KAMILA
I SENNE MARZENIA XXXVI. Dobra. cz.II.
17.
Z czterema facetami jednego dnia...
Sen
nie był wybitnie przyjemny. Jak to bywało w jej przypadku, budziła
się w nocy kilka razy i próbowała zasnąć na nowo. Był z tym
problem.
W
efekcie, na dobre wstała z łóżka, gdy dochodziło już południe.
Z
wielu względów czuła się fatalnie. Przez długi czas siedziała
na łóżku w samych majtkach, próbując przeżyć na nowo
wczorajszy dzień.
W
majtkach… Z tego wszystkiego przynajmniej to, że miała je na
sobie było jakimś pozytywem. Usiłowała sobie przypomnieć moment,
w którym zasnęła. Usta Christera buszowały między jej
rozłożonymi udami. Czy…
Czy
chłopak mógł wykorzystać okazję i wykorzystać, choćby tylko w
jakiś sposób śpiącą jak trup piękną panią dyrektor? Czy mógł
jej zajrzeć pod majtki? Albo zdjąć je na jakiś czas? Odsunąć
kołdrę i zerknąć na nagie piersi? I może robić jakieś inne
brzydkie rzeczy?
Potrząsnęła
głową. Nie mogła dać głowy za to co wydarzyło się później,
ale wszystko wskazywało, że majtki leżą na niej tak jak trzeba.
Inne oznaki też chyba były w porządku.
Czyżby
Christer faktycznie umiał zachować się z klasą i po prostu w
którymś momencie wyszedł? Wiele na to wskazywało.
No
dobra, nawet to było w tym momencie drugorzędne.
Ważniejsze
było to, jak w tym momencie spojrzeć w twarze przede wszystkim
Oskara i Christera? I pozostałych, którzy co nieco widzieli, albo
przynajmniej o wszystkim wiedzieli? To znaczy o tym co działo się
na parkiecie?
No
i jeszcze koleżanki, do których też pewnie dotarło to i owo. Tak,
te same koleżanki, które dużo mocniej zaszalały z całą grupą
striptizerów, idąc na całość.
Co
za klimat, co za wycieczka… Co to miało w ogóle być?
Całość
dopełniła się, gdy sięgnęła po telefon. Na wyświetlaczu
zobaczyła nieodebraną wiadomość. Zlatan.
„Czy
dysponuje już pani całym materiałem z dnia wczorajszego? Czekam na
szczegółową relację”.
Ukryła
twarz w dłoniach a potem uznała, że trzeba wziąć się w garść.
Toaleta,
prysznic, śniadanie. W miarę możliwy, lekki relaks przy
internecie. Ze dwie godziny na to wszystko i mogła odetchnąć
trochę głębiej.
I
przysiąść do odpisania Zlatanowi.
Zaczęła
od „Sama nie mogę uwierzyć i boję się, co sobie pomyślisz, ale
to wszystko popłynęło bardzo daleko”.
No
i popłynęła… Z relacją dla internetowego, hm… Władcy? W
każdym razie rozpisała się trochę, chociaż nie wchodziła w
bardziej szczegółowe detale. Niemniej podstawowe informacje
wypadało podać i w efekcie dwadzieścia minut musiało upłynąć,
by ukończyła spowiedź.
-
Idziesz z nami na obiad? - przerwała jej Ewa wchodząc do pokoju.
-
Nie chce mi się – odpowiedziała krótko Kamila.
Była
ledwo po śniadaniu. Ale przede wszystkim nie chciało się jej
spędzać czasu z koleżankami, które wczoraj odstawiły taki numer.
Tak
jakby ona sama zachowała się lepiej...
No
ale ona nie dała dupy kilku striptizerom… W każdym razie coraz
ciężej przychodziło patrzeć jej na Martę, która najpierw dała
się rżnąć Oskarowi a wczoraj niedwuznacznie zdradziła, że
miałaby na to ochotę z Christerem.
A
tego drugiego Kamila nie mogła jej podarować. Christer był zbyt…
Niewinny? Uczciwy? Normalny? Tak, czy owak...
Kolejna
wiadomość.
„Na
razie nic sobie nie pomyślę, choć przyznam trochę mnie pani
zaskoczyła. Nie wygląda pani na taką, widocznie te wszystkie
siedzące w pani fantazje, o których pani pisała, siedzą w pani
naprawdę mocno. W każdym razie, zanim się spotkamy a myślę, że
to już dzisiaj… Czy wybiera się pani gdzieś w miejsce publiczne?
Plaża, park, restauracja, cokolwiek?”
Zerknęła
za okno. Było, jak powinno być o tej porze roku. Ciepło, choć na
szczęście nie upalnie. Przebywanie w pokoju mijało się z celem, z
drugiej strony, gdzie miała wyjść, albo raczej z kim?
No
ale tak poszwendać się trochę...
„Tak,
pewnie wyjdę zaraz, choć nie mam pomysłu gdzie”.
Nie
musiała długo czekać na odpis.
„W
takim razie chciałbym jeszcze przed naszym spotkaniem zlecić pani
ostatnie prawdziwe zadanie, taki mały test na uległość, którą
pani tak często zdradzała. No i na swe posłuszeństwo wobec mnie.
Czy jest pani gotowa?”
Zamknęła
oczy, nim odpisała. Pewnie gdyby ta wymiana wiadomości miała
miejsce tuż po przebudzeniu zastanowiłaby się poważnie nad tym
wszystkim. A może i odmówiła?
Ale
teraz… Znów czuła pewne ożywienie, znów czuła ten niezwykły
dreszczyk. Coraz silniej wracała świadomość czterech przygód
erotycznych z czterema facetami, poprzedniego dnia. Z czterema!
Przerażało ją to, ale…
Ale
były tym wszystkim niezwykle zafascynowana. Samą sobą, swoimi
mrocznymi, wyuzdanymi fantazjami. Swoją uległością, wręcz
pragnieniem tego by zostać poniżoną do granic.
Pragnieniem,
która znów spowodowała wilgoć w jej cipce.
A
nad wszystko czuła ciekawość tego co wymyślił Zlatan. Być może
przesadzała, ale oceniała tego nastolatka wysoko. To nie mogło być
chyba nic banalnego. Więc...
„Trochę
się boję, ale jestem”, odpisała krótko.
Ta
wzmianka o strachu też była ekshibicjonistyczna. To też było
uczucie. No i w jakiś sposób przypominało to Zlatanowi, że ma do
czynienia także a może przede wszystkim z człowiekiem. Żywym
człowiekiem, którym targały różne emocje, czasami zresztą
skrajnie ambiwalentne. Chociaż akurat on musiał sobie chyba z tego
zdawać sprawę. Dowiódł tego nie raz w trakcie internetowych
pogawędek.
Tym
razem naczekała się dłużej. Jeśli miało to mieć związek z
wyznaczonym zadaniem, to jej ciekawość rosła.
W
końcu...
„Wiem,
że uwielbia pani kiedy mężczyzna wydaje pani różne ciekawe
polecenia. I uwielbia je pani spełniać, więc… Jeśli pani
wyjdzie, samotnie, to z pewnością natknie się na niejednego
mężczyznę, który chciałby poznać panią bliżej. A jeśli komuś
braknie śmiałości, to może pani kogoś takiego zachęcić
uśmiechem i w ogóle… Tak więc, chciałbym, żeby w stosunku do
pierwszego mężczyzny, który nawiąże z panią kontakt i
zaczniecie rozmawiać… Koniecznie w stosunku do pierwszego, żeby
nie było, że pani sobie wybiera takich, którzy na przykład
bardziej pasują… Zrobi pani trzy rzeczy. Zapyta pani o długość
jego penisa. Powie mu pani o tym, że wyobraża sobie pani seks z nim
a jeśli będzie chciał szczegółów, to mu pani dopowie. I
wreszcie wspomni pani o tym, kiedy się pani masturbowała ostatni
raz i znów, jeśli będzie chciał to zdradzi mu pani większe
szczegóły. Może o tym chłopaku, którego pani podglądała, bo z
tego co pamiętam, wspomniała pani, że rzadko to robi a to był
ostatni przypadek, chyba, że w ostatnich dniach coś wypłynęło.
No i jak się podoba?”
Czytała
to wszystko z rosnącym zaintrygowaniem. Rzeczywiście wymyślił! Aż
skojarzyło się to jej z Danielem. Nie tylko ze względu na
inwencję, nie tylko na to, że spełnienie tych poleceń, wiązałoby
się z uległością naprawdę wysokiego kalibru.
Także
dlatego, że sam Zlatan nie czerpał niczego dla siebie. Domagał się
kontaktów z innymi mężczyznami. Dlaczego? Dziwne to było, choć
po tylu latach związku z Danielem… Może jednak jej kochany
małżonek miał innych nieświadomych naśladowców w różnych
zakątkach kraju?
Z
drugiej strony, jakkolwiek owe polecenia wzbudziły w niej
podekscytowanie, tak… Musiała włączyć się obawa. I rozsądek.
Przecież z tego co napisał wcześniej, czas na ich spotkanie
zbliżał się coraz szybciej.
„Mocne
i to bardzo… Ale chcę temu podołać… Aczkolwiek dziwi mnie i
zastanawia, gdzie w tym wszystkim jesteś Ty?”
„Ja
jestem już blisko. Myślę, że gdzieś za trzy-cztery godziny…
Mam nadzieję, że jest pani gotowa i posłuszna?”
Zamknęła
oczy czując, że serce znacznie przyspieszyło swój rytm. To nie
była zabawa. Jako osoba uczciwa i prawdomówna nie była w stanie
zapewnić Zlatana o swej bezwzględnej uległości a potem nagle
uciec w przypływie nagłej paniki. Nie, jeśli by się już
zdecydowała…
„Pamiętasz
moje rozterki, prawda? Mam pewną propozycję, choć nie jestem
pewna, czy Ci się ona spodoba”.
„Słucham...”
„Skoro
ma pewne rozterki, które są chyba w pełni zrozumiałe, poddam się
twej władzy i wykonam każde twe polecenie, o ile nie będzie się
ono wiązało z samym aktem. W porządku?”
Nie
lubiła takich targów o to co kto może a czego nie. Najlepiej gdy
wszystko wynikało z biegu wydarzeń. Ale w tym przypadku sytuacja
była bardzo specyficzna. A to miało być tą furtką, nad którą
przecież poniekąd oboje myśleli kilka dni temu, ustalając pewne
rzeczy.
W
porządku”, zgodził się z zadziwiającą łatwością, co
skonstatowała z lekkim zdumieniem, ale i jednocześnie z
przyjemnością. „Choć moglibyśmy ustalić, że to działa na
pewien okres. Może ileś godzin. Na przykład do północy a
potem...”
„
A
potem co? To znaczy, co jeśli jednak coś nie zatrybi? Po prostu
sobie pójdzie? Wynikało z tego, że Zlatan pogodził się z taką
możliwością.
I
chyba nie wyglądało to wszystko tak źle...
„W
porządku, zgadzam się”, odpisała krótko, choć przez moment
zastanawiała się nad dopiskiem „mój panie”. Ale ostatecznie
nie zdecydowała się na taki.
Zwyczajnie
jej nastrój uległ sporej poprawie i wydarzenia poprzedniego dnia
jakby poszły w niepamięć. To znaczy te mniej pozytywne aspekty
owych wydarzeń.
Po
prostu czuła podekscytowanie zbliżającym się w końcu spotkaniem
ze Zlatanem, którego tak, czy inaczej, zwyczajnie chciała poznać.
A
także wyznaczonym jej zadaniem, które pragnęła sumiennie wypełnić
i na samą myśl o tym, jej oddech tracił regularność.
18.
Tak, zrobiłam sobie dobrze, myśląc o tobie.
Wyszła
z pokoju przed piętnastą. Tak samo podekscytowana jak i
spanikowana. Ale znała siebie już na tyle, by wiedzieć, że te
przeciwstawne uczucia są na siebie skazane. I to po prostu robiło
jej dobrze.
Myśl,
że będzie musiała wcielić się, albo w jakąś uwodzicielkę,
albo uległą, dość towarzysko nastawioną kobietę, z której
można wyciągnąć każde, najbardziej intymne wyznanie dotyczące
jej życia, powodowała u niej właśnie i podekscytowanie i strach.
No
już choćby to pierwsze pytanie, które miała zadać. O długość
penisa mężczyzny, z którym by rozmawiała. Jak do tego
doprowadzić? Zapytać wprost? Znienacka? Przecież nawet ciągnąc
jakiś damsko-męski temat, to raczej nie uchodziło… Rozmowa
musiałaby zejść w naprawdę intymne zakątki.
A
to miał być dopiero początek. Potem wyznania o tym, że wyobraża
sobie seks z nim…
Co…?
Jakiemuś świeżo poznanemu facetowi? Przecież to niemal wprost
prowadziło do przełożenia rozmowy na rzeczywistość. Co, jeśli
tenże rozmówca za bardzo wczułby się w klimat?
Może
dlatego należało jakoś wpłynąć na wybór ewentualnego
podrywacza? Tylko kto byłby najlepszy? Hm, jakiś stary dziadek,
niezdolny do wyrządzenia krzywdy kobiecie. Tylko, że gdy próbowała
sobie wyobrazić jak zadaje takiemu pytanie o długość członka...
Nie,
odpadało...
No
więc, kto…?
Jakiś
maczo też odpadał. Nie dość, że sam w sobie poczułby zew natury
i próbował dominować, to jeszcze po takich pytaniach, takich
wyznaniach…
O,
może ktoś o kim wiedziała, że jest zajęty, że ma żonę? Ale
jak takiego rozpoznać?
Po
tym, że przechodzi obok niej wraz z żoną, jak para, którą
właśnie mijała snując się najpierw w okolicy baru obok hotelu a
potem kierując w stronę parku.
Zwracała
na sobie spojrzenia, nic nowego, choć w tym momencie, z oczywistych
względów miało to znaczenie. Tyle, że nie przekładało się to
na nic. Zresztą niewielu facetów spotkała na swej drodze. Z reguły
zresztą były to pary, raz trafiła się jakaś kilkuosobowa grupka
i to też nie wchodziło w grę.
Znalazło
się kilka sztuk pojedynczych facetów, ale nie wykazali tyle
determinacji by podejść i zagadać. A ona sama, jednak bardziej
stremowana, mimo wszystko bała się zaczepiać ich, choćby
przyjaznym uśmiechem.
Tym
samym po kilkunastu minutach zasiadła na parkowej ławeczce niczym
wczorajszego południa, gdy dosiadł się do niej Norbert.
Wczoraj,
dokładnie dwadzieścia siedem godzin temu a jej wydawało się jakby
to była wieczność. Tyle od tego czasu się zdarzyło.
W
sumie wolała Norberta nie spotkać w parku, choć może zaglądał
do niego co jakiś czas, jakby zamarzyła mu się powtórka
wczorajszej historii. Ale przynajmniej teraz nikogo nie było. Było
kilka osób, niemal bez wyjątku paru dzieciaków w towarzystwie osób
starszych.
Kamila
stłumiła westchnięcie i próbując okiełznać emocje sięgnęła
po książkę. Miała świadomość, że czytanie pójdzie jej
opornie, ale lepiej było siedzieć nad książką, niż siedzieć…
Ot tak, nie robiąc nic.
I
rzeczywiście w ciągu kilku pierwszych minut ciężko było wrócić
do fabuły, ale potem rozkręciła się tak, że na chwilę
zapomniała o świecie, z misją do wykonania włącznie.
I
jak to zwykle bywa...
-
Dzień dobry, nie przeszkadzam? - usłyszała tuż nad swą głową a
gdy raptownie podniosła wzrok… - Przysiądę się, jeśli pani
pozwoli.
Z
szeroko otwartymi oczami patrzyła w Christera, siadającego tuż
obok, nim zdążyła zareagować.
-
Christer, wybacz, ale nie mogę teraz, czekam na kogoś – odzyskała
mowę po sekundzie i wykorzystała to w gwałtownym tonie,
uświadamiając sobie doskonale jakie konsekwencje wiążą się
przecież z obecnością licealisty.
-
Nie ma mowy – zaprzeczył, jak na niego zadziwiająco
kategorycznie. - Przyszedłem się dowiedzieć, czy u pani wszystko w
porządku i…
-
Tak, w porządku – wpadła mu w słowo. - Christer, nie chcę cię
wyganiać, ale to naprawdę ważne spotkanie i...
-
Nie spławi mnie pani – postawił nieoczekiwany opór. - Nie
odejdę, nim nie wyjaśni mi pani wszystkiego.
-
Wyjaśnię ci, obiecuję, naprawdę, ale we właściwym czasie, nawet
za godzinę, ale nie teraz!
-
A na kogo pani tak czeka? - spojrzał na nią uważnie.
-
To… Nie powinno cię interesować. Mam ważne spotkanie i nie będę
w stanie rozmawiać o tym… Szczególnie o tym...
-
No to jak tylko ten ktoś pojawi się na horyzoncie, to ja się zwinę
bez słowa, dobrze?
Zatkało
ją po raz drugi. Zabrakło jej argumentów. No chyba, że ten
ostateczny...
-
Christer, skoro mnie zmuszasz… Jako dyrektor szkoły, nakazuję ci
odejść natychmiast!
Nie
tylko to zlekceważył, ale wręcz rozsiadł się swobodnie,
składając ręce na klatce.
-
Wczoraj na parkiecie też była pani panią dyrektor?
-
Co to ma do rzeczy? Posłuchasz mnie w końcu, czy nie?
-
Nie – odparł krótko.
Siedziała
obok i patrzyła w milczeniu, czując jak uginają się pod nią
nogi. Nie wiedziała już kompletnie co powiedzieć. Musiałaby chyba
wyrzucić go siłą z tej ławki.
Powoli
docierało do niej to wszystko i powoli… Daniel lubił powiedzieć,
że ostatnim aktem rozpaczy jest śmiech.
Tak
więc i jej twarz powoli rozszerzał uśmiech. Nie ten świadczący o
szczęściu i radości. Raczej taki pełen niedowierzania i
bezradności. Taki, który zastąpiłby komentarz typu „ja chyba
śnię...”.
Co
tam pisał Zlatan? Pierwszy mężczyzna, który nawiąże kontakt.
Koniecznie pierwszy, aby nie mogła sobie wybierać. Nie no, to był
jakiś obłęd...
W
sumie z jednej strony, wychodziło, że temat damsko-męski narzuci
się sam, ale finalnie ten rozrachunek wychodził druzgocąco na
niekorzyść Kamili, gdy uświadamiała sobie, że wiąże się to z
zadaniem jednego pytania, którego żadna szanująca się pani
dyrektor zadawać swemu uczniowi nie powinna. O dwóch pozostałych
kwestiach wolała nawet nie myśleć.
Wręcz
poczuła, że cierpnie jej skóra.
-
Mówi pani, że wszystko w porządku, ale coś mi się wydaje…
Jego
wzrok wyrażał spory sceptycyzm. Ale Christer patrzył na nią z
jakąś sympatią. W sumie nic dziwnego, kto nie patrzyłby w ten
sposób na skrępowaną, atrakcyjną kobietę, mając w pamięci to
co wczoraj…
No
właśnie, zaaferowana poleceniami, które miała wykonać, niemal
zapomniała, że musi się zmierzyć ze zmorami wczorajszego
wieczora. A to chyba nie było łatwiejsze.
Christer,
Zlatan, ona sama… Nie… Trzeba było wziąć się garść,
zachować jak dorosła kobieta i stawić czoła odpowiedzialności.
-
Wszystko jest w porządku, po prostu mocno mnie zaskoczyłeś –
nadała swemu głosowi normalny ton.
Tak
jakby pogodziła się z tym wszystkim. Tak jakby oczekiwała
kolejnych ciosów i sama miała się w to pobawić. Tak, jakby jej
się to nagle, nie wiadomo dlaczego, zaczęło nawet podobać.
A
skoro tak...
-
No i…? Ładne nogi, co?
Zaskoczyła
samą siebie tą wypowiedzią. Może przejście do ataku było
całkiem sensownym rozwiązaniem?
-
Bardzo ładne – uśmiechnął się szeroko, chyba również
zaskoczony takim przejściem do tematu.
-
No… - skwitowała krótko nie przestając patrzeć wyczekująco mu
w oczy.
-
W porządku – zareagował po kilku sekundach. - Co do wczoraj… To
było dla mnie, czy przeciwko Oskarowi?
Bystry
chłopak. I jednak inny. Kogo na jego miejscu obchodziłyby takie
bardziej skomplikowane pobudki? Najważniejsze było to, że
wypieścił i wycałował nogi pięknej kobiety. I do tego jeszcze
szkolnej dyrektorki.
-
Czy ma to jakieś większe znaczenie…? No dobrze, byłam trochę
zła na niego, chyba rozumiesz...
-
Oczywiście – kiwnął głową.
-
Ale, co by nie powiedzieć… - złączyła kolana, obejmując je
dłońmi, niczym grzeczna dziewczynka. - To było po prostu dla mnie.
Widocznie ten wczorajszy dzień był taki i tak się ułożył, że…
Że pozwoliłam sobie… No i tobie… Na tyle, na ile pozwoliłam.
Niestety zgubiło mnie coś jeszcze. Nie powinnam zamawiać tego
ostatniego drinka – pochyliła głową, jakby ubolewając nad swą
nieodpowiedzialnością.
-
Łatwo pani zrzuca wszystko na pijaństwo – Christer pokręcił
sceptycznie głową.
-
No ale pijaczką nie musisz mnie nazywać.
Faktycznie,
to ubodło ją nieprzyjemnie. No bo jak to… Kilka razy w roku coś
poważniej a że akurat wczoraj było trochę gorzej, niż zwykle,
to…
No
właśnie...
-
Christer, nie chcę, żeby brzmiało to jak kiepskie
usprawiedliwienie, ale po prostu wczoraj zdarzyło się dość dużo
i stąd uznałam, że… No i trochę przeholowałam. Wiem, że
zachowałam się nieodpowiednio, jak na funkcję, którą pełnię,
ale tak wyszło i już zadbam o to, by to się to nie powtórzyło.
-
Dość dużo – powtórzył. - Chodzi o tą sprawę z Oskarem?
-
Też. Ale nie tylko.
Kiwnął
tylko głową, nie chcąc wyciągać od pani dyrektor żadnych
intymnych informacji, skoro ona sama poprzestała na krótkiej
odpowiedzi. Hm, w sumie to miało swoje dobre strony, jak i złem, bo
wynikało, że w pewnych sprawach to ona musiała być bardziej
aktywna.
Gorączkowo
rozmyślała jak poprowadzić rozmowę. Tak, by pewne rzeczy wyszły
w miarę możliwości same z siebie. I uznała, że najlepszym
sposobem będzie zjednanie ucznia czymś. A to coś przecież samo
przychodziło do głowy.
-
Christer posłuchaj… Wahałam się, czy ci to powiedzieć, ale
myślę, że jest coś co powinieneś wiedzieć. I od razu dodam, że
był to jeden z powodów, które wczoraj trochę wytrąciły mnie z
równowagi i dla których zachowałam się tak a nie inaczej.
Chłopak
tylko spojrzał z wyczekiwaniem, więc po krótkiej pauzie
kontynuowała.
-
Chodzi o zachowanie moich koleżanek a szczególnie jednej z nich…
-
Coś słyszałem – przekrzywił twarz. - Urządziły sobie jakąś
imprezę, taką… Nie?
No
cóż, wiedziano o tym już wczoraj, gdy przybyła do klubu, więc
takie info nie mogło ominąć i Christera.
-
Tak – przyznała. - Ale to była jedna rzecz. Jest też druga. I
dotyczy ciebie?
-
Mnie? - zdziwił się. - O co chodzi?
-
Zanim ci powiem – pochyliła się nieco ku chłopakowi. - Obiecaj
mi, że wszystko co usłyszysz pozostanie między nami. Tak naprawdę
wszystko do końca – poprawiła się natychmiast wykorzystując
okazję. - Wszystko co powiem do momentu aż nie wstaniesz i
wyjdziesz. W porządku?
-
Tak, obiecuję – potwierdził, nie okazując przy tym większego
poruszenia.
Może
dlatego, że uczciwość i słowność były dla niego chlebem
powszednim? Tak to odebrała.
-
Ufam ci – wycelowała ostrzegawczo palec.
Ale
jej twarz wypogodziła się nieco. Został nawiązany między nimi
jakiś intymny kontakt. Nie polegający na łapaniu za dupę podczas
tańca, czy…
Dobra,
stop!
-
Być może innym uczniom mogłoby się to spodobać, ale jeśli
dobrze cię oceniam, ty możesz podejść do tego sceptycznie a już
na pewno ja. Chodzi o panią Dudziak od matematyki.
-
Co z nią? I co mam do tego ja? - patrzył zaintrygowany.
A
jego autentyczne zaciekawienie strasznie dodawało mu uroku i robiło
jej dobrze. Tak jakby zapomniała, kto w trakcie tej rozmowy miał
być myśliwym ze strzelbą a kto kulawym zającem.
Poruszyła
się nerwowo, ale nie zmieniła pozycji, uznając, że z dłońmi
obejmującymi złączone kolana prezentuje się bardzo kobieco.
-
Otóż pani Marta jest dość specyficzna, wiesz…? Co chcę przez
to powiedzieć… Jest – chciała powiedzieć „moim
przeciwieństwem”, ale mając w pamięci wczorajsze wydarzenia
ugryzła się w język. - Jest bardzo liberalna i nie przejmuje się
pewnymi konwenansami. Przechodząc do sedna. Bo pewnie nudzą cię
takie ogólniki… Znów źle o mnie pomyślisz, ale to naprawdę
było przypadkowo, przysięgam! Przedwczoraj wieczorem wyszłam na
balkon zaczerpnąć powietrza a że tuż obok pani Dudziak ma swój
pokój, zobaczyłam coś, niekoniecznie chcąc to zobaczyć...
Urwała
na moment, próbując ubrać w słowa to co zamierzała powiedzieć.
-
Co? - dopytywał się Christer.
Kamila
wzięła głęboki oddech a potem spojrzała licealiście w oczy.
-
Zobaczyłam panią Dudziak leżącą na stole. Nagą, z szeroko
rozłożonymi nogami – uściśliła i poczuła wypływający na
twarz lekki rumieniec, chyba zrozumiałym, gdy poruszała taki wątek
w rozmowie z licealistą. - A pomiędzy nimi Oskara… - wyjaśniła
oszczędnie, dając jednak wyraźnie do zrozumienia o co chodzi.
Z
uwaga patrzyła na twarz Christera. Był wyraźnie zaskoczony
uzyskaną informacją. Odwrócił na moment głowę przetrawiając
wiadomość.
-
A co ja mam do tego? - powtórzył swe pytanie po kilku sekundach
milczenia.
Kamila
wzięła kolejny głęboki oddech.
-
To, że tuż przed tą imprezą moich koleżanek, o której już
wiesz… Rozmawiałyśmy trochę o różnych rzeczach i pani Dudziak
oznajmiła nam, że wzięła sobie na celownik kolejny cel. Ciebie.
Nie
spuszczała oczu z Christera będąc niezmiernie ciekawą jego
reakcji.
Z
pewnym zaskoczeniem zobaczyła jak chłopak z trudem tłumi śmiech.
A w zasadzie parsknięcie. Chyba takie z gatunku tych wyrażających
pewną pogardę.
-
Kiedyś namówiła mnie na korepetycje – wyjaśnił po chwili,
potrzebnej do tego by się opanować. - I zachowywała się dziwnie,
no tak…
Zaciął
się a Kamila też milczała przypominając sobie opowieść Marty.
-
Christer, nie chcę żeby zabrzmiało to tak, wiesz, dyrektorsko… -
podsumowała temat. - Ale nie mogę przejść do porządku nad jej
wypowiedziami. I nie chcę by dobrała się do ciebie, no wiesz…
-
Wiem, rozumiem – machnął ręką z zadziwiającym lekceważeniem.
- Pani Dudziak… Powiem tyle, że nie musi się pani o nic martwić.
Milczała,
wpatrując się w twarz nastolatka.
-
Na pewno? - upewniła się.
-
Tak. Wolałbym inne nauczycielki – dodał, niby nieopatrznie.
Znów
milczała, czując kolejny rumieniec. W tym niedopowiedzeniu Christer
powiedział chyba wszystko.
-
Nie pytam jakie – oświadczyła po raz pierwszy od dłuższego
czasu zwracając twarz w innym kierunku.
-
Myślę, że pani wie…
W
jego tonie nie było jakiejś złośliwości, zaczepności, czy coś.
Może zabrzmiał nieco zbyt ofensywnie. Może przesadzała z tym
odbiorem. W każdym razie zrozumiała o kogo chodzi.
Czy
było to jej z tym dobrze, czy nie, musiała to przełknąć i przy
okazji wykorzystać wątek do jeszcze jednej rzeczy.
-
Skoro tą sprawę mamy wyjaśnioną, to może teraz ty wyjaśnisz mi
jedną rzecz?
-
Jaką?
-
Jak już wiesz, nie byłam wczoraj w najlepszej formie – przygryzła
wargę. - I mam z tym niestety jeden problem.
Wstrzymała
się na moment, czując coraz bardziej płonące policzki. No bo nie
dość, że wracała do momentu, w którym jej licealista bezkarnie
pieścił i całował jej nagie nogi, to jeszcze...
-
Zdajesz sobie pewnie sprawę z tego, że wczoraj, gdy mnie
odprowadziłeś do pokoju… - urwała, przełykając ślinę. - Z
tego wszystkiego po prostu zasnęłam. Moja wtopa, ale powody już
znasz – przyznała samokrytycznie. - Nurtuje mnie kwestia tego, co
się działo dalej.
-
W „Dezerterach” było coś, że alkohol to zguba ludzkości –
Christer wykorzystał okazję, by dogryźć pani dyrektor. - Na drugi
raz nie trzeba tyle pić.
Drażnił
się z nią. Z jednej stronie, w tym układzie było to denerwujące,
z drugiej… Nakręcało.
-
Możesz wypowiedzieć się jaśniej? - zareagowała, pomijając
przytyk.
-
Proszę bardzo – zadeklarował i tym razem on pochylił się nieco
ku pani dyrektor. - Wycałowałem pani nogi do samego końca i… I
wyszedłem, widząc, że nie reaguje pani w najmniejszy sposób.
Wytrzymała
to spojrzenie, choć było o to trudno i raz jeszcze poczuła
rumieniec na twarzy. W tym momencie przecież, po raz pierwszy w tak
bezpośredni sposób padło nawiązanie do wczorajszych wydarzeń.
Musiała
się z tym zmierzyć. Musiała. I musiała przecież coś jeszcze…
-
No i co? - słyszała swój głos jakby wypowiadała go obca osoba. -
Nie przyszło ci na myśl, by zareagować inaczej? Wykorzystać
bezwładną, śpiącą kobietę?
Żeby
nie wyjść na taką bezbronną, wysiliła się na dość ofensywny
ton.
-
E, to nie to… - skrzywił się. - Nie potrafię tak.
Milczeli
oboje przez moment. Kamila głównie dlatego, że, niczym szachistka
układała sobie ten dialog kilka ruchów do przodu, więc...
-
Czego pani chce się konkretnie dowiedzieć? Czy nie ściągnąłem z
pani majtek, czy co?
-
No choćby to… - mruknęła spuszczając wzrok.
-
Nie ściągnąłem – podkreślił mocnym tonem. - Nie wiem kiedy
pani zasnęła, ale, w którymś momencie zorientowałem się i tak
jak powiedziałem. Wyszedłem.
-
Są tacy, którzy zachowaliby się inaczej – skwitowała po chwili
milczenia.
-
Ale ja nie jestem taki.
-
Rozumiem i wierze ci.
-
Świetnie. Czy zatem powtórzymy to jeszcze?
Znów
zmierzyli się wzrokiem. Jego niebieskie oczy urzekały ją, choć w
tym momencie nie to było najważniejsze.
-
Co masz na myśli konkretnie?
Czy
jej się to podobało, czy nie, musiała przeciągnąć ten wątek.
-
To co powiedziałem – wzruszył ramionami.
Skoro
tak...
-
A dużego masz? - zapytała z trudem, przygryzając wargę.
Wytrzymanie
wzroku Christera tym razem graniczyło z cudem na miarę obrony
Częstochowy, ale… Ale wytrzymała, czując, że rumieńca na
twarzy nie potrafi już opanować.
-
Chyba normalnego – odpowiedział po chwili, jakby zaskoczony i
zepchnięty do defensywy niekomfortowym pytaniem ze strony pani
dyrektor.
Dobra,
zaliczone? Czy też chodziło o to by uzyskać konkretną odpowiedź?
Sięganie w tym momencie po telefon i grzebanie w wiadomościach nie
było najwłaściwszym rozwiązaniem.
-
No nie bądź taki. Odpowiedz – poprosiła, czując się coraz
bardziej jak idiotka.
-
A do czego to pani? - spojrzał nieufnie.
-
No tak, z ciekawości…
Cholerny
Zlatan… Dlaczego musiała wykonywać to polecenie i zadawać takie
pytania jednemu ze swych licealistów? I to akurat takiemu...
-
Czy moje ręce i usta to było za mało?
-
Nie drażnij się – skarciła go ostrzej. - Nie możesz po prostu
odpowiedzieć?
-
Odpowiem, jeżeli pani sensownie uzasadni, dlaczego to panią tak
interesuje...
Raz
jeszcze przygryzła wargę. Przecież nie mogła mu powiedzieć
prawdy. A jeśli chciała uzyskać odpowiedź i jednocześnie grunt
pod dalsza dyskusję, musiała… No właśnie, musiała się
upokorzyć.
-
Powiem szczerze Christer – spuściła oczy i schowała głowę,
jakby wierząc, że schowa w ten sposób swoje potworne skrępowanie.
- Od czasu tego incydentu w szatni, zwyczajnie czasem się nad tym
zastanawiam...
Wyczytała
z jego oczu nieufność, tak jakby nie wierzył w to uzasadnienie.
Choć przecież chyba brzmiało trochę wiarygodnie, nie?
-
No dobrze, czternaście. Wystarczy dla pani?
-
Nie bądź taki – zareagowała ostrzegawczym tonem. - Nie sugeruj
rzeczy, które jak sam wiesz, nie maja prawa się zdarzyć, dobrze?
Musiała
tak a nie inaczej. Musiała, bo odezwała się w niej pani dyrektor
rozmawiająca z licealistą. Niezależnie od tego, co się zdarzyło
kilkanaście godzin wcześniej i tego, że to ona sama…
-
To po co pani pytała? – spojrzał z lekkim potępieniem. - Teraz
może mi pani powiedzieć, czy wystarczy.
Przeklęty
Zlatan…
-
Przypuszczam, że wystarczy ci do tego, do czego powinno wystarczyć,
ale mnie w to nie mieszaj, dobrze? - zareagowała oficjalnym tonem.
-
Dobrze, dobrze… - jakby poddał się, unosząc wyprostowane dłonie
w górę.
Poruszyła
się niecierpliwie, wciąż czując łomoczące serce. Jedno zadanie
wykonane, teraz dwa, co tu ukrywać, dużo trudniejsze. Jak tu się
poruszyć te watki, tak by nie wyjść na ostatnią idiotkę? Czy w
ogóle się da? Czy można neutralnie poinformować „a tak w ogóle
to po tym wszystkim, któregoś dnia zrobiłam sobie dobrze, wiesz?”
Chryste…
Zamarzyło się jej, zapaść się pod ziemię.
No,
ale skoro siedzieli już tym wątku, to…
-
Wiesz, skoro wczoraj wróciliśmy do tego incydentu w szatni… Nie
zapytałam z tego wszystkiego, czy nie uraziło cię to w jakiś
sposób?
-
Nie no, dlaczego? - wzruszył ramionami. - To był przypadek, więc
nie mogę mieć pretensji. Choć trochę mnie to wyprowadziło z
równowagi.
-
Tak…?
-
A pani jakby zareagowała, gdybym to ja panią podglądał?
-
To nie było podglądanie… - zastrzegła delikatnie, wiedząc, że
w jakimś stopniu mija się z prawdą?
-
No cóż… - spojrzał ze sporym dystansem, dobitnie sugerując, że
te słowa pani dyrektor zdecydowanie go nie przekonały.
-
Rozumiem twój komentarz, może zatem dasz mi się wytłumaczyć?
Coś
co normalnie byłoby nie do przyjęcia, w tym momencie stanowiło
szansę na przekazanie tego co miała przekazać, wzięła więc
głęboki oddech i widząc przyzwalającą reakcję Christera
kontynuowała.
-
Pamiętaj, że wszystko zostaje między nami – przypomniała. - Już
wczoraj ci powiedziałam, że ten widok w jakiś sposób mnie urzekł,
tak? Wszyscy mamy coś takiego, że coś nam się spodoba i przykuje
wzrok na dłużej. No więc to co zobaczyłam, przyciągnęło mój
wzrok i...
-
No tak, mam nadzieję, że jeśli zdarzy się odwrotna sytuacja,
będzie pani wyrozumiała dla mnie, jeśli postoję i trochę się
pogapię – z lekką ironią wbił szpilkę dyrektorce.
-
Wobec tego, mam nadzieję, że się nie zdarzy – zareagowała
natychmiast nieco zadziorniej. - Wracając...
Może
sprowokowana tą otoczką, wzięła się w garść uznając, że
niezależnie od porcji wstydu jakie może przynieść jej to
wyznanie, wypada wyjawić prawdę.
-
Uważam cię za szczerego i uczciwego chłopaka, więc będę taka
sama. Przyznam, że mnie to jakoś pobudziło. Ta sytuacja, ten widok
sympatycznego, fajnego chłopaka, nagiego… Choć normalnie, uwierz,
nie przepadam za takimi widokami i nie robią na mnie jakiegoś
takiego wrażenia, to jednak w tym przypadku to też wytrąciło mnie
nieco z równowagi, tylko, że może inaczej, niż ciebie. Może
jeszcze wpłynęły na to inne czynniki, zaskoczenia sytuacją,
niespodzianka, czy to, że jesteś uczniem naszego liceum, czyli
osobą nieanonimową. Tym samym… Wytrąciło mnie to z równowagi
tak, że zdarzyło mi się wracać do tego w myślach… W sumie nie
były to jakieś myśli erotyczne – przygryzła wargę, gdy
wypowiadała to słowo, ale uznała, że musiała, aby wypełnić
zadanie. - Ale nie miałabym się chyba prawa obrazić gdybyś tak to
właśnie potraktował. Bo poniekąd było to coś erotycznego. No i
ta scena, w zasadzie zupełnie niewinna i przypadkowa, ale z drugiej
strony także erotyczna.
Zamknęła
usta nagle, jakby brakło jej słów. Trzykrotne napomknięcie o
erotyce chyba wystarczyło.
Christer
milczał przez moment, przetrawiając dłuższą, no i odważną
przecież wypowiedź pani dyrektor. Kamila widziała, że przyprawiła
go o lekki zamęt w głowie. Dobre i to.
-
I to tyle? - skwitował raczej zaskakująco.
-
Tylko? A co jeszcze byś chciał?
-
Tak tylko mnie ciekawi… Czy w tych wyobrażeniach nie rozwinęła
sobie pani tych fantazji dalej?
Uniosła
nieco głowę, próbując przybrać „dyrektorski” wyraz twarzy.
Chyba niepotrzebnie. Reakcja Christera zdradzała po prostu pewną
inteligencję a nie jakąś niepotrzebną erotomanię.
-
Coś sugerujesz? - zapytała mimo to ciut surowym tonem.
-
Zwyczajnie pytam – nie dał się zbić z tropu.
I
chyba dobrze, bo przecież do wykonania miała jeszcze jedno a
odsuwanie się od Christera mocno by je utrudniło.
Tylko
jak do tego przejść…? Czuła, że zaczyna się pocić.
-
Delikatnie rozwinęłam – rozpoczęła, czując już niemal zawrót
w głowie.
-
Mogę poznać w jakim kierunku?
Uświadomiła
sobie, że oto stoi właśnie przed chyba najbardziej perwersyjnym i
poniżającym zadaniem jakie kiedykolwiek miała wykonać. Przeraziło
ją to a jednocześnie poczuła niesamowity ucisk w podbrzuszu. To
było do przewidzenia.
Ale
to pewnego rodzaju mroczne podekscytowanie, które odczuwała nie
mogło równać się z paniką.
-
Dobrze… - zaczęła i urwała od razu, przełykając ślinę. - W
kwestii wizualnej nie posunęłam się dalej. Jeżeli to miałeś na
myśli, to chyba cię rozczaruję. Po prostu miałam ten jeden widok,
który zarejestrowałam i to wszystko. Nie odwróciłeś się w tej
mojej wyobraźni ani nie zrobiłeś czegokolwiek innego –
zastrzegła.
-
To w jakim kierunku pani to rozwinęła? - zapytał autentycznie
zaciekawiony.
-
Nie tyle rozwinęłam, ile posunęłam się dalej – poczuła jak
krew odpływa z jej twarzy a potem wraca buchając prawdziwym żarem.
- Ta sytuacja w szatni tak na mnie podziałała, że… Musiałam
sobie zrobić dobrze. I mam nadzieję, że o więcej nie zapytasz.
Spuściła
głowę, wsuwając dłoń we włosy po tym wyznaniu. Czuła, że jej
ciało drży. Zrobiła to a ile ją to kosztowało emocji… Czuła
niesamowite poniżenie sprawiające jej tą znaną już sobie
doskonale mroczną rozkosz.
-
Zrobić dobrze? - powtórzył wyraźnie zaskoczony.
No
cóż, ilu licealistów na tym świecie usłyszało od swej
jakiejkolwiek nauczycielki, że masturbowała się, wyobrażając
sobie właśnie jego?
-
Tak, raz – przyznała słabym, chłodnym głosem. - Czy to
wszystko?
-
Nie mogę uwierzyć, że powiedziała mi pani coś takiego...
Odważyła
się podnieść wzrok. Rzeczywiście wyglądał jak ktoś, kto
doszedł do wniosku, że się przesłyszał.
-
Już ci mówiłam i to nie raz, że zawsze chcę być uczciwą w
stosunku do drugiej osoby, szczególnie jeżeli ta jest taka w
stosunku do mnie – przypomniała.
Christer
kręcił głową w akcie niedowierzania niczego nie mówiąc. Kamila
uznała, że to najlepszy moment do tego, by...
-
Christer… Powiedzieliśmy sobie chyba wystarczająco dużo. Jeśli
to wszystko, to pozwolisz, że się pożegnamy i pójdę na jakiś
obiad, w porządku?
-
No nie wiem, nie wiem, zaraz… - jakby ocknął się i próbował
ogarnąć. - Pozostała chyba jeszcze tylko jedna sprawa?
-
Jaka?
-
Chodzi mi o rewanż.
Widziała
na jego twarzy lekki uśmiech. Wywnioskowała, że nie chodzi mu tyle
o ten rewanż, ile po prostu zwykłe podroczenie się. Chociaż…
Skoro stanęła przed nim jakaś szansa na rozebranie pięknej
dyrektorki liceum, to nawet on mógłby spróbować ją wykorzystać.
-
A konkretnie? - zażądała sprecyzowania.
-
No nie wiem, powiedzmy, że na dwa sposoby… - wykładał dość
ostrożnym tonem. - Może zaprosi mnie pani dzisiaj przed wieczorna
kąpielą…?
-
Uhm… Raczej sobie tego nie wyobrażam. A ten drugi?
-
Dużo prostszy. Po prostu stanie pani za ławką i ściągnie majtki
a ja sobie popatrzę.
Milczała
przez moment, chłonąc słowa licealisty. Oczywiście z
dyrektorskiego punktu widzenia, najwłaściwiej byłoby go ofuknąć
za samo złożenie takich propozycji, ale w tej sytuacji, po tym co
działo się wczoraj i po tym z czego zwierzyła się przed momentem,
nie miało to najmniejszego sensu.
Poza
tym takie negocjacje, co by o nich nie mówić, wyglądały
atrakcyjnie. Większość kobiet uwielbiała to. Kamila może nie aż
tak, ale…
-
Nie uważasz, że rozebrałeś mnie wystarczająco? Mam na myśli i
wczoraj i teraz…
-
Ale to nie miało żadnego związku z rewanżem, to szło zupełnie
innym torem – wtrącił.
-
Ale to co powiedziałam… Zdajesz sobie sprawę, że czasem trudniej
coś takiego powiedzieć, niż rozebrać się fizycznie?
Mówiła
prawdę. Ekshibicjonizm mentalny bywał częściej trudniejszy, niż
fizyczny.
-
Skoro tak, to zrobienie tego co zaproponowałem, nie powinno sprawić
pani większego problemu? - Christer zinterpretował słowa
dyrektorki po swojemu.
Celowo.
Nie miała co do tego wątpliwości.
-
Wybitnie kiepskie świadectwo musiałam sobie wczoraj wystawić,
skoro twierdzisz, że nie byłby to większy problem – skwitowała
samokrytycznie, ciekawa jego reakcji.
A
przecież o połowie tego co się wczoraj stało, nie miał
pojęcia...
-
Tego nie powiedziałem – wycofał się kulturalnie.
-
Powiedziałeś – przycisnęła go ze sporym zadowoleniem.
-
Chodzi o to, że miałem co innego na myśli – bronił się. - A
pani przekręca moje słowa.
-
Tak jak ty moje.
-
Ale co by nie mówić… Fajnie się tu siedzi z panią, pani
dyrektor i negocjuje o tym, czy zdejmie pani majtki, czy nie...
O,
kolejna delikatna szpilka. Musiała zareagować bardziej
zdecydowanie.
-
Dlatego nadszedł czas na zakończenie i negocjacji i naszej rozmowy,
jasne?
-
Ale to jest niesprawiedliwe – upierał się Christer.
-
Co ma do tego niesprawiedliwość?
Tak,
po tym, gdy wszystko co najgorsze było już za nią, ta wymiana
argumentów była czymś całkowicie do przyjęcia. Bawiła ją,
sprawiając pewną satysfakcję.
-
No pani dyrektor… Niech pani stanie a ja sobie popatrzę na pani
tyłeczek, skoro pani patrzyła na mój.
Zawahała
się na moment. To było konkretnie wydane polecenie. Ale Zlatan
chyba o niczym takim nie wspominał…? Mowa było tylko o werbalnym
otwarciu się do granic, nie o wizualnym...
-
Christer… Ja patrzyłam, ty dotykałeś… Ustalmy, że to na jedno
wychodzi i skończyło się sprawiedliwie, tak?
Tak,
negocjowanie i argumentowanie w takiej sprawie przyprawiało ją o
zawrót głowy. Ale tym razem jednak dużo przyjemniejszy.
Czuła
pewne podniecenie ta rozmową. Na tyle, że mimo wszystko rozważała
propozycję chłopaka. Przynajmniej gdyby została zmuszona do jej
wykonania. Czy mogłaby faktycznie stanąć za ławką, w miarę
bezpiecznie, tyłem do drzew, zdjąć majtki i zaprezentować swemu,
pewnie oniemiałemu licealiście, swój nagi tyłek?
Na
moment uciekła wzrokiem w bok. Nie takie rzeczy wczoraj robiła. I
dzisiaj, gdyby Christer przycisnął… Znów poczuła szybsze
uderzenie serca.
Ale
nie przycisnął. Nieoczekiwanie wstał z miejsca, trochę tak jakby
pod wpływem emocji wynikającej z całej rozmowy. Chociaż w jej
trakcie nie reagował jakoś wybitnie emocjonalnie.
-
To ostatnia rzecz w takim razie – rozprostował swoje mięśnie.
-
Jaka? - siedząca wciąż Kamila uniosła głowę w górę.
-
Skoro jest pani nauczycielką i ma pani tendencje do wystawiania
ocen… To poproszę o ocenę dla mojego tyłka. W skali szkolnej
oczywiście.
Zmieszał
ją i rozbroił jednocześnie. Znów skierowała spojrzenie gdzieś w
bok a na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
Raz
jeszcze objęła kolana dłońmi.
-
Nie jestem specjalistką od oceniania tego typu zjawisk… -
próbowała wybrnąć i przekornie zwlekać z udzieleniem odpowiedzi.
-
Niech pani nie będzie taka… - zareagował bardziej zdecydowanie. -
Na czwórkę bym się załapał?
-
Hm… - chrząknęła a przed oczyma znów stanął tak często
przywoływany w poprzednich tygodniach obrazek nagiego licealisty pod
prysznicem. - Myślę, że tak… Na pewno tak…
-
Tylko szczerze, tak jak pani zapowiadała…
-
Zawsze jestem szczera… - ale fakt, jego przywołanie przyniosło
efekt. - No dobrze, niech będzie, że na pięć.
-
No to mam nadzieję, ze jeszcze kiedyś w niedalekiej przyszłości
powystawiamy sobie jeszcze oceny, nie?
Westchnęła
głęboko i wstała po sekundzie zawahania, próbując utrzymać
równowagę, mimo niepewnych nóg i zamętu w głowie.
A
mimo tego zamętu wyczuła, że część jej bielizny między nogami,
jest lekko wilgotna.
-
Christer – spróbowała go przywołać do porządku. - Pewne rzeczy
się zdarzyły, choć nie powinny… Niech to będzie podsumowanie
tego wszystkiego...
-
Tego wszystkiego co wtedy, co wczoraj, co dzisiaj… - przerwał jej,
demonstrując subtelnie wyliczankę. - A kto wie co nam przyniesie
jutro.
-
Obstawiam, że nic wielkiego – skwitowała. - To wszystko Christer,
do widzenia.
-
A jeszcze jedna sprawa, bo mi się przypomniało!
-
Co znowu? - lekko zniecierpliwiona odwróciła się z powrotem ku
licealiście.
-
Bo pani miała tu mieć jakieś bardzo ważne spotkanie a tymczasem
nikt się nie zjawił a pni sobie idzie… Mam nadzieję, że nikogo
nie spłoszyłem.
Jego
twarz przybrała łobuzerski, zawadiacki wyraz. Kamila przez moment
patrzyła w jego zniewalające oczy zastanawiając się nad
odpowiedzią, aż…
-
Do widzenia Christer – powtórzyła i nie niepokojona przez
licealistę skierowała się ku hotelowi.
19.
Trzymaj się z dala od Christera.
Jeżeli
kilkadziesiąt minut rozmowy z Christerem tak ją wymęczyło
emocjonalnie, to co miała przynieść pozostała część dnia?
Tym
bardziej, że ta pierwsza nijak się miała do drugiej. Owszem,
intymne zwierzanie się z masturbacji swemu licealiście to był
wyższy a wręcz bardzo wysoki poziom perwersji, ale… Ale to był
tylko wstęp do całej operacji mającej zacząć się już za
chwilę.
Prawię
za chwilę. Zgodnie z tym co pisał Zlatan, za godzinę, dwie, może
trzy. I ten czas nieubłaganie mijał.
No
i chodziło o operację, w której ona nie tyle miała zwierzać się
z jakichś intymnych fragmentów jej życia, ile wręcz zostać
niewolnicą. Nawet jeżeli wywalczyła wyłącznie jednego, chyba
tego najważniejszego aspektu cechującego seksualną niewolnicę, to
niewiele to zmieniało.
W
hotelowej restauracji zjadła niewielki obiad. Niewielki, bo organizm
zaaferowany zupełnie czymś innym, nie potrzebował żadnych
większych ilości. Kamila siedziała i powoli wchłaniała pokarm,
patrząc jak na zegarze mijają kolejne minuty.
Oczywiście
zdała relację Zlatanowi, ale tym razem ograniczyła się tylko do
krótkiej informacji, wychodząc z założenia, że skoro to świeża
rzecz, to może ją opowiedzieć już na żywo. Tym bardziej, że
trudno byłoby streścić rozmowę z Christerem i jej własne emocje
w kilku zdaniach. A na pisanie takiego elaboratu jak dzisiaj rano nie
miała najmniejszej ochoty.
„Gotowa?”
Ta
krótka wiadomość spowodowała, że znów zakręciło się jej w
głowie. To był już chyba ostatni moment, żeby się wycofać.
Ale
nie wycofała się. Nie, niezależnie od konsekwencji, od tego, na
kogo mogła trafić, kim mogła się stać… Za dużo tego przebyła,
by się wycofać.
Za
dużo… Jego komentarz na forum a potem kilkutygodniowa wymiana
wiadomości tamże. W sympatycznej atmosferze, czasem perwersyjnej,
często z motylkami robiącymi dobrze… Ze spełnianymi życzeniami
jak fotki, trochę zwykłe, czasem mniej niewinne… Z nieco
poważniejszymi, jak film na którym prowadziła zajęcia nie mając
na sobie majtek… Czy wreszcie już tymi, które realizowała tutaj,
nad morzem.
I
wprawdzie miała świadomość, że powinna zachować
wstrzemięźliwość i nie wywyższać Zlatana ponad miarę, to
jednak spokojnie mogła przyjąć, że nie jest to żaden
zwyrodnialec, nie potrafiący się wysłowić zakapior z drugiej
klasy zawodówki, ani ktoś inny w tym stylu. Po prostu, zbyt wiele
razy dał dowód, że nie jest kimś takim.
No
i jej własna słowność. Tego musiała się trzymać. Nawet w
chwilach kiedy dopadało ja zwątpienie. A może szczególnie wtedy.
„Boję
się trochę, ale tak”, odpowiedź nie mogła być inna.
„Nie
ma czego się bać”, brzmiała odpowiedź. A dalej… „Wynająłem
już domek, trochę kawałek za plażą. Żeby do niego dojść
trzeba...”
W
dalszych słowach Zlatan podał konkretny numer i na wszelki wypadek
opisywał drogę. Wynikało z tego, że domek jest trochę oddalony
od hotelu, ale… Mogło ją to trochę zaniepokoić, ale dodawało
to też jeszcze większej perwersji.
Tak
jakby to było jeszcze potrzebne...
„Nie
jestem pewien, o której dokładnie będę, więc chciałbym, żeby
pani sama weszła i się urządziła. Poprosiłem, żeby drzwi były
otwarte, więc dostanie się pani do środka bez problemu. Myślę,
że mogłaby się pani znaleźć tam w okolicach osiemnastej. A ja
gdy już przyjadę, to chciałbym zobaczyć panią czekającą na
mnie z ciepłą herbatą i ubraną wyłącznie w bieliznę. To byłby
dobry początek”.
Zakończył
buźką a ona… Nawet nie zareagowała jakoś wybitniej, poza tym,
że też lekko się uśmiechnęła. Mogła się spodziewać podobnego
życzenia.
„Też
mam do załatwienia jedną sprawę, ale postaram się być
punktualnie”.
Trochę
lapidarnie, bez uczuciowo, ale tyle musiało wystarczyć. Jej nerwy
były już w strzępkach, więc nie potrafiła się wysilić na
więcej.
Spojrzała
na zegar. Siedemnasta piętnaście. Domek znajdował się o jakiś
kwadrans drogi od hotelu. Tak więc zostało jej pół godziny, nim
wyruszy a podróż w nieznane.
Zacisnęła
uda tak mocno jak tylko się dało. Nie potrafiła utrzymać się w
ryzach. Ciało drżało a oczy biegały w każdym możliwym kierunku.
Ale
musiała się opanować. Tak jak zaznaczyła, czekało ja jeszcze
coś.
Zapłaciła
rachunek i opuściła restaurację kierując się w stronę piętra.
Najpierw odwiedziła swój pokój upewniając się, że ma przy sobie
wszystko co mogłoby jej być przydatne w ciągu najbliższych godzin
a potem wyszła i skierowała się do pokoju po drugiej stronie.
Zapukała
i usłyszawszy zaproszenie weszła do środka.
Uprzedzona
o jej wizycie Marta leżała sama na łóżku gapiąc się w
telewizor. Oderwała od niego wzrok, spoglądając w stronę swej
przełożonej.
-
Przesadziłaś wczoraj – stwierdziła bez ogródek Kamila, nie
bawiąc się w żadne gry wstępne.
-
Tak jak wszystkie, nie wiem tylko czemu czepiasz się mnie –
skrzywiła twarz matematyczka.
-
Nie mówię o tym, choć to też, swoją drogą…
-
To o czym? - zdziwiona Marta spojrzała uważnie na Kamilę.
-
Mam na myśli to co wygadywałaś o Christerze. Tu przesadziłaś.
-
Aha…
-
Nie zapominaj, że jesteś nauczycielką i obowiązują cię pewne
reguły. Żadna z nich nie pozwala na taką bliskość z żadnym z
uczniów.
-
Aha… - powtórzyła Marta, tym razem zaśmiewając się. - Bierzesz
na poważnie wszystko to, co powiedziałyśmy wczoraj?
-
Tak. Głównie dlatego, że wiem o wszystkim co wydarzyło się
między tobą a Oskarem.
Strzeliła
z grubej rury znów nie chcąc bawić się w podchody.
-
Skąd…? - Marta raczej zdziwiła się, niż przestraszyła.
-
Z kilku źródeł. Aż z kilku – podkreśliła Kamila. -
Wystarczająco wiele by mieć pewność.
No
tak, dwie licealistki w toalecie, wyznanie Oskara i to co sama
zobaczyła stojąc na balkonie przedwczorajszego wieczora.
Wystarczyło.
Zresztą Marta nawet nie myślała o tym by się bronić.
-
I co dalej? - zapytała nad wyraz spokojnie.
-
To, że już w tym momencie powinnaś zostać zawieszona i...
-
Razem z tobą? - przerwała nagle matematyczka.
-
Ze mną? - powtórzyła Kamila.
-
Tak, z tobą. Czy to co mnie połączyło z Oskarem różni się od
tego co wyprawiałaś wczoraj na parkiecie?
-
Ja nikogo nie uwodziłam, nie porównuj tych dwóch sytuacji, bo są
wyraźnie różne...
-
Różne? Tylko dlatego, że nie dałaś się tam przelecieć na tym
parkiecie ani jednemu ani drugiemu, tylko wymacać po dupie, tak, że
połowa młodych widziała?
-
To są inne kwestie i one wynikały z bardziej skomplikowanych
powodów, więc wróćmy do ciebie – ni stąd, ni zowąd nagle to
Kamila musiała przejść do obrony.
Ale
Marta nie ustępowała. Gdy już przeszła do ataku, to...
-
Twoje powody są skomplikowane? A moje już nie mogą być?
-
Ty się po prostu chcesz rżnąć z dzieciakami ze szkoły a…
-
A ty? Podobno miałaś profil na portalu dla ekskluzywnych
prostytutek, który natychmiast zlikwidowałaś, gdy zostałaś
rozpoznana….
-
To też inna historia i nie ma nic wspólnego z tym do czego służył
ten portal...
-
Ach…! Ja jestem zwykłą dupdajką, my wszystkie jesteśmy, tylko
ty masz swoje skomplikowane powody i różne historie?! Jakie to
wzruszające…!
Kamila
zamilkła na moment nie wiedząc co odpowiedzieć. Przecież nie było
sensu tłumaczyć się z pobudek dotyczących tego co zrobiła z
dwójką licealistów, jak z założenia profilu na takim portalu.
-
Ja się rżnę z Oskarem, albo z Christerem i jest źle, ale ty
dajesz się im łapać za dupę i wszystko jest w porządku, tak…?!
A potem wychodzisz z imprezy pijana i ciągniesz młodego za sobą do
pokoju. Co tam się działo wczoraj, opowiesz mi…?
-
Nic się nie działo i nie twoja sprawa – przygryzła wargę
wściekła i upokorzona Kamila.
-
Czyli to co ja robię, to moja a nie twoja! - postawiła kropkę nad
i drobna brunetka.
-
A rżnęłaś się z Christerem? - Kamila zdała sobie nagle sprawę,
że to nieoczekiwanie ta kwestia stała się bardziej palącą.
-
A co cię to? - burknęła Marta. - Zazdrosna jesteś, tak?
-
Pytam, bo wiem co robiłaś z Oskarem… - Kamila usiłowała
zachować spokój.
-
No i niech tak zostanie – matematyczka nie zamierzała ułatwiać
jej życia.
Koniec.
Kamili brakło argumentów. Jej własne zachowanie wczorajszego dnia
obróciło się przeciwko niej. Nie przemyślała tego przychodząc
do Marty.
Dalsza
rozmowa nie miała już sensu. Kamila skierowała się ku wyjściu.
Pozostało już tylko jedno.
-
Powtórzę ci co powiedziałam wczoraj. Baw się z Oskarem, skoro
chcesz, ale jak dowiem się, że coś próbujesz z Christerem… Nie
będzie dla ciebie ratunku.
-
Ty chyba naprawdę jesteś zazdrosna – Marta znów wcale nie
wyglądała na przestraszoną, raczej podekscytowaną. - Co ci zrobił
ten chłopak? Az sama zaczynam zazdrościć.
-
Nic mi nie zrobił i nic nie zrobi. Po prostu masz się trzymać od
niego z dala i potraktuj to jako bardzo poważne ostrzeżenie. To
tyle z mojej strony.
-
Obawiam się, że to mnie nie powstrzyma i że dam mu się przelecieć
może nawet jeszcze dziś! - podniosła głos Marta, gdy Kamila
wychodziła już na korytarz.
Wychodziła
trochę wściekła a trochę przygnębiona. Diablica, pieprzona
diablica. Nie ugięła się i sprytnie przeszła do kontrataku. Skąd
się brały takie baby? I to jeszcze w gronie pedagogicznym?
Hm,
może jednak nie powinna się dziwić…
I
może nie powinna się w to wszystko aż tak angażować? Czy Marta
nie miała jednak trochę racji wytykając jej pewne grzeszki?
No
cóż… Nastrój zmienił się trochę na gorszy, ale miała
nadzieję, że to długo nie potrwa. Po prostu wyrzucić z pamięci
Martę i jej słowa.
20.
Tak, Zlatan to ja.
Sprawdziła
godzinę, miała jeszcze kilka minut, ale skoro wszystko było już
załatwione, to na co czekać?
Wyszła
z hotelu, kierując się spokojnym krokiem we wskazanym kierunku.
Ciekawe… Może to ta rozmowa z Martą sprawiła, że pewne emocje
trochę uleciały. Że wyglądało to tak, jakby sobie nic nie robiła
z tego, że oto idzie na spotkanie z kimś komu… Komu obiecała
praktycznie wszystko. Nawet jeśli odliczyć tą jedną rzecz...
Wiedziała
jednak, że z każdym kolejnym metrem pamięć o rozmowie z Martą
będzie się zacierać a emocje powrócą. W jeszcze większym
natężeniu.
Idąc
alejką wsłuchiwała się w stukot swoich szpilek. Czuła na sobie
spojrzenia spacerowiczów, których w tej godzinie nie brakowało.
Tak jakby nagle w ciągu dwudziestu czterech godzin miejscowość
przeżyła najazd turystów z całego kraju.
-
Dzień dobry!
Przed
oczami mignęła jej mała grupka licealistów, witając swoją panią
dyrektor. Odpowiedziała im spokojnie i szła dalej, zastanawiając
się, ile z nich patrzyło teraz na jej odsłonięte trochę powyżej
kolan nogi. W szkole raczej nie mieli specjalnie często do czynienia
z takim widokiem.
No
i ilu z nich pomyślało, że ich zasadnicza pani dyrektor idzie się
ruchać z chłopakiem w ich wieku? Nawet jeżeli miało obyć się
bez ruchania w dosłownym tego słowa znaczeniu.
Zresztą
kto tam wie co się naprawdę wydarzy…
I
już ta myśl uświadomiła jej, że emocje wróciły na właściwy
tor. Zaczęła czerpać z tego tą specyficzną satysfakcję, wręcz
rozkosz. Rozkosz dorosłej, porządnej kobiety, wzorowej matki i
żony, której nagle zamarzyło oddać się jakiemuś nieznanemu
siedemnastolatkowi.
Westchnęła
głęboko. Mimo, że kroczyło spokojnie, wolno, niemal dostojnie, to
alejka i park wkrótce zniknęły z pola widzenia. Pod stopami miała
już utwardzoną dróżkę a przed sobą rząd domków
wypoczynkowych.
Przechodziła
obok, kontrolując numery i mimowolnie próbując zajrzeć do środka.
Jakoś tak, jakby próbowała sprawdzić co da się zobaczyć w
środku z odległości kilku metrów. W sumie to nie było widać
nic.
Zlatan
nie kłamał. Ostatni domek z numerem trzydzieści dwa. Dalej był
już tylko lasek. Świetne miejsce.
Świetne
dla kogoś, kto zaplanował sobie ściągnięcie jakiejś niczemu
nieświadomej ofiary i zabawiać się z nią bezkarnie Bóg wie jak
długo.
Mimo,
że poziom emocji rósł, uśmiechnęła się do siebie. Nie mogła
być pewną niczego, ale odrzucała takie myśli. Gdyby to miał być
ktoś inny… Ale nie Zlatan.
Zatrzymała
się przed drzwiami, przypatrując się im przez chwilę.
Przekraczając je, praktycznie odrzucała swą własną wolę.
Zdawała się na władzę kogoś innego. Drgnęła, uświadamiając
sobie tę myśl.
Nacisnęła
klamkę. Wszystko się zgadzało, drzwi były otwarte. Weszła do
środka. Trudno było oczekiwać luksusów, ale nie było źle.
Przypomniała sobie szkolne wycieczki sprzed dwudziestu lat, gdy sama
była licealistką. Ciężko było o porównania.
Tutaj
miała pokój, małą kuchenkę i łazienkę z prysznicem. Wszystko
wyglądało wystarczająco czysto i schludnie, by twarz przybrała
wyraz zadowolenia.
No
to co teraz? Rzuciła torebkę na stolik a sama… Zgodnie z
poleceniem, po krótkim zawahaniu zrzuciła z siebie sukienkę,
czując ciarki na skórze. Miała na sobie normalną bieliznę, którą
raz jeszcze przejrzała krytycznym spojrzeniem w lustrze.
Ugotowała
wodę na herbatę, z każdą upływającą minutą czując coraz
silniejsze bicie serca. Trudno było myśleć o czym innym, niż o
tym kiedy pojawi się Zlatan? Kim się okaże? Czy będzie tak samo
fajnie, albo chociaż w ponad połowie, jak w internecie? Czy nie
będzie miał w sobie czegoś, co mogłoby ją odrzucić i
zniechęcić?
Nerwowo
zatarła dłonie. Co chwilę wyglądała za okno, ale nie widziała
nikogo. Zza szyby mogła zobaczyć Bałtyk, ale akurat na tej części
nie było ludzi. Wcześniej, przy pierwszych domkach minęła kilka
opalających się osób, ale tutaj nikogo. Jeśli miała to być
reguła, to w sumie… Całkiem fajny klimat.
No
to… Nic, tylko czekać. Ale tak bezczynnie? Nie miała wyboru.
Z
jednej strony nie mogła usiedzieć w miejscu, z drugiej, od niemal
ciągłego chodzenia w szpilkach zaczęły boleć ją stopy.
Przysiadła więc na łóżku a chwilę później rozłożyła na nim
wygodnie sięgając po komórkę. Zaczęła przeglądać facebooka,
co jakiś czas zerkając w stronę okna, w nadziei wypatrzenia
Zlatana. Czas mijał a ona...
Zapatrzona
w telefon drgnęła gwałtownie usłyszawszy odgłos otwieranych
drzwi. Serce niemal wystrzeliło z piersi, oczy otworzyły się
szerzej.
Nie
mając pojęcie, że dwie sekundy później jej oczy naprawdę wyjdą
na orbit.
-
Co ty tu robisz?! - wrzasnęła zrywając się z łóżka, z paniką
w głosie i na twarzy. - Skąd tu się wziąłeś?!
-
Mieszkam tu – wyjaśnił z roześmianą twarzą Christer. - Co
panią tak szokuje?
Nie
odpowiedziała, faktycznie zszokowana, wpatrując się w twarz
licealisty. Przecież to nie mogło być prawdą, przecież już
ustaliła ponad wszelką wątpliwość, że… W tym momencie nie
potrafiła już przypomnieć sobie tego logicznego wykładu, dlaczego
Christer nie mógł… Przecież jego wpis na forum wyraźnie tego
dowodził.
-
Jest pani jeszcze bardziej przerażona, niż w parku – dodał po
chwili przerwy. - Czyżbym znów miał w czymś przeszkodzić? Znów
pani na kogoś czeka? Może tym razem to tajemnicze spotkanie dojdzie
do skutku?
Jeżeli
przed chwilą miała jeszcze jakieś wątpliwości, że to jakaś
pomyłka, czy coś, to teraz… Naigrywał się z niej, nie była aż
tak głupia, by tego nie dostrzec.
On
naprawdę był Zlatanem!
-
To ty… - prawie wysyczała spokojniejszym głosem, w którym nie
brakło jednak sutej dawki emocji. - Jakim cudem? Jak to się mogło
stać? Oszukałeś mnie!
-
Jak to oszukałem? W jaki sposób?
-
W każdy! Choćby wtedy na forum, jak to się wszystko zaczęło! Od
tego zdjęcia…! - urwała, czując wzburzenie.
-
Nie rozumiem, o co chodzi z tym zdjęciem?
Faktycznie
sprawiał wrażenie nierozumiejącego. Czyżby coś tu jednak nie
grało?
-
Skomentowałeś moje zdjęcie, tak jakbyś komentował nieznaną
osobę, podczas gdy… - znów urwała, czując, że teoria, która
narodziła się w jej głowie, jakoby to była celowa zagrywka
Christera, prezentowała się niedorzecznie.
-
Aha… - olśniło go. - Naprawdę pani nie znałem. Skąd miałem
znać? Chodziłem wtedy jeszcze do gimnazjum.
Ręce
jej opadły. Jednak była głupia. Przecież komentarz rzeczywiście
pochodził sprzed już ponad roku. Jak mogła to przeoczyć w tej
łamigłówce?
No
cóż, pewnie z tego względu, że połączenie Zlatana z Christerem
wystąpiło w jej głowie może raz i zajęło umysł na ułamek
sekundy. Gdyby zastanowiła się wtedy bardziej...
-
Ale potem oszukiwałeś! - znalazła kolejny argument. - Gdy już
napisałam do ciebie, wiedziałeś kim jestem!
-
I co miałem zrobić? - zapytał wprost. - Zresztą w pierwszych
chwilach przyszło mi to do głowy, ale zrezygnowałem. Gdyby kiedyś
zapytała pani wprost, to pewnie odpowiedziałbym.
Bezsilnie
opadła na łóżko. Milczała przez moment czując, że serce wali
jak młot. Zaraz, zaraz, przecież to, że Zlatan okazał się
Christerem to jedno, ale…
Poczuła
występujący na twarz rumieniec. Dopiero teraz to do niej docierało.
Bo przecież...
-
Zresztą chyba nie dziwi się pani, że milczałem na ten temat mając
okazję porozmawiać na wszystkie możliwe tematy.
No
właśnie, bo przecież to! Wbiła wzrok w twarz licealisty, czując,
że jest w tym momencie wobec niego kompletnie naga. Gorzej, niż
fizycznie, bo...
-
Niech pani pomyśli, co wtedy czułem, gdy los dał mi niepowtarzalną
szansę na to, by taka fantastyczna kobieta, nauczycielka z mojej
szkoły zwierzyła mi się z… Z tego co lubi robić w...
-
Stop, przerwij, dobrze? - uniosła dłonie w górę, czując, że
rumieniec zaczyna grzać jak słońce.
No
właśnie, wszystkie zwierzenia o różnych sytuacjach, o kilku
niespodziankach jakie zafundował jej Daniel, o tym co lubi a czego
nie.
-
O pani fantazjach – Christer nieustępliwie podjął jednak temat.
- O tym, jak bardzo uwielbia pani być uległa, aż tak, że
chciałaby pani przeżyć gwałt. Że chciałaby pani być uległą
do granic niewolnicą.
O
tym, ze wysłała mu...
-
To, że i ja przełożyłem to na rzeczywistość, że wysłała mi
pani foto ze szkoły, gdy miała pani na sobie stringi, albo ten
filmik, na którym zdjęła pani z siebie majtki i prowadziła bez
nich całą lekcję.
-
Nie musisz mi przypominać – agresja w głosie Kamili przerodziła
się w bezsilną prośbę.
Pamiętała
wszystko nad wyraz doskonale. Nic dziwnego, że czuła się naga,
kompletnie naga. Tak naga, jakby stała nago przed całą szkołą.
-
No i te zadania, które pani wyznaczyłem a pani tak je potraktowała.
Nie mogę uwierzyć, że zrobiła pani coś takiego z tym młodym
wczoraj a potem z tym właścicielem sklepu.
-
Przestań już, mówiłam...
Każde
jego słowo było jak ostrze wbijające się w jej nagie ciało, ale
z drugiej strony powodowało to uczucie, które kończyło się
mocnym zaciśnięciem ud. Nie potrafiła z tym wytrzymać.
-
Lepiej powiedz od razu, co teraz o mnie myślisz – zażądała
bardziej napastliwym głosem.
-
Nic. Nic mi do tego – wzruszył ramionami. - Tym bardziej, że
skoro nie dała im się pani przelecieć… No i z tego co pani
pisała wcześniej, nie robiła pani takich rzeczy. To ja aż tak
panią popchnąłem do tego?
Wolała
nie odpowiadać. W sumie była to wypadkowa kilku rzeczy i Christer
odegrał w tym niewielką rolę.
Nie,
nie chciała do tego wracać… Wolała siedzieć na łóżku z
twarzą ukrytą w dłoniach.
-
Rozumiem, że czuje się pani mocno skrępowana, jak sobie o tym
przypomni, ale...
-
I jeszcze dzisiaj – przerwała mu. - Na ławce. Świetnie się
bawiłeś, patrząc jak usiłuję poruszyć te zagadnienia, które
sam nakazałeś mi poruszyć, prawda? I oczywiście pilnowałeś,
żeby dosiąść się do mnie od razu i sprawdzić na swojej
skórze...
-
Nie powiem, było to całkiem fajne – roześmiał się lekko. - Ale
w porównaniu z tym co przerobiliśmy w ostatnich tygodniach, to
chyba betka, nie?
Nie
skomentowała tego. Poniekąd miał rację.
-
Rozumiem pani skrępowanie – wrócił do przerwanego wątku. - Ale
przecież to co się działo wczoraj na parkiecie a potem u pani w
pokoju… Skoro pozwoliła sobie pani na to, to i te pozostałe
historie nie powinny pani aż tak deprymować.
-
Wszystko mnie deprymuje – skwitowała z głębokim westchnięciem.
- Teraz już wiem, dlaczego chciałeś abym opisała ci trzech
chłopaków ze szkoły, którzy robią na mnie większe wrażenie.
-
I strasznie mnie wtedy ucieszyło, że znalazłem się w tej trójce.
Przypomniała
sobie to zastrzeżenie. Coś, że… „Jeśli okaże się, że
jestem taki jak jeden z tych trzech, to...”
No
więc był. Był jednym z nich. Co to mogło oznaczać?
Wstała
z łóżka i spojrzała mu głęboko w oczy. On też patrzył. I
czuła, że oboje myśleli o tym samym, że przypomniał sobie o tym.
Tak jakby nie dało się o tym pamiętać...
Ale
nie odzywał się. I ona milczała. Bo jedno trzęsienie ziemi
przeszło, teraz jednak nadchodziło drugie. Powód, dla którego się
tu umówili.
Znów
poczuła, że stoi na miękkich nogach.
-
Fajnie, że pierwsze zadanie wykonała pani bezbłędnie – chyba po
raz pierwszy od momentu jak wszedł tak bez ceregieli, swobodnie
otaksował wzrokiem sylwetkę licealnej dyrektorki prezentującej się
przed nim w samej bieliźnie. - A drugie? - ruszył w kierunku
kuchenki.
Skoro
zaczął…
-
Nie uważasz, że wypada jednak przedyskutować pewne sprawy?
-
Nie – odpowiedział krótko i zdecydowanie. - Po co?
-
Bo sytuacja przybrała nieoczekiwany obrót...
-
Na pewno nie dla mnie – roześmiał się znów.
-
Ale dla mnie tak.
-
No to słucham. Co zmieniło się od wczoraj, gdy pozwoliła mi pani
dotykać swojego tyłeczka a potem w pokoju pieścić nogi? Wczoraj
nie była pani dyrektorką a ja licealistą?
Była
bezradna w tym starciu. Zresztą… Czy naprawdę tego chciała?
Opór
był naturalnym odruchem obronnym. W momencie gdy dowiedziała się,
że to Christer, ze zrozumiałych przyczyn odrzuciła możliwość…
Albo nie tyle odrzuciła, ile ciężko było jej to sobie wyobrazić.
Z
drugiej… To właśnie Christer, ten młody chłopak, który w jakiś
sposób zwrócił na siebie jej uwagę. Nie tylko jej, przecież
także i innych nauczycielek a przede wszystkim sporego grona
licealistek.
Tak
jak z jednej strony było to niezwykle krępujące, tak z drugiej,
fakt, że miała zostać niewolnicą właśnie Christera… Czyż z
tego wszystkiego nie było to rozwiązaniem… Najszczęśliwszym?
Boże,
co to za dylematy...
-
Pani dyrektor – odezwał się licealista widząc milczenie Kamili.
- Z wami, kobietami tak już jest. Pozwoliła mi pani wczoraj na
bardzo wiele a dzisiaj też wiele kosztowało panią by przyznać się
do tego, do czego nakłoniłem poprzez sms. Wy jesteście bardzo
przekorne. A coś mi się wydaje, że skoro powiedziała pani o mnie
wiele, hm… Pochlebnych, miłych słów, to chyba najbliższe dni
rysują się dla nas bardzo kolorowo, czyż nie?
Pokręciła
głową z udawanym niesmakiem, choć faktycznie poczuła się
rozbrojona jego słowami. Faktycznie tak było. Ciężko przyznać
się do pewnych rzeczy, strasznie ciężko, ale było to chyba w
pełni zrozumiałe.
-
Co chciałbyś usłyszeć? Że co…? Że nie marzę teraz o niczym,
niż…? - nie dokończyła, wyrażając się i tak dostatecznie
jasno.
-
Marzy pewnie pani dokładnie o tym, o czym pani marzyła przez
ostatnich kilka tygodni – nie ugiął się przed jej wzrokiem. - Co
złego, by się do tego przyznać? Czyż nie przyznała się już
pani do masturbacji? A właśnie… Naprawdę to pani zrobiła?
Pytam, bo z uwagi na to, że musiała pani zahaczyć ten temat wtedy
na ławce, istnieje możliwość, że go pani wymyśliła.
Odwróciła
wzrok, kiwając głową i zwlekając z odpowiedzią.
-
Nie.
-
Co nie?
-
Nie wymyśliłam – przyznała się patrząc w okno.
-
To niech to pani powie.
-
Już powiedziałam. Co mam jeszcze?
-
Niech pani powie pełnym zdaniem. Jak prawdziwa nauczycielka języka
polskiego. Że się pani masturbowała, myśląc o mnie.
Westchnęła,
znów rozbrojona.
-
Nie myślałam, że jesteś taki zboczony – dogryzła.
-
Zboczony? Ja? - spojrzał na nią pobłażliwym wzrokiem. - No
właśnie… - skwitował krótko, nie musząc kończyć.
Niestety
musiała odnotować kolejna porażkę. I przyjąć do wiadomości
fakt, że w świetle ostatnich wydarzeń, wmawianie Christerowi
zboczenia jest nawet nie tyle strzałem poza tarczę, ile wprost
samobójem.
-
No dalej, pani dyrektor… - naciskał delikatnie. - Niech pani
spojrzy mi ładnie w oczy i powie. A potem zajmiemy się innymi
fajnymi rzeczami.
-
Jakimi?
-
Różnymi. Na szczegóły przyjdzie czas. To jak w końcu?
-
Upierdliwy jesteś – skwitowała złośliwym tonem.
Ale
to, że był taki, robiło jej dobrze. Rozbrajało w pozytywnym
sensie. No i czuła się osaczana. Też to lubiła. Było to przecież
tak mocno powiązane z doprowadzaniem jej do uległości, poniżenia.
Szczególnie tego drugiego, bo jak nazwać to, że została zmuszona
do takiego wyznania?
Nie
odpowiedział. Uśmiechnął się tylko czekając na słowa pani
dyrektor. Ta pochyliła się ku niemu.
-
Masturbowałam się myśląc o tobie – wyrecytowała pewnym tonem,
czując rozkosz płynącą z tego poniżenia i silny rumieniec na
twarzy. - Raz – dodała, żeby nie myślał sobie za wiele.
-
Świetnie – rozpromienił się. - Bo mam nadzieję, że niedługo
zobaczę pani drugi raz.
-
Czyżby? - zmrużyła oczy. - Nie sądzę.
-
Na pewno, na pewno. Nie odmówi mi pani.
-
Czyżby? - powtórzyła. - Skąd ta pewność?
-
Przecież mam pani słowo. Już to wystarczy.
-
Jeszcze nie podjęłam żadnej decyzji – zastrzegła.
-
Podjęła ją pani już wcześniej. A jakby co to są przecież inne
argumenty.
-
Jakie?
-
No na przykład… Mam pani nagranie, kilka pani zdjęć i wszystkie
pani wyznania na forum...
-
To szantaż? - skrzywiła głowę, raczej zniesmaczona, niż
przestraszona. - Przecież ty i tak nie wykorzystałbyś tego
przeciwko mnie.
-
Takie ma pani o mnie dobre zdanie? No dobrze, ale zawsze może pani
myśleć, że jednak mógłbym się wkurzyć i wykorzystać.
-
Hah… - roześmiała się tylko krótko, wyrażając sceptycyzm.
-
Poza tym mogę tu panią zamknąć i nie wypuszczać...
-
Jasne… - prychnęła. - I nikt by mnie nie szukał...
-
Zanim ktoś by pomyślał, że należy pani poszukać, na przykład
jutro rano… Do tego czasu mogłoby się zdarzyć wiele rzeczy.
-
Mogłyby się nie zdarzyć żadne, bo nie zgodziłabym się.
-
A myśli pani, że pytałbym o pani zgodę?
-
Grozisz gwałtem? - znów bardziej odczuwała ciekawość, niż
jakieś negatywne emocje. - To jest karalne, przypominam – dodała
ostrzegawczym tonem.
-
Mam solidną obronę w postaci pani fantazji na forum, także tych o
byciu zgwałconą.
-
Ale i tak mi tego nie zrobisz. Podobnie jak w przypadku szantażu.
-
Szantażu pewnie nie, ale co do gwałtu… - zrobił niedwuznaczną
pauzę.
-
Christer, nie stosuj gróźb, których nie będziesz w stanie
zrealizować – pouczyła, faktycznie sprawiając wrażenie
nieprzestraszonej.
Ale
fakt, że rozmawiała z licealistą o takich rzeczach, wiele mówił.
Weszli w temat, byli w fazie wstępnej. Niezależnie od tego, że
stwierdziła, iż nie podjęła żadnej decyzji.
Po
prostu wszystko wskazywało na to, że życie podejmuje decyzje za
nią. Albo inaczej, siedząc wciąż w domku Christera poniekąd
decydowała o swojej przyszłości w najbliższym czasie.
-
No dobrze, może mieć pani czasem niespodziankę dzisiaj, czy jutro
– wzruszył ramionami.
Trochę
musiała zastanowić się nad jego słowami. Mógłby okazać się aż
tak zdecydowanym, zdeterminowanym, władczym w pełnym tego słowa
znaczeniu?
To,
że nie sprawiał wrażenia takiego, to jedno. To, że nie był też
jakimś wymoczkiem, to drugie. Poza tym, jakby nie patrzeć, sporo
jego poleceń już wykonała.
-
Co masz w planach? - zapytała w taki sposób jakby jego plany nie
łączyły się z jej.
-
Kilka rzeczy – odpowiedział wymijająco. - Najpierw herbata.
Wypijemy, porozmawiamy.
21.
To teraz ty patrz na moją gołą dupę.
Znów
poczuła, że decyzje są podejmowane poza nią samą. Ona pozostaje
bierna i się im poddaje. Ale zostawiła to tak. Miała to tak
wpojone, co zresztą Daniel wyszkolił jeszcze silniej.
Wprawdzie
Christer to nie Daniel, ale była zobowiązana wobec niego tym co
deklarowała wcześniej. Dlatego poddawała się.
Tym
bardziej, że chłopak zachowywał się dość normalnie. Zaczął
rozmawiać i to na zwykłe, neutralne tematy, szkolne, życiowe i
tego typu. Bez żadnych nawiązań do tego co między nimi zdążyło
się już zdarzyć.
Odniosła
wrażenie, że po prostu oswajał ją. Żeby to nie wyglądało tak,
że się spotykają i zaczynają ostrzejszą jazdę. Żeby to było
trochę tak jak randka.
Randka,
na której szanowna pani dyrektor siedziała na łóżku w samych
majtkach i staniku. Biorąc pod uwagę ten fakt, wychodziło na to,
że Christer zgarniał jednak profity ze swej władzy. Chociaż nie
odczuwała jakichś wybitnie nachalnych spojrzeń na swych nagich
nogach, czy innych częściach ciała.
Dużo
bardziej odczuwała przyjemne ciarki na skórze, gdy coraz bardziej
uświadamiała sobie swój dość krępujący ubiór. Musiała
przyjąć do wiadomości, że szala jej nastawienia powoli przechyla
się w stronę swej uległości. Zresztą nie tylko to, pewnym
motywem była też ciekawość co do tego, co zaproponuje Christer.
Z
całą pewnością uspokoiła się trochę po pierwszym szoku i z
upływem czasu do głosu doszły już inne emocje. Niekoniecznie
wybitnie pozytywne, raczej te odpowiedzialne za dostarczenie jej
satysfakcji.
Coraz
bardziej zaczynała odczuwać uzależnienie od Christera,
uświadomienie sobie tego, że to on. Że jest i że będzie starał
się zrealizować pewne rzeczy a ona… Ona zobowiązała się do
posłuszeństwa wobec niego.
Fakt,
że był uczniem jej szkoły, dodawał jeszcze większej pikanterii
tej historii.
No
i to, że był Christerem. Młodym, przystojnym chłopakiem a jednak
normalnym. Z ładną twarzą, ładnymi oczami, ładnym uśmiechem.
Nie robił z siebie Bóg wie kogo, nie próbował bawić się w
jakiegoś kozaka, który poderwał sobie jakaś super dupę, próbując
wymusić na niej realizację wcześniejszych deklaracji i nie
sprawiał też wrażenia jakiegoś takiego… No, dzieciaka bez
charakteru.
Był
fajny. To określenie pasowało najlepiej. Tym bardziej, że w innych
okolicznościach, mogłaby uznać, że jest to określenie
niewystarczające.
Mimo
wszystko jednak… Co dalej? Mogła przewidzieć jak w końcu zachowa
się Christer, ale ona? Jak miała na to zareagować?
Oddać
się w całości, bez uprzedzeń? Tak, jak to w jakiś sposób
planowała przed wyjazdem? Albo raczej, jak o tym marzyła? Nie
biorąc pod uwagę faktu, że Zlatan zmienił się w Christera?
Rosło
w niej to rozkoszne uczucie wywołane całą sytuacją. Czy wszystko
miał determinować fakt, że Zlatanem okazał się uczeń z jej
szkoły? Poruszyła się nerwowo czując i zamęt w głowie i wilgoć
między udami.
Czy
może wyjść z najbardziej logicznego założenia i robić wszystko
to co robiłaby ze Zlatanem? Tak, to było najbardziej logiczne. I
jeśli miała trzymać się jakiejś logiki i jakichś postanowień,
to właśnie tak...
Przygryzła
wargę coraz mniej wsłuchując się w opowiadającego o czymś
nastolatka. Czy właśnie podjęła jakąś sensowną decyzję?
I
czy w kontekście jej zachowania z dnia poprzedniego od samego
południa po wieczór, byłaby to decyzja aż tak szokująca?
-
I co robimy? - wygłosiła wykorzystując przerwę i jakby wyrywając
się trochę do przodu.
-
Pewnie to samo co robiłaby pani, gdyby zamiast mnie był tu ten
Zlatan – Christer nieświadomie powtórzył myśl pani dyrektor
sprzed chwili.
Stłumiła
westchnienie. To wszystko aż nazbyt czytelnie zmierzało do jednego.
Czy naprawdę aż tak łatwo…
-
Strasznie gorąco – wyznała. - Musiałabym chyba wziąć prysznic.
Nie
było aż tak źle, ale czuła, że jej ciało spociło się. Chyba
bardziej z powodu emocji, niż temperatury.
-
Moja łazienka ma wysokie standardy – zapewnił chłopak wskazując
drzwi z boku.
Kamila
wstała z miejsca zdradzając niepewność. Skoro jednak już to
zasugerowała to ruszyła w stronę łazienki.
Wszystko
wydawało się być w porządku. Było czysto, leciała ciepła woda.
-
Dobrze – zdecydowała. - Poczekasz na mnie kilka minut, tak?
Christer
kiwnął głową a Kamila pozostała sama. Przez chwilę stała w
bezruchu jakby nie mogąc się zdecydować. W końcu zdjęła z
siebie stanik a potem majtki.
I
dopiero wtedy skierowała dłoń w stronę drzwi usiłując je
zatrzasnąć, tyle, że… Spróbowała raz, drugi, potem trzeci...
-
Christer… Coś mi się drzwi nie chcą zamknąć...
-
Zapomniałem powiedzieć. Zatrzask nie działa, może się pani
zamknąć na klamkę – usłyszała głos z głębi pokoju.
Westchnęła
dość nieprzyjemnie zaskoczona, ale i na swój dziwaczny sposób
podniecona tym co usłyszała.
-
W porządku, wobec tego liczę, że powstrzymasz się przed
skorzystaniem przez te parę minut.
Odpowiedział
coś, ale nie zrozumiała słów. Machnęła ręką i weszła do
wanny. Tam właśnie, bo łazienka nie była wyposażona w kabinę
prysznicową, wobec czego Kamila stanęła po prostu na środku wanny
i odkręciła wodę.
Czuła
ten ucisk w podbrzuszu. Ucisk spowodowany tym, że to się wreszcie
dokonało. No jeszcze bez żadnych aktów fizycznych, ale że po
prostu… Była w domku Zlatana, spotkali się po kilku tygodniach
internetowej znajomości, tak przecież specyficznej. I że teraz
była u niego kompletnie naga, choć przecież jej nie widział, to
jednak...
I
wciąż zastanawiała się jak to będzie wyglądać, jak daleko się
posunie. Niby obiecała, niby coś tam, ale… Ale czy musiała
trzymać się własnych deklaracji tak kurczowo? I nie zostawić
sobie żadnej furtki do niczego?
Zresztą
wtedy, gdy zastanawiała się nad tym wszystkim, nie wiedząc
jeszcze, że będzie mieć do czynienia z Christerem...
Zamknęła
oczy, racząc się wodą, która zagłuszała wszelkie szmery, więc
gdy je otworzyła drgnęła gwałtownie z lękiem.
Naprzeciwko
niej, w otwartych drzwiach stał Christer. Oparty o framugę z uwagą
wpatrywał się w kompletnie nagie ciało szkolnej pani dyrektor.
-
Co robisz?! Wyjdź natychmiast! - nakazała podniesionym głosem
próbując przykryć słuchawką od prysznica swe nagie piersi a
wolną ręką łono.
-
Pfff… - prychnął tylko a na jego twarzy pojawił się lekki
uśmiech. - Biorę tylko rewanż.
-
Więc już wziąłeś. Zamknij drzwi i wyjdź! - powtórzyła, nie
zmieniając pozycji.
-
Zamknąć mogę – tą część polecenia wykonał. - Ale przez
zamknięte to już nie wyjdę.
Faktycznie,
teraz znalazł się we wnętrzu niezbyt przecież obszernej łazienki.
Stał może półtora metra od niej a jego oczy ślizgały się po
kompletnie nagiej pani dyrektor wciąż starającej się zasłonić
te najbardziej intymne części ciała.
-
Dosyć się napatrzyłeś, ile razy mam prosić?
-
Nie dosyć, bo jeszcze nie widziałem pani w takiej pozycji jak pani
mnie wtedy – nie ustępował.
-
Ale pewnie zdążyłeś zobaczyć coś innego… - skwitowała z
pewną złością, nie chcąc ulec tak łatwo. - Długo mam prosić?
Wyjdziesz w końcu i przestaniesz mnie krępować? - zapytała nieco
łagodniejszym tonem.
-
Może pani prosić ile pani chce, ale nie wyjdę – głos chłopaka
zabrzmiał bardziej zdecydowanie. - Niech się pani odwróci i
będziemy kwita.
Stała
przez moment wyczekująco i doszła do wniosku, że nie przekona go.
Nie miała ku temu argumentów. Może w innej sytuacji, ale nie w
tej, gdy tyle między nimi zaszło, gdy tyle jeszcze miało się
zdarzyć.
Mogła
się jeszcze przekomarzać, nalegać, ale wiedziała, że Christer i
tak nie odpuści.
Wobec
tego… Jej oczy przybrały wyraz potępienia a ciało tak samo
wyluzowało się, jak i jednocześnie spięło, gdy uświadomiła
sobie co nastąpi.
Nie
spuszczając oczu z twarzy Christera, przynajmniej tak długo jak
było to możliwe, odwróciła się od niego tyłem. Mając oczywistą
świadomość, że w tym momencie chłopak mógł sobie patrzeć
bezkarnie na kompletnie nagie ciało szkolnej pani dyrektor. Na jaj w
pełni odsłonięte plecy i długie nogi. Ale rzecz jasna przede
wszystkim na kompletnie nagi tyłek.
Stłumiła
westchnięcie i z pewnym oporem puściła strugę wody na plecy
czując jak ta spływa w dół. I czując niemal namacalnie wzrok
Christera na swych nagich pośladkach.
Tamten
incydent w szatni trwał raptem kilka sekund, tutaj Kamila pozwoliła
sobie na dłuższy ekshibicjonizm. Nie odzywała się zbyt wcześnie,
obawiając się, że jej głos może zabrzmieć trochę
nienaturalnie.
W
końcu jednak zebrała się w sobie.
-
Napatrzyłeś się? Wystarczy? No to wyjdź!
-
Pani dyrektor, teraz…? Teraz to już nie ma powodu by się
czegokolwiek wstydzić.
Podsumował
w ten sposób całą ich bliższą znajomość z ostatnich kilku
tygodni.
-
Wiedziałam, że tak będzie – westchnęła tylko.
I
w tym momencie mogło już nastąpić tylko jedno, co przyszło jej
do głowy. Nie mogła się tak łatwo poddawać a przy tym...
Odwróciła
się raz jeszcze, tym razem stając frontem do drzwi a słuchawkę
prysznicową skierowała w stronę zupełnie zaskoczonego tym faktem
chłopaka.
-
Aj…! - podskoczył, próbując uchylić się przed strumieniem
wody.
Ale
w tej niewielkiej łazience nie było na to miejsca. Kamila z
satysfakcją godną małego dziecka oblewała wodą próbującego się
zasłonić Christera.
-
Masz za swoje podglądaczu!
Tak,
z satysfakcją patrzyła na coraz silniej zmoczone ubranie swego
ucznia, jakby mniej bacząc, że robiąc to co robiła, odsłoniła
przed nim swoja nagość w pełnej krasie. Ale w tym momencie
Christer miał co innego na głowie, niż nagie cycki pani dyrektor.
Przynajmniej
przez te kilka sekund. Widząc, że nie zanosi się na zmianą
sytuacji, chłopak przemógł się i nagłym ruchem znalazł się tuż
przy pani dyrektor, aż ta zareagowała z piskiem. Wyrwał słuchawkę
z jej dłoni a potem zakręcił wodę.
Przez
moment oboje oddychali ciężko. Aż Kamila uznała, że to najlepsza
chwila by okryć się czymś, tym bardziej, że Christer był trochę
na pół ślepy. Woda ciekła z jego włosów zalewając twarz.
-
Nie podejrzewałem panią o coś takiego – pokręcił głową,
jakby z uznaniem.
-
Phi – prychnęła tylko, sięgając po ręcznik.
Serce
biło jej mocniej. Może i zmoczony licealista nie mógł widzieć
wszystkiego, jeśli cokolwiek widział, ale wciąż była naga. Nawet
jeżeli sekundę później przykrywała już pewne części ciała
ręcznikiem próbując dyskretnie się wytrzeć, wciąż miała tę
świadomość.
Ale
jeżeli ona potrafiła zaskoczyć młodego chłopaka, to nie
oznaczało, że i sama nie mogła zostać zaskoczona.
-
Co robisz? - znieruchomiała na moment widząc zachowanie licealisty.
-
Przecież nie będę chodził w mokrych ciuchach, nie?
Milczała
patrząc, jak Christer ściąga z siebie koszulkę, skarpetki,
spodenki… Z bijącym mocniej sercem wyczekiwała na to, czy odważy
się i…
Tak,
odważył się. Z bijącym sercem odwróciła wzrok, czując, że
uśmiech na jej twarzy zamiera a sama twarz przybiera czerwonawy
kolor. Takie zachowanie chyba nie pasowało do Christera, ale jednak.
Ściągnął także bokserki.
Ale
to nie wszystko...
-
Pani pozwoli, ale mam tylko jeden ręcznik…
-
Christer…!
Nie
bacząc na protest pani dyrektor, niemal wyrwał siłą ręcznik z
jej rąk, wycierając swe przemoczone ciało.
-
Przepraszam – powtórzył. - Ale to pani zaczęła.
Kamila
stała nie wiedząc jak zareagować, poza tym, że znów przykryła
dłońmi swe piersi i wzgórek. Z wyrzutem w oczach i dezaprobatą
patrzyła na wycierającego się Christera.
-
Dżentelmen z ciebie – pokręciła głową z mocno sceptycznym
wyrazem twarzy. - I teraz jeszcze ja mam po tobie? - skrzywiła się.
-
Niestety, taki survival – na twarzy nastolatka pojawił się
uśmiech. - No niech pani nie mówi, że aż taka z pani dama.
Nie
skomentowała tego, odwracając wzrok. Faktycznie, nie widziała tu
żadnego innego ręcznika. Musiała odczekać moment, aż Christer
dokończy.
-
Tak, to ja dziękuję – wzruszyła w końcu ramionami, mając
świadomość, że ręcznik i tak będzie mokry. - W co ja się teraz
ubiorę? - załamała ręce widząc także zmoczoną w tym bitewnym
szale bieliznę.
-
Haha… - zaśmiał się tylko licealista. - Kto powiedział, że
pani musi?
-
Nie śmiej się tak mądralo – skrytykowała go ze złością.
Stała
trochę jak głupia. Jej podejrzenia przerodziły się pewność, gdy
dotknęła ręcznika. Odrzuciła go z powrotem Christerowi.
Ale
gdy sięgnęła po bieliznę, chłopak okazał się szybszy i ubiegł
ją biorąc w dłoń.
-
Oddaj mi – zażądała natychmiast.
-
Nie ma mowy – sprzeciwił się kategorycznie. - Bielizna jest
mokra, pani też, będzie pani mocno niewygodnie.
-
Jak ty o mnie dbasz… - skwitowała ironicznie. - No oddaj. Już!
-
Powiedziałem, że nie – jego ton nie złagodniał.
A
sam Christer wyszedł z łazienki do pokoju, zostawiając panią
dyrektor samą. Nim zdążyła pomyśleć o ostatniej desce ratunku
jaką była sukienka, zobaczyła, że chłopak też już się nią
zajął.
W
zasadzie powinna była zaprotestować, sprzeciwić się i stoczyć
kolejną batalię o tę część garderoby, ale… Ale czuła w sobie
coraz mniejsza siłę ku temu, pomijając już fakt, że chłopak
pewnie i tak postawiłby na swoim.
-
Sukienki też mi nie oddasz? - zapytała tylko spokojnie.
-
Pani dyrektor… Czy sami sobie mimowolnie nie wypracowaliśmy
najlepszej sytuacji jaka mogła nam się przydarzyć?
Spojrzała
na niego przeciągle. Co za tekst… Ktoś inny palnąłby po prostu
„jesteśmy nadzy i o to chodzi!” a on…
Wciąż
stała w drzwiach łazienki zasłaniając jedną ręką piersi a
drugą wzgórek. Patrzyła w stronę Christera, szczególnie gdy
odwracał się tyłem. Jego tyłek… No podobał się jej. Dziwne,
chociaż… Chociaż kobiety też zwracają uwagi na takie rzeczy.
Tym bardziej, że jego widok przypominał jej tamtą nieoczekiwaną
sytuację pod prysznicem.
Ale
gdy zwracał się do niej przodem uciekała wzrokiem. Jakoś nie
mogła przemóc się w patrzeniu na jednego ze swych uczniów a w
zasadzie na jego penisa.
Zauważył
to. Ale nie zareagował. Nie zdążył.
Nie
wiadomo jak potoczyłoby się to wszystko, gdyby z jej torebki nie
doszedł znajomy dźwięk telefonu.
Zawahała
się, ale tylko na moment. To mogło być coś ważnego i raczej nie
wypadało zlekceważyć. Szybkim krokiem wyszła z przejścia,
kierując się w stronę swoich rzeczy. Jej dłonie nerwowo pobiegły
w miejsca intymne, próbując je zasłonić, ale...
Ale
szybko zorientowała się, że miała przynajmniej o jedną rękę za
mało. A jeszcze gdy musiała sięgnąć telefon z torebki…
Sięgnęła energicznym ruchem, mając przy tym świadomość, że
Christer ma na widoku jej całe ciało nagie. I bez ceregieli mógł
patrzeć na jej nagie pośladki.
Czuła
szybsze bicie serca, odbierając rozmowę. Czuła czerwień na
twarzy, ale nic tak naprawdę nie mogła zrobić. Jej nagość
podniecała ją tak samo, jak i krępowała. Bo to, że prezentowała
licealiście swe kompletnie nagie ciało od dłuższego czasu, nie
miało tu jednak większego znaczenia.
Jak
to przecież wyglądało… Licealna pani dyrektor w pokoju jednego
ze swych uczniów. Odbierająca telefon kompletnie nago.
-
Tak… - rzuciła do słuchawki nie wiedząc z kim ma do czynienia.
-
Pani dyrektor? - usłyszała dziewczęcy głos. - Tu Asia Więckowska
z trzeciej… Nie wiem czy pani wie, ale jest jedna sprawa.
-
Jaka? - rzuciła dość niechętnie czując coraz większe
skrępowanie i rozdrażnienie, bo spodziewała się jakiejś zwykłej
głupoty.
Już
za sekundę miała się przekonać o swej pomyłce.
-
Kilku chłopaków zaczęło się mocno bawić i chyba przesadzili...
-
No ale mów konkretnie o co chodzi? – ponagliła licealistkę,
próbując się ustawić do Christera trochę bokiem.
-
O to, że wzięli sobie pani zdjęcia, te niby z tego portalu
takiego, o którym opowiadał Oskar… I załadowali je na ten sam
portal, tworząc pani fikcyjne konto. No i...
Wyprostowała
się w mgnieniu oka a jej twarz stężała. Na moment zapomniała
nawet, że jest zupełnie naga a wzrok Christera na jej nagim ciele
stał się kompletnie obojętny.
-
Jacy chłopacy? I gdzie oni są? - zażądała odpowiedzi.
-
No Oskar, Wojtek, Pantera, Owca, Wilczek i reszta… - wyliczała
licealistka. - A siedzą w hotelu, w pokoju Wojtka, tam jest impreza.
-
A inne nauczycielki? Pani Dudziak, Kalkowska… - rzuciła do
słuchawki, po czym opamiętała się. - Aha, przecież ich nie ma i
nie wrócą zbyt szybko.
Przez
to wszystko zdążyło jej to wylecieć z głowy. Ewa wspominała o
tym, że wybierają się wszystkie na jakiś koncert i wrócą po
północy, zostawiając nastoletnią młodzież samą.
-
W porządku, dziękuję – podsumowała rzeczowo i wyłączyła
rozmowę.
Powoli
wracała do rzeczywistości, do swej nagości i wzroku Christera
bezlitośnie… Nie, jednak nie. Gdy spojrzała na niego, patrzył w
jej oczy. Nie w cycki, nie na bezbronnie nagi wzgórek, tylko w jej
oczy.
-
Powie pani co się stało?
Zawahała
się na moment, ale nie było sensu ukrywać. Dowiedziałby się
prędzej, czy później. Poinformowała go w kilku słowach.
-
Wybacz, ale muszę się ubrać i wracać do hotelu.
Sięgnęła
po sukienkę, przygryzając wargę. To nie był chyba dobry pomysł z
tym polewaniem…
-
Jeszcze będę musiała wejść do siebie – mruknęła.
-
Po majtki? - zrozumiał w lot Christer. - To chyba niekonieczne. Mam
dla pani.
-
Co? - spojrzała zaskoczona. - Co masz? Jak to?
-
Kupiłem coś, mając nadzieję, że się przydadzą.
Zobaczyła
jak licealista wyciąga coś z szafy. Nim podał jej normalnie
zapakowane majtki, ona stała już przed nim w sukience.
-
Co to jest? - zapytała nieufnie. Wszystko się niby zgadzało,
ale...
-
To majtki wibrujące – wyjaśnił jej spokojnie. - Działają na
pilota.
-
Christer… - spojrzała na niego tak z potępieniem jak i pewnym
rozbawieniem. - Chyba przesadziłeś...
-
Pani dyrektor…
Wystarczyły
tylko te dwa słowa, by Kamila wróciła na ziemię. Czymże były te
perwersyjne majtki w stosunku do tego wszystkiego, co...
Wzięła
je i rozpakowała. Raz jeszcze spojrzała w twarz nastolatka a potem
włożyła na siebie. Chyba nie były najwygodniejsze, ale w tego
typu majtkach nie o to chodziło.
-
A pilot? Mam nadzieję, że nie będziesz się nim bawił? -
spojrzała ostrzegawczo.
-
Nie, to w innej sytuacji – zapewnił subtelnie z lekką dawką
ironii.
-
No, zobaczymy – chrząknęła dyplomatycznie, wiedząc, że w tym
momencie ma na głowie inny problem. - Aj…! Christer…!
-wykrzyknęła z naganą, drgnąwszy gwałtownie, gdy poczuła
nieoczekiwane wibracje na swej cipce.
-
To tylko tak zapoznawczo – zareagował głośniej chłopak, jakby
tłumiąc w zarodku ewentualną awanturę. - Już odkładam.
Westchnęła
tylko z potępieniem, spoglądając złowrogo na chłopaka. I nic nie
powiedziawszy, skierowała się ku wyjściu. Christer podążył za
nią.
22.
Soczysta zjebka od pani dyrektor.
Drogę
do hotelu pokonali w milczeniu. Szok wywołany zidentyfikowaniem
Zlatana mijał, choć rzecz jasna nie do końca. W tym jednak
momencie widziała w nim Christera. Swego licealistę, który
niewątpliwie w szykującym się konflikcie miał stanąć po jej
stronie.
Choć
czy potrzebowała jakichś zwolenników? Była w wojowniczym
nastroju. Wcześniej próbowała załatwić pewne sprawy polubownie.
Nie przyniosło to efektu. Więc teraz...
-
Za dobra byłam – mruknęła w drodze.
No
a skoro tak… To trzeba było pokazać teraz drugą twarz. Twarz
pani dyrektor. I dać im nauczkę w stylu, którego się pewnie nie
spodziewali.
Nie
wiedziała, do którego konkretnie pokoju należało się skierować,
ale gdy znalazła się na korytarzu domyśliła się z miejsca. Drzwi
do jednego z nich były szeroko otwarte i dobiegał stamtąd
harmider. Kamila zbliżyła się spokojnym krokiem, mając wciąż u
boku Christera.
-
Dzień dobry! - oznajmiła pewnym głosem wchodząc do środka. -
Dobrze się chłopcy bawicie?
Na
jej widok trochę ucichło. Ktoś ściszył muzykę a potem wyłączył
w ogóle. Kamila przeleciała wzrokiem po twarzach obecnych. W pokoju
było sześciu chłopaków, głównie tych, których wymieniała
dzwoniąca uprzednio Asia.
Zamknęła
za sobą drzwi. W pokoju zrobiło się znacznie ciszej.
-
Bardzo dobrze – rzucił uwalony na łóżku Owca.
-
A mi doniesiono, że niekoniecznie i że zabawiacie się bardzo
niegrzecznie. Mylę się? - zdecydowanym wzrokiem spojrzała w twarze
kolejnych licealistów.
Jej
postawa wywołała pewne wrażenie. Nawet tacy liderzy jak Wojtek,
czy Oskar mocno stracili na pewności siebie. Musieli zdawać sobie
sprawę, że...
-
Przeholowaliście – oznajmiła subtelnym a jednocześnie stanowczym
głosem Kamila nie doczekawszy odpowiedzi.
Subtelnym,
jakby chcąc dać do zrozumienia, że to czego się dopuścili nie
wpłynęło na jej stan równowagi wewnętrznej.
-
Wojtek – skierowała wzrok w stronę siedzącego przy stole
chłopaka mającego przed sobą laptopa. - Czy skasujesz to co masz
do skasowania, czy mam wezwać policję i oskarżyć was o złamanie
artykułu sto dziewięćdziesiąt jeden kodeksu karnego, co jest
zagrożone pozbawieniem wolności od trzech miesięcy do pięciu lat?
-
Hm… - burknął Wojtek niecierpliwie kręcąc się na krześle.
Kamila
widziała tylko jego nerwowe ruchy i to, że skrobie coś tam na
klawiaturze. Ale to było za mało.
-
Nie słyszę – ponagliła go zniecierpliwionym tonem.
-
Już usuwam – burknął speszony Wojtek.
-
No i pięknie – skwitowała z zadowoleniem. - I po co to wam to
było?
-
Ale przecież pani sama zamieszczała – odważył się Oskar,
widząc, że pani dyrektor stała się jakby mniej wojownicza.
Na
to czekała. Spojrzała na niego stanowczym wzrokiem.
-
Dobrze zauważyłeś, sama – podkreśliła spokojnym i jednocześnie
zdecydowanym tonem. - Ja sama o tym decydowałam, nikt inny, jasne?
Czy ja powinnam decydować o tym, komu Oskar pokazujesz zdjęcia
swojego kutasa?
Jeżeli
już wcześniej było cicho, to teraz zatkało ich wszystkich. Jeden
ukradkiem spoglądał na drugiego, nie mając pewności, czy się nie
przesłyszał.
Że
pani dyrektor użyła takiego właśnie słowa, jakiego użyła.
-
Mój kutas jest moją własnością – próbował się nie poddawać
się Oskar.
-
Otóż to, Oskar – wdzięcznie wzruszyła ramionami. - I nikomu nic
do twojego kutasa – podkreśliła. - Tak samo jak nikomu nic do
mnie. Do moich nóg, do mojej bielizny. Do mojej dupy, do moich
cycków i do mojej cipki. Ani do moich decyzji. Do tego, czy
zamieściłam na tym portalu fotki, bo po prostu to lubię, czy do
tego, że faktycznie chciałam się pieprzyć za duże pieniądze. Do
niczego. Czy to jasne? - podkreśliła zdecydowanym tonem.
Kątem
oka zauważyła, że leżący wciąż na łóżku Owca drgnął
nerwowo. Także inni nie wytrzymywali nie bardzo ogarniając co się
dzieje. I dlaczego ich piękna pani dyrektor używa takich słów.
-
Mam dość argumentów, żeby was udupić – nie zaprzestała ataku.
- I to karnie i cywilnie. I mogę zawiadomić prokuratora i choćby
waszych rodziców. I co najważniejsze mamy przed sobą jeszcze jeden
rok wspólnej nauki. Jeszcze rok do matury. Wystarczająco wiele,
byście zapamiętali mnie nad wyraz dobrze, niekoniecznie z powodu
tego co widać na tych fotkach. Jak tam Wojtek? Już się uwinąłeś?
-
Tak, już usunięte – poinformował pospiesznie i jakby na dowód
przesunął laptopa tak, by Kamila mogła zerknąć w monitor.
-
To mnie cieszy. Oskar, czy pozwoliłeś, aby twoi koledzy skopiowali
te zdjęcia do swoich folderów?
-
Nie – zaprzeczył zagadnięty.
Kłamał.
To było oczywiste. I to, że kłamał sprawiło jej olbrzymią
satysfakcję.
-
Ale ściemniasz – na jej twarzy odmalował się niemalże wyraz
rozkoszy. - Ściemniałeś kiedy próbowałeś mnie szantażować,
zapewniając, że nikomu nie pokażesz. Pokazałeś. I teraz też
ściemniasz.
Licealista
wydał z siebie tylko westchnienie, jakby chciał raz jeszcze
zaprzeczyć, ale w ostatniej chwili zreflektował się, że to nie ma
sensu.
-
No to może wy powiedzcie, co? - zwróciła się do pozostałych? -
Kuba? Owca? Pantera? Macie te zdjęcia, prawda? Kto się odważy
przyznać? A może ktoś mnie przekona zaprzeczeniem?
Cisza
była najlepszą odpowiedzią na pytania pani dyrektor.
-
Świetnie – kontynuowała. - Rozumiem, że nikt z was nie przyzna
się też, że zdążył już sobie zwalić pod moje fotki, co?
Znów
poruszenie. Znów wytrąciła ich z równowagi swoim tekstem.
-
Dobra, ja sobie zwaliłem – odezwał się milczący dotąd Pantera,
chyba ciekawy reakcji szkolnej pani dyrektor.
-
Jeden odważny – pochwaliła z sarkazmem. - Skoro tak, to może
powiesz coś więcej? Chętnie poznamy szczegóły.
Zamilkła
nagle i sama poruszyła się nerwowo. Dokąd zmierzała? Miała w
głowie jakiś plan i chciała doprowadzić go do końca, ale… Ale
po drodze kłębiły się znaki zapytania.
-
Wczoraj wieczorem – nie dał się zbić z tropu licealista o twarzy
wyraźnie posypanej pryszczami. - Jak widzieliśmy jak pani tańczy z
Oskarem a potem z nim – wskazał głową patrzącego na to wszystko
Christera. - Poszedłem do kibla i sobie zwaliłem.
-
Tak po prostu? - wzruszyła ramionami, jakby zawiedziona. - Tyle to
dla ciebie znaczy? Pięć słów na krzyż, czy tam siedem i to
wszystko? Pracę maturalną też tak napiszesz? Na siedem słów?
-
A co pani chce wiedzieć? - Pantera próbował kontynuować temat,
ale szło mu to kiepsko. - Ile spermy wystrzeliłem z kutasa? -
wzruszył ramionami i rozejrzał się po pomieszczeniu, jakby
szukając poklasku za swą wypowiedź w kierunku pani dyrektor, w
której użył wysoce obscenicznych wyrażeń.
Ale
poklasku nie znalazł. Spotkał się tylko z krytycznym spojrzeniem
pięknej i wyraźnie zdegustowanej dyrektorki.
-
Nawet jeżeli chciałbyś się skupić tylko na fizycznych aspektach,
można byłoby to opowiedzieć dużo lepiej – skomentowała
krytycznie. - Tak, to ty będziesz potrzebował niejednych
korepetycji.
-
To może pani udzieli nam tych korepetycji? - zaproponował Oskar,
stłamszony wcześniejsza próbą sił i tym samym próbując
odzyskać blask.
A
więc jednak. Na to czekała. Przypadkowo, czy nie, poszło to w tę
stronę, w którą…
-
Uściślijmy, korepetycji z posługiwania się pięknym językiem
polskim? I umiejętnością rozwijania kwiecistych zdań? -
sprecyzowała.
-
No, nazwijmy to tak...
-
Świetnie. Tematykę też mam wymyślić sama? - zapytała raczej
prowokacyjnie, wiedząc, że chłopaki nie odpuszczą tematu.
I
raz jeszcze nie pomyliła się.
-
Przecież już ją mamy – głos Oskara zabrzmiał aluzyjnie.
-
Uhm… - skwitowała.
Co
teraz? Zgodzić się od razu i przystąpić do dzieła? Czy podroczyć
się jeszcze i zaryzykować, że chłopaki uciekną od tematu?
-
A jakie konkretnie życzenia macie w tej kwestii? - i ona zabrzmiała
dość niedwuznacznie.
-
Ja mam jedno – Oskar nie dał dojść do głosu kolegom.
-
Mianowicie…?
-
Wczoraj wieczorem wyszła pani z klubu z nim – kolejny chłopak
wskazał Christera, nie wymieniając go z imienia. - Ktoś mówił,
że zasiedzieliście się w pokoju, to dziwne, nie…? Może opowie
pani co się w nim działo.
Z
trudem powstrzymała uśmiech. Nie miała wpływu na słowa Oskara a
jednak poszedł on tą właśnie drogą, której oczekiwała.
Poczuła
pewien triumf. Ale i coś innego. Gra wstępna dobiegła końca i
teraz trzeba było przejść do meritum. I niezależnie od jej
wojowniczego nastawienia i pewnego podniecenia tym wszystkim co
wydarzyło się w ostatnich kilkudziesięciu godzinach, to było
wyzwanie.
Po
tym wszystkim nic już nie mogło być takie jak wcześniej. Jeżeli
miała się zdecydować, wiedziała, że przekroczy kolejną
granicę...
Nie
tylko zresztą samą opowieścią.
-
To jest historia, która należy także do Christera – zniżyła
nieco głos, kierując spojrzenie w stronę pierwszoklasisty. - Nie
wiem, czy chciałby, bym opowiedziała wszystko.
Jej
głos i słowa podniosły napięcie. Była tego pewna.
Christer
wzruszył ramionami.
-
Ja tam nie wstydzę się tego, co się stało – rzucił.
I
on dowalił teraz do pieca. Chociaż chyba trochę mimowolnie, ale
jednak.
-
Skoro tak – wyprostowała się, uznając, że nie ma sensu
przedłużać. - Udzielę wam tych korepetycji.
23.
I soczysty orgazm pani dyrektor.
Bardziej
wyczuła, niż zaobserwowała poruszenie. Do równowagi wrócił
mocno stłamszony na samym wejściu Kuba. Także Pantera i Owca
zastygli w niecierpliwym oczekiwaniu a na ich twarzach pojawiły się
pełne podekscytowania uśmieszki. Oskar siedział i milczał
wpatrując się w twarz pani dyrektor.
Ale
to nie był jeszcze koniec.
-
Christer – raz jeszcze zwróciła się do stojącego nieco na
uboczu towarzysza. - Czy kiedy dam ci znak ręką, zrobisz użytek ze
swego wynalazku?
W
pierwszej sekundzie nie zrozumiał. W drugiej na jego twarzy pojawił
się wyraz szoku i zdumienia.
Ale
posłusznie kiwnął głową.
-
No to zaczynamy...
Spokojnie
oparła się o stolik, na wszelki wypadek, gdyby nogi miały zawieść.
Sama przecież nie do końca znała możliwości wynalazku i co za
tym szło, nie miała tak naprawdę pojęcia dokąd zaprowadzi ją
jej własna, podjęta spontanicznie inicjatywa.
Stłumiła
westchnienie a przy okazji naszła ją myśl porządnej Kamili. Czy
aby na pewno dobrze robi?
Zacisnęła
zęby i spięła pośladki. Skoro zabrnęła tak daleko, to nie mogła
się nagle wycofać. Mogłoby to chyba zostać odebrane jeszcze
gorzej, niż cały spektakl, który miał się tu i teraz wydarzyć.
-
Wyszliśmy razem, chyba nie powinnam tego mówić, ale nie czułam
się zbyt pewnie. To był wieczór obfitujący w mocne wydarzenia, w
zasadzie wcześniejsze godziny też nie należały do lekkich i
miałam sporo interesujących przeżyć, ale nie o nich tutaj mowa,
więc przejdźmy do rzeczy – ucięła w zarodku ewentualne prośby
licealistów.
Ładny
początek. Wprawdzie nie wyraziła się klarownie, ale pewnie
niejednemu przyszły do głowy perwersyjne myśli. W sumie jednak…
Tak właśnie miało być, czyż nie?
Nie
było sensu czekać. Machnęła ręką w stronę Christera, w
napięciu oczekując tego co się wydarzy.
-
Uhm… - nie powstrzymała tak mruknięcia, jak i drgnięcia.
I
od razu, przynajmniej na moment pożałowała swej decyzji. To było
mocne. No dobra, może nie jakoś wybitnie, ale w tym towarzystwie, w
kontekście tego, że musiała mówić…
-
Byłam tak zmęczona, że w pokoju od razu zrzuciłam z siebie
sukienkę i zostałam w samej bieliźnie – zaczęła silniejszym
głosem, chcąc ukryć ewentualne drżenie. - W tym momencie nie
interesowało mnie, że za mną stoi Christer. Po prostu chciałam
położyć się do łóżka. I zrobiłam to.
Do
ostatnich słów udawało się jej utrzymać względną płynność
głosu. Ale przy tych ostatnich głos przeszedł na nieco wyższy
ton.
Poczuła
jak na jej twarz wypływa rumieniec. Niezależnie od tego, co sobie
zaplanowała, to była zupełnie naturalna reakcja jej ciała. Stała
w ciasnym pokoju, w otoczeniu kilku licealistów, opowiadając im
erotyczna historię a między zaciśniętymi nogami odczuwała
wibracje coraz rozkoszniej drażniące jej cipkę.
Nie
przewidziała, że to wszystko potoczy się aż tak szybko.
-
Byłam tak zmęczona, że nie zareagowałam, gdy Christer zdjął z
moich stóp szpilki i zaczął je pieścić. Stopy… A może to nie
było tylko zmęczenie. Może naprawdę jego dotyk, chociaż krępował
i zawstydzał, to jednak sprawiał mi rozkosz, do której bałam się
przyznać…
Już
nie było udawania, że nic się nie dzieje. Jej głos drżał a ona
sama zamknęła na moment oczy. Wibrator był bardzo cichutki i
możliwe, że licealiści go nie słyszeli, ale nawet jeśli nie, to
widzieli.
Widzieli
swoją panią dyrektor, która nagle z wściekłej lwicy, stała się
potulną pięknością, nie panująca nad swymi emocjami. Jeżeli
jeszcze nie wiedzieli, to musieli się domyślać że coś tu jest...
-
I zaszokowana swą bezradnością, czułam tylko jak ręce Christera
przesuwają się coraz wyżej. Jak docierają do moich kolan a potem
pieszczą moje nagie , bezbronne uda. Bezbronne, tak jak kompletnie
bezbronna byłam w tym momencie ja. Bezbronna i co wstyd przyznać…
Podniecona.
Znów
ostatnie słowo podgrzało atmosferę. Bo znów nie utrzymała swego
głosu, nawet drżącego. Przy ostatnim słowie zająknęła się,
znów zamykając na moment oczy.
Drżał
już nie tylko głos. Jej ciało również. Na moment uniosła jedną
nogę, opierając kurczowo stopę o stół i mimowolnie odsłaniając
chłopakom więcej swego ciała. Ale to nie pomagało w powstrzymaniu
emocji. Mechanizm ukryty w majtkach bezlitośnie pieścił jej
spragnioną doznań, wilgotną cipkę.
-
Powinnam go zatrzymać, ale nie byłam w stanie…
Ciężko
było uznać jej głos za drżący. Zwyczajnie stał się w jękliwy
a jego tembr wysoki. Jakimś wysiłkiem świadomości, zrozumiała,
jak wysoki, jękliwy, zdradzające olbrzymie podniecenie głos
pięknej pani dyrektor musi wpływać na słuchających jej uczniów.
-
W głowie miałam potworny szum. Spowodowany wcześniejszą zabawą i
tym co robił mi Christer. Bo on nie przestawał… I w pewnym
momencie z przerażeniem niemal, ale i niesamowitą rozkoszą
poczułam jak jego cudowne, gorące palce wsuwają się pod moje
majtki i zaczynają pieścić moją cipkę… Christer…!
Ostatnie
słowo niemal wykrzyczane wysokim, błagalnym jękiem było niczym
erupcja wulkanu. W pokoju zrobiło się tak gęsto od atmosfery, że
faktycznie wszystko sprawiało wrażenie, jakby nie wiadomo skąd
miał wytrysnąć gejzer gorącej lawy.
Nie
przejmowała się tym, że dodała co nieco do swojej opowieści.
Właśnie taki miał być jej cel. A w tym momencie… Było jej już
wszystko jedno co kto sobie pomyśli.
-
Byłam kompletnie zszokowana, ale i bezbronna… Bezbronna własną,
nieoczekiwaną i niezwykłą rozkoszą. Gorące palce Christera
pieściły moja cipkę, która zrobiła się wilgotna jak rzadko
kiedy. Wiedziałam, że za nic w świecie nie powinnam mu na to
pozwolić… I wiedziałam, że za nic w świecie nie potrafię tego
przerwać. Christer pieścił moją cipkę namiętnie, stanowczo,
nieustępliwie… Och…!
Choć
próbowała wytrzymać za wszelką cenę, przy ostatnich słowach jej
głos załamał się całkowicie a ona sama poczuła drżenie na
całym ciele. Nie panowała już nad nim, wiercąc się po oparciu.
Jej nogi żyły własnym życiem, rozkładając się szerzej, jaki i
przede wszystkim silnie zaciskając.
Ale
najgorszym z tego wszystkiego był wyraz jej twarzy zdradzający
wszystko to co przeżywała w tym momencie Kamila. Zaczerwieniona
twarz spoważniała a oczy zrobiły się wielkie, zdradzając
bezlitośnie oglądającym jakie erotyczne uniesienie przeżywa teraz
ich piękna pani dyrektor.
Tym
bardziej, że przede wszystkim nie potrafiła już zapanować nad
drżącym, łamiącym się, jękliwym głosem i coraz wyższym tonem.
I
wiedziała, że to już ostatni akord.
-
Jego palce drażniły moją cipkę tak, że nie było ucieczki. Boże…
Christer… Nie wstydziłam się już tak, tylko napawałam tą
rozkoszą, z sekundy na sekundę coraz większą… I ta rozkosz…
Ach… Christer…!
Nie
powstrzymała łamiącego się jęku, czując, że oto została
ostatecznie pokonana. Nie zapanowała nad swym ciałem. Jej uda
zacisnęły się bezwiednie, ręce silnie chwyciły o oparcie, biodra
uniosły lekko. Jej głowa wygięła się w górę, oczy zamknęły a
usta rozchyliły. Nie panowała nad ciałem a już w ogóle nad
pieszczotami pod sukienką, pod majtkami.
-
Och…! - jęknęła niemal płaczliwie, wysoko i urywanie, czując
kompletną bezradność wobec zbliżającego się orgazmu i
widowiska, które zaserwowała rozemocjonowanym licealistom. - Och…!
Christer…!
Ostatnie
słowo było płaczliwą prośbą skierowaną do swego niedawnego
ucznia, ale w ostatniej chwili uświadomiła sobie, że w tych
warunkach brzmi jak imię kochanka dającego jej spełnienie. Orgazm,
który właśnie przeżywała. Przeżywała, zaciskając dłonie a w
końcu także i usta, jakby wstydząc się werbalnych oznak swej
erotycznej rozkoszy i jakby ignorując fakt, że inne oznaki są
widoczne jak na patelni.
-
O kurwa… - do jej uszu dobiegł czyjś pełen emocji komentarz.
I
to był koniec. Choć jak zwykle po orgazmie potrzebowała dłuższej
chwili by dojść do pełni sił, to wiedziała, że nie wytrzyma tu
dłużej.
Wibrowanie
ustało a ona odczekała tylko drobny moment, po czym spróbowała
stanąć pewnie na nogach. Niespecjalnie się to udało. Nie mogło
jednak być innego finału. Nie czekając ni chwili, na chwiejących
się nogach, pospiesznie skierowała się w stronę drzwi,
zostawiając za sobą grupkę rozgorączkowanych do granic
licealistów.
Z
wyjątkiem Christera, który wyszedł za nią.
24.
Dominika, ty mała dziwko...
Zatrzymała
się kawałek dalej, obok schodów, opierając o ścianę i próbując
złapać oddech.
-
Stop…! - rzuciła ostrzegawczym tonem i unosząc w górę palec,
jakby wszystko było jego winą.
-
Sama pani chciała – uśmiechnął się niemrawo.
Zamknęła
oczy, odczekując kolejną minutę. O dużo za mało, by wrócić do
równowagi, ale nie mogła tak stać w nieskończoność.
-
Idę do siebie – podjęła decyzję.
-
Nie wiem czy się na to zgodzę – Christer subtelnie przypomniał
zasady wycieczki.
-
Uhm… Tak bardzo zamarzyło ci się poruchać? - spróbowała
dogryźć.
-
A tam, od razu ruchać… - zupełnie naturalnie wzruszył ramionami,
jakby faktycznie chodziło mu o coś innego. - Wiele ciekawych rzeczy
można robić razem.
Spojrzała
na niego podejrzliwie. No cóż, akurat do niego to pasowało.
Rzeczywiście mógł nie kłamać.
-
Tak, czy inaczej, idę do siebie – powtórzyła. - Wybacz, na
dzisiaj mam dość twojego prysznica.
Milczał,
jakby nie do końca wiedząc jak zinterpretować słowa pani
dyrektor. Przecież odrzucenie możliwości powrotu do domku
Christera na dzisiejszą noc nie oznaczała jeszcze odrzucenia innych
możliwości...
-
Po tym wszystkim, potrzebne mi będzie coś specjalnego – dodała
półgłosem, jakby jednak chcąc naprowadzić chłopaka na
właściwszą myśl. - Byłbyś tak miły i skoczył na dół do
baru? Po coś mocnego... – poprosiła spokojnie.
Posłuchał
i zniknął. A ona zmieniła piętro i z pewną ulgą wkroczyła do
swego pokoju.
W
sumie dalej nie wiedziała jak będzie wyglądać ciąg dalszy. W jej
głowie tłukły się dwie koncepcje. Jedna ostrożniejsza nakazująca
przyhamowanie tego wszystkiego, szczególnie po wyuzdanym
przedstawieniu jakie urządziła przed chwilą w pokoju licealistów.
No
i druga, każąca jej iść za ciosem. Może nawet nie tyle dało się
nazwać to wyrachowana koncepcją, ile… Ile po prostu jej emocje
nie zostały dostatecznie ugaszone. Kłębiły się wciąż, choć
sama Kamila czuła się jednak dość wymęczona akcją sprzed
chwili.
Tak,
mimo pewnych oporów, czuła się mocno podekscytowana. Jakby nie
patrzeć i tak zaszła z Christerem daleko. Nawet pomijając
internetowe rozmówki, w trakcie których nie wiedziała, że ma do
czynienia właśnie z nim. Choć, gdy się już dowiedziała, to
przecież nie można było ich wymazać z pamięci.
Ale
nawet bez nich… Dała mu się pomacać po dupie a potem po nogach…
Pozwoliła, by przez kilka minut oglądał ją kompletnie nagą, pod
prysznicem a potem w pokoju… No i teraz praktycznie on sam, swoim
pomysłem doprowadził ją do orgazmu w obecności kilku uczniów.
Obiektywnie
patrząc, dała mu już z siebie bardzo dużo. Od tego ostatecznego
oddania się Zlatanowi, które deklarowała w internetowych
wiadomościach, tak naprawdę dzielił już ją tylko jeden krok. Na
dobrą sprawę wszystko to, co można było podpiąć pod „grę
wstępną” było już za nimi.
Źle
się czuła w dość wilgotnym ubraniu. Podeszła do szafy i zrzuciła
z siebie sukienkę. Po chwili, zdjęła też majtki. Poczuła
dreszczyk emocji. Wprawdzie Christer potrzebował trochę czasu by
wrócić, ale w każdej chwili mógł zapukać i wtargnąć bez
czekania na odpowiedź którykolwiek z licealistów.
No
i jakby prowokując tą chwilę a tak naprawdę potęgując swoje
emocje i robiąc sobie w ten sposób dobrze, odczekała małą
chwilę, nim wciągnęła na siebie majtki. Tylko tyle.
Tak
jakby witająca swego ucznia szkolna pani dyrektor topless, tylko w
majtkach na sobie, była jak najbardziej normalnym zjawiskiem na
świecie.
Ale
jeśli nawet chciała włożyć coś jeszcze na górę, to coś
odwiodło ją od tego pomysłu. Tym czymś był sygnał wiadomości
tekstowej w telefonie.
Podeszła
do stolika. Czyżby ktoś z domu? Jakaś wieczorna wiadomość od
dzieci? Chyba powinny już spać.
Spojrzała
na wyświetlacz. To Dominika. Uspokoiła się na chwilę, myśląc,
że to coś standardowego.
Nie
mając pojęcia jaką petardą zostanie za moment kompletnie
ogłuszona ...
„Kamila…
Wiemy obie, że to wszystko jest dość specyficzne, to co nas łączy
i ogólnie… Że to nie jest typowy układ para i znajoma koleżanka…
Wiesz doskonale, że to nie było takie czyste, nigdy… Mam na myśli
nas troje… I nasze uczucia względem wszystkich siebie... I mam
nadzieję, że z tego powodu nie odbierzesz tego tak wybitnie źle…
Ale muszę to napisać, bo mnie zżera… I nie wiem, czy powinno do
tego dojść… Ale jednak doszło… I muszę Ci się z tego
zwierzyć… Siedzę jeszcze u was, pan Daniel jest pod prysznicem a
ja… Leżę naga w waszym łóżku, po tym, gdy przed chwilę pan
Daniel zerżnął mnie do utraty tchu.”
Nogi
ugięły się pod nią tak, że wręcz opadła na łóżko. Usta
rozchyliły szeroko a serce załomotało, jakby chciało wyskoczyć z
piersi. Oddech przyspieszył dwukrotnie a sama Kamila wręcz zaczęła
się trząść.
Jak
to…?! To chyba jakiś żart…?! Przecież to niemożliwe…! Jakim
cudem, oni...
Owszem,
wiedziała doskonale, że jej mąż bardzo podoba się młodszej
nauczycielce a jeszcze przed chwilą wręcz, licealistce. Tak, że
trudno było nawet mówić o podobaniu, bardziej o zauroczeniu.
Wiedziała i nie czuła z tego tytułu większej zazdrości. Bo
chodziło o Dominikę, którą bardzo lubiła. I poniekąd imponowało
jej to, że Daniel jest obiektem westchnień dużo młodszej od niego
i przecież bardzo atrakcyjnej a jednak nie zadzierającej nosa,
tylko sympatycznej, dość wycofanej blondynki.
I
to niespecjalnie skrywane uczucie Dominiki do Daniela bardzo ją,
Kamilę, rozbrajało. Sama zresztą trochę fantazjowała na ten
temat. Daniel również, podpuszczając żonę i wspominając o
trójkącie. Z reguły odbierała to trochę jako żart, tym
bardziej, że Daniel był wzorem wiernego męża. I momentami
wychodziło to tak, że sama Kamila miała większą ochotę na ten
rzeczony trójkąt, niż Daniel.
Co
więc mogło się stać? Co tam do cholery zaszło, że...
W
trakcie dziesiątego czytania wiadomości, rozległ się dźwięk
kolejnej. Otworzyła ją niecierpliwie.
„Umówiliśmy
się na rozmowę o historii, nieważne w sumie… Rozmawialiśmy, ale
mnie coraz trudniej było skoncentrować się na wątku, bo jak pan
Daniel zaczął opowiadać, to nie mogłam skupić się na niczym
innym, niż na tym jak on teraz wygląda i jak imponująco się
prezentuje… Na tym, że to przecież ja mam wykształcenie
historyczne a on nie, ale to on udzielał mi lekcji… I z każdą
minutą robiło mi się coraz bardziej gorąco… A gdy już
uświadomiłam sobie, że on co chwilę patrzy na moje nogi, to
zupełnie… Mówiąc wprost, zrobiło mi się mokro jak nigdy...”
-
Ty mała dziwko…! - jęknęła chrapliwie zdemolowana Kamila.
Pewnie
przyszła w jakiejś mini, eksponując swoje długie i co tu dużo
mówić, fantastyczne nogi a Daniel… Daniel zawsze miał słabość
do tej właśnie akurat części kobiecego ciała. Bardziej niż do
piersi na przykład. Uwielbiał kobiece nogi a przecież te były
sporym atutem Dominiki.
No
dobra, nie dziwka… Chyba trochę przeholowała z tą krytyką, po
prostu… W tym stanie emocjonalnym w jakim się znalazła użyła
pierwszego z brzegu adekwatnego słowa, jakie jej przyszło do głowy.
Wciąż
nie mogła uwierzyć, że to się stało, że do tego doszło… Że
jej mąż i jej najlepsza przyjaciółka poszli ze sobą do łóżka,
że… Że to się stało a ona była w tym momencie czterysta
kilometrów dalej, kompletnie tego nie widząc, nie będąc świadkiem
tego wydarzenia...
Tak,
uzmysłowiła sobie, że to było w tym momencie najważniejsze. Nie
to, że Daniel zerżnął Dominikę, tylko to, że wszystko odbyło
się bez jej udziału, bez jej oficjalnego przyzwolenia. Poczuła
ogromną zazdrość.
Teraz
wreszcie mogła z całą mocą poczuć się jak jej mąż, gdy snuł
swoje fantazje o pięknej żonie pieprzonej przez jakiegoś małolata
z liceum...
Była
potwornie rozemocjonowana, podniecona. Jej zmysły szalały tak
bardzo, że ze sporym opóźnieniem zarejestrowała delikatne pukanie
do drzwi i wejście do środka. Odwróciła głowę dopiero na głos
Christera.
-
Takie coś może być?
-
Tak – spojrzała na stojącą na stoliku Żubrówkę. - Nalej mi od
razu i zamknij drzwi – poleciła zdecydowanym głosem.
Mimowolnie
sugerując w ten sposób dalszy przebieg wieczoru.
Odgłos
zatrzasku zbiegł się z dźwiękiem kolejnej wiadomości. Odpaliła
z niecierpliwością.
„Pan
Daniel chyba to zauważył… Nasza rozmowa zaczęła zmieniać
temat, gdy nagle… Poczułam jego dłoń na swoich nogach, ot tak,
jak gdyby nigdy nic… Wiesz, że nawet nie byłam w stanie się
sprzeciwić…? W tym momencie pragnęłam tylko, żeby mnie po
prostu rozebrał i wypieścił całe moje gorące ciało… A on
odczytał to idealnie… Przesuwał rękę wyżej i zaczął mnie
całować… Boże, co to było za uczucie…! A jakie wtedy, gdy
bezceremonialnie i zachłannie zaczął mnie rozbierać z sukienki i
bielizny, tak, że w ciągu kilku sekund byłam nagle kompletnie
naga...”
-
Ty mała pindo…! - zaklęła drżącym głosem Kamila.
-
Co pani mówi? - nie dosłyszał Christer, rozsiadając się przy
stoliku.
-
Nic, daj mi tą wódkę – sięgnęła ręką w stronę licealisty.
I
jakby dopiero w tym momencie, przez ten ruch, otwierający ją
nagość, nagość jej piersi wystawionych na wzrok siedemnastolatka
uświadomiła sobie, że jest naga. Co z tego, że nie pierwszy
raz...
I
jakby nic sobie z tego nie robiła, kompletnie roztrzęsiona, już
nie tyle własnymi przeżyciami dnia dzisiejszego, ile przede
wszystkim niesamowitymi emocjami zaserwowanymi przez wiadomości od
Dominiki.
-
No no... - mruknął Christer.
I
pokręcił głową widząc jak jego pani dyrektor przechyliła głowę
i wchłonęła w siebie kieliszek czystej wódki.
-
Nawet się pani twarz nie skrzywiła – dodał z uśmiechem.
No
i to miało być najlepszym dowodem na to, w jakim stanie znajdowała
się Kamila. I jeszcze…
-
Nalej drugi – zażądała, nie komentując poprzednich słów.
Spełnił
prośbę a ona raz jeszcze przewertowała smsa. Po czym… Sięgnęła
po oferowany przez Christera kieliszek, znów odsłaniając mu swe
nagie piersi w pełnej krasie i… Znów wychyliła go duszkiem. Ale
tym razem poczuła smak wódki dużo bardziej dotkliwie.
-
Fuj…! - skrzywiła się. - Co za cholerne świństwo!
-
Pani dyrektor… - pokiwał sceptycznie głową. - Z tej strony pani
nie znałem...
-
A z jakiej znałeś? - odchyliła się na łóżku, tym razem w pełni
świadomie demonstrując swoje nagie cycki.
Z
satysfakcją zauważyła, że Christer nie opanował się i jego
spojrzenie wylądowało właśnie na jej nagich piersiach, co
wcześniej nie było taką oczywistością. Zauważyła, że
licealista lubił patrzeć w jej oczy, na jej twarz… A na te
bardziej intymne miejsca tak średnio. No przynajmniej nie tak, jak
gapiłby się przeciętny, napalony nastolatek.
I
to spojrzenie Christera sprawiało jej właśnie satysfakcję.
Satysfakcję
przysłaniającą skrępowanie, że szanowna pani dyrektor
bezceremonialnie prezentuje jednemu z najmłodszych licealistów swe
nagie piersi.
Milczeli
oboje przez jakiejś trzy sekundy, jakby nieświadomi własnych
wrażeń oddając się tej niecodziennej chwili, aż dźwięk
kolejnej wiadomości ocknął Kamilę.
-
Ale tam pani negocjuje ostro… - usłyszała dość sceptyczny głos
Christera, lecz nie poczuła się zainteresowana udzieleniem
odpowiedzi.
„Byłam
naga i czułam się z tym wobec pana Daniela wyjątkowo rozkosznie…
Poddałam się całkowicie jego woli i on to wykorzystał tak, że…
Kazał mi się wypiąć, po czym wziął mnie od tyłu, Boże…! Czy
wiesz, co to było za uczucie, gdy on mocno trzymał mnie za biodra,
uniemożliwiając jakikolwiek ruch z mojej strony i po prostu
pieprzył mnie na całego…? Kamila, umierałam z rozkoszy i
marzyłam by trwało to w nieskończoność…! By rżnął mnie do
utraty tchu, do utraty sił, moich, lub jego…! I robił to długo,
choć dla mnie stanowczo za krótko…! Czuje się jakby dopadł mnie
jakiś obłęd i wciąż nie mogę uwierzyć, że to się stało…
Ale czuję też niezwykłą rozkosz, że pan Daniel spełnił się we
mnie, że sprawiłam mu tą satysfakcję… I cholernie Ci
zazdroszczę, że możesz to przeżywać na co dzień a ja… A ja
tylko czekam z niecierpliwością, w łóżku, bo on już wychodzi z
łazienki i jestem w pełni gotowa, by spełnić każde jego
życzenie… Pa!”
25.
Wchodź głęboko i pierdol mnie mocno.
Z
głębokim westchnięciem odrzuciła telefon w bok i pochyliła się
na moment, ukrywając twarz w dłoniach.
-
Coś nie tak? - wyczuła lekki niepokój w głosie licealisty.
Mogła
ukryć wyraz swej twarzy, ale drżenia swego ciała już nie. Drżenia
dowodzącego jak silnie zawładnęły nią emocje i podniecenie.
„Zazdroszczę,
że możesz to przeżywać na co dzień”… Tak, jasne…! Tak
było, kiedyś a teraz… No w sumie, nie mogła przecież narzekać,
ale to trochę nie było już takie jak wtedy. Nie codziennie i nie
zawsze tak do końca jak trzeba.
A
teraz… Po tym smsie, nie marzyła o niczym innym, by jej mąż
wziął ją właśnie tak jak opisywała Dominika. Od tyłu, mocno,
silnie, w każdej sekundzie udowadniając kto tu jest władcą a kto
posłuszną niewolnicą, gotową na każde żądanie swego pana… Od
tyłu, trzymając silnie za biodra i wbijając się swym sztywnym
penisem po sam jego koniec wywołując u swej niewolnicy tak samo
ból, jak i dużo, dużo silniejszą rozkosz...
Czuła
zazdrość, potęgującą jej kłębiące się na kosmicznym poziomie
emocje… Tym bardziej, że z tego co pisała Dominika, to nie był
jeszcze koniec zmagań. To miało jeszcze trwać. Co wymyśli Daniel?
Raz jeszcze pokaże młodszej o szesnaście lat pięknej blondynce,
kto rządzi a kto po prostu ma się dać zerżnąć? A może rozłoży
się na łóżku i nakaże swojej nowej niewolnicy, by wzięła w
usta jego kutasa? Albo wymyśli coś jeszcze innego?
Poczuła
tak silny ucisk w podbrzuszu, że aż musiała pochylić się z
kolejnym westchnięciem. Lekka zmiana pozycji sprawiła, że odczuła
wilgoć na majtkach.
Poczuła
także pierwszy szum w głowie, spowodowany dwoma szybkimi strzałami.
Nie
wytrzymała napięcia. Wstała z miejsca, czując chwiejność nóg.
I mając świadomość, że pręży przed siedzącym praktycznie na
wyciągnięcie ręki Christerem, swe prawie zupełnie nagie ciało,
nie licząc trójkątnego materiału przykrywającego jej łono.
-
Christer… - zaczęła niepewnie i od razu urwała.
To
nie tak miało być, to nie ona miała zachęcać. To on powinien
przejąć inicjatywę, gdy tymczasem siedział na krześle, choć
widać w nim było pewne emocje. No cóż, te akurat były
zrozumiałe, nie każdego dnia, pierwszy z brzegu licealista może
gapić się do woli w prawie nagą piękną, szkolną panią
dyrektor.
Potrzebowała
Daniela, nie Christera.
Z
drugiej strony… Gdyby w miejscu Christera siedział właśnie
siedemnastoletni Daniel, to… To byłoby tak samo. Albo i jeszcze
gorzej, bo jak sam mówił, w tym wieku był w ogóle wycofany i
nieśmiały.
Czy
mogła więc mieć jakiekolwiek pretensje do młodego chłopaka? Nie,
ale odczuwała pewien niedosyt.
I
już miała otwierać usta, by powiedzieć cokolwiek, gdy...
-
Chyba się pani nie obrazi...
Z
tymi słowami poczuła jak dłonie licealisty chwytają jej majtki i
zjeżdżają w dół. Jak jego oczom odsłania się wzgórek łonowy
pani dyrektor w pełnej krasie. Niby to już drugi raz tego dnia, ale
w zupełnie innych okolicznościach. No i miał go teraz przed samym
nosem.
Opierając
się na barkach wciąż siedzącego chłopaka uniosła ostrożnie swe
stopy, by majtki poleciały gdzieś w bok.
No
dobra, więc...
-
Christer… Dobry z ciebie chłopak… Ale czy potrafisz być
zwierzęciem?
No…
To było ostre. I zdecydowane. Odpowiedni facet natychmiast pojąłby
czego chce od niego piękna, naga kobieta.
I
tyle musiało wystarczyć. Te słowa i przypomnienie sobie, z czego
zwierzała się pani dyrektor w trakcie wymiany wiadomości
internetowych. I ten fakt, że Christer faktycznie był dobrym
chłopakiem, ale także inteligentnym. Jeżeli potrafił wysilić
szare komórki...
Odwróciła
się powoli i spostrzegła dwie rzeczy. Pierwszą było to, że
Christer wstał i w szybkim tempie ściągnął z siebie koszulkę.
Drugą był błysk w jego oku, tak jakby zebrał się w sobie i
zrozumiał czego oczekiwała od niego piękna pani dyrektor, z której
ledwo co ściągnął majtki.
Pochyliła
się nad łóżkiem, jakby chcąc poprawić pościel a tak naprawdę
dać licealiście kilka sekund czasu. Dodatkowo motyw wypinającej
się w jego kierunku pięknej pani dyrektor, kompletnie nagiej, też
mógł być kolejnym bodźcem.
I
nie wiedziała, czy był, ale nagle w ciągu sekundy poczuła kilka
rzeczy.
Gwałtowny
ruch za sobą, dłoń Christera chwytającą ją za włosy i
przyciągającą do siebie a na koniec soczysty klaps w dupsko.
-
Au…! - zawyła jękliwie. - Christer...
-
Cicho! - nakazał zadziwiająco agresywnie i przyładował raz
jeszcze.
-
Robisz mi krzywdę…! - jęknęła, czując faktycznie ból, ale i
wzrastające z każdym uderzeniem gwałtowne bicie serce.
-
Przecież pani to lubi – skomentował chłodnym głosem i strzelił
kolejnego klapsa.
-
Christer… - jęknęła raz jeszcze uwięziona w mocnym uścisku
licealisty. - Usłyszą nas, Marta ma obok pokój…!
-
Chłopacy panią słyszeli, to i ona może – nie dał się
przekonać i strzelił następnego klapsa.
-
Christer…! - szamotała się na tyle, na ile mogła. - Przestań,
słyszysz!? To co robisz, jest...
-
Ale ma pani zajebisty tyłek do bicia… - niczym się nie
przejmując, wszedł jej w słowo i dalej tłukł swą panią
dyrektor po dupie.
A
Kamila z czerwoną twarzą przyjmowała tą niezwykle upokarzającą,
jak i rozkoszną chłostę wymierzaną jej przez licealnego
pierwszoklasistę. Nie odezwała się już, z trudem powstrzymując
jęki. Jęki bólu, jak i rozkoszy. Serce tłukło jej jak szalone a
cipka była coraz bardziej mokra.
-
Christer, na miłość boską, proszę…! - zajęczała w końcu
cicho. - To boli…!
-
Pani przecież lubi ten ból...
Ale
ustał w końcu a Kamila poczuła na karku jego zdyszany oddech.
Czuła jego podniecenie, jego testosteron. Stało się... Obudziła w
spokojnym licealiście zwierzaka.
-
Zrób ze mną wszystko – zaapelowała proszącym tonem. - Ale nie
bij mnie już.
No
tak, po tym apelu nie było już się gdzie schować… Wszystko
zostało podane jak na tacy.
-
Wszystko… - usłyszała mruknięcie za sobą.
A
gdy opadła na czworaka na łóżko, do jej uszu doszedł jeszcze
odgłos zdejmowanych przez Christera bokserek, bo tylko te miał
jeszcze dotąd na sobie.
No
więc żeby nie było tak łatwo...
-
Myślisz, że tutaj też mnie tak łatwo sterroryzujesz? - wciąż
dysząc odwróciła głowę w stronę nastolatka.
Czuła,
że jej twarz przybrała czerwony kolor. To z emocji, które
zafundował jej Christer klepiąc po dupie jak swoją własność.
Poczuła z tego tytułu niemal totalne zniewolenie. Ale chciała
poczuć je jeszcze mocniej i przestawało mieć znaczenie, że
wykonawcą jej perwersyjnych pragnień miał się stać
siedemnastoletni uczeń z jednej z klas liceum, którym zarządzała.
To
przecież był jeszcze dodatkowy powód wpędzający ją w stan
kompletnego poniżenia. A przecież...
No
właśnie, Christer zupełnie się nie patyczkował. Wskoczył na
łóżko i przewrócił panią dyrektor na wznak, rozpychając jej
nogi swoimi i błyskawicznie znalazł się pomiędzy jej udami.
Wszystko to potoczyło się w takim tempie, że Kamila poczuła nie
tylko jeszcze większe podniecenia, ale także i jakiś ludzki
pierwiastek strachu.
-
Christer… - zaczęła, z pewną obawą w głosie, ale od razu
zamilkła.
Serce
podeszło jej do gardła, gdy zobaczyła przed sobą ten nieziemski
wprost widok. Siebie samą, rozłożoną bezradnie na łóżku
kompletnie nagą a między swymi szeroko rozłożonymi nogami,
licealnego siedemnastolatka, jego równie nagie ciało, bardzo
pociągające i w tym momencie już nie tyle chłopięce, ile
bardziej męskie. Kolor opalenizny, pot na skórze i przede wszystkim
jego sterczącego penisa. Christer wyglądał wprost bajecznie i nie
była w stanie oderwać od niego wzroku.
Ale
nade wszystko czuła tą erotyczna magię, kosmiczną dawkę
zniewalającego testosteronu. Dyszenie pobudzonego do granic młodego
chłopaka, który miał właśnie dostąpić zaszczytu wyruchania
szkolnej pani dyrektor leżącej pod nim niczym bezradna niewolnica.
Uświadomiwszy
sobie to wszystko, Kamila poczuła, że traci niemal zmysły.
-
Na co jeszcze czekasz…? - wydyszała wysokim, jękliwym głosem.
Przykrył
jej ciało zdecydowanie, zdobywając ustami jej szyję, jej twarz a
wreszcie i usta, choć tylko na chwilę. Gdy ona kontemplowała
jeszcze pierwszy pocałunek z młodym licealistą, on był już
niżej, biorąc zachłannie w usta nagie piersi pani dyrektor i z
lubością pastwiąc się nad silnie sterczącymi sutkami doprowadził
ją do głośniejszych jęków.
-
Christer… - szepnęła tylko wprost do ucha.
Samowolnie
rozłożyła nogi jeszcze szerzej, by chłopakowi było wygodniej.
Swój własny gest sprawił jej jeszcze większą rozkosz. A Christer
być może odczuł go też i zinterpretował po swojemu, bo oderwał
się od cycków pani dyrektor i odsunął nieco, spoglądając w dół.
Kamila
doskonale wiedziała co oznaczało to spojrzenia. Spojrzała sama,
chłonąc z zapartym oddechem ten nieziemski moment.
Zamarła
widząc jak Christer chwyta swojego sterczącego penisa w dłoń,
kierując go między nogi leżącej jak sparaliżowana pani dyrektor.
Zamarła a potem… Zamknęła oczy, czując jak jej cipka otwiera
się pod naporem penisa i jak wjeżdża on w nią niczym w masło,
nie napotykając po drodze żadnego oporu.
-
Och…! - jęknęła wysoko.
I
szczęśliwie, Christer na nic nie czekał, bo od razu zaczął ją
posuwać doprowadzając do kolejnych jęków z rozchylonych ust
leżącej pod nim pani dyrektor. I on był podniecony i ona. A ona
chyba nawet dużo bardziej. Wiele się na to przecież złożyło.
I
odczuwała szczególną rozkosz, że Christer poświęcił grze
wstępnej tylko małą chwilkę. Nie potrzebowała tego. Potrzebowała
dobrego, mocnego rżnięcia. Nawet w wykonaniu siedemnastolatka,
którego przez ostatni rok widywała w szkolnej ławie i miała go w
niej widzieć jeszcze przez kolejne dwa.
A
sam fakt, że jest pieprzona przez kogoś właśnie takiego, tylko
pozornie mógł wpędzić ją w jakieś skrępowanie. No bo o jakim
skrępowaniu mowa, po tym wszystkim, co przeżyli od momentu, gdy
znalazła na internetowym forum jego komentarz do swej fotki? O
jakim, skoro on teraz rytmicznie wpychał w jej wilgotną cipkę
gorącego penisa, rżnąc nie stawiającej żadnego oporu swą panią
dyrektor?
Dlatego...
Wykonała
ekwilibrystyczny ruch i przycisnęła lewe kolano do twarzy, tak, że
lewa noga znalazła się w środku, między nimi a potem delikatnie
położyła ją na bark Christera, odpychając go w ten sposób od
siebie. Chłopak chyba nie do końca zrozumiał gest i zamiary pani
dyrektor.
-
Odsuń się trochę – wyjaśniła zasapanym głosem. - Tak,
inaczej… Tak…
W
końcu zrozumiał. Odsunął się nieco, prostując, podciągając
swe kolana i opierając się na nich.
-
O tak… - wysapała. - Tak… Wchodź we mnie… Mocno… Głęboko...
Dokładnie
tak, w tej pozycji, penis Christera wdzierał się w jej cipkę
jeszcze głębiej, niż przy typowym klasyku. A ona tego przecież…
-
Potrzebuję tego, właśnie tak… - jęknęła czując jak jej ciało
porusza się wzdłuż łóżka w rytm dynamicznych posunięć
Christera. - Tak właśnie… Potrzebuję… Pierdolenia…
Słyszysz…?
Słyszał
i pierdolił swą panią dyrektor dokładnie tak jak tego chciała,
zmuszając do tego by zamykała oczy a z jej ust co chwilę
wydobywały się kolejne rozkoszne jęki. Pierdolił ją mocno i
głęboko. To nie było już tylko zwykłe ruchanie szkolnej pani
dyrektor, ile faktyczne pierdolenie na całego i kompletna dominacja
siedemnastolatka na swą szkolną przełożoną starszą nieco ponad
dwukrotnie.
Sama
ta świadomość wywoływała u leżącej bezwolnie Kamili niezwykle
poniżającą rozkosz a gdy dochodziły do tego nieustępliwe ruchy
twardego penisa przystojnego licealisty rozdzierające jej wilgotną
do granic cipkę, czuła, że naprawdę traci zmysły.
-
Pierdol mnie jak najdłużej… - wysapała drżącym głosem. -
Mocno i długo...
Ale
to nie mogło długo trwać, tym bardziej, że trwało już trochę
czasu. I ona miała w głowie wiadomości od Dominiki i on miał
przed sobą leżącą pod nim piękną panią dyrektor, którą mógł
ruchać bez ceregieli. I ona miała przed sobą pieprzącego ją do
utraty tchu przystojnego młodego licealistę, o którego zabijały
się inne dziewczyny, z nauczycielkami włącznie i on miał w głowie
świadomość, że posuwa super laskę, którą chciałyby posuwać
miliony innych facetów.
Dlatego
już chwilę później, czując zbliżający się orgazm, musiała
odwołać swe wcześniejsze słowa i wygłosić coś innego.
-
Spuść się we mnie… - otworzyła oczy, wpatrując się w jego,
błękitne, zamglone podnieceniem. - Zalej mnie spermą… Proszę…!
Sama
taka prośba wygłoszona do licealnego ucznia, sprawiła, że
natychmiast poczuła jak jej ciało wyraźnie sygnalizuje nadchodzący
koniec świata. Jak mięśnie się napinają, jak...
-
Szybciej… - zażądała jęcząc. - Szybciej, Christer… Ach…!
Nie
miała nawet pojęcia, czy spełnił jej żądanie, bo rżnął ją
przecież tak dynamicznie, że bardziej się już chyba nie dało. To
już nie miało znaczenia. Odleciała kompletnie, zastygając w
bezruchu i zdążyła jeszcze tylko poczuć, jak Christer zalewa jej
cipkę gorącą spermą.
-
Och… - westchnęła tylko na koniec.
A
po tym, gdy Christer wysunął penisa z cipki, zastygła bezwładnie
na łóżku z zamkniętymi oczami, czując tylko, jak chłopak
kładzie się powoli obok niej.
Stosunkowo
długo leżała w tym bezruchu, zresztą Christer również. Nie
odzywali się do siebie, nie dotykali. Kamila czuła, że tak było
lepiej, zresztą jej organizm był zbyt wymęczony całą sytuacją,
która zresztą stanowiła ukoronowanie wszystkich męczących
niewątpliwie przeżyć ostatnich kilkudziesięciu godzin.
Leżała
na prawym boku, mając za sobą Christera, który niewątpliwie mógł
wykorzystać ten fakt bo bezkarnego pogapienia się na nagie pośladki
szkolnej pani dyrektor. Nie zareagowała na tą myśl w żaden
sposób. Zmęczenie było jednym powodem. Drugim… Czy po tym
wszystkim było jeszcze na jakiś wstyd? Nawet jeżeli tym obok niej
był młody licealista?
Skupiła
się na czym innym. Przez jej głową przeleciała cała ta historia.
Jej zdjęcie na internetowym forum, komentarz Zlatana, jej zaczepka a
potem rozkwitająca znajomość… Znajomość podkręcana zdjęciami
pięknej nauczycielki i filmikami, na których widać jak prowadzi
lekcje nie mając na sobie majtek… Znajomość z wymianą śmiałych
wiadomości z tym ekshibicjonizmem emocjonalnym… Deklaracje i
spełniane polecenia, tutaj w Piotrowicach… Wreszcie odważne akcje
z Christerem na parkiecie i potem w pokoju... No i w końcu
spotkanie, szok i… Teraz tutaj, finalizacja tego wszystkiego co
miało nastąpić, choć przecież sama zgłaszała wcześniej pewne
zastrzeżenie by nie traktować tego tak super dosłownie. No, ale…
Jednak. Tutaj i teraz, po kilku dobrych tygodniach intensywnej
znajomości...
-
W końcu mnie zaliczyłeś – odezwała się cicho po raz pierwszy
od finiszu ich wspólnej, nadspodziewanie oszałamiającej, dzikiej
jazdy.
Nie
odpowiedział, zamiast tego poczuła jego ciepłą dłoń na biodrze.
Dłoń, która prawie od razu zjechała na jej odsłonięte pośladki.
Odczekała
moment, chłonąc lekki dyskomfort, jak i pewną rozkosz płynąca z
tego, że bezkarnie pozwalała się macać po gołej dupie jednemu ze
swych uczniów.
-
Pójdziesz do siebie? - spróbowała odwrócić głowę i nadać
swemu głosowi normalny ton.
-
Moje łóżko jest twarde… A i pani w niektórych miejscach jest
miękka...
Jakby
na potwierdzenie tych słów Kamila poczuła jak jego dłoń zaciska
się lekko na jej nagim pośladku.
Odwróciła
się bardziej, zmuszając go, by wycofał dłoń. Za to miał teraz
swą panią dyrektor w pełni nagą od przodu.
-
Nie możesz tu zostać – stwierdziła dość subtelnym głosem. -
Gdyby ktoś rano cię tu zobaczył, albo widział jak wychodzisz…
No i Ewa zaraz może wrócić.
Kiwnął
głową. Zrozumiał zadziwiająco łatwo i nie robił problemu. Tak
łatwo, że zgodnie z kobiecą przewrotnością poczuła lekki zawód
z tego tytułu.
-
Ale to dopiero początek – zastrzegł.
Milczała,
próbując zajrzeć mu w oczy, co nie było łatwe, bo on
prześlizgnął się wzrokiem po jej nagich cyckach a potem po
wzgórku łonowym.
-
Ale na pożegnanie coś jeszcze… - dodał.
I
natychmiast pochylił się, biorąc w usta jedną z piersi pani
dyrektor. Kamila westchnęła zarówno z lekką niecierpliwością,
pewnym skrępowaniem i rozkoszą. To ostatnie zwyciężyło. Język i
usta Christera, którymi pieścił jej pierś, robiły jej dobrze.
Zamknęła oczy na moment, czując jak znów się rozgrzewa.
Ba,
wyglądało na to, że jej organizm w ogóle się nie schłodził. I
wypadało chyba powstrzymać Christera przed tym, nim...
-
Wystarczy już… - szepnęła delikatnie, ale i ponaglająco, choć
jakby dla przekory przycisnęła dłonią jego głowę do swej
piersi. - Bo nie wyjdziesz stąd do rana.
Nie
dał się odgonić tak łatwo. Jeszcze przez chwilę rozkosznie
znęcał się nad piersią pani dyrektor, nim w końcu odsunął
usta.
-
Ale od jutra już niczego mi pani nie zabroni – zastrzegł a Kamila
dostrzegła w jego postawie tak wyczekiwane i upragnione przez nią
podniecenie i pewną natarczywość.
-
Zobaczymy… - odpowiedziała enigmatycznie, ale z wiele mówiącym,
delikatnym uśmiechem na twarzy.
Wstała,
raz jeszcze prezentując swą nagą sylwetkę licealiście i podeszła
do szafy biorąc jakiś szlafrok. Dała chwilę Christerowi, by i on
się ubrał, po czym ostrożnie otworzyła drzwi.
Na
zewnątrz było cicho i spokojnie. Dała licealiście znak.
-
Do widzenia – rzucił na pożegnanie.
I
gdy przechodził obok niej, wykorzystał moment zaskoczenia oraz to,
że rozglądająca się dookoła pani dyrektor nie zwróciła na
niego większej uwagi i pocałował ją prosto w usta.
Zdumioną
Kamilę w tym momencie zatkało. Została zdezorientowana z żywiej
bijącym sercem, patrząc na znikającego na korytarzu Christera.
26.
Nie proś, tylko rozkazuj, rozumiesz?
Nawet
nie wiedziała kiedy wróciła Ewa. Dostrzegła ją śpiącą na
łóżku obok dopiero po przebudzeniu. Dziwne, widocznie coś tutaj
wpływało na mocny sen.
W
każdym razie sama obudziła się stosunkowo późno a potem i tak
leżała długo w łóżku, przypominając sobie burzliwe wydarzenia
poprzednich kilkudziesięciu godzin. Z tym najbardziej burzliwym na
czele.
Choć
nie… Czy aby wczorajsze wiadomości od Dominiki nie wzburzyły w
jej żyłach krwi jeszcze bardziej, niż to co się stało chwilę
później?
Nie
no, bez przesady… Niezależnie od skali wybryku jej męża i
młodszej koleżanki, nic nie mogło przebić tego, że dała dupy
licealiście z pierwszej klasy.
Leżała
w łóżku i nie mogła uwierzyć. Ba… A czy mogła uwierzyć w to,
że dwa dni temu poszła do łóżka z przygodnie poznanym miejscowym
nastolatkiem w wieku Christera? A kilkadziesiąt minut później
obciągnęła poznanemu chwilę wcześniej przystojnemu
przedsiębiorcy, jak prawdziwie ostatnia dziwka? A wczorajszy pokaz
orgazmu w pokoju wypełnionym wkurzającymi licealistami?
Nie,
jednak nie. To, co się stało wczoraj przebiło to wszystko. A
przecież to miał być dopiero początek…
Potrafiła
się na to zdecydować? Hm, z jednej strony decyzje podejmował kto
inny, ona miała się tylko im poddać… No, ale właśnie, czy
potrafiła? Czy to nie był właściwy moment, by jednak zatrzymać
tę karuzelę niczym nieskrępowanego, iście wariackiego szaleństwa?
Powiedzieć, „dobra, wczoraj przesadziliśmy, w zasadzie cały czas
przesadzaliśmy, zapędzając się grubo za daleko”?
I
wycofać się ze swej deklaracji? Nie no, to akurat byłby
najmniejszy problem.
Ale
z drugiej… Skoro tak często o tym fantazjowała… O swej
uległości, o tym by ktoś ją doszczętnie poniżył i robił co
chciał, nie pytając ją w ogóle o zgodę… Jeśli nie teraz, to
kiedy?
Tylko
ta osoba Christera… Owszem, z jednej strony niemal idealny.
Przystojny, ale w sumie nie o to nawet chodziło. Fajny, sympatyczny,
na pewno w ogólnym rozrachunku bardzo pozytywny. Ale z drugiej…
Jej uczeń, z którym jeszcze po powrocie z wycieczki miała spotkać
się w szkolnej sali a potem… Potem jeszcze dwa lata aż do jego
matury...
To
też dodawało atrakcyjności tej perwersji, wzbogacało ją
niesamowicie, ale… Jeśli miałaby zachować choć cień zdrowego
rozsądku, to ten fakt wykluczał go całkowicie.
Tyle,
czy teraz już nie za późno na takie refleksje? Szczególnie po tym
co stało się wczoraj, wieczorem? Już pooglądał ją nagą, już
wyruchał… Jeśli raz, to jakie znaczenie, że zrobi to po raz
drugi, trzeci, czy piąty?
Zaschło
jej w ustach na samą myśl, że mogłaby stać się wreszcie
prawdziwą seksualną zabawką dla jakiegoś chłopaka. I to akurat
dla Christera.
Nogi
miękły jej i sztywniały jak wszystkie inne mięśnie na samą myśl
o tym. I przy okazji tego drugiego zjawiska zerwała się gwałtownie
z łóżka. Może by ochłonąć, udała się do łazienki, by
wykonać wszystkie te czynności, które z reguły wykonuje się po
przebudzeniu.
Kilkanaście
minut później wyszła z niej i wtedy zbiegło się kilka rzeczy.
Ciało śpiącej dotąd mocno Ewy poruszyło się na łóżku a sama
Kamila usłyszała dobrze sobie znany dźwięk połączenia
telefonicznego. Z miejsca podbiegła do stolika, odbierając
połączenie. Spodziewała się Christera, ale to był ktoś inny.
Ktoś, kto sprawił, że jej twarz zastygła.
-
O, kurwa…! - usłyszała tylko staropolskie powitanie wstającego
dnia z ust rozziewanej Ewy.
A
sama natychmiast wyszła na balkon.
-
No, tłumacz się – rzuciła dość surowym tonem do słuchawki.
-
Kamila… To wszystko było nie tak, rozumiesz? Zaraz ci wyjaśnię,
tylko… - głos Dominiki wydawał się zdradzać zdenerwowanie.
No
i nic dziwnego chyba.
-
No na pewno masz co wyjaśniać, tylko mocno się postaraj, mała
pindo... – jej głos wciąż cechował się surowością i chłodem.
-
Kamila… - w głosie Dominiki usłyszała nieoczekiwany uraz. -
Mówię ci przecież, że to wszystko było nie tak, jak myślisz.
Nic się nie stało, rozumiesz?!
-
Jak to nic się nie stało? - rzuciła nieufnie.
-
Boże… Posłuchaj całej historii i nie przerywaj, dobrze?
-
Hm… - chrząknęła niepewnie.
Może
bywała trochę naiwna, ale coś jej zaczęło mówić, że
faktycznie coś mogło być nie tak.
-
Posłuchaj… Wczoraj rzeczywiście się spotkaliśmy, ale po
pierwsze, nie u was, tylko u mnie. Pan Daniel przyjechał mi pomóc,
bo wiesz, że znalazłam pracę i piszę jakieś artykuły dla Naszej
Historii, tego portalu w internecie, mówiłam ci, nie?
No
tak, mówiła…
A
tak nawiasem mówiąc, nieustanne tytułowanie jej męża „panem
Danielem”, rozbrajało ją doszczętnie. Daniel nie miał
oczywiście nic przeciwko temu, by Dominika zwracała się do niego
normalnie, wprost po imieniu, ale ona jakoś tak się uparła i mu
„panowała”.
Odnosiła
wrażenie, że to właśnie przez specyficzny stosunek Dominiki do
Daniela.
-
I wspólnie z twoim mężem napisaliśmy coś o hiszpańskiej wojnie
domowej, on jest w tym mistrzem, sama wiesz to lepiej, niż ja. No i
wiesz… W pewnym momencie zrobiło się tak, że to on bardziej
pisał, niż ja. Na co stwierdziłam, że wykorzystam ten czas i
pójdę pod prysznic. No i poszłam a później wróciłam,
dokończyliśmy ten artykuł i wysłaliśmy. Po czym pan Daniel
wstał, wyszedł i wrócił do domu a ja poszłam spać.
-
No i…? - próbowała zrozumieć Kamila. - A skąd te smsy od
ciebie?
-
No więc właśnie… Wstałam dziś rano i wiesz, tak normalnie… A
potem przejrzałam telefon i mnie zmroziło, jak znalazłam te smsy w
wysłanych. Czytałam po pięć razy, nie mogąc zrozumieć, no i w
końcu… Twój mąż musiał wykorzystać ten czas, gdy ja byłam w
łazience i wysłał je z mojego telefonu. Ja wiem, że to może
brzmieć jak wymówka, ale tak było Kamila, zapewniam cię!
Milczała
przez moment, nie wiedząc czy się wkurzać, czy śmiać.
Oczywiście, że to mogła być wymówka, ale… Ale nie była. Nie
dość, że Daniel by jej tego nie zrobił, to znaczy, nie
przeleciałby Dominiki, ani żadnej innej kobiety, za jej plecami, to
przecież ta cała akcja tak bardzo do niego pasowała…
-
Mówisz, że mam w to uwierzyć? - dla pozoru zgrywała jeszcze
nieufną.
-
Kamila, zapewniam cię…
Ton
głosu Dominiki stał się tak proszący, czy wręcz błagalny, że
Kamila poczuła się w obowiązku przerwać to.
-
Dobra, wierze ci – oświadczyła pewnym głosem.
-
Na pewno? - dopytywała się blondynka.
-
Tak, na pewno. Wiem, że stać go na takie wybryki. I ty też wiesz.
-
No tak, trochę przecież wiem...
-
A na drugi raz pilnuj lepiej telefonu, bo jeszcze znajdzie jakieś
twoje fotki z gołymi cyckami, albo on, albo kto inny i co wtedy?
-
Nie mam takich – żachnęła się młoda historyczka.
-
Pewnie nie… - zgodziła się Kamila, czując coraz większa ulgę i
wpadając w coraz lepszy nastrój. - Ale może Daniel wymierzy ci
taką karę za niepilnowanie telefonu i co wtedy zrobisz?
-
Kamila… - głos Dominik zdradzał pewne zawahanie, jak i lekki
uraz.
-
Dobra, dobra – machnęła wolną ręką pani dyrektor. - To
wszystko co chciałaś?
-
Wszystko. Baw się dobrze z tymi gangsterami naszymi...
-
Bawię się… Cześć.
Wyłączyła
rozmowę i spojrzała przed siebie. Nad Bałtykiem stał już nowy
dzień. Piękny i słoneczny. A w ciągu ostatnich dwóch, trzech
minut stał się on jeszcze piękniejszy.
Ulga,
która spłynęła na jej ciało była prawdziwym błogosławieństwem.
Kamila poczuła się prawdziwie zrelaksowana a na jej twarzy pojawił
się szeroki uśmiech.
Wahała
się przez moment, to naturalne. To nie była prosta decyzja i może
podjęła ją trochę za bardzo pod wpływem chwili. Dlatego
odczekała minutę, drugą, nawet piątą, gapiąc się w telefon i
rozważając wszystko co do rozważenia było.
Ale
emocje wygrały. Podekscytowanie i chęć przygody. Nawet jeżeli to
coś ciężko było nazwać przygodą z prawdziwego zdarzenia.
Musiała odważyć się i porwać na coś wielkiego. Tak jak wielcy
podróżnicy stojący u progu nieprzebytej dżungli w Afryce, czy
Amazonii. Tan ona teraz też musiała zmierzyć się z tak wielkim
wyzwaniem.
Odwróciła
na moment głowę, patrząc przez okno w stronę pokoju. Ewa
wyczołgała się z łóżka, z miejsca kierując się w stronę
łazienki. Było jasne, że spędzi w niej naprawdę parę dobrych
minut.
Spojrzała
w prawo. Okna w pokoju Marty były zamknięte. Niezależnie od tego,
czy młoda matematyczka spała, czy już nie, nie powinna usłyszeć
swej przełożonej.
Spojrzała
na trzymany w dłoni telefon i czując narastające bicie serca
wybrała połączenie, po czym przyłożyła komórkę do ucha,
niecierpliwie czekając na...
-
Dzień dobry, pani dyrektor – usłyszała czysty głos Christera.
Chłopak
musiał chyba wstać trochę wcześniej.
-
Dzień dobry – odpowiedziała wolno. - Nasyciłeś się już tym,
czym miałeś i przeszło ci? Czy może wciąż odczuwasz niedosyt?
Nie
mówiła wprost, ale ton ewidentnie podpowiadał o co chodziło.
-
Pani chyba żartuje – Christer załapał w lot. - Mówiłem
wczoraj, że to dopiero początek.
Wzięła
głęboki oddech.
-
Pamiętasz o czym pisaliśmy sobie wtedy, Christer? Tak, wiem, że o
wielu rzeczach, ale tak ogólnie, o pragnieniach i o fantazjach, o
tych najbardziej perwersyjnych...
-
Pewnie, że pamiętam.
-
Wobec tego powiem ci coś… Ale tylko jeden raz i więcej tego nie
powtórzę, rozumiesz?
-
Tak…
-
No więc… Christer… Nie proś już o nic… Nie proś, tylko
rozkazuj, rozumiesz?
-
Tak...
Po
głosie wyczuła, że trochę go zatkało. Przyjęła to z pewną
satysfakcją.
-
To dobrze. Masz pamiętać tylko o jednym. Że dobry władca nie tyle
wykorzystuje swoich poddanych, ile chroni ich przed
niebezpieczeństwem, w porządku?
-
Oczywiście, pani dyrektor.
-
No. To czekam…
I
wyłączyła rozmowę, czując jak z sekundy na sekundę jej organizm
pobudza się do życia.
Świetne opowiadanie!
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać trochę się bałem.Wiedziałem,że tekst będzie długi i myślałem,że będzie za długi przez co cała akcja pójdzie wolno,na szczęście jest wszystko tak jak powinno być.Do niczego się nie przyczepię,opis scen,odczuć Kamili po prostu fenomenalny,naprawdę można poczuć jakby sie było uczestnikiem tych wydarzeń.Jestem ciekawy jakie kolejne wyzwania będzie miała Kamila w następnej części.Czy jakieś pomysły lub delikatne sugestie na nowe przygody Kamili można zgłaszać w mailu?Oczywiście proszę o wstawienie kolejnej części jak najszybciej ale wiem,że musi upłynąć jakiś czas.Czy dobrze zrozumiałem,następna część jest już gotowa?Odnoszę sie tutaj do pewnego komentarza
No właśnie. Ja też jestem ciekaw i to bardzo. Bo z gatunku wyzwań, to jest w głowie cały jeden pomysł i to bardziej "przegadany".
OdpowiedzUsuńPrzyjmę każdy pomysł na maila.
Kolejna część to "Perwersyjna", czyli nie ma szans na ukazanie się wcześniej, niż w połowie roku. Logicznie rzecz biorąc, jeśli wstawiłbym to opowiadanie szybciej, to definitywnie zamknąłbym sobie drogę do napisania drugiej (hm, w zasadzie już chyba trzeciej) części "Dobrej". Chociaż (jak już pisałem) coraz bardziej przyzwyczajam się do myśli, że tej drugiej (trzeciej) części nie będzie, to nie podjąłem jeszcze ostatecznej decyzji, tym samym na "Perwersyjną" sobie poczekamy.
Gratuluje. Jestem pod wrażeniem. Po raz kolejny udowodniłeś że warto poczekać... nawet pół roku. Ale jak wielu po cichu liczę że wiosną złapiesz wiatr w żagle i będzie szybciej ;-)
OdpowiedzUsuńBrawo , brawo, brawo. Pozostaje wielki niedosyt, ale nie jest to niedosyt związany z poziomem tekstu , tylko niedosyt związany z tym, że to koniec. Koniec mam nadzieję jednak drugiej części pierwszej części, a ta druga część pierwszej części czyli pewnie 3 i 4 tekst "dobrej" się pojawią przed Perwersyjną.
OdpowiedzUsuńZa jedno na pewno można podziękować. Lepiej poczekać 6 miesięcy na kolejne kilkadziesiąt/ kilkaset stron o Kamili niż czekać 9 lat lub więcej jak fani George'a R.R Martina na The Winds of Winter.
Rób to co robisz. Każdy chciałby czytać o Kamili przynajmniej raz na kwartał lub 4 miesiące, ale lepsze jest to co nam dostarczasz niż nic.
Swoją drogą zastanawiałeś się jaka byłaby optymalna częstotliwość publikowania tekstów, żeby utrzymać odpowiedni ruch na blogu i podtrzymać zainteresowanie Kamilą ( wierni fani o niej pamiętają ) 4 teksty w roku dasz radę pisać?
Pozdrowienia i wszystkiego najlepszego w Nowym Roku. Życzę dużo weny, chęci i czasu na pisanie.
Nie ma czegoś takiego jak optymalna częstotliwość, bo dla jednego to będą cztery teksty rocznie, dla drugiego dziesięć a dla trzeciego codziennie nowy tekst.
OdpowiedzUsuńZresztą zakładanie ilości tekstów na blogu byłoby z mojej strony dziwaczne. Napiszę dwa opowiadania to zamieszczę dwa. Napiszę dziesięć, to opublikuję dziesięć. Wszystko zależy od weny.
Chwilowy plan na 2020 to jeden tekst - bo tyle mam ukończonych. Jak dopiszę coś (np kolejną część "Dobrej", albo dokończę to co się pisze), to będzie więcej.
Dzięki i również pozdro.
Dla mnie nieważne ile tekstów będzie na rok to i tak systematycznie zaglądam z nadzieja, że pojawiło się nowe opowiadanie ��
OdpowiedzUsuńCo do nadziei to wypadałoby chyba przytoczyć teraz najsłynniejszy cytat Dantego:).
OdpowiedzUsuńDrugiej części "Dobrej" definitywnie nie będzie. Na "Perwersyjną" poczekamy sobie spokojnie do lata i jest spore prawdopodobieństwo, że będzie to moje ostatnie opowiadanie. Chociaż nie na 100%.
Falango, nie strasz nas, proszę. Jeszcze przecież "Zła" jest na horyzoncie. No i pewnie jeszcze z kilka nowych historii:)
OdpowiedzUsuńFalanga jeśli nie złapałeś chińskiej grypy to nie masz usprawiedliwienia ;-) A tak poważnie to narobiłeś smaku wszystkim swoim ostatnim opowiadaniem i nieusprawiedliwionym zaniechaniem było by teraz zostawienie tryptyku...
OdpowiedzUsuńCzy ukończę "Złą" - to jest 50/50. Jak ukończę to wpuszczę na blog. Tryptyk byłby domknięty.
OdpowiedzUsuńNa razie muszę na nowo zająć się "Perwersyjną", bo obiecałem, że znajdą się w niej to co normalnie miałoby wejść w drugą część "Dobrej".
A co do ewentualnych innych tekstów - chodzi o to, że nie chcę już składać deklaracji, że są pomysły i coś tam się pisze. Co z tego, że tak jest, skoro do finału droga daleka i dużo częściej w ostatnich miesiącach przerywam pisanie i już do niego nie wracam?
Ujmijmy to tak - "Perwersyjna" byłaby ostatnim tekstem jaki deklaruję zamieścić na blogu. Wszystko co ewentualnie może się jeszcze ukazać to po prostu naddatek, gdyby po prostu doszło do tego, że jednak udało się skończyć/napisać tekst taki czy owaki.
Cześć Autorze,
OdpowiedzUsuńPo lekturze dotychczasowych opowiadań o Kamili myślałem, czy można napisać coś lepiej, bardziej obszernie, z nowymi pomysłami, nowymi przygodami. No jak widać można.
Jestem pod wrażeniem ciekawego poprowadzenia akcji. Kamila od początku idzie jak burza, ale na szczęście nie jak tępa dzida z osobowością darmowej kurwy. Bohaterowie męscy to również postacie stworzone z dużą dozą realności. Nie jacyś kosmici. Akcja mimo, że prowadzona z zamiarem opisania dłuższej historii nie jest nudna. Nie ma jednego rżnięcia. Jest stopniowanie emocji. No i przede wszystkim bohaterowie. Christera da się polubić, a Oskara nie bardzo. Chyba w realnym życiu jakiś Oskar zdrowo Ciebie wkurwił. Podoba mi się Marta. Wyrazista postać, kurewski, ale ciekawy charakter i do tego nie jakiś bezmózgi pustak. Chciałeś to jeszcze podkreślić robiąc ją matematykiem? Bardzo podobała mi się akcja z Norbertem. 11 punktów w 1 dzięsięciostopniowej skali. Potem Marek. Genialne. Nic dodać, nic ująć. A pomysł z majtkami z wibratorem i scenką. Poezja. No ale, pozwolę sobie na małą, własną dygresję na temat opowiadań ogólnie, a nie tylko Twoich.
Opowiadania są dość rzadko publikowane, więc trzeba czytać inne portale. A czytać lubię. Może Polacy wcale tak mało nie czytają, ale się nie przyznają, że czytają erotyki i porno :D
Czasem na innych portalach trafiają się długie opowiadania, ale te to najczęściej, nuda, dłużyzna i kręcenie się wokół trzepaka. W zdecydowanej większości opowiadań, główni bohaterowie to Casonowy co im pała wisi do kolan. Strzela z niej 11 razy na godzinę. No i oczywiście, taki typ jest najczęściej z gimnazjum, ogólniaka albo z wydziału pierdolenia i minety jakieś szkółki wyższej. Takie wszystkojeby, które jak tylko pstrykną to zamiast wybijać pół wszechświata, cały damski wszechświat mają u stóp. Wszystkie dupy, stare, młode, piękne, brzydki przed nim klękają i marzą, żeby im wsadził. Najlepiej po same migdałki, albo po same jelito cienkie.
No kurwa…. przepraszam, może akurat ten komentarz, nie jestem miejscem, żeby się uzewnętrzniać na temat tego co znajduję w otchłani internetu, ale … No tamtego gówna nie da się czytać. Piszę to jednak, ponieważ jak czytam Twoje komentarze, że to już koniec, to nic tylko sznurek i sucha gałąź. Jak Ty nie będziesz pisać, to internety można już będzie zamknąć, o opowiadaniach erotycznych nie wspomnę. Rozumiem znudzenie, ale jeśli stajesz czasem przed klawiaturą i wzorem Hamleta zadajesz sobie pytanie: pisać czy nie - oto jest pytanie. Ja odpowiadam. Pisz. Bo w Tobie jedyna nadzieja.
Miłego weekendu !!
Piotr
Witam. Dzięki za mocny, klarowny komentarz.
OdpowiedzUsuńZaczynając od końca (jak i od początku jednocześnie), na to hamletowskie pytanie, poniekąd sam sobie odpowiadasz we wstępie. Ciężko wymyślić coś nowego, bo prawie wszystko zostało już napisane, stąd bierze się brak poważniejszej weny.
Dlatego też, treść pytania jakie sobie stawiam, nie brzmi "pisać, czy nie", tylko: co napisać? O czym pisać? Jak?
Nie jest też przypadkiem, że kiedy wpada do głowy jakiś świeższy pomysł, to pierwsze kilka, kilkanaście stron idzie fajnie, ale potem wszystko zaczyna się sprowadzać do jednego i ochota na kontynuację spada do zera. To jest ten główny motyw, dla którego przygody Kamili nie mają już większej przyszłości.
Co do opowiadania, fabuły i bohaterów:
Żadnego Oskara za bardzo w życiu prywatnym nie poznałem, po prostu budując kilka lat temu pierwszy raz taką postać, dałem mu takie imię i tak zostało. Przynajmniej czytelnik wiedząc, że w danym tekście pojawia się Oskar, ma już jakąś świadomość czego mniej więcej się po nim spodziewać. Pewnie, że w kolejnym tekście ktoś taki mógłby być Kubą, Tomkiem, czy innym Antkiem, ale nie widzę za bardzo sensu w żonglowaniu imionami.
Interesująco odbierasz Martę, ciekawe czy ktoś inny odebrał ją podobnie, czy raczej negatywnie. Może i z Oskarem jest podobnie, bo to raczej negatywna postać, ale dobrze się sprawdza w tej roli, no i co by tu jeszcze dodać, żeby za wiele nie zdradzić... Mianowicie wiem, że wielu czytelnikom podoba się koncept Kamili ulegającej tym pozytywnym chłopakom, ale są też ci, którzy woleliby mocniejszych wrażeń, niekoniecznie z tymi grzecznymi. Więc dorzucę tylko na koniec, że w mojej pisaninie Oskar nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.
A scena z majtkami została przeniesiona z innego opowiadania, które nie doczekało się zamknięcia (choć - jak by to enigmatycznie nie zabrzmiało - przypuszczam, że jeszcze się ukaże), od razu więc dodam, że w owym opowiadaniu Kamila recytowała spragnionym kultury słuchaczom najbardziej smakowite fragmenty XIII księgi Pana Tadeusza:). Przenosząc tą scenę do "Dobrej", zmieniłem tekst i czuję, że trzeba było przenieść chyb całość, no ale wtedy jeszcze liczyłem, że dokończę tamten tekst.
Co do innych opowiadań - mam podobne odczucia, brakuje jakichś fajniejszych tekstów w opcji "starsza - młodszy", ale nic na to nie poradzimy, bo jedynym rozwiązaniem jest opcja pt "jak chcesz coś takiego przeczytać, to sam sobie napisz" i tyle z naszych narzekań.
Pozdrawiam.
Cześć Autorze,
UsuńDziękuję za feedback. Każde opowiadanie erotyczne, choćby najbardziej wymyślne kończy się seksem. Czy to będzie Kamila, Zosia czy Kasia, a po drugiej stronie Tomek, Patryk, Łukasz czy wszyscy razem. Taki gatunek literacki. Może to być jeszcze kosmita, albo terminator czy inna maszyna :) to będzie coś nowego, ale zawsze to i tak będzie seks. Tematyka i tagi młodszy - starsza mocno ograniczają pomysły.
A skoro nie opowiadania o Kamili, to co? Fantastyka, horrory, kryminały? Pisanie idzie Ci bardzo dobrze. Jak to się mówi, masz lekkie pióro. Żal marnować taki talent.
Marta jest w porządku. Taki Oskar z cyckami, albo bardzo wyzwolona Kamila, nie przejmująca się co pomyślą inni. W opowiadaniu perwersyjna Kamila pójdzie w tą stronę?
Dobrze, że scena z wibratorem w majtkach jeszcze się pojawi. To bardzo dobry pomysł, który z niewielkimi modyfikacjami można jeszcze nawet kilka razy wykorzystać. Scenę z prowadzeniem lekcji bez bielizny też mógłbyś wykorzystać. Już drugi raz Kamila prowadzi lekcje bez majtek, ale mogłaby też bez stanika. A tak w ogóle, to żal, że to już koniec. Jak ja odbieram opowiadania. Nawet gdy sytuacja z wcześniejszego opowiadania się powtarza, to nie jest to dla czytającego problem. Nie dlatego, że mógłbym czytać opowiadania o Kamili podobne jedno do drugiego, ale dlatego, że tak rzadko publikujesz to nie pamiętam co było w opowiadaniach wrzucanych na stronę 5 lat temu. Do tego, Kamilę da się lubić, nie tylko ruchać ;) Gdy będziesz pisać coś nowego z zupełnie innej beczki, możesz zawsze wrzucić na drugim planie nauczycielkę Kamilę. Oczywiście, jeśli będziesz pisać. A jakie masz inne hobby poza pisaniem? Poza żużlem.
Sam pisać nie będę. Może inny czytający się zgłosi. Osobiście wyznaję zasadę, że jak się coś robi, warto to robić chociażby poprawnie. Gówna i tandety erotycznej na sieci jest wystarczająco. Nie muszę się do tego zbioru dokładać, bo pomysły na opowiadanie to jedno, a przeniesienie tego na papier to drugie.
Miłego tygodnia !!
Piotr
Tak, zawsze musi być seks i ta ostatnia droga do niego. Nie licząc "Niewolnicy", gdzie ostrożnie się rozkręcałem, tylko jeden tekst nie zakończył się konkretną sceną seksu ("Wyspa na Morzu Czarnym"). Od dłuższego czasu widzę, że fajniej pisze mi się o lżejszej erotyce, zwłaszcza gdy są to jakieś świeższe rzeczy.
UsuńRównież ostatnio nie jestem taki przekonany, czy pisanie idzie mi tak dobrze, może to właśnie kwestia pewnego zmęczenia, spowodowanego pisaniem tego samego o tym samym.
Dodatkowo - jak już wspomniałem kiedyś - niedokończone serie z Oliwią, dają dużo do myślenia w kwestii, czy będę umiał napisać coś innego, poza przygodami Kamili.
Ale jeśli już...
Generalnie stosunkowo często miałem tak, że czytając różne książki (kryminał, sensacja, przygodówka), mimowolnie przekładałem pewne rzeczy, niuanse na Kamilę, tzn, w jakiś sposób inspirowało mnie to, by nie zrobić "czegoś takiego" u mnie.
Jak widać, nie wyszło mi to, bo żadnych takich akcji nie ma w mojej pisanie.
W którymś z wcześniejszych komentarzy wspominałem, że był (jest) pomysł na jakieś zakończenie serii, albo pewne jej podsumowanie. Otóż koncept polegał na tym, by będąca w swoim "normalnym" wieku Kamila napotkała na swej drodze młodszego - wreszcie - Daniela. Do tego można by wykorzystać opcję "Total Recall", bądź "A gdyby tak...". No i w szerszym ujęciu miał to być kryminał, gdzie przy tej okazji pojawiłaby się Wiktoria, czyli koleżanka Daniela z licealnej klasy, późniejsza policjantka z wydziału kryminalnego. Nie da jednak rady. Nie umiem ogarnąć tego, by wyszło z tego coś konkretnego.
Choć - pozwolę sobie uchylić rąbka tajemnicy - w tej kwestii (mam na myśli Kamilę i młodego Daniela) nie powiedziałem jeszcze ostatniego słowa a ponieważ mam na ten akurat wątek dość spore ciśnienie, to zrobię wszystko by to ukończyć.
No i kolejne ale...
Mianowicie a propos czytanych książek - jestem pod mocnym wrażeniem "Nielegalnych" Severskiego, gdzieś tam zawsze lubiłem te wielowątkowe łamigłówki, czy to kryminalne, czy wywiadowcze, akcje rozgrywające się dialogowo w biurach, itp (nawiasem mówiąc, wielka szkoda, że na rynku jest tak niewiele dobrych pozycji z tej tematyki). I tak właśnie naszedł mnie i to dość silnie, koncept na jakieś potyczki licealnych agentur wywiadowczych.
Nietrudno się domyślić, że byłaby to raczej śmiechowa opowiastka z pewnymi elementami parodii, niż poważna z trupami i lejącą się krwią, no i erotyka zostałaby tu zepchnięta na trzeci (albo i dalszy) plan, poza tym zdaje sobie sprawę, że byłby to tekst tylko dla wytrawnych fanów Kamili, niekoniecznie tych, którzy wchodzą tu by poczytać o jej erotycznych wyczynach, ale nie ukrywam, że siedzi to trochę we mnie.
Jakiś tam zalążek w głowie się urodził - motyw materiałów kompromitujących Kamilę, które trzeba zdobyć, odnaleźć, czy wykupić od kogoś, nim ubiegnie nas agentura innych liceów, która ma olbrzymią ochotę na skompromitowanie pięknej pani dyrektor konkurencyjnego liceum... W roli głównej oczywiście komórka specjalna złożona z trójki niedawnych żołnierzy a w tle wrogie agentury, tajni współpracownicy, brak funduszy, dezinformacja i jakieś fajniejsze zabiegi wywiadowcze. Coś tam w głowie już siedzi, ale tu by trzeba dużo więcej, by wszystko ogarnąć i postarać się uniknąć banalnych i najprostszych rozwiązań.
Pewnie taki tekst przeczytałaby garstka czytelników, czyli ci, dla których Kamila to ktoś jednak trochę więcej, niż tylko fajna laska lubiąca poddawać się dość niecodziennym erotycznym fantazjom, ale cóż, na to nic nie poradzę.
Fabuły "Perwersyjnej" nie zdradzę, mogę tylko z pamięci zacytować jeden z grudniowych komentarzy, "jeżeli tak wygląda Kamila "dobra", to jaka będzie dalej?"
No właśnie:).
I to by było na tyle.
Pozdro.
Skromniś :) Seria z Oliwią była ok, ale mi bardziej spodobał się KIDs w tym KIDs wersja alternatywna. Tam erotyki było niewiele, w porównaniu z opowiadaniami o Kamili. Udało się napisać coś bez porno? Udało, i to bardzo.
UsuńPierwsza część opowiadania żołnierze, kiedy ganiali się z pukawkami po lesie - super. Nie było tam ruchania, a emocje napięte jak baranie jaja. Pomysł na total recall ciekawy i bardzo fajnie podany. Pewnie bardziej ogarnięty czytelnik, z lepszą pamięcią poda więcej takich przykładów. Zatem nie pisz, że Ci nie wychodzi. Inna sprawa to znudzenie pisaniem o tym samym. Nie wiem jak inni, ale podejrzewam, że wchodzących na bloga aż tak to nie nudzi.
Jeśli sprawi Ci przyjemność pisanie kryminałów, to czemu nie? Joanna z opowiadań la vendy nie była tylko nauczycielką, więc i Kamila może zmienić pracę. Może działać pod przykryciem, jako psycholog agentów, jako prywatna nauczycielka syna jakiegoś mafioza itd… To Twój blog i Twoja bohaterka, więc możesz robić co chcesz. Jeśli Ci to będzie sprawiać przyjemność. Tylko mała prośba od wiernych czytelników - nie uśmiercaj Kamili :D
Wcześniej zapomniałem napisać - zajebiste zdjęcia!
Miłego !!
Piotr
Pisanie sprawia przyjemność, jeśli wiem o czym mam pisać, jeśli jest wena. Może to być zatem także i kryminał, o ile w głowie ułoży się praktycznie cała fabuła z czymś więcej, niż dwa przewidywalne zwroty akcji na krzyż.
OdpowiedzUsuńTo pisze się jednak trochę inaczej niż zwykłą erotykę, nawet jeżeli i w tym gatunku czasami w kilku opowiadaniach prowadziło się akcję lekkimi zakrętami. To jest jednak nieporównywalne.
Pozdro.
A może wyślesz Kamilę na jakąś 14 dniową kwarantannę?
OdpowiedzUsuńHihi, raczej do izolatorium czy coś takiego. W domu to tylko Daniel zajmuje się jej tyłkiem. A odwiedzin nie ma ��
OdpowiedzUsuńWyszedł by z tego zwykły, sztampowy pornol. Fajnie, że z Kamilą jako główną bohaterką, ale pornol.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Jak wyżej.
OdpowiedzUsuńA rutynowy mega pornol ciągnący się całymi dniami to ostatnia rzecz o jakiej mam ochotę pisać. To jest główny powód, dla którego odechciało mi się kontynuacji "Dobrej" (czyli ostatnich dwóch dni wycieczki).
Hej,
OdpowiedzUsuńNo tak od razu pornolem po oczach? Panowie ... :)
A przecież można inaczej. Na przykład w czasie kolejnych dwóch dni wycieczki mogłoby się wydarzyć to:
1. W domku wynajętym przez Christera znaleziona zostaje po anonimowym telefonie naćpana i np. zgwałcona licealistka. Zaczyna się śledztwo, kto był w domku, gdzie był wynajmujący itd...
2. Do domku Christera przyjeżdżają jego dwaj kuzyni ze Szwecji w podobnym do niego wieku. Nic a nic nie mówią po polsku. Kamila zgodnie z prośbą z ostatniego rozdziału: ... rozkazuj itd. dostaje zadanie od Christera, że ma iść do domku, a tam przed wejściem do domku ma się rozebrać do naga, sukienkę zostawić koło furtki a następnie przygotować szwedzki stół. Oczywiście w domku są jego kuzyni, Christera brak, a ubranie znika. Kamila nie zna szwedzkiego, chłopaki polskiego, a zadanie wykonać trzeba. Pornol - niekoniecznie, ale poniżenie Kamili jak najbardziej. Tego też wieczoru mogą iść wszyscy razem na imprezę. Może to być zabawa razem z licealistami jak i "ogólnowioskowa". Co dalej, to mogą być wspólne kąpiele, tańce na plaży czy np zabawa z udziałem Norberta :)
3. Na dachu hotelu gdzie mieszkają licealiści lądują kosmici :D Chcą porwać kilkoro uczennic i uczniów do badań. W zamian za to Christer chce się poświęcić i proponuje siebie za porwanych. Kamila będąc pod wrażeniem chłopaka, również zgłasza się na ochotnika. Na koniec, po klasycznym heblowaniu i wystrzeleniu Kamili na orbitę okazuje się, że to nie kosmici tylko niemieccy producenci filmów porno :)
4. Marta, urażona porzuceniem przez Oskara dogaduję się z Kamilą i wspólnie gwałcą sztucznym dildo chłopaka i wszystko transmitują na redtube. Po tym wydarzeniu, Oskar postanawia zmienić orientację i zostaje znanym działaczem ruchów lewicowych.
5. Dostawcą napoi na najbliższą imprezę licealistów jest Marek ze sklepu z alkoholami. W przypływie zazdrości o Kamilę oraz będąc pod wpływem jakiś narkotyków dodaje do beczki piwa mocnego afrodyzjaku. Kamila, która nie lubi piwa obserwuje jak jej uczniowie i pozostałe nauczycielki dostają pierdolca i zaczynają się zbiorowo obnażać i obłapiać. Sama pod wpływem emocji dołącza do nich i mamy pornola jak się patrzy :D
6. Kamila po wyznaniu wobec Christera na balkonie idzie na śniadanie. Niestety je coś nieświeżego, dostaje bolesnej obstrukcji i resztę wyjazdu spędza w kiblu pisząc sprośne smsy z Christerem :D
7. Do Kamili ze skargą przychodzą jej uczennice. Powodem jest fatalne zachowanie chłopaków, którzy nie potrafią się zachować, nie umieją ich podrywać itd... Po krótkiej naradzie z pozostałymi nauczycielkami Kamila ogłasza, że resztę wyjazdu zajmą zajęcia z podrywania. Oprócz wykładów będą odbywały się również scenki pokazowe z flirtowania itp. Na ochotnika zgłasza się oczywiście Marta, ale chcąc też dać przykład i zachęcić pozostałe nauczycielki zgłasza się też Kamila. Ciąg dalszy nie musi być wcale porno, ale może być tak, że Kamila poniesiona emocjami obnaża się psychicznie i trochę też fizycznie wobec uczestników w jej grupie.
Hmm... trochę mnie widzę poniosło :D ale czemu nie ;)
Jeszcze odnosząc się do jednego z wcześniejszych komentarzy. Najlepiej byłoby napisać coś fajnego samemu, ale podstawą jest, żeby zrobić to choć w miarę dobrze. Kilka razy samemu próbowałem coś naskrobać. Nawet Falanga miał okazję coś z tego przeczytać. Jednak mimo prób i prac nad tekstami efekt był tragiczny. Do pisania trzeba mieć talent. Podobnie jak z muzyką, jak ktoś nie ma słuchu, to choćby się zesrał, nie przestanie fałszować. Po prostu nie będzie potrafił zaśpiewać czysto. Pomysły to jedno, umiejętność fajnego tego napisania to drugie, a chęć pisania to już jeszcze kolejna sprawa. A połączenia tych wszystkich trzech rzeczy w jak największej obfitości życzę Autorowi.
Pozdrawiam
P
Aha, w uzupełnieniu. Oczywiście scenariusze każdy w swojej głowie może łączyć. Na przykład, 2 i 4, albo 1, 2 i 5 :D :D Pierwotnie, siadając do komputera chciałem napisać o obecnej sytuacji, czyli o poprowadzeniu przez Kamilę e-lekcji i może nagrywania dla uczniów filmików edukacyjnych. Dopiero potem mnie poniosło :P
OdpowiedzUsuńObecna sytuacja mocno ogranicza ilość pomysłów na opowiadanie, ale jednocześnie pozwala na pójście w stronę ekshibicjonizmu. Można się mocno rozebrać, założyć maskę i jesteśmy anonimowi. Dotyczy to i Kamili, uczniów, nauczycieli.
Co do ostatniego komentarza, to żeby wiele nie zdradzić a coś jednak przekazać... Względnie anonimowa Kamila w internecie, obnażona zarówno fizycznie, jak i emocjonalnie - to jeszcze przed nami, bo to akurat opowiadanie powinienem dokończyć (choćby ze względów osobistych i ambicjonalnych).
OdpowiedzUsuńCo do pomysłów - ciekawe ilu czytelników by mi zostało, gdybym w wakacje uraczył ich tekstem z motywem nr 6:)
Wreszcie co do Twoich tekstów, to pisałem już, że nie ma mowy o żadnej tragedii i nie ustępowały one moim pierwszym. Miałem czelność, by publikować kolejne odcinki "Niewolnicy", więc i Ty powinieneś się trochę zawziąć i dokończyć swoje:)
Pozdro.
Hej,
OdpowiedzUsuńdziękuję za miłe słowa o moich wypocinach :) Cóż, dupy nie urywało, a akcja była prosta jak w pierwszych minutach niemieckiego ślizgacza Ile razy to czytałem, to widziałem jak bardzo poziomem odstaje od Twojej najwcześniejszej twórczości.
Mniejsza z tym, czasem dalej coś sobie skrobnę, ale bez przekonania. Inna sprawa, że jak dochodzę do kluczowej części to się poddaje. To za każdym razem zalatuje mi twórczością onanistycznej gimbazy i wolę to skasować niż czytać jeszcze raz :D
Ok, co do moich propozycji kontynuacji opowiadań to miałem ubaw po pachy. Może któryś z czytelników ma jeszcze inne propozycje dalszych dni wycieczki? Uwolnienie fantazji jest super i polecam każdemu. Mam nadzieję Falanga, że nie czujesz się urażony, że tak wykorzystałem Kamilę ;) i na Twoim blogu proponuje takie opisywanie swoich fantazji.
Pozdrawiam
P
Cóż, mnie w przypływie wyjątkowej trzeźwości umysłu moje opowiastki wydawały się głupawe a jednak pisałem.
OdpowiedzUsuńCo się mam obrażać, Kamila jak każda kobieta miewa te gorsze dni także od drugiej strony.
Cześć,
OdpowiedzUsuńNajbliższe opowiadanie to perwersyjna czy planujesz coś opublikować w międzyczasie? Pisałeś o ciśnieniu na jedno opowiadanie. Nie wiadomo kiedy będzie koniec roku szkolnego no i przez to nie wiadomo kiedy będzie coś nowego na bloku.
Anonim
Tak, następny tekst to "Perwersyjna" i ukaże się najwcześniej w wakacje, ale raczej sugeruję nastawić się na koniec roku.
OdpowiedzUsuńTekst, na który mam ciśnienie, się pisze i jeszcze trochę to potrwa. Ale na 99% ukończę go, najwyżej będzie słabszy niż mógłby być.
Cześć
OdpowiedzUsuńBardzo dobre opowiadanie. Nie męczy, czyta się z przyjemnością a zdjęcia dobrze współgrają z tekstem. Prawdziwa Liga mistrzów jeżeli chodzi o opowiadania.
W pierwszej części opowiadania jest przytoczony opis seksu z nauczycielką. Tekst jakiegoś ucznia wrzucony na forum. Napisany trochę niechlujnie, bezładnie, płytko. Świetnie kontrastujący z opowiadaniem. Widać bardzo dobre umiejętności piszącego. Napisać marny tekst też trzeba umieć. Podobało mi się zarówno wykonanie jak i pomysł. Poza tym bardzo ciekawe urabianie Kamili przez Zlatana. Wyciąganie nowych, ukrytych pragnień i przez to podgrzewanie atmosfery. Oswajanie Kamili z jej własnymi demonami wyszło bardzo dobrze, nie sztampowo. Zrobienie laski za 50 zeta, udawany seks z Norbertem, wreszcie scena z majtkami z wibratorem – bomba. Jest to jedno z lepszych opowiadań o Kamili. Pod wieloma względami.
Teraz nie o opowiadaniu. Odniosłem takie wrażenie, może błędne, że wszelkie sugestie, propozycje, scenariusze opowiadań pisane w komentarzach przez czytelników odnoszą przeciwny efekt. Falanga jak mi się wydaje, cały czas chce czegoś zupełnie nowego. Co nie pojawiało się w innych opowiadaniach czy nawet w komentarzach na blogu. Kręci go pisanie całkowicie niestandardowo i zaskakiwanie czytelników. Każde opowiadanie jest świeże, wnoszące nową jakość pod względem fabuły. Im mniej sugerujemy scenariusz, tym lepiej. Chyba, że Falanga sam to sugeruje jak to było w opowiadaniu o porno intrydze. Sugestie, propozycje lepiej podesłać na maila. Po to jest też chyba podany.
A może się mylę.
Pozdrawiam
Artur
Nie no, to nie jest tak, że sugestie i propozycje czytelników przynoszą przeciwny efekt z tego tytułu, iż są zamieszczane tutaj. Jeżeli tak już jest, to głównie przez moje marudzenie i wybrzydzanie. Wiadomym jest - z powodów wielokrotnie przeze mnie przytaczanych - że siłą rzeczy z miesiąca na miesiąc staję się coraz bardziej wybredny, no i fakt, szukam tych prawdziwych armat.
OdpowiedzUsuńZ drugiej zaś strony czytelnik nie do końca wie co może mnie zainteresować, czym i jakim konkretem we mnie trafić, no bo i skąd ma wiedzieć.
A czasami mogą to być proste z pozoru rzeczy, jak wspominana już przeze mnie i akurat także przez Ciebie "Porno intryga", czyli zamiana głównej bohaterki na głównego bohatera i pierwszoosobowa narracja. Niby z niewiele, ale ten pomysł dał mi wtedy mocnego kopa do pisania. Nie mnie oceniać, czy styl pisania tamtego tekstu odbiegał jakoś od innych, ale mnie osobiście pisało się jednak inaczej. Przede wszystkim luźniej a to jednocześnie oznaczało, że lepiej.
Zresztą przykład, który przytoczyłeś wyżej, czyli przygoda opisana na forum w pierwszej części "Dobrej" - to też pisało się fajnie. Odmienny styl typowego nastolatka, coś nowego, coś fajnego. To też kolejny przykład, że napisanie czegoś z odmiennego punktu widzenia, czyli podekscytowanego nastolatka, może być całkiem fajne. Przynajmniej dla mnie.
A mail działa cały czas. Jeśli ktoś ma coś ciekawego w głowie, albo może sam chce coś napisać, bądź też dokończyć któreś z moich opowiadań, niech pisze.
Pozdro.
Dobra chłopaki. I dziewczyny też. Jest jedno zadanie dla bardziej kreatywnych czytelników, ale także dla takich, którym czegoś do tej pory brakowało.
OdpowiedzUsuńWyobraźmy sobie taki motyw, że Kamila podejmuje się wykonania kilku zadań dla dzwoniącego do niej nieco tajemniczego mężczyzny.
Nie chodzi o żadne dłuższe fabuły, tylko krótsze rzeczy, zasadniczo jednowątkowe.
Sceneria - początek września, koniec lata, szkoła, Dominika. Brak Daniela, brak dzieci.
Co jest wykluczone? Seks odpada, nagość też nieco ograniczona.
Ogólnie chodzi o rzeczy dość subtelne, ale jednocześnie z lekka perwersyjne, dla kobiety, która podejmuje się podjęcia wyzwania dla w zasadzie nieznanego mężczyzny. Wszystko ma być nagrane na kamerze, bądź choćby dyktafonie.
Jakieś rzeczy, których w moich opowiadaniach nie było a może były, ale można je jednak powtórzyć, poprawić, zrobić lepiej.
Co mogłoby wchodzić w grę?
Jeśli ktoś ma pomysły, niech pisze, ale z oczywistych względów najlepiej na maila.
Tyle, napisałem chyba wszystko, więc czekam.
Dzień dobry
OdpowiedzUsuńMoże warto zrobić coś w stylu "za oknem"?Mam na myśli narrację,brak Daniela i dzieci.Można dodać jakąś historię Kamili,wysłać ją gdzieś w góry albo inny region,ogólnie do innego kraju.Tylko z tym innym krajem to jeszcze można poczytać o kulturze i zachowaniach tam panujących,nie wiem czy da sie to tak przedstawić,zszokować troche Kamile.Może niech pojedzie gdzieś na misje humanitarną?Ogólnie miałem pomysł,żeby Kamila wykupiła wycieczke,rejs na oceanie i oczywiście coś sie dzieje a Kamila zostaje na jakiejś wyspie czy coś.Można nowe postacie wykreować chyba.Taki rejs z nastoletnią córką też byłby ciekawy.Mam jeszcze troche pomysłów z gatunku fantastycznych przynajmniej w jakimś stopniu.Szkoda,że Kamila sie kończy.
Pozdrawiam
Tomek
Jeśli chodzi o opcję roboczo zwaną "A gdyby tak..." (czyli Kamili z nieco innym życiorysem), to coś w ten deseń się pisze i co najmniej jeden taki tekst się jeszcze ukaże.
OdpowiedzUsuńPomysły ogólne bywają atrakcyjne (szczególnie ostatni z tych, które podałeś), ale żaden pomysł ogólny nie napisze się sam, jeśli w środku nie zajdzie się nic ciekawego.
Choć fakt, wątek Kamili z Oliwią jest na tyle kuszący, że sam produkuję się w tym temacie od jakiegoś czasu, tylko na razie efekty są takie sobie.
Pozdro.
A gdybym podał troche więcej szczegółów?W sensie taki zarys miejsc,sytuacji,wizerunek postaci I tak tylko kilka słów co kogo łączy?Czy to byłoby w jakimś stopniu pomocne?
UsuńFajna nazwa "a gdyby tak"
Wyobraźnia zaczeła działać
Pytanie jeszcze takie,czy kamila musi być nauczycielką j.polskiego z wielkopolski?
Wielokrotnie pisałem, że jeśli ktoś ma jakieś pomysły, to niech pisze. Jeśli są to pomysły bardziej szczegółowe - to koniecznie na maila.
UsuńMoże zmodyfikuję, może odrzucę, nie wiem. Ale spróbować przecież chyba warto.
A kiedy możemy się spodziewać kolejnej premiery wydawniczej?
OdpowiedzUsuńWydawniczej to nigdy, ale blogowej...:) Nie wiem. Jeśli życie pozwoli, to "Perwersyjna" wpadnie na blog w wakacje (choć na pewno nie w pierwszych dniach, bardziej możliwe, że w sierpniu). Jak nie - to na Gwiazdkę.
OdpowiedzUsuńNie masz litości dla maluczkich... ;-)
OdpowiedzUsuńBardzo długie opowiadanie, czytało się z samą przyjemnością :)
OdpowiedzUsuńBędę częściej zaglądać na tego bloga!
Kamila na prezydenta!
OdpowiedzUsuńTo by dopiero było opowiadanie :-D
No cóż, nie zaskoczę chyba nikogo, gdy napiszę, że taki pomysł też się przewinął przez głowę:).
OdpowiedzUsuńNo to już ma dwa głosy :-D
OdpowiedzUsuńJak napiszesz opowiadanie to dostanie jeszcze z tysiąc !
Dzień dobry
OdpowiedzUsuńWiadomo już czy publikacja nastąpi w Sierpniu?
Pozdrawiam
Tomek
Raczej nie.
OdpowiedzUsuńHej, może jednak Falango opublikujesz coś w te wakacje, tęsknimy za Kamilą... :(
OdpowiedzUsuńNastępny tekst na 90% w grudniu.
OdpowiedzUsuńZła wiadomość.
OdpowiedzUsuńFalango, a może wene znajdziesz w opowiadaniach z podtekstem wojennym? Opis walki w lesie w żołnierzach to jeden z lepszych tekstów. Nie chodzi o teksty komiczne jak z tym atakiem wojsk węgierskich ;)
Kiedyś tam wspominałem, że błysnęła mi w głowie myśl jakiegoś dłuższego tekstu, czy mini serii w stylu "Kamila na Marsie". Taka kolonizacja Marsa byłaby świetnym motywem na tego typu akcje.
OdpowiedzUsuńBył też pomysł zainspirowany "Psami wojny" Forsytha i "Konkwistą" Łysiaka, czyli walka o przejęcie władzy nad jakimś bananowym państewkiem w Afryce, może z siłami ONZ w tle, albo jakąś Komisją UE, pod przewodnictwem Polaków.
Także jedna z opcji III części "Żołnierzy" (bo miałem co najmniej dwie opcje na trzecią część) była utrzymana w klimacie militarnym, trochę podobnym jak wyżej, tyle, że oczywiście nie w Afryce, tylko w rodzimym mieście Kamili. Napisał mi się fragment tego tekstu (coś koło dwudziestu stron) i chociaż na pewno go nie dokończę, to jest pewna szansa, że zamieszczę na blogu.
I było jeszcze coś tam, ale teraz sobie nie przypomnę.
Niestety żaden z powyższych tekstów nie doczekał się sensowniejszej fabuły i pomysły odeszły w zapomnienie.
Może warto wstawić jakieś nieskończone opowiadania,może to kogoś natchnie.Kiedyś chyba coś takiego zostało wstawione ale dawno
OdpowiedzUsuńNiedawno mocno wyczyściłem plik z niedokończonych - ostały się te, które zostaną dokończone, plus owa wersja "Żołnierzy", która powinna jeszcze kiedyś trafić na blog, ale z pewnych powodów na to jeszcze poczekamy.
OdpowiedzUsuńJuż prawie grudzień... :-P
OdpowiedzUsuńFakt... Za oknem prawie pizga złem. Ja już prezenty kupiłem pod choinkę :-)
OdpowiedzUsuńOK, 26 grudzień, KISM 37 "Perwersyjna".
OdpowiedzUsuńTylko jeden tekst w tym roku, trudno. Dobra wiadomość to taka, że w przyszłym będą przynajmniej dwa. To na sto procent. A czy więcej? Są na to spore szanse.
Spis rozdziałów:
1. Na głęboką falę -----------------1
2. Jak to szło czwartego dnia? -----9
3. Piątego dnia -------------------17
4. Ekskluzywne porno dla bogatych -29
5. Po prostu dać się przelecieć ---40
6. Zagrać w pornosie, czy nie...? -51
7. Pani dyrektor porno aktorką ----56
8. Pani dyrektor prostytutką ------74
9. Wyruchana i poniżona do granic -79
93 strony, już tylko jakieś 15 tygodni. Tyle:)
Oczywiście pomijając fakt, że Kamila wraca do akcji niezmiernie cieszy chyba każdego, że w przyszłym roku będzie więcej naszej ulubionej brunetki. Nie trzeba będzie czekać znowu 12 miesięcy, ale po zapowiedziach już widzę, że warto. Można powiedzieć z góry dziękuje mistrzu. ;)
UsuńDzięki za info
OdpowiedzUsuńCzy ostatnia część czyli "zła" też powstanie?
Pozdrawiam
Grudzień daleko, ale co zrobić. A na przyszły rok planujesz wrzucić np. żołnierzy?
OdpowiedzUsuńJeśli "Zła" zostanie napisana, to poinformuję.
OdpowiedzUsuńTen fragment "Żołnierzy" być może w przyszłym roku trafi na blog.
hej,
OdpowiedzUsuńNic nowego się nie pojawia na blogu a czytać się chce. Zatem szperam teraz na stronach w jęz. angielskim. Na razie nic nawet na zbliżonym poziomie nie znalazłem w podobnych tagach. Jak coś w tematyce slave to poziom węgierskiego metra.
Może ktoś, coś ...??
Na głęboką falę czy głębokie gardło?
OdpowiedzUsuńraczej chodziło o głęboką wodę...
OdpowiedzUsuńA może na wysoką falę?
OdpowiedzUsuńa możemy prosić choć o jakiś spoilerek? tak dla zasmakowania klimatu...
OdpowiedzUsuńPostaram się wrzucić coś względnie niedługo.
OdpowiedzUsuńRaz:
OdpowiedzUsuńI wszystko wskazywało, że jednak uniknie. Powoli, ale nieubłaganie zbliżała się do sklepu. I im bliżej była, tym bardziej czuła, że nogi uginają się mocniej.
Przed samym wejściem opanowała się jednak tyle, ile potrafiła. Dyskretnie poprawiła włosy i pewnym krokiem weszła do środka.
Serce zabiło mocniej, ale zapanowała nad tym odruchem jak i nad wypływającym na twarz rumieńcem. Marek był w środku i ich spojrzenia spotkały się na ułamek sekundy, bo potem Kamila skierowała wzrok zupełnie gdzie indziej, ukazując swą udawaną obojętność na widok chłopaka, którego jakieś dwa miesiące temu sprowokowała tak, by zjechał z drogi głównej w leśną polanę i…
- Dzień dobry – odezwała się czystym, dźwięcznym głosem, zwracając się przede wszystkim do młodej dziewczyny za ladą.
Ale gdy oczy jej i Marka spotkały się raz jeszcze, przywołała na twarz delikatny uśmiech. Nie świadczący o niczym więcej, niż o tym, że poznała starego znajomego.
Z którym znajomość trwała kilkadziesiąt minut. Choć fakt, bardzo intensywnych.
- W czymś pomóc? - odezwała się dziewczyna.
No właśnie, tu był problem. Nie planowała żadnej imprezy. Sama z sobą? Więc po co tu przyszła?
- Rozglądam się za jakąś pamiątką z wakacji. Dość wyszukaną, ale niezbyt drogą...
Starała się poruszać zgrabnie między półkami, a w górę wbijał się przede wszystkim stukot szpilek. Miała świadomość, że to, plus wizualne efekty, jak jej odsłonięte nogi, robiło efekty.
- Pomogę – zaoferował się Marek niemal natychmiast.
A gdy znalazł się w pobliżu nie omieszkał dać znaku, że bez problemu rozpoznał klientkę.
- Jest tyle miejsc nad Bałtykiem, ale widzę, że Piotrowice jednak przyciągają swoim urokiem...
Zaczął subtelnym głosem, ale niedwuznacznym tekstem. Najlepiej wypadałoby się go wyprostować jakoś, ale Kamila nigdy nie była mistrzynią ciętej riposty.
Więc może inaczej?
- Może niekoniecznie tylko Piotrowice…
I natychmiast odwróciła wzrok, jakby uznała, że powiedziała za dużo.
- W porządku… - nie naciskał, chyba zadowolony z odpowiedzi. - Znowu z całą szkołą? W środku wakacji?
- Cała szkoła rozpierzchła się po kraju a pewnie i świecie.
Wyraźnie dała znać, że jest sama. No chyba, że z rodziną.
- I tak samej dobry alkohol...? - kontynuował Marek stojąc kawałek od niej, jakby nie chcąc wywierać presji.
- Już mówiłam, że dostałam zadanie przywieźć mężowi – spojrzała w oczy chłopakowi, tym razem już dużo pewniej.
I w ten sposób odkryła ostatnie karty. Tylko głąb nie zrozumiałby, że jest sama.
Dwa:
OdpowiedzUsuńNie dawał się spłoszyć i w sumie zyskiwał na tym. Choć podskórnie miała świadomość, że robi to tylko dlatego, że zamarzyła mu się powtórka sprzed dwóch miesięcy. I to pewnie tym razem w pełnym wydaniu.
Kontynuowała swoje uniki, nie dając sobie wejść na głowę. Wystarczało to, że mógł pooglądać ją praktycznie nagą. Może wtedy więcej przeżył, ale teraz więcej widział. I z tego co widziała, wcale nie krępował się jej strojem, czy raczej jego brakiem. Jego wzrok nie schodził z jej nagich piersi, czy innych, ponętnych części ciała.
Czuła to narastające rozkoszne poniżenie. Tak, to już był zdecydowanie inny klimat, niż wcześniej, gdy postanowiła poopalać się w bardzo skąpym stroju. Teraz… Teraz była w towarzystwie mężczyzny, z kilku powodów specyficznego. I pozwalała mu na to, na co nie pozwoliła nikomu innemu w jej życiu, nie licząc oczywiście Daniela. Pozwalała by ten specyficzny a jednocześnie praktycznie obcy jej facet oglądał ją bezkarnie prawie nagą. Na czele z tym nagim, bardzo intymnym fragmentem ciała jak piersi.
Wtręty o tym co było i o tym co ewentualnie może być teraz też robiły swoje. Wprawdzie Marek nie zapuszczał się za daleko w swoich wizjach, poprzestając na kilku drobnych sugestiach, ale to krążyło gdzieś pomiędzy nimi. Kamila wyczuwała to bez trudu.
I gdzieś w jej głowie po raz pierwszy zaczęło się precyzować to z czym wyjechała z Wielkopolski. Rzecz jasna dość mgliście, bo wszystkiego nie dało się zaplanować, poza tym dobrze było zostawić furtkę na różne możliwości, także odwrotu. Ale rzeczywistość rzeczywistością a wizje wizjami. W nich mogła pobiec do przodu i pomyśleć, czy naprawdę mogłaby posunąć się z Markiem dalej?
Tak, wyjechała z domu z dość mocnym nastawieniem, ale to też były fantazje. I gdy doszło do ich konfrontacji z rzeczywistością, musiały pojawić się spore wątpliwości.
W każdym razie to wszystko wpływało na uczucie owego rozkosznego poniżenia. I jeszcze coś…
- Siema, byku! - usłyszała w pewnym momencie tuż obok.
- Siema – padła odpowiedź ze strony jej towarzysza.
No właśnie… Niby nic takiego w tych warunkach, ale...
Ale Kamila uświadomiła sobie coś. Tak z punktu widzenia tego koleżki, który zobaczył… No właśnie, zobaczył swego kolegę, w towarzystwie pięknej kobiety, nieco starszej i przede wszystkim pół nagiej, z gołymi cyckami na wierzchu. Jak to mogło wyglądać? To znaczy, jak mogło wyglądać w wyobrażeniu tego koleżki? Tak, że jego kumpel znalazł się właśnie na świetnej drodze, by wyruchać naprawdę ekstra laskę.
I to z pewnością wpłynęło na jej poczucie tej rozkosznej uległości. Marek wygrał coś, zawsze ktoś będzie miał w pamięci to, że on bardzo swobodnie rozmawiał z prawie nagą pięknością. I będzie ją przypominał w tych rozmowach.
Hm…
- Czas na mnie – oświadczyła wreszcie, w którymś momencie.
Wstała, prostując swe ciało. Już wcześniej obciągnęła majtki tak, by zasłaniały pośladki, nie dając tym samym zbyt wielu widoków Markowi. No ale w sumie patrząc na jej pośladki opięte jedynie majtkami i tak niewiele tracił…
Trzy:
OdpowiedzUsuń- Myślałem już, że złapałeś pana Boga za nogi… - Tomek gładko prawił komplementy.
- Ktoś inny już złapał – Kamila uznała za słuszne wtrącić się w rozmowę, demonstrując jedną z dłoni tak, by było widać obrączkę na palcu.
- Ulżyło mi farciarzu… - skomentował Tomek patrząc w stronę kolegi.
- Co ty taki zazdrosny? Przecież masz w czym wybierać…
- No nie bądź taki i powiedz o co chodzi – znów wtrąciła Kamila trochę zresztą autentycznie zaciekawiona.
- Pracuję w firmie PolStar – wyjaśnił enigmatycznie Tomek.
- Niewiele mi to mówi – pokręciła głową Kamila.
- To firma zajmująca się filmami porno – sprecyzował.
- Występujesz w nich? - zainteresowała się.
- Chyba jako lokaj – skrzywił twarz w uśmiechu. - Nie, jestem po drugiej stronie tego co na ekranie.
Przez chwilę potoczyła się rozmowa w tym klimacie. Kamila faktycznie była autentycznie zaciekawiona wątkiem, bo nigdy wcześniej nie poznała nikogo kto pracowałby w tej branży.
- Pytasz, jakbyś chciała sama wystąpić – dociął Marek.
Nie zdążyła zareagować inaczej niż grymasem na twarzy.
- No więc właśnie, jakby co to jesteśmy w pracy też – ubiegł ją Tomek. - Mamy mocno specyficzne zlecenie. W sumie nie pierwsze, ale...
- Jakie?
Tomek przez chwilę wstrzymywał się z odpowiedzią, dopalając papierosa.
- Jakiś czas temu naszą działalnością zainteresowało się kilku ludzi. Takich z pieniędzmi, nie…? Trochę nas zasponsorowali, ale nie w tym rzecz, tylko w tym, że często dają zlecenia i wtedy dopiero rzucają prawdziwy hajs.
- Ale jakie zlecenia? - dopytywał Marek.
- Chodzi im o to, by w naszych filmach wystąpiły prawdziwe sławy, albo naprawdę super laski. Najlepiej jedno w drugim.
- Co ty gadasz… - skrzywił się nieufnie Marek.
- No tak jest. Już trzy takie filmy nagraliśmy a teraz przyjechaliśmy kręcić czwarty, bo już mamy...
- Trzy? - przerwał Marek. - To z kim?
- Pierwszy był z Górecką. Rozumiesz jak się zdziwiliśmy, jak rozstawiamy sprzęt a tu naprawdę wchodzi ona?
- Z Górecką? Z tą Górecką? Jaja sobie robisz…
- Z tą Górecką – przytaknął Tomek z uśmiechem na twarzy. - To nie ja byłam Kasią… - zanucił, śmiejąc się.
- Człowieku, nie wierzę, pokaż to – zażądał Marek.
- Nie mamy takich filmów – pokręcił głową Tomek. - One wszystkie zgodziły się tylko i wyłącznie pod takim warunkiem, że to będzie do prywatnej kolekcji naszych sponsorów. Są spisane umowy, są wysokie kary dla nich, gdyby to wyszło w Polskę, wiesz… Dlatego są tylko cztery kopie tych filmów, właśnie w prywatnych kolekcjach naszych sponsorów, schowanych w sejfach...
- Szkoda, zobaczyłbym i uwierzył…
- Koledze nie wierzysz?
- Wole mieć wszystko na papierze, albo na filmie…
Tomek cmoknął i rozejrzał się wokół siebie. A potem pochylił i ściszył głos.
- Filmów nie ma, ale patrz… - wyciągnął telefon i grzebał w nim przez chwilę. - Wiesz, to jest zabronione, jakby ktoś zobaczył, że to mam, to wylatuję z roboty, ale… Coś tam sobie nagrałem. Patrzcie.
Zaciekawiona Kamila pochyliła się nad telefonem Tomka. Zobaczyła obraz, na którym dwoje ludzi uprawiało seks. Całą swą uwagę skupiła na kobiecie, chcąc upewnić się, czy Tomek nie fantazjował. I wszystko wskazywało na to, że nie. Choć obraz był niewielki a twarzy nie udało się zidentyfikować w stu procentach, to jednak można było przyjąć, że...
- Ty, kurwa… To faktycznie ona – Marek był widocznie dużo pewniejszy.
Cztery:
OdpowiedzUsuń- Już mówię – wszedł Tomek, który widocznie był organizatorem tego wszystko. - Pomysł jest prosty. Casting dla czterech osób, przepytamy, tu jest dowolność w scenariuszu, każdy wybierze sobie sam, tak, żeby to było jak najbardziej naturalne, potem pary…
- A to tworzenie w pary nie jest zbyt nienaturalne? - dopytywał się Andrzej.
- Możemy to pominąć przecież i przejść od razu do finału, ale nie sądzę, żeby to był problem. Możemy ustawić panią Skowronek z tym chłopakiem, co go już mamy, niech poznają się wcześniej i niech to wygląda naturalnie. O, zresztą można zrobić casting w parach, żaden problem, tak, żeby to wyglądało, że mamy dwie naturalne pary.
- A co potem? - zapytała siatkarka.
- Potem te dwie pary, już w studiu. Najpierw między sobą a potem wymiana.
- Hah… - siatkarka przywołała na twarz uśmiech, ale widocznie była jednak skrępowana.
Z pewnością czuła się nienaturalnie. Jeżeli był jakiś powód, który przekonał ją do tego wszystkiego, to jednak… To nie był jej żywioł. Ona, jeśli już, to mogła wziąć udział w czymś skromnym. Tak, żeby było przy tym jak najmniej osób. Skasować swoją dolę, bo pewnie to odegrało największą rolę, pojechać do domu i zapomnieć.
W sumie tak jak Kamila. Gdyby Andrzej zapytał ją raz jeszcze, to…
- A co z tą drugą parą? - niecierpliwił się Zbigniew.
- Marek już się zgodził – Tomek wskazał na kolegę a Kamila nie miała pojęcia, czy mówi na poważnie, czy nie za bardzo.
- Tak? Z panią? - spojrzenie kilku osób padło na Kamilę.
Wzdrygnęła się.
- Nie, nie sądzę – odpowiedziała zachowując spokój.
- Może jednak się pani zastanowi – nie ustępował Andrzej. - Co pani przeszkadza? Jest pani ze swoim towarzyszem, tak? Skoro on się zgadza…
- Nie, to nie jest tak...
- Jaka kwota by panią przekonała? To nie są małe pieniądze, rozumiem pani zasadniczość, ale tu się nie ma czego wstydzić, miliony ludzi to robią, albo chciałyby to zrobić…
- Przeszkadza mi nadmiar tłoku – wyjawiła oględnie, nie precyzując co miała na myśli.
- Możemy porozmawiać jeden na jeden – Andrzej zinterpretował to po swojemu.
I chyba jednak słusznie, bo właśnie o to chodziło Kamili. Inaczej zachowywałaby się rozmawiając z kimś w cztery oczy, inaczej z gronie, w tym momencie dziesięciu obecnych w loży osób.
- Na razie to ja muszę skorzystać z toalety – wykpiła się wstając z miejsca.
- Ja również – obwieściła siatkarka.
I pięć:
OdpowiedzUsuńPrzyjęła wygodniejszą pozycję, jakby zachęcającą. Rozłożyła ręce na oparciach a jej nogi były rozchylone. Nie jakoś wybitnie szeroko, ale jednak. Jakby zachęcała Marka.
- Pamiętam jak ssałaś mojego kutasa. Nie chce mi się wierzyć, że robisz to z każdym, więc jestem pewny, że to dla mnie, że przy mnie tak oszalałaś.
Daniel nie opowiadałby jakichś debilnych pierdół o sobie samym, nie robiłby z siebie żadnego herosa. Przeciwnie, skupiłby się na niej, próbując odgadnąć jej myśli, nastrój i fantazje a tak naprawdę po prostu pokierować nimi w tą stronę, której sam by pragnął.
Był w tym mistrzem. Marek… No cóż…
Drgnęła, gdy poczuła jego dłoń na swych majtkach. Między udami. Na swej cipce.
- Nie dotykaj – sprzeciwiła się.
Nie wykonała jednak żadnego innego ruchu.
- Chcesz, żebym cię tam dotykał a ja przecież miałem sprawdzić jak jesteś mokra.
- Skoro sprawdziłeś, to weź rękę.
Jej spojrzenie powędrowała w dół, jakby chciała się upewnić, że faktycznie pozwala się macać Markowi przez majtki po cipce. W klubie, w którym przebywało sporo ludzi. Wprawdzie w tym miejscu nikt nie widział i raczej nikt widzieć nie mógł, bo loża była trochę w cieniu, z dala od innych. No ale jednak...
- Po co, skoro to lubisz i tego chcesz? Ja też chcę masować twoją cipkę, pragnę tego...
Ostatnie słowa załamały się nieco i przeszły w namiętny szept. Nieudawany. Marek faktycznie był bardzo podniecony i ta świadomość podniecała i ją.
- Może ty pragniesz, ale niekoniecznie ja. Weź rękę – zażądała kolejny raz a jej głos był dużo bardziej opanowany.
Jednocześnie wciąż pozostawała w bezruchu. Jej rozłożone na oparciach ręce były jakby sparaliżowane. Jej rozchylone nogi również. A ona czuła jak fantastycznie bawi się sama ze sobą, żądając by Marek wycofał dłoń, jednocześnie samej nie robiąc w tym celu zupełnie nic.
I chyba to jednak wyczuł.
- Nie – postawił się. - Chcę wiedzieć jak jesteś mokra.
- I co? Dowiedziałeś się?
Faktycznie, jeżeli jakaś część jej ciała reagowała, to właśnie cipka. Z każdą sekundą stawała się coraz bardziej wilgotna.
- Dowiedziałem się, że jest gotowa przyjąć mojego kutasa – jego głos zabrzmiał agresywniej. - A jeśli ona, to ty też.
Ten agresywniejszy głos zrobił jej dobrze. Zamilkła na chwilę, wpatrując się w płonące oczy Marka, gdy on wciąż pieścił przez majtki jej coraz bardziej mokrą cipkę. Z coraz większym trudem przychodziło jej zachowanie równowagi.
- Nic nie wiesz – odezwała się wreszcie. - Mój mąż zrobiłby to inaczej i sprawił, że sama bym się na niego rzuciła. A ty chcesz po prostu mnie zaliczyć, puknąć, wyruchać… Nie myśląc w ogóle o mnie.
Zachłystywała się własnymi słowami, tocząc taki dialog z nieznanym jej praktycznie obcym facetem.
- Tak samo jak ty chcesz żebym cię porządnie zerżnął – nie odpuścił napastliwie. - I nie próbuj wmawiać, że nie.
Krew wzburzyła się w niej. Był teraz tym… Tym najgorszym typem. Cynicznym, egoistycznym przystojniakiem, dążącym do wyruchania super laski bez względu na konsekwencje.
- A nawet jeśli to co?
Znów poczuła szaleństwo w głowie. Zasadniczo przyznała się do swojej fantazji. Do tego, by faktycznie ją zerżnął.
- To, że pójdziemy do mnie i zrobię to.
Nie wytrzymywał. Jego palce poruszały się adekwatnie do jego głosu. Były coraz bardziej agresywnie i mocno masowały przez majtki jej cipkę. Wciąż przez majtki, bo gdy raz niecierpliwie usiłowały się wedrzeć pod nie, zacisnęła uda mocniej, uniemożliwiając to.
- Nie – pokręciła głową, ostatnimi siłami zachowując na zewnątrz względny spokój. - Ja właśnie wychodzę do swojego pokoju.
Kiedy publikacja?
OdpowiedzUsuń26 grudnia, było o tym kilka postów wyżej...
OdpowiedzUsuńCzemu nie jest już 26 grudnia ....
OdpowiedzUsuńJak zawsze jest lepiej niż mam nadzieję
OdpowiedzUsuńTrzy pierwsze rozdziały to nadal zagadka, podobnie jak trzy ostatnie. Zapowiada się świetnie. Nie wpadł bym na pomysł z "porno dla wybranych".
OdpowiedzUsuńNajtrudniejsze to czekanie. Jeszcze ponad dwa miesiące.
Zapowiada się bardzo ciekawie - pierwsze rozdziały to zdaje się zakończenie wycieczki szkolnej a później to samodzielne wakacje Kamili. Ciekawe, czy cały pobyt Kamili kręcić się będzie wokół Marka? A raczej czy Marek wokół Kamili... Lub w Kamili jak kto woli:) Tytuły rozdziałów są bardzo zachęcające, czy wpływ na to miała ankieta sprzed kilku lat?
OdpowiedzUsuńNie, tamta ankieta na tę chwilę nie ma już chyba wpływu na cokolwiek.
OdpowiedzUsuńPo prostu efekt rozpędzania się Kamili i przemiany z "dobrej" w "perwersyjną". Jeśli te przymiotniki w ogóle cokolwiek znaczą w odniesieniu do mojej pisaniny:).
To liczymy, że Kamila mocno się rozpędzi i będzie miała wiele ciekawych przygód:) Może sama zacznie przejmować inicjatywę? Zdradzisz czemu następna cześć "Zła" jest kontrowersyjna?
OdpowiedzUsuńPoczekamy na publikację "Perwersyjnej" i komentarze, potem ewentualnie zajmiemy się "Złą".
OdpowiedzUsuńMiesiąc do świąt, czas podsumowań. Falango, jakbyś miał napisać top 3 swoich ulubionych książek to nawet chętnie bym je przeczytał. Może szybciej zleci do nowego opowiadania.
OdpowiedzUsuńPzdr.
Siema
Zbyt szeroki wachlarz by wybrać swoje Top 3. I w sumie każdego innego dnia mógłbym wybrać zupełnie inny zestaw.
OdpowiedzUsuńAle jeśli już...
H.Sienkiewicz "Ogniem i mieczem"
W.Wernic "Złe miasto"
H.Coben "Bez skrupułów"
To tylko beletrystyka, książek naukowych (w moim przypadku historycznych) nie brałem pod uwagę.
Pozdro.
No to jeszcze tylko 2 tygodnie i znowu spotykamy się z Kamilą pod choinką:). "Perwersyjna" wyjdzie w całości od razu czy też w 2 etapach?
OdpowiedzUsuń92 strony, więc chyba da radę zmieścić się w jednym wpisie.
OdpowiedzUsuńPodziwiam, opowiadanie raz na rok, a ludzie czekają jak na pralkę w perelu. Do tego 80 komentarzy. Podziw
OdpowiedzUsuńW sumie to chyba dobra wiadomość.
OdpowiedzUsuńJest jednak inna, dużo gorsza. Wczoraj przetestowałem nowy format do wstawiania postów i test wykazał, że styl, który utrzymuję od początku (czyli fotki po lewej stronie), w nowym formacie wygląda po prostu beznadziejnie a niektórzy użyliby pewnie określenia "wkurwiająco".
I nic z tym nie da się zrobić.
Chyba, że zdjęcia poszłyby do środka, robiąc dziury na te fotki w tekście co te około dwadzieścia linijek.
Tak, problemy pierwszego świata... Ale wiem, że dla wielu osób, fotki w moich tekstach to podstawa a ja chciałbym, żeby to jakoś wyglądało.
A wygląda tak, że jedna opcja zła a druga też zła.
Zobaczymy co będzie.
Hej
OdpowiedzUsuńZdjęcia są mega ważne. Poza tym zawsze dobierasz je świetnie więc jakkolwiek nie umieścisz będzie dobrze. A że ja korzystam prawie zawsze z czytania w telefonie mi na pewno nie będzie przeszkadzać :-)
Pozdrawiam
Paweł
Może nie do końca (jak zwykle zresztą) wyraziłem się jasno.
OdpowiedzUsuńW nowym formacie cierpi całość. Wstawianie fotek w taki sposób sprawia, że całość wygląda źle, włącznie z tekstem, który jest mocno nieestetyczny (jak na moje oczekiwania) i czyta się go źle.
Trudno, jakoś sobie poradzę, tym bardziej, że przyszedł mi właśnie do głowy dość niezły pomysł jak to rozwiązać.
Jeszcze tylko kilkanaście, kilkadziesiąt godzin !!! :-)
OdpowiedzUsuńWitam
OdpowiedzUsuńPrawie rok oczekiwania. Cóż za zmyślna forma tortur.
Kamila zawsze wybiera przystojniaków ..a co z grubasami? Co z szkolną ofermą której trzeba dodać odwagi ? Jako wzorowy pedagog Kama powinna wprowadzić w świat seksu szkolną pokrake.
OdpowiedzUsuńSzybko lecąc z pamięci, grubas był.
OdpowiedzUsuńZależnie od tego jak zdefiniujemy ofermę, ktoś o zbliżonej charakterystyce też się pojawił.
Jedna jaskółka wiosny nie czyni .... Dać jednej ofermie a zająć się na poważnie szkolnymi łamagami to wielka różnica... byłoby fajnie poczytać jak Kamila zajmuje się uczniami z ....grupy wyrównawczej ....zamiast jak ciągle ulega szkolnym sportowcom .. szkolny playboy puka Kamile ..dla którego jest jedną z wielu ... A grubasy w okularach po takim seksie może już umrzeć szczęśliwy...
OdpowiedzUsuń