Łączna liczba wyświetleń

sobota, 11 października 2014





KAMILA I SENNE MARZENIA V. Osiemnastka własnych dzieci. 

- Jeeeeest! – wydarł się na cały głos Oskar, wpadając w euforię. Zawtórowało mu kilku kolegów.
Mieli z czego się cieszyć. W tę słoneczną, majową sobotę kończyli właśnie mecz finałowy turnieju dla szkół licealnych o Puchar Prezydenta. I teraz, na dwie minuty przed końcem, grający z przodu Oskar uderzył soczyście z ponad dziesięciu metrów, wyprowadzając swoją drużynę na prowadzenia 2-1.
- Wracaj, pilnujemy swoich! – krzyknął, zachowując przytomność, grający na stoperze Adam. Bywał czasem zły na kolegę, bo ten jako napastnik strzelał gole i poniekąd „kradł” splendor drużynie. A przecież wcale nie był tutaj najlepszy. Mnóstwo pożytecznej pracy wykonywał on na obronie, Przemek na skrzydle, czy Kamil w środku pola.
- Już, spokój, nie dadzą rady… - sapnął nadbiegający napastnik.
I miał rację. Nieporadne ataki rywala, rozbijano wystarczająco daleko przed własną bramką. Sto dwadzieścia sekund to było za mało. Po końcowym gwizdku sędziego, mogli zupełnie zasłużenie znów unieść ręce w górę.

Nie zdążyli się na dobre pocieszyć a przyszedł czas na odebranie trofeum i uścisk dłoni prezydenta miasta. Po zakończonej uroczystości, cała ośmioosobowa drużyna znalazła się pod prysznicem.
- Która już jest? – zapytał Oskar zdejmujący bez skrępowania koszulkę, spodenki i bokserki.
- Szesnasta, nie jest źle – odparł lakonicznie Przemek, zerkając na rozebranego kolegę. Mało kto potrafił się do tego przyznać, ale rozebrani chłopcy często przypatrywali się sobie nawzajem, oceniając i porównując różne części ciała.
Choć wygolony praktycznie na zero Przemek, zbudowany dość muskularnie jak na swój wiek, cieszył się pewnym powodzeniem u koleżanek, to w stosunku do Oskara mógł poczuć kompleksy. Ten, wyglądał niczym młody Bóg. Bardzo przystojny, opalony, zbudowany, może nie aż tak, jak Przemek, ale na pewno przyzwoicie. No i jego penis. Teraz rzecz jasna zwisał, ale i tak sprawiał imponujące wrażenie. Kiedyś w luźnej rozmowie przy piwie, na jakiejś imprezie, opowiadali sobie o swoich członkach.
- Mój ma piętnaście w zwodzie, tyle, ile trzeba – wypalił Przemek pierwszy.
- Mój szesnaście, jestem lepszy – uśmiechnął się lekko złośliwie Adam. Dodał sobie centymetr, czując podejrzliwie, że kolega zrobił to samo. Wszyscy tak robili.
- Pohamujcie swoje aspiracje, mój dochodzi do dwudziestu – zaśmiał się Oskar.
Nie mieli prawa nie wierzyć. Widywali się nago przy okazjach takich jak ta. I wyglądało na to, że Oskar nie ściemniał.
Życie było ewidentnie niesprawiedliwe. Nie dość, że taki playboy i z wyglądu i z charakteru, to jeszcze miał penisa, że niejeden porno aktor wpadłby w kompleksy.
- Jak szesnasta, to OK. Można się spokojnie wykąpać i przygotować na imprezę – skwitował Oskar.
- Czemu nie bierzesz ze sobą jakiejś dziewczyny? – zainteresował się Adam.
- Po co? Mało ich tam będzie? – uśmiechnął się i sympatycznie i zawadiacko nagabnięty.
- Będziesz uwodził solenizantkę? Żelaznej dziewicy nie uwiedziesz, nie dasz rady – zaśmiał się nieco złośliwie Przemek. – Zresztą ona ma chłopaka, tego kibola.
- Nie… Ja się zabawię z jej matką – posłał zabójcza ripostę Oskar.
- Jasne… - skrzywił twarz w uśmiechu Adam. – Ona już na ciebie czeka i przymierza jakieś fajne stringi…
- I starannie goli cipkę… - wtrącił Kamil.
- Oglądając przy okazji pornosy, by sprostać twoim wszystkim wymaganiom – rzucił jeszcze ktoś inny.
- Śmiejcie się, śmiejcie, bzyknę ją dzisiaj na stole, na środku imprezy, z publicznością bijącą brawo – wyluzowany Oskar, uśmiechając się, podrażnił swojego penisa.
Tego typu rozmowy nie były dla nich nowością. Wielokrotnie w szkole, czy poza nią, wymieniali się uwagami i erotycznymi fantazjami na temat jednej z nauczycielek, od dwóch tygodni piastującej stanowisko wicedyrektorki szkoły.
Znamienne… Wybierali się na podwójną osiemnastkę do klasowego kolegi i jego siostry, jednej z najpiękniejszych dziewczyn w liceum. Może nawet i najlepszej. W każdym razie bez dwóch zdań znajdującej się w pierwszej trójce. A i tak, miast dywagować o niej, podjęli temat jej matki, znanej doskonale wszystkim nauczycielki.
Znanej, choć nie prowadziła z nimi zajęć. Tak to sobie załatwiła, by nie prowadzić lekcji z klasą, do której uczęszczają jej własne dzieci. Przez te dwa lata, zdarzyło się może tylko dwa razy, że poprowadziła lekcję w zastępstwie. Ale nie był to żaden problem. Znali ją dobrze, wykorzystując każdą okazję by spojrzeć na nią w przerwach a i ona znała też ich, z naturalnych względów interesując się tą właśnie klasą.
Nauczycielka języka polskiego liczyła sobie już czterdzieści sześć lat. Co z tego, skoro kasowała praktycznie wszystkie uczennice z każdego rocznika po kolei? Nie dość, że wyglądało na dobre kilka lat młodszą, to zwyczajnie była piękna. Oskar, Adam, Przemek i inni byli pewni, że gdyby zrobić jakiś szkolny plebiscyt wśród uczniów, na szkolną dziewczynę, którą najbardziej chcieliby przelecieć, to pani dyrektor wygrałaby w cuglach. Daleko za nią znalazłyby się początkująca modelka z ich klasy Wioletta, może Marta, tegoroczna maturzystka, śliczna, wysoka blondynka, czy dzisiejsza solenizantka, Oliwia. One wszystkie mogłyby się bić najwyżej o drugie miejsce.
- Aaaach! – Znów wydarł się Oskar, zakręcając lejącą się wodę. – No to dzisiaj poruchamy Kamilę, co? Widzicie już ją, jak leży nago, jęcząc pod moim kutasem?– z szerokim uśmiechem, klepnął kogoś w plecy i wyszedł by się ubrać.
Reszta też się uśmiechnęła. Wizja kolegi tak podniecająca, była jednocześnie tak samo niedorzeczna. Większość z nich wzruszyła ramionami i poczęła się ubierać, wybiegając myślami do wieczornej imprezy.

Dochodziła dziewiętnasta. Kamila skończyła prysznic i zaczęła się wycierać. Jak rzadko kiedy była w doskonałym wręcz humorze. Dwa tygodnie temu oficjalnie została wicedyrektorką szkoły. Dzisiaj zaś przygotowała imprezę na blisko trzydzieści osób. Trochę pracy w to włożyła, ale dzieci, głównie Oliwia, pomogły. Daniel mniej, ale to nie było żadne zaskoczenie. Zresztą wyjechał dziś rankiem, razem z piłkarzami, na daleki wyjazd i miał wrócić późno w nocy, w zasadzie już w niedzielny poranek.
Cieszyła ją też piękna pogoda. Majowy wieczór zapowiadał się bardzo ciepło i to dobrze, bo to oznacza, że pewna cześć uczestników imprezy spędzi ją na dworze. Mieszkanie, choć nie było małe, z trudem mogło pomieścić taką ilość gości. Sąsiadów miała tolerancyjnych, więc nie obawiała się ich reakcji.
Planowała pozostać bardziej na uboczu dzisiejszego dnia, siedzieć w kuchni, nie wchodzić w towarzystwo imprezowiczów, deprymując ich swoją obecnością. Wszak zdecydowana większość gości to uczniowie i uczennice jej liceum. Niemniej wyglądać musiała dobrze.
Dobrze, czyli trochę luźno, ale trochę oficjalnie. A zresztą… W pokoju zrzuciła z siebie ręcznik i włożyła czarne majtki a potem stanik takiego samego koloru. Na nogi wciągnęła pończochy samonośne. A potem założyła dość lekką sukienkę koloru, jakżeby inaczej, czarnego. Nie za długą, rzecz jasna nie za krótką. Kończyła się nieco nad kolanami. Na koniec wyciągnęła z szafy buty na wyższym obcasie.
Zaczesała włosy do tyłu, upięła i spojrzała w lustro. Subiektywnie i krytycznie odjęła sobie z jakieś… powiedzmy osiem lat. No…
To teraz jeszcze tylko lusterko na stół i jakieś delikatne pomalowanie brwi, podkreślenie rzęs i inne takie…

- Ech… Ta jak się ubierze… - sapnął Przemek będąc już w środku. Przyszedł razem z Oskarem i Kamilem. Nauczycielka zdążyła im mignąć gdzieś w kuchni. Na sekundę, ale i tak wystarczyło, by w głowach mieli jedno.
- Gdyby tak przychodziła do szkoły, to nikt by matury nie zdał – dowcipkował Kamil.
- Dzień dobry, pani profesor. Pięknie dziś pani wygląda – swobodnie odezwał się Oskar, widząc nadchodzącą dyrektorkę.
- A widziałeś kiedyś, bym nie wyglądała pięknie? – zapytała uśmiechnięta nauczycielka, zbliżając się do nowoprzybyłych gości.
- Pewnie było to wtedy, jak mnie nie było na świecie… To dla nas? – uśmiechnął się niewinnie.
- Hm… - pokiwała głową, z lekko pobłażliwym uśmiechem, patrząc w oczy licealiście. Za nic w świecie nie chciała dziś zgrywać szkolnej pani wicedyrektor. – To dla tych, którzy będą się dziś grzecznie bawić i nie robić wiochy.
- Aha, czyli nie dla nas…
- A wam, posprawdzam w poniedziałek osobiście, czy odrobiliście zadania domowe – z nieznikającym uśmiechem poszła dalej.
- Maj dopiero a ta, opalona jak Hiszpanka… - mruknął Kamil wpatrując się w oddalającą się postać.
- Ciekawe, czy tyłek też ma tak opalony? – zainteresował się Przemek, obserwując nogi a przede wszystkim pośladki pani dyrektor.
- Sprawdzę za kilka godzin i ci powiem – beztrosko odparł Oskar i wyszedł na zewnątrz celem rozejrzenia się po terenie imprezy.
Impreza rozkręcała się dość wolno. Trochę jedzenia, spokojnych rozmów w mniejszym gronie. Potem jednak rozlewany dyskretnie alkohol. Z upływem minut dyskrecja poszła już w kąt. Mało kto przejmował się obecnością stanowczej pani wicedyrektor. Muzyka też robiła swoje.
Oskar nie szarżował. Ani z alkoholem, ani z tańcami. Czuł, że musi zachować dość trzeźwy umysł. Leniwie sączył piwo, potem wziął drugie. Wyluzowany, z uśmiechem odganiał mniej, lub bardziej nieśmiałe podchody niektórych koleżanek.
Był dość pewnym siebie chłopakiem, ale rzecz jasna opowiadając kolegom o tym, czego nie zrobi dziś z nauczycielką, podpuszczał ich tylko. Acz i on sam wyznaczył sobie pewne cele na ten wieczór. Chciał trochę przetestować swoje umiejętności, jak i samą nauczycielkę. Wcześniej sprawdzał je na rówieśniczkach, dzisiaj… Dzisiaj chciał sprawdzić jak daleko może posunąć się z kimś z zupełnie innego świata. Z osobą nie dość, że starszą, zajmującą prawie najwyższe stanowisko w szkole, to jeszcze tak atrakcyjną, że mogłaby być spokojnie gwiazdą Hollywood, bić się o miano miss numer jeden z taką Megan Fox i i bujać u boku jakiegoś popularnego przystojniaka a nie dyrektora małego klubu w niewielkim wielkopolskim mieście.
Chciał po prostu poflirtować. Wywnioskować, na jak wiele może sobie pozwolić z kimś z takiej półki. Może wyciągnąć jakieś intymne informacje z życia prywatnego. Może zatańczyć bliżej siebie. Może dowiedzieć się, ze gdyby nie te granice, te bariery, to skończyłoby się na…
Oskar, bez fałszywej skromności stwierdził, że ich czwórka, najbardziej przyciąga płeć żeńską. Nic dziwnego, z reguły tak bywało. Czy to na domowych imprezach, czy w klubach, których powoli stawali się bywalcami. Miał świadomość, że cała trójka, Adam, Przemek i Kamil to przystojne chłopaki, wystarczająco wygadane, by nie mieć większych problemów ze zbajerowaniem jakiejś laski. Razem w czwórkę, trochę już tych panien zaliczyli. Trochę, jak na swój wiek. Niektóre dziewczyny same rzucały im się w objęcia i nie tylko.
Ale z reguły brakowało wśród nich prawdziwych piękności. No, może z wyjątkiem Jagody, nieoficjalnej miss sąsiedniego liceum, którą Oskar zbałamucił kilka miesięcy temu, na początku drugiej klasy. Wystarczyły dwa tygodnie, by wylądowali w łóżku. Zaliczenie tej sympatycznie uśmiechniętej , ładnej brunetki, Oskar uważał za swój największy sukces. Tym bardziej, jeśli wziął pod uwagę i czas potrzebny do tego osiągnięcia, jak i fakt, że sama Jagoda deklarowała swoją zimnokrwistość i zasadniczość. Dobra, dobra, nie z Oskarem takie bajery. Po wszystkim, jeszcze kilka razy znaleźli się w łóżku, Jagoda zdecydowanie liczyła na coś więcej, ale Oskar już patrzył jak się z tego wymigać. Stał się dość nieprzyjemny dla dziewczyny, tak, że ona sama zrezygnowała. No i dobrze. Ponoć później trochę wypłakiwała się w poduszkę przez całe tygodnie.
Jeszcze Adamowi, w styczniu trafił się interesujący kąsek, w postaci dwa lata starszej studentki. Może nie jakaś piękna, ale atrakcyjna, jak najbardziej. I co ważne, starsza a to zawsze podnosiło ich własną ocenę. Zaimponować równolatce, bądź dziewczynie młodszej o rok, czy dwa, to nie była sztuka. Co innego, gdy przyszło wyciągnąć starszą od siebie. Dlatego Adam, choć ze słabszym licznikiem, niż Oskar, często szczycił się tym sukcesem.
Przemek nie dbał za bardzo o czynniki zewnętrzne. Jemu wystarczało to, że dziewczyna jest chętna i tyle. Lepsze w garści cycki najbardziej przeciętnej laski w mieście, niż te na dachu, choćby ich posiadaczką była prawdziwa królewna.
Kamil dbał o jakość chyba najbardziej. Stąd jego licznik wyglądał najgorzej, ale za to wypełniały go dwie dziewczyny z pierwszej ligi.
Te rozważania zajmowały czas wycofanemu nieco Oskarowi, gdy spokojnie popijał piwo zerkając wokół siebie. Widział tańczące na małym parkiecie pary, kolegów nie żałujących sobie alkoholu a od czasu, do czasu, panią domu dyskretnie kontrolującą pomieszczenie. Ale trzeba przyznać, że i ona była dziś mocno wyluzowana. Przynajmniej jak na nią. Porzuciła gdzieś sztywną etykietę i z roli dyrektorki, sprowadziła się do roli kucharki.
Oskar luźno próbował zaczepić ją kilka razy. Z uprzejmym uśmiechem podejmowała króciutki flirt, po czym uciekała do kuchni, czy gdzieś indziej. Dopiero za którymś razem, gdy na zegarze zbliżała się północ, zaskoczyła go swoim pojawieniem.

Kamila faktycznie wolała znajdować się w cieniu imprezy. Nie chciała deprymować swoją obecnością uczniów ze swego liceum, czy w mniejszym stopniu innych gości. Uznała, że tego wieczoru przysługuje im więcej praw, niż zwykle. Udawała, że nie widzi niektórych pojawiających się na stole rzeczy, których, jako wicedyrektorka normalnie zaakceptować by nie mogła.
Mimo tego nie nudziła się. Trzeba było wstawić na gaz to jedno danie, to drugie, to zaparzyć herbatę a potem zanieść do pokoju przepełnionego imprezowiczami. Niewiele wolnego czasu wypełniały jej krótkie rozmowy z uczennicami, Partycją, Alicją, Beatą i niektórymi uczniami, jak przede wszystkim, rzucającym jakieś luźne zaczepki Oskarem. Śmiała się trochę z nich. Widać było jak na dłoni, że Oskar chciałby widzieć ja bliżej siebie. Dlaczego? Miał przecież praktycznie pod ręką wiele koleżanek, które chętnie zajęłyby miejsce obok niego.
Zresztą w wolnych chwilach Kamila rzeczywiście zauważyła, że Oskar zajmuje się rozmowami z Alicją, czy szczególnie mocno wpatrującą się w niego, rudą, Klaudią o wielkich niebieskich oczach, ubraną dość odważnie. Ale z pewnym zdziwieniem konstatowała, że te kontakty nie wykraczają poza zwykłe rozmówki, chociaż znając się na kobietach, widziała dobrze, że Klaudii zależało na czymś dużo więcej, niż tylko wymianie kilku zdań.
Tym bardziej, że w pokoju potworzyło się kilka par, niektórzy jakoś nie krępowali się z okazywaniem sobie bliższych uczuć. Ktoś zaś zniknął w innym pomieszczeniu. Widziała wychodzącego z pokoju syna sąsiadów, Marcina z jakąś nieznaną jej dziewczyną. Kilkanaście minut później z pewnym przejęciem odnotowała także brak Mieszka i Angeliki.
Trochę ją to… Zdenerwowało? Nie, no, bez przesady. Ale było to dziwne uczucie, jej syn i jego dziewczyna… Wzruszyła ramionami. Jej dzieci są już dorosłe. Właśnie od dzisiaj.
Dyskretnie popijała drinka. Jeden należał się jej za to wszystko. Do kuchni nie wchodził nikt poza Oliwią i wcześniej Mieszkiem. Raz, czy drugi wpadła na początku imprezy, któraś z koleżanek córki a potem już nikt. Więc nikt nie mógł widzieć, że pani wicedyrektor też postanowiła delikatnie uczcić osiemnastkę swych dzieci.
Przypomniała sobie swoją własną, dwadzieścia osiem lat temu. Raczej skromną, w sumie było kilkanaście osób. Głównie koleżanki, chyba do tego dwóch kolegów. Może ze względu na tak dużą dysproporcję płci, była spokojniejsza. Ona sama, bez chłopaka. Trochę pojadły, popiły, potańczyły i… Poszła spać. Gdzieś o drugiej w nocy.
Dzisiaj nic nie wskazywało na to, że o drugiej w nocy stworzy się klimat, by ktokolwiek mógł pójść spać. Nie licząc tych, którzy przedawkują pewne napoje.
A ona sama? Też pójdzie spać o drugiej? Zerknęła na zegar, dochodziła północ. Rozsądek nakazywał poczekać te kilkadziesiąt minut, sprawdzić co się dzieje a potem udać się w objęcia Morfeusza. Rozsądek i lata. Ale nastrój sprzeciwiał. Imprezowy klimat, pogodny nastrój, w sumie dość fajne towarzystwo i być może wypity drink sprawiały, że wygrało to drugie. Niby od niechcenia weszła do pokoju, nie mając zbyt wielkiej ochoty by wracać do kuchni.

- Pani profesor, może pani pozwolić do nas? Mamy problem – niby spokojnie, nie nachalnie, ale jednak tak, że nie dało się odmówić, odezwał się Oskar.
- W czym wam pomóc? – Kamila zbliżyła się do kilkuosobowej grupy z większym zainteresowaniem, bo nie widziała żadnego problemu. Pewnie jakaś różnica zdań na jakiś temat.
- No bo jest tak… Adam – wskazał na kolegę – twierdzi, że pani Klaudia od WFu, mówiąc wprost, czuje miętę do pana Stebleckiego, tego nowego wuefisty, nie…? – przeciągnął, szybko szukając wyjścia z sytuacji. Adam, podobnie jak i Przemek z siedzącą obok koleżanką, lekko się zdziwili, wiedząc doskonale, że przez ostatnie kilka minut rozmawiali o czym innym. – Więc, ja się pytam, czy to według pani, jako nowej wicedyrektor jest OK, że nieco starsza nauczycielka, wyrywa nieco młodszego. Tym bardziej, że pani Klaudia przecież ma męża, o czym dobrze wiemy – wybrnął, wzbudzając lekki śmiech. Klaudia była drugą w szkole nauczycielką pod względem atrakcyjności. Długowłosa blondynka właśnie osiągnęła czterdziestkę, jednak wyglądała bardzo ponętnie. Miała pecha, że uczyła w liceum, gdzie nie była w stanie pokonać tej najważniejszej konkurentki, bo w każdym innym, znalazłaby się pewnie na szczycie listy najseksowniejszych nauczycielek. Niestety w tej szkole mogła ubiegać się najwyżej o tytuł vice.
- Pierwsze słyszę o czymś takim! – szczerze zdziwiła się Kamila, stojąc nad grupką uczniów. – Nie pomieszaliście niczego?
- No a jeśli tak… To kto według pani ma romans z innym nauczycielem? – zagadnął swobodnie, znów wzbudzając uśmiechy.
- Na pewno nie ja – pewnie odparła tym samym tonem wyluzowana wicedyrektorka. – A co do Klaudii, cóż… - wzruszyła ramionami. Niektórzy wymienili lekkie uśmiechy. Nie było tajemnicą, że obie niespecjalnie przepadały za sobą. Kamila dość poważna, dystyngowana, konserwatywna, Klaudia raczej wyluzowana, nader chętnie się uśmiechająca, bardziej towarzyska. Czy to było powodem? Nie wiedzieli, ale fakt miał miejsce.
- Co do Klaudii, to… - podchwycił wątek Adam. – To niezłe ziółko, pani profesor… Nader często uśmiecha się do Stebleckiego, nie da się ukryć.
- I to wszystko wywnioskowaliście z tych uśmiechów? – zapytała z lekkim pobłażaniem Kamila.
- Nie tylko, nie tylko… Było jeszcze coś. No, ale może dajmy temu spokój – uciął nagle.
- Zaraz, zaraz, jakie coś? Melduj wszystko co wiesz koleżko – zapaliła się nieznacznie nauczycielka.
- No dobrze, ale to w sumie długa historia. Adam, przesuń się trochę, zrób miejsce dla pani profesor. Proszę usiąść, bo to trochę potrwa – Oskar wydał odpowiednie polecenia tak, że znów nie sposób byłoby mu odmówić. Kamila chcąc, nie chcąc usiadła po jego prawej ręce.
- No wiec mów, co miałeś na myśli, tylko bez ściem…
Oskar odetchnął. Pierwszy punkt programu udał się jak trzeba. Teraz tylko wypadało zaciekawić nauczycielkę i wprawić ją w odpowiedni nastrój, by została jak najdłużej.
- Bo kiedyś widziałem, proszę pani… Koło zakładów bukmacherskich stałem i tak się złożyło, że on tam siedział w swym Renault a ona właśnie do niego wsiadała. I wtedy zauważyłem, że tuż po tym jak wsiadła, pokazała mu coś, jak dla mnie, bardzo podejrzanego…
- Co to było? – indagowała zaciekawiona Kamila.
- No więc… To był słoik majonezu… - przerwał, bo wokół rozległ się ryk śmiechu i podniósł głos, starając się zachować poważny ton. – Ja wiem, że to śmieszne, ale niech pani sama powie. Kto normalny chwali się drugiej osobie, że przed chwilą kupił w sklepie majonez? Czy pani, jak wejdzie do sekretariatu, chwali się Kozłowskiej, że kupiła pani dzisiaj majonez? Nie, takie rzeczy można opowiadać bliższym osobom. Na przykład mężowi, albo chłopakowi. Na zasadzie, „kochanie, patrz, kupiłam majonez, zrobimy sobie dzisiaj sałatkę, nie”?
Urwał, starając się zachować powagę. Żarty, żartami, ale te zbyt prostackie, czy zbyt oczywiste, mogły wywołać odwrotny skutek. Tutaj nic takiego nie miało miejsca. Śmiali się wszyscy, Kamila też, choć zachowała na tyle umiar, by nie rechotać jak siedząca obok Adama Alicja.
Widok śmiejącej się z jego tekstów pięknej nauczycielki, był czymś co sprawiło mu wiele satysfakcji, jak i zdopingowało do dalszych działań. Nie mógł przecież poprzestać na jednej, drobnej akcji.
- Dobry z ciebie detektyw, skoro udowodniłeś zdradę, poczynając od zwykłego słoika z majonezem. Agatha Christie by się nie powstydziła…
- Tak, w sumie parę osób mi już mówiło, że nadaję się na detektywa – machnął dłonią. – Może zresztą zajmę się tym po szkole. Jakby pani potrzebowała, to jestem do usług…
- Dziękuję, ja nie szukam żadnego detektywa, bo nie jest mi do niczego potrzebny.
- Wszyscy tak mówią a potem… A potem się okazuje, że dyrektor klubu piłkarskiego, robi jakieś podejrzane transfery w drużynie piłkarek… - zakpił lekko, zastanawiając się, czy nie posuwa się za daleko. Uśmiechy na twarzach towarzyszy nieco przygasły, ale Kamila była w zbyt dobrym humorze.
- Oj, Oskar, Oskar… - pokiwała pobłażliwie głową. – Mógłbyś się uczyć od Daniela podstaw małżeńskich… - wiedziała co mówi. Jeżeli miała być czegoś pewna na tym świecie, to tego, że jej maż jest jej absolutnie wierny.
- No dobrze. Mam nadzieję, ze tylko on, bo wtedy będę bezrobotny.
- Patrząc na wasze pokolenie, jestem pewna, że bezrobocie ci nie grozi – odgryzła się lekko.
- Rozumiem, że pani pokolenie było dużo spokojniejsze? I nigdy nie spotkała się pani z propozycją romansu z pracy? – na twarzach kolegów i koleżanek znów pojawiły się uśmiechy. Przecież wszyscy wiedzieli, że Kamila nie mogła zrobić dwóch kroków na korytarzu, by nie zwrócić na siebie uwagi męskiej części liceum.
- Hah… No cóż, za dużo chciałbyś wiedzieć – wycofała się nieco zaskoczona pytaniem nauczycielka, zachowując jednak pokerową twarz.
- Czyli trafiłem. Ale skoro pani nie chce opowiadać… To wypijmy za zdrowie pary… Znaczy osiemnastkowiczów! – wzniósł lekko w górę szklanką z piwem. Pozostali również. Świadomość, że piją alkohol w towarzystwie wicedyrektorki szkoły, dawała im sporą frajdę.
Kamila również poczuła ochotę na drugiego drinka. Wahała się jednak w tym towarzystwie. Sprawę rozwiązał oczywiście Oskar, w odpowiednio żartobliwy sposób zapewniając, że nikt nie przyczepi się do pani wicedyrektor popijającej sok ze szklanki. Tym sposobem nauczycielka na dobre zadomowiła się w kameralnym towarzystwie czterech chłopaków i dwóch dziewczyn. Ale czas upływał a towarzystwo się przerzedzało. Po wypiciu piwa, Przemek zniknął gdzieś ze swą koleżanką. Kilkanaście minut później Kamil ulotnił się wraz z Alicją. Nie bez wpływu na to miał fakt, że to głównie Oskar prowadził rozmowę, zabawiając panią profesor i w pewien sposób zniechęcając tym samym pozostałych. Pozostali we trójkę Kamila, Oskar i Adam.
Dla Oskara to wciąż było o jednego za dużo. Swobodna rozmowa z piękną nauczycielką sprawiała mu olbrzymią przyjemność i czuł jak narasta w nim adrenalina. Wraz z testosteronem. Wicedyrektorka zachowywała się dużo swobodniej, niż w szkole. Nie do końca wiedział, co na to wpływało. Czy impreza, czy alkohol, czy jego własna osoba, czy może po prostu miała dwie różne twarze i w domu była zupełnie inną osoba, niż w szkole. Na razie nie miało to znaczenia. Istotny był fakt, że często potrafił przywołać uśmiech na jej piękną twarz. Mocno go to kręciło. W czasie, gdy koledzy bajerowali proste koleżanki z klasy, czy inne, on flirtował sobie z najpiękniejszą kobieta w mieście. Do tego starszą o dwadzieścia osiem lat.
Ni stąd, ni zowąd, czuł, że Adam trochę mu zazdrości tego flirtu i dlatego nie chce odejść. Czyżby wyczuł, dokąd zmierza ta rozmowa? Bez przesady… Oskar nie wypił tyle, by stracić trzeźwość umysłu i popaść w jakieś samouwielbienie. Flirt, flirtem, a coś więcej… To jak stąd na księżyc. Więc…
- Więc mógłbyś w końcu pójść, przecież nie zerżnę jej tu na stole – odezwał się do kolegi, gdy Kamila wyszła na chwilę do kuchni.
- Co ty…? Nie rozumiem…
- Rozumiesz i to dobrze, siedzisz tu i się czaisz, jakbyś chciał zobaczyć, czy ściągnę z niej te spodnie, czy nie i jeszcze komentować każdy jej ruch.
- Ale pieprzysz…
- Nie pieprzę – wzruszył ramionami Oskar. – Ale zachowujesz się dziwnie.
- Hm… - Adam zastanowił się przez chwilę. Nie miał tej pewności siebie co kolega i dotarło do niego, że jest tu trochę jak piąte koło u wozu. Trochę racja, przez ostatnie pół godziny, był tylko dodatkiem do tej pary. To oni rozmawiali miedzy sobą a on z rzadka się wtrącał. Zawstydził się lekko.
Faktycznie, Oskar go rozszyfrował. On, Adam, czuł pewną zazdrość. Wprawdzie zapewnienia Oskara sprzed kilku godzin, o tym, że zerżnie piękna nauczycielkę traktował z mocnym przymrużeniem oka i uznawał je za nierealne, to jednak musiał przyznać, że koledze dobrze szło. Czuł zazdrość o to, że Oskar tak swobodnie rozmawia z Kamilą a ta nie olewa go, tylko podejmuje rozmowę i uśmiecha się. OK., nie będzie żadnego rżnięcia, ale co jeśli zaraz wyjdą na parkiet i on, Oskar będzie mógł potrzymać nieziemską nauczycielkę w swych ramionach, obmacując jej talię? Na samą myśl poczuł, jak skręca go z zazdrości. Nie był lamusem, miał pewne powodzenie u dziewczyn, ale przecież żadna z nich nie była Kamilą. Szkoda tu nawet wysilać się na porównania.
Miał też jednak swój honor. Nie w smak były mu uwagi kolegi, ale uznał je za w pewien sposób słuszne. Ciężko było siedzieć przy stoliku i udawać, że jest się pełnoprawnym uczestnikiem rozmowy, gdy się nim nie było. Wstał i uznał, że czas wyjść się przewietrzyć. Tym bardziej, że dość spora część imprezowiczów wylądowała właśnie na podwórku, korzystając z pięknej, majowej nocy.
- Sam zostałeś, biedaku – skwitowała Kamila, siadając obok Oskara po powrocie. Ostatnie słowo ciężko przeszło jej przez gardło. W stosunku do tego wygadanego przystojniaka opędzającego się od dziewczyn, było absolutnie niestosowne.
- Nie ja jeden, pani maż też wybrał dzisiaj inne towarzystwo – odciął się lekko, z zadowoleniem przyjmując fakt, że nauczycielka wróciła do niego. Przecież nie musiała, mogła siedzieć sobie w kuchni, pójść spać, albo dołączyć do kogoś innego. A jednak… I to o czymś świadczyło. I wzmocniło jego pewność siebie.
- Co ty tak o moim mężu, hm?
- Nic. Tak tylko gdybam, że w przypadku klientek, chcących dowodów niewierności tak świętych mężczyzn, musiałyby one płacić mi chyba tonami złota.
- Za to pewnie ścigając takich facetów jak ty, robiłbyś to prawie za darmo – docięła mu, w rewanżu za lekkie złośliwostki dotyczące Daniela.
- Hehe, no cóż… - wzruszył ramionami, zadowolony, że uważa go za chłopaka o sporych możliwościach damsko-męskich. – Ja tylko sobie czasami tańczę z różnymi… I to tyle – przybrał zawadiacki uśmiech.
- Dzisiaj kiepsko ci idzie, zresztą kandydatek zostało niewiele – Kamila przeleciała wzrokiem po dość opustoszałym pokoju, popijając drugiego drinka, tak aby nikomu postronnemu nie przyszło na myśl, że to wcale nie jest Fanta.
- Ważne, że została najfajniejsza – pozwolił sobie na dość bezczelny komplement. Wiedział dobrze, że nauczycielka zrozumie kogo miał na myśli.
Nastrój nieco się zmienił, światła od jakiegoś czasu były przygaszone a na parkiecie, w rytm muzyki poruszało się kilkanaście osób. Towarzystwo trochę się przerzedziło, część wyszła na powietrze, ktoś chyba zdążył już wrócić do domu.
- Może i my zatańczymy? – zaproponował lekkim głosem Oskar, siląc się na luz, po kilku kolejnych minutach.
- Nie, dziękuję – potrząsnęła głową z uśmiechem, choć w drugiej sekundzie propozycja wydała jej się kusząca. Przecież lubiła tańczyć a w ostatnich latach, nie miała ku temu żadnej okazji.
- Będziemy tu tak siedzieć? – zaoponował, odzywając się niemal jak do swojej dziewczyny. – Niech się pani nie da prosić.
- Wiesz co… Musze wyjść na chwilę, zerknąć gdzieś – tylko w połowie było to wymówką. Nagle faktycznie poczuła ochotę by przejść się po podwórku.
- Szkoda, poczekam – wzruszył ramionami Oskar.
Spokojnym krokiem opuściła pokój. Było już po północy i chciała zobaczyć jak wygląda mini impreza na zewnątrz. To jeden powód. Drugim było to, że chciała przerwać dość mocny wpływ młodego przystojniaka na nią samą. Spowodowany tak jego osobą, jak i wypitym alkoholem. To był trzeci powód. Świeże powietrze musiało dobrze jej zrobić.
Nie spiesząc się zeszła po schodach i podążyła na tył ogródka. Ku jej zadowoleniu było tam dość spokojnie. Kilkanaście osób bawiło się stosunkowo spokojnie. O dziwo, alkohol nie spowodował eskalacji głośnych zachowań. Rozpalono grilla, bawiono się, śmiano, ale w granicach rozsądku. I dobrze, sąsiedzi nie powinni mieć powodów do narzekań.
Rozejrzała się po towarzystwie. Po dłuższej chwili dostrzegła Oliwię, w towarzystwie jej nowego chłopaka, Damiana i jakiegoś kolegi. Sprawiała wrażenie raczej trzeźwej. I dobrze, zawsze była rozsądną, choć może trochę naiwną dziewczyną. Nie widziała za to Mieszka a na górze też go chyba nie było.
Stanęła nieco z boku, w cieniu. Większość osób nie dostrzegło jej. Dlatego bez przeszkód mogła rozglądać się wkoło siebie a po jakimś czasie zwróciła uwagę na intrygującą rozmowę.
- Wiesz, że chłopaki z klasy urządzili sobie konkurs na najdłuższe penisy? – usłyszała głos dobiegający z boku.
Zerknęła. Na ławce siedziały Marta i Klaudia. Dwie brunetki z klasy jej dzieci.
- Bawiłaś się w jurora? – zaśmiała się ta druga, Klaudia.
- Nie no co ty… - Marta sprawiała wrażenie nieco zawstydzonej.
- Spoko, zawsze możemy poprosić o powtórkę – zaśmiały się obie. – No i co w związku z tym konkursem?
- Myślałam, że zainteresują cię wyniki – droczyła się Marta.
- Interesują, czy nie… I tak mi je zaraz zdradzisz, więc mów!
- Wygrał… Tak, Oskar. Niespodzianka?
- Naprawdę? – Klaudia rzuciła głową w bok, jakby szukając wspomnianego przystojniaka. – Nie dość, że ciacho, to jeszcze i tam jest wyposażony… Ideał…
- Mówił mi… Znaczy się Adam mówił, że wyszło mu dwadzieścia jeden centymetrów – Marta ściszyła nieco głos, ale Kamila zdążyła usłyszeć liczbę. Nie usłyszała niczego więcej, bo zauważyła ją córka.
- Mamo, zjesz z nami? – zwróciła się do niej Oliwia.
- Nie – potrząsnęła głową. – Zaraz wracam na górę.
Mimo prośby jeszcze jednej z uczennic nie zmieniła zdania. Odczekała jeszcze chwilę i skierowała się z powrotem, tym razem idąc drugą stroną. Szła powoli, bo na bokach uliczne oświetlenie nie robiło szału. Może dlatego zwróciła uwagę na jakieś dziwne odgłosy.
Kilka metrów dalej, tuż pod płotem, obok drzewa stała jakaś para. Precyzyjniej ujmując stała jedna osoba, druga klęczała przed nią. Kamila, osłonięta roślinnością, dodatkowo pozostając w cieniu była dla nich kompletnie niewidoczna. Para mogła co najwyżej słyszeć jej kroki. Ale zajęta sobą najwidoczniej nie słyszała.
Zwolniła krok, wręcz przystanęła. Z sekundy, na sekundę zaczęła domyślać się o co chodzi w scenie rozgrywającej się przed jej oczami. Osobą klęczącą była dziewczyna, Kamili, mimo ciemności udało się dostrzec jej blond włosy. Skupiła na niej swą uwagę, bo te włosy, tę fryzurę skądś kojarzyła. Dziewczyna… Tak, bez dwóch zdań robiła dobrze jakiemuś chłopakowi.
Kamila z jednej strony żachnęła się. Z drugiej coś ją przytrzymało. Może to alkohol, może to pobudzone nieco zmysły kazały się jej zatrzymać. Dodatkowo te włosy… Coś jej nie dawało spokoju. Te włosy, ta zielona koszulka… Zaraz, zaraz… Przecież tak ubrana była Angelika, dziewczyna Mieszka!
Poczuła jak podskoczyło jej serce. Nie widziała głowy chłopaka, bo zasłaniały ją liście, ale przecież to nie mógł być kto inny. Schowana w mroku, pod ścianą Kamila intensywnie wpatrywała się w rozgrywającą się na jej oczach scenę. Scenę, w której jedna z jej uczennic obciągała jej synowi.
Z jednej strony poczuła pewną zazdrość o to, że jakaś blondynka tak deprawuje jej dziecko, ale… Ale co mogła zrobić? Przecież nie podejdzie i nie powie, że brzydko się bawią. Tak, Mieszko stał się pełnoletni i mógł robić co chciał. A ona nie mogła mu tego zabraniać.
Z drugiej strony poczuła jak krew szybciej krąży w jej żyłach. Na jej twarz wypłynął rumieniec. Skoro nie mogła tego przerwać, to powinna była odejść. Ale nie była w stanie. Z zapartym tchem przyglądała się miłosnej grze dwojga młodych ludzi. Jej syna i jego dziewczyny. Na jej oczach dwoje ludzi, w tym jeden szczególnie jej bliski, oddawało się erotycznym namiętnościom.
Czuła zazdrość. Może bardziej matczyną, niż inną, nieważne. Czuła jak serce bije jej mocniej, jak dłonie się zaciskają. Tam, pod drzewem, blondynka ociągała jej synowi. Ta myśl sprawiała, że Kamili zaschło w gardle.
Nigdy wcześniej w swoim życiu nie miała okazji podglądać kogoś uprawiającego seks. Teraz w wieku czterdziestu sześciu lat przytrafiło się jej to po raz pierwszy. I to co widziała działało na nią. Nie wiedziała, czy to dlatego, że widzi przed sobą parę uprawiającą seks oralny, czy dlatego, że jedną z tych osób jest jej syn.
Przywarła do ściany nie spuszczając oczu z pary. Dziewczyna rytmicznie przesuwała swe usta po penisie Mieszka. On trzymał swe dłonie na jej głowie, dyskretnie, acz zauważalnie kierując całą sytuacją.
Kamila poczuła, że jest porządnie podniecona.
Nie, nie mogła tu stać dalej. Ale bała się wycofać, bo młodzi mogli usłyszeć odgłos butów na obcasie i zobaczyć przez kogo zostali podglądnięci. Więc trwała przy ścianie, czekając na bardziej dogodną chwilę. I patrzyła jak Angelika wypuszcza członka ze swoich ust, masując go intensywnie dłonią. A potem wkłada raz jeszcze i równie szybko pieści ustami. Usłyszała lekkie westchnięcia, bez wątpienia wydane przez Mieszka i zrozumiała, że to jest finał. Jeszcze głośniejszy oddech, sapnięcie i to był odpowiedni moment, by najciszej jak się da zawrócić w kierunku grillujących i obejść dom z drugiej strony.
Starając się uniknąć zdziwionych spojrzeń niektórych imprezowiczów, przeszła szybko obok nich i z drugiej strony dotarła do schodów, niemal wbiegając do domu na drżących nogach. Sytuacja, której była świadkiem, kompletnie wytrąciła ją z równowagi.
- Widzę, że zmęczyła się pani – przywitał ją kręcący się przy stole Oskar. O dziwo sam, bez damskiego towarzystwa. Od razu podsunął jej krzesło, mimo, że sam stał.
- Nie, nie trzeba – pokiwała odmownie głową. Mimo, że nogi jej drżały, bijące serce nie pozwoliło usiąść. Wstałaby po kilku sekundach, próbując znaleźć jakieś ujście nagromadzonych emocji. Sięgnęła po szklankę z „fantą” i upiła spory łyk. Bystry obserwator, jakim mienił się Oskar, od razu spostrzegł, że nauczycielka jest czymś podekscytowana i nie ma ochoty na siedzenie przy stole. Postarał się to jakoś wykorzystać.
- Skoro nie, to chodźmy głębiej – wyciągnął rękę, ujmując jej dłoń. Dotyk tej części ciała pięknej nauczycielki wywołał w nim szybsze bicie serca. Nie dał jej wyrwać się, tak samo jak nie uląkł się jedynego w swoim rodzaju, przenikliwego i zabójczego spojrzenia pani profesor. Przetrzymał ten atak i poczuł jak jego natężenie spada. – Niech się pani nie da prosić na imprezie własnych dzieci! – nie przyszła mu do głowy żadna bardziej błyskotliwa zachęta, ale ta i tak zadziałała. Kamila choć z minimalnym oporem, dała się wyciągnąć na parkiet. Oskar poczuł niezwykle przyjemne mrowienie w niektórych partiach ciała.
Miało być luźno, ale Kamila niesiona emocjami, których przed chwilą doznała, może kolejnym łykiem alkoholu a może osobą towarzyszącą nie miała ochoty na jakiś wybitny dystans. Pamiętała rzecz jasna o zachowaniu relacji na linii nauczycielka – uczeń, ale uznała, że nie należy podchodzić do sprawy aż tak konserwatywnie. Niemal od razu znalazła się przy swoim przystojnym uczniu. Jej dłonie nie wypuszczały z uchwytu jego dłoni. Jej twarz znalazła się o kilka centymetrów od twarzy Oskara a jej usta, przy jakimś niespodziewanym pochyleniu zetknęłyby się z jego ustami. Czuła na sobie jego oddech, widziała jego nieco rozszerzone oczy. Tak, spodobało mu się to, nakręciło go. Poczuła z tego powodu sporą dozę przyjemności.
Bo Oskara faktycznie trochę zatkało. Poczuł się wręcz w pewien sposób zaatakowany na parkiecie przez nauczycielkę. Ni stąd, ni zowąd znalazł się tak blisko niej, że nikt nie mógł o tym marzyć. Czuł dotyk jej dłoni, gorący oddech wychodzący z ust i czasem dotykające się inne części ciała jak nawet uda.
Czuł jeszcze jedno. Jak adrenalina wskakuje na wyższy poziom. Włącznie z testosteronem.
Tym bardziej, że z głośników popłynęła jeszcze spokojniejsza muzyka. Choć nie był to żaden łzawy przytulaniec, to Oskar zwietrzył pewną szansę na jeszcze większą bliskość. Delikatnie, acz stanowczo uwolnił swoje dłonie z rąk nauczycielki i położył je na jej talii. Ostrożnie postąpił pół kroku w przód. Ich czoła zetknęły się, oddechy stały się jeszcze wyraźniejsze. Nauczycielka sprawiała wrażenie, jakby chciała się nieco odsunąć, ale chłopak nie pozwalał na to. Jeśli naprawdę tego chce, niech się postara dać wyraźniejszy sygnał. Nie wysłała takiego…
Dotyk miękkiego materiału sukienki obezwładniał. Czuł namacalnie miękkość nauczycielki, jej pełną kobiecość. Czuł jak sam, z nadmiaru wrażeń poci się i na dłoniach i na twarzy. Nerwowo zaczął przesuwać swe ręce wzdłuż jej talii. Myślał błyskawicznie, czy nie da się urwać czegoś więcej. Czy nie da się zjechać dłońmi niżej. Spróbował. Delikatnie milimetr po milimetrze. Nauczycielka kręciła się lekko przed nim, jakby nie zdajając sobie sprawy do czego zmierza partner. Więc Oskar z zaschniętym gardłem, wyprostował swe dłonie i zaczął naciskać. Niby lekko, ale niecierpliwość wygrała i nacisnął mocniej. Westchnął niedosłyszalnie. Nim nauczycielka przesunęła jego dłonie wyżej, z powrotem na swą talię, on przez sekundę czuł na nich jej pośladki. Nie za mocno i rzecz jasna nie w całości, ani nie choćby w połowie. Ale górną ich część. I z wielu względów było to rajskie uczucie.
Reakcja nauczycielki sprawiła, że przystopował. I tak miał szczęście, że nie skończyło się gorzej. Boska dyrektorka tylko przesunęła jego dłonie wyżej i nic więcej. Wciąż tańczyła tuż obok niego, dotykając czasem różnymi partiami ciała. Tym razem jednak to Oskar starał się trzymać bezpieczny dystans. Nie chciał by nauczycielka coś poczuła. Konkretnie jego sztywnego, męczącego się w jeansach, sporego przecież penisa.
A gdy piosenkę dograno do końca, twarz Kamili znalazła się tak blisko twarzy Oskara, że ich usta niemal zetknęły się. Kamila odskoczyła niemal, jak oparzona. Rozejrzała się wokół, ale w przyciemnionym pokoju, chyba nikt nie zwracał na nich uwagi. Chyba. Odetchnęła i spojrzała raz w płonące oczy ucznia. Nie był w stanie ukryć pewnego napięcia. Kamila uznała, że nie może tak dłużej. Wycofała się w kierunku stołu, opróżniła resztki swojej szklanki i po raz kolejny, bez słowa wyszła z pokoju, udając się na zewnątrz.
Wyszła na świeże powietrze, nie bacząc, że jej dziwne zachowanie może być różnie odebrane przez zabójczo przystojnego ucznia. Jako ucieczkę, jako jego triumf, nawet jeśli nie prowadził żadnej gry. Nie zważała także na to, czy wyszedł za nią, czy nie.
Przedzierając się niepewnie przez ogródek, otumaniona tymi wszystkimi doznaniami z ostatnich kilkudziesięciu minut, z trudem zachowując równowagę, intensywnie starała się pomyśleć o wszystkim.
Tyle, że nie umiała wymyślić niczego. Wiedziała tylko, że nie jest pewna siebie, swoich posunięć. Te wszystkie wydarzenia z ostatnich minut sprawiły, że czuła pożądanie i liczyła, że wieczorny a w zasadzie już nocny chłód je ugasi. Pożądanie niekoniecznie w stosunku do Oskara, tak po prostu, ogólnie. Szła w kierunku odgłosu wydawanego przez rozbawionych imprezowiczów. Ale chłód nie przywrócił równowagi jej krokom. Wiedząc, że lekko chwieje się na nogach, po dojściu na tył domu od razu usiadła na ławeczce.
Oskar po krótkim wahaniu wyszedł z domu tuż za nią. Instynktownie, czuł, że tak musi. Nie liczył przecież na nic, choć rozpalona wyobraźnia ostrożnie podsuwała jakieś absurdalne rozwiązania, ale… Ale coś mu kazało iść. Zmusił się do tego, by iść wolno, by nie spieszyć się, by nie zdradzić, że w tej chwili coś sprawia, że tak mocno pragnie jej towarzystwa.
Odnalazł ją, tam gdzie się spodziewał, na tyłach posiadłości. Widział, jak właśnie siada na ławeczce stojącej trochę z boku, w cieniu bawiącego się towarzystwa. Starał się uspokoić i wymyślić na szybko coś co sprawi, że potraktują normalnie to co się stało, ten taniec, ten dotyk. Zbliżał się i widząc niemal kompletnie nagie ramiona pięknej nauczycielki, niesiony niepohamowaną chęcią dotknięcia ich, zrobił to. Stanął za polonistką i z bijącym sercem delikatnie przejechał końcówkami palców po tej odkrytej części ciała. Zareagowała z opóźnieniem, stąd udało mu się mieć kontakt z ciałem pani profesor trochę dłużej niż ułamek sekundy.
- Oskar! – odwróciła się w końcu a on wyczuł lekką naganę w jej głosie. Nic to, było warto. Czuł bijące serce, czuł, że jego oczy zdradzają stan napięcia. Ale z pewną satysfakcją wyczuł, że i ona nie jest sobą. Czy to naprawdę przez niego? Niemożliwe…
- Przepraszam, dokończyłem tylko to co nam tak ładnie szło na górze – odparł dość pewnym głosem, nie zważając, że to nauczycielka mogła odebrać jego słowa jako dość bezczelne. Ale chyba nie miała takiego zamiaru. Wręcz przeciwnie, spojrzała z jeszcze większą uwagą.
- Odważnie sobie poczynasz – starała się patrzeć prosto w oczy uczniowi.
Nie odpowiedział, opierając się dłońmi na ławce. W ten dość sprytny sposób, chował swoją erekcję. Penis wciąż pulsował i Oskar starał się myśleć o wszystkim, tylko nie o tym, że siedzi pod nim najpiękniejsza nauczycielka w mieście, którą zresztą przed chwilą nieco wymacał w tańcu.
No właśnie… Jak tu uspokoić penisa, gdy samo wspomnienie o tym co się działo sprawia, że ten sztywnieje jeszcze bardziej? A przecież Oskar wiedział najlepiej, że akurat u niego ma co sztywnieć…
Dlatego garbił się wciąż przy ławce, choć wiedział, że wygląda to dość głupio. Jednocześnie zerkał na bawiące się kawałek dalej towarzystwo, na to, czy ktoś patrzy się na nich, czy nie.
I niezręcznie garbił się wciąż, gdy nauczycielka już wstała i zwracając się twarzą w jego kierunku, cofała się idąc w kierunku małego ogniska. Oskar nie bardzo wiedział, czy patrząc na niego w ten sposób zaprasza go, by jej towarzyszył, ale nie zastanawiał się nad tym, gdyż jego uwagę zajęło coś innego. Konkretnie nieuchronnie zbliżający się kontakt nauczycielki z kilkoma rozbawionymi osobami. Ani oni nie widzieli Kamili, ani ona, odwrócona tyłem nie widziała ich.
Oskar uniósł rękę, jakby ukazując zagrożenie, ale nauczycielka nie zrozumiała a w następnej sekundzie było już za późno. Kontakt zakończył się małą katastrofą, w której ucierpiała jednak tylko nauczycielka. Piwo trzymane w dłoni jednego z niefortunnych imprezowiczów, niemal wypadło z jego dłoni a zawartość znalazła się na efektownej sukience pani dyrektor.
Następne kilka sekund, to prostowanie całej sytuacji, wyjaśnianie i przeprosiny. Choć nie bardzo było wiadomo kto tu zawinił bardziej, dlatego Kamila była bardziej zawstydzona, niż rozzłoszczona, przecież sama nie zachowała ostrożności.
- No nic, sukienkę się przecież wypierze – skwitowała krótko. Oskar obserwował uważnie jej niezgrabne ruchy. Kolejny raz wychodziło na to, że jest nie w sosie.
- To niech pani z nami zostanie i no… Zje coś z ogniska i wypije… - równie niezgrabnie próbował się wykaraskać z tej sytuacji drugi z winowajców.
- Nie no… Najpierw muszę udać się do mieszkania – obwieściła lekko załamującym się głosem i unikając spojrzeń imprezowiczów, rzucając przelotnie wzrokiem na Oskara podążyła w kierunku drzwi.
Tym razem chłopak nie pozwolił sobie na spuszczenie jej z oczu. Szedł kilka kroków za nią, ścieżką, schodami potem korytarzem aż pod... Nie bardzo wiedział po co, ale szedł. Jakby dla towarzystwa, jakby chcąc wykazać się jakąś pomocą, choć nie bardzo wiadomo jaką. Obserwując jej drobne kroki, patrząc na zgrabne łydki w efektownych, ciemnych pończochach. A z każdym krokiem jego serce biło bardziej, bo przecież nauczycielka zmierzała do pokoju, w którym zamierzała się pewnie przebrać. No cóż, sama świadomość tego, że ona tam za drzwiami…
Ona za nimi zniknęła ale…
Ale nie zamknęła drzwi, te tylko nieco przywarły do framugi. Oskar wiedział, że powinien się zatrzymać, ale nie był w stanie. Coś go pchało naprzód. Przecież zawsze będzie mógł się jakoś wytłumaczyć, że chciał pomóc, czy coś tam. Jakby co, to go po prostu wyprosi i on wyjdzie. Ale…

Ale teraz z wyschniętym gardłem pchnął lekko drzwi i jak gdyby nigdy nic zrobił krok w przód...
A Kamila szła, znów ogłuszona kolejną niezręczną sytuacją, jaka jej się przydarzyła w ostatnich minutach. Szła, rozmyślając nerwowo. Wilgoć rozpływająca się na boku uda doskwierała jej i kierowała w stronę pokoju, celem zmiany garderoby. Słyszała a w zasadzie bardziej czuła, że chłopak idzie za nią. Nie obchodziło jej to, starała się o tym nie myśleć.
Czyżby?
Przecież od dłuższego czasu ten młody, bosko przystojny uczeń zabawiał ją rozmową, potem tańcem, flirtował z nią a ona, choć traktowała to z dystansem, jak zabawę, jednak… Tak, był playboyem, na pewno, choć udawał, że nim nie jest. I na pewno chciał coś dzisiaj ugrać. Ale… Ale on był taki inny. Nie jakiś zadufany, nadęty, pewny siebie bawidamek, tylko taki zwyczajniejszy. Choć przecież grał na pewno. No, ale jeśli grał, to do cholery, co z tego? Może coś mu się od życia należało. A i jej też.
Stanęła przed szafą i nerwowym ruchem sięgnęła w dół chwytając brzegów sukienki. W tym samym czasie usłyszała jakiś hałas z tyłu i serce zabiło jej mocniej. Wiedziała przecież co ten hałas oznacza, ale nie była w stanie przerwać rozpoczętej właśnie czynności. Z sekundy na sekundę serce podwajało rytm uderzeń. Co tak zadziałało? Czy to właśnie, jej od lat skrywany, wstydliwy ekshibicjonizm wychodził z ukrycia? W takim momencie?
Bo przecież wiedziała, że on wszedł. Przypadkowo, czy nie, ale wszedł i stoi w drzwiach. On, jej własny uczeń.
Zdjęła z siebie sukienkę, czując, że nie jest w stanie opanować drżenia swego ciała, przyspieszonego oddechu i bijącego jak młot serca. Tym bardziej nie była w stanie powstrzymać wilgoci zalewającej ją w środku.
Miała tę oczywistą świadomość, że paradowanie w samej bieliźnie na oczach swojego ucznia jest wyjątkowo niewskazane. Że pozwalanie na oglądanie siebie w takim stroju szkolnemu podrywaczowi, łamaczowi serc jest czymś czego nienawidziła i na co nigdy by sobie nie pozwoliła. Dla zasady, dla tego by karać choćby w taki sposób tych wszystkich bawidamków.
A teraz rozebrała się myśląc, że tacy chłopacy jak on rodzą się po to by bezkarnie pieprzyć wszystkie piękności tego świata i robić z nich zwykłe kurewki a one są tylko po to by im służyć. Przebiegająca przez jej głowę ta myśl, doprowadziła do tego, że sekundę później, poczuła w cipce prawdziwą powódź. A także uginające się nogi. 
Oskar z rozwartymi szeroko oczyma i wyschniętymi jak wiór ustami patrzył, nie wierząc w to co widzi. Choć w swoim życiu zdążył już przeżyć trochę miłych momentów, to chyba żaden nie mógł równać się z tym. Oto dwa metry przed nim, obiekt marzeń całej szkoły i pewnie całego miasta, zdejmował z siebie czarną sukienkę. Jak zahipnotyzowany, Oskar patrzył na odsłaniające się uda pięknej nauczycielki a potem… Potem majtki a końcu nagie plecy przepasane zapięciem od stanika.
Nieziemska dyrektorka stała przed nim w samej bieliźnie i niezwykle efektownych samonośnych pończochach. Stała i chciała wyjąć coś z szafy, ale widocznie nie za bardzo wiedziała co.
Gdyby ktoś przed imprezą obiecał mu takie widoki, Oskar nie chciałby już niczego więcej. Ale teraz… Teraz znów coś go pchnęło. Może wyczuł coś szóstym zmysłem, może uznał, że raz kozie śmierć. Patrząc w dół na pośladki nauczycielki schowane za czarna bielizną, na drżących nogach, zbliżył się do niej i położył swe dłonie na jej łopatkach, przesuwając je po sekundzie na ramiona.
Wyczuł jej drgnięcie, jakiś opór, ale nie powstrzymało go to. Gdyby obok wybuchła bomba, tez by nie usłyszał. Zatracił się niemal całkowicie. Niemal, bo jeszcze nie wierzył, jeszcze się obawiał, że to coś jest pomyłką, że olśniewająco piękna nauczycielka zaraz się odwróci i go i spoliczkuje.
Ale nic takiego nie nastąpiło. Czuł tylko pewne drżenie jej ciała, drżenie, które popychało go do posunięć tak śmiałych, że aż niemożliwych. Jego dłonie znalazły się na zapięciu stanika. Desperacko, jakby bojąc się reakcji pani profesor rozpiął go i włożył dłonie pod materiał, chcąc zdjąć go z ciała. Wyczuł opór, ale kolejny raz nie zważał na to. Był silniejszy. Stanowczo postawił na swoim. Z jego ust wydobył się gorący oddech, gdy zobaczył jak stanik odpada od ciała pani profesor lądując na podłodze.
Jej dłonie zacisnęły się na piersiach, ale to już nie mogło mieć znaczenia. Oskar chwycił nauczycielkę i silnie odwrócił ją twarzą ku sobie. Spojrzała mu prosto w oczy swoim zniewalającym spojrzeniem, które teraz… Teraz było pełne wyczekiwania. I Oskar wiedząc, że każda sekunda zawahania może wszystko zepsuć pokonał kolejna barierę. W mgnieniu oka przysunął swe usta do jej i mimo kolejnych oznak oporu, po sekundzie oboje całowali się jak szaleni.
Serce skoczyło mu do gardła. Do jego uszu dochodziły niesamowite odgłosy, pomruki pełne rozkoszy i uległości. Odgłosy, które postawiły jego penisa jeszcze mocniej na baczność.
Oderwał się od jej ust i zobaczył coś, co sprawiło mu olbrzymią satysfakcję. Jej oczy wyrażały niemal obłęd. Tak mogła patrzeć tylko kobieta zdobyta. Trudno było w to uwierzyć, ale tak było. Nauczycielka nie wyglądała na osobę skłonną stawiać jakikolwiek opór.
Oskar wykorzystał okazję, by rozebrać ją już ostatecznie. Gwałtownie schylił się w dół, w jednej sekundzie ściągając z bioder pani profesor czarne majtki, zatrzymując swój rozpalony wzrok na seksownym paseczku przebiegającym przez środek łona. Jego zdecydowanie i lekka agresja chyba zniewoliła boską nauczycielkę jeszcze bardziej.
- Oskar…! – jęknęła cicho, odzywając się po raz pierwszy, gdy pojawił się w pokoju.
A on już nie był w stanie się powstrzymać. Ustami przywarł do nagich piersi pani profesor. Niewielkich, ale przynajmniej dzięki temu, nie zwisającym do pępka. Zmysłowo pieścił sutki, ściskając je lekko wargami i z lubością wsłuchując się w ciche jęki zdobytej pani dyrektor. Owe jęki wzmagały się jeszcze bardziej, gdy zdecydowanym ruchem wsunął dłoń między jej zwarte uda. Ten dotyk… To było nieopisane uczucie. Poczuł stan przedzawałowy, gdy uświadomił sobie, że przejeżdża dłonią po wargach sromowych pięknej nauczycielki. Z kolejną doza satysfakcji stwierdził, że pani Kamila jest tam mocno wilgotna.
Serce biło mu jak szalone. Czy to już teraz? Czy naprawdę zaraz stanie się coś, o czym on i dziesiątki jego kolegów, jak setki pozostałych uczniów wyobrażali sobie tylko w intymnych chwilach, z własnymi penisami w dłoniach?
Szybko zdjął z siebie koszulkę. Z przyjemnością zobaczył jak nauczycielka przysuwa się do jego torsu, całując go rozkosznie. Z trudem znalazł miejsce by wedrzeć dłoń między ich gorące ciała i rozpiąć zamek u spodni. Po chwili daremnych prób, spotkała go kolejna szokująca niespodzianka. Pani dyrektor  zrozumiała o co chodzi i przyklęknęła.
- Ja to zrobię… - odezwała się załamującym nieco głosem i zszokowany Oskar patrzył, jak nauczycielka rozpina mu spodnie a po sekundzie zawahania, opuszcza z jego bioder bokserki. Długi, sztywny penis niemal uderzył ją w twarz.
- O Boże, naprawdę jest duży… - jęknęła, obejmując go dłonią. Oszołomiony Oskar patrzył w jej szeroko otwarte oczy a potem na jej usta. Na to, jak rozchylają się i wsuwa się w nie czubek penisa a kolejne centymetry, trafiając w końcu na opór. Nie wzięła całego, może tylko połowę, ale przecież nie miało to znaczenia.
Znaczenia miało to, że nieziemska nauczycielka obciągała mu!
Jej usta od początku przesuwały się po jego długim i twardym kutasie. To, że zamknęła oczy a z jej ust dochodziły drobne pomruki znaczyło, że oddaje się tej czynności z całego serca i to podnieciło Oskara jeszcze mocniej, niż sam fakt obciągania. Poczuł jak nogi uginają się pod nim. Nigdy nie czuł takich emocji, nie wytrzymał i sam głośno jęknął.
Ale zabawa penisem trwała tylko chwilę. Nie wiedział, czy nauczycielkę zdeprymowało to, że jest on zbyt duży by objąć go w większej mierze, czy po prostu chciała nowych bodźców. Chyba to drugie, bo…
Bo przerwała swą czynność i wstała. Ta purytańska, dystyngowana pani profesor w tym momencie nie była już sobą. W oczach płonęło pragnienie. Oskar patrzył w jej oczy jak urzeczony. Patrzył, jak nauczycielka popycha go w kierunku krzesła. Usiadł i natychmiast poczuł jak dyrektorka siada na nim, obejmując go mocno. W tej pozycji jej głowa było nieco wyżej, więc miał dokładny wzgląd w jej piersi. Ale jej chodziło o co innego.
Oskar wstrzymał oddech, gdy poczuł jej dłoń na swym penisie. Uniosła się lekko i zrozumiał, że próbuje naprowadzić go na swą cipkę. Z wrażenia zamknął oczy. A więc to jest ten moment! Teraz definitywnie ją zerżnie. Niewiarygodne, niesamowite, ale…
Ale w końcu to się stało. Nauczycielka wycelowała i zaczęła powoli opuszczać się na stojący na baczność, długi sprzęt chłopaka. Już od samego początku jej oczy rozszerzyły się, ale gdy dotarła do końca, te oczy niemal wyszły na orbit a z ust wydobył się wysoki, przeciągły jęk a Oskar pomyślał, że zaraz zwariuje.
Złapał ją mocno za biodra, ale nie dała się ujarzmić i sama nadawała rytm. Początkowo ostrożny, jakby bała się, że ten długi penis zrobi jej krzywdę. Chyba niepotrzebnie, bo Oskar czuł jak w środku jest mokro. Ale nie nalegał. Poddał się rytmowi pani profesor, kierując swe dłonie na jej pośladki, zaś usta na piersi. Oboje spletli się w niesamowitym uścisku, czując ciepło swoich ciał, ich dotyk, swoje przyspieszone oddechy. Ona ujeżdżała go coraz pewniej, coraz szybciej a on ściskał jej nagie pośladki, czasem uderzając w nie z dłoni i przygryzał sterczące sutki. Ruchał obiekt westchnień całego miasta i ta myśl doprowadzała go do obłędu.
Z reguły ta pozycja nie sprawiała mu większej satysfakcji, to dziewczyny odczuwały z niej większą przyjemność. Ale tym razem było inaczej, bo fakt, że na jego długiego penisa wbijała się, nie jakaś Jagoda, tylko piękna nauczycielka, o której marzył każdy uczeń w szkole, spowodował możliwość zbyt szybkiego strzału. A tego chciał uniknąć. Za szybko, za wcześnie.
Zmusił się by choć trochę ochłonąć. Ale fakt, że przesuwał swe dłonie po udach nauczycielki a w zasadzie pończochach a potem bezkarnie ściskał ją za nagie pośladki doprowadzała do furii.
Nie. Wiedział, że nie wytrzyma tak długo i nie wygra z nadciągającym orgazmem. A jeśli orgazm, to koniecznie musi być taki z orkiestrą.
Zebrał w sobie siły i wstał z krzesła, starając się by jego penis nie opuścił gorącej cipki pani profesor. Usłyszał jęknięcie nabitej na pal nauczycielki i jeszcze bardziej rozkoszny pomruk, który pewnie zdawał się być wyrazem pochwały dla siły fizycznej Oskara. Powoli zmierzał w kierunku biurka, nie spiesząc się, bo moment, gdy szedł w tym kierunku mając wciąż nabitą na penisa nauczycielkę był niezwykle ekscytujący.
W końcu jednak doszedł i tam już skończyły się uprzejmości. Biurko na szczęście było niemal kompletnie puste, znalazło się więc dużo miejsca by opuścić na nie dyrektorkę. Oskar uczynił to mało subtelnie, bo teraz sam zamierzał przejąć inicjatywę. Znów usłyszał głośniejszy jęk.
Kamila opierała się przez chwilę na łokciach ale Oskar pochylił się na nią i nauczycielka przybrała pozycję bardziej leżącą, unosząc tylko lekko głowę. Uczeń bezceremonialnie przyciągnął ją do siebie, tak, że jej cipka znalazła się na krawędzi biurka. Długie nogi zwisały bezwładnie, ale tylko przez chwilę, bo Oskar gwałtownie zarzucił sobie lewą na swoje prawe ramię a drugą podciągnął w górę i zablokował na biurku swoją dłonią. W ten sposób, nauczycielka z lekko wypiętą cipką znajdowała się kompletnie w jego władaniu a on miał do niej jeszcze bardziej ułatwiony dostęp, co…
Co w połączeniu z jego długim penisem zwiastowało, że wchodząc na całą jego długość mógł zrobić z jej cipki prawdziwą jesień średniowiecza. Ta myśl zapaliła mu się w głowie i teraz ją realizował.
Pchnął. Jeszcze nie do samego końca, ale przeciągły jęk uświadomił mu kto tu jest panem. Pchnął drugi raz, potem trzeci. I wreszcie czwarty, pilnując by penis wszedł na całą długość. Poczuł jak jego podbrzusze styka się z łonem nauczycielki. Udało się, wszedł cały! Równocześnie z tym ekscytującym odkryciem, do jego uszu dotarł głośny, przeciągły jęk pani profesor.
Nie miał pewności, czy jęk jest wyrazem bólu, czy rozkoszy, ale już się z tym nie liczył. Jego mięśnie napięły się maksymalnie, tak na wszelki wypadek, gdyby nauczycielka chciała zaprotestować przeciw temu ostremu, wręcz brutalnemu rżnięciu i wyrwać się jakoś. Ale nie była w stanie. A on, jak pan dyktujący warunki, już teraz z pełnią władzy pieprzył ją dynamicznie i ostro nie bojąc się żadnego sprzeciwu.
Jego uda pracowały pełną parą. Tak, grało się w piłkę i wyrobiło mięśnie. Teraz pracowały szybko, dynamicznie, ostro, posuwając zniewoloną panią dyrektor, zdobywając ją na własność. Leżała na biurku, z rozchylonymi ustami, z których co chwilę wydobywał się cichszy, bądź głośniejszy jęk. A czasami nawet przeciągły, wysoki, doprowadzający rżnącego ją ucznia niemal do utraty zmysłów.
Nie wiedział co ona myśli, co czuje, czym dla nie jest to wszystko. Wiedział jednak, że on sam teraz po prostu ją rżnie, rucha, grzmoci. Po prostu pierdoli, tak jak jeszcze nigdy w świecie żaden uczeń nie pierdolił swojej szkolnej nauczycielki. Opętany tą myślą zaatakował jeszcze ostrzej, jeszcze agresywniej, niczym dzikie zwierzę.
- Aaaaaach…! – to nie był jęk, to było darcie ryja. Dochodziło z ust raczej wyważonej, stonowanej pięknej pani dyrektor, która teraz była po prostu pięknością rżniętą przez swojego ucznia. I jej ciało motające, rzucające się po biurku dawało dowód, że choć może czuje ból, to, to pierdolenie w wykonaniu Oskara zbliża ją do szczytu.
Niczego więcej nie było mu trzeba. Uwolnił jej prawą nogą biorąc ją także na bark i swoimi atomowymi ruchami pierdolił ją coraz szybciej, czując jak napinają się wszystkie mięśnie jego ciała. Ruchał jak oszalały, kładąc prawą dłoń na piersi nauczycielki, ściskając ją mocno do bólu. Jęki kobiety zlały się z jego własnymi. I choć sperma wystrzelona z jego długiego penisa znalazła przystań w jej cipce, to jeszcze przez długi czas nie przerywał czynności. Nieziemskie emocje sprawiały, że posuwał się w cipce jeszcze dobre kilkadziesiąt sekund po orgazmie, za nic nie chcąc opuszczać tego miejsca. A jego wiotczejący powoli penis wciąż był na tyle duży, że utrzymywał się wewnątrz i znęcał się nad panią profesor. Aż do momentu, gdy bicie serca wróciło do poziomu choć względnie przypominającego stan normalny.
Wyciągnął penisa i czując jak jego nogi silnie drżą wycofał się na krzesło. Stamtąd skupił swoją uwagę na leżącej na biurze nauczycielce. Patrzył na jej nagie ciało, na uda, na widoczną cipkę, na wzgórek przez który przechodził lekki pasek owłosienia. Widok pięknej dyrektorki, leżącej nieruchomo sprawił mu sporo satysfakcji.
- Aż tak dobrze cię zerżnąłem? – zapytał z triumfem acz i nie bez cienia złośliwości.
Nie usłyszał odpowiedzi, nauczycielka wciąż nie potrafiła się podnieść. Oskar powoli zaczynał myśleć logicznie. Co teraz? Czy jak wstanie, będzie się wstydzić? Ona, z tego co wiedział, przykładna żona i matka a przede wszystkim wzorowa, konserwatywna nauczycielka i od niedawna wicedyrektor liceum? Co w szkole? Przecież został mu jeszcze rok nauczania, po wakacjach. Będzie normalnie przychodził na jej lekcje a ona? Uśmiechnął się do tych myśli.
Zresztą nie ma co wybiegać myślami do przodu, bo jest jeszcze tu i teraz. Może da się powtórzyć to za chwilę? E, chyba nie, skoro teraz leży jak nieżywa i pewnie wszystko ją boli. No, ale później? Jutro, za tydzień? Przecież możliwość regularnego ruchania tej pięknej nauczycielki byłaby czymś… Ech, szkoda nawet mówić. Może będzie chętna? A jak nie to jakiś szantażyk?
A teraz? Jakby ją tu zostawić na chwilę i przyprowadzić Adama, Przemka i Kamila i pokazać im mówiąc, „patrzcie czego dokonałem”?
Uśmiechnął się na samą myśl.

4 komentarze:

  1. Podoba mi się Twoja twórczość. Lubię takie akcje: starsza kobieta i młody chłopak.
    Czekam na kolejne przygody seksownej Kamili i ze swoimi uczniami.
    Masz już pomysł na następną część?

    OdpowiedzUsuń
  2. Z pięć opowiadań jeszcze jest. Po drodze wpadnie jeszcze pewnie coś.

    OdpowiedzUsuń
  3. .... no tak, pięć jest, a czekać teraz trzeba 3 tygodnie na następne :(

    OdpowiedzUsuń
  4. A naprawdę chciałbyś, bym wrzucał opowiadania co dwa dni, aż najpóźniej po tygodniu wszyscy rzygaliby nimi?
    Dzięki takiej polityce mam zapewnione życie na blogu praktycznie do wiosny.
    Mógłbym wrzucić te pięć opowiadań w październiku a potem co? Zero ruchu, przez kilka miesięcy?
    Uważam, że strategia jaką przyjąłem jest właściwa a jeżeli komuś mało, to zawsze istnieje możliwość odświeżenia, któregoś ze starszych tekstów:).

    OdpowiedzUsuń