KAMILA
I SENNE MARZENIA XXXIV. Urodziny Kamili.
1.
Dziwne rzeczy, jeszcze dziwniejsze sytuacje.
-
Ustalmy jedno… - zaczęła wolno, przypatrując się z satysfakcją
twarzy męża a potem zmieniła ton na dużo bardziej dobitny. –
Wybij to sobie z głowy raz na zawsze, dobrze?
Na
twarzy Daniela pojawił się charakterystyczny uśmieszek. Mógł on
świadczyć o milionie rzeczy. O tym, że się poddał na przykład.
I o tym, że wręcz przeciwnie…
-
To tylko takie moje dywagacje – zastrzegł, wycofując się jednak
do defensywy.
-
Wkurzają mnie te twoje dywagacje – wyznała szczerze Kamila. –
Nie możesz zostawić mnie w spokoju?
-
Twoich nocnych fantazji też? – od razu wykorzystał szansę na
ponowny atak.
-
Moje nocne mary są spowodowane tylko i wyłącznie przez ciebie –
wysunęła oskarżycielsko palec. – Dopóki cię nie poznałam
nigdy mi się o czymś takim nie śniło.
-
Zawsze winny jest facet… - znów się wycofał.
-
Zawsze – potwierdziła stanowczym tonem. – No… A teraz
grzecznie przyrzeknij, że już nigdy nie wspomnisz mi o swoich
świństwach!
-
Ale dlaczego nazywasz świństwem spełnienie marzeń swoich i
jakiegoś sympatycznego, ucieszonego dzieciaka…?
-
Dość! – zrezygnowana machnęła dłonią. – Nigdy w życiu nie
będę się bawić w jakieś pornograficzne romanse z małolatami,
jasne?
I
nie czekając na odpowiedź wyszła z kuchni, kierując się do
sypialni.
Zdając
sobie oczywiście sprawę, że Daniel wróci do tematu. Jak nie
zaraz, to jutro, za tydzień, albo kiedyś. Ech…
Co
go tak w tym kręciło? Dlaczego nie potrafił docenić, że jego
żona ma swoje zasady według których dostęp do niej, ma tylko i
wyłącznie mąż?
Nie,
to nie chodziło o to, że nie doceniał. Doceniał, jak najbardziej.
Tylko widocznie zamarzyło mu się coś, co go strasznie nakręcało
i nie uznawał tego za zdradę. No i widocznie potrafił poświęcić
swą żonę ten choćby jeden raz.
Ale
ona… Nie widziała w tym niczego. No dobrze, trochę rozumiała,
jakie to emocje musiałaby być dla młodego chłopaka by wziąć
sobie na własność piękną podobno kobietę. Może i Daniel
reagował w ten sposób wczuwając się w rolę owego nastolatka i
próbując w ten sposób przeżyć coś, czego sam nie przeżył
nigdy.
Tylko
dlaczego ona miała się tak poświęcać? Nie po to ślubowała
sobie, że będzie mieć w życiu jednego partnera w łóżku i
koniec. No i ogólnie… Czy byłoby to aż takie fajne? Przecież
dla niej seks zawsze wiązał się z czymś dużo głębszym.
-
Wiesz, że punkt Total Recall cieszy się coraz większa
popularnością? – zmienił temat wchodzący za nią do sypialni
Daniel.
-
Tak…? – wykazała średnie zainteresowanie tym wątkiem.
-
Tak. Ludzie świetnie się bawią.
Jasne,
to było zrozumiałe.
Punkt
oferujący rozrywkę na niespotykanym dotychczas poziomie. W skrócie
mówiąc, był to punkt oferujący niezwykle realistyczną rozrywkę,
w zasadzie grę. Grę, w której uczestnik zabawy uczestniczył… No
tak naprawdę, fizycznie, duchowo. Grę, w której mógł wcielić
się w rolę super bohatera ratującego świat przed czymkolwiek.
Wybuchem bomby atomowej, rozpętaniem trzeciej wojny światowej, albo
czym innym. Ot, mógł polecieć na Księżyc a nawet na Marsa.
Tak,
klient leżał sobie wygodnie na łóżku w kabinie, podpięty pod
kilka kabli i jednocześnie w sposób jak najbardziej realistyczny
przeżywał przygody o jakich mu się nie śniło. To faktycznie był
wynalazek na miarę dwudziestego pierwszego wieku.
-
Chcesz spróbować? – spojrzała mu w oczy.
-
Nie ja. Ty… - sprecyzował błyskawicznie.
-
Przepraszam, nie przypominam sobie – zaskoczona wbiła w niego
wzrok jeszcze mocniej.
-
To pozwolę sobie przypomnieć, że w przyszły weekend masz
urodziny, kolejne już… - podkreślił popisując się lekką
złośliwością. – No i wymyśliłem sobie taki prezent, że…
-
Że zafundowałbyś mi wizytę w Total Recall? – domyśliła się.
– No cóż…
No
właśnie, nie było to coś co by ją wybitnie zainteresowało. Z
drugiej strony ten pomysł ją zaskoczył i uwolnił co nieco
wyobraźnię. Każda kobieta lubiła niespodzianki, Kamila nie była
w tym zakresie wyjątkiem.
-
Nie chciałabyś zostać prezydentem USA, albo chociaż Polski w
trudnych czasach? Albo uratować samolot przed terrorystami? A może
zostać piłkarką, albo… Nie wiem, sprinterką, która właśnie
pobiegnie w finale olimpijskim na sto metrów?
-
I wbiegnie na metę, gdy pozostałe będą już stały na podium? –
zakpiła chyba bardziej z samej siebie, niż z Daniela.
-
Przecież wiesz, że ta gra oferuje podkręcenie własnych zdolności.
-
No wiem… - mruknęła.
-
Jest skala od jeden do dziesięciu i możesz się pobawić samym sobą
przed rozpoczęciem. Dodać sobie z dwa punkty do poczucia humoru,
dwa do odwagi, trzy do siły, pięć do szybkości i tak dalej, jak
ci się podoba - wyliczał.
Hm,
to brzmiało kusząco. Kto by nie chciał zrobić z siebie takiego
supermana, czy raczej w tym przypadku supergirl?
-
Rozumiem, że już zagospodarowałeś mnie… W sensie, że masz
pomysł co takiego mogę zrobić w tej grze?
-
Rozczaruję cię, ale nie. Sama podejmiesz decyzję – wyjawił
szczerze. – Możesz pobawić się w córkę Montezumy i uratować
imperium Azteków przed Cortezem… Możesz zostać czołgistką
jadąca pod Stalingrad, ale to chyba cię nie będzie bawić…
-
No raczej nie – zaprotestowała rozbrojona tym pomysłem.
-
W każdym razie możesz robić wszystko i trafić na każdą możliwą
sytuację. Później ty już kreujesz swoje własne zachowanie…
Zamilkli
oboje.
Tak,
nie była do końca zachwycona tym pomysłem, nie pociągało ją to
jakoś wcześniej. Ale ta niespodzianka od Daniela w postaci
konkretnej propozycji, no i jego słowa…
-
Dobra, może pomyślimy o tym później – zawyrokowała, układając
się na łóżku.
-
No co tak patrzycie? – zmrużyła oczy lekko zirytowana.
-
No nic… - wycofali się jakby a na ich twarzach pojawiły się
uśmieszki, czy to zawstydzenia, czy wyrażające inny rodzaj emocji.
A
jednak znalazł się ktoś, kto potrafił się wyłamać.
-
Ja tylko patrzę, czy jest pani całkowicie wydepilowana – rzucił
wzbudzając i głośniejszy śmiech kolegów i jakieś jęki
wyrażające niedowierzanie, że ich kolega odważył się wygłosić
taki komentarz w stosunku do licealnej nauczycielki.
Dyskretnie
przygryzła wargę. Z roku na rok licealna młodzież była coraz
bardziej śmiała, wręcz może i bezczelna. Kiedyś tak nie było…
Kiedyś by się poprosiło takiego delikwenta na rozmowę w cztery
oczy i jego odwaga stopniałaby w ciągu chwili. A teraz…
Dodatkowo
jej się nie chciało. Może to mało wychowawcze, ale po co zawracać
sobie głowę jakimś pobudzonym licealistą? No i z tym wychowaniem…
To już była dość ukształtowana młodzież wieku siedemnaście,
osiemnaście lat a nie jakaś dzieciarnia z podstawówki, czy choćby
pierwszej gimnazjum.
-
Twoje okulary przenikają przez mój strój kąpielowy? – wysiliła
się tylko na złośliwość.
-
Tak dobrze to jeszcze nie jest, po prostu widzę, że ma pani bardzo
fajne, małe majtki – nie odpuścił i on.
Teraz
już ją bardziej rozzłościł, jak i jednocześnie zdeprymował.
Owszem,
z pewnych powodów, miała na sobie majtki ciut mniejszego kalibru.
Odsłaniały raczej większy fragment ciała poniżej pępka. W
zasadzie, jakby się ktoś uparł, uznałby, że odsłaniają jakiś
drobny fragment łona od góry. I chyba miałby rację.
No
i z tyłu też nie było tak grzecznie. Majtki zdecydowanie nie
zakrywały całości pośladków. I Kamila domyślała się, że
niejeden z licealistów patrzył na nią od tyłu, chcąc zobaczyć
choćby skromny fragment dolnej partii tyłka szanownej nauczycielki
języka polskiego, w szkole zapiętej niemal po szyję.
W
szkole po szyję a tutaj… Nic dziwnego, że wzbudziła spore
ożywienie wśród licealnej społeczności. Nie dość, że w stroju
kąpielowym, to jeszcze, w nieco mniejszym, niż zazwyczaj.
I
jeszcze coś… Z niepokojem stwierdziła, że jej piersi ledwo
mieszczą się w staniku. Co one tak nagle urosły…?
-
Zdradzę ci zatem jedną tajemnicę – zaczęła subtelnie, by potem
podnieść głos wyżej. – Zajmij się swoimi majtkami.
-
I po co tyle agresji? – usłyszała tylko nieco bardziej defensywny
głos, aczkolwiek uśmiech z twarzy licealisty nie schodził.
Te
kwestię już sobie podarowała. Odwróciła się i pomaszerowała w
swoją stronę, czując jednocześnie, jak już przy pierwszym korku
przez jej ciało przelała się fala ciepła a po skórze przeszedł
dreszczyk. Bynajmniej nie z powodu temperatury.
Dokładnie
tak. Nie włożyła takiego stroju przez przypadek, czy z braku
innych. Choć przez cały czas nie chciała za bardzo dopuszczać tej
myśli do siebie, była mocno naładowana od samego rana różnymi,
niegrzecznymi myślami. Choć nie miała pojęcia skąd się wzięły.
Wiedziała
doskonale, że będzie skrępowana, że stanie się w jakiś sposób
widowiskiem dla sporej grupy uczniów bawiących w Antonówku. Ale
nie powstrzymało jej to przed podjęciem takiej decyzji.
Tyle,
że to już sprawiało, iż wywoływała sporą sensację wśród
młodych podopiecznych ze szkoły. No i w jej własnej ocenie, to
podpadało pod nagość. Sumując, ekshibicjonizm w idealnym wydaniu.
Ubrana, ale jednak odsłaniająca pewne fragmenty intymności. Hm,
czy tylko „pewne”…?
Ach…
Przygryzła wargę, kierując się w stronę domku i zdając sobie
sprawę, że wciąż gonią ja uczniowskie spojrzenia. Może nie tyle
ją, ile jej tyłek.
Może
jeszcze ktoś to nagra telefonem i wstawi na szkolne forum? Filmik z
idącą sobie po plaży Kamilą, odsłaniającą sporą cześć swego
tyłka? Ta myśl krępowała ją tak samo, jak i elektryzowała. Z
jednej strony źle, z drugiej zniewalająco. Cała ona…
Wkurzało
i zniewalało także z powodu samych licealistów. Różnie to bywało
przez te wszystkie lata, ale ostatnie nabory nie należały do
najszczęśliwszych. Młodzi panowie byli stanowczo za bardzo
rozbrykani. Zbyt bezczelni, zbyt rozpieszczeni i inne takie. Ciężko
było ich utemperować.
Mniejsza
z nimi. W skąpym stroju wkroczyła do hotelu, wspięła się po
schodach i udała w kierunku swego pokoju.
Wyszła
z niego godzinę później w zasadzie tak bez celu. Może nie do
końca, bo powoli zbliżała się pora obiadowa i wypadało coś
zjeść. Inna sprawa, że w ten lipcowy skwar apetyt nie dopisywał
tak jak zwykle.
Antonówek
nie oferował zbyt wielu atrakcji. Woda, plaża, sklepiki, fast
foody… I to wszystko. Jeszcze mały ośrodek sportowy składający
się z boisk do piłki i do kosza, ale to akurat jej już wybitnie
nie interesowało.
O
atrakcje mogli zatem zadbać sami turyści. Gdzieś kawałek za plażą
Kamila zobaczyła grono kilkunastu osób. Spokojnie podeszła bliżej,
uznając, że odrobina ciekawości nie zaprowadzi jej do piekła.
Szybko
rozszyfrowała o co chodziło. Na rozłożonych kartonach tańczyli
tak zwani bboye. Chodziło o taniec breakdance, jeden z elementów
hip hopu.
Uznając,
że nie ma na tę chwilę niczego lepszego do roboty, przystanęła
nieco obok, przypatrując się popisom młodych chłopaków. Młodych,
pewnie w wieku jej licealistów. Było ich trzech, plus jacyś
koledzy obok i zwykli plażowicze.
Kamila
nie oczekiwała cudów, dobrze wiedząc, jak młodzież potrafi
często mylić na przykład artystyczne graffiti ze zwykłym
bazgroleniem na murze. Tymczasem… Już w pierwszej minucie doszła
do wniosku, że ma do czynienia z bardziej wyspecjalizowaną grupką
tancerzy. Figury wykonywane przez nich nie należały do
najłatwiejszych a niektóre wręcz przyprawiały ją o zdumienie i
wymuszały uznanie.
Wyglądali
na utalentowanych. No i hm… Chyba nie tylko.
Z
łatwością dostrzegła sympatyczne sylwetki praktycznie całej
trójki. Sympatyczne… Jakby to śmiesznie nie brzmiało. Ale ona
lubiła to określenie, bo mieściło się w nim wszystko co jej się
podobało.
Wzrost
gdzieś blisko sto osiemdziesiąt, waga raczej szczupła, sylwetki
wysportowane, czujne kobiece oko mogło z łatwością dostrzec
sympatycznie rozwinięte bicepsy i przyjemne dla oka klatki
piersiowe. Do tego zgrabne nogi. Wszystko podkreślone wspaniałą,
letnią opalenizną. Ich skóra błyszczała na ciałach, od słońca
i potu. Wszystko to sprawiało właśnie takie sympatyczne wrażenie.
No
i przystojni, czy nie… Może nie jacyś piękni i całe szczęście
zresztą. Ale na pewno nie odpychający. Na dodatek już coś umieli,
coś potrafili. Ładnie się przedstawili na dzień dobry.
Nie
było sensu się dziwić, że ich popisom przyglądało się kilka
dziewczyn, rówieśniczek, albo i młodszych.
Także
Kamila pozostając nieco z boku przystanęła na kilka chwil
przypatrując się popisom chłopaków. Hip hopu nie słuchała, choć
miała z nim do czynienia od momentu poznania Daniela, czyli już
dobre kilkanaście lat. Graffiti też jej nie interesowało,
breakdance w sumie też, ale w tym przypadku, gdy miała bezpośrednio
do czynienia z kilkoma fajnymi chłopakami prezentującymi
nietuzinkowe umiejętności…
Dała
się trochę wciągnąć w te popisy i przyglądała się im dłużej,
niż planowała. Do czasu, aż żołądek zaczął dopominać się o
swoje prawa.
Na
szczęście jeden z fast foodów znajdował się niewiele dalej.
Podeszła więc do niego, zamawiając zapiekankę. Straciła dystans
do trójki tancerzy, ale wciąż byli oni wszyscy na widoku.
-
Nie mam drobnych – poinformował młody sprzedawca z zawahaniem. –
Może pani zapłacić za chwilę? Może następni klienci będą
mieli… - dodał widząc kolejnych chętnych.
Zgodziła
się, nie mając innego wyjścia. Zresztą nigdzie się jej nie
spieszyło.
Obok
budki znajdował się jeden mały stolik, przy którym usiadła i
spokojnie jadła, rzadko spuszczając wzrok z tańczących chłopaków.
Coś w nich fascynowało ją. I to, że wyglądali sympatycznie i to,
że coś potrafili i to, że zamiast zbijać bąki zajęli się czymś
pożytecznym… I jakoś tak ogólnie.
Drgnęła
słysząc w torebce dźwięk nadchodzącego smsa. Wyjęła telefon i
odpaliła wiadomość. W międzyczasie zauważyła, że chłopacy
wyszaleli się już na prowizorycznym parkiecie i zaczęli zwijać
się, kierując powoli w jej stronę.
-
Proszę pani, już mam – usłyszała głos z okienka.
Nie
chcąc odkładać obowiązku na później wstała raz jeszcze
wyciągając z portfela grubszy banknot i zostawiając torebkę z
telefonem przy stoliku. Nim zorientowała się…
Coś
przemknęło za jej plecami niczym cień. Sekundę później na stole
wciąż stała jeszcze torebka, ale telefonu już nie było. Oddalał
się w błyskawicznym tempie w dłoni nieoczekiwanego złodzieja.
-
Hej! Stój! – wydała z siebie pełen zaskoczenia okrzyk, gdy
przełamała pierwszy szok.
Ale
nie mógł on oczywiście zastopować zdeterminowanego człowieka,
który uciekał z jej telefonem. Nim w głowie zdążyła pojawić
się jakakolwiek myśl związana z próbą odzyskania swojej
własności, zarejestrowała co innego.
Od
grupy tancerzy oderwała się grupka dwóch chłopaków. Kamila
zorientowała się, że było to dwóch z trzech tańczących
wcześniej chłopaków. Po kolejnych dwóch sekundach miała już
pewność, że owi młodzieńcy ruszyli w pościg za złodziejem.
Sceptycznie
zauważyła, że z uwagi na stratę mają niewielką szansę na
dopadnięcie złodzieja. No, ale…
-
Zdaje się, że będzie musiała pani sprawić sobie nowy –
usłyszała dość sarkastyczny komentarz wygłoszony przez trzeciego
z tancerzy, tego, który nie pobiegł za złodziejem.
Wzruszyła
ramionami, próbując się uspokoić. Nie lubiła zwracać na siebie
uwagi, nie znosiła zbiegowisk. Nie dość, że dała się okraść,
to jeszcze wywołała poruszenie i stała się pewnym obiektem
zainteresowania.
-
Niech to… A i jeszcze panu nie zapłaciłam – zwróciła się w
kierunku sprzedawcy, próbując powstrzymać emocje.
Uregulowała
dług, z ulgą uświadamiając sobie, że portfel trzymała w dłoni,
bo gdyby i jego miała stracić… A przez ten czas czuła na sobie
badawcze spojrzenie trzeciego z tancerzy.
Trochę
ją przez to irytował no i jednocześnie… Tak jak w przypadku z
licealistami. Ten wyglądał trochę na takiego
cwaniaczka-pewniaczka. Okulary przeciwsłoneczne, która miał na
sobie upewniały ją w tym przekonaniu.
-
Idziemy na plażę? – rzucił w jego kierunku ktoś z pozostałych.
-
Poczekam tutaj na chłopaków, albo dopadną go i wrócą, albo nie…
I też tu wrócą.
Minutę
później Kamila została pod fast foodem już sama z Tomkiem. Bo
zdążył się przedstawić tym właśnie imieniem. I próbować na
swój sposób uspokoić starszą kobietę.
-
Koledzy mają kondycję, więc mogą biec za nim dookoła jeziora…
- wyjaśniał spokojnym głosem, zgrywając w ten sposób dojrzałego
młodego mężczyznę. – O ile go wcześniej nie zgubią, albo się
nie zniechęcą.
Powstrzymała
westchnięcie. Została skazana na przebywanie tutaj. Bo przecież
oddalenie się nie wchodziło w grę. Musiała podjąć jakąś
konwersację z Tomkiem. Nawet jeśli trochę ją drażnił. Drażnił
i obezwładniał.
Zdjął
okulary i odniosła wrażenie, że to po to by w jakiś sposób
hipnotyzować ją wzrokiem. Patrząc w nią pewnie, zdecydowanie,
mówiąc wolno, dojrzałym tonem. Trochę to było śmieszne, trochę
irytujące, trochę obezwładniające. Zrozumiała, że próbował
wywrzeć na niej dobre wrażenie. Dobre… Czy to było odpowiednie
słowo?
Dziwnym
było to, że nawet wytrącona z równowagi kradzieżą telefonu,
mogła myśleć o takich rzeczach.
Siedzieli
przy zimnym napoju rozmawiając. W zasadzie to on mówił. O sobie i
grupie.
-
Nie jesteście od nas? – zapytała.
-
Kawałek dalej, ze Sławkowa – wyjaśnił. – Jest nas trzech, bo
na naszej wiosce nikogo to nie interesuje, ale w sumie to nie ma co
narzekać.
-
Widziałam, że sporo potraficie – nie potrafiła powstrzymać
komplementu. – Jeździcie na jakieś turnieje?
-
Byliśmy na kilku – potwierdził. – Raz nawet mierzyliśmy się z
Non Toper Mielonka, to taki legendarny skład, który zaczynał
jeszcze grubo w tamtym wieku, teraz mają tam młodszych chłopaków…
-
Śmieszna nazwa – nie powstrzymała uśmiechu, choć w drugiej
sekundzie przypomniała sobie, że nie taka znów obca. Jakieś stare
czasy, Daniel, telewizja Viva Polska…
-
Śmieszna, czy nie, przynajmniej nikt się nie śmieje z naszej.
-
A jak brzmi?
-
Deszczowcy – poinformował krótko.
-
Czemu tak? – zainteresowała się.
-
To ma związek ze starą historią, jak kilka lat temu za dzieciaka,
byliśmy tak napaleni, że ćwiczyliśmy u nas na podwórku. I w
którymś momencie lunął deszcz a my nic, dalej ćwiczymy. Ludzie
przez okna patrzyli i tak na nas wołali. No to przyjęliśmy –
wyjaśnił.
-
Przynajmniej swojsko – skomentowała krótko, przyglądając się
swoim paznokciom.
A
on wykorzystał to na oglądanie jej nóg i innych części ciała.
Poczuła się trochę jak przedmiot. No właśnie, seksualny. Hm, w
sumie rzadko kiedy zwracała na to uwagę, bo i rzadko znajdowała
się w takiej sytuacji, gdy siedziała sobie przy stoliku z jakimś
nieznanym jej ponad dwa razy młodszym osiemnastolatkiem.
Irytowało
ją to trochę, jak i zniewalało. Przez moment zastanowiła się nad
tym co on sobie mógł wyobrażać. Czy aby w swojej wyobraźni nie
zdążył już wybiec za daleko i rozebrał trochę starszą
rozmówczynię z i tak skąpego ubrania?
Hm…
-
Piętnaście minut… - zerknął w wyświetlacz swego telefonu
Tomek. – A może zadzwonię do nich…
-
Nie trzeba – powstrzymała go, patrząc przed siebie. – To chyba
twoi koledzy.
W
napięciu patrzyła na zbliżających się do nich chłopaków.
Zauważyła, że jeden z nich ściska jakiś przedmiot w dłoni. Gdy
podeszli w końcu bliżej…
-
To pani zguba, tak? – jeden z chłopaków podał jej telefon.
Na
twarzy Kamili odmalował się wyraz ulgi. A wiec udało im się i
wychodziło na to, że nieprzyjemna przygoda dobiegła końca.
-
Nie wiecie jak bardzo jestem wam wdzięczna – zapewniła wylewnie,
przyglądając się wybawcom.
-
No cóż… Ja już widzę dwa darmowe kebaby na obiad – rzucił
zawadiacko jeden z nich przybierając zadziorny wyraz twarzy.
-
Hm… Tak po prawdzie to te dwa kebaby są chyba więcej warte niż
mój stary telefon, ale… - wyrecytowała wolno, nie do końca
wiedząc na ile oczekiwania tancerzy są realne a na ile ją
wkręcają.
-
Nie no, jaja sobie robimy – machnął ręką beztrosko. – Ja
osobiście nienawidzę złodziejstwa.
-
To dlatego, że niedawno jeden taki typek ukradł mu fajna laskę –
uzupełnił podobnym tonem drugi.
-
I dobrze, niech zdychają na HIV… - podsumował lekkim tonem ten
pierwszy.
-
A ten leń siedzi sobie jak gdyby nigdy nic i żłopie colę z panią,
tak…?
Dobry
humor wrócił natychmiast. Miało na to wpływ zarówno odzyskanie
telefonu, jak i zachowanie obu chłopaków. Jakby to nie zabrzmiało…
Szybko wnieśli sporo słońca i pozytywnej atmosfery.
-
Ma pani jakąś nieodebraną wiadomość – przypomniał niechcący
jeden z wybawicieli. – Pewnie od zatroskanego męża.
-
Od syna – poprawiła natychmiast i zajęła się telefonem.
Na
szczęście nic nie wskazywało na to, by doznał jakiegoś
uszczerbku. Nic nie zginęło, bo… No jak miało zginąć? Złodziej
miał się bawić w kasowanie wiadomości, kontaktów, czy co? Po co?
-
Trochę musieliśmy pobiec – relacjonował jeden z chłopaków. –
Tam za rogiem zwolnił, chyba nie wiedział, że ktoś go w ogóle
ściga. Ogólnie jakiś dupowaty był. I zaskoczony tak, że nie
stawiał oporu. Dopadliśmy go, wyrwaliśmy mu telefon a on znowu
uciekł. Ale już go nie goniliśmy.
Kiwnęła
głową. Nie mogła im mieć za złe, że nie przytrzymali złodzieja
i nie powiadomili odpowiednich służb. Komu by się chciało,
zwłaszcza, że odzyskali to co mieli odzyskać?
-
Dziękuję wam raz jeszcze – skomentowała wstając z miejsca. –
Aż mi głupio, że nie mogę się wam zrewanżować czymkolwiek, acz
bardzo bym chciała…
-
Zrewanżować, no, no… - mruknął nieco ciszej ten chyba lekko
odważniejszy, otwierając szerzej oczy w dość zabawny a
jednocześnie niedwuznaczny sposób.
-
Mogłaby nam pani zdradzić swoje imię – zareagował natychmiast
drugi, chyba ciut bardziej odpowiedzialny.
-
Kamila – odpowiedziała z lekkim uśmiechem, czując się
adorowana.
-
Ja jestem Kacper a ten młody to Kuba – usłyszała w odpowiedzi.
-
Tak, młody od razu… O rok – niby obruszył się Kuba.
Tak,
adorowana. Zarówno dość niedwuznaczną uwagą Kuby sprzed chwili,
jak i tym, że gdy wstała, obaj otaksowali jej sylwetkę wzrokiem.
Szczególnie zwracając uwagę na te miejsca, których nie okrywało
ubranie. Czyli ramiona na przykład… No ale wiadomo, najbardziej na
nogi.
Zrobiło
się jej mimo wszystko milej na sercu. Miało na to wpływ odzyskanie
telefonu, jak i zachowanie trójki chłopaków. Każdy inny a wszyscy
tacy sami i widać było po nich, że są silnie ze sobą związani.
Doceniała to a nawet jej to imponowało. Zawsze wiedziała, że
wśród kobiet nie ma takiej przyjaźni jak między chłopakami.
-
Będę musiała uciekać – oświadczyła.
Chociaż
tak po prawdzie nic jej nie goniło. Z drugiej strony, niezależnie
od tego jak sympatycznie czuła się w tym towarzystwie, to jednak
przesiadywanie z trójką nastolatków…
-
Być może jeszcze się spotkamy. W końcu to mały ośrodek –
dokończyła na odchodne.
-
Być może, do widzenia – pożegnał się Kacper.
Dziwnie
wracało się jej do pokoju. Zastanawiała się, czy nie przesadziła
z tą ucieczką, bo tak to można było poniekąd określić.
Widocznie towarzystwo trochę ją krępowało. Mimo, że jednocześnie
zaskakująco bardzo ożywiło.
Kacper
zrobił na niej solidne wrażenie. Szczupły, ale silny, i pięknie
opalony ale to i tak było na drugim planie. Ładna grzywka na
głowie, ogólnie chyba najprzystojniejszy, raczej stonowany, ale bez
przesady, sprawiający również wrażenie odważnego i w
odpowiednich chwilach zdecydowanego. Wyglądający na takiego, który
nie narzeka na brak oleju w głowie. Intrygujący chłopak.
Najmłodszy
z tej trójki Kuba, również szczupły i sprawiający wrażenie
silnego. Taka chyba trochę ich maskotka w grupie, sprawiający
wrażenie bardziej narowistego, mającego tysiąc pomysłów na
minutę. Dzieciak, który musi dorosnąć, ale jak widać, w chwili
próby potrafił stanąć na wysokości zadania i zachować się jak
dojrzały mężczyzna.
Nawet
ten Tomek, wzbudzający ambiwalentne odczucia. Taki właśnie
cwaniaczek, przynajmniej w jakimś stopniu, być może wykorzystujący
swoje hobby do robienia odpowiedniego wrażenia na dziewczynach,
chętnie ulegających chłopakowi starającego się za wszelką cenę
sprawić wrażenie dojrzałego. Ale jednak miał coś w sobie. A może
to właśnie tylko te jej mroczne fantazje schowane gdzieś głęboko?
Ciekawa
ekipa, nie ma co… Małolaty a trochę wytrąciły z równowagi dwa
razy starszą kobietę… Choć to może także przez tą akcję z
komórką…
Wizyta
w pokoju nie mogła trwać długo, przecież miała jeszcze coś do
zrobienia. Dobrze, że sobie o tym przypomniała. W ostatniej chwili
zresztą, to chyba przez ta aferę z telefonem.
-
Patrz – usłyszała, oddalając się od ośrodka, krocząc w stronę
małego miasteczka. – Już na ukończeniu. Za tydzień mają oddać
do użytku.
Te
słowa kierował jakiś starszy mężczyzna do towarzyszącej mu
rówieśniczki. Ale Kamila również spojrzała w górę. Wysoko.
Nawet bardzo wysoko.
Tuż
obok niej wznosił się potężny budynek sięgający chmur. Miał
mierzyć kilometr wysokości i z chwilą oddania do użytku stać się
największa budowlą na świecie. Właśnie tu, w Antonówku. Dziw
nad dziwy.
Ale
zdziwienie nie przychodziło. Zamiast tego przystanęła na moment
przyglądając się potężnej konstrukcji, której szczyt faktycznie
ginął w chmurach. Imponujący był to widok.
Pokręciła
głową i poszła dalej, kierując się zresztą do niewiele dalej
położonego budynku. Do małej przychodzi lekarskiej.
Niespełna
pięć minut później była już w pomieszczeniu. Nic dziwnego, brak
pacjentów tłumaczył wszystko.
-
Proszę się rozebrać – nakazała młoda lekarka.
Młoda
i bardzo ładna. Takiej, subtelnej, kobiecej urody. Nie trzeba było
się gapić, by z miejsca to dostrzec. Ile mogła mieć lat? Chyba od
razu po studiach, dwadzieścia pięć maksymalnie, aczkolwiek
wyglądała na jeszcze młodszą.
-
Bieliznę też proszę – rzuciła, gdy Kamila stała przed nią w
samych majtkach i ciasnym staniku.
Z
oporem i zawstydzeniem przyszło Kamili pozbyć się bielizny.
Niepewnie rzuciła okiem w stronę drzwi, mając przecież
świadomość, że są zamknięte zwyczajnie, na klamkę. W każdej
chwili ktoś tu mógł wejść. To, że przed sekundą nikogo tam nie
było niewiele w tym względzie zmieniało.
Drgnęła
nieoczekiwanie, gdy palce pani doktor dotknęły jej ciała.
Zawstydziła się swoją reakcją. Z czego ona wynikała? Nie miała
pojęcia, ale po prostu jej ciało w jakiś sposób stało się
wrażliwe na dotyk obcej osoby, nawet jeżeli ten dotyk następował
w „zwykłym” miejscu, zresztą…
-
Uhm… Pierwsze objawy braku libedu – oświadczyła młoda
piękność, komentując właśnie reakcję Kamili.
-
Braku czego? – wyostrzyła słuch polonistka stojąc nago na środku
gabinetu.
-
Hormonu libed – powtórzyła lekarka. – Nie słyszała pani? –
zerknęła dość podejrzliwie.
Nie
no, słyszała coś tam. Chyba. Zaraz, zaraz, Daniel coś tam chyba
kiedyś wspominał, ale…
-
Mogłaby pani przypomnieć – poddała się zrezygnowana.
-
Hormon libed odpowiada za wiele czynności i procesów życiowych
organizmu. Jego brak może odbić się na nas bardzo negatywnie.
Ostatnio panuje niestety tendencja spadkowa u wielu kobiet. Wiele z
nas ma go poniżej normy, ale pani chyba jest jeszcze poważniejszym
wyjątkiem.
-
Mam się czegoś bać? – zapytała lekko naiwnym tonem.
-
Zaraz sprawdzimy – oświadczyła lekko pani doktor.
Kamila
drgnęła jeszcze mocniej, niż przed chwilą, gdy długie, zgrabne
palce pięknej pani doktor wylądowały na jej nagich piersiach i
mało tego, zaczęły się po nich leniwie przesuwać.
Gołym
okiem widać było występującą na piersiach gęsią skórkę. Mało
tego, Kamila poczuła, że z trudem utrzymuje równowagę. A już na
pewno nie jest w stanie utrzymać równego oddechu.
-
Co pani robi? – wydusiła z siebie.
-
Badam – odpowiedziała pani doktor lakonicznie. – I to co widzę
zdaje się potwierdzać moje przypuszczenia. Czy zauważyła pani u
siebie jakieś poważniejsze zmiany w ostatnim czasie?
-
Hm… - zawahała się, patrząc w dół, na lekarkę wciąż
rozkosznie maltretującą jej piersi. – Wydaje mi się… No
dobrze, nie tyle mi się wydaje, ale moje piersi urosły w dość
wyraźny sposób.
-
O, kolejny objaw – skinęła głową pani doktor, odrywając
wreszcie dłoń od biustu Kamili. – To chyba rozwiązuje wszystkie
zapytania, ale pozwoli pani, że przeprowadzę jeszcze jedno,
decydujące badanie, dobrze?
-
Oczywiście – zapewniła z lekkim niepokojem w głosie.
-
Proszę się oprzeć o stół – zarządziła. – Rozłożyć
szeroko nogi i wypiąć pośladki.
Skrępowana
coraz bardziej Kamila posłusznie wypełniła polecenie pani doktor.
Skrępowana, bo… No bo chyba jasne, że nieczęsto przychodziło w
życiu przybierać taką pozycję w kierunku obcej osoby.
Pozycji
polegającej na wypięciu gołego dupska. Na dodatek… Znów drgnęła
czując palce pani doktor pomiędzy pośladkami.
-
Co pani zamierza? – nie wytrzymała tym razem i zapytała pierwsza.
-
Zamierzam uzyskać dowód ostateczny, zanim zaaplikuję pani
odpowiednio lekarstwo. To znaczy, nie zaaplikuję, tylko zalecę –
sprostowała. – Tylko mam jeden problem i jeśli nie ma pani nic
przeciwko temu, musiałabym się skonsultować z kimś innym, w
porządku?
-
No dobrze… - mruknęła niechętnie Kamila, słysząc za sobą
dźwięki telefonu komórkowego.
-
Kacper – rozległ się po chwili głos pani doktor. – Mam pewien
przypadek, który powinieneś obejrzeć. Wpadnij do mnie, ale
postaraj się być w ciągu pięciu minut, bo nie możemy dłużej
czekać.
Kamila
znów poruszyła się nerwowo. Nie dość, że już teraz czuła się
skrępowana, wypinając kompletnie nagie pośladki w kierunku młodej,
ładnej pani doktor, to jeszcze za chwile oględziny jej tyłka miał
przeprowadzić kolejny lekarz, tym razem płci męskiej.
I
jeszcze Kacper, jakby jeden poznany tego dnia całkiem sympatyczny
Kacper to za mało…
-
Przyjdzie mój brat, on, mimo młodego wieku zna się na tym jeszcze
lepiej niż ja – wyjaśniła lekarka.
Co?
Młodego wieku? Nie no, to chyba… Nie, na pewno nie. Tamten
przecież był nastolatkiem, licealistą.
No,
ale tak, czy owak, jakiś młodzian… Z nerwów i stresu zacisnęła
pośladki.
-
Wspomniała pani o jakichś zaleceniach w przypadku niedoborów tego
hormonu – rzuciła w kierunku lekarki.
-
Tak, już wyjaśniam… Otóż zdecydowanie najlepszym środkiem
uzupełniającym poziom hormonu libed jest sperma – wytłumaczyła
jednym zdaniem.
-
Sperma? – powtórzyła z niedowierzaniem Kamila, zwracając głowę
w stronę pani doktor.
-
Dokładnie tak. I są związane z tym dwie sprawy.
-
Jakie?
-
Otóż po pierwsze, sperma powinna zostać dostarczona do organizmu
przede wszystkim drogą odbytową. Czyli poprzez seks analny –
dodała, jakby pierwsze określenie było niezrozumiałe. – Owszem,
można to uczynić drogą ustną, ale jest to nieco mniej skuteczny
sposób.
-
A droga tradycyjna? – dopytywała się, czując się trochę jak we
śnie.
-
Nie jest tak skuteczna. Może być, ale w ostateczności.
-
A ta druga sprawa?
-
Druga sprawa polega na tym, że nie każdy może być dawcą. Przede
wszystkim liczą się młodzi mężczyźni, najlepiej w wieku
nastoletnim, może nieco starsi. Im dalej w las, to… To ta sperma
działa coraz słabiej.
-
Naprawdę…? – wyostrzyła słuch, czując coraz silniejszy
niepokój.
Czyżby
to oznaczało, że Daniel odpadał…? A więc…?
-
Tak, tu akurat bardzo wiele do powiedzenia ma czysta natura. Im
młodszy, silniejszy, odpowiednio zbudowany osobnik, tym lepsza
gatunkowo sperma. Co więcej, istnieje też zalecenie, by przyjąć
możliwie największą dawkę spermy, czyli od dwóch dawców od
razu, albo i trzech w każdy możliwy sposób.
Usta
Kamili otwierały się szerzej, gdy słuchała dźwięcznego głosu
młodej i urodziwej pani doktor. To wszystko brzmiało niby
niedorzecznie, ale… Ale realnie, tym bardziej, że w głosie bez
problemu można było dostrzec autentyczną troskę o stan zdrowia
pacjentki.
-
Zdaje sobie pani sprawę, że to pani mówi, brzmi… Trochę
niekonwencjonalnie.
-
Owszem, ale na tę chwilę nie ma innego sposobu. Być może kiedyś
nauka wymyśli coś skuteczniejszego, lub… - przerwała na moment,
nasłuchując. – Chyba przyszedł Kacper.
Nieco
zdemolowana zasłyszanymi wiadomościami Kamila już niemal zdążyła
zapomnieć o wizycie drugiego lekarza, więc teraz porażona nagle…
Przycisnęła piersi do rozłożonych na stole rąk, ale na co ten
gest, skoro kompletnie bezbronna świeciła po prostu gołą dupą?
Poczuła
narastający w błyskawicznym tempie ucisk w podbrzuszu, gdy do jej
uszu doszedł odgłos otwieranych drzwi a potem…
A
potem w parze do szerzej otwartych ust, doszły szeroko otwierające
się oczy. Nie no, przecież to nie mogło być naprawdę, ale…
-
Dzień dobry – usłyszała przyjazny głos a jej szeroko otwarte
oczy błyskawicznie zlustrowały szczupłą a jednocześnie sportową
sylwetkę wchodzącego chłopaka.
Chłopaka,
którego poznała raptem kilkadziesiąt minut wcześniej.
-
Przepraszam, ale to chyba nie jest żaden doktor – zerwała się
natychmiast, stając frontem do Kacpra i zakrywając jedną ręką
piersi a drugą łono.
-
Kacper właśnie skończył osiemnaście lat, ale jego wiedza w
niektórych dziedzinach medycyny jest na najwyższym poziomie. Tak
naprawdę już teraz mógł być pójść na studia, albo i nawet je
ukończyć. W każdym razie jest specjalistą w dziedzinie wpływu
hormonu libed na ludzki organizm – wyjaśniła natychmiast pani
doktor.
-
Dzięki za referencje – uśmiechnięty chłopak niemal skłonił
się starszej siostrze. – Pani Kamilo, wszystko co powiedziała
Alicja jest prawdą, mam już za sobą praktyki w tej kwestii, ale
jeśli pani sobie nie życzy…
-
Ale… - rozstrojona brunetka nie wiedziała jakiego argumentu użyć.
-
Mimo wszystko radziłabym pani nie zważać na wiek mojego brata i
poddać się badaniu – przekonywała przyjaznym i troskliwym tonem
Alicja.
Kamila
sama nie wiedziała co gorsze. Czy stanie nago i zasłanianie tych
najbardziej intymnych części swego ciała, prezentując przy tym
swoje potworne zmieszanie i konsternację wyrażoną potwornym
rumieńcem na twarzy… Czy jednak ucieczka od palącego wzroku
młodego tancerza i dostosowanie się do zaleceń, chyba jednak
mądrzejszej pani doktor.
Wiedziała
jednak, że brak reakcji i wydłużanie tego chorego momentu jest
czymś najgorszym.
-
No cóż… - mruknęła spuszczając wzrok.
Spuściła
także dłonie, opierając je o blat stołu. Tak jak uprzednio,
wypięła nieco pośladki, nie próbując nawet utrzymać równego
oddechu i powstrzymać szalejącej w głowie burzy. Czuła się
kompletnie bezbronna. Tym bardziej, gdy…
-
Może pani szerzej rozstawić nogi? – tym razem to pytanie padło z
ust Kacpra.
Czując
bezradność i kompletne poniżenie dostosowała się do polecenia.
Nie miała już złudzeń, że oni oboje a szczególnie nastoletni
chłopak, mają jak na patelni nie tylko jej nagie pośladki, ale
także i cipkę.
-
Podaj ten płyn – usłyszała głos chłopaka skierowany w stronę
siostry.
Oto
właśnie poddała się temu, by bezkarnie oglądał ją młody
chłopak. Ją, kompletnie nagą. Przegrała tę batalię i czuła z
tego tytułu napinające się mięśnie, narastający jeszcze mocniej
ucisk w podbrzuszu i totalne zniewolenie ogarniające jej ciało wraz
z umysłem.
Ale
na dotyk dłoni Kacpra między jej pośladkami nie była
przygotowana. Drgnęła mocno, jak uprzednio przy dotyku pani doktor.
-
Spokojnie, uprzedzam, że muszę dokonać penetracji – głos
Kacpra, który odebrał jej reakcję w wiadomy sposób, sprawił, że
jeszcze bardziej zalała się czerwienią.
I
z tego wszystkiego dopiero w drugiej sekundzie dotarł do niej sens
słów chłopaka. Penetrację? Ale…
Znów
jej oczy otworzyły się szerzej, gdy kompletnie oszołomiona poczuła
jak palec Kacpra zaczyna wdzierać się między jej pośladki… Do
środka… Właśnie tam…
Nie,
nie…
-
Proszę mi powiedzieć, czy często uprawia pani seks analny? –
naturalny ton głosu nastolatka nierealnie kontrastował z tym co tu
się działo.
-
Rzadko – ni to pisnęła, nie wycharczała, nie potrafiąc w żaden
sposób kontrolować głosu.
Czuła
jego palec coraz głębiej, tak, ze aż w końcu chyba wsunął się
w nią na całą długość. Czując nieustannie palący twarz
rumieniec, upokorzona zamknęła w oczy.
-
A ilu miała pani partnerów analnych w życiu?
Jego
głos… Taki spokojny, rzeczowy, tak bardzo kontrastował i tak
bardzo zniewalał…
-
Jednego – tym razem jej głos przeszedł w jękliwy szept.
Teraz
już z trudem powstrzymała się od jęku. Kacper wsuwał palec w jej
otwór i wysuwał tak jakby… Jakby posuwał ją nim. Dokładnie
tak, nie mogła powstrzymać się od tego wrażenia. W ogóle, na
czym maiło polegać to badanie?
Nie
była w stanie ani o tym myśleć, ani o to zapytać. Jakby nagle
ktoś z jej głowy wyjął mózg. Liczyło się to, że stoi na wpół,
rozpłaszczona na stole, wypinając swoją gołą dupę, którą
posuwa palcem młody, dość przystojny, sympatyczny, ledwie
osiemnastoletni chłopak.
-
Uhm… - drgnęła raz jeszcze, nie powstrzymując mrukliwego jęku,
gdy palec Kacpra zaczął zataczać kółka u wejścia.
Poznał
wszystkie jej reakcje. Niczym doświadczony kochanek robił z nią
wszystko, doprowadzając do wrzenia. Nieważne, czy to wrzenia
spowodowane było własnym upodleniem, czy faktyczną rozkoszą.
Przecież w przypadku jej własnych, nocnych fantazji i współżycia
z Danielem, owo upodlenie było znaczną przyczyną jej rozkoszy.
I
poniekąd to właśnie czuła. Rozkosz przed którą się wzbraniała,
no bo gdzie… Tutaj, naga, przy dwójce obcych ludzi, w tym obcego a
jednocześnie robiącego wrażenie nastolatka? To było tak strasznie
poniżające…
Ale
czuła chyba tez rozkosz fizyczną. Przynajmniej w jakimś stopniu.
Gdy on penetrował bezlitośnie swym palcem jej otwór, gdy…
-
Teraz ostatnia faza, krótka, ale intensywna – zakomunikował po
chwili przerwy.
Wyczuła
jak pochylił się nad nią, tak jakby chciał przyjąć wygodniejszą
pozycję a jego palec…
Zszokowana
otworzyła szeroko oczy, gdy poczuła faktycznie dużo bardziej
intensywne ruchy Kacpra. W przód i w tył, tak jakby ją właśnie
ruchał. Nie dało się uciec w żaden sposób od tego szokującego
wrażenia.
Kostki
zbielały na zaciśniętych pięściach, straciła kontrolę nad
ciałem, które przesuwało się biernie w przód i w tył w rytm
ruchów Kacpra. Szeroko otwartymi oczami wpatrywała się w ścianę,
zaciskając usta i z najwyższym trudem powstrzymując jęki. Pragnąc
by wreszcie skończył się ten poniżający koszmar, jak i zakazana
rozkosz, której nie chciała przyjąć do wiadomości. Nie wiedząc
czy to wszystko bardziej ją boli, czy…
-
Już. Koniec – usłyszała nad sobą i poczuła jak palec Kacpra
wyjeżdża z jej dupy.
Może
i był to koniec, ale Kamila potrzebowała dużego wysiłku, by
zebrać się do kupy. Parę dobrych sekund minęło, by ogarnęła
się, nie potrafiąc jednak opanować rozedrgania. Jeszcze przez
moment wypinała swoje nagie pośladki dwójce młodych doktorów.
Obolała
i przede wszystkim zdemolowana tak psychicznie, jak i fizycznie
wyprostowała się powoli. Wykonała gest jakby chciała ukryć swą
nagość, ale z drugiej strony uznała, że to przecież bez sensu.
-
Może się pani ubrać – rzuciła krótko Alicja.
Skierowała
się w stronę porzuconego ubrania, sięgając po majtki.
-
No i jak? – Alicja tym razem odezwała się do młodszego brata.
-
Zdecydowanie niski poziom hormonu libed – zawyrokował krótko. –
Nie wiem czy moja siostra przekazała pani najskuteczniejsze formy
leczenia tej przypadłości…
-
Przekazałam – skwitowała szybko pani doktor.
-
Skoro tak… To chyba nie będę to już potrzebny?
Zdecydowanie
nie był. Choć doszczętnie zdemolowana sama Kamila wciągająca na
swe ciało majtki nie wiedziała, czy to, że on tu jest i patrzy na
nią, wciąż jeszcze nagą, przyprawia ją bardziej o wciąż
upadlające skrępowanie, czy tą perwersyjną rozkosz.
Ale
był. I chyba patrzył. Chyba, bo ona nie miała odwagi spojrzeć mu
w twarz, gdy zapinała stanik a potem wciągała na siebie pozostałą
część garderoby.
Pozostając
wciąż w głębokim szoku, z trudem panowała nad sobą, gdy
słuchała ostatnich słów pani doktor, pożegnała się i wyszła
wracając w stronę ośrodka.
2.
I najdziwniejszy wieczór w życiu.
Z
trudem ogarnęła się w drodze. Badanie niezwykłego rodzaju
kompletnie wytrąciło ją z równowagi. Nawet diagnoza nie była tak
szokująca. Dziwnym trafem znalazła się ona na drugim planie. Ale
może jednak nie było to takie dziwne, kiedy przypominała sobie,
jak wypina się kompletnie nago w kierunku nastoletniego chłopaka,
który bezlitośnie i bezkarnie rżnie ją palcem w dupę.
Ciężko
było przejść nad tym do porządku dziennego, ale zmusiła się, by
przyjąć względnie normalną postawę, gdy wchodziła do hotelu a
potem udawała się na ostatnie piętro, gdzie one wszystkie miały
wynajęte apartamenty.
No
właśnie, co za dziwny pomysł, dlaczego nie przyszło to jej
wcześniej do głowy? Zresztą, dobra, mniejsza z tym…
Dokładnie
tak było, szeroki korytarz, wręcz taki półokrągły, to znaczy
węższy na wejściu i na zwieńczeniu, za to szerszy pośrodku, tak
jakby służył jakimś celom. Jakby można było tam pośrodku
odbywać narady wojenne pomiędzy użytkownikami apartamentów.
Tych
było sześć. Po trzy z każdej strony. Z jednej nauczycielki, po
dwie do każdego. Z drugiej licealiści, też po dwóch w każdym. O
ile nie sprowadzili sobie jakiegoś towarzystwa.
Znów…
Co za dziwny pomysł, kto na to wpadł, żeby uczniowie byli tak
blisko nauczycielek? OK, może w przypadku innych wycieczek, ale
tutaj, w Antonówku, tuż za miastem, gdy chodziło o najstarsze
licealne roczniki? Był to chyba nadmiar opieki, raczej zbędnej.
No
i na końcu korytarza większy apartament, otwarty, dostępny dla
wszystkich, pełniący rodzaj… No właśnie, jakiegoś miejsca na
wspólne poimprezowanie. Chyba właśnie tak.
W
każdym razie szczęśliwie uniknęła tłoku i wkroczyła do swego
apartamentu. Szczęśliwie, bo było jeszcze popołudnie, większość
osób z całą pewnością spędzały czas na zewnątrz, miast nudzić
się w hotelu.
Więc
co by tu robić?
W
pewien sposób czuła się jak zgwałcona. Ciężko było o tym nie
myśleć.
Po
tym wszystkim nie miała ochoty na nic, więc jedynym co przyszło
jej do głowy było włączenie telewizora. Początkowo włączyła
jakiś kanał muzyczny, ale denna muzyka nie zagłuszała hałasu w
mózgu. Przeskoczyła na jakieś kanały z tajemnicami. Kryminalnymi,
czy geograficznymi. Zrobiło się jej trochę lepiej. Interesujące
programy sprawiły, że skupiła się bardziej na nich, niż na tym
co działo się w jej mózgu.
Ale
koniec końców musiała wrócić do rzeczywistości. Z upływem
czasu zaczęła słyszeć różne głosy na korytarzu. A gdy końca
dobiegł kolejny odcinek teleturnieju „Jeden z dziesięciu”,
zrobiło się całkiem gwarnie.
-
Co słychać? – drzwi się otworzyły i do środka wpadła jej
współlokatorka, Dominika.
Burknęła
coś w odpowiedzi, czym zresztą młoda blondynka się nie przejęła.
Dość beztrosko zaczęła ściągać z siebie ubranie, zostając w
bieliźnie, ale tylko zresztą na moment.
Skonsternowana
Kamila przyglądała się koleżance. W porządku, to kobieta, dość
bliska jej zresztą, no i łączyło je coś jeszcze, ale… Ale
takie bezpośrednie zdejmowanie z siebie ciuchów i paradowanie przed
drugą osobą z gołymi cyckami i innymi fragmentami ciała…
Nie
zdążyła tego skomentować. Drzwi otwarły się raz jeszcze i
wpadła drobna, krótko ostrzyżona, ciemnowłosa Marta, nauczycielka
matematyki.
-
Dziewczyny, robimy imprezę, już o dwudziestej, pasuje? Dominika,
łał… - zatrzymała na chwilę wzrok na nagiej sylwetce młodej,
ładnej, wysokiej blondynki.
-
Przyjdziemy, to znaczy Kamila przyjdzie. A ja… - nie dokończyła,
pozostawiając za sobą dwuznaczność.
-
Ubierz się, bo chłopaki cię tak zobaczą! – rzuciła niby
krytycznie Marta.
-
To zamknij drzwi – skwitowała krótko Dominika.
Zdumiewające…
Kamila zauważyła, że ta raczej nieśmiała, dość zamknięta w
sobie introwertyczka zupełnie nie przejmowała się otwartymi
drzwiami, w których owszem, stała Marta, zasłaniając wgląd do
pokoju, ale z kolei ze względu na wzrost Marty, gdyby na korytarzu
pojawił się ktoś z chłopaków, z pewnością nie miałby problemu
z popatrzeniem sobie na jedną z najładniejszych nauczycielek w
szkole, kompletnie bez ubrania.
Co
z tą Dominiką…? Ciężko się jej myślało. Czy to wszystko
przez tę wizytę u pani doktor?
Czuła
coraz większe zdziwienie, coraz większa niepewność, jakby działo
się coś dziwnego. No w sumie to się działo…
Marta
zniknęła na korytarzu. Dominika zaczęła przeglądać zawartość
swojej szafy, długo zastanawiając się nad wyborem.
-
Myślałam, że chociaż ty jesteś w tym szybsza ode mnie –
skwitowała w końcu Kamila nie odrywając wzroku od młodego,
jędrnego, apetycznego ciała młodszej koleżanki.
W
odpowiedzi usłyszała lekki chichot.
-
Bo nie wiem co spodoba się Dominikowi.
Kamila
poczuła jak jej twarz zamiera a oddech przyspiesza. A więc jednak.
Czy to nie aby tak, że właśnie przed sekundą Dominika oficjalnie
przyznała się do tego? Do tego o czym szeptano pokątnie, ale nawet
najbliższej przyjaciółce jaką była Kamila nie udało się tego
potwierdzić?
Do
romansu ze swym uczniem?
A
konkretnie wręcz jej, Kamili. Chodziło o Dominika, młodego,
podobno utalentowanego lewego obrońcę w drużynie Daniela a
jednocześnie ucznia z licealnej klasy prowadzonej przez Kamilę.
Ucznia raczej zamkniętego, raczej nieśmiałego, spokojnego, ale
także solidnego, przyzwoitego, chyba z pewnymi zasadami.
Czyli
takiego, który pasowałby do Dominiki chyba idealnie. Gdyby nie te
sześć lat różnicy między nimi i fakt, że wysoka blondynka była
jego szkolną nauczycielką.
Wzdrygnęła
się, gdy uświadomiła to sobie z pełną mocą.
-
Dominika… Ty tak na poważnie? – zapytała nie spuszczając oczu
z nagiej historyczki.
-
Jestem ostatnią osobą na świecie, która mogłaby potraktować te
sprawy niepoważnie – odpowiedziała zdecydowanie. – Wiesz o tym
dobrze.
Wiedziała.
Dlatego to było takie niesamowite. Co miał w sobie ten Dominik? I
co popchnęło samą Dominikę, o której można było powiedzieć
wiele rzeczy, ale nie to, że brakowało jej piątej klepki?
Cóż,
widocznie były na świecie rzeczy, które mimo pozornego absurdu…
Dominika
wykorzystała te kilka minut jej rozmyślań, by włożyć bieliznę
i lekką sukienkę.
-
Mało tego – kontynuowała dobitnie swa myśl sprzed chwili. –
Dzisiaj dowie się o tym cały świat.
I
nie czekając na reakcję po raz kolejny tego dnia oszołomionej
Kamili, wyszła z pokoju, kierując się w swoją stronę.
Polonistce
nie pozostało nic innego, niż spróbować wyjść do ludzi. Średnią
miała na to ochotę, ale w końcu ta impreza była powiązana z jej
urodzinami. I zawsze było to lepiej, niż siedzieć samemu w pokoju
z tym wszystkim, mając w uszach hałas dobiegający z całego
piętra.
Spojrzała
na zegarek, była punkt dwudziesta. Wstała z miejsca i wyszła na
korytarz.
Jeśli
mało jej było szokujących momentów tego dnia, to właśnie
zaliczyła kolejny.
Jej
wzrok padł na rześko maszerującą od głównego apartamentu do
własnego, Martę. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie jeden
fakt. Matematyczka miała na sobie tylko majtki. I to stringi.
-
Co ty… - spojrzała na koleżankę robiąc wielkie oczy.
-
Nie stój tak, tylko pomóż, mamy trochę rzeczy do przeniesienia
tam – Marta jakby zupełnie nie zrozumiała reakcji koleżanki.
-
Ale tak? – oczy Kamili padły bezpośrednio na niezbyt wielki, za
to dość apetyczny biust matematyczki. I przede wszystkim kompletnie
nagi.
-
Ojej, no nie rób problemu, przecież jesteśmy tu same. Naszych
chłopaków się wstydzisz? Przecież to tylko Oskar, Wojtek i
reszta… - machnęła ręką i pobiegła do swego pokoju, nie robiąc
żadnych ceregieli ze swego stroju.
Tak,
„tylko”… Oskar, Wojtek, Michał, Tomek, Dawid i Ammar. Zupełnie
przypadkowo oczywiście, sześciu największych chyba przystojniaków,
w każdym razie najbardziej wyróżniających się chłopaków w
szkole. W tym ten ostatni, dziecko mieszanej pary Polki i Afgańczyka,
co odbiło się na jego urodzie.
Tylko…
Co takiego się zmieniło na tym świecie, że licealne nauczycielki
paradowały sobie bezkarnie z gołymi cyckami w towarzystwie własnych
podopiecznych?
Marta,
owszem była liberalna, postrzelona i swojej profesji nie traktowała
zbyt poważnie. Ale nawet biorąc takie rzeczy pod uwagę, nie
powinna się przecież tak zachowywać.
No
to co powiedzieć o Ewie, drugiej matematyczce, jedynej starszej w
tym gronie osoby od Kamili? Która to właśnie ukazała się na
korytarzu, owszem, ubrana trochę bardziej, niż Marta, ale to trochę
to był stanik i pończochy samonośne.
-
Co wy to robicie, co tu się dzieje…?! – zaskoczona Kamila
podniosła głos.
-
Uważasz, że przesadziłam? – w oczach Ewy dostrzegła zawahanie.
Ale tylko chwilowe. Usta czterdziestolatki niemal natychmiast wygięły
się w szerokim uśmiechu. – Kamila nie bądź taka, to tylko jeden
wieczór.
Pokiwała
głową, z trudem rejestrując to co widziała. Przez moment stała w
drzwiach pokoju, po czym w końcu zamknęła je ruszając w głąb
korytarza, aż do głównego apartamentu.
To
tylko nasi uczniowie… To tylko jeden wieczór… Co za bzdury,
nonsens…
Dało
się przejść nad tym do porządku dziennego? Chyba nie… Ale pełna
jakiejś irracjonalnej wiary wkroczyła do głównego apartamentu,
czyli tego imprezowego.
Nie,
to nie miał prawa być spokojny wieczór. W środku znajdowało się
kilka osób, ale jej wzrok przyciągnęła trójka znajdująca się
bliżej ściany. Po raz kolejny nie mogła uwierzyć własnym oczom.
-
Dzień dobry, znów się spotykamy – pierwszy odezwał się Tomek.
Ale
jej wzrok natychmiast pobiegł w stronę Kacpra. Nie wydawał się
zaskoczony, nic dziwnego. Przychodząc tu, musiał wiedzieć na kogo
się natknie.
Patrzyła
mu w oczy tylko przez sekundę. Na więcej brakło odwagi. Niemal
namacalnie poczuła jego palec rozjeżdżający jej tyłek.
Przystanęła mimowolnie zaciskając pośladki.
-
Co za niespodzianka – odpowiedziała spokojnie. – Nie wiedziałam,
że panowie Deszczowcy zapisali się do naszej szkoły.
-
E, gdzie… Po prostu nasze występy spodobały się pani koleżankom
i nas zaprosiły.
-
Chyba nie macie zamiaru tutaj tańczyć? – Kamila rozejrzała się
dookoła.
-
Co ty taka niegościnna – usłyszała karcący głos Marty za sobą.
Młoda matematyczka miała na sobie już stanik, wciąż jednak jej
strój daleko odbiegał od norm. – Takie chłopaki to nam i na
stołach zatańczą – zaśmiała się szelmowsko puszczając oko.
Kamila
wycofała się, starając nie zwracać uwagi na młodych tancerzy.
Ale świadomość, że oni tu są a w zasadzie ten jeden, Kacper…
Ciekawiło
ją czy powiedział o tym badaniu swoim kolegom? Kuba jak Kuba, ale
Tomek z tym swoim irytującym, ale jednocześnie z lekka
obezwładniającym spojrzeniem… To byłoby co najmniej deprymujące.
Ale
Kacper chyba nie był taki.
Z
minuty na minuty rozpoczęła się impreza. Sześciu licealistów,
trzech tancerzy i cztery nauczycielki. Ona, Marta, Ewa i Olga,
nauczycielka biologii, rówieśniczka Marty, rok przed trzydziestką.
Piegowata, szczupła o dość atrakcyjnej figurze, choć jak dla
Kamili, nieco zbyt szczupłej. Ale na pewno jedna z atrakcyjniejszej
w szkole.
Brakło
Dominiki i… No właśnie.
-
Sorry za spóźnienie – rozległ się dźwięczny, jednocześnie
zmysłowy i taki dość zaczepny głos Ani.
Kamila
wiele by dała, by nie patrzeć w jej stronę, ale coś ją
przezwyciężyło. Z bijącym sercem skierowała oczy w stronę
cztery lata młodszej nauczycielki angielskiego.
Ania…
To, że ładna, atrakcyjna, z przeszłością modelki, to jedno.
Jasnowłosa, siłą rzeczy o świetnej figurze, choć podobnie jak w
przypadku Olgi być może nieco za chuda. No i ten biust. Biust
sztuczny, silikonowy, ale co z tego, skoro imponujący?
Tak,
to było jedno. Ale była też druga strona tego medalu.
Ania,
szesnaście lat temu, jako piętnastoletnia młoda dziewczyna stała
się obiektem westchnień niejednego chłopaka. I jednym z nich był…
No właśnie, Daniel.
„Trochę
się zabujałem, tak wtedy było”, w głowie pobrzmiewały
wspomnienia męża. „Miała piętnaście lat, ale daję ci głowę,
że spokojnie mogłaby uchodzić za osiemnastkę, albo i nawet
studentkę. Tak było”.
Wierzyła
mu. A od kilku miesięcy dowód na to miała przed swymi oczami. Ta
dziewczyna z pewnością mogła robić takie wrażenie. Zresztą sama
Kamila będąc w tym wieku przyciągała uwagę sporo starszych
chłopaków, nawet już mężczyzn.
„To
wszystko skończyło się, zanim tak naprawdę zaczęło, gdy na
czwartej randce przedstawiła mi swojego chłopaka. Cóż, nie
powiem, ciężko to wszystko przeżyłem, miałem jakiś czas lekką
depresję.”
Niespecjalnie
podobało się jej to, że jej mąż wpadł w depresję z powodu
miłości do innej dziewczyny. Ale tego, że ta dziewczyna nagle
pojawiła się w jej życiu, jako koleżanka z pracy, nauczycielka
angielskiego, w ogóle nie mogła zdzierżyć.
Tyle,
że musiała. Co mogła? Robić jej jakieś głupie, szczeniackie
kawały? Bez sensu. W związku z czym trzymała się raczej na
dystans. Mimo tego, obecność Ani w jej miejscu pracy męczyła ją.
Ale
tutaj, gdy zobaczyła ją w tym gronie, na imprezie urządzonej także
z okazji urodzin Kamili… Ją, ubraną dokładnie jak Marta, w samej
bieliźnie i szpilkach… Poruszającą się w tym stroju, jak by był
najzupełniej naturalnym, do czego pewnie przyzwyczaiła się w
latach, gdy zarabiała na życie jako modelka…
Czuła,
że podnosi się jej ciśnienie. Widziała, że chłopaki dość
swobodnie traktują towarzyską, liberalną, zachowującą się
trochę jak starsza nastolatka Martę, poniekąd także Olgę. Ale
Ania skradła im ten show i odbiła ich spojrzenia.
-
Kamila, mogłybyśmy pomyśleć, że to twój pogrzeb a nie urodziny…
Nie stój tak, tylko siadaj z nami – podsumowała zachowanie
polonistki Marta.
Coś
tam odpowiedziała i zbliżyła się do stołu, znajdując miejsce
dla siebie.
-
Zaczynamy z grubej rury, co chłopaki? – zaśmiała się
niedwuznacznie Marta, wskazując na stojącą na stole butelkę
Żubrówki. – Pamiętajcie, że wszystkim trzeba! A solenizantce
podwójną!
-
Będzie sto lat, dla pani Kamili? – zainteresował się Wojtek.
-
Będzie i ty swoim głosem pociągniesz!
No
to się zaczęło.
Nie,
Kamila nie dostała podwójnej, ale w sumie to nawet żałowała. Po
takim dniu, po takich przeżyciach i na wstępie tak zapowiadającej
się imprezy, alkohol był chyba najbardziej odpowiednim wyjściem. A
trochę jednak krępowała się dopraszać o więcej w takim
towarzystwie.
Nie
krępowała się za to Marta, która szybko przejęła rej na tej
imprezie. Zawsze taka była, ale w tych warunkach szczególnie. Nie
deprymował jej ani własny strój, ani spojrzenia chłopaków, ani
ich coraz śmielsze, z upływem czasu, teksty.
Samą
Kamilę najbardziej interesowały dwie osoby. Ania i Kacper. Ale
Kacprowi rzuciła tylko kilka dyskretnych spojrzeń, jakby wciąż
się wstydziła tego wszystkiego co wydarzyło się kilka godzin
wcześniej.
Ania…
Niby zachowywała się normalnie. Trudno było jej cokolwiek zarzucić
poza strojem. Nie kokietowała chłopaków. Ani tego przystojniaka
numer jeden w szkole, czyli Oskara, ani wygadanego Wojtka, ani
innych. Mimo, że Marta porzuciła wszelkie konwenanse. Zresztą
Olga, jak i nawet najstarsza Ewa również z upływem czasu wchodziły
w gęstszy flirt z chłopakami.
A
Ania trzymała ich jakby na dystans. Cóż, w sumie to akurat ona nie
musiała rzucać się na pierwszego lepszego chłopaka. Nawet jeżeli
takowym miałby być Oskar.
I
właśnie to, że na dobrą sprawę nie mogła niczego na tej
imprezie Ani zarzucić, najbardziej wkurzało Kamilę.
Może
z tego zirytowania, może z innych powodów, po tym nad wyraz
niezwykłym dniu, wychyliła jeszcze jednego szybkiego a potem
kolejnego. Próbował jej w tym towarzyszyć Tomek, bo panowie
Deszczowcy zostali trochę pozostawieni sami sobie a Kamila była
najbliżej ich.
Hm,
ciekawe, czy on aby na coś nie liczył. Niby głupie, ale kto tam
wie co mogło się urodzić w głowie trochę zadufanego w sobie
nastolatka.
Kątem
oka widziała, że jego towarzyszom takie odosobnienie zupełnie nie
przeszkadza. Kacper i Kuba bawili się w swoim towarzystwie
doskonale, opowiadając sobie jakieś różne, wesołe rzeczy. Widać
było, że są z sobą bardzo zżyci. Tacy prawdziwi przyjaciele.
Poczuła
pewne uczucie zazdrości. To właśnie faceci wiedzieli co to
przyjaźń. Kobiety nie. Czy ona miała kogoś takiego? Co najwyżej
Dominikę. Owszem lubiły się, zwierzały, czuły pewną lojalność
względem siebie, ale czy to były aż takie więzy?
Z
biegiem czasu coraz trudniej było jej spuszczać wzrok z obu
chłopaków. Jednym uchem słuchała różnych, ściemniających
opowieści Tomka, zdawkowo odpowiadając i tylko momentami
wygłaszając coś więcej. Tak naprawdę pochłaniali ją Kacper i
rok od niego młodszy Kuba. Ale ten pierwszy bardziej.
Trzy
hausty zrobiły swoje. I dobrze, tak miało być. Lekki szum w
głowie, no dobrze, może nie taki znów lekki… Ale bez przesady,
wszystko było pod kontrolą. Musiało być, skoro była tu chyba
jedyną nauczycielką wyglądającą i zachowującą się zgodnie z
przykazaniami dotyczącymi tego fachu.
Tomek
chyba dostrzegł w którymś momencie, że jego amory nie robią na
niej praktycznie żadnego wrażenia. Prawdę mówiąc ze względu na
jego pokręconą osobowość może i mogłyby zrobić, ale Kamila nie
miała do tego głowy.
W
związku z czym zauważyła, że jego uwaga coraz częściej
kierowała się w stronę Anny. Hm… Z jednej strony dawało jej to
poczucie ulgi, z drugiej budziło lekką zazdrość.
Nie
wiedziała do końca co z tym zrobić. Poza tym, że uznała, iż
musi odwiedzić łazienkę. W tym celu zaszła do swego pokoju.
Wróciła
pięć minut później. Zauważyła dwie rzeczy. Tomka
przysiadającego się bliżej Ani i brak Kuby.
Nie
wiedziała co jej dodało odwagi, ale ni stąd, ni zowąd, nogi
zaprowadziły ją w kierunku Kacpra i usiadła obok niego.
Może
gdyby była bardziej trzeźwa, bardziej wyedukowana w kontaktach z
mężczyznami i miała za sobą inny dzień, zaczęłaby inaczej,
ale…
-
Założę się, że pewnie odczułeś dziś spora satysfakcję ze
swojej znajomości medycyny?
Spojrzała
zadziornie, starając się patrzeć mu twardo w oczy.
Jego
twarz rozszerzył uśmiech.
-
Przyznam, że moja praktyka czasem sprawia mi wiele radości i
satysfakcji.
Ach
tak… Co za łotr, tak zagadkowo i dwuznacznie… No bo przecież
wiele rzeczy mógł mieć na myśli.
-
I z pewnością, dzielisz się swoimi spostrzeżeniami z całą
gromadą kolegów, prawda?
Uśmiech
na jego twarzy poszerzył się jeszcze bardziej.
-
Tylko z kolegami po fachu – utrzymał swój ton, ale od razu… -
Jeżeli ma pani na myśli to, czy chwaliłem się widokiem rozebranej
kobiety, którą dość gruntownie przebadałem, to odpowiem wprost.
Nie, są to sprawy, które powinny zostać między lekarzem a
pacjentem i tego się trzymam z cała stanowczością.
Uśmiech
kontrastował z przekazem, który zawarł w słowach. Ale tylko
pozornie. Wpatrując się usilnie w twarz chłopaka, uświadomiła
sobie, że ten uśmiech raczej podbijał, wzmacniał ów przekaz, te
stalowe zasady, których się trzymał.
Hm,
skądś znała ten motyw… Motyw uśmiechającego się specyficznie
faceta, któremu można było wierzyć bez zastrzeżeń, więc…
-
Albo za dużo wypiłam, albo jakimś innym cudem jestem w stanie
uwierzyć, że mówisz prawdę – oznajmiła w końcu.
Przez
jego twarz mignął cień, jakby się trochę obraził o to, iż jego
uczciwość została poddana w wątpliwość. Ale trwało to tylko
ułamek sekundy.
-
Jeśli sobie pani życzy, zawsze mogę opisać tą na przykład
sytuację na forum medycznym i udokumentować zdjęciami. No, albo
chociaż porozmawiać sobie o tym tutaj, w luźnym klimacie –
rzucił głową w kierunku bawiących się w najlepsze nauczycielek i
licealistów.
-
Dla mnie to nie jest żaden luźny klimat, tylko poważna sprawa –
uniosła wyżej brwi.
-
Dla mnie również. Dlatego uważam ten temat za wyjaśniony – nie
spuścił oczu.
Więc
odwróciła wzrok ona. Coś w niej szalało. Miała obok siebie
nastolatka, który nie dość, że widział ja kompletnie nagą,
włącznie z praktycznie wszystkimi intymnymi fragmentami jej ciała,
to jeszcze dotykał i to jak… Mówiąc wprost, spenetrował.
Spenetrował
tak, że jeszcze teraz czuła te napinające się mięśnie nóg,
ucisk w podbrzuszu i ta zakazaną rozkosz. Niechcianą, niepożądaną,
ale jednak. To wszystko stało się za sprawą tego
osiemnastoletniego chłopaka, który w jakiś sposób zwrócił jej
uwagę już wcześniej. Czymś innym.
Odetchnęła
głębiej, czując, że sprawy wymykają się spod kontroli. Chciała
go zapytać o tysiąc rzeczy, o…
-
Ile kobiet zdarzyło ci się już tak potraktować w swojej praktyce?
– rzuciła, starając się zachować pewną hardość.
Skoro
uległa kilka godzin temu i to uległa bezdyskusyjnie, to
przynajmniej teraz musiała zachować charakter.
-
Pani była trzecią – wyjaśnił. – To niewiele, dlatego tak
bardzo chcę uczestniczyć w każdej takiej sytuacji, jeżeli akurat
się nadarzy. Niestety siostra ma gabinet tutaj a ja mieszkam parę
kilometrów dalej.
-
Tak bardzo poważnie traktujesz swoją przyszłą profesję? – tym
razem postawiła na dialog, miast jakiejś głupiej zaczepki.
-
Bardzo – potwierdził. – Od dzieciaka, jak wszyscy chcieli być
żołnierzami, czy tam kimś, to ja lekarzem. I będę – podsumował
krótko, pewnym, ale w żaden sposób buńczucznym tonem.
-
I to wszystko mówi zwykły, taki sobie b-boy? – pstryknęła
palcem, jakby lekceważąco.
Od
razu pożałowała tego gestu i skarciła się w duchu za swe
zachowanie. Ale Kacper nie obraził się. Na jego twarzy znów
pojawił się uśmiech.
-
Mamy dwudziesty pierwszy wiek pani Kamilo… Wielu z tych, którzy
tańczyli break dance, rapowali, albo nawet uprawiali graffiti, dziś
jest po studiach, czasem łatwiejszych, czasem trudniejszych. Być
może kiedyś lekarstwo na raka odkryje naukowiec, który w młodości
kręcił różne figury na macie.
„Dobrze
mnie zgasił, całkowicie zasłużenie”, przemknęło jej przez
myśl samokrytycznie. Następnym razem powinna bardziej zastanowić
się nad ripostą, jeżeli już chciała jej użyć.
Wzięła
głębszy oddech. Z wielu pytań jakie chciała zadać chłopakowi,
który kilka godzin wcześniej wiercił palcem w jej wypiętej dupie,
było właśnie to. Najważniejsze.
-
Możesz mi zdradzić, co ci dało to… Jak mnie diagnozowałeś…?
Język
się nieco zaplątał. Patrzyła mu w oczy, ale teraz już z trudem.
Przypominanie tych wydarzeń przyprawiało ją o dreszczyk na skórze
i przywoływało tą upadlająca uległość.
-
Chodzi pani o to, dlaczego dokonałem penetracji? – sprecyzował.
Kiwnęła
głową, zamykając na moment oczy. Trochę pod wpływem alkoholu a
trochę…
Nie
usłyszała odpowiedzi, głównie dlatego, że ta nie padła. Z dwóch
powodów. Marta z którymś z chłopaków wydarła się głośniej a
na dodatek w drzwiach stanęła wysoka blondynka.
-
Dominika świetnie, że jesteś, możesz do nas dołączyć do gry w
wyznanie!
-
W co? – mruknęła do siebie Kamila mrużąc oczy.
Widocznie
zajmując się Kacprem, nie zwracała uwagi na wydarzenia obok.
Kolejne sekundy szybko wyjaśniły sytuację.
Marta,
wraz z chłopakami postanowiły zorganizować sobie taką właśnie
grę. W wyznanie. Oczywiście miało to być niebanalne wyznanie,
najbardziej intymne.
-
Erotyczne – wyłożyła klarownie pomysłodawczyni. – I niech
nikt nie myśli, że się wywinie! – zastrzegła od razu. – Mamy
przy sobie nowoczesny wykrywacz kłamstw i on natychmiast to sobie
odnotuje!
Kamila
słuchała uważnie i odnotowywała reakcje imprezowiczów. Jak to
bywa, mimo, że pewna część miała obiekcje, ci, którzy byli „za”
przekrzyczeli resztę.
-
Chłopaki wy też – zwróciła się w stronę Deszczowców Marta. –
Posłuchacie co my mamy do powiedzenia a my was. Kamila chodź bliżej
a nie tak…!
Jasne…
Czy ktoś się jej w ogóle pytał o zdanie? Chyba nie. Więc z
jakiej racji, u licha miała brać udział w tym czymś?
Nie
wiedziała. Nie miała na to specjalnej ochoty. Co nie zmieniło
faktu, że kilka minut później coś ją popchnęło w kierunku
głównej grupy. Zrobił się taki mały krąg wokół znajdującego
się tam stołu.
-
A co jeśli ktoś nie odpowie? Albo skłamie? – rzucił jeden z
licealistów.
-
To mu zapodamy taka karę, że niech to sobie lepiej przemyśli –
rzuciła od razu Marta.
-
Ale jaką konkretnie? – nie ustępował.
-
No nie wiem, no…! Może sobie pobiega nago dookoła hotelu! Albo…
-
Albo będzie robił za kelnera do końca imprezy. Też nago! –
rzucił Oskar.
-
Ja bym wolał z takim delikwentem co innego zrobić, ale to zależy,
czy facet, czy kobieta… - niedwuznacznie sformułował Wojtek.
-
To powiedz co… - zażądała Marta.
-
A tak trudno się domyślić? – subtelny głos i odpowiedni wyraz
twarz Wojtka mówił w zasadzie wszystko.
Kamila
przysłuchiwała się, trochę jak przez mgłę. Czuła pewien szum w
głowie. To alkohol. On tak na nią wpływał. Milczała od kilku
minut nie wtrącając się w pomysły koleżanek i licealistów.
Stała się jakoś bierna.
Na
tyle bierna, że nie sprzeciwiła się wpisaniu jej w listę
uczestników. Skoro udział mieli wziąć wszyscy… Ciężko było
się wyłamać.
Na
moment zastanowiła się nad swoja zdumiewającą biernością. W
sumie to zawsze była raczej właśnie taka, ale chyba nie aż tak.
To przez ten dziwny dzień, czy alko? Nie wiedziała.
Nie
wiedziała także czegoś innego. Że prawdziwy spektakl dopiero się
rozpoczyna.
-
Czyli każdy robi jedno wyznanie? – upewnił się jeden z
licealistów, Ksawery.
-
Tak, ale najbardziej intymne a nie takie, że trzepałeś sobie w
kiblu myśląc o którejś ze swoich nauczycielek! – odpaliła
coraz bardziej rozbrykana matematyczka.
Kamila
już nawet nie potrafiła się zirytować za to kompletnie nie
licujące z godnością nauczycielską zachowanie koleżanki z pracy.
Wzruszyła tylko obojętnie ramionami.
-
Kto pierwszy? – zapytał ktoś.
-
Skoro szkoła… To alfabetycznie.
-
Tak…? – skwitowała tę propozycję Marta. – To chyba szanowna
pani Olga Baran jako pierwsza, prawda?
-
A dlaczego znowu ja? – obruszyła się nauczycielka biologii.
Kamila
rzuciła tylko spojrzenie na ni to rudą, ni to blond pieguskę,
która przyszła do liceum rok wcześniej, przenosząc się z innego.
To była taka cicha woda. Tak jej się wydawało. Niby spokojna, niby
trochę zalękniona, ale…
I
jak rzadko kiedy, miała okazję się przekonać, że nie pomyliła
się w swoim osądzie.
Bo
gdy już podłączona Olgę do odpowiedniej aparatury…
-
I naprawdę mam się zwierzyć z czegoś najbardziej intymnego…? –
upewniała się.
-
Wstydliwego, erotycznego, głębokiego… - rzucała podekscytowana
Marta.
-
Hm…
Nietrudno
było dostrzec zawahanie wypisane i na twarzy i w głosie pani od
biologii. Patrzyła w stronę aparatury, jakby sondując jej
możliwości.
Aż
w końcu…
-
Mówiłam wam, że nie podobała mi się atmosfera w poprzedniej
pracy – zaczęła wolno. – Ale tak naprawdę przeniosłam się z
niej, gdyż uprawiałam seks z jednym z licealistów.
Tego
chyba nikt się jednak nie spodziewał. Nawet Martę przymurowało.
Cisza trwała kilka sekund, przerwały ją dopiero ciche śmiechy i
jakieś półsłówka.
-
Ale wywinęłaś numer… - mruknęła Ewa, najstarsza z
nauczycielek.
-
A twój mąż co na to? – zainteresowała się Dominika.
-
I nie boisz się, że on to słyszy? – rzuciła z niedowierzaniem
Marta.
Kamila
drgnęła i spojrzała na koleżankę jak na wariatkę. Jak to
słyszy? O czym ona mówiła? Jakim cudem miał ich słyszeć mąż
Olgi? Olgi, która w odpowiedzi na pytanie matematyczki tylko
wzruszyła ramionami.
-
Kto następny? – zapytał ktoś.
-
Pewnie pan kolega Wojtek Ciszewski.
Kamila
nawet nie słuchała co takiego wyznał pierwszy z licealistów.
Przez dłuższą chwilę wpatrywała się w Olgę. Tą właśnie
cichą, spokojną Olgę, która nagle przyznała się do czegoś
takiego. Do czegoś, co dla Kamili był kompletnym absurdem.
Wydarzeniem z gatunku niemal science fiction.
Aparatura
milczała a więc Olga mówiła prawdę. To znaczy, że historie,
które do tej pory można było oglądać w kiepskich pornosach, albo
czytać o nich wyłącznie w opowiadaniach erotycznych, znalazły swe
potwierdzenie w rzeczywistości. W każdym razie Kamila miała przed
sobą namacalny dowód w postaci koleżanki z pracy.
Wybuch
śmiechu przerwał jej rozmyślania i wyrwał z lekkiego otępienia.
Tak kwitowano wyznanie Wojtka, na które Kamila nie zwróciła w
ogóle uwagi.
-
Teraz chyba pani Dąbrowska – rzuciła Ewa.
-
Dominika dawaj – zachęciła nie znoszącym sprzeciwu tonem Marta.
Kamila
poruszyła się niespokojnie. Poczuła jakiś irracjonalny niepokój.
Co mogła powiedzieć Dominika? Przecież ona nie miała jakichś
wstydliwych wybryków na koncie. Z wyjątkiem tych ostatnich dni, gdy
postanowiła wejść w bliższą znajomość z Dominikiem. A tak poza
tym?
Tak
poza tym, to tylko…
-
Naprawdę najbardziej intymne? – upewniała się młoda
historyczka.
-
Tak, wszyscy musimy a przynajmniej ty jesteś grzeczna –
podpuszczała Marta.
-
Uhm…
O
dziwo, Dominika wcale nie sprawiała wrażenia zahukanej. Tak jakby
niektóre wydarzenia wywarły na nią zbawienny wpływ. Może
chodziło o znajomość z Dominikiem? Może nagle wzięła się w
garść i wyprostowała się, krocząc dumnie przez życie, miast
garbić się jak do tej pory?
W
każdym razie Kamila nagle poczuła, że za chwilę wydarzy się coś…
-
Nie wiem czy zabrzmi to grzecznie i raczej wątpię – Dominika
rozejrzała się po twarzach obecnych.
Oho…
-
Swój pierwszy raz przeżyłam z mężem Kamili.
-
Łooo… - Ewa szeroko otworzyła oczy.
I
była to jedyna słowna reakcja, bo przez kilka sekund zgromadzenia
trawili tę szokującą wieść. Wyglądało na to, że Dominika
przebiła swoim wyznaniem Olgę. Nauczycielka od biologii błysnęła
czymś erotycznym, ale to wyznanie historyczki było bardziej
mroczne, zagadkowe…
Wszak
chodziło o to, że jedna nauczycielka przespała się z mężem
drugiej!
-
Kamila, możesz to skomentować? – głos Marty tym razem był
poważniejszy, delikatniejszy, jakby obawiała się reakcji
zagadniętej.
-
Przyjdzie na to czas, jeśli to kogoś tak interesuje –
odpowiedziała krótko i spokojnie.
Czuła
jednak spojrzenia na sobie. Czuła tez, że jej twarz robi się
bardziej czerwona. Alkohol we krwi z pewnością to ułatwił. A to,
że właśnie wyszła na świat jedna z intymnych tajemnic dotycząca
jej i męża, tak samo.
W
sumie, to chyba bardziej zabolało ją wmieszanie w to wszystko
Daniela. Skoro chciały się wszystkie bawić, to w porządku, ale po
co mieszać do tego tych, których tu nie było?
-
Pani Duczmal, teraz pani kolej, czyż nie? – Marta zwróciła się
w stronę Ewy.
Wytrącona
trochę z równowagi i zajęta własnymi myślami Kamila ledwo
zważała na kolejne wyznania, na kolejne śmiechy i docinki
kierowane w stronę osób wyznających swoje grzeszki, czy jakieś
erotyczne wpadki. Szumiący w głowie alkohol sprawiał, że była
tak trochę obok tego wszystkiego.
Do
momentu, gdy kilka minut później sama została wywołana do
tablicy.
Ale
atmosfera jakby nieco siadła. Może i niektórzy licealiści czekali
z ciekawością, jaką tajemnicę zdradzi im super atrakcyjna
nauczycielka, ale innym chyba zapaliła się lampka, że wyciąganie
pewnych informacji jest lekkim przegięciem.
Odczekała
moment. Wiedziała co powie. Tak bardzo chyba w życiu nie
nagrzeszyła. Miała do wyboru z dwie, może trzy sytuację. I jedna
z nich nadawała się na taką okazję. Tym bardziej, że przecież
sporą jej część publiczność zdążyła poznać.
-
Pozwoliłam na to, by mój mąż rozdziewiczył moją przyjaciółkę
– jej spokojny głos bez problemu przebił się przez ciszę.
-
Pani profesor, chodzi o panią Dąbrowską? – dopytywał się
niczym nieskrępowany Wojtek.
-
Swoje powiedziałam, to wszystko – ucięła temat w zarodku.
-
My chcemy usłyszeć czegoś bardziej o pani samej – nie ustępował
jeden ze szkolnych przywódców.
-
To nie koncert życzeń. Było wyznanie i koniec.
Wystarczyło.
Odetchnęła z pewną ulga. Nikt nie zadawał pytań.
Tak,
czy owak, to wciąż było bardzo intymne. Bo jeśli uczestnicy
imprezy, licealiści i koleżanki z grona pedagogicznego, poznali już
cześć tej historii wcześniej, to wciąż było to tylko pewna
część. Wyznanie Kamili uzupełniło tą historię w całość.
No
i sami sobie mogli dopowiedzieć o dziwnych zwyczajach panujących w
małżeństwie najatrakcyjniejszej od lat nauczycielki w szkole,
która pozwala swojemu mężowi pieprzyć swe koleżanki z pracy…
Kamila
poczuła się upokorzona, owszem. Ale na szczęście, to nie była ta
skala, gdyby miała im zdradzić coś innego. Chociaż w sumie
niewiele takich rzeczy by się znalazło, może jedna, może dwie…
Niech więc wystarczy to co zdradzić musiała.
I
to tyle co do niej samej… Jeśli coś ją jeszcze interesowało, to
wyznanie Anny. Choćby sama nie chciała się przed sobą do tego
przyznać…’
To
był ten moment, gdy atmosfera znów się podniosła. Licealiści
znów poczuli chęć na dowiedzenie się czegoś fajnego o nowej
lasce w szkole. Nowej, dorównującej poziomem dotychczasowej
królowej.
-
Ale ja tak naprawdę… Nie wiem co wybrać, wszystko takie jest… -
wzruszała ramionami blondynka.
Oho…
Nie, że „nie mam nic ciekawego do powiedzenia”, tylko „nie
wiem co wybrać”. Czyli było z czego wybierać. Czy chciała czy
nie, podkręciła towarzystwo.
-
Niech pani opowie wszystko po kolei – wykorzystał okazję chyba
najbardziej zainteresowany silikonową nauczycielką angielskiego
Oskar.
-
Jasne, już zaczynam… - spojrzała na licealistę pobłażliwie. –
Czego bym się najbardziej wstydziła powiedzieć, tak…? No nie
wiem… Dobra, niech będzie… - zreflektowała się po chwilowym
wahaniu. – Mój pierwszy raz odbył się w toalecie w jednej
knajpie, ale byłam wtedy jeszcze w gimnazjum, w drugiej klasie –
dodała, jakby miał to być czynnik usprawiedliwiający.
Kamila
poczuła szybsze krążenie krwi w żyłach. Poczuła tak odrazę jak
i satysfakcję. Satysfakcję na myśl o tym, że koleżanka, której
nie lubiła, ma na koncie tak kompromitujący występek. Utrata
dziewictwa w wieku piętnastu lat? W jakimś zasranym kiblu? Dobre
sobie, godne jej, silikonowej blondynki, która bawiła się w
modelowanie i pozowanie do rozbieranych zdjęć.
Z
drugiej strony ta odraza, bo myśl o tym, że w momencie, gdy
interesował się nią taki mężczyzna jak Daniel, ona wolała dymać
się z jakimiś typkami w jakichś kiblach… Szmata i tyle.
Aż
musiała zacisnąć wargi, by nie powiedzieć tego na głos.
-
To wszyscy…? – rozejrzała się Ewa.
-
Jeszcze nasi koledzy od tańczenia! – zareagowała stanowczo Marta.
-
Skoro tak… - mruknęła starsza z nauczycielek matematyki, choć
widać było, że Deszczowcy interesują ją tyle co zeszłoroczny
śnieg.
Podobnie
zresztą jak licealistów, którzy wzruszyli rękoma i wrócili do
swojej zabawy. No, ale kilka osób objawiło zainteresowanie trójką
tancerzy. W tym i Kamila.
Wypowiedzi
Kuby i Tomka zginęły gdzieś w gwarze, który wzmagał się z
upływem czasu. Zresztą oboje sami potraktowali chyba swe własne
wyznania dość luźno. Może też dlatego, że z uwagi na wiek, nie
mieli chyba za bardzo z czego się spowiadać. Choć nie, Tomek
rzucił przecież czymś ostrzejszym.
-
Najgorsze jest to, że w ubiegłym roku na wakacjach, jak poznaliśmy
kilka zainteresowanych nami dziewczyn, to potem miałem okazję
pobawić się z dwiema z nich wieczorem i jak już doszło do czegoś,
to byłem tak zmęczony, że przy tej drugiej mi nie stanął.
Czyli
jednak potwierdziło się, że to trochę taki gagatek, chyba mniej
pasujący charakterologicznie to Kuby i Kacpra…
No,
ale w sumie co ona mogła wiedzieć o pozostałej dwójce? Przecież
pozory mogły mylić…
Zabawa
trochę już wynudziła wszystkich, zwłaszcza, że do przepytania
zostali nieznajomi młodzieńcy. Oprócz nieustępliwej Marty, chyba
tylko Kamila wyczekiwała na ostatnie zwierzenie ze strony Kacpra.
Choć,
o dziwo, polonistka dostrzegła także zainteresowanie ze strony Ani.
-
No to mów, misiek, co ty przeskrobałeś… - zachęciła w swoim
stylu drobna matematyczka.
-
No właśnie nic – odpowiedział z lekkim uśmiechem chłopak. –
Jedyne adekwatne wyznanie, które mi przychodzi do głowy, to takie,
że… - zawiesił na chwilę głosi i rozejrzał się wokół, jakby
szukał kogoś wzrokiem. – Że swoje największe przeżycie
erotyczne w życiu zanotowałem kilka godzin temu.
-
A jakie? – zaciekawiła się Marta patrząc roziskrzonym wzrokiem w
Kacpra. – Chyba nie chodzi ci o to, gdy my podeszłyśmy i
zaprosiłyśmy was na dzisiejsza imprezę?
-
Nie – zaprzeczył. – Niech to zostanie między mną i inną
panią.
Kamila
niemal jak ogłuszona nie spuszczała wzroku z twarzy Kacpra. Serce
tłukło jej mocno. Jak miała odebrać słowa chłopaka?
Przecież
to było badanie lekarskie, prowadzone zresztą pod czujnym okiem
starszej siostry, która zresztą sama to badanie rozpoczęła.
Z
drugiej strony… No właśnie, nie ma co ukrywać, to badanie
charakteryzowało się mocnym podtekstem erotycznym. No i… Tak
właśnie podziałało na Kacpra? Że niby badał a z drugiej strony
wykorzystywał pacjentkę? No dobra, może z tym wykorzystywaniem to
trochę nie tak, ale…
Ale
przecież sama po tym wszystkim czuła się trochę jak zgwałcona.
Ktoś obcy penetrował jeden z jej intymnych otworów, więc, jej
odczucie było uprawnione.
Co
miała teraz czuć? Żal do Kacpra, że poniekąd tak ją
potraktował? Że może to właśnie zwyciężył w nim kontekst
erotyczny a nie naukowy?
Jeśli
tak, to skąd te znów sztywne mięśnie nóg, nierówny oddech,
przyspieszone bicie serca i czerwień na twarzy? Czy to, że jednak w
jakiś sposób została wykorzystana przez Kacpra w tej sytuacji, w
której sama odczuła własną uległość, własne poniżenie, tak
wpłynęło na jej własną postawę?
I
co? Jak miała teraz na niego patrzeć? Pozytywnie jak dotąd i nie
przejąć się jego wyznaniem? Czy może z urazem, że jednak
potraktował ją nie tylko jak typową pacjentkę? Czy wreszcie tak
jak… Tego kogoś, kto wykorzystał okazję, swoją wiedzę i
przejął kontrolę nad pacjentką doprowadzając do takiego a nie
innego stanu?
Kilkanaście
minut musiało upłynąć nim łut szczęścia sprawił, że znalazła
się z Kacprem sam na sam.
-
Myślałam, że mogę ci zaufać, ale ty mnie po prostu wykorzystałeś
– co jak co, ale znów nie chciała bawić się w subtelny flirt.
-
Pani Kamilo – spojrzał poważniej a nawet z pewną troską. –
Zbadałem panią, tak jak trzeba, na sto procent. Ale musiałbym być
ślepy, by nie widzieć tego co widziałem. To nie miało nic
wspólnego z żadnym wykorzystaniem.
Długo
patrzyła mu w oczy. Naprawdę długo. A on nie odwracał wzroku,
jakby chciał dać dowód, że jego intencje były jak najszczersze.
-
Cholera… Nie wiem co z tobą jest, albo ze mną, ale znowu muszę
ci uwierzyć – sapnęła w końcu, biorąc głęboki wdech.
Tak
właśnie się czuła. Tak ulegle przy nim. I przez to kim był i
przez to co zrobił i przez to jego wyznanie.
-
Ale zapamiętaj sobie, że to bardzo nieładnie traktować w ten
sposób kobiety – dodała niby ostrzegawczo, ale jej głos był
cichszy, subtelniejszy.
Stali
naprzeciw siebie, patrząc sobie w oczy. Osiemnastoletni b-boy i
trzydziestopięcioletnia nauczycielka. Jak to wyglądało, jakie to
mogło sprawiać wrażenie dla postronnych…
Aż
sama nie wiedziała czego chce wpatrując się w sylwetkę może
centymetr, czy dwa, wyższego od niej młodzieńca, z ładną,
czerwoną od słońca twarzą, i opalenizną takiego samego koloru na
pozostałych częściach ciała. Przynajmniej tych, które odsłaniał
w tym apartamencie. Szczupłych, zgrabnych, acz silnych i apetycznie
wyglądających nóg, oraz wyraźnie zarysowanych ramion a przede
wszystkim bicepsów.
Jeśli
sama nie wiedziała, to poinformował ją o tym własny organizm,
podwyższając poziom wilgoci między nogami, co zarejestrowała z
opóźnieniem i sporym szokiem. To chyba jakiś żart. OK, ten
chłopak zrobił wrażenie, tym kim był, tym jak się prezentował i
tym jak ją zdobył, jak…
Zdobył?
Bo posuwał ją palcem w dupę? Bo…
Gwar,
który narósł nagle ze zdwojoną siłą odwrócił jej uwagę od
Kacpra. W apartamencie powstał jakiś rwetes.
-
A co to takiego?! – przenikliwy głos Marty przebił się przez
tłum. – No nie wierze…! Kamila…!
Jej
wykrzyczane, czy niemal wypiszczane imię jeszcze bardziej zwróciło
uwagę na to co się działo. Widziała kilka osób pochylających
się nad kimś, kto miał w dłoni smartfona.
-
To na naszym forum? Szkolnym? Ktoś to wkleił?
-
Widocznie tak.
-
Rany boskie, Kamila…!
Zaintrygowana
i zarazem zaniepokojona, została zmuszona bo porzucenia swych
dotychczasowych zainteresowań kryjących się pod postacią Kacpra.
Nie
zdążyła dojść, by przekonać się, że jej niepokój był
uzasadniony.
-
Kamila, twoje zdjęcia są na forum…! – przekazała Marta z
szeroko otwartymi oczami.
-
I to jakie zdjęcia – dorzucił któryś z chłopaków.
Przyspieszyła
kroku. Bardziej zdecydowanym gestem wbiła się w mały tłumek i
pochyliła nad smartfonem Oskara.
Z
rozchylonymi ustami i szeroko otwierającymi się oczami uświadomiła
sobie, że słowa Marty nie mijały się z rzeczywistością.
Zobaczyła swoje własne zdjęcia.
Zdjęcia,
na których szanowna nauczycielka była w bieliźnie… Rozpoznała
je w mig, mimo, że na niektórych nie było widać jej twarzy.
Rozpoznała
bez problemu, gdyż były to fotki, które znajdowały się w galerii
jej telefonu. Tego samego telefonu, który został jej skradziony po
południu.
Skradziony
na moment, gdyż Kacper z Kubą szybko odzyskali zgubę, ale widać
komuś nie przeszkodziło to, by skopiować galerię i zrobić to co
zrobił…
Albo
złodziej, albo…
Rzuciła
będące mieszanką wstydu, rozpaczy, gniewu i niepewności
spojrzenie w kierunku Kacpra. Czy to on? Przecież po szybkim
odzyskaniu telefonu mógł w czasie drogi spenetrować jego zawartość
i skopiować na swój? A potem wstawić na forum? To było przecież
bardzo prawdopodobne…
-
Ktoś mi ukradł telefon – rzuciła w stronę koleżanek i
licealistek tonem usprawiedliwienia.
-
Ładne masz zdjęcia w tym telefonie – uszczypliwie odparła Marta.
-
Marta…! – skomentowała z niepohamowaną naganą w głosie. –
Powiedzcie od razu kto jest adminem na naszym forum, żeby to
natychmiast skasował!
Nie
czekając na reakcję koleżanek, skierowała się pospiesznym
krokiem ku wyjściu, mijając po drodze chyba zdezorientowanego
Kacpra. Kilka sekund później była w swoim pokoju, odpalając
laptopa.
Kilka
kolejnych minut musiało minąć nim zniecierpliwiona znalazła się
na stronie szkolnego forum. Nie wiedziała, w którym temacie może
znaleźć te fotki, więc wystarczyło wejść w ten znajdujący się
na liści najwyżej. Był zatytułowany „kadra pedagogiczna”.
I
dokładnie w nim znalazła swoje zdjęcia. Całe pięć, dokładnie
tyle, ile miała w telefonie. Sprawca skopiował wszystkie, by
wrzucić na szkolne forum.
Przygryzając
ze złości wargę, przyjęła z ulgą, że o ile są to zdjęcia,
których zdecydowanie wolała nie upubliczniać szkolnej
społeczności, o tyle, niczego wielkiego one nie zdradzały. Ot,
Kamila, w majtkach i staniku. Raz w krótkich spodenkach. Najczęściej
strzelająca sobie selfie do lustra.
Fotki,
które czasem wysyłała znajdującemu się poza domem Danielowi.
Tak,
ulga, to było odpowiednie uczucie, mimo całej tej wściekłości na
kolejne tego dnia poniżenie. Ulga, bo kilka razy wysłała mężowi
bardziej pikantne zdjęcia. Bez stanika. Zresztą tutaj też było
takowe, tylko, że Kamila stała na nim tyłem do lustra.
Co
by było, gdyby przezornie nie wykasowała tych, które ukazywały
jej nagie piersi i chyba nie tylko? Kilka setek licealistów miałoby
pewnie spore używanie. A jeszcze pewnie cała sprawa wyszłaby poza
szkolne forum. Ktoś życzliwy z pewnością wrzuciłby zdjęcia na
inne fora, na inne strony, z adnotacją „patrzcie, oto pani
profesor z mojego liceum!”.
Na
szczęście to ją ominęło. Choć możliwe, że ktoś rozpędzi się
i wrzuci te kilka selfie szkolnej nauczycielki języka polskiego
gdzie indziej. Ale w porównaniu z innymi, to można było jeszcze
przyjąć.
Oczywiście
pod postem ze zdjęciami pojawiło się już kilka kolejnych. Kilka
komentarzy licealistów schowanych pod anonimowymi nickami.
„Pani
Kamilo, co tu się…!”
„Zawsze
mówiłem, że Kamila ma najlepszą dupę w całej szkole”
„Ania
może sobie mieć te silikony, ale Kamila jest sto razy lepsza dupą”
„Ja
pierdolę, ale wyruchałbym ją w to dupsko!!!”
„Czy
ona wie o tym? Ja pierdolę, dzisiaj nie zasnę!”
Całe
pieprzone życie w tym liceum czekałem na coś takiego. Już
zaczynam swój wieczorny rytuał…”
Coś
jej przyszło do głowy, więc przewinęła w górę, do właściwego
postu. Zerknęła w lewo na nick autora wpisu.
Równolegle
rozległo się pukanie do drzwi. Bez słowa spojrzała w tym
kierunku. Trzy sekundy później zostały otwarte i do środka
zajrzał Kacper.
-
Przepraszam, że tak wchodzę, ale dowiedziałem się o co chodzi –
nie czekając na zaproszenie wszedł do środka. – Zdaję sobie
sprawę, że jestem pewnie pierwszym na liście podejrzanych, ale to
nie ja.
Milczała
przez moment wpatrując się w sylwetkę chłopaka. Czarne spodenki,
czarna koszulka, buty sportowe. Mocno działał na nią ten image.
Tym bardziej, gdy za nim schowany był ktoś naprawdę fajny. Fajny
pod wieloma względami.
-
Zgubiliśmy go na moment z Kubą, ale odnaleźliśmy kilka chwil
później jak stał oparty o ścianę jednego z barów i grzebał w
pani telefonie. Pewnie wtedy zdążył się w nim rozejrzeć i
skopiować te zdjęcia. To by tłumaczyło, dlaczego oddał nam
telefon praktycznie bez walki i uciekł szybko. Ani ja, ani Kuba nie
mamy z tym nic wspólnego.
-
Wiem – odpowiedziała krótko, kierując ponownie uwagę na
monitor.
Jakie
to przewrotne... Z jednej strony cieszyła się, że jest niewinny w
tej sytuacji. Z drugiej… Coś w niej chciało, by jednak okazało
się, że to jego sprawka. By mogła na niego nakrzyczeć, wygłosić
umoralniające kazanie i w jakiś sposób się wyżyć.
Może
chodziło o rewanż za to badanie? Sama nie wiedziała. Kobiety…
Ale
wiedziała, że to nie on. Zdjęcia wrzucił forumowicz
zarejestrowany na forum od osiemnastu miesięcy. Szanse, że był nim
Kacper były praktycznie zerowe.
Oczywiście
mogło to być ustawione, jeden ukradł, drugi przekazał, trzeci
zamieścił… Ale bez przesady, to był telefon zwykłej
nauczycielki, w którym nie musiało znajdować się nic
nadzwyczajnego a nie jakiegoś agenta rządowego, przechowującego w
nim tajemnice państwowe…
Kacper
poczuł się na tyle swobodnie, że usiadł obok niej. W tym czasie
Kamila opuściła temat, wchodząc na spis tematów. Coś ją tknęło.
Raz jeszcze wróciła do wątku, zjeżdżając w dół.
Postu
z fotkami już nie było. Zniknęły także komentarze. Wszystkie, te
bardziej subtelne i te niewybredne.
-
No… - odetchnęła głębiej. – Koleżanki się spisały i admin
wszystko skasował.
Oczywiście
nie rozwiązywało to problemu do końca. Z całą pewnością
niemało osób zdążyło sobie skopiować fotki do prywatnych
folderów na dysku.
Trudno…
Mogło skończyć się dużo gorzej. I bardziej kompromitującymi
fotkami i rozpowszechnieniem tematu nawet na całą Polskę.
Wyłączyła
sprzęt, zamykając go i kierując wzrok w oczy Kacpra.
Ale
żadne z nich nie dowiedziało się już, jaki obrót przyjęłyby
sprawy, bo na zewnątrz znów rozległ się hałas.
Zdegustowana
Kamila uznała, że musi wyjść na korytarz. Kacper podążył za
nią.
Jeśli
kilka godzin temu opadły jej ręce, gdy wychodząc zobaczyła Martę
w samych stringach i Ewę w niewiele lepszym stroju, to…
To
jak powinna zareagować teraz, gdy kierując wzrok w lewo w stronę
apartamentu zobaczyła Martę uwięzioną między dwoma chłopakami?
Martę, która znów zgubiła gdzieś stanik.
-
Co wy wyczyniacie? – krzyknęła zdegustowana jeszcze bardziej.
Licealiści
nawet nie zwrócili na nią uwagi. Ale Marta zyskała trochę luzu.
-
Czemu jesteś taka zdziwiona? Uzupełniamy poziom hormonu libed –
wzruszyła ramionami.
Zatkało
ją. W polu widzenia pojawiła się także Ewa z Olgą. Do tej
ostatniej kleił się wysoki Wojtek.
-
Kamila, to tylko zabawa – wyjaśniła Ewa. – To tylko gra.
-
Jaka znowu gra?!
-
Uzupełnimy poziom hormonu a jutro wrócimy do normalnego życia. A
że przy okazji damy rozrywkę tym, którzy nas oglądają…
-
Kto nas ma oglądać? O czym wy w ogóle…? – Kamila poczuła się
jak w jakimś zakładzie dla obłąkanych.
-
Jesteśmy przecież w internecie – wyjaśniła Ewa patrząc na
Kamile jak na małą dziewczynkę, której trzeba wszystko wyjaśniać.
– Dopóki zachowywałyśmy się spokojnie nikomu nie chciało się
oglądać. Ale teraz… Zresztą pytaj Michała, on ma włączony
komputer i informuje nas jaki jest licznik. Godzinę temu było to
kilkaset osób, góra tysiąc. A teraz…
-
Teraz mamy już osiemdziesiąt tysięcy i licznik bije! – usłyszały
donośny głos Michała z jednego z apartamentów. – To wszystko
przez Dominikę.
Ostatkiem
świadomości dotarło do niej, że musi wyglądać jak ostatnia
idiotka. Ale nic dziwnego, nie rozumiała nic, kompletnie nic. Co tu
się działo? Co oni wszyscy robili? Hormon libed? One też?
Transmisja w internecie? Prawie sto tysięcy widzów? I o co do
cholery chodziło z Dominiką?
-
Jak to przez Dominikę? – z natłoku tysiąca myśli, była w
stanie wygłosić tylko tę ostatnią.
-
Jak byłaś u siebie, Dominika oświadczyła, że ma zamiar
oficjalnie, jako pierwsza nauczycielka na świecie publicznie
przyznać się do związku z uczniem z własnej szkoły. Przyznać,
no i wiesz… - urwała na moment. – Skonsumować go, gdy licznik
osiągnie sto tysięcy.
-
Dziewięćdziesiąt! – znów rozległ się głos Michała.
-
No to już za chwilę – skończyła Ewa, odwracając się do Kamili
tyłem.
A
ta stała jak wmurowana, próbując poukładać sobie wszystko w
głowie, ale sekundy mijały a nic ułożyć się nie mogło.
Coś
ją tknęło. Momentalnie wykonała w tył zwrot i wbiegła do
pokoju, gasząc światło. Tak by lepiej było widać to co za oknem.
Spojrzała
przez nie. Mimo, że była już praktycznie noc, dobre oświetlenie
pokazywało to co chciała zobaczyć.
Nieco
po lewej piętrzył się olbrzymi wieżowiec. Ciemny, majestatyczny,
ponury, sprawiający tak samo imponujące, jak i przygnębiające
wrażenie. Pusty i ciemny, bo kto tam miał siedzieć o tej godzinie?
Ba,
kto tam miał siedzieć i za dnia? Na co komu, do stu diabłów,
mierzący tysiąc metrów, sięgający chmur potężny wieżowiec, w
niespełna tysięcznym Antonówku? Na co to komu?!
Roztrzęsiona,
na uginający się nogach wróciła na korytarz, kierując się
powoli w stronę głównego apartamentu. Powoli docierało do niej to
wszystko. Gra… I jeszcze w internecie. Ten wieżowiec...
Spojrzała
w dół na jej własne, większe, niż zwykle cycki. Podkręcone.
Co
jeszcze zostało podkręcone? Albo inaczej, co nie? Jej
błyskotliwość, rozumowanie? Być może. Coś jeszcze? A co w takim
razie poszło w przód?
Drgnęła,
gdy wyprzedził ją wywołany z pokoju Michał. Jego dłonie przez
moment przesunęły się po jej talii, jak gdyby chciał zrobić
sobie miejsce i wyprzedzić ją w drodze do apartamentu. Jego dłonie…
Tak
jak dłonie pani doktor Alicji na jej piersiach. Tak dłonie Kacpra
między pośladkami… Sprawiły, że przez moment zrobiło się jej
dobrze. Że przez jej ciało przebiegł rozkoszny dreszcz.
Zatrzymała
się. Pokój, z którego wybiegł Michał był opuszczony. Na biurku
dostrzegła wciąż odpalony komputer. A na monitorze…
Aż
przysiadła, kolejny raz czując odpływ sił w nogach. Jej twarz po
raz kolejny tego dnia przybrała kolor purpury. Zasadniczo była na
tyle dobrze wychowaną osobą, by nie praktykować tak niesmacznych
rzeczy jak podglądanie.
Ale
gdy zobaczyła na przyciemnionym obrazie monitora sylwetkę swojej
najlepszej koleżanki… Sylwetkę smukłą, zgrabną, ponętną,
nawet dla niej, kobiety a przede wszystkim nagą… Obejmowaną mocno
przez jej szkolnego ucznia…
Szybko
przestała panować nad własnymi odruchami. Wierciła się na
krześle tak samo zawstydzona własnym podglądaniem, jak i tym co
widziała. Przyłożyła palce do rozchylonych ust, przechylając się
to w jedną, to w druga stronę, nie umiejąc usiedzieć prosto na
krześle. Wszystkiemu towarzyszył nierówny oddech.
Nie
wierzyła w to co widzi. I sama nie wiedziała co chce zobaczyć
dalej. Z trudem przyszło jej zrozumieć, że i tak nie ma na nic
wpływu. Tuż za drzwiami jednego z apartamentów rządzili się
Dominik z Dominiką i żadna Kamila nie była im do niczego
potrzebna. Oni we dwoje podjęli już sami odpowiednią decyzję.
Ledwo
docierały do niej śmiechy, krzyki i inne odgłosy z korytarza i
głównego apartamentu. Zresztą para młodych zakochanych też
pewnie musiała je słyszeć, ale kompletnie je ignorowała, zajmując
się wyłącznie sobą.
Nie
mając pewnie świadomości, że zajmuje się nimi także Kamila.
Odpowiednio, starsza koleżanka i licealna nauczycielka. Jakby
patronowała temu przedsięwzięciu. Tyle, że tak naprawdę było
wręcz przeciwnie, to ta najstarsza z tej trójki, niczym małe
dziecko podglądała dwójkę kochających się osób.
Kochających,
bo w ciągu minuty, czy dwóch, oboje znaleźli się w łóżku i po
chwili wyczekiwania, manewrów, prób, Kamila nie mogła mieć
wątpliwości. Mimo, że oboje byli pod okryciem, jakby chcieli
schować choć część swej intymności przed światem, było jasne,
że Dominik wszedł w swoją nauczycielkę i posuwał ją rytmicznie.
Kamila
spociła się z wrażenia. Nie umiała pohamować drżenia nóg, ani
rąk. To było coś niezwykle ekscytującego. Zawsze odbierała seks
jako coś więcej, niż tylko akt fizyczny, więc… Więc widziała
w tym, owszem, uczucie. Uczucie tak mocne, że wręcz demonstracyjne.
Właśnie tak, to była demonstracja walki z całym światem. Oboje
robiąc to co robili przekazywali coś. „Co z tego, że jest to
zakazane? Jesteśmy ponad tym!”
Ciężko
było oderwać wzrok od tego nierealnego, nierzeczywistego wręcz
widoku. I może dlatego tak pociągającego. Od jednego z
licealistów, tych spokojniejszych, nie rzucających się raczej w
oczy, posuwającego jak gdyby nigdy nic swoją dziewczynę, którą
była jego licealna nauczycielka.
Jak
zahipnotyzowana wpatrywała się intensywnie w przyciemniony obraz, w
rytmiczne ruchy ucznia z jej własnej klasy posuwającego najmłodszą
ze szkolnych nauczycielek. Wpatrywała się, czując sama, że
duchowość, duchowością, ale między jej nogami zrobiło się
bardzo wilgotno.
Zacisnęła
uda mocniej. Jakaś własna przyzwoitość, jakiś głośniejszy pisk
w apartamencie, jakiś przejaw intuicji… Jakby przywróciły ją do
życia i sprawiły, że skierowała twarz w bok dużego monitora.
Drgnęła.
Tam na boku było coś czego nie zauważyła wcześniej.
Komentarze
internautów. Niewiarygodne, ale jednak. Przecież cały kraj to
oglądał. I jeśli wcześniej miała co do tego wątpliwości, to
teraz mogła przelecieć wzrokiem przez najlepsze komentarze.
I
przelatywała. Ale nim jeszcze zaczęła, jej wzrok padł w sam dolny
prawy róg, tam gdzie pojawiły się cyferki oznaczająca liczbę
widzów.
Czuła,
że jej twarz wręcz goreje.
Sześćset
sześćdziesiąt tysięcy… Sześćset sześćdziesiąt dwa… Pięć…
Kolejne tysiące pojawiały się praktycznie z każdą sekundą,
licznik bił jak w szalonym tempie, jakby Polacy z całego kraju
zwoływali się jak na jakąś wojnę…
W
tym tempie, to jeszcze chwila i gdy tam, w apartamencie dojdzie do
finału, liczba widzów osiągnie milion…!
Znów
wiercąc się niecierpliwie wróciła do komentarzy. Serię jednych
już dzisiaj zaliczyła, przy własnych zdjęciach. Teraz…
„Super
ta nauczycielka, młoda, sympatyczna, nie robiąca z siebie Bóg wie
kogo a jednak zajebista! Zazdroszczę młodemu…”
„Będą
się tak ruchać pod kołdrą? Przecież nic nie widać!”
„Racja,
mógłby ją zerżnąć w dupę!”
„Niekoniecznie
od razu w dupę, wystarczyłoby, by zrzucił tę cholerną kołdrę!”.
„Ale
ma zajebiste, długie nogi!!!”
„Phi,
taka sobie jest… Ja tam czekam, aż ktoś przerucha tą czarną…”
„Hehe,
no… Ta dwie blondynki są fajne, ale czarna najlepsza. Tylko jakaś
cnotka, jak widać. A szkoda.”
„Cnotka,
nie cnotka… Tym bardziej powinno ją zaraz dopaść trzech młodych
i zrobić jej z dupy jesień średniowiecza!”
„Oj,
jakbym chciał zobaczyć cycki tej czarnej i jak wchodzą w nią dwa
kutasy naraz…”
„Czarna
jest boska, zakochałem się!”
„Nie
ty jeden…”
„Niby
cnotka a gapi się w ten monitor, jakby sama chciała dołączyć do
tej Dominiki…”
Jakby
dopiero teraz zrozumiała, że te ostatnie komentarze dotyczą niej
samej. A te marzenia…
Potężny
rumieniec nie po raz pierwszy tego dnia wyrósł na jej twarzy.
Spowodowany tak samymi wulgarnymi oraz namiętnymi komentarzami, jak
i tym, że została przyłapana na podglądaniu pary uprawiającej
seks. Choć przecież oni wszyscy robili dokładnie to samo.
Ale
ona nie była tak jak oni wszyscy.
Tylko
na ułamek sekundy skierowała jeszcze wzrok w centralną część
monitora, gdzie Dominik coraz dynamiczniej poruszał się we wnętrzu
nauczycielki historii.
Raz
jeszcze do jej uszu doszedł pisk z głównego apartamentu. Jakiś
krzyk, głośniejszy, nerwowy śmiech. Jakieś słowa, których nie
rozumiała, głównie przez grającą muzykę.
Jeszcze
ostatnie spojrzenia w dolny róg, w komentarze i...
Znów
poczuła szybciej bijące serce, ciarki na skórze a jej oczy
otworzyły się szerzej.
„A
tam, pieprzyć tą młodą… Zobaczcie co się w głównym dzieje!
Tam to dopiero się pieprzą na całego!
„Ta
mała czarna to dynamit! Na bank chciałaby się przeruchać ze
wszystkimi!”
„Ale
ta silikonowa, to nie? Dwóch ją dyma naraz!”
Że
co…?! Oczy otworzyły się jeszcze szerzej, usta również. Mimo
uginających się nóg, wstała natychmiast i rzuciwszy ostatnie
spojrzenie w centralny punkt monitora, energicznymi krokami wyszła z
pokoju Michała.
Że
jak…?! Że Marta zachowuje się jak jakaś nimfomanka? No dobra, to
do niej podobne, w sumie przecież taka właśnie była. Ale od
fantazji do realizacji na oczach całej Polski…
Ale,
że Ania daje się dymać dwóm chłopakom ze szkoły? Chyba, że
Deszczowcom, ale to chyba nierealne, nie…
Stanęła
w drzwiach, raz jeszcze tego dnia próbując się upewnić, że wzrok
nie robi jej psikusa…
Drobna,
czarnowłosa Marta leżała rozpłaszczona na fotelu, rżnięta przez
wysokiego, dobrze zbudowanego Wojtka. Fizyczność znajdowała
przełożenie na rzeczywistość. Wojtek kompletnie dominował nad
młodą matematyczką, panując nad nią, pieprząc ostro,
dynamicznie, niczym jakąś licealną rówieśniczkę a nie szkolną
nauczycielkę matematyki…
Kamila
ledwo przełknęła ślinę. Po tym co dzisiaj przeżyła, po tym co
widziała przed chwilą i w monitorze i teraz, chyba nic już jej nie
powinno zaszokować, ale…
Ale
widok silikonowej Ani, branej od tyłu przez tego cwaniaczka Oskara i
jednocześnie obciągającej Michałowi… Oparła się o drzwi jakby
właśnie ujrzała piekło.
W
tym kontekście widok najstarszej Ewy, przynajmniej mającej na sobie
bieliznę i samonośne, ledwie namiętnie pieszczącej się z Ammarem
był już czymś kompletnie zwyczajnym.
-
A co na to wasi mężowie? – zapytała Kamila, siląc się na
spokój. – Co na to twój Jacek, Peter… – dodała jeszcze mając
na myśli małżonka Anny.
-
Kamila, to tylko gra, rozumiesz? – wyłożyła starsza z
matematyczek z naciskiem.
-
Gra… A internet to też gra?
-
Nie, internet jest prawdziwy… - zaczęła wolno, nie spuszczając
wzroku z młodszej koleżanki.
-
I to, że ogląda was teraz milion ludzi, niewyżytych, młodych i
starych chłopów… - przerwała biorąc wdech.
-
No i co z tego? Nie przeszkadza to ani mnie, ani Marcie, ani Annie…
Nawet Dominika ma to głęboko w dupie, jasne?
W
ostatnich słowach Kamila wyczuła dobitność zmieszaną z lekką
ironią i irytacją. Tak jakby Ewa dziwiła się, że komuś może to
przeszkadzać. Że ktoś może mieć opory w pokazywaniu się nago i
dawaniu dupy na oczach całego kraju.
Na
oczach ludzi tak samo nieznajomych z drugiego końca Polski, jak i
tych z własnego otoczenia. Pewnie całej szkoły, która teraz z
wypiekami na twarzy oglądała wyczyny swoich nauczycielek.
Całej
szkoły… Licealistów aktualnych i byłych. Tych, którzy maturę
zdawali dwa lata temu, pięć, albo i dziesięć, ale pamiętali
jeszcze choćby taka Ewę.
I
licealistów przyszłych, którzy za rok, albo za dwa złożą
papiery do tej właśnie szkoły, gdzie są takie właśnie
nauczycielki.
I
kolegów, z którymi przed kilkunastu laty samemu chodziło się do
szkoły, bawiło na imprezach, chodziło na randki… Sąsiadów z
naprzeciwka, z drugiej ulicy, z całej dzielnicy… Sąsiadów,
których widywało się codziennie idąc na przystanek autobusowy, do
spożywczaka, czy z dziećmi na spacer…
Ba,
na oczach własnej rodziny, ciotek, wujków, kuzynów, braci, sióstr,
rodziców…
Właśnie
tak… Z pewnością spora część takich ludzi, których one
wszystkie znały na co dzień, siedziała teraz przed monitorami
swoich komputerów gapiąc się w porozbierane znajome, które dawały
się rżnąć młodym, napalonym chłopakom.
I
to, że ona, Kamila miała opory, było czymś niestosownym?
-
Ach…! – ponad ten tumult wbił się wysoki jęk Ani. W jednej
chwili dokończyła obu chłopaków.
Wciąż
klęczała, wypinając w stronę Kamili swój tyłek. Kamila nie
umiała spojrzeć inaczej, niż z obrzydzeniem. Odwróciła wzrok. W
tą samą stronę co Ania.
Dostrzegła
trójkę Deszczowców, wciąż przebywających i widocznie dobrze
bawiących się tym co oglądali. Chociaż… W każdym razie na
pierwszym planie znajdował się Tomek. I akurat on z trudem ukrywał
swe pożądanie, swe emocje. Dobra, tak naprawdę nie potrafił ukryć
ich wcale.
-
No to jeszcze wy dwaj i uzupełnię swój poziom tak, że znikam z
gry – Ania wstała z miejsca.
Kamila
nawet nie zdążyła się zastanowić nad znaczeniem tych słów. Jej
uwagę przykuła ta trójka. To znaczy Ania, Tomek i Kacper.
Patrzyła
jak zahipnotyzowana. Rozumiała doskonale, że takiej dziewczynie jak
nauczycielka angielskiego trudno było się oprzeć. Średnio wysoka,
szczupła, co najmniej ładna, seksowna, zgrabna, z dużym biustem…
Wymienienie wszystkich atutów Ani, przyszło Kamili z dużym trudem,
nawet jeżeli wymieniała je tylko w myślach.
Nie
dziwiło jej, że Tomek zareagował tak jak sobie tego życzyła
Ania. Od początku sprawiał wrażenie takiego, dla którego odmowa
bliższego kontaktu z atrakcyjną kobietą byłaby zbrodnią
najwyższego kalibru.
„Wszyscy
jesteście tacy sami”, pomyślała ze złością, widząc jak ręce
Tomka od razu lądują na nagiej skórze nauczycielki angielskiego.
„Nawet Daniel wtedy…”
Nie
miało w tym krótkim momencie znaczenia, że Daniel wtedy poleciał
na tą właśnie duchowość Ani, która tak zręcznie go zamotała.
Tak przynajmniej tłumaczył.
Tym
bardziej, że większych cycków dorobiła się dużo później.
Ale
Kamila już uciekła od tych myśli widząc, że Ania zgodnie z tym
co powiedziała, nie zamierza poprzestać na jednym Tomku.
-
Wydaje mi się, że jesteś bardzo nieśmiały i niezdecydowany –
podeszła bliżej Kacpra, nie przejmując się Tomkiem, który był
już ugotowany i po prostu tylko czekał na zielone światło.
Zresztą
i tak kleił się do eks-modelki coraz bardziej.
-
Nie wiem po czym pani to wnioskuje – odpowiedział Kacper bardzo
kulturalnym i spokojnym tonem.
-
Po tym, że widocznie trzeba ci drugiej zachęty…
-
Wcale nie trzeba. Po prostu mam taki zwyczaj, że nie lubić chodzić
ścieżkami wydeptanymi przez innych, tylko własnymi – jego ton
nie zmienił się ani o jotę. Spokojne spojrzenie, którym wbijał
się w sylwetkę starszej o trzynaście lat nauczycielki też nie.
Tego
się nie spodziewały. Ani Anna, ani Kamila.
Ta
subtelna a jednocześnie bardzo dobitna riposta sprawiła, że oczy
Kamili otworzyły się szerzej. Ale tym razem był to wyraz
zaskoczenia i podziwu dla chłopaka. A nawet pewnej wdzięczności i
satysfakcji.
Satysfakcji,
że ten młody a więc potencjalnie bardzo podatny na tego typu
wpływy chłopak nie uległ im i bez żadnego problemu spławił jej
koleżankę, do której czuła przecież taką awersję.
No,
no… Usta Kamili złożyły się tak, jakby chciała gwizdnąć z
podziwu.
Ania
nie przestawała się uśmiechać, ale widać było jak na dłoni, że
ta riposta ją dotknęła. Widać nawet kobieta w najlepszym wieku, w
najlepszej formie ciała, ładna i z dwoma bombowymi argumentami z
przodu nie mogła mieć wszystkiego. A w zasadzie każdego.
Widać
jednak byli na tym świecie tacy… Inni…
-
Idziesz? – Kacper nie czekając na odpowiedź nauczycielki, zwrócił
się do Kuby. – Wyspałbym się w końcu.
Nie
no… Ten chłopak był boski po prostu… W tej atmosferze
absurdalnego wręcz szaleństwa, w którym atrakcyjne i to nawet
bardzo nauczycielki po kolei dawały się wyruchać swoim
licealistom, on… On ze spokojem w oczach, jakby nic ciekawego się
nie działo, wyszedł z pokoju, olewając propozycją z gatunku
wydawałoby się nie do odrzucenia.
-
Do widzenia – zdążył jeszcze rzucić w stronę Kamili.
To
był ostatni moment, w którym ich spojrzenia się spotkały. Kamila
posłała za nim długie spojrzenie, ale obaj młodzieńcy wkrótce
zniknęli na hotelowych schodach.
Jak
za dotknięciem czarodziejskiej różdżki Kamila poczuła
ogarniającą ją senność.
Nic
dziwnego. Wypity wcześniej alkohol, nadmiar emocji, które teraz po
prostu się przegrzały spowodowały taki właśnie efekt.
Tak
jak z jednej strony wciąż czuła się zszokowana tym niezwykłym od
praktycznie samego początku dniem, w którym temperatura rosła z
każdą kolejną godziną, czy wręcz minutą, tak też poczuła się
osłabiona.
Nie
patrząc już na to jak Tomek zabiera się za Anię, nie słuchając
jak Marta wydaje z siebie ostatni przeciągły jęk, skierowała się
natychmiast do swego pokoju.
Nie
włączyła światła mając na uwadze, że może być w tym momencie
obserwowana przez tysiące ludzi. Ściągnęła wierzchnie okrycie i
odnajdując drogę do łóżka w świetle docierających tu ulicznych
lamp, wskoczyła do niego, rozpinając stanik i nakrywając się
natychmiast kołdrą.
Oczy
zamknęły się same.
3.
Bezwstydnie naga.
Jeśli
myślała, że po przebudzeniu wszystko jest już w porządku, to
wystarczyło spojrzeć w prawo, w kierunku okna. Olbrzymi
tysiącmetrowy wieżowiec blokował dostęp słońca do apartamentu i
przypominał o wszystkim o czym wolałaby zapomnieć.
Mimo
tego długo leżała w łóżku próbując ogarnąć rzeczywistość.
Hm,
rzeczywistość… To nie było chyba najbardziej adekwatne
określenie.
Po
pierwsze nie czuła obecności Dominiki. Widocznie więc jej nie
było. Zniknęła gdzieś. Gdzie? Może w ogóle nie było jej tu w
nocy? Może zasnęła w ramionach ukochanego?
O
Boże, co tu się odwaliło…?
Nie
no, trzeba było to wszystko poukładać…
A
więc wczoraj… Zaczęło się od paradowania w bardzo skąpym
stroju kąpielowym na oczach publiczności, złożonej między innymi
z jej licealistów. Następnie skradziono jej telefon, który
odzyskało dwóch sympatycznych tancerzy breakdance. Po czym udała
się do pani doktor gdzie została gruntownie przebadana w bardzo
niecodzienny sposób przez jej młodszego brata, którym okazał się
jeden z owych tancerzy. Następnie wyszła na jaw sprawa chwilowego
romansu Daniela z Dominiką. Po czym okazało się, że na szkolnym
forum ktoś zamieścił post z jej w jakiś sposób rozebranymi
zdjęciami, które miała w telefonie. By w końcu doszło do
zbiorowej orgii licealnych nauczycielek z ich własnymi uczniami.
No…
Pominęła coś? Jeśli tak, to nieważne, bo natłok tego
wszystkiego zdecydowanie przekraczał dopuszczalne normy.
Aha,
jeszcze do tego większe niż zwykle piersi i większa niż zwykle
wrażliwość na dotyk. Czy aby nie doszła do tego mniejsza
błyskotliwość oraz słabszy poziom kojarzenia i łączenia faktów?
Jednym słowem, braki w inteligencji, rozumowaniu?
Teraz
kolejna rzecz. Złożona z wielu innych.
Była
w grze. Ale nic poza tym nie było jasne. Jaki miała cel i kiedy
miało się to skończyć? Była w grze, ona sama czuła to
namacalnie, ale co dalej? Czy ci wszyscy, pozostali, też byli
naprawdę? Czy to tylko postacie, wytworzone przez organizatora? Czy
te postacie „śniły” się jej? Może na przykład Kacper, Tomek
i Kuba tak naprawdę w ogóle nie istnieli a zostali jedynie
stworzeni na potrzeby gry?
Tak
jak ten olbrzymi wieżowiec?
A
co jeśli one wszystkie wpadły na ten pomysł przed wejściem w grę?
Umówiły się, że w ten sposób będą świętować urodziny
Kamili? Wspólnie? I jeszcze w jakimś szalonym zwidzie wpadły na
pomysł włączenia w to chłopaków?
To
było chyba niemożliwe. Tyle, że… Tyle, że wysilała pamięć i
nie potrafiła sobie kompletnie przypomnieć ostatnich dni. Jakieś
strzępki, takie zwyczajowe, jak lekcje w szkole, jak dom, rozmowy z
Danielem, z dziećmi… Ale tak po prawdzie nic konkretnego.
Więc
może same zgodnie umówiły się na to wszystko i oni wszyscy są
prawdziwi. Prawdziwi ludzie, jakich znała od lat, z krwi i kości.
Ale
może nie…
No
i jeszcze to wszystko… Co to za gra? O czym to jest? Co ma zrobić?
Oddech
zaczął przyspieszać, serce coraz mocniej bić…
Libed,
hormon libed… To było kluczem do tego wszystkiego. Co powiedziała
Ania, gdy obsłużyła dwóch licealistów? „No to jeszcze wy dwaj
i uzupełnię swój poziom tak, że znikam z gry”.
I
Ewa z Martą wcześniej też. Też o uzupełnianiu poziomu hormonu. I
coś jeszcze… Że uzupełnią poziom a jutro wrócą do normalnego
życia.
Tylko
coś tu trochę nie grało. Bo już było jutro a normalnego życia
jakoś ani widu, ani słychu.
Cholera
jasna! O co tu chodziło?! Daniel, do stu tysięcy diabłów, to
twoja sprawka!
To
on musiał podkręcić niektóre liczniki, jej cycki, chociaż…
Chociaż to akurat do niego nie pasowało. Nie był zwolennikiem
wielkich biustów, zawsze powtarzał, że ten jej jest bardzo
apetyczny i całkowicie go zadowala.
No
więc może jednak to nie sprawka Daniela? Może to one same przed
wejściem w grę? To by się mogło zgadzać, tylko, że ona sama
raczej nie wpadłaby na ten pomysł. Zamiast tego podkręciłaby inne
swoje zdolności. Choćby właśnie inteligencje, rozumowanie.
Tymczasem wydawało jej się, że ma z tym pewien problem.
Więc…?
Może trochę Daniel, może trochę ona a może koleżanki spłatały
jej jakiegoś psikusa i też przykręciły co nieco?
„Ja
pierdolę…!”, wyciągnęła się w łóżku napinając mięśnie
swego prawie nagiego ciała do granic. Nic tu się nie kleiło,
niczego nie dało się logicznie wyjaśnić. Nic a nic. W żaden
sposób. Milion znaków zapytania i żadnej odpowiedzi.
Prawie
żadnej. Z tego wszystkiego wychodziła przynajmniej jedna pewna
rzecz. Odpowiedzią na wszystkie pytania był poziom hormonu libed.
Z
tych strzępków wypowiedzi Marty, Ewy i Anny, wychodziło czarno na
białym, że uzupełnienie poziomu hormonu libed w organizmie kończy
grę i przywraca osobnika do świata żywych.
Dobrze,
że leżała, bo po dojściu do tego wniosku poczuła, jak mięśnie
tym razem wiotczeją.
Przecież
poziom hormonu libed można było uzupełnić tylko w jeden sposób.
Sposób, który…
Który
był całkowicie nieakceptowalny! Nie no, to jakiś absurd, jakiś
szalony koszmar…! Która z nich wpadła na ten pomysł?! Przecież
to jasno i czytelnie wytyczało cel gry.
Byłby
to praktycznie cel porno. To znaczy coś koło tego. Bo chodziłoby o
seks, najlepiej z młodymi chłopakami, dysponującymi odpowiednią,
hm… Amunicją najlepszej jakości.
-
To jakiś chory absurd… - wyjęczała cicho z nutą rozpaczy.
Seks?
Z jakimiś nastolatkami? Może jeszcze z tymi z liceum? Nonsens,
jakiś chory, debilny, zasrany nonsens! Kto to do ciężkiej cholery
wymyślił?!
-
Daniel, ty ostatni skurczybyku… - załkała niemal, chowając głowę
w poduszkę.
Żadna
z jej koleżanek nie miała na tyle lotnego umysłu, by wymyślić
coś tak subtelnego a jednocześnie diabelnie perfidnego. Coś
takiego mogło powstać tylko w równie debilnym jak i genialnym
umyśle jej kochanego męża.
-
Daniel… - wycharczała cicho, ale jednak dość słyszalnie. –
Będę cię za to nienawidzić do końca życia. Bądź pewien!
Jeśli
dotarły do niego te słowa, to oczami wyobraźni zobaczyła go teraz
w ich własnym domu jak na jego twarzy wykwita ten charakterystyczny
uśmieszek. Świadczący o wszystkim co tylko możliwe.
Także
o tym, że jest jednak zasranym geniuszem.
No
właśnie, jeszcze jedna rzecz, która w tym natłoku wciąż krążyła
gdzieś obok, ale jednak krążyła.
Bo
sam seks z jakimś młodym chłopakiem był dla niej niewyobrażalny,
ale… Ale jak to się miało do tego, gdy ten seks miałyby oglądać
setki tysięcy Polaków? A może nawet więcej, może miliony?!
Zaschło
jej w gardle. Sięgnęła po stojąca obok butelkę wody mineralnej.
Ostrożnie, by spod kołdry nie wyszły na świat jej nagie piersi.
Co
z tym internetem? Naprawdę były transmitowane na cały kraj?
Przecież Ewa wspomniała coś, że „internet jest prawdziwy”. Że
ich wyczyny ogląda cała Polska. Że te wszystkie komentarze, to
reakcje normalnych, prawdziwych ludzi po drugiej stronie monitora.
Tych, żyjących w realnym świecie.
A
jeśli kłamała? Jeśli ona była tylko postacią kreującą różne
wydarzenia i mówiła to co nakazywał jej scenariusz? Może był to
jakiś wątek by jeszcze bardziej podkręcić grę? By postawić
główną bohaterkę, Kamilę nie dość, że przed koniecznością
seksu z młodymi, napalonymi licealistami, to jeszcze na oczach całej
Polski?
Nie.
Ewa chyba nie kłamała.
Jeśli
Kamila mogła sobie teraz przypomnieć cokolwiek o punkcie Total
Recall, to przypomniała sobie ich reklamy. A te reklamy to były
fragmenty filmików. Filmików z przygód i sytuacji, które
przeżywali uczestnicy kolejnych gier. Pamiętała z reklam zwykłych
ludzi, wstępujących do punktu i tych samych, już w mundurach
wojskowych z karabinem w dłoni, albo ścigających się na żużlu,
czy innej Formule 1. Czy też uczestniczki, w pierwszej sekundzie
zwykłe gospodynie domowe a w drugiej pięknie ubrane i niezwykle
seksowne, całujące się namiętnie z Johny Deppem na tle budynków
Manhattanu.
A
więc… Nawet jeżeli to była tylko gra i wszystko działo się w
jej mózgu, to jedno nie ulegało wątpliwości. To, że ten mózg
wyświetla projekcję niczym film.
Który
to film jest z kolei transmitowany w internecie.
Który
to film może teraz mało kogo interesować, ale w chwili, gdy piękna
bohaterka zacznie się rozbierać, albo robić jeszcze inne rzeczy…
Przyciągnie przed monitory tysiące, albo i miliony ludzi. Tak jak
wczoraj Dominika. No i te późniejszy wyczyny jej koleżanek.
A
więc…
-
Daniel…! – wycharczała raz jeszcze. – Jak ja stąd wyjdę…
To módl ty się człowieku…!
Ale
zaraz… Serce zabiło młotem po raz kolejny a z jej ust wyszedł
niekontrolowany jęk.
Przecież
ona sama musiała się już wczoraj rozebrać. Ba, nie tylko
rozebrać, ale uczestniczyć w niezwykłym badaniu, które wręcz
przypominało wstęp do filmu porno! Czy to oznacza, że tak naprawdę
ten „pierwszy raz” przed milionową publicznością miała już
za sobą? Zupełnie nieświadomie?
Prawie
zerwała się z łóżka, nie wytrzymując napięcia. W ostatniej
chwili przykryła piersi kołdrą. Potem sięgnęła po stanik.
Było
jedno miejsce gdzie mogła uzyskać odpowiedź, przynajmniej na
niektóre pytania. Właśnie to, o którym mowa. Internet.
Już
w pełnej bieliźnie opuściła łóżko i włączyła swojego
laptopa. Weszła do łazienki ale umyła się pobieżnie. O wzięciu
prysznica nie było mowy. Nie w tych warunkach.
Zasiadła
przed laptopem. Znalezienie adresu strony firmy Total Recall nie
stanowiło żadnego problemu.
Strona
sprawiała porządne wrażenie. Kamila już w pierwszej chwili
zorientowała się, że w grze a w zasadzie w różnych grach bierze
udział wiele osób. W sumie nic dziwnego. Dziwne byłoby, gdyby
tylko w ten weekend bawiła się w to ona sama, czy tam wraz z
koleżankami.
Na
stronie głównej zobaczyła odnośnik zatytułowane „aktualne
gry”. Szybko doliczyła się dwunastu gier. Oznaczało to, że
aktualnie w punktach na terenie całego kraju bawi się co najmniej
dwanaście osób. Nie licząc tych, które zabawiały się w grupach.
Z
łatwością odnalazła siebie samą. Jej gra została zatytułowana
„Nauczycielki”. A więc wszystko wskazywało, że jej koleżanki
też są „realne”, to znaczy, ich udział w grze faktycznie miał
miejsce a nie był tylko wytworem jej wyobraźni. O ile to co
widziała nie było przypadkiem częścią gry. Ale nad tym nie miała
już sił myśleć.
Gorączkowo
przeszukiwała stronę, w poszukiwaniu ważnych informacji. Najpierw
znalazła dane z najlepsza oglądalnością „live”. A później
nawet filmiki z najlepszymi scenami.
Nie
wiedziała czy cieszyć się z tego sukcesu, ale w obu kategoriach
królowały wybryki jej koleżanek.
Pierwszy,
oficjalny raz Dominiki z Dominikiem zgromadził w szczytowym momencie
niespełna milion widzów. Ale to zajmowało drugie miejsce.
Największą ilość widzów, według tego pomiaru zgromadziła orgia
w głównym apartamencie. Milion siedemset tysięcy ludzi.
Poczuła
przechodzący przez ciało dreszcz. I pot na czole. Milion siedemset…
Odliczmy tych najstarszych w wieku emerytalnym i tych najmłodszych w
wieku do lat, powiedzmy, piętnastu. Odliczmy tych, którzy nie
mogli, bo mieli ważniejsze zajęcia na głowie, tych co byli w
pracy, tych co uznali, że lepiej się wyspać, tych, którzy wybrali
inną formę spędzenia wolnego czasu, jak wesela, czy inne imprezy,
tych wychowanych inaczej, których takie atrakcje nie interesowały,
albo może nie dowiedzieli się o nich zawczasu. Wreszcie tych,
którzy uznali, że mogą obejrzeć później, gdy firma zmontuje
najciekawsze fragmenty w konkretnych filmikach.
Wtedy
to milion siedemset tysięcy wyglądało już nie tylko nieźle, ile
wręcz kosmicznie. Ile by to zresztą było? Jakieś cztery do pięciu
procent Polaków… Cztery do pięciu procent!
Co
dziewiętnasty Polak! Trzydziestu pięciu licealistów i jakieś
cztery tysiące mieszkańców ich rodzinnego miasta! Przy czym… No,
bądźmy poważni… Tak naprawdę nie trzydziestu pięciu, tylko
pewnie cała społeczność liceum. I pół miasta.
A
konkretne filmiki? Jeszcze lepsze wyniki. W pierwszej trójce właśnie
te dwa, z wczorajszego wieczoru z jeszcze lepszymi wynikami. No
właśnie dlatego, że niektórym widzom nie chciało się oglądać
live a niektórzy dowiedzieli się o tym później. Poprzez facebooka
i inne media…
Tylko
na moment rzuciła okiem na przygody innych uczestników gier. Ktoś
tam bawił się w piłkarza, kto inny w koszykarza grającego w NBA.
Jakaś dziewczyna chyba w polityka przemawiającego na wiecu, ktoś
inny właśnie płynął statkiem pod piracką banderą…
Ale
przygody tych bohaterów i bohaterek nie cieszyły się większą
popularnością. Widownia nie przekraczała dziesięciu tysięcy.
Ale
jedna rzecz ją szybko uderzyła. Nie widziała na topliście żadnych
filmów z sobą samą. Nie było sensu robić z siebie ostatniej
skromnisi. Wobec takich a nie innych faktów było jasne, że scena
badania lekarskiego przyciągnęłaby tysiące widzów a konkretny
filmik z tym wydarzeniem jeszcze więcej.
Ale
nie było tego. Jeśli tak, to oznaczało, że ta scena w ogóle nie
została wyemitowana. Dlaczego? Co za tym stało? Czyżby to, że
opuściła ośrodek wypoczynkowy? Że cała akcja działa się poza
nim, w miasteczku? Nie no, to się kupy nie trzymało. Ale inne
wytłumaczenie nie przychodziło jej do głowy.
Hm…
Niczego ważnego na tej stronie już nie było. Poza jednym. Zakładką
do forum.
Forum,
jak na takie przedsięwzięcie nie wyglądało zachęcająco. Lista
tematów, bez podziału na kategorie i to wszystko.
Kliknęła
w dwa wątki. Ten najwyższy, zatytułowany „Najlepsze akcje w
Total Recall” i ten drugi. „Najlepsze laski w Total Recall”.
Ten
pierwszy wątek miał zbyt wiele postów do przeczytania, sprawdziła
więc ostatnich pięć stron, czyli posty z ostatnich dwudziestu
czterech godzin.
Ślizgała
się wzrokiem po kolejnych wpisach szukając swojego imienia, czy
choćby charakterystyki postaci, po której mogłaby wywnioskować,
że chodzi o nią, ale nie znalazła niczego. Dopiero we wpisie z
godziny osiemnastej padło zdanie, że użytkownik czeka
niecierpliwie na akcje z udziałem tej nauczycielki co latała po
plaży w „chudych majtkach”.
A
więc…
Kolejne
wpisy również nie przynosiły żadnego odkrycia, co tym bardziej
budowało jej ducha, że komentarze zaczęły już dotyczyć strojów
nauczycielek, Marty, czy Ani a potem gry w wyznanie aż wreszcie obu
scen seksu. Dominiki z Dominikiem oraz orgii w głównym
apartamencie.
Żadnej
wzmianki o niej samej. Z wyjątkiem jeszcze jednego wyrażonego
pragnienia o tym, by „ta czarna co zachowuje się jak dziewica,
dała się w końcu komuś zerżnąć.”
No
więc wynikało z tego jasno, że akcja w gabinecie lekarskim została
pominięta i nie pokazana. Dlaczego? Czyżby jej domysł był
słuszny?
Jeszcze
drugi wątek o najlepszych laskach… Też wzięła do przeczytania
posty z ostatniej doby.
Tych
postów było już dużo mniej. Za to dużo więcej o niej. I o
koleżankach. Przeskakiwała po kolejnych wpisach. Bezpośredni język
użytkowników o tym jaka to z niej „niezła dupa do rżnięcia“,
trochę ją raził, ale z drugiej strony... Na dobrą sprawę
pierwszy raz w życiu „słuchała“ uwag na temat samej siebie.
Nawet jeżeli były to uwagi tego typu. No i zdarzały się bardziej
wysublimowane.
Zatrzymała
się przy kilku wpisach. Niekoniecznie dotyczących jej samej.
„Ta
czarna może i fajna, ale blondynka jest najlepsza. Sorry, blondynki
zawsze podobały mi się bardziej!“
Kamila
jest najlepsza. Mam gdzieś to, że ta Ania nie robi ceregieli z
pokazywaniem cycków i dupska. Ja tam wolę bardziej subtelne
kobiety. Kamila jest zdecydowanie ładniejsza.“
„
Aż
dotarła praktycznie na sam koniec i najdłuższy wpis.
„Tak,
Kamila jest może ładniejsza od blondynki, ale na tym wszystko się
kończy. Ta Kamila jest drętwa po prostu. Co mi z tego, że jest
ładna i niezła laska? Ania jest dużo bardziej seksowna, ma
zajebiste ciało, super cycki i jak trzeba się ruchać, to się
rucha, kurwa... A ta Kamila to chyba programy pomyliła. Może
powinna pobawić się w szkołę, albo coś? I prowadzić lekcje
polskiego przez dwadzieścia cztery na dobę? Jak ona chce wygrać
ten program? Pieprzyć ją, dosłownie, czy nie... Ania jest gorąca
i to ona powinna wygrać i zostać dyrektorką tej szkoły.“
Odsunęła
się od monitora. Jak to wygrać? Przecież nie znalazła się tu po
to by cokolwiek wygrywać. Niezależnie od tego, że nie pamiętała
jak tu się znalazła, to motywacją miała być przygoda a nie jakiś
zakład. A przecież z forumowego komentarza wynikało coś innego. I
to jeszcze co... Fotel dyrektorki szkoły!
O
co tu znowu chodziło? Co to za kolejna pieprzona zagadka?
Zamknęła
oczy raz jeszcze usiłując przypomnieć sobie ostatnie dni przed
wejściem do gry, ale po kilku sekundach poddała się. Niczego nie
potrafiła sobie przypomnieć.
Jej
uwagę przykuło jeszcze coś na bocznym panelu. Ranking
nauczycielek. Kliknęła natychmiast.
Był
to faktycznie ranking popularności nauczycielek. Prowadziła Ania,
mając czterdzieści trzy procent. Na drugim miejscu znajdowała się
ona sama z trzydziestoma pięcioma procentami. Dalej Dominika,
dziesięć procent, Olga - siedem, Marta - trzy i Ewa - dwa.
Chociaż
nigdy nie przejmowała się rankingami popularności, szczególnie w
takim wydaniu jak ten, to z przynajmniej jednego powodu poczuła
pewien dyskomfort. Tym powodem była Ania. Mogła przegrywać ze
wszystkimi, miałaby to dokładnie głęboko gdzieś. Ale z nią...?
Ta świadomość nie sprawiała jej przyjemności.
Jej
palce znów znalazły się na klawiaturze. Strony szkoły. Może tam
mogła znaleźć rozwiązanie?
Bingo.
Piętnaście sekund później wiedziała już wszystko. Pierwszy news
na samej górze donosił o zmianach na szczycie szkoły. I dwóch
kandydatkach na to stanowisko. W treści notki wymieniono nazwiska
jej i Ani.
Hm...
Nie potrafiła sobie tego kompletnie przypomnieć, ale wszystko
wskazywało, że chociaż jedna tajemnica znalazła rozwiązanie. To
już coś.
Kliknęła
jeszcze w szkolne forum, ale...
Ale
na samym szczycie tematów zobaczyła wątek zatytułowany „Total
Recall“. Mimo tego, że wczoraj wieczorem jeszcze go nie było, to
teraz miał już kilkadziesiąt postów.
To
oznaczało jedno - większa część szkoły siedziała do nocy, by
pooglądać sobie swoje licealne nauczycielki w takich sytuacjach w
jakich się one zaprezentowały.
Zmroził
ją dreszcz. Zamknęła natychmiast stronę. Zabrakło odwagi by
wejść w wątek i zapoznać się z wrażeniami uczniów na temat
szalonej eskapady nauczycielek w Total Recall. Mogła się ich
spokojnie domyślić.
Dość.
Wyłączyła laptopa i rozejrzała się dookoła.
Była
zdezorientowana i rozbita psychicznie. Nie dało się tu normalnie
funkcjonować w żaden sposób. Nie miała ochoty na nic. Niemal na
nic.
Ani
na przesiadywanie w tym pokoju, ani na towarzystwo koleżanek. Tak
naprawdę chciała być sama. To, że obok na korytarzu było cicho i
spokojnie nie oznaczało, że tak będzie wciąż. Widocznie całe
towarzystwo spało w najlepsze wykończone wczorajsza orgią. Ale
kiedyś w końcu się obudzą.
Zresztą
gdzieś tam do jej uszu doszedł odgłos jakiegoś ożywienia w
którymś z apartamentów.
Podjęła
decyzję. Przeglądnęła szybko szafkę, wyciągając pierwsze z
brzegu czarne majtki a potem wkroczyła do łazienki, okrywając się
szczelnie ręcznikiem. Nie... Kompletnie nie miała pojęcia jak to
wszystko potoczy się dalej, ale jeżeli ktoś ją teraz oglądał,
niczym w Big Brotherze, to się rozczaruje. Na pewno nie da się
pokazać nikomu nago.
Upewniając
się, że bielizna została zmieniona pozwoliła, by ręcznik odpadł
od jej ciała.
-
Ach... - wzdrygnęła się nagle.
Nie
wiedziała jak to się stało, ale poczuła, że majtkami które
włożyła na siebie, były stringi. Czarne stringi odsłaniające
praktycznie całe pośladki. Zaklęła w duchu. Czy aż tak stała
się niezdarna?
Mogła
zmienić majtki, ale... Ale stała w łazience bez ruchu, jakby
próbując coś analizować. I jakby odczuwając szybsze bicie serca
spowodowane... No, tym co zawsze.
Ostrożnie
wyszła z łazienki. Usiadła na łóżku wkładając na stopy
szpilki. Niewiele myślała nad tym co czyni. Jakby dochodząc do
wniosku, że niczego sensownego nie wymyśli. Że w tych
okolicznościach istnieje tylko i wyłącznie wybór między
mniejszym, bądź większym bezsensem.
Wstała,
czując jeszcze szybsze bicie serca. Podeszła do drzwi i ostrożnie
uchyliła je a potem wyszła na korytarz.
Nerwowym
ruchem ręki chciała ułożyć poprawienie majtek na pośladkach.
Ale nie było czego poprawiać. Jakby się nie wysilała, koniec
końców obłapywała się za swe nagie dupsko.
Wahała
się coraz silniej. Bała i pragnęła. Ona się bała. A to coś w
niej pragnęło.
W
którymś z apartamentów rozległ się hałas, jakby coś spadło na
podłogę. Sekundę po tym rozległy się podniesione głosy dwóch
dziewczyn. Marty i Olgi. Tak jakby zbliżały się do drzwi.
To
zadecydowało. Trochę jak przypadek a może przeznaczenie. Szybkim
ruchem Kamila zatrzasnęła za sobą drzwi swego apartamentu i
szybkim krokiem udała się w stronę schodów.
Zwolniła,
ostrożnie w szpilkach schodząc w dół. Stukot kobiecego obuwia był
tak samo niepokojący, jak i podniecający. Z tego samego powodu.
Przypominał właścicielce na co się odważyła.
Odważyła
się wyjść na zewnątrz w takim stroju. W samych stringach i
staniku. I już reakcja niewyspanej recepcjonistki, która lekko
ożywiła się strojem jednej z nauczycielek, była zapowiedzią
kolejnych emocji.
Ale
Kamila nie mogła przejmować się takimi rzeczami. To był dopiero
początek. Musiała liczyć się z tym, że na swej drodze spotka
poważniejsze przygody w postaci natarczywie przyglądających się
mężczyzn.
I
jeśli można było w tej sytuacji użyć określenia rozczarowanie,
to właśnie mogla go doznać. Było pusto. Skierowała się w stronę
jeziora, ale nie wchodząc na plażę, tylko idąc w kierunku parku.
Przedzieranie się w szpilkach przez piasek nie zapowiadało się
zachęcająco.
I
tak, minęła hotel, plac parkingowy i nie napotkała nikogo.
Wchodząc na parkową alejkę biegnąca równolegle do plaży,
zerknęła w lewo widząc gdzieś tam na ulicy jakąś parę
nastolatków. I to tyle.
Hm,
to chyba dobrze. Mimo, że nogi uginały się pod nią, to los
oszczędził jej innych doznań. Mogła paradować niemal nago w
miejscu publicznym i nikt nie zwracał na to uwagi.
Tym
samym starając się opanować drżenie nóg i nie upaść w trakcie
marszu, mogła skupić się nad sytuacją i ustalić fakty.
A
fakty, które dało się ustalić były dwa.
Po
pierwsze nie było jej tu. Tak naprawdę leżała teraz w sali Total
Recall, podłączona do odpowiedniej aparatury.
A
po drugie... Mogla sobie tak naprawdę znajdować się w punkcie
Total Recall a to wszystko co się działo, dziać tylko w jej mózgu,
ale... Ale to się działo. Wszystkie możliwe odczucia, jak dotyk na
jej skórze, czy to drugiego człowieka, czy zwyczajny podmuch wiatru
był realny i ona to odczuwała. Tak jak i całą resztę. Włącznie
z jedzeniem, piciem, odczuwaniem potrzeb fizjologicznych i każdych
innych.
No
i wreszcie po trzecie, nawet jeżeli nie miała pewności co do tego,
to absolutnie musiała mieć to na uwadze. Wszystkie jej przeżycia
rejestrowane w mózgu, wyświetlały się na ekranie w punkcie Total
Recall. I stamtąd szły do internetu. Gdzie mogło oglądać je
kilka milionów Polaków.
I
to by było na tyle.
Tyle
musiała przyjąć do wiadomości. A reszta? Skoro nie była w stanie
rozwikłać wszystkich pozostałych zagadek, to nie było sensu się
nimi zajmować. Proste i logiczne. Jaką rolę odgrywały w tym jej
koleżanki? Jaką odegrał Daniel? Nie wiedziała i musiała z tym
poczekać do zakończenia gry.
Przystanęła
na moment, zwracając głowę za siebie. Kolosalny wieżowiec był
tam gdzie wczoraj a jego ostatnie piętra ginęły w chmurach.
Ni
stąd, ni zowąd roześmiała się. Całkiem głośno. Takie
niezwykłe, chwilowe odprężenie po tym wszystkim. To się chyba
nazywało przegrzaniem emocji. I może nie do końca o to chodziło,
ale skoro była w takim miejscu, gdzie nic nie mogła zrobić...
-
Wow... - powiedziała cicho do siebie a uśmiech nie schodził z jej
twarzy.
Może
dlatego, że dotarło do niej to wszystko. Te mniej negatywne
niuanse. Była w grze, zdecydowała się na to. Względnie namówił
ją do tego Daniel, sprawiając taki prezent urodzinowy. I oglądały
ją miliony ludzi. No, może nie teraz. Teraz pewnie jakieś
niedobitki. Ale za kilka godzin, gdy prowadzący lokal zmontują
najlepsze video z jej ekshibicjonistycznego spaceru przez park w
kierunku plaży... Pewnie liczba odwiedzin będzie spora.
Ale
humor jej nie opuszczał. Coś się odmieniło. Była bezradna wobec
tego co było. I musiała to przyjąć.
No
i mimo wszystko, podekscytowanie niezwykłą, nieziemską wręcz
przygodą też zaczęło dawać się jej we znaki.
No
i było jeszcze coś co ją pompowało. Coś co sprawiało, że
oprócz lęku o najbliższą przyszłość, czuła także chęć
walki.
Coś,
czyli osoba Ani. Byłej miłości Daniela. Jej męża, którego Ania
piętnaście lat temu potraktowała tak niewłaściwie.
Mogła
przegrywać te wszystkie rankingi z innymi dziewczynami, mówiąc
kolokwialnie, zwisało to jej. Ale Ania była tą jedną, chyba
jedyną kobietą na świecie, z którą przegrać nie potrafiła. Nie
mogła. Po prostu.
Na
rozwidleniu dróg w parku, skierowała się w prawo, schodząc w
stronę plaży. Dwie minuty później poczuła pod stopami piasek a
jej oczom ukazało się jezioro w całej swej krasie.
Z
uwagi na niewygodną powierzchnię kroczyła ostrożnie, ale to i
lepiej.
Patrzyła
pod stopy, widząc w ten sposób całe swe prawie nagie ciało.
Uświadamiając sobie, że jej intymność, która do tej pory była
sprawą tylko jej i jej męża, teraz należy do całej Polski.
Tak,
do całej, bo co za różnica, że zamiast dwustu tysięcy osób,
ogląda ją teraz może dwieście? Co za różnica? Gdyby te dwieście
osób znalazło się nagle bezpośrednio na plaży, to nie należałoby
zwracać na nie uwagi?
Poczuła
dobrze znajome mrowienie w brzuchu. I nogi uginające się pod nią,
niekoniecznie z powodu powierzchni po której stąpała. Wzięła
głębszy oddech.
Jakże
to wszystko się zmieszało ze sobą...
Była
gwiazdą mediów, gwiazdą internetu, którą oglądano, którą
podziwiano, którą komentowano. Na którą się napalano... Pierwszy
raz w życiu mogła poczuć się jak taka Doda, czy nawet Angelina
Jolie, albo Monica Bellucci. I każda inna. Nawet jeśli nigdy tego
nie pragnęła, nie chciała. To jednak właśnie teraz była.
Głęboki
oddech ze świstem wyleciał z jej płuc.
Jej
ciało nie należało już do niej, ani do Daniela. Stało się
własnością całego kraju. W tej chwili każdy byle dzieciak, czy
ktokolwiek inny z każdego zakątka Polski, czy to z Podlasia, czy z
Dolnego Śląska, mógł sobie zrobić stopklatkę, powiększyć
obraz i przeanalizować każdy centymetr jej brzucha, pleców, nóg...
A przede wszystkim pośladków.
To
wszystko należało już do nich. Teraz mieli ją na własność a
sama Kamila istniała tylko po to by spełniać ich zachcianki.
Aż
przystanęła na moment, nerwowo zaciskając nogi i z trudem panując
na drżeniem ciała. To było tak niewiarygodne, tak jakby działo
się to we śnie... Nawet jeśli poniekąd działo się.
Raz
jeszcze uwolniła to co siedziało w jej głowie, ranking
popularności i walka o fotel nowej dyrektor szkoły... Albo ona,
albo ta dziwka z silikonowymi cyckami...
Nie
wiedziała czy robi dobrze, czy nie, bo nie była w stanie myśleć
logicznie. Rozsądek zgubił się gdzieś w tym szale emocji.
Intymność... Czy w tym świecie było jeszcze miejsce na intymność?
W tej grze? Czy Daniel... Może i przekroczył granice o wiele za
daleko robiąc to co zrobił, ale czy z drugiej strony słuszność
nie była czasem po jego stronie?
Z
otwartymi ustami, sięgnęła do zapięcia na plecach. Rozsądek się
zgubił a ona jeszcze zrobiła wszystko, by się nie odnalazł, nie
wrócił i nie przeszkodził, by...
Stanik
swobodnie poleciał na piasek. Choć pierwszą, naturalną myślą
była chęć przykrycia nagich piersi bezlitośnie wystawionych
właśnie na oczy całej Polski, nie uczyniła tego. Przez moment
stała nad brzegiem jeziora, usiłując zwalczyć niesamowite
skrępowanie.
Zamknęła
oczy, jak i usta. Napięła mięśnie nóg, by te nie załamały się
pod nią, gdy poczuła błyskawicznie narastającą nieziemską
rozkosz.
Rozkosz
płynącą z faktu, własnego zniewolenia. Zniewolenia, którego w
takim stopniu nie przeżyła jeszcze nigdy. Bo nigdy nie
demonstrowała swoich nagich piersi całej Polsce. Dokładnie całej.
Jej
sutki sterczały z podniecenia. Znała to uczucie, ale teraz pierwszy
raz przeżywała je w tak licznym gronie. Czuła, że na jej twarz
wypływa potężny rumieniec. Bo widzowie oglądali nie tylko jej
nagie cycki, ale musieli mieć także świadomość jej własnych,
olbrzymich emocji. Przynajmniej ci, którzy jednak zwracali uwagę na
coś więcej niż tylko nagie piersi.
I
dotarło do niej, że dzielenie się z kimś obcym tymi emocjami,
jest jeszcze bardziej krępujące, niż obnażanie intymnych części
własnego ciała. I jeszcze bardziej zniewalające.
Ruszyła
w przód, starając się po prostu coś robić. Nie mogła przecież
tak stać jak kołek. Poza tym... To było także rozkoszne. Szła w
przód, zostawiając za sobą leżący na piasku stanik.
Owszem,
nikogo nie było w pobliżu, plaża była totalnie pusta, jedynie
gdzieś tam daleko, na początku, w pobliżu hotelu koczowało kilka
osób, ale tutaj nie.
Zresztą...
Czy miało to jakieś znaczenie, skoro w tym momencie oglądało ją
i tak parę setek osób? A może już parę tysięcy? A potem pewnie
setki tysięcy, jeśli nie miliony...
Nie
no, jednak miało... Obecność widzów była wirtualna, obecność
kogoś tutaj byłaby bardziej namacalna... I co za tym idzie, dużo
silniej krępująca.
Szła
powoli, z uwagą, sycąc się swoją nagością i jednocześnie
czerwieniąc. Nagie sutki sterczały naprawdę mocno, silnie. Tak, że
aż sama, niby przypadkiem, mimochodem przejechała po nich dłonią,
ale szybko zrezygnowała z ponowienia próby, czując, że ten dotyk
rozgrzał jej piersi jeszcze bardziej.
Szła
dalej, obiecując sobie, że chociaż te sto metrów musi przejść.
Po lewej miała jezioro, po prawej plażę, parkowe drzewa i trochę
innej zieleniny. Daleko przed sobą główną część plaży, z
kilkoma osobami na niej a w tle budynek hotelu.
Obejrzała
się za siebie nie przerywając marszu. Jej stanik leżał wciąż na
piasku. Co by było, gdyby tak nagle wyskoczył jakiś dowcipniś i
go sobie po prostu wziął?
Ta
myśl podziałała na nią, tak samo ostrzegawczo, jak i
rozgrzewająco. Nie przerywała marszu, krocząc po plaży, tuż nad
linią wody. Patrzyła pod stopy a za każdym razem jej uwagę
przykuwał widok jej nagich piersi.
Przyłapała
się na myśli, że ma ochotę na... Na to by nagle wskoczyć na
forum internetowe i z ciekawością przeczytać co piszą o tym
internauci. O ile w ogóle o tej porze coś piszą. Może później,
gdy na stronie ukaże się filmik z jedną z nauczycielek spacerującą
nago po plaży.
Nago...
Zatrzymała się, znów patrząc w tył. Te sto metrów pewnie pękło.
Sto metrów ekshibicjonistycznego marszu w miejscu publicznym. Nawet
jeżeli bez publiczności, to i tak przy ogromnej widowni. Tej,
której bezpośrednio nie mogła dostrzec, ale musiała mieć
absolutną świadomość, że takowa istnieje i jest po prostu
olbrzymia.
Nago...
Spojrzała bezmyślnie na taflę jeziora, czując kolejna falę
niesamowitego dreszczyku, który przeszedł przez jej ciało. Wsunęła
oba kciuki pod gumkę z majtek.
Ten
internet, ten ranking, ta blond silikonowa dziwka, to jej własne
drugie miejsce... Czy już mogło coś drgnąć? Czy zdobyła jakieś
ułamki procenta, odrabiając stratę do pozycji lidera?
Ta
jej urażona ambicja, ta posada pani dyrektor w liceum...
Te
wszystkie męskie spojrzenia skupiane na sobie od już dwudziestu
lat... Te spojrzenia mówiące wszystko, od „piękna i zjawiskowa“,
po „wydupczyłbym ją we wszystkie otwory“. Spojrzenia lokalnych
cwaniaczków i speców od uwodzenia, jak i te, mówiące „fajna,
ale, nigdy nie będę takiej mieć“.
Nie,
nie mogli jej mieć. Nawet teraz. Nawet nagiej. Mogli tylko patrzeć
na jej ciało. To był ten kompromis. „Wy macie moje ciało, na
które możecie patrzeć bezkarnie. Nawet w te części ciała,
których nigdy nie powinniście widzieć. Ale nigdy go nie
dotkniecie, nigdy nie dostaniecie na własność“.
To
był ten kompromis. Wy dostaniecie jedno, ja dostanę coś w zamian.
Kciuki
wciśnięte pod majtki zaczęły się opuszczać...
Poczuła
wilgoć między udami. To musiało się tak skończyć. Pochylała
się powoli, jakby walcząc ze sobą, jakby dając sobie jeszcze
możliwość podciągnięcia bielizny z powrotem.
Nie,
nie podciągnęła. Majtki opadły w dół. Uniosła po kolei stopy,
już nagie, po zdjęciu także obuwia. Podniosła majtki, by rzucić
je kawałek dalej w trawę, tak jak uprzednio stanik. To samo
uczyniła z obuwiem.
Tego
już nie wytrzymała nerwowo. Zwróciła się w stronę jeziora,
wchodząc w nie. Po kostki, potem po kolana. Paradoksalnie chłód
wody doskonale współgrał z rozgrzanym ciałem, rozgrzewając je
jeszcze mocniej.
Brnęła
dalej, czując wreszcie, że poziom wody sięga pośladków. Gdy jej
nagi tyłek został w pełni zakryty, przystanęła, odwracając się
ponownie w kierunku plaży.
Nic
się nie zmieniło. Plaża, nie licząc części obok hotelu, wciąż
była pusta. Słońce świeciło mocno. Nic się nie zmieniło, poza
tym, że ona sama, dokładnie w południe stała w jeziorze,
kompletnie naga, z dala od porozrzucanych po całej plaży części
ubrania.
Stała
i uświadamiała sobie, na co się odważyła. Na to, by rozebrać
się kompletnie do naga przed całą Polską.
To
był ten moment, po którym nic nie będzie już takie jak dawniej.
Stała w wodzie a serce z każdą sekundą waliło silniej niż młot.
Cały kraj, włącznie z jej znajomymi, kolegami, koleżankami,
przede wszystkim uczniami jej liceum.
Od
teraz, każdy człowiek mijany na ulicy, ba... Każdy licealista, z
pierwszej z brzegu IIa, wywołany do tablicy będzie mógł patrząc
jej w oczy powiedzieć, albo chociaż pomyśleć „hej, pani
profesor, może nie przeczytałem Lalki ani Potopu i może nie wiem
co to są imiesłowy, ale ja przecież widziałem pani gołą dupę!
W internecie są nawet filmy z tego wydarzenia!“.
Nie
utrzymała się na nogach. Poczuła jak zapada się pod wodę.
Gwałtownie zamachała rękoma, utrzymując się na powierzchni. Nie
była w stanie zapanować nad oddechem. Wypuszczała z ust kłęby
powietrza, wydając przy tym urwane, świszczące jęki.
Tam,
wewnątrz siebie, była rozgrzana do granic.
Zacisnęła
usta, usiłując wrócić do równowagi, przynajmniej tej umysłowej.
Rzuciła się na taflę jeziora płynąc. Byle gdzie, dokądkolwiek.
Najpierw w jedną stronę, potem w drugą. I jeszcze raz. By skupić
się na czymś innym, byle osłabić te emocje. Osłabić, bo nie
było przecież żadnej możliwości by wyrzucić je z siebie
całkowicie.
Kilka,
może nawet kilkanaście minut intensywnego pływania z niedającą
się opanować, totalną burzą w mózgu. Ale jednak, wysiłek
fizyczny sprawił, że coś tam zeszło. Z poziomu dziesięć, na
dziewięć, może osiem. Niby nic, ale zawsze coś.
Podpłynęła
bliżej brzegu, zatrzymując się i wyczuwając dno pod stopami.
Stanęła na nogi i ruszyła w stronę plaży. Nic się nie zmieniło.
Ba, nawet z tej grupki pod hotelem ostały się chyba maksymalnie
dwie osoby.
Wynurzała
się z wody, odsłaniając nagie piersi, brzuch, wreszcie łono. Była
bezradna w starciu z nowoczesną technologią. Nie zasłaniała się,
choć skrępowanie wróciło. Silniejsze, niż poprzednio. Doszła do
wniosku, że takie zasłanianie się, byłoby publiczną demonstracją
jej wstydu, czyli porażki. Wolała tego uniknąć. Wolała nie
przyznawać się całemu światu, ile emocji kosztowało ja to
obnażenie swego ciała.
Nie
miała pewności, czy jej logika nie doznała uszczerbku, ale uznała,
że lepiej będzie zaprezentować postawę „tak, to moja decyzja i
nawet jeżeli mnie to koszmarnie krępuje, to nikt się o tym nie
dowie“.
Dobra,
tyle dla świata a teraz...
Ostrożnie,
na wciąż załamujących się nogach wyszła na brzeg. Goła,
bezwstydnie goła na oczach całego świata. Ostrożnie zrobiła krok
w lewo, w stronę, gdzie zostawiła wciąż leżące na trawie
majtki. To było jakieś dwadzieścia metrów, dystans niewielki, ale
idąc w samo południe po publicznej plaży kompletnie nago, nawet
jeżeli w pobliżu nikogo nie było...
Szła
niemal jak małe dziecko, ostrożnie stawiając kroki, by się nie
przewrócić. Mając świadomość, że prędzej, czy później jej
nagie łono i nagi tyłek zobaczą tysiące a pewnie i miliony
Polaków.
Niemal
jak pornogwiazda. Niemal... Porno...
Dotarła
do majtek i z ulgą przykucnęła. Przynajmniej w jakimś stopniu
schowała swą nagość. Wzięła w dłoń skąpe stringi,
przyglądając im się sceptycznie.
Rozejrzała
się dookoła. Jej ciało było mokre a słońce grzało coraz
mocniej.
Skoro
słońce grzało a wokół nikogo nie było...
Położyła
się na piasku, wystawiając ku słońcu całą tylną część swego
ciała. Natychmiast poczuła jak słoneczne promienie pieszczą jej
mokrą skórę i rozleniwiają.
Dobre
sobie... Oto w samym środku dnia uwaliła się na plaży kompletnie
naga, wystawiając na widok przypadkowych podglądaczy nagie
pośladki. Że tu takich nie było... A w sumie kto wie? Zlustrowała
czujnie znajdujące się przed nią parkowe drzewka, krzaczki i inne
niewielkie pagórki. Było cicho i spokojnie, no ale...
Leżała,
nie robiąc w zasadzie nic innego. Miała mętlik w głowie. Nie dało
się przecież myśleć o niczym innym, niż o jej obecnej sytuacji i
szeregu problemów z tym związanych. O walce o fotel dyrektorki z
Anią. Ale przede wszystkim o tym, że jest w grze, że w ciągu
najbliższych kilku godzin cała Polska będzie widzieć ją nagą.
Że
cała Polska ją zaliczy...
O
tym co zrobić dalej. Ale w sumie, o czym tu konkretnie myśleć?
Walczyła z Anią w rankingu, mając na uwadze wyższy cel. I żeby
ten cel osiągnąć musiała się posunąć do rzeczy, które były
dla niej czymś kompletnie obcym i nieakceptowalnym.
Choć
przecież jednocześnie tak podniecającym.
Drgawki
wstrząsnęły jej ciałem. Nie dało się ostudzić emocji. W żaden
sposób. Co jakiś czas unosiła głowę znad ramion rozglądając
się dookoła. Nic się nie zmieniało. Była sama.
Sama,
nie licząc tysięcy rozpalonych internautów...
No
i jeszcze jedna rzecz. Jedna rzecz, którą tak głęboko schowała w
głowę, że na chwilę faktycznie o niej zapomniała. Jej
absurdalność była po prostu nie do przyjęcia.
Ale
w końcu musiała ją przywołać. Hormon libed i hm... Leczenie. Czy
raczej, uzupełnianie jego niedoboru.
Znów
drgnęła w zupełnie niekontrolowany sposób. Boże, naprawdę? O
ile mogła jeszcze zaakceptować postawę typu „oglądajcie mnie,
ale to wszystko co możecie zrobić“, to... To miała dać się
przelecieć jakiemuś licealiście? I to jeszcze tym cwaniaczkom?
Oskarowi, Wojtkowi, czy tam komu innemu? Tym, którzy dymają sobie
wszystko co im się nawinie pod rękę, czemu dali przykład wczoraj?
I pewnie teraz napalają się na nią, Kamilę? Obstawiając, który
z nich dostąpi zaszczytu zerżnięcia pani profesor od polskiego w
dupę?
Obrzydliwe!
Kompletnie odrażające i niewykonalne! Kto to wymyślił?! I kto to
zaakceptował przed wejściem do programu?!
Poczuła
jak wszystkie mięśnie jej nagiego ciała napinają się w poczuciu
bezsilności. Co z tym zrobić? Jak to ominąć?
Nie
wytrzymała i zerwała się. Stanęła na równe nogi, nerwowo
otrzepując się z piasku. Zamknęła oczy, chłonąc jednocześnie
promienie słoneczne i choć na moment ignorując, że znów pokazuje
się kompletnie nago wszystkim możliwym
napaleńcom w tym kraju. Próbowała znaleźć jakieś rozwiązanie,
ale w tym stanie i w tych okolicznościach...
-
Coś musiało panią solidnie zdenerwować - usłyszała nagle obok
siebie.
Odwróciła
się błyskawicznie, czując gwałtowny łomot serca. Jej dłonie
machinalnie powędrowały w stronę piersi i łona, ale nawet tam nie
dotarły, bo Kamila uświadomiła sobie bezsens tej czynności.
-
I mam nadzieję, że to nie ja - dodał Kacper.
Stała
przez sekundę bez reakcji, wpatrując się w najprzystojniejszego
chłopaka na świecie. Nawet jeżeli wcale nie był aż tak
przystojny. Ubrany był jak wczoraj, w sportowe buty, czarne spodenki
prawie do kolan i koszulkę.
Wydawał
się dość wyluzowany o czym miał świadczyć lekki uśmieszek i
przyjazny wyraz twarzy. Poza tym przystojny i ubrany.
Naprzeciw
kompletnie nagiej, dwukrotnie starszej od siebie atrakcyjnej kobiety.
Ten
jego image, ta poniżająca sytuacja zadziałały na nią tak, że
ucisk w podbrzuszu rozdarł ją niemal na pół.
-
Chcesz mnie doprowadzić do zawału? - zaatakowała z lekką agresją.
-
Przepraszam, ale gdy już się pani zerwała, pomyślałem, że mnie
pani wyczuła...
Milczała
kilka sekund, chłonąc jego wzrok. Nie patrzył na jej nagie piersi,
ani łono. Patrzył w jej oczy.
-
Lubisz podglądać nagie kobiety, tak? - wciąż zachowywała się
dość ofensywnie.
-
W sumie... Kto nie lubi? - mruknął a uśmiech na jego twarzy
poszerzył się nieznacznie.
Ach,
ten uśmiech... Jak bardzo jej on kogoś przypominał...
-
To może jednak zachowasz się jak mężczyzna i nie pozwolisz bym
czuła się skrępowana? - odpowiedziała spokojniej, nawet nieco
subtelniej.
-
Nie rozpłynę się w powietrzu - rozłożył bezradnie ręce a
uśmiech z jego twarzy nie znikał. - Poza tym to publiczna plaża a
do tego... Nie są to widoki, które byłyby mi obce...
Zacisnęła
zęby. A to drań... Jak śmiał przypomnieć jej w ten sposób
wczorajsze „badanie“...?
Odwróciła
się tyłem do chłopaka, czując jak nieco uśpione skrępowanie
znów wzrasta w gwałtownym tempie. Schylając się po majtki,
wypięła ku Kacprowi swój nagi tyłek. Kompletnie nagi, tak, że w
tej pozycji on mógł przecież dostrzec fragment jej nagiej cipki...
Wręcz
zerwała z trawy majtki szybkim ruchem, prostując się. Czuła wręcz
spojrzenie Kacpra na swych nagich, bezbronnych pośladkach. Było to
tak potwornie krępujące, jak i zniewalające. Serce wciąż tłukło
jak bęben a policzki wypełnił olbrzymi rumieniec.
Wciągnęła
na siebie majtki, ale nie poczuła większej ulgi. Przecież jej
pośladki wciąż pozostawały na widoku. Stringi nie zasłaniały z
tyłu niczego.
Odczekała
kilka sekund, by uspokoić emocje. Zakryła na moment twarz dłońmi,
ale uznała ten gest za przejaw porażki. Nie chciała by tak o niej
myślał. Że widząc ją kompletnie nagą, upokorzył ją.
Przywołała względny spokój i odwróciła się w stronę chłopaka.
-
Będziesz tu tak stał? Nie masz nic lepszego do roboty? - znów
zabrzmiała ofensywnie.
Jakże
głupio to wyglądało...! Jak miała zachować choćby względny
spokój, paradując z nagimi piersiami przed tym niezwykłym
chłopakiem? Stanik leżał sto metrów dalej. O ile wciąż leżał.
Zauważyła,
że uśmiech na jego twarzy zniknął. Odczuła satysfakcję, ale
tylko na moment.
-
No cóż... Po wczorajszym dniu myślałem, że będzie pani w
bardziej przyjaznym nastawieniu. Skoro tak, to... Miłego dnia.
Oho...
Nie no, przeholowała. Jakby nie patrzeć, z pewnością nie zasłużył
na takie potraktowanie.
-
Poczekaj, nie obrażaj się tak - skomentowała pojednawczym tonem.
-
Nie obrażam się, po prostu nie wpycham się tam, gdzie mnie nie
chcą - wzruszył ramionami.
W
mgnieniu oka przypomniała sobie jego towarzystwo wczoraj. Jego
reakcję na niedwuznaczną propozycję Ani. No i jego pościg za
złodziejem telefonu.
-
Kacper, przepraszam - postarała się nawet wyciągnąć dłoń w
kierunku chłopaka. - Nie zrozum mnie źle, ale chyba masz
świadomość, że swoją obecnością trochę mnie zaskoczyłeś i
wytrąciłeś z równowagi.
Przyjął
przeprosiny. Dłużej przytrzymał jej dłoń w swojej. Kamili
spodobało się to tak samo, jak i znów zawstydziło. Jakby dotarło
do niej, że chciała jego dotyku.
I
jakby jeszcze bardziej uświadamiała sobie, że chociaż czuje
olbrzymie skrępowanie spowodowane swoją nagością, tym, że ma na
sobie ledwie stringi i chłopak może bezkarnie patrzeć w jej nagie
piersi, to z drugiej strony coś ją blokowało.
Konkretnie
blokowało przed zasłonięciem biustu. Niekoniecznie z tego powodu,
że stanik leżał całe sto metrów dalej. No, ale tak czy owak,
przypadkiem, czy też nie, jej długie włosy spłynęły na biust
przykrywając co nieco piersi.
No
właśnie, co nieco. Czyli niewiele. W każdym razie, jej dłoń
często wędrowała w stronę piersi, próbując je jednak zakryć.
Choć w sumie te nieporadne próby krępowały ją chyba bardziej,
niż sam nagi biust.
Zaczęła
niezobowiązującą rozmowę, ale czuła niepokój. Owszem, połączony
z trudną do opanowania rozkoszą.
Rozkoszą
wynikającą z coraz bardziej narastającej uległości, wręcz
poniżenia. Biorącego się z tego, że ona, porządna, konserwatywna
na co dzień kobieta, jak gdyby nigdy nic toczy rozmowę z fajnym
nastolatkiem, który bezkarnie może gapić się w jej nagie cycki,
fakt, tylko trochę zasłonięte włosami. To, że spoglądał w nie
sporadycznie, nie zmieniało faktu, że miał je jak na dłoni.
No
i niepokój... Gdzieś tam w tle czuła, że to nie jest dobre. Że
ta narastająca uległość, to poddanie się może doprowadzić do
różnych dziwnych zachowań. Zachowań, które nie powinny mieć
miejsca. szczególnie na oczach wielotysięcznej, czy wręcz ponad
milionowej publiczności.
Tak...
Jakby to co zrobiła już dzisiaj, było czymś zwyczajowym...
No
ale jednak... Snując się po plaży, czy opierając o drzewo i
tocząc beztroską, przynajmniej z pozoru rozmowę z obcym a
jednocześnie w jakiś sposób zniewalającym chłopakiem i
demonstrując swobodnie swe nagie piersi... To było dużo bardziej
krępujące i jednocześnie emocjonujące, niż wszystko czego
dopuściła się w poprzednich godzinach.
Jednocześnie
jednak próbowała uruchomić mózg i spróbować wypytać chłopaka
o coś, lecz... Nie znajdowała jakoś sposobu.
Ale,
ale...
-
Nie żałujesz, że zajmujesz się czymś, co nie znajduje jakiegoś
większego zainteresowania ludzi? W sensie, wiesz... - gestykulowała,
zdradzając rozmówcy swoje zainteresowanie tematem. - Np na koncerty
hiphopowców przychodzą setki osób, nawet tysiące. A was ogląda
po kilka, kilkanaście osób.
-
Są duże turnieje dla breakdance’owców - sprostował. - Nawet
większe festiwale, gdzie bboye pojedynkują się przy paru tysiącach
ludzi. Są duże relacje w telewizji.
-
No tak, ale to wyjątki...
-
Owszem. Ale skąd pani wywnioskowała, że ja lubię duży tłum?
-
Nie wywnioskowałam, pytam. Nie lubisz więc?
-
Nie - odparł asertywnie. - Break dance to tylko hobby. Jak ktoś na
nas patrzy to fajnie, ale mi nie zależy na tłumach. Wręcz
przeciwnie, źle się czuję w tłumie, wolę być na uboczu.
Zakręciła
się niecierpliwie.
-
Czyli mam rozumieć, że nigdy na przykład... Nie wziąłbyś
udziału w projekcie takim, wiesz... Który spotkałby się z dużym
zainteresowaniem, no na przykład, odbiegając od tematu, nie
zagrałbyś w filmie, albo w teledysku rapowym, czy coś?
-
Może nie tak, że nigdy, ale po prostu mnie to nie kręci. Bo to bez
sensu zakładać, że nie wystąpię w teledysku, bo na youtube
obejrzy go dziesięć milionów ludzi... Jeśli kawałek byłby
fajny, ktoś by mnie zaprosił do teledysku, to pewnie bym się
zgodził... Ale tak ogólnie, nie, nie kręci mnie to w żaden
sposób.
Zamilkła,
analizując. Chyba dowiedziała się czegoś, chociaż nie miała co
tego absolutnej pewności.
Konkretnie
dowiedziała się tego, że Kacper najpewniej nigdy nie wystąpiłby
w takiej grze, jak właśnie ona. Tak na dziewięćdziesiąt procent.
To nie leżało w jego charakterze.
A
więc...
A
więc Kacper nie istniał. Ten wniosek uderzył w jej mózg z całą
mocą. I poczuła z tego tytułu nieoczekiwaną oraz sporą
przykrość.
No
i jednocześnie zaparł jej dech w piersiach. Siedziała tutaj na
wprost młodego chłopaka. Widziała go, dotknęła przed chwilą,
słyszała jego słowa, czuła jego oddech. Miał wszystko co
powinien mieć człowiek. Ale nim nie był. Był postacią stworzoną
dla gry.
Poczuła
się co najmniej dziwnie.
Kacper
nie istniał. Został stworzony na potrzeby gry. Został do niej
wpuszczony. Po co? Ot, jako postać, która po prostu była? Czy może
miał on swoją rolę do odegrania? O ile w tym przypadku można
mówić o rolach?
Ciężko
było to wszystko ogarnąć, gdy poważnym wzrokiem patrzyła
przenikliwie w postać sympatycznego osiemnastolatka. I ciężko było
się z tym pogodzić. Długo spoglądała w jego błękitne oczy.
-
Co tak pani spoważniała? - usłyszała w końcu.
I
on wbijał się wzrokiem w jej oczy. Nie w długie nogi, czy przede
wszystkim nagie piersi ze sterczącymi sutkami, przebijającymi się
chyba spod włosów. Nie w łono, starając się przeniknąć
wzrokiem cienki materiał majtek. Tylko w oczy.
-
Nie mam pojęcia - szepnęła wręcz. - Nie uważasz, że jest tu
trochę dziwnie?
-
Dziwnie? - nie zrozumiał. - Jest pusto, niedziela, ludzie śpią,
może zaraz wyjdą na plażę.
-
Ale tak ogólnie... No i ten wielki wieżowiec...
-
Stoi tu już trochę, robi wrażenie, ale można się przyzwyczaić...
Znów...
Kolejny dowód, że on... Musiał mieć przecież świadomość, że
ten drapacz chmur jest tylko wytworem twórców gry. Ale zareagował
tak, że...
Wierciła
się niecierpliwie. Może przez ten szept, przez zmianę tematu,
przez ten klimat, przez tą świadomość, że jego tak naprawdę nie
ma...
-
No to sobie pooglądałeś nagą kobietę i co teraz...? - wypaliła
w końcu siląc się na beztroskę.
Uśmiechnął
się a jego spojrzenie na moment wylądowało wreszcie na jej nagich
piersiach. Oprócz skrępowania poczuła z tego tytułu niepokojąco
zniewalającą rozkosz.
-
Ma pani do mnie o to żal? - i po sekundzie dodał. - A co ma być
teraz? To jakaś propozycja?
Pytanie
może było i odważne, ale wyglądał chyba mniej pewnie. Trochę
zbiła go z tropu swoimi słowami.
No
ale przy okazji onieśmieliła także siebie samą. Chyba trochę nie
przemyślała pytania.
-
Gdybym miała, zakryłabym się, prawda? - zapytała retorycznie. - A
co do propozycji... - zawiesiła głos na moment, wzmagając
napięcie. - Byłoby sprawiedliwie, gdybym i ja zobaczyła nagiego
chłopaka, nie...?
-
No nie wiem... Pani uczniowie chyba nie mają oporów w tym
temacie...
Gdzieś
tam daleko, na plaży, rozległ się jakiś śmieszek, ale Kamila
nawet nie odwróciła głowy.
-
Ale ja nie o nich mówię, zresztą to nie oni mnie podglądali,
tylko ty - usiłowała przezwyciężyć skrępowanie, przybierając
pewny ton i swą postawą przygwoździć go jakoś.
-
Przykro mi, nie jestem aż takim ekshibicjonistą.
Ze
zdumieniem uświadomiła sobie, że pierwszym komentarzem jaki
przyszedł jej do głowy było „szkoda“.
Tak,
chociaż zawsze liczył się dla niej intelekt, to przecież miała
oczy i zwracała też uwagę na atrybuty zewnętrzne. A już
wczorajszego dnia uznała, że jest na czym oko zawiesić.
-
Chcesz powiedzieć, że tylko ja jestem taka zboczona...
-
Pamiętając wczorajsze wybryki pani koleżanek, tego bym akurat nie
powiedział.
Przygryzła
wargę. Raz jeszcze ze zdumieniem uświadomiła sobie, że chciałaby,
by ten przyjemny flirt potrwał trochę dłużej. Nawet jeśli sama
za bardzo nie umiała flirtować i praktycznie nigdy wcześniej tego
nie robiła.
-
Ale może pani koleżanki i uczniowie będą mieli na pani temat inne
zdanie, może się dowiem - dodał jeszcze patrząc w bok.
Kamila
zwróciła głowę w tym kierunku. Jednocześnie do jej uszu dotarła
kolejna fala śmiechu. W ich stronę zbliżała się cała ekipa.
Dziesięć osób. Czyli wszyscy bez Dominiki.
Oderwała
się od drzewa, skonsternowana. Nerwowo potarła dłonie o ciało. Co
zrobić? Stanik leżał sto metrów dalej. Jeśli w ogóle jeszcze
leżał. Zignorować zbliżające się towarzystwo i udać się
szybkim krokiem po brakującą część ubioru? Czy palić głupa i
stać z nagimi piersiami, jak gdyby nigdy nic?
Coś
ją powstrzymało. Jakby po raz kolejny uznała, że taka ucieczka
byłaby przejawem słabości, oznaką porażki. Może gdzieś z tyłu
głowy pojawiła się myśl, że i tak patrzy na nią teraz ileś
tysięcy ludzi. Czy ta dziesiątka mogła wpłynąć na nią jeszcze
bardziej deprymująco?
No
mogła... Cztery szkolne koleżanki i sześciu licealistów, liderów,
przystojniaków, bądź wygadanych, pewnych siebie cwaniaków.
Paradować przed nimi z nagim biustem? Nawet jeśli oni sami byli
luźno ubrani, chłopacy w spodenkach, ewentualnie w koszulkach,
panie w strojach kąpielowych.
Ale
w skład ich strojów wchodził także stanik. Którego ona nie
miała. Ot właśnie znalazła się w grupie jedenastu osób, w tym
sześciu dorastających chłopaków, świecąc gołymi cyckami...
Nerwowo zdążyła jeszcze dyskretnie poprawić opadające na biust
włosy, by zasłaniały nieco więcej. Niespecjalnie jej się to
udało.
-
Kamila... Święta dziewica zakończyła swój żywot? - usłyszała
komentarz, którego autorką mogła być oczywiście tylko Marta.
Nie
zdążyła odpowiedzieć, bo z ust wszystkich leciały komentarze.
No, ale nie to było najbardziej uwłaczające.
Spojrzenia
szkolnych bawidamków, bezkarnie lustrujących nagie piersi królowej
liceum wpędzały ją dużo bardziej w to uczucie poniżenia.
-
Pani profesor a już myślałem, że nigdy nie zobaczę pani cycków!
- wypalił bardzo bezpośredni Oskar.
-
Pani Ania ma lepsze - do jej uszu dobiegł krytyczny a więc
podwójnie uwłaczający komentarz Michała.
-
Ja pierdolę a tu jeszcze lepiej! - gdy Kamila zasłuchała się w
ostatni, przykry tekst, Oskar obszedł ją z tyłu.
Gwizdnął,
widząc... To co zobaczył, czyli praktycznie nagi tyłek szkolnej,
pruderyjnej dotychczas piękności.
Odwróciła
się, posyłając mu pełne dezaprobaty spojrzenie.
-
Oskar, pamiętasz, że masz jeszcze maturę przed sobą?
Jej
słowa zbiegły się z wyrazami podziwu reszty towarzystwa. Nie, nie
dotyczyły one jej słów skierowanych do Oskara. Po prostu
odwracając się, wystawiła swe niemal nagie dupsko pozostałym
licealistom, jak i koleżankom.
Ostatnią
rzeczą jaką wyczuła, była jeszcze woń alkoholu, jaka uderzyła
ją w twarz po tym gdy Oskar zrobił głęboki wydech. Raz jeszcze
odwróciła się, tym razem w stronę koleżanek jak i pozostałych
licealistów. Z niesmakiem.
Zostawiając
podchmielonemu Oskarowi kontemplowanie jej nagiego tyłka. Nie miała
innego wyjścia.
Straciła
trochę rezon. Z drugiej strony była podminowana. Tak reakcją
całego towarzystwa, jak i urwaną rozmową z Kacprem.
Kilka
minut dość poniżającego tłumaczenia się z niekompletnego
stroju, kilka minut śmichów, chichów na różne tematy, wreszcie
kilka minut, gdy w każdej sekundzie czuła na swych piersiach męski
wzrok. Jak nie Oskar, to Tomek. Jak nie Tomek, to Michał. Gdy ten
odwracał wzrok, gapili się Ammar z Dawidem...
Z
tego wszystkiego zapomniała o Kacprze. Atmosfera zrobiła się
zdecydowanie żywsza. Z drugiej strony, te kilka minut wystarczyło,
by niektóre koleżanki, te bardziej zazdrosne, jak Marta, zmieniły
temat, by samemu znaleźć się w centrum uwagi.
Niewiele
to pomogło w kwestii chłopaków. Ci przemiennie wciąż gapili się
na jej długie nogi w pełnej, albo na piersi. Na tyłek mniej, bo
starała się trzymać na uboczu, stojąc frontem do grupy.
Ale
nie udało się uniknąć tego tematu tak do końca...
-
Kamila, czy to twój sposób na walkę i wygranie pojedynku? -
zagadnęła Ewa.
Dało
się wyczuć lekką nutę złośliwości.
-
Nie potrzebuję takich chwytów i aż tak mnie to nie interesuje -
odpowiedziała asertywnie.
-
Tak...? - uniosła brwi Ewa. - A w czwartek, przed tym wszystkim...
Mówiłaś co innego...
W
czwartek... A więc było spotkanie i wszystkie razem ustaliły
jakieś zasady... Przynajmniej zasady tego o co toczy się gra.
Tylko
dlaczego pamiętała to Ewa i pewnie inne też a ona już nie...? Ot,
zagadka...
Wzrok
Kamili padł na Anię. Ich spojrzenia spotkały się i toczyły ze
sobą pojedynek. A więc jednak. Ta walka o fotel dyrektorki była
prawdziwa. Komentator w internecie wiedział o czym pisze a sama
Kamila wyciągnęła właściwy wniosek.
-
A w sumie to może masz i rację - odezwała się po chwili Ewa.
Chwila
musiała upłynąć, by Kamila zrozumiała, że słowa starszej z
matematyczek odnoszą się do jej stroju. Ewa zdjęła stanik,
prezentując światu swoje czterdziestoletnie, nagie piersi.
Przy
aplauzie i różnego rodzaju komentarzach, w jej ślad poszły także
Marta i Olga.
Kamila
mogła poczuć się swobodniej, przynajmniej w teorii. Już nie była
jedyną nauczycielką w tym gronie paradującą z gołymi cyckami.
Ale niewiele to zmieniło. Niby chłopacy mogli teraz zawiesić oko
na innych biustach, ale ona wciąż jednak też była naga.
A
na poprawę samopoczucia nie wpłynął fakt, że Ania wciąż
pozostawała w pełnym stroju kąpielowym. Co za paradoks. Ona,
mająca za sobą ileś tam sesji, w których występowała nie tylko
bez stanika, prezentując światu swoje silikonowe piersi, ale także
w ogóle nago, teraz jako jedyna występowała w przyzwoitym stroju,
gdy cztery pozostałe nauczycielki świeciły nagimi biustami.
Zrobiło
się jeszcze bardziej gorąco. Kamila niby przestała być tak
bezdyskusyjnie w centrum zainteresowania, ale napięcie nie zelżało.
Wyczuwała w powietrzu jakąś burzę. Skąd? Czy przez bardziej
frywolne zachowanie koleżanek, czy może z powodu coraz bardziej
bezpośredniego zachowania chłopaków?
Tak,
Oskar czuł się coraz bardziej rozochocony, puszczając co rusz
jakieś prowokujące teksty. Wiadomo, z podtekstem erotycznym. Z
minuty na minutę robił się coraz bardziej bezpośredni. Niczym
nieskrępowany popijał piwo i ciężko było go przywołać do
porządku. Jego koledzy, choć nie zachowywali się aż tak
bezpośrednio, niewiele mu ustępowali.
-
Pani profesor a pani w końcu zabierze się do dzieła, czy będzie
pani kwitnąć tak do samej śmierci? - rzucił w którymś momencie
w jej kierunku, uśmiechając się niedwuznacznie i biorący kolejny
haust alkoholu.
Nietrudno
było zrozumieć, co miał na myśli. Można było także szybko
wywnioskować o co chodziło w drugiej części jego wypowiedzi. O
to, że uzupełnienie poziomu hormonu libed sprawiało, że bohater
kończy grę i wraca do rzeczywistości.
-
To chyba zdecydowanie nie twoja sprawa, prawda? - odpowiedziała
siląc się na spokój.
-
A czyja? - zrobił wielkie oczy. - Gdzie pani znajdzie towar lepszej
jakości, niż u nas?
Zmrużyła
oczy i zacisnęła zęby, by nie wybuchnąć. Jednocześnie odwróciła
się do niego tyłem, czując wstręt i wściekłość.
Kto,
u licha, wymyślił te popieprzone zasady?! Na pewno nie ona. Nigdy
nie zgodziłaby się na coś takiego. Koleżanki wykiwały ją w
jakiś sposób przed wejściem? Czy to może jednak sprawka Daniela?
Przysięgła
sobie, że jeśli tak, to po powrocie do domu rozerwie swego
kochanego męża na strzępy...
Próbowała
o tym nie myśleć, choć domyślne spojrzenia koleżanek połączone
z uśmieszkami, jak i ogólnie cała sytuacja...
Zaaferowana
i skupiona na czym innym, w tym gwarze nie wyczuła ruchu za sobą.
W
jednej sekundzie...
-
Pani Kamilo, czas już chyba wracać do domów, więc...
Nie
dokończył. Nie było mu dane. W jednej sekundzie zbiegło się te
kilka rzeczy.
Na
czele z klapsem w odsłonięty tyłek Kamili. Może nie jakimś super
soczystym, silnym, ale jednak klapsem. Klapsem w wykonaniu Oskara,
który bezczelnie chwycił swą nauczycielkę za pośladki.
-
No...!
Drgnęła
jakby obok wybuchła bomba atomowa. Mimo zaskoczenia czas reakcji
wyniósł co najwyżej kilka nanosekund. Odwróciła się
błyskawicznie i spoliczkowała bezczelnego licealistę raz prawą
dłonią a potem drugi, lewą. Niemal wręcz rzuciła się z furią
na oniemiałego tą zupełnie nieoczekiwaną agresją Oskara.
Oniemiałego tak, że w ciągu dwóch sekund rozłożył się na
piasku, jakby powalił go Mike Tyson.
-
Może to cię nauczy, jak się zachowywać! - wyrzuciła z siebie
pohamowując się.
Pohamowując
tak w czynach, jak i słowach. Bo miała ochotę użyć zupełnie
innych, ale ostatkiem sił zachowała poczucie przyzwoitości.
-
Kamila, no co ty... - usłyszała z ust Ewy.
Znów
zacisnęła zęby powstrzymując emocje. W drugiej sekundzie zdumiała
się nad swoją agresywną postawą. Nigdy czegoś takiego nie
zrobiła. Może dlatego, że do tej pory nigdy nie znalazła się w
takiej sytuacji.
Trochę
śmiechu i jakichś komentarzy, które ledwo do niej dotarły,
rozładowało sytuację.
-
Chyba zapunktowałaś w klasyfikacji - podsumowała Ewa,
przekrzywiając twarz w szerokim uśmiechu.
Nie
potrafiła nie spojrzeć w twarz silikonowej blondynki. Ania
uśmiechała się dyskretnie, ale w jej oczach czaił się chłód.
Może także czujność. Jakby analizowała to wszystko i
zastanawiała się jakie podjąć kroki.
Kamila
czuła, że może przesadza, ale doszła do wniosku, że między nimi
obiema, panuje już po prostu autentyczna wrogość. Że walka o
posadę dyrektorki, że te okoliczności... Że te różnice, bo
przecież Ania była dla niej najzwyczajniej w
świecie eks porno modelką, gdy sama Kamila jako reprezentantka
konserwatywnego toku myślenia, stała dokładnie naprzeciw
silikonowej blondynki... No i osoba Daniela...
Tak,
eks porno modelka, która tutaj na plaży jako jedyna była ubrana
jak trzeba, podczas gdy stara konserwatystka śmigała z gołymi
cyckami i praktycznie gołą dupą... Raz jeszcze na sekundę wbiła
wzrok w oczy Ani. Czyżby wyczuła w jej spojrzeniu nieco szydercze
poczucie wyższości? Czyżby Ania pomyślała w tym momencie
dokładnie o tym samym, co i ona?
Do
jej uszu dobiegło chrząknięcie Olgi. Tak jakby młoda, rudowłosa
nauczycielka biologii zasugerowała, że...
-
Może byłoby lepiej, gdybyście jednak przerwały ten bezsensowny
pojedynek, bo widzę, że nie wpływa on na was najlepiej...
Kamila
milczała. Tak naprawdę całym sercem poparłaby słowa Olgi, gdyby
nie ta jedna rzecz. Pokazałaby własną słabość. I to przede
wszystkim przed dawną miłością Daniela. Nie mogła sobie pozwolić
na taką utratę honoru za nic w świecie.
-
To już nie wchodzi w grę - zaoponowała Ewa. - W czwartek wszystkie
uzgodniłyśmy zasady i nikt nie zgłaszał pretensji.
Tak,
wszystkie... Jakim cudem, do ciężkiego licha?! Po ilu drinkach
musiało to nastąpić, że zgodziła się na coś takiego?!
-
Poza tym to nie byłoby sprawiedliwie, skoro Ania prowadzi w rankingu
- dodała Marta.
-
To może rozwiążmy to tu i teraz, albo coś... A wieczorem zróbmy
razem imprezę i skończymy to wszystko - nie wytrzymała Olga
podnosząc głos.
Na
sekundę zapanowało milczenie. Takie, że słychać było
zbierającego się powoli z ziemi Oskara. O dziwo, umilkli także
jego koledzy, jakby nieco zastopowani zdecydowaną reakcją
nauczycielki języka polskiego.
-
Nagrajcie jakieś porno i tyle - rzuciła lekkim tonem Marta, jakby
chodziło o najzwyklejszą rzecz pod słońcem.
Choć
prawdę mówiąc, w tych warunkach Kamili nie mogło zaszokować już
nic. W sensie propozycji wymyślanych przez koleżanek. No bo jej
samej nie spieszyło się do żadnego porno...
-
Przecież to co wczoraj zrobiłyśmy to jest jedno wielkie porno -
pobłażliwie wzruszyła ramionami Olga. - A misja jeszcze nie
zakończona... - dodała ciszej, tak jak miała w stylu.
Jeszcze
jedne słowa, które potwierdzały przypuszczenia Kamili i rysowały
coraz czarniejszy scenariusz...
-
To jakiś gang bang... - rzuciła jeszcze bardziej niewinnym tonem
młodsza matematyczka.
-
Marta, na miłość boską! - Kamila uznała za stosowne wkroczyć do
akcji i jej głos zabrzmiał mocno krytycznie.
-
No co? - oburzyła się krótkowłosa brunetka. - W czwartek nie
byłaś taka święta a teraz nagle co?
Czwartek...
Co się do cholery stało w ten pieprzony czwartek? Co się stało,
że ona to wszystko zaakceptowała a może jeszcze, przynajmniej
według słów matematyczki, wręcz sama coś zainspirowała?
-
Z tego co wiem, jest jakaś impreza w wieżowcu dzisiaj wieczorem,
jakaś firma otwiera tam swoje lokale i będzie sporo ludzi. Może
zakręcimy się tam?
-
No to chyba nie pozostaje wam nic innego, jak wyznaczyć jednego
chłopaka do uwiedzenia i stoczyć pojedynek - wymyśliła szeroko
uśmiechnięta Ewa.
Kamila
po raz pierwszy doczekała się reakcji Ani. Ale takiej, że...
-
Jasne - prychnęła blond nauczycielka angielskiego a jej twarz
wykrzywił uśmiech. - Otumanić faceta... Jakby to miało być
jakieś wyzwanie...
Kamila
poczuła, że jej ciało napina się a mięśnie twardnieją. Nie
umiała zapanować nad mimiką twarzy. Była pewna, że wyraża ona
doskonale jej myśli. Jej uczucia. Konkretnie uczucie totalnej
nienawiści.
Być
może Ania wcale nie miała na myśli Daniela, być może nawet ledwo
go pamiętała, o ile w ogóle. Ale może właśnie dlatego... Może
właśnie dlatego ona sama odebrała ten lekceważący tekst tak
osobiście.
„Były
tylko trzy randki. Na czwartą wpadła ze swoim chłopakiem, jak
gdyby nigdy nic“. Pamiętane przez nią słowa Daniela doskonale
zgrały się z komentarzem blondynki.
Nie
wytrzymała. Odwróciła się do wszystkich tyłem i bez słowa
pożegnania skierowała w drugą stronę. W stronę drzewa, pod
którym rozmawiała wcześniej z Kacprem.
Tyle,
że Kacpra już nie było. Zniknął bez pożegnania, tak samo jak
teraz ona bez pożegnania odłączyła się od towarzystwa, krocząc
w drugą stronę plaży. W kierunku miejsca gdzie zostawiła swój
stanik.
Zostawiła
za sobą grono znajomych, zresztą nie słyszała za sobą żadnych
nawoływań. Szła przed siebie, aż sto metrów dalej dostrzegła
skrawek materiału w trawie. Wzięła go w dłoń i włożyła, z
trudem opinając nim piersi.
Choć
emocje trochę opadły, to przecież wciąż była pod ich wpływem.
Przez myśl przemknęło czy aby nie pobawić się raz jeszcze w
kąpiel nago. Ale ostatecznie zrezygnowała z tego pomysłu.
Wolnym
krokiem opuściła plażę dokładnie tą samą trasą, którą na
nią weszła przed południem. Na asfaltowej alejce przyspieszyła
kroku, jej chód stał się pewniejszy. Stukot obuwia sprawił, że i
ona sama poczuła się pewniej. Niczym prawdziwa kobieta adorowana
przez nieobecnych tu mężczyzn, za to obecnych przed monitorami.
Kroczyła w kierunku hotelu mając na sobie wciąż to krępujące
ubranie, które zresztą ciężko było ubraniem nazwać.
Sama
nie wiedziała jak zareagowałaby na bliższą obecność jakiejś
grupki chłopaków, ale nikogo takiego po drodze nie spotkała. Tuz
pod hotelem minęły ją jakieś dwie nastolatki, ale to nie było
to.
Kilka
chwil później znalazła się już w swoim apartamencie. Westchnęła
głęboko, zrzucając ze stóp szpilki i siadając na łóżku. I od
razu uruchomiła laptop.
Pierwszą
rzeczą, w jaką zajrzała na stronie Total Recall, był oczywiście
dział z filmikami. Serce zabiło jej mocniej, gdy znalazła w nim
już ten z własnymi wyczynami sprzed chwili. A więc stało się…
Z
jednej strony kusiło ją, by włączyć i obejrzeć siebie samą,
kompletnie nagą, z tej innej perspektywy, z perspektywy widza, ale
bała się. Coś ją odrzucało i nie mogła się przełamać.
Zadowoliła
się samym wynikiem. Film miał już kilkanaście tysięcy wyświetleń
a przecież został dołączony dopiero praktycznie przed chwilą.
Nim nadejdzie wieczór, będzie już kilkaset tysięcy, może nawet
milion...
Zmusiła
się by o tym nie myśleć. Była jeszcze jedna rzecz na tym portalu,
ta najważniejsza. Ranking nauczycielek. Jak to było przed
południem? Ania – czterdzieści trzy, ona – trzydzieści pięć.
A
teraz… Ania – czterdzieści dwa, ona – trzydzieści siedem. A
więc coś się zmieniło. Niewiele, ale jednak. Niby dziecinne, ale
poczuła w sobie determinację, wolę walki, by prześcignąć
młodszą koleżankę z pracy. Nie było to niemożliwe. Musiała się
tylko postarać, wykrzesać z siebie ta iskrę.
Postarać…
Postarać, czyli biegać nago, uśmiechać się zalotnie do chłopaków
i dać im się przelecieć we wszystkie otwory… Jakie to proste i
normalne… Aż nią zatrzęsło. Brrr…
Zmusiła
się do tego by o tym nie myśleć. Jej myśli pomknęły w stronę
Dominiki. Wciąż jej nie było. Co to oznaczało? Że przebywała
wciąż w pokoju swego nastoletniego chłopaka?
Jak
to strasznie dziwnie brzmiało...
Weszła
w podstronę „Nauczycielek”. Tam znalazła spis apartamentów i
kamer umiejscowionych w nich. Przeszła do porządku dziennego nad
tym odkryciem. Zignorowała spis kamer w swym własnym, znalazła
pokój Dominika.
Odpaliła
kamerę w jego pokoju, czując się nieswojo. Nieswojo, bo w ten
sposób stała się podglądaczką. Nie powinna tego robić. Ale po
prostu chciała tylko coś zobaczyć.
No
i zobaczyła. Swą koleżankę i swego ucznia. Na szczęście w
normalnych strojach, ubranych, choć niezbyt bogato, ale jednak.
Rozmawiali sobie o czymś krzątając się po pokoju. Tyle.
Dowiedziała
się tego, czego chciała się dowiedzieć, ale obraz wyłączyła
dopiero po dwóch, trzech minutach. Więc tak to wyglądało. Miała
na myśli tak ich obojga, jak i sam fakt oglądania kogoś.
I
na tym polegała gra. To znaczy oglądanie innych. Po trzy, cztery
kamery w każdym z apartamentów, włącznie z łazienkami. I taki
obraz szedł w internet.
Trudno
by u siebie miała inaczej. Wróciła na podstronę i weszła w swój
apartament. Na obrazie głównym zobaczyła samą siebie siedząca w
skąpej bieliźnie przed laptopem. Do tego dochodziła jeszcze jedna
kamera w samym apartamencie i kolejna w łazience.
I
to by było na tyle. Skąd zatem brak kamery w gabinecie lekarskim
młodej pani doktor Alicji? Skoro przecież jej ekshibicjonistyczny
spacer po plaży został jak najbardziej sfilmowany?
Nie
była w stanie rozwikłać tej zagadki. Po prostu z jakiegoś powodu
tak się stało i koniec.
Wiele
faktów musiała sobie uświadomić i jednym z nich był ten, że
musiała sobie znaleźć coś do roboty. Siedzenie w tym pokoju było
udręką, ale nie miała ochoty nigdzie wychodzić. Dominika
zajmowała się swoim chłopakiem a reszta uczestników jej nie
obchodziła. Wręcz wolała trzymać się od niej z dala.
Książka
odpadała, internet jej zbrzydł. Pozostała telewizja. Włączyła,
jak wczoraj jakieś programy kryminalne i geograficzne. Trochę
oglądała, trochę rozmyślała nad tym wszystkim. Choć to myślenie
doprowadziło ją w końcu do bólu głowy.
Czy
był sens się tym zadręczać? Jest gdzie jest, musi zrobić, to co
musi. Choć za każdym razem, gdy sobie to uświadamiała, serce
podchodziło jej do gardła.
Przynajmniej
w jakiś sposób musiała zaakceptować zastaną rzeczywistość.
Była wobec niej bezradna.
Zresztą
w jakiś sposób zaakceptowała ją już wcześniej. Przed południem,
gdy zrobiła striptiz na oczach całej Polski. Znów czuła gwałtowne
bicie serca za każdym razem, gdy sobie to uświadamiała.
Skoro
tak… To czy ten prysznic, którego coraz bardziej domagało się
jej ciało, miałby być czymś gorszym?
Odczekała
jeszcze kilkadziesiąt minut, nie mogąc się zdecydować. W końcu...
-
Kamila, mamy zaproszenie na tą imprezę od firmy „Sajgon” w
wieżowcu, szykuj się na dwudziestą – poinformowała Marta,
wbijając w którymś momencie niespodziewanie do jej apartamentu.
I
nie pytając koleżanki o zdanie. Tak jakby było oczywiste, że
Kamila musi tam pójść.
A
ona wiedziała, że pójdzie, choć ochota na to była bardzo
średnia. Ale brakowało alternatywy. No i jeżeli coś miało się
stać, w sensie jej pojedynku z Anią… To tylko tam, w bardziej
bezpośrednim starciu.
Zbliżała
się decydujące rozgrywka i serce znów biło mocniej.
Tak
samo jak wtedy, gdy uświadomiła sobie, że jest już po
osiemnastej. Tak przesiedziała te parę godzin w apartamencie, tak
tu płynął czas. A może płynął szybciej…?
Podekscytowana,
ale o dziwo bardziej pozytywnie, niż negatywnie, wkroczyła do
łazienki, z pewnymi jednak oporami ściągając bieliznę. Znów to
zrobiła. Znów striptiz na oczach całej Polski. Teraz już nie było
tak, jak przed południem na plaży. Zbliżał się wieczór, z
pewnością dużo więcej osób zasiadło przed komputerami. Tak, to
mogły być już dziesiątki tysięcy. A nawet setki. Bo za chwilę
po facebooku, czy innych stronach rozniesie się wieść, że „ta
czarna”, rozebrała się do naga i bierze prysznic.
-
Sam tego chciałeś Danielu… - wyszeptała cicho do siebie. - Skoro
chciałeś by tysiące ludzi oglądało twoją żonę kompletnie
gołą, to masz za swoje…
Ta
myśl chyba nieco poprawiła jej nastrój, jakby usprawiedliwiając
jej niecny czyn. Tak, to nie ona za tym stała, to inni, w tym
Daniel. Chyba…
Nieważne,
musiał wiedzieć o tym, więc skoro tak, to nie mógł mieć
pretensji. Zresztą… Może by jednak o tym nie myśleć a po prostu
skupić się na prysznicu?
No
to się skupiła. Tak, że prysznic potrwał nieco dłużej niż
zwykle. Uważnie, spokojnie obmyła wszystkie części ciała,
włącznie z tymi intymnymi. A w walce z przełamywaniem się,
pozwoliła sobie na bardziej subtelne umycie swych piersi. W sumie to
po prostu zafrasowały ją trochę. Nic dziwnego, były jednak
naprawdę nieco większe, niż normalnie.
Także
wycieranie się ręcznikiem poszło dłużej, niż zazwyczaj. Czuła
skrępowanie, ilekroć myślała o tym, że wyciera się przed
tysiącami ludzi, ale za każdym razem czuła też ten
charakterystyczny ucisk w podbrzuszu, który kazał jej wydłużać
tę chwilę. To było takie niecodzienne...
Gdy
już opuściła łazienkę, przysiadła przy stoliku w samej
bieliźnie, zajmując się upiększaniem kolejnych części twarzy.
Chociaż miała świadomość, że nie potrzebowała tego za bardzo,
to jednak podkręcenie rzęs, czy brwi zawsze dodawało uroku. Do
tego oczywiście jakieś fajne zapachy...
Kolejne
minuty, to wybór odpowiedniego stroju. Zaśmiała się cicho widząc
szafę niemal pełną różnych sukienek, nie bardzo wiedząc skąd
one się tam wzięły.
Było
kilka fajnych, ale jedna przyciągnęła jej uwagę. Serce znów
zabiło jej mocniej. Czy to naprawdę byłby trafny wybór?
Przyjrzała się dokładniej a potem włożyła na siebie i
przejrzała się w lustrze.
Była
to sukienka do kolan, ale z jednej strony miała głębokie wcięcie
odsłaniając jedną z nóg bardzo wysoko, prawie do biodra. Tym
bardziej, że była dość luźna, co sprawiała, że robiąc krok,
po prostu odsłaniało się nogę w całości. Wyglądało to
niesamowicie powabnie, seksownie a jednocześnie elegancko, z klasą.
No i erotycznie.
Tym
bardziej erotycznie, że sukienka była wydekoltowana, odsłaniając
zresztą część pleców a skoro tak… To nie było wyjścia i
sięgając za plecy Kamila rozpięła stanik, ściągając go z
siebie.
Był
dwudziesty pierwszy wiek, na różnego rodzaju galach, przyjęciach,
gwiazdy Hollywod i nie tylko one, rządziły na imprezach w takich
kreacjach, mając pod eleganckimi i skąpymi sukniami jedynie majtki.
Tylko czy wypadało to jej, zwykłej nauczycielce z Wielkopolski?
No
cóż, w czym była gorsza? W niczym, tylko… Tylko nigdy w życiu
nie wybrała się na żadną imprezę, mając na sobie tylko szpilki,
stringi oraz sukienkę odsłaniającą aż tyle ciała. I nic więcej.
Więc
podekscytowana uznała, że to właśnie teraz nastąpi ten pierwszy
raz.
Nie
była nigdy jakąś zapatrzoną w sobie pustą lalką, ale nie mogła
oderwać wzroku od swego odbicia w lustrze. Aż nawet przed wyjściem
zrobiła sobie selfie.
I
jeszcze przed wyjściem sprawdziła wynik rankingu. Ania wciąż
czterdzieści dwa procent, ona – trzydzieści dziewięć. Coraz
bliżej...
No
i zerknęła jeszcze na licznik wyświetleń filmu z jej południowego
spaceru po plaży i kąpieli. Siedemset siedemdziesiąt tysięcy
odsłon, tylu Polaków zdążyło zobaczyć jej nagie piersi, nagi
tyłek, nagie łono…
Hm...
4.
Porno gwiazda.
Szła
spokojnie trzymając się raczej z tyłu za koleżankami. Nie pchała
się na czoło, nie musiała. Choć oczywiście, gdy wcześniej
spotkały się wszystkie przed hotelem, nie brakło pełnych uznania
jak i zazdrości spojrzeń, oraz takich samych tekstów.
Kroczyła
powoli w stronę wieżowca, napawając się stukotem szpilek po
twardej powierzchni. One tylko dopełniały jej przeświadczenia o
tym jaką jest super laską. Nawet jeżeli zawsze było to dla niej
drugorzędne. Teraz stawało się ważniejsze, o tyle, że mimo
sporej jak zwykle samokrytyki uznała, że wygląda jednak lepiej,
niż jej główna rywalka.
Kilka
minut później były w windzie. Dojechały na dziesiąte piętro.
Niby już wysoko a przecież w praktyce był to zaledwie parter.
Wszystkie
pięć kobiet powitał niemały już gwar. Szybko znalazły salę, na
niej znajdowało się jakieś pięćdziesiąt osób. I mężczyzn i
kobiet. I starszych i młodszych.
Pięć,
gdyż Dominiki nie udało się przekonać do wyjścia. Dużo
ważniejszy dla niej był Dominik.
Zostały
przywitane przez jedną z ważniejszych osobistości na tym
przyjęciu, szybko doskoczyli jacyś panowie nawiązując mniej
zobowiązujący kontakt. Przypadło to w udziale także i jej, ale
być może chłodna postawa zniechęciła niektórych panów do
bardziej serdecznego towarzystwa.
W
przeciwieństwie do koleżanek odmówiła alkoholu. Chciała mieć
czysty umysł, jeżeli w tych warunkach było to możliwe.
Miała
świadomość, że zbiera na sobie mnóstwo spojrzeń. Może i
więcej, niż Ania, tego już wiedzieć nie mogła. Czy znajdowało
to jakieś odzwierciedlenie w wynikach na stronie Total Recall? Chyba
za wcześnie na to...
Grała
muzyka, nie byle jaka zresztą, szefowie zaprosili jakiś niby znany
polski zespół. Między stołami uwijały się skąpo odziane
kelnerki, zewsząd dochodził zapach drogich perfum. Kamila starała
się trzymać koleżanek, które nieustannie plotkowały, głównie o
facetach, próbując wyłowić tego najbardziej atrakcyjnego.
Brylowała w tym oczywiście Marta, której usta jak zwykle się nie
zamykały.
I
tak minęła pierwsza godzina a potem nawet druga. Choć Kamila nie
bawiła się najlepiej, impreza nie zaliczała się do nudnych.
Organizatorzy zadbali o szereg atrakcji, które nastąpiły po dość
wydłużonej części oficjalnej przyjęcia. Wtedy także mocniej
polał się alkohol a i muzyka zmieniła się na żywszą, choć…
-
To znowu ci sami – wskazała palcem Marta
Kamila
spojrzała i faktycznie. Pod sceną w przestronnej sali zobaczyła
trójkę znanych sobie osób, tancerzy, sprawiających wrażenie
jakby znaleźli się w zupełnie innej bajce. Wszędzie dookoła
panowie w garniturach i panie w pięknych sukniach a pośród nich
trzech nastolatków w sportowym stylu wywijający swoje figury. Hm...
-
No to który w końcu? Ja jednak wybieram tego w środku – Marta w
swoim stylu natychmiast zmieniła temat rozmowy.
-
Ten w środku faktycznie najlepszy – przyznała Olga, przypatrując
się uważnie grupce toczących jakaś luźną rozmowę oficjeli. -
Taka pociągła, ostrzejsza twarz, lubię taką.
-
Patrzcie jak się porusza, jest pewny siebie, zdecydowany, wie czego
chce, z pewnością nie wyjdzie dzisiaj bez jakiejś laseczki na
ramieniu – paplała Marta.
-
Tylko jeszcze nie wiemy, czy to będzie Ania, czy Kamila –
wkroczyła do akcji Ewa zaśmiewając się.
Kamila
nie spojrzała nawet na rywalkę, choć korciło ją by poznać jej
reakcję na te słowa. Sama zaś przyjrzała się obgadywanemu
mężczyźnie. Był faktycznie przystojny, nieco wyższy od niej,
zbudowany normalnie, świetnie wyglądał w białej koszuli i
krawacie. Zarost na twarzy dodawał mu jeszcze bardziej męskości.
Dokładnie tak, z całą pewnością wyglądał na takiego, któremu
poderwanie dziewczyny nie nastręczało wielkich problemów.
-
Ma na imię Marcin i jest jednym z managerów w firmie –
poinformowała Marta dwie minuty później, gdy wróciła do grona
koleżanek po zasięgnięciu języka.
-
A pensja? - dopytywała złośliwie Ewa.
-
To zależy. Z osiem tysięcy bankowo, ale może mieć i dwa razy tyle
– Ania ubiegła Martę.
-
To nie aż taki krezus – skrytykowała starsza z matematyczek.
-
To za ile ty idziesz do łóżka? - docięła natychmiast silikonowa
blondynka.
-
Spokój dziewczyny, Jezu…! - Marta natychmiast zażegnała rodzący
się konflikt. - Dajcie spokój z takimi tekstami. Ja bym poszła z
nim, nawet gdyby siedział na bezrobociu!
-
Marta, czy jest jakiś facet na tym świecie, z którym nie
poszłabyś? - Ewa nie ustawała w złośliwościach.
-
Przestańcie w końcu! - nawet i Olga podniosła głos. -
Zachowujecie się jak jakieś tępe dzidy!
I
powiedziała to ta, która wyleciała z poprzedniej szkoły za romans
z uczniem… Ale tę myśl Kamila zostawiła już dla siebie. W
każdym razie nieźle ją pokarało takimi koleżankami.
Ale
ona sama to co? Czy po dzisiejszej prezentacji topless a nawet
kompletnie nago ma prawo komuś to wypominać?
I
zresztą… Choć nie chciała do siebie dopuścić tej myśli, to
jednak teraz przy okazji tej wymiany uprzejmości między
koleżankami, coś dotarło do niej z całą mocą.
Ta
gra, ta historia, te zasady, ten hormon… Jej kreacja, jej wygląd,
jej wysoko odsłonięta noga, jej głęboki dekolt… Otóż...
Ona
przyszła się tu ruchać.
Dokładnie
tak, nawet jeżeli to odrzucała. I nawet jeżeli w myślach szukała
jeszcze jakiegoś innego rozwiązania z wyjściem z gry. Nawet jeżeli
ostatecznie uznałaby, że to szaleństwo nie jest dla niej i
zrezygnowałaby. To jednak musiała przyjąć taką postawą i ją
przyjęła, może nawet nieświadomie, ale jednak. Przyszła tu, jak
przychodzi czasem typowa blondynka z różnych opowiadań na
dyskotekę. Przyszła tu po to by wyrwać jakiegoś chłopaka i dać
mu dupy. Ewentualnie wrócić do hotelu i dać się przelecieć
któremuś z licealistów. Ale to i tak wychodziło na jedno.
Po
raz pierwszy w życiu miała okazję przeżyć właśnie to.
Niezależnie od tego, czy ostatecznie dojdzie do finału, czy nie.
Miała przeżyć to nastawienie typu „przyszłam na imprezę, po to
by ktoś mnie przeleciał”.
Dech
jej zaparło, gdy uświadomiła sobie to z całą mocą. Spojrzała w
dół na swe szpilki, długie nogi, odsłonięte z jednej strony do
kolan, z drugiej, w całości. Zrobiła kilka kroków, dyskretnie
patrząc jak prezentuje się w tej kreacji. To znaczy, jak bardzo się
rozebrała, jak bardzo wyeksponowała swoje ciało.
Dobra,
miało być bez alkoholu, ale jednak lampki wina nie mogła sobie
odmówić. To przecież nie mogło zaszkodzić a jedynie pomóc.
Zrobiło
się bardziej tanecznie, Deszczowcy zwinęli się gdzieś spod sceny,
ich miejsce zajęło kilka par. Reszta stała i obserwowała, oraz
rozprawiała o czymś tam.
-
Jezus, jaka super laska! - usłyszała obok siebie.
Nawet
uśmiechnęła się lekko na ten komplement. Szkoda tylko, że padł
on z ust Tomka a nie Kacpra, ale zawsze coś.
Zresztą
dość poważny wzrok Kacpra, uważnie taksującego sylwetkę
niedawnej pacjentki zrobił jej o wiele lepiej, niż słowa Tomka.
-
Naprawdę? - znalazła i ona okazję do zaczepki. - Myślałam, że
dużo bardziej podobały ci się wdzięki jednej z moich koleżanek –
nawiązała do wczorajszych wybryków.
-
To było wczoraj – odpowiedział bez ogródek i jak na niego
zwyczajnie bezczelnie. - Dzisiaj zmieniłbym zdanie.
-
Bo wczoraj… - urwała.
„Bo
wczoraj ją zaliczyłeś i dzisiaj chciałbyś kolejną”, to
właśnie zamierzała powiedzieć, ale wolała jednak nie wchodzić w
ten temat.
-
Co wczoraj? - nie dał za wygraną.
-
Nieważne – ucięła krótko kierując wzrok na salę.
Dała
tym samym znak, że kończy rozmowę. W sumie co mogło z niej
wyniknąć? Co innego, gdyby rej w tej grupie wiódł Kacper. Ale
Tomek… Nie miała większej ochoty na wchodzenie z nim w jakąś
interakcję.
Różnie
to było z facetami, nie każdy musiał widzieć w niej super towar
do wydymania, ale akurat Tomek z pewnością tak. Rozbierał ją
wzrokiem i była pewna, że wystarczyłby jeden jej gest, by stracił
rozum. Jeżeli w ogóle go posiadał.
Ech,
o czym ona w ogóle rozmyśla?
Dopiła
wino i ruszyła w przód, kierując się w stronę małego baru i
zostawiając natrętnego Deszczowca za sobą. Trochę żałowała, że
to nie Kacper ją zaczepił. Może znajdzie się jeszcze okazja by
porozmawiać? Chyba zostaną tu dłużej?
Przystanęła
przy zaimprowizowanym barze, prosząc o jeszcze jeden kieliszek wina.
Oczywiście wszystko na koszt organizatora.
Odwracając
się z kieliszkiem w dłoni w stronę sali dostrzegła śmiejącą
się Ewę w towarzystwie jakiegoś starszego od niej mężczyzny.
Również i Olga z Martą znalazły jakiś duet do towarzystwa. A
Ania gdzieś zniknęła.
No
to została sama. Z kieliszkiem w dłoni. Przestało się to jej
uśmiechać. Ani chybi zaraz stanie się obiektem zainteresowania
któregoś z ważniejszych gości w wieku przed emerytalnym. Już
wolałaby towarzystwo trójki tancerzy.
Oparła
się na moment o ladę, opierając lewą nogę o bar. Świadomie, czy
nie, zaprezentowała w tym momencie lewą nogę w całej okazałości.
Długą, zgrabną, przyzwoicie opaloną, seksowną. Tą część
ciała, która stanowiła jej największy atut. Tak przynajmniej
mówił Daniel...
Wyprostowała
ją chwilę później, uznając, że prezentuje się nieco
idiotycznie. Właśnie jak taka laska, która szuka chętnego na jej
wdzięki. Dopiła wino szybkim haustem i ruszyła w stronę toalety.
Nie
czuła żadnych potrzeb fizjologicznych, po prostu nie uśmiechało
się jej stać i kwitnąć tam przy barze narażając się na
zaczepkę jakiegoś prawie weterana wojennego. Poza tym mogła
sprawdzić, czy po dwóch godzinach nie trzeba poprawić tego i
owego. No i jeszcze coś.
Już
w toalecie wyjęła telefon z torebki i niecierpliwie odszukała
wiadomą stronę w internecie. Z uwagi na starszy model telefonu,
który zwyczajowo służył jej do dzwonienia, tudzież zrobienia
kilku średniej jakości fotek, szło to bardzo opornie. Tak samo
poruszanie się po stronie internetowej Total Recall.
Sprawdziła
to co ostatnio, ranking i liczbę wyświetleń filmu. Ranking ani
drgnął, co przyjęła z lekką irytacją. Liczba wyświetleń
podniosła się do ponad dziewięciuset tysięcy.
Z
pewnością w ciągu najbliższej godziny liczba Polaków, którzy
zobaczyli ją nagą, sięgnie tego miliona. Przysiadła na moment, by
przetrawić ten wniosek. Zajęło jej to kolejne kilka minut. W końcu
ogarnęła się i opuściła toaletę, nie bardzo wiedząc co dalej.
A
dalej… Przy wejściu na salę napotkała znajomą już postać,
wpatrującą się w nią. Zwolniła kroku, czując, że czekała tu
nieprzypadkowo i...
-
Widziałem panią w towarzystwie kilku innych nauczycielek,
wnioskuję, że jest pani jedną z nich, tak? - usłyszała pewny
siebie, głęboki głos managera, którego jakiś czas wcześniej
obgadywały koleżanki.
-
Tak – odpowiedziała krótko spoglądając mu w oczy.
-
Dałbym głowę, że już panią widziałem. Zna pani może Iwonę
Dankowską? Uczy w podstawówce w Gorczycach.
-
Tak, znam, studiowałyśmy razem – trochę zaskoczył ją tym.
-
Widziałem chyba kiedyś panią u Iwony… - tym razem nie dokończył,
czekając na jej reakcję.
-
Byłam u niej kilka razy w odwiedzinach, choć trochę czasu minęło
– odpowiedziała zgodnie z prawdą. - Jest pan jej
wszystkowiedzącym sąsiadem? - wysiliła się na coś luźniejszego.
-
Nie – na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech. - Może się
pani zdziwi, ale pracowaliśmy razem z Iwoną. Byłem nauczycielem
muzyki w tej szkole.
-
Pan? - zdziwiła się autentycznie i spojrzała podejrzliwie. -
Ostatnia rzeczą jaka by mi przyszła do głowy jest to, że jest pan
nauczycielem.
-
Byłem – sprostował. - Znalazłem ciekawsze zajęcie.
-
Domyślam się.
-
Nie wypada byśmy zwracali się do siebie oficjalnie. Jestem Marcin –
przedstawił się.
-
Kamila – uścisnęła wyciągniętą dłoń.
A
więc pierwsze lody zostały przełamane. Choć nie pasował jej
nigdy ten typ mężczyzny, to jednak poczuła spore podekscytowanie.
Nie dość, że mimo wszystko był bardzo przystojny i starał się
robić wrażenie męskiego, acz bez przesady, to przecież miała na
uwadze całą tą sytuację związaną z grą…
No
i to podekscytowanie wynikające z tego, że przecież nie zaczepił
jej by pogadać o wspólnej znajomej. Chodziło mu o coś zupełnie
innego. Być może gdyby był to ktoś inny. Ale nie taki mężczyzna
jak Marcin.
Serce
biło jej mocniej a oddech przyspieszył. Być może dla innej
kobiety taki podryw w wykonaniu super przystojniaka byłby czymś
normalnym. Ale nie dla niej.
Oto
tak naprawdę po raz pierwszy w życiu została poderwana na
wyruchanie. Szła wolno z Marcinem mając w pełni świadomości to,
że on podszedł do niej i nawiązał kontakt w celu wyruchania jej.
Najlepszej dupy na tym przyjęciu.
Kontynuując
rozmowę, doszli do baru. Marcin zaproponował wino, wzięła z
pewnym oporem. Wino, to nie wódka, trzy kieliszki niczego złego nie
mogły zrobić.
-
Będzie lepiej jak przejdziemy bliżej sceny, mamy tam boks dla
siebie, taki dla elity.
Nie
pytał o jej zdanie, nie zaprosił. Był przyzwyczajony, że kobiety
spełniały jego zachcianki. Pewnie nie tylko kobiety.
Elitą
okazało się kilka kolejnych znajomych twarzy. Kamila dostrzegła w
boksie Martę i Olgę wraz z już wcześniej zaobserwowanym
towarzystwem.
-
Wszyscy się zmieścimy – rzucił ktoś wpuszczając do środka
kolejną dwójkę.
Miał
rację, choć zrobiło się nieco tłoczniej. Z drugiej strony także
ciszej, w tym miejscu muzyka nie była słyszalna zbyt głośno, dało
się zupełnie normalnie rozmawiać.
Kamila
czuła się nieco mniej komfortowo. Musiała złączyć nogi a w tym
natłoku czuła kontakt fizyczny z Martą po jednej stronie i
Marcinem z drugiej.
Zachmurzyła
się nieco, przypominając sobie, że to wszystko jest pewnie na żywo
w internecie. Pewnie jej kreacja już zrobiła furorę w całej
Polsce a teraz wszyscy zobaczyli, jak łatwo zgarnął ją jakiś
dobrze zarabiający przystojniak.
Nie
musiała nawet uciekać się do wyobraźni. I tutaj dostrzegła wiele
mówiące spojrzenia obu matematyczek. I to domyślne w wykonaniu
Marty i to bardziej złośliwe Ewy. I jeszcze jakby pochmurne,
zazdrosne, jednego z ich towarzyszy. Mówiące coś w stylu „dobra,
poderwałem sobie jakaś laskę, ale ten kozak znów zwinął sobie
największą super dupę”.
I
owszem, wyczuła, że Marcin stara się zrobić dobre wrażenie. Nie
tyle opowieściami, choć pewnie tez. Mówił coś tam o firmie, o
tym czym się zajmuje, także i ją samą powypytywał o różne
rzeczy. Ale widziała, że się kontroluje, że za wszelką cenę
chce sprawić wrażenie dojrzałego mężczyzny, nie bawidamka. Jakby
wyczuł, że ma obok siebie kobietę z klasą a nie laskę do
wyrwania na głupie bajery o dobrze płatnej pracy i niezłym
samochodzie.
A
ona sama… W zasadzie nie musiała się pilnować. Bo jeśli coś
działało na nią w tej chwili, to na pewno nie Marcin. Miała zbyt
duży dystans do tego typu mężczyzn. Mógł ją czarować swoim
zachowaniem, zdecydowaniem, pewnością siebie, rzadko rzucanymi
śmiesznymi tekstami, ale to nic nie dawało.
Ale
coś działało, owszem. Ona sama. Gra i pojedynek z Anią siedziały
głęboko w jej głowie. No i przede wszystkim to jak się sama
prezentowała. Jak zrobiła z siebie elegancką kobietę, dla
niektórych właśnie taką super dupę. Super dupę, która przyszła
się ruchać. Pokazała to przecież odsłaniając spory fragment
swoich długich, ponętnych nóg, czy też niemały fragment swych
piersi.
Więc,
paradoksalnie, jeśli ktoś, lub coś ją podniecały, to ona sama i
ta sytuacja. Na pewno nie Marcin.
Nie
Marcin, który po pewnym czasie, gdy uznał, że pewien stopień
zażyłości został już osiągnięty, pozwalał sobie na coś w
rodzaju osaczenia. Na propozycję drinka, którą, ku jego skrywanemu
rozczarowaniu odrzuciła. Na pochylanie się ku niej. Czasem na
rzucenie kilku niedwuznacznych słów, niekoniecznie bezpośrednio do
Kamili. Ot, tak, w powietrze. Tak, by zrobiło się trochę bardziej
klimatycznie.
No
i gdy gdzieś w którymś momencie rozmowa zeszła na taki temat…
-
Spostrzegawczy jesteś – skomentowała jego słowa sprzed chwili. -
W twojej pracy to pewnie przydatne.
-
Nawet bardzo – zapewnił pewnym tonem, patrząc na nią silnym
wzrokiem, sprawiającym w jego mniemaniu wrażenie męskiego. -
Często wystarczy jakiś szczegół, potem drugi, albo trzeci, żeby
mieć już w głowie portret psychologiczny klienta.
Pochylił
się nieco ku niej mówiąc te słowa.
-
Na przykład…? - zachęciła go do wynurzeń i ignorując to
pochylenie, które ją nieco irytowało.
-
Na przykład… Jak widzę gościa, który bawi się zapalniczką,
przesuwając po niej dłonią. I już wiem, że taki człowiek często
się masturbuje.
Wytrzymała
jego silny wzrok, próbujący ją niby zahipnotyzować. Nie spuściła
oczu z jego twarzy. I ani przez moment nie dała po sobie poznać jak
bardzo ten dupek ją teraz odrzucił od siebie.
Ci
dwaj siedzący obok towarzysze Marty i Olgi byli jego kolegami z
firmy. Znali się dobrze. Kamila widziała przed momentem jak jeden z
nich, Darek, bawił się właśnie w taki sposób zapalniczką.
Marcin też to dostrzegł i wykorzystał jako przykład.
Nie
to ją tak odrzuciło, tylko to, że w tym momencie kompletnie nie
uszanował swojego kolegi, którego widocznie uznał za kumpla
gorszego sortu. W swym postanowieniu zaimponowania niezwykle
atrakcyjnej kobiecie odrzucił koleżeńską solidarność,
wykorzystał w pewien sposób swojego kolegę, upokorzył go, nawet
jeżeli tamten nie słyszał. Bo to, czy słyszał, czy nie, zupełnie
nie obchodziło Marcina.
Silniej
niż do tej pory zaprezentował się jak totalny egoista idący po
trupach do celu.
Nie
prezentował żadnych wartości, widocznie coś takiego jak
koleżeństwo, czy lojalność były dla niego tylko i wyłącznie
pustymi słowami. Kontynuował ten wątek, mówiąc coś tam i nie
miał pojęcia, że przed chwilą kompletnie pogrzebał swe i tak
mizerne szanse na cokolwiek.
Pochylił
się jeszcze bardziej, aż w końcu uciekła wzrokiem w bok.
Powstrzymała głębsze westchnięcie.
Już
otwierała usta, by spróbować poruszyć ten temat lojalności, tak
by przygwoździć go jakoś dosadnie. Może potrafiłaby go wkurzyć,
tak jak on zirytował ją. Ale…
-
Oho… Ania zmieniła sobie chyba target… - usłyszała głos
Marty.
I
przed jej oczyma stanęła rywalka a za nią… Kacper.
Zmrużyła
wzrok nieprzyjemnie zaskoczona. Czy na pewno dobrze widziała? Jakim
cudem? Przecież wczoraj Ania, owszem zapragnęła bliższego
kontaktu z młodym chłopakiem, ale ten dał chyba wyraźnie do
zrozumienia, że...
-
No wpuście nas – bardziej zażądała, niż poprosiła silikonowa
blondynka.
Na
szczęście Olga zniknęła ze swoim partnerem, więc Ania zmieściła
się w środku, siadając naprzeciw Kamili. Natychmiast założyła
nogę na nogę, prezentując je nie gorzej od rywalki. Dla Kacpra
znalazło się miejsce tuż obok.
Kamila
wychwyciła jego spojrzenie. I lekki uśmiech na twarzy. Nie
wiedziała co o nim sądzić, nie potrafiła go rozszyfrować. Tak
samo jak uśmiechu tego kogoś kto...
-
Mówię do ciebie Kamilo, jesteś niegrzeczna – usłyszała
krytyczny głos z boku a w ślad za nim poszedł sztuczny uśmiech na
twarzy Marcina.
-
Przepraszam, zdekoncentrowałam się na moment – odpowiedziała
najkulturalniej jak tylko mogła, posyłając mu dużo szczerzy i
luźniejszy uśmiech.
Choć
przez głowę przemknęło „to mów do mnie tak, żeby mnie
zainteresować tępy deklu”.
-
A propos dekoncentracji… To ważne, żeby być maksymalnie
skoncentrowanym, bo wtedy masz przewagę nad klientem. Na przykład
kiedyś...
Złapał
fazę na mówienie i bardzo dobrze. Mogła słuchać jednym uchem,
nie uczestnicząc za bardzo w rozmowie. Tacy faceci jak on nie
potrzebowali gadających kobiet, tylko słuchających. Od gadania
byli oni sami.
No
więc słuchała jednym uchem a drugim dużo bardziej koncentrowała
się na dialogu Ani z Kacprem. I nie tylko na dialogu. Także na ich
zachowaniu.
Po
drugiej stronie stolika wyglądało to nieco inaczej. To Ania
zagadywała a Kacper raczej słuchał. Wyglądało to nieco
komicznie, tak jakby to blondynka starała się zrobić odpowiednie
wrażenie na młodym chłopaku. Tylko, że Kamili nie było jakoś do
śmiechu. Była nieprzyjemnie zaskoczona zaistniałą sytuacją.
Poczuła sporą niechęć na samą myśl o tym, że Ania mogłaby hm…
Sfinalizować znajomość z nastolatkiem w wiadomy sposób.
Może
była przewrażliwiona, ale szybko doszła do wniosku, że blond
nauczycielka angielskiego właśnie do tego dążyła. Jej
zachowanie, prezentowanie swoich szczupłych nóg, również dekoltu…
Uśmiechy, ale nie takie głupie, tylko trochę na wyższym poziomie.
Czuła
coraz większą irytację i co za tym idzie drżenie ciała. Nie
potrafiła się opanować. Ani tego co działo się z jej ciałem,
ani tego co wyprawiał jej mózg. Nie wiedziała jak zareagować.
Także
wtedy, gdy Marcin pochylając się po raz kolejny, położył rękę
na jej odsłoniętej nodze, sunąc wyżej. Strąciła ją, choć ten
dotyk był mimo wszystko nieprzyzwoicie rozkoszny. Nieprzyzwoicie, bo
przecież miała na uwadze, że był on dziełem super przystojnego
nadętego buca.
-
Mimo wszystko zapomniałeś o tym – podsunęła towarzyszowi pod
twarz dłoń z obrączką na palcu.
-
Obrączki są jak kajdany dla niewolników, czasami spadają – nie
speszył się.
Za
nic miał zasady. Był egoistycznym bucem przekonanym, że wszystko
mu się należy. Mimo tego, uśmiechnęła się lekko. Jeżeli miała
wymierzyć mu karę, to jeszcze nie teraz.
Sytuacja
nie uszła uwadze Kacpra. Ich spojrzenia znów się spotkały, ale
Kamila po raz kolejny nie potrafiła wyczytać niczego konkretnego z
oczu nastolatka.
Nie
wiedziała co robić, jak się zachować. Jeśli czegoś była w tym
momencie pewna, to jednego. Nie chciała, by Kacper dał się uwieść
silikonowej blondynce.
Tylko
co jej do tego? Przecież był niezależnym chłopakiem i ona nie
miała wpływu na jego wybory. No i ostatecznie gdyby wybrał takie
rozwiązanie, to też wystawiłby sobie jakieś świadectwo.
-
Dziwne połączenie, taniec hiphopowy i medycyna – skomentowała w
którymś momencie Ania.
-
Mamy dwudziesty pierwszy wiek – Kacper rzucił argument, który
Kamila usłyszała już wcześniej. - Można robić rzeczy poważne i
mniej poważne. Nic w tym dziwnego.
-
Nie mówię, że nie można, tylko ten hip hop nie pasuje mi do
ludzi, którzy mają poważne zainteresowania – nie dawała się
przekonać.
-
Może gdyby poznała pani jakiegoś hiphopowca zmieniłaby pani
zdanie…
-
Paru kiedyś poznałam – zareagowała lekceważąco. - Jeden się
nawet we mnie zakochał, słuchał hip hopu i w piłkę grał, jakoś
mnie nie przekonał.
Serce
Kamili walnęło niczym młot. Wbiła wzrok w szkolną koleżankę.
Znów z nienawiścią, jak na plaży. O ile tamte słowa mogły jej
ujść płazem, o tyle te… Może nie tyle słowa, ile ton jakim je
wypowiedziała, pełen lekceważenia…
Zacisnęła
zęby i pięści. Nie zdążyła znaleźć riposty...
-
A pozowanie i pokazywanie się nago dla tysięcy ludzi idzie w parze
z powagą? - zapytał subtelnie Kacper.
-
Ja miałam z tego pieniądze – zareagowała natychmiast na ten
oczywisty przytyk Ania.
-
Czyli to po prostu chodzi o kasę a nie o brak powagi – skwitował
nastolatek.
-
Słuchaj dziewczyny, bo dobrze mówi – wtrącił się Marcin. -
Wszystko co daje hajs jest dobre a dla głupot, z których nic nie
wynika nie ma miejsca – podsumował zdecydowanym tonem.
Po
raz kolejny Kamila wbiła oczy w osaczonego Kacpra. Choć on sam
wcale nie sprawiał wrażenia zagonionego w róg przez wyraźnie
starszych rozmówców.
Widziała
w nim coś… Co już zobaczyła w nim wcześniej. Może przez ten
uśmiech, może nie tylko. Widziała w nim coś… I jednocześnie
zastanawiała się, jak zachowałby się w tej dyskusji i co
powiedziałby Daniel.
Daniel…
-
Przykre jest to, że ludzie, którzy zarabiają całkiem duże
pieniądze są w nie tak zapatrzeni, że zapominają po co to robią
i wszystko przekładają na hajs. Otóż, ja, jak mam nadzieję,
zostanę doktorem, który w wolnych chwilach, będzie kręcił nowe
figury taneczne – podsumował spokojnie, acz bardzo dobitnie
Kacper.
Kamila
słuchała a przede wszystkim patrzyła w niego jak rażona gromem.
Ten uśmiech, który zauważyła już wcześniej, te oczy, te słowa,
ten ton, tak bardzo charakterystyczny...
Jezus
Maria, czy to możliwe…?!
Przecież
Kacper nie istniał, uświadomiła to sobie już wcześniej. Był
postacią, której na zewnątrz, po opuszczeniu gry już nie miała
prawa spotkać. Był postacią wymyśloną, wykreowaną przez… No
właśnie, ktoś to musiał zrobić!
Niemal
zapomniała oddychać, gdy te wszystkie tak przecież oczywiste
wnioski uderzyły w głowę z całą mocą.
Czy
to naprawdę możliwe, że Daniel stworzył samego siebie, sprzed
nieco ponad dwudziestu lat? Siebie samego, czy tam po prostu kogoś
na swoje wyraźne podobieństwo… Po to by dopiekł blond
nauczycielce i jednocześnie wzbudził zainteresowanie drugiej?
Czy
to o to chodziło? „Zasady programu będą takie, że będziesz
musiała dać się komuś przelecieć na oczach milionów. A skoro
tak, to niech tym kimś będę ja”.
Czy
on tak to sobie wymyślił? Boże… Czy to był właśnie cały
misterny plan Daniela?! Młody Kacper jako młody Daniel?!
Jeżeli
wcześniej miękły jej nogi, choćby na plaży, to co powiedzieć
teraz…?
-
Strasznie rozgrzała cię ta dyskusja – Marcin zwrócił uwagę na
towarzyszkę i nie omieszkał znów pochylić się ku niej,
jednocześnie wyciągając rękę i obejmując ją.
-
Owszem, jest tu gorąco – palnęła trochę nieprzygotowana,
kompletnie wytrącona z równowagi swoim odkryciem.
Broniąc
się przy tym przez większą bliskością.
-
W normalnym przypadku zasugerowałbym zdjęcie części garderoby,
ale w twoim… - nie omieszkał nie skorzystać z sytuacji i
przejechał wzrokiem po odsłoniętych nogach Kamili. Szczególnie
tej, odsłoniętej aż po biodro.
-
W moim wchodziłaby już tylko jedna jej część… - odpowiedziała
machinalnie, choć subtelnie i tym samym prowokująco.
Sama
nie wiedziała dlaczego tak.
Ale
widziała, że Marcin poruszył się niecierpliwie. Tak jakby jego
osaczanie zaczęło go nużyć i chciałby przystąpić wreszcie do
głównej części przedstawienia.
-
Każdy powód by się jej pozbyć jest dobry – odparł bezczelnie,
nie siląc się na jakąkolwiek finezję.
Nie
odpowiadała przez moment, nie będąc pewna jak zareagować. Czy tak
jak trzeba, czy może…
-
A jakbyś miał wymyślić jakiś powód…? - patrzyła mu prosto w
oczy.
Podłapał
przynętę. Skoro kobieta pyta w ten sposób…
-
Myślę… - zniżył głos, starając się brzmieć hipnotyzująco i
klimatycznie, co wychodziło mu co najwyżej średnio. - Że mogłabyś
na przykład w ten sposób kogoś nagrodzić.
Jasne…
Nie no, zaraz… Miał przecież...
-
Masz rację – odpowiedziała nie przestając patrzeć, tak jakby
faktycznie uległa jego wdziękowi, szeroko otwartymi oczami w jego
własne. - I to mam właśnie ochotę zrobić.
Przez
chwilę mierzyli się wzrokiem, po czym wstała, kierując się w
stronę wyjścia. Gdy przechodziła obok Marcina, ten nie omieszkał
unieść dłoni, chwytając ją lekko za biodro, jakby chciał pomóc
w opuszczeniu boksu.
Rzuciła
jeszcze spojrzenie w kierunku Kacpra, jakby upewniając się, że te
wszystkie myśli towarzyszące jej w ostatnich minutach podążyły
we właściwym kierunku a potem na wciąż drżących nogach udała
się w kierunku toalety.
Szła
jak otumaniona. Niewielka ilość alkoholu uderzyła jej do głowy
tylko trochę, to co się w niej działo było efektem czegoś
innego. I klimatu tej gry i przede wszystkim osoby Kacpra.
I
tego, że idąc wolnym krokiem, bo tylko na taki mogła sobie
pozwolić, miała świadomość, że zbiera na sobie spojrzenie
niemal każdej osoby na tej sali. Taki był już tu klimat, dużo
mniej oficjalny, dużo bardziej towarzyski.
Czuła
na sobie te spojrzenia. Te kobiece wyrażające coś w stylu
zazdrości i te męskie, które mówiły, jak bardzo chciałaby
poznać ją bliżej. I te spojrzenia… Nakręcały ją. Czuła się
trochę jak we śnie, jak w jakiejś bajce.
Co
to będzie, gdy wróci z powrotem?
Zamknęła
się w kabinie i bez większych ceregieli zdjęła majtki. Bez
ceregieli, choć serce wciąż waliło mocno. Wiedziała, że robi
krok, po którym ciężko będzie się cofnąć.
Chciała
jeszcze sprawdzić wyniki rankingu na stronie internetowej, ale
zrezygnowała. Jeśli coś ma się dziać… To niech się dzieje w
bardziej naturalny sposób. Nawet jeżeli podświadomość
sugerowała, że wszystko to co robi, robi dla tego pieprzonego
pojedynku.
Opuściła
toaletę wracając na salę. Póki jeszcze szła wszystko było w
porządku. Ale gdyby usiadła…
Zwolniła,
widząc ruch u siebie w boskie. Także Ania widocznie postanowiła go
opuścić na moment. Świetnie. Lepszego momentu nie mogła sobie
wyobrazić.
Patrząc
w kierunku swobodnie siedzącego Kacpra, na uginających się nogach
podeszła bliżej…
-
Kamila, zamówiłem drinka dla ciebie – usłyszała głos Marcina,
którego musiała minąć najpierw.
Boże,
co za typ… Naprawdę myślał, że szanująca się, prawdziwa
kobieta przyjmie drinka od nieznajomego palanta, nie wiedząc co może
znajdować się w środku?
-
Marcin, pozwolisz, że najpierw zamienię kilka słów z Kacprem –
oświadczyła niemal oficjalnie, nie pozwalając by jej negatywne
emocje w stosunku do tego buca wzięły górę.
Zaskoczyła
go tym stwierdzeniem, tak, że zamilkł. Zresztą nie interesowała
jej jego reakcja. Uniosła stopę wyżej, wchodząc do boksu.
Nastolatek przepuścił ją, by usiadła w nim nieco głębiej.
Usiadła
wygodniej, zakładając nogę na nogę. Ta jedna w związku z tym
pozostała odsłonięta tak, że można było zobaczyć zarys jej
pośladków. Znów poczuła ucisk w podbrzuszu. Owszem, miała już
za sobą pokaz ekshibicjonizmu w dużo większym stopniu, ale ten
teraz, subtelniejszy, bardziej zmysłowy a jednak równie erotyczny
no i w otoczeniu ludzi...
-
Bardzo mi zaimponowałeś swoją postawą i słowami – zaczęła
dość oficjalnie, acz jednocześnie starając się by brzmieć dość
przyjaźnie i subtelnie. - Również uważam, ze pieniądze to nie
wszystko i czasem małe pierdoły, jak ktoś to wcześniej ujął,
przynoszą wiele radości.
Nie
skomentował tego, patrząc w nią chyba nieco zdekoncentrowany.
-
Wobec czego – kontynuowała, starając się przyjąć nieco
luźniejszy ton. - Przyjmij ode mnie taką pierdołę, która zresztą
być może ci się w ogóle nie spodoba, nie wiem…
No
bo w sumie nie miała takiej pewności. Ale skoro postanowiła,
położyła na jego kolanach swe majtki.
Nie
spuszczała oczu z chłopaka, niecierpliwie wyczekując reakcji. Z
pewną satysfakcją i przyjemnością dostrzegła, że wprawiła go w
takie rozkoszne zakłopotanie. No i był jednak zaskoczony. Podobało
się to jej, bo chciała widzieć jego emocje a do tej pory był z
tym lekki problem.
A
patrząc na to jak wziął jej majtki w dłoń, uważnie się im
przyglądając, jakby chłonąc ten niecodzienny prezent, poczuła
niesamowite ciarki na skórze.
Ciarki,
które jednocześnie uzmysłowiły jej, że… Że ta historia nie
skończy się chyba zbyt szybko...
-
Ale nie musisz ich od razu rozkładać, przynajmniej tak publicznie –
powstrzymała go, gdy chciał zobaczyć bieliznę zbyt dokładnie.
-
Mam nadzieję, że mnie pani nie podpuszcza – skomentował wreszcie
bardziej rezolutnie, również siląc się na coś lekkiego.
-
Nie podpuszczam? - nie do końca zrozumiała.
Kompletnie
nie przejmowała się siedzącym po drugiej stronie Marcinem.
Interesował ją tylko Kacper.
-
Mam na myśli to, że… Nie są nowe, wyjęte z szafki, tylko… Z
pani. No wie pani…
-
Myślisz, że chodzę z dwiema parami majtek? - spojrzała z
pobłażliwym uśmiechem.
-
Kobiety są zdolne do różnych rzeczy… - chrząknął,
przypatrując się jeszcze raz trzymanym w dłoniach majtkom.
Kątem
oka zobaczyła, jak zdegustowany manager kiwa głową i wychodzi z
boksu. Widocznie stracił nadzieję na cokolwiek i demonstracyjnie
dał znać, że mu się to nie podoba. Kamila przejęła się tym,
jak zeszłorocznym śniegiem. Ale…
Znów
zaparło jej dech w piersiach, gdy pomyślała, że… Że teraz, w
tych okolicznościach i po słowach Kacpra...
-
Czyżby przyszło ci do głowy, by samemu sprawdzić? - zapytała
siląc się na beztroski ton.
Otworzył
usta i zamknął je natychmiast. Tak jakby w pierwszej chwili chciał
oczywiście zaprzeczyć, jak przystało na kulturalnego nastolatka,
ale w drugiej… Jakby i jemu coś się zapaliło w głowie.
-
O ile nie obrazi się pani za ten brak zaufania…
Cwaniak…
Nie chciał wyjść na napaleńca, którym zresztą chyba faktycznie
nie był i to na nią zrzucił odpowiedzialność za decyzję.
Patrzyli
sobie w oczy a Kamila czuła narastający w błyskawicznym tempie
klimat tego przyjemnego, rozkosznego napięcia.
Nie
odpowiedziała, nie ustając w patrzeniu. Ciekawa jaką sam podejmie
decyzję i zastanawiając się, która decyzja w jego wykonaniu
byłaby prawidłowa.
Jego
dłoń przesunęła się w stronę jej łona. Nie spuściła wzroku,
przynajmniej do momentu, dopóki i on nie spojrzał wreszcie w dół.
Sukienka była lekka i wiele odsłaniała, ale aby odsłonić akurat
to miejsce, musiał się natrudzić. Mimowolnie Kamila poruszyła
się, czując łomot w głowie na myśl, że ułatwia chłopakowi
takie zadanie...
Spojrzała
w dół, widząc jak sukienka odsłania coraz większą część jej
nóg. Uniosła wzrok, rozglądając się dookoła, ale chyba nikt nie
zwracał na nich uwagi, zresztą oświetlenie było w tym momencie
wyraźnie mniejsze, bardziej intymne. Gdy ponownie spojrzała w dół,
z trudem powstrzymała westchnięcie, widząc jak Kacper odsłania...
Z
trudem powstrzymując drżenie patrzyła jak na światło dzienne
wychodzi jej wzgórek łonowy. Ona nie musiała na to patrzeć,
spojrzała więc w twarz chłopaka. Patrzył i patrzył, jakby ten
ułamek sekundy by sprawdzić, że szanowna nauczycielka nie kłamała
to było za mało. Hm, chyba nic w tym dziwnego, ale...
-
Chyba już się upewniłeś, prawda? - zapytała cicho siląc się na
spokój w głosie.
-
W tym świetle… - poruszył się nerwowo.
A
Kamila jak zahipnotyzowana patrzyła na jego dłoń przesuwającą
się z sukienki w kierunku łona. W zasadzie nic nie mogła zrobić,
bo gdy uświadomiła sobie to wszystko, jego chłopięca dłoń już
spoczywała na jej wzgórku, przyciskając się do niego.
Drgnęła,
jakby próbując się wyrwać i dopiero w tym momencie uświadomiła
sobie, że dłoń Kacpra nie wyrwie się z łona. Przede wszystkim
dlatego, że ona sama natychmiast przycisnęła ją do niego, jakby
porażona tym dotykiem, jakby… No właśnie, czy to nie było to co
odkryła już wcześniej? Że jej reakcje na dotyk było dużo
silniejsze, niż zazwyczaj?
Wytrzymała
tak kilka sekund czując gorącą dłoń Kacpra na swoim miękkim,
rozgrzanym wzgórku. Jeżeli miała jakiś plan na cokolwiek to runął
on w tym momencie, bo an te kilka sekund niemal straciła kontrolę
nad sobą. Dotyk ręki Kacpra w takim miejscu rozgrzewał ją
nieziemsko i nie była w stanie się od tego powstrzymać.
Tak
jak nie powstrzymała tej fali ciepła rozlewającego się po jej
całym ciele. Całe szczęście, że silnie unieruchomiona dłoń
nastolatka nie przesuwała się, tylko po prostu tkwiła uwięziona
między wzgórkiem a jej własną ręką, bo dyby jeszcze zaczął ją
pieścić...
Wiele
kosztowało ja, by…
-
Dość! - sapnęła w końcu i nie puszczając jego dłoni, odsunęła
ją od łona. Natychmiast pożałowała swego czynu, tęskniąc za
tym jakże gorącym dotykiem. Ale przecież tak nie mogła…
Zamknęła
oczy na moment. Jej ciało zdradziło ją przed Kacprem. Jeżeli
wcześniej chciała cokolwiek zrobić w jakiś normalny sposób to
teraz… To teraz on musiał mieć świadomość, co z panią
nauczycielką zrobił jego dotyk.
Parę
dobrych sekund musiało upłynąć by odzyskać jako taką równowagę.
Odważyła się wreszcie spojrzeć Kacprowi w oczy.
-
Chyba koniec na dzisiaj. Czas iść spać, no nie?
Milczał
przez moment, rozważając pewnie różne warianty odpowiedzi i tego
co może stać się za chwilę, albo tego co on chciałby, żeby się
stało...
Ale
odezwał się dopiero, gdy oboje opuścili boks, stając na równych
nogach na parkiecie, co przynajmniej Kamili przyszło ze sporym
trudem.
-
Pani ma pokój w hotelu, ale ja tutaj...
-
Jak to tutaj? - zapytała kierując się w stronę wyjścia z sali. -
W tym wieżowcu?
„Wieżowcu,
który tak naprawdę nie istnieje...”
-
Tak, na dwudziestym siódmym piętrze.
-
Myślałam, że ten budynek będzie oddany do użytku później,
jeszcze nie teraz… - skomentowała ostrożnie, rozglądając się i
szukając wzrokiem koleżanek.
-
Bo będzie, ale sporo rzeczy jest już wykończonych. Między innymi
apartamenty właśnie tam.
-
I sam masz apartament?
-
Mój ojciec je wykańczał. Narobił trochę znajomości i dlatego
spędzamy tu w trójkę wakacje przez te kilka dni. W apartamencie,
gratis.
No
tak, wszystko stało się jaśniejsze. Jak korytarz na który właśnie
weszli po opuszczeniu sali.
-
Na którym mówiłeś? Dwudziestym...
-
Siódmym – przypomniał. - Wysoko, można zobaczyć kilka fajnych
widoków.
„Tak…
Szczególnie w okolicach północy, w takiej miejscowości jak
Antonówek...”
Ale
na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech. Dać się poderwać
chłopakowi na ładne widoki z okna? No cóż...
-
Aż tak wysoko nie wejdę…
-
Po co wchodzić? Przecież tu jest winda – wskazał palcem.
No
rzeczywiście, jak można sobie wyobrazić taki gmach bez windy?
Chwilę
później byli już w środku. Po lekkim odprężeniu Kamila znów
poczuła wracające napięcie. Przecież nie jechała tam po jakieś
widoki. Gra, pojedynek z Anią, ona...
Jechała
tam, aby się ruchać.
Oparła
się mocniej o ścianę, bo nogi znów niebezpiecznie zadrżały.
Naprawdę? Nie, nie mogła o tym myśleć. Jak to ruchać? Ona,
przykładna żona i matka? Z jakimś ledwo co poznanym
osiemnastolatkiem? Na oczach milionów ludzi w całej Polsce?!
-
A gdybym się nie zgodziła, to zaprosiłbyś sobie panią Anię,
tak? - rzuciła zaczepnie.
-
Nie sądzę – odparł krótko.
-
Naprawdę? - spojrzała dość nieufnie. - Wydawało mi się, że
wiele was łączy – rzuciła subtelnie i niedwuznacznie.
-
Mam wrażenie, że nie przepada pani za swoją koleżanką –
odpowiedział z fasonem.
Milczała,
wpatrując się w jego błękitne oczy. Odnajdywała w nich tak wiele
podobieństwa…
W
rękach wciąż trzymał jej własne majtki.
-
A przyszedłem z nią, bo się trochę nudziłem – dodał po
chwili. - Poza tym… Nie wiem, coś mi kazało, sam nie wiem co...
Drgnęła
raz jeszcze. Coś mu kazało, coś bliżej niesprecyzowanego… Hm…
Możliwe, że ona sama znała ten powód lepiej niż on...
Czuła
się… Coraz mniej pewnie, to było najlepsze określenie. Patrzyła
na kolejne cyferki na tablicy, odliczając razem z nią. W końcu
winda zatrzymała się i oboje wyszli na korytarz.
Było
pusto i cicho, ale światło świeciło. Kacper poprowadził w
kierunku swego apartamentu a gdy wbijał kod do wejścia, przez
chwilę mogła jeszcze zerknąć na jego sylwetkę. Trochę męską,
trochę chłopięcą. Silną, choć szczupłą. Wyraźnie sprężystą,
bardzo fajną. No i apetyczny tyłeczek...
Ocknęła
się z niegrzecznych myśli, czując występujący na twarz
rumieniec. Zrobiła kolejny krok, już jeden z ostatnich. Jeszcze
rozejrzała się na boki, choć nikogo nie było i nikt nie widział.
Nie widział atrakcyjnej kobiety, ubranej pięknie, ponętnie,
erotycznie.
Prowadzonej
przez jakiegoś nastolatka na ruchanie.
Ciekawe,
czy i on zdawał sobie z tego sprawę i czy on miał taki właśnie
zamiar…? To ją zaciekawiło. Ale jak się tego domyślić?
-
Proszę bardzo – uporał się z drzwiami i wpuścił ją do środka
zapalając światło.
Weszła.
Było tu ciszej, wobec czego stukot obuwia brzmiał w jej uszach
niczym gromy z nieba. Ciekawe, czy w jego też. Uświadomiła sobie,
że ten odgłos jest bardzo erotyczny, wręcz niemal pornograficzny.
Tym
bardziej, gdy idzie się na drżących nogach. A za sobą ma
chłopaka, który z pewnością wykorzystuje ten fakt, by ocenić
sobie jej długie nogi i pośladki. Tak jak ona przed sekundą
oceniała jego sylwetkę.
By
ocenić, czy jest dobrą dupą na ruchanie…
Nie,
nie… Nie on, on był inny. Ale mimo wszystko z pewnością takie
obrazki robiły mu dobrze...
Zbliżyła
się do okna, wiedziona tą wcześniejszą zapowiedzią widoków. No
cóż, mimo wszystko były takowe, to znaczy dało się dostrzec
światła miasteczka, lampy wokół jeziora a przynajmniej jego
części i takie tam.
Ale
ona nie przyszła tu oglądać widoków i on chyba też miał inne
zamiary…?
A
co, jeśli nie? Jeśli to ona musiała przejąć pałeczkę liderki,
jako starsza, jako ta, która więcej może, no bo… No bo facet,
młodszy, siłą rzeczy bardziej onieśmielony…
-
I co? Nie fajne?
Uśmiechnęła
się pobłażliwie. On faktycznie patrzył przez okno z wyrazem
pewnej ekscytacji na twarzy, jakby to było najważniejsze. Rozbroiło
to ją kompletnie.
-
Przyprowadziłeś mnie tu po to by naprawdę patrzeć przez okno? -
zapytała śmiało.
Tak,
jak na nią i tą sytuację, śmiało. Szczególnie w sytuacji, gdy…
Gdy znów uświadomiła sobie, że jest teraz oglądana przez może
milion ludzi, bo chyba cała Polska zaczęła sobie robić nadzieję,
że ta czarna...
Na
sekundę nogi jakby zapadły się pod nią. Szybko się opanowała.
-
Coś nie tak z panią? - Kacper chyba trochę się zaniepokoił.
-
Dla każdej pani jesteś taki troskliwy?
-
Tylko dla wiernych klientek
-
Ach tak… - pokiwała głową.
Hm,
w sumie… Czy to nie był ten trop? Stanęła na wprost chłopaka.
-
Czy możesz wreszcie mi wyjaśnić na czym polegało to badanie,
które na mnie przeprowadziłeś? - wyrzuciła z siebie, czując, że
jej twarz czerwienieje na przypomnienie sobie momentu z wczorajszego
dnia.
-
Nie wiem, czy chce pani słyszeć dokładnie, to niekoniecznie jest
przyjemny temat…
-
Skoro już zaczęłam – spuściła wzrok.
-
Po prostu znam doskonale charakterystykę tego miejsca i szukałem
konkretnych punktów potwierdzających oznaki braku hormonu libed.
-
I je znalazłeś?
-
Tak jak pani przekazałem w gabinecie. Niestety tak.
Pokiwała
głową. Niestety… Ciekawe dla kogo niestety...
Przełknęła
ślinę, czując, że traci równowagę. Bardziej duchową, ale
fizyczną też.
-
A czy jest możliwość, że mogłeś się pomylić i przy ponownym
badaniu nie wyszłaby ci inna diagnoza?
-
Nie sądzę – odparł krótko i treściwie.
Westchnęła
cicho. Kacper, kolego, czy ty zawsze jesteś taki oficjalny? Czy...
-
Chodzi mi o to, że trochę ciężko mi przyjąć taką diagnozę,
wiesz…? Że wolałabym mieć pewność, że… - urwała.
-
Mam panią zbadać jeszcze raz? - załapał wreszcie patrząc
uważnie.
-
Hm… - znów spuściła wzrok, tym razem uciekając w defensywę. -
Wiesz doskonale, że to badanie jest dość… Kontrowersyjne…
Chociaż, jakby nie patrzeć, dla ciebie to nie novum. Mam na myśli
o badanie i dzisiaj na plaży. Zboczeńcu – dodała dość
żartobliwie.
Niedwuznacznie
dała do zrozumienia, że widział już ją nagą. Dwa razy. No a
jeszcze przed chwilą w boksie na sali...
-
To nie ja chodzę na golasa po plaży – odciął się podobnym
tonem a ona znów ujrzała ten charakterystyczny i tak znajomy jej
uśmieszek.
-
Jasne, po tym wszystkim, to ty masz mnie za damę lekkich obyczajów
– palnęła, uznając, że przecież tak naprawdę Kacper miał
powody by ją w ten sposób osądzić.
-
Nie nazwałbym tak pani, choćby mając na uwadze wczorajszy wieczór
– sprzeciwił się natychmiast i zabrzmiało to szczerze.
Wczorajszy
wieczór, podczas którego wszystkie panie nauczycielki ruchały się
z wszystkimi licealistami. Tylko nie ona.
-
Kacper – zniżyła głos, zbliżając się do nastolatka i kładąc
dłonie na jego barkach. - Rozumiesz chyba, że to mimo wszystko
krępujące dla mnie i wbrew temu co widziałeś, nie jest dla mnie
czymś normalnym by rozbierać się tak przed wszystkimi...
-
Rozumiem, że jest pani skrępowana – w jego głosie zabrzmiały
chyba w końcu jakieś emocje. - Ostatecznie nie musi pani zdejmować
tej sukienki, jest dość luźna, by…
-
Jednak lepiej będzie jak… - przerwała mu i sama nie dokończyła,
czując, że jej ciało żyje już własnym życiem a jej ręce drżą.
Westchnęła
głęboko. Chyba nie musiała już ukrywać swojego zdenerwowania.
Zresztą przed nim… Przed Danielem w młodszej wersji…
-
Nie lubię tak przy otwartym oknie… - zaczęła.
-
Na tej wysokości nikt nie będzie podglądał – wygłosił
logicznie i lekko ironicznie.
Prawda,
nikt. Z wyjątkiem miliona, albo i więcej Polaków…
-
Nie o to chodzi… Może po prostu tym razem położyłabym się w
łóżku?
-
Żaden problem – gestem zapraszającym wskazał natychmiast na
łóżko.
Aha
i jeszcze może coś…
-
Czy byłoby nietaktem, gdybym zaproponowała coś, co mogłoby mi
pomóc w opanowaniu swego zdenerwowania? - spojrzała w jego twarz
otwierając szerzej oczy.
-
Oczywiście a co takiego?
Chrząknęła,
czując, że jej twarz jest chyba zupełnie czerwona.
-
Skoro ja mam być naga, to chyba lepiej bym się poczuła, gdyby
szanowny pan doktor też był… No wiesz… - zaplątała się jak
nieśmiała nastolatka.
Ale
przynajmniej go rozweseliła.
-
Może przez to, że nie mam wielkiego doświadczenia w diagnozowaniu,
ale pierwszy raz słyszę taka prośbę. Zobaczę co da się zrobić,
w porządku?
Kiwnęła
głową z lekką rezygnacją, bo co miała zrobić? Chyba i tak
właśnie zrobiła z siebie idiotkę.
Stali
przez moment na wprost siebie speszeni, skrępowani, z nieśmiałymi
uśmiechami na twarzach. Tak, czuła wyraźnie, że on też odczuwał
te emocje, przynajmniej w jakimś stopniu. To tutaj miało jednak
odbiegać od standardowych badań w gabinecie lekarskim...
-
Będzie lepiej, jeśli wyjdę na moment? - zapytał po chwili.
-
Zostań – poprosiła znów biorąc głęboki wdech. - Jeśli coś
ma być lepiej, to chyba to, że sam zdejmiesz ze mnie tą sukienkę,
tobie będzie łatwiej.
I
natychmiast po złożeniu tej propozycji odwróciła się i
skierowała bardzo wolnym krokiem w stronę łózka. Tak, aby Kacper
dogonił ją w ciągu sekundy i zrobił co trzeba.
Sukienka
była lekka, że sama mogła sobie z nią poradzić. Wiedziała o tym
dobrze i Kacper chyba też. Ale nie skomentował prośby.
Tylko
tuż przed łóżkiem delikatnie położył dłonie na ramionach
prawie dwukrotnie starszej kobiety i zsunął z niej sukienkę.
Tak,
to nie miało nic wspólnego z romantycznym zdejmowaniem centymetr po
centymetrze. Sukienka była zbyt luźna. Dwie sekundy i Kamila,
dokonując pewnie najbardziej spektakularnego striptizu w jej życiu,
stanęła przed młodym doktorem kompletnie naga.
Przed
nim i przed całą Polską.
Niby
nie miało to takiego znaczenia, skoro zrobiła to już wcześniej, w
okolicach południa, na plaży. Ale ten kontekst… Co innego jednak
rozebrać się indywidualnie na plaży a co innego pozwolić się
rozebrać młodemu chłopakowi w jego pokoju.
Ledwo
uniosła stopy, by ostatecznie pozbyć się garderoby. Zamknęła
oczy i pochyliła się, kładąc na miękkim łóżku. Konkretnie na
brzuchu, wystawiając ku chłopakowi swój nagi tyłek.
Jemu
i całej Polsce.
-
A może ty też spełnisz moje życzenie? - zwrócił głowę w
stronę stojącego nastolatka, ale zamknęła oczy, nie mając odwagi
spojrzeć mu w twarz.
-
Skoro pani nalega… - mruknął, jakby chcąc ukryć własne emocje,
ale chyba jednak i on przynajmniej w jakimś stopniu stracił
kontrolę nad sobą.
-
Ale bokserki możesz zostawić – zareagowała kilka sekund później,
gdy Kacper stał nad łóżkiem już tylko w samej bieliźnie.
Tak,
chociaż wewnątrz korciło ją, by i on był kompletnie nagi. On,
młody, przystojny, sympatyczny, opiekuńczy, inteligentny chłopak.
On, niby jej własny mąż, dwadzieścia dwa lata młodszy...
Który
właśnie przysiadł na łóżku, tuż obok.
-
Czekaj, zrobimy tak… - zareagowała natychmiast Kamila, dokonując
stosownych poprawek.
A
polegały one na tym, że po prostu położyła się na jego
kolanach. To znaczy oparła o nie łono, brzuch… Tak, że ona na
tych kolanach miał centralnie przed sobą jej nieco wypięty w tej
sytuacji tyłek.
Znów
zacisnęła oczy. Czuła jak napinają się jej mięśnie. To nie
mogła być prawda, nie… Jeszcze uszłoby to jakimś cudem, gdyby
to była tylko gra i ona z nim sam na sam… Ale nie w obecności
miliona Polaków...
A
ona w ten sposób po prostu mu się oddała. W całości.
-
Jestem do twojej dyspozycji – wygłosiła z trudem panując nad
głosem.
Właśnie
taki tekst… Nie „czyń swoją powinność”, tylko dużo
bardziej intymny, wręcz zachęcający.
Zamknęła
oczy, ale nie powstrzymała drgnięcie, gdy dłonie Kacpra wylądowały
na jej wypiętych pośladkach. Znów ten dotyk. Dotyk, który działał
na nią dużo bardziej, niż zazwyczaj. Dotyk, który sprawiał po
prostu rozkosz.
To
ewidentnie musiała być sprawka Daniela. Nie było innej opcji.
A
teraz ta młodsza wersja Daniela rozchylała jej nagie pośladki,
przyprawiając Kamilę o nieprawdopodobne ciarki na skórze. Nie
opanowała swojego ciała. Przesunęła się lekko na jej kolanach,
czując, że popada wręcz w małą ekstazę. To sprawił ten jeden
dotyk. No i świadomość, że cała Polska to widzi...
-
Jest pani bardzo wrażliwa na dotyk, to jedna z tych oznak – jego
głos brzmiał wciąż normalnie, chociaż chyba...
Jasne,
oznaka… To oznaka tego, że Daniel przygotowując grę, podkręcił
jej wrażliwość na dotyk, nic więcej.
Ale
wiedział chyba co robi. Chociaż jej własne zachowanie było dla
niej samej trochę kompromitujące, bo wręcz jakby wiła się pod
Kacprem, zdradzając bezlitośnie jak działa na nią dotyk jego
dłoni, to musiała przyznać, że zrobił to dla niej. Że ten dotyk
rozpalał ją jak nigdy, sprawiając niesamowitą rozkosz. Coraz
większą, coraz silniejszą.
Taką,
że po prostu przestawało mieć znaczenie, że robi to na oczach
całej Polski.
-
Och… - nie powstrzymała mruknięcia, gdy palec Kacpra wślizgnął
się między jej pośladki
Penetrował
jej otwór analny, tak jak wczorajszego popołudnia. A ona pozwalała
by cała Polska patrzyła jak jakiś nastolatek wierci palcem w jej
dupie.
Z
tego wszystkiego, to właśnie było chyba najbardziej deprymujące.
Poczuła się bardziej niekomfortowo, niż gdyby paradowała po
prostu kompletnie nago. Musiała to przerwać, choć jego palec tam w
środku… No cóż, po prostu robił jej dobrze...
-
Kacper, wystarczy, chyba już wiemy… - sapnęła zduszonym głosem.
-
Już? - trochę zdziwił się a może i rozczarował chłopak.
Ale
poczuła, że palec powoli wyjeżdża z jej tyłka, znów sprawiając,
że przez jej ciało znów przeszedł dreszcz rozkoszy.
Drgnęła
po raz kolejny, gdy gorące dłonie nastolatka wylądowały na jej
wypiętych pośladkach. Tak jakby to było zupełnie normalne, że po
skończonym badaniu może sobie pomacać ponętny tyłek klientki.
Ale
ten dotyk był tak zniewalający, że nie zareagowała na niego.
Zresztą przecież… Serce zaczęło walić jak młot.
-
Tak, już. Skoro wszystko wiemy, to chyba dalszy ciąg nie jest
potrzebny, prawda? - rzuciła cichym, subtelnym głosem, usiłując
ukryć wszelkie możliwe emocje.
Milczał.
-
A jeśli tak jest, to myślę, że nie pozostaje chyba nic innego,
jak doprowadzić wszystko do porządku?
Z
trudem wygłosiła tą kwestię, wiedząc przecież doskonale co
zaproponowała. Ale wręcz paliła ją ciekawość co do jego
reakcji.
Milczał
wciąż. Tylko jedna z jego dłoni zsunęła się na udo, przesuwając
się po nim, gdy druga lekko masowała jej pośladki, nawet lekko
podszczypując. Więc chociaż nic nie mówił, to uzyskiwała
pewność, że nie jest obojętny na jej wdzięki.
Wykonała
ruch za niego. Zmusiła go, by odsunął się nieco, jej pośladki
opuściły jego kolana. Po prostu, z sercem walącym jak bęben,
przyjęła pozycję na czworaka, wypinając się w jego stronę.
Wypinając zachęcająco swój kompletnie nagi tyłek. Niczym jakaś
porno gwiazda w kiepskim porno filmie.
W
stronę jego i może już iluś tam milionów Polaków. Zamknęła
oczy, chowając twarz w rozłożonych na poduszce przedramionach.
Bo
bardziej dziwkarsko nie dało się chyba wyglądać.
Ale
w tym momencie nie mogła już tego powstrzymać. Niesamowity wstyd i
upadlające poniżenie łączyły się z nieziemską wprost rozkoszą.
Oto porządna, licealna nauczycielka stała się porno gwiazdą dla
całej Polski.
Tylko
co na to on? Czy mógł wreszcie wykonać...
Wykonał.
Wyczuła jakiś bardziej dynamiczny ruch za sobą. W ślad za nim
poszedł klaps w jej wypięty tyłek. Niezbyt silny, ale drgnęła po
raz kolejny, oszołomiona tym zachowaniem nastolatka.
Jednocześnie
z jego ruchów wyczuła, że zdjął z siebie bokserki. Jeśli serce
mogło zabić mocniej…
-
Wypnij się bardziej – usłyszała bardziej zdecydowany głos. To
już chyba nie był ten spokojny, poukładany, zachowujący dystans
nastolatek.
Ten
głos i te słowa sprawiły, że natychmiast wypięła się jeszcze
bardziej. Posłusznie, jak swemu panu. Tym bardziej, gdy poczuła
jego nad sobą, tam z tyłu. I jego gorące dłonie, silnie
przytrzymujące ją za biodra.
Te
dłonie na biodrach… To ją urzekło jeszcze silniej i zniewoliło.
Jednocześnie ten gest sprawił, że zastygła w nabożnym
oczekiwaniu. Już nie było odwrotu. On był za nią, trzymał ją
mocno za biodra a między pośladkami wyczuwała coś twardego,
sztywnego, napierającego w...
-
Ej… - jęknęła przeciągle drżącym głosem czując jak jej
otwór rozwiera się szerzej pod naporem sztywnego penisa Kacpra.
Ale
nawet nie o to chodziło. Jej wrażliwość na dotyk, jej unerwienie…
I przy tym Daniel coś majstrował. Przy tym, by penis wchodzący w
ten otwór robił jeszcze większe spustoszenie, niż w cipkę...
-
Boli panią? - usłyszała za sobą głos Kacpra, który widocznie
nie do końca zrozumiał powód reakcji Kamili.
-
Nie… - jęknęła. - Rób tak dalej...
Tak,
tyłek to nie cipka. Mimo wszystko jego penis wsuwał się w nią
wolniej, ale może właśnie dlatego dostawała niemal orgazmu. Jej
mięśnie były napięte do granic.
-
Chyba lepiej, jak robię to tak wolno, by pani nie skrzywdzić.
To,
że do niej mówił w trakcie… Zawsze to uwielbiała, mówienie do
niej w trakcie w seksu. A szczególnie gdy teraz był to ktoś inny,
niż Daniel. I gdy komentował to co właśnie robił. Po prostu
czuła, że doprowadza ją to do szału.
-
Rób… - powtórzyła. - Rób i mów. Och… - jęknęła czując,
że jego penis wszedł do końca.
A
potem wyszedł, niemal do końca, równie powoli jak wszedł.
Ocierając się o jej unerwione wnętrze tak, że znów poczuła coś
bliskiego orgazmowi.
I
wszedł znowu, znów powoli, jakby jego właściciel zgodnie z
zapowiedzią nie chciał zrobić żadnej krzywdy. Nie zdając sobie
sprawy z tego, że jedyne co robi to doprowadza, hm... Pacjentkę do
nieziemskiej rozkoszy.
-
Och… - wyrwało się z ust Kamili raz jeszcze.
W
tej wyjątkowo perwersyjnej otoczce czuła wręcz opiekę dużo
młodszego chłopaka. Czuła, że naprawdę dba o to by jej nie
skrzywdzić, nie zranić fizycznie. On, osiemnastolatek, który
zamiast rzucić się na nagą piękność jak oszalały i po prostu
zerżnąć ją w dupę, zachowywał się jak doświadczony mężczyzna,
pilnując, żeby przede wszystkim jego hm… Pacjentce było jak
najlepiej.
I
to ja obezwładniało chyba najsilniej.
Tak
bardzo, że skierowała wzrok w prawą stronę, widząc daleko
wysuniętą stopę Kacpra. Czy można było wymyślić coś bardziej
poniżającego a jednocześnie przekazać wyraz silniejszego
podziękowania, niż to co zrobiła?
W
rytm bowiem kolejnych wejść penisa w jej wypięte dupsko,
przechyliła nieco głowę w prawo i namiętnie jak tylko mogła w
tej sytuacji pocałowała stopę Kacpra. Chyba go tym lekko
zaskoczyła, ale nie zwróciła na to większej uwagi. Pocałowała
go jeszcze raz, potem znów. Zachłannie całowała jego stopę a
potem wręcz zaczęła ją lizać, niczym upodlona niewolnica
wdzięczna swojemu panu za okazywaną łaskę.
Tak,
pewnie zaskoczyła i sprawiła, że nabrał tym samym większej
pewności. Jego ruchy stały się szybsze, to już nie było powolne
wchodzenie, celem rozeznania sytuacji, tylko już… No właśnie,
może jeszcze nie jakieś dynamiczne, ale regularne, systematyczne
posuwanie.
A
w tym wszystkim upewniały ją jego dłonie trzymające ją mocno za
biodra. Mocno, zdecydowanie, kontrolując jej ruchy i znów
sprawiając, że serce zabiło mocniej. Mogła sobie tylko wyobrazić,
jak to wszystko wygląda z boku, jak poruszają się jego szczupłe,
acz silne, sprężyste uda, jak wygląda jego zgrabny tyłeczek,
jak...
Zaraz!
Przechyliła
się gwałtownie w lewo sięgając dłonią w kierunku stolika.
-
Chwila… - wysapała, jakby tłumacząc swoje zachowanie. I
sprawiła, że Kacper znów zwolnił swoje ruchy.
A
ona po prostu chwyciła telefon i rozdygotana, nieporadnie kliknęła
w internet. Potem szybko wyszukała odpowiednią stronę, mniej tym
razem skupiając się na ruchach Kacpra.
-
Zwolnij na moment – poprosiła, co też chłopak posłusznie
uczynił.
Miał
zwolnić, aby przypadkiem za szybko nie doszedł. Aby nie doszedł
przed tym, niż ona…
Z
zapartym tchem ujrzała stronę Total Recall na wyświetlaczu. Nie
trzeba było przesuwać dalej, już na samym szczycie w opcji „live”
zobaczyła screen… No właśnie.
Odpaliła
go, chowając telefon nieco pod siebie, tak by chłopak nie
zorientował się.
-
Już. Możesz… - poleciła subtelnie a Kacper znów zaczął
poruszać się szybciej.
Nie
wiedząc o tym, że jego, hm… Pacjentka ogląda teraz ich samych w
transmisji live w internecie.
A
rzeczona pacjentka omal nie postradała zmysłów patrząc jak
urzeczona w obrazek z kamery… No właśnie, jak tu działały
kamery, na jakiej zasadzie się to działo? Nie miała pojęcia, ale
to było akurat drugorzędne.
Bo
najważniejsze było już tylko jedno. To, że na wyświetlaczu w
telefonie widziała samą siebie… Albo inaczej. Przede wszystkim
widziała właśnie Kacpra, nagiego w całej okazałości, trochę z
tyłu, trochę z boku. Właśnie tego jego napięte uda, poruszające
się dynamicznie, szybko, dzięki czemu jego twardy kutas wbijał się
w jej wypięte dupsko. Widziała to wszystko, widziała jego zgrabne,
apetyczne pośladki. Widziała jego dłonie silnie trzymające za jej
biodra. I wreszcie widziała siebie samą, jak porusza się w rytm
ruchów Kacpra.
Jeśli
można było sobie wyobrazić coś bardziej perwersyjnego, jakąś
jeszcze większą zbitkę wszystkich tych perwersyjnych wydarzeń,
fantazji, to…
To
zobaczyła właśnie ostatnią. W dolnym rogu wyświetlacza. Licznik
widzów. Nieco ponad trzy miliony odbiorców. Trzy miliony
Polaków...
-
Boże święty… - tego jęku już nie powstrzymała.
Niemożliwe…
Niemożliwe… Ale jednak...
-
Szybciej, Kacper, szybciej… - poprosiła ostatnim tchem.
Spełnił
jej życzenie a ona nie wiedziała nad czym się skupić, jeżeli w
ogóle była w stanie skupić się nad czymkolwiek.
Doświadczała
bowiem w tej sytuacji wszystkiego. Z jednej strony chłonęła zapach
młodego mężczyzny pieprzącego ją w dupę. Czuła jego silne
dłonie na biodrach, czuła jego podniecenie, zaangażowanie i wciąż
tą roztkliwiającą opiekę. Czuła także jego penisa
rozjeżdżającego jej dupsko i robiącego jej dobrze, chyba nawet
bardziej, niż gdyby wchodził w cipkę.
A
oprócz tego, że czuła, wszystko widziała. Nie poduszkę, jak
zwyczajowo w takich sytuacjach, tylko całą scenę. Widziała na
ekranie młodego chłopaka ruchającego ją dupę, jego nagie ciało
i swoje własne. Jego i ruchy i swoje. Widziała je dokładnie tak
samo jak trzy miliony Polaków.
Jego
ruchy coraz szybsze, coraz mniej kontrolowane...
-
Spuść się – wyjąkała niemal błagalnie. - Ulżyj sobie i spuść
się we mnie wszystkim co masz…
Nie
musiała go do tego zachęcać, bo wiedziała, że to już
nieuniknione. Sama jeszcze chłonęła ostatnie uchy, coraz mocniej
zaciskające się na biodrach dłonie, pomrukiwania i głębsze
westchnienia wychodzące z ust chłopaka i wreszcie ostatni wystrzał.
Wystrzał, którym właśnie zalał jej tyłek swą tak pożądaną
spermą.
Kompletnie
zmęczona, delikatnie strąciła z siebie chłopaka. Jego penis
opuścił jej dupsko a ona przewróciła się na bok, wyłączając
telefon. Transmisja z czegokolwiek nie była jej już do niczego
potrzebna. Dokonało się. Dokonało. To wszystko.
Daniel
wygrał. Stało się to co sobie doskonale zaplanował. Stało się,
wszystko. Wszystko co sobie wymyślił.
A
ona? Czy też wygrała? Czy jej mroczne fantazje zostały spełnione
z nawiązką? No i co do wygrywania… Czy to czego się dopuściła,
wpłynęło na wyniki pojedynku z Anią w rankingu?
I
czy przede wszystkim poziom hormonu libed został uzupełniony tak,
by mogła opuścić tą cholerną grę i wrócić do świata żywych?
Jak to się w ogóle miało odbyć?
No
i Kacper… Kimkolwiek by nie był, głupio byłoby się teraz
odwrócić, ubrać, wyjść… Powiedzieć „wykonałeś misję
zadaną ci przez twórcę pomysłu, więc cześć”…
No
właśnie, Kacper, młodsza wersja Daniela… Znów ta myśl
zagnieździła się w jej głowie. Bo jakoś tak bez reakcji, jakoś…
-
Dziwnie się pani zachowywała, jak na pacjentkę, której chodziło
tylko o leczenie – jakby wysłuchał tego co dzieje się w mózgu
Kamili i odezwał się tonem, w którym wyczuła jednak spore emocje.
-
Nie uważasz, że z uwagi na specyfikę tego leczenia, nie mogłam
zachować się inaczej, niż jak to określiłeś, dziwnie? - o
dziwo, wygłosiła zdanie złożone, choć nieco zachrypnięty głos
trochę się łamał.
Zamilkł
znów. W sumie o czym tu było gadać. Przecież wciąż rządziły
nimi emocje. I nią i jak przypuszczała także nim. Ona sama, choć
miała w głowie wiele pytań a przynajmniej to jedno…
No
dobra, trzeba było jednak je zadać. Być może Kacper, świadomie,
bądź nie, wiedział coś więcej.
-
Ile to potrwa…?
-
Co potrwa? - nie zrozumiał.
-
Ile to potrwa, zanim poziom hormonu zostanie uzupełniony? - zapytała
cicho.
-
Hm… To zależy. Z dwa, trzy tygodnie, może czasem dłużej. To
zależy dokładnie od wyników pomiarów.
-
Żartujesz – przestraszyła się. - Aż tyle?
Czy
z tego miałoby wynikać, że było jej pisane, by spędzić w grze
taki właśnie czas? I jeszcze może przez cały ten okres dymać się
codziennie w dupę, czy inaczej?
Nie
no, Daniel nie mógł być aż tak okrutny… Z pewnością rozwiązał
to inaczej. Może jednak po prostu Kacper tego nie wiedział.
Nie,
nie miały siły się tym zajmować. Wciąż przeżywała to co
zrobiła, to czego się dopuściła. To, że stała się porno
gwiazdą na oczach całej Polski. No i nie tylko to.
Także
osoba Kacpra. I jej własna. A raczej jej własne żądze. Bo
uświadomiła sobie, że… że owszem, została wydymana, ale
spełnienie stało się łupem tylko jednej osoby. A ona sama…
Tak,
była podniecona, rozgrzana… Mimo tej niezwykle poniżającej
świadomości, że wszystko co robi, robi na oczach trzech milionów
Polaków. Tylko… Tylko czy w tym momencie, gdy dała się
wygrzmocić publicznie, pozostawało jeszcze miejsce na jakikolwiek
wstyd, na skrępowanie?
Tak,
pozostawało, ale nie mogło już odgrywać decydującej roli. I gdy
to sobie uświadomiła, przekręciła się na bok, przytulając do
Kacpra.
-
Cudowny jesteś, że to zrobiłeś. I w ogóle… - szepnęła.
Wypowiadając
te słowa złożyła dłoń na jego piersi, ale tylko na moment.
Potem zjechała na brzuch, pieszcząc lekko to wspaniałe chłopięce
ciało.
-
I w ogóle? - powtórzył.
-
No w ogóle… Byłeś taki… Delikatny, zadbałeś o mnie… -
pochwaliła go raczej niewymuszenie.
I
znów korzystając z tego, że zajęła go rozmową, złożyła
pierwszy pocałunek na jego apetycznej, młodzieńczej klatce
piersiowej a potem drugi. Zaś jej dłoń zjechała z brzucha,
sięgając w dół. Chwytając niecierpliwie miękkiego penisa.
Drgnął,
pewnie zaskoczony aktywnością atrakcyjnej, starszej kobiety. Nic
nie odpowiedział, jakby ten atak przygwoździł go.
Kamila
całowała wciąż jego klatkę, subtelnie, delikatnie, jakby
faktycznie dziękując Kacprowi za to co zrobił. Tak jakby to ona
miała powód do dziękowania a nie on, który wykorzystał życiową
szansę do zerżnięcia atrakcyjnej laski w dupę.
Ale
jednak tak się czuła. I może decydowała o tym wrodzona uległość,
tym bardziej, że spotęgowana w tych warunkach. W jej umyśle w
błyskawicznym tempie narastały te najbardziej upodlające fantazje,
znów powodujące szybsze bicie serca. Znów chciała być
niegrzeczna i to wszystko rosło w takim tempie, że… Że
przeraziła się na moment a serce zaczęło walić jak bęben.
Skąd
to…? Skąd tutaj, w tych okolicznościach…?
Wręcz
sama czuła jak przytłacza swoim zachowaniem Kacpra, jak staje się
bardziej zdeterminowana w tym co robiła. Jak całowała jego ciało
coraz zachłanniej, schodząc w dół, w ślad za dłonią wciąż
trzymającą jego penisa.
Nawet
nie zwracała uwagi na to, że kołdra okrywająca Kacpra zjeżdża w
dół, wraz z jej ruchami. Że wszyscy widzą jak ta porządna
nauczycielka całuje zachłannie jego podbrzusze a potem jej usta
stykają się z miękkim penisem. No miękkim, skoro raptem przed
chwilą wystrzelił w niej z całą swą mocą.
Ale
sama Kamila nawet nie spojrzała w stronę chłopaka, nawet nie
zapytała, czy chce tego, czy nie. Liczyło się to, że ona tego
chce, pragnie, pożąda. Ona sama. Bardziej, niż ten chłopak, choć
przecież powinno być chyba odwrotnie…
Nie
była jednak w stanie pokonać samej siebie. Czując, że jej ciało
drży coraz bardziej, że znów coraz większa jego część zaczyna
być coraz bardziej widoczna dla podglądaczy z całego kraju,
całowała penisa Kacpra, nie bacząc na konsekwencje. Całowała,
delikatnie, acz zachłannie. Całowała i lizała, ujmując go w dłoń
i przesuwając po skórce.
Jednym
słowem robiła wszystko, żeby penis znów stwardniał, by znów
stał się gotowy do akcji. Jakby było to jej życiowym celem.
Podnieciła
ją ta myśl. Podnieciła i zdopingowała. Wzięła w usta penisa
Kacpra. Czuła, że jego ciało reaguje, przesuwa się po łóżku,
przyjmując możliwie najwygodniejszą pozycję, ale nic poza tym.
Nic. Poza tym, że w ten sposób znów odsłonił i siebie i ją samą
dla co najmniej trzech milionów ludzi.
Znów
była naga, kompletnie naga. I nie dość, że naga, to jeszcze
aktywna. Liżąca a tak po prawdzie po prostu obciągająca penisa
prawie dwa razy młodszego chłopaka.
Znów
była porno gwiazdą, ale już ją to nie krepowało. Przynajmniej
nie aż tak. Co się miało stać, to się stało, tego już odkręcić
nie mogła.
Teraz
mogła już tylko obciągać powoli twardniejącego penisa
osiemnastoletniego chłopaka, jak jakaś ostatnia kurewka a nie
porządna nauczycielka z poważnego liceum.
Poczuła
wreszcie wsparcie chłopaka w postaci jego dłoni w jej włosach i
jakichś mruknięć oraz westchnień dobiegających do jej uszu. To
pomagało i determinowało ją jeszcze bardziej. Determinowało do
przesuwania ustami po całej długości kutasa przez długi czas.
Ciągnęła namiętnie, z sercem, z pasją, nie bacząc, że robi to
na oczach kilkumilionowej widowni. Ciągnęła, stawiając go
wreszcie do pionu i gdy poczuła w ustach odpowiednią twardość,
odchyliła się, biorąc głęboki oddech.
-
Zadowolony? - zapytała subtelnie z lekkim uśmiechem zdradzającym
jednak pewne zawstydzenie.
Przecież
mógł to jednak odebrać nie aż z takim entuzjazmem jak inni.
Nie
odpowiedział, tylko poruszył się zdradzając pewną
niecierpliwość. To wystarczało za odpowiedź.
-
Trzymaj mnie tak – poprosiła miękkim tonem.
Uwielbiała
gdy Daniel trzymał ją za włosy w trakcie tej czynności a teraz
Kacper… Jego dotyk był i delikatny i władczy jednocześnie. Jak
Daniela…
Jego
palce w jej długich włosach robiły jej dobrze, zniewalały ją,
więc i ona odpłaciła tym samym. Znów wsunęła w usta sterczącego
kutasa, oblizując go namiętnie. Nie czuła się kurwą. No dobrze,
może dla tych kilku milionów oglądających, pewnie w jakiś sposób
tak. Ale nie dla Kacpra. Była jego kochanką. Kochanką, która
miała jeden cel. Zrobić mu jak najlepiej.
Więc
robiła to. Obciągała mu dość delikatnie, zdradzając przy tym
swą namiętność najwyższego możliwego poziomu. Spokojnie,
drażniąc językiem jego penisa na całej długości, ale przede
wszystkim na żołędzi. Lizała ją z rozchylonymi ustami, jak
prawdziwa kochanka, chłonąc tak zapach penisa, jak i reakcje
chłopaka, który chyba z każdą sekundą coraz mniej panował nad
swym ciałem. Odkrycie tego faktu, sprawiło jej spora satysfakcję,
wręcz rozkosz.
Zacisnęła
więc usta mocniej na sztywno stojącym kutasie i po prostu do niego
przyssała. Właśnie tak, zaczęła ssać. Energicznie, zachłannie,
z prawdziwą pasją. Uświadomiła sobie, że jej własne oddanie,
podnieca ją chyba jeszcze bardziej, niż jego.
Ale
jego też musiało podniecać, czuła to. Poruszał się po łóżku,
pieścił jej włosy mocniej, bardziej zdecydowanie. Wyraźnie fakt,
że taka piękność obciąga jego sztywnego jak drąg kutasa,
podniecała go coraz mocniej.
Podniecała
tak, że Kamila przyspieszyła ruchy. Zaciskając usta na wilgotnym
penisie przesuwała je po całej jego długości, z coraz większym
napięciem oczekując finału. Rozumiała, że miała trochę
utrudnione zadanie, wszak chłopak spuścił się niedawno, ale…
Ale co to dla niej! Była w ciągu tych kilku minut subtelna,
romantyczna, namiętna, była też i ostrzejsza, zdecydowana,
zdeterminowana. Była i kurwą i kochanką jednocześnie.
Poczuła
jak dłoń Kacpra zaciska się w jej włosach silniej, mocniej…
Serce uderzyło raz jeszcze, wiedziała co to oznacza. Jeszcze
bardziej zintensyfikowała swe ruchy, już czuła jak płynie, jak…
Przerwała
uderzona gwałtownym strumieniem spermy. Spermy osiemnastolatka,
który przytrzymał jej głowę, aby delektować się widokiem
własnego orgazmu trafiającego wprost w usta pięknej nauczycielki.
No bo sama Kamila zgodnie ze swym zamierzeniem robiła wszystko by
nie uronić ani kropli. Kacper przeżył już swój orgazm a teraz
mógł patrzeć jak piękna, starsza kobieta zachłannie zlizuje cały
ten ładunek, jakby od tego zależało jej życie.
W
sumie, poniekąd tak właśnie było.
I
jakby tego było mało, Kamila, z dziecięcą niemal ciekawością
oglądała mięknącego z wolna penisa, starając się jeszcze
wyszukać jakiekolwiek ślady spermy. Szukała ich jak spragnione
wody zwierzę wodopoju. Wiedząc, że wygląda przy tym może nieco
komicznie a już a pewno poniżająco, ale…
Zamrugała
oczami, odnosząc z zaskoczeniem i niepokojem wrażenie, jakby jej
wzrok osłabł. Jakby coś zaczęło się rozmazywać. Jakby coś…
-
Co jest…? - mruknęła do siebie.
Przeniosła
wzrok wyżej, ale i wyższe partie nagiego ciała Kacpra przestały
być tak wyraźne. Tym bardziej jego twarz. Otwierała oczy szerzej,
chcąc dostrzec coś więcej. Nie rozumiała co się dzieje, czyżby
jakiś fragment spermy trafił w jej oko? Nie, nonsens, nic takiego
wcześniej nie poczuła. Więc…?
-
Ej… - mruknęła nieco głośniej w stronę Kacpra.
A
potem...
5.
Powrót do świata żywych.
Zerwała
się z łóżka. Z jękiem i mocno przyspieszonym oddechem. Przez
moment oddychając ciężko gapiła się w drzwi wejściowe.
Następnie rozejrzała się dookoła.
Długo
nie potrafiła powstrzymać ciężkiego oddechu, tak samo jak
uspokoić rozbieganych, szeroko otwartych oczu. Jakby chciała się
upewnić, jakby potrzebowała czasu, by ogarnąć, że jest w pokoju.
We własnym pokoju, we własnym mieszkaniu, które od lat zajmowała
z Danielem i dziećmi.
Ukryła
twarz w dłoniach, szukając i ulgi i spokoju. I o ile ta pierwsza
pojawiła się szybko, to o spokoju nie mogło być przecież mowy.
Mimo, że...
-
Ja pierdolę… - jęknęła, mimo zwalniającego oddechu.
Trzęsła
się cała. Mimo tego, że przecież nie było powodów do niepokoju.
Wraz z upływającymi sekundami rozwiązywało się tyle zagadek.
Wracała przytomność umysłu, wracało poczucie rzeczywistości.
Jedna kwestia za drugą wybuchały w jej głowie jak ogłuszające
petardy.
To
wszystko było fejkiem! Wszystko, dokładnie wszystko! Wszystko co do
jednego!
Wszystko
wymyślił Daniel. On i tylko on, zbywając ją przed wczorajszą
wizytą w punkcie Total Recall jakimiś zdawkowymi uwagami, że
będzie fajnie i że coś tam, nie zdradzając żadnego aspektu
fabuły… Tak, wczorajszą. Przybyli tam wczoraj, w niedzielne
popołudnie. A ona spędziła tam raptem pewnie kilka godzin, choć w
grze były to całe dwa dni.
Wszystko
to sprawka Daniela. Nawet jeśli teraz jeszcze trochę szwankowała
jej pamięć co do wydarzeń bezpośrednio przed wejściem do Total
Recall, to nie mogła to być sprawka jej koleżanek. Ani Ewy, ani
Marty, ani Olgi. Z jednej prostej przyczyny.
One
nie istniały. Nigdy nie miała takich koleżanek. To Daniel je
wymyślił, zapisał w grze a jej własny umysł przyswoił to tak,
jakby one faktycznie były jej koleżankami z pracy od lat. Siłą
rzeczy, nie było żadnego spotkania w czwartek. Wszystko stanowiło
element scenariusza...
Boże,
jak ta technologia poszła do przodu! Co mogła zrobić z ludzkim
mózgiem!
Jak
najbardziej istniała Dominika, owszem, ale przecież prawdziwa
Dominika nie pozwoliłaby sobie na żaden publiczny seks z jakimś
uczniem, celem udowodnienia światu, że można łamać wszelkie
zasady!
Nie
było jej koleżanek i nie było żadnej rywalizacji z Anią o fotel
dyrektorki szkoły. To Daniel to wymyślił, aby pobudzić swą żonę
w trakcie gry do większej odwagi, determinacji w swoim zachowaniu.
Osoba silikonowej blondynki i rywalizacja z nią miały być tymi
czynnikami napędzającym Kamilę, podnoszącym jej ciśnienie,
mobilizującymi ją do niezwyczajnych zachowań...
Akurat
sama Ania była postacią rzeczywistą i autentycznie byłą miłością
Daniela. Wiedziała o tym, znała tą historię, którą Daniel
perfidnie przemycił do gry. Tyle, że Ania nigdy nie była
nauczycielką. Wiedziała, że ta silikonowa blondynka z bogatym
doświadczeniem w pozowaniu wszystkim, którzy lubią fotografować
laski z gołymi cyckami, wyszła dawno temu za jakiegoś niemieckiego
dziadka z wypchanym portfelem i od lat mieszkała gdzieś w Alpach.
Kamila
z trudem zwlokła się z łóżka, ale nie była w stanie utrzymać
się na nogach. Upadła na kolana, przytrzymując się stojącego
obok krzesła.
-
Ja pierdolę… - powtórzyła na głos, wyczerpując tym samym swój
własny limit wulgaryzmów na cały rok.
Najważniejsze
z tego wszystkiego… Nie było żadnego internetu, żadnej
transmisji, żadnych widzów! Boże…!
Zdarzało
się jej widzieć filmiki reklamujące przeżycia uczestników
różnego rodzaju gier w Total Recall. Tak, jak przypominała sobie o
tym, gdy sama była w grze. Ale to były filmiki, na których zgodę
wyrażali sami uczestnicy! Ukazywały się one dopiero po zakończeniu
gry! I owszem, zawierały różne sytuacje, także te niewesołe dla
samych uczestników, ale nigdy nie było w nich żadnych scen
przekraczających granice smaku. Czyli brutalnych, pełnych agresji,
bądź też erotycznych!
Nie
było żadnych transmisji w internecie, jest czysta! Nie było
żadnych trzech milionów ludzi oglądających jak jakiś
osiemnastolatek rżnie ją bezlitośnie w dupę!
Cała
ta perwersja stanowiące clou tej gry, była kolejnym wymysłem
Daniela. Oto w swojej idei stworzył żonie klimat, w którym musiała
dać się przelecieć jakiemuś małolatowi na oczach milionów ludzi
oglądających to rzekomo na żywo. Jedna perwersja, spotęgowana
przez drugą. Daniel, cały Daniel i jego chore, pieprzone wizje.
Wizje,
które pozwoliły spełnić jej najdziksze, najbardziej chore nocne
fantazje. Wizje, które w połączeniu z uczuciem kompletnego
poniżenia dały jej nieziemską rozkosz. Co za człowiek…!
Stanęła
z trudem na wciąż uginających się nogach. Spojrzała na leżący
na biurku telefon. Patrzyła beznamiętnie przez pierwszą minutę,
potem drugą. W końcu sięgnęła po niego i znalazła w kontaktach
właściwy numer. Wcisnęła zielony przycisk.
-
Och, kochanie, wstałaś już? Humor dopisuje? - po chwili usłyszała
rześki głos męża kosmicznie kontrastujący z jej własnymi
odczuciami.
-
Daniel… Zastrzelę cię – wychrypiała głucho. - Po prostu
zastrzelę.
-
Kochanie, cokolwiek się tam zdarzyło, jestem niewinny – oczami
wyobraźni niemal zobaczyła jak mąż w geście obronnym unosi w
górę dłonie. - No nie mów, że było ci tak źle?
Przełknęła
ślinę. Potem westchnęła ciężko.
-
Nie przesadziłeś z tym wszystkim?
-
Oj tam, idę o zakład, że bawiłaś się doskonale. Jak wrócę z
pracy, to wieczorem obejrzymy cały film, dobra? Bo sam jestem ciekaw
jak się spisałaś. No… A teraz muszę kończyć, bo mam sporo
pracy.
Obejrzymy?
Wyłączyła rozmowę i skierowała wzrok na biurko. Zobaczyła coś,
czego jeszcze wczoraj nie było.
Mianowicie
pudełko z płytą CD. I okładką. A na okładce ona sama w
eleganckiej sukni, żywcem wyjęta z wczorajszego przyjęcia w
wieżowcu. I tytuł. „Total Recall. Urodziny Kamili”.
Długo
trzymała pudełko w dłoniach, jak zahipnotyzowana patrząc na
okładkę.
Najchętniej
nie poszłaby do pracy. Już miała dzwonić z prośbą o urlop na
żądanie, ale zrezygnowała. W miarę jak upływały kolejne minuty,
wracała do rzeczywistości. Przynajmniej w jakimś tam stopniu. Tak
naprawdę wciąż czuła na sobie wodę z jeziora w Antonówku, gdy
kąpała się nago. A w sobie palec a potem penisa Kacpra.
Kacper…
Potrząsnęła głową. Choć z ulgą przyjęła do wiadomości, że
to wszystko było tylko nadzwyczaj realną, namacalną fantazją, to
jednak po trochu żałowała, że ten chłopak był tylko postacią.
Zwykłą postacią, która pojawiła się w jej życiu na moment i
już nigdy miała nie wrócić. Po prostu nie istniał. Był
wykreowany, tak jak jej koleżanki, czy uczniowie.
No
chyba, że dałaby się zaprosić do gry raz jeszcze. Hm…
Naprawdę?
Ledwo skończyła jedną, która zresztą dostarczyła jej emocji na
pół życia a tu już druga? Ech…
Chociaż,
gdyby tak usiąść z Danielem i tym razem wziąć czynny udział w
przygotowaniu scenariusza, tak bez takich zaskoczeń, tak trochę
spokojniej i w przygotowaniu ewentualnych postaci… Kto tam wie…
Nie
no, dobra. Czas naprawdę wrócić do życia. Całe szczęście, że
w ten poniedziałek zaczynała nieco później a nie o ósmej jak
zwyczajowo. Gdyby nie to, bankowo wzięłaby wolne. A tak, dodatkowe
kilkadziesiąt minut sprawiło, że otrząsnęła się nieco ze
wspomnień.
Szybki
prysznic, skąpe śniadanie i taksówka. Ostatni test na to, że jej
wnioski były słuszne. Tak, jakby jeszcze miała jakieś
wątpliwości. Test, który wypadł doskonale. Taksówkarz zachowywał
się normalnie, w żaden sposób nie dając powodu do tego by uznać,
że zna pasażerkę z wczorajszego filmu porno dla całej Polski.
-
Dzień dobry – przywitała się z nią dwójka dyżurnych na
szkolnym korytarzu. I oni zachowywali się naturalnie.
Tak,
nie było żadnego sensu w szukaniu problemów. Po prostu jakieś
podświadome lęki i to co przez te niby dwa dni w Antonówku wbijano
jej do głowy, że „cała Polska na nas patrzy”, dawały o sobie
znać. Trudno, każdy tak ma. Każdy się czegoś boi. No i pewnie
każdy miałby takie lęki, gdyby mu wmawiano, że uczestniczył w
produkcji porno, choć ostatecznie nie uczestniczył, bo porno może
i się odbyło, ale tylko dla dwojga uczestników i nikogo więcej.
Choć
stukot jej obuwia na szkolnym korytarzu przywodził jej na myśl
stukot, gdy wkraczała do apartamentu Kacpra na dwudziestym siódmym
piętrze wieżowca w Antonówku.
Zaśmiała
się w duchu. I z wieżowca i z odkrytego podobieństwa. Trudno by
jeden stukot różnił się od drugiego. Nie no, naprawdę czas się
wziąć w garść…
W
zasadzie powinna udać się do pokoju nauczycielskiego, ale zmieniła
zdanie, zmierzając w kierunku sekretariatu. Miała do zamienienia
kilka słów z Basią pełniącą funkcję vice dyrektorki.
Przed
samym wejściem drzwi otworzyły się dość raptownie, niemal
uderzając ją. Odsunęła się trochę zdegustowana, trochę
spanikowana. Z pokoju wychodził właśnie jakiś podekscytowany
młodzieniec.
Jedno
spojrzenie…
-
Przepraszam, chyba nic nie zrobiłem? - uśmiechnął się niepewnie,
wycierając dłonie w swe spodnie. - Nie wiedziałem, że ktoś jest
tak blisko drzwi, przepraszam jakby co…
Stała
jak zahipnotyzowana, otwierając oczy szerzej i czując, że brakuje
jej powietrza. Wbijała się wzrokiem w postać chłopaka, którego
nigdy wcześniej nie widziała w szkole i czuła, że czegoś nie
rozumie. Że kompletnie nie rozumie…
-
Mam nadzieję, że jednak pani nie uszkodziłem – wciąż
przepraszająco uśmiechnięty chłopak komentował jej zachowanie. -
W każdym razie, skoro właśnie złożyłem tu dokumenty, to pewnie
jeszcze się spotkamy. Do widzenia.
-
Kacper, już załatwiłeś? - z dala dobiegł niecierpliwy głos jego
towarzysza spod drzwi wejściowych na korytarz.
Towarzysza,
którego widok też wywołał na jej ciele silny dreszcz.
Nadal
nie reagowała inaczej, niż tylko bezmyślnym gapieniem się w
oddalająca się postać chłopaka. Oddech wrócił, znacznie
przyspieszając a serce waliło jak młot.
Obaj
chłopacy zniknęli za drzwiami. Usłyszała jak zbiegają po
schodach a przed jej oczyma stanęła scena z sobotniego wieczora,
gdy elegancko pożegnali się z napalonymi nauczycielkami, udając
się w swoim kierunku.
Oparła
się o ścianę, czując, że znów nie potrafi się uspokoić. Oni
jednak istnieli… On, Kacper. Był prawdziwy. Istniał, oddychał,
żył. I przed momentem złożył papiery do jej liceum. Choć był
koniec września. Może się skądś przenosił? Z innego liceum?
Ale
to nieważne...
On
istniał. Nie był żadnym wymysłem, żadną młodszą wersją
Daniela. Był, dokładnie taki sam, jak w Total Recall.
Tylko
spokojnie… Widocznie nie był wykreowaną postacią, po prostu
Daniel musiał znać go wcześniej i na chwilę pożyczył sobie jego
wizerunek do gry. Tak samo jak była w niej Dominika, czy Ania. Choć
one obie tak naprawdę nie miały pojęcia, że uczestniczą w grze
Kamili. I tak samo musiało być z Kacprem i jego kolegami.
Tak,
to było chyba to… Nie, nie chyba. To musiało być to. Nie było
innej możliwości. No bo chyba na miłość boską, Daniel nie
wpuścił go do punktu, gdy ona leżała już uśpiona, podpięta pod
kable? Nie wpuścił go do tej samej gry, jego, prawdziwego Kacpra,
by przeleciał ją w dupę?!
-
Kamila? - nie zauważyła nawet jak drzwi się otworzyły i stanęła
w nich Basia. - Widziałaś tego chłopaka? Właśnie złożył u nas
papiery, przeniósł się z Kalisza, chodzi o jakiś transfer
piłkarski i uznał, że tu będzie mu lepiej. Zastanawiam się, bo…
Z wszystkich trzecich klas ty masz najmniej liczną, więc wrzucę go
na twoją listę, nie? Tak będzie chyba najlepiej…
Pardon za czcionkę, teraz nic z tym już nie zrobię, musiałbym skasować cały tekst, wraz ze zdjęciami i bawić się w to wszystko od nowa przez cztery godziny.
OdpowiedzUsuńMam tylko nadzieję, że mimo wszystko czytanie nie sprawi jakiegoś wybitnego trudu.
Bardzo ciekawe opracowanie, naprawdę wpadłeś na ciekawy pomysł, scenariusz bezbłędny. W sumie to było i SF i majstrowanie z pamięcią Kamili. Pozdrawiam i liczę na ciag dalszy. W sumie Kacper dopiero zapisał się do szkoły i będzie uczniem Kamili.
OdpowiedzUsuńTwoje opowiadania są świetne. Ale akurat te nie przypadło mi go gustu, klimat SF kompletnie mi nie odpowiada w tego typu opowiadaniach. Ale innym może to pasuje, co kto lubi. Druga sprawa, ta nieszczęsna Antonówka. Ta miejscówka ze swoją plażą czy klubem już jest mocno "nieświeża", trochę jej za dużo. Fajnie było by trochę zmienić ten "wakacyjny" klimat na inny.
OdpowiedzUsuńA czy zmieni się coś, gdy zastąpię nazwę Antonówka inną? Fabuła potoczy się tak samo. I jeżeli Kamila przejdzie się po plaży topless, to co za różnica, czy uczyni to w Antonówku, czy jakichś przykładowych Dziurowicach?
OdpowiedzUsuńJeżeli ukończę aktualnie pisane opowiadanie, to Kamila wyprawi się nad morze, bo jest to akurat uwarunkowane fabułą.
Natomiast co do konkretnie wakacyjnych klimatów - to jest to zawsze najlepszy pretekst do rozebrania Kamili mniej, lub bardziej i z tym nie wygram, inaczej nie umiem. Nie sądzę by udało mi się kiedykolwiek napisać tekst z motywem Balu Sylwestrowego na przykład, w klimacie śniegu i mrozu. Było "za oknem", z jesiennym, deszczowym klimatem dobrze pasującym do tamtego akurat tekstu, ale nie mam jakoś więcej zajawek na tego typu rzeczy.
Brawo mistrzu. Dla mnie takia odmiana świetna, ale i "klasyczne" opowiadania czyta się rewelacyjnie. Antonówek, czy inne miejsce bez różnicy nazwa. Z resztą trzymając się Antonówka wiemy, gdzie dzieje się akcja, bo pewnie każdy czytelnik w głowie ma swój własny Antonówek.
OdpowiedzUsuńNajważniejsza kwestia pisz tak, żeby Tobie było łatwiej i wygodniej. Wtedy jest gwarancja, że tekst będzie stał na bardzo wysokim poziomie.
Podjąłeś temat to Panie Falango kiedy wyprawa nad morze? Akurat przydałby się Kamili jakiś wyjazd w trakcie wakacji :)
Pozdrowienia i jeszcze raz gratulję stworzenia kolejnego bardzo dobrego tekstu.
Wyprawa nad morze "trwa" i potrwa pewnie jeszcze kawał czasu. Najważniejsze, żeby kiedyś się skończyła.
OdpowiedzUsuńJeśli się skończy, to będzie to pewnie opowieść gwiazdkowa, bo nie sądzę bym ukończył coś innego. Jakiś czas temu zacząłem na nowo pisać "Ostatnią szkolną wycieczkę" i trzecią część "Żołnierzy", ale tradycyjnie po dwóch dniach zapał wygasł.
Myślałem nad drugą częścią "Total Recall" i kontynuacji (o czym wspomniał jeden z komentujących), już w rzeczywistości, ale większość motywów z tego pomysłu wezmę chyba do opowieści znad Bałtyku.
No i to by było tyle. Chciałbym napisać jeszcze dwa teksty, które określiłbym mianem "ważnych", ale dopóki nie będę miał konkretnych pomysłów na nie, to nawet nie zaczynam.
Tyle. Również pozdrawiam.
"senne marzenia" w sennych marzeniach :-) Nieźle zakrecone i świetnie się czyta. Powiem więcej, opowiadanie jest napisane w na tyle dobrym stylu, że aż się czuje sytuację i emocje Kamili. Na duży plus pomysł z opcją podglądania marzeń Kamili przez internet. Do końca opowiadania nie byłem pewien czy te miliony obserwujacych to też iluzja czy rzeczywistość. Bez tego opowiadanie straciłoby bardzo dużo. Brak "realnego" kurwienia się Kamili byłby tylko jej sennym marzeniem. A to juz aż tak nie kręci ;-)
OdpowiedzUsuńSwoją drogą czy to w "realu" czy w sennych marzeniach Kamili jest coraz większy tłumek obserwujacych a coraz mniej uczestników zabawy. Jeśli Kamila ma zrobić to dobrowolnie to tylko z jednym amantem. Brak akcji jak w pierwszych żołnierzach gdzie zabawa była z Sebastianem i Patrykiem. Czy zatem kolejne opowiadanua będą szły w kierunku coraz większego ekshibicjonizmu przy założeniu oddaniu się przez bohaterkę jednemu partnerowi?
Ogólnie nie ma się do czego przyczepić. Jak zwykle świetny poziom.
Pozdrawiam i cieszę sie, że piszesz. Dobrych i ciekawych opowiadań na necie jest wciąż bardzo mało.
Dokładnie tak, świadomość bycia podglądaną w internecie jest tutaj najważniejszym punktem całej historii.
OdpowiedzUsuńJest jedno opowiadanie, które pójdzie w kierunku, o którym piszesz (choć to będzie tylko pewien wycinek a i szykuje się motyw podobny do tego o którym wspominasz), jest też drugie idące jednak inną ścieżką.
Ale obydwa najpierw muszą się dokończyć.
Pozdro.
Hej,
OdpowiedzUsuńSkoro wziąłeś na warsztat klasyk z Arnoldem, to może zainspirowałbyś się Private Lessons z naszą Joanną Pacułą. Kamila jako nauczycielka polskiego dla np. dwójki młodych koreańczyków. Wyjazd na Daleki Wschód na dwa miesiące wakacji w celu nauki podstaw polskiego dla synów prezesów dużych spółek w Polsce to świetna okazja na duże pieniądze dla rodziny oraz egzotyczne wakacje. Do tego Kamila mogłaby naocznie sprawdzić jaka jest wielkość azjatyckiego przyrodzenia :D A skoro masz więcej przyjemności z pisania tagów związanych z ekshibicjonizmem, to Kamilę mogą podglądać również koledzy jej dwójki uczniów. Poza tym Daleki Wschód to kraj nowoczesnych technologii to transmisja z podglądania może iść na cały kraj. No a jeśli akcja byłaby np. w Chinach to chętnych do oglądania byłyby miliardy :P
A Kamila czułaby się mimo wszystko bezpieczna, bo w dalekich Chinach jej nikt nie zna. Do tego chińska sieć internetowa jest zamknięta, więc byłaby szansa, że nic się nie wydostanie do Polski.
pozdrawiam
Niech najpierw poradzę sobie z tymi dwoma wspomnianymi tekstami, które piszę.
OdpowiedzUsuńAle dobrze, że przytoczyłeś wątek o bezpieczeństwie, bo w jednym z owych tekstów będzie miał on swoje znaczenie. Tyle, że nie trzeba będzie wyjeżdżać na drugi kontynent.
Natomiast wątek filmowania swego życia w internecie (coś na zasadzie RealLiveCam) jest motywem jednego z dwóch tekstów, które w jednym z wcześniejszych komentarzy określiłem mianem ważnych.
Tyle, że jest to, z kilku powodów wątek dość trudny. I pod względem motywacji Kamili oraz Daniela i pod względem akcji, bo przecież nie ma mowy, by od pierwszego dnia pozwolić sobie na wszystko czego dusza pragnie. A po prawie siedemdziesięciu tekstach, w których Kamila zaliczyła wiele mocnych akcji, trudno koncentrować akcję na bohaterce paradującej przy włączonych w domu kamerach w bieliźnie.
Zresztą erotyka jest tutaj chyba jednak drugorzędnym problemem.
Dobra, z tym muszę poradzić sobie sam, więc nie zanudzam.
Pozdro.
Wątek filmowania życia? Czyżby Kamila ma się stać nowym Michałem Wiśniewskim?
OdpowiedzUsuńNa filmowanie może być zgoda jeśli w całym domu byłyby kamery firmy ochroniarskiej, gdzie praktyki mają jej uczniowie ze szkoły :-)
Planujesz może napisać jakaś część zamykająca serie z Łukaszem z super opowiadania niespokojny urlop i wszyscy grają znaczonymi kartami.
pozdrawiam
Tak jak pisałem, miałem na myśli stronę RealLiveCam. Choć nie jest to raczej faktyczne "real live" z normalnymi ludźmi, no ale jednak.
OdpowiedzUsuńCałości dopełniłby fakt, że byłby to program ogólnopolski i Kamila z Danielem musieliby się zmierzyć w walce o triumf z autentycznymi gwiazdami polskiego szołbiznesu, celebrytami (np 10 par, albo i 20), lub innymi ciekawymi postaciami.
No i właśnie, nie o żadne spiski uczniowskie mi w tym przypadku chodzi. Tutaj bohaterami mieliby być w pełni Kamila i Daniel, bez udziału osób trzecich (choć tak do końca tego nie wykluczam), pokonujący ciernistą drogę do finału. Dlatego wcześniej pisałem o motywacji, chociaż poniekąd taką wymyśliłem. No i z tego tytułu, erotyka w pewnych momentach schodziłaby na drugi plan. To miałoby być opowiadanie trochę inne niż wszystkie, przede wszystkim z innym niż zwykle bohaterem głównym, no i trochę inaczej napisane.
Ale żeby pisanie sprawnie szło (a po nim czytanie), to trzeba by wymyślić sporo fajnych niuansów. A do tego na razie daleka droga.
Nie, nie będzie trzeciej części. Była w planach, na tyle, że zacząłem pisać i pykło z trzydzieści stron, ale dawno temu przestałem a wątki jakie miałem do wykorzystania w owym tekście poprzenosiłem gdzie indziej.
Pozdro.
No to będzie Czar Pan :D
OdpowiedzUsuńA w dwóch słowach o czym planujesz drugie opowiadanie?
pozdrawiam
P
Chodzi o ten drugi tekst z cyklu 'ważnych"?
OdpowiedzUsuńNo cóż, w tym przypadku musiałbym wykorzystać motyw Total Recall, gdzie Kamila zagrałaby niby po staremu - nauczycielkę w środowisku uczniowskim, ale tym razem środowisko to byłoby dla niej (podkreślam, dla niej, niekoniecznie dla czytelników) z pewnego powodu bardzo specyficzne.
Jak zwykle piszę dość ogólnikowo, ale jeśli ktoś dobrze przeczyta ten tekst, to chyba zrozumie o co miałoby chodzić.
Pozdro.
Wcześniejszy komentarz o zmianie Antonówki, to mój komentarz. I chodziło mi bardziej o całkowitą zmianę klimatu a nie o zmianę samej nazwy miejscowości, czyli porzucenie plaży, klubu i kolejnego domku wypoczynkowego. Na przykład akcja działa by się w samej szkole, w domu Kamilli (korepetycje?), wyjazd do dużego miasta czy na wieś (tylko bez plaży i klubu^^).
OdpowiedzUsuńTo też napisałem wyżej, że jednak lepiej czuję się w letnich, "nagich" klimatach.
OdpowiedzUsuńMotywy, o których wspomniałeś mogę jedynie wykorzystać w jakichś epizodach (np w opowiadaniu nad morzem znajdzie się miejsce na prawdopodobnie aż trzy lekcje a przynajmniej dwie), ale zbudować na nich całego opowiadania jakoś nie potrafię.
A szkoda, bo mam na przykład jeden fajny (przynajmniej moim zdaniem) motyw "domowy", ale jakoś nie potrafię zbudować wokół niego tekstu a nie chcę pisać żadnych krótkich jednowątkowych opowiadań typu "Ochroniarz".
Cześć,
OdpowiedzUsuńskoro lepiej Ci się pisze w gorących nagich klimatach, to nigdzie nie jest cieplej niż w saunie, a najlepiej w saunie z uczniami :)
Hej,
OdpowiedzUsuńKamila już była w większości miejsc. Plaża, jezioro, dyskoteka, koncert zarówno w sali jak i na świeżym powietrzu, na domówce itd... Sauna też była, tylko że z Dominiką i Danielem. Z uczniami byłoby to coś nowego, no ale jak podejrzewam, Falanga nam napisze, że na tym się nie da oprzeć całego opowiadania :P I w sumie racja.
Sam też kiedyś o tym pisałem w którymś komentarzu (chyba o saunie w Sopocie), więc nie ukrywam też bym chętnie zobaczył Kamilę owiniętą ręcznikiem wśród swoich podopiecznych. A najlepiej jakby to zaaranżował Daniel.
Inna sprawa, bardzo mi się też podobają akcje jak Kamila w niewymuszony sposób prowokuje swoją nagością, albo bardzo seksownymi ciuszkami. Mało było sytuacji z lekkim ubraniem Kamili czyli jakimiś prześwitującymi bluzkami, krótkimi spódniczkami, dużymi dekoltami itp. No ale to co mi się podoba, niekoniecznie musi się podobać Falandze. Jak widzę, on woli krótkie spodenki, ja krótkie spódniczki czy sukienki.
W sumie, w czym by się Kamila nie pojawiła - zawsze opowiadanie jest mile widziane.
To jest - jak zwykle zresztą - szersza sprawa.
OdpowiedzUsuńCo lubię - to jedno. Co mogę - to drugie. Pisałem już kiedyś, że trochę ograniczają mnie zdjęcia. Jeżeli mam ilustrować tekst możliwe najdokładniej, to muszę zrezygnować w opisach z pewnych szczegółów, np z kolorów strojów Kamili.
Podobnie też bywa z samym strojem i strój prześwitujący jest jednym z nich. Nie mam takich fotek w swojej galerii (góra parę sztuk, które i tak nie muszą być adekwatne do akcji). Dlatego w tym kontekście muszę być dość wstrzemięźliwy.
No i druga sprawa - motyw takiego stroju (albo coś innego, czyli ta sauna) to jedno a całe opowiadanie to druga rzecz.
Być może można wpleść kilka akapitów z Kamilą paradującą w takim stroju, ale pomysłodawcy chyba ni o to chodzi. Gdy zaś i ów strój, jak i sauna mają być motywem przewodnim tekstu, to trzeba taki zbudować w całości - a tu już zaczyna się problem znany wszystkim doskonale.
Może zresztą wieczorem/w nocy napiszę coś jeszcze na temat, jeśli komuś zależy.
Hej,
OdpowiedzUsuńNawet nie pomyślałem, że kwestia zdjęć może być tak istotna. Jednak jak się temu przyjrzeć... Widać perfekcjonizm i to co mi się bardzo podoba w opowiadaniach, czyli to, że nie ma zbyt dużej swobody na własne widzenie Kamili, sytuacji, stroju itd... Opowiadania są jak dobry scenariusz, gdzie szczegółowe opisy oraz zdjęcia przybliżają wizję autora. A skoro gust i to co autora kręci są zbliżone do moich oczekiwać to mi to jak najbardziej pasuje. Co do zdjęć, nie ukrywam, zawsze były i są dla mnie ogromną wartością dodaną opowiadań. Tym bardziej, że na necie jeszcze nie znalazłem strony, w której zdjęcia tak bardzo współgrają z tekstem. No chyba, że ktoś z odwiedzających tą stronę wyprowadzi mnie z błędu i podeśle jakiś link.
A tak przy okazji pytanie: czy zdarzały się zdjęcia, które wpierw Ciebie zainspirowały do jakiegoś tekstu, albo nadały ogólny pomysł na opowiadanie lub jego duży fragment??? Jeśli tak, to które zdjęcia? A może to zawsze najpierw był tekst a potem dopiero szukanie zdjęć pod skończony materiał?
Co do sauny czy prześwitujących strojów to tak jak piszesz, rzeczywiście nie chodzi o to aby Kamila poprowadziła lekcje czy poszła na wycieczkę z chłopakami w takim czy innym stroju. Sauna to też nie może być "zapchaj dziura", tylko jakiś element szerszej układanki. Najbardziej realistyczne to może być jako wynik gry Daniela, jego umowy z Kamilą czy też uczniami albo z innymi nauczycielkami, albo co ciekawsze nauczycielami. Patrząc na ostatnie kilka opowiadań to jednak Daniel jest głównym "architektem" zamieszania wokół Kamili. Bo albo ją podpuszcza do takich czy innych zachowań, albo pozostawia samą na pastwę uczniów. Poza tym wprowadziłeś jego pojętnego ucznia czyli Dominikę, która ma duży wpływ na naszą bohaterkę. Czy w tym kierunku będą szły następne opowiadania?
Jeśli tak, to jestem jak najbardziej za, wszak jedno z moich ulubionych opowiadań to "ona tańczy dla nas" czy
"obóz piłkarski" :) Dlatego jeśli to Daniel wymusi na Kamili wprowadzanie młodzieży w szczegóły kobiecej anatomii to już mi się to podoba.
Jednak tak jak to pisałeś we wcześniejszych komentarzach ma to mieć jakiś sens no i pewnie też być w jakiś sposób czymś nowym. Czymś co spowoduje, że będzie Ci się bardziej chciało niż nie chciało :D
Trafiłeś z tym tematem zdjęciowym, bo pisząc w komentarzu powyżej, że chciałbym coś skrobnąć na ten temat, miałem na myśli właśnie wątek budowania czegokolwiek w oparciu o zdjęcie.
OdpowiedzUsuńAle to co chciałem napisać, napiszę później.
Nie jestem teraz pewny, czy była fotka, która zainspirowała mnie do napisania całego tekstu (musiałbym przeszukać większość tekstów z ostatnich lat, by się upewnić), ale na pewno inspirowały mnie one do pewnych detali.
Przykłady? Mamy je tutaj. Obie "tytułowe" fotki (dla mnie bardzo atrakcyjne, kolorystycznie i pod względem ujęcia) sprawiły, że pomyślałem by raz jeszcze przegnić po plaży (cytując starszy komentarz jednego z czytelników) Kamilę w stringach no i by wzięła kąpiel w jeziorze bez zbędnego stroju.
Tak samo było z wieloma innymi fotkami, bo nie raz widząc jakieś fajne foto w internecie od razu przychodziła mi na myśl Kamila w takiej, czy innej (adekwatnej do zdjęcia sytuacji).
Szczególnie gdy mowa o zdjęciach charakterystycznych - takim przykładem mogą być zdjęcia nagiej kobiety leżącej na łóżku, widocznej za uchylonymi drzwiami - takie fotki wykorzystałem w poprzednim tekście, Porno Intrydze 2, gdy Kamila była podglądana z hotelowego korytarza przez młodego Kacpra.
No i ogólnie tak mam, że widząc różne fotki w internecie patrzę na nie pod kątem danego tekstu (najczęściej tego, który jest właśnie pisany) i często przychodzi ma na myśl odpowiednie skojarzenie, np "Oto Kamila wkurzona na dyrektora", albo "a tu Kamila tłumaczy coś Patrykowi", czy "tu Kamila zakrywa się przed Oskarem i resztą chłopaków".
Ogólnie zdarzyło się parę dobrych fotek, które idealnie wkomponowało się w tekst i fantastycznie go zilustrowało.
Nie wiem czy faktycznie można nazwać to perfekcjonizmem, ale w pewien sposób uzależniłem się od tego by dany fragment został zilustrowany możliwie najtrafniej. Czasami niestety tak się nie da i np w powyższym tekście nie udało mi się zilustrować sceny, gdy Kacper unosił w górę suknię Kamili odsłaniając jej łono. Trudno.
Ogólnie temat fotek to temat rzeka i wrócę jeszcze do tego w kolejnym komentarzu.
No więc jest ten następny koment, tzn ten, który miał być wcześniej. A propos budowania tekstów wokół jakiegoś niuansu, przykładowo tej sauny, ale ja dla uproszczenia wrzucę inspirujące foto:
OdpowiedzUsuńhttps://zapodaj.net/images/8773011fe7683.jpg
Foto jak foto, mnie się dość podoba, nie każdemu musi, ale niech będzie jako przykład.
Co na nim mamy? Mamy Kamilę strzelającą selfie bez stroju. Powiedzmy, że podoba mi się i chciałbym wykorzystać taki motyw.
Co teraz więc?
1. Pierwsza myśl, Kamila podkręca Daniela wysyłając mu takie foto do pracy. Logicznie wszystko gra, tylko, że w tekście byłoby to sprowadzone do niuansu bez większego znaczenia, bo tak naprawdę nic specjalnego z tego nie wynika. Więc taka sytuacja odpada.
Przechodzimy więc do opcji, że odbiorcą tego zdjęcia jest jakiś standardowy bohater moich tekstów - licealista względnie jakiś piłkarz.
2. No to piłkarz. W jakiś sposób ma dostęp do komórki Daniel i znajduje takie foto (zresztą może być też i licealista, który naprawiając komputer pani profesor przejrzał sobie dysk i znalazł takie cudo). Kopiuje je, no i...
No i teraz musimy ustalić, czy bohater jest "dobry", czy "zły".
3. Jeśli dobry, to raczej nie posunie się do szantażu. Sprawa utknie w martwym punkcie.
4. Jeżeli zły, to już lepiej, może się pobawić w szantaż i spróbować wykorzystać nieoczekiwaną szansę.
Tylko co dalej? Pozwolić wykorzystać Kamilę temu złemu, czy wprowadzić superbohatera, który uratuje ją przed wykorzystaniem? Pierwsza opcja wygląda tak sobie, druga chyba jeszcze gorzej, bo tych superbohaterów już kilku było i w tym momencie tekst staje się zbyt rutynowy, sztampowy.
Więc fabuła ze skopiowaniem fotki prezentuje się dość mizernie
No to może inaczej - rozochocona Kamila wysyła komuś takie foto.
5. Tylko komu? Licealiście? Nie, no odpada, zupełnie nielogiczne. Chyba, że mamy do czynienia z jakimś dłuższym romansem internetowym, gdzie Kamila wie, że może sobie pozwolić na pewne ryzyko i wysyła takie foto. Ale wtedy trzeba stworzyć całą tą znajomość od podstaw.
6. Pozostaje tak naprawdę ostatnia opcja - Kamila wysyła to foto komuś, nie mając pojęcia, że po drugiej stronie siedzi uczeń jej liceum a w zasadzie mając pewność, że to niemożliwe.
No i tak wyglądają kolejne możliwości, chyba, że coś przegapiłem. Wygrywa opcja numer 6, ewentualnie 5 z poczynionym zastrzeżeniem. Jednym słowem, wygrywa fabuła, w której do takiej akcji dochodzi po jakiejś tam dłuższej znajomości a więc i po iluś tam stronach opowiadania.
No chyba, że ktoś ma inny pomysł ze zbudowaniem wokół takiej fotki (takiego pomysłu) jakiejś innej, niebanalnej akcji. Być może są tu ludzie dużo bardziej kreatywni niż ja.
No i to samo w sumie z sauną, czy też motywem prześwitującego ubrania, to też wymaga zbudowania akcji wokół, to jest konkretnych chłopaków, jak i powodów, dla których Kamila decyduje się na taki a nie inny krok.
Jak już pisałem wielokrotnie, staram się zbudować bohaterów moich tekstów, by byli kimś więcej niż tylko pustymi imionami, jak np Jacek, Wojtek, czy inny Bartek u LaVendy i innych twórców. Wymaga to pewnej pracy, czasami niestety wtórnej i nużącej. Podobnie bywa zresztą z fabułą.
No, to chyba tyle. Napisałem ten komentarz chyba dość chaotycznie, ale myślę, że jednak nie będzie problemów ze zrozumieniem.
Jeszcze coś dodam, bo jak zwykle po napisaniu dochodzę do wniosku, że nie napisałem wszystkiego.
OdpowiedzUsuńJest mianowicie jeszcze jedna opcja. Taka, że Kamila działa na zasadzie "a co mi tam" i wysyła takie foto jednemu ze swych uczniów.
Tyle, że jest to opcja mało atrakcyjna. Z reguły starałem się by fabuła była prowadzona w jak najbardziej realistyczny sposób. Wiadomo, że nie wszystko wyszło w ten deseń, nie brakuje trochę naciąganych akcji, czy wręcz w ogóle oderwanych od rzeczywistości. Przykładów przytaczał nie będę, każdy znajdzie je sobie w pamięci sam.
Jest jednak inny motyw. Mianowicie od pewnego czasu chodzi za mną, by napisać jakiś ciąg niezbyt długich tekstów, gdzie Kamila ukazuje się nieco z innej strony. Jest odważniejsza, łatwiejsza, sama przejmuje inicjatywę, takie tam. Coś w tym stylu zdążyło się już zresztą napisać.
No i w kontekście tego pomysłu, jest opcja, by Kamila weszła w motyw "wiem dobrze kim jesteś, a ty zaraz dowiesz się kim jestem ja, gdy z pełną premedytacją wyślę ci to foto, byś mógł mnie nim szantażować."
No i to jest coś nowszego, żywego, niebanalnego.
Nie wiem tylko jak na taką pewną zmianę klimatu zareagowaliby czytelnicy.
Cześć,
OdpowiedzUsuńCiekawy kierunek z tą "nieco inną stroną" Kamili. Fajnie byłoby przeczytać taką serię. Tylko co masz na myśli pod hasłem "niezbyt długi tekst"?
Myślę, że czytelnicy zareagują ogromnym zadowoleniem na każde kolejne nowe opowiadanie o Kamili, więc nie powinieneś się o to martwić:). Rozumiem starania Autora, żeby nie powtarzały się sytuacje czy inne motywy, ale to też nie jest specjalny problem. Takie jest życie, że dni są do siebie podobne, czy to w szkole czy w pracy.
No i pytanie jeszcze jedno. Czy w planach na nowe opowiadanie masz przewidziany termin świąteczny, czy też może coś szybciej opublikujesz? (wolę nie sugerować przyszłorocznej daty:)).
Pozdrawiam.
Niezbyt długi, bo byłyby to sytuacje raczej jednowątkowe, więc takie gdzie tekst siłą rzeczy liczyłby jakieś kilkanaście stron, może któryś trochę więcej.
OdpowiedzUsuńPewnie niektórzy czytelnicy zareagowali na nieco zmienione podejście Kamili z zadowoleniem, inni nie do końca, więc tutaj różnie może być.
Nie wiem co z terminem, bo żadne z pisanych opowiadań nie jest jeszcze ukończone. Trochę utknąłem w miejscu z tym nadmorskim, jestem na 115 stronie, trzeba by jeszcze walnąć jakieś minimum 50, albo trochę więcej, ale do tego potrzeba czasu (mam na myśli czas wolny by odpalić plik) i lekkiego pomyślunku.
Nadmorskie opowiadanie i tak pewnie (z uwagi na długość) będę musiał podzielić na części, więc w ostateczności 26 grudnia zamieszczę pierwszą część, choć byłby z tym mały problem, ale nie będę już rozwijać tematu i zanudzać.
Pozdro.
Hej,
OdpowiedzUsuńA ja wrócę do wcześniejszego komentarza. Zdjęcie – świetne. Nie można oderwać wzroku. Natomiast ze względu, że jest to selfie to narzuca sporo ograniczeń o których piszesz. Po dłuższym namyśle, wyczerpałeś wszystkie możliwe w miarę realne scenariusze w których można byłoby użyć tego zdjęcia. Choć w sumie…. Masz zbudowane kilka postaci, do których Kamila mogłaby wysłać takie zdjęcie. Tak na przykład, odbiorcą mógłby być Łukasz z drugiej wycieczki, który będąc na studiach po wcześniejszej wymianie wiadomości prosi o jakiś miłe zdjęcie, które Kamila wysyła mu w przypływie fantazji. Jednak co dalej?
A może Kamila odkryłaby w sobie pasję do fotografii. Dostała od Daniela profesjonalny aparat, filtry, obiektywy itd. i wolne chwile spędza na robieniu zdjęć. Za namową Daniela robi zdjęcia na meczach, treningach itd... Lubi fotografować emocje na meczach, zarówno na trybunach jak i na murawie. Dodatkowo ona sama lub w jej imieniu Daniel wysyła od czasu do czasu jej zdjęcia na konkursy fotograficzne. Drobne sukcesy wzmacniają pewność siebie Kamili i podbudowana pozytywnymi opiniami postanawia też wysłać zdjęcie w konkursie aktu. I to byłoby to zdjęcie, które przesłałeś. Ma ono ten plus, że nie widać całej twarzy, oraz wszystkich szczegółów. Jakieś wyróżnienie na konkursie? No ale pytanie co dalej? Może właśnie fotografując piłkarzy na boisku, obserwując ich zachowanie zaczyna ulegać obsesji na punkcie któregoś z piłkarzy. A może w budynku klubu Daniel organizuje małą wystawę zdjęć piłkarzy zrobionych przez Kamilę. I tam nawiązuje się relacja z innym młodym fotografem, który też wysyła swoje zdjęcia na konkursy i ma dużo większe sukcesy niż Kamila. Może propozycja sesji? Kamila zawsze miała w sobie dużo z ekshibicjonistki, więc sama powinna wyjść z inicjatywą bardziej śmiałej sesji. Tylko co dalej?
Pozdrawiam
P
"Tylko co dalej"? To jest to zdanie klucz.
OdpowiedzUsuńTo trochę tak jak z horrorami. Jest trochę takich, które potrafią wciągnąć początkową fabułą, ale im dalej w las, robi się coraz bardziej sztampowo i przewidywalnie.
Tak tez jest z tym "wejściem" w fabułę, czy to w przypadku moich propozycji, czy Twoich. Otwarcie można jakoś zagospodarowac, ale co dalej, żeby nie było sztampy?
Dlatego po dzisiejszej burzy mózgu w pracy coraz bardziej zwracam się ku swojej ostatniej opcji "kontrolowanego szantażu". Tym bardziej, że wytypowałem już bohatera głównego (tutaj plus dla Ciebie - faktycznie będzie to postać, która już przewinęła się w swoim minicyklu) i jeszcze mocniej tym bardziej - że ogarnąłem już dlaczego ten szantaż nie pójdzie w przewidzianym przez Kamilę kierunku i jak zwykle, wszystko trochę wymknie się spod kontroli. Przynajmniej spod kontroli Kamili.
Pozostaje jeszcze ten tekst napisać, co miejmy nadzieję kiedyś nastąpi.
Pozdro.
Cześć,
OdpowiedzUsuńA jaki jest problem z publikacją pierwszej części nadmorskiego opowiadania? Brakuje zdjęć czy wyprowadzenia jakiejś akcji? Może w międzyczasie wrzucisz jakieś krótkie opowiadanie o którym wspomniałeś ostatnio?
Nie no, brak możliwości zilustrowania jakiejś konkretnej sceny zdarzył się raz, czy dwa i nigdy nie był powodem problemów z publikacją tekstu.
OdpowiedzUsuńProblem wynika głównie z tego, że choć w tej pierwszej części nie brak erotyki i takowych sytuacji, to brak konkretniejszego (chyba) pieprznięcia.
Nie wrzucę, bo najpierw muszę takowe napisać (dokończyć). Zresztą jeśli faktycznie wyszłyby stosunkowo krótkie (jedno na pewno będzie miało góra 20 stron, nie wiem jak inne), to może wrzuciłbym wszystkie naraz (byłyby pewnie trzy, bo tyle mam pomysłów, przynajmniej na ten moment). Ale najpierw i tak muszę je napisać.
Dobrze, chcąc jeszcze pociągnąć temat pt "co dalej?" chciałbym przedstawić jeden pomysł, który przynajmniej moim zdaniem do połowy prezentuje się całkiem fajnie.
OdpowiedzUsuńJest to wątek, który skupia się przede wszystkim na emocjonalności Kamili. Ale samymi emocjami opowiadania się nie zbuduje.
Do rzeczy więc:
1. Jest sobie Antonówek, kilka chłopaków z klasy Kamili, hobbistycznie trenowanych przez Daniela, no i jest nasza bohaterka. Akurat w przypadku tego tekstu, plusem jest to, że bohaterami mogą być same znane postacie - aczkolwiek z "wyzerowaną" przeszłością.
Tych, których klimaty Antonówka faktycznie odrzucają, uprzedzam, że ze względu na fabułę jest to część niezbędna, po prostu najkorzystniejsza.
2. Daniel trenuje chłopaków z klasy Kamili, wchodząc z nimi w jakiś bliższy kontakt, jednocześnie sugestywnie nakręca żonę ku spełnieniu jednej z mroczniejszych fantazji, nie mówiąc jej oczywiście wszystkiego. Siedzą sobie na plaży i komentują kilku plażowiczów, itp.
3. W końcu Kamila jakimś cudem ulega i niedzielnego popołudnia pozwala przywiązać ręce do łóżka, mając jednocześnie na oczach przepaskę. Nie widzi więc niczego, słyszy niewiele, bo Daniel puszcza jakąś muzykę. Leży w samych majtkach i czeka.
4. Aż w końcu czuje jak ktoś wskakuje na łóżku i dochodzi do tego do czego dojść w tej sytuacji miało.
5. Po wszystkim tajemniczy gość znika, Daniel odczekuje moment, rozwiązuje żonę, ale nie mówi specjalnie nic więcej i wzbrania się przed pokazaniem jej nagrania z tego wydarzenia.
6. Zszokowanej żonie przekazuje jedną, ale dość istotną informację. Gościem w łóżku nie był nikt z przypadkowych wycieczkowiczów, tylko jeden z jej uczniów. Oczywiście nie zdradza imienia.
7. No i to jest ten najważniejszy, najbardziej perwersyjny punkt całego tekstu. W poniedziałkowy ranek zszokowana i rozemocjonowana Kamila staje przy klasowym biurku prowadząc lekcję, mając świadomość, że patrząc w głąb sali, spogląda w oczy jednego z uczniów, który wczorajszego dnia zrobił z nią co tylko chciał.
Nie mając jednak zielonego pojęcia, który z nich.
Nie wiem jak inni, ale dla mnie osobiście ta opcja Kamili, nie wiedzącej komu niechcący sprawiła sporą przyjemność jest bardzo fajna, zmysłowa i perwersyjna. I warta zastanowienie się nad nią.
Tylko - no właśnie, co dalej? Bo przecież zostawienie tekstu w tym punkcie nie wchodzi w grę.
Do głowy przychodzą jakieś tam powiedzmy głupoty, że Daniel daje Kamili jakiś czas na rozwiązanie zagadki, pod pozorem poniesienia jakichś erotycznych konsekwencji w razie nierozwiązania, itp, ale nie wygląda to zbyt atrakcyjnie i wymaga zbudowania dość konkretnej fabuły na poziomie zagadki kryminalnej.
Z drugiej strony zawsze chciałem napisać jakiś mały kryminał w tym typie i być może jest to szansa na przeróbkę "Kto wrobił królika Rogera" na "Kto przeleciał Kamilę nauczycielkę". Tu oczywiście mam na myśli tylko przeróbkę tytułu, nie fabuły.
No więc, jeżeli komuś podoba się przedstawiony wyżej wątek i ma ochotę to może sobie pogłówkować nad drugą częścią tekstu i wymyślić coś niebanalnego, dość realistycznego a jednocześnie interesującego. I podzielić się przemyśleniami, albo tu, albo najlepiej (w przypadku czegoś konkretniejszego) na mailu.
Tyle. Pozdro.
Moim zdaniem jest to świetny pomysł - trochę jak w "Królowej Parkietu", ale Kamila pozostanie w nieświadomości o wiele dłużej, a późniejsze śledztwo i to co będzie działo się w jej głowie doda tylko pikanterii całej historii.
UsuńMyślę, że ciekawej byłoby, gdyby Kamila sama w punkcie 4-tym zauważyła, że coś się nie zgadza i odkryła, że pieprzy ją obcy facet. Ewentualnie nabrała dużych podejrzeń, a lakoniczność Daniela i fakt, że nie da się zobaczyć nagrania, tylko utwierdziłby ją w tym przekonaniu.
Punkt 7 faktycznie otwiera dużo możliwości i pobudza wyobraźnię. Kamila ma jakieś poszlaki: zapach, smak, dzwięk głosu dochodzącego kochanka, ale żadnej nie można łatwo zweryfikować. Myślę, że ciekawym pomysłem byłoby zwiedzenie jej na manowce postacią ucznia - bad boya. Jeśli już miała by wybierać spośród całej klasy to który chłopak jest najbardziej pociągający, który nie zawahałby się zrobić z nią tego wszystkiego, co miało miejsce? Niby woli spokojnych i grzecznych uczniów, ale gdzieś na pierwotnym poziomie wydaje się, że był to klasowy alfa. A to powoduje serię wydarzeń w których ona sama przekonuje się, że to musiał być on. Spojrzenie pewnego i zadufanego w sobie ucznia, przypadkowy dotyk, podobny zapach perfum itd. Alfa oczywiście wykorzystuje sytuację i zbliża się do seksownej nauczycielki, która zawsze była tak niedostępna. Albo udaje mu się ją uwieść i wykorzystać (Kamila nie stawia bardzo dużego oporu, bo w końcu to kolejny raz), albo w kluczowym momencie coś przestaje się zgadzać (ona nawiązała bezpośrednio do spotkania, a on źle odpowiedział, zapach był jednak inny, lub prozaicznie - rozmiar nie ten) i Kamila próbuje się wycofać. Czy jej się uda? Czy pożądanie jej na to pozwoli?
Oczywiście faktyczny kochanek też uczestniczy w całej historii. Jest dość wycofanym i nieśmiałym chłopakiem, unika jej wzroku i konfrontacji (sam nie wie co w niego wstąpiło, że zrobił to co zrobił - jakby był przez chwilę kimś innym), z daleka obserwuje podchody klasowego alfy. Może w jakiejś sytuacji przypadkowo pomaga Kamili utwierdzić się w jej przekonaniach. W kulminacyjnym momencie poszukuje parki, która gdzieś się oddaliła i wyobraża sobie co klasowy gagatek wyprawia z kobietą, którą on miał możliwość posiąść i której dalej pragnie. Znajduje ich, ale jest już za późno? Wkracza akurat w odpowiednim momencie żeby niczym biały rycerz ją ocalić (ten wariant akurat bardziej mi pasuje do Twojej twórczości)? A może Kamila mimo wszystko decyduje się na klasowego podrywacza?
Jak w to wszystko wciągnąć Daniela? Czy historia będzie miała dobre, czy złe zakończenie? Wierzę, że jesteś osobą, która będzie miała odpowiedź na te pytania ;) Wierzę, że z Twoimi umiejętnościami wyszło by z tego świetne i dość wiarygodne opowiadanie.
Przy okazji chciałem podziękować Ci za Twą twórczość. Interesuję się erotyką od lat (chyba od czasów początków La Vendy), ale jestem głównie konsumentem tego typu mediów. Muszę przyznać, iż Twoje opowiadania zdecydowanie wybijają się ponad to co można znaleźć w internecie. Z radością powitałem informację, że po zamieszczeniu kilku opowiadań na "Pokątnych" otworzyłeś własnego bloga i kontynuowałeś przygody Kamili. Liczę na to, że dalej będziesz miał ochotę i wenę żeby zaskakiwać i budować tak silne emocje w swoich czytelnikach. Powodzenia!
Dzięki za podziękowania i dobre słowo pod adresem mojej pisaniny:).
UsuńCo do punktu nr 4, to chyba trochę nie doczytałeś, bo Kamila wiedziałaby to od początku, obstawiając jednak jakiegoś z plażowiczów obserwowanych dnia wczorajszego.
Zresztą jeden z Czytelników, na mailu zaproponował jeszcze inne, dość oryginalne rozwiązanie tego akurat punktu. Więc jest tu kilka opcji, acz raczej przystaję przy swojej.
Różne są te koncepcje dotyczące drugiej części tekstu, ale jak na razie nic do mnie nie przemawia jakoś mocniej. Może dlatego, że jak na razie bardziej skupiam się na innym mini cyklu. No i w nimże, także pojawi się ów bad boy, więc nie wiem, czy tu też takiego wykorzystać.
Do tego sam mam jeszcze koncepcję nawiązującą trochę do jednego z ostatnich tekstów, tzn Kamila skłoniłaby swych uczniów do napisania wypracowań o jakichś najbardziej intymnych przeżyciach, usiłując dociec do "sprawcy" a przy okazji z innych tekstów też mogłaby dowiedzieć się czegoś ciekawego.
Albo wręcz przeciwnie, bo teraz jeszcze coś innego przyszło mi do głowy.
Zobaczymy co z tego wyjdzie i czy w ogóle cokolwiek.
Dzięki raz jeszcze i pozdrawiam.
Najważniejsze to, abyś jak najczęściej pisał. Kiedyś taki pomysł z Kamilą miałem: Daniel dowiaduję się , że jest szansa sprowadzić na roczne wypożyczenie polskiego piłkarza, który obecnie trenuje w Hiszpanii. Musi on na rok powrócić do kraju, a jego umiejętności pomogły by klubowi. Przed wylotem Daniel odnosi kontuzje, więc prosi Kamilę, by za niego poleciała i załatwiła transfer. Na miejscu Kamila, próbowałaby wszystkiego by uszczęśliwić męża i przekonać piłkarza. Po długich negocjacjach, warunkiem transferu byłyby, dwie noce z Kamilą które jej zostały przed powrotem. W nich spełniałby jego zachcianki. Plot twist byłby taki, że pierwszej nocy robiła by to dla męża a drugiej ,bo ten piłkarz jej się spodobał.
OdpowiedzUsuńSporo takich pomysłów było, gdy chciałem powiązać erotykę z futbolem. Niektóre zresztą bywały dużo bardziej zagmatwane niż opcja w stylu "Kamila, pomóż!", ale jakoś nie udało się zrealizować żadnego z nich. Zobaczymy czy kiedyś się uda.
OdpowiedzUsuńZresztą tu chodzi bardziej o zagospodarowanie środka i drogi do finału. A jeśli trochę tego brak, to o umiejętność napisania.
Hej,
OdpowiedzUsuńO czym będzie najnowsze Twoje opowiadanie? Uchylisz rąbka tajemnicy?
Pozdrawiam
Artur
Uchylę i nie... Po prostu uczynię wczesną i krótką zapowiedź
OdpowiedzUsuń26.12.2019. KISM 35 "Dobra, perwersyjna i zła"
Tytuł roboczy, bo być może wyjdzie z tego tryptyk i każdy przymiotnik nawiązywałby do konkretnej części. Ale czy to się uda - nie wiem.
W każdym razie mam pół pierwszej części na 135 stron - absolutny rekord. Gdybym napisał całość, skończyłoby się między 200 a 250.
Co z drugą połową "Dobrej"? Nie wiem, postaram się dokończyć.
Lepsza wiadomość to ta, że druga część ewentualnej trylogii (czyli potencjalnie "Perwersyjna") jest już napisana w całości.
Zaś trzecia (czyli "Zła") pisze się i ma kilkadziesiąt stron, ale z uwagi na to, że jest dość kontrowersyjna nie mam pewności czy uda mi się to dokończyć i opublikować.
Bez zwiastuna, sam spis rozdziałów. Chyba, że będzie zapotrzebowanie, to wrzucę kilka akapitów w formie zapowiedzi (aczkolwiek na pewno nie tak szeroko jak w przypadku "Porno intrygi").
1. Przyłapana na podglądaniu.
2. Gdy widzisz swoje zdjęcie w internecie.
3. Wyruchane nauczycielki.
4. Mały Książę.
5. Po co mi majtki, gdy prowadzę lekcję?
6. Deklaracja uległości.
7. Naprawdę jest pani ekskluzywną prostytutką, pani dyrektor?
8. Pani dyrektor topless i natrętni licealiści
9. Pani dyrektor lubi podglądać.
10. Obłędnie pragnę by ktoś mnie zaliczył.
11. Brakuje mi pięćdziesięciu złotych, więc może...
12. Poruchałbym, pani dyrektor, ale po co mam płacić, skoro...
13. Nie kupiłam, dałam za nią dupy.
14. Czuję, że ma pani stringi, pani dyrektor.
15. Widziałaś jak wymacał dyrektorkę po dupie?
16. Że przelizałeś się z panią dyrektor i łapałeś ją za dupę.
17. Z czterema facetami jednego dnia...
18. Tak, zrobiłam sobie dobrze myśląc o tobie.
19. Trzymaj się z dala od Christera.
20. Tak, Zlatan to ja.
21. To teraz ty patrz na moją gołą dupę.
22. Soczysta zjebka od pani dyrektor.
23. I soczysty orgazm pani dyrektor.
24. Dominika, ty mała dziwko...
25. Wchodź głęboko i pierdol mnie mocno.
26. Nie proś, tylko rozkazuj, rozumiesz?
Hej,
OdpowiedzUsuńTo w takim razie zgłaszam zapotrzebowanie na sygnalizowaną możliwość "kilku akapitów":)
I pytanie. Czy spis rozdziałów dotyczy tylko pierwszej części trylogii (czyli "Dobrej"), czy też wszystkich 3 części?
Pozdrawiam
Spis treści dotyczy pierwszej części "Dobrej". Skoro nie ma jeszcze drugiej części, ani ostatniego opowiadania, to nie może też być spisu rozdziałów:).
OdpowiedzUsuńRozdziały są krótkie, z jednym chyba tylko wyjątkiem (rozdział 10) liczą sobie po kilka stron.
Jeśli nie będzie sprzeciwu to do końca tygodnia powinienem wrzucić parę fragmencików.
Dzięki za odpowiedź.
OdpowiedzUsuńDopytywałem się, bo mogłobyć i tak, że masz konspekt całej trylogii, tylko jeszcze wszystkiego (bez 2 połowy "Dobrej" i bez "Złej") nie opracowałeś w szczegółach.
A tak swoją drogą to czemu "Zła" jest dość kontrowersyjna?
Konspekt może i być (i zresztą jest, przynajmniej na ostatnią część), ale najpierw tekst a dopiero potem tytuły rozdziałów.
OdpowiedzUsuń"Zła" jest kontrowersyjna, bo jest... Zła. Jak sam tytuł wskazuje. Szczegółów oczywiście oszczędzę. Po prostu nie każdemu motyw opowiadania by się spodobał, poza tym jest jeszcze druga kwestia z tym związana.
Tyle, że do publikacji trzeciej części daleka droga, więc jest czas by wszystko przemyśleć i ogarnąć.
Nawiasem mówiąc dwa kolejne pomysły na tekst, które miałem, można by spokojnie podpiąć pod ową trylogię, która tym samym rozrosłaby się do pięciu części (a zatem sześciu opowiadań), no ale spokojnie, niech najpierw dokończę "Dobrą".
Hej
OdpowiedzUsuńCzytam zapowiedź i już czuję ekscytację :-) 200 stron brzmi super. Po tytułach rozdziałów myślałem, że to już jest perwersyjna Kamila, ale skoro dobra, to jaka jest Kamila perwersyjna??
Ostatnia część może być najciekawsza. Kto nie będzie chciał nich nie czyta. Niech każdy ma swoje wyobrażenie. A Kamila w opowiadaniu "Za oknem" to była według Ciebie zła, dobra czy perwersyjna?
Pozdrawiam
Artur
Przypomnę, 200 stron będzie liczyła cała pierwsza część trylogii, o ile zostanie napisana. Na razie mamy jej połowę i "tylko" 135 stron.
OdpowiedzUsuń"Za oknem" było opowiadaniem dość specyficznym i nawet jeżeli przyjmiemy Kamilę w nim jako "złą" , to był to tylko jeden taki tekst a w zasadzie jego końcówka. Tekst trochę inny, bez Daniela, bez tej zwyczajowej otoczki.
Tutaj mamy jednak coś trochę innego. Zobaczymy co będzie, do ewentualnej publikacji jest kupę czasu (byłby to przecież czwarty w kolejności tekst), więc można pewne sprawy przemyśleć.
Pozdro.
Dzięki za odpowiedź. Ile nie będzie miała stron pierwsza część będzie dobrze. To i tak będzie najdłuższe opowiadanie ze wszystkich, a pewnie i jedno z najdłuższych w sieci. Oby chęci nie zabrakło !
OdpowiedzUsuńTytuły rozdziałów wskazuja, ze będzie co najmniej kilka mniejszych czy większych punktów kulminacyjnych. Dzięki temu będzie można czytać opowiadanie co najmniej w kilku etapach. To mi się bardzo podoba. Domyślam sie, że też będzie takie konkretne pierdolnięcie bliżej końca pierwszej części.
A planujesz powiązanie tych trzech części ze sobą? W pierwszej części spotkamy kogoś znajomego z niewyczyszczoną pamięcią, oczywiście poza Danielem?
Pozdrawiam
Artur
Chęci nie braknie, gorzej z konkretną koncepcją owej drugiej części pierwszej części (jak by to śmiesznie nie brzmiało...), tak żeby nie było zbyt nudno, bo trochę na to się kroi, aczkolwiek pewnie znaleźliby się zadowoleni z takiego obrotu sprawy, ale ja do nich raczej nie należę.
OdpowiedzUsuńTytuły rozdziałów czasem mam trochę na wyrost, ale w tym przypadku... Chyba jednak nie:)
A jeśli komuś to pomoże w czytaniu, to jeszcze rozpiszę to tak:
Rozdziały 1-7 - wstęp.
Rozdziały 8-9 - pierwszy dzień nad morzem.
Rozdziały 10-16 - drugi dzień.
Rozdziały 17-26 - trzeci dzień.
Skoro to tryptyk, to siłą rzeczy wszystko jest powiązane ze sobą w sposób naturalny a bohaterowie kolejnych części doskonale pamiętają co miało miejsce parę tygodni wcześniej. Pierwsza część to jednak jak zwykle "biała karta".
To ja postaram się zachęcić do dokończenia kontrowersyjnej "Złej". A co jak Tyrmand powiedziałby, że nie skończy "Złego"? No właśnie. :-)
OdpowiedzUsuńPzdr.
Siema
Skoro masz 130 stron napisanych to znaczy ile masz gotowych rozdziałów? Jesteś jeszcze przy drugim czy już przy trzecim dniu nad morzem? Może potrzebujesz pomocy, pomysłu?
OdpowiedzUsuńPozdro
Spis rozdziałów tyczy się całego tekstu, który ukaże się za pięć tygodni, tj pierwszej części owej pierwszej części, czyli rzeczonych 135 stron.
OdpowiedzUsuńJeśli druga część pierwszej części (czyli czwarty i piąty dzień) nie ruszy znacząco w tym czasie to pogadamy o jakichś pomysłach.
Pozdro.
Jak trzeciego dnia wyjazdu nad morze dzieją się takie rzeczy jak "z czterema facetami jednego dnia" to czwartego czy piątego będzie prawdziwy odlot :-) już mi się podoba!!!
OdpowiedzUsuńJaka jest lub była inspiracja do tego opowiadania? Film, książka, obraz?
Ja wiem... Raczej jeden motyw, "tag", który już pojawił się kiedyś w jednym z najpopularniejszych moich tekstów, ale domagał się rozszerzenia.
OdpowiedzUsuńPrzy okazji też drugi motyw, który również mocno zaznaczył się w innym tekście KISM nie cieszącym się aż tak wielką popularnością, ale jednak mającym swoich czytelników.
Tak, wiem, że nic nie wyjaśniłem a jedynie zamotałem jeszcze bardziej, ale nie będę zdradzał szczegółów opowiadania na ponad miesiąc przed publikacją.
Aha, jak nie zapomnę i będę miał czas, to w weekend wrzucę parę fragmencików, ale, jakby co, to nie wiem czy to rozjaśni obraz trochę bardziej.
Czwarty i piąty dzień to może być odlot (acz nie jestem taki przekonany - w sumie to zależy od gustów poszczególnych czytelników), o ile - jak pisałem wyżej - znajdą się pomysły by ubarwić fabułę jakimś suspensem, niespodzianką, itp. Byłoby dobrze utrzymać przyzwoity poziom i nie przynudzić (podobna kwestia tyczy się także "Złej").
To wchodzi w grę albo niespokojny urlop albo żołnierze. Stawiam na żołnierzy, ale co do drugiego mniej popularnego to może "wiadomo jak to się skończy"?
OdpowiedzUsuńZa miesiąc się przekonacie:).
OdpowiedzUsuńTymczasem kilka próbek:
"- Jesteś – w wejściu niemal zderzyła się z nieco podminowanym Danielem. - Już jedziemy, tylko jeszcze coś załatwię. A przy okazji, wejdź do szatni młodych, bo zostawiłem tam telefon. Będę za trzy minuty.
Zniknął a ona nieco zdezorientowana wkroczyła do środka, chwilę później skręcając w prawo. Orientowała się w rozkładzie budynku na tyle, by wiedzieć gdzie iść. Tylko...
- Dzień dobry – witali się ci, którzy kojarzyli bywającą tu czasem piękną żonę dyrektora klubu.
No właśnie, to piłkarze z drużyny juniorów, którzy gremialnie opuszczali korytarz kierując się ku wyjściu. Skończyli trening i mogli udać się do domów.
Kamila zerknęła w stronę korytarza. Był pusty, może oznaczało to, że wszyscy już wyszli. Tak byłoby jednak lepiej. Wolała nie wchodzić do pomieszczenia, w którym może przebierali się jeszcze jacyś spóźnialscy.
Ale nikt się nie pojawiał, więc ruszyła. Zatrzymała się przed właściwymi drzwiami i zapukała głośno. A potem raz jeszcze. Nikt nie odpowiedział, więc otworzyła drzwi i weszła do środka.
Wewnątrz faktycznie było pusto, ale do jej uszu dotarł odgłos lejącej się wody dochodzący z pomieszczenia obok, czyli spod prysznica, do którego wejście znajdowało się na końcu szatni, z boku. Tam też, na czymś w rodzaju biurka leżał telefon.
Podeszła w to miejsce i rozpoznała komórkę Daniela. Wzięła ją w dłoń, gdy jej wzrok… No cóż, przypadkowo, czy nie poleciał w bok.
Jej oczom ukazała się sylwetka kompletnie nagiego nastolatka. Stał tyłem do niej, pod lecącym z góry strumieniem wody. Może w innej sytuacji Kamila natychmiast odwróciłaby wzrok, ale… Ale to była ta inna sytuacja, sprawiająca że coś ją zatrzymało w miejscu.
Po pierwsze szybko uświadomiła sobie, że zna chłopaka biorącego prysznic. Był nim chłopak chodzący do jej szkoły. Christer, dziecko szwedzko-polskiego małżeństwa, chłopak dość wyjątkowy. A po drugie, to co widziała…
No cóż, nie mogła zaprzeczyć przed sobą samą. Serce zabiło jej mocniej. Sylwetka Christera po prostu przyciągała wzrok. W szkole mogła się wpatrywać w jego przyciągającą wzrok twarz a teraz...
Tutaj mogła podziwiać jego wspaniałe, błyszczące, nagie ciało. Ramiona, ładnie odznaczone plecy. Może słabo umięśnione, ale ona nie była z tych kobiet, którym robiło się słabo na widok góry mięśni, liczył się raczej ogólny kształt. Dłonie śmigające po jego nagim ciele. Szczupłe, ale silne nogi, o kształcie takim, jaki jej się zawsze podobał. I przede wszystkim trochę chłopięcy, ale i trochę męski tyłeczek, zgrabny, silny, może nawet delikatnie wypukły. Tyłeczek licealisty, od którego nie mogła oderwać wzroku.
Poczuła pewną suchość na ustach. Z niechęcią stwierdziła, że te kilka sekund wpatrywania się w nagiego Christera musiało wystarczyć, bo przecież nie mogła tu stać w nieskończoność. Już odwracała wzrok i z bijącym sercem zabierała się do wyjścia, gdy...
- Pani dyrektor, jakby co to zapraszam, zmieścimy się tutaj we dwójkę.
Drgnęła przerażona. Zrozumiała wszystko natychmiast. Słońce wpadające przez okno, spryskane wodą kafelki… To w nich odbijała się jej stojąca tuż przed wejściem postać i to widocznie tak wyraźnie, że Christer bez problemu zidentyfikował podglądaczkę."
"Ale kilka dni później, przy wolnym weekendowym wieczorze przypomniała sobie tą rozmowę i surfując po internecie, wyszukała forum. Znalazła je z łatwością i otworzyła stronę.
OdpowiedzUsuńForum nie prezentowało się jakoś nadzwyczajnie, ale nie o to chodziło. Od góry zauważyła spis tematów. Tymi najpopularniejszymi były oczywiście tematy fotkowe, gdzie użytkownicy wklejali zdjęcia swoich nauczycielek. Kamila weszła w ten największy, zbiorczy i przesuwała kursor, ślizgając się po zdjęciach i komentarzach do nich.
Nie były to jakieś wybitne fotki, nie wiadomo w ogóle zresztą, czy niektóre panie faktycznie były nauczycielkami. To internet, wystarczyło wkleić foto byle ślicznotki i podpisać „nauczycielka”.
Ale z upływem kolejnych stron uświadomiła sobie, że jednak większość z kobiet to faktycznie nauczycielki. Pojawiało się coraz więcej fotek robionych z ukrycia na lekcjach. Siłą rzeczy, nie przedstawiały one wszystkich walorów bohaterek i często były średniej jakości, no ale przynajmniej zrobiło się bardziej autentycznie.
Wciągnęło ją to trochę i przerzucała kolejne podstrony. Być może… Nie, nie była narcyzem, ale musiała mieć świadomość tego, że… No, że jest raczej nieprzeciętna. No więc...
Skarciła się na moment za tą myśl. Z całą pewnością w Polsce nie brakowało ładnych nauczycielek i ona sama mogła ginąć w fali innych, które spędzały sen z powiek uczniom szkół średnich. Grzechem byłoby myśleć o sobie w ten sposób, że...
Zatrzymała się gwałtownie, czując nagłe przyspieszenie serca.
„Oto nasza nowa pani dyrektor!”, głosił wpis nad zdjęciem. Zdjęciem na którym zobaczyła samą siebie. Opierającą się o biurko podczas prowadzenia lekcji. Bez trudu rozpoznała szkolna salę, w której zwyczajowo prowadziła lekcje, ale nie chciało się jej identyfikować licealistów uchwyconych na fotce. Było to zresztą o tyle trudne, że widziała ich od tyłu.
Najważniejsze było to, że ona sama znalazła się w tej galerii „najfajniejszych nauczycielek” na ogólnopolskim, internetowym forum. Z niecierpliwością przesuwała kursor w dół, wczytując się w komentarze.
„No, fajna, naprawdę.”
„Łooo kur… ale dupa!”
„Gdzie ona uczy?”
„Gdzie były takie nauczycielki jak ja chodziłem do technikum?”
„Zawsze chodzi w spodniach? Nie masz jej fotek w jakiejś spódniczce?”
Fakt, na tym zdjęciu miała na sobie spodnie.
„Jak będzie okazja, to zrobię takie foto, ale zostało mi kilka tygodni do matury i nie wiem czy zdążę.”
Kamila zerknęła w bok. Data wpisu sugerowała, że zdjęcie wklejono niemal dokładnie przed rokiem. Co w zestawieniu z wpisem oznaczało, że autor posta opuścił już mury liceum."
"- Pani dyrektor – czyjś głos przerwał jej rozmyślania. - Możemy…? Bo mamy problem.
OdpowiedzUsuńDrgnęła nerwowo. Stanik został dalej, nie było chyba możliwości by sięgnąć po niego. A chrzęst piasku deprymował ją dodatkowo.
- Tak? - rzuciła za siebie.
- Marcinowi rozwiązał się but i nie może sobie poradzić.
Usłyszała śmiech nad sobą, za plecami. Przygryzła wargę. Dobrze zrozumiała motyw. Ot, podejść, zagadać do opalającej się pół nago pięknej pani dyrektor.
Jakże erotycznie wyglądała ta sytuacja. Ona sama, pół naga i stojący nad nią rozochoceni licealiści. Musiało być ich z pewnością kilku.
Mieli doskonały widok na jej kompletnie nagie plecy, długie nogi i majtki opinające jej zgrabne pośladki.
Tak, wyglądało to nawet nie tyle erotycznie, ile wręcz pornograficznie, jeśli przynajmniej przyjąć odpowiedni punkt widzenia.
Co miała zrobić? Leżenie na brzuchu i chowanie w ten sposób piersi nie wchodziło w grę. Wzięła się w garść, wsunęła pod spód ręce i upewniając się, że szczelnie zakryła swe nagie piersi, uniosła się na kolana, odwracając w kierunku licealistów.
- Niczego mądrzejszego nie umiecie wymyślić? - zapytała spokojnie lustrując twarze uczniów.
(...)
"- Przeziębisz się – zażartowała wychodząc na balkon i rzucając ostatnie spojrzenie w ubranego tylko w bokserki Norberta.
- To byłoby warte tego – popatrzył na nią specyficznie.
- Czego? - nie zrozumiała.
- Gdyby ktoś był i zobaczył, że żegnam taką laskę w samych bokserkach… Co by pomyślał?
Hm, zaskakujące… Zmieszała się na moment, czując, ze chłopak miał rację. Ale rozglądając się dookoła nie zobaczyła nikogo.
A gdyby ktoś się pojawił i to jeszcze ktoś ze szkoły, to… No właśnie, miałby nad czym myśleć.
- Na razie żartownisiu – machnęła ręką i zeszła po schodach."
"Szła wolno a jeszcze zwolniła przed sklepem monopolowym. Na chodniku stał samochód. Nie znała marki, ale prezentował się całkiem ładnie. Uśmiechnęła się do siebie. Jeszcze tego wszystkiego brakowało, by zachowując się jak dziwka, zachowała się jak blachara próbując zwrócić na siebie uwagę kierowcy samochodu, który wpadł pewnie na chwilę do sklepu.
OdpowiedzUsuńZatrzymała się na sekundę przeglądając w przyciemnionej szybie samochodu. Co tam, faktycznie wyglądała jak super laska a nie pani dyrektor liceum. Super laska, ale nie z pornosa, tylko taka z klasą.
Odwróciła się i zrobiła krok w stronę sklepu. Zatrzymała się natychmiast, z dwóch powodów. Najpierw zobaczyła kartkę na drzwiach informującą, że sklep jest jeszcze zamknięty a w tym samym momencie z boku wyszedł młody mężczyzna z kluczykami.
- Jeszcze zamknięte? - zmarszczyła brwi, kierując pytanie ni to do siebie, ni do mężczyzny.
- Otwieramy o piętnastej – młody mężczyzna zatrzymał się przy samochodzie. - Wcześniej nie ma sensu, nikt nie przyjdzie.
Zakręciła się nieporadnie na szpilce. Pewnie kilkaset metrów dalej, bliżej Bałtyku znajdowały się sklepy z alkoholem, ale tam już nie chciało się jej teraz iść. Chodzenie w szpilkach trochę ją wymęczyło.
- A dla mnie pan nie otworzy? - uśmiechnęła się sympatycznie, z klasą, nie obleśnie, jak jakaś porno aktorka.
Zauważył uśmiech, otaksował jej sylwetkę wzrokiem. Sprawiał wrażenie otwartego, raczej wyluzowanego, otwartego na kontakty z ludźmi człowieka. Był jej wzrostu, szczupły, względnie przystojny, miał czarne włosy, związane na górze w niewielki kucyk. Ubrany jak wszyscy o tej porze roku w szorty i koszulkę."
(...)
"- Nawet nie wiem jak ma pan na imię – przeszła do drzwi od strony pasażera.
- Marek – odpowiedział krótko, zasiadając przed kierownicą i włączając silnik.
- Kamila – przedstawiła się i ona, będąc już w środku.
Tak naprawdę to wszystko było bardzo niewinne. Ot, zabrała się na przejażdżkę z nowo poznanym właścicielem sklepu. Przejażdżkę, która miała trwać piętnaście minut. I chociaż wszędzie trąbi się o ostrożności w tego typu kontaktach, to każdego dnia dziesiątki autostopowiczów radzą sobie w ten sposób.
Ale gdy już mknęli w kierunku tej sąsiedniej miejscowości Kamila nie potrafiła myśleć niczym innym, niż o tym, że właśnie tak zaczynały się dziesiątki filmu w branży porno. Niezbyt wyszukanie, bo ciężko było znaleźć jakiś wyszukany film porno. Nie o to przecież chodziło, tylko o co innego.
W drodze do sąsiedniej miejscowości podjęła lekki flirt, usiłując podtrzymać klimat pewnego erotyzmu, bez przesady oczywiście. Myśl o tym, że podróżuje z dość przystojnym, nieznanym jej młodszym facetem, że jest tak naprawdę trochę zdana na jego widzimisię, przyprawiała ją o kolejne fale rozkoszy. Tej rozkoszy emocjonalnej."
"Co ciekawego wziąłeś ze sobą? - zapytała, nie mając innego pomysłu na kontynuowanie rozmowy.
OdpowiedzUsuń- Trochę browarów, parę butelek wódki… - rzucił jakby od niechcenia.
- Myślałam, że masz coś poważniejszego...
- A czego konkretnie szukasz?
- Konkretnie to nie wiem… Ale coś bardziej specjalnego a mniej trywialnego na babski wieczór.
- Mam w sklepie parę takich wynalazków dla lepszej klienteli, która tu wpada od czasu do czasu, jakieś starsze wina, czy inne trunki. Na przykład Grande Champagne, starszy rocznik. Tylko, że to kosztuje. Trzy tysiące.
- Za dużo jak na kieszeń nauczycielki – pokręciła głową z rezygnacją.
- Nauczycielki? - powtórzył.
Oderwał na moment oczy od drogi i bez ceregieli otaksował jej sylwetkę raz jeszcze, skupiając się głównie na długich, nagich nogach.
No tak, przecież nauczycielkami z reguły bywały zwykłe, starsze, nieatrakcyjne panie z nadwagą i w ogóle. Nie takie atrakcyjne kobiety, bezwstydnie prezentujące swe walory.
- Nauczycielki – powtórzyła Kamila kierując wzrok w stronę Marka. - Coś się nie zgadza?
- No tak trochę… - zaśmiał się krótko. - Mam jeszcze Petite Champagne, młodszy rocznik, trochę tańszy. Hennessy z ekskluzywnej kolekcji za siedem stów.
- Wciąż za dużo – kręciła głową, czując w niej coraz większy łomot.
Przede wszystkim z uwagi na myśl, która jej przyszła do niej. Myśl tak absurdalna i nieprzyzwoita, że zaparło jej dech. Myśl, która owszem pojawiała się, ale tylko w najgorszych nocnych, hm… Koszmarach? Perwersyjnych koszmarach.
- Może litrowy Ballantines w kartoniku? Dwieście pięćdziesiąt – zszedł dużo niżej.
- Hm…
Urwała, czując jak napinają się jej wszystkie możliwe mięśnie ciała. Zesztywniała, jakby chwycił ją jakiś paraliż. Czy naprawdę miała wypowiedzieć to...
- Jest mały problem, bo mam przy sobie tylko dwieście i ani grosza więcej – westchnęła z udawanym ubolewaniem, próbując zatrzeć fakt, że na moment zadrżał jej głos.
- Heh… - skwitował tylko lekkim uśmiechem.
- Nie wiem, czy zdarzyło ci się przyjąć w zapłacie coś jeszcze oprócz pieniędzy, bo niestety braknie mi tych pięćdziesięciu złotych – dorzuciła subtelnie.
Urwała, zastanawiając się czy brzmi bardziej jak kurwa, czy bardziej jak ostatnia idiotka.
Pięć dych. To była taka suma, która niektórym mogła kojarzyć się dość, no tak..."
(...)
"- Naprawdę wydałaś dwie i pół stówki na to? - najstarsza z nauczycielek, czterdziestoletnia Ewa chyba bardziej z podziwem, niż z niedowierzaniem patrzyła na opróżnioną już w połowie butelkę alkoholu.
To właśnie w pokoju zajmowanym przez Ewą i Iwonę odbywała się impreza licealnych nauczycielek.
- Z pensji dyrektorskiej też pewnie byłoby cię stać – dogryzła młodsza Marta.
- Skąd wiesz, że kupiłam? - czująca już szum w głowie Kamila, rozsiadła się wygodniej. - Dałam za nią dupy i tyle.
Wszystkie dziewczyny zachichotały, traktując wypowiedź swej przełożonej jako zwykły, cięty tekst."
I o chyba byłoby na tyle.
To teraz narobiłeś nam smaku na świąteczne opowiadanie, jeszcze tylko 5 tygodni. Już po tych zapowiedziach widać, że u Kamili będzie się działo. No i chyba po raz pierwszy akcja będzie rozciągnięta na tak wiele dni. O rany... Jak Kamila to wszystko wytrzyma?:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na publikację.
Nieźle się zapowiada. Wygląda, że Kamila z dnia na dzień będzie coraz bardziej rozwiązła. Ciekawy jestem czy to pod wpływem emocji, alkoholu, jakiś używek czy szantażu lub poleceń Daniela. Jeszcze miesiąc, będzie ciężko :-)
OdpowiedzUsuńCzesc,
OdpowiedzUsuńI jak postępy w pisaniu drugiej części pierwszej części ;-) ??
Postępów brak. Napisały się ze cztery strony, ale po namyśle stwierdzam, że pójdą one do kosza.
OdpowiedzUsuńCo za tym idzie, jestem coraz bliższy podjęcia decyzji, by drugiej części, jako takiej, nie było.
Pewnym rozwiązaniem jest, by Kamila wróciła do niej myślami już w "Perwersyjnej". Innej opcji na tę chwilę nie widzę.
Cześć,
OdpowiedzUsuńMoże po świątecznej publikacji ktoś wpadnie ja jakiś ciekawy pomysł i podpowie. Wiadomo, magia świąt itd., a nowe opowiadanie i jego bohaterka tchnienie w nas jakieś natchnienie:)
Pozdrawiam
Pomyślałam o tym samym, ale widzę, że inny wierny czytelnik już to napisał. Dodam tylko, że Kamila też może poczuć magię. Do wyboru jest tylko czy to będzie magia typu Harry Potter czy typu hera, koka hasz :-P
OdpowiedzUsuńNo nie, Kamila nie brałaby żadnych prochów, a przynajmniej nie dobrowolnie. Jak już to magia wakacji, okoliczności, własnych fantazji a na końcu właściwego towarzystwa.
OdpowiedzUsuńJuż raz została nafaszerowana w l elitarnej osiemnastce, ale jak piszesz - nie dobrowolnie. Myślałem o czym lekkim, trawka na przykład. A inna magia? Zawsze można wprowadzić elementy archiwum X :-D
OdpowiedzUsuńJeszcze dwa tygodnie. Dłuuuugo :-\
OdpowiedzUsuńHej.
OdpowiedzUsuńMoże wrzucisz jeszcze jakiś krótki fragment opowiadania?
Pozdrawiam
Artur
Nie. Już niedługo będzie całość. Choć tak jak lubię wrzucać teksty i wybierać fotki do ilustrowania, tak w tym przypadku to będzie katorga. Z uwagi na długość tekstu i przekopywanie się przez kilkaset fotek, publikacja zajmie mi pewnie z pięć godzin, jeśli nie więcej.
OdpowiedzUsuńFotki tworzą atmosferę także nie zapominaj o tym. Jak publikujesz coś tak ambitnego to trzeba to dopieścić :)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia. Tik...tak, tik...tak odliczanie wsteczne można zacząć :)
Współczuję pracy, no ale tutaj ciężko byłoby pomóc. Tak jak pisał poprzedni komentujący, zdjęcia są bardzo ważne i stanowią duży plus bloga.
OdpowiedzUsuńPamiętając sytuację z publikacją opowiadania z druga, szkolną wycieczka może lepiej podzielić opowiadanie na dwie części ?
Pozdrawiam
Nie, bo to na dobrą sprawę niczego nie zmieni. Jakoś sobie z tym poradzę.
OdpowiedzUsuńI jak Falango? Udało się rozszerzyć świąteczne opowiadanie czy też "Dobra" zakończy się na 26 rozdziale? Nawet jeśli nie to i tak niezła zabawa nas czeka. A właściwie to czeka Kamilę:)
OdpowiedzUsuńNie, nic się nie zmieniło.
OdpowiedzUsuń