KAMILA I SENNE MARZENIA V. Osiemnastka
własnych dzieci.
- Jeeeeest!
– wydarł się na cały głos Oskar, wpadając w euforię. Zawtórowało mu kilku
kolegów.
Mieli z
czego się cieszyć. W tę słoneczną, majową sobotę kończyli właśnie mecz finałowy
turnieju dla szkół licealnych o Puchar Prezydenta. I teraz, na dwie minuty
przed końcem, grający z przodu Oskar uderzył soczyście z ponad dziesięciu
metrów, wyprowadzając swoją drużynę na prowadzenia 2-1.
- Wracaj,
pilnujemy swoich! – krzyknął, zachowując przytomność, grający na stoperze Adam.
Bywał czasem zły na kolegę, bo ten jako napastnik strzelał gole i poniekąd
„kradł” splendor drużynie. A przecież wcale nie był tutaj najlepszy. Mnóstwo
pożytecznej pracy wykonywał on na obronie, Przemek na skrzydle, czy Kamil w
środku pola.
- Już,
spokój, nie dadzą rady… - sapnął nadbiegający napastnik.
I miał
rację. Nieporadne ataki rywala, rozbijano wystarczająco daleko przed własną
bramką. Sto dwadzieścia sekund to było za mało. Po końcowym gwizdku sędziego,
mogli zupełnie zasłużenie znów unieść ręce w górę.
Nie zdążyli
się na dobre pocieszyć a przyszedł czas na odebranie trofeum i uścisk dłoni
prezydenta miasta. Po zakończonej uroczystości, cała ośmioosobowa drużyna
znalazła się pod prysznicem.
- Która już
jest? – zapytał Oskar zdejmujący bez skrępowania koszulkę, spodenki i bokserki.
- Szesnasta,
nie jest źle – odparł lakonicznie Przemek, zerkając na rozebranego kolegę. Mało
kto potrafił się do tego przyznać, ale rozebrani chłopcy często przypatrywali
się sobie nawzajem, oceniając i porównując różne części ciała.
Choć
wygolony praktycznie na zero Przemek, zbudowany dość muskularnie jak na swój
wiek, cieszył się pewnym powodzeniem u koleżanek, to w stosunku do Oskara mógł
poczuć kompleksy. Ten, wyglądał niczym młody Bóg. Bardzo przystojny, opalony,
zbudowany, może nie aż tak, jak Przemek, ale na pewno przyzwoicie. No i jego
penis. Teraz rzecz jasna zwisał, ale i tak sprawiał imponujące wrażenie. Kiedyś
w luźnej rozmowie przy piwie, na jakiejś imprezie, opowiadali sobie o swoich
członkach.
- Mój ma
piętnaście w zwodzie, tyle, ile trzeba – wypalił Przemek pierwszy.
- Mój
szesnaście, jestem lepszy – uśmiechnął się lekko złośliwie Adam. Dodał sobie
centymetr, czując podejrzliwie, że kolega zrobił to samo. Wszyscy tak robili.
-
Pohamujcie swoje aspiracje, mój dochodzi do dwudziestu – zaśmiał się Oskar.
Nie mieli
prawa nie wierzyć. Widywali się nago przy okazjach takich jak ta. I wyglądało
na to, że Oskar nie ściemniał.
Życie było
ewidentnie niesprawiedliwe. Nie dość, że taki playboy i z wyglądu i z
charakteru, to jeszcze miał penisa, że niejeden porno aktor wpadłby w
kompleksy.
- Jak
szesnasta, to OK. Można się spokojnie wykąpać i przygotować na imprezę –
skwitował Oskar.
- Czemu nie
bierzesz ze sobą jakiejś dziewczyny? – zainteresował się Adam.
- Po co?
Mało ich tam będzie? – uśmiechnął się i sympatycznie i zawadiacko nagabnięty.
- Będziesz
uwodził solenizantkę? Żelaznej dziewicy nie uwiedziesz, nie dasz rady – zaśmiał
się nieco złośliwie Przemek. – Zresztą ona ma chłopaka, tego kibola.
- Nie… Ja
się zabawię z jej matką – posłał zabójcza ripostę Oskar.
- Jasne… -
skrzywił twarz w uśmiechu Adam. – Ona już na ciebie czeka i przymierza jakieś
fajne stringi…
- I
starannie goli cipkę… - wtrącił Kamil.
- Oglądając
przy okazji pornosy, by sprostać twoim wszystkim wymaganiom – rzucił jeszcze
ktoś inny.
- Śmiejcie
się, śmiejcie, bzyknę ją dzisiaj na stole, na środku imprezy, z publicznością
bijącą brawo – wyluzowany Oskar, uśmiechając się, podrażnił swojego penisa.
Tego typu
rozmowy nie były dla nich nowością. Wielokrotnie w szkole, czy poza nią,
wymieniali się uwagami i erotycznymi fantazjami na temat jednej z nauczycielek,
od dwóch tygodni piastującej stanowisko wicedyrektorki szkoły.
Znamienne…
Wybierali się na podwójną osiemnastkę do klasowego kolegi i jego siostry,
jednej z najpiękniejszych dziewczyn w liceum. Może nawet i najlepszej. W każdym
razie bez dwóch zdań znajdującej się w pierwszej trójce. A i tak, miast
dywagować o niej, podjęli temat jej matki, znanej doskonale wszystkim
nauczycielki.
Znanej,
choć nie prowadziła z nimi zajęć. Tak to sobie załatwiła, by nie prowadzić
lekcji z klasą, do której uczęszczają jej własne dzieci. Przez te dwa lata,
zdarzyło się może tylko dwa razy, że poprowadziła lekcję w zastępstwie. Ale nie
był to żaden problem. Znali ją dobrze, wykorzystując każdą okazję by spojrzeć
na nią w przerwach a i ona znała też ich, z naturalnych względów interesując
się tą właśnie klasą.
Nauczycielka
języka polskiego liczyła sobie już czterdzieści sześć lat. Co z tego, skoro
kasowała praktycznie wszystkie uczennice z każdego rocznika po kolei? Nie dość,
że wyglądało na dobre kilka lat młodszą, to zwyczajnie była piękna. Oskar,
Adam, Przemek i inni byli pewni, że gdyby zrobić jakiś szkolny plebiscyt wśród
uczniów, na szkolną dziewczynę, którą najbardziej chcieliby przelecieć, to pani
dyrektor wygrałaby w cuglach. Daleko za nią znalazłyby się początkująca modelka
z ich klasy Wioletta, może Marta, tegoroczna maturzystka, śliczna, wysoka
blondynka, czy dzisiejsza solenizantka, Oliwia. One wszystkie mogłyby się bić
najwyżej o drugie miejsce.
- Aaaach! –
Znów wydarł się Oskar, zakręcając lejącą się wodę. – No to dzisiaj poruchamy
Kamilę, co? Widzicie już ją, jak leży nago, jęcząc pod moim kutasem?– z
szerokim uśmiechem, klepnął kogoś w plecy i wyszedł by się ubrać.
Reszta też
się uśmiechnęła. Wizja kolegi tak podniecająca, była jednocześnie tak samo
niedorzeczna. Większość z nich wzruszyła ramionami i poczęła się ubierać,
wybiegając myślami do wieczornej imprezy.
Dochodziła
dziewiętnasta. Kamila skończyła prysznic i zaczęła się wycierać. Jak rzadko
kiedy była w doskonałym wręcz humorze. Dwa tygodnie temu oficjalnie została
wicedyrektorką szkoły. Dzisiaj zaś przygotowała imprezę na blisko trzydzieści
osób. Trochę pracy w to włożyła, ale dzieci, głównie Oliwia, pomogły. Daniel
mniej, ale to nie było żadne zaskoczenie. Zresztą wyjechał dziś rankiem, razem
z piłkarzami, na daleki wyjazd i miał wrócić późno w nocy, w zasadzie już w
niedzielny poranek.
Cieszyła ją
też piękna pogoda. Majowy wieczór zapowiadał się bardzo ciepło i to dobrze, bo
to oznacza, że pewna cześć uczestników imprezy spędzi ją na dworze. Mieszkanie,
choć nie było małe, z trudem mogło pomieścić taką ilość gości. Sąsiadów miała
tolerancyjnych, więc nie obawiała się ich reakcji.
Planowała
pozostać bardziej na uboczu dzisiejszego dnia, siedzieć w kuchni, nie wchodzić
w towarzystwo imprezowiczów, deprymując ich swoją obecnością. Wszak zdecydowana
większość gości to uczniowie i uczennice jej liceum. Niemniej wyglądać musiała
dobrze.
Dobrze,
czyli trochę luźno, ale trochę oficjalnie. A zresztą… W pokoju zrzuciła z
siebie ręcznik i włożyła czarne majtki a potem stanik takiego samego koloru. Na
nogi wciągnęła pończochy samonośne. A potem założyła dość lekką sukienkę
koloru, jakżeby inaczej, czarnego. Nie za długą, rzecz jasna nie za krótką.
Kończyła się nieco nad kolanami. Na koniec wyciągnęła z szafy buty na wyższym
obcasie.
Zaczesała
włosy do tyłu, upięła i spojrzała w lustro. Subiektywnie i krytycznie odjęła
sobie z jakieś… powiedzmy osiem lat. No…
To teraz
jeszcze tylko lusterko na stół i jakieś delikatne pomalowanie brwi,
podkreślenie rzęs i inne takie…
- Ech… Ta
jak się ubierze… - sapnął Przemek będąc już w środku. Przyszedł razem z Oskarem
i Kamilem. Nauczycielka zdążyła im mignąć gdzieś w kuchni. Na sekundę, ale i
tak wystarczyło, by w głowach mieli jedno.
- Gdyby tak
przychodziła do szkoły, to nikt by matury nie zdał – dowcipkował Kamil.
- Dzień
dobry, pani profesor. Pięknie dziś pani wygląda – swobodnie odezwał się Oskar,
widząc nadchodzącą dyrektorkę.
- A
widziałeś kiedyś, bym nie wyglądała pięknie? – zapytała uśmiechnięta
nauczycielka, zbliżając się do nowoprzybyłych gości.
- Pewnie
było to wtedy, jak mnie nie było na świecie… To dla nas? – uśmiechnął się
niewinnie.
- Hm… -
pokiwała głową, z lekko pobłażliwym uśmiechem, patrząc w oczy licealiście. Za
nic w świecie nie chciała dziś zgrywać szkolnej pani wicedyrektor. – To dla
tych, którzy będą się dziś grzecznie bawić i nie robić wiochy.
- Aha,
czyli nie dla nas…
- A wam,
posprawdzam w poniedziałek osobiście, czy odrobiliście zadania domowe – z
nieznikającym uśmiechem poszła dalej.
- Maj
dopiero a ta, opalona jak Hiszpanka… - mruknął Kamil wpatrując się w oddalającą
się postać.
- Ciekawe,
czy tyłek też ma tak opalony? – zainteresował się Przemek, obserwując nogi a
przede wszystkim pośladki pani dyrektor.
- Sprawdzę
za kilka godzin i ci powiem – beztrosko odparł Oskar i wyszedł na zewnątrz
celem rozejrzenia się po terenie imprezy.
Oskar nie
szarżował. Ani z alkoholem, ani z tańcami. Czuł, że musi zachować dość trzeźwy
umysł. Leniwie sączył piwo, potem wziął drugie. Wyluzowany, z uśmiechem
odganiał mniej, lub bardziej nieśmiałe podchody niektórych koleżanek.
Był dość
pewnym siebie chłopakiem, ale rzecz jasna opowiadając kolegom o tym, czego nie
zrobi dziś z nauczycielką, podpuszczał ich tylko. Acz i on sam wyznaczył sobie
pewne cele na ten wieczór. Chciał trochę przetestować swoje umiejętności, jak i
samą nauczycielkę. Wcześniej sprawdzał je na rówieśniczkach, dzisiaj… Dzisiaj
chciał sprawdzić jak daleko może posunąć się z kimś z zupełnie innego świata. Z
osobą nie dość, że starszą, zajmującą prawie najwyższe stanowisko w szkole, to
jeszcze tak atrakcyjną, że mogłaby być spokojnie gwiazdą Hollywood, bić się o
miano miss numer jeden z taką Megan Fox i i bujać u boku jakiegoś popularnego
przystojniaka a nie dyrektora małego klubu w niewielkim wielkopolskim mieście.
Chciał po
prostu poflirtować. Wywnioskować, na jak wiele może sobie pozwolić z kimś z
takiej półki. Może wyciągnąć jakieś intymne informacje z życia prywatnego. Może
zatańczyć bliżej siebie. Może dowiedzieć się, ze gdyby nie te granice, te
bariery, to skończyłoby się na…
Oskar, bez
fałszywej skromności stwierdził, że ich czwórka, najbardziej przyciąga płeć
żeńską. Nic dziwnego, z reguły tak bywało. Czy to na domowych imprezach, czy w
klubach, których powoli stawali się bywalcami. Miał świadomość, że cała trójka,
Adam, Przemek i Kamil to przystojne chłopaki, wystarczająco wygadane, by nie
mieć większych problemów ze zbajerowaniem jakiejś laski. Razem w czwórkę,
trochę już tych panien zaliczyli. Trochę, jak na swój wiek. Niektóre dziewczyny
same rzucały im się w objęcia i nie tylko.
Ale z
reguły brakowało wśród nich prawdziwych piękności. No, może z wyjątkiem Jagody,
nieoficjalnej miss sąsiedniego liceum, którą Oskar zbałamucił kilka miesięcy
temu, na początku drugiej klasy. Wystarczyły dwa tygodnie, by wylądowali w
łóżku. Zaliczenie tej sympatycznie uśmiechniętej , ładnej brunetki, Oskar
uważał za swój największy sukces. Tym bardziej, jeśli wziął pod uwagę i czas
potrzebny do tego osiągnięcia, jak i fakt, że sama Jagoda deklarowała swoją
zimnokrwistość i zasadniczość. Dobra, dobra, nie z Oskarem takie bajery. Po
wszystkim, jeszcze kilka razy znaleźli się w łóżku, Jagoda zdecydowanie liczyła
na coś więcej, ale Oskar już patrzył jak się z tego wymigać. Stał się dość
nieprzyjemny dla dziewczyny, tak, że ona sama zrezygnowała. No i dobrze. Ponoć
później trochę wypłakiwała się w poduszkę przez całe tygodnie.
Jeszcze
Adamowi, w styczniu trafił się interesujący kąsek, w postaci dwa lata starszej
studentki. Może nie jakaś piękna, ale atrakcyjna, jak najbardziej. I co ważne,
starsza a to zawsze podnosiło ich własną ocenę. Zaimponować równolatce, bądź
dziewczynie młodszej o rok, czy dwa, to nie była sztuka. Co innego, gdy przyszło
wyciągnąć starszą od siebie. Dlatego Adam, choć ze słabszym licznikiem, niż
Oskar, często szczycił się tym sukcesem.
Przemek nie
dbał za bardzo o czynniki zewnętrzne. Jemu wystarczało to, że dziewczyna jest
chętna i tyle. Lepsze w garści cycki najbardziej przeciętnej laski w mieście,
niż te na dachu, choćby ich posiadaczką była prawdziwa królewna.
Kamil dbał
o jakość chyba najbardziej. Stąd jego licznik wyglądał najgorzej, ale za to
wypełniały go dwie dziewczyny z pierwszej ligi.
Te
rozważania zajmowały czas wycofanemu nieco Oskarowi, gdy spokojnie popijał piwo
zerkając wokół siebie. Widział tańczące na małym parkiecie pary, kolegów nie
żałujących sobie alkoholu a od czasu, do czasu, panią domu dyskretnie
kontrolującą pomieszczenie. Ale trzeba przyznać, że i ona była dziś mocno
wyluzowana. Przynajmniej jak na nią. Porzuciła gdzieś sztywną etykietę i z roli
dyrektorki, sprowadziła się do roli kucharki.
Oskar luźno
próbował zaczepić ją kilka razy. Z uprzejmym uśmiechem podejmowała króciutki
flirt, po czym uciekała do kuchni, czy gdzieś indziej. Dopiero za którymś
razem, gdy na zegarze zbliżała się północ, zaskoczyła go swoim pojawieniem.
Kamila
faktycznie wolała znajdować się w cieniu imprezy. Nie chciała deprymować swoją
obecnością uczniów ze swego liceum, czy w mniejszym stopniu innych gości. Uznała,
że tego wieczoru przysługuje im więcej praw, niż zwykle. Udawała, że nie widzi
niektórych pojawiających się na stole rzeczy, których, jako wicedyrektorka
normalnie zaakceptować by nie mogła.
Mimo tego
nie nudziła się. Trzeba było wstawić na gaz to jedno danie, to drugie, to
zaparzyć herbatę a potem zanieść do pokoju przepełnionego imprezowiczami.
Niewiele wolnego czasu wypełniały jej krótkie rozmowy z uczennicami, Partycją,
Alicją, Beatą i niektórymi uczniami, jak przede wszystkim, rzucającym jakieś
luźne zaczepki Oskarem. Śmiała się trochę z nich. Widać było jak na dłoni, że
Oskar chciałby widzieć ja bliżej siebie. Dlaczego? Miał przecież praktycznie
pod ręką wiele koleżanek, które chętnie zajęłyby miejsce obok niego.
Zresztą w
wolnych chwilach Kamila rzeczywiście zauważyła, że Oskar zajmuje się rozmowami
z Alicją, czy szczególnie mocno wpatrującą się w niego, rudą, Klaudią o
wielkich niebieskich oczach, ubraną dość odważnie. Ale z pewnym zdziwieniem
konstatowała, że te kontakty nie wykraczają poza zwykłe rozmówki, chociaż
znając się na kobietach, widziała dobrze, że Klaudii zależało na czymś dużo
więcej, niż tylko wymianie kilku zdań.
Tym
bardziej, że w pokoju potworzyło się kilka par, niektórzy jakoś nie krępowali
się z okazywaniem sobie bliższych uczuć. Ktoś zaś zniknął w innym
pomieszczeniu. Widziała wychodzącego z pokoju syna sąsiadów, Marcina z jakąś
nieznaną jej dziewczyną. Kilkanaście minut później z pewnym przejęciem
odnotowała także brak Mieszka i Angeliki.
Trochę ją
to… Zdenerwowało? Nie, no, bez przesady. Ale było to dziwne uczucie, jej syn i
jego dziewczyna… Wzruszyła ramionami. Jej dzieci są już dorosłe. Właśnie od
dzisiaj.
Dyskretnie
popijała drinka. Jeden należał się jej za to wszystko. Do kuchni nie wchodził
nikt poza Oliwią i wcześniej Mieszkiem. Raz, czy drugi wpadła na początku
imprezy, któraś z koleżanek córki a potem już nikt. Więc nikt nie mógł widzieć,
że pani wicedyrektor też postanowiła delikatnie uczcić osiemnastkę swych
dzieci.
Przypomniała
sobie swoją własną, dwadzieścia osiem lat temu. Raczej skromną, w sumie było
kilkanaście osób. Głównie koleżanki, chyba do tego dwóch kolegów. Może ze
względu na tak dużą dysproporcję płci, była spokojniejsza. Ona sama, bez chłopaka.
Trochę pojadły, popiły, potańczyły i… Poszła spać. Gdzieś o drugiej w nocy.
Dzisiaj nic
nie wskazywało na to, że o drugiej w nocy stworzy się klimat, by ktokolwiek
mógł pójść spać. Nie licząc tych, którzy przedawkują pewne napoje.
A ona sama?
Też pójdzie spać o drugiej? Zerknęła na zegar, dochodziła północ. Rozsądek
nakazywał poczekać te kilkadziesiąt minut, sprawdzić co się dzieje a potem udać
się w objęcia Morfeusza. Rozsądek i lata. Ale nastrój sprzeciwiał. Imprezowy
klimat, pogodny nastrój, w sumie dość fajne towarzystwo i być może wypity drink
sprawiały, że wygrało to drugie. Niby od niechcenia weszła do pokoju, nie mając
zbyt wielkiej ochoty by wracać do kuchni.
- Pani
profesor, może pani pozwolić do nas? Mamy problem – niby spokojnie, nie nachalnie,
ale jednak tak, że nie dało się odmówić, odezwał się Oskar.
- W czym
wam pomóc? – Kamila zbliżyła się do kilkuosobowej grupy z większym
zainteresowaniem, bo nie widziała żadnego problemu. Pewnie jakaś różnica zdań
na jakiś temat.
- No bo
jest tak… Adam – wskazał na kolegę – twierdzi, że pani Klaudia od WFu, mówiąc
wprost, czuje miętę do pana Stebleckiego, tego nowego wuefisty, nie…? –
przeciągnął, szybko szukając wyjścia z sytuacji. Adam, podobnie jak i Przemek z
siedzącą obok koleżanką, lekko się zdziwili, wiedząc doskonale, że przez
ostatnie kilka minut rozmawiali o czym innym. – Więc, ja się pytam, czy to
według pani, jako nowej wicedyrektor jest OK, że nieco starsza nauczycielka,
wyrywa nieco młodszego. Tym bardziej, że pani Klaudia przecież ma męża, o czym
dobrze wiemy – wybrnął, wzbudzając lekki śmiech. Klaudia była drugą w szkole
nauczycielką pod względem atrakcyjności. Długowłosa blondynka właśnie osiągnęła
czterdziestkę, jednak wyglądała bardzo ponętnie. Miała pecha, że uczyła w
liceum, gdzie nie była w stanie pokonać tej najważniejszej konkurentki, bo w
każdym innym, znalazłaby się pewnie na szczycie listy najseksowniejszych
nauczycielek. Niestety w tej szkole mogła ubiegać się najwyżej o tytuł vice.
- Pierwsze
słyszę o czymś takim! – szczerze zdziwiła się Kamila, stojąc nad grupką
uczniów. – Nie pomieszaliście niczego?
- No a
jeśli tak… To kto według pani ma romans z innym nauczycielem? – zagadnął
swobodnie, znów wzbudzając uśmiechy.
- Na pewno
nie ja – pewnie odparła tym samym tonem wyluzowana wicedyrektorka. – A co do
Klaudii, cóż… - wzruszyła ramionami. Niektórzy wymienili lekkie uśmiechy. Nie
było tajemnicą, że obie niespecjalnie przepadały za sobą. Kamila dość poważna,
dystyngowana, konserwatywna, Klaudia raczej wyluzowana, nader chętnie się
uśmiechająca, bardziej towarzyska. Czy to było powodem? Nie wiedzieli, ale fakt
miał miejsce.
- Co do
Klaudii, to… - podchwycił wątek Adam. – To niezłe ziółko, pani profesor… Nader
często uśmiecha się do Stebleckiego, nie da się ukryć.
- I to wszystko
wywnioskowaliście z tych uśmiechów? – zapytała z lekkim pobłażaniem Kamila.
- Nie
tylko, nie tylko… Było jeszcze coś. No, ale może dajmy temu spokój – uciął
nagle.
- Zaraz,
zaraz, jakie coś? Melduj wszystko co wiesz koleżko – zapaliła się nieznacznie
nauczycielka.
- No
dobrze, ale to w sumie długa historia. Adam, przesuń się trochę, zrób miejsce
dla pani profesor. Proszę usiąść, bo to trochę potrwa – Oskar wydał odpowiednie
polecenia tak, że znów nie sposób byłoby mu odmówić. Kamila chcąc, nie chcąc
usiadła po jego prawej ręce.
- No wiec
mów, co miałeś na myśli, tylko bez ściem…
Oskar
odetchnął. Pierwszy punkt programu udał się jak trzeba. Teraz tylko wypadało
zaciekawić nauczycielkę i wprawić ją w odpowiedni nastrój, by została jak
najdłużej.
- Bo kiedyś
widziałem, proszę pani… Koło zakładów bukmacherskich stałem i tak się złożyło,
że on tam siedział w swym Renault a ona właśnie do niego wsiadała. I wtedy
zauważyłem, że tuż po tym jak wsiadła, pokazała mu coś, jak dla mnie, bardzo
podejrzanego…
- Co to
było? – indagowała zaciekawiona Kamila.
- No więc…
To był słoik majonezu… - przerwał, bo wokół rozległ się ryk śmiechu i podniósł
głos, starając się zachować poważny ton. – Ja wiem, że to śmieszne, ale niech
pani sama powie. Kto normalny chwali się drugiej osobie, że przed chwilą kupił
w sklepie majonez? Czy pani, jak wejdzie do sekretariatu, chwali się
Kozłowskiej, że kupiła pani dzisiaj majonez? Nie, takie rzeczy można opowiadać
bliższym osobom. Na przykład mężowi, albo chłopakowi. Na zasadzie, „kochanie,
patrz, kupiłam majonez, zrobimy sobie dzisiaj sałatkę, nie”?
Urwał,
starając się zachować powagę. Żarty, żartami, ale te zbyt prostackie, czy zbyt
oczywiste, mogły wywołać odwrotny skutek. Tutaj nic takiego nie miało miejsca.
Śmiali się wszyscy, Kamila też, choć zachowała na tyle umiar, by nie rechotać
jak siedząca obok Adama Alicja.
Widok
śmiejącej się z jego tekstów pięknej nauczycielki, był czymś co sprawiło mu
wiele satysfakcji, jak i zdopingowało do dalszych działań. Nie mógł przecież
poprzestać na jednej, drobnej akcji.
- Dobry z
ciebie detektyw, skoro udowodniłeś zdradę, poczynając od zwykłego słoika z
majonezem. Agatha Christie by się nie powstydziła…
- Tak, w
sumie parę osób mi już mówiło, że nadaję się na detektywa – machnął dłonią. –
Może zresztą zajmę się tym po szkole. Jakby pani potrzebowała, to jestem do
usług…
- Dziękuję,
ja nie szukam żadnego detektywa, bo nie jest mi do niczego potrzebny.
- Wszyscy
tak mówią a potem… A potem się okazuje, że dyrektor klubu piłkarskiego, robi
jakieś podejrzane transfery w drużynie piłkarek… - zakpił lekko, zastanawiając
się, czy nie posuwa się za daleko. Uśmiechy na twarzach towarzyszy nieco
przygasły, ale Kamila była w zbyt dobrym humorze.
- Oj,
Oskar, Oskar… - pokiwała pobłażliwie głową. – Mógłbyś się uczyć od Daniela
podstaw małżeńskich… - wiedziała co mówi. Jeżeli miała być czegoś pewna na tym
świecie, to tego, że jej maż jest jej absolutnie wierny.
- No
dobrze. Mam nadzieję, ze tylko on, bo wtedy będę bezrobotny.
- Patrząc
na wasze pokolenie, jestem pewna, że bezrobocie ci nie grozi – odgryzła się
lekko.
- Rozumiem,
że pani pokolenie było dużo spokojniejsze? I nigdy nie spotkała się pani z
propozycją romansu z pracy? – na twarzach kolegów i koleżanek znów pojawiły się
uśmiechy. Przecież wszyscy wiedzieli, że Kamila nie mogła zrobić dwóch kroków
na korytarzu, by nie zwrócić na siebie uwagi męskiej części liceum.
- Hah… No
cóż, za dużo chciałbyś wiedzieć – wycofała się nieco zaskoczona pytaniem
nauczycielka, zachowując jednak pokerową twarz.
- Czyli
trafiłem. Ale skoro pani nie chce opowiadać… To wypijmy za zdrowie pary… Znaczy
osiemnastkowiczów! – wzniósł lekko w górę szklanką z piwem. Pozostali również.
Świadomość, że piją alkohol w towarzystwie wicedyrektorki szkoły, dawała im
sporą frajdę.
Kamila
również poczuła ochotę na drugiego drinka. Wahała się jednak w tym
towarzystwie. Sprawę rozwiązał oczywiście Oskar, w odpowiednio żartobliwy
sposób zapewniając, że nikt nie przyczepi się do pani wicedyrektor popijającej
sok ze szklanki. Tym sposobem nauczycielka na dobre zadomowiła się w kameralnym
towarzystwie czterech chłopaków i dwóch dziewczyn. Ale czas upływał a
towarzystwo się przerzedzało. Po wypiciu piwa, Przemek zniknął gdzieś ze swą
koleżanką. Kilkanaście minut później Kamil ulotnił się wraz z Alicją. Nie bez
wpływu na to miał fakt, że to głównie Oskar prowadził rozmowę, zabawiając panią
profesor i w pewien sposób zniechęcając tym samym pozostałych. Pozostali we
trójkę Kamila, Oskar i Adam.
Dla Oskara
to wciąż było o jednego za dużo. Swobodna rozmowa z piękną nauczycielką
sprawiała mu olbrzymią przyjemność i czuł jak narasta w nim adrenalina. Wraz z
testosteronem. Wicedyrektorka zachowywała się dużo swobodniej, niż w szkole.
Nie do końca wiedział, co na to wpływało. Czy impreza, czy alkohol, czy jego
własna osoba, czy może po prostu miała dwie różne twarze i w domu była zupełnie
inną osoba, niż w szkole. Na razie nie miało to znaczenia. Istotny był fakt, że
często potrafił przywołać uśmiech na jej piękną twarz. Mocno go to kręciło. W
czasie, gdy koledzy bajerowali proste koleżanki z klasy, czy inne, on flirtował
sobie z najpiękniejszą kobieta w mieście. Do tego starszą o dwadzieścia osiem
lat.
Ni stąd, ni
zowąd, czuł, że Adam trochę mu zazdrości tego flirtu i dlatego nie chce odejść.
Czyżby wyczuł, dokąd zmierza ta rozmowa? Bez przesady… Oskar nie wypił tyle, by
stracić trzeźwość umysłu i popaść w jakieś samouwielbienie. Flirt, flirtem, a
coś więcej… To jak stąd na księżyc. Więc…
- Więc
mógłbyś w końcu pójść, przecież nie zerżnę jej tu na stole – odezwał się do
kolegi, gdy Kamila wyszła na chwilę do kuchni.
- Co ty…?
Nie rozumiem…
- Rozumiesz
i to dobrze, siedzisz tu i się czaisz, jakbyś chciał zobaczyć, czy ściągnę z
niej te spodnie, czy nie i jeszcze komentować każdy jej ruch.
- Ale
pieprzysz…
- Nie
pieprzę – wzruszył ramionami Oskar. – Ale zachowujesz się dziwnie.
- Hm… -
Adam zastanowił się przez chwilę. Nie miał tej pewności siebie co kolega i
dotarło do niego, że jest tu trochę jak piąte koło u wozu. Trochę racja, przez
ostatnie pół godziny, był tylko dodatkiem do tej pary. To oni rozmawiali miedzy
sobą a on z rzadka się wtrącał. Zawstydził się lekko.
Faktycznie,
Oskar go rozszyfrował. On, Adam, czuł pewną zazdrość. Wprawdzie zapewnienia
Oskara sprzed kilku godzin, o tym, że zerżnie piękna nauczycielkę traktował z
mocnym przymrużeniem oka i uznawał je za nierealne, to jednak musiał przyznać,
że koledze dobrze szło. Czuł zazdrość o to, że Oskar tak swobodnie rozmawia z
Kamilą a ta nie olewa go, tylko podejmuje rozmowę i uśmiecha się. OK., nie
będzie żadnego rżnięcia, ale co jeśli zaraz wyjdą na parkiet i on, Oskar będzie
mógł potrzymać nieziemską nauczycielkę w swych ramionach, obmacując jej talię?
Na samą myśl poczuł, jak skręca go z zazdrości. Nie był lamusem, miał pewne powodzenie
u dziewczyn, ale przecież żadna z nich nie była Kamilą. Szkoda tu nawet wysilać
się na porównania.
Miał też
jednak swój honor. Nie w smak były mu uwagi kolegi, ale uznał je za w pewien
sposób słuszne. Ciężko było siedzieć przy stoliku i udawać, że jest się
pełnoprawnym uczestnikiem rozmowy, gdy się nim nie było. Wstał i uznał, że czas
wyjść się przewietrzyć. Tym bardziej, że dość spora część imprezowiczów
wylądowała właśnie na podwórku, korzystając z pięknej, majowej nocy.
- Sam
zostałeś, biedaku – skwitowała Kamila, siadając obok Oskara po powrocie.
Ostatnie słowo ciężko przeszło jej przez gardło. W stosunku do tego wygadanego
przystojniaka opędzającego się od dziewczyn, było absolutnie niestosowne.
- Nie ja
jeden, pani maż też wybrał dzisiaj inne towarzystwo – odciął się lekko, z
zadowoleniem przyjmując fakt, że nauczycielka wróciła do niego. Przecież nie
musiała, mogła siedzieć sobie w kuchni, pójść spać, albo dołączyć do kogoś
innego. A jednak… I to o czymś świadczyło. I wzmocniło jego pewność siebie.
- Co ty tak
o moim mężu, hm?
- Nic. Tak
tylko gdybam, że w przypadku klientek, chcących dowodów niewierności tak
świętych mężczyzn, musiałyby one płacić mi chyba tonami złota.
- Za to
pewnie ścigając takich facetów jak ty, robiłbyś to prawie za darmo – docięła
mu, w rewanżu za lekkie złośliwostki dotyczące Daniela.
- Hehe, no
cóż… - wzruszył ramionami, zadowolony, że uważa go za chłopaka o sporych
możliwościach damsko-męskich. – Ja tylko sobie czasami tańczę z różnymi… I to
tyle – przybrał zawadiacki uśmiech.
- Dzisiaj
kiepsko ci idzie, zresztą kandydatek zostało niewiele – Kamila przeleciała
wzrokiem po dość opustoszałym pokoju, popijając drugiego drinka, tak aby nikomu
postronnemu nie przyszło na myśl, że to wcale nie jest Fanta.
- Ważne, że
została najfajniejsza – pozwolił sobie na dość bezczelny komplement. Wiedział
dobrze, że nauczycielka zrozumie kogo miał na myśli.
Nastrój
nieco się zmienił, światła od jakiegoś czasu były przygaszone a na parkiecie, w
rytm muzyki poruszało się kilkanaście osób. Towarzystwo trochę się
przerzedziło, część wyszła na powietrze, ktoś chyba zdążył już wrócić do domu.
- Może i my
zatańczymy? – zaproponował lekkim głosem Oskar, siląc się na luz, po kilku
kolejnych minutach.
- Nie,
dziękuję – potrząsnęła głową z uśmiechem, choć w drugiej sekundzie propozycja
wydała jej się kusząca. Przecież lubiła tańczyć a w ostatnich latach, nie miała
ku temu żadnej okazji.
- Będziemy
tu tak siedzieć? – zaoponował, odzywając się niemal jak do swojej dziewczyny. –
Niech się pani nie da prosić.
- Wiesz co…
Musze wyjść na chwilę, zerknąć gdzieś – tylko w połowie było to wymówką. Nagle
faktycznie poczuła ochotę by przejść się po podwórku.
- Szkoda,
poczekam – wzruszył ramionami Oskar.
Spokojnym
krokiem opuściła pokój. Było już po północy i chciała zobaczyć jak wygląda mini
impreza na zewnątrz. To jeden powód. Drugim było to, że chciała przerwać dość
mocny wpływ młodego przystojniaka na nią samą. Spowodowany tak jego osobą, jak
i wypitym alkoholem. To był trzeci powód. Świeże powietrze musiało dobrze jej
zrobić.
Nie
spiesząc się zeszła po schodach i podążyła na tył ogródka. Ku jej zadowoleniu
było tam dość spokojnie. Kilkanaście osób bawiło się stosunkowo spokojnie. O
dziwo, alkohol nie spowodował eskalacji głośnych zachowań. Rozpalono grilla,
bawiono się, śmiano, ale w granicach rozsądku. I dobrze, sąsiedzi nie powinni
mieć powodów do narzekań.
Rozejrzała
się po towarzystwie. Po dłuższej chwili dostrzegła Oliwię, w towarzystwie jej
nowego chłopaka, Damiana i jakiegoś kolegi. Sprawiała wrażenie raczej trzeźwej.
I dobrze, zawsze była rozsądną, choć może trochę naiwną dziewczyną. Nie
widziała za to Mieszka a na górze też go chyba nie było.
Stanęła
nieco z boku, w cieniu. Większość osób nie dostrzegło jej. Dlatego bez
przeszkód mogła rozglądać się wkoło siebie a po jakimś czasie zwróciła uwagę na
intrygującą rozmowę.
- Wiesz, że
chłopaki z klasy urządzili sobie konkurs na najdłuższe penisy? – usłyszała głos
dobiegający z boku.
Zerknęła.
Na ławce siedziały Marta i Klaudia. Dwie brunetki z klasy jej dzieci.
- Bawiłaś
się w jurora? – zaśmiała się ta druga, Klaudia.
- Nie no co
ty… - Marta sprawiała wrażenie nieco zawstydzonej.
- Spoko,
zawsze możemy poprosić o powtórkę – zaśmiały się obie. – No i co w związku z
tym konkursem?
- Myślałam,
że zainteresują cię wyniki – droczyła się Marta.
-
Interesują, czy nie… I tak mi je zaraz zdradzisz, więc mów!
- Wygrał…
Tak, Oskar. Niespodzianka?
- Naprawdę?
– Klaudia rzuciła głową w bok, jakby szukając wspomnianego przystojniaka. – Nie
dość, że ciacho, to jeszcze i tam jest wyposażony… Ideał…
- Mówił mi…
Znaczy się Adam mówił, że wyszło mu dwadzieścia jeden centymetrów – Marta
ściszyła nieco głos, ale Kamila zdążyła usłyszeć liczbę. Nie usłyszała niczego
więcej, bo zauważyła ją córka.
- Mamo,
zjesz z nami? – zwróciła się do niej Oliwia.
- Nie –
potrząsnęła głową. – Zaraz wracam na górę.
Mimo prośby
jeszcze jednej z uczennic nie zmieniła zdania. Odczekała jeszcze chwilę i
skierowała się z powrotem, tym razem idąc drugą stroną. Szła powoli, bo na
bokach uliczne oświetlenie nie robiło szału. Może dlatego zwróciła uwagę na
jakieś dziwne odgłosy.
Kilka
metrów dalej, tuż pod płotem, obok drzewa stała jakaś para. Precyzyjniej
ujmując stała jedna osoba, druga klęczała przed nią. Kamila, osłonięta
roślinnością, dodatkowo pozostając w cieniu była dla nich kompletnie
niewidoczna. Para mogła co najwyżej słyszeć jej kroki. Ale zajęta sobą
najwidoczniej nie słyszała.
Zwolniła
krok, wręcz przystanęła. Z sekundy, na sekundę zaczęła domyślać się o co chodzi
w scenie rozgrywającej się przed jej oczami. Osobą klęczącą była dziewczyna,
Kamili, mimo ciemności udało się dostrzec jej blond włosy. Skupiła na niej swą
uwagę, bo te włosy, tę fryzurę skądś kojarzyła. Dziewczyna… Tak, bez dwóch zdań
robiła dobrze jakiemuś chłopakowi.
Kamila z
jednej strony żachnęła się. Z drugiej coś ją przytrzymało. Może to alkohol,
może to pobudzone nieco zmysły kazały się jej zatrzymać. Dodatkowo te włosy…
Coś jej nie dawało spokoju. Te włosy, ta zielona koszulka… Zaraz, zaraz…
Przecież tak ubrana była Angelika, dziewczyna Mieszka!
Poczuła jak
podskoczyło jej serce. Nie widziała głowy chłopaka, bo zasłaniały ją liście,
ale przecież to nie mógł być kto inny. Schowana w mroku, pod ścianą Kamila
intensywnie wpatrywała się w rozgrywającą się na jej oczach scenę. Scenę, w
której jedna z jej uczennic obciągała jej synowi.
Z jednej
strony poczuła pewną zazdrość o to, że jakaś blondynka tak deprawuje jej
dziecko, ale… Ale co mogła zrobić? Przecież nie podejdzie i nie powie, że brzydko
się bawią. Tak, Mieszko stał się pełnoletni i mógł robić co chciał. A ona nie
mogła mu tego zabraniać.
Z drugiej
strony poczuła jak krew szybciej krąży w jej żyłach. Na jej twarz wypłynął
rumieniec. Skoro nie mogła tego przerwać, to powinna była odejść. Ale nie była
w stanie. Z zapartym tchem przyglądała się miłosnej grze dwojga młodych ludzi.
Jej syna i jego dziewczyny. Na jej oczach dwoje ludzi, w tym jeden szczególnie
jej bliski, oddawało się erotycznym namiętnościom.
Czuła
zazdrość. Może bardziej matczyną, niż inną, nieważne. Czuła jak serce bije jej
mocniej, jak dłonie się zaciskają. Tam, pod drzewem, blondynka ociągała jej
synowi. Ta myśl sprawiała, że Kamili zaschło w gardle.
Nigdy
wcześniej w swoim życiu nie miała okazji podglądać kogoś uprawiającego seks.
Teraz w wieku czterdziestu sześciu lat przytrafiło się jej to po raz pierwszy.
I to co widziała działało na nią. Nie wiedziała, czy to dlatego, że widzi przed
sobą parę uprawiającą seks oralny, czy dlatego, że jedną z tych osób jest jej
syn.
Przywarła
do ściany nie spuszczając oczu z pary. Dziewczyna rytmicznie przesuwała swe
usta po penisie Mieszka. On trzymał swe dłonie na jej głowie, dyskretnie, acz
zauważalnie kierując całą sytuacją.
Kamila
poczuła, że jest porządnie podniecona.
Nie, nie
mogła tu stać dalej. Ale bała się wycofać, bo młodzi mogli usłyszeć odgłos
butów na obcasie i zobaczyć przez kogo zostali podglądnięci. Więc trwała przy
ścianie, czekając na bardziej dogodną chwilę. I patrzyła jak Angelika wypuszcza
członka ze swoich ust, masując go intensywnie dłonią. A potem wkłada raz
jeszcze i równie szybko pieści ustami. Usłyszała lekkie westchnięcia, bez
wątpienia wydane przez Mieszka i zrozumiała, że to jest finał. Jeszcze
głośniejszy oddech, sapnięcie i to był odpowiedni moment, by najciszej jak się
da zawrócić w kierunku grillujących i obejść dom z drugiej strony.
Starając
się uniknąć zdziwionych spojrzeń niektórych imprezowiczów, przeszła szybko obok
nich i z drugiej strony dotarła do schodów, niemal wbiegając do domu na
drżących nogach. Sytuacja, której była świadkiem, kompletnie wytrąciła ją z
równowagi.
- Widzę, że
zmęczyła się pani – przywitał ją kręcący się przy stole Oskar. O dziwo sam, bez
damskiego towarzystwa. Od razu podsunął jej krzesło, mimo, że sam stał.
- Nie, nie
trzeba – pokiwała odmownie głową. Mimo, że nogi jej drżały, bijące serce nie
pozwoliło usiąść. Wstałaby po kilku sekundach, próbując znaleźć jakieś ujście
nagromadzonych emocji. Sięgnęła po szklankę z „fantą” i upiła spory łyk. Bystry
obserwator, jakim mienił się Oskar, od razu spostrzegł, że nauczycielka jest
czymś podekscytowana i nie ma ochoty na siedzenie przy stole. Postarał się to
jakoś wykorzystać.
- Skoro
nie, to chodźmy głębiej – wyciągnął rękę, ujmując jej dłoń. Dotyk tej części
ciała pięknej nauczycielki wywołał w nim szybsze bicie serca. Nie dał jej
wyrwać się, tak samo jak nie uląkł się jedynego w swoim rodzaju, przenikliwego
i zabójczego spojrzenia pani profesor. Przetrzymał ten atak i poczuł jak jego
natężenie spada. – Niech się pani nie da prosić na imprezie własnych dzieci! –
nie przyszła mu do głowy żadna bardziej błyskotliwa zachęta, ale ta i tak
zadziałała. Kamila choć z minimalnym oporem, dała się wyciągnąć na parkiet.
Oskar poczuł niezwykle przyjemne mrowienie w niektórych partiach ciała.
Miało być
luźno, ale Kamila niesiona emocjami, których przed chwilą doznała, może
kolejnym łykiem alkoholu a może osobą towarzyszącą nie miała ochoty na jakiś
wybitny dystans. Pamiętała rzecz jasna o zachowaniu relacji na linii
nauczycielka – uczeń, ale uznała, że nie należy podchodzić do sprawy aż tak
konserwatywnie. Niemal od razu znalazła się przy swoim przystojnym uczniu. Jej
dłonie nie wypuszczały z uchwytu jego dłoni. Jej twarz znalazła się o kilka
centymetrów od twarzy Oskara a jej usta, przy jakimś niespodziewanym pochyleniu
zetknęłyby się z jego ustami. Czuła na sobie jego oddech, widziała jego nieco
rozszerzone oczy. Tak, spodobało mu się to, nakręciło go. Poczuła z tego powodu
sporą dozę przyjemności.
Bo Oskara
faktycznie trochę zatkało. Poczuł się wręcz w pewien sposób zaatakowany na
parkiecie przez nauczycielkę. Ni stąd, ni zowąd znalazł się tak blisko niej, że
nikt nie mógł o tym marzyć. Czuł dotyk jej dłoni, gorący oddech wychodzący z
ust i czasem dotykające się inne części ciała jak nawet uda.
Czuł
jeszcze jedno. Jak adrenalina wskakuje na wyższy poziom. Włącznie z
testosteronem.
Tym
bardziej, że z głośników popłynęła jeszcze spokojniejsza muzyka. Choć nie był
to żaden łzawy przytulaniec, to Oskar zwietrzył pewną szansę na jeszcze większą
bliskość. Delikatnie, acz stanowczo uwolnił swoje dłonie z rąk nauczycielki i
położył je na jej talii. Ostrożnie postąpił pół kroku w przód. Ich czoła
zetknęły się, oddechy stały się jeszcze wyraźniejsze. Nauczycielka sprawiała
wrażenie, jakby chciała się nieco odsunąć, ale chłopak nie pozwalał na to.
Jeśli naprawdę tego chce, niech się postara dać wyraźniejszy sygnał. Nie
wysłała takiego…
Dotyk
miękkiego materiału sukienki obezwładniał. Czuł namacalnie miękkość
nauczycielki, jej pełną kobiecość. Czuł jak sam, z nadmiaru wrażeń poci się i
na dłoniach i na twarzy. Nerwowo zaczął przesuwać swe ręce wzdłuż jej talii.
Myślał błyskawicznie, czy nie da się urwać czegoś więcej. Czy nie da się
zjechać dłońmi niżej. Spróbował. Delikatnie milimetr po milimetrze.
Nauczycielka kręciła się lekko przed nim, jakby nie zdajając sobie sprawy do
czego zmierza partner. Więc Oskar z zaschniętym gardłem, wyprostował swe dłonie
i zaczął naciskać. Niby lekko, ale niecierpliwość wygrała i nacisnął mocniej.
Westchnął niedosłyszalnie. Nim nauczycielka przesunęła jego dłonie wyżej, z
powrotem na swą talię, on przez sekundę czuł na nich jej pośladki. Nie za mocno
i rzecz jasna nie w całości, ani nie choćby w połowie. Ale górną ich część. I z
wielu względów było to rajskie uczucie.
Reakcja
nauczycielki sprawiła, że przystopował. I tak miał szczęście, że nie skończyło
się gorzej. Boska dyrektorka tylko przesunęła jego dłonie wyżej i nic więcej.
Wciąż tańczyła tuż obok niego, dotykając czasem różnymi partiami ciała. Tym
razem jednak to Oskar starał się trzymać bezpieczny dystans. Nie chciał by
nauczycielka coś poczuła. Konkretnie jego sztywnego, męczącego się w jeansach,
sporego przecież penisa.
A gdy
piosenkę dograno do końca, twarz Kamili znalazła się tak blisko twarzy Oskara,
że ich usta niemal zetknęły się. Kamila odskoczyła niemal, jak oparzona.
Rozejrzała się wokół, ale w przyciemnionym pokoju, chyba nikt nie zwracał na
nich uwagi. Chyba. Odetchnęła i spojrzała raz w płonące oczy ucznia. Nie był w
stanie ukryć pewnego napięcia. Kamila uznała, że nie może tak dłużej. Wycofała
się w kierunku stołu, opróżniła resztki swojej szklanki i po raz kolejny, bez
słowa wyszła z pokoju, udając się na zewnątrz.
Wyszła na
świeże powietrze, nie bacząc, że jej dziwne zachowanie może być różnie odebrane
przez zabójczo przystojnego ucznia. Jako ucieczkę, jako jego triumf, nawet
jeśli nie prowadził żadnej gry. Nie zważała także na to, czy wyszedł za nią,
czy nie.
Przedzierając
się niepewnie przez ogródek, otumaniona tymi wszystkimi doznaniami z ostatnich
kilkudziesięciu minut, z trudem zachowując równowagę, intensywnie starała się
pomyśleć o wszystkim.
Tyle, że
nie umiała wymyślić niczego. Wiedziała tylko, że nie jest pewna siebie, swoich
posunięć. Te wszystkie wydarzenia z ostatnich minut sprawiły, że czuła
pożądanie i liczyła, że wieczorny a w zasadzie już nocny chłód je ugasi.
Pożądanie niekoniecznie w stosunku do Oskara, tak po prostu, ogólnie. Szła w
kierunku odgłosu wydawanego przez rozbawionych imprezowiczów. Ale chłód nie
przywrócił równowagi jej krokom. Wiedząc, że lekko chwieje się na nogach, po
dojściu na tył domu od razu usiadła na ławeczce.
Oskar po
krótkim wahaniu wyszedł z domu tuż za nią. Instynktownie, czuł, że tak musi.
Nie liczył przecież na nic, choć rozpalona wyobraźnia ostrożnie podsuwała
jakieś absurdalne rozwiązania, ale… Ale coś mu kazało iść. Zmusił się do tego,
by iść wolno, by nie spieszyć się, by nie zdradzić, że w tej chwili coś
sprawia, że tak mocno pragnie jej towarzystwa.
Odnalazł
ją, tam gdzie się spodziewał, na tyłach posiadłości. Widział, jak właśnie siada
na ławeczce stojącej trochę z boku, w cieniu bawiącego się towarzystwa. Starał
się uspokoić i wymyślić na szybko coś co sprawi, że potraktują normalnie to co
się stało, ten taniec, ten dotyk. Zbliżał się i widząc niemal kompletnie nagie
ramiona pięknej nauczycielki, niesiony niepohamowaną chęcią dotknięcia ich,
zrobił to. Stanął za polonistką i z bijącym sercem delikatnie przejechał
końcówkami palców po tej odkrytej części ciała. Zareagowała z opóźnieniem, stąd
udało mu się mieć kontakt z ciałem pani profesor trochę dłużej niż ułamek
sekundy.
- Oskar! –
odwróciła się w końcu a on wyczuł lekką naganę w jej głosie. Nic to, było
warto. Czuł bijące serce, czuł, że jego oczy zdradzają stan napięcia. Ale z
pewną satysfakcją wyczuł, że i ona nie jest sobą. Czy to naprawdę przez niego?
Niemożliwe…
-
Przepraszam, dokończyłem tylko to co nam tak ładnie szło na górze – odparł dość
pewnym głosem, nie zważając, że to nauczycielka mogła odebrać jego słowa jako
dość bezczelne. Ale chyba nie miała takiego zamiaru. Wręcz przeciwnie,
spojrzała z jeszcze większą uwagą.
- Odważnie
sobie poczynasz – starała się patrzeć prosto w oczy uczniowi.
Nie
odpowiedział, opierając się dłońmi na ławce. W ten dość sprytny sposób, chował
swoją erekcję. Penis wciąż pulsował i Oskar starał się myśleć o wszystkim,
tylko nie o tym, że siedzi pod nim najpiękniejsza nauczycielka w mieście, którą
zresztą przed chwilą nieco wymacał w tańcu.
No właśnie…
Jak tu uspokoić penisa, gdy samo wspomnienie o tym co się działo sprawia, że
ten sztywnieje jeszcze bardziej? A przecież Oskar wiedział najlepiej, że akurat
u niego ma co sztywnieć…
Dlatego
garbił się wciąż przy ławce, choć wiedział, że wygląda to dość głupio.
Jednocześnie zerkał na bawiące się kawałek dalej towarzystwo, na to, czy ktoś
patrzy się na nich, czy nie.
I
niezręcznie garbił się wciąż, gdy nauczycielka już wstała i zwracając się
twarzą w jego kierunku, cofała się idąc w kierunku małego ogniska. Oskar nie
bardzo wiedział, czy patrząc na niego w ten sposób zaprasza go, by jej
towarzyszył, ale nie zastanawiał się nad tym, gdyż jego uwagę zajęło coś
innego. Konkretnie nieuchronnie zbliżający się kontakt nauczycielki z kilkoma
rozbawionymi osobami. Ani oni nie widzieli Kamili, ani ona, odwrócona tyłem nie
widziała ich.
Oskar
uniósł rękę, jakby ukazując zagrożenie, ale nauczycielka nie zrozumiała a w
następnej sekundzie było już za późno. Kontakt zakończył się małą katastrofą, w
której ucierpiała jednak tylko nauczycielka. Piwo trzymane w dłoni jednego z
niefortunnych imprezowiczów, niemal wypadło z jego dłoni a zawartość znalazła
się na efektownej sukience pani dyrektor.
Następne
kilka sekund, to prostowanie całej sytuacji, wyjaśnianie i przeprosiny. Choć
nie bardzo było wiadomo kto tu zawinił bardziej, dlatego Kamila była bardziej
zawstydzona, niż rozzłoszczona, przecież sama nie zachowała ostrożności.
- No nic,
sukienkę się przecież wypierze – skwitowała krótko. Oskar obserwował uważnie
jej niezgrabne ruchy. Kolejny raz wychodziło na to, że jest nie w sosie.
- To niech
pani z nami zostanie i no… Zje coś z ogniska i wypije… - równie niezgrabnie
próbował się wykaraskać z tej sytuacji drugi z winowajców.
- Nie no…
Najpierw muszę udać się do mieszkania – obwieściła lekko załamującym się głosem
i unikając spojrzeń imprezowiczów, rzucając przelotnie wzrokiem na Oskara
podążyła w kierunku drzwi.
Tym razem
chłopak nie pozwolił sobie na spuszczenie jej z oczu. Szedł kilka kroków za
nią, ścieżką, schodami potem korytarzem aż pod... Nie bardzo wiedział po co,
ale szedł. Jakby dla towarzystwa, jakby chcąc wykazać się jakąś pomocą, choć
nie bardzo wiadomo jaką. Obserwując jej drobne kroki, patrząc na zgrabne łydki
w efektownych, ciemnych pończochach. A z każdym krokiem jego serce biło
bardziej, bo przecież nauczycielka zmierzała do pokoju, w którym zamierzała się
pewnie przebrać. No cóż, sama świadomość tego, że ona tam za drzwiami…
Ona za nimi
zniknęła ale…
Ale nie
zamknęła drzwi, te tylko nieco przywarły do framugi. Oskar wiedział, że
powinien się zatrzymać, ale nie był w stanie. Coś go pchało naprzód. Przecież
zawsze będzie mógł się jakoś wytłumaczyć, że chciał pomóc, czy coś tam. Jakby
co, to go po prostu wyprosi i on wyjdzie. Ale…

Ale teraz z
wyschniętym gardłem pchnął lekko drzwi i jak gdyby nigdy nic zrobił krok w
przód...
A Kamila
szła, znów ogłuszona kolejną niezręczną sytuacją, jaka jej się przydarzyła w
ostatnich minutach. Szła, rozmyślając nerwowo. Wilgoć rozpływająca się na boku
uda doskwierała jej i kierowała w stronę pokoju, celem zmiany garderoby.
Słyszała a w zasadzie bardziej czuła, że chłopak idzie za nią. Nie obchodziło
jej to, starała się o tym nie myśleć.
Czyżby?
Przecież od
dłuższego czasu ten młody, bosko przystojny uczeń zabawiał ją rozmową, potem tańcem,
flirtował z nią a ona, choć traktowała to z dystansem, jak zabawę, jednak… Tak,
był playboyem, na pewno, choć udawał, że nim nie jest. I na pewno chciał coś
dzisiaj ugrać. Ale… Ale on był taki inny. Nie jakiś zadufany, nadęty, pewny
siebie bawidamek, tylko taki zwyczajniejszy. Choć przecież grał na pewno. No,
ale jeśli grał, to do cholery, co z tego? Może coś mu się od życia należało. A
i jej też.
Stanęła
przed szafą i nerwowym ruchem sięgnęła w dół chwytając brzegów sukienki. W tym
samym czasie usłyszała jakiś hałas z tyłu i serce zabiło jej mocniej. Wiedziała
przecież co ten hałas oznacza, ale nie była w stanie przerwać rozpoczętej
właśnie czynności. Z sekundy na sekundę serce podwajało rytm uderzeń. Co tak
zadziałało? Czy to właśnie, jej od lat skrywany, wstydliwy ekshibicjonizm
wychodził z ukrycia? W takim momencie?
Bo przecież
wiedziała, że on wszedł. Przypadkowo, czy nie, ale wszedł i stoi w drzwiach.
On, jej własny uczeń.
Zdjęła z
siebie sukienkę, czując, że nie jest w stanie opanować drżenia swego ciała,
przyspieszonego oddechu i bijącego jak młot serca. Tym bardziej nie była w
stanie powstrzymać wilgoci zalewającej ją w środku.
Miała tę
oczywistą świadomość, że paradowanie w samej bieliźnie na oczach swojego ucznia
jest wyjątkowo niewskazane. Że pozwalanie na oglądanie siebie w takim stroju
szkolnemu podrywaczowi, łamaczowi serc jest czymś czego nienawidziła i na co
nigdy by sobie nie pozwoliła. Dla zasady, dla tego by karać choćby w taki
sposób tych wszystkich bawidamków.
A teraz
rozebrała się myśląc, że tacy chłopacy jak on rodzą się po to by bezkarnie
pieprzyć wszystkie piękności tego świata i robić z nich zwykłe kurewki a one są
tylko po to by im służyć. Przebiegająca przez jej głowę ta myśl, doprowadziła
do tego, że sekundę później, poczuła w cipce prawdziwą powódź. A także
uginające się nogi.
Oskar z
rozwartymi szeroko oczyma i wyschniętymi jak wiór ustami patrzył, nie wierząc w
to co widzi. Choć w swoim życiu zdążył już przeżyć trochę miłych momentów, to
chyba żaden nie mógł równać się z tym. Oto dwa metry przed nim, obiekt marzeń
całej szkoły i pewnie całego miasta, zdejmował z siebie czarną sukienkę. Jak
zahipnotyzowany, Oskar patrzył na odsłaniające się uda pięknej nauczycielki a
potem… Potem majtki a końcu nagie plecy przepasane zapięciem od stanika.
Nieziemska
dyrektorka stała przed nim w samej bieliźnie i niezwykle efektownych
samonośnych pończochach. Stała i chciała wyjąć coś z szafy, ale widocznie nie
za bardzo wiedziała co.
Gdyby ktoś
przed imprezą obiecał mu takie widoki, Oskar nie chciałby już niczego więcej.
Ale teraz… Teraz znów coś go pchnęło. Może wyczuł coś szóstym zmysłem, może
uznał, że raz kozie śmierć. Patrząc w dół na pośladki nauczycielki schowane za
czarna bielizną, na drżących nogach, zbliżył się do niej i położył swe dłonie
na jej łopatkach, przesuwając je po sekundzie na ramiona.
Wyczuł jej
drgnięcie, jakiś opór, ale nie powstrzymało go to. Gdyby obok wybuchła bomba,
tez by nie usłyszał. Zatracił się niemal całkowicie. Niemal, bo jeszcze nie
wierzył, jeszcze się obawiał, że to coś jest pomyłką, że olśniewająco piękna
nauczycielka zaraz się odwróci i go i spoliczkuje.
Ale nic
takiego nie nastąpiło. Czuł tylko pewne drżenie jej ciała, drżenie, które
popychało go do posunięć tak śmiałych, że aż niemożliwych. Jego dłonie znalazły
się na zapięciu stanika. Desperacko, jakby bojąc się reakcji pani profesor
rozpiął go i włożył dłonie pod materiał, chcąc zdjąć go z ciała. Wyczuł opór,
ale kolejny raz nie zważał na to. Był silniejszy. Stanowczo postawił na swoim.
Z jego ust wydobył się gorący oddech, gdy zobaczył jak stanik odpada od ciała
pani profesor lądując na podłodze.
Jej dłonie
zacisnęły się na piersiach, ale to już nie mogło mieć znaczenia. Oskar chwycił
nauczycielkę i silnie odwrócił ją twarzą ku sobie. Spojrzała mu prosto w oczy
swoim zniewalającym spojrzeniem, które teraz… Teraz było pełne wyczekiwania. I
Oskar wiedząc, że każda sekunda zawahania może wszystko zepsuć pokonał kolejna
barierę. W mgnieniu oka przysunął swe usta do jej i mimo kolejnych oznak oporu,
po sekundzie oboje całowali się jak szaleni.
Serce
skoczyło mu do gardła. Do jego uszu dochodziły niesamowite odgłosy, pomruki
pełne rozkoszy i uległości. Odgłosy, które postawiły jego penisa jeszcze
mocniej na baczność.
Oderwał się
od jej ust i zobaczył coś, co sprawiło mu olbrzymią satysfakcję. Jej oczy
wyrażały niemal obłęd. Tak mogła patrzeć tylko kobieta zdobyta. Trudno było w
to uwierzyć, ale tak było. Nauczycielka nie wyglądała na osobę skłonną stawiać
jakikolwiek opór.
Oskar
wykorzystał okazję, by rozebrać ją już ostatecznie. Gwałtownie schylił się w
dół, w jednej sekundzie ściągając z bioder pani profesor czarne majtki,
zatrzymując swój rozpalony wzrok na seksownym paseczku przebiegającym przez
środek łona. Jego zdecydowanie i lekka agresja chyba zniewoliła boską
nauczycielkę jeszcze bardziej.
- Oskar…! –
jęknęła cicho, odzywając się po raz pierwszy, gdy pojawił się w pokoju.
A on już
nie był w stanie się powstrzymać. Ustami przywarł do nagich piersi pani
profesor. Niewielkich, ale przynajmniej dzięki temu, nie zwisającym do pępka.
Zmysłowo pieścił sutki, ściskając je lekko wargami i z lubością wsłuchując się
w ciche jęki zdobytej pani dyrektor. Owe jęki wzmagały się jeszcze bardziej,
gdy zdecydowanym ruchem wsunął dłoń między jej zwarte uda. Ten dotyk… To było
nieopisane uczucie. Poczuł stan przedzawałowy, gdy uświadomił sobie, że
przejeżdża dłonią po wargach sromowych pięknej nauczycielki. Z kolejną doza
satysfakcji stwierdził, że pani Kamila jest tam mocno wilgotna.
Serce biło
mu jak szalone. Czy to już teraz? Czy naprawdę zaraz stanie się coś, o czym on
i dziesiątki jego kolegów, jak setki pozostałych uczniów wyobrażali sobie tylko
w intymnych chwilach, z własnymi penisami w dłoniach?
Szybko
zdjął z siebie koszulkę. Z przyjemnością zobaczył jak nauczycielka przysuwa się
do jego torsu, całując go rozkosznie. Z trudem znalazł miejsce by wedrzeć dłoń
między ich gorące ciała i rozpiąć zamek u spodni. Po chwili daremnych prób,
spotkała go kolejna szokująca niespodzianka. Pani dyrektor zrozumiała o co chodzi i przyklęknęła.
- Ja to
zrobię… - odezwała się załamującym nieco głosem i zszokowany Oskar patrzył, jak
nauczycielka rozpina mu spodnie a po sekundzie zawahania, opuszcza z jego
bioder bokserki. Długi, sztywny penis niemal uderzył ją w twarz.
- O Boże,
naprawdę jest duży… - jęknęła, obejmując go dłonią. Oszołomiony Oskar patrzył w
jej szeroko otwarte oczy a potem na jej usta. Na to, jak rozchylają się i wsuwa
się w nie czubek penisa a kolejne centymetry, trafiając w końcu na opór. Nie
wzięła całego, może tylko połowę, ale przecież nie miało to znaczenia.
Znaczenia
miało to, że nieziemska nauczycielka obciągała mu!
Jej usta od
początku przesuwały się po jego długim i twardym kutasie. To, że zamknęła oczy
a z jej ust dochodziły drobne pomruki znaczyło, że oddaje się tej czynności z
całego serca i to podnieciło Oskara jeszcze mocniej, niż sam fakt obciągania.
Poczuł jak nogi uginają się pod nim. Nigdy nie czuł takich emocji, nie
wytrzymał i sam głośno jęknął.
Ale zabawa
penisem trwała tylko chwilę. Nie wiedział, czy nauczycielkę zdeprymowało to, że
jest on zbyt duży by objąć go w większej mierze, czy po prostu chciała nowych
bodźców. Chyba to drugie, bo…
Bo
przerwała swą czynność i wstała. Ta purytańska, dystyngowana pani profesor w
tym momencie nie była już sobą. W oczach płonęło pragnienie. Oskar patrzył w
jej oczy jak urzeczony. Patrzył, jak nauczycielka popycha go w kierunku
krzesła. Usiadł i natychmiast poczuł jak dyrektorka siada na nim, obejmując go
mocno. W tej pozycji jej głowa było nieco wyżej, więc miał dokładny wzgląd w
jej piersi. Ale jej chodziło o co innego.
Oskar
wstrzymał oddech, gdy poczuł jej dłoń na swym penisie. Uniosła się lekko i
zrozumiał, że próbuje naprowadzić go na swą cipkę. Z wrażenia zamknął oczy. A
więc to jest ten moment! Teraz definitywnie ją zerżnie. Niewiarygodne,
niesamowite, ale…
Ale w końcu
to się stało. Nauczycielka wycelowała i zaczęła powoli opuszczać się na stojący
na baczność, długi sprzęt chłopaka. Już od samego początku jej oczy rozszerzyły
się, ale gdy dotarła do końca, te oczy niemal wyszły na orbit a z ust wydobył
się wysoki, przeciągły jęk a Oskar pomyślał, że zaraz zwariuje.
Złapał ją
mocno za biodra, ale nie dała się ujarzmić i sama nadawała rytm. Początkowo
ostrożny, jakby bała się, że ten długi penis zrobi jej krzywdę. Chyba
niepotrzebnie, bo Oskar czuł jak w środku jest mokro. Ale nie nalegał. Poddał
się rytmowi pani profesor, kierując swe dłonie na jej pośladki, zaś usta na
piersi. Oboje spletli się w niesamowitym uścisku, czując ciepło swoich ciał,
ich dotyk, swoje przyspieszone oddechy. Ona ujeżdżała go coraz pewniej, coraz
szybciej a on ściskał jej nagie pośladki, czasem uderzając w nie z dłoni i
przygryzał sterczące sutki. Ruchał obiekt westchnień całego miasta i ta myśl
doprowadzała go do obłędu.
Z reguły ta
pozycja nie sprawiała mu większej satysfakcji, to dziewczyny odczuwały z niej
większą przyjemność. Ale tym razem było inaczej, bo fakt, że na jego długiego
penisa wbijała się, nie jakaś Jagoda, tylko piękna nauczycielka, o której
marzył każdy uczeń w szkole, spowodował możliwość zbyt szybkiego strzału. A
tego chciał uniknąć. Za szybko, za wcześnie.
Zmusił się
by choć trochę ochłonąć. Ale fakt, że przesuwał swe dłonie po udach
nauczycielki a w zasadzie pończochach a potem bezkarnie ściskał ją za nagie
pośladki doprowadzała do furii.
Nie.
Wiedział, że nie wytrzyma tak długo i nie wygra z nadciągającym orgazmem. A
jeśli orgazm, to koniecznie musi być taki z orkiestrą.
Zebrał w
sobie siły i wstał z krzesła, starając się by jego penis nie opuścił gorącej
cipki pani profesor. Usłyszał jęknięcie nabitej na pal nauczycielki i jeszcze
bardziej rozkoszny pomruk, który pewnie zdawał się być wyrazem pochwały dla
siły fizycznej Oskara. Powoli zmierzał w kierunku biurka, nie spiesząc się, bo
moment, gdy szedł w tym kierunku mając wciąż nabitą na penisa nauczycielkę był
niezwykle ekscytujący.
W końcu
jednak doszedł i tam już skończyły się uprzejmości. Biurko na szczęście było
niemal kompletnie puste, znalazło się więc dużo miejsca by opuścić na nie
dyrektorkę. Oskar uczynił to mało subtelnie, bo teraz sam zamierzał przejąć
inicjatywę. Znów usłyszał głośniejszy jęk.
Kamila
opierała się przez chwilę na łokciach ale Oskar pochylił się na nią i
nauczycielka przybrała pozycję bardziej leżącą, unosząc tylko lekko głowę. Uczeń
bezceremonialnie przyciągnął ją do siebie, tak, że jej cipka znalazła się na
krawędzi biurka. Długie nogi zwisały bezwładnie, ale tylko przez chwilę, bo
Oskar gwałtownie zarzucił sobie lewą na swoje prawe ramię a drugą podciągnął w
górę i zablokował na biurku swoją dłonią. W ten sposób, nauczycielka z lekko
wypiętą cipką znajdowała się kompletnie w jego władaniu a on miał do niej
jeszcze bardziej ułatwiony dostęp, co…
Co w
połączeniu z jego długim penisem zwiastowało, że wchodząc na całą jego długość
mógł zrobić z jej cipki prawdziwą jesień średniowiecza. Ta myśl zapaliła mu się
w głowie i teraz ją realizował.
Pchnął.
Jeszcze nie do samego końca, ale przeciągły jęk uświadomił mu kto tu jest
panem. Pchnął drugi raz, potem trzeci. I wreszcie czwarty, pilnując by penis
wszedł na całą długość. Poczuł jak jego podbrzusze styka się z łonem
nauczycielki. Udało się, wszedł cały! Równocześnie z tym ekscytującym
odkryciem, do jego uszu dotarł głośny, przeciągły jęk pani profesor.
Nie miał
pewności, czy jęk jest wyrazem bólu, czy rozkoszy, ale już się z tym nie
liczył. Jego mięśnie napięły się maksymalnie, tak na wszelki wypadek, gdyby
nauczycielka chciała zaprotestować przeciw temu ostremu, wręcz brutalnemu
rżnięciu i wyrwać się jakoś. Ale nie była w stanie. A on, jak pan dyktujący
warunki, już teraz z pełnią władzy pieprzył ją dynamicznie i ostro nie bojąc
się żadnego sprzeciwu.
Jego uda
pracowały pełną parą. Tak, grało się w piłkę i wyrobiło mięśnie. Teraz
pracowały szybko, dynamicznie, ostro, posuwając zniewoloną panią dyrektor,
zdobywając ją na własność. Leżała na biurku, z rozchylonymi ustami, z których
co chwilę wydobywał się cichszy, bądź głośniejszy jęk. A czasami nawet
przeciągły, wysoki, doprowadzający rżnącego ją ucznia niemal do utraty zmysłów.
Nie wiedział
co ona myśli, co czuje, czym dla nie jest to wszystko. Wiedział jednak, że on
sam teraz po prostu ją rżnie, rucha, grzmoci. Po prostu pierdoli, tak jak
jeszcze nigdy w świecie żaden uczeń nie pierdolił swojej szkolnej nauczycielki.
Opętany tą myślą zaatakował jeszcze ostrzej, jeszcze agresywniej, niczym dzikie
zwierzę.
-
Aaaaaach…! – to nie był jęk, to było darcie ryja. Dochodziło z ust raczej
wyważonej, stonowanej pięknej pani dyrektor, która teraz była po prostu
pięknością rżniętą przez swojego ucznia. I jej ciało motające, rzucające się po
biurku dawało dowód, że choć może czuje ból, to, to pierdolenie w wykonaniu
Oskara zbliża ją do szczytu.
Niczego
więcej nie było mu trzeba. Uwolnił jej prawą nogą biorąc ją także na bark i
swoimi atomowymi ruchami pierdolił ją coraz szybciej, czując jak napinają się
wszystkie mięśnie jego ciała. Ruchał jak oszalały, kładąc prawą dłoń na piersi
nauczycielki, ściskając ją mocno do bólu. Jęki kobiety zlały się z jego
własnymi. I choć sperma wystrzelona z jego długiego penisa znalazła przystań w
jej cipce, to jeszcze przez długi czas nie przerywał czynności. Nieziemskie
emocje sprawiały, że posuwał się w cipce jeszcze dobre kilkadziesiąt sekund po
orgazmie, za nic nie chcąc opuszczać tego miejsca. A jego wiotczejący powoli
penis wciąż był na tyle duży, że utrzymywał się wewnątrz i znęcał się nad panią
profesor. Aż do momentu, gdy bicie serca wróciło do poziomu choć względnie
przypominającego stan normalny.
Wyciągnął
penisa i czując jak jego nogi silnie drżą wycofał się na krzesło. Stamtąd
skupił swoją uwagę na leżącej na biurze nauczycielce. Patrzył na jej nagie
ciało, na uda, na widoczną cipkę, na wzgórek przez który przechodził lekki
pasek owłosienia. Widok pięknej dyrektorki, leżącej nieruchomo sprawił mu sporo
satysfakcji.
- Aż tak
dobrze cię zerżnąłem? – zapytał z triumfem acz i nie bez cienia złośliwości.
Nie
usłyszał odpowiedzi, nauczycielka wciąż nie potrafiła się podnieść. Oskar
powoli zaczynał myśleć logicznie. Co teraz? Czy jak wstanie, będzie się
wstydzić? Ona, z tego co wiedział, przykładna żona i matka a przede wszystkim
wzorowa, konserwatywna nauczycielka i od niedawna wicedyrektor liceum? Co w
szkole? Przecież został mu jeszcze rok nauczania, po wakacjach. Będzie
normalnie przychodził na jej lekcje a ona? Uśmiechnął się do tych myśli.
Zresztą nie
ma co wybiegać myślami do przodu, bo jest jeszcze tu i teraz. Może da się
powtórzyć to za chwilę? E, chyba nie, skoro teraz leży jak nieżywa i pewnie
wszystko ją boli. No, ale później? Jutro, za tydzień? Przecież możliwość
regularnego ruchania tej pięknej nauczycielki byłaby czymś… Ech, szkoda nawet
mówić. Może będzie chętna? A jak nie to jakiś szantażyk?
A teraz?
Jakby ją tu zostawić na chwilę i przyprowadzić Adama, Przemka i Kamila i
pokazać im mówiąc, „patrzcie czego dokonałem”?
Uśmiechnął
się na samą myśl.
Podoba mi się Twoja twórczość. Lubię takie akcje: starsza kobieta i młody chłopak.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejne przygody seksownej Kamili i ze swoimi uczniami.
Masz już pomysł na następną część?
Z pięć opowiadań jeszcze jest. Po drodze wpadnie jeszcze pewnie coś.
OdpowiedzUsuń.... no tak, pięć jest, a czekać teraz trzeba 3 tygodnie na następne :(
OdpowiedzUsuńA naprawdę chciałbyś, bym wrzucał opowiadania co dwa dni, aż najpóźniej po tygodniu wszyscy rzygaliby nimi?
OdpowiedzUsuńDzięki takiej polityce mam zapewnione życie na blogu praktycznie do wiosny.
Mógłbym wrzucić te pięć opowiadań w październiku a potem co? Zero ruchu, przez kilka miesięcy?
Uważam, że strategia jaką przyjąłem jest właściwa a jeżeli komuś mało, to zawsze istnieje możliwość odświeżenia, któregoś ze starszych tekstów:).