Łączna liczba wyświetleń

sobota, 25 grudnia 2021

 

 KAMILA I SENNE MARZENIA XXXIX. A gdyby tak całkiem inaczej.

 

1. Nowa nauczycielka.


Stukot obcasów rozbrzmiewał szkolnym korytarzem, mimo panującego na nim gwaru. Trochę jej to przeszkadzało. Była tuż przed trzydziestką, od lat miała świadomość jakie wrażenie potrafi zrobić na innych osobach, szczególnie płci męskiej. Ale tym razem skupiała uwagę także dziewczyn. Rozstępowały się przed nią, gdy kroczyła w stronę sekretariatu i patrzyły. Z ciekawością, z niechęcią, z podziwem. A szeptem przekazywały sobie jedną informację.

- Patrz, to ta nowa nauczycielka...

Tak reagowały licealistki. A chłopacy? No cóż…

Czuła się jak na wystawie. Albo jakby była naga. Na korytarzu przebywało kilkadziesiąt osób i ciężko byłoby znaleźć choć jedną, która miałaby coś bardziej interesującego do roboty niż gapienie się na nową nauczycielkę, która od następnego dnia miała podjąć pracę w liceum.

W końcu dotarła do drzwi i po chwili znalazła się w środku a gwar ucichł. Jej twarz przybrała pogodny wyraz a oczy skierowały się na wstającego z miejsca dyrektora, którego tak dobrze pamiętała jeszcze z lat nauki.

- Witaj Kamilo – odezwał się, nim ona sama zdążyła się przywitać. - Siadaj – wskazał krzesło po drugiej stronie biurka. - Jak wrażenia po… Dziewięciu latach przerwy, tak…?


- Tak, dziewięciu – skinęła głową.

Pięć lat studiów a potem kolejne pięć lat nauczania w prywatnej szkole.

A teraz po tych czterech latach, wiedziona jakimś impulsem postanowiła przejść na państwowy etat i zatrudnić się w liceum, które tak doskonale pamiętała sprzed dekady. Wspomnienia wracały jedno za drugim.

- Nie sądzę by wiele się zmieniło w tym czasie – dyrektor jakby trochę trafił w jej myśli. - Odnajdziesz się szybko. Nie ma już kilku pedagogów, pani Pogorzelskiej na przykład, Urbanowicz, Kempskiej i… - machnął ręką, jakby uznał to za nieistotne. - Ale na to miejsce mamy zastępców, w wieku zbliżonym do twojego, więc nie powinnaś mieć chyba problemów z aklimatyzacją…

- Nie sądzę by było to jakimś problemem – wygłosiła oficjalnie.

- No właśnie a poza tym… - pan Zbigniew wstał z miejsca raz jeszcze. - Może cię to rozśmieszy, chociaż tak naprawdę jest to żenujące… Wciąż nie ukończyliśmy remontu tego basenu, stoi jak stał od piętnastu lat, ale przysięgam sobie, że skończymy jeszcze za mojej kadencji – uniósł w górę palce, jakby faktycznie składał przysięgę.

- Widziałam za to nową aulę, prezentuje się bardzo imponująco – Kamila zwróciła uwagę na coś bardziej pozytywnego.

- O! To fakt, z tego jestem dumny.

- Może służyć do wielu innych rzeczy, niż tylko apele dla uczniów...

- Służy. I to zaskakująco często, co mnie zresztą cieszy – pokiwał głową dyrektor. - Mamy ostatnio rozkwit nastoletnich artystów, praktycznie każdego tygodnia odbywają się tam imprezy, to znaczy koncerty naszych ekip. Mam na myśli zespoły, których członkami są uczniowie naszej szkoły. Zespoły metalowe głównie, jakoś to zrobiło się modne. I inne rozgrywki jeszcze...

- Rozgrywki? - powtórzyła.

- Chodzi o ten hip hop. Konkretnie chłopaki urządzają sobie tam bitwy w stylu wolnym – wygłosił tonem, jakby mówił o czymś co było dla niego kompletnie obce. - Nie znam się na tym, ale to cieszy się to dużą popularnością w naszej szkole, nawet znam ksywę najlepszego z nich, który wygrywa wszystkie konkursy. Tarantino – podkreślił.


- Pewnie też zdążę go poznać – uśmiechnęła się bez przymusu.

- Pewnie zdążysz poznać wielu naszych chłopaków, nie będę ukrywać, że ostatnie roczniki to spęd różnej maści oryginałów, mamy tu wykwit naprawdę ciekawych osobowości i innych takich. W sumie trzy kapele metalowe, kilku tych wolnostylowców, jest jedna młoda, interesująca malarka, jest dziewczyna robiąca furorę na youtube, mamy też chłopaka, który gra już w pierwszym składzie czwartoligowej drużyny piłkarskiej… Nie powiem, żeby akurat to mnie martwiło.

- Czyli jest coś co pana martwi? - rzuciła luźno.

- Ja wiem… - wzruszył niepewnie ramionami. - Takie czasy, że… Sama pewnie zdajesz sobie sprawę, że młodzież zmienia się z roku na rok. Jest już nieco inaczej a i sama profesja nauczyciela… To nie są te czasy co kiedyś a poza tym… Jak w każdym miejscu, w każdej szkole. Jest elita i są prole – nieświadomie zrymował kierując wzrok za okno. - O tym właśnie mówię, wygląda na to, że dyskusja może mieć różne oblicza.

Nie zrozumiała. Poza tym, że słowa dyrektora musiały odnosić się do czegoś co zobaczył za oknem.

- Chodź, sama zobacz – zaprosił ją.



- Nie pal tyle, bo cie ze składu wyrzucą i przesiedzisz karierę na ławce – Mrówka wpadł za mury basenu zaczepiając jednego z palących papierosy, ale natychmiast zmienił temat. - Byliście przed chwilą na piętrze? Widział ktoś nową nauczycielkę? No powiedzcie, że nie widzieliście…!

- Co się tak podniecasz? - rzucił ktoś.

Stali w luźnej grupce w kilkanaście osób. Palacze i niepalący. Chowając się za murami basenu chowali się przed wzrokiem nauczycieli. Musieli, palenie papierosów w szkole było rzecz jasna zabronione. A to akurat miejsce tradycyjnie stało się skupiskiem nastoletnich szkolnych palaczy.

- Nie widzieliście! - zatriumfował Mrówka. - Kurwa, takiej rakiety to chyba żadna buda w tym kraju jeszcze nie widziała!

- Nie pierdol – skrzywił się ktoś.


- Sami zobaczycie i mówię od razu, ci, których uczył Baranowski będą mieli raj na ziemi!

Jako jeden z nielicznych nauczycieli, profesor Baranowski cieszył się autentycznym szacunkiem wśród uczniowskiej społeczności. W czerwcu jednak nadszedł jego czas i pożegnał szkołę udając się na zasłużoną emeryturę. Było jasne, że szkoła musiała znaleźć nowego nauczyciela na wolne miejsce.

- Taka lufa? Co za jedna?

- Mówię wam, wysoka, szczupła, zgrabna a jaka ładniutka… Zabójcza po prostu – podkreślił Mrówka. - Elegancka, kobieca, taka laska z klasą, w sumie to bardziej kojarzyłaby mi się z jakąś bizneswoman a nie z nauczycielką, ale… - pokręcił głową.

- Kurwa, ja mam z Godlewską… - mruknął jeden z uczniów przydeptując peta.

- Załatw Godlewskiej nieustającą sraczkę, to będziecie mieli zastępstwo.

- Dobra, idziemy? - rzucił ktoś, widząc, że dla większości licealistów relaks z papierosem dobiegł końca.

- Ty grasz w niedzielę? - rzucił Mrówka w stronę blondyna, którego zaczepił na samym początku.

- Pauzuję za czerwoną – wyjaśnił krótko.

- Haha… - roześmiał się tylko Mrówka.

Powoli zaczęli wychodzić zza murku, wkraczając na szkolne boisko a potem kierując się w stronę budynku. Blondyn zgasił papierosa jako ostatni i podążył za innymi. Ale szybko przystanął, zobaczywszy coś, co mu się nie spodobało.

Zobaczył mianowicie małą grupkę trzech chłopaków wyraźnie znęcających się nad jednym z pierwszoklasistów. Szydzących, nabijających się. Tamten, wyraźnie zastraszony nie wiedział jak zareagować.

Nie spodobał mu się ten widok. Pochmurnie spojrzał w stronę oprawców. Znał rzecz jasna wszystkich. Choćby Oskar, szkolna gwiazda. Dość wysoki, przystojny, taki licealny playboy, mający spore grono wielbicielek.


- Odpuść.

To Mrówka, który szedł kilka dobrych kroków przed nim, ale zdążył się odwrócić i w mig zrozumieć jego intencje.

- Wiesz kto to jest i wiesz, że nie ma sensu wchodzić im w drogę.

Tak, wiedział. Jak w każdej szkole jest elita i są prole. To była elita. Oskar i tamci dwaj. Lepsi od innych. Chłopacy z bogatszych domów, mający większe możliwości i tak dalej...

Urwał myśl, widząc jak jeden z naśmiewających się chłopaków, któryś z kolegów Oskara, sprzedał pierwszoklasiście soczystego kopa w dupsko. To już było przekroczenie wszelkich granic, o ile te nie zostały przekroczone wcześniej.

W ciągu sekundy poczuł wzburzenie i krew płynącą w żyłach ze zdwojoną prędkością. W jednej chwili podjął jedyną w jego mniemaniu słuszną decyzję.

Zrobił dwa kroki w bok, stając tuż za niczego nie spodziewającym się Oskarem. Lewą ręką chwycił go za ramiona a nogą zablokował z tyłu możliwość wykonaniu kroku przez agresora, po czym pchnął go właśnie do tyłu. Oskar może był wyższy, ale dość szczupły a dodatkowo wzburzenie i adrenalina zdwoiły siłę blondyna. Pchnięty do tyłu szkolny playboy poleciał kilka metrów niczym piórko, wpadając w niewielką kałużę.

- Może z kimś w swoim wieku, kozaku? - rzucił w stronę licealnej gwiazdy, która kompletnie oszołomiona próbowała dźwignąć się z błota w akompaniamencie pisków, śmiechów i innych odgłosów szkolnej gawiedzi, będącej świadkiem nieoczekiwanego widowiska w ten pierwszy dzień nowego roku szkolnego.

Zwracając się na moment w kierunku Oskara, blondyn sprowokował ruch ze strony pozostałej dwójki. Jeden z agresorów ruszył w jego stronę, ale blondyn, pozornie nie widzący zagrożenia, znów zareagował błyskawicznie, od razu dobrze wiedząc co chce zrobić. Odwrócił się i natychmiast pochylił nieco, jedną ręką chwytając atakującego w okolicach krocza a drugą za szyję. W ten sposób zaskoczył go i niesiony potwornie dodającą sił adrenaliną przerzucił tak, że ten z impetem wpadł w gramolącego się z kałuży Oskara.


Jeżeli wcześniej na boisku zrobił się hałas, to teraz co najmniej podwoił się a przez licealną społeczność przetoczył się prawdziwy huragan śmiechu.

Ale blondyn musiał pozostać czujnym. Buzująca adrenalina sprzyjała temu. Błyskawicznie odwrócił się w stronę trzeciego agresora. Ten jakby zawahał się nie wiedząc co zrobić. Chętnie rzuciłby się na nieoczekiwanego obrońce kotów, ale poczuł jakiś respekt i poprzestał na pustej wiązance słownej.

Zrobił też jakiś krok w przód. Blondyn trochę za późno zorientował się, że tamten po prostu zagrał na czas. Poczuł silny uścisk na szyi. To Oskar pozbierał się i zaszedł go od tyłu.

- Teraz kurwa zobaczymy. Dawaj! - krzyknął w stronę jedynego nieposkromionego jeszcze agresora.

Ten natychmiast zrobił krok w przód, ale blondyn przewidział to. Korzystając z tego, że szyja, wraz z głową pozostały unieruchomione przez Oskara, uniósł w górę biodra. Lata uprawiania sportu dały efekt. Zgiął nogi w kolanach a potem błyskawicznie je wyprostował trafiając z całą siłą w klatkę piersiową napastnika, tego będącego przed nim. Ten upadł na ziemię jakby powalił go jakiś bokser wagi ciężkiej, bądź raczej wojownik MMA. Blondyn opadł na nogi i korzystając z tego, że uchwyt na szyi nieco się poluźnił, pochylił się głęboko w przód, przerzucając w ten niezwykle widowiskowy sposób Oskara nad sobą.

Trzech agresorów leżało na ziemi. Zbierali się z niej powoli, zszokowani i wściekli. Tak porażką w tym pojedynku, jak i przede wszystkim kompromitacją na oczach całej szkoły, bo dziesiątki licealistów dookoła zaśmiewały się do rozpuku, niektórzy wręcz klaskali. Boisko huczało niczym na stadionie piłkarskim.

Tylko blondyn stał jakby niewzruszony, choć de facto serce waliło mu jak młot, próbując przewidzieć na co będzie jeszcze stać napastników. Prawdę mówiąc, emocje ustąpiły miejsca rozsądkowi, poczuł nawet lekką obawę i wolałby, by cała ta heca już się zakończyła. No i...

- Co tu się dzieje?! Rozejść się natychmiast, lekcje się zaczynają – w górę wbił się przenikliwy głos szkolnej vice dyrektor, pani Zofii. - A wy wszyscy do dyrektora!

Wy wszyscy” odnosiło się do blondyna, bo tylko on poczuł na ramieniu uścisk dłoni pani Zofii.

- Dobra, pójdę, znam drogę – wyrwał się dość agresywnie, bo adrenalina buzowała w nim jeszcze jak szalona.




Kamila odwróciła głowę słysząc odgłos otwieranych drzwi. Jej oczom ukazała się vice dyrektor, pani Zofia wchodząca do środka w towarzystwie dość krótko ostrzyżonego, jasnowłosego chłopaka, którego mogła podziwiać w akcji przed chwilą. A przynajmniej w samej końcówce tej akcji.

Patrzyła z lekkim potępieniem. Jej własna definicja polemiki zdecydowanie mijała się z tym co widziała przed momentem.

- To jest właśnie jeden z tych chłopaków, o których wspominałem przed chwilą. Ten piłkarz – wyjaśnił dyrektor.

Rzecz jasna, niewiele jej to mówiło.

- Coraz więcej tego bandytyzmu – pokręciła głową pani Zofia. - Liczę, że pan dyrektor potraktuje cię tak jak na to zasłużyłeś.

Kamila zdążyła zauważyć, że w ciągu tych kilkunastu sekund wzrok chłopaka prześlizgnął się po niej, niby ukradkiem. Hm, jakie to było typowe...

- Ładnie przedstawiłeś się swojej nowej wychowawczyni – w gabinecie rozległ się głos pana Zbigniewa, gdy za Zofią zamknęły się drzwi jej pokoiku. - Kamilo, jeśli dobrze pamiętam, nasz kolega chodzi do klasy czwartej D, którą ty właśnie miałaś przejąć. No cóż…

Zapadła sekunda milczenia, po której...

- I może najlepiej będzie, jeżeli ty zajmiesz się tą sprawą, bo ja mam jedną sprawę do Zofii... - z tymi słowami udał się śladem pani vice dyrektor.

W gabinecie zapanowała cisza. Kamila wpatrywała się w twarz licealisty a on jej nie ustępował i przez moment oboje mierzyli się wzrokiem.

Fajny początek… Zamiast wejść do klasy, przywitać się z nową grupą i w bardziej pozytywnej atmosferze porozmawiać o różnych sprawach związanych z nowym rokiem szkolnym, miała zacząć od rozmowy wychowawczej z jednym ze swych nowych uczniów, który okazał się niezłym rozbójnikiem.

Miała… Ale czy koniecznie musiała?

- Wiesz co? – odezwała się wreszcie po chwili milczenia zachowując w głosie zwyczajową łagodność. - Lepiej będzie, jeżeli zostawimy sobie tę rozmowę na później, w porządku? Nie chciałabym zaczynać od tego swojej przygody w tej szkole.

Nie odpowiedział, wzruszając tylko niedostrzegalnie ramionami.

- Przerwa już się skończyła, nie wiem jaką teraz macie lekcję…

- Angielski – odezwał się chłopak po raz pierwszy od momentu gdy został tu przyciągnięty przez vice dyrektorkę.


- No to wyjdźmy – zaproponowała kierując się w stronę drzwi. - I skoro już tak wyszło… Zdradzisz mi jak masz na imię? - zapytała gdy znaleźli się na korytarzu.

- Daniel – usłyszała w odpowiedzi.



- I co ci powiedziała? - szturchnął go prawie dwie godziny później Ostryga, gdy siedzieli w auli.

- Nic – wzruszył ramionami Daniel. - Poszedłem do klasy i nic.

- Ale potem mieliście wychowawczą…?

- Ale nic nie wspomniała o tym, zajęła się innymi sprawami.

- Dobra dupa jest – podsumował Ostryga.

Tak, dobra dupa… W ciągu tych dwóch godzin, od kiedy nowa nauczycielka pojawiła się w szkole, to określenie stało się najczęściej używanym. Gdyby szkoła była Twitterem, „dobra dupa” znalazłaby się na czele najpopularniejszych hashtagów bijąc na głowę wszystkie inne.

I można było założyć, że ten stan utrzymałby się przez ładny kawał czasu.

- I co, wchodzisz? - Ostryga zmienił temat wskazując na scenę.

- Później, jak się skończy.

Widział wiele mówiące spojrzenie kolegi. Spiął się trochę, ale chwilę później odprężył. Rozumiał o co chodziło.

Od zawsze słuchał hip hopu i choć brzmiało to nieskromnie, czuł się lepszy od innych słuchaczy tego gatunku, przynajmniej tych, których znał. Większość ogarniała tylko nowe wydawnictwa i to z reguły polskie, kompletnie ignorując klasykę gatunku. Daniel był inny. Sięgał głębiej i głębiej. Do czasów Złotej Ery, albo w podziemie. Nazwy amerykańskich wykonawców z podziemia, jak i wydających ich stajni nie były mu obce. W przeciwieństwie do tych pożal się Boże licealnych słuchaczy, którzy nie mieli zielonego pojęcia o takich podstawach gatunku jak Masta Ace, Chino XL, Ras Kass, Da Lench Mob, King Tee, South Central Cartel i wielu, wielu innych.

Dlatego czuł się lepszy i irytowało go, gdy za guru hip hopu w lokalnej, szkolnej społeczności uchodziły jakieś patafiany, które rywalizowały w bitwach fristajlowych, zdobywając całkiem niezłą popularność, także poza szkołą.


Sam pisał teksty, ale ich nie nagrywał. Nie miał za bardzo możliwości, poza tym między pisaniem a sprawnym nawijaniem istnieje pewna subtelna różnica. A on niekoniecznie musiał posiadać dobre warunki wokalne. Choć zdarzyło już mu się po kilku rozmowach telefonicznych usłyszeć od niektórych dziewczyn, że ma fajny głos.

Ale głos a flow… No i jeszcze coś. Jego własny charakter. Raczej wycofany introwertyk, z małą wiarą w swe umiejętności, zdolności. No dobra, w futbolu wyszło całkiem dobrze, skoro przebijał się już do pierwszego składu czwartoligowej drużyny piłkarskiej, ale futbol był prostszy. Wychodziłeś na boisko i grałeś najlepiej jak się dało. A tutaj… Scena, mikrofony, ludzie obok a potem, na prawdziwej bitwie całkiem spora publika, czasem przekraczająca nawet sto osób. Na samą myśl, serce przyspieszało rytm bicia a nogi zaczynały mięknąć.

Czuł jednak jakąś determinację i postanowił zaryzykować i wykorzystać wolne mikrofony w auli. Tutaj niemal codziennie działo się coś nieoficjalnego. Był człowiek odpowiedzialny za prowadzenie, puszczał jakąś muzę i można było wejść na scenę poćwiczyć.

Teraz jeszcze na luźno bili się Tarantino, gwiazda licealnej sceny i jakiś jego ziomek. W opinii Daniela, Tarantino był trochę przereklamowany. Nadrabiał pewną dynamiką i ogólnie wykorzystywał to, że reszta przeciwników miała jeszcze niższe umiejętności.

Tocząca się na scenie walka jakby to potwierdzała. Choć w sumie nie była to tyle walka, ile bardziej nieco poważniejszy trening.

- Ej, dobra, dobra, Wiktor, weź nie pierdol. Wytrzymałeś ze mną pięć minut, to twój rekord? Spadaj już na autobus, chłopie, jesteś ze wsi. Pamiętaj, że my, chłopcy z miasta, jesteśmy lepsi.

No właśnie, taka sobie średniawka, na dodatek z kolejnym dość irytującym nawiązaniem do wsi. To był jeden ze znaków charakterystycznych Tarantino.

Daniel siedział i czekał aż obaj zejdą ze sceny. Przez cały ten czas nerwowo przytupując nogą.



- Dzień dobry! - usłyszała nagle za sobą, gdy zamknęła drzwi do sali. - Może mógłbym pomóc i oprowadzić panią po szkole?


Odwróciła się, zaskoczona i trochę wytrącona z równowagi. Zobaczyła przed sobą dość wysokiego, przystojnego chłopaka. Mimo tego, że prezentował się stosunkowo dojrzale, musiał być licealistą a nie żadnym młodym nauczycielem. Zresztą… Już chwilę później skojarzyła kogo ma przed sobą.

- Dzień dobry – postanowiła zachować się kulturalnie, choć od razu domyśliła się co jest grane. - Dzięki za pomoc, ale nie widzę takiej potrzeby.

- Jest pani nowa, może się pani zgubić w tym tłoku – nie ustępował.

- To, że ktoś zaczyna nową pracę, ni znaczy, że nie zna miejsca pracy na wylot – jej ton wyraźnie sugerował co chciała przez to powiedzieć.

- Uczyła się pani tutaj? - zrozumiał w lot. - Ale auli pani pewnie nie widziała.

- Zapewniam cię, że zobaczę ja w odpowiednim momencie, gdy najdzie mnie na to ochota.

Trochę irytowała ją a trochę bawiła ta próba flirtu. Z uwagi jednak na pierwszy dzień pracy nie widziała potrzeby przyjęcia bardziej „nauczycielskiej” postawy.

- W porządku – poddał się. - W razie czego służę pomocą.

Oddalił się, dopiero kilka kroków dalej spuszczając z niej wzrok a ona stała przez moment nieco wytrącona z równowagi tym krótkim dialogiem.

Miała do czynienia z Oskarem, tym, którego widziała przez okno i o którym zdążyła się już dowiedzieć cokolwiek. I już teraz, bardzo szybko mogła potwierdzić, że niektóre opowiastki nie były przesadzone.

Szkolny playboy, który może i w tej krótkiej chwili nie miał nic ciekawego do powiedzenia, ale… Ale wiedział dobrze, że wrażenie robi się niekoniecznie tym co się mówi a tym jak się przedstawia. A on odważył się podejść, zaczepić a w trakcie rozmowy stał prosto, wyrażał się składnie i patrzył prosto w oczy, w ogóle nie spuszczając wzroku z rozmówczyni, jakby przejmując w tym momencie dominację. I nie sprawiał wrażenia natrętnego. Podszedł, zasiał ziarenko swoją zajebistością i ulotnił, nie narzucając się w żaden sposób.

No właśnie, zasiał ziarno. Nawet ona, Kamila, mająca te pięcioletnie doświadczenie z dorastającymi licealistami, poczuła lekkie i nieoczekiwane ciarki na skórze.




No i jeśli ktoś myślał, że temat nowej nauczycielki w ciągu kilku dni zejdzie z pierwszego miejsca, to się mylił.

- Na bank jest wolna – perorował na początku kolejnego tygodnia Damian, gdy we wtorek siedzieli w kilkanaście osób w auli. - Wiem to na pewno, mieszka z rodzicami.

- Po co takiej dupie mąż? Jak chce się ruchać, to idzie na miasto i w pięć minut kompletuje skład na gang bang – skomentował ironicznie Jabol.

- Nie wszystkie są takie – oburzył się ktoś.

- Wszystkie, tylko nie po wszystkich to widać – zdecydowanym głosem upierał się Jabol.

- A po niej właśnie nie widać…

- No właśnie – podchwycił kto inny. - To taka laska z klasą, nie jak te wypindrzone lachociągi z instagrama.

- A ona ma instagram? - podchwycił Kozioł z wyraźnym podekscytowaniem w głosie.

- Nie ma. Będziesz dalej walił pod Kamińską.

Wybuchnęli śmiechem. Pani Kamińska była nauczycielką geografii po pięćdziesiątce jeśli chodziło o wiek i po setce, w kwestii kilogramów.

- A może ma? - upierał się niezrażony Kozioł.

- Kto wie… Szukaj, może znajdziesz.

O facebooka nie pytał nikt. Już pierwszego dnia po południu cała szkoła szukała profilu nowej nauczycielki i znalazła. Ale niczego ciekawego poza zwykłym zdjęciem profilowym tam nie było.

- Oskar już się do niej dobierał – rzucił z krzywym uśmieszkiem Mrówka.

- Zazdrościsz?

Mrówka wzruszył ramionami. Nie chciał wyjść na zazdrośnika, ale… Ale jakby co, to miał świadomość, że w takim przypadku zazdrość czuliby wszyscy tutaj zgromadzeni licealiści. Wszyscy co do jednego.

Daniel też.


Jako spokojny introwertyk mógł to ukrywać przed innymi, ale przed sobą nie musiał. Nowa nauczycielka oczarowała go i mógł się tylko zastanawiać, czy innych tak samo, czy też to on był tym wyjątkiem, który poczuł to tak silnie.

Pani Kamila jednoznacznie prezentowała się jak kobieta marzeń. Nie żadna niezła dupa, tylko właśnie kobieta z klasą, urokiem. O niezłej figurze, owszem. Ale także o zadbanych włosach, pięknych oczach. I nauczycielka. Nie mogła być jakaś kretynką, nie sprawiała zresztą takiego wrażenia.

I jak słusznie ktoś zauważył nie sprawiała wrażenia „takiej”. Chociaż, znał już kobiety przynajmniej na tyle, by wiedzieć, że czasem pozory mylą.

Dlatego to, że wczoraj zauważył ja wchodzącą do auli w towarzystwie tego szmaciarza Oskara, zabolało go dość mocno. Satysfakcja, że chwilę wcześniej sponiewierał go na szkolnym boisku niewiele pomogła w poprawie nastroju.



Dominika wyszła z wody i na moment zastygła w bezruchu, prostując swe ciało i unosząc ręce w górę. Kamila przez moment przyglądała się szczupłej, zgrabnej sylwetce swojej najbliższej przyjaciółki.

I kompletnie nagiej.

- Stój tak dalej – odezwała się w końcu, nie spuszczając wzroku z wysokiej blondynki. - A przyciągniesz wszystkich rolników z okolicy.

Ale Dominika nie zareagowała. I chyba słusznie, bo miejsce, w którym obie zażywały kąpieli i ostatnich tego roku słonecznych promieni, chroniło je przed wytropieniem, podczas gdy one same miały doskonały wgląd w najbliższą okolicę i musiałyby mocno przysnąć, by dać się podejść komuś niepowołanemu.

Dlatego Kamila również wylegiwała się nago. W sumie robiły to nie pierwszy raz. I te nagie wypady nad to zapomniane jeziorko między Gorczycą a Łomiankami sprawiały jej sporą rozkosz.


Także rozkosz erotyczną. Świadomość, że rozbierała się w miejscu publicznym, owszem bardzo bezpiecznym, ale jednak… Robiła Kamili dobrze. I choć samo zrzucenie ciuchów przychodziło jej zawsze z oporem, to potem często przedłużała ten moment by się ubrać i wrócić do domu.

Były tu do tej pory z pięć, sześć razy i nigdy jeszcze nie zauważyły kogokolwiek innego. W sumie gdyby taki pojawił się gdzieś na widnokręgu… To sprawiłoby, że adrenalina popłynęłaby szybciej. Oczywiście gorzej, gdyby ten ktoś zaczął się zbliżać do miejsca, w którym się wylegiwały. Wtedy ten bezpieczny i dość podniecający ekshibicjonizm zmieniłby się w niebezpieczny i trzeba byłoby się ubrać.

Na razie jednak na nic takiego się nie zapowiadało, więc Kamila mogła wystawiać swe nagie ciało na słoneczne promienie i cieszyć się pewnego rodzaju erotycznym podekscytowaniem.

- To ostatnie dni, trzeba nabrać kolorów – odezwała się w końcu Dominika.

- Tak jakbyś tego potrzebowała… - Kamila skomentowała świetne ciało przyjaciółki, czując lekki przypływ zazdrości.

Zazdrości pewnie irracjonalnej, bo miała świadomość, że sama cieszy się sporą popularnością wśród mężczyzn i co za tym idzie niewiele chyba mogła zarzucić swojej figurze, ale kobiece kompleksy często bywały właśnie irracjonalne.

Przy czym jednak, co by nie mówić, Dominika na pewno miała nad nią jedną przewagę. A w zasadzie dwie. Piersi koleżanki było wyraźnie większe niż jej własne.

- No i co tam w szkole? Masz już jakichś fajnych kolegów? - blondynka ułożyła się obok Kamili.

- Nie ma tam specjalnie nikogo interesującego – odpowiedziała ostrożnie.


Bo w sumie to nie była prawda, lecz wolała powiedzieć to, niż to, że zwyczajnie jej samej nowi koledzy w żaden sposób nie interesowali.

Ale Dominika znała już ją na wylot, by nie domyślić się o co chodzi.

- Spodziewałam się, że to powiesz.

- Chociaż jeden młody chce się przykolegować – zeszła nieco z tematu grona pedagogicznego.

- Młody? Naprawdę? Fajny? - zainteresowała się Dominika.

- Tak, odważny… Pewny siebie, mocny.

- Przystojny?

- I to jak – nie ukrywała tego Kamila, choć bardziej rzuciła to pod efekt dla koleżanki.

- No to powiedz szerzej.

- No co tu mówić? Dość wysoki, fajna sylwetka i super przystojny. Gwiazda liceum, wiesz co mam… Pewny siebie. Jak podchodzi do ciebie, to już wiesz, co on sobie myśli i wyobraża. I ulegasz mu.

- Nie gadaj. Mówisz przecież o zwykłym osiemnastolatku.

- Osiemnastolatku – zgodziła się. - Tyle, że jednak niezwykłym.

- No i co?

- A zaofiarował pomoc w oprowadzeniu po szkole i…

- Przecież znasz ją doskonale.

- I tak mu odpowiedziałam. Ale nie zraził się, tylko dalej próbował różnych podejść. Ale tak naturalnie, nie nachalnie, wiesz… Wie o co chodzi, umie w to grać…

- Aż tak? - dopytywała się z uwagą Dominika. - I co?

- Wczoraj dopadł mnie pod aulą, dałabym głowę, że wyczekiwał, żeby wejść tam ze mną, gdy byłam sama. Ale nie odmówiłam.


- I co? Czarował?

- Jakimś wybitnym mistrzem gadki, to on chyba nie jest… Ale robi wrażenie czymś innym, postawą i tak w ogóle… Poza tym odniosłam wrażenie, że już to, że sam pokazał się ze mną w moim towarzystwie, że wiesz… Że zrobił to choćby po to by wzmocnić jeszcze bardziej swój prestiż w szkole. I tak trochę żałuję, że dałam się wykorzystać…

- Jak się dałaś wykorzystać tak szybko, to co będzie potem… - skomentowała blondynka z zaczepnym uśmiechem na twarzy.

Wzrok Kamili powędrował na młode, jędrne, sporej wielkości nagie piersi przyjaciółki.

- A tak poza tym, co tam w tej auli było do oglądania?

- Nic – wzruszyła ramionami Kamila. - Tak tylko weszłam, bo wcześniej nie było okazji a za moich czasów nie było tego. No i przypadkiem, czy nie, akurat trafiłam na coś ciekawego.

- Tak?

- Tak. Tam na tej scenie nawijał sobie inny chłopak, z mojej klasy akurat. Już go poznałam wcześniej, wyobraź sobie, że praktycznie w tym samym momencie, gdy ja tydzień temu siedziałam u dyrektora pierwszy raz, przed swoją pierwszą lekcją, to na szkolnym boisku rozpoczęła się jakaś bijatyka. Nie wiem o co poszło, bo nie poruszyłam tego tematu z nim do dzisiaj. W każdym razie właśnie ten chłopak rozłożył trzech innych a wiara na boisku się śmiała i wiwatowała. No i jednym z tych trzech był Oskar, ten właśnie, o którym ci opowiadałam.

- Ten piękny – doprecyzowała blondynka.

- Tak… No i weszliśmy na aulę tak od góry, więc nas nie widzieli. Przynajmniej na początku. A ten rozbijaka tam coś nawijał na scenie. I się tak przysłuchałam...

- Myślałam, że nie lubisz hip hopu…?

- Bo nie lubię. Tym bardziej, że on, ten Daniel, w sumie to słabo sobie z tym radził, wypadał z rytmu i tak wiesz… Ale jedno mnie zaintrygowało.


- Co?

- Wiesz, leciał taki dość fajny, hipnotyzujący bit, trochę dałam się wkręcić, za moich czasów tego nie było w szkole a tu… Całkiem fajny klimat, że młodzi mają gdzie przyjść po lekcjach i się realizować… No ale to jedno a drugie… On nawijał o historii, wiesz? Wiesz, jak ci raperzy, co się przechwalają w swoich kawałkach, wiesz, nie?

- No, że mają fury i dupy. Albo dupy i fury.

- No właśnie, tylko, że ten Daniel… On tam też tak właśnie rapował, w tym stylu, tylko, że nie o furach i dupach a o historii, to znaczy robił nawiązania do słynnych bitew historycznych. I wiesz, to nie był taki zwykły hip hop jakiego nie trawię. To było coś na naprawdę fajnym poziomie. Nie wiem, czy ci cytować, bo coś tam jeszcze pamiętam...

- Daj spokój, ja się na tym nie znam – jednoznacznie ucięła temat Dominika.

Więc Kamila na moment zamilkła, w myślach wracając raz jeszcze do tego momentu, gdy wczoraj weszła do auli i zobaczyła tego chłopaka wypluwającego kolejne słowa do mikrofonu. Na początku trochę skrzywiła twarz, ale potem… Zaczęła słuchać i z każdą sekundą przysłuchiwała się coraz bardziej zaintrygowana.

Jak to szło...? Nie pamiętała wszystkiego, tylko jakieś pojedyncze linijki…

Toniesz bezradnie w swoich pustych bluzgach, ja stoję twardo jak skała, jak Jackson pod Bull RunOgarnie cię taka trwoga, że za chwilę stchórzysz i oszalejesz ze strachu w Lesie Teutoburskim… Nie dam ci odetchnąć nawet przez chwilę i zamknę cię jak Nelson Napoleona pod Abukirem… Na oczach kolegów rozegra się ten dramat, zginiesz samotnie jak wilk na Równinie Abrahama... A i coś co najbardziej wryło się w jej pamięć, „Jesteś takim kozakiem i myślisz, że ze mną wygrasz? Czeka cię smutna noc na groblach Tenochtitltan”. I jeszcze parę innych wersów, które już niestety wyleciały z jej pamięci.

I uderzający w głowę refren. Niby prosty, ale wykrzyczany i przyprawiający nawet ją o ciarki na skórze. „Mam lepsze linie, to chyba oczywiste, czeka cię skurwysynu długa La Noche Triste!”


Tak, te linie robiły na niej wrażenie. Jak to śliczne wspomnienie o samotnym wilku, czyli po prostu nawiązanie do generała Jamesa Wolfe, który zginął w bitwie pod Quebec, znanej właśnie także jako bitwa na Równinie Abrahama. O ile nie przepadała za hip hopem, to strasznie uwielbiała takie smaczki.

Nie do wiary, ale spodobał się jej ten hiphopowy numer. Była pod wrażeniem.

- Zagadkowy gość… - mruknęła do siebie przerywając na moment ciszę.

Tak, przecież do tego wszystkiego grał jeszcze w piłkę na poważnym poziomie. Coś jednak umiał. O co chodziło zatem wtedy na boisku?

I czemu tak się speszył, gdy zobaczył na górze ją z Oskarem? Oskarem chyba trochę zawiedzionym, gdy okazało się, że nowa, atrakcyjna nauczycielka nagle zupełnie straciła zainteresowanie jego słowami, koncentrując się na tym co widziała przed sobą nieco w dole...

Otrząsnęła się z tych rozmyślań i wróciła do rzeczywistości rozglądając dookoła. Mimo, ze obie na kilka minut straciły czujność, nic się nie zmieniło, było cicho i pusto. Kamila poczuła pewien żal, że następna taka eskapada wypadnie pewnie dopiero w przyszłym roku.



2. Na hiphopowej scenie.



Tak, czy owak dobrze było wrócić do pracy i spróbować rozwiązać nurtujące ją kwestie. W środę na koniec godziny wychowawczej poprosiła jednego z uczniów by ostał na chwilę.

- Siadaj – wskazała mu drugą ławkę.

Po czym, trochę nieoczekiwanie dla samej siebie, postanowiła zachować się niczym amerykański szeryf i usiadła okrakiem na krześle naprzeciw niego. On sam też był chyba tym nieco zaskoczony.

- Mamy do wyjaśnienia jedną sprawę – zaczęła. - Chodzi o tamten incydent sprzed tygodnia. Miałam do niego wrócić, ale nie było okazji a chciałabym wiedzieć o co poszło.


- O… W końcu ktoś się tym zainteresował – pokiwał głową.

Nie spodziewała się takiej ironicznej reakcji i przez moment nie wiedziała jak zareagować.

- Rozumiem, że nie czujesz się temu winny…?

- Ja jestem święty… - ironizował w najlepsze.

- Widzę, że humor ci dopisuje – co nie do końca się jej podobało i trochę zirytowało. - Jeśli mam być szczera, nie przepadam za takimi sytuacjami. Nie jestem twoim rodzicem, więc nie chcę umoralniać, ale jako nauczycielka i w tym przypadku wychowawczyni, mam prawo oczekiwać by takie sytuacje się nie powtórzyły. Jest to dla ciebie chyba zrozumiałe?

- Ale to nie zawsze ode mnie zależy.

- Wobec tego chciałabym wiedzieć co się stało, tym bardziej, że sprawiasz wrażenie raczej kogoś spokojnego i nie wyglądasz na kogoś, kto rzuca się na trzech dżentelmenów naraz...

- Dżentelmenów? - powtórzył.

- No dżentelmenów – tym razem ona z pewną satysfakcją popisała się ironią. - Zdążyłam się dowiedzieć, że tamci trzej to jakiegoś rodzaju elita tej szkoły, sam Oskar sprawia zresztą, przynajmniej w mojej opinii, bardzo pozytywne wrażenie...

Wiedziała gdzie uderzyć. Zrobiła to lekko złośliwie, ale jeżeli wziąć pod uwagę incydent sprzed tygodnia, jak i przedwczorajszą reakcję na jej wejście z Oskarem u boku...

- Widzę, że łatwo zrobić na pani wrażenie – o dziwo nie dał się zbić z tropu.

- Wcale nie – sprzeciwiła się, choć po sekundzie uzmysłowiła sobie, że jego osąd wcale nie odbiegał tak daleko od prawdy. - Po prostu chciałabym wiedzieć kim jesteś i jak potraktować to co się wtedy stało.

Nagle postanowiła zmienić front.


- Miałam okazję być przedwczoraj w auli, jak pewnie zauważyłeś i widziałam jak sobie radzisz z mikrofonem...

- Kiepsko – wtrącił.

- Pewne rzeczy można poprawić – zgodziła się ostrożnie. - Ale muszę ci powiedzieć, że bardzo ujęło mnie to co hm… Nawijałeś w tym kawałku.

- Naprawdę?

Zauważyła, że drgnął i jakby trochę się ożywił. W każdym razie patrzył w jej oczy z większą uwagą.

- Czemu się temu dziwisz? – kontynuowała marsz swoją drogą. - Jestem historyczką, zdaję sobie sprawę, że wiedza o bitwie w Zatoce Abukir, czy pod Blenheim poważnie wykracza poza zakres wiedzy przeciętnego licealisty. Poza tym ładnie ubrałeś to w słowa. No i nie słyszałam wcześniej by jakiś muzyk zajmował się historią w taki czy inny sposób.

- Sabaton o tym śpiewa.

- Wiem – skinęła głową. - Ale ich kawałki są bardziej militarne i takie zagrzewające do walki, odwołujące się do dumy, pełno w nich patosu… Ty zrobiłeś to inaczej. Będę szczera, o ile nie przepadam za hip hopem, to lubię jak ktoś pisze w ciekawy sposób. Ty mnie zaciekawiłeś. Powinieneś robić to dalej.

- Hm… - chrząknął.

Dostrzegła, że nie był przygotowany na jej komplementy i że zrobiły mu one dobrze. Czuła, że zaczyna rozumieć tego chłopaka i miała coraz poważniejsze wątpliwości co do jego winy w incydencie sprzed tygodnia.

- Dlatego nie rozumiem, co cię wtedy napadło – szybko zmieniła temat.

- Jeśli mogę tak powiedzieć… Oskar to dupek.

Mógł, co tam… W dwudziestym pierwszym wieku nauczycielom zdarza się słyszeć gorsze słowa od swych uczniów.


- A możesz to bardziej uzasadnić? Na przykładzie tamtego wydarzenia? Nie widziałam przecież wszystkich szczegółów, prawdę mówiąc tylko efekt końcowy...

Wziął głęboki wdech.

- Oskar i tamci dwaj znęcali się nad jednym małolatem z pierwszej klasy – rzucił.

- Znęcali? Poważnie? - spojrzała czujnie.

- Czy poważnie… - wzruszył ramionami. - To zależy jak na to patrzeć, ale ja akurat nie mogłem. Wkurzyłem się, zwłaszcza gdy Oskar kopnął tamtego w… W dupę.

- Zrobił to? No cóż…

Zapadło chwilowe milczenie. Postanowiła podarować sobie wychowawcze uwagi typu „mogłeś po prostu przyjść i poinformować nas o tym, zamiast załatwiać sprawę w taki sposób”.

- Zakładam, że nie tylko dlatego nie lubisz Oskara?

Wzruszył ramionami. Pewnie wcześniej nie byłby taki skłonny do szerszej wypowiedzi, ale po tych komplementach i przełamaniu lodów...

- To dupek, już mówiłem.

- A gdybyś mógł wyrazić się bardziej rzeczowo?

- Jak w każdej szkole. Jest elita i… - urwał. - Nie lubię tych nadętych lamusów, co myślą, że są lepsi. A poza tym on lubi się kleić do każdej laski i to też…

Z trudem stłumiła uśmiech. Może przesadzała, ale odebrała to jako przejaw pewnej zazdrości. Ot, zwykły chłopak zobaczył nielubianego playboya klejącego się do nowej, atrakcyjnej nauczycielki i się w nim trochę zagotowało. Hm, dziecinne, ale trochę urocze.

Tak, że jednak pozwoliła sobie na delikatny uśmiech.

- Mam nadzieję, że nie posądzasz mnie o… No, mniejsza o co.


Wstała z miejsca dając sygnał, że rozmowa dobiegła końca, odwracając się plecami do Daniela. Usłyszała, że on też się podniósł i skierował ku drzwiom.

- Naprawdę jesteś taki dobry z historii? - zatrzymała go jeszcze na koniec.

- W drugiej i trzeciej klasie miałem szóstki na koniec. Lubię czytać – dodał po sekundzie. - Choć nie zawsze mam co. Książki kosztują a w bibliotekach nie wszystko znajdę.

- Jeżeli bierzesz się za to tak na serio, to służę ci pomocą – oświadczyła poważnym tonem. - Nie mam jakiejś wielkiej biblioteki w domu, ale jeżeli potrzebowałbyś czegoś, po prostu daj znać.

Nie żartowała. Trochę tęskniła za nastolatkami, którzy podzielaliby jej pasje tak na poważnie i w związku z tym odezwała się w niej krew prawdziwej nauczycielki, wychowawcy. W poprzedniej szkole nie znalazła nikogo takiego, więc skoro teraz...



Obsesja licealistów na punkcie nowej nauczycielki osiągnęła tak absurdalny punkt, że kilkanaście minut później na auli Daniel zbierał gratulacje od chłopaków, tylko za to, że przesiedział całą przerwę w towarzystwie pięknej pani profesor.

- Ale Oskar wciąż jest na pierwszym miejscu – lojalnie ostrzegł Wiktor.

- A o czym gadaliście? - interesował się Szeroki.

- Takie tam… O tym co wtedy dowaliłem tym trzem… No i mówiła, że podobał się jej ten numer, który nawijałem w poniedziałek – Daniel nie robił tajemnicy.

- Aha… Czyli może ładna, ale głucha – zawyrokował Jabol wzbudzając oczywiście śmiech.

- Wczoraj widziałem ją na mieście i miała całkiem fajne mini, bardziej niż w szkole – rzucił ktoś.

- Zwaliłeś już sobie? - Jabol nie omieszkał posłać odpowiedniej riposty.


- Pewnie. Dwa razy – pochwalił się niezrażony ktoś.

- Czyli co? Spodobało się jej tutaj? - drążył temat Baltazar, jeden z wolnostylowców.

- Mówiła, że spodobałem się jej ja a nie wy – Danielowi widocznie podniosła się pewność siebie. - A czemu pytasz?

- Bo mamy tak naprawdę jednego jurora na mistrzostwa, tylko Panteon, nie…? Powinno być ze trzech.

Miał na myśli licealne mistrzostwa we freestyle’u, które miały się odbyć w następny piątek.

- W razie co wciśniemy Gruchę.

Grucha był odpowiedzialny za oprawę muzyczną, czyli puszczanie bitów. W ostateczności faktycznie mógł połączyć te dwie funkcje.

- Dwóch nie może być. Musi być nieparzysta liczba, czyli i tak potrzebujemy jeszcze kogoś – logicznie perorował Baltazar.

- Chyba nie masz na myśli tej Kamili? - zapytał Szeroki, również przymierzający się do uczestnictwa w bitwie.

- A dlaczego by nie? - twardo obstawał Baltazar. - Na mnie ona sprawia wrażenie, jakby chciała coś z nas wyciągnąć, widać, że trochę się angażuje. To nie jest stara baba, która przychodzi na lekcje, wykłada znudzona co ma do wyłożenia i idzie do domu siekać kotlety na obiad.

- No właśnie, młoda jest, męża nie ma, chłopaka też, co ma do roboty w domu? - dodał ktoś.

- Ale może się nie zna na hip hopie. Po co wpuszczać kogoś takiego do jury?

- Ale widać ma jakieś pojęcie o składaniu wersów, to wykształcona kobieta, łyknęła trochę poezji pewnie...

- Jak masz już z nią takie układy, to wrzuć jej ten temat – zwrócił się Baltazar do Daniela.

- Jakie znowu układy...?


- No nie marudź. To jest jeszcze zresztą twoja wychowawczyni, weź pogadaj i załatw to.

Daniel zamilkł na chwilę. W sumie ta prośba pochlebiała mu. No i zawsze był to jakiś pretekst do kolejnej rozmowy z nową, piękną nauczycielką.

- A w ogóle sam wystąpisz, skoro twoja pani tak cię podbudowała? - rzucił z lekką ironią Szeroki.

- Hm, nie wiem… - zawahał się, czując, że właśnie kompletnie traci tą pewność siebie.

Chciał. To wszystko co wzbudzało w nim myślenie „jestem lepszy, przesłuchałem więcej płyt, niż wy wszyscy razem wzięci”, skłaniało także do wzięcia udziału w bitwie. Wierzył, że tekstowo nie jest zły, zresztą raptem chwilę wcześniej usłyszał to od osoby niezwiązanej z hip hopem i o czymś to świadczyło.

Ale teksty pisane w domu to jedno a freestyle na scenie i to jeszcze przy większej publiczności to zupełnie inna bajka.

- Spróbuję dzisiaj i zobaczę… Ktoś chce…? - rzucił jakby od niechcenia.

- Ja już idę zaraz mam autobus – odmówił Baltazar.

W ślad za nim poszedł Szeroki.

- Ja mogę – zaofiarował się Wiktor. - Przegrywam ze wszystkimi, to może z tobą nie a nawet jeśli to i tak spłynie to po mnie – zapowiedział hardo.

Daniel gorzko uświadomił sobie, że wchodząc na scenę nawet tylko po to by stoczyć treningową bitewkę, bez stawki, bez ciśnienia i bez udziału publiczności, nie licząc dwóch chłopaków siedzących na widowni i Gruchy za konsolą i tak czuje miękkie nogi i ochotę by najlepiej wykonać jednak w tył zwrot.

Ech...

- Ty się tak nie stresuj, bo zaraz zejdziesz – Grucha chyba też dostrzegł jak bardzo spięty był Daniel.

- Dobra, dobra… - machnął tylko ręką. - Zaczynasz? - zwrócił się do Wiktora.


No i ten po chwili poleciał z trzecioligowym w najlepszym przypadku freestylem, ale w sumie nie o wynik tej bitwy Danielowi chodziło, tylko o obycie się z mikrofonem i sceną, więc kiepski występ przeciwnika nie dodał mu specjalnie jakiejś otuchy.

- Dobra teraz drugi! - zarządził Grucha.

Szybsze bicie serca, wejście w bit...

- Co to za teksty Wiktor? To jak gadka gimbusa. Nie masz żadnych metafor, nie masz żadnych porównań. Ja mam ich więcej niż Gural na wszystkich jego albumach, jeśli tak słabo ruchasz, to laska ci powie „do jutra!”, ej… Widzisz… Ja mam wielokrotne a ty masz siermiężny bełkot, kiedy ty słuchałeś Firmy, ja Defenders Of Underworld, tej... Nawijałeś coś o tolerancji? No kurwa nie wierzę! Tolerancja to dla ciebie tylko słowo na papierze. I wiesz, jest takie stowarzyszenie „Nigdy więcej”. Ono powstało gdy usłyszało twoje teksty, pseudo raperze...

Ufff, dobra, dziesięć wersów, tyle wystarczyło, by sprawić dwa razy lepsze wrażenie niż przeciwnik i w sumie… Nie było chyba tak źle, nie licząc problemów z opanowaniem bitu. Cholera, to by trzeba wyćwiczyć i przychodzić tu codziennie...

- Jedziecie drugą rundę? - zapytał Grucha.

- Nie no, teraz to mi się odechciało – Wiktor skrzywił się jak dzieciak.

- No trudno… Daniel lepszy. Ale nad tym wokalem to ty popracuj – błyskawicznie wygłosił werdykt Grucha.

No właśnie, no właśnie!

- Jesteś co dzień? Przychodziłbym...

- Jutro metale zajmują aulę na całe popołudnie i wieczór bo robią tu koncert. Ale od poniedziałku my. Wpisujesz się na ten turniej? - zapytał znienacka.

- Dobra, wpisz – palnął Daniel, który w tym momencie zwyczajnie zgłupiał.

- Jak cię wpisać? Podaj jakąś ksywę.


- Hm… No, czekaj, zaraz…

Ksywa? Tysiące myśli, żadnej poważnej, co by tu wybrać? Pierwsze co do głowy przyszło to...

- Dawaj jakąś postać historyczną – krzyknął z widowni Kozioł. - MC Piłsudski! Zajebiste nawet! - zaśmiał się na cały głos.

Czekaj, zaraz… Historia? Ulubiony temat? Wojna secesyjna? Generał Lee? Bez sensu… Wojna domowa w Hiszpanii? Generał Franco? Jeszcze gorzej. Zaraz… O, właśnie, tak!

- Falanga! - rzucił widząc coraz silniejsze zniecierpliwienie na twarzy Gruchy. - Definitywnie. O… Definitive Falanga. Albo odwrotnie, Falanga Def. Właśnie tak!



Już nie w czwartek a w piątek. Niestety nie mieli lekcji historii tego dnia, więc musiał ustrzelić panią profesor gdzieś na szkolnym korytarzu, w którejś z przerw.

No więc trafił ją i zwrócił się do niej z dwoma problemami. Jednym w kwestii historycznej, chodziło mu o książki i drugim w kwestii czysto hiphopowej.

- Ja? W roli jurorki? - zdziwiła się bardzo uroczo, ale potrząsnęła głową. - Obawiam się, że nie mam do tego żadnych predyspozycji.

- Analizując mój tekst udowodniła pani, że potrafi się w tym odnaleźć – nie ustępował.

- Ciężko to nazwać poważniejszą analizą – odpowiedziała racjonalnie. - Poza tym to jedna rzecz a druga… - zawiesiła głos.

- Pani profesor, po niedzieli będziemy mieli treningi każdego dnia, po zajęciach. Może wtedy pani przyjdzie, choć raz i zrobimy taką próbę?

Hm, to akurat nie był zły pomysł.

- Daniel, przemyślę to – obiecała, kierując się w stronę pokoju nauczycielskiego. - A co do książek, to najlepiej będzie, jeśli wpadniesz do mnie, do domu i zobaczysz co cię może zainteresować. Dzisiaj? Po południu?

Do domu pani profesor? Prywatnie? Jak to brzmiało...


Takiej propozycji nie dało się odrzucić, więc w okolicach siedemnastej zadzwonił do drzwi domu, w którym mieszkała nowa nauczycielka. Z tego co zdążono ustalić mieszkała z rodzicami. Bez rodzeństwa i innych osób towarzyszących.

- Wejdź – zaprosiła go do środka. - Akurat męczę się z komputerem, coś mi nie gra.

Widok pięknej pani profesor ubranej bardziej prywatnie wpłynął na niego rozbrajająco. Choć to prywatnie… W sumie i tak w niby zwykłych spodniach prezentowała się zjawiskowo, jakby miała wyjść gdzieś na jakieś ważne spotkanie.

- Co konkretnie? - zapytał wchodząc do pokoju pani profesor.

W sumie wyglądał dość zwyczajnie, nie licząc poważnego stosu książek na półkach. Ale sam fakt, że znalazł się w nim, był wystarczająco ekscytujący.

Gdyby był typowym nastolatkiem zrobiłby sobie selfie, by potem wrzucić na facebooka, ale akurat on miał w nosie takie popisy. Choć akurat w tym przypadku trochę korciło.

- Nie mogę wchodzić na niektóre strony, nawet na pocztę, ładuje się, ładuje i nie może wejść - oznajmiła.

- Nie znam się za bardzo, ale mogę zobaczyć – rzucił trochę niechętnie, bo za speca w tym temacie faktycznie się nie uważał.

Ale wystarczyła minuta, dwie…

- Nie ma pani aktualizacji – wyjaśnił. - Gdzieś musiała pani wyłączyć. To jest kwestia na parę minut, jeśli mogę się tym zająć.

- Byłabym wdzięczna – skwitowała, przygryzając wargę. - I tak muszę zostawić cię samego, mam coś do zrobienia w kuchni.

Wyszła a Daniel poczuł kolejną falę podekscytowania. Owszem, wziął się do roboty, ale… Ale został sam, mając przed sobą osobisty komputer pani profesor.

Wprawdzie nie obiecywał sobie wiele, ale… W każdym chyba umyśle nastolatka zakwitłaby taka myśl. Wejść na dysk i zobaczyć czy nie ma nim jakichś ciekawych rzeczy.


W pierwszej chwili skrzywił się z niesmakiem. Był na tyle uczciwy by mieć świadomość, że szperanie komuś na dysku jest praktycznie tym samym co grzebanie w szafach, czy szufladach. To było nieładne i to delikatnie mówiąc.

Ale z gdy mijały kolejne sekundy… Gdy dotarło do niego, że mógł znaleźć to, co przychodziło na myśl pierwsze, czyli jakiś folder z prywatnymi fotkami… Może byłoby coś fajnego, jakieś fotki w mini sukience, czy coś takiego…

W pokoju było cicho, więc spokojnie mógł usłyszeć co dzieje się w mieszkaniu. Jedyne odgłosy jakie dochodziły do jego uszu, wskazywały na znajdującą się na drugim końcu korytarza kuchnię, więc można było to zrobić tak, by zachować sporą dozę bezpieczeństwa.

Nieco trzęsącą się dłonią i z przyspieszonym biciem serca kliknął w „mój komputer” i zaczął sprawdzać zawartość dysku, starając nie uronić się jednocześnie niczego żadnego dźwięku dochodzącego z mieszkania.

Był na tyle trzeźwym chłopakiem, by nie przeżyć jakiegoś większego rozczarowania, gdy po kilku minutach szukania okazało się, że na dysku nie ma niczego poważniejszego. Trochę muzyki, jakieś tam filmy, parę ebooków i na dobrą sprawę nic więcej. Ani jednego zdjęcia, choćby zupełnie neutralnego.

Dziwna kobieta, jakby niedzisiejsza…

A może nie dziwna, tylko zasadnicza, mająca trochę oleju w głowie, w przeciwieństwie do tysięcy gwiazdek facebooka i instagrama, świecących golizną na zawołanie? Choć fajnie byłoby zobaczyć piękną nauczycielkę w mniej oficjalnym wydaniu, to jednak ktoś taki jak Daniel musiał przyjąć jej postawę za pozytywną.

No chyba, że miała jakieś ukryte foldery, ale tego już nie chciał szukać. Zresztą, gdyby je znalazł to i tak by się do nich nie dostał.

I gdy już na spokojnie kończył usprawnianie pracy komputera, oczekując iż sama właścicielka pojawi się lada moment, coś nagle przykuło jego uwagę.


Oto po włączeniu przeglądarki załadowała się strona startowa a na niej ikony najczęściej odwiedzanych stron. Bez trudu dało się rozpoznać strony google, facebooka, filmwebu i paru innych. Ale uwagę Daniela przykuł niewielki prostokąt na dole. Głównie dlatego, że w obrazie pojawiło się coś, co wyglądało jak fragment ciała nagiej kobiety.

Zaciekawiony kliknął. Strona załadowała się niemal od razu a on znów poczuł jak serce zaczęło bić mocniej.

Na górze strony znajdował się nagłówek „Opowiastki i fantazje nauczycielki”. Już samo to naprowadzało myśl na jedno. Na charakter tych opowiadań, zwłaszcza, że wzrok przyciągało także foto faktycznie mocno niekompletnie ubranej kobiety i… Jeszcze nie mógł tego przyjąć do siebie, ale zobaczywszy wiele mówiący nick autorki strony, czy też bloga „Nauczycielka”...

No dobrze, nauczycielek mogło być wiele, zresztą taki nick mógł sobie wymyślić praktycznie każdy, ale…

Ale gdy zauważył, że nick „Nauczycielka”, to nie tylko nick autorki strony, ale także login osoby zarejestrowanej na stronie…

Serce uderzyło niczym najcięższy młot. Logika zadziałała błyskawicznie, bo... Skoro nick autorki strony pokrywał się z nickiem zalogowanej osoby, to… No to, do cholery jasnej, nie mogło być innego wytłumaczenia, niż to, że autorka i pani Kamila, jako właścicielka komputera to jedna i ta sama osoba!

Serce tłukło jak oszalałe. Przeciągnął stronę w dół, ale tam nie było nic więcej, poza odnośnikami na górze. W zasadzie jednym odnośnikiem zatytułowanym – fantazje.

Wahał się przez moment, ale… Ale nie. Miał świadomość, że piękna nauczycielka może wejść tu w każdej chwili a przecież można to było zrobić inaczej.

Zapamiętać adres strony i spróbować wejść na nią już u siebie w domu. Nic innego nie wchodziło w grę.


I choć strasznie korciło, by pod nieobecność nauczycielki spróbować wejść w kuszący link, to rozum zwyciężył. Przez moment wpatrywał się jeszcze w zdjęcie prawie nagiej kobiety. Nie było widać twarzy, nie mógł mieć zielonego pojęcia, kto na jest na zdjęciu, choć skoro profil należał do pani Kamili, teksty też, to być może było jakieś prawdopodobieństwo, że to jej prawie nagie ciało oglądał w tym momencie?

Boże, gdyby to była prawda...

Nieco mocniejszy hałas, szmer jakichś rozmów w głębi domu przywrócił go do świata żywych. Wyłączył stronę i przełączył na coś innego. Pierwszą z brzegu Wirtualną Polskę. Strona działała bez zarzutu. Odpalił jeszcze kilka linków informacyjnych dla pewności.

I przy lekturze jednego z nich otworzyły się drzwi a do środka wkroczyła pani Kamila.

- Naprawiłeś? - z nadzieją rzuciła okiem w monitor.

- Chyba tak, dla pewności niech pani sprawdzi – uniósł się z krzesła, robiąc miejsce nauczycielce.

Ta tylko pochyliła się i kilkoma sprawnymi ruchami zalogowała na pocztę. Z zadowoleniem pokiwała głową.

- Zaoszczędziłeś mi paru browarów, które musiałabym kupić jakiemuś znajomemu – rzuciła z lekkim uśmiechem.

- Nie mówiłem, że ja przyjmuję tylko wódkę? - Daniel wysilił się na luźną ripostę.

- Wstydź się, sportowcu – zbeształa go żartobliwie.

- Pani chyba nie widziała naszej szatni po popołudniowych treningach…

- I mam nadzieję, że nigdy tam nie wejdę. Naprawdę mam się odwdzięczyć w taki sposób?

Milczał przez sekundę, gdy w odpowiedzi przez głowę przewinęły się zupełnie inne propozycje zapłaty. Rzecz jasna realne tylko i wyłącznie w dość specyficznych filmach.


- Myślę, że najlepiej jak pani po prostu przyjdzie w ten poniedziałek do auli – odpowiedział czując pewną satysfakcję, że może stawiać jakiekolwiek warunki pani profesor.

Ale gdy kilka minut później opuszczał jej mieszkanie z książką pod pachą w jego głowie tłukła się myśl, że piękna nauczycielka dopiero mu się odwdzięczy. I to już za jakieś kilkanaście minut. Choć zupełnie nieświadomie.

Wsiadł na rower i w niezłym tempie dotarł do domu, gdzie natychmiast odpalił komputer. Wyszukanie strony, którą oglądał na sprzęcie pani Kamili nie nastręczyło wielkich trudności. Te zaczęły się dopiero później, gdy okazało się, że by uzyskać dostęp do jej zawartości, należało dokonać rejestracji.

Zrobił to, ale link aktywacyjny nie nadszedł ani automatycznie, jak to bywało w zwyczaju, ani po godzinie, ani po dwóch. Widocznie w tym przypadku to właścicielka strony osobiście aktywowała konta tych, którzy wchodzili na jej profil.

Z jednej strony poczuł spore rozczarowanie, z drugiej… To wszystko stawało się jeszcze bardziej intrygujące i kuszące. Dlaczego tak robiła? Chciała mieć kontrolę nad liczbą wchodzących? Może zawartość strony była naprawdę mocna?

I w sumie… Sam teraz zaczął się zastanawiać nad odbiorcami. Kim byli? Czy pani Kamila reklamowała gdzieś swą stronę? No i co tak naprawdę się na niej znajdowało? Może pisała jakieś opowiadania, które gdzieś zamieszczała?

Nie wiedział tego i nie potrafił wysnuć jakiegoś konkretnego wniosku. Jedyne co pozostawało to uzbroić się w cierpliwość i czekać na dostęp, który miał nadzieje uzyskać.



3. Tajemnica pięknej nauczycielki.



Co nastąpiło następnego dnia niedługo po obiedzie. W okolicach godziny szesnastej, sprawdzając skrzynkę po raz pewnie dziesiąty, natknął się na maila aktywacyjnego.


Więc jednak! W ciągu sekundy poczuł narastające podekscytowanie, czy wręcz podniecenie. To wzrosło gdy chwilę później jego oczom ukazał się obraz jaki zapamiętał z monitora pani profesor.

Podekscytowany potarł swe nieco spocone dłonie.

Przede wszystkim… Musiał przyjąć, że nie ma jeszcze stuprocentowej pewności, że jest to strona pani Kamili. Owszem, praktycznie wszystko na to wskazywało, ale mógł zaistnieć jakiś dziwny zbieg okoliczności, który wyjaśniłby, że jednak nie.

Cóż, tak czy owak… Jeśli jeszcze nie teraz, to być może upewni się w tym już za moment.

Kliknął w jedyną na stronie zakładkę „fantazje” i przeniósł się do tego właśnie działu. Jego szeroko otwartym oczom ukazało się raz, dwa, trzy… Pięć tekstów, które rozwijały się po kliknięciu.

Ale było jeszcze coś, coś czego nie dało się przegapić.

Zdjęcia.

Każdemu wpisowi, czyli pewnie każdej fantazji, towarzyszyły fotki, na których znajdowała się kobieta. Na wpół rozebrana. W krótkich spodenkach, w samej bieliźnie, ba nawet tylko w stringach. Niestety na żadnej z nich nie dało się dostrzec twarzy. Z reguły ta część ciała była zasłonięta, albo po prostu ucięta. Tym samym coraz bardziej podniecony Daniel nie mógł stwierdzić, czy...

Zaraz, zaraz…!

Tło! Przecież jeśli to miała być ona, to pewnie robiła te fotki we własnym mieszkaniu, w jednym pokoju… Owszem, odpalając linki do kolejnych fantazji widział więcej fotek, po kilka w jednej zakładce i część z nich zdawała się być robiona na zewnątrz a część w ogóle nie miała tła, czy też było ono wystarczająco zamazane. Ale kilka z nich...

Odpalił fotki i przybliżał obrazy, uporczywie szukając punktów wspólnych. W niektórych przypadkach było o to ciężko, tło często było zaciemnione, ale… Ale z upływem minut coraz bardziej upewniał się, że co najmniej dwie a może trzy, albo i nawet cztery zdjęcia zostały wykonane w tym samym pokoju. Wiele na to wskazywało. Układ okien, ich odległość od ściany, miejsce, w którym znajdowało się łóżko… Na jednym zdjęciu…


Poczuł, że jest bliski zawału. Na jednej fotce dostrzegł dość wyraźnie zegar ścienny, taki sam jak wczoraj w pokoju pani profesor. Wprawdzie reszta zgadzała się o tyle, o ile, ale przecież nikt nie powiedział, że pokój pięknej nauczycielki nie przeszedł w ostatnim czasie jakiegoś remontu, nie został przemalowany i przemeblowany…

Ale był ten zegar, wiszący w tym samym miejscu… Znalazł go jeszcze na innej fotce, co już sugerowało, że zdjęcia zostały wykonane w tym samym pomieszczeniu… A skoro pomieszczenie było jedne, to i modelka też… Na kolejnej fotce zauważył fragment sporego regału z książkami… Niestety zbyt zamazany by móc przeczytać tytuły tych kilku widocznych książek...

Pocił się z nadmiaru emocji i oddychał coraz ciężej, znów podniecony, analizując kolejne zdjęcia. Z minuty na minutę był coraz bardziej przekonany, że na zdjęciach jest nikt inny, jak właśnie pani Kamila, piękna nauczycielka. Nawet jeśli wciąż nie było stuprocentowej pewności, to jednak... Nikt inny, tylko ona!

Miał jej nagie fotki! No dobrze, może nie tak do końca nagie, bo bez nagiego biustu, nagiego tyłka, ale jednak! Zresztą czy mógł narzekać, gdy właśnie oglądał foto pani profesor prezentującej się w samych stringach?

Boże drogi…!

Nie mógł w to uwierzyć i z trudem łapał oddech. Czy to naprawdę było możliwe, czy to tylko sen? Nieziemska piękność naga, prawie kompletnie naga na jego monitorze, w jego pokoju...

I co teraz na to Oskar, Ryba, Jędrzej i reszta tej cwaniackiej bandy? A zresztą… Kij im gdzieś!

Odetchnął głębiej i czując drżenie ciała zagłębił się w pierwszą dość krótką fantazję.


Dzisiaj odprowadziłam na pociąg koleżankę a gdy odjechała, wstąpiłam do kawiarni i usiadłam przy stoliku z kawą i gazetą. Mojej uwadze nie uszło, że stałam się obiektem obserwacji, szeptów, uwag, kilkuosobowej grupki nastolatków. Wychwyciłam, że spierali się, namawiali, by któryś z nich podszedł do mnie, siedzącej samotnie i zagadał. Z nadzieją na to by ostatecznie wziąć mnie do domu i przelecieć. Coś, co normalnie mocno mnie odrzuca, w tym przypadku rozbroiło mnie i w pewien sposób podnieciło. Nie zwracając na nich większej uwagi zaczęłam fantazjować o tym, jak któryś z nich podchodzi, nawiązuje rozmowę, w trakcie której staram się być miła, sympatyczna, pomocna i… I on to wykorzystuje prosząc o pomoc w domu, w związku z czymś tam, na przykład pomocą w edukacji, na co ja ochoczo, jako młoda, ambitna, przykładna nauczycielka zgadzam się, po czym wychodzę z nim na oczach jego zazdrosnych do granic kolegów. W taksówce niby niechcący kładzie swą dłoń na moje kolano a jego dotyk zaskakuje mnie i podnieca. Pozwoliłabym, by trzymał dłoń na moim kolanie. A potem już w jego domu… Tam byłabym nagle sama, zdana tylko na niego i jego żądze. Może ten ktoś przestałby być miły i opanowany i mając w pustym domu, atrakcyjną, nieznajomą kobietę, stałby się bardziej zachłanny, zaborczy, natrętny, wręcz napastliwy? A ja… Mimo, że starsza, dorosła, stawałabym się z minuty na minutę coraz bardziej uległa, może przestraszona wobec jego narastającego podniecenia, upartości i...”

W tym momencie zostało urwane. Niby można było poczuć niedosyt, ale… Ale czy to jeszcze bardziej nie wpływało na emocje czytelnika, niż gdyby zostało dopowiedziane do końca?

Daniel zatrzymał się na moment, próbując zanalizować to co przeczytał. Mógł przyjąć, że miał do czynienia z fantazją, która nigdy się nie wydarzyła. To dobrze. Sam był chłopakiem z zasadami, nie przepadał za łatwymi laskami, ale fantazje to co innego. Zresztą ona sama napisała „coś, co mnie normalnie odrzuca”… Czy to nie był znak, że piękna nauczycielka wyraźnie rozgranicza życie realne, od fantazji?

Gdyby okazało się, że pani Kamila bardzo swobodnie traktuje te sprawy, to zraziłby się do niej, przynajmniej w jakimś stopniu. Miał nadzieję, że tak nie jest.

No cóż, nie mógł tego jeszcze wiedzieć tak do końca. Może po przeczytaniu innych tekstów?

No to kolejny tekst.


Moja klasa jest bardzo niegrzeczna. Mam na myśli chłopaków. Coraz bliżej matury, wydaje im się, że są coraz bardziej dorośli, że mogą coraz więcej. Dziś poszliśmy z wycieczką do galerii. Licealiści trochę rozbiegli się po sklepach, więc ja wykorzystałam okazję, by wejść do sklepu z bielizną. Wybrałam kilka rzeczy, weszłam do przymierzalni i zaczęłam się rozbierać. W momencie, gdy stałam w samej bieliźnie, drzwi otworzyły się i do środku weszło kilku chłopaków z mojej klasy. Serce mi podskoczyło, natychmiast zażądałam kategorycznie by wyszli, ale oni równie kategorycznie odmówili. Posypała się lawina argumentów, że przecież nie jesteśmy sobie obcy, że oni chcieliby sprawić taki prezent swoim dziewczynom, ale najpierw muszą przekonać się, jak wygląda to na jakiejś pięknej kobiecie, że w tych czasach, gdy kobiety chodzą po ulicach mocno rozebrane a w internecie, szczególnie na instagramie są rozebrane jeszcze bardziej, nie powinnam się wstydzić… Zakrzyczeli mnie a ja nigdy nie miałam siły na odpieranie takiej lawiny natarczywych argumentów. Stałam przez moment zrezygnowana, osaczona przez młodych, napalonych licealistów, czując jak serce bije coraz mocniej. Musiałam przegrać. Odwróciłam się do nich tyłem i zdjęłam z siebie majtki, z trudem panując nad szybszym oddechem. Oni wszyscy w tym momencie umilkli. Zrobiło się cicho jak makiem zasiał, stali tylko i patrzyli na mój nagi tyłek. Nie widziałam rzecz jasna, ale mogłam być tego pewna. A stałam tak długo, bo z nerwów opornie szło mi rozpakowywanie bielizny i oni przez cały ten czas bezkarnie mogli gapić się na gołą dupę swojej nauczycielki. Musiałam mieć świadomość, że ich to bardzo podnieca. Tym bardziej, gdy wkładając na siebie majtki, pochylałam się, wypinając się w ich kierunku. Zrobiłam tak kilka razy, zdejmując jedna majtki i wkładając drugie.

W końcu jeden z nich nie wytrzymał i skomentował: „Aż chciałoby się klepnąć!”

Na to zapłonęłam gniewem i rzuciłam przez ramię: ”Jesteś bardzo bezczelny Oskar. Natychmiast przeproś mnie za ten tekst i zapamiętaj sobie, że niedługo masz maturę. Wybierz sobie co chcesz, czy zdaną maturę, czy klepanie swojej nauczycielki po dupie!”


Żadna matura nie może równać się pani soczystej dupie!” odparował jeszcze bardziej bezczelnie, wzbudzając pełen podekscytowania śmiech kolegów.

Tak? Jak chcesz zapomnieć o maturze to sobie klepnij!”

Odwróciłam głowę, myśląc, że załatwiłam sprawę, gdy on nagle podszedł od tyłu a ja poczułam na swoim pośladku klapsa, co sprawiło, że oczy wyszły mi na orbit. Przez moment nie mogłam złapać oddechu a Oskar w tym czasie bezkarnie klepnął mnie w dupę raz jeszcze. Mało tego, gdy zszokowana próbowałam pojąć co się dzieje, poczułam kolejne klapsy ze strony Wojtka, Marcina i może pozostałej dwójki. Jeden z nich nawet po prostu ścisnął mnie za tyłek, potem zresztą ktoś inny.

Zapomnijcie o maturze!”, zareagowałam surowo wysokim tonem. „Żaden z was jej nie zda, zapamiętajcie sobie!”

A może zdamy maturę teraz, co?”, kpił sobie Oskar nie przejmując się moimi słowami i reagując coraz bezczelniej. „Niech się pani odwróci, chcemy zobaczyć jak sobie goli cipkę nasza wychowawczyni.”

To było kosmicznie bezczelne. Byłam bardzo rozgniewana, ale odwróciłam się posłusznie, skoro mi kazał. Przynajmniej w tym momencie ich dłonie przestały obłapywać mój nagi, bezbronny tyłek. No i wszyscy umilkli, patrząc bezkarnie jak jeden mąż w najbardziej intymną część mojego ciała.

Całkiem fajna, też sobie dotknę”, Oskar nie ustawał w swojej bezczelności i jego dłoń dotknęła mojego łona. Drgnęłam, robiąc pół kroku w tył.

Weź tą rękę Oskar i nie waz się więcej tego robić. Pamiętaj o maturze!”, groziłam, próbując zachować twarz.


Ale oni już nic sobie z tego nie robili. Oskar bezczelnie pieścił mój wzgórek, wprawiając mnie w szał i jednocześnie coraz większe podniecenie. I gdy zastanawiałam się nad kolejną groźbą, nieoczekiwanie ruszył do przodu Wojtek a ja oszołomiona patrzyłam jak jego usta zaciskają się na mojej piersi. Chciałam uciec, cofnąć się, ale za mną byli już Marcin z Damianem, przytrzymując mnie za ręce, pieszcząc ramiona i ściskając za dupę. Gdzieś próbował znaleźć sobie miejsce w tym wszystkim jeszcze Dawid, który ku mojemu osłupieniu, najzwyczajniej w świecie zaczął się rozbierać. Uświadomiłam sobie, że czuję na sobie tyle rąk, wszędzie… Dosłownie wszędzie, na ramionach, nogach, na piersiach, na pośladkach a w końcu i między nogami, gdy Oskar zdecydowanym ruchem wsunął dłoń między nie, zaczynając pieścić moją wilgotną cipkę...”

Daniel czuł jak jego ciało drży i nie potrafił tego opanować. Nie dość, że to już była dużo mocniejsza historyjka stricte erotyczna, to czytać tekst, w którym piękna pani profesor używa takich określeń jak „cipka”…

Ale coś go jeszcze wyprowadziło z równowagi. Imię głównego bohatera. Czyżby był on stylizowany na tego Oskara? Tego z liceum? Nie podobno, bo jeśli tak, to tekst musiałby powstać najdalej dziewięć dni temu a chyba nie było to możliwe. Miał w każdym razie taką nadzieję, bo gdyby okazało się, że piękna nauczycielka fantazjuje o tym dupku… Wkurzyłby się trochę.

Boże, co tekst, to jeszcze większe emocje. Chociaż w sumie napisany trochę dziecinnie, to znaczy lekko, trochę nierealnie. No, ale jednak…

Co dalej? Jeszcze trzy...

Odpalił tekst ze zdjęciem przedstawiającym bohaterkę znajdującą się w łazience i ubraną w majtki i koszulkę.


Po treningu Łukasz przyszedł do domu z moim synem. Był trochę zakłopotany, mianowicie w jego mieszkaniu był jakiś problem z wodą a on musiał wziąć wieczorny prysznic. Oczywiście nie odmówiłam, bo z jakiej racji? Z wszystkich kolegów mojego syna, to Łukasza lubiłam najbardziej. Tak, lubiłam go, naprawdę. To bardzo fajny chłopak, sumienny, lojalny, uczciwy, koleżeński i jeszcze… Z innej beczki, także całkiem fajnie prezentujący się fizycznie, choć to nie miało znaczenia, bo przecież on, rok starszy, miał tylko szesnaście lat a ja prawie czterdzieści, więc… No jasne, nie miało… To dlaczego nagle poczułam jakieś dziwne emocje? Wiedziałam doskonale, że nasze drzwi do łazienki nie zamykają się. Coś się zepsuło i nigdy nie było okazji by to naprawić. Zresztą w sytuacji gdy korzystam z niej ja z synem, nie było aż takiej potrzeby. Sumując, drzwi nie przylegały do framugi, pozostawiając szczelinę szerokości około centymetra. Z daleka nic nie było widać, ale z bliska, gdy się przystanęło… Miało się wszystko elegancko na widoku. Oczywiście podglądanie było czymś obrzydliwym, więc… Więc dlaczego teraz sama przylgnęłam do drzwi, wykorzystując ciemność za moimi plecami, co sprawiało, że dla biorącego prysznic Łukasza byłam praktycznie niewidoczna, za to on… Za to on był nagi a ja mogłam go oglądać. Tym bardziej, że stał tyłem i pewnie zupełnie nie przypuszczał, że może go podglądać wyglądająca na normalną prawie czterdziestoletnia kobieta, matka jego najbliższego kolegi. W dodatku nauczycielka w liceum a więc ktoś kto powinien coś sobą reprezentować. A jednak… Ja mimo tego wszystkiego stałam przy drzwiach, cicho jak mysz, w czym pomagał hałas lejącej się wody i patrzyłam jak urzeczona na młode, smukłe, pięknie opalone nagie ciało szesnastolatka. Ciało trochę jeszcze chłopięce, trochę męskie. Sprężyste, lekko umięśnione o fantastycznych kształtach… Stałam i czułam, że ogarnia mnie jakiś obłęd. Robiłam coś, czego zdecydowanie robić nie powinnam, ale nie mogłam przestać. Widok nieziemskiego ciała szesnastoletniego chłopaka pobudzał moje zmysły do szaleństwa. Nie potrafiłam utrzymać równego oddechu, nogi zaczęły się pode mną uginać, serce waliło jak bęben a ręce drżały. Był wieczór, sama miałam wziąć niedługo kąpiel, więc na górze miałam tylko koszulkę, bez stanika, mając świadomość, że przez koszulkę przebijają się moje sterczące sutki. Jakby tego było mało, pod wpływem impulsu zdjęłam z siebie lekkie spodnie, zostając w majtkach. To było jakieś szaleństwo, któremu nie potrafiłam się oprzeć. Otworzyłam delikatnie drzwi i wsunęłam się do środka. Nie usłyszał. Stanęłam więc opierając się o umywalkę i patrząc przede wszystkim na ten chłopięcy, niezwykle zgrabny tyłeczek westchnęłam głęboko. Boże… Co mnie popchnęło do tego. Jakby na moment opanowałam się przynajmniej na zewnątrz, maskując emocje i przywołując na twarz pełen luzu uśmiech. Zbiegło się to tym, że Łukasz odwrócił się, jakby wyczuwając, że coś jest nie tak.


Co pani tu robi?”, zapytał zaskoczony.

Wybacz, ale też muszę wziąć prysznic i trochę zaczęło mi się spieszyć… Czy nie miałbyś nic przeciwko temu, byśmy wzięli go razem?”

Starałam się by mój głos brzmiał naturalnie, co w tych warunkach przyszło mi z olbrzymim trudem.

Nie odpowiedział. Stał skonsternowany i wyraźnie onieśmielony przede mną zasłaniając dłonią swojego penisa. Patrzyłam na jego śliczne ciało, mając je pół metra przed sobą. I widziałam, że jego spojrzenie padło na moje wyraźnie przebijające koszulkę sutki. Poczułam jak na moją twarz wstępuje silny rumieniec...”

To było mocne i rozgrzało go jeszcze bardziej, niż poprzedni tekst. Przede wszystkim ostał napisany w jakimś takim bardziej erotycznym stylu, ale...

Ale zwrócił uwagę, że po raz trzeci bohaterami fantazji byli młodzi chłopacy, w zasadzie jego rówieśnicy. Czy można było już mówić o tym, że pani profesor właśnie nich darzy jakąś szczególną estymą?

I czy miało to przełożenie na rzeczywistość? Czyżby pani Kamila łaskawszym okiem patrzyła na tych młodszych? Nastolatków? Z czego to wynikało? Czy z jakiegoś powodu czuła się zrażona do mężczyzn w jej wieku, bądź starszych? Dlaczego?

Cóż, na razie nie był w stanie znaleźć odpowiedzi na to pytanie.

Przeszedł do porządku dziennego nad samą bohaterką tekstu. Po prostu przyjął, że nowa nauczycielka wyobraziła samą siebie za ileś tam lat, jako kobietę starszą, dojrzałą. Normalne prawo twórcy czegokolwiek. I jednocześnie jeszcze bardziej upewniało, że te wszystkie teksty to tylko fantazje.

Trudno przyjąć, by rzeczywiście kiedyś dała się oglądać nago swoim uczniom w jakiejś sklepowej przebieralni a potem pozwolić im na ostre wymacanie i… I coś, co nie zostało opisane a stanowiło naturalną konsekwencję tej fazy wstępnej. Również powyższy tekst był mało prawdopodobny. Pani Kamila nie miała przecież syna.

No dobra, pozostało odpalić czwarty tekst, tym razem wyraźnie krótszy, ale...


Kiedyś, pewnego wieczoru natknęłam się na opowiadanie, którego treścią był motyw uległej nauczycielki, zdobywanej stopniowo przez jednego z licealistów. Nie powiem, czytało się dobrze, tym bardziej, że autorka zapewniała, że opisała swoje własne doświadczenia, że ta historia wydarzyła się naprawdę i to sprawiło, że zaczęłam o tym myśleć intensywniej.

Nie, nie oznaczało to, iż zaplanowałam sobie, by dać się uwieść jednemu ze swych uczniów. Po prostu mocno wczułam się w tą fascynującą historię nauczycielki posuwanej przez jednego ze swych uczniów na klasowym biurku.

Któregoś z tych dni, po jednej lekcji, zamknęłam się w sali lekcyjnej. Po czym ułożyłam się na biurku z szeroko rozłożonymi nogami. W ubraniu, choć trochę je podciągnęłam, tak, że widziałam całe swoje nogi i majtki. I leżałam tak, drżąc z niepewności, czy mimo zamkniętych na klucz drzwi, ktoś jakimś cudem nie wejdzie do środka. Leżałam, zamknęłam oczy i po chwili zaczęłam się przesuwać lekko po biurku, tak jak przesuwała się bohaterka tamtego opowiadania, gdy poczuła, że nie ma już sił na powstrzymanie natarczywego Kuby, który rozebrał ją, rzucił na stół i zaczął mocno pieprzyć. Więc i ja przez całą przerwę, z minuty na minuty coraz bardziej rozpalona, poruszałam się na biurku w rytm ruchów wyimaginowanego Kuby pieprzącego mnie z całą swoją młodzieńczą zachłannością i agresją. Nie wiem, czy kiedykolwiek w ciągu ostatnich kilku lat byłam bardziej podniecona niż w tym momencie.”

Tym razem Daniel poczuł się nie tyle podniecony, ile zaskoczony. Treść tekstu wskazywała, że akurat to mogło wydarzyć się naprawdę! Może ktoś spragniony jakichś doznań stricte pornograficznych nie dostrzegłby emocji płynących z tego tekstu i byłby zawiedziony, ale ktoś dla kogo liczyło się coś więcej, mógł zamknąć oczy i wyobrazić sobie tą scenę i…

I widok pięknej nauczycielki symulującej seks z nastoletnim uczniem, był zaiste niezwykłym doświadczeniem. Daniel na moment odsunął się od monitora i próbował sobie wyobrazić jak pani Kamila kładzie się na klasowym biurku, rozkłada nogi i zaczyna poruszać się jakby była rżnięta przez któregoś z licealistów, wydając jeszcze z siebie jakieś zmysłowe jęki.

To było naprawdę niesamowite. Także a może przede wszystkim dlatego, że najpewniej wydarzyło się naprawdę.


No dobrze, z żalem stwierdził, że została już tylko jedna fantazja. Odpalił.

Nie… Nie jestem lesbijką. Lubię Dominikę, moją najbliższą przyjaciółkę, bardzo lubię. Jest młodsza o pięć lat, to na tym etapie dość sporo, ale lubimy się. Jest podobna do mnie charakterem, osobowością, ma podobne poglądy w wielu sprawach. I owszem, widzę, że jest niezłą laską a gdy wyjeżdżamy poza miasto wziąć kąpiel nago w takim tajemniczym jeziorku na odludziu, które znamy tylko my, lubię patrzeć na jej kompletnie nagie ciało.

I kiedyś, przebywając nad morzem, wybrałyśmy się na jeden mało istotny koncert pod chmurką. Tak, bez większego entuzjazmu. Ot, pójść, może wypić jakiegoś drinka, pobawić się w swoim towarzystwie...

No właśnie, w swoim. Ale tak po prostu się nie dało. Dwie piękne kobiety bez męskiego towarzystwa musiały przyciągnąć uwagę innych. Uwagę, o którą się nie prosiłyśmy, ale taka była już natura tego świata.

Z drugiej strony trzymając się blisko siebie i poświęcając uwagę tylko sobie nawzajem, odstraszałyśmy trochę tych mniej śmiałych i mniej zdecydowanych. Tylko nieliczni w trakcie koncertowych wygibasów próbowali nawiązać jakiś kontakt.

- Wyglądacie jak siostry – rzucił jeden z tych odważniejszych, przy okazji może i sympatyczniejszych, raczej nie narzucał się chamsko, czy nachalnie.

W sumie to zdałam sobie sprawę z tego już wcześniej. Nie był to pierwszy przypadek, w którym dwie kobiety, obie atrakcyjne i różniące się jednak wyraźnie wiekiem traktowano w ten sposób.

- Podczas gdy tak naprawdę jesteśmy tylko kochankami – rzuciła szeroko uśmiechnięta Dominika.

Jednocześnie tak naturalnie, że gdybym obserwowała tę scenę z boku, pewnie uwierzyłabym bez zastrzeżeń, choć może za bardzo naiwna jestem. Tymczasem jednak sama mogłam się uśmiechnąć po zaskakujących słowach koleżanki.

- Jasne… - niespełna trzydziestoletni mężczyzna nie wydawał się być tak łatwowierny jak ja.


- Mamy ci pokazać? - przechyliła głowę Dominika.

- Wtedy może i bym uwierzył…

Dominika z uniesionym podbródkiem i zadziornym wyrazem twarzy spojrzała na swą mnie, jakby czekając na moją reakcję.

A ja... Zmieszałam się trochę, odczuwając lekki szum w głowie. Kompletnie wybita z rytmu nie do końca wiedziałam co zamierza moja młodsza koleżanka, ale…

Ale to była impreza, może nie taka z gatunku Bóg wie jak hucznych, na których traci się kontrolę, ale jednak. Muzyka, trochę ludzi, lekki szum w głowie spowodowany wypitym wcześniej alkoholem. Wprawdzie w niewielkiej ilości, no ale...

Czas jakby stanął w miejscu, gdy patrząc wprost w oczy młodszej koleżanki, uświadomiłam sobie jak głowa Dominiki zbliżyła się do mojej i jak jej usta… Niespodziewanie, odważnie, wręcz szokująco przykleiły się do moich własnych.

I co lepsze, nie oderwały się natychmiast po jednym krótkim, niewinnym pocałunku. Wręcz przeciwnie, może nie zaatakowały z furią, ale jednak smakowały moje usta a ja czułam, że z każdą sekundą jestem coraz mocniej zszokowana.

Zszokowana, kompletnie oszołomiona odważnym aktem w wykonaniu Dominiki, jej bliskością, zniewalającym zapachem… Poddałam się temu pocałunkowi i po kilku sekundach zaczęłam go oddawać. Kilka sekund wystarczyło by wysoka blondynka zniewoliła mnie w sposób kompletnie zaskakujący i jednocześnie totalny. Kilka sekund wystarczyło, bym zaskoczona sama zapragnęła dotyku gorących ust Dominiki i po prostu zaczęłam całować ją. Nie na pokaz, tylko naprawdę, namiętnie, z uczuciem, wręcz z pasją.

Czując jednocześnie jak Dominika chwyta moją dłoń a drugą ręką obejmuje biodra. Tak, żeby dla nikogo postronnego nie było żadnych wątpliwości jak blisko są obie piękne panie całujące się namiętnie i zachłannie na oczach ludzi. A przede wszystkim długo. Długo, bo miękkie, gorące usta, młodszej, pięknej wysokiej blondynki uwiodły mnie w ciągu chwili.


I gdy oderwałam się wreszcie od Dominiki, trudno było mi przejść nad tym do porządku dziennego i po prostu uśmiechnąć się triumfująco do zapatrzonego w scenę młodszego mężczyzny. Ponoć kobiety to dobre aktorki, ale ja nigdy nie miałam z tym powiedzeniem wiele wspólnego. Owszem, przywołałam w końcu uśmiech na twarz, ale z daleka było widać jak sztuczny on był i jak bardzo po prostu maskuje szok, który ogarnął mój umysł.

- No i co teraz? - Dominika przejęła rolę liderki, zwracając się do mężczyzny.

- Teraz to już bardziej… - nie popisał się zbyt wyszukaną ripostą zagadnięty, widocznie niemniej zaszokowany niż ja.

- No… - podsumowała koleżanka. - To my, jeśli pozwolisz… Jak już się rozgrzałyśmy, to sobie pójdziemy, OK?

- A ja z wami – zaofiarował się natychmiast.

- Kamila, pozwolimy? - Dominika znów przekrzywiła twarz w zawadiacki sposób.

I prawdę mówiąc, byłam dużo bardziej zaaferowana przemianą Dominiki, z reguły cichej, trochę zahukanej, introwertycznej, wciąż jeszcze dziewczyny, albo co najwyżej młodej kobiety w liderkę, nie bojącej się kontaktu z obcymi mężczyznami, która doprowadziła do tak erotycznej sceny na oczach przynajmniej kilku obcych facetów, niż obecnością obcych ludzi i ostatnimi słowami koleżanki.

Wzruszyłam tylko ramionami, nie mogąc jakoś wypowiedzieć żadnego słowa od momentu gorącego pocałunku. I ruszyłam w przód, uznając, że te męskie spojrzenia palą mnie od środka. Spojrzenia tych, którym nagle wyświetlił się przed oczyma obrazek dwóch pięknych lesbijek, robiących w pościeli wszystko czego tylko dusza zapragnie.

Nie chciałam tych spojrzeń. Ruszyłam powoli w stronę hotelu, zostawiając za sobą cały ten koncert i wciąż jeszcze mającego nadzieję na cokolwiek mężczyznę.

A Dominika podążyła za mną.

Niemożliwe…


Znów… To zostało napisane tak, jak by wydarzyło się naprawdę. Tak jak poprzedni wpis. O ile drugi i trzeci spokojnie można było potraktować jako fantazję rozwiniętą w myślach, o tyle te dwie ostatnie…

Chryste, jak żałował, że tak mało wie o swojej nauczycielce, może istniał jakiś sposób by dowiedzieć się czegoś o jej najbliższych znajomych? Konkretnie o tej Dominice. Czy jest postacią autentyczną, czy wymyśloną na potrzeby tekstu? Gdyby to pierwsze… Wszystko stałoby się jaśniejsze.

W każdym razie… Czy naprawdę miało to tak istotne znaczenie, czy wydarzyło rzeczywiście, czy tylko w głowie pani profesor? Zostało napisane tak autentycznie, z takimi emocjami, że nawet jeśli się nie wydarzyło, to można potraktować, jak by się wydarzyło.

Czuł, że na skutek tych gorączkowych rozmyślań, zaczęła boleć go głowa.

Motyw lesbijek był jednym z tych, które na pewno go nakręcały, może nie jakoś wybitnie, ale jednak. Dodatkowo tutaj miał do czynienia ze swoją piękną nauczycielką. Pani profesor, czy naprawdę przelizała się pani na ostro ze swoją przyjaciółką, z tego co pani pisze, równie atrakcyjną…? Ech, żeby to zobaczyć na własne oczy…

No i na koniec coś, co uderzało w jego mózg jak bomba atomowa...

Kamila, pozwolimy?”

Słowa Dominiki skierowane do narratorki tekstu… Jeżeli potrzeba było jeszcze jakiegoś dowodu, kim jest autorka bloga, to w tym momencie jakiekolwiek wątpliwości musiały zniknąć…

To był blog nowej, pięknej nauczycielki. To ona go prowadziła, to były jej teksty, jej fantazje. Na sto procent.

To był blog pani Kamili!

Poczuł, że ma ochotę wydrzeć się głośno, niczym kibic po golu strzelonym przez jego ukochana drużynę. Z trudem się opanował.


Tym bardziej, że jego uwagę zwróciło coś innego. Początkowo myślał, że te pięć fantazji to wszystko, ale gdy zjechał na sam dół zobaczył coś jeszcze. Tekst…

No i jak piękny nieznajomy? Podobało Ci się? Masz ochotę na więcej?

Nie zwykłam zdradzać wszystkich swoich tajemnic, na to trzeba zasłużyć. A to co znajduje się na drugiej części bloga, z całą pewnością mogłabym pokazać tylko wybranym Ba, nawet nie im...

Czyli było coś jeszcze! I to coś jeszcze pikantniejszego! Co mogło być bardziej gorącego, niż to czego doświadczył w ciągu ostatnich kilkudziesięciu minut?!

No cóż, coś mogło być a wyobraźnia zaczęła podsuwać mu różne, odważne obrazy. Ogarnął się szybko i doczytał dalej.

Dlatego masz tylko jedną szansę by uzyskać dostęp do drugiej części. Jedną. Pod spodem znajdziesz pytanie, na które musisz odpowiedzieć. I pamiętaj, masz tylko jedną próbę. Jeżeli pomylisz się, pytanie zniknie a Ty już nigdy nie uzyskasz drugiej szansy.

Pytanie jest banalnie proste – w kratki, które widzisz pod spodem wpisz rok bitwy na Psim Polu.

Tym razem Daniel się nie opanował. Z jego ust wydobył się pełen emocji, wręcz szalony gromki śmiech.

Rzeczywiście, pytanie było bardzo proste. O bitwie na Psim Polu wspominano zawzięcie w szkołach, szczególnie w czasach PRL. Ta bitwa wymieniana była przez nauczycieli historii w jednym szeregu z Grunwaldem, czy Wiedniem.

Bo czasy PRL, to czasy, w których podsycano resentyment niemiecki, więc na piedestale stawiano te konflikty, te wojny i te bitwy, w których Polacy potrafili złoić skórę Niemcom. Dlatego Grunwald, akurat ten zupełnie zasłużenie. I dlatego Płowce, choć de facto, Łokietek nie wygrał bitwy pod Płowcami a gdyby się uprzeć, to należałoby zapisać ją na konto porażek. I dlatego Psie Pole.


Mimo, że do bitwy na Psim Polu nigdy nie doszło.

Cała historia tej bitwy to wpis u Kadłubka i… To wszystko. Żyjący w czasach Krzywoustego Gal Anonim spisujący swą Kronikę nigdy nie wspomniał ani jednym słowem o tym, że jego pan odniósł tak świetne zwycięstwo nad Niemcami. Ani słowem.

Bo nie odniósł. Nie było takiej bitwy.

Dlaczego pani Kamila najpierw ostrzegła potencjalnego czytelnika i to dwa razy, że ma tylko jedną próbę? Przecież pytanie było banalnie łatwe. Nawet największy jełop, nie mający zielonego pojęcia o historii Polski mógł zwyczajnie włączyć google, wiki i w ciągu kilku sekund dowiedzieć się, który to był rok.

Ale, żeby doczytać, że ta bitwa jest wyłącznie legendą, trzeba było już czegoś więcej.

Daniel zatarł spocone z podniecenia dłonie i zaczął wpisywać.

0, 0, 0, 0.

Cóż, mimo wszystko ryzykował. Ale… Czuł, że jego wywód jest logiczny. Ostrzeżenia autorki bloga, mimo pozornie banalnego pytania… I fakt, że jak sama pisała, druga część bloga jest dużo ostrzejsza. Może chciała się zabezpieczyć w ten sposób przed tłumem i dopuścić do niej tylko nielicznych, tych, którzy w jakiś sposób zasłużą sobie na to?

Tak, w jego opinii ten wywód był logiczny.

Oblizując językiem suche wargi, z bijącym mocno sercem wcisnął enter.

Otworzył usta, czekając na efekt. Wstrzymał oddech a czas dłużył się niesamowicie. Sekunda, dwie, trzy, cztery… Gdyby się nie udało...

Obraz zniknął a sekundę później na całej stronie pojawił się napis...

Gratuluję szczęściarzu! Tak jak ja – jesteś nie tylko trochę zboczony, ale i posiadasz podstawową wiedzę, by zobaczyć coś, co przeznaczone jest tylko dla osób wyjątkowych.


Ale, żeby nie było zbyt dobrze – nie ciesz się tyle. Najpierw muszę zaakceptować Twój dostęp (kliknij w dole przycisk „wpuść”) a potem dodatkowo poczekasz sobie czterdzieści osiem godzin, nim otworzę swoje podwoje i wpuszczę do swego królestwa. Uściślając, do większości królestwa. By odnieść zwycięstwo będziesz musiał pokonać jeszcze jednego smoka.

Do zobaczenia pojutrze:)”

Ach… W pierwszej chwili poczuł lekkie rozczarowanie, ale… Ale dobrze. Pewne rzeczy, choćby były Bóg wie jak rozkoszne, należy rozłożyć na raty.

Poza tym styl pisania pięknej nauczycielki przyprawił go o dodatkowy dreszczyk podekscytowania. To była jak jakaś wyrafinowana gra erotyczna. I to jeszcze z taką boginią...

A on przecież i tak osiągnął wiele. Gdyby jeszcze wczoraj o tej samej porze ktoś powiedział mu, że przeczyta sobie kilka fantazji erotycznych pięknej nauczycielki i na dodatek poogląda jej mocno rozebrane prawie nagie ciało… To byłby jakiś science fiction. A jednak…

No i jeszcze coś. Ze słów tam napisanych wynikało, że druga część bloga, choć podobno jeszcze bardziej pikantna, to nie wszystko. Jest jeszcze trzecia. I wchodząc do niej można było odnieść jakieś zwycięstwo. O co chodziło?

Nie wiedział, jednak logika wskazywała, że musiało to być coś naprawdę wyjątkowego.

Ale to wszystko nasuwało jeszcze inne pytania, które teraz, gdy zapoznał się z zawartością strony, należało sobie postawić i spróbować na nie odpowiedzieć.

Po pierwsze, po co to robiła? Dlaczego? Co się za tym kryło? I kim ona była? Owszem, wyglądała pięknie, ale jednak dość niewinnie, to nie był typ super laski z instagrama, czy z clipu jakiegoś amerykańskiego rapera, tylko prawdziwa, wartościowa kobieta, pełniąca dość ważną społecznie, odpowiedzialną funkcję. Więc dlaczego? Czy może w ten sposób realizowała swoje życie erotyczne? Nie był w stanie na to odpowiedzieć, był za młody, by znać kobiety na wylot a na tyle już dorosły, by rozumieć, że często bywają bardziej skomplikowane.


No i drugie, ile osób zdążyło zapoznać się w ten sposób z jego nauczycielką? Czy promowała gdzieś tą stronę i przewinęło się przez nią tysiące osób, czy też przeciwnie, ostrożnie selekcjonowała dostęp do niej?

Dziwne, czy nie, ale czuł się trochę zazdrosny. Wolałby, by ta liczba była jak najmniejsza. Z drugiej strony… Nawet gdyby były to tysiące ludzi, to ilu z nich wiedziało, kim jest dziewczyna, której teksty czytali i której zdjęcia oglądali? Można było przyjąć, że niewielu a całkiem możliwe, że i żaden.

I ten ostatni wniosek zdecydowanie poprawił mu nastrój.

Nie wytrzymał, wstał z krzesła i poczuł jak jego nogi uginają się pod ciężarem emocji, które przeżył w ciągu ostatniej godziny. Westchnął głęboko. Jeżeli nie stanie się nic nieoczekiwanego, w poniedziałek po południu będzie mógł przeżywać jeszcze silniejsze.



Za to kilka godzin później Kamila popadła w nieco gorszy nastrój. Liczyła wcześniej, że spotka się z Dominiką, porozmawiają, coś wypiją, ale przyjaciółka wymówiła się poważniejszym bólem głowy i odwołała spotkanie.

Tym samym po wieczornym prysznicu nie pozostało nic innego, niż posiedzieć jeszcze chwilę w internecie i pójść grzecznie do łóżka.

Standardowo przejrzała facebooka, kilka stron sklepów z odzieżą i na koniec weszła jeszcze sprawdzić pocztę. A na niej znalazła coś, co sprawiło, że znacznie się ożywiła.

Oto, wśród nieodebranego spamu znalazła info ze swej strony. Konkretnie prośbę do aktywacji dostępu do drugiej części bloga, którego założyła półtora roku wcześniej.

Poczuła zaskoczenie. A także niepokój. Ten przyjemny, rozkoszny, erotyczny niepokój.


Dając upust swemu wrodzonemu ekshibicjonizmowi, osiemnaście miesięcy temu wpadła na genialny jej zdaniem pomysł, by założyć stronę i publikować tam pewne swoje, mroczne fantazje, które nękały ją od pewnego czasu, wpisy a wszystko okraszać swoimi fotkami, pokazującymi stosunkowo bardzo dużo.

Tyle, że jak zwykle pojawił się dylemat. Na ile mogła się obnażyć? Tak emocjonalnie, jak i fizycznie? I ilu ludzi mogła wpuścić do swego intymnego świata?

Pierwszą kwestię rozwiązała tak, że podzieliła stronę na dwie części. W zasadzie trzy, ale trzecia…

W pierwszej części wrzuciła odważne zdjęcia, ale jednak z zachowaniem umiaru. To znaczy na żadnej z tych fotek nie była w pełni naga. Albo jakiś skrawek ubioru, albo zasłonięcie dłonią, takie tam. No i rzecz jasna na żadnym z tych zdjęć nie pokazała swej twarzy. Natomiast druga część… Ale dostęp do drugiej części był zabezpieczony podchwytliwym pytaniem, na które można było odpowiedzieć tylko raz. I do tej pory nikomu się to nie udało.

Co do drugiej kwestii, to wrzuciła parę razy link do strony w facebookowych komentarzach na jakichś erotycznych stronach, z opowiadaniami, itp, za każdym razem notując licznik wejść na poziomie z reguły kilkudziesięciu osób. Konkretnie wrzucała, raz na kilka tygodni, ale ostatni raz zrobiła to chyba jeszcze przed wakacjami, albo na samym ich początku, czyli z dobre dwa miesiące temu.

No i rzecz jasna publikowała z fałszywego konta, tak by nikt nie powiązał jej samej z treścią strony.

A teraz… Albo ktoś buszując po internecie dokopał się do jakiegoś z tych linków, albo inaczej… Ktoś dopiero teraz znalazł w sobie siły, by zabrać się za rozwiązanie zagadki.

Tak, czy owak, skoro się podjęła, wypadało być konsekwentnym i zatwierdzić dostęp, co też uczyniła, czując spore podekscytowanie. Właśnie wkraczała na wyższy poziom ekshibicjonizmu. Owszem, bezpiecznego, bo dla nieoczekiwanego gościa pozostawała może fajną laską, ale wciąż anonimową. Nie zmieniało to faktu, że nagle…

Po prostu poczuła się rozebrana. Że odczuła iż ktoś patrzy na nią, kompletnie nagą. Przez jej ciało przeszły niezwykle rozkoszne ciarki.

Odetchnęła głębiej i zatwierdziła prośbę.

Zobaczymy jak teraz sobie poradzisz, panie piękny...”



4. Coraz bardziej naga.




Niedziela dłużyła się Danielowi niemożebnie. Co chwilę sprawdzał licznik upływającego czasu na stronie pani Kamili, ale rzecz jasna ten płynął swoim rytmem i żadne zaklęcia nie przyspieszały jego biegu. Pozostało uzbroić się w cierpliwość i poczekać grzecznie do poniedziałkowego wieczoru.

Może to i lepiej. W poniedziałek najpierw szkoła, potem trening na auli, być może z panią profesor w próbnym składzie jury a dopiero po tym wszystkim te najbardziej wyczekiwane emocje.

Co mogła kryć druga część bloga, skoro już pierwsza dostarczyła takiej dawki ekshibicjonizmu i erotyki w wykonaniu nowej, pięknej nauczycielki?

Dobra, cierpliwości…

No i poniedziałek. Najpierw sześć lekcji a potem o czternastej zbiórka na auli. Było kilku chłopaków przymierzających się do piątkowego finału, w tym po raz pierwszy od dłuższego czasu Tarantino. On nie musiał pojawiać się w auli co chwilę. Zresztą według nieoficjalnych pogłosek Tarantino zabierał się za nagrywanie albumu i to na tym skupiał przede wszystkim swą uwagę.

- Wszyscy? - rzucił Panteon, także obecny, jako przedstawiciel jury a w zasadzie tak naprawdę organizator całej imprezy.

Po scenie przechadzali się Marco, Szeroki, Klemens i oczywiście Tarantino. Daniel skierował wzrok gdzie indzie, gdy Panteon powtórzył swe pytanie. Nie miał ochoty na żadne walki, choćby tylko próbne, treningowe. Dziś chciał tylko popatrzyć na przyszłych rywali no i na nową jurorkę.

Weszła kilka minut później zwracając na siebie uwagę wszystkich obecnych.

Daniela rzecz jasna też. Ale tylko on jeden patrzył na nią inaczej. Tylko on widział ją w tym momencie rozebraną. Przynajmniej częściowo. Przy czym rozebraną nie tylko fizycznie, ale i emocjonalnie. Przecież nie chodziło tylko i wyłącznie o fotki w bieliźnie. Te wpisy, ukryte w niej głęboko fantazje i pragnienia, z których obnażyła się na swojej stronie… To było chyba jeszcze bardziej podniecające niż same fotki. W każdym razie powodowały, że pani profesor była chyba bardziej naga, niż gdyby stanęła tu przed nimi właśnie tylko w bieliźnie.


I dlatego niemal nie potrafił spuścić z niej wzroku. Czasem tylko skupiał swą uwagę na zawodnikach.

- Dobra, startujemy – zarządził Panteon. - Bez tematów, OK? To tylko trening, zrobimy sobie kilka krótkich bitewek.

No to się zaczęło. To była ta chwila, w której Daniel przeniósł swe zainteresowanie z pani profesor na piątkowych przeciwników.

To był spęd licealnych a nie krajowych mistrzów stylu wolnego, siłą rzeczy poziom musiał tu być słabszy i wpadek więcej. Tak naprawdę głównie Tarantino prezentował tu coś więcej, reszta była po prostu taka sobie, czasem tylko z jakimś fajniejszym momentem. Ale...

Ale w ocenie Daniela i Tarantino nie był jakimś Bogiem. Polegał głównie na charyzmie, dobrym wokalu i dopiero na końcu na trafnych panczach. Ale te zdarzały mu się coraz rzadziej. Kwestia pewnego wypalenia? Braku motywacji? Przesunięcia akcentu na nagrywany album?

Poza tym Danielowi nie podobał się jego styl. W ogóle zresztą freestyle przeszedł sporą ewolucję w ciągu tych dwudziestu lat. W takim sensie, że dzisiejszym raperom bit bardziej przeszkadzał niż pomagał. Wchodzili by wykrzyczeć dwie linijki a potem przerwa i „yo, yo… ej, posłuchaj…” i masa podobnych przerywników w oczekiwaniu na okazję do wykrzyczenia kolejnych dwóch linijek.

Mało kto płynął z bitem jak w normalnym kawałku. Do tego trzeba było jednak pewnych umiejętności. I tutaj na scenie nie robił tego prawie nikt.

Zaczęło się… Trochę niemrawo a nawet wręcz kiepsko Szeroki z Klemensem. Nawet Tarantino w bitwie z Marco nie pokazał niczego poważniejszego. Jakieś to było takie bez wyrazu, ugrzecznione.

Może powód tego siedział za niewielkim stolikiem między Panteonem a Gruchą...


Tarantino chyba wyczuł to sam i w kolejnym pojedynku, po pierwszym wejściu Klemensa wszedł już bardziej agresywnie w bitewny styl.

- Co tam mruczałeś pod nosem pizdeczko…? Z rzucania panczlajnów weź się pizdo przeszkol. Co nawijałeś, o jakichś wojskowych misjach? Ciągnięcie druta, oto twoja życiowa misja! Klemens, co to za ksywa, wierz mi… Taką ksywę może mieć tylko ktoś ze wsi! Co tu jeszcze stoisz, jak jakiś tuman? Łap autobus, potem grabie i oraj pole w swoich Jaskółkach!

Oczywiście, nawiązanie do wsi i wyjechanie ostatnim wersem daleko poza bit – cały Tarantino. Czy to takie trudne do wypunktowania…?

Ale nie to stało się przedmiotem uwagi.

- Hm, panowie… - wszystkich dobiegł krystaliczny, żeński głos. - Ja rozumiem pewne rzeczy, ale czy zwracanie się do waszego szlachetnego adwersarza w sposób w jaki uczynił to kolega Tarantino, jest naprawdę konieczne? Nie można tego rozwiązać inaczej? Albo używać trochę subtelniejszego słownictwa?

Tarantino i Szeroki spojrzeli na panią profesor z nieco pogardliwymi uśmieszkami, tak jakby mieli ochotę wyśmiać ją za brak znajomości realiów hiphopowego świata freestyle’u. Panteon i Grucha zachowali poważny wyraz twarzy. A Daniel…

Też się uśmiechnął, choć bardziej rozbrojony. I prawdę mówiąc musiał przyznać pani profesor trochę racji, albo nawet więcej niż trochę. On sam nie musiał posiłkować się takimi zwrotami.

- Pani profesor, na tym to polega – wytłumaczył nauczycielskim tonem Tarantino. - Chyba nie uważa pani, że faktycznie powinniśmy wyzywać się od szlachetnych adwersarzy…? - zaśmiał się krótko na sam koniec.

- No niekoniecznie, ale przecież jest tyle łagodniejszych zamienników… - nie ustępowała pani Kamila, choć było widać, że podchodzi do swych słów z pewnym dystansem. - Ja nie chcę wam niczego narzucać, podaję jedynie pod uwagę. Musicie przyjąć do siebie, że pewnym osobom, po wysłuchaniu niektórych wystąpień mogą spuchnąć uszy. Dobra, tyle – podniosła nieco ręce, jakby dając znak, że kończy dyskusję na ten temat.


W sumie odniosła pewien sukces, bo i zawodnikom w jakimś stopniu włączyła się autocenzura a na dodatek, trochę zeszło z nich napięcie.

- Ja zawsze dużo lepiej punktowałam jakiś subtelniejszy pocisk – podkreśliła ostatnie słowo, jakby dając znak, że używanie młodzieżowego słownictwa przychodzi nauczycielce trochę trudniej. - Niż taką trochę bezsensowną nawalankę, byle temu drugiemu dołożyć. Byle mocniej, byle agresywniej. Jeżeli mam być w jury, weźcie to pod uwagę.

O… To były słowa, które Danielowi spodobały się i to bardzo. On też był zdecydowanym zwolennikiem tej opcji.

Ale chyba też wziął to do siebie sam Tarantino. A może po prostu chciał błysnąć, popisać się pewną złośliwością i w ostatniej swojej walce treningowej z Szerokim, w samej końcówce...

- I wiesz Szeroki, wierzę, że możesz przeprowadzić blitzkrieg, ale skup się na panczach, zamiast gapić się pani profesor w cycki! Ej… Teraz pójdzie z górki, bo wiem, że chciałbyś zapuścić się czołgiem między te dwa pagórki! Yoooo…!

Oczywiście większość z uczestników, jak i kilkuosobowej publiki skwitowała te wersy lekkimi, dyskretnymi uśmiechami na twarzach. Daniel, mimo wszystko też. Ale poczuł także irytację.

Nie z powodu tego, że ktoś rzucił dość obsceniczne teksty, tylko z powodu tego, w kogo je wycelował. Chodziło oczywiście nie o Szerokiego, tylko panią profesor. Uświadomił sobie, że czuje o nią zazdrość. Zazdrość absurdalną, bo przecież… No bez sensu. Ale jednak… Fajna, kobieca i mimo wszystko chyba zasadnicza, konserwatywna. Mimo wszystko. Mimo tego co odkrył kilkadziesiąt godzin temu i co pewnie odkryje już za kilka… Może tak właśnie realizowała jakieś swe mroczniejsze fantazje, nie wprowadzając ich dzięki temu w życie i pozostając w nim porządną kobietą z zasadami?

Tak to próbował czytać i wydawało mu się, że tak właśnie jest. Chociaż… Czy to nie było tak, że mając hm… Mocno pozytywny stosunek do nowej nauczycielki, naiwnie próbował tłumaczyć jej internetowe „wybryki”?

No dobra, mniejsza z tym. Bitwa była skończona, widział tylko uśmieszki na twarzach niektórych chłopaków i reakcję pani profesor, która tylko wzięła głęboki wdech i z pewną dezaprobatą pokiwała głową, ale nic nie powiedziała. Chyba jakoś wybitnie jej to nie zabolało. Jeśli w ogóle.


Odezwała się dopiero chwilę później podsumowując ostatnią tego dnia treningową walkę Klemensa z Marco a kilka minut później wszyscy zaczęli opuszczać aulę.



Tak jak dłużyła się niedziela, tak dłużyło to poniedziałkowe popołudnie. Po przyjściu do domu Daniel od razu zerknął na licznik czasu zamieszczony na stronie. Nieco ponad pięć godzin…

Nie wyłączył już strony, próbując skupić się na czymś innym, co udawało się nad wyraz kiepsko.

W końcu dziewiętnasta i kolacja, którą przełknął bez wyraźniejszego apetytu… Dwudziesta… Dwudziesta trzydzieści… Jeszcze dziesięć minut, osiem, pięć, trzy, jedna…

Nie trzeba było w nic klikać. Obraz na stronie zmienił się sam.

I jeśli momentami wcześniej próbował się hamować na wypadek, gdyby zawartość drugiej części strony nie była aż takim strzałem jaki sobie wyobrażał, to…

To wystarczyła ta jedna sekunda po wejściu, by po prostu zamarł. Zesztywniał, nie mogąc oderwać wzroku od monitora.

Jeśli dwa dni temu emocje buzowały w nim jak szalone, widząc panią profesor tak obnażoną, to co powiedzieć teraz, gdy jego oczom ukazało się foto kobiety zrobione w pokoju, który z miejsca rozpoznał jako pokój nowej nauczycielki?

A do tego bohaterka zdjęcia była zwyczajnie naga? Nie tak jak na poprzednich, tylko wprost naga. Kompletnie naga.

I choć wciąż nie było widać twarzy, to te inne oznaki, jak sylwetka, długie, czarne włosy i przede wszystkim miejsce, w którym zostało wykonane zdjęcie, bezlitośnie zdradzały kim jest jest znajdująca się na nim osoba.

Naga pani profesor… Od tyłu… Jej długie nogi, czyli ta część ciała, która zawsze robiła na nim wrażenie, ale to w tym przypadku miało drugorzędne znaczenie. Przede wszystkim jej nagi tyłek.


Gołe dupsko jego licealnej wychowawczyni. To stwierdzenie nie wymagało tak naprawdę żadnego komentarza, bo to wszystko komentowało się samo w sposób jasny i oczywisty.

Powoli zjeżdżał w dół. Zauważył, że układ wygląda tak samo jak na poprzedniej stronie. Kilka fantazji, ozdobionych fotkami. Pewnie po wejściu w link do danej fantazji można było zobaczyć kolejne fotki. Czy tak samo odważniejsze, jak w przypadku „tytułowych”?

No cóż, trzeba było sprawdzić samemu. Odpalił pierwszy link. Załadował się po kilku sekundach.

Trzęsącą się z podniecenia ręką zjechał kursorem w dół i zagłębił się w lekturze, jednocześnie pożerając wzrokiem nagie fotki pani profesor z boku.

Fotki oszałamiające… Widział nagą nauczycielkę w rożnych odsłonach, ale... Nagą! Bez twarzy, ale to musiała być ona. Gdzieś na plaży, kompletnie naga, gdzieś w pokoju w pończochach, gdzie indziej, stojąca tyłem i demonstrująca swe nagie pośladki… Nagie!

Była kompletnie naga.

Chryste, jak tu się skupić na tekście, kiedy… No cóż, trzeba było się jakoś skupić. Zresztą tekst mogł okazać się jeszcze bardziej ekscytujący, niż same fotki.



5. Żołnierze uległej królowej.



Witajcie.

To co czytacie poniżej, to wolna kontynuacja dwóch tekstów, które znalazłam wcześniej w internecie. Spodobały mi się na tyle, że postanowiłam dopisać coś od siebie. Opowiadanie jest nieukończone, może kiedyś…?

Miłego!




- Macie jakiś problem? - Patryk uznał, że wypada w końcu wstać od stolika i wyjść na ogrzaną słonecznymi promieniami ulicę.

- A co się to kurwa obchodzi? - zareplikował natychmiast wysoki dryblas, którego Patryk kojarzył pod ksywą Korniszon. - Żryj tego loda i się nie wpierdalaj.

Faktycznie, żołnierz z karabinem na plecach, kończący leniwie loda nie wyglądał chyba zbyt poważnie. No cóż…

- Po to mam na plecach to co mam, żeby mnie to jednak obchodziło – odpalił Patryk. - Zostawcie tą laskę w spokoju i idźcie robić burdel gdzie indziej, ale nie w moim mieście.

- Masz problem ze wzrokiem i nie widzisz co my mamy?

No właśnie… Jakby nie patrzeć, ich było czterech i też byli wyposażeni w broń tego samego kalibru.

Co za miasto, co za sytuacja… W sumie, to przecież tak właśnie wyglądała w ostatnich tygodniach cała Europa. Destabilizacja, anarchia, samowolka, fatalnie wyglądające państwowe służby porządkowe i coraz liczniejsze prywatne armie magnatów oraz różnego rodzaju biznesmenów, którzy woleli dmuchać na zimne i zabezpieczyć się przed ewentualnymi zagrożeniami właśnie w taki sposób.

On sam, wraz ze szkolnym kolegą Sebastianem i jeszcze innymi ludźmi służył w prywatnej armii jednego z miejscowych biznesmenów, Grabowskiego. Tamci, jak dobrze się orientował byli na służbie u Zerkowskiego.

W sumie w mieście było z siedem prywatnych armii, liczących od kilku do kilkunastu żołnierzy. Niby istniały jeszcze państwowe służby porządkowe, nad którymi pieczę sprawował Lord, no ale… Były one zbyt słabe by radzić sobie z anarchistami i innymi wywrotowcami a także z pospolitymi rzezimieszkami korzystającymi w pełni z okazji, jakie stwarzał im ogólnoeuropejski chaos. Zresztą prywatne armie chroniące bogatych mieszkańców miast też nie składały się aniołków i miały swoje za uszami.

- No i co z tego? - nie ustąpił Patryk. - Zesrasz się a nie strzelisz. Co ona wam zrobiła?


Trochę przeginał, ale chyba jednak miał rację. Znał ich w większości, bo byli to niedawni licealiści, aktualnie studenci pierwszego, czy drugiego roku, bądź też tacy, którzy ze studiów zrezygnowali. W każdym razie jeszcze w ubiegłym roku, czy też wcześniej, widywał ich na szkolnych korytarzach w liceum.

Nie byli to grzeczni chłopcy, ale tym bardziej żadni zawodowi mordercy. Szczególnie, że... O co ta cała szopka? O jakąś nastolatkę, z którą szarpali się jak idioci na środku zakurzonej ulicy?

- Nie interesuj się gówniarzu – Korniszon nie wyglądał na zainteresowanego zakończeniem sprzeczki. - Zajmij się swoimi sprawami.

- Puść…! - pisnęła w końcu dziewczyna, szarpiąc się z innym żołnierzem armii Zerkowskiego, którego Patryk pamiętał jako Majstra.

- Nie szarp się, musimy coś wyjaśnić – Korniszon złapał mocno dziewczynę.

Tego było Patrykowi za wiele. W ciągu sekundy rzucił pusty kubek po lodzie na ulicę i zdjął z pleców karabin, chwytając go pewnie w dłonie.

- Zostaw ją natychmiast! - polecił zdecydowanym tonem.

- Nie graj bohatera gówniarzu – nie przestraszył się Korniszon. - Co kurwa zrobisz? Strzelisz?

- Nie pozwolę, żebyście napastowali niewinną dziewczynę na moich oczach.

- Wkurwiasz mnie już! - huknął wyraźnie rozeźlony Korniszon. - Dalej, kurwa!

Na te słowa, cała czwórka zrobiła to samo co wcześniej Patryk, zdejmując karabiny.

Sytuacja z dość letniej zrobiła się nagle gorąca.

- I co teraz cwaniaku? - twarz Korniszona zdradzała autentyczne zaciekawienie.


- Nic się nie zmieniło – odparł Patryk siląc się na stoicki spokój. - Ja nie zrobię kroku w tył.

Twardo i nieustępliwie patrzył w oczy oponenta. Czuł, że nie może już odpuścić. Czuł także pot na skórze, niekoniecznie spowodowany wysoką temperaturą.

Sytuacja stała się patowa. Kątem oka zauważył, że spięcie na ulicy zainteresowało niektórych przechodniów. Kątem drugiego oka zauważył jednak coś jeszcze. Zresztą nie tylko on.

- Niebiescy idą – rozległ się ostrzegawczy głos jednego z żołnierzy Zerkowskiego. - Dajmy sobie siana z tym.

- Zwijamy się – zarządził Korniszon trafnie oceniając niebezpieczeństwo wynikające ze zbliżającej się konfrontacji z oficjalnymi, państwowymi służbami porządkowymi Lorda. To one wciąż stanowiły w tym mieście najwyższą władzę. - Masz farta, ale jeszcze się spotkamy.

Cała czwórka opuściła karabiny i skierowała się w przeciwną stronę. Patryk również nie czekał na zmiłowanie.

- Chodź! - chwycił dziewczynę za rękę i pociągnął ją za sobą.

Ta nie stawiała oporu. Szybkim krokiem ruszyli w dół ulicy Południowej, aby oddalić się od patrolu służb Lorda. Kilka minut później mogli zwolnić, wiedząc, że leniwie wlokący się patrol został daleko w tyle.

- Co im zrobiłaś? - odezwał się w końcu Patryk.

- Ja? Chyba oni mnie… - spojrzała nieufnie dziewczyna.

- Wiem, tak tylko… - Patryk rozejrzał się dookoła. - Ja będę musiał skręcać w Asnyka. Dokąd idziesz?

- Do domu. Do Kuleszy – poprawiła się.

- Tego Kuleszy? - Patryk spojrzał uważniej na towarzyszkę.


Była chyba dość niebrzydka. Miała czarne włosy opadające na ramiona, szczupłą figurę. Była prawie tego samego wzrostu co on.

- Tak, mieszkamy tam. Moja mama pracuje u Kuleszów i mieszkamy tam – wyjaśniła.

Pokiwał głową. Kulesza miał firmę zajmującą się jednocześnie produkcją jak i dystrybucją filmów. Był jednym z najbogatszych ludzi w mieście i podobnie jak inni, w ostatnich tygodniach także zorganizował sobie prywatną armię najemników. A akurat ta armia, w oczach mieszkańców miasta uchodziła za najgorszy element.

No a tak przy okazji, nazwisko Kuleszy w ostatnich dniach miało dla Patryka dość szczególne znaczenie. Nie tylko zresztą dla niego...

- Bardzo odważny jesteś – dziewczyna wykorzystała milczenie Patryka. - Postawiłeś się sam przeciwko tej czwórce.

- Każdy by tak zrobił – wygłosił lekceważącym tonem standardową formułkę.

- Tak, widziałam – odpowiedziała z sarkazmem towarzyszka. - Stali i patrzyli a tylko ty zareagowałeś.

- Uhm… - skwitował trochę zdeprymowany, aczkolwiek po tych słowach zrobiło mu się cieplej.

- Może będę ci się mogła kiedyś odwdzięczyć – dziewczyna nie spuszczała z niego oczu.

- Uhm… - skwitował raz jeszcze, znów taksując wzrokiem figurę dziewczyny. - Jak w ogóle masz na imię?

- Karolina.

- Karolino, no niestety muszę udać się tam gdzie obiecałem – przez chwilę mocno pożałował, że faktycznie był umówiony, choć przecież czekała na niego dużo bardziej atrakcyjna kobieta. - No ale…




Kamila osłoniła twarz przed piekącym słońcem. Ulica skończyła się, przed sobą miała kompleks zabudowań, otoczony wysokim gdzieś na dwa metry betonowym murkiem. W centrum posiadłości stała willa, po bokach budynki służące za hurtownię, czy też mieszkania dla pracowników, bo właściciel miał i takowe na wyposażeniu.

Tak prezentowała się posiadłość pana Kuleszy, bogatego właściciela firmy zajmującej się filmami. Już wcześniej zatrudniał on ochroniarzy, ale w związku z wydarzeniami w prawie całej Europie, zatrudnił jeszcze dodatkowo ludzi i uzbroił ich lepiej, w związku z czym dysponował małą armią najemników i nie bał się nawet Lorda.

Zresztą pan Kulesza znał się z Lordem doskonale i w razie czego mógłby liczyć na jakąś taryfę ulgową. No i ten fakt, zdecydowanie nie ułatwiał Kamili rozwiązania całej sprawy.

Żołnierz przy bramie wejściowej był widocznie uprzedzony o wizycie, bo wpuścił ją nie czyniąc problemów. Dwie minuty później Kamila siedziała w gabinecie szefa wszystkich szefów i nie bawiąc się w dyplomację od razu przeszła do tematu.

- Nie owijajmy w bawełnę… Ma pan coś co należy do mnie i domagam się by mi to pan zwrócił.

- Znalezione nie kradzione – odpowiedział jak zwykle Kulesza. - Zgodnie z prawem, nagranie należy już do mnie.

- Nie może należeć, bo nie zostało znalezione, tylko skradzione – upierała się Kamila, hamując negatywne emocje.

Nie doszła do tego, kto za tym stał. Nagranie oryginalnego filmu z Marsylii musiało zostać skradzione przez któregoś z koszykarzy. Bo kto o nim wiedział? Trójka żołnierzy i Patrycja. Cała ta grupka była mimo wszystko poza podejrzeniem. Ufała im na tyle, by wiedzieć, że żadne z nich nie mogło się dopuścić tego czynu.

Wszystko wskazywało, ze całym projektem zainteresował się któryś z koszykarzy biorący udział w scenie prysznicowej i wykorzystał nieuwagę któregoś z żołnierzy, kradnąc nagranie.


Mogła mieć tylko nadzieję, że nikt go jeszcze nie widział. Poza pewnie samym złodziejem, jak i Kuleszą. Ale zgodnie z tym, czego oczekiwał Kulesza, za dwa dni...

- Nic mi nie wiadomo o żadnej kradzieży, nic nie zostało zgłoszone na policję, proszę pani a nawet gdyby, to w dzisiejszych czasach… - obłudnie rozłożył ręce, jakby nie był niczemu winien.

Pohamowała gniew. Miała świadomość, że w obecnej sytuacji politycznej, społecznej, czy tam do cholery ogólnej, władza uległa rozproszeniu a na dodatek korupcja i kolesiostwo stały się czymś powszechnym. Lord z pewnością nie kiwnąłby palcem, żeby cokolwiek zrobić w tej prawie, uznając, że ma na głowie dużo ważniejsze rzeczy.

- W dalszym ciągu uważam, że ta rzecz należy do mnie a pana warunki są nieakceptowalne – wyłożyła zdecydowanym tonem.

- Proszę pani… - złożył dłonie na brzuchu, kręcąc się w fotelu. - To tylko układ. Pani pomoże mojej firmie przeżywającej kryzys w związku z całym tym zamieszaniem i wszystko będzie w porządku.

- Nie może być w porządku, skoro pana propozycja to coś dużo bardziej niekorzystnego, niż to co pan zamierza zrobić – wyłożyła jasno i klarownie.

No jasne. Z jednej strony publiczna emisja oryginalnego nagrania z Marsylii. Z drugiej nagranie filmu porno z najbardziej atrakcyjną mieszkanką miasta w roli głównej. Co tu porównywać?

- Nie zgodzę się. Przypominam, że za nagranie filmu dla mojej firmy proponuję pani relatywnie wysokie wynagrodzenie.

Najeżyła się. Dziesięć tysięcy złotych? Za udział w filmie porno? W filmie, który pewnie chciałby zobaczyć prawie każdy mieszkaniec miasta?

Na co jej te głupie dziesięć tysięcy, skoro potem musiałaby żyć ze świadomością, że każdy sąsiad, kolega z pracy, licealista, były, czy obecny ma w swojej kolekcji płytę z filmem porno, w którym zagrała główną rolę?

To się w ogóle nie kalkulowało.


- Nie ma mowy – zastrzegła zdecydowanie. - Odwołuje się do pańskich uczuć i poczucia sprawiedliwości. To co chce pan zrobić, odbiega od wszelakich norm społecznych i…

- Co mi pani o sprawiedliwości i normach społecznych – wstał, przerywając gwałtownie Kamili. - A jak pani mąż wykorzystując swoją pozycję sprzeciwiał się przyznaniu mi dotacji z Unii, gdy rada miejska uchwalała budżet? To co to wtedy było?

- On tylko przypomniał wszystkim, że nie złożył pan odpowiedniego rozliczenia z poprzedniej dotacji, w związku z czym nie ma pan prawa ubiegać się o kolejną – wtrąciła Kamila.

- Gadanie tam… - machnął ręką podniecony Kulesza. - Wtrącał się w nieswoje sprawy, to teraz… Ja nie odpuszczę – podkreślił stanowczo. - Niech pani sobie z tym idzie, gdzie pani chce, ale ja nie cofnę się ani o krok.

Nie odpowiedziała, zdając sobie sprawę, że niczego nie zwojuje. Kulesza uparł się i… W innej sytuacji geopolitycznej nie dałaby za wygraną i wiedziałaby co z tym zrobić, ale w tej. Szanse na cokolwiek były bliskie zeru.

- Też nie odpuszczę – wstała z miejsca. - I moja odpowiedź wciąż jest odmowna. A jeśli zrobi pan to co zapowiada, to pan pożałuje. Prędzej, czy później.

Pięć minut później maszerowała już w południową stronę miasta. Tam teraz kumulowało się życie. Skala zniszczeń w aglomeracji była taka, że miasto przesunęło swe granice opierając się o Antonówek.

Szła pomiędzy domami, które potem zmieniły się w jakiś budki. Klimat był niesamowity. Jakby cofnęła się o jakieś trzy stulecia. Miasto a w nim oficjalne siły porządkowe, ale także bodaj już siedem prywatnych armii najemników. No dobrze i armia była słowem przesadzonym, bo przecież kilkanaście osób to żadna armia i ci najemnicy też z reguły tacy niespecjalnie, no ale… Ale czegoś takiego wcześniej nie dało się zobaczyć.

No i wygląd miasta. Te budki, ci mieszkańcy w różnym wieku, z podnieceniem sprzedający sobie na ulicach najnowsze wiadomości a także artykuły pierwszej potrzeby. Handel uliczny kwitł jak nigdy. Wielu rzeczy brakowało i można się tylko było zastanowić kiedy to wszystko wróci do normy. Bo, że wróci to chyba nie ulegało wątpliwości, ale kiedy?


Zaaferowana rozmyślaniem o tym wszystkim doszła do Antonówka. Na kilka minut nad głową pojawiła się zieleń z drzew, chroniąc przed piekącym słońcem. Kluczyła uliczkami, osiągając teren ośrodka wypoczynkowego, aż nagle skręcając w prawo, niemal zderzyła się z patrolem w niebieskich mundurach.

- Dzień dobry – odezwał się jeden z mundurowych. - Dokumenty poproszę.

Kontrolowanie przechodniów? Coś co dawniej byłoby absurdem, dzisiaj stanowiło rzeczywistość. Sięgnęła do torebki i wyciągnęła dowód i podała. Obaj patrolujący byli młodsi od niej i obaj wyżsi. Patrzyli na nią uważnie.

- Kim jest pani z zawodu?

- Nauczycielką – odpowiedziała.

- Jako nauczycielka powinna pani dawać przykład przestrzeganiem prawa – rozmówca wbił wzrok w Kamilę. - Tymczasem jak widzę, nie stosuje się pani do tego.

- O co chodzi? - zapytała, trzymając fason, choć w jej głowie coś się przypominało.

- Zgodnie z rozporządzeniem Lorda, na terenie ośrodka w Antonówku obowiązują wyłącznie letnie stroje kąpielowe i im podobne – wyrecytował. - Chodzenie w spodniach, sukniach i tym podobnych jest zabronione.

- Tak, zapomniałam, poza tym wracam z miasta – wyjaśniła, z trudem tłumiąc irytację.

- To nie jest żadne usprawiedliwienie – upomniał ją surowym tonem. - Powinienem wystawić pani mandat za zakłócanie porządku publicznego, ale… - machnął ręką gestem łaskawcy. - Mam nadzieję, że następnym razem się pani dostosuje do obowiązującego prawa.

Zwrócił jej dokumenty.

- A przecież pani, jako wyjątkowo niezła dupa powinna świecić przykładem – pouczył ją drugi z patrolujących asertywnym tonem i z jeszcze bardziej surowym wyrazem twarzy. - Niech pani nie myśli tylko o sobie, innym też się coś należy od życia. Do widzenia!

Odetchnęła głęboko i ruszyła krokiem w stronę hotelu. Co za dupki… Ale przynajmniej jej portfel się nie odchudził.




A w środku hotelowego pokoju czekała już na nią dwójka wypróbowanych licealistów, z którymi niejedno przeszła. I jeżeli ktoś w tym momencie mógł być dla niej oparciem, to właśnie oni.

- I co pani załatwiła? - jakby od niechcenia rzucił w jej stronę rozwalony wygodnie w fotelu Patryk.

- Nic – burknęła zirytowana. - Złaź mi z mojego fotela – nakazała.

Patryk jak zwykle wyglądał na takiego, co chciałby się pokłócić, ale jednak odpuścił i zrobił miejsce swej licealnej wychowawczyni.

- To jest pani w czarnej dupie – nie omieszkał za to dobić jej słowami.

Nie odpowiedziała, ściągając obuwie. Tak w ogóle to najchętniej rozebrałaby się co najmniej do bielizny.

- Możecie wyjść? Jestem padnięta i musiałabym się przebrać.

Sebastian wykonał ruch, jakby chciał spełnić życzenie pani profesor, ale…

- Co pani taka? - wzruszył ramionami Patryk. - W Marsylii świeciła pani przed nami gołą dupą a teraz…?

- Jeszcze ty chcesz mnie zdenerwować? - zapytała spokojniej.

Tak, miał ten słodki dar denerwowania, irytowania, nawet do doprowadzania do lekkiego szału, ale… Ale jakby nie patrzeć jego słowa nie były pozbawione logiki.

- Lepiej pomówmy o tym co zamierza pani zrobić – wrócił do tematu.

- A co zrobiłbyś na moim miejscu? - zapytała po chwili milczenia.

Wzruszył ramionami raz jeszcze.

- Albo pani zrobi co on chce, albo nie, proste…

- Myślałam, że stać cię na coś bardziej oryginalnego – spojrzała na licealistę krytycznie. - Nie widzisz żadnej alternatywy?


- Jedyna alternatywą jest poprowadzenie militarnego ataku na twierdzę Kuleszy z armatami i innymi działami oblężniczymi, przy sporym udziale piechoty rzecz jasna...

- I wyobrażasz sobie to jakoś? - rzuciła, wiedząc doskonale, że Patryk się zgrywa.

- W obecnej sytuacji nie – przyznał jasno. - Nie mamy ani armat, ani wojska. Wprawdzie można by przeprowadzić rekrutację, albo namówić chłopaków służących w innych armiach, ale…

Zawiesił głos i spojrzał znacząco na nauczycielkę.

- No mów – zachęciła go.

- Za darmo tego nikt nie zrobi, albo im pani zapłaci, albo… Zapłaci tym, czego będą oczekiwać.

- Co masz na myśli? - zapytała, choć przecież Patryk wyjaśnił wszystko bardzo klarownie.

- Każdy z nich chciałby pewnie w zamian zagrać z panią w bardzo osobistym pornosie – wyjawił już bez ogródek.

Milczała. Z pewnością miał rację. Albo taka zapłata, albo inna. Na piękne oczy nikt nie przeprowadzi szturmu na posiadłość Kuleszy.

Boże, o czym oni w ogóle… Naprawdę? Dwudziesty pierwszy wiek, nauczycielka, dwójka licealistów i… Rozmawiają o militarnym oblężeniu posiadłości jednego z najbogatszych obywateli miasta?

Gdzie oni dotarli? Do jakiego punktu? Ale zaraz...

- Już raz byliśmy w podobnej sytuacji – przypomniał milczący dotąd Sebastian.

No właśnie. Byli. Wtedy, gdy w ciemnym lesie musieli stoczyć batalię o życie… No dobra, nie tyle o życie, ile o honor.

- Ale teraz to nie pomoże – uświadomił im Patryk. - To inna sytuacja a kule nie są już gazowe, tylko prawdziwe. Chyba, że ktoś z was chce się iść strzelać.


- Wolałabym, że jednak nikt nie widział filmu z Marsylii – postarała się uporządkować myśli Kamila.

Fakt, w porównaniu z propozycją Kuleszy, film z Marsylii mógł wyglądać nawet niewinnie, ale… Ale przynajmniej te dwie sceny, ta, w której rozbierała się do naga przez obiektywem Patryka i ta, w której przywiązana do łóżka poddawała się badaniom w wykonaniu Mateusza i Patrycji… Było niedopuszczalne, by obie sceny w pełnej krasie, bez cenzury dokonanej później przez chłopaków, miało obejrzeć całe miasto.

- Ani tym bardziej zagrać w filmie Kuleszy – uzupełnił Patryk. - Wobec tego ma pani jedno wyjście.

- Tak…?

- Zdobyć to nagranie, po prostu. Czy to poprzez militarną inwazję, czy w jakikolwiek inny sposób. Tej pierwszej pani nie dokona, bo nie ma pani ludzi. Nikt bez stosownej zapłaty na to nie pójdzie. No chyba, że ma pani jakichś fanów, którzy spełnią pani każde życzenie...

- A ci od Zerkowskiego? - wpadła mu w słowa, gorączkowo szukając wyjścia. - Przecież to grupa od nas, sporo tam niedawnych licealistów...

- I myśli pani, że się zgodzą na piękne oczy? - Patryk był sceptyczny.

- Można przynajmniej spróbować.

- To jest gorszy sort – wyjaśnił dosadnie. - To jest banda egoistycznych cwaniaków. Zresztą miałem z nimi dzisiaj spięcie i jeśli mam być szczery, to oni wszyscy mnie wkurwiają.

- Możesz być zarówno szczery jak i dyplomatyczny? - chrząknęła.

- Jak dla mnie rozmowy z nimi nic nie dadzą – ominął przytyk nauczycielki.

- Ale spróbować możemy – Kamila wstała z miejsca. - Poczekajcie na mnie, będę gotowa za pięć minut.

- No co pani? - skrzywił twarz Patryk. - W Marsylii tak wypinała pani przed nami dupę a teraz...

- Wyjazd natychmiast! - wygłosiła surowym tonem, podkreślonym surowym wyrazem twarzy i ręką wyciągniętą w kierunku drzwi. - Bo ci nawet ten karabin nie pomoże.




Nie pięć, tylko piętnaście minut później przemierzali w trójkę plażę w Antonówku. Był piątek, dochodziła piętnasta i słońce dawało się we znaki. Nawet jej, chociaż zgodnie z rozporządzeniem Lorda szła w stroju kąpielowym. Co dopiero chłopakom, którzy męczyli się w swoich mundurach. Nawet podwinięte rękawy nie dawały im ulgi.

Kierowali się w stronę końca plaży, wiedząc już wcześniej, że było to miejsce, w którym często przebywali żołnierze Zerkowskiego. Tam znajdowało się niewielkie boisko do gry zarówno w piłkę, jak i w kosza. Nieopodal stała też budka z żarciem, no a siłą rzeczy w tym miejscu było mniej ludzi, niż w pobliżu hotelu, czy domków wypoczynkowych.

- Są – mruknął wreszcie Sebastian.

Kamila skierowała się w ich stronę. Z oporem, bo jednak wciąż pamiętała ich prawie wszystkich jako uczniów liceum. Maturę zdawali rok, czy dwa lata temu. Rozpoznała Wojtka, Korniszona, Majstra, Kowala, Pawła, Kubę… No i najgorsze z tego wszystkiego, Oskara, który no... Był tym, kim był i wyglądał jak wyglądał.

Tak więc miała opory, bo wciąż czuła się jakby byli jej uczniami a ona ich nauczycielką. Nauczycielką, która zbliżała się do całej grupy, prezentując im swe ciało prawie nagie, bo okryte tylko majtkami i stanikiem. Było to tym bardziej niekomfortowe, że oni wszyscy byli ubrani jak trzeba.

Już na początku musiała sobie uświadomić, że to wszystko wygląda bardzo poniżająco a jeśli wziąć pod uwagę to z czym, do nich przychodziła…

- Dzień dobry, pani Kamilo – przywitał ją właśnie Oskar, jako pierwszy. - Jakie problemy sprowadzają panią do nas?

Nie robił żadnych ceregieli. Zawsze był bardzo pewny siebie i zdecydowany. A jeszcze teraz, gdy już skończył liceum…

Z wyraźną satysfakcją przyglądał się prawie nagiemu ciału niedawnej nauczycielki. Kamila z miejsca poczuła się, jakby właśnie przymierzał się do tego by ją wyruchać. Poczuła jeszcze większą bezradność i poniżenie.


- Może porozmawiamy o tym na osobności? - chcąc, nie chcąc zwróciła się właśnie do Oskara.

- A tam – machnął ręką. - Po co, skoro wszyscy wiemy o co chodzi?

No tak, takie wieści rozchodziły się bardzo szybko i o tym, że dokładnie za czterdzieści osiem godzin, w niedzielę o piętnastej na internetowym kanale firmy pana Kuleszy zostanie wyemitowany bardzo intymny film z udziałem pięknej i znanej wielu mieszkańcom miasta nauczycielki wszyscy już zdążyli się dowiedzieć. No cóż...

- Rozumiem, że pewnie zamierzasz oglądać tak jak inni? - przystanęła nad nim, zakładając ręce.

- Myśli pani, że powinniśmy wtedy włączyć sobie Familiadę?

Kilka osób parsknęło śmiechem.

- Myślę, że choćby to, byłoby lepszym rozwiązaniem, niż propozycja pana Kuleszy – odpowiedziała.

- A czego pani się tak wstydzi? - wtrącił Wojtek charakteryzujący się lekką nadwagą. - Ma przecież pani taki fajny tyłeczek.

Uśmiechy nie schodziły z twarz eks licealistów.

Zapamiętała Wojtka jako tego, który w czasach liceum nie był aż tak odważny, czasem tylko widziała jak patrzy się na nią obleśnie.

- Mój tyłek jest moją sprawą – odpowiedziała spokojnie. - I wolałabym, żeby tak pozostało.

- I czego pani konkretnie oczekuje? - zapytał Oskar.

- Nie będę się zgrywać, szukam kogoś, kto pomógłby mi w tym, by zatriumfowała sprawiedliwość.

Faktycznie, nigdy nie była mistrzynią owijania w bawełnę. Dodatkowo tutaj, w tej scenerii nie była w stanie bawić się w dyplomację. Czuła się zbyt dyskomfortowo.


- Aha… - kiwnął głową Oskar. - A konkretnie jak? Bo z tego co wiem, nagranie spoczywa spokojnie w sejfie pana Kuleszy i trzeba by się mocno natrudzić, by zmusić go do otwarcia.

- Może po prostu wystarczy dorwać się do komputera nie do sejfu – wtrąciła.

- A widzi pani różnicę? Jak chce pani to zrobić?

Milczała, wpatrując się w twarz byłego licealisty.

- Jedynym wyjściem jakie widzę jest użycie siły, tak? Bo tylko do tego może pani potrzebować pani naszej pomocy, dobrze główkuję?

Wciąż milczała.

- Przechodząc więc do sedna… Czym chce pani zachęcić nas do tego byśmy pani pomogli?

- Myślałam, że pewne poczucie więzi solidarności, z uwagi na to, że przecież się znamy, poczucie sprawiedliwości… Że to będzie wystarczającym bodźcem, żeby zapobiec temu ohydnemu uczynkowi – starała się brzmieć spokojnie.

- Aha… - poskrobał się po głowie. - I myśli pani, że to wystarczy byśmy poszli na wymianę ostrej amunicji ze schowaną za murem armią Kuleszy?

- Więc czego chciałbyś w zamian? - zdesperowana wpadła w pułapkę zostając zmuszona do zadania pytania, którego zadawać nie chciała.

Jego wzrok skierował się w bok, ślizgając się po twarzach kompanów. Kamila dostrzegła pełen złośliwej satysfakcji uśmiech na twarzy Korniszona. Twarz Wojtka przybrała znany jej obleśny wyraz. Także inni… Już wiedziała jak to się potoczy.

- Pani Kamilo… - chrząknął Oskar. - Skoro pan Kulesza proponuje nam w niedzielne popołudnie bezpieczne oglądanie pani gołego tyłeczka, to musi pani go przebić…

Urwał a jego roześmiane oczy z ciekawością i bezczelnością spoglądały w jej twarz.

- Wystarczy tego – skwitowała. - Wracamy.


Nie było sensu kontynuować tego spotkania. Wykonała w tył zwrot a obaj żołnierze wraz z nią.

- Mogłaby się pani chociaż dać poklepać po dupie! - usłyszała za sobą Wojtka.

- Mało! Ja bym wylizał pani cipkę! - doleciał jeszcze okrzyk kogoś niezidentyfikowanego.

Nie odwracała się. Z zaciśniętymi ustami wracała do hotelu. Szkoda było robić sobie nadzieje. Przeżyła spore poniżenie, zwracając się w ogóle z prośbą o pomoc do niedawnych licealistów. Gdyby mogła przewidzieć ich bezczelną postawę, nie robiłaby tego w ogóle.

Nawet obaj żołnierzy wracali z nią w milczeniu. Sebastian już tak miał, ale Patryk widocznie też uznał, że nie ma co dobijać licealnej wychowawczyni.

- Chcę być sama – rzuciła im Kamila gdy już znaleźli się na hotelowym korytarzu.

Usłuchali. Ona sama rzuciła się w pokoju na łóżko, dochodząc do wniosku, że nie ma argumentów przeciwko Kuleszy i że w niedzielne popołudnie całe miasto zobaczy oryginalny film z Marsylii.

Wieczorem spotkali się raz jeszcze w trójkę. Kamila była na tyle zrezygnowana, że przyjęła obu chłopaków będąc tylko w bieliźnie. Po prostu wciąż było gorąco a oni… No cóż, w ciągu ostatnich miesięcy zdążyli zobaczyć przecież dużo więcej.

Choć z drugiej strony to, że wiedzieli jakiś czas temu, nie oznaczało przecież, że tak musi być zawsze.

W sumie było to dziwne uczucie, gdy ona, trzydziestopięcioletnia nauczycielka siedziała w hotelowym pokoju w samej bieliźnie, oglądając telewizję i mając za towarzystwo dwóch uczniów ze swojej licealnej klasy.

Nawet jeśli wzięło się pod uwagę całą historię ich znajomości.


W każdym razie siedzieli i gaworzyli sobie o różnych rzeczach. I tych, dotyczących jakiegoś oglądanego przez nich filmu i tych dotyczących najbliższej przyszłości. Ale tego drugiego tematu było jakby mniej. Mimo wszystko czuła się skrępowana mówiąc o tym. O tym, że z każdą godzina zbliża się moment publicznej transmisji w internecie filmu, w którym ona sama wystąpi kompletnie nago.

Bo przecież propozycji Kuleszy nawet nie rozważała. Była dziesięciokrotnie gorsza i żadne marne dziesięć tysięcy złotych tego nie zmieniało. Nawet gdyby Kulesza proponował dziesięć razy tyle.

Woleli skupić się na czym innym i porozmawiać o różnych sprawach. Ale temat numer jeden wracał i to czasem w nieoczekiwanych momentach.

Na przykład w chwili, gdy w oglądanym przez nich filmie doszło do gorącej i namiętnej sceny erotycznej, ze sporymi fragmentami golizny. Poczuła się trochę niezręcznie, niezależnie od tego, że i Patryk i Sebastian byli jej na tyle bliscy, że przecież z nimi nie tyle co oglądała, ile przerobiła kilka razy sceny jak te z filmu.

A zresztą może właśnie dlatego. I tak samo jak czuła skrepowanie, tak samo zrobiło się jej gorąco z powodu owej sceny oglądanej przez mocno rozebraną licealną nauczycielkę w towarzystwie dwójki uczniów.

- Fajnie tak – usłyszała mruknięcie Patryka.

No pewnie jemu fajnie, z tych samych powodów. No i on nie musiał się martwić o niedzielę.

Wyszli w końcu, mocno po dwudziestej drugiej a ona wzięła prysznic i wskoczyła do łóżka.

Tyle, że sen nie nadchodził. Nic dziwnego. Nie pozwalały na to ani temperatura ani zdenerwowanie spowodowane nieuchronnie nadciągającą katastrofą.


Znów odezwała się w niej ta jej uległość. Poniekąd niebezpodstawnie, bo przecież co by się nie wydarzyło, ona, Kamila miała zostać złamana. Albo film, na którym eksponuje swe nagie piersi, nagi tyłek, nawet łono, praktycznie wszystko… Albo prawdziwy pornos, w którym ktoś rżnąłby ją a ona nie mogłaby się temu sprzeciwić.

O ile w pierwszym przypadku to rzeczywiście zakrawałoby na taką uległość, która lubiła, o tyle w drugim… Nie, nie, za żadne skarby. Nie w takim wydaniu. W takim, w którym nie ma żadnego wyboru. To byłoby coś w stylu gwałtu. A nawet jeżeli czasem po nocach śnił jej się gwałt, to jednak to ona wybierała w nim scenariusz i oprawcę.

Film porno nakręcony z powodu szantażu Kuleszy nie miałby nic wspólnego z uległością, która by ja nakręcała.

Jej myśli pobiegły ku dwójce żołnierzy i temu co wydarzyło się najpierw w Antonówku a potem w Marsylii.

Raz jeszcze przeanalizowała swoje wybryki. Jakby nie patrzeć, nie zawiodła się na nich i jeżeli przekroczyła swe życiowe zasady, to przynajmniej we właściwym towarzystwie. No tak, tak jakby to miało być rozgrzeszeniem…

No ale mniejsza o to. Lubiła ich obu. Nawet jeżeli Patryk potrafił być irytujący i wkurzający, to jednak w jakiś sposób po prostu droczył się ze swa panią profesor i potem potrafił się zrehabilitować czymś niecodziennym. Pomogli jej wszyscy, włącznie z Mateuszem wtedy, w lesie, mimo że tez sporo ryzykowali. Ale pomogli, w sytuacji, gdy wszyscy inni się odwrócili i nie kiwnęli nawet palcem.

Wspominała o tym z goryczą. Trzech licealistów wiedziało co to honor i sprawiedliwość i nie pozwoliło na to, by to zło święciło triumf. Tylko oni zasłużyli na jej wdzięczność i respekt, no i… No jeszcze coś więcej, jeżeli w tym przypadku w ogóle można mówić o zasługach o zasługach.

Przed jej zamkniętymi oczami stanęła nagle scena z willi Zerkowskiego. Scena, w której ona się opierała, ale Patryk nie zważał na to i rozłożył ją na stole, trzymając ją z tyłu silnie za ręce. A przed nią Sebastian, raczej spokojny, który jednak w tym momencie też pokazał choć minimum zdecydowania i nie zważając na protesty swej licealnej pani profesor, ściągnął z niej majtki i wszedł w jej cipkę swoim długim penisem, sprawiając tak samo ból, jak i nieoczekiwaną rozkosz.


Rozkosz, gdy szanowna pani profesor została zniewolona przez dwóch licealistów i dawała im się pieprzyć do bólu, jak jakaś wyuzdana dziwka. Niemal gwałcona, gdy jeden zniewolił ją trzymając za dłonie a drugi po prostu pieprzył wchodząc tak głęboko…

Przewracała się z boku na bok i włożyła dłoń między uda. Jej cipka była mokra.

Znieruchomiała na moment uświadamiając sobie pewien absurd tego wszystkiego. Jako kobieta, nauczycielka miała świadomość, że wielu nastolatków i nie tylko zresztą, nie może zasnąć, marząc o różnych kobietach. Pewnie także ona sama, jako atrakcyjna nauczycielka, którą przez te prawie dziesięć lat nauki w liceum zdążyło poznać parę dobrych setek chłopaków, była bohaterką różnych sennych fantazji niektórych z nich.

Ale nie znała przypadku, by dojrzała kobieta w czwartej dekadzie życia nie mogła zasnąć bo przypominała sobie niezwykle podniecające sceny, w których dawała się rżnąć dwóm nastolatkom.

Nie wytrzymała i zerwała się z łóżka, sięgając po telefon. Było piętnaście minut przed północą. Przeleciała książkę znajdując numer do Patryka. Wahała się przez minutę zastanawiając się, czy nie oszalała, ale w końcu wcisnęła zielony przycisk.

- Śpicie już? - zapytała z pewną ulgą, gdy w słuchawce rozległ się głos licealisty.

- Właśnie chcieliśmy wskoczyć do łózka.

Milczała przez kilka sekund.

- Wpadniecie na chwilę?

Też mieli tu pokoje, na tym samym piętrze zresztą. Dlatego nie minęło trzydzieści sekund, gdy usłyszała lekki hałas na korytarzu a potem pukanie do drzwi. Wstała, otworzyła i wpuściła obu chłopaków.


Weszli w milczeniu a na ich twarzach malowały się lekkie zdziwienie i niepewność, połączone jednak z pewnym podekscytowaniem.

Jak widać i oni nie przejęli się konwenansami i przybyli do pokoju swej wychowawczyni ubrani tylko w bokserki.

- Co się stało? - zapytał Patryk.

Stanęła przed nimi w koszulce i majtkach splatając dłonie.

- Myślałam, że może jednak coś wymyśliliście.

Rzuciła to tak, żeby rzucić. Żeby nie było, że kazała im przyjść, bo…

Tymczasem Patryk ją zaskoczył.

- Chodzi mi po głowie jedna rzecz i uważam, że jest do zrobienia, ale to wymaga przemyśleń, no i takie tam… - poskrobał się po głowie.

- Naprawdę? - poważnym wzrokiem spojrzała na licealistę. - Co masz na myśli.

- Nic nie powiem – zastrzegł od razu. - Jeśli nie będę miał jakichś podstaw do tego by to zrealizować, to nie ma sensu o tym mówić. I tak, czy owak, lepiej, żeby wiedziało o tym zbyt wiele osób. Nawet jeżeli chodzi o was.

Patrzyła na niego. Wyglądało na to, że nie ściemniał. Zresztą z jakiego powodu miałby opowiadać bajki?

- Mam nadzieję, że ci się uda – skwitowała.

Milczeli przez chwilę patrząc na siebie wzajemnie. Kamila zebrała się w sobie.

- Nie wspomniałeś o nagrodzie – odezwała się do Patryka.

- Jak się uda, to może się pani do mnie uśmiechnie – jego twarz wykrzywił lekki uśmiech.

Odwróciła się na moment tyłem do obu licealistów, jakby zbierając się raz jeszcze w sobie.


- Wkurza mnie to, że każdy coś chciał w zamian – oświadczyła bardziej zdecydowanym tonem. - I Kulesza, który zachował się wyjątkowo chamsko i inni, którzy by coś chcieli, jak chociażby nasi niedawni koledzy ze szkoły. A wy nic…

Pominęła wcześniejsze przytyki Patryka. Doskonale wiedziała, że wynikały z jego nieco zaczepnego charakteru i gdyby postawiła sprawę poważniej, to z pewnością by odpuścił.

- Czego oczekiwalibyście w zamian? - zapytała wprost.

- Po wykonaniu zadania? - nie zajarzył Patryk. - Najpierw praca… Jeśli się uda, to coś wymyślimy.

- To w niedzielę – skwitowała spokojnie. - A teraz?

Spoglądając w oczy Patryka uświadomiła sobie, że wszystko zrozumiał. Że mimo późnej pory błyskawicznie połączył dane w całość. Albo prawie w całość, w każdym razie wiedział już o co chodzi. I chyba nic dziwnego, przecież znali się nie od dzisiaj a jej zachowanie w Antonówku, czy Marsylii musiało dać mu wiele do zrozumienia.

- Prawdę mówiąc to pani na coś zasłużyła – odpowiedział.

A ona w jego glosie wyczuła pewne napięcie. W postawie zresztą też.

- Na co? - patrzyła na niego z uwagą.

- Na porządne klapsy za niedotrzymanie swoich obietnic z Marsylii.

Zrozumiała. W trakcie upojnej nocy z Patrykiem, z jej ust wyrwało się kilka słów chyba trochę na wyrost. A potem po powrocie musiała to nieco odkręcać. Patryk nie był aż takim napalonym zboczeńcem, by się o to dopraszać, rozumiał pewne rzeczy, ale… Ale musiał czuć pewne rozczarowanie a ona musiała to zrozumieć.

- Przepraszam – wyznała czując rozkoszną, narastająca uległość i szybsze bicie serca.

I przy okazji coraz gorętsza atmosferę w pokoju. Patryk też się nakręcał, rozumiejąc powoli dokąd to wszystko może dojść. Sebastian, jeśli miał większe problemy z uświadomieniem sobie tego, to jednak chyba też…


- No to fajnie – Patryk rozsiadł się swobodnie. - Niech pani podejdzie.

Z wyschniętymi ustami podeszła, czując, że powoli odpływa. Sama to zaaranżowała, jeśli nagle się opamięta, to ciężko będzie to odkręcić.

Sama zaaranżowała to, by dać sob pomiatać, jak wtedy u Zerkowskiego…

Podeszła czując łomoczące serce. To był ten moment, w którym wszystko wychodziło na jaw. Ale ona...

- Jestem w ubraniu… - odezwała się, jakby przypominając, że…

- W porządku, Seba panią rozbierze – zaordynował Patryk.

Świetnie wczuł się w rolę. Nie rzucił się na nią jak napalony dzieciak, tylko pozwolił sobie na wydawanie poleceń. Kamila uniosła ręce nieco w górę, czując za sobą Sebastiana. Wyczuła jego dłonie na swojej koszulce, która powędrowała w górę.

A Kamila poczuła na skórze niesamowite ciarki. I świadomość, że siedzący przed nią Patryk mógł zobaczyć jej nagie piersi.

A także z tego powodu jak niezwykle rozegrała się ta sytuacja. Jak w ciągu kilkudziesięciu sekund przeszli od zwykłej rozmowy do tego co się właśnie działo. Jej podniecenie wzrosło niepomiernie, być może najbardziej właśnie z tego powodu.

- W ogóle to przede wszystkim powinna pani przeprosić Sebastiana – odezwał się Patryk a ona słuchała jego głosu jakby była ogłuszona.

- Za co? - sapnęła, czując palce długowłosego blondyna na swoich majtkach.

- Za to, że w Marsylii dała się pani przelecieć tylko mi i to dwa razy – odpowiedział bezlitośnie Patryk w rytm zjeżdżających z jej bioder majtek. - A jemu w ogóle.


Z wrażenia zacisnęła pośladki. Stała kompletnie nago przed dwójką swych uczniów a Patryk bez ceregieli przypominał o tym co stało się ostatniej nocy w Marsylii.

Owszem, nie mogła mieć złudzeń i musiała mieć świadomość, że Patryk zwierzył się swemu koledze z tego co wyprawiał z ich wychowawczynią tej ostatniej nocy, ale to było jednak coś innego, niż tutaj w jej obecności...

Patryk, szybkim ruchem, przed którym nie zdążyła się obronić przełożył ja przez kolano. Z lekkim westchnięciem uświadomiła sobie, że w tym momencie świecie gołą dupą przed twarzami swoich uczniów.

- Au… - jęknęła cicho, choć klaps z ręki Patryka nie był jakiś wybitnie silny. Był po prostu trochę niespodziewany.

- Podnieciła się pani? - zapytał.

Milczała. Chwilę później na jej nagi, bezbronny tyłek spadł drugi klaps.

- Tak – przyznała z trudem.

- To niech się pani przyzna, że ma pani mokro – zażądał bardziej zdecydowanym głosem.

Ach, to go nakręcało… Zmuszanie swojej nagiej, bezbronnej nauczycielki do intymnych, upokarzających wyznań. Bardziej, niż fizyczne sprawdzenie tego.

Ale ją podniecało to tak samo jak i jego. A jeżeli dodać do tego całą tą otoczką, w której poważna nauczycielka leżała przełożona przez kolano jednego z jej licealistów…

- Jestem mokra – przyznała czując coraz silniejszy rumieniec na twarzy. I to, że z coraz większym trudem przychodziło jej utrzymanie równego oddechu.

Wciąż najbardziej napawała się właśnie tym. Że w ciągu chwili z porządnej nauczycielki doprowadziła się do stanu bezbronnej niewolnicy ulegającej dwójce licealistów we wszystkim.


Tak bardzo we wszystkim, że oto jeden z nich przełożył ją sobie przez kolano i bezkarnie klepał w jej wypięte, nagie pośladki, które miał jak na patelni.

Jej emocje osiągały poziom krytyczny.

- Zgadza się pani, że powinna pani przeprosić Sebastiana?

Nie odpowiedziała, wiercąc się trochę w tej niezbyt wygodnej pozycji i wzdychając ciężko.

Kolejny klaps spadł na jej odsłonięty tyłek. A potem jeszcze jeden i nawet silny.

- Au…! - jęknęła. - Tak, przepraszam...

Ale Patryka to nie powstrzymało. Chłostał jej tyłek coraz częściej, sycąc się możliwością bezkarnego klepanie po dupsku najpiękniejszej szkolnej nauczycielki. Podniecało ją to strasznie.

Ale jeszcze silniej podniecało ją to, że czuła, iż sam Patryk początkowo zachowujący się trochę obojętnie teraz sam wreszcie tracił panowanie nad sobą i swoim zachowaniem wyraźnie dawał znać, że i on sam popada w coraz mocniejsze podniecenie.

- Bo obudzisz cały hotel…! - jęknęła ostrzegawczo.

Podziałało. Przestał a ona czuła jego szybszy oddech, który przyprawił ją o kolejną falę dreszczy na nagiej skórze.

- No dobra – sapnął Patryk. - To teraz ma pani jeszcze jedno zadanie.

Niemal zrzucił ją z siebie. Kamila wstała, z trudem utrzymując się na nogach. Czuła, że skóra na pośladkach płonie, ale płonęło coś jeszcze. Jej twarz, gdy stała kompletnie naga na oczach obu licealistów, wyraźnie zdradzając swoje podniecenie.

I to deprymowało ją najbardziej. W tym momencie najmocniej wychodziło to co w miarę możliwości chciała ukryć. To, że zadzwoniła do nich, by przyszli i zrobili z nią wszystko co tylko im się podobało.


Ale za chwilę jej twarz miała zapłonąć jeszcze bardziej.

- Jakie zadanie? - zapytała w końcu, cicho zwracając się do Patryka.

- Chętnie posłucham pani relacji, pani wrażeń z tego co się stało w Marsylii – wygłosił nieoczekiwanie. - Ale myślę, że Sebastian jeszcze bardziej. Niech pani patrzy mu prosto w oczy i opowie co się stało.

To ją zaskoczył… Jej twarz oblała się purpurą jeszcze bardziej. Co takiego…?

No to znalazł pomysł na to by rozebrać ich wychowawczynię jeszcze bardziej. Rozebrać emocjonalnie do samego końca. Jak on to wymyślił? Czy porównując go czasem w myślach do Daniela i widząc w nim, przynajmniej w jakimś stopniu młodszą wersję swego męża, nie wywołała wilka z lasu?

- Niech pani zaczyna – zachęcił sugestywnie Patryk. - A potem Sebek zrobi z panią to co sobie będzie chciał zrobić.

Odetchnęła ciężej a jej nagie piersi uniosły się w górę przykuwając wzrok Sebastiana. Spuszczając oczy niżej zauważyła wypukłość w jego bokserkach i doszła do wniosku, że cała ta historia jest zupełnie niepotrzebna, bo Sebastian, mimo że zachowywał się spokojniej, jakby jednak wciąż czując respekt do licealnej nauczycielki, był podniecony tak samo jak i jego kolega.

Ale skoro Patryk sobie życzył...

- Sebastian… - chrząknęła, bo jej głos zabrzmiał chrapliwie. - Po prostu byłam strasznie podminowana tymi wszystkimi wydarzeniami, kręceniem filmu, jego sukcesem i tym, że ostatecznie dokonaliście w nim poprawek, dzięki którym pewne rzeczy nie wyszły na światło dzienne… No i po rozmowie z Patrykiem na wieczornym przyjęciu, zapukałam do waszego pokoju, wyrzuciłam coś z siebie, odnosząc wrażenie, że Patryk był chyba też podkręcony.

Drgnęła czując jak palce stojącego za nią Patryka przejechały po jej plecach, przyczyniając się do kolejnych ciarek na skórze. Nie była w tym momencie w stanie postawić grosza, że jej opowieść dobiegnie końca.


- Potem on wpadł za mną do mojego pokoju i przyparł mnie nieoczekiwanie, agresywnie… - zniżała głos, tak, że mimowolnie stał się on bardziej subtelny. - Zaczęliśmy się całować. Chciałam to przerwać, ale było to zbyt przyjemne – przerwała ze wstydem. - Całowaliśmy się jak szaleni a Patryk zażądał, żebym wzięła w usta jego penisa, co wykonałam natychmiast, bez zastanowienia.

Ostatnie słowa wypowiedziała praktycznie szeptem, zamykając przy tym oczy. Jej ciało płonęło. Nie wiedziała jak Patryk wpadł na ten niezwykle zmysłowy i poniżający pomysł, ale doprowadził ją tym do niesamowitego wprost szału.

- W końcu Patryk nakazał przestać i potem rozerwał moje majtki, co mnie strasznie podnieciło – wyznała czując kolejną fale wstydu. - Rzuciliśmy się na łóżko jak szaleni. Kazał mi rozłożyć szeroko nogi a ja nie mogłam go nie posłuchać. Ale on zamiast… To znów zbliżył się do mnie i znów całowaliśmy się ostro i namiętnie.

Wiedziała, że potrafiła deprymować licealistów swoimi oczami, które podobno były całkiem ładne. Ale uświadomiła sobie, że upominając czasem uczniów nieco ostrzej, jej oczy nigdy nie zrobiły się tak wielkie, jak teraz gdy zdawała relację z tego niezwykłego aktu jednemu ze swych licealistów. Nigdy nie czuła się tak rozebrana jak teraz. Jej policzki płonęły a ona…

A ona chciała jeszcze więcej.

- Pamiętam, że Patryk zapytał mnie, czy tęskniłam za nim… Za jego penisem… A ja nie mogłam już wytrzymać i powiedziałam, żeby mi go w końcu wsadził – znów na sekundę zamknęła oczy. - Wszedł we mnie natychmiast a ponieważ byłam bardzo wilgotna, wszedł za jednym pchnięciem do samego końca, sprawiając mi tak samo ból jak i niezwykłą rozkosz. Także tym, że nazwał mnie przy tym dziwką.

Przełknęła ślinę. Zajęło jej to trochę.


- I po prostu już się pieprzyliśmy – wyrzuciła gardłowym głosem. - Rżnęliśmy się tak dziko, że jak sobie to dzisiaj przypominam, to robię się tak samo mokra jak wtedy. To nie było kochanie, to nie był seks, jak wtedy w Antonówku. To było ostre, dzikie, niepohamowane rżnięcie, którego nie zapomnę do końca życia.

Niemal zadławiła się śliną wypowiadając ostatnie słowa. Nie oszukiwała. Samo wspomnienie tego jak Patryk ją wziął wtedy, jak ruchali się niczym dzikie zwierzęta rzeczywiście sprawiało, że jej cipkę zalewała fala niepowstrzymanej wilgoci.

- Jęczałam dziko – szeptała już teraz osłabiona tym wspomnieniem, bo emocje tamtego wieczora odżyły w niej na nowo. - Jęczałam przy każdym jego pchnięciu i kazałam mu, żeby mnie pierdolił. Po prostu pierdolił mocno i głęboko. I Patryk robił to, doprowadzając mnie do nieziemskiego orgazmu.

Zachwiała się na nogach, tak, że Patryk musiał ją przytrzymać. Oczy zaszły mgłą. To nieprawdopodobne, że potrafiła dojść do takiego stanu podniecenia przy dwójce licealistów.

- Był jeszcze ciąg dalszy – nienaturalnym tonem zachęcił Patryk, który też już nie potrafił ukryć swych emocji.

- Na to nie mam już sił – Kamila pokręciła bezradnie głową, wciąż szepcząc. - Mogę powiedzieć już tylko jedno.

I mimo że cała trójka miała problem z utrzymaniem równego i spokojnego oddechu, to na te kilka sekund w pokoju zapadła śmiertelna cisza.

Kamila znów zwróciła twarz w kierunku Sebastiana, niezmiennie czując płomień na twarzy, łomoczące w klatce piersiowej serce i wilgoć zalewającą jej cipkę.


- Może teraz ty będziesz pierdolił mnie swoim dużym kutasem tak jak wtedy Patryk?

To musiało być gwoździem do trumny i było. Patryk, w którego żyłach płynęła bardziej gorąca krew natychmiast skierował się w stronę łózka zaciągając w tym kierunku przytrzymywaną nauczycielkę. Ale i spokojny Sebastian musiał stracić panowanie nad sobą. Pochylił się i błyskawicznie ściągnął z siebie bokserki a Kamila ostatnim rzutem oka mogła dostrzec jego sterczącego silnie i dużego przecież penisa.

- Wskakuj! - polecił koledze rozgorączkowany Patryk.

Nie musiał tego mówić. Kamila leżała już na rozciągnięta na łóżku, ostatnim gestem przyzwoitości łącząc nogi. Ale Sebastian natychmiast zdecydowanym ruchem rozłożył je na bogi i pani profesor bezsilnie musiała przyjąć go między nimi.

Poczuła niesamowity żar. I ten będącym efektem jej własnych, nieziemskich emocji i ten, który czuła od pochylonego nad nią Sebastiana, zawzięcie całującego jej szyję, dekolt, piersi, biorącego w końcu w usta jej sutki, ssąc jej zachłannie i doprowadzając do tego, że Kamila jęknęła cicho.

I wreszcie żar znajdującego się tuż za nią Patryka. Jego dłonie także błądziły po jej ciele, po włosach, twarzy, ramionach a także piersiach. Próbował je objąć i impulsywnie ścisnąć sutki.

Nie dało się opisać tego szaleństwa. Uwięziona między dwoma nastolatkami nie panującymi nad swoimi rozpalonymi żądzami Kamila czuła, że jest bliska obłędu sytuacją, którą sama wywołała i sprowokowała.

Czuła wstyd wynikający ze swej chorej uległości, czuła olbrzymie poniżenie wynikające z faktu, że najzwyczajniej w świecie, niczym ostatnia dziwka zapragnęła zostać bezlitośnie wyruchana przez dwójkę swych uczniów. I to wszystko doprowadzało ją do szaleństwa.

- Wsadź mi go – powtórzyła żądanie, które nie tak dawno przedstawiła Patrykowi.


Tylko teraz skierowała je w stronę jego kolegi, który rozgorączkowany trochę odsunął się od niej, chwytając swojego długiego członka i naprowadzając go w stronę…

Wstrzymała oddech, pochylając się nieco w przód i patrząc jak penis Sebastiana zanurza się w jej cipce i uświadamiając sobie, że przecież klęczący przed nią Sebastian, w tej korzystnej dla siebie sytuacji, był w stanie wepchnąć swego długiego kutasa na całą swą długość, aż do...

- Jest mokra, wjedź nim do samego końca od razu! - polecił rozgorączkowany Patryk, który widocznie zrozumiał to samo co leżąca pod nim nauczycielka.

- Ach…! – jęknęła Kamila drgnąwszy nerwowo, gdy młody metalowiec wtargnął w nią właśnie tak, praktycznie od razu. Czuła, że penis Sebastiana wypełnił ją w całości. Zastygła na moment rozkoszując się tym wydarzeniem i czując także ból.

Ból w takich przypadkach również potrafił przyczynić się do rozkoszy.

Sebastian nie próżnował. Podniecony równie silnie jak jego licealna nauczycielka wycofał się i pchnął jeszcze raz, wywołując kolejny jęk. Efekt jaki wywoływał swoim penisem musiał mu się podobać, bo Kamila zobaczyła jak długowłosy blondyn wpatruje się nie w jej nagość, tylko w oczy. Chcąc się upewnić jak bardzo dominuje nad swą piękną nauczycielką.

I to był kolejny motyw, który rozpalał Kamilę. Widok niewysokiego i szczupłego licealisty, który jednak swoim sposobem panował nad swą panią profesor w całej okazałości, znów wprowadzał jej uległość na nieosiągalne szczyty.

I jakby jeszcze było...

- Wchodź we mnie… - wycharczała w stronę Sebastiana. - Byle mocno i szybko… I głęboko...

Tak, mocno i szybko. Jej podrażniona niesamowitą ilością wilgoci cipka domagała się właśnie tego. Nie spokojnego, romantycznego posuwania, tylko szybkiego, dynamicznego...


- Rżnij ją mocno – wtórował równie ochrypniętym, ale bardziej zdecydowanym głosem Patryk. - Tak, żeby czuła ból, ona to lubi.

Nie wiadomo, czy Sebastian wziął sobie do serca uwagi kolegi, ale zmienił nieco pozycję, kładąc się na nagiej nauczycielce, tak, że Kamila poczuła na sobie każdy fragment jego rozgrzanego ciała. I wchodził w nią, tak jak chciała, mocno, głęboko i przede wszystkim szybko, dynamicznie, co kwitowała cichymi jękami. Nie mogła ich powstrzymać, czując jak długi penis licealisty raz za razem rozrywa jej wilgotną cipkę.

I ona wykonała gest zbliżenia, opierając jedną rękę o jego ramię a drugą wsuwając w jego długie blond włosy. W przypływie jakichś bardziej romantycznych uczuć objęła go także od tyłu, swoimi długimi nogami, opierając stopy na nagich pośladkach licealisty.

Nie trzeba było czekać długo na efekty. Sebastian był młodym chłopakiem a Kamila zbyt rozgrzana wcześniejszymi wizjami i niezwykle emocjonalną rozgrzewką zafundowaną przez Patryka.

Zresztą i ona sam nie wytrzymał i zdjął z siebie bokserki, co rozemocjonowana Kamila zauważyła z pewnym opóźnieniem. Siedział nad nią i bawił się swoim penisem. Nie trudno było się domyślić, że i on będzie chciał wykorzystać uległość swej nauczycielki.

- Mocniej…! - jęknęła jeszcze wysokim tonem czując zbliżający się orgazm.

Chyba nie musiała zachęcać ucznia, bo Sebastian także finiszował. Kamila poczuła napinające się mięśnie i zastygła w bezruchu, czując jak jej wszystkie wspomnienia i fantazje, które szybko przełożyła się na rzeczywistość, znajdują wreszcie ujście w tym boskim uczuciu. Szczytowała z zamkniętymi oczami, wstrzymując oddech na dłużej aż jej nagie ciało zwiotczało.

Zdążyła jeszcze wyczuć powoli zsuwające się z niej drżące ciało Sebastiana. I to, że jego penis opuścił już rozgrzaną do granic cipkę. Zaległa na łóżku bezsilnie, chłonąc swoje emocje, swój orgazm.


Wyczuła także dłoń Patryka sunąca niecierpliwie przez jej nagie ciało. Z ruchów, które wykonywał wynikało jasno, że i on chciałby zająć miejsce klasowego kolegi.

- Czekaj – wstrzymała go jeszcze słabym głosem.

Ale wstrzymała go tylko na moment. Po krótkiej chwili znów poczuła dłonie Patryka sunące niecierpliwie po nagim ciele jego licealnej nauczycielki. Po ramionach, dekolcie, po długich nogach, wykorzystując bezsilność i osłabienie pani profesor, która zareagowała dopiero wtedy, gdy Patryk zaczął pieścić jej piersi a potem masować cipkę.

Chociaż próbowała stawić jakiś opór, sygnalizując, że nie jest jeszcze gotowa Patryk nic sobie z tego nie robił. Ulegał swojemu podnieceniu i zdradzał wyraźną niecierpliwość.

- Daj mi spokój… - poprosiła nieco zirytowana.

- Dam, ale później… - odparł niecierpliwie. - Seba poruchał, to teraz ja.

Nie miała sił sprzeciwić się tej logice. No bo skoro Seba, to on też musiał, jakżeby inaczej…? Pokręciła tylko sceptycznie głową, nie chcąc wchodzić w polemikę.

Niecierpliwym gestem dłoni dał jej wyraźnie znać czego oczekuje. Ni stąd, ni zowąd, znalazła się na czworakach, opierając o łokcie i chowając twarz w poduszkę. Szczególnie wtedy, gdy Patryk wycelował w końcu i niecierpliwie pchnął mocno, wpychając swojego sterczącego penisa w jej cipkę.

Poziom emocji niby opadł po intensywnym orgazmie, który przeżyła, ale… Ale tylko na moment. Bo po kilku szybkich pchnięciach dotarło do niej, że po prostu daje się ruchać Patrykowi.

O ile wcześniej, było to coś czego chciała, czego pragnęła, to teraz była już zaspokojona. I zamiast położyć się na łóżku po tym krótki, ale intensywnym boju i spróbować zasnąć, to wypinała dupsko w kierunku drugiego z licealistów pozwalając mu się ruchać.


Po prostu udostępniając mu siebie a w szczególności swą cipkę, by się w niej spuścił.

Po prostu dając mu dupy.

I ta myśl była w tym momencie głównym, napędzającym jej emocje czynnikiem. Dawała Patrykowi dupy, nie mając fizycznie an to już większej ochoty. Ale poniekąd zmuszona do tego natarczywością chłopaka, nie odmówiła mu i wypinała się w jego stronę a on mocno trzymał swą nauczycielkę za biodra i pieprzył ją mocno, szybko, dając ujście swemu nieziemskiemu podnieceniu, do którego doprowadziły go ostatnie minuty. To, jak wcześniej przełożył ją sobie bezczelnie przez kolano, łojąc jej dupsko a potem wydał na żer Sebastianowi, patrząc jak jego kolega bezlitośnie rżnie ich klasową wychowawczynię.

A teraz rżnął ją Patryk. I chociaż czuła lekka irytację z tego tytułu, że tak ją potraktował, że nie bacząc na jej zdanie i pewne opory, zmusił ją swą natarczywością do tego by dała mu dupy, to jednak czuła znów narastające podniecenie. Powodowane właśnie swą uległością i dominacją Patryka. Powodowane tym, że pozwalała się przelecieć podnieconemu do granic licealiście, zresztą na oczach jego klasowego kolegi, z którym teraz zamienił się rolami.

To też nie mogło trwać długo, co przyjęła nawet z rozczarowaniem. Podobnie jak wcześniej Sebastian, Patryk był zbyt podniecony a oczekiwanie na swoją kolej z pewnością nie pomogło mu w powstrzymaniu emocji i wydłużeniu tej jazdy. Usłyszała tylko krótkie, urywane sapnięcia, potem jeszcze szybsze ruchy i poczuła, że Patryk spuścił się w jej cipce.

Po raz kolejny sprawił, że klasowa wychowawczyni dała mu dupy. Po raz kolejny zerżnął ją, spuszczając się w jej cipce. Który to już raz? Z szósty…? Hm…

Kamila tym razem musiała obejść się smakiem. Z pewnym żalem, bo skoro ta sytuacja rozgrzała ją na nowo, to miała apetyt na coś więcej.

- A ja? - mruknęła krytycznie, gdy spełniony i zmęczony Patryk uwalił się obok niej.


- Aha… To zaraz.

- Co wyrabiasz? - zapytała, widząc, jak licealista gasi światło i z powrotem pakuje się do łóżka, na którym wciąż także znajdował się Sebastian.

- No nic a co? Przecież nie wyrzuci nas pani po tym wszystkim, nie?

Przez moment nie wiedziała co odpowiedzieć.

- Będzie ciasno – rzuciła w końcu.

- Na tym łóżku zmieściłaby się cała nasza klasa – odpowiedział pewnym tonem i nakrył kołdrą. Nie zapominając tym razem przy tym o szanownej nauczycielce.

I raptem sekundę później leżąca w środku pomiędzy dwójką chłopaków Kamila wyczuła dłoń Patryka sunącą między jej udami.

- Co robisz? - zapytała raz jeszcze, próbując się odsunąć, co utrudniał leżący po drugiej stronie Sebastian.

- Przecież przed chwila narzekała pani…

I w momencie gdy zakończył wyjaśnienie sytuacji, jego dłoń otarła się o cipkę.

Zaskoczona nie wiedziała jak zareagować. W pierwszym, naturalnym odruchu, próbowała się obronić, odsunąć, chwycić rękę licealisty, ale w drugim… Trochę ją zaskoczył a to zawsze był plus. No a emocje ostatnich minut i lekki niedosyt jeszcze nie minęły.

- Przestań – szepnęła z naciskiem.

- Narzekała pani… - nie dał się przekonać. - A Seba chętnie posłucha pani orgazmu.

Ach… Daniel też by użył takich słów. Trochę deprymujących, zawstydzających, przypominających jej o obecności trzeciej osoby. I jednocześnie sprawiających podniecenie tej zboczonej, mrocznej części jej natury.

- Rozchyl nogi – zażądał po raz pierwszy tego wieczoru stosując bezpośredni zwrot i pomijając oficjalny zwrot.


Nie wypomniała mu tego, choć przez sekundę miała taki zamiar. Uznała jednak, że byłoby to dość śmieszne z jej strony.

Także nie od razu spełniła nakaz Patryka. Jakby trochę na przekór, by nie ulegać tak od razu zachciankom osiemnastolatka.

Ale po chwili uświadomiła sobie przecież, że tym razem to on występuje w roli tego, który miał zamiar dać jej przyjemność i rozkosz. Że to ona w tym układzie brała wszystko.

Rozchyliła uda, czując znów olbrzymie podniecenie, które pojawiło się praktycznie w ciągu sekundy. Głównie z tego powodu, że ta sytuacja wydała się jej jeszcze bardziej perwersyjna, niż to co wydarzyło się do tej pory. Palce Patryka bez przeszkód masowały nagą, bezbronną cipkę pani profesor a ona zamknęła oczy, czując, że znów jest w swoim najwyższym erotycznym żywiole.

A to dlatego, że poprzednie sytuacje, były standardowe, jeżeli w tych warunkach można było tak to ująć. Po prostu uprawiała seks. Rżnięcie, pieprzenie, ruchanie, jak zwał, tak zwał, powodowane szałem emocji, uniesień… A tymczasem, w tym momencie pozwalała na coś innego, na czynność, która w finale miała dać jej ten orgazm. To nie miało wiele wspólnego z typowym szałem uniesień, z kochaniem się. To było, owszem, pieszczenie, ale tak naprawdę chodziło o to, by jeden z jej licealistów doprowadził swą szkolną nauczycielkę do szczytowania.

Dlatego obecność trzeciej osoby z boku była bardziej deprymująca i tym samym perwersyjna, niż w przypadku zwykłego, tradycyjnego seksu.

Tym bardziej, że wszystko działo się pod kołdrą, w ciemnościach. To jeszcze bardziej pobudzało zmysły. Spróbowała przez moment znaleźć się w skórze Sebastiana, który leżąc po jej drugiej stronie, miał świadomość, ze tuż obok jego kolega intensywnie pieści cipkę ich licealnej wychowawczyni. Nie wiedział zbyt wiele, praktycznie nie widział niczego. Ale słyszał i przede wszystkim czuł.

I to była ta kwintesencja erotyki.

- Ach… - jęknęła cicho, ale nie miała złudzeń, że ten jęk dotarł do uszu Sebastiana.


Zmiękły jej nogi i w żaden sposób nie stawiała już oporu Patrykowi. Wiedziała wręcz, że gdyby z jakiegoś powodu przestał masować jej cipkę, to natychmiast zażądałaby ponownego przystąpienia do tej jakże rozkosznej czynności.

Zamknęła oczy i cichutko pojękiwała drżącym głosem, mając świadomość, że w ten sposób zdradza oznaki swej uległości i przeżywanej właśnie rozkoszy. I tego, że te oznaki muszą działać na obu chłopakach niezwykle mocno. Tak mocno, że…

- Mój kutas znów się podnosi a Sebie pewnie stoi na całego – wyszeptał jej do ucha także znów podniecony Patryk.

No właśnie, po takim tekście nie pozostało jej nic innego, jak tylko chwycić za dłoń Patryka, by czuć to wszystko razem z nim, czuć jak jego ręka mocno i wprawnie podrażnią bezbronną, spragnioną tych pieszczot wilgotną do granic cipkę zdominowanej i uległej pani profesor. W tych warunkach...

Zacisnęła mocno uda a z jej ust...

- Aaaach… - wyszedł cichy, ale długi jęk, świadczący o tym, że Patryk spisał się nadzwyczajnie.

Strąciła dłoń Patryka, znów potrzebując chwili by dojść do siebie. Chłopak też chyba zmęczył się tymi pieszczotami, bo również na jakiś czas zapomniał o natarczywości i nie molestował swej osłabionej nauczycielki.

Dopiero kilka minut później, gdy Kamila spróbowała ułożyć się wygodniej…

- No to jak…? Już mówiłem, że nasze dwa kutasy znów stoją gotowe do dzieła.

Westchnęła głęboko.

- Przykro mi - odpowiedziała tylko i nakryła się kołdrą, próbując znaleźć sobie miejsce w łóżku między dwójką licealistów, tak by nie dotykać za bardzo ich nagich ciał.”



Uff, koniec…


To był długi i fajny tekst… Ciekawe… Uznał, że musi zapoznać się z dwiema wcześniejszymi częściami, chociaż nigdzie nie było do nich żadnych linków i odniesień.

No i najważniejsze, w przypadku tego tekstu miał pewność, że chodzi o fantazję. To oczywiste, że historia opisana powyżej nie wydarzyła się naprawdę. I wciąż to on był jedynym chyba nastolatkiem, który mógł oglądać panią Kamilę praktycznie nagą.

Z olbrzymią satysfakcją przyjął fakt, że jest to dane tylko jemu samemu. Choć może pewnie znalazły się jakieś inne osoby, które poradziły sobie z podchwytliwym pytaniem dopuszczającym i weszły, ale… Ale ile z nich miało świadomość kim jest tak naprawdę autorka tych fantazji i bohaterka zdjęć?

A, co tu ukrywać… Nie wiedząc z kim ma się do czynienia… Traktowało się autorkę jako, owszem, fajną laskę, ale jedną z tysięcy jakie chodzą po tej ziemi.

Tymczasem dla niego samego była ona z oczywistych względów kimś wyjątkowym. I jeśli jakiś tam na przykład Staś z Tarnobrzega, czy inny Józek z Koszalina dotarł do tego miejsca w internecie, to i tak nie mógł przeżywać choćby połowy tego co przeżywał teraz on sam.

I to było jego osobiste zwycięstwo. Mógł delektować się nie tylko zgłębianiem erotycznych fantazji nieziemsko pięknej nauczycielki, ale także podziwiać jej nagie ciało na kolejnych fotkach. Hm, podziwiać… Napalać się i ekscytować, że oto ogląda piękną panią profesor w kompletnym wydaniu. Jej tyłek, jej piersi, może niezbyt wielkie, ale jednak piersi… No i łono.

Ogólnie rzecz biorąc, nagą! Kompletnie nagą!

No bo prawdę mówiąc sam nie wiedział co nakręcało bardziej. Pikantny tekst, czy też nagie fotki pięknej kobiety w różnych pozach. Kobiety, którą przecież najpewniej była pani Kamila.

Co czekało go dalej? Drugi tekst, w który kliknął po tym, gdy odetchnął głębiej. Zauważył, że jest niewiele krótszy, niż poprzedni. To dobrze, nastawił się na kolejną erotyczną przygodę.

Nie zwlekając ani chwili zabrał się do czytania.



6. Ostatnia szkolna wycieczka.




Bardzo polubiłam Adriana. Powiem wręcz, że z wszystkich licealistów, z którymi miałam do czynienia, jego uwielbiałam wręcz najbardziej. Ucieszyłam się bardzo, gdy po zdanej maturze dostał się z dobrym wynikiem na UAM w Poznaniu.

To nie tak, że Adrian był jakimś kujonem, nie. Po prostu był inteligentny, umiał zapamiętywać i dzięki temu nauka nie sprawiała mu jakichś problemów, przynajmniej z tych przedmiotów, które sam lubił najbardziej.

No a poza tym imponował innymi cechami. Koleżeńskość, uczciwość, lojalność. To był dobry chłopak jednym słowem. I zdziwiło mnie trochę, że nie do końca mógł odnaleźć się w Poznaniu. To znaczy… Z edukacją nie było większych problemów, gorzej z towarzystwem z roku, z akademika. Jakoś nie trafił najszczęśliwiej.

Wiedziałam o tym, bo utrzymywaliśmy pewien kontakt telefoniczny. Nie stanowiło dla mnie problemu, by kontynuować znajomość z jednym ze swych uczniów. Tak jak normalnie tego nie robiłam, tak dla Adriana mogłam uczynić wyjątek.

I nie podobało mi się, że wdaje się w jakieś utarczki ze złośliwymi kolegami ze starszych roczników. Czary goryczy dolała informacja, którą podzielił się ze mną z lekkim oporem. Chodziło o to, że został wystawiony przez jedną dziewczynę, z którą poszedł na jedną imprezę a którą potem znalazł… Gdy robiła mało przyzwoite rzeczy z jednym z tych „kolegów” ze starszego rocznika. Od tego momentu Adrian stał się obiektem jeszcze silniejszych kpin ze strony towarzystwa.

To przesądziło. Także informacja, że Adrian spotykał się z jakąś dziewczyną. Nie ukrywam, bo to głupie, nawet bardzo głupie, ale poczułam się w pewien sposób zazdrosna. I strasznie mnie ciekawiło jaka to dziewczyna mogła spodobać się takiemu chłopakowi.

Po uzgodnieniu kilku spraw z Adrianem, spakowałam manatki i w jeden z weekendów zameldowałam się w Poznaniu. Raz, dwa i znalazłam się w akademiku, bez trudu odnajdując pokój Adriana, w którym mieszkał on z jednym koleżką.


Tyle, że tym razem w pokoju było tłoczniej, ot ów współlokator sprowadził sobie towarzystwo. Siedzieli, pili i gaworzyli. Adriana nie było, bo w tym czasie odbywało się jakieś spotkanie na uniwerku i już wcześniej uprzedził mnie, że się spóźni.

Widziałam, że panowie trochę wybałuszyli gały, widząc jak beztrosko wchodzę do pokoju i przedstawiam się jako nauczycielka, która postanowiła odwiedzić niedawnego jeszcze ucznia.

No cóż… Skoro miało być tak jak miało być… Nie odmówiłam drinka a potem drugiego. To był maj, wiosna, byłam ubrana dość luźno. Gdy siadałam, sukienka odsłaniała moje długie nogi w znacznym stopniu. Udawałam, że nie widzę spojrzeń chłopaków padających w to akurat miejsce. Udałam, że nie słyszę, gdy któryś z nich mruknął, choć wystarczająco głośno, że „ale bym ruchał te nogi”.

W końcu pojawił się Adrian a ja i reszta towarzystwa tym bardziej, byliśmy już nieźle rozgrzani. Nie omieszkałam przywitać się z nim dość wylewnie, pozwalając by mnie mocno objął na powitanie i nawet pocałowaliśmy się, tak po przyjacielsku. To też nie pozostało bez reakcji otoczenia.

I gadaliśmy sobie ożywieni, to znaczy oni bardziej, wszak, ja nauczycielka, powinnam zachowywać się jak kobieta z klasą, kobieta z wyższej półki. I tematyka zeszła na najgłupsze, wstydliwe numery jaki zrobili na studiach. Opowiadali, aż w końcu…

- Pani Kamilo, pani też studiowała, niech pani opowie!

- Nie… Wiesz… - zawahałam się na moment. - To co zrobiłam wolałabym wymazać z pamięci, tym bardziej kiedy dzisiaj jestem nauczycielką… Nie, lepiej nie...

- No niech pani powie – nalegali całą czwórką, bo tylu ich było, nie licząc Adriana.

- Chłopaki, to jest naprawdę coś… Co nie powinno się nigdy wydarzyć – rumieniec na mojej twarzy pojawił się z łatwością, tym bardziej, że wyraźnie odczuwałam krążący w żyłach alkohol.

- Ale przecież wszyscy opowiedzieliśmy swoje historie a jak wszyscy to wszyscy...


Nie miałam wyjścia. Chłopaki już się nakręcili, więc teraz...

- To było na trzecim roku. Jak to studentom, nie przelewało się. Ale mieliśmy taką koleżankę, Magdę, fajna laska i ona zawsze miała pełne kieszenie. Zaczęły się pojawiać z tego tytułu różne podejrzenia, ale, że Magda było w porządku, to nikt nie mówił tego na głos, nie…?

Westchnęłam i po sekundzie kontynuowałam.

- I nagle kiedyś Magda zaciągnęła mnie do klubu ze striptizem. Tak, normalnie, w dzień, bo miałyśmy sporo wolnego czasu. I wyjaśniła, że zarabia pracując w tym klubie i rozbierając się dla ludzi.

Znów przerwałam.

- Zaszokowało mnie to a jeszcze bardziej, gdy Magda wyjawiła dlaczego mi to powiedziała. Ano dlatego, że właściciel szukał chętnych dziewczyn najlepiej z grona studentek, bo te na ogół miały problemy finansowe a ona stwierdziła, że z nich wszystkich akurat ja najlepiej spełniam warunki i zaczęła zachęcać, że mogłabym spróbować.

- Pewnie miała sporo racji – rzucił od niechcenia jeden ze studentów, Kuba.

- Oczywiście odmówiłam. To nie mieściło mi się w głowie. Ale siedziało to we mnie, bo Magda nie odpuszczała. Mówiła, że to przecież nic wielkiego i że nie muszę zdejmować wszystkiego. To tylko striptiz a przecież wystarczy wejść na instagram by zobaczyć tysiące dziewczyn publikujących swoje fotki co najwyżej w stringach. No i tak wierciła mi dziurę w brzuchu...

No cóż, do tego momentu historia nie odbiegała od prawdy, dziewięćdziesiąt procent tego o czym opowiadałam, wydarzyło się naprawdę. Ale teraz...

- No i poszłam raz, zobaczyć jak to wygląda. I faktycznie Magda wystąpiła na scenie, rozbierając się, ale majtki zostawiła na sobie. A potem wróciła do pracy, bawiąc się w kelnerkę i widziałam, że zbiera napiwki. I w sumie na tych napiwkach wychodziła lepiej, niż z oficjalnej wypłaty. No i jak dowiedziałam się, że wyciągnęła prawie pięć stów z jednego wieczoru...


- Co ten brak pieniędzy robi ze studentami – wtrącił Marcin.

- No i… - celem podkręcenia atmosfery, robiłam się bardziej speszona, zawstydzona. - Poszłam, aczkolwiek zastrzegając, że w zwykły dzień, by publiczności było jak najmniej. I było z kilkanaście osób tylko. Weszłam na scenę i zaczęłam ściągać z siebie… Najpierw koszulkę, potem spódniczkę… I na końcu stanik, to było najgorsze… Ściągnęłam, ale potem przez kwadrans chodziłam po scenie, zasłaniając piersi dłońmi. Ale w końcu Magda, która chodziła obok mnie w samych stringach, przekonała mnie jakoś i ja sama zaczęłam paradować przed ludźmi w samych majtkach, z piersiami na wierzchu, Boże… - pokręciła głową, jakby litując się nad swoim nieprzyzwoitym zachowaniem.

- I to wszystko? - głos Kuby zabrzmiał trochę nienaturalnie.

- Ech… Przyzwyczaiłam się do swej nagości, że kiedy zeszłyśmy ze sceny i zaczęłyśmy normalnie pracę kelnerek, to chodziłam, tak jak Magda, tylko w samych szpilkach i majtkach, świecąc gołymi cyckami przez chyba dwie godziny, bo potem włożyłam stanik.

- Opłaciło się? - to było pytanie Oliwiera a na jego twarzy pojawił się lekki, niedwuznaczny uśmieszek.

- Zarobiłam trochę, w sumie z trzy stówy. Wystarczyło na najbliższy czas i już nigdy nie wróciłam, chociaż Magda mnie namawiała. Ten jeden raz wystarczył.

Przez moment zastanawiałam się, czy moja historia, w połowie prawdziwa a w połowie kompletnie zmyślona przypadkiem nie podnieciła bardziej mnie, niż ich. Alkohol w głowie robił swoje i nieoczekiwanie uświadomiłam sobie, że jestem dość rozgrzana.

Chłopaki powoli wracali do swoich tematów a ja czułam szybsze krążenie krwi w żyłach i zamęt w głowie. Rodziło się w niej coś większego.

Coś, co spowodowało, że, gdy impreza trwała w najlepsze, w wyniku jakiegoś fatalnego przypadku, na moją sukienkę wylała się zawartość połowy butelki piwa.


- Boże! - zerwałam się z łóżka. - I będę musiała się przebrać… Chłopaki, czy możecie wyjść na moment? - rzuciłam się do walizki grzebiąc w ciuchach.

Oczywiście nikt się nie ruszył. Dopiero gdy Adrian ponowił mój apel. Widocznie nie zrozumiał celowości zamiaru. Ale i tak wszyscy zbierali się z oporem a ja szybko wydobyłam coś z walizki.

- To będzie dobre – skomentowałam.

I nie czekając, czy ktokolwiek wyjdzie chwyciłam sukienkę, uniosłam w górę i przeciągnęłam przez głowę, mając doskonale świadomość, że oto nagle zostałam w samych majtkach i staniku w towarzystwie pięciu dorastających chłopaków.

I mając jeszcze silniejszą świadomość, że patrząc na mnie od tyłu, wszyscy jak jeden mąż patrzeli na moje nagie pośladki. Nagi tyłek. Nagi, bo stringi, które miałam na sobie nie mogły niczego zasłonić.

Nie widziałam reakcji Adriana, nie wiedziałam, czy mu się to spodobało, czy wręcz przeciwnie. Mogłam tylko usłyszeć lekki śmiech…

- Może lepiej, jak pani tak zostanie…?

Zignorowałam to, czując poważniejszy rumieniec na twarzy i nieoczekiwane podniecenie. Podniecenie wynikające z mojej nagości w takim towarzystwie, w dość ciasnym pokoju.

Tym bardziej, że druga sukienkę trzeba było jakoś rozłożyć, by wciągnąć na siebie, co trochę trwało. A sięgniecie po nią wymagało lekkiego pochylenia się i wypięcia w stronę pięciu studentów.

- O, kurwa… - usłyszałam tylko tego typu komentarz.

Uff, w końcu się uporałam...


- Chyba koniec tej imprezy – odetchnęłam głęboko, już ubrana, ponownie siadając na łóżku.

Faktycznie czułam spore zawroty głowy.

- Co pani mówi, to dopiero początek!

- Jak początek, to idźcie do siebie – włączył się Adrian.

Nie spodobało się im to, ale po kilku minutach różnych tekstów i innych, zostaliśmy w końcu w troje. Dokładnie w troje, bo przecież oprócz Adriana, pokój użytkował jeszcze Marcin.

Nic poważniejszego tego dnia się nie wydarzyło. No poza tym, że idąc spać, musiałam ułożyć się w jednym łóżku z Adrianem. A łóżko było dość ciasne. Niemniej mój niedawny podopieczny zachowywał się jak kulturalny mężczyzna. Zresztą zanim zasnęliśmy, przegadaliśmy dobre dwie godziny.

Nadszedł drugi dzień. Marcin, współlokator wyjeżdżał na weekend do domu. Mieliśmy z Adrianem cały pokój do dyspozycji. I mogliśmy sobie już bardziej otwarcie porozmawiać o swoich oczekiwaniach. W sumie Adrian takowych nie miał, nie narzucał się, zostawiając mi pole do popisu. Było to całkowicie zrozumiałe, nie mógł mi przecież niczego nakazywać ani na nic naciskać.

Ale prawdę mówiąc mógłby. Nie miałabym nic przeciwko temu. Najwyżej nie zgodziłabym się na jedną, czy drugą zagrywkę.

Zaczęło się dość niewinnie, Adrian oprowadził mnie po Poznaniu, przypomniał stare kąty, historię pewnych miejsc, rozgadał się przy placu Wilsona, ulicy Roosevelta i wyjaśnił dlaczego akurat ten drugi nie powinien mieć w Polsce żadnego miejsca, które by upamiętniało jego nazwisko. W sumie akurat mi tłumaczyć tego nie musiał, rozumiałam jego argumentację doskonale.


No i tak spędziliśmy z dwie, trzy godzinki. Nie było zbyt ciepło, ale postanowiłam wybrać się na ten spacer w mniej oficjalnym wydaniu, wkładając krótkie spodenki. I dbając o to, by zobaczyła nas możliwie największa grupa ludzi, w tym także studentów.

To nabijanie Adrianowi reputacji zaczęło mi się coraz bardziej podobać. Mój nastrój poprawiał się z upływem czasu. Tym bardziej, że miałam pewność, że akurat on nie traktował mnie jak typową super laskę, którą można się pochwalić. Dla niego byłam trochę kimś więcej. A to wszystko co robiliśmy, to tylko dla utarcia nosa jego złośliwym koleżkom.

Wróciliśmy do akademika dopiero po obiedzie i trochę zastanawialiśmy się co robić, gdy okazało się, że znane nam towarzystwo zameldowało się w siłowni.

- Macie tu siłownię? - zapytałam, bo nie pamiętałam czegoś takiego ze swoich czasów.

- Jest na dole, nowa, świeża, to ludzie się garną.

- To na co czekamy?

Nie zrozumiał a ja już miałam w głowie nowy plan. Wstałam z krzesła i…

- Nie obrazisz się, jak się przebiorę?

Trudno by się obraził. Ściągnęłam spodenki i koszulkę, po raz kolejny prezentując mu swe ciało tylko w bieliźnie. Ale tym razem tylko jemu i nikomu innemu.

Z walizki wydobyłam idealnie nadający się na taką okazję pełny strój. Ci, którzy zapytają skąd takowy znalazł się w mojej walizce, mimo iż nie mogłam przewidzieć takiej sytuacji, nie mają pewnie pojęcia o kobietach oraz zawartościach ich walizek i torebek.

Wiedziałam, że patrzył na mnie, na moje prawie nagie ciało i nie mogłam mu mieć tego przecież za złe. Zresztą to był dość bezpieczny ekshibicjonizm. Miałam na sobie bieliznę a on nie był już moim uczniem.


Chwile później zeszliśmy na dół i zastaliśmy tam w sumie pewnie z dziesięć osób. Już pierwsze sekundy upewniły mnie, że postąpiłam słusznie. Owszem, poczułam się skrępowana, bo nigdy nie lubiłam uchodzić za gwiazdę wieczoru, skupiającą na sobie spojrzenia wszystkich dookoła, ale tym razem chciałam by było inaczej i mogłam sobie na to pozwolić. Choć trochę nadrabiałam miną.

Prawdę mówiąc na początku raczej kręciłam się w kółko, będąc zieloną w temacie. Nigdy nie korzystałam z tego typu przybytków, nie było mi to do niczego potrzebne.

No ale, żeby nie robić z siebie idiotki, wskoczyłam na chwilę na bieżnię, potem położyłam się nawet na desce.

- Tylko nie przesadź z ciężarem – zwróciłam się z niewinnym uśmiechem do towarzysza.

- Będę pilnował – obiecał.

Dźwignęłam sztangę kilka razy. Wolałam nawet nie pytać o wagę, aby nie narazić się na ewentualne docinki chłopaka. Ale uparcie kontynuowałam ćwiczenia, aż na moich nagich ramionach pojawił się pot.

To był ten efekt, którego pożądałam. Miałam świadomość, że lekko spocona, atrakcyjna kobieta w dość kuszącym stroju mocno działa na mężczyzn.

No dobrze, wszystko fajnie, ale... To jednak nie był mój styl życia. Co by tu jeszcze wymyślić?

- Mogę pani jeszcze zaproponować przysiady ze sztangą – wymyślił nagle Adrian.

- Daj spokój, złamiesz mnie na pół – machnęłam ręką.

- Wcale nie – zaprotestował nieoczekiwanie dość gwałtownie. - To bardzo bezpieczne, damy jakiś minimalny ciężar a ja pani przypilnuję – obiecał.


Chciałam odmówić raz jeszcze, nie wiedząc dlaczego tak mu na tym zaczęło zależeć, ale...

Ale dwie minuty później już wiedziałam. Ostrożnie robiłam przysiady, mając sztangę za plecami no i w ten sposób… Wypinałam swój tyłek tak, że bardziej się go wypiąć nie dało.

A więc to miał na myśli”, przyszło mi do głowy jedyne wytłumaczenie.

- Świntuch – mruknęłam cicho, jednocześnie puszczając do niego oko.

Poczuła lekki rumieniec na twarzy. Nie dość, że byłam w takim, jednak dość erotycznym stroju, który sam w sobie uwidaczniał jej pośladki, to jeszcze teraz przy tego typu ćwiczeniach, wypinałam je niemożebnie, do granic, niczym… No właśnie, bardziej wypiąć już się nie dało.

Całości sytuacji dopełniał fakt, że ustawiłam się tak, by wypinać się w kierunku największej grupki chłopaków. Nie mogłam niczego widzieć, ale musiałam mieć świadomość, że wykorzystywali oni możliwość bezkarnego gapienia się na moje dupsko do granic.

Zresztą sam Adrian także przeszedł trochę do tyłu, asekurując mnie i z pewnością też mógł nacieszyć się tym mocno działającym na facetów widokiem.

- Dobra, wystarczy – oznajmiłam w końcu.

I tak oto wróciliśmy do pokoju w poczucie dobrze wykonanej misji. Byłam trochę zmęczona, ale widok twarzy studentów robił mi dobrze, nie powiem...

Widziałam, że Adrian kręcił się trochę nerwowo i coś siedziało mu w głowie, ale nie mógł się przekonać do tego by to ujawnić. Tym samym zachęciłam go ja.

- Jest pani odważna? - zapytał patrząc dość ostrożnie w moje oczy.

- Zależy co masz na myśli...

- Powiem wprost. Wie pani, że bawiłem się w hip hop, w pisanie i nagrywanie...


- Jasne, że pamiętam.

To oczywiste. Rok temu podczas studniówki Adrian wyszedł na scenę i zagrał numer, w którym scharakteryzował większą część nauczycieli uczących w liceum. Także mnie. Całkiem sympatycznie, może lekko docinając, ale spokojnie w granicach umiaru. Jak mogłabym zapomnieć?

- Napisałem numer o pani. W sumie o nas… - wyjawił w końcu otwarcie.

- O mnie? - zapytałam zaskoczona. - Co konkretnie?

- Powiem wprost, to jest taki trochę erotyczny kawałek, dwie zwrotki po szesnaście… Nie jestem przekonany czy spodobałby się pani...

- Puść mi go, to ci powiem.

- Nie mam nagranego, nie miałem na to czasu – pokręcił głową. - Tym bardziej, że jest dość świeży. Mam tylko tekst. Dzisiaj jest mały koncercik w parku koło uniwerku i była taka opcja bym tam wystąpił. Odmówiłem, bo nie mam swoich bitów i w ogóle, ale… Ale jeśli nie miałaby pani nic przeciwko, to jednak wyszedłbym na scenę i nawinął.

- Hm… Dlaczego miałabym coś mieć? - spojrzałam w jego oczy.

- Już powiedziałem, niekoniecznie mogłoby się pani spodobać to co by pani usłyszała...

- To przedstaw mi go teraz.

- Nie. Niech to będzie niespodzianka. Albo dzisiaj na tym koncercie, albo jak już nagram profesjonalnie pod dobry bit.

Parsknęłam cichym śmiechem, nieco zaskoczona i wytrącona z równowagi. Kawałek? O mnie? Erotyczny? No cóż… Miałam zastrzeżenia, ale… Nic tak nie poprawia nastroju kobiety jak niespodzianka.

- No dobrze – wzruszyłam ramionami. - Chodźmy tam i zrób to dla mnie.


Wieczorem znaleźliśmy się w parku. Było trochę ludzi, około setki, może więcej. Dostrzegłam kilka znajomych już twarzy. Widziałam, że i oni patrzyli na mnie a na mego towarzysza wciąż z pewną niechęcią, ale także zazdrością. To dobrze. Więc gdy Adrian wyszedł z kolejną zaskakującą propozycją...

- Może wyszłaby pani ze mną na scenę?

Normalnie odmówiłabym, bo jak już wspomniałam, nie lubię znajdować się w świetle reflektorów, ale w tym przypadku sytuacja była specyficzna i chwilę później oboje znaleźliśmy się na scenie.

Adrian chwycił za mikrofon a ja przezornie usunęłam się nieco w bok, nie chcąc skupiać na sobie większej uwagi, niż ta, którą już zebrałam.

- Chciałbym wam powiedzieć, że to jest pani Kamila – przedstawił mnie a ja poczułam się znów zmieszana i nieco skrepowana. - Ta pani była jeszcze niedawno moją wychowawczynią w liceum a teraz wpadła do Poznania odwiedzić mnie, z czego bardzo się cieszę. Ciesze się również z tego, że pozwoliła mi wykonać numer, który napisałem. A jeśli zastanawiacie się dlaczego pytałem o pozwolenie… Za chwilę się dowiecie.

Hm, brzmiało dość niepokojąco… Ale przecież od początku wiedziałam na co się piszę...

Z głośników poleciały pierwsze takty jakiegoś podkładu hiphopowego. Niektórzy pod sceną zaczęli podrygiwać, Adrian jeszcze przez moment rozgrzewał swój głos a potem...

Studniówka rok temu, możecie wierzyć, lub nie

Nie miałem partnerki, naprawdę, co za pech

I gdy myślałem, że tą jedyną będzie butelka

To pojawiła się nagle ona, najpiękniejsza

Długie czarne włosy, piękne oczy

Nie było nikogo, kto by się nie zauroczył

Zgrabna figura, długie, super nogi

Wszędzie wzbudzała i zazdrość i podziw


W umysłach wszystkich maturzystów, była wszędzie

Każdy chciałby z nią, lecz tylko ja miałem szczęście

Tańczyliśmy cały wieczór i trzymałem ją blisko

W tych chwilach definiowała dla mnie wszystko

Aż wreszcie, gdy zrobiło się dobrze po północy

Podziękowała grzecznie, mówiąc, że to już dosyć

Jeśli jeszcze nie wiecie, kto skradł nam wszystkie serca

Oto moja partnerka i moja nauczycielka”

Przerwał, kończąc pierwszą zwrotkę, wywołując jednocześnie pewien entuzjazm wśród publiki, nieco zaskakującym zakończeniem. Przerwał dając sobie oddech przed drugą zwrotką a ja… Ja stałam jak wryta czując olbrzymie skrepowanie. Owszem, starałam się by twarz nie wyrażała tych emocji, ale na dobrą sprawę poczułam się sparaliżowana. Niby mogłam się tego spodziewać, ale… Może nie aż w takim wydaniu.

I jeszcze nie wiedziałam co mnie czeka za chwilę...

Bo Adrian wreszcie...

Jeśli myśleliście, że tak to się skończyło

To jesteście w błędzie, nagle wszystko przyspieszyło

Oszczędzę wam cierpień i całej tej drogi

Wszystko się zdarzyło ostatniego dnia szkoły

Wtargnąłem do klasy i zostaliśmy w niej sami

Wyznałem co mam na sercu, nie czułem żadnych granic

Stała sparaliżowana, mówię sobie, że trudno

Gdy ona nagle oparła się o biurko


Nie minęła minuta, mówię, Boże drogi!

Nasze ciuchy na podłodze, ona rozkłada nogi

Rozłożona na biurku, jęczała raz za razem

Gdy ja mocno wchodziłem w nią twardym kutasem

Pieprzyliśmy się mocno, w tym zmysłowym szale

Ruchaliśmy się ostro i zapamiętale

I nietrudno wam przyjąć, że do dzisiaj nie wierzę

Że na klasowym biurku przeleciałem swą nauczycielkę”

- Teraz już wiecie – zakończył Adrian występ wśród wiwatującej publiczności, wyraźnie zaskoczonej, pobudzonej i rozbawionej drugą częścią utworu. - A my zostawiamy scenę innym.

Nie pozostało mi nic innego, niż tylko udać się jego śladem. Musiałam przy tym mocno uważać, by nie upaść, bo kompletnie straciłam równowagę. Jego występ po prostu mnie zaszokował i chyba nic w tym dziwnego. Zaszokował zresztą nie tylko mnie. Musiałam przeciskać się obok wyraźnie ożywionej, pobudzonej i zaciekawionej publiczności. Nie patrzyłam na mijanych studentów, ale czułam na sobie ich wzrok. Czułam też jak moje policzki płoną ze wstydu.

Przeciskaliśmy się przez park, wychodząc wreszcie na jakieś wolne pole. Adrian nie obejrzał się ani razu na mnie, widocznie czuł pewien strach o moją reakcję. Nic dziwnego. Sama nie wiedziałam, czy się wściekać, czy...

- Wiesz, kogo ze mnie teraz zrobiłeś? - przygryzłam wargę i zapytałam poważnie.

- Przepraszam – odpowiedział natychmiast. - W razie czego, uprzedzałem...

Tak, był niepewny mojej reakcji a ja… Wciąż nie wiedziałam.


Bo byłam trochę wściekła, to fakt. Posunął się w swej fantazji za daleko. Z drugiej strony… to oszołomienie, w którym się znalazłam wpływało na mnie także nieco inaczej.

Po prostu poczułam się trochę jak jakaś porno gwiazdka, która wyszła na scenę by zaprezentować się jakiejś setce studentów i by ktoś mógł opowiedzieć w taki czy inny sposób, „przeleciałem tą właśnie piękność”. Niezależnie od tego, czy to była prawda, czy nie bardzo.

- Jakby co, to pani w każdej chwili może wrócić do domu i nic się nie stanie – dodał jeszcze, próbując łagodzić skutki jego wystąpienia.

I jakby co, to miał rację.

Niemniej szok nie ustępował. Jeszcze przed koncertem pozwoliłam sobie na drinka, teraz, przed powrotem wzięłam drugiego. Mając ochotę na kolejnego.

- Kupię czystą i dokończymy imprezę w akademiku – podjął bardziej właściwą decyzję Adrian.

I tak było. Pół godziny później na wciąż uginających się nogach, zszokowana występem Adriana i jego numerem usiadłam z ulga na łóżku, odsłaniając swe długie nogi. Długie i podobno super, jak zapewniał w kawałku.

Adrian starał się bym trochę wyluzowała, ale to nie było takie proste. Nie, jakaś złość na niego już mi przeszła, to nie o to chodziło. Chodziło o coś innego. Coś co budziło się we mnie w trakcie pobytu w Poznaniu i coś co obudziło się teraz jeszcze bardziej.

Miałam zamęt w głowie i sama nie wiedziałam, co… Na dodatek na korytarzu zaczął robić się hałas.

- Tamci też wrócili – wyjaśnił Adrian. - Teraz dwie godziny nie zaśniemy.

Tak, czułam zamęt, oszołomienie a jeszcze coś…

- Miałam wziąć prysznic...


- Jest na końcu korytarza – przypomniał. - Jeśli pani chce, to zerknę, czy nie ma tam nikogo, zamknie się pani na parę minut i wszystko zagra…

Czułam narastający mętlik. Ta konserwatywna część mojej osobowości kazała mi zakończyć cała tą zabawę, uznając, że punkt kulminacyjny został osiągnięty a wręcz przekroczony. Ale ta druga...

Już samo przejście przez korytarz stanowiło wyzwanie. Panowie pod wpływem alkoholu, z którymi zresztą zacieśniałam znajomość dwadzieścia cztery godziny wcześniej i przed którymi dokonałam dość spektakularnego striptizu uznali, że mogą sobie pozwolić na nieco więcej a hit w wykonaniu Adriana jeszcze ich w tym ośmielił. Pojawiły się mało wybredne teksty, jakieś gwizdy… Uznałam, że oni też przekraczają pewne normy, zignorowałam ich i weszłam do pustej łazienki, zamykając się na zatrzask.

I mimo że byłam zamknięta, to zrzucenie ciuchów przyprawiło mnie o kolejny zniewalający dreszczyk. Zza drzwi dochodził hałas, kolejna litania różnych tekstów. Przestałam je słyszeć, gdy weszłam do kabiny. Lejąca się woda zagłuszyła nieco hałas z korytarza.

Aczkolwiek wciąż jakieś przytłumione odgłosy dochodziły do mych uszu.

Gorąca woda pozwoliła mi się nieco zrelaksować, ale pewne oszołomienie i podniecenie nie ustąpiły. Zaczęło robić mi się naprawdę gorąco. Świadomość, że brałam prysznic w męskim akademiku pełnym podchmielonych, podnieconych studentów sprawiała, że nogi zaczęły się pode mną uginać.

Gdzieś, w którymś momencie do moich uszu doszedł odgłos jakby ktoś walnął w drzwi. Przestraszyłam się trochę. Zakręciłam wodę i wyszłam spod prysznica, biorąc w dłonie ręcznik.

Faktycznie, ktoś dobijał się do drzwi, przy akompaniamencie śmiechu i innych, niewybrednych komentarzy.

- Przecież to można otworzyć, tylko trzeba noża… - tłumaczył ktoś.


- Odejdźcie wszyscy i zachowujcie się jak trzeba – rozpoznałam głos Adriana.

- Sam zjeżdżaj młody i nie odzywaj się! - zareagował ktoś ostrzej.

Nie mogłam na to pozwolić. Wytarłam się pospiesznie, owinęłam ręcznikiem, czując tak samo niepokój, jak i podniecenie. Jak by się nie zachowywali tam za drzwiami, jak by nie komentowali, to przecież niepodobna by mogło mi grozić coś poważniejszego…

Wzięłam głęboki oddech i przekręciłam zatrzask a potem zdecydowanym ruchem otworzyłam drzwi, wychodząc na korytarz.

- Co tu się dzieje? - postarałam się, by mój głos wzbił się ponad gwar na korytarzu.

Trochę się uciszyło. Powiodłam wzrokiem, było z sześć, siedem osób. W tym Adrian. Mimo pewnej odległości dostrzegłam lekkie zaczerwienienie koło oka. Czyżby doszło do jakichś rękoczynów…?

- Chłopaki… Naprawdę nigdy nie widzieliście nagiej kobiety? Czy może tak normalnie, na co dzień zachowujecie się jak dzikie zwierzęta?

Moje słowa wywarły chyba jakieś wrażenie na niektórych, bo sobie odpuścili, ale inni rechotali i patrzyli na mnie obleśnie.

- Oj tam, robi pani problem… - skomentował jeden z tych rechoczących. Kuba, z wyraźną nadwagą.

Ten co wczorajszego dnia rzucił coś o „ruchaniu takich nóg”.

- To nie mój problem – dodałam spokojniej, widząc, że i towarzystwo jednak trochę się uciszyło. - Ja widzę siebie codziennie, wy może niekoniecznie...

Cisza zaczęła się pogłębiać. Niektórzy jakby zaczęli się zastanawiać do czego nawiązałam. A ja… Poczułam jak serce zaczyna mi tłuc jak szalone.

- Adrian – zwróciłam się do niedawnego maturzysty. - Czy możesz wejść do łazienki i wziąć moje ubranie?


Przecisnął się przez szpaler i wszedł do łazienki a ja, starając się zachować naturalną barwę głosu...

- Może trzeba było powiedzieć, poprosić…? Skoro nigdy nie widzieliście a tak bardzo chcieliście zobaczyć...

Sama nagle poczułam się jakby to był sen, tyle, że zrobiłam to naprawdę. Nie musiałam niczego rozwiązywać, bo byłam tylko owinięta ręcznikiem. Wystarczyło tylko poluzować nacisk i...

I ręcznik opadł w dół a ja... Stanęłam kompletnie nago na korytarzu pełnym nietrzeźwych studentów.

- Popatrzcie sobie i pozwólcie, że przejdę do pokoju.

Ryzykowałam, ale… Nie wiem, czy to moja osobowość, czy zaskoczenie tym co się stało… W każdym razie szpaler jakby rozstąpił się a ja wkroczyłam w środek maszerując godnie w kierunku pokoju Adriana.

Minęłam ich szybko, nie dając czasu na jakąkolwiek reakcje. Pierwsze komentarze pojawiły się, gdy byłam już w połowie drogi a za mną dreptał Adrian z moimi ciuchami, ale ja nie zwracałam już na to uwagi.

Mój wyczyn oszołomił mnie dużo bardziej, niż występ Adriana na koncercie. A przede wszystkim niewiarygodnie podniecił.

Zawsze miałam w sobie pewne pokłady ekshibicjonizmu, ale tylko do pewnej granicy. Wtedy, gdy było to bezpieczne, gdy wiedziałam, że szansa, iż mnie ktoś zobaczy jest iluzoryczna. Dlatego teraz…

Teraz to był pierwszy raz, gdy rozebrałam się do naga przed grupą nieco młodszych chłopaków i zaprezentowałam się im tak dokładnie, tak z przodu, przez krótszą chwilę, jak i z tyłu przez dłuższą. Pierwszy raz pozwoliłam by obcy mężczyźni mogli patrzeć na moje nagie piersi i wzgórek a potem przez relatywnie długi czas na mój kompletnie nagi tyłek.

Starałam się iść prosto, ale kiedy wreszcie dotarłam do pokoju Adriana i odetchnęłam głębiej poczułam jak nogi zapadają się pode mną. Serce waliło jak bęben.


- Co pani odwaliła… - nie byłam w stanie odgadnąć, czy głos Adriana wyrażał krytykę, podziw, czy coś jeszcze.

Stałam w milczeniu, z zamkniętymi oczami, chłonąc to niesamowite uczucie własnego ekshibicjonizmu. Jednocześnie odwagi i pewnego upodlenia. Stałam, wiedząc przecież doskonale, że Adrian bez przeszkód mógł się gapić na moje nagie ciało. Nagie ciało niedawnej jeszcze nauczycielki.

- Już? - zapytałam w końcu. - Wystarczy ci?

W moim zapytania aż nadto wyraźnie pobrzmiewała sugestia. Dojrzały mężczyzna zrozumiałby w mig a czy Adrian…

Zbliżył się do mnie a ja drgnęłam poczuwszy jego ciało od tyłu. Chciałam uciec, ale nie pozwolił mi gwałtownym ruchem przyciągając do siebie.

- Adrian… - wygłosiłam sprzeciw.

Ale on chyba domyślił się już, że to sprzeciw bardziej dla zasady niż tak naprawdę. Może było widać po mnie, jak bardzo byłam wytrącona z równowagi, jak bardzo nie przypominałam rzeczowej nauczycielki z liceum.

I może jeszcze jak bardzo mnie to wszystko podnieciło.

Dość delikatnie, ale stanowczo rzucił mnie na łóżko. Upadłam na nie, próbując się pozbierać a za chwilę… Uświadomiłam sobie, że Adrian w błyskawicznym tempie pozbywa się swoich ciuchów.

Nie zareagowałam inaczej, niż tym, że z otwartymi ustami patrzyłam na mojego niedawnego ucznia, równie już nagiego jak ja.

Wyraźnie podekscytowany wskoczył do łóżka za mną. Przez chwilę dotykał mnie jak oszalały, całował, sięgnął dłonią w kierunku moich piersi, próbując je chwycić a ja nie protestowałam, wyraźnie nie mając ku temu sił.


- Nie… - no dobrze, słabym głosem zdobyłam się tylko na taki sprzeciw. Został on oczywiście kompletnie zignorowany przez Adriana.

Jego ręce błądziły po moim ciele jak szalone wprawiając mnie wprawdzie w zakłopotanie, ale także podniecenie. Czułam jego natarczywość, jego podniecenie dorównujące mojemu, jego przyspieszony oddech uderzający mnie w twarz...

To było jak sen… Przyjechałam do Poznania z towarzyską wizytą do mojego niedawnego ucznia a teraz, dwadzieścia cztery godziny później, leżałam naga w jego łóżku, obok niego równie nagiego a z korytarza dochodziły nas różne odgłosy znów pobudzonego towarzystwa.

I wiedziałam, że nie oprę się Adrianowi już w niczym. Więc gdy tylko…

- Zrób tak… - wydyszał, próbując mnie odpowiednio ustawić i nie mówiąc nic więcej.

Potrzebowałam kilku sekund by zrozumieć o co mu chodziło i w końcu zrozumiałam, przyjmując pozycję na czworaka.

- Wypnij tyłek – wysapał jeszcze.

Fakt, że mój niedawny uczeń wydawał mi takie polecenia, gładko przechodząc na „ty”, podniecał mnie jeszcze bardziej. Uwielbiam uległość, chciałam być uległa, bardzo uległa…

Drgnęłam mocno, gdy poczułam jego dłonie głęboko między moimi udami. Dotykał nimi mojej cipki, jakby sprawdzał, jakby szukał… Nie trzeba było niczego sprawdzać. Wystarczyło kilka sekund by moja cipka zrobiła się odpowiednio mokra.

Z zapartym chem, umierając z niecierpliwości czekałam tylko aż Adrian przystąpi do dzieła. Coś mu nie szło, jakby bawił się jeszcze moją cipką, jakby szukał dogodnego miejsca...


- Zrób to wreszcie… - zażądałam jękliwym tonem, mając już dość wyczekiwania.

Jak to zabrzmiało… Nie stąd, ni zowąd, okazało się, ze jestem bardziej napalona, niż dwudziestoletnie chłopak mający przed sobą podobno bardzo atrakcyjną kobietę...

Ale moja zachęta sprawiła, że Adrian bardziej ochoczo zabrał się do dzieła. Przyjął wreszcie odpowiednią pozycją a ja czułam jak jego penis zaczyna wywierać nacisk na moją cipką, jak ta rozwiera się przed nim i...

- Och…! - jęknęłam wysoko i drgnęłam mocno, czując, że jego penis wdarł się we mnie praktycznie do samego końca, wywołując dość mocny ból. - Adrian…! Spokojniej...!

Może trochę się przestraszył mojej reakcji i wycofał, ale pchnął go raz jeszcze, faktycznie trochę spokojniej.

I położył przy tym swe dłonie na moich biodrach unieruchamiając mnie tym samym i bardziej kontrolując swoje pchnięcia. A ja pomyślałam, że za chwilę umrę z rozkoszy...

Wypinałam się na czworaka, czując w tej pozycji kompletną dominację mojego niedawnego ucznia, który trzymał mnie za biodra coraz mocniej i posuwał mnie rytmicznie, może nie jakoś ostro, ale jednak pewnie, rozbijając swym twardym penisem ścianki mojej cipki i doprowadzając do obłędu.

Nie byłam w stanie powstrzymać jęków, które raz za razem wydobywały się z moich ust. Tak jak i nie potrafił powstrzymać się Adrian.

- O, kurwa…! - słyszałam za plecami.

Może nie było to najsubtelniejsze, ale w tej sytuacji… Nie raziło mnie to w żaden sposób Może jeszcze nawet dodatkowo podniecało, gdy uświadomiłam sobie, że doprowadziłam dość spokojnego raczej chłopaka do takiego stanu.

- Och… Och… - jęczałam uległe, zdradzając swą rozkosz, gdy Adrian kolejnymi ruchami wbijał swego penisa w głąb mojej cipki.


Tak, umierałam z rozkoszy i mimo że po jakimś czasie, pozycja zaczynała lekko męczyć, nie chciałam, by skończył zbyt szybko. Ba, ja nie chciałam tego kończyć w ogóle…!

Nie mogłam uwierzyć, że daje się rżnąć swemu niedawnemu uczniowi. Że klęczy za mną, mając przed sobą moje wypięte pośladki i wbije się między nie. Wbija się swoim sztywnym kutasem w moją mokrą jak diabli cipkę, sprawiając olbrzymią rozkosz sobie i mnie. A jego dłonie od czau do czasu schodziły z bioder, macając moje wypięte dupsko, albo przesuwały wyżej, próbując chwycić moje skaczące piersi.

I to też mnie podniecało. Wszystko w tej sytuacji potwornie mnie podniecało.

I jeśli mogłam jeszcze w tym uniesieniu zwrócić na coś uwagę, to nagle… Na tą ciszę, która zapanowała na korytarzu. Choć cisza, to może nie było najlepsze określenie…

- Jęczy? Naprawdę jęczy?

Dałabym sobie głowę uciąć, że to właśnie usłyszałam za drzwiami. I jeszcze bardziej zachęciło mnie to…

- Oooch…! - jęknęłam wyżej i głośniej. - Oooch…! - ponowiłam przy kolejnym ruchu chłopaka. - Adrian…! Rób mi tak, rób…!

To już było czyste porno, ale… Ale porno nie udawane, jak najbardziej realne. Nie dość, że w pokoju działo się to co się działo, to jeszcze zrobiłam wszystko, by dowiedzieli się o tym studenci podsłuchujący pod drzwiami...

- Mocniej… - szepnęłam w końcu, czując, że to już… - Mocniej… Adrian...

Odgłos zderzających się ze sobą nagich ciał przybrał na intensywności, stając się tym czynnikiem, który w ciągu najbliższych kilku sekund doprowadził mnie do potwornego orgazmu, który skwitowałam wysokim, przeciągłym i przede wszystkim bardzo głośnym, zupełnie szczerym jękiem.


Adrian skończył kilkanaście sekund później. We mnie. Zalał spermą cipkę swej pięknej podobno nauczycielki.

Leżeliśmy długo na pościeli. Czułam się kompletnie wyczerpana, nie tylko fizycznie, potężnym orgazmem, który wstrząsnął moim ciałem, ale i emocjonalnie, tym wszystkim czego się dopuściłam.

Adrian oczywiście, jak to facet, pozbierał się szybciej. W międzyczasie uświadomiłam sobie, że odgłosy na korytarzu ucichły. Być może podsłuchujący zdali sobie sprawę, że przedstawienie się skończyło.

I jednocześnie musieli wiedzieć, że takowe się odbyło, skoro już moje pierwsze jęki było słychać na korytarzu, kolejne tym bardziej a finałowy, którym kwitowałam piorunujący orgazm… Ten było słychać chyba w całym akademiku...

Powoli zbierałam siły, by wrócić do świata żywych i odwrócić się w stronę leżącego za mną Adriana. Trochę ciężko było spojrzeć mu w oczy, ale… Jak się powiedziało A, to trzeba było i B. Nie można było stchórzyć… Na mojej twarzy zaczął się pojawiać lekki, nieco wstydliwy uśmiech.

Westchnęłam.

- To chyba teraz już nikt ci nie będzie dokuczał?

Milczał przez moment a i rozprężenie na jego twarzy stawało się coraz bardziej widoczne.

- Pewnie nie – odpowiedział w końcu. - Ale może wypadałoby poprawić, żeby mieć pewność?

I nim zdążyłam zareagować, poczułam jak kładzie się na mnie, rozsuwając moje nogi w bok…”



Uff… To była kolejna konkretna opowiastka, ale… Jak ją potraktować?


Bo brzmiała poważnie, to znaczy dało się wczuć i… Czy to była tylko fantazja rozpisana na miarę opowiadania erotycznego, czy też opis realnej historii?

Nie… Ciężko było uwierzyć, że pani Kamila posunęła się do czegoś takiego. Choć może to on był zbyt naiwny i widział w niej wciąż zasadniczą kobietę, niezdolną do wdrożenia swoich fantazji w życie, gdy w rzeczywistości miała ona dwa oblicza i jednak…?

Nie potrafił tego rozwiązać, tak żeby mieć stuprocentową pewność. Chociaż spróbował ogarnąć emocje i wyobrazić sobie całą tą historię na trzeźwo... Panią Kamilę, która w ramach pomocy jakiemuś wyjątkowo lubianemu uczniowi wyprawiła się do Poznania, zameldowała w akademiku UAM, sprowokowała jego wrednych koleżków, rozbierając się przy nich do bielizny, potem wykonując różne erotyczne ćwiczenia w siłowni, poszła na jakiś studencki koncert, wsłuchując się w rapowy numer owego ucznia, w którym publicznie opisywał on jak to przeleciał piękną panią profesor na klasowym biurku, następnie wróciła do akademika, wzięła prysznic i kompletnie nago przeszła przez korytarz pełen studentów, by w finalnym akcie dać się przelecieć temu uczniowi, ot tak w ramach koleżeńskiej pomocy?

Nie… To nie wyglądało realnie.

Jeszcze ten utwór… Po pierwsze, gdyby faktycznie tak się stało, to nie zacytowałaby go w całości, bo by go nie pamiętała. Ten tekst został napisany specjalnie. Pewnie przez nią. W sumie, jakby nie patrzeć, był prosty, słaby. Każdy średnio wyrobiony raper, mający trochę oleju w głowie, napisałby go co najmniej dwa razy lepiej.

A więc… Nie no, wiele wskazywało, że to jednak kolejna fantazja, rozpisana szerzej w ramach konkretnego opowiadania i uwypuklająca przede wszystkim pewien ekshibicjonizm pani profesor.

Tak, coś było na rzeczy. Ten ekshibicjonizm, zarówno fizyczny, jak i psychiczny… To był jej punkt rozpoznawczy. Punkt, wokół którego skupiała swe fantazje. Ta cecha wybijała się z praktycznie wszystkich wpisów, które miał okazję przeczytać. Jeszcze jakieś? Hm… Pewnego rodzaju uległość, zdanie się na dominującą rolę mężczyzny?


No i właśnie, jeszcze jedno… Po raz kolejny męskim bohaterem był nastolatek. No dobrze, już student, więc dwudziestolatek, ale niewiele to zmieniało.

O co chodziło? Czy ona rzeczywiście miała jakąś słabość do młodszych facetów? Do dużo młodszych, w zasadzie nastolatków.

No dobra… Jeszcze jedna fajna rzecz, która teraz wyszła na pierwszy plan… Wszystkie fotki, które miał okazję widzieć, ilustrowały treść opowiadania. Z całą pewnością pochodziły z różnych sesji, więc nie mógł mieć pewności, czy na wszystkich jest autorka bloga, bo w niektórych przypadkach tego ustalić po prostu się nie dało. Skoro jednak z całą pewnością była na większości tych fotek...

Co też fajne, nie były to fotki ot po prostu gołej baby, tylko dużo bardziej wysublimowane, erotyczne, z klasą…

Dobra, zerknął na zegarek, niewiele brakowało do dwudziestej. Bił się z myślami, czy otwierać kolejną i niestety ostatnią fantazję. Argument, że to ostatnia zwyciężył. Postanowił odpocząć trochę od tych emocji i poczekać do jutra.



7. Pozwolić się poderwać i wyruchać.



Tylko, że we wtorek w środku dnia lekcyjnego został nieoczekiwanie zatrzymany na korytarzu.

- Daniel! - usłyszał dźwięczny głos, dzięki któremu rozpoznał jego właścicielkę szybciej, niż ją zobaczył. - Miałabym jedną sprawę w związku z tym konkursem. Czy moglibyśmy porozmawiać o tym szerzej?

- Kiedy? - nie był w stanie odmówić. - Teraz? W szkole?

- Pewnie nie, bo ja kończę szybciej i musiałabym czekać a nie bardzo mogę. Nie masz problemu z tym, by przyjechać do mnie, po lekcjach?


Nie powstrzymał uśmiechu. Czy nie ma problemu by przyjechać prywatnie do domu najpiękniejszej nauczycielki jaką była dane mu widzieć?

Dobre pytanie...

- Ale może trochę później, po obiedzie – rzucił.

- W porządku, wpadnij, o której będzie ci pasowało – zgodziła się oczywiście.

No więc pojawił się przed siedemnastą. Siedząc w domu przez chwilę bił się z myślą, czy nie przeczytać tego ostatniego tekstu, ale odpuścił, wiedząc, że może się nie wyrobić a nie chciał odwiedzać wychowawczyni zbyt późno.

Przywitał się raz jeszcze z nauczycielką i wkroczył do pokoju. Od piątkowego wieczoru ten pokój miał dla niego wyjątkowe znaczenie. Przebywając w nim, czuł się wręcz jakby uczestniczył w sesjach fotograficznych, w trakcie których piękna wychowawczyni miała na sobie bardzo niewiele, lub wręcz kompletnie nic.

Na samą myśl o tym co widziały ściany tego pokoju...

No i do listy niebotycznie podniecających rzeczy należało dorzucić jeszcze jedną.

On wiedział a ona nie… Że on widział ją nagą, kompletnie nagą a ona była tego kompletnie nieświadoma… Stał przed nią, słuchając co ma do powiedzenia a w jego mózg z ogłuszającym łoskotem uderzała ta właśnie, potwornie podniecająca myśl. „Widziałem panią nagą pani profesor, kompletnie nagą a pani nie ma o tym zielonego pojęcia!”

Prawdę mówiąc stojąc w tym pokoju i słuchając mówiącej coś pięknej nauczycielki, widział ją nagą. Przywoływał z pamięci te zdjęcia i wyobrażał sobie, że teraz też jest naga.

I czuł, że taka jest. Tak fizycznie, jak i emocjonalnie a to… Zupełnie nieoczekiwanie dodawało mu odwagi, tak jakby zdobył nad nią jakąś przewagę. I z tego tytułu czuł się jakiś dojrzalszy, doroślejszy…


- Wiesz co… Jeśli mam się podjąć tej funkcji w czasie turnieju, to chciałabym, żebyś mnie bardziej wtajemniczył w ten hip hop – wygłosiła, gdy już usiedli.

A jej głos w połączeniu z wygłoszeniem prośby, sprawił, że przez jego ciało przeszły niezwykle rozkoszne ciarki.

- Znam całą historię hip hopu, od jego początków w latach siedemdziesiątych, sporo niuansów i całe multum wykonawców. Mówię nie po to, żeby się chwalić, tylko, żeby pani wiedziała, że mogę o tym mówić do późnej nocy a strzelam, że to nie wchodzi w grę, więc… Nie wiem nad czym się konkretnie skupić.

- Hm… Na wszystkim, ale tak po trochę. Da się? - na twarzy pięknej nauczycielki wykwitł uśmiech, wyrażający tak pewne zawstydzenie, jak i przeprosiny.

Uśmiech, na którego sam widok, serce się topiło a każdy możliwy penis twardniał w ciągu chwili.

Wziął oddech i zaczął opowiadać. O wszystkim. O historii, o wykonawcach, o płytach, o wersach, linijkach, o beefach, o tym co najważniejsze.

I chociaż nigdy nie był gadułą, to widok zasłuchanej w nim pięknej pani profesor dodawał mu sił a poza tym… Był chyba jeszcze bardziej zniewalający, niż wszystkie jej nagie fotki i erotyczne fantazje, które poznał.

Ciarki towarzyszyły mu przez cały ten czas, więc gdy wrócił do domu, z miejsca włączył komputer i kilka minut później wszedł w ostatnie opowiadanie na blogu pani Kamili.

Wziął głęboki oddech i zabrał się do czytania.



Pamiętacie to opowiadanie? O tym, że siedzę sobie w kawiarni i podglądana ukradkiem (albo i nie) przez kilku chłopaków komentujących mnie?


No to tak.

Odprowadziłam koleżankę na pociąg, ona wsiadła i odjechała. Nie miałam ochoty wracać do domu. Piękna wiosenna pogoda, południe, orzeźwiające powietrze… Skierowałam się w stronę dworcowej kawiarni.

- Ta to jest super dupa.

W pierwszej sekundzie nie dotarło to do mnie. Zrozumiałam dopiero chwilę później i wraz z tym uświadomiłam sobie, że to jednak o mnie.

Dyskretnie rzuciłam wzrokiem w bok. Jakieś trzy stoliki dalej zobaczyłam grono kilku chłopaków w wieku od siedemnastu do dwudziestu lat. Jakoś tak. Było ich czterech, pięciu, jakoś tak się kręcili. No zwykli chłopacy, część może już nie chodziła do szkoły, część zaliczała jakieś wagary...

W każdym razie wróciłam do czytania, nie zwracając uwagi na grupkę chłopaków. Przynajmniej pozornie. Bo mimo prób powrotu do czytania, moja uwaga zaczęła koncentrować się na wygłaszanych szeptami i półgłosem tekstach.

- Grzebień, wystartowałbyś do takiej?

- Mikuś, może ty?

- Broda, może sam podjedź do niej, jak taki mądry jesteś?

- Mnie zawsze ciekawi jakie majtki mają pod tymi jeansami takie laski.

- Fajne cycki nawet. Fajnie leżą.

Z trudem powstrzymałam wychodzący na twarz uśmiech.

W normalnych warunkach takie niby komplementy i inne teksty raziłyby mnie, zniesmaczały. Ale w tym przypadku… Może przez ten nastrój, może przez tą aurę? Może przez to, że wygłaszali je, nie starsi podchmieleni panowie, ani żadni samozwańczy, buńczuczni amanci, tylko kilku młodych chłopaków? Może dlatego odczuwałam większą satysfakcję, czy po prostu lekki ubaw?


No i ten wtręt o piersiach. Nie były moim wielkim atutem, więc gdy usłyszałam, że jednak mam „fajne cycki”, to przez moje ciało przeszedł nieoczekiwany i bardzo przyjemny dreszczyk.

A siedzące trzy stoliki dalej bractwo wyraźnie się ożywiało.

- Myślicie, że lubi się ruchać?

- Jak widzę takie laski, to zawsze ciekawi mnie, czy lubią robić loda.

- Albo, czy lubią w dupę...

- No i w ogóle, czy ruchają się ostro, namiętnie, czy leżą jak kłoda.

- Tak, bo ty masz doświadczenie, że wiesz jak się laski zachowują…

- Bo mam, pamiętasz co mówiłem ci o tej Karolinie?

- Gadać to każdy może a jak jesteś taki kozak to startuj do tej...

- Ja ją kojarzę, to nauczycielka jest. Uczy w trzecim liceum.

Uhm, zostałam zidentyfikowana. Chyba nic dziwnego, bo i ja zidentyfikowałam jednego z chłopaków. Tego chyba najstarszego, Brodę. Nie wiedziałam czy ta ksywa pochodziła od nazwiska, czy może zarostu na twarzy. Bo ten na oko dwudziestolatek, posiadał takowy, okalający jego kwadratową szczękę.

Co pewnie w zamierzeniu miało dodawać mu męskości. I chyba w jakimś stopniu dodawało. Swoim zachowaniem, wyglądem i tekstami sprawiał wrażenie takiego właśnie cwaniaczka, dla którego liczyło się jedno.

Nie odrzucało to mnie. W tym momencie interesowało mnie tylko to, czy faktycznie odważyłby się podejść.

Zdążyłam jeszcze wychwycić, że ów wiodący rej w towarzystwie Broda najczęściej wykłócał się z najmłodszym chyba w tym gronie Mikusiem, co odebrałam jako zdrobnienie od imienia Mikołaj. Ten miał pewnie koło siedemnastu lat, trochę czupurną, lekko zawziętą twarz, dość ładną, raczej dziecięcą, niż męską. Może było w nim coś, co sprawiało, że w towarzystwie większość lubiła sobie z niego dworować.


- No dalej, Miki, jesteś najbardziej napalony, to dawaj.

Śmiech.

- A ty Broda, jako największy kozak sam powinieneś dać przykład. Jak się tak przechwalasz tą Karoliną, to lecisz...

- Karolina była boska. Sam zazdrościłeś.

Mówili niby cicho, niby szeptali, mruczeli, więc nie wszystko docierało do moich uszu, zwłaszcza, że w tle było słychać muzykę z radia. Ale i tak nie miałam problemu z usłyszeniem wielu kwestii.

Tak więc wszystko wskazywało, że stałam się obiektem adoracji ze strony kilku młodych, napalonych chłopaków. Nie pierwszy raz, ale… Ale tym razem zamiast niesmaku, czy choćby obojętności czułam pewną przyjemność. A nawet sporą. Czułam to przyjemne rozbrojenie wymianą uwag na mój temat.

Nawet tak, że w pewnym momencie pożałowałam, że miała na sobie spodnie a nie letnią sukienkę, która odsłoniłaby w części moje nogi. Ba, sama mogłabym manewrować tak, by odsłonić je nieco bardziej niż zwykle.

Ciekawy wniosek...

- Jak myślicie, taka laska da się wyruchać na raz?

- Wszystkie laski takie są, to ona też.

- Nie wygląda na taką… Jest super, ale to inny typ.

Wychwyciłam, że tę ostatnią kwestię wygłosił ten chyba najmłodszy, Miki. Oceniał mnie jako porządną kobietę. Zrobiło mi się z tego powodu bardzo miło. Niby drobnostka a znów poczułam przyjemne ciarki na skórze.

Wykłócali się jeszcze przez chwilę.

- Przecież sam możesz iść!


- Ale to ty jesteś taki kozak, Broda. To ty ruchasz wszystko co popadnie, nie? A tu masz samotną piękność. Sam tyle razy mówiłeś, że nie należy przepuścić żadnej okazji, bo może ci się właśnie trafić ruchanie.

- Idź ty… Nie wytrzymasz nawet minuty z taka laską.

- Ty idź. Wytrzymaj i wróć jako nasz kozak.

- No dobra, skoro tak.

Poruszyłam się nerwowo, gdy do moich uszu dobiegła nieoczekiwana deklaracja Brody. Serce mocniej przyspieszyło. Zadziwiające. Nie był to przecież pierwszy raz w życiu, gdy miałam świadomość, że ktoś o mnie dywaguje, że ktoś chce mnie bliżej poznać, więc dlaczego zareagowałam w ten sposób?

Może to, że niejeden chciał, ale nie odważył się podejść…? A teraz…

- Dzień dobry – głos nad głowa przerwał moje rozmyślania. - Czy mogę na chwilę się przysiąść?

- Nie bardzo – wygłosiłam krótko, nie czując wielkiej sympatii do Brody.

Ale zaprzeczenie przyszło chyba zbyt późno a sam chłopak zlekceważył je kompletnie, siadając na krzesełku obok.

- Jeśli nie, to chociaż na chwilę – poprosił, chociaż jego głos nie wyrażał prośby. - Bo ciekawi mnie jedna kwestia i chciałbym, aby pani pomogła mi ją rozwiązać.

- Jaka? - poddałam się na moment.

To nie było przecież nic takiego. Mogłam skończyć tę konwersację szybciej, niż się zaczęła, więc mogłam sobie pozwolić na te kilka sekund, czy nawet minut.

Inna sprawa, że pozwalając na dłuższe towarzystwo Brody, przyczyniałam się do tego, że jego wizerunek w oczach kompanów rósł. Nie patrzyłam w ich stronę, ale czuła, że pewnie któryś z nich poczuł zazdrość na widok kolegi, który tak łatwo dosiadł się do stolika pięknej kobiety a ta nie wyrzuciła go z miejsca.


- Mam na imię Arek – przedstawił się grzecznie. - Czy mogłaby mi pani odpowiedzieć na jedno pytanie?

- Jakie? - powtórzyłam.

- Zawsze zastanawiało mnie, gdy widziałem takie kobiety jak pani… Co najbardziej lubią w seksie? Gdy miała pani jednym słowem opisać...

Wytrzymałam jego ciekawskie i bezczelne spojrzenie. Nie był w stanie zepsuć mi tego przyjemnego jednak nastroju.

Tym bardziej, że to nie szkoła, ani jej uczeń. A ja sama nie musiałam być dzień w dzień, dwadzieścia cztery godziny na dobę, konserwatywną panią, nie przekraczającą pewnych granic.

W normalnej sytuacji spławiłabym gościa bardzo szybko, nie odpowiadając oczywiście. Ale w tej...

Wciąż czułam się przyjemnie, ale jeszcze coś… Czułam tą taką specyficzną aurę erotyki. I to sprawiło, że udzieliłam odpowiedzi.

- Uległość. Moja własna – odpowiedziałam stosunkowo krótko nie spuszczając ani na sekundę wzroku z oczu Brody.

- Pani własna? - powtórzył, chyba trochę zaskoczony i wytrącony z równowagi tym, że zamiast reprymendy uzyskał odpowiedź. - Może pani jaśniej?

- Miało być jednym słowem.

- Ale skoro już pani zaczęła…

Milczałam przez kilka sekund wpatrując się w chłopaka i jakby szacując siły, jak na jakimś pojedynku. Moja twarz miała pogodny wyraz, jakby tego typu pytania były dla mnie chlebem codziennym.

- Uwielbiam gdy mój mężczyzna po prostu bierze mnie i robi ze mną co tylko chce – wyjaśniłam dobitnie. - Czy chce się ze mną kochać subtelnie, klasycznie, czy też mnie ostro pieprzyć od tyłu. Czy to cię satysfakcjonuje?


Załatwiłam go. Nie spodziewał się takiej otwartości po zupełnie nieznajomej starszej kobiecie, do której przysiadł się raptem chwilę wcześniej. To, że ta kobieta była bardzo atrakcyjna też odgrywało swoją rolę.

- A gdy… Hm… Czy wobec tego…

Zaplątał się a ja już nie miałam litości.

- Nic wobec tego. Chciałeś swoją odpowiedź to masz. Teraz dziękują grzecznie za znajomość. Możesz wracać do kolegów.

- A ja jednak widzę szansę na kontynuowanie tej znajomości z uwagi na…

- Ważniejsze jest to, że ja nie widzę – przerwałam mu spokojnym, acz dobitnym tonem. - Nie mam ochoty na znajomość z kimś, kto rok temu chciał wejść na studniówkę mojej szkoły z narkotykami w kieszeniach.

Tak, właśnie z tamtej sytuacji go pamiętałam. Nie miałam wybitnej pamięci do twarzy, ale niektóre osoby jakoś utkwiły w mojej pamięci silniej. Broda był jednym z nich.

Poczerwieniał. Jeszcze przez moment nie ruszał się z miejsca, jakby nie chcąc się tak spławić, ale…

- Powiedziałam swoje. Do widzenia – znów zabrzmiałam dobitniej.

- No cóż… - poddał się.

Poddał się. Wstając z miejsca przywołał na twarz lekki uśmiech, wracając do stolika swoich kumpli jako zwycięzca.

Nawet jeżeli tak krótka rozmowa świadczyła o czymś zupełnie innym.

Tymczasem stwierdziłam, że moje nogi wyraźnie zmiękły. Co na to wpłynęło? Czy właśnie to, że poniekąd weszłam w akcję mającą się skończyć uwiedzeniem, zabraniem w jakieś ustronne miejsce i zaliczeniem? Nawet jeżeli ta akcja trwała stanowczo za krótko a sam motyw fizycznie zasadniczo się nawet nie pojawił?


No cóż, od tego miałam swą, bardzo bogatą przecież wyobraźnię. Wyobraźnię, która na moment ogłuszyła mnie i sprawiła, że odpłynęłam ze swymi fantazjami. Ponownie wzięłam w dłonie gazetę, ale nawet nie usiłowałam udawać, że czytam cokolwiek, czy przeglądam.

Taka drobnostka, taka głupota a tak mnie wytrąciła z równowagi, nawet jeżeli zupełnie nie dałam po sobie tego znać. W moim mózgu zaczęły pojawiać się coraz śmielsze wizje tego jak zostaję poderwana przez któregoś z nich, nawet tego antypatycznego Brodę, który jednoznacznie daje mi znać, że ma zamiar mnie po prostu przelecieć.

Gdzieś, jakby z dala dobiegały do niej pojedyncze wyrazy, które łowiłam z zaciekawieniem.

- Minuta…

- Ale była! Idź ty i… A na razie to tylko kozaczysz jak pizda.

- Nie szalej tak…

- Mikuś, ty to byś się spuścił w gacie po minucie rozmowy z taką laską.

Zrobiło się trochę ciszej a ja popędziłam dalej ze swymi fantazjami. Dałam się im ponieść zupełnie nieoczekiwanie.

Jak daleko miałabym się w niej zapędzić? Pozwolić sobie na długą pogawędkę o seksie? Na otwarte wyznania o bardzo intymnych sprawach? Może jeszcze na zwierzanie się ze swych mrocznych fantazji?

A może pozwoliłabym sobie na jakąś ich namiastkę i pozwoliłabym mu się zabrać gdzieś? Może do domu? Tak jakbym faktycznie jechała z kimś, kto mnie poderwał i zamierzał wyruchać? Odważyłaby się na taką przejażdżkę? A jeśli tak, to co działoby się na miejscu? Na co mogłabym sobie pozwolić? Jeszcze na jakiś flirt a potem? Ewakuacja? Tylko, że to trochę nie miałoby sensu.

Dużo pytań, miała mętlik w głowie. Wyobrażałam sobie różne sytuacje, to jak siedzę z Brodą w samochodzie, to jak wysiadam z niego, wchodząc na drżących nogach do jego mieszkania, to jak on próbuje się w nim dobrać do mnie…


Niby głupie a jednak w tym momencie potrafiło całkowicie zawładnąć umysłem.

- No dobra, jedno piwo?

- Jak wytrzymasz dłużej...

Ocknęłam się. Byłam trochę ogłuszona i wydawało mi się, że moja twarz zdradzała zamyślenie. W sumie to fakt, w ciągu ostatnich chwil odpłynęłam trochę za daleko.

- Dzień dobry – usłyszałam nad sobą i uniosła wzrok.

Stał nade mną ten najmłodszy, zwany Mikim. Mając pewne doświadczenie w pracy z młodzieżą dawałam mu siedemnaście lat.

- Dzień dobry – odpowiedziałam równie kulturalnie. - W czym mogę pomóc?

- Czy byłaby pani tak miła i pomogła mi pani w wygraniu zakładu?

Brzmiał trochę defensywnie. Był wyraźnie stremowany sytuacją. I tym, że zagadał do starszej i pięknej kobiety i tym, że wszystko działo się na oczach jego kolegów.

I sprawiał przyjemne wrażenie. Jego oczy patrzyły na mnie uważnie, z pewnym respektem, powagą. Jego twarz była dość ładna, przyciągająca, jak już wcześniej zauważyłam jeszcze bardziej dziecięca, niż męska. Czerwona, jakby chłopak w pełni wykorzystał pierwsze wiosenne słońce. Zdradzała pewną zadziorność, minimum pewności siebie i chęci przygody, ale minimum. To nie był chłopak typu Brody.

- No siadaj – zaprosiłam swobodnie.

Skwapliwie przystał na zaproszenie. Usiadł prosto, naturalnie, nie siląc się na nadmierny luz.

- Co to za zakład?

- Jeżeli posiedzę z panią kilka minut, to wygram piwo – wyjaśnił z pewną rezerwą, jakby nie był pewien reakcji starszej kobiety.

Ale ja uśmiechnęłam się tylko z lekką sympatią. Doceniłam jego szczerość.


- A masz tylko tak posiedzieć, czy może o czymś porozmawiamy? - mimowolnie zachęciłam.

- No nie wiem… A o czym by pani chciała?

- To ty jesteś mężczyzną i ty zainicjowałeś kontakt – przypomniałam subtelnie. - Może masz jakieś pytanie, albo jakiś problem?

- A mam… - jakby przypomniał sobie i nerwowym ruchem wytarł spocone dłonie w spodnie. - Jest pani nauczycielką? A ile ma pani lat?

- Jestem. Dwadzieścia dziewięć – odpowiedziałam krótko na oba pytania.

- Aha… No szkoda. To jest ten problem.

- Jaki problem?

- Taki, że jak widzę takie kobiety, to żałuję, że jestem taki młody.

Uśmiechnęłam się szerzej. Zresztą zupełnie naturalnie. Rozbroił mnie trochę tym tekstem.

- Uważasz, że jak dorośniesz, to braknie takich kobiet?

- No nie wiem… Ale kiedy to będzie?

- Ale o jakie kobiety konkretnie ci chodzi? Takie, czyli jakie?

- Piękne – wyjaśnił krótko. - Fajnych lasek może nie brakuje, ale tak piękne, powiedziałbym nawet zjawiskowe...

- Piękne pod jakim względem? Takie o ładnej twarzy? Bo przecież jestem ubrana a wy mężczyźni, różnie oceniacie to piękno...

- Tak, takie też… Ale pani ma wszystko piękne. I to jak się pani zachowuje też. Więc, pewnie gdzie indziej też jest pani taka.

- Gdzie indziej… - powtórzyłam machinalnie. - Tego nie wiesz.

- A dlaczego miałbym nie mieć racji?


Milczałam przez moment, nie tracąc pogodnego i dość przyjaznego wyrazu na twarzy. W mojej głowie rodziło się coś niezwykłego. Szalonego. Wręcz, jak na mnie, przerażającego.

- To jest coś bardziej skomplikowanego – zaczęłam. - Znasz takie powiedzenie o trzech kłamstwach?

- Jakie?

- Są trzy rodzaje kłamstw. Małe kłamstwo, duże kłamstwo i zdjęcie profilowe.

- Aha, słyszałem – uśmiechnął się na moment.

- Chodzi o to, że na tym zdjęciu profilowym na facebooku, czy gdzie indziej, wszyscy wyglądają najlepiej jak tylko się da. Dotyczy to oczywiście głównie dziewczyn. Tak już jest, że człowiek wypycha swe największe atuty na zewnątrz a swoje wady chowa głęboko.

- No tak… - poruszył się na krześle.

- Podobnie może być z mężczyznami. Może być przystojny, dobrze zbudowany i ogólnie prezentować się świetnie. A potem się rozbierze i na przykład okaże się, że ma małego penisa.

Spojrzał na nią uważnie a potem spuścił wzrok, jakby zmieszany, tym, że siedząca naprzeciw niego piękna kobieta użyła takiego właśnie słowa.

- A pani… Zwraca na to uwagę? - zapytał w końcu.

- Na rozmiar penisa? Nie. Bo musiałby być naprawdę bardzo mały, bym poczuła rozczarowanie. Rozmiar nie ma takiego znaczenia, ale czasem może to wyglądać tak średnio atrakcyjnie, czyż nie?

- A już przeżyła pani taką sytuację? - odważył się zapytać.

- Nie, głównie z uwagi na to, że mężczyźni nie rozbierają się przede mną – odpowiedziałam ze swobodnym uśmiechem.

- No tak, ale…


Wiercił się niespokojnie, jakby nie wiedząc jak wykorzystać ten temat. Rozumiałam to i wiedziałam, że to ja będę musiała wziąć na siebie ciężar prowadzonego wątku.

I prawdę mówiąc było to mi na rękę.

- Tak więc nie wszystko złoto co się świeci – skomentowałam sentencjonalnie.

- Ale ciężko mi uwierzyć, że mogłoby być z panią coś nie tak, bo z tego co widzę, to… - urwał, ale było jasne co miał na myśli.

Na to czekałam.

- No właśnie i tu zaczyna się mój problem – urwałam na moment udając zawahanie. - Czy mogę być wobec ciebie szczera i powiedzieć ci o czymś? Mam na myśli coś bardzo intymnego, rozumiesz…

- Oczywiście, proszę – zapewnił skwapliwie.

- Tak w ogóle, to nawet nie wiem jak masz na imię.

- Mikołaj – przedstawił się zgodnie z oczekiwaniami.

- Kamila – grzecznie skinęłam głową. - Tym samym… Otóż od pewnego czasu odnoszę wrażenie, że… no mówiąc wprost, że nie podobam się już mojemu mężowi. Przynajmniej w taki sposób jak to było na początku. Że moje ciało starzeje się i nie podoba mu się tak, jak to było powiedzmy dziesięć lat temu.

- Nie wierzę – skomentował kulturalnym komplementem Mikołaj.

- Ale tak właśnie jest. Nie uprawiamy seksu tak często jak kiedyś, owszem, zdarza się to w wielu małżeństwach z tak zwanym stażem, ale odnoszę wrażenie, że to nie nuda, tylko właśnie, że przestaję mu się podobać. Że moje nagie ciało nie działa na niego tak jak chciałabym, żeby działało.

Sama poruszyłam się trochę nerwowo, czując, że maska na twarzy przestaje trochę działać. Że tracę wewnętrzną równowagę. Bo owszem, byłam podekscytowana a nawet w jakimś stopniu podniecona, ale wszystko w ramach przyzwoitości, wszystko było pod kontrolą.


Teraz podjęłam grę, której nie podjęłam dotąd nigdy w życiu i zachłysnęłam się tym. Po prostu odpłynęłam. Najzwyczajniej w świecie kokietowałam młodego chłopaka, nakręcałam go. Uwodziłam. Nie wiedziałam tak do końca w jakim celu, zupełnie nie znałam końca tej drogi, choć mój mózg podsuwał już jakieś dziwaczne rozwiązania. Ale uwodziłam. Podniecona i swoim nastrojem i tą wiosenna aurę, bawiłam się erotyką i nie dość, że toczyłam rozmowę w erotycznym klimacie, wspominając o seksie w swoim wydaniu, mówiąc o swojej nagości, to jeszcze miałam w tym jakiś cel.

Chciałam widzieć Mikołaja podnieconego. Chciałam czuć jego podniecenie, to, że bardzo pragnąłby wręcz mnie przelecieć. By potraktował mnie, przynajmniej w swoich wizjach tak jak laskę, którą nagle ni stąd, ni zowąd można zerznąć.

Nawet jeżeli przełożenie tego na rzeczywistość było mrzonką.

- Przyznam, że nie wiem co pani poradzić – wyznał zupełnie tracąc zainteresowanie znajdującymi się wciąż trzy stoli dalej kolegami.

- Ja nie pytam o poradę – potrząsnęłam głową. - Mam kilka możliwości, tylko…

Muzyka wciąż grała na tyle głośno, że miałam pewność iż siedzący dalej młodzieńcy niewiele słyszą z tej rozmowy. Jeżeli w ogóle coś słyszą. I mówiłam stonowanym głosem i Mikołaj też.

- Koleżanki oczywiście doradzają mi bym znalazła sobie jakiegoś przystojniaka na boku – wyjawiłam przybierając mocno sceptyczny wyraz twarzy. - Takiego, który… Sam wiesz… - dla efektu zrobiłam kilkusekundową pauzę a potem uznałam, że lepsze wrażenie zrobi jak dokończę. - Tak, który wziąłby mnie i przedymał na ostro, jak to one mówią… Tak, żeby mi od razu wybił z głowy głupoty.

- Ale…?

- Słusznie się domyślasz. Nie chcę, żeby to zabrzmiało jakoś tak chełpliwie, ale ja nie jestem taka – patrzyłam prosto w oczy Mikołaja. - Jeśli one chcą się pieprzyć z byle kim, byle kiedy, to ich sprawa. Ale ja bym się brzydziła.


- Dobrze to o pani świadczy – wtrącił.

- Dobrze, ze tak myślisz – uśmiechnęłam się zaczepnie, jakby chcąc trochę skrócić dystans między nimi. - Jest jeszcze druga opcja.

- Jaka? - spytał z wyraźnym zainteresowaniem.

- Skoro mam takie uwagi do swego ciała, to wychodzi na to, że… Że ktoś powinien zobaczyć mnie bez ubrania.

Zamilkłam. Mikołaj też się nie odzywał, nie odrywając od niej wzroku.

- Trochę nie rozumiem – wyznał w końcu.

- Prawdę mówiąc, ja też nie – uśmiechnęłam się szerzej. - No bo to w sumie, prawie to samo, o czym wspomniałam wcześniej, mam na myśli tą sugestię moich koleżanek.

- No właśnie...

- A już wspomniałam, że tamto nie wchodzi w grę, bo to sprzeczne z moimi zasadami. W sumie rozbieranie się do naga przed kimś obcym jest tym samym, czyż nie?

- No tak...

- No więc właśnie. Ale akurat to byłoby jeszcze mniejszym grzechem. No bo kompletnie sobie tego nie wyobrażam. Jak to miałoby wyglądać? Że rozbiorą się przed obcym mężczyzną, on mnie poogląda, oceni i co? Ubiorę się i pójdę? Tak trochę dziwne, nie wiem, czy pozwoliłby mi na to, myślę, że wiesz co mam na myśli.

- Domyślam się.

- No właśnie… I wiesz, bo tak teraz mówię o tym… Przepraszam, że w ogóle zawracam ci tym głowę, bo wiem, że wielu chłopaków nie znosi babskich problemów...

- Ależ proszę pani, bardzo się… Bardzo się cieszę, że zwierza mi się pani ze swoich problemów – zapewnił gorliwie.


Otóż to. Pochyliłam się nieco ku Mikołajowi, pozwoliłam by moją twarz wypełnił lekki rumieniec a sama uśmiechnęłam się, zdradzając zawstydzenie.

- Powiem ci zatem na koniec… - zawahałam się dla lepszego efektu. - Że mimo tych obiekcji, bardzo mocno chodzi za mną, że… Że po prostu mam olbrzymią ochotę by rozebrać się przed kimś do naga.

Spuściłam wzrok, jakby speszona tym wyznaniem. W sumie to nie udawałam.

Zresztą dotarło do mnie, że to co powiedziałam, też nie odbiega dalece od prawdy.

Usiłując zachować zewnętrzny spokój sięgnęłam po filiżankę z reszta kawy. Ale serce bilo mocno. Czułam się trochę jak we śnie. Coraz bardziej docierało do mnie już nie to, że uwodzę nastolatka, ale to, że nie jest to już pierwszy krok tego uwodzenia. Że, jakby nie patrzeć, pokonałam jakiś etap.

To było do mnie kompletnie niepodobne. I jednocześnie sprawiało mi to autentyczną frajdę.

- Nie chcę, żeby to jakoś zabrzmiało, ale mógłbym pani pomóc, jeśli by tylko pani chciała – skomentował Mikołaj z lekkim uśmiechem.

I on grał. To znaczy w taki sposób, by nie uzewnętrznić swojego podniecenia. Hamował się. To dobrze. Ale z pewnością był podniecony tą rozmową i pewnie wizją, która nieoczekiwanie się przed nim zarysowała.

Ale nie mogło być tak lekko. Tym bardziej, że ja sama zwyczajnie realizowałam tylko fantazję, której wcale nie musiałam spełniać w rzeczywistości. Przynajmniej jej finalnych aspektów.

Tak, nie miałam w tym momencie pojęcia jak się to wszystko skończy i… I uświadomiłam sobie, że tak jest dużo lepiej. Że mam swoje zasady i hamulce, ale mam też swe fantazje i emocje. I to, że rzucając się na żywioł i nie wiedząc jak daleko mogę się posunąć, jest w tym wszystkim najbardziej pikantne i ekscytujące.


- Wiesz dobrze… To znaczy znasz już mnie trochę, to co powiedziałam… To nie takie proste – wstydliwy uśmiech nie schodził z mojej twarzy.

Umilkłam, jakby czekając na reakcję chłopaka, ale nie był w stanie jakiejkolwiek wykonać. Był chyba za młody, by wymyślić jakiś fortel, by znaleźć jakiś argument, by...

- Hm, mógłbym zaprosić panią do siebie i moglibyśmy kontynuować rozmowę – trochę nieporadnie próbował znaleźć jednak jakieś rozwiązanie.

Uśmiechnęłam się szerzej, jakby trochę sceptycznie. I rozejrzałam po kawiarni.

- Będę musiała uciekać, mam jeszcze zakupy do zrobienia – oświadczyła. - Gdzie w ogóle mieszkasz?

- Na Traugutta.

- Ach, tam.

Było to w drugą stronę miasta. Niezbyt daleko, ale jednak w drugą. Nie miałam tam raczej żadnych znajomych. A już na pewno sąsiadów. No i...

- Tam jest Lidl, tak?

- Tak, mieszkam dwieście metrów od Lidla – wstał z miejsca, widząc, że również wstałam.

- Chciałam do Tesco, ale w sumie… - jakbym się zawahała. - Jedziesz teraz do domu?

- Idę. Jadę – poprawił się. - Możemy wziąć taksówkę.

No cóż, wyszło trochę mało subtelnie, ale… Ale przecież niczego nie obiecałam, moim celem miał być Lidl.

Spojrzałam na zegarek, udając, że się zastanawiam. Kompletnie zignorowałam wpatrzoną w nich trójkę kolegów Mikołaja.


Ukradkiem zerknęłam w stronę spodenek chłopaka. Nie zobaczyłam w nich czegoś nadzwyczajnego, chociaż… Chociaż odniosłam wrażenie, że gdzieś tam pojawiła się chyba jakaś drobna wypukłość.

Zrobiło mi to dobrze. I pogłębiło stopień wilgoci między nogami.

Poniekąd sama nie wiedziałam jak znalazłam się na zewnątrz budynku. Trzej koledzy Mikołaja wyszli za nimi, ale trzymali się dalej. Wyczułam ich spojrzenia. Widocznie nie wiedzieli jak zareagować na widok ich najmłodszego kolegi wychodzącego z kawiarni ze starszą, bardzo atrakcyjną kobietą. W końcu sam Mikołaj rzucił w ich stronę informacje, że jedzie do domu.

Do domu… Z super laską u boku… Odczułam bardzo perwersyjny kontekst tej informacji. Być może przesadzała, no ale...

- A co na to twoi rodzice? - zapytałam subtelnie zbliżając się do pierwszej wolnej taksówki.

- W pracy są, matka będzie po czwartej, ojciec dopiero po szóstej – wyjaśnił.

No więc… No więc mieliśmy być w tym domu sami.

Jechaliśmy w milczeniu siedząc na tylnym siedzeniu. To nie było tak daleko a kierowca po szybkim wyjechaniu z centrum pomknął do celu i jakieś trzy minuty później byliśmy pod domem Mikołaja.

Wyszłam i ostrożnie skierowałam się za nastolatkiem. Stukot obuwia na asfalcie a potem chodniku, dodawał jakiegoś niezwykłego uroku tej całej sytuacji.

Rozejrzałam się na boki. Na ulicy nie zauważyłam nikogo, kto mógłby się zainteresować tym, że młody sąsiad pod nieobecność rodziców sprowadził sobie do domu piękną nieznajomą kobietę.

Weszłam po schodach i wkroczyłam d środka. Mikołaj zamknął za mną drzwi a ja uświadomiłam sobie tym samym, że oto dobiegł końca pewien etap tej znajomości. Na pewno nie pierwszy, ani nie drugi.


Teraz najważniejsze było pytanie – ile ich jeszcze miało być?

Trochę panikowałam. Nic dziwnego. Właśnie pozwoliłam na to, by jakiś siedemnastolatek przywiózł mnie do domu, bym się przed nim rozebrała do naga. No dobra, nie zostało to powiedziane wprost, ani obiecane, ale to musiało wisieć nad nami. Wisiało ne mną, no i nad nim też. Nie byłam głupia, co mógł mieć w głowie nastolatek mając w pustym domu piękną kobietę, z którą chwile wcześniej rozmawiał na takie a nie inne tematy?

- Ładny wystrój – pochwaliłam. - Gdzie masz pokój?

- Tutaj – skierował mnie we właściwe miejsce.

A ja z każdym krokiem czułam, że serce chce mi wyskoczyć z piersi. Oto dotarliśmy do tego miejsca. Co teraz? Poczułam mocny ucisk w podbrzuszu.

- Poczeka pani? - odezwał się zza moich pleców. - Wrócę za chwilę.

Zniknął. Po odgłosach domyśliłam się, że udał się do łazienki.

Serce zabiło jeszcze mocniej. Mikołaj nie sprawiał wrażenia jakiegoś agresywnego chłopaka, choć z drugiej strony, kto tam wie co przyszłoby do głowy nawet tym najspokojniejszym, gdyby po wejściu do pokoju zobaczyli to co miał za chwilę zobaczyć Mikołaj.

Po cichu, starając się nie robić hałasu, tak by chłopak nie mógł się czegokolwiek domyślić… Cicho rozpięłam spodnie i ściągnęłam z siebie jeansy. Szybko zajęłam się górą, stwierdzając, że mam problem z utrzymaniem oddechu jak i równowagi. Serce tłukło jak szalone, gdy na moment stanęłam w samej bieliźnie.

Ale tylko na moment. Z moich ust niemal wydobył się jęk, gdy rozpięłam stanik rzucając go na stojące obok krzesło. A potem… Odgłos spuszczanej wody zbiegł się z tym, że zdjęłam z siebie ostatnią część garderoby.

Odgłos otwieranych i zamykanych drzwi do łazienki a potem kroki na korytarzu.


Z otwartymi ustami i wytrzeszczonymi oczami patrzyłam przed siebie, w drzwi przez które miał wejść Mikołaj kompletnie nie spodziewający się, że starsza od niego atrakcyjna kobieta stoi w jego pokoju kompletnie nago.

Wszedł i stanął jak rażony piorunem. Wprawdzie miejsc intymnych nie mógł zobaczyć, bo postanowiłam zasłonić jedną dłonią piersi a drugą łono, ale… Ale to i tak nie zmieniało faktu, że miał przed sobą w swoim pokoju piękną kobietę kompletnie nagą.

Stanął i zareagował jak ja, patrząc z wytrzeszczonymi oczami. Nie mógł się odezwać, więc tę niezręczną ciszę musiałam przerwać ja.

- Mikołaju… Rozumiesz chyba, że strasznie mnie to krępuje, stąd nie dziw się mojemu wyrazowi twarzy – wydukałam, czując, że policzki goreją mi silnie.

- No jasne, rozumiem… - wybąkał, nie spuszczając ze mnie wzroku.

Patrzył na mnie, od stóp, do głowy, lustrując przede wszystkim moje nogi. Co tu ukrywać, zgrabne, długie, chyba wystarczająco ponętne.

- Teraz powinieneś sam ocenić, czy mam powody do tego by przejmować się swoim wyglądem.

Znajdowaliśmy się oboje jakby w innym świecie. Ja rozebrałam się do naga w mieszkaniu kompletnie obcego mi nastolatka a on w w tym samym mieszkaniu widział kompletnie nagą, atrakcyjną kobietę. To zakłócało nam sensowny odbiór tej sytuacji.

Ale jeśli byłoby go stać na taki odbiór… To czy nie powinien uznać mnie za jakąś kompletną idiotkę?

Jeśli tak, to nie dał tego po sobie znać. Starał się hamować podniecenie, ale musiał być wytrącony z równowagi i silnie podekscytowany tym co właśnie oglądał.

- Chyba nie muszę nic mówić… - na jego twarzy pojawił się lekki, trochę nerwowy uśmiech. - Ma pani wspaniałe ciało i nie wiem jak… - rozłożył ręce sugerując jednoznacznie co miał na myśli.


- Czyli nie widzisz we mnie żadnych wad? - dopytywałam się, jakby faktycznie mi na tym zależało.

- No nie, z tego co widzę, to zdecydowanie nie. Chociaż nie widzę wszystkiego – zasugerował.

Przełknęłam ślinę.

- Mam się odsłonić? - zapytałam.

- Tak – odparł tym razem bardziej zdecydowanie.

Z wolna zdjęłam jedną rękę z piersi a drugą odsłoniłam wzgórek. Spojrzenia chłopaka natychmiast padły na te intymne części ciała.

Przedtem byłam naga a teraz… Tak, że bardziej się już nie dało. Nie widział mnie tylko od tyłu. Ale na razie się tym nie przejmował. Jego wzrok naprzemiennie palił moje nagie piersi i łono.

Czułam wszystkie możliwe odczucia ze skrępowaniem i podnieceniem na czele. Szaleństwo na które się zdecydowałam zaczynało doprowadzać mnie do obłędu i podrzuciło kolejny pomysł.

- Domyślasz się, że to krępujące dla mnie… Może zrobimy to tak, że pokażesz mi mieszkanie?

- Jasne, proszę… - odparł z lekkim zawahaniem.

Tak jakby przyszło mu do głowy, że to może jakaś dziwna złodziejka, która ma odwrócić jego uwagę od czegoś innego. Nie no, chyba nie, może ja poleciałam za daleko z tym wnioskiem.

Gdy przechodziłam obok niego spuściłam głowę, zawstydzona a chwilę później poczułam kolejne ciarki na skórze.

Przecież teraz mógł mnie skompletować. To znaczy, zobaczył ostatnią intymną część mojego ciała. Moje pośladki, które miał na wyciągnięcie ręki idąc za mną korytarzem.

Klimatu dopełniał odgłos szpilek. I to, że miałam je na sobie. Dzięki takiemu obuwiu nogi wydają się dłuższe, ale przede wszystkim dużo zgrabniejsze, bardziej wyprofilowane, szczególnie łydki.


Szedł za mną prowadząc słowami, wobec czego nie miałam wątpliwości, że bezkarnie gapił się na moje nagie dupsko.

- Po lewej stronie jest kuchnia – poinformował, gdy dotarliśmy do końca korytarza. - Ale nie ma tam nic ciekawego, więc nie wiem, czy che pani tam...

- Nie, absolutnie – przerwałam mu, machając dłonią.

Do kuchni zarządzanej przez obcą kobietę? Nie ma mowy.

No tak, co innego, gdy trzeba się przejść nago po obcym mieszkaniu...

- Przed nami łazienka – wskazał na zamknięte drzwi. - A po prawej duży pokój.

Wkroczyłam na dywan rozglądając się z zaciekawieniem, choć niczego ciekawego tam nie było. Zrobiłam kilka kroków w lewo i w prawo a potem skierowałam się ku wyjściu, udając, że nie widzę jak Mikołaj gapi się na mój wzgórek łonowy.

- Tam naprzeciw mojego pokoju sypialnia rodziców – zaprowadził mnie do kolejnego.

Z każdym kolejnym krokiem czułam się coraz bardziej oswojona i podniecona. Delektowałam się swą nagością, upajałam nią, starając się zachować względny spokój na twarzy. No a że podniecało mnie to… Jak mógłby nie podniecać mnie spacer nago po obcym mieszkaniu w towarzystwie nieznanego nastolatka?

- Możemy zejść jeszcze na dół – otworzył drzwi – Tam jest pokój mojej siostry choćby.

- A twoja siostra gdzie jest teraz? - zapytałam zatrzymując się na moment i patrząc mu w oczy.

- W Poznaniu, studiuje – wyjaśnił krótko.


Przyjęłam i odwróciłam się, schodząc ostrożnie na szpilkach w dół. Mogłam przypuszczać, że chłopak miał z tego tytułu sporą frajdę. Stukot szpilek na kafelkach dodawał klimatu jeszcze bardziej. Przynajmniej w moim odczuciu.

- Tu, po lewej – wskazał, gdy zszedł i stanął tuż obok mnie, ocierając się nieznacznie.

Kiwnęłam tylko głową i ruszyłam dalej. W sumie nie było tu nic ciekawego, ale to wszystko było tylko pretekstem by pochodzić kompletnie nago w obcym mieszkaniu, by przedłużyć ten absurdalny a jednocześnie magiczny moment w moim życiu.

Moment, w którym czułam, że moje zmysły szaleją. Żałowałam, że muszę się trochę pilnować by moja twarz nie zdradziła tych wszystkich emocji, ale to co przeżywałam wewnątrz… Przeżywałam falę silnych ucisków w podbrzuszu a moja cipka wyraźnie zwilgotniała.

- Możemy wracać, co? - odezwałam się.

Kiwnął głową i ruszyliśmy w górę. I znów te ciarki. Bo przecież wędrówka w górę oznaczała, że Mikołaj szedł za mną praktycznie z nosem w moim tyłku. Tym bardziej, że znów szłam dość ostrożnie.

Tym samym z wszystkich dotychczasowych sytuacji, miał mnie nagą przed sobą tak bardzo, że bardziej mieć już nie mógł. Niemal poczułam jego gorący oddech na swych nagich pośladkach. Szłam wolniej i ostrożniej, starając się trzymać nogę przy nodze, by chłopak nie mógł dostrzec tych fragmentów ciała pomiędzy nimi.

Rozemocjonowana, czując się podglądnięta do granic wkroczyłam do pokoju Mikołaja. Serce tłukło mi mocno. Kolejny krok wykonany. Co by tu jeszcze…?

- Mogłeś mnie pooglądać od tyłu – zaczęła z wyrażającym skrępowanie uśmiechem. - Czy uważasz, że od tej strony też jest wszystko w porządku?

- Oczywiście, nie wiem skąd pani wątpliwości – odpowiedział, z pewnym trudem skrywając podniecenie.


Podniecenie, które i mnie przyprawiło o ciarki na skórze. Czułam to. Jego zapach, cięższy oddech, lekki pot na skórze… Wszystko to co świadczyło o jego podnieceniu.

- Naprawdę? - nie spuszczałam z niego oczu. - Może chciałbyś klepnąć?

W pierwszej chwili zauważyłam reakcję w stylu „Gdzie, no nie śmiałbym”, ale gdy odwróciłam wzrok aby nie peszyć chłopaka…

- No, jeśli mogę…

- Możesz – zachęciłam go, czując się jakbym była ogłuszona tym do czego go zachęcam. - Skoro pozwalam...

Spodziewając się uderzenia powstrzymałam drgnięcia a chwilę po nim nawet przywołałam na twarz uśmiech. Klaps był stosunkowo słaby, jakby chłopak bał się, że...

- Możesz mocniej – zachęciłam go wciąż odwrócona, z potwornym rumieńcem na twarzy. - Nie krępuj się.

I tym razem na moje nagie pośladki spadł silniejszy już klaps. A potem poprawka i drugi. Na drugi pośladek. Po czym chłopak tak się rozochocił, że strzelił jeszcze kilka kolejnych, aż wreszcie zrobiłam pół kroku próbując się odsunąć, ale w tym momencie on, czując się widocznie coraz mniej skrępowany, zwyczajnie chwycił mnie za pośladki, ściskając, aż westchnęłam silniej.

- Mikołaj - odsunęłam się trochę, czując niesamowitą rokosz.

Tak po po prawdzie, to byłam bliska omdlenia. Tylko świadomość by nie skończyło się jakoś głupio powstrzymywała mnie przed okazaniem pełni emocji jakie mną targały.

Odpuścił. Odwróciłam się i stanęłam frontem, czując, że chyba mogę mu zaproponować...

- A cycuszki też mogę? - nieoczekiwanie uprzedził mój zamiar.


- Możesz i jak to nazwałeś, cycuszki – pozwoliłam sobie na nieznaczny uśmiech.

Przywarł do mnie, tak, że znów poczułam jego oddech tym razem na twarzy i dekolcie. Jego wzrok padł na sterczące sutki. Spróbował objąć moje piersi od przodu, trochę nieporadnie. Z uwagi na ich niewielki rozmiar miał z tym kłopot, ale nie przeszkodziło mu to w chwilowej zabawie. Z upływem kolejnych sekund jego dotyk stał się bardziej natarczywy, co świadczyło o tym, że chłopak staje się odważniejszy, podniecony. Widocznie dotarło do niego, że może sobie pozwolić na więcej.

A ja mu na to pozwalałam. I gdy skupiał się na piersiach, nie patrząc mi w twarz, wstrzymywałam oddech i zaciskałam usta, by nie wydobył się z nich żaden zdradliwy jęk.

Czekałam tylko aż weźmie moje sterczące sutki w usta i rzeczywiście zrobił to. A ja stanęłam jak skamieniała, czując jak napinają się mięśnie mojego ciała, głównie nóg, gdy próbowałam ustać w miejscu i nie przesunąć się w tył.

- Mikołaj… - szepnęłam drżącym głosem, raz jeszcze przywołując nieśmiały uśmiech na twarz.

Zareagował, ale po chwili. Oderwał się od moich piersi, zdyszany i podniecony. Poczułam lekki niepokój, który trochę mnie otrzeźwił, ale chyba nic nie sprawiało wrażenia, by mógł się posunąć do czegoś niebezpiecznego.

Spuściłam wzrok. Czy to już wszystko? Ach… Gdybym należała do tych, którym wszelkiego rodzaju takie akcje z chłopakami przychodzą jak zjedzenie bułki z masłem. Wtedy może...

Z drugiej strony, czy gdybym była taka, przeżywałabym teraz choć w połowie zbliżone emocje, jakie odczuwałam?

- Mikołaj… - odezwałam się starając podsumować to wszystko i słysząc jak drży mi głos, obnażający do naga również moje emocje. - Wydaje mi się, że już chyba wszystko zobaczyłeś i z wszystkim się zapoznałeś… Chyba już czas zakończyć.


- Nie wszystko – zaprotestował ożywiony. - Nie widziałem jeszcze… No jeszcze jednej części pani ciała.

Zamilkłam przetrawiając jego słowa. Z minuty na minutę, ze spokojnego chłopaka zmieniał się w bardziej pobudzonego. Hm, w sumie to chyba za moją sprawą. Kto na jego miejscu zachowywałby się inaczej.

- Ale to nie jest taka część, która cokolwiek zmieniałaby w ogólnym odbiorze, rozumiesz… - tym razem zaprotestowałam ja, przeciwko jego aluzji.

- Pewnie nie – zgodził się uczciwie. - Mimo tego bardzo chciałbym zobaczyć.

Przełknęłam ślinę, spoglądając w tył. Za sobą miałam ławę, oparłam się o nią. Wzięłam głębszy oddech by podsumować to co się stało do tej pory i to co pojawiło się w mojej wizji.

- Nie wystarczy ci to co widzisz?

- Wystarczy, no ale… - nie dokończył.

Poczułam kolejny ucisk w podbrzuszu, gdy spojrzenie Mikołaja po raz kolejny wylądowało na moim wzgórku. Patrzył już praktycznie bez żadnego skrępowania.

Już miałam wyrażać zgodę, gdy przyszło mi do głowy jeszcze coś.

- Rozumiesz chyba, że jestem szczególnie skrępowana, gdy nie mam na sobie nic a ty…

Zrozumiał. I nie czekając na kolejną subtelną zachętę szybko ściągnął z siebie bluzę a potem koszulkę. Gdy sięgnął do zamka w spodniach...

Usiadłam głębiej na ławie i odchyliłam do tyłu. Na szczęście była na tyle szeroka, że mogłam zmieścić się na niej i… I jeszcze coś.

Rozchylić szeroko nogi, opierając je na kantach ławy. Powiedzieć, że przybrałam pozycję ginekologiczną to nie powiedzieć nic.


Miałam tyle miejsca, by zmieścić obok siebie łokcie, podeprzeć się na nich i unieść głowę. Z bijącym sercem zobaczyłam, że Mikołaj stał już nagi. Kolor skóry jego ciała nie odbiegał chyba od twarzy. Był dość czerwony a przecież dopiero kończyła się wiosna.

W każdym razie jak na siedemnastolatka prezentował się całkiem fajnie. Na pewno nie odrzucał. Zbliżył się do mnie a mój wzrok padł na jego sterczącego penisa. Zwykłego, standardowych rozmiarów. Ale w stanie erekcji robił na mnie mocne wrażenie.

- Podoba się pani? - teraz wreszcie on mógł zadać takie pytanie.

- No jasne – odpowiedziałam gładko, opuszczając głowę w dół.

Praktycznie straciłam Mikołaja z polu widzenia, mając przed oczami sufit. Tym bardziej, że przykucnął.

- Też mogę dotknąć?

- Jeśli chcesz…

Nastawiłam się na dotknięcie, wyczekiwałam go. Ale naczekałam się, tak jakby Mikołaj skupił się jednak na oglądaniu. A potem…

- Ach…! - drgnęłam jak oparzona.

Nastawienie się nie pomogło. Moja cipka była zbyt wrażliwa, ale po prostu najbardziej zaskoczył mnie fakt, że nie tyle dotknął ją palcami, ile po prostu polizał i stąd doznałam tej elektrycznej wprost reakcji.

- Dobra, rób… Zaskoczyłeś mnie… - wytłumaczyłam od razu swe zachowanie.

I robił. Może mało wprawnie, bo pewnie pierwszy raz, ale zachłannie. Nad wyraz dobitnie czułam swej cipce jego język i gorący oddech. I nie wiedziałam co nakręca mnie bardziej. Co bardziej powoduje, że jestem bliska ostatecznego odlotu.


Nie panowałam nad swym ciałem, czułam, że drży, szczególnie nogi, znajdujące się w dość niewygodnej pozycji. Być może Mikołaj to wyczuł, bo chwycił mnie za stopy, unieruchamiając je. Zresztą chwile później jego usta oderwały się od mojej cipki i przeniosły na nogi. Te widocznie podobały mu się nie mniej, niż moje miejsca intymne. W sumie chyba nic dziwnego. Czułam jego dłonie na stopach, potem łydkach i wyżej. Jego dłonie a potem i usta.

Tego nie było w umowie, ale milczałam, leżąc spokojnie i chłonąc pieszczoty Mikołaja.

Jeżeli nie nazwać tego seksem, to jak?

Już nie mówiłam mu co ma robić, na co ma pozwolenie. Dotykał mnie wszędzie, głównie nogi, ale co jakiś czas wracał ustami do cipki, całując ją i liżąc. Rękoma pieścił moje nogi. Ułatwiłam mu to, zdejmując stopy z kantów i opierając je na jego barkach. Tak było dużo wygodniej i dla niego, bo dzięki temu miał lepszy dostęp do jej ciała i dla mnie, bo nie było tak męczące.

Nie wspominając o tym, że po przybraniu tej pozycji, sytuacja stawała się jeszcze bardziej erotyczna. W zasadzie jeszcze bardziej zachęcająca.

Wreszcie Mikołaj wstał i schylił się nieco nade mną.

- Pani Kamilo... – zaczął i urwał, jakby nie wiedząc, czy może chcieć jeszcze czegoś więcej, ale po chwili zebrał się w garść. - Chciałbym jeszcze jednej rzeczy.

- Jakiej? - zapytałam.

- No wie pani… Chciałbym spróbować i przekonać się jak to jest…

Nie powiedział co konkretnie chciałby spróbować, ale jego intencje w tym kontekście były oczywiste.

- Spróbować? - powtórzyłam.

- Tak, chociaż tak na próbę – odpowiedział z podekscytowaniem.


Opadłam na ławę ponownie. Coś, co w innych warunkach mogłoby zabrzmieć niezwykle śmiesznie, w tym momencie z pewnością śmieszne nie było.

- Ale tylko na próbę? - powtórzyłam z zastrzeżeniem.

- No tak, chociaż tylko raz...

Nie odpowiedziałam, zamykając oczy. Nie zmieniłam pozycji i on musiał to wziąć za pozwolenie.

Zamarłam, czując na swej cipce napór sztywnego penisa. Wszystko wskazywało, że chłopak nigdy wcześniej tego nie robił, ale w tym przypadku nie było mowy o żadnych problemach. Moje nogi były szeroko rozłożone, cipka wystawiona na wszelki widok, ława jakimś cudem dostosowana wysokością do jego podbrzusza… Wreszcie, to, że byłam tam mokra, zwłaszcza, że on sam lizał ją raptem chwilę wcześniej…

Dwie sekundy i poczułam jego kutasa wjeżdżającego we mnie. Rozchyliłam usta szerzej, powstrzymując jęk. Wyczułam, że nie wszedł w całości, że trzeba było ponownego pchnięcia, lekkiego manewrowania i… I po kilku sekundach to się udało.

Godzinę temu z okładem poznaliśmy się w dworcowej kawiarni a teraz miałam w sobie jego sztywnego kutasa. Fantazja, która godzinę temu niewinnie zarysowała się w mojej głowie została zwieńczona ostatecznym dziełem.

No dobrze, do ostatecznego dzieła, jeszcze trochę brakowało. Ostatnich kroków. Albo nie kroków...

- I jak? - zapytałam zdyszanym głosem, czując że wsunął mi penisa i faktycznie nic specjalnego się nie działo.

- Super – i poruszył się wreszcie, nieświadomie wywołując u mnie rozkoszne uczucie.


- No to… Może wysuń trochę, bo mi tak… I wsuń raz jeszcze...

Posłusznie spełnił moją sugestię a ja czułam jak robi mi się coraz rozkoszniej.

- Jeszcze raz? - zapytał.

Boże, co to było za uczucie…! Już pomijając to wszystko co zdarzyło się wcześniej, to fakt, że sama instruowałam go by wsuwał we mnie swojego sztywnego jak stal kutasa… To właśnie najmocniej doprowadzało mnie to do obłędu. To, że sama zachęcałam go do wyruchania mnie i sama instruowałam do tego jak ma to zrobić.

Tym razem zareagował nie czekając na moją odpowiedź. Aczkolwiek wolno, ostrożnie, jakby bał się, że sprawi ból, albo, że zrobi coś co mi się nie spodoba. Widziałam, że patrzył we mnie, w moją twarz, doszukując się w niej jakichkolwiek reakcji, przyzwolenia.

Ale z każdym ruchem poruszał się coraz sprawniej, coraz pewniej. Z każdą sekundą upewniał się, że ma przyzwolenie nie na „spróbowanie”, tylko na to by poruszać się w starszej pięknej kobiecie tak jak chce. I tak jak ona sama chce. Musiał to w końcu zrozumieć.

Dobrze, że rozumiał on, bo ja w tym momencie nie rozumiałam kompletnie niczego. Przede wszystkim tego, jak w godzinę po tym, gdy w dworcowej kawiarni przysiadł się do mnie młody chłopak, leżałam rozłożona u niego na ławie, naga, jak ostatnia dziwka a on już zwyczajnie pieprzył mnie na całego.

Bo nie dało się tego określić inaczej. Każdy kolejny ruch był szybszy, znamionował coraz większą pewność siebie. A może strach, że ocknę się nagle, nakażę przerwać, wstanę, ubiorę się i wyjdę jak gdyby nigdy nic?

- Ach… - wymknęło mi się w końcu przez otwarte usta. - Ach… - i ponownie.


No więc nie miał już chyba żadnych wątpliwości. Radził sobie coraz sprawniej. Chwycił za moje nogi, unieruchamiając je a przy okazji, dotykając, macając. Chwycił, próbując rozłożyć je najszerzej jak tylko się dało i posuwał szybko, podniecony do ostatnich granic. A jego widoczne gołym okiem podniecenie udzielało się mnie. Widziałam wreszcie jak ktoś naprawdę reaguje na mnie, na moje nagie ciało. To, jak bardzo go podniecam. Uniosłam się nieco, opierając na rękach, ale nie wpatrywałam się we wchodzącego we mnie dynamicznie penisa, tylko w jego twarz, czytając z niej wszystkie możliwe emocje jakie w nim siedziały.

I stawało się dla mnie coraz bardziej jasne, że nie tylko jego może za chwilę spotkać odlot w kosmos, bo i ja sama zaczęłam odpływać.

- Ach… Mikołaj… Poczekaj trochę…

Zwolnił, choć tylko na chwilę. Ale tak naprawdę nie musiał na nic czekać. Byłam już wystarczająco podniecona. Widziałam, że on też. Zresztą musiałam się spodziewać, że tak młody chłopak nie okaże się długodystansowcem, że to nie będzie mogło trwać jakoś długo. I nie trwało. Nawet nie wiedziałam, czy on pierwszy, czy ja, ale… Ale w końcu poczułam elektryczny wstrząs i spełnienie. A on w tym czasie z głośnym westchnieniem spuścił się w mojej cipce.

- Boże… - jęknęłam i opadłam bezwładnie na ławę.

Ale nie mogłam na niej spoczywać bez końca. Szybko wróciłam do rzeczywistości. Wprawdzie do powrotu jego rodziców było jeszcze niby trochę czasu, ale czasem mogło dojść do jakiejś wpadki, której rzecz jasna wolałam uniknąć.

Z nieco wymuszonym, pełnym skrępowania uśmiechem zsunęłam się z ławy, próbując stanąć na nogi, co wymagało pewnego wysiłku.

- Już pani idzie? - zareagował widząc co zamierzam.

- Tak, goni mnie czas – wyjaśniłam lapidarnie.


Milczał, choć pewnie w głowie kłębiło mu się mnóstwo pytań. Z pewnością było na świecie wielu chłopaków, którym sytuacja, gdy kobieta po wszystkim ubiera się i wychodzi bez słowa, wydawała się być idealną, ale on się do nich raczej nie zaliczał.

Sięgnęłam po majtki. Mikołaj stanął za mną.

- Jeszcze chwilę – poprosił a w jego głosie wciąż czaiła się żądza.

Nic dziwnego, zważywszy na jego wiek.

Posłuchałam i zastygłam, czując jego gorące dłonie pożądliwie chwytające moje nagie pośladki. Zamknęłam na moment oczy, napawając kolejną dość perwersyjną chwilą. Oto stałam bez słowa sprzeciwu i pozwalałam się macać po dupie. Niby nic, zważywszy na to do czego doszło przed momentem, ale…

- Podoba ci się mój tyłek? - zapytałam wprost z lekkim uśmiechem.

- Bardzo – odpowiedział zdecydowanie, sprawiając mi w ten sposób przyjemność.

- Ale ja muszę się ubrać… Daj jeszcze klapsa jak chcesz i się ubieram.

Dał. Nie jednego, tylko kilka. Takich średnich, ale ostatni był dość soczysty, aż jęknęłam cicho z bólu. W końcu jednak odsunęłam się i zaczęłam ubierać.

- Będę jeszcze mógł poklepać kiedyś w pani tyłeczek? - zapytał w końcu.

Uśmiechnęłam się tylko, wkładając na siebie spodnie.

- Zobaczymy – odpowiedziałam po chwili.

- Mogła pani zamówić taksówkę i poczekać – zasugerował, gdy stałam już w drzwiach.

- Jeszcze muszę zaliczyć Lidla – odpowiedziałam z uśmiechem, pomachałam ręką i na drżących nogach wyszłam z mieszkania.”




Ech...

Dobre, rozpalające wyobraźnie, znów pod względem tego, co by było, gdyby to wydarzyło się naprawdę?

Nie, nie wydarzyło się, ale gdy spróbował sobie wyobrazić piękną nauczycielkę robiącą po kolei takie prezenty jakiemuś chłopakowi w jego wieku… No cóż, co tu komentować?

Teraz pozostała do zrobienia jeszcze jedna rzecz.

Zjechał na sam dół i dostrzegł to. Wejście do czegoś jeszcze. Kliknął i jego oczom wyświetlił się tekst podobny do tego, z którym miał już do czynienia wcześniej.

Mam nadzieję, że podobały Ci się moje teksty i nie tylko one. Szczerze mówiąc, trochę żałuję, że nie mogę poznać Twojej opinii. A może kiedyś ją poznam? Jest na to pewna szansa, ale musiałbyś wykazać się nie lada sprytem.

Jak pewnie domyślasz się, to nie cała zawartość bloga. Jest coś jeszcze, trzecia komnata z bardzo atrakcyjną zawartością. I jak również się domyślasz, wejście do niej zabezpieczone jest hasłem.

Nie dziw się, że zabezpieczenie jest bardzo ciężkie do złamania. Trzecia komnata skrywa najwięcej tajemnic, dlatego zabezpieczona jest najmocniej, tak by nie mógł wejść do niej byle kto, tylko prawdziwy bohater w stylu D’Artagnana.

Poradź sobie z tym: 23-9, 186-4, 199-22, 84-7, 244-15, 209-4, 309-26, 33-13, 35-6, 165-15, 118-10

Za dwadzieścia cztery godziny od tego momentu na ekranie pojawi się miejsce na hasło, które powinieneś wpisać. Jeśli nie odgadniesz go, stracisz swą jedyną szansę. Jeśli natomiast poradzisz sobie…

Powodzenia:)

I to było wszystko. Wstrzymał oddech, nie wiedząc na czym się skupić.


Pierwsze co dotarło do niego, to fakt, że jednak było coś więcej i wszystko wskazywało, że są tam cuda o jakich się nie śniło ani filozofom, ani może nawet nastoletnim erotomanom.

Tylko co to mogło być? Kolejne historyjki, opowiadania? Nie, nie podobno, bo żeby przebić to co przeczytał do tej pory, pani Kamila musiałaby opisać coś z własnego życia, ale nawet i to nie byłoby aż takim strzałem.

Więc co? Fotki w tym samym klimacie, to znaczy już nie anonimowe, tylko zdradzające kim konkretnie jest właścicielka strony? Oczywiście fotki, na których jest w pełni naga? Hm, to już prędzej. Boże, naprawdę coś takiego…?

A może jeszcze coś? Jakiś porno film z zabawiającą się samotnie panię Kamilą? Nagą, w pełnej krasie, z odsłoniętą twarzą? Eee, to już chyba za wiele...

Więc co?

No dobra, nie czas o tym myśleć. Na pewno coś wystrzałowego i to nie ulegało wątpliwości.

Nic jednak z tego, jeśli nie da się złamać hasła. I zgodnie z tym co zostało napisane, mógł to uczynić raz i nie więcej, tak jak w przypadku Psiego Pola.

Dobra, to akurat najmniejszy problem, przynajmniej na razie. Większym było to, jak się do tego zabrać?

Serce waliło mu mocniej, bo wbrew pozorom wiedział, że nie stoi na straconej pozycji aż tak bardzo.

Przydały się w tym momencie jego pasje, książki, historia i wszystko co z nią związane. A więc także gry wywiadów, tajni agenci i szyfry jakimi się posługiwali.

A to co znajdowało się wyżej, było rzecz jasna takim szyfrem. To oczywiste.


Mało tego, mógł podjąć przypuszczenie graniczące z pewnością, że wiedział o co chodzi i jak się do tego zabrać.

Spotkał się już z taką metodą szyfrowania. Wyczytał gdzieś przecież, że w trochę dawniejszych czasach była to najpopularniejsza metoda a przynajmniej jedna z najpopularniejszych. Polegało to na tym, że taki agent przechwytywał kartkę z tego typu meldunkiem składającym się z pozornie bezładnego ciągu cyfr, który komuś przypadkowemu nie mówił absolutnie nic. Ale akurat on dysponował konkretnym egzemplarzem jakiejś książki i chwilę później szyfr stawał się jasny i czytelny.

W jaki sposób? No właśnie taki, że brało się taki zbitek jak wyżej, 23-9. Otwierało się książkę na dwudziestej trzeciej stronie i szukało dziewiątego wersu. Pierwsze słowo, lub pierwsza litera w tym wersie stanowiła część meldunku.

W tym przypadku miała stanowić część hasła.

Daniel przeczytał ciąg liczb raz jeszcze. Było tam jedenaście znaków, co oznaczało, że hasło składa się z jedenastu wyrazów, albo liter.

Zatarł spocone z emocji dłonie. Wszystko grało. Jak dotąd. Teraz pozostało – bagatela – znaleźć książkę, którą posłużyła się autorka strony. Jedną. Jakąś z iluś milionów wydanych do tej pory.

Proste? No ba…

Na chwilę przemknęło mu przez myśl, że to może jakaś z jej ulubionych, dotyczących historii i może ona taką miał, ale po chwili odrzucił tą myśl.

Gdyby rzeczywiście chodziło o jakaś przypadkową książkę z milionów napisanych, byłoby jasne i oczywiste, że jest to hasło nie do rozwiązania. No bo jakim cudem? Można by przyjąć, że jest to jakiś klasyk literatury, na przykład „Ogniem i mieczem”, albo „Zbrodnia i kara”, ale równie dobrze mogły to być jakieś przygody Mikołajka dla dzieci, czy inne „Dzieci z Bullerbyn”, lub z kolei coś specjalistycznego, może i z historii a może podręcznik do fizyki molekularnej, lub miliony innych.


W sumie, pani Kamila mogła tak zrobić i mieć święty spokój oraz absolutną pewność, że nikt nigdy nie odgadnie o jaką książkę chodzi i tym samym nie sprosta zadaniu.

Ale chyba nie o to jej chodziło. W takim przypadku zabawa definitywnie traciła cały urok. Równie dobrze nie musiałaby tam wstawiać niczego.

Dlatego był jakiś haczyk. Może wskazówka?

Hm… Wrócił do tekstu przeczytał go raz jeszcze a potem drugi i… Krew w jego żyłach znów popłynęła szybciej.

Czy ten D’Artagnan pojawił się tam przypadkiem? Czy nie bardzo?

Trzej muszkieterowie”, to powieść historyczna, co by się zgadzało z zainteresowaniami pani Kamili. Czy to mogło być właśnie to? Mogła użyć nazwiska, pseudonimu każdego z dziesiątków bohaterów świata kultury, dlaczego akurat czwarty z muszkieterów? Przypadek, czy właśnie...

Nie pozostało nic innego, niż sprawdzić samemu.

Błyskawicznie zerwał się z krzesła i otworzył szafę, w której walały się starsze książki z dzieciństwa. Przerzucił je gorączkowo szukając powieści Aleksandra Dumasa. W trakcie poszukiwań dotarło do niego, że znalezienie jej nie oznacza jeszcze triumfu, bo...

Znalazł. Biała okładka, prezent od chrzestnej na dziesiąte urodziny. Tak, przeczytał to w wieku dziesięciu lat. A potem sięgał po nią cyklicznie co kilkanaście tygodni.

Podekscytowany zasiadł znów przy biurku, jednocześnie uświadamiając sobie, że to niekoniecznie może być to. Dlaczego?

Ano dlatego, że taki klasyk, był wydawany w Polsce i nie tylko wielokrotnie. Z całą pewnością do tej pory wydano go w kraju kilkanaście razy, jak nie lepiej.


Cóż, pozostało mieć nadzieję, że pani Kamila zainteresowała się przygodami muszkieterów w tym samym okresie co on. Bo jeśli nie… To jutro musiałby zrobić iście wariacki rajd po wszystkich miejskich bibliotekach i odnaleźć właściwe wydanie.

Niecierpliwie otworzył książkę na dwudziestej trzeciej stronie. Odnalazł dziewiąty wers. Zaczynał się on słowem „możliwe”.

Hm… No dobra. No to strona numer sto osiemdziesiąt sześć i czwarty wers. Znalazł „Aramis”.

Możliwe Aramis? Trochę bez sensu. Trudno trzeba próbować dalej. Strona sto dziewięćdziesiąta druga, wers dwudziesty drugi. „Spójrz!”

Możliwe Aramis spójrz? Jeszcze gorzej.

Czyli… Albo nie ta książka, albo nie chodziło o słowa a o litery? W takim przypadku na razie wychodziłoby słowo „mas”.

No to dalej. Nerwowo przerzucał kolejne strony, szukając odpowiednich linijek. „Teraz”… „Uważaj!”… „Richelieu”... „Buckingham”…

Serce tłukło jak oszalałe, czuł, że na czole wystąpił pot, jakby był środek lipca a nie września. Wszystko zaczęło układać się w jedno logiczne słowo.



8. Na trybunach.



Momentami sama popadała w zadziwienie i co najmniej kilka razy zastanawiała się, czy robi dobrze. Ale skoro zdecydowała się na taką akcję jak ze swą stroną, gdzie obnażała się praktycznie do granic?

No jednak była pewna różnica. Na stronie rozbierała się i duchowo i fizycznie, ale koniec końców, anonimowo. No i zanim podjęła decyzję o stworzeniu czegoś takiego, biła się z myślami przez całe tygodnie.

Tutaj było inaczej. Decyzja, przygotowanie… Musiała się zmieścić w czterdziestu ośmiu godzinach. No i wszystko na oczach publiczności. Nic więc dziwnego, że odczuwała sporą tremę.

Musiała o tym z nim porozmawiać. Raz jeszcze. W szkole jakoś brakło czasu, Daniel poinformował ją, że po południu ma trening, więc będzie na stadionie. Przyjęła, zważywszy, że i tak miała coś do załatwienia w tamtej okolicy.


Znalazła się na stadionie, krótko przed planowanym zakończeniem treningu, ale widocznie trener miał coś więcej do przekazania, bo musiała odczekać parę minut więcej niż planowała. W międzyczasie mogła zorientować się, że obecność atrakcyjnej brunetki na trybunach nie uszła uwadze zawodników, choć usiadła ona po przeciwnej stronie ławki trenerskiej. Do jej uszu dobiegł gwizd i jeden, czy dwa głośniejsze teksty.

Nic nowego. Skoro oni… To i ona mogła przypatrzeć się piłkarzom w jej wieku, bądź młodszym hasającym po zielonej murawie. Nie znała się na futbolu, nie potrafiła ocenić, czy jej nowy licealny wychowanek wyróżniał się jakimiś piłkarskimi umiejętnościami spośród innych w tej grupie. Mogła za to zwrócić uwagę na inne aspekty.

Niekoniecznie te przyziemne. Mogła chyba zauważyć, że w drużynie panuje pewien podział na starych i młodych. Hm, pewnie wszędzie tak było, ale…

- A ty młody, gdzie? - ocknęła się z rozmyślań, gdy do jej uszu dotarło głośne zawołanie jednego z tych starszych. - A sprzęt kto schowa?

Nietrudno było się domyślić, że zajęcia treningowe właśnie dobiegły końca. A tekst, który usłyszała padł pod adresem oddalającego się w przeciwną niż reszta zespołu stronę Daniela.

Ten przystanął na krótką chwilę i odwrócił się w stronę starszego.

- A ty nie możesz? Łapy ci upierdoliło?

I nie czekając na odpowiedź ruszył w stronę trybun zostawiając za sobą starszych kolegów. Kamila usłyszała tylko jakąś wulgarną, prymitywną ripostę a potem patrzyła tylko na zbliżającego się do niej licealistę.

Przeskoczył płot i usiadł obok niej na trybunie.

- Nie masz za grosz szacunku do starszych? - zaczęła nieco uszczypliwie.

- Jak w poprzedniej rundzie zrozumiałem, że gram w sprzedanym meczu… Nie, od tego momentu nie mam – wyjaśnił dość dobitnie.


I zamknął jej tym usta. Po takiej wiadomości nie wypadało prowadzić dalszej polemiki na ten temat.

- Naprawdę chce pani to zrobić? - przejął inicjatywę. - Zaskoczyła mnie pani tym.

- Dlaczego? - zapytała autentycznie zaciekawiona. - Uważasz, że nie dam sobie rady?

- Nic takiego nie powiedziałem. Tylko jeszcze niedawno mówiła pani, że nie lubi hip hopu a tu coś takiego…

- Wiesz, jak mi wczoraj to naświetliłeś, to patrzę na to zupełnie inaczej. Wiesz co miałam na myśli. Nie znoszę takich prymitywnych rzeczy, jakichś ulicznych, albo tych o furach i wiesz… „typie to, typie tamto...” - nieporadnie i co za tym idzie, zabawnie pomachała rękoma niczym rasowy raper. - Ale coś ambitniejszego… Czemu nie?

- Rozumiem, tylko od słuchania, do wykonania jest dość daleka droga. Ale nie zniechęcam, w żaden sposób – zastrzegł. - Wyrażam tylko zdziwienie. I tak mnie zastanawia co panią natchnęło. Nasze walki i turniej?

- W sumie spodobał mi się klimat tej imprezy. Jeszcze dziesięć lat temu jak zdawałam maturę nie było czegoś takiego. Po lekcjach się szło do domu, bo niczego nie było. A teraz… Widzę, że fajnie się tu urządziliście, jesteście wy, ci metalowcy, ktoś tam jeszcze. To jest fajny klimat, w jakiś sposób mnie to urzekło.

Zamilkła na chwilę. Czuła się dość dziwnie. Dziwnie przy nim.

Przez pięć lat nauczania w poprzedniej szkole nie pozwoliła sobie na taką bliskość z kimś innym. Dlaczego? Nie znalazła nikogo, kto by ją zainteresował? Pewnie tak. A on? Daniel? Dlaczego on? Z pozoru nie wyróżniał się niczym, choć fakt, gdy poznała go trochę bardziej… Piłkarz, bardzo mocny historyk a teraz jeszcze wziął się za bitwy w wolnym stylu...

Za pierwszym razem, wtedy, w sekretariacie… Nie sprawił na niej najlepszego wrażenia. Cóż, to pierwsze okazało się błędnym. Zrobił to co musiał. Chyba tak. I nie powinna mieć mu tego za złe.


Zresztą jeśli coś w jego zewnętrznym wyglądzie ją przyciągało, to jego oczy. Błękitne, fajne, ale nie o to w zasadzie chodziło. Wyrażały spokój, ale i zarazem zdecydowanie.

A teraz, drugie wrażenie i trzecie… Siedziała obok niego, był w piłkarskim stroju. Czuła zapach potu. Dla jednych byłby to może smród, dla niej… Czuła pewien młodzieńczy testosteron bijący od niego. Prześlizgnęła się ukradkiem po sylwetce chłopaka, gdy na moment zapatrzył się w stronę murawy. Jego młode, silne nogi. Silne, co nie znaczyło, że rozbudowane jak u kulturystów, czy po prostu piłkarzy z wieloletnim stażem. Silne i takie jak powinny być.

Wzdrygnęła się na moment, gdy przed oczyma na moment stanął jej jego obraz nagiego. Co za głupota… Potrząsnęła głową, poczuwszy przez moment niepokój.

- I ty mnie zainspirowałeś – dokończyła. - Ten kawałek, który wtedy słyszałam na auli, był naprawdę świetny. Jeśli mogę mieć do ciebie prośbę...

- Tak? - zwrócił się w jej stronę.

- Nagraj go, tak porządnie gdzieś a potem daj mi. Chce go mieć u siebie.

- W porządku – roześmiał się lekko. - Mam jednego znajomka, może któregoś dnia ustawię się z nim i udostępni mi swoje studio. Amatorskie, rzecz jasna – dodał.

Lekko zaszokowana kiwnęła tylko głową, nie zwracając większej uwagi na słowa licealisty. Tak bardzo zaintrygował ją jego śmiech. Chyba pierwszy raz zobaczyła go w takiej odsłonie i… I w żaden sposób nie przypominał zabijaki, który pierwszego dnia jej pracy, w popisowym stylu rozłożył na szkolnym boisku trzech maturzystów.

I właśnie… To wprawiło ją w lekki szok.

- Sama napisze sobie pani tekst? - zapytał.

- Tak, to podstawa, sam mówiłeś, że raper powinien pisać sobie sam. Zresztą nie ma nikogo kto by pomógł.


- No cóż… Pomógłbym, gdyby nie to, że to ze mną pani chce walczyć… Tak, to nie ma sensu.

- No właśnie.

- A jak się pani spodoba… - odczekał sekundę a na jego twarzy znów pojawił się uśmiech. - To może razem nagramy cały album raperski głównie z motywem historycznym.

W pierwszej sekundzie zaśmiała się i ona, ale potem poczuła jak jej oczy otwierają się szerzej i spoglądają na rozmówcę z niedowierzaniem.

- To jest pomysł…! - zareagowała zaskoczona tym co podsunął Daniel. - Nie no, dobra, to nie wypali – ochłonęła szybko, ale krew popłynęła szybciej na myśl o tym pomyśle, który zaskoczył ją i nakręcił.

- Kto wie – wzruszył ramionami licealista. - To zależy głównie od nas samych.

Znów zamilkła na moment. Znów poczuła się jakoś dziwnie. Znów jej spojrzenie prześlizgnęło się po sylwetce młodego piłkarza a zarazem licealisty. I na koniec z tego wszystkiego znów poczuła lekki niepokój.

Ten chłopak, z pozoru przeciętny, z każdą chwilą wyglądał coraz mocniej. Widziała w nim trochę nastolatka, trochę mężczyznę.

Coś zaczynało być trochę nie tak. Poczuła lekkie drżenie. Opanowała się i nieco spoważniała.

- Jest jeszcze jedna rzecz, którą chciałabym ci powiedzieć.

- Tak?

Nie musiała, ale coś w niej mówiło, że jednak. Sama nie wiedziała dlaczego. Może chciała zobaczyć jego reakcję?

- Wiesz, że w sobotę jest impreza u Markowskiego? To jeden z ważniejszych notabli w mieście.

- Wiem. I wiem kto to Markowski - kiwnął głową.


- Będzie trochę ludzi, w sumie to są dwie takie imprezy, dla starszych, biznesmenów i dla młodych, bo jego dzieci też robią.

- Jego dzieci, to Ola, właśnie kończy studia i Ryba, znaczy Mariusz, jeden z tych, którzy mieli dość niefortunny początek roku… - subtelnie przypomniał zajście na boisku.

- Jesteś dobrze zorientowany…

- No i co z tą imprezą?

- Dostałam zaproszenie dla osoby towarzyszącej od jednego z naszych uczniów – spojrzała w oczy Daniela.

Myślała, że jej oczy mówią wszystko, choć trochę starała się to ukryć, ale zauważyła, że Daniel spiął się nagle.

- Od Oskara?

- Zgadłeś.

- Chyba pani żartuje...

- Nie – pokręciła głową. - Zaofiarował mi, że pozna mnie z poważnymi ludźmi, wkręci w towarzystwo i ogólnie takie…

- No i co?

Widziała, że patrzy na nią z powagą. Zdecydowanie nie spodobała mu się złożona jej propozycja Oskara. Odczuła z tego powodu drobną satysfakcję i nieoczekiwane ciarki na skórze.

- A co powinnam zrobić? - postanowiła się z nim trochę podroczyć.

- To pani decyzja – wycofał się. Nie chciał wyjść na zbyt natarczywego i zdradzić co mu w duszy grało.

Pomilczała przez kilka sekund.

- To chyba oczywiste, że odmówiłam – oświadczyła krótko, ciekawa reakcji Daniela.


I słabo ukrył, że mu ulżyło. Co przyprawiło jej o kolejną porcję przyjemnego dreszczyku.

- I pewnie zdziwi się, kiedy mnie tam zobaczy – dokończyła.

- Skąd?

- W sekretariacie otrzymaliśmy kilka zaproszeń, dyrektor zapytał, kto chce iść, nie odmówiłam.

- Będzie się pewnie pani świetnie bawiła…

Nie powiedział tego wybitnie wesołym tonem. I mogła domyślić się powodu.

- A ty nie? Wiem, że sporo licealistów z czwartych klas dostało zaproszenie.

- Bo to kolesie… Ryba, Oskar, Jędrzej, Sikora, Małecki, to wszystko ekipa z wyższej półki. No to porozdawali zaproszenia dla swoich, także u nas. Ale ja oczywiście nie.

- Dlaczego oczywiście? Chodzi o to zajście na boisku?

- Nie tylko… Ja w ogóle jestem persona non grata – roześmiał się cicho.

- Jak to? - nie zrozumiała.

Wyprostował się bardziej.

- Jest tu pani od kilkunastu dni… To co pani widziała… Nie zaczęło się dwa tygodnie temu, tylko wcześniej. Niekoniecznie akurat z nimi, z tymi naszymi, ale ogólnie… No cóż… - widziała, że zawahał się. - Oni maja zagrywki jakich nie cierpię i jedną wypróbowali na mnie.

- O czym mówisz…? - spojrzała uważniej.

- Już wcześniej mieliśmy ze sobą jakieś utarczki, różne takie, niby nie warto wspominać, ale była w czerwcu jedna taka, że trochę skoczyliśmy sobie do gardeł na jednej imprezie. Konkretnie ja i dwóch takich. To było w czerwcu, z dwa tygodnie przed końcem roku szkolnego.

- Wiesz co, ty to naprawdę jakiś zabijaka jesteś – dogryzła żartobliwie przygryzając wargę.


- Tamci zachowali się trochę, no… Debilnie – wyjaśnił krótko, nie podejmując zaczepki. - Trochę ich wyprostowałem i niby rozeszło się po kościach. Tyle, że z dwie godziny później wychodzę od nich, idę sam i patrzę jak kawałek dalej jakaś dziewczyna szarpie się z chłopakiem, właśnie jednym z tej elity, takim Szczupakiem, nie zna pani, on chodzi do pierwszego…

- No i co? - wykorzystała przerwę na oddech.

- No i podjąłem interwencję, tamten jakby odbił od tej laski, ulotnił się… Ja przy tej dziewczynie, zagaduję, czy wszystko gra… Nagle podjeżdża samochód, wygląda z niego parę osób i do tej laski o co chodzi, co się stało a ona nagle wskazuje na mnie i się drze, że ja się do niej dobierałem. Ja stoję jak głupi, nie wiem jak zareagować…

- Nie żartuj...

- No i oni patrzą na mnie jak na jakiegoś potencjalnego gwałciciela a mi to nie w smak. Wzięli ją do auta i odjechali patrząc krzywo. A za chwilę dobiegli do mnie tacy kolesie, którzy byli ze mną na tej imprezie i widzieli wszystko. Wiem, że tak opowiadam trochę bez ładu i nie wnikam w szczegóły i może pani uznać, że przesadzam, ale…

- Ale…?

Spojrzał jej w twarz.

- Po analizie wszystkiego, to znaczy tego co zaszło i tego co mi koledzy powiedzieli, bo i oni coś tam wyniuchali, chodziło o to, by rozpuścić po szkole i ogólnie po towarzystwie plotkę o tym, że dobierałem się do pijanej laski na ulicy, no wie pani… Żeby zrobić ze mnie… Wie pani kogo… To, że wtedy w pobliżu znaleźli się ci koledzy, chyba uratowało mnie, bo zapewnili mi świadectwo...

- No nie mogę uwierzyć... Naprawdę tak było? - zapytała dużo poważniej.

- No naprawdę. To jest takie towarzystwo, że im głupie pomysły chodzą po łbach, nic dobrego z nich nie będzie.


Milczała przez chwilę, przetrawiając to co usłyszała. W sumie nie było to przecież takie nieprawdopodobne. A miała już świadomość tego jak wyglądają stosunki między zainteresowanymi. Sama była tego świadkiem, ale przez te dwa tygodnie zdążyła się już nieco rozeznać w klimacie szkolnym, także z innych źródeł.

Oboje milczeli przez dłuższą chwilę. Daniel zbierał siły po solidnym wygadaniu się a ona… Coś przyszło jej do głowy. Raz jeszcze przygryzła wargę.

- Jak myślisz, jaki miał cel Oskar by mnie zapraszać? - zapytała trochę bez sensu.

Bez sensu, bo przecież wszystko było dość jasne i klarowne.

- To oczywiste. Pani towarzystwo dodałoby mu splendoru.

Pokiwała głową.

- Oni się tak lubują w takich akcjach. W zeszłym roku widziałem na jednej imprezie, jak Ryba bujał się z taką Karoliną Szymańską, to jest koszykarka, reprezentantka Polski młodzieżowa nawet. A i słyszałem parę innych rzeczy, Zielony, taki gość od nich, zaszalał i na jednej imprezie jaką sobie zorganizowali zaprosił Piasecką, tą piosenkarkę, zna pani pewnie. No i tak się zabawili, że skończyli w jednym pokoju… Tak słyszałem a o tej akcji było dość głośno, bo to się roznosi. No i chłopak nałapał trochę punktów, może Oskar chciał go przebić.

Hm, nie podobno by Oskar liczył na coś takiego, odniosła wrażenie, że Daniel celowo wspomniał o tym, by jeszcze bardziej zniechęcić ją do tamtego. Z drugiej strony, kto tam wie, co mogło urodzić się w głowach takich jak on...

Tak czy owak, z tego co zdążyła już sobie przyswoić, z opowieści Daniela, czy wzmianek innych uczniów a wreszcie z własnej obserwacji, tamta grupa nie przedstawiała się zbyt sympatycznie.

Poczuła, że dojrzewa do pewnej decyzji. I to przecież nie głupszej, niż występ na scenie w piątkowy wieczór, przed tłumem licealistów…

- A gdybyś miał wejście, to poszedłbyś? - zagadnęła subtelnie.


- Nie – usłyszała nieoczekiwanie, jakby nie zatrybił. - Byłem z dwa, trzy razy na takich imprezach, nie ciągnie mnie tam.

- Hm, szkoda… - rzuciła lekko.

- Dlaczego?

- Już wspomniałam, że mam zaproszenie a to zaproszenie jest dla dwóch osób – wytłumaczyła cierpliwie bawiąc się trochę jego niedomyślnością.

Choć w sumie powinna go zrozumieć. To co dla takiego Oskara mogło być chlebem codziennym, dla całej reszty było czymś mało realnym.

- Co ma pani na myśli? - spojrzał na nią uważniej.

- Że nie mam z kim iść a samej to tak wiesz… - i ona patrzyła na niego tak, że się w końcu domyślił.

- Że ja z panią…? - był zaskoczony. - Poważnie?

- No tak, choć jak widzę nie jesteś wybitnie zainteresowany – w lekko przewrotnym, kobiecym stylu wbiła szpilkę.

- Tego nie powiedziałem… To teraz zmienia postać rzeczy… - zaśmiał się cicho, wyraźnie wytrącony z równowagi nieoczekiwanym zaproszeniem.

No tak, rzeczywiście teraz sprawa musiała przedstawiać się inaczej.

- Namyśl się – podsumowała. - A tymczasem czas na mnie. Muszę jeszcze coś napisać – dodała niedwuznacznie.

- Jak to będzie? - zatrzymał ją jeszcze na chwilę. - Naprawdę chce pani powalczyć ze mną? Chodzi o to, że boi się pani, że inni, tamci, mogą sobie za bardzo ten...? Pofolgować?

- Ładny eufemizm. Oficjalna wersja będzie taka, że powalczę z kimś, kto osobiście zrobił na mnie najciekawsze wrażenie i tego się trzymajmy – wstała z miejsca prostując się.

- Czyli ma chyba pani do mnie zaufanie – tym razem Daniel pozwolił sobie na lekko zaczepny komentarz. - Ale wie pani… Bitwa, to bitwa, to nie piosenki o kwiatkach i pszczółkach...

- Bitwa, ale z klasą i kulturą – podkreśliła z naciskiem. - Do jutra!



9. Najwspanialsze porno życia.



Daniel wrócił do domu niezwykle zadowolony.


Po pierwsze odniósł dość szokujące wrażenie. Mianowicie od niedawna odczuł bardzo silny jak na niego przypływ pewności siebie. Tego mu zawsze brakowało.

Co było tego powodem? Zajście na boisku, na początku roku szkolnego? Świadomość, że koledzy z drużyny to nie jest grupa sportowców, z którą chciałby mieć cokolwiek wspólnego, bo puszczali mecze, bardziej interesowały ich imprezy i popijawy po treningach, czy nawet dzień przed meczem i ogólnie sprawiali z lekka prymitywne wrażenie, dzięki czemu uświadomił sobie, że musi pójść własną drogą i nie baczyć na coś takiego jak solidarność?

A może najbardziej to, że, o ile się nie mylił, z wszystkich licealistów to właśnie on, zupełnie nieoczekiwanie miał najlepszy kontakt z nową, piękną nauczycielką, która praktycznie od pierwszego dnia pracy stała się prawdziwą gwiazdą szkoły?

No i także to, że najpewniej jako jedyny poznał jej drugie oblicze. Drugą stronę, z którą bez żadnej wątpliwości chciałby poznać się bliżej każdy licealista.

Zarówno jeśli chodziło o wtargnięcie w świat intymnych fantazji, to jeszcze o możliwość oglądania jej nagiej. Mógł w tym momencie powiedzieć, „tak, widziałem ją nagą. Jej cycki, jej tyłek, jej cipkę. Widziałem wszystko i mogę widzieć w każdej chwili.”

Z tego wszystkiego to było zdecydowanie najbardziej dobitne.

No i co nie mniej ważne, dla wielu licealistów, pani Kamila była niezdobytą, niedostępną boginią. Ale on, w ciągu tych kilkunastu dni, spotkał się z nią kilka razy, rozmawiał i jakby nie patrzeć, stała się także człowiekiem. Żywą osobą, nie tylko pięknym obrazkiem powieszonym na ścianie. To też miało kapitalne znaczenie.

No i takie niby duperele, jak to, że potrafiła przyjść na trening, usiąść na trybunach i poczekać cierpliwie na koniec, by porozmawiać z nią przez chwilę. I to nawet dość długą chwilę. To też było niezwykle rozbrajające.


Dobra… Znów powtórka z przedwczoraj i odliczanie. Gdzieś o dwudziestej miał wpisać hasło. Wiercił się niespokojnie. Trafił, czy nie? Wiele wskazywało, że tak. Więc jeśli tak? Co go spotka w tym finale? Co mogłoby być jeszcze bardziej emocjonującego, niż kilka ekscytujących fantazji i dziesiątki nagich zdjęć pięknej pani profesor?

Nie mógł znaleźć sobie miejsca, domyślając się, że to może być coś naprawdę wielkiego. Przynajmniej tyle podsuwała mu rozpalona wyobraźnia nad którą nie potrafił zapanować.

No chyba, że nie trafił z hasłem i wszystko pójdzie się… Przeżyłby to? No trudno trzeba żyć dalej, ale… Ale nie mógłby sobie darować, że był tak blisko czegoś wielkiego i przegrał na ostatniej prostej.

Co zrobiłby wtedy? Dałby znać pani profesor, że był na stronie, przeczytał wszystko co było do przeczytania a tym bardziej zobaczył ją nagą? Zrobiłby to? Jak zareagowałaby nowa wychowawczyni?

Ech, o tym później. Pół godziny, dwadzieścia minut, piętnaście, dziesięć… Siadł na krześle, wiercił się i patrzył jak mija sekunda za sekundą, jak na monitorze pojawiają się wreszcie same zera...

Jak chwile później pojawiają się kratki i komunikat by wpisać hasło.

Trzęsącą się ręką wpisał. Masturbacja.

Przez chwilę nic się nie działo. Siedział jak na gwoździach.

Potem wszystko znikło. Wstrzymał oddech a po chwili zaczął odliczać sekundy. Jeden, dwa, trzy…

I nagle...

Jego oczom ukazał się czarny prostokąt. To i inne charakterystyczne detale, które szybko ogarnął, zwiastowały jedno.

Film.


Trząsł się z emocji, z trudem przełknął ślinę. Film? Film z panią Kamilą? Jaki film? Teoretycznie mogła na nim być po prostu ona, ona sama, lecz… Też fajnie, ale to nie byłoby przecież godne podsumowania. Co mogło być na takim filmie?

Dziwne pytanie, wyobraźnia podsuwała jedno. Starał się nie zagalopować, by nie przeżyć rozczarowania, bo to różnie w końcu mogło być. Zresztą nie był pewny, czy tak bardzo chciałby zobaczyć piękną panią Kamilę w jakiejś erotycznej akcji z jakimś…

- No cześć piękny…

Drgnął jak rażony prądem, gdy z głośników usłyszał dźwięczny, kobiecy głos, który oczywiście rozpoznał od razu. Głos rozległ się z sekundę, dwie, wcześniej niż obraz, stąd to zaskoczenie.

A potem… Potem obraz. I nie było już żadnych wątpliwości.

Miał przed sobą klasową wychowawczynię, na dodatek na tym obrazie jeszcze piękniejszą, jeszcze bardziej nieziemską. Ubraną w sukienkę, elegancką. W lekkim makijażu. Wyglądała totalnie zniewalająco, jak prawdziwa dama. Jak definicja kobiety, do której nie dało się przyczepić. Całości dopełniał lekki, delikatny, ujmujący uśmiech wyrażający pewne zawstydzenie. Przypominający, że jaką boginią nie byłaby piękna nauczycielka, to była także a może przede wszystkim człowiekiem z krwi i kości, z całą gamą swych ziemskich emocji.

A potem… Jego usta jak i oczy zaczęły otwierać się coraz szerzej.



Była w dobrym nastroju. Zaśmiewała się po cichu sama do siebie. Właśnie skończyła pisać tekst, który zamierzała zaprezentować na turnieju. Dobry? To już ocenią sobie, ci, którzy usłyszą. Zresztą nie będzie oceniania, to tylko występ towarzyski a nie turniejowy.

Z przynajmniej jedną ostrzejszą szpilą, może nawet dwiema… Nie za ostro jak na nauczycielkę? Chyba tak. Za jej czasów, coś takiego chyba by nie przeszło. Za jej czasów, gdy sama była licealistką.


Za jej czasów… Raptem nieco ponad dziesięć lat wstecz… Czy aż tak zmienił się świat w dekadę?

Musiała trochę schłodzić głowę, bo to co dla absolutnej debiutantki mogło być czymś niezłym, dla innych było chlebem powszednim. No trudno, ale… Ale miała ochotę to zrobić.

Coś ujęło ją w tym wszystkim. Ta nowa aula, ze sprzętem, z możliwością zaprezentowania się w kwestii muzycznej, albo może innej. Nakręciło ją to. Jakby trochę odmłodziło, choć przecież nie czuła się staro.

W sumie, jakby nie patrzeć, chociaż stroniła od jakiegoś wybitnego zbliżenia się do licealistów, starając się zachować dystans na linii nauczycielka – uczeń, to jednak jeśli już, prędzej złapałaby wspólny język z którymś z nich, niż z dość nudnymi, wyrachowanymi członkami grona pedagogicznego. No nie wszystkich tyczyła się ta ocena, wiadomo.

Uśmiechnęła się szerzej na myśl o Oskarze. Co by nie powiedzieć, odważny chłopak. Nie przypomniała sobie w gronie licealistów z jej czasów nikogo, kto tak odważnie podszedłby do nauczycielki proponując takie rzeczy, jakie proponował on.

Splendor… Czy chodziło tylko o splendor? A co jeśli w głowie uroiło mu się coś więcej? Nie chciała uchodzić za zapatrzoną w siebie królewnę, ale… Ale wiele wskazywało, że stała się obiektem podrywu ze strony Oskara. W sumie to...

Ciekawe czy rzeczywiście wierzył w to, że mógłby doprowadzić do romansu z nią…? No cóż, takie rzeczy się zdarzały i była to jedn z tych perwersyjnych kwestii, które ją jakoś nakręcały. Coś zabronionego, coś na pozór nierealnego. Młody chłopak i starsza pani, uczeń i nauczycielka. Niby niemożliwe a jednak… Co by nie mówić, świadomość, że Oskar spróbował zapolować na nią, robiła jej w jakiś sposób dobrze. Nie dość, że ktoś spróbował, to jeszcze taki ktoś. Super przystojny i najpopularniejszy.


Ale o czymś takim mogła tylko pofantazjować. W tym przypadku przełożenie fantazji na rzeczywistość nie wchodziła w grę i chociaż jako kobieta miała sporo rozterek, tego akurat była pewna. Nie ma mowy o czymś takim. Nie Oskar, nie ktoś taki jak on. Lekki flirt? No niech będzie. Ale nic więcej.

Ten drugi, Daniel… Zdecydowanie nie miał tak ładnej buźki jak Oskar, ale przewyższał go na wielu innych polach. Ujmowały go jego spokój i zdecydowanie. Tak, to Oskar swoją pewnością siebie sprawiał wrażenie męskiego i zdecydowanego, ale… Ale to tylko pozory. W czym on był bardziej pewny siebie i zdecydowany od tych, którzy nie czuli potrzeby demonstrowania tego na każdym kroku?

Ostatni wniosek przyjęła z pewną goryczą. Pozory… Ile na tym świecie zależało od pozorów i grania…

Wiec, gdyby tak miała wybierać między nimi dwoma?

Oskar wywoływał większe emocje. Daniel był bardziej solidny. Oskar potrafiłby zranić, Daniel nie schodził poniżej pewnego poziomu. Tyle mogła powiedzieć po dwóch tygodniach obserwacji.

Roześmiała się cicho. O czym ona w ogóle myślała? Czy to znak, że gdy za chwilę położy się do łóżka, znów któraś z mrocznych perwersji opanuje jej umysł?

Kliknęła myszką i odpaliła swoją stronę. Licznik wejść chyba się nie zmienił. Przez moment zamyśliła się nad tym, czy ten, któremu w piątek wieczorem udostępniła drugą część bloga poradził sobie z nią i przeszedł do trzeciej.

Mało realne. Hasło było bardzo trudne. I nie zamierzała tego zmieniać.


Trzeci etap… Czy ktoś to kiedyś zobaczy? Sama nie wiedziała. Nagrała ten film prawie rok po otworzeniu bloga. Emocje związane z tym, że obcy ludzie wchodzą na stronę, czytają o jej fantazjach i oglądają półnagą przestały wystarczać. Jej ekshibicjonizm domagał się jeszcze większych doznań. I postanowiła dać temu upust.

Tak, zrobiła to bardziej dla siebie, niż dla kogokolwiek. Hasło było trudne? I dobrze. To nie był film dla każdego, to nawet nie był film dla kogoś wyjątkowego. Tak naprawdę był dla niej samej. A jeśli ktoś do niego dotarł i zobaczył, to pewnie ona sama prędzej, czy później, się o tym dowie.

Choć w sumie istniała też możliwość, że nigdy.

A może zrobić coś jeszcze? Nagrać jeszcze jeden film? Tylko co znalazło by się w nim, skoro w tym nagranym otworzyła się tak, że bardziej się już nie dało?

Zaczynało robić się jej dobrze. Napisany tekst sprawił jej satysfakcję, później ta chwila, w której oddała się rozmyślaniom o dwóch licealistach, którzy najbardziej zapadli jej w pamięć. I teraz, jej domagający się kolejnej fali rozkoszny ekshibicjonizm. Był jeden filmik, może drugi? Co by miało się w nim znaleźć?

Zamknęła oczy i przypomniała sobie te emocje towarzyszące jej przy nagraniu pierwszego. Ten ekshibicjonizm tak fizyczny jak i emocjonalny. Boże…

Jak to było...?

- No część piękny...

Tak właśnie zaczęła, dodając sobie otuchy. Jakby witała się z kimś, mówiła do niego. Mimo, że nagrywała przede wszystkim dla siebie, to przecież musiała liczyć się z tym, że ktoś jednak złamie hasło, wejdzie i to zobaczy.


Zresztą, taka forma zwracania się do potencjalnego oglądającego była najlepsza.

Oparła się o barłóg, prezentując cały swój urok przed kamerą. Skoro miała być zabawa, to na całego. W związku z tym włożyła najlepszą sukienkę i podmalowała co nieco, mając nadzieję, że wygląda na kobietę z klasą.

Bo super laską z instagrama, w krótkich spodenkach, albo samych stringach mogła być każda, czy prawie każda. Ale elegancką kobieta z klasą?

- A więc dotarłeś do tego miejsca… I pewnie chciałbyś poznać odpowiedzi na kilka pytań. Nie za bardzo wiem, jakie pytanie cisną ci się na usta, jeśli w ogóle jakieś, ale pozwolę sobie odpowiedzieć na te, które na twoim miejscu zadałabym sobie ja.

Zrobiła pauzę.

- Na samym początku jednak się przedstawię. Pewnie cieszysz się, że to już nie anonimowa dziewczyna, naga, ale bez twarzy… Może zadawałeś sobie pytania kim jestem a może w ogóle cię to nie interesowało. Tak, czy owak… Mam na imię Kamila i jestem nauczycielką. A mój wiek? Dwadzieścia dziewięć lat.

Oddech.

- Nie zdradzę miejsca zamieszkania, to dość oczywiste a jeszcze bardziej logiczne stanie się na chwilę, wtedy poznasz prawdziwy powód. Tym samym musisz się domyślić, skąd jestem, jeżeli cię to interesuje. Może gdzieś obok, w Koszalinie, czy Wałbrzychu na przykład. Ale może we Francji, Kanadzie, czy Nowej Zelandii.

Uśmiechała się lekko, pozwalając by ewentualny obserwator mógł dostrzec w niej kobietę, nie tylko piękną, ale i niepewną, może trochę zagubioną, zawstydzoną. Taką, dla której występ tego typu był absolutnie niezwykłym przeżyciem, wymagającym sporej odwagi i przełamania wielu barier.

- No to do rzeczy… Tak nawiasem jeszcze wtrącę… Jak ci się podoba konfrontacja twojego wyobrażenia o rozebranej autorce strony z tym co widzisz teraz? Mam nadzieję, że nie poczułeś się rozczarowany.


Pewnie nie. Chociaż starała się zachować trzeźwość i zdrowy rozsądek, to zdawała sobie sprawę, że mało kto poczułby rozczarowanie.

- Pierwsze pytanie, które pewnie musiałeś sobie zadać… Co z tego o czym przeczytałeś, wydarzyło się naprawdę a co pozostało w sferze fantazji?

Odczekała sekundę.

- Tak naprawdę wydarzyły się tylko dwie historie. Teraz pewnie zastanawiasz się które… Dam ci kilka sekund… - zamilkła na moment. - No i jak obstawiałeś? Jeśli myślisz racjonalnie i logicznie, to pewnie nie miałeś większego problemu z wytypowaniem. To historia pocałunku z koleżanką i… - poczuła, że zaczyna robić się czerwona. - Sytuacja z klasowym biurkiem. Zdaję sobie sprawę, że dla kogoś może to być śmieszne, nawet żałosne. Ale ja to naprawdę zrobiłam, coś mnie po prostu podkusiło, zresztą pisałam o tym konkretniej na blogu.

Pauza.

- Cała reszta to tylko fantazje, zresztą niekoniecznie nawet takie, które męczyłyby mnie jakoś wybitnie. Bo tak naprawdę nie czuję żadnej wyraźniejszej ochoty na jakieś napastowanie w przebieralni sklepowej na przykład… Sama też nie podglądam młodych chłopaków w swoim domu, nie tylko dlatego, że takich tu nie ma. Nie czuję takiej potrzeby. Ale to były na tyle fajne klimaty, że… Postanowiłam o tym napisać.

Kolejna pauza.

- W przypadku tego tekstu o galerii, po prostu silnie wybija się w nim mój ekshibicjonizm i taka sytuacja, w której jestem zmuszona do rozebrania się na oczach rozpalonej młodzieży… No… Podziałała na mnie. Tylko, że to był pretekst do ukazania mojego ekshibicjonizmu. Równie dobrze mogłam wybrać inne tło. Ono jest w tym przypadku mniej istotne. Po prostu chodziło mi w tym wszystkim o mnie samą.


Zrobiła ciut dłuższą przerwę. Odczuła, że serce zaczęło jej bić mocniej. Wkręcała się w to. Poczuła wręcz namacalnie, że stoi przed jakimś szczęśliwcem, który dotarł do końca bloga i opowiada mu to, tak jakby był tu naprawdę.

Zniknęła trochę trema z pierwszych sekund. Nabrała nieco większej werwy i pewności.

- Tym bardziej nie miała miejsca sytuacja z odwiedzinami u niedawnego ucznia w Poznaniu. W tym przypadku na pierwszy plan wysunęły się te kwestie, które mocno we mnie siedzą. Poczucie ekshibicjonizmu a przede wszystkim pewnej uległości. No… Tyle wystarczy.

Pauza.

- Co jeszcze chciałbyś wiedzieć? Z czego mnie rozebrać? Pewnie z tej sukienki… - uśmiechnęła się szerzej. - Niech to jeszcze poczeka. Może chcesz wiedzieć, czy ktoś mnie podglądał nagą? Nie, nie podglądał. Mam nadzieję...

Kolejna pauza.

- To jest może dobre przejście do kolejnego wątku. Mianowicie powiem wprost… Jeżeli oglądasz mnie teraz, to tak naprawdę jesteś jedyną a przynajmniej pierwszą osobą, która widziała mnie nago. Naprawdę – odczekała moment, poważniejąc na twarzy. - Przeszedłeś przez drugą część bloga a teraz możesz mnie powiązać z nagością zaprezentowaną na fotkach.

Znów sekunda przerwy.

- I jeżeli umiesz dodać dwa do dwóch, to tak, słusznie się domyślasz… W życiu realnym nie widział mnie nago nikt. Resztę sobie dopowiedz sam.

Milczała przez moment wpatrując się w kamerę. Pożałowała, że nie może widzieć w tym momencie miny człowieka, który będzie to oglądał. Jak by zareagował? Śmiechem? Czy może przeciwnie, docenił to co usłyszał? 


- Pewnie pytasz z czego to wynika? To proste, z moich zasad, wychowania, poglądów… Bardzo chciałabym, żeby ten pierwszy był jedynym. Czy tak się stanie? Zważywszy na to co powiem jeszcze za chwilę? Nie mam pewności. Tak, kobiety i konsekwencja, wiem...

Wzięła głębszy oddech.

- No to teraz przyszedł czas na kolejny motyw, który pewnie nie uszedł twojej uwadze… Jak to się stało, że wszyscy bohaterowie moich fantazji, to młodzi chłopcy, praktycznie nastolatkowie. No cóż… Żeby na to odpowiedzieć… Chyba czas wykonać pierwszy ruch.

Uśmiech zniknął z jej twarzy a ona wyprostowała. Nie spieszyła się, ale trudno to było przedłużać. Kilka ruchów, głębsze westchnienie i sukienka poleciała w dół.

Schyliła się, by podnieść ją i odłożyć na bok. Poczuła, że krew zaczyna krążyć w jej żyłach szybciej. Przez moment przemknęło jej przez myśl, że zachowuje się śmiesznie, ale emocje, które ogarnęły ją wcześniej, natychmiast wygoniły tę myśl daleko.

Wyprostowała się i z nieco rozchylonymi ustami spojrzała w kamerę, prezentując swe ciało w czarnej bieliźnie. Zawsze lubiła ten kolor, gdzieś wyczytała, że faceci też.

Mniejsza z tym, akurat kolor był pewnie ostatnią rzeczą, na którą zwracał teraz uwagę potencjalny oglądający. Dużo większą uwagę zwracał po prostu na kobietę, elegancką, z klasą, które właśnie dokonała striptizu, rozbierając się do bielizny.

- Nigdy nie lubiłam robić z siebie Bóg wie kogo, ale myślę, że jeśli ktoś z nich mógłby widzieć ostatnie kilkanaście sekund, to… - nie dokończyła, nie czując takiej potrzeby. - No i właśnie, ilu z nim będzie coś takiego dane? Dlatego…

Urwała. Nie dawała po sobie tego odczuć, ale jej pewność siebie zmalała i miała świadomość, że taka sinusoida będzie towarzyszyć jej do samego końca. Wiedziała jednak, że jej podniecenie i rozkoszowanie się tą niezwykłą sytuacją nie powstrzyma jej przed tym co miała zamiar zrobić.


Przecież nie było nakazu by wrzucić ten film na stronę. Mogła sobie nagrać a potem poczekać kilka dni, albo i tygodni, by podjąć decyzję. Wrzucić na stronę, albo skasować.

Dlatego mogła spokojnie pójść na całość i zrobić dokładnie to wszystko co zrobić chciała.

- Jakoś tak jest, że ci starsi kojarzą mi się z wyrachowaniem, zepsuciem a ci młodzi jeszcze z pewną niewinnością, radością. Jak by to dziwnie nie brzmiało… I może jeszcze z innymi rzeczami. A tak w ogóle kiedyś przeczytałam wpis jednej dziewczyny na jakimś forum, że wprawdzie w łóżku ceni sobie starszych doświadczonych mężczyzn, ale, że nic nie zastąpi podniecenia, tego napalenia młodego nastolatka, który dostąpił takiej okazji z fajną laską… Nie wiem, nie przeżyłam tego, nie mam w ogóle żadnego doświadczenia, mogę opierać się tylko na takich opiniach, ale przyznam, że są one jak dla mnie kuszące.

Stała na wprost kamery poprawiając majtki na sobie.

- Może chcesz mnie zobaczyć dokładnie? - to mówiąc wykonała zwrot w tył, prezentując kamerze i potencjalnemu odbiorcy swe tyle atuty a po kilku sekundach powróciła do standardowej pozycji. - I jak?

Żadnej odpowiedzi usłyszeć oczywiście nie mogła.

- Jak zwykle bywa, zapomniałam o paru rzeczach, o których miałam powiedzieć. Na pewno zaspokoiłam twą ciekawość dotyczącą podstawowych rzeczy, ale czy co jeszcze? O co chciałbyś mnie zapytać? Niech pomyślę… - odczekała kilka sekund, ale w tym emocjach nie potrafiła sobie niczego przypomnieć. - Chyba nic. Czas zatem przejść do rzeczy.

Z trudem przełknęła ślinę. Jej ręce powędrowały w tył, powoli odpinając stanik. Poczuła jak jej piersi zaczynają się uwalniać spod materiału.

- Pozostały zatem dwie kwestie


I urwała czując narastające podniecenie. Choć zasadniczo nie było to najwłaściwsze określenie. To były emocje trochę innego kalibru. Ekshibicjonizm, tak. Ale także ten wewnętrzny, zważywszy na to co miała za chwilę powiedzieć. I uległość. Uległość w stosunku do kompletnie jej nieznanego odbiorcy.

- Zacznijmy od tej pierwszej. Jeżeli myślisz, że poznałeś wszystkie moje fantazje, to jesteś w błędzie. Tutaj w zasadzie nie ma granicy, ale pomińmy to… Otóż ostatnio natknęłam się w internecie na jedną taką soczystą, która mocno mną zawładnęła.

Jej głos zmieniał się. Mówiła ciszej, bardziej zmysłowo, głos zaczął drżeć zdradzając coraz bardziej nasilające się poczucie uległości.

- To był zarys czegoś takiego, że… Chodziło o znajomość internetową mężczyzny i kobiety. Mężczyzny, który tak zawładnął kobietą, wkradł się do jej duszy, że… Ostatecznie zaproponował coś takiego, opisując to w niezwykle kuszący sposób… Mianowicie, zachęcił dziewczynę by ta spotkała się z nim w ciemno. Z facetem, którego nigdy na oczy nie widziała, bo nie wysłał jej żadnego zdjęcia. W głuszy, gdzieś nad jakimś jeziorem, z dala od innych. Tak by w pełni zapanować nad nią. By, po prostu jednym słowem, móc zrobić z nią wszystko. Dokładnie wszystko co mu się zamarzyło. A ona, choćby nawet chciała się opierać i protestować nie mogłaby zrobić niczego, będąc praktycznie odcięta od świata.

Westchnęła głębiej, odrzucając wreszcie stanik i prezentując ewentualnemu odbiorcy swe nagie piersi. Czuła, że nie panuje już nad swoimi emocjami. Słowa, które przekazała były tylko skrótem głębszej fantazji opisanej w dużo bardziej subtelny a jednocześnie niezwykle perwersyjny sposób. Strasznie ją to wtedy nakręciło. Sama myśl, że mogłaby się zdecydować na coś tak szalonego, na tak kompletne oddanie się mężczyźnie, podnieciła ją wtedy niesamowicie i na trwałe zagnieździła w umyśle.


- Zastanawiasz się, czy mogłabym się na to zdecydować? Dobre pytanie. Pewnie, gdyby ktoś zaskoczył mnie takim pytaniem nagle, odpowiedziałabym rzecz jasna, że nie. Ale teraz, kiedy jestem w takiej sytuacji, w której nagrywam to i nie mam żadnej pewności, czy ktoś kiedykolwiek dotrze do tego miejsca, czy ktoś kiedykolwiek to zobaczy, gdy tym samym jestem stosunkowo bezpieczna, otwieram się bardziej na coś tak mrocznego i perwersyjnego. Czy jest to jakaś moja decyzja, by w ten sposób poznać partnera na całe życie? Mówiłam już wcześniej i powtórzę to teraz. To ta druga rzecz. Zawsze marzyłam, by ten pierwszy był tym jedynym, tak zostałam wychowana i takie mam poglądy. Jak to zatem połączyć z fantazją, którą w jakiś sposób chciałabym przeżyć? Przecież nie mam żadnej pewności, że ten ktoś byłby choć w jakimś stopniu zbliżony do mojego ideału. Tym bardziej nie mam żadnej pewności, że dla niego, czyli w sumie dla ciebie, mogłoby to być coś więcej, niż tylko przygoda. Tak więc jej to z mojej strony dość naiwne, by nie rzec wprost, że bardzo głupie.

Nie panowała nad głosem, nad emocjami i miała pewność, że jeżeli zdecyduje się wrzucić ten film na stronę, to potencjalny odbiorca z całą pewnością to dostrzeże.

- Na plus zapisuję to, że aby tu dotrzeć musiałeś wykazać się sporą inteligencją, sprytem… To są cechy, które imponują każdej kobiecie, mnie też. To już ta jedna rzecz. Czy możesz zaimponować czymś jeszcze?

Pytanie zawisło w próżni, bo nie było na nie odpowiedzi. Zamknęła więc oczy, wsunęła dłonie pod majtki i zaczęła zsuwać je z bioder.

Tym razem nie tak wolno i subtelnie jak w przypadku stanika. Tym razem po prostu zdjęła je i czując drżenie całego ciała wyprostowała się prezentując się kompletnie nago przed nieznanym odbiorcą.

Stała tak i milczała przez dobrych kilka sekund, wpatrując się w kamerę. Czuła, że jej oczy zrobiły się większe. To nie była gra, czuła autentyczne emocje, które rozbrajały ją i wręcz obezwładniały.


Po chwili odwróciła się, tak jak wcześniej, tym razem prezentując się już nie w bieliźnie, tylko po prostu nago. Objęła dłonią pośladki, ścisnęła lekko i puściła.

Odczekała kilka sekund i znów stanęła frontem do kamery.

- Już mówiłam jak byłoby w normalnej sytuacji, ale to nie jest normalna sytuacja…

Je głos słabł. Oparła się o brzeg łóżka a jej nogi rozsunęły się prezentując potencjalnemu oglądającemu ostatni skrawek swej intymności. Nagą cipkę.

Mając świadomość, że jeśli ktoś to kiedykolwiek zobaczy, to… Może to być ktoś przypadkowy z miasta oddalonego o pięćset kilometrów. Ale równie dobrze jakiś jej kuzyn, stary kolega ze szkoły, czy sąsiad z naprzeciwka.

Ale zbyt była podniecona tym wszystkim. Naprawdę wczuła się w rolę. Dawała ujście swemu ekshibicjonizmowi na niespotykaną dotąd skalę. Na sekundę zastanowiła się czy kiedykolwiek jeszcze odważy się na coś podobnego.

No tak, przecież…

Drgnęła, czując, że nie potrafi zapanować nad swym oddechem.

Jej dłoń powędrowała w stronę cipki. Poczuła przyjemny dotyk, który zapewne w żaden sposób nie mógł równać się z męskim dotykiem, ale akurat teraz…

Odetchnęła głębiej. Zamknęła oczy, czując jak jej palce robią dobrze wilgotnej cipce wystawionej bezlitośnie na wzrok ewentualnego odbiorcy. Dobrze trafiła z nastrojem. Wiedziała, że nie odpuści i że nie będzie to tylko przyjemne dotykanie na jakie czasem sobie pozwalała. Tym razem to będzie musiało skończyć się tak rzadkim w jej życiu orgazmem.


Milczała jeszcze przez moment, oddając się temu coraz bardziej błogiemu odczuciu. Ale jeszcze chciała spotęgować to uczucie, jeszcze bardziej chciała…

- Na samą myśl o tym, że mogłabym to zrobić, odważyć się na coś takiego, na coś podobnego… - jej głos był słaby i ostatkiem rozproszonej świadomości zarejestrowała, że odbiorca mógłby mieć problem ze zrozumieniem. - Dzieje się ze mną… To co widzisz. W tym momencie zdecydowałabym się na wszystko. A jutro? Albo pojutrze? Skąd mam wiedzieć… Jestem tylko kobietą…

Westchnęła czując coraz większa przyjemność płynącą z tej masturbacji. Odczekała jeszcze chwilę, czując coraz większe podniecenie, coraz większe uzależnienie od nieznanego odbiorcy, nie mogą zdecydować się ostatecznie, aż…

- Osiem… Osiem… Dwa…

Z jej ust popłynęło dziewięć cyfr. Dziewięć cyfr stanowiących łącznie numer telefonu.

- Tyle. Zapamiętaj. Czy jesteś zdecydowany, czy dasz radę znaleźć… A jakbyś znalazł… To chciałbyś tak jak w tej fantazji na stole…? Czy może...

Nie dokończyła. Zamiast tego odwróciła się tyłem do kamery i wypięła w jej stronę nie przerywając masturbacji. Jedną dłoń położyła na biurku, opierając o nią głowę a drugą pieściła swą mokrą cipkę, coraz bardziej zawzięcie, coraz szybciej, niemal namacalnie czując nieznajomego jej mężczyznę, który trzyma ją mocno za biodra i wsuwa w jej ciasną, ale wilgotną cipkę swego sterczącego kutasa…




Świat mógłby się walić, ale Daniel nie zauważyłby tego w żaden sposób. Z otwartymi do bólu oczami wpatrywał się w monitor, na którym działy się rzeczy najzwyczajniej w świecie niewyobrażalne. Mimo tego, że odkrył stronę pięknej nauczycielki, poznał jej fantazje i widział jej nagie fotki, to i tak ciężko było uwierzyć, że po kilkuminutowej, niezwykle zmysłowej przemowie widział ją teraz kompletnie nagą, robiącą sobie dobrze.

A konkretniej rzecz biorąc jej boski, nagi tyłeczek wypełniający obraz, poruszający się lekko w przód i w tył, jakby piękna pani profesor naprawdę wczuła się w rolę dymanej od tyłu piękności. No i widok palców krążących intensywnie po jej nagiej cipce, widocznej niewiele mniej, niż wcześniej gdy stała frontem do kamery.

Nie do uwierzenia, choć przecież w ostatnich dniach, przerobił już wiele rzeczy z gatunku właśnie „nie do wiary”. Ale tamte nie mogły równać się z tym co widział. To było wszystko. Nagość, erotyka, uległość… To wszystko podane w niewyobrażalnie zmysłowy sposób.

Głośniejszy jęk, który dobiegł z głośników był tylko zwieńczeniem tego wszystkiego.

Przez moment obserwował jeszcze jak piękna nauczycielka dochodzi do siebie. A to, że był świadkiem jej emocji, sprawiło mu nie mniejszą rozkosz, niż sama jej nagość, niż sama erotyka.

Nie było licznika czasu przy filmie, nie wiedział ile to mogło jeszcze potrwać. Patrzył więc tylko mając świadomość, że to już koniec, ale liczył, że usłyszy coś jeszcze z ust pani profesor.

Niestety, nie doczekał się. Tak jakby licealna wychowawczyni… Zawstydziła się? A może brakło jej sił po tym wszystkim? Gdy wreszcie doszła do siebie, wstała, prezentując raz jeszcze przez moment swe nagie ciało od frontu, szczególnie, gdy zbliżyła się do kamery, by ją wyłączyć, co nastąpiło po chwili.


Koniec. Po wszystkim.

Co gorsze, obraz zniknął a system cofnął go z powrotem na stronę pani Kamili. Nie było już tam żadnego przejścia na trzeci etap, nie było niczego, poza samymi fantazjami rzecz jasna.

Chwilę potrwało nim uświadomił sobie, że ten film można było zobaczyć tylko jeden raz. Że nie będzie miał drugiej okazji by wysłuchać intymnych wynurzeń pani profesor, zobaczyć jej striptizu i masturbacji. Niestety. Musiał polegać na tym co zapisało się w jego pamięci.

Dlaczego? Skąd takie zabezpieczenie? Może chodziło o to, by uciec przed tymi, którzy doszli do tego momentu? Jedyną opcją był kontakt telefoniczny. Pod numerem, który podała pani profesor. Kto z oglądających zadał sobie trud by go zapisać, nie wiedząc przecież, że nie będzie drugiej okazji by go poznać?

Pewnie nikt. Ewentualnego oglądającego zaprzątały inne rzeczy. I możliwość bezpośredniego kontaktu z piękną autorką bloga poszła w ten sposób z dymem. Taka forma obrony. Fantazja pozostała fantazją, niemożliwą do zrealizowania. Nawet gdyby ktoś chciał przełamać opory pięknej nauczycielki, nie mógł tego zrobić, nie mając z nią kontaktu.

Mógł to zrobić tylko ktoś, kto takim numerem dysponował wcześniej. Daniel sięgnął po komórkę, jakby upewniając się, że numer, który podała mu wychowawczyni, gdy był u niej i pożyczał książkę, nie zniknął w tak cudowny sposób jak obejrzany przed chwilą film.

Zerknął na listę kontaktów, odnajdując właściwy. Osiem, osiem, dwa…

Teraz pozostało tylko pomyśleć, co z tym wszystkim zrobić i czy w ogóle cokolwiek się da.

6 komentarzy:

  1. To tyle na dziś, pozostała część wpadnie na blog przed końcem roku.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki, jeszcze nie przeczytałem ale fajnie że Kamila jeszcze żyje w twoim umyśle

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak na razie super.

    OdpowiedzUsuń
  4. Myślę, że w 1-szej części mamy wprowadzenie do wielkiego finału. Opis sytuacji i głównie fantazje Kamili, która teraz przejdzie do przełożenia swojej wyobraźni na real. Oby nie zabrakło jej odwagi. W siódmym spoilerze mowa o odważnym stroju no i - co najmniej subtelnym - pokazaniu piersi...

    OdpowiedzUsuń
  5. To kiedy ten koniec roku? Masakra. Bardzo dobre opowiadanie.

    OdpowiedzUsuń
  6. w Ostrowie Wielkopolskim Tesco zakończyło działalność w październiku 2020 r. Poza tym z Traugutta do Lidla jest jakiś kilometr jak pokazuje mapa.

    OdpowiedzUsuń