par. Reszta stała i obserwowała, oraz rozprawiała o czymś tam.
- Jezus, jaka super laska! - usłyszała obok siebie.
Nawet uśmiechnęła się lekko na ten komplement. Szkoda tylko, że padł on z ust Tomka a nie Kacpra, ale zawsze coś.
Zresztą dość poważny wzrok Kacpra, uważnie taksującego sylwetkę niedawnej pacjentki zrobił jej o wiele lepiej, niż słowa Tomka.
- Naprawdę? - znalazła i ona okazję do zaczepki. - Myślałam, że dużo bardziej podobały ci się wdzięki jednej z moich koleżanek – nawiązała do wczorajszych wybryków.
- To było wczoraj – odpowiedział bez ogródek i jak na niego zwyczajnie bezczelnie. - Dzisiaj zmieniłbym zdanie.
- Bo wczoraj… - urwała.
Bo wczoraj ją zaliczyłeś i dzisiaj chciałbyś kolejną”, to właśnie zamierzała powiedzieć, ale wolała jednak nie wchodzić w ten temat.
- Co wczoraj? - nie dał za wygraną.
- Nieważne – ucięła krótko kierując wzrok na salę.
Dała tym samym znak, że kończy rozmowę. W sumie co mogło z niej wyniknąć? Co innego, gdyby rej w tej grupie wiódł Kacper. Ale Tomek… Nie miała większej ochoty na wchodzenie z nim w jakąś interakcję.
Różnie to było z facetami, nie każdy musiał widzieć w niej super towar do wydymania, ale akurat Tomek z pewnością tak. Rozbierał ją wzrokiem i była pewna, że wystarczyłby jeden jej gest, by stracił rozum. Jeżeli w ogóle go posiadał.
Ech, o czym ona w ogóle rozmyśla?
Dopiła wino i ruszyła w przód, kierując się w stronę małego baru i zostawiając natrętnego Deszczowca za sobą. Trochę żałowała, że to nie Kacper ją zaczepił. Może znajdzie się jeszcze okazja by porozmawiać? Chyba zostaną tu dłużej?
Przystanęła przy zaimprowizowanym barze, prosząc o jeszcze jeden kieliszek wina. Oczywiście wszystko na koszt organizatora.
Odwracając się z kieliszkiem w dłoni w stronę sali dostrzegła śmiejącą się Ewę w towarzystwie jakiegoś starszego od niej mężczyzny. Również i Olga z Martą znalazły jakiś duet do towarzystwa. A Ania gdzieś zniknęła.
No to została sama. Z kieliszkiem w dłoni. Przestało się to jej uśmiechać. Ani chybi zaraz stanie się obiektem zainteresowania któregoś z ważniejszych gości w wieku przed emerytalnym. Już wolałaby towarzystwo trójki tancerzy.
Oparła się na moment o ladę, opierając lewą nogę o bar. Świadomie, czy nie, zaprezentowała w tym momencie lewą nogę w całej okazałości. Długą, zgrabną, przyzwoicie opaloną, seksowną. Tą część ciała, która stanowiła jej największy atut. Tak przynajmniej mówił Daniel...
Wyprostowała ją chwilę później, uznając, że prezentuje się nieco idiotycznie. Właśnie jak taka laska, która szuka chętnego na jej wdzięki. Dopiła wino szybkim haustem i ruszyła w stronę toalety.
Nie czuła żadnych potrzeb fizjologicznych, po prostu nie uśmiechało się jej stać i kwitnąć tam przy barze narażając się na zaczepkę jakiegoś prawie weterana wojennego. Poza tym mogła sprawdzić, czy po dwóch godzinach nie trzeba poprawić tego i owego. No i jeszcze coś.
Już w toalecie wyjęła telefon z torebki i niecierpliwie odszukała wiadomą stronę w internecie. Z uwagi na starszy model telefonu, który zwyczajowo służył jej do dzwonienia, tudzież zrobienia kilku średniej jakości fotek, szło to bardzo opornie. Tak samo poruszanie się po stronie internetowej Total Recall.
Sprawdziła to co ostatnio, ranking i liczbę wyświetleń filmu. Ranking ani drgnął, co przyjęła z lekką irytacją. Liczba wyświetleń podniosła się do ponad dziewięciuset tysięcy.
Z pewnością w ciągu najbliższej godziny liczba Polaków, którzy zobaczyli ją nagą, sięgnie tego miliona. Przysiadła na moment, by przetrawić ten wniosek. Zajęło jej to kolejne kilka minut. W końcu ogarnęła się i opuściła toaletę, nie bardzo wiedząc co dalej.
A dalej… Przy wejściu na salę napotkała znajomą już postać, wpatrującą się w nią. Zwolniła kroku, czując, że czekała tu nieprzypadkowo i...
- Widziałem panią w towarzystwie kilku innych nauczycielek, wnioskuję, że jest pani jedną z nich, tak? - usłyszała pewny siebie, głęboki głos managera, którego jakiś czas wcześniej obgadywały koleżanki.
- Tak – odpowiedziała krótko spoglądając mu w oczy.
- Dałbym głowę, że już panią widziałem. Zna pani może Iwonę Dankowską? Uczy w podstawówce w Gorczycach.
- Tak, znam, studiowałyśmy razem – trochę zaskoczył ją tym.
- Widziałem chyba kiedyś panią u Iwony… - tym razem nie dokończył, czekając na jej reakcję.
- Byłam u niej kilka razy w odwiedzinach, choć trochę czasu minęło – odpowiedziała zgodnie z prawdą. - Jest pan jej wszystkowiedzącym sąsiadem? - wysiliła się na coś luźniejszego.
- Nie – na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech. - Może się pani zdziwi, ale pracowaliśmy razem z Iwoną. Byłem nauczycielem muzyki w tej szkole.
- Pan? - zdziwiła się autentycznie i spojrzała podejrzliwie. - Ostatnia rzeczą jaka by mi przyszła do głowy jest to, że jest pan nauczycielem.
- Byłem – sprostował. - Znalazłem ciekawsze zajęcie.
- Domyślam się.
- Nie wypada byśmy zwracali się do siebie oficjalnie. Jestem Marcin – przedstawił się.
- Kamila – uścisnęła wyciągniętą dłoń.
A więc pierwsze lody zostały przełamane. Choć nie pasował jej nigdy ten typ mężczyzny, to jednak poczuła spore podekscytowanie. Nie dość, że mimo wszystko był bardzo przystojny i starał się robić wrażenie męskiego, acz bez przesady, to przecież miała na uwadze całą tą sytuację związaną z grą…
No i to podekscytowanie wynikające z tego, że przecież nie zaczepił jej by pogadać o wspólnej znajomej. Chodziło mu o coś zupełnie innego. Być może gdyby był to ktoś inny. Ale nie taki mężczyzna jak Marcin.
Serce biło jej mocniej a oddech przyspieszył. Być może dla innej kobiety taki podryw w wykonaniu super przystojniaka byłby czymś normalnym. Ale nie dla niej.
Oto tak naprawdę po raz pierwszy w życiu została poderwana na wyruchanie. Szła wolno z Marcinem mając w pełni świadomości to, że on podszedł do niej i nawiązał kontakt w celu wyruchania jej. Najlepszej dupy na tym przyjęciu.
Kontynuując rozmowę, doszli do baru. Marcin zaproponował wino, wzięła z pewnym oporem. Wino, to nie wódka, trzy kieliszki niczego złego nie mogły zrobić.
- Będzie lepiej jak przejdziemy bliżej sceny, mamy tam boks dla siebie, taki dla elity.
Nie pytał o jej zdanie, nie zaprosił. Był przyzwyczajony, że kobiety spełniały jego zachcianki. Pewnie nie tylko kobiety.
Elitą okazało się kilka kolejnych znajomych twarzy. Kamila dostrzegła w boksie Martę i Olgę wraz z już wcześniej zaobserwowanym towarzystwem.
- Wszyscy się zmieścimy – rzucił ktoś wpuszczając do środka kolejną dwójkę.
Miał rację, choć zrobiło się nieco tłoczniej. Z drugiej strony także ciszej, w tym miejscu muzyka nie była słyszalna zbyt głośno, dało się zupełnie normalnie rozmawiać.
Kamila czuła się nieco mniej komfortowo. Musiała złączyć nogi a w tym natłoku czuła kontakt fizyczny z Martą po jednej stronie i Marcinem z drugiej.
Zachmurzyła się nieco, przypominając sobie, że to wszystko jest pewnie na żywo w internecie. Pewnie jej kreacja już zrobiła furorę w całej Polsce a teraz wszyscy zobaczyli, jak łatwo zgarnął ją jakiś dobrze zarabiający przystojniak.
Nie musiała nawet uciekać się do wyobraźni. I tutaj dostrzegła wiele mówiące spojrzenia obu matematyczek. I to domyślne w wykonaniu Marty i to bardziej złośliwe Ewy. I jeszcze jakby pochmurne, zazdrosne, jednego z ich towarzyszy. Mówiące coś w stylu „dobra, poderwałem sobie jakaś laskę, ale ten kozak znów zwinął sobie największą super dupę”.
I owszem, wyczuła, że Marcin stara się zrobić dobre wrażenie. Nie tyle opowieściami, choć pewnie tez. Mówił coś tam o firmie, o tym czym się zajmuje, także i ją samą powypytywał o różne rzeczy. Ale widziała, że się kontroluje, że za wszelką cenę chce sprawić wrażenie dojrzałego mężczyzny, nie bawidamka. Jakby wyczuł, że ma obok siebie kobietę z klasą a nie laskę do wyrwania na głupie bajery o dobrze płatnej pracy i niezłym samochodzie.
A ona sama… W zasadzie nie musiała się pilnować. Bo jeśli coś działało na nią w tej chwili, to na pewno nie Marcin. Miała zbyt duży dystans do tego typu mężczyzn. Mógł ją czarować swoim zachowaniem, zdecydowaniem, pewnością siebie, rzadko rzucanymi śmiesznymi tekstami, ale to nic nie dawało.
Ale coś działało, owszem. Ona sama. Gra i pojedynek z Anią siedziały głęboko w jej głowie. No i przede wszystkim to jak się sama prezentowała. Jak zrobiła z siebie elegancką kobietę, dla niektórych właśnie taką super dupę. Super dupę, która przyszła się ruchać. Pokazała to przecież odsłaniając spory fragment swoich długich, ponętnych nóg, czy też niemały fragment swych piersi.
Więc, paradoksalnie, jeśli ktoś, lub coś ją podniecały, to ona sama i ta sytuacja. Na pewno nie Marcin.
Nie Marcin, który po pewnym czasie, gdy uznał, że pewien stopień zażyłości został już osiągnięty, pozwalał sobie na coś w rodzaju osaczenia. Na propozycję drinka, którą, ku jego skrywanemu rozczarowaniu odrzuciła. Na pochylanie się ku niej. Czasem na rzucenie kilku niedwuznacznych słów, niekoniecznie bezpośrednio do Kamili. Ot, tak, w powietrze. Tak, by zrobiło się trochę bardziej klimatycznie.
No i gdy gdzieś w którymś momencie rozmowa zeszła na taki temat…
- Spostrzegawczy jesteś – skomentowała jego słowa sprzed chwili. - W twojej pracy to pewnie przydatne.
- Nawet bardzo – zapewnił pewnym tonem, patrząc na nią silnym wzrokiem, sprawiającym w jego mniemaniu wrażenie męskiego. - Często wystarczy jakiś szczegół, potem drugi, albo trzeci, żeby mieć już w głowie portret psychologiczny klienta.
Pochylił się nieco ku niej mówiąc te słowa.
- Na przykład…? - zachęciła go do wynurzeń i ignorując to pochylenie, które ją nieco irytowało.
- Na przykład… Jak widzę gościa, który bawi się zapalniczką, przesuwając po niej dłonią. I już wiem, że taki człowiek często się masturbuje.
Wytrzymała jego silny wzrok, próbujący ją niby zahipnotyzować. Nie spuściła oczu z jego twarzy. I ani przez moment nie dała po sobie poznać jak bardzo ten dupek ją teraz odrzucił od siebie.
Ci dwaj siedzący obok towarzysze Marty i Olgi byli jego kolegami z firmy. Znali się dobrze. Kamila widziała przed momentem jak jeden z nich, Darek, bawił się właśnie w taki sposób zapalniczką. Marcin też to dostrzegł i wykorzystał jako przykład.
Nie to ją tak odrzuciło, tylko to, że w tym momencie kompletnie nie uszanował swojego kolegi, którego widocznie uznał za kumpla gorszego sortu. W swym postanowieniu zaimponowania niezwykle atrakcyjnej kobiecie odrzucił koleżeńską solidarność, wykorzystał w pewien sposób swojego kolegę, upokorzył go, nawet jeżeli tamten nie słyszał. Bo to, czy słyszał, czy nie, zupełnie nie obchodziło Marcina.
Silniej niż do tej pory zaprezentował się jak totalny egoista idący po trupach do celu.
Nie prezentował żadnych wartości, widocznie coś takiego jak koleżeństwo, czy lojalność były dla niego tylko i wyłącznie pustymi słowami. Kontynuował ten wątek, mówiąc coś tam i nie miał pojęcia, że przed chwilą kompletnie pogrzebał swe i tak mizerne szanse na cokolwiek.
Pochylił się jeszcze bardziej, aż w końcu uciekła wzrokiem w bok. Powstrzymała głębsze westchnięcie.
Już otwierała usta, by spróbować poruszyć ten temat lojalności, tak by przygwoździć go jakoś dosadnie. Może potrafiłaby go wkurzyć, tak jak on zirytował ją. Ale…
- Oho… Ania zmieniła sobie chyba target… - usłyszała głos Marty.
I przed jej oczyma stanęła rywalka a za nią… Kacper.
Zmrużyła wzrok nieprzyjemnie zaskoczona. Czy na pewno dobrze widziała? Jakim cudem? Przecież wczoraj Ania, owszem zapragnęła bliższego kontaktu z młodym chłopakiem, ale ten dał chyba wyraźnie do zrozumienia, że...
- No wpuście nas – bardziej zażądała, niż poprosiła silikonowa blondynka.
Na szczęście Olga zniknęła ze swoim partnerem, więc Ania zmieściła się w środku, siadając naprzeciw Kamili. Natychmiast założyła nogę na nogę, prezentując je nie gorzej od rywalki. Dla Kacpra znalazło się miejsce tuż obok.
Kamila wychwyciła jego spojrzenie. I lekki uśmiech na twarzy. Nie wiedziała co o nim sądzić, nie potrafiła go rozszyfrować. Tak samo jak uśmiechu tego kogoś kto...
- Mówię do ciebie Kamilo, jesteś niegrzeczna – usłyszała krytyczny głos z boku a w ślad za nim poszedł sztuczny uśmiech na twarzy Marcina.
- Przepraszam, zdekoncentrowałam się na moment – odpowiedziała najkulturalniej jak tylko mogła, posyłając mu dużo szczerzy i luźniejszy uśmiech.
Choć przez głowę przemknęło „to mów do mnie tak, żeby mnie zainteresować tępy deklu”.
- A propos dekoncentracji… To ważne, żeby być maksymalnie skoncentrowanym, bo wtedy masz przewagę nad klientem. Na przykład kiedyś...
Złapał fazę na mówienie i bardzo dobrze. Mogła słuchać jednym uchem, nie uczestnicząc za bardzo w rozmowie. Tacy faceci jak on nie potrzebowali gadających kobiet, tylko słuchających. Od gadania byli oni sami.
No więc słuchała jednym uchem a drugim dużo bardziej koncentrowała się na dialogu Ani z Kacprem. I nie tylko na dialogu. Także na ich zachowaniu.
Po drugiej stronie stolika wyglądało to nieco inaczej. To Ania zagadywała a Kacper raczej słuchał. Wyglądało to nieco komicznie, tak jakby to blondynka starała się zrobić odpowiednie wrażenie na młodym chłopaku. Tylko, że Kamili nie było jakoś do śmiechu. Była nieprzyjemnie zaskoczona zaistniałą sytuacją. Poczuła sporą niechęć na samą myśl o tym, że Ania mogłaby hm… Sfinalizować znajomość z nastolatkiem w wiadomy sposób.
Może była przewrażliwiona, ale szybko doszła do wniosku, że blond nauczycielka angielskiego właśnie do tego dążyła. Jej zachowanie, prezentowanie swoich szczupłych nóg, również dekoltu… Uśmiechy, ale nie takie głupie, tylko trochę na wyższym poziomie.
Czuła coraz większą irytację i co za tym idzie drżenie ciała. Nie potrafiła się opanować. Ani tego co działo się z jej ciałem, ani tego co wyprawiał jej mózg. Nie wiedziała jak zareagować.
Także wtedy, gdy Marcin pochylając się po raz kolejny, położył rękę na jej odsłoniętej nodze, sunąc wyżej. Strąciła ją, choć ten dotyk był mimo wszystko nieprzyzwoicie rozkoszny. Nieprzyzwoicie, bo przecież miała na uwadze, że był on dziełem super przystojnego nadętego buca.
- Mimo wszystko zapomniałeś o tym – podsunęła towarzyszowi pod twarz dłoń z obrączką na palcu.
- Obrączki są jak kajdany dla niewolników, czasami spadają – nie speszył się.
Za nic miał zasady. Był egoistycznym bucem przekonanym, że wszystko mu się należy. Mimo tego, uśmiechnęła się lekko. Jeżeli miała wymierzyć mu karę, to jeszcze nie teraz.
Sytuacja nie uszła uwadze Kacpra. Ich spojrzenia znów się spotkały, ale Kamila po raz kolejny nie potrafiła wyczytać niczego konkretnego z oczu nastolatka.
Nie wiedziała co robić, jak się zachować. Jeśli czegoś była w tym momencie pewna, to jednego. Nie chciała, by Kacper dał się uwieść silikonowej blondynce.
Tylko co jej do tego? Przecież był niezależnym chłopakiem i ona nie miała wpływu na jego wybory. No i ostatecznie gdyby wybrał takie rozwiązanie, to też wystawiłby sobie jakieś świadectwo.
- Dziwne połączenie, taniec hiphopowy i medycyna – skomentowała w którymś momencie Ania.
- Mamy dwudziesty pierwszy wiek – Kacper rzucił argument, który Kamila usłyszała już wcześniej. - Można robić rzeczy poważne i mniej poważne. Nic w tym dziwnego.
- Nie mówię, że nie można, tylko ten hip hop nie pasuje mi do ludzi, którzy mają poważne zainteresowania – nie dawała się przekonać.
- Może gdyby poznała pani jakiegoś hiphopowca zmieniłaby pani zdanie…
- Paru kiedyś poznałam – zareagowała lekceważąco. - Jeden się nawet we mnie zakochał, słuchał hip hopu i w piłkę grał, jakoś mnie nie przekonał.
Serce Kamili walnęło niczym młot. Wbiła wzrok w szkolną koleżankę. Znów z nienawiścią, jak na plaży. O ile tamte słowa mogły jej ujść płazem, o tyle te… Może nie tyle słowa, ile ton jakim je wypowiedziała, pełen lekceważenia…
Zacisnęła zęby i pięści. Nie zdążyła znaleźć riposty...
- A pozowanie i pokazywanie się nago dla tysięcy ludzi idzie w parze z powagą? - zapytał subtelnie Kacper.
- Ja miałam z tego pieniądze – zareagowała natychmiast na ten oczywisty przytyk Ania.
- Czyli to po prostu chodzi o kasę a nie o brak powagi – skwitował nastolatek.
- Słuchaj dziewczyny, bo dobrze mówi – wtrącił się Marcin. - Wszystko co daje hajs jest dobre a dla głupot, z których nic nie wynika nie ma miejsca – podsumował zdecydowanym tonem.
Po raz kolejny Kamila wbiła oczy w osaczonego Kacpra. Choć on sam wcale nie sprawiał wrażenia zagonionego w róg przez wyraźnie starszych rozmówców.
Widziała w nim coś… Co już zobaczyła w nim wcześniej. Może przez ten uśmiech, może nie tylko. Widziała w nim coś… I jednocześnie zastanawiała się, jak zachowałby się w tej dyskusji i co powiedziałby Daniel.
Daniel…
- Przykre jest to, że ludzie, którzy zarabiają całkiem duże pieniądze są w nie tak zapatrzeni, że zapominają po co to robią i wszystko przekładają na hajs. Otóż, ja, jak mam nadzieję, zostanę doktorem, który w wolnych chwilach, będzie kręcił nowe figury taneczne – podsumował spokojnie, acz bardzo dobitnie Kacper.
Kamila słuchała a przede wszystkim patrzyła w niego jak rażona gromem. Ten uśmiech, który zauważyła już wcześniej, te oczy, te słowa, ten ton, tak bardzo charakterystyczny...
Jezus Maria, czy to możliwe…?!
Przecież Kacper nie istniał, uświadomiła to sobie już wcześniej. Był postacią, której na zewnątrz, po opuszczeniu gry już nie miała prawa spotkać. Był postacią wymyśloną, wykreowaną przez… No właśnie, ktoś to musiał zrobić!
Niemal zapomniała oddychać, gdy te wszystkie tak przecież oczywiste wnioski uderzyły w głowę z całą mocą.
Czy to naprawdę możliwe, że Daniel stworzył samego siebie, sprzed nieco ponad dwudziestu lat? Siebie samego, czy tam po prostu kogoś na swoje wyraźne podobieństwo… Po to by dopiekł blond nauczycielce i jednocześnie wzbudził zainteresowanie drugiej?
Czy to o to chodziło? „Zasady programu będą takie, że będziesz musiała dać się komuś przelecieć na oczach milionów. A skoro tak, to niech tym kimś będę ja”.
Czy on tak to sobie wymyślił? Boże… Czy to był właśnie cały misterny plan Daniela?! Młody Kacper jako młody Daniel?!
Jeżeli wcześniej miękły jej nogi, choćby na plaży, to co powiedzieć teraz…?
- Strasznie rozgrzała cię ta dyskusja – Marcin zwrócił uwagę na towarzyszkę i nie omieszkał znów pochylić się ku niej, jednocześnie wyciągając rękę i obejmując ją.
- Owszem, jest tu gorąco – palnęła trochę nieprzygotowana, kompletnie wytrącona z równowagi swoim odkryciem.
Broniąc się przy tym przez większą bliskością.
- W normalnym przypadku zasugerowałbym zdjęcie części garderoby, ale w twoim… - nie omieszkał nie skorzystać z sytuacji i przejechał wzrokiem po odsłoniętych nogach Kamili. Szczególnie tej, odsłoniętej aż po biodro.
- W moim wchodziłaby już tylko jedna jej część… - odpowiedziała machinalnie, choć subtelnie i tym samym prowokująco.
Sama nie wiedziała dlaczego tak.
Ale widziała, że Marcin poruszył się niecierpliwie. Tak jakby jego osaczanie zaczęło go nużyć i chciałby przystąpić wreszcie do głównej części przedstawienia.
- Każdy powód by się jej pozbyć jest dobry – odparł bezczelnie, nie siląc się na jakąkolwiek finezję.
Nie odpowiadała przez moment, nie będąc pewna jak zareagować. Czy tak jak trzeba, czy może…
- A jakbyś miał wymyślić jakiś powód…? - patrzyła mu prosto w oczy.
Podłapał przynętę. Skoro kobieta pyta w ten sposób…
- Myślę… - zniżył głos, starając się brzmieć hipnotyzująco i klimatycznie, co wychodziło mu co najwyżej średnio. - Że mogłabyś na przykład w ten sposób kogoś nagrodzić.
Jasne… Nie no, zaraz… Miał przecież...
- Masz rację – odpowiedziała nie przestając patrzeć, tak jakby faktycznie uległa jego wdziękowi, szeroko otwartymi oczami w jego własne. - I to mam właśnie ochotę zrobić.
Przez chwilę mierzyli się wzrokiem, po czym wstała, kierując się w stronę wyjścia. Gdy przechodziła obok Marcina, ten nie omieszkał unieść dłoni, chwytając ją lekko za biodro, jakby chciał pomóc w opuszczeniu boksu.
Rzuciła jeszcze spojrzenie w kierunku Kacpra, jakby upewniając się, że te wszystkie myśli towarzyszące jej w ostatnich minutach podążyły we właściwym kierunku a potem na wciąż drżących nogach udała się w kierunku toalety.
Szła jak otumaniona. Niewielka ilość alkoholu uderzyła jej do głowy tylko trochę, to co się w niej działo było efektem czegoś innego. I klimatu tej gry i przede wszystkim osoby Kacpra.
I tego, że idąc wolnym krokiem, bo tylko na taki mogła sobie pozwolić, miała świadomość, że zbiera na sobie spojrzenie niemal każdej osoby na tej sali. Taki był już tu klimat, dużo mniej oficjalny, dużo bardziej towarzyski.
Czuła na sobie te spojrzenia. Te kobiece wyrażające coś w stylu zazdrości i te męskie, które mówiły, jak bardzo chciałaby poznać ją bliżej. I te spojrzenia… Nakręcały ją. Czuła się trochę jak we śnie, jak w jakiejś bajce.
Co to będzie, gdy wróci z powrotem?
Zamknęła się w kabinie i bez większych ceregieli zdjęła majtki. Bez ceregieli, choć serce wciąż waliło mocno. Wiedziała, że robi krok, po którym ciężko będzie się cofnąć.
Chciała jeszcze sprawdzić wyniki rankingu na stronie internetowej, ale zrezygnowała. Jeśli coś ma się dziać… To niech się dzieje w bardziej naturalny sposób. Nawet jeżeli podświadomość sugerowała, że wszystko to co robi, robi dla tego pieprzonego pojedynku.
Opuściła toaletę wracając na salę. Póki jeszcze szła wszystko było w porządku. Ale gdyby usiadła…
Zwolniła, widząc ruch u siebie w boskie. Także Ania widocznie postanowiła go opuścić na moment. Świetnie. Lepszego momentu nie mogła sobie wyobrazić.
Patrząc w kierunku swobodnie siedzącego Kacpra, na uginających się nogach podeszła bliżej…
- Kamila, zamówiłem drinka dla ciebie – usłyszała głos Marcina, którego musiała minąć najpierw.
Boże, co za typ… Naprawdę myślał, że szanująca się, prawdziwa kobieta przyjmie drinka od nieznajomego palanta, nie wiedząc co może znajdować się w środku?
- Marcin, pozwolisz, że najpierw zamienię kilka słów z Kacprem – oświadczyła niemal oficjalnie, nie pozwalając by jej negatywne emocje w stosunku do tego buca wzięły górę.
Zaskoczyła go tym stwierdzeniem, tak, że zamilkł. Zresztą nie interesowała jej jego reakcja. Uniosła stopę wyżej, wchodząc do boksu. Nastolatek przepuścił ją, by usiadła w nim nieco głębiej.
Usiadła wygodniej, zakładając nogę na nogę. Ta jedna w związku z tym pozostała odsłonięta tak, że można było zobaczyć zarys jej pośladków. Znów poczuła ucisk w podbrzuszu. Owszem, miała już za sobą pokaz ekshibicjonizmu w dużo większym stopniu, ale ten teraz, subtelniejszy, bardziej zmysłowy a jednak równie erotyczny no i w otoczeniu ludzi...
- Bardzo mi zaimponowałeś swoją postawą i słowami – zaczęła dość oficjalnie, acz jednocześnie starając się by brzmieć dość przyjaźnie i subtelnie. - Również uważam, ze pieniądze to nie wszystko i czasem małe pierdoły, jak ktoś to wcześniej ujął, przynoszą wiele radości.
Nie skomentował tego, patrząc w nią chyba nieco zdekoncentrowany.
- Wobec czego – kontynuowała, starając się przyjąć nieco luźniejszy ton. - Przyjmij ode mnie taką pierdołę, która zresztą być może ci się w ogóle nie spodoba, nie wiem…
No bo w sumie nie miała takiej pewności. Ale skoro postanowiła, położyła na jego kolanach swe majtki.
Nie spuszczała oczu z chłopaka, niecierpliwie wyczekując reakcji. Z pewną satysfakcją i przyjemnością dostrzegła, że wprawiła go w takie rozkoszne zakłopotanie. No i był jednak zaskoczony. Podobało się to jej, bo chciała widzieć jego emocje a do tej pory był z tym lekki problem.
A patrząc na to jak wziął jej majtki w dłoń, uważnie się im przyglądając, jakby chłonąc ten niecodzienny prezent, poczuła niesamowite ciarki na skórze.
Ciarki, które jednocześnie uzmysłowiły jej, że… Że ta historia nie skończy się chyba zbyt szybko...
- Ale nie musisz ich od razu rozkładać, przynajmniej tak publicznie – powstrzymała go, gdy chciał zobaczyć bieliznę zbyt dokładnie.
- Mam nadzieję, że mnie pani nie podpuszcza – skomentował wreszcie bardziej rezolutnie, również siląc się na coś lekkiego.
- Nie podpuszczam? - nie do końca zrozumiała.
Kompletnie nie przejmowała się siedzącym po drugiej stronie Marcinem. Interesował ją tylko Kacper.
- Mam na myśli to, że… Nie są nowe, wyjęte z szafki, tylko… Z pani. No wie pani…
- Myślisz, że chodzę z dwiema parami majtek? - spojrzała z pobłażliwym uśmiechem.
- Kobiety są zdolne do różnych rzeczy… - chrząknął, przypatrując się jeszcze raz trzymanym w dłoniach majtkom.
Kątem oka zobaczyła, jak zdegustowany manager kiwa głową i wychodzi z boksu. Widocznie stracił nadzieję na cokolwiek i demonstracyjnie dał znać, że mu się to nie podoba. Kamila przejęła się tym, jak zeszłorocznym śniegiem. Ale…
Znów zaparło jej dech w piersiach, gdy pomyślała, że… Że teraz, w tych okolicznościach i po słowach Kacpra...
- Czyżby przyszło ci do głowy, by samemu sprawdzić? - zapytała siląc się na beztroski ton.
Otworzył usta i zamknął je natychmiast. Tak jakby w pierwszej chwili chciał oczywiście zaprzeczyć, jak przystało na kulturalnego nastolatka, ale w drugiej… Jakby i jemu coś się zapaliło w głowie.
- O ile nie obrazi się pani za ten brak zaufania…
Cwaniak… Nie chciał wyjść na napaleńca, którym zresztą chyba faktycznie nie był i to na nią zrzucił odpowiedzialność za decyzję.
Patrzyli sobie w oczy a Kamila czuła narastający w błyskawicznym tempie klimat tego przyjemnego, rozkosznego napięcia.
Nie odpowiedziała, nie ustając w patrzeniu. Ciekawa jaką sam podejmie decyzję i zastanawiając się, która decyzja w jego wykonaniu byłaby prawidłowa.
Jego dłoń przesunęła się w stronę jej łona. Nie spuściła wzroku, przynajmniej do momentu, dopóki i on nie spojrzał wreszcie w dół. Sukienka była lekka i wiele odsłaniała, ale aby odsłonić akurat to miejsce, musiał się natrudzić. Mimowolnie Kamila poruszyła się, czując łomot w głowie na myśl, że ułatwia chłopakowi takie zadanie...
Spojrzała w dół, widząc jak sukienka odsłania coraz większą część jej nóg. Uniosła wzrok, rozglądając się dookoła, ale chyba nikt nie zwracał na nich uwagi, zresztą oświetlenie było w tym momencie wyraźnie mniejsze, bardziej intymne. Gdy ponownie spojrzała w dół, z trudem powstrzymała westchnięcie, widząc jak Kacper odsłania...
Z trudem powstrzymując drżenie patrzyła jak na światło dzienne wychodzi jej wzgórek łonowy. Ona nie musiała na to patrzeć, spojrzała więc w twarz chłopaka. Patrzył i patrzył, jakby ten ułamek sekundy by sprawdzić, że szanowna nauczycielka nie kłamała to było za mało. Hm, chyba nic w tym dziwnego, ale...
- Chyba już się upewniłeś, prawda? - zapytała cicho siląc się na spokój w głosie.
- W tym świetle… - poruszył się nerwowo.
A Kamila jak zahipnotyzowana patrzyła na jego dłoń przesuwającą się z sukienki w kierunku łona. W zasadzie nic nie mogła zrobić, bo gdy uświadomiła sobie to wszystko, jego chłopięca dłoń już spoczywała na jej wzgórku, przyciskając się do niego.
Drgnęła, jakby próbując się wyrwać i dopiero w tym momencie uświadomiła sobie, że dłoń Kacpra nie wyrwie się z łona. Przede wszystkim dlatego, że ona sama natychmiast przycisnęła ją do niego, jakby porażona tym dotykiem, jakby… No właśnie, czy to nie było to co odkryła już wcześniej? Że jej reakcje na dotyk było dużo silniejsze, niż zazwyczaj?
Wytrzymała tak kilka sekund czując gorącą dłoń Kacpra na swoim miękkim, rozgrzanym wzgórku. Jeżeli miała jakiś plan na cokolwiek to runął on w tym momencie, bo an te kilka sekund niemal straciła kontrolę nad sobą. Dotyk ręki Kacpra w takim miejscu rozgrzewał ją nieziemsko i nie była w stanie się od tego powstrzymać.
Tak jak nie powstrzymała tej fali ciepła rozlewającego się po jej całym ciele. Całe szczęście, że silnie unieruchomiona dłoń nastolatka nie przesuwała się, tylko po prostu tkwiła uwięziona między wzgórkiem a jej własną ręką, bo dyby jeszcze zaczął ją pieścić...
Wiele kosztowało ja, by…
- Dość! - sapnęła w końcu i nie puszczając jego dłoni, odsunęła ją od łona. Natychmiast pożałowała swego czynu, tęskniąc za tym jakże gorącym dotykiem. Ale przecież tak nie mogła…
Zamknęła oczy na moment. Jej ciało zdradziło ją przed Kacprem. Jeżeli wcześniej chciała cokolwiek zrobić w jakiś normalny sposób to teraz… To teraz on musiał mieć świadomość, co z panią nauczycielką zrobił jego dotyk.
Parę dobrych sekund musiało upłynąć by odzyskać jako taką równowagę. Odważyła się wreszcie spojrzeć Kacprowi w oczy.
- Chyba koniec na dzisiaj. Czas iść spać, no nie?
Milczał przez moment, rozważając pewnie różne warianty odpowiedzi i tego co może stać się za chwilę, albo tego co on chciałby, żeby się stało...
Ale odezwał się dopiero, gdy oboje opuścili boks, stając na równych nogach na parkiecie, co przynajmniej Kamili przyszło ze sporym trudem.
- Pani ma pokój w hotelu, ale ja tutaj...
- Jak to tutaj? - zapytała kierując się w stronę wyjścia z sali. - W tym wieżowcu?
Wieżowcu, który tak naprawdę nie istnieje...”
- Tak, na dwudziestym siódmym piętrze.
- Myślałam, że ten budynek będzie oddany do użytku później, jeszcze nie teraz… - skomentowała ostrożnie, rozglądając się i szukając wzrokiem koleżanek.
- Bo będzie, ale sporo rzeczy jest już wykończonych. Między innymi apartamenty właśnie tam.
- I sam masz apartament?
- Mój ojciec je wykańczał. Narobił trochę znajomości i dlatego spędzamy tu w trójkę wakacje przez te kilka dni. W apartamencie, gratis.
No tak, wszystko stało się jaśniejsze. Jak korytarz na który właśnie weszli po opuszczeniu sali.
- Na którym mówiłeś? Dwudziestym...
- Siódmym – przypomniał. - Wysoko, można zobaczyć kilka fajnych widoków.
Tak… Szczególnie w okolicach północy, w takiej miejscowości jak Antonówek...”
Ale na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech. Dać się poderwać chłopakowi na ładne widoki z okna? No cóż...
- Aż tak wysoko nie wejdę…
- Po co wchodzić? Przecież tu jest winda – wskazał palcem.
No rzeczywiście, jak można sobie wyobrazić taki gmach bez windy?
Chwilę później byli już w środku. Po lekkim odprężeniu Kamila znów poczuła wracające napięcie. Przecież nie jechała tam po jakieś widoki. Gra, pojedynek z Anią, ona...
Jechała tam, aby się ruchać.
Oparła się mocniej o ścianę, bo nogi znów niebezpiecznie zadrżały. Naprawdę? Nie, nie mogła o tym myśleć. Jak to ruchać? Ona, przykładna żona i matka? Z jakimś ledwo co poznanym osiemnastolatkiem? Na oczach milionów ludzi w całej Polsce?!
- A gdybym się nie zgodziła, to zaprosiłbyś sobie panią Anię, tak? - rzuciła zaczepnie.
- Nie sądzę – odparł krótko.
- Naprawdę? - spojrzała dość nieufnie. - Wydawało mi się, że wiele was łączy – rzuciła subtelnie i niedwuznacznie.
- Mam wrażenie, że nie przepada pani za swoją koleżanką – odpowiedział z fasonem.
Milczała, wpatrując się w jego błękitne oczy. Odnajdywała w nich tak wiele podobieństwa…
W rękach wciąż trzymał jej własne majtki.
- A przyszedłem z nią, bo się trochę nudziłem – dodał po chwili. - Poza tym… Nie wiem, coś mi kazało, sam nie wiem co...
Drgnęła raz jeszcze. Coś mu kazało, coś bliżej niesprecyzowanego… Hm… Możliwe, że ona sama znała ten powód lepiej niż on...
Czuła się… Coraz mniej pewnie, to było najlepsze określenie. Patrzyła na kolejne cyferki na tablicy, odliczając razem z nią. W końcu winda zatrzymała się i oboje wyszli na korytarz.
Było pusto i cicho, ale światło świeciło. Kacper poprowadził w kierunku swego apartamentu a gdy wbijał kod do wejścia, przez chwilę mogła jeszcze zerknąć na jego sylwetkę. Trochę męską, trochę chłopięcą. Silną, choć szczupłą. Wyraźnie sprężystą, bardzo fajną. No i apetyczny tyłeczek...
Ocknęła się z niegrzecznych myśli, czując występujący na twarz rumieniec. Zrobiła kolejny krok, już jeden z ostatnich. Jeszcze rozejrzała się na boki, choć nikogo nie było i nikt nie widział. Nie widział atrakcyjnej kobiety, ubranej pięknie, ponętnie, erotycznie.
Prowadzonej przez jakiegoś nastolatka na ruchanie.
Ciekawe, czy i on zdawał sobie z tego sprawę i czy on miał taki właśnie zamiar…? To ją zaciekawiło. Ale jak się tego domyślić?
- Proszę bardzo – uporał się z drzwiami i wpuścił ją do środka zapalając światło.
Weszła. Było tu ciszej, wobec czego stukot obuwia brzmiał w jej uszach niczym gromy z nieba. Ciekawe, czy w jego też. Uświadomiła sobie, że ten odgłos jest bardzo erotyczny, wręcz niemal pornograficzny.
Tym bardziej, gdy idzie się na drżących nogach. A za sobą ma chłopaka, który z pewnością wykorzystuje ten fakt, by ocenić sobie jej długie nogi i pośladki. Tak jak ona przed sekundą oceniała jego sylwetkę.
By ocenić, czy jest dobrą dupą na ruchanie…
Nie, nie… Nie on, on był inny. Ale mimo wszystko z pewnością takie obrazki robiły mu dobrze...
Zbliżyła się do okna, wiedziona tą wcześniejszą zapowiedzią widoków. No cóż, mimo wszystko były takowe, to znaczy dało się dostrzec światła miasteczka, lampy wokół jeziora a przynajmniej jego części i takie tam.
Ale ona nie przyszła tu oglądać widoków i on chyba też miał inne zamiary…?
A co, jeśli nie? Jeśli to ona musiała przejąć pałeczkę liderki, jako starsza, jako ta, która więcej może, no bo… No bo facet, młodszy, siłą rzeczy bardziej onieśmielony…
- I co? Nie fajne?
Uśmiechnęła się pobłażliwie. On faktycznie patrzył przez okno z wyrazem pewnej ekscytacji na twarzy, jakby to było najważniejsze. Rozbroiło to ją kompletnie.
- Przyprowadziłeś mnie tu po to by naprawdę patrzeć przez okno? - zapytała śmiało.
Tak, jak na nią i tą sytuację, śmiało. Szczególnie w sytuacji, gdy… Gdy znów uświadomiła sobie, że jest teraz oglądana przez może milion ludzi, bo chyba cała Polska zaczęła sobie robić nadzieję, że ta czarna...
Na sekundę nogi jakby zapadły się pod nią. Szybko się opanowała.
- Coś nie tak z panią? - Kacper chyba trochę się zaniepokoił.
- Dla każdej pani jesteś taki troskliwy?
- Tylko dla wiernych klientek
- Ach tak… - pokiwała głową.
Hm, w sumie… Czy to nie był ten trop? Stanęła na wprost chłopaka.
- Czy możesz wreszcie mi wyjaśnić na czym polegało to badanie, które na mnie przeprowadziłeś? - wyrzuciła z siebie, czując, że jej twarz czerwienieje na przypomnienie sobie momentu z wczorajszego dnia.
- Nie wiem, czy chce pani słyszeć dokładnie, to niekoniecznie jest przyjemny temat…
- Skoro już zaczęłam – spuściła wzrok.
- Po prostu znam doskonale charakterystykę tego miejsca i szukałem konkretnych punktów potwierdzających oznaki braku hormonu libed.
- I je znalazłeś?
- Tak jak pani przekazałem w gabinecie. Niestety tak.
Pokiwała głową. Niestety… Ciekawe dla kogo niestety...
Przełknęła ślinę, czując, że traci równowagę. Bardziej duchową, ale fizyczną też.
- A czy jest możliwość, że mogłeś się pomylić i przy ponownym badaniu nie wyszłaby ci inna diagnoza?
- Nie sądzę – odparł krótko i treściwie.
Westchnęła cicho. Kacper, kolego, czy ty zawsze jesteś taki oficjalny? Czy...
- Chodzi mi o to, że trochę ciężko mi przyjąć taką diagnozę, wiesz…? Że wolałabym mieć pewność, że… - urwała.
- Mam panią zbadać jeszcze raz? - załapał wreszcie patrząc uważnie.
- Hm… - znów spuściła wzrok, tym razem uciekając w defensywę. - Wiesz doskonale, że to badanie jest dość… Kontrowersyjne… Chociaż, jakby nie patrzeć, dla ciebie to nie novum. Mam na myśli o badanie i dzisiaj na plaży. Zboczeńcu – dodała dość żartobliwie.
Niedwuznacznie dała do zrozumienia, że widział już ją nagą. Dwa razy. No a jeszcze przed chwilą w boksie na sali...
- To nie ja chodzę na golasa po plaży – odciął się podobnym tonem a ona znów ujrzała ten charakterystyczny i tak znajomy jej uśmieszek.
- Jasne, po tym wszystkim, to ty masz mnie za damę lekkich obyczajów – palnęła, uznając, że przecież tak naprawdę Kacper miał powody by ją w ten sposób osądzić.
- Nie nazwałbym tak pani, choćby mając na uwadze wczorajszy wieczór – sprzeciwił się natychmiast i zabrzmiało to szczerze.
Wczorajszy wieczór, podczas którego wszystkie panie nauczycielki ruchały się z wszystkimi licealistami. Tylko nie ona.
- Kacper – zniżyła głos, zbliżając się do nastolatka i kładąc dłonie na jego barkach. - Rozumiesz chyba, że to mimo wszystko krępujące dla mnie i wbrew temu co widziałeś, nie jest dla mnie czymś normalnym by rozbierać się tak przed wszystkimi...
- Rozumiem, że jest pani skrępowana – w jego głosie zabrzmiały chyba w końcu jakieś emocje. - Ostatecznie nie musi pani zdejmować tej sukienki, jest dość luźna, by…
- Jednak lepiej będzie jak… - przerwała mu i sama nie dokończyła, czując, że jej ciało żyje już własnym życiem a jej ręce drżą.
Westchnęła głęboko. Chyba nie musiała już ukrywać swojego zdenerwowania. Zresztą przed nim… Przed Danielem w młodszej wersji…
- Nie lubię tak przy otwartym oknie… - zaczęła.
- Na tej wysokości nikt nie będzie podglądał – wygłosił logicznie i lekko ironicznie.
Prawda, nikt. Z wyjątkiem miliona, albo i więcej Polaków…
- Nie o to chodzi… Może po prostu tym razem położyłabym się w łóżku?
- Żaden problem – gestem zapraszającym wskazał natychmiast na łóżko.
Aha i jeszcze może coś…
- Czy byłoby nietaktem, gdybym zaproponowała coś, co mogłoby mi pomóc w opanowaniu swego zdenerwowania? - spojrzała w jego twarz otwierając szerzej oczy.
- Oczywiście a co takiego?
Chrząknęła, czując, że jej twarz jest chyba zupełnie czerwona.
- Skoro ja mam być naga, to chyba lepiej bym się poczuła, gdyby szanowny pan doktor też był… No wiesz… - zaplątała się jak nieśmiała nastolatka.
Ale przynajmniej go rozweseliła.
- Może przez to, że nie mam wielkiego doświadczenia w diagnozowaniu, ale pierwszy raz słyszę taka prośbę. Zobaczę co da się zrobić, w porządku?
Kiwnęła głową z lekką rezygnacją, bo co miała zrobić? Chyba i tak właśnie zrobiła z siebie idiotkę.
Stali przez moment na wprost siebie speszeni, skrępowani, z nieśmiałymi uśmiechami na twarzach. Tak, czuła wyraźnie, że on też odczuwał te emocje, przynajmniej w jakimś stopniu. To tutaj miało jednak odbiegać od standardowych badań w gabinecie lekarskim...
- Będzie lepiej, jeśli wyjdę na moment? - zapytał po chwili.
- Zostań – poprosiła znów biorąc głęboki wdech. - Jeśli coś ma być lepiej, to chyba to, że sam zdejmiesz ze mnie tą sukienkę, tobie będzie łatwiej.
I natychmiast po złożeniu tej propozycji odwróciła się i skierowała bardzo wolnym krokiem w stronę łózka. Tak, aby Kacper dogonił ją w ciągu sekundy i zrobił co trzeba.
Sukienka była lekka, że sama mogła sobie z nią poradzić. Wiedziała o tym dobrze i Kacper chyba też. Ale nie skomentował prośby.
Tylko tuż przed łóżkiem delikatnie położył dłonie na ramionach prawie dwukrotnie starszej kobiety i zsunął z niej sukienkę.
Tak, to nie miało nic wspólnego z romantycznym zdejmowaniem centymetr po centymetrze. Sukienka była zbyt luźna. Dwie sekundy i Kamila, dokonując pewnie najbardziej spektakularnego striptizu w jej życiu, stanęła przed młodym doktorem kompletnie naga.
Przed nim i przed całą Polską.
Niby nie miało to takiego znaczenia, skoro zrobiła to już wcześniej, w okolicach południa, na plaży. Ale ten kontekst… Co innego jednak rozebrać się indywidualnie na plaży a co innego pozwolić się rozebrać młodemu chłopakowi w jego pokoju.
Ledwo uniosła stopy, by ostatecznie pozbyć się garderoby. Zamknęła oczy i pochyliła się, kładąc na miękkim łóżku. Konkretnie na brzuchu, wystawiając ku chłopakowi swój nagi tyłek.
Jemu i całej Polsce.
- A może ty też spełnisz moje życzenie? - zwrócił głowę w stronę stojącego nastolatka, ale zamknęła oczy, nie mając odwagi spojrzeć mu w twarz.

- Skoro pani nalega… - mruknął, jakby chcąc ukryć własne emocje, ale chyba jednak i on przynajmniej w jakimś stopniu stracił kontrolę nad sobą.
- Ale bokserki możesz zostawić – zareagowała kilka sekund później, gdy Kacper stał nad łóżkiem już tylko w samej bieliźnie.
Tak, chociaż wewnątrz korciło ją, by i on był kompletnie nagi. On, młody, przystojny, sympatyczny, opiekuńczy, inteligentny chłopak. On, niby jej własny mąż, dwadzieścia dwa lata młodszy...
Który właśnie przysiadł na łóżku, tuż obok.
- Czekaj, zrobimy tak… - zareagowała natychmiast Kamila, dokonując stosownych poprawek.
A polegały one na tym, że po prostu położyła się na jego kolanach. To znaczy oparła o nie łono, brzuch… Tak, że ona na tych kolanach miał centralnie przed sobą jej nieco wypięty w tej sytuacji tyłek.
Znów zacisnęła oczy. Czuła jak napinają się jej mięśnie. To nie mogła być prawda, nie… Jeszcze uszłoby to jakimś cudem, gdyby to była tylko gra i ona z nim sam na sam… Ale nie w obecności miliona Polaków...
A ona w ten sposób po prostu mu się oddała. W całości.
- Jestem do twojej dyspozycji – wygłosiła z trudem panując nad głosem.
Właśnie taki tekst… Nie „czyń swoją powinność”, tylko dużo bardziej intymny, wręcz zachęcający.
Zamknęła oczy, ale nie powstrzymała drgnięcie, gdy dłonie Kacpra wylądowały na jej wypiętych pośladkach. Znów ten dotyk. Dotyk, który działał na nią dużo bardziej, niż zazwyczaj. Dotyk, który sprawiał po prostu rozkosz.
To ewidentnie musiała być sprawka Daniela. Nie było innej opcji.
A teraz ta młodsza wersja Daniela rozchylała jej nagie pośladki, przyprawiając Kamilę o nieprawdopodobne ciarki na skórze. Nie opanowała swojego ciała. Przesunęła się lekko na jej kolanach, czując, że popada wręcz w małą ekstazę. To sprawił ten jeden dotyk. No i świadomość, że cała Polska to widzi...
- Jest pani bardzo wrażliwa na dotyk, to jedna z tych oznak – jego głos brzmiał wciąż normalnie, chociaż chyba...
Jasne, oznaka… To oznaka tego, że Daniel przygotowując grę, podkręcił jej wrażliwość na dotyk, nic więcej.
Ale wiedział chyba co robi. Chociaż jej własne zachowanie było dla niej samej trochę kompromitujące, bo wręcz jakby wiła się pod Kacprem, zdradzając bezlitośnie jak działa na nią dotyk jego dłoni, to musiała przyznać, że zrobił to dla niej. Że ten dotyk rozpalał ją jak nigdy, sprawiając niesamowitą rozkosz. Coraz większą, coraz silniejszą.
Taką, że po prostu przestawało mieć znaczenie, że robi to na oczach całej Polski.
- Och… - nie powstrzymała mruknięcia, gdy palec Kacpra wślizgnął się między jej pośladki
Penetrował jej otwór analny, tak jak wczorajszego popołudnia. A ona pozwalała by cała Polska patrzyła jak jakiś nastolatek wierci palcem w jej dupie.
Z tego wszystkiego, to właśnie było chyba najbardziej deprymujące. Poczuła się bardziej niekomfortowo, niż gdyby paradowała po prostu kompletnie nago. Musiała to przerwać, choć jego palec tam w środku… No cóż, po prostu robił jej dobrze...
- Kacper, wystarczy, chyba już wiemy… - sapnęła zduszonym głosem.
- Już? - trochę zdziwił się a może i rozczarował chłopak.
Ale poczuła, że palec powoli wyjeżdża z jej tyłka, znów sprawiając, że przez jej ciało znów przeszedł dreszcz rozkoszy.
Drgnęła po raz kolejny, gdy gorące dłonie nastolatka wylądowały na jej wypiętych pośladkach. Tak jakby to było zupełnie normalne, że po skończonym badaniu może sobie pomacać ponętny tyłek klientki.
Ale ten dotyk był tak zniewalający, że nie zareagowała na niego. Zresztą przecież… Serce zaczęło walić jak młot.
- Tak, już. Skoro wszystko wiemy, to chyba dalszy ciąg nie jest potrzebny, prawda? - rzuciła cichym, subtelnym głosem, usiłując ukryć wszelkie możliwe emocje.
Milczał.
- A jeśli tak jest, to myślę, że nie pozostaje chyba nic innego, jak doprowadzić wszystko do porządku?
Z trudem wygłosiła tą kwestię, wiedząc przecież doskonale co zaproponowała. Ale wręcz paliła ją ciekawość co do jego reakcji.
Milczał wciąż. Tylko jedna z jego dłoni zsunęła się na udo, przesuwając się po nim, gdy druga lekko masowała jej pośladki, nawet lekko podszczypując. Więc chociaż nic nie mówił, to uzyskiwała pewność, że nie jest obojętny na jej wdzięki.
Wykonała ruch za niego. Zmusiła go, by odsunął się nieco, jej pośladki opuściły jego kolana. Po prostu, z sercem walącym jak bęben, przyjęła pozycję na czworaka, wypinając się w jego stronę. Wypinając zachęcająco swój kompletnie nagi tyłek. Niczym jakaś porno gwiazda w kiepskim porno filmie.
W stronę jego i może już iluś tam milionów Polaków. Zamknęła oczy, chowając twarz w rozłożonych na poduszce przedramionach.
Bo bardziej dziwkarsko nie dało się chyba wyglądać.
Ale w tym momencie nie mogła już tego powstrzymać. Niesamowity wstyd i upadlające poniżenie łączyły się z nieziemską wprost rozkoszą. Oto porządna, licealna nauczycielka stała się porno gwiazdą dla całej Polski.
Tylko co na to on? Czy mógł wreszcie wykonać...
Wykonał. Wyczuła jakiś bardziej dynamiczny ruch za sobą. W ślad za nim poszedł klaps w jej wypięty tyłek. Niezbyt silny, ale drgnęła po raz kolejny, oszołomiona tym zachowaniem nastolatka.
Jednocześnie z jego ruchów wyczuła, że zdjął z siebie bokserki. Jeśli serce mogło zabić mocniej…
- Wypnij się bardziej – usłyszała bardziej zdecydowany głos. To już chyba nie był ten spokojny, poukładany, zachowujący dystans nastolatek.
Ten głos i te słowa sprawiły, że natychmiast wypięła się jeszcze bardziej. Posłusznie, jak swemu panu. Tym bardziej, gdy poczuła jego nad sobą, tam z tyłu. I jego gorące dłonie, silnie przytrzymujące ją za biodra.
Te dłonie na biodrach… To ją urzekło jeszcze silniej i zniewoliło. Jednocześnie ten gest sprawił, że zastygła w nabożnym oczekiwaniu. Już nie było odwrotu. On był za nią, trzymał ją mocno za biodra a między pośladkami wyczuwała coś twardego, sztywnego, napierającego w...
- Ej… - jęknęła przeciągle drżącym głosem czując jak jej otwór rozwiera się szerzej pod naporem sztywnego penisa Kacpra.
Ale nawet nie o to chodziło. Jej wrażliwość na dotyk, jej unerwienie… I przy tym Daniel coś majstrował. Przy tym, by penis wchodzący w ten otwór robił jeszcze większe spustoszenie, niż w cipkę...
- Boli panią? - usłyszała za sobą głos Kacpra, który widocznie nie do końca zrozumiał powód reakcji Kamili.
- Nie… - jęknęła. - Rób tak dalej...
Tak, tyłek to nie cipka. Mimo wszystko jego penis wsuwał się w nią wolniej, ale może właśnie dlatego dostawała niemal orgazmu. Jej mięśnie były napięte do granic.
- Chyba lepiej, jak robię to tak wolno, by pani nie skrzywdzić.
To, że do niej mówił w trakcie… Zawsze to uwielbiała, mówienie do niej w trakcie w seksu. A szczególnie gdy teraz był to ktoś inny, niż Daniel. I gdy komentował to co właśnie robił. Po prostu czuła, że doprowadza ją to do szału.
- Rób… - powtórzyła. - Rób i mów. Och… - jęknęła czując, że jego penis wszedł do końca.
A potem wyszedł, niemal do końca, równie powoli jak wszedł. Ocierając się o jej unerwione wnętrze tak, że znów poczuła coś bliskiego orgazmowi.
I wszedł znowu, znów powoli, jakby jego właściciel zgodnie z zapowiedzią nie chciał zrobić żadnej krzywdy. Nie zdając sobie sprawy z tego, że jedyne co robi to doprowadza, hm... Pacjentkę do nieziemskiej rozkoszy.
- Och… - wyrwało się z ust Kamili raz jeszcze.
W tej wyjątkowo perwersyjnej otoczce czuła wręcz opiekę dużo młodszego chłopaka. Czuła, że naprawdę dba o to by jej nie skrzywdzić, nie zranić fizycznie. On, osiemnastolatek, który zamiast rzucić się na nagą piękność jak oszalały i po prostu zerżnąć ją w dupę, zachowywał się jak doświadczony mężczyzna, pilnując, żeby przede wszystkim jego hm… Pacjentce było jak najlepiej.
I to ja obezwładniało chyba najsilniej.
Tak bardzo, że skierowała wzrok w prawą stronę, widząc daleko wysuniętą stopę Kacpra. Czy można było wymyślić coś bardziej poniżającego a jednocześnie przekazać wyraz silniejszego podziękowania, niż to co zrobiła?
W rytm bowiem kolejnych wejść penisa w jej wypięte dupsko, przechyliła nieco głowę w prawo i namiętnie jak tylko mogła w tej sytuacji pocałowała stopę Kacpra. Chyba go tym lekko zaskoczyła, ale nie zwróciła na to większej uwagi. Pocałowała go jeszcze raz, potem znów. Zachłannie całowała jego stopę a potem wręcz zaczęła ją lizać, niczym upodlona niewolnica wdzięczna swojemu panu za okazywaną łaskę.
Tak, pewnie zaskoczyła i sprawiła, że nabrał tym samym większej pewności. Jego ruchy stały się szybsze, to już nie było powolne wchodzenie, celem rozeznania sytuacji, tylko już… No właśnie, może jeszcze nie jakieś dynamiczne, ale regularne, systematyczne posuwanie.
A w tym wszystkim upewniały ją jego dłonie trzymające ją mocno za biodra. Mocno, zdecydowanie, kontrolując jej ruchy i znów sprawiając, że serce zabiło mocniej. Mogła sobie tylko wyobrazić, jak to wszystko wygląda z boku, jak poruszają się jego szczupłe, acz silne, sprężyste uda, jak wygląda jego zgrabny tyłeczek, jak...
Zaraz!
Przechyliła się gwałtownie w lewo sięgając dłonią w kierunku stolika.
- Chwila… - wysapała, jakby tłumacząc swoje zachowanie. I sprawiła, że Kacper znów zwolnił swoje ruchy.
A ona po prostu chwyciła telefon i rozdygotana, nieporadnie kliknęła w internet. Potem szybko wyszukała odpowiednią stronę, mniej tym razem skupiając się na ruchach Kacpra.
- Zwolnij na moment – poprosiła, co też chłopak posłusznie uczynił.
Miał zwolnić, aby przypadkiem za szybko nie doszedł. Aby nie doszedł przed tym, niż ona…
Z zapartym tchem ujrzała stronę Total Recall na wyświetlaczu. Nie trzeba było przesuwać dalej, już na samym szczycie w opcji „live” zobaczyła screen… No właśnie.
Odpaliła go, chowając telefon nieco pod siebie, tak by chłopak nie zorientował się.
- Już. Możesz… - poleciła subtelnie a Kacper znów zaczął poruszać się szybciej.
Nie wiedząc o tym, że jego, hm… Pacjentka ogląda teraz ich samych w transmisji live w internecie.
A rzeczona pacjentka omal nie postradała zmysłów patrząc jak urzeczona w obrazek z kamery… No właśnie, jak tu działały kamery, na jakiej zasadzie się to działo? Nie miała pojęcia, ale to było akurat drugorzędne.
Bo najważniejsze było już tylko jedno. To, że na wyświetlaczu w telefonie widziała samą siebie… Albo inaczej. Przede wszystkim widziała właśnie Kacpra, nagiego w całej okazałości, trochę z tyłu, trochę z boku. Właśnie tego jego napięte uda, poruszające się dynamicznie, szybko, dzięki czemu jego twardy kutas wbijał się w jej wypięte dupsko. Widziała to wszystko, widziała jego zgrabne, apetyczne pośladki. Widziała jego dłonie silnie trzymające za jej biodra. I wreszcie widziała siebie samą, jak porusza się w rytm ruchów Kacpra.
Jeśli można było sobie wyobrazić coś bardziej perwersyjnego, jakąś jeszcze większą zbitkę wszystkich tych perwersyjnych wydarzeń, fantazji, to…
To zobaczyła właśnie ostatnią. W dolnym rogu wyświetlacza. Licznik widzów. Nieco ponad trzy miliony odbiorców. Trzy miliony Polaków...
- Boże święty… - tego jęku już nie powstrzymała.
Niemożliwe… Niemożliwe… Ale jednak...
- Szybciej, Kacper, szybciej… - poprosiła ostatnim tchem.
Spełnił jej życzenie a ona nie wiedziała nad czym się skupić, jeżeli w ogóle była w stanie skupić się nad czymkolwiek.
Doświadczała bowiem w tej sytuacji wszystkiego. Z jednej strony chłonęła zapach młodego mężczyzny pieprzącego ją w dupę. Czuła jego silne dłonie na biodrach, czuła jego podniecenie, zaangażowanie i wciąż tą roztkliwiającą opiekę. Czuła także jego penisa rozjeżdżającego jej dupsko i robiącego jej dobrze, chyba nawet bardziej, niż gdyby wchodził w cipkę.
A oprócz tego, że czuła, wszystko widziała. Nie poduszkę, jak zwyczajowo w takich sytuacjach, tylko całą scenę. Widziała na ekranie młodego chłopaka ruchającego ją dupę, jego nagie ciało i swoje własne. Jego i ruchy i swoje. Widziała je dokładnie tak samo jak trzy miliony Polaków.
Jego ruchy coraz szybsze, coraz mniej kontrolowane...
- Spuść się – wyjąkała niemal błagalnie. - Ulżyj sobie i spuść się we mnie wszystkim co masz…
Nie musiała go do tego zachęcać, bo wiedziała, że to już nieuniknione. Sama jeszcze chłonęła ostatnie uchy, coraz mocniej zaciskające się na biodrach dłonie, pomrukiwania i głębsze westchnienia wychodzące z ust chłopaka i wreszcie ostatni wystrzał. Wystrzał, którym właśnie zalał jej tyłek swą tak pożądaną spermą.
Kompletnie zmęczona, delikatnie strąciła z siebie chłopaka. Jego penis opuścił jej dupsko a ona przewróciła się na bok, wyłączając telefon. Transmisja z czegokolwiek nie była jej już do niczego potrzebna. Dokonało się. Dokonało. To wszystko.
Daniel wygrał. Stało się to co sobie doskonale zaplanował. Stało się, wszystko. Wszystko co sobie wymyślił.
A ona? Czy też wygrała? Czy jej mroczne fantazje zostały spełnione z nawiązką? No i co do wygrywania… Czy to czego się dopuściła, wpłynęło na wyniki pojedynku z Anią w rankingu?
I czy przede wszystkim poziom hormonu libed został uzupełniony tak, by mogła opuścić tą cholerną grę i wrócić do świata żywych? Jak to się w ogóle miało odbyć?
No i Kacper… Kimkolwiek by nie był, głupio byłoby się teraz odwrócić, ubrać, wyjść… Powiedzieć „wykonałeś misję zadaną ci przez twórcę pomysłu, więc cześć”…
No właśnie, Kacper, młodsza wersja Daniela… Znów ta myśl zagnieździła się w jej głowie. Bo jakoś tak bez reakcji, jakoś…
- Dziwnie się pani zachowywała, jak na pacjentkę, której chodziło tylko o leczenie – jakby wysłuchał tego co dzieje się w mózgu Kamili i odezwał się tonem, w którym wyczuła jednak spore emocje.
- Nie uważasz, że z uwagi na specyfikę tego leczenia, nie mogłam zachować się inaczej, niż jak to określiłeś, dziwnie? - o dziwo, wygłosiła zdanie złożone, choć nieco zachrypnięty głos trochę się łamał.
Zamilkł znów. W sumie o czym tu było gadać. Przecież wciąż rządziły nimi emocje. I nią i jak przypuszczała także nim. Ona sama, choć miała w głowie wiele pytań a przynajmniej to jedno…
No dobra, trzeba było jednak je zadać. Być może Kacper, świadomie, bądź nie, wiedział coś więcej.
- Ile to potrwa…?
- Co potrwa? - nie zrozumiał.
- Ile to potrwa, zanim poziom hormonu zostanie uzupełniony? - zapytała cicho.
- Hm… To zależy. Z dwa, trzy tygodnie, może czasem dłużej. To zależy dokładnie od wyników pomiarów.
- Żartujesz – przestraszyła się. - Aż tyle?
Czy z tego miałoby wynikać, że było jej pisane, by spędzić w grze taki właśnie czas? I jeszcze może przez cały ten okres dymać się codziennie w dupę, czy inaczej?
Nie no, Daniel nie mógł być aż tak okrutny… Z pewnością rozwiązał to inaczej. Może jednak po prostu Kacper tego nie wiedział.
Nie, nie miały siły się tym zajmować. Wciąż przeżywała to co zrobiła, to czego się dopuściła. To, że stała się porno gwiazdą na oczach całej Polski. No i nie tylko to.
Także osoba Kacpra. I jej własna. A raczej jej własne żądze. Bo uświadomiła sobie, że… że owszem, została wydymana, ale spełnienie stało się łupem tylko jednej osoby. A ona sama…
Tak, była podniecona, rozgrzana… Mimo tej niezwykle poniżającej świadomości, że wszystko co robi, robi na oczach trzech milionów Polaków. Tylko… Tylko czy w tym momencie, gdy dała się wygrzmocić publicznie, pozostawało jeszcze miejsce na jakikolwiek wstyd, na skrępowanie?
Tak, pozostawało, ale nie mogło już odgrywać decydującej roli. I gdy to sobie uświadomiła, przekręciła się na bok, przytulając do Kacpra.
- Cudowny jesteś, że to zrobiłeś. I w ogóle… - szepnęła.
Wypowiadając te słowa złożyła dłoń na jego piersi, ale tylko na moment. Potem zjechała na brzuch, pieszcząc lekko to wspaniałe chłopięce ciało.
- I w ogóle? - powtórzył.
- No w ogóle… Byłeś taki… Delikatny, zadbałeś o mnie… - pochwaliła go raczej niewymuszenie.
I znów korzystając z tego, że zajęła go rozmową, złożyła pierwszy pocałunek na jego apetycznej, młodzieńczej klatce piersiowej a potem drugi. Zaś jej dłoń zjechała z brzucha, sięgając w dół. Chwytając niecierpliwie miękkiego penisa.
Drgnął, pewnie zaskoczony aktywnością atrakcyjnej, starszej kobiety. Nic nie odpowiedział, jakby ten atak przygwoździł go.
Kamila całowała wciąż jego klatkę, subtelnie, delikatnie, jakby faktycznie dziękując Kacprowi za to co zrobił. Tak jakby to ona miała powód do dziękowania a nie on, który wykorzystał życiową szansę do zerżnięcia atrakcyjnej laski w dupę.
Ale jednak tak się czuła. I może decydowała o tym wrodzona uległość, tym bardziej, że spotęgowana w tych warunkach. W jej umyśle w błyskawicznym tempie narastały te najbardziej upodlające fantazje, znów powodujące szybsze bicie serca. Znów chciała być niegrzeczna i to wszystko rosło w takim tempie, że… Że przeraziła się na moment a serce zaczęło walić jak bęben.
Skąd to…? Skąd tutaj, w tych okolicznościach…?
Wręcz sama czuła jak przytłacza swoim zachowaniem Kacpra, jak staje się bardziej zdeterminowana w tym co robiła. Jak całowała jego ciało coraz zachłanniej, schodząc w dół, w ślad za dłonią wciąż trzymającą jego penisa.
Nawet nie zwracała uwagi na to, że kołdra okrywająca Kacpra zjeżdża w dół, wraz z jej ruchami. Że wszyscy widzą jak ta porządna nauczycielka całuje zachłannie jego podbrzusze a potem jej usta stykają się z miękkim penisem. No miękkim, skoro raptem przed chwilą wystrzelił w niej z całą swą mocą.
Ale sama Kamila nawet nie spojrzała w stronę chłopaka, nawet nie zapytała, czy chce tego, czy nie. Liczyło się to, że ona tego chce, pragnie, pożąda. Ona sama. Bardziej, niż ten chłopak, choć przecież powinno być chyba odwrotnie…
Nie była jednak w stanie pokonać samej siebie. Czując, że jej ciało drży coraz bardziej, że znów coraz większa jego część zaczyna być coraz bardziej widoczna dla podglądaczy z całego kraju, całowała penisa Kacpra, nie bacząc na konsekwencje. Całowała, delikatnie, acz zachłannie. Całowała i lizała, ujmując go w dłoń i przesuwając po skórce.
Jednym słowem robiła wszystko, żeby penis znów stwardniał, by znów stał się gotowy do akcji. Jakby było to jej życiowym celem.
Podnieciła ją ta myśl. Podnieciła i zdopingowała. Wzięła w usta penisa Kacpra. Czuła, że jego ciało reaguje, przesuwa się po łóżku, przyjmując możliwie najwygodniejszą pozycję, ale nic poza tym. Nic. Poza tym, że w ten sposób znów odsłonił i siebie i ją samą dla co najmniej trzech milionów ludzi.
Znów była naga, kompletnie naga. I nie dość, że naga, to jeszcze aktywna. Liżąca a tak po prawdzie po prostu obciągająca penisa prawie dwa razy młodszego chłopaka.
Znów była porno gwiazdą, ale już ją to nie krepowało. Przynajmniej nie aż tak. Co się miało stać, to się stało, tego już odkręcić nie mogła.
Teraz mogła już tylko obciągać powoli twardniejącego penisa osiemnastoletniego chłopaka, jak jakaś ostatnia kurewka a nie porządna nauczycielka z poważnego liceum.
Poczuła wreszcie wsparcie chłopaka w postaci jego dłoni w jej włosach i jakichś mruknięć oraz westchnień dobiegających do jej uszu. To pomagało i determinowało ją jeszcze bardziej. Determinowało do przesuwania ustami po całej długości kutasa przez długi czas. Ciągnęła namiętnie, z sercem, z pasją, nie bacząc, że robi to na oczach kilkumilionowej widowni. Ciągnęła, stawiając go wreszcie do pionu i gdy poczuła w ustach odpowiednią twardość, odchyliła się, biorąc głęboki oddech.
- Zadowolony? - zapytała subtelnie z lekkim uśmiechem zdradzającym jednak pewne zawstydzenie.
Przecież mógł to jednak odebrać nie aż z takim entuzjazmem jak inni.
Nie odpowiedział, tylko poruszył się zdradzając pewną niecierpliwość. To wystarczało za odpowiedź.
- Trzymaj mnie tak – poprosiła miękkim tonem.
Uwielbiała gdy Daniel trzymał ją za włosy w trakcie tej czynności a teraz Kacper… Jego dotyk był i delikatny i władczy jednocześnie. Jak Daniela…
Jego palce w jej długich włosach robiły jej dobrze, zniewalały ją, więc i ona odpłaciła tym samym. Znów wsunęła w usta sterczącego kutasa, oblizując go namiętnie. Nie czuła się kurwą. No dobrze, może dla tych kilku milionów oglądających, pewnie w jakiś sposób tak. Ale nie dla Kacpra. Była jego kochanką. Kochanką, która miała jeden cel. Zrobić mu jak najlepiej.
Więc robiła to. Obciągała mu dość delikatnie, zdradzając przy tym swą namiętność najwyższego możliwego poziomu. Spokojnie, drażniąc językiem jego penisa na całej długości, ale przede wszystkim na żołędzi. Lizała ją z rozchylonymi ustami, jak prawdziwa kochanka, chłonąc tak zapach penisa, jak i reakcje chłopaka, który chyba z każdą sekundą coraz mniej panował nad swym ciałem. Odkrycie tego faktu, sprawiło jej spora satysfakcję, wręcz rozkosz.
Zacisnęła więc usta mocniej na sztywno stojącym kutasie i po prostu do niego przyssała. Właśnie tak, zaczęła ssać. Energicznie, zachłannie, z prawdziwą pasją. Uświadomiła sobie, że jej własne oddanie, podnieca ją chyba jeszcze bardziej, niż jego.
Ale jego też musiało podniecać, czuła to. Poruszał się po łóżku, pieścił jej włosy mocniej, bardziej zdecydowanie. Wyraźnie fakt, że taka piękność obciąga jego sztywnego jak drąg kutasa, podniecała go coraz mocniej.
Podniecała tak, że Kamila przyspieszyła ruchy. Zaciskając usta na wilgotnym penisie przesuwała je po całej jego długości, z coraz większym napięciem oczekując finału. Rozumiała, że miała trochę utrudnione zadanie, wszak chłopak spuścił się niedawno, ale… Ale co to dla niej! Była w ciągu tych kilku minut subtelna, romantyczna, namiętna, była też i ostrzejsza, zdecydowana, zdeterminowana. Była i kurwą i kochanką jednocześnie.
Poczuła jak dłoń Kacpra zaciska się w jej włosach silniej, mocniej… Serce uderzyło raz jeszcze, wiedziała co to oznacza. Jeszcze bardziej zintensyfikowała swe ruchy, już czuła jak płynie, jak…
Przerwała uderzona gwałtownym strumieniem spermy. Spermy osiemnastolatka, który przytrzymał jej głowę, aby delektować się widokiem własnego orgazmu trafiającego wprost w usta pięknej nauczycielki. No bo sama Kamila zgodnie ze swym zamierzeniem robiła wszystko by nie uronić ani kropli. Kacper przeżył już swój orgazm a teraz mógł patrzeć jak piękna, starsza kobieta zachłannie zlizuje cały ten ładunek, jakby od tego zależało jej życie.
W sumie, poniekąd tak właśnie było.
I jakby tego było mało, Kamila, z dziecięcą niemal ciekawością oglądała mięknącego z wolna penisa, starając się jeszcze wyszukać jakiekolwiek ślady spermy. Szukała ich jak spragnione wody zwierzę wodopoju. Wiedząc, że wygląda przy tym może nieco komicznie a już a pewno poniżająco, ale…
Zamrugała oczami, odnosząc z zaskoczeniem i niepokojem wrażenie, jakby jej wzrok osłabł. Jakby coś zaczęło się rozmazywać. Jakby coś…
- Co jest…? - mruknęła do siebie.
Przeniosła wzrok wyżej, ale i wyższe partie nagiego ciała Kacpra przestały być tak wyraźne. Tym bardziej jego twarz. Otwierała oczy szerzej, chcąc dostrzec coś więcej. Nie rozumiała co się dzieje, czyżby jakiś fragment spermy trafił w jej oko? Nie, nonsens, nic takiego wcześniej nie poczuła. Więc…?
- Ej… - mruknęła nieco głośniej w stronę Kacpra.
A potem...


5. Powrót do świata żywych.


Zerwała się z łóżka. Z jękiem i mocno przyspieszonym oddechem. Przez moment oddychając ciężko gapiła się w drzwi wejściowe. Następnie rozejrzała się dookoła.
Długo nie potrafiła powstrzymać ciężkiego oddechu, tak samo jak uspokoić rozbieganych, szeroko otwartych oczu. Jakby chciała się upewnić, jakby potrzebowała czasu, by ogarnąć, że jest w pokoju. We własnym pokoju, we własnym mieszkaniu, które od lat zajmowała z Danielem i dziećmi.
Ukryła twarz w dłoniach, szukając i ulgi i spokoju. I o ile ta pierwsza pojawiła się szybko, to o spokoju nie mogło być przecież mowy. Mimo, że...
- Ja pierdolę… - jęknęła, mimo zwalniającego oddechu.
Trzęsła się cała. Mimo tego, że przecież nie było powodów do niepokoju. Wraz z upływającymi sekundami rozwiązywało się tyle zagadek. Wracała przytomność umysłu, wracało poczucie rzeczywistości. Jedna kwestia za drugą wybuchały w jej głowie jak ogłuszające petardy.
To wszystko było fejkiem! Wszystko, dokładnie wszystko! Wszystko co do jednego!
Wszystko wymyślił Daniel. On i tylko on, zbywając ją przed wczorajszą wizytą w punkcie Total Recall jakimiś zdawkowymi uwagami, że będzie fajnie i że coś tam, nie zdradzając żadnego aspektu fabuły… Tak, wczorajszą. Przybyli tam wczoraj, w niedzielne popołudnie. A ona spędziła tam raptem pewnie kilka godzin, choć w grze były to całe dwa dni.
Wszystko to sprawka Daniela. Nawet jeśli teraz jeszcze trochę szwankowała jej pamięć co do wydarzeń bezpośrednio przed wejściem do Total Recall, to nie mogła to być sprawka jej koleżanek. Ani Ewy, ani Marty, ani Olgi. Z jednej prostej przyczyny.
One nie istniały. Nigdy nie miała takich koleżanek. To Daniel je wymyślił, zapisał w grze a jej własny umysł przyswoił to tak, jakby one faktycznie były jej koleżankami z pracy od lat. Siłą rzeczy, nie było żadnego spotkania w czwartek. Wszystko stanowiło element scenariusza...
Boże, jak ta technologia poszła do przodu! Co mogła zrobić z ludzkim mózgiem!
Jak najbardziej istniała Dominika, owszem, ale przecież prawdziwa Dominika nie pozwoliłaby sobie na żaden publiczny seks z jakimś uczniem, celem udowodnienia światu, że można łamać wszelkie zasady!
Nie było jej koleżanek i nie było żadnej rywalizacji z Anią o fotel dyrektorki szkoły. To Daniel to wymyślił, aby pobudzić swą żonę w trakcie gry do większej odwagi, determinacji w swoim zachowaniu. Osoba silikonowej blondynki i rywalizacja z nią miały być tymi czynnikami napędzającym Kamilę, podnoszącym jej ciśnienie, mobilizującymi ją do niezwyczajnych zachowań...
Akurat sama Ania była postacią rzeczywistą i autentycznie byłą miłością Daniela. Wiedziała o tym, znała tą historię, którą Daniel perfidnie przemycił do gry. Tyle, że Ania nigdy nie była nauczycielką. Wiedziała, że ta silikonowa blondynka z bogatym doświadczeniem w pozowaniu wszystkim, którzy lubią fotografować laski z gołymi cyckami, wyszła dawno temu za jakiegoś niemieckiego dziadka z wypchanym portfelem i od lat mieszkała gdzieś w Alpach.
Kamila z trudem zwlokła się z łóżka, ale nie była w stanie utrzymać się na nogach. Upadła na kolana, przytrzymując się stojącego obok krzesła.
- Ja pierdolę… - powtórzyła na głos, wyczerpując tym samym swój własny limit wulgaryzmów na cały rok.
Najważniejsze z tego wszystkiego… Nie było żadnego internetu, żadnej transmisji, żadnych widzów! Boże…!
Zdarzało się jej widzieć filmiki reklamujące przeżycia uczestników różnego rodzaju gier w Total Recall. Tak, jak przypominała sobie o tym, gdy sama była w grze. Ale to były filmiki, na których zgodę wyrażali sami uczestnicy! Ukazywały się one dopiero po zakończeniu gry! I owszem, zawierały różne sytuacje, także te niewesołe dla samych uczestników, ale nigdy nie było w nich żadnych scen przekraczających granice smaku. Czyli brutalnych, pełnych agresji, bądź też erotycznych!
Nie było żadnych transmisji w internecie, jest czysta! Nie było żadnych trzech milionów ludzi oglądających jak jakiś osiemnastolatek rżnie ją bezlitośnie w dupę!
Cała ta perwersja stanowiące clou tej gry, była kolejnym wymysłem Daniela. Oto w swojej idei stworzył żonie klimat, w którym musiała dać się przelecieć jakiemuś małolatowi na oczach milionów ludzi oglądających to rzekomo na żywo. Jedna perwersja, spotęgowana przez drugą. Daniel, cały Daniel i jego chore, pieprzone wizje.
Wizje, które pozwoliły spełnić jej najdziksze, najbardziej chore nocne fantazje. Wizje, które w połączeniu z uczuciem kompletnego poniżenia dały jej nieziemską rozkosz. Co za człowiek…!
Stanęła z trudem na wciąż uginających się nogach. Spojrzała na leżący na biurku telefon. Patrzyła beznamiętnie przez pierwszą minutę, potem drugą. W końcu sięgnęła po niego i znalazła w kontaktach właściwy numer. Wcisnęła zielony przycisk.
- Och, kochanie, wstałaś już? Humor dopisuje? - po chwili usłyszała rześki głos męża kosmicznie kontrastujący z jej własnymi odczuciami.
- Daniel… Zastrzelę cię – wychrypiała głucho. - Po prostu zastrzelę.
- Kochanie, cokolwiek się tam zdarzyło, jestem niewinny – oczami wyobraźni niemal zobaczyła jak mąż w geście obronnym unosi w górę dłonie. - No nie mów, że było ci tak źle?
Przełknęła ślinę. Potem westchnęła ciężko.
- Nie przesadziłeś z tym wszystkim?
- Oj tam, idę o zakład, że bawiłaś się doskonale. Jak wrócę z pracy, to wieczorem obejrzymy cały film, dobra? Bo sam jestem ciekaw jak się spisałaś. No… A teraz muszę kończyć, bo mam sporo pracy.
Obejrzymy? Wyłączyła rozmowę i skierowała wzrok na biurko. Zobaczyła coś, czego jeszcze wczoraj nie było.
Mianowicie pudełko z płytą CD. I okładką. A na okładce ona sama w eleganckiej sukni, żywcem wyjęta z wczorajszego przyjęcia w wieżowcu. I tytuł. „Total Recall. Urodziny Kamili”.
Długo trzymała pudełko w dłoniach, jak zahipnotyzowana patrząc na okładkę.


Najchętniej nie poszłaby do pracy. Już miała dzwonić z prośbą o urlop na żądanie, ale zrezygnowała. W miarę jak upływały kolejne minuty, wracała do rzeczywistości. Przynajmniej w jakimś tam stopniu. Tak naprawdę wciąż czuła na sobie wodę z jeziora w Antonówku, gdy kąpała się nago. A w sobie palec a potem penisa Kacpra.
Kacper… Potrząsnęła głową. Choć z ulgą przyjęła do wiadomości, że to wszystko było tylko nadzwyczaj realną, namacalną fantazją, to jednak po trochu żałowała, że ten chłopak był tylko postacią. Zwykłą postacią, która pojawiła się w jej życiu na moment i już nigdy miała nie wrócić. Po prostu nie istniał. Był wykreowany, tak jak jej koleżanki, czy uczniowie.
No chyba, że dałaby się zaprosić do gry raz jeszcze. Hm…
Naprawdę? Ledwo skończyła jedną, która zresztą dostarczyła jej emocji na pół życia a tu już druga? Ech…
Chociaż, gdyby tak usiąść z Danielem i tym razem wziąć czynny udział w przygotowaniu scenariusza, tak bez takich zaskoczeń, tak trochę spokojniej i w przygotowaniu ewentualnych postaci… Kto tam wie…
Nie no, dobra. Czas naprawdę wrócić do życia. Całe szczęście, że w ten poniedziałek zaczynała nieco później a nie o ósmej jak zwyczajowo. Gdyby nie to, bankowo wzięłaby wolne. A tak, dodatkowe kilkadziesiąt minut sprawiło, że otrząsnęła się nieco ze wspomnień.
Szybki prysznic, skąpe śniadanie i taksówka. Ostatni test na to, że jej wnioski były słuszne. Tak, jakby jeszcze miała jakieś wątpliwości. Test, który wypadł doskonale. Taksówkarz zachowywał się normalnie, w żaden sposób nie dając powodu do tego by uznać, że zna pasażerkę z wczorajszego filmu porno dla całej Polski.
- Dzień dobry – przywitała się z nią dwójka dyżurnych na szkolnym korytarzu. I oni zachowywali się naturalnie.
Tak, nie było żadnego sensu w szukaniu problemów. Po prostu jakieś podświadome lęki i to co przez te niby dwa dni w Antonówku wbijano jej do głowy, że „cała Polska na nas patrzy”, dawały o sobie znać. Trudno, każdy tak ma. Każdy się czegoś boi. No i pewnie każdy miałby takie lęki, gdyby mu wmawiano, że uczestniczył w produkcji porno, choć ostatecznie nie uczestniczył, bo porno może i się odbyło, ale tylko dla dwojga uczestników i nikogo więcej.
Choć stukot jej obuwia na szkolnym korytarzu przywodził jej na myśl stukot, gdy wkraczała do apartamentu Kacpra na dwudziestym siódmym piętrze wieżowca w Antonówku.
Zaśmiała się w duchu. I z wieżowca i z odkrytego podobieństwa. Trudno by jeden stukot różnił się od drugiego. Nie no, naprawdę czas się wziąć w garść…
W zasadzie powinna udać się do pokoju nauczycielskiego, ale zmieniła zdanie, zmierzając w kierunku sekretariatu. Miała do zamienienia kilka słów z Basią pełniącą funkcję vice dyrektorki.
Przed samym wejściem drzwi otworzyły się dość raptownie, niemal uderzając ją. Odsunęła się trochę zdegustowana, trochę spanikowana. Z pokoju wychodził właśnie jakiś podekscytowany młodzieniec.
Jedno spojrzenie…
- Przepraszam, chyba nic nie zrobiłem? - uśmiechnął się niepewnie, wycierając dłonie w swe spodnie. - Nie wiedziałem, że ktoś jest tak blisko drzwi, przepraszam jakby co…
Stała jak zahipnotyzowana, otwierając oczy szerzej i czując, że brakuje jej powietrza. Wbijała się wzrokiem w postać chłopaka, którego nigdy wcześniej nie widziała w szkole i czuła, że czegoś nie rozumie. Że kompletnie nie rozumie…
- Mam nadzieję, że jednak pani nie uszkodziłem – wciąż przepraszająco uśmiechnięty chłopak komentował jej zachowanie. - W każdym razie, skoro właśnie złożyłem tu dokumenty, to pewnie jeszcze się spotkamy. Do widzenia.
- Kacper, już załatwiłeś? - z dala dobiegł niecierpliwy głos jego towarzysza spod drzwi wejściowych na korytarz.
Towarzysza, którego widok też wywołał na jej ciele silny dreszcz.
Nadal nie reagowała inaczej, niż tylko bezmyślnym gapieniem się w oddalająca się postać chłopaka. Oddech wrócił, znacznie przyspieszając a serce waliło jak młot.
Obaj chłopacy zniknęli za drzwiami. Usłyszała jak zbiegają po schodach a przed jej oczyma stanęła scena z sobotniego wieczora, gdy elegancko pożegnali się z napalonymi nauczycielkami, udając się w swoim kierunku.
Oparła się o ścianę, czując, że znów nie potrafi się uspokoić. Oni jednak istnieli… On, Kacper. Był prawdziwy. Istniał, oddychał, żył. I przed momentem złożył papiery do jej liceum. Choć był koniec września. Może się skądś przenosił? Z innego liceum?
Ale to nieważne...
On istniał. Nie był żadnym wymysłem, żadną młodszą wersją Daniela. Był, dokładnie taki sam, jak w Total Recall.
Tylko spokojnie… Widocznie nie był wykreowaną postacią, po prostu Daniel musiał znać go wcześniej i na chwilę pożyczył sobie jego wizerunek do gry. Tak samo jak była w niej Dominika, czy Ania. Choć one obie tak naprawdę nie miały pojęcia, że uczestniczą w grze Kamili. I tak samo musiało być z Kacprem i jego kolegami.
Tak, to było chyba to… Nie, nie chyba. To musiało być to. Nie było innej możliwości. No bo chyba na miłość boską, Daniel nie wpuścił go do punktu, gdy ona leżała już uśpiona, podpięta pod kable? Nie wpuścił go do tej samej gry, jego, prawdziwego Kacpra, by przeleciał ją w dupę?!
- Kamila? - nie zauważyła nawet jak drzwi się otworzyły i stanęła w nich Basia. - Widziałaś tego chłopaka? Właśnie złożył u nas papiery, przeniósł się z Kalisza, chodzi o jakiś transfer piłkarski i uznał, że tu będzie mu lepiej. Zastanawiam się, bo… Z wszystkich trzecich klas ty masz najmniej liczną, więc wrzucę go na twoją listę, nie? Tak będzie chyba najlepiej…


71 komentarzy:

  1. Pardon za czcionkę, teraz nic z tym już nie zrobię, musiałbym skasować cały tekst, wraz ze zdjęciami i bawić się w to wszystko od nowa przez cztery godziny.
    Mam tylko nadzieję, że mimo wszystko czytanie nie sprawi jakiegoś wybitnego trudu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawe opracowanie, naprawdę wpadłeś na ciekawy pomysł, scenariusz bezbłędny. W sumie to było i SF i majstrowanie z pamięcią Kamili. Pozdrawiam i liczę na ciag dalszy. W sumie Kacper dopiero zapisał się do szkoły i będzie uczniem Kamili.

    OdpowiedzUsuń
  3. Twoje opowiadania są świetne. Ale akurat te nie przypadło mi go gustu, klimat SF kompletnie mi nie odpowiada w tego typu opowiadaniach. Ale innym może to pasuje, co kto lubi. Druga sprawa, ta nieszczęsna Antonówka. Ta miejscówka ze swoją plażą czy klubem już jest mocno "nieświeża", trochę jej za dużo. Fajnie było by trochę zmienić ten "wakacyjny" klimat na inny.

    OdpowiedzUsuń
  4. A czy zmieni się coś, gdy zastąpię nazwę Antonówka inną? Fabuła potoczy się tak samo. I jeżeli Kamila przejdzie się po plaży topless, to co za różnica, czy uczyni to w Antonówku, czy jakichś przykładowych Dziurowicach?

    Jeżeli ukończę aktualnie pisane opowiadanie, to Kamila wyprawi się nad morze, bo jest to akurat uwarunkowane fabułą.

    Natomiast co do konkretnie wakacyjnych klimatów - to jest to zawsze najlepszy pretekst do rozebrania Kamili mniej, lub bardziej i z tym nie wygram, inaczej nie umiem. Nie sądzę by udało mi się kiedykolwiek napisać tekst z motywem Balu Sylwestrowego na przykład, w klimacie śniegu i mrozu. Było "za oknem", z jesiennym, deszczowym klimatem dobrze pasującym do tamtego akurat tekstu, ale nie mam jakoś więcej zajawek na tego typu rzeczy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Brawo mistrzu. Dla mnie takia odmiana świetna, ale i "klasyczne" opowiadania czyta się rewelacyjnie. Antonówek, czy inne miejsce bez różnicy nazwa. Z resztą trzymając się Antonówka wiemy, gdzie dzieje się akcja, bo pewnie każdy czytelnik w głowie ma swój własny Antonówek.

    Najważniejsza kwestia pisz tak, żeby Tobie było łatwiej i wygodniej. Wtedy jest gwarancja, że tekst będzie stał na bardzo wysokim poziomie.

    Podjąłeś temat to Panie Falango kiedy wyprawa nad morze? Akurat przydałby się Kamili jakiś wyjazd w trakcie wakacji :)

    Pozdrowienia i jeszcze raz gratulję stworzenia kolejnego bardzo dobrego tekstu.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wyprawa nad morze "trwa" i potrwa pewnie jeszcze kawał czasu. Najważniejsze, żeby kiedyś się skończyła.
    Jeśli się skończy, to będzie to pewnie opowieść gwiazdkowa, bo nie sądzę bym ukończył coś innego. Jakiś czas temu zacząłem na nowo pisać "Ostatnią szkolną wycieczkę" i trzecią część "Żołnierzy", ale tradycyjnie po dwóch dniach zapał wygasł.
    Myślałem nad drugą częścią "Total Recall" i kontynuacji (o czym wspomniał jeden z komentujących), już w rzeczywistości, ale większość motywów z tego pomysłu wezmę chyba do opowieści znad Bałtyku.
    No i to by było tyle. Chciałbym napisać jeszcze dwa teksty, które określiłbym mianem "ważnych", ale dopóki nie będę miał konkretnych pomysłów na nie, to nawet nie zaczynam.
    Tyle. Również pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. "senne marzenia" w sennych marzeniach :-) Nieźle zakrecone i świetnie się czyta. Powiem więcej, opowiadanie jest napisane w na tyle dobrym stylu, że aż się czuje sytuację i emocje Kamili. Na duży plus pomysł z opcją podglądania marzeń Kamili przez internet. Do końca opowiadania nie byłem pewien czy te miliony obserwujacych to też iluzja czy rzeczywistość. Bez tego opowiadanie straciłoby bardzo dużo. Brak "realnego" kurwienia się Kamili byłby tylko jej sennym marzeniem. A to juz aż tak nie kręci ;-)
    Swoją drogą czy to w "realu" czy w sennych marzeniach Kamili jest coraz większy tłumek obserwujacych a coraz mniej uczestników zabawy. Jeśli Kamila ma zrobić to dobrowolnie to tylko z jednym amantem. Brak akcji jak w pierwszych żołnierzach gdzie zabawa była z Sebastianem i Patrykiem. Czy zatem kolejne opowiadanua będą szły w kierunku coraz większego ekshibicjonizmu przy założeniu oddaniu się przez bohaterkę jednemu partnerowi?
    Ogólnie nie ma się do czego przyczepić. Jak zwykle świetny poziom.
    Pozdrawiam i cieszę sie, że piszesz. Dobrych i ciekawych opowiadań na necie jest wciąż bardzo mało.

    OdpowiedzUsuń
  8. Dokładnie tak, świadomość bycia podglądaną w internecie jest tutaj najważniejszym punktem całej historii.
    Jest jedno opowiadanie, które pójdzie w kierunku, o którym piszesz (choć to będzie tylko pewien wycinek a i szykuje się motyw podobny do tego o którym wspominasz), jest też drugie idące jednak inną ścieżką.
    Ale obydwa najpierw muszą się dokończyć.
    Pozdro.

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej,

    Skoro wziąłeś na warsztat klasyk z Arnoldem, to może zainspirowałbyś się Private Lessons z naszą Joanną Pacułą. Kamila jako nauczycielka polskiego dla np. dwójki młodych koreańczyków. Wyjazd na Daleki Wschód na dwa miesiące wakacji w celu nauki podstaw polskiego dla synów prezesów dużych spółek w Polsce to świetna okazja na duże pieniądze dla rodziny oraz egzotyczne wakacje. Do tego Kamila mogłaby naocznie sprawdzić jaka jest wielkość azjatyckiego przyrodzenia :D A skoro masz więcej przyjemności z pisania tagów związanych z ekshibicjonizmem, to Kamilę mogą podglądać również koledzy jej dwójki uczniów. Poza tym Daleki Wschód to kraj nowoczesnych technologii to transmisja z podglądania może iść na cały kraj. No a jeśli akcja byłaby np. w Chinach to chętnych do oglądania byłyby miliardy :P
    A Kamila czułaby się mimo wszystko bezpieczna, bo w dalekich Chinach jej nikt nie zna. Do tego chińska sieć internetowa jest zamknięta, więc byłaby szansa, że nic się nie wydostanie do Polski.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Niech najpierw poradzę sobie z tymi dwoma wspomnianymi tekstami, które piszę.
    Ale dobrze, że przytoczyłeś wątek o bezpieczeństwie, bo w jednym z owych tekstów będzie miał on swoje znaczenie. Tyle, że nie trzeba będzie wyjeżdżać na drugi kontynent.

    Natomiast wątek filmowania swego życia w internecie (coś na zasadzie RealLiveCam) jest motywem jednego z dwóch tekstów, które w jednym z wcześniejszych komentarzy określiłem mianem ważnych.
    Tyle, że jest to, z kilku powodów wątek dość trudny. I pod względem motywacji Kamili oraz Daniela i pod względem akcji, bo przecież nie ma mowy, by od pierwszego dnia pozwolić sobie na wszystko czego dusza pragnie. A po prawie siedemdziesięciu tekstach, w których Kamila zaliczyła wiele mocnych akcji, trudno koncentrować akcję na bohaterce paradującej przy włączonych w domu kamerach w bieliźnie.
    Zresztą erotyka jest tutaj chyba jednak drugorzędnym problemem.

    Dobra, z tym muszę poradzić sobie sam, więc nie zanudzam.

    Pozdro.

    OdpowiedzUsuń
  11. Wątek filmowania życia? Czyżby Kamila ma się stać nowym Michałem Wiśniewskim?
    Na filmowanie może być zgoda jeśli w całym domu byłyby kamery firmy ochroniarskiej, gdzie praktyki mają jej uczniowie ze szkoły :-)
    Planujesz może napisać jakaś część zamykająca serie z Łukaszem z super opowiadania niespokojny urlop i wszyscy grają znaczonymi kartami.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  12. Tak jak pisałem, miałem na myśli stronę RealLiveCam. Choć nie jest to raczej faktyczne "real live" z normalnymi ludźmi, no ale jednak.
    Całości dopełniłby fakt, że byłby to program ogólnopolski i Kamila z Danielem musieliby się zmierzyć w walce o triumf z autentycznymi gwiazdami polskiego szołbiznesu, celebrytami (np 10 par, albo i 20), lub innymi ciekawymi postaciami.

    No i właśnie, nie o żadne spiski uczniowskie mi w tym przypadku chodzi. Tutaj bohaterami mieliby być w pełni Kamila i Daniel, bez udziału osób trzecich (choć tak do końca tego nie wykluczam), pokonujący ciernistą drogę do finału. Dlatego wcześniej pisałem o motywacji, chociaż poniekąd taką wymyśliłem. No i z tego tytułu, erotyka w pewnych momentach schodziłaby na drugi plan. To miałoby być opowiadanie trochę inne niż wszystkie, przede wszystkim z innym niż zwykle bohaterem głównym, no i trochę inaczej napisane.
    Ale żeby pisanie sprawnie szło (a po nim czytanie), to trzeba by wymyślić sporo fajnych niuansów. A do tego na razie daleka droga.

    Nie, nie będzie trzeciej części. Była w planach, na tyle, że zacząłem pisać i pykło z trzydzieści stron, ale dawno temu przestałem a wątki jakie miałem do wykorzystania w owym tekście poprzenosiłem gdzie indziej.

    Pozdro.

    OdpowiedzUsuń
  13. No to będzie Czar Pan :D
    A w dwóch słowach o czym planujesz drugie opowiadanie?

    pozdrawiam
    P

    OdpowiedzUsuń
  14. Chodzi o ten drugi tekst z cyklu 'ważnych"?
    No cóż, w tym przypadku musiałbym wykorzystać motyw Total Recall, gdzie Kamila zagrałaby niby po staremu - nauczycielkę w środowisku uczniowskim, ale tym razem środowisko to byłoby dla niej (podkreślam, dla niej, niekoniecznie dla czytelników) z pewnego powodu bardzo specyficzne.
    Jak zwykle piszę dość ogólnikowo, ale jeśli ktoś dobrze przeczyta ten tekst, to chyba zrozumie o co miałoby chodzić.
    Pozdro.

    OdpowiedzUsuń
  15. Wcześniejszy komentarz o zmianie Antonówki, to mój komentarz. I chodziło mi bardziej o całkowitą zmianę klimatu a nie o zmianę samej nazwy miejscowości, czyli porzucenie plaży, klubu i kolejnego domku wypoczynkowego. Na przykład akcja działa by się w samej szkole, w domu Kamilli (korepetycje?), wyjazd do dużego miasta czy na wieś (tylko bez plaży i klubu^^).

    OdpowiedzUsuń
  16. To też napisałem wyżej, że jednak lepiej czuję się w letnich, "nagich" klimatach.
    Motywy, o których wspomniałeś mogę jedynie wykorzystać w jakichś epizodach (np w opowiadaniu nad morzem znajdzie się miejsce na prawdopodobnie aż trzy lekcje a przynajmniej dwie), ale zbudować na nich całego opowiadania jakoś nie potrafię.
    A szkoda, bo mam na przykład jeden fajny (przynajmniej moim zdaniem) motyw "domowy", ale jakoś nie potrafię zbudować wokół niego tekstu a nie chcę pisać żadnych krótkich jednowątkowych opowiadań typu "Ochroniarz".

    OdpowiedzUsuń
  17. Cześć,

    skoro lepiej Ci się pisze w gorących nagich klimatach, to nigdzie nie jest cieplej niż w saunie, a najlepiej w saunie z uczniami :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Hej,

    Kamila już była w większości miejsc. Plaża, jezioro, dyskoteka, koncert zarówno w sali jak i na świeżym powietrzu, na domówce itd... Sauna też była, tylko że z Dominiką i Danielem. Z uczniami byłoby to coś nowego, no ale jak podejrzewam, Falanga nam napisze, że na tym się nie da oprzeć całego opowiadania :P I w sumie racja.
    Sam też kiedyś o tym pisałem w którymś komentarzu (chyba o saunie w Sopocie), więc nie ukrywam też bym chętnie zobaczył Kamilę owiniętą ręcznikiem wśród swoich podopiecznych. A najlepiej jakby to zaaranżował Daniel.
    Inna sprawa, bardzo mi się też podobają akcje jak Kamila w niewymuszony sposób prowokuje swoją nagością, albo bardzo seksownymi ciuszkami. Mało było sytuacji z lekkim ubraniem Kamili czyli jakimiś prześwitującymi bluzkami, krótkimi spódniczkami, dużymi dekoltami itp. No ale to co mi się podoba, niekoniecznie musi się podobać Falandze. Jak widzę, on woli krótkie spodenki, ja krótkie spódniczki czy sukienki.
    W sumie, w czym by się Kamila nie pojawiła - zawsze opowiadanie jest mile widziane.

    OdpowiedzUsuń
  19. To jest - jak zwykle zresztą - szersza sprawa.
    Co lubię - to jedno. Co mogę - to drugie. Pisałem już kiedyś, że trochę ograniczają mnie zdjęcia. Jeżeli mam ilustrować tekst możliwe najdokładniej, to muszę zrezygnować w opisach z pewnych szczegółów, np z kolorów strojów Kamili.
    Podobnie też bywa z samym strojem i strój prześwitujący jest jednym z nich. Nie mam takich fotek w swojej galerii (góra parę sztuk, które i tak nie muszą być adekwatne do akcji). Dlatego w tym kontekście muszę być dość wstrzemięźliwy.
    No i druga sprawa - motyw takiego stroju (albo coś innego, czyli ta sauna) to jedno a całe opowiadanie to druga rzecz.
    Być może można wpleść kilka akapitów z Kamilą paradującą w takim stroju, ale pomysłodawcy chyba ni o to chodzi. Gdy zaś i ów strój, jak i sauna mają być motywem przewodnim tekstu, to trzeba taki zbudować w całości - a tu już zaczyna się problem znany wszystkim doskonale.
    Może zresztą wieczorem/w nocy napiszę coś jeszcze na temat, jeśli komuś zależy.

    OdpowiedzUsuń
  20. Hej,

    Nawet nie pomyślałem, że kwestia zdjęć może być tak istotna. Jednak jak się temu przyjrzeć... Widać perfekcjonizm i to co mi się bardzo podoba w opowiadaniach, czyli to, że nie ma zbyt dużej swobody na własne widzenie Kamili, sytuacji, stroju itd... Opowiadania są jak dobry scenariusz, gdzie szczegółowe opisy oraz zdjęcia przybliżają wizję autora. A skoro gust i to co autora kręci są zbliżone do moich oczekiwać to mi to jak najbardziej pasuje. Co do zdjęć, nie ukrywam, zawsze były i są dla mnie ogromną wartością dodaną opowiadań. Tym bardziej, że na necie jeszcze nie znalazłem strony, w której zdjęcia tak bardzo współgrają z tekstem. No chyba, że ktoś z odwiedzających tą stronę wyprowadzi mnie z błędu i podeśle jakiś link.
    A tak przy okazji pytanie: czy zdarzały się zdjęcia, które wpierw Ciebie zainspirowały do jakiegoś tekstu, albo nadały ogólny pomysł na opowiadanie lub jego duży fragment??? Jeśli tak, to które zdjęcia? A może to zawsze najpierw był tekst a potem dopiero szukanie zdjęć pod skończony materiał?
    Co do sauny czy prześwitujących strojów to tak jak piszesz, rzeczywiście nie chodzi o to aby Kamila poprowadziła lekcje czy poszła na wycieczkę z chłopakami w takim czy innym stroju. Sauna to też nie może być "zapchaj dziura", tylko jakiś element szerszej układanki. Najbardziej realistyczne to może być jako wynik gry Daniela, jego umowy z Kamilą czy też uczniami albo z innymi nauczycielkami, albo co ciekawsze nauczycielami. Patrząc na ostatnie kilka opowiadań to jednak Daniel jest głównym "architektem" zamieszania wokół Kamili. Bo albo ją podpuszcza do takich czy innych zachowań, albo pozostawia samą na pastwę uczniów. Poza tym wprowadziłeś jego pojętnego ucznia czyli Dominikę, która ma duży wpływ na naszą bohaterkę. Czy w tym kierunku będą szły następne opowiadania?
    Jeśli tak, to jestem jak najbardziej za, wszak jedno z moich ulubionych opowiadań to "ona tańczy dla nas" czy
    "obóz piłkarski" :) Dlatego jeśli to Daniel wymusi na Kamili wprowadzanie młodzieży w szczegóły kobiecej anatomii to już mi się to podoba.
    Jednak tak jak to pisałeś we wcześniejszych komentarzach ma to mieć jakiś sens no i pewnie też być w jakiś sposób czymś nowym. Czymś co spowoduje, że będzie Ci się bardziej chciało niż nie chciało :D

    OdpowiedzUsuń
  21. Trafiłeś z tym tematem zdjęciowym, bo pisząc w komentarzu powyżej, że chciałbym coś skrobnąć na ten temat, miałem na myśli właśnie wątek budowania czegokolwiek w oparciu o zdjęcie.
    Ale to co chciałem napisać, napiszę później.

    Nie jestem teraz pewny, czy była fotka, która zainspirowała mnie do napisania całego tekstu (musiałbym przeszukać większość tekstów z ostatnich lat, by się upewnić), ale na pewno inspirowały mnie one do pewnych detali.
    Przykłady? Mamy je tutaj. Obie "tytułowe" fotki (dla mnie bardzo atrakcyjne, kolorystycznie i pod względem ujęcia) sprawiły, że pomyślałem by raz jeszcze przegnić po plaży (cytując starszy komentarz jednego z czytelników) Kamilę w stringach no i by wzięła kąpiel w jeziorze bez zbędnego stroju.
    Tak samo było z wieloma innymi fotkami, bo nie raz widząc jakieś fajne foto w internecie od razu przychodziła mi na myśl Kamila w takiej, czy innej (adekwatnej do zdjęcia sytuacji).
    Szczególnie gdy mowa o zdjęciach charakterystycznych - takim przykładem mogą być zdjęcia nagiej kobiety leżącej na łóżku, widocznej za uchylonymi drzwiami - takie fotki wykorzystałem w poprzednim tekście, Porno Intrydze 2, gdy Kamila była podglądana z hotelowego korytarza przez młodego Kacpra.
    No i ogólnie tak mam, że widząc różne fotki w internecie patrzę na nie pod kątem danego tekstu (najczęściej tego, który jest właśnie pisany) i często przychodzi ma na myśl odpowiednie skojarzenie, np "Oto Kamila wkurzona na dyrektora", albo "a tu Kamila tłumaczy coś Patrykowi", czy "tu Kamila zakrywa się przed Oskarem i resztą chłopaków".
    Ogólnie zdarzyło się parę dobrych fotek, które idealnie wkomponowało się w tekst i fantastycznie go zilustrowało.
    Nie wiem czy faktycznie można nazwać to perfekcjonizmem, ale w pewien sposób uzależniłem się od tego by dany fragment został zilustrowany możliwie najtrafniej. Czasami niestety tak się nie da i np w powyższym tekście nie udało mi się zilustrować sceny, gdy Kacper unosił w górę suknię Kamili odsłaniając jej łono. Trudno.

    Ogólnie temat fotek to temat rzeka i wrócę jeszcze do tego w kolejnym komentarzu.

    OdpowiedzUsuń
  22. No więc jest ten następny koment, tzn ten, który miał być wcześniej. A propos budowania tekstów wokół jakiegoś niuansu, przykładowo tej sauny, ale ja dla uproszczenia wrzucę inspirujące foto:
    https://zapodaj.net/images/8773011fe7683.jpg
    Foto jak foto, mnie się dość podoba, nie każdemu musi, ale niech będzie jako przykład.
    Co na nim mamy? Mamy Kamilę strzelającą selfie bez stroju. Powiedzmy, że podoba mi się i chciałbym wykorzystać taki motyw.
    Co teraz więc?
    1. Pierwsza myśl, Kamila podkręca Daniela wysyłając mu takie foto do pracy. Logicznie wszystko gra, tylko, że w tekście byłoby to sprowadzone do niuansu bez większego znaczenia, bo tak naprawdę nic specjalnego z tego nie wynika. Więc taka sytuacja odpada.
    Przechodzimy więc do opcji, że odbiorcą tego zdjęcia jest jakiś standardowy bohater moich tekstów - licealista względnie jakiś piłkarz.
    2. No to piłkarz. W jakiś sposób ma dostęp do komórki Daniel i znajduje takie foto (zresztą może być też i licealista, który naprawiając komputer pani profesor przejrzał sobie dysk i znalazł takie cudo). Kopiuje je, no i...
    No i teraz musimy ustalić, czy bohater jest "dobry", czy "zły".
    3. Jeśli dobry, to raczej nie posunie się do szantażu. Sprawa utknie w martwym punkcie.
    4. Jeżeli zły, to już lepiej, może się pobawić w szantaż i spróbować wykorzystać nieoczekiwaną szansę.
    Tylko co dalej? Pozwolić wykorzystać Kamilę temu złemu, czy wprowadzić superbohatera, który uratuje ją przed wykorzystaniem? Pierwsza opcja wygląda tak sobie, druga chyba jeszcze gorzej, bo tych superbohaterów już kilku było i w tym momencie tekst staje się zbyt rutynowy, sztampowy.
    Więc fabuła ze skopiowaniem fotki prezentuje się dość mizernie
    No to może inaczej - rozochocona Kamila wysyła komuś takie foto.
    5. Tylko komu? Licealiście? Nie, no odpada, zupełnie nielogiczne. Chyba, że mamy do czynienia z jakimś dłuższym romansem internetowym, gdzie Kamila wie, że może sobie pozwolić na pewne ryzyko i wysyła takie foto. Ale wtedy trzeba stworzyć całą tą znajomość od podstaw.
    6. Pozostaje tak naprawdę ostatnia opcja - Kamila wysyła to foto komuś, nie mając pojęcia, że po drugiej stronie siedzi uczeń jej liceum a w zasadzie mając pewność, że to niemożliwe.
    No i tak wyglądają kolejne możliwości, chyba, że coś przegapiłem. Wygrywa opcja numer 6, ewentualnie 5 z poczynionym zastrzeżeniem. Jednym słowem, wygrywa fabuła, w której do takiej akcji dochodzi po jakiejś tam dłuższej znajomości a więc i po iluś tam stronach opowiadania.
    No chyba, że ktoś ma inny pomysł ze zbudowaniem wokół takiej fotki (takiego pomysłu) jakiejś innej, niebanalnej akcji. Być może są tu ludzie dużo bardziej kreatywni niż ja.
    No i to samo w sumie z sauną, czy też motywem prześwitującego ubrania, to też wymaga zbudowania akcji wokół, to jest konkretnych chłopaków, jak i powodów, dla których Kamila decyduje się na taki a nie inny krok.
    Jak już pisałem wielokrotnie, staram się zbudować bohaterów moich tekstów, by byli kimś więcej niż tylko pustymi imionami, jak np Jacek, Wojtek, czy inny Bartek u LaVendy i innych twórców. Wymaga to pewnej pracy, czasami niestety wtórnej i nużącej. Podobnie bywa zresztą z fabułą.
    No, to chyba tyle. Napisałem ten komentarz chyba dość chaotycznie, ale myślę, że jednak nie będzie problemów ze zrozumieniem.

    OdpowiedzUsuń
  23. Jeszcze coś dodam, bo jak zwykle po napisaniu dochodzę do wniosku, że nie napisałem wszystkiego.
    Jest mianowicie jeszcze jedna opcja. Taka, że Kamila działa na zasadzie "a co mi tam" i wysyła takie foto jednemu ze swych uczniów.
    Tyle, że jest to opcja mało atrakcyjna. Z reguły starałem się by fabuła była prowadzona w jak najbardziej realistyczny sposób. Wiadomo, że nie wszystko wyszło w ten deseń, nie brakuje trochę naciąganych akcji, czy wręcz w ogóle oderwanych od rzeczywistości. Przykładów przytaczał nie będę, każdy znajdzie je sobie w pamięci sam.
    Jest jednak inny motyw. Mianowicie od pewnego czasu chodzi za mną, by napisać jakiś ciąg niezbyt długich tekstów, gdzie Kamila ukazuje się nieco z innej strony. Jest odważniejsza, łatwiejsza, sama przejmuje inicjatywę, takie tam. Coś w tym stylu zdążyło się już zresztą napisać.
    No i w kontekście tego pomysłu, jest opcja, by Kamila weszła w motyw "wiem dobrze kim jesteś, a ty zaraz dowiesz się kim jestem ja, gdy z pełną premedytacją wyślę ci to foto, byś mógł mnie nim szantażować."
    No i to jest coś nowszego, żywego, niebanalnego.
    Nie wiem tylko jak na taką pewną zmianę klimatu zareagowaliby czytelnicy.

    OdpowiedzUsuń
  24. Cześć,
    Ciekawy kierunek z tą "nieco inną stroną" Kamili. Fajnie byłoby przeczytać taką serię. Tylko co masz na myśli pod hasłem "niezbyt długi tekst"?
    Myślę, że czytelnicy zareagują ogromnym zadowoleniem na każde kolejne nowe opowiadanie o Kamili, więc nie powinieneś się o to martwić:). Rozumiem starania Autora, żeby nie powtarzały się sytuacje czy inne motywy, ale to też nie jest specjalny problem. Takie jest życie, że dni są do siebie podobne, czy to w szkole czy w pracy.
    No i pytanie jeszcze jedno. Czy w planach na nowe opowiadanie masz przewidziany termin świąteczny, czy też może coś szybciej opublikujesz? (wolę nie sugerować przyszłorocznej daty:)).
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  25. Niezbyt długi, bo byłyby to sytuacje raczej jednowątkowe, więc takie gdzie tekst siłą rzeczy liczyłby jakieś kilkanaście stron, może któryś trochę więcej.

    Pewnie niektórzy czytelnicy zareagowali na nieco zmienione podejście Kamili z zadowoleniem, inni nie do końca, więc tutaj różnie może być.

    Nie wiem co z terminem, bo żadne z pisanych opowiadań nie jest jeszcze ukończone. Trochę utknąłem w miejscu z tym nadmorskim, jestem na 115 stronie, trzeba by jeszcze walnąć jakieś minimum 50, albo trochę więcej, ale do tego potrzeba czasu (mam na myśli czas wolny by odpalić plik) i lekkiego pomyślunku.
    Nadmorskie opowiadanie i tak pewnie (z uwagi na długość) będę musiał podzielić na części, więc w ostateczności 26 grudnia zamieszczę pierwszą część, choć byłby z tym mały problem, ale nie będę już rozwijać tematu i zanudzać.

    Pozdro.

    OdpowiedzUsuń
  26. Hej,
    A ja wrócę do wcześniejszego komentarza. Zdjęcie – świetne. Nie można oderwać wzroku. Natomiast ze względu, że jest to selfie to narzuca sporo ograniczeń o których piszesz. Po dłuższym namyśle, wyczerpałeś wszystkie możliwe w miarę realne scenariusze w których można byłoby użyć tego zdjęcia. Choć w sumie…. Masz zbudowane kilka postaci, do których Kamila mogłaby wysłać takie zdjęcie. Tak na przykład, odbiorcą mógłby być Łukasz z drugiej wycieczki, który będąc na studiach po wcześniejszej wymianie wiadomości prosi o jakiś miłe zdjęcie, które Kamila wysyła mu w przypływie fantazji. Jednak co dalej?
    A może Kamila odkryłaby w sobie pasję do fotografii. Dostała od Daniela profesjonalny aparat, filtry, obiektywy itd. i wolne chwile spędza na robieniu zdjęć. Za namową Daniela robi zdjęcia na meczach, treningach itd... Lubi fotografować emocje na meczach, zarówno na trybunach jak i na murawie. Dodatkowo ona sama lub w jej imieniu Daniel wysyła od czasu do czasu jej zdjęcia na konkursy fotograficzne. Drobne sukcesy wzmacniają pewność siebie Kamili i podbudowana pozytywnymi opiniami postanawia też wysłać zdjęcie w konkursie aktu. I to byłoby to zdjęcie, które przesłałeś. Ma ono ten plus, że nie widać całej twarzy, oraz wszystkich szczegółów. Jakieś wyróżnienie na konkursie? No ale pytanie co dalej? Może właśnie fotografując piłkarzy na boisku, obserwując ich zachowanie zaczyna ulegać obsesji na punkcie któregoś z piłkarzy. A może w budynku klubu Daniel organizuje małą wystawę zdjęć piłkarzy zrobionych przez Kamilę. I tam nawiązuje się relacja z innym młodym fotografem, który też wysyła swoje zdjęcia na konkursy i ma dużo większe sukcesy niż Kamila. Może propozycja sesji? Kamila zawsze miała w sobie dużo z ekshibicjonistki, więc sama powinna wyjść z inicjatywą bardziej śmiałej sesji. Tylko co dalej?
    Pozdrawiam
    P

    OdpowiedzUsuń
  27. "Tylko co dalej"? To jest to zdanie klucz.
    To trochę tak jak z horrorami. Jest trochę takich, które potrafią wciągnąć początkową fabułą, ale im dalej w las, robi się coraz bardziej sztampowo i przewidywalnie.
    Tak tez jest z tym "wejściem" w fabułę, czy to w przypadku moich propozycji, czy Twoich. Otwarcie można jakoś zagospodarowac, ale co dalej, żeby nie było sztampy?
    Dlatego po dzisiejszej burzy mózgu w pracy coraz bardziej zwracam się ku swojej ostatniej opcji "kontrolowanego szantażu". Tym bardziej, że wytypowałem już bohatera głównego (tutaj plus dla Ciebie - faktycznie będzie to postać, która już przewinęła się w swoim minicyklu) i jeszcze mocniej tym bardziej - że ogarnąłem już dlaczego ten szantaż nie pójdzie w przewidzianym przez Kamilę kierunku i jak zwykle, wszystko trochę wymknie się spod kontroli. Przynajmniej spod kontroli Kamili.
    Pozostaje jeszcze ten tekst napisać, co miejmy nadzieję kiedyś nastąpi.
    Pozdro.

    OdpowiedzUsuń
  28. Cześć,
    A jaki jest problem z publikacją pierwszej części nadmorskiego opowiadania? Brakuje zdjęć czy wyprowadzenia jakiejś akcji? Może w międzyczasie wrzucisz jakieś krótkie opowiadanie o którym wspomniałeś ostatnio?

    OdpowiedzUsuń
  29. Nie no, brak możliwości zilustrowania jakiejś konkretnej sceny zdarzył się raz, czy dwa i nigdy nie był powodem problemów z publikacją tekstu.
    Problem wynika głównie z tego, że choć w tej pierwszej części nie brak erotyki i takowych sytuacji, to brak konkretniejszego (chyba) pieprznięcia.
    Nie wrzucę, bo najpierw muszę takowe napisać (dokończyć). Zresztą jeśli faktycznie wyszłyby stosunkowo krótkie (jedno na pewno będzie miało góra 20 stron, nie wiem jak inne), to może wrzuciłbym wszystkie naraz (byłyby pewnie trzy, bo tyle mam pomysłów, przynajmniej na ten moment). Ale najpierw i tak muszę je napisać.

    OdpowiedzUsuń
  30. Dobrze, chcąc jeszcze pociągnąć temat pt "co dalej?" chciałbym przedstawić jeden pomysł, który przynajmniej moim zdaniem do połowy prezentuje się całkiem fajnie.
    Jest to wątek, który skupia się przede wszystkim na emocjonalności Kamili. Ale samymi emocjami opowiadania się nie zbuduje.
    Do rzeczy więc:
    1. Jest sobie Antonówek, kilka chłopaków z klasy Kamili, hobbistycznie trenowanych przez Daniela, no i jest nasza bohaterka. Akurat w przypadku tego tekstu, plusem jest to, że bohaterami mogą być same znane postacie - aczkolwiek z "wyzerowaną" przeszłością.
    Tych, których klimaty Antonówka faktycznie odrzucają, uprzedzam, że ze względu na fabułę jest to część niezbędna, po prostu najkorzystniejsza.
    2. Daniel trenuje chłopaków z klasy Kamili, wchodząc z nimi w jakiś bliższy kontakt, jednocześnie sugestywnie nakręca żonę ku spełnieniu jednej z mroczniejszych fantazji, nie mówiąc jej oczywiście wszystkiego. Siedzą sobie na plaży i komentują kilku plażowiczów, itp.
    3. W końcu Kamila jakimś cudem ulega i niedzielnego popołudnia pozwala przywiązać ręce do łóżka, mając jednocześnie na oczach przepaskę. Nie widzi więc niczego, słyszy niewiele, bo Daniel puszcza jakąś muzykę. Leży w samych majtkach i czeka.
    4. Aż w końcu czuje jak ktoś wskakuje na łóżku i dochodzi do tego do czego dojść w tej sytuacji miało.
    5. Po wszystkim tajemniczy gość znika, Daniel odczekuje moment, rozwiązuje żonę, ale nie mówi specjalnie nic więcej i wzbrania się przed pokazaniem jej nagrania z tego wydarzenia.
    6. Zszokowanej żonie przekazuje jedną, ale dość istotną informację. Gościem w łóżku nie był nikt z przypadkowych wycieczkowiczów, tylko jeden z jej uczniów. Oczywiście nie zdradza imienia.
    7. No i to jest ten najważniejszy, najbardziej perwersyjny punkt całego tekstu. W poniedziałkowy ranek zszokowana i rozemocjonowana Kamila staje przy klasowym biurku prowadząc lekcję, mając świadomość, że patrząc w głąb sali, spogląda w oczy jednego z uczniów, który wczorajszego dnia zrobił z nią co tylko chciał.
    Nie mając jednak zielonego pojęcia, który z nich.

    Nie wiem jak inni, ale dla mnie osobiście ta opcja Kamili, nie wiedzącej komu niechcący sprawiła sporą przyjemność jest bardzo fajna, zmysłowa i perwersyjna. I warta zastanowienie się nad nią.

    Tylko - no właśnie, co dalej? Bo przecież zostawienie tekstu w tym punkcie nie wchodzi w grę.
    Do głowy przychodzą jakieś tam powiedzmy głupoty, że Daniel daje Kamili jakiś czas na rozwiązanie zagadki, pod pozorem poniesienia jakichś erotycznych konsekwencji w razie nierozwiązania, itp, ale nie wygląda to zbyt atrakcyjnie i wymaga zbudowania dość konkretnej fabuły na poziomie zagadki kryminalnej.
    Z drugiej strony zawsze chciałem napisać jakiś mały kryminał w tym typie i być może jest to szansa na przeróbkę "Kto wrobił królika Rogera" na "Kto przeleciał Kamilę nauczycielkę". Tu oczywiście mam na myśli tylko przeróbkę tytułu, nie fabuły.
    No więc, jeżeli komuś podoba się przedstawiony wyżej wątek i ma ochotę to może sobie pogłówkować nad drugą częścią tekstu i wymyślić coś niebanalnego, dość realistycznego a jednocześnie interesującego. I podzielić się przemyśleniami, albo tu, albo najlepiej (w przypadku czegoś konkretniejszego) na mailu.

    Tyle. Pozdro.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim zdaniem jest to świetny pomysł - trochę jak w "Królowej Parkietu", ale Kamila pozostanie w nieświadomości o wiele dłużej, a późniejsze śledztwo i to co będzie działo się w jej głowie doda tylko pikanterii całej historii.
      Myślę, że ciekawej byłoby, gdyby Kamila sama w punkcie 4-tym zauważyła, że coś się nie zgadza i odkryła, że pieprzy ją obcy facet. Ewentualnie nabrała dużych podejrzeń, a lakoniczność Daniela i fakt, że nie da się zobaczyć nagrania, tylko utwierdziłby ją w tym przekonaniu.
      Punkt 7 faktycznie otwiera dużo możliwości i pobudza wyobraźnię. Kamila ma jakieś poszlaki: zapach, smak, dzwięk głosu dochodzącego kochanka, ale żadnej nie można łatwo zweryfikować. Myślę, że ciekawym pomysłem byłoby zwiedzenie jej na manowce postacią ucznia - bad boya. Jeśli już miała by wybierać spośród całej klasy to który chłopak jest najbardziej pociągający, który nie zawahałby się zrobić z nią tego wszystkiego, co miało miejsce? Niby woli spokojnych i grzecznych uczniów, ale gdzieś na pierwotnym poziomie wydaje się, że był to klasowy alfa. A to powoduje serię wydarzeń w których ona sama przekonuje się, że to musiał być on. Spojrzenie pewnego i zadufanego w sobie ucznia, przypadkowy dotyk, podobny zapach perfum itd. Alfa oczywiście wykorzystuje sytuację i zbliża się do seksownej nauczycielki, która zawsze była tak niedostępna. Albo udaje mu się ją uwieść i wykorzystać (Kamila nie stawia bardzo dużego oporu, bo w końcu to kolejny raz), albo w kluczowym momencie coś przestaje się zgadzać (ona nawiązała bezpośrednio do spotkania, a on źle odpowiedział, zapach był jednak inny, lub prozaicznie - rozmiar nie ten) i Kamila próbuje się wycofać. Czy jej się uda? Czy pożądanie jej na to pozwoli?
      Oczywiście faktyczny kochanek też uczestniczy w całej historii. Jest dość wycofanym i nieśmiałym chłopakiem, unika jej wzroku i konfrontacji (sam nie wie co w niego wstąpiło, że zrobił to co zrobił - jakby był przez chwilę kimś innym), z daleka obserwuje podchody klasowego alfy. Może w jakiejś sytuacji przypadkowo pomaga Kamili utwierdzić się w jej przekonaniach. W kulminacyjnym momencie poszukuje parki, która gdzieś się oddaliła i wyobraża sobie co klasowy gagatek wyprawia z kobietą, którą on miał możliwość posiąść i której dalej pragnie. Znajduje ich, ale jest już za późno? Wkracza akurat w odpowiednim momencie żeby niczym biały rycerz ją ocalić (ten wariant akurat bardziej mi pasuje do Twojej twórczości)? A może Kamila mimo wszystko decyduje się na klasowego podrywacza?
      Jak w to wszystko wciągnąć Daniela? Czy historia będzie miała dobre, czy złe zakończenie? Wierzę, że jesteś osobą, która będzie miała odpowiedź na te pytania ;) Wierzę, że z Twoimi umiejętnościami wyszło by z tego świetne i dość wiarygodne opowiadanie.

      Przy okazji chciałem podziękować Ci za Twą twórczość. Interesuję się erotyką od lat (chyba od czasów początków La Vendy), ale jestem głównie konsumentem tego typu mediów. Muszę przyznać, iż Twoje opowiadania zdecydowanie wybijają się ponad to co można znaleźć w internecie. Z radością powitałem informację, że po zamieszczeniu kilku opowiadań na "Pokątnych" otworzyłeś własnego bloga i kontynuowałeś przygody Kamili. Liczę na to, że dalej będziesz miał ochotę i wenę żeby zaskakiwać i budować tak silne emocje w swoich czytelnikach. Powodzenia!

      Usuń
    2. Dzięki za podziękowania i dobre słowo pod adresem mojej pisaniny:).

      Co do punktu nr 4, to chyba trochę nie doczytałeś, bo Kamila wiedziałaby to od początku, obstawiając jednak jakiegoś z plażowiczów obserwowanych dnia wczorajszego.
      Zresztą jeden z Czytelników, na mailu zaproponował jeszcze inne, dość oryginalne rozwiązanie tego akurat punktu. Więc jest tu kilka opcji, acz raczej przystaję przy swojej.

      Różne są te koncepcje dotyczące drugiej części tekstu, ale jak na razie nic do mnie nie przemawia jakoś mocniej. Może dlatego, że jak na razie bardziej skupiam się na innym mini cyklu. No i w nimże, także pojawi się ów bad boy, więc nie wiem, czy tu też takiego wykorzystać.
      Do tego sam mam jeszcze koncepcję nawiązującą trochę do jednego z ostatnich tekstów, tzn Kamila skłoniłaby swych uczniów do napisania wypracowań o jakichś najbardziej intymnych przeżyciach, usiłując dociec do "sprawcy" a przy okazji z innych tekstów też mogłaby dowiedzieć się czegoś ciekawego.
      Albo wręcz przeciwnie, bo teraz jeszcze coś innego przyszło mi do głowy.

      Zobaczymy co z tego wyjdzie i czy w ogóle cokolwiek.

      Dzięki raz jeszcze i pozdrawiam.

      Usuń
  31. Najważniejsze to, abyś jak najczęściej pisał. Kiedyś taki pomysł z Kamilą miałem: Daniel dowiaduję się , że jest szansa sprowadzić na roczne wypożyczenie polskiego piłkarza, który obecnie trenuje w Hiszpanii. Musi on na rok powrócić do kraju, a jego umiejętności pomogły by klubowi. Przed wylotem Daniel odnosi kontuzje, więc prosi Kamilę, by za niego poleciała i załatwiła transfer. Na miejscu Kamila, próbowałaby wszystkiego by uszczęśliwić męża i przekonać piłkarza. Po długich negocjacjach, warunkiem transferu byłyby, dwie noce z Kamilą które jej zostały przed powrotem. W nich spełniałby jego zachcianki. Plot twist byłby taki, że pierwszej nocy robiła by to dla męża a drugiej ,bo ten piłkarz jej się spodobał.

    OdpowiedzUsuń
  32. Sporo takich pomysłów było, gdy chciałem powiązać erotykę z futbolem. Niektóre zresztą bywały dużo bardziej zagmatwane niż opcja w stylu "Kamila, pomóż!", ale jakoś nie udało się zrealizować żadnego z nich. Zobaczymy czy kiedyś się uda.
    Zresztą tu chodzi bardziej o zagospodarowanie środka i drogi do finału. A jeśli trochę tego brak, to o umiejętność napisania.

    OdpowiedzUsuń
  33. Hej,
    O czym będzie najnowsze Twoje opowiadanie? Uchylisz rąbka tajemnicy?
    Pozdrawiam
    Artur

    OdpowiedzUsuń
  34. Uchylę i nie... Po prostu uczynię wczesną i krótką zapowiedź

    26.12.2019. KISM 35 "Dobra, perwersyjna i zła"

    Tytuł roboczy, bo być może wyjdzie z tego tryptyk i każdy przymiotnik nawiązywałby do konkretnej części. Ale czy to się uda - nie wiem.
    W każdym razie mam pół pierwszej części na 135 stron - absolutny rekord. Gdybym napisał całość, skończyłoby się między 200 a 250.
    Co z drugą połową "Dobrej"? Nie wiem, postaram się dokończyć.
    Lepsza wiadomość to ta, że druga część ewentualnej trylogii (czyli potencjalnie "Perwersyjna") jest już napisana w całości.
    Zaś trzecia (czyli "Zła") pisze się i ma kilkadziesiąt stron, ale z uwagi na to, że jest dość kontrowersyjna nie mam pewności czy uda mi się to dokończyć i opublikować.

    Bez zwiastuna, sam spis rozdziałów. Chyba, że będzie zapotrzebowanie, to wrzucę kilka akapitów w formie zapowiedzi (aczkolwiek na pewno nie tak szeroko jak w przypadku "Porno intrygi").

    1. Przyłapana na podglądaniu.
    2. Gdy widzisz swoje zdjęcie w internecie.
    3. Wyruchane nauczycielki.
    4. Mały Książę.
    5. Po co mi majtki, gdy prowadzę lekcję?
    6. Deklaracja uległości.
    7. Naprawdę jest pani ekskluzywną prostytutką, pani dyrektor?
    8. Pani dyrektor topless i natrętni licealiści
    9. Pani dyrektor lubi podglądać.
    10. Obłędnie pragnę by ktoś mnie zaliczył.
    11. Brakuje mi pięćdziesięciu złotych, więc może...
    12. Poruchałbym, pani dyrektor, ale po co mam płacić, skoro...
    13. Nie kupiłam, dałam za nią dupy.
    14. Czuję, że ma pani stringi, pani dyrektor.
    15. Widziałaś jak wymacał dyrektorkę po dupie?
    16. Że przelizałeś się z panią dyrektor i łapałeś ją za dupę.
    17. Z czterema facetami jednego dnia...
    18. Tak, zrobiłam sobie dobrze myśląc o tobie.
    19. Trzymaj się z dala od Christera.
    20. Tak, Zlatan to ja.
    21. To teraz ty patrz na moją gołą dupę.
    22. Soczysta zjebka od pani dyrektor.
    23. I soczysty orgazm pani dyrektor.
    24. Dominika, ty mała dziwko...
    25. Wchodź głęboko i pierdol mnie mocno.
    26. Nie proś, tylko rozkazuj, rozumiesz?

    OdpowiedzUsuń
  35. Hej,
    To w takim razie zgłaszam zapotrzebowanie na sygnalizowaną możliwość "kilku akapitów":)
    I pytanie. Czy spis rozdziałów dotyczy tylko pierwszej części trylogii (czyli "Dobrej"), czy też wszystkich 3 części?
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  36. Spis treści dotyczy pierwszej części "Dobrej". Skoro nie ma jeszcze drugiej części, ani ostatniego opowiadania, to nie może też być spisu rozdziałów:).
    Rozdziały są krótkie, z jednym chyba tylko wyjątkiem (rozdział 10) liczą sobie po kilka stron.
    Jeśli nie będzie sprzeciwu to do końca tygodnia powinienem wrzucić parę fragmencików.

    OdpowiedzUsuń
  37. Dzięki za odpowiedź.
    Dopytywałem się, bo mogłobyć i tak, że masz konspekt całej trylogii, tylko jeszcze wszystkiego (bez 2 połowy "Dobrej" i bez "Złej") nie opracowałeś w szczegółach.
    A tak swoją drogą to czemu "Zła" jest dość kontrowersyjna?

    OdpowiedzUsuń
  38. Konspekt może i być (i zresztą jest, przynajmniej na ostatnią część), ale najpierw tekst a dopiero potem tytuły rozdziałów.

    "Zła" jest kontrowersyjna, bo jest... Zła. Jak sam tytuł wskazuje. Szczegółów oczywiście oszczędzę. Po prostu nie każdemu motyw opowiadania by się spodobał, poza tym jest jeszcze druga kwestia z tym związana.
    Tyle, że do publikacji trzeciej części daleka droga, więc jest czas by wszystko przemyśleć i ogarnąć.
    Nawiasem mówiąc dwa kolejne pomysły na tekst, które miałem, można by spokojnie podpiąć pod ową trylogię, która tym samym rozrosłaby się do pięciu części (a zatem sześciu opowiadań), no ale spokojnie, niech najpierw dokończę "Dobrą".

    OdpowiedzUsuń
  39. Hej
    Czytam zapowiedź i już czuję ekscytację :-) 200 stron brzmi super. Po tytułach rozdziałów myślałem, że to już jest perwersyjna Kamila, ale skoro dobra, to jaka jest Kamila perwersyjna??
    Ostatnia część może być najciekawsza. Kto nie będzie chciał nich nie czyta. Niech każdy ma swoje wyobrażenie. A Kamila w opowiadaniu "Za oknem" to była według Ciebie zła, dobra czy perwersyjna?
    Pozdrawiam
    Artur

    OdpowiedzUsuń
  40. Przypomnę, 200 stron będzie liczyła cała pierwsza część trylogii, o ile zostanie napisana. Na razie mamy jej połowę i "tylko" 135 stron.

    "Za oknem" było opowiadaniem dość specyficznym i nawet jeżeli przyjmiemy Kamilę w nim jako "złą" , to był to tylko jeden taki tekst a w zasadzie jego końcówka. Tekst trochę inny, bez Daniela, bez tej zwyczajowej otoczki.
    Tutaj mamy jednak coś trochę innego. Zobaczymy co będzie, do ewentualnej publikacji jest kupę czasu (byłby to przecież czwarty w kolejności tekst), więc można pewne sprawy przemyśleć.

    Pozdro.

    OdpowiedzUsuń
  41. Dzięki za odpowiedź. Ile nie będzie miała stron pierwsza część będzie dobrze. To i tak będzie najdłuższe opowiadanie ze wszystkich, a pewnie i jedno z najdłuższych w sieci. Oby chęci nie zabrakło !
    Tytuły rozdziałów wskazuja, ze będzie co najmniej kilka mniejszych czy większych punktów kulminacyjnych. Dzięki temu będzie można czytać opowiadanie co najmniej w kilku etapach. To mi się bardzo podoba. Domyślam sie, że też będzie takie konkretne pierdolnięcie bliżej końca pierwszej części.
    A planujesz powiązanie tych trzech części ze sobą? W pierwszej części spotkamy kogoś znajomego z niewyczyszczoną pamięcią, oczywiście poza Danielem?
    Pozdrawiam
    Artur

    OdpowiedzUsuń
  42. Chęci nie braknie, gorzej z konkretną koncepcją owej drugiej części pierwszej części (jak by to śmiesznie nie brzmiało...), tak żeby nie było zbyt nudno, bo trochę na to się kroi, aczkolwiek pewnie znaleźliby się zadowoleni z takiego obrotu sprawy, ale ja do nich raczej nie należę.

    Tytuły rozdziałów czasem mam trochę na wyrost, ale w tym przypadku... Chyba jednak nie:)
    A jeśli komuś to pomoże w czytaniu, to jeszcze rozpiszę to tak:
    Rozdziały 1-7 - wstęp.
    Rozdziały 8-9 - pierwszy dzień nad morzem.
    Rozdziały 10-16 - drugi dzień.
    Rozdziały 17-26 - trzeci dzień.

    Skoro to tryptyk, to siłą rzeczy wszystko jest powiązane ze sobą w sposób naturalny a bohaterowie kolejnych części doskonale pamiętają co miało miejsce parę tygodni wcześniej. Pierwsza część to jednak jak zwykle "biała karta".

    OdpowiedzUsuń
  43. To ja postaram się zachęcić do dokończenia kontrowersyjnej "Złej". A co jak Tyrmand powiedziałby, że nie skończy "Złego"? No właśnie. :-)
    Pzdr.
    Siema

    OdpowiedzUsuń
  44. Skoro masz 130 stron napisanych to znaczy ile masz gotowych rozdziałów? Jesteś jeszcze przy drugim czy już przy trzecim dniu nad morzem? Może potrzebujesz pomocy, pomysłu?
    Pozdro

    OdpowiedzUsuń
  45. Spis rozdziałów tyczy się całego tekstu, który ukaże się za pięć tygodni, tj pierwszej części owej pierwszej części, czyli rzeczonych 135 stron.
    Jeśli druga część pierwszej części (czyli czwarty i piąty dzień) nie ruszy znacząco w tym czasie to pogadamy o jakichś pomysłach.
    Pozdro.

    OdpowiedzUsuń
  46. Jak trzeciego dnia wyjazdu nad morze dzieją się takie rzeczy jak "z czterema facetami jednego dnia" to czwartego czy piątego będzie prawdziwy odlot :-) już mi się podoba!!!
    Jaka jest lub była inspiracja do tego opowiadania? Film, książka, obraz?

    OdpowiedzUsuń
  47. Ja wiem... Raczej jeden motyw, "tag", który już pojawił się kiedyś w jednym z najpopularniejszych moich tekstów, ale domagał się rozszerzenia.
    Przy okazji też drugi motyw, który również mocno zaznaczył się w innym tekście KISM nie cieszącym się aż tak wielką popularnością, ale jednak mającym swoich czytelników.
    Tak, wiem, że nic nie wyjaśniłem a jedynie zamotałem jeszcze bardziej, ale nie będę zdradzał szczegółów opowiadania na ponad miesiąc przed publikacją.
    Aha, jak nie zapomnę i będę miał czas, to w weekend wrzucę parę fragmencików, ale, jakby co, to nie wiem czy to rozjaśni obraz trochę bardziej.
    Czwarty i piąty dzień to może być odlot (acz nie jestem taki przekonany - w sumie to zależy od gustów poszczególnych czytelników), o ile - jak pisałem wyżej - znajdą się pomysły by ubarwić fabułę jakimś suspensem, niespodzianką, itp. Byłoby dobrze utrzymać przyzwoity poziom i nie przynudzić (podobna kwestia tyczy się także "Złej").

    OdpowiedzUsuń
  48. To wchodzi w grę albo niespokojny urlop albo żołnierze. Stawiam na żołnierzy, ale co do drugiego mniej popularnego to może "wiadomo jak to się skończy"?

    OdpowiedzUsuń
  49. Za miesiąc się przekonacie:).

    Tymczasem kilka próbek:

    "- Jesteś – w wejściu niemal zderzyła się z nieco podminowanym Danielem. - Już jedziemy, tylko jeszcze coś załatwię. A przy okazji, wejdź do szatni młodych, bo zostawiłem tam telefon. Będę za trzy minuty.
    Zniknął a ona nieco zdezorientowana wkroczyła do środka, chwilę później skręcając w prawo. Orientowała się w rozkładzie budynku na tyle, by wiedzieć gdzie iść. Tylko...
    - Dzień dobry – witali się ci, którzy kojarzyli bywającą tu czasem piękną żonę dyrektora klubu.
    No właśnie, to piłkarze z drużyny juniorów, którzy gremialnie opuszczali korytarz kierując się ku wyjściu. Skończyli trening i mogli udać się do domów.
    Kamila zerknęła w stronę korytarza. Był pusty, może oznaczało to, że wszyscy już wyszli. Tak byłoby jednak lepiej. Wolała nie wchodzić do pomieszczenia, w którym może przebierali się jeszcze jacyś spóźnialscy.
    Ale nikt się nie pojawiał, więc ruszyła. Zatrzymała się przed właściwymi drzwiami i zapukała głośno. A potem raz jeszcze. Nikt nie odpowiedział, więc otworzyła drzwi i weszła do środka.
    Wewnątrz faktycznie było pusto, ale do jej uszu dotarł odgłos lejącej się wody dochodzący z pomieszczenia obok, czyli spod prysznica, do którego wejście znajdowało się na końcu szatni, z boku. Tam też, na czymś w rodzaju biurka leżał telefon.
    Podeszła w to miejsce i rozpoznała komórkę Daniela. Wzięła ją w dłoń, gdy jej wzrok… No cóż, przypadkowo, czy nie poleciał w bok.
    Jej oczom ukazała się sylwetka kompletnie nagiego nastolatka. Stał tyłem do niej, pod lecącym z góry strumieniem wody. Może w innej sytuacji Kamila natychmiast odwróciłaby wzrok, ale… Ale to była ta inna sytuacja, sprawiająca że coś ją zatrzymało w miejscu.
    Po pierwsze szybko uświadomiła sobie, że zna chłopaka biorącego prysznic. Był nim chłopak chodzący do jej szkoły. Christer, dziecko szwedzko-polskiego małżeństwa, chłopak dość wyjątkowy. A po drugie, to co widziała…
    No cóż, nie mogła zaprzeczyć przed sobą samą. Serce zabiło jej mocniej. Sylwetka Christera po prostu przyciągała wzrok. W szkole mogła się wpatrywać w jego przyciągającą wzrok twarz a teraz...
    Tutaj mogła podziwiać jego wspaniałe, błyszczące, nagie ciało. Ramiona, ładnie odznaczone plecy. Może słabo umięśnione, ale ona nie była z tych kobiet, którym robiło się słabo na widok góry mięśni, liczył się raczej ogólny kształt. Dłonie śmigające po jego nagim ciele. Szczupłe, ale silne nogi, o kształcie takim, jaki jej się zawsze podobał. I przede wszystkim trochę chłopięcy, ale i trochę męski tyłeczek, zgrabny, silny, może nawet delikatnie wypukły. Tyłeczek licealisty, od którego nie mogła oderwać wzroku.
    Poczuła pewną suchość na ustach. Z niechęcią stwierdziła, że te kilka sekund wpatrywania się w nagiego Christera musiało wystarczyć, bo przecież nie mogła tu stać w nieskończoność. Już odwracała wzrok i z bijącym sercem zabierała się do wyjścia, gdy...
    - Pani dyrektor, jakby co to zapraszam, zmieścimy się tutaj we dwójkę.
    Drgnęła przerażona. Zrozumiała wszystko natychmiast. Słońce wpadające przez okno, spryskane wodą kafelki… To w nich odbijała się jej stojąca tuż przed wejściem postać i to widocznie tak wyraźnie, że Christer bez problemu zidentyfikował podglądaczkę."

    OdpowiedzUsuń
  50. "Ale kilka dni później, przy wolnym weekendowym wieczorze przypomniała sobie tą rozmowę i surfując po internecie, wyszukała forum. Znalazła je z łatwością i otworzyła stronę.
    Forum nie prezentowało się jakoś nadzwyczajnie, ale nie o to chodziło. Od góry zauważyła spis tematów. Tymi najpopularniejszymi były oczywiście tematy fotkowe, gdzie użytkownicy wklejali zdjęcia swoich nauczycielek. Kamila weszła w ten największy, zbiorczy i przesuwała kursor, ślizgając się po zdjęciach i komentarzach do nich.
    Nie były to jakieś wybitne fotki, nie wiadomo w ogóle zresztą, czy niektóre panie faktycznie były nauczycielkami. To internet, wystarczyło wkleić foto byle ślicznotki i podpisać „nauczycielka”.
    Ale z upływem kolejnych stron uświadomiła sobie, że jednak większość z kobiet to faktycznie nauczycielki. Pojawiało się coraz więcej fotek robionych z ukrycia na lekcjach. Siłą rzeczy, nie przedstawiały one wszystkich walorów bohaterek i często były średniej jakości, no ale przynajmniej zrobiło się bardziej autentycznie.
    Wciągnęło ją to trochę i przerzucała kolejne podstrony. Być może… Nie, nie była narcyzem, ale musiała mieć świadomość tego, że… No, że jest raczej nieprzeciętna. No więc...
    Skarciła się na moment za tą myśl. Z całą pewnością w Polsce nie brakowało ładnych nauczycielek i ona sama mogła ginąć w fali innych, które spędzały sen z powiek uczniom szkół średnich. Grzechem byłoby myśleć o sobie w ten sposób, że...
    Zatrzymała się gwałtownie, czując nagłe przyspieszenie serca.
    „Oto nasza nowa pani dyrektor!”, głosił wpis nad zdjęciem. Zdjęciem na którym zobaczyła samą siebie. Opierającą się o biurko podczas prowadzenia lekcji. Bez trudu rozpoznała szkolna salę, w której zwyczajowo prowadziła lekcje, ale nie chciało się jej identyfikować licealistów uchwyconych na fotce. Było to zresztą o tyle trudne, że widziała ich od tyłu.
    Najważniejsze było to, że ona sama znalazła się w tej galerii „najfajniejszych nauczycielek” na ogólnopolskim, internetowym forum. Z niecierpliwością przesuwała kursor w dół, wczytując się w komentarze.
    „No, fajna, naprawdę.”
    „Łooo kur… ale dupa!”
    „Gdzie ona uczy?”
    „Gdzie były takie nauczycielki jak ja chodziłem do technikum?”
    „Zawsze chodzi w spodniach? Nie masz jej fotek w jakiejś spódniczce?”
    Fakt, na tym zdjęciu miała na sobie spodnie.
    „Jak będzie okazja, to zrobię takie foto, ale zostało mi kilka tygodni do matury i nie wiem czy zdążę.”
    Kamila zerknęła w bok. Data wpisu sugerowała, że zdjęcie wklejono niemal dokładnie przed rokiem. Co w zestawieniu z wpisem oznaczało, że autor posta opuścił już mury liceum."

    OdpowiedzUsuń
  51. "- Pani dyrektor – czyjś głos przerwał jej rozmyślania. - Możemy…? Bo mamy problem.
    Drgnęła nerwowo. Stanik został dalej, nie było chyba możliwości by sięgnąć po niego. A chrzęst piasku deprymował ją dodatkowo.
    - Tak? - rzuciła za siebie.
    - Marcinowi rozwiązał się but i nie może sobie poradzić.
    Usłyszała śmiech nad sobą, za plecami. Przygryzła wargę. Dobrze zrozumiała motyw. Ot, podejść, zagadać do opalającej się pół nago pięknej pani dyrektor.
    Jakże erotycznie wyglądała ta sytuacja. Ona sama, pół naga i stojący nad nią rozochoceni licealiści. Musiało być ich z pewnością kilku.
    Mieli doskonały widok na jej kompletnie nagie plecy, długie nogi i majtki opinające jej zgrabne pośladki.
    Tak, wyglądało to nawet nie tyle erotycznie, ile wręcz pornograficznie, jeśli przynajmniej przyjąć odpowiedni punkt widzenia.
    Co miała zrobić? Leżenie na brzuchu i chowanie w ten sposób piersi nie wchodziło w grę. Wzięła się w garść, wsunęła pod spód ręce i upewniając się, że szczelnie zakryła swe nagie piersi, uniosła się na kolana, odwracając w kierunku licealistów.
    - Niczego mądrzejszego nie umiecie wymyślić? - zapytała spokojnie lustrując twarze uczniów.

    (...)

    "- Przeziębisz się – zażartowała wychodząc na balkon i rzucając ostatnie spojrzenie w ubranego tylko w bokserki Norberta.
    - To byłoby warte tego – popatrzył na nią specyficznie.
    - Czego? - nie zrozumiała.
    - Gdyby ktoś był i zobaczył, że żegnam taką laskę w samych bokserkach… Co by pomyślał?
    Hm, zaskakujące… Zmieszała się na moment, czując, ze chłopak miał rację. Ale rozglądając się dookoła nie zobaczyła nikogo.
    A gdyby ktoś się pojawił i to jeszcze ktoś ze szkoły, to… No właśnie, miałby nad czym myśleć.
    - Na razie żartownisiu – machnęła ręką i zeszła po schodach."

    OdpowiedzUsuń
  52. "Szła wolno a jeszcze zwolniła przed sklepem monopolowym. Na chodniku stał samochód. Nie znała marki, ale prezentował się całkiem ładnie. Uśmiechnęła się do siebie. Jeszcze tego wszystkiego brakowało, by zachowując się jak dziwka, zachowała się jak blachara próbując zwrócić na siebie uwagę kierowcy samochodu, który wpadł pewnie na chwilę do sklepu.
    Zatrzymała się na sekundę przeglądając w przyciemnionej szybie samochodu. Co tam, faktycznie wyglądała jak super laska a nie pani dyrektor liceum. Super laska, ale nie z pornosa, tylko taka z klasą.
    Odwróciła się i zrobiła krok w stronę sklepu. Zatrzymała się natychmiast, z dwóch powodów. Najpierw zobaczyła kartkę na drzwiach informującą, że sklep jest jeszcze zamknięty a w tym samym momencie z boku wyszedł młody mężczyzna z kluczykami.
    - Jeszcze zamknięte? - zmarszczyła brwi, kierując pytanie ni to do siebie, ni do mężczyzny.
    - Otwieramy o piętnastej – młody mężczyzna zatrzymał się przy samochodzie. - Wcześniej nie ma sensu, nikt nie przyjdzie.
    Zakręciła się nieporadnie na szpilce. Pewnie kilkaset metrów dalej, bliżej Bałtyku znajdowały się sklepy z alkoholem, ale tam już nie chciało się jej teraz iść. Chodzenie w szpilkach trochę ją wymęczyło.
    - A dla mnie pan nie otworzy? - uśmiechnęła się sympatycznie, z klasą, nie obleśnie, jak jakaś porno aktorka.
    Zauważył uśmiech, otaksował jej sylwetkę wzrokiem. Sprawiał wrażenie otwartego, raczej wyluzowanego, otwartego na kontakty z ludźmi człowieka. Był jej wzrostu, szczupły, względnie przystojny, miał czarne włosy, związane na górze w niewielki kucyk. Ubrany jak wszyscy o tej porze roku w szorty i koszulkę."

    (...)

    "- Nawet nie wiem jak ma pan na imię – przeszła do drzwi od strony pasażera.
    - Marek – odpowiedział krótko, zasiadając przed kierownicą i włączając silnik.
    - Kamila – przedstawiła się i ona, będąc już w środku.
    Tak naprawdę to wszystko było bardzo niewinne. Ot, zabrała się na przejażdżkę z nowo poznanym właścicielem sklepu. Przejażdżkę, która miała trwać piętnaście minut. I chociaż wszędzie trąbi się o ostrożności w tego typu kontaktach, to każdego dnia dziesiątki autostopowiczów radzą sobie w ten sposób.
    Ale gdy już mknęli w kierunku tej sąsiedniej miejscowości Kamila nie potrafiła myśleć niczym innym, niż o tym, że właśnie tak zaczynały się dziesiątki filmu w branży porno. Niezbyt wyszukanie, bo ciężko było znaleźć jakiś wyszukany film porno. Nie o to przecież chodziło, tylko o co innego.
    W drodze do sąsiedniej miejscowości podjęła lekki flirt, usiłując podtrzymać klimat pewnego erotyzmu, bez przesady oczywiście. Myśl o tym, że podróżuje z dość przystojnym, nieznanym jej młodszym facetem, że jest tak naprawdę trochę zdana na jego widzimisię, przyprawiała ją o kolejne fale rozkoszy. Tej rozkoszy emocjonalnej."

    OdpowiedzUsuń
  53. "Co ciekawego wziąłeś ze sobą? - zapytała, nie mając innego pomysłu na kontynuowanie rozmowy.
    - Trochę browarów, parę butelek wódki… - rzucił jakby od niechcenia.
    - Myślałam, że masz coś poważniejszego...
    - A czego konkretnie szukasz?
    - Konkretnie to nie wiem… Ale coś bardziej specjalnego a mniej trywialnego na babski wieczór.
    - Mam w sklepie parę takich wynalazków dla lepszej klienteli, która tu wpada od czasu do czasu, jakieś starsze wina, czy inne trunki. Na przykład Grande Champagne, starszy rocznik. Tylko, że to kosztuje. Trzy tysiące.
    - Za dużo jak na kieszeń nauczycielki – pokręciła głową z rezygnacją.
    - Nauczycielki? - powtórzył.
    Oderwał na moment oczy od drogi i bez ceregieli otaksował jej sylwetkę raz jeszcze, skupiając się głównie na długich, nagich nogach.
    No tak, przecież nauczycielkami z reguły bywały zwykłe, starsze, nieatrakcyjne panie z nadwagą i w ogóle. Nie takie atrakcyjne kobiety, bezwstydnie prezentujące swe walory.
    - Nauczycielki – powtórzyła Kamila kierując wzrok w stronę Marka. - Coś się nie zgadza?
    - No tak trochę… - zaśmiał się krótko. - Mam jeszcze Petite Champagne, młodszy rocznik, trochę tańszy. Hennessy z ekskluzywnej kolekcji za siedem stów.
    - Wciąż za dużo – kręciła głową, czując w niej coraz większy łomot.
    Przede wszystkim z uwagi na myśl, która jej przyszła do niej. Myśl tak absurdalna i nieprzyzwoita, że zaparło jej dech. Myśl, która owszem pojawiała się, ale tylko w najgorszych nocnych, hm… Koszmarach? Perwersyjnych koszmarach.
    - Może litrowy Ballantines w kartoniku? Dwieście pięćdziesiąt – zszedł dużo niżej.
    - Hm…
    Urwała, czując jak napinają się jej wszystkie możliwe mięśnie ciała. Zesztywniała, jakby chwycił ją jakiś paraliż. Czy naprawdę miała wypowiedzieć to...
    - Jest mały problem, bo mam przy sobie tylko dwieście i ani grosza więcej – westchnęła z udawanym ubolewaniem, próbując zatrzeć fakt, że na moment zadrżał jej głos.
    - Heh… - skwitował tylko lekkim uśmiechem.
    - Nie wiem, czy zdarzyło ci się przyjąć w zapłacie coś jeszcze oprócz pieniędzy, bo niestety braknie mi tych pięćdziesięciu złotych – dorzuciła subtelnie.
    Urwała, zastanawiając się czy brzmi bardziej jak kurwa, czy bardziej jak ostatnia idiotka.
    Pięć dych. To była taka suma, która niektórym mogła kojarzyć się dość, no tak..."

    (...)

    "- Naprawdę wydałaś dwie i pół stówki na to? - najstarsza z nauczycielek, czterdziestoletnia Ewa chyba bardziej z podziwem, niż z niedowierzaniem patrzyła na opróżnioną już w połowie butelkę alkoholu.
    To właśnie w pokoju zajmowanym przez Ewą i Iwonę odbywała się impreza licealnych nauczycielek.
    - Z pensji dyrektorskiej też pewnie byłoby cię stać – dogryzła młodsza Marta.
    - Skąd wiesz, że kupiłam? - czująca już szum w głowie Kamila, rozsiadła się wygodniej. - Dałam za nią dupy i tyle.
    Wszystkie dziewczyny zachichotały, traktując wypowiedź swej przełożonej jako zwykły, cięty tekst."

    I o chyba byłoby na tyle.

    OdpowiedzUsuń
  54. To teraz narobiłeś nam smaku na świąteczne opowiadanie, jeszcze tylko 5 tygodni. Już po tych zapowiedziach widać, że u Kamili będzie się działo. No i chyba po raz pierwszy akcja będzie rozciągnięta na tak wiele dni. O rany... Jak Kamila to wszystko wytrzyma?:)
    Pozdrawiam i czekam na publikację.

    OdpowiedzUsuń
  55. Nieźle się zapowiada. Wygląda, że Kamila z dnia na dzień będzie coraz bardziej rozwiązła. Ciekawy jestem czy to pod wpływem emocji, alkoholu, jakiś używek czy szantażu lub poleceń Daniela. Jeszcze miesiąc, będzie ciężko :-)

    OdpowiedzUsuń
  56. Czesc,
    I jak postępy w pisaniu drugiej części pierwszej części ;-) ??

    OdpowiedzUsuń
  57. Postępów brak. Napisały się ze cztery strony, ale po namyśle stwierdzam, że pójdą one do kosza.
    Co za tym idzie, jestem coraz bliższy podjęcia decyzji, by drugiej części, jako takiej, nie było.
    Pewnym rozwiązaniem jest, by Kamila wróciła do niej myślami już w "Perwersyjnej". Innej opcji na tę chwilę nie widzę.

    OdpowiedzUsuń
  58. Cześć,
    Może po świątecznej publikacji ktoś wpadnie ja jakiś ciekawy pomysł i podpowie. Wiadomo, magia świąt itd., a nowe opowiadanie i jego bohaterka tchnienie w nas jakieś natchnienie:)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  59. Pomyślałam o tym samym, ale widzę, że inny wierny czytelnik już to napisał. Dodam tylko, że Kamila też może poczuć magię. Do wyboru jest tylko czy to będzie magia typu Harry Potter czy typu hera, koka hasz :-P

    OdpowiedzUsuń
  60. No nie, Kamila nie brałaby żadnych prochów, a przynajmniej nie dobrowolnie. Jak już to magia wakacji, okoliczności, własnych fantazji a na końcu właściwego towarzystwa.

    OdpowiedzUsuń
  61. Już raz została nafaszerowana w l elitarnej osiemnastce, ale jak piszesz - nie dobrowolnie. Myślałem o czym lekkim, trawka na przykład. A inna magia? Zawsze można wprowadzić elementy archiwum X :-D

    OdpowiedzUsuń
  62. Jeszcze dwa tygodnie. Dłuuuugo :-\

    OdpowiedzUsuń
  63. Hej.
    Może wrzucisz jeszcze jakiś krótki fragment opowiadania?
    Pozdrawiam
    Artur

    OdpowiedzUsuń
  64. Nie. Już niedługo będzie całość. Choć tak jak lubię wrzucać teksty i wybierać fotki do ilustrowania, tak w tym przypadku to będzie katorga. Z uwagi na długość tekstu i przekopywanie się przez kilkaset fotek, publikacja zajmie mi pewnie z pięć godzin, jeśli nie więcej.

    OdpowiedzUsuń
  65. Fotki tworzą atmosferę także nie zapominaj o tym. Jak publikujesz coś tak ambitnego to trzeba to dopieścić :)
    Pozdrowienia. Tik...tak, tik...tak odliczanie wsteczne można zacząć :)

    OdpowiedzUsuń
  66. Współczuję pracy, no ale tutaj ciężko byłoby pomóc. Tak jak pisał poprzedni komentujący, zdjęcia są bardzo ważne i stanowią duży plus bloga.
    Pamiętając sytuację z publikacją opowiadania z druga, szkolną wycieczka może lepiej podzielić opowiadanie na dwie części ?
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  67. Nie, bo to na dobrą sprawę niczego nie zmieni. Jakoś sobie z tym poradzę.

    OdpowiedzUsuń
  68. I jak Falango? Udało się rozszerzyć świąteczne opowiadanie czy też "Dobra" zakończy się na 26 rozdziale? Nawet jeśli nie to i tak niezła zabawa nas czeka. A właściwie to czeka Kamilę:)

    OdpowiedzUsuń