KAMILA I SENNE MARZENIA XVIII. Jak
chcesz, to klepnij!
Piłka
wylądowała w krzakach i żadnemu nie chciało się już po nią iść. To był sygnał,
żeby zakończyć tą durną kopaninę. Durną, bo gra w trzech, to nie gra. Ani to
mecz, ani nic. Ot takie sobie kopanie do bramki, w której zresztą nikt nie
chciał stanąć.
- Co
robimy? – zagadnął Marek siadając na ławeczce pod domkiem wypoczynkowym. Był
zmęczony, ale nim usiadł z dumą obejrzał swoją nagą, opaloną i pokrytą potem
osiemnastoletnią klatę.
- Zeżreć by
się coś przydało – bezceremonialnie odparł Patryk. Najwyższy w towarzystwie i
najlepiej zbudowany. Nic dziwnego, od lat przerzucał żelastwo na siłowni w
swoim mieście. Chociaż Marek nie wyglądał źle, to do Patryka nie miał polotu.
- Idziemy
poszukać czegoś?
- Czekaj,
odsapniemy – zaproponował trzeci z grona kolegów, Łukasz.
Milczeli
przez chwilę regenerując siły, ale z biegiem czasu i Marek i przede wszystkim
Patryk, zaczęli rzucać porozumiewawcze spojrzenia w kierunku Łukasza.
- Odezwała
się już? – zagadnął na pozór sympatycznym tonem Patryk.
- Nie wiem,
komórkę mam w domku.
- Leć,
sprawdź, bo może dzwoniła już ze trzy razy, że chce się ruchać – zachichotał
dobrze zbudowany kolega.
- Wytrzymam
– odparł spokojnie Łukasz. – Coś mi wygląda, że bardziej się tym przejmujecie,
niż ja.
- No ej…
Dasz popatrzeć, nie? – wciąż pokpiwał Patryk.
- Guzik wam
dam – odciął się Łukasz. – Ty taki bawidamek jesteś, to sobie na plaży coś w
pięć minut wyrwiesz, nie?
Powiedział
to dość agresywnym tonem. Z kilku powodów. Choćby dlatego, że jego stosunek do
Patryka był ambiwalentny. Z jednej strony kumpel od dzieciństwa, z drugiej nie
taki znowu wielki przyjaciel. Oprócz zalet, miał swoje wady, które Łukasz, wraz
z dorastaniem przyjmował z niechęcią. Wady, jak nadpobudliwość, agresja,
impulsywność. Czasem jak sobie wbił coś do głowy, to ciężko było mu to z niej
wybić, choćby chodziło o jakąś kompletną głupotę. Poza tym nie unikał bójek i
awantur. Lata ćwiczeń na siłowni oprócz mięśni, dodały mu sporo pewności
siebie.
- Wyrwę a
jak. Ale skoro mówiłeś, że to taka dupa i to jeszcze w takim wieku, to bym taką
akcję zobaczył – tym razem Patryk nie dał się wyprowadzić z równowagi.
- Dzisiaj
przyjedzie? – zainteresował się Marek.
- Już jest.
W każdym razie już powinna być. Miała zameldować się wczoraj późnym wieczorem.
- I jeszcze
nie dała znaku życia? Kiepsko to widzę – Marek postanowił pójść śladem Patryka
i podogryzać trochę Łukaszowi.
- Ona
niczego tak na sto procent nie obiecywała – cierpliwie tłumaczył Łukasz. – W
zasadzie, już wam mówiłem zresztą… Pisała, że spotkać się może, ale
niekoniecznie musi być zdecydowana na wszystko.
- Tylko
może? – z udawanym rozczarowaniem zapytał Patryk.
- Chce –
poprawił Łukasz. – Ale to jeszcze nie musi oznaczać tego… Tego wszystkiego.
- Aha.
Najpierw musi cię obejrzeć – zawyrokował Patryk. – I jak obejrzy, to wiesz, że
szanse na dymanie spadną do zera, nie? – zaśmiał się.
- Opowiedz
nam to wszystko jeszcze raz – zaproponował Marek, jeżdżąc dłonią po krótkich
czarnych włosach, wachlując się koszulką i uprzedzając ripostę Łukasza.
- Przecież
słyszeliście już…
- Ale nie
wszystko. Bo tak się to miesza, jak widać.
Więc
opowiedział. Jak to na jednym z portali poznał pewną kobietę. Miała jakiś głupi
nick, ale bardzo ładne i długie nogi na zdjęciu profilowym. Zagadał a ona
odpisała. I tak się zaczęło. Wkręcił się. Bo poznana na portalu kobieta
otworzyła się i otwarcie pisała o swoich fantazjach. Konkretnie o dwóch.
Jedną z nich
był gwałt. Nie taki do końca prawdziwy rzecz jasna, bardziej pozorowany. Ale
taki znowu jak najmniej pozorowany. Najchętniej z mężem, ale to jednak nie to
samo. Pozostawało więc poznanie kogoś, bardzo pobieżnie, ale jednak i
wystawienie się w jakiejś sytuacji. Tyle, że po tym opisie, po tych marzeniach,
dopisywała zawsze, że najpewniej nigdy się na to nie zdecyduje. Bo to jednak
jest mocno ryzykowne i zostawiłoby z pewnością mocny ślad na jej psychice.
Drugą
fantazją, do której się przyznała, było… Poczuć się jak dziwka. Nie taka za
pieniądze, tylko taka dyskotekowa, która daje się wyrwać jakiemuś
przystojniakowi na dyskotece i obmacywać. A potem... Potem po prostu przelecieć.
Czy to hardkorowo w dyskotekowym kiblu, czy w domu, nieważne. Tak, aby było upokarzająco,
upadlająco. Tak to opisała.
- Dziwna… -
skomentował krótko Marek.
- Chyba
chciałeś powiedzieć, dziwka – wzruszył ramionami Patryk. – Baby takie są. Jak
je już poznacie lepiej, to się dowiecie. Sam już miałem do czynienia z jedną
starszą. Nie certoliła się. Nie to co takie w naszym wieku.
Łukasz
milczał. Patryk mógł mieć rację. Przynajmniej w takim sensie, że znał się na
kobietach najlepiej z nich. Albo po prostu miał największe doświadczenie. Nie
dość, że dość przystojny, wygolony po bokach z ciemną grzywką na środku, niczym
Mateusz Borek z Polsatu, to jeszcze i dość wysoki, bo te sto osiemdziesiąt pięć
centymetrów to już było coś a do tego dobrze zbudowany. Nie, że jakiś
kulturysta, czy nawet większy osiłek, ale jednak Miał silne ramiona, widoczne
bicepsy, przedramiona… Klatkę też miał na poziomie.
Łukasz
trochę mu tego zazdrościł. Sam uważał się za średnio urodziwego. Miał dość
spokojną twarz, jak to określiła jedna z licealnych koleżanek. Był jakieś
dziesięć centymetrów niższy od Patryka, zbudowany… No, tak sobie a już w ogóle
w porównaniu do kolegi. Także słabiej opalony, choć na szczęście nie blady.
- Po co tyś
tam w ogóle właził? – zainteresował się Marek.
- Ot, tak,
zobaczyłem reklamę gdzieś i się zarejestrowałem. Bez większego celu. Poprzeglądałem
profile i uderzył mnie ten z niezłymi nogami na zdjęciu.
- Masz ten
jej profil, gdzieś tu? Znaczy, możesz sprawdzić w komórce?
- Mam. Ale
po co? Mam cos lepszego, przysłała mi kilka zdjęć.
- I fajna
dupa? – teraz zainteresował się Patryk.
- Twarzy
nie pokazała… Ot, kilka fotek od szyi w dół…
- Gołe? –
ożywił się uśmiechnięty Patryk.
Łukasz nie
odpowiedział, znikając w domku. W pokoju znalazł telefon. Z rozczarowaniem
stwierdził, że nie ma żadnej nowej wiadomości ani próby połączenia. Wyszedł na
zewnątrz.
- I co? –
zagadnął Marek.
- Nic.
Patrzcie – pogrzebał w komórce, znajdując odpowiednie pliki.
Zerknęli.
Plików było pięć i przedstawiały kobiece ciało w bieliźnie. Dało się dostrzec
niewątpliwie atrakcyjne nogi, szczupły, choć bez przesady brzuch i niewielkie
piersi opięte stanikiem.
- Nie ma
chuja stary – rzeczowo stwierdził Patryk. – Jak ma takie ciało, to musi mieć
ryj jak niewypał.
- Też bym
się ku temu skłaniał – poparł kolegę Marek. – Albo po prostu robi sobie jaja z
ciebie. Jakoś średnio chce mi się wierzyć, że super dupa mogłaby pójść na coś
takiego.
- Ile ma
lat, bo mówiłeś, że stara?
- Starsza –
poprawił Łukasz. – Trzydzieści osiem.
- Prawie
jak nasze matki.
-
Nauczycielka języka polskiego w liceum z Wielkopolski…
- Eeee… -
przerwał Patryk. – To na bank. Wyobrażasz sobie super dupę, która jest
nauczycielką w starszym już wieku, z takim ciałem, która przyjeżdża nad morze,
ruchać się ochoczo z jakimś chłystkiem z netu? Sorry stary, ale cuda się nie
zdarzają. Albo robi cię w chuja, albo ma naprawdę brzydki ryj.
Rozpakowała
się wczoraj, dzisiaj nie musiała niczego układać na nowo. Zjadła śniadanie a po
nim ruszyła na plażę. Nie czuła się na niej jednak zbyt dobrze i po trzydziestu
minutach zwinęła się z powrotem. Odpaliła telewizor, ale co ciekawego mogła
znaleźć na kanałach o tej porze? Tym bardziej, że nie mogła się skoncentrować.
W głowie działo się coś innego. Coś o czym śniła od lat a co nasiliło się w
ostatnich dniach. I co, jej ukochany mąż, zamiast wybijać z głowy, rozpalał
jeszcze bardziej.
Miała w
głowie tę rozmowę z Danielem, odbytą przedwczoraj, przed wyjazdem.
- Ty to
masz pomysły – zaczęła z wolna. – Zresztą to nic nowego.
- No
właśnie – odpowiedział Daniel z zadowoleniem. – Nie pierwszy raz o tym
słyszysz. A warunki masz idealne.
- Ale ja…
Daniel… Wiesz jaka jestem i wiesz jak to jest z fantazjami.
- No wiem.
Dlatego przecież nie zmuszam cię. Daję pod rozwagę. Jeżeli nie teraz, to kiedy?
Młodsi już nie będziemy.
- Już nas
nie uśmiercaj, dobra?
- Oj tam, Kamila…
Ty, to nawet po sześćdziesiątce wyrwiesz sobie jeszcze niejednego małolata z
liceum na bzykanie… Ale nie o to chodzi przecież.
- Tak,
wiem…
- Aż
żałuję, że nie mogę pojechać. Byłoby fajniej – na jego twarzy pojawił się
typowy dla niego uśmiech.
- Co mi się
nie podoba. Znowu jadę na urlop sama.
- Nic nie
poradzę, lipiec to zbyt gorący okres dla klubu. Trzeba dopiąć ostatnie
transfery i umowy ze sponsorami na przyszły sezon. Nie mogę. Pojedziemy gdzieś
jeszcze sierpniu.
- To może
wtedy? Poczekamy i przemyślimy.
- Nie
zmuszam cię przecież – powtórzył z naciskiem. – Ale akurat tutaj masz już
jakieś podwaliny pod tą akcję.
Westchnęła,
zamykając oczy. Nie była do niczego przekonana. Fantazja fantazją a życie
życiem.
- No, to
tyle… - zakończył rozmowę Daniel. – Zrobisz co zechcesz – rzucił lekkim tonem,
nie wywierając żadnej presji.
Wyjechała
pociągiem wczoraj rano a na miejscu zameldowała pod wieczór. Na tyle wcześnie,
by zjeść jakaś szybką kolację i na tyle późno, by nie zdążyć zrobić niczego
poważniejszego. Zresztą jakie poważne rzeczy można robić podczas urlopu? Pójść
na plażę, wykąpać się w morskich falach i opalić.
Coś tam
jeszcze poczytać, ale nastrój miała średni. Urlop urlopem, ale ten był
niecodzienny. Właśnie z powodu tego wszystkiego co rodziło się w jej głowie i
tego w co sama dość niewinnie się zaplątała.
Wyszła na
zewnątrz. Wolała powłóczyć się po ośrodku, nawet zupełnie bez celu, niż łazić z
kąta w kąt po domku. Ruszyła po prostu przed siebie. Alejką, potem drugą, spoglądając
to między drzewa, to na taflę pobliskiego morza.
Wyłapując
skierowane na siebie spojrzenia i męskie i damskie, luźno wracała do ostatnich
tygodni i kilku znajomości zawartych w internecie, konkretnie na jednym z
portali. Założyła tam konto, za radą i namową Daniela, jakżeby inaczej. Ale w
sumie miał rację. Stwierdził, że będzie to co będzie i tyle. A praktycznie
anonimowe konto bez żadnych osobistych danych i szczegółowych fotek nie
przyniesie żadnych szkód.
Kilka
znajomości, z których po czasie ostała się jedna. Chłopaka z Pomorza o imieniu
Łukasz. Osiemnastolatka, którego twarzy nie zobaczyła. Rewanżował się jej
fotkami ocenzurowanymi, takimi, jakie wysłała mu i ona.
Miała
ograniczone zaufanie do tego typu znajomości, więc nie wysłała żadnej fotki z
twarzą. Ot, kilka neutralnych, jeżeli za takowe uznać fotki, na których
prezentowała swe ciało w bieliźnie. Toteż i on nie czuł się zobowiązany do
tego, by odkrywać się przed nią bardziej.
W sumie
zatem nie znała go. Nie wiedziała, czy był przystojny, albo chociaż znośny, czy
wręcz przeciwnie. Ale to może i lepiej. W końcu jeżeli miała spełnić swą
fantazję w wersji hardcore, to i uroda potencjalnego łowcy nie miała większego
znaczenia. Chyba, że byłby to wybitny przystojniak, kolekcjoner dziewczyn, zaliczający
co tydzień inna. Wtedy byłoby to naprawdę poniżające, upodlające, właśnie
typowo kurewskie.
Chrząknęła
cicho, wracając do rzeczywistości. Przechodziła obok baru, wyczuwając na sobie
spojrzenie jakiegoś czterdziestolatka z obfitym wąsem. Odwróciła wzrok.
Trochę
sobie porozmawiali z Łukaszem, przynajmniej na tyle, że pozwierzała mu się
nieco ze swych fantazji. W sumie ułatwiła mu tym zadanie, więc z drugiej strony
zastrzegła, że sama nie jest pewna co do ich realizacji. Bo faktycznie nie
była. Fantazje fantazjami a życie życiem. Poza tym, jeśli już miałoby coś się
wydarzyć, to i on mógłby się wysilić.
Oczywiście,
że daleko było jej do podjęcia decyzji. Obawiała się jednak, że decyzja
zostanie podjęta za nią. Że podejmie ją jej mroczna część osobowości. Ta nocno,
która nie raz i nie dwa podsuwała jej w łóżku różne nieprzyzwoite fantazje.
Zresztą na
swój sposób realizowała je już teraz. Ubrana dość skąpo w krótkie spodenki i
koszulkę, prezentowała swe trzydziestoośmioletnie ciało. OK, nie robiła tego
pierwszy raz, bywała przecież w życiu nad morzem, nad niejednym jeziorem, na
basenie… Ale w poprzednich przypadkach nie miała nigdy takiego mętlika w głowie
wywołanego jedną fantazją i realną możliwością jej spełnienia.
Dlatego
teraz, te spojrzenia, na przykład słusznej postury, siwiejącego już na oko
sześćdziesięciolatka, albo przechodzącego obok, prawie dwumetrowego pewnie
studenta, wywierały na nią dodatkowo wpływ.
Weszła do
jednego z barów. Zamówiła talerz grochówki, uwalniając się tym samym od konieczności
przegotowania jakiejś chińskiej zupki w domku. Zupełnym milczeniem pominęła
próbę zagadania przez jakiegoś rówieśnika.
Wychodząc z
baru poczuła się niemal zupełnie rozebrana, nieustępliwym wzrokiem stojącego
luzacko naprzeciw niej młodzieńca. Uśmiechnął się, ale ona wyrazem twarzy nie
zdradziła żadnego zainteresowania. Choć od tych wszystkich spojrzeń robiło się
jej cieplej.
Przynajmniej
jedną decyzję umiała podjąć. Wstąpiła do domku, wzięła ze sobą strój kąpielowy
i raz jeszcze udała się na plażę. Jeśli miała się nudzić, łazić bezcelowo po
ośrodku, czy wręcz po niewielkim domku wypoczynkowym, to przynajmniej mogła
zalec na plaży i pozwolić by jej ciało nabrało kolorów.
Trzydzieści
minut później, gdy zegarek wskazywał piętnastą leżała na kocyku, wypinając swe
pośladki ku grzejącemu jak trzeba słońcu.
- Idziecie
w końcu? – zirytował się nieco Patryk.
- Kurwa,
gorąco jest, nie chce mi się w ogóle żreć – elegancko wyjaśnił Marek. Łukasz
tylko skinął głowa wyrażając aprobatę dla słów kolegi.
- No jak
chcecie – wzruszył ramionami nieformalny lider grupki i ruszył przed siebie.
W zasadzie
sam nie był tak wybitnie głodny, ale wolał zjeść coś trochę na zapas. Może dla
innych było to dziwne, ale często praktykował takie rzeczy. Potem na imprezach,
syty, mógł wlewać w siebie kolejne piwa, gdy towarzystwu nagle przypominało
się, że żołądek burczy.
Zerknął do
jednego baru, potem drugiego. Na koniec machnął ręką i zakotwiczył pod jakąś
budką z hamburgerami. Zamówił jednego i przystanął obok, powoli pożerając
danie.
Było
ciepło, może nie jakoś wybitnie gorąco, ale ciepło jak najbardziej. Przez głowę
przemknęła mu myśl, by po „obiedzie” wyskoczyć na plażę. Powinien namówić jakoś
dwójkę kolegów. Przecież nie przyjechali tu spod Gdańska po to, by kopać piłkę.
Akurat to mogli robić codziennie w domu.
Obrzucił
długim spojrzeniem stojącą w kolejce pod budką, wysoką, szczupłą blondynkę w
mini spódniczce. Miała ładne, szczupłe, opalone nogi i całkiem niezły biust.
Uroda może taka sobie, ale nie pogardziłby. Uśmiechnął się. Tamta nie przyjęła
tego gestu, odwracając wzrok. Zastanawiał się, czy nie zgadać, gdy do blondynki
podszedł jakiś wyższy chłopak. Rozmawiali przez chwilę a potem ich spojrzenia
kierowały się w stronę nie przestającego obserwować blondynki Patryka.
- No i na
co się tak patrzysz? – burknął w końcu chłopak. Był może ze dwa lata starszy.
- A chuj
cię to obchodzi – odparł bezceremonialnie Patryk, nie spuszczając oczu ani
przez sekundę. Widział, że tamten stracił rezon i odpuścił dalszą część dialogu.
Lubił takie
sytuacje. Celowo jeszcze patrzył się na odchodzącą blondynkę. Uśmiechnął się z
satysfakcją. Takie drobnostki, jak te wygrywane pojedynki, gdy przeciwnik
odpuszczał, umacniały jego ego. Był pewny siebie a takie sytuacje, tę pewność
podwajały. Co mu taki leszcz będzie kozaczył? Co z tego, że na oko dwa lata
starszy? Nie po to Patryk spędził ładny kawałek życia w siłowni, by teraz
unikać takich sporów.
Jego sprawa
gdzie się patrzy. Choćby była to długonoga, wydekoltowana blondynka należąca do
kogoś innego. A jak się temu komuś nie podoba, to zawsze można wyjaśnić sporne
kwestie gdzieś na uboczu.
Zadowolony
z siebie otarł dłonie o koszulkę i ruszył przed siebie. Alejką, która wiodła w
stronę plaży. Miał ochotę popatrzeć na jakieś sensowniejsze dziewczyny. Takie
jak ta przed chwilą.
Niestety,
szczęście mu nie dopisywało. Minął parę takich, których figury sugerowały silny
romans z pizzą i hamburgerami. Jeszcze jakaś ruda, piegowata. Potem starsze
panie w wieku jego matki. Wreszcie jakaś godna uwagi krótkowłosa brunetka, ale
zajęta. Potem znów jakaś niska, blada, blondynka. I kolejna, która mogłaby być
jego teściową.
Z dłońmi
wsadzonymi niedbale w kieszenie szortów wszedł na piasek. Z satysfakcją
stwierdził, że i ona sam wyłapał kilka damskich spojrzeń. Bez żadnych nadziei
na cokolwiek. Albo były brzydkie, albo stare, albo zajęte. Spojrzenia tych
ostatnich dały mu najwięcej satysfakcji.
Szedł
powoli, wnikliwie, acz nie nachalnie patrząc na dziewczyny a także rzadziej na
ich partnerów, aż przystanął.
Uwagę jego
oczu przykuła dość wysoka brunetka po trzydziestce, wychodząca właśnie z wody.
Zobaczył, jak ta szybkim krokiem podchodzi do koca i siada na nim, sięgając po
książkę.
Nie
potrzebował długiego czasu, by stwierdzić, że ta piękność biła na głowę swą
urodą zdecydowaną większość plażowiczek. Jeżeli w ogóle nie wszystkie. Wysoka,
zgrabna, przyzwoicie opalona. Efektowne, długie nogi i piękna twarz. Jedynym
mankamentem zdawał się być wiek. Była na pewno po trzydziestce, dawał jej na
oko jakieś trzydzieści pięć lat.
Zerknął
dookoła, przydreptując w miejscu a potem ruszając z wolna. Wszystko wskazywało,
że kobieta jest na plaży sama, bez towarzystwa. Może by zagadać? Zachichotał w
duchu. Nie miał problemów z wykonaniem pierwszego kroku, ale to tyczyło się
koleżanek w jego wieku. A ta, nie dość, że sporo starsza, to jeszcze
onieśmielała urodą. Nawet jego. Choć z drugiej strony nagle poczuł narastający
w sobie bunt. W czym on jest gorszy od jej rówieśników? To tylko parę, czy tam
paręnaście lat. Zresztą nie każdy trzydziesto kilkulatek mógłby podejść do
takiej laski. A on, choć młodszy miał swoje atuty.
Krygował
się, obserwując bacznie jej ruchy, jej sylwetkę, jej twarz. Nie widziała go, w
ogóle nie zwracała uwagi na otoczenie. Trochę dziwił go fakt, że taka laska
przyjeżdża nad morze sama, bez chłopaka, męża. A może jest tu ktoś taki, na
przykład w barze? A może przyjedzie jutro?
A może to
jakaś panna, albo rozwódka? Albo pracowniczka banku w Gdańsku i wpadła tu tylko
na dzisiaj?
Nagle
stanął w miejscu, jakby dostał obuchem. Sama? Trzydziesto kilku latka? Z
ładnymi nogami, jakie już widział dziś, przed dwiema godzinami? Nie,
niemożliwe… A jeśli jednak tak? Jeśli to była ta kobieta, z którą mailował
Łukasz?
Jeszcze
intensywniej wbijał wzrok w jej twarz, jakby chcąc wyczytać z niej wyznanie
„tak, chcę się poruchać z kimś, bo mam ochotę, tak na jeden raz”. Nie wyczytał
tego. Nie wyczytał nic. W zasadzie nie był w stanie znaleźć jakiejkolwiek
wskazówki, która potwierdzałaby jego myśl. Poza tymi, dość wątłymi, które
przyszły mu do głowy na samym początku.
W głowie
nie mogło mu się pomieścić, że ofiarą dość przeciętnego kolegi mogła być taka
piękność. Przecież taka laska mogła zrealizować swą fantazję z każdym innym
facetem, w każdej chwili swojego życia. Nie no… Niemożliwe.
A jeśli
jednak tak? Zaklął w duchu, czując jak bardzo zakręcił się ze swymi myślami. A
jeśli to ona? Jeśli Łukasz mógł, to on tym bardziej…
Tym
bardziej, że nagle zobaczył coś, co w ryzykowany i irracjonalny sposób mógł
odebrać jako potwierdzenie jego domysłów. Choć w pobliżu nie było zbyt wielu
ludzi i zrobiła to może dlatego...
Poczuł
szybsze bicie serca, podchodząc do koca. W ostatniej chwili odrzucił
jakiekolwiek rozterki, przyjmując bardziej zdecydowaną postawę.
Książka
wreszcie ją porwała. Na tyle, że po wyjściu z wody, nie rozłożyła się na kocu,
przyjmując jak największą dawkę promieni słonecznych, tylko migiem przeczytała
kolejny rozdział.
Ale ciało
upominało się o swoje. Zresztą mogła robić jedno i drugie. Niecierpliwie
rozłożyła się na kocu, wystawiając ku słońcu tylną część ciała. Jednocześnie, z
nieco szybszym biciem serca postanowiła zrobić coś, co szło w pewnym sensie
szło w parze z jej nastrojem z konkretnie tym jego wycinkiem spowodowanym
mrocznymi fantazjami. Sięgnęła dłonią w tył i nieco podwinęła sobie majtki.
Tak, że zrobiła z nich w jakiś sposób stringi, dzięki czemu jej pośladki w
dużej mierze ujrzały światło dzienne.
Zrobiło się
jej jeszcze goręcej. Nie pozwalała sobie na taki przejaw ekshibicjonizmu w
domu, to znaczy na podmiejskich plażach. Ale tu… Nie lubiła tego argumentu, bo
niczego on nie tłumaczył, ale gdyby coś nie tak, to jest tu przecież kompletnie
anonimowa. Nie napatoczy się na żadnego ucznia, kolegi z grona pedagogicznego
jej liceum, czy znajomego Daniela.
Co
najwyżej, ktoś mógłby się ponapalać. Co, owszem, nie sprawiało jej w normalnej
sytuacji satysfakcji, ale dzisiaj, teraz… Po tych wszystkich mrocznych
fantazjach, po tej rozmowie z Danielem…
Opanowała
emocje i skupiła się na książce, jednak nie było jej dane przeczytać nawet
pierwszego akapitu.
- Wyczuwam,
że ma pani problem z powodu braku partnera, który wysmarowałby pani ciało –
usłyszała nad sobą.
- Gdyby był
to problem, rozwiązałabym go w pół minuty – odparła niedwuznacznie. Nie lubiła
takich przechwałek, miała na tyle poukładane w głowie, by nie robić z siebie
Bóg wie jakiej królowej piękności, ale dla niektórych ludzi, jak ten dobrze
zbudowany przystojniaczek z przyjemnością robiła wyjątek.
Ten jednak
nie stropił się tym dość chłodnym przyjęciem.
- Czyli nie
jest to problem… - szukał przez chwilę odpowiednich słów. – Szkoda, bo kogoś
mocno mi pani przypomina i to tak, że powiedziałbym, iż na pewno już panią
widziałem.
- Uhm… -
mruknęła. Nie interesowało ją, gdzie ja widział. Przecież prawie na pewno
widział po raz pierwszy.
- Pewnie w
internecie – opowiadał niezrażony. – Tylko wtedy założyłbym się, że to
fotoszop. I co? I przegrałbym.
- A to pech
– zadrwiła lekko. Mimo wszystko, przypatrzyła mu się uważniej, nie zdradzając
jednak tego wzrokiem, czy wyrazem twarzy.
Tak, był
przystojny i dobrze zbudowany. Osiemnaście, góra dwadzieścia lat. Oceniła go od
razu jako bawidamka, przystojniaka wyrywającego panienki na jeden raz. Albo na
więcej, dopóki mu się nie znudziła. Wiedziała, że czasem krzywdzi takim osądem
niejednego chłopaka, ale tak już miała i nie umiała z tym wygrać. Ten stereotyp
tkwił mocno w jej głowie.
Ale z
drugiej strony, to ją zaintrygowało. Niemal od razu zapaliła się w jej głowie
ta czerwona lampka. Ta fantazja… O ileż byłaby perwersyjna, gdyby pozwoliła się
wyrwać na raz… No, po prostu dać dupy takiemu właśnie przystojniaczkowi,
zadufanemu w sobie, przekonanemu o swojej atrakcyjności… To by było dopiero
poniżenie.
Odrzuciła
tą myśl od razu. Za daleko. Zresztą co tam… Nie, nie i na pewno nie. Ale jednak
na swój sposób, tutaj na tej plaży, mogła sobie pozwolić na coś tam, tym
bardziej, że on stojąc nad jej kocem widział jej praktycznie nagie ciało w
całej okazałości. No i widział coś, co na plaży do codzienności nie należy, to
jest jej w dużej mierze nagie pośladki.
Nie
wytrzymała tego. Dyskretnie obciągnęła majtki, choć tym samym przyznała się do
jakiejś porażki. Dała mu powód do pewnego triumfu. Dała mu odczuć, że jego
obecność wpłynęła na nią krępująco.
Jej oczy
utkwione w stojącym nad nią chłopaku widocznie zachęciły go do kontynuowania.
- Jestem
spod Gdańska, pani też stąd?
- Nie –
zaprzeczyła i nim pomyślała, dodała. – Z Wielkopolski.
- Z
Wielkopolski – zauważyła, że ta informacja spowodowała u niego jakąś reakcję.
Otworzył oczy nieco szerzej, jakby dziwiąc się.
- Tak. To
takie dziwne?
- Skądże.
Ale dziwne jest to, że przejeżdża pani taki kawał drogi samotnie.
- A skąd
wiesz, że samotnie, co?
- Jest pani
sama, nikogo obok… Nie sądzę, by pani partner puszczał panią samą na plażę.
Poza tym bezradnie rozgląda się pani za kimś, kto pomógłby się pani opalić
jeszcze lepiej.
- Za nikim
się nie oglądam – odparła łagodnie, ale stanowczo. Mimo wszystko poczuła się
zaintrygowana pewnością siebie młodego rozmówcy.
- Bo to już
niepotrzebne, skoro jestem na miejscu – uśmiechnął się zaczepnie, na dodatek
siadając obok.
Przyjrzała
mu się po raz kolejny. Normalnie taka bezczelna pewność siebie w wykonaniu
takiego bawidamka drażniłaby ją maksymalnie i zakończyłaby taką znajomość w
ciągu sekundy. Ale teraz… Sprawiał wrażenie nie tylko pewnego siebie, ale i
normalnego. Był w tym wszystkim naturalny.
- Myślę, że
w niczym ci to nie pomoże.
- Ale to
nie ja potrzebuję pomocy, tylko pani, co najwyżej pani o tym jeszcze nie wie – oddał
zaczepkę.
- Naprawdę?
I jak mnie do tego przekonasz?
- Sięgnę po
tą tutaj buteleczkę z olejkiem – wskazał dłonią w odpowiednim kierunku i
faktycznie wziął ją w dłoń, nim Kamila zareagowała.
- To
jeszcze o niczym nie świadczy – zaoponowała, odwracając wzrok. Jakimś cudem
uznała, że najlepiej zastosować kompletną bierność. Poza pewną złością na
bezczelną pewność siebie chłopaka, czuła, że ciekawi ją, do jakiego momentu
mógłby się on posunąć. Czy faktycznie, tak sam z siebie, mógłby zacząć ją
smarować?
Zatopiła
wzrok w książce, usiłując skupić się na czytaniu, wychodziło jej to średnio.
Wyczuła
jakiś ruch za sobą. Nie odwróciła oczy. Wyglądało na to, że nowopoznany
młodzieniec faktycznie usadowił się tuż za kocem przymierzając się do jakiejś
akcji. Uniosła brwi, czując pewien ucisk w podbrzuszu. To nie było normalne, by
pozwolić na wysmarowanie swojego ciała poznanemu dwie minuty wcześniej
chłopakowi. I to takiemu.
- Kolego… -
odezwała się ostrzegawczym tonem, czując jego dłoń na swoich łydkach.
- Tak wiem,
jestem ostrożny, nie zrobię żadnej krzywdy – oznajmił, przesuwając swe dłonie w
kierunku kolan.
- Nie o tym
mówiłam, poczynasz sobie zbyt raptownie – oznajmiła.
Czuła
mętlik w głowie. To wszystko nie dość, że w ogóle się działo, to wydarzyło się
zdecydowanie zbyt szybko. Ot, podszedł jakiś młody byczek i bez większego
skrepowania zaczął smarować olejkiem jej ciało. A przecież to był początek. Za
chwilę…
Tak, nie
zdążyła dokończyć myśli, gdy jej rozgrzane słońcem uda, napotkały jeszcze
gorętszy dotyk wilgotnych dłoni chłopaka, o którym nie mogła nawet powiedzieć
jak ma na imię. Drgnęła lekko, przeklinając się za ten akt słabości. Poczuła
szybsze bicie serca. To działo się tak szybko i w ogóle… Jakiś przystojniak,
bezkarnie macał sobie jej nogi. Jej uda. A teraz jego palce wdzierały się
jeszcze w wewnętrzną stronę tych ud.
Na chwilę
oderwał od nich dłonie, zmieniając pozycję. Kamila czuła jak chłopak niemal
usiadł na niej, gdzieś na wysokości kolan. Był na niej, jak władca na swej
niewolnicy. Uśmiechnęła się do siebie, ale tak trochę pod przymusem. Ta
sytuacja była tak poniżająca, jak i na swój perwersyjny sposób przyjemna. No a
przede wszystkim zaskakująca.
- Pośladki
też wysmarujemy? – usłyszała swobodne zapytanie.
- Nawet się
nie waż – ostrzegła go surowo. Niech chociaż w taki sposób pokaże, że umie się
obronić.
Jego ręce
wylądowały na jej plecach, rozsmarowując olejek po całej ich powierzchni. Jego
palce zahaczały o stanik, ale o dziwo, nie zgłosił propozycji rozpięcia go.
Masował jej ciało spokojniej, niż miało to miejsce w przypadku nóg. Czuła jak
pochyla się nad nią, docierając do jej ramion. Przyjęła ten dotyk zamknięciem
oczu.
Czuła w
sobie tak poniżenie, jak i pewien smutek. Ulegała zbyt łatwo, zdecydowanie.
Gdyby on jeszcze wiedział, co od jakiegoś czasu siedzi w jej głowie…
-
Pochwalisz się swoim imieniem? – rzuciła przerywając niezręczną jej zdaniem
ciszę.
- Może pani
pierwsza? – zaskoczona wyczuła lekkie napięcie w jego głosie.
- Dlaczego?
To mężczyźni przedstawiają się pierwsi.
- Odrzućmy
te konwenanse – odparł bezceremonialnie.
Wyczuwała
jego testosteron. Tak, był silnym chłopakiem, pod każdym względem. Być może już
wyobrażał sobie ją jako zdobycz. Czuła się trochę osaczona, ale przecież tu na
plaży, choć trochę przerzedzonej, nie mogło dojść do niczego niebezpiecznego.
- Dobrze.
Kamila – przedstawiła się.
Nadstawiła
uszu, oczekując odpowiedzi, ale ta nie nastąpiła. Zamiast tego jakiś lekki
bezruch a potem te ruchy były wolniejsze, jakby dłoń mu zadrżała.
Odsunął się
nieco jakby w tył, wracając do jej nóg. Drgnęła. To już nie było wcieranie
olejku, który znalazł się tam przecież kilkadziesiąt sekund wcześniej. To
podchodziło pod macanie. Leniwie błądził dłońmi po tylnej części jej ud.
Naprawdę
poczuła się macana i ruszyła się, chcąc przerwać tą zabawę. Wtedy dopiero się
odezwał.
- Może to
dziwne, ale domyślałem się jak ma pani na imię – usłyszała spokojniejszy ton.
- Jak to? –
zapytała nieufnie. Nie mogła się odwrócić i zepchnąć go z siebie, bo wciąż
siedział na niej. Ale powoli ustępował.
- Mam na
imię Łukasz – usłyszała słowa wypowiedziany dość dobitnym tonem.
Ruszyła się
gwałtowniej. Ustąpił wreszcie a ona wpiła oczy w jego twarz. Patrzyli tak na
siebie przez chwilę.
- Łukasz? –
powtórzyła bezsensownie, zmieszana, nie wiedząc jak to skomentować.
- Tak,
Łukasz – odparł spokojnie, widocznie w pewien sposób bawiąc się jej
zmieszaniem. Odczuła to i na chwilę spuściła wzrok. – Mówi to coś pani? – dodał
po chwili.
To
dodatkowe pytanie musiało ją przekonać do tego z czym skojarzyło się to imię.
Poczuła jak na jej twarz wypływa rumieniec. Uśmiechnęła się niepewnie.
- Jeżeli to
ten Łukasz – zaakcentowała słowo „ten”. – To pewnie mówi.
- Jeżeli ma
pani wątpliwości, to mogę na przykład spróbować zgadnąć, kim pani jest z zawodu
– na twarzy chłopaka pojawił się uśmieszek, ale innego rodzaju.
- Chyba
obejdzie się – odparła, chowając wzrok.
Poczuła się
niemal rozebrana. Los zdecydował za nią. Zostawiała sobie decyzję na później. A
już raczej nie pierwszego dnia. Tymczasem, jakimś cudem Łukasz zidentyfikował
ją niemal od razu.
Chociaż cos
jej tu nie grało, coś nie pasowało. W mailach nie sprawiał wrażenia tak pewnego
siebie, był raczej normalnym chłopakiem. No i fotki… Chociaż po prawdzie
niewiele na nich było, choćby brak twarzy. Tylko ciało w bokserkach, jednak
szczuplejsze i nie tak opalone.
- Szybko
sobie poradziłeś – rzuciła, odbiegając na chwilę od swoich myśli.
- Przy
takiej ilości ludzi, zidentyfikowanie opalonej, wysokiej kobiety w średnim
wieku nie było takie trudne. Trochę zaryzykowałem.
Patrzył jej
prosto w oczy, silnym wzrokiem. Patrzył jak na ofiarę. No, prawie. Jak na
kobietę, o której wie, że ją prędzej, czy później wyrucha. Ulegała tej
postawie, ale i jednocześnie nie podobało się jej to. Jak to tak? Za chwilę
zaproponuje coś w stylu „chodźmy do twojego domku, albo mojego i…”?
Otrząsnęła
się.
- Na
fotkach, wyglądałeś trochę inaczej.
- Nie były
najnowsze a czas nad morzem sprzyja opaleniźnie – wzruszył ramionami, acz
Kamila poczuła, że brzmi to trochę jakby się wykręcał od czegoś.
- Cóż…
Skoro już mnie wysmarowałeś, to pozwolisz, że się poopalamy?
Celowo
użyła liczby mnogiej. Ciężko byłoby jej teraz odwrócić się do niego tyłem i
wystawiać swoje ciało na jego wzrok. A tak…
A tak,
położył się obok niej. Czuła zmieszanie. Nie była na to przygotowana. Ani na
to, że stanie się to tak szybko i bez przygotowania, ani na takiego kogoś.
Rozmawiali
sobie zdawkowo, jakby bojąc się rzucić jakieś odważniejsze teksty. Co trochę ją
dziwiło, bo przecież chwilę wcześniej poczynał sobie dużo odważniej. Może coś
go hamowało?
W każdym
razie, w czasie tych mini rozmówek, wyliczała sobie na szybko plusy i minusy
tego wszystkiego. Te drugie przeważały, nie czuła się komfortowo. Ale z drugiej
strony, właśnie to, było jakimś dodatkowym bodźcem, by jej fantazja stała się
jeszcze bardziej dosadna. No i osoba Łukasza. Aż dziw, że tak przystojny z
niezłym ciałem. Silny, tak duchowo, jak i fizycznie. Wyczuwała ten testosteron,
wyczuwała, że ma na nią chrapkę. Mimo tych oszczędnych słów. Wiedziała, że działa
na niego. Że gdyby mógł, był w bardziej sprzyjającej sytuacji… Albo po prostu,
gdyby już do czegoś doszło, to pewnie poużywałby sobie na niej jak na
prawdziwej dziwce...
Wierciła
się trochę, czując, jak między udami robi się wilgotno. Nie, to nie był dobry
znak. Niezależnie od wszystkiego nie mogła do tego dopuścić. Oczywiście nie
teraz. Za wcześnie, zbyt szokująco…
Zerknęła na
zegarek, było dobrze po szesnastej.
- Wystarczy
tego słońca – stwierdziła zdecydowanie i zamknęła i tak nieczytaną książkę,
wstając z koca. Wstał i on. Nic nie mówił. Odezwał się dopiero, gdy zwinęła
koc.
- Prowadź
Kamilo.
Jego wzrok
był pełen wyczekiwania. Uśmiechnęła się tylko.
- Żeby
wyjść z plaży nie trzeba żadnej pomocy, więc i ja nie jestem ci do niczego
potrzebna .
- Nie to
miałem na myśli…
- A co
miałeś? – wreszcie i ona znalazła powód, dla którego mogła spojrzeć na dwa razy
młodszego chłopaka z wyższością.
- Że byłoby
dobrze spotkać się dzisiaj na imprezie w „Alvarado”. To taki lokal przy wejściu
na plażę. Taka mini dyskoteka – pośpieszył z informacją.
Wybrnął z
tego. Była już pewna, że zahaczy o internetowe rozmówki. A skoro to tylko
impreza… I skoro nie był taki nachalny…
-
Zastanowię się, ale przyjdę – odpowiedziała krótko. – Nie wiem, czy będę mogła
długo posiedzieć – dodała pół żartem.
- Czasu na
pewno wystarczy. A może odprowadzę panią do domku?
- Możesz
mnie odprowadzić jedynie wzrokiem – skwitowała zdecydowanie.
Odwróciła
się i udała w kierunku szatni. Wiedząc przy tym, że oczy chłopaka wbijają się w
jej figurę, w jej sylwetkę a pewnie najbardziej w jej rozbujane pośladki.
Trudno i tak już je widział i to nawet w sporej mierze nagie.
Taki pech,
raz w życiu zachciało się jej podciągnąć majtki, to musiał się napatoczyć ktoś
taki…
Spokojnie
przebrała się w szatni i wyszła na zewnątrz. Już go nie było. To dobrze. Nie
chciała by wiedział gdzie się uda, gdzie mieszka.
Zamyślona,
z bijącym sercem udała się do domu. Włączyła telewizor i usiadła w fotelu nie
umiejąc skoncentrować się na niczym. Musiała podjąć decyzję, niezwykle ważną
dla jej życia. To o czym fantazjowała przewyższała wszystko co do tej pory w
życiu zrobiła. I mogło się odcisnąć na niej zbyt mocno.
Zerknęła na
zegarek. Do wieczora pozostało jeszcze dużo czasu. Ale coś jej mówiło, że nie
zdoła podjąć żadnej decyzji. Po prostu pójdzie do tego lokalu. Tyle.
A co się
stanie? Kto to wie… Przestała się tym przejmować. Rozgrzana emocjami, ni stąd,
ni zowąd ściągnęła spodenki, przechadzając się po mieszkaniu w samej koszulce i
majtkach. Nie świadczyło to o niczym. Była tu przecież sama, wiec nikt nie mógł
jej podejrzeć Zresztą co tam, długa koszulka zasłaniała majtki.
Po jakimś
czasie zrobiła sobie trochę przedwczesną kolację. Do książki już nie sięgnęła,
wiedząc, że nie skupi się odpowiednio na jej treści. Zamiast tego zaległa w
fotelu, włączając telewizor. Z nudów zostawiła kanał transmitujący jakiś mecz
polskiej drużyny w europejskich pucharach. Nie interesował jej, ale stanowił
dobre tło pod jej rozmyślania.
A
rozmyślania dotyczyły bardziej samego Łukasza. To on wytrącił ją z równowagi
bardziej, niż jej wyuzdane, schowane wewnątrz fantazje. Był inny, zaskoczył ją.
Przede wszystkim swoją pewnością siebie, charakterem. Stłamsił ją, zdominował,
w pewien sposób oddała mu się, nie tylko poprzez szybką, bezwolną zgodę na
macanie jej ciała pod pozorem wcierania olejku. Bardzo przystojny, dobrze
zbudowany. Nie miała żadnych wątpliwości, że swoje atuty wykorzystuje przeciwko
płci żeńskiej, pożerając kolejne jej przedstawicielki, zależnie od upodobania.
Czy mogła
ulec komuś takiemu? Wstrząsnęło nią. Nigdy w życiu. Atuty, atutami, ale
całokształt, zdecydowanie na nie. Całe życie uciekała przed takimi bawidamkami.
Niech sobie szukają w gronie naiwnych, łatwowiernych panienek bez zasad. Nie
wśród kobiet z klasą, jak ona.
Acz, gdy w
jej głowie na sekundę pojawił się flesz, wyświetlający ją leżącą kompletnie
nago na łóżku, młóconą przez takiego właśnie playboya, młóconą bez żadnych
ceregieli, traktowaną wyłącznie jak laska do wyruchania, poczuła jak wyraźnie
miękną jej nogi a w środku robi się wilgotno.
Czyż to nie
była ta perwersja, która w nocnych fantazjach przyprawiała ją o największe
dreszcze rozkoszy, wynikające z tego, że naraz spełniają się jej wszystkie
mroczne upodobania, jak ekshibicjonizm, uległość, poniżenie, czy wręcz
upodlenie? Była. Tylko, czy te kilka, kilkadziesiąt minut tej mrocznej rozkoszy
jest warte reszty życia, gdy wspomnienia z tego wydarzenia, będą w najlepszym
razie kłopotliwe a w najgorszym wywołają w niej obrzydzenie do samej siebie.
Nie
potrafiła tego rozwiązać. Gdy wybiła dwudziesta, wyłączyła odbiornik, weszła
pod prysznic a potem rozpoczęła przygotowania pod wyjście na imprezę.
- Co ci się
tak spieszy? – zmarszczył brwi Marek, widząc jak Patryk polewa kolejną już
porcję wódki do szklanek.
- Nic, po
prostu chcę się najebać – odparł krótko zagadnięty.
- Ale tak
szybko? Jeszcze jest jasno, zaraz urżniemy się tak, że pójdziemy spać.
- Pij, nie
marudź – skwitował krótko.
Uśmiechnął
się przy tym, wprowadzając nieco lepszy nastrój. Nie powinni się domyślać,
szczególnie Łukasz. Przez całe te ponad cztery godziny, jakie minęły od
momentu, gdy pożegnał się z piękną brunetką, chodził nerwowo, obgryzając palce.
Żeby tylko Łukaszowi nie przyszło zadzwonić do niej. Albo odwrotnie, żeby i ona
nie zadzwoniła, choć akurat to wykluczał.
Patrzył z
lekką zawiścią na blondwłosego kolegę. Że mu się taka sztuka udała.
Przynajmniej połowicznie, bo przecież, jak sam mówił, do finału jeszcze trochę
brakowało. Ale tak, czy owak…
Starał się
przez te cztery godziny odrzucać temat nauczycielki w rozmowach, na szczęście
nie pojawiał się często. Ale teraz przy wódce, zmienił politykę. Wypytywał
delikatnie o to wszystko o czym rozmawiali podczas internetowych pogawędek.
Tak, by z jednej strony mieć ją za co chwycić a z drugiej, by nie przeżywać
tych katuszy, jak dziś na plaży, gdy odzywał się oszczędnie, bacząc, by jakieś
nieostrożne słowo nie zdradziło go, by przez jakąś głupią wpadkę nie nabrała
podejrzeń.
Jeśli by mu
to się udało… To nie dość, że puknąłby piękną kobietą, ale po prostu wywinął
całkiem niezły numer, o których robi się filmy. Zaśmiał się do siebie w duchu.
Ostro
polewał kolegom. Sobie też, ale pił oszczędnie, czasem ukradkiem wylewając
zawartość kieliszka na ziemię.
- Zadzwoń
do niej, może umiliłaby nam towarzystwo – Marek ze specyficznym uśmieszkiem na
twarzy podpuszczał kolegę.
- Nie
dzwoń, pod żadnym pozorem – zareagował natychmiast Patryk. – Wyczułaby, że
jesteś po wódce i raz, że by się przestraszyła a dwa, wyszedłbyś na desperata i
chama. Przegrałbyś konkretnie.
- Racja –
zgodził się Marek. – Ale na twoim miejscu spróbowałbym, nawet jeśli
umawialiście się inaczej – znów zwrócił się do Łukasza.
-
Spróbujesz jutro, w czym problem? Wytrzeźwiejesz i będziesz miał cały dzień.
Z ulgą
stwierdził, że Łukasz kiwając głową przyjął tą logiczną argumentację.
Jego
hormony buzowały. Wiedział, że staje dzisiaj przed olbrzymią szansą zabawienia
się z prawdziwą pięknością. Prawdziwą kobietą o może nieco dziwnej fantazji.
Ale jednak cudną. I te jej wszystkie zawahania, rozterki, nakręcały go tym
bardziej.
- Ale
możesz opowiedzieć coś jeszcze. Na przykład co dziwnego, albo takiego… No wiesz
sam… Napisała – zaśmiał się w kierunku kolegi.
- Przecież
wszystko wam opowiedziałem – wzruszył ramionami zdradzający już oznaki zmęczenia
chłopak.
- Wszystko?
Podobno pisaliście przez parę tygodni.
- Ale nie
dzień w dzień i nie po pięć godzin, nie…?
- No, ale
tak, czy owak… A ty nam opowiedziałeś tylko o jakichś fantazjach i pokazałeś
fotki. I tam parę słów jeszcze…
- A co
jeszcze chcecie wiedzieć?
- Czy na
przykład zdradziła już kiedyś męża? – uprzedził Patryka Marek.
- Nie, to
porządna kobieta. Taką się rysuje – uprzedził szybko ewentualne docinki kolegów
Łukasz, w obliczu takiego charakteru tej znajomości. – Po prostu ma taką fantazję
na jeden raz.
- Nie, nie…
- zmrużył oczy Patryk, niezadowolony z tego, że Marek wszedł mu w paradę a on
nabuzowany chciał wyciągnąć jak najwięcej informacji na temat tej laski. – Tak,
prywatnie, co lubi na przykład?
- Czemu cię
to interesuje? – zdziwił się Łukasz, kręcąc ociężałą głową.
- No tak.
Chyba nie gadaliście non stop o dymaniu, nie?
- No nie,
ale co…? Jest nauczycielką i co tam jeszcze? Nic…
- Niczym
się nie interesuje? Tylko ruchanie jej w głowie?
- Nie wiem,
nie pamiętam…
Patryk
przygryzł wargi ze złością. W milczeniu polał jeszcze jedna kolejkę, widząc, że
koledzy są już urobieni. Za chwilę ten ostatni strzał trafi do nich i nie będą
myśleć o niczym innym, niż o wygodnym łóżku. Albo po prostu, by walnąć się byle
gdzie, byle byłoby miejsce.
Przygryzł
wargę, czując, że nie wyciągnie już niczego z kolegi. Trudno. Da sobie radę,
jak dał na plaży. Tutaj będzie łatwiej, impreza nie sprzyja poważniejszym
rozmowom, tylko ględzeniu o wszystkim i niczym. Jakoś to będzie.
Niecierpliwie
czekał, aż spełnią się jego oczekiwania dotyczące kolegów, w międzyczasie
zmieniając temat i gadając o różnych pierdołach.
Trzydzieści
minut później zamknął drzwi domku wypoczynkowego na klucz i przy zapadających
ciemnościach ruszył w kierunku „Alvarado”.
Było już
koło dwudziestej drugiej, gdy przekroczyła wejście do dyskoteki. Spóźniła się
trochę, ale miała przynajmniej dwa powody.
Co, jak co,
ale wyglądać musiała. Stąd przygotowania w domku nieco się przedłużyły. Celowo
nałożyła nieco staranniejszy i mocniejszy makijaż, ze szczególnym naciskiem na
oczy. Uwielbiała dopieszczać tą akurat część swego ciała. Potem ubrała się jak
trzeba. Czyli jak kobieta emanująca swoją… Właśnie kobiecością. Letnia,
zwiewna, nie za krótka, ale i niezbyt długa sukienka, do tego obowiązkowo
szpilki.
Dodatkowo
szła sama, więc wolała się spóźnić. Nie miała pewności, czy na miejscu spotka
się z Łukaszem, nie znała pojemności lokalu a do tego, jego tez mogło oś
zatrzymać. W ogóle mogły wyniknąć inne okoliczności. Dlatego nie chciała
siedzieć bezczynnie, czekając na ewentualnego towarzysza i narażając na
niechciany podryw.
Szła
alejką, przy wieczornym, nieco ożywiającym wiaterku. Szła, momentami
zwalniając, gdy docierało do niej, że udając się w to miejsce, ograniczała
sobie pole manewru. Przecież on umówił się z nią, mając jeden cel i musiała
sobie to uświadomić. Nawet jeżeli ona nie była zdecydowana, ba, była wręcz
bardzo daleka od podjęcia jakiejkolwiek decyzji, to przecież w głowie
dźwięczała myśl, że idzie tam się ruchać. Ruchać z kimś takim, jak… I ta,
dopadająca ją co kilkadziesiąt kroków świadomość, obezwładniało jej ciało,
hamując tempo marszu.
W końcu
jednak dotarła do celu. Wstęp był darmowy, choć przed wejściem stał bramkarz,
który na dzień dobry obrzucił ją długim wzrokiem. Zbiło ją to z tropu.
Wewnątrz
jednak wzięła się w garść. Mimo, że notorycznie czuła na sobie spojrzenia
różnych ludzi. Tak chłopaków, taksujących jej sylwetkę, jak i dziewczyn
czyniących to samo, chyba jednak bardziej, z widoczną niechęcią.
Na całe
szczęście nie wyróżniała się tu aż tak bardzo wiekiem. Nie było to wiejska
potańcówka dla osobników dwudziestoletnich, albo i młodszych. Kręciło się tu
sporo par w jej wieku, albo i sporo starszych.
Przy barze
zamówiła drinka i poszła dalej, siadając na jednym z wolnych krzeseł obok.
Obiecała sobie nie pić zbyt wiele, choć jeśli miało dojść do tego, co
dopuszczała w swych fantazjach, to akurat większa ilość wódki była wskazana.
Nie chciała jednak. Z dwóch powodów. Po pierwsze wolała zachować przynajmniej
względną trzeźwość umysłu a po drugie, jeśli faktycznie miała to przeżyć, to
byłoby lepiej przeżyć to przy normalnym stanie świadomości.
Popijała
spokojnie, bawiąc się komórką. To był jedyny motyw, którym mogła zniechęcić
potencjalnych podrywaczy. Zresztą, zerkając dyskretnie na otoczenie,
stwierdziła, że zdecydowaną większość stanowią tu pary, w różnym wieku, jak już
wcześniej zauważyła. Obecność singli była niezauważalna.
Przesiedziała
tak z kilkanaście minut, znacząco opróżniając w tym czasie szklankę, gdy
zobaczyła Łukasza. Rozmawiał z kimś, poruszając się przy tym dość intensywnie.
To zauważyła już wcześniej. To, że jest dość impulsywny, może nawet agresywny.
Odczekała
cierpliwie jeszcze chwilę, nim zbliżył się do niej. Jego ruchy, jego postawa,
jego sylwetka sprawiła, że zmiękły jej nogi. Dlaczego on tak na nią
oddziaływał? Dlatego, że ją zaskoczył? Czy dlatego, że tak jak ona, mogła
pewnie kandydować do miana miss imprezy, tak i on był tym misterem, może nawet
bezkonkurencyjnie?
Playboy,
bawidamek, pewniaczek, których w życiu nienawidziła i jednocześnie samiec alfa,
idealny do tego, by wyruchać nawet konserwatywną damę jak ostatnią kurwę. Znów
poczuła lekką wilgoć w kroczu.
- Czekam od
kwadransa – przywitała go dość zaczepnie.
- A ja od
godziny – zrewanżował się beztrosko. – Mam tu paru znajomych, przyjeżdżają na
wakacje.
Ach, wiec
tak… Nie dość, że pozwala mu złowić się w poniżającym celu, to jeszcze
świadkiem tego upokorzenia ma być grupka znajomych, którzy będą widzieć jaką
laskę obraca ich koleżka i którym jutro opowie ze szczegółami, jak ją ruchał w
każdej możliwej pozycji?
Zacisnęła i
usta i uda.
Usiadł obok
niej. Był wyraźnie bardziej wyluzowany, niż na plaży. Tam, po pierwszej akcji,
potem jakby nieco się wycofał. Teraz był dominujący, niemal nie dając jej dojść
do słowa, do tego by wykazała się jakąkolwiek inicjatywą. Ot, playboy, który
rządził wszystkim. Nawet wtedy gdy był tylko osiemnastoletnim chłopakiem i
przyszło mu zdobywać kobietę ponad dwa razy starszą.
Czuła się
osaczana. I to chyba nie tylko w wyniku zachowania Łukasza, ale przede
wszystkim swojej własnej rozpędzającej się niebezpiecznie uległości. Widziała,
że zerknął od czasu do czasu na jej nogi. Nie przeszkadzała mu w tym,
pomijając, że w tej sytuacji niewiele mogła. W pozycji siedzącej, sukienka
odsłaniała jej uda gdzieś w połowie. Trochę za dużo, ale teraz nie umiała już
na to nic poradzić. Mogła co najwyżej wstać.
Ale jeszcze
odczekała, satysfakcjonując się spojrzeniami Łukasza i swoją własną uległością,
wynikającą z tego mini ekshibicjonizmu. Gdy patrzył na jej uda, czuła, jakby
dotykał je swymi dłońmi, jakby przesuwał je leniwie po tej części ciała, tak
jak na plaży. Nawet na chwilę wręcz tego zapragnęła.
Przyłapała
się an tym, że chyba zachciała tego bardziej, niż on sam. On zachowywał się
generalnie rzecz biorąc neutralnie. Ona zastanawiała się co kryje się za jego
zwykłymi słowami, rzucanymi od niechcenia. O czym myśli, gdy opowiada jej o
jakichś przygodach z siłowni? Czy faktycznie przypomina sobie te wydarzenia,
czy może już wyobraża sobie ją kompletnie nagą?
Znów
mocniej zacisnęła uda. Wyobraźnia pracowała zbyt mocno. Wina alkoholu? Być
może. Wprawdzie jedna szklanka, nie wyrządziła większych krzywd w głowie, to z
drugiej strony, trochę duszna atmosfera w lokalu, sprawiała, że alkohol działał
mocniej, niż w innych warunkach. Przez chwilę zastanawiała się, czy nie wziąć
drugiej dawki, ale w związku z tym, że czuła już pewien szum, zrezygnowała.
Także przez
nerwy. Bo, jak to w życiu, nie wyglądało to trochę tak, jak… No właśnie, jak
miało wyglądać? Przecież nie chodziło o to, by ją od razu w pierwszej minucie
znajomości rozebrał i zabrał się do roboty. Tak musiało być. I lepiej, że tak
było. Mogła go trochę poznać. I dzięki temu wszystkiemu miała otwartą furtkę.
Zresztą ona
naprawdę była szeroko otwarta. Choć w głowie krążyły różne myśli, wciąż nie
potrafiła sobie wyobrazić, że za pięć, czy nawet pięćdziesiąt minut pozwoli mu
na to… Na to, co wypisywał do niej przez internet.
Ocknęła się
trochę, rozglądając wokół. Minęło trochę czasu, na parkiecie bujało się wiele
par i takich złożonych z dwudziestolatków i takich, którzy mogliby być ich
rodzicami. Trochę się to jej spodobało. Było tak bardziej swojsko, na swój,
dziwny sposób bezpiecznie.
- Chyba się
trochę nudzisz – zareagował na jej gest towarzysz.
- Nie. Po
prostu trochę jest inaczej. Średnia wieku mnie dziwi, nie przywykłam do tego.
- To
wakacje. Przyjadą tu na parę dni, to wyjdą sobie na imprezę. W mieście nie mają
ani czasu, ani ochoty na wyjście do klubu, gdzie mogliby robić za przyzwoitki.
- Nie wiem,
sama nie chodzę, mąż nie jest amatorem takich imprez – celowo, dyskretnie
przypomniała mu, że już dawno jest zaobrączkowana.
- Ale
wcześniej byłaś królową parkietu – skomentował pewnym tonem.
- Lubiłam
to – przyznała. – Ale też, z różnych powodów bywałam niezbyt często.
Tak,
konserwatywni rodzice, nienajwyższy poziom finansów a potem, krótko po
osiągnięciu pełnoletniości, spotkanie z Danielem. I tak zostało.
- Za to
teraz nogi same ci się rwą…
Zaśmiała
się. Nietrudno było zauważyć, że delikatnie bujała się na krześle w takt
muzyki. Choć był to też trochę gest obronny, tak, by Łukasz jednak nie
spoufalił się zbyt mocno, bo w ostatnich minutach jednak zmniejszył dystans.
-Co ty masz
z tymi nogami… Tyko o nogach pisałeś.
- Nie tylko
– dostrzegła, że jego oczy stały się jakby czujniejsze. – Ale jeśli już o nich
mowa, to chyba masz w domu lustro, prawda? Więc czemu się dziwisz?
Z tymi
słowami poszedł w parze ruch jego dłoni, która zatrzymała się na omawianych
właśnie udach, konkretnie nieco powyżej kolana. Uśmiech na jej twarzy nieco
przygasł. Ten dotyk sprawił jej trochę przyjemności, więc przez chwilę
zastanawiała się jak zareagować. To znaczy wiedziała, odtrąciła delikatnie, ale
stanowczo jego dłoń, wcześniej jednak pozwoliła mu na lekki, kilkusekundowy
przejazd.
- Nie
patrzę na swoje nogi, jak mężczyźni – odpowiedziała nieco poważniej.
- Nie bądź
taka spięta – pochylił się ku niej z uśmiechem.
Właśnie,
nie powinna być a wręcz odwrotnie, wypadało błysnąć jakimś wyluzowanym tekstem,
ale nie potrafiła tego. Nigdy nie była flirciarą a tutaj dodatkowo czuła, że on
powoli przystępuje do ataku.
A jeśli
jeszcze uświadomiła sobie fakt, że wcześniej miała w głowie z nastolatkiem,
który w rzeczywistości okazał się bardziej pewny siebie, taki na swój sposób
męski, osaczający ją, zniewalający… O ile w pierwszej chwili odczuwała lekki
dysonans, przebywając na widoku ludzi w towarzystwie młodszego o dwadzieścia
lat dzieciaka, to szybko on zniknął. Nie był dzieciakiem, coraz mniej odczuwała
różnicę wieku, wręcz przeciwnie, to on prowadził rozmowę, to on dyktował
warunki.
Tak jak i
teraz, gdy wstał.
- Skoro
wcześniej brylowałaś tak na parkiecie, to pozwolisz, że dam ci okazję do
powtórki – odezwał się niby z pewnym dystansem a jednak czuła, że nie potrafi
mu odmówić.
Wstała też.
Na nieco drżących nogach. Rozumiała przecież, że ten taniec to forma zbliżenia
się, nawiązania mocniejszego kontaktu fizycznego. Tym bardziej, że gdy
wcześniej szły szybsze piosenki, teraz zaczęły się wolniejsze. Czyżby Łukasz
świadomie wybrał ten moment? Wszystko było możliwe.
Zresztą
podobnie było z światłem. Wcześniej świeciło niemal jak w dzień, lecz w miarę
upływania kolejnych minut przygasało i atmosfera zrobiła się bardziej intymna.
W jej głowie zapaliła się ostrzegawcza lampka. Tak, to był ten moment…
Tym
bardziej, że choć zaczęli bliżej środka parkietu, to on, nie nachalnie, ale
dość wyraźnie celowo spychał ją gdzieś w róg. Nie ułatwiała mu tego, choć
dotarło do niej dopiero po jakimś czasie. Nie ułatwiała mu też zbliżenia.
Zresztą on sam zaczął, kręcąc się obok niej z dystansem.
Dawał się
jej rozochocić. Pozwalał by nabrała większej pewności siebie, by oswoiła się z
parkietem, ludźmi obok, muzyką, atmosferą. Po to by, po odczekaniu kilku, czy
nawet kilkunastu minut, zacisnąć pierścień i osaczyć, zamykając w swych
żelaznych objęciach.
Co też
uczynił.
Objął ją w
talii i zbliżył się chłonąc jej zapach. Jego dłonie obejmowały ją mocno, nie
dając szans na ucieczkę. Ale jednocześnie nie wykorzystywał sytuacji do czegoś więcej.
I poczytała mu to za plus.
Bo sama
faktycznie dała się w pewien sposób ponieść klimatowi. Wiedząc, co siedzi im
obojgu w głowie, miała jednocześnie świadomość, że w każdej chwili może
powiedzieć pas. Przecież niczego nie podpisywała. Dlatego teraz sama z pewną
lubością dawała się zdobywać temu młodzianowi. Przecież nie chodziło tylko o
seks. Takie zdobywanie krok po kroku, dawało frajdę pewnie także jemu. Bo jej,
na pewno.
- Czy
pisałem ci, że masz nogi jak z fotoszop? – zapytał spokojnie, kierując usta w
stronę jej ucha.
- Coś chyba
nadmieniłeś – odpowiedziała ostrożnie, ciekawa do czego nawiązuje.
- Mam
ochotę poznać je bliżej – odpowiedział krótko, bardziej zdecydowanym tonem.
Na sali,
było już niemal ciemno, atmosfera stała się bardziej intymna, także, przez
coraz wolniejsze kawałki puszczane przez prowadzącego. Dlatego Kamila nie
protestowała. Czuła się bezpiecznie. Raczej nikt nie mógł ich widzieć, to
znaczy, nie widzieć tego, co robił jej młody partner. Choć przecież wcześniej
zwracała uwagę imprezowiczów, gdy siedziała na krześle i gdy wyskoczyła na
parkiet.
Nie
protestowała widząc jego silne ramiona pracujące... A w zasadzie unoszące się w
górę iw dół. To dlatego, że masował boki jej ciała, tak jakby chciał unieść
nieco sukienkę. Nie spieszyło się, nie był krótkodystansowcem. To dobrze. Też
pewnie wahał się w tym towarzystwie, w tej scenerii, mimo panującego już na
sali mroku.
Gdyby
wiedział, że partnerka ma w głowie niezły zamęt. Właśnie te powolne, ale
zdecydowane ruchy podniecały ją. Wiedziała do czego zmierza i w końcu osiągnął
swój cel, zadzierając nieco jej sukienkę, tak, że wsunął pod nią swe dłonie.
Tak, by mogły obcować z jej udami. Jeszcze spokojnie, po bokach. Jeszcze…
Przygryzła
wargę, by nie zdradzić się żadnym westchnieniem. To się działo. Kurwiła się,
dając się macać nieznajomemu playboyowi na publicznej imprezie. On nie stał już
naprzeciw niej, podrygując lekko w rytm muzyki. Teraz przytulił się i teraz to
ona chłonęła, nie tyle jego zapach ile ten wyczuwalny testosteron napalonego
chłopaka. Choć jeśli był napalony, to nie zdradzał tego za bardzo. Wciąż
prowadził swą finezyjną grę zdobywania jej krok po kroku.
Było jej
dobrze, nawet więcej, niż dobrze, ale rozsądek nakazał jej…
- Łukasz… -
szepnęła.
- Tak? –
nie przerywał jeżdżenie dłońmi p zewnętrznej stronie jej ud.
- Myślę, że
posuwasz się za daleko. To co pisaliśmy a rzeczywistość, to… Wiesz…
- Przecież
nie robimy nic złego – przerwał jej spokojnym tonem. – Jesteśmy tu i bawimy
się. Tak długo, jak będzie się to nam podobać.
Uspokoił
ją. To dobrze, że nie wziął nazbyt poważnie tych jej fantazji. Widocznie miał w
pamięci jej obawy i nie był aż tak zaślepiony wizją szybkiego rżnięcia jednej
łatwej panienki.
Dlatego,
nie przeszkadzała w jego poczynaniach. Pozwalała się macać coraz silniej. Jego
dłonie całe obściskiwały jej uda. A ona zacisnęła je z drżeniem serca, aby na
wszelki wypadek bronić tego najintymniejszego bastionu kobiecości i z
narastającym podnieceniem przyjmowała pieszczoty tych dłoni, macających nogi
nie tylko po bokach, ale także od przodu i od tyłu. Szczególnie od tyłu. Tak,
że nieuchronnym stał się fakt, który wyczekiwała z napięciem, odliczając
sekundy, by…
- Łukasz… -
próbowała go powstrzymać, tak dla zasady, ale on złożył swe usta na jej szyi,
całując ją namiętnie. Nie zaprotestowała, uznając jego zwycięstwo na tym
froncie, maskujące inny sukces. Ten, od którego chciała go odciągnąć. Jego
dłonie przesunęły się z tyłu w górę, wślizgując pod majtki.
Tym razem
nie ukryła jęku. Nie mogła, gdy poczuła, jak jego dłonie, tym razem nie bawiąc
się w żadne ceregiele zaciskają się mocno na jej pośladkach. Jego usta całowały
jej szyję i dekolt a ręce ugniatały pośladki.
Kurwiła
się. Całe szczęście nie na oczach obcych a tylko w ich towarzystwie, bo stali
praktycznie pod samą ścianą. Ale gdyby jakiś obserwator uważnie wpatrzył się w
to miejsce… Nie wiedziała, czy jest taki. Nie obchodziło to jej. Chłonęła fakt,
że ona, poważna nauczycielka jest teraz uwięziona w stalowych kleszczach
małoletniego przystojniaka macającego jej dupsko.
Boże, była
kurwą, jak najbardziej! Ona, która nigdy nie pozwoliła żadnemu obcemu facetowi
na jedna dziesiątą tego co działo się teraz, ona…
- Będzie
wygodniej, jak opuszczę je trochę – dotarł do niej szept a jego sens
rozgorączkowana głowa uchwyciła trochę później, gdy Łukasz wysunął dłonie spod
majtek, ściągając bieliznę w dół. Nie do końca, ot, tyle, by znalazła się pod
pośladkami.
- Łukasz…!
– nie zdążyła dokończyć. Jego usta przywarły do jej warg całując zachłannie a
dłonie znów ścisnęły pośladki, tym razem już bez żadnych przeszkód wynikających
wcześniej z powodu obecności majtek. Teraz, lekka letnia sukienka nie chroniła
jej tyłka w żaden sposób. Jego dłonie zdobyły go a jego usta…
- Oooch… -
nie powstrzymała zduszonego jęku. Krew uderzyła do głowy jak szalona. Fantazja…
Fantazja, która narodziła się przed tyloma latami o co jakiś czas wracała do
niej kolejnymi wieczorami, teraz stawała się rzeczywistością. Zdumiewająca,
absurdalną, choćby z powodu jej życiowych poglądów, ale jednak. Ale jednak to
działo się naprawdę. Zatraciła się. Oddawała pocałunek i nie robiła nic, gdy
jego silne dłonie, macały jej nagie dupsko. Czuła jak wewnątrz cipki zaczyna
rodzić się powódź.
- O Boże,
słabo mi…! – jęknęła, gdy oderwała się wreszcie od jego ust po tej szalonej
akcji.
- Wyjdźmy
na zewnątrz – zaproponował natychmiast.
Posłuchała
go, podciągnąwszy wcześniej majtki. Czuła jak drżą jej nogi, czuł to i on,
ofiarując swą pomoc. Wyszła z trudem. Na szczęście na parkiecie było ciemno,
gorzej przy wyjściu, gdzie ten sam bramkarz patrzył na nią jeszcze uważniej.
Wiedziała
co zobaczył. Super dupę, prowadzoną przez jakiegoś przystojnego, napakowanego
małolata na rżnięcie.
Zaczerwieniła
się trochę, uświadamiając to sobie. Wyjście na dwór nie orzeźwiło jej specjalnie,
nie chodziło przecież o atmosferę w zatęchłym lokalu, tylko o co innego.
Łukasz
wszedł na alejką a ona zastanawiała się, jak mu powiedzieć, że powinna udać się
do swojego domku, tak, by nie wpadło mu do głowy, by ją odprowadzić, gdy on po
ujściu kilkunastu kroków, skierował ją w bok, opierając o jedno ze stojących w
pobliżu drzewek.
- Co
robisz? – ledwo zdążyła zapytać, kompletnie zaskoczona. Tu znów było ciemniej,
dodatkowo drzewka stanowiące coś w rodzaju mini parku dawały schronienie i
powoli docierało do niej, co chodziło w głowie partnera.
Nie
odpowiedział, uznając, że nie ma czasu na głupoty. A ona starała się
wyswobodzić z jego uścisku, ale zbyt słabo. Znów przyjmowała jego pocałunki,
ale tym razem schodziły one coraz niżej. Dodatkowo jego dłoń, znów zaczęła
majstrować przy jej majtkach, ale tym razem od przodu.
- Łukasz,
przestań – szepnęła, ale chociaż w głowie pojawił się niepokój, to jej ciało
przeszył dreszcz rozkoszy.
Nie
słuchał. A do niej z trudem docierało, że jego lewa dłoń zdecydowanie odsłania
jej nagi bark, zsuwając z niej ramiączko stanika a prawa, buszuje między udami,
chwytając brutalnie materiał majtek…
- Ach… -
nie powstrzymała jęku. Była już nie tyle podniecona, ile oszołomiona. Jej prawa
pierś wydostała się na wolność a usta Łukasza natychmiast do niej przyssały,
wywołując w niej kolejny jęk. Druga dłoń, nie próżnując, po raz kolejny zsunęła
z niej majtki.
- Łukasz,
na miłość Boską…! – wyszeptała drżącym tonem, czując, jak serce wali jak bęben.
Wdzierał
się niecierpliwie z dwóch stron. A ona… Ona z trudem uświadamiała sobie, że jej
fantazja o byciu kurwą staje się namacalną prawdą. Stała oparta o drzewo,
przygnieciona do niego posturą młodego, silnego. nabuzowanego chłopaka, jej
gorąco obcałowywane cycki wychodziły na światło dzienne, czy raczej w tym
przypadku nocne a druga dłoń silnie rozepchnęła jej uda docierając do…
- Aaach… -
jęknęła, już głośniej, czując niesamowity dreszcz. Taką reakcję wywołał Łukasz,
przejeżdżając palcami wzdłuż jej cipki.
- Mokra –
odezwał się wreszcie z satysfakcją w głosie. To jej uświadomiło, że na tym nie
koniec. Że to dopiero początek, że on tak łatwo nie odpuści. Niezwykłe
podniecenie, zaczęło ulegać innemu odczuciu. Był nim niepokój.
- Łukasz,
wystarczy już – odezwała się drżącym głosem w jej głowie. Mimo tego, że wciąż
było rozkosznie. Była przecież kurwą. Osiemnastoletni playboy ściskał jej nagie
cycki, wgryzał się w nie a jego dłoń, masowała jej cipkę, docierając do
łechtaczki. Tak, przecież tego chciała… Chciała być kurwą, jak każda inna i
była nią.
Jego palec
powoli zaczynał rozszerzać otwór, ale ona zobaczyła a w zasadzie usłyszała coś
innego. Odgłos rozpinanych spodni. Rozwarła szeroko swoje półprzymknięte oczy.
To nie było złudzenie, chłopak faktycznie opuszczał spodnie. Mimo kiepskiej
widoczności, jej oczom ukazało się wybrzuszenie w bokserkach. Choć wciąż czuła
się, jakby przebywała na innej planecie, wiedziała, że musi się ocknąć.
- Łukasz –
zaprotestowała, ale on nie słuchał.
- Przecież
sama chciałaś – odpowiedział agresywnie, szeroko rozwartym wzrokiem patrząc w
jej oczy. Był ogromnie podniecony i nagle poczuła strach. Nie miała sił, by się
z tego wykaraskać a wiedziała już, że nie będzie łatwo. Młodzian przygwoździł
jej ciało do drzewa i opuścił w dół spodnie. Poczuła naprawdę szybsze bicie
serca, ale tym razem powód był inny, niż w ostatnich kilkudziesięciu minutach.
Chociaż
przecież wciąż była ogromnie podniecona. To się działo, to się stało. Dała się
porządnie wymacać przypadkowo poznanemu przystojniakowi i teraz stała oparta o
drzewo półnaga, tak, że on mógł do woli gapić się w jej piersi. Ale i ona
gapiła się rozszerzonymi oczami, widząc, jak jego dłoń próbuje oswobodzić
schowanego w bokserkach penisa. Za chwilę, już za kilkanaście sekund miała
poczuć go w sobie.
Raz jeszcze
przez mózg przeleciał tak przerażający, jak i zniewalający obrazek, na którym
kompletnie naga dawała się ujeżdżać temu naładowanemu testosteronem byczkowi,
niczym ostatnia dziwka. Zadrżała, jakby dostała ataku epilepsji. Ale musiała to
powstrzymać.
Był już
najwyższy czas. Zebrała się w sobie i ocknęła się.
- Łukasz! –
wrzasnęła jękliwie, próbując wyrwać się z opresji, ale on nie zareagował.
- Jaki
Łukasz?! – usłyszała nagle nieopodal nabuzowany głos, odzywający się w momencie
gdy poczuła, że panika przewyższa już stan podniecenia. – Jaki Łukasz? Patryk,
idioto, co ty odpierdalasz?
Poczuła,
jak nacisk zelżał a w zasadzie zniknął kompletnie. Zobaczyła chłopaka
rozkładającego się na ziemi, pod wpływem zaskakującego ciosu.
- Po to nas
upijałeś? Ty, kurwa, baranie…! – jakiś nieznany jej chłopak wykrzykiwał coś do
Łukasza.
Nie
wiedziała o co chodzi i nie chciała wiedzieć. Zawahała się tylko przez moment,
nie będąc do końca pewną, czy wypada zostawiać dotychczasowego partnera w
takiej sytuacji, ale ostatkiem sił, uświadomiła sobie, że tenże, musiał coś
nagrzeszyć i po prostu sobie zasłużył. Na to wskazywał przebieg zajścia.
Rzuciła
okiem na ułamek sekundy, widząc dwa szamoczące się w zieleni ciała i stojącego
nad nimi jeszcze jednego chłopaka. Natychmiast odwróciła wzrok i pomknęła w
bok, najszybciej, jak tylko pozwalały na to szpilki na stopach. Odgłos
szamotaniny zniknął, ale ona nie zwolniła tempa. Kompletnie oszołomiona,
poczuła się bezpieczniej, gdy oczom ukazał się jej własny domek. Ciężko
oddychając weszła do środka, zamykając drzwi na klucz.
Niemal z
miejsca rzuciła się na łóżko, czując, że nie zaśnie zbyt szybko.
I miała
rację.
Zeszła z
łóżka w samo południe, a pierwszym obrazkiem jaki zobaczyła pod zamkniętymi
powiekami, był widok jej samej stojącej półnago pod drzewem i obmacywanej
bezlitośnie przez przystojnego małolata, na sekundy przed zerżnięciem. Którego
ostatecznie, mimo wszystko nie chciała i od którego uratowała ją chyba tak
naprawdę interwencja osób trzecich.
Zerknięcie
na wyświetlacz telefonu, na którym widniały trzy nieodebrane połączenia i
powoli łączący fakty mózg sprawiły, że zaczęła prawidłowo kojarzyć fakty.
Przynajmniej tak jej się wydawało.
Musiała się
z tym zmierzyć.
Wstała,
przez moment kręcąc się ospale po domku w samych majtkach. Upewniła się, że
drzwi są zamknięte na klucz. Przez okna zasłonięte kiepskimi, ale jednak
firankami, raczej nikt nie mógł dostrzec jej nagości. Zresztą nikt specjalnie
nie przechodził akurat tą alejką a już na pewno nikt nie wgapiał się w okna.
Nie wiedziała
za co się zabrać. Pierwsze to kawa. Przyrządziła ją, rezygnując chwilowo z
porządniejszego śniadania. Nie miała ochoty nawet się ubrać. Usiadła na łóżku,
wciąż będąc w samych majtkach i świecąc nagim biustem.
Wiedziała,
że musi przeprowadzić tą rozmowę. Tylko… Zadzwonić samej, czy poczekać, jak na
kobietę przystało, aż on zadzwoni sam? Wykona czwarte połączenie?
Nie
włączyła ani radyjka, ani telewizora. Nie miała ochoty. Ścisnęła kolana
uporczywie starając się rozgryźć to wszystko.
Dopiła kawę
i weszła do niewielkiej łazienki. Niewielkiej, ale na szczęście z prysznicem,
taki domek zamówiła, po to by nie musieć korzystać ze wspólnej sali znajdującej
się nieopodal na terenie ośrodka.
Przebywała
pod nim długo. Przynosił pewne ukojenie, orzeźwiał ją, zmywał wspomnienia z
poprzedniego wieczoru, choć nie była pewna, czy chciała się ich pozbywać.
Przecież… Przecież ostatecznie, czy nie skończyło się najlepiej, jak mogło?
Dobiegający
z pokoju sygnał nadchodzącego połączenia przerwał jej rozmyślania. Zakręciła
wodę , wytarła ciało ręcznikiem, owinęła nim i wyszła z łazienki.
Zerknęła i
za okno i na termometr za szybą. Wskazywał równe trzydzieści stopni. Cieplej
niż wczoraj. Po krótkim zawahaniu zrzuciła z siebie ręcznik. Jej ciało mogło
schnąć bez niego.
Zrobiła
kilka kroków w lewo i w prawo. Takie chodzenie bez sensu po pokoju miało jakiś
cel? Jaki? Cieszył ją jej własny ekshibicjonizm, o tyle bezpieczny, że nikt nie
mógł jej zobaczyć? Nastrój w jakim udawała się na urlop i wydarzenia z
poprzedniego wieczora wciąż w niej tkwiły?
A więc
jeszcze się nie wyleczyła z własnych fantazji? Poczuła szybsze uderzenie serca.
Coś z nią było nie tak. Przecież wczoraj zrobiła wszystko, czy tam prawie
wszystko. Bez finału jako takiego, ale… To za mało? Czy może, mimo tego, że
zrobiła z siebie kurwę, przynajmniej w jakiejś części, nie przegnało tego
demona?
Cholera…
Czuła, że
hormony, mimo wszystko w niej buzują. Chodziła nago po pokoju i jakoś nie mogła
przemóc się, by się ubrać. By włożyć na siebie chociaż bieliznę.
Usiadła i
sięgnęła po telefon. Wskazywał godzinę trzynastą. Westchnęła lekko, biorąc się
w garść. Cztery nieodebrane połączenia od Łukasza. Nie mogła być na tyle
zapatrzona w siebie, by kazać mu wykonać piąte i najlepiej jeszcze któreś. Choć
konserwatywna, to nigdy nie należała do tych, które myślą o sobie w kategoriach
wielkich dam, które za żadną cenę nie widzą sensu wykonywania pierwszego, ani
także drugiego, czy trzeciego kroku.
Wystukała
numer i przyłożyła telefon do ucha.
- Dzień
dobry – usłyszała po chwili, jakby niepewny głos.
- Dzień
dobry – odpowiedziała spokojnie. – Dzwoniłeś kilka razy, gdy ja spałam a potem
brałam prysznic…
- Tak,
dzwoniłem – usłyszała pospieszne tłumaczenie. – Chciałem wyjaśnić to wszystko,
bo to co się stało. Mogło panią odstraszyć i wyszłoby, że ja zachowałem się nie
fair…
- Jakby na
to wszystko nie patrzeć, ja chyba też jestem coś winna – przyznała.
- Nie, nie
jest pani – zaprzeczył gorliwie. – Po prostu widocznie tak się stało, że Patryk
dowiedział się o wszystkim, trafił na panią przypadkowo i wykorzystał sytuację
nic mi nie mówiąc. Ale Patryka już nie ma. Że tak powiem.. .Musiał wyjechać
dziś rano.
- Patryk… -
mruknęła do siebie. – Rozumiem, że jesteś rozczarowany tym wszystkim? –
zapytała ostrożnym tonem.
Milczał
przez chwilę.
- To jest
tak… Że skoro ja się z panią umawiałem, to ja… To ja miałem się spotkać i ten…
- urwał, mówiąc dużo spokojniejszym, niepewnym głosem.
- Wiem, ale
to nie moja wina, tak do końca – postanowiła się obronić.
- Już
mówiłem, że nie zarzucam pani winy. Szkoda jednak, że nie odezwała się pani
wczoraj telefonicznie. Nie dzwoniłem, bo umawialiśmy się, że pani wykona
telefon. Gdyby pani to zrobiła uniknęlibyśmy tego wszystkiego.
- Wiem,
rozumiem, to mój błąd – przyznała nie do końca przekonana.
- W związku
z tym – odezwał się po chwili. – Skoro już rozmawiamy, skoro już się
widzieliśmy przez mgnienie oka, to chciałbym się spotkać dzisiaj…
- Łukasz,
posłuchaj – odezwała się z pewną rezerwą. – Jeszcze nie, to znaczy nie teraz.
Muszę się… Muszę przemyśleć pewne rzeczy. Pójdę na obiad i potem się odezwę,
dobrze?
- Pani
decyduje, mi nic do tego – odpowiedział kurtuazyjnie, acz z pewnym
rozczarowaniem.
- Zobaczymy
się Łukasz, na pewno – podkreśliła, czując, że jest mu to winna. – A teraz
pozwól, że zajmę się sobą. Do zobaczenia.
Koniec
rozmowy.
Siedziała
przez chwilę a w głowie, łapiąc się na tym, że wielką frajdę sprawiłoby jej
powiedzenie mu, że musi się ubrać, bo siedzi nago. Zaśmiała się cicho do
siebie.
A wiec
chyba jednak. Wczoraj nie stało się nic. To znaczy, nic co źle wpłynęłoby na
nią, przynajmniej tak do końca. I jeszcze było jej mało. Może przez samego
Łukasza? To on z nią rozmawiał przez internet dając się poznać jednak z dość
sympatycznej strony, to on ją wczoraj wybronił, to on przed chwilą rozmawiał
dość logicznie, merytorycznie, nie nalegając na nic, nie zachowując się jak
napalony samiec, domagający się tego, aby internetowa kurewka dała mu w końcu
to, co ostrożnie obiecywała.
Wstała.
Ostrożnie podchodząc do okna. A sekundę później tę ostrożność porzuciła. Stała
tuż za firaną, jakby szukając jakiegoś pojedynku, jakby dając możliwość
jakiemuś zabłąkanemu urlopowiczowi, by zerknął w okno, by zobaczył jakąś
niewyraźną pewnie, ale jednak, sylwetkę nagiej kobiety. Stała przez dobrych
kilkanaście minut, ale nikt się nie pojawił. Mimo, że w pewnych momentach,
odsuwała firankę, eksponując swe nagie ciało bezpośrednio przez szybę.
Nikt nie
wykorzystał okazji. Trudno, odwróciła się, kierując w stronę szafy z ubraniami.
Faktycznie, trzeba było powoli wyruszyć na obiad. Wiec po kolejnych kilkunastu
minutach przekręciła klucz w drzwiach, wychodząc na świeże, gorące powietrze.
Zasadniczo
nie byłoby w tym nic dziwnego, że jedyną częścią ubioru, jaką miała na sobie
były majtki i stanik stanowiące strój kąpielowy.
Byłoby to
względnie sensowne, gdyby szła na plażę, choć z reguły jednak na oddaloną o te
sto metrów plażę ludzie udawali się w normalnych strojach, dopiero tam je
zdejmując . Ale ona nie szła nad wodę, tylko do jakiegoś baru. Fakt, że i
alejka z barami była niezbyt od plaży oddalona, ale wciąż nie zmieniało to
faktu.
Ludzie
spacerowali sobie po alejce w normalnych strojach. Mężczyźni w spodenkach,
nawet w długich spodniach i koszulach. Kobiety również w tym samym stroju,
względnie w spódniczkach. Z rzadka trafiała się dziewczyna w samym stroju
kąpielowym. Kamila naliczyła raptem trzy takie i było po nich niemal widać, że
dopiero wyszły z wody.
A ona była
jedyną, która wśród tych ludzi ubranych, wprawdzie skąpo, ale jednak
zwyczajnie, paradowała w samych majtkach i staniku. Zbierając na sobie masę
spojrzeń tak męskich, jak i damskich.
Tak,
wczoraj nic się nie stało. Częściowe spełnienie swoich perwersyjnych fantazji
nie zaspokoiło jej. Albo nie zaspokoiło innej, pewnego ekshibicjonizmu.
Z jednej strony
te spojrzenia sprawiały jej satysfakcję. Nie miała już dwudziestu lat, czy
nawet trzydziestu. Wtedy akurat za tymi spojrzeniami nie przepadała. Punkt
widzenia zawsze jednak zależy od punktu siedzenia. Lat jej przybywało a na
świecie pojawiło się mnóstwo pięknych i przede wszystkim już sporo młodszych od
niej kobiet. Czas leciał nieubłaganie. Jeszcze trochę i jedynym spojrzeniem
jakie ktoś na nią rzuci, będzie spojrzenia dobrze wychowanego dzieciaka, który
ustąpi jej miejsca w autobusie.
Ale to
jeszcze trochę… W każdym razie, mając świadomość swojego wieku, swoich
trzydziestu ośmiu lat na karku, czuła jednak satysfakcję z powodu tych
spojrzeń.
Z drugiej
strony ją to krepowało, poniżało. Ona, stateczna już, trzydziestoośmioletnia
kobieta, szanowana, konserwatywna nauczycielka nie powinna paradować publicznie
w takim stroju. Chociaż nie miała się czego wstydzić, bo wprawdzie ciało już
nie tak jędrne, to jednak wciąż trzymało się nieźle. A zdaniem innych, choćby
Daniela, dużo lepiej, niż tylko nieźle.
Bar, w
którym się znalazła był niemal pusty. Tylko jedna czteroosobowa rodzinka i nikt
więcej.
Obiad
zjadła w spokoju. Choć barman patrzył na jej ciało z większym apetytem, niż ona
na to co dostała na talerzu.
Zjadła nie
spiesząc się i wyszła.
Czuła
szybsze krążenie krwi. Zachowywała się niezwyczajnie i to zdecydowanie. Choćby
przez to, że na bezlitośnie obcinające ją spojrzenia odpowiadała uśmiechem. W
domu zawsze omijała je, nie dając natrętowi żadnej szansy na nawiązanie
kontaktu. Tutaj wręcz przeciwnie.
Nie zraził
jej nawet chamski tekst rzucony przez jakiegoś przebiegającego nastolatka. Coś
tam o obciąganiu. I do niego się uśmiechnęła a nawet mrugnęła okiem.
Tak, na
razie dość subtelnie, ale jednak zachowywała się jak kurwa. I podkręcało ją to.
Na razie niezbyt mocno, ale jednak.
-
Klepnąłbym – usłyszała za sobą tekst przechodzącego obok młodego bruneta w
wieku na oko szesnaście lat, o dość przyjemnej twarzy i lekkim uśmiechu.
- Klepnij –
zachęciła z uśmiechem, choć serce zabiło jej mocniej. Co to za tekst w ogóle?
Był chyba
zbyt onieśmielony i nie skorzystał z propozycji. Którą pewnie uznał za żart.
Albo ironię. I całe szczęście. Bo nie wiedziała co zrobiłaby, gdyby wziął ten
tekst na poważnie i klepnął.
W jakiś
sposób sama nakręcała się swoim ciałem, jego nagością. Rzucała dyskretne
spojrzenia na to, co w tym wydaniu stanowiło jej podobno największy atut, czyli
swoje długie nogi, także na wciąż szczupły brzuch. Dopadł ją jakiś dziwny
autoerotyzm, bo mimo wszystko, na szczęście nie narcyzm.
Idąc w kierunku
plaży, czuła się w pewien sposób kompletnie naga. Im częściej mijała ubranych
mężczyzn, im solidniej byli oni ubrani, tym silniej dopadało ją uczucie
nagości. Szczególnie w takich momentach, gdy jakaś dwójka facetów w średnim
wieku znalazła się za nią, idąc w tym samym kierunku. Z pewnością rzucali
długie spojrzenia na jej przykryty majtkami tyłek, wiedząc, że mogą gapić się
bezkarnie, bo ona przecież tego nie zobaczy i nie skarci ich wzrokiem.
Ech…
Szła na
plażę nie bardzo mając ochotę na bezczynne leżenie. Była bardziej nabuzowana,
chciała trochę ruchu. Więc kręciła się w lewo i prawo, szukając jakichś
atrakcji. Tych niestety nie było wiele. A samotne łażenie w różne strony też
nie należało do wybitnie przyjemnych i sensownych rzeczy. Jedyną przyjemnością
było eksponowanie swojego pół nagiego ciała. Z klasą, ale czasem i bez niej,
gdy niby przypadkiem, przystając, przeciągała się, wypinając przy okazji
pośladki.
Tym razem
nie odważyła się na wczorajszy manewr, nie podciągnęła majtek, odsłaniając jeszcze
więcej golizny. Nie, co za dużo, to nie zdrowo. Trzeba było się hamować.
W końcu coś
znalazła. Jakieś szachy na powietrzu, koło jednego z fastfoodów. Pięć stolików
z szachownicami. Przy jednym grała zawzięcie jakaś para, reszta była pusta,
pomijając jeden, przy którym siedział mężczyzna pewnie kilka lat młodszy. Coś
nieco ponad trzydzieści.
- Dzień
dobry, można? – zapytała swobodnie, stając przed stolikiem.
- Dzień
dobry… W zasadzie czekam na żonę… - rzucił, chyba nieco speszony, przelatując
wzrokiem po prawie nagim ciele pięknej brunetki. – Ale co tam, proszę siadać,
grać nie umiem, więc szybko skończymy. Jestem Karol – przedstawił się.
- Kamila. I
też nie umiem – uśmiechnęła się, chyba bardziej uwodzicielsko, niż planowała.
Zagrali. Z
dwójki nieumiejących grać, Kamila okazała się słabsza. Nic dziwnego, w ogóle
nie miała do tego głowy, choć Daniel próbował jej uczyć przez jakiś czas,
narzekając, że jedynym przeciwnikiem, któremu może dać mata, jest tylko
komputerowy bot. Niestety, nie ciągnęło ją do tej gry.
Ale
posiedzieć sobie w słońcu, eksponując swe ciało przed żonatym mężczyzną
średniej urody, ubranym jednak dużo bardziej przyzwoicie, niż ona i próbującym
w jeszcze bardziej średni sposób flirtować, mogła, jak najbardziej.
A flirt
podjęła tylko chwilowo. Mógł popatrzeć w jej dekolt i to tyle. I dać mata na
szachownicy po dwudziestominutowej bitwie. Tak długiej, chyba z litości, albo z
powodu przedłużenia sobie możliwości gapienia się.
Nie czekała
na wciąż nie pojawiająca się żonę Karola i z uśmiechem pożegnała, wracając na
plażę.
Dochodziła
piętnasta, upał był najgorętszy. Nie mając pomysłu na cokolwiek ani ochoty na
bezczynne zaleganie na piasku nieco znudzona szukała jakiejś rozrywki. Łażenie
z jednej strony plaży na drugą zaczynało jej się nudzić.
Dostrzegła
w którymś momencie jakieś małe zbiegowisko. Podchodząc bliżej, zobaczyła grupę
dziewczyn w różnym wieku, grających w siatkówkę. Przystanęła patrząc z
zainteresowaniem.
- Nie patrz
tak pani, tylko wskakuj – zagadnął rubasznie ktoś wyglądający na organizatora.
- Nie
zwykłam wchodzić nikomu w paradę a widzę, że radzą sobie doskonale –
odpowiedziała uprzejmie.
- A tam,
gadanie… To meczyk plażowiczek z Pomorza i reszty kraju. Tam już jedna
Pomorzanka czeka na wejście to i pani może, jeśli jest pani spoza województwa.
A zresztą… - machnął dłonią, jakby pochodzenie w ogóle nie miało żadnego
znaczenia, przy okazji lustrując uważnym spojrzeniem przybyłą brunetkę.
Mały gwar i
kilka głosów przekonały ją. Wskoczyła na piaszczyste boisko. Z małą obawą, bo w
siatkówkę ostatnio grała dwadzieścia lat temu, na którejś z ostatnich lekcji
WFu w liceum. Grała słabo, ale nawet otarła się o reprezentację szkoły. Stare
czasy…
Odbiła na
spokojnie parę piłek, z zadowoleniem przyjmując do wiadomości fakt, że poziom
uczestniczek nie był w żaden sposób wyższy, niż jej. Ot, taka przebijanka piłki
z jednej na drugą stronę. Wakacyjna, luzacka zabawa.
Choć było
coś, co sprawiało, że Kamila starała się trochę bardziej. Nie ona jedna
zresztą. Tym czymś była rosnąca nieznacznie publiczność. Z naciskiem na płeć
męską. Nic dziwnego. Na piasku nie brakło ładnych, czy niebrzydkich dziewcząt w
różnym wieku. Tych młodszych też. Były więc obserwowane przez swoich partnerów,
jak i przygodnych plażowiczów.
Do niej
nikt specjalnie nie przyszedł, bo nikogo takiego nie miała, ale czuła, że
zwraca uwagę, przynajmniej niektórych. Znów poczuła się niemal naga wystawiona
na wzrok kilku, albo i kilkunastu zainteresowanych nią mężczyzn starszych i
młodszych. Wpływało to na nią w jakiś sposób. Nie umiała wyrzucić z siebie tej
myśli.
Zniknęła w
późniejszej fazie meczu, gdy dziewczyny rozochociły się i wynik szedł łeb w
łeb. Nagle pojawiła się jakaś ambicja, by taki wakacyjny mecz wygrać i Kamila
tez ją w sobie poczuła. Niczym profesjonalna siatkarka potrafiła zanurkować w
piasek, ratując drużynę przed stratą punktu i wywołując w ten sposób aplauz
koleżanek, jak i nawet obserwatorów.
Przyjęła to
wszystko ze śmiechem, otrzepując swe ciało z piasku, ale cała akcja przyprawiła
ją o lekki rumieniec. Mimo tego, z drugiej strony, odważyła się zlustrować
znajdujących się poza boiskiem kibiców.
- Koniec! –
usłyszała okrzyk radości po przeciwnej stronie, gdy piłka meczowa wylądowała w
boisku. Trudno. Powoli schodziła na bok, wraz z resztą chwilowych koleżanek.
Zastanawiała
się co robić, bo z atmosfery pod koniec meczu, wnioskowała, że któryś z
oglądaczy mógłby zachcieć ją zaczepić a ona mogła pozwolić takim na
popatrzenie, nie mając ochoty na nic więcej. Wylądowała gdzieś w małym gronie
„siatkarek”.
- Chodź gdzieś
na obiad – usłyszała głos jakiegoś wysokiego blondyna skierowany do jednej z
niedawnych zawodniczek.
- Widzisz,
że jestem uwalona od piasku – zwróciła mu uwagę tamta. – Poczekaj chwilę, tutaj
jest przecież prysznic.
Kamila sama
zerknęła na niewielki budynek stojący kilkadziesiąt metrów dalej. Faktycznie
był to budynek, w którym znajdowała się sala z prysznicami.
Uznała, że
sama potrzebuje tego. Problemem był brak ręcznika i ewentualnych ciuchów na
zmianę. To drugie nie było może aż tak dokuczliwe, ale to pierwsze…
Z opresji
wybawił ją fakt, że u wejścia znajdowało się stoisko ze świeżymi ręcznikami.
Rozejrzała się wokół. Korytarz prowadził dalej do szatni, po lewej męskiej, po
prawej damskiej. Za szatniami znajdowały się prysznice.
Z jednej
strony przyjemniejszy byłby swój własny, w domku, z drugiej…
Trochę
niepewnym krokiem udała się w stronę szatni. Były tam trzy kobiety, w dwóch
rozpoznała uczestniczki niedawnego meczu. Uśmiechnęła się delikatnie, trochę
przyjacielsko. Znalazła sobie miejsce obok. Zawahała się. Ale potem przeszła do
rzeczy.
Dyskretnie
zerkając w bok, widziała, że wszystkie trzy, bez żenady prezentują się topless,
więc i ona sama, nie robiąc większych ceregieli rozpięła stanik, rzucając na
ławkę.
A chwilę
potem, czując szybsze uderzenie serca, zdjęła z siebie także majtki. Owszem
była w szatni kobiecej, ale co z tego? Nie przywykła do takich rzeczy, nigdy
nie prezentowała swojego ciała nikomu innemu, niż mąż. Nigdy nie rozbierała się
do naga przed kobietą. Jedyną była tylko specjalistka od ginekologii, ale to
jednak trochę inna sprawa.
- Marta, czekać
na ciebie? – usłyszała głos jednej z dziewczyn, skierowany do drugiej. – Jacek
się niecierpliwił, wiesz, ja tylko tak na chwilę, spłuczę ten piasek i…
- Nie
czekaj – machnęła ręką wyższa blondynka. – Poradzę sobie sama.
Obie udały
się do sali, wchodząc do kabin, które odgrodzone była jedna od drugiej tylko
murkiem. Taki trochę więzienny klimat. Dziewczyny biorące prysznic widziały
nawzajem swoje głowy, czy nawet dekolty. Kobiety które były po drugiej stronie,
mogły widzieć te vis a vis w całej okazałości.
Kamila dość
podekscytowana odkręciła delikatnie wodę. Też nie potrzebowała żadnego
porządnego prysznica, przecież wzięła takowy, przed wyjściem z domku. Teraz
musiała tylko spłukać jakieś pozostałości brudu, czy potu.
Nie weszła
tu po to, by się porządnie umyć. Weszła, dając upust swojemu ekshibicjonizmowi.
Bezpieczniejszemu, bo wśród swojej płci, odgrodzona od męskiego wzroku. Nie
zmieniało to jednak faktu, że była naga, w otoczeniu innych ludzi. Niewielu, bo
trojga, ale jednak. Trochę to na nią oddziaływało. Nie tak, gdyby istniało
jeszcze jakieś zagrożenie wejścia mężczyzn do szatni, albo… Teraz przyszło jej
to do głowy, kradzieży skąpego kostiumu kąpielowego. Wtedy musiałaby iść przez
plażę, alejkami, owinięta samym tylko, niewielkim zresztą ręcznikiem. Nie mając
na sobie czego innego.
Ta wizja
była tak samo niepokojąca, jak i nieoczekiwanie rozpalająca. Trochę rozpłynęła
się nad nią, wyobrażając się, jak idzie zatłoczona alejką czujnie uważając, by
z jej nagiego ciała nie spadł źle przewiązany ręcznik. Wyobraziła sobie te
wszystkie spojrzenia mijanych mężczyzn, nastoletnich chłopców i zazdrosnych
kobiet.
A co, gdyby
tak jakiś rozwydrzony chłopak nie wytrzymał, podbiegł i w niespodziewanym
momencie zerwał z niej ręcznik…
Lekki
dreszcz przeszedł przez jej ciało. Zamknęła oczy, stojąc tyłem do sali i zdając
sobie sprawę, że znajdująca się po drugiej stronie, całkiem niebrzydka
blondynka, nazwana wcześniej Martą, może patrzeć na jej wypięte pośladki i inne
części ciała. Ona sama nie miała lesbijskich ciągotek, chociaż potrafiła
docenić i popatrzeć na ładne kobiece ciało. Dlatego, choć wyimaginowane
spojrzenia Marty nie rozpalały jej jakoś wybitnie, to z drugiej strony
wywoływały jednak gęsią skórkę.
Okręciła
się dyskretnie, rzucając spojrzenie w drugą stronę. Marta stała tyłem, więc
Kamila mogła rzucić okiem na długie, opalone nogi smukłej blondynki, jej
zgrabny, młodszy pewnie o ponad dekadę tyłek i opadające na plecy długie włosy.
Tak, może dziewczyna nie była wybitnie ładna, to jednak niewątpliwie
atrakcyjna.
Zapatrzyła
się na nią tak, że z opóźnieniem spostrzegła, jak blondynka odwraca wzrok
patrząc na Kamilę. Ta zmieszała się, ale nie odwróciła. Spuściła wzrok i
sięgając ręką w tył, zakręciła wodę. Sięgnęła po ręcznik, wycierając się. Znów
uniosła oczy, napotykając wzrok, wychodzącej z kabiny Marty. Nie potrafiła jednak
rozszyfrować co mówił.
Opanowała
się. Dokładnie wytarła, wystawiając pośladki na widok dwóch pozostałych kobiet i
udała do szatni. Marta akurat opuszczała lokal. Kamila włożyła na siebie strój
kąpielowy i wyszła również.
Słońce i
gwar ludzkich rozmów przywołał ją do rzeczywistości. Uznała, że koniec tego
dobrego i czas ruszyć do domu, co też uczyniła. Nie wiedziała, która godzina,
ale to włóczenie się po różnych miejscach musiało zabrać jej trochę czasu i
pewnie było już coś koło szesnastej.
O tej
właśnie godzinie przekroczyła próg domku. Zatrzasnęła za sobą drzwi i chcąc
powstrzymać nastrój, jak i zrzucić z siebie nieco ubrudzony strój kąpielowy,
znów zaczęła spacerować po domku nago. Włączyła telewizor i usiadła w fotelu.
Potem sięgnęła po książkę i co jakiś czas zerkała na zegar, obserwując, jak
mijają kolejne minuty.
Telefon
milczał. Długo. Łukasz nie dzwonił. To dobrze. Dawał tym znak, że nie jest
żadnym bezrozumnym napaleńcem a ona kawałkiem pięknie opakowanego mięsa. I
jednocześnie sprawiał, że ona z każdą upływającą minutą popadała w coraz
większe zdenerwowanie. Obiecała mu przecież spotkanie a czas płynął. No i co do
spotkania, sama nie wiedziała, jaki będzie jego charakter. Bo powoli
zapominając o wczorajszych wydarzeniach, wciąż żyła tymi dzisiejszymi, niby nic
nieznaczącymi, ale jednak pobudzającymi i działającymi na wyobraźnię.
Drgnęła,
gdy ciszę przerwał sygnał dzwonka sygnalizującego połączenie. Chwyciła komórkę
i odebrała.
- Dzień
dobry, raz jeszcze – usłyszała w telefonie głos Łukasza. – Skoro obiecała pani
spotkanie, to ja zobowiązuje się do zorganizowania go – był chyba bardziej
wyluzowany, niż kilka godzin wcześniej.
- A gdzie
chciałbyś je zaaranżować? – zapytała.
- Jest pani
już po kolacji?
- Nie,
jeszcze nie, przecież dopiero… Pół do szóstej.
- No
właśnie… A ja postanowiłem zrobić grilla u siebie domku. Jestem ja, wraz z
kolegą. I jego dziewczyną – dodał szybko. – To wszystko, mam nadzieję, że
będzie i pani.
- U ciebie?
– zaskoczył ją. Wyobrażała sobie to spotkanie bardziej na neutralnym gruncie,
tak jak wczoraj na dyskotece, albo na plaży, czy gdziekolwiek.
- Tak, u
mnie, czy pani to przeszkadza?
- Nie,
skąd… - zaprzeczyła natychmiast, chociaż poruszyła się nerwowo, siedząc wciąż
nago. – Nie wiem tylko gdzie mieszkasz, jak do ciebie dojść…
- Mogę
przyjść po panią, jeśli pani mi powie, gdzie pani jest. Albo umówić się pod
jakimś innym punktem.
- To drugie
bardziej mi odpowiada.
- Wie pani
gdzie jest sala z prysznicami, koło plaży?
-
Oczywiście.
- To będę
tam czekał na panią o… Chciałem zacząć koło dziewiętnastej, może być?
- Może być,
dam radę. Zatem o dziewiętnastej pod salą, tak? – upewniła się.
- Dokładnie
tak. A czy... Czy będę mógł zobaczyć pani długie i piękne nogi? – zapytał
nagle.
- A tak ci
na tym zależy? – oddała pytania, czując szybszy skok serca.
- Czy
zależy… Po prostu chciałbym – wyjaśnił krótko. Usłyszała pewną obawę w jego
głosie, pewną nieśmiałość i chyba to zdecydowało.
- Postaram
się spełnić twoje życzenie. Do zobaczenia.
To ją
zastrzelił. Najpierw telefonem, który pobudził a potem tą zaskakującą prośbą.
Prośbą, która znów wracała ją na mroczne tory. Znów przypominała o tej dzikiej
fantazji.
Niezwykłe.
Jedno zdanie a wprowadziło tyle zamieszania. I o dziwo bardziej naprowadziło ją
na klimat dzisiejszego dnia, niż wczorajszego. Znów po prawie dwugodzinnej
przerwie narodziła się w jej głowie ochota by pokazywać swe ciało obcym ludziom.
Przynajmniej w części.
Znów
poszwendała się chwilę po domku, kompletnie naga, jak w południe, znów stanęła
za firanką, odsłaniając ją prowokacyjnie. I znów nikt nie wykorzystał okazji,
by pooglądać piękną brunetkę z wszystkimi jej walorami.
Powoli
zaczynała sobie uświadamiać wagę tego zaproszenia. Nie no, przecież zawsze
mogła powiedzieć nie. Takie nastawienie miała wczoraj, czemu dzisiaj miałoby
ulec zmianie?
A co gdyby
przysiąc sobie, że podczas spotkania powie dzisiaj każde możliwe słowo, ale jak
przystało na prawdziwa kurwę, nie użyje słowa „nie” ani razu?
Na samą
myśl o tym serce zaczęło tłuc jak szalone. Zmiękły jej nogi. Potrzebowała
chwili by się uspokoić.
Z trudem
doczekała do dziewiętnastej. Wykonała ostatnie porządki, nałożyła lekki makijaż
i podeszła do szafy, wybierając strój na spotkanie.
Wybrała go
z zaciśniętym gardłem. Odczekała aż zegar wskaże osiemnastą czterdzieści pięć i
na drżących nogach wyszła z domu.
Tak, czuła
jak nogi autentycznie się uginają. Owszem, wyszła już wcześniej w tym stroju,
ale to było trochę co innego. Wtedy była pełnia dnia, zawsze ktoś mógł
pomyśleć, że mijana pani idzie na plażę, czy coś. A teraz… Plaża o tej porze
odpadała a tym bardziej ona, jak i ten z kim miała się spotkać, wiedzieli
dobrze, że ten strój w tym momencie jest dość wyraźnie jednoznaczny.
Szła na
uginających się nogach, bo na stopach miała szpilki. To jeszcze bardziej
dodawało jej blasku kurestwa. Strój kąpielowy i szpilki. Czy może być coś
bardziej perwersyjnego? Dorosła, dojrzała kobieta, stateczna, konserwatywna
nauczycielka jednego z liceów przemierzająca alejki ośrodka wypoczynkowego w
takim stroju. Zachłystywała się sama tym wszystkim.
Była niemal
przerażona, ale jeszcze bardziej podniecona. Nigdy, przenigdy, nie
zdecydowałaby się na coś takiego u siebie. Ale tutaj, prawie czterysta
kilometrów od domu, czuła się na tyle bezpiecznie, by wiedzieć, że nie ma
szansy na to, by nagle zza któregoś domku wyskoczył, któryś z jej licealnych
uczniów, albo kolegów z grona pedagogicznego.
Tutaj było
to wykluczone. Mogła iść tak, wiedząc, iż nie poniesie żadnych konsekwencji,
gdy jakiś facet w oknie pomyśli o niej coś nieprzyzwoitego. Mogła nawet zrzucić
stanik i iść topless. Ale akurat to, szybko wybiła sobie z głowy.
W każdym
razie z trudem przyjęła do wiadomości, że jej poziom ekshibicjonizmu wzniósł
się na nieosiągalne do tej pory szczyty. Tak jak w szkole, każdego niemal dnia
przychodziła zapięta po szyję w normalnym ubraniu, tak tutaj, chciała
spacerować tak jak w tym momencie prawie nago i prezentować swe ciało
napotykanym na drodze mężczyznom a nawet i kobietom.
Tylko, że
ludzi było jakby mniej. Ba, nie było ich prawie wcale. Jakaś dwójka na samym
początku, potem jeszcze ktoś i finał.
Wciąż było
bardzo ciepło a klimat zrobił się całkiem fajny. Tyle na ile mogła wzięła się w
garść. Niezależnie od wszystkiego, od skurczów w brzuchu, tysiąca rozterek,
wyprostowała się i dumnym krokiem maszerowała w kierunku zachodnim. Dumnie,
wyprostowana, pewna siebie. Przynajmniej na pozór. Tak, jak w szkole, gdzie
taką postawą od razu hamowała co bardziej rozbrykanych uczniów.
Tyle, że tu
nie było jej uczniów, za to ktoś w podobnym wieku. Idąc, napatoczyła się na
jakiegoś przypatrującego się jej z uwagą chłopaka. Przypominał jej… Tak, to
ten, którego widziała wcześniej, gdy szła z baru na plażę, ciemnowłosy, na oko
szesnaście lat. Ten, który chciał…
Dziesięć
metrów przed nim wbiła w niego stalowy wzrok, jakby chcąc nawiązać kontakt od
zaraz. Ale on milczał, choć nie spuszczał z niej oczu. Już sama miała się w jakimś
szalonym amoku odezwać, gdy nagle otworzył usta on.
- Fajny
tyłek – mruknął, uśmiechając się wstydliwie.
- Dalej
chciałbyś klepać? – sama nie wierzyła, że z jej ust wychodzą te słowa,
natchnione nagłym pomysłem.
- Klepałbym
– uśmiechnął się tamten rozbrajająco.
- Ale
odwagi ci brak? – rzuciła mu dość stanowczo i oskarżycielsko, starając się iść
tak, by jej pośladki wypinały się jeszcze bardziej.
- Nie –
usłyszała zadziorny głos i mijając go, wraz z dziesięciokrotnie szybszym biciem
serca poczuła trochę niezdarnego, ale jednocześnie względnie silnego klapsa na
swym pośladku chronionym przez lekkie majtki.
Zachwiała
się lekko, nie tyle z powodu samego uderzenia, ile oszołomienia. Z trudem
docierało do niej, na co mu a przede wszystkim sobie pozwoliła. Chciała iść
dalej, czując, że na sekundę straciła zdolność mówienia, gdy dzieciak znów się
odezwał.
- A tak
przez majtki to trochę źle… Bez nich byłoby lepiej.
Przystanęła,
z trudem utrzymując równowagę. Manewrem, jak na wczorajszego dnia na plaży,
podwinęła majtki od dołu czyniąc z nich pseudo stringi, najbardziej jak się
dało.
- Teraz
może być? – z najwyższym trudem starała się zachować spokój w głosie, stojąc na
środku alejki z i świecąc praktycznie nagimi pośladkami.
Nie
usłyszała odpowiedzi. Za to poczuła kolejne uderzenie a potem drugie. Jęknęła w
duszy, z trudem uświadamiając sobie co się dzieje i na co pozwala. Musiała to
zatrzymać i gestem ręki powstrzymała chłopaka, przywracając majtki do
normalnego wyglądu. Zrobiła krok w przód.
- Dziękuję
– usłyszała rozweselony i jednocześnie podekscytowany głos za plecami. – Ale
jeszcze coś.
- Co? –
zapytała z lekkim zaskoczeniem.
Zamiast
odpowiedzi, poczuła jego dłoń na gumce w tylniej części majtek. Odchylił ją
nieco, sprawiając, że zaskoczona zatrzymała się. Odwróciła natychmiast i
spojrzała z niesmakiem. Poczuła jak krew uderza jej do głowy. Tak oto
rozbrykany nastolatek, krótko po tym, gdy strzelił jej kilka klapsów, zerknął
jej w majtki, widząc przez jakąś sekundę jej nagi tyłek.
- Wystarczy
– poinformowała, starając ukryć się drżenie głosu.
- Może
odprowadzę, gdziekolwiek pani idzie? – usłyszała, gdy już ruszyła dalej.
- Mój
chłopak nie byłby zadowolony – przynajmniej na pozór doszła do siebie,
posyłając mu piękny, rozbrajający uśmiech. – Ale mam nadzieję, że ci się
podobało.
- I to jak
– usłyszała z dali.
Boże, co
ona odpierdala? Taka myśl musiała przyjść jej pierwsza do głowy. Serce nie
chciało się uspokoić. Jak dziwka. Żadna dama. Albo dama, która nagle w jedną
sekundę staje się kurwą. Czy to naprawdę przychodzi jej z taką łatwością? To
przerażające. Czy nie lepiej jednak zawrócić?
Nie. Nogi,
jakby wbrew niej samej niosły ją do coraz bliższego celu przeznaczenia. Już
widziała koniec alejki i wejście na plażę. Obok dobrze znany jej budynek z
prysznicami. Wokół niego cztery indywidualności kręcące się w jedną i drugą
stronę.
Z uwagi na
to, że dwie były płci żeńskiej a trzecia, mężczyzną koło sześćdziesiątki, jej
wzrok skierował się od razu na tą czwartą. Stojącego pod murem blondyna.
Przystanęła na chwilę, czując, że z uwagi na chwilowy brak zainteresowania
światem zewnętrznym chłopaka, ma te kilka sekund na przyjrzeniu mu się.
Widziała
jasnowłosą postać o krótkich włosach. Nie wydawał się być zbyt przystojny, ale
do najbrzydszych też się nie zaliczał. Oblicze miał raczej spokojne a twarz
symetryczną. Nawet z tej odległości mogła zobaczyć kilka pryszczy pokrywających
jego twarz.
Ubrany
typowo letni, w sportowe buty, krótkie spodenki prawie do kolan i jasną
koszulkę. Lubiła ten nieco sportowy image. Gdy dochodził jeszcze do niej zapach
czystego, świeżo wypranego ubrania, właściciel nieświadomie otrzymywał plusa.
Sumując,
normalny chłopak, z małymi minusami i małymi plusami. Odczekała jeszcze kilka
sekund i ruszyła, z każdym krokiem zmniejszając dystans.
Dostrzegł
ją, gdy była kilkanaście metrów od niego. Mimo całej specyfiki tego spotkania,
nie spuściła wzroku, utrzymując go cały czas. Z jednej strony pełna obaw, z
drugiej mocno podminowana, chciała zobaczyć wyraz jego twarzy. Nie zawiodła się
i to podwójnie. Bo jego lekko rozwierające się oczy i ogólnie inne gesty,
zasygnalizowały, że to co zobaczył wywarło na nim spore wrażenie. A po drugie,
były to gesty naturalne, tego akurat była pewna, mając w pamięci wiele
sztucznych, wykonywanych celowo przez niektórych palantów, jakich spotkała w
swym życiu.
- Jestem
Kamila – odezwała się spokojnie, wyciągając dłoń. Uścisnął ją lekko.
- Łukasz.
Prawdziwy Łukasz – zastrzegł, nie spuszczając z niej wzroku, aż poczuła się
wręcz naga.
- Mam
nadzieję, że nie przeszkadza ci mój strój. Myślałam o plaży, ale to już chyba
za późno – wytłumaczyła pokrętnie.
- Nie
przeszkadza – zapewnił, o dziwo, dość kurtuazyjnym tonem. Może po prostu nie
chciał wyjść na jakiegoś wybitnego napaleńca?
- No… To
teraz ty przejmujesz rolę przewodnika – uśmiechnęła się zachęcająco po chwili
milczenia, sygnalizując dyskretnie w ten sposób, że zdaje się pod jego opiekę.
- Proszę, w
tym kierunku – wskazał dłonią, jednocześnie puszczając ją przodem, bo ścieżka w
tym momencie była wąska. Ruszyła, mając świadomość, że on wykorzystuje w tym
momencie okazję by intensywnie wbić się wzrokiem w jej opięty tylko majtkami
tyłek.
Pięknie się
zaczęło… A za chwilę okazało się jeszcze ciekawiej.
Przeszli
drogą w kierunku wskazywanym przez Łukasza i gdy doszli do domku, który
wynajmował, przeżyła szokującą niespodziankę.
-
Zapomniałem wcześniej powiedzieć – wytłumaczył szybko. – Patryk wyjechał, ale
już po moim telefonie, zawitała do nas parę osób z Gdańska, ze szkoły, w
sensie, oni mieszkają w innych domkach, ale tak spontanicznie wpadli na
imprezę.
Ostrożnie
przekroczyła małą furtkę, wchodząc do środka. Parę… Nie, to nie było parę,
szybko ogarnęła, że tych osób jest więcej niż dziesięć, może koło dwunastu.
Poubieranych normalnie, owszem krótko, ale jednak przyzwoicie, w spódniczki,
spodenki, podczas gdy ona… Trzydziestoośmiolatka w samych majtkach i staniku.
Znów
targnęły nią ambiwalentne odczucia. Z jednej strony poczuła zrozumiały
dyskomfort, z drugiej, ta sytuacja wpisywała się w ten cały dzisiejszy dzień. A
skoro tak…
Z rezerwą,
ale jednocześnie zdobywając się na odwagę wkroczyła do środka, znów czując
ucisk w podbrzuszu, gdy zwróciły się na nią praktycznie wszystkie spojrzenia.
Wiedziała co mówiły. Jedne widziały w niej niezłą dupę. Drugie, niezłą dupę,
której chce się ruchać. Czyli po prostu łatwą dziwkę.
Nogi jej
miękły, gdy uświadamiała to sobie, ale trzymała fason. Choć chyba z łatwością
dało się zauważyć, że nie czuje się w tej sytuacji jak czułaby się jakaś Pamela
Anderson, czy ktoś inny.
- Gracjan –
przedstawił się jeden z uczestników imprezy.
- Agnieszka
– rzuciła kolejna.
- Iza –
dodała dziewczyna stojąca obok i poleciały kolejne imiona, których za chwilę
już nie pamiętała. Ale wymogi grzecznościowe zostały spełnione.
- Mam
nadzieję, że się pani nie gniewa – powtórzył Łukasz. – Ale, jak powiedziałem,
gdy rozmawialiśmy przez telefon, niczego takiego nie było w planach, no i
później nie spodziewałem się, że przyjdzie pani w takim stroju. Ale mi się on
podoba – dodał szybko. – Zresztą pozostałym też – zapewnił gorliwie.
Co miała
odpowiedzieć? Widocznie to naprawdę nie była jego wina a poza tym… Ta sytuacja
tak samo krępowała ją, jak i nakręcała.
Ona i w
sumie siedmiu chłopaków, plus sześć dziewcząt. Wszyscy chyba w tym samym wieku,
same osiemnastki, może z drobnymi wyjątkami, młodszymi, bądź starszymi o rok.
Uff…
Łukasz
starał się nie odpuszczać jaj ani na krok. Chodził tuż obok, rzucając jakiś
temat, opowiadając o kolegach, koleżankach, ogólnie. Widać było jak na dłoni,
że jest przynajmniej w jakimś stopniu zdenerwowany. Może brakowało jej w tym
momencie skromności, ale odnosiła wrażenie, że nie spodziewał się aż tak
niezłej dupy. Rzeczywistość chyba przerosła wyobrażenie.
Poczytywała
to sobie za niewypowiedziany komplement. I jednocześnie obiecywała, że w wolnej
chwili zapyta go o to.
Ale wolnej
chwili nie było. Wszyscy zagadywali wszystkich, ktoś włączył muzykę i wystawił
jakiś prymitywny, przenośny sprzęt przez okno, co niektórych wprawiało w
taneczny nastrój. Dość szybko, bo już pootwierały się puszki z piwem i butelki
z mocniejszym alkoholem. Z boku, zapłonął grill.
Usiadła na
jednym z niewielu rozstawionych pod drzewkami krzesełek. Obok niej Łukasz. On
trzymał w dłoni piwo, ona drinka. Na jednego mogła sobie pozwolić. W sumie była
ciekawa co się stanie, skoro przez cały dzień była taka… Czy ten jeden drink
ośmieli ją do czegoś jeszcze bardziej kurewskiego?
Chyba nie
chciałaby…
Już to, co
tu się działo, ta impreza na kilkanaście osób z nią w stroju kąpielowym, było
dostatecznie… Właśnie takie. A ona sama jeszcze to podkręcała. Widziała, że
skupia na sobie spojrzenia, częściej męskie, rzadziej damskie. Ale skupia,
niemal non stop. Więc siedząc starała się nie rozglądać wokół, tak jakby
zachęcała, szczególnie tych nieśmiałych „patrzcie sobie, ja nic nie widzę,
jestem przecież skupiona na rozmowie z Łukaszem”. W sumie to niby niewiele
mogli widzieć. Poza jej długimi nogami, które zakładała jedną na drugą, co
chwilę zmieniając pozycję.
Podkręcała
klimat jeszcze bardziej, bo drink szybko się skończył i można było brać
kiełbaski. Łukasz gorąco zapraszał, więc nie odmówiła. Poczekała, aż wokół
grilla zrobi się luźniej a potem wstała z krzesełka, delikatnie poprawiła
majtki i ruszyła przed siebie, wiedząc, że niemal każdy śledzi teraz jej ruch,
patrząc na napinające się, przy każdym mroku mięśnie ud, bujające się pośladki,
albo w niespecjalnie atrakcyjny, przynajmniej jej zdaniem dekolt. Ostatecznie w
jej podobno zabójcze, magnetyczne oczy.
I wyczuwała
to i widziała. Kobiety zauważają takie rzeczy. A wyczuwała niemal namacalnie,
gdy zostawiła za sobą całą gromadę, pochylając się lekko przed grillem. Wtedy,
dałaby sobie głowę uciąć, jej pośladki skupiły na sobie wszystkie męskie
spojrzenia.
Działała to
na nią coraz bardziej, choć starała się tego nie okazywać.
W milczeniu
zjadła kiełbasę. Rozmowa z Łukaszem, była mimo wszystko lekko męcząca, bo
sztuczna. Chłopak nie miał tego daru, co jego kolega, nie był żadnym
bawidamkiem. W sumie to dobrze. Może dodatkowo krępowała go obecność tylu
znajomych? Może faktycznie sam był zły, że jest tu taki gwar, podczas gdy
wolałby raczej bardziej romantyczne sam na sam.
W ten
sposób zyskiwał, ale wolał go oto wypytać sama. Cóż, skoro on sam się krępuje,
to może zacząć samej? Przecież, to jeszcze bardziej czyni z niej dziwkę. Znów
poczuła szybsze krążenie krwi, gdy sobie to uświadomiła.
- Chyba
krępuje cię ten rozgardiasz? – zainaugurowała, gdy talerzyki powędrowały do
kosza a ona sama, trochę z oporami przyjęła drugiego drinka. – Wolałbyś inne
okoliczności?
- Prawdę
mówiąc tak… - odparł z dystansem. Był spięty i było to widać.
- No cóż… -
zawahała się, ale z uśmiechem wypowiedziała słowa, o które nigdy by się nie
podejrzewała. – Widzę, że twoi koledzy mają ładne dziewczyny, ale przynajmniej
i ty możesz się pochwalić niezłą dupą?
- Nie jest
pani dla mnie żadną niezłą dupą. – odpowiedział błyskawicznie i poważnie. –
Pani jest bardzo ładna i kobieca. To określenie nie pasuje do pani.
- A jakie
pasuje? Kobieca, jak powiedziałeś?
- Dokładnie
tak. Mimo tego stroju. Trochę żałuję, że nie zobaczyłem pani w jakiejś
sukience, bo z pewnością wtedy dopiero wyglądałaby pani jak ideał kobiety. Co
nie znaczy, że teraz mi się nie podoba.
- Zawsze
mogę pójść do domu i się przebrać – zareagowała uśmiechnięta.
- Chyba nie
ma sensu. Jutro też jest dzień i może wtedy uda mi się zobaczyć, to czego nie
zobaczę dzisiaj?
- Kto wie…
- mruknęła do siebie, nie będąc w żadnym stopniu pewna co będzie jutro.
Milczeli
przez chwilę, obserwując bawiące się w coraz liczniejszym gronie towarzystwo.
Parę osób bujało się na ogródku przy dźwiękach muzyki, inni rozmawiali głośno,
wlewając w siebie kolejne litry alkoholu. Kamila czekała. Coś ją napadło i
uznała, że sama może poprowadzić akcję, przynajmniej do jakiegoś stopnia.
Łukasz sprawiał wrażenie po prostu normalnego chłopaka, nie był przystojny, al.
Też nie odrzucał. Nie był głąbem, nie robił z siebie Bóg wie kogo. Ot, chłopak,
jakich wielu. Taki trochę przeciętniak zyskujący w jakiś sposób, z poznaniem.
Zauważyła,
że niebo powoli ciemnieje. Nic dziwnego, było już dobrze po dwudziestej. W
pewien sposób robił się klimat. Na szczęście nie odczuła spadku temperatury i
wciąż wygodnie siedziało się jej w tym stroju. Swoje robił też wypijany, tym
razem dużo wolniej, alkohol.
W tym
chwilowym milczeniu przypominała sobie to wszystko, co… Swoje postanowienie
sprzed chwili o względnym poprowadzeniu akcji, jak i to, że wcześniej obiecała
sobie nie mówić „nie”. Do tego, liczyła po cichu, że impreza jednak się
rozkręci i znów wystawi się na widok rozbrykanej młodzieży. I znów ta myśl
sprawiła, że jej ciało przeszedł przyjemny dreszcz.
Co by było,
gdyby pozwoliła sobie na śmielszy ekshibicjonizm? Gdyby znów, niby przypadkowo
podwinęła materiał majtek? Albo wymyśliła coś innego? A może ktoś z towarzystwa
wymyśli coś? Tańca na stołach?
Nawet jeśli
nie ma tu żadnych stołów, poza jednym niewielkim.
- Jest pani
bardziej śmiała, niż wydawało mi się to z naszej korespondencji – odezwał się
przerywając milczenie.
- No nie
sądzę, bym w innych okolicznościach ubrała się w taki sposób – odparowała. – Za
to ty jesteś bardziej nieśmiały – jasne a porównując, do wczorajszego
„Łukasza”… Wolała o tym nie mówić.
- Tak?
Kobiety lubią bardziej zdecydowanych facetów. Królów życia, imprez, pewnych
siebie i tak dalej…
- Pewnie
lubią, choć bez przesady. Facet nie musi być żadnym macho, zresztą ja
nienawidzę takich. Ale nie może być miękką kluchą. My jesteśmy miękkie,
potrzebujemy kogoś silnego.
- Uhm… -
zauważyła, że zawahał się z odpowiedzią. Musiał stoczyć wewnętrzną walkę i
spojrzeć jej w oczy, by dokończyć. – Czyli Patryk nie sprawił wrażenia macho…
- Sprawił –
przyznała od razu, prawidłowo wyczuwając przytyk. – Ale to była inna sprawa.
Nie chcę za bardzo o niej rozmawiać.
- Szkoda –
wyczuła pewien żal i ironię, widocznie ta sytuacja w nim siedziała… Czy to
chodziło o łatwość z jaką ulegała Patrykowi, czy o to, że tak prosto dała się
wyprowadzić w pole? Nie wiedziała tak do końca.
- Jeżeli
jest to dla ciebie problem, to przepraszam – powiedziała poważnie. Nie czuła
się jakoś winna tej sytuacji, ale uznała, że ten gest powinien zrobić dobrze
chłopakowi.
- Jest to
pewien problem, bo ja się z panią umawiałem a nie Patryk. Ale w porządku, nie
ma sensu tego rozwijać.
Westchnęła
lekko.
- Widzę, że
jednak jest. Mam ci to w jakiś sposób wynagrodzić? – celowo użyła tego
określenia. Ciekawiło ją, czy skojarzy od razu niedwuznaczność tej wypowiedzi,
czy zachowa się jak trzeźwy facet i odrzuci ją. Wybrał chyba to drugie. O,
dziwo. I znów lekko zapulsował.
W głowie
zaczynało szumieć. Drugi drink szedł powoli, ale już większa jego część pływała
we krwi. Czuła w sobie coraz większą ochotę na jakiś ruch a nie bezczynne
siedzenie na krzesłach. Wstała z miejsca.
- Mam
ochotę się pobujać trochę – zerknęła na towarzysza.
- Chyba
zatem będzie musiała sobie radzić pani beze mnie. Kiepsko z tym u mnie –
odpowiedział z rezerwą, ale również wstał.
- Nie
przesadzaj… - skomentowała krótko.
Ale nie
zamierzała go namawiać. Jeszcze nie. Skupiła się na sobie, podrygując leniwie w
rytm muzyki puszczanej z okna, popijając wolno ostatki kolorowego napoju z
trzymanej w dłoni szklanki.
Bujała się
w miejscu coraz śmielej, obserwując rozbawione towarzystwo. Wciąż zbierała na
sobie spojrzenia, ale tym razem i ona obejrzała sobie kolegów i koleżanki
Łukasza. Choć po prawdzie, co ciekawego mogła zobaczyć w grupie ludzi młodszych
od siebie o dwadzieścia lat? Nic. Tak tylko zerknęła w poszukiwaniu jakichś
bardziej urodziwych osób, ale niczego specjalnego nie odnotowała.
Nogi
ruszały się coraz szybciej. Postąpiła krok w przód, drugi. Dopiła drinka,
odstawiając pustą szklankę na jedyny stolik i czując, że jest obserwowana
oddala się spokojniejszemu, zmysłowemu tańcu. Skoro towarzysz nie chciał, to
musiała poradzić sobie sama.
Bujała się
leniwie, gdzieś w towarzystwie kilku dziewczyn, z których jedne patrzyły na nią
z dystansem, ale inne z sympatią. Kręciła biodrami, unosiła ręce w górę.
Wszystko to przy powoli zapadających ciemnościach.
Ten klimat
działał, choć było na tyle jasno, że nie mogła uciec przed pożądliwym wzrokiem
imprezowiczów, to powoli spadający mrok, ożywiał jej perwersyjne pragnienia.
Znów poczuła ochotę na to, by pokazać coś więcej, by, jak już robi z siebie
kurwę, to niech zrobi ją na poważnie. Przez chwilę rozważała, czy nie pójść na
całość i nie zdjąć stanika. Ręce błądziły wokół zapięcia, ale nie odważyła się.
Może gdyby ktoś dał sygnał, gdyby wiedziała, że nie jest sama…
Łukasz
zniknął z pola widzenia, bo w zrobiło się trochę tłoczniej. Nie widziała go, za
to dostrzegła trzech, może czterech chłopaków bujających się obok, podziwiających
jej wdzięki. Nerwowo przejeżdżała palcami po majtkach, poprawiając ich ułożenie
z tyłu. A czasami nie poprawiając, tylko, jakby przez przypadek, odsłaniając
jakąś niewielką cześć pośladków na sekundę.
- Mogłaby
namówić pani nasze koleżanki, by wystąpiły w podobnym stroju – usłyszała za
sobą głos jakiegoś uśmiechniętego bruneta z dłuższymi włosami.
- One was
słyszą a decyzję podejmą same – odpowiedziała nie siląc się na nic. Nigdy nie
była imprezową wodzirejką i nie miała zamiaru takowej udawać. Acz, chętnie
przyjęłaby do wiadomości fakt, że nie jest jedyną na tym grillu, prezentującą
tyle golizny.
Bo, według
jej standardów była goła. Ten ekshibicjonizm sprawiał jej coraz większą rozkosz
i prosił o jeszcze. Ale co mogła zrobić? Przecież nie chodziło o to by zrzucić
wszystko. Może ten nieszczęsny stanik, gdyby tylko odważyła się któraś z
nastolatek?
Nie
pozostawało nic innego, niż zataczanie biodrami coraz większych, śmielszych
ruchów. Tak, by przypadkiem otrzeć się o któregoś ze stojących obok chłopaków.
Przy pierwszych takich akcjach nie reagowała, pozwalając im się oswoić z tym
dotykiem. Przy kolejnych, spoglądała z uśmiechem, dając do zrozumienia, że nie
ma nic złego w sytuacji, gdy jej pośladek otrze się o spodenki któregoś z nich.
Przypomniała
sobie sytuację sprzed dwóch godzin i nagle zamarzyło się jej, by ktoś strzelił
jej nagle klapsa, zajrzał pod majtki, ścisnął jej pośladki. Czy ktoś z nich by
się odważył? Chyba nie. Może, gdyby była tu kompletnie nie sama a nie w roli
towarzyszki Łukasza?
Czuła coraz
większy zamęt w głowie i jednocześnie nacisk na pęcherz. Po kilku minutach
uznała, że musi wyjść do łazienki. Poinstruowana, znalazła ją bez problemu.
Posiedziała
trochę dłużej, jakby przetrawiając w spokoju te wszystkie wydarzenia, to co się
działo teraz i to co się miało stać później. Właśnie, co się miało stać? Czy
pójść na całość, czy tylko na coś śmiałego, odważnego, ale jednak nie do końca?
Przecież nie musi, ostatecznie, jak ją napadnie a i Daniel da przyzwolenie, to
może to zrobić w kolejnym tygodniu, miesiącu, roku…
- Ona jest
w końcu z Łukaszem? Jak to jest? Wyrwał ją gdzieś i daje jej bujać dupą
samotnie? – usłyszała jakiś męski głos za oknem. Wstała, podciągnęła majtki i
podeszła bliżej.
- Nie wiem
nawet… Łukasz to jest dupa, przecież widać, że to jakaś dziwka…
Widać jak byk, że chce się ruchać – odpowiedział drugi głos.
- To, że
jest w samych gaciach i biustonoszu nie znaczy, że ma od razu dawać dupy.
- Nie
pierdol, gdybym tylko ja taką dorwał, to bym z niej zerwał te majtki na
ogródku. Ale Łukaszowi nie będę wchodził w paradę.
- Chyba, że
coś z nimi jest nie tak.
- Chyba,
że… Wtedy wszyscy zerżniemy tę kurewkę jak trzeba.
Śmiech
zakończył rozmowę. Nie usłyszała już żadnych głosów, widocznie nastolatkowie
przenieśli się gdzieś indziej.
Ten krótki
fragment wystarczył jednak, by znów przyprawić ją o łomot serca. Rozmawiają o
niej i to w taki sposób… Gdyby jeszcze wiedzieli, że ta kurewka, w „cywilu”
jest szanowaną nauczycielką w liceum, od zawsze wierną jednemu mężczyźnie…
Spokojniejszym
krokiem wyszła na zewnątrz, niczym wzór kobiecości, tylko trochę niefortunnie
ubrany tak skąpo. Czuła zamęt w głowie. Dwa drinki wystarczyły, więcej nie
trzeba. Nie mogła się upijać. Kurwa, czy nie, jakąś klasę zachować trzeba.
Ale krok na
podwórku był już mniej stabilny a tłok jakby większy. Idąc, otarła się o kogoś,
potem o następnego. Na ułamek sekundy poczuła dłoń na swoim biodrze, także na
plecach. Nie dbała o to, idąc dalej. Z trudem zarejestrowała jakiś słaby błysk
na niebie.
A dopiero
po chwili zauważyła, że impreza zmieniła nieco charakter, tak jak sobie tego
oczekiwała. Mignął jej gdzieś jakiś wysoki i wygolony nastolatek bez koszulki,
potem zobaczyła drugiego, tylko w spodenkach. Zerkając tu i ówdzie, dostrzegła
także dwie dziewczyny w samych stanikach.
Szukała
Łukasza, ale natknęła się na tę, która przedstawiła się na samym początku jako
Iza. Wyczuła, że jej spojrzenie nie zalicza się do przyjaznych. Iza była chyba
najurodziwszą tu dziewczyną, blondynką, niezbyt szczupłą, ale z pewnością nie
otyłą. W krótkich seansowych spodenkach i niezłym dekoltem także przyciągała
męskie spojrzenia. Tym bardziej, że w przeciwieństwie do Kamili, Iza mogła
chwalić się biustem aż do przesady.
Minęła ją,
ale zrezygnowała z poszukiwań Łukasza, jej stan jakby przestał na to pozwalać.
Znów wpadła w rytm muzyki. Może Łukasz zniknął gdzieś z kumplami, może
onieśmielał go ten gwar i tłok? Może inaczej sobie to wyobrażał?
Trudno.
Jeśli tak, to co ona na to mogła? Adorowana spojrzeniami, odpowiadała
delikatnym, zachęcającym uśmiechem. Nie minęły dwie minuty a poczuła na
biodrach czyjeś dłonie. Rzuciła głową w tył i zobaczyła znanego już jej
długowłosego bruneta.
- Popilnuję
do czasu, aż znajdzie się Łukasz – rzucił swobodnie a ona nie zareagowała, po
brzmieniu głosu rozpoznając jednego z tych, którzy rozmawiali pod oknem
ubikacji. Tego drugiego, który obiecywał rżnięcie jak trzeba.
Jakby
wpadła w jakiś amok, średnio odbierając rzeczywistość. Tak, że znów mało co
uciekłby jej drugi błysk na niebie. W głowie szumiało i ona jakby nie zdawała
sobie sprawy, że dłonie bruneta przesuwają się z bioder w górę i w nieco w dół.
Jakby nie zauważając lekkich uśmieszków niektórych chłopaków patrzących na tą
akcję. Na to, jak te dłonie ewidentnie zatrzymują się przy majtkach.
Za to
zrozumiała, że kurwi się do potęgi. Bo nie dość, że zdradzała Daniela, to
dodatkowo jeszcze Łukasza. To z nim była umówiona a tu jakiś Szymon, bo już
zdążyła poznać jego imię, macał ją, dość niewyraźnie, ale jednak.
Zamknęła
oczy, prostując swe ciało i wyrzucając ręce w górę. Znieruchomiała lekko,
poruszając się w powolnym tempie, jakby celowo pokazując swe ponętne podobno
ciało imprezowiczom, jakby dając przyzwolenie temu z tyłu na coś więcej, jakby…
Z bijącym
sercem poczuła, że jego dłonie delikatnie odciągają gumkę majtek od jej ciała.
Poczuła szybsze bicie serca i chcąc uniknąć tego by tu na oczach innych dokonał
tak bezczelnego wyczynu, przywarła do niego swym ciałem. Wykorzystał to
natychmiast przesuwając swe dłonie na jej brzuch, obłapując go i tym samym przytulając
mocno do siebie.
Jego dłonie
sunęły w kierunku jej piersi, ale nie dotarły.
- Wypad
Szymon – usłyszała za plecami spokojny jak i znajomy głos i dłonie oderwały się
od jej ciała, ale w to miejsce pojawił się dotyk kogoś innego. Nawet nie
odwróciła się, dobrze wiedząc kogo.
- Pilnuj
pani – usłyszała jeszcze tylko a na niebie pokazał się kolejny błysk w
towarzystwie silniejszego podmuchu wiatru.
- Oooo –
rozległo się zbiorowo.
- Dobra,
idziemy w ślady Agnieszki, Izy i Kariny, ściągamy koszulki – rozległ się głos
pobudzonego Szymona. Kamila patrzyła, jak w akompaniamencie śmiechu kilka osób
dostosowało się do apelu. Tak chłopaki, jak i dziewczyny.
Odwróciła
się zatem twarzą w kierunku Łukasza, wychodząc z założenia, że większość
chłopaków skoncentrowała się teraz na atrakcjach prezentowanych przez
koleżanki.
- No
właśnie, dlaczego nie pilnujesz swej pani? – zapytała z delikatnym uśmiechem.
- Nie
wiedziałem, że potrzebuje pilnowania – wyczuła delikatny przytyk, ale moment
później Łukasz ścisnął jej biodra silniej i myśli pobiegły innym torem.
Sprawiał wrażenie bardziej pewnego siebie, niż wcześniej.
- Każdej
kobiety trzeba pilnować kolego. A kiedy zostawia się ją na środku placu, to
może się ona poczuć rozczarowana.
Nie
odpowiedział. Bujali się przez chwilę w milczeniu, patrząc sobie w oczy.
- Właśnie –
przypomniała sobie. – Odniosłam wrażenie, że nie tego się spodziewałeś, że
czekałeś chyba trochę na kogoś innego. Mam rację?
- Chodzi ci
o to, że nie spodziewałem się takiej ślicznotki? – pierwszy raz pominął
oficjalną formę. – Tak, nie spodziewałem się. Zaszokowałaś mnie. Nie mogę
uwierzyć, że mam w dłoniach taką piękność.
Milczała
chwilę, chłonąc te wszystkie komplementy. Ale nagle jej kobieca próżność, tak
rzadko dochodząca do głosu, zapragnęła ich więcej.
- Mów mi
tak jeszcze – zniżyła głos, starając się, by nie wypadł on zbyt sztucznie i
kiczowato, dalej bujając się delikatnie w rytm muzyki. Tym razem w końcu w
parze a nie samotnie.
- Całe
życie czekałem na to, by być blisko z taką kobietą. Nie wiem co chcesz
usłyszeć, przecież faceci mówią to ci codziennie. Jesteś piękna, masz wspaniałe
ciało, włosy, oczy… Aż chce się przytulać i robić jeszcze inne rzeczy…
To zabawne,
jak w niektórych a konkretnie w tych okolicznościach, kilka słów potrafiło
zrobić jej dobrze. Dodatkowo czuła jakąś większą chemię. Łukasz nie odpychał
jej, wręcz przeciwnie. Może nie był wybitnie intrygujący, ale jednak coś w
sobie miał. Jakiś mimo wszystko trzeźwy spokój?
Strasznie
interesowało ją, na co on liczył. Czy na to, że odda mu się, zgodnie z tym co
przedstawiała w swoich fantazjach? Niestety nie chciała o to pytać wprost a
jakoś nie mogła znaleźć sposobu by pójść okrężną drogą.
Zamiast
tego przytuliła się do niego mocniej, zresztą nie miała wyjścia, bo i on
przycisnął się swym ciałem. Poczuła całkiem przyjemne zapachy.
- A jakie
inne rzeczy byś chciał? – zapytała w końcu, nie zmieniając tonu. – Wiesz
przecież, że taka bliskość a inne, bardziej śmiałe rzeczy, to jednak pewna
różnica?
Znów nie
odpowiedział, tylko jego dłonie, objęły ją w talii mocniej a usta złożyły
pocałunek na szyi. Przyjęła to z zaskoczeniem. Zastanawiała się, ile osób
patrzy teraz na to, jak daje się obmacywać i obcałowywać ich koledze. Pewnie
niewielu, wnioskując z rwetesu, jaki panował od minuty, dwóch. Ale ktoś pewnie
tak. I z pewnością coś widział, mimo tego, że był już wieczór, niemal pełną
gębą.
Jego dłonie
błądziły po jej plecach, schodząc niżej, do talii. Nie odważył się zsunąć rąk
na jej pośladki. Zamiast tego, zachęcony brakiem oporu pocałował ją jeszcze raz
w szyją, potem znów.
Dreszcz
przeszedł przez jej ciało, chociaż postanowiła go zastopować odsuwając się
nieco.
- Też chcę
– mruknęła cicho, patrząc mu przez chwilę w oczy i sięgając drżącą z lekka
dłonią pod jego koszulkę. Dotyk jego skóry sprawił miłe wrażenie a widok jego
rozchylonych ust tym większe. Wykorzystała ten moment i zbliżyła swe usta,
zatapiając się w krótkim pocałunku. Spodobało mu się. Na pewno.
Ale ona
wyczuwała, że to koniec czasu, gdy wygrywała delikatność. Jego oczy stawały się
niespokojne, jego dłonie błądziła po plecach coraz natarczywiej a ona sama…
Spuściła
wzrok i z bijącym jak młot sercem, spokojnie, powoli, przesunęła dłoń niżej. Z
brzucha, pod gumkę do spodenek. Wyczuła owłosienie łonowe. Przymknęła oczy, ale
szum w głowie nie pozwolił na uświadomienie sobie tego co robi. Spokojnie, ale
niecierpliwie zjechała jeszcze niżej, docierając do tej części ciała, której
dotyk wywołał u obojga niemal elektryczny wstrząs.
Chwyciła
penisa odważniej, czując, że nie może opanować drżenia ciała. Ujęła go w dłoń.
Ten dotyk obezwładniał ją. Ona, trzydziestoośmioletnia nauczycielka, wtargnęła
dłonią w bokserki osiemnastolatka i bawiła jego penisem. Bawiła, jakby
nieporadnie, po prostu głaszcząc, obejmując i ściskając, ale jednak wyraźnie
wyczuwała, że członek zaczyna twardnieć.
Boże, co to
było za uczucie…
A jak ktoś
widział? Ktoś pewnie musiał. Ale to już miało coraz mniejsze znaczenie. Tak jak
to, że swoimi ruchami sprawił, że musiała wyciągnąć dłoń na zewnątrz, bo on
przycisnął ją mocniej i jego dłonie sięgnęła w kierunku zapięcia stanika.
Wzdrygnęła
się, ale nie zareagowała poza spojrzeniem w oczy. Pozwoliła na to, by sznurek
poluzował się a stanik poleciał na ławkę obok, co zarejestrowała z opóźnieniem
i lekko paniczną reakcją.
- Jeśli ci
to przeszkadza… - mruknął, nie kończąc i jednym ruchem obrócił, tak, że teraz
on stał tyłem do towarzystwa a ona miała za plecami drzewka. Tym samym nikt nie
mógł dostrzec, że ostała się już tylko w samych majtkach. I że na tych majtkach
znajdują się dłonie Łukasza.
- Jestem
dla ciebie tylko kurwą, prawda? – zapytała, niemal ogłuszona wydźwiękiem tych
słów.
- Jesteś
pięknością. Taką tylko dla mnie – odparł i zatopił swe usta w jej sutkach.
Jęknęła cicho, przyjmując te pieszczoty. To, jak lizał jej obnażone piersi,
ssał sutki i przygryzał je. Jednocześnie wsuwając swoje niecierpliwe dłonie pod
jej majtki.
Miał już
praktycznie wszystko, był panem jej biustu i pośladków. Z jednej strony chciała
go powstrzymać, tak, aby zachować możliwość podjęcia ostatecznej decyzji sobie
samej, z drugiej milczała jeszcze chwilę, chłonąc jego podniecenie, delektując
się mrowieniem na piersiach i jego silnymi dłońmi ściskającymi jej dupsko.
Prawie nagie, bo od tych ruchów, majtki zjechały nieco w dół.
- Łukasz,
za daleko się posuwasz – szepnęła wreszcie, ale jakby na przekór tym słowom,
sama błądziła dłonią, szukając jego penisa, dotykając, masując przez spodenki.
Zaczynała powoli marzyć o tym, by go zobaczyć, by polizać, by wziąć w usta.
- Tak…-
usłyszała krótką odpowiedź, nie wiedząc, czego dotyczyła.
- To, że
pozwalam ci się macać, jeszcze nie oznacza… Wiesz przecież – ostrożnie, ale
namolnie przypominała mu o tych swoich obawach i zastrzeżeniach.
- Wiem – po
raz kolejny odpowiedział krótko, przerywając na chwilę lizanie cycków.
Odetchnęła głębiej. Była we władzy jego dłoni, jego ust i ta chwilowa przerwa
wydała się jej niepotrzebna. Jej sutki stały twardo i bezsilnie pragnęły
dalszej serii pieszczot.
Kolejny
błysk, tym razem już dużo mocniejszy rozdarł niebo a w tym ułamku sekundy, jak
we fleszu dobitniej zobaczyła to wszystko. To, że stoi wśród kilkunastu osób,
mając na sobie jedynie i tak nieco opuszczone majtki, dając macać się po dupie,
lizać sobie cycki, jednocześnie samej próbując łapać za kutasa.
Może przyszłoby
jakiekolwiek otrzeźwienie, gdyby nie to, że kilka sekund po błysku, przez niebo
przetoczył się grzmot a kolejną chwilę później, lunęło jak z cebra.
- Do domu –
krzyknął Łukasz, kierując się w stronę grupki towarzyszy znikających
błyskawicznie w mieszkaniu.
- Wezmę
stanik – przypomniało się jej po kilku krokach, spowolnionych wciągnięciem
majtek.
- Za późno,
zostanie tu, nikt go nie zwinie.
Wbiegli do
domu a Kamila w tym momencie dopiero uzmysłowiła sobie, że jest naga.
Konkretnie, ma na sobie tylko majtki. Jak to wyglądało? Zakryła biust dłońmi,
wbiegając po kilku schodkach na korytarz.
Na
szczęście wyglądało dobrze, bo już wcześniej ktoś tam opuścił imprezę a reszta
nastolatków stłoczyła się w kuchni, albo wchodziła do pokoju po lewej. Bo
korytarz dzielił mały domek na pół. Po obu bokach znajdowały się dwa
zaciemnione pokoje a na końcu kuchnia i pewnie łazienka. W kuchni paliło się
światło i widoczne były postacie, więc już chciała odezwać się, że tam nie
pójdzie, gdy Łukasz wepchnął ją do pokoju po prawej.
- Tutaj –
odezwał się krótko.
Weszła
posłusznie, nie zdając sobie sprawy z tego co robi. A może i zdając, bo te
kilkanaście sekund deszczu trochę ochłodziły ją, czy przede wszystkim jej
umysł.
- No -
sapnął Łukasz i bez słowa rzucił mimo wszystko lekko bezwładną a przede
wszystkim zaskoczoną tym gestem Kamilę na łóżko.
- Łukasz,
to może posunąć się chyba za daleko – zaprotestowała cichszym głosem, woląc by
nie słyszeli jej tamci.
- Posunie
się tak daleko, jak będziemy tego chcieli – zgromił ją równie cicho, siadając
obok a w zasadzie naprzeciw niej. – Nie nasyciłem się i ty też nie.
- Skąd
wiesz, na co mam ochotę? – postawiła się. Deszcze ochłodził ją, ale tylko w
jakimś stopniu. Wciąż działały na nią wydarzenia ostatnich minut, wypity
alkohol i przede wszystkim jej własna fantazja. A także coraz bardziej
widoczna, choćby w postawie i ostatnich słowach, dominacja Łukasza.
Pochylił
się ku niej, przesuwając swe ręce po jej udach. Nie broniła mu tego. Rozgrzewał
ją a ona… W tej sytuacji już powinna zareagować.
- Przecież
było nam tak przyjemnie… - chciał chyba jeszcze coś powiedzieć, ale zablokował
się, nie pierwszy raz.
Nie odpowiedziała.
Odpowiedział on. Chwycił delikatnie, ale stanowczo jej lewą nogę i przełożył na
łóżko. Chcąc, nie chcąc znalazła się na nim praktycznie w całości. Raz jeszcze
pochylił się nad nią. Czuła jego zapach. I coś jeszcze. Testosteron. Zadrżała,
ciesząc się z tego, że jest już ciemno.
- Została
jeszcze jedna rzecz… - nie dokończył. A ona nie zdążyła zareagować, gdy jego
ręce znów znalazły się na jej biodrach i zsunęły majtki w dół. Poczuła
kompletne oszołomienie, gdy dotarło do niej, że nawet nie spróbowała mu
przeszkodzić. A on, dzięki korzystnej pozycji na wpół leżącej Kamili, ściągnął
z niej ostatnią część garderoby. Nie z pośladków, tylko z niej.
Z otwartymi
szeroko oczami patrzyła jak majtki zjeżdżają z jej uda, łydek i już są w rękach
Łukasza. Wydała z siebie tylko krótki, zawstydzający jęk.
Poczuła
naprawdę potworny ucisk w podbrzuszu. Była już naga. Kompletnie naga w jego
pokoju. Czy naprawdę nie ma sił…?
- Leż sobie
spokojnie. Rozłóż się wygodnie, jest twoje – szepnął głosem zdradzającym lekkie
podniecenie. – Ja wrócę za chwilę. A tymczasem, żebyś nie czuła się
osamotniona…
Nie
dokończył. Wstał i także zsunął z siebie spodenki i koszulkę. A potem wyszedł
na korytarz kompletnie w samych tylko bokserkach.
Jeżeli w
tej sytuacji dało się mówić o względnym choćby spokoju, to jakoś ją to
uspokoiło. Nie rzucił się na nią. Nie zmacał wszystkich możliwych części jej
ciała, zadowolił się tylko udami.
Ku swojemu
zdumieniu rozłożyła się wygodnie, czując wszystkie możliwe emocje. Pokój był
ciemny, ale zza okna dobiegało światło latarni, silniejsze, niż w ogródku. Jej
oczy powoli przyzwyczajały się do warunków, wiec i lepiej widziała.
Znów ze
zdumieniem uświadomiła sobie, ze czuje się trochę swojsko. Leżała w ciepłym,
wygodnym łóżku, przy minimalnym, ale w tych warunkach zadowalającym
oświetleniu, w fajnym klimacie deszczu siąpiącego o szyby. Dodatkowo z kuchni
dochodził odgłos spokojnej muzyki z przyciszonego radia i gwar cichych rozmów.
No dobrze,
to ostatnie mąciło jakoś jej spokój. Było tam zdecydowanie za dużo ludzi i
przecież w każdej chwili, ktoś z nich mógł tutaj wejść. Wszedłby
bezceremonialnie i zobaczył ją nagą na tym łóżku.
Było tak
jakoś… Domowo. Przytulnie. Bezpiecznie. Gdyby nie to, że…
Że, leżała
w obcym pokoju, w obcym łóżku i to kompletnie naga. Czekając na… Właśnie, na
co? Bo na kogo to wiadomo. Ale Łukasz o dziwo nie zjawiał się. Z pewnym
strachem, jak i podnieceniem uświadomiła sobie, ze tak naprawdę korytarz od
kuchni dzieli kilka kroków i naprawdę ktoś może wejść w ciągu trzech sekund.
No to niech
ten Łukasz przychodzi. Słyszała jakieś kroki na korytarzu i panicznie zakrywała
swe nagie piersi i łono. Jak tu ktoś wejdzie, to co zobaczy?
Zobaczy
rozwaloną na łóżku nagą kurwę czekającą na porządne ruchanie.
- Ach,
Łukasz – usłyszała nieco głośniejszy głos należący prawie na pewno do Izy. –
Ładny strój, przygotowany już?
- Na co? –
to był głos Łukasza.
- Na jajco!
No na to, że sobie poruchasz.
Wstrzymała
oddech. Nie dosłyszała odpowiedzi. Był śmiech kilku osób i jakieś mruknięcie
Łukasza.
- Gdzieś
złowił taką sukę? – jakiś cichy głos męski, ale słyszalny i tak.
- Nieważne.
- Aleś
tajemniczy. Idź już ruchać – znów rozległ się śmiech kilku osób.
Nie
oddychała z wrażenia, czując jak jej mięśnie sztywnieją. Ruchać? A nie tylko
macać będąc nagim? I to przy świadomości, że tuż obok znajduje się z dziesięć
osób?
Zaciskała
mięśnie, zaciskała dłonie drżąc na całym ciele. Czy to naprawdę się dzieje? Czy
to naprawdę się stanie? Czy on naprawdę wykorzysta to, że ona leży na jego
łóżku, naga, jak jakaś kurwa i…
Usłyszała
kroki i lekki podmuch. Do pokoju wszedł Łukasz. Zobaczyła, że przymknął drzwi,
ale nie usłyszała odgłosu klamki.
Na tyle, na
ile pozwalały jej siły, uniosła się i oparła na łokciach. Nagle teraz z pełną
świadomością dotarło do niej, ze jest naga i on zresztą też, bo tuż po wejściu
jednym ruchem ściągnął z siebie bokserki. Ze wszystkie karty zostały rozdane.
Że ona wskakuje niemal na łóżko, pochylając nad nią.
Pochylił i
pocałował w policzek, potem drugi raz. Przymknęła oczy roztrzęsiona czując jego
dłonie znów na swoich udach. Widocznie uwielbiał tę część jej ciała. A potem
jego usta zjechały na szyję i piersi. Tak, oddawała mu bezwstydnie swe nagie
piersi, które on najpierw polizał a potem wziął w usta sutka , jednego a potem
drugiego. Bawił się nimi, stając się jej panem i władcą. Był zdecydowanie
pewniejszy siebie, niż tam na zewnątrz.
Podciągnęła
lekko uda, przyjmując w pewnym sensie pozycję obronną. On przyklęknął naprzeciw
niej. I dość zdecydowanym ruchem rozepchnął jej uda. Miała go miedzy nogami…
Uniosła się
znad poduszki, jakby chcąc sprawdzić, czy naprawdę… Ale to było naprawdę, choć
zdawało się jej, że śni. W pokoju było ciemno, ale oświetlenie latarni
sprawiało, że bez problemu widziała jego nagie ciało między swoimi nogami a gdy
się odchylał, jego penisa, niewątpliwie już sterczącego.
Poczuła, że
jest bliska omdlenia a tam w dole ucisk podbrzusza sprawił, że niemal zgięła
się w pół. Tyle myśli w jednej sekundzie…
- Łukasz,
ale nie tak przecież…
- Daj
spokój – jego usta natychmiast znalazły się przy jej twarzy, zażegnując
przejawy jakiejkolwiek niesubordynacji. Był już zbyt podniecony, wyczuwała to.
Choć to nie Patryk i gdyby chciała tak naprawdę, to by go przekonała. Ale… -
Przecież chcesz tego tak samo jak ja.
Znów
ucałował jej w szyję a one kompletnie obezwładniona i zdominowana, poczuła jak
w środku ma już prawdziwy ocean wilgoci, niemal wylewający się z niej.
- Ale… -
jęknęła nie wiadomo po co i urwała natychmiast, doznając elektrycznego
drgnięcia, gdy jej cipka zetknęła się z czymś. I z uwagi na olbrzymią porcję
wilgoci, to coś wślizgnęło się w nią jak w masło. Bezboleśnie, niemal niezauważalnie,
sprawiając, że jej ciało zastygło w bezruchu jak sparaliżowane.
To się
stało. Miała w sobie jego kutasa. Zrobiła z siebie kurwę. Definitywnie.
I zaraz
stała się rzecz nie mniej niespotykana. Nadmiar nieziemskich emocji
spowodowanych całym dniem a przede wszystkim ostatnimi godzinami, sprawił, że
wystarczyły dwa, albo trzy pchnięcia. Może cztery i…
-
Aaaaaach…. – jęknęła wysoko i przeciągle, zaciskając uda na plecach Łukasza a
paznokciami niemal wdrapując się w jego kark. Tak, kilka sekund wystarczyło by
przeszył ją orgazm.
- No
widzisz? – szepnął z wyczuwalnym uśmiechem podniecony Łukasz. Chyba znalazł
ostatecznie usprawiedliwienie dla swojego czynu.
Na chwilę
opadła bezsilnie na łóżko, pozwalając na to, by poznany niecałe trzy godziny
wcześniej osiemnastolatek bez przeszkód posuwał ją dokładnie w takim tempie jak
chciał. Niezbyt szybko, ale też nie za spokojnie. Tak jakby się rozgrzewał.
Powoli przesuwała się po prześcieradle, w rytm jego ruchów, dając się po prostu
rżnąć jak…
Choć czuła
się jak ogłuszona, drgnęła, gdy nagle w pokoju rozbłysło światło. Leżąc pod
chłopakiem nie mogła zauważyć co dokładnie się stało, ale zaraz dobiegły do
niej odgłosy kroków i głosy.
-
Słyszeliśmy jakieś zdradliwe dźwięki, więc tylko sprawdzamy, czy wszystko jest
w porządku – ten żeński głos z pewnością należał do Izy.
- Jak już
sprawdziliście, to możecie wyjść – odwrócił się Łukasz.
- Nie bądź
taki nieśmiały – to był Szymon. – Nie co dzień zdarza się taka akcja, chociaż
popatrzymy.
Oszołomiona
w najwyższym stopniu Kamila wychyliła głowę, z niedowierzaniem przyjmując
kolejne osoby wchodzące do środka. Z uśmieszkami na twarzach. Nagle zrobiło się
tłoczniej, gwarniej. I to peszyło także Łukasza, ale nie umiał temu zaradzić,
tym bardziej, że…
- Jedziesz
Łukasz, takiej okazji możesz już nie mieć – dorzucił jakiś wysoki chłopak bez
koszulki.
Poczuła, że
penis w jej cipce znów począł się poruszać. Widocznie Łukasz nie znalazł w
sobie dość siły, by wyrzucić towarzystwo a jednocześnie był zbyt podniecony, by
przerywać akcję.
A więc to
kurewstwo dopełniało się czymś tak bardzo upadlającym, ze bardziej się nie da.
Świadkiem tego, jak daje dupy młodemu licealiście stali się jeszcze jacyś
widzowie. Widziała jak niczym nie skrępowana Iza staje nad plecami Roberta, jak
Szymon siada na krześle obok łóżka na wysokości jego połowy, z drugiej strony.
Jak reszta błąka się gdzieś z tyłu.
Jak wszyscy
patrzą na nagą kurwę z rozłożonymi szeroko jak tylko się dało nogami. Nagą,
rżniętą przez ich kolegę. Nagą, tylko z dziwnie wytrzeszczonymi oczami nie
ogarniającymi chyba rzeczywistości.
Pociemniało
jej w oczach, straciła słuch. Niemal straciła także świadomość. Czuła tego
penisa w sobie, ale zdecydowanie bardziej czuła te wszystkie emocje, które
doprowadziły ją do skurwienia.
Jego członek nie miał wielkich rozmiarów, ale
jego silne uda panowały nad jej ciałem. Nie czekał na nic wielkiego, na jakiś
lekki rozruch. Nie trzeba było. Jej mokra cipka przyjmowała jego kutasa
bezboleśnie. I on teraz buszował w niej, jak w swojej własności.
- Aaaach…!
– jej jęki jakby zelżały. To już nie był tak gigantyczny szok, jak przy
pierwszym ruchu. Ale był.
Bo ona
wciąż czuła się, jakby każdy z tych ruchów był pierwszym. Po prostu w dalszym
ciągu nie mogła uwierzyć, że zrobiła to. Albo, że on to zrobił. Że wszedł w nią
swoim penisem. Że zdobył ją ostatecznie. Za każdym razem miała wrażenie, że ten
poprzedni ruch to jakiś sen, który nie miał się wydarzyć.
Z zapartym
tchem oddawała się ruchom Łukasza, który być może pod wpływem publiczności i
stresu z tym związanego, trochę zwiększył tempo, czym doprowadził ją znów do
drgawek i silniejszych jęków.
- Aaaach…
Aaaaach…! – tak, nie potrafiła ich pohamować w żaden sposób. Świadomość swojego
upodlenia odbywająca się na oczach jeszcze chyba dziesięciu obcych ludzi, doprowadzała
ją do szału. Krępowała ją i jeszcze bardziej kurwiła.
Zwiększał
tempo, jakby chcąc udowodnić, kto tu jest panem. Udowadniał. Każdym swym ruchem
udowadniał. Wbijał się w nią, traktując jak zwykłą szmatę.
Jej oczy
wciąż wychodziły na orbit. Za nic w świecie nie chciała przegapić żadnego
momentu tej sceny, gdy jest bezczelnie ruchana przez młodego licealistę, który
powinien teraz zajmować się dziewczynami co najwyżej trochę starszymi od jej
córki. A nie ich szanowanymi, dostojnymi matkami.
Łukasz sapnął
z pewnego zmęczenie i odchylił się od niej lekko, chwycił za uda i przyciągnął
do siebie, tak, że jego kutas mógł wchodzić na całą długość. Co skwitowała…
-
Aaaaaach…! – piskliwym, przeciągłym i głośniejszym jękiem. Teraz czuła go
mocniej. Teraz był bardziej zauważalny w całej tej powodzi jej własnych soków.
- Zawodzi
jak stara kurwa a nie kobieta z klasą – do jej uszu doszedł głos Izy
wypowiadającej swą opinię na poły szyderczym a na poły lekceważącym tonem.
Ubodło to ją. Tak, była kurwą i wszyscy się z niej śmiali. A ona nie mogła
nawet ruszyć udami, bo Łukasz trzymał je mocno. Zresztą znajdował się wewnątrz
nich, poruszając się w niej głębiej i dynamiczniej.
- No
Łukasz… – mruknął krótko Szymon, pochylając się nieco, by chwycić Kamilę za
stopę. Jego dłoń przejechała po jej łydce, ściskając ją. Macał ją bezkarnie a
ona nie mogła nic na to poradzić.
A Łukasz
wciąż przyspieszał tempo wchodząc na całą długość penisa i sprawiając kochance
dość nieoczekiwaną rozkosz. Jakby te słowa faktycznie go zdopingowały. Ruchał
ją zdecydowanie. Momentami zwalniał. Może już dochodził i chciał przystopować,
by ta jazda trwała jak najdłużej?
Zszokowana
Kamila uznała to za dobry moment do czegoś więcej. Wytężyła siły i podparła się
na łokciach a potem uniosła w górę jeszcze bardziej. Wychwyciła pytający wzrok
Łukasza, który zwolnił nieco tempo.
Totalnie
zniewolona chciała już tylko jednego. Większej bliskości Łukasza. Wciąż z
szeroko otwartymi oczami, zza których czaił się obłęd, wykorzystała to
zwolnienie i wręcz przyhamowanie jego ruchów i sama przejęła inicjatywę.
W tej
pozycji pół na jeźdźca sama zaczęła wbijać się na jego kutasa. Podparta ręką z
tyłu z szeroko rozłożonymi nogami przyjęła pozycję niemal z filmu porno. W
akcji z tym playboyem i przy publiczności. Upadlała się na całego.
Bo dopiero
teraz mogła na własne oczy zobaczyć, jak jego kutas wchodzi w jej cipkę.
Patrzyła jak zahipnotyzowana. Widok, w którym sama nabija się na pal młodego
licealisty, był widokiem nie do opisania. I doprowadził ją do jeszcze czegoś…
- O, Boże…!
– jęknęła po tym, gdy jej mięśnie znów zesztywniały a jej ciało przeszył
orgazm.
Bezsilnie
opadła na poduszkę. A wiec tak kończy się zabawa w kurwę. Kończy się upodleniem
i dwoma orgazmami.
Jakby nieco
bardziej odprężona przyjmowała kolejne ruchy Łukasza. Odprężona… W stosunku do
tego, jak wyglądała pięć minut wcześniej, pewnie i była odprężona. Teraz po
prostu posłusznie kurewsko szeroko rozkładała nogi i pomrukiwała, choć nie z
taką intensywnością, jak wcześniej.
On ją
ruchał. Wciąż ja ruchał. Albo miał dobrą kondycję, albo celowo opóźniał ten
moment. A ten drań, Szymon wciąż bezkarnie obmacywał jej łydki.
- Łukasz,
zajebisty jesteś – usłyszała jakiś kobiecy głos z tyłu, zakończony wybuchem
nerwowego śmiechu.
Ale akcja
niewątpliwie dobiegała końca. Wyczuwała to. Łukasz znowu zwiększył tempo, to
był ten znak. Tym razem musiał być prawdziwy.
Znów
uniosła się na łokciach. Znów obserwowała jak jego sztywny penis wchodzi między
jej szeroko rozłożone uda. Boże, gdyby tak mogła, rozkładałaby przed nim te uda
non stop. Tak, żeby wchodził w jej środek zawsze, gdyby tylko chciał.
Pochylił
się nad nią, znów przytrzymując jej ręce nad głową. Znów została zniewolona.
Chyba już ostatni raz, bo tempo posuwania jeszcze się zwiększyło.
Chyba
wyczuła to też publiczność. Ale nie przejmowała się nimi, skupiła się tylko na
ruchach Łukasza grzmocących jej cipkę. Jej władcy, któremu oddała całe swe
ciało, jak zwykła kurwa. Wciąż wydawała z siebie jęki i rzuciła jeszcze kilka
słów.
- Aaaach… -
westchnął w końcu Łukasz, zatrzymując ę kosmiczną kilkuminutową jazdę. Jego jęk
nie był ani w połowie tak efektowny, jak jej własne, ale sprawił jej wiele
satysfakcji.
A w pokoju
rozległy się brawa. Poczuła, że jest czerwona na twarzy. Powoli wracała choćby
w połowie do normalności. To wystarczało. Z sekundy na sekundę docierało do
niej co się dzieje, jak to wygląda.
A wygląda
tak, że leżała rozwalona na łóżku, z odsłaniającym powoli jej kompletnie nagie
ciało Łukaszem. Odsłaniającym dla dziesięciu nastolatków.
- Kto następny?
– usłyszała drwiący głos Szymona, który był dodatkowym czynnikiem
upokarzającym. Tym bardziej, że wciąż bezczelnie macał jej nogę.
Drgnęła
widząc lekko uśmiechniętą twarz Łukasza i słysząc śmiech innych. Nie, nie… Choć
to byłby kolejny dowód uległości i dowód na to, że stała się prawdziwą kurwą,
to jednak jej świadomość stała już na tyle wysokim poziomie, że chyba nie
mogłaby…
- Nikt –
odparła spokojnie i dyplomatycznie.
- No trudno,
czas zejść – oświadczył Łukasz i Kamila mogła powoli ogarniać sytuację. Łukasz
usatysfakcjonowany całym wydarzeniem zeskoczył z łóżka, odsłaniając ją samą
nagą. W jednym momencie skupiła na sobie dziesięć par spojrzeń, wgapiających
się w jej nagie ciało, cycki i przede wszystkim cipkę, bo szeroko rozłożone
przez cały ten czas nogi, miały spory problem by zejść się z powrotem.
- A może
jednak? – ręka Szymona przesunęła się powyżej kolana.
Strzepnęła
ją, ukrywając zmieszanie. Usiadła na brzegu łóżka i wstała, znajdując majtki,
nie zważając, że przez tą sekundę, czy dwie wypina w stronę rzeczonej
dziesiątki nagie dupsko. Wręcz, pomimo oczywistego skrępowania, przyprawiło ją
to o znany sobie ekshibicjonistyczny dreszczyk. Tak, przez dobrych kilka minut
oglądali ją jak się ruchała, to niech popatrzą jak ona, która przy dobrych wiatrach
mogła być ich matką, wypina jeszcze goły tyłek.
Wciągnęła
majtki, ale piersi pozostały na widoku. Przecież stanik został na podwórku.
Łukasz, też już w bokserkach, dostrzegł zmieszanie partnerki.
- Koniec
zabawy, możecie wyjść, nie? – odezwał się.
Niechętnie,
ale jednak opuścili pokój. Łukasz odczekał i zgasił światło.
- Co
robisz? – zapytała zaskoczona Kamila.
- Przecież
nie puszczę cię w taki deszcz do domu, nie? – faktycznie wciąż lało. –
Prześpisz się u mnie.
Zawahała
się. Perspektywa marszu w taką pogodę rzeczywiście odstraszała. A tu, przy
zgaszonym świetle zrobiło się znów przytulniej, jak na samym początku. Poza
tym, odczuwała spore zmęczenie całym dniem a przede wszystkim pieprzeniem.
Mimowolnie rozłożyła się na łóżku przykrywając kołdrą.
- Ale
majtki mogłabyś zdjąć, byłoby romantyczniej – bardziej wyczuła, niż dostrzegła
uśmiech na jego ustach.
- Akurat –
mimo wszystko wtuliła się w jego ramiona. Dziwnym trafem czuła do niego jakąś
bliskość. Może to te godziny w internecie? Niepodobne do niej. Czyli może to
jednak ten wiek?
- Zrób to
dla mnie – poprosił nieco bardziej natarczywie.
- Przecież
przed chwilą skończyliśmy…
- Nie o to
chodzi, Kamilo… Po prostu chcę, żebyś była naga. Skoro już poszłaś na całość…
Westchnęła.
Czy ta fantazja nie powinna już dobiec końca? Ech, ona miała się skończyć co
najmniej kilka razy wcześniej…
Jednym
ruchem rąk sięgnęła pod kołdrę i tym razem sama pozbyła się dopiero co
założonej garderoby. Jego dłoń wylądowała na jej ramionach masując je lekko,
pieszcząc je. Nie miał dość i nie chodziło o jej dupsko. To dobrze.
- Nawet nie
powiedziałaś jak ci było.
- Jak
robiłeś ze mnie dziwkę? Fajnie było, co tam… - niedostrzegalnie z ironią
wzruszyła ramionami.
- Pytam
poważnie…
- Dałeś mi
dwa orgazmy, więc po co pytasz? – mruknęła, zamykając oczy.
- Czyli
jeden mi wisisz. Może odwdzięczysz się , prędzej, czy później?
Ton był
lekko żartobliwy, ale nie do końca. Przypomniała sobie, że w pewien sposób
chciała mu się odwdzięczyć, zanim tak naprawdę jeszcze miała za co.
- Zobaczymy
– szepnęła, czując coraz większą senność. Znieruchomiała, wsłuchując się w
usypiającą kanonadę deszczu.
Wow wow wow!
OdpowiedzUsuńNa takie opowiadanie było warto czekać każdy dzień!
Pokazałeś w nim cały swój kunszt literacki.
Jedno z lepszych jakie moim zdaniem napisałeś, bardzo subtelny erotyk z długo rozwijającą się akcja.
Wielkie ukłony odemnie dla Ciebie mistrzu Falango.
Mam nadzieje ze nie stracisz weny i dalej masz tak doskonale pomysły jak ten przedstawiony w tym opowiadaniu.
Pozdrawiam.
Dzięki, chociaż moja opinia na temat powyższego opowiadania jest dużo bardziej wstrzemięźliwa, ale OK, kłócił się nie będę:).
OdpowiedzUsuńZ pomysłami nie jest tak źle, skoro dwa opowiadania już są a i dwa kolejne, jeśli udałoby się je zakończyć, to byłoby coś niezłego.
Byłoby dobrze, gdyby także i inni z odrobiną determinacji kontynuowali swoje zaczęte dawno temu pisanie:).
Dziwne opowiadanie. Autor ten sam, bohaterka niby ta sama a jakby zupełnie inna. Nie będzie to moje ulubione opowiadanie, ale nie wszystko musi być takie jak lubię.
OdpowiedzUsuńChodzi o to, że Kamila zbyt otwarta? No cóż, raz na pięćdziesiąt tekstów można trochę zmienić klimat, czyż nie?
OdpowiedzUsuńCiekawe zatem jak zareagujesz na następne opowiadanie:)
Początek niemrawy i jakby trochę wtórny. Słaba scena w dyskotece, bardzo dobra scena pod prysznicem. Kiepska na plaży i świetna z ekshibicjonistycznym spacerem. I na dobrą sprawę całe opowiadanie takie jest. Połączenie znanego (najbardziej lubimy piosenki, które już znamy) i czegoś nowego. W paru momentach zabrakło mi pójścia pod prąd. Na przykład pod wspomnianymi wcześniej prysznicami. Jak dla mnie byłoby to zaskakujące. Nie zmienia to rzecz jasna faktu, że czytało się ekstra. Lekko i przyjemnie. Oczywiście żałuję, że kolejnego nie będzie już jutro. :-)
OdpowiedzUsuńLubię takie komenty, choć wolałbym przeczytać jeszcze bardziej rozwinięte - głównie chodzi o te motywy, które spotkały się z Twoją krytyką, czy też (co najbardziej mnie zainteresowało), zarzut o "nie pójście" pod prąd w kilku sytuacjach. Co rozumiesz przez to ostatnie, albo, jak rozwiązałbyś te momenty? Ciekawi mnie to naprawdę.
OdpowiedzUsuńPozdro.
Cześć Falango. Zauważyłem pewną zależność, lubisz zbudować akcję, np. próba oszukania Kamili, a następnie przerwać ją w tym momencie(zorientowanie się jego kolegów o podstępie). Jestem trochę zawiedziony, pewnie dlatego, że miałem już w głowie inne losy naszej bohaterki. Myślałem, że Patryk dokończy dzieła, a następnie Łukasz spróbuje się skontaktować, i tutaj byłem ciekawy jak rozwiążesz akcję. Ale cóż, każdy miał pewnie inne oczekiwania. Za akcje, kiedy Kamila wraz z łukaszem była obserwowana brawa, bo ego jeszcze nie było, tutaj również miałem w głowie inne dalsze losy.
OdpowiedzUsuńJako że, tutaj każdy jest anonimem, więc od dziś będę się podpisywał AnoEx.
Pozdrawiam, AnoEx.
Powiem szczerze, że mimo wszystko mam spore opory, by "pójść pod prąd". Można się śmiać, ale ze względu na mocno osobisty stosunek do głównej bohaterki, sporo nerwów kosztowało mnie "molestowanie" jej w pierwszych częściach "Niewolnicy" (gdzie, przypomnę, początkowo chodziło o stosunkowo niewinne rzeczy). W tej serii, nieoficjalnej, pozwalam sobie na więcej, ale jak widać pewnych granic jakoś przekroczyć nie potrafię.
OdpowiedzUsuńW zasadzie był jeden raz w mojej pisaninie, gdzie zabrnąłem z tekstem tak, że aż prosiło się by pójść pod prąd i zło zatriumfowało. Miało to miejsce w serii "KiDs", ale przypuszczam, że mało kto z bywalców bloga to przeczytał, więc na tym urywam.
Cieszę się, że przedstawiasz swoje rozważania, bo i one mogą zostać wykorzystane przy innych tekstach. Szkoda, że ich nie rozwijasz po ostatnim zdaniu, aczkolwiek mogę się domyślać jakie byłyby te "dalsze losy".
Jeśli masz inne pomysły, chętnie poczytam, czy to tutaj, czy na mailu.
Możesz się podpisywać, możesz po prostu zarejestrować, Twój wybór:).
Może rejestracja to będzie kolejny etap. Staram się komentować dość często, bo wyobrażam sobie, że to dla autora jest satysfakcjonujące.
OdpowiedzUsuńCo do moich dalszych wyobrażeń. Jestem bardziej matematykiem niż humanistą, co widać po niezbyt składnych i rozbudowanych komentarzach, ale jest pewna zależność. Ostatnio mamy raczej akcje z Kamilą i kimś na osobności, dawno nie było akcji "grupowej", więc zakładałem, że podczas obserwowania, wspólokatorzy Łukasza również poczują chęć robienia czegoś więcej i mogłoby dojść do sceny grupowej lub całkowicie innego , bardziej zaskakującego rozwinięcia akcji.
Czasami brakuje mi "kolejnego dnia". Zazwyczaj moment kulminacyjny to zbliżenie Kamili, a następnie koniec opowiadania. Myślę, że w kolejnym Twoim opowiadaniu dodanie "kolejnego dnia po" byłoby ciekawym urozmaiceniem.
Pozdrawiam. AnoEx.
"Kolejnego dnia" nie ma bo... Albo nie chcę się rozpisywać o tym jak to ktoś komuś robi śniadanie, wychodząc z założenia (być może błędnego), że erotyk powinien skończyć się erotyką a nie jajecznicą, albo najczęściej ten drugi dzień, to Kamila już u siebie a "pan młody" też zupełnie gdzie indziej, więc... No myślę, że raczej te "dni po" mało interesują. Choć też rozumiem, że niekoniecznie jajecznicę miałeś na myśli a jednak coś innego.
OdpowiedzUsuńCo do scen grupowych, to powiem, że trochę brakuje mi bohaterów. Konkretnie rzecz biorąc, trochę mierzi mnie wymyślanie co rusz nowych, wolałbym wrócić do jakichś starych, może dla kogoś to dziwne, ale wtedy łatwiej mi na coś takiego. Choć zdaję sobie sprawę, że dla niejednego czytelnika bohater danej części, jest tylko po prostu chłopakiem, który ma dokonać tego, czego ma dokonać i pewnie niewielu zwraca uwagę na niego samego, zapamiętując po prostu tylko imię. Jednak da mnie jest trochę inaczej, stąd w następnej części pojawi się ktoś, kto już był, być może pamiętany trochę lepiej, niż inni (wnioskuję to po tym, że jest to bohater najpopularniejszego mojego opowiadania - sądząc przynajmniej po ilości wejść w ten tekst). Tak więc poniekąd będzie to swoisty "dzień po", choć rozgrywający się rok później.
Żeby też za wiele nie zdradzać, napiszę tylko krótko, że w owym opowiadaniu będzie coś czego raczej dotąd nie było. I rozumiem zarzuty dotyczące powtarzalności pewnych rzeczy, sytuacji, ale powiedzmy sobie szczerze, pięćdziesiąt jeden opowiadań, sprawia, że trudno wymyślić coś nowego, zaskakującego. Stąd moje zachęty, już od wielu miesięcy, by ktoś rzucił jakiś choćby średnio kreatywny pomysł na opowiadanie, bądź podrzucił jakieś luźne sytuacje, zdarzenia, które mogłyby zostać wykorzystane w tekście.
Pozdro.
Witaj Falango. Spróbuje pierwszy.
OdpowiedzUsuńJako wierny czytelnik zauważyłem, że Kamila była na razie tylko raz poza granicami Polski, więc proponuję:
-Kamila jako wolontariuszka wyjeżdża na pół roku wraz z grupą innych nauczycieli do afrykańskiego państwa uczyć np. angielskiego. Na miejscu europejska uroda Kamili robi furorę.
Kurde, trochę wstyd, bo gorączkowo szukam teraz w pamięci tekstu, w którym wysłałem Kamilę za granicę i nie znajduję:). Owszem, mam dwa rozpoczęte, jeden w Chorwacji, drugi w Ameryce południowej u stóp Andów (plus parę pomysłów, które już dawno zdążyły już pójść do kosza), ale nie ukończyłem żadnego.
OdpowiedzUsuńDobra, już sobie przypomniałem Bułgarię i Morze Czarne:).
Tekst o pobycie Kamili w Chorwacji pisze także jeden z czytelników. Wspominam o tym publicznie, bo na razie idzie mu to opornie a fragmenty, które miałem okazje przeczytać, są bardzo obiecujące, więc tą drogą chciałbym go zdopingować do dalszej pracy:).
Drogi Czytelniku - wrzuciłeś tylko zalążek pomysłu, niestety nic więcej. Takie coś - bo ciężko nazwać to choćby szkieletem opowiadania - nigdy nie było moim problemem. Można wymyślić tysiąc, albo i milion takich sytuacji, jak choćby "Kamila na Mount Everest", "Kamila u źródeł Amazonki", "Kamila i listonosz", "Kamila i sędzia piłkarski", "Kamila i korepetycje z polskiego dla Cristiano Ronaldo" i milion innych. Problemem jest jakaś akcja, rozwinięcia jej, poprowadzenie w możliwie niestandardowy, nieszablonowy, ciekawy dla czytelnika sposób z możliwie zaskakującymi, albo interesującymi w inny sposób skrętami w fabule. Tego mi brakuje a nie murzynów z długimi pałami i gang bangu (jak się domyślam). Finał, to finał, nie jest problemem, tak samo jak początek, czyli pomysł ogólny. Problemem jest środek, to co zaczyna się na powiedzmy czwartej stronie i trwa do dwudziestej, czy czterdziestej.
Bo naprawdę pomysłów, zaczynających się i kończących na jednym zdaniu to ja mam od groma. Jeśli chodzi o jakieś oryginalne, to np wehikuł czasu, który przenosi Kamilę do początków XVI wieku, co umożliwia jej uczestnictwo w starciach konkwistadorów Corteza z Aztekami. I w konsekwencji być może na przykład zmianę historii świata.
Tyle, że by powstał z tego konkretny tekst, trzeba czegoś więcej.
Dlatego wolałbym, byś spróbował - jeśli masz na to ochotę rzecz jasna - rozwinąć i napisać coś więcej. Czy to tutaj, czy na mailu.
Mi z kolei brakuje u Ciebie trochę odwagi i przekraczania granic ,co wprowadziłoby trochę świeżości do Twoich znakomitych technicznie opowiadań. Udało Ci się to zrobić np w "KAMILA I SENNE MARZENIA XI. Niespokojny urlop" ,ale zauważyłem ,że później zarzuciłeś ten kierunek.
OdpowiedzUsuńZ brakiem odwagi mógłbym się zgodzić, wspomniałem o tym poniekąd w jednym z poprzednich komentarzy. Wynika to głównie z tego powodu, że do swojej bohaterki mam dość osobisty stosunek.
OdpowiedzUsuńAczkolwiek mógłbyś zdradzić, jakie konkretnie przejawy świeżości widziałbyś w moich tekstach.
Ze swej strony mogą powiedzieć tylko tyle, że w dwóch najbliższych opowiadaniach połamię trochę dotychczasowe schematy.
Rozumiem, że "Niespokojny urlop" się podobał (komentarze + licznik wejść), ale prawdę mówiąc nie wiem co tam było takiego świeżego i nie wiem co takiego konkretnie miałem zarzucić:).
Mistrzu, a kiedy możemy się spodziewać następnego dzieła? Zdradź chociaż orientacyjny termin? Człowiek miesiąc czeka no i brakuje "nam" Kamili :)
OdpowiedzUsuńOrientacyjnie, pewnie pod koniec września. Ale jak posunę się do przodu choćby z jednym pisanym, to zmienię trochę taktykę i wrzucę po dwóch miesiącach, czyli gdzieś pod koniec sierpnia.
OdpowiedzUsuńA czy będzie coś z serii "Oliwia pornogwiazdka?"
OdpowiedzUsuńNie. Ta seria umarła śmiercią naturalną. Od dwóch lat nic w niej nie dopisałem, stanęło na trzecim rozdziale i praktycznie mogę być pewnym, że nigdy tego nie ukończę.
OdpowiedzUsuńZa to jest nowa seria z Oliwią, moim zdaniem dużo ciekawsza, tyle, że jeszcze nie skończona (a akurat tu, w przeciwieństwie do powyższej, widoki na zakończenie są), więc na razie wstrzymuję się z publikacją.
Dobra chłopaki. I dziewczyny. Zmieniam trochę reguły gry i w związku z tym, że udało mi się ostatnio napisać dwa krótsze opowiadania, liczba ukończonych wzrosła do czterech i tym samym mogę przyspieszyć nieco tempo zamieszczania. Czyli obiecuję zamieścić jedno z nich jak najszybciej, już w przyszłym tygodniu. Ale pod jednym warunkiem.
OdpowiedzUsuńWarunek jest taki, że wrzucę dwa spoilery wybranych opowiadań i wy zadecydujecie, które z nich wrzucić. Powiedzmy, że liczę do trzech głosów, ale, uwaga! Liczą się tylko i wyłącznie głosy/komentarze ZAREJESTROWANYCH użytkowników. Żadnych innych.
A oto moje propozycje:
1. Paulina była uczennicą, której wszyscy mieli po dziurki w nosie. Włącznie z jej klasową wychowawczynią. Młoda, ładna modelka zraziła ją do siebie tak mocno, że ta podjęła się osobliwej zemsty. Postanowiła odnaleźć jej chłopaka na facebookowym profilu i pewnego dnia udać się do klubu, w którym można było go spotkać. Udała się tam z duszą na ramieniu, nie zdając sobie sprawy, jak daleko może się posunąć a dodatkowo wpływ na jej poczynania miała jeszcze obecność trzeciej osoby.
Opowiadanie liczy czternaście stron.
2. Dwóch młodych raperów uczęszczających do licealnej klasy prowadzonej przez Kamilę, planuje nakręcić względnie profesjonalny teledysk do utworu promującego ich nowy album. Album zapowiada się świetnie, w teledysku ma pojawić się gościnnie grupa hiphopowa z Francji a całość ma finansować podejrzany sponsor. Nauczycielka ochoczo włącza się w pomoc, z uwagi na to, że uczniowie obiecali, iż część dochodu pójdzie na leczenie córki kuzynki Kamili. Wszystko rozegra się w Antonówku, gdzie splotą się losy młodych raperów z Polski i Francji, doświadczonej nauczycielki, której nie do końca spodoba się rola w teledysku i na after party; trójki młodych gimnazjalistów, z których jeden, Łukasz, wciąż pamięta dotyk nagiego ciała pięknej nauczycielki, którego posmakował rok wcześniej podczas wakacji nad morzem i wreszcie sponsora spod Poznania, który w ośrodku wypoczynkowym będzie chciał ugrać co najmniej dwie podejrzane sprawy.
Opowiadanie liczy czterdzieści pięć stron.
Nie proszę o wiele, więc nie zawiedźcie. Do dzieła:).
Czyli drogi Falango, chcesz abyśmy się zarejestrowali i zrezygnowali z naszego pokątnego życia? :)
UsuńOsobiście chciałbym przeczytać opowiadanie nr 2, ale pierwsze też może być ciekawe, zważywszy na nowy format i nową bohaterkę.
AnnoEx.
Raczej chciałem przeprowadzić pewien test, co mi się chyba udało. I wyniki owego testu są niestety takie jakich oczekiwałem.
UsuńI co było dalej? Kamila jako dziwka ma szansę wrócić w jakimś opowiadaniu?
OdpowiedzUsuńA co miało być dalej?
OdpowiedzUsuńKamila wróci. Niekoniecznie w roli dziwki, jak ją określiłeś. Ale z jakichś powodów, faktycznie może stać się nad wyraz przystępna.
Czekając na nowe opowiadanie wróciłem do jednego ze starszych. Na początku nie bardzo mi się podobało, ale teraz się zmieniło. Parę zdań, które opisuje Kamilę jaką bym chciał zobaczyć w którymś z nowych opowiadań:
OdpowiedzUsuń"Znów uniosła się na łokciach. Znów obserwowała jak jego sztywny penis wchodzi między jej szeroko rozłożone uda. Boże, gdyby tak mogła, rozkładałaby przed nim te uda non stop. Tak, żeby wchodził w jej środek zawsze, gdyby tylko chciał."
i
"Choć to byłby kolejny dowód uległości i dowód na to, że stała się prawdziwą kurwą, to jednak jej świadomość stała już na tyle wysokim poziomie, że chyba nie mogłaby…"
To jest to !!!