Łączna liczba wyświetleń

środa, 29 grudnia 2021

 

KAMILA I SENNE MARZENIA XL. A gdyby tak całkiem inaczej cz. II.

 

10. Wielka Bitwa W Trzecim Liceum.


- Yooo…! - z głośników w auli poniósł się głos Panteona. - Siema wszystkim! Zaraz dwudziesta, za chwilę zaczynamy! Trzecie mistrzostwa trzeciego liceum! Jeszcze raz… Dajcie nam chwilę…!

Daniel niczym piłkarz podskakiwał na scenie zdradzając spore zdenerwowanie. Cała aula zbudowana trochę na zasadzie amfiteatru mogła pomieścić jakieś pięćset osób. Trochę wolnej przestrzeni, czyli miejsc stojących pod sceną a dalej i wyżej krzesła.

Miał świadomość, że będzie sporo ludzi, może nawet setka, tymczasem wszystko wskazywało, że publiczności jest chyba z dwa razy więcej. Do sporego grona licealistów dołączyły osoby z innych szkół, które po prostu przyszły na hiphopową imprezę.

W sumie, w tym momencie, co to już za różnica…? Czy setka, czy dwie, to i tak był tłum, przed którym miał się zaprezentować.


- Najpierw przedstawimy wszystkich uczestników – po chwili ponownie rozległ się głos prowadzącego. - Wszyscy zostali podzieleni na grupy, gdzie w ramach grup stoczą walki każdy z każdym! Następnie będziemy mieli półfinały i finał. W sumie piętnaście pojedynków! Każda bitwa to dwie rundy, plus ewentualna dogrywka. Będzie się działo!

Odpowiedział mu niezbyt jeszcze głośny tumult gromadzącej się bliżej sceny licealnej publiki.

- Ale najpierw oni! Pierwsza grupa! Dajcie chłopaki… - zwrócił się do stojących nieco na uboczu zawodników, którzy teraz zrobili kilka kroków w przód. - Zając, druga klasa, drugi występ, zróbcie hałas…! Kudłaty, trzecia klasa, debiutant…! Klemens, czwarta klasa, trzeci występ, vicemistrz pierwszej edycji! I dwukrotny mistrz naszej szkoły Tarantino! - Panteon przeciągnął ostatnią samogłoskę.

A pod sceną poniósł się wreszcie potężniejszy aplauz, który ostatecznie uzmysłowił Danielowi gdzie jest i co za chwilę będzie się działo.

- I grupa druga! Sami czwartoklasiści! Szeroki, drugi występ w turnieju! Marco, również drugi występ! Falanga Def, debiutant! I Baltazar, vicemistrz drugiej, poprzedniej edycji turnieju! Yooo!

I ta ekipa została powitana odpowiednio głośno przez wyraźnie dobrze bawiącą się publiczność.

- I jeszcze jury… Grucha, na którym ciąży także odpowiedzialność obsługi sprzętu, hałas…! Pani Kamila, duże wzmocnienie intelektualne naszego składu…! I wreszcie ja, jako przewodniczący! - zakończył skromniej spokojniejszym głosem.

Daniel wciąż nie mógł uporać się z nadmiernym podekscytowaniem. Rozgrzewał się nieświadomie, niczym piłkarz przed meczem. W sumie nie mógł do końca tego pojąć, że grywając w poważnym już futbolu, w czwartej lidze, wychodził na boisko dużo spokojniejszy, niż tu.


Może wiązało się to z przeświadczeniem, że jego umiejętności piłkarskie zostały już zweryfikowane na ligowych boiskach a te wolnostylowe w ogóle nie?

- Dwie minuty, czas oczekiwania i zaczynamy! – obwieścił do mikrofonu Panteon. - Pierwszy pojedynek Zając z Kudłatym. Zaraz losujemy temat, piętnaście sekund i jazda…!

I zaczęło się.

Daniel starał się skupić na kilku rzeczach. Obserwował walczących licealistów, zagadywał do kogoś, próbując oswoić się z tym wszystkim a przede wszystkim przypominał sobie jakieś pomysły do różnych porównań, które mogły się przydać.

Choć freestyle polegał na wymyślaniu wszystkiego na żywo, to nie dało się ukryć, że pewne fragmenty walk w głowach uczestników były przygotowane już wcześniej. Tyczyło się to głównie drugich rund, gdzie nawijali oni nie będąc już związanymi z żadnym tematem.

Kilka minut i jury wydało werdykt. Walka była słaba, Zając wygrał niejednogłośnie.

- Pierwsza walka w drugiej grupie. Marco i Szeroki! - obwieścił Panteon.

Oni a potem w pierwszej Klemens z Tarantino. I dopiero ta trzecia walka stała na lepszym poziomie, ale choć Klemens wypadł lepiej, niż poprzedzająca go czwórka, to Tarantino zwyciężył jednogłośnie.

- I czwarta para, Falanga Def kontra Baltazar! - zaprosił obu zawodników Panteon.

Wszedł na uginających się nogach. Baltazar rozgrzewał gardło, rzucając coś do mikrofonu, on próbował się doprowadzić do porządku i skoncentrować.


Pamiętaj, nie panikuj, rób swoje, trzymaj się bitu, to zawsze lepiej, niż wykrzykiwanie jakichś głupot na siłę, jakieś dwanaście linijek, na tyle pozwala czas, to nie dużo”, to wszystko wbijał sobie do głowy przez ostatnie kilkadziesiąt godzin.

- Western! - podał temat Panteon.

O, jaki fuks! Ciężko było wyobrazić sobie coś lepszego na początek. Co można…? No westerny, które znał na pamięć, rzucać tytuły, nazwiska… Jednym uchem słuchał produkującego się już Baltazara, który pojechał równo, ale poza jedną, dwoma linijkami chyba nie zachwycił...

- Falanga, jedziesz!

Tu już nie było mowy o ucieczce, zamknął na moment oczy, łapiąc rytm puszczonego przez Gruchę bitu, wciągnął powietrze i...

Coś chyba poszło ci Baltazar niemrawo

a tu jeszcze Falanga, szeryf Rio Bravo…

W sumie nie wiem co tu robisz, ty i twoi kolesie,

twój pociąg już odszedł o piętnastej dziesięć…

Zabieraj się stąd i ruszaj w trasę,

zabieraj stąd dupę, rozklekotanym dyliżansem!

Tak na Dzikim Zachodzie urządza się blitzkrieg,

jestem dobry i zły a ty tylko brzydki!

- Łooo… - usłyszał jakąś namiastkę uznania wyrażonego przez publikę.

Ej… Szeryf Falanga, Falanga Def…

Użyję rymów zamiast colta i rozwalę ci łeb!

A internet będzie pełen zajebistych memów

o tym co się pewnego razu zdarzyło w trzecim liceum! Yo…!

- zakończył widząc jak Panteon macha ręką oznajmiając w ten sposób upływ czasu.


Uff… Wiedział, że był czerwony z nadmiaru emocji. Spocił się wręcz, ale nie było źle. Chociaż szybko na trzeźwo zrozumiał, że jakiegoś choćby pół wybitnego pancza nie puścił. Ale… Taki trzy plus? A może jednak lepiej? No i trzymał się rytmu, w zasadzie nie wypadł, w przeciwieństwie do nich wszystkich, którzy nawijali tak, jakby bit im przeszkadzał.

Linijki, linijkami, ale wokal też miał swoje znaczenie.

- Druga runda, bez tematów, Baltazar zaczyna! – wygłosił swoją formułkę Panteon.

I z pewną satysfakcją zauważył, że Baltazar zaczął się trochę rzucać, zareagował agresywniej, niż w pierwszej odsłonie, tak jakby miał świadomość, że wcale nie musi tej walki z debiutantem wygrać.

Mimo, że z pewnością czuł się daleki od jakiejś równowagi, to ochłonął na tyle, żeby spokojnie słuchać nawijającego rywala i znajdować jakieś słabe punkty.

- Falanga Def!

Znów podniósł mikrofon do ust i spokojniej poczekał na bit.

Nie unoś się tak, bo to trochę wstyd

i skończysz z kulką jak Billy The Kid, ej...

Weź przyhamuj, bo spotka cię kara

i będziesz głównym daniem, na uczcie Baltazara!

- Łooo… - po raz drugi usłyszał ożywienie publiczności.

Nie masz żadnego odbicia, nie umiesz wyszydzać,

weź się nie ośmieszaj i zwyczajnie znikaj!

Nawijałeś o gejach? To kurewsko nudne,

nie masz pomysłów na wers? To przestań zawracać dupę!

- Ooo… - taka reakcja była tym razem odpowiedzią właśnie na bardziej dobitny, dosadny głos, akcent.

Tak… Byłeś faworytem grupy,

nie spodziewałeś się, że już pierwszą walkę udupisz.

Chciałeś być mistrzem, a zostałeś klaunem,

powiedz jak to jest zacząć, od porażki z debiutantem? Yo!

- zakończył triumfalnie pierwszą walkę.


Tak, teraz jeszcze kilka sekund i werdykt. Oczywiście nie był pewny zwycięstwa, ale z satysfakcją stwierdził, że swoje zrobił. Nie ma mowy o tym, że dał plamę. Trzy plus? Cztery minus…?

- Jednogłośnie Falanga Def! - oznajmił Panteon.

A jednak! Mocno podniosło go to na duchu. Dobra walka, dobry występ i przede wszystkim mocne podbudowanie psychiki. Zwycięstwo w pierwszej walce z najsilniejszym rywalem, choć turniej dopiero się zaczął, to znalazły się podstawy by pomyśleć, że teraz będzie trochę łatwiej, więc...

Więc dlaczego kilkanaście minut później przegrał z Marco...?

No dobra, Marco nie był jakimś słabeuszem, ale na litość boską… Był zły po tej walce, nie spisał się a porażka mocno skomplikowała mu plany. Baltazar wygrał z Szerokim i to Marco z dwoma wygranymi był liderem w grupie.

Sporo wyjaśniło się, gdy Marco znów zaszalał i nieoczekiwanie rozprawił się z Baltazarem, co oznaczało, że zwycięstwo w walce z najsłabszym Szerokim dawało drugie miejsce w grupie i przepustkę do półfinału.

I tak się stało, choć momentami denerwował się bardziej, niż w trakcie pierwszej bitwy. Byłoby głupio odpaść po tym, gdy na samym początku odprawił faworyta, na szczęście nie był to dzień Szerokiego, który niczego poważnego nie pokazał i Daniel mógł świętować awans.

Organizacja imprezy przebiegała sprawnie, więc w nieco ponad godzinę od rozpoczęcia turnieju, było już po walkach grupowych. Pozostały już tylko półfinały, no i sam wielki finał.

- Piętnaście minut przerwy dla zawodników i jedziemy dalej już do finału! - obwieścił Panteon.


A więc półfinał a w nim… Pojedynek ze zwycięzcą pierwszej grupy, czyli Tarantino.

Dla kogoś innego mogło to zabrzmieć jak wyrok, ale nie dla niego. Mimo pewnych kłopotów w drugiej i trzeciej walce, poczuł w sobie determinację i nieoczekiwany przyrost pewności siebie.

Tarantino był do ogrania. To żaden Bóg, tylko taki solidny cwaniak wykorzystujący do maksimum swe przeciętne w gruncie rzeczy atuty i nic więcej. Można go pokonać dobrymi linijkami.

Mimo wszystko uspokoił się, skoncentrował. Trochę oswoił się z atmosferą, z publiką, z występami. No i choć to freestyle, to jednak miał w zanadrzu już wcześniej przygotowane pomysły, jak można ukłuć rywala. Zresztą każdy robił tak samo.

Byle nie wpierdolić z tematem walki...

I prawdę mówiąc wolał tą walkę od razu. Czekanie nie sprzyjało. Dlatego poszedł w stronę baru, wziąć jakiś napój i wrócił na scenę po jakimś czasie.

- Wracamy do gry! - rzucił przez mikrofon Panteon. - Pierwszy półfinał już zaraz! Tarantino i Falanga Def!

Ciśnienie nie skoczyło za bardzo. Wciąż utrzymywał spokój i był z tego powodu bardzo zadowolony.

- Temat walki… Różowy! Tarantino pierwszy!

Co to za temat… Jest parę sekund by coś wymyślić, da się…?

Póki zaczął rywal. Rzucił się dość wściekle do mikrofonu, ale prawdę mówiąc Daniel słuchał go jednym uchem.


- Ej, Falanga, to ten co używa szminki, zdejmij spodnie, bo pewnie masz różowe stringi! A jak wchodzisz do obory na wiosce, no proszę, do różowych stringów wkładasz różowe kalosze! Ej, nie wiecie, czy on ma dziewczynę? Może to jego dziewczyna rucha tą dziwkę! Może i ona lubi róż, to grubo, dwie różowe dziwki, to o dwie za dużo!

Nie poczuł się zdeprymowany w żaden sposób. Uśmiechał się tylko z pewnym luzem. Znów zwyczajowo coś o wsi i jakieś tandetne nawiązania do nastolatek. Chociaż z drugiej strony niewyrobionej, nastoletniej publice tyle mogło wystarczyć, by zdobyć jakieś tam uznanie. Ale...

- Dobra, teraz Falanga.

Już miał pierwszy wers, już wiedział, ale jeszcze zrobił „zwykły” wstęp.

- Yo… Ten znowu ma kompleks wsi… Wiecie co ja z tym zrobię, wiecie…? No to… Tarantino, ja naprawdę nie wiem, bo przecież...

I wejście w bit mocnym, dobitniejszym, agresywniejszym głosem...

Twoja matka jest ze wsi, twój ojciec jest ze wsi,

taki z ciebie miastowy, kurwa od siedmiu boleści!

- Łooo…! - ożywiła się publika.

Powiem krótko skąd masz ten kompleks, zjebie,

wychowałeś się razem z różowymi, w chlewie!

Wychowany ze świniami, więc zamiast rzucić wersem,

zamiast rzucić punchem, kwiczysz jak siostry Godlewskie!

- Łooo…!

Falanga Def, oto jest panczlajnów bezkres,

ej, weź teraz człowieku obmyślaj zemstę.

Jeszcze cztery linie, nie proś o litość,

rozwalcuję cię ostro, różowa cipo!

Jesteś różowy i żaden z ciebie mężczyzna,

bo dziwkami w beefie rzuca tylko ostatnia pizda!

- ostatniemu wersowi pomógł dobitny akcent i palec skierowany w stronę rywala.


- Łooo…! - z uznaniem przyjęła ten występ publiczność, tak jak Daniel z satysfakcją jej reakcję.

Ale nie było czasu na zachwyty...

- Dobre! - wkroczył Panteon. - Tarantino, bez tematu, pół minuty! Pięć, cztery, trzy…

- Yo… Mówisz, że bezkres, ej, co to za szmata, to gdzie ty byłeś przez ostatnie dwa lata?! Falanga, ej, co to za ksywa? Z końcówką na a, kojarzy mi się tylko dziewczyna! Brzydzisz się wulgarnych słów? Dziwko, zobacz, wchodzę do finału i pomacham ci rękoma!

Daniel przechadzał się tylko po scenie, koncentrując się na swoich pomysłach. Jak i w pierwszej rundzie Tarantino nie miał do zaprezentowania niczego poważniejszego, niż typowo bitewne stereotypowe zaczepki. I dość banalne. Przynajmniej w jego opinii. Nie wychwycił żadnego poważniejszego puncha.

- Falanga, bez tematu… Trzy, dwa, jeden…!

Nie było mnie dwa lata? Nie no, jebnę…

Wchodzę raz na dwa lata by wygrać jednym wersem!

Wypij za swoje dzieciństwo, Tarantino, to koniec,

były różowe świnie, teraz są różowe słonie!

Ty w finale, tutaj, w trzecim liceum?

Pasujesz jak Olbrychski na zjeździe abstynentów!

Przechodzisz do finału? Chyba w myślach!

Bo przejść to ty możesz co najwyżej na islam!

- Łooo…!

Właśnie Marcinie Dąbrowski, wszystko słychać,

leć do domu i przynieś swój różowy hijab.

A ja ci na koniec zaśpiewam mazurka ziom

Zjeżdżaj ze sceny, marsz, marsz Dąbrowski, stąd!

Łooo…!!! - wiedział, że ten, przyszykowany uprzednio punch musiał rozgrzać publikę.


I by było na tyle! Z satysfakcją otarł pot z czoła. Pewnie, że był nieobiektywny, ale jednak. Był lepszy w obu rundach. Jury nie mogła zdecydować inaczej. Chyba nie.

- Do finału wchodzi… Falanga Def, jednogłośnie!

Triumfalnie wzniósł w górę dłoń, starając się jednak pohamować entuzjazm. W sumie zrobił to czego chciał. Po pierwsze nie zbłaźnił się, po drugie, wygrał bitwę z Tarantino. Na dobrą sprawę finał niewiele go obchodził. To znaczy, nie obchodziłby, gdyby nie ta nagroda, o której wiedział tylko on…

No dobrze, pani Kamila już wcześniej mówiła, że niezależnie od wszystkiego wybierze jego, nie chcąc raczej wchodzić w prawdziwą bitwę z kimś kogo nie znała i kto mógł jej w jakiś sposób wyrządzić krzywdę zbyt ostrymi tekstami. Ale zawsze fajniej wyglądałoby to, gdyby po prostu wybrała jego jako zwycięzcę.

Drugi półfinał był kolejną walką, którą słuchał jednym uchem. Klemens poradził sobie z Marco, więc obaj zwycięzcy walk grupowych polegli w półfinałach.

Pozostało odliczanie do finałowej walki z Klemensem.

Nie wyszło. Chyba za bardzo udzieliło się rozprężenie, może nie wszedł w temat, może skończyły się jakieś dobitniejsze wersy. Jakby po mocnym półfinale z Tarantino uszło powietrze i wyszedł brak koncentracji w decydującym momencie.

Wygrała rutyna i doświadczenie, trudno. Nie było nad czym płakać, swój cel przecież zrealizował.

Ceremonia zwycięzców, Klemens z symbolicznym pasem, jako triumfator turnieju, owacje od publiczności, jury w komplecie na scenie... I Panteon obwieszczający niespodziankę, którą publika przyjęła z zaskoczeniem i pewnym podekscytowaniem.

- Jako jurorka i osoba spoza całego towarzystwa pozostawiłam sobie furtkę, by samej wybrać przeciwnika – w auli rozległ się dźwięczny głos młodej pani profesor. - Trochę się nad tym zastanawiałam, nie zmierzę się ze zwycięzcą, wybrałam kogoś, kogo wersy bardzo mi się spodobały, niekoniecznie mam na myśli ten turniej. Będzie to Falanga Def, jeśli oczywiście zgodzi się na walkę.

- No, Falanga… - włączył się Panteon.

Nie było oczywiście opcji odmowy, tym bardziej, że akurat on dużo wcześniej wiedział co się święci.

- Jeśli pani profesor jest gotowa, to możemy zaczynać, co?



11. Rapująca nauczycielka.




No cóż, teraz mogła się przekonać co to znaczy występ publiczny. Ale sama tego chciała. Coś ją podkusiło. Wcześniejsze popisy Daniela w kwestii zrymowanych bitew historycznych? Pewien sentyment do czasów, gdy ona sama była licealistką, ale młodzież nie miała takiego bajeru do rozwoju? No, już nieważne.

Stała na scenie, mając przed sobą dobrze ponad setkę młodzieży, zaciekawionych zapowiedzianym występem szkolnej nauczycielki. No tak, nie było łatwo opanować olbrzymi stres.

- Nie chcę żebrać o litość, ale pamiętajcie, że ja to robię pierwszy raz – wygłosiła jeszcze w stronę publiczności z przepraszającym uśmiechem na ustach.

Usłyszała pierwsze takty podkładu, podanego przez Gruchę.

- Wiara, no to pomożemy, co? Wszyscy…! - nie dokończył Panteon, w wyrazisty sposób zachęcając publiczność do rytmicznego klaskania.

W związku z czym w ciągu kilku sekund aula zatrzęsła się od rytmicznego klaskania w rytm bitu.

- No to tak… - zaczęła Kamila, kiwając głową i odliczając do wejścia w bit.

Nie naśladowała oczywiście żadnych raperskich ruchów, wymachiwania ręką, biegania po scenie z jednej strony, w drugą. No ale też nie stała na baczność, jak kołek.

Tekst oczywiście miała napisany wcześniej i znała go na pamięć.

No to...

Musicie wiedzieć, do rapu podchodzę krytycznie

Jeśli już, to słucham muzyki elektronicznej

Jak ktoś nie dosłyszał, powtórzę jeszcze raz

Pieprzę jakiś Wu Tang, Eminema, pieprzę Nas

Możecie się wkurzać, ale mam to gdzieś.

Stalibyście tu w trójkę, pokonałabym trzech

Rapujesz o bitwach? Słuchaj, słonko

Po moim wejściu sam staniesz się historią

Szóstym zmysłem słyszę twój rozpaczliwy krzyk

Może jest jakaś chętna, która obetrze mu łzy?

Jesteś spięty, sztywny, może aż za bardzo

Falanga, powiedz, czy coś jeszcze stoi na baczność?


- Łooo…! - po auli poniósł się wreszcie silny hałas, którego zresztą w tym momencie się spodziewała, więc musiała przerwać i odczekać, aż wejdzie w bit na ostatnie linijki.

Tu rodzi się problem, skoro nie masz partnerki

Przepraszam, nie powinnam cię tak męczyć

Powiedz nam lepiej, co robisz po seksie

Jak większość w twoim wieku, umywasz ręce?

- Łooo…! - nietrudno było przewidzieć, że i ten wers wywoła aplauz.

Nie obrażaj się i weź mi tu nie płacz

Falanga, nie powiesz chyba, że jestem niegrzeczna?

Zagotował ci się mózg? Czy bardziej w bokserkach?

Kamila mówi nokaut, chłopcze, leżysz na deskach!

- Yooo…! - podsumował Panteon a wraz z jego sygnałem w auli podniósł się hałas dla niej samej.

- Yo, yo… - zawtórowała żartobliwie, nim oddała mikrofon.

Zaczerwieniona na twarzy od emocji stanęła prosto, zakładając ręce na piersi. Z lekkim uśmiechem na twarzy spojrzała w twarz Daniela. Trochę się obawiała jego reakcji. Nie chciała go urazić, nie traktowała przecież tego śmiertelnie poważnie, ot tak tylko, z odrobiną pieprzu i frywolności. Zresztą to chłopak, przed paroma minutami w turnieju przyjmował na siebie mocniejsze ciosy.


Zerknęła ukradkiem na niego, z nieschodzącym z twarzy uśmiechem, wyrażającym związane z występem emocje. I on uśmiechał się szeroko, choć po chwili spuścił głowę i zaczął wolno przechadzać się po scenie. A potem zauważyła, że rzucił w jej stronę jedno spojrzenie, potem drugie...

Odniosła wrażenie, że się z czymś gryzie. Tak jakby może miał jakiś ostrzejszy pomysł, tylko obawiał się, czy wprowadzić go w życie.

- Falanga, gotów? - rzucił Panteon

Widać było, że niektórzy się niecierpliwią. Daniel długo zwlekał, w związku z czym i z jej twarzy uśmiech zaczynał powoli schodzić. Tak jakby uświadomiła sobie, że za chwilę może jej się jednak ostro dostać po dupie.

- Yo… yo… - słuchała jak Daniel szuka wejścia w bit i...

Było nieźle, ale Falanga trzyma rezon

To był pierwszy raz, tak pani profesor?

Ale ja wiem na pewno, że to najwyższy czas

I już nie długo przeżyje pani prawdziwy pierwszy raz

Spadnie to na panią jak grom, znikąd

Ale tak między nami, szanuję, że jest pani dziewicą

Co tam pani mruczała, coś, że nokaut?

Nokaut to będzie, jak zdejmę z pani sim locka

Zostaniemy we dwoje, przy winie, przy świecach

Wtedy ocenię jaka jest pani niegrzeczna

A wszystko co trzeba podsumuję jednym wersem

Nie możesz pieprzyć nas, co najwyżej ja mogę pieprzyć ciebie!

- Łooo…!!! - oszołomiona Kamila usłyszała reakcję publiki


W zasadzie, w miarę upływu czasu każde dwa kolejne wersy były witane ze sporym entuzjazmem, ale ten ostatni dobitny, nie dość, ze zgrabnie nawiązujący do jej wersu, to jeszcze z takim pieprzem, skierowany w stronę atrakcyjnej nauczycielki… To musiało wywołać taki efekt.

Spodziewała się różnych nawiązań do tego typu rzeczy, w sumie przecież ona sama zaczęła. I co by nie mówić, jak na tego typu bitwy, Daniel wybrnął z tego subtelnie, delikatnie, no, nie licząc ostatniego wersu. Nie mogła mieć do niego pretensji.

Hm, subtelnie, delikatnie…? Nawiązując do takich rzeczy…? Ej no, zaraz, zaraz...

Stała na scenie wsłuchując się w wiwatującą publiczność, komentarze prowadzącego. Stała sztywno, z przyklejonym uśmiechem na twarzy, nie dając po sobie poznać pewnego szoku. Jednak ta tematyka, którą podjął Daniel i jego dość celne, zgrabne linijki zrobiły na niej takie wrażenie i wtrąciły z równowagi.

Ale najbardziej to, że dotknął tematu dziewictwa. Wiedział, czy strzelał, czy co...?

No przecież wiedzieć nie mógł, bo skąd? Kto wiedział poza nią? Dominika i…? No właśnie, chyba tyle. Dominiki raczej nie znał. Gdyby było inaczej, jej koleżanka pewnie by się pewnie przed nią już wygadała. Nie mówiąc o tym, że i tak nie zdradziłaby obcemu chłopakowi takiej rzeczy.

Strzelał? Czy mówiąc inaczej, użył takiego schematu w hiphopowym kanonie? Skoro ona poruszyła dość erotyczny temat, to i on miał prawo odpowiedzieć w ten deseń. A że był na tyle subtelny, no i istniała między nimi jakaś nić porozumienia i pewna sympatia, to nie był w stanie posunąć się do żadnych chamskich wersów, czego by to on nie robił i kim ona nie jest, używających przy tym bardziej niewybrednych słów, niż te które użył. W sumie ciężko było uznać je za niewybredne. Może po prostu ta tematyka tylko tak...


- Ciekawych rzeczy można się dowiedzieć o sobie – rzuciła do mikrofonu, wciąż utrzymując uśmiech na twarzy.

- Pani profesor, publiczność chce odpowiedzi...? - podpuszczał Panteon.

- Dziękuję, ale innym razem, musiałabym przygotować się do tego lepiej…

Padło jeszcze kilka słów komentarzy. Na scenę wkroczyli zawodnicy, chcąc jeszcze luźno nawinąć po kilka linijek. Grucha zapodał bit.

Jak to w takich sytuacjach, zrobiło się małe zamieszanie, więc ona sama dyskretnie wycofała się w tył, do stolika jury przy którym przesiedziała cały turniej. Odczekała kulturalnie kilka minut, uporządkowała swoje rzeczy, spakowała się i z pewnym ładunkiem emocji w sobie opuściła szkołę.



- Nieźle dojebałeś z tym ostatnim wersem – usłyszał Daniel, od któregoś ze szkolnych kolegów.

- Tak, teraz tylko módl się o maturę – dorzucił drugi.

Zewsząd słyszał różne komentarze, raczej roześmianych chłopaków podekscytowanych walką z piękną z nauczycielką. Walką, z tak mocnym erotycznym kontekstem w słowach.

- Jak już ona interesuje się, czy coś ci stoi, to będzie dobrze… - dowcipkował Kozioł.

- Albo od poniedziałku będziesz przepytywany ze wszystkich lektur – tonował w swoim stylu Jabol.

Daniel czuł na sobie wiele spojrzeń, słyszał różne teksty. Różny był ich kontekst, od śmiechu, po zazdrość.

Chyba ci bardziej spostrzegawczy dostrzegli, że za bardzo zbliżył się do pięknej nauczycielki. Tak bardzo, jak oni sami by chcieli.


A przecież nie mieli zielonego pojęcia o tym, jak blisko niej był tak naprawdę. I co wczorajszego wieczora zobaczył na własne oczy. I jakie perspektywy się przed nim rysowały.

Tylko… No właśnie, jak to rozegrać? Po prostu zadzwonić i powiedzieć co i jak? Czy może w inny sposób?

Poza tym… Nie był żadnym doświadczonym facetem, ale jakieś minimum wiedzy o kobietach posiadał. Miał spore wątpliwości, czy pani Kamila, po uwiadomieniu sobie, kim jest ten, który przeszedł jej stronę do końca, będzie tak uległa, jak zapewniała w swoim filmiku.

Czy w mgnieniu oka nie zmieni zdania? Tak, musiał się z tym liczyć. Nie mógł się podpalać tym, że oto nagle, jutro, pojutrze, czy za tydzień, stanie przed czymś, co byłoby spełnieniem snów jego każdego kolegi z trzeciego liceum. No i nie tylko.

Zresztą… Nie tylko to, o czym była mowa w filmie i na czym skupiała się strona pani Kamili, było tym nad czym się skupiał się on sam.

Skupiał się nad piękną panią profesor w całości. Nie tylko jej piękną buzią, świetną sylwetką i innymi atrybutami. Pani Kamila była… No, fajna… Tak ogólnie, w całości. Czuł, że łączy ich jakaś nić. Przez historię, przez ten hip hop…

Tak, to nie chodziło tylko o to, by zobaczyć panią Kamilę nagą na stole, jak to opisywała w swej fantazji. Ba, chyba nawet nie tyle „tylko”, ale nawet nie”przede wszystkim”.

Tylko… Czy on, nie wyobrażał sobie za wiele? Był jedenaście lat młodszy a ona…

Ale zaraz, przecież ona sama mówiła, że ten pierwszy, to jednocześnie ten jedyny. Czyli, że...

Zatopiony w tego typu myślach przemierzał ciemne ulice centrum miasta. Rozgorączkowany i kompletnie nieobecny duchem. Nie zwracał uwagi na mijanych sporadycznie ludzi. Aż do momentu, gdy ktoś zwrócił uwagę na niego.

- Tej, masz może zapalniczkę?

Zatrzymał się. Był tak zamyślony, że potrzebował czasu, by te słowa do niego dotarły. A potem dotarło jeszcze, że stoi przed kilkoma chłopakami, trochę wyższymi, niedaleko pizzerii. A potem dostrzegł jeszcze znajomą twarz przed wejściem do lokalu. Jędrzej, kolega Oskara.

Stał i przez moment kompletnie nie wiedział co zrobić, potrzebując czasu, by myśli gwałtownie zmieniły bieg, wskakując na właściwy tor.

Adekwatny do sytuacji, w której się znalazł.



12. Popatrz na moje piersi.




Muzyka dudniła w uchu a ona stała na placyku, znajdującym się na terenie posiadłości Makowskiego. Stała, uśmiechając się pewnie. Bo czuła tą pewność siebie, jak prawie nigdy wcześniej w życiu.

Była zdeterminowana. Przyszła tu z jakimś konkretnym planem. No dobra, może nie tak sprecyzowanym, ale względnie konkretnym. Już choćby sam strój...

- Ja pierdolę, ona na bank nie ma stanika!

Nie tak miała się ubrać. Nie tak odważnie, w krótką, lekką sukienkę, pod którą miała na sobie tylko i wyłącznie majtki. Sukienkę, która nie tyle sugerowała, ale wręcz krzyczała, że jej właścicielka nie włożyła stanika.

Nie, od przodu nic nie przebijało. Chyba nie. Ale każdy, kto tylko spojrzał, wiedział, że stanika brak.

Słyszała te głosy i jak nigdy, przyprawiały ją o dreszczyk satysfakcji a nawet podniecenia. No, może tak nie do końca, bo jednak dostrzegła w gronie balangowiczów znajome już twarze licealnych uczniów, ale… Skoro wczoraj wystąpiła na scenie w auli, rapując o tym, o czym rapowała?

Nie, to nie było to samo, ale… Ale świat się zmieniał, może i nauczycielka miała już prawo udać się na bankiet w takim właśnie wydaniu? W końcu, nie reprezentowała szkoły, była tu prywatnie.

No i sama. To determinowało ją do tego, by zagrać na nosie co niektórym. By mogli popatrzeć, poślinić się, ale… Ale nic więcej.

Dlatego niemal od początku na jej twarzy gościł nieznaczny uśmiech. Dlatego nie uciekała przede wszystkim od Oskara, który widząc szkolną nauczycielkę samotną, od razu przykleił się i nie chciał odpuścić. Zresztą jego towarzystwo nie było aż tak uciążliwe, bo co chwilę dołączał do nich ktoś inny. Jacyś starsi biznesmeni, czy inni notable, mający nadzieję, lub wręcz bucowatą pewność, że będą w stanie zawrócić w głowie pięknej nauczycielce w efektownej sukience.


No i fakt, brak stanika był dobrym pomysłem. Rozgrzewało ją to i sprawiało, że ze zdumiewającą łatwością weszła w taki erotyczny klimat.

Bawiło ją, gdy widziała Oskara stającego niemal na rzęsach by jej zaimponować. Adorował ją ewidentnie.

W tych momentach gdy byli sami, spacerowali wspólnie wokół basenu, także gdzieś między drzewami.

Impreza z upływem czasu robiła się coraz mniej oficjalna a coraz silniej wymykała się spod kontroli. Tak jak wcześniej mówiła, były w zasadzie dwie. Jedna trochę z boku, dla młodszych uczestników, albo tych mniej ważnych. Druga, bardziej elitarna, która z biegiem czasu się zamykała na obcych.

Na tej drugiej, drinki roznosiły hostessy w strojach kąpielowych. Niektórzy z notabli przybyli tu z młodszymi partnerkami, albo innymi osobami towarzyszącymi. I gdy Kamila wraz z Oskarem wkroczyła do tej części posiadłości, zobaczyła, że tam też jest basen a w nim...

A w nim parę dziewczyn, w doskonałych nastrojach. I z wyjątkiem jednej, topless. Śmiało paradowały wśród miejskich oficjeli, prężąc swoje biusty.

Trochę nie mogła rozszyfrować, czy to te hostessy zakończyły pracę i wskoczyły do basenu, czy także te partnerki… A może panie parające się zupełnie inną profesją?

- Może sami wskoczylibyśmy do basenu? - zaproponował Oskar.

- Niestety, nie jestem odpowiednio przygotowana – wytłumaczyła taktownie.

- Tym dziewczynom brak przygotowania nie przeszkadza – odparował.

Uśmiechała się dyskretnie, próbując wywnioskować na co może się odważyć. Myśl o tym, że mogłaby zrzucić sukienkę i wskoczyć do basenu w samych majtkach, w obecności jednego z licealistów, była nawet w pewnym stopniu podniecająca.


W jakiś sposób walczyła ze sobą. Dwie Kamile. Konserwatywna nauczycielka i… Młoda, piękna nauczycielka ze swych internetowych fantazji, mająca ochotę na jeszcze silniejsze rozpalenie co niektórych facetów. A przynajmniej tego jednego.

- Oj, Oskar, nie uważasz, że składanie takiej propozycji swojej nauczycielce jest dość niestosowne?

- Te panie prywatnie też pełnią jakieś funkcje, gdzieś pracują, mają swoich rodziców, może partnerów...

Uśmiechała się tylko wciąż, nie odpowiadając.

- Zresztą wkładając taki strój, pani też wykazała się sporą odwagą.

Wyczuła jego nacisk. Zniknął trochę ten Oskar raczej wyluzowany, nie narzucający się zbyt nachalnie. Tak jakby po czasie spędzonym wspólnie na imprezie uznał, że zbliżył się mocniej do swej licealnej nauczycielki i mógł sobie pozwolić na trochę więcej.

Nie mogła wejść w jego myśli, ale gdyby mogła je sobie wyobrazić… Jakby to szło? Od „fajna laska”, które mogło przejść mu przez głowę pierwszego września, po „fajna laska i urodziła się szansa, by ją jednak przelecieć”, teraz.

Naprawdę? Naprawdę mógłby coś takiego pomyśleć?

A może… A gdyby tak pójść na całość, przestać bawić się w gierki i zrobić coś, czego kobiety, szczególnie takie jak ona, nigdy nie robią? Zwyczajnie zakończyć te podchody i przywalić wprost?

Tym bardziej, że pomagał wypity alkohol i zawsze wszystko można by zrzucić na jego karb.

- Oskar, czy twoje słowa świadczą, że podoba ci się to co mam na sobie? Albo raczej, czego nie mam?

Patrzyła mu w oczy, więc bez przeszkód wychwyciła moment, gdy pozostając w zgodzie ze słowami nauczycielki, oczy Oskara padły na jej piersi.


Poczuła z tego tytułu lekkie mrowienie na skórze. Jej twarz nieco spoważniała a ona sama niecierpliwie wyczekiwała na to, czy licealista popisze się większą odwagą i...

- A komu by się nie podobało?

- No nie wiem, może są tacy, to ja pytam… Może niektórzy czuliby się zgorszeni takim widokiem… - podpuszczała subtelnie.

- Na pewno nie ja.

- Jakoś mnie to nie przekonuje.

Fakt, chciała usłyszeć coś mocniejszego, coś pikantnego, odważnego…

- Tak? Proszę bardzo. Chcę zobaczyć pani piersi.

Zaśmiała się lekko.

- I stąd ten pomysł z basenem? - skierowała się w kierunku wyjścia a Oskar siłą rzeczy podążył za nią. - Mało wyszukane.

- A pani preferuje coś bardziej wykwintnego?

Wyczuła w jego głosie jakieś rozedrganie. Chyba był już podniecony, może nawet za bardzo. Chyba pomyślał właśnie dokładnie to, co ona wcześniej, gdy próbowała dociec co może siedzieć mu w głowie. Że puknięcie pięknej, licealnej nauczycielki nie jest takie nierealne, jak mogłoby się wydawać.

- Tak, Oskar… Nie chcę, żebyś mnie źle zrozumiał i potraktował jako wyniosłą damulkę, ale ja nie jestem nastolatką, jakie spotykasz na co dzień.

- To mogłaby mnie pani naprowadzić…

- Na to, żebyś mógł pooglądać moje piersi? - spojrzała mu w oczy, przystając, gdy znaleźli się pod willą Markowskiego, gdzie obie te imprezy rozdzielały się.


Patrzyła mu w oczy i on w niej. Samo to, że piękna nauczycielka wspomniała o oglądaniu jej nagich piersi musiało zrobić mocne wrażenie na nastolatku. Nawet takim bardziej doświadczonym. I wytrącić go z równowagi.

Sięgnęła po stojącego na jednym ze stolików szampana, już otwartego, czując jak serce zaczyna łomotać dużo szybciej.

- Istnieją dużo prostsze sposoby. Popatrz…

Z tymi słowy uniosła butelkę w górę i przechyliła. Poczuła jak wylewający się szampan płynie po jej dekolcie, sukience, aż w dół przez całe ciało. Płynie mocząc wszystko po drodze.

A przede wszystkim dekolt. W mgnieniu oka piersi przyległy się do sukienki i stało się to co było nieuniknione. Jej sutki przykleiły się do materiału, stając się widoczne dla wszystkich w promieniu kilku metrów.

- Pani profesor…

Stała, starając się opanować emocje. Już gdy brała szampana w dłoń, czuła, jakby robił to za nią ktoś zupełnie inny. Tak jakby wyszła z siebie i stała obok patrząc w osłupieniu na siebie samą oblewającą się szampanem na oczach obcych ludzi i jednego ze swych uczniów.

Tak bardzo było to do niej niepodobne. Jednak internetowe fantazje a rzeczywistość, to coś zupełnie innego…

Poczuła zmieszanie tym co zrobiła i tym, że nagle stała się obiektem w centrum zainteresowań. Patrzył nie tylko trochę rozbawiony, ale także zaszokowany Oskar. Patrzyli także inni gości. I ci starsi i ci młodsi, wśród których nie brakowało pewnie innych licealistów z grupy Oskara.

Dlatego nie mogła sobie pozwolić na to by stać tak dalej, na oczach wszystkich, wilgotna, z przebijającymi spod sukienki sutkami, w które co rusz gapił się Oskar. Odwróciła się i skierowała do willi, gdzie w największej sali, zorganizowano coś w rodzaju sali tanecznej.


Licealista podążył za nią.

- Mam ochotę potańczyć – wyznała.

Szczęśliwie w środku znajdowało się niewiele osób. Z trzy pary na parkiecie i ktoś tam jeszcze przy stołach.

Z uwagi na porę, z głośników sączyło się już coś wolniejszego, nastrojowego.

- Chyba, że nie chcesz – zwróciła się twarzą do chłopaka.

Oczywiście zgodził się.

Objął ją w pasie i zaczęli się leniwie kołysać. Odważnie patrzyła mu w twarz, próbując wyczytać z niej, jak odebrał ten incydent z szampanem. Czy zaskoczyła go? Co mógł teraz myśleć o szkolnej nauczycielce, która zachowała się w dość mało nauczycielski sposób?

- No i? - zagaiła sama. - Nie podobało ci się?

- Niech pani nie prowokuje… - odezwał się silniejszym głosem. - Pani subtelny sposób bardzo mi się spodobał.

- Cieszę się…

- I myślę, że stanowi dobry wstęp…

- Wstęp? - przekrzywiła głowę. - Do tego, byś pooglądał mój biust w pełnej krasie?

- Skoro tak często pani o tym wspomina...

- Nie spychaj na mnie – uniosła palec w ostrzegawczym geście. - Sugerujesz to wystarczająco mocno.

Nie bała się patrzeć mu w oczy. Sytuacja, w której, zamiast dawać się zdobywać, sama prowadziła grę, zaskakująco się jej spodobała.

- Zaczynam się zastanawiać, dlaczego przeniosła się pani do naszej szkoły...


- Myślałam, że wszyscy wiedzą – coś strzeliło jej do głowy. - W trakcie ostatniej studniówki weszłam na stół i przelizałam się z jednym z chłopaków a potem zrobiłam striptiz.

- Żartuje pani.

- No oczywiście – pozwoliła sobie na szeroki uśmiech.

- Dawno nie widziałem kogoś tak zagadkowego – chyba wydawał się nieco zirytowany żartami.

Ale najbardziej tym, że to nie on prowadzi grę.

- Może dlatego, że nie miałeś nigdy do czynienia z prawdziwą kobietą w odpowiednim wieku.

Jego dłonie obejmowały jej talię. Jej, spoczywały na barkach chłopaka. Byli blisko siebie i leniwie przesuwali się w rytm wolnej muzyki.

- Patrz, patrz – skwitowała z lekką ironią wzrok Oskara na jej dekolcie i raz jeszcze próbujący uchwycić jej przebijające się przez sukienkę sutki, co w tych warunkach nie było najłatwiejsze. - Bo nie zwykłam pokazywać się tak nikomu, kto nie jest ze mną.

- Ale tutaj jest pani sama.

- Tutaj, niestety tak.

- A zapraszałem, żeby poszła pani oficjalnie ze mną.

- No niestety, ale wybrałam kogoś innego.

- Naprawdę? - zmrużył oczy. - To dlaczego nie przyszedł?

- Nie mógł. Wczoraj wieczorem wdał się w awanturę na mieście i jak sam to określił, stracił trochę na urodzie. Wolał zostać w domu.

Zauważyła nerwowe mrugnięcie. Wiele mówiące. Nie wiedział przecież, z kim miała przyjść na dzisiejsza imprezę, ale wiedział kto wczoraj wieczorem wreszcie dostał po gębie.


Tak przynajmniej wynikało ze słów Daniela. Według niego wszystko było ukartowane i miało być rewanżem choćby za zajście na szkolnym boisku.

Dowodów oczywiście nie było, ale to mrugnięcie zaskoczonego tymi słowami Oskara mówiło wiele.

I może to zaskoczenie, to, że wytrąciła go trochę z równowagi, zaowocowało głupim tekstem jaki padł z jego ust.

- Pech… Gdzie dwóch się bije...

Zacisnęła usta, tak by nie widział tego Oskar, wpatrzony zresztą w jej dekolt.

- Tam ty skorzystasz, tak? - dopowiedziała.

- Na to wygląda – jakby stracił wyczucie.

Westchnęła cicho i oblizała wargi językiem.

- Nie masz w sobie poczucia sprawiedliwości? Jakiejś empatii do innych?

- Do niego? Nie, sam sobie zasłużył.

Ciekawe, czy to wypity alkohol, czy jakieś inne rzeczy zakłócały Oskarowi tok logicznego myślenia. Przecież musiał sobie zdawać sprawę, że mówiąc w ten sposób o kimś, kto był relatywnie blisko z piękną nauczycielką, nie wywoła w niej żadnej sympatii, wręcz przeciwnie.

- Zasłużył? Czym?

- Różnymi rzeczami, sama pani przecież widziała…

- Wtedy na boisku? Wydawało mi się, że jego zachowanie nie było bezpodstawne.

To musiało do niego dotrzeć. Odsunął się od niej.

- Do czego pani zmierza?

Coś chyba do niego dotarło. A jej… Jej też zaczynała się nudzić ta gra. Nadszedł chyba czas, by postawić kropkę. Albo może wręcz wykrzyknik.


- Wyniosłam z domu mocne poczucie sprawiedliwości – oświadczyła głosem wciąż subtelnym, ale zdradzającym zdecydowanie. - Jeżeli ktoś, dostał coś ode mnie, to co powinien dostać ten, kto zasłużył na to bardziej?

Milczał przez chwilę. Tak, sprawiał wrażenie, jakby od jakiegoś czasu był tak oszołomiony, że stracił umiejętność logicznego myślenia i zachowania, którą teraz musiał siłą przywracać. Zadziwiające…

- Czyli to tak… To po to to wszystko.

Zsunął ręce z jej talii, odsunął się o krok i patrzył.

- I co? Chce pani powiedzieć, że z nim… Powtórzy pani ten manewr?

Milczała przez moment, sama nie wiedząc co chce powiedzieć. Bo co miała? Zachować się jak dziecko i przekrzykiwać? Powiedzieć coś, co przecież nie wchodziło w grę?

A potem przypomniała sobie po co tu jest. Przypomniała sobie telefon od Daniela, w którym opowiedział jej o całym zajściu, co solidnie ją zdenerwowało.

- Może powtórzę – powiedziała spokojnie, acz wciąż zdecydowanie. - A może zrobię to, do czego ty nie zdołałeś mnie namówić. Tak byłoby chyba najbardziej w porządku, nie uważasz?

Milczał i on, nie wiedząc jak zareagować. Wzruszył ramionami, jakby w geście rezygnacji, czy lekceważenia. Prychnął, rzucając ostatnie spojrzenie w jej prześwitujące prze mokrą sukienkę sutki..

To spojrzenie jakby ją otrzeźwiło i zdopingowało do zakończenia imprezy.

- To tyle – oznajmiła. - Zobaczymy się w szkole.

I nie czekając na reakcję, skierowała się jeszcze w głąb willi, dopytując o łazienkę. W niej wytarła ręcznikiem swe ciało, próbując doprowadzić się do względnego porządku. I odczekując chwilę, by ochłonąć po tych nieoczekiwanych emocjach.

Zdążyła jeszcze zadzwonić po taksówkę i wyszła na korytarz. W drodze do wyjścia umknęła jeszcze przed jakimś zataczającym się, nachalnym facetem koło pięćdziesiątki. Gdy wyszła na zewnątrz, nie zobaczyła Oskara.

Spokojnym krokiem udała się w kierunku wyjścia.



13. Znam historię bitwy na Psim Polu.



- Nie zapędzaj się tak wysoko, bo tamci wyjdą z kontrą i co? - trzymał go w ryzach trener.


Zżymał się na takie słowa. Jak to co? A po co dwóch stoperów z tyłu? On, jako lewy obrońca też? I jeszcze Michał grający na prawej stronie? W czwórkę z tyłu i patrzeć jak sześciu kolegów próbuje rozmontować defensywę przeciwnika?

Z obrońcami kurczowo trzymającymi się własnej połowy boiska to się grało w czasach Pola, albo Lubańskiego. Dobre pięćdziesiąt lat temu. Dzisiaj obrońca miał śmigać od jednej chorągiewki do drugiej. A tu ban od trenera, starego dziadka, który faktycznie pewnie oglądał mecze Lubańskiego w telewizji.

Kurwa, z takim podejściem to nigdy nie wygrzebią się z tej czwartej ligi.

Wytrzymał pierwsze czterdzieści pięć minut. Czuł się nie najlepiej, nie tylko z powodu zaleceń trenera. Także z powodu zajścia w piątek. Ilekroć przypominał sobie o tym, wściekał się. Kozacy. W kilku na jednego. Postawił się, machnął ręką parę razy, trafił jednego, czy drugiego, no ale ostatecznie… To on zebrał łomot.

Gdy sędzia gwizdnął rozpoczynając drugą połowę, on też postanowił sobie pogwizdać. Na polecenia z ławki trenerskiej.

Rywal prezentował się słabo, mógł zaryzykować. Z minuty na minutę coraz więcej czasu spędzał na połowie przeciwnika, coraz bliżej pola karnego. Dostał kilka razy piłkę. Podawał, stanowiąc dodatkową opcję w ataku, czasem nawet spróbował dryblingu.

W pięćdziesiątej ósmej minucie, gdy znajdował się w na wysokości pola karnego przeciwnika, Skóra uwikłał się w głupi drybling i stracił piłkę. Poszła kontra. Ruszył sprintem, by wspomóc kolegów defensywie. Sytuacja nie wyglądała wybitnie groźnie, przeciwnik szedł w dwóch przeciwko dwójce stoperów, których już wspomagał Michał.

Tyle, że… Zatrzymał się, widząc, jak rutynowany Jankes w dziecinny sposób daje się ograć jednemu z rywali, który sekundę później wystawia patelnię koledze z drużyny. W kolejnej sekundzie piłka była w siatce.


Stał przez moment, medytując. To nie wyglądało naturalnie. Przed oczami przemknął mu mecz z końcówki poprzedniego sezonu, w czerwcu, ordynarnie puszczony przez starszych zawodników. Teraz… Naprawdę? Znów to samo? Już we wrześniu? Przecież meczami z reguły handluje się w rundzie wiosennej, gdy w tabeli jasno widać kto potrzebuje punktów a kto nie.

- Mówiłem ci coś! - usłyszał reprymendę trenera.

- Dobra, zdejmuj mnie – w ciągu sekundy podjął decyzję, będąc na tyle wkurwionym i zdeterminowanym, by bezpośrednio zwrócić się do trenera, mogącego być niemal jego dziadkiem.

I ten chyba to dostrzegł, bo po chwilowym zawahaniu zaordynował zmianę.

Na stadionie o pojemności na dwanaście tysięcy miejsc, zajętych było pewnie coś koło trzystu. Uroki czwartej ligi i niedzielnego południa.

Daniel udał się torem żużlowym w kierunku wirażu, bo szatnie znajdowały się za jedną z bramek. Praktycznie dopiero na miejscu zorientował się, że równolegle trybunami jego śladem podążał ktoś jeszcze.

- Hej, bo mi uciekniesz… - usłyszał dźwięczny kobiecy głos.

- Pani…? - zatrybił zaskoczony. - Nie wiedziałem, że jest pani fanką futbolu.

- Ach, futbolu to może nie – machnęła ręką, zbliżając się do niego. - Tak tylko chciałam zrobić ci niespodziankę. Ale chyba przyniosłam ci pecha…

- Nie – teraz on machnął ręką. - Sam zgłosiłem zmianę.

- Czemu? - zdziwiła się. - Dobra, nie tłumacz takich rzeczy jakiejś babie – dorzuciła, widząc jak otworzył usta i natychmiast je zamknął.

- Nie to miałem na myśli… - zareagował dyplomatycznie. - Jak było na imprezie?

- No właśnie… O tym moglibyśmy też porozmawiać.


Tak, wolała powiedzieć mu o wszystkim sama, nim dotarłyby do niego jakieś wyolbrzymione plotki.

Z jakichś przyczyn nie chciała by pomyślał o niej źle. Ją samą to dziwiło.

Chociaż może powinno przestać, gdy widziała jego sylwetkę w stroju piłkarskim. Dziwne, przecież nigdy nie reagowała tak na piłkarzy, widząc ich choćby w telewizji, gdy ojciec oglądał mecze.

Może na żywo było inaczej. Może nie tyle widziała, ile czuła. Czuła ten męski pot, testosteron. Czuła tak, że ni stąd, ni zowąd poczuła też jak zupełnie nieoczekiwanie ożywia się.

Co jest? Dlaczego reagowała tak na zwykłego osiemnastolatka, w dodatku licealistę ze szkoły, w której właśnie podjęła pracę?

I nawet nie zareagowała, gdy…

- Idę do szatni – wskazał budynek przed nimi. - Niech pani pójdzie ze mną.

No co jest? Szła posłusznie, niczym owca za pasterzem. Do szatni. Męskiej szatni. Wprawdzie pustej, bo wszyscy grali teraz mecz, ale jednak to wciąż była męska szatnia.

Weszli do środka. Było trochę duszniej, ale paradoksalnie ta atmosfera sprawiła, że poczuła się jakoś tak klimatycznie.

Nie oponowała nawet gdy Daniel otworzył drzwi do szatni i wszedł do środka a ona posłusznie za nim. Pomyślała, że jej zadziwiająca uległość musiała zwrócić jego uwagę.

Usiadł ciężko na ławce, ona oparła się o niewielki stolik. Znalazła się w jednym z tych zakazanych dla kobiet miejsc i czuła się tym lekko podekscytowana.

- I jak było? - zapytał w końcu.

- Yyy… - zająknęła się, jak gdyby to ona była uczennicą. - Po tym co usłyszałam od ciebie, postanowiłam zagrać im trochę na emocjach. No i może trochę popłynęłam, ale… Może najlepiej, jak opowiem wszystko…


Oczywiście niełatwo przyszło jej opowiedzieć o akcji z szampanem, ale zmusiła się, by jej głos brzmiał naturalnie. Przez cały czas nie spuszczała wzroku z siedzącego przed nią młodego piłkarza. Zgodnie z oczekiwaniami nie przyjął jej występku zbyt dobrze, więc od razu próbowała załagodzić jakoś swoją opowieść.

- No to się chłopak napatrzył… - skwitował Daniel.

Czuła, że jest trochę zły. A trochę zazdrosny. Tak głupio, no bo przecież z jakiego powodu? Ale znów nastąpiło coś nieoczekiwanego. Mianowicie to, że jego źle skrywana zazdrość sprawiła jej pewną satysfakcję.

Zależało mu na niej. Musiał ją jakoś polubić, nie chodziło przecież chyba tylko o to, że była ekstra laską, nie…?

- No i co powiesz? Przesadziłam?

Dziwnie zabrzmiała prośba o ocenę, skierowana przez nauczycielkę do ucznia. Cóż, musiała się przyzwyczaić do tego, że coraz więcej rzeczy w ich relacji zaczęło wyglądać dziwnie.

- To przecież nie moja sprawa – odpowiedział logicznie.

Odczytała to jako ostrożność. Był zazdrosny, jako kobieta wyczuwała to. Ale nie chciał dawać temu wyrazu.

- Odnoszę wrażenie, że jednak jesteś trochę zły za tą imprezę – zaryzykowała, jednocześnie trochę go podpuszczając.

Uśmiechnął się lekko.

- Chce pani mi dać okazję do rewanżu?

Te minimum bystrości jednak miał.

- Przecież sam mówiłeś, że to tylko moja sprawa – odcięła się natychmiast.

- Skoro tak… - wyglądał na zrezygnowanego, ale raczej celowo.

- Szybko się poddajesz - skwitowała.


- Może po prostu nie lubię babskich gierek i wolę jak wszystko jest bardziej klarowne?

Przygryzła wargę, wyczuwając przyganę. W sumie miał rację, ona sama była bardziej naturalna i na pewno nie miała nic wspólnego z tymi wszystkimi flirciarami.

- No to mów – zachęciła.

- Mamy dzisiaj ognisko pod wieczór, na takim naszym boisku. Mam na myśli nas, to jest kilka osób z klasy. Może kilkanaście. Mogłaby pani przyjść.

- Uhm… - kiwnęła głową rozpatrując propozycję .

- Oczywiście, jeżeli będzie pani udawać, że pewnych rzeczy pani nie widzi.

- Jasne… - uśmiechnęła się domyślnie. - Pomyślę...

- W porządku. Tymczasem ja udam się pod prysznic.

Wstał z miejsca, co znów przyprawiło ją o ożywienie i lekkie ciarki. Znów poczuła ten pot, ten testosteron. To był męski świat, który sprawił, że uśmiech zniknął z jej twarzy, przywołując inne uczucia.

Spojrzała na chłopaka poważniej, by pożegnać się z nim i wyjść z szatni w jakimś nadzwyczajnym nastroju.



Spotkali się znów o osiemnastej w gronie bodaj dwunastu osób obojga płci. W większości faktycznie licealiści z jej klasy, ktoś tam przyszedł z dziewczyną i to tyle.

Wcześniej miała wątpliwości, ale pozbyła się ich szybko, gdy weszła w klimat tej imprezy. Było spokojnie, kulturalnie i żartobliwie. Znów trochę wróciła wspomnieniami do starych czasów w liceum, znów poczuła się młodsza o te dziesięć lat.


Zgodnie z danym słowem, przymknęła oko na otwarty alkohol. Zresztą bez przesady, nikt się nie upijał, wszystko odbywało się z umiarem. To też pozytywnie wpłynęło na jej samopoczucie.

W jakiś sposób była gwiazdą tego ogniska, choć starała się trzymać na uboczu i nie wchodzić w paradę uczniom. Miała jednak świadomość, że choćby z racji pełnionej profesji, jej obecność nie może pozostać niezauważona.

Stąd była często zaczepiana. Może nie tak na początku, bo niektórzy byli trochę stremowani obecnością szkolnej wychowawczyni, ale gdy trochę się rozkręciło… Posypały się różne pytania, musiała opowiedzieć o paru rzeczach. I poważniejszych i takich, którym towarzyszyło trochę śmiechu.

Przez jakiś czas przypatrywała się uczniom i uczennicom, chcąc ich poznać. Jakby nie patrzeć, wciąż byli dla niej nowi. Starała się wychwycić panujące między nimi relacje. Ale z biegiem czasu jej uwaga kierowała się w stronę jednego z nich.

Nieprzypadkowo. Bo to właśnie Daniel sam to sprowokował. Od samego początku jakby najmniej z nich wszystkich angażował się w rozmowy, pozostając w cieniu. Tłumaczyła to sobie jego introwertycznym charakterem. Nie bez racji.

Ale wychwyciła, że niemal od samego początku nie spuszczał z niej oka. Hm, mogło to oznaczać jedno, coś co nie byłoby dla niej pierwszyzną. Ale… To chyba nie do końca było to.

Raczej odnosiła wrażenie, że jakby ją sprawdzał, testował… Jakby obserwował jak zachowuje się w takim towarzystwie. Jaka jest ta pani profesor już poza szkołą.

Prawdę mówiąc czuła się tym osaczona. W miarę upływu czasu ich spojrzenia spotykały się. Czuła się trochę nieswojo. Jego wzrok przytłaczał ją i trochę irytował. Czyżby o coś mu chodziło? O wczorajszą imprezę? Hm, chyba wiele sobie wyjaśnili dzisiaj rano, zresztą… To, mimo wszystko, nie był jego interes.


Czuł się zazdrosny o to, że Oskar się napatrzył? To miał być ten powód? Hm, jakby to nie brzmiało paradoksalnie, mógłby mieć prawo do tej zazdrości. Jego szkolny rywal znalazł się w dość erotycznej sytuacji z klasową wychowawczynią. I Danielowi mogło to przeszkadzać.

Tyle, że… Chyba nie to było powodem, że się tak gapił. Patrzył, jakby sam się nad czymś zastanawiał.

I tak, w którymś momencie, gdy na pierwszy plan wybiły się głosy dwojga licealistów...

- Kamil, obiecałeś, że przeczytasz tego Cobena do końca tygodnia i mi oddasz. A ty co?

- Sorry, Daria, no co tak latasz, przeczytam jutro, albo pojutrze i ci oddam… - bronił się Kamil.

Dość niegrzecznie, wobec czego pani profesor uznała za stosowne wtrącić z delikatną przyganą.

- No, Kamil… Skoro obiecałeś, że się wyrobisz w określonym terminie, to powinieneś zrobić wszystko, by słowa dotrzymać.

- A dla pani to ważne? - usłyszała nagle pytanie Daniela.

- Słowność? Oczywiście. Masz co do tego wątpliwości? - odwróciła się w jego stronę nieco zaskoczona tym, że w końcu przemówił do niej w obecności innych.

- Nie no, tylko pytam… - wzruszył ramionami, jakby w sumie niewiele go to obchodziło. - Bo tak wszyscy mówią, że oczekują słowności, więc tylko pytam, czy pani wymagając tego od innych, wymaga także od siebie.

Przez moment, trochę zaskoczona poruszonym tematem, jak i jednak dość poważnie brzmiącymi słowami Daniela nie wiedziała, czy potraktować to bardziej żartobliwie, czy jednak śmiertelnie poważnie.

- Tak, jestem słowna, to podstawa – odpowiedziała w końcu poważnie. - Jak mówię, że w danym terminie zrobię sprawdzian, to go zrobię – dokończyła już trochę luźniej.

Bo poczuła jakiś irracjonalny niepokój. Niby nic strasznego, bo przecież w czasie spotkania, wiele osób pytało ją o coś i wciągało do rozmowy. Ale ta sytuacja z Danielem teraz była jakaś inna.


Na swój sposób wytrąciło ją to z równowagi. Zamilkła na moment zastanawiając się po co tak dociekał?

No i chyba jeszcze bardziej nie spuszczał z niej wzroku. A jak spuścił to wyglądał jakby nad czymś medytował.

Nabrała pewności, że o coś mu chodzi. O co? Nie miała zielonego pojęcia. Ale przeczucie mówiło jej, że będzie chciał znaleźć się z nią na osobności.

Prawdę mówiąc, oprócz tego, że czuła się z tym wszystkim dziwnie, to zaczynała ją zżerać babska ciekawość. Może także dlatego, że tyczyło się to chłopaka, z którym połączyła ją specyficzna relacja.

Czas mijał a ona zaczynała się niecierpliwić. Zresztą nie była przygotowana na jakąś dłuższą obecność. Było naprawdę fajnie, ale przecież nie mogła tu siedzieć do późnego wieczora. A zapadł już mrok.

Dwie, trzy osoby już się zwinęły. Reszta zaczęła zajmować się sobą. Daniel też sobą. Jakoś tak umiejętnie pokierowała się w bok, znajdując się obok niego, pod jakimś drzewkiem.

- Chyba czas na powrót do domu, nie sądzisz? - zwróciła się do niego.

Nie odpowiedział. Tak się złożyło, że stanęli na wprost siebie. Jego oczy świdrowały jej twarz.

Znów poczuła z tego tytułu jakąś niepewność, zniecierpliwienie i irytację. I przez chwilę nie wiedziała jak zareagować, aż wreszcie uznała, że to najlepszy moment, by przypomnieć coś co nie zostało wyjaśnione.

- Może wytłumaczysz mi coś, bo dotąd nie było okazji… Co miał znaczyć twój tekst w piątek, w auli? Dlaczego tak na mnie wsiadłeś?

- Ja? - jakby się zdziwił. - To nie ja zasugerowałem, że coś stoi na baczność i nie ja poczyniłem inne uwagi na temat…

- Uraziło cię to? - zapytała z lekkim, zadziornym uśmieszkiem. - To był freestyle, sam mi o tym opowiadałeś. Puściłeś mi kilka filmików, w których walczące dziewczyny zostały poddane takiej ostrej jeździe ze strony chłopaków w ten właśnie deseń, tylko kilka razy ostrzej. Pomyślałam, że ja też mogę wbić takie szpilki, choć zdaję sobie sprawę, że choćby z racji tego kim jestem, powinnam to była bardziej przemyśleć…


- Nie uraziło, raczej zaskoczyło – odpowiedział. - Nie spodziewałem się tego z pani strony. Ale skoro pani zaczęła, no to ja dokończyłem, nie? Ten ostatni wers był zbyt dosadny?

- No, był… - przyznała ostrożnie. - Ale przyjmuję go, takie były reguły. Zresztą, bez przesady… Powinnam się była czegoś takiego spodziewać. Pewnie gdybym wybrała kogoś innego, mogłoby mi się oberwać dużo bardziej.

Nie skomentował tego inaczej, niż tylko kiwając głową.

- Ale nie wiem skąd ci się wzięły te pierwsze wersy – kontynuowała, widząc, że nie zabrał głosu. - To też taki styl? Niech pomyślę… Inni raperzy wymyślają dziewczynom od takich… No, puszczalskich, ty poszedłeś w drugą stronę…? Dobrze kombinuję?

- Nie – odpowiedział krótko.

A ona odniosła wrażenie, że jakby w tym momencie cały zesztywniał. Nawet przestał oddychać.

- Nie? - powtórzyła. - To co miał na myśli autor, że tak zapytam?

- Pani profesor… - zaczął.

Znów, trochę jak czterdzieści osiem godzin temu na auli, odniosła wrażenie, że z czymś się szczypał. Że nie wiedział, czy powiedzieć to co siedziało mu w głowie, czy…

- Mam na myśli to, że jak pani wie, znam się na historii – dodał.

- Na historii? - znów powtórzyła, tym razem zdziwiona. - Nie rozumiem…

- Już pani mówię… Mam na myśli to, że… Dobrze znam historię bitwy na Psim Polu.

Musiała odczekać zanim te słowa dotarły do niej. Tak jakby się przesłyszała. Potrząsnęła głową a jej oczy na sekundę same się zamknęły. Poczuła w jednej chwili jak jej ciało zarówno płonie, jak i zamarza.


- Wybacz… - potrząsnęła głową ponownie. Jej głos zadrżał lekko. - Nie wiem co ma do tego ta bitwa…

- Wie pani doskonale – usłyszała głos, który wbijał się w jej uszy z hukiem armaty. - Dodam też, że mamy chyba ten sam egzemplarz „Trzech Muszkieterów”.

Oparła dłoń o drzewo, jakby bojąc się, że może upaść. Prawdę mówiąc szok w jaki wprawiły ją słowa licealisty mógł do tego doprowadzić. Stała równie nieruchomo jak on, patrząc prosto w jego niebieskie oczy. Spokojne, mimo tego co właśnie powiedział.

- No i nie wiem, czy muszę jeszcze dzwonić na podany przez panią numer telefonu, czy wystarczy, że to pani mówię.

Znów opuściła głowę, zamykając oczy. Kolejny cios, znokautował ją ostatecznie. Poczuła jak jej ciało trawi niemalże ogień. Poczuła pot na skórze.

Jak mogła zareagować? Czy uciec bez słowa, kończąc tę rozmowę, która przyniosła jej tak szokujące nowiny? Tak byłoby najłatwiej. I chyba najfajniej.

Raz jeszcze spojrzała w twarz Daniela. Wciąż stał spokojnie, ale z widocznym napięciem, oczekując reakcji doszczętnie obnażonej pani profesor.

Z każdą sekundą coraz silniej uświadamiała sobie do czego doszło. Co się stało. Poczuła jak na jej twarzy wybija silny rumieniec. Poddała się.

- Hm… - chrząknęła wysoko, nie panując nad drżeniem tak głosu, jak i ciała. - Chyba wystarczy na dziś.

Odwróciła się, kierując w stronę ogniska. Starała się opanować i iść w miarę równym krokiem. Z trudem zapanowała nad emocjami.

- Czas na mnie, muszę się pożegnać – oświadczyła grupce licealistów.

Rozległy się jakieś głosy zachęcające do pozostania, ale rzecz jasna musiała je zignorować. Chwyciła zostawiona uprzednio torebkę i skierowała się w stronę ulicy a potem drżącą dłonią wyjęła telefon i zadzwoniła po taksówkę.




Nie spała niemal całą noc, momentami zresztą siadając na łóżku i chwytając się za głowę.

Co się stało, jak można było do tego dopuścić? I w ogóle, skąd on się dowiedział? Jak ją rozpoznał? Nie no, rozpoznał dopiero na ostatnim filmiku, to chyba jasne. Ale jak znalazł się na stronie?

Boże, skumulowało się wszystko, co się mogło skumulować.

Najpierw odnalazł jej stronę, potem odgadł dwa hasła, obejrzał finał i… Nawet telefonu nie musiał zapamiętywać, bo przecież miał do niej numer. Dała mu wcześniej.

Tym samym wszystkie zabezpieczenia zawiodły. Przez tą kumulację. Co za wpadka…!

Rzucała się po łóżku i siadała na nim, nie mogąc dojść do ładu, co gorsze. Czy to, że ktoś znajomy doszedł do końca tej gry, jaką prowadziła za pomocą internetu? Czy to, że tym znajomym okazał się licealista i to dość charakterystyczny? Czy to, że czytał jej fantazje, opowiadania? Czy to, że widział kilkadziesiąt jej fotek, w tym sporo nagich? Czy to, że zobaczył ją w tak intymnej sytuacji, że bardziej intymnej nie można już było sobie chyba wyobrazić? Kompletnie nagą, masturbującą się, zdradzającą swoją najdzikszą fantazję?

Czy wreszcie to, że zgodnie z tym co obiecała, teraz…

Za każdym razem, gdy docierała do tego fragmentu, przewracała się na bok, usiłując wyrzucić tą myśl z głowy.

Przynajmniej jedno było jasne. To, dlaczego na ognisku tak przyczepił się do jej słowności. Teraz miał podwójny argument. Jej słowo na filmie i jej potwierdzenia na ognisku.

Co mogła zrobić? Przecież to oczywiste. Złamać swe własne słowo i odrzucić jego ewentualne nalegania. Bo przecież musiała mieć świadomość, że do tego dojdzie. Że będzie chciał… Wprowadzić tą fantazję w życie. No w każdym razie coś w ten deseń, niezależnie, czy właśnie tak, czy inaczej, po prostu… Znaleźć się w łóżku ze swą licealną nauczycielką.


Wariactwo, istne wariactwo. Tak wariackie, ze w pewnym momencie musiała się zastanowić co zrobić, jeśli się uprze, powołując na złożoną na filmie obietnicę? A ona…? Nie znajdzie w sobie dość siły, by ją odrzucić? By powiedzieć, „tak, przesadziłam, to chore, nie powinnam tego robić.”

Przesadziła? To po co w ogóle się w to bawiła? Skoro postanowiła się zabawić, to chyba teraz trzeba przyjąć konsekwencje?

Nie no, nie była sobie w stanie tego wyobrazić. Ale… Ale, w którymś momencie musiała.

Najpierw on. Daniel. Trafiła… Dobrze, czy nie bardzo? No chyba nie, bo to chłopak, nastolatek, w dodatku uczeń jej szkoły, wręcz klasy, nad którą kilka tygodni wcześniej podjęła opiekę. Chore…

Ale… Z drugiej strony przecież jakoś trafili do siebie. W jakiś sposób spodobał się jej. Był solidny, tak go określiła. Może bez szału, na pewno nie za piękny, ale… Na swój wiek inteligentny, normalny, odpowiedzialny, z kilkoma pasjami. W jej oczach facet musiał mieć pasje a on miał. I to co najmniej trzy, o tylu wiedziała. Może jeszcze skrywa w sobie jakąś tajemnicę?

No i te fantazje…

Zasadniczo miała świadomość, że są to fantazje z gatunku tych nie do zrealizowania. Ale skoro niektóre z nich tak w niej siedziały… Na przykład ta, którą opowiadała podczas występu w filmiku. Tak, powiedziała wtedy prawdę. To opowiadanie, które przeczytała, mocno na nią podziałało. Ileż się kryło w tym perwersji!

No i co? Nagle, jak grom z nieba pojawiła się możliwość do zrealizowania czegoś takiego. No dobrze, już nie tak jak to opisała, bo chłopak się ujawnił. Ale to wciąż było perwersyjne.

Poza tym… To, że się ujawnił, sprawiło, że wszystko wyglądało lepiej. Nie był to ktoś obcy. Był kimś kogo znała i na pewno w jakiś sposób polubiła.

Boże… Raz jeszcze ukryła twarz w dłoniach, by z trudem powstrzymać się przed wariackim śmiechem o trzeciej w nocy. Nad czym się ona w ogóle zastanawiała?



14. Nagramy ten kawałek wspólnie.



No jak nad czym? Nad tym, nad czym musiała. Skoro podjęła taką grę, to musiała ponieść i konsekwencje.


Co oczywiście nie mieściło się w jej głowie. Ale… Ale były trzy rzeczy, które...

Po pierwsze… Daniel zachowywał się zadziwiająco. Wyznał jej to co wyznał i… Tyle. W szkole nie dał po sobie poznać, że czegoś oczekuje. Nie naciskał, nie szukał sposobu do skontaktowania się sam na sam i rozmowy w cztery oczy. Tak jakby rozumiał, że zszokowanej pani profesor trzeba teraz dać trochę oddechu.

Po drugie… Każdej kolejnej nocy kładła się spać, mając przed sobą wizję tego co obiecała potencjalnemu zwycięzcy. Wciąż siedziały w jej głowie te wizje tego jak mogłoby to wyglądać. Nie, nie zapędzała się za daleko, w zasadzie nawet nie zaczynała się zapędzać, ale… Ale po prostu zaczynała się oswajać z myślą, że jest to nieuniknione i… Na swój sposób tak samo chore i niepoważne, jak i perwersyjne i kuszące.

No i po trzecie… Nie mając większego wyjścia, we wtorek umówiła się z Dominiką, zdradzając jej wszystko na temat swojej internetowej działalności i tego jak się to skończyło, czekając na reakcję i jej zdanie.

Dominika była oczywiście zszokowana, ale finał pogawędki mógł być tylko jeden.

- Skoro oczekiwałaś od faceta uczciwości za wszelką cenę, to czy sama nie powinnaś odpowiedzieć tym samym?

To był ten cios. Mogła wciąż szukać innego wyjścia, innego sposobu rozwiązania sprawy, ale… Jeśli miała w życiu jakieś ideały, to uczciwość wobec drugiej osoby była jednym z nich. Nawet jeżeli dla kogoś postronnego mogłoby to być głupie.

Tym samym w środę postanowiła wziąć byka za rogi i rozwiązać problem. Po godzinie wychowawczej poprosiła Daniela by został w klasie.

Ciężko było jej spojrzeć mu w oczy, gdy zostali już sami…

- Nietrudno ci się domyślić, że należy rozwiązać sprawę, o której wspomniałeś w niedzielę – zaczęła czystym i klarownym tonem. - I jak się pewnie domyślasz, finał, którego pewnie byś oczekiwał, raczej nie doczeka się realizacji.

Właśnie tak musiała zacząć tą rozmowę.


- A to dlaczego? - zapytał dość spokojnie.

- To chyba jasne, że publikując ten film – uciekła wzrokiem w bok. - Przesadziłam nieco z obietnicą realizacji pewnych fantazji. Szczególnie w tym przypadku, który chyba sam doskonale rozumiesz.

- Uhm… Mam rozumieć, że dorosła kobieta składając taką obietnicę, nie była w stanie wyobrazić sobie, że zwycięski los wyciągnie ktoś dużo bardziej bliższy, niż jakiś tam pan Stefan z Podkarpacia?

Westchnęła, przekrzywiając głowę. Mogła się spodziewać tak trafnej riposty.

Już chciała tłumaczyć dalej, gdy nagle zmieniła zdanie.

- Wobec tego jak to sobie wyobrażasz? - zapytała.

Spokojnie, ale i z pewną ciekawością.

- Normalnie – ożywił się trochę. - Nawet zgodnie z tym scenariuszem, który pani napisała, z tą różnicą, że my się już poznaliśmy…

- Wybij sobie z głowy – podkreśliła z naciskiem. - Przecież to nierealne i dobrze o tym wiesz.

- Z uwagi na to kim jestem?

- Także na to i na wiele innych rzeczy.

- To dlaczego w ogóle pani to obiecywała?

- Bo… Tak mnie naszło… Czy w ogóle muszę ci się z tego tłumaczyć?

- Owszem. Jeżeli uważa się pani za słowną, to powinna być pani konsekwentna.

- Nie łap mnie za słówka, dobrze?

- To niech pani nie reaguje tak wykrętnie. Albo jest pani konsekwentna, albo… Niech pani nie ściemnia, że jest.


Pokiwała głową, przyjmując jego argumentację. Oczywiście spodziewała się takiej i zwyczajnie chciała ją tylko usłyszeć.

- I nie ustąpisz, tak?

Nie odpowiedział. Milczał, wpatrując się w nią. Ale nie tak jak na kobietę, którą kilka dni wcześniej widział kompletnie nagą. I to w jakiej sytuacji… Patrzył trochę inaczej.

Spokojnie usiadła na brzegu biurka.

- Skoro sytuacja jest patowa, to może zdajmy się na los?

- Na co konkretnie? - zapytał nieco zaskoczony, jak i zaciekawiony.

- Nagrasz ten kawałek, który słyszałam – wyjawiła. - Raz jeszcze, profesjonalnie, tak jak trzeba. I jeśli osiągniesz z nim jakiś sukces, to… Wtedy pogadamy.

- Jaki sukces? – zareagował z lekkim śmiechem. - Nie ma chyba żadnych konkursów… Chyba, że ma pani na myśli oglądalność na youtube, czy coś, ale to nie ma większego sensu, bo to jest zależne od wielu rzeczy.

- No na przykład – podchwyciła.

- Nie, to nie ma sensu – powtórzył. - Zresztą jaką barierę chce pani ustalić? Sto tysięcy wystarczy? Pół miliona? Milion? Nie… Sama pani dobrze wie, że jeśli coś jest dobre, to nie musi być od razu masowo oglądane. Muzyka jest najlepszym przykładem.

- No to… - zawahała się na moment.

- Może na jakiejś regionalnej stronie internetowej? - nie dał jej dokończyć, przedstawiając swój pomysł. - Na profilu facebookowym? Na naszym „Wlkp24”? Tyle, że nie na oglądalność, ile na reakcje facebookowe?

- Hm… - chrząknęła ostrożnie. - Na polubienia?

- No choćby. To dużo lepsze. Ustalmy granicę i będzie OK.

- No to zaczynamy… Tysiąc lajków, wystarczy…?

- Za dużo jak na taki profil. Sto.


- Sto? Tyle to ma prognoza pogody – dogryzła, w oczywisty sposób przesadzając. - Mogę zejść na osiemset.

- Nie wykpi się pani tak łatwo. Ja daję trzysta.

- Nie ma mowy, za mało.

- No to sześćset, będzie akurat.

- Nie – zareagowała stanowczo. - Walczymy o coś poważnego. Osiemset i basta – podkreśliła z naciskiem.

- No dobrze… - zgodził się po chwilowym zawahaniu. - Skoro tak… Ale wtedy pani będzie musiała jeszcze coś dorzucić.

- Co takiego? - zdziwiła się.

- Albo dogra pani drugą zwrotkę, tak jak mówiliśmy o tym na stadionie… Albo wystąpi pani w teledysku.

- Co proszę…? - otworzyła szerzej oczy. - Zapomnij. A w jakim charakterze miałabym wystąpić na tym teledysku?

- No widzi pani przecież czasami amerykańskie clipy… Tam modelki są ubrane dość charakterystycznie…

- Chyba rozebrane – skwitowała patrząc pobłażliwie. - Nie ma mowy na mój występ w takim clipie.

- Przypomnę, że widziałem już panią w jednym i to dużo odważniejszym.

- Nic nie widziałeś i nie próbuj tego przypominać! - zareagowała gwałtownie wyciągając w jego kierunku palec.

- No spoko – wycofał się. - Ale coś za coś. Osiemset lajków i pani udział. Albo wokalnie, albo wizualnie.

Teraz ona zamilkła na moment. Trochę uleciał jej z głowy przedmiot targu. Jego miejsce zajęła wizja jej samej w rapowym teledysku. Może nawet rapującej… Coś, co jeszcze kilka dni temu zbyłaby śmiechem, teraz…

Teraz też z trudem powstrzymała śmiech.


- Jak to sobie wyobrażasz? - zapytała. - Przecież ten występ na auli a prawdziwe nagranie piosenki, czy kawałka, to dwie różne rzeczy. Musiałabym jeszcze napisać coś a z tym…

- Debiut już pani za sobą ma. A co do tekstu, to ten mój numer ma przecież dwie zwrotki. Ja nawinę jedną, pani drugą, niczego nie musi pani pisać.

Sceptycznie potrząsnęła głową. Sceptycznie, ale i z pewnym podnieceniem. To byłoby coś nowego i jednak kuszącego. Chociaż nigdy nie widziała siebie w roli śpiewaczki, czy coś, to jednak… To tylko rap. Tu nie trzeba mieć Bóg wie jakiego głosu. Trzymać się rytmu, wyrecytować poprawnie te szesnaście wersów i… Wszystko.

- Pomyślę – wstała z miejsca. - Muszę się zająć swoimi rzeczami – dodała enigmatycznie kończąc rozmowę.

Daniel zrozumiał aluzję. Skierował się ku wyjściu, chociaż niezbyt spiesznie, tak jakby chciał coś jeszcze…

- Pani profesor – zatrzymał się w drzwiach. - A w tym opowiadaniu studenckim, ten sprośny tekst napisała pani sama, czy…

- Wynocha – przerwała z naciskiem, znów kierując w jego stronę palec. - I jak mi będziesz dokuczać, to zrywam wszystkie umowy, pamiętaj!



To było niesamowite… Tak jak w pierwszym momencie wpadła w szok, gdy poznała prawdę, tak teraz… Czuła olbrzymie podekscytowanie, wręcz zachwyt.

Tak, miała oczywiste, nie wymagające tłumaczeń zastrzeżenia, ale z drugiej strony…

Odzywała się jej uległa natura. Ktoś ją w końcu w jakiś sposób zdobył. Dostał się na jej sekretny profil i przeszedł wszystkie fazy, rozbijając bank. Musiała przyjąć do wiadomości, że znalazł się wreszcie ktoś, kto widział ją nagą. Kompletnie nagą. Najpierw na kilkudziesięciu fotkach, zrobionych z reguły przez Dominikę a potem na filmie.


Filmie, na którym robiła bardzo perwersyjne rzeczy. I fakt, że ktoś je widział przyprawił ją o rumieniec na twarzy. A także o szybciej bijące serce. Tak odzywały się w niej ta uległość i pewien ekshibicjonizm.

No i to, że tym kimś był ktoś tak specyficzny…

Zresztą… Zasady zasadami, ale, czy to nie czas najwyższy? Za chwilę trzydziestka i mimo że nie należała do tych kobiet, które bez faceta czują się jak ktoś absolutnie gorszego sortu, to jednak… Dobrze byłoby mieć kogoś na poważnie i zacząć wreszcie nowe życie.

Tylko z osiemnastolatkiem? Nie no… Ta kwestia wytrącała ją z równowagi. Burzyła to podekscytowanie i przywoływała wątpliwości. Tą sprawę trzeba byłoby jeszcze jakoś omówić. Tym bardziej, że on… Skąd mogła wiedzieć o co mu chodzi? O ten jeden wieczór, czy o coś więcej? Chociaż odniosła wrażenie, że nie tylko to jedno mu w głowie… To nie Oskar, to nie ten typ człowieka…

Nie ulegało wątpliwości, że to wszystko wymagało przedyskutowania, bardziej formalnie, czy nie, ale…

Ale najpierw ten utwór. Podekscytowana i trochę zaniepokojona wpadła kilka dni później do studia. Uprzedzając oczywiście, że nigdy wcześniej tego nie robiła, w związku z czym jedno podejście do mikrofonu nie wystarczy.

- Spoko, producent jest opłacony – uspokajał Daniel.

Tekst miała przed sobą, ale w sumie zdążyła go już poznać na pamięć. Pierwsza próba wyszła kiepsko. Trochę drżący głos, kilka wypadnięć z bitu i zbyt sztywno.

Ale konsekwentnie nagrywała kolejne wersje. Nawet gdy było już nieźle chciała dalej. Wczuła się w klimat, przestała bać się własnego głosu. Stał się on wyraźniejszy, bardziej zdeterminowany, agresywniejszy. I nie stracił przy tym kobiecych walorów.

- Świetnie, wystarczy? - podsumował dziesiątą próbę producent.

Musiało wystarczyć. Jak na amatorkę musiała być zadowolona z tego co zaprezentowała. Tym bardziej, że powoli zaczynała tracić głos.


- Teraz jeszcze tylko clip, szybki montaż i w piątek wrzucamy na youtube a potem na portal – zakończył ten etap Daniel.

Tak, teledysk jeszcze tego samego dnia. Prosty, kręcony w kilku miejscach miasta, na ulicach, gdzieś pod wiaduktem kolejowym, koło pomnika samolotu, obok stadionu…

- Czyli teledysk jak z Queens, albo Brooklynu a nie z wielkiej wytwórni? To dobrze, bo i tak nie planowałam występować w samych majtkach – pocisnęła lekko, wykorzystując przerwę podczas kręcenia jednej części.

- I bardzo dobrze. W zwykłych spodniach wygląda pani na prawdziwą, naturalną nauczycielkę i to nam przysporzy dużo większą oglądalność u normalnych ludzi – nie dał się zbić z tropu.

Zamilkła nieco utemperowana tą ripostą. W sumie mógł mieć trochę racji.

- A te spodnie ściągnie pani kiedy indziej, ja zaczekam – dokończył z zaczepnym uśmieszkiem.

Posłała mu tylko ostrzejsze spojrzenie, ale jakoś się go nie uląkł.

Po wszystkim nie pozostało już nic innego, tylko dać do montażu i następnego dnia, w piątkowe południe wrzucić na youtube. Daniel zadbał także by trafił on od razu na wspomniany profil regionalny.

Sama Kamila palona oczywiście niesamowitą ciekawością już w momencie premiery włączyła film na youtube, po raz pierwszy widząc się w takiej roli. Oglądało się jej ten clip co najmniej dziwnie. Czuła występujący na twarzy rumieniec a i serce biło szybciej. Niesamowite… Teoretycznie zwykły kawałek, ale podobał się jej osobiście, poza tym… Ze względu na popularność hip hopu, mógł on doczekać iluś tysięcy odsłon, tym bardziej gdy został zareklamowany na regionalnym portalu. Fakt, że w nagraniu wzięła udział jedna z miejskich nauczycielek z pewnością sprawiał, że wielu ludzi mogło chcieć go zobaczyć. I młodszych i starszych.

Tym bardziej, że… Jej uwagę przykuł dopisek w notce pod klipem. O treści: „z ważnych powodów osobistych prosimy o wejścia na profil facebookowy Wlkp24 i pozostawienie lajka pod notką z klipem, jeśli numer ci się spodobał.”


- Spryciarz… - mruknęła do siebie tak samo podekscytowana jak i zaniepokojona.

Tym bardziej, gdy chwilę później dowiedziała się, ze Daniel wrzucił teledysk w jeszcze kilka innych miejsc. Choćby wiele profili historycznych na facebooku i nie tylko. Wszędzie z takim samym dopiskiem.

No cóż… Mogła się domyślić, że chłopak zrobi wszystko by zareklamować w ten sposób numer i przy okazji nabić polubienia na stronie.

Weszła na nią koło trzynastej, równo godzinę po premierze. Było już niespełna pięćdziesiąt lajków. Dużo, tylko, że… Takie newsy mają to do siebie, że szybko giną w zalewie innych. Jeszcze trochę w drugiej godzinie, może w trzeciej a potem z godziny na godzinę coraz mniej, wręcz pojedyncze.

I gdyby nie ta akcja reklamowa, byłoby jasne, że granica ośmiuset polubień byłaby raczej nie do przekroczenia. No właśnie, gdyby…

- Liczy się wynik do godziny piętnastej w niedzielę – skwitował Daniel, gdy uzgadniali to wcześniej. - A potem… O osiemnastej może jakaś kolacja na rynku?

Zgodziła się. W sumie przecież mogło skończyć się tak, że nie miałaby innego wyjścia…

Przed północą rzuciła jeszcze raz okiem na wynik. Niecałe trzysta pięćdziesiąt polubień. Dużo i gdyby przybywały one regularnie… Ale nie przybywały. Zgodnie z tym co wydumała sobie wcześniej, mogła liczyć, że strumień lajków powoli zacznie wysychać.



15. Wiele się na to złożyło.



No i późnym niedzielnym popołudniem w znakomitym wręcz nastroju rozsiadła się pod jednym z parasoli na miejskim rynku, wybierając sobie coś do jedzenia. Mimo, że zaczynała się kalendarzowa jesień, pogoda wciąż pozwalała na takie spotkania na świeżym powietrzu.

Była w na tyle dobrym nastroju, że pozwoliła sobie przyjąć naleganie Daniela, by ubrać się zgodnie z jego sugestiami. Niezbyt długa sukienka i samonośne pończochy.


- Pozwalasz sobie chyba na zbyt wiele – skwitowała wcześniej, w sobotę, gdy rozmawiali przez telefon. - Zapytaj swojego ojca, co zrobiłaby jego nauczycielka, gdyby poprosił ją o coś takiego.

Ale jednak uległa. W zasadzie nie tyle licealiście, co samej sobie. Wynik, który zobaczyła w niedzielne południe wprawił ją w ten świetny nastrój i uznała, że ostatecznie może zgodzić się na sugestię ucznia.

- Po co ci to? Przecież i tak tego nie zobaczysz – dogryzła z uśmiechem, chwilę po tym, gdy na ich stoliku pojawiły się talerze ze spaghetti.

- Ale sama świadomość też może być fajna, nie? - skwitował również z uśmiechem na twarzy.

Przyglądała mu się uważnie od samego początku. Nie sprawiał wrażenia przegranego. Tak jakby nic się nie stało. Tak jakby fakt, że tuż koło nosa przeszła mu możliwość przeżycia niezwykłych chwil z atrakcyjną nauczycielką, nie wpłynął na niego jakoś wybitnie negatywnie.

Trochę ją to zaskakiwało. Musiała dojść do wniosku, że faktycznie nie do końca chodziło mu właśnie o to.

- Rozumiem, że za kolację płaci zwycięzca? - uśmiechała się, wbijając mu mimo wszystko szpileczki.

- Skądże, zarabiam parę złotych w klubie, zapłacę za nas, skoro to ja zaprosiłem.

Sześćset osiemdziesiąt jeden. Taki był ostateczny wynik. Brakło stu dwudziestu polubień, by teraz czuła się jak prawdziwa niewolnica bez własnego zdania, oczekująca rozkazów i poleceń swego pana. Raptem nastoletniego.

Za każdym razem, gdy to sobie uświadamiała czuła szybsze krążenie krwi. Coś tak niezwykłego przeszło tuż obok… Ta konserwatywna Kamila odczuwała z tego tytułu ulgę, pewną satysfakcję, ta mroczniejsza… Pewien żal?


Przyłapała się na tym i musiała to sobie uświadomić i wbić do głowy. Tak, to dobrze, że nie skończyła jako niewolnica napalonego osiemnastolatka. I nie, nie dobrze, że…

Gdyby wtedy targował się z nią skuteczniej, gdyby stanęło na tych sześciuset lajkach, jak proponował… Dzisiejsza kolacja miałaby zupełnie inny charakter. Siedziałaby tu i patrzyła przed siebie na nastolatka, który gdzieś za godzinę przymierzałby się do tego, by zdjąć z niej ubranie, włącznie z bielizną a potem… Wziąć ją tak jak by sobie tego życzył. I to ona sama byłaby tą, która swoim zachowaniem do tego doprowadziła.

Ale nie targował się wtedy, odpuścił…

Rozmawiali o różnych sprawach, głównie rzecz jasna o tych ogólnoszkolnych, ale także o tym co nagrali razem i o oddźwięku. O komentarzach jakie mogli przeczytać na kolejnych portalach. Tych pozytywnych, neutralnych jak i krytycznych, czy wręcz hejterskich.

Rozmawiał raczej na spokojnie i tak samo się zachowywał. To ona sama, mimo tej ulgi, która spłynęła na nią po przebudzeniu i odczytaniu wyroku kilka godzin później, która wprowadziła ją w ten dobry nastrój, zaczynała nagle odczuwać pewien nieoczekiwany niedosyt, pewien żal.

Może też przez to, że jej wysoko rozwinięte poczucie sprawiedliwości zostało zachwiane? Przecież on wygrał, doszedł do końca i… Jakby nie patrzeć ta nagroda należała mu się jak najbardziej zasłużenie.

- Chyba nie do końca pani smakuje – zauważył w którymś momencie.

- Skądże, trochę się zamyśliłam – przywołała na twarz szeroki uśmiech.

W sumie nie kłamała, zamyśliła się nad paroma rzeczami. Nad całą historią swojego profilu, nad historią ich znajomości, nad pewnymi rzeczami, których doświadczyła w szkole, nad tymi, które zobaczyła…


Także nad towarzystwem w lokalu. Siedzący po przekątnej jegomość niewiele pewnie młodszy od jej ojca co chwilę zerkał na nią, najpierw dyskretnie, potem już bezczelnie, jakby chcąc nawiązać z nią kontakt wzrokowy i nie tylko. I nie przeszkadzało mu towarzystwo jego własnej pewnie żony. Za plecami Daniela inny chłopak w wieku może studenckim także nie spuszczał z niej wzroku, mimo że przybył tu na randkę z jakąś szczupłą blondynką.

Owszem, wyglądała, jak wyglądała, do tego ubrała się, może nie jakoś wybitnie elegancko, ale jednak z klasą, gustownie i dość seksownie. Do tego minimalny makijaż, starannie uczesane włosy. Ale czy to od razu powód, by...

Odczekała cierpliwie gdy pochłoną ostatnie kęsy a gdy to nastąpiło pochyliła się ku Danielowi.

- Powiedz mi, tak szczerze – spojrzała prosto w jego oczy. - Gdyby wynik był inny… Co zrobiłbyś już po tym wszystkim?

- To znaczy? - nie zrozumiał do końca. - Pewnie… Zasnęlibyśmy…

- No dobrze… A potem?

- Rano? Pewnie musiałbym załatwić jakieś fajne śniadanie.

Roześmiała się cicho, mając świadomość, że jej szeroko otwarte oczy błyszczą.

- Zamiast samemu zrobić, rozumiem. No i co dalej?

- Po śniadaniu? Pewnie wrócilibyśmy tam, skąd wyszliśmy i powtórzyli to.

Mówił trochę nie wprost, doskonale rozumiejąc, że są w miejscu publicznym i mogą być słyszani przez innych. Chociaż panujący gwar na pewno trochę to utrudniał.


- No dobra i co dalej? - indagowała, podekscytowana mimo wszystko tą rozmową, nad która unosił się duch subtelnego erotyzmu.

- Strzelam, że prysznic a po nim znowu to samo.

- Ale w końcu by ci się znudziło… Pytam zatem co potem?

- To jakiś test? Hm… Pewnie do kościoła modlić się cały dzień za to, że mam dziewczynę i to nawet fajną… - odpowiedział drocząc się lekko.

Na to czekała.

- Dziewczynę – powtórzyła. - Na czym to opierasz? Na mojej obietnicy? Na tym, że… - ściszyła głos jeszcze bardziej. - U mnie te wszystkie rzeczy są ze sobą powiązane? A nie przyszło ci do głowy, że to po prostu niemożliwe? Że przede wszystkim taka różnica wieku i w ogóle… - potrząsnęła głową, nie kończąc, dając jednak dobrze do zrozumienia co miała na myśli.

- Mnie to nie przeszkadza – odpowiedział natychmiast.

- Tobie nie. Teraz – zripostowała. - A ja? Wiesz, że to niemożliwe.

- A kto mówi, że musielibyśmy cię całemu światu obwieścić? A czy możliwe… A czy gdyby na moim miejscu był Oskar, to wtedy też byłoby to niemożliwe?

- Nie podpuszczaj mnie w ten sposób – żachnęła się trochę. - Poza tym Oskar to dupek – wygłosiła po chwili.

- Dlatego pokazała mu pani swoje piersi?

Patrzyli sobie w oczy przez jakiś czas. Wzmianka o piersiach szokująco uświadomiła jej, że domagają się one dotyku.

Przygryzła wargę, na myśl o tym do czego musi nawiązać.

- Ty też je widziałeś – szepnęła, czując jak na jej twarz wypełza rumieniec.


- Sam musiałem to zdobyć – odparował. - Jedni sami muszą zdobywać zaczynając od zera, inni mają od życia wszystko, za darmo.

Odsunęła się, jakby dostała w twarz tą dość oczywistą prawdą. Prawdą, która poniekąd odnosiła się i do niej samej. Ona w sumie też mogła mieć wszystko, tylko dlaczego nie miała?

Może za bardzo wybrzydzała?

- No dobrze, ostatnie… Co będzie jutro?

Wzruszył ramionami.

- Pójdę do szkoły, potem na trening, bo jutro mamy… Po treningu przyjadę do pani rowerem i zabiorę na jakąś fajną randkę. Jak nie wyszło tak, to wyjdzie inaczej.

Znów zaśmiała się cicho i potrząsnęła głową, rozbrojona odpowiedzią.

- Najedzony? To wychodzimy.

Poczekali chwilę aby uregulować rachunek. Daniel zgodnie z zapowiedzią zapłacił a ona widząc ten niby zwykłe gest poczuła przyjemny dreszczyk na skórze. Ot z powodu widoku nastoletniego chłopaka płacącego za nią, po czymś w rodzaju randki.

- Wróci pani do domu taksówką? - zapytał Daniel, gdy wyszli z lokalu.

- Powiedziałam, że wychodzimy, nie, że wracamy – skomentowała zaczepnie. - Mam jedną drobną sprawę… Musiałabym wejść do Omegi, tego hotelu. Prowadzi go moja znajoma i chciałam się czegoś dowiedzieć. Możesz mi towarzyszyć?

Zgodził się i oboje poszli w stronę ulicy Mickiewicza, czyli w drugą stronę od ich domostw. Kamila przez moment zastanawiała się, czy ten drobny fakt nie umknie uwadze chłopaka.


I tym razem przebyli ten niespełna półkilometrowy kawałek drogi w milczeniu. I dobrze, bo miała względną okazję do tego by wszystko przemyśleć. By przemyśleć, czy to co chce zrobić, jest na pewno właściwym krokiem.

Szła wsłuchując się w stukot obcasa po opustoszałym chodniku. Szła czując i szybsze bicie serca i ciepło rozlewające się po jej ciele, bynajmniej nie z powodu temperatury, która pod wieczór już lekko spadła.

Szła, jak rzadko kiedy czując ten erotyzm. Czując swą kobiecość. Czy to także dlatego, że u jej boku znajdował się, także, jak rzadko kiedy, chłopak? Chłopak, który zdążył już ją poznać od tej drugiej strony i zobaczyć dużo więcej, niż ktokolwiek inny. Zobaczyć jej nagie ciało, każdy jego skrawek, nawet te najbardziej intymne.

Zebrała się w sobie tuż przed drzwiami do Omegi. Raz w życiu wypadało być konsekwentną. Skoro taką decyzję podjęła…

- Dzień dobry, Karolina miała coś dla mnie zostawić – przywitała się z młodą recepcjonistką.

- Przyznam, że nie wiem… - młoda blondynka była trochę zaskoczona. - Nic mi nie przekazała, musiałabym zadzwonić…

Kamila też coś musiała. Improwizować. Stojąc przed biurkiem ogarnęła szybko tablicę z kluczami, domyślając się, który pokój jest wolny.

- Mówiła, że to czeka na mnie w pokoju numer siedem.

Nastąpiła chwila oczekiwania i młoda recepcjonistka dała się przekonać. Kamila wzięła klucz i na uginających się nogach udała się schodami w górę, ciągnąc za sobą Daniela.

Otworzyła drzwi i weszli do środka.

Zrobiło się cicho a ona czuła, że jej ciało zesztywniało. Boże… Jak to rozegrać? Czy trzeba coś jeszcze mówić, czy od razu...


Nie potrafiła udawać. W tej dziedzinie, w której wiele kobiet osiąga mistrzowski poziom, ona była kiepska. Odwróciła się w stronę Daniela i uświadomiła sobie, że jaki by nie był niedomyślny, to jej twarz, na której nie było już cienia uśmiechu mogła mu powiedzieć bardzo wiele. A jeśli nie...

To podeszła do drzwi i zamknęła je na klucz.

- I już nikt nam nie przeszkodzi…

W czym przeszkodzić? No właśnie…

Przez chwilę mierzyła się wzrokiem z chłopakiem, chcąc wyczytać z jego oczu zrozumienie. Chyba coś łapał, ale… Skrzywił nieco twarz, jakby uznał, że jego własne domysły poszły grubo za daleko.

- Policzmy – wyprostowała się a na jej twarzy pojawił się wyraz zdecydowania. - Za wtargnięcie na mój portal należy ci się klaps. Za…

- A nie uznanie? - wtrącił.

- Nie przerywaj! - pouczyła go nauczycielskim tonem. - Klaps. Za bezczelne oglądanie mnie nagiej, drugi. Za to, że obejrzałeś ten film, o którym nie będziemy nigdy mówić, trzeci. Wystarczy, żeby… A nie, jeszcze za ten ostatni wers na bitwie, czwarty. No, teraz wystarczy, żeby uświadomić ci, jak bardzo jestem dla ciebie dobra?

- Aha… To teraz ja mam wyliczać na ile klapsów zasłużyła pani? Czy może liczbę moich zasług?

- Zasług? A jakież to konkretnie masz zasługi wobec mnie? - przekrzywiła głowę, składając ręce na piersiach.

- Proszę bardzo… Zachowanie w tajemnicy, przede wszystkim przed kolegami ze szkoły, tego co odnalazłem w czeluściach internetu. To samo jest już za trzy punkty.

- Tak...? Coś jeszcze?


- Zrobienie z pani gwiazdy hip hopu, na razie na jakieś dziesięć tysięcy ludzi, ale kto wie, w przyszłości… No i nie naleganie na odbiór głównej nagrody po dotarciu do finału a zamiast tego zdanie się na próbę Boga.

- Próbę Boga… - powtórzyła, kiwając głową. - Którą przegrałeś.

- Tak, dając pani duże fory. W związku z czym pani się chyba trochę źle czuje i poczuwa do jakiejś rekompensaty.

Uhm, jednak coś zaświtało mu w głowie… W zasadzie jej kobieca natura nakazywała podtrzymanie tego dialogu i droczenie się dalej, ale…

Ale nie. Uznała, że dość już tych rozważań, przekomarzanek i wszystkiego innego. Skoro przyszła tutaj, wykorzystując fakt, że jedna z jej koleżanek prowadziła hotel, to wiedziała chyba po co przyszła.

- Wcale nie dlatego… - zniżyła głos niemal do szeptu, wykazując całkowity brak woli walki. - Nie dlatego. Wiele się na to złożyło.

Nie czekając na jakąkolwiek reakcję podeszła do okna, zasłaniając je. Robiło się już ciemno i wszystko to co miało wydarzyć się w pokoju byłoby dobrze widoczne na ulicy.

Odwróciła się w stronę chłopaka. Stał, nie bardzo wiedząc dokąd to wszystko zmierza.

Sukienka nie należała do tych najbardziej obcisłych. Wystarczyło poluzowanie zapięcia i sama zaczęła opadać odsłaniając jej piersi w czarnym koronkowym staniku. Powoli zsuwała ją z siebie, intensywnie wpatrując się w twarz Daniela. Pochyliła się nieco, pozwalając by sukienka opadła jeszcze niżej, odsłaniając brzuch i zatrzymując się na biodrach. A potem… Wystarczyło by przeszła przez nie i z łatwością opadła na podłogę.

Kamila stanęła na wprost Daniela w tym co miała najlepsze. Czarnej bieliźnie i samonośnych pończochach. Trochę jak dziwka. Trochę...? Zważywszy, że stała tak naprzeciwko swego licealnego ucznia w hotelowym pokoju?


Czuła rozgrzewający jej policzki rumieniec. Rumieniec zdradzający jej niepewność. Zresztą, skoro nagle stanęła przez chłopakiem w takim stroju, to czy nie on powinien przejąć inicjatywę?

- Skoro wspomniałeś o rekompensacie, to czy taka wystarczy? - zapytała siląc się na normalny ton.

- Mnie nie – odpowiedział. - I jestem coraz bardziej pewny, że pani też nie.

Wciąż zachowywał spokój, ale mogła to przewidzieć. Nie był z gatunku tych, którzy podpaliliby się w mgnieniu oka. Wciąż chyba bardziej próbował zanalizować to co się dzieje.

- Jeśli ściągnie pani stanik, to będziemy bliżej satysfakcji.

- Dobra, nie mówmy już w ten sposób – skrzywiła się nieco.

- To pani zaczęła.

- No to teraz kończę.

- Słusznie. I niech pani kontynuuje coś innego.

Jednak zdradzał pewne napięcie. Przyjęła to z satysfakcją. Taką, że wysiliła się na uśmiech.

Napięcie, wynikające z tego, że widział, iż coś się zaczęło, ale nie miał pojęcia gdzie się skończy.

Dlatego stała przez moment, patrząc na niego i drocząc się w ten sposób. W końcu jednak przygryzła wargę i rozpięła stanik. Zdjęła go z siebie ostrożnie, chowając piersi w dłoniach, tak by ich nie zobaczył.


Tak by widział swą atrakcyjną nauczycielkę niemal już kompletnie nagą a jednocześnie jednak nie widział tak naprawdę niczego.

Stał wciąż, chociaż zaczął poruszać się nerwowo na nogach a jego oddech stał się nierówny. Tracił panowanie nad sobą. Wreszcie...

- No to teraz musisz być już bardziej zadowolony… Wystarczy?

Wiedziała dobrze, że to nie koniec. Ale nie zamierzała ułatwiać mu zadania.

- No nie mogę, bo nie widzę wszystkiego.

Z satysfakcją usłyszała, że jego głos stał się nierówny a nim wypowiedział te słowa, wziął głęboki wdech.

Znów milczała chwilę, utrzymując go w niepewności. Uświadomiła sobie, że to podkręcanie atmosfery robi wrażenie nie tylko na nim. Także na niej. I to może nawet bardziej.

I gdy już otwierała usta, by wygłosić coś, zobaczyła jak Daniel jakby ocknął się i też podjął jakąś decyzję. Mianowicie, pewnym ruchem ściągnął z siebie bluzkę i nie poprzestał na tym, chwytając za koszulkę.

- Hej… - spróbowała go powstrzymać. - Nie powiedziałam, że ty też musisz się rozbierać.

- Ja… Chciałem tylko dotrzymać pani towarzystwa.

I sekundę później stał ten metr od niej w samych już tylko dżinsach i tym razem ona musiała wziąć głębszy wdech. Nie, nie żeby prezentował się jakoś nadzwyczaj olśniewająco, ale… Sam fakt, że miała przed sobą osiemnastolatka prężącego swą całkiem fajną, młodzieńczą klatkę piersiową, wiele zmieniał.


Jeśli można mówić o striptizie, że jest niewinny, to czas tego niewinnego rozbierania się dobiegł właśnie końca.

I kończyło się chyba coś jeszcze. Jej inicjatywa. Rozbierając się Daniel stłamsił ją nieco. No, nie do końca, ale jakoś nagle straciła impet.

I chociaż nie zamierzała jeszcze tak łatwo się poddawać, to coś w niej dyktowało by przerzuciła reżyserię na barki Daniela.

Oblizała wargi i przełknęła ślinę, wysyłając chłopakowi dowód, że warunki gry zmieniły się na jego korzyść. Jej niezbyt pewne spojrzenie też mówiło chyba zbyt wiele.

- Obawiam się, że nie będę mogła chyba zrobić wiele więcej – odezwała się z lekka niepewnym tonem.

Ten ton, jak i użyte w środku zdania „chyba”, świadczyły jednak o czymś innym.

- No ale może się pani na przykład odwrócić.

Odpuściła sobie zadanie głupiego pytania w stylu „a po co?” i po chwili zawahania, odwróciła się w stronę zasłoniętego okna.

Wyczuła za sobą ruch. Nie zdążyła zareagować. Nic dziwnego, skoro Daniel miał do zrobienia całe dwa kroki by znaleźć się tuż za jej plecami i przywrzeć do niej swym ciałem.

Drgnęła, czując na plecach męski tors. Westchnęła głębiej, poczuwszy jego dłoń na brzuchu. Przycisnął ją do siebie. Drugą dłonią odgarnął włosy z jej karku, sprawiając, że przebiegły po nim ciarki. A potem na tym karku nieoczekiwanie poczuła jego usta.

- Ej… - usiłowała oderwać się od Daniela.


Ale, też trochę nieoczekiwanie, nie pozwolił na to. Z łatwością mogła sobie uświadomić, że jest już rozemocjonowany, podniecony. To odkrycie wprawiło ją w niepokój, ale sprawiło, że poczuła niesamowity ucisk w podbrzuszu. Serce zaczęło tłuc dwa razy szybciej.

- Daniel, czy nie przesadzasz?

- Nie – usłyszała krótkie mruknięcie przy uchu.

Jednak przejął inicjatywę. Choć to był jeszcze ten moment, w którym można było ją odbić, stawiając bardziej zdecydowane veto.

Ale zacisnęła usta i nie mówiła nic. Przyprowadziła go tu, wiedząc co chce zrobić. Przynajmniej do pewnego momentu. Ale czy na pewno do końca? To powinna być naturalna kolej rzeczy, tylko czy była na nią gotowa?

Nie wiedziała. Wiedziała tylko, że coraz śmielsze pocałunki Daniela na jej karku doprowadzają ją do wrzenia. Nie była w stanie ich przerwać, choć coś w niej krzyczało, by się opamiętała i wróciła do rzeczywistości. Nie, nie potrafiła. Jego usta czule całujące jej kark, szyję, ramiona, robiły jej zbyt dobrze.

A jego dłoń… Z oszołomieniem uświadomiła sobie, że wsunęła się pod majtki. Poczuła ją na swym łonie.

- Daniel…! - zareagowała bardziej zdecydowanie.

Chwyciła jego rękę, ale on nie wysunął jej spod majtek. Zrobił to dopiero po chwili. Po to by oderwać jej dłonie od piersi i… Chwycić za nie samemu. Mocno, tak, że westchnęła głęboko.

Sutki w mig stały się twarde. Domagały się dotyku od dłuższego czasu i to pragnienie wreszcie stało się rzeczywistością. Stojący za nią Daniel obejmował jej nagie piersi. Masował i ściskał, ale przede wszystkim skoncentrował się na sutkach, ściskając je tak, że zaczęły się pod nią uginać nogi.


Zaczęła naprawdę odpływać, gdy dłonie Daniel oderwały się od jej piersi. Tylko po to, by znaleźć się na biodrach. Nim zdążyła zareagować poczuła jak zjeżdżają z nich majtki.

- Daniel, proszę…! - zareagowała głośniejszym szeptem.

Ale na szczęście Daniel nie przestał. Tak jakby od jakiegoś czasu dużo lepiej wiedział po co został przyprowadzony do tego hotelu.

Na szczęście. Bo świadomość, że jej własny uczeń, którego znała gdzieś od miesiąca ściąga z niej majtki, mocno ją krępowała, ale wręcz szalenie podnieciła.

Tak, że poczuła rozkoszne mrowienie na całym ciele. Stała jak skamieniała, nie wierząc, że pozwala na to, by jeden z jej licealistów ściągał z niej majtki. Że tuż przed nosem miał jej kompletnie nagi tyłeczek.

Majtki opadły w dół, dłonie Daniela wylądowały łapczywie na jej pośladkach. Dużo korzystniej dla niego byłoby, gdyby stanęli do siebie frontem, więc… Więc zrobiła to za niego, odwracając się wreszcie od okna i stając ku niemu twarzą.

Znów, bez słowa, przycisnął ją do siebie a ona znów poczuła się podwójnie osaczona. Jego dłońmi, które zgodnie z przewidywaniami natychmiast znalazły się na jej nagim tyłku, ściskając go mocno. Ale nie miała nawet czasu, by na to zareagować, bo jej uwagę pochłonęło coś innego. Usta Daniela, która przylgnęły do jej własnych.

W pierwszej chwili odchyliła głowę, jakby uciekając przed pocałunkiem, ale możliwość uciekania miała mocno ograniczoną, więc chwilę później przyjęła pocałunek i… Jak mogła się domyślić, kilka sekund zachłannego pocałunku w wykonaniu Daniela wystarczyło, by zatracić się całkowicie.


Tak właśnie było. To, że rozebrała się przed nim do naga i to, że pozwoliła wymacać mu swoje piersi, wzgórek łonowy i na końcu pośladki, nie sprawiło, że odleciała tak, gdy dotarło do niej, że całuje się namiętnie, do szaleństwa z osiemnastoletnim licealistą.

I z tego wszystkiego to było tym, czemu oddała się najmocniej, samej kładąc dłonie na jego barkach. Przy czym sama poczuła się w ten sposób najbardziej zdobyta. Całowana mocno i zachłannie z dłońmi na swych nagich pośladkach. Zdobywana dłońmi macającymi bezkarnie jej gołą dupę. I ustami, których całować nie chciała przestać.

By w końcu jednak oderwać się i złapać oddech. I spróbować pomyśleć.

- To zaszaleliśmy… Chyba wystarczy, co? - wychrypiała niewiele głośniej od szeptu.

- Nie – usłyszała w odpowiedzi.

A potem ku swemu zdumieniu zarejestrowała jak Daniel schyla się i bierze na ręce. Znów poczuła się niekomfortowo, ale jeszcze bardziej zniewalająco. Całkowicie znalazła się w rękach mężczyzny, w jego władzy.

- Daniel, nie wygłupiaj się, postaw mnie… - zaapelowała, czując skrępowanie.

Tak jakby nie czuła go wcześniej, gdy rozbierała się przed nim i pozwalała macać po całym ciele…

Ale on nic sobie z tego nie robił i zmierzając w stronę łóżka, poszedł naokoło, jakby napawając się tym, że trzyma na rękach nagą nauczycielkę. I dopiero po dobrych kilku, kilkunastu sekundach położył ją na łóżku. Nie dał jej możliwości ruchu, od razu kładąc się na niej, między nogami.

- Już pytałam… Chyba wystarczy? - wygłosiła półgłosem, starając się opanować po tej burzy zmysłów.


- Zależy komu. Mi nie – odpowiedział krótko, przygniatając ją piersią.

Jej chyba też nie. Czuła zapach mężczyzny. Czuła testosteron. Podniecało ją to strasznie.

I chociaż wciąż miała wątpliwości, to odzywała się w niej uległość. Jak cudownie było leżeć pod pół nagim chłopakiem. Zdecydowanym, zdeterminowanym by doprowadzić to wszystko do końca.

Nie, jednak jeszcze ten jeden raz… Zebrała w sobie siłę, odepchnęła Daniela i usiadła naprzeciw niego.

- Nie dam się tak po prostu przelecieć!

- Wiesz dobrze, że nie chcę cię po prostu przelecieć – odpowiedział natychmiast i tak zdecydowanie, że przygwoździł ją swym głosem.

Po raz pierwszy zwracając się do niej per „ty”.

Po czym chwycił za kark i przysunął jej głowę do piersi. Wzięła głęboki oddech i pocałowała. Raz, potem drugi. I odsunęła się, patrząc mu w oczy.

- Skoro ja dokończyłem rozbierać ciebie, to może teraz ty…

Klęczał przed nią wyprostowany, tak, że jego biodra miała na wysokości swojej twarzy. Patrzyła na niego, trochę zaskoczona, jak i podniecona tą propozycją.

Jeszcze raz musiała wykazać się pewną inicjatywą i to jak perwersyjną. Sama sięgnęła drżącymi rękoma do jego spodni, rozpinając guzik. Odgłos rozpinanego zamka przyprawił ją o niesamowity dreszcz podniecenia.

Chwyciła spodnie za brzegi i zsunęła je z bioder licealisty. Zjechały do połowy ud razem z bokserkami. Jej oczom ukazał się wyraźnie sterczący penis. Patrzyła przez moment jak zahipnotyzowana a potem ujęła go wciąż drżącą dłonią. Był gorący. Pulsował. To nieznane jej uczucie jeszcze silniej wpłynęło na jej zmysły.


Wypuściła członka z dłoni. Zrobiła to co trzeba. Osunęła się na poduszkę, dając wyraźnie do zrozumienia, że nie będzie już stawiać oporu.

Daniel błyskawicznie do kończył dzieła i wkrótce był jak samo nagi jak ona. Znów położył się na niej, znów poczuła jego nagie ciało, ale tym razem całe. No i szczególnie jego twardego penisa uciskającego jej łono. Jeszcze skupiał się na całowaniu górnych partii jej ciała, na ramionach, na dekolcie, na piersiach… Ale wiedziała, że coraz bardziej zbliża się ten moment, gdy…

- Byłoby dobrze się zabezpieczyć, nie uważasz? - zapytała.

- Czy to aż takie konieczne? - zrobił zafrasowaną minę.

- Dzieciaki… - westchnęła. - Mogłam się tego spodziewać. Zejdź!

Zrobił jej miejsce a ona wstała z łóżka podchodząc do torebki i grzebiąc nerwowo. Znalazła co trzeba.

- Masz – wręczyła. - Chyba umiesz założyć?

- To znaczy, że… Od samego początku chciałaś…?

Wolała uniknąć odpowiedzi na to pytanie. Znów położyła się na łóżku, szeroko rozsuwając nogi. Sama, bez niczyjej zachęty. Może i mała rzecz, ale świadomość tego była strasznie podniecająca.

Leżała naga w hotelowym łóżku, z szeroko rozłożonymi nogami, mając świadomość, że prezentuje szkolnemu licealiście swą nagą cipkę i patrząc na to jak wkłada prezerwatywę na swojego sterczącego penisa.

Westchnęła głęboko, upajając się tą chwilą i zamykając na moment oczy...


A sekundę później Daniel położył się na niej po raz kolejny. Znów poczuła jego oddech, zapach, testosteron. I coś jeszcze. Sztywnego penisa wbijającego się powoli w jej cipkę. Powoli, acz skutecznie.

Zesztywniała na moment i znów zamknęła oczy, rozchylając za to usta. Nie wszedł w całości. Pewnie tak do połowy. Wycofał się i ponowił. Potem znów. A za każdym następnym razem już coraz głębiej.

I tylko na początku był tak ostrożny. Kolejne ruchy stawały się szybsze. Szybsze i głębsze. A ona z zamkniętymi oczami jeszcze głębiej przeżywała każde jego pchnięcie.

A więc to było to… Więc tak to wyglądało… Z zamkniętymi oczami przyjmowała do rzeczywistości fakt, że jej wilgotna cipka jest zdobywana przez penisa. Przyjmowała, choć było to tak szalenie trudne do ogarnięcia.

- Chcesz dłużej? - usłyszała, w którymś momencie.

Chyba uświadomił sobie, że to może skończyć się za szybko.

- Rób tak… Tak, jak ty chcesz… - wysapała mu wprost do ucha.

- Wiesz, że to dopiero początek? - dorzucił po kolejnych trzech ruchach.

Nie odpowiedziała. Skwitowała to tylko urwanym westchnięciem.

Z każdym kolejnym pchnięciem uświadamiała sobie jak bardzo czuje dominację młodszego o jedenaście lat chłopaka. To on był nad nią. To on panował nad jej ciałem, nad jej emocjami. To on wchodził swym twardym penisem w jej mokrą cipkę. Robił to stosunkowo szybko, wchodząc głęboko. Nie odczuwała jednak przy tym praktycznie żadnego bólu.

Czuła tylko rozkosz. Z każdym kolejnym pchnięciem coraz większą.


- Ach… - wydarło się w końcu z jej ust.

A następnie powtórzyło jeszcze kilka razy. Czuła coraz większą dominację chłopaka, coraz większy napór. Jakby zaczął przyspieszać. A ona… Po jego ruchami, pod jego ciałem, przesuwała się delikatnie w górę i w dół i ten fakt sprawiał jej olbrzymią rozkosz.

Tak samo jak to gdy wyczuła coraz szybsze grzmocenie, uświadamiające jej, że zaraz po raz pierwszy w jej życiu ktoś spuści się w jej cipce. Że oto znajdzie się pierwszy chłopak, któremu sprawiła pełną rozkosz. Od początku do samego końca.

Ale, że także w tym przypadku to ona będzie pierwszą, która przyjmie w sobie jego orgazm. Na myśl o tym, nagle poczuła nieoczekiwany skurcz i…

- Ach….! - jęknęła gwałtownie.

I drgnęła ta samo, jakby na moment stopując zaskoczonego chłopaka. Ale tylko na moment, bo i on już osiągał finisz. Jeszcze tylko kilka ruchów, trzy, dwa, jeden…

- Ach… - sapnął i on.

A ona znów zastygła przeżywając swój, raczej nieoczekiwany orgazm, jak i ten jego. Dopełniło się. Wszystko się dopełniło.

Wszystko. Kiedy w ubiegłym roku zakładała tą małą stronę w internecie… Czy spodziewała się, że taki będzie finał? I czy mogła się spodziewać kto do niego doprowadzi?

Zresztą… Pal licho tą głupią stronę. Czy warto o niej teraz myśleć? Przecież otworzyło się coś nowego. Ktoś nowy. To nie mogła być upojna randka na jeden raz. Nie miała prawa taką być. Zgodnie z jej zasadami, na pewno nie.


Tylko gdzie były jej zasady, gdy podejmowała decyzję o tym, by zadośćuczynić w jakiś sposób Danielowi te porażki? By jakaś sprawiedliwość wzięła w górę? By udowodniła sobie, że jest słowną?

Dobra, mniejsza z tym… W sumie nawet ich nie złamała, może trochę nagięła. A co on na to?

Zsunął się z niej i położył obok. Nie zapomniał jednak o pani profesor, którą właśnie przed momentem przeleciał. Przykrył jej nagie ciało kołdrą. Ten gest sprawił, że powróciła do świata żywych. Obróciła się w jego stronę.

- Nic nie powiesz? - wygłosiła półszeptem patrząc w oczy licealisty.

- Nie jestem przy tablicy, żeby opowiadać.

Nie wiedziała, czy odebrać to jako szpilkę. Może tylko drobna złośliwostka? Polegająca na szybkim przypomnieniu, że pani profesor właśnie dała się przelecieć swojemu uczniowi?

- To już nie potrzebujesz rozmawiać, wolisz co innego…? - nie pozostała dłużna.

- Co chcesz usłyszeć? To ja wolałbym się dowiedzieć wielu rzeczy.

- Jakich?

- No na przykład, dlaczego?

Przymknęła oczy, ale nie uciekła wzrokiem. Milczała jednak. Może dlatego, że sama nie potrafiła podać odpowiedzi, która zadowalałaby ją w stu procentach.

- Już ci mówiłam wcześniej – przypomniała sobie chwilę, gdy to wszystko się zaczynało. - Wiele się na to złożyło.

Teraz i on milczał chwilę.

- Napiszesz o tym opowiadanie?


Zmusił ją tym pytaniem do lekkiego uśmiechu.

- A chciałbyś?

Wzruszył ramionami.

- W sumie… To nie wiem czy twoja strona powinna dalej funkcjonować.

- Dlaczego?

- Bo jeszcze ktoś wejdzie i zobaczy.

- Tobie to nie przeszkadzało.

- Ale teraz przeszkadza. Nikt inny nie powinien widzieć takich fotek. I takiego filmu.

- Uhm… Myślisz, że teraz to ty będziesz decydował o moim życiu.

Znów milczał przez parę sekund.

- Nie tyle myślę. Jestem pewny, że tak powinno być.

Teraz na chwilę zamilkła ona.

- I co jeszcze chciałbyś mi rozkazać? Same szóstki z historii?

- O to prosić nie muszę…

- No to co?

- No na przykład… Jak się masz ubrać do szkoły…

Parsknęła cichym śmiechem, przerywając mu w ten sposób.

- Albo na przykład, żebyś zaraz wypięła się na czworaka…

- No na pewno…

- Nie podobało ci się?

- Nie podoba mi się, że jesteśmy w hotelu, do którego wbiliśmy się trochę chamsko, wykorzystując pewne niuanse… Aż dziw, że koleżanka nie zainteresowała się jeszcze naszym pokojem. Wychodzimy.


Zsunęła z siebie kołdrę i zeszła z łóżka, stając na równych nogach, choć określenie równe było w tym momencie trochę na wyrost.

Dziwnie czuła się demonstrując swe kompletnie nagie ciało licealiście. I to też było dziwne. W końcu przed chwilą sama się rozebrała a potem pozwoliła by ją wziął na całego.

No ale widocznie nie musiało to oznaczać, że od tego momentu będzie mu demonstrować swe nagie cycki i dupsko przy każdej możliwej okazji, nie?

Schyliła się, sięgając po majtki. Daniel wykorzystał ten moment, by też zejść z łóżka. Stanął tuż za nią i gdy przymierzała majtki, poczuła nieoczekiwanie silnego klapsa na tyłku.

- Ej…! - zareagowała zmarszczeniem brwi wyrażającym pewną dezaprobatę. - Mówię coś! - powtórzyła, gdy na jej odsłonięty pośladek spadł drugi klaps.

- Bo wcześniej nie miałem okazji – wytłumaczył się licealista. - A nie jest do końca pewne, kiedy będę miał następną.

- Czasem możesz jej nie mieć wcale – zagroziła, wciągając majtki.

- Z tonu wynika, że jednak będę miał.

- To wcale nie takie pewne – podsumowała zapinając stanik.

- Poważnie? Po prostu zaciągnęłaś mnie tu, żebym cię przeleciał a teraz szybko uciekamy z miejsca przestępstwa i już do tego nie wracamy?

- Jak będziesz taki dowcipny, to kto wie…

Po minucie oboje byli gotowi. W międzyczasie pozostała jeszcze jedna dość krępująca sytuacja. Należało jakoś wyjaśnić, że pokój numer siedem niekoniecznie nadaje się do wynajęcia. Przynajmniej na ten wieczór.

- Więc tu musimy się rozstać – zadecydowała Kamila. - Załatwię to telefonicznie z Karoliną, lepiej bez świadków.


Zauważyła, że Daniel stał przez moment trochę niezdecydowany.

- No co jest? - ponagliła go.

- Wypadałoby coś ustalić. Choćby jutrzejszą randkę…

- Nie zapędzaj się tak – ostudziła go. - Jeśli uważasz, że będziemy mogli korzystać z tego hotelu za każdym razem…

- Przestań! - skrzywił się. - Wiesz dobrze, że nie o to mi chodzi.

- Hm… Daniel, zobaczymy, wiesz dobrze jaka jest sytuacja… - zareagowała łagodniej.

- OK, OK… - pokiwał głową, jakby nieusatysfakcjonowany. - Ale nie tak będę się żegnać ze swoją dziewczyną.

Podszedł do niej i chociaż w pierwszej chwili wykonała gest sprzeciwu, to nie dał się i zatopił w jej ustach. Nie na sekundę, czy dwie, tylko dłużej. Na tyle, że zaskoczona i rozedrgana Kamila sama zaczęła oddawać mu pocałunki.

- Dobra… - podsumował, oderwawszy się wreszcie od ust pani profesor. - To do jutra.

Wyszedł. Usłyszała jak schodzi ze schodów, zostawiając ją w hotelowym pokoju, właśnie taką, rozedrganą. Wytrąconą z równowagi, czującą miękkość w brzuchu.

I czującą, że świat, który znała skończył się, ulegając właśnie gwałtownej przemianie.

49 komentarzy:

  1. Jak zwykle poziom master.

    OdpowiedzUsuń
  2. Komentarz od Czytelnika, mającego problem z zamieszczeniem. Spróbuję wkleić ja.

    Kolejne bardzo dobre opowiadanie, a jednocześnie jakże inne. Chyba po raz pierwszy Kamila jest niezamężna i dodatkowo chyba dziewicą. Piszę chyba, bo tak twierdził chłopak, a nie znalazłem zaprzeczenia Kamili, może coś przeoczyłem. No i jest młody Daniel jako rycerz na białym koniu, który zamierza rozwiązać zagadkę, by w nagrodę zdobyć cnotę niedostępnej księżniczki Kamili. Księżniczki nie takiej zresztą niewinnej, w końcu sama nagrała takiego selfi-pornolka mając dość swojej szklanej bańki. tak jak w piosence - niegrzeczne spojrzenie grzecznej damy. I na końcu oboje przeżywają zdarzenie z serii "mój pierwszy raz". Trochę widzę w tym opowiadaniu powrót do korzeni, ale bardziej do "Urugwajczyka" niż "niewolnicy".
    Przypuszczam, że znalezione w sieci historie zamieszczone przez Kamilę są fragmentami, czy też bardziej skrótami lub streszczeniami nie zrealizowanych przez Ciebie opowiadań. Akurat wiem więcej na temat Ostatniej Szkolnej wycieczki czy też kontynuacji Żołnierzy. Tu akurat muszę wspomnieć, że bardzo żałuję, iż nie udało się Tobie zakończyć OSzW i nie wyszła jako samodzielne opowiadanie.

    W poprzednich świątecznych opowiadaniach Kamila była mocno niegrzeczna. Jak sama na koniec "perwersyjnej" powiedziała jest kurwą, najprawdziwszą kurwą. I myślę, że jej to się podobało. Oczywiście każdy z czytelników będzie mieć swoje zdanie na ten temat, czy woli aniołka czy diablicę, czy też kogoś w jakimś odcieniu szarości. Mi osobiście chyba bardziej odpowiada Kamila z większą inicjatywą i bardziej swobodna w zachowaniu. Po przeczytaniu tytułów rozdziałów i spoilerów wyobraziłem sobie, że Kamila posunie się dalej. Np. jak była mowa o oblewaniu piersi szampanem gdy miała na sobie odważny ubiór. Nie żebym narzekał, nic takiego, ale zaskoczył mnie powrót Kamili ucierającej nosa wrednemu cwaniakowi.
    Po tym opowiadaniu nasuwają się oczywiście nowe pomysły i widzę, że nie wszystko zostało jeszcze opisane. A Kamila nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mógłbym tu pisać jakieś długie komentarze, ale to czyżbyśmy mieli taki reset serii czy po prostu to nadal sen starej Kamili, w którym jej chłopak, mąż nie istnieje.
    Czy po prostu wprowadzasz Daniela od nowa?
    Generalnie oba teksty czytało się przednio. Człowiek nie zauważył, kiedy przeczytał wszystko. Także tego gratuluję to chyba najlepsza pochwała dla autora.
    Teraz pytania o plany na przyszłość. Co się dzieje ze "złą" i jakie "plany wydawnicze" na ten rok? Pomysłów wiadomo, że Ci nie brakuje.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie ma resetu, to po prosty tekst w stylu "A gdyby tak...", czyli co, gdyby było inaczej. A nowej serii liczącej jeden, czy dwa teksty, nie chciało mi się otwierać, bo po co?

    Powinny być dwa teksty w tym roku, "Zła" i ten drugi - ujmijmy to - trochę bardziej bezpośredni. O ile go dokończę, bo jeszcze jedną akcję bym chciał wprowadzić, wiadomo, w możliwie niebanalny sposób.

    Pomysły ogólne są (albo raczej motywy), ale dopóki nie sprecyzuję konkretnej fabuły do nich, to nie zabieram się do pisania.
    Może też dlatego w któryś weekend za dwa, albo trzy tygodnie, na dziesięciolecie przygód Kamili wyjdę z czymś do bardziej kreatywnych czytelników.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo dobre opowiadania. Było ciężko, żeby powstrzymać się z przeczytaniem całości na jeden raz, ale się udało. Po rozdziale dziennie i ....
    Podsumowując - nowa jakość, nowe pomysły... hmm, można powiedzieć, Kamila Reaktywacja. Koncepcja Kamili bez Daniela, ale zarazem z nim, opowiadania w opowiadaniu, ostry seks a zaraz jego brak w normalnym życiu bohaterki. Świetne!
    Żeby nie było, że wszystko jest ok...
    Żal ogromny, że już nie przeczytamy żołnierzy III. Tak jak przy okazji pierwszej części fantastyczny był opis walki w lesie. Czytając ten rozdział, miałem nadzieję przeczytać jaki pomysł miał Patryk na odzyskanie kasety, ale … zakończyło się świetnym seksem, ale sceny walki zabrakło. Jeśli w oryginalnym planie oddzielnego opowiadania, tak gorące sceny były jeszcze przed scenami walki to co Autor planował na zakończenie? Pytanie pozostanie bez odpowiedzi, a może jednak….?
    Ostatnia szkolna wycieczka. Rewelacyjne sceny. Przebieranie się przy chłopakach, spacer korytarzem nago, w końcu ostry seks z audytoriom pod drzwiami. Dla mnie bomba. Jak czytam w poprzednim komentarzu, opowiadanie było dłuższe, bo jeden z czytelników je czytał, a przynajmniej większą jego część. Dlatego aż skręca z ciekawości co Kamila planowała potem.
    Wcześniejsza scena z przebieralni w galerii – trochę infantylna ale taki może był zamiar. Może pierwsze „opowiadania Kamili” miały być właśnie takie. Trochę naiwne, krótkie, bez głębszej fabuły.
    Za to dać się poderwać. No to miód. Rozbieranie się i spacerowanie nago po cudzym mieszkaniu. Pieszczoty i seks. Fantastycznie opisane. Trochę naiwnie, praktycznie nierealnie, ale moim zdaniem właśnie to pokazywało dwa różne światy. Świat marzeń i fantazji, które Kamila przekazywała w opowiadaniu a potem w samym opowiadaniu wszystko już zdecydowanie bardziej realne. Do możliwego „wydarzenia się” w rzeczywistości.
    Ogólnie, świetna wizja Kamili, bez jej upadlania i poniżania przez często zwykłych egoistycznych dupków, ale zarazem z niezłym jej galimatiasem w głowie. Mi się bardzo podobało. Jak nie przymierzając dobra komedia romantyczna. Trochę cukierkowata, ale i z ostrym pieprze…niem.
    Gratuluję !!!

    Pozdrawiam
    Paweł

    OdpowiedzUsuń
  6. Uściślając - trzecia część "Żołnierzy" była pisana dwa razy.
    Pierwsza wersja miała inny scenariusz i poszła do kosza pomimo 60 stron. Moim zdaniem była zbyt rozwleczona, nudna i przegadana. Lepsze pomysły wykorzystałem gdzie indziej.
    Druga wersja, to ta, którą mamy a bodajże piątym rozdziale. Jest w całości, bo więcej nie napisałem. Co miało być dalej? No cóż, po coś Patryk w pierwszej scenie uratował dziewczynę pracującą u jednego z magnatów... A finał - zbyt oderwany od realiów i chyba dlatego też odpuściłem pisanie.
    W sumie podobny finał mam na myśli przy koncepcji "Najlepszej", ale tu byłby chyba nieco bardziej usprawiedliwiony i może być chyba lepiej (o ile poszedłbym w tą koncepcję) napisany.

    "Ostatnia Szkolna Wycieczka" jest w zasadzie taka jaka być miała. Różnica taka, że oryginał był bardziej rozwlekły i zawierał coś więcej w środku. Tutaj mamy po prostu streszczenie z wyciętą sceną/wyciętymi scenami.

    Tak, scena z galerii miała właśnie taka być - prosta akcja, w której można popłynąć. Nic więcej.

    Co do tego cukru, to rozumiem, że najbardziej chodzi chyba o finał. W pierwszej wersji (w sumie najłatwiejszej) miało nastąpić to co poniekąd nastąpiło w "Dobrej", czyli rozszyfrowana Kamila miała udać się na spotkanie w ciemno z tym, który dotarł do końca. No, ale właśnie - to byłaby powtórka z akcji ze Zlatanem vel Christerem i zmieniłem pomysł.
    Choć w sumie ten pomysł jest jeszcze względnie aktualny, o ile napisałbym jeszcze jeden tekst jak wyżej, tyle, że z zamianą ról - to o czym pisaliśmy jakiś czas temu, chodzi mi o wątek Kamili zauroczonej popularną, ale anonimową postacią z internetu.
    Tyle, że w tym przypadku pomysłów na środek akcji brak. Najlepszy z tych, które miałem w zanadrzu został przerzucony do innego tekstu (a jest opcja wykorzystania go w jeszcze innym - oczywiście lekko go podkręcając). Dzięki czemu sam zostałem goły jak Kamila w przymierzalni:).

    Tyle, pozdro.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie lubię pisać, ale napisze. Genialne opowiadanie. Jak zawsze. Prawie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Mistrzu,

    "Pomysły ogólne są (albo raczej motywy), ale dopóki nie sprecyzuję konkretnej fabuły do nich, to nie zabieram się do pisania.
    Może też dlatego w któryś weekend za dwa, albo trzy tygodnie, na dziesięciolecie przygód Kamili wyjdę z czymś do bardziej kreatywnych czytelników."

    Co planujesz? Wrzucisz na stronę / maile "zarys" opowiadania i do opisania pozostaje "środek"?

    Paweł

    OdpowiedzUsuń
  9. Wrzucę fotki:). Tak jak kiedyś wrzuciłem jedno foto.

    Są, jak już pisałem fotki, które inspirują. Jedną z takich jest tytułowe foto numer 2 "Perwersyjnej", które niemalże ułożyło mi cały tekst.

    No to wrzucę kolejne inspirujące: https://ibb.co/pKgbgVP

    Ktoś może powiedzieć, że fotka, jak fotka. Jest sobie rozebrana dziewczyna, ale co w tym wybitnie inspirującego?
    No jest coś. Spojrzenie. Wyrażające raczej spokój, uwagę, oczekiwanie na reakcję. Można z niego wywnioskować, że bohaterka nie dokonała striptizu pod wpływem emocji, jakiegoś impulsu, tylko z rozmysłem, z pełną świadomością.
    Nie jest to więc typowa sytuacja, w której Kamila ulega emocjom, tylko trochę inna. Na kogo patrzy? Co chce osiągnąć?

    1. Może na Daniela, bo chce sprawdzić, czy mimo upływających lat wciąż działa na męża, tak jak wcześniej? Ale to nie jest do końca to, czym chcielibyśmy się dłużej zajmować:).

    2. Może z uwagi na problemy rodzinne, do domu Kamili wprowadził się nastoletni kuzyn, z którym Kamila znajduje całkiem dobry kontakt a przy okazji uświadamia sobie, że działa na chłopaka, co dobrze wpływa na jej kobiecą próżność a i przy okazji postanawia pójść dalej i... Przebrać się przy nim? Co tam, w końcu kuzyn to także rodzina.

    3. A może to inna sytuacja, którą Kamila zaplanowała z pełnym wyrachowaniem? Może jej koleżanka z czasów liceum wychodzi właśnie za mąż? Koleżanka jest zamożna, bo przejęła firmę po chorowitym ojcu, no i w końcu znalazła faceta marzeń, tyle, że... Ten facet nie ma najlepszej reputacji, w przeszłości dawał upust swemu hedonizmowi. Czy zmienił się i można mu ufać? No cóż, jest jeden sposób, by się przekonać. Wystarczy poprosić o pomoc atrakcyjną koleżankę, która pewnego dnia wpadnie na narzeczonego gdzieś w kawiarni, albo wcieli się w rolę amatorskiej striptizerki...

    4. A może zupełnie inna sytuacja? Może znana już w całej Polsce jutjuberka i instagramerka robiąca furorę w internecie zostanie zaproszona na wycieczkę jachtem należącym do jakiegoś super bogatego biznesmena, który przy tej okazji zaprosi także innych biznesmenów, artystów, piękne aktorki, piosenkarki, modelki? Towarzystwo w większości jest bardzo bezpruderyjne i dobrze czuje się między sobą, jedynie niektórzy nie mogą znieść, że taka piękność znalazła sobie za męża jakiegoś przeciętniaka, piłkarzynę jakich setki w polskich trzecich i czwartych ligach? Może traktują go mocno lekceważąco i nie zważając na jego obecność mocno starają się o względy Kamili? I może zirytowana tym zachowaniem Kamila podejmuje grę, prezentując pełną gamę swych wdzięków, rozpalając nachalne towarzystwo do granic?

    5. No, tu pole do popisu dla innych.

    Takie opcje możemy wyczytać z jednej fotki. Rzecz jasna nie każde zdjęcie daje aż tyle możliwości, no ale... Dla jednego dane foto będzie bardzo zwyczajne, a do innego trafi silniej.

    W komentarzu niżej okołu dwudziestu fotek, które podobają mi się jakoś szczególniej. Może trochę monotematyczne, ale kto wie, może ktoś wczuje się w klimat i zbuduje cały scenariusz.
    Zachęcam.
    Jeżeli ktoś da radę, to mój mail jest tam gdzie zawsze.

    OdpowiedzUsuń
  10. Fotki:

    1. https://ibb.co/3MnC56j
    2. https://ibb.co/stHqzgF
    3. https://ibb.co/mBxCwWD
    4. https://ibb.co/gT8gXtR
    5. https://ibb.co/drc56vz
    6. https://ibb.co/1ztY4KS
    7. https://ibb.co/FnRjYzp
    8. https://ibb.co/zG7mcyC
    9. https://ibb.co/6DwLCQd
    10. https://ibb.co/YLwMXCN
    11. https://ibb.co/FwXSP6r
    12. https://ibb.co/vmxq1Xt
    13. https://ibb.co/fptchcg
    14. https://ibb.co/wcx2rgS
    15. https://ibb.co/hcg79kX
    16. https://ibb.co/F5G898B
    17. https://ibb.co/XC0bbSX
    18. https://ibb.co/GWV3H2S
    19. https://ibb.co/DKPt1fq
    20. https://ibb.co/FbX4qmK
    21. https://ibb.co/FwJ70zL
    22. https://ibb.co/zb4qZyP
    23. https://ibb.co/cbWq4sR
    24. https://ibb.co/PtknMwB

    Jako się rzekło, nie chodzi o scenariusz składający się z dwóch zdań, tylko coś duże więcej. Im więcej, tym lepiej.

    Co w cenie?

    Coś co mi się nigdy nie zestarzeje - nagość Kamili, rzecz jasna niekoniecznie od razu w wersji full, czasem wystarczy skąpe ubrania w miejscu publicznym, na przyjęciu, czy gdziekolwiek.
    Jakiś motyw osaczania - niekoniecznie od razu fizycznego. Motyw grupki ludzi, którzy bardzo chcieliby wejść w bliższy kontakt z Kamilą, coś trochę w stylu "Niespokojnego urlopu".
    Może wciąż niezrealizowany tak naprawdę motyw 2x2. Czy to wersji Kamila i Daniel vs inna dwójka, czy może Kamila i Dominika na wycieczce nad morzem, albo na Mazurach, itp.
    Motyw Kamili przed kamerami - czy to u siebie w domu, czy w jakimś elitarnym Big Brother. Tylko gdzie ustawić granicę, jak zmotywować Kamilę? To jest poprzeczka, której do dzisiaj nie zdołałem pokonać.

    Można by jeszcze długo pisać, ale miejsca już brak. Reszta jest dla Was - jeśli ktoś czuje się na siłach, nie spróbuje znaleźć jakiś scenariusz. Im dłuższy, tym lepiej.

    Tyle w niemal dokładnie dziesiątą rocznicę publikacji "Młodego Piłkarza" na Pokątnych, czy Dobrej Erotyce.

    OdpowiedzUsuń
  11. Zdjęcia super, wyobraźnia pracuje :) Jakie będą tego efekty i na ile starczy chęci i umiejętności, żeby to z wyobraźni przenieść na "papier".. :)

    Paweł

    OdpowiedzUsuń
  12. Hej,
    Bardzo dobre opowiadania. Gratuluję talentu. Chciałbym się zapytać z jakiej strony bierzesz zdjęcia. Chętnie bym pooglądał podobne fotki.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  13. Fotki biorę z wielu stron - od kilku lat przede wszystkim instagram, rzadziej facebook. Tu można znaleźć wiele fotek tak neutralnych jak i bardziej erotycznych.
    W kwestii fotek erotycznych, rozbieranych (czy nawet porno) lata temu przeglądałem stronę smutty.com, ale od dawna tego nie robię.
    Zdjęcia bardziej neutralne znajduję na stronach sklepów z ubraniami dla kobiet. Nie sposób tego wymienić, bo wiele tego jest. Co jakiś czas wyświetlają mi się spersonalizowane reklamy na FB, więc z reguły korzystam z okazji, wchodzę i przeszukuję.
    Tyle, pozdro.

    OdpowiedzUsuń
  14. Dzięki za szybką odpowiedź. Rzeczywiście insta jest całkiem nieźle zaopatrzony �� poważniejszych akcji tam nie ma, ale dobrych zdjęć, erotycznych jest dużo.
    Zazdroszczę talentu i fantazji.
    I zdjęcia i teksty są w porzo. Dawno nic tak dobrego nie czytałem. Masz chłopie kiepełe. Będziesz legendą jak la venda.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  15. Kiedy ciąg dalszy?

    OdpowiedzUsuń
  16. W sensie, kiedy kolejny tekst?
    Gdzieś na przełomie czerwca/lipca.

    OdpowiedzUsuń
  17. Zdradzisz coś bliżej o kolejnym opowiadaniu?

    OdpowiedzUsuń
  18. Pewnie niedługo pojawi się jakaś zapowiedź.

    OdpowiedzUsuń
  19. No i super. Też się nie mogę doczekać:)

    OdpowiedzUsuń
  20. Czekamy na zapowiedź, a może i na jakiś spoilerek?

    OdpowiedzUsuń
  21. KISM XLI "Zła".

    Tekst, który nie poszedł chyba tak jak chciałem, nie spełnił też tego pierwszego założenia, tekst, który może się niektórym dłużyć, no ale to już sami przeczytacie i ocenicie.
    Jest to druga wersja "Złej".

    104 strony, spis rozdziałów:

    1. Piękna i znana.
    2. W pierwszej lidze celebrytek.
    3. Kuba wkracza do akcji.
    4. Naga na szkolnym korytarzu.
    5. Laska numer jeden.
    6. Video striptiz.
    7. Naga w Warszawie.
    8. Nie zrobię tego.
    9. Forumowe fantazje.
    10. Propozycja nie do odrzucenia.
    11. Dobra, cycki mogę pokazać.
    12. Nago przed Kubą.
    13. Za dziesięć tysięcy dolarów tylko w majtkach?
    14. A za sto tysięcy...
    15. Wciąż nie wiesz kto cię wyruchał?
    16. Nawet w stolicy wszyscy patrzą tylko na mnie.
    17. Rozebrana na ulicy i zmacana w taksówce.
    18. Ruchaj mnie na ich oczach.
    19. Zemsta wieńczy dzieło.

    Tak jak pisałem, publikacja może w czerwcu, może w lipcu, w zależności od wolnej soboty.

    OdpowiedzUsuń
  22. Zapowiada się rewelacja :)
    Rozebrana na ulicy i zmacana. Pięknie ;)

    OdpowiedzUsuń
  23. Hej.
    A podzielisz się z czytelnikami jakąś zajawką?
    Zapowiada się świetnie.
    Pozdro

    OdpowiedzUsuń
  24. Może w przyszłym tygodniu coś wrzucę.

    OdpowiedzUsuń
  25. A w 13 rozdziale to może nie tylko w samych majtkach, ale jeszcze w jakiś butach na wysokim obcasie… :)

    OdpowiedzUsuń
  26. U mnie (czy raczej u Kamili) idzie to chyba zawsze w parze.

    OdpowiedzUsuń
  27. Hej,
    Wrzucisz jakąś fajną zapowiedź?
    Pozdrawiamy

    OdpowiedzUsuń
  28. Nie wiem, czy fajne, ale coś wrzucę.

    Raz:

    Na szczęście zdążyła się zorientować, że po południu nie było w szkole żadnych sprzątaczek. Wszystkie inne ważniejsze pomieszczenia, jak sekretariat, czy pokój nauczycielski znajdowały się na pierwszym piętrze.
    To wszystko tłukło się w jej głowie, gdy w w jednej z zamkniętych sal lekcyjnych na ostatnim piętrze zdejmowała z siebie ubranie. I te bardziej normalne jego części, jak i w końcu stanik, wraz z majtkami.
    Rzecz jasna nie raz i nie dwa przechodziła przez jej głowę myśl, by się w to nie bawić, bo… Z kilku powodów.
    Pierwszy był jasny. Robiła coś bardzo perwersyjnego dla obcego faceta. Daniel nic o tym nie wiedział i mógł to potraktować jak zdradę. Zresztą, jak by nie potraktował, przede wszystkim ona sama musiała mieć to na uwadze.
    Ale było jeszcze coś innego, coś chyba nawet gorszego. Otóż była to świadomość tego, że teraz stoi przed jednym z najważniejszych życiowych wyborów. Że ta próba jest tą, po której przechyli się szala.
    Że jeśli ją wykona, Kuba dostanie informację, że pani dyrektor z odległej Wielkopolski spełnia jego zachcianki i jest w stanie zrobić jeszcze więcej.
    Ta myśl przerażała ją, jak i podniecała. I nie wiedziała co bardziej.
    Przerażała z wiadomego powodu. Wykonując rzeczone zadanie, oddawała się obcemu mężczyźnie. Tak naprawdę.
    A podniecała… Z tego samego powodu. Oto stała nago w szkolnej sali, bo tak sobie ktoś zażyczył. Ktoś obcy a jednak na tyle atrakcyjny, na tyle silny, że zmusił ją do rozebrania się do naga i wykonania nagiego spaceru szkolnym korytarzem. I świadomość, że ona ma zamiar to zrobić, podniecała ją strasznie.
    Tak, jakby to w tym momencie nie brzmiało, nie sam seks był tym wykrzyknikiem. Były nim gigantyczne emocje, które teraz przeżywała. Emocje, które kazały jej oddać się obcemu podrywaczowi ze stolicy i spełnić jego zachcianki.
    W związku z czym, jakby to nie brzmiało, wszystkie historie sprzed roku mogły zaraz przejść do historii. Ot takie, jak ten film porno. To było tylko ruchanie, nie oddała się emocjonalnie temu aż tak. Po prostu spełniła pewną swą fantazję.
    A teraz… Teraz, czyniąc coś pozornie dużo mniej soczystego, oddawała się obcemu mężczyźnie. To co bowiem miała zaraz zrobić nie wynikało z tego, że ona tak chciała.
    Robiła to, bo on tak chciał. On, Kuba.
    I to, że to robiła było dla niej tym samym, jakby teraz wszedł do tej sali, rzucił ją na biurko i zerżnął do utraty tchu. Tak, naprawdę. Niemal tym samym.
    Stała tak nago, w samych szpilkach, jak domagał się tego on. Stała, oddychając ciężko i czując chłód. Tutaj, za zamkniętymi na zatrzask drzwiami była jeszcze bezpieczna a przecież i tak czuła jak te emocje wyprowadzają ją z równowagi.
    Stała, patrząc w zegarek. Minuty leciały, ona zwlekała. Jeśli za chwilę tego nie zrobi, zacznie zbliżać się przerwa i będzie musiała przełożyć wykonanie zadania i któregoś dnia, może dopiero za tydzień, zaczynać wszystko od nowa. A tego wolała uniknąć. Chciała to mieć jak najszybciej za sobą.
    Wzięła się w garść, wyprostowała i… Podeszła do drzwi, delikatnie odkluczając.
    Przez moment nasłuchiwała jeszcze jakichkolwiek odgłosów z korytarza, ale nie usłyszała nic, więc nacisnęła na klamkę.
    Odgłos otwierających się drzwi brzmiał w tej sytuacji jak salwa armatnia, więc wystawiła tylko głowę, rozglądając się w lewo i prawo. Niczego ani nikogo nie zobaczyła.
    Jeden krok, drugi… Wysunęła się poza drzwi stając na szkolnym korytarzu. Kompletnie nago.

    OdpowiedzUsuń
  29. Dwa:

    Nie było sensu przedłużać. Jeśli jej się to nie podobało, mogła w ogóle nie zaczynać tego tematu.
    - Zaczynaj, zaczynaj… - usłyszała ponaglenie. - Powiedz coś i zrób show!
    - W tym oficjalnym stroju chodzę najczęściej chodzę do pracy. Jako dyrektorka muszę wyglądać elegancko i chyba tak wyglądam, nie – wstała i zakręciła się wokół własnej osi. - W sumie do dzisiaj nie wiem, jaki imidż kobiety podoba ci się najbardziej. Czy taki oficjalny, czy bardziej seksowny w jakiejś nie za długiej sukience, czy luźny, w krótkich spodenkach… Domyślam się zatem, że lubisz jak kobieta ma wiele twarzy i w każdej sytuacji wygląda dobrze.
    - Dobrze zgadujesz – usłyszała głos Kuby. - To zależy od charakteru randki, miejsca spotkania i tak dalej...
    Jeszcze przez chwilę zagadywała, czując podskórnie, że postępuje właściwie. Może dla młodych napalonych chłopaków byłoby to zbyteczne, ale dla koneserów… Dobrze pamiętała nauki Daniela, zresztą sama myślała podobnie. Szybki striptiz jest dobry tylko w tanim pornosie. W poważnej erotyce chodzi o to, by zapoznać się z szanowną damą, poznać ją trochę, pozwolić, by wzrosła w nas ta rozkoszna niecierpliwość.
    Dlatego trochę przedłużała i minęło dobrych kilka minut, gdy wreszcie wstała przechodząc do rzeczy.
    - Jedną kreację widziałeś, w zasadzie jeszcze ją widzisz, możesz ocenić jak ci się podoba a teraz… - przerwała, czując narastające emocje. - Zobaczysz jak wyglądałabym w drugiej.
    Zamilkła, czując, że nie potrafi się opanować, gdy zaczęła rozpinać guziki i zdjęła z siebie koszulę, prezentując ku kamerze swoje piersi w staniku. To jeszcze było pół problemu. Po chwili bowiem, zsunęła ze stóp obuwie i usiłując zachować dobrą minę, rozpięła spodnie ściągając je z siebie.
    No i było coś jeszcze co ją przytłaczało. Kuba milczał, chrząknął tylko raz i tak właśnie rozebrała się w tej dziwnej i nieco deprymującej ciszy.
    Stała przez moment w samej bieliźnie, patrząc na chwilę w stronę okna. Czymże był tamten spacer na szkolnym korytarzu w stosunku do tego striptizu tutaj? Niby pozostawała w pewnym ubraniu, w bieliźnie, ale…
    W razie ewentualnej wpadki tamto można byłoby potraktować jako odważny, perwersyjny, ale jednak żarcik. Na dodatek nie do końca wiadomo kogo przedstawiający. A tutaj?
    Tutaj na filmiku ewentualny odbiorca miałby dojrzałą kobietę rozbierającą się w pełni świadomie. Miałby dorosłą żonę i matkę, robiącą striptiz dla tajemniczego kochanka.
    Tak, w przypadku wpadki, to ten filmik byłby dla niej dużo bardziej kompromitujący, niż nagi spacer po szkolnym korytarzu. Tym bardziej, że…
    Że odwróciła się tyłem do kamery, kierując się w stronę szafy i wyciągając z niej uprzednio przygotowaną sukienkę. No i co za tym idzie… Zademonstrowała oglądaczowi swój prawie nagi tyłek. Bo stringi, które na sobie miała, siłą rzeczy niczego zasłonić nie mogły.
    Taki gratisowy prezent dla Kuby. I ewentualnych tysięcy Polaków, w przypadku wycieku.
    - U la la… - usłyszała w końcu coś konkretniejszego.
    - Tego się pewnie nie spodziewałeś? - rzuciła za siebie, wyciągając sukienkę. - Ale jeśli jesteś zainteresowany, to uprzedzam, że raczej nie preferuję takiej bielizny. Wolę normalną, czym zresztą utwierdza mnie mój mąż.
    W trakcie tych manewrów pochyliła się nieco, wypinając ku kamerze dość przypadkowo, ale jednocześnie pewnie jeszcze bardziej zmysłowo swoje pośladki. Poczuła mrowienie na skórze.
    - Możesz szukać trochę dłużej – usłyszała niedwuznaczną sugestię.
    Na którą nie przystała. Włożenie sukienki nie zajęło jej więcej niż parę sekund.

    OdpowiedzUsuń
  30. Trzy:

    Tak bardzo, że momentami czuła się własnością Kuby. Bo przecież film wcale nie musiał „wyciec”, po prostu Kuba mógł się nim pochwalić wielu znajomym, dać im go skopiować i tak dalej...
    I zajmowały ją dwie kwestie. Pierwsza - co jeszcze wymyśli Kuba i czy w ogóle coś?
    I druga – czy naprawdę dojdzie do pełnej konsumpcji tej znajomości? Czy naprawdę da się przelecieć, może nawet nie raz, temu pewniaczkowi z Warszawy?
    Sama nie wiedziała gdzie postawi granicę. I jeśli znajdzie siłę, by odmówić spotkania w cztery oczy, to czy zrobi to normalnie, racjonalnie, czy raczej z olbrzymim niedosytem i rozczarowaniem.
    I pewnie nie wiedziałaby dalej, gdyby nie jedno wydarzenie, na które nie miała żadnego wpływu.
    Sen.
    Sny mają to do siebie, że po przebudzeniu pozostawiają mocny klimat. Nawet te, w których nie dzieje się nic nadzwyczajnego.
    Ale w tym przypadku było o tyle inaczej, że pewnej nocy przyśniło się jej coś naprawdę mocnego.
    Śniła, że znów idzie nago szkolnym korytarzem. Ale tym razem sceneria była już inna. Jej spacerowi nie towarzyszyły puste ściany, tylko gromada licealistów i licealistek, których znała doskonale. Tak jak w tym słynnym filmu z jakiejś warszawskiej korporacji, w którym jedna z pracowniczek przeszła naga przez szpaler pracowników po obu stronach korytarza. Tak ona w tym śnie szła.
    Tyle, że… Jak to bywa w snach, bardzo wolno, czując jakby miała spętane nogi i każdy z uczniów może oglądać ją nagą bez żadnych przeszkód, bo ona nie potrafi przyspieszyć kroku. Szła żółwim tempem, nie potrafiąc zbliżyć się do celu, ani uciec od tych wszystkich spojrzeń a towarzyszył jej w tym wrzask i śmiech dziesiątek rozpalonych chłopaków i zaciekawionych dziewczyn.
    A na dodatek, w którymś momencie zorientowała się, że u jej boku idzie ktoś. Kuba. Idzie, trzymając ją silnie za rękę i prowadząc… No właśnie, gdzie? I po co?
    Szedł niczym triumfator, jak gdyby prowadził swoją zdobycz a ciekawskie, roześmiane i podniecone spojrzenia licealistów nagle zaczęły wyrażać zazdrość. Tak jakby zdawali sobie sprawę, że oni widzą swoją panią dyrektor nagą, ale… Tylko widzą. Podczas, gdy ktoś inny zaraz będzie ją dotykał bez końca a potem zacznie pieprzyć i spuści się w jej cipce.
    Nawet nie wiedząc jak, znalazła się w końcu w szkolnej sali i potwornie podniecona, bezgranicznie posłuszna, rozłożyła na biurku, by Kuba spełnił swą powinność. Ale, o dziwo nie kwapił się ku temu. To ją w tym śnie strasznie uderzyło i jeszcze bardziej rozpaliło. Podczas gdy ona, niespełniona, oddychając ciężko, niecierpliwie czekała na to aż Kuba wejdzie w nią, on gadał jak najęty przez telefon o jakichś interesach a ona była tym wszystkim tak bardzo podniecona, że aż zaczęła drżeć.
    By w końcu obudził ją dźwięk budzika. Wstała, mokra, podniecona do granic, niespełniona. I przez kolejnych kilka godzin nie umiejąc wyobrazić sobie niczego innego, niż Kubę pieprzącego ją całymi godzinami. Pieprzącego i wymyślającego coraz to nowsze polecenia, bardzo jej uwłaczające, bardzo poniżające. Jak na przykład te, w których w trakcie ruchania, wpuścił do środka całe grono licealistów patrzących z podnieceniem i zazdrością jak jakiś obcy i młody przystojniak pieprzy ich piękną dyrektorkę jak ostatnią kurwę.
    Tak, to wszystko wyobrażała sobie już w pracy, już na żywo. I w żaden sposób nie potrafiła skupić się na czym innym. I chociaż to silne wrażenie powoli osłabiało się wraz z upływem kolejnych dni, to nie na tyle, by o nim zapomnieć.

    OdpowiedzUsuń
  31. Cztery:

    A konkretnie chłopak, może nawet ledwie nastoletni, może jeszcze chodzący do szkoły średniej. Może był to jakiś rodzinny biznes i zastąpił matkę, albo starszą siostrę? Mniejsza z tym…
    - Dzień dobry, pomóc w czymś? - odezwał się chłopak.
    Podziękowała za pomoc, przeglądając asortyment. Żadnych cudów nie uświadczyła, ale… Może to była ta okazja by kupić sobie cokolwiek?
    No to po minucie, czy dwóch znalazła parę majtek. Wzięła w dłoń i zawahała na moment.
    - Jak znam tą firmę – odezwała się po raz pierwszy od powitania. - To mają trochę inną rozmiarówkę i czasami się nie zgadza…
    - Jeżeli pani chce, mamy przebieralnię – natychmiast zasugerował chłopak.
    Widziała, że niemal przez cały czas nie spuszczał z niej oka. Z niej i z jej nóg. Przez moment zastanowiła się, czy ją rozpoznał i wiedział, że ma do czynienia z osobą znaną w kraju?
    No, ale przecież głupotą byłoby o to pytać. I przede wszystkim tchnęło jakimś zarozumialstwem.
    - Tutaj? - upewniła się, wskazując uchylone drzwi.
    I chwilę później znalazła się w pomieszczeniu, czując narastające podniecenie. Dała się porwać chwili i teraz… Rozbierała się powoli, zdejmując z siebie przede wszystkim spodenki, potem także górę i… Na końcu majtki.
    Przebieralnia, przebieralnią, ale po pierwsze, nie zwykła rozbierać się w nich do naga a po drugie, mogło to brzmieć śmiesznie, ale tutaj, w stolicy, z dala od domu, czuła się jeszcze mniej pewnie, jakby bardziej osaczona. Oczywiście przez głowę przemknęła myśl „a co, jeśli właściciel jest jakimś chorym zbokiem i ma tu gdzieś kamery?”
    Czując szybsze bicie serca, przez chwilę, jakby kusząc los stała naga a następnie wciągnęła na siebie stringi. Obejrzała się w lustrze, ale co innego zwróciło jej uwagę. Zgodnie z jej doświadczeniem, stringi okazały się trochę za ciasne.
    Już otwierała usta, by rzucić coś za siebie, w kierunku sklepowej lady, by zamknąć je i uświadomić sobie co chce zrobić. Poważnie? Przecież stała tu kompletnie naga, w samych stringach…
    Biła się z myślami przez parę sekund, napawając jednocześnie swoją nagością, ekshibicjonizmem i tym co zaświtało w jej głowie. A potem, czując coraz szybsze bicie serca…
    - Chyba miałam rację – odezwała się na wszelki wypadek głośniej. - Czy masz może większy rozmiar?
    Pozwoliła sobie na zwrócenie się do sprzedawcy bez „panowania”.
    - Tak, mam – usłyszała.
    Wzięła głęboki oddech, starając się zapanować nad głosem.
    - Możesz podać?
    Nie odwróciła się w stronę drzwi, mając przecież przed sobą wielkie lustro. Wstrzymała na moment oddech, nasłuchując kroków w sklepie a potem…
    Z trudem powstrzymała drgnięcie, gdy drzwi otworzyły się. Tylko lekko odwróciła się w ich stronę, sięgając dłonią w stronę chłopaka podającego jej drobny pakunek. Drugą dłonią zasłoniła sobie nagi biust, mając świadomość, że sutki pewnie zakryje, no ale całości już nie bardzo.
    Wzięła pakunek i natychmiast spojrzała w lustro. Zauważyła, że chłopak nieco stremowany, lekko uśmiechnął się i nim przymknął za sobą drzwi, otaksował całą jej sylwetkę.
    Całą, czyli kompletnie nagą, nie licząc stringów.
    Odetchnęła głębiej. Czuła, że ta sytuacja bardzo ją podnieciła.
    Ściągnęła stringi, znów delektując się swą nagością. Powoli rozpakowała materiał i chwilę później znów przeglądała się w lustrze, przyglądając się swej sylwetce w drugiej parze stringów.
    Stała, przedłużając tę chwilę. Miała świadomość, że drzwi nie są zamknięte, tylko przymknięte. Na tyle, by pewnie nikt niczego nie mógł zobaczyć, no ale sam fakt...

    OdpowiedzUsuń
  32. Pięć:

    Kuba milczał przez chwilę.
    - Skoro tak, to nie nalegam – oświadczył w końcu.
    - To się cieszę – odparła zaskoczona.
    Zaskoczona, tym, że zrezygnował. Ale także… Rozczarowana? Niby niewiarygodne, ale jednak. Pewnego rodzaju kobieca próżność przywołała to właśnie uczucie. Jak to? Rezygnował z niej? Odpuszczał? To koniec tych emocji? Emocji, trzeba przyznać, momentami kosmicznych.
    - Niemniej, chciałbym, żebyś wyrządziła mi pewną przysługę – dodał.
    - Jaką przysługę?
    - Chciałbym, żebyś mi towarzyszyła w jednej wycieczce.
    - Jakiej wycieczce? - zareagowała zaskoczeniem. - Ale i tak wybacz, nie jestem zainteresowana – dodała od razu.
    - Posłuchaj – nalegał. - To jest specjalna wycieczka, na której mi bardzo zależy.
    - Nie rozumiem, jaka specjalna…? I dalej nie zmienia to faktu, że nie…
    - Posłuchaj – powtórzył, przerywając jej wywód. - Jest taka sprawa, że w przyszłym tygodniu dobijamy targu z pewnymi Japończykami na Teneryfie i coś im obiecałem, więc…
    - Zaraz, zaraz – teraz przerwała mu ona. - Co mają mnie obchodzić twoje targi z jakimiś Japończykami i to co im obiecałeś?
    - To, że jest to bardzo ważna rzecz dla mnie i mojego pracodawcy. Nie będę ci tłumaczył o co chodzi, o jaki kontrakt, bo się na tym pewnie nie znasz i cię to nie interesuje. Powiem tylko, że w grę wchodzą miliony dolców i ładna prowizja, także dla mnie.
    - W dalszym ciągu mówisz o sobie i swoim pracodawcy, nie o mnie – powściągnęła zniecierpliwienie.
    - Chodzi o to, że wszystko ma być na tip top, rozumiesz? To ma być spotkanie, na którym z kranów będzie płynął Johny Walker, rozumiesz? Wszystko musi być klasy światowej. Włącznie z dziewczynami.
    - Och, dziękuję za ten komplement – zakpiła. - Niestety dużo lepiej czuję się w klasie lokalnej.
    - Kamila – jego głos zabrzmiał bardziej zdecydowanie. - Oni są bardzo wymagający no i my też od siebie, więc… Zapewniłem ich, że będą czołowe przedstawicielki polskiego szołbiznesu. Najlepsze, najpiękniejsze, najbardziej znane. Twoje nazwisko też padło.
    - No to teraz się z tego tłumacz, że mnie jednak nie będzie – znów zakpiła – Może jakiś pogrzeb mi wymyśl, co?
    Poczuła jednak pewien mętlik w głowie. Chyba ją wkręcał, przynajmniej z tym ostatnim wątkiem. Skąd jacyś Japończycy mieliby ją znać? Jej sława chyba aż tak daleko nie dotarła…?
    - Kamila, to są starsi ludzie, wymagający i im trzeba mocno zaimponować, bo mamy sporą konkurencję, rozumiesz? Dlatego właśnie szef robi tą imprezę na Teneryfie, na statku, na Atlantyku… Tak, żeby zrobić jak najlepsze wrażenie i zostawić rywali daleko z tyłu.
    - I do tego ci znane dziewczyny? A nie wystarczą, że atrakcyjne? Masz takich tysiące w tym kraju.
    - Zrozum, to jest specyficzne… Oni coś tam znają, coś tam wiedzą… Zrobiłoby na nich mocne wrażenie, gdyby obsługiwały ich najatrakcyjniejsze i najpopularniejsze Polski. Wiesz, gdyby wystąpiły jako kelnerki topless i ogólnie byłyby przyjazne…
    Topless...? Przyjazne...? Zachłysnęła się na moment.

    OdpowiedzUsuń
  33. Sześć:

    Dość podekscytowana ruszyła w stronę swego pokoju. Była w dobrym nastroju. Co na to wpłynęło? Pewnie wszystko dookoła. Umizgi Japończyków, pożądliwe spojrzenia tak ich, jak i innych. Czuła się adorowana, doceniana. Tysiące dolarów rzucane na imprezie też robiły swoje. Może i było to płytkie, ale dodawało atmosfery na tym jachcie.
    No i osoba Kuby, który szedł z nią. To on był chyba tym, który potęgował jej nastrój. Była pewna, że nie wyleciała mu z głowy i to sprawiało jej tak satysfakcję, jak i perwersyjną przyjemność. Dlatego, gdy wkraczała do pokoju, na jej twarzy gościł delikatny uśmiech.
    - Widzę, że nie przeraża cię wizyta u trzech starych japońców – rzucił nieco zgryźliwie.
    - A dlaczego powinnam się bać? - zapytała subtelnym tonem, zwracając frontem do Kuby. - Coś z nimi nie tak?
    Może i było coś nie tak, ale była pewna, że nie o to chodziło Kubie, który przecież musiał mieć w swoim repertuarze parę nieczystych zagrywek.
    Nie odpowiedział, patrząc na nią przez moment. A ona, stojąc na wprost niego w samej bieliźnie odczuwała, że ta perwersyjna przyjemność w niej rośnie.
    Rozbierała się już przed nim. I podczas spaceru na korytarzu i potem w trakcie czatu video. Ale to było jednak coś innego,niż to, gdy teraz stała na wprost niego w samej bieliźnie.
    Ona, trzy lata przed czterdziestką i on nieco po dwudziestce. Ale to on był tutaj ubrany a ona demonstrowała mu niemal nagie ciało. To była dość uwłaczająca sytuacja. I tym samym w jej umyśle rysowała się coraz bardziej perwersyjnie.
    - Z takimi nigdy nic nie wiadomo - rzucił wreszcie.
    Skwitowała to tylko lekkim wzruszeniem ramion. Odebrała tą wypowiedź jako przejaw zazdrości. Tak podpowiadała jej logika. Czy słusznie?
    Logika to jedno, emocje to drugie. Kuba nie był jej całkiem obojętny, miała tego oczywistą świadomość. I choć momentami mogła żałować, nie nie zrealizowała tej największej perwersji, to jednak czuła, że zrobiła dobrze.
    W sumie to, że odmówiła mu, sprawiało jej chyba tyle satysfakcji, co ewentualna erotyczna finalizacja ich znajomości. To też miało swój urok.
    Poza tym,to, że mu odmówiła… Nie oznaczało, że wszystko co było, dobiegło końca. Nie… Coś tu można było jeszcze podkręcić.
    - Odpowiesz mi na jedno pytanie? - odwróciła się w końcu i skierowała w stronę szafy.
    - Jakie?
    Otworzyła szafę i czując szybciej krążącą w żyłach krew, sięgnęła rękoma w tył rozpinając stanik.
    - Do czego ci był ten wpis na forum?
    - A kto ci powiedział, że to ja go popełniłem?
    - Przyznałeś się, że to ty jesteś autorem – przypomniała jedną z wcześniejszych rozmów.
    - Nigdy tego nie powiedziałem – zaprzeczył.
    Faktycznie. Takie słowa z jego ust w zasadzie nie padły. Uświadomiła to sobie rzucając stanik w bok i prezentując się Kubie w samych majtkach. Wciąż stojąc do niego tyłem, ale…
    - Co robisz? - usłyszała pytanie.
    - A jak myślisz? - odpowiedziała zdawkowo. - Skoro zostałam zaproszona na ekskluzywne przyjęcie, to wypadałoby się odpowiednio ubrać, no nie?
    Oczywiście odpowiedź nie zawierała ani grama wyjaśnienia dlaczego rozbierała się w jego obecności.
    - W sumie racja – skwitował krótko.
    Uśmiechnęła się tak, żeby nie widział. Nie, nie było w tym cienia racji. Jedyna „racja” polegała na tym, że mógł popatrzeć na to jak się rozbiera prawie już do naga. Albo wręcz…
    Poczuła jak jej serce zaczyna bić w szalonym tempie. Starając się zachować neutralny wyraz twarzy, chwyciła palcami za majtki i ściągnęła je z siebie bez większych ceregieli.

    OdpowiedzUsuń
  34. I siedem na koniec:

    - Nudzisz mnie – odpowiedziała, chociaż tok rozmowy wskazywał, że on musiał jednak wiedzieć. - Jeśli masz pieprzyć od rzeczy, to lepiej się rozłącz i daj mi popracować.
    Z satysfakcją użyła słowa „pieprzyć”. Nie przypomniała sobie, kiedy szanowna pani dyrektor ostatni raz użyła takiego słowa w zwykłej rozmowie. I czy w ogóle kiedykolwiek.
    - W porządku – usłyszała. - pozwól zatem, że opowiem ci krótką historię, dobrze?
    - Nie mam ochoty słuchać żadnych twoich historyjek – rzuciła.
    - Tą jedną wysłuchaj. Tak będzie lepiej. I jak powiedziałem, jest krótka.
    - Co to za historia? – rzuciła niechętnie.
    - Otóż… Zaczyna się ona niecały rok temu. Do Warszawy przyjechał wtedy znany ci pan o imieniu Daisuke. Jeden z tych japońców. Trochę, żeby się z nami spotkać, ale tak nieoficjalnie. I był tu też wakacyjnie.
    - Mógł znaleźć kilka lepszych miast – zareagowała dość złośliwie.
    - Może i masz rację, bo nie był to najlepszy okres dla naszego przyjaciela. Na skutek nieuwagi zgubił wszystkie karty kredytowe, które miał. Zgubił, bądź mu je skradziono. Został z paroma tysiącami dolców w kieszeni. Wystarczająco by się dobrze zabawić i wrócić do Tokio. Tylko, że… Jak pech to pech. Ta zabawa też nie poszła dobrze. Pan Daisuke nieco za ostro zabawił się z jedną z kobiet, która poznał w jednym z lokali.
    - Za ostro? - powtórzyła, słuchając uważniej.
    No tak, zainteresowało ją to. Wszak chodziło o jednego z tych, który przecież niecały tydzień temu mógł ją…
    - Tak, trochę za ostro. Nie wnikajmy w szczegóły. W każdym razie, sprawa rozeszłaby się jakoś po kościach, gdyby nie kolejny pechowy szczegół. Dziewczyną, którą tak potraktował była córka sekretarza ambasady koreańskiej w Warszawie.
    Milczała, słuchając i nie bardzo wiedząc o co chodzi.
    Ale intuicja podpowiadała już jej, że z tej historii nie mogło wyniknąć nic dobrego. Tylko co konkretnie…
    - Jak sama rozumiesz, mieliśmy poważną aferę, która mogłaby zniszczyć życie paru ludziom. Także i nam, bo już wtedy, jak mówiłem, mieliśmy te kontakty z nimi i zaczynaliśmy poważniejsze rozmowy. Nikomu nie zależało na rozgłosie, który przyniósłby nam wszystkim spore straty. Ale po drugiej stronie była ofiara. A w tle afera związana z dyplomacją.
    Słuchała, a jej twarz przybrała śmiertelnie poważny wyraz. Gdzieś tam jakieś styki w mózgu zaczęły łączyć fakty i skojarzenia. Łączyć tak, że…
    - Było tylko jedno wyjście. Należało dogadać się z ofiarą i jej rodziną. I to błyskawicznie, by sprawa nie została rozdmuchana. Tyle, że, jak też wspomniałem, pan Daisuke bawił się w Warszawie prawie goły i nie był w stanie zaoferować praktycznie niczego. Została mu tylko jedna opcja. Szybki telefon do przyjaciela w Warszawie. Miał wtedy dwa kontakty. Jeden z takim Krzysztofem, drugi ze mną. I wiesz co…?
    Z trudem przełknęła ślinę. Jej nastrój pogarszał się z sekundy na sekundę. Już wiedziała do czego to wszystko zmierza i zaczęła w duszy modlić się, by ot jednak nie było to, co już podsuwał jej umysł…
    - Nie wiem co zdecydowało, może to, że mnie pierwszego znalazł w telefonie. Zadzwonił. Przyjechałem i… Oszczędzę ci szczegółów, bo one mogą być nudne. To nie było takie łatwe, ale uznałem, że trzeba pomóc i poniosłem sporą ofiarę. Wyłożyłem pieniądze. Całą kwotę. Wiesz o jakiej sumie mowa?
    Nie odpowiedziała, bo z całej siły zaciskała zęby. Z trudem powstrzymała głębsze westchnienie, które chciało przecisnąć się przez usta.
    Siedziała i czuła jak jej ciało zaczyna drżeć. Jak jej serce zaczyna walić niczym młot kowalski.

    OdpowiedzUsuń
  35. Naprawdę nieźle się zapowiada. Wersji z Japończykami się nie spodziewałem, a tu raczej zanosi się na jakiś kryminalny wątek. No i imię Japońca prawie jak "daj sukę".
    Zobaczymy, jaka to zła będzie nasza Kamila...

    Pozdro

    OdpowiedzUsuń
  36. Słońce praży, jutro pierwsza sobota wakacji, może i Kamila ruszy nad wodę i poczytamy o nowych przygodach.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  37. Postaram się w sobotę 9 lipca.

    OdpowiedzUsuń
  38. Hej
    Opowiadanie jako ostatnia część trylogii nie zapowiada się tak jak myślałem, sądziłem, że akcja będzie się kręcić pomiędzy Kamilą A jej uczniami, w sensie bardziej szkolne klimaty
    Tutaj jacyś Japończycy... niby fajnie bo tego jeszcze nie było. Mam nadzieję, że już niedługo poznam tę historię.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  39. Też myślałem, że tak będzie. Ale nie wyszło.
    Tymczasem, mimo wszystko tli się jakaś iskierka, że to jednak jeszcze i nie koniec i że może będzie jeszcze jakaś "Zła".
    I jeszcze jedno. Jeśli nie będzie opowiadania 9 lipca (a chyba nie będzie), to powinno wejść tydzień później.

    OdpowiedzUsuń
  40. Dobra Kamila też nie jest zła :)

    OdpowiedzUsuń
  41. Hej
    Czy myślałeś żeby Kamile wysłać do jakiegoś świata Fantasy albo post-apo? Mam na myśli, że ten świat byłby rozbudowany czyli pewnie nie jeden epizod ale jakaś seria. Może jakieś brudnopisy?
    Jaki miałbyś stosunek do napisania epizodu rozgrywającego się tylko w szkole? Kamila jako dyrektorka bądź zwykła nauczycielka w różnych sytuacjach szkolnych np wizytacja, jakaś kontrola, wywiadówka, uroczystość tj apel itd. Te wszystkie elemnty w jednym opowiadaniu. Może rozmowa Kamilii z rodzicami jakiegoś swojego ulubionego ucznia bądź nielubianego. Ogólnie historia na tle zwykłego życia szkolnego.

    OdpowiedzUsuń
  42. Pisałem kiedyś w którymś komentarzu, że pojawił się pomysł na Kamilę na Marsie. Była też Oliwia Krwistowłosa w serii słowiańskiej, gdzie może znalazłaby się okazja by wpleść jakieś elementy fantasy.
    To pierwsze nigdy poza suchy pomysł nie wyszło, to drugie skończyło się na trzech częściach (a w sumie opublikowałem chyba tylko jedną).

    Jaki miałbym stosunek do napisania? Przez kogoś innego? Skoro ktoś ma pomysł, to niech pisze, przeczytałbym z olbrzymią ciekawością:).

    OdpowiedzUsuń
  43. A moze jakas przygoda kamili w trojkacie z uczniami / mezem i uczniem

    OdpowiedzUsuń
  44. Kamila na zagranicznej wycieczce staje się seksualną niewolnicą i odkrywa jeszcze mroczniejsze zakamarki swojej seksualności…

    OdpowiedzUsuń
  45. Pojawi się dzisiaj opowiadanie?

    OdpowiedzUsuń
  46. No niestety nie. Opowiadanie ukaże się najpóźniej na początku sierpnia - a jeśli tak to niekoniecznie w sobotę.

    OdpowiedzUsuń
  47. Niestety coś się przeciąga publikacja nowego opowiadania, już dwa miesiące minęły od zapowiedzi. A ciekawość zżera…

    OdpowiedzUsuń
  48. Widzę, że nie ja jeden czekam na Kamilę i przebieram nogami :)

    OdpowiedzUsuń
  49. Jak już pisałem, publikacja w pierwszym tygodniu sierpnia, najpóźniej w sobotę.

    OdpowiedzUsuń